Egipt będzie wybierał między dżumą a cholerą

advertisement
Egipt będzie wybierał między dżumą a
cholerą
Jan Wójcik
„Bractwo skręca ostro w prawo” – alarmował Reuters przed wyborami w Egipcie. I ta
strategia okazała się korzystna. Pierwszą turę wyborów parlamentarnych wygrał kandydat
Bractwa Mohamed Mursi. Tylko co jest dalej na prawo?
Salafici, którzy popierają ich kandydata, a dalej już tylko
ściana. Pokusa odwoływania się do radykalnych nastrojów była silna, bo prawie 2/3 Egipcjan uważa
ultrakonserwatywną Arabię Saudyjską za odpowiedni model państwa, a co za tym idzie chcieliby
prawa w pełni zgodnego z Koranem. Tyleż samo chce zerwać traktat pokojowy z Izraelem.
Stąd nie dziwi, że Mohamed Mursi, kandydat Bractwa Muzułmańskiego, roztaczał przed wyborcami
wizje kalifatu ze stolicą w Jerozolimie. Obiecał też, że będzie pracował na rzecz uwolnienia
uwięzionego za spisek terrorystyczny w Stanach Zjednoczonych lidera Dżamaa al-Islamija, szejka
Omara Abdel-Rahmana. Dżamaa Islamija w 1981 była zaangażowana w zamach na prezydenta
Egiptu Anwara Sadata.
Ten kandydat Bractwa, który zaczynał z jednocyfrowym poparciem, skończył jako najpoważniejszy
kandydat na prezydenta Egiptu. Już pierwsze wyniki głosowań za granicą kraju, na które największy
wpływ miały głosowania w konserwatywnej Arabii Saudyjskiej sygnalizowały jego zwycięstwo.
Trzeba pamiętać, że za nim stoi ogromna machina organizacji, gdzie 25 tysięcy woluntariuszy
pracuje na jego zwycięstwo. Wspierali go liczni szejkowie jak i gwiazdy sportu. I wielu to podkreśla,
że o wyborze nie zadecydowała osobowość kandydata, a wsparcie organizacji, która za nim stoi.
Niektórzy uważali, że gdyby mieli więcej czasu, Mursi wygrałby w pierwszej turze.
Zwycięstwo kandydata Bractwa nie jest jeszcze przesądzone. Do drugiej tury zakwalifikował się wraz
z nim Ahmed Shafik, człowiek poprzedniego reżimu, ostatni premier rządu Mubaraka. Otrzymał on
nieznacznie mniej głosów niż Mursi. Wyborcy zatem będą wybierać pomiędzy tyranią religijnych
fundamentalistów, a dyktaturą wojska. „Demokracja po arabsku to wolność wybierania naszych
własnych dyktatorów”, tak skomentował sytuację, pochodzący z Kanady, muzułmański reformator
Tarek Fatah.
Z jednej strony po stronie rewolucji i zmiany systemu jest duża sympatia głosujących. Z drugiej
Shafik otrzymał duże wsparcie ze strony Koptów obawiających się losu dhimmi w państwie
islamskim oraz klanów związanych z poprzednim systemem. Istnieje też duże prawdopodobieństwo,
że wielu głosujących zniechęconych wyborem pozostanie w domu, a to zwiększa szanse największej
wyborczej machiny – Bractwa Muzułmańskiego.
Download