Prof. Dariusz Gontarek, Dr Cezary Mech Ekonomiczne aspekty katastrofy demograficznej Za czasów Chrystusa, na początku naszej ery w okresie Imperium Rzymskiego populacja ludności wynosiła ok. 200 mln. Zgodnie z wyliczeniami prof. Agnus Meddison’a z Uniwersytetu Groningen liczba ludności w roku 1000 nie przekraczała 270 mln. W roku 1700 osiągnęła poziom 600 mln, a ok. roku 1820 przekroczyła miliard. Potem zajęło zaledwie dwa wieki do podwojenia, a zaledwie 40 lat do osiągnięcia 3 mld. Obecnie przyrost zwolnił i całkowita liczba ludności wynosi ok. 6,5 mld, a ONZ szacuje że w roku 2030 ludzi będzie 8,2 mld, a w 2050 roku niewiele ponad 9 mld. Przyrost populacji zwalnia i co ciekawe dodatkowe 3 mld ludzi którzy przybędą do 2050 roku urodzi się w krajach rozwijających się, a zwłaszcza w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Największy spadek wystąpi w Japonii, która rozpoczęła już tę drogę, krajach wschodniej Europy w tym niestety w Polsce która ma najniższy wskaźnik rozrodczości kobiet w UE na równi z Litwą, a także w Rosji, Niemczech i Włoszech. Silnie zmieni się struktura wieku. Wzrastająca długość życia w powiązaniu z niską rozrodczością spowoduje szybki proces starzenia się społeczeństwa. O ile za czasów Chrystusa średnia wieku wynosiła ok. 25 lat, to do początków XX wieku w krajach wysoko rozwiniętych uległa podwojeniu. Według szacunków ONZ do roku 2050 wzrośnie z obecnych 68 lat do 76, a w krajach wysoko rozwiniętych z 77 do 83 lat. Połowa z 2,5 mld przyrostu ludności w ciągu najbliższych 40 lat będzie w wieku powyżej 60. W 2050 będą oni stanowili 2 mld ludzi – trzykrotnie więcej niż obecnie. Jako proporcja światowej populacji ich ilość zwiększy się dwukrotnie z 10% obecnie do 22% w 2050 r. podczas gdy jeszcze w 1950 r stanowili oni 8%. W krajach wysoko rozwiniętych będą stanowili oni aż 1/3 społeczeństwa, a osób powyżej 80 roku życia będzie 10%. Jeszcze szybciej będzie następował przyrost osób najstarszych powyżej 80 lat. O ile obecnie żyje ich ok. 90 mln na świecie to w roku 2050 będzie ich powyżej 400 mln. W USA najszybciej rosnącą grupą wiekową są stulatkowie, których ilość wzrosła z poziomu 3.700 w roku 1940 do ponad 100 tyś. obecnie. Również z powodu wzrostu ilości stulatków tegoroczna waga srebrnych kieliszków do picia sake, dla jubilatów w Japonii została zmniejszona o 1/31. W Polsce te procesy będą następowały jeszcze szybciej i liczba osób w wieku emerytalnym ulegnie podwojeniu już w roku 2030. Główną przyczyną starzenia się społeczeństw jest spadek dzietności liczony z przeciętnie 4,3 dzieci na jedną kobietę w 1970 r. do 2 w roku 2050. W Polsce wskaźnik ten jest już obecnie dramatycznie niski i wynosi ok. 1,3. W efekcie zapotrzebowanie na imigrantów tylko w celu utrzymania poziomu zatrudnienia w Europie Zachodniej zwiększy się w krajach najmłodszych dwukrotnie, podczas gdy w krajach o najstarszych trzykrotnie i będzie się utrzymywało w tej skali przez dziesięciolecia. Swój wkład w przebieg tych procesów miała również aborcja której ofiarami w latach 19202008 było 961 mln dzieci na całym świecie.2 Szeroka diagnoza sytuacji światowej prezentuje George Magnus w ksiażce „The Age of Aging. How Demographics are Changing the Global Economy and Our Word” John Wiley & Sons (Asia) Pte. Ltd. 2009. 2 “ABORCJA W STATYSTYCE”: 1 Australia Bułgaria Kanada Chiny Kuba Czechy Francja 1970-2007 1953-2006 1968-2005 1971-2006 1968-2005 1993-2006 1936-2006 1.788.360 5.662.855 3.168.141 322.968.369 4.713.800 3.447.399 6.345.031 W krajach OECD w 1980 r. na jednego emeryta przypadało pięciu pracujących, w 2050 r. pracujących będzie zaledwie dwóch. W Japonii ilość osób w wieku produkcyjnym (od 20 do 64 roku życia) na jedną osobę w wieku emerytalnym malała systematycznie z dziesięciu w 1950 r. do 7,7 w 1975 r. i do 3,6 w 2000 r. Niestety trend ten się nasili do 1,9 osób w 2025 r. i zaledwie niewiele ponad 1 osobę, a więc 1,2 osoby w 2050 r. Japończycy są poddani bardzo silnej presji demograficznej. Liczba Japończyków w wieku produkcyjnym spadnie już w najbliższym czasie z 84 mln w 2007 r. do 69 mln w roku 2030. W Niemczech ilość pracujących będzie spadać od przyszłego roku. W USA gdy w 1935 roku zostały wprowadzone świadczenia emerytalne pracownicy nabywali uprawnień do nich w wieku 65 lat, w sytuacji gdy przeciętny okres życia wynosił 62 lata. Obecnie w krajach wysoko rozwiniętych długość życia wzrosła do 78 lat, a okres korzystania z emerytury wydłużył się dla mężczyzn do przeciętnie 18 lat, a kobiet 22 lat podczas gdy we Francji nawet do 28 lat. Odmienna struktura rodziny i inne potrzeby Te kraje które przeżywają demograficzne załamanie zostaną skonfrontowane z szeregiem wyzwań ekonomicznych, politycznych i socjalnych w zarządzaniu starzejącym się społeczeństwem i zagwarantowaniem im właściwej jakości życia. Proces ten będzie następował gwałtownie, gdyż w wielu krajach proces narastania ilości ludzi starszych i starych będzie następował szybko i to w dwóch płaszczyznach- relatywnie i w liczbach absolutnych. Starzenie się społeczeństwa będzie miało silny wpływ na procesy społeczne i ekonomiczne. Już obecnie obserwujemy nadzwyczajną aktywność grup, które oddziaływają na zmiany w kierunku reorientacji produktowo-usługowej w kierunku lepszej akomodacji warunków bytu ludzi starszych. Przykładowo w USA jedną z najbardziej wpływowych jest AAST poprzedniczka American Association of Retired. Ich aktywność zawdzięczamy ekspansję wypoczynku, produktów i usług nakierowanych na emerytów (rozwój wyjazdów rekreacyjnych, Spa, reklam nakierowanych na ten segment rynku, jak i specjalistycznych czasopism, nie wspominając o lekach, czy też pomocnych robotach3). Zastanawiając się nad potrzebami w przyszłości nie wystarczy ekstrapolować obecnych trendów, ale należy uwzględnić w jaki sposób ten proces będzie wpływał na transfery międzypokoleniowe, jak i konflikty generacyjne, rodziny również w aspekcie podziału dochodów i spraw majątkowych. Starsze pokolenie z natury ma obawy dotyczące zdolności do sfinansowania kosztów ochrony zdrowia, opieki nad niepełnosprawnymi, czy niechęci do przebywania w domu starców4. Starzejące się społeczeństwo z natury charakteryzuje się większym poziomem niepewności i nierówności majątkowych niż pokolenia z okresu boomu. Starzenie się społeczeństwa oznacza nie tylko fakt, że społeczeństwo będzie miało więcej czasu do spędzenia, ale przede wszystkim że będzie przeznaczało więcej środków na służbę zdrowia, a poziom stawek Niemcy(wsch.i zach) Węgry Indie Japonia Korea Pd. Polska Rumunia Rosja Stany Zjednoczone Wietnam 1944-2007 1949-2006 1972-2000 1949-2005 1961-1999 1955-2006 1958-2006 1992-2004 1926-2007 1976-2006 5.632.999 6.042.546 19.505.572 67.621.527 16.162.995 6.384.690 22.166.940 38.935.544 50.212.754 22.629.423 Johnston’s Archive Other Policy Issues 3 Nie wspominając o tak prozaicznych produktach jak Viagra, Golf Plus, a w Polsce telefony komórkowe „dla seniora”. 4 Nawet w krajach bogatych przebywa w nich od 3% do 6% osób powyżej 65-tego roku życia. „A 14-page special report on aging” The Economist 27.06.2009 s.9. ubezpieczeniowych znacząco wzrośnie. W praktyce oznacza że państwo będzie musiało w znacznie większym stopniu finansować emerytury i potrzeby emerytów opodatkowując dodatkowo młode pokolenie. Niskie emerytury w połączeniu z presją na indywidualną zapobiegliwość spowodują że majątek emerytów będzie w coraz większym stopniu przeznaczany na sfinansowanie ich potrzeb, a w mniejszym stopniu będzie kapitałem młodszego pokolenia. Zanik młodego pokolenia będzie prowadził nie tylko do zmiany charakteru miejscowości, ale przede wszystkim do zmiany struktury rodziny w kierunku coraz mniej licznych jednostek. Rodziny o charakterze horyzontalnym z licznym rodzeństwem i ich dziećmi przemienią się w pionowe w których będzie mało dzieci, a dużo osób starszych wliczając w to dziadków i pradziadków którzy będą wymagali opieki. O ile część małżeństw spędzi większość swojego życia bez dzieci po ich wyprowadzeniu się z domu, inni będą w tym czasie się rozwodzić i nawiązywać nowe związki osłabiając w efekcie związki rodzinne. Aby sprostać tym wszystkim wymaganiom należy uwzględniać w swoich rachubach finansowych fakt starzenia się społeczeństwa i aktywnie jemu przeciwdziałać. Istnieje obawa, że brak reakcji w odpowiednim czasie doprowadzi do sytuacji w której Polska stanie się dużym dom starców z którym nikt nie będzie się liczył, a brak podatników doprowadzi do tego, że nie będzie wystarczającej liczby osób aby sfinansować niezbędne potrzeby starzejącej się populacji . Kryzys gospodarczy i kryzys demograficzny Obecny kryzys światowy jest wynikiem powstania nierównowag na rynku kapitałowym, brakiem aktywności instytucjonalnej struktur gospodarczych, jak i też faktu, że w międzyczasie w trakcie procesu globalizacji nastąpiło znaczące przemieszczenie aktywności produkcyjnej w kierunku Azji. Powstały nowe, prężne gospodarki – Chiny i Indie, które w znaczący sposób stały się fabrykami świata, choć nadal społeczeństwa tych krajów pozostają bardzo ubogie. Następuje trwała relokacja dochodu światowego na rzecz tych dwóch gospodarek, w połączeniu z przeorientowaniem zużycia surowców w kierunku tych dwóch prężnie rozwijających się państw. Na świecie olbrzymia podaż pieniądza kreowana przez banki centralne przekłada się na wzrosty na rynku kapitałowym. W Polsce napływ kapitałów, połączony z zaciąganiem zobowiązań Ministerstwa Finansów w walutach i sprzedażą prywatyzacyjną napędzają procesy aprecjacyjne hamujące ożywienie eksportowe. Obecnie na świecie panuje najpoważniejsze załamanie gospodarcze od czasu Wielkiego Kryzysu z lat 30 ubiegłego wieku. I następuje też próba ograniczania zadłużenia obywateli i przedsiębiorstw. A to pociąga za sobą ograniczenie zapotrzebowania na produkty i powstanie nadwyżki mocy produkcyjnych w gospodarce światowej skutkujące postępującym wzrostem bezrobocia. Te zjawiska będą w negatywny sposób oddziaływać na polską gospodarkę, która nadmiernie otworzyła się na procesy globalizacji, sprzedając nasze przedsiębiorstwa i banki instytucjom światowym. A zatem będziemy przez długi czas odczuwać trudności w uzyskaniu kredytów i grozi nam zamykanie zakładów w Polsce. A to oczywiście bardzo silnie wpłynie na stan finansów publicznych państwa. Brak adekwatnej polityki gospodarczej doprowadzi do powstawania chronicznych deficytów budżetowych i wzrostu zadłużenia publicznego. Jednak ten dotkliwy kryzys nie stanowi najpoważniejszego problemu dla stabilności finansów publicznych w naszym kraju. I nie powinno się skupiać całej uwagi na jego redukcji – zwłaszcza poprzez obcinanie gałęzi na której siedzimy. Na te procesy nakłada się inny, bardzo istotny czynnik, polegający na załamaniu demograficznym krajów wysoko rozwiniętych. Załamanie jest tym dotkliwsze, że zobowiązania emerytalno-zdrowotne nie są odpowiednio zbilansowane w gospodarce światowej. A więc mamy z jednej strony prężne młode gospodarki, a z drugiej państwa wysoko rozwinięte, gdzie występują olbrzymie deficyty finansów publicznych związane z działalnością antykryzysową i równoczesnym starzeniem się społeczeństw, w których olbrzymie zobowiązania względem ludzi starych nie zostały odpowiednio skapitalizowane. W efekcie tego kryzysu wyłaniają się pytania o przyszłość teorii ekonomicznych w tym założenia dotyczącego efektywności rynku kapitałowego, jak i pytania dotyczące realokacji dochodu w skali regionów. Istnieje też konieczność zbilansowania finansów publicznych w krajach wysoko rozwiniętych, które zostały mocno nadwyrężone kosztami walki z obecnym kryzysem. Bowiem świat, a zwłaszcza Polska aktualnie stoi w obliczu nowego, dużo poważniejszego kryzysu systemu zabezpieczenia emerytalnego i zdrowotnego. Z każdym dniem rosną bowiem nie skapitalizowane zobowiązania państw wobec ludzi uprawnionych do ich utrzymywania. Gdy Międzynarodowy Fundusz Walutowy w czerwcu badał koszty i wymiar obecnego kryzysu doszedł do zaskakujących wniosków. Otóż okazało się, że w okresie do 2050 r. koszty kryzysu, który obecnie przeżywamy, będą stanowiły przeciętnie ok. 10 proc. całości kosztów finansowych związanych ze starzeniem się społeczeństwa. W Hiszpanii, której demografia jest podobna do Polskiej szacowane koszty kryzysu demograficznego są parokrotnie wyższe. Dlatego istnieje bardzo realne niebezpieczeństwo, że błędna polityka gospodarcza obecnie, jak i brak działań prorodzinnych spowoduje iż obciążenia pracy w Polsce będą tak wysokie, że praca w kraju stanie się nieopłacalna dla nielicznego młodego pokolenia. A kraje zachodnie potrzebujące pracowników i „opiekunów” dla swojego starego pokolenia wyssają polskich pracowników. Natomiast u nas pozostanie olbrzymia grupa rencistów i emerytów, którzy mogą należnych świadczeń nie otrzymywać. Na świecie analizowane są różne działania wspierające finanse publiczne polegające na wsparciu rodzin. Gdy rodzi się dziecko w rodzinie koszty utrzymania wzrastają średnio o 30 proc. Te kraje, które są skuteczne w kreowaniu polityki prorodzinnej i mają prostą zastępowalność (Francja i kraje nordyckie) mają skuteczne pakiety pro-rodzinne. I aby były skuteczne muszą wynoszą one 3-4 proc. PKB bezpośredniego wsparcia dla rodzin. Polska również powinna jak najwcześniej takie decyzje podjąć, zamiast prowadzenia polityki która gwarantuje zapaść finansów publicznych już w najbliższych latach. Japoński przemysł w opałach Przykładem kraju, który boryka się z tymi problemami, mimo że leży w regionie dynamicznego rozwoju, jest Japonia. W Japonii nawet w 2007 r., w którym gospodarka była bliska pełnego zatrudnieniu płace, spadły. A do 2007 r. pięcioletnie ożywienie miało niewielki wpływ na dochody gospodarstw domowych które wzrastały przeciętnie o zaledwie 1,1% rocznie, a więc na tym samym poziomie co podczas „straconej dekady” lat dziewięćdziesiątych. Kraj ten się starzeje i w efekcie w ciągu najbliższej dekady spadnie tam ilość osób w wieku produkcyjnym aż o 9 proc. Będzie to olbrzymim wyzwaniem dla japońskiego przemysłu, ale jest też olbrzymią zmianą, jeśli chodzi o kwestie dotyczące akumulacji oszczędności w tym kraju. Zauważmy, że od 1990 r. z powodu starzenia się społeczeństwa zmniejszył się prawie dwukrotnie udział oszczędności w dochodach gospodarstw domowych: z ponad 10 proc. do 2,2 proc. w 2007 r. A na to nakłada się debata dotycząca nowej struktury instytucjonalnej dotycząca zakwestionowania dotychczasowej strategii opartej na eksporcie i poparciu dla wielkiego biznesu, który rozwijał się często kosztem mniejszych zakładów pracy i poddostawców. Jest to też kwestia dotycząca bardzo dobrych warunków pracy w tych firmach i konieczności obniżenia dochodów w tych przedsiębiorstwach, które były dostawcami do nich. Bardzo wyraźnym aspektem było wysokie rozwarstwienie jeśli chodzi o rentowność tych przedsiębiorstw. Wsparcie dla wielkich eksporterów powodowało w praktyce, że rentowności (przed amortyzacją) była u nich prawie trzykrotnie wyższa niż w małych firmach, bo wynosiła ponad 60 proc. sprzedaży, podczas gdy w małych firmach poniżej 20 proc. Obecne zmiany polityczne są olbrzymim wyzwaniem dla nowych władz idących w kierunku przeorientowania organizacji pracy w Japonii. Ta nowa strategia już się w jakiś sposób odbywa poprzez decyzje dotyczące ekspansji – następuje odwrót od rynków, które były do tej pory bardziej wysokorentowne tj. np. amerykańskie, w kierunku mniej rentownych, ale przedstawiających większy potencjał wzrostu, a więc w kierunku Chin. Jednym z punktów zwrotnych podejścia do gospodarki na świecie jest dojście do władzy i zmiana strategii gospodarczej w Japonii. Demokratyczna Partia Japonii, która zwyciężyła w wyborach, uznaje za jednym z głównych postulatów wsparcie rodzin, w miejsce przedsiębiorstw i unifikację systemu emerytalnego. Co charakterystyczne i podaje Bloomberg wyborcy dali tej partii mandat idący w kierunku zmiany priorytetów, w kierunku istotnego zwiększenia pomocy dla rodzin, wśród których niemalże ¼ populacji będzie powyżej 65 roku życia w 2014 r. DPJ zakłada zwiększenie pomoc dla dzieci i nakładów na edukację, przy czym zmniejszy wydatków na drogi, mosty, roboty publiczne. W tym momencie można powiedzieć, że to co powinno się postulować w Polsce to równoległe istotne wsparcie dla rodzin wielodzietnych, przy równoczesnym rozwijaniu nakładów na infrastrukturę, które chce zredukować Japonia, po to aby w przyszłości gdy dzieci dorosną mogły z nich korzystać. Kryzys w Polsce Mówiąc o sytuacji w kraju i na świecie stale jesteśmy przekonywani, że mimo utraty miejsc pracy w Polsce jest lepiej. Niestety, ale debata która toczy się na temat kryzysu polega na tym, że informujemy, że gdzie indziej - na Słowacji, Łotwie, Litwie, w Estonii, Bułgarii jest gorzej. Przy czym nie zauważamy, że załamanie w tych krajach jest związane z czymś co cały czas było postulowane, a nie zostało realizowane. Chodzi o wejście do korytarza walutowego RM2 jak i zastąpienie złotówki euro. Fakt posiadania niezależnej polityki monetarnej pozwolił na to, że wycofanie się kapitałów z Polski zaowocowało tym, że osłabiona waluta wsparła eksport i zamiast importu zwiększono produkcję na rzecz rynku wewnętrznego. Można powiedzieć, że kurs złotego zadziałał na przekór elit rządzących i podobnie do niekonsekwencji między deklaracjami w sprawie ograniczenia deficytu budżetowego, a brakiem działań w tym kierunku zadziałał na korzyść wyników w II kwartale. Gdyby rzeczywiście zredukowano deficyt jeszcze w I półroczu to automatyczne stabilizatory koniunktury by nie zadziałały i w efekcie wystąpiłaby recesja na znaczącą skalę. Dzięki faktowi, że w ciągu I półrocza wydano cały deficyt budżetowy, a z drugiej strony nie nastąpiły redukcje budżetów samorządów nastąpiło zwiększenie konsumpcji wspierających polską gospodarkę. Ale jeśli działania mające na celu wsparcie miejsc pracy w Polsce nie nastąpią i poprzez zwiększenie emisji walutowych nastąpi trwałe wzmocnienie złotego, to z powrotem wrócimy do dawnej polityki wspierającej miejsca pracy za granicą kosztem tych w kraju. Na dodatek już obecnie mamy informację o tym, że z powodu niższych dochodów samorządy redukują swoje zamiary inwestycyjne, jak i redukują zatrudnienie. W połączeniu z osłabieniem opłacalności eksportu problemy gospodarki będą narastały niezależnie od głoszonej propagandy sukcesu. Od marca polepszyła się sytuacja na rynku kapitałowym, a obecne wzrosty są częściowo związane z większymi kompensacyjnymi wydatkami spowodowanymi redukcją obaw u części konsumentów o ich przyszłą sytuację dochodową. Z drugiej strony należy pamiętać o tym, że trwały wzrost gospodarczy nie wystąpi bez inwestycji produkcyjnych, a my powinniśmy obawiać się raczej o to, że będąc powiązani z koncernami zagranicznymi będziemy ofiarami nie tylko ich zaniechania, ale zamykania ich w kraju i dalszych procesów emigracji Polaków do krajów zachodnich. Zwłaszcza, że koniunktura w tych jest silnie podtrzymywana przez pakiety stymulujące, a w takim kluczowym kraju jak Chiny jest wprost nastawiona na przełamywanie barier instytucjonalnych w celu obniżenia kosztów dla producentów. Te działania oddziaływają na koniunkturę światową, przy czym sytuacja w USA jest nadal kryzysowa. O ile wystąpił tam wzrost zakupów nowych domów, to jest on w znacznym stopniu związany z pakietem stymulującym możliwość odpisanie od podatku wydatków na ten cel. W USA stale wdrażane są projekty stymulujące gospodarkę amerykańską, gdyż nadal 23 proc. nieruchomości obarczonych hipoteką posiada zobowiązania względem banków w wysokości wyższej niż ich wartość. Polska aby zapewnić rozwój miejsc pracy powinna się tego wysiłku inwestycyjnego podjąć. Obecnie mamy wyższy poziom dochodów od Chińczyków i Hindusów, do których w procesie globalizacji mogą trafić nasze miejsca pracy. Dlatego korzystając z tego, że istnieje duży potencjał konwergencji w dościganiu naszych bezpośrednich sąsiadów, należy rozwijać działania wspierające przedsiębiorczość. Chodzi o to, aby nasi obywatele nie musieli pracować w krajach zachodnich tylko, aby miejsca pracy zostały przeniesione do Polski. Młodzi obywatele radzą sobie z kryzysem poprzez emigrację zarobkową. My nie wprowadziliśmy się programów stymulujących rozbudowy infrastruktury, które skutecznie podjęły się Chiny. A właśnie w ten sposób moglibyśmy jednocześnie pobudzić koniunkturę i przeorientować wydatki rządowe, z wegetatywnych w kierunku zredukowania kosztów aktywności gospodarczej w przyszłości. Będąc otwarci na procesy globalne musimy z jednej strony interweniować aby nie były zamykane zakłady w Polsce, jednocześnie stale polepszając warunki dla prowadzenia aktywności gospodarczej, w takim celu aby wyzwania przed którymi stoimy nie odbiły się negatywnie na przyszłości naszej i naszych dzieci. Niestety w Polsce mimo wielkiej debaty na temat zabezpieczenia emerytalnego związanego z OFE to nie tylko nie obniżono opłaty od zarządzania, która w decydujący sposób wpływa na poziom emerytury, ale nawet zgodzono się na podważenie dotychczasowych statutów w celu jej podwyższenia. To co jest charakterystyczne to dąży się do tego, żeby ten segment emerytalny nie był rynkowy i dąży się do jego zoligopolizowania poprzez administracyjne ograniczenia kosztów reklam i możliwości przenoszenia się ludzi między funduszami emerytalnymi. Idee wolnorynkowe są tylko głoszone, a nie realizowane. Ignorowanie problemu Finansiści, demografowie alarmują, że zbliża się załamanie finansów publicznych i obecnego sposobu zarządzania gospodarką społeczną. Rządy, starając się przeciwdziałać temu załamaniu, proponują coraz to nowe programy polityki prorodzinnej, a tematem przyszłorocznego Światowego Forum Ekonomicznego w Davos będzie debata na temat przyszłości zabezpieczenia emerytalnego i zdrowotnego. Podczas gdy w Polsce, która od 20 lat ma problem z zastępowalnością pokoleń, prof. Leszek Balcerowicz określił mianem „psucia finansów publicznych” uchwalenie ulg podatkowych i becikowego i zaproponował w ramach naprawy systemu finansów publicznych ich likwidację. Nawet Jacek Żakowski zaprotestował przeciwko tego typu pomysłom, stwierdzając, że „Kryzys zwiększa poczucie niepewności powstrzymujące ludzi przed posiadaniem dzieci.”5 Oraz że poczucie niepewności części potencjalnych ojców lub matek może zostać dodatkowo wzmocnione, bo niektórzy mogą odnieść wrażenie, że likwidacja tych ulg i becikowego jest zapowiedzią zerwania ze wspieraniem rodziców przez państwo i w efekcie, zwłaszcza dla młodych ludzi, „może to być bardzo emocjonalnie i decydujący argument przeciw posiadaniu dzieci.” Cztery różne przypadki Szanghaj Financal Times6 na pierwszej stronie informuje, że miasto Szanghaj posuwa się do dramatycznego kroku i aktywnie zachęca mieszkańców do przekraczania słynnego 5 6 „Dziura demograficzna”; Gazeta Wyborcza 4.08.2009 s.5. Patti Waldmeir Financial Times, 25.07.2009 chińskiego limitu "jednego dziecka", wskazując na problemy związane ze starzeniem się ludności i perspektywą kurczenia się siły roboczej. Inicjatywa Szanghaju idzie w ślady kampanii zachęcających do rodzenia dzieci w innych chińskich krajach w tym w Hongkongu i Singapurze, które o ile uprzednio promowały małe rodziny, po spadku wskaźników urodzeń zauważają negatywne aspekty braku zastępowalności pokoleń. Około 21 procent mieszkańców zameldowanych w Szanghaju liczyło w ubiegłym roku 60 lub więcej lat, czyli według dyrektora Komisji ds. Populacji Planowania Rodziny Xie Lingli dwukrotnie powyżej krajowej średniej. Li Jianmin, ekspert od problemów ludnościowych uniwersytetu Nankai wprost stwierdza że „dzieci mogą złagodzić problem starzejącej się populacji”. Wprawdzie od dzieci w Chinach oczekuje się opiekowania się rodzicami w podeszłym wieku, jednak w miarę dorastania obecnego pokolenia jedynaków i jedynaczek mają oni coraz większe kłopoty z opieką nad dwojgiem rodzicami i niekiedy czwórką dziadków i babć. Obecna kampania zwraca uwagę na finansowo-społeczne aspekty ograniczania wzrostu ludności przez politykę jednego dziecka. Dlatego Xie wprost stwierdza: ”Zachęcamy spełniające warunki pary do posiadania dwójki dzieci ponieważ może to pomóc w zmniejszeniu odsetka ludzi starszych”. Likwidacja bazaru a rozwój kanałów dystrybucji handlowej O tym jakie problemy mogą rodzić procesy migracyjne przekonała się niespodziewanie Rosja znajdując się o krok od konfliktu handlowego z Chinami po tym jak władze zamknęły jeden z największych moskiewskich bazarów i 50 tysięcy chińskich handlarzy straciło źródło źródło zatrudnienia a przedsiębiorstwa chińskie sieci dystrybucji swoich towarów7.W ramach retorsji Pekin zapowiedział zaostrzenie kontroli na granicy z Rosją. Z kolei rosyjski premier oskarżył „państwa trzecie” o stosowanie barier w handlu i pogłębianie w ten sposób kryzysu gospodarczego. Mimo że cała awantura była jak się wydaje wynikiem rozgrywki politycznej to zlikwidowanie w połowie lipca Rynku Czerkizowskiego w Moskwie ujawniło procesy demograficzno-gospodarcze w Rosji. 70 proc. sprzedawców spośród 100 tysięcy kupców okazało się Chińczykami, a na zamkniętym rynku pozostały należące do nich towary warte w sumie aż 5 miliardów dolarów. W efekcie utraty tak znaczącego kanału dystrybucji produkcji wkrótce po operacji władz do Moskwy przyjechała delegacja resortu handlu z Gao Hucheng, chińskim wiceministrem handlu, oraz padała groźba wprowadzenia dodatkowych kontroli na granicy obu krajów. W efekcie wizyty została podpisana umowa zakładająca wybudowanie chińskiego centrum handlowego na którego chiński rząd wyłoży miliard dolarów. Poza centrum handlowym ma tam powstać także hotel, a nawet posterunki służby imigracyjnej i celnej. Gdyż Rynek Czerkizowski został zamknięty, po tym jak na początku czerwca media ujawniły zatrzymanie aż 6 tys. kontenerów przemyconych artykułów o wartości 2 mld dol. Wspieranie procesów migracyjnych ma swój efekt ograniczający swobodę podejmowania decyzji gospodarczych jak i przynosi rozwój wielu nieformalnych struktur gospodarczych. Algieria „Po krwawych bójkach trwających od poniedziałku na przedmieściach Algieru kilkunastu Chińczyków trafiło do szpitala. W starciach na pięści i noże, które wieczorami wybuchają zwłaszcza w dzielnicy Bab Ezzur, uczestniczy zwykle do dwustu osób. Nie wiadomo, kto rozpoczął ostatnią awanturę, ale wielu arabskich mieszkańców przedmieść kibicuje synom, którzy postanowili „dać nauczkę obcym”. Rosnąca współpraca gospodarcza Algierii z Chinami, które na całym świecie szukają partnerów mających gaz i ropę, przyczyniła się bowiem do napływu Chińczyków. Wedle oficjalnych statystyk w 35milionowym kraju mieszka ich ok. 35 tyś., ale plotkuje się, że to liczba zaniżona i że wciąż przybywają statki z Azjatami. Chińczycy, którzy zajmują się handlem, znacznie obniżają ceny, skutecznie konkurując z Arabami, którzy w wczoraj w odwecie zniszczyli kilka chińskich sklepów. Ponadto chińskie firmy, które w ostatnich latach zdobyły wiele 7 Dziennik 27.07.09. kontraktów budowlanych, często sprowadzają tańszych robotników z Chin. W Algerii, gdzie bezrobocie dotyka 70 proc. młodych ludzi zdolnych do pracy, potęguje to ksenofobię. Chińska ambasada nazwała je „sąsiedzkim nieporozumieniem.”.8 Litwa Charakterystyczny jest również opis wizyty premierowa litewskiego rządu Andrus Kubilusa w suwalskiej wsi Widugiery, w której znajduje się litewska podstawówka. Do szkoły na spotkanie z premierem przyszła ponad połowa liczącej 154 mieszkańców wioski. Józef Kraużlis, od 31 lat sołtys w Widugierach sytuację mniejszości litewskiej tak podsumował: - „No z dziećmi u nas problem. Szkoła nowa, ładna, a dzieci garstka – tylko 14 uczniów. Przestali nasi dzieci produkować, takie czasy.”9 Jaka perspektywa Jeśli w Polsce nie poprawi się liczebność polskich rodzin to będziemy przypominali japońską, opisywaną przez Financial Times10 gminę Otoyo, która jest społeczeństwem, jakie będzie dominowało w Japonii już za dwa pokolenia, o ile polityka prorodzinna nie przyniesie znaczących sukcesów. Jeśli wziąć pod uwagę tę gminę, która jest prognozą zapaści demograficznej i ukazuje japońską demograficzną konwulsję, to na skutek procesu starzenia i emigracji młodych ludzi w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat ilość mieszkańców spadła do 5,5 tys. W jednym z jej osiedli gdzie mieszka 65 osób, żyje zaledwie jedno dziecko. Wiek przeciętny w tym roku wynosi 65 lat, a więcej niż połowa mieszkańców jest w wieku powyżej 65 roku życia. Charakterystyczne jest również to, że na trzy szkoły średnie, które ostatnio funkcjonowały, dwie zostały zamknięte. Bardzo możliwe jest że te ośrodki zostaną przemienione w domy starców. W 2020 w Polsce dzieci w wieku 10-14 lat będzie o ponad 44% mniej niż obecnie, co sytuuje nas w czołówce spadku w Europie11. Gospodarka tej gminy maleje od 5 do 10 % rocznie i o ile wszyscy mieszkańcy zarabiają w sumie 1 mld 200 mln jenów, to otrzymują transfery z zewnątrz w wysokości 2 mld 880 mln. W sytuacji gdy społeczeństwo nie miałoby takowych transferów, a nic nie wskazuje na to aby UE zwiększyła transfery do Polski na taką skalę, oznaczałoby to w praktyce spadek dochodów do zaledwie 30 proc. To, że tak mało produkuje się w tej gminie powoduje, że nie wiadomo kto w przyszłości spłaci bardzo duże zadłużenie w wysokości 6 mld jenów. Opłaty i podatki lokalne w tej miejscowości są coraz wyższe, podczas gdy świadczenia gminy są ukierunkowane na pomoc najstarszym, wypychając dodatkowo młode pokolenie. Ponadto różnego rodzaju lokalne zobowiązania sprzątania i dbania o porządek poprzednio polegały opłacie drobnych dodatkowych kwot w zamian za te służebności. Brak ludzi młodych, którzy by chcieli podjąć się tych robót, powoduje, że starsze osoby muszą same zająć się tym i jakoś temu podołać. Znaczna część osób w szpitalu, które zajmują się osobami starszymi, to ochotnicy, przy czym, co charakterystyczne, są to osoby starsze i które według „Financial Times” są zarówno klientami, jak i wolontariuszami, którzy w szpitalu dzielą się na tych poddanych opiece i tych, którzy się nimi zajmują. Znalezienie osób do opieki nad starszymi staje się coraz trudniejsze mimo znaczących dofinansowań transferów, które wpływają dla mieszkańców gminy. Stara się ona zapewnić specyficzne usługi: dofinansowuje przejazdy taksówką do szpitala lokalnego, które kosztują przez to mniej i wynoszą 500 jenów, jak i dofinansowuje przejazdy do szpitali poza tą miejscowością, które kosztują 1000 jenów. Obecnie rozważane jest dostarczenie mieszkańcom telefonów komórkowych z GPS-em i przyciskiem alarmowym wzywającym karetkę pogotowia. Alternatywą dla kraju w którym wskaźnik urodzeń wynosi 1,3 dziecka, zgodnie z Mikko Myrskyla z Uniwersytetu „Algierczycy biją się z Chińczykami”; Gazeta Wyborcza 6.08.2009 s.10. Rzeczpospolita 29.07.09 s. A7. 10 “A fiscal frailty”; Financial Times 4.08.2009 s.5. 11 „Polskie szkoły zostaną bez uczniów” Dziennik 4.08.2009 s.10. 8 9 Pensylwanii opublikowanym w Nature jest coroczna imigracja równa 1,5% populacji, a więc w przypadku Polski ok. 600 tyś. rocznie. Koszty kryzysu demograficznego Kryzys demoluje finanse publiczne krajów wysokorozwiniętych – w USA deficyt sięgnął 1 bln 800 mld USD w tym roku, czyli aż 13 proc. PKB. W tym roku spadnie tylko nieznacznie do 1 bln 400 mld USD. Jeśli jednak uwzględnimy całkowity deficyt związany z narastaniem zobowiązań emerytalno-zdrowotnych zgodnie z wyliczeniami Kontrolera Generalnego USA D.M. Walker’a zawarty w Rządowym Raporcie Finansowym z 2006 r. to okaże się on wyższy aż o $4.351,8 mld, a więc o ok. 20 pkt. procentowych PKB, a całość tych zobowiązań wynosi $53,1 bn czyli niewyobrażalne 420% PKB, lub bardziej wyobrażalne „ok. $440.000 na amerykańską rodzinę” jak to jest zapisane w Raporcie z 2006 r.12 Zmniejszenie się dzietności rodzin ma olbrzymi aspekt finansowy, gdyż utrzymywanie dzieci jest tańsze niż osób starszych, wg wyliczeń prof. Lee kosztuje państwo trzykrotnie mniej, a brak młodego pokolenia oznacza spadek ilości osób pracujących oraz proces starzenia się społeczeństwa., W Unii Europejskiej aż 30 – 40 proc. całości wydatków na świadczenia zdrowotne przeznacza się na świadczenia dla osób starszych, a proces starzenie się społeczeństwa oznacza przyspieszoną akcelerację kosztów opieki zdrowotnej gdyż wydatki na świadczenia zdrowotne ludzi młodych są przeciętnie czterokrotnie niższe. Brak dzieci oznacza spadek ilości osób pracujących wraz ze starzeniem się społeczeństwa. Gdy chodzi o świadczenia emerytalne w krajach OECD to o ile w 1980 r. na jednego emeryta przypadało 5 pracujących to w 2050 osób pracujących będzie zaledwie dwóch, podczas gdy w Japonii niemalże jednego emeryta będzie musiała utrzymać jedna osoba pracująca. Japończycy poddani są poddani bardzo silnej presji demograficznej i ilość Japończyków w wieku produkcyjnym spadnie z 84 mln w 2007 do 69 w r. 2030. Debata emerytalna Te same pytania, dotyczące tego, w jaki sposób gospodarka ma funkcjonować, czy może raczej jakie mają być nowe uregulowania gospodarcze, padają w samych Stanach Zjednoczonych. To, co jest charakterystyczne, to fakt, że w Stanach Zjednoczonych najbardziej wpływowa Izba Gospodarcza (U.S. Chamber of Commerce), która przecież reprezentuje prawie 3 mln organizacji, postanowiła, że będzie wspierała akcję propagującą kapitalizm, ale pod inną nazwą. Zdecydowała, że wyda $100 mln na kampanię rozpoczynającą się w październiku pod hasłem poparcia „wolnej przedsiębiorczości”. Okazuje się, że zgodnie z opinią izby jak i jej szefa Thomas’a Donohue hasła „kapitalizm”, „wzięcie ryzyka”, oraz „protekcjonizm” mogą być niewłaściwie zrozumiane przez społeczeństwo amerykańskie. Żyje ono obecnie problemami związanymi ze starzeniem się jego członków, ze stratą wartości aktywów które posiada, faktu istnienia bycia „sandwich generation”. Utrzymującą młode pokolenie, a z drugiej strony borykającą się z trudami i koniecznością wsparcia starszego pokolenia, które na dodatek utraciło znaczną część swoich aktywów poprzez straty na nieruchomościach które posiada, a także inwestycji w funduszach emerytalnych. Jest to wyzwanie dla tego społeczeństwa i konieczność spojrzenia na wolny rynek w konkretnym aspekcie dotyczącym konieczności nowego uregulowania ubezpieczenia zdrowotnego. Segment zdrowia w Stanach Zjednoczonych jest tym sektorem gospodarki, który jest piątym w skali kraju, ale którego znaczenie ze względu na starzenie się społeczeństwa, rozwój technik zdrowotnych wzrośnie i w przyszłości znajdzie się na trzecim miejscu. W dobie podwójnego kryzysu koniecznym jest ustanowienie konkurencyjnych regulacji, w mniejszym stopniu respektujących interesy wielkich grup biznesu. Sytuacja w 12 Jerome R. Corsi „Real US shortfall $4.6 tryllion in red” WorldNetDaily.com 2009 której Amerykanie wydają największą część PKB (16 proc., czyli dwukrotnie więcej w porównaniu z innymi krajami wysokorozwiniętymi) i nie osiągają wyniku związanego z zabezpieczeniem zdrowotnym wyższego niż w porównywanych krajach staje się powoli nieakceptowalna. Okazuje się, że olbrzymie wydatki w wysokości 7 tys. dolarów na jednego mieszkańca nie tylko nie zapewniają wyższego poziomu zabezpieczenia zdrowotnego w tym kraju, ale nie gwarantują powszechnego zabezpieczenia zdrowotnego. W Stanach Zjednoczonych żyje aż 47 mln osób które nie posiada żadnego ubezpieczenia. Dlatego nie dziwi ton debaty w USA dotycząca w sytuacji kiedy wydatki związane ze starzeniem (Old Age and Survivors Insurence) w czasie wprowadzenia przez rząd prezydenta Roosevelta w 1935 były płacone dla 200 tys emerytów w wysokości 35 mln podczas gdy obecnie wynoszą 450 mld dla 40 mln, a mają one wzrosnąć do 800 mld dla 50 mln w 2016 r. To samo dotyczy w działań związanych z finansowaniem ubezpieczenia medycznego które już kosztuje 23% całości wydatków federalnych. W efekcie biuro budżetowe Kongresu amerykańskiego podało, że suma wydatków na zabezpieczenie społeczne i medyczne się podwoi do 2050 r. w relacji do PKB. Przy czym wszystko będzie zależało od tego, w jakim zakresie działania oszczędzające zostaną podjęte, ponieważ te wydatki mogą wzrosnąć w przedziale od 7 pkt proc do aż 22. Jest to związane z tym, że w USA jest wprawdzie prosta zastępowalność pokoleń w przeciwieństwie do Polski, to i tak ilość osób powyżej 65 roku życia wzrośnie 2 krotnie do 2025 r. A wydatki na osoby starsze są 4 razy większe od wydatków na młodych, przy czym 2,5 razy większe na usługi ze strony lekarzy, 3 razy większe na lekarstwa, 4 razy większe na świadczenia szpitalne i 10 razy większe na opiekę nad chorym w domu i aż 30 razy większe na opiekę pielęgniarską. Narastające zobowiązania, a imigracja W Polsce również deficyt budżetowy finansów publicznych wzrasta dwukrotnie i to przy całym akompaniamencie stwierdzeń, że wzrasta nieznacznie. Tylko utajnienie bilionowych zobowiązań ZUS-u względem emerytów, nie publikowanie sumy kont emerytalnych, w tym tzw. kapitału początkowego pozwala na kontynuowanie antyrodzinnej polityki fiskalnej. Na to nakłada się brak odpowiedniej polityki gospodarczej, skutkujący chronicznymi deficytami budżetowymi i przyrostem zadłużenia publicznego. Ten dotkliwy kryzys, na którym się obecnie koncentrujemy, nie stanowi najpoważniejszego problemu dla długookresowej stabilności finansów publicznych w naszym kraju, gdyż świat, a zwłaszcza Polska, obecnie stoi w obliczu nowego i to znacznie bardziej niebezpiecznego kryzysu w systemie zabezpieczenia emerytalnego i świadczenia usług zdrowotnych. Z każdym dniem w Polsce rosną nieskapitalizowane zobowiązania wobec ludzi uprawnionych do otrzymywania tych świadczeń na skalę zobrazowaną w wyliczeniach amerykańskich. O braku wyobraźni dotyczącej sposobu powstawania tych zobowiązań może świadczyć niedawny pomysł Ministerstwa Zdrowia polegający na zrekompensowaniu wysiłku lekarzy propozycją objęcia ich przywilejem wcześniejszych emerytur.13 Istnieje też aspekt społeczny. Będzie zanikać siła społeczna. I Polska prowadząca otwartą politykę imigracyjną utraci swój narodowy charakter. Przykładem może być Hiszpania która w ostatnich latach przyjęła wielomilionową rzeszę imigrantów. Financial Times analizując tą politykę wyliczył że starając się utrzymać dotychczasowy poziom zabezpieczenia społecznego w następnych dziesięcioleciach Hiszpania musiałaby przyjąć kolejne dziesiątki milionów imigrantów. W numerze The Economist z 25 lipca 2009 r. specjalny raport wylicza że już w ciągu najbliższych dwóch dekad w przeciwieństwie do Polski i Europy populacja krajów arabskich wzrośnie o 40%, a dzieci w wieku do 19 lat jest tam dwa razy więcej w społeczeństwie niż w Europie. W efekcie dodatkowo 150 mln obywateli tych państw będzie 13 „Emerytura za ostry dyżur” Nasz Dziennik 27.07.2009 s.4. szukała zatrudnienia w swych krajach i w ościennej Europie. „Młodzieńcze społeczeństwo muzułmańskie na południu i wschodzie Morza Śródziemnego skolonizuje starzejącą się Europę. Na to nakłada się dechrystianizacja państw zachodnich.”14 Kontynuowanie dotychczasowej polityki imigracyjnej przez Hiszpanię będzie oznaczało pokojowa rerekonkwistę tego kraju po 500 latach. W przypadku Polski oznaczało będzie dodatkowy proces silnego wyludnienia. Niepokojące wyliczenia Niezależnie od argumentacji społecznej, warto byłoby zaprezentować jak będą wyglądały finanse Polski, w których krótkoterminowe oszczędności przeważają nad długoterminową przezornością i czy w miejsce dynamicznego wzrostu gospodarczego mogą wystąpić regularne 5-proc. spadki dochodu narodowego. Financial Times prowadzi obserwacje nad przemianami w Japonii spowodowanymi starzeniem się społeczeństwa, a przecież tam poziom zastępowalności pokoleń jest wyższy niż w Polsce i na skutek planowanego wprowadzenia silnych bodźców finansowych planuje się, że wskaźnik urodzin w tym kraju wzrośnie aż o 30 proc Skalę problemów finansowych, które czekają Polskę dopóki nie podejmie się adekwatnych działań prorodzinnych mogą ukazać wyliczenia poczynione dla Stanów Zjednoczonych przez R.D. Lee, a więc kraju, w który następuje wolniejszy proces starzenia się niż w Polsce. Od początku lat 90 występuje tam prosta zastępowalność pokoleń. Otóż zgodnie z tymi wyliczeniami po to, aby zrównoważyć system emerytalno-zdrowotny, powinny być podniesiony podatki o 38 proc., albo zmniejszone świadczenia emerytalne o 30 proc. Podobnie wyliczenia Alana Greenspana15 po to aby zrównoważyć system emerytalny już obecnie powinien być podniesiony podatek od wynagrodzeń o 2 pkt. proc. albo zmniejszone świadczenie emerytalne o 20%. Równocześnie składka na opiekę zdrowotną powinna wzrosnąć o 3,5 pkt. proc. albo powinno się zredukować świadczenia aż o 50%. I jeśli te świadczenie nie zostaną zbilansowane obecnie to już za 13 lat 25 proc. wpływów podatkowych, a więc trzykrotnie więcej niż w r. 2005 będzie potrzebne do likwidacji deficytu związanego z tymi świadczeniami. Jeśli tych działań nie podejmie się, to wg Alana Greenspana od 2032 r. aż 40 proc. wpływów podatkowych (ilość nierealna do zgromadzenia na ten cel), byłaby potrzebna na finansowanie jedynie tych świadczeń. Już obecnie wydatki na zdrowie wzrastające rocznie od 1970 r. o 5 proc. osiągnęły punkt krytyczny w USA, a w Japonii wydatki na zabezpieczenie społeczne wzrosną do poziomu 430 mld USD w 2015 r., a więc o 42 proc. w porównaniu z rokiem 2005 i aby je sfinansować wzrośnie podatek konsumpcyjny o 5 punktów proc., a zadłużenie osiągnie rekordowy poziom 200 proc. Zgodnie z wyliczeniami tygodnika The Economist nakłady finansowe na zdrowie i emerytury w okresie starzenia się społeczeństwa i niepodjęcia działania wzrosną w krajach wysoko rozwiniętych dwukrotnie do poziomu 25 proc. PKB w 2050 r. W sytuacji Polski, gdzie te procesy są jeszcze bardziej dynamiczne, błędna polityka gospodarcza obecnie, jak i brak działań prorodzinnych spowodują, że obciążenia pracy będą tak wysokie, że stanie się ona nieopłacalna dla młodego pokolenia, które na równi z resztką młodzieży gminy Otoyo będzie wolało wyemigrować. Zwłaszcza, że kraje zachodnie potrzebują pracowników i opiekunów dla swojego starszego pokolenia. Natomiast u nas pozostanie olbrzymia grupa rencistów i emerytów podobnych do tych z japońskiej gminy, którzy w przeciwieństwie do swoich japońskich rówieśników należnych świadczeń mogą nie otrzymać. W Polsce sytuacja jest gorsza ze względu na brak jednego dziecka w rodzinie i w celu osiągnięcia prostej zastępowalności. W 2030 r. liczba uprawnionych do świadczeń wzrośnie dwukrotnie, a aż 2 14 15 New York Times, 4.04.2004. „Era zawirowań” MUZA SA, Warszawa 2008, rozdział 22 „Świat idzie na emeryturę. Ale czy stać go na to?” mln będzie miało ponad 80 lat16. Jeśli nie nastąpią zmiany, to nasz kraj przy obecnych, niskich standardach będzie potrzebował aż 10 proc. PKB więcej na świadczenia emerytalnozdrowotne albo konieczne będą ograniczenia tych świadczeń o 50 proc. To powoduje, że istnieje olbrzymie niebezpieczeństwo, że nieliczne pokolenie, które będzie musiało utrzymać emerytów, będzie wolało wyemigrować niż poddać się coraz wyższemu poziomowi obciążeń fiskalnych, a oszczędności na emeryturach przybiorą bardziej drastyczną formę niż to się dzieje w Japonii, gdzie w związku ze zwiększeniem ilości jubilatów do około 20 tyś. tegoroczne wrześniowe podarki dla nich w postaci 94g pucharków do sake będą miały wagę o 1/3 mniejszą. Na świecie realizowane są różne działania wspierające finanse publiczne polegające na wsparciu rodzin – gdy rodzi się dziecko koszt utrzymania wzrasta średnio o 30 proc. W Japonii w ramach działań ratunkowych17 i pomimo kryzysu rodzice uzyskają zwiększony do 780 PLN miesięcznie (26 tys. jenów) zasiłek rodzinny na każde dziecko. Te kraje, które są skuteczne w kreowaniu polityki prorodzinnej i mają prostą zastępowalność (Francja i kraje nordyckie), mają skuteczne pakiety prorodzinne i aby takie były, muszą wynosić 3-4 proc. PKB bezpośredniego wsparcia dla rodzin. We Francji poza wielorakimi świadczeniami system ulg podatkowych powoduje że „przy trzecim dziecku dopłaty dorównują płaconym przez rodzinę podatkom […i…] wbrew obiegowym opiniom - tylko co trzecie dziecko rodzi się w rodzinach imigranckich.”18Według raportów unijnych „Polska najgorzej dba o rodzinę i dzieci. Na pomoc społeczną i świadczenia rodzinne wydajemy rocznie tylko 0,8 proc. naszego PKB, trzy razy mniej niż przeciętny kraj członkowski. Pod tym względem wyprzedza nas nawet biedna Rumunia. Jesteśmy też krajem Unii, w którym dzieci najbardziej zagrożone są ubóstwem.19 Polska musi jak najwcześniej zacząć realizować prorodzinną politykę, zamiast zajmować się rozważaniem działań, które gwarantują zapaść finansów publicznych najbliższych latach, nawet jeśli odmienne propozycje przedstawiają największe autorytety gospodarcze kraju. Skalę problemów finansowych, które czekają Polskę o ile nie podejmie adekwatnych działań prorodzinnych ukazują Przy czym jeśli tych działań się nie podejmie w ciągu najbliższych kilkunastu lat to od 2032 40 proc. wpływów podatkowych St. Zjednoczonych byłoby potrzebne na sfinansowanie świadczeń emerytalno-zdrowotnych. Zgodnie z wyliczeniami brytyjskiego tygodnika The Economist nakłady na zdrowie i na emeryturę w okresie starzenia się społeczeństwa, jeśli nie zostałyby podjęte żadne działania, wzrosłyby w krajach wysokorozwiniętych dwukrotnie do poziomu 25 proc. PKB w 2050 r. I jest to poziom nie do utrzymania dla finansów publicznych. W Polsce sytuacja jest znacznie gorsza ze względu na brak jednego dziecka w każdej rodzinie do osiągnięcia prostej zastępowalności już obecne. A w 2030 roku liczba osób uprawnionych do świadczeń emerytalnych wzrośnie dwukrotnie. I jeśli nie nastąpią żadne zmiany to Polska będzie musiała przeznaczać o 10 proc. PKB więcej na świadczenia emerytalno-zdrowotne. Albo ograniczyć poziom tych świadczeń o 50 proc. Pamiętajmy że tylko i wyłącznie z powodów starzenia się naszego społeczeństwa należy oczekiwać konieczności zwiększenia podaży usług medycznych o 3 proc. rocznie. Przez najbliższe 20 lat będziemy więc pod presją ograniczania wydatków lub zwiększania podatków w wysokości 0,5 proc PKB rocznie tylko z powodu starzenia się społeczeństwa. Na to nakłada się olbrzymie niebezpieczeństwo, że nieliczne pokolenie, które będzie musiało utrzymywać emerytów będzie wolało wyemigrować niż poddać się coraz wyższemu poziomowi obciążeń fiskalnych. „Jak uniknąć demograficznej katastrofy” Dziennik 30.06.2009 s.5. W ramach realizacji filozofii yuai głoszonej przez szefa Partii Demokratycznej Yukio Hatoyama. Financial Times 11.08.2009 s.1. 18 Jędrzej Bielecki „Niemcy będą walczyć ze spadkiem liczby ludności” Dziennik s.15. 19 „Polskie szkoły zostaną bez uczniów” Dziennik 4.08.2009 s.10. 16 17 Niepokojące rozważania Badania nad kosztami ochrony zdrowia jak i dążenie do ich ograniczenia często koncentrują się na tzw. „jakości życia” osób starszych. Geriatra Muriel Gillick z Harvard Medical School twierdzi że fakt że ludzie uważają „że zawsze można być uleczonym”20 prowadzi do zbyt dużej ilości zabiegów pod koniec życia, a które przedłużają długość życia nieznacznie jeśli w ogóle, mogąc powodować niekonieczne cierpienie. Jej zdaniem lepiej by było zamiast starania o przedłużenie życia o godziny lub tygodnie skoncentrować się na pacjentów „jakości życia”. Przy okazji tych rozważań przytaczane są statystyki mówiące o tym że w całości wydatków ludzi na ochronę zdrowia jest silna ich koncentracja w ostatnim roku-dwóch życia, a szczególnie w ostatnim półroczu. Ponadto w krajach OECD opieka długotrwała stanowi 15% kosztów całości wydatków. Przy czym o ile obecnie 80% nakładów jest świadczona przez rodzinę i znajomych w tradycyjny sposób opieki nad starszymi o tyle w związku z tym że w przyszłości będą oni mieli mniej czasu na to państwo będzie musiało przejąć te zadania. Pytania jakie są zadawane dotyczą tego jak ten dodatkowy obowiązek zostanie sfinansowany. W debacie amerykańskiej UnitedHealh przygotował raport dla parlamentarzystów w którym przytoczył wyliczenia o tym, że 27% wydatków Medicare jest wydatkowane podczas ostatniego roku życia pacjenta na „wątpliwe testy i procedury szpitalne” 21. Chcąc „pomóc” politykom znaleźć konieczne fundusze jednocześnie proponuje aby zaoszczędzić na tych wydatkach $18 mld w ciągu następnych 10 lat, poprzez wysyłanie chorych do hospicjów i rozwój „innych usług”. Podczas toczonej debaty której pierwotnym celem miało być rozszerzenie zakresu ochrony zdrowia stawiane są pytania dotyczące tego w jaki sposób państwo ma na niej zaoszczędzić. Pytania typu „Czy doktorzy powinni starać się uratować jak największą liczbę pacjentów, czy największą liczbę lat życia?[...] Nikt nie ma wątpliwości że $1.000 na życie dziecka to dobrze wydane pieniądze. Ale co sądzić o $1 mln na przedłużenie o tydzień życia w cierpieniach nieuleczalnie chorego? Również kto ma za to zapłacić”22. Tego typu pytania są zadawane w debacie, ale również w otoczeniu prezydenta. Doradca Cass Sunstein nawet opisała obszernie, które z zabiegów ratowania życia są najbardziej efektywne kosztowo, a brat szefa doradców Ezekiel Emanuel za swoją publikację w czasopiśmie medycznym Lancet otrzymał nawet przydomek „Dr Śmierć”23. Opisał w nim nie tylko zasady kolejności zabiegów transplantacji, ale nawet pierwszeństwa w szczepieniach. Uznał w nich między innymi priorytet dla „młodych ale dorosłych”, a na dodatek pokazał wykres ze strukturą wyborców poniżej i powyżej idealnego wieku i ile ich życie jest warte. Polska domem starców? To, co jest charakterystyczne w polskiej debacie gospodarczej obecnie, to z jednej strony brak odesłania do konieczności zainicjowania polityki prorodzinnej, a z drugiej strony nieprawidłowe traktowanie sektora OFE jako elementu znajdującego się poza sektorem finansów publicznych. Zaklęty krąg biedy rodzin wielodzietnych spowodowany brakiem wsparcia dla rodzin jest przyczyną wykluczenia które trafnie zostało opisane przez R. Ziemkiewicza: „Państwo walczy z nędzą, sterylizując biedotę, aby się nie rozmnażała i odbierając normalnej, kochającej rodzinie dzieci, ponieważ ma mało pieniędzy”24. Ponadto istnienie różnych grup uprzywilejowanych, które przechodzą w Polsce na emeryturę wcześniej, a które nie płacą za to adekwatnej składki, nie tylko rozsadza finanse publiczne, „A 14-page special report on aging” The Economist 27.06.2009 s.9. „Health Reform” BusinessWeek 17.08.09 s.36. 22 „The politics od deatch” 5.09.09 s.56. 23 „The politics od deatch” 5.09.09 s.56. 24 Rzeczpospolita 7.09.09 s.A15. 20 21 ale również prowadzi do nieprawidłowej wyceny kosztów pracy. Dlatego też obecny kryzys należy traktować jako katalizator debaty dotyczącej struktury instytucjonalnej zarówno na świecie jak i w Polsce, zarówno pod względem naukowym, jak i ukształtowania właściwej polityki gospodarczej. Polska również musi sobie podobne pytania zadać i nie dopuścić do tego, aby błędna polityka instytucjonalna w połączeniu z brakiem polityki prorodzinnej doprowadziły do emigracji nielicznego młodego pokolenia, zmniejszenia liczby miejsc pracy i wyludnienia Polski, a w efekcie zamiany naszego kraju w wielki europejski dom starców. Dlatego też to co jest kluczowe w przypadku Polski to należy liczyć zobowiązania które narastają z powodu starzenia się społeczeństwa, przeciwdziałać im w postaci prowadzenia polityki prorodzinnej, bo inaczej obciążenie kosztów pracy obecnego pokolenia będzie tak dramatycznie wysokie, że będą wypychały miejsca pracy z Polski. Patrząc globalnie to koszty starzenia się społeczeństwa dotkną dramatycznie wszystkie kraje i to zarówno bogate jak i biedne które nie realizują polityki prorodzinnej. Miejmy nadzieję, że Polska do tego czasu zmieni swoje nastawienie i nie wda się w dyskusję w jaki sposób zaoszczędzić na mniej wartościowych obywatelach.