Suwerenność jest albo jej nie ma! Czy Polska to suwerenne państwo? Autor: Jerzy Bielewicz Finansista Czy Polska to suwerenne państwo? Prosta odpowiedź na tak postawione pytanie nie istnieje. Jednak zaryzykuję kilka twierdzeń, które mogę łatwo obronić jako finansista. A konkluzja do której prowadzą z pewnością nie stanowi przełomu, bo oczywistą oczywistością zdawać by się mogło, że suwerenność to przede wszystkim stan ducha rządzących polityków i partii, które podejmują lub nie decyzje zgodne z interesem narodowym. Studium przypadku Przykładowo, kraj jak Grecja utracił suwerenność, gdy popadł w długi i poddał się presji Unii Europejskiej i Niemiec. Mógł wszak wyjść ze strefy euro, przywrócić lokalną walutę – drachmę restrukturyzując siłą rzeczy zadłużenie wobec wierzycieli. Wtedy byłoby to jedyne skuteczne przecięcie wciąż trwającej do dziś greckiej tragedii. Rząd tego kraju tak nie uczynił. Dług wobec zagranicy pozostał na absurdalnie wysokim poziomie i nigdy nie zostanie spłacony. Jednocześnie majątek narodowy topniał i topnieje w oczach wraz z kolejnymi żądaniami tzw.”trojki”, w skład której wchodzą Europejski Bank Centralny, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Komisja Europejska. Co gorzej, młodzi Grecy gremialnie uciekają zagranicę szukając perspektyw lepszego życia. Włochy Włochy, to kolejny kraju, który może utracić suwerenność z powodu wysokiego zadłużenia i braku nadzoru nad sektorem finansowym. Tylko zadłużenie sektora finansów publicznych sięga już aż 2,2 biliona euro, to jest niemal 140 proc. PKB - dużo więcej niż miało to miejsce w przypadku Grecji, gdy ta popadła w nieodwracalną spiralę długów. Z kolei włoskie banki przypominają finansowe zombie bananowych republik i dyktatur „Czarnego Lądu” ze względu na złe kredyty, które „podskoczyły” na astronomiczny poziom 18 do 21 proc. to jest 390 miliardów dolarów według przybliżenia z Financial Times (mniej więcej tyle, ile całe PKB Polski przyp. autor). Jak miało to miejsce w przypadku Grecji, Niemcy i międzynarodowe instytucje wkraczają i tu do akcji. Żądają zmian, oszczędności, a przede wszystkim naprawy systemu bankowego. Wskazują, że włoski dług publiczny wcale nie jest bezpieczny (podobnie jak grecki). Naciskają, by włoskie banki, które kupiły ponad 400 miliardów euro obligacji państwowych swojego kraju podjęły w związku z tym faktem znaczące rezerwy. Studium przypadku Włoch wskazuje na znacznie większe problemy finansowe niż w Grecji… Jednak Włosi skutecznie dotąd walczą. Mają też w ręku niebagatelny atut, bowiem szefem EBC pozostaje ich rodak, pan Mario Draghi. I tak, Republika Włoska za swe dziesięcioletnie obligacje płaci oprocentowanie na poziomie nie wyższym niż 1,5 proc., podczas gdy Grecja ponad sześciokrotnie więcej! Trybunał Konstytucyjny a „kredyty” frankowe Kurz opadł i uważny obserwator raz jeszcze mógł zaobserwować o co tak naprawdę idzie w polskiej polityce. Chodzi o pieniądze. A to za sprawą dwóch „konstytucjonalistów”, którzy właśnie przedstawili swoje niepodważalne ekspertyzy nagłośnione szeroko w mediach, że ustawa prezydencka mająca rozwiązać problem „kredytów” indeksowanych do franka szwajcarskiego okazuje się zupełnie niekonstytucyjna. Tak zapewne nie omieszkałby orzec TK w starym składzie kierując się procedurami starej ustawy o TK. I tu sięgamy jądra zła w naszym kraju. Rządy POPSL, wymiar sprawiedliwości, w tym prokuratury i sądy nie kierowały się w swych decyzjach dobrem wspólnym przez ostatnie 8 lat. Przeciwnie, w zamian za mandat do sprawowania władzy, stały na straży obcych interesów. Popłuczyny tych partii ciągle bez żenady argumentują, że to sprawa klientów banków (zagranicznych), iż podpisali umowę na „kredyt hipoteczny” indeksowany do franka. Nawet w obecnej sytuacji, gdy poziom zadłużenia nieszczęsnych „frankowiczów” często podwoił się podczas, gdy wartość mieszkań, które kupili spadła o 30 proc. od dnia podpisania umów. Dlatego też: „DŁUGI FRANKOWE” SĄ NIESPŁACALNE, BO Z BIEGIEM CZASU WARTOŚĆ KAPITAŁU DO SPŁATY ROŚNIE ZAMIAST SPADAĆ, A JAKOŚĆ ZABEZPIECZEŃ JEST WIELCE WĄTPLIWA. I tu dochodzimy do definicji suwerenności państwowej na miarę współczesnego świata pogrążonego w kryzysie gospodarczym i finansowym. Zadajmy pytanie: „Kto tak naprawdę płaci za włoskie i greckie długi?” „Projekt Chopin”, czyli papierek lakmusowy stanu naszej suwerenności O Projekcie Chopin podobnie pisałem przed trzema, sześcioma i dziewięcioma laty: Projekt Chopin a „układ zamknięty”. Porażający obraz bezsilności wobec prostackiego gwałtu na polskiej gospodarce Pisali i inni – dotąd bezskutecznie. Dziś mogę stwierdzić, że to przedsięwzięcie Banku Unicredit w Europie Środkowo Wschodniej, wymierzone bezpośrednio w suwerenność krajów tego regionu, stanowiło swoisty program pilotażowy. Jak daleko można się posunąć? Na ile nadzór nad instytucjami finansowymi pozostaje iluzoryczny? Na ile państwa tego regionu nie potrafiły wybić się na niepodległość i suwerenność? Obecna sytuacja w Polsce to pokłosie bezkarności protoplastów i wykonawców Projektu Chopin. Potem były opcje walutowe i „kredyty” we frankach. Teraz do gry weszli „konstytucjonaliści”, którzy stają na drodze prezydenckiej ustawy przywracającej równość stron między klientem a bankiem. Tak, Państwo Polskie odzyska kolejną cząstkę utraconej niegdyś suwerenności dopiero wtedy, gdy jego instytucje skutecznie zmierzą się z nadużyciami w systemie bankowym jak Projekt Chopin i „kredyty” hipoteczne indeksowane do franka szwajcarskiego. Nie wcześniej!