2- O REINKARNACJI - O. Jacek Salij Czy to prawda, że wiara w reinkarnację została odrzucona przez Kościół dopiero na synodzie w Konstantynopolu w roku 543, a w starożytnym Kościele była ona wyznawana powszechnie? Wiele już razy spotkałem się z tym twierdzeniem. Problem reinkarnacji poruszałem na łamach miesięcznika W drodze aż dwukrotnie, mianowicie w numerze ze stycznia 1978 oraz z listopada 1984 (przedruk pierwszego listu w książce Szukającym drogi, drugiego w Pytaniach nieobojętnych). Dałem tam podstawowe wyjaśnienia, dlaczego doktryna ta jest gruntownie obca wierze chrześcijańskiej oraz wykazałem, jak nieuzasadnione są twierdzenia niektórych głosicieli reinkarnacji, jakoby ślady tej doktryny znajdowały się nawet w Nowym Testamencie. Zanim przystąpię do pytania, które z kolei Pan mi teraz stawia, chciałbym zadeklarować, że nie ma we mnie żadnego zapału polemicznego wobec wiary w reinkarnację wyznawanej przez niechrześcijan. Sądzę nawet, że w wierze tej znalazło wyraz wiele głębokich i prawdziwych intuicji na temat duchowej sytuacji człowieka. I tak na przykład w wierze tej dostrzegam wyraz przeświadczenia, iż egzystencja człowieka przekracza granice śmierci, zaś nasze czyny, dobre i złe, idą za nami i ogarniają nas znacznie głębiej, niż to możemy zaobserwować. W wierze w reinkarnację niektórzy ludzie znajdują wyjaśnienie różnorodności ludzkich losów oraz szansę przezwyciężenia tego zła, które się wokół nich namotało, nawet jeśli się to stało z ich własnej winy. Ja jednak jestem chrześcijaninem. Tajemnice mojej ludzkiej egzystencji staram się zrozumieć w świetle tego Słońca, któremu na imię Chrystus. Otóż w świetle słonecznym okazuje się zazwyczaj, jak cząstkowe, a niekiedy po prostu mylące 1 było to, co widziało się w świetle kaganków. Owszem, w nocy światło kaganka było czymś bezcennym i wiele nam pomagało w zrozumieniu rzeczywistości i swojego w niej miejsca. Z chwilą jednak, kiedy uwierzyliśmy w Chrystusa Syna Bożego, noc dla nas przeminęła, a przybliżył się dzień. Otóż od Chrystusa dowiedzieliśmy się, że każdy człowiek jest niepowtarzalną osobą, a moja cielesność nie jest tylko jakąś zewnętrzną powłoką mojej duszy, ale stanowi integralną, przeznaczoną do życia wiecznego część mojego człowieczeństwa; od Chrystusa dowiedziałem się, że zmartwychwstanę. A tego wszystkiego nie da się pogodzić z doktryną reinkarnacji. Chrześcijanie uświadomili to sobie bardzo wcześnie. W społeczeństwie starożytnym przeświadczenie o wędrówce dusz było bowiem niezmiernie popularne. Stał za nim autorytet tak wielkich filozofów, jak Pitagoras i Platon, do których dołączył później Plotyn. Reinkarnację wyznawano ponadto w rozpowszechnionych na początku ery chrześcijańskiej doktrynach gnostyckich oraz w religiach misteryjnych. Toteż w pismach starochrześcijańskich znajduje się wiele świadectw odcinania się od tej wiary. Ich przegląd rozpocznijmy od bardzo starożytnej, bo napisanej pod koniec wieku II wypowiedzi Tertuliana. Autor ten ostro przeciwstawia doktrynę reinkarnacji wierze w zmartwychwstanie. Rozbudowuje przede wszystkim argument psychologiczny, wskazując na irracjonalność uprzedzeń do wiary w zmartwychwstanie, jakie żywią ludzie, którzy bez trudu wierzą w dziwaczne i niewiarygodne -- zdaniem Tertuliana -- wyobrażenia reinkarnacjonistów. Tertulian widzi ponadto z całą jasnością, że wiara w zmartwychwstanie broni prawdy o niepowtarzalności osoby ludzkiej. Przypatrzmy się samemu tekstowi: "Gdyby jakiś filozof twierdził po myśli Pitagorasa, że człowiek powstaje z muła, a wąż z kobiety, i gdyby wszystkie argumenty siłą wymowy do tego twierdzenia nakręcił, to czyżby 2 nie obudził na nie zgody i wiary nie narzucił? Niejeden pozwoliłby nawet wmówić sobie, że musi się od potraw mięsnych wstrzymać, żeby przypadkiem w pieczeni wołowej nie zjeść jakiegoś swego pradziada. Ale kiedy chrześcijanin zapewnia, że z człowieka powstanie człowiek -- i więcej: z Gajusa znowu Gajus -- to zaraz nie tylko ze zgromadzenia, ale do tego kamieniami tłum go wypędzi. (...) Gdybyśmy chcieli pożartować, w jakie kto zwierzę miałby się przemienić, można by w wolnych chwilach odnaleźć u autorów wiele wypowiedzi na ten temat. Poprzestańmy jednak na obronie naszego twierdzenia, że daleko godniej jest wierzyć, że z człowieka znowu człowiek powstanie. Ponieważ zaś podstawą powrotu jest postanowiony przez Boga sąd, to wystąpić musi koniecznie ta sama osoba, która była przedtem, żeby otrzymać od Boga wyrok za zasługi dobre lub złe" (Apologetyk 48). W podobnym duchu rozprawia się Tertulian z doktryną reinkarnacji w swoim nie spolszczonym jeszcze dziele O duszy (31-35). Ten sam pogląd, ale w duchu znacznie mniej polemicznym, wyraża współczesny Tertulianowi Minucjusz Feliks. Mianowicie próbuje on przekonać współczesnych sobie pogan, że doktryna reinkarnacji powstała z niejasnego i wypaczonego przeczucia, iż zmartwychwstaniemy: "Co się tyczy zmartwychwstania, to sławniejsi z filozofów -- najpierw Pitagoras, a przede wszystkim Platon -- wypowiedzieli się niejasno i połowicznie. Uczą bowiem, że po rozwiązaniu więzów cielesnych dusze same w dalszym ciągu wiecznie istnieją i w inne, coraz to nowe ciała raz po raz przechodzą. Celem wykoślawienia prawdy dodają i to jeszcze, że dusze ludzkie wracają do bydląt, ptaków i dzikich zwierząt. Jest to twierdzenie godne nie poważnego filozofa, ale pozwalającego sobie na grube żarty autora mitów" (Octavius 34,6n). 3 Bezpośrednią polemikę z doktryną reinkarnacji przeprowadził w tym samym czasie, pod koniec II wieku, biskup Lyonu, św. Ireneusz, umęczony w roku 202 za wyznawanie wiary chrześcijańskiej. W księdze drugiej swojego olbrzymiego dzieła Adversus haereses -- wciąż niestety nie przełożonego na język polski -- poświęcił naszemu tematowi obszerny rozdział 33. Jest to jeden z czterech rozdziałów, w których Ireneusz rozprawia się z gnostycyzmem Szymona Maga i Karpokratesa. Przeciwko wierze w reinkarnację św. Ireneusz formułuje m.in. następujący argument: "Ich pogląd o przenoszeniu się z ciała w ciało obalamy argumentem, że dusze nie pamiętają nic z tego, co było przedtem. (...) Przecież dusza pamięta to, co podczas snu ujrzała w króciutkim momencie w samej tylko wyobraźni. (...) O ileż bardziej powinna by pamiętać te rzeczy, wśród których jakoby przebywała przez długie lata i przez cały ciąg poprzedniego życia. Toteż Platon, ów starożytny Ateńczyk, który jako pierwszy wprowadził ten pogląd, nie mogąc tego wytłumaczyć, wymyślił napój zapomnienia, sądząc, że ucieknie w ten sposób od tej trudności. Nie przeprowadzając żadnego dowodu, twierdzi apodyktycznie, iż dusze wchodzące w obecne życie, zanim jeszcze wejdą w ciała, piją napój zapomnienia, podany przez demona czuwającego nad tym wejściem. I nawet się Platon nie spostrzegł, że popada w większą jeszcze trudność. Skoro bowiem napój zapomnienia może po wypiciu zmazać pamięć wszystkich wydarzeń, to skąd ty o tym wiesz, Platonie? Przecież teraz dusza twoja jest w ciele, a zanim w nie weszła, została napojona przez demona lekarstwem zapomnienia". Głównym jednak powodem, dla którego św. Ireneusz odrzuca reinkarnację, jest przeświadczenie, że ciało nie jest czymś zewnętrznym wobec osoby ludzkiej, ale ją współtworzy: "Podobnie jak każdy z nas otrzymuje utworzone przez Boga ciało, tak samo każdy ma swoją własną duszę. Bóg nie jest przecież tak ubogi ani nie cierpi niedostatku, żeby nie był w stanie każdemu ciału dać własną duszę". Wywód 4 kończy się wyznaniem wiary w zmartwychwstanie każdego człowieka, w całej jego duchowo-cielesnej tożsamości. Nad wyraz interesujące świadectwo odrzucenia doktryny reinkarnacji złożył, o całe pokolenie starszy od św. Ireneusza, Tertuliana i Minucjusza Feliksa, św. Justyn, późniejszy męczennik za wiarę (+ 167). Mianowicie na początku Dialogu z Żydem Tryfonem opowiada dzieje swojego nawrócenia. Był filozofem, wyznawcą platonizmu, przeświadczonym m.in. o prawdziwości reinkarnacji. Momentem przełomowym w jego życiu była rozmowa ze starcem, wyznawcą Chrystusa. Otóż Justyn z całą pokorą relacjonuje, jak starzec ów odsłaniał, punkt po punkcie, całą niedorzeczność jego przeświadczeń o reinkarnacji. Radzę Panu dotrzeć do tego tekstu, jest on bowiem zbyt długi, żeby go tutaj przytoczyć 1. Dzisiaj jakby zmalała nieco, nawet wśród gorliwych chrześcijan, świadomość konsekwencji, jakie z wiary w zmartwychwstanie wynikają dla naszego rozumienia samych siebie. Stąd zdarza się niekiedy, że idea reinkarnacji potrafi dziś kusić nawet niektórych chrześcijan. Pierwsi chrześcijanie -- tak w każdym razie można wnioskować z ich pism -- jaśniej niż my rozumieli sens wiary w zmartwychwstanie i chroniło ich to przed uleganiem obcym Ewangelii wyobrażeniom na temat pośmiertnego losu człowieka. Oto co pisze Atengoras z Aten, jeszcze jeden pisarz chrześcijański z II wieku, w swojej rozprawie pt. O zmartwychwstaniu umarłych (15): "Cała w ogóle natura ludzka zbudowana jest z nieśmiertelnej duszy i z ciała, które zostało zespolone z duszą w akcie stworzenia. Bóg nie udzielił oddzielnie tego stworzenia, egzystencji i całego życia naturze samej duszy, i oddzielnie naturze ciała, lecz przyznał te dary ludziom zbudowanym z obu elementów, aby te same elementy, z których ludzie powstają i dzięki którym żyją, po zakończeniu życia doszły do jakiegoś jednego i wspólnego celu. (...) Tym, kto otrzymał umysł i 5 rozum jest cały człowiek, a nie sama tylko dusza. A zatem człowiek zbudowany z obu elementów musi trwać zawsze, nie może jednak przetrwać, jeśli nie zmartwychwstanie". Rzecz jasna, że przy takim rozumieniu człowieka nie ma miejsca na pomysły z reinkarnacją. Nawet Orygenes, wielki teolog z pierwszej połowy III wieku, którego błędną naukę na temat preegzystencji dusz potępił synod w Konstantynopolu w roku 543, zwalczał doktrynę reinkarnacji. W swoim fundamentalnym dziele apologetycznym pt. Przeciw Celsusowi (III,75) powiada, zostawiwszy na boku troskę o wytworność języka: "leczymy tych, którzy cierpią na głupią wiarę w reinkarnację"; a w innym miejscu (VIII,30): "nie wierzymy w wędrówkę dusz ani w to, że dusze wchodzą w ciała nierozumnych zwierząt" (por. IV,l7 i 83; V,49; VII,32). Starał się też Orygenes wyznawać w całej rozciągłości biblijną wiarę w zmartwychwstanie ciał: "Bezpodstawnie przypisuje nam Celsus twierdzenie, że nie posiadamy nic lepszego i cenniejszego niż ciało. Wyraźnie przecież mówimy, że dusza, zwłaszcza dusza rozumna, jest cenniejsza od wszelkiego ciała, albowiem właśnie dusza, a nie ciało, posiada pieczęć odciśniętą na obraz Stworzyciela. (...) Skoro Celsus nam zarzuca, że tęsknimy do ciała, to niechaj się dowie, (...) że tęsknimy do wszystkiego, co Bóg obiecał sprawiedliwym: pożądamy zatem i spodziewamy się zmartwychwstania sprawiedliwych" (VIII,49). Faktem jest, że Orygenes nauczał o preegzystencji dusz. Za pomocą tej doktryny usiłował wytłumaczyć różnice w możliwościach duchowych i moralnych, jakie istnieją między ludźmi. Sądził, że broni w ten sposób prawdy o sprawiedliwości Boga, nie zauważył zaś, że niszczy tę prawdę o człowieku, jaka wynika z wiary w zmartwychwstanie. Ta opinia Orygenesa autorytatywnie odrzucona została, jak wspomnieliśmy, w roku 543 na synodzie w 6 Konstantynopolu 2. Nigdy jednak nie stanowiła ona poważniejszej pokusy dla Kościoła. Zdecydowanych krytyków tej opinii znajdziemy nawet wśród najbardziej żarliwych zwolenników teologii Orygenesa.3 Warto może jeszcze wspomnieć, iż Porfiriusz (232-304), ostatni chyba wybitny filozof pogański czasów starożytnych, wprowadził znamienną poprawkę do doktryny o reinkarnacji: twierdził, że dusze po śmierci wracają tylko w ciała ludzkie, nigdy w zwierzęce. Ojcowie Kościoła z satysfakcją odnotowują tę zmianę, nie zmienia to jednak ich negatywnego stosunku do całej doktryny. Św. Augustyn (354-430) na przykład tak oto ocenia naukę Porfiriusza: "Według pism Platona dusze ludzkie po śmierci wracają do ciał, i to nawet do ciał zwierzęcych. (...) Porfiriuszowi jednakże słusznie się to nie podobało. Był przekonany, że dusze ludzkie powracają wyłącznie do ciał ludzkich, naturalnie nie do tych, które opuściły, lecz do innych, nowych. Wstydził się zapewne uwierzyć w tamto pierwsze, nie mogąc się pogodzić z myślą, że matka obrócona może w mulicę, miałaby wozić swego syna; nie wstydził się zaś uwierzyć w to drugie, nie biorąc pod uwagę, że matka, obrócona w młodą dziewczynę, mogłaby poślubić syna" (Państwo Boże X,30). I powiada św. Augustyn: "O ileż piękniej wierzyć w to, że dusze raz tylko przychodzą do własnych ciał, niż w to, że tylekroć wracają do ciał różnych!" Skoro już jesteśmy przy św. Augustynie, przypomnę jeszcze, co sądził on o platońskiej teorii reminiscencji, którą próbują dziś odgrzewać niektórzy współcześni zwolennicy reinkarnacji: "Platon, ten sławny filozof, usiłuje przekonać nas, że dusze żyły już tutaj na ziemi, zanim jeszcze złączyły się z ciałem. Stąd, jego zdaniem, pochodzi, że poznanie jest raczej przypominaniem sobie rzeczy już znanych, niż poznawaniem nowych rzeczy. Opowiada na przykład, że jakiś chłopiec, któremu stawiano pytania z zakresu geometrii, odpowiadał jak wielce doświadczony mistrz. (...) Nie należy chyba wierzyć temu, że Pitagoras z Samos pamiętał pewne rzeczy tego rodzaju, poznawszy je przedtem z doświadczenia w 7 czasie jednego z pobytów na ziemi w innym ciele; albo temu, co inni opowiadają, że im się to przydarzyło. Są to kłamliwe wspomnienia, podobne do tego, czego najczęściej doświadczamy w marzeniach sennych, gdyż wydaje się nam, że przypominamy sobie coś, cośmy uczynili albo powiedzieli, chociaż tego aniśmy czynili, ani mówili. Zdarza się, że takie sny nawiedzają ludzi nawet na jawie, do czego przyczyniają się złe i kłamliwe duchy, którym zależy na budzeniu takich fałszywych mniemań o wędrówce dusz, ażeby ludzi w błąd wprowadzać" (O Trójcy Świętej XII,15,24). Tego rodzaju świadectw można by cytować jeszcze wiele i wiele. Sądzę jednak, że przytoczone tu teksty wystarczą, żeby wyrobił Pan sobie pogląd na temat wartości argumentów używanych przez ludzi, którzy próbują propagować doktrynę reinkarnacji wśród chrześcijan. Niestety, są to argumenty całkowicie kłamliwe. Nie chodzi tu bynajmniej o przeoczenie jakiegoś patrystycznego tekstu ani o błąd lub odmienność w interpretowaniu tej czy innej wypowiedzi Ojców Kościoła. Mamy tu do czynienia z jawną i niewątpliwą insynuacją, jakoby Kościół starożytny wierzył dokładnie odwrotnie, niż wierzył naprawdę. Smutne to, bardzo to smutne. 8