Wyzwania dla Polski w świecie cieplejszym o +4°C

advertisement
Wyzwania dla Polski w świecie cieplejszym o +4°C (na drodze do +8°C)
Emisje dwutlenku węgla szybko rosną, podwajając się co około 25 lat. Jeśli trend ten zostanie
utrzymany, do połowy stulecia wzrosną z obecnego poziomu około 35 mld ton do około 100 mld ton.
Kontynuacja obecnego scenariusza wzrostu emisji doprowadzi do drastycznej zmiany klimatu.
Przewidywany dla scenariuszy wysokiej emisji gazów cieplarnianych wzrost średniej powierzchni
Ziemi o +4°C oznacza wzrost temperatury nad lądami o +6°C, a w Arktyce o kilkanaście stopni.
http://www.youtube.com/watch?v=U9YAzrmeOGI
Warto jeszcze dodać, że w 2100 roku temperatury nie przestaną rosnąć i będzie ocieplać się dalej,
średni wzrost temperatury powierzchni Ziemi sięgnie +8°C, a ten wywołany przez nas i naszą miłość
do paliw kopalnych drastyczny wzrost temperatury będzie trwać dziesiątki tysięcy lat.
Wzrost średniej temperatury powierzchni Ziemi dwóch scenariuszach - spalenia wszystkich paliw kopalnych (RCP 8.5) oraz
ograniczenia wzrostu temperatury do 2°C (RSP3-PD).
Zmiana klimatu będzie wyjątkowo szybka. Gdy kilkanaście tysięcy lat temu kończyła się epoka
lodowcowa, klimatu ocieplał się w średnim tempie rzędu 0,01°C na dekadę – w tym stuleciu zmiany
będą kilkadziesiąt razy szybsze, przenosząc klimat Ziemi do stanu, w jakim nie była od milionów lat.
Będące już właściwie nie do uniknięcia ocieplenie o 2°C względem poziomu z połowy XX wieku
spowoduje przejście klimatu Ziemi do stanu ze środkowego pliocenu – 3 mln lat temu. To okres, w
którym w Tamizie pławiły się hipopotamy. Ocieplenie o 4°C będzie oznaczać, że Ziemia powróci do
stanu sprzed ponad 35 mln lat, gdy na Ziemi nie było w ogóle lodu, nawet na Antarktydzie. Można
powiedzieć, że kolektywnie odbędziemy podróż „w 80 lat do klimatu z czasu dinozaurów”.
Owszem, był to świat, w którym kwitło życie i miało się bardzo dobrze, jednak problemem nie jest
taki czy inny układ stref klimatycznych i linii brzegowej, ale ich ZMIANA, szczególnie w tak krótkim
czasie.
Doświadczymy drastycznego przesuwania się stref klimatycznych, całego wachlarza ekstremalnych
zjawisk pogodowych, zakwaszania i odtleniania oceanów, rozpadu wiecznej zmarzliny i oceanicznych
hydratów metanu. Wszystko to można krótko podsumować jako szóste wielkie wymieranie w historii
Ziemi, być może mogące równać się z tym z przełomu Permu i Triasu, podczas którego wymarło
ponad 90% gatunków.
W tak drastycznym scenariuszu analizowanie skutków zdarzeń z wąskiej perspektywy Polski ma
równie wiele sensu, co przyglądanie się życiu kolonii mrówek na zboczach eksplodującego wulkanu
Krakatau. Schowajmy więc trochę naszą kolektywną głowę w piasek i zatrzymajmy zegar w 2100
roku, zanim do takiego scenariusza dojdzie.
Będziemy więc mieć świat cieplejszy o 4°C – jak będzie on wyglądać z perspektywy Polski?
Temperatury w Europie wzrosną o około +6°C. Poniższa mapa pokazuje średnie temperatury w
Europie w drugiej połowie XX wieku i przewidywane na koniec XXI wieku w scenariuszu wysokich
emisji.
Możliwe zmiany temperatury w Europie w obecnym stuleciu w wyniku globalnego ocieplenia. Mapa po lewej stronie pokazuje średnie
roczne wartości temperatury powietrza, na podstawie pomiarów w latach 1961–1990. Mapa po prawej stronie pokazuje, jakie mogą być
średnie wartości temperatury w latach 2071–2100.
Dzisiaj w Polsce mamy średnią roczną temperaturę na poziomie 7-8°C. Jeśli obecne tendencje emisji
gazów cieplarnianych się utrzymają, to pod koniec XXI wieku będziemy mieć w Polsce średnią roczną
temperaturę 12°C, teraz typową raczej dla krajów rejonu Morza Śródziemnego. Niektórzy ludzie
może i się z tego ucieszą – klimat śródziemnomorski nad Bałtykiem brzmi całkiem dobrze, szczególnie
że nad Morzem Śródziemnym nie da się wtedy wypocząć, bo temperatury sięgną tam poziomu
typowego obecnie dla rejonów leżących w głębi Sahary.
A co z roślinnością i zwierzętami zamieszkującymi nasz kraj? Spróbuj wyobrazić sobie Puszczę
Białowieską – liczącą tysiące lat ostatnią prawdziwą puszczę Europy w dzisiejszym klimacie Grecji. To
dobrze, że zakładamy parki narodowe, a jeszcze lepiej, że myślimy o ich rozszerzaniu, jednak to tylko
drobny element tego, co powinniśmy zrobić, jeśli chcemy, żeby nasze dzieci odziedziczyły świat, w
którym będzie istnieć Puszcza Białowieska.
Owszem, w świecie cieplejszym o kilka stopni też kwitło życie – było to jednak zupełnie inne życie niż
dziś. Oczywiście, wiele ze współcześnie istniejących gatunków mogłoby odnaleźć się w tym świecie,
choć biorąc pod uwagę, że przeciętny czas istnienia gatunku jest rzędu miliona lat, większość
zamieszkujących Ziemię gatunków nigdy się z takimi warunkami nie spotkała. Zwierzęta
dostosowywały się do przeszłych zmian klimatu na dwa sposoby – migrowały i przechodziły zmiany
ewolucyjne. W zdominowanym przez homo sapiens świecie migracje są bardzo utrudnione, a na
zmiany ewolucyjne zabraknie czasu.
Ogrzewanie się oceanów oraz topnienie lądolodów Grenlandii i Antarktydy spowodują, że poziom
wody w oceanach podniesie się o 1-2 m. Półwysep Helski zniknie pod wodą, Gdańska Starówka i
Żuławy będą mogły być uratowane tylko dzięki wielki pracom inżynieryjnym na modłę holenderską.
To i tak będzie dopiero początek wzrostu poziomu oceanów – w świecie cieplejszym o 4 lub więcej
stopni poziom oceanów wzrośnie aż do około 70 metrów. Potrwa to oczywiście setki, a nawet tysiące
lat – co oznacza, że kolejne pokolenia nie będą miały będącej dla nas czymś tak oczywistym stabilnej
linii brzegowej.
Morze Bałtyckie będzie więc na drodze do zostania Zatoką Bałtycką (bo Dania i Niemcy Północne
znikną podwodą) , choć będzie też kusić turystów swoimi ciepłymi wodami. Jednak połowy na
Bałtyku załamią się, podobnie jak na innych łowiskach. Przyczyną będzie nie tylko drastyczne
przełowienie, ale sama zmiana klimatu: ponieważ ciepła woda jest lekka, a zimna cięższa, więc wzrost
temperatury powierzchniowych warstw wody prowadzi do jej odseparowania od warstwy
głębinowej. Im większa jest różnica temperatur, tym słabsze jest mieszanie. Zimne wody oceaniczne
są najlepiej natlenione, a także niosą ze sobą składniki odżywcze potrzebne planktonowi żyjącemu w
nasłonecznionych wodach powierzchniowych – najbogatsze w życie są chłodne rejony oceanów.
Co gorsze, pochłaniające emitowany przez nas dwutlenek węgla oceany zakwaszają się. Ich
kwasowość do 2010 roku już wzrosła o 30%, a jeśli spalimy wszystkie paliwa kopalne, to kwasowość
wód oceanów wzrośnie pięciokrotnie – do poziomu nienotowanego przez ostatnie 250 mln lat. Tak
gwałtowny wzrost kwasowości będzie miał katastrofalne konsekwencje dla organizmów budujących
zewnętrzne wapienne szkieleciki i muszle. Wiele gatunków nie przetrwa zmian lub zostanie mocno
osłabionych w tych i tak trudnych dla życia morskiego czasach. Morski łańcuch pokarmowy załamie
się.
Tymczasem na lądzie również zajdą wielkie zmiany. Tak niegdyś typowe wiosenne powodzie
roztopowe czy zamarzanie Bałtyku praktycznie staną się wspomnieniem. Nasilą się za to zjawiska
wcześniej nietypowe, takie jak fale upałów, susze, gwałtowne burze czy powodzie opadowe.
Greckie temperatury w Polsce doprowadzą do Greckich fal upałów. Latem będziemy mogli
spodziewać się częstych temperatur sięgających 35°C, a nierzadko nawet upałów rzędu 40°C. Zimowe
temperatury, przekraczające 0°C będą skutkować brakiem pokrywy śnieżnej.
Suma opadów nie powinna się znacząco zmienić, być może lekko wzrośnie. Zmieni się za to schemat
opadów - zimą będą występować silne opady deszczu, latem czeka nas brak opadów i
wielotygodniowe susze, co będzie sprzyjać pożarom i utracie masy roślinnej. Deszcze latem, kiedy już
się pojawią, będą intensywniejsze i będą grozić powodziami. W wyższej temperaturze przyspieszy też
parowanie – nawet więc przy niezmienionej sumie opadów czekają nas okresy suche.
Dotychczasowy schemat czterech pór roku odejdzie w przeszłość i zostanie zastąpiony nowym
wzorcem pogodowym. Będziemy mieć dwie pory roku: deszczową zimą, z temperaturami powyżej
zera i suchą latem, przerywaną ulewami podczas susz, z temperaturami sięgającymi 40°C.
Kiedy ogrzeje się powierzchnia Atlantyku, zimą może dochodzić do większych kontrastów
temperatury między ciepłym powietrzem znad oceanu, a zimnymi masami powietrza
kontynentalnego. Będzie to sprzyjać powstawaniu silnych ośrodków wyżowych i niżowych we
wschodniej Europie, a im większa różnica ciśnienia, tym przepływy strumieni powietrza będą
silniejsze, czego efektem może być powstawanie częstszych zimowych zjawisk typu huraganowego.
Zmiany temperatur i opadów spowodują problemy rolnictwa z utrzymaniem upraw. Faktem jest, że
zgodnie z przewidywaniami, w średnioterminowej skali czasowej nie wszystkie skutki zmian klimatu
będą niekorzystne. O 50-70 dni może wydłużyć się okres wegetacyjny. W następstwie tego
przyspieszony będzie termin siewu wszystkich roślin i żniw o około 3 tygodnie. Wydłuży się też okres
utrzymywania zwierząt na pastwiskach. Rośliny ciepłolubne, jak kukurydza, soja, sorgo czy słonecznik,
zareagują większym wzrostem plonów, nawet o 30%. Poważnie ucierpią jednak plony roślin
zimnolubnych. Uprawy ziemniaków mogą się zmniejszyć nawet o 30-80%. Może to oznaczać, że
będziemy musieli zmienić naszą dietę, przechodząc z ziemniaków na sorgo.
Wciąż będziemy mieć zmienność pogody typową dla kraju leżącego w klimacie przejściowym. Jest
jednak prawdopodobne, że normą staną się blokady atmosferyczne, które spowodują, że zarówno
okresy chłodu, jak i upałów staną się dłuższe. Przyczyną będzie szybkie ocieplanie się Arktyki, która
będzie wolna od lodu przez większość roku. W miarę jak temperatury w Arktyce rosną, maleje
gradient temperatury pomiędzy północą a południem, a prąd strumieniowy zaczyna zwalniać i
meandrować, sięgając dalej na południe i północ, a jego wolniejsze zmiany powodują, że wyciągnięte
daleko na północ czy południe ramiona dłużej niż wcześniej utrzymują się nad danym obszarem.
Ekstremalna pogoda będzie utrzymywać się przez to znacznie dłużej.
W czym problem? Jeśli prąd strumieniowy „utknie” na północ od nas, będzie ciepło i sucho, a
temperatura będzie rosnąć i rosnąć. To idealne warunki dla suszy - plony zostaną zdziesiątkowane. Z
kolei jeśli prąd strumieniowy „utknie” na południe od nas, to deszcze będą padać i padać, ziemia
będzie nasiąkać wodą, a rzeki wystąpią z brzegów. To idealne warunki dla powodzi - plony zostały
zdziesiątkowane.
To działo się już w ostatnich latach. Ceny żywności utrzymują się na rekordowych poziomach w
znacznym stopniu z powodu nietypowej pogody. W USA, Rosji i na Ukrainie plony zostały
zdziesiątkowane przez wyjątkowo silne susze. Z kolei w Europie Północnej, szczególnie w Wielkiej
Brytanii, uprawy zostały zniszczone przez niekończące się deszcze.
Ale wróćmy do Polski. Ocieplenie klimatu może poważnie zagrozić zasobom wodnym naszego kraju.
Jego efektem może być brak wody pitnej i wody potrzebnej na potrzeby rolnictwa. Wzrost średniej
rocznej temperatury spowoduje również pogorszenie jakości wody oraz intensyfikację procesów
eutrofizacji.
Cieplejszy klimat może przyczynić się też do pojawiania nowych w naszej szerokości geograficznej
gatunków szkodników oraz nowych rodzajów chorób zakaźnych, jak malaria.
W sumie może jednak nie brzmi to tak źle, prawda? Suma opadów nie zmieni się znacząco, nie grozi
nam pustynnienie, huragany do nas nie dotrą, podnoszący się poziom wody jest groźny tylko dla
miast nabrzeżnych, uprawę ziemniaka można zmienić na sorgo czy kukurydzę.
Inni będą mieli gorzej: wyspy koralowe na Pacyfiku znikną pod wodą, podobnie Bangladesz i delty
wielkich rzek (ciekawe gdzie przeniosą się mieszkańcy Bangladeszu czy delty Nilu?), znikną
zapewniające całoroczne dostawy wody lodowce w Andach i Himalajach, Nowy Jork i Nowy Orlean
mogą zatopić huragany, Amazonia zamieni się w step,
Czy to znaczy, że jesteśmy bezpieczni?
Nie, nie jesteśmy. Nawet, jeśli przyjąć, że będziemy mieć szczęście i zmiany klimatu nie osiągną
stopnia scenariusza wielkiego wymierania, z anoksją oceaniczną, wyzwoleniem pokładów hydratu
metanów, co zagroziłoby całemu życiu na Ziemi, to grożą nam inne niebezpieczeństwa.
Nie trzeba czekać do 2100 roku, żeby zobaczyć jakie. Widać to już dziś. Wysuszanie się rejonu Morza
Śródziemnego modele klimatu prognozują już od dawna. Od 2006 roku Syria pogrążyła się w
trwającej latami suszy – opady spadły poniżej progu 200 mm rocznie, co uniemożliwiło uprawę roślin
bez dodatkowego nawadniania (które nie było dostępne). Padła większość zwierząt hodowlanych,
plony załamały się, a ze wsi położonych we wschodniej i północno-wschodniej części kraju setki
tysięcy rodzin wyemigrowało do większych miast, takich jak Aleppo czy Damaszek. Poziom ubóstwa
w Syrii dotknął z tego powodu blisko 80% populacji. Przyczyniło się to do destabilizacji sytuacji
społecznej, nakładającej się na (wywołaną rekordowo wysokimi cenami żywności) Arabską Wiosnę.
Obudzenie demonów podziałów etnicznych potęguje konflikt na całym Bliskim Wschodzie, podbijając
przy okazji ceny ropy. Następstwa wciągnięcia w konflikt Turcji, Iranu i innych krajów byłyby
katastrofalne.
Oczywiście w 2100 roku wydobycie ropy należeć już będzie do historii – nawet nie z powodu ochrony
klimatu, lecz zwykłego wyczerpania złóż. Pozostaną za to problemy niedoborów żywności i
uchodźców.
Kiedy setki milionów biednych, niewykształconych i zdesperowanych uchodźców z Azji, Bliskiego
Wschodu i przeludnionej Afryki ruszą szukać nowych domów, Europa będzie jednym z głównych
celów wędrówek mas ludzkich. Do jakich konfliktów dojdzie w tej sytuacji? Czy konflikt o kurczące się
zasoby między uchodźcami a rdzennymi mieszkańcami terenów doprowadzi do kryzysów
politycznych, kulturowych i ekonomicznych, stawiają również Europę na krawędzi destabilizacji?
Marcin Popkiewicz
http://naukaoklimacie.pl/
Download