Dr Mirosław Dzień Bielsko-Biała 11.10.2011r. Akademia Techniczno-Humanistyczna w Bielsku-Białej Recenzja wydawnicza tomu poezji Krystyny Krzyżanowskiej-Nastulczyk – „Zwabiona kolorem” Nowa książka poetycka Krystyny Krzyżanowskiej-Nastulczyk przynosi utwory o stonowanej lirycznie narracji pozwalającej czytelnikowi wejść w świat emocji i zamyśleń podmiotu lirycznego. Bohaterka liryków bielskiej poetki w sposób czuły i uważny pochyla się nad światem i każdym obecnym w niej szczegółem, czy będzie to kamień, czy woda, czy też srebrna łyżeczka. Krystyna Krzyżanowska-Nastulczyk wrażliwa jest na każdą chwilę, która staczając się w przeszłość, już na zawsze pozostać musi tą jedną jedyną, niepowtarzalną. Dlatego każdy szczegół jest ważny: czy będzie to szalik, czy też chleb. W końcu żyjemy w przestrzeni przedmiotów, w świecie artefaktów artefaktów idei. Nieustannie dochodzi do konfrontacji podmiotu lirycznego ze światem innych; ze światem choćby zwierzęcym, jak w utworze „człowiek i ptak”. Być może łatwiej nam ludziom przychodzi zrzucać krępujące nas pęta – jak tytułowemu Hegesistrasowi, niż „gawronowi bez stopy”, ale przecież także i my uwikłani jesteśmy w czasie, który nie ma dla nas litości… W pięknym liryku „kroję cebulę” bohaterka liryczna przeżywa nieuchronność przemijania, która powoduje w niej nostalgię. „Starość” jest bowiem synonimem zbliżania się śmierci; jest wezwaniem do „opuszczenia domu”, do podróży w nieznane... Dlatego zarazem przekonująco i złowieszczo brzmi fraza: „[…] a tym mi mówisz / że dom mój / będę musiała opuścić / gdy będę stara / dom pełen żywych rzeczy […]”. Dla Krystyny Krzyżanowskiej-Nastulczyk przedmioty nieraz stają się strażnikami pamięci. Tak dzieje się choćby w liryku „wino z czerwonej porzeczki”. Nostalgiczne wspomnienie owiane jest jednak poczuciem braku, straty: „[…] dojrzewają porzeczki / nikt nie zrobi z nich wina”. Bohaterka liryczna „Zwabionej kolorem” doświadcza siebie w przestrzeni Miasta, i nie jest to tylko przestrzeń realna, fizyczna. To również przestrzeń symboliczna, wyobrażona; przestrzeń, w której doświadczamy siebie jako zarazem obcych i oswojonych; zamieszkałych we własnych ciałach, myślach i tęsknotach. Każdy człowiek mieszka w jakimś wnętrzu – w jakimś Mieście, Domostwie Bycia jakby powiedział Autor „Bycia i czasu”. Autorka pisze: „ to miasto jest we mnie / znam jego pustkę i ciszę / ten wielki koncert niepokoju […] // samotnie błąkam się w jego wnętrzu / biegam za sobą / gubię siebie / zataczam koło i wracam do ciemnej bramy […]”. Bo w końcu czymże jest życie jak nie poszukiwaniem Domu; nieustanną tęsknotą za czymś, co już Kartezjusz określił jako „jasne i wyraźne”. Ale żeby tam dotrzeć wciąż gubimy się i odnajdujemy, kluczymy w miejscu i zarazem jakimś trafem poruszamy się. W części opatrzonej tytułem „przechodziłem” znajdujemy trzy liryki zaczynające się od przywołanego stwierdzenia. Są to: „przechodziłam i usłyszałam śpiew”, „przechodziłam i zdumiałam się” oraz „przechodziłam i widziałam wielu bezdomnych”. Intrygujący jest zwłaszcza drugi z nich. Opowiada bowiem o „bezużytecznej zardzewiałej pompie” widzianej przez „otwartą bramę klasztoru sióstr Boromeuszek” . Z jednej strony mamy bowiem tutaj „samotną”, opuszczoną przez zainteresowanie pompę (właściwie nie wiadomo dlaczego mielibyśmy się nią interesować?) , z drugiej zaś nieobecność dziewcząt – które storo nie podpatrywały „pięknie padającego śniegu”, musiały być zajęte czymś innym, być może ważniejszym. Otwarta formuła tego utworu nie pozwala na jednoznaczne konkluzje. Tym nie mniej wydaje mi się, że mamy tutaj do czynienia – jeśli właściwie odczytuję myśl Autorki – z sytuacją liryczną, w której to, co widzialne (materialnie namacalne – jak owa „zardzewiała pompa”) stoi z bliskiej odległości od świata owianego tajemnicą.; To przecież klasztor – miejsce modlitwy, nasłuchiwania głosu Boga; to miejsce w którym rzeczywistości sacrum i profanum przenikają się wzajemnie. I - o paradoksie! – właśnie owym „pobożnym i ubogim dziewczynom” być może dane jest coś więcej, niż innym. Mimo iż mamy do czynienia z poezją, która daleka jest od wylewności, można pośród prezentowanych utworów odnaleźć również poświęcony zazdrości. Autorka powiada o tej ostatniej, iż: „żywi się sama sobą”. Myślę, że to niezwykle trafna – nie tylko poetycko! – konstatacja. A w pięknym i mądrym wierszu „człowiek właściwy” czytamy: „trzeba umieć spojrzeć / na człowieka właściwego / bo mowa jego może być / twarzą prawdy […]”. Najpierw zatem należy nauczyć się widzieć, a potem trzeba jeszcze rozpoznać owego „człowieka właściwego”, który mógłby być (i pewnie jest) przeciwieństwem „człowieka bez właściwości” ze słynnej powieści Roberta Musila. Ów „człowiek właściwy” może bowiem zakomunikować nam prawdę; a więc dać nam to, co najważniejsze. Podoba mi się w tej liryce niedopowiedzenie, zawieszenie głosu. Krystyna KrzyżanowskaNastulczyk nie epatuje czytelnika swoją erudycją, nie prowadzi także tak przecież modnych obecnie intertekstualnych gier. Prowadząc dialog ze światem jest skupiona, wyciszona, jakby chciała szeptem podzielić się z nami swoimi egzystencjalnymi rozterkami zapraszając każdego z czytelników do rozmowy, do dialogu na najważniejsze tematy. Dr hab. Mirosław Dzień – poeta, eseista, krytyk literacki. Absolwent filozofii i teologii KUL, stypendysta Internationale Akademie fur Philosophie ( Lichtenstein). Doktor habilitowany nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa Uniwersytetu Wrocławskiego. Autor kilku tomów wierszy oraz kilkudziesięciu esejów i artykułów. Prodziekan Wydziału Zarządzania i Informatyki Akademii Techniczno-Humanistycznej w Bielsku- Białej.