28 Życie codzienne Z Mirosławą Marody rozmawia Anna Kuczyńska Czy bardzo trzeba się natrudzić, żeby wpaść na trop społeczeństwa? O doniosłych i zaskakujących konsekwencjach obserwowania życia codziennego mówi profesor Mira Marody. Mirosława Marody, prof. dr hab.; absolwentka socjologii UW (1970), profesor socjologii; kierownik Zakładu Psychologii Społecznej w IS UW oraz kierownik Centrum Studiów Politycznych w Międzywydziałowym Instytucie Studiów Społecznych UW. Przewodnicząca Rady Naukowej IS UW. Należała do związanego z Fundacją Friedricha Eberta interdyscyplinarnego zespołu, który przez siedem lat monitorował przemiany w Polsce pod kątem integracji europejskiej. Interesuje ją problematyka relacji między działaniami jednostek a kształtem struktur społecznych. Autorka, współautorka i redaktorka wielu książek, m.in.: Polacy’80: wizje rzeczywistości dnia (nie)codziennego, Co nam zostało z tych lat…: społeczeństwo polskie u progu zmiany systemowej (Nagroda Ossowskiego), Między rynkiem a etatem: społeczne negocjowanie polskiej rzeczywistości, Przemiany więzi społecznej (Nagroda Długosza), Wymiary życia społecznego: Polska na przełomie XX i XXI wieku. Anna Kuczyńska: Wydaje się, że są takie sfery rzeczywistości, o których wszyscy wiedzą wszystko i nie ma w nich nic godnego uwagi. Taką sferą jest między innymi codzienność. A jednak socjologowie się nią zajmują. Co ciekawego w niej widzą? Mirosława Marody: Codzienność jest fascynująca właśnie przez tę swoją oczywistość. Samo poczucie oczywistości stanowi sygnał, że tak bardzo przyswoiliśmy sobie pewne nawyki społeczne, iż przestajemy być świadomi tego, że są one właśnie społeczne. Zastanawianie się nad naturą codzienności pozwala odsłonić to, co wydaje się naturalne, a tak naprawdę jest efektem treningu oraz doświadczeń i przeżyć, nad którymi się nie zastanawiamy, a które kształtują nasze zachowania. Pozwala to zobaczyć własne zachowanie jako pewną konstrukcję, jako coś, co może wyglądać inaczej, gdy wiemy już, dlaczego wygląda tak, jak wygląda. Z Mirosławą Marody rozmawia Anna Kuczyńska 29 Zainteresowanie socjologią codzienności jest również związane z tym, co uznajemy za bardziej poważne. Z naszych codziennych zachowań wyrasta właściwie wszystko – społeczeństwo, instytucje, cechy, które się przypisuje systemowi, czyli podstawowy, jak się zwykło uważać, przedmiot socjologii. Ale wyrasta nie z prostego dodawania się jednostkowych codziennych zachowań, lecz ze współzależności, jakie występują między ludźmi, współzależności, których ludzie nie muszą sobie uświadamiać. Gdy tutaj rozmawiamy, być może ma Pani gdzieś z tyłu głowy to, że jest jakoś ode mnie zależna jako studentka tego Instytutu. Ale to jest oczywista sytuacja. Natomiast jeżeli idziemy ulicą, nie zdajemy sobie sprawy, że nasze funkcjonowanie jest zależne od funkcjonowania innych ludzi, zwłaszcza jeżeli nas nie zaczepiają, tylko po prostu przechodzą obok. Socjologia codzienności, koncentrując się właśnie na tych ukrytych współzależnościach, pomaga stworzyć podwaliny pod poszukiwanie odpowiedzi dla socjologii społeczeństwa, pozwala uchwycić to, co jest niewidzialnym spoiwem wiążącym ludzi ze sobą. I przez to właśnie jest niezmiernie intrygująca. Wspomina Pani, że funkcjonowanie w społeczeństwie jest efektem treningu. Jak taki trening wygląda? Skąd pochodzi wiedza o tym, jak się zachować? Proszę sobie wyobrazić, że znajomy lub znajoma zabiera Panią na spotkanie z ludźmi, o których nic Pani nie wie, z wyjątkiem tego, że nie należą do Pani środowiska. Chcemy na tym spotkaniu wypaść dobrze, dlatego zaczynamy ich obserwować, żeby wiedzieć, co jest dobre w tym konkretnym kręgu. I na przykład orientujemy się, że nie należy mówić o tym, że spędza się popołudnia na siłowni, bo ktoś powiedział, że ci z siłowni to głupki. Dotychczas myśleliśmy, że siłownia to nic strasznego i to miła rozrywka, ale teraz już wiemy, że w tej grupie nie należy się tym chwalić. Takie dostosowywanie się po to, aby wypaść dobrze, nie zmienia naszych nawyków do momentu, w którym zdecydujemy, że chcemy być na stałe częścią tego towarzystwa. Wtedy zaczynamy przyjmować ich widzenie świata, naśladować ich zachowania. Ich poglądy, które początkowo niekoniecznie były zbieżne z naszymi, zaczynają się nam wydawać jedynymi słusznymi. I tak dalej. Kontaktując się z innymi ludźmi, cały czas coś od nich przejmujemy – poglądy, opinie o świecie, o innych. Tego, że Iksińska jest cudowną dziewczyną, nie muszę dowiadywać się poprzez własne doświadczenia, mogę to zaakceptować jako opinię innych ludzi. A to będzie wyznaczać moje zachowanie wobec Iksińskiej. Jest bardzo mało cech, z którymi się rodzimy, a nawet te cechy, które zazwyczaj określa się mianem temperamentalnych, bo one wyznaczają naszą stylistykę reagowania, mogą zmieniać się pod wpływem treningu społecznego i własności ludzi, z którymi się spotykamy. Nie mówię tu o traumatycznych zdarzeniach, jak na przykład pobicie, które wywarło wpływ na cały bieg życia i powoduje strach przed zawieraniem 30 Życie codzienne bliższych znajomości. Mówię o codziennych spotkaniach, które przez nas przepływają i wydaje nam się, że nie wywierają na nas żadnego wpływu. One cały czas wywierają ten wpływ. Nawet zdziwione spojrzenie przechodnia czy niemiła uwaga może mnie dręczyć przez całe popołudnie, myślę: „Dlaczego on patrzył na mnie w ten sposób? Coś jest we mnie nie tak?”. Może nas to „ustawić” na całą resztę dnia, bo zaczynamy o sobie myśleć w kategoriach narzuconych przez reakcję przypadkowego przechodnia. Na opisanie tego socjologia ukuła pojęcie jaźni odzwierciedlonej, które sygnalizuje, że obraz nas samych jest uzależniony od tego, jak inni nas widzą. A ci inni to nie tylko osoby, z którymi jesteśmy związani, z którymi liczymy się w codziennych kontaktach, ale również nieznajomi, wyobrażeni inni, tacy, których twarzy nie pamiętamy już po paru godzinach, ale pamiętamy, co rzucili nam w przelocie. Padło tu między innymi pojęcie jaźni odzwierciedlonej. Socjologia dysponuje wieloma pojęciami i teoriami służącymi do opisu codzienności. Jak socjolog tego wszystkiego się dowiaduje, jak taka socjologiczna wiedza powstaje? Socjolog jest tutaj niejako rozdwojony. Funkcjonuje w życiu społecznym, tak jak każda inna jednostka, czyli podlega tym samym prawom, które później usiłuje opisywać. W pewnych sytuacjach usiłuje zawiesić tę naturalną postawę i spojrzeć na rzeczywistość przez pryzmat pojęć ukutych przez socjologię albo też znaleźć pojęcia, które pozwalają lepiej zrozumieć daną sytuację. Czasami jest niezmiernie trudno przybrać zdystansowaną postawę, zwłaszcza jeżeli sytuacja, którą obserwujemy, albo sprawa, którą analizujemy, w sposób bezpośredni nas dotyka. Ale trzeba się starać i pamiętać, że taka refleksja z użyciem pojęć teoretycznych coś nam daje, pozwala nam więcej zrozumieć. Czy da się z pomocą tych teorii analizować takie codzienne zachowania jak na przykład zakupy? Co ciekawego socjolog może zaobserwować w sklepie? Socjolog może na przykład zwracać uwagę na przebieg interakcji między sprzedawcą a kupującym, czyli na charakter ich rozmowy. Gdy słyszy: „Dzień dobry pani Zosiu, dawno pani nie widziałem”, może zakładać, że mamy do czynienia ze stałą klientką i akt kupna obejmuje nie tylko same zakupy, lecz że przy tej okazji toczy się również rozmowa. To jest jeden rodzaj interakcji. Drugi może być taki bardzo skrócony: „Poproszę cztery kajzerki”. Ale taka obserwacja pozwala nam tylko na wyodrębnienie pewnych typów interakcji. Ale jeśli okaże się, że na przykład w trakcie pierwszej, sprywatyzowanej wymiany komunikatów ekspedientka mówi, że spotkała panią Iksińską, która coś powiedziała, wtedy można na przykład założyć, że ekspedientka pełni dla społeczności rolę wymiennika informacji. Można zacząć się zastanawiać, jak fakt, że ludzie mogą dowiedzieć się o sobie różnych rzeczy za pośrednictwem owej ekspedientki, wpływa na funkcjonowanie tej społeczności. Z Mirosławą Marody rozmawia Anna Kuczyńska 31 Czy to polepsza stosunki między ludźmi, czy pogarsza? Czy istnieją różnice w zachowaniu sąsiadów wobec siebie w zależności od tego, czy robią zakupy w hipermarkecie czy w tym sklepiku? To jest kopalnia wiedzy – obserwowanie zachowania w codziennych sytuacjach. Możemy się jeszcze dowiedzieć tego, czy różnicowanie na znanych i nieznanych klientów jest związane z jakimiś dodatkowymi różnicami, na przykład w stosunku do znanych ekspedientki są bardziej uprzejme, a do nieznanych oschłe. Być może znani klienci mają dostęp do towarów, które trudno dostać. Co prawda, w dzisiejszych czasach raczej nie ma takich towarów, ale może się okazać, że stały klient może sobie zamówić spersonalizowane dostawy. Ostatnio mi się zdarzyło, że weszłam do sklepu, w którym zawsze kupuję gazetę, i po obejrzeniu zamrażarki powiedziałam: „Jak to, nie macie lodów czekoladowych?”. Na co ekspedientka mówi: „Już zapisuję. Będą jutro”. Faktycznie były. Myśleliśmy, że we współczesnych społeczeństwach dominują relacje sprawiające, że klient kupuje w sklepie to, co jest, a jak czegoś nie ma, musi zmienić sklep. Okazuje się, że nie musi zmieniać sklepu. Mnie to zaskoczyło, bo do głowy mi nie przyszło, aby składać zamówienie w sklepie, a okazuje się, że mogę. Socjolog powiedziałby tak – w ten sposób w rzeczywistość odpersonalizowanej nowoczesności wplatane są elementy charakterystyczne dla społeczeństwa tradycyjnego, które już dawno, wydawałoby się, odeszło w niebyt, albo elementy charakterystyczne dla życia w małych miasteczkach czy na wsi. A to wszystko się toczy w największym mieście Polski, w samym Śródmieściu. Chodzi o to, iż nie myśli się, że nowoczesne życie może mieć elementy tradycyjności i że należałoby się zastanowić, czy to jest tradycyjność. Może należałoby znaleźć inne pojęcie, żeby to opisać? Socjolog dostrzega zatem takie zależności i zjawiska. Pewne zjawiska widzą wszyscy, ale zapewne nie zawsze analizują je w socjologiczny sposób? Bywam w tym sklepie właściwie codziennie i rzuciło mi się w oczy, iż pracujące w nim ekspedientki w pewnym sensie nakręcają jego obroty, dzięki swojej wiedzy o klientach. Na przykład ja mam słabość do słodyczy. Gdy proszę o gazety i papierosy, to pani w sklepie pyta: „A co, dzisiaj już nic słodkiego?”. Już miałam możliwość oprzeć się tej pokusie, ale ona w trosce o to, żeby sklep miał zysk, wpędza mnie w uzależnienie od słodyczy i wychodzę z paczką ciastek. Gdyby ktoś, stojąc jako socjolog z boku, powiedział tej ekspedientce, że wpędza klientów w nałogi i że sztucznie nabija obroty tego sklepu, to ona bardzo by się zdziwiła, bo prawdopodobnie w ogóle nie jest tego świadoma. Ale ona pamięta, co każdy kupuje, i wykorzystuje tę wiedzę w codziennym zachowaniu. Czyli każdy jest trochę socjologiem? To pokazuje, jak wykorzystujemy wiedzę, którą zdobywamy w kontaktach z innymi ludźmi. Usiłujemy ich skłonić do zachowań dla nas korzystnych, pa- Po co nam socjologia? Książka dla kandydatów na studia socjologiczne i studentów Rozmowy opracowali Tomasz Kukołowicz oraz Stanisław Maksymowicz, Dominika Michalak, Paula Płukarska, Piotr Kowalski, Paweł Kłobukowski przy współpracy Róży Sułek Ilustracje Piotr Kosiński Instytut Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego Fundacja na rzecz Warsztatów Analiz Socjologicznych Warszawa 2009