Uploaded by User2754

Recenzja Kaj znów się śmieje

advertisement
Recenzja książki
Kaj znów się śmieje, Iskry, Warszawa 1988
„Kaj znów się śmieje” jest opowieścią dziewiętnastoletniego Hartmuta, który odmawia
służby wojskowej, natomiast w ramach służby zastępczej wybiera pracę z dziećmi
upośledzonymi. Dalsza lektura nasuwa jednak pytania; czy książka faktycznie jest napisana o
Hartmucie. Jako główny bohater zajmuje w niej stosunkowo mało istotne miejsce. Nie wiemy
o nim zbyt wiele, zwłaszcza na początku książki. Z początku może wydawać się, że została
ona napisana, aby pokazać prawdziwe, niekoloryzowane, a surowe realia opieki nad
niepełnosprawnymi dziećmi. Narrator nie przebiera w środkach i w każdy możliwy sposób
opisuje nam trudy, jakie musiał podjąć, aby wypełnić swoją pracę zastępczą. Z czasem
pojawia się jednak tytułowy Kaj, już od pierwszych wspominek o jego osobie możemy
domyślać się, że to właśnie on będzie odgrywał główną rolę w tej książce.
Kaj początkowo pojawia się jako, niemal, mistyczna postać. Znamy go z drastycznych
opowieści innych pracowników ośrodka, jest przedstawiany jako dziecko nieokiełznane, do
którego nie sposób dotrzeć. Autor nie pozostawia tutaj wiele zagadkowości, już od tego
momentu łatwo domyślić się, że będzie on osobą, dzięki której Kaj będzie mógł przejść
przemianę. Nie uważam jednak, aby na tym mu zależało, jest to raczej celowy zabieg, który
ma pokazać nam dwie strony Kaja, a może nawet każdego człowieka. Niejako książka bazuje
właśnie na tych dwóch częściach; pierwsza – kiedy Kaj jest bardzo problematyczny, nie da się
do niego dotrzeć i wszyscy postrzegają go jako beznadziejny przypadek, druga – po
przemianie Kaja, kiedy ludzie orientują się, że jest cudownym dzieckiem, które po prostu
potrzebowało zrozumienia i osoby, która będzie umiała z nim pracować. Oczywiście
pojawiają się dalsze regresy w jego zachowaniu, natomiast są ona stosunkowo szybko
żegnane.
Na początku swojej przygody z Kajem, Hartmut próbuje dowiedzieć się czegoś o nim od
Adelajdy. Ta natomiast nie chcę poinformować go, jak wygląda praca z dzieckiem. Swoją
decyzję uzasadnia tym, że nie chce, aby hartmut był uprzedzony co do niego. Nie wie, że o
osobie Kaja dochodziło do Hartmuta już wiele słuchów, a co za tym idzie pewne uprzedzenie
już się pojawiły. Kobieta ma moim zdaniem całkowitą rację, a największym przekleństwem
Kaja, są właśnie uprzedzenia. Ze względu na to, że każdy, zanim go pozna, ma już określoną
wizję na jego temat, rozpoczęcie współpracy staje się bardzo trudne. Opieka nad Kajem
traktowana jest przez opiekunów jako wyrok, zanim będą mieli szansę go poznać. Nie
podejmują oni takich działań wychowawczych jak z innymi dziećmi, nie starają się do niego
dotrzeć, ponieważ zakorzenia się w nich myśl, że przecież wiele osób już próbowało, skupiają
się jedynie na przetrwaniu. Może gdyby wcześniej nowi opiekunowie Kaja, witali z czystym
umysłem i zadali sobie trud poznania go, wcześniej miałby szansę rozpocząć prawdziwą
terapię i rozwój.
„Kaj znów się śmieje” zmusił mnie do zastanowienia się, czym tak naprawdę jest
niepełnosprawność i jak na osobę z niepełnosprawnością wpływa społeczeństwo, a zwłaszcza
bliskie osoby. Wydajemy często na te osoby osąd i przyjmujemy postawę ich wybawicieli,
osób, które najlepiej wiedzą, bardziej od samych wcześniej wspomnianych, co jest dla nich
najlepsze. Nikogo z ośrodka nie interesowało czego Kaj chce, z góry założyli oni, że są od
niego mądrzejsi i to oni będą decydować o każdym, nawet najdrobniejszym elemencie jego
dnia. Jakie rozdrażnione musi być dziecko, które każdego dnia, siłą zmuszane jest do
bezwzględnego posłuszeństwa wobec obcych mu osób. Zwłaszcza, że mowa jest o dziecku,
które w zasadzie nie komunikuje się ze światem zewnętrznym. Okazuje się, że Kaj nie jest zły
ani niegrzeczny, po prostu broni się przed krzywdą, która jest mu wyrządzana, co jest
całkowicie zrozumiałe. W mojej opinii Kaj jest świetnym przykładem tego, jak społeczeństwo
dodatkowo „uniepełnosprawnia” osoby z niepełnosprawnościami. Są to ludzie, którzy często
potrzebują pomocy bądź opieki, często dożywotniej. Niewątpliwie są to osoby, które
spotykają się z większą ilością utrudnień w życiu codziennym, niż osoby pełnosprawne.
Jednakże postawy, które przyjmujemy wobec nich mogą wspierać ich w tych trudach i
dodawać sił lub na odwrót, ściągać niżej. W mojej opinii Kaj był ofiarą niezrozumienia oraz
postrzegania wyłącznie przez pryzmat niepełnosprawności. Dzieci z lżejszymi
niepełnosprawnościami, które umożliwiają im np. uczęszczanie do szkoły z pełnosprawnymi
rówieśnikami, nie zdają sobie nawet sprawy z własnej niepełnosprawności, dopóki nie
zostaną uświadomione przez kogoś ze swojego otoczenia, często właśnie dzieci z bliskiego
grona. Udowadnia to, że sami zainteresowani tak naprawdę nie muszą czuć się gorsi, do czasu
kiedy nie zmusimy ich, aby funkcjonowali na poziomie niższym od nas i żyli pod nasze
dyktando.
Książka jako całość wywarła na mnie pozytywne wrażenie, jak wyżej wspomniałam, zmusiła
do rozmyślań i refleksji. Nie jest to lektura, którą czyta się na szybko, po czym zapomina, ale
raczej zostaje ona na długo, może nawet na całe życie. Dlatego uważam, że każdy pedagog
powinien się z nią zapoznać, aby miał możliwość przewartościować pewne rzeczy, ponieważ
każdy ma w sobie pewien bagaż, o którym nie wiemy na pierwszy rzut oka. Zwłaszcza dzieci
nie są po prostu “złe”, zawsze stoją za tym jakieś doświadczenia, często właśnie brak
zrozumienia. Istotnym jest, aby starać się wznieść ponad te uprzedzenia, które możemy w
sobie mieć i skupić się na tym, aby jak najlepiej poznać drugą osobę, zanim zaczniemy
wydawać na nią osądy.
Download