Argumentacja Ministerstwa Zdrowia Lekarze nadrozpoznają zawał serca przyjmując chorych w godzinach porannych, szczególnie w poniedziałki. Argumentacja SZKI W Polsce nie ma epidemii zawałów serca. Wyceny w kardiologii są mocno przeszacowane. W ciągu ostatnich 10 lat dochodziło do erozji cen np. stentów. Kiedyś kosztowały 10 tys. zł – dzisiaj tylko 500 zł. Tymczasem wyceny nie były korygowane. Liczne specjalistyczne publikacje medyczne dostępne w PubMed oceniające czas zachorowania w zawale serca i niestabilnej dławicy wskazują, że zawały serca najczęściej zdarzają się w godzinach porannych między godziną 8.00-10.00 – taka jest natura tego schorzenia. Najwięcej przyjęć notuje się w poniedziałek (możliwy związek ze stresem przed powrotem do pracy). Liczba zawałów w Polsce w ostatnim okresie wzrosła, choć liczba OZW jest stała (dane NFZ i z rejestru PlACS). Wynika to z faktu, że po wprowadzeniu super czułego testu na oznaczanie troponiny, duża część chorych ze wstępnym rozpoznaniem niestabilnej dławicy piersiowej jest ostatecznie wypisywana z rozpoznaniem zawału serca bez uniesienia odcinka ST. Duże zanieczyszczenie i zapylenie powietrza w Polsce potwierdza, że ryzyko wystąpienia incydentów sercowo-naczyniowych w Polsce może być większe niź w innych krajach UE, gdzie normy zanieczyszczenia powietrza nie są przekraczane. Wyceny procedur kardiologii inwazyjnej w Polsce są najniższe w Europie (dane publikowane przez European Heart Journal), a wyniki leczenia jedne z najlepszych (raport OECD „Health at Glance” 2015). W ciągu ostatnich 10 lat procedury były kilkakrotnie korygowane w dół (zarówno procedury wieńcowe, jak elektroterapia i elektrofizjologia), głównie z uwagi na obniżenie cen wyrobów medycznych. Przez ostatnie 5 lat nie dokonano zmian w definicji koszyka usług kardiologicznych (grupy JGP), które pozwoliłaby na wprowadzenie nowoczesnych i sprawdzonych kosztowo-efektywnie procedur. I nie chodziło tu o procedury innowacyjne czy eksperymentalne, a tylko o te, które w innych krajach UE (w tym Europie Środkowej) są obowiązujące od wielu lat. Obniżenie wycen wyrobów medycznych zrekompensował wzrost kosztów stałych związanych ze wzrostem wymogów organizacyjnych, sprzętowych i personalnych wymaganych przez NFZ/MZ, a także wysoki wzrost wynagrodzeń lekarzy i pielęgniarek regulowany ustawowo. Duża liczba prywatnych usługodawców w zakresie KI i leczenia OZW wskazuje na zawyżenie dotychczasowych taryf. Najwłaściwsze jest zastosowanie metody popytowo-podażowej. Trzeba zabrać 1 mld pln z kardiologii i szpitalnictwa na inne niedoszacowane procedury, jak geriatria, opieka paliatywna czy stomatologia dziecięca. Wynagrodzenia lekarzy będą regulowane wyceną procedury. Wprowadzona zostanie certyfikacja HTA na wyroby medyczne i zakupy centralne. Podobnie jak w przypadku POZ, ośrodki kardiologii inwazyjnej zostały stworzone przez lekarzy specjalistów kardiologów i stanowiły wyjście naprzeciw potrzebom społecznym w zakresie procedur wysokospecjalistycznych i inwazyjnego leczenia zawału serca. Z uwagi na ratujący życie charakter wykonywanych procedur, nie może być mowy o podażowopopytowej regulacji rynku w tym zakresie. W taki sposób można regulować rynek handlu detalicznego, nie rynek usług medycznych ratujących życie. Tutaj podaż jest określona rzeczywistą liczbą zagrożonych przypadków. To właśnie głównie kardiologia leczy chorych w podeszłym wieku i procedury kardiologiczne wykonywane u osób w wieku podeszłym powinny być lepiej doszacowane (np. u osób powyżej 70 r.ż.). Wykonanie na czas diagnostyki i leczenia chorób serca i naczyń zapobiega inwalidztwu (niewydolności serca, uszkodzenia poudarowego) i zmniejsza zapotrzebowanie na usługi związane z przewlekłym kalectwem. Stawianie na równi potrzeb polskiej kardiologii (zabiegi ratujące życie) z psychiatrią czy stomatologią dziecięcą jest co najmniej wątpliwe etycznie. Po obniżce możemy spodziewać się wzrostu śmiertelności z powodu chorób serca o ok. 25%, co będzie oznaczać prawdopodobnie ponad 50 tys. dodatkowych zgonów rocznie. Zarobki lekarzy w Polsce są regulowane rynkowo, w odniesieniu do podaży i popytu siły roboczej. Lekarzy jest w Polsce za mało (najnjiższy wskaźnik w UE). Problem dotyczy też kardiologów interwencyjnych, którzy w gabinetach (POZ, AOS) zarobiliby więcej niż proponuje AOITM na dyżurach w oddzialach kardiologii inwazyjnej i pracowni hemodynamicznej. Zagrożeniem jest odpływ lekarzy za granicę - więcej zarobią w Wielkiej Brytani i Irlandii (8-12 tys. funtów na miesiąc bez dużurów - wg taryfy NHS, a drugie tyle wykonując zabiegi komercyjne). W dyscyplinach zabiegowych odpowiedzialność za wystąpienie powikłań spada na operatora i szpital. Nie można z góry narzucać lekarzom jakiego sprzętu mają używać. Model ten nie sprawdził się w przeszłości, ponieważ generował nieetyczne zachowania i koniec końców doprowadził do zwiększenia ceny narzędzi medycznych. Powodował także brak możliwości zbudowania własnej sieci dostawców w zależności od lokalnych potrzeb szpitala. Decyzja o wprowadzeniu certyfikacji HTA to duże ryzyko dla polskich producentów oraz dostawców sprzętu i wyrobów medycznych, związane z ograniczeniem ich wolności gospodarczej. Ministerstwo rozważa wprowadzenie dopłat tam, gdzie procedury nie pokrywają kosztów standardowego leczenia. W medycynie zysk jest wykluczony. W przypadku kardiologii inwazyjnej i inwazyjnego leczenia zawału trudno mówić o możliwości skorzystania z prywatnych dopłat z prostej przyczyny: po pierwsze trudno wyobrazić sobie dyskusję z chorym w trakcie zawału serca na temat doboru lepszego narzędzia medycznego, jego kosztów i sposobu uregulowania należności, a po drugie dopłaty te byłyby bardzo wysokie: 6-12 tys. w zawale serca, 50 tys. w leczeniu wstrząsu kardiogennego, pacjentów nie byłoby na nie stać. Jest to podejście nieetyczne, w szczególności w stosunku do chorych przyjmowanych w ciężkim stanie, w bólu i stresie. Wprowadzenie dodatkowych ubezpieczeń dla leczenia chorych w stanie zagrożenia życia spowoduje duże nierówności społeczne i zmniejszy szansę na przeżycie u osób bez ubezpieczenia, mniej zamożnych. Pytanie co z chorymi, u których niemożliwe będzie Tylko ten szpital, który nie generuje strat, a wręcz przynosi zysk jest bezpieczny dla chorego i ma możliwość rozwoju dla dobra pacjentów.