MARCIN KRÓL CZY POLSKA JEST PAŃSTWEM DEMOKRATYCZNYM? Wszyscy współcześni, wielcy specjaliści wymieniają kilka warunków. od których zależy demokracja państwa. ierwszy, w Polsce niewątpliwie spełniany, to odpowiednio częste, uczciwe wybory. Drugi punkt, to zachowanie wszystkich elementarnych wolności człowieka i obywatela. Trzeci to istnienie wolności słowa. Nie sądzę, aby do spełnienia tych warunków u nas były większe zastrzeżenia. Natomiast można mieć kolosalne wątpliwości do dwóch następnych punktów, aczkolwiek odnoszą się one do wielu państw, nie tylko do Polski. Przede wszystkim chodzi o istnienie partii politycznych, reprezentujących dostatecznie wiele zróżnicowanych stanowisk, dających obywatelom możliwość wyboru. To jest bardzo trudny punkt. Nawiasem dodam, że to absolutny nonsens, powtarzany w Polsce bardzo często, że wybory to obowiązek obywatelski. To nie jest obowiązek, tylko przywilej głosowanie. Rozsądni konstytucjonaliści, w innych krajach zwłaszcza, mówią, że człowiek, który chce naprawdę być obywatelem, powinien głosować. A jeśli nie ma kogo wybrać, to może świadomie oddać głos nieważny. Kolejny punkt, wracam do tego wyliczenia, to istnienie dostatecznej liczby mediów, odpowiednio informujących i zróżnicowanych. Innymi słowy, istnienie zróżnicowanych źródeł informacji dla obywatela. Uważam, że jest ich w Polsce zdecydowanie za mało. Od telewizji publicznej, po ,,Gazetę Wyborczą", która - moim zdaniem też nie odegrała wcale znakomitej roli, po nieistnienie przyzwoitej gazety centroprawicowej, po niesłychanie niski poziom informacji właśnie w telewizji publicznej. Może w niektórych prywatnych stacjach ten P poziom był nieco wyższy, ale w sumie był bardzo niski. Wracając do czwartego z wymienionych punktów: istnienie zróżnicowanych partii reprezentujących, Uważam, że jedna trzecia parlamentarzystów złożyła fałszywą przysięgę. jak się dzisiaj brzydko mówi, alternatywne, konkurencyjne programy polityczne. Otóż tak naprawdę, poza partiami bardzo populistycznymi, których programy po prostu są bliżej nieznane, niewiele więcej możemy powiedzieć. Między Platformą Obywatelską, Unią Wolności i SLD są różnice akcentów a nie programów. Wszystkie te partie akceptują gospodarkę neoliberalną. Kiedyś, jako dziennikarz robiłem wywiad z panem Leszkiem Millerem, który cały czas mówił, że jedyny sposób na zmniejszenie bezrobocia, to po prostu wzrost gospodarczy. To samo mówi Leszek Balcerowicz. Więc jakaż to różnica? l minister Marek Belka mówi też to samo. Stąd wybór pomiędzy partiami, które prezentowały jakieś formy programów był niesłychanie ograniczony. Wybór między prawicą a lewicą był fikcyjny. Ja, bez urażenia kogokolwiek, nie widzę w Polsce prawicy. Takiej prawicy, która w każdym przyzwoitym państwie powinna istnieć, l nie widzę lewicy. Może Unia Pracy jest lewicą, chociaż nie wiem, co oni naprawdę myślą. Konkludując więc powiedziałbym tak: państwo jest demokratyczne, ale demokracja w Polsce w tych punktach, które są jej podstawami, nieformalnie funkcjonuje co najmniej kiepsko. Nieistnienie publicznej debaty, która powoduje pojawianie się światłych obywateli sprawia, że demokracja jest dosyć wątpliwa. Bo ona opiera się na ideale światłego obywatela. Jeżeli obywatel nie jest światły, to wtedy głosowanie powszechne staje się niesłychanie wątpliwą rzeczą. Chcę jeszcze powiedzieć o drugiej sprawie: czy istnieją u nas wrogowie demokracji. Nasza konstytucja mówi m.in. o tolerancji, o tym, że nie można nienawidzić innych ras. Uważam, że jedna trzecia parlamentarzystów złożyła fałszywą przysięgę. Z większą, lub mniejszą świadomością, bo część z nich może przysięgę uważać za gest formalny. To jest pierwsze kryterium, kto jest nieprzyjacielem demokracji. Pamiętajmy, że tak naprawdę demokracja narodziła się z bardzo szczytnych filozoficznych ideałów i z bardzo praktycznych powodów. Tym bardzo praktycznym powodem były wojny religijne i inne wojny pod przykrywką wojen religijnych. Żeby uniknąć wyniszczających wojen w obrębie państwa, stworzono demokrację. Największym wrogiem demokracji jest wojna domowa. Niekoniecznie musi to być wojna taka jak w Stanach Zjednoczonych czy w Hiszpanii, na wielką skalę, z olbrzymimi operacjami wojskowymi. Może to być po prostu wojna między tymi, którzy akceptują ustrój, a także niepisaną społeczną ugodę w sprawach fundamentalnych, a tymi, którzy uważają, że w imię swoich interesów, czasem bardzo słusznych, mogą tę umowę obalić. Jeżeli ktoś jest poza parlamentem, to może działać politycznie niezgodnie z prawem. Takie działanie może zakończyć się konsekwencjami prawnymi. Ale jeżeli czegoś się domaga, a nie widzi innej możliwości osiągnięcia celu, może użyć takich metod, jak np. znane u nas blokady. Innym przykładem są ekologowie, którzy walczą z globalizacją. Politycznie, bo to jest forma walki politycznej, trzeba uznać jej prawomocność. Młodzież w maju 1968 roku na Zachodzie przeprowadziła walkę, która w sumie zakończyła się sukcesem, po latach. Jej walka zmieniła demokracje zachodnie. Ale taką walkę można toczyć poza parlamentem. Natomiast, gdy jest się w parlamencie, to należy zajmować się tym, żeby takich walk nie było. Parlament jest miejscem porozumienia. Bardzo trudnego, czasami niemożliwego. Bardzo trudno wyobrażam sobie porozumienie dzisiaj między Ligą Polskich Rodzin a SLD. Ale jeżeli ktoś zgodził się uczestniczyć w parlamencie, to podpisał, niekoniecznie faktycznie, zgodę na to, że będzie starał się o kompromis i konsensus. Natomiast, gdy jednocześnie mówi, że będzie sięgał po środki pozaparlamentarne, to wtedy można się zastanawiać, czy nie jest to wróg demokracji. Oczywiście ocena tego jest trudna. Ta ocena jest bardzo płynna. Chciałbym przypomnieć tutaj postać, bardzo kontrowersyjną, jednego z największych myślicieli politycznych XX wieku, Carlo Schmida, który wprawdzie źle skończył, bo w 1933 roku dołączył do nazistów i został autorem konstytucji hitlerowskiej, ale wcześniej napisał książkę o pojęciu polityczności. Napisał tak - w sferze estetyki odróżniamy piękne i brzydkie, w sferze moralności - dobre i złe, w sferze ekonomii - to co przynosi zysk i to, co przynosi stratę, w sferze polityki - przyjaciela i nieprzyjaciela. A co się czyni z nieprzyjacielem w sferze polityki, zdaniem Szmida? Zabija się! Nieprzyjaciel jest wrogiem, a z wrogiem nie ma rozmowy. Zabija się, ale niekoniecznie fizycznie; eliminuje się, innymi słowy. Szmid wzywał w 1928 roku, żeby partia nazistowska została rozwiązana, a Hitler osadzony w więzieniu. Kiedy go nikt nie posłuchał, to jak wiemy, w 1933 roku przyłączył się do Hitlera, bo był z usposobienia oportunistą. Ale to nie ma związku z jego prawnymi, znakomitymi prawno-filozoficznymi rozważaniami. Otóż stajemy tu wobec pytania, które sobie zadaję, państwu zadaję i nikt z nas nie zna na nie odpowiedzi. Po pierwsze, trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że najbardziej ustabilizowana demokracja Demokracja jest zagrożona od wewnątrz, bo istnieje potencjał antydemokratyczny, który dostał się do parlamentu. ma swoich wrogów w obrębie tej demokracji. Po drugie, że w pewnym momencie tych wrogów trzeba eliminować. Różnymi środkami. No dziś nie zabijając, ale różnymi środkami. Po trzecie, że trzeba przede wszystkim wiedzieć, a to jest strasznie trudne, kiedy to jest naprawdę wróg. Na przykład w Holandii istnieje do dziś, akurat to dosyć dobrze znam, Partia Centrum, radykalnie faszyzująca. Co pewien czas wprowadza ona jednego do dwóch posłów, do stuosobowego parlamentu. Tych posłów tak się traktuje, że nikt im nie podaje ręki, po prostu. l już... To jest margines Marginesem jest, wbrew pozorom Lepper, chociaż gdzieniegdzie zdobywa on duże wpływy Jednak nigdy nie zdobył zasadniczych wpływów w parlamencie, takich, które by zagrażały u strojowi demokratycznemu. To, co się stało w Austrii, bez względu na przesadę i histerię. Największym wrogiem demokracji jest wojna domowa. jaką wywołała sprawa Heidera. stało się dlatego, że podważył on pewną umowę demokratyczną. l to właściwie było powodem sporu, a nie to, że on mówił różne rzeczy. Wracając do tego, co się w Polsce stało: powiedziałbym, że demokracja jest zagrożona od wewnątrz, bo istnieje potencjał antydemokratyczny, który dostał się do parlamentu. Ja nie wiem, jak dalece ten potencjał się ujawni i czy się w ogóle ujawni. Może się nie ujawni. Może rację mają ci, którzy uważają, że ,,Samoobrona" czy Liga Polskich Rodzin okażą się grzecznymi, spokojnymi, rozsądnymi partiami. Mnóstwo się nauczą. rozwiną. Bardzo bym sobie tego życzył, bo w gruncie rzeczy to jest dla nas znacznie lepsze wyjście. Ale należy mieć poważne wątpliwości. A wtedy pozostaje pytanie - w którym momencie wrogów demokracji trzeba z demokracji eliminować? l czy będziemy w stanie to zrobić? To nie jest błahe pytanie, bo to jest pytanie o los demokracji. Po raz pierwszy takie pytanie naprawdę stanęło przed Polską od 1989 roku. Po tych wyborach. Przedtem takiego pytania nie było. Był kazus Tymińskiego. który w końcu okazał się, że tak powiem, chybiony, l nic się nie stało, toteż wówczas takiego pytania stawiać nie było można. ) Tekst artykułu jest skróconą wersją audycji nadanej w l Programie PR 4 listopada 2001 r. Audycja została opracowana na podstawie dyskusji w Klubie Radia Wolna Europa, którą prowadziła red. Alina Grabowska. Realizacja - Nina Micńalska [Forum dziennikarzy nr 12, 2001]