Socjaldemokratyczna alternatywa: kapitalizm na zakręcie, lewica na

advertisement
Socjaldemokratyczna
alternatywa:
kapitalizm na zakręcie,
lewica na prostej
Socjaldemokratyczna
alternatywa:
kapitalizm na zakręcie,
lewica na prostej
materiały do dyskusji
Rada Strategii Programowej
Warszawa 2012
Krajowy Komitet Wykonawczy SLD
ul. Złota 9 lok. 4
00-019 Warszawa
www.sld.org.pl
Projekt typograficzny
Piotr Sebastian Owczarek | [email protected]
Wydawca
PP-H ZAPOL
Dmochowski, Sobczyk Sp.J.
al. Piastów 42, 71-062 Szczecin
tel. 91 435 19 00
www.zapol.com.pl
isbn 978–83–7241-867-8
Spis treści
Józef Oleksy – Czy współczesny kapitalizm potrafi sprostać
wyzwaniom współczesności i rozwoju?.......................................................................7
Globalny wymiar procesów i zjawisk – Węzły gordyjskie XXI w. – Minimum zmian
instytucjonalnych – Człowiek w świecie przyszłości
I. Kryzys światowych finansów: sekwencje i konsekwencje
Andrzej Zawiślak – Nie tylko o globalizacji........................................................ 17
Wiedzieć, czego nie wiemy – Sytuacja człowieka w jego relacjach ze światem –
Historia częściej się rymuje niż powtarza – Fundamentalne prawo kapitalizmu –
Walka o uznanie jest dzisiaj siłą sprawczą rozwoju społecznego – Abdykacja
społeczeństwa z aspiracji do świadomego sterowania swoim losem – Poznawcza
niemożność w odniesieniu do prognozowania przyszłości
Danuta Waniek – Źle odrobiona lekcja polskiego kapitalizmu;
czy socjaldemokracji wolno wyrzec się społecznej gospodarki
rynkowej?........................................................................................................................... 26
„Terapia szokowa” zamiast Samorządnej Rzeczypospolitej – Stosunek lewicy
do przemian gospodarczych w III Rzeczypospolitej – Refleksja po latach: model
integracyjno-redystrybucyjny czy polaryzacyjno-dystrybucyjny?
II. Demokracja
Jacek Żakowski – Demokracja: czy i jaka?...............................................................39
Zmiana – Czynniki zmiany – Kierunki zmiany – Pole manewru i opcja lewicy
Bartosz Rydliński – Demokracja deliberatywna.
Nowe ruchy społeczne.................................................................................................... 51
Główne postulaty ruchu alterglobalistycznego – Włączenie i upodmiotowienie
obywateli w procesie decydowania politycznego – Poddanie pod poważną dyskusję
polityczną – Współdecydowanie o kierunku polityki partii
III. Nowa społeczna gospodarka rynkowa
Piotr Szumlewicz – Socjaldemokratyczna polityka społeczna.....................59
Trzy modele: liberalny, chadecki (konserwatywny) i socjaldemokratyczny – Złote lata
europejskich państw dobrobytu – Pożądanym modelem polityki społecznej – Skąd te
sukcesy państw socjaldemokratycznych? – Socjaldemokratyczna polityka społeczna –
Sytuacja Polski rysuje się niewesoło
Michał Syska – Nowoczesnie państwo opiekuńcze w socjalnej
Europie. Wyzwania dla polskiej lewicy................................................................... 67
SLD: lewicowość albo śmierć – Powrót państwa. Debata w łonie europejskiej
socjaldemokracji – Nowy proletariat: prekariat, czyli wyzwanie dla socjaldemokracji – Postpolityka czy neoliberalizm? – Uniwersalna polityka społeczna – zadanie dla
socjaldemokracji – Model integracyjno-redystrybucyjny vs. model polaryzacyjno-dyfuzyjny – Europa Socjalna – zadanie także dla polskiej lewicy
Krzysztof Pater – kapitał społeczny i ludzki........................................................81
Migracja w warunkach rosnącego deficytu pracy – Nowe formy pracy
Wojciech Szewko – Człowiek jako kreator innowacyjności............................ 87
Motor postępu – Człowiek innowacyjny – Innowacja jako czynnik produkcji
IV. Lewica społeczna wobec nowego ładu globalnego
Maciej Raś – Lewica społeczna wobec wyzwań globalnych.
Nowe tendencje w ładzie międzynarodowym........................................................91
Wyzwania globalne – Progresywna polityka rozwoju – Wnioski dla polskiej lewicy
V. Potrzeba poszukiwania nowej etyki odpowiedzialności za człowieka
Jan Hartman – Wyzwania etyczne w dobie spełnionej nowoczesności....... 103
Nowoczesność jako rewolucja etyczna – Jedność i zróżnicowanie sił postępu –
Spełniona emancypacja i pytanie „co dalej?” – Kryzys przywództwa i rozproszenie
opinii – Nowa etyczność
Leszek Lachowiecki – Katalog pojęć podstawowych.........................................113
Józef Oleksy
Przemiany we współczesnym świecie
wyzwaniem dla lewicy społecznej
Globalny wymiar procesów i zjawisk
Początki rewolucji informacyjnej są nieodległe w czasie. Zaledwie 25 lat mi-
nęło, a świat zmienia się na naszych oczach, budząc nadzieję i lęki o przyszłość. Lewica społeczna musi być uważnym obserwatorem zjawisk i procesów, wpływających na możliwości realizacji wyobrażeń o człowieku, państwie
i społeczeństwie, o sprawiedliwości, równości i wolności.
W dyskusjach ostatnich lat kwestie gospodarki światowej przesłoniły myślenie o zmianach. Globalne przyspieszenie procesów gospodarczych skierowało uwagę na skutki rewolucji informacyjnej w postaci radykalnej zmiany
szybkości przesyłu informacji i przemieszczania się kapitału. Trwają spory
o pozytywne i negatywne konsekwencje globalizacji. Lewica nie musi rozstrzygać, za czym się opowiedzieć. Globalizacji nie da się uniknąć ani
przeczekać. Trzeba ją zrozumieć i dostosować systemy do nowych warunków. Proces liberalizacji handlu międzynarodowego jest czynnikiem
powiększającym korzyści płynące z globalizacji, ale też utrwalającym wiele
nierówności. Pogłębianie się nierówności musi wywołać sprzeciw i poszukiwanie drogi do zmian.
Rok 2008 to niechlubna cezura w dziejach światowego kapitalizmu. Zobaczyliśmy i odczuliśmy, że światowy kryzys finansowy nie jest tylko „potknięciem” i trudnością cyklu koniunkturalnego, lecz objawem załamania
systemowego, niezwykle groźnym w świetle powszechnego charakteru kapitalizmu i braku dla niego alternatywy.
Wyzwanie rozwojowe wobec kryzysu kapitalizmu neoliberalnego można
rozpatrywać w ujęciu wąskim lub strategicznym. W pierwszym stwierdzimy
wyraźne załamanie się „branży”, czyli niewydolność systemu obsługi finansowej gospodarki, oderwanie rynku kapitałowego od sfery wytwarzania, dramatyczne nadwartościowanie papierów wartościowych w obiegu rynkowym,
7
Józef Oleksy
wreszcie zagrożenie płynności przepływów międzybankowych i pogłębienie
się recesji oraz wzrost bezrobocia.
W ujęciu strategicznym obecny globalny kryzys finansowy oznacza załamanie się neoliberalnej koncepcji kapitalizmu z wszystkimi tego społecznymi skutkami. Neoliberalna deregulacja doprowadziła do niespotykanego
dotąd zakwestionowania podstawowej zasady wolności gospodarczej, tj. zaufania do mechanizmów i instytucji rynku, a zwłaszcza do ich zdolności
samoczynnego odradzania.
W jakimś sensie pod znakiem zapytania stanął system traktatowych porozumień oraz zdolności do generowania globalnych regulacji. Dziś nie sposób jeszcze określić, na ile załamanie się rynku finansowego wyzwoli skłonności protekcjonistyczne, „obchodzące” fundamenty ideowe porozumień
na rzecz gry interesów ograniczającej solidaryzm.
Refleksja nad źródłami i skutkami kryzysu wysuwa na plan pierwszy
wszystkie kwestie bezpieczeństwa i rozwoju. Dotychczasowy ład globalny był chroniony względną dbałością o wyrównywanie szans rozwojowych
i przeciwdziałanie pogłębiającym się zróżnicowaniom w regionach świata.
Bezpieczeństwu służył cały układ militarny NATO, który pomimo regionalnego charakteru spełniał funkcję ubezpieczyciela globalnego.
Krach neoliberalnej koncepcji kapitalizmu wywołuje gorączkowe próby
szukania ratunku. Stąd pompowanie w system bankowo-finansowy nowych
wielkich kwot środków publicznych nie bacząc na to, że wracają one do tego
samego systemu, który właśnie zawiódł. Potwierdza się teza, że współczesny
kapitalizm ma ograniczoną odpowiedzialność globalną wobec przyszłości.
Przesuwa problemy na przyszłe pokolenia, utrwala „życie na kredyt”, ma nikłe zdolności samonaprawy.
Kryzys stawia w nowym świetle możliwości rozwojowego przemieszczania
granic wzrostu i poszukiwania społecznej stabilności. Tej stabilności już
dziś zagraża bunt społecznie eliminowanych. Lewica nie może być obojętna wobec ruchów obywatelskiego przebudzenia, w tym alterglobalizmu
i różnych form ruchów sprzeciwu.
Rozwojowi światowej społeczności zagraża brak przebudowy systemu
ekonomicznego na stymulujący aktywność twórczą i restytucję kategorii dobra wspólnego.
Nadszedł znowu czas włączenia się w dyskusję o granicach dla mądrze
kierowanego wzrostu i trwałego rozwoju ludzkości.
Kryzys globalny, z którym mamy obecnie do czynienia, jest również skutkiem niedostosowania światowej społeczności do życia w stanie zmian i ryzyka tym bardziej, że kapitalizm wzmacnia efekty uniformizacji i spłaszczania idei.
Wolnorynkowy kapitalizm jako wytwór cywilizacji będzie trwał wraz z nią.
Nie jest to więc jedynie kryzys wolnego rynku. Skoro cele powinny mieć
8
Przemiany we współczesnym świecie…
charakter ogólnoludzki, trzeba odchodzić od kapitalizmu bez reguł i bez etyki. Obecny kryzys pokazał „kasynowy” charakter kapitalizmu. Skrajna neoliberalna deregulacja to światowy błąd regulacyjny.
Węzły gordyjskie XXI wieku
Najważniejszym wyzwaniem są granice wzrostu. W obecnej epoce wzrost
gospodarczy stał się najwyższym odniesieniem w myśleniu o przyszłości. Towarzyszy mu uporczywe przekonanie o „dyfuzyjnych” skutkach wzrostu i naiwne oczekiwanie automatycznego niwelowania dysproporcji rozwojowych.
Rzeczywistość pokazuje, że walka z nierównościami w skali globu nie stała
się szlachetnym zadaniem dla wysiłku całej cywilizacji. Świat jest podzielony
i dysproporcje rozwojowe będą się pogłębiać.
Gorący i nagły charakter kryzysu pozostawił bez odpowiedzi dociekania
o możliwych zmianach społecznych jako wyniku załamania gospodarczego.
Dziś ledwie się sygnalizuje, co będzie podlegać zmianom w wyniku recesji,
zwłaszcza przy jej długotrwałym charakterze, oraz jak rosnące bezrobocie
i spadek poziomu życia wpłynie na nawyki i aspiracje w zakresie dobrobytu
społeczeństw.
Kryzys energetyczny i katastrofy klimatyczne mają coraz wyraźniej charakter światowy. Nie widać skutecznych wysiłków i koncepcji koordynacyjnych na rzecz globalnego podejścia. Niewydolność obecnych instytucji ponadnarodowych i podziały wpływów mogą doprowadzić do walki o surowce
i możliwości energetyczne. Bez energii nie będzie wzrostu. Bez wzrostu nie
będzie rozwoju.
Starzenie się społeczeństw i widmo masowych migracji zmusi Zachód
do innego rozpatrywania ludzkiej wolności i przenikania się kultur oraz rozprzestrzeniania nowych wzorców zachowań i standardów konsumpcyjnych.
Ludzkości grozi kryzys żywnościowy i brak czystej, słodkiej wody. Dotychczasowe działania przeciwdziałające deficytom są dalece niewystarczające. Pozostawione zostały państwowym instytucjom, które nie są zdolne
wprowadzić regulacji stanowczo obowiązujących wszystkich.
Pojawić się może w XXI w. groźba nawrotu do skłonności protekcjonistycznych. Wzrośnie rola rynków finansowych, kapitału spekulacyjnego. Pojawią się nowi globalni gracze na rynkach.
Cywilizacyjny wymiar niewydolności współczesnego kapitalizmu objawił się najbardziej dotkliwie wtedy, gdy banki i instytucje finansowe stanęły
wobec widma bankructwa. Normalną koleją rzeczy winien zadziałać mechanizm rynku. Strach jednak był silniejszy. Kapitał zwrócił się do państwa,
a ono wyasygnowało biliony ze środków publicznych do sektora prywatnego – bez gwarancji naprawy systemu. W nowym więc świetle staje rola państwa wobec gospodarki w przyszłości. Nic nie da lękliwe przemilczanie tej
9
Józef Oleksy
fundamentalnej kwestii. Oznacza ona rewizję zasady „autonomii kapitału”
wobec społeczeństw i państw. Właśnie lewica stawia sprawę odpowiedzialności społecznej kapitału i granic nieskrępowanego działania kapitału
spekulacyjnego. Trzeba podjąć krytyczną dyskusję i nie bać się doktrynalnych podejrzeń o rzekome wkraczanie w „święty” obszar wolności
gospodarczej. Nie ma alternatywy dla wolności gospodarczej konkurencji
rynkowej. Ale świat się zmienia i zmieniają się role aktorów na planie cywilizacyjnym. Relacje kapitału i pracy nie mogą pozostać w niezmienionym stanie z czasów XIX wieku. Tym bardziej, że świat kapitału i jego elity pokazały
cyniczną obojętność na skutki społeczne własnych działań oraz chciwość
grupową managementu finansowego. Świat musi znaleźć drogę do skutecznej kontroli systemu finansowego, gdyż odrywa się on w sposób groźny od
procesów w realnych gospodarkach. Utrata zaufania do instytucji finansowych kapitalizmu nie może być trwała. Zrodzi bowiem kolejne zjawiska degeneracyjne, które pogłębią niesprawność systemu na całym globie.
Jednym z węzłów gordyjskich w XXI wieku będzie porażka demokracji
politycznej w forsowaniu wzrostu gospodarczego poprzez trafne i obowiązujące regulacje. Demokracja ma wymiar narodowy. Tylko demokracja
państwa narodowego może dziś tworzyć regulacje obowiązujące z sankcją przymusu. Globalizacja jest żywiołem, który nie podlega regulacji. Jest
to dramatyczne wyzwanie dla przyszłości. Żywioł przyspieszenia może być
dziś korygowany jedynie porozumieniami międzynarodowymi, traktatami
i konwencjami. Mają one jednak charakter dobrowolny. Nie ma demokracji globalnej. Nie będzie więc długo regulacji globalnej. Sytuacja ta wymaga
wzmożenia wysiłków w kierunku zmian instytucjonalnych w świecie.
Minimum zmian instytucjonalnych
Polska lewica społeczna w trosce o sprawność działań na rzecz człowieka
ze strony instytucji światowych sprzeciwia się niezwykłemu rozrostowi
światowej biurokracji. Ociężałej, nieskutecznej. Dotyczy to wielu organizacji międzynarodowych, poczynając od ONZ aż po Unię Europejską, która
ugina się pod ciężarem własnej biurokratyczności.
Konieczność reformy ONZ i systemu organizacji międzynarodowych wymaga woli państw. Te zaś pod wpływem globalizacji muszą dojrzewać do
przekazywania części swoich narodowych uprawnień na szczebel międzynarodowy. Po to, aby tworzyć zręby nowego ładu globalnego i zalążki globalnych regulacji. Będą musiały pojawić się nowe instytucje dla przejmowania
niektórych dotychczasowych prerogatyw państwa narodowego. Ta swoista
reinstytucjonalizacja współczesnego świata musi być mądrą odpowiedzią
ludzkości na transnarodowy charakter globalizacji, na ponadnarodową naturę korporacji, kapitału spekulacyjnego czy inwestycji bezpośrednich.
10
Przemiany we współczesnym świecie…
NATO – jedyny dziś system obrony Zachodu stoi przed wyzwaniem nowego samookreślenia. Jego istota wyniknie z koncepcji bezpieczeństwa globalnego, z pojawienia się świata wielobiegunowego oraz z przesunięć w koncentracji potencjału gospodarczego. Nie bez znaczenia będzie charakter
zagrożeń i rywalizacji.
Inne podmioty światowego systemu również tracą swoje tradycyjnie
ukształtowane role. Poszukiwanie skuteczności oddziaływania na procesy
współczesne wymaga przełamania impasu Światowej Organizacji Handlu,
OECD i działań grupy G-20. Niezależnie od ocen dorobku Banku Światowego czy Międzynarodowego Funduszu Walutowego świat musi poszukiwać
nowych instytucji nadzoru i regulacji rynków finansowych.
Bez opanowania światowych finansów i ustanowienia nowego ładu kapitałowego, kapitalizm stanie na rozdrożu, a cywilizacja znajdzie się w impasie
rozwojowym.
Człowiek w świecie przyszłości
Globalizacja jako rosnąca współzależność gospodarek i krajów oznacza swo-
iste starcie cywilizacyjne. Przepływ informacji, swoboda przepływu idei oraz
kryzysy finansowe związane ze swobodą przepływu kapitału powodują nasilenie napięcia w sporze o to, co dobre, a co złe, wywołują rozkwit subkultur
i reakcji odrzucenia.
Świat współczesny w swoim modelu demokratyczno-liberalnym Zachodu
nie posiada zdolności przeciwdziałania rodzeniu się Fundamentalizmów.
Brak jest globalnej solidarności wobec wyzwań społecznych.
Uwypukla się rozdział pomiędzy światem wartości a światem ekonomicznym. Zanika poczucie altruizmu, a nawet miłości, czy nienawiści.
Transformacje społeczeństw stają się nieuchronnym skutkiem przyspieszenia.
Wyraźne ściera się „model atlantycki” (otwarty, stawiający na rozwój nauki
i człowieka) oraz „model azjatycki” (preferujący podejście kolektywistyczne).
Podejmowanie decyzji przesuwa się ze sfery polityki do gospodarki. Jednak
globalizacja i rynek nie mogą wyprzeć demokracji, która interesuje się
społeczeństwem obywatelskim, podczas gdy globalny rynek interesuje się
producentem i konsumentem.
Wyzwania społeczne są nie mniej doniosłe niż gospodarcze. Ewolucja
świata jest nieuchronna – od globalizacji nie można się uchronić. Można
jedynie uciec w przyszłość. To jednak wymaga gotowości do elastycznych
zmian dostosowawczych.
Globalizacja oferuje wielkie możliwości wzbogacania życia ludzkiego
oraz kształtowania społeczności międzynarodowej w oparciu o wspólnie
wyznawane wartości. Jednakże działania rynkowe zdominowały ten proces,
a zyski i możliwości wynikające z globalizacji nie są jednakowe dla wszystkich.
11
Józef Oleksy
Konkurencyjne rynki nie są gwarantem rozwoju społecznego. Potrzebne jest
odpowiednie zarządzanie nimi, a także zapewnienie miejsca dla rozwoju zasobów ludzkich, społecznych, przyrodniczych, oraz zaprzęgnięcie globalizacji do pracy na rzecz człowieka, a nie tylko do pomnażania zysków.
Wyzwaniem głównym pozostaje, aby rozwój społeczeństwa globalnego
nadążał za rozwojem globalnej gospodarki.
Globalizacja narusza równowagę między kapitałem a pracą. Państwo
musi umieć ją przywracać, a nie tylko sprowadzać swoją rolę do zapewnienia
porządku i bezpieczeństwa, czy finansowania rozwoju infrastruktury. Dziś
nie ma odpowiedzi na pytanie, jak wprząc kapitał w swoistą służbę społeczeństwu. Ruchy społeczne i partie polityczne stają się coraz bardziej bezradne wobec światowej gry spekulacyjnej kapitału.
Rynek globalny jest nieczuły i bezduszny. Lekceważąc granice państw nie
będzie dostrzegał rozlicznych problemów społecznych. Pilne staje się więc
zdefiniowanie na nowo systemu opieki społecznej, zanim pogrzebie go
międzynarodowa konkurencja.
Globalizacja w swoich skutkach wywołuje zmiany nie tylko w procesach
gospodarczych. Dokonują się także, być może mniej zauważalne, zmiany
dotyczące człowieka i społeczeństwa. Nie bez wpływu są zjawiska globalne odnoszące się do filozofii rozwoju, modelu demokratycznego i etyki lub
obyczajowości.
Rewolucja informatyczna spowodowała tak nieprawdopodobny dostęp do nowych informacji, iż zmienia się wyobrażenie człowieka o sobie
i wiedza o innych. W niedawnej przeszłości jednostka, rodząc się w swojej
miejscowości, przeżywała całe życie nie podróżując i niewiele czytając. Jej
wyobrażenie o świecie i innych ludziach zamykało się w kręgu wioski i miasteczka, a wyobraźnia opierała się na przekazie podróżników lub dostępie
do najbliższej władzy. Człowiek znał wszystkich dookoła, wiedział, czego się
spodziewać. Krąg marzeń wyznaczał rytm życia ustalony od pokoleń. Dziś
jednostka ma dostęp do wszelkich informacji. Czy dzięki temu jest bardziej
samodzielna?
Skutkiem globalizacji jest specyficzne osamotnienie człowieka. Internet
i rzeczywistość wirtualna, a nawet telepraca oddalają ludzi od siebie zamiast,
zdawałoby się, czynić ich sobie bliższymi.
Zmianom podlega osobowość. Oddziałuje na nią wiele czynników, z których część staje się zmienna. Człowiek pobudza własne aspiracje, chłonąc
wzorce zachowań, mody, nowe potrzeby. Zmienia się poczucie możliwości
i sukcesu. Innej barwy nabiera wolność, szczęście i dobro.
Po raz pierwszy wszyscy ludzie mają wspólną teraźniejszość. Nie opiera
się ona na wspólnej przeszłości i nie gwarantuje wspólnej przyszłości.
Kultury, narody, ludy, religie wydają się bezpowrotnie wzajemnie ze sobą
związane. Nie tylko państwa, przedsiębiorstwa, ale i poszczególne jednostki
12
Przemiany we współczesnym świecie…
stają do bezpośredniej wzajemnej konkurencji. Żyjemy w narzuconym mieszanym sąsiedztwie wszystkich ze wszystkimi. Jest obcość, która powoduje
zmiany charakteru sąsiedztwa ludzi.
Na człowieka współczesnego bez wątpienia oddziałuje kontrast gwałtownego przyspieszenia rozwoju i konkurencja wysiłków rozwojowych wynikająca ze współpracy i międzynarodowej konkurencji. Rośnie poczucie związku ze światową cywilizacją oraz wiedza o sytuacji w innych krajach.
Wyraźny jest wpływ ruchu ludzi na międzynarodowe ujednolicenie
i ograniczenie zbytnich odrębności narodowych czy lokalnych. Zawsze pozostaną enklawy fundamentalizmu, ortodoksji czy ideologicznego dogmatyzmu, ale główny nurt cywilizacji będzie związany z otwartością, demokracją i liberalizacją.
Międzynarodowy przepływ wzorców konsumpcyjnych oraz efekt demonstracji wraz ze wzrostem poziomu oraz zasięgu oświaty i wiedzy będą
wzmagały dążenie do demokratyzacji stosunków społecznych. Przewidywać trzeba zmiany w osobowości i mentalności.
Wspólna teraźniejszość ludzi wobec globalnego przyspieszenia oznacza
uznanie, że wszyscy żyjemy w jednym środowisku naturalnym, w jednym
klimacie i atmosferze, w jednej gospodarce. Nowe problemy globalne wymagają nowego działania etyczno-politycznego.
Globalizacja wymaga uzasadnienia ludzkiego postępowania wobec ludności całego globu. Tym samym pojawia się kwestia nowej etyki. Od niej
zależeć będzie, jak przetrwamy czas globalizacji.
Nowym podejściem było stworzenie koncepcji zrównoważonego rozwoju jako wyrazu etycznego myślenia o ludzkiej wspólnocie, jej wspólnym losie
i trosce o przyszłe pokolenia ludzi na Ziemi.
Etyczny aspekt przyszłości ludzkości wyklucza uznawanie wyłącznie interesów obywateli własnego państwa jako absolutnego priorytetu.
Globalizacja może czynić warstwę duchową życia człowieka bardziej ubogą. Potrzeba wysokich wartości duchowych jest oczywista dla pełni życia
i przeżyć człowieka. Te wartości wymagają pielęgnowania, a zwłaszcza: tolerancja, demokracja czy wartości społeczeństwa otwartego.
Ekonomizacja świadomości w kształtowaniu człowieka globalnego wymaga szczególnego traktowania katalogu praw i wolności człowieka. Każdego
człowieka. Proces globalizacji obejmuje rozpowszechnianie zasad wolnej
gospodarki i polityki, nie dając gwarancji globalnej ochrony osoby. Dlatego
też duże znaczenie ma powolne tworzenie systemu ponadpaństwowego wymiaru sprawiedliwości opartego na uznanych przez międzynarodową wspólnotę prawach człowieka. Prawa człowieka są zbiorem zasad postępowania
w relacjach z każdą osobą żyjącą na świecie. Muszą one być uniwersalne.
Globalna etyka człowieka oznacza sens międzyludzkiej odpowiedzialności. Odpowiedzialności za wspólną przyszłość.
13
Józef Oleksy
Lewica jest jedyną formacją polityczną, która nie boi się zawsze stawać po
stronie człowieka, jego duchowości, równości ludzi oraz ich prawa do szczęścia i prawa do własnych aspiracji. Kapitalizm wszedł w zakręt z winy chciwości i nieodpowiedzialności. Dziś widać wyraźnie zagrożenia dla jednostki
i społeczeństw, dla równości i sprawiedliwości płynące z żywiołu globalizacji
i nieposkromionej żądzy zysku. Wyzysk człowieka nie jest pojęciem abstrakcyjnym. Osiągnięcia cywilizowanego Zachodu nie likwidują wyzysku gdzie
indziej, poniżania ludzkiej godności, łamania praw kobiet. Walcząc o człowieka lewica musi dziś widzieć światowy wymiar procesów, których skutki
coraz wyraźniej będą się odciskać we własnych społeczeństwach. Mądrość
lewicy winna prowadzić do wnikliwej identyfikacji nowych zjawisk i budowania wizji przyszłości, opartej o nową wyobraźnią strategiczną.
14
I.
Kryzys światowych
finansów: sekwencje
i konsekwencje
Andrzej Zawiślak
Nie tylko o globalizacji
Postępy ‘postępu’ zmuszają do bycia konserwatywnym..!
Dawny proletariusz sprzedawał siłę roboczą, by przeżyć;
obecny, żeby więcej konsumować!
Jakie strategie sprawdzają się w świecie nasyconym towarami, w którym prawo
dżungli łamie zasadę opiekuńczości, a dewiacje wypierają normalność..!
zasłyszane
Pod wieloma względami to, co określamy dzisiaj mianem globalizacji,
ma bardzo wyraziste parantele i analogie historyczne. Co więcej, dzisiejsze atrybuty tego zjawiska, np. przemieszczanie się wielkich mas ludzkich,
były w XIX wieku nawet znacznie bardziej intensywne. Ograniczenia wizowe nie utrudniały ruchów migracyjnych czy turystyki. Wymienialność
walut bazujących na złocie czyniła operacje finansowe bardziej pewnymi
niż dzisiaj. Zaś ideologiczno-religijne „izmy” nie były tak groźne dla ruchu ludzi i towarów. Oczywiście, znajdziemy też istotniejsze różnice, gdy
wnikliwiej porównamy historyczną poprzedniczkę dzisiejszej globalizacji. Głównie dotyczą one skali, jakości oraz tempa zmian, jakich doświadczały społeczeństwa, w których proces ten się realizował w przeszłości
i obecnie. Przede wszystkim znajdziemy je w obszarze skutków, jakie wywołuje. Skutków, o których ciągle wiemy nie tyle, ile by należało! M. in.
dlatego, że wiele z nich się jeszcze nie objawiło bądź są in statu nascendi!
Co sprawia, że w opinii zainteresowanych ranga tego zagadnienia stale
rośnie i czyni go wręcz nieporównywalnym do tego, co zdarzało się w przeszłości? To właśnie dzięki globalizacji wręcz nagle, bo na przestrzeni bardzo
krótkiego czasu na światowym rynku pojawiła się ponad dwumiliardowa
masa producentów – nisko opłacanych, a zarazem mających dostęp do nowoczesnej techniki, którzy przyszli ze wsi i zostali wywłaszczeni (a częściej
świadomie zrezygnowali) z własnych, choćby nędznych, środków produkcji.
Co oznacza, że muszą szybko wygrać w światowej konkurencji.
W wyniku tych „wyścigów” system społeczno-polityczno-gospodarczy
świata może eksplodować zjawiskami emergentnymi1. Znajdziemy w nich
1 Są to wydarzenia całkowicie nieoczekiwane, pozornie nie mieszczące się w logice funkcjonowania systemu który je generuje; a nawet będące zaprzeczeniem zasad legitymizujących
istnienie tego systemu. Z reguły mają one wymowę paradoksu. Weźmy np. dzisiejszy wariant
17
Andrzej Zawiślak
kapitalistyczną pazerność, ideologiczny fanatyzm i nacjonalistyczne zacietrzewienie. Rozwijająca się od bardzo niedawna nauka traktująca o chaosie
i systemach złożonych nie daje nam jeszcze szans na budowanie wiarygodnych prognoz. Stąd też fundamentalny problem polega na tym, że nie wiemy,
czego nie wiemy! Sytuacja poznawcza pozwala nam w najlepszym razie
wiedzieć, czego nie wiemy!
Na przykład nie wiemy, czy nie jesteśmy u progu sytuacji, kiedy to zagrożenie
niedoborem trzech podstawowych surowców tj ropy, wody i żywności nie
stanie się głównym czynnikiem określającym stosunki między państwami.
Zupełnie nie wiemy, czym zaowocuje w dalszej przyszłości historycznie
całkiem nowy układ sił, jaki zarysował się na linii państwo – banki. Państwa
mogą zbankrutować właśnie z powodu banków, które uzyskały taką pozycję,
„że nie mogą upaść”. Rządy USA i Anglii zmuszone były dla ratowania systemu
finansowego wpompować w niego 14 bilionów $ (ponad ¼ światowego PKB!).
Nie wiemy również, do jakich zagrożeń przywiedzie nas – wykorzystywana do celów sprzecznych z ogólnie pojmowanym dobrem człowieka – współczesna nauka. Na razie wiemy, że możliwym staje się:
– groźba zagłady w przypadku konfliktu (nauka wyposaża przeciwników
w coraz potężniejsze bronie);
– groźba globalnej katastrofy nuklearnej (reaktory atomowe są podatne
na wydarzenia losowe);
– zakłócenie struktury demograficznej (aborcje dziewczynek dzięki badaniom prenatalnym sprawiły, że już dziś nadwyżka chłopców w Chinach
liczona jest w dziesiątkach milionów);
– urzeczywistnienie najbardziej wrednych idei rasistowskich o wyższości
rasowej (inżynieria genetyczna pracuje nad zmajstrowaniem „ulepszonego” człowieka);
– postępujące ograniczanie wolności obywatelskich (najpierw nauka odkrywa, jakie zachowania są obiektywnie szkodliwe dla człowieka, a następnie władza mu je uniemożliwia).
neoliberalnej rzeczywistości społeczno-gospodarczej i zobaczymy, że w nadmiarze generuje
ona te wszystkie zjawiska ideologiczno-kulturowe, które ongiś przypisywano działaniom lewicy.
Przypomnijmy, że najczęstszymi oskarżeniami pod adresem lewicy były: zarzut osłabiania patriotyzmu, wrogość wobec rodziny i moralności oraz niechęć wobec religii. Otóż wystarczy się
nawet pobieżnie rozejrzeć wokół, aby dostrzec jakie spustoszenia system neoliberalny poczynił
właśnie w obszarze tych wartości, które tak ponoć zwalczała lewica. Nic więc dziwnego, że pojękiwania „komuno wróć” najgłośniej są słyszalne w kręgach, które kiedyś uchodziły za główny
bastion oporu społecznego wobec tejże „komuny”, bo kręgi te tradycyjnie były ostoją wymienionych powyżej wartości. A dzisiaj wartości te są wręcz eksterminowane przez neoliberalną
moderne i poprawność polityczną!
18
Nie tylko o globalizacji
Właśnie te fakty skłaniają autora do sformułowania tezy, że postęp naukowo-techniczny wszedł w fazę samo-zwrotności. Wynalazki rozwiązujące
stare problemy, stwarzają nowe – znacznie gorsze!.
Warto też przypomnieć trafną tezę Francisa Fukuyamy, że największym
zagrożeniem dla demokracji, jakie zarysowuje się na horyzoncie, jest nauka, gdyż dla dobra obywatela coraz bardziej go ubezwłasnowolnia.
Co z tego wszystkiego może wynikać dla dającej się przewidzieć przyszłości? Otóż każda rokująca na sukces próba trafnego prognozowania, zrozumienia i oceny skutków zachodzących na naszych oczach procesów globalizacji musi za układ odniesienia przyjąć
sytuację człowieka w jego relacjach ze światem.
Pamiętajmy, że w tych relacjach człowiek jest zarówno ich współtwórcą, jak
też produktem.
Wymiary społecznej przestrzeni, wewnątrz której funkcjonuje każda „jednostka ludzka”, określają trzy współrzędne: „wiem”, „mogę” oraz „chcę”.
Rozwój cywilizacyjny zdaje się polegać na tym, że wraz z upływem czasu we
wszystkich tych wymiarach pozycja człowieka przesuwa się wzwyż. Ale natychmiast pojawiają się niełatwe w odpowiedzi pytania. Chodzi mianowicie
o synchronizację tempa przesunięć w różnych wymiarach. Co będzie, jeśli
w obszarze „wiem” przeciętnej jednostki nastąpi kolosalny wręcz awans; podobnie też wzrośnie jej poziom aspiracji w obszarze „chcę”, natomiast wzrost
jej potencjału w obszarze „mogę” będzie mizerny? (Takie sytuacje stwarza
np. reklama działająca na podstawie naukowego rozpoznania ludzkiej psychiki; albowiem daje olbrzymie możliwości w kreowaniu preferencji konsumenckich i oddziaływania na ich intensywność. Kiedy reklama skutecznie
mnie zachęca, abym „darował sobie nieco luksusu”, dobrze byłoby rozpoznać,
jaki charakter mają przemiany maksymalizujące jednostkowe roszczenia
w obszarze „mogę” i „chcę”. Czy człowiek formowany przez dzisiejszą rzeczywistość chce więcej chleba czy igrzysk; a może zgłasza żądania bardziej
wysublimowane/„nie samym chlebem człowiek żyje”/). Wszelkie badania
prowadzone przez najrozmaitsze instytucje monitorujące procesy społeczne
skłaniają do konkluzji, które można streścić w następującym komunikacie:
– coraz więcej wiemy, ale coraz mniej rozumiemy (przypomnijmy słynną
frazę T. S. Eliota: „where is a wisdom, we have lost In information”);
– coraz mniej możemy kierować się w działaniu własną, całkowicie
autonomiczną decyzją (nieustannie jesteśmy programowani oraz
monitorowani);
– coraz więcej chcemy, zwłaszcza tego, czego inni chcą, abyśmy chcieli
(w wirtualnym świecie podstawowym źródłem percepcji są sygnały medialne. One zaś w trybie tzw. agresywnego marketingu coraz bardziej
19
Andrzej Zawiślak
skutecznie formują nasze zachowania. W ten sposób powstaje społeczeństwo „niewolników bez pana”).
Wstępna analiza tego, jak globalizacja wpływa na relacje człowieka ze
światem nakazuje bić na alarm. Tym bardziej, że dyskusje w kręgach intelektualnych niewiele wnoszą w tym zakresie. Odbywają się bowiem wedle
wzoru, który ongiś skłonił Marka Twaina do stwierdzenia, że
„historia częściej się rymuje niż powtarza”.
Dyżurnym tematem wśród licencjonowanych wszelakimi nagrodami myśli-
cieli są rozważania, które mają udowodnić, że kapitalizm epoki globalizacji wcale nie jest bankrutem, a problemem jest tylko jego niedoskonała
realizacja.
Jedno jest pewne, a mianowicie to, że w prowadzonym dyskursie emocjonalne zacietrzewienie wypiera logikę. Wszystkie paradoksy biorą się stąd, że
w naukach społecznych prawda nie zawsze jest legitymizowana możliwością
jej udowodnienia, (Chyba to miał na myśli Tony Blair wypowiadając słynne zdanie „wiem – jeśli uwierzę”!). Skądinąd wiemy, że racją naszych przekonań jest ich prawdziwość; zaś racją naszych działań – ich konieczność
bądź słuszność. Pozostaje tylko sokratejskie stwierdzenie: wiem, że nic nie
wiem. Ale na luksus bycia usatysfakcjonowanym takim stwierdzeniem mógł
sobie pozwolić tylko filozof Sokrates. Polityk chce wiedzieć – głównie interesuje go odpowiedź na dwa pytania: jak zdobyć władzę i jak ją utrzymać?
Na dzień dzisiejszy całościowa ocena tego, co przynosi globalizacja jest
bardzo trudna do przeprowadzenia. Po prostu dlatego, że jest to proces tak
bogaty w najróżnorodniejsze konsekwencje, że zarówno jego przeciwnicy jak
i zwolennicy znajdą w nim materiał dowodowy dla swoich tez. Dochodzi
zresztą do żenujących przekłamań, kolejny raz potwierdza się więc, że ekonomia to nauka „polityczna”.
Fundamentalnym prawem kapitalizmu
jest permanentna akumulacja
System
ten każdą sytuację, w której uczestniczy człowiek, przekształca w „okazję” do „utowarowienia” związanych z nią zachowań. Akumulacja może być realizowana wszędzie, gdzie funkcjonuje wymiana rynkowa.2
2 Przykładem niech będzie agrobiznes, który szybko utowarowił afrykańskich chłopów; najpierw rozdając im za darmo transgeniczne wysoko wydajne ziarno siewne (tyle tylko, że „jednorazowego użycia”, gdyż obradza tylko raz!), a kiedy chłopi pozbyli się już własnego tradycyjnego
ziarna, skończyły się darowizny. Okazało się wtedy, źe na kupno transgenicznego ziarna siewnego
niewielu może sobie pozwolić. Ale za to światowe koncerny agrobiznesu jak Monsanto, Cargill
20
Nie tylko o globalizacji
Szczególnie ekspansywnie wchodzi w te obszary, gdzie rentowność poczynionych inwestycji może być wyższa od przeciętnej. Aby akumulację można
zrealizować, trzeba nie tylko doprowadzić do wyprodukowanie towaru, ale
zapewnić mu zbyt. Stąd w zglobalizowanej gospodarce monstrualnie rozbudowana sieć handlowa zapewnia, że „wszystko można kupić wszędzie”!
Drugim, co do ważności czynnikiem generującym zjawiska, które w swej
masie składają się na proces gospodarczo-kulturowy określany mianem „globalizacji” – są polityczne aspiracje krajów, a nawet regionów, które faktyczną podmiotowość polityczną uzyskały stosunkowo niedawno. Ich aktywna obecność we wszystkich obszarach znaczących dla gospodarki światowej
przynosi rezultaty o skali nieznanej w dotychczasowej historii gospodarczej.
Za decyzjami gospodarczymi tych podmiotów stoi potencjał kapitałowy
przekraczający to, co może zaoferować najpotężniejsza prywatna korporacja.
Dodatkowo kapitał ten nie jest dyscyplinowany postulatami indywidualnych akcjonariuszy. Stąd też państwo jako kapitalista ma nieporównywanie większy luksus w ustalaniu sobie horyzontu czasowego zakładanych
efektów. Nie musi podporządkowywać się rytmowi walnych zgromadzeń
akcjonariuszy. Na naszych oczach potwierdza się heglowska teza, iż
„walka o uznanie” jest dzisiaj siłą sprawczą rozwoju
społecznego.
Dla władz chińskich niepomiernie większe znaczenie ma to, aby „Państwo
Środka” uzyskało należną mu, zasłużoną historycznie rangę na arenie międzynarodowej, niż doraźny sukces w indywidualnej konsumpcji obywateli.
Warto też podkreślić, że ta heglowska teza sprawdza się niezależnie od narodowościowo-rasowych uwarunkowań. Przecież to de Gaulle angażując Francję w działania, które odciskały się negatywnie na stopie życiowej obywateli,
wołał: „wolny naród to coś więcej niż stowarzyszenie konsumentów”!
Nasuwa się fundamentalne pytanie o kierunek globalizacji. Dokąd
zmierza świat napędzany niewzruszenie nieubłaganym prawem maksymalizowania akumulacji kapitałowej; świat, którego faktyczne elity władzy za
ostateczne kryterium racjonalności decyzyjnej przyjęły stwierdzenie: „Cash
czy Archer Midland przejmując ziemie od bankrutujących chłopów, mogły zwiększyć areał pod
swoje uprawy na Czarnym Lądzie. Właśnie takie praktyki doprowadziły do tego, że tzw. Zielona
Rewolucja, która przyczyniła się wprawdzie do znaczącego wzrostu produkcji rolnej, doprowadziła do ruiny masy rolników, którzy nie byli zdolni zaopatrzyć się w produkty niezbędne przy nowych uprawach. Prawidłowości funkcjonowania neoliberalnej gospodarki pozwalają zrozumieć
istnienie złowrogiego paradoksu polegającego na tym, że klęski głodu wybuchają zawsze na wsi,
czyli wśród producentów żywności. Tak było od klęski głodu w Irlandii (1844), kiedy z głodu wymarło ok. 30% chłopów, do obecnych klęsk na kontynencie afrykańskim. Jedynie hekatomba na
Ukrainie nie miała związku z neoliberalizmem. Ale i tutaj złowrogi „izm” był przyczyną sprawczą!
21
Andrzej Zawiślak
is Fact – Rest is Opinion! ”, (zaś w wersji naszych – do niedawna pracowicie
budujących komunizm – sąsiadów przybrało ono postać porzekadła – „Pribyl wyższe Dumy i Prezidenta”). Ten świat neoliberalnej ekonomii, opiewany przez jej apologetów jako sanktuarium wszelkich wolności, z wolnością
kupowania na czele, zmierza konsekwentnie w jednym kierunku: totalnego
zniewolenia3 człowieka na wszystkich poziomach jego egzystencji! Na szczeblu jednostki narzędziem tego zniewolenia jest coraz skuteczniejsze kreowanie potrzeb i preferencji, które z człowieka robią „maszynę zakupów” (‘I shop
therfore I am”!), działającą na zasadzie odruchów Pawłowa. Już w tej chwili
dzięki talentom psychologów i możliwości mediów doszło do tego, że tzw.
holywoodzki model sukcesu konsumpcyjnego (domek z basenem, dwa samochody i to wszystko, co ma sąsiad, ale nieco więcej i w lepszym gatunku…)
został tak głęboko zinternalizowany w świadomości przeciętnego człowieka,
że potrzebę jego realizacji uznaje się za równie naturalną jak potrzebę jedzenia! Stąd też faktycznie realizowanym celem życia staje się zdobywanie środków do życia, ale na takim poziomie, aby wzbudzać zazdrość u bliźnich.
Na szczeblu społeczeństwa wspomniane zniewolenie przejawia się w sposób bardziej wyrafinowany. Najkrócej rzecz ujmując sprowadza się do tego,
co można nazwać
abdykacją społeczeństwa z aspiracji do świadomego
sterowania swoim losem.
Globalizacja w neoliberalnym wydaniu niszczy podstawową obietnicę-przesłanie demokracji, że ludzie będą mogli, jako zbiorowość, świadomie
tworzyć swoją historię i być świadomym twórcą swojego zbiorowego losu.
Wszelako świat, który nas otacza, to świat nieustannie i żywiołowo się zmieniającej oferty towarowej. Nie może być inny, gdyż zgłaszanie takich ofert
stanowi absolutny imperatyw działających w tym świecie podmiotów; wedle
darwinowskiej zasady, że aby przetrwać, trzeba zwyciężyć w konkurencyjnej
walce o klienta. Przedsiębiorstwo, które się nie rozwija poprzez dostarczanie technicznych nowości przyciągających uwagę nabywców, jest skazane na
zagładę. W tym ujęciu „postęp” – to nic innego jak zwycięstwo nad konkurencją w zgłaszaniu klientom własnej oferty towarowej. Historycznie myśl
ludzka ogniskowała się wobec spraw transcendentnych: „sławy” (starożytność), „zbawienia” (chrześcijaństwo), „honoru i władzy” (średniowiecze),
„sprawiedliwości i rasy” (okres ‘zmagań klasowych i rasistowskich urojeń’).
3 Dodajmy, że chodzi tu głównie o zniewolenie, które przewidywał Alexis de Tocqueville,
kiedy to „ciała pozostaną wolne, ale w okowach znajdą się dusze”. Chociaż zważywszy na to, co
się dzieje na odcinku elektronicznego monitoringu, to „ciała” mogą już niedługo zostać poddane takiej władzy, o jakiej się nie śniło najbardziej totalitarnym dyktaturom!
22
Nie tylko o globalizacji
Obecnie większość ludzkich namiętności dotyczy nie „spraw”, ale posiadania
„rzeczy”. Wygląda na to, jak to złośliwie zauważył R. Vaneigem że: „szczęśliwa
ludzkość już w niedalekiej przyszłości pokwituje odbiór paczek wysłanych do
niej w trakcie licznych rewolucji, bo ich ofiara nie poszła na marne…komunardzi dali się wyrżnąć do ostatniego, żebyś mógł nabyć ostatnią wieżę Philipsa”.4
Również cele, jakie sobie stawiają czołowi gracze globalnej areny, czyli
wielkie korporacje, nie mają nic wspólnego z transcendencją. Sprowadzają
się one do zabezpieczenia sobie w konkurencyjnej walce maksymalnie rozległych obszarów zbytu i maksymalnie pewnych oraz tanich źródeł zaopatrzenia. Na tym tle może dochodzić do najrozmaitszych konfliktów o różnym
wpływie na losy świata. W efekcie kierunek zmian, jakich doświadczy ludzkość może okazać się wynikiem przypadkowej konfiguracji konfliktowych
interesów, a nie rezultatem realizowania transcendentnych wartości wygenerowanych przez sumienie i rozum.
Głęboka patologia kapitalizmu polega na tym, że może on funkcjonować
jedynie wtedy, gdy ludzie odczuwają trwały niedosyt i dojmującą potrzebę
tego, co system może im oferować w procesie towarowej wymiany. Jeżeli
taka wymiana się zatrzyma – systemowi grozi zapaść.
System gospodarki neoliberalnej w zakresie oferowanych środków bije rekordy, ale cierpi na atrofie celów. Jest to zresztą immanentna cecha człowieka
jako homo faber. Może on jak wiadomo wyprodukować prawie wszystko. Ale
celu, dla którego to wszystko produkuje (np. szczęście, zadowolenie czy chociażby dobre samopoczucie!) wyprodukować nie może! Stąd też rezultatem tej
instrumentalnej nadmiarowości i transcendentnej niemożności jest zjawisko
emergencji, czyli całkowicie nieoczekiwane kształtowanych się zjawisk społeczno-gospodarczych. Zdarzenia „wybuchają” i „dzieją się”; z reguły ex post można
je przekonująco i logicznie wyjaśnić, ale przewidzieć ich niestety nie można!
Poznawcza niemożność w odniesieniu do prognozowania
przyszłości
w obszarze zdarzeń społeczno-gospodarczych jest pochodną głębokiego
kryzysu nauk ekonomicznych. Nauka ekonomii – obfitująca w różne szkoły i kierunki – niejako notorycznie dzieli się na admiratorów gospodarki
rynkowej i jej przeciwników. Przedstawiciele obu zwalczających się obozów
wypracowali względnie spójne, acz diametralnie różne koncepcje na temat
funkcjonowania gospodarki. Jedni podnoszą efektywność systemu rynkowego; drudzy akcentują jego niesprawiedliwość. Historycznie w jakimś stopniu
obie strony miały rację.
4 R.Vaneigem, Rewolucja życia codziennego, słowo/obraz terytorium, Gdańsk 2004, s.61
23
Andrzej Zawiślak
Postaram się wykazać stopień zagubienia we współczesnych naukach ekonomicznych, odwołując się do ogólnie znanych faktów.
Najpierw jednak przypomnę podstawowe aksjomaty, na których bazują
marksowska i neoliberalna szkoła przy wyjaśnianiu zjawisk zachodzących
w gospodarce.
Otóż wedle marksowskiego ujęcia, w społecznym procesie pracy zorganizowanej poprzez utowarowienie siły roboczej (po uprzednim jej wywłaszczeniu z środków produkcji) powstaje wartość, będąca rezultatem pracy. Robotnik w formie płacy otrzymuje tylko część tej wartości. Ta druga nieopłacona
część stanowi o akumulacji kapitału, którą dysponuje prywatnie kapitalista.
Istotą działalności gospodarczej jest więc wartościotwórcza rola pracy i jej
niepełne opłacenie (wyzysk!), umożliwiające akumulację kapitału dla dalszej
rozszerzonej produkcji, w celu stałego pomnażania wartości przechwytywanej przez kapitalistę.
Wedle koncepcji szkoły neoliberalnej (klasykiem jest tu Marshall) wszystkie zjawiska gospodarcze organizowane są na zasadzie wolnego kontraktu między uczestnikami procesów wytwórczych. Na wartość wyprodukowanego towaru składa się nie tylko praca, ale i inne czynniki niezbędne do jego powstania.
(A także stopień zapotrzebowania na ten towar, jaki zgłasza na niego ewentualny użytkownik.) Te czynniki są wynagradzane proporcjonalnie do ich udziału
w powstaniu towaru (a więc wszystko jest sprawiedliwe!). Cenę tych czynników określa rynek poprzez swobodną grę podaży i popytu (a więc wolność!).
W wyniku tej gry, w której każdy uczestnik pilnuje swojego interesu, ostateczny
rezultat będzie najbardziej efektywny. Rynek nigdy się nie pomyli w wycenie.
Ponieważ zaś w działalności człowieka w zasadzie wszystko powinno podlegać
wycenie, zatem rynek powinien być ostateczną instancją wyrokującą.
Sprawdźmy, jak oba te, tak różne podejścia do zjawisk gospodarczych, radzą sobie w wyjaśnieniu konkretnej sytuacji. Według statystycznych danych
okazuje się, że banki amerykańskie zatrudniające kilkanaście tysięcy osób,
zarobiły siedemdziesiąt razy więcej niż zatrudniające kilkaset tysięcy pracowników przemysły przetwórcze. Takie same proporcje odnotowano również w innych krajach, m.in. we Francji, gdzie wystąpiły one między bankami
i przemysłem samochodowym.
Jak te obiektywne fakty mają się do marksowskiego modelu kreowania
wartości i wyzysku pracy? Jeśli we współczesnej gospodarce wyraźnie zarysowuje się tendencja, że w kreowaniu wartości mniej liczni liczą się więcej,
to gdzie jest wartościotwórcza rola pracy? Okazuje się, że dzisiaj bogactwo
niekoniecznie musi mieć wiele wspólnego z kosztami produkcji, którą sprzedaje firma (ex Microsoft Gatesa). Bierze się głównie z renty kapitałowej, która
jest możliwa dzięki temu, że kapitał został zainwestowany tam, gdzie mógł
zawłaszczać „intelekt ludzkości”, czyli historycznie zakumulowaną wiedzę.
Na tym właśnie polega specyfika nowej rzeczywistości gospodarczej. W tej
24
Nie tylko o globalizacji
rzeczywistości nie wyzysk pracownika (chociaż może się zdarzać), ale zdolność prywatnego wykorzystania społecznej wiedzy jest źródłem fortun!
Ta nowa rzeczywistość stwarza fakty, które na gruncie marksowskich aksjomatów są niewytłumaczalne. Jak bowiem, absolutyzując wartościotwórczą
rolę pracy (a więc zatrudniać jak najwięcej) oraz wyzysku (płać jak najmniej)
wyjaśnić, że firma, której właściciel zatrudnił tylko kilku, a na dodatek fantastycznie opłacanych pracowników – przynosi mu bajońskie dochody?
Reasumując można więc stwierdzić, że teoria ekonomii w lewicowym wydaniu zawodzi – mówiąc językiem akademickim – zarówno w swojej eksplanacyjnej jak i predykcyjnej funkcji. Krótko mówiąc niewiele wyjaśnia
i jeszcze mniej pozwala trafnie przewidzieć!
Ale niewiele lepiej dzieje się po prawej stronie naukowego areopagu naukowców próbujących zrozumieć współczesną gospodarkę. Neoliberalni trubadurzy
wolnego rynku stają bezradni, gdy pozostając na gruncie swoich aksjomatów,
mają wyjaśnić to, co dzieje się na rynku. Przede wszystkim nie są w stanie przedstawić formalnie poprawnego dowodu swojej fundamentalnej (wywodzącej się
jeszcze od A. Smitha) tezy, że w gospodarce maksymalizacja indywidualnych
egoizmów przynosi społeczną korzyść. Wiemy zaś z praktycznego oglądu, że
skutki, jakie z tej tezy wynikają, skłaniają nas raczej do jej dyskwalifikacji. Równie poważny zarzut dotyczy prawdziwości arcyważnej dla neoliberałów tezy
o efektywności rynku. Wedle tej tezy rynek nie może się mylić w ocenie wartości, którymi operuje. Brak związku z rzeczywistością tej tezy ilustruje to, co
się działo na rynku kredytów hipotecznych subprime! Omylność rynku osiągała poziom wręcz niewiarygodny! Kolejny powszechnie podnoszony zarzut
pod adresem ekonomii neoliberalnej dotyczy uniwersalności prawa popytu (tj.
jednokierunkowości związku miedzy ceną i popytem). Ponieważ z prawa tego
wywodzą się wszystkie ważniejsze tezy tej ekonomii – traktowane jest ono jako
fundamentalne. Dlatego tak poważnym ciosem dla entuzjastów neoliberalizmu
jest podważenie tego prawa (patrz prace prof. S. Keena).
Z powyższych uwag wyłania się obraz dość przygnębiający. Okazuje się,
że nauka ekonomii w obu swych najważniejszych nurtach jest impotentna
wobec wyzwań, jakie stawia im rzeczywistość. Co więcej, okazuje się, że
ta rzeczywistość jest tak bogata, że jej interpretacje – wzajemnie sobie zaprzeczające – mają do powiedzenia tyle samo trafnego, co błędnego! Jest fundamentalną prawdą epistemologiczną, że aby zrozumieć, co się dzieje – trzeba
umieć wykazać konieczność, że tak się dzieje! Skoro zaś w obszarze ekonomii
tak trudno o zrozumienie, to może właśnie tam znajduje się największy potencjał wolności, która przecież z definicji jest zaprzeczeniem konieczności?
25
Danuta Waniek
Źle odrobiona lekcja polskiego
kapitalizmu; czy socjaldemokracji
wolno wyrzec się społecznej
gospodarki rynkowej?
W 1989 r. polski kapitalizm zaczynał się po kilkudziesięcioletniej przerwie
od nowa, z przyzwyczajeniami socjalnymi z okresu realnego socjalizmu oraz
z całym bagażem najpierw złudzeń i nadziei, a potem coraz większych rozczarowań i zwyczajnej, ludzkiej złości. Podstawą do restytucji kapitalizmu
stała się prywatyzacja dotychczasowej własności ogólnonarodowej, a raczej
jej wartość rynkowa, którą sprzedawano bez względu na koszty społeczne.
Najpoważniejszym skutkiem doktryny, przyjętej przez ekipę „solidarnościową” stało się w Polsce masowe bezrobocie, które po 2004 r. (czyli po przystąpieniu do UE) tylko częściowo jest rozładowywane przez gospodarki innych
krajów członkowskich.
Przemiany roku 1989 przyniosły Polsce restytucję kapitalizmu, a w ślad za
tym zbuntowanemu społeczeństwu polskiemu dano równość szans w sferze
prawnej i nierówności w sferze ekonomicznej. Socjaldemokracja uczestniczyła w tym procesie w różny sposób i z różnym skutkiem: wtedy, kiedy
otwarcie reprezentowała interesy ludzi słabszych ekonomicznie zyskiwała uznanie i poparcie społeczne, ponieważ prawicowe pomysły na państwo i gospodarkę stały się już dawno domeną partii konserwatywnych,
wspieranych przez coraz silniejsze grupy kapitałowe.
Dziś, po 23 latach od wprowadzenia zmian ustrojowych, socjaldemokracji potrzebne jest nazwanie obecnych problemów rozwoju społeczno-gospodarczego i ustosunkowanie się do nich. Nie ulega wątpliwości,
że kapitalizm (nie tylko w Polsce) znalazł się na zakręcie, nie oferuje już
„państwa dobrobytu”, lecz – ratując krajowe systemy gospodarcze – sięga po takie rozwiązania, jak umocnienie sytuacji banków i ograniczanie
państwa opiekuńczego (np. Francja, Niemcy, USA).
W Polsce nie ma dziś pieniądza na sfinansowanie potrzeb zdrowotnych społeczeństwa, potrzeb edukacyjnych, sfery kultury, nowych miejsc pracy, rozwój
przedsiębiorczości, budowę tanich mieszkań, na żłobki i przedszkola. Rzecz
symptomatyczna, że w ostatnich latach pieniądze znajdowano natomiast na
26
Źle odrobiona lekcja polskiego kapitalizmu…
znaczące powiększenie administracji centralnej i samorządowej1, a także na
budowę licznych, kosztownych stadionów. Jak wylicza ekonomista W. Kieżun,
wcale niemała część dochodu narodowego, wypracowanego w naszym kraju,
„wypływa w formie dywidend, zysków, gigantycznych płac dla przez zagranicznego personelu kierowniczego, wysokich opłat za zarządzanie OFE, cen
transferowych wewnętrznych usług, wykonywanych za wysoką cenę przez
pracowników zagranicznych centrali, wiele sprytnych manipulacji dla wykazania niskiego zysku lub nawet deficytu. To wszystko ma na celu zlikwidowanie opłat podatkowych, oczywiście ze stratą dla budżetu państwa”.2
Stosunek do obecnych problemów gospodarczych może w najbliższym czasie zadecydować o szansach socjaldemokracji w społeczeństwie
polskim. W toku debat na tematy ekonomiczne działacze i parlamentarzyści SLD nie przywołują dokumentów partyjnych, które mogłyby stanowić
punkt odniesienia w zderzeniu z innymi koncepcjami. Być może należałoby
też częściej odwoływać się do dawnych lewicowych tradycji (spółdzielczość,
akcjonariat pracowniczy) oraz zastanowić się rzetelnie nad tym, co dziś powinno oznaczać dla lewicy hasło „społeczna gospodarka rynkowa”, realizowana w państwie o orientacji społecznej.
„Terapia szokowa” zamiast Samorządnej Rzeczypospolitej
Pojęcie „społeczna gospodarka rynkowa” ma w Polsce wymiar konstytucyj-
ny. Zostało wpisane z inicjatywy posłów SLD do zasad ustrojowych Rzeczypospolitej Polskiej w Rozdziale I Konstytucji RP z 2 kwietnia 1997r. Przepisowi artykułu 20 zostało nadane następujące brzmienie:
Społeczna gospodarka rynkowa, oparta na wolności działalności gospodarczej, własności prywatnej oraz solidarności, dialogu i współpracy
partnerów społecznych stanowi podstawę ustroju gospodarczego Rzeczypospolitej Polskiej.
Rzecz w tym, że w latach prac nad Konstytucją (II kadencja Sejmu RP) podstawowe kwestie, dotyczące modelu polskiego kapitalizmu zostały już w zasadzie rozstrzygnięte na korzyść neoliberalnego modelu kapitalizmu, wdrażanego
w Polsce metodą „terapii szokowej”. W tej sytuacji, wypracowywanie konstytucyjnych zasad ustrojowych mogło stanowić dla posłów SLD jedynie okazję
do przypomnienia obietnic tych rozwiązań gospodarczych, które przywódcy
„Solidarności” składali w 1989 r. Wpisanie zasady społecznej gospodarki rynkowej do tekstu konstytucji było ze strony SLD w tamtych okolicznościach
1 W okresie rządów PO/PSL administrację zwiększono o 80 tys. stanowisk.
2 W. Kieżun. Patologia transformacji. Warszawa 2012, s.260. Także T.Kowalik, www.Polskatransformacja.pl. Warszawa 2009.
27
Danuta Waniek
rodzajem protestu wobec brutalnych form restytucji kapitalizmu w Polsce.
Przypomnieć bowiem należy, że ekonomia polityczna czasów transformacji
szła ramię w ramię z doktryną „niewidzialnej ręki rynku”.
Warto więc przypomnieć, że po raz pierwszy pojęcia „społeczna gospodarka rynkowa” użył w swoim przemówieniu z 18 stycznia 1990 r. premier Tadeusz Mazowiecki. Z perspektywy czasu można stwierdzić, że taktyka przyjęta
przez rząd T. Mazowieckiego spełniła swoje zadanie, bowiem pod osłoną
nierozpoznanego hasła „społeczna gospodarka rynkowa” tworzono ład
gospodarczy o cechach wybitnie neoliberalnych, którego skutki społeczne
stały się dotkliwe i trwałe dla większości ludzi pracy najemnej: wysokie
bezrobocie i wzrastający poziom ubóstwa, niskie płace, brak pracy, wykluczenie społeczne i dziedziczenie biedy, pospieszna prywatyzacja własności
państwowej, upadek PGR-ów, dezindustrializacja gospodarki, a później –
masowa emigracja w poszukiwaniu pracy w starych krajach UE.
Wbrew wcześniejszym obietnicom, składanym społeczeństwu przez polityków z „obozu posierpniowego”, zapowiadających szybkie pożytki dla
większości z wolnej gospodarki rynkowej, zasadniczym problemem polskiej transformacji stawało się zjawisko, określane przez J. A. Schumpetera
mianem „cywilizacji nierówności” 3. Badania socjologów wykazały, że po
początkowej euforii, wynikającej z upadku socjalizmu, który przyniósł
polityczną wolność i demokrację, wśród Polek i Polaków pojawił się krytycyzm wobec zmian ustrojowych, które uświadamiały istotę wcześniej
tyle nie znanego, co zmitologizowanego kapitalizmu. Wprawdzie powrotu socjalizmu nikt się nie spodziewał, ale w ocenach większości społeczeństwa ideałem pozostało „socjalistyczne państwo opiekuńcze gwarantujące opiekę zdrowotną, bezpłatną edukację, mieszkania i pracę”.4
W przeciwieństwie do tych wyobrażeń, realna rzeczywistość biegła jednakże ku tradycyjnym dla kapitalizmu podziałom, u podłoża których niezmiennie spoczywają nierówności społeczne. Analizując doświadczenia robotników polskich w okresie transformacji, politolog amerykański – Dawid
Ost nazwie to zjawisko „nierównościami klasowymi”, (którego to określenia
bardzo nie lubią dzisiejsi zwolennicy gospodarczego liberalizmu).
Dla naszych ocen ważne jest jednak to, że symptomy charakterystyczne dla
nierówności społecznych zostały opisane i przeanalizowane w tamtym okresie w sposób wystarczający w polskich opracowaniach naukowych. Wśród
nich należy wymienić badania Marii Jarosz, Tadeusza Kowalika, Ryszarda
3 Por: J. A. Schumpeter, Kapitalizm, socjalizm i demokracja (przekład M. Rusiński) Warszawa 1995,s.
4 Ewa Budzyńska: Podzielane czy dzielące? Wartości społeczeństwa polskiego, [w] Wartości,
postawy i więzi moralne w zmieniającym się społeczeństwie”. Red. Janusz Mariański i Leon Smyczek. Kraków 2008,s.41.
28
Źle odrobiona lekcja polskiego kapitalizmu…
Bugaja, Antoniego Kamińskiego, Krzysztofa Jasieckiego, Leszka Gilejko i wielu innych. Wyniki ich badań, druzgoczące często dla społecznych skutków
przemian ustrojowych, publikowane były na przestrzeni ostatnich kilku lat.
Sygnalizowały one wyraźnie, że nowy system polityczno-ustrojowy
wskrzesił nieoczekiwanie szybko typowy dla kapitalizmu podział na biednych i bogatych, co zwolna docierało do tych grup pracowniczych, które
wcześniej wręcz ślepo zawierzyły „Solidarności”, że będzie skutecznie chroniła ich interesów na wolnym rynku pracy.
Tadeusz Kowalik – ekonomista, krytyk polskiego kapitalizmu – już 10 lat
temu zwracał uwagę na to, że prawdziwi autorzy Sierpnia 1980 r. – robotnicy – zostali porzuceni przez elity polityczne, a praktyka społeczno-gospodarcza rażąco rozmijała się z poczuciem sprawiedliwości i z deklarowaną
w konstytucji „społeczną gospodarką rynkową”. Zwracał także uwagę, że
obowiązujący system przez „większość społeczeństwa jest traktowany jako
narzucony i niepożądany ”.5
Najzagorzalsi krytycy przyjętej metody transformacji nazywają ją dziś
„neokolonizacją Polski” (W. Kieżun6) i puentują swoje wywody na ten temat
stwierdzeniem, że w naszym kraju robotnicza rewolta lat 80. „znalazła swe
zwieńczenie w epigońsko-mieszczańskiej restauracji kapitalizmu na modłę anglosaską”.7
Niezależnie od prezentowanej wśród polskich ekonomistów różnicy
poglądów na model polskiego kapitalizmu nie ulega wątpliwości, że konstytucyjna zasada „społecznej gospodarki rynkowej” jest w uwarunkowaniach polskich pojęciem nadal nie zdefiniowanym. Mało tego – z perspektywy 23 lat przemian wydaje się być zasadnym pytanie o wolę jej realizacji
w praktyce ekonomiczno-politycznej, zwłaszcza, że wśród obowiązujących
zasad ustrojowych znajdziemy również zapowiedź realizacji sprawiedliwości
społecznej (art. 2 Konst.). Kwestia ta, z natury rzeczy, powinna być nieodłącznym obiektem zainteresowania partii socjaldemokratycznej, a 23 lata
polskiego kapitalizmu rodzi potrzebę przeanalizowania dobrodziejstwa
tego modelu dla ludzi pracy najemnej.
Stosunek lewicy do przemian gospodarczych w III RP
W kontekście poruszanych zagadnień warto zadać kolejne pytanie: jak do
procesu restauracji kapitalizmu odnosiła się lewica, zarówno „solidarnościowa”, jak i „postkomunistyczny” Sojusz Lewicy Demokratycznej.
5 Tadeusz Kowalik: Nowy ład społeczny: ani konieczny, ani pożądany. [w] Barometr społeczno-ekonomiczny 1999.Warszawa, s.28.
6 W. Kieżun, „Patologia transformacji”. Warszawa 2012.
7 T. Kowalik, Niskie płace hamują rozwój, [w] http://www.obserwatorfinansowy.pl
29
Danuta Waniek
W praktyce politycznej wczesnych lat 90. hasło „społecznej gospodarki
rynkowej” odegrało rolę propagandowego „opium dla mas”, stanowiąc
w istocie rzeczy parasol ochronny, rozpięty nad wprowadzaną „terapią
szokową”. Jej zaangażowanym krytykiem wśród ekonomistów był od początku Ryszard Bugaj, natomiast Jacek Kuroń – legenda solidarnościowej lewicy,
kojarzony z programem Samorządnej Rzeczypospolitej, poparł na początku
plan Balcerowicza/Sachsa, aby po dziesięciu latach dostrzec daleko idące, negatywne skutki „bezalternatywnej imitacji wzorca neoliberalnego”8 i skwitować ten proces następującą diagnozą: „Klęska Solidarności nastąpiła dlatego,
że wyłonione z niej władze państwowe, miast stanąć na czele masowego ruchu
przebudowy, działały ponad społeczeństwem”.9
Wypowiedzi J. Kuronia stanowiły ważny sygnał, płynący ze strony postsolidarnościowej lewicy, w których polityk ten wskazywał na beneficjentów tzw. dzikiej prywatyzacji, wobec której prawo było bezradne. Jego
spostrzeżenia dotyczyły postępowania ludzi z różnych stron sceny politycznej, ponieważ w walce o pieniądze i zyski bezgrzesznych nie było.10
Podobnie reagował Karol Modzelewski, odwołując się do przykładu Szwecji, RFN, czy Austrii i podkreślał, że w krajach tych gospodarka rynkowa
jest skutecznie korygowana przez interwencjonistyczną politykę państwa m.
in. po to, „aby przeciwdziałać zbyt głębokim recesjom, zapewnić obywatelom
pewien standard bezpieczeństwa socjalnego oraz nie dopuszczać do powstawania biegunów bogactwa i nędzy”11. K. Modzelewski przyczyn gruntownej
pauperyzacji wielu grup społecznych w Polsce upatrywał w bezradności
programowej nowych kręgów politycznych. Było to spostrzeżenie tyleż
ważne, co niedocenione. Transformacja wymagała od elit politycznych
rzetelnego przygotowania ekonomicznego, którego na ogół politycy nie
mieli. Z tym większym zapałem wdawali się w niekończące się kłótnie
ideologiczno-polityczne, oddając w istocie rzeczy decyzje gospodarcze
wąskim grupom osób „wtajemniczonych”.12
Opinie krytyczne wobec modelu transformacji prezentowała również większość działaczy SLD, jednakże ich poglądy były przez zwolenników liberalizmu
natychmiast zagłuszane ostrymi zarzutami natury ideologiczno-historycznej.
8 T. Kowalik, Niskie płace hamują…s.5 z 11.
9 Cytuję za T. Kowalik, Nowy ład społeczny…., s.34.
10 M. in: J. Kuroń, Wykluczeni, wyróżnieni, niewidzialni, [w] „Magazyn Gazety Wyborczej”
z 22. VIII 1997r.
11 K. Modzelewski [w] Dokąd po komunizmie, Warszawa 1993, s.59
12 Potwierdził to A. Małachowski w następującej wypowiedzi: „ Byliśmy trochę jak barany
prowadzone na rzeź i łatwo ulegaliśmy obietnicom polityków, mającym decydujący głos w praktycznym wcielaniu w życie szkodliwych rozwiązań/…/Balcerowicz/../i jego mentor, profesor
Sachs, zwyczajnie nas, posłów bez doświadczenia, oszukali”, [w] A.Małachowski, Łzy się cisną
do oczu, [w] „Przegląd” nr 11 z 2001 r.
30
Źle odrobiona lekcja polskiego kapitalizmu…
W trwającej wymianie poglądów działacze SLD nie byli jednak bez szans,
a w publicznych dyskusjach na tematy gospodarcze wskazywano na poglądy
i dorobek znanych ekonomistów, do których wiedzy i umiejętności najczęściej się odwoływano (chodziło tu o Marka Belkę, Grzegorza Kołodko, Jerzego Hausnera, czy Zdzisława Sadowskiego). Nie zwracano jednakże przy
tym uwagi na znaczące nawet różnice w ich poglądach, dotyczących wizji
polityki gospodarczej państwa oraz sposobów rozwiązania węzłowych zagadnień o charakterze społeczno-ekonomicznym. Ponadto, powierzanie polityki
gospodarczej państwa jednemu ze znanych autorytetów powodowało, że jego
odejście z ekipy rządowej oznaczało na ogół rozmiękczenie, lub porzucenie
realizowanej już koncepcji. Nikt nigdy nie obliczył marnotrawstwa środków
publicznych, które zostały zaangażowane w upadłe koncepcje gospodarcze.
Zwycięstwo roku 2001 – zaprzepaszczona szansa na
socjaldemokratyczne zmiany
Szansę na merytoryczne „rozpracowanie” konstytucyjnej zasady społecznej
gospodarki rynkowej w duchu socjaldemokratycznym kierownictwo SLD
otrzymało w szczególności po wyborach 2001 r. Należało bowiem zakładać,
że dla wyborców lewicy będzie to ważny element zaufania, jakim partia zostanie obdarzona po czterech latach rządów AWS/UW, w którym wicepremierem był znów Leszek Balcerowicz.
Największa wygrana wyborcza SLD w 2001 r. przypadła na okres, kiedy
prawie we wszystkich krajach UE rządzili socjaldemokraci. Fali zwycięstw
socjaldemokratycznych towarzyszyła w Europie debata o ideowym kierunku
rozwoju socjaldemokracji. Wpisał się w nią przede wszystkim brytyjski socjolog Anthony Giddens, który w 1998 r. ogłosił swoją koncepcję, znaną pt.
„Trzecia droga. Odnowa socjaldemokracji”. Autor ten motywował napisanie
recepty ideologicznej na przyszłość m.in. nasilającą się krytyką neoliberałów
wobec roli rządów w życiu społecznym i gospodarczym. Przypomniał w niej,
że rząd istnieje po to, aby stworzyć forum do pogodzenia rywalizujących ze
sobą interesów, dostarczać rozmaitych dóbr publicznych, łącznie z formami zbiorowego zabezpieczenia i opieki społecznej, a także regulować rynek,
zgodnie z interesem publicznym.13
Wśród wartości Trzeciej Drogi wymienił m.in. równość, ochronę słabych (a w tym ochronę interesów rodziny, ale przede wszystkim dzieci),
wrażliwość na sprawy środowiska naturalnego. Podkreślił jednocześnie, że
nie ma praw bez obowiązków oraz autorytetu bez demokracji.14 Ówczesny
przywódca brytyjskiej Partii Pracy – Tony Blair określił Trzecią Drogę jako
13 Anthony Giddens. Trzecia droga. Odnowa socjaldemokracji. Warszawa 1999, s.45–46.
14 jak wyżej, s. 61 i dalsze.
31
Danuta Waniek
„najlepszą nazwę dla nowej polityki wykuwanej (…) przez postępową centrolewicę w Wielkiej Brytanii i poza jej granicami”.15
Wkrótce też ujawnili wspólnie swoje poglądy na temat Trzeciej Drogi Tony
Blair i Gerhard Schroeder, ogłaszając M a n i f e s t, w którym za niezmienną
wartość obaj politycy uznali „sprawiedliwość społeczną, wolność i równość
szans, solidarność i odpowiedzialność za innych”. Napisali w nim: „popieramy gospodarkę rynkową, ale nie rynkowe społeczeństwo” oraz „naszym celem
jest modernizacja państwa opiekuńczego, a nie jego demontaż”. Wyrzekli się
jednocześnie stosowania „prostackiego interwencjonizmu państwowego rodem z lat 70., opartego na rosnącym deficycie”.16
Jest rzeczą dyskusyjną, na ile Manifest, ogłoszony przez T. Blaira i G.
Schroedera mógł być ideowym drogowskazem dla polityków SLD w 2001 r.
Różnice w jakości problemów do rozwiązania wynikały chociażby z poziomu gospodarczego państw, rządzonych przez socjaldemokratów. Dla porównania podam, że dochód na głowę jednego mieszkańca w roku 2001
wynosił w Wielkiej Brytanii 24 tys.USD, w RFN – 22 tys.USD, a w Polsce –
5 tys.USD.
Wypowiedzi socjaldemokratów brytyjskich i niemieckich musiały jednakże budzić zainteresowanie w Polsce chociażby dlatego, że obie partie, wyrosłe
z ruchu robotniczego prezentowały określone doświadczenie i tradycję polityczną, której brakuje w polskiej historii drugiej połowy XX wieku.
Jakie problemy polityczne stanęły przed socjaldemokracją, kierowaną
wówczas przez Leszka Millera? Czy SLD miało szansę na wykuwanie własnej wizji „społecznej gospodarki rynkowej” w polskich uwarunkowaniach
społeczno-politycznych?
Jednym z najważniejszych wyzwań, z którymi przyszło zmierzyć się jego
rządowi – w związku z poszerzającą się falą ubóstwa – był charakter zastanego
kapitalizmu, który w literaturze naukowej otrzymał nazwę „kapitalizmu politycznego” albo „kapitalizmu oligarchiczno – korupcyjnego”, opartego o symbiozę właścicieli kapitału i dysponentów władzy. Na meandry tego zjawiska,
w tym na samouwłaszczanie się nowych elit władzy, zwracali uwagę niejednokrotnie w swych publikacjach ekonomiści i socjolodzy.17 Należy podkreślić,
że w analizach naukowych, zawierających oceny formułowane z perspektywy
dobra wspólnego, można było znaleźć wnioski, które mogły się w tamtym czasie złożyć na program działania politycznego dla rządu lewicowego.
Tak więc w 2001 r. istniały ważne przesłanki po temu, aby SLD podjęło problem przezwyciężenia korupcji i klientelizmu, zwłaszcza, że ze
15 T. Blair, Trzecia droga. Nowa polityka na nowe stulecie, [w] Spory wokół Nowej Trzeciej
Drogi, wybór i opracowanie Tadeusz Kowalik, Warszawa 2001, s.11.
16 Tekst Manifestu Blaira i Schroedera zamieściła „ Gazeta Wyborcza”, nr 159 z 1999r.
17 Patrz: Demokracja spektaklu, P. Żuk (red). Warszawa 2004.
32
Źle odrobiona lekcja polskiego kapitalizmu…
strony zróżnicowanych środowisk społecznych sygnalizowano wyraźne
oczekiwania, wskazujące na potrzebę uwolnienia się od tych patologii
w imię respektowania podstawowych zasad demokracji i sprawiedliwości
społecznej. Rząd mógł się w tym dziele wesprzeć diagnozami naukowymi,
którym wtórowała wówczas znana już treść raportu Banku Światowego, alarmującego na temat zakresu korupcji w Polsce np. w obszarze uzyskiwania
zamówień publicznych.18
Jednakże ważne było przede wszystkim to, że SLD miało gdzie szukać merytorycznych inspiracji, ponieważ w latach 2001–2005 Polskie Towarzystwo
Ekonomiczne dostarczyło niezbędnej wiedzy teoretycznej na temat szans
społecznej gospodarki rynkowej w polskich uwarunkowaniach społeczno-gospodarczych. W tym czasie ujrzały światło dzienne takie opracowania,
jak: „Społeczna gospodarka rynkowa. Idee i możliwości praktycznego wykorzystania w Polsce” (red. E. Mączyńska i P. Pysz), „Ład gospodarczy jako efekt
działalności państwa w społecznej gospodarce rynkowej” (praca zbiorowa
PTE), „Społeczne aspekty rozwoju gospodarki polskiej” (red. S. Owsiak) i –
„Regionalne aspekty społecznej gospodarki rynkowej” (wydawnictwo Oddziału
Warszawskiego PTE). Przypomniane powyżej tytuły stanowiły dorobek, który powinien być dostrzeżony i wykorzystany przez ugrupowania lewicowe.
Wkrótce okazało się, że zignorowano poważną szansę na to, aby zmierzyć
się nie tylko z korupcją i klientelizmem, aby uczynić z polskiej gospodarki
rynkowej również gospodarkę o orientacji społecznej.
W tym samym czasie na łamach prasy ukazywały się publikacje, informujące o tym, że większość najbogatszych z listy tygodnika „Wprost” płaci swoje podatki w rajach podatkowych, a nie w Polsce. Z danych statystycznych
i badań naukowych jednocześnie wynikało, że do beneficjentów przemian
polityczno-gospodarczych należą ludzie z wykształceniem wyższym, młodzi,
przedsiębiorczy, mieszkający najczęściej w Warszawie, lub w Wielkopolsce.
Maria Jarosz, opisując dwubiegunowość w poziomie życia w książce „Władza,
przywileje, korupcja” zauważyła, że „koncentracji dochodów na szczycie drabiny społecznej towarzyszy bieda na dole”, a zróżnicowanie dochodów w Polsce określiła wówczas na 1:300.19
Do niewątpliwych osiągnięć rządu Leszka Millera należy natomiast
zaliczyć przystąpienie Polski do Unii Europejskiej. Bez wątpienia wydarzenie to stwarzało nowe perspektywy dla Polski. Jednakże w atmosferze
szybkiego zużywania się poparcia dla SLD partia nie była już w stanie skutecznie przekuć tego wydarzenia na poczet sukcesu i wskazać kolejne, ważne
dla partii cele strategiczne. Odpłynął od niej – jak się okazuje po kolejnych
kampaniach wyborczych – na trwałe elektorat, upatrujący wcześniej w jej
18 Anticorruption in Transition, Bank Światowy 1999.
19 M.Jarosz, Władza, przywileje, korupcja. Warszawa 2004,s.127–128.
33
Danuta Waniek
obecności na scenie parlamentarnej nadzieję na systematyczna poprawę własnego losu, w tym warunków bytowych.
Refleksja po latach: model integracyjno-redystrybucyjny
czy polaryzacyjno – dystrybycyjny?
Przystąpienie do UE wpłynęło w następnych latach przede wszystkim na pol-
ski rynek pracy. Można było zaobserwować gwałtowny exodus młodych ludzi
z Polski do „starych” państw europejskich (w szczególności do Anglii, Irlandii, Francji, Niemiec), gdzie za pracę nie wymagającą często przygotowania
specjalistycznego wynagradzano ich znacznie lepiej niż w Polsce.20 Pierwsza
fala wyjazdów w poszukiwaniu miejsc pracy za granicą (lata 2005–2007), rozwiązywała wprawdzie ludziom problem podstawowy, czyli uzyskanie środków do życia w zamian za wykonywaną pracę, zrodziła jednakże kolejne problemy społeczne, jak upust z kraju najbardziej żywotnej populacji, rozbicie
rodzin i nie zawsze sukces w organizowaniu sobie za granicą życia na nowo.
Dla naszych rozważań ważne jest to, że Unia Europejska odwołuje
się w swych dokumentach do modelu społecznej, zrównoważonej gospodarki rynkowej, opartej nie tylko na aktywnej polityce państwa, ale
również na społeczeństwie obywatelskim i godzeniu konkurencji rynkowej z solidarnością społeczną (Konst. UE, część I, Definicje i cele Unii).
W Strategii Lizbońskiej z 2006 r. UE podkreśla potrzebę zrównoważonego
wzrostu gospodarczego oraz rozwoju społecznego, co stanowi elementarne
cechy społecznej gospodarki rynkowej. Dokumenty te stanowią powód,
dla którego zarówno lewicowi parlamentarzyści, jak i sympatycy lewicy
powinni przestać ignorować konstytucyjną zasadę społecznej gospodarki
rynkowej, „rozpracować” ją na nowo (z uwzględnieniem doświadczeń 23
lat polskiego kapitalizmu) i przygotować wizję rozwoju gospodarczego
z myślą o więziach społecznych i wielkim kapitale społecznym, jakim dziś
dysponują Polki i Polacy. M. in. Ryszard Szarfenberg zwraca uwagę na to, że
planując nową strategię rozwoju należy pamiętać o tradycyjnie ważnych dla
socjaldemokracji celach, jakim są równouprawnienie, równość szans i sprawiedliwość, demokracja partycypacyjna.21 Taki model rozwoju określa się
w teorii jako integracyjno-redystrybucyjny (MIR), w przeciwieństwie do
20 jak wyżej, s.201 i dalsze.
21 R. Szarfenberg, Możliwe modele rozwojowe dla Polski i ich konsekwencje społeczne, [w]
http://rszarf.ips.uw.edu.pl W literaturze ekonomicznej na ogół prezentowana jest opinia, że socjaldemokratyczny model gospodarczy realizowany jest z dobrym skutkiem w krajach skandynawskich (Szwecja, Norwegia, Dania). Patrz na ten temat: G.Gołębiewski, Modele kapitalizmu
a kierunek rozwoju gospodarczego Polski, [w] „Współczesna Ekonomia” nr 3/2007 (kwartalnik
naukowy WSFiZ w Warszawie).
34
Źle odrobiona lekcja polskiego kapitalizmu…
modelu polaryzacyjno-dyfuzyjnego (MPD), zaproponowanego niedawno przez rządowy zespół Michała Boniego. Mam tu na myśli długookresową strategię rozwoju kraju w postaci raportu p.t. „Polska 2030. Wyzwania
rozwojowe”.22
Od 2005 r. Polską rządzi nieprzerwanie prawica, stosując w praktyce gospodarczej liberalny model zarządzania gospodarką, a koncepcja M. Boniego
stanowi jego odbicie i kontynuację. Towarzyszy temu zapowiedź o pojawieniu się drugiej fali emigracji w poszukiwaniu pracy za granicą, bo w kraju jej
nie ma. Pod wpływem takiej polityki Polska wyludnia się. Ale w ślad za tym
z krajów UE płyną sygnały o nasilaniu się antypolskich nastrojów, o dramatycznych warunkach pracy Polek i Polaków, a często wręcz o niehumanitarnym sposobie traktowania naszych rodaków, poszukujących pracę.
Pora na wskazanie wyraźnej, socjaldemokratycznej alternatywy. Jest czas,
aby się tym zająć. Postulowanie państwa o orientacji społecznej powinno stać
się wręcz miarą współczesnego lewicowego patriotyzmu.
Jako realizatorów tego zadania należałoby jednakże wskazać młodsze
pokolenie członków SLD, bo tylko oni mogą być wiarygodni w zacieraniu
śladów po liberalizmie w praktyce politycznej i gospodarczej lat minionych.
Pierwsze kroki zostały uczynione w przygotowaniach do kampanii wyborczej 201123. Niestety, nie przebiły się do świadomości opinii publicznej. Być
może dlatego, że niedawni zwolennicy lewicy mieli jeszcze świeżo w pamięci przesunięcie się SLD na prawo w stosunku do wcześniej deklarowanych
wartości.
Warto jest więc te kwestie przemyśleć od nowa i przygotować jednoznaczny przekaz, odnoszący się do doktryny gospodarczej partii.
22 Zob: www.Polska 2030.pl
23 Mam tu na myśli m. in. materiał wyborczy p.t. Lepsze życie, sprawiedliwa polityka społeczna.
35
Ii.
demokracja
Jacek Żakowski
Demokracja: czy i jaka
Dla potrzeb tego opracowania wystarczy przyjąć, że demokracja to taki
system polityczny, który pod rozmaitymi postaciami instytucjonalnymi wytworzył się w krajach Zachodu w ciągu ostatnich dwóch wieków.
Jego konstytutywną cechą jest powszechny (w różnych stopniu i formie)
udział społeczeństwa w wybieraniu i sprawowaniu władzy publicznej. Wolne społeczeństwo wybiera sobie władzę, jaką chce, a ta władza
realizuje z grubsza taką politykę, jaką chce większość z zachowaniem
wolności osobistych, praw mniejszości i praworządności. Instytucją
w ramach której demokracja się realizuje jest państwo. W relacjach
ponadpaństwowych (ONZ, UE) działają tylko niektóre mechanizmy
demokratyczne.
Zmiana
Jedną z największych zalet demokracji jest jej elastyczność i wielopostaciowość. Żadna idealna, wzorcowa demokracja nigdy nie istniała. Bez względu
na kulturę prawną (prawo stanowione czy precedensowe) trwałe demokracje nieustannie ewoluują, dostosowując się do zmian społecznych, technologicznych, kulturowych. Próby narzucenia sztywnych form demokracji nie
pasujących do lokalnych warunków (np. w Ameryce Łacińskiej czy Afryce)
zwykle prowadziły do zastąpienia jej przez dyktatury. Demokratyczny proces
dostosowawczy może dotyczyć instytucji (parlamentu, ordynacji wyborczej,
struktury władz) lub praktyki demokratycznej (zachowań obywateli i funkcjonariuszy, obyczajów politycznych).
Przez ostatnie 20 lat polska demokracja nieustannie szuka właściwej dla
siebie formy. Instytucjonalnie osiągnęła formę nieźle pasującą do obecnych warunków. Natomiast praktyka demokratyczna wciąż stwarza liczne
39
Jacek Żakowski
problemy. Część z nich ma źródła historyczne (np. słaby udział w wyborach i mała aktywność obywatelska związana z niskim ogólnym poziomem zaufania), a część cywilizacyjne (np. słaby poziom poinformowania
wyborców wynikający m.in. z komercjalizacji mediów).
Dominuje pogląd, że w nadchodzącym okresie demokracja w Polsce i na
całym Zachodzie będzie wymagała poważnej reformy i rewitalizacji. Część
tego procesu dokonuje się już spontanicznie. Część będzie wymagała zmian
instytucjonalnych.
Czynniki zmiany
a. Cywilizacyjne
Już w latach 70. politolodzy ostrzegali (m.in. Samuel Huntington w raporcie
dla Komisji Trójstronnej Zbigniewa Brzezińskiego), że zmiany cywilizacyjne
stanowią zagrożenie dla dwudziestowiecznego modelu demokracji. Źródło
zagrożenia widziano w mediach elektronicznych. Upowszechnienie się telewizji i radia dramatycznie przyspieszyło obieg informacji i zmniejszyło czas
politycznej reakcji. Uwolnienie fal UKF dla potrzeb stacji komercyjnych spowodowało gwałtowny wzrost liczby środków przekazu i było przyczyną dramatycznego załamania sprawowanej przez elity kontroli kulturowej. Narzucony przez elitę wymóg stosowania języka literackiego w debacie publicznej
został przełamany, czemu towarzyszyła zmiana stylu debaty. Rola meritum
słabła a rosła rola dramaturgii.
Dominacja mediów elektronicznych nad drukowanymi oznaczała także wypłukiwanie z debaty pierwiastka intelektualnego i informacyjnego
ustępującego miejsca emocjom. Sprawiło to, że dokonywany przez obywateli demokratyczny wybór w malejącym stopniu dotyczy programów
i interesów, a w rosnącym lęków, nadziei, sympatii i niechęci. Podważa
to mit racjonalnego wyborcy (Caplan „The myth of Rational Voter”) legitymizujący demokrację jako efektywny sposób sprawowania władzy.
Benjamin Barber nazwał współczesną Amerykę „Imperium Lęku”, bo zarządzanie częściowo sztucznie wywoływanymi publicznymi lękami, a nie faktycznymi interesami stało się podstawową funkcją amerykańskiej polityki.
USA nie są tu wyjątkiem, choć są przypadkiem dość skrajnym.
Wszystkie te procesy radykalizuje upowszechnienie Internetu. Powoduje
on dramatyczne osłabienie tradycyjnych mediów i dywersyfikację opinii publicznej. Środki masowego przekazu szybko tracą masowy charakter. Ich
miejsce zajmują media niszowe i społecznościowe. Społeczeństwo jest zastępowane przez aterytorialne społeczności o zróżnicowanych tożsamościach. Dywersyfikacja uderza w ekonomiczne podstawy funkcjonowania
mediów i powoduje obniżenie jakości, co prowadzi do faktycznego blokowania kanałów merytorycznej komunikacji.
40
Demokracja: czy i jaka
b. Kulturowe
Kulturowe zmiany zapoczątkowane w połowie lat 60. polegały m.in. na wy-
pieraniu w życiu publicznym elitarnych standardów zachowań i kryteriów
uznawania autorytetów. Od ponad 40 lat autorytety oparte na kompetencjach wypierane są w sferze publicznej przez celebrytów. W kulturze
masowej istniejący ład przedstawiany jest jako nieprawy, a elity polityczne, biurokratyczne i ekonomiczne jako zdemoralizowane albo amoralne
i kierujące się własnymi interesami. Zaufanie do elit i instytucji mało
gdzie jest tak niskie, jak w Polsce, ale niemal wszędzie długookresowo
słabnie. Opinia publiczna skłonna jest ufać pojedynczym liderom jako
przeciwieństwu elit. Wraz ze zmianami w mediach (tabloidyzacja) powoduje to ciążenie ku polityce opartej na figurach pojedynkujących się superbohaterów, którzy jednak zwykle dość szybko rozczarowują. Ten proces jest
szczególnie silny w krajach o konfrontacyjnej kulturze politycznej (w Europie kraje śródziemnomorskie i słowiańskie). W krajach o kulturze konsensualnej (głównie państwa nordyckie i germańskie) negatywne czynniki kulturowe i cywilizacyjne są słabsze, co opisali m.in. Mancini i Hallin analizując
systemy medialne i relacje miedzy nimi a światem polityki.
Drugą kluczową kulturową cechą tego procesu jest postępująca indywidualizacja. W wielu krajach zdecydowanie słabnie zainteresowanie aktywnością publiczną i zaangażowanie w publiczne przedsięwzięcia. Robert Putnam
opisał to zjawisko na przykładzie USA w słynnej książce „Bowling Alone”.
Wcześniej Daniel Bell opisał narastający kryzys systemowy w „Kulturowych
sprzecznościach kapitalizmu”. Wiele badań pokazuje, że zgodnie z tezami
Bella pod wpływem indywidualizmu i rosnącej roli aspiracji konsumpcyjnych w samorealizacji również wśród osób angażujących się w politykę,
słabną motywacje altruistyczne, a coraz wyraźniej dominuje osobisty interes – głównie ekonomiczny. Obniża to jakość i podważa przedstawicielski charakter władzy politycznej.
Jakość demokratycznej władzy osłabia też postępująca erozja uniwersytetu,
jako niezależnego źródła racjonalnych kompetencji stanowiących zaplecze
polityki w procesie podejmowania decyzji. Erozję tę przyspiesza model finansowania nauki. Coraz węższa specjalizacja wiedzy akademickiej ogranicza
jej polityczną przydatność. Zwłaszcza w naukach społecznych i politycznych (ekonomia, stosunki międzynarodowe itp.) na skutek coraz słabszego finansowania publicznego nauki i rosnącego finansowania z środków
prywatnych, ciężar kompetencji i autorytetu przesuwa się w stronę tzw.
think-tanków, często mających ideologiczny lub lobbystyczny charakter.
Problemem jest też rosnąca rola środków prywatnych w finansowaniu nauk
przyrodniczych. W rosnącej liczbie dziedzin, a zwłaszcza w sektorach wysokomarżowych (farmacja, biotechnologia, energetyka, żywienie, ekologia),
niezależna akademicka wiedza faktycznie nie istnieje, bo niemal wszystkie
41
Jacek Żakowski
badania finansuje przemysł. Stwarza to rosnące problemy dla szukającej zaplecza kompetencyjnego władzy publicznej.
c. Społeczne
Zmiana struktury społecznej stanowi fundamentalne wyzwanie zwłaszcza
dla tradycyjnego podziału partyjnego i roli partii w systemie politycznym.
Osłabienie podziału klasowego, kurczenie się klasy robotniczej, powstanie nowego proletariatu korporacyjnego wykonującego prace umysłowe,
identyfikującego się raczej z klasą średnią i przynajmniej teoretycznie
mogącego aspirować przynajmniej do niższej klasy wyższej sprawia, że
klasyczne klasowe podziały tracą polityczne znaczenie. Nowe podziały
nie są zaś zdefiniowane politycznie i nie wiadomo, czy wobec ich mnogości kiedykolwiek dadzą się politycznie zoperacjonalizować. Rośnie więc
znaczenie podziałów o charakterze tożsamościowym, kulturowym, odnoszącym się raczej do stylów życia niż tradycyjnych formacji politycznych.
W wielu krajach znaczenia nabierają podziały generacyjne. Od wybuchu
kryzysu konflikt pokoleń (prekaria – proletariat) nabiera na znaczeniu, ale
nigdzie nie znajduje wyraźnego wyrazu politycznego w tradycyjnym rozumieniu demokratycznej reprezentacji. Kryzys sprawił, że w wielu krajach
znaczenia nabierają też podziały etniczne, które również nie mają pełnej reprezentacji politycznej. Nawet tam, gdzie mniejszości napływowe stanowią
znaczącą część społeczeństwa, nie mają one własnej reprezentacji partyjnej.
Logika polityczna wskazuje, że powstaniu partii antyislamskich powinno towarzyszyć powstanie partii islamskich, co jednak nie ma miejsca. Zastępowaniu społeczeństwa przez społeczności towarzyszy wypieranie identyfikacji typu politycznego (np. prawica-lewica) przez doraźną identyfikację
grupowych interesów. To sprawia, że reprezentacja demokratyczna staje
się coraz bardziej niekompletna i dla rosnącej grupy wyborców jeszcze
bardziej niesatysfakcjonująca. W większości krajów większość wyborców
głosuje na „mniejsze zło” lub „przeciw”.
d. Ekonomiczne
Trzy dekady neoliberalnej polityki ekonomicznej (Reagan, Theatcher, Blair,
Schroeder, Clinton, Bush) zmieniły gospodarkę Zachodu w sposób mający
istotne znaczenie dla funkcjonowania demokracji. Liberalizacja i globalizacja rynków (zwłaszcza finansowych) spowodowała radykalne osłabienie władzy politycznej, a więc także roli demokratycznie podejmowanych decyzji
wobec instytucji i mechanizmów władzy ekonomicznej. Realizacja neoliberalnego wariantu globalizacji uwolniła kapitał od ograniczeń terytorialnych.
Może on swobodnie wybierać sobie miejsca, gdzie jego interesom najbardziej
służy państwo. Pieniądze stały się globalne a państwa (i demokracje) pozostały lokalne. Jednocześnie zaniechanie polityki antykoncentracyjnej
42
Demokracja: czy i jaka
wytworzyło nową sytuację, której symbolem jest kontrolowanie rynków
finansowych przez trzy banki i trzy agencje ratingowe wobec których nawet najpotężniejsze rządy są bezsilne. Podobna sytuacja panuje na globalnym rynku rozrywki, wytwarzającym treści kultury masowej. Rynek
komunikacji masowej jest z kolei opanowany przez kilka korporacji dostarczających programy i usługi internetowe. Nawet rynek sportowy został zmonopolizowany w stopniu sprawiającym, że to rządy są klientami
kontynentalnych czy globalnych federacji, a nie na odwrót.
Wszystko to sprawia, że pole demokratycznie podejmowanych decyzji zawęziło się dramatycznie nawet w najsilniejszych krajach. Zwłaszcza w krajach o niekonsensualnej kulturze politycznej ogromnym wyzwaniem dla demokracji jest też koncentracja mediów i poddanie ich logice nastawionych
na szybki zysk korporacji (Mancini).
Radykalny wzrost zadłużenia rządów wywołany obecnym kryzysem spowodował wzrost wrażliwości państw na presję międzynarodowych rynków.
Prowadzi to do istotnego ograniczenia lub wręcz faktycznej utraty (Grecja)
wpływu władzy demokratycznej na politykę wewnętrzną (niesuwerenność).
Znaczenia nabiera więc budowa mechanizmów demokratycznych na szczeblu ponadnarodowym (np. UE). Tylko demokracja ponadnarodowa może
bowiem stanowić realną przeciwwagę dla niedemokratycznej władzy
mocno skoncentrowanych rynków.
Neoliberalny model ekonomiczny i globalizacja powodują też w wielu krajach Zachodu szybkie pauperyzowanie klasy średniej. W klasycznych teoriach to ona uważana jest za ostoję demokracji. Tymczasem np. w USA przez
kilka ostatnich dekad realne dochody klasy średniej nie rosły lub malały, a jej
udział w podziale bogactwa radykalnie spadał. Owoce wzrostu przechwycił
„jeden procent” najzamożniejszych. Wraz ze wzrostem bogactwa rósł też polityczny wpływ wyemancypowanych zglobalizowanych korporacji i członków
„1%” coraz aktywniej finansujących działalność polityczną. Narasta poczucie,
że podczas obecnego kryzysu Wall Street pozbawiła Main Street politycznego wpływu. Skutkiem jest m.in. ograniczenie redystrybucji wewnętrznej
w większości państw Zachodu, narastanie różnic społecznych, nasilanie się
wykluczenia, osłabienie ruchliwości społecznej. Wykluczenie sprzyja odracjonalizowaniu polityki demokratycznej i osłabia jej legitymizację, gdyż
wykluczenie ekonomiczne pociąga za sobą inne formy wykluczenia – cyfrowe, informacyjne, kulturalne, społeczne, polityczne.
e. Geopolityczne
Już w połowie lat 90. Ralf Dahrendorf ostrzegał, że liberalno-demokratyczny porządek ulega destrukcji w obliczu konkurencji „wartości azjatyckich”.
Relatywne słabnięcie zachodniej wspólnoty demokratycznej wobec „nowych
potęg” było jeszcze wówczas powszechnie lekceważone. Zmniejszanie się
43
Jacek Żakowski
dystansu ekonomicznego jest jednak faktem mającym wpływ na moralny kapitał demokracji. Jej morale osłabia dodatkowo perspektywa dalszego szybkiego wzrostu gospodarek BRIC i stagnacji Zachodu.
Legitymizacja liberalno-demokratycznego kapitalizmu poprzez kryterium
większej długookresowej efektywności, która osiągnęła apogeum po upadku obozu sowieckiego (Fukuyama „Koniec historii”), od 20 lat sukcesywnie
słabnie. Sprzyja to mniej czy bardziej wyraźnej zgodzie na jakiś wariant neo-konwergencji, czyli poszukiwanie złotego środka między wolnościowym
modelem zachodnim, a wykazującym dużą sprawność ekonomiczną modelem chińskim zawierającym silnie mechanizmy autorytarnej kontroli.
Relatywne geopolityczne słabnięcie zachodnich demokracji sprzyja też
narastaniu zagrożeń takich, jak terroryzm i napięć strategicznych (np. na Bliskim Wschodzie). Sytuacja w krajach arabskich od inwazji na Afganistan do
Arabskiej Wiosny pokazała ograniczenia wspólnoty demokratycznej. Z drugiej strony rośnie wiara w siłę nowych potęg skutecznie rywalizujących nie
tylko na rynkach konsumenckich, ale też w wyścigu po coraz bardziej deficytowe surowce.
W społeczeństwach zachodnich wytwarza to niebezpodstawne poczucie zagrożenia. Objawem były ataki terrorystyczne (11.09 itd.), które propagandzie
neokonserwatywnej pozwoliły na upowszechnienie ideologii „wojny z terroryzmem”. Usprawiedliwia ona postępujące ograniczanie liberalnych wolności
oraz rozbudowę prawnych instrumentów i aparatu kontroli. W wielu krajach
błyskawicznie rosnące „lobby kontroli” zajęło polityczną pozycję kompleksu militarno-przemysłowego, przed którym ostrzegał Eisenhower. (Uesseler
„Wojna jako usługa”, Walzer „Wojny klimatyczne”). Państwowa i prywatna
inwigilacja obywateli przy pomocy nowych technologii osiąga skalę stanowiącą zagrożenie dla liberalno-demokratycznych wartości i swobód.
Kierunki zmiany
a. Demokracja elektoralna
Narastająca krytyka demokracji i osłabienie jej autorytetu zarówno spraw-
nościowego jak moralnego sprawia, że ciężar legitymizacji przesuwa się
w stronę churchillowskiej konieczności. Ważne, żeby były wybory. Wybory
rozładowują społeczne frustracje, pozwalają okresowo wymieniać liderów
elity politycznej bez rozlewu krwi i dając wrażenie współwpływu tworzą społeczne poczucie współodpowiedzialności.
Istota demokracji coraz bardziej koncentruje się na samym akcie wyborczym abstrahując od jego faktycznego znaczenia i treści oraz jakości decyzji
wyborczych. Taka demokracja pozwala utrzymać względny pokój społeczny,
ale jest źródłem permanentnej frustracji, bo wyborcy w istocie nie wiedzą, na
co głosują, głosują sprzecznie z własnymi interesami i dziwią się, co wybrali
44
Demokracja: czy i jaka
(Frank „Co z tym Kansas”, Caplan) lub świadomie wybierają „mniejsze zło”.
W tym sensie demokracja w rosnącym stopniu staje się grą doraźnie uspokajających społeczeństwo pozorów.
b. Demokracja nieliberalna
Narastająca akceptacja demokracji elektoralnej na Zachodzie otwiera dro-
gę dla demokracji nieliberalnej, czyli takiej, która wprawdzie uznaje wybory,
ale łamie praworządność i prawa człowieka stanowiące część klasycznego
demokratycznego minimum. Demokracja nieliberalna panuje w krajach
dawniej autorytarnych (Rosja, Iran), ale jej elementy pojawiają się także na
Zachodzie pod ciśnieniem ideologii „wojny z terroryzmem” (tortury, tajne
więzienia CIA) i pod presją globalnego rynku (ACTA). Ograniczanie swobód obywatelskich i rozbudowa aparatu nadzoru napotyka niewielki opór,
choć może prowadzić do faktycznego zawieszenia „demokracji jaką znamy”
i przejęcia kontroli nad społeczeństwami przez niekontrolowane, zlewające
się prywatne oraz publiczne służby specjalne. Wzrost ich roli w zachodnich
krajach jest jednym z elementów neokonwergencji z modelem azjatyckim.
c. Arystokracja rynkowa
Pytanie, kto istotnie sprawuje władzę w zachodnich demokracjach począt-
ku XXI w. i czyje wpływy rosną, wiedzie ku niedemokratycznej władzy ekonomicznej. Klasyczna analiza marksistowska prowadziłaby do wskazania
nielicznej grupy globalnych instytucji ekonomicznych i wielkich inwestorów. Jej przydatność jest jednak ograniczona. Własność w dużym stopniu
oderwała się bowiem od zarządzania. Rozproszenie własności akcyjnej
w gospodarce zdominowanej przez gigantyczne konglomeraty sprawia,
że faktyczną władzę ekonomiczną sprawują managerowie tworzący globalne sieci. Kontrola formalnych właścicieli (akcjonariuszy, uczestników
funduszy) staje się iluzoryczna. Wielcy managerowie i niewielka grupa
wielkich inwestorów zarządzających także cudzymi kapitałami tworzą coś
w rodzaju rynkowej arystokracji, od której uzależniona jest lokalna władza
polityczna mająca demokratyczny mandat.
d. Mediokracja
Ustrój
faktycznie istniejący we współczesnych zachodnich demokracjach
Paolo Mancini, John Kean i Jan Zielonka nazwali mediokracją. Według ich
definicji mediokracja to system silnych współzależności pomiędzy światami polityki, wielkiego biznesu, mediów, rozrywki i celebrytów, w ramach
którego powstają hegemoniczne narracje i faktycznie zapadają decyzje
formalnie autoryzowane w obrębie instytucji demokratycznych.
Mediokracja kontroluje władzę polityczną, ekonomiczną i symboliczną poprzez sieć nieformalnych powiązań, ale też poprzez przenikające się
45
Jacek Żakowski
relacje właścicielskie oraz finansowe. Symbioza mediokratycznych elit polega na wymianie usług. Np. media oferują politykom ochronę w zamian za
ekskluzywny dostęp do informacji i reprezentowanie określonych programów ekonomicznych czy politycznych, a strumień reklam uprzywilejowuje
te media, które wspierają określone programy polityczne.
Symbolem mediokracji są Włochy Silvio Berlusconiego. Strukturę brytyjskiej mediokracji odkrywa seria skandali zapoczątkowana aferą podsłuchową, której głównym bohaterem jest koncern Ruperta Murdocha. Wyrazistym przykładem mediokracji jest też Francja Sarkozy’ego, pierwszego w tym
kraju prezydenta-celebryty, który świadomie karmi media swoim życiem
prywatnym.
Ważnym elementem mediokracji jest ewolucja mediów ku rozrywce pochłaniającej uwagę opinii publicznej, która przestaje się interesować demokratyczną polityką tradycyjnie rozumianą jako ciągle odnawianie społecznego kontraktu dotyczącego podziału bogactwa i władzy.
e. Imperium
Michael Hardt i Antonio Negri wychodząc z pozycji neomarksistowskich
opisali współczesny ład polityczny jako Imperium. Jest to system, w którym
demokratycznie wyłonione władze (państwowe i lokalne) posiadające formalny mandat wyborców konkurują o wpływ na rzeczywistość z innymi
aktorami, takimi jak korporacje, organizacje lobbystyczne, sądy i trybunały krajowe i międzynarodowe, mechanizmy rynku, ruchy społeczne,
organizacje międzynarodowe i międzypaństwowe, instytucje trzeciego
sektora, media, nieformalne autorytety. Hardt i Negri nazywają tych niejednorodnych aktorów wielością.
Gra wielości o wpływ toczy się w gęstniejącej sieci różnego rodzaju formalnych i nieformalnych zobowiązań krajowych, międzynarodowych, globalnych. W koncepcji Imperium traci sens słynne pytanie „jaki jest numer
telefonu do Europy”. Nie ma żadnego numeru telefonu ani do Europy, ani do
Ameryki. Nie ma ośrodka władzy. Jest sieć. Decyzje nie zapadają w żadnym
przewidywalnym miejscu. Zarówno wewnątrz państw, jak w stosunkach
międzynarodowych są podejmowane w procesie rozległych uzgodnień
między ogniwami sieci.
f. Demokracja monitorowana
Panujące
w krajach rozwiniętych modele demokracji John Kean nazywa
demokracją monitorowaną. Demokratycznie wybrane władze, które coraz
słabiej reprezentują interesy i aspiracje obywateli, są bowiem monitorowane
przez sieć instytucji społecznych. Wobec słabnięcia mediów i zaangażowania obywatelskiego kluczową rolę odgrywają w koncepcji Keana „niewybrani przedstawiciele”. Mogą to być organizacje trzeciego sektora (Wikileaks,
46
Demokracja: czy i jaka
Greenpeace, Komisja Helsińska, Fundacja Batorego), ale coraz większą rolę
odgrywają różnego rodzaju celebryci (Bono, Naomi Klein), oraz mniej czy
bardziej nieformalne i mniej czy bardziej trwałe grupy osób zainteresowane
zwykle jakimś wąskim wycinkiem spraw – nieliczne, lecz zdolne do mobilizowania dużej energii społecznej i siły politycznej, gdy w polu ich zainteresowania dzieje się coś istotnego (Anonimus, Obywatele Kultury).
W epoce Internetu niewybrani przedstawiciele zdolni są do szybkiego
mobilizowania większej energii politycznej, niż tradycyjne partie. Ponieważ cieszą się większym zaufaniem, niż elity polityczne, władza musi się
z nimi liczyć. Mechanizm opisany przez Keana jest szczególnie widoczny
w sferach objętych tworzonymi przez naukę i gospodarkę ryzykami cywilizacyjnymi (Urlich Beck „Społeczeństwo ryzyka”). Monitorzy w rosnącym
stopniu wpływają na politykę prywatności, ekologiczną, rozwojową (Jeffrey
Sachs „Koniec nędzy”), dostępu (Jeremy Rifkim „Wiek dostępu”).
g. Demokracja deliberatywna
Koncepcja Jurgena Habermasa, który optował na rzecz rewitalizacji demo-
kracji formalnej (elektoralnej) przez demokrację deliberatywną, czyli przeniesienie procesu decyzyjnego z instytucji do przestrzeni publicznej, praktykom
wydawała się dość idealistyczna. Od kilkunastu lat znajduje jednak efektywne formy takie, jak obywatelskie panele deliberatywne przygotowujące
decyzje dla formalnych władz (Porto Alegre, Poznań), czy budżety partycypacyjne (Sao Paulo, Sopot) opracowywane wspólnie przez samorządy
i grupy aktywnych obywateli. Oficjalne formy deliberatywne szeroko wdrażane m.in. w Brazylii i Australii, ale w mniejszym zakresie też w wielu innych
państwach, funkcjonują głównie na poziomie samorządowym. Pozwalają
uruchomić kapitał społecznej wiedzy, uniezależniają polityków od poprawności sieci merytokratycznych i uwiarygodniają władzę w obliczu spadającego poziomu zaufania do elit, oraz ich malejącej kompetencji merytorycznej.
Potencjalną efektywność merytoryczną odpowiednio opracowanych form
demokracji deliberatywnej potwierdzają liczne badania i eksperymenty (James Surowiecki „Mądrość tłumu”). Właściwie skonstruowany różnorodny
panel może kumulować rozproszone kompetencje i trafniej, bo bardziej kreatywnie podejmować decyzje, niż uwięzieni w profesjonalnej poprawności
eksperci. Problemem pozostaje formalne umocowanie instytucji oraz mechanizmów demokracji deliberatywnej.
h. Demokracja bezpośrednia
Zwłaszcza
w demokracjach niekonsensualnych spadek zaufania do elit
powoduje wzrost presji społecznej w kierunku różnych form demokracji
bezpośredniej, szczególnie referendum. Jest to powrót do pierwotnej idei
ludowładztwa. W sytuacji niskiego zaufania, referendum jest jednak nie
47
Jacek Żakowski
tyle formą podejmowania racjonalnej decyzji, co plebiscytem wyrażającym
alienację klasy politycznej. Duża część obywateli kieruje się raczej emocjami wobec elity niż kompetencją merytoryczną. W krajach, gdzie nie ma tradycji referendalnej, referenda raczej obniżają merytoryczną jakość decyzji
politycznej.
i. Demokracja ponadnarodowa
Wobec przenoszenia decyzji na poziom ponadnarodowy, ograniczenie me-
chanizmów demokratycznych do poziomu państw powoduje narastanie deficytu demokratycznego. Prowadzi on z jednej strony do niechęci wyborców
wobec podejmowanych bez ich udziału decyzji i spontanicznych prób ich
blokowania (ACTA), z drugiej zaś zwiększa wpływ czynników niedemokratycznych (władza ekonomiczna) na podejmowane decyzje. Zmniejszenie
deficytu demokratycznego na szczeblu ponadnarodowym jest powszechnie uznanym postulatem (tegoroczne expose min. Sikorskiego). UE dyskutuje na temat bezpośredniego wyboru przewodniczącego lub wyłanianiem
go przez Parlament Europejski albo konwent z udziałem PE i parlamentów
krajowych. Trwa też debata na temat paneuropejskich list w wyborach do PE
i nad dalszym rozszerzeniem jego kompetencji.
W skali globalnej rozszerzenie mechanizmów demokratycznych jest postulatem mało realistycznym. Postulat takiego rozszerzenia narasta, ale żaden realistyczny projekt się nie wyłonił. Przedmiotem realistycznej debaty
jest tylko inny podział wpływów w instytucjach globalnych (ONZ, MFW)
między stare potęgi Północy i nowe mocarstwa Południa.
Pole manewru i opcja lewicy
Szybkie, choć ewolucyjne zmiany, jakim podlega demokracja mają zarówno
pozytywny, jak negatywny charakter. Z jednej strony maleje suwerenność demokratycznie wybieranych władz, zainteresowanie obywateli sprawami publicznymi i wpływ społeczeństw na podejmowane decyzje, więc spada efektywność tradycyjnych mechanizmów demokratycznych. Z drugiej zmiany
technologiczne (sms, facebook) umożliwiają pojawienie się nowych mechanizmów wywierania wpływu i obywatelskiej mobilizacji (Wikileaks, Arabska
Wiosna, Oburzeni, ACTA), a zmiany ekonomiczne, kulturowe i społeczne
sprzyjają powstawaniu nowych ruchów społecznych. W krajach zamożnych
rosnąca część społeczeństw ewoluuje ku wartościom postmaterialistycznym
(nie-konsumpcyjnym – Ronald Inglehardt), co wzmacnia ruchy obywatelskie o ponadnarodowym zasięgu stanowiące przeciwwagę dla wpływów
zglobalizowanego kapitału.
Prawdą jest więc, że wprawdzie tradycyjna demokracja słabnie i wyradza się w formy para-demokratyczne (demokracja nieliberalna, elektoralna,
48
Demokracja: czy i jaka
arystokracja rynkowa, mediokracja), ale jednocześnie umacniają się nowe
mechanizmy systemu sprzyjające odrodzeniu realnej demokracji (demokracja monitorowana, deliberatywna, bezpośrednia, ponadnarodowa).
Nowe mechanizmy demokratyczne istotnie różnią się od funkcjonujących dotychczas. Dwudziestowieczna demokracja miała charakter masowy.
Jej ideałem była powszechność – np. stuprocentowa frekwencja wyborcza.
W niektórych krajach glosowanie jest obowiązkowe. Wraz z końcem epoki
masowej ten model przestaje się sprawdzać. Podtrzymywanie go służy głównie tym, którzy mają środki pozwalające manipulować opinia publiczną.
Wyłaniające się nowe mechanizmy zapowiadają stopniowe przejście od
demokracji masowej (obowiązkowej, powszechnej) do „demokracji dla
chętnych”. Nie dla ogólnie chętnych – bo ich szybko ubywa – ale dla chętnych do udziału w demokratycznych procesie dotyczącym zwykle jakiejś
konkretnej sprawy. Także polska demokracja ewoluuje w tę stronę. Panele
deliberatywne, budżety partycypacyjne, wysłuchania publiczne, rozbudowane konsultacje społeczne, podejmowanie debaty z ruchami społecznymi
(Obywatele Kultury, Actawiści) to procedury, których znaczenie relatywnie
rośnie wobec tradycyjnych instytucji systemu demokratycznego – nie tylko
pochodzących z wyboru, ale też takich, jak partie, związki zawodowe, czy
komisje trójstronne.
Różnica dotyczy nie tylko formy, ale też politycznej treści. Podczas gdy
tradycyjne instytucje w coraz większym stopniu służą najsilniejszym (1%),
nowe mechanizmy sprzyjają zróżnicowanym interesom. Zarówno mechanizm Imperium, jak deliberacja i monitorowanie przywracają władzy demokratycznej rolę arbitrażową w społecznej (globalnej) grze grupowych interesów i sprzecznych aspiracji.
W tym sensie opcja lewicowa rozumiana jako reprezentowanie słabszych
(mniejszości, biedniejącej większości) bliższa jest nowym mechanizmom niż
starym instytucjom.
Nowe mechanizmy muszą jednak znaleźć miejsce w starym systemie instytucjonalnym. Nie widać alternatywy dla wyborów (partii, parlamentów)
jako metody wyłaniania demokratycznej władzy. Natomiast rola władzy
i sposób jej sprawowania, a zwłaszcza proces decyzyjny ulega i zapewne musi
dalej ulegać jakościowej zmianie.
Z punktu widzenia wartości liberalno-demokratycznych i lewicowych
uprawomocnienie nowych mechanizmów stanowi warunek zachowania
i umocnienia faktycznie demokratycznej treści formalnie demokratycznych
systemów rozwiniętych państw Zachodu. Żaden inny mechanizm powstrzymania ewolucji ku demokracji czysto elektoralnej i nieliberalnej, a zwłaszcza
ku arystokracji rynkowej, chwilowo się nie ujawnił.
Dwa istotne wyzwania wymagają jednak rozwiązania, by rewitalizacja demokracji jako formalnych ram ludowładztwa, mogła się dokonać.
49
Jacek Żakowski
Po pierwsze potrzebne są mechanizmy chroniące „demokrację dla chętnych” przed populistycznymi manipulacjami i przed nadużywaniem jej
w interesie dobrze zorganizowanych czy uprzywilejowanych pod względem
„dostępu” mniejszości. Wpływowi monitorzy mogą na przykład w sposób zakamuflowany reprezentować interesy egoistycznej grupy. Techniki deliberacji (np. metody wyłaniania paneli delibaratywnych) pozwalają tworzyć takie
zabezpieczenia, ale jeśli panele mają przejąć ciężar podejmowania decyzji
(co wydaje się bardziej racjonalne niż droga parlamentarna), trzeba dla tych
technik znaleźć sztywne formy prawne.
Po drugie racjonalne decyzje podejmowane w interesie publicznym
będą często sprzeczne z interesami globalnej arystokracji rynkowej i mogą
doraźnie powodować ujemny transfer kapitału. Przykładem jest Brazylia,
która reorientując politykę w interesie publicznym borykała się z negatywnymi reakcjami rynków i zachodniej mediokracji dyskredytującej rząd Luli
jako populistyczny. Istotne jest więc, by proces rewitalizowania demokracji
w możliwie dużym stopniu miał charakter ponadnarodowy. Podobnie jak
ponadnarodowy charakter miała rewolucja neoliberalna i Trzecia Droga.
Umiędzynarodowienie stopniowo się dokonuje np. poprzez sieci organizowane wokół prywatnych fundacji (jak dobrze finansowany australijski New
Democracy Project). Dopóki jednak rewitalizacja nie znajdzie politycznego wehikułu, jakim mogą być partie lewicowe albo liberalne, zmiana nie
będzie miała charakteru ustrojowego i ewolucja Zachodu w kierunku demokracji nieliberalnej, mediokracji i (lub) arystokracji rynkowej będzie
się posuwała.
50
Bartosz Rydliński
Demokracja deliberatywna.
Nowe ruchy społeczne
Przy rozważaniach nad możliwymi zmianami systemu demokratycznego
z pewnością należy uwzględnić nowe ruchy społeczne. Szczególnie ruchy bazujące na idei sprawiedliwości społecznej oraz alternatywnej formy globalizacji powinny stanowić punkt odniesienia oraz inspirację dla współczesnej
socjaldemokracji.
Warto prześledzić
główne postulaty ruchu alterglobalistycznego.
Alterglobaliści uważają, iż największymi niebezpieczeństwami, które
niesie ze sobą neoliberalna globalizacja, jest fetyszyzacja wzrostu PKB, ideologizowanie procesów gospodarczych w myśl zasady wolnego rynku oraz
nadmierny przepływ kapitału między państwami1. Skutkami takiej formy
globalizacji są według alterglobalistów: „wzrost strukturalnego bezrobocia
w krajach ubogich, przenoszenie produkcji do krajów III świata i obniżanie
tam płac, czy też wzrost podziałów społecznych (bogaci-biedni) w obrębie
poszczególnych krajów, jak i w skali globu (…) koncentracja kapitału światowego w rękach niewielkiej grupy, narzucającej swą wizję gospodarki całemu
globowi”2.
Alterglobalizm jest zatem poszukiwaniem alternatywnej wersji globalizacji wobec tej, jaką proponują neoliberalni ekonomiści oraz neokonserwatywni myśliciele. Naomi Klein w sposób następujący charakteryzuje
omawiany ruch: „Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, na czym naprawdę polega globalizacja, a samo słowo sprawia, że ruch staje się wyjątkowo
1 Por. L. Gawor, Antyglobalizm, alterglobalizm i filozofia zrównoważonego rozwoju jako globalizacyjne alternatywy, „Problemy ekorozwoju” 2006 nr 1, s. 42.
2 Tamże.
51
Bartosz Rydliński
podatny na typowe wymówki, w rodzaju: «Skoro jesteś przeciwko handlowi
i globalizacji, to dlaczego pijesz kawę?». Tymczasem w rzeczywistości ruch
polega na odrzuceniu tego, co na siłę dołącza się do pakietu, w którym znajduje się handel i tak zwana globalizacja – mianowicie zestawu upolitycznionych polityk transformacyjnych, które, jak wmawia się wszystkim krajom na
świecie, muszą zostać przyjęte, by móc otworzyć się na inwestycje. Nazywam
ten pakiet «McRządem»”3. I dalej wskazuje na jego cel oraz zadanie: „Każdy aspekt neoliberalnej ekonomii jest skrzywiony na punkcie centralizacji,
konsolidacji, homogenizacji. To wojna o różnorodność. Żeby w niej wygrać,
potrzebujemy ruchu radykalnej zmiany, przywiązania do jednego świata,
w którym jest wiele światów, który walczy o «jedno nie i wiele tak»”4.
Alterglobalizm wyróżnia się na tle innych nowych ruchów społecznych
tym, że: przeciwstawia się sposobowi funkcjonowania współczesnych rynków finansowych, krytykuje banki, instytucje finansowe oraz międzynarodowe korporacje5. Alterglobaliści opowiadają się za demokratyczną kontrolą
procesów i zjawisk, które wpływają na całokształt globalizacji. Niezgoda na
wąskie grono decyzyjne tego procesu to jeden z głównych motywów działania
tego ruchu6. Również uczestnicy ruchu „Occupy”, który stanowi szczególną
formę ruchu alterglobalistycznego, opowiadają się za nową formą demokratycznej kontroli światowej finansjery oraz banków. Ich zdaniem 1% najbogatszych nie może wpływać na sytuację bytową pozostałych 99%. Demokracja w ich rozumieniu to nie tylko udział w wyborach i głosowanie, lecz
także demokratyczna debata, dyskusja, ucieranie dyskursów i stanowisk,
które mają za zadanie doprowadzić do osiągnięcia pełnego kompromisu.
Opisana wyżej forma demokracji nazywana jest w literaturze przedmiotu
demokracją deliberatywną, której pomysłodawcami są wybitny niemiecki
filozof i socjolog Jürgen Habermas oraz amerykański filozof polityczny John
Rawls. Głównym zadaniem demokracji deliberatywnej jest
włączenie i upodmiotowienie obywateli w procesie
decydowania politycznego.
Jest to innowacyjna propozycja demokratycznej zmiany, która powinna zostać poważnie potraktowana przez socjaldemokrację.
Demokracja deliberatywna ma za zadanie włączać możliwie dużą liczbę
obywateli w proces współdecydowania politycznego. Każdy z uczestników
demokratycznej debaty posiada takie samo prawo głosu, przez co koncept
3 N. Klein, Odzyskiwanie tego, co wspólne, „Krytyka Polityczna” 2005 nr 7/8, s. 94.
4 Tamże, s. 96.
5 Por. T. Paleczny, Nowe ruchy społeczne, Kraków 2010, s. 104.
6 Tamże.
52
Demokracja deliberatywna. Nowe ruchy społeczne
jest absolutnie egalitarny. Ponadto deliberacja ma na celu osiągnięcie grupowego porozumienia i kompromisu, co zakłada nie tylko wyrzeczenie się
antagonistycznej artykulacji własnych interesów. Jak zauważa Magdalena
Żardecka-Nowak demokracja deliberatywna „zajmuje się wszystkimi formami politycznej działalności oraz sposobami dochodzenia do porozumienia.
Za uzasadnione uznaje te decyzje, które podjęte zostały w trakcie racjonalnej
dyskusji prowadzonej przez równych sobie partnerów, z szacunkiem wsłuchujących się w argumenty drugiej strony, rzetelnie oceniających dostępne
informacje, rozważających rozmaite możliwości, spierających się na temat
istotnych wartości i wybierających najlepsze w danym momencie rozwiązanie lub najwłaściwszą osobę na urząd”7.
Opisywana forma demokracji jest oczywiście postulowanym idealnym
stanem rzeczy. Nie udało się do tej pory wprowadzić takiej formy decydowania politycznego w skali ogólnokrajowej. Niemniej jednak idea demokracji deliberatywnej, bezpośredniej i uczestniczącej nie pozostaje wyłącznie
akademicką dyskusją teoretyczną. Wiele ruchów miejskich w Polsce domaga
się wprowadzenia istotnych zmian politycznych, mających właśnie charakter demokracji deliberatywnej. Kongres Ruchów Miejskich postuluje między
innymi wzrost znaczenia partycypacji obywateli w rządzeniu miastem, dekoncentrację władzy państwowej na rzecz władzy samorządowej i obywatelskiej, popularyzację budżetu partycypacyjnego, w którym każdy z obywateli
współdecyduję o wydatkach miasta8.
Warto zatem
poddać pod poważną dyskusję polityczną,
jak wykorzystać potencjał intelektualny nowych ruchów społecznych. Proponowany przez ruch alterglobalistyczny wzrost znaczenia demokratycznej
kontroli globalnych procesów ekonomicznych oraz postulat demokracji deliberatywnej może stanowić istotny punkt odniesienia dla współczesnej lewicy. W polskich warunkach socjaldemokracja może nie tylko proponować wzrost znaczenia referendum krajowego, głosowania przez Internet
czy dystrybucję władzy centralnej na poziom samorządowy. Może także
postulować bardziej alternatywne i awangardowe rozwiązania polityczne. Jeśli chodzi o poziom życia partyjnego socjaldemokracja może z użyciem formy demokracji deliberatywnej dyskutować o pożądanej polityce
partii. Chodzi nie tylko o wewnętrzny program partii, ale także o program
7 Magdalena Żardecka-Nowak, Demokracja deliberatywna jako remedium na ponowoczesny kryzys legitymizacji władzy, http://www.pan-ol.lublin.pl/wydawnictwa/TPol3/Zardecka.pdf
(02.04.2012)
8 Por. Kongres Ruchów Miejskich, http://www.my-poznaniacy.org/index.php/kongres-miejski (02.04.2012)
53
Bartosz Rydliński
wyborczy czy kształt list wyborczych na każdym szczeblu. Socjaldemokracja
jako deklaratywnie ugrupowanie demokratyczne powinna włączać swoich
wyborców i sympatyków, którzy nie są członkami partii w dyskusję wokół
kluczowych tematów dla lewicy. Dla przykładu: tak istotne kwestie jak podatek od transakcji finansowych, obecność polskich wojsk w zagranicznych misjach wojskowych, charakter oraz skala krajowych podatków dochodowych winny być konsultowane z grupami społecznymi, które chce
reprezentować socjaldemokracja. W skali ogólnokrajowej warto poddać
pod dyskusję publiczną, jak zwiększyć udział obywateli w decydowaniu o sobie oraz otaczającej ich rzeczywistości polityczno-społeczno-ekonomicznej.
Socjaldemokracja mogłaby przygotować projekty ustaw, które zmieniłyby
podział kompetencji nie tylko pomiędzy administracją centralną a władzą samorządową, ale także wzmocniłyby znaczenie organizacji pozarządowych, ruchów społecznych i miejskich, jak i pojedynczego obywatela.
Postulowana zmiana
współdecydowania o kierunku polityki partii
włączyłaby szersze masy społeczne w proces „nowej polityczności” oraz podniosłaby polityczną identyfikację poszczególnych grup społecznych. Socjaldemokracja mogłaby na partnerskich zasadach deliberować ze związkami
zawodowymi, pracownikami zatrudnionymi na „umowach śmieciowych”,
osobami niepełnosprawnymi czy przedstawicielami mniejszości. W ten
sposób można by uzyskać kompromis pomiędzy różnymi grupami, które
chce i powinna reprezentować socjaldemokracja. Demokracja o charakterze deliberatywnym umożliwiłaby odpowiednie rozłożenie akcentów politycznych i programowych, zaś sama debata nad nimi uwypukliłaby wieloaspektowość polityki oraz ukazałaby nieprawdziwość przeciwstawiania sobie
elementów społeczno-ekonomicznych z obyczajowymi. Taka długotrwała
dyskusja pozwoliłaby także niezdecydowanym obserwatorom wyrobić sobie
właśnie zdanie na temat socjaldemokratycznej wizji państwa, zaś przekaz
medialny niejednokrotnie zniekształcający lewicową ideę straciłby radykalnie na znaczeniu. W dobie nowoczesnych technik socjaldemokracja mogłaby
pokusić się o rozszerzenie konsultacji polityczno-programowych poprzez Internet, zwiększający istotnie grupę uczestników dyskusji.
Przyjmując ten socjaldemokracja jest w stanie zagwarantować realizację postulatu maksymalnej demokratyzacji. Warto jednak zaznaczyć, że
postulat ten nie zakłada osłabienia państwa, lecz reformę jego działania.
Państwo nie byłoby, jak chcą liberałowie, „nocnym stróżem”, lecz partnerem społecznym, istotnym elementem nowego porządku, który uwzględnia różne interesy wszystkich obywateli. Neoliberalna forma globalizacji,
która w znacznym stopniu osłabiła państwo oraz demokrację, w wyniku
wprowadzenia deliberatywnej formy współdecydowania oraz kontroli
54
Demokracja deliberatywna. Nowe ruchy społeczne
zostałaby znacznie ograniczona. Postulat ruchu alterglobalistycznego dotyczący zwiększenia demokratycznej kontroli światowych zmian gospodarczych mógłby w ten sposób zostać w części zrealizowany, gdyż szersze grono
miałoby na nie wpływ. Dodatkowo środowiska oraz interesy grup marginalizowanych w neoliberalnym dyskursie mogłyby ujawnić się na nowo, co
w istotny sposób zmieniłoby krajobraz reprezentowanych postulatów politycznych jak i samego języka debaty publicznej, który przez dziesiątki lat
został zdominowany przez neoliberalny i antydemokratyczny slogan „There
is no alternative”.
Kryzys legitymizacji władzy, niskiej frekwencji wyborczej, partycypacji
społecznej i zaufania społecznego wymagają przewartościowania oraz wymyślenia na nowo funkcjonowania demokracji liberalnej. Jest to zjawisko
o charakterze globalnym.
Socjaldemokracja powinna stanowić istotny głos w propozycji zmian,
które są nieuniknione w następnych latach. W przeciwnym wypadku mogą
pojawić się nie tylko konkurencyjne odpowiedzi na to samo wyzwanie, lecz
sama idea demokracji liberalnej może nie przetrwać próby czasu, ustępując miejsca innemu globalnemu konceptowi, który niekoniecznie musi być
demokratyczny.
55
III.
Nowa społeczna
gospodarka rynkowa
Piotr Szumlewicz
Socjaldemokratyczna polityka
społeczna
Polityka społeczna stanowi obszar działania państwa, który pojawił się sto-
sunkowo niedawno. Dzisiaj dla wielu społeczeństw powszechny system emerytalny czy ubezpieczenia zdrowotne są oczywistą, niepoddawalną dyskusji częścią systemu świadczeń publicznych. Tymczasem przez setki lat nie
istniały żadne ubezpieczenia mające uniwersalny charakter. Dzisiaj polityka
społeczna stanowi konieczny element polityki każdego rozwiniętego państwa i nie jest możliwe wydzielenie jej z całokształtu aktywności społecznej.
Nie ma też sensu popularne wśród wielu polityków oddzielanie polityki
społecznej i gospodarczej. Obydwie są częścią jednej całości, a rozbudowana polityka społeczna stanowi warunek możliwości długotrwałego rozwoju
każdego kraju.
W polityce społecznej wyróżnia się zazwyczaj
trzy modele: liberalny, chadecki (konserwatywny)
i socjaldemokratyczny1.
W państwach
liberalnych (np. USA czy Australia) dominują formy pomocy państwa przyznawane na podstawie kryterium dochodowego i przeważa prywatny system ubezpieczeń. Główną zasadą jest maksimum odpowiedzialności prywatnej i minimalna interwencja państwa. Minimalna
pomoc społeczna przyznawana jest tylko osobom bardzo ubogim według
kryteriów dochodowych, a więc model ten nie ma charakteru uniwersalnego. Świadczenia uniwersalne, jeżeli istnieją, są bardzo skromne i tymczasowe. Warunki przyznawania świadczeń są zazwyczaj restrykcyjne
1 Mam tutaj na myśli przede wszystkim rozróżnienia Gøsta Espinga Andersona z jego słynnej książki Trzy światy kapitalistycznego państwa dobrobytu, Warszawa 2010.
59
Piotr Szumlewicz
i związane ze stygmatyzacją, aby potencjalnych odbiorców świadczeń
nie zniechęcać do podejmowania pracy. Prawa socjalne są ograniczone,
a uzależnienie sytuacji materialnej ludzi od mechanizmów rynkowych jest
bardzo duże, czyli poziom dekomodyfikacji (odrynkowienia) jest bardzo
niski2. Rynek w modelu liberalnym stanowi podstawowy mechanizm zaspokajania potrzeb, a także gwarancję efektywności gospodarczej, stąd
kwestie pełnego zatrudnienia czy walki z ubóstwem są wtórne wobec
troski o to, aby państwo nie ingerowało w funkcjonowanie rynku (co
w praktyce oznacza uprzywilejowanie pracodawców). Polityka społeczna w modelu liberalnym nie przyczynia się zatem do zmiany struktury
społecznej i zmniejszenia rozwarstwienia, ponieważ jego obrońcy uważają, że to rynek powinien decydować o tym, kto jakie miejsce zajmuje
w społeczeństwie.
W modelu chadeckim świadczenia społeczne są zależne od roli pełnionej
przez jednostkę w społeczeństwie. Większość świadczeń nie jest kierowana
do jednostki, tylko do tradycyjnie pojmowanej rodziny, w której mężczyźni
zajmują uprzywilejowaną pozycję. Ważnym elementem tego modelu jest też
zasada pomocniczości (subsydiarności), która polega tu na tym, że państwo
pomaga jednostce dopiero wtedy, gdy możliwości rodziny są wyczerpane.
Łączenie przez kobiety wykonywania pracy zawodowej i rodzenia dzieci
jest w modelu konserwatywnym bardzo trudne, dlatego sprzyja on pozostawaniu kobiet w domach oraz ich trwałemu wyłączeniu w rynku pracy.
Świadczenia socjalne są niekiedy nawet rozbudowane i traktuje się je jako
ważną część obowiązków państwa, ale wiążą się one z miejscem jednostki
w strukturze społeczno-zawodowej. Stąd efekt redystrybucyjny całego systemu jest niewielki, gdyż osoby o wyższych zarobkach otrzymują też wyższe
świadczenia, co oznacza, że nierówności płacowe są reprodukowane w całym systemie świadczeń. Fakt, że kobiety zarabiają mniej i ich mniejszy odsetek uczestniczy w rynku pracy sprawia, że świadczenia dla nich są niższe
i mniej powszechne. Polityka społeczna zatem nie tylko podtrzymuje, ale
wręcz pogłębia różnice między płciami. Istotnym elementem tego modelu
jest też znaczna rola Kościoła katolickiego, który dąży do umocnienia tradycyjnego modelu rodziny i sprzyja rozwiązaniom, które zachęcają kobiety do
pozostawania w domu.
2 Poziom dekomodyfikacji stanowi istotną miarę różnicującą różne modele polityki społecznej. Każde dobro może być zależne od rynku lub nie – może być dostępne dla wszystkich i niezależne od poziomu dochodów lub też może być traktowane jako towar dostępny tylko dla osób
o określonym statusie materialnym. Przykładowo gdy usługi medyczne są bezpłatne, zostają
uniezależnione od rynku i tym samym dochodzi do ich dekomodyfikacji. Kiedy wprowadza się
opłaty, dochodzi do utowarowienia opieki medycznej, która staje się usługą rynkową, traktowaną jako towar, za który trzeba zapłacić.
60
Socjaldemokratyczna polityka społeczna
W modelu socjaldemokratycznym najwięcej form ludzkiej aktywności
jest uniezależnionych od rynku, a dostęp do wielu dóbr i usług ma charakter powszechnych praw, a nie przywilejów. Model socjaldemokratyczny jest
uniwersalny i deklaratywnie dąży do realnego zrównywania sytuacji wszystkich obywateli. Jest on więc nastawiony na jednostkę, ale nie jest indywidualistyczny. Jego główne cechy to: uniwersalizm praw socjalnych, równy
dostęp do świadczeń o najwyższym standardzie dla wszystkich, a nie równy
dostęp do świadczeń minimalnych (jak w innych modelach), wszyscy korzystają z polityki społecznej i wszyscy ponoszą jej koszty (co sprawia, że
wysokie świadczenia cieszą się poparciem zdecydowanej większości społeczeństwa), ciężary związane z funkcjonowaniem rodziny przenosi się na całe
społeczeństwo, nie czekając na wyczerpanie się możliwości rodziny, znaczny nacisk jest kładziony na połączenie problematyki pracy i spraw polityki
społecznej, władza prowadzi politykę pełnego zatrudnienia, prawo do pracy
traktowane jest jako równie ważne jak prawo do odpowiedniego dochodu.
Złote lata europejskich państw dobrobytu
opierały się na znacznej autonomii państw narodowych, dominującej roli zatrudnienia w przemyśle, modelu tradycyjnej, stabilnej rodziny z pracującym
i dobrze opłacanym mężczyzną oraz kobietą wychowującą dzieci. W polityce społecznej państw europejskich dominował model chadecki, którego wiele elementów funkcjonowało tak w najbogatszych krajach zachodnich, jak
i bloku wschodnim3. Państwo opiekuńcze było skonstruowane pod męskiego
żywiciela rodziny, który miał stabilną, dobrze płatną pracę i otrzymywał wysokie świadczenia społeczne. Począwszy od lat dziewięćdziesiątych mówi się
o liberalnym zwrocie, których źródłem (a zarazem przejawem) było osłabienie roli państw narodowych (globalizacja połączona ze wzrostem roli sektora
finansowego), wzrost zatrudnienia w usługach, groźba kryzysu demograficznego związana ze starzeniem się społeczeństw i spadającymi wskaźnikami
urodzeń, wzrost liczby rozwodów. Wyzwaniem współczesnej gospodarki stało
się stworzenie miejsc pracy dla kobiet, jak też rozbudowa publicznego sektora opiekuńczego, który pozwala obydwu płciom realizować się na rynku
pracy. Następuje również wydłużanie się średniej długości życia, co wiąże się
ze wzrostem roli usług opiekuńczych wobec ludzi starszych. Wreszcie rośnie
odsetek osób w wieku poprodukcyjnym, co prowadzi do groźby kryzysu systemu emerytalnego.
W tej nowej sytuacji wielu badaczy na nowo zaczęło zastanawiać się nad
3 Tezy, że polityka społeczna Polski Ludowej była w znacznej mierze wcieleniem modelu
chadeckiego, bronię w tekście Chadecko-socjalistyczna polityka społeczna, w: J. Majmurek, P.
Szumlewicz, PRL bez uprzedzeń, Warszawa 2010, s. 51–64.
61
Piotr Szumlewicz
pożądanym modelem polityki społecznej.
Kluczowe pytanie w tym kontekście brzmi: czy w obliczu dokonujących się
zmian można zachować model socjaldemokratyczny? Na czym ten model
dzisiaj mógłby polegać i jakie rozwiązania należałoby wdrożyć, aby on dobrze funkcjonował?
Wbrew deklaracjom liberalnych ekonomistów, którzy od lat wieszczą
schyłek socjaldemokratycznych welfare states, wiele wskazuje na to, że
wdrażane w nich rozwiązania obecnie nie tylko nie straciły na aktualności, ale wręcz ich atrakcyjność i wydajność wzrosła. Model socjaldemokratyczny nie tylko wiąże się z niskimi wskaźnikami ubóstwa i większym
stopniem równości, ale też stanowi najbardziej adekwatną odpowiedź
na tendencje kryzysowe, które od kilku lat są obecne w europejskiej
gospodarce.
Warto zwrócić uwagę, że kryzys ostatnich lat ominął państwa socjaldemokratyczne. W pierwszej fazie kryzysu 2008–2009 największa recesja dotknęła państwa liberalne (olbrzymi spadek PKB i pogorszenie warunków życia
w Estonii, Litwie, Łotwie oraz Irlandii), zaś druga fala kryzysu z największą
siłą uderzyła w państwa prowadzące chadecką politykę społeczną (Grecja,
Hiszpania, Portugalia). Liberalna polityka makroekonomiczna w dłuższej
perspektywie pozbawia kraje, które ją prowadzą, jakichkolwiek instrumentów obronnych. Szczególnie jaskrawo było to widoczne trzy lata temu
w republikach nadbałtyckich. W wyniku polityki niskich podatków i płac,
małej roli sektora publicznego i dużej zależności od kapitału zagranicznego,
stanęły one przed destrukcyjną alternatywą: albo radykalnie ciąć wydatki
publiczne, obniżać wynagrodzenia oraz emerytury i rezygnować z projektów modernizacyjnych, albo zapożyczać się u międzynarodowych instytucji
finansowych i tym samym na dziesiątki lat uzależniać się od ich wymagań,
wpadając w spiralę zadłużenia. Obecnie widać, że te problemy dotyczą też
krajów konserwatywnych. Kraje najbardziej dotknięte kryzysem łączy mało
rozbudowana i selektywna polityka społeczna, w tym szczególnie brak rozbudowanych, uniwersalnych świadczeń rodzinnych. Wszystkie te państwa
mają zdecydowanie niższe od średniej unijnej wydatki na zabezpieczenia
społeczne, jest w nich mało świadczeń uniwersalnych, a państwo podejmuje
niewiele działań, aby zaktywizować kobiety na rynku pracy. Głównym podmiotem, który ma rozwiązywać problemy społeczne, jest w nich patriarchalna rodzina lub/i rynek. Bez wsparcia rodziny osoba pozbawiona pracy może
liczyć jedynie na pomoc Kościoła lub organizacji charytatywnych. Tego
typu rozwiązania nie tylko budzą wątpliwości etyczne, ale też są po prostu
nieskuteczne.
W tym kontekście warto zwrócić uwagę, że model socjaldemokratyczny, wbrew głosom krytyków, wciąż trzyma się bardzo dobrze, a tendencje
62
Socjaldemokratyczna polityka społeczna
kryzysowe praktycznie ominęły skandynawskie welfare states4. Wskaźniki
zatrudnienia w krajach skandynawskich należą do najwyższych w Europie
i (poza Finlandią) przekraczają 70% (przy średniej unijnej 64,1%). O wiele
gorzej wygląda sytuacja w państwach liberalnych, a tym bardziej konserwatywnych krajach śródziemnomorskich. Dotyczy to również bezrobocia. Podczas gdy w republikach nadbałtyckich i Irlandii bezrobocie oscyluje wokół
15%, a w Grecji i Hiszpanii przekracza 20%, poziom bezrobocia w socjaldemokratycznych welfare states jest relatywnie niski. W lutym 2012 roku,
średni poziom bezrobocia w Unii Europejskiej wynosił 10,2%, a tymczasem w Szwecji, Finlandii i Danii poniżej 8%, zaś w Norwegii zaledwie
3,2%. Kraje skandynawskie mają też stabilną sytuację finansów publicznych
i stosunkowo szybki wzrost PKB. Warto również zwrócić uwagę, że Szwecja,
Dania i Finlandia (obok Holandii) przez wiele lat zdecydowanie przewodziły
w rankingach realizacji Strategii Lizbońskiej5, jak też wciąż prowadzą w wielu rankingach rozwoju technologicznego czy jakości życia. Przewaga państw
skandynawskich nad resztą świata jest widoczna szczególnie w rankingach
równości płci oraz walki z ubóstwem i wykluczeniem społecznym. W corocznych rankingach ONZ Human Poverty Index czy Gender Inequality Index Szwecja, Dania i Finlandia od wielu lat zajmują czołowe pozycje6.
Skąd te sukcesy państw socjaldemokratycznych?
Globalizacja nie stanowi dla Szwecji czy Finlandii tak wielkiego zagrożenia
jak dla Grecji czy Irlandii, ponieważ państwa skandynawskie mają dobrze
wykształconych i wysoko opłacanych pracowników. W ten sposób nawet
emigracja części siły roboczej nie narusza funkcjonowania państwa, ponieważ rodzima siła robocza jest dobrze wykształcona, a do tego istnieje duży
popyt wewnętrzny i wysoka jakość usług, która sprawia, że pracownicy
szwedzcy czy duńscy są konkurencyjni na tle pracowników innych krajów.
Skandynawowie konkurują więc nie niskimi płacami i przywilejami dla
pracodawców jak państwa liberalne, lecz wysoką jakością życia i dużym popytem wewnętrznym. Kolejne zjawisko to wzrost zatrudnienia w usługach
4 Wysokie wskaźniki zatrudnienia i jakości życia, połączone z sukcesami w polityce
makroekonomicznej mają też Holandia i Austria, które łączą rozwiązania socjaldemokratyczne
z chadeckimi.
5 Strategia Lizbońska była planem celów strategicznym przyjętym przez Unię Europejską
w 2000 roku. Przewidywała ona między innymi szybki wzrost zatrudnienia, co najmniej do 70%
osób w wieku produkcyjnym w tym szczególnie kobiet, wzrost wydatków na badania i rozwój
do 3% PKB oraz całościowy program inkluzji społecznej. W kolejnych latach na czele rankingu
Dania zmieniała się ze Szwecją.
6 Szczegółowe dane na temat wielu wskaźników jakości życia i metodologii wskaźników
ONZ można znaleźć na stronie: http://hdr.undp.org/en/
63
Piotr Szumlewicz
i spadek zatrudnienia w przemyśle. Szwecja już w latach siedemdziesiątych
wyszła naprzeciwko tym trendom i przeciwstawiła się wzrostowi bezrobocia, tworząc wysokopłatne, stabilne miejsca pracy w sektorze publicznym.
Ta polityka była przede wszystkim nastawiona na wzrost zatrudnienia kobiet. Dzisiaj Szwecja należy do państw o najbardziej rozwiniętym sektorze
usług opiekuńczych (tak dla dzieci, jak i ludzi starszych) na świecie. Dzięki temu doszło do odciążenia kobiet od pracy w domu i zapewnienia im
stabilnej pracy zawodowej (tej strategii towarzyszył nacisk na zrównanie
obowiązków kobiet i mężczyzn w pracach domowych). Jak pisze Esping
Andersen: „Jeśli państwo zapewnia tanią opiekę nad dziećmi, przemianie
ulega zarówno rodzina, jak i rynek: będzie mniej gospodyń domowych,
zwiększy się zasób siły roboczej, wzrośnie również mnożnik popytowy, ponieważ gospodarstwo domowe, w którym pracują dwie osoby, ma
większe zapotrzebowanie na usługi”7. To dlatego kraje skandynawskie
mają obecnie najwyższe wskaźniki aktywności zawodowej i zatrudnienia
w Europie. Dzięki temu też odsuwają one groźbę kryzysu demograficznego związanego ze starzeniem się społeczeństw. Odciążenie kobiet od pracy domowej sprzyja wysokim wskaźnikom urodzeń, co stanowi dodatkowy
czynnik zabezpieczający stabilność systemu emerytalnego. Warto zwrócić
uwagę, że na tym obszarze znacznie gorzej radzą sobie państwa oparte na tradycyjnym modelu rodziny z pracującym mężczyzną i kobietą wychowującą
dzieci w domu. Tam wskaźniki zatrudnienia i dzietności są o wiele niższe, co
sprawia, że kraje prowadzące taką politykę (jak Grecja czy Hiszpania) mają
kłopoty ze stabilnością finansów i zbilansowaniem systemu emerytalnego.
W tym kontekście warto zwrócić uwagę na zmianę pojmowania rodziny
i odchodzenie od modelu tradycyjnej rodziny wielopokoleniowej. W krajach
rozwiniętych doszło do olbrzymiego wzrostu liczby rozwodów, a coraz więcej
dzieci pochodzi ze związków nieformalnych8. Między innymi z tego powodu
w wielu krajach głównym podmiotem świadczeń społecznych przestała być
tradycyjnie pojmowana rodzina. Wielu polityków i badaczy zwróciło uwagę,
że przez wiele lat nawet hojne świadczenia rodzinne umacniały patriarchalny
model rodziny, w którym świadczenia były kierowane do pracujących mężczyzn. Pod wpływem krytyki feministycznej w latach dziewięćdziesiątych pojawił się postulat „defamilizacji”9, czyli uniezależnienia sytuacji materialnej
jednostek od ich roli w rodzinie. Miarą defamilizacji jest zapewniany przez
politykę społeczną poziom niezależności jednostki od sytuacji materialnej
7 G. Esping Andersen, Społeczne podstawy gospodarki postindustrialnej, s. 52.
8 Z danych GUS wynika, że w 2010 r. dotyczyło to ponad 20% dzieci. Z raportów Eurostatu
wynika, że w Szwecji czy Francji jest to już ponad połowa rodzących się dzieci.
9 To pojęcie zostało rozpowszechnione przez Espinga Andersena. Szeroko omawia je między
innymi w Społecznych podstawach gospodarki postinduistrialnej.
64
Socjaldemokratyczna polityka społeczna
jej rodziny. W praktyce oznacza to nacisk na możliwość utrzymywania autonomicznego gospodarstwa domowego przez kobiety. W modelu konserwatywnym kobiety znacznie częściej niż mężczyźni sytuowały się poza rynkiem
pracy, wykonując nieodpłatną pracę w domu. Były one strukturalnie uzależnione od zarobków i pozycji małżonków. Do dzisiaj w wielu krajach, w tym
w Polsce, część świadczeń ma na celu utrzymanie kobiet w domu i umocnienie ich zależności finansowej od mężczyzn.
Socjaldemokratyczna polityka społeczna
ma celu uniezależnienie kobiet od mężczyzn dzięki ich wejściu na rynek pracy oraz odciążenie ich od prac domowych poprzez sieć darmowych usług
opiekuńczych w sektorze publicznym. W tym nowym modelu polityki społecznej kluczową rolę odgrywa stworzenie systemu darmowej opieki przedszkolnej oraz zapewnienie kobietom stabilnej pracy i wysokiego poziomu
wynagrodzeń. Politykę rynku pracy i bezpłatną opiekę przedszkolną uzupełniają hojne zasiłki rodzinne, przy czym są one tak skonstruowane, aby
z urlopów rodzinnych w tym samym stopniu korzystali mężczyźni i kobiety.
Innymi słowy ważną częścią socjaldemokratycznej polityki społecznej są
rozbudowane świadczenia rodzinne, przy czym nie wiążą się one z obroną tradycyjnie pojmowanej rodziny, a raczej skierowane są na zapewnienie bezpieczeństwa materialnego każdej z jednostek.
Tak rozbudowana, całościowa polityka społeczna oczywiście kosztuje,
dlatego podatki (bardzo progresywne) w krajach skandynawskich należą do
najwyższych na świecie. W 2010 roku w Danii podatki, łącznie ze składkami
społecznymi stanowiły łącznie 48,5% PKB, a w Szwecji 46,3%. Średnia dla
całej Unii wynosiła 39,6%, a w Polsce zaledwie 31,8% PKB10. Również wydatki
na zabezpieczenia społeczne w krajach skandynawskich należą do najwyższych w Unii Europejskiej11. W 2009 r. stanowiły one średnio 29,5 proc. PKB
państw UE. Największe wydatki na zabezpieczenia społeczne były w Danii –
33,4 proc., we Francji – 33,1 proc. PKB i w Szwecji – 32,1 proc. W większości
państw przyjętych do UE po 2000 roku wydatki na świadczenia społeczne
nie przekraczały 20% PKB, co dotyczy też Polski (19,7%). W modelu socjaldemokratycznym kluczowe jest to, że świadczenia mają charakter uniwersalny, czyli dostęp do nich jest powszechny. W ten sposób są one kosztowne,
lecz zapewniają dostęp dla wszystkich obywateli do wielu ważnych usług takich jak zdrowie, kultura czy edukacja. Właśnie dzięki tym świadczeniom
10 Raport Eurostatu ze stycznia bieżącego roku. Warto zwrócić uwagę, że gdyby podatki
w Polsce wynosiły tyle, ile średnia unijna, wpływy z nich byłyby wyższe niż obecnie o blisko
130 mld zł rocznie!
11 Raport Eurostatu z marca bieżącego roku.
65
Piotr Szumlewicz
Skandynawowie żyją o wiele dłużej niż Polacy, są zdrowsi i mają o wiele lepsze wskaźniki zatrudnienia.
Na tym tle
sytuacja Polski rysuje się niewesoło,
a kierunek obrany przez polski rząd wydaje się błędny. W Polsce polityka
społeczna opiera się na niskich, selektywnych świadczeniach, na rynku pracy
coraz bardziej dominują niestabilne, niskopłatne formy zatrudnienia, sektor publiczny jest ograniczany, a płace w nim są zamrażane, zasiłki są niskie
i krótkotrwałe, podatki niskie i mało progresywne. Z danych Eurostatu wynika ponadto, że Polska wydaje na politykę rodzinną i walkę z bezrobociem
najmniej ze wszystkich państw UE12. Brak całościowej strategii polskich
władz widać też przy debacie o systemie emerytalnym. Rząd chce podwyższyć wiek emerytalny, ale nie przedstawia żadnych całościowych pomysłów
odnośnie wzrostu zatrudnienia czy rozbudowy polityki rodzinnej. Pomysły
PSL-u, zgodnie z którymi kobiety mają być wypychane z rynku pracy w zamian za rodzenie dzieci, może jedynie zaostrzyć kryzys i pogorszyć wskaźniki
zatrudnienia, a co za tym idzie obniżyć wpływy z podatków do budżetu.
W tej sytuacji główne wyzwania dla polskich władz to wprowadzenie rozwiązań socjaldemokratycznych: Powszechnych, wysokich i długotrwałych świadczeń rodzinnych, bezpłatnych żłobków i przedszkoli,
stworzenie nowych, dobrze płatnych miejsc pracy w sektorze publicznym
(w tym szczególnie w sektorze opieki), wprowadzenie wyższych i bardziej
długotrwałych zasiłków dla bezrobotnych i innych świadczeń chroniących przed ubóstwem, wzrost wydatków na opiekę zdrowotną, podwyżka
podatków (szczególnie dla najbogatszych obywateli).
12 Na politykę rodzinną Polska przeznacza 0,8% PKB przy średniej unijnej 2,3%, a na walkę
z bezrobociem 0,4% przy średniej unijnej 1,7%. O wiele mniej środków niż większość krajów
Unii Polska przeznacza też na wszystkie inne elementy polityki społecznej.
66
Michał Syska
Nowoczesnie państwo
opiekuńcze w socjalnej Europie.
Wyzwania dla polskiej lewicy
1. Sojusz Lewicy Demokratycznej, w warunkach postępującej ekonomizacji myślenia wyborów o polityce i globalnego kryzysu gospodarczego,
powinien wyartykułować wyrazisty program społeczno – gospodarczy
odpowiadający wyzwaniom współczesności i przyszłości; program ten
powinien stanowić alternatywę dla koncepcji neoliberalnych.
2. Inspiracją dla polskiej lewicy powinna być debata tocząca się w łonie
europejskiej socjaldemokracji, która koncentruje się wokół roli państwa
i jego demokratycznej legitymizacji w dobie globalizacji, politycznej
kontroli rynków i procesów gospodarczych, ochrony sektora usług publicznych, kształtu zjednoczonej Europy.
3. Współczesna socjaldemokracja szuka programowych odpowiedzi na
zmiany współczesnego kapitalizmu, także poza tradycyjnymi narzędziami lewicowej polityki. Takie propozycje, jak powszechny dochód
gwarantowany czy emerytura obywatelska, stoją w centrum europejskiej
debaty publicznej.
4. Rząd Donalda Tuska daleki jest wolnorynkowego radykalizmu, ale pozostaje wciąż wierny neoliberalnym konceptom. Polska lewica musi podjąć
się zadania krytycznej analizy polityki koalicji PO – PSL i zaproponować
własne, alternatywne rozwiązania.
5. W myśleniu o polityce społecznej SLD powinien opierać się na zasadzie
uniwersalizmu, a nie neoliberalnego selektywizmu.
6. Stratedzy rządu Donalda Tuska postulują model workfare society. SLD
powinien postulować model nowoczesnego welfare state.
7. W dobie globalizacji realizacja socjaldemokratycznej polityki społecznej
na poziomie państwa narodowego jest utrudniona. Stąd postulaty lewicy
na rzecz budowy Europy socjalnej. SLD na polskiej scenie politycznej
powinien stać się konsekwentnym rzecznikiem takiego modelu i przeciwstawiać go neoliberalnej wizji UE prezentowanej przez PO oraz nacjonalistycznej retoryce PiS.
67
Michał Syska
SLD: lewicowość albo śmierć
W przeciwieństwie do partii zachodnioeuropejskich partie w Europie
Środkowo-Wschodniej nie reprezentują podziałów socjopolitycznych (cleavages) w sensie, jaki nadali im S. Lipset i S. Rokkan1. Możemy wyróżnić trzy
rodzaje podziałów w krajach postkomunistycznych:
a)podział terytorialny i kulturowy (wieś vs. miasto, tradycjonaliści vs.
modernizatorzy, religijność vs. sekularyzm, nacjonalizm vs. otwartość
na świat);
b)podział postkomunistyczny (antykomuniści vs. osoby związane z aparatem państwa w poprzednim systemie oraz osoby z nostalgią odnoszące się do bezpieczeństwa socjalnego okresu komunistycznego);
c)podział socjoekonomiczny (zwolennicy wolnego rynku i prywatyzacji
vs. zwolennicy interwencjonizmu państwowego).
Po roku 1989 polską scenę partyjną porządkowały głównie dwa pierwsze
podziały socjopolityczne. Ocena okresu PRL oraz kwestie kulturowe (stosunek kwestii obecności Kościoła w życiu publicznym, prawa do przerywania
ciąży, spraw obyczajowych oraz integracji europejskiej itp.) stanowiły główne
kryterium wyborczych decyzji Polaków.
SLD był w stanie odnosić zwycięstwa dzięki skutecznemu mobilizowaniu osób zaangażowanych w strukturach władzy przed rokiem 1989 (byłych
członków PZPR, funkcjonariuszy wojska i milicji, kadrę przedsiębiorstw państwowych, pracowników administracji) i wyborców z nostalgią odnoszących
się do bezpieczeństwa socjalnego czasów PRL, którzy nie znaleźli się wśród
beneficjentów transformacji ustrojowej. Z drugiej strony politycy lewicy
potrafili pozyskać sporą część elektoratu, podkreślając własne kompetencje,
skłonność do kompromisu, niechęć do ideologicznych sporów oraz sekularyzm, europejskość i otwartość na świat. Przed wyborami w roku 1993 i 2001
liderzy SLD przedstawiali swoją formację jako przewidywalną, umiarkowaną i kompetentną alternatywę dla zideologizowanej, podzielonej i nieudolnej prawicy. Podobny w swej treści apel wyborczy z 2007 roku nie przyniósł
już jednak spodziewanych efektów. Liderzy postkomunistycznej lewicy nie
zauważyli, że po klęsce wyborczej w roku 2005 ich miejsce w obozie modernizatorów (podział kulturowy) zajęła Platforma Obywatelska, która w oczach
wyborców okazała się atrakcyjniejszą i bardziej wiarygodną alternatywą dla
PiS. Partii Tuska udało się także pozyskać część tradycyjnego elektoratu SLD,
który na Sojusz głosował ze względów historycznych. PO stała się dla nich
gwarantem powstrzymania szermującego antykomunistycznymi hasłami PiS
przed powrotem do władzy.
1 Zob. Lipset S., Rokkan S., Party Systems and Voter Alignments: Cross-National Perspectives,
New York 1967.
68
Nowoczesnie państwo opiekuńcze w socjalnej Europie…
Sojusz Lewicy Demokratycznej okazał się niezdolny do wypracowania nowej tożsamości, która służyłaby przełamaniu dominacji dwóch formacji prawicowych. SLD nie był w stanie zaprezentować się w ostatniej kampanii parlamentarnej jako siła polityczna zdolna do przedstawienia alternatywnych
rozwiązań gospodarczych i społecznych oraz podjęcia się roli reprezentanta
grup, które odczuwają brak bezpieczeństwa i z obawą patrzą w przyszłość. Jeśli w najbliższej przyszłości partia ta nie zaprezentuje programowej alternatywy, opartej o socjaldemokratyczne wartości, wobec społeczno-gospodarczej
polityki koalicji PO-PSL, czeka ją dalsza marginalizacja na polskiej scenie
partyjnej.
Powrót państwa. Debata w łonie europejskiej
socjaldemokracji
Globalny kryzys ekonomiczny jest także, a może przede wszystkim, kryzy-
sem demokratycznej legitymizacji państwa.
Instytucje państwa narodowego muszą na nowo zdobyć społeczną legitymizację, bo choć formalnie państwo ciągle jest suwerenem na swym terytorium, to może stosunkowo niewiele. Mogłoby więcej, gdyby miało silną, demokratyczną legitymację. Demokracji muszą jednak chcieć obywatele, tych
jednak coraz mniej, bo zastąpili ich konsumenci bez pośrednictwa państwa
uczestniczący w zglobalizowanym rynku.
W ostatnich trzech dekadach dominacji idei neoliberalnych, władze państwowe, wyzbywające się odpowiedzialności za bezpieczeństwo socjalne
obywateli, znalazły nowe źródło legitymizacji: bezpieczeństwo osobiste.
Państwo zaczęło manifestować swoją aktywność i przydatność poprzez
politykę walki z przestępczością i nielegalną imigracją.
Ilustracją tego procesu może być fragment programu UNP, partii francuskiej prawicy:
Silniejsi zagrażają najsłabszym i najbiedniejszym z nas, tym
którzy nie potrafią obronić się sami. Przemoc i lekceważenie
prawa skutecznie niszczy spójność społeczną. Życie w społeczeństwie wymaga poszanowania prawa. Autorytet państwa i wymiar sprawiedliwości musi sprawić, by każdy odpowiadał za
swoje czyny.”
Ze słów tych wynika, że największym zagrożeniem dla klas niższych jest
przestępczość, zaś panaceum na problemy klas niższych nie jest socjalna polityka państwa, lecz realizowana przez władzę państwową polityka law and
order.
Zaproponowanie alternatywnej formy demokratycznej legitymizacji państwa to zadanie dla socjaldemokracji.
69
Michał Syska
Wyzwaniem dla socjaldemokracji w dobie globalnego kryzysu ekonomicznego jest także niebezpieczeństwo renacjonalizacji polityki europejskiej.
Zdobycie demokratycznej suwerenności w skali krajowej jest niezbędne,
ale należy je powiązać z budową europejskich i globalnych instytucji zdolnych do demokratycznej kontroli procesów gospodarczych.
Europejska lewica, projektując powrót aktywnego państwa, powinna pamiętać też o wymiarze lokalnym i globalnym. Nowy socjaldemokratyczny
projekt potrzebuje cieszących się demokratyczną legitymizacją instytucji lokalnych, państwowych i globalnych.
Jesienią ub. r. członkowie Komisji Wartości Podstawowych Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) przedstawili dokument programowy pt.
„Zadania państwa i jego odpowiedzialność za przyszłość”, w którym formułują analizę współczesnego kapitalizmu oraz rekomendacje priorytetów dla
socjaldemokratycznego państwa. Autorzy wskazują, że po trzech dekadach
dominacji neoliberalnych konceptów, w myśl których rola państwa powinna
być sprowadzona do minimum, nadchodzi konieczność powrotu do aktywnej roli instytucji publicznych w działaniach na rzecz modernizacji, rozwoju,
wzrostu gospodarczego, sprawiedliwości i spójności społecznej.
„Polityka musi mieć prymat nad działaniami rynku” – czytamy w opracowaniu przygotowanym przez intelektualistów związanych SPD. Jest to wyraźny powrót, po doświadczeniach „Trzeciej Drogi” i „Nowego Środka”, do
lewicowych korzeni: w połowie lat 80. wybitny badacz welfare state Gosta
Esping – Andersen scharakteryzował socjaldemokratyczny projekt jako „politics against markets”.
Rola państwa jest jednym z głównych wątków toczącej się w łonie europejskiej socjaldemokracji debacie, która ma służyć określeniu jej politycznej
tożsamości. W dyskusjach tych bierze aktywny udział socjaldemokratyczny
think tank z Polski – Ośrodek Myśli Społecznej im. F. Lassalle’a2.
Warto, by także SLD włączył się w tę europejską debatę, zwłaszcza jej części poświęconej roli państwa w polityce gospodarczej i społecznej. Uczestnicząc w niej, Sojusz musi sobie uświadomić historyczną specyfikę Europy
Środkowo-Wschodniej.
Tony Judt, wybitny intelektualista i badacz najnowszych dziejów Europy,
w swym politycznym testamencie pt. „Źle ma się kraj”3 nawołuje socjaldemokratów do powrotu do dziedzictwa powojennego welfare state, do pamięci
społeczeństw Zachodu o trzech dekadach rozwoju, stabilizacji i dobrobytu.
Jednocześnie Judt pisze: „W byłych krajach komunistycznych całe pokolenie wychowało się na wierze w wolny rynek i ograniczoną rolę państwa.
2 Zob. Basic Values Debate: http://www.social-europe.eu/category/debate-2/
basic-values-debate/
3 Judt T., Źle ma się kraj, Wołowiec 2011.
70
Nowoczesnie państwo opiekuńcze w socjalnej Europie…
(…) Młodych ludzi w Europie Wschodniej utrzymywano w przekonaniu,
że wolność ekonomiczna oraz interwencjonistyczne państwo wzajemnie
się wykluczają”.
Polacy i wschodni Europejczycy innego kapitalizmu nie znają. Znają tylko tzw. realny socjalizm, który odrzucili, oraz kapitalizm w jego obecnym,
neoliberalnym wydaniu. Dla większości obecny model wydaje się jedyną alternatywą dla polityki z okresu niedemokratycznej dyktatury. Przekonanie
to jest umacniane przez dominujący od dwóch dekad w debacie publicznej
dyskurs neoliberalny.
Mobilizacji społecznej na rzecz progresywnego projektu rozwoju opartego
na aktywnej roli państwa nie ułatwia też fakt, że po 1989 roku SLD współtworzył nowy porządek kapitalistyczny, akceptując (a często realizując) neoliberalne reformy.
Nowy proletariat: prekariat,
czyli wyzwanie dla socjaldemokracji
15 maja 2011 r. na madryckim placu Puerta del Sol „stracone pokolenie”
postanowiło zabrać głos i upomnieć się o swoje prawa. Młodzi Hiszpanie wystąpili przeciwko bezrobociu, braku życiowych perspektyw, niskim płacom
i niegodnym warunkom pracy. Istnieją prawa podstawowe, które powinny
być zapewnione przez system społeczny: prawo do mieszkania, zatrudnienia,
dostępu do kultury, opieki zdrowotnej, edukacji, udziału w polityce, nieskrępowanego rozwoju indywidualnego, zdrowego i szczęśliwego życia4. – napisali
w swoim manifeście.
To bodaj pierwsze tak spektakularne wystąpienie nowego, globalnego proletariatu – prekariatu. Klasy społecznej powstałej w wyniku procesów globalizacyjnych, zmiany charakteru pracy, przenoszeniu produkcji z krajów
rozwiniętych do państw o niższych standardach socjalnych oraz realizacji
od ponad trzech dekad neoliberalnych koncepcji w polityce gospodarczej
i społecznej.
Czym jest prekariat?
Jan Sowa tak definiuje to pojęcie:
„Prekariat to właściwe tłumaczenia na język polski angielskiego terminu precarity lub francuskiego precarité. Słowo to pochodzi od łacińskiego rdzenia caritas – (miłosierdzie, miłość do bliźniego, troska) i opisuje
kondycję czegoś (lub kogoś), o co „trzeba się zatroszczyć” (w angielskim
precarity słyszymy czasownik to care, czyli dbać, troszczyć się, przejmować się czymś). Chociaż „prekariat”, jako termin wywodzi się z filozofii
4 http://www.krytykapolityczna.pl/Opinie/ManifestRuchu15Maja/menuid-1.html
71
Michał Syska
chrześcijańskiej i odnosi się w niej do czegoś (lub kogoś), co ze względu
na swoją fatalną sytuację wymaga modlitwy, stało się powszechnie znane dzięki użyciu go przez lewicową krytykę i teorię społeczną. Prekariat
to stan braku pewności, stałości i stabilności, to chroniczna niemożliwość przewidzenia przyszłości i nieustanny lęk, że przyniesie ona tylko pogorszenie obecnej sytuacji. Jest to kondycja kruchej i niepewnej
egzystencji, na jaką skazana jest spora część światowej populacji, również w krajach kapitalistycznego centrum. Dotyczy ona ludzi czasowo
bezrobotnych, utrzymujących się z dorywczych prac, zatrudnianych na
krótkoterminowe umowy, migrujących w poszukiwaniu zarobku, pracujących na częściowe etaty lub zmuszanych do podpisywania in blanco
swojego wypowiedzenia wraz z umową o pracę (praktyka dość częsta
w wielkich korporacjach). Oznacza życie pełne niepewności i trudne do
zaplanowania, życie, w którym kilkakrotnie trzeba zmieniać nie tylko
miejsce pracy, ale również zawód, a nawet najlepsze stanowisko stracić
można z dnia na dzień”5.
Prof. Zygmunt Bauman zauważa, że „stracone pokolenie” to pierwsza
powojenna generacja, przed którą stoi perspektywa spadku na niższą pozycję w społecznej hierarchii6.
Polska nie odbiega od europejskiej średniej. W naszym kraju co trzecia
osoba do 25 roku życia pozostaje bezrobotna, a liczba tzw. biednych – pracujących (working poor) wśród młodych systematycznie rośnie. Wyższe wykształcenie, odbyte praktyki zawodowe czy znajomość języków obcych nie
są już gwarancją posiadania satysfakcjonującej i odpowiadającej aspiracjom
pracy oraz życia powyżej minimum socjalnego.
Protestująca w stolicy Hiszpanii młodzież za ten opłakany stan rzeczy
obwinia generujący niesprawiedliwość system gospodarczy i polityczny.
W przeciwieństwie do swych rówieśników z Półwyspu Iberyjskiego (ale
także z Wielkiej Brytanii, Grecji czy Francji) młodzi Polacy nie występują – na razie – przeciwko neoliberalnemu porządkowi. Są raczej skłonni
szukać przyczyn swej trudnej sytuacji życiowej we własnych słabościach
i zdają się wciąż wierzyć w fałszywą obietnicę tzw. niewidzialnej ręki rynku. Pojawiają się jednak w naszym kraju grupy starające się aktywizować
„stracone pokolenie” w obronie jego praw, czego najlepszym przykładem
jest kampania Demokratycznego Zrzeszenia Studenckiego przeciwko tzw.
umowom śmieciowym.7
5 Jan Sowa: Prekariat – globalny proletariat w epoce pracy niematerialnej [w:] J. Sokołowska
(red.), Robotnicy opuszczają miejsca pracy, Łódź 2010
6 http://www.krytykapolityczna.pl/Opinie/BaumanOpokoleniuwyrzutkow/menuid-1.html
7 http://pokolenienazlecenie.pl
72
Nowoczesnie państwo opiekuńcze w socjalnej Europie…
Każdy postępowy ruch polityczny w historii był zbudowany na gniewie, potrzebach i aspiracjach wyłaniającej się głównej klasy społecznej.8 – zauważa
prof. Guy Standing i dodaje, że dziś taką klasą staje się prekariat. Autor książki „The Precariat – The New Dangerous Class” wskazuje, że współczesna socjaldemokracja nie przedstawia dziś przekonującej agendy politycznej, która
odpowiadałaby na wyzwania współczesności. Standing nawołuje europejską
lewicę do przebudzenia i przestrzega, że społeczny gniew może zostać zagospodarowany przez prawicowych populistów. Rosnące w wielu krajach Europy notowania radykalnych partii, szermujących ksenofobicznymi hasłami,
wydają się być potwierdzeniem tej konstatacji.
Europejska socjaldemokracja może szukać inspiracji w Ameryce Południowej. Zapoczątkowane w Brazylii przez prezydenta Lulę ambitne programy społeczne (Bolsa Familia, Pontos de Cultura) opierają się na koncepcji powszechnego dochodu obywatelskiego (czyli dochodu dostępnego dla
wszystkich, niezależnie od statusu zawodowego, majątkowego, rodzinnego),
która w opinii wielu ekspertów jest najlepszą odpowiedzią na problemy związane z bezrobociem i biedą wynikającą z niepewnych i elastycznych warunków zatrudnienia.9
Przemiany współczesnego kapitalizmu i procesy globalizacyjne wymagają
od lewicy wyjścia poza dominujące przez ostatnie dziesięciolecia paradygmaty myślenia o gospodarce i społeczeństwie: zarówno te neoliberalne, jak
i te związane z tradycyjnym modelem welfare state, który nie uwzględniał
rozwiązań w rodzaju powszechnego dochodu gwarantowanego, emerytury
obywatelskiej itp.
Postpolityka czy neoliberalizm?
Choć rząd Donalda Tuska uchodzi za mało zideologizowany, pragmatyczny
i skupiający się na bieżącym zarządzaniu, a nie na systemowych reformach,
to stwierdzenie, iż odszedł on od neoliberalnych konceptów jest dalekie od
prawdy.
Platforma nie jest dziś formacją ślepo zapatrzoną w wolny rynek i daleko jej do radykalizmu prezentowanego chociażby przez prof. Leszka Balcerowicza. Politycy PO nie odrzucają roli państwa w życiu gospodarczym
i społecznym. W dokumentach strategicznych firmowanych przez ministra Michała Boniego to władze publiczne jawią się jako podmioty stymulujące proces modernizacji. Władzom tym stawia się też ambitne cele
społeczne: budowa kapitału i zaufania społecznego, spójności społecznej
8 http://www.policy-network.net/articles/4004/-The-Precariat-%e2%80%93-The-newdangerous-class
9 zob. więcej: http://rszarf.ips.uw.edu.pl/pdf/SD_pdo.pdf
73
Michał Syska
itp.. Socjolog Przemysław Sadura definiuje tę politykę jako nowy model
neoliberalizmu10, który za Arne Ruckertem moglibyśmy nazwać inclusive
neoliberalism11.
Ta nowa retoryka prawicy uwiodła niektórych przedstawicieli polskiej lewicy, którzy urzeczeni modernizacyjnym językiem i prospołecznymi celami
raportu „Polska 2030” Michała Boniego, upatrywali szansy na realizację progresywnego programu politycznego w ramach koalicji PO-SLD12.
Warto więc sobie uświadomić, że polityka PO jest wciąż oparta na neoliberalnych koncepcjach, a jej celem wydaje się być komodyfikacja (urynkowienie) kolejnych obszarów życia społecznego, a zwłaszcza usług publicznych.
Rządząca dziś w Polsce prawica na problemy społeczne zrodzone przez
uelastycznienie warunków zatrudnienia oraz komercjalizację kolejnych sfer
życia ma jedną receptę: jeszcze większą elastyczność pracowników, więcej
rynku w usługach publicznych oraz mniej państwa w gospodarce i polityce
społecznej.
„Tam, gdzie to możliwe, powinna nastąpić prywatyzacja usług bądź zlecanie
ich podmiotom zewnętrznym na zasadach rozliczania przez cele (np. służba
zdrowia, zlecanie zadań pośrednictwa pracy i doradztwa zawodowego prywatnym agencjom itd.) ” – piszą doradcy premiera Donalda Tuska w raporcie
„Polska 2030”13. Wprowadzenie mechanizmów rynkowych do szkolnictwa
wyższego to element reformy autorstwa minister Barbary Kudryckiej. W tej
chwili trwają konsultacje projektu ustawy oświatowej, na mocy którego
otwiera się drogę do przekazywania szkół podmiotom niepublicznym („lokalnym i obywatelskim inicjatywom”). Związek Nauczycielstwa Polskiego
alarmuje, że zawarta w propozycjach rządowych wizja polityki edukacyjnej
polega na tzw. prywatyzacji odpowiedzialności, czyli przenoszeniu odpowiedzialności za edukację na rodziców oraz na organizacje działające w sferze
pożytku publicznego.
We wspomnianym raporcie „Polska 2030” autorzy postulują dalszą obniżkę podatków, redukcję publicznych wydatków na cele społeczne, wprowadzenie selektywnego systemu świadczeń socjalnych oraz dalsze uelastycznienie prawa pracy.
W myśl raportu „Polska 2030” istotą welfare state jest oparcie systemu na
zasiłkach, które nie motywują do pracy, a jedynie utrwalają dezaktywizację
10 Sadura P., Koniec krytyki państwa. Co dalej?, „Krytyka Polityczna” nr 27/28, 2011.
11 Ruckert A., Towards an Inclusive-Neoliberal Regime: From the Washington to the Post-Washington Consensus, Toronto 2006.
12 Z takimi tezami autor spotkał się podczas kilku publicznych dyskusji na temat programu
polskiej lewicy.
13 OMS im. Lassalle’a przygotował krytyczną analizę raportu „Polska 2030”, zob.: www.jakapolska2030.org.pl
74
Nowoczesnie państwo opiekuńcze w socjalnej Europie…
zawodową. Przypisanie tych cech modelowi welfare state jest niezgodne
z faktycznym rozumieniem tego modelu w naukach społecznych, jak i praktyką państw, którego go zrealizowały. Przykład skandynawskich państw opiekuńczych pokazuje, że socjaldemokratyczny model welfare state sprzyja aktywizacji zawodowej i walce z bezrobociem.
Według zespołu ministra Boniego Polska po roku 1989 realizuje model
welfare state. W rzeczywistości jest odwrotnie – analiza polityki społecznej okresu transformacji wskazuje na to, że dokonywano demontażu welfare state, a nie jego budowania.
W raporcie Boniego Polska jawi się jako państwo o nadmiernych i nieefektywnych transferach socjalnych. Przytoczone w nim dane statystyczne pokazują rozkład grup, do których trafiają zasiłki, natomiast nie uwzględniają ani
ich wielkości (z uwzględnieniem tego jak się ma ona do potrzeb jakie mają
pokryć), ani łącznej puli środków publicznych na owe transfery przeznaczonych. Stąd obraz wyłaniający się z zawartych w raporcie informacji jest niepełny i mylący. Polska w skali UE należy do państw wydających najmniej na
politykę społeczną.
Uniwersalna polityka społeczna – zadanie
dla socjaldemokracji
Raport „Polska 2030” Michała Boniego promuje tzw. selektywną politykę
społeczną państwa. Polega ona na kierowaniu strumienia pomocy publicznej do konkretnych grup wyselekcjonowanych na podstawie ściśle określonych kryteriów (targeted and means-tested benefits). Zwolennicy tego modelu twierdzą, iż jest on bardziej efektywnym i racjonalnym sposobem walki
z ubóstwem i nierównościami społecznymi niż system oparty na powszechnych świadczeniach, w którym beneficjentami stają się także osoby dobrze
sytuowane.
Polityczki i politycy Sojuszu w wyniku bezkrytycznego przyjęcia koncepcji neoliberalnych jako własnych powtarzają, że sprawiedliwa, prawdziwie
lewicowa polityka społeczna powinna być adresowana do najbardziej potrzebujących, i retorycznie pytają, dlaczego rodzina Kulczyka ma korzystać
z tych samych świadczeń, co wielodzietna rodzina z popegeerowskiej wsi.
W przypadku partii socjaldemokratycznej stwierdzenia te są równie kuriozalne, jak postulowanie w niedawnej przeszłości przez niektórych polityków
SLD wprowadzenia podatku liniowego.
Podstawą skandynawskich państw dobrobytu jest właśnie zasada uniwersalizmu, według której dostęp do gwarantowanych przez państwo usług nie
jest warunkowany kryteriami dochodowymi. Jej zwolennicy twierdzą, że
to właśnie na niej oparta polityka społeczna przynosi najlepsze rezultaty.
Przybliżmy te argumenty.
75
Michał Syska
System uniwersalny jest bardziej efektywny niż system selektywny. Kierowanie strumienia pomocy do konkretnych grup jest procesem niezwykle
pracochłonnym i skomplikowanym. Opracowanie kryteriów przyznawania
danych świadczeń oraz weryfikacja uprawnień do ich pobierania wymaga rozbudowy administracyjnego aparatu biurokratycznego i pochłania duże środki
finansowe na jego utrzymanie. A przecież głównymi argumentami neoliberałów na rzecz demontażu opiekuńczych funkcji państwa są rzekomy przerost
administracji, wszechwładza urzędników i marnowanie publicznego grosza.
Efektem zastosowania zasady selektywizmu jest zazwyczaj pozbawienie
świadczeń grup, które wsparcia potrzebują. Bez pomocy pozostają wszyscy
ci niezamożni, którzy nie spełniają arbitralnie ustalonych kryteriów (np. zarabiają 100 złotych ponad próg określony przez urzędników), ale nie stać ich
na pokrycie kosztów danej usługi z własnej kieszeni. „Świadczenia dla nędzarzy zawsze były nędzne” – przestrzegał w latach 60. ubiegłego wieku Richard
Tittmus, twórca powojennej nauki o polityce społecznej w Wielkiej Brytanii.
System uniwersalny nie stygmatyzuje ludzi. Bieda jest czymś wstydliwym
dla osób, które jej doświadczają. Często jej najbardziej dotkliwym efektem nie
jest brak dostępu do dóbr materialnych, ale odarcie z ludzkiej godności. Selektywny model polityki społecznej tę przykrą dotkliwość potęguje, wymaga
bowiem od ludzi ubiegania się o stygmatyzujący status osoby ubogiej. Z kolei
mniej zaradni i gorzej wykształceni mogą mieć poważne problemy w odnalezieniu się w biurokratycznej pajęczynie i skutecznym upominaniu się o własne prawa, co w konsekwencji może je pozbawić niezbędnego wsparcia.
System uniwersalny buduje wspólnotę. Idolka wielu polityków polskiej
prawicy Margaret Thatcher stwierdziła przed laty, że nie istnieje taki byt jak
społeczeństwo – istnieją tylko jednostki. Nordycki model państwa opiekuńczego ufundowany został z kolei na przekonaniu, że jednostki mogą realizować swoją wolność w harmonijnie rozwijającym się społeczeństwie. Badacze fenomenu skandynawskiego welfare state wskazują, że to właśnie jego
uniwersalny charakter stał się podstawą obywatelskiej i solidarnej wspólnoty
(community – building).
To, że wszyscy – niezależne od statusu majątkowego – mogą korzystać
z gwarantowanych przez państwo usług publicznych, powoduje zasypywanie
podziałów społecznych oraz wspólną troskę o dobro wspólne. Nie powstają
getta subsydiowanej przez rząd biedy obok otoczonych murem enklaw bogactwa z prywatnymi szkołami, szpitalami i firmami ochroniarskimi. Bogatsi Norwegowie, Szwedzi czy Finowie nie odwracają się plecami do państwa
i nie podważają jego roli w aktywnej polityce na rzecz spójności społecznej.
Nie pobierają też świadczeń publicznych kosztem najuboższych, płacą bowiem wyższe podatki niż ci ostatni.
Polityka społeczna w krajach skandynawskich od lat świetnie zdaje egzamin. Zapewnia nie tylko wysoką jakość życia i zmniejsza nierówności,
76
Nowoczesnie państwo opiekuńcze w socjalnej Europie…
ale także sprzyja rozwojowi nowoczesnej i konkurencyjnej gospodarki,
zwiększa zaufanie społeczne i zapobiega korupcji. Nie jest ona – jakby
się mogło wydawać – jedynie efektem doktrynerskiej polityki partii socjaldemokratycznych, które od lat zajmują niemal hegemoniczną pozycję
w tych państwach. Uniwersalny charakter nordyckiego welfare state jest
wynikiem kompromisu między różnymi siłami politycznymi i grupami
społecznymi, które uznały go za najbardziej efektywny i sprawiedliwy.
Model integracyjno – redystrybucyjny
vs. model polaryzacyjno – dyfuzyjny
Zadaniem dla SLD powinno być wypracowanie alternatywnej wizji rozwoju
do tej, która zawarta jest w dokumentach strategicznych rządu sygnowanych
przez Michała Boniego.
W wydanej w 2010 roku publikacji „Jaka Polska 2030?” eksperci współpracujący z Ośrodkiem Myśli Społecznej im. F. Lassalle’a zawarli nie tylko
krytyczne analizy poszczególnych rozdziałów tzw. raportu Boniego, ale także sformułowali własne rekomendacje, które mogłyby stać się impulsem dla
związków zawodowych i progresywnych środowisk politycznych do dyskusji
nad nowoczesną i egalitarną wizją rozwoju Polski14.
Inspiracją dla programowych poszukiwań polskiej socjaldemokracji powinny być także tezy prof. Ryszarda Szarfenberga z Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego, który w swoich opracowaniach postuluje budowę nowoczesnego welfare state zamiast postulowanej przez zespół
Boniego neoliberalnej koncepcji workfare state i workfare society. Szarfenberg postuluje też model integracyjno – redystrybucyjny w miejsce modelu
polaryzacyjno – dyfuzyjnego, na którym opiera się dokument „Polska 2030”.
(Dr hab. Ryszard Szarfenberg: Możliwe modele rozwojowe dla Polski i ich konsekwencje społeczne, styczeń 2011, http://rszarf.ips.uw.edu.pl):
„Co się składa na regular welfare state?
Po pierwsze, social security welfare state. Bezpieczeństwo socjalne jest
wbudowane w nowoczesną politykę społeczną we wszystkich krajach
i nie można tego pomijać, wyłącznie z tego powodu, że się ta koncepcja
nie podoba, czy też ma negatywny wpływ na motywację do podejmowania pracy części populacji. Stare i nowe ryzyka socjalne wymagają
publicznych odpowiedzi czy się to komuś podoba czy nie.
Po drugie, social services welfare state. Usługi społeczne i socjalne są
rzadko dostrzeganą częścią współczesnych państw, ich celem jest nie
14 Wszystkie publikacje OMS im. Lassalle’a są dostępne na witrynie internetowej Ośrodka:
www.lassalle.org.pl
77
Michał Syska
tyle zapewnienie bezpieczeństwa socjalnego, ale pomoc ludziom nie
tylko z niższych warstw w dostosowaniu się do zmieniającego się świata.
Po trzecie, full employment welfare state. Wydaje mi się, że workfare
ma gdzieś w tle starą ideę pełnego zatrudnienia. Należy więc do niej
wrócić nazywając rzeczy po imieniu. Nie chodzi oczywiście o pełne zatrudnienie za wszelką cenę, a więc również za cenę praw pracowniczych.
Nowe państwo pełnego zatrudnienia jest kosztowniejsze, stąd trzeba
mu zapewnić odpowiedni poziom finansowania.
Sądzę, że dla Polski bardziej odpowiednim modelem jest model integracyjno-redystrybucyjny (MIR) w porównaniu z modelem polaryzacyjno-dyfuzyjnym zaproponowanym przez zespół Boniego. Główną
zasadą regulacyjną MIR jest to, że wszyscy ludzie, niezależnie od tego,
czy żyją w metropolii, czy na wsi, w dobrej, czy w złej dzielnicy, mają takie samo prawo do rozwoju. Jak szanować, chronić i realizować to prawo
w świecie, w którym liczy się w skali mikro, mezo i makro przede wszystkim konkurencyjność, innowacyjność i talenty? Otóż, nie jestem pewien
czy liczy się tylko to. Równie ważne wydają mi się współpraca i ciągłość.
A w przypadku talentów – zakładając, że każdy ma jakiś talent, oraz że
bogatsi rodzice wystarczająco inwestują w wydobywanie talentów swoich dzieci, narzuca się wniosek, że bardziej efektywne jest inwestowanie
społecznych środków w talenty dzieci z rodzin w gorszej sytuacji społecznej, ekonomicznej i kulturowej. Mamy więc dobre uzasadnienie dla
redystrybucyjnego elementu MIR – inwestowanie w dzieci to najczęściej
również inwestowanie w ich rodziny i społeczności, w których żyją.”
Europa socjalna – zadanie także dla polskiej lewicy
Jak już zostało wspomniane, wyzwaniem dla socjaldemokracji w dobie glo-
balnego kryzysu ekonomicznego jest także niebezpieczeństwo renacjonalizacji polityki europejskiej.
Zdobycie demokratycznej suwerenności (politycznej kontroli nad procesami gospodarczymi i rynkami) w skali krajowej jest niezbędne, ale należy
je powiązać z budową europejskich i globalnych instytucji zdolnych do demokratycznej kontroli procesów gospodarczych.
Wyzwaniem jest dziś budowa ponadnarodowej przestrzeni politycznej
i przeciwstawienie – jak postuluje prof. Zygmunt Bauman – „negatywnej
globalizacji” (czyli globalizacji finansów i handlu, informacji, przemocy
i przestępczości) instytucji prawnych i politycznych, które mogłyby poddać
eksterytorialne procesy demokratycznej kontroli15.
15 zob. Bauman Z., „Dziennik. Polska – Europa – Świat“ z 26.04.2006.
78
Nowoczesnie państwo opiekuńcze w socjalnej Europie…
Dla wybitnego socjologa to zjednoczona Europa powinna stać się
ponadnarodową przestrzenią demokratycznej polityki, która mogłaby
ujarzmić kapitał i rynki oraz stworzyć podwaliny pod europejskie welfare
state.16
Nacjonalistyczna retoryka polskiej prawicy, która była reakcją na berlińskie wystąpienie Radosława Sikorskiego w listopadzie ub. roku, jest próbką
zjawisk (renacjonalizacja polityki, wzrost narodowych szowinizmów), których możemy być świadkami w najbliższej przyszłości w skali europejskiej.
Zadaniem polskiej lewicy powinno być zapobieżenie politycznej polaryzacji pomiędzy koncepcjami neoliberalnymi a nacjonalistycznymi poprzez zaprezentowanie własnej wizji Europy federalnej i socjalnej.
Istnieją alternatywy dla neoliberalnej polityki cięć promowanej przez europejską prawicę. Obejmują one rezygnację z nieudanych eksperymentów
integrowania Europy przez neoliberalną politykę deregulacji, liberalizacji
i prywatyzacji, reprezentowaną przez zapisy Traktatu z Maastricht, Paktu
Stabilności i Wzrostu oraz Traktatu Lizbońskiego. Unia musi podążać w kierunku integracji fiskalnej, która rozwiązałaby bezpośrednie skutki kryzysu
zadłużenia przez utworzenie euroobligacji. Receptą na dolegliwości Europy jest wprowadzenie programu inwestycji publicznych, nie zaś ich cięć.
Środki organizowane byłyby przez budżet federalny, drogą wspólnej polityki
fiskalnej, dystrybuowane na terenie całej Unii, umożliwiając europejski program inwestycyjny, skierowany na gospodarcze, środowiskowe i społeczne
potrzeby Europy.
Unia musi stać się także obszarem skoordynowanej polityki społecznej
opartej na określonej płacy minimalnej, jednolitych standardach pracy, gwarantowanych świadczeniach socjalnych i zharmonizowanym opodatkowaniu
biznesu.
Tymczasem podczas swego berlińskiego wystąpienia Radosław Sikorski
jednoznacznie wypowiedział się przeciwko wspólnej polityce fiskalnej i ujednolicaniu praw pracowniczych w skali kontynentu. Wsparł w ten sposób politykę opartą na dumpingu socjalnym ze strony państw, w których podatki
i standardy pracy są niskie. Jest to oczywiście w interesie Polski (ale nie polskich obywateli), która przeznacza w skali UE najmniejsze środki w stosunku
do PKB na edukację, badania naukowe i rozwój. Polska gospodarka nie jest
innowacyjna, dlatego na europejskim rynku może konkurować jedynie
niskimi kosztami pracy. Polacy są najdłużej pracującymi obywatelami UE,
zaś zarabiają najmniej. Liczba osób zatrudnionych w naszym kraju na tzw.
elastycznych warunkach i umowach czasowych należy do najwyższych na
kontynencie. Brak harmonizacji podatków i ujednolicenia standardów
16 zob. Bauman Z., „Europa – niedokończona przygoda“, Kraków 2005.
79
Michał Syska
pracy nie poprawi sytuacji polskich pracowników. Pogorszy za to warunki
pracy Europejczyków w innych krajach, zwłaszcza tych bogatszych. W ramach Unii będzie trwał wyścig między państwami na obniżanie podatków
i praw socjalnych, by utrzymać miejsca pracy.
SLD jak dotąd nie artykułuje własnego pomysłu na przyszłość UE
(i próbuje wpisać się w logikę sporu między PO a PiS), choć europejska lewica konsekwentnie wskazuje programową alternatywę. Jest nią opisany
powyżej projekt Europy Socjalnej, który najlepiej sprzyja demokratycznej legitymizacji instytucji unijnych, buduje europejską tożsamość obywatelską i zapewnia polityczną stabilizację.
80
Krzysztof Pater
Kapitał ludzki
Migracja w warunkach rosnącego deficytu pracy
W październiku 2011 r. liczba ludności świata przekroczyła, według sza-
cunków ONZ, 7 mld. W ciągu ostatnich 11 lat ludność świata przyrosła o 1
mld. ONZ szacuje, że tempo przyrostu liczby ludności ulegnie w I połowie XXI w. nieznacznemu spowolnieniu, ale w II połowie wieku nastąpi
przyspieszenie. W efekcie jest prawdopodobne, że na koniec XXI w Ziemię będzie zamieszkiwało 15 mld ludzi. Największy przyrost liczby ludności będzie nadal występował w Azji i Afryce.
Już obecnie w większości krajów Trzeciego Świata
praca jest dobrem deficytowym.
Miliony mieszkańców wsi migrują do miast w poszukiwaniu szans na lep-
sze życie. Dla większości z nich ta wędrówka kończy się w podmiejskich
slumsach. Mieszkańcy miast, mimo że nie muszą migrować, są najczęściej
w podobnej sytuacji. Nieliczni, którym udaje się znaleźć zatrudnienie, pracują w warunkach często przypominających pracę XIX wiecznych robotników. Oczekiwana w XXI w. eksplozja demograficzna tylko pogorszy sytuację,
powodując, że jedynym marzeniem dla setek milionów (a pod koniec XXI w.
nawet dla kilku miliardów) niepracujących mieszkańców Trzeciego Świata
będzie znalezienie jakiegokolwiek sposobu na przeżycie.
Migracja ekonomiczna w poszukiwaniu pracy, a bardziej precyzyjnie
określając jej istotę – w poszukiwaniu lepszego życia, będzie się nasilała. Nie
należy spodziewać się jednak większych zmian w kierunkach tej migracji.
Nadal dominować będą przemieszczenia się do państw sąsiednich, w obrębie poszczególnych kontynentów. Z uwagi na koszty transportu, restrykcyjne przepisy imigracyjne w krajach rozwiniętych i bariery językowe odsetek
81
Krzysztof Pater
ludności poszukującej pracy w Europie, Ameryce Pn., Australii czy rozwiniętych krajach Azji będzie niewielki w stosunku do wielkości całej światowej
migracji ekonomicznej.
Z punktu widzenia Polski i krajowego rynku pracy szczególne znaczenie
ma w tym zakresie analiza sytuacji demograficznej i tendencji migracyjnych
w krajach Unii Europejskiej. Do najważniejszych zjawisk, jakie należy brać
pod uwagę, należą:
– osłabienie tempa przyrostu naturalnego – w ostatniej dekadzie liczba
ludności UE zwiększyła się w wyniku przyrostu naturalnego jeszcze
o trochę ponad 3 mln osób, ale już kolejna dekada przyniesie spadek,
– starzenie się społeczeństwa – w niektórych krajach UE odsetek osób
w wieku powyżej 65 lat przekroczył już 20%,
– zmniejszenie wskaźnika dzietności – w wielu krajach UE nie osiąga on
nawet poziomu 1,5, a tylko we Francji przekracza 2,
– dominującą rolę migracji w zwiększaniu liczby ludności UE – w ostatniej dekadzie spowodowała ona ponad 80% całkowitego przyrostu liczby ludności,
– ograniczona mobilność obywateli europejskich wewnątrz UE, pomimo
unijnej zasady swobody przepływu osób, która jest mniejsza niż imigracja obywateli państw trzecich do UE,
– rosnący w wielu krajach UE rasizm i nietolerancja wobec mniejszości
i imigrantów.
Większość krajów UE notuje dodatnie saldo migracji. Najwięcej migrantów w ostatniej dekadzie przybyło do 5 największych krajów UE (Niemcy,
Hiszpania, Francja, Włochy, Wielka Brytania), ujemne saldo zanotowano
tylko w 5 krajach (w tym w Polsce i Rumunii ponad 0,5 mln osób). Wśród
ok. 31 mln obcokrajowców zamieszkujących państwa członkowskie UE ok. 11
mln stanowią mieszkańcy innych państw UE. Po powiększeniu UE w 2004
i 2007 r. państwami przyjmującymi największą liczbę obywateli z innych
państw UE są Włochy, Wielka Brytania i Hiszpania.
Według prognoz EUROSTATu imigracja będzie w najbliższych dekadach
czynnikiem nie tylko zapobiegającym spadkowi globalnej liczby ludności UE,
ale także zapewniającym jej nieznaczny wzrost (w 2020 r. 514 mln, a w 2030 r.
520 mln przy założeniu corocznej imigracji na poziomie ok. 1,5 mln. osób).
Równocześnie należy brać pod uwagę prognozy Komisji Europejskiej, zgodnie
z którymi po roku 2020 w Unii Europejskiej będzie obserwowany niedobór siły
roboczej. Duże znaczenie mają też prognozy CEDEFOP – kolejne lata przyniosą systematyczny wzrost liczby oferowanych miejsc pracy wymagających wysokich i średnich kwalifikacji przy równoczesnym spadku liczby miejsc pracy
dla pracowników o niskich kwalifikacjach (przykładowo – prognoza na lata
2006–2015 zakładała wzrosty odpowiednio o 12,5 i 9,5 mln. przy równoczesnym
spadku w tym okresie ofert pracy wymagających niskich kwalifikacji o 8,5 mln).
82
Kapitał ludzki
Kraje UE, w tym także Polska, stają przed koniecznością wypracowania
długoterminowej polityki imigracyjnej w kontekście rynku pracy, dotyczącej
osób przybywających spoza UE. Ze względu na zróżnicowania czynników
determinujących aktywność migrantów na poszczególnych (krajowych) rynkach pracy, duże zróżnicowanie tych rynków, dotychczasowe saldo migracji,
czynniki historyczne, kulturowe i społeczne odmienne dla poszczególnych
krajów – muszą to być koncepcje wypracowane na poziomie narodowym.
Wymaga do podjęcia często bardzo trudnych decyzji:
– czy podjąć próbę zmiany czy też utrzymywać dotychczasowe kierunki, z których najliczniej przybywają imigranci,
– czy aktywnie pozyskiwać pracowników o wyższych kwalifikacjach, ryzykując polityczne zarzuty o drenażu kadr z krajów uboższych – które
często są bliskimi partnerami gospodarczymi z uwagi na uwarunkowania historyczne (byłe kolonie),
– czy ograniczać dostęp imigrantów do prac o niskich kwalifikacjach, czy
też nie stwarzać w tym zakresie barier – z dużym prawdopodobieństwem
zmniejszając własnym obywatelom szanse na zatrudnienie wobec prognozowanego rosnącego deficytu miejsc pracy o niskich kwalifikacjach,
– jak rozwiązać narastające problemy związane ze społeczną integracją
pracowników – imigrantów i ich rodzin,
– jak, w warunkach kryzysu i rosnącego bezrobocia, kształtować postawy
społeczeństwa wobec imigrantów.
Nowe formy pracy
Ukształtowany w XX w., w dużej mierze dzięki aktywnej roli Międzynarodo-
wej Organizacji Pracy, wzorcowy model stosunków pracy oparty na umowie
o pracę na czas nieokreślony w pełnym wymiarze czasu pracy powoli, lecz
systematycznie jest zmieniany przez ogromną ilość bardzo zróżnicowanych
form zatrudnienia.
Zdecydowanie najważniejszym czynnikiem, powodującym odejście od
tego tradycyjnego wzorca, jest poszukiwanie przez pracodawców, zwłaszcza tych prowadzących działalność w krajach rozwiniętych, wszelkich
możliwych oszczędności w kosztach pracy. Kryzys gospodarczy i związane
z nim zwiększone ryzyko prowadzenia działalności gospodarczej powoduje
także, że pracodawcy starają się przenieść koszty tego ryzyka na pracowników. Niejako przy okazji przenoszą też koszty swoich błędów – związanych
z nieefektywną organizacją pracy czy zarządzaniem. Podobne postawy cechują coraz częściej pracodawców publicznych, nie prowadzących działalności gospodarczej, jak np. administracja.
Nowe formy zatrudnienia różnią się od siebie poziomem bezpieczeństwa
ekonomicznego, socjalnego i zdrowotnego pracowników.
83
Krzysztof Pater
Stosunkowo najbardziej zbliżonymi do umowy o pracę na czas nieokreślony w pełnym wymiarze czasu pracy jest umowa o pracę na czas określony lub umowa w niepełnym wymiarze czasu pracy. Jej podstawową zaletą
z punktu widzenia pracownika jest fakt, że stosuje się do niej przepisy prawa pracy (które zawierają w sobie szereg norm ochronnych, wynikających
z Konwencji MOP i regulacji UE). Oczywiście, wszystkie te umowy stwarzają stronom (a w warunkach rosnącego bezrobocia przede wszystkim pracodawcy) możliwości dostosowania sposobu wykonywania pracy do potrzeb
konkretnego pracodawcy i konkretnego stanowiska pracy. Przykładowo –
rozliczenie czasu pracy może być dokonywane w dłuższym okresie czasu,
tak aby uwzględnić różnice w obciążeniu pracownika, wynikające z sezonowości produkcji lub usług, pracodawca może dopuścić elastyczne godziny
wykonywania pracy, może też koncentrować się na zadaniach, nie ingerując
w kontrolowanie czasu spędzonego przez pracownika w firmie. Poszczególne
kraje UE, a często także partnerzy społeczni, szczegółowo regulują te kwestie
stosunków pracy, które nie są uregulowane ustawowo.
Wspomniane formy zatrudnienia, zwane niekiedy elastycznymi, są różnie
postrzegane przez pracowników. Dla jednych jest to mniejsze zło (lepiej mieć
taką pracę niż żadnej), dla innych praca w niepełnym wymiarze czasu pracy
jest najbardziej pożądaną formą zatrudnienia. Na atrakcyjność poszczególnych
form zatrudnienia duży wpływ ma też krajowa legislacja. W niektórych krajach
(np. w Polsce) umowa na czas nieokreślony jest traktowana jako zdecydowanie
bardziej stabilna (nie tylko przez pracowników ale np. także przez banki w ich
polityce kredytowej) z uwagi na większe koszty rozwiązania takiej umowy,
a w innych krajach, gdy te koszty są podobne, nie ma istotnych różnic i w efekcie udział umów na czas określony w ogólnej liczbie umów jest dużo mniejszy.
Wśród tych form zatrudnienia EUROFOUND wyróżnia jednak grupy
umów szczególnie niekorzystne dla pracowników:
– umowy na czas określony – ale na bardzo krótki okres, nieprzekraczający 6 miesięcy,
– umowy w niepełnym wymiarze czasu pracy – ale w bardzo niskim wymiarze, poniżej 10 godzin tygodniowo.
Coraz popularniejszą formą zatrudnienia jest zatrudnienie tymczasowe – za pośrednictwem agencji pracy tymczasowej, stosowane przede
wszystkim do czasowego uzupełnienia kadr na stanowiskach wymagających typowych kwalifikacji i typowych czynności. Pracodawcy znacznie
bardziej opłaca się skorzystanie z oferty agencji pracy tymczasowej niż samodzielne poszukiwanie pracownika na krótki okres. Przy właściwych regulacjach krajowych ta forma zatrudnienia zapewnia też pracownikom odpowiednią ochronę asocjalną, mimo że pozostawia ich w dużej niepewności – często
nie są w stanie przewidzieć swoich dochodów nawet na okres najbliższych
kilku tygodni. Jak wskazuje EUROFOUND, dla pracowników tymczasowych
84
Kapitał ludzki
bardzo niekorzystną jest sytuacja, w której otrzymują jedynie bardzo krótkie
(do 6 miesięcy) oferty zatrudnienia. Dużą niepewnością jest też okres wyczekiwania na kolejną ofertę – ponieważ najczęściej wymagają one bardzo
szybkiego podjęcia pracy, pracownik nie ma w okresie wyczekiwania (kiedy
nie jest wynagradzany) praktycznej możliwości podjęcia dorywczej pracy.
W podobnej sytuacji dużej niepewności jest też pracownik, któremu pracodawca zaoferował pracę „na zawołanie”. Najczęściej taka oferta dotyczy
pracy na zastępstwo lub w sytuacji okresowego zwiększenia zadań. W praktyce oznacza to, że pracownik (a formalnie potencjalny pracownik) oczekuje
na sygnał od pracodawcy, który zna jego kwalifikacje i możliwości. Pracownik nie jest za ten okres oczekiwania wynagradzany, ale oczekuje się od niego
dyspozycyjności. Gdyby z powodu podjęcia dorywczej pracy nie mógł stawić
się na żądanie pracodawcy – prawdopodobnie oznaczałoby to koniec współpracy. Dlatego często nawet nie szuka innej, dorywczej pracy.
Poszukując oszczędności pracodawcy nie ograniczają się do typowo osobowych kosztów pracy, lecz ich celem jest także ograniczenie pozostałych kosztów,
powiązanych z pracownikiem (np. lokalowych). Te dążenia legły u podstaw
telepracy i systemu „gorących biurek”. Telepraca to w istocie wykonywanie
pracy w domu – korzystając ze sprzętu pracodawcy. Korzyścią pracodawcy są
oszczędności w kosztach lokalowych, a często także możliwość znalezienia
pracownika za niższe wynagrodzenie, dla którego praca w domu ma zalety.
W dłuższym okresie telepraca niesie za sobą jednak zagrożenie spadku efektywności pracowników – pozbawieni codziennego kontaktu z grupą, możliwości współpracy, wymiany doświadczeń czy rywalizacji, stopniowo obniżają
swoje zaangażowanie i wydajność. Sposobem na rozwiązanie tego problemu
może być system „gorących biurek”, w którym pracownicy wykonują pracę
poza biurem i w biurze, ale ta ostatnia wymaga wcześniejszego zaplanowania
i rezerwacji biurka – gdyż stanowisk do pracy jest mniej niż pracowników.
Pozorowane samozatrudnienie to de facto próba ominięcia przepisów
prawa pracy. Często dotyczy ono pracownika, na którym pracodawca wymusił rozwiązanie stosunku pracy i rejestrację działalności gospodarczej.
Pracownik wykonuje dokładnie te same czynności, a umowa z byłym pracodawcą jest często jedynym źródłem jego przychodów. Pracodawca oszczędza
na wydatkach o charakterze socjalnym (składki na ubezpieczenie społeczne,
chorobowe, koszty urlopu itp.). Przy słabości publicznych służb kontrolnych
i pozornej wspólnocie interesów pracodawcy i byłego pracownika proceder
ten jest trudny do wykrycia.
Podobnie trudna do wykrycia jest praca nierejestrowana, w której relacje
pomiędzy pracodawcą i pracownikiem są oparte na umowie ustnej, nierejestrowanym przepływie wynagrodzenia i wzajemnym zaufaniu stron. Można
szacować, że praca nierejestrowana obejmuje co najmniej 10–15% rynku pracy poszczególnych państw członkowskich.
85
Wojciech Szewko
Człowiek jako kreator
innowacyjności
Innowacyjność to pojęcie nierozerwalnie związane z rozumną aktywnością
człowieka. W najbardziej prostym ujęciu to zmiana istniejącego stanu, która
pozwala mu na osiąganie własnych celów – np. zaspokajania potrzeb biologicznych, ekonomicznych czy społecznych. Innowacyjność wynika z potrzeb
i z konieczności ich zaspokajania.
Innowacyjność człowieka zawsze była
motorem postępu.
Ilość godzin pracy nie może przekroczyć fizycznej bariery, podobnie jak nieprzekraczalne są bariery fizycznej wydajności człowieka. Jedynym sposobem
na wzrost wydajności, skuteczności czy sprawności jest innowacyjność, która
pozwala osiągać jednostce coraz więcej, wykraczając lub likwidując bariery,
wynikające z tych naturalnych ograniczeń.
Innowacyjność nabiera szczególnego wymiaru wobec ograniczoności
zasobów, niewystarczających dla zaspokajania potrzeb rosnącej populacji
ludzkiej. Człowiek wynajduje nowe sposoby gospodarowania zasobami naturalnymi, produkcji żywności, energii, wody – po to, by ograniczone zasoby pozwalały pomimo wszystko na zaspokajanie potrzeb, które bez postępu
technologicznego oznaczałyby szansę na przeżycie tylko niewielkiej populacji lub prowadziły do permanentnego konfliktu o zasoby. W tym więc kontekście innowacyjność jest czynnikiem, który łagodzi konflikty wynikające z ograniczonych zasobów naturalnych.
Innowacyjność może być też postrzegana w wąskim znaczeniu jako czynnik sprzyjający ekonomice gospodarowania przedsiębiorstw. W tym sensie
innowacyjność jest czynnikiem produkcji, którego stosowanie ma wpływ na
sukces ekonomiczny przedsiębiorstwa.
86
Człowiek jako kreator innowacyjności
Człowiek innowacyjny
w myśl doktryny liberalnej to przedsiębiorca, który swoją inwencją prowadzi
do akumulacji kapitału i swoją pomysłowość w gospodarowaniu czynnikami
produkcji przekształca w wartość dodatkową.
W myśli ekonomicznej przyporządkowano przedsiębiorczość właścicielowi przedsiębiorstwa, czyli osobie dysponującej kapitałem, kalkulującej nakłady i wyniki, działającej racjonalnie. Jednocześnie z pola widzenia zniknęła przedsiębiorczość ludzi, „pracowników najemnych”, stanowiących zasób
przedsiębiorstwa.1
Tymczasem to pracownik, dzięki podnoszeniu swoich kwalifikacji i indywidualnej, często anonimowej innowacyjności, stanowi o rzeczywistym kapitale innowacyjnym przedsiębiorstwa.2
Kiedy rozważamy innowacyjność jako
czynnik produkcji,
należy przede wszystkim wskazać na związki między kapitałem ludzkim
a produktywnością przedsiębiorstwa. Jeśli założy się, że o sukcesie współczesnych przedsiębiorstw decyduje ich „innowacyjność”, oznacza to nie bezosobowy czynnik, funkcjonujący jako abstrakcyjna kategoria ekonomiczna, ale
czynnik, którego nośnikiem są pracownicy i ich kwalifikacje, których suma
składa się na kapitał ludzki przedsiębiorstwa.
Pracownicy dysponują bowiem wiedzą, tzw. wiedzą cichą3, która może
służyć przedsiębiorstwu i jego produktywności, jeśli pracownikom tym
stworzy się odpowiednie warunki pracy, rozwoju talentu i innowacyjności,
odpowiedni system motywacji, a także odpowiednią strukturę zarządzania
przedsiębiorstwem. W takim i tylko takim przypadku wiedza indywidualna może przekształcić się w czynnik produkcji, a w konsekwencji w zysk
przedsiębiorstwa.4
We współczesnej gospodarce światowej innowacyjność gospodarki stanowi czynnik warunkujący dobrobyt i rozwój ekonomiczny, a tym samym
społeczny i cywilizacyjny państw i społeczeństw. W związku ze zbadanymi
tendencjami warunków wymiany handlowej (terms of trade), państwa produkujące produkty o niskich wskaźnikach udziału technologii w wytwarzanych produktach, skazane są na powolną degradację, podczas gdy państwa
sprzedające produkty wysoko przetworzone i innowacyjne stają się beneficjentami netto wymiany handlowej w coraz większej proporcji.
1 Schumpeter
2 Drucker
3 tacit knowledge, np. Polanyi.
4 np. Takeuchi, Nanaka
87
Wojciech Szewko
Ten stan rzeczy prowadzić będzie do pogłębiającego się rozwarstwienia
ekonomicznego państw, utrwalając strukturalne ubóstwo i niedorozwój
państw rozwijających się i potęgę gospodarczą państw wysokorozwiniętych.
W tym kontekście, innowacyjność stosowana jako produkt, przyczynia się
do znacznego i dynamicznego (nadmiernego) bogacenia się państw – innowatorów, kosztem państw i społeczeństw rozwijających się technologicznie
wolniej.
Polska, w coraz mniejszym stopniu związana z innowacyjnością strukturą produkcji, wykazuje ponad wszelką wątpliwość przynależność do grupy krajów degradujących się gospodarczo, w którym wzrost PKB osiągany
będzie dzięki coraz większemu, relatywnemu wysiłkowi przedsiębiorstw
i pracowników.
W neoliberalnym modelu gospodarowania w skali globalnej, postęp technologiczny nieuchronnie prowadzi do pogłębiania się biedy i degradacji cywilizacyjnej państw – konsumentów netto technologii oraz dynamicznego
rozwoju państw – innowatorów oraz ich społeczeństw.
Jednocześnie należy wskazać, że w państwach wysokorozwiniętych, dzięki
postępowi technologicznemu i związanemu z nim sukcesowi gospodarczemu, realizowane są bogate programy społeczne, finansowana służba zdrowia,
nauka, opieka społeczna, darmowa edukacja. Inny obraz tego samego równania dotyczy biednych państw – eksporterów dóbr niskoprzetworzonych,
które relatywnie w długim okresie czasu muszą produkować coraz więcej
towarów niskoprzetworzonych (np. zboża, kopaliny), zmniejszając koszty produkcji kosztem cięć płac, wzrostu zadłużenia, likwidacji programów
socjalnych.
Problem nie tkwi jednak w postępie, ale w neoliberalnym modelu gospodarki światowej i sprzeczności, jakie wynikają z jej struktury.
Innowacje mogą więc być motorem postępu o tyle tylko, o ile rezultatem
ich stosowania jest dobrobyt ekonomiczny, postęp cywilizacyjny i społeczny.
88
IV.
Lewica społeczna
wobec nowego
ładu globalnego
Maciej Raś
Lewica społeczna wobec wyzwań
globalnych. Nowe tendencje
w ładzie międzynarodowym
Potęga Zachodu, która apogeum osiągnęła po upadku bloku państw so-
cjalistycznych, relatywnie słabnie. Unaocznił to zwłaszcza obecny światowy kryzys finansowy i gospodarczy. Państwa zachodnie borykają się
z efektami industrializacji (brakiem miejsc do pracy na czele), związanymi z przenoszeniem produkcji tam, gdzie jej koszty (zwłaszcza siła robocza) są tańsze. Wpływa to na dynamiczną ewolucję międzynarodowego
podziału pracy oraz na spadek atrakcyjności zachodniego, demoliberalnego modelu rozwoju. W dalszym ciągu jednak szereg państw rozwijających się pozostaje na marginesie (peryferiach) światowego systemu społeczno – gospodarczego i politycznego.
W systemie międzynarodowym zachodzą strukturalne zmiany, zwłaszcza
w sferze ekonomicznej. Pojawiły się i umacniają nowe filary światowej gospodarki w postaci Chin, Indii, Brazylii, wraz z Rosją i RPA tworzących grupę
BRICS. Należy też wziąć pod uwagę rosnące znaczenie regionalnych liderów
ekonomicznych, takich jak państwa ASEAN, Turcja, Republika Korei.
W przypadku globalnego ładu ekonomicznego ostatnie dwie – trzy dekady upłynęły pod znakiem neoliberalizmu (tzw. konsensusu waszyngtońskiego) wcielanego w życie przez dominujące potęgi gospodarcze i znajdujące się pod ich wpływem instytucje międzynarodowe. Deregulacja,
liberalizacja międzynarodowego systemu gospodarczego i finansowego
oraz integracja rynku światowego urosły do rangi świętości. Działania
te postrzegane były jako jedyna skuteczna droga do osiągnięcia sukcesu
społeczno – ekonomicznego. Nie bez znaczenia okazał się fakt upadku
bloku państw socjalistycznych oraz towarzyszący temu zanik presji społecznej i ideologicznej na system kapitalistyczny. Tym bardziej, iż większość byłych demoludów bez wahania przyjęła nową filozofię zarządzania
gospodarką.
91
Maciej Raś
Bezwzględna realizacja powyższych założeń przez instytucje międzynarodowe w rodzaju MFW doprowadziła niektórych ich „podopiecznych” do
odmiennych od oczekiwanych rezultatów. Zanim w 2008 roku ujawnił się
światowy kryzys finansowy, neoliberalny model gospodarki globalnej został
poddany krytyce, w tym przez jego byłych luminarzy. „On the level of people the system doesn’t work” – zdanie to wygłoszone zostało dużo wcześniej.
Jednak siłą inercji (czy raczej: potęgą lobby) system w stanie nieomal nienaruszonym doczekał swojego najpoważniejszego z dotychczasowych kryzysu.
Państwami, które w największym stopniu skorzystały z dobrodziejstw
globalizacji, okazały się te, które w mniejszym stopniu poddały się standardom liberalizmu rynkowego. Pokazuje to przykład ChRL, Indii, czy
Wietnamu. Neoliberalizm w Ameryce Łacińskiej też stał się tego potwierdzeniem, choć – niestety – z innym skutkiem. Jak się okazało, związek między
wzrostem gospodarczym (nie mówiąc już o rozwoju społecznym) a liberalizacją i otwartością ekonomiczną jest mniejszy, niż sugerowali to neoliberalni
doktrynerzy.
W ostatnich dekadach znacząco wzrosła liczba aktorów stosunków międzynarodowych, wpływających na proces podejmowania decyzji w różnych
dziedzinach życia społecznego tak na poziomie narodowym, jak i międzynarodowym. Pojawiły się nowe kategorie uczestników życia międzynarodowego, m.in.:
– transnarodowe sieci, łączące różnego rodzaju aktywistów;
– podmioty prywatne kształtujące reguły obrotu międzynarodowego
(np. w sferze ekologii, czy bezpieczeństwa żywnościowego);
– podmioty zbudowane na bazie partnerstwa publiczno – prywatnego.
Ponadto, „tradycyjni” aktorzy – na czele z państwami i międzynarodowymi organizacjami międzyrządowymi – przyjęli na siebie nowe role i obowiązki. Szereg NGO-sów bardziej zdecydowanie wkroczyło w obszar działań międzynarodowych, w tym w sferę tworzenia regulacji – także na skalę
globalną.
Czy oznacza to większą demokratyzację ładu międzynarodowego? Z jednej strony – tak. Społeczeństwa, grupy mniejszościowe, jednostki uzyskały
większe możliwości oddziaływania. Z drugiej – należy podkreślić, iż dotyczy
to głównie społeczeństw wysoko rozwiniętych, czyli Północy, a zwłaszcza Zachodu. Pojawił się przy tym problem „nadreprezentacji” Północy/Zachodu na
arenie międzynarodowej: często podobne interesy artykułowane są przez bogate i wpływowe państwa ręka w rękę z pochodzącymi z tych krajów licznymi
(i relatywnie wpływowymi) podmiotami pozarządowymi i niepublicznymi.
Nie wspominając już o sytuacji, gdy państwa wykorzystują podmioty prywatne
i „trzeci sektor” do realizacji własnych interesów narodowych, co stało się nieodłącznym elementem dyplomacji publicznej, czy kreowania „marki państwa”.
92
Lewica społeczna wobec wyzwań globalnych…
Państwa słabsze i/lub rozwijające się (znajdujące się poza „mainstreamem”
światowej polityki, tzn. będące „na bakier” z Zachodem) niejednokrotnie
wyrażały obawy przed zachodnią „soft power” realizowaną przy pomocy
NGO-sów i środków masowego przekazu. Dość wspomnieć rolę tego typu
zachodnich podmiotów w przypadku „aksamitnych rewolucji” w Europie
Środkowo-Wschodniej i Wschodniej.
Państwa słabsze ekonomicznie, mniejsze (ich społeczeństwa) czują się nadal pozbawione realnego wpływu na decyzje, czy wręcz formalnie wykluczone z procesu decyzyjnego. Świat podzielono na decydujących i słuchających:
„decision-makers” i „decision-takers”. Logika „The West and the Rest” obowiązuje dziś w nieco tylko zmienionym kształcie.
Wdrażanie szeregu regulacji międzynarodowych postępuje dość wolno jak
na współczesne warunki i potrzeby. Realizacja „milenijnych celów rozwoju”,
czy globalnej polityki ekologicznej okazała się wyjątkowo trudna. Tworzeniu prawa rzadko towarzyszy budowanie instytucji zdolnych do skutecznej
implementacji przyjętych norm, wartości, celów w skali globalnej. Prowadzi
to do sytuacji, w której dane regulacje wdrażanie są częściowo bądź przez
ograniczoną grupę państw. Świetnymi tego przykładami stały się tzw. protokół z Kioto (do konwencji klimatycznej) czy statut Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości.
Współczesny ład międzynarodowy dynamizuje kombinacja czynników
politycznych, ekonomicznych i ekologicznych. Obok „klasycznych” uwarunkowań determinujących globalny układ sił, zaistniały nowe tendencje, wśród
których wyróżnić z pewnością należy:
– rozprzestrzenianie się kultury demokratycznej oraz konsumpcjonizmu
w wielu częściach świata (wraz z reakcjami, czasem zdecydowanie negatywnymi, na te procesy);
– zmieniającą się globalną infrastrukturę komunikacyjną, co jest związane z niespotykaną dotychczas dynamiką rozwoju technik przekazu
informacji;
– rozwój światowego rynku towarów i usług, związany z powyższym;
– presję migracyjną, powodowaną zachodzącymi obecnie zmianami ekonomicznymi, demograficznymi i degradacją środowiska naturalnego;
– pojawienie się nowego typu i formy globalnego społeczeństwa obywatelskiego, z krystalizacją elementów globalnej opinii publicznej.
Ponadto, coraz większa liczba zjawisk i procesów politycznych, społecznych, gospodarczych i kulturowych ma jednocześnie charakter zarówno
wewnętrzny, jak i zewnętrzny. Stąd, wielokrotnie dochodzi do „sporów
kompetencyjnych”: czy rozwiązanie danego problemu leży w gestii rządów
narodowych czy wspólnoty międzynarodowej. Widać to wyraźnie w przypadku ochrony praw człowieka i regulowania konfliktów lokalnych.
93
Maciej Raś
Wyzwania globalne
Na początku XXI wieku skala zjawisk, określanych mianem problemów glo-
balnych, narasta. Współczesne wyzwania globalne podzielić można – w sposób niedoskonały – na:
– problemy związane z zagwarantowaniem odpowiedniej jakości życia
(czy przeżycia w ogóle), takie jak: bieda i ubóstwo, konflikty, choroby,
brak dostępu do opieki zdrowotnej, problemy żywnościowe, wykluczenie technologiczne;
– problemy ekologiczne: globalne ocieplenie, zanik bioróżnorodności (ginięcie gatunków i całych ekosystemów), deficyt wody itd.;
– problemy związane z regulowaniem kwestii współżycia międzynarodowego: dostęp do broni nuklearnej, pozbywanie się toksycznych odpadów,
ochrona praw własności intelektualnej, zasady badań genetycznych, reguły funkcjonowania handlu międzynarodowego i rynków finansowych itp.
Ponad połowę populacji świata uznaje się za „wrażliwą ekonomicznie”. Każdego roku prawie 20 milionów ludzi umiera przedwcześnie z przyczyn powiązanych z biedą. W tej grupie największą część stanowią dzieci do lat 5. Rozwarstwienie w skali globalnej staje się coraz poważniejsze. Biedne kraje coraz
bardziej „odpadają” od bogatych. Najbiedniejsze 10% populacji globu żyje
w gorszych warunkach, niż na początku lat 90. Problemy nurtujące większość
obywateli państw wysoko rozwiniętych nie przystają do tego, czym żyje gros
mieszkańców Południa. Luka rozwojowa przełożyła się nie tylko na wysokość
zarobków pracowników, poziom ochrony zdrowia, czy zdolności militarnych
państw słabiej rozwiniętych, ale na wykluczenie technologiczne społeczeństw.
W dzisiejszym świecie skutkuje to pogłębianiem przepaści cywilizacyjnej.
Wzrost gospodarczy nie jest tożsamy z redukcją ubóstwa tak w skali poszczególnych krajów, jak i globu. W wymiarze globalnym wskaźniki walki
z ubóstwem zdecydowanie „poprawiają” Chiny, a w wielu statystykach wewnątrzpaństwowych – niewielkie grupy bogatych, będące beneficjentami
wzrostu i konsumujące większość dochodu narodowego.
Nie chodzi w tym miejscu o sprzeciw wobec ożywiania handlu światowego
oraz międzynarodowych przepływów kapitałowych. Rzecz dotyczy odpowiedzi na pytanie, przy spełnieniu jakich warunków liberalizacja handlu i wymiany kapitałowej powoduje maksymalizację zysków dla obu stron? Do tego
dodać należy pytanie, o jaki rodzaj handlu i kapitału należy zabiegać.
Wybór nie ogranicza się do dwóch biegunów: akceptacji globalizacji w jej
neoliberalnym wydaniu lub odrzucenia globalizacji w ogóle. Wyzwaniem
jest poszukiwanie i stymulowanie optymalnych form globalizacji oraz
odpowiednich reguł i środków zarządzania ładem międzynarodowym.
Neoliberalizm zmierzał (zmierza) do wzmocnienia liberalizacji gospodarczej oraz dostosowania sfery publicznej, w tym władzy państwowej
94
Lewica społeczna wobec wyzwań globalnych…
i instytucji międzynarodowych, do „warunków wolnorynkowych”. W tych
warunkach trudno o przeprowadzenie rzetelnego dyskursu, jeśli tylko pewne
sfery życia społecznego uznaje się za „nierynkowe”.
System międzynarodowy wykazuje niewielką efektywność, jeśli chodzi
o zdolność do radzenia sobie z pojawiającymi się wyzwaniami globalnymi.
Trudności mają wymiar strukturalny. Wiążą się z powojennymi regulacjami
oraz dalszą ewolucją (lub jej brakiem) ładu. Wspólnota międzynarodowa nie
radzi sobie między innymi z takimi problemami jak:
– degradacja środowiska naturalnego;
– nieadekwatny do wzrostu gospodarczego rozwój systemów „nierynkowych”: edukacji, zdrowia publicznego, czy komunikacji;
– niewykorzystywanie w pełni dostępnych zasobów nawet w przypadkach
pilnych i niezaspokojonych potrzeb (vide: zwalczanie chorób w Afryce);
– stawianie bardziej na konkurencję, niż na współpracę.
Wolność ekonomiczna osiągana była kosztem sprawiedliwości społecznej
i środowiska naturalnego. Co więcej, zaczęła w pewnym momencie ograniczać samą siebie, jak również efektywność gospodarowania.
Zniknęło zimnowojenne zagrożenie konfliktem globalnym. Mimo to,
mamy do czynienia z ryzykiem proliferacji broni masowego rażenia i technologii rakietowych. Niedemokratyczne reżimy uzasadniają potrzebę zbrojeń nuklearnych wzmocnieniem swojej pozycji międzynarodowej, zwłaszcza
w danym regionie i wobec Zachodu.
Bez względu na liczne sprzeczności i konflikty, społeczeństwa stają się sobie bliższe i coraz bardziej współzależne (zjawisko interpenetracji). Rozwój
lub jego brak na poziomie lokalnym i regionalnym może prawie natychmiast wywoływać określone skutki globalne i vice versa. Postęp naukowy
i społeczny, dzięki globalnej sieci komunikacyjnej, może rozprzestrzeniać
się wyjątkowo szybko. Arena globalna stała się niezwykłą przestrzenią tak
dla potencjalnego rozwoju człowieka i społeczeństw, jak i zakłócania lub
uniemożliwiania postępu poprzez działania jednostek, ich grup, wreszcie
państw.
Można wymienić wiele powodów do zaniepokojenia o dalszy rozwój globu. Z punktu widzenia odpowiedzialnego i skutecznego globalnego zarządzania, warte podkreślenia wydają się takie pojęcia, jak:
– solidarność: rozumiana jako wola rozwiązywania globalnych i regionalnych problemów ręka w rękę z innymi partnerami, w imię realizacji
interesów koegzystencjalnych;
– sprawiedliwość społeczna: pojęcie, jak wiadomo nieostre i kontrowersyjne; w wymiarze globalnym szereg progresywnych badaczy zakłada
„ostrożny” wariant implementacji sprawiedliwości społecznej w postaci
instytucjonalnego zagwarantowania praw człowieka w takiej skali, w jakiej jest to rozsądne i możliwe;
95
Maciej Raś
– demokracja: zakłada pozbawiony represji system polityczny, w ramach
którego i poprzez który obywatele mogą ustalać warunki swojego funkcjonowania, zakres współzależności i dopuszczalne różnice;
– efektywność zarządzania (skuteczność polityki): zbyt często świat jest
sparaliżowany w obliczu kryzysów, przy czym koszty bierności (i spóźnionej akcji) zazwyczaj wielokrotnie przewyższają koszty działań
wyprzedzających.
Progresywna polityka rozwoju
Lewica nie może nie dostrzegać nowych realiów międzynarodowych, co wy-
maga zaktywizowania jej oddziaływań względem nowych zjawisk i procesów
wspomnianych powyżej. Problemy globalne nie mogą być rozwiązane dzięki aktywności pojedynczych państw, a nawet całych bloków regionalnych,
choćby najpotężniejszych. Stąd też aktywność np. UE musi być rozumiana
i akceptowana przez inne podmioty. Wymagane są wspólne przedsięwzięcia
w tym zakresie – coś, w czym świat nie jest zbyt dobry.
W sferze koncepcyjnej polityka rozwoju powinna zakładać stworzenie
(przywrócenie?) hierarchii wartości i interesów, odpowiadającej podejściu
humanistycznemu i koncentrującej się na następujących poziomach:
– globalnym (ogólnoludzkie, koegzystencjalne);
– społecznym (na poziomie struktur lokalnych, państw i ugrupowań
integracyjnych);
– gospodarczym (służącym przede wszystkim realizacji dwóch wcześniejszych);
– finansowym (zapewniającym sprawne funkcjonowanie gospodarki).
Oznaczać to będzie radykalną zmianę obecnego (faktycznego) modelu
funkcjonowania naszej cywilizacji, zgodnie z którym sektor finansowy zdominował gospodarkę, a ta z kolei interesy społeczne i globalne.
Skuteczność polityczna wymaga włączenia państw i społeczeństw spoza
Zachodu/Północy do kręgów decyzyjnych. Nie tylko formalnej, ale i faktycznej. Także: zapewnienia przedstawicielom krajów słabiej rozwiniętych środków na przeprowadzenie własnych analiz i badań. Póki co, mają oni nikłe
szanse w debatach na poziomie eksperckim/technicznym.
Wcielanie w życie przyjętych norm wymaga zwiększonych nakładów ze
strony państw wyżej rozwiniętych, włączając w to także finansowanie ze strony podmiotów prywatnych. Państw biednych – bez względu na ich chęci –
zazwyczaj na to nie stać.
Podmiotami, od których w dalszym ciągu zależeć będzie w największym
stopniu wdrażanie norm międzynarodowych, pozostaną państwa. Należy
więc położyć nacisk na wzmacnianie instytucji państwa i – szerzej – sektora
publicznego w krajach rozwijających się.
96
Lewica społeczna wobec wyzwań globalnych…
Jak systematycznie rozwijać rynki, dbając jednocześnie o dobra publiczne
oraz gwarancje podstawowych uniwersalnych standardów w sferze ochrony
praw człowieka i środowiska naturalnego?
Bez wątpienia należy budować powiązania między międzynarodowymi
systemami prawa gospodarczego i ochrony praw człowieka, regulacjami
dotyczącymi handlu światowego i ochrony środowiska naturalnego, suwerennością państw i efektywnym prawem międzynarodowym. W praktyce
oznacza to dodawanie regulacji dotyczących np. prawa pracy i środowiska
naturalnego do porozumień stricte gospodarczych. Za precedens służyć
mogą pewne rozwiązania przyjęte w ramach UE.
Celowym jest wprowadzenie do umów gospodarczych oraz praktyki korporacyjnej praw człowieka oraz zagadnień ekologicznych. W sposób bardziej
szczegółowy dotyczyć to powinno kwestii zdrowotnych, pracy dzieci, praw
związkowych, ochrony środowiska naturalnego. Przykład biznesu skandynawskiego udowadnia, iż działalność dla zysku może iść w parze z tego rodzaju rozwiązaniami.
Progresywna polityka prorozwojowa powinna obejmować:
– wspieranie krajowych gospodarek (bodźców stymulujących rozwój handlu i produkcji) w sposób „przystający” do warunków danego państwa;
– budowanie silnych i efektywnych sektorów publicznych, zdolnych wesprzeć transformację polityczną i reformę prawa;
– promowanie długookresowych inwestycji w ochronę zdrowia, „kapitał
ludzki” i infrastrukturę;
– gwarantowanie równości w dostępie do rynku światowego;
– zapewnianie zgodności integracji rynku światowego z zasadami „fair
trade”;
– działania na rzecz dostosowania przepływów siły roboczej do przepływów kapitałowych;
– stopniowe zwiększanie wpływu państw rozwijających się na funkcjonowanie międzynarodowych instytucji finansowych.
Podatek od przepływów kapitałowych skutkować powinien nie tylko
ograniczeniem transakcji spekulacyjnych, ale i wsparciem programów rozwojowych (postulat Międzynarodówki Socjalistycznej). Temu ostatniemu
celowi podporządkowane winno być też dążenie do ograniczania wydatków
zbrojeniowych.
Nowoczesna socjaldemokracja wyraża akceptację dla rozwijania gospodarki rynkowej jako źródła wzrostu i bogactwa, lecz – równolegle – domaga się implementacji norm, służących wyrównywaniu szans rozwojowych
oraz ograniczaniu nadmiernego ryzyka w systemie finansowym i nierównomiernemu rozłożeniu owego ryzyka tak na poziomie poszczególnych społeczeństw, jak i w skali globalnej. Nieodzownym jest przy tym promocja wartości egalitarystycznych.
97
Maciej Raś
Punktem wyjścia dla rekonstrukcji ładu międzynarodowego powinien
stać się postulat „globalnej umowy”1 przenoszącej państwa rozwinięte i rozwijające się na nową płaszczyznę dialogu i współpracy w kwestiach ekonomicznych i bezpieczeństwa.
Polityka rozwoju byłaby niepełna bez zrozumienia (i wsparcia) dla problemów bezpieczeństwa narodowego większości państw rozwijających się, które
borykają się nie z zagrożeniem terrorystycznym, ale z codzienną walką obywateli o przetrwanie i dla których najpoważniejszymi zagrożeniami są brak
czystej wody, niedożywienie, bieda, problemy zdrowotne.
Kluczowym winno stać się wzmacnianie instytucji państwa poprzez zapewnienie prawidłowego funkcjonowania sektora publicznego, ale i stymulowanie otwartości państw, gospodarek i społeczeństw na współpracę z innymi podmiotami. Szerzej: budowanie sieci transnarodowych. Pozwoli to na
uniknięcie dominacji egoizmów narodowych lub partykularyzmów grup
kapitałowych.
Wnioski dla polskiej lewicy
Polska lewica powinna zmierzać do tego, by nasze państwo i UE brały ak-
tywny udział w definiowaniu, ocenie i przeciwdziałaniu zjawiskom kryzysowym współczesnego świata oraz, by dostrzegały, iż obecny globalny kryzys
finansowy to także kryzys wartości i instytucji kształtujących obecny ład
międzynarodowy.
SLD – jako formacja socjaldemokratyczna i część Partii Europejskich Socjalistów oraz Międzynarodówki Socjalistycznej – musi opowiedzieć się za
polityką promującą bardziej sprawiedliwy porządek międzynarodowy, oparty na demokracji i poszanowaniu praw człowieka oraz uwzględniający potrzeby państw z innych regionów świata. Wymaga to, między innymi, działania na rzecz reformy kluczowych międzynarodowych instytucji politycznych
i gospodarczych: ONZ, MFW, Grupy Banku Światowego, WTO. Aby przełamywać negatywne skutki globalizacji, należy wspierać państwa rozwijające
się, pamiętając o tym, że ważną cechą współczesności jest współzależność.
Istotnym elementem nowego ładu stać się powinien podatek od międzynarodowych transakcji kapitałowych.
Z pola zainteresowania polskiej lewicy nie mogą zniknąć wyzwania globalne w rodzaju zmian klimatycznych, migracji, głodu, chorób cywilizacyjnych, bezrobocia, czy rozwiązywania konfliktów lokalnych. Lewica może
umocnić pozycję Polski także poprzez promocję dialogu międzykulturowego. We wszystkie te wyzwania lewica powinna angażować nasz kraj na miarę
1 Ang.: „global covenant”.
98
Lewica społeczna wobec wyzwań globalnych…
jego możliwości i wpływu na ich rozwiązanie. Ponadto, dzięki lewicy, Polska
może wnieść aktywny i krytyczny wkład w transformację systemową szeregu
państw rozwijających się, przekazując swoje doświadczenia w tym zakresie.
Socjaldemokracja powinna promować politykę zaangażowania Polski
w misje stabilizacyjne, decydując się także na powrót do udziału w operacjach pokojowych ONZ. Wysyłanie wojsk polskich za granicę powinno być
jednak przedmiotem publicznej debaty i społecznej kampanii informacyjnej.
Ostateczną decyzję powinien podejmować w tej sprawie Sejm RP. Za istotne
uznać trzeba ograniczenie stosowania siły w stosunkach międzynarodowych
i respektowanie nadrzędnej roli prawa międzynarodowego, zwłaszcza przez
mocarstwa.
Wzmacnianie instytucji państwa należy rozumieć przede wszystkim jako
przeciwdziałanie degradacji, a następnie rozwijanie nowoczesnego i skutecznego sektora publicznego. Funkcjonowanie państwa nie może stać się przeszkodą dla budowania transnarodowej, a nawet ponadnarodowej wspólnoty
europejskiej.
Europa jest dla Polski najważniejsza, ale w polityce zagranicznej lewica powinna eliminować podejście europocentryczne. Polska skorzystała i korzysta w znacznym stopniu dalej z dominacji Zachodu. Wiąże się
to przede wszystkim z akcesją do UE. Polska, jako kraj „na dorobku”, skłonna
jest – mimo „obowiązkowych” deklaracji nt. „solidarności” – do wspierania
rozwiązań wspólnotowych podtrzymujących nierównoprawność w relacjach
społeczno – ekonomicznych UE z krajami Południa (zwłaszcza w obszarze Wspólnej Polityki Rolnej). Lewica powinna zadbać, by istotne dlań
wartości konstytuujące europejską wspólnotę nie pozostawały jedynie
deklaracjami.
99
V.
Potrzeba
poszukiwania
nowej etyki
odpowiedzialności
za człowieka
Jan Hartman
Wyzwania etyczne w dobie
spełnionej nowoczesności
Nowoczesność jako rewolucja etyczna
Stulecia, które upłynęły od czasów Rewolucji Francuskiej, zwane w huma-
nistyce „epoką nowoczesną”, przyniosły trwałe ogólnoświatowe przemiany
na polu wartości i przekonań etycznych. Można wręcz powiedzieć, że wraz
z rewolucją polityczną, świat przeszedł rewolucję etyczną, przyjmując, przynajmniej w sferze deklaracji, wiele przekonań moralnych, dawniej w ogóle
nie znanych lub uchodzących za skandaliczne i nieetyczne. Nigdy wcześniej
społeczna etyczność nie przechodziła podobnie radykalnych przemian. Dziś
możemy mówić o niemalże globalnym konsensusie etycznym oraz politycznym, polegającym na realnej bądź przynajmniej formalnej afirmacji nowoczesnego porządku etycznego oraz wyznaczników politycznego
ładu konstytucyjnego, który ów porządek etyczny wyraża i ochrania. Najważniejsze punkty nowoczesnego porządku etycznego, ukonstytuowanego siłami postępu, ponad różnicami politycznymi, w ciągu wieku XVIII
i XIX, a w wieku XX wcielonego w życie społeczeństw Zachodu, można
scharakteryzować następująco:
– Każdy człowiek jest wolny i ma prawo do równego (wolnego od dyskryminacji) traktowania przez prawa i rząd swojego kraju, bez względu na
płeć, pochodzenie społeczne i etniczne, wyznanie i poglądy.
– Każdy człowiek ma prawo swobodnie wyrażać opinie we wszystkich kwestiach publicznych, a zwłaszcza opinie krytyczne na temat
rządzących.
– Każdy człowiek, jako obywatel, ma prawo do zrzeszania się wraz z innymi dla celów prywatnych, ekonomicznych, społecznych, religijnych
i politycznych oraz ma zagwarantowaną możliwość uczestniczenia
w procesach wyłaniania rządu reprezentatywnego – jako wyborca lub
polityk.
103
Jan Hartman
– Państwo ma obowiązek tworzyć i utrzymywać porządek prawny gwarantujący równe traktowanie obywateli oraz ochronę ich swobód i własności, a także ochronę obywateli przed arbitralnymi, uznaniowymi decyzjami sprawujących urzędy, którzy to powinni podejmować wszelkie
decyzje w sprawach poszczególnych obywateli na podstawie kryteriów
prawnych i przejrzystych procedur.
– Państwo, jako państwo prawa, w wykonywaniu swych funkcji wyrzeka
się przemocy, a zwłaszcza wojny i stosowania tortur.
– Państwo służy wszystkim obywatelom, a nie tylko pewnym ich grupom, okazując przy tym więcej troski o interesy i potrzeby tych, którzy
z powodu biedy, chorób lub innego rodzaju upośledzenia znajdują się
w szczególnie trudnym położeniu.
Jedność i zróżnicowanie sił postępu
Żaden z wymienionych postulatów etyczno-politycznych nie był akceptowa-
ny w świecie przednowoczesnym i żaden z nich nie jest otwarcie odrzucany
przez współczesne państwa, z nielicznymi tylko wyjątkami. Równość bez
względu na urodzenie, swobody osobiste i prawa polityczne dla wszystkich
kobiet i mężczyzn, wolność wyznania, potępienie agresji wojennej to moralne
zdobycze naszej epoki tak trwałe i powszechne, że choć nie udało się jeszcze
zaszczepić ich w całym świecie, nie musimy się obawiać, że przyszłe pokolenia
wyrzekną się tych idei. Wszystkie siły społeczne i polityczne, które pomogły zaprowadzić nowy ład etyczny na Zachodzie i w wielu krajach spoza
naszego kręgu kulturowego, zasługują na wspólną nazwę sił postępu. Nie
jest on dziełem jednego stronnictwa politycznego, lecz wielu: zarówno takich,
które kojarzyć należy z lewicą, z ruchem liberalnym, jak i bardziej konserwatywnych czy prawicowych. Mimo wszelkich różnic w poglądach politycznych,
jakie dzielą partie postępowe, można pokusić się o wskazanie ich wspólnego
etycznego mianownika. Oprócz akceptacji scharakteryzowanej powyżej nowoczesnej etyczności do wspólnych przekonań etycznych odnośnie do sfery
politycznej, należałoby wspomnieć o kilku jeszcze elementach, takich jak:
– demokratyczny podział władzy: ustrój nowoczesnego państwa powinien opierać się na równowadze organów władzy, wśród których co najmniej władza ustawodawcza pochodzi z powszechnych, bezpośrednich,
tajnych i równych wyborów;
– poszanowanie własności prywatnej i wolności gospodarowania;
– prawo każdego obywatela do otrzymania w młodości edukacji dającej
mu szanse kształtowania swej przyszłości zawodowej i świadomego
uczestniczenia w życiu publicznym i aktach politycznych.
W innych dziedzinach różnice pomiędzy stronnictwami postępowymi
mogą być bardzo znaczne. Dotyczą one zwłaszcza postrzegania roli państwa,
104
Wyzwania etyczne w dobie spełnionej nowoczesności
w tym jego funkcji redystrybucyjnej, a także stosunku do własności prywatnej i swobód gospodarczych. Lewica tradycyjnie przypisuje państwu
kluczową rolę w budowaniu egalitarnego społeczeństwa równych szans.
Gospodarkę wolnorynkową traktuje przy tym jako narzędzie, którym
społeczeństwo posługuje się dla tworzenia dobrobytu wspólnego, nie zaś
jako autonomiczne pole wolnej gry rynkowej pomiędzy suwerennymi
prywatnymi właścicielami. Własność, w tym własność prywatną, lewica
(w zgodzie z niektórymi nurtami konserwatywnymi) pojmuje jako prawo
dysponowania dobrami, uwarunkowane i ograniczone przez fakt, że ich
źródłem jest zawsze wspólnota i wspólnota również dostarcza warunków,
w których korzystanie z tych dóbr jest w ogóle możliwe. Konserwatyści
proweniencji klasycznie liberalnej oraz libertarianie pojmują jednakże własność jako niemalże bezwarunkową, a ochronę tej bezwarunkowości uważają za fundament wszelkiego ładu społecznego, który zasługiwałby na miano
sprawiedliwego.
Rozumienie własności, wolności i istoty więzi społecznej jest odmienne
w różnych stronnictwach politycznych dobry nowożytnej. Niemniej jednak,
różnice te uwidaczniały się najsilniej w kontekście warunków społecznych
i gospodarczych, w których dobrostan i dobrobyt zależał od areałów ziemi,
zasobów surowcowych i kapitałów wymiernych w kruszcu. Tymczasem rozwój globalnego systemu gospodarczego oraz wyjście z epoki industrialnej
ku gospodarce opartej na informacji, w dużym stopniu zaciera i unieważnia
linie podziału tak ostro niegdyś oddzielające „lewicę” od „prawicy”, a nawet
„etatystów” od „antyetatystów”. Własność w znaczeniu fizycznego posiadania
straciła na znaczeniu w porównaniu z możliwościami działania w sferze symbolicznej (operacje finansowe, własność intelektualna, know how), kapitały
pieniężne liczą się nie mniej, niż umiejętności i pomysły biznesowe, a dobrobyt nie wyraża się nie tylko w posiadaniu rzeczy i środków finansowych, lecz
wyznaczają go najrozmaitsze czynniki związane ze stylem życia i otoczeniem
społecznym i przyrodniczym. Podobnie też pełna swoboda dysponowania
kapitałami i rzeczami nie jest już w takim stopniu jak dawniej wyznacznikiem
wolności osobistej, gdyż coraz większą rolę w odczuwaniu i pojmowaniu wolności osobistej odgrywa mobilność, realna możliwość dokonywania różnego
rodzaju wyborów życiowych, nabywania nowych umiejętności, rozwijania
zainteresowań, wchodzenia w różne interakcje społeczne i środowiska.
Wyraźnie zmniejszające się znaczenie czynników do niedawna stanowiących o różnicowaniu się krajobrazu politycznego, anachronizacja tradycyjnego kodu politycznego, tradycyjnych identyfikacji partyjnych, politycznych
klisz i wyobrażeń sprawia, że wobec wyzwań przyszłości jak nigdy wcześniej
partie postępowe mogą dziś stawać wspólnie i wspólnie brać odpowiedzialność za zrozumienie odmienionej i nadaj zmieniającej się rzeczywistości
społecznej i cywilizacyjnej.
105
Jan Hartman
Spełniona emancypacja i pytanie „co dalej?”
Burzliwe procesy polityczne, które doprowadziły do uformowania się współ-
czesnej demokracji, opartej na zrównaniu w prawach wszystkich obywateli,
przejrzystości działań państwa i społecznej kontroli tych działań za pośrednictwem procedur demokratycznych oraz wolnej debaty publicznej, zwykło
się nazywać emancypacją. W poszczególnych krajach Europy i Ameryki
klasy i grupy społeczne podległe czy podporządkowane panującej arystokracji uzyskiwały w XVIII i XIX wieku świadomość swych słusznych praw
politycznych, a następnie prawa te sobie wywalczyły, rzucając podwaliny
pod nowoczesną demokrację, chroniącą powszechne swobody obywatelskie.
Nowoczesnej, czyli – innymi słowy – oświeceniowej rewolucji etycznej towarzyszył nastrój entuzjazmu i uniesienia w związku ze szczytnymi celami
emancypacyjnymi, a nowe, demokratyczne państwa przez długi czas opierały swą państwową dumę i chwałę (dawniej związaną głównie z pychą rodową władców) na owym sukcesie wartości demokratycznych, których stały
się ucieleśnieniem. Dziś jednak, gdy emancypacja jest faktem społecznym,
szerokie rzesze mieszkańców Zachodu nie muszą już domagać się równego traktowania ani uprawnień politycznych, którymi wszak cieszą się
w wielu wypadkach od kilku już pokoleń. Dlatego walka o polityczną
emancypację przestała być etycznym spoiwem, kształtującym polityczną
świadomość i polityczną aktywność mas. Takim spoiwem przestała być
również walka narodowo-wyzwoleńcza, gdyż aspiracje do niezależności politycznej większości narodów Zachodu zostały w ciągu wieku XIX
i XX zaspokojone. Moralne piękno i uniesienia towarzyszące procesom
emancypacji (pomimo całej grozy wplecionej w nie przemocy) rozwiały
się, wytwarzając etyczną próżnię, tylko częściowo zapełnianą przez feminizm, dokańczający dzieło emancypacji kobiet. Chwalebne dzieje budowania nowego, demokratycznego ładu znikają z pamięci społecznej, podobnie
jak zanika żywa pamięć wydarzeń towarzyszących powstawaniu nowoczesnych narodów. Pytanie o to, czym wypełnić się powinna owa mnemiczna
i etyczna próżnia, zionąca dziś ignorancją i nonszalanckim nihilizmem,
jest najważniejszym pytaniem, jakie można i trzeba postawić współczesnemu społeczeństwu ze stanowiska etycznego. Odpowiedź Hegla, który
zapowiadał, że po uzyskaniu przez narody i jednostki pełni wolności, nastąpi
epoka „spokojnego rozkoszowania się” ową wolnością, wydaje się tyleż enigmatyczna, co niezadowalająca. Daleko nam do spokoju, gdyż świat nasz jest
nazbyt zmienny, byśmy mogli czuć się w nim bezpiecznie. Wolność sama
przez się nie czyni nas jeszcze zdolnymi stworzyć instytucje gwarantujące
nam stabilność i bezpieczeństwo w przyszłości.
Ani państwa, w znanym nam kształcie, ani tym bardziej korporacje
i inne dobrowolne stowarzyszenia (organizacje) nie są w stanie kontrolować
106
Wyzwania etyczne w dobie spełnionej nowoczesności
w wystarczającym stopniu globalnych procesów gospodarczych i politycznych, a intelektualiści nie są zdolni nadać współczesności spójnego sensu.
Policentryczny i pluralistyczny ideowo świat wymyka się z rąk znanym dotychczas instancjom władzy politycznej i duchowo-intelektualnej. Utraciliśmy wiarę w autorytet, który mógłby wziąć za nasz świat choćby tylko moralną (bo przecież nie polityczną) odpowiedzialność. Wydaje się przeto, że
odpowiedzialność tę musi dziś wziąć na siebie, w jakiejś części, każda instancja życia publicznego i każdy z nas. Świat zglobalizowany, paradoksalnie,
okazuje się światem rozproszonej władzy i rozproszonej odpowiedzialności. Zachodzi konieczność jej bliższego określenia: kto i za co odpowiada? Jaka jest odpowiedzialność każdego z nas? W przeciwnym razie
grozi nam stan globalnej nie-odpowiedzialności, powszechne umywanie
rąk w obliczu niewątpliwych zagrożeń, jakie niesie z sobą postęp technologiczny, wyczerpywanie się zasobów naturalnych, eksploatacja środowiska i nierównomierny geograficznie przyrost ludności świata. Rezolucje
organizacji międzynarodowych, a nawet międzynarodowe traktaty i porozumienia zdają się zbyt słabym i anachronicznym środkiem w przeciwdziałaniu niszczeniu przyrody czy też w zwalczaniu patologicznych
i niebezpiecznych rodzajów spekulacji giełdowych. Potrzebne są nowe
formy komunikowania się społeczeństw, wykraczające poza sferę negocjacji międzyrządowych i dyplomacji międzynarodowej. Potężne siły, takie jak międzynarodowe korporacje, instytucje religijne czy ponadnarodowe
organizacje społeczne, muszą zdobyć się na więcej, jeśli chcemy, by nasza
odpowiedzialność za nasz świat i za życie przyszłych pokoleń dorównywała
potędze środków technicznych, jakimi dysponujemy, by wciąż zmieniać nasze życie i życie naszej planety.
Kryzys przywództwa i rozproszenie opinii
Bezpośrednim przejawem naszej „spełnionej nowoczesności” jest rozluźnie-
nie więzi republikańskiej i etosu demokratycznej republiki narodowej, a także zanik tradycyjnych podziałów klasowych, czyli hierarchicznej struktury
społecznej. Egalitarne społeczeństwa naszych czasów nie koncentrują się już
wokół swych państw i elit, a ich wewnętrzny pluralizm kulturowy osłabia
tradycyjne formy więzi społecznej, polegające na wspólnocie języka, obyczajów, tradycji, religii i pamięci historycznej. Przez wiele lat słabnące spoiwo
kulturowe zastępowane było przez więź obywatelską (republikańską), lecz
i ona ulega dziś osłabieniu. Bezsprzecznie powinniśmy dbać zarówno o więzi
kulturowe, jak i polityczne, gdyż zaufanie pozostaje niezbędnym warunkiem
pokojowego współżycia. Nie wiemy jednak, jak mamy pielęgnować więzi
społeczne w sposób, który minimalizowałby ich potencjał antagonistyczny, konfliktogenny, a jednocześnie nie redukował formacji kulturowych
107
Jan Hartman
i obyczajowych do poziomu chronionego folkloru bądź jedynie prywatnego stylu życia. Protekcjonalizm (wyrażający się między innymi w kulturze
poprawności politycznej), chroniący pluralizm oparty na wzajemnym poszanowaniu praw wszystkich grup i środowisk społecznych do kultywowania
form życia, jakie uważają za najlepsze dla siebie, jest jedyną znaną nam odpowiedzią na pytanie o właściwą politykę społeczną i właściwe wychowanie
młodzieży w społeczeństwie pluralistycznym, egalitarnym i demokratycznym jednocześnie. Wiemy, że odpowiedź ta jest dziś niewystarczająca, lecz
wciąż nie znamy innej.
Osłabienie więzi państwowej (republikańskiej) i autorytetu samego
państwa, będące naturalnym następstwem stosunków demokratycznych i egalitarnych, oznacza utratę etycznego przywództwa państw oraz
sprzężonych z państwami instytucji religijnych. Co więcej, niezbędna
w demokracji oszczędność państwa oraz typowa a nieuchronna inercja biurokratyczna, jak również powolność w działaniu, wynikająca z wymogów
demokracji sprawiają, że rządy współczesne stają się instytucjami mniej wydajnymi, mniej innowacyjnymi i mniej profesjonalnymi, niż wielkie korporacje i międzynarodowe stowarzyszenia, które wszelako nie poczuwają się do
odpowiedzialności za dobro publiczne w ogólności, ograniczając się do pełnienia swej misji. Co więcej, te coraz bardziej konkurencyjne w stosunku do
rządów struktury nie czują się w obowiązku praktykować demokracji, wobec
czego coraz więcej czynników kształtujących życie mieszkańca demokratycznego świata zależy od arbitralnych decyzji przedsiębiorców lub innych osób obdarzonych znacznymi wpływami. Wśród tych osób znajdują
się też właściciele mediów i znani dziennikarze, kształtujący opinię publiczną w sposób wyznaczony z jednej strony przez ich osobiste poglądy,
a z drugiej – przez domysły i wyobrażenia o tym, jaki przekaz medialny
może zyskiwać największą aprobatę odbiorców i reklamodawców.
Rola mediów ulega żywiołowym przemianom. Rozwój Internetu sprawił,
że władza mediów, polegająca na możliwości kształtowania opinii publicznej
przez niewielką liczbę stacji telewizyjnych i gazet, ulega rozproszeniu. Dziennikarstwo profesjonalne z trudem konkuruje z prywatną ekspresją użytkowników sieci, ilość informacji rośnie, lecz przyciąga uwagę na krótko i nie
zawsze jest to uwaga szerokich rzesz. W tych warunkach zaczyna zanikać
tradycyjna opinia publiczna, czyli uchwytna sfera poglądów dominujących
w danym czasie wśród bardziej wykształconej, czytającej prasę publiczności.
Z jednej strony kontakt z mediami i percepcja treści politycznych dawno już
przestały być atrybutami lepiej sytuowanego „mieszczaństwa”, a z drugiej poglądy, którym daje się wyraz publicznie, są o wiele bardziej zróżnicowane niż
dawniej, przy czym ich znaczenie, a także znaczenie samej różnicy zdań między poszczególnymi osobami i grupami bardzo się zmniejszyło. Wbrew pozorom, temperatura sporów politycznych we współczesnych demokracjach
108
Wyzwania etyczne w dobie spełnionej nowoczesności
jest niewysoka, jeśli przyrównać je do dramatycznych konfliktów rozdzierających społeczeństwa XIX i XX wieku.
Wraz z rozprzężeniem autorytatywnych instancji życia publicznego, osłabieniem więzi społecznych oraz rozproszeniem i uwiądem tradycyjnie rozumianej opinii publicznej w egalitarnym, lecz pluralistycznym społeczeństwie,
traci swój sens i skuteczność system polityczny przystosowany do warunków
społeczeństwa hierarchicznego, w którym toczą się procesy emancypacyjne.
Ów tradycyjny system odwoływał się odróżnienia „ludu” (mas) i „elit” (arystokracji, burżuazji, inteligencji) i zakładał, że lud oraz elity negocjują swe
często silnie skonfliktowane interesy za pośrednictwem demokratycznych
reprezentacji, wyłanianych dzięki wyborom spośród stronnictw politycznych, na co dzień zabiegających o przychylność opinii publicznej i szerokich
mas, głównie za pośrednictwem publikacji w mediach, moderowanych i redagowanych przez dziennikarzy. Ten znany nam doskonale system jeszcze
działa, lecz najwyraźniej już się wyczerpuje. W coraz większym stopniu
życie społeczne kształtowane jest przez czynniki, w stosunku do których
wszyscy obywatele pozostają tyleż równi, co bezradni. Źródłem zmian są
dzisiaj wielkie centra innowacji, związane ze sferą biznesu i nauki, dostarczające nowych wynalazków technicznych oraz organizacyjnych
(zwłaszcza w sferze zarządzania biznesem) i mające wystarczające środki,
by je upowszechniać. Jak nigdy wcześniej, nasz los i dobrobyt zależy od
dynamiki innowacji. Żyjemy dziś na kredyt przyszłych wynalazków, pozwalających obniżyć finansowe i ekologiczne koszty życia jednostki. Wynalazki te będą determinować naszą przyszłość w dalece większym stopniu,
niż reformy i prawa ustanawiane przez parlamenty poszczególnych krajów.
Samolot, telewizor, Internet czy telefon komórkowy zmieniały nasze życie
bardziej, niż jakikolwiek reformy polityczne, a w przyszłości dysproporcja
ta będzie najprawdopodobniej jeszcze rosnąć, odbierając resztki autorytetu
niwie państwowej.
Osobliwa polaryzacja: centra innowacji – globalne społeczeństwo konsumentów i użytkowników, zupełnie nie przystaje do realiów tradycyjnej
polityki. W coraz większym stopniu uzależniamy się od innowacyjnych gałęzi biznesu, które przekształcają nas z obywateli właśnie w „konsumentów”
i „użytkowników”. Logika komunikacji marketingowej z wolna wypiera logikę komunikacji politycznej, co najlepiej widać w zjawisku upodabniania się
przekazu politycznego do reklamy.
Kapitalizm innowacyjny, skoncentrowany na wynalazkach i marketingu, oznacza przewagę instrumentów i etosu gospodarki handlowej nad
instrumentami i etosem gospodarki towarowej. Zależności między popytem, podażą i ceną, mimo całej swej niewzruszonej i czytelnej logiczności,
nie decydują już w takim stopniu jak dawniej o treści i dynamice procesów
gospodarczych. Pieniądz, a wraz z nim i cena, oderwały się od towarów i sił
109
Jan Hartman
wytwórczych, przestając być ich ekwiwalentem. Utrata obiektywnej podstawy dla pieniądza, jego gigantyczny nadmiar oraz idąca za tym relatywizacja
(niewymierność) wartości wszelkich majątków realnych (od złota i ziemi po
budynki i maszyny) sprawia, że w roli napędu gospodarki przewagę uzyskują wartości bardziej abstrakcyjne i ulotne jak wiedza, umiejętności zarządcze i marketingowe, patenty, marka. Rodzący się kapitalizm symboliczny
czy też abstrakcyjny pod wieloma względami przypomina znane jeszcze
z epok przednowoczesnych formacje kapitalizmu handlowego. Jeśli jednak dawne republiki handlowe funkcjonowały jak przedsiębiorstwa, w których obywatele pełnili rolę podobną do pracowników lub udziałowców (zależnie od swego statusu), kapitalizm symboliczny ma zasięg globalny, a sfera
polityczna, łącznie z państwem narodowym, jest mu w coraz większym stopniu podporządkowana i od niego zależna. Zważywszy na fakt, że państwa
współczesne zostały obarczone ogromnym bagażem zobowiązań wobec obywateli, osłabienie ich autorytetu oraz pogłębiające uzależnienie ich od międzynarodowych procesów gospodarczych, sterowanych (jeśli w ogóle) przez
ponadpaństwowe korporacje, przesądza o tym, że znajdujemy się w sytuacji
globalnego kryzysu ustrojowego. Krótko rzecz ujmując: polityka nie nadąża
za przemianami gospodarczymi i cywilizacyjnymi.
Osłabienie struktur państwowych i koncentracja życia społecznego wokół
produktów i usług dostarczanych przez wielkie korporacje do pewnego stopnia przypomina sytuację z początku XX wieku, gdy słabnące imperia podlegały działaniu odśrodkowych sił skoncentrowanego kapitału oraz rozbudzonych narodowych aspiracji emancypacyjnych na podległych im terytoriach.
Światowe centra innowacji dyktują dziś społeczeństwom świata wizje dobrobytu, oparte na użytkowaniu zaawansowanych technologii i usług, obarczając rządy troską o zapewnienie obywatelom-wyborcom realnych możliwości
realizacji tych wizji w ich własnym życiu, a więc troską o wzrost konsumpcji. Tym samym narasta rozziew pomiędzy stylem i poziomem życia ogółu społeczeństwa a rozbudzonymi przez wielki biznes aspiracjami. Rozziew
ten wytwarza silny potencjał frustracji, który sprawia, że rządy stają się pośrednio zakładnikami korporacji, stawiających im coraz to nowe wyzwania.
Oczywiście, wyzwania te – na przykład zapewnienie powszechnego dostępu
do Internetu – mogą być same w sobie bardzo pozytywne, niemniej jednak
związana z nimi presja polityczna niesie z sobą poważne ryzyko dalszego
osłabiania państwa i poszerzania się próżni politycznej.
Nowa etyczność
Świat
współczesny wszedł w zakręt cywilizacyjny: pozostawiamy za sobą
epokę nowoczesną, wraz z jej politycznymi atrybutami, i wchodzimy w kolejną epokę, której kształtu nie możemy przewidzieć, tak jak nie możemy
110
Wyzwania etyczne w dobie spełnionej nowoczesności
przewidzieć technologii, które będą kształtować życie codzienne w przyszłości. Intermezzo, w którym przyszło nam żyć, jest czasem fascynującym, lecz
również niebezpiecznym. Erozja etosu republikańskiego i etyczności epoki
emancypacji, która powszedniejąc nam, staje się coraz mniej wymowna
aksjologicznie, nakazuje nam podjęcie budowy nowej etyczności, nowej
kultury moralnej życia zbiorowego. Zadanie, przed którym stoimy, jest
przeto w swej istocie etyczne, a więc i wychowawcze. To na nas spoczywa
odpowiedzialność za przygotowanie następnych pokoleń do sprostania
wyzwaniom, które stawia przed nimi zmierzch nowoczesności. Musimy
zainicjować proces wypełniania próżni etycznej, powstałej w obliczu wypełnienia się większości dążeń emancypacyjnych. Jeśli nie wychowamy społeczeństwa ludzi świadomych swych praw i świadomych swej odpowiedzialności za los wspólny, umysłowe, a może i polityczne zniewolenie mas powróci,
cofając nas etycznie do epoki przednowoczesnej.
Warunkiem odbudowy etyczności skoncentrowanej wokół celów społecznych, pomimo utraty spoiwa, które stanowiły ruchy emancypacyjne
i nowoczesna więź republikańska, jest podjęcie na nowo zadania edukacji
i wychowania publicznego. Rozproszona w sieci debata publiczna nie jest
podatna na żadne reformujące działania, które mogłyby narzucić jej pewien
intelektualny i etyczny standard, a choćby i elementarną kulturę czy etykietę.
Demokracja i równość nie są już ideałami, lecz społeczną rzeczywistością.
Żadna osoba i instytucja nie może pretendować do roli autorytetu kształtującego opinię publiczną lub choćby tylko normy racjonalnego i uczciwego
porozumiewania się i podejmowania kolektywnych decyzji. Każdy pretendent do autorytetu zdobywa w demokracji pewną liczbę zwolenników i nie
mniejszą zwykle liczbę przeciwników. Nawet jednak wśród zwolenników nie
może liczyć na bezwarunkowy posłuch czy uniżone podporządkowanie. Dotyczy to zarówno autorytetów intelektualnych, jak politycznych i religijnych.
Odnosi się to także autorytetu państwa i jego dygnitarzy. Budowanie nowej
etyczności w warunkach demokracji nie może opierać się na tworzeniu
niesymetrycznej więzi społeczność – uznany autorytet, gdyż egalitarna
demokracja odrzuca tę asymetrię, a osoby czy instytucje pretendujące do
etycznej czy intelektualnej supremacji nad innymi dezawuują się etycznie
z racji samych tego rodzaju paternalistycznych pretensji.
Jeśli społeczeństwo przyszłości ma zachować etyczną podmiotowość
w stosunku do innowacyjnych elit, kreujących coraz to nowe cywilizacyjne
rekwizyty, wokół których organizuje się życie jednostek i grup, musi to być
społeczeństwo złożone z jednostek gotowych działać na rzecz dobra nie tylko
małych grup interesu, do których same należą, lecz również na rzecz większych społeczności i całego społeczeństwa. Uspołecznienie, odpowiedzialność za dobro wspólne oraz zdolność do zachowania krytycznego dystansu do własnych egoistycznych skłonności jest uniwersalną podstawą
111
Jan Hartman
wszelkiej etyki społecznej, wszelkiej etyczności. Jest nią również umiarkowanie w aspiracjach materialnych i konsumpcyjnych, a więc zdolność
do obierania sobie celów życiowych nie tylko materialnych, lecz również
etycznych, emocjonalnych, kulturalnych czy poznawczych.
Coraz bardziej inteligentny i uwolniony spod rządowej kontroli kapitalizm
domaga się zrównoważenia przez etyczność mądrego, odpowiedzialnego
i umiarkowanego społeczeństwa, które nie pozwoli odebrać sobie zdobyczy
demokracji ani zredukować się do roli hordy konsumentów/użytkowników,
sterowanej przez bodźce marketingowe. Jak ją wychować, skoro narzędzia
państwowej propagandy (choćby i najszlachetniejszej) egalitarna demokracja i wyemancypowane społeczeństwo wytrąciła z rąk rządzących? Czy możliwe jest nie propagandowe wychowywanie młodzieży i krzewienie postaw prospołecznych w sposób nie autorytatywny i nie paternalistyczny?
Wzorcem nowej socjalizacji wydają się być rozproszone, sieciowe inicjatywy społeczne, skoncentrowane wokół poszczególnych problemów socjalnych, obyczajowych czy ekologicznych, korzystające z internetowych form
mobilizacji społecznej, mające strukturę organizacyjną „kampanii” albo
„projektu”. Liczne mniej lub bardziej sformalizowane grupy wywierają coraz skuteczniejszy nacisk na władze różnych szczebli, a przede wszystkim
na środowiska i grupy społeczne, do których adresowane są ich przesłania.
Ta nowa forma mobilizacji społecznej nie jest tym samym, co tradycyjne społeczeństwo obywatelskie i jego instytucje działające w ramach uniwersalnego
konsensusu republikańskiego (obywatelskiego). W obecnych warunkach
to nie państwo jest liderem, koncentrującym na sobie obywatelskie starania, lecz odwrotnie – to osłabione i nie nadążające za przemianami kulturowymi państwo przyjmuje rolę ucznia, podlegając oddziaływaniom
edukacyjnym, a czasem wręcz wychowawczym ze strony autonomicznie
stowarzyszających się grup ekspertów bądź działaczy zainteresowanych
taką czy inną dziedziną. Demokratyzacja i rozproszenie społecznego przywództwa jest tyleż konsekwencją utrwalenia się stosunków egalitarnych, co
warunkiem niezbędnym po temu, by mogła narodzić się równowaga pomiędzy nowymi centrami władzy, nazwanymi tu centrami innowacji, osłabionym,
lecz obciążonym ogromnymi zobowiązaniami państwem oraz społeczeństwem en masse.
Jest kwestią mądrości przywódców politycznych, czy otworzą się na potencjał samorzutnej aktywności społecznej i ogromne, choć do niedawna ukryte
zasoby różnego typu kompetencji fachowych i społecznych, spektakularnie
ujawniające się dziś dzięki coraz liczniejszym akcjom mobilizacji sieciowej.
Nowa etyczność ery ponowoczesnej rodzi się w Internecie.
112
Leszek Lachowiecki
Katalog pojęć podstawowych
Dyskusje przeprowadzone podczas posiedzeń Rady Strategii Programowej
zilustrowały podstawowy problem z definiowaniem pojęć i opisem zjawisk,
kluczowych dla racjonalizowania rzeczywistości. Dlatego pierwszym krokiem porządkującym winno być wprowadzenie definicji.
Zagadnienie: Co to jest kapitalizm?
Przyjęta definicja: To system relacji społecznych oparty na wyzysku człowieka przez człowieka.
Zagadnienie: Jaki jest współczesny mechanizm wyzysku?
Przyjęta definicja: W wieku XIX i do połowy XX podstawą wyzysku była
własność prywatna i jej użytkowanie, a następnie zarządzanie własnością
(klasa menadżerów). W wieku XXI naczelną formą organizacji wyzysku stał
się dostęp (lub jego brak) do kapitału. Mechanizm dostępu określa dzisiaj
poziom nierówności w społeczeństwie konsumpcyjnym. Celem systemu jest
stworzenie z jednostki ludzkiej konsumenta, którego najwyższą cnotą jest
(podporządkowane) uczestnictwo w obiegu finansowo-bankowym. Podstawową formą wykluczenia staje się zatem niespełnianie niezbędnych dla takiego uczestnictwa kryteriów (rynkowa bezużyteczność).
Zagadnienie: Czym jest współczesny socjalizm?
Przyjęta definicja projektująca: Powinien być najwszechstronniejszą alternatywą dla tak zarysowanego świata konsumpcji. Rozległość i stanowczość
tej alternatywy zależy od stopnia negacji podstawowych założeń kapitalizmu
(rynku, konkurencji, indywidualizacji działań społecznych) – od całkowitej
113
Leszek Lachowiecki
kontestacji po próby zhumanizowania i uwspólnotowienia poszczególnych
elementów i zjawisk kapitalizmu konsumpcyjnego, w celu złagodzenia nierówności społecznych.
Socjaldemokracja na tak zarysowanej współrzędnej mieści się, co oczywiste, w przedziale „ewolucyjnej modernizacji”, a nie „rewolucji”.
Zagadnienie: Jakimi instrumentami może się posłużyć
polska socjaldemokracja w humanistycznej modernizacji
kapitalizmu konsumpcyjnego?
Próba odpowiedzi: Przejawy zjawisk kryzysowych w ostatnim czasie poka-
zały, ze państwo narodowe (lub grupa państw – choć z mniejszą dynamiką
reagowania) jest w stanie sprostać kolapsom, wywołanym przez niekontrolowany kapitał finansowy. Dlaczego?
Po pierwsze: państwo nadal jest największym pracodawcą (budżetówka,
emeryci, samorządy etc.);
Po drugie: państwo nadal jest największym zleceniodawcą (inwestorem)
na rynku;
Po trzecie: państwo posiada wyspecjalizowane służby kontroli, przymusu
i przemocy;
Po czwarte: państwo posiada monopol na emisję pieniądza (rynek Euro
przeżywa dzisiaj kłopoty, gdyż nie można w jego ramach zastosować manewru inflacyjnego w stosunku do poszczególnych członków (np. Grecji), którzy
są na progu bankructwa).
Dla współczesnej socjaldemokracji (pamiętającej o korzeniach formacyjnych) państwo jest instrumentem równoważenia dystrybucji bogactwa, a system fiskalny posiada walor instrumentu kształtowania polityki
społecznej.
Fakt, że globalizacja uderza w peryferyjne państwa narodowe (np. Polskę),
umacniając najsilniejsze państwa tzw. Centrum, a neoliberalny idiom przyczynia się do deregulacji funkcji państwa (zwłaszcza funkcji opiekuńczych),
dodatkowo zaświadcza o konflikcie, w którym socjaldemokracja powinna
stanąć po stronie państwa narodowego.
Zagadnienie: Czy takie stanowisko nie jest anachroniczne,
skoro globalizacja jest (rzekomo) nieuchronna
i obiektywnie niekontrolowalna?
Próba
odpowiedzi: Warto najpierw przyjrzeć się proponowanym alternatywom. Sprowadzają się one do realistycznego opisu omnipotencji korporacji międzynarodowych (w tym bankowo-finansowych) i – w znacznej
mierze posiadających charakter prognostyczny – opisów „społeczeństwa
114
Katalog pojęć podstawowych
uczestniczącego”. Trudno nie zauważyć zasadniczej dysproporcji sił i przesuwania się sfery decyzyjnej od gremiów demokratycznych do elitarnych
(deficyt demokracji).
A jednak obecna globalizacja nie jest historycznie pierwsza i zapewne nie jest ostatnia. Doświadczenia dotychczasowych jest form i stadiów
podpowiadają, że najszersza forma wspólnotowa, taka jak państwo oparte na tożsamościach kulturowo-ekonomicznych jest w stanie korygować
najbardziej dehumanizujące aspekty globalizacji. Trafnym kierunkiem
myślenia, wzmacniającym służebność państwa wobec obywateli, jest jego
„uspołecznienie”. Niemałą pomocą w tym zakresie służy projekt europejski – przy założeniu, że będzie on realizował zasady Europy Socjalnej.
Wobec wszechogarniającej indoktrynacji, wyrażającej postulaty naiwnego leseferyzmu, wskazana byłaby ogromna akcja uświadamiająca,
w ramach której socjaldemokracja polska przedstawiłaby alternatywny
projekt sprawiedliwszego społeczeństwa. Na przeszkodzie urzeczywistnienia tego celu stoi upowszechniany model „partii wyborczej”, mobilizowanej
jedynie dla kolejnych elekcji.
Równie palącym problemem jest rola integracji partii socjaldemokratycznych (np. w ramach UE) i wypracowania innych od obowiązujących obecnie
formuł globalizacji (np. kontrolowanej podatkowo, ograniczonej jasnym systemem prawa międzynarodowego i wewnętrznego, etc.)
115
Download