Ksiądz Arcybiskup Józef Michalik 17 kwiecień 2009 rok Do kapłanów podczas formacji stałej w Jarosławiu Eucharystia – Ofiara i Wieczerza z Matką Pana Drodzy Bracia Kapłani Tegoroczny Dzień Młodych poświęcony refleksji na temat życia, daru od Boga i zadania wobec ludzi, przeżywaliśmy korzystając z życzliwego wypożyczenia pięknego obrazu Zagórskiego zwanego Matką Nowego Życia. O nowym życiu człowieka, o Bożym życiu w nas nie da się pomyśleć bez odniesienia do Matki Pana. Powiedzmy szczerze, że nasza wiara, jej żywotność, intensywność, dynamizm – a nawet poprawność – zależy od modlitwy z NMP. Maryja jest przecież nieodłączna od dzieła Jezusowego. Od pierwszej chwili jest w nim obecna aż po Krzyż i Wieczernik. To Ona ostatecznie ratuje wiarę Kościoła stojąc pod Krzyżem i modląc się z apostołami w Wieczerniku, w oczekiwaniu na Zesłanie Ducha Świętego. Wiara Maryi nie ma w sobie nic z wyszukania, nic ze sztuczności, żaden sylogizm jej nie przybliża ani ozdabia. Maryja po prostu jest przy Jezusie, słucha i wypełnia Boże Słowo. Śmierć na Krzyżu przygotowała wielogodzinna modlitwa w Ogrójcu, upokorzenia przed Piłatem, Herodem, Annaszem i Kajfaszem, Droga Krzyżowa, – która podążają z Jezusem jego i nasi najbliżsi – Maryja i Jan oraz kilka niewiast..., potem nastąpią 3 godziny cierpień i modlitewnego wołania do Ojca. I nasze przeżywanie Eucharystii – Zbawczej tajemnicy Krzyża, jeśli ma być owocne powinno być przygotowane, poprzedzone modlitwą, zaproszeniem Matki Pana i włączone w ofiarę z siebie dla Jezusa, w Krzyżu Pana jest przecież zastawione i dla nas miejsce abyśmy „dopełniali to, czego nie dostawa” – jak pisze święty Paweł. Jakże często docierają do nas niepokoje o stan wiary i osłabienie praktyk religijnych naszej młodzieży i naszych wiernych, statystyki o rozbitych małżeństwach i akceptacji metod in vitro czy naporu panseksualizmu w środkach przekazu.... To wszystko musi niepokoić i to, aż do radykalnego pytania o nasz – o mój – udział w promocji grzechu albo obojętności na zło. Wielkie zagrożenie idzie na świat, bo przystąpiono do ataku, aby Boga i sacrum i wszystko, co wiąże życie człowieka z Bogiem, usunąć ze świata, z przestrzeni życia publicznego. Za tym idzie przekreślanie praw natury i natarczywa promocja moralnego subiektywizmu i „dyktatura relatywizmu” (Benedykt XVI). Tracimy zdolność opanowania sytuacji, przeciwstawienia się złu, bo zatraca się nasz kontakt z Bogiem. Tracimy zdolność modlitwy, ponieważ straciliśmy poczucie Jego rzeczywistości. „Bóg jest bez znaczenia o ile nie ma największego znaczenia” (A. J. Heschel). Wielbić Boga prawdziwie, to zapomnieć o sobie. Spośród wszystkich naszych czynności modlitwa jest czynnością najmniej praktyczną, ale to modlitwa, jedynie ona, oczyszcza nasze wnętrze i otwiera nas na przyjęcie samego Boga, aby to, co niemożliwe stało się rzeczywistością. „ Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia”. Dlatego modlitwa jest koniecznością ontologiczną. Nie ma kapłana bez modlitwy, bez modlitwy nie ma chrześcijanina. Nie dziwmy się, zatem, że Benedykt XVI w swej pierwszej encyklice mówi, że: „nadszedł moment, aby raz jeszcze potwierdzić wagę modlitwy wobec aktywizmu i zagrażającego sekularyzmu”, (Deus caritsas est, 37). Chrystusowa modlitwa w Wieczerniku wprowadza nas, włącza w misterium ofiary, Jego zbawczej ofiary, w cierpienia radykalnie wyniszczające człowieczeństwo Boga-Człowieka. Eucharystia jest ofiarą Chrystusa, ale i my uczymy się samych siebie składać w ofierze. Stawać się wieczystym darem dla Boga. Jezus „błogosławił, łamał i dawał” chleb swego Ciała. „Łamał” – uważa Urs von Balthasar, to bardzo ważne słowo: łamie nas życie i wiara. Kapłaństwo jest nierozłącznie związane z ofiarą, łamaniem siebie, kenozą – wyniszczeniem na wzór Chrystusa, aby czuć w sobie trud wyniszczenia prowadzący do twórczej, ofiarnej miłości. Tu dopiero widać „przezroczystość” naszego posługiwania. Tylko przez takie kapłaństwo promieniuje Bóg, łaska przenika kapłana i promieniuje na Kościół, na Boży Lud. To, o czym mówimy, nie ma wartości jako piękne teoretyzowanie, nie jest też oryginalnością teologiczną. To rzeczywistość otwarta dla wiary. A zatem: Posługa kapłańska wprowadza apostoła w mękę i śmierć Chrystusa. Ofiara Jezusa uobecnia się więc nie tylko za pośrednictwem głoszenia ewangelii, ale także za pośrednictwem trudów apostolskich i cierpień dla ewangelii. Umieranie sobie i grzechowi nie jest ani łatwe, ani przyjemne, ale bez tego nie będzie we mnie miejsca dla łaski ani nie nastąpi odkrycie smaku przyjaźni z Jezusem. Życie ascetyczne, rezygnacja z małżeństwa i wszelkich niezdrowych relacji na rzecz bezwarunkowej służby na rzecz Chrystusa może w pewnych momentach życia mieć posmak dotkliwej ofiary, ale przyjęcie tych uciążliwości z wiarą, staje się także aktualizacją ofiary Jezusa Chrystusa, prowadzi do zjednoczenia w Duchu i Prawdzie i zapewnia skuteczność naszej modlitwie i naszej posłudze. Przeżyliśmy okres Wielkiego Postu, czas szczególnego oczyszczenia na drodze do Chrystusowego i naszego zmartwychwstania. W tradycji Kościoła od wieków wiązano skuteczność tego okresu z praktykowaniem trzech wymagań. Bez tych trzech filarów okres Wielkiego Postu staje się czasem pustym, bezskutecznym: modlitwa, post i jałmużna, wsparcie biednego, pomoc sierocie i potrzebującemu. Ująć ze swego zaoszczędzonego, odłożonego na „czarną godzinę” nie jest łatwo, ale bez jałmużny, bez wyciągnięcia otwartej do dawania dłoni, kamienieje ludzkie serce. Każde, także kapłańskie serce. Dziś wpatrujemy się w Chrystusa Zmartwychwstałego i Miłosiernego, ale czy i my potrafimy być miłosierni, czy jesteśmy w tym Jego uczniami. Pomyślcie Bracia Kapłani, także i o tym, aby wrażliwością serca otworzyć oczy i zdążyć z okazaniem czynnej miłości potrzebującym. Caritas cooperit multitudinem peccatorum – miłosierdzie okrywa (oczyszcza) liczne grzechy. Mamy, za co przepraszać Boga: za swoje i swego ludu grzechy mamy składać nieustanna ofiarę poucza Duch Święty słowami listu do Hebrajczyków. Amen