Adela Kuik-Kalinowska, Doczesność i wieczność w liryku Do zeszłej…

advertisement
S ł u p s ki e P r a c e F i l ol og i c z n e • S e r i a F i l ol og i a P ol s k a 3 • 2 0 0 4
Adela Kuik-Kalinowska
Pomorska Akademia Pedagogiczna
Słupsk
DOCZESNOŚĆ I WIECZNOŚĆ W LIRYKU
DO ZESZŁEJ... (NA GROBOWYM GŁAZIE)
Sieni tej drzwi – otworem – poza sobą
Zostaw – – wzlećmy już dalej!...
Tam, gdzie jest N i k t, i jest O s o b ą:
– Podzielni wszyscy, a cali!...
Tam – milion rzęs, choć jedną łzą pokryte,
Kroć serc – łkających: „gdzie T y?”
Tam stopy dwie – gwoźdźmi przebite –
Uciekające z planety...
***********
Tam – milion moich słów; tam – lecą i te1.
*
*
*
Liryk Do Zeszłej... należy do grona wierszy mniej znanych, ukrytych w cieniu
tych, które w świadomości czytelniczej na zawsze zrosły się z poetyckim cyklem
Vade-mecum, a którego jest on również cząstką – jedną z jego „stu, rzeczy
drobnych”, uszeregowaną w kolejności LXXXV. Jednakże sprawa włączenia
utworu do cyklu budzi wątpliwości natury chronologicznej. Wacław Borowy o
problemie tym pisze:
Rok więc 1865 jest chyba niewątpliwie datą zamknięcia cyklu. Poza ten okres
wychodzi Miriam swoją próbą datowania wiersza „Do Zeszłej” (LXXXV) na r. 1869;
sam jednak wskazuje możność datowania wcześniejszego: przez złączenie pobudki
zewnętrznej tego utworu nie ze śmiercią Z. Węgierskiej, ale ze śmiercią siostry poety
Pauliny Suskiej w r. 18602.
1
2
C. Norwid, Vade-mecum, oprac. J. Fert. [BN, Seria I, Nr 271] Wrocław 1990, s. 150-151.
W. Borowy, Przedmowa do wydania: Cyprian Norwid, Vade-mecum. Warszawa 1947, s. XVIII.
103
Zbigniew Jerzy Nowak uważa, że liryk Do Zeszłej..., jest niewątpliwie jednym
z najtrudniejszych do zrozumienia i równocześnie jednym z najświetniejszych pod
względem artystycznym tekstów Norwida3.
Sądzę, że warto przyjrzeć się utworowi raz jeszcze i dokonać na nowo ustaleń
interpretacyjnych. Uwagę poświęcił temu wierszowi Stefan Sawicki w szkicu
interpretacyjnym „Tam, gdzie jest Nikt i jest Osobą”. O wierszu „Do Zeszłej...”.
Poza tym szkicem w recepcji historycznoliterackiej o liryku wspomina się jedynie w
komentarzowych uwagach skreślonych na marginesie rozważań o myśli religijnej
czy tradycji gatunku epitafijnego obecnego w twórczości Norwida. Idea utworu
koncentruje się wokół spraw przemijania, nietrwałości i śmierci. Tę sferę uczynił
Norwid częstym tematem własnej refleksji poetyckiej. Problematyce śmierci
poświęcił poeta-filozof osobne utwory: Bema pamięci żałobny-rapsod, Na zgon śp.
Jana Gajewskiego, Pamięci Alberta Szeligi hrabi Potockiego, Na zgon śp. Józefa Z.,
Epitaphe oraz takie, których tematem jest sama śmierć: Śmierć czy Do Zeszłej...
Skreślił Norwid również kilka zapisków nekrologowych, dedykowanych drogim i
szanowanym przyjaciołom, między innymi Fryderykowi Chopinowi i Walentemu
Pomianowi Zakrzewskiemu. Jeden z utworów prozatorskich w sposób niezwykle
ujmujący przekształcił autor w swoiste memento mori. Jest nią żałobna suita, Czarne
kwiaty, upamiętniająca ostatnie wizyty i rozmowy poety z „osobami co już w
niewidzialny świat odeszły, zmarłszy tu”: Stefanem Witwickim, Fryderykiem
Chopinem, Juliuszem Słowackim, piękną nieznajomą Irlandką, a także Adamem
Mickiewiczem
i Paulem Delaroche’em. Ich biografie posłużyły Norwidowi do wyprowadzenia
uogólnionej refleksji o życiu i śmierci.
W wierszu Do Walentego Pomiana Z. obawę o zbyt szybkie „przepływanie”
życia i tego co po nim (po nas) pozostanie ujął Norwid bardzo wymownym
zdaniem:
O! tak, o! tak, mój drogi... czas idzie... śmierć goni,
A któż zapłacze po nas – kto? – oprócz Iro n i i 4.
Metafizyczna refleksja w utworze Do Zeszłej...(na grobowym głazie) realizuje się
w bardzo głęboko osadzonych w aksjologii chrześcijańskiej wartościach. Ten
specyficzny i zarazem oryginalny wiersz w gruncie rzeczy nie dotyka w sposób
bezpośredni faktu śmierci. Jego temat wychylony jest poza granicę śmierci, w
przestrzeń egzystencji nie cielesnej, a duchowej. Dialog nie toczy się pomiędzy
osobami „czysto cielesnymi”, lecz między duszami czy też duchami (wskazuje na to
czasownikowy imperatyw „wzlećmy”). Cały utwór tchnie jakąś lekkością, a
zarazem siłą wyniesioną z sakralnego wartościowania. Nie ma w nim uczuć
wywołanych utratą drugiego człowieka, pomimo „miliona rzęs, choć jedną łzą
pokrytych”. W gruncie rzeczy wypływa z niego jakaś radość i nadzieja na ostateczne
3
4
Z. J. Nowak, Edycja „Vade-mecum” Norwida w Bibliotece Narodowej. „Studia Norwidiana”
1992, nr 9-10, s. 231.
C. K. Norwid, Pisma wszystkie, zebrał, tekst ustalił, wstępem i uwagami opatrzył J. W.
Gomulicki. Warszawa 1971, t. II, s. 157.
104
spełnienie – uniesienie się ku rzeczywistości rajskiej. Skierowanie ku przestrzeni
świętej, ku niebu, a tym samym ku wartościom sakralnym rozwija się jako ocalająca
wizja dla człowieczej egzystencji na ziemi. Poprzez tego typu czytanie utworu
Norwida odsłania się świat wartości pozamaterialnych (świadczy o tym sposób
kreacji rzeczywistości określanej „tam” i wszystkie jej atrybuty). W kierunku tym
zwrócone są ludzkie tęsknoty, zwątpienia i nadzieje cierpiących. W tym też
kierunku oddala się z Ziemi – „planety ludzi” – Chrystus Wniebowstąpienia5. Tam
również
poeta
posyła
własne
myśli
i słowa.
1. Do „Zeszłej” czy do „zeszłej”? Znamiona doczesności
Do Zeszłej... (na grobowym głazie) zbyt jednoznacznie i z pewnym
uproszczeniem, a tym samym krzywdząco dla samego tekstu, otrzymuje etykietkę
wiersza nagrobnego, liryku-epitafium. W kontekście znaczeń utworu cechy
epitafijności są tutaj realizowane w formie śladowej i nie służą tylko wpisaniu się w
tradycję tegoż gatunku. Utwór w pewnym sensie wychodzi od cech epitafium, ale w
szerszej perspektywie tworzy wizję religijno-eschatologiczną czy też metafizycznouniwersalną swej poetyckiej refleksji. W tym obszarze rozłożone są akcenty jego
znaczeń. Sprawą nieoczywistą jest z pewnością zagadkowa kwestia adresata,
niejednoznaczna jest też forma gatunkowa utworu. Prowadzi to wprost do pytań o
status Norwidowego wiersza.
W pierwszej kolejności warto zająć się sprawą adresata, a właściwie adresatki
liryku, który to problem nasuwa wiele wątpliwości natury nadawczo-odbiorczej.
Rozbieżność samego zapisu wiersza: Do Zeszłej czy Do zeszłej... (w ten dwojaki
sposób jest zapisywany utwór przez wydawców i komentatorów poezji Norwida)6
5
6
S. Sawicki, Chrześcijańskie wartości poezji Norwida. Lublin 1986, s. 8.
C. Norwid, Vade-mecum, podobizna autografu, z przedmową W. Borowego. Warszawa 1947,
s. 87. Autograf wiersza przedstawia się w następującej formie:
DO ZESZŁEJ...
(na grobowym głazie:)
LXXXV
Sieni tej drzwi, otworem, po za sobą
Zostaw – – wzlećmy już dalej!..
Tam, gdzie jest Nikt i jest Osobą:
– Podzielni wszyscy, a cali!...
Tam, milion rzęs, choć jedną łzą pokryte.
Kroć serc łkających: „gdzie Ty?”
– Tam, stopy dwie, gwoźdźmi przebite:
Uciekające, z planety...
* * * *
Tam, miljon moich słów – tam – lecą i te.
105
może znaczyć bardzo wiele, zwłaszcza że sam Norwid cały tytuł zapisał
majuskułami. Forma epitafijna wymaga konkretnego „ty” lirycznego. Do zeszłej
pisanej małą literą wskazuje na osobę konkretną, której dedykowana jest poetycka
refleksja. Takiej adresatki Wacław Borowy i Juliusz Wiktor Gomulicki upatrywali
w osobie siostry poety – Pauliny Suskiej – zmarłej około 1860 roku oraz bliżej nie
znanej Madame André. Jest jeszcze jedna osoba, do której mogłyby być kierowane
poetyckie słowa. Zenon Przesmycki wskazuje na Zofię Węgierską – utalentowaną
dziennikarkę, felietonistkę i korespondentkę polskich pism, serdecznie
zaprzyjaźnioną
z Norwidem. Ta „więcej niż siostra”, jak ją wymownie nazywał sam Norwid,
należała do nielicznego grona osób szczerze przyjaznych i życzliwych poecie –
pisze Izabela Kleszczowa – osób, u których znajdował całkowitą aprobatę dla
swoich poczynań i zachowań, jak też dla swoich poglądów w rozmaitych
dziedzinach
życia
i twórczości artystycznej7. Po jej nagłej śmierci w liście do Joanny Kuczyńskiej
pisał o jej stracie nie tylko w aspekcie osobistym, ale i społecznym:
Społeczeństwo polskie straciło j ed n ą z n aj zn a ko mi t s z ych ko b i et , uzasadniając
dalej tę opinię: t o b ył u m ys ł P o l k i , kt ó r y d zi ewi ęt n aś ci e l at n i ep o s p o l i t ym
p i ó re m s ł u ż ył b ez i m i en n i e rz ec z y o gó l n ej u m ys ł u , a p r z y t ym [ . . . ] t o
b ył y r ęc e, c o s z ył y s o b i e s u k i en ki , i wd zi ę k, kt ó r y w cz t e re ch mu rach
j ak w k ró l e w s ki m s al o n i e u go ś ci ć n aj m i l ej u mi ał WS Z YS TK IC H
p i s a rz y, m yś l i c i el i , ar t ys t ó w . (IX, 435)
Tytułową „zeszłą” nie mogła być Zofia Węgierska, ponieważ, podobnie jak przy
innych domniemanych adresatkach, pojawiają się rozbieżności chronologiczne
między datami ich śmierci a czasem powstania liryku. Zofia Węgierska zmarła w
listopadzie 1869 roku, w parę lat po umieszczeniu Do Zeszłej... w cyklu Vademecum (rękopis tego zbioru poezji był gotów już w kwietniu 1866 r.). Brak
konkretnej adresatki przemawia za tym, że utwór przekracza granice wiersza
nagrobnego, powstałego jako wyraz żalu i pamiątki po utracie drogiej sercu osoby.
Druga możliwość zapisu „ZESZŁEJ”, notowanej wielką literą, uruchamia
potencjał uniwersalny znaczenia. W tym aspekcie „ZESZŁA” określa każdą osobę
podlegającą nieuchronnemu prawu śmierci. Osobliwość tytułu „zeszłej” odnosi się
do formy czasownikowej zejść, czyli umrzeć, zachowującej semantykę śmierci jako
odejścia. „Zeszłą” jest „każda” osoba, która przekroczyła granicę doczesności.
W tym też aspekcie metafizyczna refleksja Norwida nabiera znaczenia cech poezji
uniwersalnej, o perspektywie religijno-filozoficznej. Czytanie liryku Do Zeszłej...
poprzez pryzmat gatunku epitafijnego wiąże się niejako z zatrzymaniem i
unieruchomieniem jego głębi ideowej, a także subtelności metaforyki poetyckiej,
decydującej o tym, że jawi się on jako jedna z piękniejszych w polskiej literaturze
poetyckich refleksji metafizycznych.
7
----------I. Kleszczowa, Listy Zofii Węgierskiej do Cypriana Norwida. „Pamiętnik Literacki” LXVII,
1976, z. 3, s. 189.
106
Jest jeszcze jeden szczegół, który zapewne prowadził do zaliczenia liryku do
grupy wierszy epitafijnych. To dodatek przy tytule: „na grobowym głazie”,
funkcjonujący jako gatunkowa deklaracja, której jednak nie można odbierać w
znaczeniu dosłownym. W praktyce twórczej autora Rzeczy o wolności słowa
genologiczne formuły funkcjonują na prawach dość osobliwych. U poety widoczna
jest tendencja do przełamywania czy też przekraczania gatunku tradycyjnego. W
jednym z komentarzy interpretacyjnych o tej tak charakterystycznej tendencji u
Norwida czytamy:
Żaden chyba z utworów Norwida nie ustanawia nowego gatunku literackiego,
jednakże w każdym niemal utworze daje się odnaleźć świadomość przekraczania granic
gatunku „wyjściowego”, często zasugerowanego przez poetę bądź w tytule czy podtytule,
bądź bezpośrednio w tekście8.
Tak jest w przypadku Norwidowej prozy (Bransoletka. Legenda dziewiętnastego
wieku, Cywilizacja. Legenda, Klary Nagnioszewskiej samobójstwo. Tragedia,
Menego. Wyjątek z pamiętnika) i poezji (na przykład grupa wierszy mianowana
fraszkami). Gatunek w rzeczy samej nie jest dla poety problemem określonego
wzorca ani też problemem języka komunikacji, w który można i trzeba wpisać
swoją wypowiedź; gatunek w świadomości poety to rzeczywistość sama, czyli w
istocie Norwidowskie przekonanie na temat rzeczywistości9. Szczególnie drażnił
poetę ten schemat twórczy, który literaturę zamieniał w systemat czy też skamielinę
formy, gdzie zawarta idea stawała się „więźniem” struktury gatunkowej. W
odniesieniu zaś do dziewiętnastowiecznej tradycji genologicznej, niezwykle
żywotnymi i upowszechnionymi były wierszowane inskrypcje nagrobne. Jacek
Kolbuszewski
w Wierszach z cmentarza o romantycznej tradycji napisu nagrobnego pisze:
Przez pierwszą połowę XIX wieku, a nawet po lata 1860-1870 pisanie wierszy
nagrobnych mieściło się w obrębie twórczości artystycznej i tworzyli je także poeci
wybitni, że dla przykładu wspomnimy tu Adama Mickiewicza, Zygmunta Krasińskiego,
Teofila Lenartowicza. Ich utwory miały jawne przeznaczenie nagrobne: piękny wiersz
Cypriana K. Norwida „Do zeszłej” nosi podtytuł: „Na grobowym głazie” [...].
Niewiele wiemy o nagrobnych wierszach pisywanych przez Norwida, ale wątpić nie
można, że pisywał je ten, który w liście do Joanny Kuczyńskiej w r. 1866 szczycił się
znajomością z grabarzami u cmentarza Neuilly: z nimi obiad jadł, pijąc toast za
braterstwo, „skoro w okolicach Paryża jest trzy cmentarze, n a kt ó r ych s ą gro b y
ro b i o n e w ed ł u g r ys u n kó w mo i ch ”. Owymi trzema cmentarzami były Neuilly,
Montmartre
i zapewne Montmorency. Zygmunt Krasiński był autorem wierszy umieszczonych na
grobach Konstantego Danielewicza [...] i Delfiny Potockiej [...]10.
S. Rzepczyński, Czy Norwid pisał powieści? O świadomości gatunkowej Norwida. W: tegoż,
Krytyka literacka w twórczości Norwida. Słupsk 1998, s. 27.
9 K. Cysewski, „Czarne kwiaty” – problematyka badawcza. W: K. Cysewski, S. Rzepczyński,
O „Czarnych kwiatach” Norwida. Słupsk 1996, s. 17.
10 J. Kolbuszewski, Wiersze z cmentarza. Wrocław 1985, s. 98.
8
107
Liryk Do Zeszłej... nie jest jeszcze jednym exemplum romantycznego epitafium.
Przekracza cechy napisu nagrobnego, by w rezultacie stworzyć wizję rzeczywistości
transcendentnej, w której dopełnia się istota człowieczeństwa:
Tam – milion rzęs, choć jedną łzą pokryte,
Kroć serc – łkających: „gdzie T y?”
2. „Tam, gdzie jest Nikt, i jest Osobą”. W stronę wieczności
Poetyckie obrazowanie tego utworu dzieje się w dwóch znaczących
przestrzeniach: symbolicznej sieni oraz docelowym miejscu, które wskazane jest
jako ostateczna przystań, znakowana zaimkiem „tam”. Oba miejsca wyznaczają
ostateczny cel uniesienia. Do owego „tam” wszystko dąży, tęskni, powraca11.
Miejscem wstępnym wędrówki jest, jak mogłoby się wydawać, ziemia, jednakże
okazuje się, że to przestrzeń usytuowana pomiędzy ziemią a niebem-rajem. Może
jest
to
czyściec,
z którego pragną wznieść się dusze do nieba?
Pierwsze dwa wersy rysują obraz sytuacji na wzór tej, którą spotykamy w
Dantejskiej Boskiej komedii i tej, która jest wpisana w przesłanie cyklu Vademecum. Osobami wiersza są bliżej nie określone „ty” liryczne (poza poradą „sieni
tej drzwi otworem poza sobą zostaw” i zaproszeniem „wzlećmy już dalej” nigdy się
więcej
o nim nie wspomni) oraz „ja”, które organizuje całą poetycką wypowiedź. Role obu
bohaterów wiersza wpisane są w sytuację wzorcową. Przewodnik wskazuje
„komuś” drogę lotu i ostateczny jego cel, o którym posiadł już pewną wiedzę. Jego
wiedza o „tam” pozwala sądzić, że jest „kimś”, kto pośredniczy w drodze do
zjednoczenia się ze światem transcendentnych wartości. Ów przewodnik
przypomina tego, który prowadzi czytelnika przez poetycki cykl Vade-mecum. Tym
razem „pójdź za mną”, czy też „pójdź ze mną” znaczy tyle co „wzlećmy już dalej!”.
Miejscem o nieoczywistych konotacjach jest sień. Juliusz Wiktor Gomulicki
akcentuje związaną z nią czynność przejścia, gdy tymczasem Stefan Sawicki
podkreśla moment wyprowadzenia. Zarówno wprowadzenie, jak też wyprowadzenie
mają swoje etymologiczne uzasadnienie, gdyż zarówno jedna, jak też druga
czynność związana jest z tym właśnie miejscem. Sień – symboliczna przestrzeń
związana
z domem, zarówno do niego prowadzi, jak też z niego wyprowadza. W utworze
raczej sień się opuszcza, świadczy o tym wertykalny kierunek lotu. Sień nie może
być miejscem stałego pozostawania w niej, jest tylko jedną z przystani do „tam”,
miejscem tymczasowego spoczynku; wszak przewodnik ponagla „wzlećmy już
dalej”. Uniesienie odbywa się ku górze, ku przestrzeni świętej, ku niebu. Zatem
opuszcza się tu sień, pozostawia się ją „poza sobą”, aby mógł nastąpić dalszy etap
11
S. Sawicki, Chrześcijańskie wartości poezji Norwida…, s. 8.
108
duchowej integracji. Mało tego, drzwi sieni mają pozostać całkowicie otwarte.
Rodzą się pytania: dla jakiej przyczyny? I dla kogo? W sferze domysłów pozostaje
odpowiedź na ich zagadkową treść. Może są szlakiem dla innych, którzy podejmą
się próby dotarcia „tam”, a może są otwartą drogą powrotu na ziemię? Jedno jest
pewne, że tą drogą wzniosą się słowa poety:
Tam – milion moich słów; tam – lecą i te.
Świat transcendentnych wartości przeważa w lirycznym opisie. Zaskakującą
formą jest przybliżenie go poprzez pięciokrotne użycie zaimka „tam” –
czterokrotnie do nadania znaczenia wyróżniającego w pozycji anafory. Pierwsze
„tam” dominuje semantycznie nad pozostałymi, podaje kierunek interpretacji.
„Tam” zostaje użyte w opozycji do „tu”. Norwid szuka rozwinięcia owego „tam”.
Po każdym „tam” pojawia się metaforyczna fraza rozwijająca:
Tam, gdzie jest N i k t , i jest Os o b ą :
– Podzielni wszyscy, a cali!...
Tam – milion rzęs, choć jedną łzą pokryte,
Kroć serc – łkających: „gdzie T y?”
– Tam stopy dwie – gwoźdźmi przebite –
Uciekające z planety...
**********
Tam – milion moich słów; tam – lecą i te.
Określenia „tam” rozwijają się w układzie dystychicznym, w którym pierwsza
fraza dotyka bytu boskiego, druga – bytu ludzkiego. Ich tak bliskie sąsiedztwo jest
znakiem wzajemnej zależności, w której egzystencja ludzka ma zawrzeć się w bycie
boskim. Norwid, aby wyrazić prawdę absolutu, szukając sposobu przezwyciężenia
przeszkody, jaką stanowi wyrażenie niewyrażalnego, aby ukazać transcendencję
i całkowitą odmienność Boga od świata widzialnego, a jednocześnie najwyższy
realizm Bytu Boskiego, posługuje się paradoksami w swych sformułowaniach
poetyckich:
Tam, gdzie jest N i k t, i jest O s o b ą.
Paweł Heintsch o Norwidowskim sposobie ujmowania świata transcendentnego
pisze:
Już samo użycie dużej litery na początku słowa „Nikt” sygnalizuje istotne
rozróżnienie, oparte na filozofii tomistycznej. Byt Boski nie jest niczym z tego, co
uchwytne ludzkimi zmysłami, a jednocześnie jest w najpotężniejszym tego słowa
znaczeniu Osobą12.
12
P. Heintsch, Norwid a religia. „Życie i Myśl” 1979, nr 6, s. 109.
109
Stefan Sawicki ów język paradoksu określający Boga wyjaśnia poprzez
nawiązanie do teologii apofatycznej, która kładzie nacisk na negatywne określanie
istoty Najwyższej, a także wskazuje na analogię do poezji mistycznej XVI-XVII
wieku: Jakuba Boehme czy Anioła Ślązaka. Bóg określany jest przez tych filozofów
bezosobowo. Ten sposób nazywania nie jest obcy również poezji baroku, operującej
zwłaszcza antytezą i paradoksem. Twórczość angielskich poetów metafizycznych,
a w niej chociażby fragment utworu Richarda Crashawa I nic im nie odpowiedział
obrazuje ten sposób poznawania Boga:
O, Nic wszechmocne! Tyś to przecie,
O, Nic, stworzyło wszystko w świecie.
Bóg raz przemówił – świat nam sprawił;
Gdy nie powiedział Nic – świat zbawił.
Z Niczego świat stworzyło słowo;
Nic zbudowało go na nowo13.
Z jednej strony nazywanie Boga „Osobą” jest zwróceniem się w kierunku Jego
człowieczeństwa, realizowanym w biblijnym przesłaniu stworzenia człowieka „na
wzór i jego podobieństwo”. Z drugiej zaś, mówienie o Bogu w formie „Nikt” – to
zwrócenie się w stronę Boskiej Tajemnicy, której „nic” i „nikt” nie jest w stanie
zrozumieć ludzkimi prawdami i poznać ludzkimi zmysłami. Owe dwojakie
nazwanie Istoty Najwyższego odsłania paradoks istoty boskości, która z jednej
strony jest usytuowana tak blisko człowieka, z drugiej zaś – jest tak daleka i
jednocześnie nieosiągalna. W ten sposób Norwidowy liryk przybliża misterium
Boskiej Tajemnicy.
Podobny sposób kreacji wykorzystuje poeta w wersach następnych. Przez
poetykę paradoksu ujmuje również kondycję człowieczeństwa, która ze względu na
swe przestrzenne osadzenie jest dwojaka: w bycie ziemskim – zindywidualizowana:
„podzielni wszyscy”, natomiast w bycie absolutnym – stanowiąca jednię i całość –
„a cali”. Te dwie przestrzenie egzystencji implikują sposób istnienia zarówno
w transcendencji, jak i w człowieczeństwie. Ziemska egzystencja warunkuje życie
w odrębności i indywidualności, natomiast przebywanie w sferze absolutu jest
spełnieniem się doskonałym, tworzącym pełnię i wspólnotową jedność.
Religijność Norwida na tle ówczesnej liryki romantycznej jest wyrażona w
sposób bardzo zindywidualizowany. Widać wyraźną różnicę między jego postawą a
postawą romantyków mesjanistycznego pokolenia, dla których świat wartości
religijnych wyrażał się poprzez uczuciowość. Poeta niejako chce przeżywać religię
w sposób bardziej „totalny”, a jego rozważania nad jej istotowością zmierzają do
kontemplacyjnego wglądu w materię jej znaczeń. Chociaż w strofie drugiej,
najbardziej uzewnętrzniającej emocje, poprzez symboliczną semantykę stykamy się
z subtelnym obrazem, skoncentrowanym wokół problematyki cierpienia. Poetycka
metafora w tej strofie oddaje wartość doświadczania bólu jako siły oczyszczającej i
13
Cytat za: S. Barańczak, Antologia angielskiej poezji metafizycznej XVII stulecia. Warszawa
1982, s. 206.
110
zbawiającej, tej która jest wartością samą w sobie dla ludzi oraz tej, która dopełniła
się w drodze krzyżowej Chrystusa.
Tam – milion rzęs, choć jedną łzą pokryte,
Kroć serc łkających: „gdzie T y?”
– Tam stopy dwie – gwoźdźmi przebite –
Uciekające z planety...
Owe, wyłkane „gdzie Ty?” jest zapytywaniem o drogę i ostateczny sens
ludzkiego życia. Pierwsze dwa wersy oddają szczególnie zintensyfikowaną
emocjonalność wyrażoną ogólnoludzką symboliką łez i serc łkających. Brak w tym
ujęciu perspektywy jednostkowej, indywidualnej. Oczyszczające cierpienie dotyczy
„miliona rzęs”. Za pomocą synekdochy oraz kontrastowego zestawienia „miliona” i
„jednej łzy”, która jest wspólna dla „wszystkich rzęs”, możliwe jest mówienie w
imieniu wszystkich. Emocjonalność ogólnoludzka została wyrażona poprzez
przedstawienie symbolicznych znaczeń łez i serca. Łzy oraz serce w różnych
kulturach mają bardzo pozytywne wartościowanie. Odpowiedzialne są za wzrost
duchowy człowieka; zwłaszcza serce jest źródłem miłującej siły, zaś oczy roniące
łzy – są znakiem jej współodczuwającego działania. Wiersz dodatkowo wzbogacony
jest jeszcze jednym znakiem cielesnym, symbolizującym ofiarne poświęcenie:
„stopy dwie, gwoźdźmi przebite”. Siła poetyckiej metafory tych wersów wyraża się
przez antytezę. „Milion rzęs” i „jedna łza” stają się sobie bardzo bliskie. Choć jedna,
tym bardziej wymowna, bowiem symbolizuje wszystkie ludzkie łzy. Ona jednoczy
ludzi, jest wspólna dla „miliona rzęs”.
We fragmencie tym wyróżnia się zmieniona perspektywa patrzenia. „Stopy dwie,
gwoźdźmi przebite” prowadzą spojrzenie patrzących ku górze. Sięgnijmy do
ikonografii przedstawiającej postać wniebowstępującego Chrystusa. W malarstwie
przedstawiającym scenę Ukrzyżowania występujące postaci, wśród których
wyróżnia się Matka Boża, klęczą u stóp Chrystusa. Jeśli więc patrzą na ciało
Ukrzyżowanego muszą podnosić głowę ku górze. W zamyśle artystycznym wiersza
leży jednak nie tylko nawiązanie do wzorca plastycznego (malarskiego), ważne jest
również przekształcenie go w dynamiczną figurę przestrzeni. Wszak znak
ukrzyżowania „ucieka z planety”, wydobywa się z ograniczenia ziemskiego i
oddziałuje w wymiarze kosmicznym.
Płacz w tym liryku jest tym bardziej wzruszający, bo wydobyty z łkania wielu
serc zwróconych w stronę wniebowstępującego Chrystusa. „Stopy uciekające z
planety” to oczywiście bardzo wyraźna analogia do biblijnej wizji
Wniebowstąpienia Syna Bożego (Dz 1, 9-10):
Po tych słowach uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu.
Kiedy uporczywie wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich
dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: „Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i
111
wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak
widzieliście Go wstępującego do nieba”14.
Ostatni wers Do Zeszłej... (na grobowym głazie) w porządku całości stanowi
dość osobliwe i zaskakujące zakończenie, które swą tematyczną specyfiką różni się
od pozostałych dwu strof wiersza:
Tam – milion moich słów; tam – lecą i te.
A poprzedzający je dodatkowy znak architektoniczny tekstu wskazuje na jego
odrębność. Tematyka utworu osadzona została w dwu porządkach. Mówić by tu
trzeba o sferze Absolutu, wokół której koncentruje się całość liryku, która
przybliżona została przez symboliczne treści. Obok sfery religijno-transcendentnej
pojawia się w utworze porządek literacki. Zaskakujący ostatni wers naraz prowadzi
uwagę
w stronę pochodzenia sztuki. Zatem twórcze myśli i słowa w przestrzeni „tam”
nabierają cech ponadprzeciętnych, o sakralizującej mocy. Jeśli zostają „tam”
oszlifowane niczym drogocenne kamienie, to ten, który je posyła ku przestrzeni
boskiej, sam staje się poetą – wybrańcem spośród większości. Norwidowe słowa
poezji-modlitwy w tym aspekcie nabierają znaczenia sakralnego. Wyprowadzanie poezji
ze świata boskiego jest bliskie platońskiej idei pochodzenia i znaczenia sztuki, której
istota zanurzona jest w bycie idealnym. Wreszcie pozostaje biblijna perspektywa
lektury końcowego wersu. Poetyckie słowo i zarazem ten, który powołuje je do
życia jest niejako natchnieniem samego Boga. A jego pieśń doświadczeniem i
przeżyciem wydobytym z samych „trzewi” poety, na wzór tego, jakie przedstawia
Norwid w jednym z fragmentów Krytyki (wyjętej z czasopismu):
Poeta? – jeśli poetą prawdziwie
Żyć pierwej musi w tym samym żywiole,
Który rozlewa potem w swoim śpiewie.
– Nie mają tętna wymarzone bole,
Ni burz opisy przy biurowym stole... (II, 141)
14
Cytat wg: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, oprac. Zespół Biblistów Polskich z
inicjatywy Benedyktynów Tynieckich. Poznań 1996.
112
Download