Rekordowo niska sprzedaż nowych domów w USA

advertisement
Zdaniem Głównego Ekonomisty
A
Bogusław Półtorak,
Główny Ekonomista
Bankier.pl
merykański kryzys subprime, który w szybkim tempie przerodził się w globalną recesję, zapoczątkował
erę „nowej ekonomii”. Dziś omawia się go jak odległe wydarzenie historyczne. Niektórzy analitycy-optymiści już nazwali go kryzysem XXI wieku. To ciekawe podejście, szczególnie z uwagi na to, że mija dopiero pierwsza dekada, a przy tym nietrudno zauważyć, że podjęte kroki antykryzysowe nie wyeliminowały w żadnym razie przyczyn kryzysu. Co więcej, podjęto działania powodujące, że kryzys XXI wieku
dopiero nadejdzie. Zamiast reakcji polegającej na usunięciu bezpośrednich przyczyn nastąpiła ich eskalacja. Decydenci, wydając coraz więcej publicznych pieniędzy, podtrzymują złudną wizję dobrobytu na kredyt. Dodajmy, kredyt totalny i udzielany już nie tylko przez banki, ale przez rządy, instytucje,
a przede wszystkim społeczeństwa. Koszty takiej formy partycypowania w skutkach kryzysu powodują, że bezpośrednio lub pośrednio jego najdotkliwsze skutki odczuwają podmioty najsłabsze w tej strukturze. Co ciekawe, jednocześnie te podmioty podlegają szczególnej trosce decydentów. Różnego rodzaju atrakcyjne programy wspierania gospodarki mające na względzie dobro tych lub innych niewątpliwie
stają się koniecznością polityczną. Dlaczego dziś znów wracamy do już rozwiązanego - przynajmniej
według niektórych - problemu? Uzasadnienie jest proste – można do niego podejść z pewnym dystansem. Przeanalizować sygnały, które w wirze normalnej gry rynkowej po prostu często są bagatelizowane lub wyolbrzymiane na zasadzie owczego pędu. Przepowiadane przez sceptyków kolejne etapy kryzysu nie robią już wrażenia, a to już samo w sobie może być ostrzeżeniem przed nadchodzącymi kłopotami.
Co gorsze, analiza kierunków polityki pieniężnej, przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych, wskazuje na coraz głębsze symptomy pata na rynku bankowym. Z jednej strony mamy olbrzymią nadpłynność,
z drugiej coraz bardziej realną wizję hiperinflacji. Czy amerykańska Rezerwa Federalna odkryje trzecią drogę na miarę „nowej ekonomii”? Czas przyniesie odpowiedź, pewnie szybciej niż dziś można sądzić.
Testy atomowej broni amerykańskiej
Rezerwy Federalnej
Rekordowo niska sprzedaż
nowych domów w USA
W czerwcu amerykański bank centralny rozpoczął testy nowego narzędzia przydatnego w nadchodzącej wojnie z inflacją. Na razie
wszystko odbywa się na poligonie, gdzie nowa broń funkcjonuje bez
zarzutu. Są jednak wątpliwości, czy Fed jest wystarczająco zdeterminowany, by jej skutecznie użyć.
Majowa sprzedaż nowych domów w Stanach Zjednoczonych
była najniższa od roku 1963, gdy zaczęto gromadzić te dane. Ten
niezbyt zaskakujący krach nie był jednak efektem działań mechanizmów rynkowych, lecz skutkiem interwencji państwa.
Nowa Wunderwaffe nosi bojowy akronim TDF od słów Term
Deposit Auction (aukcja depozytu terminowego). W ramach tych
operacji Rezerwa Federalna oferuje bankom komercyjnym ulokowanie wolnej gotówki na określony czas po stałej stopie procentowej, ustalanej drogą aukcji wśród samych zainteresowanych. Nowe
narzędzie polityki monetarnej ma na celu zmniejszenie nadmiernej
płynności sektora bankowego w Stanach Zjednoczonych.
czytaj dalej na stronie 24
Spis treści
Testy atomowej broni amerykańskiej Rezerwy
Federalnej ............................................................... 2
Rezerwa częściowa i jej wpływ na gospodarkę .... 3
Rekordowo niska sprzedaż nowych domów
w USA ....................................................................... 4
Rynek miesiąca – amerykańskie obligacje
skarbowe ................................................................. 4
Europejski Bank Centralny znów szasta gotówką .. 5
Rada Polityki Pieniężnej szykuje się
do zmiany kursu? .................................................... 5
Podsumowanie wydarzeń ...................................... 5
Niezbędnik makroekonomiczny ............................ 6
Wraz z końcem kwietnia w Stanach Zjednoczonych wygasły
ulgi podatkowe na zakup domu. Rząd federalny dopłacał nawet do
8.000$, więc w kwietniu Amerykanie rzucili się na nieruchomości.
Jednakże zgodnie z przepowiedniami sceptyków radość była krótkotrwała i w maju doszło do załamania, którego nie doszacowała większość rynkowych analityków. Sprzedaż nowych domów spadła o bezprecedensowe 33% mdm, osiągając anualizowaną wartość 300 tysięcy.
Istotnej rewizji w dół poddano też dane za kwiecień i marzec.
czytaj dalej na stronie 44
Testy atomowej broni amerykańskiej
Rezerwy Federalnej
W czerwcu amerykański bank centralny rozpoczął testy nowego narzędzia przydatnego w nadchodzącej wojnie z inflacją. Na razie
wszystko odbywa się na poligonie, gdzie nowa broń funkcjonuje bez
zarzutu. Są jednak wątpliwości, czy Fed jest wystarczająco zdeterminowany, by jej skutecznie użyć.
Nowa Wunderwaffe nosi bojowy
akronim TDF od słów Term Deposit Auction (aukcja depozytu terminowego). W ramach tych operacji Rezerwa Federalna oferuje bankom komercyjnym ulokowanie
wolnej gotówki na określony czas po stałej stopie procentowej, ustalanej drogą
aukcji wśród samych zainteresowanych.
Nowe narzędzie polityki monetarnej ma
na celu zmniejszenie nadmiernej płynności sektora bankowego w Stanach Zjednoczonych.
Jak spuścić powietrze z hiperinflacyjnego balonu
A jest co zmniejszać. Wskutek „antykryzysowego” pompowania gotówki do
sektora finansowego amerykańskie ban-
na rynku międzybankowym, woleli bardzo niskooprocentowaną, ale stuprocentowo bezpieczną lokatę w Rezerwie Federalnej. Od dnia bankructwa Lehman
Brothers te nadmierne rezerwy wzrosły z niespełna dwóch miliardów dolarów
do niemal 1,2 biliona USD pod koniec lutego. Za te pieniądze można kupić 8,2%
PKB Stanów Zjednoczonych lub sfinansować trzy czwarte tegorocznego deficytu rządu federalnego.
Teraz ta góra pieniędzy (ponad bilion dolarów) stanowi jednak śmiertelne zagrożenie dla dolara i całego systemu finansowego. Gdyby ta gotówka nagle
wypłynęła do gospodarki, to za pomocą
mnożnika kreacji pieniądza zwiększyłaby
Źródło: Rezerwa Federalna. Dane w milionach dolarów.
ki dysponują gigantyczną nadwyżką wolnych środków i na rachunkach w Rezerwie Federalnej zdeponowały ponad bilion
dolarów tzw. nadmiernych rezerw. Są to
środki przetrzymywane przez banki komercyjne na rachunku w banku centralnym, przewyższające kwotę rezerw obowiązkowych od posiadanych depozytów.
Stanowią one wolną i niepracującą gotówkę.
Powyższy wykres obrazuje istotę kryzysu finansowego. Gdyby zasięg czasowy tego wykresu przeciągnąć „w lewo”, to
cały czas widzielibyśmy linię płaską. Od
2008 roku Fed nieustannie zwiększał podaż pieniądza, który jednak z powrotem
lądował na kontach w banku centralnym.
Bankowcy bali się ryzyka bankructwa
kontrahenta i zamiast lokować nadwyżki
2
Biuletyn Gosdpodarczy Bankier.pl
bazę monetarną kilkukrotnie. Z pewnym
przesunięciem czasowym skutkowałoby to analogicznym wzrostem cen w gospodarce, co ekonomiści nazywają hiperinflacją.
Depozyty ratunkiem dla dolara
Aby zapobiec realizacji czarnego scenariusza, Rezerwa Federalna musi zniechęcić banki do wycofywania gotówki i znaleźć
sposób na kontrolowanie tego procesu. Dotychczas wystarczającą „zachętą” do trzymania pieniędzy w Fedzie były fatalne
warunki gospodarcze – wysokie bezrobocie i słaba spłacalność kredytów skutecznie zniechęcały bankowców do udzielania
nowych pożyczek. Ale od marca obserwujemy stopniowy spadek salda bankowych rezerw – na rynek trafiło już 151
mld dolarów. Mówi się, że banki „zainwe-
lipiec 2010
stowały” część wolnej gotówki w obligacje skarbowe, czego do tej pory raczej nie
czyniły.
Niemniej jednak trend uległ zmianie: od trzech miesięcy więcej gotówki wypływa niż wpływa na rachunki Rezerwy Federalnej. Ben Bernanke i spółka
postanowili nie zwlekać. 10 maja zarząd
Fedu wydał zgodę na przeprowadzenie
pięciu testowych aukcji depozytów terminowych, zarzekając się, iż w żadnym
wypadku nie oznacza to zmiany ultraekspansywnej polityki monetarnej.
„Rozkład jazdy” był gotowy pod koniec maja, a pierwsza aukcja odbyła się 14
czerwca. Trzy dni wcześniej amerykański
bank centralny ogłosił, że przyjmie miliard
dolarów na 14-dniowy depozyt o stałej
stopie procentowej. Zgłosiło się 109 banków, które chciały ulokować aż 6,138 mld
USD i wylicytowały oprocentowanie na
poziomie 0,27%. Była to więc stopa ciut
wyższa od stawki funduszy federalnych
oraz przewyższająca rentowności bonów
skarbowych. Taką samą stawkę ustalono
na drugiej aukcji, 28 czerwca. Tym razem
oferowana była 28-dniowa lokata. Fed gotowy był przyjąć maksymalnie dwa miliardy dolarów. Stawiło się 107 banków,
które przyniosły 11,35 mld USD. Trzecia
aukcja odbędzie się w lipcu, a dwie kolejne możliwe są jeszcze do końca lata.
Duże pieniądze lubią ciszę
Już od jesieni Bernanke publicznie zapowiadał wprowadzenie oprocentowania rezerw bankowych. Wiadomo przecież, że klasyczny instrument polityki
monetarnej, jakim są zmiany stóp procentowych, w tym przypadku najprawdopodobniej okaże się niewystarczający. Posunięcia Rezerwy Federalnej wydają się
konsekwentne i przewidywalne oraz podążają we właściwym kierunku. Jednakże pewną konsternację wzbudza fakt, że
operacje te odbywają się w absolutnej ciszy. Wzmianki o testowaniu nowego narzędzia polityki pieniężnej trudno było
dostrzec nawet w profesjonalnych serwisach informacyjnych.
Dlaczego więc amerykańskie władze nie chwalą się nową bronią? Najbardziej oczywistym wytłumaczeniem jest
to, iż nie chcą straszyć finansistów nieuchronnym zaostrzeniem polityki moneczytaj dalej na stronie 34
4ze strony 2
tarnej. Choć wiadomo, że stopy procentowe
prędzej czy później muszą wzrosnąć, to Wall
Street ma nadzieję, że nie nastąpi to ani w tym,
ani nawet w przyszłym roku. Fed zaś nie
chce psuć nastrojów bankowców, wiedząc że panika w tym gronie jest niebezpieczna dla gospodarki. Bernanke wie, że
stopy trzeba podnieść, i równocześnie ma
świadomość, że grozi to ponowną recesją
i wzrostem stopy bezrobocia.
Z drugiej strony część uczestników
rynku poważnie obawia się skutków gigantycznej nadpłynności amerykańskiego sektora bankowego. Obawy te
nie są bezzasadne i mogą prowadzić do
wzrostu oczekiwań inflacyjnych, a nawet utraty zaufania do systemu finansowego. A tego w swych najczarniejszych
snach boi się każdy szef banku centralnego. Fed robi więc wszystko, by zadowolić wszystkich. Jednakże w pewnym
momencie trzeba będzie postawić spra-
wę jasno: albo stopy podwyższamy, albo
kończymy zabawę w „mocnego dolara”.
Chyba że pomysłem na rozwiązanie tej
sytuacji jest zerowa stawka funduszy federalnych i kilkuprocentowe oprocentowanie bankowych rezerw. Tylko że
wówczas Rezerwa Federalna będzie musiała dopłacić do tego interesu. Oczywiście na koszt podatnika.
Krzysztof Kolany,
analityk Bankier.pl
Rezerwa częściowa i jej wpływ na gospodarkę
Tym, co stanowi o najważniejszych cechach współczesnego systemu bankowego, jest rezerwa częściowa. Pozwala ona bankom komercyjnym na prowadzenie akcji kredytowej, bez konieczności pozyskiwania depozytów na całość udzielonej pożyczki. Umożliwia to pominięcie procesu oszczędzania.
Tym, co wyróżnia bank spośród innych instytucji finansowych, jest wyłączne
prawo do przyjmowania depozytów i udzielania kredytów. Bank jako przedsiębiorstwo
nastawione na zysk stara się zarządzać powierzonymi mu depozytami w najbardziej
dochodowy sposób. Sprawia to, że poszukuje najlepszych możliwości do pomnożenia udostępnionych mu środków w celu
wypracowania zysku dla właściciela.
lub na żądanie. Oznacza to, że jeśli bank
dysponuje depozytami o wielkości 1000
złotych przy stopie rezerw obowiązkowych na poziomie 5% może udzielić kredytu o wielkości 950 złotych. W systemie gospodarczym powstaje dodatkowe
950 złotych, gdyż depozyty opiewające na
1000 złotych. nie zostały wycofane z obiegu na czas kredytowania. W ten sposób
banki komercyjne kreują pieniądz.
Bank przyjmuje depozyty od klientów.
Do jego obowiązku należy troska o to, by
pieniądze przez nich zdeponowane nie zostały utracone. Co więcej, bank zobowiązuje się do zagwarantowania dostępności środków na każde żądanie klienta. W zamian
otrzymuje wynagrodzenie za prowadzenie
rachunku. Tak wygląda umowa określana
jako „depozyt na żądanie”.
Bank udzielając kredytu hipotecznego na 30 lat, nie musi pozyskać depozytów złożonych na tak długi okres. Wystarczy, że dysponuje depozytami na
krótszy okres, lub posłuży się depozytami
na żądanie. Tym sposobem bank tworzy
dodatkowy pieniądz w systemie gospodarczym. Odbywa się to z pominięciem
procesu oszczędzania.
Istnieje również rodzaj depozytów, które określa się jako terminowe. W tym przypadku deponent zobowiązuje się oddać
pewne środki do dyspozycji banku na określony czas. Przez ustalony okres bank inwestuje powierzone mu środki w celu wypracowania odsetek dla deponenta i zysku dla
siebie.
Rzekoma siła sprawcza konsumpcji
Rezerwa cząstkowa polega na tym,
że banki komercyjne nie są zmuszone do
przechowywania stuprocentowych rezerw odpowiadających wielkości powierzonych im depozytów. Wielkość środków, jakie muszą przechowywać na
rachunku w banku centralnym, określa
stopa rezerw obowiązkowych. Pozostałe
pieniądze mogą zostać przeznaczone na
akcję kredytową.
Udzielając kredytu bank może posłużyć się depozytami krótkoterminowymi
Idee ekonomiczne legitymizujące rezerwę częściową kładą szczególny nacisk na rolę konsumpcji w gospodarce.
W mniemaniu zwolenników takiego podejścia, siłą napędową procesów rozwoju
jest popyt ze strony konsumentów.
O ile nie ulega wątpliwości, że każdy proces w gospodarce stanowi etap pośredni na drodze do konsumpcji, o tyle
to nie konsumpcja umożliwia rozwój.
Wzrost produkcji i późniejszy wzrost
konsumpcji jest możliwy tylko wtedy, kiedy został poprzedzony wcześniejszymi
inwestycjami. Na te ostanie pozwala jedynie oszczędzanie.
dzony oszczędnościami. Dzięki możliwości kreacji pieniądza, banki mogą udzielać
kredytu bez konieczności pozyskiwania
oszczędności od obywateli. W ten sposób
eliminuje się obawę, że w wyniku spadku
konsumpcji dojdzie do załamania gospodarczego. W mniemaniu niektórych ekonomistów doszło w ten sposób do likwidacji troski o tzw. paradoks oszczędzania.
Konsekwencje rezerwy częściowej
Kreacja kredytu sprawia, że w czasie wzrostu gospodarczego w olbrzymim
tempie rośnie podaż pieniądza. Zatem
system bankowy oparty o rezerwę częściową gwarantuje permanentną inflację
i utratę siły nabywczej oszczędności obywateli. Rosnące ceny dotykają najbardziej
ludzi, którzy utrzymują się ze stałych dochodów, czyli na przykład sferę budżetową. Są również zmorą dla przedsiębiorców, którzy mają trudność z oszacowanie
przyszłych wyników swojej działalności.
Największymi beneficjantami tak
skonstruowanego systemu są ludzie, którzy jako pierwsi otrzymują kredyt oraz ci,
którzy go udzielają. Mogą oni przeznaczyć nowe pieniądze na zakupy lub inwestycje, zanim ceny w gospodarce wzrosną. Ludzie ci bogacą się kosztem reszty
społeczeństwa, które musi ponosić wyrzeczenia w związku z rosnącymi cenami.
Gospodarka z systemem bankowości
opartym na rezerwie częściowej jest bardzo niestabilna. Świadczą o tym ostatnie
wydarzenia w Europie i Stanach Zjednoczonych, gdzie banki kreowały kredyt na
ogromną skalę. Dziś przyszło zapłacić za
ten proceder recesją i paniką na rynkach
finansowych.
Ekonomiści i politycy zaprojektowali
system bankowy, który jest zgodny z założeniem, iż rozwój nie musi być poprze-
Biuletyn Gospodarczy Bankier.pl
Piotr Lonczak
Bankier.pl
lipiec 2010
3
Rekordowo niska sprzedaż nowych domów w USA
Majowa sprzedaż nowych domów w Stanach Zjednoczonych była najniższa od roku 1963, gdy zaczęto gromadzić te dane. Ten niezbyt zaskakujący
krach nie był jednak efektem działań mechanizmów rynkowych, lecz skutkiem interwencji państwa.
Źródło: U.S. Census Bureau
Wraz z końcem kwietnia w Stanach
Zjednoczonych wygasły ulgi podatkowe
na zakup domu. Rząd federalny dopłacał
nawet do 8.000$, więc w kwietniu Amerykanie rzucili się na nieruchomości. Jednakże zgodnie z przepowiedniami sceptyków radość była krótkotrwała i w maju
doszło do załamania, którego nie doszacowała większość rynkowych analityków.
Sprzedaż nowych domów spadła o bezprecedensowe 33% mdm, osiągając anualizowaną wartość 300 tysięcy. Istotnej
rewizji w dół poddano też dane za kwiecień i marzec.
Po zakończeniu rządowych subsydiów
zmniejszyła się także aktywność rynku
wtórnym, nastroje w branży deweloperskiej uległy drastycznemu pogorszeniu,
a Wall Street zareagowała czterodniową
serią spadków. Ilość niesprzedanych nieruchomości pozostała bez zmian, w efekcie czego na upłynnienie zapasów przy
obecnym poziomie sprzedaży potrzeba
aż 8,5 miesiąca. Czyli tyle, co rok temu.
To przykład kolejnego fiaska rządowej
ingerencji w rynek, która miała na celu
„pobudzenie” popytu. Otóż popyt się „pobudził”, ale później momentalnie zgasł.
Teraz ekonomiści zastanawiają się, czy to
jednorazowy efekt przesunięcia popytu
w czasie, czy też początek kolejnego etapu kryzysu na amerykańskim rynku nieruchomości. Patrząc na bardzo niskie zainteresowanie kredytami hipotecznymi
(pomimo bardzo atrakcyjnego oprocentowania), więcej szans daję pesymistom.
Krzysztof Kolany
Analityk Bankier.pl
Rynek miesiąca – amerykańskie obligacje skarbowe
Czerwiec przyniósł kontynuację
wzrostowego trendu na rynku amerykańskich obligacji skarbowych. Rentowność
papierów 10-letnich po raz pierwszy od
maja 2009 roku spadła poniżej 3%. Takie
zachowanie rynku obrazuje strach przed
recesją i wygaszenie oczekiwań inflacyjnych w USA.
Pod koniec czerwca dochodowość obligacji 10-letnich wyniosła zaledwie 2,95%
wobec blisko 4% odnotowanych 9 kwietnia. Ceny obligacji (im wyższe ceny, tym
niższa rentowność) rosły wraz ze spadkami giełdowych indeksów, obrazując rosnący popyt na bezpieczne inwestycje.
Drożejące papiery skarbowe były
efektem coraz gorszych danych napływających z amerykańskiej gospodarki. Największy niepokój budzi sytuacja na rynku
pracy: rośnie liczba noworejestrowanych
bezrobotnych, a sektor prywatny nie wykazuje tendencji do zwiększania zatrudnienia. Z tego powodu pogarszają się nastroje konsumentów, sugerując słabość
popytu konsumpcyjnego, co z kolei zagraża wzrostowi gospodarczemu.
Z drugiej strony osobiście nie jestem
w stanie pojąć tego, że inwestorzy kupują amerykańskie obligacje właściwie
4
Biuletyn Gosdpodarczy Bankier.pl
Źródło: Bizzone.pl
z góry akceptując stratę. Trzyprocentowa rentowność nie zapewnia bowiem
ochrony przed inflacją. Co prawda oficjalny wskaźnik CPI wynosi obecnie 2%,
ale wzrost cen mierzony metodami z lat
80-tych pokazuje inflację konsumencką
na poziomie 5%. Ale nawet bazują na oficjalnym CPI nie ma już miejsca na premię
za ryzyko kredytowe oraz za ryzyko przyszłego wzrostu inflacji, jaki może skutkiem utrzymywania przez Fed zbyt niskich stóp procentowych przez zbyt długi
okres czasu.
Wydaje się, że inwestorzy wybierają amerykańskie Treasuries jako mniejlipiec 2010
sze zło. W obliczu spadków na giełdach
i przeceny surowców oraz kryzysu fiskalnego w Europie obligacje emitowane przez rząd USA nadal postrzegane są
jako „bezpieczna” inwestycja. To się jednak skończy, gdy rynek „przypomni” sobie
o sytuacji amerykańskich finansów publicznych. Z 90% długu publicznego w relacji do
PKB oraz 11% deficytu budżetowego Stany Zjednoczone wyglądają tylko nieznacznie lepiej niż Grecja i zdecydowanie gorzej
niż Hiszpania.
Krzysztof Kolany
Bankier.pl
Europejski Bank Centralny
znów szasta gotówką
Jeszcze nie opadły emocje po majowej
wolcie EBC, a Trichet i spółka znów występują w roli głównych aktorów sceny finansowej. Europejski Bank Centralny ponownie otworzył portfel i zaczął dostarczać
gotówkę bankom komercyjnym eurostrefy.
państw strefy euro. Oznaczało to początek
dodruku pieniądza, znanego dotąd głównie
z USA i Wielkiej Brytanii.
Wielu obserwatorów rynku było zszokowanych faktem, że EBC zdecydował się
skupować obligacje skarbowe państw z grupy PIIGS (Portugalii, Włoch, Irlandii, Hiszpanii i Grecji). W ten sposób podobno
niezależny bank centralny stał się pożyczkodawcą ostatniej szansy dla niewypłacalnych
Teraz EBC został „zmuszony” do podjęcia kolejnych interwencji. Wznowione zostały aukcje, na których banki komercyjne
mogły dostać nieograniczoną pożyczkę pod
zastaw posiadanych aktywów (w tym na
przykład greckich obligacji). Był to sygnał, że
wiele banków (zwłaszcza z południa Europy)
nie jest w stanie pozyskać finansowania na
rynku. Stąd po skali pożyczek EBC można
było poznać niedobór płynności w sektorze.
Tymczasem w Warszawie odbyło się
posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej.
Zgodnie z oczekiwaniami główną stopę
procentową pozostawiono bez zmian na
poziomie 3,5%. Jednakże lekka zmiana retoryki komunikatu RPP zwiększyła prawdopodobieństwo podwyżki ceny pieniądza jeszcze w tym roku. Rada zmieniła
bowiem swoje neutralne nastawienie do
polityki monetarnej na nieco bardziej restrykcyjne.
Obecny poziom wskaźnika CPI (2,2%
w maju) znajduje się poniżej celu inflacyjnego NBP wynoszącego 2,5%. Zdaniem
większości ekonomistów tempo wzrostu
cen będzie malało do jesieni, by później
znów przyspieszyć. Ryzyko to widzi sam
bank centralny, który w czerwcowej projekcji inflacji wyraźnie podniósł jej szacunki.
Według analiz NBP w tym roku z 50-procentowym prawdopodobieństwem CPI znajdzie
się w przedziale 2,3-2,9%, wobec 1,3-2,2%
Pierwsze wiadomości były uspokajające. We wtorek 29 czerwca EBC pożyczył
„tylko” 131,9 mld euro na trzy miesiące po
stałej stopie 1%. Po awaryjną linię kredytową zgłosiło się 171 banków. Analitycy odetchnęli z ulgą, bowiem spodziewano się, że
potrzeby będą znacznie większe. Złe informacje były jednak dawkowane stopniowo. Dwa dni później okazało się, że 78 instytucji potrzebowało kolejnych 111,2 mld
€ (pożyczonych na sześć dni), aby spłacić
zapadające tego dnia 12-miesięczne pożyczki udostępnione przez... EBC. Można
więc powiedzieć, że bank centralny strefy
euro sam sobie pożyczył pieniądze. Łączna
kwota 243,1 mld € stanowiła aż 55% z 443
mld € pożyczonych przez EBC rok temu.
Rada Polityki Pieniężnej szykuje się do zmiany kursu?
w projekcji z lutego. W 2011 r. inflacja ma
wynieść 2,1-3,3% (poprzednia projekcja:
1,7-3,1%) oraz 2,2-3,7% rok później (wobec 2,6-4,6%).
Równocześnie w górę poszły prognozy
dotyczące wzrostu gospodarczego, co także zwiększa szansę na szybszą podwyżkę
stóp. Analitycy spodziewają się maksymalnie 50-punktowej podwyżki w tym roku
oraz kolejne 50-100 punktów w roku 2011.
Podsumowanie wydarzeń
Wydarzeniem miesiąca z pewnością
nie był szczyt G20, na którym polityczni liderzy pogodzili się z rzeczywistością. Pod
presją Europy w poszczytowej deklaracji zapisano, iż deficytu budżetowe są zbyt duże i należy je zacząć redukować. Niezobowiązujący cel to ograniczenie niedoborów o połowę
do roku 2013 i zahamowanie przyrostu długu publicznego do roku 2016. Politycy są więc
spóźnieni o dobre kilka lat, o czym rynek im
wkrótce przypomni.
Na razie w świecie finansów oraz gospodarki mamy ciszę przed burzą. Sztorm może
nadejść już tej jesieni i mamy nadzieję, że
nie będzie równie niszczycielski jak huragan
sprzed dwóch lat.
Z braku przełomowych wydarzeń w gospodarce i finansach za najważniejszą sprawę
uznaliśmy Mistrzostwa Świata w piłce nożnej,
po raz pierwszy rozgrywane w Afryce. Niemcy grające jak dawniej Holandia czy Brazylia oraz Brazylia i Holandia grające w sposób
charakterystyczny dla drużyny Beckenbauera to jednak pewna sensacja. Tak samo jak
odpadnięcie już w fazie grupowej mistrzów
(Włosi) oraz wicemistrzów (Francuzi)
sprzed czterech lat. Niewiarygodnie wygląda też czołówka klasyfikacji najlepszych
strzelców. Po ćwierćfinałach za Hiszpanem Villą znaleźli się Niemcy Klose i Muller, Słowak Vittek oraz Holender Sneijder.
Leo Messi, którego grą zachwycaliśmy się
przez ostatnie dwa sezony, zakończył turniej bez strzelonej bramki.
Spółką miesiąca bezapelacyjnie został
Tauron. Ta jedna z ostatnich dużych giełdowych prywatyzacji przyniosła srogie rozczarowanie inwestorom indywidualnym,
którzy tłumnie zjawili się na rynku rozochoceni debiutami PZU i PGE. Tauron jednak
rozczarował i pomimo „opcji stabilizacyjnej” zadebiutował po cenie emisyjnej, po
czym zaczął tracić na wartości. Ze względu
na sztucznie zawyżone ubiegłoroczne wyniki
finansowe, przestarzały majątek produkcyjny
oraz silną pozycję związków zawodowych akcje Tauronu raczej nie zostaną typową „dojną
krową” jak walory PZU czy TP.
Za transakcję miesiąca uznaliśmy właśnie „prywatyzację” Tauronu. Niemal pięcioprocentowy pakiet spółki nabył bowiem
KGHM, w którym decydujący głos ma Mi-
nister Skarbu (albo związki zawodowe).
Mało tego, na pierwszych sesjach KGHM
dokupił akcje Tauronu, przekraczając próg
5% i trąbiąc o tym posunięciu wszem i wobec. Z ekonomicznego punktu widzenia
nie bardzo widzimy sensu takich „inwestycji” i prognozujemy, że nie przyniosą one
ani zysków ani chwały rodzimemu producentowi miedzi. Najprawdopodobniej jest
to operacja polityczna mająca na celu podtrzymanie słabowitych notowań naszego
Debiutanta.
Wypowiedzią miesiąca zostały słowa profesora Marka Belki, nowego prezesa NBP. „W Polsce start jest stosunkowo łatwy, jego koszty są stosunkowo niewielkie,
system podatkowy sprzyja tworzeniu firm.
Przecież w Polsce każdy, kto zadeklaruje, że
jest przedsiębiorcą, płaci 19 proc. podatku
liniowego i drastycznie zaniżone składki na
ubezpieczenia socjalne.” Zagraniczne wojaże jak widać zaszkodziły twórcy podatku od
„zysków kapitałowych”, który chyba nigdy
nie próbował prowadzić działalności gospodarczej nad Wisłą i w życiu samodzielnie nie
odprowadził składki ZUS-owskiej o odwiedzeniu oddziału tej instytucji nie wspominając. Oby przy prowadzeniu polityki monetarnej profesor Belka nie polegał na tego
typu opiniach.
Biuletyn Gospodarczy Bankier.pl
lipiec 2010
5
Niezbędnik makroekonomiczny
Gospodarka polska
Wskaźniki
Strefa euro
Okres
Wartość
Bilans obrotów bieżących
IV 2010
-424 mln €
Inflacja m/m
V 2010
0,3%
Inflacja r/r
V 2010
2,2%
Stopa bezrobocia
V 2010
11,9%
Produkcja przemysłowa r/r
V 2010
14,0%
Q1 2010
3,0%
Sprzedaż detaliczna r/r
V 2010
4,3%
Przeciętne wynagrodzenie
V 2010
3346,61 zł
Pengab
VI 2010
30,3 pkt.
PMI dla przemysłu
VI 2010
53,3 pkt.
PKB r/r
Podstawowe stopy procentowe
Ostatnia
zmiana pb.
Data ostatniej
zmiany
0,00-0,25
-75
18 XII 2008
0,10
-20
19 XII 2008
0,25
-25
12 III 2009
0,50
-50
05 III 2009
Polska
3,50
-25
24 VI 2009
RPA
6,50
-50
26 III 2010
Strefa euro
Stany
Zjednoczone
Japonia
Chiny
Szwajcaria
Wielka
Brytania
Australia
1,00
5,31
4,50
-25
-57
+25
Okres
Wartość
V 2010
1,6%
Q1 2010
0,6%
Produkcja
przemysłowa r/r
IV 2010
9,5%
PMI przemysł
VI 2010
55,6 pkt.
PMI usługi
V 2010
56,2 pkt.
Sprzedaż
detaliczna r/r
IV 2010
-1,5%
Stopa bezrobocia
V 2010
10,0%
Inflacja r/r
Produkt Krajowy
Brutto r/r
Gospodarka amerykańska
Wskaźniki
Stopa
procentowa
Kraj
Wskaźniki
07 V 2009
23 XII 2008
04 V 2010
Indeks zaufania
konsumentów
Okres
Wartość
VI 2010
52,9 pkt.
Produkt Krajowy
Brutto
V 2010
2,0%
Q1 2010
2,7%
V 2010
7,6%
V 2010
6,9%
ISM przemysł
VI 2010
56,2 pkt.
Sprzedaż nowych
domów
V 2010
300 tys.
VI 2010
9,5%
Inflacja r/r
Produkcja
przemysłowa r/r
Sprzedaż
detaliczna r/r
ISM usługi
Stopa bezrobocia
V 2010
55,4 pkt.
Źródło: http://www.bankier.pl/inwestowanie/
Biuletyn Gospodarczy Bankier.pl przygotowuje:
zespół Działu Analiz pod kierownictwem dra Bogusława Półtoraka, Głównego Ekonomisty Bankier.pl, w składzie: Krzysztof Kolany, Natalia
Galińska, Wojciech Boczoń, Jarosław Ryba, Marcin Dziadkowiak.
Uwagi i zapytania prosimy kierować pod adres:
[email protected].
Kontakt dla mediów:
Bogusław Półtorak tel. 0608 007 611, Krzysztof Kolany tel. 0697 660 684.
Informacji nt. warunków reklamy udziela:
Mariusz Kostowski, [email protected], tel: +48 (22) 630 82 44.
Zastrzeżenie:
Opinie wyrażane w Biuletynie Bankier.pl mogą być traktowane wyłącznie informacyjnie. Treści publikowane w Biuletynie Bankier.pl nie stanowią
jakiejkolwiek formy rekomendacji w zakresie podejmowania decyzji finansowych przez czytelnika. Bankier.pl S.A. i autorzy nie ponoszą odpowiedzialności za ewentualne skutki decyzji podejmowanych na podstawie informacji publikowanych w Biuletynie Gospodarczym Bankier.pl.
6
Biuletyn Gosdpodarczy Bankier.pl
lipiec 2010
Download