Dochód społeczny - Dystrybucjonizm.pl

advertisement
Dochód społeczny
Ze wzrostem udziału państwa w konsumpcji dochodu wytwarzanego przez jednostki zaczęły
nękać gospodarki - proporcjonalnie do skali rabunku - kryzysy. Wtedy też pojawiło się
zapotrzebowanie na teorię, która by wskazała jakimi narzędziami da się tym kryzysom
przeciwdziałać. Teoria ta funkcjonuje dziś pod nazwą makroekonomia. Nazwa wskazuje że
podobnie jak sprawiedliwość społeczna niewiele ma wspólnego z sprawiedliwością tak
makroekonomię niewiele łączy z ekonomią. Jest to forma księgowości prowadzona na
poziomie budżetu państwa, z której nie wynika- poza stwierdzeniem pewnego stanu rzeczy żadna z recept, stosowanych w praktyce, w celu zmiany niepożądanych stanów rzeczy.
Ponieważ z zasady nie uznaję stwierdzeń nie popartych dostatecznym uzasadnieniem,
postaram się wykazać dlaczego model IS-LM J.R.Hicksa, powszechnie stosowany w
analizach makroekonomicznych, nie daje wglądu w istotne zależności.
Punktem wyjścia do tego modelu jest tzw. tożsamość dochodowo-wydatkowa:
dochody ze sprzedaży (PNB) = konsumpcja prywatna+inwestycje+wydatki publiczne
+eksport-import
Pominę analizę treści użytych pojęć, bo nie ma to wpływu na wynik argumentacji.
Dogodnym punktem do rozpoczęcia analizy będzie diagram - z niewielkimi zmianamiopisany przez Heydla1.
Na osi pionowej zaznaczone są kolejne etapy produkcji (i), na osi poziomej natomiast
wartość:
Mi- użytych materiałów, półproduktów oraz część amortyzacji środków trwałych
stosowanych na danym etapie (oznaczenie)
Pi- płac przypadających na etap,
Zi- zysku, po sprzedaży półproduktu,
Na każdym etapie (A) istnieje wyposażenie technologiczne (B), które musi być nabyte przed
podjęciem produkcji.
A
B
1
2
3
4
5
6
półprodukty
wyposażenie technologiczne
dobro konsumpcyjne
Widzimy, że wartość wymienna dobra konsumpcyjnego jest sumą płac i zysków ze
wszystkich etapów produkcji. A więc w ciągu roku wartość usług i wyprodukowanych dóbr
konsumpcyjnych będzie równa sumie wypłaconych płac i osiągniętych zysków na każdym
etapie. Dla uproszczenia analizy przyjmiemy, że producenci wyrobów finalnych dzierżawią
całe wyposażenie technologiczne. Czyli opłaty, odpowiadające odpisom amortyzacyjnym, idą
na opłacenie produkcji eksploatowanego aktualnie wyposażenia, które w przyszłości musi być
1
Adam Heydel, „Dzieła zebrane” tom I, s.428.
wymienione. Rysunek obrazuje treść twierdzenia Saya „ suma rent i płac wypłaconych z
tytułu produkcji dobra konsumpcyjnego wystarcza na jego zakup”.
O ile „gałąź” półproduktów „poddaje” się intuicji, to z wyposażeniem technologicznym jest
kłopot, bo wydzierżawiający musi zakupić (wytworzyć) je w całości nim zacznie ono
przynosić dochody. Ponieważ amortyzacja gwarantuje jedynie odtworzenie istniejącego
wyposażenia, to zakup nowego zwiększającego wielkość produkcji musi być opłacony w
jakiś inny sposób. Ze wzrostem produkcji związany jest jeszcze inny wydatek tj.
powiększenie kapitału obrotowego2, bowiem jeśli zwiększamy w okresie produkcji (t) ilość
wyrobów z (n) do (m) to:
K(m-n)=t(m-1)p/2-t(n-1)p/2=t(m-n)p/2
Im większy jest udział maszyn i urządzeń w produkcji tym mniej elastyczna jest struktura, bo
im maszyna jest bardziej wydajna tym mniejszy jest zakres jej potencjalnego wykorzystania i
zmiana wielkości produkcji wiąże się z większą wymianą wyposażenia. Dlatego współcześnie
zamiast modernizować stare zakłady buduje się nowe o zwiększonej produktywności.
Jak widzimy są to wartości dość znaczne i jeśli względna równowaga na rynku ma być
zachowana to nowe inwestycje muszą być finansowane oszczędnościami z wypracowanych
zysków i płac. A więc dochód społeczny dzielony jest na konsumpcję i oszczędności =
inwestycje
Oszczędności = kredyty
Suma dóbr konsumpcyjnych
Razem inwestycje
odsetki
Po zakończeniu inwestycji następuje spłata rat kredytu, które najczęściej posłużą
sfinansowaniu kolejnych inwestycji lub wrócą do oszczędzającego, natomiast wypłacane
odsetki znajdą pokrycie w zwiększonej produkcji.
Oczywiście struktura dóbr konsumpcyjnych nie jest nigdy dokładnie dopasowana do popytu
wyznaczonego wielkością płac i zysków, bo zmiana gustu, reklama, pojawienie się nowych
wyrobów (substytutów) a nawet zmiana proporcji zysków do płac zmienia strukturę spożycia,
powodując pojawianie się u niektórych producentów nadmiernych zapasów lub niedoborów.
Gdy zmiany te są rozłożone w czasie to procesy adaptacyjne będące odpowiedzią na zmiany
cen wymuszą względną zbieżność strumienia dóbr z efektywnym popytem. Natomiast jeśli
fluktuacje popytowe związane ze zmianami strumieni pieniądza są szybkie, dostosowania
będą spóźnione i przeciw skuteczne. Na powyższym rysunku widać, dlaczego akcja
kredytowa większa od zgromadzonych oszczędności, musi powiększyć niedopasowanie
popytu do podaży, gdyż nie istnieją towary o wartości odpowiadającej tworzonym
pieniądzom. Jedyny sposób na szybkie dopasowanie popytu do podaży jest wzrost cen, który
utrzyma się do czasu zakończenia inwestycji i wprowadzeniu na rynek zwiększonej ilości
produktów. Jeszcze jedna rzecz umyka naszej uwadze. Aby zwiększyć znacząco nakłady
inwestycyjne w produkcję dóbr konsumpcyjnych musi wcześnie dokonać się wzrost
potencjału w produkcji środków produkcji. Rezerwy mocy produkcyjnej jeśli istnieją to są
niewielkie, a więc znaczne pobudzenie inwestycji w dwóch działach produkcji, przekroczy
wielkość dostępnych zasobów co przełoży się na wzrost cen tych zasobów proporcjonalny do
wielkości pobudzenia. Wielkość oszczędności wyznaczona jest przez indywidualne
preferencje czasowe i jest przejawem dążenia do zagwarantowania sobie bezpieczeństwa w
coraz dłuższym horyzoncie czasowym. A więc naturalna stopa procentowa (uśredniona
2
Opisano w załączniku do artykułu „Synchronizacja” i w artykule „Dobra pośrednie”.
preferencja) odzwierciedla w pewnym sensie oczekiwany przez społeczeństwo poziom
bezpieczeństwa socjalnego i wskazuje jakie mniej pilne potrzeby (o użyteczności krańcowej
dążącej do zera) mogą być zrealizowane przez producentów. Gdy stopy procentowe sztucznie
obniży się do zera to będzie to sygnałem dla producentów, że wzrost produkcji każdego
wyrobu jest opłacalny, jeśli tylko stopa zwrotu okaże się dodatnia. Rośnie też ilość
konsumentów, których preferencja czasowa jest znacznie wyższa od oprocentowania kredytu
co skłania do przyśpieszonej konsumpcji dzięki kredytom. Gdyby nie istniał hamulec w
postaci inflacji to wszystkie zasoby zużyte by zostały na inwestycje, uniemożliwiając tym
samym produkcję wyrobów konsumpcyjnych. Zapobiega temu gwałtowny wzrost cen
przesuwający, w krótkim czasie, stopę zwrotu z inwestycji – nawet tych, które przy
naturalnej stopie rynkowej byłyby rentowne - w stronę ujemną co spowoduje wstrzymanie
inwestycji i straty. Straty poniosą też banki zaangażowane w nadmierną akcję kredytową,
więc zaostrzą warunki na jakich będą skłonne je udzielić, co w połączeniu z redukcją
zatrudnienia w działach pracujących na rzecz inwestycji spowoduje również kurczenie się
popytu konsumpcyjnego. Powodem tego jest fakt, że kredyty konsumpcyjne ze wzrostem
akcji kredytowej trafiają do coraz mnie wiarygodnych klientów i w sytuacji zaostrzenia
warunków, suma kwot spłacanych będzie rosła w stosunku sumy kwot udzielanych kredytów
i pogłębiać się będzie zjawisko podkonsumpcji, mylnie wiązane przez Keynesistów ze
wzrostem rezerwy gotówkowej. Zwykle w takiej sytuacji aplikowaną kuracją bywa wzrost
wydatków z budżetu celem pobudzenie malejącego popytu. Nie ma tu znaczenie czy
konieczne środki pozyskują rządy w formie kredytu (obligacje) czy z podatków (wymuszone
oszczędności) w obu wypadkach będą one konkurować z przedsiębiorstwami o dostęp do
zasobów. Przypadek kredytowania deficytu emisją obligacji jest wariantem gorszym, bo nie
zaistnieje pokrycie dla płaconych odsetek w dodatkowej produkcji a nadto wpłyną one na
wielkość ściąganych podatków. Działania mające na celu zmniejszenie rosnących zapasów w
stanie kryzysu maskują tylko problem zredukowania siły nabywczej jednostek przez podatki
w dłuższej perspektywie, bowiem ograniczą one istotnie konsumpcję, gdy gospodarka
wejdzie na drogę wzrostu, bo raz wprowadzone podatki pozostają, trwale ograniczając ilość
oszczędności a tym samym i inwestycji.
Podatki lub obligacje
Suma dóbr konsumpcyjnych
Budżet
% z obligacji
Operowanie pojęciem „inwestycje infrastrukturalne” służy dezinformacji, bo są to po prostu
dobra służące konsumpcji zbiorowej. Trudno wykazać:
- czy i w jakim stopniu infrastruktura decyduje o wielkości inwestycji zagranicznych,
- dlaczego inwestycje obcych mają być korzystniejsze od inwestycji naszych
przedsiębiorców,
- skąd władza wie, w których rejonach kraju inwestycje te będą najlepiej służyć nowym
zakładom produkcyjnym,
- dlaczego koszty infrastruktury służące przedsiębiorcom ma ponosić podatnik, jeśli
wiadomo ponadto, że inwestycje z budżetu są zawsze droższe niż realizowane przez
podmioty prywatne na konkurencyjnym rynku.
Wzrost udziału państwa kosztem inwestycji produkcyjnych, zgodnie z modelem IS-LM
uznaje się za zjawisko pozytywne o ile tylko tak liczony PNB wzrośnie, co w świetle
powyższej analizy jest oczywistym nonsensem. Kapitał jest głównym źródłem dochodów
obywateli a tym samym i państwa. Obcy kapitał służy obcym i nie jest obojętne czyje
inwestycje dominują w naszym kraju. Wyzbywanie się ziemi, kapitału ( prywatyzacja przy
braku rodzimego kapitału) i pracy (emigracja najbardziej produktywnych) to prosta droga do
powszechnej nędzy. Państwo powołane jest do ochrony suwerenności i bezpieczeństwa a nie
do tworzenia czegokolwiek. Dobrobyt tworzą jego obywatele i ochrona ich dorobku a nie
doprowadzenie ich do stanu bezbronności należy do zadań rządu.
Na pseudo inwestycyjne wydatki z budżetu, może pozwolić sobie gospodarka na etapie zbyt
intensywnego wzrostu, gdy rośnie niebezpieczeństwo przeinwestowania ( inwestycje
surowcowe, z powodu długich okresów produkcji nie nadążają za popytem zgłaszanym przez
przedsiębiorstwa). Przekrój synchroniczny jest tożsamy z diachronicznym3 tylko gdy
rozważamy zależności stacjonarne, natomiast inwestycje burzą istniejące dopasowanie
czasowe i zmieniają je na kolejne stany nowej równowagi.
Dla przykładu: zastanówmy się w jakim czasie dojdzie do synchronizacji między kolejnymi
etapami produkcji gdy wzrośnie popyt na produkt finalny opisany na początku artykułu.
Jeżeli popyt przekroczy rezerwy wszystkich producentów tego wyrobu to musi wzrosnąć
cena. By ubiec konkurentów opisywany producent inwestuje w zwiększenie mocy
produkcyjnej, ale efekt tej inwestycji pojawi się dopiero po czasie:
t1 = prace budowlano montażowe + okres produkcji.
Załóżmy, że producent półproduktu (4) posiada dostateczne rezerwy produkcyjne to wtedy
dostosowanie nastąpi bez zwłoki, ale wzrośnie też zapotrzebowanie na półprodukt (3),
którego producenci nie posiadają rezerw, więc wrośnie cena a z nią pojawi się konieczność
inwestycji - zawsze istnieje groźba podjęcia produkcji przez kogoś innego gdy rentowność
jest większa od przeciętnej. Na tym etapie opóźnienie wyniesie:
t2=prace budowlano montażowe + okres produkcji (3).
1
2
3
4
5
t2
t1
Niech na pozostałych etapach produkcji rezerwy mocy produkcyjne będą wystarczające by
pokryć zwiększone zapotrzebowanie na półprodukty, więc łączny czas dostosowania wyniesie
t= t1+t2. Trochę krócej przebiegnie redukcja wielkości produkcji, wymuszana rosnącymi
zapasami i spadającym zyskiem będącym skutkiem wymuszonej obniżki cen- musi być
zakończ produkcja już rozpoczęta.
Dla każdej zmiany rynkowej da się określić minimalny okres dostosowawczy ale zwykle jest
on wydłużany, przez pojawiających się w łańcuchu (lub na samym szczycie) monopolistów,
bo przeciwdziałające wzrostowi cen inwestycje nastąpią dopiero gdy pojawi się groźba
przełamania monopolu.
Wnioski:
- żadne pieniądze nie są w stanie skrócić czasu oczekiwania (t) na dopasowanie się
produkcji do nowego poziomu popytu.
- im więcej jest konkurujących ze sobą dostawców ( rośnie suma łącznych rezerw), im
rozleglejszy (nie podzielony cłami ) rynek tym mniejsze wahania cen spowodowanych
fluktuującym popytem ( przy takich samych kosztach produkcji decydować będą koszty
3
Pełne wyjaśnienie zawarłem w załączniku do artykułu „Synchronizacja”
transportu).
- pojęcie „okresu produkcji” przy samoistnych etapach produkcji jest względne, bo zależeć
będzie od stopnia ich zmonopolizowania, np. podwykonawca podzespołów, których
produkcja wymaga wysoce specjalistycznego wyposażenia, jest w tym sensie monopolistą i
okres produkcji tych podzespołów należy dodać do okresu produkcji wyrobu finalnego.
Z tych powodów kartel naftowy jest skuteczny, bo ustala cenę przy której producenci
krańcowi (np. Rosja) nie są w stanie konkurować niższą ceną ze względu na znacznie wyższe
koszty wydobycia. Jeśli Ameryka, największy odbiorca ropy, rozwinie tanią produkcję ropy z
łupków, kartel naftowy będzie musiał obniżyć ceny.
Zakrawa na żart twierdzenie, że nie dysponujemy kapitałem, podczas gdy przez budżet
przepływa już ponad 50% PKB tzn. większość potencjalnych oszczędności zamiast wspierać
rodzime inwestycje, wydawana jest bezproduktywnie. Staliśmy się krajem, w którym obcy
kapitał produkcyjny pozostawia tylko mizerne płace (większość nie płaci nawet podatków) i
jedynie drobni przedsiębiorcy akumulują narodowy kapitał odnosząc niekiedy spektakularne
sukcesy. Niestety nie jest to potencjał, który by nadawał ton w naszej gospodarce, potężne
lobby międzynarodowych korporacji dysponuje argumentami zdolnymi „zmiękczać”
stanowisko każdej administracji w sprawach, które ich interesują. To co dzieje się w Europie
potwierdza tylko znany od wieków proces „wysysania” potencjału ludnościowego i
gospodarczego terenów wokół metropolii. Siła oddziaływania takich ośrodków rośnie z ich
wielkością i jedynie determinacja elit lokalnych oraz zrozumienie długofalowych skutków,
braku oporu wobec tych tendencji, może zahamować postępującą degradację całych prowincji
a nawet krajów (widać w dużej skali działanie tych procesów w USA). W Polsce działanie
tego mechanizmu było spowalniane jest przez transfer podatków z bogatych rozwijających się
miast do biednych wegetujących gmin (socjalizm gminny), jednak kurczenie się pracującego
kapitału (rodzimego i zagranicznego) szybko zmniejsza wpływy podatkowe przyśpieszając
tym samym procesy emigracyjne zarówno kapitału jak i ludności.
Ciekawym przypadkiem jest występujący ostatnio w aptekach chroniczny brak pewnych
lekarstw. Okazuje się że koncerny farmaceutyczne stosują różne ceny: wyższe dla bogatych
krajów, niższe dla biednych co, przy braku barier celnych, powoduje spekulacyjny przepływ
lekarstw z naszych hurtowni do krajów o wyższych cenach. Jaki interes mają koncerny w
sprzedaży wyrobów po niższych cenach?
wartość
D
E
koszty N
max.zysk ze sprzedaży w N
max.zysk ze sprzedaży w P
koszty P
ceny
popyt w P
popyt w N
ilości
D’
E’
Otóż w Niemczech (N) oraz w Polsce (P)- przy dochodach kilka razy niższych niż w
Niemczech - maksymalny zysk zarejestrujemy przy bardzo różnych cenach, wyznaczonych
przez D-D’ i E-E’.
Gdyby cena w Polsce była taka jak w Niemczech (E-E’) to dochód obniżyłby się do
punktu oznaczonego kropką czerwoną. I odwrotnie gdyby w Niemczech sprzedano
medykamenty w cenach (D-D’) to dochód wyznaczy kropka zielona. Dlatego straty
koncernów będą tym większe im większy będzie transfer lekarstw z Polski do Niemiec kropka zielona będzie wędrować po czerwonej krzywej od (E-E’) do (D-D’). W tej sytuacji
koncerny ograniczyły dostawy do Polski i naciskają na rząd by represjami administracyjnymi
ograniczyły wywóz lekarstw do Niemiec. Czy potrzeba lepszego dowodu na to, że
zmonopolizowany rynek tworzy sytuacje nieznane na wolnym rynku?
Opisane zjawisko wyższych cen w większych aglomeracjach też występuje ale w mniejszej
skali bo wywoływane jest głownie kosztami transportu i marżą pobieraną przez pośredników
(szybszy obrót kapitałem, zwiększa dynamikę jego wzrostu proporcjonalnie do gęstości i
wielkości zaludnienia). Są w naturze procesy (działania), których wynik ma sumę zerową tzn.
korzyść jednego jest osiągalna dzięki stracie drugiego. Intuicyjne rozumienie
niesprawiedliwości wiąże się z niezawinioną stratą. Nawet gdy sprawcą są siły natury
niektórzy też mówią o wielkiej niesprawiedliwości. Od takiego rozumienia dzieli nas tylko
krok do domagania się penalizacji wszelkich działań mogących potencjalnie spowodować
straty (prewencja wykluczająca ryzyko blokuje działania przedsiębiorcze). Jeszcze w
średniowieczu straty nie będące skutkiem świadomego działania traktowano jako dopust
Boży, karę za nasze grzechy i brak przezorności. Zmiana nastawienia sprawia, że coraz
częściej słyszy się żądania udzielenia pomocy - nie jest to prośba lecz nakaz by państwo
przyszło z pomocą. Nikt nie artykułuje głośno, że żądanie to jest faktycznie adresowane do
współobywateli będących nieraz w gorszej sytuacji.
Obserwujemy zanikanie wypracowanych jeszcze w starożytności reguł prawa: „ chcącemu
nie dzieje się krzywda”, „przy przestępstwach bierze się w rachubę chęć, nie wynik” , „za
podstęp zawsze się odpowiada”, „wszelkie prawo winno być stanowione ze względu na
człowieka”, „sprawiedliwość jest stałą i niezmienną wolą przyznania każdemu należnego mu
prawa”, „to co jest nasze, bez naszego działania nie może zostać przeniesione na kogoś
innego”, „ustawy powinny być zrozumiałe dla wszystkich”, „prawo nie działa wstecz”,
„albowiem słuszne jest z natury, aby nikt się nie bogacił ze szkodą drugiego”, „nikt nie może
polepszyć swojej sytuacji w wyniku własnego czynu bezprawnego”, „nie wszystko, co
dozwolone, jest uczciwe”, „najwyższe prawo może stać się najwyższym bezprawiem”, „jeden
świadek, żaden świadek”, „zwyczaj jest jedynym korektorem prawa”, „gdzie
niebezpieczeństwo, tam zysk”, „siłę wolno odeprzeć siłą”.
Wybrałem te z paremii, które są nagminnie ignorowane, co świadczy - mimo szalonego
postępu techniki i wiedzy o naturze zjawisk - o stopniowym pogrążaniu się w barbarzyństwie
współczesnych społeczeństw. Jeszcze w XIX wieku dobrobyt kojarzono z postępem
technicznym i umiejętnym jego zastosowaniem w gospodarce. Współcześnie wdrukowano w
społeczną świadomość przekonanie, że dobrobyt zależy od aktywności rządu i banków czyli
od dwóch bezproduktywnych pasożytów, zachowujących jedynie pozory pierwotnie
przypisywanych im funkcji usługowych. Mówienie w tej sytuacji o dochodzie społecznym, to
tworzenie mitu mającego niewiele wspólnego z rzeczywistością.
Wojciech Czarniecki
Download