Tadeusz Meszko Matryca duszy Wywiad: Genetyczny program

advertisement
Tadeusz Meszko
MATRYCA DUSZY
Wywiad: Genetyczny program duszy
Pytania zadaje Marek Oramus
1. Richard Dawkins twierdzi, że jesteśmy tylko workami na geny, urządzeniami
służącymi do ich propagacji. Zgadza się Pan z takim postawieniem sprawy?
Pamiętajmy, że w każdym pokoleniu zawartość worka Dawkinsa jest inna. Jedynie
nieliczne geny pozostają niezmiennymi od początku powstania życia u wszystkich
organizmów i związane są z podstawowymi funkcjami, decydującymi o metabolizmie (jak
gromadzenie energii czy oddychania). Są to uniwersalne zaklęcia natury, a jakakolwiek
zmiana w ich kodzie kończy się śmiercią organizmu lub – co najmniej – ciężkim schorzeniem,
jak w przypadku mukowiscydozy. W tym krótkim, lecz bardzo ważnym genie CFTR (1480
liter kodu – czyli mniej niż strona maszynopisu), odpowiedzialnym za budowę błonnikowego
regulatora przewodnictwa, zidentyfikowano 1600 mutacji, a każda z nich – w przeważającym
stopniu wystarcza zmiana tylko jednej litery kodu – wywołuje cierpienia1.
Jednak większość genów nieustannie zmienia się – i jest to zarazem dar i przekleństwo.
Zmiany zaczynają się już od wyścigu plemników do komórki jajowej. A po zapłodnieniu
dochodzi do największego tasowania puli genowej w procesie rekombinacji (w tym
najbardziej widowiskowego procesu crossing-over), w którym geny są szatkowane na
fragmenty i łączone ponownie po przypadkowym pobraniu odpowiednich fragmentów
z drugiej nici.
Skłonność do modyfikacji własnego kodu jest najlepszym dowodem, że geny nie są
samolubne. A nie będąc takimi, nie dbają o przetrwanie w niezmiennym stanie – co
w konsekwencji oznacza, że nie jesteśmy dla nich workiem. Celem natury jest powielenia nas,
a geny usłużnie poddają się zmianom, pomagając organizmom osiągnąć doskonałość
(w rozumieniu ewolucyjnym, gdyż jednostkowo te zmiany mogą być niekorzystne). Dawkins
rozkochał się w idei samolubnego genu i na tej tezie zbudował całe zrozumienie, usiłując
uczynić ją jedyną, zdolną wyjaśnić wszystko. Jako autor rozumiem jego przywiązanie do
głównego bohatera; jako osoba poszukująca prawdy, mam zastrzeżenia do podobnie
zawężonego spojrzenia. Jeżeli już miałbym używać określenia osobowego dla związków
chemicznych, połączonych w podwójnie skręconą nić, to określiłbym geny uczącymi się
genami. Lecz jest to jedynie wrażenie umysłu, próbującego okiełzać niezrozumiałe prawa
natury. Człowiek ma tendencję do nadawania znaczenia wyższego porządku dla spraw, gdzie
1
Steven M. Rowe, J.P. Clancy, Eric J. Sorscher. Głęboki oddech, „Świat Nauki” 2011, nr 9, s. 51-53.
jest jedynie ciąg praw fizycznych. Nicią DNA rządzą te same prawa fizyki (w tym tak ulubione
ostatnio określenie – siły kwantowe), z którymi mamy do czynienia w scalaniu się atomów
tlenu i wodoru w kroplę wody.
Mimo wielu zastrzeżeń doceniam przemyślenia Dawkinsa, gdyż to on wskazał mi, że geny
z nudnych lekcji biologii są istotnym czynnikiem kształtującym moje życie. Pierwsze wydanie
Samolubnego genu czytałem ucząc się w szkole średniej, a moja dzisiejsza postawa jest nauką
wyniesioną z tej lektury. I chociaż samolubność genów odrzucam, to dzięki autorowi
zrozumiałem, że dla natury obojętne są nasze marzenia (choćby najbardziej wzniosłe),
a istotne jest jedynie zachowanie poprawności odczytywania instrukcji zakodowanych
w DNA. Wtedy jeszcze nie myślałem o spojrzeniu na kod genetyczny jak na program
komputerowy. Ta myśl pojawiła się 10 lat później, gdy po raz pierwszy zetknąłem się
z wgrywaniem programu komputerowego z taśmy magnetofonowej i przez długie minuty
byłem zmuszony słuchać świergotu informacyjnego. Jednak bez Samolubnego genu nie
zacząłbym rozważać, czym są geny. Zarówno w zbliżeniu dostępnym genetyce molekularnej,
jak i spojrzeniu odległym, jako na misterną grę natury, prowadzącą od wykorzystania
podstawowych praw fizyki, do stworzenia inteligencji – czyli wyjścia poza fizyczność
i sięgnięcie do... metafizyki.
Dla jednych gen to jedynie instrukcja montowania białek, dla mnie to również drzewo
algorytmów, w jakich sytuacjach i w jakie ilości, te białka produkować. Ale nic więcej.
2. Czy przypisanie genom roli nadrzędnej wobec istoty bądź co bądź rozumnej nie jest
przypadkiem nadużyciem?
Głównym zadaniem mózgu jest analizowanie i prognozowanie. A rozum to zdolność
wyciągania wniosków na podstawie nawet niepełnych danych. Ta umiejętność to główny
powód inwestowania ewolucji w rozwój mózgu. Historia rozwoju człowieka wykazała, że
poszerzanie stref kontroli pracy organizmu nadzorowanych przez mózg, zwiększa
przeżywalność osobników.
Jesteśmy przyzwyczajeni do tezy posiadania wolnej woli. Niektórzy uważają, że wyróżnia
ona człowieka pośród innych zwierząt. Jednak wolna wola, pozwalająca świadomości
dokonywania wyborów, to wąska ścieżka. Nigdy nie byliśmy i nigdy nie będziemy w pełni
wolni, bowiem nie jesteśmy jedynym punktem w bezmiarze kosmosu. Żyjemy o kreślonym
środowisku, obok nas żyją wirusy, bakterie, rośliny, zwierzęta, ludzie – i już samą obecnością
zakłócają wybory naszej woli. Czym bardziej prozaiczna sprawa (głód, seks), w tym większym
stopniu zależna od genów. W ograniczonym stopniu posiadamy możliwość podjęcia decyzji,
czy będziemy szli drogą prawa, czy też nasze własne dobro jest ponad prawem. To wybór
oparty na indywidualnych doświadczeniach, chociaż nawet skłonność do podobnych
wyborów jest zakodowana w genach (gen Robin Hooda, podróżnika).
Jeżeli nie będziemy wypełniać przykazań genów, łatwo stracimy rozsądek, bowiem geny
przejmą kontrolę nad naszymi myślami, spychając wszelkie wyższe myśli do kąta,
a wypełniając całą przestrzeń jestestwa koniecznością realizacji potrzeb zgłaszanych przez
geny. Do nas należy jedynie wybór kolejności realizacji zadań wyznaczanych przez
oprogramowanie genetyczne. Jeżeli postanowimy zastrajkować i przestaniemy słuchać
nakazów genów, jak na przykład dostarczania energii – to możemy wygrać i nie jeść, ale
zwycięstwo okupimy śmiercią.
I jeżeli wydaje się nam, że mamy swój rozum i część procesów myślowych możemy
przeznaczyć na bujanie w obłokach – jak zadawanie pytań bez odpowiedzi czy poezję – jest to
jedynie z pozoru nasz wolny wybór. Podobne rozważania pozwalają człowiekowi
prognozować przyszłe zagrożenia, zwiększając szanse na przetrwanie. Tym głównie różnimy
się od zwierząt, których planowania obejmuje najwyżej nieodpartą potrzebę (zresztą też jest
zaprogramowaną genetycznie) zgromadzenia zapasów na zimę.
Dla nas być może geny nie zawsze są nadrzędne, często jednak nadal pozostają pierwszymi
przed rozumem. Program genetyczny, budujący naszą fizyczność oraz określający wrażliwość
emocjonalną, w dużym stopniu determinuje naszą osobowość.
3. Pisze Pan, że geny władają naszą świadomością. Jak Pan rozumie świadomość, skoro
my nie mamy nad nią kontroli, a geny mają?
Z biologicznego punku widzenia organizm jest samowystarczalnym, zdolnym do
powielenia się mechanizmem. Gdy organizm nie ma mózgu, to program utrzymania funkcji
życiowych jest w pełni realizowany poprzez geny. Patrząc od strony psychologii czy filozofii,
ciało pozwala zrealizować procesy myślowe, których konsekwencją jest nie tylko utrzymanie
bytu, lecz również możliwość określenia swojego miejsca w otoczeniu. I tym najbliższym, jak
rodzina, plemię, jak i tym dalszym, kosmicznym. Świadomość to suma cielesności
i doświadczenia. U podstaw to prozaiczna informacja, że mój byt jest bytem indywidualnym,
zależnym od mojego organizmu oraz wpływów środowiska. Podobna świadomość dostępna
jest każdemu organizmowi posiadającemu mózg. Im mózg jest bardziej rozwinięty, tym
świadomość ogarnia więcej zależności. Aż u człowieka zaczyna się w tych powiązaniach gubić,
budując byty nadrzędne i obarczając je cechami nie znajdującymi wyjaśnienia poprzez analizę
faktów. Stąd granica boga jest przesuwana, by nie powiedzieć ograniczana (w sensie
ilościowym, bo nie jakościowym – główne pytania pozostają wciąż bez odpowiedzi). Niegdyś
bogiem był wiatr i błyskawice. Później bóg wyprowadził się z nieba, stając bytem
nieokreślonym lub ukrytym poza dostępnymi nam wymiarami. Dzisiaj jest raczej ideą, co nie
znaczy, że wciąż każącym palcem nie zabraniającą nam korzystać z określonych dóbr
cielesnych.
Nauka życiowa, poprzez system kary i nagrody (kodeksy cywilne i przykazania religijne),
wymusza abyśmy pewne zachowania traktowali jako złe, chociaż doświadczenie podpowiada,
że często narzucone ograniczenia nie są słuszne. Bowiem cielesność rządzi się prawami
naturalnymi, a ich kodeks oparty jest wyłącznie na kalkulacji zysków i strat dla utrzymania
funkcji życiowych. Są one pierwotne wobec prawa. I pierwsze w sytuacjach ekstremalnych,
stąd też rozdźwięk między wewnętrznymi potrzebami, a obawą przed karą społeczeństwa.
Geny wymuszają na naszej świadomości działania, pozwalające utrzymać w dobrej
kondycji naszą cielesność. Osiągają ten cel poprzez wpływ na mózg, używając genetycznych
induktorów (mam na myśli hormony, białka, cząsteczki RNA, enzymy – piszę o nich
w Matrycy duszy). I w tym sensie są panami naszej świadomości, gdyż wpływają na nasz tok
myślenia. Gdy organizmowi zaczyna brakować energii, wyrzucą z głowy inne myśli, a chęć
zaspokojenia głodu wypełni całe nasze jestestwo. Gdy organizm potrzebuje snu możemy,
wspomagani środkami chemicznymi, długo opierać się chęci zamknięcia oczu (chociaż to
ingerencja w naturalny obieg informacji genetycznej), lecz i tak w końcu uśniemy, nawet
przed postawieniem kropki w zdaniu.
Lecz geny nie decydują jedynie o naszej fizyczności. Powiązania między genami są tak
splecione, że wpływają również na duchowość. Tak jest na przykład w przypadku osób
o płomiennym włosach. Mutacja genu sprawiająca, że niektórzy z nas mają rude włosy,
decyduje również o poziomie odczuwania bólu, powodując, że rudzi potrzebują o wiele
mocniejszych środków znieczulających (zwłaszcza kobiety). Jeżeli geny wysyłają sygnały
o potrzebie uzupełnienia energii, to myśl o zdobyciu jedzenia zaczyna przeważać nad innymi;
gdy geny produkujące testosteron są nadaktywne, to podbijają w nas chęć walki, kopulacji –
w każdym z tych przypadków wpływając na naszą świadomość.
Niestety, są i bardziej radykalne sposoby, pozwalające sterować świadomością. Czy
pasożyty zmieniające bojaźliwe w odważne myszy, niczym diabeł szepczą im do ucha: „Nie bój
się, to milusiński kociak”. Nie, one zmieniają genetyczne oprogramowanie gryzoni, blokując
produkcję określonych białek lub zatrzymując genetycznie wyprodukowane
neuroprzekaźniki w drodze do mózgu. Genomy innych organizmów – i to tych z dołu drzewa
ewolucji – potrafią opanować również umysł człowieka. Pierwotniak Toxoplasma gondii
zmienia świadomość ludzi, zmieniając mężczyzn w nieufnych i upartych, kobiety natomiast
czyniąc otwartymi na nowe znajomości (przy okazji to wzorcowy przykład odmiennego
wpływu tych samych genów na osobników różnych płci) oraz chęć do życia w dobrobycie
oraz podatność do schizofrenii.
Podsumowując: jeżeli geny czynią z nas wiecznych głodomorów, seksualnych maniaków
czy schizofreników – to czyż nie władają naszą świadomością?
4. Pański pogląd sprawia wrażenie, że rola genów nie kończy się na przenoszeniu cech,
ale ma wpływa bezpośrednio na egzystencję organizmu. Czy rzeczywiście widzi Pan
geny w roli uniwersalnych regulatorów wszystkiego?
Wszystkiego nie. Uniwersalność nie istnieje, każde pojęcie, zjawisko ma własne wyjątki.
Ale rzeczywiście, sfery ingerencji genów są rozległe: wpływają na naszą cielesność (wygląd,
skłonność do chorób), na nasze myśli codzienne (jedzenie, szybkość męczenia się), na nasze
uczucia (agresywność, miłość), jak i za widzenie porządku świata (dobroczynność, polityka,
wiara).
Myśląc o genach zapominamy o jednym – dziedzictwo genów nie jest jednorazowym
rozdaniem kart, decydującym tylko o kolorze oczu czy włosów. Tymi samymi genami gramy
aż do śmierci – każdego dnia, w każdej sekundzie, w każdej komórce naszego ciała (włącznie
z mózgiem). Komórki nieustannie kontaktują się z otoczeniem oraz pomiędzy sobą za
pośrednictwem genów, a precyzyjnie mówiąc za pomocą genetycznych induktorów. Wiele
z tych komunikatów wędruje do mózgu, aktywując różne jego regiony, aż nieuchwytne
pragnienie genów rozbłyska myślą. Niekiedy cudowną, lecz w większości przypadków
prozaiczną: jest mi zimno, jestem głody, mam ochotę na seks. Czy podobne myśli, zwłaszcza
jeżeli są natarczywe i nieustannie wypierają inne, nie kształtują naszej świadomości?
Popijając po obfitym posiłku kompot wraz z tabletkami ułatwiającymi trawienie –
wspomagamy pracę naszego genetycznego oprogramowania. Oprogramowania, które
z powodu odziedziczonego wariantu genów nie produkuje odpowiednich enzymów (lub też
nie posiadamy nabytej flory bakteryjnej zdolnej zrobić to za nasze geny – ale i w tym
wypadku korzystamy z oprogramowania genetycznego, tylko że innych organizmów). Także
łykając tabletkę nasenną lub uspokajającą zaburzamy naturalny obieg genetycznych
induktorów, wymuszając na mózgu wyciszenie natłoku myśli. Paląc papierosy, pijąc alkohol,
zażywając narkotyki również oszukujemy mózg, bombardując go poza programowymi
hormonami oraz neuroprzekaźnikami, które wprawiają naszą świadomość w stan euforii.
Zawsze jest to ingerencja w naturalne oprogramowanie zakodowane w genach.
Na zakończenie odrobina optymizmu. W przypadku bakterii, grzybów, roślin oraz świata
zwierzęcego bez mózgu – geny regulują każdy aspekt ich bytu. Dopiero w odniesieniu do
zwierząt posiadających mózg, możemy powiedzieć, że potrafią one zignorować polecenia
programu genetycznego (a stopień tej wolności zależny jest od liczby połączeń neuronów).
Świadomość to najstarsze placebo. Człowiek, przy odpowiednio silnej motywacji
wewnętrznej, może stanąć na przekór genom, a czasem nawet je zmienić (cudowne
uzdrowienia)2.
5. Skoro mówi Pan o przykazaniach dla genów, czy implikuje to jakieś wskazówki
moralne dla genów? Czy geny mają moralność?
Trudno od padającego na naszą głowę deszczu żądać moralności. Od topora kata, gilotyny
czy krzesła elektrycznego też nie wymagamy postaw moralnych, chociaż chęć ich użycia już
można nazwać niemoralną. Również wirus, zarówno organiczny jak i komputerowy, nie jest
zły z natury, chociaż realizuje niszczycielskie plany. Także geny nie znają moralności.
Inną kwestią jest jednak to, że ewolucja preferuje warianty genów, skłaniające organizmy
do zachowań niekorzystnych dla jednostek, lecz przynoszących sukces reprodukcyjny
gatunku. Nawet bakterie, nie posiadające ani mózgu, ani żadnego innego systemu nerwowego,
czyli niezdolne do podejmowania świadomych wyborów, mogą wykazywać zachowania
korzystne dla populacji – w czasie ataku patogenów popełniają samobójstwa, niszcząc
wrogów. Moralność bakterii zakodowana jest w genach, to ciąg reakcji chemicznych,
prowadzący do – wydawałoby się – moralnego (altruistycznego) zachowania.
Podobnie, już na przykładach bliższych nam gatunkowo, jest w przypadku cudzołóstwa.
Zastanawiając się nad powiązaniami przykazań genów z innymi kodeksami, z początku
sądziłem, że ograniczenie liczby partnerów jest sprzeczne z przykazaniem „Powielaj się w jak
największej liczbie egzemplarzy”. Jednak patrząc na ewolucję gatunków, widać, że partnerzy
dochowujący wierności, są w stanie wychować większą liczbę potomków. Okazało się nawet,
że u wielu gatunków istnieją fizyczne sposoby przeciwdziałające zdradzie. Samiec motyla
niepylaka w trakcie kopulacji wprowadza do narządów rodnych samicy płyn, który zastyga
jak korek, nie pozwalając na odbycie dalszych stosunków. Niepylak nie mogłyby użyć
podobnego „pasa cnoty”, gdyby instrukcja sporządzenia i użycia tej mikstury nie była
zakodowana – i przekazywana, jako korzystna dla rozwoju gatunku – w genach.
Mózg owadów to około 7 tysięcy neuronów. Za mało, aby upakować możliwość oceny
sytuacji i wolny wybór odpowiedniego działania, stąd większość algorytmów zachowań
przekazywana jest w genach. Mózg człowieka to już 100 miliardów komórek nerwowych, lecz
mimo pozorności wolnej woli i tak nasze zachowania są stymulowane poprzez geny.
Zapobieganie zdradzie w przypadku człowieka nie ogranicza się do nakazów religijnych, chęć
do skoku w bok lub wierność to również kwestia odziedziczenia różnych wariantów genów
produkujących hormony (dopaminę i wazopresynę).
Jak widać, przynajmniej w niektórych przypadkach, przykazania genów są zgodne
z naszym widzeniem moralności, a – moim zdaniem – to one ją ukształtowały. W dziesięciu
przykazaniach genów próbowałem właśnie wychwycić i nazwać te zachowania. Lecz
w żadnym przypadku nie można mówić o moralności genów, a jedynie o tym, że
konsekwencje ich działania często odbieramy jako zgodne z naszym kodeksem – czyli
moralne. Ale równie często mogą być na bakier z prawem boskim czy ludzkim. Bowiem to my
oceniamy moralność jako wymóg przetrwania pośród innych przedstawicieli gatunku, często
w niezgodzie z przykazaniami genów.
2
Podobne możliwości można osiągnąć dwoma metodami. Jedna jest automatyczna, druga wymaga osiągnięcia stanu
samoświadomości. Automatyczną drogę wykorzystują religie i psychiatrzy, jednak stan samoświadomości potrafią
osiągnąć nieliczne osoby, gdyż nawet praktyki medytacyjne w rodzaju jogi, buddyzmu czy psychoterapii – poznawane
poprzez podręczniki czy wykłady – wykorzystują drogę automatyczną, a nie indywidualną.
Książka w sieci:
Witryna: http://matryca-duszy.tadmeszko.com/
Facebook: https://www.facebook.com/matrycaduszy
Twitter: https://twitter.com/TadMeszko
E-mail: [email protected]
Kategoria książki:
popularnonaukowa, nauki ścisłe, medycyna, religia i wyznania, socjologia, psychologia, filozofia,
biologia, genetyka, zdrowie, informatyka
Download