Ciała tworzące Układ Słoneczny

advertisement
Ciała tworzące Układ Słoneczny
Układ Słoneczny składa się z następujących obiektów:





Słońca.
Czterech skalistych planet – Merkurego, Wenus, Ziemi i Marsa oraz ich księżyców.
Pasa planetoid.
Czterech gazowych planet – Jowisza, Saturna, Urana i Neptuna oraz ich Księżyców.
Różnych niewielkich obiektów leżących poza orbitą Neptuna, w tym :
o obiektów pasa Kuipera, w tym między innymi Plutona, który do niedawna był
zaliczany do planet, obecnie jednak jest traktowany jako planeta karłowata
o obłoku Oorta.
Każdy z obiektów Układu Słonecznego należy do jednej z 3
kategorii:



planet (jest ich osiem)
planet karłowatych (jak dotąd oficjalnie są trzy, w praktyce przynajmniej
kilkadziesiąt)
małe ciała Układu Słonecznego (bardzo duża liczba).
PAS (PIERŚCIEŃ) KUIPERA
To rejon poza orbitą Neptuna w przybliżeniu w
odległości 30 do 100 AU od Słońca
zawierający wiele małych, lodowych ciał.
Obecnie sądzi się, że jest to źródło komet
krótko – okresowych. Sporadycznie orbity
obiektów z Pasa Kipera zostaje zakłócone
przez oddziaływanie grawitacyjne wielkich
planet w taki sposób, że ciała te przechodzą
przez orbitę Neptuna. Jeżeli dodatkowo
przejdą one w pobliżu planety to zostaną
najprawdopodobniej wypchnięte poza Układ
Słoneczny lub wejdą na orbitę krzyżującą się z
innymi planetami, co spowoduje, że mogą się
one dostać do samego centrum Układu. Nazwa
tego obiektu pochodzi od nazwiska Gerarda
Kipera, który przewidział istnienie tych ciał w
roku 1950. Pierwsza planetoida należąca do
pasa została odkryta w 1992 przez D.Jewitt i J. Luu za pomocą teleskopu w obserwatorium na
Mauna Kea (Hawaje).
W chwili obecnej jest znanych około 800 obiektów znajdujących się w tym obszarze. W
okresach 2-3 letnich grawitacyjne protuberancje wytrącają obiekty z ich orbit i stają się one
chwilowymi kometami krążącymi wokół Słońca.
POWSTANIE UKŁADU SŁONECZNEGO
Słońce jest naszą najbliższą gwiazdą. Jego promieniowanie wpływa na całą naszą przyrodę.
Bez Słońca nie było by planet ani nie powstałoby życie na Ziemi. Jednym słowem nie było by
nas.
Wszystko zaczęło się ponad 4,5 mld lat. Potężny obłok pyłu, gazu i prostych cząsteczek,
wypełniający przestrzeń między gwiazdami w naszej Galaktyce, Drodze Mlecznej, zaczął się
zapadać pod wpływem własnej siły ciążenia. Wskutek ciągłego wypromieniowania energii
gorący pierwotnie obłok ochłodził się do tego stopnia, że ciśnienie gazu w jego wnętrzu nie
mogło już zrównoważyć grawitacji. Pierwotnie obłok ten miał dość nieregularny kształt oraz
moment pędu, czyli obracał się wokół własnej osi. Podczas gdy coraz bardziej się zapadł, a
przy tym, oczywiście, kurczył, wirował coraz szybciej. Mamy tu więc doczynienia z tym
samym zjawiskiem, jakie możemy zaobserwować u łyżwiarza figurowego wykonującego
piruet: gdy przybliża do ciała szeroko początkowo rozpostarte na boki ramiona, wiruje coraz
szybciej. Równolegle do osi obrotu działa w obłoku w zasadzie jedynie siła ciążenia,
natomiast prostopadle do niej zarówno grawitacja, jak i siła odśrodkowa. Obłok kurczył się
więc przede wszystkim w kierunku zgodnym z osią obrotu, a w mniejszym stopniu
prostopadle do niej, tak że w końcu powstał mniej lub bardziej wyraźnie ukształtowany
gazowo-pyłowy dysk ze stosunkowo gęstym jądrem.
fot. Dysk protoplanetarny-wizja artystyczna
(autor: NASA)
Dalsze zagęszczanie się obłoku zależy
teraz głównie od tego, jak duży jest jego
moment pędu, a co za tym idzie-siła
odśrodkowa. Zbyt duży moment pędu
może bowiem przeszkodzić
ześrodkowaniu się mas gazu. Obłok
musi więc przede wszystkim pozbyć się
momentu pędu. Jednak z godnie z
prawami natury moment ten nie może
bezpowrotnie przepaść. Jego część musi
więc zostać przekazana innemu
partnerowi. Jak obłok zdoła to zrobić?.
Po pierwsze może się podzielić, to
znaczy rozpaść na dwa lub trzy
mniejsze obłoki, z których każdy
przejmie część pierwotnego całkowitego
momentu pędu i stanie się gwiazdą,
dzięki czemu powstanie układ
podwójny lub wielokrotny.
Wariant ten jest pójściem po linii najmniejszego oporu, gdyż co najmniej trzy czwarte
wszystkich gwiazd narodziło się jako gwiazdy podwójne lub nawet potrójne.
Inny wariant znacznie rzadszy: gwiazda przychodzi na świat jako jedynaczka, a to oznacza, że
nie ma innego wyjścia, jak tylko przemieścić moment pędu z masywnego jądra do
otaczającego go gazowo-pyłowego dysku, a z niego- na obrzeża obłoku. Moment pędu w
środku dysku jest więc teraz odpowiednio mały, by gaz i pył mogły się tu zagęścić w
stosunkowo powoli obracającą się kulę, tak zwaną protogwiazdę. Większa część momentu
pędu zawarta jest wówczas w zewnętrznych częściach gazowo-pyłowego dysku i zostanie
później przejęta przez planety, które z niego powstaną. W naszym Układzie Słonecznym jest
to szczególnie wyraźnie widoczne: Słońce skupia wprawdzie około 99,8% całkowitej masy
Układu, ale udział Słońca w łącznym momencie pędu wynosi tylko 0,5%. Praktycznie wic
cały moment pędu Układu Słonecznego zawarty jest w rotacyjnych i orbitalnych momentach
pędu planet.
Na końcu tego procesu ewolucyjnego, który trwał około miliona lat, pojawiła się
protogwiazda-gwiezdny noworodek. I ta dziecina się rozwijała. Dzięki sile przyciąganie
ściągała coraz więcej gazu z otaczającego ją dysku, w związku z czym jej masa stale rosła.
Gęstniało jednocześnie jej jądro za sprawą ciągle zwiększającej się grawitacji. Spadanie mas
gazu na powierzchnię protogwiazdy oraz wzrost jej gęstości coraz bardziej rozgrzewały jej
jądro, tak że w końcu zaczęła świecić. W tym stadium zużywała swą energię wyłącznie na
drodze przekształcania energii grawitacyjnej w promieniowanie. Protogwiazda, której masa
odpowiadała masie naszego Słońca, mogła wypromieniować od sześciu do sześćdziesięciu
razy więcej energii niż Słońce. Mimo to nie byłą wówczas widoczna. Emitowała bowiem
energię głównie w postaci wysokoenergetycznych fotonów, natychmiast pochłanianych przez
atomy wchodzące w skład otaczającego ją obłoku gazowo-pyłowego. Dalsze procesy emisji i
absorpcji powodowały stopniowy wzrost długości fali promieniowania, a zarazem spadek
jego energii. Dopiero gdy promieniowanie ostygło do tego stopnia, że przekształciło się w
fale podczerwone, zaczęło przenikać przez otaczający gaz. Protogwiazda zdradzała swą
obecność zatem tylko dlatego, że pobudzała obłok do intensywnego świecenia w
podczerwieni.
Z czego składa się ta młodociana gwiazda? Powstała ze zgęszczonego fragmentu obłoku
gazowo-pyłowego, który był złożony z atomów, które w początkowej fazie istnienia
Wszechświata zostały utworzone podczas tak zwanej nukleosyntezy pierwotnej. W Kosmosie
znajdowały się wtedy praktycznie wyłącznie wodór i hel, w stosunku trzy do jednego.
Powstało oprócz tego trochę deuteru, mniej więcej dwa jądra tego izotopu wodoru na 100 000
jąder zwykłego wodoru, i jeszcze w przybliżeniu 100 000 razy mniej litu. Taki sam był skład
obłoków materii międzygwiazdowej, czyli ośrodka międzygwiazdowego, wzbogacony
dodatkowo niewielką ilością pyłu i pierwiastkami ciężkimi pochodzącymi z wybuchu
nieistniejącej już wtedy, masywnej gwiazdy (supernowej). Protogwiazda, będąca dzieckiem
takiego obłoku, składała się zatem, z grubsza rzecz biorąc, z 75% wodoru, 25% helu oraz
śladowych ilości deuteru i cięższych pierwiastków.
Protogwiazda stawała się więc coraz gorętsza, gorętsza, a w jej jądrze stale wzrastało
ciśnienie. W końcu zgęstniała do tego stopni, że jej temperatura osiągnęła około miliona
stopni. Teraz do zachodzącego dotychczas wyzwalania energii wskutek zapadania się
prasłońca doszło jeszcze jej wytwarzanie na drodze kolejnego procesu. Przy tak wysokiej
temperaturze jąder deuteru i zwykłego wodoru zderzały się bowiem na tyle mocno, że łączyły
się, tworząc hel-3. Jest to jądro helu, w którym brakuje jednego nukleonu, a dokładniej jednego neutronu. Hel-3 to jeden z izotopów helu. Od tej chwili młoda gwiazda uzyskiwała
swą energię dodatkowo z procesów reakcji termojądrowej, w tym wypadku tak zwanego
spalania deuteru, czyli fuzji (syntezy jądrowej) deuteru i zwykłego wodoru.
Powstające wówczas wysokoenergetyczne fotony (kwanty gamma) nie mogły jednak
swobodnie opuszczać prasłońca ze względu na jego wielką gęstość. Niemniej wyzwolona
energia musiała zostać w jakiś sposób odprowadzona na powierzchnię protogwiazdy, która w
przeciwnym razie szybko by wybuchała. Ponieważ nie było to możliwe (lub też możliwe
tylko w bardzo ograniczonym stopniu) na drodze promieniowania, przyroda zastosowała inną
metodę, znaną nam najlepiej z kuchni. Gdy woda w garnku zacznie wrzeć, transportuje ciepło
od dna do samej góry. Gorące bąble wody wznoszą się, ochładzają na powierzchni i na
powrót opadają. Proces ten określa się mianem konwekcji. Całą zawartość garnka zostaje
dzięki niemu dokładnie wymieszana.
To samo dotyczy naszej protogwaizdy. Choć stężenie deuteru było w niej bardzo małe, w
opisanym procesie powstawała duża ilość energii w postaci ciepła, które dzięki konwekcji
zostawało dość równomiernie rozprowadzone we wnętrzu tego młodego ciała niebieskiego.
Pod wpływem zachodzących procesów protogwiazda pęczniała. Młodociana gwiazda o masie
Słońca mogła w tym stadium mieć pięciokrotnie większą od niego średnicę. Ponieważ
konwekcja nieustannie dostarczała do jej jądra - a więc do miejsca, w którym było najgoręcej
i gdzie przebiegały reakcje termojądrowe-nowego paliwa, ów proces skończył się, gdy
wyczerpał się cały zapas deuteru, jakim protogwiazda dysponowała.
Gdy spalanie deuteru się zakończyło, znikło
również ciśnienie termiczne we wnętrzu
protogwiazdy. Górę wzięła grawitacja i młoda
gwiazda zaczęła się ponownie kurczyć. Jej
gęstość zwiększała się, stale rosła również
temperatura jej wnętrza. Gdy osiągnęła około
15 mln stopni, rozpoczęła się kolejna reakcja
termojądrowa, spalanie wodoru. W procesie
tym poprzez kilka kolejnych etapów
przejściowych dochodzi do połączenia się
czterech jąder wodoru-czyli innymi słowy,
czterech protonów- w jądro helu. Teraz gwiazda
mogła już do wytwarzania energii wykorzystać
swe olbrzymie zasoby wodoru.
Wraz z rozpoczęciem spalania wodoru
fot. Formowanie się Układu Słonecznego protogwiazda stała się wreszcie prawdziwą
Wielki wybuch (źródło:
gwiazdą, która od tej chwili, zależnie od masy www.aerospaceweb.org)
początkowej, może korzystać ze swych
zapasów wodoru od miliona do stu miliardów
lat. Ciśnienie promieniowani, które działa
podczas tego procesu we wnętrzu gwiazdy,
równoważy jej siłę ciążenia i przeciwdziała
dalszemu zapadaniu się. W przypadku naszego
Słońca doszło do tego mniej więcej po 40 mln
lat jego ewolucji. Jak się jeszcze przekonamy,
jest to stosunkowo krótki okres w porównaniu z
czasem, przez który Słońce, począwszy od tego
momentu, wytwarza energię ze spalania swych
niezmiernie wielkich zapasów wodoru.
Proces spalania wodoru jest dla istnienia naszego Słońca tak ważny, że zasługuje na nieco
dokładniejsze omówienie. Słońce zawdzięcza mu przecież energię, którą codziennie tak
szczodrze wysyła w przestrzeń kosmiczną w postaci światła, ciepła i szybkich cząstek. Tak
więc, z czterech protonów powstaje jedno jądro helu. Cztery protony mają masę równą
4,0313 jednostki masy atomowej, jest więc lżejsze od nich o 0,71%. Dlaczego tak się dzieje?
Przy połączeniu się czterech protonów została wyzwolona energia wiązania. Jest ona tożsama
z energią, jaką należałoby zużyć, by jądro helu rozbić na jego części składowe. Zgodnie ze
słynnym wzorem Einsteina energia równa się masie pomnożonej przez prędkość światła do
kwadratu. Przeliczając zatem podaną powyżej utratę masy na energię, otrzymujemy wartość
26,731 MeV (jeden MeV, czyli megaelektronowolt, to energia, jaką uzyskuje elektron
przyspieszony przez różnicę potencjałów miliona woltów lub około 4,3 bilionowych części
dżula(J)). Dla uzmysłowienia tej wartości należy zauważyć, że do ogrzania jednego grama
wody o jeden stopień Celsjusza niezbędna jest energia wynosząca 4,185 J. Pod względem
absolutnej wielkości te 4,3 bilionowe części dżula, które zostają wyzwolone podczas jednego
(tylko jednego) procesu syntezy jądrowej to bardzo mało, ale i tak jest to około dziesięciu
razy więcej, niż można uzyskać z wszelkich innych typów reakcji termojądrowej.
Energia ta musiała jednak gdzieś się podziać. Pewną jej część otrzymywały i unosiły neutrina,
cząstki powstające podczas procesu syntezy jądrowej i bez przeszkód opuszczające gwiazdę.
reszta, podobnie jak to już było przy spalaniu deuteru, przypadała na wspomniane powyżej
wysokoenergetyczne fotony, czyli kwanty gamma. W przeciwieństwie do neutrin nie mogą
one jednak pożegnać się z gwiazdą raz na zawsze, gdyż jest ona dla nich po prostu za gęsta.
Nasze Słońce też nie wypromieniowuje licznych kwantów gamma, lecz głównie światło
widzialne oraz podczerwone w postaci ciepła. Gdyby kwanty gamma wydostawały się bez
przeszkód na powierzchnię gwiazd, byłoby dla nas, a także w ogóle dla życia, niezwykle
groźne. Kwanty te mają bowiem tak wielką energię, że w krótkim czasie zniszczyłyby na
Ziemi wszystkie formy życia.
Jeśli zatem kwanty gamma nie pojawią się na powierzchni Słońca, to znaczy, że na swej
drodze do niej muszą przechodzić jakieś przeobrażenia. I rzeczywiście, są one nieustannie
rozpraszane na elektronach wchodzących w skład materii gwiazdowej, pochłaniane i
ponownie emitowane przez jony. Przy każdym takim procesie kwant przekazuje część swej
energii partnerowi reakcji, zyskując w zamian większą długość fali. Zanim wynurzy się w
końcu na powierzchnię gwiazdy, straci już tyle energii, że przekształci się w ubogi
energetycznie foton z zakresu światła widzialnego lub podczerwonego.
Ale droga z wnętrza gwiazdy jest długa i trudna. Rozpraszanie i reemisja są ukierunkowane.
Oznacza to, że fotony są praktycznie rzecz biorąc bez przerwy przerzucane tu i tam między
elektronami i jonami, czasem w kierunku powierzchni gwiazdy, to znów w bok, a nawet z
powrotem do jej środka. W ten sposób foton wędruje po długiej zygzakowatej trasie, by w
końcu opuścić macierzystą gwiazdę. Oczywiście trwa to bez porównania dłużej, niż gdyby
foton podążał do powierzchni gwiazdy w linii prostej. W przypadku Słońca pokonanie takiej
trasy zabiera kwantowi energii około dwóch milionów lat. Innymi słowy, światło, które dziś
dociera do nas ze Słońca, powstało w jego wnętrzu w wyniku reakcji termojądrowej mniej
więcej 2 mln lat temu.
Gdy cztery protony połączą się w jądro helu, zostaje wyzwolona energia o wartości 4,3
bilionowych części dżula. Moc promieniowania Słońca wynosi około 385 bilionów watów, co
oznacza, że w ciągu sekundy wypromieniowuje 385 bilionów dżuli energii. Aby
wyprodukować tak olbrzymią ilość energii, Słońce musi w każdej sekundzie przekształcić
około 6020 mln ton wodoru mniej więcej w 595 mln ton helu. Tę różnicę, rzędu pięciu
milionów ton masy-dokładnie jest to 4,27 mln ton-Słońce traci co sekundę w postaci
promieniowania.
OBŁOK OORTA
Jest to dysk składający się z lodu, pyłu, gazów i planetoid
obiegających Słońce w odległości 300 do 100 000 AU.
Jest to odległość odpowiadająca 1000-krotnemu
dystansowi między Słońcem a Plutonem lub ok. 1 rokowi
świetlnemu. Podobnie jak pas Kipera, obłok Oorta jest
pozostałością po formowaniu się Układu Słonecznego.
Pochodzą z niego komety, a według niektórych teorii
może pojawić się z niego zagrożenie dla Ziemi i innych
planet.
fot.Obłok Oorta
(autor: NASA)
Obłok Oorta uznawany jest za skraj Układu Słonecznego. Zaraz za nim zaczyna się przestrzeń
międzygwiezdna. Obłok Oorta składa się z hipotetycznego obłoku wewnętrznego i obłoku
zewnętrznego
Asteroida Kleopatra 216, w kształcie kości dla psa. Znajduje się pomiędzy Marsem a
Jowiszem. Odbija promieniowanie radiowe tak dobrze, iż prawdopodobnie zbudowana jest
głównie z niklu i żelaza. Jej kształt może być wynikiem zderzenia z inną asteroidą.
Powierzchnia asteroidy jest luźno
związanym rumoszem, wnętrze
może jednak zawierać stały metal.
Wnętrze jednego z większych kraterów na planetoidzie Eros, pokryte produktami wietrzenia
skał zwanymi regolitem (zdjęcie ze statku kosmicznego NEAR Shoemaker, przelatującego 50
km nad Erosem). Brązowy obszar - regolit zmieniony
poprzez oddziaływanie wiatru słonecznego, które nastąpiło
prawdopodobnie w momencie zderzenia z mikrometeorytem;
biały obszar - regolit niezmieniony. We wnętrzu krateru
.
widoczne brązowe głazy
PLANETY
Do niedawna za planetę uważano obiekt astronomiczny okrążający gwiazdę lub pozostałości
gwiezdne, nie przeprowadzający reakcji termojądrowych w swoim wnętrzu, wystarczająco
duży, by uzyskać prawie okrągły kształt oraz osiągnąć dominację w przestrzeni wokół swojej
orbity.
Od 24 sierpnia 2006 roku mamy nową definicję planety w Układzie Słonecznym, która
ustanowiona na kongresie Międzynarodowej Unii Astronomicznej w Pradze. Zgodnie z tą
definicją, planetą jest ciało niebieskie, które znajduje się na orbicie wokół Słońca, posiada
wystarczającą masę, by własną grawitacją pokonać siły ciała sztywnego tak, aby wytworzyć
kształt odpowiadający równowadze hydrostatycznej (prawie okrągły) oraz jest to ciało, które
oczyściło sąsiedztwo swojej orbity z innych względnie dużych obiektów.
Obiekty, które nie spełniają ostatniego warunku i, które nie są księżycami są określane jako
planety karłowate. Obiekty nie spełniające drugiego warunku (a nie będące księżycami) to
małe ciała Układu Słonecznego, należy do nich większość planetoid (z wyjątkiem planety
karłowatej Ceres), większość obiektów transneptunowych(nie będących planetami
karłowatymi), komety oraz inne małe ciała takie jak np. meteoroidy.
Definicja uchwalona w 2006 r. odnosi się jedynie do planet w Układzie Słonecznym i nie
wprowadza rozgraniczenia między planetami a obiektami gwiazdopodobnymi. Ogólna,
niezależna od układu planetarnego definicja planety jak dotąd nie została wypracowana,
jednak astronomowie często posługują się tymczasową definicją przedstawioną 2001 i 2003 r.
w oświadczeniu Grupy Roboczej IAU do spraw Planet Pozasłonecznych. Zgodnie z tą
definicją, planetą jest obiekt, który: okrąża gwiazdę lub pozostałości gwiezdne, posiada masę
mniejszą, niż masa wymagana do przeprowadzenia fuzji jądrowej deuteru (czyli około 13 mas
Jowisza) oraz spełnia wymagania minimalnej masy takie same, jak w przypadku planet
Układu Słonecznego (kryterium równowagi hydrostatycznej obecnie).
Niegwiazdowe obiekty o masie większej od minimalnej masy wymaganej do
przeprowadzenia fuzji deuteru są nazwane brązowymi karłami. Obiekty spełniające warunek
maksymalnej masy, ale swobodnie unoszące się w przestrzeni w młodych gromadach gwiazd
nie są planetami; IAU sugeruje określanie takich obiektów mianem brązowych podkarłów.
Definicja z 2003 r. nie przesądza natomiast statusu pozostałych obiektów spełniających
warunki masy przewidziane dla planet, ale wolno unoszących się w przestrzeni
międzygwiazdowej (poza młodymi gromadami gwiazd).[3]
Słońce
Całe życie na Ziemi zależy od promieniowania, ciepła i energii Słońca. Bez Słońca nie byłoby
planet ani nie powstałoby życie na Ziemi, to właśnie ta najbliższa nam gwiazda wpływa na
całą naszą przyrodę. Pod względem rozmiarów i promieniowania Słońce należy do
przeciętnych gwiazd typu widmowego G2V. Masę Słońca można obliczyć na podstawie
uogólnionego II prawa Keplera, biorąc pod uwagę okresy gwiazdowe planet i ich odległości
od Słońca. Masa Słońca jest równa 1,989 · 1030 kg, średnica wynosi 1 391 960 km. W
porównaniu z Ziemią jest ono 335 000 razy bardziej masywne i ma 109 razy większą
średnicę.
W wyniku wydatku promieniowania masa Słońca maleje w
tempie około 5 mln t w ciągu sekundy; w przybliżeniu 85 %
tych strat powoduje promieniowanie elektromagnetyczne, a
resztę promieniowanie korpuskularne Słońca, czyli tzw.
wiatr słoneczny. Przyspieszeni grawitacyjne na powierzchni
Słońca wynosi 274,96 m/s2, prędkość ucieczki -618,67
km/s. W porównaniu z Ziemią wartości te są odpowiednio
28,1 i 55,4 razy większe. Słońce jest właściwie olbrzymią
obracającą się kulą gazową, przy czym przeciętna gęstość
jego materii wynosi 1,410g/cm3, a zatem tylko niewiele
więcej niż gęstość wody (1 g/cm3). Temperatura we
wnętrzu Słońca sięga 19 · 106 K, a gęstość aż 130
g/cm3.Tak duża gęstość w centrum Słońca powstaje na
skutek olbrzymiego ciśnienia górnych warstw słonecznych,
wynoszącego 4 · 10 MPa (około 400 miliardów atmosfer).
fot. Protuberancje na Słońcu Zdjęcie wykonane przez sondę
kosmiczną SOHO
(autor:NASA)
Gęstość w miarę oddalania się od środka spada i przy powierzchni wynosi już tylko 0,001
g/cm3.Materia, z której zbudowane jest Słońce, mimo olbrzymiego ciśnienia wszędzie
zachowuje właściwości gazu. Słońce składa się w 70% z wodoru, w 28% z helu, a około 2%
przypada na pozostałe pierwiastki. Powierzchniowe warstwy Słońca nie obracają się jak ciało
sztywne. Na równiku słonecznym prędkość rotacji jest największa, na biegunach najmniejsza.
Okres obrotu zmienia się od 25,38 dnia na równiku aż do 35 dni w pobliżu biegunów. Pyłowa
otoczka wokół Słońca powstaje z pyłowej materii międzyplanetarnej. Utworzyło ją Słońce
dzięki swojej sile przyciągania w ciągu 10 milionów lat. Cząstki otoczki, wyparowując w
pobliżu Słońca, emitują promieniowanie podczerwone.[5]
[3]
Podstawowe dane
Promień
696 260 ± 70 km
Masa
(1.9891 ± 0.0012) · 1026
Moc promieniowania
(3.845 ± 0.006) · 1026 W
Średnia gęstość
1408 kg/m³
Temperatura efektywna
5 777 ± 2.5 K
Wiek
4.54 ·109 lat
Temperatura centralna
15.4 · 106 K
Ciśnienie centralne
2.37 · 1016 N/m²
Promień sfery promienistej
5.15 · 105 km
Masa sfery promienistej
98 % masy Słońca
Grubość warstwy konwektywnej 1.81 ·105 km
Masa strefy konwektywnej
< 1.7 % masy Słońca
Grubość fotosfery
500 km
Temperatura fotosfery
5 800 K
Temp. w warstwie(min temp.)
4 200 K
Temperatura chromosfery
4 200 K - 25 000 K
Grubość chromosfery
ok. 2000 km
Temperatura warstwy przejściowej 25 000 K - 106 K
Temperatura korony
> 106 K
Odległość średnia Słońce - Ziemia 149 597 870 ± 2 km
Odległość min Słońce - Ziemia
147.1 · 106 km (w styczniu)
Odległość max Słońce - Ziemia
152.1 · 106 km (w lipcu)
Okres obiegu Słońca przez Ziemię 365d 6h 9m 10s.5
Jądro i strefa konwekcyjna
W jądrze zachodzi łączenie się wodoru w hel. W tym reaktorze termojądrowym panuje
temperatura około 15 milionów stopni ciśnienie 200 mld razy przewyższające ciśnienie
ziemskiej atmosfery na poziomie morza. Ten centralny obszar Słońca ma średnicę około 280
000 km. Wyprodukowana w nim energia musi zostać przetransportowana na zewnątrz. Proces
ten zachodzi w otaczającej jądro strefie promienistej (zwanej także warstwą promienistą lub
obszarem promienistym) grubości 350 000 km. Przenoszeniem energii zajmują się tu głównie
fotony. Można ten proces porównać ze sposobem, w jaki ogrzewa sięjakiś przedmiot
trzymany w określonej odległości nad gorącą płytą kuchenną. Im blizej powierzchni Słońca a więc im dalej od jądra tym mniej jest efektywny. Dalsze przesyłanie energii zachodzi więc
na drodze konwekcji. W grubej około 210 000 km strefie konwekcji (zwaną również warstwą
konwekcji lub obszarem konwektywnym) materia wrze jak w garnku. Bąble ogrzanej materii
wznoszą się, stygną i na powrót zanurzają się w słonecznych głębinach.
fot. Budowa wnętrza Słońca (źródło:
http://helio.astro.uni.wroc.pl/)
W strefach tych następuje stały spadek
temperatury i ciśnienia w kierunku od dołu do
góry, czyli od wewnętrznych ku zewnętrznych
warstwom Słońca. Tylko w jądrze temperatura
i ciśnienie są wystarczająco wysokie, by mogło
zachodzić spalanie tego pierwiastka. Gdy
jednak cały wodór w tym centralnym obszarze
Słońca zostanie wykorzystany, nie może go
zasilić wodór z obszaru promienistego, gdyż
tworząca go materia nie miessza się z materią
wchodzącą w skłąd jądra. Mogłoby to nastąpić
wyłącznie na drodze konwekcji, a ta zachozi
jedynie w zewnętrznym obszarze Słońca. Po
zużyciu zatem 10% wodoru energetyczna
dziłalność jądra zacznie zmierzać ku
końcowi.[1]
W jądrze Słońca energia jest produkowana w tempie równym LΘ=3,90 × 1033 erg/s i
wypromieniowywana z powierzchni Słońca zgodnie ze wzorem

L = 4πR2σTe4 ,
gdzie L jest równe LΘ, a R = RΘ. Energia powstaje w reakcjach fuzji 4 protonów w jądro helu.
Istnieją dwa rodzaje takich cyklów: cyklu CNO (cyklu węglowo-azotowo-tlenowego) oraz
cyklu PP( cykl proton-proton). Z pierwszego cyklu pochodzi tylko 1% energii, ponieważ
dopiero w wyższych temperaturach jest to efektywne źródło energii. Wiekszość więc energii
powstaje podczas tego drugiego cyklu.[4]
Cykl proton-proton
Pełny łańcuch reakcji, który prowadzi do przemiany jąder wodoru w jądra helu, wygląda
następująco:



p + p → 2H + e+ + Ve
2
H + p → 3He + γ
3
He + 3He → 4He + 2p + γ
Reakcja pierwsza nadaje cyklowi jego nazwę, gdyż zaczyna się od reakcji proton + proton.
Symbol γ oznacza foton promieniowania gamma, czyli foton o wysokiej energii. By w reakcji
zachowane były zarówno energia, jak i pęd. dwie cząstki nie mogą połączyć się w jedną (o
znacznej masie spoczynkowej),lecz musi pojawić się jeszcze drugi produkt. Druga cząstka
powinna mieć ładunek równy zeru oraz zerowe liczby barionową i leptonową. Musi zatem
być fotonem. Pojawienie się fotonu oznacza, że w przemianie biorą udział zarówno
oddziaływania silne, jak i elektromagnetyczne. Aby mogło dojść do ostatniej reakcji, dwie
poprzedzające ją reakcje muszą zajść dwukrotnie. A zatem po lewych stronach reakcji
występuje 6 protonów, a po prawych - dwa protony i jedno jądro helu 4. W rezultacie w jedno
jądro atomu helu zostaje przekształcone netto cztery protony.
Moc promieniowania Słońca jest określona przez tempo wypływu ciepła z jego wnętrza.
Słońce dopasowuje swój promień (a zatem i temperature centralną) w taki sposób, by tempo
produkcji energii było równe tempu wypływu. Gdyby oddziaływanie słabe nie spowalniało
pierwszego kroku w cyklu proton-proton, promień Słońca po zakończeniu fazy kontrakcji
byłby większy (a zatem miałoby ono niższątemperaturę centralną). Tmpo produkcji energii
nadal równałoby się tempu utraty energii z powierzchni. Cała różnica polegała by na tym, że
żylibyśmy w pobliżu gwiazdy koloru czerwonego.[4]
Cykl CNO
Przekształcenie czterech jąder wodoru w jedno jądro helu w cyklu reakcji, w których jądra o
większych ładunkach występowałyby jako katalizatory. Reakcje cyklu CNO






C + p → 13N + γ
13
N → 13O + e+ + Ve
13
C + p → 14N + γ
14
N + p → 15O + γ
15
O → 15N + e+ + Ve
15
N + p → 12C + 4He
12
Produktem ostatniej reakcji jest jądro 12C, występujące na samym początku cyklu, w
pierwszej reakcji. A zatem obfitości jąder węgla, azotu i tlenu pozostają nie zmienione w
wyniku powyższych reakcji, o ile cykl ten osiągnął stan stacjonarny, w którym kolejne
reakcje zachodzą jedna po drugiej i przekształcają efektywnie cztery jadra wodoru w jedno
jądro helu. Ciąg reakcji ma charakter cykliczny. Można by było rozpocząć go od dowolnej
reakcji, dodając proton do któregokolwiek ze stabilnych jąder 12C, 13C, 14N, 15N. Dlatego też
część cyklu CNO przedstawiona powyżej jest często nazywana cyklem CN.
Rozpady beta w reakcji drugiej i piątej zachodzą w jądrach, w których protony są liczniejsze
od neutronów. Bierze w nich udział oddziaływanie słabe. W rozpadach beta biorą udział już
ukształtowane jądra. Kiedy oddziaływanie utworzy 13N i 15O, po upływie średnio - 870 i 178 s
jądra te się rozpadną. Natomiast w pierwszej reakcji cyklu proton-proton oddziaływanie słabe
musi zadziałać w bardzo krótkim czasie- wtedy, gdy dwa protony są dostatecznie blisko
siebie. To wymaganie sprawia, że reakcja ta zachodzi z bardzo małym
prawdopodobieństwem. Z tego powodu w gwiazdach o temperaturze centralnej nieco wyższej
niż Słońce cykl CNO jest głównym sposobem spalania wodoru, mimo że biorą w nim udział
jądra o liczbach atomowych większych, niż to ma miejsce w cyklu proton-proton.
Ziemia
Narodziny Ziemi
Dzieje Ziemi rozpoczęły się w momencie potężnego wybuchu
masywnej gwiazdy - supernowej. Świadczą o tym wyniki badań
meteorytów, które pozostały jako zbędne resztki po powstaniu
Układu Słonecznego. Duże znaczenia mają tu również dane
uzyskane dzięki badaniom izotopów.
fot. Ziemia widziana
przez Apollo 17
(autor: NASA)
Fala uderzeniowa jaka powstała wskutek wybuchu supernowej,
spowodowała w innym miejscu - po mniej niż milionie lat utworzenie się olbrzymiego gazowo-pyłowego obłoku. Znajdujące
się w nim i oddalone dotychczas od siebie atomy wodoru i helu
przemieszczały się z atomami cięższych pierwiastków - np. węgla,
stanowiącego podstawę znanych nam form życia, a także, azotu i
żelaza- które swego czasu powstały w gwieździe i zostały siłą jej
wybuchu rozproszone w przestrzeni kosmicznej.
Jednocześnie wszystkie atomy podążały z wolna w kierunku środka obłoku. Działało przy
tym coraz intensywniej prawo powszechnego ciążenia, dzięki któremu obłok stopniowo się
kurczył. Istniejące wewnątrz niego zawirowania doprowadziły do powstania mniejszego,
obracającego się fragmentu, który wkrótce całkowicie odłączył się od otoczenia, a następnie
zaczął gwałtownie się kurczyć, w związku z czym wirował coraz szybciej. Po kilku milionach
lat ten fragment wirował w końcu z taką szybkością, że przekształcił się stopniowo w cienki
dysk o średnicy około 80 mld kilometrów. Była to mgławica słoneczna, z której powstał
następnie Układ Słoneczny.
Minęły znowu dziesiątki tysięcy lat, podczas których cięższe pierwiastki, jak żelazo i nikiel,
przemieszczały się stopniowo od centrum owej mgławicy. Jej środkowa część wskutek
grawitacyjnego zapadania stawała się coraz gorętsza, podczas gdy obrzeża coraz bardziej
stygły. Tu małe pyłki zbijały się, tworząc stopniowo coraz większe ziarna, które z czasem
urosły do rozmiarów skalnych brył, a w końcu - stosunkowo dużych ciał o średnicy kilku
kilometrów, tak zwanych planetozymali. niezliczone planetozymale krążące wokół
powstającego w centrum układu prasłońca zderzały się ze sobą, tworząc protoplanety. Te
całkiem już masywne ciała o średnicy od kilkuset do tysiąca kilometrów przyciągały z
otoczenia jeszcze większe ilości materii. W środku mgławicy prasłońce na tyle już zgęstniało,
że niemal cała masa fragmentu obłoku, z którego powstało, połączyła się w całość - i jego
wnętrze zaczęło płonąć. ruszył reaktor termojądrowy, przetwarzający wodór w hel. Uwalniała
się przy tym energia, która sprawiała, że Słońce zaczęło w końcu świecić. Planety nie były
jednak jeszcze gotowe. Ziemia również nie zyskała swej ostatecznej postaci i musiała
niejedno przejść, nim zmieniła się w obecną naszą planetę.
Przede wszystkim nasza praziemia musiała przetrwać jeszcze gwałtowniejsze niż poprzednio
bombardowanie skalnymi bryłami. Młody Układ Słoneczny przepełniony był niezliczonymi
planetoidami, a ich chaotyczne orbity krzyżowały się niemal doskonale kołowymi orbitami
planet, z którymi dość często się zderzały. Każda taka kolizja dostarczała rodzącej się Ziemi
energii i nowego kosmicznego materiału. Owa praziemia byłą dość gorąca, a jej powierzchnia
pozostawała w stanie ciekłym. Jej atmosfera składa się początkowo niemal wyłącznie z
wodoru. Gdy jednak Słońce rozpaliło się jak należy, zaczął wiać od niego tak zwany wiatr
słoneczny-strumień jonów i elektronów pędzący w kierunku planet z prędkością dochodzącą
do 2000 km/s. Ziemia miała za małą masę, by jej atmosfera chroniła ją przed tym słonecznym
huraganem. wiatr słoneczny wypychał gaz z wnętrza dysku na jego peryferie. Tam właśnie
powstawały gazowe planety olbrzymy. Przez wiele milionów lat nie działo się na Ziemi nic
szczególnego. Jako całkiem martwa skalna bryła okrążała Słońce. Jej gorąca i ciekła
powierzchnia stopniowo stygła, krzepła, pękała i kurczyła się. Kurczenie się coraz bardziej
rozgrzewało wnętrze Ziemi, aż metale poczęły się topić. Ziemia zaczęła żyć przynajmniej z
geofizycznego punktu widzenia.
Taka zatem zewnętrznie spokojna Ziemia kryła jednak pod swą bardzo jeszcze cienką
skorupą niezwykle intensywne życie wewnętrzne, które co rusz przebijało się przez jej
zastygłą powierzchnię. Wśród zmieszanych ze sobą związków chemicznych znajdowały się
również bardzo ciężkie, które powstały w ciągu nie więcej niż 1-2 minut podczas eksplozji
supernowej w jej pędzącej z prędkością kilkudziesięciu tysięcy kilometrów na sekundę
otoczce, mającej temperaturę kilku miliardów stopni:tor i uran. Ich bardzo duże jądra, złożone
z ponad 230 nukleonów (protonów i neutronów), są nietrwałe i łatwo ulegają rozpadowi
promieniotwórczemu. Zostają wówczas uwolnione wysokoenergetyczne cząstki i
promieniowanie gamma, a wytworzona przy tym energia jest na tyle duża, że silnie ogrzewa
otoczenie rozpadającego się jądra. Wnętrze Ziemi uległo więc stopnieniu nie tylko w skutek
panującego w nim ciśnienia, ale także dzięki rozmaitym procesom rozpadu
promieniotwórczego. W jej powierzchnię nadal uderzały z prędkością dochodzącą do 11 km/s
najróżniejszej wielkości meteoryty, przebijając skorupę ziemską i przekazując wnętrzu naszej
planety swą ogromną energię ruchu w postaci ciepła. Meteoryty także przyczyniały się więc
do ogrzewania i roztapiania materii wchodzącej w skład naszego globu. jej topnienie
powodowało z kolei rozdzielenie się pierwiastków lekkich i ciężkich. Siła ciężkości
przemieszczała ciężkie żelazo i nikiel do środka planety. Z obu tych pierwiastków powstało
pierwsze proste jądro Ziemi. Wciąż jeszcze bardzo gorąca, rozpalona do białości papka
złożona z mniej gęstych, lżejszych materiałów, głównie krzemianów (związków krzemu,
takich jak kwarc), płynęła z kolei w kierunku skorupy ziemskiej i utworzyła kulistą powłokę z
ciekłej skały, czyli płaszcza Ziemi. Ów prąd wstępujący transportował do góry także
pierwiastki promieniotwórcze, które tu wskutek rozpadu rozgrzewały otoczenie tak dalece, że
wnętrze ziemi także dziś jest bardzo gorące i w dużym stopniu ciekłe.
Opadające na jądro Ziemi ciężkie pierwiastki uwalniały energię grawitacyjną, która wraz z
energią powstającą podczas rozpadu ciężkich jąder pierwiastków promieniotwórczych - toru
i uranu- spowodowała wydzielanie się wystarczającej ilości ciepła, by stopiło się również
żelazo przemieszczające się w kierunku jądra. W ten sposób powstała we wnętrzu Ziemi
utrzymująca się do dziś nadwyżka ciepła, wywołująca tak zwane prądy konwekcyjne (prądy
unoszenia) w płynnych skałach płaszcza Ziemi. Roztopione skały przebijały się pod
ciśnieniem wewnętrznych prądów przez najcieńsze miejsca skorupy ziemskiej na jej
powierzchnię. Powodowały powstanie potężnych stożków wulkanicznych, z których
kraterów wylewały się potoki lawy, pokrywającej i wyrównującej pierwotną powierzchnię
naszej planety. Prądy konwekcyjne ciekłej materii powoli ochładzały Ziemię, a nad jej
płaszczem stopniowo powstawała nowa skorupa. Ale głęboko we wnętrzu naszej planety
nadal zachodziło rozdzielenie się składników jej jądra.
Wzrastające ciśnienie spowodowało ponowne zestalenie się jego środkowej części (jądra
wewnętrznego), natomiast żelazo w jądrze zewnętrznym pozostało płynne. Wznoszące się i
opadające prądy ciekłego żelaza uruchomiły gigantyczny proces elektryczny. Powstała
"prądnica", maszyna, która napędzana przez przepływy metalu, wytwarza potężne prądy
elektryczne, powodujące z kolei powstawanie pola magnetycznego, przenikającego całą kulę
ziemską i sięgającego nawet w przestrzeń kosmiczną. Pole geomagnetyczne ma taki sam
kształt jak pole wytwarzane przez magnes sztabkowy - również ono rozciąga się daleko poza
sam magnes. Dla Ziemi pole magnetyczne jest tarczą czy też ekranem ochronnym. Osłania
ono powierzchnię naszej planety przed szybkimi wysokoenergetycznymi cząstkami,
wysłanymi przez Słońce.
Na powierzchni Ziemi także zaszły rozmaite zmiany. Z gorącej lawy wydobywały się (można
śmiało powiedzieć, że dosłownie wygotowały się) ogromne ilości najróżniejszych gazów.
Gazy te-para wodna, dwutlenek węgla, metan i amoniak-które wydostały się z gorącego
wnętrza Ziemi i znalazły w otaczającej ją lodowato zimnej przestrzeni kosmicznej, utworzyły
z czasem wokół młodej planety pierwszą atmosferę.
Woda jest związkiem chemicznym najpowszechniej występującym na naszym globie.
Obecnie pokrywa około 71% powierzchni Ziemi. Łącznie znajduje się na niej 1,3 mld km3
wody słonej i zaledwie 4,2 km3 wody słodkiej.
Ziemia uzyskała wodę wskutek zderzeń z kosmicznymi bryłami lodu. W czasie wierceń
wypompowano z głębokości kilku tysięcy metrów interesującą ciecz. Ta bardzo lepka
mieszanina wody, soli i gazów zawierała pierwiastek, który nigdy nie bywa pochodzenia
ziemskiego: hel-3, izotop helu. Może się on dostać na Ziemię jedynie z Kosmosu, z reguły w
postaci wtrąceń zawartych w spadających na nią meteorytach. Być może hel-3 zachował się w
owej cieczy jako pozostałość po meteorytach i planetoidach, zderzających się z Ziemią w
początkach istnienia Układu słonecznego. niewykluczone, że to właśnie one dostarczyły na
nią wodę. Z oceanów pierwiastek ten dawno już zniknął, ale kilka kilometrów pod naszymi
nogami tej kosmicznej substancji pozostało jeszcze niemało. Wynikałoby stąd, że większość
wody znajdującej się na Ziemi nie powstała na niej, lecz pochodzi z przestrzeni kosmicznej.
Na naszej praziemi deszcz padał i padał. Lało bez przerwy, dzień i noc. Woda zbierała się w
zagłębieniach i wypełniała kratery, które pozostawały po zbombardowaniu Ziemi przez
meteoryty i planetoidy w początkach istnienia naszej planety. Woda zaczęła kształtować jej
powierzchnię, stopniowo niwelując znajdujące się na niej nierówności. Wypłukiwała również
zawarte w minerałach związki chemiczne, dzięki czemu powstały słone oceany.
Podczas trwania ulewy oblicze Ziemi nieustannie się zmieniało. Pojawił się na niej kolejny
produkt chemicznych przemian węglowodorów, a mianowicie dwutlenek węgla. Związek ten
ma właściwości gazu cieplarnianego: zatrzymuje docierające do powierzchni Ziemi ze Słońca
promieniowanie cieplne, przyczyniając się do ogrzania jej atmosfery i skorupy, a tym samym
mając decydujący wpływ na rozwój naszej planety.
trzecim ważnym składnikiem ziemskiej atmosfery jest azot, którego obecność jest
niewątpliwie wynikiem kosmicznej pomyłki. Podczas powstawania Ziemi cząsteczki
amoniaku, zbudowane z atomów azotu i wodoru, przypadkowo zostały gdzieniegdzie
wbudowane w struktury tworzących skorupę ziemską skał krzemianowych, zamiast podobnej
wielkości atomów potasu. W następnych etapach kształtowania się naszej planety niemal cały
azot został ponownie uwolniony i stał się z czasem głównym składnikiem ziemskiej
atmosfery.
Pod ciężkimi deszczowymi chmurami poszczególne zbiorniki wodne rozrastały się i łączyły,
tworząc jeden wszechocean. W ten sposób powstała w Układzie Słonecznym jedyna w swoim
rodzaju wodna planeta. Ten wodny świat otaczała cienka atmosfera, złożona głównie z
dwutlenku węgla. W kroplach deszczu rozpuściła się jednak większość tego związku, a
następnie wskutek określonych procesów geologicznych został chemicznie związany w
zawierających związki potasu oraz magnezu skałach węglowych i prawie zupełnie zniknęła z
atmosfery naszego globu.
Zmieniła się również twarda skorupa ziemska. Stała się chłodniejsza, grubsza i w końcu
popękała, tworząc ogromną mozaikę rozmaitych płyt tektonicznych. I teraz zaczął się ich
powolny taniec. Wewnętrzne, gorące prądy - płynące od jądra Ziemi rozgrzewanego energią
uwalnianą podczas rozpadu pierwiastków promieniotwórczych-przemiesiły ziemską bryłę i
wprawiły płyty tektoniczne w ruch. Pływają one niczym statki po znajdującej się we wnętrzu
płaszcza Ziemi warstwie miękkich, plastycznych skał, zwanej astenosferą. W niektórych
miejscach zderzają się, w innych otwierają się między nimi szczeliny, z których wypływa
wznosząca się z głębin Ziemi cienka lawa i zastyga, tworząc nowy fragment skorupy.
Kiedy kształtowały się kontynenty, w oceanie najprawdopodobniej powstało życie.
Utworzone w nieznany dotychczas sposób pewne zawierające węgielki cząsteczki nieustannie
zmieniły budowę, aż w określonym momencie zyskały zdolność samoreprodukcji.
Przekroczona została wówczas niesłychanie ważna granica, dzięki czemu w dziejach naszej
planety nastąpiła skokowa zmiana jakościowa, gdyż w jej morzach pojawiły się pierwsze
żywe istoty.[1]
Powrót do góry
[3]
Podstawowe dane
Charakterystyka orbity (J2000)
149 597 887,5 km
Średnia odległość od Słońce
(1,000000011 AU)
0,940 × 109 km
Obwód orbity
(6,283 AU)
Ekscentryczność orbity
0,016 710 219
Mimośród
0,01671022
147 098 074 km
Peryhelium
(0,9832899 AU)
152 097 701 km
Aphelium
(1,0167103 AU)
365,25696 dni
Rok gwiazdowy
(1,0000191 lat)
Średnia prędkość orbitalna
29,783 km/s
Maksymalna prędkość orbitalna
30,287 km/s
Minimalna prędkość orbitalna
29,291 km/s
0,00005°
Nachylenie orbity względem ekliptyki
(7,25° względem równika słonecznego)
Satelity naturalne
1 - Księżyc
Charakterystyka fizyczna
Średnica równikowa
Średnica biegunowa
Przeciętna średnica
Spłaszczenie
Przeciętny obwód
Powierzchnia
Powierzchnia lądu
Powierzchnia wody
Objętość
Masa
Gęstość
Przyspieszenie ziemskie na równiku
Prędkość ucieczki
Prędkość liniowa na równiku
Prędkość kołowa
12 756,270 km
12 713,500 km
12 745,591 km
0,003352861
40 041,455 km
510 065 284,702 km2
148 939 100 km2 (29,2%)
361 124 400 km2 (70,8%)
1,0832 × 1012 km3
5,9736 × 1024kg
5,515 g/cm3
9,780 m/s2
(0,99732 g)
11,186 km/s
1674,38 km/h
15°/h
(7,272 × 10-5 rad/s)
-243,0185 d
Okres obrotu
Nachylenie równika względem płaszczyzny
23,439281°
orbity
Deklinacja
90°
Albedo
0,367
185 K-(-88,3° C)(min)
Temperatura powierzchni
287 K- 14° C(śred.)
331 K - 57,7° C(max)
Skład atmosfery
Azot
78,08%
Tlen
20,94%
Argon
0,93%
Dwutlenek węgla, para wodna
śladowe ok. 0,1%
Download