JERZY BOBRYK – Transhumanizm, cognitive science i wyzwania dla nauk spoáecznych MACIEJ DYMKOWSKI – O osobliwoĞciach kulturowo uwarunkowanych uniwersaliów psychologicznych àUKASZ POMIANKIEWICZ – Kultura jako struktura. Dualizm analityczny i realizm ontologiczny w koncepcji zmiany kulturowej Margaret S. Archer ANDRZEJ BUKOWSKI, KAJA GADOWSKA i PAULINA POLAK – Zaufanie w strategiach polskich przedsiĊbiorców ADAM GENDħWIàà, TOMASZ ĩÓàTAK i JAKUB RUTKOWSKI – O związku partycypacji wyborczej i stabilnoĞci poparcia dla partii. Lokalne efekty frekwencyjne w wyborach parlamentarnych w Polsce w latach 2005–2011 MAGDALENA WOJCIECHOWSKA – Uczenie siĊ „normalnoĞci” w sytuacji doĞwiadczania symbolicznego wykluczenia – przykáad badaĔ nad rodzicielstwem jednopáciowym kobiet w spoáeczeĔstwie heteronormatywnym ARCHIWIZACJA DANYCH JAKOĝCIOWYCH Katarzyna Andrejuk • Libby Bishop • Piotr Filipkowski • Ruth Geraghty • Justyna Kajta • Kaja KaĨmierska • Natasha S. Mauthner • Adam Mrozowicki • Justyna Straczuk RADA REDAKCYJNA Zygmunt Bauman, Jolanta Kulpińska, Władysław Markiewicz, Janusz Mucha, Grażyna Skąpska, Antoni Sułek REDAKCJA Jacek Wasilewski (SWPS) – redaktor naczelny, e-mail: [email protected] Barbara Gruszka (IFiS PAN) – sekretarz redakcji, e-mail: [email protected] Redaktorzy tematyczni Wojciech Adamek (UJ) – klasyczna myśl socjologiczna oraz dział recenzji, listów i polemik Marta Bucholc (UW) – socjologia humanistyczna Henryk Domański (IFiS PAN) – redaktor statystyczny, socjologia struktur społecznych i mobilności Anna Horolets (UG) – antropologia społeczna Marta Juza (UP w Krakowie) – komunikacja społeczna i socjologia Internetu Michał Kaczmarczyk (UG) – współczesne teorie socjologiczne Lech M. Nijakowski (UW) – socjologia konfliktu, socjologia narodu Tomasz Szlendak (UMK) – socjologia zmian społecznych, kultury i rodziny ZESPÓŁ RECENZENTÓW Zbigniew Bokszański (UŁ) Irena Borowik (UJ) Mikołaj Cześnik (ISP PAN) Marek Czyżewski (UŁ) Rafał Drozdowski (UAM) Grzegorz Ekiert (Harvard University) Kaja Gadowska (UJ) Krzysztof Gorlach (UJ) Jolanta Grotowska-Leder (UŁ) Krzysztof Jasiecki (IFiS PAN) Krzysztof Jasiewicz (Washington & Lee University) Sławomir Kapralski (IFiS PAN) Kazimierz Krzysztofek (SWPS) Jan Kubik (Rutgers University) Katarzyna Leszczyńska (AGH) Grzegorz Lissowski (UW) Hanna Mamzer (UAM) Barbara Misztal (Leicester University) Janusz Mucha (AGH) Krzysztof Olechnicki (UMK) David Ost (Hobart and William Smith Colleges) Antonina Ostrowska (IFiS PAN) Dorota Praszałowicz (UJ) Adam Przeworski (New York University) Tomasz Sahaj (AWF Poznań) Joanna Sikorska (IFiS PAN) Krystyna Slany (UJ) Kazimierz M. Słomczyński (IFiS PAN, Ohio State University) Radosław Sojak (UMK) Urszula Strawińska (SWPS) Józef Styk (UMC-S) Antoni Sułek (UW) Marek Szczepański (UŚ) Krzysztof Tymicki (SGH) Kazimiera Wódz (UŚ) P O L S K A A K A D E M I A N A U K WYDZIAà FILOZOFII I SOCJOLOGII UW „Studia Socjologiczne” znajdują się na liście czasopism Journal Citation Reports/ Social Sciences Edition, impact factor 2011 = 0,079; 2012 = 0,024; zgodnie z decyzją Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 17 grudnia 2013 roku „Studia Socjologiczne” zostały zaliczone do kategorii A. WYDAWCA INSTYTUT FILOZOFII I SOCJOLOGII PAN, KOMITET SOCJOLOGII PAN, WYDZIAŁ FILOZOFII I SOCJOLOGII UW REDAKTOR TOMU MARTA JUZA © Copyright by Polska Akademia Nauk - Komitet Socjologii and Instytut Filozofii i Socjologii PAN © Copyright by Studia Socjologiczne 2014 Publikacja dofinansowana przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego ADRES REDAKCJI 00−330 WARSZAWA, NOWY ŚWIAT 72, pokój 231, tel. 22 65 72 861 [email protected] www.studiasocjologiczne.pl REALIZACJA WYDAWNICZA Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN 00−330 Warszawa, ul. Nowy Świat 72, tel. 22 6572 897 [email protected] STUDIA SOCJOLOGICZNE 2014, 3 (214) ISSN 0039−3371 SPIS TREŚCI Artykuły Jerzy Bobryk: Transhumanizm, cognitive science i wyzwania dla nauk społecznych ............................................................................................................... Maciej Dymkowski: O osobliwościach kulturowo uwarunkowanych uniwersaliów psychologicznych ................................................................................... Łukasz Pomiankiewicz: Kultura jako struktura. Dualizm analityczny i realizm ontologiczny w koncepcji zmiany kulturowej Margaret S. Archer................ Andrzej Bukowski, Kaja Gadowska i Paulina Polak: Zaufanie w strategiach polskich przedsiębiorców ............................................................................... Adam Gendźwiłł, Tomasz Żółtak i Jakub Rutkowski: O związku partycypacji wyborczej i stabilności poparcia dla partii. Lokalne efekty frekwencyjne w wyborach parlamentarnych w Polsce w latach 2005–2011 ....................... Magdalena Wojciechowska: Uczenie się „normalności” w sytuacji doświadczania symbolicznego wykluczenia – przykład badań nad rodzicielstwem jednopłciowym kobiet w społeczeństwie heteronormatywnym ................... 9 29 45 67 107 127 Archiwizacja danych jakościowych Justyna Straczuk i Piotr Filipkowski: Archiwizacja danych jakościowych. Wprowadzenie ................................................................................................ 161 Libby Bishop: Re-using Qualitative Data: A Little Evidence, On-going Issues and Modest Reflections .................................................................................. 167 Natasha S. Mauthner: Digital Data Sharing: A Genealogical and Performative Perspective...................................................................................................... 177 Ruth Geraghty: Attitudes to Qualitative Archiving in Ireland: Findings from a Consultation with the Irish Social Science Community ............................. 187 Katarzyna Andrejuk: Prawne i etyczne aspekty archiwizacji badań socjologicznych ................................................................................................................ 203 Kaja Kaźmierska: Autobiograficzny wywiad narracyjny – kwestie etyczne i metodologiczne w kontekście archiwizacji narracji .................................... 221 Justyna Kajta i Adam Mrozowicki: Strategie życiowe robotników po 1989 roku – praktyczne i etyczne wyzwania archiwizacji kolekcji danych biograficznych ................................................................................................................ 239 STUDIA SOCJOLOGICZNE 2014, 3 (214) ISSN 0039−3371 Recenzje Agnieszka Radziwinowiczówna: Etnograficzne spojrzenie na imigrację (recenzja z: Migracje a heterogeniczność kulturowa. Na podstawie badań antropologicznych w Poznaniu, red. Michał Buchowski i Jacek Schmidt)............ Piotr Pawliszak: Od teorii pola działań strategicznych do wielkiej teorii systemu pól. Neoinstytucjonalna strategia syntezy socjologii organizacji i socjologii ruchów społecznych (recenzja z: Neil Fligstein i Doug McAdam: A Theory of Fields) ......................................................................................... Beata Królicka: Kultura a… reforma (recenzja z: Kultura a rozwój, red. Jerzy Hausner, Anna Karwińska i Jacek Purchla) ................................................... Marcin Sowiński: Od produkcji do konsumpcji. Paradygmat ekonomii politycznej w socjologii miasta (recenzja z: Mateusz Błaszczyk. W poszukiwaniu socjologicznej teorii rozwoju miast. Meandry ekonomii politycznej) ...... Renata Ziemińska: Marginesy seksualności i potrzeba nowej etyki (recenzja z: Jacek Kochanowski. Socjologia seksualności. Marginesy) ....................... Młoda socjologia Rafał Zdyb: Lokalny potencjał globalnej technologii. Rzecz o globalnym wykorzystaniu Internetu (dostępne na www.studiasocjologiczne.pl) 259 269 275 289 297 STUDIA SOCJOLOGICZNE 2014, 3 (214) ISSN 0039−3371 CONTENTS Articles Jerzy Bobryk: Transhumanism, Cognitive Science and Challenges for Social Sciences ......................................................................................................... Maciej Dymkowski: On Peculiarities of Culturally Conditioned Psychological Universals ....................................................................................................... Łukasz Pomiankiewicz: Culture as Structure. Analytical Dualism and Ontological Realism in Margaret S. Archer’s Concept of Cultural Change ................ Andrzej Bukowski, Kaja Gadowska and Paulina Polak: Trust and Polish Entrepreneurs’ Strategies ........................................................................................ Adam Gendźwiłł, Tomasz Żółtak and Jakub Rutkowski: On the Relationship between Electoral Participation and Stability of Electoral Support for Political Parties. Local Turnout Effects in Polish Parliamentary Elections, 2005–2011 ...................................................................................................... Magdalena Wojciechowska: Acquiring the Sense of “Normality” Within the Context of Experiencing Symbolic Exclusion – the Case of Study on SameSex Female Parenting in Heteronormative Society ....................................... 9 29 45 67 107 127 Archiving of Qualitative Data Justyna Straczuk and Piotr Filipkowski: Archiving of Qualitative Data. Introduction ............................................................................................................ 161 Libby Bishop: Re-using Qualitative Data: A Little Evidence, On-going Issues and Modest Reflections .................................................................................. 167 Natasha S. Mauthner: Digital Data Sharing: A Genealogical and Performative Perspective...................................................................................................... 177 Ruth Geraghty: Attitudes to Qualitative Archiving in Ireland: Findings from a Consultation with the Irish Social Science Community. ............................. 187 Katarzyna Andrejuk: Legal and Ethical Aspects of Archiving Sociological Data ................................................................................................................ 203 Kaja Kaźmierska: The Autobiographical Narrative Interview – Ethical and Methodological Issues in the Context of Narratives’ Archiving .................... 221 Justyna Kajta and Adam Mrozowicki: „Life strategies of workers in Poland’s new capitalism” – Practical and Ethical Challenges of Archiving the Collection of Biographical Data .......................................................................... 239 STUDIA SOCJOLOGICZNE 2014, 3 (214) ISSN 0039−3371 Book Reviews Agnieszka Radziwinowiczówna: Ethnographic Approach to Immigration (review of: Migracje a heterogeniczność kulturowa. Na podstawie badań antropologicznych w Poznaniu [Migrations and Cultural Heterogeneity. Based on Anthropological Research in Poznań] by Michał Buchowski and Jacek Schmidt (eds).................................................................................................. Piotr Pawliszak: From a Theory of Field of Strategic Action towards the Great Theory of System of Fields. Neoinstitutional Strategy of Synthesis of Sociology of Organizations and Sociology of Social Movements (review of: A Theory of Fields by Neil Fligstein i Doug McAdam) ................................ Beata Królicka: Culture and the… Reform (review of: Kultura a rozwój [Culture and Development] by Jerzy Hausner, Anna Karwińska and Jacek Purchla (eds) ................................................................................................... Marcin Sowiński: From Production to Consumption. The Paradigm of Political Economy in Urban Sociology (review of: W poszukiwaniu socjologicznej teorii rozwoju miast. Meandry ekonomii politycznej [For a Sociological Theory of Urban Development] by Mateusz Błaszczyk)............................... Renata Ziemińska: The Margins of Sexuality and the Need of New Ethic (review of: Socjologia seksualności. Marginesy [Sociology of Sexuality. The Margins] by Jacek Kochanowski) .................................................................. Young Sociology Rafał Zdyb: Local Potential of the Global Technology. On Glocal Uses of the Internet (available at: www.studiasocjologiczne.pl) 259 269 275 289 297 ARTYKUŁY STUDIA SOCJOLOGICZNE 2014, 3 (214) ISSN 0039−3371 Jerzy Bobryk Instytut Psychologii PAN TRANSHUMANIZM, COGNITIVE SCIENCE I WYZWANIA DLA NAUK SPOŁECZNYCH* W pierwszej części tekstu ruch „transhumanistyczny” pokazany jest jako następstwo nierozwiązanych problemów współczesnej kognitywistyki (cognitive science). Część druga jest próbą odpowiedzi na pytanie: Czy współczesne nauki społeczne są w stanie sprostać wyzwaniom, jakie stawia przed nimi rozwój technologii informatycznej i jej rosnący wpływ na jednostki i relacje społeczne. Całość jest przedstawiona z użyciem aparatury pojęciowej teorii czynności wypracowanej przede wszystkim w szkole lwowsko-warszawskiej. Główne pojęcia: kognitywistyka; intencjonalność; nauki społeczne; teoria działania; transhumanizm. Wstęp Mogłoby się wydawać, że odkąd w czasach Tomasza z Akwinu przyjęto, że każdy przedstawiciel naszego gatunku jest osobą, to znaczy bytem indywidualnym, rozumnym, autonomicznym oraz obdarzonym godnością osobistą, europejska (a dalej światowa) filozofia człowieka i etyka zyskały uniwersalne i trwałe podstawy. Inaczej mówiąc, zasady moralne, kodeksy prawne, konstytucje państwowe i wyrażające się w nich systemy wartości muszą liczyć się z Kantowskim praktycznym imperatywem: „Postępuj tak, byś człowieczeństwa tak w twej osobie, jak też osobie każdego innego używał zawsze zarazem jako celu, nigdy tylko jako środka” (Kant 1984: 62), co oznacza, że osoba ludzka stała się – zarówno dla wierzących, jak i ateistów – wartością niekwestionowaną i najwyższą. W ostatnich dziesięcioleciach pojawiły się jednak szkoły filozoficzne i ideologie, które, mniej lub bardziej otwarcie i wyraźnie, kwestionują (a przynajmniej zasadniczo modyfikują) taki system wartości. Jedną z nich wydaje się transhumanizm. Niniejszy tekst jest próbą pokazania genezy, istoty i możliwych następstw sposobu myślenia, jaki legł u podstaw transhumanizmu. Instytut Psychologii, e-mail: [email protected] * Praca naukowa finansowana w ramach programu (nr 11H 11 005 180) Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego pod nazwą Narodowy Program Rozwoju Humanistyki w latach 2012–2016. 10 JERZY BOBRYK Co to jest transhumanizm1 Transhumanizm bywa niekiedy mylony (albo wręcz identyfikowany) z posthumanizmem. Opierając się jednak na autocharakterystykach tej filozofii (More 2013), można powiedzieć, że transhumanizm pod wieloma względami jest przeciwieństwem posthumanizmu. Jest tak, ponieważ ten ostatni wyrasta z postmodernizmu (Wolfe 2013), przeto zrodził się z filozofii pokazującej ograniczenia, a nawet błędy myślowe oświecenia. Transhumanizm natomiast, zgodnie z własnymi deklaracjami, „broni zasadniczych idei oświecenia i jego ideałów” [„continues to champion the core of the Enlightenment ideas and ideals”] (More 2013: 10), przede wszystkim racjonalizmu, metod naukowych, praw człowieka i jego wolności. Deklarowanym celem transhumanizmu nie jest zatem dekonstrukcja pojęcia racjonalności ani głoszenie śmierci podmiotu czy jakaś radykalna zmiana tradycyjnego pojmowania ludzkiej podmiotowości. Transhumaniści, podobnie jak posthumaniści, mają jednak świadomość, że obecny stan kultury i cywilizacji technicznej wymaga od ludzi przemyślenia na nowo przyjętych i utrwalonych systemów wartości, sposobów postępowania ludzi w ogóle, w tym sposobów traktowania przyrody i całego świata pozaludzkiego2. W opinii jego twórców (More 2013), transhumanizm jest obecnie czymś więcej niż filozofią, jest poszerzającym się ciągle obszarem badań obecnej i przyszłej ewolucji ludzkości oraz związanych z tą ewolucją szans potęgowania (enhancement) ludzkich możliwości, prowadzących w końcu do autoewolucji człowieka. Przedstawiciele transhumanizmu w swoim manifeście3 domagają się przeto uważnego badania obecnego stanu i przewidywania przyszłego rozwoju nauki i techniki, która już w tej chwili radykalnie zmieniła środowisko człowieka i intensywnie zabrała się do zmieniania jego samego. W tej ostatniej kwestii transhumaniści opowiadają się za przestrzeganiem zasady zwanej „wolnością morfologiczną” (morphological freedom), czyli za prawem każdego człowieka do takich zmian własnego 1 Zakres stosowania terminu „transhumanizm” nie jest powszechnie i jednoznacznie utrwalony, niekiedy te same teorie określa się mianem „posthumanizmu” lub „neohumanizmu”. Do grona transhumanistów zalicza się często uczonych, którzy wcześniej stali się niekwestionowanymi autorytetami ze względu na osiągnięcia w wielu różnych dziedzinach wiedzy. W tej grupie, między innymi, lokują się: Marvin L. Minsky (kognitywistyka i teoria sztucznej inteligencji), Raymond Kurzweil (inżynieria elektronicznych instrumentów), Nick Bostrom (filozofia), Hans Moravec (futurologia i robotyka), Andy Clark (kognitywistyka). Godnym polecenia źródłem informacji o transhumanizmie jest internetowa strona „Institute for Ethics & Emerging Technologies” (http://www.ieet.org/), oraz strona „Oxford Future of Humanity Institute” (http://www.fhi.ox.ac.uk/). Autor niniejszego teksty zakłada, że ramy transhumanizmu wyznacza manifest transhumanistyczny (Transhumanist Declaration, w: More i Vita-More red. 2013: 54–55). Cytowane i omawiane tu artykuły „transhumanistów” dobrane są jako typowe wypełnienie tych ram. 2 Oczywiście nie tylko przedstawiciele transhumanizmu mają świadomość faktu, że przyspieszony rozwój techniki w ogóle, a technologii cyfrowej przede wszystkim, ma i będzie miał decydujący wpływ na ludzką cywilizację i kulturę, i że fakt ten wymaga pilnej i wielodyscyplinarnej naukowej refleksji. Patrz na przykład: Brockman red. 2010, red. 2012. 3 Podpisanym przez wielu autorów i zamieszczonym, jako „Transhumanist Declaration (2012)”, na przykład w: More i Vita-More red. 2013: 54–55. TRANSHUMANIZM, COGNITIVE SCIENCE I WYZWANIA DLA NAUK SPOŁECZNYCH 11 ciała i umysłu, które zwiększą fizyczne i intelektualne możliwości człowieka, poprawią zdrowie, zwiększą długość życia i zagwarantują satysfakcję z niego płynącą (Sandberg 2013). Innym istotnym przedmiotem refleksji transhumanistów (podobnie jak posthumanistów) jest problem przyszłych relacji pomiędzy człowiekiem a stworzonymi w przyszłości sztucznymi inteligentnymi istotami lub systemami (Goertzel 2013; Rothblatt 2013), które mogą ostatecznie przewyższyć ludzi swoją inteligencją. Trudno się nie zgodzić z transhumanistami, że obecna ludzka cywilizacja i związana z nią kultura (rozumiana przede wszystkim jako sposób życia, nawyki myślowe i systemy wartości) znajdują się w punkcie zwrotnym i wymagają pełnego, i bezstronnego zbadania oraz starannego przemyślenia. Pozostaje jednak otwartym pytanie, czy system pojęciowy tramshumanizmu i sposób myślenia większości jego twórców (wyrażane w Transhumanist Declaration i typowych publikacjach tego kierunku) pozwalają na dobre i w miarę pełne zrozumienie pułapek oraz niebezpieczeństw, jakie już istnieją lub pojawią się wkrótce, będących następstwem gwałtownego rozwoju techniki. Rozważmy zatem skąd się biorą, na czym polegają i do czego mogą prowadzić – jeśli faktycznie istnieją – poznawcze ograniczenia transhumanizmu4. Czego nie wiedzą transhumaniści i kognitywiści Transhumanizm jest owocem kształtu współczesnej nauki ściśle sprzęgniętej z techniką, dziedziczy zatem jej główne wady i słabości. Główną z tych wad jest, jak wiadomo, dysproporcja rozwoju nauk humanistycznych i przyrodniczych. Antropomorfizując naukę współczesną, moglibyśmy powiedzieć, że stara się ona zamaskować i ukryć (przed sobą i przed innymi) swoje wady. Humanistyka współczesna (także jej część, jaką ma być transhumanizm) często podtrzymuje oświeceniowe przekonanie, że można stworzyć jednolitą metodologię (czy filozofię) nauki, zespół reguł prowadzenia badań naukowych nadających się do praktycznego zastosowania zarówno w sferze humanistyki, jak i w obszarze przyrodoznawstwa. Prowadzi to często do przekonania, że można uprawiać nauki humanistyczne i społeczne w sposób całkowicie redukcjonistyczny, na przykład zredukować psychologię do neurofizjologii. Jednym ze współczesnych przejawów takich przekonań dotyczących relacji między humanistyką i przyrodoznawstwem jest intensywnie dziś rozwijana kognitywistyka5. 4 Krytyki transhumanizmu najczęściej koncentrują się na jego aksjologii i płyną z obszaru filozofii chrześcijańskiej, patrz np. Adamski 2012; Garner 2005. Autor niniejszego tekstu podziela system wartości nierozerwalnie związany z chrześcijańskim pojęciem osoby ludzkiej, bo jest to pojęcie, które w europejskim systemie wartości ciągle jeszcze jest ważne i trwałe; niezależnie od stosunku do religii i wiary. Niniejszy tekst dotyczy przede wszystkim ograniczeń czysto poznawczych transhumanizmu i traktuje je jako jeden ze wskaźników, a może po prostu następstwo, stanu współczesnych nauk humanistycznych i społecznych. Inną dość szeroko znaną diagnozą i próbą uzdrowienia obecnego stanu nauk społecznych i humanistycznych jest np. nurt „trzeciej kultury” (na ten temat np. Bobryk 2009). 5 Jest to dyscyplina bardzo szeroka, obecnie obejmująca wiele nurtów i pojedynczych teorii. Kanoniczną jej postać reprezentuje np. podręcznik Mind. Introduction to Cognitive Science (Thagarda 2005). 12 JERZY BOBRYK Kognitywistyka jako przygotowanie do transhumanizmu Kognitywistyka (cognitive science) powstała w drugiej połowie XX wieku przyjmując ambitny program integracji wiedzy o ludzkim umyśle i ludzkich procesach poznawczych, całej wiedzy gromadzonej wcześniej w badaniach i dociekaniach przedstawicieli najrozmaitszych odrębnych nauk, jak: filozofia umysłu i epistemologia, psychologia procesów poznawczych, neurofizjologia, antropologia, cybernetyka i wiele innych. Chociaż nie udało się zrealizować tego ambitnego programu (co pokażę w dalszych partiach niniejszego tekstu), cognitive science szybko zdobyła sobie popularność i wysoką ocenę. Jeszcze w zeszłym wieku zaczęła mieć ogromny wpływ na rozwój wszystkich niemal nauk o człowieku, a także na sztukę i literaturę. Jeszcze pod koniec XX wieku udało się kognitywistom skutecznie przekonać uczonych uprawiających wymienione dziedziny wiedzy, że najpilniejszym problemem jest zintegrowanie psychologii procesów poznawczych, filozofii umysłu i teorii sztucznej inteligencji. To przekonanie wyraża obecnie język tych nauk, preferowana metoda badania zjawisk umysłowych oraz dominująca obecnie teoria umysłu. Ta ostatnia, to tak zwana obliczeniowa (computational) teoria procesów poznawczych, z której w sposób naturalny wynika metoda badania umysłu poprzez komputerowe symulacje jego działania (symulacje percepcji, myślenia, czynności podejmowania decyzji i używania języka itp.), a dalej nowa terminologia nauk o umyśle. Od lat siedemdziesiątych XX wieku większość badaczy uznaje, że ludzie nie tyle myślą i spostrzegają, ile „przetwarzają informacje” (Lindsay i Norman 1984), chociaż, jak do tej pory, nie udało się uzgodnić uczonym jakiejś jednolitej definicji „informacji” (Jadacki red. 2003), a denotacja tego terminu błąka się gdzieś między pojęciem organizacji jakiegoś złożonego systemu a ideą uświadomionych bądź uświadamialnych treści semantycznych przesyłanych komunikatów. W praktyce jednak cognitive science do tej pory nie zrealizowała swojego głównego celu i zintegrowała tylko część psychologii i filozofii umysłu z teorią sztucznej inteligencji6; w ten właśnie sposób połączyły się nauki o człowieku z najnowszą technologią. Co więcej, od powołania do życia kognitywistyki wzrasta liczba nowych obszarów badań (niektórzy nazywają je nowymi dyscyplinami naukowymi), jak: neuromarketing, neuroteologia, neurofenomenologia, cybersemiotyka i wiele innych. Zatem od strony pojęciowej i terminologicznej obserwujemy tu proces rozproszenia i, jak sadzę, dezintegracji. W początkowym okresie rozwoju cognitive science większość publikacji zaliczanych do jej obszaru (Boden 1977; Dreyfus 1979; Graubard red. 1988) poświęcona była sztucznej inteligencji oraz dyskusjom na temat podobieństwa sztucznych i naturalnych intelektów. W okresie późniejszym kognitywistyka znacząco rozszerzyła swoje zainteresowania (Johnson i Erneling red. 1997; Stainton red. 2006); pewnie dlatego pytania, „czy komputer myśli”, odsunęły się na plan dalszy; co jednak wcale 6 Od końca zeszłego wieku dodaje się tu najczęściej neurofizjologię mózgu, która obecnie nazywa się „neuronauką” (neuroscience). W dalszej części niniejszego tekstu próbuję pokazać charakter tej integracji. TRANSHUMANIZM, COGNITIVE SCIENCE I WYZWANIA DLA NAUK SPOŁECZNYCH 13 nie oznacza, że dyskusja ta została jakoś rozstrzygnięta, oponenci raczej pozostali przy swoich poglądach7. Może dlatego niektórzy badacze uważają, że komputery już wkrótce zaczną myśleć jak ludzie8, inni zaś, że to się nigdy nie zdarzy (Dreyfus 1979; Searle 1995). Wygaśnięcie takich dyskusji, podobnie jak współczesne deklaracje transhumanistów, każą nam oczekiwać, że zjawisko myślenia jest obecnie czymś dobrze (a w każdym razie lepiej niż kiedykolwiek wcześniej) zbadanym i precyzyjnie zdefiniowanym. Faktycznie jednak jest całkiem odwrotnie (Bobryk 1989, 1996, 2010a). Niemniej wielu przedstawicieli cognitive science nie zrezygnowało z przekonania, że wcześniej czy później maszyny zaczną myśleć jak ludzie, a symulacje komputerowe odsłonią nam wszystkie tajemnice działania ludzkiego umysłu i ludzkiego mózgu. Przedstawiciele transhumanizmu idą w tych oczekiwaniach dużo dalej i rozważają praktyczne i etyczne aspekty przyszłych kontaktów i współżycia sztucznych umysłów i umysłów naturalnych, starają się przewidzieć zagrożenia oraz szanse będące następstwem pojawienia się myślących komputerów i robotów czy cyborgów, obdarzonych naturalnymi albo sztucznymi mózgami. Budowanie autonomicznych sztucznych intelektów lub wzmacnianie naturalnych umysłów jakimiś technicznymi wynalazkami to, zdaniem tramshumanistów, zasadniczy sposób na autoewolucję naszego gatunku. Metafora czy synekdocha – AI czy IA Jak pamiętamy9, AI to akronim od artificial intelligence (sztuczna inteligencja), a IA to skrót od intelligence amplfication (wzmacnianie inteligencji). Można zatem uważać, że obecna/przyszła technologia cyfrowa będzie tylko poprawiać i potęgować ludzkie możliwości intelektualne, albo też trwać przy przekonaniu, że można konstruować maszyny samodzielnie myślące dorównujące lub przewyższające ludzkie intelekty. Mówi się tu o komputerowej metaforze ludzkiego umysłu, metaforze, którą niektórzy kognitywiści i chyba wszyscy transhumaniści pojmują całkiem dosłownie. W wypadku IA zwrot „komputer myśli” jest, jak do tej pory, tylko synekdochą – podobną do znanego w Polsce zwrotu: „Wołodyjowski to pierwsza szabla Rzeczypospolitej”, czyli tropem, zwrotem retorycznym, w którym zamiast o całości (szermierz z bronią) mówimy o części (szabla szermierza). Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy sposoby mówienia zaczynają całkowicie przesłaniać i determinować sposoby myślenia i zasady postępowania. 7 Właściwie nikt nie przedstawił trafnej krytyki argumentu z „chińskiego pokoju” – patrz np. John Searle (1984, 1995). 8 Konkretna data ciągle odsuwana jest w przyszłość, najwięksi optymiści spodziewali się tego etapu rozwoju sztucznej inteligencji jeszcze w XX wieku. 9 Przypomina i omawia istotę tego rozróżnienia między innymi Vinge (2013), ja oddaję to jako różnicę pomiędzy „komputerową metaforą” i „komputerową synekdochą” ludzkiego umysłu (Bobryk 2010a). 14 JERZY BOBRYK Żadnemu szermierzowi przy zdrowych zmysłach10 nie przyszłoby do głowy, że szabla sama z siebie powalczy za niego w pojedynku lub w bitwie. Jednakowoż współcześni zwolennicy tezy o istnieniu maszynowego myślenia miewają tego typu przekonania w odniesieniu do komputerów. W rzeczywistości, jak do tej pory, nie mamy żadnych realnych powodów, by uznać istnienie prawdziwie myślących maszyn i martwić się ich losem. Niemniej jednak trzeba przyjąć istnienie wzmacniaczy ludzkich intelektów (intelligence amplification). Rzecz w tym, że istnieją one od dawna i nie pojawiły się wraz z komputerami. Wynalazki potęgujące (poprawiające) ludzkie możliwości poznawcze pojawiły się tylko nieznacznie później niż wynalazki potęgujące ludzkie siły fizyczne. Dość dawno wynaleziono dźwignie, koła i wielokrążki. Niemal równie dawno człowiek nauczył się poprawiać swoją pamięć (zwiększać trwałość i pojemność). Posłużyło temu pismo, które było pierwszym wynalazkiem utrwalającym treści ludzkiej pamięci. Potem ludzie wymyślili liczydła, arytmometry i kalkulatory, by ułatwić sobie rachowanie i operowanie liczbami (co niewątpliwie jest czynnością umysłową), a stosunkowo niedawno (bo w wieku XIX, choć o tym nie wszyscy wiedzą) pojawiły się komputery, które wspierają nas w wielu innych funkcjach poznawczych. Antropomorfizujemy komputery głównie dlatego, że słabo rozumiemy istotę naszych funkcji poznawczych (podobnie jak innych funkcji psychicznych). Zwodzi nas także fakt, że komputery mogą działać pod nieobecność człowieka. Ale przecież wnyki i pułapki myśliwskie od dawna chwytają i zabijają zwierzęta, nawet pod nieobecność myśliwego. Komputery są też automatami, tylko bardziej złożonymi, mało zawodnymi i wielofunkcyjnymi. Zapewne u zarania ludzkości biologiczna selekcja napędzająca naszą ewolucję preferowała osobniki o dużych zdolnościach technicznych. Prawdopodobnie walkę o przetrwanie od jakiegoś czasu wygrywali nie tyle siłacze i biegacze, ile działający wspólnie sprytni wytwórcy i użytkownicy ognia, noży, oszczepów i łuków, a potem bardziej złożonych narzędzi. Nie bez znaczenia były też oczywiście umiejętności współczucia i społecznego (grupowego) współdziałania. Poznana i uświadomiona historia człowieka przekonuje nas o tym, że już w okresie oświecenia „inżynierów” ceniliśmy (nie bez powodu) na ogół wyżej niż „psychologów’’ czy „socjologów”. Może dlatego ci ostatni najczęściej usiłują być „inżynierami dusz”. Sądzę, że zrozumienie problemów współczesności należałoby zacząć od uświadomienia sobie, że nadszedł chyba koniec tego typu postawy. Jeżeli chcemy konstruować myślące maszyny lub za pomocą inżynierii genetycznej czy inżynierii elektronicznej potęgować ludzkie intelekty, musimy wiedzieć, „czym jest umysł”, odróżniać „to co umysłowe” od tego, co tylko ułatwia lub przyspiesza myślenie. Mózgi a umysły W ostatnich dziesięcioleciach cognitive science gładko zmieniła się w cognitive neuroscience. Po kilkunastu latach rozwoju kognitywistyki okazało się, że łatwiej 10 Pamiętamy, że Zagłoba przestrzegał mało rozgarniętego Rocha Kowalskiego, że choć może nazwać swoją szablę „panią Kowalską”, to dzieci z nią miał nie będzie. TRANSHUMANIZM, COGNITIVE SCIENCE I WYZWANIA DLA NAUK SPOŁECZNYCH 15 i efektywniej można w maszynach cyfrowych symulować działanie mózgu niż działanie umysłu (Graubard red. 1988; Rumelhart 1998). Ta dość zasadnicza przemiana głównej metody badań nie skłoniła kognitywistów do porzucenia przyjętej na początku zasady „metodologicznego solipsyzmu”, opartej na założeniu, że stany umysłowe są nieprzejrzyste (opaque), a ich znaczenie nie zależy od ich odniesienia, lecz od powiązania z innymi stanami umysłowymi, co oznacza, że na przykład, przekonania Edypa „poślubiam swoją matkę” i „poślubiam Jokastę” są różnymi przekonaniami tak długo, jak długo, w jego umyśle nie pojawi się sąd „Jokasta i moja matka to ta sama osoba” (Fodor 1984). Metodologiczny solipsyzm utrzymuje, że dla poznania istoty umysłu konieczne jest jedynie dokładne poznanie jego struktury – powiązania pomiędzy jego stanami lub umysłowymi reprezentacjami – nie jest natomiast niezbędne badanie relacji pomiędzy umysłem (albo jego stanami lub „reprezentacjami”) a światem pozaumysłowym. Zasada metodologicznego solipsyzmu została utrzymana nawet wtedy, gdy cognitive science zamieniła się w cognitive neuroscience (Graubard red. 1988; Rumelhart 1998), to znaczy wtedy, gdy porzucono modelowanie w maszynach cyfrowych przebiegu stanów umysłowych i rozpoczęto symulowanie (modelowanie) działania ludzkiego mózgu. Ta przemiana metody badania umysłu opiera się na przekonaniu, że rację ma filozoficzna teoria identyczności zakładająca, że „procesy umysłowe” (czynności umysłowe) i „procesy mózgowe” (w skrócie „umysł” i „mózg”) to różne nazwy tego samego zjawiska. Nieoczywistość teorii identyczności (mózgu i umysłu) najlepiej chyba pokazał Kazimierz Twardowski (1965: 95–96) pisząc: „Otóż nazywając czynności umysłu funkcjami mózgu można mieć słuszność, albo jej nie mieć, stosownie do znaczenia, jakie się słowu „funkcja” nadaje. Wyraz ten bowiem jest dwuznaczny. W matematyce nazywamy funkcją wielkość czy to ilościową czy to przestrzenną, która według pewnego prawa zależna jest od innej, tak że stosownie do niej zmienia swoją wartość. W tym znaczeniu [...] uważamy obwód koła za funkcję jego promienia. Zupełnie odmienne jest drugie znaczenie wyrazu „funkcja”. Mówimy np., że nauczanie jest funkcją nauczyciela, że wydzielanie żółci jest funkcją wątroby, W tym drugim wypadku wyraz „funkcja” oznacza czynność, którą wykonywa osoba lub rzecz. Otóż czynność umysłowa jest niezawodnie funkcją w pierwszym tego słowa znaczeniu, albowiem pewne zmiany, zachodzące w mózgu, pociągają za sobą zmiany w czynności umysłowej. Nie można atoli nazwać czynności umysłowej funkcją mózgu w drugim z przytoczonych znaczeń. Nie ma bowiem wcale na to dowodów, że czynność umysłową wykonywa w zupełności i wyłącznie mózg...”. Zatem czynności umysłowe – podobnie jak wszelkie inne czynności – wykonuje cały człowiek, nie zaś jego odizolowany, jakikolwiek organ lub tkanka. W dosłownym znaczeniu tego zwrotu mózg sam w sobie nie myśli, podobnie jak sama noga nie chodzi, a oko nie widzi. Mózg odizolowany od reszty ciała (i od środowiska zewnętrznego), nawet gdyby udało się go podtrzymać przy życiu, nie byłby w stanie wykonywać czynności myślenia. Mówiąc inaczej, istnienie i prawidłowe działanie mózgu jest wprawdzie warunkiem koniecznym zdolności do myślenia, nie jest jednak warunkiem dostatecznym. 16 JERZY BOBRYK Procesy fizjologiczne ludzkiego organizmu (łącznie z procesami mózgowymi) są zatem materialną podstawą czynności (funkcji) umysłowych, przeto nie są czynnościami umysłowymi11. Aby to było jasne, musimy tu przypomnieć, czym są czynności psychiczne i na czym polega różnica pomiędzy nimi a procesami zachodzącymi w mózgu. Co to są czynności i układy funkcjonalne Czynności ludzkie (albo inaczej ludzkie akty działania) rozumiane są jako zjawiska ukierunkowane na powstanie jakiegoś wytworu, realizację jakiegoś celu, osiągnięcie określonego stanu rzeczy (Twardowski 1965a; Searle 1984, 1995). Inaczej mówiąc, czynność rąbania drewna przebiega, tak jak przebiega, by ostatecznie powstało drewno przygotowane do spalenia w piecu lub kominku, akt wyobrażania sobie Merkurego kończy się wywołaniem w umyśle podmiotu obrazu tak nazywanej planety Układu Słonecznego, czynność pisania zaś zdania „Merkury jest planetą najbliższą Słońca” kończy się ciągiem znaków graficznych: „Merkury jest planetą najbliższą Słońca”. Te pozornie banalne stwierdzenia prowadzą jednak do skomplikowanych pytań filozoficznych: Czy w przebiegu ludzkich czynności (ludzkich aktów działania i ludzkich aktów psychicznych) mamy tylko pozornie, czy może faktycznie do czynienia z determinacją intencjonalną lub teleologiczną (Searle 1985, 1996)12, czyli sytuacją, w której cel determinuje przebieg zjawiska. Niezależnie jednak od rozstrzygnięć filozoficznych, można powiedzieć, że nie sposób opisać (naukowo i potocznie) ludzkich aktów (w tym także aktów świadomości) i ludzkich czynności bez odwoływania się do ich celów-wytworów (Twardowski 1965a; Searle 1984, 1996). Fakt ten (ontologiczny albo tylko epistemologiczny), czyli ten sposób determinowania ludzkich czynności i ludzkich aktów działania, czyni je zjawiskami specyficznymi i wymagającymi innego opisu i innych metod badawczych niż zjawiska badane przez nauki przyrodnicze, takie jak fizyka, fizjologia, astronomia czy chemia13. Determinowanie intencjonalnie lub teleologicznie ludzkich czynności i aktów (zawieszam w tym miejscu spory na temat rodzajów przyczynowości, jakie należałoby koniecznie odróżnić od siebie), wiąże się jednak z tym, że zjawiska umysłowe i czynności mają swoje podstawy w istnieniu i działaniu określonych struktur i procesów neurofizjologicznych. „Całość sieci stanów intencjonalnych funkcjonuje na podstawie ludzkich zdolności, które same w sobie nie są stanami umysłowymi” (Searle 1996: 63) [w oryginale: „The whole network of intentionality only functions against a background of human capacities that are not themselves mental states”] (Searle 1984: 68). Chociaż – zgodnie z przyjętą tu perspektywą – zjawiska psychiczne i umysłowe nie są stanami ani procesami mózgowymi (neurofizjologicznymi), psychologia, nie11 Poza Kazimierzem Twardowskim pogląd ten wyznają przedstawiciele filozoficznej fenomenologii, którzy nieco inaczej niż Twardowski, ale jednak, są kontynuatorami Brentanowskiego sposobu widzenia zjawisk umysłowych i relacji umysłu ze światem. 12 John Searle nazywa to przyczynowością intencjonalną. 13 Może dlatego nie da się zredukować psychologii do neurofizjologii. TRANSHUMANIZM, COGNITIVE SCIENCE I WYZWANIA DLA NAUK SPOŁECZNYCH 17 malże od początku swojego powstania, starała się dokładnie zbadać charakter związków pomiędzy aktami umysłowymi a procesami mózgowymi. Jednym z pytań, jakie tu stawiano, było pytanie o tak zwaną lokalizację funkcji psychicznych w mózgu. Czyli pytanie o to, czy poszczególne struktury i obszary mózgu odpowiedzialne są za wykonanie określonych kategorii czynności i aktów psychicznych (na przykład, czy percepcja wzrokowa zlokalizowana jest w płatach potylicznych, a czynności motoryczne w przednich częściach mózgu), czy może, do wykonania dowolnej czynności w danej chwili konieczne jest zawsze prawidłowe działanie mózgu w całości? Nie wchodząc w szczegóły sporów teoretycznych i badań empirycznych z nimi związanych, można tu powiedzieć, że ostatecznie ustalono (Maruszewski 1975; Reykowski, Maruszewski i Tomaszewski 1967; Twardowski 1965, 1965a)14: [1] Względnie proste funkcje psychiczne (takie jak widzenie wzorów, słyszenie dźwięków, wykonywanie prostych ruchów itp.) mają stałą i ogniskową (czyli związaną z sąsiadującymi ze sobą obszarami mózgu) mózgową lokalizację; [2] Funkcje złożone i wyższe (determinowane kulturowo i powstające w następstwie wychowania, uczenia się i edukacji, takie jak samokontrola, samoświadomość, myślenie krytyczne, czynności mowy itp.), mają lokalizację rozproszoną i dynamiczną (czyli zmieniającą się w zależności od warunków uczenia się danej czynności, stopnia jej opanowania, sytuacji, w jakiej czynność jest w danym momencie wykonywana itp.). [3] Neurofizjologiczną podstawą ludzkich czynności umysłowych są mózgowe układy funkcjonalne. Układy funkcjonalne rozumie się tu jako zespoły tkanek lub narządów realizujących stały cel zmieniającymi się środkami15. W przypadku mózgowych układów funkcjonalnych są to (połączone ze sobą w określony sposób16) zespoły komórek nerwowych. W przypadku tak zwanych wyższych czynności psychicznych struktura układu funkcjonalnego (czyli liczba elementów, z jakich się składa oraz sposób ich łączenia się) jest bardziej złożona i bardziej dynamiczna niż w przypadku prostszych funkcji psychicznych. Z Wyznań świętego Augustyna (1999) dowiadujemy się, że jego nauczyciel święty Ambroży zadziwiał swoich współczesnych umiejętnością czytania bez wymawiania słów. Głośne i zbiorowe czytanie (McLuhan 1997) było wtedy podyktowane niewielką liczbą książek. Porównując czynność czytania ludzi wczesnego średniowiecza i ludzi czasów nowożytnych, możemy powiedzieć, że jej podstawą, w obu wypadkach, były odmienne mózgowe układy funkcjonalne. U ludzi średniowiecza (podobnie jak u uczniów uczących się czytać) w skład układu funkcjonalnego odpowiedzialnego za realizację tej czynności zaangażowane były części mózgu odpowiedzialne za percepcję i produkcję dźwięków mowy. Ten element układu funkcjonal14 Co wcale nie oznacza, że współcześni twórcy kognitywizmu mają pełną i wyraźną świadomość tych ustaleń (na ten temat: Bobryk 1996, 2010, 2010a). 15 Układem funkcjonalnym jest, na przykład, układ oddechowy. Celem tego układu jest dostarczanie tlenu do organizmu, a jego zmienność może polegać na tym, że możemy, na przykład, oddychać uruchamiając mięśnie klatki piersiowej lub mięśnie przepony. 16 Te połączenia mogą się zmieniać w zależności od sposobu uczenia się danej czynności i związanych z nią nawyków. 18 JERZY BOBRYK nego staje się niepotrzebny – wystarcza wzrokowa percepcja znaków pisma – u ludzi nowożytności i czytelników, którzy dobrze wyćwiczyli czynność czytania. Przykład ten jest prostą ilustracją zasady dynamiczności mózgowych układów funkcjonalnych i spowodowanej czynnikami zewnętrznymi (także kulturowymi) zmienności mózgowej lokalizacji czynności. Niekiedy nazywa się to zasadą „ekstrakortykalnej organizacji wyższych czynności psychicznych” (Łuria 1976). Można pokazać tu inne przykłady ilustrujące wspomnianą zasadę. Czynność liczenia przebiega inaczej, gdy liczymy, używając kartki papieru i pióra, inaczej, gdy rachujemy za pomocą liczydeł, jeszcze inaczej, gdy używamy arytmometru, jeszcze inaczej gdy używamy komputera. Czynność pisania zgodnego z zasadami ortografii jest inna u osoby, która te zasady utrwaliła sobie w naturalnej pamięci, inaczej zaś gdy ktoś używa programu komputerowego korygującego jego ortografię17. Powyższe przykłady pokazują ponadto, że w gruncie rzeczy do realizacji większości czynności konieczne są układy funkcjonalne składające się z części naturalnych i sztucznych. Żaden normalny człowiek nie wykona „w pamięci” mnożenia 239872888 przez 56301868. Wspieranie naturalnych układów funkcjonalnych elementami sztucznymi dotyczy zarówno czynności fizycznych (podnoszenie ciężarów), psychofizycznych (rysowanie portretów), jak i umysłowych (rachowanie, wnioskowanie logiczne, poszukiwanie i porównywanie danych itp.). Można powiedzieć, że specyfika działań przedstawicieli naszego gatunku polega na poprawianiu ich szybkości, dokładności, niezawodności (a niekiedy osiągania możliwości wykonania w ogóle) przez wymyślanie i konstruowanie różnorodnych sztucznych uzupełnienień naszych naturalnych układów funkcjonalnych. Można liczyć na palcach, ale lepiej stosować arytmometry lub komputery. Można pływać i nurkować, jednak płetwy i butle z powietrzem są tu bardzo przydatne. Okulary, lunety i noktowizory rozszerzają nasze możliwości percepcyjne, a rowery samoloty i promy kosmiczne – nasze możliwości przemieszczania się w przestrzeni. Zewnętrzne, sztuczne, „ekstrakortykalne” uzupełnienia układów funkcjonalnych zmieniają sposób działania ciała i mózgu podmiotu czynność realizującego. Od początku historii naszego gatunku jesteśmy „cyborgami” (Clark 2003), proces ten zaczął się około 500 tysięcy lat temu, a więc jeszcze u poprzedników gatunku homo sapiens, tak więc w przypadku człowieka podział na „sztuczne” i „naturalne” być może nie ma uchwytnego sensu. Wracając do rozterek transhumanizmu, trzeba tu podkreślić, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć przyszłej modyfikacji człowieka związanej z „ekstrakortykalną” modyfikacją jego „naturalnych” układów funkcjonalnych. Abyśmy zrozumieli istotę tego przyszłego procesu cyborgizacji człowieka18, musimy popatrzeć wstecz ma historię naszej cywilizacji. Może to pokaże nam pułapki i zagrożenia (oczywiście także szanse i perspektywy) procesu „transhumanizacji”. 17 Czynią to niemal wszyscy piszący w języku obcym. To, czy mamy wszczepione pod skórę lub umieszczone wewnątrz czaszki jakieś mikroprocesory, czy też jesteśmy praktycznie i psychologicznie uzależnieni od komputerów i Internetu, jest sprawą, moim zdaniem, drugorzędną. 18 TRANSHUMANIZM, COGNITIVE SCIENCE I WYZWANIA DLA NAUK SPOŁECZNYCH 19 Co traci z oczu transhumanizm Rozwój nauki i technologii zmienia nie tylko jednostki ludzkie, ale także, a może przede wszystkim, międzyludzkie relacje. Dlatego na miejscu transhumanistów mniej martwiłbym się praktycznymi i etycznymi aspektami stosunków pomiędzy ludźmi, robotami i sztucznymi mózgami, znacznie bardziej relacjami pomiędzy osobami i grupami ludzkimi oraz wpływem techniki na te relacje. Kiedy czytamy teksty transhumanistów, pojawią się, na przykład, pytania: Czy w planie społecznym powinien istnieć jakiś odpowiednik „wolności morfologicznej” człowieka (a raczej ludzi)? Czy mamy prawo urządzać sobie dowolnie stosunki społeczne i polityczne, mając jedynie na względzie „potęgowanie (enhancement – w terminologii transhumanistow) ludzkich możliwości”, czy też w imię praw osoby ludzkiej należałoby tu z góry sformułować i wprowadzić jakieś ograniczenia19? Pytania tego typu są bardzo ważne, gdyż obecny stan nauk społecznych i humanistycznych zdaje się wskazywać na ich stopniowe podporządkowywanie naukom przyrodniczym (Bobryk 2009, 2010); czego przejawem jest wzrost popularności redukcjonizmu i scjentyzmu w obszarze nauk o człowieku. Aktualny błyskawiczny rozwój techniki stawia pilne i nowe zadania przed naukami o człowieku. Trzeba w tym kontekście pamiętać, że po kompromitacji leninowskiej (a raczej bolszewickiej) wersji marksizmu już się raczej nie proponuje na serio rozległych wizji przyszłego lub pożądanego rozwoju stosunków społeczno-politycznych. Można odnieść wrażenie, że porzucono na dobre nawet stare i proste ideały „wolności, równości i braterstwa” (może z wyjątkiem tej pierwszej, która praktycznie sprowadza się do wolnej konkurencji w ekonomii). W perspektywie dzisiejszych nauk społecznych właściwie nie ma już „społeczeństwa” rządzącego się jakimiś możliwymi do naukowego zbadania prawami, jest jedynie „ludność”, czyli zbiór osobników wykonujących (pozornie lub faktycznie) „ruchy Browna”, które, jak się wydaje, można badać wyłącznie metodami statystycznymi. Taką sytuację i takie tendencje (poza słuszną, jakkolwiek przecenianą, popularnością metod statystycznych w naukach społecznych) dobrze ilustrują przemiany w praktyce i teorii psychologii klinicznej i psychiatrii. Odeszły już do lamusa ubiegłowieczna psychiatria humanistyczna i antypsychiatria, które jeszcze stosunkowo niedawno wydawały się właściwym rozumieniem chorób psychicznych (Jankowski 1975), a które widziały główne przyczyny zaburzeń psychicznych jednostki w nieprawidłowych (czy niesatysfakcjonujących) stosunkach społecznych. Powrócono do psychiatrii biologicznej, która teraz nazywa się „neuropsychiatrią” i upatruje przyczyn zaburzeń psychicznych (często niezależnie od ich charakteru i nasilenia) przede wszystkim lub wyłącznie w czynnikach neurofizjologicznych. Zasada redukcjonizmu i wskaźników wyłącznie ilościowych zdominowała myślenie naukowe, myślenie potoczne i związane z nimi praktyki. Pracownicy naukowi zostali zmuszeni do zdobywania punktów, mają przeto mniej czasu na budowanie prawdziwych, uzasadnionych i oryginalnych teorii. W sporcie liczą się jedynie 19 Manifest transhumanistyczny (Transhumanist Declaration 2012) nic nie mówi na ten temat. 20 JERZY BOBRYK rekordy, związane coraz częściej z łamaniem zasady fair play i rujnowaniem zdrowia zawodników (nie mówiąc już o pozbawianiu ich radości, jaka mogłaby płynąć z uprawiania sportu). Wiele wskazuje też na to, że celem ekonomii i nauk z nią związanych stał się wyłącznie zysk, a jest on potrzebny do osiągania dalszych zysków. Perspektywa ekonomii, jaką przedstawił, na przykład Tomáš Sedláček (2012), czyli ekonomii odrzucającej założenie, że wzrost dochodu jest najlepszym wskaźnikiem rozwoju ekonomicznego, a wolna konkurencja w każdych warunkach jest skutecznym i właściwym mechanizmem tego rozwoju – raczej nie cieszy się szerokim uznaniem w środowisku ekonomistów20. Przekonanie Sedláčka, że refleksja ekonomiczna łączyła się kiedyś (podobnie zresztą jak inne nauki społeczne) z refleksją moralną, i że obecnie warto (a może trzeba) wrócić do tego stanu rzeczy, nie może trafić na podatny grunt z bardzo wielu (choć powiązanych ze sobą) powodów. Najłatwiejszym do dostrzeżenia powodem jest tu nie tylko trwająca i ciągle pogłębiająca się dysproporcja rozwoju nauk społecznych i przyrodniczych. Powoduje ona przecenianie przez te pierwsze metod ilościowych i skłonność do redukcjonizmu. Postmoderniści i ich krytyka „wielkich narracji” ostatecznie i samobójczo zniszczyły wiarę w możliwość integracji wiedzy humanistycznej21 i stworzenie jakiegoś holistycznego, interdyscyplinarnego i niestroniącego od wartościowania obrazu człowieka i stosunków społecznych. Problem polega jednak na tym, że – w jednej kwestii przynajmniej – przedstawiciele transhumanizmu mają niewątpliwą rację. Przyspieszający ciągle rozwój techniki – zwłaszcza techniki cyfrowej – i jej wdzieranie się we wszystkie obszary ludzkiego życia zmusza nas do budowania interdyscyplinarnej (a może „transdyscyplinarnej”) i niestroniącej od refleksji o wartościach wiedzy o człowieku i społeczeństwie. Jeśli nie podołamy temu zadaniu (do tej pory nic nie napawa optymizmem), nie odzyskamy kontroli nad rozwojem ludzkiej cywilizacji i kultury. Wiele wskazuje na to, że rozwój ten rządzi się przede wszystkim zasadą determinizmu technologicznego (Ellul 1865, 1980; Postman 1993), zgodnie z którą – mówiąc najkrócej – to technika rządzi człowiekiem, a nie odwrotnie. Można odnieść wrażenie, że podporządkowanie się technice nie przeszkadza nawet przedstawicielom nauk społecznych i humanistycznych. W dzisiejszych naukach społecznych budowane są przede wszystkim teorie opisujące dość wąski zakres zjawisk i przewidujące jakieś pojedyncze aspekty zależności między nimi. Natomiast wpływ techniki na relacje społeczne ma charakter szeroki, wieloaspektowy i „globalny”. Pojawia się potrzeba budowania teorii szerokiego zakresu, będących w stanie opisać to wszystko, co dzieje się aktualnie i będzie działo w najbliższej przyszłości. Potrzebna jest także refleksja moralna dotycząca obowiązków ludzi i hierarchii ich systemów wartości. Do sprostania tym wyzwaniom współczesna humanistyka raczej nie jest przygotowana. Można powiedzieć, że nawet transhumanistom zabrakło tu 20 Ponieważ zasada leseferyzmu został sformułowana w XVIII wieku, przeto ekonomia współczesna może być zasadnie oskarżana o ahistoryzm. 21 Przemiana wielu obszarów humanistyki w różnorodne „neuronauki” jest wskaźnikiem tego załamania się wiary w możliwości czy nawet zasadność wiedzy humanistycznej. TRANSHUMANIZM, COGNITIVE SCIENCE I WYZWANIA DLA NAUK SPOŁECZNYCH 21 wyobraźni. Aby to sobie uświadomić, wystarczy porównać rozważania transhumanistów z myślami Stanisława Lema (1967) przedstawionymi ponad pół wieku temu w Summa technologiae (pierwsze wydanie 1963). Mamy tam rozważania nie tylko o rekonstrukcji gatunku ludzkiego, sztucznej inteligencji i rzeczywistości wirtualnej (w terminologii Lema: fantomatyce), ale także o „moralności homeostatów”, „wierzeniach elektromózgów”, „inżynierii transcendencji” i „metafizyce eksperymentalnej”. Summa technologiae była czytana jako fantazja literacka, dziś wydaje się, że była trafnym przewidywaniem, może nie tyle rozwoju techniki, ile zmąconej świadomości konstruktorów i użytkowników techniki. Techniki, której rozwój traktuje się jako rozwój człowieka w ogóle i pod każdym względem. Wielkie pytania, małe odpowiedzi Pytania, jakie powszechna i przyspieszona cyfryzacja naszego życia umysłowego i społecznego postawiła przed naukami społecznymi i humanistycznymi, można określić mianem „wielkich” z wielu powodów. Pierwszym z nich jest fakt, że są to pytania ważne i pilne. Uchylanie się od odpowiedzi albo udzielenie odpowiedzi nieprzemyślanej, może mieć rozległe i negatywne skutki (tak w planie psychicznym, jak i społecznym). Jeszcze nigdy w historii ludzkości zmiany spowodowane rozwojem techniki nie były tak szybkie i tak rozległe. Można jednak odnieść wrażenie, że obecne myślenie naukowe (podobnie jak i myślenie potoczne) podlega wskazanemu przez Marshalla McLuhana prawu odrętwienia ludzkiej świadomości spowodowanego nową technologią: „Every technology contrived and outered by man has the power to numb human awareness during the period of its first interiorization” (McLuhan 1997: 153). Pytania, jakie stawia przed nami rozwój techniki cyfrowej, są pytaniami natury „filozoficznej”, bo, po pierwsze, są pytaniami o istotę rzeczy (naturę ludzkiego umysłu, naturę ludzkiej świadomości, istotę i charakter oraz mechanizmy wpływu techniki na ludzką psychikę, istotę zmian życia społecznego, jakie obserwujemy itd.), po drugie zaś, w pytania te są uwikłane problemy deontologiczne i aksjologiczne. Dzieje się to niestety w chwili, w której filozofia ogłosiła własną śmierć i jak ognia unika „wielkich narracji”. Tymczasem rzeczywistość wymaga od nas refleksji „filozoficznej” pilnego ustalenia naszej hierarchii wartości, rozważenia naszych obowiązków wobec siebie samych, innych ludzi i całego społeczeństwa. Wiemy już, że technologia cyfrowa otwiera przed ludzkością możliwości budowania autonomicznych sztucznych intelektów (lub niby-intelektów) oraz doskonalenia naturalnej ludzkiej inteligencji. Nie wiemy natomiast dokładnie, czemu lub komu powinny służyć te „mechaniczne umysły”, ani na czym miałaby polegać przyszła doskonałość sztucznych i naturalnych intelektów. Chwilowo wcielana jest w praktykę prosta odpowiedź typu: pamiętać więcej, przetwarzać dane i podejmować decyzje szybciej, kontrolować dokładniej i wszystko, co się takiej kontroli poddać może. Ta prosta odpowiedź budzi zdumiewająco mało zastrzeżeń i wątpliwości, chociaż jej przyjęcie pozbawia jednostki i całe grupy ludzkie oraz społeczne instytucje ich autonomii i samodzielności. 22 JERZY BOBRYK Przedstawione tu problemy ery technologii cyfrowej nakładają na nauki społeczne konieczność budowania interdyscyplinarnych, zintegrowanych i hierarchicznie zorganizowanych opisów zjawisk społecznych i struktur społecznych, jakie właśnie za pomocą tej techniki budujemy. Tylko po uzyskaniu tego typu wiedzy możemy racjonalnie kontrolować te zmiany, utrata kontroli zaś może mieć skutki katastrofalne. Mam poważne wątpliwości, czy obecny stan nauk społecznych i humanistycznych pozwoli sprostać wyzwaniom ery technologii cyfrowej. Nauki te mają stałą, chociaż niezbyt klarowną, świadomość szerokich i rewolucyjnych zmian spowodowanych rozwojem techniki informatycznej. Może dlatego humanistyka współczesna – jak starałem się to pokazać w niniejszym tekście (także w innych tekstach: Bobryk 1989, 1996, 2010a) – błąka się gdzieś pomiędzy natręctwami kognitywizmu i maniami transhumanizmu. Ponadto to, co we współczesnych naukach społecznych nazywane jest „teoriami”, raczej zasługuje na miano „małych teorii”. Najczęściej są to słabo uporządkowane zbiory twierdzeń budowane wokół jednej centralnej tezy (tezy o uniwersalnej skuteczności niewidzialnej ręki rynku, tezy o samolubnych genach, tezy o „obliczeniowej” naturze wszystkich procesów poznawczych itp.). Najbardziej wyraźnym przykładem jest tu głośna ostatnio teoria „neuronów lustrzanych”. Teoria zaczęła się od odkrycia, że w mózgu makaka znajdują się neurony aktywne zarówno wtedy, gdy małpa wykonuje określony prosty ruch, jak i wtedy, gdy obserwuje ten sam ruch u innego osobnika (czyli „neurony lustrzane”). Szybko uznano, że odkryto u wszystkich naczelnych neurofizjologiczną podstawę umiejętności naśladowania. Założono też, że ludzkie neurony lustrzane wyjaśniają ludzką empatię i być może wszelkie zachowania moralne, pochodzenie ludzkiego języka, ludzką zdolność do samoświadomości; zaś dysfunkcja tych obszarów mózgu odpowiedzialna jest za zaburzenia mowy, autyzm, i wiele innych zjawisk (więcej na ten temat: Bobryk 2010). Uniwersalna użyteczność teorii ludzkich neuronów lustrzanych – piszę tak, bo fakt istnienia neuronów lustrzanych u człowieka został ustalony pośrednio (Rizzolatti i Sinigaglia 2008) – jest też dobrym przykładem niektórych skutków upodobania współczesnych nauk społecznych do redukcjonizmu i podporządkowania ich naukom przyrodniczym. Przedstawiona wyżej struktura teorii powoduje, że są one najczęściej nieprzemyślane do końca. Nie zawsze jest uświadomiona metaforyczność głównych tez teorii, albo też konsekwencje tej metaforyczności. „Samolubność genów”, „cyfrowość mózgu” to śmiałe metafory, które pełnią dobrze swoją heurystyczną funkcję w chwili budowania teorii, wymagają jednak krytycznego przemyślenia, zanim teoria uzyska postać dojrzałą. Teoria „dokończona” to teoria sprawdzająca swoją własną wewnętrzną spójność oraz relacje z innymi teoriami opisującymi te same lub podobne zjawiska. Współczesna polityka naukowa (preferująca ilość przed jakością) nie sprzyja tworzeniu takich teorii. Niewiele chyba mamy dobrze pojmowanych dojrzałych teorii we współczesnych naukach społecznych, a te które kiedyś taką dojrzałość osiągnęły, zaczynają znikać z pola uwagi naukowców i studentów. Integracja wiedzy zawartej w wielu teoriach i teoryjkach nie udała się twórcom cognitive science. Zamiast jednej „nauki o poznawaniu”, mamy obecnie wiele „cy- TRANSHUMANIZM, COGNITIVE SCIENCE I WYZWANIA DLA NAUK SPOŁECZNYCH 23 bernauk” i „neuronauk”, które osobno badają fenomen ludzkiego myślenia i ludzkich procesów poznawania świata, a które niewiele łączy poza modnymi przedrostkami. Centralna metafora kognitywistyki – metafora umysłu/komputera – oparta jest na wewnętrznej sprzeczności: Nawet najbardziej złożony komputer jest tylko automatem, a nawet najsłabiej działający ludzki umysł (niedojrzały rozum dziecka lub zaburzony umysł chorego) posiada cechę „bycia świadomym”. Kognitywiści jak gdyby zapominają, że czynności świadome są przeciwieństwem czynności automatycznych (a więc nieświadomych) oraz że jest to jedna z najstarszych i najbardziej podstawowych tez psychologii. Podsumowanie Załóżmy na koniec, że udało mi się przekonać Czytelników niniejszego tekstu do poglądu, iż współczesna cywilizacja – przede wszystkim, choć nie wyłącznie, za sprawą „rewolucji cyfrowej” – znalazła się w stanie, w którym konieczna jest intensywna i rozległa refleksja prawdziwie humanistyczna, a być może jakiś zasadniczy przełom w naukach społecznych. Załóżmy też, na chwilę przynajmniej, że ogłaszane ostatnio często myślowe „rewolucje” są takie jak największe znane w historii rewolucje społeczne, to znaczy prowadzą do pogłębienia kryzysu (przynajmniej na początku). Jeśli tak, to co? Gdzie szukać punktu wyjścia dla koniecznego i prawdziwego „przełomu”? Co w dotychczasowych osiągnięciach nauk społecznych i humanistycznych miałoby być „światłem w tunelu”? Ja widzę je w filozofii lingwistycznej22, którą moim zdaniem reprezentują najlepiej John L. Austin (1993), „późny” Ludwig Wittgenstein (2000), a współcześnie John R. Searle (1987, 2010). Wymienieni autorzy (i oczywiście inni, choć nie wszyscy, reprezentacji tego kierunku) pokazali, na czym polega specyfika „świata społecznego”. Niezależnie od różnic pomiędzy przedstawicielami filozofii lingwistycznej łączy wszystkich przekonanie, że nie tyle język, ile akty/czynności mowy (w kognitywistyce przestano, nota bene, rozróżniać mowę i język) są tym, co spaja i strukturalizuje międzyludzką rzeczywistość. Najważniejsze rozróżnienie pojęciowe tego kierunku to rozróżnienie „faktów surowych” i „faktów instytucjonalnych” (Searle 1984: 69, 2010: 10). Kognitywistyka, jako tako23, uwzględnia filozofię Wittgensteina, bo mamy ciekawe publikacje odnoszących do siebie ruch kognitywistyczny i myśli autora Dociekań filozoficznych (np. Shanker 1998). Searle „wdarł się” do kognitywistyki przede wszystkim ideą „chińskiego pokoju” (Searle 1984: 31), ale też szeregiem innych publikacji na temat umysłu. Ramy pojęciowe transhumanizmu, jak do tej pory (zgodnie z moją wiedzą), nie obejmują teorii aktów mowy, i nie tylko nie przyswoiły rozróżnienia „faktów surowych” i „faktów instytucjonalnych”, ale także rozróżnienia „reguł regulatywnych” i „reguł konstytutywnych” (Searle 1987), nie mówiąc już o pojęciu „grupowej intencjonalności” (collective intentionality – Searle 2010: 42). A tu właśnie – mówiąc najkrócej, acz nieszczególnie elegancko – „leży 22 23 Nie jest to oczywiście jedyne rozwiązanie. Przekonujące uzasadnienie tej oceny to temat na osobną publikację. 24 JERZY BOBRYK pies pogrzebany”. Bo przecież wytwory zglobalizowanej technologii cyfrowej (np. Internet) to często rodzaj „zbiorowego niby-umysłu”. Czysto teoretycznie pojawia się, a zdaniem transhumanistów w praktyce pojawi się zaraz, problem jego świadomości i wolności woli (jakkolwiek byśmy rozumieli ten termin). A także, a może przede wszystkim, jego wpływu na świadomość i wolę człowieka (to zdanie piszę już z całym osobistym przekonaniem). Searle w Making the Social World. The Structure of Human Civilization (2010: 136) zamieścił kilkanaście akapitów interesujących dla transhumanistów. Zadaje tam pytanie, czy roboty mogą składać i odbierać od innych robotów przyrzeczenia i czy złożenie takiego przyrzeczenia nakłada na składającego zobowiązanie jej dotrzymania? Nie wchodząc w szczegóły (bo wymagałoby to obszernego przypomnienia przeprowadzonych w innych publikacjach – np. Searle 1987 – rozważań na temat: jak wyprowadzić, i czy można wyprowadzać, „powinien” z „jest”) trzeba tu powiedzieć, że Searle (2010) odmawia nawet najdoskonalej zaprogramowanym robotom24 ludzkich możliwości składania i przyjmowania zobowiązań (co jest tu ilustracją do tematu praw etycznych maszyn i następstwem, między innymi, wcześniej – Searle 1984 – przedstawionych poglądów na temat AI ). Odmawia dlatego, że „dla składania i otrzymywania przyrzeczeń konieczna jest świadomość i przekonanie o wolności strony składającej i strony otrzymującej przyrzeczenie” („making and keeping promises requires consciousness and a sense of freedom on the part of the promise-making and promise keeping” Searle 2010: 136). Bez świadomości i wolnej woli podmiotów wypowiedzenie przyrzeczenia nie nakłada obowiązku jego dotrzymania (tak jak nie można ukarać za popełniony czyn, jeśli da się udowodnić niezbicie i zgodnie z prawem, że został on wymuszony). Oczywiście to wikła nas w rozważania, czy roboty mogą, czy nie mogą, mieć świadomość i wolną wolę. Prawo i etyka dotyczące człowieka oparte są na założeniu istnienia u ludzi (dorosłych i poczytalnych) świadomości i wolnej woli. Odmawia się jej zwierzętom i maszynom, nie wytaczamy procesów prawnych automatom i tygrysom, i póki co nawet najbardziej złożonym komputerom. Przypuszczalnie jednak postawilibyśmy przed sądem cyborga, czyli syntezę człowieka i maszyny. Choć pewnie zależałoby to od charakteru i proporcji sztucznych i naturalnych elementów takiej istoty. Pojawia się tu także pytanie, czy postawilibyśmy przed sądem szympansa, któremu w następstwie, na przykład, inżynierii genetycznej powiększyliśmy iloraz inteligencji do stopnia porównywalnego z normalnym ludzkim? Dalej trzeba stwierdzić, że potraktowana serio zasada wolności morfologicznej, wprowadzona w praktyce i na globalną skalę nadałaby zupełnie nowe odniesienia pojęciu „reguły konstytutywne”, „zbiorowa intencjonalność” czy „gry językowe”. Trzeba tylko, a już to czyniono chociażby w filozofii frankfurckiej, rozszerzyć pojęcia teorii aktów mowy na teorię aktów komunikacji. (Cognitive science zajmuje się procesami komunikacji, czyli procesami przesyłania sygnałów, lecz nie zajmuje się intencjonalnymi czynnościami/aktami komunikacji. Choć pewnie wielu kognitywi24 Czyli robotom, których wypowiedzi językowe byłyby zrozumiałe, sensowne i dostosowane do kontekstu, a więc zewnętrznie nie różniły się od wypowiedzi ludzkich. TRANSHUMANIZM, COGNITIVE SCIENCE I WYZWANIA DLA NAUK SPOŁECZNYCH 25 stów myśli, że jest całkiem odwrotnie, bo zakładają oni, że intencjonalne czynności dadzą się sprowadzić do automatycznych procesów). Jak widać, jest wiele do zrobienia. Przedstawiciele nauk społecznych i humanistycznych nie muszą (choć oczywiście mogą) ratować się przed bezrobociem wpadając w objęcia redukcjonizmu czy takich lub innych, dorzecznych lub niedorzecznych, „neuronauk”. W praktyce jednak chyba wymaga to zmiany aktualnej polityki oświatowej i naukowej. Literatura Adamski, Krzysztof. 2012. Transhumanizm – między utopią, biotechnologią a gnozą. „Rocznki Teologii Moralnej”, tom 4 (59): 105–129. Augustyn. 1999. Wyznania. Tłum Z. Kubiak. Warszawa: Świat Książki. Austin, John L. 1993. Mówienie i poznawanie. Rozprawy i wykłady filozoficzne. Warszawa: WN PWN. Bobryk, Jerzy. 1989. Cognitive science – the science of artifacts. „Polish Psychological Bulletin” vol. 20, nr 1: 3–14. Bobryk, Jerzy. 1996. Akty świadomości i procesy poznawcze. Wrocław: Leopoldinum. Bobryk, Jerzy. 2009. „Trzecia kultura” i „renesans” myślenia naukowego. „Zagadnienia naukoznawstwa” tom XLV, zeszyt 1 (179): 43–56. Bobryk, Jerzy. 2010. Nauka normalna, nauka globalna, fakty instytucjonalne jako cel nauki. „Filozofia Nauki” XVIII, nr 3(71): 7–18. Bobryk, Jerzy. 2010a. What it Means to Understand Language. W: B. Bokus (red.). Studies in the Psychology of Language and Communication. Warszawa: Matrix. Boden, Margaret. 1977. Artificial Intelligence and Natural Man. New York: The Harvester Press. Brockman, John (red). 2010. This Will Change Everything. New York: Harper. Brockman, John (red). 2012. This Will Make you Smarter. New York: Harper. Clark, Andy. 2003. Natural-Born Cyborgs. Minds, Technologies, and Future of Human Intelligence. Oxford: Oxford University Press. Dreyfus, Hubert L. 1979. What Computers Can’t Do. The Limits of Artificial Intelligence. New York: Harper & Row. Ellul, Jacques. 1965. The Technological Society. London: Jonathan Cape. Ellul, Jacques. 1980. The Technological System. New York: Continuum. Fodor, Jerry. 1984. Methodological Solipsism Considered as Research Strategy in Cognitive Psychology. W: H. L. Dreyfus i H. Hall (red.). Husserl, Intentionality and Cognitive Science. London: The MIT Press. Garner, Stephen. 2005. Transhumanism and Christian Social Concern. „Journal of Evolution & Technology” 14 (2): 29–43. Goertzel, Ben. 2013. Artificial General Intelligence and the Future of Humanity. W: M. More i N. Vita-More (red.). The Transhumanist Reader. Singapore: Wiley-Blackwell. Graubard, Stephen R. (red.). 1988. The Artificial Intelligence Debate. False, Starts Real Foundations. Cambridge, Massachusetts: The MIT Press. Jadacki, Jacek J. (red.). 2003. Analiza pojęcia informacji. Warszawa: Semper. Jankowski, Kazimierz. 1975. Od psychiatrii biologicznej do humanistycznej. Warszawa: PIW. Johnson, David M. i Christina E. Erneling (red.). 1997. The Future of Cognitive Revolution. Oxford: Oxford University Press. Kant, Immanuel. 1984. Uzasadnienie metafizyki moralności. Warszawa: PWN. 26 JERZY BOBRYK Lem, Stanisław. 1967. Summa technologiae. Kraków: Wydawnictwo Literackie. Lindsay, Peter H. i Donald A. Norman. 1984. Procesy przetwarzania informacji u człowieka. Wprowadzenie do psychologii. Warszawa: PWN. Łuria, Aleksander R. 1976. Podstawy neuropsychologii. Warszawa: PZWL. Maruszewski, Mariusz. 1975. Language, Communication and the Brain. Warszawa: PWN. Maruszewski, Mariusz, Janusz Reykowski i Tadeusz Tomaszewski. 1967. Psychologia jako nauka o człowieku. Warszawa: KiW. McLuhan, Marshall, 1997. The Gutenberg Galaxy. Toronto: University of Toronto Press. More, Max. 2013. The Philosophy of Transhumanism. W: M. More i N. Vita-More (red.). The Transhumanist Reader. Singapore: Wiley-Blackwell. More, Max i Natasha Vita-More (red.). 2013. The Transhumanist Reader. Singapore: WileyBlackwell. Postman, Neil. 1993. Technology. The Surrender of the Culture to Technology. New York: Vintage Books. Rizzolatti, Giacomo i Corrado Sinigaglia. 2008. Mirrors in the Brain. How our Minds Share Actions and Emotions. Oxford: Oxford University Press. Rothblatt, Martine. 2013. Mind is Deeper Than Matter: Transgenderism, Transhumanism and the Freedom of Form. W: M. More i N. Vita-More (red.). The Transhumanist Reader. Singapore: Wiley-Blackwell. Rumelhart, David E. 1998. The Architecture of Mind: A Connectionist Approach. W: M. I. Posner (red.). Foundations of Cognitive Science. London: A Bradford Book. Sandberg, Anders. 2013. Morphological Freedom – Why We Not Just Want It, but We Need It. W: M. More i N. Vita-More (red.). The Tramshumanist Reader. Singapore: Wiley-Blackwell. Searle, John. 1984. Minds, Brains and Science. Cambridge MA: Harvard University Press. Searle, John. 1987. Czynności mowy. Rozważania z filozofii języka. Warszawa: PAX. Searle, John. 1995. Umysł, mózg i nauka. Warszawa: WN PWN. Searle, John. 2010. Making the Social World. The Structure of Human Civilization. Oxford: Oxford University Press. Sedláček, Tomáš. 2012. Ekonomia dobra i zła. Warszawa: Studio EMKA. Shanker, Stuart. 1988. Wittgenstein’s Remarks on the Foundations of AI. London: Routledge. Stainton, Robert J. (red). 2006. Contemporary Debates in Cognitive Science. Oxford: Backwell. Thagard, Paul. 2005. Mind. Introduction to Cognitive Science. London: A Bradford Book. Twardowski, Kazimierz. 1965. Psychologia wobec fizjologii i filozofii. W: tenże: Wybrane pisma filozoficzne. Warszawa: PWN. Twardowski, Kazimierz. 1965a. O czynnościach i wytworach. W: tenże: Wybrane pisma filozoficzne. Warszawa: PWN. Vinge, Vernor. 2013. Technological Singularity. W: M. More i N. Vita-More (red.). The Transhumanist Reader. Singapore: Wiley-Blackwell. Wittgenstein, Ludwig. 2000. Dociekania filozoficzne. Warszawa: WN PWN. Wolfe, Cary. 2013. Animal studies, dyscyplinarność i post(humanizm). „Teksty” 139–140: 125– 153. Transhumanism, Cognitive Science and Challenges for Social Sciences Summary The first part of the paper presents the transhumanistic philosophy as a result of unsolved problems of cognitive science. The second part of the paper considers the issue of whether TRANSHUMANIZM, COGNITIVE SCIENCE I WYZWANIA DLA NAUK SPOŁECZNYCH 27 current social and behavioral sciences are in a position to cope with the challenges, which are placed before them by the development of current electronic technology. The theory of intentionality (Franz Brentano, John Searle) together with the theory of human actions and products (Kazimierz Twardowski – Lvov-Warsaw School) provide the conceptual framework of the undertaken analysis. Key words: cognitive science; intentionality; social sciences; theory of action; transhumanism. STUDIA SOCJOLOGICZNE 2014, 3 (214) ISSN 0039−3371 Maciej Dymkowski Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej O OSOBLIWOŚCIACH KULTUROWO UWARUNKOWANYCH UNIWERSALIÓW PSYCHOLOGICZNYCH Artykuł odwołuje się do ustaleń psychologii, zwłaszcza eksperymentalnej psychologii społecznej, jak też socjologii i antropologii kulturowej. Zarysowuje i ilustruje na wybranych przykładach osobliwości uniwersaliów psychologicznych pozbawionych umocowania biologicznego. Jak się argumentuje, są one wytworami przydatności atrybutów lub mechanizmów psychicznych w adaptacjach kulturowych do środowiska naturalnego. Takie powszechniki o kulturowej genezie nie mają odpowiedników w naukach nomotetycznych. Zwykle pojawiają się w rozmaitych kontekstach kulturowych czy historycznych z różną częstością i intensywnością, czasem pełnią tam odmienne funkcje. W rezultacie opisujące je teorie psychologii społecznej nieuchronnie różnią się od teorii charakterystycznych dla nauk przyrodniczych, które bywają spostrzegane przez psychologów społecznych jako niedościgniony ideał. Główne pojęcia: antropologia kulturowa; kultura; psychologia społeczna; socjologia; teoria; uniwersalia psychologiczne. Autorzy podejmujący ostatnio problematykę teorii psychologii społecznej zazwyczaj podkreślają, iż nie spełniają one niektórych wymogów stawianych ich odpowiednikom w naukach przyrodniczych. Jest tak w szczególności wówczas, gdy opisują powszechniki (uniwersalia) psychologiczne mające genezę kulturową (por. Jost i Kruglanski 2002; Lewicka 2007; Dymkowski 2012; Van Lange 2013). Czerpiąc z dokonań psychologii społecznej oraz (w mniejszym zakresie) socjologii i antropologii kulturowej, artykuł zarysowuje i ilustruje wybranymi przykładami porównań międzykulturowych osobliwości takich uniwersaliów. Są one efektem, jak się argumentuje, powtarzającej się przydatności, w nawet bardzo odmiennych adaptacjach kulturowych, określonych atrybutów czy mechanizmów psychicznych1. Choć tym ostatnim przysługuje walor uniwersalności, nierzadko występują one (bądź zależności, których są składnikami) ze zmienną częstością i natężeniem w odmiennych warunkach kulturowych czy historycznych. W rezultacie opisujące je teorie niezbywalnie różnią się od formułowanych w naukach przyrodniczych. Katedra Psychologii Historycznej i Politycznej SWPS we Wrocławiu, e-mail: mdymkowski@swps. edu.pl 1 Na pewnym poziomie analizy atrybut psychiczny, na przykład dyspozycję czy potrzebę, można opisywać w języku zależności konstytuujących dany mechanizm psychologiczny. 30 MACIEJ DYMKOWSKI Nie tylko biologiczne umocowania uniwersaliów psychologicznych Na uniwersalia psychologiczne składają się różne instrumenty psychicznego wyposażenia człowieka (Norenzayan i Heine 2005). Wiele z nich ma umocowanie biologiczne; zasadne jest mówienie o nich jako o adaptacjach psychicznych, będących wytworami doboru naturalnego, które występują u wszystkich przedstawicieli naszego gatunku (Gazzaniga 2011). Można wyróżnić problemy adaptacyjne, do rozwiązywania których przystosował się w toku ewolucji umysł człowieka (Buss 2003; Pinker 2012). Jego psychika jest powiązana skomplikowaną siecią powiązań z kulturą, nie da się jej zredukować jedynie do wytworu selekcyjnej presji ewolucji. Jednak na tyle, na ile jest jej wytworem, została ukształtowana w taki sposób, aby mógł człowiek uczestniczyć w kulturze i czerpać z tego uczestnictwa rozliczne profity (Baumeister 2011: 23–39). Unikatowość człowieka w świecie zwierząt w szczególności polega na silnym uzależnieniu od uczenia się oraz na dysponowaniu rozległymi możliwościami posługiwania się językiem. Tylko jego społeczne zachowania w wielkim zakresie wyznaczane są przez kulturę2, w której został ukształtowany i która jest instrumentem jego przystosowania do szeroko pojmowanego środowiska naturalnego. Tylko człowiek jest przygotowany do nabywania we wczesnym okresie życia rozmaitych kompetencji kulturowych (Heine 2012: rozdz. 2). Cechuje go współwystępowanie stosunkowo wąskiego zakresu reakcji umocowanych biologicznie z szeroko rozbudowaną kulturową transmisją tradycji. Na gruncie antropologii kulturowej wciąż wielce wpływowy pozostaje pogląd, iż geny odgrywają raczej skromną rolę jako regulator jego zróżnicowanych i plastycznych zachowań społecznych (Burszta 1998: rozdz. 4; por. też Benedict 2005; Boas 2010)3. Nawet reakcje wyznaczane biologicznie bywają „przyodziane w kulturowy garnitur” (Kluckhohn 1975: 34). Przejście do kulturowego sposobu funkcjonowania najpewniej odbywało się w bardzo długim (choć nie z perspektywy ewolucyjnej!) okresie, w którym dochodziło do rozwoju fizycznego człowieka. Dzięki przekształceniom centralnego układu nerwowego, zwłaszcza ośrodków korowych, stopniowo przybrał on do dziś przysługującą mu postać gatunkową (Geertz 2005: 66–70; por. też Runyan 1988; Burszta 1998). Zawsze ujawniał (i wciąż ujawnia) on zdumiewającą plastyczność i adaptacyjność funkcjonowania psychicznego i psychospołecznego, umiejętności przystosowywania się do bardzo różnych środowisk kulturowych. 2 Na potrzeby niniejszego artykułu przyjęto klasyczne, również współcześnie często przywoływane przez antropologów rozumienie kultury jako dynamicznej całości zorganizowanej wokół historycznie ukształtowanych idei i wartości, obejmującej powielane i przekazywane za pomocą symboli wzory myślenia, odczuwania i reagowania (Kluckhohn 1975: 32; por. też Burszta 1998). 3 Jednocześnie psychologowie ewolucyjni akcentują rolę dziedziczenia w kształtowaniu się niektórych cech behawioralnych (Buss 2003; Pinker 2012). Weryfikacja słynnego modelu „Wielkiej Piątki” w wielu kulturach wskazuje na uniwersalność wyróżnionych na jego gruncie cech osobowości, które najpewniej mają umocowanie biologiczne, choć są modyfikowane przez kontekst kulturowy (McCrae i Terracciano 2005). O OSOBLIWOŚCIACH KULTUROWO UWARUNKOWANYCH UNIWERSALIÓW... 31 Największa stałość i powszechność charakteryzuje mało skomplikowane atrybuty psychiczne człowieka, takie jak popędy czy proste emocje. Zminimalizowany jest wpływ kultury na emocjonalne uzewnętrznienia autonomicznego systemu nerwowego, względnie niska bywa międzykulturowa zmienność fizjologicznych aspektów emocji (Heine 2012; Levenson, Soto i Pole 2007). Pełna uniwersalność przysługuje ograniczonemu zbiorowi ich mimicznych przejawów, będących wrodzonymi adaptacjami ukształtowanymi ewolucyjnie (Matsumoto i Juang 2007: rozdz. 9). Uniwersalnie podobnie uzewnętrzniane i trafnie rozpoznawane są bardzo ważne dla przetrwania ludzkiego gatunku emocje podstawowe (Ekman 1994; por. też Doliński 2000; Levenson i in. 2007), choć przejawy niektórych z nich bywają w różnych kulturach nieco odmienne. Jednocześnie emocje bardziej złożone, takie jak poczucia wstydu i winy, są wyraźnie kulturowo oraz historycznie zróżnicowane (Barbu 1960; Doliński 2000; Dymkowski 2003). Zresztą we wszystkich środowiskach kulturowych można zaobserwować zarówno uniwersalne, jak i dla każdego z nich specyficzne aspekty emocji, albowiem „mimo że przychodzimy na świat z pewnymi wrodzonymi zdolnościami, takimi jak zdolność do mimicznego wyrażania emocji oraz do ich rozpoznawania i doświadczania, to jednak kultura wywiera istotny wpływ na to kiedy, gdzie i w jaki sposób możemy wyrażać, spostrzegać i odczuwać emocje” (Matsumoto i Juang 2007: 320). Również przyciągające uwagę psychologów społecznych spostrzeganie ludzi pozostaje co prawda uzależnione od wzorców piękna i sposobów myślenia obowiązujących w poszczególnych kulturach czy epokach, jednak w pewnym zakresie podlega uniwersalnym prawidłowościom. Tak na przykład niektóre cechy anatomiczne twarzy, takie jak jej kształt (symetria), określony rozmiar (bliski średniej) nosa i oczu czy pozbawiona jakichkolwiek skaz cera są atrakcyjne dla obserwatorów zawsze i wszędzie, nawet w bardzo niepodobnych do siebie środowiskach (Heine 2012: 340–346). Różnice międzykulturowe (Heine 2012: rozdz. 14; por. też Matsumoto i Juang 2007; Boski 2009; Nisbett 2009) i historyczne (Barbu 1960; Runyan 1988; Dymkowski 2003) bywają szczególnie wyraziste w zakresie wyższych funkcji psychicznych; kompetencje poznawcze, przekonania i struktury motywacyjne wchodzą w interakcję z kulturowym kontekstem. Nawet inteligencja ogólna (IQ), której tradycyjnie przypisywano silne umocowanie biologiczne powiązane z dużą stabilnością, wyraźnie zmienia się w czasie, w świetle licznych wyników badań znacząco wpływa na nią zróżnicowanie warunków życia. Jej odziedziczalność, czyli genetycznie wyznaczone międzypokoleniowe przekazywanie IQ, bywa wyraźnie mniejsza, niż dawniej sądzono. Zależy ona bowiem od właściwości danej populacji i jej dziejów, od szeroko rozumianych warunków i zaistniałych okoliczności (Nisbett 2010). Czasem rola kontekstu społeczno-kulturowego ujawnia się dopiero na odpowiednim poziomie analizy; tak na przykład szeroko znany „biologiczny” model facylitacji społecznej (Zajonc 1965) opisuje najpewniej uniwersalną (por. Bond i Titus 1983) zależność między niespecyficznym pobudzeniem wytworzonym przez zidentyfikowaną obecność przedstawicieli własnego gatunku i trudnością zadania a jego wykonaniem. Zależność ta pojawia się nawet wśród zwierząt nisko usytuowanych na 32 MACIEJ DYMKOWSKI drabinie filogenezy (Zajonc 1965), gdy jednak weźmie się pod uwagę jej zapośredniczenie przez mechanizmy poznawcze cechujące człowieka-wykonawcę oraz zróżnicowaną doniosłość, jaką mają dlań różne audytoria społeczne, opisująca ją teoria traci walor uniwersalności. Posiada go też tylko warunkowo inna, popularna wśród psychologów społecznych i socjologów teoria, opisująca efekt próżniactwa społecznego. Polega on na tym, iż ludzie obniżają swój wkład w wykonywanie zadania realizowanego również przez innych w porównaniu do wykonywania go w samotności. Efekt taki, powszechnie obserwowany na Zachodzie, w kolektywistycznych kulturach wschodniej Azji pojawia się tylko wówczas, gdy zadanie jest wykonywane wspólnie z osobami niebędącymi członkami własnej grupy (Heine 2012: 373–375). W świetle dostępnej wiedzy, zgromadzonej zarówno przez psychologów społecznych, jak i antropologów kulturowych, za nietrafne należy uznać przekonanie psychologów ewolucyjnych (Buss 2003; Pinker 2012), iż kultura nie bywa samoistnym źródłem mechanizmów regulacji psychicznej i zachowania, oraz że uniwersalizm tych ostatnich zawsze ma umocowanie biologiczne. Wiele wskazuje na to, że nie każdy taki mechanizm ukształtował się w odległej przeszłości w wyniku swojej przydatności w rozwiązywaniu konkretnych problemów przeżycia i reprodukcji (Eagly i Wood 1999). Bywa, że dana skłonność czy sposób myślenia, odczuwania bądź zachowania, notorycznie sprzyjając rozmaitym adaptacjom kulturowym, występuje uniwersalnie pomimo braku umocowania genetycznego. Przekształcenia kulturowe dokonują się w specyficznym dla siebie „porządku rzeczy”, który zdaje się przejmować wiele funkcji ewolucji biologicznej. Jednak występują też między nimi wręcz fundamentalne różnice. Specyfika ewolucji homo sapiens jest bezprecedensowa; w ograniczonym tylko stopniu bywa ona odpowiedzią na naciski środowiska fizycznego i, w porównaniu do ewolucji innych gatunków, spowalnia. Dobór naturalny traci tu na znaczeniu, ewolucja bazuje na niemającej swojego odpowiednika w świecie pozaludzkim wszechstronności człowieka (Baumeister 2011; por. też Buss 2003; Gazzaniga 2011). Kulturowe odpowiedniki genów nazywane memami (Dawkins 2012), na przykład niektóre dostatecznie rozpowszechnione idee, wzory zachowania czy artefakty, bywają uznawane za replikatory informacji umożliwiające tworzenie w miarę dokładnych kopii samych siebie, które służą do przekształcania i transmisji kultur. Mimo wielu podobieństw z genami nie posiadają jednak niektórych ich właściwości, dlatego winny być traktowane jako jedynie analogie genów, jako ich funkcjonalne odpowiedniki (Dawkins 2012: 354–370; por. też Heine 2012: 76–77). Społeczna istota człowieka jest głęboko zakorzeniona w biologii, jednak nie sposób w pełni jej zrozumieć pozostając wyłącznie na „biologicznym” poziomie analizy. Ludzki umysł znajduje zróżnicowane realizacje w rozmaitych kontekstach kulturowych lub historycznych, wyznacza, w jaki sposób „tu i teraz” czy „tam i wtedy” jego nosiciele posługują się (czy posługiwali) mózgiem. Liczne instrumenty ich psychicznego wyposażenia co prawda mają umocowanie biologiczne, ale są też „profilowane” przez doświadczenia kulturowe. Zdają się mieć dwojaką naturę, zarówno biologiczną, jak i nieredukowalną do właściwości gatunkowych człowieka. Inne powstają bez umocowania genetycznego i są przekazywane O OSOBLIWOŚCIACH KULTUROWO UWARUNKOWANYCH UNIWERSALIÓW... 33 przez pokolenia wyłącznie dzięki transmisji kulturowej (Eagly i Wood 1999). Zresztą granica między tym, co podlega kontroli natury oraz tym, co kontroluje kultura, nierzadko pozostaje mglista; czasem bywa niedostępna zarówno dla przedstawicieli nauk społecznych, jak i psychologów. Tak czy inaczej, informacje, o świecie i o sobie samym zawsze są przez człowieka odbierane (lub generowane) i następnie przetwarzane przy wszechobecnym i niezbywalnym udziale idei i wartości konstytuujących środowisko kulturowe, w którym został on ukształtowany. Niektóre instrumenty jego psychicznego wyposażenia o kulturowej genezie pojawiają się zawsze i wszędzie, ale nie u wszystkich ludzi, inne jawią się jako rzadkie i niezwykłe, wręcz jako anomalie lokujące się poza tendencją centralną, choć doszukać się ich można w każdej populacji (Norenzayan i Heine 2005; Konner 2007). Zmienna bywa zarówno częstość ich występowania, jak i natężenie. Jeśli jednak mają umocowanie biologicznie, zazwyczaj wszędzie pojawiają się równie często i z taką samą intensywnością oraz podobnie są wykorzystywane. Ich uniwersalność jest wówczas pełna, nieograniczona w jakikolwiek sposób (Norenzayan i Heine 2005; por. też Pinker 2012). Konsekwencje przydatności wyposażenia psychicznego w adaptacjach kulturowych Atrybuty czy mechanizmy psychiczne są promowane przez daną kulturę, jeśli okazują się dla niej jakoś przydatne (Cohen 2001). Nie zawsze współgrają harmonijnie z innymi, ukształtowanymi dawno temu jako wytwory ewolucji. To, co ułatwiało rozwiązywanie problemów ważnych dla ludzi zajmujących się łowiectwem czy zbieractwem, niekoniecznie bywa funkcjonalne dzisiaj, może wchodzić w kolizję ze skłonnościami czy sposobami myślenia o genezie kulturowej. Nie zawsze też okazywało się przydatne przez kilka tysięcy lat przemian historycznych, które z perspektywy ewolucyjnej stanowią okres bardzo krótki (Runyan 1988; Geertz 2005; Konner 2007). I chociaż nie można uznać, że kultura jest w swej istocie „nieprzyjazna” naturze ludzkiej definiowanej w kategoriach biologicznych (Baumeister 2011), mechanizmy psychiczne o ewidentnie kulturowym rodowodzie czasem blokują, tłumią, czy modyfikują oddziaływanie instynktów animalnych (Ossowski 1967c). A skoro środowisko kulturowe ma jakiś wpływ na ważne atrybuty psychiczne kształtowane w antropogenezie, winny to jakoś uwzględniać teorie opisujące ich funkcjonowanie i powiązania z innymi zmiennymi psychologicznymi. Wpływ ten powoduje, iż nie pojawiają się one zawsze i wszędzie w podobnym natężeniu i równie często. Dobrze zdaje się ilustrować ów problem szeroko znana i wciąż wpływowa teoria dysonansu poznawczego, która opisuje mechanizm poznawczo-motywacyjny przejawiający się ze zmienną częstością i intensywnością. Tylko w indywidualistycznych kulturach Zachodu efekty dysonansowe powstają bez poważniejszych przeszkód w rezultacie odnoszenia informacji do różnych standardów, zwłaszcza łatwo dostępnych aspektów Ja niezależnego. Na kolektywistycznym Wschodzie 34 MACIEJ DYMKOWSKI wytworzenie dysonansu zdaje się trudniejsze, wymaga konfrontacji informacji z relewantnymi aspektami dominującego tam Ja współzależnego, wyznaczanego przez wyróżnionych innych lub domniemany wizerunek siebie w ich oczach (Kitayama i in. 2004; Hoshino-Browne i in. 2005). Przypuszczalnie leżąca u podłoża dążenia konsonansowego presja na strukturalizację wiedzy została ukształtowana ewolucyjnie, jednak sformułowanie uniwersalnie trafnej teorii, opisującej mechanizm jej oddziaływania, wymaga uwzględnienia jej wzmacniania lub osłabiania (czy wręcz blokowania) przez rozmaite środowiska kulturowe. Zarówno w tym, jak i w pokrewnych przypadkach niezbędne jest wykorzystujące komparatystykę międzykulturową sprawdzenie, czy w grę wchodzi prawidłowość występująca tylko lokalnie czy też uniwersalnie, choć w rozmaitych kulturowych wcieleniach (Kofta 2007). Dysonans poznawczy pojawia się z rozmaitą częstością w różnych środowiskach kulturowych, najpewniej jednak zawsze i wszędzie pełni podobne funkcje i to samo znaczy, a ukazywane przez opisującą go teorię zależności przyjmują analogiczny kształt (Dymkowski 2007). I choć podobieństwo funkcji pełnionych przez inne atrybuty lub mechanizmy psychiczne w rozmaitych kulturach nie jest regułą, próby wyjaśniania trwałości występowania dowolnego wzorca myślenia czy kulturowego artefaktu jego funkcjonalnością wobec potrzeb „psychofizjologicznej natury indywiduum” (Malinowski 1984: 258) mają w antropologii kulturowej długą tradycję. Na jej gruncie uważa się, że szczegółowe rozwiązania „proponowane” przez pomyślnie rozwijające się kultury dostosowują się do wymogów biologicznie umocowanej struktury psychicznej człowieka, źródeł niepowodzenia konkretnego systemu kulturowego upatrywać należy w jego niedopasowaniu do tych wymogów. Gdy jego wzory do nich wyraźnie nie przystają, nie ma on szans na przetrwanie i rozwój (por. np. Linton 1975; Benedict 2005). „Kultury odnoszą sukces lub porażkę w zależności od tego, na ile pasują do wewnętrznych, nieodłącznych skłonności wbudowanych w naturę człowieka” (Baumeister 2011: 37). Nierzadko uwarunkowania biologiczne i kulturowe oddziałują podobnie, wzajemnie się wzmacniając, tylko w pewnych warunkach dochodzi do ich kolizji. Takie zróżnicowane relacje między nimi zdają się nieźle ilustrować wyniki badań nad międzypłciowymi różnicami preferencji w wyborze partnera(ki). Teoria sformułowana przez psychologów ewolucyjnych zakłada, iż systematyczne ich występowanie ma miejsce, gdyż każda z płci napotykała w toku ewolucji odmienne problemy adaptacyjne. W rezultacie kobiety przywiązują szczególnie dużą wagę do pozycji społecznej stałego partnera i jego zasobów oraz możliwości ich pozyskiwania, jak też preferują starszych (od siebie), mężczyźni zaś wolą stałe partnerki młodsze od siebie i szczególnie cenią u nich atrakcyjność fizyczną i wierność (Buss 2003: rozdz. 4 i 5). Zgodnie z oczekiwaniami tej teorii owe różnice między płciami występują uniwersalnie, jednak wyraźnie ujawnia się też modyfikujący wpływ środowiska kulturowego. Niekiedy powoduje on ich redukcję, choć nigdy nie prowadzi do zupełnego ich zaniku; wielkość tych różnic między płciami maleje tym bardziej, im bardziej jest premiowana przez daną kulturę równość między nimi. Interakcji tej nie sposób O OSOBLIWOŚCIACH KULTUROWO UWARUNKOWANYCH UNIWERSALIÓW... 35 wyjaśnić na gruncie teorii ewolucji, za to jest zrozumiała w świetle socjologicznej teorii struktur społecznych. Tłumaczy ona międzypłciowe zróżnicowanie preferencji w doborze partnera(ki) kulturowo wyznaczonymi odmiennościami ról, odgrywanych przez kobiety i mężczyzn, powiązanym z płcią podziałem pracy (Eagly i Wood 1999; por. też Kofta 2007). Ważne instrumenty wyposażenia psychicznego oraz ich relacje z zachowaniami bywają rezultatem osadzenia ich w określonych realiach świata fizycznego, które wpływają na nie za pośrednictwem kultury. Wyniki wielu badań ukazują rozmaitość „odpowiedzi kulturowych” na wyzwania środowiska naturalnego. Już niewielkiej jego zmienności towarzyszy duże zróżnicowanie dominujących stylów życia i akceptowanych skal wartości, w wyraźnie odmiennych warunkach dochodzi do wręcz olbrzymiej rozmaitości adaptacji kulturowych (Matsumoto i Juang 2007; Boski 2009; Heine 2012). Jednak zmienność kulturowa nie jest w pełni zdeterminowana przez środowisko naturalne. Jawi się jako względnie wobec niego autonomiczna; niekiedy w podobnym otoczeniu rozwijają się różne idee i wartości, odmienne wzorce myślenia, odczuwania i reagowania, które odzwierciedlają rozmaite adaptacje kulturowe. Z czasem niektóre spośród instrumentów wyposażenia psychicznego działających ludzi szeroko się upowszechniają i utrwalają, w końcu stają się uniwersaliami pozbawionymi umocowania biologicznego. I to pomimo wielkiej różnorodności owych adaptacji, zróżnicowania poszczególnych „odpowiedzi kulturowych” na środowiskowe wyzwania. Przykładowo, taki atrybut psychiczny jak podatność na społeczne oddziaływania pojawia się uniwersalnie, choć z rozmaitą częstością i natężeniem, w odmiennych warunkach kulturowych i/lub historycznych. Badania wykorzystujące słynny paradygmat Ascha wskazują na nasilenie zachowań konformistycznych, które można uznać za przejaw tej podatności, w kolektywistycznych kulturach wschodniej Azji oraz na ich stosunkowo niewielki spadek w USA od wczesnych lat pięćdziesiątych XX wieku, kiedy to w ciągu ponad czterdziestu lat dochodziło tam do znaczących przemian społeczno-politycznych (Bond i Smith 1996). Jednocześnie zarówno dane psychologii społecznej, jak i wyniki badań nad przejawiającymi zachowania społeczne zwierzętami prowadzone w ramach ekologii behawioralnej i biologii ewolucyjnej wskazują, że rozmaicie diagnozowana inklinacja konformistyczna ujawnia się zawsze i wszędzie, choć z różną częstotliwością i ze zmiennym nasileniem (Claidiere i Whiten 2012). Może więc chodzić tu nawet o prawo zoopsychologiczne. W społecznościach ludzkich powszechnie obserwuje się przejawy konformizmu normatywnego, opisywane w języku zachowań adaptacyjnych. W dłuższej perspektywie czasowej sprzyja on wewnątrzgrupowej homogeniczności i międzygrupowemu zróżnicowaniu na psychologicznie ważnych wymiarach. Nie mając umocowania biologicznego przejawia się on rozmaicie, ale pełni podobne funkcje w przeróżnych środowiskach (Bond i Smith 1996; Norenzayan i Heine 2005; Claidiere i Whiten 2012). Powszechność występowania najpewniej jest efektem jego przydatności dla każdej z efektywnie dokonujących się adaptacji kulturowych. 36 MACIEJ DYMKOWSKI Nacisk społeczny utrzymuje zachowania ludzi w granicach wyznaczonych przez wzory danej kultury, z którymi harmonizowane są nawyki behawioralne. Te kultury, które ani nie wykształciły, ani nie przejęły z zewnątrz dostatecznie restrykcyjnych norm, gwarantujących niezbędne minimum homogenizacji upodobań oraz sposobów myślenia, odczuwania i działania, nie są w stanie sprostać środowiskowym wyzwaniom. Należy je uznać za nieudane próby adaptacyjne. Zrodzone w ich wyniku systemy kulturowe pozbawione są perspektyw rozwojowych, a nawet skazane bywają na upadek czy wchłaniane przez inne, bardziej efektywne (por. np. Benedict 2005; Boas 2010). Na odpowiednim poziomie ogólności można stwierdzić, iż wszystkie mniej lub bardziej sprawnie funkcjonujące społeczności ludzkie nakładają na swoich członków podobne, pod pewnymi względami, restrykcje, więc uniwersalizm cechuje niektóre rozstrzygnięcia normatywne. Czasem bywają one zinstytucjonalizowane, zawsze znajdują wyraz w sferze moralności i obyczajów. Szczególnie dobrze został poznany zakaz kazirodztwa, będący powszechnie przestrzeganą normą, która przypuszczalnie nie jest wyłącznie kulturowego pochodzenia. Pojawia się uniwersalnie, jednak zbiór krewnych, do których się stosuje, bywa różny w rozmaitych środowiskach kulturowych (Levi-Strauss 2009: 391–398; też Burszta 1998). Według prekursora antropologicznego strukturalizmu Claude’a Levi-Straussa (2009) należy poszukiwać uniwersalnych właściwości struktur mentalnych oraz prawidłowości ich przekształceń, skrywających się pod powierzchnią obserwowalnych ich przejawów. Jego zdaniem niezmienne cechy ludzkiego umysłu stoją za uniwersalizmem zasady wzajemności, niesłychanie ważnego regulatora relacji międzyludzkich, oraz za powszechną funkcjonalnością daru, umożliwiającą łączenie ludzi w społeczne całości. Obowiązek odwzajemnienia za otrzymywane dobra bywa egzekwowany z różną mocą w rozmaitych kulturach, zmienna bywa tolerancja na odchylenia od wyrażającej go normy, ale obowiązuje ona uniwersalnie (Gouldner 1960). Pomimo wielkiej różnorodności „odpowiedzi kulturowych” na środowiskowe wyzwania ilość wchodzących w grę ich efektywnych wariantów jest jednak ograniczona. Nie są też one całkowicie od siebie odmienne; preferowane bywają rozwiązania pod pewnymi względami podobne, które można uznać za uniwersalnie optymalne (Cohen 2001). W rezultacie żadna z kultur spełniających zasadnicze standardy adaptacji nie dysponuje logiką swojego funkcjonowania zupełnie różną od rządzących funkcjonowaniem innych. W szczególności nie wypracowuje na tyle swoistych zasad regulacji życia społecznego, iż wszelkie występujące w jej ramach różnice indywidualne oznaczają coś zupełnie innego niż gdzie indziej (Leung i Cohen 2011). Czasem dany instrument funkcjonowania psychicznego bywa przydatny przede wszystkim w pewnego typu kulturach i dlatego jest dla nich charakterystyczny, jedynie w obrębie ich oddziaływania występuje nagminnie. Gdzie indziej utrwala się i rozprzestrzenia inny atrybut psychiczny, a nawet dyspozycja czy sposób myślenia będące wręcz odwrotnością tamtego. Tak na przykład ludzi socjalizowanych w kolektywistycznie zorientowanych społeczeństwach wschodniej Azji często cechuje poczucie kontroli zewnętrznej, przekonanie o braku wpływu na wyniki własnych zachowań oraz na rzeczywistość zewnętrzną wobec Ja. Poczucie to najpewniej bywało O OSOBLIWOŚCIACH KULTUROWO UWARUNKOWANYCH UNIWERSALIÓW... 37 (i wciąż bywa) funkcjonalne w wielu bardzo trudnych (czasem wręcz beznadziejnych!) sytuacjach, typowych dla ich środowiska; na przykład ułatwiało przystosowanie się Japończyków do szczególnie często dotykających ich przez wieki rozmaitych kataklizmów (Nisbett 2009). Jednocześnie u nastawionych indywidualistycznie ludzi Zachodu, zwłaszcza Amerykanów, dominuje zazwyczaj bardziej im przydatne przekonanie o wewnętrznym umiejscowieniu kontroli, powiązane z rozmaitymi przejawami dobrego przystosowania i sprawnego funkcjonowania psychicznego (Matsumoto i Juang 2007: 394–395; Nisbett 2009: 80–83). Wespół z poczuciem sprawstwa konstytuuje ich doświadczanie podmiotowości, którego w świetle tych ustaleń nie można uważać za atrybut uniwersalistycznie pojmowanego człowieka. Pewne właściwości osobowości występują analogicznie lub w zasadniczo podobny sposób w nawet bardzo odmiennych kulturach (McCrae i Terracciano 2005), jednocześnie ujawnia się kulturowe zróżnicowanie wielu innych (Matsumoto i Juang 2007: rozdz. 11). Pozbawione umocowania biologicznego są one rezultatem odmiennych doświadczeń, różnych adaptacji do środowiskowych wyzwań. Tak na przykład międzyregionalne różnice w występowaniu stylu przejawiania seksualności, ekstrawersji oraz otwartości na doświadczenie są powiązane ze zróżnicowaniem rozprzestrzeniania się w przeszłości kilku groźnych chorób zakaźnych. Ich szczególnie częste pojawianie się w niektórych regionach świata w bardzo długich okresach czasu najpewniej wpływało na ograniczanie kontaktów międzyludzkich. W rezultacie powodowało wykształcenie się i utrwalenie na tych obszarach restrykcyjnej seksualności (wśród kobiet) oraz (bez względu na płeć) obniżenie poziomu ekstrawersji i otwartości na doświadczenie. Te szczególne cechy osobowości, przez wieki powiązane z redukcją kontaktów interpersonalnych i dlatego chroniące przed silnie zagrażającymi chorobami zakaźnymi, jeszcze dziś jawią się jako charakterystyczne dla ludzi z tych obszarów (Schaller i Murray 2008). Optymalny wariant określonego wyposażenia psychicznego może nie zostać zaadaptowany „tu i teraz”, jednak w dłuższej perspektywie czasu ma większe szanse na włączenie do środowiska kulturowego dobrze radzącego sobie z wyzwaniami i utrwalenie niż mniej dlań przydatny wariant alternatywny (Cohen 2001). W rezultacie pomimo braku umocowania biologicznego rozmaite atrybuty czy mechanizmy psychiczne, jak też wzorce myślenia, odczuwania i reagowania występują uniwersalnie, choć nierzadko pod różną postacią, przystosowaną do wymogów miejsca i czasu. Pojawiają się nawet w kulturach bardzo od siebie odmiennych, między którymi brak jest (i w przeszłości też nie było) kontaktów (Norenzayan i Heine 2005; por. też Boas 2010; Heine 2012). Zawsze trzeba wziąć pod uwagę możliwość, że rozpowszechniony w danym środowisku atrybut psychiczny (jak i, ogólniej, jakikolwiek element kulturowy) został tam przeniesiony drogą dyfuzji z zewnątrz. Elementy kulturowe rozprzestrzeniają się, czasem modyfikując swoją treść i formę, jak też pełniąc w różnych środowiskach kulturowych odmienne funkcje (Czarnowski 1956). Jeśli należą one (lub zależności, których są składnikami) do tego samego względnie izolowanego systemu zjawisk (por. Ossowski 1967b), zachodzące w jego ramach procesy unifikacji kulturowej obniżają przydatność porównań między nimi do orzekania o zakresie prawdziwości 38 MACIEJ DYMKOWSKI opisujących je teorii. Nawet gdy te ostatnie znajdują potwierdzenie w wyraźnie różniących się od siebie kulturach, nie musi to przesądzać o ich uniwersalności, jeśli ze względu na swą przynależność do takiego samego systemu zjawisk dochodziło między nimi do zapożyczeń4. Dana zależność może być uznana zasadnie za uniwersalnie prawdziwą dopiero wówczas, gdy pojawia się (i pojawiała w przeszłości) również poza takim systemem zjawisk, w którym bywała zazwyczaj obserwowana. Dobrym przykładem może tu być znany związek między rozpowszechnieniem potrzeby osiągnięć a rozwojem gospodarczym, stwierdzany nie tylko w różnych kulturach i epokach na szeroko rozumianym Zachodzie, ale też w ramach innych względnie izolowanych systemów zjawisk. Na przykład w prehistorycznym Peru, zupełnie odizolowanym od kultur Zachodu (świadczą o tym wyniki badań archeologicznych: por. McClelland 1961: 152–157). Podsumowując: powszechniki psychologiczne niebędące wytworami selekcyjnej presji konstytuującej ewolucję biologiczną powstają w wyniku swojej przydatności w adaptacjach kulturowych, tego zwłaszcza że nieoczekiwanie dla idiograficznie zorientowanych badaczy bardzo różne kultury odpowiadają na wyzwania środowiska naturalnego pod pewnymi względami analogicznie – za pomocą wykształcenia zarówno podobnych norm i artefaktów kulturowych, jak i instrumentów wyposażenia psychicznego. Powszechnie powtarzająca się ich przydatność w adaptacjach kulturowych jawi się jako ważne źródło i „utrwalacz” ich uniwersalności. O teoriach psychologii społecznej opisujących uniwersalia o kulturowej genezie Od teorii naturalistycznie zorientowanej psychologii społecznej wymaga się zarówno spełnienia stosownych kryteriów trafności (prawdziwości), jak i możliwości wykorzystania w praktyce. Ale oczekuje się też, że przyczynią się one do powstania nowych idei i metod badawczych, pozwolą na dokonywanie eksplanacji i predykcji nieoczywistych w świetle dotychczasowych ustaleń, ułatwią ukazywanie starych problemów w nowym świetle, ukierunkują badania efektywnie poszerzające wcześniej pozyskaną wiedzę (Schlenker 1974; Higgins 2004; Van Lange 2013). Niektóre z nich winny pełnić funkcje metateorii, pozwalających na integrowanie teorii mniej ogólnych, które opisują węższy zakres przedmiotowy (Kruglanski 2001). Te ostatnie, wykorzystujące mniej abstrakcyjne pojęcia, nierzadko wywodzą się z różnych 4 Zalecenia te kierował Stanisław Ossowski do socjologów, ale są one równie przydatne psychologom społecznym, też mających do czynienia ze skutkami unifikacji kulturowej. Według autora (Ossowski 1967b: 324 i 326): „w poszukiwaniu praw ogólnych […] trzeba sięgnąć poza granice względnie izolowanego systemu zjawisk (np. poza krąg kultury chrześcijańskiej albo poza krąg wpływów europejskich rewolucji XVII i XVIII w.) […] O usunięciu wyznaczników historycznych w sposób metodologicznie uprawniony można się kusić dopiero na gruncie hipotezy o niezależnym pochodzeniu wzajemnie izolowanych systemów, które stanowiły teren badań porównawczych”. Inspirował to stanowisko słynny postulat Galtona kontrolowania, przy wnioskowaniu z podobieństw między kulturami, zapożyczeń między nimi i wspólnoty ich pochodzenia (o stosowanych w badaniach komparatystycznych kryteriach selekcji kultur por. Nowak 1965: 29–39; Norenzayan i Heine 2005). O OSOBLIWOŚCIACH KULTUROWO UWARUNKOWANYCH UNIWERSALIÓW... 39 tradycji swojej dyscypliny i odnoszą do rozmaitych jej obszarów tematycznych. Bywa, że operują wzajemnie nieprzekładalnymi językami i są niekompatybilne. Im większa ogólność teorii, tym bardziej podstawowe mechanizmy psychiczne ona opisuje i tym większy jest jej „zakres odniesienia”; teorie uniwersalnie prawdziwe operują zwykle pojęciami o wysokim poziomie abstrakcji (Malewski 1964; Nowak 1965; Schlenker 1974). Zbyt mała ogólność i nadmiernie zawężony zakres ich obowiązywania czynią chyba więcej szkód niż ich – raczej nieczęsto spotykana w eksperymentalnej psychologii społecznej – nadmierna abstrakcyjność (Kruglanski 2001; Van Lange 2013). Twierdzenia o niskiej ogólności bywają szczególnie silnie narażone na modyfikacje czy falsyfikacje (Nowak 1965: 45), ich przydatność do opisu psychologicznych uniwersaliów bywa bardzo ograniczona. Natomiast użyteczne w takim opisie mogą się okazać postulowane przez Roberta K. Mertona teorie średniego zasięgu, które jednak w eksperymentalnej psychologii społecznej zdają się spełniać nieco inne zadania niż w socjologii. W zamyśle tego autora cechuje je wystarczający poziom abstrakcji „aby w sposób wykraczający poza czysty opis lub empiryczne uogólnienie mogły się zmierzyć z różnymi sferami życia i struktury społecznej” (Merton 2002: 88). Mają być „ogólnymi teoriami” uniwersalnie prawdziwymi, zarazem porządkować wiedzę z ograniczonego obszaru i posiadać wyraźny sens empiryczny5. Ich zasadniczym zadaniem jest zastąpienie nie zawsze przekładalnych na język sprawdzianów empirycznych „całościowych systemów teorii” autorstwa wielkich socjologów z XIX i XX wieku (tamże). Jednak nawet jeśli teorie psychologii społecznej operują na stosownym poziomie abstrakcji i jakoś spełniają stawiane im zadania, zwykle różnią się od swoich odpowiedników w naukach przyrodniczych. Jest tak w szczególności ze względu na wyżej wyeksponowane osobliwości powszechników niebędących wytworami dziedzictwa biologicznego, które teorie te opisują. Jeśli można im przypisać uniwersalność, to zazwyczaj niepełną (Norenzayan i Heine 2005). Oznacza to, iż odpowiednie atrybuty czy mechanizmy psychiczne (bądź zależności, których one są składnikami) pojawiają się z rozmaitą częstością i w zmiennym nasileniu w różnych miejscach i czasach. Bywa i tak, że określone instrumenty wyposażenia psychicznego pełnią tam odmienne funkcje. Kłopoty z przyjęciem uniwersalistycznie zorientowanej perspektywy naturalistycznej bywają czasem kojarzone z zakorzenioną wśród psychologów społecznych nieufnością wobec redukcjonizmu. Jest to nieufność uzasadniona, jednak uznanie instrumentów wyposażenia psychicznego człowieka za uniwersalne nie wymaga przywoływania praw teorii ewolucji, genetyki behawioralnej czy nauk o mózgu (Kofta 2007). Przyjęcie perspektywy naturalistycznej nie oznacza konieczności odwoływania się do fizjologicznych czy neurofizjologicznych podstaw procesów psychicznych (Trzópek 2006: 88). 5 Wymagania te są często spełniane w psychologii społecznej. Interesujące, że jako przykład teorii średniego zasięgu wymienia Robert Merton (2002: 85) teorię dysonansu poznawczego, wyżej zarysowaną jako, po modyfikacjach, uniwersalnie prawdziwą. 40 MACIEJ DYMKOWSKI Opisywanym przez teorie psychologii społecznej powszechnikom przysługuje walor uniwersalności bez jakichkolwiek redukcyjnych zabiegów. Ale często jest to uniwersalność odmienna od obserwowanej w typowych naukach nomotetycznych. Osobliwości powszechników psychologicznych o kulturowej genezie przesądzają o niezbywalnej swoistości przedmiotu badań psychologii społecznej, wyznaczają jej szczególny status wśród tych nauk (Dymkowski 2012). Są konsekwencją traktowania kontekstu kulturowego czy historycznego jako dodatkowego czynnika, który w interakcji z wyeksponowaną w danej teorii zmienną niezależną wpływa na zmienną zależną (lub zmienne zależne: por. Schlenker 1974; Lewicka 2007). W naturalistycznie zorientowanym głównym nurcie psychologii akademickiej, w której zwykło się przedmiotowo traktować człowieka, przyjmuje się (niekoniecznie explicite) założenie, że badane fenomeny i procesy podlegają wyjaśnianiu przyczynowemu zasadniczo podobnie, jak zjawiska przyrodnicze (Lewicka 2007). Jednak niektóre cechujące ją (zwłaszcza eksperymentalną psychologię społeczną) dylematy i ograniczenia, w tym wyżej naszkicowane, jawią się jako dla niej swoiste. Nie pozwalają bez zastrzeżeń włączyć jej do nauk przyrodniczych, które często bywały (i wciąż bywają) spostrzegane przez psychologów społecznych jako niedościgniony ideał. Ale współczesna psychologia społeczna odróżnia się również od nauk społecznych. W tym od socjologii, gdzie z różnych powodów formułowanie uniwersalnie prawdziwych teorii napotyka jeszcze więcej przeszkód i chyba bywa trudniejsze (Nowak 1965; Ossowski 1967a, b, c; Merton 2002)6. Niezmiennie wpływowa pozostaje tu tradycja antypozytywistyczna, na gruncie której jeśli już akceptuje się próby formułowania uniwersalnie prawdziwych teorii, to uważa się je za przedsięwzięcia obwarowane wieloma ograniczeniami i dla niej swoiste, odmienne od podejmowanych w naukach przyrodniczych (por. np. Mokrzycki 1980; też Ossowski 1967a). Jednocześnie pokrewna jej opcja humanistyczna w psychologii społecznej, rozwijana pod etykietą konstrukcjonizmu społecznego (Gergen 1973) bywa przedmiotem pryncypialnej krytyki na gruncie jej głównego nurtu i pozostaje wyraźnie zmarginalizowana (Schlenker 1974; Dymkowski 2007; Lewicka 2007). Jednak wciąż ma zadeklarowanych zwolenników, podejmowane są też próby kompromisu między nią a głównym nurtem eksperymentalnej psychologii społecznej (por. np. Jost i Kruglanski 2002). Literatura Barbu, Zevedei. 1960. Problems of Historical Psychology. London: Routledge & Kegan Paul. Baumeister, Roy F. 2011. Zwierzę kulturowe. Między naturą a kulturą. Warszawa: WN PWN. Benedict, Ruth. 2005. Wzory kultury. Warszawa: Muza SA. Boas, Franz. 2010. Umysł człowieka pierwotnego. Kraków: Nomos. 6 Warto zauważyć, że redukcyjny opis niektórych z nich w języku psychologii (por. np. Nowak 1965: 152–181) zazwyczaj ułatwia przypisywanie im uniwersalności. O OSOBLIWOŚCIACH KULTUROWO UWARUNKOWANYCH UNIWERSALIÓW... 41 Bond, Charles F. i Linda J. Titus. 1983. Social Facilitation: A Meta-analysis of 241 Studies. „Personality Bulletin” 94: 265–292. Bond, Rod i Peter B. Smith. 1996. Culture and Conformity: A Meta-analysis of Studies Using Asch’s (1952b, 1956) Line Judgment Task. „Psychological Bulletin” 119: 111–137. Boski, Paweł. 2009. Kulturowe ramy zachowań społecznych. Podręcznik psychologii międzykulturowej. Warszawa: WN PWN i Academica SWPS. Burszta, Wojciech J. 1998. Antropologia kultury. Tematy, teorie, interpretacje. Poznań: Wyd. Zysk i S-ka. Buss, David M. 2003. Psychologia ewolucyjna. Jak wytłumaczyć społeczne zachowania człowieka? Najnowsze koncepcje. Gdańsk: GWP. Claidiere, Nicolas i Andrew Whiten. 2012. Integrating the Study of Conformity and Culture in Humans and Nonhumans Animals. „Psychological Bulletin” 138: 126–145. Cohen, Dov. 2001. Cultural Variation: Considerations and Implications. „Psychological Bulletin” 127: 451–471. Czarnowski, Stefan. 1956. Założenia metodologiczne w badaniu rozwoju społeczeństw ludzkich. W: S. Czarnowski. Dzieła, t. 2. Warszawa: PWN, s. 197–221. Dawkins, Richard. 2012. Samolubny gen. Warszawa: Prószyński i S-ka. Doliński, Dariusz. 2000. Ekspresja emocji. Emocje podstawowe i pochodne. W: D. Doliński i J. Strelau (red.). Psychologia. Podręcznik akademicki. Psychologia ogólna, t. 2. Gdańsk: GWP, s. 251–268. Dymkowski, Maciej. 2003. Wprowadzenie do psychologii historycznej. Gdańsk: GWP. Dymkowski, Maciej. 2007. O uniwersalności teorii psychologii społecznej. „Psychologia Społeczna” 2: 249–261. Dymkowski, Maciej. 2012. Psychological Universals and Nomothetical Aspirations of Social Psychology. „Polish Psychological Bulletin” 43: 93–100. Eagly, Alice H. i Wendy Wood. 1999. The Origins of Sex Differences in Human Behavior. Evolved Dispositions versus Social Roles. „American Psychologist” 54: 408–423. Ekman, Paul. 1994. Strong Evidence for Universals in Facial Expressions: A Reply to Russel’s Mistaken Critique. „Psychological Bulletin” 115: 268–287. Gazzaniga, Michael S. 2011. Istota człowieczeństwa. Co sprawia, że jesteśmy wyjątkowi. Sopot: Smak Słowa. Geertz, Clifford. 2005. Interpretacja kultur. Wybrane eseje. Kraków: Wyd. UJ. Gergen, Kenneth J. 1973. Social Psychology as History. „Journal of Personality and Social Psychology” 26: 309–320. Gouldner, Alvin. 1960. The Norm of Reciprocity: A Preliminary Statement. „American Sociological Review” 25: 161–178. Heine, Steven J. 2012. Cultural Psychology (2-e wyd.). New York–London: W. W. Norton. Higgins, E. Tory. 2004. Making a Theory Useful: Lessons Handed Down. „Personality and Social Psychology Review” 8: 138–145. Hoshino-Browne, Etsuko, Adam S. Zanna, Steven J. Spencer, Mark P. Zanna, Shinobu Kitayama i Sandra Lackenbauer. 2005. On the Cultural Guises of Cognitive Dissonance: The Case of Easterners and Westerners. „Journal of Personality and Social Psychology” 89: 294–310. Jost, John T. i Arie W. Kruglanski. 2002. The Estrangement of Social Constructionism and Experimental Social Psychology: History of the Rift and Prospects for Reconciliation. „Personality and Social Psychology Review” 6: 168–187. Kitayama, Shinobu, Alana Conner Snibbe, Hazel Rose Markus i Tomoko Suzuki. 2004. Is There Any „Free” Choice? Self – and Dissonance in Two Cultures. „Psychological Science” 15: 527–533. 42 MACIEJ DYMKOWSKI Kluckhohn, Clyde. 1975. Badanie kultury. W: W. Derczyński, A. Jasińska-Kania i J. Szacki (red.). Elementy teorii socjologicznych. Materiały do dziejów współczesnej socjologii zachodniej. Warszawa: PWN, s. 31–45. Kofta, Mirosław. 2007. Psychologia społeczna: od naiwnego do świadomego uniwersalizmu. „Psychologia Społeczna” 2: 266–270. Konner, Mark. 2007. Evolutionary Foundations of Cultural Psychology . W: S. Kitayama i D. Cohen (red.). Handbook of Cultural Psychology. New York–London: The Guilford Press, s. 77–105. Kruglanski, Arie W. 2001. That “Vision Thing”: The State of Theory in Social and Personality Psychology at the Edge of the New Millennium. „Journal of Personality and Social Psychology” 80: 871–875. Leung, Angela K-J. i Dov Cohen. 2011. Within – and between-Culture Variation: Individual Differences and the Cultural Logics of Honor, Face, and Dignity Cultures. „Journal of Personality and Social Psychology” 100: 507–526. Levenson, Robert W., Jose Soto i Ninamdi Pole. 2007. Emotion, Biology, and Culture. W: S. Kitayama i D. Cohen (red.). Handbook of Cultural Psychology. New York–London: The Guilford Press, s. 780–796. Levi-Strauss, Claude. 2009. Antropologia strukturalna. Warszawa: Wyd. Aletheia. Lewicka, Maria. 2007. O konstruktywizmie, różnicach indywidualnych i prawach ogólnych. „Psychologia Społeczna” 2: 271–275. Linton, Ralph. 1975. Kulturowe podstawy osobowości. Warszawa: PWN. Malewski, Andrzej. 1964. O zastosowaniach teorii zachowania. Warszawa: PWN. Malinowski, Bronisław. 1984. Wierzenia pierwotne i formy ustroju społecznego. W: tegoż. Dzieła, t. 1. Warszawa: PWN. Matsumoto, David i Linda Juang. 2007. Psychologia międzykulturowa. Gdańsk: GWP. McClelland, David C. 1961. The Achieving Society. Princeton: D. Van Nostrand Company. McCrae, Robert R. i Antonio Terracciano. 2005. Universal Features of Personality Traits from the Observer’s Perspective: Data from 50 Cultures. „Journal of Personality and Social Psychology” 88: 547–561. Merton, Robert K. 1982. Teoria socjologiczna i struktura społeczna. Warszawa: WN PWN. Mokrzycki, Edmund. 1980. Filozofia nauki a socjologia. Warszawa: PWN. Nisbett, Richard E. 2009. Geografia myślenia. Dlaczego ludzie Wschodu i Zachodu myślą inaczej. Sopot: Smak Słowa. Nisbett, Richard E. 2010. Inteligencja: sposoby oddziaływania na IQ. Dlaczego tak ważne są szkoła i kultura. Sopot: Smak Słowa. Norenzayan, Ara i Steven J. Heine. 2005. Psychological Universals: What Are They and How Can We Know?. „Psychological Bulletin” 131: 763–784. Nowak, Stefan. 1965. Studia z metodologii nauk społecznych. Warszawa: PWN. Ossowski, Stanisław. 1967a. O osobliwościach nauk społecznych. W: tegoż. Dzieła. O nauce, t. 4. Warszawa: PWN, s. 125–316. Ossowski, Stanisław. 1967b. Dwie koncepcje historycznych uogólnień. W: tegoż. Dzieła. O nauce, t. 4. Warszawa: PWN, s. 319–328. Ossowski, Stanisław. 1967c. Zoologia społeczna i zróżnicowanie kulturowe. W: tegoż. Dzieła. O nauce, t. 4. Warszawa: PWN, s. 329–350. Pinker, Steven. 2012. Tabula rasa. Spory o naturę ludzką. Sopot: GWP. Runyan, William M. 1988. Reconceptualizing the Relationships between History and Psychology. W: W. M. Runyan (red.). Psychology and Historical Interpretation. New York–Oxford: Oxford University Press, s. 247–295. O OSOBLIWOŚCIACH KULTUROWO UWARUNKOWANYCH UNIWERSALIÓW... 43 Schaller, Mark i Damian R. Murray. 2008. Pathogens, Personality, and Culture: Disease Prevalence Predicts Worldwide Variability in Sociosexuality, Extraversion, and Openness to Experience. „Journal of Personality and Social Psychology” 95: 212–221. Schlenker, Barry R. 1974. Social Psychology and Science. „Journal of Personality and Social Psychology” 29: 1–15. Trzópek, Joanna. 2006. Filozofie psychologii. Naturalistyczne i antynaturalistyczne podstawy psychologii współczesnej. Kraków: Wyd. UJ. Van Lange, Paul A. M. 2013. What We Should Expect from Theories in Social Psychology: Truth, Abstraction, Progress, and Applicability as Standards (TAPAS). „Personality and Social Psychology Review” 17: 40–55. Zajonc, Robert B. 1965. Social Facilitation. „Science” 149: 269–274. On Peculiarities of Culturally Conditioned Psychological Universals Summary The paper builds on settlements of psychology, especially of experimental social psychology, and refers to sociology and cultural anthropology as well. It outlines and illustrate by selected examples the peculiarities of psychological universals without biological foundations. It is argued that they are the results of usefulness of psychological attributes/mechanisms in cultural adaptations to natural environment. The universals of cultural genesis do not have the equivalents in the nomothetical sciences. They usually appear in various cultural/historical contexts with varying frequency and intensity, and sometimes perform there diverse functions. Accordingly, the social psychology theories that focus on such universals unavoidably differ from the theories typical of natural sciences, which are perceived by social psychologists as the matchless ideal. Key words: cultural anthropology; culture; psychological universals; social psychology; sociology; theory. STUDIA SOCJOLOGICZNE 2014, 3 (214) ISSN 0039−3371 Łukasz Pomiankiewicz Uniwersytet im. A.Mickiewicza w Poznaniu KULTURA JAKO STRUKTURA. DUALIZM ANALITYCZNY I REALIZM ONTOLOGICZNY W KONCEPCJI ZMIANY KULTUROWEJ MARGARET S. ARCHER Celem artykułu jest przedstawienie koncepcji morfogenetycznej zmiany kulturowej zaproponowanej przez Margaret S. Archer. Przedstawione w tekście główne elementy tej koncepcji umiejscowione zostały w kontekście założeń realizmu socjologicznego i podstawowych rozstrzygnięć ontologicznych dokonanych przez Davida Lockwooda (integracja społeczna vs integracja systemowa) i Roya Bhaskara (realizm struktur społecznych). Autor podkreśla istotność proponowanego przez Archer dualizmu analitycznego jako programu eksplanacyjnego opartego na tych rozstrzygnięciach. Artykuł jest także postawieniem pytania o aktualność i użyteczność prezentowanej koncepcji w opisywaniu i wyjaśnianiu przemian kultury współczesnych społeczeństw. Główne pojęcia: morfogeneza; realizm; zmiana kulturowa; dualizm analityczny; integracja społeczna; integracja systemowa. Źródła dualizmu analitycznego i realizmu ontologicznego w koncepcji Archer Za jeden z podstawowych problemów współczesnej teorii socjologicznej uznaje się debatę agency / structure. Ma ona duże znaczenie, ponieważ stanowi swoistą metanarrację dla większości teorii socjologicznych oraz skupia się na podstawowych problemach filozofii nauk społecznych – ontologicznych, metodologicznych i tych związanych z praktycznymi zastosowaniami teorii socjologicznej. Wokół powyższego problemu ogniskuje się debata zwłaszcza na gruncie socjologii brytyjskiej. Celem tego artykułu jest analiza koncepcji kultury jednej z jej przedstawicielek – Margaret S. Archer. Głównym źródłem socjologicznej debaty agency / structure jest filozoficzny spór między subiektywizmem a obiektywizmem. Ten epistemologiczny spór przeniósł się na grunt socjologii, która, dokonując własnych rozstrzygnięć ontologicznych dotyczących opisu relacji między podmiotami społecznymi a strukturami, próbowała określić także sposób poznania „mechanizmów” tej relacji. Czy zatem świat społeczny (struktury społeczne) należy wyjaśniać traktując go jako epifenomen woluntarystycznych działań świadomych podmiotów czy też jako istniejący obiektywnie, niezależnie od działających podmiotów i, co za tym idzie, determinujący ich działania? Woluntarystyczny subiektywizm przyjął pierwsze rozwiązanie, deterministyczny obiektywizm opowiedział się za drugim. Oba te podejścia Archer Instytut Socjologii, e-mail: [email protected] 46 ŁUKASZ POMIANKIEWICZ nazywa konflacyjnymi1 – odpowiednio konflacją oddolną i konflacją odgórną (Domecka 2013). Założenie o podmiotowości zaczęto formułować na gruncie teorii socjologicznej w momencie, w którym przestano definiować strukturę społeczną jako w pełni determinującą działanie jednostek. Zakłada się możliwość jednostkowego wpływu na zmianę struktur społecznych przy jednoczesnym zachowaniu założenia o strukturalnym warunkowaniu działań jednostek. Założenie o podmiotowości wprowadza zatem obraz struktury społecznej jako elastycznej i podatnej na zmiany. Tradycyjna w teorii socjologicznej opozycja między sprawstwem (agency) a strukturą społeczną (structure) zaczęła być podważana w latach osiemdziesiątych XX wieku. Do najważniejszych „integratorów” zaliczyć należy Anthony’ego Giddensa, Margaret Archer, Jürgena Habermasa oraz Pierre’a Bourdieu (zob. Ryan 2005). Autorzy ci w swoich pracach podjęli próbę zniesienia dominacji jednego z elementów opozycji agency / structure i połączenia ich w sposób najbardziej korzystny dla analizy społeczeństwa. Kategoria działania społecznego, mimo iż definiowana przez każdego autora w odmienny sposób, staje się ważnym spoiwem, pozwalającym na przekroczenie kłopotliwej dychotomii. Celem tego artykułu nie będzie jednak analiza różnic i podobieństw w powyższych koncepcjach, lecz zaprezentowanie jednej z nich, zaproponowanej przez Archer. Zostanie w nim także pokazane jak za pomocą podstawowych pojęć zaczerpniętych z koncepcji Lockwooda i Bhaskara autorka stara się pogodzić opozycję agency / structure w obrębie analizy zmiany kulturowej. Realizm ontologiczny w socjologii krytycznych realistów Głównym problemem w debacie agency / structure jest zdefiniowanie pojęcia struktury społecznej. Definicja ta jest o tyle istotna, że pociąga za sobą określony sposób badania struktury społecznej oraz wyjaśniania jej relacji względem jednostek i grup społecznych. Douglas Porpora wyróżnia cztery rodzaje rozumienia i definiowania struktury społecznej (Porpora 1998): • Struktura społeczna jako agregat działań jednostkowych. • Struktura społeczna jako ogólne regularności dotyczące faktów społecznych. • Struktura społeczna jako reguły i zasoby. • Struktura społeczna jako system relacji społecznych w obrębie pozycji społecznych. Ten ostatni sposób definiowania struktury społecznej ujmuje ją jako zbiór relacji społecznych w obrębie pozycji społecznych. Jest to rozumienie proponowane przez krytycznych realistów, które w swojej koncepcji przejmuje Archer. Najważ1 Konflacja (ang. conflation – połączenie) to pojęcie odnoszące się do błędnego łączenia dwóch lub więcej jednostek, pojęć czy miejsc, które posiadają kilka wspólnych cech, nie będąc jednak tożsamymi. Konflacja powoduje zacieranie różnic między nimi i traktowanie ich jakby były jednym, co prowadzi do ich błędnego rozumienia. Konflacja uniemożliwia także dokonanie poprawnej analizy relacji między połączonymi elementami. KULTURA JAKO STRUKTURA. DUALIZM ANALITYCZNY I REALIZM ONTOLOGICZNY... 47 niejszym elementem rzeczywistości społecznej są tu pozycje społeczne i przypisane im role społeczne, w obrębie których funkcjonują jednostki. Uwikłanie jednostek w relacje wyznaczane przez pozycje społeczne jest tu główną osią opisu socjologicznego. Struktura społeczna nie jest zwykłym agregatem zsumowanych działań jednostek, lecz stanowi podstawę warunkującą te działania, podatną jednakże na zwrotne wpływy działających aktorów społecznych. Działania odbywają się na poziomie mikrostruktur, rodziny, małych grup, mając jednocześnie swoje zakorzenienie w społecznych całościach, takich jak klasa, rasa czy płeć (gender). Taki sposób definiowania struktury proponują także niektórzy teoretycy sieci oraz tradycja marksowska. Krytyczni realiści opisują świat społeczny jako zbiór podmiotów, elementów, „części społecznych”, które posiadają określone właściwości, tj. tendencje, siły, zdolności (zob. Elder-Vass 2010). Właściwości te mają charakter realny, to znaczy, że nie są im one przypisane wyłącznie heurystycznie, lecz posiadają moc sprawczą (przyczynową). Każdy element rzeczywistości społecznej (krytyczni realiści mają tu na myśli jedynie podmioty ludzkie i ich wytwory), posiadając wewnętrzną strukturę, działa, wywierając wpływ na ogólny kształt całości rzeczywistości społecznej. Struktura jest zatem przekształcana i reprodukowana poprzez działania podmiotów w ich obrębie. Warunkowanie działania przez struktury nie ma zatem charakteru determinującego, a opis socjologiczny dotyczy raczej tendencji niż niezachwianych praw. Zdaniem realistów krytycznych celem socjologii musi być zatem wyjaśnianie właściwości i cech sprawczych w terminach wewnętrznej struktury grup społecznych, czyli pokazanie, jak owe cechy powodują ich zdolność do przekształcania struktur społecznych, w których funkcjonują. Archer, będąc zwolenniczką realizmu krytycznego, przejmuje większość założeń ontologicznych od jego głównego przedstawiciela – Bhaskara. Bhaskar jako filozof nauki interesuje się przede wszystkim naukami przyrodniczymi, jednak część swojej pracy poświęcił także naukom społecznym. Rdzeniem jego filozofii jest założenie o realistycznym i stratyfikacyjnym charakterze rzeczywistości, także społecznej. Ta jednak różni się od przyrodniczej kilkoma cechami, co świadczy o jej swoistości i odrębności (Bhaskar 1989: 15). Świat, także społeczny, istnieje realnie i do pewnego stopnia działa niezależnie od wiedzy i przekonań podmiotów na jego temat. Tak też „działają” struktury społeczne będące jednak wytworem ludzkich działań. Świat społeczny to zdaniem Bhaskara relacje między działającymi podmiotowo aktorami społecznymi a strukturami, które stanowią kontekst dla tych działań. Tak zakreślona relacja między agency i structure prowadzi Bhaskara do odrzucenia zarówno pozytywizmu, jak i interpretatywizmu jako dominujących sposobów wyjaśniania i opisywania zjawisk społecznych. Według niego nie są one wystarczające ze względu na specyfikę struktur społecznych, które posiadają kilka zasadniczych cech (Bhaskar 1998: 228–230): • Struktury społeczne są zależne od intencjonalnych działań aktorów społecznych (activity-dependence), ale nie można ich w pełni do nich zredukować (antyredukcjonizm). 48 ŁUKASZ POMIANKIEWICZ • Struktury społeczne są zależne także od ich konceptualizacji dokonywanej przez aktorów, którzy nigdy nie posiadają jednak pełnej wiedzy na ich temat. • Struktury społeczne formowane są przez działania aktorów społecznych, jednocześnie posiadając zdolność do kształtowania ich dyspozycji i sposobów myślenia. Dla Bhaskara ani jednostki, ani grupy społeczne nie są wystarczające do wyjaśnienia całości rzeczywistości społecznej. Autonomiczność (autonomism) i nieprzechodniość (intransitivity) (Archer 1998: 189) struktur społecznych są tymi elementami, które utrwalają relacje społeczne i trwają mimo przechodniości (transitivity) aktorów społecznych. Drugim ważnym elementem programu eksplanacyjnego jest względna transfaktualność (transfactuality) (Archer 1998: 195) „mechanizmów” (tendencji) społecznych. Polega ona na tym, że elementy systemu społecznego działają względnie stale i niezmiennie, co wynika z ich relatywnie trwałych własności i mocy sprawczych, mimo że podmioty poddane ich wpływowi działają w zróżnicowany sposób (nie w pełni zrutynizowany). Bhaskar odrzuca nie tylko założenie o determinizmie, ale także mającą długą tradycję w teorii społecznej skłonność do traktowania rzeczywistości społecznej jako stabilnej i uporządkowanej. Względna transfaktualność pozwala uniknąć przedbadawczych założeń o porządku społecznym czy różnego rodzaju esencjalistycznych przekonań o mechanizmach tworzenia porządku społecznego czy homologicznej zależności między częściami a całością systemu społecznego, jak w przypadku prostego organicyzmu czy cybernetyki. Program metodologiczny zakłada zatem traktowanie porządku społecznego jako cechę przygodną, właściwości struktur społecznych oraz tendencje ich działania powinny być przedmiotem badań ograniczonych do określonego czasu i miejsca. Stratyfikacyjna ontologia prowadzi do podstawowego założenia o historyczności zjawisk społecznych. Horyzontalny sposób wyjaśniania, w którym łączy się ze sobą występowanie dwóch obserwowalnych empirycznie zdarzeń, zostaje tu zastąpiony przez wertykalny sposób wyjaśniania, w którym zakłada się warunkowanie jednego zdarzenia przez drugie. Relacja warunkowania jest konieczna w wyjaśnianiu realizacji zdarzenia warunkowanego przez zdarzenie warunkujące, ale także w wyjaśnianiu braku jego realizacji. Wobec powyższego wertykalna przyczynowość z konieczności prowadzić musi do uznania temporalności zdarzeń w życiu społecznym (Archer 1998). Bhaskar podkreśla konieczność oddzielenia na poziomie analitycznym działania ludzkiego od struktur społecznych. Jest to założenie, które w swojej koncepcji przejmie także Archer. Bhaskar zakłada, że ludzie i wytworzone przez nich struktury społeczne posiadają odrębne cechy i właściwości. Działanie ludzkie ufundowane na racjach, intencjach oraz planach, jest podstawą tworzenia struktur społecznych. Właściwości aktorów działających różnią się jednak od cech struktur, będących zwrotnie kontekstem działania społecznego. W tym kontekście nasuwają się następujące pytania: od czyich działań w szczególności zależy kształt struktury społecznej oraz do jakiego stopnia działanie aktorów społecznych jest w stanie przekształcić istniejące struktury? KULTURA JAKO STRUKTURA. DUALIZM ANALITYCZNY I REALIZM ONTOLOGICZNY... 49 Jeśli przyjmiemy, że kształt struktur społecznych zależy od przeszłych aktywności aktorów społecznych, to emergencja właściwości strukturalnych nie może być przypisana do aktorów obecnie działających. Aktywność tych ostatnich prowadzi do reprodukcji lub transformacji struktur, a nie do ich tworzenia de novo. Aktorzy społeczni ograniczeni są zatem w swoich działaniach właściwościami zastanych struktur. Odpowiedź na drugie pytanie jest zatem wypadkową relacji między mocą przyczynową struktur a stopniem podmiotowej wolności, którą aktorzy w swoich działaniach mogą refleksyjnie wykorzystać. Poziom systemowy a poziom społeczny według Davida Lockwooda. Źródła koncepcji morfogenetycznej zmiany kulturowej i dualizmu analitycznego Dla zrozumienia problemu agency / structure oprócz rozstrzygnięć ontologicznych konieczne jest pokazanie mechanizmu zmiany społecznej i roli podmiotu w aktywnym przekształcaniu rzeczywistości społecznej. Archer, przedstawiając własną koncepcję zmiany społecznej, wykorzystuje istotne rozstrzygnięcia poczynione przez Lockwooda w artykule Social Integration and System Integration (Lockwood 1991). Jednym z najważniejszych elementów koncepcji brytyjskiej socjolog jest przejęta od Lockwooda dystynkcja teoretyczna między integracją społeczną (social integration) a integracją systemową (system integration). Jest ona najważniejsza, ponieważ rewiduje dwa zasadnicze sposoby myślenia o zmianie społecznej prezentowane przez funkcjonalistów i marksistów. Podział rzeczywistości społecznej na dwa poziomy – systemowy (struktury) i społeczny (poziom interakcji społecznych) – jest zabiegiem głównie metodologicznym. Jego celem było analityczne oddzielenie analizy interakcji społecznych w obrębie szeroko pojętych grup społecznych od analizy skutków tych działań w postaci struktur. Te ostatnie tworzą „części” społeczne, które stanowią elementy powstałe z interakcji aktorów na niższym poziomie rzeczywistości społecznej. Celem Lockwooda było pogodzenie funkcjonalizmu z teorią konfliktu w kwestii wyjaśniania zmiany społecznej. Trwający w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych spór dotyczył tego, co należy uznać za najważniejszy element przesądzający o możliwości zmiany społecznej. Lockwood referuje trzy podejścia, które w zależności od rozstrzygnięć ontologicznych postulują analizę zmiany społecznej na poziomie społecznym bądź systemowym. Dla normatywnych funkcjonalistów jedynym realnym aktorem życia społecznego są jednostki wchodzące ze sobą w interakcje społeczne, z których tworzy się ład fundujący normatywną podstawę dla kolejnych interakcji (Lockwood 1991: 36–37). Ów porządek (instytucjonalne wzorce) jest jedynym ponadjednostkowym wymiarem życia społecznego, który daje się sprowadzić do działań jednostek. To silne założenie sprawia, że dla normatywnych funkcjonalistów całość rzeczywistości społecznej mieści się w działaniach jednostek na poziomie społecznym. To z kolei prowadzi do założenia, że jedynym źródłem społecznego nieporządku jest konflikt ról, wynikający z niedopasowania wzorców instytucjonalnych w obrębie grupy społecznej. 50 ŁUKASZ POMIANKIEWICZ Robert K. Merton, który rozwijał własną wersję funkcjonalizmu, prezentował odmienny sposób wyjaśniania zmiany społecznej. Jego antyredukcjonizm zakładał względną niezależność poziomów społecznego i systemowego, ten drugi decydował o formie przekształceń społecznych. Współzależność „części” społecznych decyduje o funkcjonalnym układzie rzeczywistości społecznej, przy czym nie zakłada się tu z góry stabilności bądź niestabilności systemu społecznego. Stabilność jest zależna od poparcia dla instytucji społecznych na poziomie społecznym, dlatego nie można w tym przypadku mówić o bezwzględnej niezależności dwóch poziomów rzeczywistości społecznej. O względności stabilności systemu świadczy to, iż poparcie dla systemu jest zawsze określone tylko w pewnym stopniu i zawsze przez pewne grupy społeczne. Mertonowski funkcjonalizm zakłada zatem większą rolę podmiotów społecznych w przekształcaniu rzeczywistości społecznej niż wersja normatywna. W tej ostatniej integracja systemu społecznego następuje w drodze integracji działań społecznych poprzez wspólny system aksjologiczny i normatywny oraz regulatywne wzorce instytucjonalne. Analiza porządku społecznego (equilibrium analysis) musi zatem poprzedzać analizę zmiany społecznej. Zwolennicy teorii konfliktu jako najważniejszy czynnik decydujący o zmianie społecznej uznają konflikt wynikający z dystrybucji władzy. Ralf Dahrendorf i John Rex, zgadzając się z Mertonem w kwestii zawsze ograniczonego poparcia dla istniejącego porządku społecznego, zaznaczają, że decyduje o nim gra między normami a władzą. Ich zdaniem zachowaniem nie kierują tylko normy, ale także interesy grup społecznych, dlatego władza musi być istotną zmienną uwzględnianą w badaniu zmiany społecznej. Zmiana porządku społecznego jest tu rezultatem zmieniającego się bilansu relacji władzy między grupami konfliktu (Lockwood 1991: 37–41). Dla Lockwooda podstawowym ograniczeniem teorii konfliktu jest niedostrzeganie sytuacji, w której konflikt społeczny nie prowadzi do zmiany społecznej. Jego zdaniem, skoro konflikt jest wpisany w społeczeństwo i proces przemian, to istotne zdaje się postawienie pytania, dlaczego niektóre konflikty prowadzą do zmiany społecznej, a inne nie? Zdaniem Lockwooda na sytuację możliwości zajścia zmiany społecznej wpływa nie tylko opór i chęć zmiany, ale także potrzeba utrzymania status quo (Lockwood: 1991: 40). To sprawia, że wzorce instytucjonalne, które wspierają interesy określonych grup społecznych, są wzmacniane, co może prowadzić do reprodukcji określonego porządku społecznego poprzez neutralizowanie pojawiających się tendencji do zmiany. Zdaniem Lockwooda teoria porządku społecznego opartego na przymusie (coersion) nie musi wykluczać konfliktowej teorii nieporządku społecznego (Lockwood 1991: 42–43). Jego zdaniem pochodzenie, intensywność oraz kierunek konfliktu zależy od relacji między systemem norm a strukturą władzy, a także od aspiracji i dążeń poszczególnych grup społecznych. Badając zatem zmianę społeczną należy uwzględniać „działanie” struktury norm oraz relacje konfliktu, wynikające z odmiennych interesów. Różnica między wymiarem społecznym a systemowym u Lockwooda i Archer jest nie tylko różnicą skali (mikro / makro), ale przede wszystkim rozróżnieniem ze względu na kategorię czasu, która ma istotne znaczenie w wyjaśnianiu mechanizmu KULTURA JAKO STRUKTURA. DUALIZM ANALITYCZNY I REALIZM ONTOLOGICZNY... 51 zmiany społecznej. To właśnie czas jest tym elementem, który każe widzieć rzeczywistość społeczną jako zmieniającą się sekwencyjnie. Argument ten wykorzysta później Archer jako podstawę własnej krytyki teorii strukturacji Giddensa (zob. Archer 1982). Powyższe rozważania prowadzą Lockwooda do założenia o względnej niezależności poziomu społecznego od systemowego, którego konsekwencją jest postulat odrębnej analizy obu tych wymiarów. Sednem jego artykułu jest odrzucenie założenia o homologiczności zmiany (integracja / dezintegracja) na obu poziomach. Lockwood pokazuje, że integracja społeczna nie musi z konieczności przekładać się na integrację systemową. Podobnie dezintegracja społeczna nie musi skutkować dezintegracją systemu. Jego zdaniem marksiści pokazali, że zmiana społeczna zależy nie tylko od tego, co dzieje się na poziomie społecznym, ale także od tego, co dzieje się na poziomie systemowym. Sytuacja niskiej integracji społecznej i wysokiej integracji systemowej jest równie możliwa jak sytuacja odwrotna – wysokiej integracji społecznej przy niskiej integracji systemu. Taka sytuacja nie była do przyjęcia na gruncie normatywnego funkcjonalizmu, gdzie komponenty systemu są wytworem działania grup społecznych. Sprzeczności nie mogą zatem wystąpić między komponentami, konflikt zaś możliwy jest tylko na poziomie społecznym. W tym podejściu (dez)integracja społeczna pociąga za sobą (dez)integrację systemu, inna możliwość nie istnieje. Dla Lockwooda ważne jest, aby w analizie systemu społecznego określić te jego elementy, które sprzyjają powstawaniu napięć i sprzeczności w systemie, oraz te, które to utrudniają (Lockwood 1991: 47). Archer proponuje rozwinąć dystynkcję Lockwooda na polu rozważań ontologicznych. Przypomina ona, że dystynkcja integracji systemowej i integracji społecznej jest pokłosiem sporu indywidualizmu z kolektywizmem. Struktury społeczne mogą być zatem rozumiane na dwa zasadnicze sposoby – jako ponadjednostkowy wytwór działań społecznych lub jako zbiorowość (czasami grupa) społeczna wraz z jej zagregowanymi cechami. W pierwszym przypadku za pomocą założenia kolektywizmu ontologicznego postuluje się istnienie ponadjednostkowych właściwości społecznych, których nie da się w pełni zredukować do działań społecznych. W drugim zakłada się natomiast, że społeczeństwo składa się jedynie z jednostek i ich działań, dlatego pomijając aspekt fizyczny, wszystkie struktury można zredukować w całości lub w dużej części do działań ludzi. Takie założenie przyjmuje się na gruncie empiryzmu, gdzie stwierdza się, że każde odniesienie do struktur jest zawsze odniesieniem do ludzi. Struktury nie mogą być zatem autonomiczne, nie przyznaje się im istnienia przed działaniem ludzi, a także nie posiadają one cechy przyczynowej efektywności (Archer 1996: 689–691). Mimo braku jednoznacznego rozstrzygnięcia problemu ontologicznego, Lockwood nie przyjmuje założeń empirycznego indywidualizmu i opowiada się za perspektywą kolektywistyczną. Zwolennicy tego podejścia przeciwstawiają się rozumieniu struktur społecznych jako zbioru relacji interpersonalnych, gdzie struktura to po prostu grupa społeczna, w której zawiera się całość tego, co społeczne. Zarówno Lockwood, jak i Archer nie akceptują takiej strategii wyjaśniania, która zakładałby, że reguły struktur społecznych są jedynie opisem tego, co robią jednostki w grupie. 52 ŁUKASZ POMIANKIEWICZ Nie sterują one zatem działaniem ludzi, nie mają wobec nich żadnej regulatywnej bądź konstytutywnej roli. Dla Archer struktury społeczne są autonomiczne wobec jednostek, zewnętrzne wobec nich, co nie oznacza, że nie są zależne od działań jednostek. Zasada zależności struktur od działań jednostek (activity-dependence) (Archer 1995: rozdział 3) nie jest zdaniem brytyjskiej socjolog wystarczającym argumentem przemawiającym za redukcjonistycznym modelem wyjaśniania. Struktury „uniezależniają się” w czasie od działań, które je fundują. To założenie jest fundamentalne dla całego projektu teoretycznego Archer. Drugi zarzut Archer wobec podejść indywidualistycznych dotyczy ich podejścia do zmiany społecznej. Zakłada się tam, że każda struktura może zostać zmieniona w czasie teraźniejszym, jeśli jednostki tego chcą i posiadają odpowiednią wiedzę / informację. Zdaniem Archer struktury posiadają własności, które określają warunki dla działań jednostek i wyznaczają w ten sposób ograniczone spektrum możliwości ich przekształcenia. Wyznaczają one także określone możliwości dostępu do informacji, które zawsze są nierównomiernie rozłożone w grupie. W ten sposób nie każdy i nie w każdym czasie posiada jednakowy dostęp do wiedzy i ewentualnej możliwości działania przekształcającego strukturę. Z powyższym argumentem koresponduje kolejne ważne w koncepcji Archer założenie dotyczące przyczynowej efektywności struktur społecznych (cultural and social conditioning) (Archer 1995: 169, 193, 309–323). Mówi ono, że struktury mają zdolność do umożliwienia lub ograniczenia działań jednostek. Nawet przy założeniu, że w czasie teraźniejszym podmiot ma zawsze możliwość podjęcia określonego działania potencjalnie zmieniającego stan struktur, to wcześniejszy ich stan nie jest bez znaczenia dla możliwości przyszłej zmiany. Pojawiające się w wyniku działań podmiotów struktury posiadają emergentne właściwości, tworzące społeczny kontekst działań, od którego jednostki abstrahować nie mogą, co sprawia, że muszą one uwzględniać owe właściwości projektując własne strategie działań. Niezgoda na poziomie metodologicznym dotyczy tu strategii wyjaśniania. Emergentyzm eksplanacyjny przeciwstawia się tu redukcjonizmowi indywidualistycznemu. W przeciwieństwie do pierwszego, w drugim nie ma miejsca na uwzględnienie ponadjednostkowych właściwości rzeczywistości społecznej, które otrzymałyby status wyjaśniający na równi z działającymi jednostkami. Ważnym zagadnieniem, jakie stawia Lockwood, jest pytanie o ontologiczne komponenty systemu społecznego, które sprawiają, że posiada on określone własności. Nie przeprowadza on jednak analizy tego problemu i dlatego jego twierdzenia ontologiczne pozostają założeniami teoretycznymi. Lockwood najpierw stwierdza, że podział na poziom społeczny i poziom systemowy jest sztuczny, jedynie heurystyczny. Dalsze rozważania skłaniają go jednak do założenia, że ze względu na czas oba poziomy muszą w jakiś sposób różnić się także ontologicznie. Jednak jego zdaniem pytanie o komponenty nie może znaleźć odpowiedzi na poziomie obserwowalnych zjawisk i zdarzeń społecznych. Lockwood, odrzuciwszy deterministyczne postrzeganie struktur społecznych, próbuje znaleźć podstawę swojego założenia o kolektywistycznym charakterze struktur społecznych. Jego zdaniem kategoria wzorców instytucjonalnych propono- KULTURA JAKO STRUKTURA. DUALIZM ANALITYCZNY I REALIZM ONTOLOGICZNY... 53 wana przez funkcjonalistów jest niewystarczająca. Dla Lockwooda staje się oczywiste, że nie można udowodnić ontologicznego istnienia nieobserwowalnych własności społecznych na gruncie empirycznej epistemologii opartej na doświadczeniu zmysłowym. Powyższa konstatacja pozostawia otwartym pytanie o przebudowę socjologicznej epistemologii w taki sposób, aby stało się możliwe udowodnienie odrębności poziomu systemowego od społecznego. Powyższe rozstrzygnięcia ontologiczne i metodologiczne stanowią podstawę dla koncepcji zmiany kulturowej proponowanej przez Archer. Przypisanie kulturze realistycznego statusu ontologicznego na równi ze strukturą społeczną, a także autonomiczności względem poziomu społecznej integracji, stanowi bezpośrednią konsekwencję przyjęcia opisanych wyżej założeń ontologicznych. Z kolei opis zmiany kulturowej jako procesu wynikającego z relacji między elementami systemowymi a interakcjami społecznymi jest twórczym rozwinięciem intuicji teoretycznych zaproponowanych przez Lockwooda. Kultura i zmiana kulturowa w koncepcji Archer Przedstawiając zagadnienia dotyczące dynamiki kulturowej w koncepcji Archer konieczne jest odwołanie się do jej najważniejszego dzieła podejmującego tę kwestię – Culture and Agency. The Place of Culture in Social Theory (Archer 1996 [1988]). Jest to w dużej części praca polemiczna, lecz autorka stawia sobie w niej także cel przedstawienia własnej koncepcji kultury i zestawienia jej z koncepcją podmiotowości. Konflacjonizm a przezwyciężenie opozycji agency / structure Dla Archer punktem wyjścia w myśleniu o kulturze jest konieczność oddzielenia w teorii społecznej materialnych aspektów życia społecznego od aspektów ideacyjnych, a co za tym idzie akcentowanie autonomiczności struktury społecznej i kultury (Archer 1995: rozdział 7). System kulturowy otrzymuje tu status autonomicznego wobec systemu społecznego i jest to pierwszy dualizm analityczny w koncepcji brytyjskiej socjolog. Drugim jest dualizm między kulturą lub strukturą a podmiotowością (culture / agency, structure / agency). Oba te dualizmy autorka traktuje analitycznie, nie przypisując im charakteru filozoficznego. Oznacza to, że choć oba człony dychotomii w rzeczywistości są ze sobą powiązane wzajemną relacją wpływania, to na poziomie eksplanacyjnym należy traktować je jak odrębne, tzn. analizować oddzielnie, zanim przystąpi się do wyjaśniania wzajemnych relacji. W analizie kultury Archer używa także dokonanego przez Lockwooda oddzielenia stopnia systemowej integracji od stopnia społecznej integracji. Archer utrzymuje podział na wymiar mikrospołecznego i powiązanego kontekstualnie działania aktorów społecznych oraz wymiar makrospołecznego i transsytuacyjnego działania elementów systemu kulturowego (Archer 1996 [1988]: 288–316). Założeniem wyjściowym rozważań o kulturze jest odrzucenie przeintegrowanej koncepcji kultury w teorii socjologicznej. Wskazując na jej wady, autorka nazywa takie spojrzenie mitem o integracji kulturowej (Archer 1996 [1988]: rozdział 1). 54 ŁUKASZ POMIANKIEWICZ Źródeł tego mitu Archer doszukuje się w antropologii. Jej zdaniem, wpłynął on negatywnie na rozwój całej teorii społecznej. Na poziomie deskryptywnym mit ten można scharakteryzować jako opis systemu kulturowego, składającego się z elementów tworzących spójną całość. Zakłada się więc pełną integrację wszystkich elementów systemu. Na poziomie eksplanacyjnym każdy z nich, będąc powiązanym z pozostałymi elementami, traktuje się jako współzależny z nimi. W ten sposób wyjaśnienie każdego elementu systemu kulturowego jest uzależnione od odwołania się do pozostałych jego elementów. Pełna integracja zakłada tu pełną wzajemną determinację elementów systemu. Archer, zakładając do pewnego stopnia przygodność integracji, nazywa powyższe podejście mitem. Jako przykłady przeintegrowanych koncepcji kultury autorka wskazuje myśl teoretyczną Talcotta Parsonsa wraz z jego zintegrowanym systemem normatywnym (zob. Parsons 2009) oraz do pewnego stopnia marksizm z jego koncepcją kultury dominującej, choć niepozbawionej istniejących sprzeczności. Zasadniczym trzonem takiego myślenia jest uznanie przez tych teoretyków istnienia kulturowych wzorów, które powodują zuniformizowanie działania społecznego. Innymi słowy, spójność systemowa przekładać się ma na spójność na poziomie społecznym. Za źródło tego mitu Archer uznaje funkcjonalizm i jego skupienie się na pojęciu equilibrium. Założona równowaga kulturowa miała spajać działania wspólnot wokół wypracowanej tradycji rozumianej jako zestaw nienaruszalnych wzorów kulturowych. Przykładem miała być jednolita kultura Azande, opisywana przez Edwarda Evansa-Pritcharda (zob. Evans-Pritchard 2008). Współzależność i harmonia systemu kulturowego pozwalała na adaptowanie się jednostek w celu utrzymania spójności grupowej. Rozważany pluralizm form kulturowych nie przeszkodził w uznaniu prymatu spójności kulturowej. Zdaniem Archer w początkowym okresie rozwoju myśli funkcjonalistycznej wszelkie odstępstwa od tradycji i równowagi uważane były za dysfunkcjonalność, która wynikała z braku zrozumienia obowiązujących reguł. Odstępstwa te, uznawane ogólnie za zjawiska negatywne, uważane były za marginalne i niebędące w stanie wpłynąć na zmianę kulturową. Wzrastający pluralizm form kulturowych został uznany za opis wewnętrznej dynamiki systemu kulturowego. To one, a nie poziom interakcji społeczno-kulturowej, były uznawane za przyczynę zmiany kulturowej. Ważnym punktem powracającym w różnych momentach koncepcji Archer jest założenie o braku orkiestracji działań społecznych przez system kulturowy. Tak rozumiane tradycja i reguły kulturowe są wynikiem do pewnego stopnia przygodnych i niezdeterminowanych interakcji społecznych. Aktualizują się one w działaniu społecznym, które, będąc częściowo niespójnym, nielogicznym, emocjonalnym itp., nie odpowiada nakładanym na nie wzorom kulturowym w sposób homologiczny. Tak może ono wpływać na ich zmianę. Archer wskazuje przy tym, że kultura ma charakter dynamiczny. Autorka zakłada wzajemną relację między systemem kulturowym a poziomem interakcji społeczno-kulturowej. Na tym ostatnim poziomie tradycyjne wzory systemu kulturowego mogą ulegać modyfikacji, tzn. przekształceniu morfogenetycznemu, które w konsekwencji prowadzi do częściowej dezintegracji systemu i jego zmiany. KULTURA JAKO STRUKTURA. DUALIZM ANALITYCZNY I REALIZM ONTOLOGICZNY... 55 Odrzucenie mitu kulturowej integracji pozwala na badanie dynamiki kulturowej w realiach istniejącego zróżnicowania i pluralizmu form kulturowych. Umożliwia także uwzględnienie podmiotowego działania aktorów społecznych w praktyce przekształcania kultury. Podsumowując, Archer opiera swoją krytykę mitu integracji kulturowej na odrzuceniu jego czterech podstawowych założeń (Archer 1996 [1988]: 19): • odmowa uznania ważności niespójności wewnątrz systemu kulturowego, • niezwracanie uwagi na obecność lub brak alternatyw na poziomie systemowym, • niechęć do przyznania jakiegokolwiek zróżnicowania kulturowego w populacji, • odrzucenie jakichkolwiek warunków zdolnych do negatywnego wpływu na interakcje socjokulturowe. Proponowana przez Archer koncepcja kultury i dynamiki kulturowej poprzedzona jest zaprezentowaniem jednego z jej najważniejszych postulatów teoretycznych – dekonflacjonizmu. Postulat ten opiera się na odrzuceniu konflacji w praktyce teorii społecznej. Autorka, przedstawiając rodzaje konflacji, odnosi je bezpośrednio do problemu zmiany kulturowej. Kulturowa konflacja odgórna (downwards conflation) Konflacja odgórna zakłada determinację poziomu społeczno-kulturowego przez system kulturowy oraz homologiczną relację między nimi. Archer prezentuje dwie wersje kulturowej konflacji odgórnej – funkcjonalistyczną i strukturalistyczną. Na gruncie podejścia funkcjonalistycznego Parsonsa system kulturowy nie jest jednością, lecz pozostaje podzielony na elementy, które wzajemnie na siebie oddziałują relacjami adaptacyjnej zależności (Archer 1996 [1988]: 31–38). Elementy niższego rzędu pozostają w funkcjonalnej zależności od elementów wyższego rzędu. Dzięki temu system uzyskuje spójność i nie występują w nim sprzeczności. System kulturowy ma tu charakter determinujący. Jego relacje z poziomem interakcji społeczno-kulturowej nie mają charakteru wzajemności, a zatem cały porządek normatywny jest dla jednostki konstytutywny, nie zaś regulatywny. Aktorzy społeczni, będąc wytworami kultury, są jej odbiciem, a będąc nośnikami ról społecznych (role bearers), pozbawieni są indywidualnej autonomii oraz zdolności do kreowania alternatywnych zestawów znaczeń i norm. Wersję strukturalistyczną brytyjska socjolog omawia na przykładzie strukturalizmu lingwistycznego (Archer 1996 [1988]: 38–45). Na jego gruncie zakłada się lingwistyczną ontologię, w której język zrównany jest z kulturą rozumianą jako zbiór kodów językowych. Zbiór ten jest reprodukowany przez świadome i częściowo nieświadome dekodowanie kodów językowych. Jednostki i grupy społeczne są więc produktem odgórnego językowego strukturyzowania. Ta wersja konflacji odgórnej zakłada reprodukowanie kultury na poziomie świadomości, co, w przeciwieństwie do funkcjonalizmu, na gruncie którego zakłada się reprodukcję kultury poprzez świadome działania praktyczne podmiotów, sytuuje ją w kantowskiej tradycji rozumienia kultury. Różne wersje strukturalistycznego marksizmu także zakładają konflację odgórną, przyjmując, że dominująca kultura narzuca wzory i reguły klasie podporządkowanej. 56 ŁUKASZ POMIANKIEWICZ Nie zakłada się tu jednak pełnej determinacji kulturowej. Zdominowane grupy mogą się organizować i zmienić obowiązujący system na poziomie integracji społecznej. Kulturowa konflacja oddolna (upwards conflation) Przykładem koncepcji wyjaśniającej dynamikę kulturową przy założeniu oddolnej konflacji jest marksizm i jego koncepcja kultury dominującej. System kulturowy tworzony jest oddolnie i jest efektem konfliktu na poziomie interakcji socjokulturowej. Jest to koncepcja, która z aktorów społecznych czyni twórców systemu kulturowego. Archer nie zgadza się jednak z założeniem o dominacji zwycięskiej ideologii (Archer 1996 [1988]: 48–53). Brytyjska socjolog kwestionuje założenie o jedności i spójności dominującej kultury, wątpi także w istnienie kultury całkowicie podporządkowanej. Jej krytyka opiera się na twierdzeniu, że władza nie jest jedynym czynnikiem tworzącym i utrwalającym system kulturowy. Archer odrzuca w ten sposób instrumentalistyczną wersję kulturowej konflacji oddolnej, gdzie tworzenie dominującej kultury na poziomie interakcji socjokulturowej wyjaśnia się celem ochrony własnych interesów i władzy przez klasę dominującą. Przy takim założeniu system kulturowy jest instrumentem działania w walce politycznej o dominację społeczną. Dla brytyjskiej socjolog także wersja technokratyczna konflacji oddolnej nie jest do zaakceptowania (Archer 1996 [1988]: 62–71). Opisuje się w niej technologię jako czynnik wprowadzający racjonalność do systemu oraz tworzący świadomość technokratyczną, odbierającą autonomię jednostce. System kulturowy orkiestruje zatem do pewnego stopnia relacje między aktorami społecznymi, będąc jednocześnie używanym przez nich dla obrony własnych interesów (Archer 1996 [1988]: 56–61). Opisując charakter relacji grupowych jako konfliktowy, zwolennicy tego podejścia zakładają w pewnym zakresie wzajemność relacji wpływania między systemem kulturowym a poziomem interakcji socjokulturowej. Odrzucają jednak uznanie logicznych i niezależnych od świadomości poznającego właściwości systemu kulturowego, przypisując mu cechy spójności i dominacji. Kulturowa konflacja centralna (central conflation) Głównym założeniem konflacji centralnej jest wzajemna współzależność systemu kulturowego oraz działań na poziomie integracji socjokulturowej (Archer 1996 [1988]: 72–85). Jako przedstawiciela takiego podejścia Margaret Archer wskazuje Giddensa i jego teorię strukturacji. Zakłada w niej on, że aktorzy społeczni są aktywnymi uczestnikami dynamiki kulturowej. Założenie o wzajemnym konstytuowaniu systemu kulturowego i interakcji socjokulturowej opiera się na przyznaniu systemowi statusu środka działającego. Reguły kulturowe wyznaczają praktykę, praktyka jednocześnie odtwarza lub transformuje reguły. Dualność procesu strukturacyjnego prowadzi zatem do przyjęcia definicji kultury jako procesu porządkującego (culture-as-an-ordering-process) (Archer 1996 [1988]: 86–96), opartego na modalnych właściwościach struktury, nie zaś strukturalnych zasadach jej powstawania i transformacji. KULTURA JAKO STRUKTURA. DUALIZM ANALITYCZNY I REALIZM ONTOLOGICZNY... 57 Własności systemu kulturowego – sprzeczność a komplementarność Archer definiuje system kulturowy jako „korpus istniejących inteligibiliów – czyli wszystkiego co może być pojęte, odszyfrowane, zrozumiane lub być czyjąś wiedzą” (Archer 1996 [1988]: 105). Jest to rozumienie zbliżone do Trzeciego Świata Wiedzy w koncepcji Karla Poppera. Systemem kulturowym rządzą zasady logiki, gdyż wszystko, co do niego należy, ma charakter ideacyjny, czyli taki, który można przełożyć na logicznie rozstrzygalne zdania. Wszystkie elementy systemu kulturowego powiązane są relacjami logiki i oddziałują na aktorów społecznych, działających na poziomie socjokulturowym. Z kolei na tym poziomie relacje między jednostkami mają charakter przyczynowy, dzięki czemu możliwe są tworzenie i transformacja morfogenetyczna systemu kulturowego. Archer ową dynamikę obrazuje za pomocą cyklu morfogenetycznego mającego charakter okresowy (Archer 1995: 193). Schemat 1. Cykl morfogenetyczny dynamiki kulturowej Uwarunkowanie kulturowe ____________________________ T1 Interakcja socjokulturowa _____________________________________ T2 T3 Przepracowanie kulturowe (elaboracja) __________________________________ T4 Przechodząc do bardziej szczegółowej charakterystyki dynamiki kulturowej w koncepcji brytyjskiej socjolog, rozpocznę od przedstawienia najważniejszych właściwości systemu kulturowego, które Archer przedstawia w następujących punktach (Archer 1996 [1988]: 106): Istnieją logiczne związki między komponentami (elementami) systemu kulturowego. Istnieją przyczynowe oddziaływania wywierane przez system kulturowy na poziom interakcji socjokulturowych. Istnieją związki przyczynowe pomiędzy grupami i jednostkami na poziomie interakcji socjokulturowych. Istnieje elaboracja (przepracowanie) systemu kulturowego dzięki modyfikowaniu przez poziom interakcji socjokulturowych bieżących związków logicznych i wprowadzaniu nowych. System kulturowy istnieje obiektywnie, a w jego obręb wchodzą autonomiczne relacje między jego elementami (teoriami, wartościami, argumentami, wierzeniami sformułowanymi w zdania). System kulturowy jest także systemem emergentnym, 58 ŁUKASZ POMIANKIEWICZ produktem historycznej interakcji na poziomie socjokulturowym, nie ma zatem charakteru stałego, niezmiennego. Relatywiści językowi, zdaniem Archer, łączą w nieuprawniony sposób system kulturowy i poziom interakcji socjokulturowej. Jej zdaniem trzeba spojrzeć „z zewnątrz” na system i szukać jego sprzeczności w danej grupie, wchodzącej z nim w relacje. Na poziomie systemu kulturowego badamy istniejące obiektywnie znaczenia, które są efektem interakcji na poziomie socjokulturowym, gdzie z kolei znaczenia powstają i obowiązują poprzez ich użycie. Znaczenie w systemie kulturowym obiektywizuje się w formie logicznych zdań. Znaczenie wytwarzane w grupie społecznej różni się od tego pierwszego, dlatego zadaniem badacza jest wskazywać na różnice między nimi. Prawa logiki, w tym głównie prawo sprzeczności, rządzą systemem kulturowym i są emergentnym wynikiem działań na poziomie socjokulturowym. Jest to silne założenie ontologiczne, w którym brytyjska socjolog odrzuca relatywizm (Archer 1996 [1988]: 112–121). Krytykując mocny program socjologii wiedzy Davida Bloora i Barry’ego Barnesa Archer zakłada inwariantność prawa sprzeczności w systemie kulturowym. W przeciwieństwie do działań na poziomie socjokulturowym, gdzie często nie stosuje się zdań zgodnych z regułami logiki, a pragmatyka użycia języka deformuje jej prawa, jest on jako taki oparty na zasadach logiki. Chcąc badać relacje między systemem kulturowym a poziomem działań go tworzących, konieczna jest, zdaniem Archer, translacja, tj. przekładalność języków na jeden ogólny i przyjęty język (Archer 1996 [1988]: 121–127). W założeniu możliwości takiej translacji przejawia się antyrelatywizm autorki. System kulturowy jako całość powiązanych ze sobą elementów tworzy kontekstualną zależność (contextual dependency) (Archer 1996 [1988]: 127–133) dla każdego z poszczególnych jego elementów, dlatego badając każdy element należy odnieść go do kontekstu, w relacji do innych elementów. Relacje pomiędzy elementami systemu kulturowego mogą mieć charakter sprzeczności lub komplementarności. Każde dwa elementy A i B systemu kulturowego są ze sobą sprzeczne logicznie (contradiction) (Archer 1996 [1988]: 115–120), natomiast „walka” między nimi toczy się także na poziomie interakcji socjokulturowej, gdzie idee, będąc „używane”, uzyskują swoje społeczne obowiązywanie i logikę sytuacyjną (situational logic). Kulturowa sprzeczność może zaistnieć zatem zarówno na poziomie systemowym, jak i w interakcjach między działającymi podmiotami. System kulturowy ma także tendencję do tworzenia komplementarności między elementami (complementarities) (Archer 1996 [1988]: 100–112). Spójność ta jest jednak zawsze tylko częściowa i zachodzi na drodze korekcji dokonywanej przez aktorów społecznych. System kulturowy „produkuje” w ten sposób logikę sytuacyjną rozumianą jako zetknięcie podmiotu działającego z elementami kultury, które zawsze jest tylko częściowo logiczne. W tej sytuacji zawsze przynajmniej część systemu kulturowego będzie miała ograniczający, przymusowy wpływ na działania jednostki (constraining contradiction) (Archer 1996 [1988]: 148–153). Sprzeczności kulturowe, np. normatywne, powodują dążenie aktorów społecznych do korekty KULTURA JAKO STRUKTURA. DUALIZM ANALITYCZNY I REALIZM ONTOLOGICZNY... 59 owej niespójności (correction of inconsistency). Polega ona na reinterpretacji (rewizji) poszczególnych elementów systemu, której konsekwencją jest ideacyjny synkretyzm (ideational syncretism). Nie posiada on cech stałych, a będąc morfogenetycznym, podlega zmianie i kolejnym reinterpretacjom. Korygujące działania prowadzą do współistniejących komplementarności (concomitant complementarities) (Archer 1996 [1988]: 153–154) między elementami systemu, czyli rodzaju kompatybilności, która nie likwiduje jednak zupełnie sprzeczności między nimi. Innymi słowy, na poziomie interakcji socjokulturowej aktorzy społeczni wypracowują komplementarność między elementami systemu, która współistnieje, czy współwystępuje obok nieprzezwyciężalnych sprzeczności między nimi. Głównym celem budowania komplementarności jest wzmocnienie integracji wspólnotowej, co nie oznacza braku międzygrupowych i wewnątrzgrupowych relacji konfliktowych. Komplementarność dokonuje się głównie na drodze synkretyzmu, czyli zmniejszania różnic między elementami systemu kulturowego, oraz systematyzacji, czyli konsolidacji wspólnych elementów w większe całości (Archer 1996 [1988]: 159–177). Oba zabiegi mają pomóc w ochronie i reprodukcji ważnych dla wspólnoty elementów kultury, które zapewniają jej tożsamość, ale także pośrednio chronią jej interesy. Jednak, jak zaznaczyłem wcześniej, dla Archer procesy te nie prowadzą do całkowitej hegemonii określonych elementów systemu nad innymi elementami oraz określonych grup nad innymi grupami. Interakcja socjokulturowa i elaboracja systemu jako proces zmiany kulturowej Przyjrzyjmy się zatem bliżej poziomowi interakcji socjokulturowej. Poziom ten składa się z grup społecznych wchodzących w interakcje z innymi grupami. W swoim działaniu poddane są one wpływowi systemów społecznego i kulturowego. Emergentną właściwością grup społecznych jest zdolność do przekształcania systemu. Zdolność ta, będąc powiązana z ich interesami, uruchamiana jest w interakcjach z innymi grupami. Interesy2 są zatem tym czynnikiem, który decyduje o tym, czy grupa dąży do utrzymania komplementarności systemu, czy do zwiększenia jego sprzeczności. Relacje między grupami są w koncepcji Archer czynnikami wpływającymi na dynamikę kulturową. Nawiązując do propozycji Lockwooda, autorka stara się analizować zmianę kulturową poprzez ustawienie jej na osi integracja – dezintegracja. Tak jak Lockwood, Archer nie zakłada homologiczności między poziomem systemowym a socjo-kulturowym. Relacje między elementami każdego poziomu mogą być w różnym stopniu uporządkowane (orderliness vs disorderliness). Zatem w praktyce teoretycznej należy założyć możliwość względnie dużej integracji na poziomie systemowym przy dużej dezintegracji na poziomie socjokulturowym i vice versa. 2 Interesy są tu rozumiane szeroko, uwzględniając nie tylko sens ekonomiczny, lecz także kulturowo-tożsamościowy. 60 ŁUKASZ POMIANKIEWICZ Wobec powyższego czynnikami socjokulturowymi wpływającymi na dynamikę systemu kulturowego i kultury są homogeniczność lub heterogeniczność, konsens lub rozłam społeczny. Aby je zbadać, Archer stawia następujące pytania (Archer 1996 [1988]: 187): • Jakie odpowiedzi lub reakcje są tworzone przez grupy pod presją logiki sytuacyjnej wyłaniającej się z systemu kulturowego? • Które z tych odpowiedzi mogą być tworzone do zespajania socjokulturowego? • Czy odpowiedzi, które wracają z poziomu socjokulturowej integracji na poziom systemowy, uruchomią nowy cykl morfogenetyczny, czy może powtórzą znów stary cykl bez istotnych zmian? W teoretycznej analizie społecznej Margaret Archer postuluje unikanie skrajności w założeniach. Relacje na obu poziomach rzeczywistości społecznej nigdy nie są idealnie uporządkowane, stąd miejsce na przejście od analizy względnej stabilności społecznej do analizy zmiany społecznej i vice versa. Analizę dynamiki kulturowej należy rozpatrywać z określonego miejsca i czasu. Następnie powinno się badać stan relacji w obrębie grup społecznych oraz poziom sprzeczności lub jego braku na poziomie systemowym. Archer zapożycza od Lockwooda założenie, że nie ma jednoznacznego przejścia od sprzeczności systemu do konfliktowych relacji na poziomie społecznym i od komplementarności systemu do spójności relacji społecznych. Interakcje socjokulturowe względem systemu kulturowego mogą być opisane na cztery poniższe sposoby (Archer 1996 [1988]: 189–226): a) wysoki poziom konfliktu społecznego przy wysokim poziomie sprzeczności systemu kulturowego – jest to klasyczne wyjaśnienie proponowane przez marksistów. Zakładają oni, że rosnący poziom sprzeczności systemowych musi doprowadzić do konfliktu społecznego, którego rezultatem jest zmiana systemowa. b) niski poziom konfliktu społecznego przy wysokim poziomie sprzeczności systemu kulturowego – założenie to również bliskie jest marksistom oraz zwolennikom założenia o hegemonii kulturowej. Manipulacja i władza kulturowa użyte przez panujące elity prowadzą do względnej stabilności relacji społecznych przy narastających sprzecznościach w systemie. Występują tu także procesy skutecznej marginalizacji i wykluczania grup kontestujących istniejące status quo. c) wysoki poziom konfliktu społecznego przy względnej komplementarności systemu kulturowego – taka sytuacja jest możliwa, gdy istnieją grupy społeczne niezadowolone z istniejącej sytuacji, tj. określonego porządku kulturowego. Dochodzi wtedy do trzech procesów: • dezercja, czyli rodzaj odstępstwa, które polega na osobistej dezafiliacji, odejściu od wspierania porządku systemu kulturowego, • schizmatyzm i sektarianizm, czyli tworzenie alternatyw wobec istniejącego porządku kulturowego, • kontrdziałanie, czyli podjęcie konkretnych kroków, mających na celu przeciwdziałanie istniejącemu systemowi i tworzenie nowych elementów kulturowych. KULTURA JAKO STRUKTURA. DUALIZM ANALITYCZNY I REALIZM ONTOLOGICZNY... 61 d) Niski poziom konfliktu społecznego przy względnej komplementarności systemu kulturowego – w tym przypadku relacje społeczne nie nabierają charakteru konfliktowego, gdyż system jest na tyle zróżnicowany, że pozwala na względną komplementarność między jego elementami, co z kolei prowadzi do włączenia możliwie dużej liczby podmiotów w obręb obowiązującego porządku kulturowego. Jakkolwiek Archer nie wyklucza żadnej z powyższych sytuacji, wydaje się, że bardziej prawdopodobne są sytuacje opisane w punktach a i d. Zróżnicowanie na poziomie socjokulturowym nie jest całkowicie niezależne od oddziaływania systemu kulturowego. Jak zostało wcześniej przedstawione, logika sytuacyjna, będąca do pewnego stopnia uwarunkowaniem działań na poziomie społecznym, wynika z mocy sprawczych systemu kulturowego. Właściwością emergentną systemu wewnętrznie sprzecznego (tj. z dużą ilością opozycyjnych względem siebie elementów) jest ograniczająca sprzeczność, z kolei systemu względnie komplementarnego – współistniejąca komplementarność. Zdaniem Archer ta pierwsza właściwość przekłada się na poziom socjokulturowy, gdzie zwiększa prawdopodobieństwo sprzeczności konkurencyjnej (competitive contradiction) (Archer 1996 [1988]: 229–235). Innymi słowy, ograniczenia systemowe napotykane przez grupy społeczne prowadzą do wspierania elementu B, opozycyjnego względem elementu A. Wówczas mamy do czynienia z sytuacją opisaną w punkcie a. Jeśli jednak, mimo ograniczającego działania systemu, grupy poddane temu ograniczeniu nie podejmują działań konfrontacyjnych, to oznacza to, że należy zbadać, jakie działania zostały podjęte przez zwolenników elementu A w celu utrzymania status quo i niedoprowadzenia do konfliktu oraz dlaczego owe grupy pozostają bierne. Wówczas mamy do czynienia z sytuacją opisaną w punkcie b. Należy w takie sytuacji zwrócić uwagę na takie czynniki jak: różne formy manipulacji, wpływ ideologiczny, propaganda, sterowanie programami edukacji itp. Z kolei druga właściwość – współistniejąca komplementarność – zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia na poziomie interakcji socjokulturowych przygodnej komplementarności (contingent complementarity) (Archer 1996 [1988]: 235–239). Mamy wówczas sytuację opisaną w punkcie d, w której nie powstaje otwarty konflikt społeczny, gdyż zwiększona różnorodność kulturowa w systemie prowadzi do przygodnej (a więc niestabilnej) spójności na poziomie interakcji socjokulturowych, nie likwidując jednakże możliwości sprzeczności między elementami systemu. Jeśli jednak grupy kontestujące istniejący porządek kulturowy są silne i mają narzędzia do przeprowadzenia zmiany, a jednocześnie czynniki utrzymujące status quo nie są skuteczne, to możemy mieć do czynienia z sytuacją opisaną w punkcie c. Z powyższych analiz można wyciągnąć wniosek, że Archer w swojej koncepcji nie zakłada istnienia homologiczności między systemem kulturowym a poziomem interakcji socjokulturowych. Należy jednakże podkreślić, że homologiczność wprawdzie nie występuje jako założenie, ale uznana jest przez autorkę jako dominująca tendencja. Innymi słowy, zakłada się tu odstępstwa od homologiczności, ale przyznaje się jednocześnie, że jest ona bardziej prawdopodobna ze względu na moc sprawczą systemu kulturowego. Współcześnie zmiana kulturowa jest z jednej strony zjawiskiem powszechnym, z drugiej jednak nie następuje ona dowolnie, rzadko 62 ŁUKASZ POMIANKIEWICZ przybiera postać radykalnego przewrotu, ma raczej charakter długotrwały i stopniowy. Owe cechy zawdzięcza w dużej mierze silnemu wpływowi systemu kulturowego na działania społeczne, który ma tendencję do stabilizowania się. Jest to dość esencjalistyczne założenie jak na całość koncepcji Archer, które w moim przekonaniu wynika ze swoistej kontynuacji myśli funkcjonalistycznej i założenia o emergentyzmie systemu. Oczywiście ów esencjalizm nie ma tu charakteru deterministycznego, wpisuje się jednak w ogólny schemat wyjaśniania, który potrzebny jest autorce do domknięcia cyklu morfogenetycznego, tj. do wyjaśnienia, jak proces interakcji socjokulturowej oraz elaboracja między poziomem społecznym i systemowym doprowadzają do wyłonienia się nowego, częściowo zmienionego stanu równowagi, który zarazem rozpoczyna nowy cykl morfogenetycznej dynamiki kulturowej. System kulturowy wraz ze swoją mocą sprawczą wywiera określony wpływ na działające grupy społeczne. One z kolei odpowiadają na ten wpływ w postaci własnych działań podtrzymujących lub burzących zastane status quo. Grupy społeczne posiadają zatem zdolność do przyczynowego wpływu na zmianę w obrębie logicznych właściwości systemu kulturowego. W swojej koncepcji Archer nie wskazuje na możliwość reprodukcji systemu bez jakichkolwiek zmian. Odrzucenie mitu kulturowej integracji ma swoje konsekwencje w przyznaniu jednostkom i grupom społecznym możliwości wprowadzenia zmiany do systemu. Nie ma zatem możliwości całkowitego braku zmiany w kolejnych cyklach morfogenetycznych. Badanie dynamiki kulturowej jest właściwie zawsze badaniem porównawczym między stanem poprzedzającym cykl a stanem następującym po nim. Elaboracja jest procesem etapowym, który przekształca system w zależności od jakości i kierunku działań podejmowanych przez społeczne podmioty (Archer 1996 [1988]: 245–273). Działanie społeczne wpływa na logiczną strukturę systemu kulturowego, przekształca go, a efektem tego jest powstanie emergentnych właściwości systemu, które zapewniają mu względną autonomiczność wobec podmiotów, które go wytworzyły. Zmiana kulturowa jest zatem wpisana w logikę funkcjonowania społeczeństw współczesnych i dokonuje się na drodze stopniowej proliferacji. Zakłada się, że zwiększenie różnorodności w obrębie społecznym przekłada się na zwiększenie różnorodności w obrębie systemowym. Wprawdzie komplementarność systemu pozwala na okresy względnej stabilności, jednak jest ona czymś przygodnym i krótkotrwałym, gdyż nawet najmocniejsze wymogi tradycji ulegają zmianie w dłuższej perspektywie czasowej. Domknięcie elaboracji systemu kulturowego odbywa się na drodze wyłonienia się większego pluralizmu w obrębie systemu (Archer 1996 [1988]: 253–258). Początkowy synkretyzm przeciwstawnych idei przekształca się w pluralistyczną syntezę poszerzającą zakres systemu. Następuje transfer i fuzja idei, różnice zostają społecznie rozpoznane, a następnie zrutynizowane w praktyce społecznej. Innymi słowy, rozpoznane różnice (często prowadzące do konfliktu) zostają poddane dyskusji. Prowadzi to do wyłonienia się nowego pola dyskusji (obszaru problematycznego), który obejmuje pojawiające się alternatywy. Archer nazywa ten proces specjalizacją (Archer 1996 [1988]: 259–273). KULTURA JAKO STRUKTURA. DUALIZM ANALITYCZNY I REALIZM ONTOLOGICZNY... 63 Synkretyzm i systematyzacja sprzeczności na poziomie socjokulturowym skutkuje wyłonieniem się nowego, wyspecjalizowanego obszaru zwiększającego pluralizm na poziomie systemowym. Nowy obszar problemowy „wchłania” sprzeczności i łagodzi konflikt społeczny. Sprzeczności zostają społecznie rozpoznane i zrutynizowane w praktyce. W ten sposób następuje instytucjonalizacja nowego porządku. System poszerza się o nowe alternatywy, początkowa sprzeczność staje się częścią systemu. W ten sposób zostaje domknięty cykl morfogenetycznej zmiany kulturowej. Specjalizacja nie ma jednak charakteru stabilizującego system, jest raczej efektem poprzedniego cyklu morfogenetycznego otwierającym nowy cykl. Specjalizacja (nowa część), choć się instytucjonalizuje (staje się częścią całości), działa przeciwko zarówno konfliktowi, jak i konsensowi na poziomie socjokulturowym. Z jednej strony neutralizuje ona konflikt alternatyw, włączając je w obręb kultury, z drugiej strony poszerza różnorodność systemu, co może na zasadzie proliferacji prowadzić do powstania kolejnych alternatyw i różnic, które potencjalnie mogą utrudnić konsens i doprowadzić do kolejnej zmiany. Zamiast zakończenia Cykl morfogenetyczny służy brytyjskiej socjolog do opisu i wyjaśniania dynamiki społecznej, tj. relacji między aktorami społecznymi na poziomie interakcji społecznej a systemem społecznym. Kultura jako strukturalny element ontologii społecznej również podlega dynamice wyjaśnianej za pomocą zaprezentowanych w tej pracy narzędzi. Należy podkreślić, że system kulturowy w koncepcji Archer nie ma charakteru esencjalistycznego. Proces zmiany kulturowej jest do pewnego stopnia przygodny i zależy od dynamiki interakcji społecznych oraz relacji między poziomem socjokulturowym a elementami i całością systemu kulturowego. Relacje te wyznaczają dynamikę i zakres zmiany kulturowej. Dzięki temu, że działanie odbywa się w czasie, możliwe jest badanie zmiany jako relacji między stabilnością a morfogenezą systemu. Realistyczna teoria społeczna Archer wciąż pozostaje jedną z najważniejszych alternatyw wobec teorii strukturacji Giddensa na gruncie brytyjskiej socjologii. Pozostaje także w opozycji do klasycznego empiryzmu przeniesionego na grunt socjologii wraz z pozytywizmem. Daje ona także możliwość abdukcyjnego wyjaśniania i przewidywania zdarzeń w świecie społecznym oraz przywraca model uprawiania socjologii, w którym bada się przyczynowość zdarzeń społecznych. W modelu tym relacyjnie powiązanym elementom rzeczywistości społecznej przyznaje się emergentne właściwości stanowiące ich moc sprawczą wobec całego systemu i umożliwiające podmiotową transformację społeczną i kulturową. Koncepcja ta jest również próbą przezwyciężenia w praktyce badawczej problemu relacji między działającym podmiotem (lub grupami) a strukturą społeczną. Silnie zakorzeniona w teorii społecznej opozycja agency / structure wyznacza kształt debaty teoretycznej w naukach społecznych od dziesięcioleci. W moim przekonaniu w podejściu Archer największym osiągnięciem jest utrzymanie dualizmu podmiotu 64 ŁUKASZ POMIANKIEWICZ i struktury na poziomie metodologicznym przy jednoczesnym przyjęciu relacjonizmu ontologicznego między społecznym i systemowym poziomem rzeczywistości społecznej. Takie rozwiązanie nie zamazuje różnic między tymi poziomami, dzięki czemu możliwe jest badanie relacji ich wzajemnego wpływu. Możliwe jest także uwzględnienie kategorii czasu, która kierunkuje relację przyczyny i skutku. W moim przekonaniu podejście morfogenetyczne Archer daje dobre narzędzia opisu i wyjaśniania zmiany społecznej i kulturowej. Uważam, że koncepcja ta zasługuje na większą uwagę na gruncie polskiej socjologii, gdzie realistyczne filozofie nauk społecznych nie są dostatecznie obecne i uznane. Rodzące się obecnie zainteresowanie myślą teoretyczną Archer wśród polskich socjologów jest dobrą okazją do przemyślenia aktualności i użyteczności teorii brytyjskiej socjolog oraz, być może, do ewentualnej rekonceptualizacji na gruncie polskich badań z zakresu mobilności społecznej, podmiotowości, zmiany społecznej itp. Jest to także okazja do porównania koncepcji Archer z lepiej rozpoznanymi u nas koncepcjami z tego zakresu, jak np. z teorią strukturacji Giddensa czy koncepcją pola i habitusu Bourdieu. Mam nadzieję, że artykuł ten choć w niewielkim stopniu przyczyni się do lepszego rozpoznania myśli teoretycznej Archer i zachęci do głębszej dyskusji na temat jej miejsca we współczesnej teorii socjologicznej. Literatura Archer, Margaret S. 1982. Morphogenesis versus Structuration: On Combining Structure and Action. „The British Journal of Sociology” 33(4). Archer, Margaret S. 1995. Realist Social Theory: the Morphogenetic Approach. Cambridge: Cambridge University Press. Archer, Margaret S. 1996 [1988]. Culture and Agency. The Place of Culture in Social Theory. Cambridge: Cambridge University Press. Archer, Margaret S. 1996. Social Integration and System Integration: Developing the Distinction. „Sociology” 30. Archer, Margaret S. 1998. Introduction: Realism in the Social Sciences. W: R. Bhaskar, M.S. Archer i A. Collier (i in.). Critical Realism. Essential Readings. London/New York: Routledge. Archer, Margaret S. 1998. Realism and Morphogenesis. W: R. Bhaskar, M.S. Archer i A. Collier (i in.). Critical Realism. Essential Readings. London/New York: Routledge. Archer, Margaret S. 2000. Being Human: The Problem of Agency. Cambridge: Cambridge University Press. Archer, Margaret S. 2000. For Structure: Its Reality, Properties and Powers: a Reply to Anthony King. „Sociological Review” 48. Archer, Margaret S. 2003. Structure, Agency and the Internal Conversation. Cambridge: Cambridge University Press. Archer, Margaret S. 2007. Making our Way Through the World. Cambridge: Cambridge University Press. Archer, Margaret S. 2012. The Reflexive Imperative in Late Modernity. Cambridge: Cambridge University Press. Benton, Ted i Ian Craib. 2003. Filozofia nauk społecznych: od pozytywizmu do postmodernizmu. Tłum. L. Rasiński. Wrocław: Dolnośląska Szkoła Wyższa Edukacji TWP. Bhaskar, Roy. 1989. The Possibility of Naturalism. Harvester: Hemel Hempstead. KULTURA JAKO STRUKTURA. DUALIZM ANALITYCZNY I REALIZM ONTOLOGICZNY... 65 Bhaskar, Roy. 1998. Societies. W: R. Bhaskar, M.S. Archer i A. Collier (i in.). Critical Realism. Essential Readings. London/New York: Routledge. Collins, Randall 2011. Łańcuchy rytuałów interakcyjnych. Tłum. K. Suwada. Kraków: Nomos. Domecka, Markieta. 2013. Dualność czy dualism? Relacje pomiędzy strukturą a podmiotowym sprawstwem we współczesnych debatach teoretycznych. W: A. Mrozowski, O. Nowaczyk i I. Szlachcicowa (red.). Sprawstwo. Teorie, metody, badania empiryczne w naukach społecznych. Kraków: Nomos. Elder-Vass, Dave. 2010. The Causal Power of Social Structures. Emergence, Structure and Agency. Cambridge: Cambridge University Press. Evans-Pritchard, Edward E. 2008. Czary, wyrocznie i magia u Azande: wersja skrócona. Tłum. S. Szymański. Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy. Giddens, Anthony. 2001. Nowe zasady metody socjologicznej: pozytywna krytyka socjologii interpretatywnych. Tłum. G. Wroniecka. Kraków: Nomos. Heys, Sharon. 1994. Structure and Agency and the Sticky Problem of Culture. „Sociological Theory” Vol. 12, nr 1. Homans, George C. 1950. The Human Group. New York: Haecourt, Brace and Company. Lockwood, David. 1991. Social Integration and System Integration. W: S. Lash (red.). Post-Structuralist and Post-Modernist Sociology. Cambridge: Edward Elgar Publishing Limited. Lopez, Jose i John Scott. 2000. Social Structure. Buckingham: Open University Press. Manterys, Aleksander. 1997. Wielość rzeczywistości w teoriach socjologicznych. Warszawa: PWN. Mrozowicki, Adam, Olga Nowaczyk i Irena Szlachcicowa (red.). 2010. Sprawstwo. Teorie, metody, badania empiryczne w naukach społecznych. Kraków: Nomos. Murphy, James M. 2005. Hasło: Poststructuralism. W: G. Ritzer (red.). Encyclopedia of Social Theory. Vol. 2. California: Sage Publications, Inc. O’Donnell, Mike (red.). 2010. Structure and Agency. London: SAGE. Parsons, Talcott. 2009. System społeczny. Tłum. M. Kaczmarczk. Kraków: Nomos. Porpora, V. Douglas. 1998. Four Concepts of Social Structure. W: M.S. Archer, R. Bhaskar, A. Collier, T. Lawson i A. Norrie (red.). Critical Realism: Essential Readings. Londyn: Routledge. Ryan, Michael. 2005. Hasło: Agency-Structure Integration. W: G. Ritzer (red.). Encyclopedia of Social Theory. Vol. 1. California: Sage Publications, Inc. Rybicki, Paweł. 1988. Struktura społecznego świata. Warszawa: PWN. Sandstrom, Kent i Sherryl Kleinman. 2005. Hasło: Symbolic Interaction. W: G. Ritzer (red.). Encyclopedia of Social Theory. Vol. 2. California: Sage Publications, Inc. Sztompka, Piotr. 1983. Zmiana strukturalna społeczeństwa: szkic teorii. „Studia Socjologiczne” 2. Williams, Raymond. 1976. Keywords. London: Fontana/Croom Helm. Culture as Structure. Analytical Dualism and Ontological Realism in Margaret S. Archer’s Concept of Cultural Change Summary The aim of this article is to present Margaret S. Archer’s morphogenetic approach to cultural change. The author places the main elements of Archer’s conception in the context of sociological realism and ontological postulates made by David Lockwood (social integration 66 ŁUKASZ POMIANKIEWICZ vs system integration) and Roy Bhaskar (realist social structure). The author underlines the importance of Archer’s analytical dualism as the explanatory program based on those postulates. The aim of the article is also to pose a question on topicality and usefulness of the conception in describing and explaining cultural changes in contemporary societies. Key words: morphogenesis; realism; cultural change; analytical dualism; social integration; system integration. STUDIA SOCJOLOGICZNE 2014, 3 (214) ISSN 0039−3371 Andrzej Bukowski Kaja Gadowska Paulina Polak Uniwersytet Jagielloński ZAUFANIE W STRATEGIACH POLSKICH PRZEDSIĘBIORCÓW Przedmiotem artykułu jest zaufanie i jego formy w kontekście indywidualnej aktywności gospodarczej. Autorzy zastanawiają się, do jakich konkretnych form zaufania (osobistego, uogólnionego) sięgają przedsiębiorcy w różnych sferach swojej działalności, jakie są przyczyny ich wyborów oraz ich skutki dla prowadzenia biznesu. Problematyka zaufania analizowana jest w trzech podstawowych sferach działalności przedsiębiorców: prawa, kontaktów z urzędnikami i relacjach z innymi przedsiębiorcami. Postawiona zostaje teza, że na skutek uwarunkowań historycznych, w tym utrwalonego systemu funkcjonowania państwa i prawa, a także sposobu tworzenia przepisów o działalności gospodarczej, wśród polskich przedsiębiorców wytworzyła się uogólniona nieufność wobec prawa, administracji państwa i innych przedsiębiorców. Badania w formie indywidualnych wywiadów pogłębionych z ponad 100 przedsiębiorcami z czterech województw Polski Południowej potwierdzają, że instytucje państwa, prawa oraz administracji państwowej stanowią w Polsce przeszkodę w budowaniu uogólnionych form kapitału społecznego i generują brak zaufania, zamiast przyczyniać się do wzmacniania postaw obywatelskich i wytwarzać uogólnione zaufanie do innych (także partnerów biznesowych). Przy deficycie zaufania uogólnionego, przedsiębiorcy muszą zatem wypracowywać rozmaite strategie budowy, stającego się podstawą nawiązywania kontaktów gospodarczych, osobistego zaufania (zarówno w stosunku do innych przedsiębiorców, jak i urzędników), co jednak drastycznie podnosi tzw. koszty transakcyjne prowadzenia firmy. Główne pojęcia: kapitał społeczny; zaufanie; zaufanie osobiste; zaufanie uogólnione; przedsiębiorcy; państwo; prawo; aktywność gospodarcza; badania empiryczne. Wprowadzenie Przedmiotem artykułu jest rola, jaką zaufanie i różne jego formy odgrywają w indywidualnej aktywności gospodarczej. Interesuje nas, do jakich form sięgają przedsiębiorcy, którą z nich i w jakich sferach swojej działalności wykorzystują najczęściej, a którą najrzadziej i jakie to niesie skutki dla prowadzenia biznesu, a w konsekwencji – całej gospodarki. Zaufanie traktujemy jako składową kapitału społecznego (Delhey, Newton i Welzel 2011: 800). W naszym artykule przyjmujemy, jako wiodącą, perspektywę jednostkową w rozpatrywaniu zaufania. Przyjęcie punktu widzenia przedsiębiorcy musi być uzupełnione analizami zbiorowych form kapitału. Traktujemy je jako wytworzone historycznie, emergentne właściwości porządku społecznego, o istotnym wpływie wywieranym na strategie indywidualne. W tym Instytut Socjologii, Andrzej Bukowski, e-mail: [email protected]; Kaja Gadowska, e-mail: [email protected]; Paulina Polak, e-mail: [email protected] 68 ANDRZEJ BUKOWSKI, KAJA GADOWSKA I PAULINA POLAK sensie łączymy podejście Pierre’a Bourdieu, który rozpatrywał kapitał społeczny, w tym zaufanie, z punktu widzenia zasobów jednostkowych (1986) oraz ujęcie Roberta Putnama, traktującego kapitał społeczny jako właściwość grup i zbiorowości (1995). Naszym zdaniem ujęcia te są komplementarne, nie zaś wykluczające się. Oba bowiem wskazują na istotne cechy kapitału społecznego, w tym zaufania, jako zasobu jednostki i zbiorowości równocześnie. Istniejąca, dość już obszerna, literatura na temat kapitału społecznego i zaufania w Polsce (por. m.in. Gliński 2005; Rymsza 2007; Kaźmierczak 2007; Herbst 2008; Bartkowski 2005 i 2007; Zarycki 2004; Trutkowski i Mandes 2005; Ziółkowski 2000 i 2012; Czapiński 2008; Polska 2030. Wyzwania rozwojowe 2009; Diagnoza Społeczna 2013) pozwala stwierdzić, że przeważającą formą kapitału społecznego jest kapitał spajający (bonding capital) (Putnam 2001). Dominacja tego typu kapitału charakteryzuje społeczeństwa słabo lub w ogóle niezmodernizowane (Newton 1999). Z kapitałem spajającym powiązane jest zaufanie osobiste, do tych, „którzy są tacy sami, jak my”1. Największą barierą rozwoju społeczeństwa i gospodarki jest brak kapitału łączącego (bridging capital) i towarzyszącego mu uogólnionego zaufania „do ludzi w ogóle”2. W ostatnich badaniach przeprowadzonych w 2007 r. w ramach Światowego Sondażu Wartości Polska znalazła się w grupie państw o niskim wskaźniku uogólnionego zaufania. Na pytanie, czy większości ludzi można ufać, odpowiada twierdząco niespełna 20% Polaków (WVS 2009). Także badania CBOS z 2012 roku potwierdzają tezę, że Polacy w życiu społecznym pozostają generalnie nieufni wobec innych. Jedynie 23% ankietowanych zgodziło się z opinią, że „Ogólnie rzecz biorąc większości ludzi można ufać”, podczas gdy 74% przychyliło się do zdania, iż „W stosunkach z innymi trzeba być bardzo ostrożnym” (CBOS 2012: 1). Zaufanie, jak piszą autorzy przywoływanego raportu, zarezerwowane jest dla ludzi z naszego najbliższego otoczenia. „Badani – według ich własnych deklaracji – w ogromnej większości ufają najbliższej rodzinie (97%), swoim znajomym (90%), a także dalszym krewnym (89%) i współpracownikom (84%)” (tamże, s. 6). Zaufanie do instytucji życia publicznego różnicuje się w zależności od rodzaju instytucji. Największym, od lat, obdarzane są instytucje „mundurowe” (wojsko, harcerstwo, policja) i Kościół katolicki. Instytucjom tym ufa pomiędzy 75% a 65% respondentów. Najmniejszym – instytucje polityczne i powiązane z polityką (rząd, gazety, związki zawodowe, parlament i partie polityczne) – zaufanie waha się od 39% do 20% (tamże, s. 12). Z kolei badania Edelman Trust Barometer pokazują, że zaufanie do wszystkich instytucji: rządu, biznesu, organizacji pozarządowych i mediów, spadło w Polsce w roku 2013 o co najmniej 10% w porównaniu do poziomu z roku 2012 i jest najniższe spośród badanych 27 krajów. Wzrost poziomu zaufania 1 Ten typ zaufania określany bywa również mianem zaufania spersonifikowanego bądź spartykularyzowanego. 2 W literaturze pojawiają się różne tłumaczenia wprowadzonych przez Roberta Putnama pojęć bonding capital i bridging capital, między innymi – odpowiednio – kapitał integracyjny i kapitał pomostowy. W niniejszym artykule posługiwać się będziemy pojęciami kapitału spajającego oraz kapitału łączącego, przyjętymi przez Marka Ziółkowskiego w przedmowie do wydania polskiego książki Roberta Putnama Samotna gra w kręgle z 2008 roku. ZAUFANIE W STRATEGIACH POLSKICH PRZEDSIĘBIORCÓW 69 do biznesu w latach 2011–2013 spadł w tym ostatnim roku z 56 do 45%. Trzeci rok z rzędu maleje poziom deklarowanego zaufania do mediów – w 2011 roku wynosił on 53%, obecnie jest to już tylko 30%. Polacy przestają ufać nawet organizacjom pozarządowym, do których zaufanie w poprzednich latach utrzymywało się na stale wysokim poziomie. Po raz pierwszy w historii badania Edelman Trust Barometer, zaufanie Polaków do instytucji pozarządowych spadło rok do roku – o 15 pkt proc., do 47% (Edelman Trust Barometer 2013). Według przywoływanego wcześniej raportu CBOS, nieufność jako zasada ogólna w najmniejszym stopniu dotyczy relacji biznesowych. W opiniach na temat obdarzania zaufaniem partnerów w interesach, Polacy są podzieleni niemal na pół: 38% twierdzi, że zaufanie w interesach się opłaca, 37% twierdzi, że zaufanie do partnerów w interesach na ogół źle się kończy, ale aż 24% pytanych nie ma w tej sprawie zdania (tamże, s. 3)3. Duża liczba braków odpowiedzi może świadczyć o tym, że sporej liczbie respondentów trudno było odnieść się do tak ogólnie sformułowanego pytania. Dopiero pogłębione badania mogą przynieść obraz rzeczywistego funkcjonowania zaufania w codziennych kontaktach biznesowych. Konstrukcja niniejszego artykułu podporządkowana jest analizie zaufania w trzech podstawowych sferach działalności przedsiębiorców: przepisów regulujących działalność gospodarczą, kontaktów z urzędnikami oraz relacji z innymi przedsiębiorcami. Na poziomie strategii indywidualnych chcemy zbadać, do jakich form zaufania sięgają przedsiębiorcy w każdej z tych sfer i co jest przyczyną takiego, a nie innego wyboru. Z kolei badając kapitał, jako właściwość zbiorowości, w centrum naszych zainteresowań stawiamy historycznie wytworzoną strukturę kapitału społecznego w każdej z tych sfer z punktu widzenia zaufania jako jego podstawowej składowej. Innymi słowy, staramy się dowiedzieć, jakie rodzaje zaufania dominują w jakich sferach związanych z działalnością gospodarczą i jaka jest genealogia takiego stanu rzeczy. Przyjmujemy roboczą hipotezę, że na skutek uwarunkowań historycznych, w tym utrwalonego systemu funkcjonowania państwa i prawa, sposobu tworzenia przepisów o działalności gospodarczej oraz braku historycznych wzorców samoorganizacji gospodarczej, wśród polskich biznesmenów wytworzył się znaczny potencjał nieufności wobec prawa, administracji państwa i innych przedsiębiorców. Stąd w polskiej kulturze gospodarczej dominuje – jako ekwiwalent brakujących, zgeneralizowanych form zaufania – zaufanie oparte na znajomości osobistej, w tym różne formy osobistego pozyskiwania urzędników oraz zaufanie jedynie do tych przedsiębiorców, których zweryfikowano we wcześniejszych kontaktach. W przypadku deficytu zaufania uogólnionego przedsiębiorcy muszą wypracowywać rozmaite strategie budowy osobistego zaufania (zarówno w stosunku do innych przedsiębiorców, jak i urzędników). Tym samym, osobiste zaufanie staje się podstawą nawiązywania kontaktów gospodarczych. To jednak drastycznie podnosi koszty transakcyjne (Williamson 1998), związane z funkcjonowaniem gospodarki. 3 Jednocześnie należy odnotować, iż od 2002 roku, kiedy CBOS zaczął badać poglądy Polaków na ten temat, odsetek respondentów wyznających zasadę ograniczonego zaufania sukcesywnie maleje, natomiast rośnie odsetek tych, którzy sądzą, że zaufanie w interesach się opłaca (tamże, s. 3). 70 ANDRZEJ BUKOWSKI, KAJA GADOWSKA I PAULINA POLAK Staramy się tym samym dowieść, że ukształtowana historycznie struktura kapitału społecznego w skali makro decyduje o strategiach podejmowanych przez jednostki w wykorzystywaniu różnych zasobów (kapitałów), co wprost przekłada się na indywidualną efektywność ekonomiczną, a w konsekwencji, na efektywność gospodarki jako całości. Nasz artykuł opiera się na badaniach przeprowadzonych w ramach finansowanego przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego projektu „Wzorce uczestnictwa polskich przedsiębiorców w Unii Europejskiej: uwarunkowania społeczno-kulturowe oraz instytucjonalne”, który został zrealizowany przez zespół pod kierownictwem Grażyny Skąpskiej w latach 2009–20114. W ramach badań przeprowadzono ponad 100 pogłębionych wywiadów indywidualnych (IDI) z przedsiębiorcami5, przede wszystkim z sektora małych i średnich przedsiębiorstw, ale też z zarządzającymi dużymi firmami, z terenu 4 województw Polski Południowej: małopolskiego, śląskiego, świętokrzyskiego i podkarpackiego. Miały one na celu zrekonstruowanie opinii, doświadczeń i motywacji, wiążących się z prowadzeniem działalności gospodarczej na terenie Polski oraz innych krajów Unii Europejskiej oraz odtworzenie relacji biznesu z otoczeniem, zwłaszcza administracyjnym. Pojęcie kapitału społecznego i jego niejednoznaczność Pojęcie kapitału społecznego zajęło trwałe miejsce w dyskursie socjologicznym. Od lat toczy się również debata nad podstawami teoretycznymi oraz użytecznością tej koncepcji dla analizy rzeczywistości społecznej6. W Polsce pojęcie kapitału społecznego zaczęło robić zawrotną karierę po ukazaniu się w 1995 roku tłumaczenia głośnej książki Putnama i współpracowników Demokracja w działaniu. Tradycje 4 Grant N116 2830 35 (2830/B/H03/2008/35); projekt realizowany w Instytucie Socjologii UJ. Badania prowadzone były przez pracowników naukowych, doktorantów i studentów Instytutu Socjologii UJ według scenariuszy wywiadów, dających badaczom możliwość dogłębnej eksploracji badanej problematyki w ramach elastycznej i dynamicznej struktury interakcji z rozmówcami w ich naturalnym środowisku (najczęściej w siedzibie firmy). Dobór rozmówców miał charakter celowy, uwzględniający wielkość firmy. Dodatkowo starano się, aby przedsiębiorcy reprezentowali różnorodne branże działalności gospodarczej. Po serii wywiadów pilotażowych, przeprowadzono wstępną analizę uzyskanego materiału, co pozwoliło na modyfikację scenariusza wywiadów. Wszystkie wywiady zostały zarejestrowane na dyktafonach i poddane transkrypcji. Uzyskane w ramach wywiadów informacje zakodowano w programie MAXQDA, co ułatwiło dalszą analizę danych. Rozmówcy pytani byli o kwestie prowadzenia działalności gospodarczej obejmujące kilka bloków tematycznych: cele, motywacje i przyczyny podjęcia działalności gospodarczej; źródła jej finansowania; strategie oraz kierunki inwestycji; bariery i ryzyko w prowadzeniu działalności gospodarczej; porównanie prawa polskiego i unijnego, a także norm pozaprawnych (z uwzględnieniem zmian instytucjonalnych o charakterze formalnym i nieformalnym); systemy wartości, prawa i norm pozaprawnych; zaufanie i relacje społeczne; patologie sfery publicznej z punktu widzenia działalności gospodarczej (w tym w relacjach z administracją); a także przemiany dyskursywne związane z biznesem. 6 Warto przy tej okazji wspomnieć o niedawno opublikowanej, przekrojowej i krytycznej pozycji Jacka Tittenbruna Anti-capital: Human, Social and Cultural (2013). 5 ZAUFANIE W STRATEGIACH POLSKICH PRZEDSIĘBIORCÓW 71 obywatelskie we współczesnych Włoszech. Putnam, odwołując się do funkcjonalistycznej koncepcji Jamesa Colemana, argumentował, iż „kapitał społeczny odnosi się do takich cech organizacji społeczeństwa, jak zaufanie, normy i powiązania, które mogą zwiększyć sprawność społeczeństwa ułatwiając skoordynowane działania: »Tak jak i inne postaci kapitału, kapitał społeczny jest produktywny, umożliwia bowiem osiągnięcie pewnych celów, których nie dałoby się osiągnąć, gdyby go zabrakło. […] Na przykład grupa, której członkowie wykazują, że są godni zaufania i ufają innym będzie w stanie osiągnąć znacznie więcej niż porównywalna grupa, w której brak jest zaufania.« […] Spontaniczna współpraca jest łatwiejsza dzięki społecznemu kapitałowi” (1995: 258). W ujęciu Putnama kapitał społeczny stanowi zatem dobro publiczne, nie zaś prywatne (tamże, s. 263), przypisywany jest grupom społecznym, w szczególności społecznościom regionalnym bądź lokalnym7. Podobne rozumienie kapitału społecznego prezentuje w książce Zaufanie. Kapitał społeczny a droga do dobrobytu Francis Fukuyama (1997). W sposób odmienny definiuje kapitał społeczny Pierre Bourdieu (1986)8. W jego ujęciu stanowi on „zbiór rzeczywistych i potencjalnych zasobów, jakie związane są z posiadaniem trwałej sieci mniej lub bardziej zinstytucjonalizowanych związków opartych na wzajemnej znajomości i uznaniu lub, innymi słowy, z członkostwem w grupie, która dostarcza każdemu ze swych członków wsparcia w postaci współposiadanego przez zbiorowość kapitału oraz wiarygodności, która daje im dostęp do kredytu w najszerszym znaczeniu tego słowa” (s. 248). Wielkość kapitału społecznego posiadanego przez daną jednostkę zależy od rozmiaru sieci, którą jednostka jest w stanie efektywnie zmobilizować, jak również wielkości kapitału symbolicznego, kulturowego i ekonomicznego, posiadanego przez każdą z osób, z jakimi dana jednostka jest powiązana. W rozumieniu Bourdieu zatem, inaczej niż w ujęciu Putnama, kapitał społeczny stanowi raczej zasób poszczególnych jednostek niż zbiorowości. Jednak jednostki te w swych dążeniach do reprodukcji statusu i podtrzymania dostępu do zasobów władzy mogą korzystać z możliwości, jakie daje im kapitał społeczny. W książce Samotna gra w kręgle (2008), zawierającej rewizję poddanej szerokiej krytyce koncepcji kapitału społecznego z Demokracji w działaniu, Putnam pisze, iż „kapitał społeczny ma zarówno aspekt indywidualny, jak i zbiorowy – oblicze prywatne i publiczne. Jednostki, tworząc związki, wpływają korzystnie na swoje własne interesy. Powszechnie stosowanym trikiem ambitnych osób szukających pracy jest »tworzenie sieci« (networking), ponieważ większość z nas dostała pracę ze względu na to, kogo zna, a nie ze względu na to, co umie – to znaczy, ze względu na nasz kapitał społeczny, a nie kapitał ludzki” (tamże, s. 35). Putnam zauważa ponadto, iż „Spośród wszystkich wymiarów, wedle których różnicują się formy kapitału społecznego, 7 Jednym z zasadniczych wskaźników tak rozumianego kapitału społecznego jest poziom członkostwa w różnego typu dobrowolnych organizacjach i stowarzyszeniach, stanowiących podstawę społeczeństwa obywatelskiego i warunek istnienia rozbudowanych sieci społecznej współpracy. 8 Wyróżnia on trzy zasadnicze formy kapitału: ekonomiczny, kulturowy i społeczny, a obok nich symboliczny i polityczny. 72 ANDRZEJ BUKOWSKI, KAJA GADOWSKA I PAULINA POLAK być może najważniejsze jest rozróżnienie na łączące (bridging), czyli inkluzywne, i spajające (bonding), czyli ekskluzywne” (tamże, s. 40). Zwraca tym samym uwagę na niejednoznaczne konsekwencje obu podstawowych form kapitału dla jednostek i grup. O ile ten pierwszy zasób pomaga jednostkom w nawiązywaniu kontaktów na zewnętrz grup pierwotnych (rodzinnych, koleżeńskich, lokalnych), o tyle ten drugi utrudnia je, a ponadto blokuje osobom z zewnątrz dostęp do osób związanych kapitałem spajającym. Co więcej: „Sieci i skojarzone z nimi normy wzajemności są na ogół dobre dla tych, którzy są w tej sieci, jednak skutki zewnętrzne kapitału społecznego żadną miarą nie są zawsze pozytywne”. I dalej: [grupy] „wykorzystują kapitał społeczny, żeby osiągnąć cele, które z szerszej perspektywy okazują się antyspołeczne” (tamże, s. 38–39). Z kolei Bourdieu twierdzi, iż sieć związków może stanowić wytwór indywidualnych lub grupowych strategii inwestycyjnych, świadomie bądź też nieświadomie nakierowanych na wytworzenie lub reprodukowanie związków społecznych, które dadzą się bezpośrednio wykorzystać w krótszej bądź dłuższej perspektywie czasowej (Bourdieu 1986). Co więcej, transakcje związane z kapitałem społecznym są w mniejszym stopniu jawne aniżeli transakcje związane z kapitałem ekonomicznym. Wzajemne zobowiązania, horyzonty czasowe ich wypełnienia, ani też konsekwencje niewywiązania się z zobowiązań nie są w tym przypadku jednoznacznie określone. Podczas gdy w ujęciu Colemana i początkowo Putnama (1995)9 kapitał społeczny stanowi dobro o jednoznacznie pozytywnym charakterze, kapitału społecznego w rozumieniu Bourdieu nie daje się jednoznacznie określić z punktu widzenia dobra ogólnospołecznego, skutki posiadania kapitału społecznego przez jakąś grupę mogą być bowiem różne. Istnieje więc zasadniczy spór, jeśli chodzi o naturę kapitału społecznego i jego szersze skutki społeczne. Nie wikłając się w szczegółowe rozważania teoretyczne przyjmujemy, że pojęcie kapitału społecznego ma swój aspekt indywidualny i społeczny równocześnie. Co do normatywnych konsekwencji kapitału społecznego, przychylamy się do późniejszego stanowiska Putnama (2008) o wielorakich skutkach (pozytywnych lub negatywnych dla grupy i jej otoczenia) wykorzystania różnych rodzajów kapitału. Zaufanie jako wytworzona historycznie forma kapitału społecznego Wcześniej przedstawiliśmy pojęcie kapitału społecznego jako zasadniczo wieloznaczne i otwarte na rozmaite interpretacje. Czy podobne wątpliwości dotyczą także pojęcia zaufania? Jakie są powiązania pomiędzy różnymi rodzajami kapitału społecznego a różnymi formami zaufania? Jak kształtowały się historycznie różne rodzaje kapitału społecznego i powiązane z nimi formy zaufania? Na te pytania próbuje odpowiedzieć Kenneth Newton w artykule Social Capital and Democracy in Modern Europe (1999). Newton wymienia trzy historycznie 9 W Samotnej grze w kręgle Putnam zrewidował spojrzenie na kapitał społeczny i zaczął dostrzegać jego negatywne konsekwencje. ZAUFANIE W STRATEGIACH POLSKICH PRZEDSIĘBIORCÓW 73 wytworzone modele kapitału społecznego i towarzyszące im formy zaufania. Pierwszy rodzaj zaufania, historycznie najwcześniejszy, określa terminem „gęste zaufanie” (thick trust) i wiąże go z durkheimowskim modelem kapitału społecznego (tamże, s. 14–15). Gęste zaufanie rozwija się w małych grupach lokalnych, wspólnotach etnicznych, społecznościach plemiennych, sektach religijnych, społecznościach wyspiarskich czy miejskich gettach, które są nie tylko społecznie homogeniczne, ale i pozostają we względnej izolacji od innych grup. Gęste zaufanie jest więc efektem durkheimowskiej solidarności mechanicznej lub tönnisowskiego Gemeinschaft. Charakterystyczne dla tego rodzaju społeczności jest jednak to, że jeśli produkują zaufanie wewnątrz grupy, to równocześnie generują nieufność wobec szerszego społeczeństwa, wobec nieznajomych. Jeśli przyjąć, że odpowiednikiem durkheimowskiego modelu kapitału społecznego byłby putnamowski kapitał spajający, to działa on jednocześnie inkluzywnie i ekskluzywnie. „Spajający kapitał społeczny tworzy pewnego rodzaju socjologiczny superklej, natomiast łączący kapitał społeczny zapewnia socjologiczne smarowidło. Spajający kapitał społeczny, poprzez tworzenie silnej lojalności wewnątrzgrupowej, może też stworzyć silny antagonizm zewnątrzgrupowy” (Putnam 2008: 41–42). Indywidualnym mechanizmem reprodukującym gęste zaufanie jest długotrwała osobista znajomość lub kontakt polecany przez kogoś, kogo się dobrze zna. Osobiste zaufanie w biznesie jest niezwykle ważnym zasobem, bo istotnie ułatwia współpracę (wystarczą słowne zapewnienia, nie trzeba podpisywać drobiazgowych umów, można polegać na kimś, bo jest rzetelny, bo na pewno dostarczy towar nie żądając przedtem zapłaty, co dla płynności finansowej ma niebagatelne znaczenie itd.). Ma jednak tę wadę, że ograniczone jest jedynie do ludzi, których poznało się osobiście i wymaga czasu, aby można było skorzystać z niego jako z zasobu indywidualnego. Poza tym, silne lojalności osobiste, wytworzone na bazie intensywnych kontaktów, mają swoje obciążenia w postaci zobowiązań, które mogą okazać się kosztowne i uciążliwe. We współczesnej, złożonej i dynamicznej gospodarce nie da się w dłuższej perspektywie podtrzymywać trwałej sieci osobistych kontaktów biznesowych na podobnej, jak w przypadku miejskich gett czy tradycyjnych społeczności lokalnych zasadzie. Zwykle jedni kontrahenci upadają, pojawiają się na ich miejsce nowi, a zmienna koniunktura wymaga nieustannego poszukiwania nowych partnerów biznesowych. Przedsiębiorcy potrzebują zatem innych, bardziej uogólnionych form zaufania, żeby utrzymać się na rynku. Zaproponowane przez przywoływanego tu Newtona pojęcie „zaufania rozproszonego” (thin trust), nawiązuje do tocquevillowskiego modelu kapitału społecznego, charakterystycznego dla współczesnych społeczeństw zachodnich (1999: 15–17). W społeczeństwach tych dominuje mozaika luźnych, sporadycznych kontaktów rozwijanych w pracy, szkole, różnego rodzaju stowarzyszeniach czy organizacjach dobrowolnych, ale także przy okazji wszelkich akcji obywatelskich, inicjatyw osiedlowych czy sąsiedzkich. Sednem tego modelu kapitału społecznego jest przyjęte przez Alexisa de Tocqueville’a założenie, że członkostwo w organizacjach dobrowolnych generuje cnoty obywatelskiego zaangażowania, współpracy, zaufania 74 ANDRZEJ BUKOWSKI, KAJA GADOWSKA I PAULINA POLAK i wzajemności (tamże, s. 16). Cnoty te są rozsadnikiem uczciwych i nieskorumpowanych instytucji życia publicznego, a te z kolei – sprawiedliwego państwa. Odpowiednikiem tocquevillowskiego modelu kapitału społecznego jest putnamowski kapitał łączący (bridging capital) (Putnam 2008). Współczesne społeczeństwa nie generują zaufania gęstego (thick trust), lecz właśnie miękkie, rozproszone zaufanie (thin trust) solidarności organicznej. Zaufanie rozproszone jest zatem produktem słabych powiązań (weak ties), by użyć słynnego sformułowania Marka Granovettera (1973). Słabe powiązania są zaś podstawą integracji współczesnych, złożonych społeczeństw Zachodu. W kontekście interesującej nas tutaj działalności gospodarczej jest ono wypracowane w ramach różnych form współpracy niezwiązanych bezpośrednio z działalnością gospodarczą, np. w ramach izb gospodarczych czy handlowych oraz innych instytucji otoczenia biznesu. Wysiłek włożony w ten rodzaj kooperacji nie od razu przynosi korzyści przedsiębiorcy, lecz dopiero po jakimś czasie. Wówczas pojawiają się „wypłaty” w postaci np. nowych kontaktów gospodarczych, uzyskanych dzięki samorządowi gospodarczemu, rękojmi udzielanej przez daną instytucję zawierającym kontrakt partnerom czy też po prostu znajomości, zawartych przy okazji spotkań organizowanych przez rozmaite stowarzyszenia gospodarcze. Newton wprowadza jeszcze jeden, charakterystyczny dla społeczności „wyobrażonych” (Anderson 1997) czy refleksyjnych (Giddens 2009) rodzaj zaufania, który nazywa abstrakcyjnym (abstract trust) [1999: 17–20]. Powstaje ono w pełnej fazie rozwoju społeczeństw nowoczesnych, ale głównie w fazie późnej nowoczesności – przede wszystkim dzięki narodowym systemom edukacji, mass mediom i oddziaływaniom ideologicznym państwa narodowego, ale także rodzącym się instytucjom społeczeństwa obywatelskiego i dojrzałej sfery publicznej (Habermas 2007). Efektem funkcjonowania narodowych systemów edukacji, jak pisze Newton, są nie tyle kompetencje do życia w różnego rodzaju grupach, ile uczenie się rozumienia takich idei jak: obywatelstwo, uniwersalizm, równość, dobro wspólne, korzyści płynące ze współpracy czy pokojowe rozwiązywanie konfliktów (Newton 1999: 17). O ile zaufanie gęste dotyczy członków tej samej społeczności pierwotnej (rodziny, klanu czy społeczności lokalnej), zaufanie rozproszone członków tego samego stowarzyszenia czy organizacji lokalnej, o tyle zaufanie abstrakcyjne obejmuje „znajomych” (acquaintances), którzy definiowani są jako uczestnicy tego samego kręgu kulturowo-cywilizacyjnego10. Pojawia się w fazie pogłębionej specjalizacji funkcjonalnej społeczeństw (Luhmann 1979 i 1988), różnicujących się i mnożących stylów życia i systemów wartości, dla których wspólnym mianownikiem stają się narodowe systemy edukacji i kultura ma10 Pojęcie „znajomi”, będące odpowiednikiem angielskiego acquaintances, jest w tym konkretnym użyciu znaczeniowo odległe od potocznego rozumienia tego terminu w Polsce. Chodzi raczej o ludzi przypadkowo napotkanych w miejscach publicznych, w trakcie podróży, w urzędzie, kawiarni, na ulicy, z którymi tworzymy jednakże wspólnotę podstawowych wartości i ogólnych poglądów na świat. Potwierdza to Newton nieco dalej: „to [abstrakcyjne zaufanie – przyp. AB-KG-PP] obejmuje zaufanie pomiędzy ludźmi, którzy się prawdopodobnie nie znają i którzy prawdopodobnie wiedzą o sobie niewiele, jednakże stają się odtąd podobni do siebie pod paroma istotnymi względami. Innymi słowy, zaufanie abstrakcyjne może istnieć nie tylko pomiędzy ludźmi z tego samego kraju, ale może ono także przekraczać granice narodowe” (Newton 1999: 17). ZAUFANIE W STRATEGIACH POLSKICH PRZEDSIĘBIORCÓW 75 sowa (Newton 1999: 19). Ten rodzaj zaufania nabiera szczególnej wagi w obliczu wzrastającej niepewności, nieprzejrzystości, ryzyka i kompleksowości społeczeństw, wynikających z ich różnicowania systemowego (Luhmann 1978). Pojęcie „zaufania abstrakcyjnego” obejmuje także zaufanie do różnego rodzaju złożonych systemów technicznych oraz skomplikowanych struktur organizacyjnych i instytucjonalnych (Beck 2004; Sztompka 2007). Piotr Sztompka pisze o kulturze zaufania jako systemie reguł dotyczących zaufania i wiarygodności, dodając, że jest ona produktem historii (2007: 222–223). W przypadku relacji gospodarczych kultura zaufania niepomiernie ułatwia kontakty biznesowe. Przyspiesza transakcje, pozwala utrzymywać płynność finansową przez odroczone płatności, zmniejsza koszty związane z prawną obsługą kontraktów. Trzeba jednak dodać, że normy i wartości regulujące kwestie zaufania i wiarygodności w rozwiniętych, zachodnich systemach gospodarczych wsparte są siecią instytucji stojących na ich straży i egzekwujących sankcje za „wyłamywanie się”. Należą do nich między innymi rozmaite instytucje otoczenia biznesu, instytucje samorządu gospodarczego, a przede wszystkim skuteczny aparat państwa, ze stabilnym i skutecznym prawem oraz efektywnym sądownictwem na czele. Dlatego należy wprowadzić pewien podtyp zaufania abstrakcyjnego, zaufanie instytucjonalne. Zaufanie instytucjonalne we współczesnych krajach demokratycznych dotyczy sytuacji, w której to państwo, rząd, administracja publiczna są głównymi czynnikami generującymi zaufanie obywateli do instytucji. Państwo może tworzyć zgeneralizowane zaufanie, np. wpływając na stosunek społeczeństwa do biurokracji poprzez właściwe procedury, gwarancje funkcjonowania rynków i prawa, w tym prawa własności, oraz ochronę kontraktów gospodarczych (Nowakowski 2008: 218). Bo Rothstein, powołując się na liczne badania, pisze, że istnieje już całkiem solidna podstawa empiryczna, by sądzić, iż to „wiarygodne, nieskorumpowane, uczciwe, sprawiedliwe instytucje rządu i państwa, sprawujące władzę publiczną i wdrażające polityki publiczne w uczciwy sposób są zasadniczym elementem wytwarzającym społeczne zaufanie i kapitał społeczny” (2013: 1014). Tym samym, tocquevillowskie założenie, że to cnoty obywatelskie są podstawą uczciwego społeczeństwa i państwa, zostaje odwrócone: to instytucje państwa przyczyniają się do wzmacniania postaw obywatelskich i generują uogólnione zaufanie do innych ludzi. Podsumowując: w toku dziejów społeczeństwa wykształciły dwie podstawowe formy zaufania: gęste (thick) oraz rozproszone (thin), a używając innych określeń, osobiste i uogólnione (Delhey, Newton i Welzel 2011). Zaufanie rozproszone i abstrakcyjne to dwie postaci tego samego zgeneralizowanego zaufania do tych, których się nie zna, wytworzonego historycznie w szerszej skali, wykraczającej poza tradycyjne formy wspólnotowe. Będziemy je w tekście określać terminem: zaufanie uogólnione. Uogólnione zaufanie jest we współczesnej, dynamicznej gospodarce fundamentalnym zasobem wykorzystywanym w indywidualnej działalności gospodarczej, choć wytwarzanym na poziomie kolektywnym (przez instytucje otoczenia biznesu oraz państwo). Natomiast do zadań państwa (i prawa) należy budowanie transparentnego i bezstronnego środowiska instytucjonalnego, które zapewni sprawny obrót gospodarczy, ochronę przed nieuczciwymi kontrahentami, ale także równe szanse na rynku czy też ochronę słabszych wobec większych kontrahentów. 76 ANDRZEJ BUKOWSKI, KAJA GADOWSKA I PAULINA POLAK Formy zaufania i ich wzajemne relacje: blokowanie, związywanie, substytucja Historycznemu rozwojowi społeczeństw zachodnich towarzyszyła ewolucja form zaufania. Modernizacja nigdy jednak nie przebiega w sposób kierunkowy i liniowy. „Nowy porządek społeczny nie wyłania się z poprzedzających go, drobniejszych zmian i wzajemnych dostosowań zachodzących w różnych obszarach życia społeczeństwa, lecz wyrasta z chaosu poprzedzających go działań, będących wypadkową, z jednej strony, malejącej efektywności dotychczasowych form ich uspołecznienia, a z drugiej, z poszukiwania form nowych, lepiej dopasowanych do zmieniającej się rzeczywistości” (Marody 2005: 215). Wiele współczesnych społeczeństw, w tym polskie, charakteryzują elementy różnych faz historycznego rozwoju oraz odtwarzane i reprodukowane w ich obrębie formy zaufania lub nieufności. Podstawowe znaczenie ma to, które z nich stanowią dominującą podstawę więzi społeczno-gospodarczych, a w związku z tym – jak wyglądają mechanizmy regulujące relacje między różnymi formami zaufania. Jednym z takich mechanizmów jest blokowanie. W społeczeństwach zachodnich na skutek postępującego procesu detradycjonalizacji (Giddens 2009; Thompson 1996), formy późniejsze wypierają z przestrzeni publicznej i marginalizują wcześniejsze formy zaufania. W społeczeństwach takich jak polskie, które znajdują się w relatywnie wczesnych stadiach modernizacji11, mamy natomiast do czynienia z blokowaniem przez formy zaufania charakterystyczne dla stadiów wcześniejszych (np. thick trust), form typowych dla stadiów późniejszych (thin trust czy abstract trust) (Sztompka 2007). Opisu mechanizmu blokowania, opartego na szerokim materiale empirycznym dostarcza Alejandro Portes (1998). Pisząc o więziach grupowych jako źródle kapitału społecznego, wytwarzających między innymi owo gęste zaufanie, wspomina on jednocześnie o związanych z tym, niejednoznacznych konsekwencjach społecznych, także negatywnych, do których zalicza: wykluczanie outsiderów z grupy, wykorzystywanie członków grupy własnej, ograniczanie wolności indywidualnej poprzez wymuszanie grupowego konformizmu oraz „ściąganie w dół” najbardziej aktywnych i ambitnych członków grupy, jeśli ta wchodzi w konflikt z dominującym kanonem kulturowym (tamże, s. 16–18). Te grupowe zabiegi, prowadzące do zacieśniania relacji w obrębie „swoich”, stają się przyczyną społecznych napięć, podziałów i konfliktów, które z kolei osłabiają tendencję do powstawania bardziej uogólnionych form zaufania, poprzez ograniczanie międzygrupowej i ponadgrupowej współpracy i komunikacji. Innym mechanizmem, charakterystycznym dla społeczeństw znajdujących się we wcześniejszych fazach modernizacji, jest związywanie, czyli wykorzystywanie form zaufania osobistego w kontaktach formalnych. Wyróżniany przez wiele organizacji zajmujących się praktycznymi miernikami rodzaj kapitału społecznego – kapitał powiązań (linking)12, budowany jest na bazie kontaktów przebiegających wzdłuż 11 Tempo modernizacji jest przy tym w różnych obszarach odmienne. Przyjmujemy powyższe tłumaczenie w celu odróżnienia od pojęcia kapitału łączącego (brigding) w rozumieniu Putnama (tak też między innymi Sierocińska 2011). 12 ZAUFANIE W STRATEGIACH POLSKICH PRZEDSIĘBIORCÓW 77 drabiny społecznej hierarchii (np. dzięki kontaktom z wpływowymi osobami czy politykami), w kontaktach instytucjonalnych, np. w miejscu pracy lub w innego typu instytucjach – Kościele, polityce (partie polityczne) czy też instytucjach państwa (Office for National Statistics: 2001, 2002 i 2003; Woolcock 1998). Generalnie rzecz biorąc, więzi instytucjonalne (służbowe, formalne), obok wspólnotowych i stowarzyszeniowych, są niezbędnym elementem funkcjonowania nowoczesnego społeczeństwa i państwa. Jednakże niektórzy badacze, zwłaszcza z włoskiego Południa (Graziano 1978) twierdzą, że powiązania instytucjonalne rodzą pokusę zbijania indywidualnego kapitału dzięki wykorzystywaniu kontaktów instytucjonalnych dla prywatnych celów i korzyści w postaci korupcji, klientelizmu bądź nepotyzmu, kosztem dobra wspólnego. Opisując procesy modernizacji krajów zachodnich w drugiej połowie ubiegłego wieku w kategoriach instytucjonalnych, Shmuel Eisenstadt i Luis Roniger (1984), a wraz z nimi zorientowani instytucjonalnie przedstawiciele funkcjonalizmu, Sidney Tarrow, Peter Katzenstein oraz Luigi Graziano (1978), przedstawiają procesy korupcji i klientelizmu na tle przejścia od klientelistycznego do uniwersalistycznego modelu powiązań. Model uniwersalistyczny powiązań społecznych charakteryzuje się wysokim stopniem instytucjonalizacji więzi poziomych z wyraźnym oddzieleniem funkcjonalnym różnych sfer aktywności (ekonomicznej od politycznej, religijnej od świeckiej, prywatnej od publicznej itp.) przy istnieniu silnej instytucjonalizacji pionowej opierającej się na przejrzystych i uniwersalnych regułach gry (np. zwyczaje polityczne, prawo, normy zawodowe), na których straży stoi najczęściej państwo albo/i społeczeństwo obywatelskie. Z kolei model klientelistyczny opiera się na blokowaniu w układzie więzi poziomych wolnego dostępu, przykładowo do rynków czy polityki (nomenklatura, korupcja, nepotyzm, kapitalizm polityczny itp.), przy istnieniu pionowych powiązań personalnych. Jest to zatem niski poziom instytucjonalizacji, w którym rozmaite sfery (prywatna vs publiczna, ekonomiczna vs polityczna) nakładają się i zacierają, a powiązaniom pionowym zamiast otwartych reguł towarzyszą więzi patronackie, personalne, wykluczające. A zatem mechanizm związywania urzędników można potraktować jako formę zaufania gęstego (osobistego), wytworzoną na bazie relacji formalnych (instytucjonalnych). Podstawą zaufania przedsiębiorcy do urzędnika nie powinny być osobiste relacje, lecz prawo, czyli pewien ogólny i formalny system reguł, obowiązujący w równym stopniu obie strony, a także bezstronny aparat państwa, egzekwujący przepisy prawa. Jeśli któryś z tych elementów zawodzi, przedsiębiorca buduje nieformalne więzi jako podstawę osobistego zaufania, których skutki dla ogółu, o czym była przed chwilą mowa, są negatywne. Wreszcie, mamy także do czynienia ze zjawiskiem substytucji, czyli sięgania do jednych form zaufania z braku innych, które choć tańsze, są jednakże niedostępne w danej chwili. Na przykład, jeśli instytucje otoczenia biznesu lub administracji państwowej są słabe i nie stanowią skutecznej ochrony przed ewentualnym oszustwem, trzeba sięgnąć do poręczenia konkretnych osób i na nich budować zaufanie. W tym sensie jeden typ zaufania może stać się ekwiwalentem drugiego, co nie oznacza, że sięgnięcie po jeden bądź drugi rodzaj zaufania będzie miało takie same skutki indywidualne i społeczne. 78 ANDRZEJ BUKOWSKI, KAJA GADOWSKA I PAULINA POLAK Zaufanie do systemu prawa Pierwszym obszarem budowy zaufania, którym chcemy się zająć, podstawowym z punktu widzenia budowania uogólnionego zaufania, ułatwiającego wzajemne relacje w sferze gospodarczej i obniżającego koszty prowadzenia biznesu, jest prawo. Prawo ma fundamentalne znaczenie dla redukcji ryzyka w prowadzeniu działalności gospodarczej. Stabilne, proste i klarowne prawo obniża ryzyko, a w konsekwencji koszty aktywności biznesowej. Zaufanie ma ścisły związek z ryzykiem w sensie ogólniejszym, bowiem: „Ryzyko, jako aspekt stosunków społecznych (…) stało się konstytutywnym aspektem życia w nowoczesnym społeczeństwie i dlatego zaufanie jako odpowiedź na taką formę ryzyka stało się w równej mierze definiującym komponentem naszego »Świata życia«” (Seligman 1997: 170, za: Sztompka 2007: 99). Prawo oraz działania organów administracji państwowej sprawiają działającym w Polsce przedsiębiorcom szereg problemów13. Postaramy się je przybliżyć poniżej, odwołując się do zebranych w ramach badań opinii samych przedsiębiorców, które ilustrować będą konkretne dane dotyczące sygnalizowanych przez nich zjawisk i barier. W badaniach przedsiębiorcy pytani byli zarówno o zaufanie do prawa jako pewnego abstrakcyjnego systemu, ogółu regulacji i unormowań dotyczących działalności gospodarczej, jak i o konkretne z nim doświadczenia. Co ciekawe, wyłania się tu z jednej strony deklarowane uznanie prawa jako systemu reguł niezbędnych w gospodarce, a z drugiej, daleko posunięta krytyka działania prawa, zarówno w codziennych, jak i tych wyjątkowych doświadczeniach biznesowych. Warto zatem rozpocząć od podkreślenia faktu, że przedsiębiorcy polscy traktują prawo jako stały element prowadzenia działalności gospodarczej, wpisany w horyzont ich myślenia, choć też i konieczny, co niejako z natury wymusza zaufanie do niego. No, muszę mu ufać, prawda, bo po prostu inaczej to bym miał troszeczkę bałagan w tej firmie i nie miałbym tej satysfakcji z tego, co robię. Tak jak wskazywaliśmy powyżej, zaufanie do prawa jako do abstrakcyjnego systemu nie implikuje jednak wcale zaufania do poszczególnych instytucji, ani osób je egzekwujących. Znaczy, ogólnie zaufanie do prawa generalnie się ma. Nie ma się pełnego zaufania do instytucji „obsługujących” prawo. 13 Z danych przedstawionych w raporcie MŚP pod lupą, przygotowanym w ramach Europejskiego Programu Modernizacji Polskich Firm wynika, iż prawie 70% przedsiębiorców określa warunki do prowadzenia firmy w Polsce jako trudne bądź bardzo trudne. Narzekają przede wszystkim na zbyt skomplikowane procedury administracyjne, niejasne prawo i zawiły, ich zdaniem, system podatkowy (2011: 30. [Raport opiera się na badaniach TNS Pentor dla Europejskiego Funduszu Leasingowego przeprowadzonych w dniach 9-23.08.2011 r. na próbie 600 małych i średnich przedsiębiorstw dobranych metodą losowo-kwotową]). Szerzej na temat barier w prowadzeniu działalności gospodarczej w Polsce por. szczegółowe opracowania Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan Czarna lista barier, publikowane corocznie od 2004 roku (2004–2014). ZAUFANIE W STRATEGIACH POLSKICH PRZEDSIĘBIORCÓW 79 Z drugiej strony, z uogólnionym zaufaniem, a przynajmniej przyjęciem prawa en masse jako niekwestionowanej konieczności, kontrastują negatywne oceny konkretnych regulacji prawnych w obszarze gospodarczym. Można tu mówić o kilku powtarzających się zarzutach wobec prawa w Polsce. Po pierwsze, podkreślano, że jest ono bardzo skomplikowane, co obniża poziom zaufania do konkretnych regulacji. Niejednokrotnie w wywiadach powtarzała się kategoria „ograniczonego zaufania”: Mam ograniczone zaufanie do prawa polskiego, z racji skomplikowania, jeśli można tak powiedzieć. Jest bardzo skomplikowane i bardzo nieklarowne. Skomplikowanie prawa polskiego rozmówcy zestawiali z innymi, znanymi im systemami prawnymi, które z powodzeniem unikają piętrzenia trudności przed przedsiębiorcami. Polskie prawo jest zbyt skomplikowane, zawiłe, rozwlekłe, a niezałatwiające niestety sprawy. A prawo, to z czym ja się spotykam, czyli ten rynek szwajcarski, francuski, węgierski, słowacki, jest proste, klarowne i tutaj nie mamy żadnych problemów. Jeden z przedsiębiorców z ironią podsumował próby ułatwienia rozpoczęcia działalności gospodarczej, podczas gdy prawdziwe problemy wiążą się z codzienną walką w gąszczu przepisów. Kiedyś powiedziałem na spotkaniu, jeżeli ktoś kto zakłada firmę, nie potrafi w ciągu jednego tygodnia iść do kilku instytucji i załatwić prostych spraw, to sobie w ogóle nie da rady z działalnością. To jest jedna rzecz, to jest problem, że szereg przepisów należałoby zmienić, przede wszystkim prawo podatkowe, które, jak mówiłem, jest tak interpretowane, w ogóle, prawo pracy, jednym słowem przepisy dotyczące funkcjonowania firm, to jest obuch, który uderza człowieka w głowę, jak się zetknie z tymi wszystkimi problemami właśnie tutaj. Kolejnym problemem, który dostrzegają zarówno badani przedsiębiorcy, jak i opisujący niską jakość prawa w Polsce, jest jego zmienność i niestabilność. Niektórzy przedsiębiorcy opisywali wręcz prawo polskie w kategoriach ciągłych rewolucji. To chyba wszyscy wiedzą, że polskie prawo nie jest tyle stabilne i trwałe, bo bardzo często ulega zmianom, to chyba jest jeszcze ciągle ten koszt przekształceń, że my jeszcze no nie dopracowaliśmy sobie tego modelu, w którym chcemy funkcjonować… I, oczywiście, drobne zmiany są wszędzie i zawsze obecne, natomiast u nas jest bardzo dużo rewolucji. Bardzo często powtarzających się rewolucji. Czy to w prawie podatkowym, czy [do niedawna] w prawie pracy… Mający zagraniczne doświadczenie biznesowe porównywali prawo polskie ze stabilnymi regulacjami, zwłaszcza w krajach Europy Zachodniej. W Polsce regulacje bardzo często się zmieniają, nawet żyjąc w Polsce i znając realia, bardzo trudno jest przewidzieć, co nastąpi za miesiąc, rok czy dwa. A jeśli za granicą prowadzi się interesy, jest większa stabilność, przede wszystkim stabilność prawa połączona z tą elastycznością dla przedsiębiorcy, połączona z takim wspomożeniem go, przynajmniej w takim zakresie. 80 ANDRZEJ BUKOWSKI, KAJA GADOWSKA I PAULINA POLAK Brak stabilności, określany wręcz jako „nieszczęście”, prowadzić musi do kuriozalnych sytuacji, takich jak przytoczony charakterystyczny przykład prowadzonej od wielu lat „batalii” o podatek VAT, dotyczący zakupów samochodów ciężarowych, tzw. „z kratką”, wprowadzający zamęt i podkopujący zaufanie do prawa: Nieszczęściem naszym jest to, że prawo nie jest dane raz na zawsze (…). Ale nie może być tak, że jednego roku może Pan kupić sobie samochód z kratką i wziąć go w koszty, w następnym roku już Panu tego nie wolno, a teraz znowu Panu wolno. Jak to może tak być? Prawo powinno być dane raz na zawsze, albo pozwalamy, albo nie pozwalamy. Także badania ilościowe potwierdzają, że zdecydowana większość przedsiębiorców dostrzega problem zmienności polskiego prawa. Według przeprowadzonych wśród przedsiębiorców w 2012 roku na zlecenie Ministerstwa Gospodarki badań, 2/3 ankietowanych (66%) ocenia zmiany prawne jako częste. Respondenci jasno opowiadali się za ograniczeniem zmian prawnych. Podkreślając, że powinny one być wprowadzane możliwie jak najrzadziej (zdaniem 63% badanych zmiany legislacyjne powinny być dokonywane najczęściej raz w roku, według 23% maksymalnie dwa razy w roku14), potwierdzali wagę stałości regulacji w biznesie (por. Filus i Pohl 2012). W przygotowanym przez Ministerstwo Gospodarki Programie Reformy Regulacji 2010–2011 wśród skutków słabej jakości prawa wymienia się niestabilność systemu prawnego (zbyt wiele i zbyt częste nowelizacje)15, niespójność przepisów i związany z nią brak przejrzystości systemu prawnego16 oraz nadprodukcję aktów prawnych (inflację legislacyjną) jako efekt podejścia „zawsze regulować”17 (2010: 6). Ilustracją problemu nadprodukcji prawa może być zestawienie danych dotyczących nowych i nowelizowanych aktów prawnych w Polsce. W tabeli 1 zamieściliśmy liczbę ustaw uchwalanych w poszczególnych latach przez Sejm wraz z liczbą numerów Dzienników Ustaw oraz liczbą stron Dzienników Ustaw. Pokazuje ona rosnącą tendencję do nadprodukcji prawa. Dobitnie ukazuje też, że wbrew temu, co można by sądzić, to wcale nie pierwsze lata transformacji ani okres akcesji do UE 14 Dla 4% może to być maksymalnie 4 razy w roku, dla 1% do 12 razy w roku, a dla 8% nie ma to znaczenia. 15 Według danych Ernst&Young oraz Sejmowego Biura Analiz i Ekspertyz, powoływanych przez autorów programu, nowelizacje stanowią około 60% przyjmowanych ustaw, przy czym ich przedmiotem są często ustawy nowe, przyjęte po 1989 roku, ustawy nowelizowane bądź przyjmowane w tym samym roku, a nawet ustawy w okresie vacatio legis. Stosunek nowelizacji do projektów całościowych systematycznie rośnie. Udział nowelizacji w ogólnej liczbie uchwalanych ustaw w okresie Sejmu I kadencji wynosił 57%, II – 50%, III – 55%, IV – 59%, V – 69%, natomiast VI – aż 74% (por. Żuralska 2013: 76). 16 Wskazuje się, iż brak spójności pomiędzy różnymi ustawami regulującymi dany obszar życia społeczno-gospodarczego oraz nadmierna liczba szczegółowych, niespójnych z ustawami rozporządzeń podnoszą koszty dostosowywania się, zwiększają ryzyko prowadzenia działalności i zachęcają do działania w „szarej strefie”. 17 Autorzy programu stawiają pytanie czy liczba aktów prawnych faktycznie odzwierciedla liczbę problemów społeczno-gospodarczych zidentyfikowanych przez rząd i czy w każdym przypadku zidentyfikowany problem należało rozwiązywać przez przyjęcie aktu prawnego. 81 ZAUFANIE W STRATEGIACH POLSKICH PRZEDSIĘBIORCÓW były czasem największej aktywności legislacyjnej w Polsce. Ta przypada bowiem na ostatnie lata i VII kadencję Sejmu (od 2008 roku). Tabela 1. Liczba uchwalonych ustaw, liczba Dzienników Ustaw oraz liczba stron Dzienników Ustaw w latach 1990–2011 Rok Liczba uchwalonych ustaw Liczba numerów Dzienników Ustaw Liczba stron Dzienników Ustaw 1989 33* 75 1186 1990 107 92 1348 1991 109 (107/2)** 125 1823 1992 64 103 1835 1993 49 (28/21)** 134 2402 1994 85 140 3034 1995 96 154 3784 1996 106 158 3781 1997 183 (162/21)** 162 5671 1998 97 166 7492 1999 126 112 7292 2000 174 122 7455 2001 258 (222/36)** 157 13132 2002 213 241 16018 2003 226 232 16454 2004 241 286 21032 2005 199 (178/21)** 267 17610 2006 193 251 12936 2007 176 (170/6)** 251 17988 2008 251 237 13723 2009 232 226 18350 2010 229 259 18245 2011 239 (234/5)** 299 17480 Objaśnienia: * Liczba ustaw uchwalonych przez Sejm kontraktowy. ** W nawiasach podano liczbę ustaw z rozbiciem na ustawy uchwalone przez sejm kończący kadencję oraz sejm rozpoczynający kadencję w roku wyborów parlamentarnych. Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych Archiwum Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej oraz Internetowego Systemu Aktów Prawnych Zilustrowana powyższą tabelą ogromna podaż aktów prawnych prowadzi do negatywnych konsekwencji i stanowi istotną barierę dla przedsiębiorców. Wytwo- 82 ANDRZEJ BUKOWSKI, KAJA GADOWSKA I PAULINA POLAK rzyło się bowiem pełne zmian otoczenie prawne, które charakteryzuje się brakiem stabilności i nieprzewidywalnością. Nie sprzyja ono budowaniu zaufania do prawa, ani nie pozwala przedsiębiorcom na znalezienie w prawie oparcia, zwiększa natomiast ryzyko popełniania błędów, wymusza nieustanne śledzenie zmian w prawie i pociąga za sobą duże koszty bycia na bieżąco z kolejnymi, często niespójnymi ze sobą regulacjami. Poziom zaufania do prawa zmniejsza się wraz ze wzrostem ryzyka generowanego przez mnożące się i coraz bardziej drobiazgowe akty prawne. Jest to palący problem, na który zwracali uwagę zarówno nowi, jak i doświadczeni przedsiębiorcy: Mój poziom zaufania do prawa polskiego? Po 20 latach prowadzenia firmy mogę powiedzieć tylko tyle: są tak beznadziejnie przygotowywane przepisy prawa, że wszystkie problemy, które wynikają u polskich podatników, w firmach (…), według mnie wynikają z beznadziejnie napisanych, (…) które są tak niejasne, że ten rzetelny i uczciwy podatnik choćby bardzo chciał pracować zgodnie z literą prawa, to pracuje zgodnie z tą literą prawa, na miarę swojej wiedzy, a że ta wiedza jest podana błędnie i nierzetelnie, to takie są potem skutki. Z punktu widzenia przedsiębiorców zmiany w prawie są nieprzemyślane, niespójne i wprowadzane naprędce, co wywołuje niepotrzebny zamęt. Prawo określić można jako bardzo niestabilne. Ja rozumiem, że je trzeba udoskonalać, ale… u nas je się zmienia, tak… żeby zmieniać. Takie jest wrażenie, że tam goście mają osobiste ambicje, żeby coś zmienić, niekoniecznie jak to jest potrzebne. Najjaskrawszym przykładem niepokojącego zjawiska inflacji prawnej jest prawo podatkowe, dla wielu z badanych przedsiębiorców stanowiące jeden z podstawowych problemów w działalności gospodarczej. Także w przywoływanym już badaniu Ministerstwa Gospodarki podatki wskazywane były przez aż 88% respondentów jako obszar prawa mający największy wpływ na prowadzenie biznesu (Filus i Pohl 2012). Wystarczy wspomnieć, że ustawa z dnia 11 marca 2004 roku o podatku od towarów i usług (Dz.U. 2004 Nr 54, poz. 535 z późn. zm.)18 do końca 2013 roku doczekała się 37 nowelizacji, a ustawa z dnia 15 lutego 1992 roku o podatku dochodowym od osób prawnych (Dz.U. 1992 Nr 21, poz. 86 z późn. zm.) do końca 2013 roku zmieniana była 151 razy19 (na podstawie danych Internetowego Systemu Aktów Prawnych http://isip.sejm.gov.pl/). Konsekwencją skomplikowania, niestabilności i wprowadzanych w pośpiechu zmian w prawie jest jego niespójność. Rzecznik Praw Obywatelskich, pisząc do Ministra Finansów w sprawie prawa podatkowego, wytykała, że jego przepisy „niejednokrotnie są […] niespójne i wzajemnie wykluczają się z przepisami innych ustaw” 18 Zastąpiła ona ustawę z dnia 8 stycznia 1993 roku o podatku od towarów i usług oraz o podatku akcyzowym (Dz.U. 1993 Nr 11, poz. 50 z późn. zm.). Więcej na temat tworzenia tzw. ustawy o VAT patrz: Czubkowska 2013. 19 Zastąpiła ona ustawę z dnia 31 stycznia 1989 roku o podatku dochodowym od osób prawnych (Dz.U. 1989 Nr 3, poz. 12 z późn. zm.). ZAUFANIE W STRATEGIACH POLSKICH PRZEDSIĘBIORCÓW 83 (Rzecznik Praw Obywatelskich 2013). Wzmaga to niepewność i niestabilność sytuacji przedsiębiorców. Bardzo wiele ustaw, które też nas dotyczą, chociażby związane z prawem pracy, powstaje za szybko. Za szybko, nie jest to sprawdzone, skoordynowane z innymi ustawami, z innymi aktami prawnymi. Przez wszystkie te mankamenty, złej jakości prawo staje się niejednoznaczne i otwiera się na różnorodne interpretacje. Te z kolei, przy tak dużej liczbie aktów prawnych, ich ciągłych zmianach, czy wynikających z gąszczu przepisów i pośpiechu legislatorów niespójnościach, w licznych przypadkach wykluczają się. [Mój poziom zaufania do prawa polskiego] nie jest zbyt wysoki (śmiech). I to przede wszystkim ze względów na… interpretację. I na niestałość. Różne, często sprzeczne interpretacje wprowadzają niepewność i ryzyko, a przez to ograniczają zaufanie do prawa. W ten sposób prawodawstwo rzutuje na działalność administracji publicznej, której odmienne, a przez to w niektórych przypadkach wręcz sprzeczne i nieprzewidywalne interpretacje przepisów są bolączką wielu przedsiębiorców. [Była] sprawa Kluski, […] chodziło o firmę Optimus, bardzo znana sprawa, została zniszczona firma we Wrocławiu, też komputerowa, nie pamiętam nazwy... tak samo została zniszczona, właśnie poprzez złą interpretację prawa. Czyli istnieje jakieś prawo, ale interpretacja – jaka, to już nie oceniajmy tego, bo mam określone zdanie… ale właśnie przez jego niespójność, powstaje możliwość różnej interpretacji prawa, i tak np. jeden zapis prawa w Kielcach może być interpretowany przez US tak, a np. w Szczecinie zupełnie inaczej. To jest właśnie to, co psuje i przeszkadza w prowadzeniu działalności, bo prawo powinno być tak skonstruowane, żeby interpretacja tego prawa, wykładnia, była jednoznaczna. Największy problem z interpretacją dotyczy wspominanego już prawa podatkowego, i to mimo istniejących od 2007 roku uregulowań, mających likwidować problem sprzecznych interpretacji przepisów przez poszczególne urzędy skarbowe20. Według jednego z rozmówców, problem leży w tym, że: 20 Od 1 lipca 2017 roku, na mocy ustawy z dnia 16 listopada 2006 roku o zmianie ustawy – Ordynacja podatkowa oraz o zmianie niektórych innych ustaw (Dz.U. 2006 Nr 217, poz. 1590) oraz rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 20 czerwca 2007 roku w sprawie upoważnienia do wydawania indywidualnych interpretacji przepisów prawa podatkowego (Dz.U. 2007 Nr 112 poz. 770 z późn. zm.), interpretacje prawa podatkowego wydają w imieniu ministra w ustalonym zakresie dyrektorzy izb skarbowych w Katowicach, Warszawie, Poznaniu, Bydgoszczy, a od 1 kwietnia 2011 roku – także w Łodzi. W celu zapewnienia jednolitego stosowania prawa podatkowego przez organy podatkowe i organy kontroli skarbowej, obok wydawanych na wniosek podatników interpretacji indywidualnych, Minister Finansów wydaje również interpretacje ogólne (z urzędu oraz od 1 stycznia 2012 roku – w związku z wejściem w życie ustawy z 16 września 2011 roku o redukcji niektórych obowiązków obywateli i przedsiębiorców [Dz.U. Nr 232, poz. 1378] – również na wniosek podatników). Interpretacji ogólnych w okresie od lipca 2007 roku do końca 2011 roku wydano zaledwie 30, a do końca 2012 roku w sumie 44 (opracowanie własne na podstawie danych Ministerstwa Finansów). Problemem są wciąż sprzeczne, często niskiej jakości interpretacje indywidualne izb skarbowych. 84 ANDRZEJ BUKOWSKI, KAJA GADOWSKA I PAULINA POLAK różne są interpretacje tego samego przepisu, prawda… No i tutaj się całość pojawia, bo jeżeli jeden urząd skarbowy jest w stanie zinterpretować przepis w jeden sposób, a drugi, który znajduje się dwadzieścia kilometrów dalej, w inny sposób, no to tutaj się pojawiają te… tu się pojawia to duże ryzyko związane z prowadzeniem działalności. Stałość, pewność, spójność i stabilność prawa są bardzo istotne z punktu widzenia działalności gospodarczej. Badani przedsiębiorcy rozumieli rolę prawa jako ułatwiającego prowadzenie biznesu, dającego pewność i możliwość planowania w określonych podstawowych i niezmiennych ramach. W jakich sytuacjach przedsiębiorcy sięgają zatem po prawo? Po pierwsze, jest traktowane jako „dane” i konieczne w codziennej działalności. Pomimo wszystkich powyżej opisanych mankamentów, choć prawo może nie być traktowane jako dobre, to stanowi zastane ramy działania. Ja nie rozpatruję kategorii [zaufania]. Po prostu są przepisy i trzeba się do nich dostosować. One mogą nam się podobać lub nie, ale one obowiązują i ten produkt musi być dostosowany do wymogów odpowiednich rynków. Ambiwalencja zaufania do prawa objawia się natomiast w sytuacjach konfliktowych. Z jednej strony rozmówcy powoływali się na możliwość sądownego rozwiązywania konfliktów, z drugiej jednak w badaniach ujawnił się motyw unikania rozwiązań drogą sądową i prób samodzielnego rozwiązywania konfliktów, nawet kosztem rezygnacji z części roszczeń. Jako powód rezygnacji z możliwości wystąpienia w przypadku sporu na drogę sądową respondenci wskazywali przewlekłość postępowań sądowych oraz – w przypadku uzyskania korzystnego rozstrzygnięcia – niską skuteczność postępowań komorniczych21. Zalegano mi pieniądze, dosyć duże. Wiedziałem, że firma jest w trudnej sytuacji. I podjechałem do firmy w tym momencie, do nowego prezesa z propozycją taką: proszę pana, połowę tych pieniędzy mi pan zapłaci i sprawa jest pozamykana. Resztę wpiszę w koszty, straty, byleby coś odzyskać. W sekretariacie mi pani powiedziała: proszę pana, ja już siedem firm zlikwidowałam, ani grosza panu nie zapłacą. Ta jest następna do likwidacji. To są specjaliści ds. likwidacji, upadłości firm. To jest to, na co my poświęcamy mnóstwo czasu, na uwagę, na śledzenie tego kontrahenta. Niską jakość polskiej legislacji dobitnie podsumował Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego Lech Gardocki, przedstawiając podczas Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego sprawozdanie z działalności SN za 2009 roku: „Utrzymuje się wysoki wpływ zagadnień prawnych, powodowany trudnościami przy wykładni W latach 2010–2012 zaskarżanych było corocznie około 2500 interpretacji (z ponad 30 tys. wydanych w 2010 roku i ponad 36 tys. w 2011), zależnie od danej izby skarbowej od 5% do 11% wszystkich przez nią wydawanych. Ponad połowa z nich była przez sądy uchylana (por. Molik 2012). Mimo systemowej poprawy w zakresie dostępu do szybkiej i przejrzystej indywidualnej interpretacji podatkowej, jaką można zanotować od 2007 roku, instytucja interpretacji indywidualnych nie jest w stanie naprawić zasadniczej wady systemu, polegającej na braku dobrych ustaw podatkowych. 21 W 2008 r. skuteczność ta utrzymywała się na poziomie 34%, natomiast w 2012 r. spadła poniżej 20% (PKPP Lewiatan 2013 w odwołaniu do danych Ministerstwa Sprawiedliwości). ZAUFANIE W STRATEGIACH POLSKICH PRZEDSIĘBIORCÓW 85 prawa o stale pogarszającej się jakości, wyrażającej się brakiem wyraźnych określeń ustawowych, dużym stopniem szczegółowości prawa ustawowego, zawierającego luki i niespójności, a także ciągłymi nowelizacjami dokonywanymi w polskim ustawodawstwie” (Sąd Najwyższy 2010). Wszystko to przyczynia się do podkopania zaufania do prawa (por. Rzecznik Praw Obywatelskich 2013), a wręcz do prób wykorzystywania powstałych luk prawnych i omijania przepisów. Te deficyty prawa dostrzegali także nasi rozmówcy, wskazując na negatywne tego konsekwencje dla biznesu. System […] zachęca do omijania, czy też tam kombinowania. Bo prawo, to polskie, podatkowe i inne, generalnie jest bardzo skomplikowane… gdzie jest tyle różnych możliwości i jak ktoś by chciał to by mógł… powiedzmy, no, działać… bo tam, co nie zabronione, to dozwolone […]. Nie ma stabilnego prawa, które zapewnia przedsiębiorcom bezpieczne inwestowanie. Rozmówcy dostrzegli, że zbyt skomplikowane i niejednoznaczne prawo otwiera możliwości jego omijania. Jeden z nich wprost połączył nadmierną regulację sfery biznesu z pojawianiem się oszustw. Prawo jest nieżyciowe, nie przystaje do sytuacji, wielokrotnie prawo nie musiałoby być tak restrykcyjne. Tak to jest zwykle, że tam, gdzie jest największa dyscyplina, to jest najwięcej przekrętów. Takie przeregulowanie, na co zwracał uwagę Henry Farell (2009), nie działa pozytywnie na wytworzenie zaufania. Powód tego jest prosty – nie ma ku temu potrzeby. Możemy zatem twierdzić, że zbyt szczegółowe, drobiazgowe prawo, które istnieje w Polsce, staje się przeszkodą do wytworzenia zaufania w innych obszarach działalności gospodarczej. Jestem zwolennikiem, na pewno, na pewno teorii, że tylko tyle [prawa], ile jest niezbędne. Że na pewno trzeba pozostawić tą wolną przestrzeń, bo to znowu… to jest tym motorem kreatywności i przedsiębiorczości Polaków. Zbyt daleko idące regulacje zabijają to i do tego zniechęcają do prowadzenia biznesu. Natomiast na pewno nie może być tak, że nie będzie właśnie żadnych regulacji, czy… czy… te regulacje nie będą dotyczyły życia gospodarczego. No one muszą być, no ten kryzys chyba jest najlepszym tego przykładem, chociażby w sferze bankowości, że… Coś takiego powinno być, że, że gdzieś tam są te, te granice tej dowolności… Dlatego, że skutki potem takich działań nieuregulowanych, no mogą być opłakane, jak widać. Po wtóre wreszcie, deficyty prawa i problemy z wytworzeniem zaufania wobec regulacji prawnych wpływają na zwiększenie kosztów transakcyjnych prowadzenia biznesu. Wymaga to dodatkowych zabezpieczeń, bardziej szczegółowego sprawdzania kontrahentów i partnerów, poświęcenia czasu, energii i pieniędzy na drobiazgowe i ciągłe zapoznawanie się ze zmieniającymi się regulacjami prawnymi. Przepisy są dość często zmienne. Cały czas trzeba być z tym na bieżąco, i to powoduje, że dużą część zamiast merytorycznie nad daną pracą czy nad danym zleceniem do wykonania… zamiast temu się poświęcić, to musimy dużą część spędzać nad tym, żeby zobaczyć jak… co się znowuż zmieniło, żeby nie popełnić właśnie jakiegoś małego błędu. Czyli… mamy mniej czasu na merytoryczną stronę zagadnienia, a więcej czasu właśnie na taką formalno-administracyjną. 86 ANDRZEJ BUKOWSKI, KAJA GADOWSKA I PAULINA POLAK W obszarze regulacji prawnych mamy do czynienia z dwoma podstawowymi zjawiskami. Pierwsze dotyczy asymetrii pomiędzy deklarowaną przez przedsiębiorców generalną akceptacją prawa jako systemu regulującego działalność gospodarczą a poważną, fundamentalną krytyką zarówno sposobu tworzenia prawa w Polsce, jak i wielu konkretnych rozwiązań prawnych. Przedsiębiorcy podkreślają, że polskie prawo jest zbyt drobiazgowe, zmienne, niejasne i niespójne, przez co prowadzenie biznesu w Polsce staje się obarczone zbyt dużym ryzykiem, a to z kolei obniża zaufanie do prawa jako systemu odpowiedzialnego za regulowanie działalności gospodarczej i obniżanie ryzyka. Dotyczy to zwłaszcza przepisów podatkowych, których stabilność jest podstawowym warunkiem planowania działań biznesowych. Drugim wartym podkreślenia mechanizmem, który ujawnił się w zebranym materiale, jest swoiste negatywne sprzężenie zwrotne pomiędzy sposobem tworzenia prawa a zaufaniem do prawa ze strony przedsiębiorców. Regulacje prawne, charakterystyczne dla biurokratycznego modelu rządzenia (Hausner 2004), ewidentnie ujawniają brak zaufania ustawodawcy do przedsiębiorcy. Ów brak zaufania przybiera postać drobiazgowości regulacji (przeregulowania), wielości regulacji oraz ciągłych zmian i przeróbek prawa, często pod wpływem bieżących wydarzeń („afer”) i związanych z nimi panik społecznych. Skutkiem owego braku zaufania ujawniającego się w działalności legislacyjnej jest spadek zaufania przedsiębiorcy do przepisów prawa. Tak więc brak zaufania do przedsiębiorcy na poziomie systemowym reprodukuje deficyt zaufania do prawa w strategiach indywidualnych. Zaufanie a relacje z urzędnikami Nasze badania ukazują naznaczone niezrozumieniem, wzajemną wrogością, a przede wszystkim brakiem zaufania relacje przedsiębiorców z administracją. Zaczniemy od zidentyfikowania kilku najważniejszych problemów, które pojawiają się na tej linii, by następnie zastanowić się nad oczekiwaniami wobec administracji i sposobami przezwyciężania istniejących barier. Jednym z głównych motywów w rozmowach była negatywna ocena administracji, a co za tym idzie, brak zaufania, jaki przejawiać się musi w relacjach przedsiębiorców z jej przedstawicielami. Podkreślić należy, że ów brak zaufania ma charakter uogólniony – wobec administracji jako całości, a także wobec jej przedstawicieli. Wynikać to może, jak twierdzili rozmówcy, z braku zaufania państwa wobec nich (czy też, patrząc szerzej, wobec obywateli), a co gorsza, także i wobec samych urzędników. Ów brak zaufania ze strony państwa może być wręcz rozumiany jako nierówność stron, systemowo wpisana w relacje biznesu z administracją i tworząca środowisko działania wykluczające budowanie jakichkolwiek form uogólnionego zaufania wobec urzędników, administracji czy, ogólniej mówiąc, państwa. W Polsce i urzędnicy i sądy administracyjne stawiają prymat państwa nad innymi stronami. I to z automatu powoduje, że postępowania są bardzo rozciągane w czasie. I według mnie te przepisy, które dzisiaj są, regulujące procedury, one nie są do końca stosowane przez urzędników i przez sądy. W zasadzie procedura reguluje równość stron postępowania, a ja tego nie dostrzegam. Jednak prymat właśnie interesu państwa nad interesem prywatnym jest dostrzegalny. ZAUFANIE W STRATEGIACH POLSKICH PRZEDSIĘBIORCÓW 87 Według wielu badanych, brak zaufania państwa wobec przedsiębiorców osiągnął rozmiary patologiczne, przez co prowadzący działalność gospodarczą traktowani są z założenia jako oszuści i przestępcy. Jest to dla rozmówców trudne do przyjęcia i niezrozumiałe. Urzędy, to jak człowiek przychodzi do nich, to się wydaje, jak oni patrzą na nas, że jak my byśmy byli złodziejami, jak my byśmy gdzieś oszukiwali ciągle, ciągle chcieli kogoś oszukać. A przecież nie na tym polega interes. Założenie z góry, że przedsiębiorca jest oszustem, najlepiej uwidocznia się w postaci uciążliwych kontroli w firmach, niejednokrotnie, według rozmówców, prowadzonych po to, „żeby coś znaleźć”22. Jest takie, takie czasami przeświadczenie, że państwo traktuje przedsiębiorców jako złodziei, co do zasady. Czyli wszystkich po kolei tak samo. Czyli nie traktuje się ich jako osób, które… jako przedsiębiorcy, który co do zasady chce normalnie pracować i tak dalej… tylko co do zasady, który jest zdziercą-kapitalistą… Kontrola już jest z góry tak ukierunkowana. Kontrola jest pod kątem tego, czy wszystko funkcjonuje dobrze, ale urzędnik, który przyjdzie na kontrolę, wcale tak się nie zachowuje. On przychodzi z przeświadczeniem, żeby coś znaleźć. Tak, że, już gdzieś tam ten przedsiębiorca (…) boi się właśnie już tego, że się go traktuje na dzień dobry jako potencjalnego złodzieja, straszy się go karą jakąś tam i w ogóle. Przebieg typowej kontroli w firmie zakłada z góry brak zaufania w stosunku do kontrolowanego podmiotu, przejawiający się chociażby w daleko idącej formaliza22 Należy tu podkreślić wprowadzone w ostatnich latach istotne zmiany regulacji prawnych w kwestii kontroli przedsiębiorstw, mające polepszyć warunki, a często wręcz umożliwić prowadzenie normalnej działalności gospodarczej. Pierwsze ułatwienia wprowadzono w 2004 roku. Zgodnie z art. 82 ust. 1 ustawy z dnia 2 lipca 2004 roku o swobodzie działalności gospodarczej (Dz.U. 2004 Nr 173, poz. 1807 z późn. zm., tekst jednolity: Dz.U. 2013 Nr 0, poz. 672) nie można równocześnie podejmować i prowadzić więcej niż jednej kontroli działalności przedsiębiorcy, dzięki czemu ukrócono praktyki prowadzenia jednocześnie wielu kontroli przez różne uprawnione organy, na kształt „nalotów” na wybranych przedsiębiorców. Kolejne istotne zmiany pojawiły się w 2009 roku wraz z nowelizacją ustawy o swobodzie działalności gospodarczej wprowadzonej ustawą z dnia 19 grudnia 2008 roku (Dz.U. 2009 Nr 18, poz. 97), w której zawarto m.in. zasady prowadzenia niemal wszystkich kontroli (za wyjątkiem tych określonych w odrębnych przepisach). Wprowadzono ograniczenia w zakresie i dowolności prowadzenia kontroli, w tym między innymi instytucję zawiadomienia o zamiarze wszczęcia kontroli, zgodnie z którą przedsiębiorca musi być poinformowany o kontroli, która ma odbyć się w terminie od 7 do 30 dni od dnia doręczenia zawiadomienia. Zdecydowanie skrócono również czas prowadzenia kontroli w jednym roku kalendarzowym u przedsiębiorcy, wcześniej wynoszący do 4 tygodni (i do 8 tygodni w największych firmach). Obecnie, zależnie od wielkości firmy, nie może on przekraczać: 12 dni roboczych w mikroprzedsiębiorstwach, 18 dni roboczych w małych przedsiębiorstwach, 24 dni robocze w średnich firmach i 48 dni w pozostałych przedsiębiorstwach. Dowody z wadliwie przeprowadzonej kontroli nie mogą już stanowić dowodów w sprawach przeciwko przedsiębiorcom, a oni sami mogą sprzeciwić się podjęciu i wykonywaniu przez organy kontroli czynności z naruszeniem niektórych przepisów ustawy o swobodzie działalności gospodarczej, co powoduje wstrzymanie czynności kontrolnych od momentu doręczenia kontrolującemu zawiadomienia o wniesieniu sprzeciwu do czasu jego rozpatrzenia. Ponadto przedsiębiorca, który na skutek prowadzenia czynności kontrolnych z naruszeniem przepisów prawa poniesie szkodę, przysługuje odszkodowanie (por. również Welsyng 2009). 88 ANDRZEJ BUKOWSKI, KAJA GADOWSKA I PAULINA POLAK cji, wygórowanych wymaganiach i drobiazgowym sprawdzaniu dokumentów, niezależnie od oświadczeń i sprawozdań składanych przez przedsiębiorców. Trzeba milion dokumentów, a i tak te dokumenty nie na pewno są uczciwie zrobione, ale jak już są uczciwie zrobione, to możemy najlepiej jeszcze sprawdzić kopię, a najlepiej żeby jeszcze poprosić kogoś, żeby potwierdził, że tak jest. Jednocześnie należy podkreślić, że według rozmówców to właśnie ich osobiste negatywne doświadczenia w relacjach z administracją skutkują narastającą nieufnością wobec instytucji państwa, a w konsekwencji brakiem uogólnionego zaufania. Owa nieufność wzmacniana jest przez opisywane w mediach przypadki firm pokrzywdzonych, w tym nawet doprowadzonych do upadłości, w wyniku działań administracji publicznej i prokuratury23. My się boimy każdego działania, my się boimy, bo ktoś to podciągnie pod taki paragraf, lub pod taki paragraf. […] Od czasu do czasu słyszymy o wielkich aferach, w prasie [opisane] na 4 strony i to pierwsze, a potem po 5 latach się dowiadujemy, że facet został uniewinniony, bo nic nie było. To są sytuacje, których nikt nie zrozumie, przecież wiemy ile siedział Kluska, a ile go męczyli, a potem go zrobiono doradcą. Bo go najpierw wsadził urząd skarbowy, a potem go puścili. Ale słyszymy o tym, boimy się też przez to… Problemy w relacjach z administracją wiążą się z niesamowitym rozrostem biurokratycznych procedur. Machina biurokratyczna jest zarazem nieprzewidywalna, co zwiększa jeszcze poczucie niepewności przedsiębiorców. Biurokratyzacja skutkuje dowolnością w działaniach urzędników, oznacza spowolnienie procedur i opieszałość w działaniach, wytykaną wielokrotnie między innymi przez NIK (por. np. Rudzka-Lorentz 2008). Bardzo często jest kwestia nie regulacji, tylko podejścia konkretnego urzędnika […]. Czy podejście takie, że jak mam 60 dni, to się w 60. dniu tym zajmę, prawda. A nie, że 60 dni to mam po prostu, mam się zająć w 1. dniu, jak mi się uda w pięć, to będzie super, tak jest naprawdę z pozwoleniami na budowę […]. Powinno się pomagać, a częściej mu się utrudnia życia. Kontrastuje to z zagranicznymi doświadczeniami rozmówców, gdzie ta dyscyplina i to wszystko ma to, jak to się mówi, dobry taki wzorzec do naśladowania. I jak tam się idzie i coś załatwia to się ma załatwione, a u nas przyjdziesz to ci mówią masz załatwione, a okazuję się, że tego nie masz, albo dokumentów brakuje, albo coś tam prawda, albo urzędnik się zmienił, albo no to to miało być, a nie ma. Rozmówcy prezentowali dwa rodzaje oczekiwań wobec administracji. Po pierwsze, oczekiwali pomocy, dobrego poinformowania, solidności i terminowości. Dla 23 Między innymi głośne i szeroko opisywane sprawy Romana Kluski i firmy Optimus (por. np. Fisher 2002; Królak 2011; Miączyński i Kostrzewski 2008), JTT (por. np. Michalewicz 2010; Górecki 2013), Krakmeat (por. np. Czuchnowski i Sidorowicz 2010; Paluch 2010a, 2010b, 2010c), New Knitting (Solska 2004; Marynowicz 2011) czy też tragicznej w skutkach sprawy Krystyny i Jarosława Chojnackich i firmy Cristhine (por. np. Adamczyk 2013; Stankiewicz 2014). ZAUFANIE W STRATEGIACH POLSKICH PRZEDSIĘBIORCÓW 89 przykładu, istotnym wsparciem dla biznesu ma być tworzenie specjalnych stref ekonomicznych, które jednak z punktu widzenia rozmówców nie zawsze spełniają założoną funkcję. Nie wspomagają polskich firm, nie oferują pomocy na miejscu, lokalnie. Tak więc oczekiwania wsparcia ze strony instytucji państwa najczęściej nie są spełniane. Biznes działa zawsze w jakimś otoczeniu. A to otoczenie w Polsce jest niesprzyjające generalnie. Przedsiębiorców raził brak pomocy i informacji ze strony urzędów. Na pewno nam nie pomogą, na pewno chętnie sprawdzą, czy nie zaniżamy podatków od nieruchomości, myślę, że szybciej by chcieli nam udowodnić, że coś źle robimy, niż odpowiedzieć na nasze pytanie z prośbą o pomoc. Drugie, bardziej radykalne podejście, zakładało rezygnację z jakiejkolwiek pomocy ze strony organów państwa, na rzecz maksymalnego ograniczenia relacji z administracją. To „oczekiwanie minimum” w postaci nieprzeszkadzania, wyraził najdobitniej jeden z rozmówców: Nic nie chcę od żadnego państwa polskiego, nie pójdę po żadną pomoc. Nie chcę, basta, sam sobie pójdę, sam sobie zrobię, sam sobie załatwię, są mechanizmy, są sposoby, moi ludzie pracują na świecie, oni wszystko załatwią, oni wszystko przygotują, ja od państwa mojego nie chcę nic, niech mi tylko nie przeszkadzają, mnie to w zupełności wystarczy. Takie podejście dotyczy z jednej strony codziennego prowadzenia działalności gospodarczej, a z drugiej, szerszej roli administracji w tworzeniu przyjaznego otoczenia dla biznesu. Państwo ma pomagać osobom, które chcą robić biznes – to wobec tego jestem raczej sceptyczny. To znaczy, że państwo ma spełnić swoją rolę, i osoba, która chce robić biznes, ma spełnić swoją. To znaczy [państwo ma tylko nie przeszkadzać]. Tak. Jak najbardziej. Dominująca wydawała się jednak właśnie ta pierwsza postawa, związana z pewnymi, niezbyt wygórowanymi oczekiwaniami co do pomocy w inwestowaniu i przyjaznego podejścia do firm: Nie ma żadnego wsparcia [ze strony administracji], to jest największy minus. […] Nie ma w Polsce regulacji prawnych, które by wspierały przedsiębiorstwa, nie ma zwolnień podatkowych za eksport, nie ma jakichś zwolnień od podatków od nieruchomości, nie ma czegokolwiek, wręcz przeciwnie, tworzymy strefy ekonomiczne, w które inwestują zachodnie firmy i w ten sposób jakby jeszcze bardziej utrudniamy konkurowanie polskim przedsiębiorcom. Przywoływano jednak również i pozytywne przykłady, obrazujące zmiany w podejściu administracji, zwłaszcza lokalnej, do przedsiębiorców: ja mam poza Kielcami filię firmy, zakład produkcyjny, nowa hala produkcyjna, nowobudowana. Zachęcił mnie sposób obsługi w tej gminie, podejście do ludzi, którzy prowadzą firmę, zachęty. Wszystko to, o co spytałem, miałem jak na talerzu, bez powtórnego dzwonienia, super. 90 ANDRZEJ BUKOWSKI, KAJA GADOWSKA I PAULINA POLAK Podobnie wygląda sytuacja eksporterów i działających także poza Polską firm, napotykających problemy ze współpracą z polskimi placówkami dyplomatycznymi. Niejako w przeciwieństwie do nich, podawano liczne przykłady ambasad innych krajów, które przesyłają informacje lub lobbują na rzecz rodzimych firm w Polsce. Jeden z rozmówców porównywał wsparcie podczas targów w Moskwie ze strony ambasady polskiej i czeskiej, wspomagającej jego zarejestrowaną w Czechach firmę. Ambasada czeska zapewniła dojazd z lotniska, kwatery w zaprzyjaźnionej placówce dyplomatycznej, niedrogi catering i sale konferencyjne: Dla mnie to był szok. Nigdy nie spotkałem się z pomocą ze strony [polskiej] ambasady dotyczącej szukania kontrahentów, dostajemy pisma co jakiś czas dotyczące targów, na które możemy jeździć, w cenach wyższych, aniżeli ja bym pojechał sam. Niesprawna, opieszała, nieżyczliwa administracja powoduje, że przedsiębiorcy szukają sposobów ominięcia zardzewiałych trybów biurokratycznej machiny. Najprostszym wyjściem z tej sytuacji jest próba związywania urzędników, czyli odejście od zdepersonalizowanych relacji na poziom interpersonalnego osobistego zaufania do konkretnych osób. Nie wchodząc w problematykę patologii sfery publicznej, zatrzymamy się na „zaprzyjaźnianiu się”, czyli szukaniu i nawiązywaniu znajomości bliższych relacjom osobistym. Dzięki osobistym znajomościom można łatwiej, szybciej i sprawniej omijać przeszkody prawne i biurokratyczne – a przynajmniej zapewnić sobie lepszą sytuację, niejako przechodząc szybszą ścieżką bez zbędnych (niekiedy standardowych) opóźnień i problemów. Jedna rzecz to jest zaufanie, drugą rzeczą jest znajomość w urzędach, znajomość ludzi… tam wszędzie każdy człowiek człowiekowi wilkiem… To się nigdzie nic nie załatwi. I żadne przepisy nic wtedy nie dadzą, bo zawsze się znajdzie taki przepis, żeby tego nie zrobić. A jeśli ludzie się ze sobą dogadają, to nieważne jakie by te przepisy były, to wszystko da się zrobić. Przez to na przykład był tam problem, że tutaj byliśmy nowi, i też załatwienie odbioru tych budynków, budowanie, pozwolenie, cała papierologia była trudna, bo nie znaliśmy ludzi. Wydaje się, że zbliżanie się do urzędników, zwłaszcza lokalnego szczebla, z którymi ma się regularne kontakty, można traktować jako próby przełamania biurokracji i formalizmu – z jednej strony przy sztywnych procedurach, a z drugiej – w sytuacji niepewności i przy sporej dozie nieprzewidywalności pracy administracji. W ten sposób „oswajające” urzędników znajomości niejako neutralizują mankamenty prawa i wymogów biurokracji: Ja myślę, że w dalszym ciągu lepiej jest kogoś znać, niż nie znać. Ten kontakt bezpośredni czy znajomość na pewno jest lepszą rzeczą niż jej brak. Co tu dużo gadać, gdyby było takie prawo, ja bym powiedział solidne i solidnie respektowane, to może i te układy by były i niepotrzebne. Przyczyną braku zaufania przedsiębiorców do państwa jest nieufność państwa wobec przedsiębiorcy. Ten brak zaufania, o czym już była mowa, przejawia się w wielości i drobiazgowości regulacji prawnych, co z kolei skutkuje niesprawnością, opieszałością i nieprzewidywalnością działań administracji publicznej. Urzędnicy miast koncentrować się na rozwiązywaniu problemów przedsiębiorców, niekiedy ZAUFANIE W STRATEGIACH POLSKICH PRZEDSIĘBIORCÓW 91 nawet mimo dobrych intencji, są całkowicie pochłonięci zgodnością wydawanych przez siebie decyzji z literą prawa, gdyż to państwowa struktura prawno-biurokratyczna jest ich najważniejszym otoczeniem instytucjonalnym i stąd płyną podstawowe bodźce regulujące ich aktywność zawodową: zasoby i sankcje. Przedsiębiorcy mają bardzo ograniczony wpływ na urzędników, bo przepisy prawne nie uzależniają w istotny sposób wynagradzania urzędników od zadowolenia klientów (Hausner 2004). Dlatego zamiast pomocy, dobrego poinformowania, solidności i terminowości, biznesmeni spotykają się często z podejrzliwością i uznaniowością. Ta ostatnia postawa okazuje się szczególnie dotkliwa dla prowadzenia działalności gospodarczej, bo skazuje ją na niepewność i osobiste uzależnienie od urzędnika. Stąd też właśnie „prywatne związywanie” urzędnika staje się strategią działania przedsiębiorcy, redukującego ryzyko poprzez budowanie zaufania osobistego. W ten sposób zaufanie osobiste blokuje wytwarzanie się w relacjach przedsiębiorcy – urzędnicy zaufania uogólnionego, które w wielu krajach zachodnich wspierane jest przez państwo i jego instytucje. Zaufanie przedsiębiorców do innych przedsiębiorców Szczególnie ciekawym i chętnie poruszanym przez rozmówców problemem było ich zaufanie do innych przedsiębiorców – rozumiane zwykle jako zaufanie do kontrahentów czy też partnerów biznesowych. Rozmówcy wielokrotnie podkreślali pozytywną rolę zaufania w działalności gospodarczej. Oprócz pewnych zapisów w umowach handlowych, to ważną sprawą jest partnerstwo, zaufanie i odpowiednia postawa przedsiębiorców. Tego nie da się zapisać w umowach handlowych. My o tym wiemy i tego doświadczamy. Dlaczego zatem zaufanie jest czymś ważnym? Po pierwsze, jego brak jest po prostu drogi, czy też, mówiąc językiem ekonomii, zwiększa koszty transakcyjne prowadzenia działalności gospodarczej (Williamson 1998). Brak zaufania wymaga zatem licznych zabezpieczeń prawnych, poświęcenia dużej ilości czasu, energii i pieniędzy na sprawdzenie klienta, drobiazgową kontrolę zamówień lub inwestycji itd. Dlatego niektórzy przedsiębiorcy dostrzegają rolę zaufania obok prawa czy wręcz niezależnie od niego i widzą, że prawo, rozumiane zgodnie z zasadą, że „co nie jest zabronione, to jest dozwolone”, nie zagwarantuje skutecznego i efektywnego prowadzenia biznesu. Prawo tutaj niczego nie rozwiąże. Jeśli dwie osoby się dogadują, dwóch kontrahentów, jeden drugiemu coś sprzedaje, nawet może to być kontrakt… To nie znaczy, że nawet mając kontrakt, wszystko podpisane, prawnie, że któraś ze stron nie będzie oszukana. Widać wyraźnie, że bez wzajemnego zaufania i uczciwości, nawet będąc chronionym przez prawo, przedsiębiorca wciąż może czuć się narażony na oszustwa i nadużycia. Dlatego też bycie uczciwym i budowanie renomy czy też zaufania u kontrahentów, ułatwia i obniża koszty prowadzenia firmy, nawet w sytuacjach kryzysowych, np. opóźnień. Jak obrazowo pisał Putnam, pozwala „nieco opuścić gardę” (2008: 228). 92 ANDRZEJ BUKOWSKI, KAJA GADOWSKA I PAULINA POLAK Chyba się to opłaca, bo inaczej jesteśmy postrzegani wobec dostawców. Jesteśmy postrzegani jako firma solidna i nawet, jak się z czymś spóźnimy, bo coś przeoczymy, to telefon i naprawiamy. Nie ma problemu. Jeżeli chcemy coś na termin, jakieś większe zakupy, to też nie ma nigdy problemu. Pomimo podkreślania pozytywnej roli zaufania, mówiąc o własnej firmie, przedsiębiorcy prezentowali już raczej postawę braku lub ograniczonego zaufania. Prawa nie da się ominąć, po to jest skonstruowane, żeby je szanować, daje możliwość poruszania się w zagadnieniach. Z drugiej strony, zaufanie też powinno być, bo niejednokrotnie nie da się wszystkiego napisać, a nawet jak się napisze, to i tak można to wszystko obalić. Zaufanie nie z przesadą, ale ostrożne zaufanie. Takie ograniczone zaufanie, a wręcz nieufność, są szczególnie widoczne wobec nowych czy też niesprawdzonych kontrahentów. Wielokrotnie powtarzał się motyw budowania zaufania, oznaczającego konieczność zapracowania na wiarygodność i potwierdzenia swej uczciwości. Staram się ostrożnie najpierw podchodzić do wszelkiej współpracy z każdą firmą… później, jak to już się sprawdzi przez jakiś czas, to… Jak dotychczas przez tyle lat działalności nie miałem takich problemów większych. W ten sposób zaufanie przyjmuje jedynie formę osobistą, ufania znanym i już zaufanym. Wymaga to czasu, potrzebnego na nabranie zaufania. Zbudowane w ten sposób przez pewną „historię”, często wieloletniego prowadzenia wspólnych interesów, osobiste zaufanie zmniejsza koszty i usprawnia wzajemną współpracę. Gorzej, jak się spotyka z kimś, kogo się nie zna i tu się zaczynają różne numery, bo tu się ta nieufność pojawia, prawda. Zwykle to dobrze jest kogoś znać, bo to chyba najlepiej. A jak się nie zna, no to, to się ryzykuje. Wypracowane zaufanie, czyli przeciwieństwo zaufania uogólnionego, daje z kolei możliwość większej elastyczności w ustaleniach czy też rezygnacji z części formalności związanych z określonymi projektami. Inni traktowani są bowiem wpierw z dystansem i nieufnością, a dopiero w kolejnych kontaktach, po pozytywnym przejściu kolejnych „prób”, powoli wkraczają do świata „znanych”, „oswojonych”, czyli tych, którzy potwierdzili swą uczciwość i zasługują już na kredyt zaufania. Ma to duże znaczenie praktyczne, w postaci możliwości polegania na już sprawdzonym partnerze. Wydaje mi się, po iluś tam latach współpracy się nabywa jakiegoś zaufania. Wiemy, że na przykład [kontrahent] wie, że my w terminie zrobimy, że zrobimy to, co on potrzebuje, czego oczekuje od nas, a my wiemy, że termin jest rzeczą świętą, że on pieniążki po jakimś tam czasie pośle. Takie zaufanie ma jednak wymiar czysto osobisty i nie przekłada się na wzrost ufności wobec nowych partnerów, dotyczy bowiem robienia interesów „z poszczególnymi ludźmi”, co uwidocznia się jeszcze mocniej w zacieśnianiu znajomości, a wręcz zaprzyjaźnianiu się z kontrahentami, poznawaniu ich także od strony pry- ZAUFANIE W STRATEGIACH POLSKICH PRZEDSIĘBIORCÓW 93 watnej. Z punktu widzenia przedsiębiorcy przez dłuższy czas budującego osobiste zaufanie, jest więc ono bardzo ważne, gdyż daje szansę, a niekiedy wręcz pewność, że tacy dobrzy znajomi nie porzucą, ani nie oszukają sprawdzonego i bliskiego kontrahenta. Oni też nie powiedzą ci, aaa wiesz co, ten mi tam daje dwa procent więcej… lepsze warunki, to ja idę do niego. No bo to aż nieprzyzwoite by było… Tak, że te relacje, słowem, są bardzo ważne, i to zaufanie. I oni wiedzą, że jak trzeba to my ich też nie zostawimy na lodzie, a my wiemy też, że… że też nam nie zrobią jakichś tam… nagle przekrętów, że, że uciekną. Powyższy cytat dobrze obrazuje problem tworzenia środowiska zaufania – przy braku złych doświadczeń, sprawdzeniu i potwierdzeniu rzetelności partnerów niejako „na własnej skórze”, przedsiębiorcy są skłonni im zaufać. Niestety, co należy podkreślić po raz kolejny, nie jest to zaufanie uogólnione, które mogłoby przekładać się na kolejne nowe relacje biznesowe. Sprawdzony partner i osobiste relacje z nim mogą okazać się wręcz ważniejsze od regulacji prawnych. Nietrudno wyobrazić sobie negatywne konsekwencje takiego podejścia, opisywane chociażby przez Banfielda w koncepcji amoralnego familizmu (1958), czy przez Putnama w odniesieniu do południowych Włoch (1995). Lepiej ominąć pewne normy prawne, a nie skrzywdzić kontrahenta. Oczywiście nie mówię o jakichś ważnych normach prawnych. To raczej rozgraniczenie dobro – zło. Wskazaliśmy dotychczas dwie strony zaufania wśród przedsiębiorców – ogólne ograniczone zaufanie czy wręcz brak uogólnionego zaufania do obcych, nowych, nieznanych kontrahentów, a z drugiej – budowanie wzajemnego osobistego zaufania, co prowadzi do zupełnie innej filozofii prowadzenia biznesu ze znanymi i już zaufanymi partnerami. Jednym z podstawowych przejawów braku uogólnionego zaufania jest sposób zawierania umów. Rozmówcy podkreślali istotność drobiazgowych umów na piśmie. Tu musi być wszystko czarno na białym, na papierze, bo wtedy jest jakiś dokument. Bo takie umowy ustne są fajne, aczkolwiek w momencie, kiedy jest wszystko okej. W momencie, kiedy się zaczyna coś dziać, to każdy się powołuje na to, co jest zapisane. Umowy pisemne, ważne ze względu na zabezpieczenia i gwarancje, jakie dawać może według rozmówców tylko słowo pisane, są więc dla wielu przedsiębiorców, zwłaszcza tych mających wcześniejsze złe doświadczenia z oszustami, koniecznością. Uzasadniają nawet ponoszenie związanych z nimi wysokich kosztów, wynikających z konieczności zawarcia w umowach drobiazgowych uzgodnień i licznych zabezpieczeń. Nie ufamy, to już się skończyło. Na początku trochę ufaliśmy bardziej, ale już nie. Wszystkie nasze umowy z kontrahentami mają formę pisemną, i jest dość szczegółowa ta umowa. Tak że, mimo wszystko staramy się, żeby było dokładnie i jasne, dlatego że, tak jak mówię, usługa doradcza może być różnie rozumiana. I dopóki nie będzie sprecyzowana, to nie do końca obie strony mogą wiedzieć, co druga strona od niego oczekuje. Tak że, my nawiązując kontakt z klientem, dajemy mu już propozycję takiej umowy… dajemy mu zakres tej oferty. 94 ANDRZEJ BUKOWSKI, KAJA GADOWSKA I PAULINA POLAK Możliwość ustnych ustaleń pozostawiano w najlepszym razie tylko dla już zaufanych, sprawdzonych kontrahentów. Jeżeli się już zna firmę, to właściwie umowa ustna czasami wystarczy, zdarzają się takie przypadki, ale ja zawsze jednak umowę wolę, wolę jak jest wszystko na piśmie, są pewne rzeczy, bo jeżeli jest wszystko w porządku to… natomiast zawsze może się coś zdarzyć i co, pamięć jest czasami zawodna. Jak jest na piśmie, to jest klarowane i nie ma żadnych.. jest coś, do czego można się odwołać. Znając siłę wzajemnego zaufania, przedsiębiorcy pokazują, że jego okazanie może w dużym stopniu przyczyniać się do zacieśniania więzi z partnerami. Czasami słowo, słowo przez telefon jest ważniejsze niż kontrakt. I to jest bardzo ważne. I tak się buduje relacje z kontrahentami, że czasami… naprawdę, słowo, słowo w restauracji, przy kolacji i dane przyrzeczenie kontrahentowi jest ważniejsze niż setki, sterta kontraktów. Tak się właśnie buduje relacje między kontrahentami. Niektórzy przedsiębiorcy byli świadomi zagrożeń wiążących się z rozbudowanymi, bardzo szczegółowymi umowami pisemnymi. Przy braku zaufania umowy stają się trudne do ustalenia i drogie, wymagając jednocześnie bardzo poważnych zabiegów prawnych i zabezpieczeń. Nawet jednak daleko idąca formalizacja i nawet najlepiej skonstruowana umowa pisemna nie jest w stanie ochronić przed oszustwem. Nic nie da żadna umowa, nawet najlepiej skonstruowana, jeżeli współpracy nie oprzemy na zaufaniu. W związku z tym może pięciu prawników pracować nad umową i gdzieś tam ktoś, kto będzie chciał nas oszukać to znajdzie… znajdzie furtkę w tej umowie i oszuka. Rozmówcy dostrzegają jednak, że model biznesowy oparty na zaufaniu jest zarazem tańszy i bezpieczniejszy od modelu opartego na braku zaufania. Potem dochodzi bardzo trudny moment negocjacji umownych, i wtedy, no, niestety trzeba próbować wszystko co jest możliwe… sformalizować… sformalizować umowę. Trudne, niebezpieczne, w moim przekonaniu niepotrzebne, bo… no ten inny model biznesu, opierający się na tym daleko idącym zaufaniu… pozycji na rynku, jest, no, na pewno dużo zdrowszy, dużo bezpieczniejszy. [On jest obecny także w Polsce] oczywiście, zdecydowanie tak. Istnieje kilka ważnych problemów, które składają się na brak zaufania – przede wszystkim uogólnionego – w polskim biznesie. Przedsiębiorcy przywoływali liczne własne negatywne doświadczenia związane z próbami oszustw i nadużyć ze strony kontrahentów. Nawet pojedyncze i mające miejsce przed wielu laty złe doświadczenia rzutują na brak zaufania w biznesie i podejmowanie w przyszłości licznych środków ostrożności. Oszukała mnie duża firma, bardzo duża firma i to z zimną… z twarzą pokerzysty, bezlitośnie […]. To było takie, rób, rób, rób, a my zapłacimy i tak dalej. A to nie należy właśnie z takimi ludźmi postępować w ten sposób, tylko zażądać czegoś na piśmie. To było dość dawno temu, na całe szczęście ten przypadek był w miarę odosobniony, ale wtedy poniosłem autentycznie straty finansowe. ZAUFANIE W STRATEGIACH POLSKICH PRZEDSIĘBIORCÓW 95 Po doświadczeniach z oszustwem jeszcze silniej utrwala się brak uogólnionego zaufania wobec innych przedsiębiorców. Powraca tu też problem braku silnych instytucji państwa, które pomogłyby w ograniczaniu takich procederów, pociągających za sobą ogromne koszty – finansowe, ale i społeczne, w postaci spadku zaufania dla poszkodowanych firm. Przykład takiej „zaplanowanej upadłości” podał jeden z rozmówców. Są takie firmy, które powstają na rynku po to, żeby w końcu, w którymś momencie oszukać kontrahentów. To jest bardzo prosty sposób. Wystarczy zakupić na kilka milionów towar na tak zwany przelew do danej firmy. Zlikwidować w tym momencie firmę. Jak to? Jest mała spółka, ale z dużą, solidną podstawą finansową. Takie firmy się spotyka. Na rynku. Rozwiązują działalność, zwijają potencjalnie, interes, otwierają spółkę inną. A tamta spółka, póki jest w zawieszeniu, tam odbywają się wszelkie spory prawne, sądowe, ale to trwa miesiącami. A w tym momencie pieniążki, które się zdobyło w sposób nieuczciwy można obrócić otwierając nową działalność. I są takie firmy. Wyłudzają towar i towar sprzedają. Pieniążki przeznaczają na… na obrót, na nową działalność. I tak funkcjonują. […] Ktoś naciągnie kogoś, zrobi, wypompuje pieniądze i likwiduje firmę. Za jakiś czas znowu likwiduje [kolejną] firmę. Przechodzi, działa i mamy takich świadomych upadłości mnóstwo. Ja miałem do czynienia kiedyś, tam w dużej firmie, nie będę wymieniał, zalegano mi pieniądze, dosyć duże. Wiedziałem, że firma jest w trudnej sytuacji. I podjechałem do firmy w tym momencie, do nowego prezesa z propozycją taką: proszę pana, połowę tych pieniędzy mi pan zapłaci i sprawa jest pozamykana. Resztę wpiszę w koszty, straty, byleby coś odzyskać. W sekretariacie mi pani powiedziała: proszę pana, ja już siedem firm zlikwidowałam, ani grosza panu nie zapłacą. Ta jest następna do likwidacji. To są specjaliści ds. likwidacji, upadłości firm. To jest to, na co my poświęcamy mnóstwo czasu, na uwagę, na śledzenie tego kontrahenta. Negatywny klimat wzajemnej nieufności czy wręcz zawiści w biznesie ilustrują także relatywnie częste donosy na firmy, pisane przez konkurencję, kontrahentów i klientów do organów kontroli skarbowej (por. np. Pokojska 2014, ika 2014). Takie negatywne doświadczenia i powszechny klimat nieufności odbijają się na dalszym sposobie prowadzenia działalności. Przedsiębiorcy podejmują zatem liczne kroki mające na celu zminimalizowanie ryzyka i ochronę przed oszustwami, np. w formie konieczności płatności z góry, rozbicia płatności partnerowi zależnie od postępu prac, dokładnego potwierdzania zamówień czy też krótkich terminów płatności. Poniższy cytat ukazuje przykładowe zabezpieczenia dotyczące przede wszystkim nowych, niesprawdzonych klientów. Z nowymi klientami to mamy tak, że kilka dostaw pierwszych jest płacone gotówką. Tak się zapoznajemy z klientami […]. Zabezpieczamy się w tej chwili tak, że na przykład wysyłamy jeden transport. I jeżeli ten transport nie jest zapłacony, to przed zapłaceniem tego transportu nie dostaje ten klient następnego transportu. Czyli jedynie możemy stracić ten jeden transport. Nie dopuszczamy do sytuacji, gdzie na przykład tych transportów idzie trzy czy cztery, nie są płacone i potem wychodzi z tego duża kwota, gdzie klient już nie jest w stanie zapłacić. Dodatkowym problemem, o którym wspominali badani przedsiębiorcy, są tzw. zatory płatnicze, czyli opóźnienia lub wręcz brak zapłaty za usługi lub towary. Powszechność i wagę tego problemu potwierdzają niezależne dane. Większość zale- 96 ANDRZEJ BUKOWSKI, KAJA GADOWSKA I PAULINA POLAK głości płatniczych dotyczy dużych firm. Nawet przedsiębiorstwa w dobrej kondycji finansowej wydłużają terminy płatności, przejmując złe praktyki od dużych firm z Europy Zachodniej: „Cztery lata temu w Wielkiej Brytanii producent komputerów Dell wydłużył podwykonawcom termin płatności z 15 do 65 dni. Na podobny krok zdecydowały się wtedy Carlsberg czy producent herbatników United Biscuits. W ubiegłym roku do 75 dni termin płatności wydłużył Procter & Gamble (właściciel marek Pampers czy Vizir), a do 120 – Mondelez (kawa Jacobs, czekolada Milka)” (Sudak 2014). W Polsce (oficjalny) niechlubny rekord należy do będącej w słabej kondycji finansowej Kompanii Węglowej i producenta leków Polpharma, które odpowiednio w 2013 i 2014 roku wydłużyły terminy płatności do 120 dni (tamże). Jest to przykład braku prawnej ochrony mniejszych przedsiębiorców przed większymi, którzy mogą sobie pozwolić na przedłużanie terminu płatności. Opóźnianie płatności faktur bywa przez firmy traktowane jako forma finansowania się kosztem dostawców. Problem ma przy tym charakter kaskadowy – gdy duże firmy nie płacą mniejszym, te ograniczają inwestycje i opóźniają płatności własnym dostawcom i pracownikom. Jednocześnie zobowiązane są odprowadzić podatek od faktur, za które nie otrzymały jeszcze pieniędzy24. Według raportów Krajowego Rejestru Długów, co prawda sukcesywnie skraca się okres oczekiwania na należności zaległych faktur – z 4 miesięcy 21 dni (I kwartał 2013), przez 4 miesiące i 9 dni (II kwartał 2013 r.), aż do 3 miesięcy i 18 dni (III kwartał 2013), lecz wciąż polskie firmy muszą długo oczekiwać na zapłatę (por. Białowolski 2013a, 2013b i 2014). Spośród rozliczeń 22,8% faktur, które nie zostały zapłacone w terminie, jest opóźnione o ponad pół roku. Prawie 2/3 ogółu zaległości nie przekracza natomiast 3 miesięcy (Białowolski 2014). Znacząco mniej faktur jest już dziś przeterminowanych o więcej niż rok. Mimo zauważalnej poprawy w 2013 roku, wciąż więcej niż co piąta (22,7% pod koniec października 2013 roku) faktura jest przeterminowana (tamże). W 2013 roku problemy z zaległymi płatnościami kontrahentów dotyczyły niemal 90% polskich firm (tamże). Do poprawy sytuacji ma się przyczynić uchwalona w 2013 roku ustawa o terminach zapłaty w transakcjach handlowych (Dz.U. 2013, poz. 403), ustalająca termin regulowania należności między przedsiębiorcami na 60 dni25. Istotne znaczenie dla przedsiębiorców mogą mieć ponadto zmiany w ustawie o podatku od towarów i usług (Dz.U. 2004 Nr 54, poz. 535 z późn. zm.) wprowadzone w 2012 roku26, dotyczące możliwości skorzystania z tzw. ulgi za złe długi, tj. przewidzianej w art. 89a 24 Wskazuje się, iż opóźnienia w płatnościach stanowiły jedną z przyczyn fali upadłości firm budowlanych, jaka przeszła przez Polskę w 2012 roku (tamże). 25 Wyjątki od tego dopuszcza art. 7 ust. 2 ustawy, zgodnie z którym termin zapłaty określony w umowie nie może przekraczać 60 dni, liczonych od dnia doręczenia dłużnikowi faktury lub rachunku, potwierdzających dostawę towaru lub wykonanie usługi, chyba że strony ustalą inaczej i pod warunkiem że ustalenie to nie jest sprzeczne ze społeczno-gospodarczym celem umowy i zasadami współżycia społecznego oraz jest obiektywnie uzasadnione, biorąc pod uwagę właściwość towaru lub usługi. 26 Wprowadzone mocą ustawy z dnia 16 listopada 2012 roku o redukcji niektórych obciążeń administracyjnych w gospodarce (Dz.U. 2012, poz. 1342). ZAUFANIE W STRATEGIACH POLSKICH PRZEDSIĘBIORCÓW 97 ustawy możliwości skorygowania podstawy opodatkowania oraz podatku należnego w przypadku nieotrzymania zapłaty od kontrahenta za wykonaną usługę bądź dostarczony towar w ciągu 150 dni od upływu terminu jej płatności określonego w umowie lub na fakturze (przed zmianami było to 180 dni)27. Tzw. mali podatnicy, tj. podatnicy podatku od towarów i usług, u których wartość sprzedaży (wraz z kwotą podatku) nie przekroczyła w poprzednim roku podatkowym kwoty 1.200.000 euro, mogą ponadto wybrać kasową metodę rozliczeń, polegającą na tym, że obowiązek podatkowy w odniesieniu do dokonywanych przez nich dostaw towarów i świadczenia usług powstaje z dniem otrzymania całości lub części zapłaty28. Problem zaległości płatniczych niesie ze sobą ryzyko utraty płynności finansowej, a niejednokrotnie prowadzi do bankructwa firmy. Główne ryzyko na które są narażone chyba wszystkie firmy, to jest brak spływu należności […]. Wszystko jest uzależnione od łańcuszka dostaw. Wystarczy, że w takim łańcuchu dostaw jedna firma nie zapłaci w terminie, i pięć firm po kolei ma tym samym opóźnione płatności. Na tym to polega. Wystarczy że w takim łańcuchu dostaw jednak firma ogłosi upadłość… wszystkie pozostałe są narażone na utratę należności. Jeden z przedsiębiorców opowiadał o swoich doświadczeniach z opóźnieniami w płatnościach. Pracowaliśmy na polskim rynku długie lata, pracowaliśmy na rzecz kopalni i Kompanii Węglowej, pracowaliśmy na rzecz różnych dużych inwestorów budowlanych, takich jak budowy np. pawilonów handlowych Minimal czy Géant czy M1, gdzie inwestor też był zagraniczny, ale nie był to nasz bezpośredni partner, tylko byliśmy wykonawcą de facto polskiej firmy. Zawsze były problemy z płatnościami, zawsze, wiele firm, które powstały w Polsce windykacyjnych powstało tylko i wyłącznie dlatego, że partnerzy, czyli dostawca – odbiorca z jakichś nie wiadomo jakich powodów lub wiadomo i to się sprawa kończy w sądzie, natomiast dla powodów bliżej nieokreślonych nie płacą sobie w terminie, czy nie dotrzymują warunków, które były zawarte na początku, że tak powiem ich wspólnej drogi i to jest katastrofa. Nierzetelność i nieterminowość w regulowaniu płatności nękające przedsiębiorców wiążą się wprost z deficytem norm pozaprawnych w polskim biznesie. Negatywne doświadczenia w relacjach z kontrahentami nie budują klimatu wzajemnego zaufania, przeciwnie – przyczyniają się do pogłębienia uogólnionej nieufności. Gdyby w Polsce naczelną ideą przedsiębiorców była uczciwość kupiecka, gwarancja danego słowa, to zapewniam panią, że nie byłoby problemów z płynnościami płatniczymi, nie byłoby 27 Jednocześnie ustawodawca utrzymał przepis stanowiący, iż dłużnik nie może być w trakcie postępowania upadłościowego lub likwidacji, co w praktyce może się wiązać z dodatkowym utrudnieniem w możliwości skorzystania przez wierzyciela z ulgi. 28 W przypadku dokonania dostawy towarów lub świadczenia usług na rzecz podatnika zarejestrowanego jako podatnik VAT czynny oraz z dniem otrzymania całości lub części zapłaty, nie później niż 180. dnia, licząc od dnia wydania towaru lub wykonania usługi – w przypadku dokonania dostawy towarów lub świadczenia usług na rzecz innego podmiotu (art. 21). We wcześniejszym stanie prawnym obowiązek podatkowy powstawał z dniem uregulowania całości lub części należności, nie później niż 90. dnia, licząc od dnia wydania towaru lub wykonania usługi. 98 ANDRZEJ BUKOWSKI, KAJA GADOWSKA I PAULINA POLAK firm windykacyjnych, nie byłoby poślizgów terminowych, a nawet gdyby coś takiego się działo, to uczciwość kupiecka wymaga uprzedzenia swojego partnera, że jest jakiś problem i partner wtedy jest w stanie się przygotować do takiej sytuacji i nie robi specjalnego problemu. Gdyby właśnie te prawa rządziły przedsiębiorcami, byłoby miło, fajnie, nie musielibyśmy się spotykać w sądach. Natomiast ja mam niejasne przeczucie, że mało która firma kieruję się takimi zasadami. Podsumowując, należy podkreślić, że w istocie poleganie na pewnych normach pozaprawnych – uczciwości, obyczajach kupieckich, dobrych praktykach czy właśnie zaufaniu – jest mechanizmem dużo tańszym i bardziej efektywnym niż ciągłe odwoływanie się do prawa, które powinno służyć jako rodzaj ostatecznej instytucji, umożliwiającej rozwiązywanie konfliktów i sporów, a nie być czymś, do czego odwołuje się w codziennej działalności gospodarczej, co uwidocznia się np. w drobiazgowych zapisach zawartych w umowach pisemnych. Podstawą właśnie to jest etyka i dobre obyczaje kupieckie. Natomiast prawo to jest… zawsze taka rzecz, do której się dochodzi w sytuacjach jakichś ekstremalnych, konfliktowych… kiedy się korzysta z prawa. Bo normalnie prawo jest zgodne z tymi dobrymi obyczajami, z etyką i nie trzeba się do niego odwoływać bezpośrednio. To znaczy, umowy się oczywiście zawsze robi i one są obowiązujące, ale umowy głównie są robione po to, żeby właśnie w jakiś sposób rozwiązywać konflikty czy rozwiązywać takie sytuacje kryzysowe. Natomiast przy normalnej sytuacji, to się polega raczej na dobrych obyczajach i etyce. I to w Polsce też funkcjonuje. Problem polega jednak na tym, że u badanych przez nas polskich przedsiębiorców dostrzec można praktycznie jedynie zaufanie osobiste, brak zaś zgeneralizowaego. Nie są w stanie przez to korzystać z powyższych zasobów w odniesieniu do nowych i niesprawdzonych dokładnie kontrahentów, gdzie zasoby te byłyby najefektywniej wykorzystywane. Sztompka (2007) pisze o kulturze zaufania jako takiej, w której zaufanie staje się regułą kulturową. Kultura zaufania jest właściwością całości społecznych, a nie jednostek (tamże, s. 143–144). Zaufanie staje się zatem wymogiem normatywnym w jakiejś grupie, w jakiejś społeczności. Obejmuje zarówno obdarzającego zaufaniem, jak i obdarzanego. Z zebranego materiału wynika jednoznacznie, że w Polsce wciąż nie wytworzyła się kultura zaufania. Być może dlatego, że nie wspierają jej ani normy prawne, ani działania administracji państwowej, o czym już była mowa, ani dynamiczny, trudny rynek globalnej konkurencji. Prawo funkcjonuje przede wszystkim jako ramy działalności gospodarczej. Nie wyposaża organów państwa w narzędzia wspomagające budowanie wiarygodności biznesowej. Brakuje także wypracowanej i sankcjonowanej w ramach środowisk gospodarczych etyki biznesu, czyli, jak to ujął jeden z rozmówców – dobrych obyczajów w biznesie. Skoro nie ma kultury zaufania, brak tym samym zaufania uogólnionego, którym każdego obcego kontrahenta obdarza się na zasadzie „kredytu zaufania”. W zamian, to zaufanie osobiste staje się podstawą w kontaktach biznesowych. Badani przedsiębiorcy pozostają na etapie mozolnego budowania zaufania osobistego w diadycznych relacjach współpracy, wystawieni na ryzyko porażek, zmuszeni do konstruowania kosztownego, indywidualnego systemu zabezpieczeń przed nieuczciwością. Ich wypowiedzi ZAUFANIE W STRATEGIACH POLSKICH PRZEDSIĘBIORCÓW 99 jednoznacznie wskazują, że proces ten jest niezwykle trudny, a zbudowanie relacji opartej na zaufaniu osobistym wymaga ogromnego wysiłku. Dlatego tak cenią sobie zaufanie osiągnięte poprzez osobiste relacje. Zaufanie osobiste niesie jednak dwojakiego rodzaju konsekwencje. Po pierwsze, w przypadku każdego nowego kontaktu trzeba je niejako budować od nowa. Kapitał zaufania nie kumuluje się wraz z długością prowadzenia działalności gospodarczej. Poza tym, ten rodzaj zaufania miewa jednakże swe niebezpieczne dla szerszej społeczności konsekwencje, gdy lojalność wobec kręgu obdarzonego zaufaniem osobistym budowana jest kosztem szerszej społeczności. Zakończenie W niniejszym artykule staraliśmy się dowieść, że ukształtowana historycznie struktura kapitału społecznego w skali makro decyduje o strategiach podejmowanych przez jednostki w odniesieniu do różnych form zaufania, co wprost przekłada się na indywidualną efektywność ekonomiczną. Zebrany materiał empiryczny, ale także inne dane (między innymi dotyczące procesu legislacyjnego), pozwalają odtworzyć podstawowe mechanizmy reprodukowania zaufania lub nieufności na poziomie systemowym oraz strategii indywidualnych. Nasze rozważania rozpoczęliśmy od analizy stosunku przedsiębiorców do prawa i zaufania do prawa. Pytaliśmy osoby prowadzące działalność gospodarczą o generalny stosunek do prawa, jak i o kształt regulacji prawnych odnoszących się do działalności gospodarczej. W wypowiedziach zauważyliśmy istotną asymetrię pomiędzy ogólną akceptacją prawa jako ram działalności gospodarczej a druzgocącą krytyką istniejących w Polsce rozwiązań prawnych oraz struktury prawa (liczby aktów prawnych, ich wzajemnych powiązań, zmienności i skomplikowania). Przedsiębiorcy akcentowali, że polskie prawo jest drobiazgowe, przeciążone nadmiarem przepisów, zmienne i niespójne, co ich zdaniem jest wyrazem ułomności procesu legislacyjnego, ale przede wszystkim braku zaufania państwa i ustawodawcy do przedsiębiorców. Ten brak zaufania przekłada się wprost na działalność administracji, a ściślej urzędników egzekwujących przepisy prawa, którzy w niezrozumiały dla przedsiębiorców sposób stają się prawnie uprzywilejowani w relacjach z biznesmenami (wielokrotnie przytaczano jaskrawe przykłady bezkarności urzędników skarbowych z niedawnej przeszłości). Z jednej strony zatem wady procesu legislacyjnego prowokują postawy asekuranckie urzędników, z drugiej – ochrona gwarantowana im przez państwo i prawo rodzi pokusę lekceważenia argumentów i racji przedsiębiorców. Reakcją ze strony przedsiębiorców jest, co zrozumiałe, zgeneralizowana nieufność wobec urzędników, choć warto podkreślić, że w wywiadach znajdujemy także wiele pozytywnych słów pod adresem administracji, głównie jednak samorządowej. Ani zatem rozwiązania legislacyjne, ani działania administracji państwowej nie tworzą dobrego gruntu pod budowanie uogólnionego zaufania. Nie ma go także w relacjach biznesowych. Częściowo dlatego, że prawo funkcjonuje przede wszystkim jako ramy działalności gospodarczej, ale dużo słabiej chroni przedsiębiorców przed nieuczciwymi kontrahentami. Nie wyposaża także organów państwa w narzę- 100 ANDRZEJ BUKOWSKI, KAJA GADOWSKA I PAULINA POLAK dzia wspomagające budowanie wiarygodności biznesowej. Warto przy okazji dodać, że same środowiska biznesowe nie są w stanie wypracować „kultury zaufania”, która tworzyłaby społeczny system zabezpieczeń przed oszustami. W zastępstwie zaufania uogólnionego, to zaufanie osobiste staje się podstawą w kontaktach biznesowych. Wymaga ono jednak kosztownych zabezpieczeń indywidualnych. Koszty transakcyjne rosną, bo przedsiębiorcy muszą szukać innych dodatkowych zabezpieczeń, ryzykować lub nie podejmować działalności, gdy wydaje się zbyt ryzykowna. Podsumowując poczynione w artykule uwagi i spostrzeżenia, należy stwierdzić, że w wyniku utrwalonego systemu funkcjonowania państwa i prawa (biurokratyczne państwo i struktury administracyjne), sposobu tworzenia przepisów o działalności gospodarczej (uwikłanie procesu legislacyjnego w bieżące spory polityczne) oraz szeroko pojętej słabości instytucji otoczenia biznesu wśród polskich przedsiębiorców wytworzyła się negatywna postawa wobec prawa (bo jest zmienne, niejasne, niejednoznaczne), administracji państwa (bo urzędnicy demonstrują negatywne nastawienie do biznesu, interpretują przepisy na niekorzyść biznesu, podejrzewają przedsiębiorców o nieuczciwość) i, w sensie ogólnym, wobec innych przedsiębiorców (bo często oszukują, nie dotrzymują zobowiązań). Z naszych badań wynika, że w rodzimych relacjach biznesowych przeważa, jako ekwiwalent brakujących, zgeneralizowanych form zaufania, zaufanie oparte na znajomości osobistej, w tym różne formy osobistego związywania urzędników oraz zaufanie do tych przedsiębiorców, których zweryfikowano we wcześniejszych kontaktach. Brak uogólnionych form zaufania bywa poważnym utrudnieniem w prowadzeniu biznesu oraz istotnie zwiększa „koszty transakcyjne” działalności gospodarczej. Aby jednak nie popadać w nadmierny pesymizm trzeba zaznaczyć, że badania opinii sygnalizują stopniowy wzrost uogólnionego zaufania wśród polskich przedsiębiorców w ostatnich 10 latach (CBOS 2012: 3). Niewykluczone, że na ten powolny, acz systematyczny wzrost zaufania ma wpływ integracja z Unią Europejską i rynkiem globalnym oraz zmiany, jakie pod wpływem wejścia do Unii Europejskiej zachodzą w polskich regulacjach prawnych i praktyce administracyjnej. Jest to jednak temat na odrębny artykuł. Literatura Adamczyk, Karolina. 2013. Kopanie się z fiskusem. „Przegląd” 40/2013 (http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/kopanie-sie-fiskusem). Anderson, Benedict. 1997. Wspólnoty wyobrażone: rozważania o źródłach i rozprzestrzenianiu się nacjonalizmu. Tłum. S. Amsterdamski. Kraków, Warszawa: Instytut Wydawniczy Znak, Fundacja Stefana Batorego. Banfield, Edward C. 1958. The Moral Basis of a Backward Society. Chicago: The Free Press. Bartkowski, Jerzy. 2007. Kapitał społeczny i jego oddziaływanie na rozwój w ujęciu socjologicznym. W: M. Herbst (red.). Kapitał ludzki i kapitał społeczny a rozwój regionalny. Warszawa: Scholar, s. 54–97. Bartkowski, Jerzy. 2005. Więź społeczna i aktywność wspólnotowa. W: A. Gawkowska, P. Gliński i A. Kościański (red.). Teorie wspólnotowe a praktyka społeczna. Obywatelskość. Polityka. Lokalność. Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN, s. 129–146. ZAUFANIE W STRATEGIACH POLSKICH PRZEDSIĘBIORCÓW 101 Beck, Urlich. 2004. Społeczeństwo ryzyka: w drodze do innej nowoczesności. Tłum. S. Cieśla. Warszawa: Scholar. Białowolski, Piotr. 2013a. Portfel należności polskich przedsiębiorstw – lipiec 2013. Konferencja Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce, Krajowy Rejestr Długów (https://www.kpf.pl/ pliki/informacjasygnalna/inp_ii_kw_2013.pdf). Białowolski, Piotr. 2013b. Portfel należności polskich przedsiębiorstw – październik 2013. Konferencja Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce, Krajowy Rejestr Długów (https://www. kpf.pl/pliki/informacjasygnalna/inp_iii_kw_2013.pdf). Białowolski, Piotr. 2014. Portfel należności polskich przedsiębiorstw – styczeń 2014. Konferencja Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce, Krajowy Rejestr Długów (https://www.kpf.pl/ pliki/informacjasygnalna/inp_iv_kw_2013.pdf). Borusowski, Janusz. 2006. Kapitał społeczny a korupcja. W: M. Szczepański i A. Śliz. Kapitały: ludzie i instytucje. Studia i szkice socjologiczne. Tychy, Opole: Śląskie Wydawnictwa Naukowe Wyższej Szkoły Zarządzania i Nauk Społecznych w Tychach, Wydawnictwo Uniwersytetu Opolskiego, s. 103–114. Bourdieu, Pierre. 1986. The Forms of Capital. W: J. G. Richardson (red.). Handbook of Theory and Research for the Sociology of Education. New York, Westport, Connecticut, London: Greenwood Press, s. 241–258. CBOS. Luty 2006. Zaufanie w sferze prywatnej i publicznej a społeczeństwo obywatelskie. Komunikat z badań. Warszawa (http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2006/K_024_06.PDF). CBOS. Luty 2008. Zaufanie społeczne w latach 2002–2008. Komunikat z badań. Warszawa (http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2008/K_030_08.PDF). CBOS. Marzec 2010. Zaufanie społeczne. Komunikat z badań. Warszawa (http://www.cbos.pl/ SPISKOM.POL/2010/K_029_10.PDF). CBOS. Marzec 2012. Zaufanie społeczne. Komunikat z badań. Warszawa (http://www.cbos.pl/ SPISKOM.POL/2012/K_033_12.PDF). Coleman, James S. 1990. Foundations of Social Theory. Cambridge, Massachusetts, London: Harvard University Press. Coleman, James S. 1988. Social Capital in the Creation of Human Capital. ”American Journal of Sociology” 94: 95–120. Czapiński, Janusz. 2008. Kapitał ludzki i kapitał społeczny a dobrobyt materialny. Polski paradoks. „Zarządzanie Publiczne” 2(4): 5–28. Czubkowska, Sylwia. 2013. Jak zarobić na tworzeniu prawa? Napisać ustawę, a potem wziąć pieniądze jako ekspert. „Dziennik Gazeta Prawna”. 08.02.2013 (http://prawo.gazetaprawna. pl/artykuly/679215,jak_zarobic_na_tworzeniu_prawa_napisac_ustawe_a_potem_wziac_ pieniadze_jako_ekspert.html). Czuchnowski, Wojciech i Jarosław Sidorowicz. 2010. Pan Prokurator ma rację, czyli mamy w Polsce…. „Gazeta Wyborcza” 13-14.02.2010 (http://www.archiwum.wyborcza.pl/Archiwum/1,0,7164326,20100213RP-DGW,Pan_prokurator_ma_racje_mamy_w_Polsce,zwykly.html). Czarna Lista Barier. Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych Lewiatan. 2004–2014 (http://konfederacjalewiatan.pl/wydawnictwa/wydawnictwa_2002_2009; http://konfederacjalewiatan.pl/wydawnictwa/wydawnictwa_rok_2010; http://konfederacjalewiatan. pl/wydawnictwa/wydawnictwa_rok_2011; http://konfederacjalewiatan.pl/wydawnictwa/ wydawnictwa-rok-2012; http://konfederacjalewiatan.pl/wydawnictwa/wydawnictwa-rok-2013). Dehley, Jan, Kenneth Newton i Christian Welzel. 2011. How General Is Trust in ''Most People''? Solving the Radius of Trust Problem. “American Sociological Review” 76(5): 786–807. 102 ANDRZEJ BUKOWSKI, KAJA GADOWSKA I PAULINA POLAK Diagnoza społeczna 2013. Warunki i jakość życia Polaków. 2013. Janusz Czapiński i Tomasz Panek (red.). Warszawa: Rada Monitoringu Społecznego. Edelman Trust Barometer. 2013. Annual Global Study (http://www.edelman.com/insights/intellectual-property/trust-2013/). Eisenstadt, Shmuel i Luis Roniger. 1984. Patrons, Clients and Friends. Interpersonal Relations and the Struture of Trust in Society. Cambridge: Cambridge University Press. Farrell, Henry. 2009. Institutions and Mid-Level Explanations of Trust. W: K. S. Cook, M. Levi i R. Hardin (red.). Whom Can We Trust?: How Groups, Networks, and Institutions Make Trust Possible. Russell Sage Foundation, s. 127–148. Fidrmuc, Jan i Klarita Gerxhani. 2007. Mind the Gap! Social Capital, East and West. William Davidson Institute Working Paper Nr 888. Czerwiec 2007. Fisher, Anna. 2002. Kluski na szaniec. „NIE” 35 (http://a1.nie.com.pl/art795.htm). Filus, Michał i Joanna Pohl. 2012. Wpływ częstotliwości zmian w przepisach prawnych na warunki prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce (http://bip.mg.gov.pl/files/upload/17425/RAPORT_DDR_Wplyw_zmiana_przepisow_grudzien_2012.pdf). Fukuyama, Francis. 1997. Zaufanie. Kapitał społeczny a droga do dobrobytu. Warszawa: WN PWN. Giddens, Anthony. 2009. Życie w społeczeństwie postindustrialnym. W: U. Beck, A. Giddens i S. Lash. Modernizacja refleksyjna. Polityka, tradycja, estetyka w porządku społecznym nowoczesności. Tłum. J. Konieczny. Warszawa: WN PWN, s. 79–144. Górecki, Emil. 2013. Skarb Państwa ma zapłacić MCI blisko 50 mln zł. „Puls Biznesu”. 17.01.2013 (http://www.pb.pl/2963004,18809,skarb-panstwa-ma-zaplacic-mci-blisko-50mln-zl). Graziano, Luigi. 1978. Center-Periphery Relation and the Italian Crisis: The Problem of Clientelism. W: S. Tarrow, P.S. Katzenstein i L. Graziano. Territorial Politics in Industrial Nations. New York, London: Praeger Publishers, s. 290–326. Granovetter, Mark S. 1973. The Strength of Weak Ties. “American Journal of Sociology” 78(6): 1360–1380. Gliński, Piotr. 2005. Aktywność aktorów społecznych – deficyt obywatelstwa wobec codziennej zaradności Polaków. W: W. Wesołowski i J. Włodarek (red.). Kręgi integracji i rodzaje tożsamości. Polska. Europa. Świat. XII Ogólnopolski Zjazd Socjologiczny. Warszawa: Scholar, s. 221–246. Habermas, Jürgen. 2007. Strukturalne przeobrażenia sfery publicznej. Tłum. W. Lipnik i M. Łukasiewicz. Warszawa: WN PWN. Hausner, Jerzy. 2004. Od idealnej biurokracji do zarządzania publicznego. W: M. Marody (red.). Wymiary życia społecznego. Polska na przełomie XX i XXI wieku. Warszawa: Scholar, s. 420–440. Herbst, Jan. 2008. Kraina nieufności: kapitał społeczny, rozwój gospodarczy i sprawność instytucji publicznych w polskiej literaturze akademickiej. W: P. Swianiewicz, J. Herbst, M. Lackowska i A. Mielczarek. Szafarze darów europejskich. Kapitał społeczny a realizacji polityki regionalnej w polskich województwach. Warszawa: Scholar, s. 20–53. Herbst, Jan i Paweł Swianiewicz. 2008. Kapitał społeczny Dolnego Śląska i Małopolski na tle ogólnopolskiego zróżnicowania regionalnego. W: P. Swianiewicz, J. Herbst, M. Lackowska i A. Mielczarek. Szafarze darów europejskich. Kapitał społeczny a realizacja polityki regionalnej w polskich województwach. Warszawa: Scholar, s. 54–124. Herbst, Mikołaj (red.). 2007. Kapitał ludzki i kapitał społeczny a rozwój regionalny. Warszawa: Scholar. ZAUFANIE W STRATEGIACH POLSKICH PRZEDSIĘBIORCÓW 103 Ika. 2014. Urząd Skarbowy. Tylko dziesięć procent donosów się potwierdza. „Kurier Poranny”. 6.02.2014 (http://www.poranny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20140206/BIALYSTOK/140209759). Kaźmierczak, Tomasz. 2007. Kapitał społeczny a rozwój społeczno-ekonomiczny – przegląd podejść. W: T. Kaźmierczak i M. Rymsza (red.) Kapitał społeczny. Ekonomia społeczna. Warszawa: Instytut Spraw Publicznych, s. 41–64. Królak, Jarosław. 2011. Optimus miał szansę być globalnym mocarzem. „Puls Biznesu”. 2.12.2011 (http://pwp.pb.pl/2525966,5761,optimus-mial-szanse-byc-globalnym-mocarzem). Luhmann, Niklas. 1979. Trust and Power: Two Works by Niklas Luhmann. Chichester: John Wiley. Luhmann, Niklas. 1988. Familiarity, Confidence, Trust: Problems and Alternatives. W: D. Gambetta (red.). Trust: Making and Breaking Cooperative Relations. Oxford: Basil Blackwell, s. 94–107. March, James G. i Johan P. Olsen. 2005. Instytucje: organizacyjne podstawy polityki. Warszawa: Scholar. Marody, Mirosława. 2005. Społeczeństwo poobywatelskie? W: W. Wesołowski i J. Włodarek (red.) Kręgi integracji i rodzaje tożsamości. Polska. Europa. Świat. Warszawa: Scholar, s. 211–220. Marynowicz, Grzegorz. 2011. Niech wszechwiedzący urzędnicy zakładają własne biznesy. „Bankier.pl”. 20.04.2011 (http://www.bankier.pl/wiadomosc/Niech-wszechwiedzacy-urzednicyzakladaja-wlasne-biznesy-2326062.html). Miączyński, Piotr i Leszek Kostrzewski. 2008. Przedsiębiorca kontra urzędnicy. „Gazeta Wyborcza”. 14.10.2008 (http://wyborcza.biz/Firma/1,101966,5810550,Przedsiebiorca_kontra_ urzednicy.html). Michalewicz, Iza. 2010. Wycinanka z JTT. „Gazeta Wyborcza” 24.05.2010 (http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,36743,7924350,Wycinanka_z_JTT.html). Molik, Przemysław. 2012. Izby skarbowe wydają setki interpretacji podatkowych. Połowa z nich jest uchylana przez sądy. „Dziennik Gazeta Prawna” 8.11.2012 (http://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/660138,izby_skarbowe_wydaja_setki_interpretacji_podatkowych_polowa_z_nich_jest_uchylana_przez_sady.html). MŚP pod lupą. Europejski Program Modernizacji Polskich Firm. 2011 (http://www.efl.pl/finansowanie/EFL_Raport_MSP_pod_lup.pdf). Newton, Kenneth. 1999. Social Capital and Democracy in Modern Europe. W: J. W. van Deth, M. Maraffi, K. Newton i P. F. Whiteley (red.). Social Capital and European Democracy. London, New York: Routledge, s. 3–24. North, Douglas C. 1998. Economic Performance Through Time. W: M. C. Brinton i V. Nee (red.). The New Institutionalism in Sociology. New York: Russell Sage Foundation, s. 247–257. North, Douglas C. 1990. Institutions, Institutional Change and Economic Performance. Political Economy of Institutions and Decisions. Cambridge, New York, Port Chester, Melbourne, Sydney: Cambridge University Press. Nowakowski, Krzysztof. 2008. Wymiary zaufania i problem zaufania negatywnego w Polsce. „Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Socjologiczny” Zeszyt nr 1: 213–233. Office for National Statistics. 2001. A Literature Review. Social Analysis and Reporting Division. Październik 2001. Office for National Statistics. 2002. Social Capital: The Challenge of International Measurement. Report of an International Conference Convened by the Organisation for Economic Co-Operation and Development and the United Kingdom. 25–27 września 2002. Office for National Statistics. 2003. Measuring Social Capital in United Kingdom. Grudzień 2003. 104 ANDRZEJ BUKOWSKI, KAJA GADOWSKA I PAULINA POLAK Paluch, Marta. 2010a. Kraków: Kto zapłaci za pseudoaferę Krakmeatu? „Gazeta Krakowska” 14.01.2010 (http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/209559,krakow-kto-zaplaci-zapseudoafere-krakmeatu,id,t.html). Paluch, Marta. 2010b. Nawet kości nie zostały. „Polska Gazeta Krakowska” 19.02.2010 (http:// www.gazetakrakowska.pl/artykul/223211,nawet-kosci-nie-zostaly,id,t.html). Paluch, Marta. 2010c. Oczyszczeni po siedmiu latach. „Polska Gazeta Krakowska” 2021.02.2010 (http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/223925,oczyszczeni-po-siedmiu-latach,id,t.html). Paluch, Marta. 2010d. Afera, której... nie było. „Polska Gazeta Krakowska” 22.02.2010 (http:// www.gazetakrakowska.pl/artykul/224262,afera-ktorej-nie-bylo,id,t.html). Pokojska, Agnieszka. 2014. Dlaczego donos podatkowy nie zawsze przyniesie fiskalny efekt?. „Dziennik Gazeta Prawna” 03.01.2014 (http://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/768377,dlaczego-donos-podatkowy-nie-zawsze-przyniesie-fiskalny-efekt.html). Polska 2030.Wyzwania rozwojowe. 2009. Michał Boni (red.). Warszawa: Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Polska Konfedracja Pracodawców Prywatnych Lewiatan. List do Ministra Sprawiedliwości. Warszawa. 16.04.2014 (http://konfederacjalewiatan.pl/opinie/aktualności/2013/1_files/wsp_ lne_skan.pdf). Portes, Alejandro. 1998. Social Capital: Its Origins and Applications in Modern Sociology. “Annual Review in Sociology” 24: 1–24. Program Reformy Regulacji 2010–2011. „Lepsze prawo”. Ministerstwo Gospodarki. Styczeń 2010 (http://www.mg.gov.pl/NR/rdonlyres/3CE5B6E3-BEE3-49F8-B056-A989A00999FB /59414/PORR_150110printed.pdf). Putnam, Robert. 2008. Samotna gra w kręgle. Upadek i odrodzenie wspólnot lokalnych w Stanach Zjednoczonych. Warszawa: Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne. Putnam, Robert. 1995. Demokracja w działaniu. Tradycje obywatelskie we współczesnych Włoszech. Kraków, Warszawa: Społeczny Instytutu Wydawniczy Znak, Fundacja im. Stefana Batorego. Raport o Kapitale Intelektualnym Polski. 2008. Piotr Bochniarz (red.). Warszawa: Zespół Doradców Strategicznych Prezesa Rady Ministrów. https://zds.kprm.gov.pl/przegladaj-raport-o-kapitale-intelektualnym. Rothstein, Bo. 2013. Corruption and Social Trust: Why the Fish Rots from the Head Down. “Social Research” 4: 1009–1032. Rose, Richard. 2000. Uses of Social Capital in Russia: Modern, Pre-modern, and Anti-modern. “Post-Soviet Affairs” 16(1): 33–57. Rudzka-Lorentz, Czesława. 2008. Bezczynność administracji w świetle kontroli NIK. Referat w ramach seminaryjnego posiedzenia Kolegium Najwyższej Izby Kontroli pod „Bezczynność władzy”. 25 czerwca 2008 (http://www.nik.gov.pl/kolegium-nik/posiedzenia/bezczynnosc-wladzy.html). Rymsza, Agnieszka. 2007. Klasyczne koncepcje kapitału społecznego. W: T. Kaźmierczak i M. Rymsza (red.). Kapitał społeczny. Ekonomia społeczna. Warszawa: Instytut Spraw Publicznych, s. 23–39. Rzecznik Praw Obywatelskich. 2013. Wystąpienie do Ministra Finansów w sprawie braku stabilności i przejrzystości przepisów prawa podatkowego. RPO/745219/13/V/620 RZ. 2.08.2013 (http://www.sprawy-generalne.brpo.gov.pl/szczegoly.php?pismo=1742243). Seligman, Adam B. 1997. The Problem of Trust. Princeton: Princeton University Press. Siwek, Magdalena. 2014. Dziwna żonglerka liczbą małych firm. „Forbes” 15.01.2014 (http:// pierwszymilion.forbes.pl/ile-jest-w-polsce-malych-firm-,artykuly,169463,1,2.html). ZAUFANIE W STRATEGIACH POLSKICH PRZEDSIĘBIORCÓW 105 Social Cohesion, Trust and Participation: Social Capital, Social Policy and Social Cohesion of the European and Candidate Countries, Monitoring Report prepared by the European Observatory on the Social Situation – Social Capital Network – 2007 (http://ec.europa.eu/ employment_social/spsi/docs/social_situation/2007_mon_rep_soc_cap.pdf). Sąd Najwyższy. 2010. Biuletyn Izby Cywilnej Sądu Najwyższego nr 6/2010 (www.sn.pl/orzecznictwo/Biuletyn_IC_SN/Biuletyn_IC_SN_10-06.doc). Sierocińska, Katarzyna. 2011. Kapitał społeczny. Definiowanie, pomiar i typy. „Studia Ekonomiczne” 1(68). Solska, Joanna. 2004. Podatkowy terror. „Polityka” 36 (2417) 6.09.2004 (http://archiwum.polityka.pl/art/podatkowy-terror,380611.html). Stankiewicz, Waldemar. 2014. Przez 21 lat walczyła z urzędnikami, w końcu popełniła samobójstwo. 27.05.2014 (http://www.tvp.info/15379190/przez-21-lat-walczyla-z-urzednikamiw-koncu-popelnila-samobojstwo). Sudak, Ireneusz. 2014. Duży dusi małych. „Gazeta Wyborcza” 14.02.2014 (http://www.archiwum.wyborcza.pl/Archiwum/1,0,7846710,20140214RP-DGW,Duzy_dusi_malych,. html). Swianiewicz, Paweł i Jan Herbst. Social Capital, Regional Development and Policies. Summary of Academic Debate in Poland. Paper prepared for the WP1 of the 6th Framework SOCCOH research project . (http://www.lse.ac.uk/collections/ESOCLab/pdf/SOCCOH%20Social%20capital%20and%2 economic%20development%20in%20Poland.pdf)> Sztompka, Piotr. 2007. Zaufanie. Fundament społeczeństwa. Kraków: Wydawnictwo Znak. Sztompka, Piotr. 2005. Zaufanie, nieufność i dwa paradoksy demokracji. W: P. Sztompka i M. Kucia (red.). Socjologia. Lektury. Kraków: Znak. Tarrow, Sidney, Peter S. Katzenstein, i Luigi Graziano. 1978. Territorial Politics in Industrial Nations. New York, London: Praeger Publishers. Tittenbrun, Jacek. 2013. Anti-capital: Human, Social and Cultural. The Mesmerising Misnomers. London: Ashgate Publishing, Ltd. Thompson, John B. 1996. Tradition and Self in a Mediated World. W: P. Heelas, S. Lash i P. Morris (red.). Detraditionalisation: Critical Reflection on Authority and Identity. Oxford: Blackwell Publishers, s. 89–108. Transparency International. 2006. Indeks percepcji korupcji (http://www.transparency.pl/). Trigilia, Carlo. 2001. Social Capital and Local Development. “European Journal of Social Theory” 4(4): 427–442. Trutkowski, Cezary i Sławomir Mandes. 2005. Kapitał społeczny w małych miastach. Warszawa: Scholar. Welsyng, Anna. 2009. Jakie zmiany wprowadzono w zakresie kontroli przedsiębiorców. „Monitor Prawa Pracy i Ubezpieczeń”. 23.03.2009 (http://mojafirma.infor.pl/dzialalnosc-gospodarcza/101816/Jakie-zmiany-wprowadzono-w-zakresie-kontroli-przedsiebiorcow,0,Jakiezmiany-wprowadzono-w-zakresie-kontroli-przedsiebiorcow.html). Wesołowski, Włodzimierz. 2004. Warstwa polityków: ewolucja bez postępu. „Studia Socjologiczne” 3(174): 19–61. Williamson, Oliver. 1998. Ekonomiczne instytucje kapitalizmu. Warszawa: WN PWN. Woolcock, Michael. 1998. Social Capital and economic development: Toward a Theoretical Synthesis and policy Framework. “Theory and Society” 27(2): 151–208. World Values Survey 1981–2008. Official Aggregate v.20090901. World Values Survey Association (www.worldvaluessurvey.org) 2009 (http://www.wvsevsdb.com/wvs/WVSData.jsp). Zarycki, Tomasz. 2004. Kapitał społeczny a trzy polskie drogi do nowoczesności. „Kultura i Społeczeństwo” 2: 45–65. 106 ANDRZEJ BUKOWSKI, KAJA GADOWSKA I PAULINA POLAK Ziółkowski, Marek. 2012. Kapitały społeczny, kulturowy i materialny i ich wzajemne konwersje we współczesnym społeczeństwie polskim. „Studia Edukacyjne” 22: 7–27. Ziółkowski, Marek i Rafał Drozdowski. 2000. Typy kapitałów, konwersja kapitałów i strategie inwestowania społeczeństwa polskiego. W: M. Ziółkowski. Przemiany interesów i wartości społeczeństwa polskiego. Teorie, tendencje, interpretacje. Poznań: Wydawnictwo Fundacji Humaniora, s. 173–202. Żuralska, Marta (red.) (zespół autorski: Olga Kazalska, Jędrzej Maśnicki i Marta Żuralska). 2013. Analiza działalności ustawodawczej Sejmu VI kadencji. Warszawa: Uniwersytet Warszawski. Trust and Polish Entrepreneurs’ Strategies Summary This article deals with trust in the context of doing business. Authors are particularly interested in what forms of trust (personal, generalized) Polish entrepreneurs resort to in various spheres of their activity, what are the grounds for their choices and what consequences they have for their own businesses. The problem of trust is analyzed in 3 major areas: legal regulations of business, contacts with public officials and relations with other companies. Authors claim that, due to historical background, including an established legal framework and ways of state functioning and lawmaking in business activity, generalized distrust towards the law, public administration and other companies has emerged among Polish entrepreneurs. Qualitative research in the form of over 100 in-depth interviews with entrepreneurs from 4 voivodeships of Southern Poland corroborate the hypothesis, that the state (and legal) institutions, as well as state administration interfere with building generalized forms of social capital and generate social distrust, instead of contributing to reinforcing civic attitudes and generating generalized trust towards others (including business partners). With deficits of generalized trust, companies need to come up with various strategies of building personal trust (towards other entrepreneurs and public officials). Therefore, personal trust becomes a basis of establishing business relations, which, in turn, drastically increases so-called transaction costs of doing business. Key words: social capital, trust, personal trust, generalized trust, entrepreneurs, state, legal regulations, doing business, empirical data. STUDIA SOCJOLOGICZNE 2014, 3 (214) ISSN 0039−3371 Adam Gendźwiłł Tomasz Żółtak Jakub Rutkowski Uniwersytet Warszawski O ZWIĄZKU PARTYCYPACJI WYBORCZEJ I STABILNOŚCI POPARCIA DLA PARTII. LOKALNE EFEKTY FREKWENCYJNE W WYBORACH PARLAMENTARNYCH W POLSCE W LATACH 2005–2011* W analizach prezentowanych w artykule autorzy sprawdzają, czy zróżnicowanie przestrzenne zmian w poziomie partycypacji wyborczej jest systematycznie powiązane ze zróżnicowaniem przestrzennym zmian poparcia największych polskich partii politycznych. Analizując oficjalne wyniki wyborów parlamentarnych z lat 2005–2011, zagregowane na poziomie gmin, badają relację pomiędzy zmiennym poziomem uczestnictwa wyborczego a stabilnością systemu partyjnego w większej rozdzielczości przestrzennej. Z analiz wynika, że lokalne zmiany frekwencji wyborczej wpływają na lokalne zmiany poparcia partii, choć w sposób niesystematyczny. Autorzy szacują lokalne efekty frekwencyjne dla najważniejszych polskich partii, aby pokazać, jaki wpływ na ich wyborczy wynik ma mobilizacja i demobilizacja lokalnych elektoratów. Główne pojęcia: wybory; partycypacja wyborcza; mobilizacja wyborcza; chwiejność. Wprowadzenie Poparcie poszczególnych partii politycznych zmienia się z wyborów na wybory. Dzieje się tak z różnych powodów. Część wyborców zmienia pomiędzy wyborami swoje preferencje i głosuje na inną partię niż wcześniej. Zmienia się też skład elektoratu – nie tylko ze względów demograficznych (te są istotne w dłuższej perspektywie czasowej). Niektórzy obywatele zostają skutecznie zmobilizowani, tzn. występują z szeregu niegłosujących w ostatnich wyborach po to, by oddać głos na jakąś partię; inni – zostają zdemobilizowani, tzn. przechodzą od głosowania do wyborczej absencji. Jeśli zdemobilizowani przewyższają swoją liczbą zmobilizowanych frekwencja spada. Jeśli zmobilizowanych jest więcej – frekwencja rośnie. Zmiana preferencji, „wejście” i „wyjście” z elektoratu, są najważniejszymi popytowymi składnikami Adam Gendźwiłł, Wydział Geografii i Studiów Regionalnych, e-mail: [email protected]; Tomasz Żółtak, Instytut Socjologii, e-mail: [email protected]; Jakub Rutkowski: Instytut Socjologii, e-mail: [email protected] * Artykuł powstał w ramach grantu Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego dla doktorantów i młodych pracowników naukowych (DSM) Chwiejność i spójność wyborcza, realizowanego w roku akad. 2012/13. Autorzy dziękują Mirosławowi Bogdanowiczowi z Krajowego Biura Wyborczego za udostępnienie baz danych wyborczych oraz Mikołajowi Cześnikowi za uwagi do pierwszej wersji tekstu. Ewentualne błędy obciążają wyłącznie autorów. 108 ADAM GENDŹWIŁŁ, TOMASZ ŻÓŁTAK I JAKUB RUTKOWSKI chwiejności wyborczej (czynniki podażowe to te, które są związane z wyborczym menu – tzn. zmianami liczby partii w systemie – a także ze zmianami reguł wyborczych). Jednak ani poparcie dla partii ani frekwencja wyborcza nie zmienia się równomiernie na terenie całego kraju. Nawet gdy partia odnotowuje znaczący wzrost poparcia obywateli, zdarzają się zwykle obszary kraju, w których ta partia poparcie straciła. I odwrotnie: nawet gdy poparcie w skali kraju spektakularnie spada, można zazwyczaj znaleźć miejsca, gdzie – wbrew ogólnemu wzorcowi – przybyło danej partii wyborców. Podobnie rzecz ma się ze zmianami frekwencji wyborczej. Nawet gdy wiadomo, że w danych wyborach do urn poszło zdecydowanie więcej obywateli, zwykle można znaleźć obszary, gdzie frekwencja wyborcza spadła. I vice versa. Zmienność partycypacji wyborczej ma związek ze stabilnością systemu partyjnego, choć niełatwo go prześledzić. W tym artykule chcemy sprawdzić, w jaki sposób zmiany frekwencji wyborczej są powiązane ze zmianami poparcia największych polskich partii politycznych. Odpowiedź na pytanie, która partia straciła, a która zyskała dzięki wzrostowi frekwencji, wydaje się stosunkowo prosta. Wystarczy spojrzeć na zagregowane wyniki wyborów. Przykładowo, skoro w wyborach parlamentarnych z 2007 roku frekwencja była wyższa niż w 2005 roku, to trzeba uznać, że zyskały na tym przyroście wszystkie partie, które w 2007 roku dostały więcej głosów niż w 2005 roku, czyli Platforma Obywatelska, Prawo i Sprawiedliwość, Sojusz Lewicy Demokratycznej i Polskie Stronnictwo Ludowe. A straciły wszystkie partie, które w 2007 roku wybrało mniej wyborców niż w 2005 roku, czyli Samoobrona, Liga Polskich Rodzin i Socjaldemokracja Polska. Stosunkowo łatwo jest również sięgnąć do danych sondażowych i sprawdzić, jak rozkładały się preferencje partyjne wyborców zmobilizowanych i zdemobilizowanych w kolejnych wyborach parlamentarnych. Doprecyzujmy więc nasze pytanie: interesuje nas, czy zróżnicowanie przestrzenne zmian frekwencji wyborczej jest systematycznie powiązane ze zróżnicowaniem przestrzennym zmian poparcia największych polskich partii politycznych. Chcemy sprawdzić, czy na powodzenie poszczególnych partii wpływa to, gdzie mobilizowały i demobilizowały się lokalne elektoraty. Innymi słowy, chcemy sprawdzić, czy poszczególne partie polityczne czerpały wyborcze korzyści raczej tam, gdzie frekwencja spadała czy raczej tam, gdzie frekwencja rosła. Sprawdzając, jak zmiany frekwencji sprzyjają (lub nie) poparciu poszczególnych partii, próbujemy odnieść się również do szerszego problemu wpływu partycypacji wyborczej na stabilność systemu partyjnego. Do odpowiedzi na te pytania wykorzystamy oficjalne wyniki wyborów parlamentarnych zagregowane na poziomie gmin. Nasze wnioskowanie nie dotyczy zatem bezpośrednio indywidualnych zachowań wyborczych, ale właściwości lokalnych elektoratów. W pierwszej kolejności omówimy skrótowo wyniki badań dotyczące związku uczestnictwa wyborczego ze stabilnością systemów partyjnych, żeby przedstawić szerszy kontekst do interpretacji rezultatów naszych analiz. W kolejnej części O ZWIĄZKU PARTYCYPACJI WYBORCZEJI STABILNOŚCI POPARCIA DLA PARTII 109 artykułu przedstawimy wykorzystywane przez nas dane i przejdziemy do analiz empirycznych. Sprawdzimy, w jakim stopniu zróżnicowane przestrzennie są zmiany frekwencji i zmiany poparcia poszczególnych partii. W dalszej kolejności dla poszczególnych partii zidentyfikujemy z wykorzystaniem modeli regresji tzw. efekty frekwencyjne, wskazujące na związek – pozytywny lub negatywny – lokalnych zmian frekwencji wyborczej ze zmianami poparcia dla partii. Zmiany frekwencji wyborczej a stabilność poparcia dla partii Po 2005 roku polski system partyjny jest stabilniejszy niż wcześniej – świadczą o tym choćby malejące wskaźniki chwiejności wyborczej i malejąca fragmentacja parlamentu (Markowski 2008; Szczerbiak 2008; Millard 2010; Markowski i Cześnik 2012; Szczerbiak 2012). Nie oznacza to jednak potwierdzenia popularnej w publicystycznym dyskursie tezy o „zabetonowaniu polskiego systemu partyjnego”. Spektakularny sukces Ruchu Palikota w 2011 roku pokazał, że koszty wejścia do systemu partyjnego nie są wysokie. Badacze podkreślają, że o stosunkowo dużej otwartości polskiego systemu partyjnego i jego potencjalnej niestabilności świadczy między innymi zmienność preferencji partyjnych elektoratu, płytko zakorzenione identyfikacje partyjne, nielojalność elit władzy wobec organizacji partyjnych, przyjmująca często postać „ucieczek” z partii (Zieliński, Słomczyński i Shabad 2005), a także niski poziom frekwencji wyborczej i niestabilność uczestnictwa wyborczego. W tym miejscu skupiamy się przede wszystkim na dwóch ostatnich elementach. Poziom frekwencji wyborczej w wyborach parlamentarnych w Polsce należy do najniższych wśród krajów regionu. Pod względem średniej frekwencji wyborczej po 1989 roku Polska zajmuje ostatnie miejsce w postkomunistycznej Europie Środkowo-Wschodniej (Cześnik 2007; Cześnik, Grzelak i Kotnarowski 2010). Na osiem wyborów parlamentarnych, jakie odbyły się od 1989 roku, tylko dwukrotnie (w 1989 i w 2007 roku) poziom frekwencji przekroczył 50%. Na niski poziom frekwencji wyborczej zwracał uwagę między innymi Aleks Szczerbiak, komentując wyniki wyborów parlamentarnych z 2011 roku: Te wybory potwierdziły po raz kolejny, że frekwencja wyborcza w polskich wyborach parlamentarnych utrzymuje się na skrajnie niskim poziomie, co sugeruje, że niezależnie od wyraźnego spadku chwiejności wyborczej, polski elektorat jest względnie otwarty i dostępny dla potencjalnych nowych partii (Szczerbiak 2012: 26, tłum. autorzy). Stosunkowo wysokie odsetki mobilizowanych i demobilizowanych wyborców decydują z kolei o niestabilności uczestnictwa wyborczego, które – jak wskazują badania oparte na Polskim Generalnym Studium Wyborczym (PGSW) – przyjmuje w Polsce szczególnie duże rozmiary w porównaniu z innymi systemami demokratycznymi, również krajów postkomunistycznych (Cześnik 2009; Cześnik i Żerkowska-Balas 2011). Według szacunków Mikołaja Cześnika, Pawła Grzelaka i Michała Kotnarowskiego (2010) odsetek niestabilnych wyborców w Polsce w ostatnich 20 latach wahał się od jednej czwartej do jednej trzeciej elektoratu (tabela 1). 110 ADAM GENDŹWIŁŁ, TOMASZ ŻÓŁTAK I JAKUB RUTKOWSKI Tabela 1. Niestabilni głosujący w wyborach parlamentarnych w Polsce (w %) Para analizowanych wyborów* Niestabilni głosujący 1993 – 1997 25,2 1997 – 2001 27,9 2001 – 2005 32,6 2005 – 2007 24,1 * druga data oznacza edycję PGSW, pytanie o udział w pierwszych wyborach z pary było retrospektywne Źródło: Cześnik, Grzelak i Kotnarowski 2010: 76–82. Mobilizacja i demobilizacja wyborców może odgrywać szczególne znaczenie w sytuacji „otwartego elektoratu”, w której – tak jak w Polsce – identyfikacje partyjne są nietrwałe i utrzymują się na niskim poziomie, frekwencja wyborcza jest stosunkowo niska, a uczestnictwo wyborcze wyjątkowo niestabilne. Dla przykładu, dane z sondażu exit-poll, omawiane przez Radosława Markowskiego (2008), pokazują, jak ogromne znaczenie dla wyników wyborów parlamentarnych z 2007 roku miała mobilizacja osób niegłosujących w 2005 roku. Szacunki wskazują, że wśród wyborców PO w 2007 roku było 37,8% nowo zmobilizowanych (podczas gdy 37,5% to wyborcy PO z 2005 roku). Z kolei wśród wyborców PiS w 2007 roku nowo zmobilizowani wyborcy stanowili 35,9% elektoratu, a stabilni, głosujący na PiS również we wcześniejszych wyborach – 45,2%. Z analiz Cześnika i innych (2010) wynika, że niestabilni głosujący w Polsce – jeśli głosują – to rzadziej na partie rządzące. „Dość trudno – piszą autorzy (Cześnik i in. 2010: 31) – wyobrazić sobie obywatela, który przechodzi z absencji w głosowanie i oddaje głos na partię, która do tej pory rządziła. Polacy z reguły nie są pod koniec kadencji zadowoleni z partii, które wygrały poprzednie wybory i nie nagradzają ich swymi głosami”. Niestabilni głosujący – jeśli głosują – to popierają częściej partie, które wygrywają wybory. Autorzy spekulują, że przyciąga ich do urn wyborczych perspektywa wzięcia udziału w wyborczym zwycięstwie. I wreszcie niestabilni głosujący – jeśli głosują – to preferują partie nowe, wchodzące na wyborczy rynek. Cześnik i in.(2010) przypuszczają, że pojawienie się nowego podmiotu na scenie politycznej postrzegają oni jako szansę na lepszą reprezentację swoich interesów, a co za tym idzie – impuls do wzięcia udziału w wyborach. Z danych dotyczących indywidualnych zachowań i preferencji wyborczych (które pochodzą z sondaży powyborczych, takich jak PGSW lub z sondaży exit-poll) można uzyskać informację o historycznych zachowaniach elektoratów poszczególnych partii i na tej podstawie ocenić, które partie skuteczniej niż inne mobilizowały swój poprzedni elektorat, a także – uprzednio niegłosujących. Trzeba przy tym wziąć pod uwagę, że sondaż exit-poll jest pomiarem jednorazowym, a dynamiczny charakter uzyskiwanych na jego podstawie wskaźników bierze się z retrospektywnych deklaracji wyborców, a nie – jak w przypadku badań panelowych – z porównania dwóch indywidualnych pomiarów odległych w czasie. O ZWIĄZKU PARTYCYPACJI WYBORCZEJI STABILNOŚCI POPARCIA DLA PARTII 111 Pomijając w zasadzie nierozwiązywalny problem wiarygodności deklaracji dotyczących przeszłych zachowań respondentów, trzeba pamiętać, że sondaż exit-poll nie uwzględnia w ogóle wyborców zdemobilizowanych – np. ten wykonany podczas wyborów w 2011 roku nie obejmuje obywateli, którzy uczestnicząc w wyborach w 2007 roku, zdecydowali się nie pójść na kolejne wybory. W sondażach powyborczych, takich jak PGSW, w wylosowanych próbach znajdują się zarówno głosujący, jak i niegłosujący, zarówno stabilni, jak i niestabilni. Pomiary te nie są jednak bardzo dokładne ze względu na stosunkowo małą liczebność prób i stosunkowo niską stopę realizacji badań. Przykładowo, wnioskowanie o zachowaniach wyborców Ruchu Palikota w PGSW z 2011 roku trzeba było oprzeć na analizie odpowiedzi 106 respondentów, a wyborców PSL – 89 respondentów. Nic dziwnego, że badaczy polityki mogą interesować dane wyborcze, będące dokładnym zapisem zachowań wszystkich wyborców uczestniczących w określonych wyborach. Najczęściej wykorzystuje się je do analizy zagregowanej chwiejności wyborczej w międzynarodowych analizach porównawczych; rzadko są jednak wykorzystywane dane o większej rozdzielczości przestrzennej. W badaniach obejmujących kilkadziesiąt lub nawet kilkaset cykli wyborczych z wielu krajów, frekwencja lub zmiana frekwencji wyborczej jest uznawana za jedną ze zmiennych wyjaśniających chwiejność wyborczą (Tavits 2008; Bischoff 2013; Powell i Tucker 2013). Autorzy zwykle stawiają hipotezę odwołującą się do poziomu jednostkowego: że w wyborach, w których odnotowuje się wysoką frekwencję, bierze udział stosunkowo wielu wyborców ze słabymi identyfikacjami partyjnymi. Z kolei w wyborach, w których frekwencja jest niska, biorą udział ci, którzy mają silne identyfikacje partyjne i mają wykształcony nawyk głosowania. Ci ostatni mieliby sprzyjać niższej chwiejności; ci pierwsi – wyższej (Bartolini i Mair 1990; Birch 2003; Dassoneville i Hooghe 2012). Stąd zdziwienie Markowskiego opisującego wyniki wyborów parlamentarnych z 2005 roku: Ogromnej chwiejności wyborczej towarzyszyła spadająca partycypacja wyborcza, co samo w sobie jest dość dziwną współzależnością. Można bowiem logicznie oczekiwać, iż skoro jest coraz mniej obywateli gotowych do podejmowania decyzji dotyczących tego, kto ma rządzić, powinni oni przynajmniej charakteryzować się pewną stabilnością preferencji politycznych. Nie w Polsce jednak (Markowski 2007: 266). Studia komparatystyczne nad chwiejnością wyborczą pokazują szerszy obraz tej współzależności. Wobec dominującego wpływu czynników podażowych na chwiejność wyborczą (dotyczy to zwłaszcza fragmentacji systemu partyjnego), bezpośrednie efekty zmiany frekwencji okazują się bardzo słabe (pozytywne, zgodnie z hipotezą) lub nieistotne statystycznie. Na przykład z analiz Cariny Bischoff, uwzględniających 336 wyborów z 21 krajów europejskich i bogaty zestaw zmiennych niezależnych wynika, że przyrostowi frekwencji wyborczej o 10 punktów procentowych można przypisać bezpośrednio jedynie około 0,2 punktu procentowego wzrostu zagregowanej chwiejności wyborczej (Bischoff 2013: 549). Ruth Dassoneville i Mark Hooghe (2012: 25) stwierdzają wprost na podstawie analizy wyników wyborów z 31 krajów Europy, że frekwencja wyborcza, podobnie jak obowiązek głosowania, nie wpływają 112 ADAM GENDŹWIŁŁ, TOMASZ ŻÓŁTAK I JAKUB RUTKOWSKI na zagregowaną chwiejność wyborczą. Te wyniki nie oznaczają jednak, że zmiany frekwencji nie są systematycznie powiązane ze zmianami poparcia określonych partii politycznych w określonych wyborach. Aby zbadać ten problem, trzeba skorzystać z dokładniejszych danych. Wykorzystane dane W analizach empirycznych posługujemy się danymi Państwowej Komisji Wyborczej przedstawiającymi wyniki polskich wyborów parlamentarnych z 2005, 2007 i 2011 roku. Wybieramy te trzy elekcje głównie ze względu na stabilność zestawu największych partii politycznych w tym okresie. Związek partycypacji wyborczej i stabilności systemu partyjnego rozpatrujemy wykorzystując dane zagregowane na poziomie gmin. Przyjmujemy, że w przypadku Polski gminy są odpowiednimi jednostkami terytorialnymi do prowadzenia analiz na możliwie niskim szczeblu terytorialnej agregacji danych (w 2011 roku średnia wielkość gminy to 15546 mieszkańców i 12354 zarejestrowanych wyborców). Wzięliśmy pod uwagę wyniki wyborów w każdej z 2478 polskich gmin w przypadku porównania wyników wyborów z 2005 roku i 2007 roku oraz 2477 gmin w przypadku porównania wyników wyborów z 2007 i 2011 roku1. Przypomnijmy, że interesuje nas przede wszystkim przestrzenna heterogeniczność zmian frekwencji i zmian poparcia najważniejszych partii (nie obliczamy wskaźników zagregowanej chwiejności wyborczej). Wzrost frekwencji wyborczej w gminie informuje nas o przewadze mobilizacji nad demobilizacją (a spadek frekwencji – o przewadze demobilizacji), choć nie daje pojęcia o tym, jaką część elektoratu stanowili zmobilizowani lub zdemobilizowani wyborcy2. Również lokalne zmiany poparcia partii to wypadkowa różnych zachowań wyborczych: głosy oddane na partię ponownie przez lojalnych wyborców są nieodróżnialne od głosów oddanych przez wyborców nowych, którzy w poprzednich wyborach głosowali na inną partię lub w ogóle nie głosowali. W uproszczeniu (bierzemy pod uwagę system z dwoma partiami) przedstawia te rozróżnienia schemat na ryc. 1. Zestawiając dane z dwóch następujących po sobie wyborów uzyskaliśmy dla każdej gminy wskaźniki informujące o: 1) zmianie frekwencji pomiędzy 2005 a 2007 rokiem, 2) zmianie frekwencji pomiędzy 2007 a 2011 rokiem, 3) zmianie odsetka uzyskanych głosów pomiędzy 2005 a 2007 rokiem dla następujących partii politycznych: PO, PiS, PSL, SLD (w 2007 jako koalicja LiD), Samoobrona RP, LPR, 1 Obecnie jest w Polsce 2479 gmin, jednak gmina Jaśliska została utworzona dopiero w 2010 roku, z części gminy Dukla; w związku z tym dla okresu 2007–2011 wykluczyliśmy obie gminy z analizy. Nie braliśmy pod uwagę obwodów głosowania za granicą i na statkach. 2 Ponieważ opieramy się na danych zagregowanych, nie odnosimy się wprost do zjawiska niestabilności uczestnictwa wyborczego. Warto jednak zauważyć, że praktycznie każda zidentyfikowana zmiana frekwencji świadczy o niestabilności uczestnictwa; nie jesteśmy jedynie w stanie ocenić, w jakim stopniu mobilizacja i demobilizacja w danej gminie wzajemnie się znosiły. 113 O ZWIĄZKU PARTYCYPACJI WYBORCZEJI STABILNOŚCI POPARCIA DLA PARTII Rycina 1. Zmiany frekwencji i przepływy poparcia w danych zagregowanych (t-1) nglos nglos A B B A nglos A B t A B B A nglos nglos nglos A B segmenty elektoratu 1 2 3 4 5 6 7 8 9 Zmiana frekwencji = (3+4+5+6+8+9)-(1+2+3+4+8+9) = 5+6-1-2 Zmiana poparcia dla partii A = (3+6+8)-(1+4+8) = 3+6-1-4 Zmiana poparcia dla partii B = (4+5+9)-(2+3+9) = 4+5-2-3 4) zmianie odsetka uzyskanych głosów pomiędzy 2007 a 2011 rokiem dla następujących partii politycznych: PO, PiS, PSL, SLD (w 2007 roku jako koalicja LiD), Samoobrona RP, Ruch Palikota (start tylko w 2011 roku). Wzięliśmy pod uwagę wszystkie najważniejsze partie, które w badanym okresie były reprezentowane w parlamencie. Ze względu na specyficzny charakter i ograniczony zasięg terytorialny, nie uwzględniliśmy w analizach komitetu wyborczego Mniejszości Niemieckiej. Wartości wymienionych wyżej zmiennych, zagregowane dla całego kraju, a także zakresy wartości dla gmin, przedstawia tabela 2. Tabela 2. Podstawowe statystyki opisowe analizowanych zmiennych 2005–2007 Zmienna Kraj 2007–2011 Gminy Min Max 13,47 -13,75 26,46 17,12 -42,67 PiS 5,18 SLD (LiD) 1,90 PSL 2,01 Zmiana frekwencji (pkt. proc.) Zmiana poparcia (pkt. proc.) dla: PO Kraj Gminy Min Max -6,03 -14,31 8,50 47,46 -2,09 -33,36 27,51 -22,45 70,30 -2,32 -35,83 19,02 -55,85 34,41 -4,89 -36,71 28,40 -45,51 45,25 -0,56 -36,91 44,92 Samoobrona RP -9,75 -51,66 4,03 -1,46 -29,49 -0,23 LPR -6,61 -65,26 2,33 -1,28 -11,70 -0,09 SDPL -3,86 -35,33 1,35 22,54 Ruch Palikota Źródło: opracowanie własne na podstawie danych PKW. , 9,87 114 ADAM GENDŹWIŁŁ, TOMASZ ŻÓŁTAK I JAKUB RUTKOWSKI Zróżnicowanie przestrzenne zmian frekwencji i zmian poparcia Zanim przejdziemy do identyfikacji związku zmian frekwencji wyborczej ze zmianami poparcia poszczególnych partii, sprawdzimy, w jakim stopniu zróżnicowane przestrzennie były zmiany frekwencji i zmiany poparcia poszczególnych partii politycznych. Innymi słowy – jak bardzo nasze podstawowe wskaźniki były zróżnicowane w grupie analizowanych gmin. Jest to problem podobny do tego, który stawiają sobie badacze nacjonalizacji partii politycznych (Caramani 2004; Bochsler 2010; Tiemann 2012). Nacjonalizacja poparcia partii politycznych jest najczęściej mierzona wariancją, odchyleniem standardowym, współczynnikiem zmienności lub odpowiednio przystosowanym współczynnikiem Giniego, pokazującym zróżnicowanie odsetka zdobytych głosów pomiędzy okręgami wyborczymi (Tiemann 2012: 83–84). Aby móc porównać zróżnicowanie przestrzenne analizowanych przez nas wskaźników, wykorzystujemy współczynnik zmienności (iloraz odchylenia standardowego i średniej), po to by kontrolować wpływ różnej wielkości poparcia poszczególnych partii (tabela 3). Tabela 3. Zróżnicowanie przestrzenne frekwencji wyborczej i jej zmian oraz poparcia poszczególnych partii i jego zmian w latach 2005–2011 Współczynniki zmienności 2005 2007 2011 zmiana 2005–2007 zmiana 2007–2011 Frekwencja 0,176 0,163 0,178 0,496 -0,440 LPR 0,586 0,581 - -0,660 -0,582 PiS 0,459 0,355 0,377 0,911 -1,880 PO 0,628 0,456 0,464 0,569 -6,268 PSL 0,825 0,640 0,668 2,188 -11,879 - - 0,348 - 0,348 SRP 0,547 0,762 2,318 -0,556 -0,775 SDPL 0,830 - - -0,830 - SLD 0,700 0,567 0,595 2,529 -1,433 RP Źródło: obliczenia własne na podstawie danych PKW. Widać wyraźnie, że partycypacja wyborcza w przekroju gminnym w Polsce jest zdecydowanie mniej zróżnicowana przestrzennie niż poparcie poszczególnych partii politycznych. Elektoraty największych partii (PiS, PO, PSL, SLD) uległy do pewnego stopnia przestrzennej homogenizacji pomiędzy 2005 a 2007 rokiem, co jest dodatkowym argumentem przemawiającym za tym, że właśnie od roku 2005 system partyjny w Polsce jest bardziej ustabilizowany. Najmniej zróżnicowane przestrzennie jest poparcie PiS i Ruchu Palikota, najbardziej – PSL oraz ugrupowań, którym nie udawało się w danych wyborach prze- O ZWIĄZKU PARTYCYPACJI WYBORCZEJI STABILNOŚCI POPARCIA DLA PARTII 115 kroczyć progu wyborczego (SDPL w 2005 roku, Samoobrona w 2007 i 2011 roku; stosunkowo homogeniczne przestrzennie względem jego niewielkiego rozmiaru było poparcie LPR w 2007 roku). Znamienne jest stosunkowo małe zróżnicowanie przestrzenne poparcia dla Ruchu Palikota w przekroju gminnym, biorąc pod uwagę fakt, że to zupełnie nowa partia polityczna, w momencie wyborów w 2011 roku posiadająca jedynie szczątkowe struktury lokalne. Podobne zależności można zaobserwować w przypadku zmian frekwencji wyborczej i zmian poparcia partii w dwóch analizowanych cyklach wyborczych: 2005– 2007 i 2007–2011. Współczynniki zmienności dla zmian frekwencji wyborczej są zasadniczo niższe niż współczynniki zmienności zmian poparcia partii. Frekwencja wyborcza na terenie całego kraju stosunkowo równomiernie wzrosła pomiędzy 2005 a 2007 rokiem i porównywalnie równomiernie spadła pomiędzy 2007 a 2011 r. Zmiany poparcia dla poszczególnych partii były bardziej zróżnicowane. Współczynniki zmienności dla cyklu 2007–2011 są większe, bo w tym czasie zagregowane zmiany poparcia dla partii nie były tak duże jak w 2007 roku (por. tabela 2). Widać wyraźnie, że w latach 2007–2011 stosunkowo niewielkie na poziomie zagregowanym zmiany poparcia dla PSL (około -0,5 punktu procentowego [pkt proc.]) i PO (około -2 pkt proc.) były rezultatem bardzo zróżnicowanych zmian poparcia w gminach. Efekty frekwencyjne U podstaw naszych analiz leży rozumowanie, że zarówno zmiany poparcia, jak i zmiany frekwencji w kolejnych wyborach parlamentarnych to parametry, które mają swoje rozkłady określone w zbiorze gmin. To, czego poszukujemy, to dowody wpływu zmiany frekwencji wyborczej w gminach na zmianę poparcia poszczególnych partii politycznych. Ów wpływ może mieć różny kierunek, dlatego wyróżniamy lokalne efekty frekwencyjne zbieżne lub rozbieżne. Efektem frekwencyjnym zbieżnym nazywamy taką sytuację, w której relatywnemu spadkowi frekwencji pomiędzy wyborami towarzyszy spadek poparcia danej partii, a relatywnemu wzrostowi frekwencji – wzrost poparcia danej partii. Innymi słowy, że dana partia zyskała poparcie głównie tam, gdzie relatywnie wzrosła frekwencja, a straciła głównie tam, gdzie frekwencja relatywnie spadła. Efektem frekwencyjnym rozbieżnym nazywamy taką sytuację, w której relatywnemu spadkowi frekwencji pomiędzy wyborami towarzyszy wzrost poparcia partii, a relatywnemu wzrostowi frekwencji – spadek poparcia partii. Innymi słowy, że dana partia zyskała poparcie tam, gdzie relatywnie spadła frekwencja, a poparcie dla niej spadło tam, gdzie frekwencja relatywnie wzrosła. Przyjmujemy, że efekt frekwencyjny rozbieżny wskazuje na to, że dla wyniku danej partii większe znaczenie mają stabilnie głosujący. Efekt frekwencyjny zbieżny wskazuje z kolei na większe znaczenie elektoratu niestabilnego (nowego lub odpływającego ku niegłosowaniu). Analizujemy dane zagregowane, więc wnioski dotyczące partii mogą służyć jako uzupełnienie analiz prowadzonych na poziomie indywidualnym opartym na danych sondażowych (o wadach i zaletach różnych podejść wspominaliśmy powyżej). 116 ADAM GENDŹWIŁŁ, TOMASZ ŻÓŁTAK I JAKUB RUTKOWSKI Należy przy tym zaznaczyć, że aby taka interpretacja była prawdziwa i byśmy w naszym wnioskowaniu nie popełniali błędu ekologicznego, musi być spełnione dodatkowe założenie. Mianowicie występowanie zmian we frekwencji nie może być systematycznie powiązane ze zmianami poparcia partii w grupie wyborców stabilnie uczestniczących w wyborach3. Przykładowo, gdyby w gminach, gdzie wzrastała frekwencja, wyborcy stabilnie uczestniczący w obu elekcjach mieli większą skłonność do zmiany preferencji z partii A na partię B, wtedy wyniki prowadzonych przez nas analiz byłyby „zanieczyszczone” wpływem tego zjawiska i stosując przyjęty przez nas schemat analizy przeszacowywalibyśmy wpływ procesów mobilizacji lub demobilizacji na zmianę poparcia partii B. Przyjmujemy jednak, że występowanie tego rodzaju związków jest mało prawdopodobne4. Co oznacza „relatywny wzrost” i „relatywny spadek” frekwencji wyborczej, za pomocą których definiujemy efekty frekwencyjne? Interesuje nas względna przewaga mobilizacji nad demobilizacją lub względna przewaga demobilizacji nad mobilizacją – dlatego zmianę frekwencji w każdej gminie odnosimy do zmiany frekwencji w całym kraju w określonych wyborach. Zakładamy w ten sposób, że nawet spadek frekwencji wyborczej w gminie – jeśli jest spadkiem mniejszym niż spadek odnotowany w skali całego kraju – jest przejawem ponadprzeciętnej mobilizacji lokalnego elektoratu. Innymi słowy, bezwzględny spadek frekwencji może być w danej gminie uznany za jej relatywny wzrost, jeśli w skali kraju dominującym zjawiskiem był spadek frekwencji. W praktyce, relatywizacja zmiany frekwencji wyborczej oznacza taką transformację zmiennej, w której 0 oznaczać będzie zmianę frekwencji równą zmianie frekwencji w określonych wyborach w skali całego kraju, a nie – jak przed transformacją – zupełny brak różnicy w poziomie frekwencji odnotowanym w dwóch kolejnych wyborach. Przypomnijmy, że w wyborach 2007 roku frekwencja wzrosła w skali kraju o 13,95 pkt proc. względem 2005 roku, a w wyborach 2011 roku spadła o 6,05 pkt proc. względem roku 2007. Warto zauważyć, że w 2007 roku frekwencja spadła bezwzględnie tylko w 60 gminach, a w roku 2011 frekwencja wzrosła bezwzględnie tylko w 32 gminach. Relatywizacja skali zmiany frekwencji przez odniesienie jej do poziomu średniego wpływa korzystnie na stabilność oszacowań modeli regresji. Tej właśnie techniki użyliśmy do opisania zależności pomiędzy zmianami frekwencji wyborczej a zmianami poparcia poszczególnych partii, która jest podstawowa dla postawionego przez nas problemu. Jeśli przyjmiemy, że zmiana poparcia partii ma swój składnik ogólnokrajowy, niezróżnicowany przestrzennie (apel partii oraz jej konkurentek w podobny sposób oddziałuje na preferencje wyborców w całym kraju) i „korygujący” go – na korzyść 3 Odwołując się do przykładu z ryc. 1. możemy wyrazić to założenie formalnie: cor [(5+6-1-2), (3-4)] = 0. 4 Podstawowym mechanizmem, który może prowadzić do powstania takich zależności, wydaje się pojawienie się lub zniknięcie z grona kandydatów jakiejś szczególnie popularnej osoby. Takie przypadki są jednak rzadkie, a dodatkowo w naszych analizach kontrolowaliśmy różnice zmian poparcia pomiędzy różnymi okręgami wyborczymi tak, aby nie miały one wpływu na uzyskiwane przez nas oszacowania efektów frekwencyjnych. O ZWIĄZKU PARTYCYPACJI WYBORCZEJI STABILNOŚCI POPARCIA DLA PARTII 117 lub niekorzyść partii – składnik lokalny (apele partii mają specyficzne oddziaływanie na wyborców w poszczególnych gminach), to składnik ogólnokrajowy można utożsamić ze stałą w modelach regresji, z kolei wariancję składnika lokalnego próbujemy wyjaśnić za pomocą lokalnych zmian frekwencji wyborczej, przy kontroli innych czynników. Dla każdej zestawionej pary zmiennych wyliczyliśmy modele regresji, a dokładniej – modele mieszanych efektów (mixed effects models). Proponujemy wykorzystanie modeli mieszanych efektów, nazywanych też hierarchicznymi, zamiast standardowej regresji liniowej metodą najmniejszych kwadratów. Głównym powodem jest hierarchiczna struktura wykorzystywanych przez nas danych: gminy, będące podstawowymi jednostkami analizy pogrupowaliśmy w okręgi wyborcze, w których obowiązywały jednakowe listy kandydatów, a więc jednakowe były alternatywy dla wyborców5. Uwzględnienie w modelach efektu losowego dla stałej regresji związanego z podziałem na okręgi wyborcze pozwala kontrolować różnice w poparciu poszczególnych partii między okręgami w sposób efektywny statystycznie (Raudenbush i Bryk 2002; wprowadzenie w języku polskim – np. Domański i Pokropek 2011). Dodatkowo, przeanalizowaliśmy również modele, w których dopuściliśmy, aby zależność między zmianą frekwencji a zmianą poparcia dla partii przebiegała inaczej w gminach, w których relatywna zmiana frekwencji była niższa od zera, a inaczej w których była ona wyższa od zera. Technicznie oznaczało to włączenie do modelu dodatkowej zmiennej kontrolnej – interakcji pomiędzy relatywną zmianą frekwencji a zmienną zerojedynkową (dummy) opisującą, czy relatywna zmiana frekwencji jest większa od zera6. Również w tych modelach kontrolowana była wielkość gminy i przynależność gmin do okręgów wyborczych – tak samo jak w modelach bez interakcji dla relatywnej zmiany frekwencji. Uwzględnienie tej dodatkowej komplikacji pozwoli nam sprawdzić, jak dalece obserwowane efekty frekwencyjne mają jednorodny przebieg ze względu na wielkość relatywnych zmian frekwencji. Spośród różnych sposobów modelowania nieliniowości zdecydowaliśmy się właśnie na regresję łamaną (kawałkami liniową), ze względu na łatwość jej interpretacji. Na podstawie współczynników takiej regresji można łatwo wyliczyć nachylenie linii regresji w zakresie obu analizowanych przedziałów zmiany frekwencji, a nachylenia te mogą zostać łatwo porównane ze sobą 5 W analizowanym okresie w Polsce istniało 41 okręgów wyborczych, liczących średnio 60 gmin, przy czym najwięcej gmin (120) wchodziło w skład okręgu wyborczego Chełm (nr 7); z kolei okręg Warszawa (nr 19) składał się z jednej gminy. 6 Do modelu nie włączyliśmy przy tym samej zmiennej zerojedynkowej opisującej, czy relatywna zmiana frekwencji jest wyższa od zera, aby zapewnić, że zależność przewidywanej zmiany poparcia dla partii od relatywnej zmiany frekwencji będzie ciągła w zerze. W praktyce oznacza to, że przewidywana zmiana poparcia dla partii w sytuacji, gdy relatywna zmiana frekwencji w gminie jest równa zero (tj. zmiana frekwencji w gminie jest równa ogólnokrajowej zmianie frekwencji) będzie taka sama bez względu na to, czy przewidywać ją na podstawie linii regresji opisującej zależność dla relatywnej zmiany frekwencji wyższej od zera, czy na podstawie linii regresji opisującej zależność poniżej tego progu. 118 ADAM GENDŹWIŁŁ, TOMASZ ŻÓŁTAK I JAKUB RUTKOWSKI i nachyleniem regresji z prostszego modelu „prostoliniowego” (nieuwzględniającego interakcji). Wykorzystanie do modelowania nieliniowości, np. kwadratu zmiany frekwencji, nie dawałoby takich możliwości. Wybór relatywnej zmiany frekwencji równej zero jako punktu rozgraniczającego dwie grupy gmin o różnym kierunku zmiany frekwencji wydaje się przy tym dosyć naturalny. Analizy prowadziliśmy z wykorzystaniem programu R, do estymacji modeli posłużył nam pakiet lme4. Aby zilustrować uzyskane wyniki, linie regresji zostały naniesione na wykresy rozrzutu, pokazujące położenie gmin w dwuwymiarowej przestrzeni, której jeden wymiar stanowi relatywna zmiana frekwencji, a drugi – zmiana poparcia (przykładowe wykresy przedstawiono dalej na rycinie 2). Zanim przedstawimy oszacowania modeli regresji, warto spojrzeć na najprostsze wskaźniki pozwalające ocenić siłę efektów frekwencyjnych dla poszczególnych partii. Takim prostym wskaźnikiem jest współczynnik korelacji liniowej pomiędzy zmianą frekwencji wyborczej a zmianą poparcia dla partii (tabela 4). Tabela 4. Szacowane współczynniki korelacji liniowej pomiędzy zmianą poparcia dla partii politycznych a zmianą frekwencji wyborczej w latach 2005–2011 PO 2005–2007 2007–2011 + 0,395 – 0,095 PiS – 0,560 – 0,124 SLD (LiD) + 0,086 + 0,230 PSL – 0,018 + 0,172 Samoobrona RP + 0,362 – 0,120 LPR + 0,188 – 0,073 SDPL – 0,383 nie dotyczy nie dotyczy – 0,273 Ruch Palikota Źródło: obliczenia własne na podstawie danych PKW. Po pierwsze, widać dużą niestabilność efektów w czasie: sytuacja poszczególnych partii ulegała zmianom w dwóch kolejnych cyklach wyborczych. PiS i SLD są jedynymi ugrupowaniami, dla których znak korelacji w obu okresach był taki sam, z tym że w przypadku PiS wskazują one dwukrotnie na efekt rozbieżny, a w przypadku SLD – dwukrotnie na efekt zbieżny. Warto jednak zauważyć, że nawet w przypadku tych partii wartości korelacji znacznie różnią się pomiędzy dwoma okresami. W przypadku PiS wskazują one na silniejszy efekt dla okresu 2005–2007 (największa korelacja w analizowanym zbiorze danych, r=-0,56), a słabszy dla lat 2007–2011, podczas gdy w przypadku SLD – silniejszy dla okresu 2007–2011 niż dla 2005–2007. W przypadku PO, Samoobrony RP i LPR obserwujemy zmianę z efektu frekwencyjnego zbieżnego w okresie 2005–2007 (szczególnie silnego dla dwóch pierwszych spośród tych partii) na efekt rozbieżny w okresie 2007–2011. W latach 2005–2007 O ZWIĄZKU PARTYCYPACJI WYBORCZEJI STABILNOŚCI POPARCIA DLA PARTII 119 dla PSL właściwie nie obserwujemy występowania żadnego związku zmian poparcia i zmian frekwencji wyborczej (współczynnik korelacji jest co prawda ujemny, ale jego wartość jest bliska zeru), podczas gdy w latach 2007–2011 obserwujemy dla tego ugrupowania efekt frekwencyjny zbieżny. Dla obu partii, które występują tylko w jednym spośród analizowanych przez nas okresów (SDPL i RP) współczynnik korelacji wskazuje na występowanie silnego efektu frekwencyjnego rozbieżnego. W tabeli 5 prezentujemy niestandaryzowane współczynniki z modeli regresji, które pozwalają uwzględnić dodatkowe zmienne kontrolne. Zmienną wyjaśnianą we wszystkich modelach jest zmiana poparcia dla danej partii, a główną zmienną wyjaśniającą – relatywna zmiana frekwencji wyborczej. Oprócz niej w modelu kontrolowaliśmy również wielkość gminy (w postaci logarytmu średniej liczby głosów oddanych w gminie w dwóch kolejnych wyborach) oraz, o czym już wspomnieliśmy, przynależność gmin do okręgów wyborczych. Prezentowane współczynniki regresji posiadają stosunkowo przejrzystą interpretację: pokazują one, jaka jest przewidywana różnica zmiany poparcia danej partii politycznej pomiędzy dwoma gminami – wyrażona w punktach procentowych – przy założeniu, że te dwie gminy różnią się między sobą wyłącznie różnicą jednego punktu procentowego zmiany frekwencji (zakładamy, że są tej samej wielkości oraz znajdują się w tym samym okręgu wyborczym). Dodatnie współczynniki B wskazują na istnienie efektu frekwencyjnego zbieżnego, ujemne – efektu frekwencyjnego rozbieżnego. Ponieważ statystyki stosowane do oceny dopasowania modeli mieszanych efektów do danych, jak AIC czy BIC, nie posiadają naturalnych interpretacji (w szczególności nie ma sensu porównywanie ich wartości między modelami dla różnych partii), nie przytaczamy tu ich wartości. Jako że efekty losowe w modelach stanowią jedynie sposób na kontrolowanie wpływu różnic w zmianie poparcia w różnych okręgach, nie prezentujemy też statystyk opisujących dekompozycję wariancji resztowej. Kontrola dwóch dodatkowych czynników nie wprowadza zasadniczych zmian obrazu, jaki wyłaniał się ze wstępnej analizy korelacji. Efekty frekwencyjne zbieżne wystąpiły: w okresie 2005–2007 w PO i w Samoobronie RP, w słabszym stopniu również w LiD, PSL i LPR, a w latach 2007–2011 – w PSL i SLD. Efekty frekwencyjne rozbieżne wystąpiły w okresie 2005–2007 w PiS i w SdPL, a w okresie 2007–2011 w PO i PiS, w mniejszym stopniu – w Ruchu Palikota, Samoobronie RP i LPR. W przypadku PiS w obu omawianych okresach mamy do czynienia z wyraźnym efektem frekwencyjnym rozbieżnym, przy czym szczególnie duży był on dla lat 2005–2007. Partia ta, ogólnie rzecz biorąc, odnotowywała przyrost poparcia głównie tam, gdzie demobilizacja względnie przeważała nad mobilizacją. Porównując wybory z 2005 i 2007 roku 1 pkt proc. przyrostu frekwencji wiązał się aż z 0,78 pkt proc. przewidywanej różnicy (in minus) w zmianie poparcia dla PiS. W przypadku okresu 2007–2011 wielkość efektu zmniejszyła się do 0,29 pkt proc. W latach 2007–2011 porównywalną wielkość efektu frekwencyjnego rozbieżnego zanotowaliśmy w przypadku PO (1 pkt proc. przyrostu frekwencji odpowiadał 0,24 pkt proc. przewidywanego spadku poparcia). Z kolei dla lat 2005–2007 efekt frekwencyjny zbieżny dla PO miał wielkość 0,38 pkt proc. 120 ADAM GENDŹWIŁŁ, TOMASZ ŻÓŁTAK I JAKUB RUTKOWSKI Tabela 5. Szacowana na podstawie modeli regresji wielkość lokalnych efektów frekwencyjnych w latach 2005–2011 2005–2007 2007–2011 liniowy liniowy rel. zm. rel. zm. rel. zm. rel. zm. (błąd (błąd frekw. <0* frekw. >0* frekw. <0* frekw. >0* standardowy) standardowy) PO 0,38 (0,03) 0,24 (0,04) PiS -0,78 (0,05) -0,29 (0,04) SLD (LiD) -0,09 (0,03) PSL 0,06 (0,04) Samoobrona RP 0,32 (0,04) 0,22 (0,04) 0,82 (0,12) -0,02 (0,02) LPR 0,05 (0,03) 0,00 (0,03) 0,30 (0,08) -0,01 (0,01) SDPL -0,14 (0,01) -0,11 (0,01) -0,30 (0,03) - - - - -0,08 (0,02) Ruch Palikota 0,15 (0,03) -0,25 (0,08) 0,017 (0,04) -0,56 (0,09) -0,06 (0,06) 0,46 (0,09) 0,01 (0,06) - - 0,51 (0,06) *) Współczynniki z modeli regresji łamanej, z uwzględnieniem interakcji, są podane w dodatkowych kolumnach tylko wtedy, gdy ich zastosowanie prowadzi do istotnej poprawy dopasowania modeli. Uwzględnienie interakcji pozwala na szacowanie różnej wielkości efektu frekwencyjnego w grupie gmin, gdzie zmiana frekwencji była niższa niż w całym kraju oraz w grupie gmin, gdzie zmiana frekwencji była wyższa niż w całym kraju. Źródło: obliczenia własne na podstawie danych PKW. Można powiedzieć, że PO korzystała na lokalnych różnicach w wyborczej partycypacji, co jest zgodne z wynikami badań indywidualnych zachowań wyborczych pokazujących, że PO zwyciężyła dzięki „nowym” wyborcom. W 2007 roku PiS poprawił co prawda swój wynik wyborczy z 2005 roku, ale głównie na tych obszarach, na których frekwencja wyborcza spadła lub jedynie nieznacznie wzrosła względem 2005 roku. W 2007 roku PiS zdecydowanie tracił na lokalnych różnicach w poziomie partycypacji. Porównanie wyborów z 2007 roku i 2011 roku przynosi nieco odmienny obraz. Frekwencja wyborcza generalnie spadała, ale im bardziej spadała, tym mniej spadało poparcie PiS i PO. Rozbieżne efekty frekwencyjne działały w podobnym stopniu na korzyść obu partii. Stosunkowo silny był efekt frekwencyjny zbieżny w przypadku PSL w okresie 2007–2011 (0,51 pkt proc.) – partii tej sprzyjała względna przewaga mobilizacji nad demobilizacją. W okresie 2005–2007 efekt frekwencyjny zbieżny był w przypadku PSL niewielki. Z kolei Samoobronę, także odwołującą się głównie do elektoratu wiejskiego, cechował stosunkowo silny efekt frekwencyjny zbieżny w okresie 2005– 2007 (0,32 pkt proc.) i słaby, wręcz zaniedbywalny, efekt frekwencyjny rozbieżny O ZWIĄZKU PARTYCYPACJI WYBORCZEJI STABILNOŚCI POPARCIA DLA PARTII 121 w latach 2007–2011 (wówczas ugrupowanie to odgrywało już niewielką rolę). Podobną prawidłowość widać w przypadku LPR, z tym że w przypadku tej partii efekt frekwencyjny zbieżny dla okresu 2005–2007 był wyraźnie niższy (0,05 pkt proc.). Jedyną partią, dla której w obu analizowanych okresach odnotowujemy efekt frekwencyjny zbieżny, jest SLD. Jego wielkość zwiększyła się pomiędzy 2005– 2007 a okresem 2007–2011 dwukrotnie, z 0,09 pkt proc. do 0,17 pkt proc. W przypadku innych, uwzględnionych w naszych analizach partii lewicowych (SDPL oraz Ruch Palikota) widać efekty frekwencyjne rozbieżne – ich wartość wynosi 0,14 pkt proc. dla SDPL (okres 2005–2007) i 0,08 pkt proc. dla Ruchu Palikota (2007–2011). Interesujące jest, że nowa partia w systemie, Ruch Palikota, w wyborach z 2011 roku zyskiwał poparcie częściej na obszarach, na których demobilizacja przeważała nad mobilizacją. Trudno otrzymane wyniki uogólnić. Przede wszystkim, widać dużą niestabilność efektów w czasie: sytuacja poszczególnych partii ulegała zmianom w dwóch kolejnych cyklach wyborczych. PiS i SLD są jedynymi ugrupowaniami, dla których kierunek efektu w obu okresach był taki sam, z tym że w przypadku PiS wskazują one dwukrotnie na efekt rozbieżny, a w przypadku SLD – dwukrotnie na efekt zbieżny. W 2007 roku, gdy frekwencja rosła, efekt frekwencyjny „przeszkadzał” PiS; w 2011 roku, gdy frekwencja w całym kraju spadała, efekt frekwencyjny „pomagał” zmniejszyć straty poparcia. W przypadku SLD obraz zależności jest mniej jednoznaczny po uwzględnieniu interakcji, co omówimy jeszcze poniżej. Zgodnie z planem, zbudowaliśmy również modele z interakcją, zezwalającą na szacowanie różnej wielkości efektów frekwencyjnych w grupie gmin, gdzie zmiana frekwencji była niższa niż w całym kraju oraz w grupie gmin, gdzie zmiana frekwencji była wyższa niż w całym kraju. Oszacowania tych modeli wskazują, że dla dużej liczby partii efekty mobilizacyjne i demobilizacyjne są jednorodne bez względu na to, czy zmiana frekwencji była poniżej czy też powyżej wartości przeciętnej dla całego kraju. Dla okresu 2007–2011 istotne7 zróżnicowanie wielkości efektu pomiędzy gminami o relatywnej zmianie frekwencji mniejszej od zera a gminami o relatywnej zmianie frekwencji większej od zera zaobserwowaliśmy jedynie w przypadku PO i SLD. W obu przypadkach obserwowany efekt rozbieżny (PO) lub zbieżny (SLD) jest bardzo wysoki w grupie gmin o relatywnie dużym spadku frekwencji (wielkość efektu 0,56 pkt proc. dla PO i 0,46 pkt proc. dla SLD), podczas gdy w grupie gmin o relatywnie małym spadku frekwencji (lub wzroście frekwencji) efekty te są bardzo słabe (0,06 pkt proc. dla PO), lub prawie w ogóle nie występują (0,01 pkt proc. dla SLD). Więcej istotnych różnic daje się zaobserwować dla lat 2005–2007. Ciekawym przypadkiem jest tu SLD (LiD), gdyż w przypadku tego ugrupowania obserwujemy efekt frekwencyjny zbieżny (0,15 pkt proc.) w grupie gmin o relatywnie niskim wzroście frekwencji (lub jej spadku), podczas gdy w grupie gmin o relatywnie wysokim wzroście frekwencji mamy do czynienia z efektem rozbieżnym (-0,25 pkt proc.). 7 Jako kryterium istotności przyjęliśmy różnicę deviance modelu z interakcją i modelu bez interakcji większą niż 3,84. 122 ADAM GENDŹWIŁŁ, TOMASZ ŻÓŁTAK I JAKUB RUTKOWSKI Rycina 2. Wybrane zależności pomiędzy zmianami frekwencji wyborczej a zmianami poparcia dla poszczególnych partii politycznych O ZWIĄZKU PARTYCYPACJI WYBORCZEJI STABILNOŚCI POPARCIA DLA PARTII 123 Każdy wykres dotyczy jednej z głównych partii w cyklu wyborczym 2007–2011. Jeden punkt na wykresie odpowiada jednej gminie, a jego położenie zależy od tego, jakie były w danej gminie relatywne zmiany frekwencji i zmiany poparcia dla analizowanej partii. Na wykresy zostały naniesione linie regresji: ciągła oznacza modele „podstawowe”, a przerywana – modele „łamane”, tzn. z dodatkową interakcją (szczegóły wyjaśnione są w treści artykułu). Źródło: obliczenia własne na podstawie danych PKW. 124 ADAM GENDŹWIŁŁ, TOMASZ ŻÓŁTAK I JAKUB RUTKOWSKI W przypadku Samoobrony RP, LPR i SDPL obserwujemy większe efekty zbieżne (Samoobrona RP, LPR) lub rozbieżne (SDPL) w grupie gmin o relatywnie dużym wzroście frekwencji w porównaniu do grupy gmin, w których wzrost frekwencji był relatywnie niewielki lub nastąpił jej spadek. Z analizy wyników otrzymanych z modeli z interakcją można wysnuć ogólny wniosek, że większe zmiany poparcia partii mają większe szanse wystąpić w tych gminach, w których zmiana frekwencji jest duża co do wartości bezwzględnej, a więc w gminach o dużym spadku frekwencji, gdy frekwencja w całym kraju spada, lub o dużym wzroście frekwencji, gdy frekwencja w całym kraju rośnie. Trzeba jednak zastrzec, że wśród analizowanych partii nie jest to bynajmniej zależność powszechnie występująca. Podsumowanie Z naszych analiz wynika, że partycypacja wyborcza w przekroju gminnym w Polsce jest zdecydowanie mniej zróżnicowana przestrzennie niż poparcie poszczególnych partii politycznych. Najmniej zróżnicowany przestrzennie jest elektorat PiS i Ruchu Palikota, najbardziej – PSL oraz ugrupowań, którym nie udawało się w danych wyborach przekroczyć progu wyborczego. Podobnie jest – w ujęciu dynamicznym – ze zmianami frekwencji wyborczej i zmianami poparcia partii w dwóch analizowanych cyklach wyborczych (2005–2007 i 2007–2011): frekwencja wyborcza zmienia się w miarę równomiernie na terenie całego kraju, a poparcie poszczególnych partii – w sposób bardziej zróżnicowany. Uznając, że ogólny kierunek zmian poparcia partii jest zdeterminowany dla obszaru całego kraju, sprawdzaliśmy, czy lokalne zmiany frekwencji wyborczej wpływają na lokalne zmiany poparcia najważniejszych ugrupowań. Odpowiedź brzmi: wpływają, choć w sposób niesystematyczny. Czasem ten związek, mierzony siłą efektu frekwencyjnego, okazuje się znaczny – jak w przypadku PiS w cyklu wyborczym 2005–2007 (1 pkt proc. przyrostu frekwencji ponad przeciętną wiązał się aż z 0,78 pkt proc. straty poparcia względem wartości przeciętnej dla całego kraju), w niektórych przypadkach efekty frekwencyjne są znikome (np. dla Ruchu Palikota w cyklu 2007–2011). Co mogą powiedzieć efekty frekwencyjne o elektoratach analizowanych partii? Jak już argumentowaliśmy, pokazują one – na poziomie zagregowanym – czy dla danego ugrupowania większą rolę odgrywają stabilni głosujący (własny lojalny elektorat z poprzednich wyborów oraz elektoraty innych partii) czy też wyborcy niestabilni (mobilizujący się lub demobilizujący się na jedne wybory). Można powiedzieć, że PiS bazuje w większym stopniu na stabilnych głosujących niż na wyborcach nieregularnie udających się do urn wyborczych. Z kolei PO w okresie 2005–2007 wyraźnie skorzystała na nadzwyczajnej mobilizacji lokalnych elektoratów. W kolejnym cyklu wyborczym główna partia rządząca była już bardziej „ustabilizowana” w elektoratach i raczej traciła tam, gdzie mobilizacja wyborców była ponadprzeciętna – w tym sensie upodobniła się do PiS. „Załamanie” linii regresji pokazującej zmienne efekty frekwencyjne dla SLD w cyklu 2005–2007 można O ZWIĄZKU PARTYCYPACJI WYBORCZEJI STABILNOŚCI POPARCIA DLA PARTII 125 interpretować następująco: grupa wyborców niestabilnych, gotowych zagłosować na SLD w 2007 roku była ograniczona; gdy wzrosty frekwencji były ponadprzeciętne, wśród zmobilizowanych najpewniej spadało nasycenie wyborcami SLD. Można zaobserwować, że wyborcza klęska Samoobrony w 2007 roku wiązała się przynajmniej po części z demobilizacją własnego elektoratu i większą stabilnością elektoratów konkurencyjnych partii. Inaczej niż w przypadku SDPL w tych samych wyborach: ta partia traciła poparcie głównie tam, gdzie jej konkurentkom udawało się skuteczniej mobilizować elektoraty. Efekt frekwencyjny rozbieżny w przypadku Ruchu Palikota w cyklu 2007–2011 wydaje się potwierdzać przypuszczenia, że partia ta swój sukces w wyborach 2011 zawdzięcza przede wszystkim niezadowolonym (chwiejnym) częściom elektoratów PO i SLD, a nie nowo zmobilizowanym wyborcom. Niesystematyczność wpływu zmian frekwencji na zmiany poparcia dla poszczególnych partii jest zapewne głównym powodem ambiwalentnych rezultatów analiz prowadzonych na danych zagregowanych, w których zmiana frekwencji wyborczej jest uwzględniana jako zmienna wyjaśniająca stabilność systemu partyjnego (w praktyce – poziom chwiejności wyborczej). Obraz zależności tych zmiennych wyłaniający się z danych zdezagregowanych, dotyczących poszczególnych partii, nie zaś całego systemu, poza tym – w znacznie większej rozdzielczości przestrzennej, jest dużo bardziej skomplikowany niż to, co obserwowalne na poziomie całego kraju. Literatura Bartolini, Stefano i Peter Mair. 1990. Identity, Competition and Electoral Availability: The Stabilisation of European Electorates, 1885–1985. Cambridge: Cambidge University Press. Birch, Sarah. 2003. Electoral Systems and Political Transformation in Post-Communist Europe. Basingstoke: Palgrave Macmillan. Bischoff, Carina S. 2013. Electorally Unstable by Supply or Demand? An Examination of the Causes of Electoral Volatility in Advanced Industrial Democracies. „Public Choice” 156(3–4): 537–561. Bochsler, Daniel. 2010. The Nationalisation of Post-Communist Party Systems. „Europe–Asia Studies” 62(5): 807–827. Caramani, Daniele. 2004. The Nationalization of Politics: The Formation of National Electorates and Party Systems in Western Europe. Cambridge: Cambridge University Press. Cześnik, Mikołaj. 2007. Partycypacja wyborcza w Polsce: perspektywa porównawcza. Warszawa: Scholar. Cześnik, Mikołaj. 2009. Voter Turnout Stability – Evidence from Poland. „Polish Sociological Review” 1(165): 107–122. Cześnik, Mikołaj, Paweł Grzelak i Michał Kotnarowski. 2010. Niestabilność uczestnictwa wyborczego w Polsce. W: M. Cześnik (red.). Niestabilność wyborcza w Polsce. Warszawa: Instytut Spraw Publicznych, s. 13–90. Cześnik, Mikołaj i Marta Żerkowska-Balas. 2011. Głosowanie jako nawyk w nowych demokracjach – przykład Polski. „Studia Socjologiczne” 2(201): 109–122. Dassoneville, Ruth i Mark Hooghe. 2012, Mapping Electoral Volatility in Europe. An analysis of trends in electoral volatility in European democracies since 1945. Paper presented at the 1st European Conference on Comparative Electoral Research, Sofia, 1–3 December 2011. 126 ADAM GENDŹWIŁŁ, TOMASZ ŻÓŁTAK I JAKUB RUTKOWSKI Domański, Henryk i Artur Pokropek. 2011. Podziały terytorialne, globalizacja a nierówności społeczne. Wprowadzenie do modeli wielopoziomowych. Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN. Markowski, Radosław. 2007. System wyborczy czy zbiorowisko partii? O stabilnym rozchwianiu polskiej polityki. W: M. Marody (red.). Wymiary życia społecznego. Polska na przełomie XX i XXI wieku. Warszawa: Scholar, s. 241–268. Markowski, Radosław. 2008. The 2007 Polish Parliamentary Election: Some Structuring, Still a Lot of Chaos. „West European Politics” 31(5): 1055–1068. Markowski, Radosław i Mikołaj Cześnik. 2012. Wybory parlamentarne w 2011 roku – kontynuacja i zmiana. „Studia Polityczne” 29: 285–309. Millard, Frances. 2010. Democratic Elections in Poland, 1991–2007. London: Routledge. Powell, Eleanor N. i Joshua A. Tucker. 2013. Revisiting Electoral Volatility in Post-Communist Countries: New Data, New Results and New Approaches. „British Journal of Political Science” FirstView: 1–25. Raudenbush, Stephen W. i Anthony S. Bryk. 2002. Hierarchical Linear Models. Applications and Data Analysis (Second Edition). Thousand Oaks: Sage. Szczerbiak, Aleks. 2008. The Birth of a Bipolar Party System or a Referendum on a Polarizing Government? The October 2007 Polish Parliamentary Election. „Journal of Communist Studies and Transition Politics” 24(3): 415–443. Szczerbiak, Aleks. 2012. Poland (mainly) chooses stability and continuity: The October 2011 Polish parliamentary election. University of Sussex SEI Working Paper No. 129. Tavits, Magrit. 2008. On the Linkage between Electoral Volatility and Party System Instability in Central and Eastern Europe. „European Journal of Political Research” 47(5): 537–555. Tiemann, Guido. 2012. The Nationalization of Political Parties and Party Systems in Postcommunist Eastern Europe. „Communist and Post-Communist Studies” 45(1–2): 77–89. Zieliński, Jakub, Kazimierz M. Słomczyński i Goldie Shabad. 2005. Electoral Control in New Democracies: The Perverse Incentives of Fluid Party Systems. „World Politics” 57(3): 365–395. On the Relationship between Electoral Participation and Stability of Electoral Support for Political Parties. Local Turnout Effects in Polish Parliamentary Elections, 2005–2011 Summary In the article the authors verify whether the spatial distribution of electoral participation is systematically related to the spatial distribution of changes in electoral support for the main Polish political parties. The analyses are based on the official results of parliamentary elections 2005–2011 aggregated at the municipal level, thus the relation between changing level of electoral participation and volatility is studied in the finer spatial resolution. The results suggest that local changes in turnout impact the local changes of support for main parties, but not systematically. The authors estimated local “turnout effects” for the main Polish parties in order to demonstrate how mobilization and demobilization of local electorates influences their electoral performance. Key words: elections; electoral participation; electoral mobilization; electoral volatility. STUDIA SOCJOLOGICZNE 2014, 3 (214) ISSN 0039−3371 Magdalena Wojciechowska Uniwersytet Łódzki UCZENIE SIĘ „NORMALNOŚCI” W SYTUACJI DOŚWIADCZANIA SYMBOLICZNEGO WYKLUCZENIA – PRZYKŁAD BADAŃ NAD RODZICIELSTWEM JEDNOPŁCIOWYM KOBIET W SPOŁECZEŃSTWIE HETERONORMATYWNYM W artykule podjęto próbę zrekonstruowania procesualnego wymiaru nadawania przez kobiety wspólnie wychowujące dziecko poczęte w rodzinie jednopłciowej znaczeń nowym wzorom funkcjonowania w społeczeństwie heternormatywnym, które wyznaczają szerszy kontekst antycypowania oraz doświadczania przez nie rodzicielstwa. W tekście oddałam głos badanym – matkom biologicznym i niebiologicznym – by to właśnie z ich perspektywy przyjrzeć się, jak działając w kontekście zinternalizowanej heteronormatywności, radzą sobie w sytuacji konfrontacji z różnymi ograniczeniami, negocjując sens własnych działań oraz poczucie „normalności” i adekwatności społecznej. Przedstawione bariery (jednostkowe, instytucjonalne, prawne czy społeczno-kulturowe), jakich doświadczają rodzice tej samej płci, są przez badanych rozpatrywane na płaszczyźnie symbolicznej jako element nierównego traktowania, który wpisuje ich w kategorię „dewiantów”, nie pozostając bez wpływu na postrzeganie siebie w szerszym kontekście społecznym. Nakreślone powyżej problemy wpisują się w szerszy projekt badawczy, poświęcony problematyce doświadczania rodzicielstwa przez osoby LGBT w Polsce, który realizowany jest w tradycji badań jakościowych z wykorzystaniem techniki pogłębionego wywiadu swobodnego. Główne pojęcia: rodziny nieheteronormatywne w Polsce; rodzicielstwo jednopłciowe kobiet; matka biologiczna a matka niebiologiczna; budowanie poczucia „normalności”; badania jakościowe. Perspektywa badań nad rodzicielstwem nieheteronormatywnym – uwagi wstępne Debata publiczna dotycząca kwestii wychowywania dzieci w ramach rodzin jednopłciowych1 wzbudza wiele pytań i emocji, przyczyniając się do wzrostu zainteresowania Instytut Socjologii, Katedra Socjologii Organizacji i Zarządzania, e-mail: [email protected] 1 Ze względu na ograniczoną objętość tego tekstu, pominięto w nim rozważania odnoszące się do złożonej problematyki przemian sposobu rozumienia i definiowania pojęcia „rodzina” na gruncie nauk społecznych. Warto jednak zaznaczyć, że kierując się wypowiedziami badanych, którzy swoje związki opisywali właśnie w kategoriach funkcjonowania w ramach rodziny, przyjmuję tu inkluzywną perspektywę Meg Karraker, która określa rodzinę jako „zbiór osób połączonych więzami krwi, stosunkiem małżeństwa, poprzez adopcję bądź inną intymną więź, które często, lecz nie zawsze, dzielą wspólne miejsce zamieszkania przez znaczący okres” (2011: 304 [tłum. własne]). Susan Slater ujmuje związki lesbijek jako „rodziny kreowane” (family of creation), przyjmując, że nawet nie posiadając dzieci, stanowią one kompletne związki rodzinne (za: Majka-Rostek 2013: 12). 128 MAGDALENA WOJCIECHOWSKA tą problematyką wśród badaczy związanych z różnymi dziedzinami nauki i pracujących w ramach różnych paradygmatów badawczych. W literaturze przedmiotu, w tym w podręcznikach z zakresu socjologii rodziny (zob. np. Coleman i Ganong red. 2004; Peterson i Bush red. 2013), uwagę zwraca perspektywa zorientowana na ukazywanie różnych form życia rodzinnego we współczesnym społeczeństwie. I choć podobną tendencję zaobserwować można na rodzimym rynku wydawniczym (por. np. Slany 2013), już na wstępie warto zauważyć, że na gruncie polskiej socjologii dotychczasowa wiedza na temat funkcjonowania w przestrzeni społecznej rodzin nieheteronormatywnych2 wychowujących dzieci oparta jest – przede wszystkim – na wynikach badań realizowanych głównie w Europie Zachodniej oraz Stanach Zjednoczonych (por. Lubbe 2013). Początkowo studia te ogniskowały się w dużej mierze na zagadnieniach skoncentrowanych wokół kwestii „normalności” rodzin jednopłciowych i zachodzących w ich ramach procesów w kontekście analizy wpływu tych czynników na wychowywanie i rozwój dzieci oraz ich późniejsze funkcjonowanie w różnych kręgach interakcyjnych (zob. np. Clarke 2001; Stacey i Biblarz 2001). Aktualnie badania dotyczące rodzin jednopłciowych z dzieckiem w większym stopniu nakierowane są na wieloaspektową analizę porównawczą rodzin heteroi nieheteronormatywnych w kontekście rozwoju wychowywanych w nich dzieci (zob. np. Rosky 2009; Bos i Stanford 2010), która – przynajmniej w części przypadków – stanowić może przyczynek nie tylko do uregulowania kwestii prawnych w zakresie adopcji dzieci przez pary jednopłciowe czy prokreacji wspomaganej medycznie, lecz także – w dłuższej perspektywie czasu – do wzrostu akceptacji społecznej dla funkcjonowania nowego typu form rodzinnych (por. Banach 2013). Warto jednak zauważyć, co podkreśla Ross Parke (2004), że relacje rodzinne mogą w większym stopniu wpływać na rozwój dziecka niż płeć rodziców, co przesuwa akcent dociekań badawczych w tym obszarze życia społecznego w kierunku większej koncentracji na interakcjach i mechanizmach działających w ramach rodzin nieheteronormatywnych (por. Bos 2013). Zasygnalizowane powyżej obszary zachodnich badań nad szeroko rozumianym funkcjonowaniem w przestrzeni publicznej rodzin jednopłciowych z dzieckiem niewątpliwie wyznaczają istotne ścieżki analityczne, którymi podążyć mogą badacze zainteresowani tą problematyką. W tym miejscu warto jednak postawić ważne pytanie o to, w jakim stopniu studia te mogą zostać odniesione do kulturowych realiów bardziej tradycyjnych społeczeństw heteronormatywnych, w których – pomimo postępujących przemian świadomości społecznej – prawa osób LGBT3 nadal zdają się być traktowane z „życzliwym” przymrużeniem oka. Okazuje się bowiem, że choć z jednej strony przemiany sytuacji osób LGBT w Polsce obejmują wzrost odczuwanej przez dużą część badanych4 akceptacji społecznej dla związków jednopłciowych 2 Odnosząc się do par, używam w tekście określenia „jednopłciowe” bądź „nieheteronormatywe”, nie zaś „homoseksualne”, z tego względu, że część badanych określiła siebie jako osoby biseksualne, będące wcześniej w związku/związkach z osobami płci przeciwnej (por. Banach 2013). 3 LGBT – akronim odnoszący się do lesbijek, gejów, osób biseksualnych oraz transgenderycznych (do ostatniej kategorii zaliczane są także osoby transseksualne). 4 Niniejsze dane pochodzą z projektu badawczego, który przybliżam w dalszej części tekstu. UCZENIE SIĘ „NORMALNOŚCI” W SYTUACJI DOŚWIADCZANIA SYMBOLICZNEGO... 129 (por. Antosz 2012: 61–62), to z drugiej – osoby te w dalszym ciągu funkcjonują w ramach kontekstu zinternalizowanej heteronormatywności, który silnie warunkuje wypracowywane przez nie strategie działania w heteronormatywnym środowisku społeczno-kulturowym, nie pozostając bez wpływu także na decyzję o powiększeniu rodziny. W praktyce oznacza to konieczność relatywizowania wszelkich studiów poświęconych problematyce LGBT nie tylko do kulturowego zaplecza danej społeczności, lecz także symbolicznych systemów przekonań badanych, które w tym kontekście powstały. W tym miejscu warto zaznaczyć, że choć na tle przyjętych przeze mnie założeń teoretycznych powyższe stwierdzenie wydawać się może trywialne, to jednak jego uwypuklenie uważam za uzasadnione w tym sensie, iż uwrażliwia ono badaczy na fakt, że zarówno wyznaczanie ścieżek badawczych w zakresie studiów nad omawianą tu problematyką, jak i próby projektowania ewentualnych zmian (choćby w zakresie wsparcia instytucjonalnego dla osób LGBT czy podnoszenia poziomu świadomości społecznej) wymagają nie tylko rzetelnej analizy doświadczeń badanych działających w ramach określonego kontekstu społeczno-kulturowego, lecz także sposobu, w jaki są one przez nich rozumiane (por. Prus 1997). Warto też pamiętać, na co uwagę zwraca między innymi Bridget Fitzgerald (1999), że część rodziców LGBT może nie być otwarta na podzielenie się swoimi doświadczeniami w kwestii wychowywania dziecka w ramach rodziny jednopłciowej ze względu na obawy przed antycypowanymi sankcjami społecznymi, przede wszystkim symbolicznymi, i co za tym idzie – trudno mówić w takim przypadku o możliwości odniesienia wyników badań do szerszej populacji (por. Tomalski 2007). Odwołując się w tym miejscu do własnych doświadczeń z zakresu badań poświęconych rodzicielstwu osób LGBT, chciałabym nadmienić, że ze względu na to, iż zjawisko to – w dużej mierze – wpisane jest w obręb rzeczywistości „ukrytej”, do której badacz nie ma bezpośredniego dostępu, pozyskanie rozmówców jest kwestią niezwykle trudną. Co więcej, trudność ta wpływa nie tylko na konieczność poszukiwania coraz to nowych sposobów nawiązywania kontaktu z potencjalnymi rozmówcami (por. Fitzgerald 1999; Tomalski 2007; Majka-Rostek 2008), ale dodatkowo warunkuje specyficzny sposób realizacji projektu, w przypadku którego kieruję się przede wszystkim dostępnością danych w terenie (Silverman 2007), w mniejszym zaś stopniu określoną logiką rozwoju procesu badawczego (Hammersley i Atkinson 2000), co wiąże się z kolei z nieustannym przeplataniem etapu sondowania z kolejnymi etapami realizacji badania. Ze względu na wspomnianą już specyfikę badanej społeczności, nawiązywanie kontaktu z rodzinami jednopłciowymi, które wychowują dziecko poczęte w ramach związku, przebiega metodą „kuli śnieżnej”. Badania rozpoczęłam od pary kobiet rozważającej powiększenie rodziny, do której dotarłam dzięki sieci prywatnych znajomości, co umożliwiło mi nawiązanie kontaktu z kolejnymi rozmówczyniami. Warto w tym miejscu nadmienić, że badane kobiety często nawiązują ze sobą znajomość za pośrednictwem forów internetowych, poszukując informacji na temat doświadczeń innych par jednopłciowych w kwestii powiększenia rodziny i wychowywania dziecka. Docieranie do badanych może być zatem realizowane także w ten sposób, jak i dzięki wsparciu ze strony organizacji działających na rzecz społeczności LGBT. 130 MAGDALENA WOJCIECHOWSKA Zasygnalizowane powyżej sposoby pozyskiwania rozmówców nie stanowią oczywiście odpowiedzi na problem często niejawnego funkcjonowania w sferze publicznej rodzin jednopłciowych wychowujących dziecko, co utrudnia oszacowanie wielkości populacji, a tym samym uzyskanie próby reprezentatywnej. Niemniej poczucie anonimowości, jakie daje potencjalnym badanym komunikowanie się za pośrednictwem Internetu, może przyczynić się do tego, że przynajmniej część z nich zdecyduje się – po dłuższym kontakcie – na wzięcie udziału w badaniu, co miało miejsce w przypadku tego projektu5. „Normalność” w perspektywie interpretatywnej – rozważania teoretyczne Podjęta w tekście refleksja dotycząca doświadczeń kobiet wspólnie wychowujących dziecko, poczęte w ramach rodziny nieheteronormatywnej, wyłania się z rozważań poświęconych zagadnieniu społecznego konstruowania rzeczywistości społecznej (zob. Berger i Luckmann 2010), które wpisują się w założenia teoretyczne symbolicznego interakcjonizmu. Z tego względu akcent analityczny został położony na odwzorowanie tego, jak poszczególne jednostki nadają znaczenia temu, co zachodzi (whatness) oraz jak zachodzi (howness) (za: Kleinknecht 2007: 251–253), dokonując interpretacji poszczególnych elementów otaczającego je świata. By osadzić podjętą tu analizę w szerszym kontekście teoretycznym, warto przywołać pokrótce podstawowe założenia dotyczące studiów nad życiem społecznym, jakie wyłaniają się z rozważań kontynuatorów myśli Herberta Blumera. 1) Społeczeństwo stanowi w tej perspektywie emergentną całość, konstytuowaną przez działających aktorów, która wyłania się z interakcji opartych na wspólnocie symbolicznej i językowej działających jednostek – życie grupowe ludzi przebiega w ramach reguły intersubiektywności (za: Prus i Grills 2003: 21; zob. Blumer 1969; Hałas 1987). 2) Wytwarzając rzeczywistość społeczną, jednostka oddziałuje na obdarzane znaczeniem obiekty materialne, duchowe czy społeczne, które stają się w tym sensie jej partnerami interakcji – zyskują potencjał oddziaływania na danego aktora społecznego w takim zakresie, w jakim uświadamia sobie on określone znaczenie pewnego obiektu, co wskazuje z kolei na wieloperspektywiczność i kontekstualność życia społecznego (por. Prus 1997: 11–12). 3) Główną kategorię symbolicznego interakcjonizmu stanowi interakcja symboliczna, w toku której aktorzy wytwarzają, negocjują i uzgadniają znaczenia przypisywane określonym obiektom, elementom otaczającej ich rzeczywistości społecznej. Jest ona oparta na podejmowaniu roli innego, dopasowywaniu linii działań uczestniczących w niej jednostek, które interpretując znaczenia podejmowanych przez partnerów interakcji aktywności, dostarczają wskazówek, jak zamierzają działać i jak te działania mogą być interpretowane (Ziółkowski 1981: 99–100). Oznacza to, że życie społeczne podlega nieustannemu uzgad5 Do tej pory badania realizowałam, kontaktując się z badanymi bezpośrednio. Nie wykluczam jednak możliwości prowadzenia wywiadów także za pośrednictwem komunikatora internetowego Skype. Kwestia ta, implikująca określone ograniczenia metodologiczne, nie zostanie jednak w tym miejscu rozwinięta ze względu na ograniczoną objętość niniejszego tekstu. UCZENIE SIĘ „NORMALNOŚCI” W SYTUACJI DOŚWIADCZANIA SYMBOLICZNEGO... 131 nianiu i jest oparte na działaniu – w perspektywie interakcjonistycznej działania są rozumiane nie tylko w kategoriach „robienia czegoś”, to także aktywność refleksyjna, planowanie (por. Prus i Grills 2003: 21–22). 4) Przyjmując perspektywę partnera interakcji, jednostka – jako samoświadomy aktor – może poddawać refleksji także samą siebie, czyli ujmować siebie w kategoriach obiektu i tym samym oddziaływać na siebie. 5) „Ludzkie doświadczenia są postrzegane jako wyłaniające się lub trwające konstrukcje, wytwory społeczne” (Prus i Grills 2003: 22 [tłum. własne]). Życie społeczne ma zatem charakter procesualny, jest ujmowane w kategoriach ciągłych, przeplatających się działań. Z powyższych rozważań wyłania się perspektywa analityczna, skoncentrowana na poddawaniu namysłowi doświadczeń działających aktorów społecznych, którzy w toku interakcji kształtują swój sposób rozumienia świata i siebie w tym świecie. Z drugiej jednak strony uwagę zwraca, jak dopasowywanie swoich działań do działań partnerów wpływa nie tylko na konstruowanie, ale i podtrzymywanie oraz reprodukowanie znaczeń określonych elementów rzeczywistości społecznej, w tym tego, co w określonym kontekście społeczno-kulturowym określić możemy jako „normalne”. Erving Goffman (zob. np. 2007; 2008), podobnie jak wcześniej Durkheim, zwraca uwagę na to, że konceptualizacja „normalności” możliwa jest tylko poprzez odniesienie jej do tego, co „normalne” nie jest (por. także Giddens 2004). Ujmuje ją w kategoriach zbiorowej reprezentacji ludzkich wyobrażeń na temat tego, jak powinno być (teraz i w przyszłości), które wyznaczają z kolei wachlarz akceptowalnych społecznie zachowań i atrybutów. Nasza „normalność” okazywana jest w czasie spotkania z innymi w celu potwierdzenia przynależności jednostki do określonej społeczności, ale i podtrzymania pewnego obrazu siebie, poprzez który kształtowana jest tożsamość jednostkowa, a zatem zbiór definicji i sądów na temat Ja, które są nieustannie negocjowane i potwierdzane właśnie w toku interakcji (zob. Bokszański 1989). Okazywanie „normalności” może być zatem rozumiane w kategoriach swoistego mechanizmu mającego chronić jednostkę przed przypisaniem jej miana „dewianta”, którego zachowania odbiegają – w danym otoczeniu społeczno-kulturowym – od normatywnego wzorca, przez co narażają danego aktora społecznego na stygmatyzację symboliczną (por. Goffman 2007). Eksplikując problem społecznego wytwarzania i odtwarzania „normalności”, Goffman, podobnie jak Michel Foucault (zob. 1998), zwraca uwagę na dwa istotne mechanizmy, które kształtują te procesy – internalizację określonych norm i wartości w procesie socjalizacji oraz kontrolę społeczną, wywierającą na jednostkę nacisk mający na celu normalizację jej zachowań. W tym miejscu warto jednak zauważyć, co podkreśla Barbara Misztal (2001), że w podejściu Goffmana ludzie ujmowani są w kategoriach aktorów, którzy dostosowują się do określonych norm życia społecznego, kierując się przy tym różnymi pobudkami, co ponownie przesuwa ognisko uwagi w kierunku dopasowywania własnych działań do działań partnerów interakcji. W tym kontekście zachowanie pozorów społecznie akceptowanej „normalności” (jeśli piętno nie jest widoczne czy łatwe do zauważenia [por. Goffman 2007: 84–87]) może chronić jednostkę przed potencjalnymi sankcjami symbolicznymi. Nie powinno jednak umknąć naszej uwadze, że jeśli z jednej strony nakreślone powyżej dzia- 132 MAGDALENA WOJCIECHOWSKA łania nakierowane na zachowanie pozorów „normalności” mogą w pewnym stopniu „wyzwolić” jednostkę od antycypowanych następstw ujawnienia odmienności od dominującego wzorca społeczno-kulturowego, to z drugiej – mogą też stanowić podstawę powstawania konfliktów wewnętrznych, gdyż stawiają danego aktora w sytuacji intencjonalnego podtrzymywania norm, które uważa za krzywdzące6. Powyższe rozważania na temat społecznego konstruowania „normalności” wyznaczają ścieżki analityczne, jakimi podążam w dalszej części tekstu, podejmując próbę nakreślenia, jak pary jednopłciowe wspólnie wychowujące dziecko poczęte w ramach związku radzą sobie w sytuacjach wymagających od nich wypracowania nowych wzorów działania w społeczeństwie heteronormatywnym oraz jak ich rozumienie tych sytuacji przyczynia się do kształtowania mechanizmów funkcjonowania w rodzinie. Nota metodologiczna – opis badania7 Dane przedstawione w tekście zostały zebrane za pomocą techniki wywiadu swobodnego mało ukierunkowanego (Lutyński 1968; Przybyłowska 1978), który przeprowadzany jest w różnych konfiguracjach. W tym miejscu warto uściślić, że badanie poświęcone konkretnej parze rozpoczynam najczęściej od wywiadu z obojgiem rodziców (poza przypadkami, gdy doszło do rozstania bądź dziecko zostało poczęte w ramach wcześniejszego związku [w większości przypadków – z osobą płci przeciwnej]), następnie zaś – jeśli zajdzie taka potrzeba – rozmawiam dodatkowo z każdym z nich z osobna (w określonym odstępie czasu od pierwszego spotkania). Taki sposób realizowania badania przyjęłam już w początkowej fazie projektu, gdy podczas pierwszego wywiadu, jaki prowadziłam z parą gejów, okazało się, że mężczyźni nie zgadzają się w pewnej podstawowej dla nich kwestii. Nie chcąc doprowadzić do sytuacji, w której jedna ze stron mogłaby zostać w jakikolwiek sposób zraniona, zdecydowałam o podjęciu innego wątku i zaproponowaniu dwóch dodatkowych spotkań, podczas których miałabym okazję porozmawiać z każdą z osób w celu wyjaśnienia kwestii spornych, których poznanie z perspektywy każdego z rozmówców uznałam za ważne w kontekście analizy dynamiki związku. Decyzję o powyżej nakreślonym sposobie realizacji badania podjęłam ze świadomością ograniczeń, jakie za nią stają. Uznałam jednak, że w świetle innych problemów (me6 Problem ten poruszam szerzej w dalszej części tekstu. Dane pochodzą z szerszego projektu badawczego, który realizuję na potrzeby rozprawy doktorskiej. Początkowo projekt ten nakierowany był na analizę sytuacji rodzin jednopłciowych w Polsce. Niemniej, ze względu na to, że kwestia rodzicielstwa okazała się dla wielu badanych istotnym problemem (narracje na ten temat celowo nie były przeze mnie wywoływane, w czasie każdego spotkania starałam się w taki sposób formułować pytania ogólne, by zapewnić badanym możliwość samodzielnego zdecydowania o tym, jakie kwestie są dla nich ważne na poziomie funkcjonowania w ramach związku jednopłciowego), który niekiedy silnie warunkował dynamikę związku, zdecydowałam się na zawężenie obszaru swoich dociekań badawczych i tym samym przesunięcie zainteresowań właśnie w kierunku tej problematyki. W takim kształcie prowadzę badania od końca 2012 roku. Jak dotąd są one realizowane na terenie jednego z miast wojewódzkich. 7 UCZENIE SIĘ „NORMALNOŚCI” W SYTUACJI DOŚWIADCZANIA SYMBOLICZNEGO... 133 todologicznych i analitycznych), które wiążą się z kolei z wnioskowaniem o dynamice, relacjach rodzinnych jedynie na podstawie narracji poszczególnych osób, warto podjąć to ryzyko, by chociaż w toku wywiadu móc zaobserwować sposób, w jaki badani odnoszą się do siebie nawzajem, a niekiedy także do swoich dzieci8. W czasie każdego wywiadu z dwoma rozmówcami dbałam o to, by nie zgłębiać kwestii, które uznałam za drażliwe – bądź potencjalnie drażliwe – dla badanych ze względu na obecność przysłuchującego się wypowiedziom partnera/partnerki – do spraw tych powracałam przy okazji indywidualnych spotkań. Co więcej, ponieważ moi rozmówcy realizują strategię ukrywania informacji o istocie ich związku rodzinnego (w określonych sytuacjach społecznych i przed pewnymi osobami), szczególny nacisk położyłam na kwestie etyczne, związane przede wszystkim z nieujawnianiem informacji, które mogłyby narazić badanych na jakiekolwiek problemy rodzinne, towarzyskie, zawodowe czy instytucjonalne (por. Babbie 2003: 516–520). By dać Czytelnikowi podstawy do własnej oceny prowadzonej przeze mnie analizy, nie zrezygnowałam z cytowania fragmentów narracji rozmówców. Pominęłam jednak dane mogące zdradzać ich tożsamość oraz dokonałam zmiany wszystkich imion, jakie pojawiły się w wypowiedziach. Ze względu na specyfikę sposobu realizowania tego projektu badawczego, nie wskazuję w tym miejscu konkretnej liczby wywiadów, które przeprowadziłam9. Warto natomiast wspomnieć, że do tej pory rozmawiałam z 3 parami kobiet10, 8 Niekiedy w czasie wywiadów towarzyszyło nam dziecko kobiet, które było w pokoju przez całe spotkanie (chodzi o niemowlęta). Nie odnotowałam jednak, by rozmówczynie starały się w jakiś sposób skrócić czas trwania wywiadu, by móc zająć się dzieckiem. Przeciwnie – kobietom, które zdecydowały się na wzięcie udziału w badaniu, zależało na tym, by opowiedzieć mi o swoich doświadczeniach, bo – jak stwierdziły – ważna jest dla nich możliwość podnoszenia świadomości społecznej, której upatrywały w ewentualnych publikacjach wyników badań z ich udziałem. Warto w tym miejscu nadmienić, że nie mogę oczywiście wykluczyć, iż kierowanie się tymi pobudkami mogło wiązać się z określonym sposobem prowadzenia narracji. 9 Badani zadeklarowali, iż są otwarci na to, by w przyszłości podzielić się ze mną nowymi doświadczeniami, dlatego planuję realizację badania panelowego, które umożliwi uchwycenie dynamiki zmian, jakie zaszły w danej rodzinie. 10 Wśród badanych, których dziecko zostało poczęte w ramach związku, znalazły się 3 pary: 1) 35-letnia matka biologiczna i 31-letnia matka niebiologiczna, które po ok. 1,5 roku znajomości zdecydowały się na powiększenie rodziny. Przed poznaniem się jedna z kobiet planowała, że w przyszłości zostanie matką (matka biologiczna), jej partnerka natomiast odsuwała od siebie tę myśl ze względu na obawy przed reakcją społeczeństwa. Ich 2-letnie dziecko przyszło na świat dzięki zabiegowi in vitro. Kobiety rozstały się, nim dziecko skończyło rok, jednak nadal wspólnie je wychowują; 2) 31-letnia matka biologiczna i 33-letnia matka niebiologiczna, które po ok. 2 latach znajomości zdecydowały się na powiększenie rodziny. Przed poznaniem się obie kobiety odsuwały od siebie myśl o możliwości zostania w przyszłości matkami ze względu na obawę przed reakcją społeczeństwa. Ich 5-miesięczne dziecko, które kobiety wychowują wspólnie, przyszło na świat dzięki inseminacji; 3) 33-letnia matka biologiczna i 30-letnia matka niebiologiczna, które po ok. 3 latach znajomości zdecydowały się na powiększenie rodziny. Przed poznaniem się jedna z kobiet planowała, że w przyszłości zostanie matką (matka niebiologiczna), jej partnerka natomiast odsuwała od siebie tę myśl ze względu na obawy przed reakcją społeczeństwa. Ich 2-miesięczne dziecko – wychowywane wspólnie – przyszło na świat dzięki inseminacji. Żadna z par nie ukrywała przed najbliższymi (rodzice, dziadkowie, 134 MAGDALENA WOJCIECHOWSKA których dziecko zostało poczęte w ramach związku (poprzez zabieg inseminacji bądź zapłodnienia in vitro)11 oraz 3 parami kobiet i 1 parą mężczyzn, w przypadku których jedna osoba z pary jest rodzicem biologicznym dziecka poczętego w ramach związku z osobą płci przeciwnej12. Wśród badanych znajdują się także pary (kobiety), które aktualnie spodziewają się dziecka13. Dane uzyskiwane w toku badania opracowywane są zgodnie z założeniami metodologii teorii ugruntowanej (Glaser i Strauss 1967; Konecki 2000). Na potrzeby niniejszego artykułu zdecydowałam się przede wszystkim wykorzystać narracje uzyskane od kobiet, które wspólnie wychowują dziecko poczęte w ramach rodziny jednopłciowej, czego celem jest w dużej mierze zwrócenie uwagi na – często trudną – sytuację matek niebiologicznych. Z drugiej strony istotne jest dla mnie zrekonstruowanie procesu decyzyjnego poprzedzającego rzeczywiste starania o dziecko, który często przyczynia się do kwestionowania przez kobiety własnej „normalności” w toku odpowiadania sobie na pytanie, czy w ogóle mają prawo do stania się rodzicami, do przedłożenia „egoistycznych” potrzeb nad ewentualne negatywne doświadczenia i szanse życiowe dziecka, jak i odwzorowanie znaczeń, jakie kobiety przypisują nowym wzorom funkcjonowania w społeczeństwie heteronormatywnym. Aby osiągnąć ten cel, uchwycić i zrozumieć perspektywę badanych, w artykule to właśnie im oddaję głos (por. Konecki 2000; Kvale 2004; Męcfal 2012; Wojciechowska 2013). Myślenie o rodzicielstwie – czy możemy zostać rodzicami? W celu lepszego zrozumienia sytuacji kobiet, które wspólnie wychowują dziecko poczęte w ramach rodziny jednopłciowej, warto rozpocząć niniejsze rozważania od nakreślenia ich perspektywy na kwestię bycia rodzicem w przypadku osoby LGBT. Na pierwszy plan wysuwa się tu bowiem problem antycypowania symbolicznego wykluczenia (por. Goffman 2007; Czykwin 2008), który zwraca uwagę nie tylko na oczywistą kwestię zinternalizowania kontekstu społeczno-kulturowego, w jakim kobiety funkcjonują, lecz także na – nieintencjonalne – utwierdzanie się w normie heteroseksualności rodziców – właśnie za sprawą kwestionowania „normalności” bliscy znajomi), że planuje powiększenie rodziny, wszystkie spotkały się z pozytywnym przyjęciem tej decyzji. Jednak ze względu na obawy przed stygmatyzującą reakcją społeczeństwa, wszystkie kobiety stosują strategię pozornej niewidzialności w zinstytucjonalizowanej przestrzeni publicznej, o czym piszę w dalszej części tekstu. 11 Długość poszczególnych wywiadów waha się od ok. 3,5 do ok. 5 godzin w przypadku wywiadów z obojgiem rodziców oraz od ok. 1,5 do ok. 2 godzin w przypadku wywiadów indywidualnych. 12 We wszystkich przypadkach dzieci zostały poczęte w ramach małżeństw, które zakończyły się rozwodem. Poza 56-letnim mężczyzną, któremu była żona utrudniała kontakty z dzieckiem, biologiczni rodzice wspólnie sprawowali opiekę nad potomkami. 13 Wśród badanych, których dziecko zostało poczęte w ramach związku i które w czasie wywiadu oczekiwały jego narodzin, znalazły się 2 pary: 34-letnia matka biologiczna i 32-letnia matka niebiologiczna, które zdecydowały się na powiększenie rodziny po ok. 2 latach znajomości (zapłodnienie in vitro) oraz 31-letnia matka biologiczna i 30-letnia matka niebiologiczna, które zdecydowały się na powiększenie rodziny po ok. 4 latach znajomości (inseminacja). UCZENIE SIĘ „NORMALNOŚCI” W SYTUACJI DOŚWIADCZANIA SYMBOLICZNEGO... 135 wyobrażonego układu rodzinnego. Warto w tym miejscu zauważyć, że choć kobiety nie uciekają się w swoich wypowiedziach do podważania indywidualnego poczucia adekwatności społecznej, to jednak mówiąc o rodzicielstwie LGBT bardziej w kategoriach oksymoronu niż możliwości, w pewnym stopniu stawiają siebie w sytuacji podporządkowania względem norm, które uważają za krzywdzące. Warto również podkreślić, że myśląc o zostaniu matkami, badane w pierwszej kolejności relatywizują antycypowaną sytuację wychowywania dziecka w ramach rodziny jednopłciowej do ewentualnych następstw takiej decyzji dla potomka. Zwraca to uwagę na projektowanie już nie tylko możliwości zostania rodzicami, ale przede wszystkim strategii wychowawczej14 – w kontekście funkcjonowania nieheteronormatywnej rodziny i wychowywanego w niej dziecka na gruncie różnych kręgów interakcyjnych – wskazując na pewne „zakotwiczenie” sposobu myślenia o sobie w świecie w ramach odstępstwa od „normy”. Poniższe fragmenty narracji ilustrują trudne dla badanych podporządkowywanie się zinternalizowanym naciskom normatywnym w kategoriach budowania struktury kompensującej odczuwanie pewnego braku w obszarze Ja jednostki (zob. np. Grzegołowska-Klarkowska 1986). W tym sensie wyobrażony zgeneralizowany inny staje się dla kobiety – w toku myślenia o potencjalnym macierzyństwie – swoistym partnerem interakcyjnym, który „pomaga” odsunąć od siebie myśl o włączeniu w obszar Ja roli matki – zarówno utwierdzając w słuszności, ale i po części – właśnie poprzez antycypowanie braku akceptacji społecznej (względem siebie i potencjalnego dziecka) – usprawiedliwiając tę decyzję. Może jakoś też yyy zrodziło się to z mojego poprzedniego związku. Znaczy, nie wyobrażałam sobie, żeby, no, jakkolwiek było to realne, a po drugie yyy gdzieś tam przyzwyczaiłam się do tej myśli, że nie będę mieć dzieci i tak się z nią oswoiłam, że w zasadzie to był taki temat nieobecny w moim życiu. Nawet nie zastanawiałam się nad tym, czy ja chcę mieć dziecko, czy nie, po prostu gdzieś z założenia wiedziałam, że go po prostu mieć nie będę. Na pewno nie w Polsce. [31-letnia matka biologiczna 5-miesięcznego dziecka] – Skąd było to przekonanie, że to jest niemożliwe? – Nie wyobrażałam sobie w polskich realiach yyy mieć dziecko, które wychowywałoby się, które mogłoby, miałoby szansę wychowywać się yyy normalnie [wyróżnienie – MW], tak jak tutaj pozostałe dzieci w innych związkach. [31-letnia matka niebiologiczna dwuletniego dziecka] To było oczywistością, nie. No w sumie to u mnie dawno, dawno temu tak było, że sobie wkręcałam, że bardzo nie lubię dzieci, a tylko po to, żeby nie, nie poczuć chęci do tych dzieci. Tylko tak się złożyło, że później miałam dużo kontaktu z dzieciakami i je bardzo polubiłam, ale nigdy nie miałam tyle odwagi [wyróżnienie – MW], żeby pomyśleć o tym, że mogę mieć dzieci. Gdyby ktoś mnie zapytał dwa lata temu yyy chyba trzy lata temu, ktoś mnie zapytał, czy będę mieć dziecko, to z pełnym przekonaniem powiedziałabym, że nie. [33-letnia matka niebiologiczna 5-miesięcznego dziecka] 14 Jak zostanie to pokazane dalej, mówiąc o wychowywaniu dziecka, kobiety odnoszą się w swoich narracjach do problemu zbudowania u niego silnego poczucia własnej wartości, „normalności”, adekwatności społecznej, by uchronić je przed ewentualnymi trudnymi sytuacjami interakcyjnymi, w jakich może się znaleźć na wczesnych etapach swojego życia. Część matek konsultuje swoje wątpliwości w tym zakresie z psychologiem. 136 MAGDALENA WOJCIECHOWSKA Świadome odsuwanie od siebie myśli o potencjalnym macierzyństwie, związane z intensywną pracą emocjonalną podejmowaną przez kobiety, wskazuje na swoistą socjalizację wtórną emocji, w toku której badane – dostosowując swoje (nieartykułowane) potrzeby do wyobrażonych oczekiwań społecznych – dążą do kontrolowania doznań, „chronienia” Ja właśnie na poziomie emocjonalnym (zob. Turner i Stets 2005). W tym sensie działania kobiet rozpatrywać możemy w kategoriach wytwarzania mechanizmów obronnych Ja, których celem jest stłumienie potrzeb nieprzystających do zinternalizowanych norm społecznych i tym sposobem uniknięcie (czy osłabienie) poczucia deprywacji, podtrzymanie określonego sposobu rozumienia siebie w kategoriach podmiotu, który wybiera bezdzietność (por. Mezey 2013). Niemniej, dokonując interpretacji własnych działań, jednostki wypierające określone potrzeby mogą być narażone na doświadczenie negatywnych emocji, których starały się uniknąć. Werbalizacja takiego stanu rzeczy miała miejsce w czasie jednego z wywiadów, gdy rozmówczyni odniosła się do problemu uświadomienia sobie uciekania się do zachowań konformistycznych w celu uniknięcia negatywnych reakcji ze strony otoczenia. Warto zwrócić w tym miejscu uwagę na to, że zrekonstruowane tu procesy – warunkowane myśleniem o macierzyństwie w przypadku osób LGBT – obrazują, jak kobiety rozumieją swoją indywidualną sytuację w kontekście funkcjonowania w społeczeństwie heteronormatywnym. Co ciekawe, wśród matek, z którymi rozmawiałam, tylko jedna kobieta doświadczyła epizodu werbalnej dyskryminacji na tle orientacji seksualnej, co w pewnym stopniu wskazuje, jak silne jest zinternalizowane przekonanie badanych na temat granic „normalności” – tego, co w przypadku osób LGBT może być w przestrzeni publicznej akceptowane, a co nie. Z jednej strony odsyła nas to do zagadnienia konstruowania rzeczywistości społecznej (Berger i Luckmann 2010), w tym pojęcia i wymiarów „dewiacji” (Prus i Grills 2003), z drugiej jednak – wskazuje na problem interpretowania swojej sytuacji w kontekście wiedzy o doświadczeniach innych czy dekodowania dyskursu publicznego dotyczącego osób LGBT, w ramach którego często traktowane są one w sposób wrogi, pogardliwy czy niepoważny (zob. np. Mizielińska 2007; Oliwa 2012; Struzik 2012; Mizielińska i Stasińska 2013). Niewątpliwie nie bez znaczenia jest też fakt, że rodzicielstwo LGBT stanowi w Polsce zjawisko niemal niewidoczne, przez co konotowane może być z koniecznością wypracowywania własnych (niekoniecznie skutecznych) strategii funkcjonowania rodzin jednopłciowych w przestrzeni heteronormatywnej, co z kolei może – zdaniem badanych – negatywnie odbić się na dziecku. Warto także nadmienić, że w czasie wywiadów badane zwracały uwagę na słabe – ich zdaniem – zaplecze instytucjonalne (w postaci fundacji, stowarzyszeń działających na rzecz społeczności LGBT), w ramach którego mogłyby otrzymać wsparcie prawne w zakresie możliwości uregulowania pewnych aspektów funkcjonowania rodziny jednopłciowej z dzieckiem – w większości przypadków dotyczyło to sytuacji prawnej matki niebiologicznej. Skrajny przykład możliwych następstw zinternalizowania poczucia wykluczenia ze sfery rodzicielstwa, a także „normalnego” społeczeństwa, w którym nawet ujawnienie faktu tworzenia rodziny nieheteronormatywnej mogłoby skutkować UCZENIE SIĘ „NORMALNOŚCI” W SYTUACJI DOŚWIADCZANIA SYMBOLICZNEGO... 137 symbolicznym napiętnowaniem mogącym pociągnąć za sobą innego rodzaju sankcje (w tym przypadku chodzi o obawę przed posądzeniem o pedofilię), ilustrują narracje mężczyzn, w przypadku których poczęcie dziecka w ramach związku nie jest możliwe, co – zdaniem badanych – definitywnie przesądza o możliwości powiększenia rodziny jedynie poza granicami kraju, przynajmniej jeśli chodzi o sposoby, które korespondowałyby z ich systemem wartości (chodzi o osiedlenie się w kraju, w którym możliwa jest adopcja przez parę jednopłciową)15. Wiesz, problemem jest to, że my z Darkiem chcemy mieć dzieci. Właściwie to lepiej powiedzieć – „chcielibyśmy”. […] Obaj pracujemy z dziećmi, szukamy tego kontaktu yyy… Sytuacja, że nie mówimy o sobie [w pracy – przyp. MW], bo zrobią z nas pedofilów… Ciężko, jest bardzo ciężko. I to nie bez konsekwencji dla nas, oczywiście, bo są kłótnie o bierność, moją, ale… Mówię sobie: „Nie za wszelką cenę”. [34-letni mężczyzna, w związku od 3 lat] Nie musimy być wszyscy tacy sami, ale nie będę mówił, że jest dobrze, jak nie jest. Może dobrze byłoby usłyszeć: „To mnie boli”, „To mnie wkurwia”, „Nie wiem, co zrobić”. Na pewno nie jesteśmy jedyną parą gejów w Polsce, która chce mieć dziecko, no to może dowiedzieć się, czy są sposoby. Ba, pewnie, że są. Nie chcę do nich sięgać, bo to by było nie fair, ale mamy możliwość wyjechać stąd, a nie wyjeżdżamy. [28-letni mężczyzna, w związku od 3 lat] Przedstawione powyżej cytaty pokazują, że poczucie deprywacji rodzicielstwa nie pozostaje bez wpływu na dynamikę funkcjonowania związku. Negatywne emocje związane z doświadczaniem poczucia braku, niesprawiedliwości, które nie mogą zostać wygaszone w sytuacji konfrontacji ze zgeneralizowanym innym – potencjalnie dyskryminującym społeczeństwem – mogą znaleźć ujście w swoistym zniekształcaniu rzeczywistości, w przypadku którego może dojść do wikłania się partnerów w trudne sytuacje interakcyjne, gdy przyczyn swojej frustracji upatrują – paradoksalnie – także w konkretnych reakcjach, bądź ich braku, ze strony partnera. Zarysowany tu mechanizm obronny może być rozpatrywany w kategoriach wyrazu cierpienia i bezsilności doświadczanych w związku z poczuciem symbolicznego wykluczenia z pewnego obszaru „normalnego” społeczeństwa (por. Goffman 2007). Warto także zauważyć, że w sytuacji deprywacji rodzicielstwa stosowane mogą być różnego rodzaju strategie kompensacyjne – na przykład zaangażowanie w działalność pomocową na rzecz dzieci, co miało miejsce w przypadku pary gejowskiej, która podjęła aktywność wolontaryjną w tym zakresie. Niemniej działania te okazały się nieskuteczne, gdyż ukrywanie faktu bycia w związku z mężczyzną zaowocowało pogłębieniem poczucia nieadekwatności społecznej, przyczyniając się do kolejnych napięć i konfliktów. Nawiązując do wątku rodzicielstwa w przypadku gejów, warto ponadto podkreślić, że pary te w dwójnasób borykają się z problemem nieheteronormatywnego modelu powiększenia rodziny. Z jednej strony wydaje się, że w tradycyjnych społeczeństwach heteronormatywnych obecność w przestrzeni publicznej (zarówno zinstytucjonalizowanej, jak i wspólnej) pary mężczyzn spotyka się z mniejszą 15 Na problemy, z jakimi borykają się pary gejowskie, które dążą do powiększenia rodziny, zwraca uwagę np. Gerald Mallon (2004). 138 MAGDALENA WOJCIECHOWSKA akceptacją społeczną niż w przypadku pary kobiet, przy czym nie chodzi tu – jak zauważa Joanna Mizielińska (2007: 98) – o kwestię większej tolerancji względem lesbijek, ale raczej o większą akceptację dla czułości („czułostkowości”) kobiet, która jest umacniana w toku socjalizacji. Co więcej, jak wskazano już wcześniej, wielu mężczyzn boi się posądzenia o pedofilię, co zniechęca ich do myślenia o powiększeniu rodziny (problem ten był szczególnie widoczny w przypadku dwóch rozmówców, którzy na co dzień pracują z dziećmi). Z drugiej strony, odnosząc się do realnej możliwości zostania rodzicami, mężczyźni mogą wychowywać dziecko poczęte w ramach wcześniejszego związku jednego z partnerów (najczęściej małżeństwa zakończonego rozwodem [zob. Green i Bozett 1991]), adoptować dziecko (zob. np. Stacey 2013) bądź skorzystać z pomocy surogatki czy począć dziecko z parą lesbijską (zob. Martin 1993). Wskazane powyżej możliwości powiększenia rodziny w ramach związku jednopłciowego wiążą się jednak z określonymi ograniczeniami – koniecznością uwzględnienia w działaniach nakierowanych na poczęcie czy adopcję dziecka osób trzecich, jak i ewentualnym włączeniem ich – przynajmniej w niektórych przypadkach – w proces wychowawczy. Powyższe rozważania sygnalizują jedynie część dylematów, z jakim muszą się zmierzyć pary gejowskie rozważające powiększenie rodziny. Ze względu na to, że do tej pory nie dotarłam do pary mężczyzn, która wspólnie wychowuje dziecko, w niniejszym tekście problem ten zdecydowałam się nakreślić jedynie skrótowo. W tym miejscu warto jednak przywołać pokrótce sytuację, w jakiej znalazł się jeden z badanych – 56-letni mężczyzna, któremu była żona utrudniała kontakty z ich wspólnym dzieckiem. Poznanie przez kobietę prawdziwej przyczyny rozwodu przyczyniło się do tego, że – jak wskazywał rozmówca – dążyła ona do uniemożliwienia mu kontaktu z dzieckiem, posuwając się przy tym do szantażu emocjonalnego, a gdy nie przyniosło to pożądanego skutku – do poinformowania najbliższej rodziny byłego męża, że podejrzewa go o związek z mężczyzną. Działania kobiety doprowadziły ostatecznie do sytuacji, w której – czując się „zaszczutym” przez lokalną społeczność – mężczyzna zdecydował się na wyjazd do większego miasta, upatrując w przeprowadzce możliwości na odzyskanie poczucia bezpieczeństwa i anonimowości. Dopiero dzięki wsparciu ze strony aktualnego partnera zdecydował się na ponowienie próby odzyskania kontaktu z dzieckiem. Przytoczone powyżej doświadczenia rozmówcy można odczytać w szerszym kontekście symbolicznej kontroli tożsamości psychoseksualnej jednostki, która realizuje się za sprawą społecznie podtrzymywanej normy heteroseksualności, co ponownie zwraca uwagę na dylematy, przed jakimi stają osoby LGBT rozważające powiększenie rodziny. „Tu nie ma przypadków” – etap planowania powiększenia rodziny Jak zauważyła jedna z rozmówczyń – w dążeniu pary jednopłciowej do powiększenia rodziny „nie ma przypadków”, co wiąże się z faktem skrupulatnych przygotowań kobiet do zostania matkami, planowaniem niemal każdego – możliwego dla nich do przewidzenia – aspektu. Zarysowany w tym miejscu problem obejmuje wiele UCZENIE SIĘ „NORMALNOŚCI” W SYTUACJI DOŚWIADCZANIA SYMBOLICZNEGO... 139 kwestii, które kobiety poddają namysłowi (np. decyzja, która z partnerek zostanie matką biologiczną; wybór kliniki, w której podda się zabiegowi inseminacji bądź zapłodnienia in vitro; określenie następstw, jakie ich decyzja o powiększeniu rodziny będzie miała na jej późniejsze funkcjonowanie w przestrzeni publicznej itd.). Warto zauważyć, że choć mogłoby się wydawać, iż dużym wyzwaniem będzie dla kobiet decyzja w sprawie tego, która z nich urodzi dziecko, nawiązując do tej kwestii w czasie wywiadu, rozmówczynie odwoływały się do spraw, które określały mianem „praktycznych” – we wszystkich przypadkach matką biologiczną została bądź ta z pary, która była starsza – przez co w późniejszym czasie mogłaby mieć większy problem z zajściem w ciążę – bądź ta, która miała ku temu bardziej sprzyjające warunki w miejscu pracy. Warto dodać, że część kobiet, z którymi rozmawiałam, planuje, iż w przyszłości będzie wychowywać przynajmniej dwoje dzieci – by każda z nich mogła zostać matką biologiczną. Dla jednej pary stanowi to wyraz możliwości symbolicznego „scementowania” rodziny, uniknięcia sytuacji, gdy jedna z kobiet zawsze będzie tą drugą, do czego nawiążę w dalszej części artykułu. W tym miejscu chciałabym jednak – przede wszystkim ze względu na ograniczoną objętość tekstu – skoncentrować się na tych zagadnieniach, których analiza oddaje doświadczenia kobiet i ich sposób rozumienia siebie w sytuacji nowości interpretacyjnych, jakie napotykają na swojej drodze. Wypowiedzi kobiet na temat przygotowywania się do poczęcia dziecka ponownie odsyłają nas do zagadnienia antycypowania wykluczenia, ukazując działania przyszłych matek w kontekście ramy lęku, jaka jest na ten proces nakładana. Warto zauważyć, że materializowanie się tych obaw w działaniu może stanowić następstwo uwzorowania emocjonalnego w związku z przemocą symboliczną w formie nierównego traktowania osób LGBT (zob. np. Shott 1979). – Wcześniej, zanim zaszłam w ciążę, to najpierw musiałyśmy wszystko tak sobie zaplanować, żeby później już nie było tych wszystkich problemów. […] Ja na przykład nie chciałam [poddać się inseminacji – przyp. MW], dopóki nie będziemy miały odłożonej pewnej sumy pieniędzy, bo powiedziałam sobie, że jednak, wiesz, żyjemy w takim, a nie innym kraju i jednak trzeba być gotowym na każdą ewentualność. Ja nie wiem, co będzie za pół roku, za dwa lata, za pięć lat […], ale chciałabym móc po prostu, mieć taką świadomość, że w razie czego, możemy się stąd wyprowadzić, możemy stąd wyjechać i nie martwić się o dziecko. – Możesz mi powiedzieć, co masz na myśli? – Wiesz co, no… Ludzi, ich nastawienie do tego… Chociaż… No wcześniej nawet o tym nie myślałam. [34-letnia kobieta spodziewająca się dziecka] Planowanie powiększenia rodziny może zatem stanowić swoistą nowość interpretacyjną nie w tym sensie, że kobiety przygotowują się do nieznanej wcześniej roli, co niewątpliwie stanowi też element doświadczenia osób heteronormatywnych, lecz poprzez fakt świadomości miejsca rodzin jednopłciowych w strukturze „normalnego” społeczeństwa, która „wymusza” na badanych tworzenie i dopasowywanie się do nowych wzorów funkcjonowania w przestrzeni publicznej. Konstatacja ta ponownie odsyła kobiety do problemu kwestionowania ich „prawa” do powiększenia rodziny – zrelatywizowanego do potencjalnie trudnej sytuacji dziecka – warunkując 140 MAGDALENA WOJCIECHOWSKA nieustanne utwierdzanie się w „słuszności” podjętej decyzji, co wskazywać może także na problem społecznego konstruowania sposobu myślenia o rodzicielstwie w ogóle (zob. Mezey 2008). Wiesz co, no przechodziło mi przez myśl, żebym była sama. Natomiast yyy… Ja chciałam mimo wszystko stworzyć namiastkę, namiastkę [zdziwienie rozmówczyni doborem słowa – przyp. MW]? No chciałam stworzyć rodzinę, tak? A dla mnie rodzina jednak składa się z dwóch dorosłych i dzieci, dlatego wolałam, wolałam z partnerką. [35-letnia matka biologiczna dwuletniego dziecka] Wyróżnione w przytoczonym fragmencie narracji słowo, którego dobór zaskoczył rozmówczynię, może być zinterpretowane w kategoriach przejęzyczenia oddającego dysonans doświadczany w sytuacji konfrontacji określonej wizji siebie ze zinternalizowanym porządkiem społeczeństwa heteronormatywnego, w którym na inność nakłada się ramę „dewiacji”. No tutaj,a co jest ważne, ja bym tego tutaj nawet nie rozbijała na jakiekolwiek rodziny, no bo tutaj, tutaj to jest zawsze rodzicielstwo, jest macierzyństwo, coś co, nie wiem… No, tak jak mówię, przede wszystkim ktoś chyba musi yyy czuć to, że chce zostać rodzicem dla tego dziecka [wyróżnienie – MW]. […] są takie pary, jak ja z Ewą, gdzie świadomie żeśmy się zdecydowały i tutaj nie ma co, nie ma jakiegoś yyy… No trzeba przemyśleć i trzeba przemyśleć to dokładnie, bo tu ani odwrotu, ani nic, trzeba naprawdę wiedzieć, czego się chce, żeby się na to zdecydować. […] ale to właśnie, no jest różnica w „chcieć mieć dziecko”, chcieć, chcieć, ale później wprowadzić je w ten świat jako świadomy rodzic – to nie jest to samo. Trzeba pokazać, że nie wszystko jest takie piękne […], na ile rzeczy trzeba w życiu uważać, to już jest ta druga sprawa. A wszystko trzeba będzie jej przekazać. [31-letnia matka niebiologiczna dwuletniego dziecka] Powyższy fragment narracji ilustruje sposób odnoszenia się do kwestii powiększenia rodziny nie w kontekście posiadania dziecka, lecz bycia dla niego rodzicem. Konstrukcja wypowiedzi wskazuje na rozumienie budowanej przez siebie roli przede wszystkim w kategoriach odpowiedzialności, jaka spoczywa na rodzicu wprowadzającym dziecko w życie. Warto w tym miejscu zauważyć, że wysuwające się na pierwszy plan poczucie pełnej świadomości podjętej decyzji – werbalizowane w sytuacji wywiadu – może być rozumiane jako jeden z elementów utwierdzania się w „zasadności” dopiero przyznawanego sobie „prawa” do bycia matką, stanowiąc efekt pracy emocjonalnej podjętej przez kobietę. W niniejszym tekście koncentrowałam się jak dotąd na kwestii tego, jak rozmówcy rozumieją siebie w kontekście myślenia o rodzicielstwie jednopłciowym. W dalszej części artykułu analizy te zostaną poszerzone o zaprezentowanie doświadczeń kobiet w sytuacji ich uwikłania w określone interakcje, które często wyznaczają trudności, z jakimi muszą się zmierzyć, dążąc do powiększenia rodziny. Ta druga – matka niebiologiczna w przestrzeni publicznej W tym miejscu warto skoncentrować się na specyfice rodzicielstwa jednopłciowego w kontekście nakreślenia sytuacji matki niebiologicznej, która na etapie UCZENIE SIĘ „NORMALNOŚCI” W SYTUACJI DOŚWIADCZANIA SYMBOLICZNEGO... 141 podjęcia rzeczywistych starań o powiększenie rodziny dobrowolnie usuwa się w cień w pewnych obszarach przestrzeni publicznej. Ze względu na to, że w przypadku par, z którymi rozmawiałam, do zapłodnienia doszło za sprawą zabiegu inseminacji bądź – w przypadku braku efektów tego sposobu – in vitro, badane, dokonując wyboru kliniki, w której jedna z nich podda się sztucznemu zapłodnieniu, przyjmowały strategię pozornej niewidzialności matki niebiologicznej w zinstytucjonalizowanej przestrzeni publicznej (np. służba zdrowia, żłobek, przedszkole)16. – A kiedy Ewa była na wizycie, to Ty też przy tym byłaś? – Nie, nie, ja czekałam, wtedy na nią czekałam. No niestety, ze względu właśnie na to yyy tak, jak kolega nas nastawiał, bo sytuacja była przedstawiona, no, że Ewa jest samotną osobą. Ona jest już w wieku, ona chyba miała trzydzieści dwa, trzydzieści trzy lata, jak yyy jak chciała zajść w ciążę, no chyba żeby sobie szansy nie marnować, to niestety nie mogłyśmy powiedzieć, że po prostu to my chcemy mieć dziecko, tak. Mówiła, że jest samotną osobą, chce mieć dziecko. No właśnie takie miałyśmy szczęście, że przez tego kolegę, który gdzieś tam wspomniał temu lekarzowi, on jakoś szczególnie jej nie badał, nie wysyłał jej też do psychologa, bo to też są badania psychologiczne i tak dalej yyy szczególnie, jak są samotne osoby, dlaczego i tak dalej. Ale udało się, wszystko w porządku. Ewa wypowiada się bardzo pozytywnie o tym doktorze, że też był całkiem w porządku. [31-letnia matka niebiologiczna dwuletniego dziecka] Mając na uwadze wcześniejsze rozważania na temat dylematów, jakich doświadczają pary jednopłciowe planujące powiększenie rodziny, decyzja ta nie powinna dziwić. Warto jednak zauważyć, abstrahując w tym miejscu zarówno od kwestii logistycznych, jak i stresu, jaki często towarzyszył kobietom w związku z antycypowaniem ewentualnych następstw fiaska przyjęcia tej strategii, że jej powodzenie skutkowało najczęściej włączeniem tego wzoru postępowania w stały repertuar strategii interakcyjnych podejmowanych przez matki w zinstytucjonalizowanej przestrzeni publicznej w celu „wpasowania się” w heteronormatywną strukturę społeczną – wytworzenie sytuacji pozornej integracji na zasadzie ustalenia własnych reguł gry (por. Prus 1999; Goffman 2008). W niektórych przypadkach okazywało się, że powyżej zarysowany sposób postępowania wiązał się z określonymi korzyściami, na jakie liczyć mogą matki samotnie wychowujące dziecko. Z drugiej jednak strony warto poddać w tym miejscu namysłowi kwestię doświadczeń matki niebiologicznej w relatywizowaniu swojej roli do sytuacji symbolicznie nieobecnego rodzica, jak i wpływu realizowania tej strategii działania na wychowywanie dziecka. – Jak matka jest samotna yyy mówi, że jest samotną matką, to właściwie wiele spraw yyy ułatwia. – Na przykład? – No na przykład dostaje się jakieś punkty [dziecko ma większe szanse na dostanie się do przedszkola – przyp. MW]. […] Kasia ma dwie mamy, ale yyy… No tak yyy można mieć coś, jakieś z tego korzyści. No to jest zaleta yyy w naszej sytuacji. – Odpowiada Ci to? – Tak, tak yyy… Razem wychowujemy Kasię, ale tak jest w różnych sprawach łatwiej. [31-letnia matka niebiologiczna dwuletniego dziecka] 16 Tylko jedna para, z którą rozmawiałam, nie musiała uciekać się do tego sposobu. 142 MAGDALENA WOJCIECHOWSKA Przedstawiona powyżej narracja może skłonić do postawienia pytania o to, czy realizacja strategii pozornej niewidzialności matki niebiologicznej w zinstytucjonalizowanej przestrzeni publicznej nie stanowi jednego z elementów, który – mając w założeniu ułatwienie rodzinom jednopłciowym nie tylko zachowanie anonimowości, ale i „normalne” funkcjonowanie w życiu codziennym – nie przyczynia się w istocie – w wymiarze symbolicznym – do niemożności indywidualnego doświadczenia „autentycznej” adekwatności społecznej. Co więcej, sposób konstruowania wypowiedzi przez rozmówczynię, w pewnym stopniu odbiegający od jej bardziej płynnych narracji w innych fragmentach wywiadu (np. częstsze zawieszanie głosu, wahanie, podkreślenie swojej obecności w procesie wychowawczym), może także skłonić do refleksji na temat doświadczeń osoby, która w określonych okolicznościach narzuca sobie pewien rodzaj rodzicielskiej powściągliwości. Trzeba tu rzecz jasna podkreślić, że „niewidzialność” matek niebiologicznych często ograniczona jest właśnie do przestrzeni zinstytucjonalizowanej – kobiety zaznaczały bowiem w czasie wywiadów, że ich partycypacja w społecznie widzialnej opiece nad dzieckiem (np. wspólne spacery, wizyty na placu zabaw, odprowadzanie czy odbieranie dziecka ze żłobka itp.), która rozgrywa się w niesformalizowanej, wspólnej przestrzeni publicznej, uzależniona jest w praktyce od organizacji czasu pracy każdej z nich. Otwartym pozostaje jednak pytanie o to, czy (i w jaki sposób) zasygnalizowana tu strategia będzie podlegała rewizji w miarę dorastania dziecka. Może się bowiem okazać, że nakładanie ram normalizujących, o których piszę w dalszej części tekstu, na wychowanie, przy jednoczesnym przekazywaniu wzorów nieotwartego funkcjonowania rodziny w zinstytucjonalizowanej przestrzeni publicznej, może – w pewnych okolicznościach – doprowadzić do powstania dysonansu, a przez to nie przynieść zamierzonego efektu w postaci zbudowania u dziecka silnego poczucia własnej wartości17. Funkcjonowanie w kontekście lęku18. Kim jesteśmy w świetle prawa? Nakreślone powyżej rozważania wskazują, z jakimi dylematami muszą mierzyć się na co dzień osoby LGBT wspólnie wychowujące dziecko. Warto natomiast odwołać się do jakościowo innej sytuacji – otwierającej wątek funkcjonowania rodziny jednopłciowej z dzieckiem w społeczeństwie heteronormatywnym w świetle prawa – przedstawionej poprzez oddanie głosu matce niebiologicznej, która doświadczyła trudnych sytuacji interakcyjnych w kontekście instytucjonalnym, gdy jej partnerka, biologiczna matka ich dziecka, przeszła w czasie ciąży operację, która – na skutek komplikacji – doprowadziła ostatecznie do przedwczesnego przyjścia dziecka na świat. 17 Problem ten wymaga oczywiście dalszych – najlepiej interdyscyplinarnych – badań. W tym miejscu został jedynie zasygnalizowany jako jedna z możliwych ścieżek analitycznych. 18 Kontekst lęku to jedno z pojęć uczulających (Charmaz 2009) wygenerowanych w toku prowadzenia badań nad doświadczeniami związanymi z nieheteronormatywnym macierzyństwem, które opisuje nieustanne obawy matki niebiologicznej, jakie wynikają z niemożliwości prawnego uregulowania jej statusu względem dziecka. UCZENIE SIĘ „NORMALNOŚCI” W SYTUACJI DOŚWIADCZANIA SYMBOLICZNEGO... 143 Ja jej szukałam tam, przyjechałam do tego szpitala, szukałam jej na tych porodówkach, powiedzieli mi, że jest na porodowej. Tam mnie jakaś pani wyrzuciła. Ja ją słyszałam, że jest na tej sali, bo słyszałam, jak krzyczy. Pani mi otworzyła, pyta się mnie, kto ja jestem, a ja jej powiedziałam, że mam to upoważnienie i że mogę być przy wszystkim, mam być informowana. A pani mi mówi: „To proszę mi pokazać”, a ja mówię: „To chyba ma Pani to w komputerze, bo to zabraliście”, nie. Ona mówi: „Ja nie mam teraz czasu, żeby w komputerze szukać” i mi drzwi zatrzasnęła przed nosem. No to tam takie metalowe drzwi były, to stałam i pięściami nawalałam, aż ktoś raczył przyjść i otworzyć, i po prostu wlazłam tam na chama, nie. [33-letnia matka niebiologiczna 5-miesięcznego dziecka] – Mogłaś wejść i zobaczyć Adasia? – Nie, skąd. Zeszłam tam, Marta powiedziała, że napisała upoważnienie, że mają. Poszłam tam do pokoiku, w którym leżał, i panie pielęgniarki powiedziały, że nie, ja nie mogę, w ogóle tam na drzwiach jest napisane, że nawet dziadkowie nie mogą, tylko wyłącznie rodzice […], w ogóle, kto ja jestem. Ale ja mówię, że mnie matka upoważniła, żeby dziecko widywać, „No to trzeba iść do lekarza, z lekarzem porozmawiać”. No to poszłam do tego lekarza i mówię, że tu też, że mam to upoważnienie, tere fere, pani mi mówi, że dobrze, że jeśli jest takie upoważnienie, to będę mogła dziecko widywać, ale w tej chwili to ona tego upoważnienia nie widziała, bo jeszcze do nich nie dotarły dokumenty […], więc na razie nie mogę wejść. No to ja wyszłam z gabinetu tej pani doktor i weszłam sobie od razu do Adasia i odegrałam przed tą pielęgniarką, że wszystko już załatwione, że mogę. [33-letnia matka niebiologiczna 5-miesięcznego dziecka] Powyższe fragmenty narracji – choć stanowią skrajny, a być może nawet odosobniony, przykład sytuacji, w jakiej znaleźć się mogą osoby LGBT – zostały tu przywołane nie w celu wzbudzenia emocji, lecz zwrócenia uwagi na kwestię funkcjonowania kobiet w zamkniętym kontekście lęku, który generowany jest przez doświadczane przez nie obawy w związku z nieuregulowanymi kwestiami prawnymi dotyczącymi rodzin LGBT z dzieckiem. Badane relacjonują ten problem w odpowiedzi na pytanie o to, jak wygląda sytuacja ich rodziny w świetle prawa tak: – To jest problem, to właśnie nie wygląda. No i to jest takie właśnie kłopotliwe. Właściwie to nawet nie wiemy, jak to ugryźć, nie. I czy w ogóle da się coś z tym zrobić. Chciałyśmy pojechać do Warszawy, właściwie na to spotkanie między innymi, dlatego, że tam jest taki radca prawny, który już w zasadzie, on zajmuje się takimi sprawami yyy… Co można zrobić i jak to zrobić. […] Na razie to mamy tak „formalnie” tylko z rodziną ustalone, nie. – Gdyby mi się coś stało, tak, to moja mama wie, że gdyby mi się coś stało, to żeby przez przypadek yyy nie przeszło jej przez myśl, żeby jakkolwiek walczyć o prawa rodzicielskie z Agatą. – Też mamy problem, już się zastanawiamy nad tym, jak my mamy pozapisywać te, żeby nie, nie dostało się komuś innemu, a nie dziecku, bo ja na przykład nie mam biologicznie spadkobiercy, więc poszłoby, no nie wiem, na rodziców czy na kogoś, moje rzeczy, jak to teraz zrobić. Bo wiesz, jak to jest, to jest tak, że testament to jest mało. – Związek nie jest uregulowany prawnie, jakby gdzieś tam przez całe życie budujemy wspólny majątek, w którymś momencie jednej z nas brakuje i nagle druga zostaje z niczym, bo nagle jedynymi osobami, które mają prawo do tego, co po sobie pozostawiłam, to jest moja rodzina i to nie jest bardzo w porządku. To znaczy, ogólnie rzecz biorąc, notariusz, ponieważ ja przy okazji yyy umawiania wizyty, kiedy kupowałam ziemię, próbowałam właśnie tak ogólnie zapytać o kwestie jakichkolwiek uregulowań prawnych, jeżeli chodzi o dziecko, to oni w ogóle nie posia- 144 MAGDALENA WOJCIECHOWSKA dają takiej wiedzy. W ogóle nic. [33-letnia matka niebiologiczna i 31-letnia matka biologiczna 5-miesięcznego dziecka] Podobnie kwestię tę widzi inna matka niebiologiczna, której sytuacja komplikuje się dodatkowo przez fakt rozstania z partnerką. Kobiety w dalszym ciągu wspólnie wychowują dziecko poczęte w ramach ich związku, niemniej, choć wypracowały między sobą zasady opieki nad nim oraz dołożyły starań, by prawnie uregulować sprawę ich formalnych relacji z dzieckiem, rozmówczyni nie ma pewności co do niepodważalności woli matki biologicznej. Napisała też właśnie testament [biologiczna matka – przyp. MW]. Tak dyskutowałyśmy, że yyy jakby jej się coś stało yyy przed ukończeniem pełnoletniości przez Kasię, to wyraża taką wolę, że chciałaby, żebym była jakby jej opiekunem, żeby sąd nie przyznawał jej żadnej rodzinie, tylko żebym ja była tym opiekunem i wszelkie Ewy jakieś tam dobra i mieszkanie przede wszystkim, żebym mogła zarządzać, zanim Kasia skończy osiemnaście lat, do momentu przekazania, bo testamentalnie przechodziłoby to na Kasię, no to, żebym była jakąś taką osobą odpowiedzialną za to, która by tego dopilnowała. I to właśnie notariusz mówił, że on, że jak najbardziej możemy to napisać, że taka jest wola i tak dalej, ale już pod kątem jakiegoś opiekuna i tak dalej, on nie gwarantuje, że sąd będzie brał coś takiego pod uwagę. Bo to jest wola. Wola wolą, prawo prawem i jakieś rodziny zastępcze czy coś, tak że mówię, musi się Ewa pilnować. [31-letnia matka niebiologiczna dwuletniego dziecka] Przytoczone w tym miejscu fragmenty narracji ilustrują kolejny typ barier, na jaki napotykają osoby LGBT wspólnie wychowujące dziecko w społeczeństwie heteronormatywnym. Ich źródeł upatrywać można – między innymi – w kulturowo ukształtowanym rozumieniu pojęcia „rodzina”. Doświadczając nierównego traktowania na poziomie prawa, w świetle którego matka niebiologiczna jest dla swojego dziecka w zasadzie obcą osobą, kobiety szukają wsparcia przede wszystkim w ramach organizacji działających na rzecz osób LGBT oraz dążą do budowania sieci znajomości z innymi parami w analogicznej sytuacji, z których doświadczeń mogłyby skorzystać. Warto tu jednak podkreślić, że w czasie wywiadów część badanych wskazała, iż omawiana w tym miejscu kwestia stanowi dla nich jeden z donioślejszych problemów, z jakimi muszą się zmierzyć. Brak widoków na pożądaną zmianę w tym zakresie przyczynia się natomiast do zamykania kontekstu lęku, w jakim funkcjonują, wikłając badane w spiralę nieustannych obaw i wątpliwości. System aksjonormatywny w kontekście budowania więzi z dzieckiem Nakreślony powyżej problem braku regulacji prawnych w zakresie formalnych relacji matki niebiologicznej z dzieckiem może się przyczyniać do spotęgowania negatywnych, niezwykle trudnych dla rodziców emocji, jakich doświadczają pod wpływem sytuacji losowych, w których – w świetle zewnętrznego potwierdzenia zinternalizowanej heteronormatywności – nabywają przekonania, że mogą liczyć tylko na siebie. To tłumaczy po części odczuwanie przez kobiety obaw wpisanych w zamknięty kontekst lęku, jak i ich późniejsze próby przejęcia symbolicznej kontroli nad otoczeniem – wyrażone między innymi szczegółowym planowaniem strategii UCZENIE SIĘ „NORMALNOŚCI” W SYTUACJI DOŚWIADCZANIA SYMBOLICZNEGO... 145 procesu wychowawczego nakierowanego na ochronę dziecka przed antycypowanym wykluczeniem na płaszczyźnie symbolicznej. – A później też byłam taka, że nie mogłam się w tym odnaleźć, nie. Zobaczyłam to dziecko, ty, kurcze, skąd ja mam wiedzieć, że to jest on, nie, bo te dzieci, patrzę na te inkubatory, wszystkie te dzieci identyczne, takie same, w ogóle, no, jakoś tego też nie poczułam, że to, że nasze dziecko przyszło na świat. Strasznie to wszystko było dziwne. – Ja miałam taki moment, w którym wiedziałam, że, że nie mam żadnej depresji, bo jednak czytałam, że kobiety, które mają depresję poporodową, mają mniej chęci do swojego dziecka. A ja nie. – Nie, no my po prostu chyba nie miałyśmy takich uczuć do niego, przynajmniej ja nie miałam. – Ja to tak sobie tłumaczę, że po prostu jakby ogrom tych wszystkich przeżyć, które miałyśmy, wypłukał nas po prostu z jakichkolwiek emocji. No już tak byłyśmy wykończone tą całą sytuacją, że jednocześnie, ja tak przynajmniej miałam, że miałam potrzebę bycia blisko przy nim, żeby w każdym momencie wiedzieć, jak on się ma, czy jest wszystko w porządku, a z drugiej strony miałam takie poczucie pustki. Siedziałam przy tym inkubatorze i czułam się taka po prostu zmęczona, taka, nie da się tego opowiedzieć… Ale jednocześnie to było dalej potwierdzenie, że to nie jest depresją, bo inaczej nie chciałabym siedzieć przy nim, tak? – Ja miałam takie, że wiem, że to jest on, ale w ogóle go nie czuję. I też się tego bałam, mówię: „Boże, ja nic nie czuję do tego dziecka, w ogóle nic nie czuję”. Tylko na zasadzie świadomości, że wiem, że to jest to dziecko, ale nie mam w sobie żadnych uczuć. – Ale też jednocześnie, wiesz, nie mogłaś przecież wejść, przecież nie można go było w ogóle dotknąć. Przecież w ten sposób buduje się w ogóle relacje, tak. Bliskość z dzieckiem. – Dla mnie samo pójście tam to było takim stresem, że… Jak już przebrnęłam przez wszystkie bramki, to… – To było właśnie takie pogrążające bardzo, że Agata zamiast pójść i zastanowić się na przykład nad tym, jak będzie wyglądało to spotkanie, to ona się musiała zastanowić, która pielęgniarka będzie na zmianie, czy będzie mogła wejść, czy znów nie spotka ją jakaś nieprzyjemność, skupianie się tak naprawdę na rzeczach, które, które nigdy nie powinny się zdarzyć. Jak można przeżywać coś intensywnie, skoro się musisz martwić po prostu o wszystko, co się dzieje wokół. [33-letnia matka niebiologiczna i 31-letnia matka biologiczna 5-miesięcznego dziecka] Przytoczony fragment narracji obrazuje intensywną pracę interpretacyjną kobiet podjętą w celu nadania sensu niewystąpieniu emocji, których przeżycia oczekiwały. Choć z jednej strony kobiety rozumieją swoje doświadczenia w kontekście pojawienia się czynników interweniujących, które przesunęły ognisko ich uwagi na sprawy „logistyczne”, nakierowane na zminimalizowanie stresu związanego z potencjalnym narażeniem na nierówne traktowanie – utrudniające kontakt z dzieckiem oraz niemal niemożliwe do odparcia w sytuacji działania w ramach kontekstu instytucjonalnego, który wyraźnie wyznacza pozycję partnerów interakcji konfliktowej – to z drugiej – wypowiedzi te wyraźnie zwracają uwagę na zjawisko społecznego konstruowania emocji. Konstatacja, że pierwszym kontaktom z dzieckiem nie towarzyszą jakieś szczególne doznania, doświadczana jest jako w pewnym stopniu sprzeczna z oczekiwaniami kobiet i w tym kontekście wymaga wyjaśnienia, nadania sensu „brakowi emocji” (por. Kacperczyk 2013). Powyższy cytat może również kierować naszą 146 MAGDALENA WOJCIECHOWSKA uwagę na narracyjną współpracę partnerek, które wspierają się we wspólnym odtwarzaniu nadawania sensu relacjonowanym doświadczeniom. „Masz dwie mamy” – projektowanie strategii wychowawczych Niezwykle istotnym dla badanych procesem, często zapoczątkowywanym już na etapie myślenia o powiększeniu rodziny, jest projektowanie strategii wychowywania dziecka, których wyznaczanie związane jest z tworzeniem nowych wzorów funkcjonowania w ramach potencjalnie dyskryminującego społeczeństwa heteronormatywnego. Celem kobiet staje się w tym kontekście stworzenie takich warunków wychowawczych i relacji rodzinnych, które dadzą podstawę do wykształcenia u dziecka silnego poczucia własnej wartości i adekwatności społecznej – umożliwiających ochronienie się w przyszłości przed ewentualnym stygmatyzowaniem symbolicznym ze strony określonego kręgu interakcyjnego. Jednym ze sposobów przybliżenia się do osiągnięcia tego celu jest zwrócenie się kobiet o pomoc do psychologa oraz korzystanie z doświadczeń znajomych rodzin w analogicznej sytuacji. – Słuchaj, a wobec tego, zastanawiałaś się, jak powiecie Kasi, że ma dwie mamy? Będziecie czekać na jej pytania? – […] mówię, gdzieś, jak kiedyś tam rozmawiałyśmy, to ja mówiłam, że na pewno niedługo pojawią się pytania Kasi yyy… No i wtedy, wiesz, jakąś tam wersję właśnie chcę jej przedstawić, czyli bardziej jakbym oczekiwała jednak yyy pytań, tak? Aczkolwiek powiem szczerze, że też chcę yyy gdzieś z psychologiem na ten temat porozmawiać. Właśnie, jak jest lepiej. Ada [aktualna partnerka rozmówczyni – przyp. MW] ma swoją misję pogłębienia ogólnie psychologii dziecka. Natomiast takie kwestie też yyy gdzieś sobie właśnie, pytania, które mi się pojawiają, jakieś wątpliwości, które mi się pojawiają, ja sobie spisuję yyy i właśnie chcę przegadać z yyy z psychologiem. Mam też taki pomysł, bo mam, mam właśnie tam yyy dwie, dwie czy trzy, dwie dzieee… Takie rodziny, gdzie dziewczyny mają już starsze te dziewczynki. Są co prawda z Warszawy, są te rodziny yyy i też chcę się właśnie ich zapytać yyy jak one odpowiadały na te pytania, bo, bo one już miały te pytania. Tak że jest to perspektywa tak naprawdę no około miesiąca, gdzie ja chcę sobie tę wiedzę uzupełnić, bo wiem, że to już niedługo, niedługo będę musiała mieć ułożoną wersję. – Powiedz mi, dużo masz tych wątpliwości, które sobie spisałaś? – Nie, nie za dużo. – Czego one dotyczą? – No przede wszystkim tego właśnie, w jaki sposób przekazać Kasi i w jaki sposób ją nauczyć, żeby ona yyy na zewnątrz mówiąc, tak, miała poczucie, że to jest ok i żeby dzieci, które są niestety okrutne yyy szczególnie w tym wieku, no w jakiś sposób nie, nie zrobiły jej krzywdy, no nie. Więc ona, ona musi też to mieć mocno yyy mocno być z tym, że to jest w porządku, tak. No tak naprawdę to właśnie to muszę sobie przepracować. [35-letnia matka biologiczna dwuletniego dziecka] Warto w tym miejscu zauważyć, że planowanie wychowywania może być do pewnego stopnia odtwórcze – w sensie poszukiwania i aplikowania „sprawdzonych” wzorów postępowania. Z jednej strony stanowi to egzemplifikację sposobu rozumienia przez kobiety pewnych elementów roli matki, jaką tworzą, oraz – być UCZENIE SIĘ „NORMALNOŚCI” W SYTUACJI DOŚWIADCZANIA SYMBOLICZNEGO... 147 może – następstwo pracy interpretacyjnej, która podjęta została jeszcze na etapie myślenia o zostaniu rodzicem. Z drugiej strony – pozwala spojrzeć na badane przez pryzmat metafory, w ramach której podejmowane przez nie działania przywodzą na myśl zachowania neofity wkraczającego na nieznane sobie obszary, w tym przypadku interakcyjne19. Warto ponadto odnotować, że sposób konstruowania przez rozmówczynię narracji zwraca uwagę na strategiczny wymiar rozumienia procesu wychowawczego (np. „ma swoją misję [wyróżnienie – MW] pogłębienia ogólnie psychologii dziecka”, „pytania […], wątpliwości, które mi się pojawiają, ja sobie spisuję”, „to jest perspektywa […] na około miesiąca”). Zasygnalizowany tu sposób budowania narracji jest oczywiście właściwy tej konkretnej badanej, niemniej, wskazując na dużą skrupulatność relacjonowanych działań, jaka uwidocznia się także w wypowiedziach innych matek, może stanowić przyczynek do wyznaczenia określonych ścieżek analitycznych, którymi warto podążyć w toku dalszych badań. Włączanie par jedno- i dwupłciowych z dziećmi w proces wychowawczy – nakładanie ram normalizujących Podstawowy element realizowania przez kobiety określonych strategii wychowawczych związany jest z wprowadzaniem dziecka w świat różnorodności – uwrażliwianiem go na fakt funkcjonowania w przestrzeni społecznej różnych typów rodziny. Z jednej strony celem tego zabiegu jest pokazanie dziecku, że jego przypadek bycia wychowywanym w rodzinie jednopłciowej nie jest odosobniony, a przez to zminimalizowanie możliwości zinterpretowania faktu niedostrzegania w tym zakresie podobieństw pomiędzy sobą a innymi dziećmi z określonych kręgów interakcyjnych (np. przedszkola czy szkoły) w kategoriach bycia „dziwnym”, nieadekwatnym. Chodzi tu o przełamanie reguły powszechnej widzialności społecznej – jedynie – rodzin dwupłciowych, wskazanie dziecku alternatywnego sposobu percypowania rzeczywistości, a przez to – uodpornienie go na narzucanie utrwalonego kulturowo wzoru „normalnej” rodziny. Z drugiej strony uczenie normalności odnosić się będzie także do dzieci wychowywanych w ramach związków heteronormatywnych, które – poprzez poznawanie różnorodności, doświadczanie jej w kategoriach „normalnego” wymiaru życia rodzinnego – będą mogły przyjąć takie właśnie znaczenia jako normy. […] póki jest malutki, to on tego nie odczuje, że ma jakąś inną rodzinę niż większość, ale w momencie, kiedy zacznie to odczuwać, to yyy ja bym nie chciała, żeby on się czuł jakiś inny i dziwny, bo on jest jedyny na świecie taki, żeby się nie spotkał z takim czymś. Chciałabym, żeby znał inne dzieci, które też mają dwie mamy i mówią, że to jest normalne, dobre. Poznał kolegów, którzy mają mamę i tatę, ale też kolegów, którzy mają na przykład tatusiów. Bo to później zaczyna świat wymuszać jakieś wzorce, nie, i nagle się okazuje, że nie ma, on nie ma żadnej podpory, że nigdy takiego nie spotkał, faktycznie jest dziwny. Bardzo ważną rzeczą jest to, żeby 19 Niewątpliwie pod pewnymi względami opisana tu sytuacja znajdzie odbicie także w doświadczeniach rodzin heteronormatywnych, niemniej – w dużej mierze ze względu na powszechną widzialność (i akceptowalność) związków dwupłciowych z dzieckiem, a zatem i znacznie większy dostęp do „gotowych” skryptów działania – wydaje się, że nieuzasadnione jest (przynajmniej w wielu przypadkach) czynienie tego typu porównań. 148 MAGDALENA WOJCIECHOWSKA miał kontakt zarówno z rówieśnikami, którzy mają tak zwane standardowe rodziny, a jednocześnie taki sam kontakt z dziećmi, które jednak wychowują się yyy w związkach tej samej płci, żeby nie było tej przepaści. Ciężko mu będzie w przedszkolu, w szkole spotkać kogoś, kto ma też yyy dwie mamy czy tam dwóch tatusiów. Będzie to trudne, chociaż za parę lat może jakoś będzie to bardziej, inaczej postrzegane. [33-letnia matka niebiologiczna 5-miesięcznego dziecka] […] tak jak mamy z Ewą, ona ma wielu tutaj znajomych, a ja ich poznałam przez nią yyy… Rodzin heteroseksualnych i nie ma jakiegoś, nie mają problemu, spotykają się z nami i jest, i ze swoimi dziećmi, i naprawdę to jest takie fajne. I mam nadzieję, że już wtedy też yyy trochę swoje dzieci inaczej nastawiają, inaczej mówią o tym, że Kasia ma dwie mamy, dla niej też to jest yyy żeby zobaczyła, że to jest po prostu ok. [31-letnia matka niebiologiczna dwuletniego dziecka] W powyższych narracjach ujawnia się także przekonanie kobiet, że wzrost społecznej akceptacji dla par jednopłciowych z dziećmi sprzężony jest ze zwiększeniem widzialności tych rodzin w przestrzeni publicznej. Oznacza to, że działania kobiet w zakresie wytworzenia u dziecka poczucia adekwatności społecznej mogą być rozumiane w kategoriach nakładania na proces wychowawczy ram normalizujących, których cel stanowi przedefiniowanie powszechnego sposobu rozumienia pojęcia „rodzina” przez symboliczne „rozbicie” ramy dominującej (por. Goffman 2010). Warto ponadto zauważyć, że choć realizowanie tej strategii wychowawczej dotyczy funkcjonowania rodziny w obszarze bliskich kręgów interakcyjnych, to jednak – właśnie poprzez jej powielanie i wpisywanie w stały repertuar zachowań w przestrzeni społecznej – może mieć miejsce wypieranie działania w ramach nakreślonej wcześniej strategii pozornej niewidzialności matki niebiologicznej w zinstytucjonalizowanej przestrzeni publicznej. Kształtowanie płci kulturowej – o problemie normalizowania rozwoju dziecka20 W tym miejscu warto przyjrzeć się jeszcze jednej kwestii, na jaką uwagę zwróciły w czasie wywiadów matki wspólnie wychowujące dziecko, a mianowicie zagadnieniu kształtowania się płci kulturowej ich potomka w następstwie funkcjonowania w ramach rodziny nieheteronormatywnej. W rozumieniu badanych jest to bowiem ważka kwestia, której „przepracowanie” stanowi istotny element projektowania strategii wychowawczych. Postawy matek, które ujawniają się w poniższym fragmencie narracji, wskazują na przekonanie o istocie socjalizacji dziecka – ponownie – poprzez włączanie w jego aparat poznawczy optyki nakierowanej 20 Nie podejmuję tu rozważań poświęconych kształtowaniu się płci kulturowej u dzieci wychowywanych w ramach rodzin nieheteronormatywnych, traktując jedynie zasygnalizowaną w tym miejscu kategorię analityczną jako obszar możliwych eksploracji w toku realizowania dalszych studiów poświęconych funkcjonowaniu w przestrzeni publicznej rodzin LGBT z dziećmi. Z tego też powodu zagadnienie to zrelatywizowałam w tekście do obszaru strategii wychowawczych, jakie wpisują się w codzienne doświadczenia kobiet wspólnie wychowujących dziecko – w kontekście znaczeń, jakie są im przez nie nadawane. Przegląd badań dotyczących szerszego spektrum wskazanego tu problemu przedstawia w artykule Kształtowanie się płci kulturowej dzieci w rodzinach jednopłciowych. Wpływ tożsamości seksualnej na postrzeganie ról płciowych Katarzyna Banach (2013). UCZENIE SIĘ „NORMALNOŚCI” W SYTUACJI DOŚWIADCZANIA SYMBOLICZNEGO... 149 na dostrzeganie różnorodności w szerokim spektrum społecznych skryptów płci kulturowej. Warto tu podkreślić, że choć wypowiedzi kobiet sygnalizują elementy antycypowania konieczności intencjonalnego kształtowania w toku procesu wychowawczego rozumienia przez dziecko różnic w tym zakresie, to jednak matki nie odnoszą się w narracji do socjalizowania potomka do określonej roli płciowej – wyrażonej przejawianiem pewnych (stereotypowych) zachowań – a właśnie do sprawy pokazywania różnorodności, z której dziecko mogłoby czerpać, by uniknąć zubożenia poznawczego, jakie może mieć miejsce na skutek konfrontacji z tylko jedną (ich) – biologicznie, zdaniem badanych, uwarunkowaną – perspektywą percypowania świata21. – Przede wszystkim, to my z założenia wiedziałyśmy, że bardzo nam zależy, żeby Adaś miał yyy silną więź z bliskimi mężczyznami. Żeby jednak gdzieś tam tego pierwiastka nie zabrakło. – A powiedzcie mi, z jakiego powodu uważacie, że to jest ważne? – Ja myślę, że to wszystko to jest, i tak mają w genach, bo po tych chłoposzkach swojego brata to widzę. Boże, ledwo to to od ziemi odrosło, już auta, nie. No nikt im tego nie musiał pokazywać, oni już to mają, to wszystko zmotoryzowane im we krwi płynie. […] No ale my, chociaż mamy dużo testosteronu (śmiech), to jakby odbiegamy w wielu rzeczach yyy no jeśli chodzi o sam sposób myślenia. Faceci są tacy prości, a on przy nas to będzie miał problem skumać, o co chodzi. […] Więc musi mieć trochę, nauczyć się, że nie trzeba wszystkiego zakręcać. Jednej myśli nie trzeba przez trzy godziny tłumaczyć, nie. – Swoją drogą, to jednak nie oszukujmy się, kobiety są inne mentalnie, tak. – Ja na szczęście miałam dużo kontaktu z mężczyznami w domu, to jestem trochę prostszej konstrukcji, więc jest szansa, że załapie, że można coś powiedzieć w jednym zdaniu. No nie wiem, ja to właśnie bardziej myślę o tym właśnie sposobie komunikowania, myślenia, o takim uproszczeniu w strukturze męskiego postrzegania świata. Bo jeśli chodzi o takie rzeczy codzienne, to raczej, to yyy ja nie mam jakiegoś takiego podziału. – Tak, głównie chodzi nam o punkt postrzegania, bo nawet widzę teraz, pomimo tego, że Adaś yyy jest malutki, mało jednak rozumie z takich relacji międzyludzkich, to jakby nie było, my już dostrzegamy jego zachowania względem nas, co jak przyszedł Artur i się z nim bawił, może nie są zupełnie inne, ale właśnie przez to, że jakby nie ma yyy kontaktu z mężczyzną na co dzień, to jednak Arturem jest mocno zaintrygowany. Znaczy, wiesz, ja myślę jednak, że mimo wszystko pomożemy mu yyy już w ukształtowaniu, nie to, że my nie mamy kompletnie o tym pojęcia, ale myślę, że mężczyzna zrobi to po prostu inaczej. Natomiast te tak zwane zachowania typowo męskie… – No nie, to takich, to byśmy bardzo nie chciały raczej. – Czyli jakich? – No takich yyy no, jak to powiedzieć, takich bardzo dominujących samców, bez żadnego tonu wrażliwości, empatii i tak dalej. Raczej wszyscy faceci u mnie w rodzinie to ciepli są mężczyźni, nie, opiekuńczy, i właśnie takich rzeczy bardzo byśmy chciały, żeby się uczył. [33-letnia matka niebiologiczna i 31-letnia matka biologiczna 5-miesięcznego dziecka] 21 Otwartym pozostaje pytanie o to, jak nakreślona tu strategia modelowania postrzegania przez dziecko kwestii różnic wpisanych w szerokie spektrum zachowań w ramach płci kulturowej może przełożyć się na kształtowanie się postaw dzieci. Wszelkie aspekty tego problemu wymagałyby niewątpliwie analizy w toku dalszych, interdyscyplinarnych badań. 150 MAGDALENA WOJCIECHOWSKA Z narracji wyłania się też krótka lista zachowań mogących wskazywać na niedojrzałość emocjonalną przejawiających je jednostek, jakich kobiety wolałyby nie włączać w proces socjalizacji dziecka. Warto podkreślić, że przedstawiony powyżej fragment wywiadu, w którym ponownie ujawnia się współpraca narracyjna badanych, sygnalizuje dużą świadomość kobiet w projektowaniu strategii wychowawczych, które uważają za właściwe w sytuacji wychowywania dziecka w ramach rodziny jednopłciowej. Co więcej, mając na uwadze wyniki badań realizowanych przez Paula Sargenta (zob. np. 2013)22, warto zwrócić też uwagę na sprawę werbalizowania przez kobiety określonych typologii nie na podstawie założenia o intersubiektywności naszych perspektyw poznawczych, lecz w odniesieniu do interpretacji jednostkowych, co ponownie odsyła nas do rozważań na temat skrupulatności kobiet w konstruowaniu roli matek dla dziecka wychowywanego w ramach rodziny nieheteronormatywnej. Uczenie się „normalności” Podsumowując w pewien sposób przytoczone w tekście rozważania, warto odnieść się do tytułowej kwestii uczenia się przez osoby LGBT wspólnie wychowujące dziecko „normalności”. Okazuje się bowiem, że doświadczanie jej w sytuacji powiększenia rodziny – szczególnie przez osoby, które zinternalizowały normę heteronormatywności – jest uzależnione od pewnego rodzaju przeramowania – zastąpienia określonych ram interpretacyjnych innymi (Goffman 2010), co odbywa się przy nadawaniu sensu pewnym zdarzeniom i interakcjom, i w tym kontekście wskazuje na społeczny wymiar konstruowania sensu, granic i poczucia „normalności” (zob. np. Prus i Grills 2003). Doświadczanie akceptacji w kontekście zaskoczenia Ponownie oddając głos badanym, warto przyjrzeć się temu, jak ich rozumienie siebie i sytuacji w świecie ulega stopniowemu przekształcaniu, które – ze względu na silnie wdrukowany heteronormatywny system norm i wartości – odbywa się w kontekście zaskoczenia. Na pierwszy plan wysuwa się tu zagadnienie związane z otrzymywaniem wsparcia, akceptacji w ramach najbliższych kręgów interakcyjnych (od osób należących do tzw. „normalnego” środowiska), które – pomagając normalizować sytuację – umożliwiają badanym spojrzenie na siebie z innej perspektywy i nadanie nowych znaczeń odczuwanym uprzednio obawom w związku z myśleniem o powiększeniu rodziny. To ja, to rozmawiałam z mamą, nie. Z mamą rozmawiałam, z siostrą rozmawiałam, tak próbowałam yyy wyczaić, jakie by było nastawienie najbliższych ludzi. I bardzo się zaskoczyłyśmy, jak reakcja była super. W ogóle super, ekstra, fajnie, tak, tak, tak zróbcie. Nawet moja babcia, która ma siedemdziesiąt pięć lat, to ona o nas mówi „mamy”. Szok, w ogóle się tego nie 22 W przypadku wspomnianych studiów rekonstrukcja sposobu rozumienia przez badanych „modeli męskości” wykazała, że wiele osób opiera swoją perspektywę na założeniu, iż sens tego pojęcia jest – po prostu – oczywisty, a przez to nie wymaga wyjaśnienia (Sargent 2013: 194 i nast.). UCZENIE SIĘ „NORMALNOŚCI” W SYTUACJI DOŚWIADCZANIA SYMBOLICZNEGO... 151 spodziewałyśmy, raczej byłam przygotowana na to, że będziemy powolutku forsować, rozmawiać, tłumaczyć, dyskutować, a tu było zupełnie inaczej, no i tak, i tak sobie wytłumaczyłam, że wszystkie dzieci, jak tylko, jaka by nie była odmienność, to i tak mają przegwizdane, niezależnie od tego, czy, czy ma rodziców tej samej płci, ale wystarczy, że będzie rude, że ma okulary, że ma krzywe zęby, że jest biedne, zawsze se dzieci znajdą jakąś ofiarę. I to tylko zależy od tego, ile on dostanie siły od nas, od rodziny. [33-letnia matka niebiologiczna 5-miesięcznego dziecka] Przedefiniowanie sytuacji odbywa się najczęściej za sprawą racjonalizowania antycypowanego wykluczenia symbolicznego dziecka poprzez osadzenie go w ramach konkretnego kontekstu kulturowo-interakcyjnego, w którym bycie wychowywanym w rodzinie LGBT niekoniecznie musi stanowić dominujące kryterium stygmatyzowania, które – jako zjawisko – stanowi w rozumieniu badanych typowy element interakcji dzieci w grupie rówieśniczej. Warto tu dodać, że przytoczony w powyższym cytacie przykład powtarzających się sukcesów interakcyjnych ilustruje doświadczenia wszystkich badanych, które zdecydowały się na powiększenie rodziny w ramach związku jednopłciowego23. – Na przykład pani pediatra, to ona w ogóle, chyba dla niej to jest oczywiste. Znaczy, w zasadzie od samego początku yyy miałyśmy dużo szczęścia, że trafiłyśmy na bardzo myślę, że właściwych ludzi, to może nie jest najlepsze określenie, ale takich, którzy nam bardzo pomogli w tej sytuacji, bo nawet pani doktor ginekolog, która dokonywała inseminacji, od samego początku wiedziała, że planujemy dokładnie w taki sposób założyć rodzinę. Agata była przy inseminacji i dla niej to było tak, już nie chodzi o to, że normalne, tylko ona była po prostu yyy jak to nazwać, zupełnie otwarta, w ogóle nie widziała w tym żadnego problemu, nie. Nawet jakby wręcz odwrotnie, zadowolona, to też złe określenie, ale… – Znaczy nie, to w ogóle do tego doszło, że kiedyś tam Marta, jak sama była na wizycie, bo zazwyczaj to ja byłam na wszystkich, to sobie pozwoliła z Martą pogadać, jak to jest, że, tak prywatnie, no i wyraziła swoją opinię, że jesteśmy jej ulubioną parą, nie. I zaczęła gadać na te pary, co przychodzą, panie z mężami, i się wkurzała, że tak, że się jej, mąż się pyta, czy żonie te rozstępy to znikną, jak ona już nie będzie w ciąży. Nie interesuje się swoim dzieckiem w monitorze – tylko, czy te rozstępy znikną. [31-letnia matka biologiczna i 33-letnia matka niebiologiczna 5-miesięcznego dziecka] Doświadczanie aprobaty ze strony osób nienależących do najbliższych kręgów interakcyjnych rozmówczyń stanowi oczywiście podstawy do dalszej reinterpretacji sytuacji związku w przestrzeni publicznej. Warto jednak zauważyć, że pozytywne reakcje otoczenia nadal odbierane są przez badane jako nietypowe, świadczące o „dużym szczęściu”. [J]a stałam na korytarzu, a jakoś tak blisko tej sali było, tam ten pokój pielęgniarek. I one nie wiedziały, że ja tam stoję w ogóle i się zaczęła dyskusja na nasz temat. A tam chyba z sześć tych pielęgniarek, bo to popołudnie, cisza, spokój. […] Ale tak byłam pod wrażeniem tej dysku23 Dane te pochodzą jedynie od kobiet, których związek cieszy się aprobatą wśród rodziny i znajomych. Otwartym pozostaje zatem pytanie o to, jak kwestia rodzicielstwa (jego postrzegania, doświadczania i rozumienia) przedstawia się wśród osób, które nie funkcjonują w ramach wspierających kręgów interakcyjnych. 152 MAGDALENA WOJCIECHOWSKA sji, bo tylko jedna była taka, w ogóle na nas, w ogóle co to ma być i strasznie. A tamte wszystkie inne na nią bardzo naskoczyły. […] Właśnie byłam bardzo zdziwiona, że tak społeczeństwo jest tak jednak w miarę pozytywnie, no. Wszystkie jej zarzuciły, że jest tak jakoś staroświecka, że tak, bo seriali się naoglądała, jest coś tam, coś tam. […] że może będzie miało z dwiema mamami dużo lepiej niż w normalnych małżeństwach. Przecież w wielu jest bardzo źle dzieciom w rodzinach, no tak, bardzo fajnie. Pani doktor prowadząca Adasia też tak w porządku, nie. Właściwie to tak trochę miała pretensje, że za rzadko jestem na tym karmieniu […]. No cały czas nam kazała razem. I tam chyba była taka jakaś dyspozycja zostawiona, bo pielęgniarki już o nic nie pytały, nawet, jak się zmieniały. [33-letnia matka niebiologiczna 5-miesięcznego dziecka] Celem przytoczenia w tym miejscu powyższego fragmentu narracji jest dopełnienie wcześniejszej refleksji na temat problemu rozumienia przez badane społecznej aprobaty – zarówno dla ich związku, jak i decyzji o powiększeniu rodziny – w kontekście zjawiska nietypowego. Warto bowiem zauważyć, że – w świetle zinternalizowania perspektywy heteronormatywnej – doświadczenia tego typu stanowią z jednej strony nowości interpretacyjne, którym badane dopiero nadadzą sens, a z drugiej – reakcje kobiet mogą być rozumiane w kontekście swoistych mechanizmów obronnych, dzięki którym – być może – wygaszają one emocje w celu uniknięcia przedwczesnego przyjmowania określonych zachowań za normę, a przez to chronią się przed ewentualnym (antycypowanym) zranieniem. Rozważania te zwracają uwagę na procesualny charakter doświadczania przez jednostkę własnej „normalności” w wymiarze publicznym – swoiste uczenie się jej. „Jedno życie od drugiego niczym się nie różni” – doświadczanie „normalności” Kończąc refleksję nad zagadnieniem rozumienia przez badane własnej „normalności” na różnych płaszczyznach życia społecznego, warto odnieść się do kwestii ich codziennego funkcjonowania w kontekście relacji rodzinnych, bowiem to właśnie na tym gruncie matki doświadczają poczucia „normalności”, które w wychowywaniu dziecka starają się mu przyswoić. Relacje na linii rodzice–dzieci mogą być zatem rozpatrywane w kategoriach jednej z istotniejszych „kotwic” w toku uzgadniania przez kobiety homoseksualności związku ze zinternalizowaną normą „normalności” heteroseksualnej, która pomaga w przeramowaniu znaczeń nadawanych doświadczeniom związanym z tworzeniem rodziny nieheteronormatywnej w tradycyjnym (heteronormatywnym) społeczeństwie. W moim po prostu odczuciu, jeżeli chodzi o kwestie wychowania dziecka w jakimkolwiek związku – czy to jest związek osób tej samej płci, czy jest to związek heteroseksualny – to uważam, że jedno życie od drugiego absolutnie, absolutnie niczym się nie różni. To są te same dylematy, to są te same problemy, to są te same zmartwienia, to są te same rozbieżności w kwestii yyy różnych sposobów wychowania. […] Ja mówię o takim stricte wychowaniu w domu, że jako rodzice mamy dokładnie te same dylematy, te same troski, zmartwienia. Ja myślę, że to jest bardzo ważne podsumowanie, że absolutnie niczym nie różnimy się od standardowej rodziny. [31-letnia matka biologiczna 5-miesięcznego dziecka] Może mamy tylko więcej zmartwień. […] Mamy więcej zmartwień – takich pobocznych, bo może w domu to jest tak samo, ale wszystkich okoliczności to mamy dużo więcej. [33-letnia matka niebiologiczna 5-miesięcznego dziecka] UCZENIE SIĘ „NORMALNOŚCI” W SYTUACJI DOŚWIADCZANIA SYMBOLICZNEGO... 153 Przedstawione powyżej fragmenty narracji zwracają uwagę na to, że na gruncie rodzinnym, na poziomie tworzenia wzajemnych relacji ze sobą i z dzieckiem, kobiety nie czują się inne – lepsze czy gorsze – od „standardowych” (heteronormatywnych) rodzin, lecz – po prostu – „normalne”. Ich wszelkie obawy i dylematy, które zasygnalizowano we wcześniejszych partiach tego artykułu, powstają dopiero w konfrontacji ze zinternalizowaną normą heteronormatywności, która może zostać ucieleśniona w postaci potencjalnie dyskryminujących zachowań społecznych. Inność, jakiej doświadczają badane kobiety na różnych poziomach życia społecznego, nie powinna być zatem rozumiana – przede wszystkim przez nie i osoby w podobnej sytuacji – w kategoriach bycia „gorszym” czy „lepszym” względem ogólnie przyjętego wzorca, lecz społecznych ram interpretacyjnych, które nakładane są na jednostki nieprzystające do normy – „dewiantów”. Zamykając ten wątek, warto przypomnieć, że pomimo przeciwności, z jakimi rodzice tej samej płci zmagają się na co dzień – choćby na poziomie psychicznym – podejmują oni próby nadania innych ram interpretacyjnych otaczającej ich rzeczywistości, mając na względzie – przede wszystkim – dobro dziecka, co – jak można przypuszczać – nie różni ich od innych rodziców (por. np. Lewin 1993). Podsumowanie W niniejszym tekście podjęta została próba odwzorowania, jak osoby, które na co dzień funkcjonują w kontekście zinternalizowanej heteronormatywności, radzą sobie w sytuacji antycypowania symbolicznego wykluczenia związanego z powiększeniem rodziny w ramach związku jednopłciowego. Ze względu na przyjętą przeze mnie perspektywę teoretyczną, w której najważniejszy jest punkt widzenia badanych, to właśnie im oddałam głos, rekonstruując sposoby i praktyki, za pomocą których uzgadniają sytuację związaną z funkcjonowaniem w ramach rodziny nieheteronormatywnej z dominującymi wzorcami kulturowymi. Opisane w artykule bariery (jednostkowe, instytucjonalne, prawne czy społeczno-kulturowe), jakich doświadczają rodzice tej samej płci, stanowią dla badanych istotne punkty odniesienia, które wyznaczają tory interpretowania, negocjowania i nadawania sensu własnej sytuacji i miejscu w świecie. Warto tu podkreślić, że ze względu na to, iż poczucie „normalności” w związku z planowaniem czy dążeniem do powiększenia rodziny – niejako wpisane w doświadczenie osób funkcjonujących w ramach rodzin heteronormatywnych – jest przez badanych dopiero „nabywane” w toku intensywnej pracy emocjonalnej i interpretacyjnej, która w dużej mierze nastawiona jest na przyznanie sobie „prawa” do zostania rodzicami, często oni sami (nieintencjonalnie) podtrzymują normy, które uważają za krzywdzące. Proces ten warunkuje bowiem generowanie strategii, wzorów funkcjonowania w społeczeństwie heteronormatywnym, które często umożliwiają zachowanie pozornej niewidzialności, adaptację do dominujących norm, lecz w dłuższej perspektywie mogą utrudnić badanym doświadczenie „autentycznej” adekwatności społecznej rodziny nieheteronormatywnej. Sytuację tę komplikuje dodatkowo brak regulacji prawnych w zakresie formalnego statusu matki niebiologicznej, który wikła kobiety w trudne sytuacje interakcyjne w ramach 154 MAGDALENA WOJCIECHOWSKA zinstytucjonalizowanej przestrzeni publicznej, potęgując poczucie lęku. W tym kontekście najważniejszą płaszczyzną, na której budowane jest poczucie „normalności”, jest dla badanych codzienne życie rodzinne. To dzięki relacjom na linii rodzice–dzieci kobiety, przedefiniowując swoją sytuację, mogą budować nowe wzory uzgadniania funkcjonowania rodziny jednopłciowej z dzieckiem w społeczeństwie heteronormatywnym. Zaproponowana analiza jest wynikiem prac poczynionych w trakcie realizacji projektu badawczego poświęconego problemowi rodzicielstwa osób LGBT, a co za tym idzie – przedstawione w tekście wnioski nie mają charakteru ostatecznego. Mam oczywiście świadomość, że opis tak ważnego obszaru ludzkich doświadczeń wymaga dalszych, szerzej zakrojonych eksploracji, które pozwolą na wygenerowanie wniosków o bardziej ogólnym charakterze. Niemniej kategorie, którymi opisano analizowany obszar doświadczeń i nadawania znaczeń nowym wzorom funkcjonowania w społeczeństwie heteronormatywnym rodzin jednopłciowych z dzieckiem, pozwalają wydobyć na powierzchnię głos choć części badanych, zwracając uwagę na problemy, z jakimi borykają się na co dzień. Literatura Adler, Patricia i Peter Adler. 2011. The Tender Cut: Inside the Hidden World of Self-Injury. New York: New York University Press. Antosz, Patrycja. 2012. Równe traktowanie standardem dobrego rządzenia. Raport z badań sondażowych [dostęp 20.05.2014]. Dostępny w Internecie (http://rownosc.info/rownosc.php/ main/show/attachment/1043). Babbie, Earl. 2003. Badania społeczne w praktyce. Tłum. W. Betkiewicz, M. Bucholc, P. Gadomski, J. Haman, A. Jasiewicz-Betkiewicz, A. Kloskowska-Dudzińska, M. Kowalski i M. Mozga. Warszawa: WN PWN. Banach, Katarzyna. 2013. Kształtowanie się płci kulturowej dzieci w rodzinach jednopłciowych. Wpływ tożsamości seksualnej na postrzeganie ról płciowych. „InterAlia” 8: 21–32. Berger, Peter i Thomas Luckmann. 2010. Społeczne tworzenie rzeczywistości. Traktat z socjologii wiedzy. Tłum J. Niżnik. Warszawa: WN PWN. Blumer, Herbert. 1969. Symbolic Interactionism. Perspective and Method. Englewood Cliffs: Prentice-Hall. Bokszański, Zbigniew. 1989. Tożsamość, interakcja, grupa. Tożsamość jednostki w perspektywie teorii socjologicznej. Łódź: Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego. Bos, Henny. 2013. Lesbian-Mother Families Formed Through Donor Insemination. W: A. E. Goldberg, K. R. Allen (red.). LGBT-Parent Families. Innovations in Research and Implications for Practice. New York, Heidelberg, Dordrecht, London: Springer, s. 21–37. Bos, Henny i Theo Stanford. 2010. Children’s Gender Identity in Lesbian and Heterosexual Two-Parents Families. „Sex Roles” 62: 114–126. Charmaz, Kathy. 2009. Teoria ugruntowana. Praktyczny przewodnik po analizie jakościowej. Tłum. B. Komorowska. Warszawa: WN PWN. Clarke, Victoria. 2001. What About the Children? Arguments Against Lesbian and Gay Parenting. „Women’s Studies International Forum” 24: 555–570. Coleman, Marilyn i Lawrence Ganong (red.). 2004. Handbook of Contemporary Families. Considering the Past, Contemplating the Future. Thousand Oakes: Sage. UCZENIE SIĘ „NORMALNOŚCI” W SYTUACJI DOŚWIADCZANIA SYMBOLICZNEGO... 155 Czykwin, Elżbieta. 2008. Stygmat społeczny. Warszawa: WN PWN. Fitzgerald, Bridget. 1999. Children of Lesbian and Gay Parents: A Review of the Literature. „Marriage and Family Review” 29: 57–75. Foucault, Michel. 1998. Nadzorować i karać. Narodziny więzienia. Tłum. T. Komendant. Warszawa: Fundacja Aletheia. Giddens, Anthony. 2004. Socjologia. Tłum. A. Szulżycka. Warszawa. WN PWN. Glaser, Barney i Anselm Strauss. 1967. The Discovery of Grounded Theory: Strategies for Qualitative Research. Chicago: Aldine Publishing Company. Goffman, Erving. 2007. Piętno. Rozważania o zranionej tożsamości. Tłum. A. Dzierżyńska i J. Tokarska-Bakir. Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne. Goffman, Erving. 2008. Zachowanie w miejscach publicznych. Tłum. O. Siara. Warszawa: WN PWN. Goffman, Erving. 2010. Analiza ramowa. Esej z organizacji doświadczenia. Tłum. S. Burdziej. Kraków: Nomos. Green, G. Dorsey i Frederick Bozett. 1991. Lesbian Mothers and Gay Fathers. W: J. Gonsiorek i J. Weinrich (red.). Homosexuality: Research Implications for Public Policy. Thousand Oaks: Sage, s. 197–214. Grzegołowska-Klarkowska, Helena. 1986. Mechanizmy obronne osobowości. Warszawa: PWN. Hałas, Elżbieta. 1987. Społeczny kontekst znaczeń w teorii symbolicznego interakcjonizmu. Lublin: Redakcja Wydawnictw Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Hammersley, Martyn i Paul Atkinson. 2000. Metody badań terenowych. Tłum. S. Dymczyk. Poznań: Zysk i S-ka. Kacperczyk, Anna. 2013. Praca nad emocjami jako element aktywności górskiej i wspinaczkowej. „Przegląd Socjologii Jakościowej” 9: 70–103. Karraker, Meg Wilkes [Wilkes, Mary Margaret]. 2011. Families in Global Context. W: J. Lee i S. Shaw (red.). Women Worldwide: Transnational Feminist Perspectives on Women. New York: McGraw Hill, s. 301–323. Kleinknecht, Steven. 2007. An Interview with Robert Prus: His Career, Contributions, and Legacy as an Interactionist Ethnographer and Social Theorist. „Qualitative Sociology Review” 3: 221–288. Konecki, Krzysztof. 2000. Studia z metodologii badań jakościowych. Teoria ugruntowana. Warszawa: WN PWN. Kvale, Steinar. 2004. InterViews. Wprowadzenie do jakościowego wywiadu badawczego. Białystok: Trans Humana. Lewin, Ellen. 1993. Lesbian Mothers. Accounts of Gender in American Culture. New York: Cornell University Press. Lubbe, Carien. 2013. LGBT Parents and Their Children: Non-Western Research and Perspectives. W: A. E. Goldberg i K. R. Allen (red.). LGBT-Parent Families. Innovations in Research and Implications for Practice. New York, Heidelberg, Dordrecht, London: Springer, s. 209–223. Lutyński, Jan. 1968. Ankieta i jej rodzaje na tle podziału technik otrzymywania materiałów. W: Z. Gostkowski i J. Lutyński (red.). Analizy i próby technik badawczych w socjologii. Tom II. Wrocław: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, s. 10–56. Majka-Rostek, Dorota. 2008. Związki homoseksualne. Studium socjologiczne. Warszawa: Difin. Majka-Rostek, Dorota. 2013. Lesbijki, geje i ich dzieci – różnorodność form rodzinnych. „InterAlia” 8: 11–20. Mallon, Gerald. 2004. Gay Men Choosing Parenthood. New York: Columbia University Press. Martin, April. 1993. The Lesbian and Gay Parenting Handbook. Creating and Raising Our Families. New York: Harper Perennial. 156 MAGDALENA WOJCIECHOWSKA Mezey, Nancy. 2008. New Choices, New Families: How Lesbians Decide about Motherhood. Baltimore: The Johns Hopkins University Press. Mezey, Nancy. 2013. How Lesbians and Gay Men Decide to Become Parents Or Remain Childfree. W: A. E. Goldberg i K. R. Allen (red.). LGBT-Parent Families. Innovations in Research and Implications for Practice. New York, Heidelberg, Dordrecht, London: Springer, s. 59–70. Męcfal, Sylwia. 2012. Problemy badań terenowych – wybrane kwestie metodologiczne, praktyczne oraz etyczne przy badaniu zjawisk „trudnych”. „Przegląd Socjologiczny” 61: 155–179. Misztal, Barbara. 2001. Normality and Trust in Goffman’s Theory of Interaction Order. „Sociological Theory” 19: 312–324. Mizielińska, Joanna. 2007. Płeć, ciało, seksualność. Od feminizmu do teorii queer. Kraków: Wydawnictwo Universitas. Mizielińska, Joanna i Agata Stasińska. 2013. Od „wroga rodziny” do jednej z jej form: Rodziny z wyboru we współczesnym polskim dyskursie prasowym. „InterAlia” 8: 105–128. Oliwa, Radosław. 2012. Media i Internet. Z szafy do ramówki. W: M. Makuchowska i M. Pawlęga (red.). Sytuacja społeczna osób LGBT. Raport za lata 2010 i 2011. Warszawa: Kampania Przeciw Homofobii, s. 108–121. Parke, Ross. 2004. Development in the Family. „Annual Review of Psychology” 55: 365–399. Peterson, Gary i Kevin Bush (red.). 2013. Handbook of Marriage and the Family. New York, Heidelberg, Dordrecht, London: Springer. Prus, Robert. 1997. Subcultural Mosaics and Intersubjective Realities. An Ethnographic Research Agenda for Pragmatizing the Social Sciences. Albany: State University of New York Press. Prus, Robert. 1999. Beyond the Power Mystique. Power as Intersubjective Accomplishment. Albany: State University of New York Press. Prus, Robert i Scott Grills. 2003. The Deviant Mystique. Involvements, Realities, and Regulation. Westport, Connecticut, London: Praeger Publishers. Przybyłowska, Ilona. 1978. Wywiad swobodny ze standaryzowaną listą poszukiwanych informacji i możliwości jego zastosowania w badaniach socjologicznych. „Przegląd Socjologiczny” 30: 53–63. Rosky, Clifford. 2009. Like Father, Like Son: Homosexuality, Parenthood, and the Gender of Homophobia. „Yale Journal of Law and Feminism” 20: 256–355. Sargent, Paul. 2013. Reluctant Role Models: Men Teachers and the Reproduction of Hegemonic Masculinity. „Qualitative Sociology Review” 9: 188–203. Shott, Susan. 1979. Emotion and Social Life: A Symbolic Interactionist Analysis. „The American Journal of Sociology” 84: 1317–1334. Silverman, David. 2007. Interpretacja danych jakościowych. Tłum. M. Głowacka-Grajper i J. Ostrowska. Warszawa: WN PWN. Slany, Krystyna (red.). 2013. Zagadnienia małżeństwa i rodzin w perspektywie feministyczno-genderowej. Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stacey, Judith. 2013. Gay Parenthood and the End of Paternity as We Know It. W: D. M. Newman i J. O’Brien (red.). Sociology: Exploring the Architecture of Everyday Life. Los Angeles, London, New Delhi, Singapore, Washington: Sage, s. 174–188. Stacey, Judith i Timothy Biblarz. 2001. (How) Does the Sexual Orientation of Parents Matter? „American Sociological Review” 66: 159–183. Struzik, Justyna. 2012. Polityka. Konieczność polityczności. W: M. Makuchowska i M. Pawlęga (red.). Sytuacja społeczna osób LGBT. Raport za lata 2010 i 2011. Warszawa: Kampania Przeciw Homofobii, s. 122–144. UCZENIE SIĘ „NORMALNOŚCI” W SYTUACJI DOŚWIADCZANIA SYMBOLICZNEGO... 157 Tomalski, Przemysław. 2007. Nietypowe rodziny. O parach lesbijek i gejów oraz ich dzieciach z perspektywy teorii przywiązania. Warszawa: Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego. Turner, Jonathan i Jan Stets. 2005. The Sociology of Emotions. New York: Cambridge University Press. Wojciechowska, Magdalena. 2013. O wyzwaniach w badaniu trudnych zjawisk. Metodologiczne aspekty badań terenowych na przykładzie prostytucji kobiecej. „Dyskursy Młodych Andragogów” 14: 245–267. Ziółkowski, Marek. 1981. Znaczenie – interakcja – rozumienie. Warszawa: PWN. Acquiring the Sense of “Normality” Within the Context of Experiencing Symbolic Exclusion – the Case of Study on Same-Sex Female Parenting in Heteronormative Society Summary This article is an attempt to reconstruct the process of ascribing meanings to new ways of functioning within the heteronormative society, meanings which determine the broader context of anticipating and experiencing parenthood, from the perspective of women whose child has been conceived within the frame of same-sex family. Drawing on in-depth interview data, it is intended to shed light on how these women - biological and non-biological mothers - push the negative barriers and choose to become parents. The barriers at hand (individual, institutional, legal, socio-cultural) are seen by the women under study in terms of symbolic unequal treatment what impacts upon the way they negotiate their sense of “normality” and social adequateness while functioning within the context of internalized heteronormativity. A major objective of this contribution is to elucidate how the internalized heteronormativity impact upon the everyday life of lesbian-mother families destabilizing their sense of social adequateness, on the one hand, and empowering them to push the boundaries of social acceptance, on the other. The above issues are part of a broader research project focused on the analysis of parenting experiences of LGBT community in Poland. Key words: non-heteronormative families in Poland; same-sex parenting; biological mother and non-biological mother; constructing the sense of “normality”; qualitative study. ARCHIWIZACJA DANYCH JAKOŚCIOWYCH STUDIA SOCJOLOGICZNE 2014, 3 (214) ISSN 0039−3371 Justyna Straczuk Piotr Filipkowski Instytut Filozofii i Socjologii PAN ARCHIWIZACJA DANYCH JAKOŚCIOWYCH. WPROWADZENIE W grudniu 2013 roku odbyła się w Warszawie konferencja poświęcona problematyce gromadzenia, przechowywania i powtórnego wykorzystywania materiałów z badań jakościowych1. Zorganizowaliśmy ją z okazji utworzenia Archiwum Danych Jakościowych przy Instytucie Filozofii i Socjologii PAN2. Chcieliśmy tym samym nie tylko ogłosić powstanie nowej jednostki, ale przede wszystkim otworzyć szerszą dyskusję w polskim środowisku badaczy społecznych na temat szans i wyzwań, jakie niesie ze sobą archiwizacja źródeł i dokumentów pochodzących z badań terenowych. Do tej dyskusji zaprosiliśmy jednak także badaczy z zagranicy, z bogatym doświadczeniem praktycznym i solidnym już dorobkiem teoretycznym w tej dziedzinie. Na naszym rodzimym gruncie problematyka przechowywania i dzielenia się „danymi” uzyskanymi w żmudnym nieraz procesie badań jakościowych nie była do tej pory dostatecznie dyskutowana. W roku 2005 ukazał się co prawda blok tekstów na ten temat w czasopiśmie „ASK. Społeczeństwo, Badania, Metody” (numer 14/2005)3, ale nie zainicjowały one żadnej szerszej dyskusji. Także podjęta przed kilkunastu już laty próba zainicjowania archiwum jakościowego w IFiS PAN we współpracy z Instytutem Studiów Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego nie powiodła się. Podpisano wprawdzie umowę o współpracy, ale udało się pozyskać finansowanie jedynie (choć to i tak bardzo wiele na tamten moment) na ilościową część archiwum, która do dziś funkcjonuje samodzielnie w ramach ISS UW jako Archiwum Danych Społecznych, gromadząc i udostępniając dane z najważniejszych polskich socjologicznych badań ilościowych (ankietowych)4. IFiS PAN: Justyna Straczuk, e-mail: [email protected]; Piotr Filipkowski, e-mail: [email protected] 1 Międzynarodowa konferencja naukowa pt. „Socjologiczne dane jakościowe jako świadectwa epoki i dokumenty dyscypliny” odbyła się w Pałacu Staszica w Warszawie, w dniach 5-6 grudnia 2013 roku – przy wsparciu finansowym Komitetu Socjologii PAN. 2 Archiwum ma w tej chwili status projektu grantowego finansowanego przez Narodowy Program Rozwoju Humanistyki (nr grantu 0027/NPRH2/H11/81/2012). 3 Były to teksty Artura Kościańskiego: Archiwum społecznych danych jakościowych: potrzeby, kontrowersje, propozycje badawcze, Hanny Palskiej: O potrzebie ochrony danych jakościowych. Z doświadczeń socjologa humanisty oraz Piotra Filipkowskiego: Po co archiwizować dane jakościowe i jak robią to inni? 4 Strona internetowa archiwum zawierająca m.in. podręcznik archiwizacji danych: http://www. ads.org.pl/ [dostęp: 20.08.2014]. 162 JUSTYNA STRACZUK I PIOTR FILIPKOWSKI Jednak, jak się wydaje, wymiana doświadczeń i refleksji na polskim forum akademickim jest wciąż niewystarczająca. Brak jest zarówno pogłębionej dyskusji na temat dylematów etycznych i epistemologicznych związanych z archiwizowaniem tzw. danych jakościowych (czym one właściwie są?, kto jest ich właścicielem?, czy i na jakich zasadach mamy prawo je upowszechniać?, na ile uprawomocnione jest ich powtórne wykorzystanie?), jak i bardziej konkretnych wytycznych: jakie kroki powinniśmy podjąć, jeśli już zdecydujemy się na ich udostępnianie. Uchwalony przez Polskie Towarzystwo Socjologiczne w 2012 roku Kodeks Etyki Socjologa poucza, co prawda, by: „jeśli istnieje taka potrzeba, bezpośrednio po ukończeniu własnych analiz udostępniać zebrane przez siebie dane innym badaczom, za pośrednictwem stosownych archiwów i baz danych” (Kodeks 2012, s.7)5, nie podpowiada jednak, kto o tej potrzebie miałby przesądzić, nie mówi też nic na temat istnienia tychże archiwów i baz. Mamy więc niezwykle ogólny postulat archiwizacji danych – raczej zwrócenie uwagi, że taka kwestia w ogóle istnieje. Trzeba zatem przyznać, że w dziedzinie funkcjonowania archiwum danych jakościowych oraz określania zasad jego działania, jest jeszcze dużo do zrobienia. W Polsce, w kontekście badań socjologicznych czy antropologicznych, słowo „archiwum” kojarzy się nadal przede wszystkim z miejscem gromadzenia i przechowywania opracowań, dokumentów i prac, z których korzystają jedynie historycy dyscypliny. Archiwów gromadzących materiały źródłowe, służących do powtórnej analizy, jest wciąż jeszcze niewiele: funkcjonują na ogół lokalnie, przy konkretnych instytutach badawczych, deponując jedynie własne materiały, do których dostęp jest w znacznym stopniu utrudniony. Wyjątek stanowić tu może utworzone w 2003 roku Archiwum Danych Społecznych, o którym wyżej już wspomnieliśmy, które mając de facto charakter centralny, gromadzi dane z badań ilościowych prowadzonych przez różne instytucje naukowe w Polsce. O ile jednak archiwizowanie danych pochodzących z badań surveyowych nie piętrzy przed badaczem i pracownikiem archiwum aż tylu trudności natury epistemologicznej (dane już na poziomie pierwotnej analizy są wypreparowane z kontekstu badawczego), etycznej (dane nie mają charakteru osobistego, a ich anonimizacja nie zniekształca charakteru informacji), technicznej (dane są przede wszystkim liczbowe i nie trzeba do każdej kolekcji tworzyć osobnego klucza), o tyle archiwa gromadzące dane jakościowe muszą się zmierzyć ze wszystkimi tego typu problemami. Być może jest to powód, dla którego wciąż nie ma w Polsce archiwum jakościowego6 o charakterze międzyinstytucjonalnym i ogólnie dostępnym, podobnym np. do brytyjskiego Qualidata Archive przy UK Data Archive w Essex. Nikt też oficjalnie nie obliguje u nas badaczy do deponowania fundowanych ze środków publicznych badań w ogólnodostępnych archiwach, jak np. brytyjskie Economic and Social Research Council7. Na poziomie polskich projektów badawczych wyrażana chęć archi5 http://www.pts.org.pl/public/upload/kodeks.pdf [dostęp: 20.08.2014]. Pionierskie w tym zakresie było archiwum historii mówionej przy ośrodku Karta, funkcjonujące dziś jako Archiwum Historii Mówionej i prowadzone przez warszawski Dom Spotkań z Historią. 7 http://www.esrc.ac.uk/_images/Research_Data_Policy_2010_tcm8-4595.pdf 6 ARCHIWIZACJA DANYCH JAKOŚCIOWYCH. WPROWADZENIE 163 wizowania zebranych materiałów jest, co prawda, doceniana, ale z uwagi na brak centralnych archiwów danych jakościowych, ma ona raczej charakter deklaratywny niż realny. Zważywszy jednak tendencje światowe8, ta sytuacja może się wkrótce zmienić również i u nas. Tym bardziej więc dyskusja na temat wyzwań i dylematów związanych z archiwizowaniem i wtórną analizą danych jakościowych wydaje się obecnie bardzo potrzebna. Do udziału w warszawskiej konferencji zaprosiliśmy przedstawicieli różnych archiwów jakościowych – zarówno z utrwaloną już praktyką archiwizacyjną (Wielka Brytania, Irlandia), jak i, podobnie jak my, początkujących w tej dziedzinie (Czechy, Węgry) – aby podzielili się z nami swoimi dotychczasowymi doświadczeniami w tym zakresie. W konferencji wzięli też udział badacze z Polski, którzy opowiadali o swoich zbiorach i dylematach związanych z ich ewentualnym udostępnianiem. W niniejszym tomie chcielibyśmy przedstawić niektóre z tych wypowiedzi, które, mamy nadzieję, przybliżą Czytelnikom w ogólnym zarysie poruszaną problematykę i być może zachęcą do dalszego namysłu nad złożoną kwestią archiwizacji danych jakościowych. W artykule otwierającym ten blok tematyczny Libby Bishop, reprezentująca brytyjskie Qualidata, jedno z pierwszych archiwów danych jakościowych, będące obecnie częścią ogólnokrajowego UK Data Archive, dokonuje krótkiego podsumowania ich dotychczasowej działalności skupiając się głownie na profilu użytkowników tamtejszych kolekcji. Są nimi przede wszystkim studenci uczący się na konkretnych przykładach metodologii badań społecznych. Bishop przedstawia też pokrótce zasadnicze problemy dotyczące archiwizacji, takie jak różnica w oglądzie i zrozumieniu danych, jakie ma badacz pierwotny i „wtórny”, nieznający całego kontekstu badań. Kwestią sporną jest, czy dla autora opracowania naukowego ważniejszy jest charakter dostępu do danych, czy siła argumentacji oraz czy problem mylnej interpretacji dotyczy w równym stopniu badaczy wykorzystujących dane pierwotne i wtórne. Kolejny problem, jaki rodzi archiwizacja, wiąże się z kwestią pozyskiwania świadomej zgody respondentów na dysponowanie wynikami badań: jak bardzo da się przewidzieć, jak dane te zostaną wykorzystane i czy można uchronić je przed niewłaściwym użytkowaniem. W polemicznym tekście „Digital data sharing: a genealogical and performative perspective” Natasha Mauthner poddaje głębszej refleksji przekonanie, że archiwizowanie i dzielenie się swoimi „danymi” jest istotnym elementem „dobrej praktyki” badawczej, wskazując z jednej strony na historyczność takiego przekonania, z drugiej zaś na samą trudność określenia tego, czym są dane i w jaki sposób można je oddzielić od badawczego kontekstu. Narzucany odgórnie, zwłaszcza brytyjskim badaczom, przez instytucje finansujące badania obowiązek deponowania swoich „danych” w radykalny sposób zmienia relacje badaczy z badanymi niosąc ryzyko naruszenia ich zaufania i bezpieczeństwa, zniekształcenia danych i mylnej ich interpretacji ze względu na brak znajomości kontekstu. Obowiązek archiwizacyjny 8 Chodzi choćby o dyrektywy wytyczone przez OECD http://www.oecd.org/dataoecd/9/61/38500813.pdf ,do których strona polska jest również zobowiązana. 164 JUSTYNA STRACZUK I PIOTR FILIPKOWSKI wystawia też na krytykę żmudną pracę badawczą, nie zawsze odzwierciedloną w zebranych „danych”. Stawia również pod znakiem zapytania kwestię własności: do kogo te dane należą, kto i w jaki sposób powinien nimi rozporządzać. Mauthner przekonująco argumentuje, że „gorączka archiwizacyjna” nie ma charakteru oczywistego i neutralnego: jest jednym z wielu możliwych sposobów dysponowania materiałami z badań i na swój sposób kształtuje i zmienia samą badawczą rzeczywistość. W kolejnym artykule Ruth Geraghty, reprezentująca Irlandzkie Archiwum Danych Jakościowych (Irish Qualitative Data Archive – IQDA) przybliża toczącą się wśród badaczy społecznych w jej kraju dyskusję na temat archiwizacji i ponownej analizy danych jakościowych. Ten tekst może być ważny dla polskiego czytelnika, bo niejako daje wgląd w etap pośredni tej rozmowy – oraz wynikłej z niej, a zarazem ją stymulującej, praktyki – między zaawansowanym przypadkiem angielskim (brytyjskim) a zupełnie początkującym polskim. W Irlandii nie ma bowiem prawnego obowiązku, by nie rzec: przymusu, archiwizowania danych wytworzonych w procesie badawczym, a jednak od 2008 roku z powodzeniem działa i rozwija się tam ogólnokrajowe archiwum takich danych. Artykuł jest tym ciekawszy, że oparty na badaniach (jakościowych) – autorka sprawozdaje w nim wyniki wywiadów przeprowadzonych z inicjatywy IQDA z badaczami związanymi z czołowymi irlandzkimi ośrodkami badawczymi. Pokazuje też, jak wątpliwości etyczne i prawne powracające najczęściej w tych rozmowach przełożyły się na reguły funkcjonowania archiwum i znalazły wyraz w dokumencie zapisującym dobre praktyki archiwizacyjne, zredagowanym w 2010 roku. Na gruncie polskim problem archiwizacji danych społecznych wiąże się w znacznej mierze z brakiem jednoznacznych przepisów prawnych regulujących tę praktykę. Jest to szczególnie istotne w przypadku badań jakościowych, które opierają się na indywidualnym, często trudnym do pełnego zanonimizowania kontakcie z konkretnymi osobami. Z tą problematyką próbuje zmierzyć się Katarzyna Andrejuk przyglądając się bliżej polskim normom prawnym, które mogłyby te kwestie regulować: ustawie o prawie autorskim oraz ustawie o ochronie danych osobowych, i zestawiając je z dyrektywami zawartymi w Kodeksie Etyki Socjologa. Autorka słusznie wskazuje, że regulacje prawne i normy etyczne związane z archiwizacją danych jakościowych są wielopłaszczyznowe i dotyczą nie tylko relacji między badaczem i badanymi, ale też obejmują swym zakresem obowiązki archiwów określających prawa dostępu do zgromadzonych kolekcji oraz ich użytkowników, którzy odpowiedzialni są za sposób wykorzystania zarchiwizowanych danych. Otwartym pozostaje pytanie, w jakim stopniu te maksymalistyczne postulaty dadzą się przełożyć na praktykę archiwizowania i udostępniania danych z bardzo różnych projektów badawczych. Tekst Kai Kaźmierskiej, następny w kolejności, umiejscawia współczesne tendencje archiwizacyjne w szerszym kontekście przemian kulturowych, tłumacząc ich coraz większą powszechność nie tylko zmianami technologicznymi, postępującą cyfryzacją praktyk badawczych, znakomicie ułatwiającą gromadzenie i przetwarzanie danych, ale przede wszystkim swoistą inflacją kultury pamięci, która jest odpowiedzią – jeśli zgodzimy się z rozpoznaniem Pierre’a Nory – na narastającą niepewność ARCHIWIZACJA DANYCH JAKOŚCIOWYCH. WPROWADZENIE 165 przyszłości. Dalsza część artykułu konkretyzuje tę diagnozę w odniesieniu do archiwizacji socjologicznych danych jakościowych. Autorka pokazuje w skrócie rozwój i instytucjonalizację praktyk archiwizacyjnych w zachodniej (głównie brytyjskiej) socjologii, pokazując najważniejsze argumenty teoretyczne, metodologiczne i praktyczne, które ten rozwój wspierają, a który w ostatnim czasie coraz częściej prowadzi do nałożenia na badaczy obowiązku archiwizowania danych wytwarzanych w toku procesu badawczego. Ostatnia, najważniejsza chyba część tekstu jest namysłem autorki nad przypadkiem – bardzo zresztą powszechnym – gdy owymi danymi są zarejestrowane przez badacza wywiady biograficzno-narracyjne. Podstawowe napięcie, jakie się wówczas pojawia, wynika z konfliktu wartości: z jednej strony z potrzeby ochrony anonimowości rozmówców, nieujawniania, czy wręcz zakrywania ich tożsamości; z drugiej – przekonania, że takie zindywidualizowane, osobiste opowieści biograficzne zyskują status cennego źródła historycznego, które warto i należy chronić przed zniszczeniem czy rozproszeniem. I to chronić, możliwie w całym jego jednostkowym bogactwie. Z upływem lat ta druga wartość zdaje się zyskiwać na znaczeniu. W pewnym uproszczeniu sprowadza się to do pytania: kiedy i pod jakimi warunkami socjologiczny wywiad biograficzny może albo powinien się stać źródłem historii mówionej. O ile tekst Kai Kaźmierskiej, choć ugruntowany we własnym doświadczeniu badawczym, ma charakter spekulatywny, o tyle ostatni z zamieszczonych w tym zestawieniu artykułów, autorstwa Justyny Kajty i Adama Mrozowickiego jest swoistym sprawozdaniem z praktycznego rozwiązania stawianych wcześniej kwestii. Praktyka nie oznacza w tym przypadku porzucenia pytań teoretycznych, metodologicznych czy etycznych. Przeciwnie – autorzy są ich doskonale świadomi i mają dobre rozeznanie w toczących się w tych sprawach dyskusjach. Wielość i rozbieżność zajmowanych w nich stanowisk nie paraliżuje ich jednak przed zajęciem własnego i pozytywnym, choć ostrożnym, nastawieniem do archiwizacji „własnych” danych. Tymi danymi są właśnie wywiady biograficzno-narracyjne, w tym przypadku ze śląskimi robotnikami, nagrywane na początku tego wieku przez Adama Mrozowickiego i jego studentów w kilku projektach badawczych, mających rozpoznać i opisać biograficzne doświadczenia transformacji tej grupy zawodowej. Mamy więc przypadek badaczy, którzy zgromadzili bardzo bogaty materiał badawczy (dane), wykorzystali go do własnych analiz i z pełną świadomością problemów teoretycznych, etycznych i prawnych, zdecydowali się na jego archiwizację i udostępnienie w Archiwum Danych Jakościowych przy Instytucie Filozofii i Socjologii PAN. Konsekwencją tej decyzji było podjęcie wysiłku opracowania tych wywiadów w taki sposób, by bez obaw o naruszenie praw i zaufania osób nagranych, mogły służyć dalszym, nowym badaniom albo, z równym powodzeniem, dydaktyce akademickiej. Gdyby w tym miejscu spróbować w zwięzłej formule podsumować wszystkie prezentowane tutaj teksty, które – mamy nadzieję – inicjować będą poważne dyskusje teoretyczne, metodologiczne i etyczne, jakie towarzyszyć powinny, nieuniknionej jak się zdaje, archiwizacji danych jakościowych w naukach społecznych, to można chyba powiedzieć, że choć dopiero zaczynamy rozmowę na te tematy (jak 166 JUSTYNA STRACZUK I PIOTR FILIPKOWSKI i samą praktykę archiwizacji), to otwieramy ją tutaj od razu, by tak rzec, od środka. Lektura tych kilku tekstów wprowadza nas bowiem w sam środek problemów, o jakich w tym archiwizacyjnym kontekście dyskutować trzeba i chyba warto. I, o dziwo, choć otwarta i krytyczna, ta dyskusja nie paraliżuje praktyki – mającej tutaj instytucjonalne umocowanie w postaci Archiwum Danych Jakościowych przy IFiS PAN. Mamy nawet nadzieję, że uczyni ją jeszcze bardziej uważną i refleksyjną „od wewnątrz”. I dzięki temu, paradoksalnie może, nieco lepiej rozpoznawalną „od zewnątrz”. STUDIA SOCJOLOGICZNE 2014, 3 (214) ISSN 0039−3371 Libby Bishop University of Essex RE-USING QUALITATIVE DATA: A LITTLE EVIDENCE, ON-GOING ISSUES AND MODEST REFLECTIONS1 This paper uses the occasion of the founding of the Archives of Qualitative Data at the Institute of Philosophy and Sociology in the Polish Academy of Sciences to consider the subject of re-using qualitative data. Drawing on limited, but still useful research about the UK Data Archive, I will consider what we know about how archived qualitative data are being used. Then I will briefly review several methodological and ethical debates that continue to be vigorously discussed. I close the paper with some reflections on where we have been, some lessons that might be useful for new archives, and speculations for the future. Key words: qualitative data archives; reusing qualitative data; ethical and methodological issues of qualitative data archiving. Introduction The year 2014 is significant for the domain of re-using qualitative data. It marks the 20th anniversary of the founding of Qualidata, one of the earliest initiatives to archive qualitative data and make it available for re-use (Corti 2000). That single data collection in one department of one university in the UK multiplied, eventually integrated with the UK Data Archive (UKDA), and now holds over 300 datasets. Twenty years later, another exciting sign of success is the founding of the Archives of Qualitative Data at the Institute of Philosophy and Sociology in the Polish Academy of Sciences. Its inauguration was marked by a conference in Warsaw in 2013. Welcoming a new member to the family of qualitative data archives affords an opportunity to consider the current situation facing all archives, new and old. First, I will consider what we know about how archived data are being used. Then I will briefly review key issues about re-using qualitative data—methodological and ethical—that continue to be vigorously debated. These issues have been present throughout the history of archiving, yet they also evolve and change, reflecting the context of their times, as is the case with all things qualitative. I will close with reflections and thoughts for the future. UK Data Archive, e-mail: [email protected] 1 Acknowledgements. This paper is based on a presentation I gave at the Polish Academy of Science on 6 December 2013. I am grateful to Piotr Filipkowski for providing me with the transcript and to Tony Wood for helpful editing. 168 LIBBY BISHOP How is qualitative data being used? Not a great deal is known about how qualitative data are being re-used. There are several reasons for that: holdings are not that large; scarce resources in smaller centres and repositories are needed for locating, ingesting, and supporting new data; and tracking usage is difficult. It is costly, in time and labour, to obtain detailed information about re-use when such information must be manually collected. The growing practice of data citation and DOIs for data will automate this work (Brase 2014). The information below is based on very preliminary analysis of data generated at UKDA about use of its collections (Bishop 2013). The data consisted of instances of nearly 5000 downloads of qualitative and mixed methods collections from 1994 to 2013. The data show that nearly all (96%) of collections have been used at least once. This finding is noteworthy as it debunks the perception that the majority of data languishes in archives untouched. Even a single re-use, if that produces an insight, significant publication, or policy impact, may be an important contribution. This is not to deny that a very important debate needs to occur about the costs of archiving and how to assess data based on their potential re-use (Harvey 2008). That said, there is little doubt that the pattern of re-use is highly unequal, with about 70% of collections used fewer than 20 times and only 5% used more than 100 times. In terms of who uses data, nearly two-thirds of downloads are by students and just over a quarter by staff members at educational institutions. Government, third sector and others make up the balance. While we knew that many of our materials were being used by students, this number was a little higher than we predicted; the biggest group are post-graduate users of our materials. Finally, over 60% of uses were for teaching, with the majority of cases in the context of teaching qualitative research methods. This may be explained by the growing diversity of methods in use. Now, for any archive – a new archive, or a growing archive – it’s important to understand what it is that makes a collection a good candidate for re-use. Could we see any patterns in the characteristics of the collections that are being re-used most often? The list of most used collections is highly varied, making patterns hard to assess, but some features stand out. Mixed methods collections and collections with multiple types of data are used, perhaps because of the convenience of learning about several genres of data within one study. Topics tend to be current and to be relevant for policy debates, e.g., crime, retail food sector, and gender. In addition, some subjects that might be seen to appeal to students did well: body image, youth crime, and cannabis. But in addition to specific focused studies, oral histories covering many topics, are also used heavily. (A caveat: these data do not control for how long the collection has been held at UKDA.) The findings made one fact unambiguous: active promotion of a study, by either a particular faculty member or by the UKDA, dramatically increases the use of its data. This should not surprise, but the implications are not always fully acted upon. Namely, archives need not be passive agents, trying to fathom what users want. They can actively shape those needs and wants, ideally in an interactive and collaborative manner with re-users. Probably the most important thing we learned was from the RE-USING QUALITATIVE DATA: A LITTLE EVIDENCE, ON-GOING ISSUES... 169 methods teachers: they observed that students learn qualitative methods best if they use real data that matches their interests. That is, being engaged with the specific topics the data describe enables students to learn methodology better than if they work with generic or artificial data. This is a need that data centres are ideally positioned to meet. What archives can offer is a wide range of types of data, from diverse methods (or sub-methods) of qualitative research. Teachers, especially recent Ph.D.s, have the benefit of deep expertise in their subject area, but often, they will not have had the time or opportunity to build a broad range of materials with which they are well acquainted. Archives are perfectly suited to filling that gap. The UKDA has created several resources to illustrate interview methods using its extensive data collections, and, in particular, to assist instructors who have limited research materials of their own (UKDA 2014b). The first resource provides brief summaries of several different interviewing techniques: semi-structured, unstructured, oral history, psycho-social, etc.; the second resource covers non-interview methods: focus groups, the written word, ethnography, visual methods, and online data collection. Each summary is accompanied by full transcripts or excerpts and the interview schedule (or guidance notes). It concludes with selected references and practical suggestions for how to use the materials for teaching. (Other teaching resources are described in more detail in Bishop (2012) and UKDA (2014b)). Feedback from various sources has provided other guidance. Teachers have expressed a preference that at least some materials sit outside our registration process. While much data at UKDA are safeguarded and requires registration, some are open and publicly available. To be most useful to teachers (often assembling course material under tight time pressure), we opted to gain permission to make some data publicly available. In addition, we know our teachers also need small data sets, very small collections to work with, and they greatly appreciate teaching activities to go along with data; we’ve tried to meet some of those requirements (e.g., Haynes 2012). The challenge in developing these resources is, as always, the time and cost to produce them. But even smaller data centres have used this strategy. The Irish Qualitative Data Archive produced a series of learning resources based on archived data from the Life Histories and Social Change Project. The resources consist of guided introductions to key sociological concepts, such as social class, using audio and text extracts from life history interviews. In a second example, Mass Observation is a key historical resource of popular accounts of everyday life in the UK produced by a panel of recorders who respond to thematic directives (e.g., life under austerity). English teachers in higher and further education use its resources for inspiration for creative writing or performance. All these examples demonstrate that providing archived data to teachers enables innovations in substantive and methods instruction. Although requiring an investment, there are two obvious benefits for new archives: usage numbers for the promoted data will rise, and a next generation of researchers will learn to see re-use of qualitative data as routine, just another part of their methods training. This would be a significant accomplishment. 170 LIBBY BISHOP The methodological issue of context The debates in the literature about methodology of re-using data, or secondary analysis of qualitative data, have changed considerably over the past twenty years. As recently as ten years ago, there was relatively little published. Now, there is too much to keep up with (Barbour and Eley 2007, Edwards 2012, and Valles, et al. 2011). It is instructive to take just one issue – context—in order to appreciate that while it continues to be discussed and debated, there is clear development and deepening of the arguments through the years. (I have drawn on an earlier article (Bishop 2009) for the main point below.) The role of qualitative data and its context concerns whether or not the primary researcher has some privileged position to the data by having “been there”, that is, by having unique knowledge of the original context (Bishop 2007; Mauthner et al. 1998; Gillies and Edwards 2005). Critics of re-use claim that it is impossible for another researcher to interpret the original work, or to interpret it differently, because the secondary researcher does not have the context of the original research. He or she was not there in the scene collecting data, and doesn’t have what are sometimes called “head notes” – the tacit experience of being in the face-to-face interaction in the interview or other data collection moment. In 2007, Moore rebutted with the concept of ‘recontextualisation’ to make clear that all researchers, primary and secondary, engage in contextualisation. While this is true, it risked going too far in the direction of relativism, e.g., a stance that data are constructed, or made, not found. Hammersley (2010) usefully returns to definitions, restricting “data” to what is found or generated, and then using the term “evidence” for that which is reconstituted. The access to the context does give the primary researcher a distinctive relationship to some of the data as given – the original data experience. But that understanding doesn’t apply to evidence. It does not apply to the analysis, to the interpretation, to the arguments that are derived from that data (Hammersley 2010; Winterton and Irwin 2012). Deriving insights from data depends more on researchers’ analytical capabilities, not merely their proximity to the data. Primary and secondary research have a somewhat different positioning: primary analysts have a privileged relationship to the data they have generated, but do not necessarily have a privileged claim on the arguments which can be made from that data. With Hammersley (2010) we argue that sociological data will support different theoretical understandings, and researchers’ presence at data generation is not the final arbiter of the adequacy of such understandings (Irwin and Winterton 2012; 2.5). Something quite fundamental about academic scholarship is lost if we deny that, in the hands of different researchers, data can produce different theoretical understandings. Moreover, context is always dependent on the actual research question being asked. In many cases the entire context of the original work bears little relevance to the new enquiry if there is an entirely different question posited in the innovative research. RE-USING QUALITATIVE DATA: A LITTLE EVIDENCE, ON-GOING ISSUES... 171 It is not the role of archives to rule in methodological debates, but it is equally naïve to deny their actions may affect those debates. Data archives encourage depositors to provide extensive “contextual” documentation (and re-users find it valuable), but doing so does not imply that the “original” context can—or should be—reproduced (Bishop 2006). At a minimum, anyone providing guidance to researchers depositing qualitative data can expect to be asked questions about context. The methodological issue of multiple interpretations The second methodological point I will explore is researchers’ concerns that archived data will be misused (Alderson 1998; Broom et al. 2009). One key fear is that archived data may be used to reach different, even opposing, conclusions from what the primary researcher intended, for reasons other than the context argument given above. But these concerns are not foreign to natural scientists, artists, and others. For historians, for example, the idea of multiple, and even unimaginable uses for data comes more easily. However intelligent and well thought out his work, it is inconceivable that his will be the only selection of texts that could be made. The information which he brushes aside as irrelevant may be just the thing upon which a future researcher will seize—if he is given the chance. Research can never be a once- and- for- all affair, nor is there ever a single use to which evidence can be put (Samuel 1998: 392). Some will then respond by claiming that the project of social science is different from art, or natural sciences, or even history, typically citing the interpretivist epistemological assumption that data are not objectively out there, but (inter-) subjectively constructed. If so, then the question remains of how to adjudicate between competing interpretations of co-constructed data. And this issue, as with context and consent, is not a matter of archiving but of epistemology and the nature of academic debate. In the focus groups facilitated by Broom et al. some researchers described their relationships with data as “‘intuitive’, ‘organic’, ‘intimate’, and ‘personal’. Ultimately, it was an encoded account only decipherable to the individual who collected it.” (Broom et al. 2009:1170). The logical extension of such a stance does, I suggest, leave researchers on flimsy footing. It is no different from saying ‘trust me, I was there’. This will not do; if a second researcher made an opposing argument, it is unlikely that the first researcher would accept it with such uncritical trust. What is at issue here is not re-use at all, but scholarly procedures, including sharing data, for assessing validity. Some qualitative researchers find the term validity problematic, but I am not using the term in its narrow, positivistic sense. What I mean is, put simply: why should anyone believe my claims and not those of my counterpart? Researchers have to defend their analyses, interpretations and conclusions, and the presence of archived data may be relevant, but the issue—adjudicating competing claims—exists whether or not data are archived. Further ways to show validity can place equal emphasis on exposing procedures, the paths that led to an interpretation (Mason 2007). Sharing data is part of this process; it is not the 172 LIBBY BISHOP only way, and not suitable in all cases, but it should be the default, barring special circumstances. The ethical issue of consent There is vigorous debate about informed consent for all forms of research: medical, social and others (Wiles et al. 2005). Some question whether participants who have read information sheets and signed forms really understand what has been agreed. These are important matters, but not ones I can develop here. I will instead address two questions: do people willingly consent to share data, and what can informed consent mean when future uses of data are unknown? While there is little data on the first point, what exists speaks volumes. The Finnish Data Archive undertook an ambitious project to contact research participants and ask for re-consent to archive their data. The original researchers had not asked for consent for archiving because they believed strongly that their participants would refuse. In total, 169 participants were successfully recontacted and 98% (165) of the original participants agreed to archive their data, even knowing that some of it was very sensitive and personal. Significantly, they gave as reasons for their agreement a general desire to advance science and learning (Kuula 2010/2011). And this is not an isolated case. Projects on sensitive topics such as family relationships, or those affecting known, small communities, have been successfully archived (Henwood 2012, Mort 2006). However much we may believe we have a certain kind of rapport and relationships with our participants, we, as researchers, are not always the most accurate interpreters of the willingness of our participants to share their data. And as important, participants can, and nearly always do, have many, complex motivations for their actions. This includes participation in research, and it is not surprising that it extends into reasons for sharing data as well. The same respect and autonomy we grant them regarding their decisions to participate, refuse, or withdraw from research projects must apply equally to their decisions about sharing their data. Our role is to inform and advise of risks and benefits, not to assume, even with the best of intentions, that we know what is best for them. Let me next turn to the second question of the meaning of informed consent. With respect to data archiving, the issue centres on the granting of consent to re-use data. Can consent for future research projects be regarded as “informed consent”? The problem is not unique to data re-use; researchers employing exploratory or emergent methods are unable to give detailed descriptions of research outcomes or procedures at the time when consent is sought. One resolution takes the approach of considering the meaning of “informed”. In such an approach, it is deemed reasonable to provide more general information about the nature of the research and the most likely procedures, as well as making clear the possibility of unforeseen outcomes. At the same time, limitations have to be acknowledged: it may not be possible to specify detailed research questions, and the possibility of interpretations different from, even opposed to, the original findings must be communicated. Similar strategies, called RE-USING QUALITATIVE DATA: A LITTLE EVIDENCE, ON-GOING ISSUES... 173 generic or enduring consent, are growing more common in medical research (Miller 2010). In the case of consent for data archiving, researchers give participants information about the ways data may be used, who typical re-users may be, and the security measures in place protecting their confidentiality. Data archives can also provide resources and advice to researchers to prepare them to hold conversations with participants about consent. This is an exceptionally challenging area in the area of data archiving now, affecting all data, not only qualitative. Administrative data, for example, is routinely collected without consent. Efforts are underway to explore how such data can be— safely and ethically—re-used for research purposes, including linkages with other data (UKDA 2014a). The challenges are immense—research will be prohibitively expensive or outright impossible should consent be needed for all cases. However, participants have rights regarding confidentiality and privacy that must not be breached. The debate regarding the extent of consent required for data re-use more generally is currently under debate in the European Parliament, with the possibility of greater restrictions and requirements for consent for re-use (European Commission 2014). There are no easy answers. Reflections for the future Let me close with some reflections on where we have been, some lessons learned, and speculations for the future. One of the capabilities made possible by institutionally based data archiving and sharing is that it frees depositors from the administrative burdens—which are not trivial—of sharing their data. They delegate and licence another entity, the archive, to attend to the responsibilities of data processing, dissemination and preservation. This has huge advantages, and without doubt, more data, and more high quality data, has been archived and shared from this institutional arrangement. However, there is a trade-off. This “hands-off” model does not foster close relationships between depositors and re-users. As a consequence of consultations with depositors over the years, formal surveys and focus groups but also many informal conversations with depositors, it has become very clear that depositors want to know how their data is being used. In fact, our depositors can request usage reports at any time, but they don’t often know that. Several years ago, we experimented with “pushing” the reports out, unsolicited. We were relieved to receive no complaints; indeed, there were many gratifying responses such as, “Hello, this is fantastically helpful, thanks very much. I had no idea that my data was being used so much by such a range of people”. In the future, I think archives will increasingly use their position in the network between depositors and re-users to actively promote relationships (where interest is mutual and confidentiality protections can be maintained). This has been successful in some cases of with domain specific repositories, such as the Timescapes repository for qualitative longitudinal data (Neale and Bishop 2012). It is also the direction being taken at the UK Data Archive, where we are in the process of improving support for data producers by developing dedicated producer account webpages. 174 LIBBY BISHOP This focus on fostering relationships will continue to expand beyond the “designated community” users of archives, and this is happening because issues that are central for data centres are, increasing, in the public eye as well. Just a few examples will serve to make the point. The proposal to share medical data for research (care. data) in the UK had to be postponed for six months because of a pathetically inadequate information roll-out (Triggle 2014). Core issues included: opt-in vs. opt-out, levels of de-identification of the data, and access to the data. The recent arrest of Gerry Adams in the UK was based, in part, on evidence obtained from interviews done by US researchers who promised their participants confidentiality. The interviews, held at Boston College, had to be surrendered in response to a US Supreme Court ruling (McDonald 2014). Finally, recent disclosures have shown that recommended uses of statins have been based on data that, when finally opened for independent scrutiny, did not support the original findings (Goldacre 2014). Each of the cases is hugely complex, and I am emphatically not saying that all are directly comparable to the archiving and re-use of qualitative data, or indeed any data. Issues that we, as researchers and archivists know to be complicated, nuanced, and in need of slow deliberation are also spread across tabloid headlines. We all have a collective responsibility to bring what knowledge, reason and sense we can muster to these debates. References Barbour, Rosalin, and Eley, Susan (eds.). 2007. Refereed special section: reusing qualitative data, Sociological Research Online 12(3). Bishop, Libby. 2006. A proposal for archiving context for secondary analysis, Methodological Innovations Online [Online], 1(2), http://sirius.soc.plymouth.ac.uk/~andyp/viewarticle. php?id=26. Bishop, Libby. 2007. A Reflexive Account of Reusing Qualitative Data: Beyond primary/secondary dualism. Sociological Research Online, Special Section on Reusing Qualitative Data, 12(3) http://www.socresonline.org.uk/12/3/2.html. Bishop, Libby. 2009. Ethical Sharing and Reuse of Qualitative Data. Australian Journal of Social Issues, 44(3) 255–272. Bishop, Libby. 2012. Using archived qualitative data for teaching: practical and ethical considerations, International Journal of Social Research Methodology, 15(4) [Special Issue: Perspectives on working with archived textual and visual material in social research], pp.341–350. doi: 10.1080/13645579.2012.688335 Bishop, Libby. 2013. Analyzing qualitative data usage: What can (and cannot) be learned from user registration. International Association for Social Science Information Service and Technology Annual Conference, Cologne, 28 May. Brase, Jan (2014) DataCite registers its 3 millionth DOI name! https://www.datacite.org/node/120. Broom, Alex, Cheshire, Lynda and Michel Emmison. 2009. Qualitative researchers understandings of their practice ad the implications for data archiving and sharing, Sociology, 43(6), 1163–1180. Corti, Louise. 2000. Qualitative Data Archival Resource Centre, University of Essex, UK. Forum Qualitative Sozialforschung / Forum: Qualitative Social Research, 1(3). Retrieved from http://www.qualitative-research.net/index.php/fqs/article/view/1048/2269. RE-USING QUALITATIVE DATA: A LITTLE EVIDENCE, ON-GOING ISSUES... 175 Edwards, Ros (ed.). 2012. Perspectives on working with archived textual and visual material in social research,International Journal of Social Research Methodology (Special Issue), 15(4) doi:10.1080/13645579.2012.688308 European Commission (2014) http://europa.eu/rapid/press-release_MEMO-14-186_en.htm. Goldacre, Ben 2014. What the Tamiflu saga tells us about drug trials and big pharma. The Guardian. 10 April. http://www.theguardian.com/business/2014/apr/10/tamiflu-saga-drug-trials-big-pharma. Gillies, Val and Ros Edwards. 2005. Secondary analysis in exploring family and social change: addressing the issue of context. Forum: Qualitative Social Research, 6(1), Art. 44, http:// nbn-resolving.de/urn:nbn:de:0114-fqs0501444. Hammersley, Martin. 2010. Can we re-use qualitative data via secondary analysis? Sociological Research Online, 15(1)5, http://www.socresonline.org.uk/15/1/5.html. Harvey, R. 2008. Appraisal and Selection. DCC Briefing Papers: Introduction to Curation. Edinburgh: Digital Curation Centre. Handle: 1842/3325. Available online: http://www.dcc.ac.uk/ resources/briefing-papers/introduction-curation. Haynes, Jo. 2012. British Migrants in Spain: the Extent and Nature of Social Integration, 2003– 2005: Teaching Data [computer file]. O'Reilly, K., [original data producer(s)]. Colchester, Essex: UK Data Archive [distributor], March 2012. SN: 6963. Henwood, Karen. (2012) Masculinities, Identities and Risk: Transition in the Lives of Men and Fathers, 2000–2009 [computer file]. Colchester, Essex: UK Data Archive [distributor], April. SN: 6984. Irwin, Sarah and Mandy Winterton. 2012. Qualitative Secondary Analysis and Social Explanation. Sociological Research Online, 17(2), http://www.socresonline.org.uk/17/2/4.html. Kuula, Arja. 2010/2011. Methodological and ethical dilemmas of archiving qualitative data. IASSIST Quarterly, 34(3–4) & 35(1–2), 12–17. McDonald, Henry. 2014. From IRA militant to Troubles historian, The Guardian, 3 May, http:// www.theguardian.com/uk-news/2014/may/03/gerry-adams-ira-anthony-mcintyre-hate-campaign. Mason, Jennifer. 2007. “Re-using” qualitative data: on the merits of an investigative epistemology. Sociological Research Online, 12(3), http://www.socresonline.org.uk/12/3/3.html. Mauthner, Natasha S., Odette Parry, and Kathryn Backett-Milburn. 1998. The data are out there, or are they? Implications for archiving and revisiting qualitative data. Sociology, 32(4), 733–745. Miller, Franklin. 2010. Consent to clinical research. In F. G. Miller and Alan Wertheimer (Eds.), The Ethics of Informed Consent (375–404). Oxford: Oxford University Press. Moore, Nlamh. (2007) (Re)Using Qualitative Data? Sociological Research Online, 12(3) http:// www.socresonline.org.uk/12/3/1.html. Mort, Maggie. 2006. Health and Social Consequences of the Foot and Mouth Disease Epidemic in North Cumbria, 2001–2003 [computer file]. Colchester, Essex: UK Data Archive [distributor], November. SN: 5407, http://dx.doi.org/10.5255/UKDA-SN-5407-1 Neale, Bren and Libby Bishop. 2012. The Timescapes Archive: a stakeholder approach to archiving qualitative longitudinal data’ Qualitative Research 12(1), 53–65. Parry, Odette. and Natasha Mauthner. 2004. Whose data are they anyway? Practical, legal and ethical issues in archiving qualitative research data. Sociology, 38(1), 139–152. Triggle, Nick. 2014. Giant NHS database roll-out delayed. BBC News. 18 Feb. http://www.bbc. co.uk/news/health-26239532. UKDA (2014a). Administrative Data Service. http://ukdataservice.ac.uk/news-and-events/newsitem/?id=3611. 176 LIBBY BISHOP UKDA (2014b). Teaching resources: interview and non-interview methods. http://ukdataservice.ac.uk/use-data/teaching/teaching-resources/qualitative.aspx. Valles, M., L. Corti, and M. Tamboukou (eds.). 2011. 'Qualitative Archives and Biographical Research Methods', Forum Qualitative Sozialforschung/Forum: Qualitative Social Research, 12(3), http://www.qualitative-research.net/index.php/fqs/issue/view/38. Wiles, R., S. Heath, G. Crow, and V. Charles. 2005. Informed consent in social research: a literature review. NCRM Methods Review Paper, 001, Southampton, eprints.ncrm.ac.uk/85/1/ MethodsReviewPaperNCRM-001.pdf. Wtórne wykorzystanie danych jakościowych: nieco aktualne problemy i skromne wnioski Streszczenie Korzystając z okazji powstania Archiwum Danych Jakościowych przy IFiS PAN w artykule poruszam problematykę dotyczącą powtórnego wykorzystania danych jakościowych. Opierając się na wciąż jeszcze nielicznych, ale pouczających badaniach na temat brytyjskiego UK Data Archive przedstawiam różne sposoby analizy danych jakościowych przechowywanych w archiwum. Następnie referuję pokrótce najważniejsze, żywo dziś dyskutowane, kwestie metodologiczne i etyczne związane z tą problematyką. Artykuł kończy refleksja nad naszym dotychczasowym doświadczeniem, które może być pomocne przy tworzeniu nowych archiwów oraz zastanowiam się nad przyszłością archiwizacji. Główne pojęcia: archiwa danych jakościowych; wtórne wykorzystanie danych jakościowych; etyczne i metodologiczne problemy archiwizacji danych jakościowych. STUDIA SOCJOLOGICZNE 2014, 3 (214) ISSN 0039−3371 Natasha S. Mauthner University of Aberdeen Business School DIGITAL DATA SHARING: A GENEALOGICAL AND PERFORMATIVE PERSPECTIVE The fate of sociological qualitative data has emerged over recent years as a ‘matter of concern’ (Latour 2004) within the UK and beyond (Thomson et al 2014), with something of a moral panic about whether, where and how historical and contemporary datasets are being preserved; and if they are, whether in a state that makes them fit for reuse by new generations of scholars. This has spawned new fields of interest and investigation, with researchers debating, and engaging in, the archiving and secondary reuse of qualitative data; and grappling with stubborn methodological, ethical, moral, political and legal challenges. One response to these problems has been to try to fix them, all the while taking the phenomenon of data sharing itself as an ontological given. My own interest is in opening up this ontology to investigation: to take data sharing practices as object of inquiry. Drawing on an emerging body of work on ‘the social life of methods’ (Savage 2010, 2013, Ruppert et al 2013), and on theoretical resources from science and technology studies, and feminist studies of science, I take a genealogical and performative approach and ask: How, and with what effects, has data sharing come into being? What concepts and norms are embedded and enacted in the multiple practices that are constituting data sharing as a phenomenon? And can data sharing be (re)made differently? Key words: data sharing; data archives; qualitative research; sociological archives; genealogy; performativity. Encountering qualitative sociological archives In 1997 a fellow sociologist and I wrote a grant application to the Economic and Social Research Council – the ESRC – the largest funder of social science research in the UK, for an ethnographic study of work and family life in the oil and gas industry in north east Scotland. Two years prior to this, the ESRC had introduced its datasets policy. This required researchers to justify why they had to collect new data rather than use existing sources; and if they were generating new data, they had to offer these data for archiving (see ESRC Research Data Policy 2010 for a current version of the policy). This was my first encounter with the question of creating and using sociological qualitative archives, and it raised questions for me that intensified during the course of – and long after – undertaking our research project. One of the issues that troubled me was what I saw as an implicit assumption within the ESRC policy that data were stand-alone objects that carried inherent meanings, and that their ontological state remained unchanged as they moved from the primary research context, to the archive, to secondary reuse contexts. In the literature, this has come to be identified as the epistemological problem of data and how to adequately University of Aberdeen Business School, e-mail: [email protected] 178 NATASHA S. MAUTHNER contextualize them; and although I admit to being one of the people who has contributed to framing this issue within these epistemological terms (see Mauthner et al 1998), I now see it as a more profound point about ontology: about the ontological assumptions that underpin data sharing policies and practices, and specifically the assumption that data are ontologically separate and separable from the multiple practices through which they are constituted (Mauthner 2012a; Mauthner and Parry 2013). Another reason why this new policy exercised me is because it marked a dramatic break from previous practice. When I started out my career as a social scientist just a few years earlier in the late 1980s, it was seen as good practice to destroy the research data that we generated – particularly personal data – once these had been analysed and written up. And this was reflected in data protection policies adopted by Universities and funding agencies. Now, the notion of ‘good research practice’ was being radically, but uncritically, redefined. We were being asked to take it as given that what was seen as bad practice yesterday was, overnight, turned into good practice. A third issue that I struggled with concerned the relationships that we have with our research respondents. As a doctoral and postdoctoral researcher I was trained within a feminist research tradition, which sought to foster non-hierarchical relationships with research respondents based on trust and reciprocity (a position that has since been problematized; see Doucet and Mauthner 2008). The new ESRC policy, however, seemed to be reconfiguring relationships between researchers and researched along new axes of power. It was not simply that power was being consolidated on the side of researchers; rather, it seemed to be vested in altogether new stakeholders: research funding agencies; universities; and the general public – for all these now also had a claim on the data generated through these research relationships; and this in turn played a part in reshaping the nature of these relationships. In this new context, it was going to become harder to build the kinds of relationships based on trust, confidentiality, privacy and protection that researchers like myself had been used to doing. And this challenged the practice of qualitative, and feminist, research that I and many others had been engaged in (Mauthner 2012b). A final issue that I found problematic was this sense that something was being imposed on us: that we were being told how we must investigate; that it was being decided for us what constituted good research and good research practice; that what was being proposed was not neutral but carried a set of contingent and historicallyspecific ontological, epistemological and moral assumptions that were left unexamined; that these new norms were being naturalized and that we were being asked to simply take them as given; and that the regulation of research, and research methods, was therefore seen as an acceptable, unproblematic and neutral practice that had no effect on the very practice of research (Mauthner 2014). DIGITAL DATA SHARING: A GENEALOGICAL AND PERFORMATIVE PERSPECTIVE 179 Questions and challenges around qualitative sociological archives I begin my paper with these introductory remarks by way of locating myself, and how I first came to the question of qualitative archives in the late 1990s; that is, as a feminist qualitative social scientist grappling with some challenges that were being raised by our funding council requirements (see Mauthner et al 1998; Parry and Mauthner 2004, 2005; Mauthner and Parry 2009). Since then, a whole literature has emerged in which sociologists have been debating issues and challenges around the archiving and reuse of qualitative data – or what I want to call digital data sharing practices (e.g. Cheshire et al 2009; Holland et al 2006; Corden and Millar 2007a, 2007b; Thomson 2009; Thomson et al. 2003, 2014). As I read this burgeoning literature, both within sociology and wider afield within other disciplines (see Mauthner and Parry 2013), I see it grappling with three central questions. What are data? I sit on the Research Data Management Committee in my University, where we have been tasked with devising a data management policy for the institution, and the single most challenging question we have faced is how to define ‘data’. Not only is it proving impossible to define data in such a way that it speaks to all disciplines, but there is also a great deal of resistance amongst many university researchers to the idea or necessity of doing this in the first place: to coming up with a general definition that, by necessity, must distinguish what is to be counted as data from what will be called metadata or contextual information. This in turn raises challenging questions about the relationship between data and context; about whether and how data can be interpreted out of their contexts of production; and about how much context is enough to make meaningful interpretations of data? What are the risks of sharing data? A second question raised by emerging data sharing practices are their potential risks, with four kinds of risks being the focus of debate. (1) There are perceived potential risks to participants such as: How secure are the data? How meaningful is it for participants to give their informed consent to future unknown uses of their data? Should we anonymise data? Does anonymisation necessarily guarantee confidentiality, privacy and protection of respondents, particularly in a digital context where data-linkages may make absolute anonymity impossible? Do respondents have the right not to be anonymised? And if they are named, do researchers have responsibility for their digital footprints and the endurance of these over time? Does sharing data risk breaching relationships of trust with respondents? Is there a risk that regulating data sharing may lead to coercive relationship between researchers and respondents? (2) Potential risks to researchers are also being highlighted. Is there a risk that researchers’ ideas will be scooped – published by others – if they share their data? Does data sharing leave researchers open to criticism and reputational damage if poor research practices are exposed or if their findings are proven wrong? Does data 180 NATASHA S. MAUTHNER sharing fail to adequately recognize, value and reward the personal and professional investments researchers make in collecting data? Does data sharing risk disclosing personal details that researchers have revealed during the conduct of interviews or fieldwork? (3) Data sharing – and failure to do so – is also seen to raise potential risks for science generally. Does failure to share data risk scientific progress? Is there a risk that data will be misinterrepted in their reuse, and lead to erroneous findings? Does anonymisation affect the integrity of data and lessen their reuse value? (4) And finally, there are perceived risks to society. If scientific progress is impeded, does this risk the well-being of society? If data sharing breaches relationships of trust with respondents, is there a risk this may generate lack of trust by public in researchers and/or an unwillingness to take part in research? Who owns data? A third set of questions, around the issue of data ownership, are being raised by emerging data sharing practices. Who has rights over data? Who should have rights over data: researchers, Universities, funding organization, the general public? How should questions of data ownership be settled - morally and/or legally? And by recourse to what legislation and what rights: intellectual property rights, freedom of information rights, data protection rights? So how to think about these challenges? For the most part, they have been seen as technical obstacles that can be fixed by technical solutions such as: • developing more sophisticated ethical protocols for data reuse that might address ethical concerns by ensuring better compliance with ethical guidelines (regarding informed consent and data anonymisation) and legal requirements for data sharing. • formulating data standards and requiring that contextual information be archived alongside the data which in turn might help render ‘raw’ data more meaningful by increasing their representational accuracy. • creating better incentives and rewards – such as treating the creation of a dataset as an output in its own right, much like a research publication – which might encourage researchers to share their data. Underlying these technical fixes is the assumption that data sharing practices are, inherently, a good thing because they lead to better science and professional practice. From this perspective, data sharing practices are seen as an inevitable and necessary development to which obstacles must be overcome for the sake of science, progress, and the greater good. This is what we might call an ‘internalist’ story (Savage 2010): a story in which ontological assumptions and commitments are taken for granted, naturalized and left unexamined. And finally, this is also a story that sees itself as the only possible story; the only game in town. While there is nothing wrong with this way of thinking about data sharing practices, it is just one of many possible approaches; and one that relies on specific ontological presuppositions in which data sharing practices are treated as an ontological given, and bestowed with inherent capacities and potential to transform science and DIGITAL DATA SHARING: A GENEALOGICAL AND PERFORMATIVE PERSPECTIVE 181 professional practice. This ontological assumption in turn makes it possible to tell a teleological (Savage 2010: 7) or developmental narrative, in which data sharing practices are seen to embody scientific progress and professionalization. So current approaches rely on implicit ontological commitments – commitments that are taken for granted and naturalized, rather than opened up for discussion and examination. Furthermore, one of the implicit ontological assumptions being made is that ontology itself is given; and that it is singular: there is a single reality, or multiple perspectives on a singular reality, rather than multiple realities (Law 2004, Mol 2002). These assumptions of ontological given-ness and singularity make it difficult to entertain the possibility of alternative ontological commitments, and therefore alternative conceptualisations of data sharing practices and the challenges that they are throwing up. So to think about data sharing practices and challenges in a different way we need to draw on theoretical resources that start from a different ontological starting point. And here I want to turn to a tradition of work called the ‘social life of methods’ that is taking research methods and practices as ontological objects of study rather than ontological givens. The Social Life of Methods Over recent years a body of work has been emerging that has come to be identified as ‘the social life of methods’ (Savage 2013, Ruppert et al 2013), and that is informed by several theoretical influences including science and technology studies, actor network theory, material semiotics, and feminist studies of science. A number of sociologists have been studying methods – such as censuses, surveys, interviews, focus groups, ethnography, and emerging digital methods – to understand how they came into being and gained prominence; and what kinds of assumptions about individuals and society these methods implicitly relied on and in turn materialised when they were put into practice (Law 2009a, Savage 2010). The point they make is that methods are not just neutral techniques for learning about a social world that is out there, and that we can describe, more or less, for practical purposes. To think of methods in this way and this way alone, they suggest, is to frame them in a particular and technical manner that misses out on the fact that methods also have a social life of their own. That is, methods do not “sit above the social world” but are themselves “embedded in contemporary life” (Savage 2010: 7). They are shaped by the social world in which they are located; and they in turn help to shape social realities. To think of methods in this way is to think of them genealogically and performatively. First, we can look at the genealogy of methods and consider how they have come into being and taken on their present form, and the processes that have shaped these developments. Genealogical approaches refuse to see the rise of new methods in evolutionary or teleological terms. They denaturalize the present and imagine other possible futures. Second, we can investigate the performativity of methods by examining how they shape and reconfigure the social world, and how they enact what Savage (2010) refers to as ‘unanticipated consequences’ or what Law (2009b) calls ‘collateral 182 NATASHA S. MAUTHNER realities’. From this perspective, methods are no longer understood as neutral or innocent techniques that put us in touch with a reality that is given, pre-existing, and already out there. Rather, as Law (2004) suggests, methods make realities. The processes of knowing the world – methods, their rules, and their practices – not only describe but also help to bring into being the realities they understand. That is, methods help to constitute realities that are generally taken as ontologically given and pre-existing. So within this approach, the ontology of the world is a question that is open to empirical investigation, a matter that has not already been decided. A genealogical and performative perspective on data sharing practices So what can we learn from bringing a genealogical and performative perspective to the question of digital data sharing practices and their challenges? Ontological becomings First, shifting away from the assumption that data sharing practices are an ontological given opens up questions about the genealogy or ontological becomings of these practices. For example we can ask: Why are data archiving, sharing reuse methods gaining increasing currency at this moment in time, within sociology and other disciplines? Through what processes and practices have these methods come to occupy a central place in what we might call the ‘social science apparatus’? How are these new practices shaping the development of sociology as a profession? What ethical norms are embedded and enacted in these practices? How have these ethical norms and frameworks taken shape? How did data sharing policies emerge, become normative, and displace data destruction policies? We can also ask genealogical questions about specific archives and their archival practices; about the qualitative research methods and practices through which data are constituted such as interview and transcription practices; and about data preparation and preservation practices, including data anonymisation and contextualization. We can also inquire into reuse practices including the technologies of data searching, and data analytic practices. And importantly, we can ask questions about the ontological assumptions embedded and enacted in these diverse practices; and how they have taken on their present ontological form. Thus, taking a genealogical approach opens up a whole new set of interesting questions about data sharing methods and practices. Ontological effects Second, seeing data sharing practices as more than just matters of technicality allows us to investigate what else these practices are doing above and beyond enabling us to archive and reuse data; that is, what their ontological effects are. We can examine how digital data sharing practices are reconstituting the very nature or ontology of research practices, relations and identities; and how they are helping to remake researchers, respondents, research relationships, ethical conduct, the public and the private, trust, the interview method, knowledge, social and political relations, and much more. DIGITAL DATA SHARING: A GENEALOGICAL AND PERFORMATIVE PERSPECTIVE 183 For example, qualitative researchers have become accustomed to the idea of disclosing details about themselves as part of building trust and rapport. It has also become standard practice with certain types of interviews to provide assurances about confidentiality and anonymity. For their part, respondents have become used to the idea that interviews are about disclosing personal and intimate life stories. Digital data sharing practices, however, may require establishing different kinds of relationships, that are less about trust between researcher and researched. And this in turn may be altering not only the stories that get told, but also what it is and means to be a researcher and to be a respondent. And it may also be that the nature of ethical conduct is in the process of being remade because while researchers have tended to see their ethical responsibilities as being primarily towards research respondents these responsibilities are being reconfigured to bring new stakeholders in, particularly society, the public, and the greater good. Another example of the ontological effects of data sharing practices is the reconfiguration of ownership rights of research data: who has – or should have – rights; on what grounds rights can be claimed; and who gets to decide on these matters. It used to be taken as given that the labour of data collection constituted moral, if not legal, grounds for data ownership. We see this in that Universities have always had legal ownership of research data, but have, until recently, rarely exercised these rights with researchers thereby retaining their moral ownership rights. However, these moral rights are now being weakened by the regulation of data sharing as well as freedom of information legislation, which effectively confers data access and ownership rights onto the general public. So now, ownership rights can also be claimed by the general public, who fund research through their public taxes (see Mauthner 2014). Ontological politics Third, a focus on the ontological effects of data sharing practices brings into view what Mol (1999) calls ‘ontological politics’: the fact that these practices are not neutral or innocent but rather enact a politics, even though they tend not to recognise that they are doing so. We can investigate how data sharing practices are unsettling normative and implicit ontologies of research practices, relationships and identities and remaking them in specific ways. One example of this is the way that data sharing practices require researchers to specify what are data and what is context. This, however, is not just a technical matter of deciding where to draw the line between data and context; or how much context is enough. It is also an ontological matter because preparing research data for archiving and reuse is an enactment of specific ontological assumptions. The normative practice of separating data from context – typically, separating interview transcripts which are seen as data from everything else which is seen as context – is just one way of archiving research materials. Another way might be to archive an entire project in all its messiness – fieldnotes, interviews, interview protocols, emails, recordings, minutes of project meetings, conference presentations, publications, grant applications, failed grant applications, associated projects, and so on – and call all of this ‘data’. Data preparation and archiving practices – as they have come to be 184 NATASHA S. MAUTHNER ontologically constituted – are neither neutral nor given. They are a specific way of enacting reality; just one of many possible ways of doing this. Researchers are working not only with the ontological specificity of particular archives, and their ways of organizing materials, but also within institutional contexts that also specify certain definitions of data and context. So for example in the UK funding organisations are informed by the Organisation for Economic Co-operation and Development’s (2007) Principles and Guidelines for Access to Research Data from Public Funding and its vision for data sharing a well as its definition of data, which is: factual records (numerical scores, textual records, images and sounds) used as primary sources for scientific research, and that are commonly accepted in the scientific community as necessary to validate research findings. A research data set constitutes a systematic, partial representation of the subject being investigated. This definition of data reflects a very specific set of ontological assumptions in which ‘data’ are taken as the basic unit of analysis and key building block of the scientific enterprise. But it is possible to imagine alternative configurations in which, for example, it is knowledge practices – that is what researchers actually do vs what they produce – that are taken as the primary ontological building blocks. So approaching the issue of archiving, sharing and reusing research data from a social life of methods perspective brings into the focus the politics of data sharing practices by highlighting the power of the mundane instruments – such as archives and methods – which are actually deployed in research activity, and the power relations which are enacted through the institutional embedding of these practices in data sharing policies. Imagining other possible futures As I see it, the problem is not with data sharing methods per se but rather with the normativities and moralisms that are attached to them (Law 2004): the presumption that we should be engaging in these practices and that these practices inherently constitute good research and good research practice. The problem is that this position relies on a very specific set of ontological assumptions, including the assumption that ontology itself is a given and that it is singular. These combined assumptions make it very difficult to debate ontological issues, or entertain the possibility of there being other ontologies. And I would argue that it is these more deep rooted ontological issues that underlie what Borgman (2012) refers to as the conundrum or ‘intricate and difficult problem’ of sharing research data – the reality that, in her words, “very little data is being shared, despite the best efforts of funding agencies and journals”; as well as the empty archives problem that Nelson (2009) discusses whereby despite enormous investments in the creation of digital repositories, and the fact that most researchers agree that open access to data is the scientific ideal, in practice, many researchers choose not to share. My own interest is in exploring how taking up a different ontological starting point, and seeing data sharing practices and their challenges through a genealogical DIGITAL DATA SHARING: A GENEALOGICAL AND PERFORMATIVE PERSPECTIVE 185 and performative perspective, might suggest other possible practices and ways of doing things. If we see current practices as neither necessary nor inevitable, then it becomes possible to think about other ways of building archives; preserving, curating and revisiting research; engaging in research relationships and ethical conduct; being a responsible researcher and respondent; and much more. And in considering whether things can be made or done otherwise, we can look at what is at stake in reconfiguring the ontology of these practices, relations and entities; at what constituencies stand to gain or lose from these shifts. We can begin to have a conversation about the ontological politics of data sharing practices, and to imagine other possible futures. References Borgman, Christine L. 2012. The Conundrum of Sharing Research Data. Journal of the American Society for Information Science and Technology. 63: 1059–1078. Cheshire, Lynda, Broom, Alex and Emmison, Michael. 2009. Archiving Qualitative Data in Australia: An Introduction. Australian Journal of Social Issues 44: 239–254. Corden, A. and Millar, J. 2007a. Qualitative longitudinal research for social policy – introduction to themed section. Social Policy and Society, 6: 529–532. Corden, A. and Millar, J. 2007b. Time and change: a review of the qualitative longitudinal research literature for social policy. Social Policy and Society, 6: 583–592. Doucet, Andrea and Mauthner, Natasha S. 2008. Qualitative interviews and feminist research. Pp. 328–343. In: Alasuutari, P., Bickman, L. and Brannen, J. (eds) The Handbook of Social Research Methods. London: Sage. Economic and Social Research Council. ESRC Research Data Policy. 2010. http://www.esrc. ac.uk/_images/Research_Data_Policy_2010_tcm8–4595.pdf (14 May 2014) Law, John. 2004. After Method: Mess in Social Science Research. London: Sage. Law, John. 2009a. Seeing like a survey. Cultural Sociology, 3: 239–256. Law, John. 2009b. Collateral Realities, version of 29th December 2009, available at http://www. heterogeneities.net/publications/Law2009CollateralRealities.pdf (30 April 2014) Mauthner, Natasha S. 2012a. Are research data a ‘common’ resource? Feminists @ Law, 2(2): 1–22. Mauthner, Natasha S. 2012b. Accounting for our part of the entangled webs we weave: Ethical and moral issues in digital data sharing. In: Miller, T., Birch, M., Mauthner, M., and Jessop, J. (Ed) Ethics in Qualitative Research. Second Edition. London: Sage. Mauthner, Natasha S., Parry, Odette. and Backett-Milburn, Kathryn. 1998. The data are out there, or are they? Implications for archiving and revisiting qualitative data. Sociology, 32 (4), 733–745. Mauthner, Natasha S. and Parry, Odette. 2009. Qualitative data preservation and sharing in the social sciences: On whose philosophical terms? Australian Journal of Social Issues, 44 (3): 289–305. Mauthner, Natasha S. and Parry, Odette. 2013. Open access digital data sharing: Principles, policies and practices. Social Epistemology, 27 (1): 47–67. Mauthner, Natasha S. 2014. Should data sharing be regulated? In: Ann Hamilton and Will C. van den Hoonaard (eds) The Ethics Rupture: Alternatives to formal Ethics Review in the Social Sciences. Toronto: University of Toronto Press. Mol, Annemarie. 1999. Ontological politics: a word and some questions. In J. Law and J. Hassard (eds) Actor Network Theory and After. Oxford and Keele: Blackwell and the Sociological Review. 186 NATASHA S. MAUTHNER Mol, Annemarie. 2002. The Body Multiple. Durham and London: Duke University Press. Nelson, Bryn. 2009. Data sharing: Empty archives. Nature 461: 160–3. Organisation for Economic Co-operation and Development. 2007. Principles and Guidelines for Access to Research Data from Public Funding. http://www.oecd.org/dataoecd/9/61/38500813.pdf (16 March 2013). Parry, Odette and Mauthner, Natasha S. 2005. Back to Basics: Who re-uses qualitative data and why? Sociology 39(2): 337–342. Parry, Odette and Mauthner, Natasha S. 2004. Whose data are they anyway? Practical, legal and ethical issues in archiving qualitative research data. Sociology 38(1), 139–152. Ruppert, Evelyn, Law, John and Savage, Mike. 2013. Reassembling social science methods: the challenge of digital devices. Theory, Culture & Society 30: 22–46. Savage, Mike. 2010. Identities and Social Change in Britain since 1940: The Politics of Method. Oxford: Oxford University Press. Savage, Mike 2013. The ‘Social Life of Methods’: A Critical Introduction. Theory, Culture & Society 30: 3–21. Thomson, Rachel. 2009. Unfolding lives: Youth, gender, change. Bristol: Policy Press. Thomson, Rachel, Plumridge, Libby, and Holland, Janet. 2003. Editorial: longitudinal qualitative research – a developing methodology, International Journal of Social Research Methods 6 (3):185–187. Thomson, Rachel, Hadfield, Lucy, Henwood, Karen, Holland, Janet, Moore, Niamh, Stanley, Liz and Taylor, Rebecca. 2014. New Frontiers in QLR: Definition, Design and Display. National Centre for Research Methods Report. http://eprints.ncrm.ac.uk/3297/1/new_frontiers_in_QLR.pdf (14 May 2014) Użyczanie danych cyfrowych: perspektywa genealogiczna i performatywna Streszczenie Dalsze losy socjologicznych danych jakościowych stał się w ostatnich latach w Wielkiej Brytanii i poza nią „niepokojącą kwestią”, przejawiającą symptomy moralnej paniki wokół tego, czy, gdzie i jak zbiory historycznych i współczesnych danych są przechowywane; a jeśli są – to czy w takiej formie, która umożliwiłaby ich ponowne wykorzystanie przez nowe pokolenia naukowców. Przyczyniło się to do powstania nowych obszarów zainteresowań i dociekań badaczy dyskutujących i angażujących się w archiwizowanie oraz ponowne wykorzystywanie danych jakościowych i zmagających się z uporczywymi kwestiami metodologicznymi, etycznymi, moralnymi, politycznymi i prawnymi. Dotychczasowe próby rozwiązania tych problemów oparte były na założeniu, że zjawisko dzielenia się danymi jest ontologicznym pewnikiem. Ja natomiast chciałabym zakwestionować tę ontologię, potraktować praktyki dzielenia się danymi jako coś nieoczywistego i wartego dociekań. Odwołując się do wyrastającego korpusu prac na temat „społecznego życia metod” (Savage 2010, 2013, Ruppert i in 2013) oraz do teoretycznych inspiracji ze studiów nad nauką i technologią a także feministycznych studiów nad nauką przyjmuję podejście genealogiczne i performatywne i pytam: W jaki sposób doszła do głosu idea „dzielenia się” danymi i jakie są jej konsekwencje? Jakie pojęcia i normy wpisane są i aktywizowane w rozmaitych praktykach archiwizowania i udostępniania danych? I czy „dzielenie się” danymi da się pomyśleć i praktykować inaczej niż dotąd? Główne pojęcia: użyczanie danych/dzielenie się danymi; archiwa danych; badania jakościowe; archiwa społeczne; genealogia; performatywność. STUDIA SOCJOLOGICZNE 2014, 3 (214) ISSN 0039−3371 Ruth Geraghty National University of Ireland, Maynooth ATTITUDES TO QUALITATIVE ARCHIVING IN IRELAND: FINDINGS FROM A CONSULTATION WITH THE IRISH SOCIAL SCIENCE COMMUNITY. Although there is no specific requirement to archive social science data in Ireland, interest in and the practice of data archiving has been growing significantly in recent years. This growth is somewhat facilitated by the establishment of the Irish Qualitative Data Archive (IQDA) in 2008. Between 2009 and 2010, the IQDA consulted with social science researchers from leading academic institutions in Ireland and Northern Ireland for their opinions on archiving qualitative research and contextual data. Interview findings indicate that, while researchers recognised many of the benefits of archiving, their concerns centre primarily around two areas; namely legal and ethical concerns with archiving, and epistemological concerns, thus reflecting the dominant debates about archiving in the literature as identified by Heaton (2008). The paper concludes by presenting some of the solutions that have been implemented by IQDA, which have since been incorporated into our cornerstone document, Best Practice in Archiving Qualitative Data (2010). Key words: qualitative; archiving; ethics; best practice. Introduction1 In Ireland, although there is no specific requirement to archive social science data, interest in and the practice of data archiving has been growing significantly in recent years. Qualitative researchers have become increasingly au fait with building archiving strategy into their research design and with securing consent from participants to archive their data. National research policies on data accessibility are doubtlessly encouraging this growing practice, as increasingly applicants for state funding are asked to “specify the means by which that data will be made available as a public good for use by other researchers” (Irish Research Council 2013, pg. 15). From a practical point of view, the capacity for social science data to be “discoverable, openly accessible and re-usable” (Irish Research Council 2013, pg. 15) is facilitated by the recent establishment of data repositories in Ireland, including the Irish Qualitative Data Archive (IQDA). Founded in 2008 at the National Institute for Regional and Spatial Analysis at National University of Ireland, Maynooth, the IQDA is the national repository for qualitative data generated in or about Ireland, and provides both access to collections of non-numerical data and advice for researchers on how to engage with this service. We have seen a substantial growth in the latter National University of Ireland, Maynooth, e-mail: [email protected] 1 I would like to thank Dr Jane Gray for kindly reading an earlier draft of the paper and for her very helpful comments and suggestions. 188 RUTH GERAGHTY role in recent years, as the IQDA is increasingly called upon by members of Irish research community to advise on best practice when both depositing and re-using qualitative data. Our consultative role is a key element in promoting a culture of data sharing and re-use and is greatly strengthened by the publication of freely available resources, including our cornerstone publication, Best Practice in Archiving Qualitative Data (2010). This guide for researchers and data curators contains step-by-step procedures for the design, collection and preparation of qualitative data for posterity, and was the direct output of research undertaken by the IQDA, entitled “Re-use and Archiving of Complex Community Based Evaluation Research” (RACcER). This research was commissioned by Tallaght West Childhood Development Initiative (CDI) and the Irish Research Council2. Between 2009 and 2010, the IQDA consulted with social science researchers from leading academic institutions in Ireland and Northern Ireland for their opinions on archiving qualitative research and contextual data. This was an innovative study in that it both explored the ethical and practical challenges of archiving qualitative data as the Irish research community saw them, and then implemented new processes to meet these challenges. The added value of the study for the IQDA was that it enabled us to determine Irish researchers’ attitudes to archiving and reusing qualitative social science data at an early stage in the foundation of our archive. In this paper we present a number of the advantages and challenges that were identified by respondents, and conclude with some of the solutions implemented by IQDA in response to these challenges, which are now enshrined in the document Best Practice in Archiving Qualitative Data. Development of social science archiving in Ireland The introduction of data archiving in Ireland is a progressive step in the relatively short history of social science research in the island. Although studies on Irish social life and culture date from the late Eighteenth Century (Byrne et al. 2001, Conway 2006), these were primarily anthropological studies by visitors to the island that came to observe the unique economic and social character of the poverty-stricken Irish countryside. Most famous amongst these is Arensberg and Kimball's Family and Community in Ireland (1940); the oft cited, ethnographic portrait of social and economic relationships in the rural west of Ireland in the 1930s. Social enquiry that derived from within the island commenced in earnest in the post-World War Two era and was the domain of the Catholic Church. Examples of such can be seen in 2 The study came about following a consultation between the IQDA and the Childhood Development Initiative regarding the development of an archiving strategy for qualitative data derived from CDI service evaluations. The CDI is an initiative that seeks to improve the education and well being outcomes for children and young people in a historically disadvantaged area of Dublin. The organisation is committed to the the dissemination, application and utilisation of evidence, that has been generated by the delivery and evaluation of their services, to inform future policy and practice. Archiving this data was identified as one possible strategy to ensure both a greater level of transparency, and the maximum dissemination of CDI data. CDI evaluation reports are araileble at www.twcdi.ie ATTITUDES TO QUALITATIVE ARCHIVING IN IRELAND... 189 Christus Rex, the oldest journal of sociology in Ireland, and the only available outlet for the discipline within the island during this period. Edited at St. Patrick's College Maynooth (also the site of the national seminary for Catholic priests), articles were concerned with the Church's doctrine on social issues such as “[s]trikes, unemployment, housing, credit reform, socialisation, state control – all the ills of a suffering world” (Browne 1947, pg. 3), and tended to be less empirically based and more a social commentary with strong undertones of Catholic morality. An empirical turn in Irish sociology occurred from the mid-1960s, and overlapped with the growing secularisation of the discipline in Ireland, alongside a growing appreciation for 'scientific' knowledge in the public domain. Pioneering studies such as Jeremiah Newman's Limerick Rural Survey (1964) and Liam Ryan's Social Dynamite (1966) marked a turning point in the way that social science academics were engaging with their field of study3. The push for further empiricism within sociology coincided with the establishment of the first publically funded social research institute in Ireland in 1960, the Economic Research Institute (ERI). The ERI was founded, with grant aid from the Ford Foundation, as an aspect of the industrial and economic development of Ireland from the late 1950s (Murray 2009), and later transformed into the present day Economic and Social Research Institute. Its current-day remit encompasses research on demography, education, energy, environment, equality, health, labour market, taxation, infrastructure and more (see: www.esri.ie). Throughout the development of empirical social enquiry in Ireland, research has been dominated by quantitative methods (Conway 2006). However, qualitative methods experienced a growth in popularity from the late 1980s which was aided by their inclusion in undergraduate and postgraduate social science education (Gray and O'Carroll 2011). One of the first steps that the IQDA took after it's foundation was to map the extent of qualitative research activity in Ireland, by creating an online catalogue of academic qualitative research. The catalogue continues to be updated as new studies emerge, and as of Spring 2014 had close to 500 entries (see: www.iqda.ie). Until recently, decisions on the handling of such data were the responsibility of the researcher, and it was left to their discretion to ensure that data, including personal data on respondents, were both used and stored with due regard for respondent confidentiality. In the wake of university-based research ethics committees for the social sciences, circa 2002, researchers were obliged to conform to the standards set by their institutional committees, including the destruction of research data after a defined period of time as a means of preserving respondent confidentiality. Initially, many ethics committees for the social sciences and humanities derived their ethical standards from a medical model for research with human subjects, which were designed for handling highly sensitive, personal health data. From the outset this 3 It is worth noting that the push for greater empiricism within Sociology derived from within the established Roman Catholic governance of the discipline; both Newman and Ryan were Catholic priests and were teaching at St. Patrick's College, Maynooth; Newman became chair of Sociology at Maynooth in 1953 and was succeeded by Ryan in 1969. 190 RUTH GERAGHTY model has been a difficult fit for the social sciences, and over the last decade there has been a conflict between the recommendation of research ethics committees to destroy data once the approved period of data storage has expired, and the desire of researchers themselves to retain it as a valuable record of the nation's social, cultural and historical development. In addition there's widespread recognition of the value of preserving legacy data from the classic empirical studies, many of which are not held in a digital format. In addition, the destruction of social science data undermines it's capacity to build critical mass, to encourage collaboration and to develop knowledge of the social world longitudinally. Such attributes are especially valuable in qualitative research, which is often accused of being limited as a research paradigm, as individual studies tend to be non-generalising, context bound and small scale. Others factors, which apply to both qualitative and quantitative methods, include the expense of field work and data preparation, the impact of repeat data collection on jaded communities, and the inadvertent duplication of research. For all of these reasons, it is preferable for researchers to incorporate archiving and sharing strategies from the earliest stages of their research design, where possible, with the support of ethics committees that consider prescribed archiving to be the ideal final step in a research project. In recent years, the rapid growth of digital technology and communications has resulted in an exponential increase in the volume of data produced by social researchers. Doorn and Tjalsma (2007) suggest that the increased use of digital technology has had a positive effect on data archiving, as the increased production of digital outputs calls for more refined data management procedures and systems to ensure their integrity and proper stewardship (National Academy of Sciences 2009). Moreover researchers are increasingly using digital tools for data analysis, and there has been a growing recognition of the value of preserving digital outputs, including systems of data coding and annotation. However, by the late 2000s, only a small number of qualitative archives were in existence in Ireland and were typically attached to a single project. A number of reports were published by the end of the decade which raised concerns about the weakened position of the Irish social sciences due to the lack of archival infrastructure4. Against this backdrop, in 2008, the IQDA was founded at the faculty of social sciences at the National University of Ireland, Maynooth, under the stewardship of a number of academic staff from the departments of Sociology and Geography, with start-up funding from the Higher Education Authority5. As identified by Gray and O'Carroll in 2011, the longevity of the IQDA is dependent on the engagement by the Irish research community with the archive, both 4 For a discussion on these reports, see Gray and O'Carroll, 2010. The Irish Social Science Data Archive, was established at University College Dublin in 2002 to exclusively disseminate medium to large quantitative datasets, for example the national census, and national health and education surveys. Six years later the IQDA was established to provide a national infrastructure for qualitative data arising from research in the social sciences. 5 The Higher Education Authority (HEA) is the statutory body with responsibility for Higher Education in Ireland. The IQDA was established through funding from the HEA under the fourth cycle of the Programme for Research in Third Level Institutions (PRTLI4). ATTITUDES TO QUALITATIVE ARCHIVING IN IRELAND... 191 as depositors and users of the data, and this can only be achieved “though a process of training, publicity and the development of networks of researchers” (pg. 20). In the six years since its foundation, the IQDA has pursued these three strategies for longevity; (1) by providing the research community with face-to-face training in methods for re-use of qualitative data, software tools and best practice in qualitative archiving; (2) by publicising the contents and potential for re-use of our archived collections through a series of thematic research projects6; and (3) by facilitating networks of researchers that are linked through their use of specific collections, specific research themes or specific methods of data collection7. However, the IQDA is not in receipt of core funding, and currently relies on cyclical funding to nurture a budding culture of archiving and re-use amongst the Irish research community. As a result, any lack of engagement with the archive is fundamentally a sustainability problem; we have found that the collections that receive the highest volume of access requests are those where the original research project received widespread coverage and promotion during data collection, while equally valuable collections that did not receive such publicity tend to remain hidden in the archive. In an effort to bring to light the full extent and potential of our data, the IQDA is currently working with the Digital Repository of Ireland to develop innovative digital processing and delivery tools for qualitative social science data8. Background to study The aim of the RACcER study was to enhance the ethos and practice of qualitative data archiving in Ireland by examining the practical and ethical challenges that face Irish researchers when deciding whether to archive their research data. In her overview of the literature on qualitative archiving and re-use, Heaton (2008) identifies two areas of concern in the literature which are salient to the concerns found amongst the Irish research community, namely; (1) Whether the re-use of qualitative data is in keeping with some of the fundamental principles of qualitative research. Such concerns stem from a discomfort with the “assumption that qualitative data are similar to, and can therefore be subject to the same treatment as, quantitative data” (Parry and Mauthner 2004, pg. 139). (2) Ethical and legal issues with archiving qualitative data, particularly with recent developments in the legal frameworks that apply to the handling of personal 6 Most recently, the Family Rhythms project explored family change in modern Ireland in light of recent theoretical developments and was conducted between 2012 and 2013 using in-depth analysis of newly available qualitative data resources held in the IQDA. This project was funded by a Government of Ireland Senior Research Fellowship from the Irish Research Council, See: http://www.iqda. ie/content/iqda-projects 7 For example, the IQDA provides a dedicated page on our website for the collection „Growing Up in Ireland” (the national longitudinal study of children in Ireland) where researchers and academics across numerous organisations can share information about their research and experiences of using the qualitative data from this collection. See: http://www.iqda.ie/content/gui-community-page 8 For more on this see http://www.dri.ie/demonstrator-projects/irish-lifetimes 192 RUTH GERAGHTY data. At a national level in Ireland, this is driven by the Data Protection Act 1988 and by the Data Protection (Amendment) Act 2003, and at the European level it is driven by the EU Data Protection Directive 95/46/EC. The fast pace of change in the area of data protection legislation is reflected in the mounting uncertainty felt by both social science researchers and repositories regarding their obligation to adhere to such legislation. For example, the proposed replacement of the current EU Data Protection Directive with the new European General Data Protection Regulation has recently generated much debate amongst the research community in Europe about the potential affect on data repositories across the EU. Findings from our interviews are therefore presented here under headings which have been adapted from Heaton (2008). Before presenting these findings, the method of data collection is briefly described. Method In 2009 interviews were conducted with individuals from the research community in Ireland, including applied policy researchers, academic researchers, research managers, commissioners, members of the CDI evaluation research team, and other potential users of archived social science data. In total thirty individuals were interviewed (see Table 1) about their understandings, experiences and views of archiving social research data, with the focus of interviews primarily on qualitative data. Table 1. Description of interview respondents Type of respondent Number in respondents CDI evaluation team members 10 CDI expert advisory committee and core staff 7 Senior academics from wider research community 6 Policy and practice community 7 Total 30 Interviews were transcribed verbatim and analysed thematically to identify respondents' opinions on the advantages and risks when archiving qualitative data, and a selection of the predominant findings are presented here9. 9 A project description is available at: http://www.iqda.ie/content/raccer-re-use-and-archivingcomplex-community-based-evaluation-research ATTITUDES TO QUALITATIVE ARCHIVING IN IRELAND... 193 Findings Perceived advantages to archiving The majority of respondents in this study were experienced in using both qualitative and quantitative research methods, while the minority worked exclusively with one or the other. Respondents that used methods from both paradigms, or were comfortable with mixed-methods research, were more receptive to the idea of an archive for qualitative data than those who specialised in a single research paradigm, whether quantitative or qualitative. These respondents identified a number of advantages to archiving qualitative data, for example, several respondents spoke of the potential of archiving to facilitate longitudinal research, and to facilitate data sharing amongst colleagues. Respondents expected that archiving could contribute to the improved standing and quality of qualitative research, would avoid duplication of research, and could facilitate research collaborations across institutions. Many respondents acknowledged they were often reluctant to destroy 'good data' in the hope of re-visiting it at a later stage, as most research is conducted with a relatively short turnaround time, particularly commissioned research. Holding on to data allowed for a more thorough analysis beyond the limited period of funding. Some of the respondents were involved in the commissioning of research, and they were of the opinion that the association of a commissioning body with a corporate memory bank would be highly valued. Respondents also noted that archival material would be useful as empirical data for teaching students about qualitative methods. Epistemological concerns The first set of concerns that were raised by interview respondents relate to whether the re-use of qualitative data is in keeping with a number of the fundamental principles of qualitative research (Heaton, 2008). This area of debate refers to epistemological questions of whether qualitative data can be genuinely re-used, re-interpreted and evaluated outside of the original conditions of their production. Under the theme of epistemological concerns, the first problem is that of “data fit”. Heaton (2008, pg. 40) defines the problem of data fit as “whether data collected for one (primary) purpose can be re-used for another (secondary) purpose”. Qualitative methods generally entail flexible research design, and unstructured or semi-structured forms of data collection, and this raises questions of whether it's possible to use such data to answer new or different research questions. Amongst respondents there was some recognition that archiving qualitative data could facilitate longitudinal research on a single field of study, or comparative research between two fields, or could provide useful case study data for policy planning and future interventions. However the respondents that were involved in evaluation research queried the added value of conserving raw data when the end product of a report is “probably going to summarise it quite well”. There was a strong view amongst this group that policy makers would be unlikely to access raw data from a study as, “they don’t have time to read what comes across their desk, never mind go searching for stuff”. There was also some concern that archiving data would amount to an 194 RUTH GERAGHTY admission by the researcher that they had failed to analyse the dataset sufficiently. One respondent wondered what would be left to analyse in an archived collection if a researcher had been “very diligent about wringing every millilitre of analytical juice out of [their] datasets”. However, another respondent acknowledged that data sometimes is under-used because “another contract [for research] comes on board”, leaving little time for exhaustive analysis. The second problem, of not having 'been there', arises “where analysts try to interpret data that were collected by other researchers” (Heaton 2008, pg. 40). On the whole, respondents felt that the lack of a direct relationship between a secondary user and respondent group could hinder qualitative analysis, as the secondary user would lack contextual understanding of the minutiae of circumstances and the nuances of the environment in which the research had been conducted. One respondent pointed out that when data is archived, there is always a chance that some of the respondents will refuse consent for archiving of their data, or will request that certain aspects are redacted from the archived version, therefore further interpretations would be based on partial information. There was some concern that a secondary user might feel less of an obligation to sympathetically reflect the views of a participant. This opinion is derived from the idea that the immersion of the original researcher into the participant's world during the field work stages of the research gives this researcher a more sympathetic insight into the participant's position and the particular experiences that had brought about their point of view. Fears about misinterpretation and biased interpretation emerged strongly across all of the interviews, and for some, this fear was based on personal experiences where published work had been reported in the press in a negative and destructive manner. Fears around journalists or pressure groups gaining access to archived materials emerged a number of times across the interviews, whereby, “any kind of advocacy group from the left or the right, a defender of the poor and marginalised, or a persecutor of them, could look to that data to back up their position”. Evaluation team members, in particular, had a strong sense of their duty of care to their research communities in this regard, as they worked predominantly with marginalised populations and in areas of disadvantage. A third problem is that of using archived qualitative data as a means of verifying or testing the trustworthiness of the research, and is heavily contested in the literature. Those who rebuke this argument point to the epistemological differences between qualitative and quantitative data. As Heaton (2008, pg. 40) has observed, “methods of verification derived from positivist-based approaches, which underpin the data sharing imperative in quantitative research, are anathema to many qualitative researchers, for whom alternative methods have been developed to help establish the ‘trustworthiness’ and authenticity of their work”. The majority of respondents felt the researcher should be open to having their work examined by others. Some felt very strongly that this type of debate was central to the academic endeavour, and contributed to the standing of qualitative research, as the researcher who is operating with integrity should be confident about defending their analysis, and where mistakes had occurred, to be willing to discuss them. However, one respondent felt that the validity of an original piece of work could be entirely undone if further analysis ATTITUDES TO QUALITATIVE ARCHIVING IN IRELAND... 195 resulted in alternative findings, and this raises question over whether conflicting interpretations of a qualitative dataset can sit comfortably with one another and whether certain groups can claim to have stronger interpretive power of archived data. While some respondents argued that researchers should welcome the opportunity to engage with detractors, the younger respondents were particularly fearful that archiving their data would leave them open to attacks on the integrity of their work. One respondent alluded to the personal courage required when depositing your research data with a public archive, whereby one had to be confident enough to “let that go” into the research community and to be “ready for” the debate, if contradictory findings were to emerge. The problem of verification acquires particular gravity in the context of commissioned research, which has the potential to be “fiendishly complicated”, as the researcher navigates through “a complex set of negotiations with the participants, community groups and interest groups”. Respondents that had been involved in commissioned evaluation research suggested that archiving such material could be useful for checking back on a research team’s work, to determine whether they had been fair and balanced in their interpretations and standpoints, particularly if team members were unhappy or aggrieved at the outcome of the original analysis. However, due to the political context of evaluation data, for many respondents the use of archived evaluation data to verify findings was either problematic or entirely unacceptable. Ethical and legal concerns The second set of concerns that were raised by interview respondents relate to the ethical and legal issues of archiving qualitative data. This theme raises questions about whether the sharing and re-use of qualitative data presents a risk to the privacy of the research participant, and raises questions about data protection legislation and the ownership of data. The first issue here relates to consent, and “whether and how best to obtain informed consent from research participants for retaining data, sharing data with others, and re-using it for purposes other than those for which it was originally collected” (Heaton 2008, pg. 40). Amongst respondents, a major barrier to archiving was the duty of care they felt to respondents, and this was of particular concern to researchers that worked with marginalised populations and had build very close, trust-based relationship with them. At the time of interview archiving was a very new concept for most of the respondents and many felt that they, “wouldn't even be comfortable asking someone to agree to archive the information” because they, “don’t know enough about what implications [archiving] would have for [participants]”. The success of the archive would therefore depend on its capacity to build a relationship of trust with the researcher, by giving “guarantees [that the data] would be well looked after”, which the researcher could then extend to their respondent. This relationship of trust, between the archive, researcher and respondent, hinges on the assurances that the archive can make about who can access data once it has been deposited. There were extensive discussions on the issue of who should or should not be granted access to archived data and who should make this decision, for example, respondents sought clarification on the definition of a ‘bona fide researcher’, 196 RUTH GERAGHTY and queried whether this would exclude groups outside of academic or publicly funded research. Some felt strongly that overly restrictive access protocols would prevent data use by the researched community, and would therefore contravene trends towards more participatory research. Multiple respondents suggested that journalists should be denied access, yet others recognised that many journalist would have very legitimate interests in archived material and could be trusted to use it appropriately. For example a journalist writing a feature on educational disadvantage would find the community evaluation data in the CDI collection an invaluable resource. Another respondent suggested a blanket restriction on any commercial use of the data. Consent was one of the most significant issues to emerge from the interviews, and respondents felt strongly that data should only be archived when express consent had been given by the research participant to do so. However, some questioned whether it would be possible to secure totally informed consent, given the researcher could not anticipate how the data could be used in the future and by whom. During the interviews, an idea emerged that that consent could be a process rather than a one off occurrence, so that participants could proactively engage at every stage of the research, would be made aware of what would happen to their data and would be given multiple opportunities to withhold consent for re-use. In regard to older empirical studies, most of the respondents felt that securing retrospective consent for archiving would be an impossible task, although international evidence shows that researchers tend to overestimate the difficulties in this regard. The second issue refers to the process of anonymisation of qualitative data. During interviews, anonymisation was discussed as a potential means for protecting participant confidentiality and there was extensive debate over what would be appropriate to leave in and what should be disguised or removed completely. A lot of this debate centred on the issue of judgment; namely who would be in the best position to assess the sensitivity of information and the degree of anonymisation that should be applied. It was acknowledge that the removal of contextual information could make interpretation difficult, if not impossible. For example, in the CDI evaluation data, the roles held by some individuals made them fully identifiable, however their role determined their point of view and their relationship to other participants in the study. In addition, anonymisation is an expensive and time consuming process, and is usually completed by the research team at the end of a project, when there is little money and little time remaining. Some of the respondents doubted the return to investment of anonymisation, whereby there is a risk that data is rendered so bare by anonymisation that it is no longer useful and is, “essentially akin to what was in a report”. Some of the respondents felt that a guaranteed level of anonymity would be impossible for qualitative research on small communities, as a person's unique turn of phrase, their particular experiences, or their particular bugbears and issues could easily give away their identity. A third issue is how to act in accordance with laws on data protection. A number of the respondents were frustrated by the expectation that they should destroy research material by a certain date, particularly as the date varied across institutions, with some allowing research data to be held for up to ten years and others as little as ATTITUDES TO QUALITATIVE ARCHIVING IN IRELAND... 197 two. In some institutions these time periods were derived from professional associations, while in others they seemed to have been “made up” spontaneously so that researchers could easily maneuver around them. Many of the respondents admitted to holding on to data far beyond the time period specified by their institutional ethics committees, and, as a result, were likely to have large volumes of personal data stored as electronic files on local computers or in a printed format in local filing cabinets. Most did not have access to an archive within their institution, nor institutional policies and guidelines on storing qualitative research material. As a result, the facility of a national archive for qualitative data was welcomed “from a burden point of view” as it would relieve them of their responsibilities around storing and managing personal data generated by research activities. A fourth issue is how to act in accordance with laws on copyright. During the interviews copyright emerged as a controversial area, particularly for those involved in commissioned research. Many of the respondents felt that data ownership by the commissioner was increasingly becoming the norm in Irish research, particularly in the instance of state funded research. Views and experiences in relation to data ownership in commissioned research varied greatly across respondents and depended on their position, for example, amongst the group that commissioned research, their overall opinion was that a commissioner would support the greatest use possible of the data that they had funded, and would therefore support archiving such data, where appropriate. They felt that although the commissioner holds the rights to research data, in practice these rights would rarely be pursued. However, amongst the group that were involved in evaluation research, ownership of the data by the commissioner was especially problematic as it could serve to disenfranchise and overlook the peer-researchers that had initially collected the data. In such instances, any agreements on access that were made between the archive and the commissioner would exclude the original researcher, and might therefore violate the confidentiality agreements that had been made between the researcher and the participant. This issue also relates to consent, and how well informed the participant can be when consenting to be interviewed and to have their transcript archived, if the original researcher is not involved in the archiving process. Proposed solutions to researchers' concerns with qualitative archiving During the interviews respondents had the opportunity to discuss and debate potential solutions to some of the concerns with archiving that had been raised. Taking their suggestions into account, a number of these solutions have been incorporated into the IQDA Best Practice guide, which we freely distribute in print and through our website (www.iqda.ie). Some of the solutions that are presented in this document are discussed below. Assessing the sensitivity level of qualitative data A number of respondents felt that before handing their data over to an archive, it would be appropriate for the data depositor to conduct a risk assessment of their 198 RUTH GERAGHTY data using two measures; firstly the likelihood of a risk being realised as a result of deposition, and secondly, the degree of negative consequence that would arise from this. As part of the Data Management Plan in our Best Practice guide (2010 pg. 6) we propose a strategy for assessing the sensitivity level of data within a collection, across two parameters, namely; (1) whether there is a risk of identification of the participant, and (2) as a result of identification whether there is a risk of harm to the participant. From this, the sensitivity level of the data can be derived (see Table 2), and an appropriate archiving strategy can be perused. Table 2. Assessing Sensitivity Level of Data (adapted from IQDA Best Practice in Archiving Qualitative Data 2010, pg. 6) Risk of Identification Risk of Harm Sensitivity Level Little Low Low Some Low Medium Any High High Anonymisation of the data During the interviews respondents debated whether it would be more beneficial to seek consent from participants to identify them in an archived collection, or whether processes for anonymity should be pursued. On the whole, respondents were in favour of anonymisation, as a guarantee of anonymity was more likely to achieve full co-operation and openness from a participant during the data collection phase, while conversely, the advantages to be gained from making people identifiable were very slight. In our Best Practice guide, during the data preparation phase of archiving, we propose that identifying data (names) and identifying details (descriptive information that might identify a participant) are replaced with “descriptions that reflect the significance of the original text within the context of the transcript” (pg. 9). In this way, significant information such as ethnic, cultural or socio-economic markers can be retained, whilst the personal identity of the respondent remains hidden. We also suggest that the depositor prepare a user guide of contextual information to enable future re-uses, and if possible to apply a long-term embargo on the original version of the data so that, as the sensitivity level of a dataset reduces over time, future researchers may access this original, non-anonymised version. Licensing arrangements for depositors Respondents were greatly reassured by the option for licensing arrangements that are specific to each dataset, as this would grant the original research team greater capacity to control archival access to their dataset. One of the strongest mechanisms that can be used to protect archived data to is to impose a time delay on data access, and a number of the respondents agreed that this would be an effective approach to minimising the potential for harm from a disclosure. Our Best Practice guide con- ATTITUDES TO QUALITATIVE ARCHIVING IN IRELAND... 199 tains a sample depositor license, recommending three options for archival distribution as follows; (1) from the moment of deposition, distribution is managed entirely by the archive, (2) distribution is managed by the archive after a specified date, (3) the archive must obtain permission from the depositor each time a request for access is received and the depositor must approve every distribution. The third option here is the most restrictive and “should be selected only in exceptional circumstances” (pg. 14). Licensing arrangements for end-users Respondents also discussed the importance of the archival validation procedures in mitigating risk of data misuse. One suggestion was that the end-user must be attached to a credible institution in order to gain access, and that any request for access is supported by the ethical approval of the end-user's home institution. The issue of granting access to non-academic users was also discussed, and one suggestion, arising from the interviews, is to create two levels of access to files; a highly anonymised, sanitised version with less restricted access, and a more detailed file for which there would be stringent access requirements. Our Best Practice guide recommends that the data curator establishes a validation procedure before distributing any data. We have also made our end-user license available for reference on our website10. This document ensures that (1) data is used for the sole purpose of the research objectives as outlined in the application for access; (2) the end-user has a comprehensive data security arrangement in place before receiving the data; (3) the end-user is responsible for protecting the confidentiality of the individuals described by the data; (4) the original researcher is cited in all publications arising from the re-use; (5) copyright of the data is retained by the depositor or archive; and (6) postgraduate students can apply for access, under the application of their supervisor as 'Lead Researcher'. Conclusion The archiving and sharing of qualitative social science data is at an embryonic stage of development in Ireland, and the infrastructure that is provided by the IQDA is fundamental to encouraging this growing culture. While our Best Practice guide does not claim to solve the ethical and epistemological concerns that are briefly described here, its merit is in providing some practical guidelines for researchers and for archive curators. In the six years since our foundation we have successfully secured data from a number of studies, including high profile national studies, all of which have been guided by our documentation and through consultation with IQDA staff. Although these collections have been helpful in drawing attention to the archive, the incidence of data re-use remains relatively low in Irish qualitative research at present. Our current challenge is to attract greater researcher engagement with the archive by raising the profile of our collections, and by demonstrating, as widely as 10 The IQDA 'Data Access Request Form and Agreement on Conditions of Use' can be downloaded from on our website, www.iqda.ie 200 RUTH GERAGHTY possible, the potential for re-use of our data. Therefore the IQDA is currently involved in the creation of innovative digital tools that enhance the user-experience of our archive. As a participant in the DRI, we are building a cross-searchable, thematic digital search tool, entitled 'Irish Lifetimes', which will enable users to easily browse, search and compare qualitative datasets across our collections. This tool is the first of its kind for qualitative social science data in Ireland. In addition, Irish Lifetimes has a community orientation, and it is our ambition to take the data beyond academic uses, and into new spheres including government research, not-for-profit commercial use, and public engagement initiatives such as local history groups and commemorative events. This endeavour is timely as Ireland is currently celebrating a centenary of political, economic and social development. The digital tool will offer structured browsing of our open source materials, so that the public user may explore one hundred years of Irish life through the stories, memories and images of everyday life in Ireland, from the foundation of the modern Irish State to the present day. Data depositors will benefit from the increased exposure of their research far beyond the traditional routes of academic publications. But more importantly, our digital tool will provide a powerful demonstration of the unique character and value of qualitative data, in terms of telling the story of the Irish nation through the words of its citizens. References Browne, Michael J. Most Rev., Lord Bishop of Galway. 1947. Why Catholic Priests should Concern Themselves with Social and Economic Questions. Christus Rex An Irish Quarterly Journal of Sociology 1: 3–9. Byrne, Anne, Ricca Edmonson and Tony Varley. 2001. Introduction to the Third Edition, in: C. Arensberg and S.T. Kimball.Family and Community in Ireland (3rd ed.). Clare: Clasp Press. Conway, Brian. 2006. Foreigners, Faith and Fatherland. The Historical Origins, Deverlopment ant Present Status of First Sociology. Sociological Origins 5, 1: 5–36. Doorn, Peter and Heiko Tjalsma. 2007. Introduction: archiving research data. Archival Science 7, 1: 1–20. Gray, Jane and O'Carroll, Aileen. 2011. Qualitative Research In Ireland: Archiving Strategies and Development. IASSIST Quarterly 34/35 (3, 4/1, 2): 18–22. Heaton, Janet. 2008. Secondary analysis of qualitative data: an overview. Historical Social Research 33, 3: 33–45. Irish Qualitative Data Archive and Tallaght West Childhood Development Initiative: Best Practice in Archiving Qualitative Data. 2010. URL: http://www.iqda.ie/sites/default/files/IQDA_ Best_Practice_Handbook.pdf. Accessed on 27 March 2014. Irish Research Council. 2013. Government of Ireland Research Project Grants Scheme 2013 Terms and Conditions. URL: http://research.ie/sites/default/files/irc_rpg_2013_terms__ conditions_final_-_converted_online_fixed_link.pdf. Accessed on 7 April 2014. National Academy of Sciences. 2009. Ensuring the integrity, accessibility, and stewardship of research data in the digital age. Washington, DC: National Academy of Sciences. Murray, Peter. 2009. Shaping Social Science Research, in: P. Murray. Facilitating the Future. US Aid, European Integration and Irish Industrial Viability 1943–73. Dublin: University College Dublin Press. ATTITUDES TO QUALITATIVE ARCHIVING IN IRELAND... 201 Parry, Odette and Natasha S. Mauthner. 2004. Whose Data are They Anyway?: Practical, Legal and Ethical Issues in Archiving Qualitative Research Data. Sociology 2004 38, 139: 139–152. Stosunek do archiwizowania danych jakościowych w Irlandii: wnioski z rozmów z irlandzkimi przedstawicielami nauk społecznych Streszczenie Choć w Irlandii nie ma obowiązku archiwizowania danych z badań społecznych, zainteresowanie i praktyka archiwizowania danych nasiliły się znacznie w ostatnich latach. Ożywienie to jest do pewnego stopnia zasługą utworzenia w 2008 roku Irlandzkiego Archiwum Danych Jakościowych (IQDA). W latach 2009 – 2010 IQDA konsultowało się z badaczami społecznymi z wiodących instytucji akademickich w Irlandii i w Irlandii Północnej w sprawie ich opinii na temat archiwizowania badań jakościowych i danych kontekstowych. Wyniki rozmów wskazują, że choć badacze dostrzegali wiele zalet archiwizacji, ich niepokój dotyczył przede wszystkim dwóch kwestii: prawnoetycznych problemów archiwizacji oraz problemów epistemologicznych, co odzwierciedla główne debaty wokół archiwizacji dominujące w literaturze. W artykule przedstawiam pod koniec niektóre rozwiązania zastosowane przez IQDA, które weszły w skład naszego podstawowego dokumentu regulującego pt. „Dobre Praktyki w Archiwizowaniu Danych Jakościowych”. Główne pojęcia: dane jakościowe; archiwizacja; etyka; dobre praktyki. STUDIA SOCJOLOGICZNE 2014, 3 (214) ISSN 0039−3371 Katarzyna Andrejuk Instytut Filozofii i Socjologii PAN PRAWNE I ETYCZNE ASPEKTY ARCHIWIZACJI BADAŃ SOCJOLOGICZNYCH Tematem artykułu są obowiązki i uprawnienia natury prawnej oraz etycznej, związane z realizacją oraz z archiwizacją badań społecznych (zarówno ilościowych, jak i jakościowych). Tekst analizuje i interpretuje przepisy zawarte w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz w ustawie o ochronie danych osobowych. Wyznaczają one sposób pracy badaczy społecznych i jednostek archiwizujących surowe dane z badań, określają też uprawnienia badaczy i uczestników badań. Artykuł porównuje wymagania nakładane przez ustawy i Kodeks Etyki Socjologa, zwracając uwagę na różnice między nimi i konstatując, że ten ostatni typ regulacji wyznacza w niektórych aspektach wyższe standardy działania naukowców. Główne pojęcia: archiwizacja danych socjologicznych; ochrona danych osobowych; prawo autorskie. W historii polskich badań socjologicznych od dawna pojawiał się namysł nad etycznymi aspektami ich prowadzenia, w tym powinnościami badacza wobec respondenta lub rozmówcy (np. Słomczyński 1966; 1992). Dodatkowo, w ciągu ostatnich dwudziestu lat ważnym przejawem narastającej normatywizacji metod badawczych w socjologii stały się nowe lub gruntownie znowelizowane ustawy regulujące prawa autorskie oraz ochronę danych uczestników badań. Znajomość tych przepisów stanowi konieczny element warsztatu metodologicznego socjologa, chociaż w praktyce okazuje się ona słabym punktem wielu projektów badawczych, w tym archiwizacyjnych. Tymczasem Kodeks Etyki Socjologa, uchwalony w 2012 roku przez Walne Zgromadzenie Delegatów Polskiego Towarzystwa Socjologicznego, przewiduje, że znajomość norm prawnych regulujących badania stanowi obowiązek badaczy. W poniższym artykule omówione zostaną przepisy ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (upaipp) oraz ustawy o ochronie danych osobowych (uodo) regulujące kwestie o zasadniczym znaczeniu dla prowadzenia oraz archiwizacji badań naukowych, w tym badań socjologicznych. Archiwizacja polega obecnie przede wszystkim na tworzeniu elektronicznych baz danych, zawierających materiały zebrane podczas badań oraz dokumentację tych projektów, dotyczącą wykorzystywanych metod oraz narzędzi badawczych. Archiwizowane materiały są publicznie udostępniane – przede wszystkim w celach naukowych i dydaktycznych – badaczom i innym zainteresowanym, co zgodnie z definicją przyjętą w prawie autorskim stanowi rozpowszechnienie tych zbiorów. W świecie nauk społecznych do archiwizacji badań przywiązuje się coraz większą wagę, czego przejawem stała się między IFiS PAN, e-mail: [email protected] 204 KATARZYNA ANDREJUK innymi przygotowana w ramach OECD Deklaracja o Dostępie do Danych z Badań Realizowanych ze Środków Publicznych (Declaration on Access to Research Data from Public Funding). Została ona podpisana 30 stycznia 2004 roku przez przedstawicieli 34 krajów OECD, również przez Polskę. Nie ma, co prawda, charakteru wiążącego, ale wyznacza standard dobrych praktyk, który został opisany w późniejszych wytycznych OECD1. Rozrost i profesjonalizacja archiwów badań naukowych wiąże się jednak z nowymi zagadnieniami prawnymi, które wymagają klarownego rozstrzygnięcia. W przypadku prowadzenia badań, istnieją różne obowiązki i uprawnienia, związane głównie z ochroną danych osobowych, ale dotyczą one wyłącznie relacji badacz – uczestnik badania. W przypadku archiwizacji badań sytuacja jest bardziej skomplikowana. Obowiązki wynikające z ochrony danych osobowych badanych muszą być przestrzegane nie tylko przez badacza, ale też archiwum (przetwarza dane przez ich przechowywanie) i użytkowników zarchiwizowanych materiałów (dokonują przetwarzania danych przez ich opracowywanie). Ponadto pojawiają się uprawnienia badacza związane z jego prawami autorskimi, co stwarza obowiązki zarówno po stronie archiwum, jak i innych użytkowników. Relacje te ilustruje poniższy schemat. Schemat 1. Prawne obowiązki wynikające z wymogu ochrony danych osobowych oraz prawa autorskiego Prowadzenie badań: ochrona danych osobowych Badacz Uczestnik badania Archiwizacja badań: ochrona danych osobowych + ochrona praw autorskich Użytkownicy archiwum Użytkownicy archiwum Badacz Archiwum Uczestnik badania Archiwum Zasady prowadzenia i archiwizacji badań określone są nie tylko przepisami prawa, ale również skodyfikowanymi normami etycznymi. Te dwa porządki normatywne różnią się rodzajem sankcji. W przypadku naruszenia norm ustawowych, mamy do czynienia z sankcjami cywilnymi (odszkodowawczymi) oraz karnymi. Naruszenia Kodeksu Etyki Socjologa w praktyce nie są obarczone konsekwencjami tego rodzaju, ale mogą stanowić podstawę zarzutów dyscyplinarnych. Poniższy artykuł ma również pokazać, jak zróżnicowane są wymagania i obowiązki wobec badaczy określane przepisami prawa oraz regułami etycznymi. Archiwizacja badań socjologicznych a prawa autorskie do badań Kwestia, którą należy rozstrzygnąć w pierwszej kolejności, dotyczy statusu materiałów badawczych (zbiorów dokumentacji, narzędzi badawczych – kwestiona1 OECD Principles and Guidelines for Access to Research Data from Public Funding (www.oecd. org/science/sci-tech/38500813.pdf). PRAWNE I ETYCZNE ASPEKTY ARCHIWIZACJI BADAŃ SOCJOLOGICZNYCH 205 riuszy, scenariuszy wywiadów oraz „surowych” danych socjologicznych: rozmów, zdjęć, notatek z badań terenowych) będących realizacją pewnego projektu badawczego i archiwizowanych. Czy stanowią one utwór w rozumieniu ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, a tym samym czy podlegają ochronie wynikającej z przepisów tej ustawy? Na to pytanie należy odpowiedzieć twierdząco, kierując się ustawową definicją utworu jako przejawu działalności twórczej o indywidualnym charakterze. Przepis art. 1 ust. 2 pkt 1) upaipp rozstrzyga, że utwory naukowe wyrażone słowem, znakami graficznymi lub symbolami matematycznymi są chronione prawem autorskim. Dodatkowo art. 3 stwierdza, że zbiory, antologie, wybory, bazy danych spełniające cechy utworu są przedmiotem prawa autorskiego, nawet jeżeli zawierają niechronione materiały, jeśli przyjęty w nich dobór, układ lub zestawienie ma twórczy charakter, bez uszczerbku dla praw do wykorzystanych utworów. W literaturze przedmiotu podkreśla się, że twórczość objęta ochroną prawa autorskiego polega na wypełnianiu miejsc wymagających interpretacji pracą własnej wyobraźni. I to rozstrzyga o twórczym charakterze rezultatu (Błeszyński 2010). Istota pracy twórczej polega na tym, że jej wynik jest zawsze pierwszy, niepowtarzalny, w przeciwieństwie do pracy mechanicznej, którą cechuje rutyna i określona powtarzalność efektów (Bieganowska 1998). W przypadku działalności naukowej dotyczy to publikacji akademickich, utworów dydaktycznych (wykładów, seminariów), ale też projektów badawczych. Realizacja projektów naukowych, polegająca na wdrażaniu pomysłów badawczych, weryfikowaniu hipotez i sprawdzaniu pytań badawczych, stanowi wyraz działalności twórczej, w którą zaangażowany jest warsztat naukowy, ale też subiektywna perspektywa i wrażliwość badacza. Cechą charakterystyczną jest indywidualne i swoiste ujęcie tematu przez uczonego. Gromadzone i uporządkowane według oryginalnych kryteriów i indywidualnych projektów dane z badań (przykładowo, ustrukturyzowane wywiady jakościowe z wybraną/ definiowaną przez badacza grupą czy kategorią ludzi) stanowią manifestację wiedzy, intelektu oraz intuicji i kreatywności naukowej, tym samym spełniając dwie podstawowe przesłanki ustawowej definicji „utworu”: twórczy i indywidualny charakter. Zgodnie z ustawą, ochroną objęty może być wyłącznie sposób wyrażenia; nie są objęte ochroną odkrycia, idee, procedury, metody i zasady działania (art. 1 ust. 2(1)). Odkrycie jako pewien obiektywny stan rzeczy ujawniony dzięki prowadzeniu badań naukowych nie stanowi przedmiotu ochrony praw autorskich, ale pewne dobro wspólne, do którego dostęp nie może być ograniczany roszczeniami odkrywcy. Przykładowo istnienie nieznanej dotychczas planety lub pierwiastka chemicznego nie podlega ochronie prawnoautorskiej, ponieważ stałoby to w sprzeczności z ideą powszechności wiedzy. W orzecznictwie przyjmuje się też, że ochrona prawnoautorska nie dotyczy samego pomysłu, ale jego konkretnej realizacji (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 8 X 2010 r., sygn. ACa 1233/12). Natomiast są twórczością autorską o charakterze naukowym różne etapy realizacji projektów badawczych. Z punktu widzenia pracy naukowej i statusu danych z badań socjologicznych istotne jest, że zgodnie z ustawą utworem jest nie tylko ostateczne dzieło, ale również kolejne stadia jego powstawania i przygotowania. Zgodnie ze stanowiskiem, np. 206 KATARZYNA ANDREJUK Macieja Barczewskiego (2004), przedmiotem ochrony są nie tylko utwory naukowe w swej finalnej postaci, ale również istniejące w wersjach nieukończonych, np. plany, rysunki, projekty. Wystarczy, że choćby jeden z elementów dzieła będzie miał twórczy charakter, by można go uznać za utwór objęty ochroną prawa autorskiego. „Do takich wyróżniających elementów zalicza się np. dobór argumentów w przeprowadzanym w publikacji wnioskowaniu lub też plan konstrukcyjny danego dzieła” (Barczewski 2004). Dlatego twórcom materiałów naukowych powstających w wyniku realizacji badań (projektantom i pomysłodawcom wywiadów, ankiet, zdjęć, opisów obserwacji terenowej) przysługuje ochrona przewidziana w ustawie o prawie autorskim. W przypadku archiwizacji badań należy uwzględnić obowiązki związane z dwoma typami praw autorskich: osobistymi oraz majątkowymi. Osobiste prawa autorskie są związane nierozerwalnie z twórcą materiału mającego twórczy charakter (w tym przypadku: badaczem projektującym badanie). Autorskie prawa osobiste chronią więź twórcy z utworem, a w szczególności prawo do: 1) autorstwa utworu; 2) oznaczenia utworu swoim nazwiskiem lub pseudonimem albo do udostępniania go anonimowo; 3) nienaruszalności treści i formy utworu oraz jego rzetelnego wykorzystania; 4) decydowania o pierwszym udostępnieniu utworu publiczności; 5) nadzoru nad sposobem korzystania z utworu (art. 16 upaipp). Prawa autorskie osobiste nie są ograniczone w czasie, cechuje je też niezbywalność. Prawa autorskie osobiste wiążą się z koniecznością oznaczenia autora w opisie archiwizowanych materiałów, jak również w publikacjach akademickich użytkowników archiwum korzystających z tych materiałów na własny użytek. Drugą z omawianych kategorii stanowią autorskie prawa majątkowe. Twórcy przysługuje wyłączne prawo do korzystania z utworu i rozporządzania nim na wszystkich polach eksploatacji oraz do wynagrodzenia za korzystanie z utworu (art. 17). Prawa o charakterze majątkowym, w przeciwieństwie do osobistych praw autorskich, są zbywalne. Oznacza to, że mogą być przeniesione na inny podmiot; w przypadku przekazania utworu (materiału z badań) do archiwum takie rozporządzenie autorskim prawem majątkowym jest konieczne, aby utwór mógł być publicznie udostępniony do użytku innych badaczy. Możliwość taką daje zawarcie umowy o przeniesienie autorskich praw majątkowych lub umowy o korzystanie z utworu („licencji”), obejmującej pola eksploatacji wyraźnie w niej wymienione. Zazwyczaj stosuje się ten drugi typ umowy, który nie pozbawia badacza całkowicie jego praw majątkowych, a jednocześnie daje archiwum czy innej jednostce akademickiej prawo do korzystania z utworu w przydatnym jej zakresie. Ten zakres wykorzystania utworu (pole eksploatacji) należy dokładnie określić w umowie. Ustawa zastrzega jednak, że nieważna jest umowa w części dotyczącej wszystkich utworów lub wszystkich utworów określonego rodzaju tego samego twórcy mających powstać w przyszłości. Umowa może dotyczyć tylko pól eksploatacji, które są znane w chwili jej zawarcia. Ustawa nie definiuje pojęcia „pole eksploatacji”, ale wymienia w art. 50 trzy przykładowe sposoby eksploatowania utworu. Pierwszą kategorią eksploatacji, w zakresie utrwalania i zwielokrotniania utworu, jest wytwarzanie określoną techniką egzemplarzy utworu (np. drukiem, cyfrowo). Druga kategoria dotyczy obrotu PRAWNE I ETYCZNE ASPEKTY ARCHIWIZACJI BADAŃ SOCJOLOGICZNYCH 207 oryginałem albo egzemplarzami, na których utwór utrwalono (wprowadzania utworu do obrotu, użyczenie lub najem). Trzecia kategoria to eksploatacja w zakresie rozpowszechniania utworu przez publiczne wykonanie, wystawienie, wyświetlenie, odtworzenie oraz nadawanie i reemitowanie, a także publiczne udostępnianie utworu w taki sposób, aby każdy mógł mieć do niego dostęp w miejscu i w czasie przez siebie wybranym. Ten ostatni typ eksploatacji utworu jest najbliższy specyfice działalności archiwów danych socjologicznych. Katalog pól eksploatacji znajdujący się w art. 50 upaipp nie jest zamknięty ani wyczerpujący. Doktryna uznaje, że wymienione w nim działania stanowią najpowszechniej występujące w obrocie gospodarczym pola eksploatacji utworów i z tego powodu ustawa je wylicza. Co więcej, ustawodawca czyni z nich pewien wzorzec będący podstawą opracowania generalnej definicji pola eksploatacji (Ślęzak 2012). Doktryna określa „pola eksploatacji” jako konstrukcję prawną pomagającą w definiowaniu treści autorskich praw majątkowych. Stanowią one podstawę kształtowania specyficznych uprawnień cząstkowych, mających swoje źródło w autorskim prawie do korzystania i rozporządzania utworem. Dopuszcza się możliwość wyodrębniania jeszcze innych, kolejnych pól eksploatacji za pomocą wielu różnych kryteriów. Podkreśla się jednak, iż podstawowym warunkiem, który powinien zostać spełniony w każdym wypadku, jest odrębność technicznego lub ekonomicznego znaczenia określonego użytku (Bogdalski 2003). Ponadto orzecznictwo przyjmuje, że umowa między autorem a podmiotem korzystającym z utworu może określać pola eksploatacji bardzo ogólnie, np. udzielając zgody na eksploatację utworu „na wszelkich przewidzianych przez prawo polach”, pod warunkiem, że sam twórca akceptuje takie określenie pól eksploatacji (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 9 marca 2010 r., sygn. I ACa 1216/09). Pojawia się pytanie, kto jest upoważniony do udzielenia archiwum licencji na korzystanie z surowych danych socjologicznych. Pytanie do sprowadza się do kwestii, kto dysponuje prawami autorskimi majątkowymi i kto może je przenosić. Ogólnie ujmując, nie zawsze jest to ta sama osoba, której przysługują osobiste prawa autorskie, czyli twórca (badacz). Co do zasady, prawa autorskie majątkowe do utworów stworzonych przez pracownika w ramach wykonywanej pracy – przysługują pracodawcy (ar. 12 upaipp). Wyjątek jest jednak przewidziany w przypadku pracowników naukowych oraz prowadzonych przez nich badań. W art. 14 ustawodawca wprowadził przepis szczególny uchylający stosowanie generalnej reguły zawartej w art. 12 i dającej szerokie uprawnienia pracodawcy. Obowiązujące pracowników naukowych lex specialis zastrzega, że jeżeli w umowie o pracę nie postanowiono inaczej, instytucji naukowej przysługuje pierwszeństwo opublikowania utworu naukowego pracownika, który stworzył ten utwór w wyniku wykonywania obowiązków wynikających ze stosunku pracy (pierwszeństwo to wygasa po 6 miesiącach od dostarczenia utworu, a jeśli zawarto umowę o publikację – po 2 latach). Twórcy przysługuje prawo do wynagrodzenia. Ponadto instytucja naukowa może, bez odrębnego wynagrodzenia, korzystać z materiału naukowego, zawartego w utworze swojego pracownika naukowego, oraz udostępniać ten utwór osobom trzecim tylko wówczas, jeśli wynika z uzgodnionego przeznaczenia utworu lub zostało postanowione w umowie. 208 KATARZYNA ANDREJUK W literaturze przyjmuje się, że przyznanie instytucji naukowej (pracodawcy) pierwszeństwa opublikowania utworu naukowego i możliwości jego udostępniania nie stanowi autorskiego prawa majątkowego, zatem prawa autorskie zarówno osobiste, jak i majątkowe w przypadku utworów o charakterze naukowym przysługują badaczowi (Bukowski 1994; Kędzierska-Cieślak 1996). Decyzja o archiwizacji danych (ich gromadzeniu przez jednostkę administracyjną – archiwum – oraz udostępnianiu osobom trzecim) należy co do zasady do badacza jako twórcy utworu, natomiast instytucja naukowa będąca pracodawcą może udostępniać utwór innym, jeśli wynika to z przeznaczenia utworu lub postanowień umowy. Pod pojęciem „postanowień umowy” należy rozumieć nie tylko postanowienia umowy o pracę, ale również inne umowy określające zasady wykorzystywania materiału naukowego – w szczególności umowy o finansowanie projektów badawczych, których stronami są pracownik naukowy, instytucja go zatrudniająca oraz podmiot sponsorujący badania. Rozstrzygnięcia wymaga również kwestia, kto powinien decydować o przekazaniu utworu do archiwizacji w przypadku wielu współautorów. Mówi o tym art. 9 upaipp, zgodnie z którym współtwórcom utworu przysługuje prawo autorskie wspólnie. Domniemywa się, że każdy z autorów przyczynił się w równym stopniu do powstania dzieła, ale domniemanie to można obalić, wykazując, że jeden z autorów przyczynił się do powstania utworu w większym stopniu niż inny. Do wykonywania prawa autorskiego majątkowego do całości utworu potrzebna jest zgoda wszystkich współtwórców (gdy brak takiej zgody, rozstrzyga sąd). Oznacza to, że w przypadku kilku współautorów badania – tj. osób które zaprojektowały i przeprowadziły badanie, nie zaś jedynie realizatorów – zgodę na archiwizację danych socjologicznych powinny wyrazić wszystkie osoby dysponujące prawami autorskimi do utworu. Częstsza jest jednak sytuacja, gdy prawa autorskie osobiste i majątkowe posiada w całości jedna osoba, kierownik projektu, i to ona wyraża zgodę na archiwizację. Za współautora może zostać uznana jedynie osoba, której wkład w powstanie utworu stanowił przejaw indywidualnej działalności twórczej. Doktryna zdaje się skłaniać ku poglądowi, że twórczy wkład do dzieła innego autora o stopniu tak minimalnym, że trudnym (niemożliwym) do udowodnienia, nie stanowi podstawy do objęcia takiego podmiotu ochroną wynikającą z praw autorskich (Błeszyński 2010). Uznaje się, że osoby, które organizowały pracę twórcy, finansowały projekt lub których udział w projekcie miał jedynie charakter pomocniczy, nie mogą zostać uznane za współautorów (Barczewski 2004). W odniesieniu do działalności dydaktyczno-naukowej uznaje się również, że pomoc opiekuna naukowego nie stanowi wkładu do dzieła wspólnego, jeśli między uczestnikami przedsięwzięcia naukowego nie ma woli, by osoba ta została uznana za współtwórcę całości utworu. Mentor naukowy nie jest też współautorem wówczas, gdy jego uwagi nie są twórcze, tzn. nie są naznaczone unikatową umysłowością twórcy ani na tyle oryginalne, by utwór bez nich wyglądałby zupełnie inaczej (Późniak-Niedzielska i Tylec 2009). W literaturze wprowadzono też pojęcie „konsultanta naukowego” na określenie osób niebędących współautorami, a pełniących pomocnicze funkcje, np. usuwających błędne, niejasne czy wątpliwe naukowo fragmenty z utworu (Sokołowska 2012). To pojęcie, jak też wiele wątpliwości dotyczących kwestii autorstwa, pojawiło się na tle kontro- PRAWNE I ETYCZNE ASPEKTY ARCHIWIZACJI BADAŃ SOCJOLOGICZNYCH 209 wersyjnego orzeczenia Sądu Najwyższego, który stwierdził, że weryfikacja pracy naukowej polegająca na usunięciu z niej wadliwych czy wątpliwych naukowo fragmentów uprawnia do współautorstwa (wyrok z 25 V 2011 r., sygn. II CSK 527/10). Orzeczenie to spotkało się z krytyką ze strony doktryny (np. Sokołowska 2012; Stanisławska-Kloc 2012). Wskazywano, że SN nie wziął pod uwagę specyfiki prac naukowych, które są zawsze efektem współpracy i konsultacji z osobami trzecimi, np. promotorami prac doktorskich, anonimowymi recenzentami publikacji w czasopismach akademickich, redaktorami i korektorami artykułów. W krytyce tego orzeczenia powoływano się m.in. na raport „Rzetelność w badaniach naukowych oraz poszanowanie własności intelektualnej” przewidujący, że dobrą praktyką w zakresie atrybucji autorstwa jest ochrona wkładu twórczego (tym samym konsultant, doradzający przy tworzeniu dzieła naukowego, nie nabywa z tego tytułu praw autorskich) oraz sprawiedliwe oznaczanie kontrybucji innych osób, poprzez ich wskazanie w podziękowaniach lub informacji redakcyjnej (por. Stanisławska-Kloc 2012). Pamiętać też należy, że odkrycia, idee i metody procedowania nie są objęte ochroną prawa autorskiego, co ogranicza liczbę potencjalnych współautorów i wskazuje na główną rolę osób kierujących projektem. Podobne stanowisko przyjęto w Kodeksie Etyki Socjologia. Zakłada on, że nie każdy wkład w powstanie utworu oznacza automatycznie współautorstwo; w przypadku mniejszego nakładu pracy, za wystarczające uznaje się „publiczne uznanie wkładu pracy” osób współuczestniczących w badaniu (punkt 42 KES). Dlatego w sytuacji, gdy kierownikiem projektu została wyznaczona jedna osoba, należy uznać, że aktywność pozostałych współpracowników była jedynie pomocnicza i nie są współautorami badania, a jego konsultantami naukowymi. W praktyce działalności archiwów naukowych pojawia się również kwestia, czy dozwolone jest przekazywanie zebranych zbiorów innym archiwom naukowym w celu ich dalszego udostępniania. To zagadnienie staje się istotne w związku z rozwojem aktywności archiwizacyjnej CESSDA (Council of European Social Science Data Archives), organizacji zrzeszającej archiwa państwowe i naukowe różnych krajów europejskich. W przypadku przystąpienia polskich archiwów do programu CESSDA, dane byłyby udostępniane nie indywidualnemu użytkownikowi, ale kolejnemu archiwum, zainteresowanemu dalszym udostępnianiem archiwizowanych utworów. W tym kontekście należy podkreślić, że w Polsce korzystanie z utworu przez osoby inne niż jego autor może nastąpić na trzy sposoby: na podstawie przeniesienia autorskich praw majątkowych, na mocy umowy licencyjnej albo na zasadach dozwolonego użytku przewidzianego w art. 23 – 35 ustawy. Generalna reguła dozwolonego użytku stwierdza, że bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego (art. 23). Jednak jednostki archiwalne zostały uprzywilejowane przez art. 28 upaipp, który przewiduje szerszy zakres takiego użytku. Przepis ten określa, że archiwa, podobnie jak biblioteki i szkoły, mogą 1) udostępniać nieodpłatnie, w zakresie swoich zadań statutowych, egzemplarze utworów rozpowszechnionych; 2) sporządzać lub zlecać sporządzanie egzemplarzy rozpowszechnionych utworów w celu uzupełnienia, 210 KATARZYNA ANDREJUK zachowania lub ochrony własnych zbiorów; oraz 3) udostępniać zbiory dla celów badawczych lub poznawczych poprzez systemy informatyczne na terenie tych jednostek. Pojawia się zatem pytanie, czy na podstawie tych przepisów utwory w postaci projektów badawczych, które zostały rozpowszechnione poprzez umieszczenie ich w archiwum, mogą być przekazywane innym jednostkom archiwalnym i udostępniane przez kolejne archiwa. Kluczowe dla rozstrzygnięcia tej kwestii jest ustalenie, czy materiały gromadzone w archiwach naukowych mają charakter baz danych. Odpowiedź na to pytanie powinna być twierdząca, zgodnie ze słownikową definicją baz danych jako zbiorów informacji na określony temat, przechowywanych i przetwarzanych komputerowo (elektronicznie). W art. 301 upaipp wyłączono możliwość korzystania przez archiwa z elektronicznych baz danych w sposób opisany powyżej, tj. przez nieodpłatne udostępnianie, sporządzanie kolejnych egzemplarzy i rozpowszechnianie przez systemy informatyczne. Materiały te, również w przypadku archiwizacji, podlegają odrębnej regulacji art. 171 ustawy, zgodnie z którym opracowanie lub zwielokrotnienie bazy nie wymaga zezwolenia autora bazy danych jedynie wówczas, gdy jest ono konieczne dla dostępu do bazy danych i normalnego korzystania z jej zawartości. Zasada ta dotyczy utworów (baz danych) już udostępnionych, np. na podstawie umowy licencyjnej, i posiadających legalnych użytkowników. Normalne korzystanie należy rozumieć w kontekście art. 23 oraz zgodnie z zasadami działalności archiwów, jako korzystanie na własny użytek, w celach naukowych i dydaktycznych, bez odrębnego znaczenia ekonomicznego. Udostępnianie zbiorów innym, zagranicznym archiwom w celu dalszego rozpowszechniania nie stanowi typowego sposobu użytkowania materiałów przez archiwa i nie spełnia przesłanki normalnego korzystania. Dlatego należy przyjąć, że w przypadku udostępnienia danych z badań innej jednostce archiwalnej do dalszego udostępniania chodzi o korzystanie z utworu przekraczające granice dozwolonego użytku. Najlepszym rozwiązaniem wydaje się uregulowanie przekazania zbioru do innego archiwum odrębną umową. Nowa umowa licencyjna powinna zostać zawarta między właścicielem autorskich praw majątkowych udzielającym licencji a kolejnym archiwum, w którym udostępniane byłyby dane z badań. Drugą ewentualnością jest sformułowanie umowy między twórcą (badaczem) a pierwszym archiwum w taki sposób, aby pola dozwolonej eksploatacji utworu były zdefiniowane szerzej, tj. w sposób umożliwiający przekazywanie danych przez archiwum nie tylko dla indywidualnych potrzeb użytkowników archiwum, ale również w celu dalszego udostępniania utworu przez użytkowników archiwum będących innymi jednostkami archiwalnymi. Archiwizacja badań socjologicznych a ochrona danych osobowych Zagadnienie ochrony danych osobowych podczas archiwizacji wyników badań naukowych wymaga rozstrzygnięcia czterech głównych kwestii. Po pierwsze, czy dane z badań są danymi osobowymi w świetle przepisów? Po drugie, czy umieszczenie tych danych w archiwum jest przetwarzaniem danych osobowych? Po trzecie, czy ochrona danych dotyczy też badań sprzed 1998 roku (tj. sprzed wejścia w życie PRAWNE I ETYCZNE ASPEKTY ARCHIWIZACJI BADAŃ SOCJOLOGICZNYCH 211 ustawy?). Wreszcie, czy uzyskanie zgody na przetwarzanie danych przez badacza zwalnia inne jednostki naukowe (np. archiwum) od konieczności powtórnego uzyskania zgody na wykorzystanie zebranych informacji? Rozważając te kwestie, należy odróżnić dane zbierane w badaniach ilościowych oraz jakościowych. W literaturze podkreśla się swoistość danych jakościowych i specyfikę przestrzegania poufności i anonimowości rozmówców (Parry i Mauthner 2004). W przypadku badań ilościowych, archiwizacji podlegają zazwyczaj bazy zanonimizowanych danych, pozbawione podstawowych identyfikujących elementów takich jak imię, nazwisko czy adres. Wyjątkiem są sondażowe badania panelowe, gdzie podczas kolejnych edycji wraca się do tych samych respondentów; wówczas przechowywane są również dane umożliwiające ponowne dotarcie do tych osób. Bardziej skomplikowana jest kwestia badań jakościowych, gdzie archiwizowane są wypowiedzi i inne dokumenty skupiające się na jednostkowych charakterystykach poszczególnych rozmówców. Ta indywidualizacja jest niezbędna dla interpretacji danych, a jej zakres bywa zróżnicowany. W takich przypadkach rozgraniczenie danych osobowych oraz informacji niebędących danymi osobowymi w świetle ustawy wymaga znajomości przepisów i orzecznictwa sądów. Sprawa uznania informacji za dane osobowe ma podstawowe znaczenie, ponieważ w przypadku gromadzenia danych osobowych respondent lub rozmówca powinien wyrazić zgodę na przechowywanie takich informacji czy ich opracowywanie. Zgoda nie może być domniemana: jeśli ktoś udzielił wywiadu lub wziął udział w badaniu ankietowym, nie można przez sam fakt uczestnictwa suponować, że zgodził się na przetwarzanie przez badaczy jego danych osobowych. Zgodnie z orzecznictwem Naczelnego Sądu Administracyjnego, „Zgoda na przetwarzanie danych osobowych musi być sformułowana w sposób wyraźny i jednoznaczny i wyróżniać się spośród innych pochodzących od tej osoby informacji i oświadczeń. Nie może mieć ona charakteru abstrakcyjnego, lecz winna odnosić się do skonkretyzowanego stanu faktycznego, obejmując tylko określone dane oraz sprecyzowany sposób i cel ich przetwarzania” (wyrok z 11 IV 2003 r., sygn. II SA 3942/02). Ponadto wyrażający zgodę musi mieć w momencie jej zawarcia świadomość tego, co kryje się pod tym pojęciem. Wszystkie aspekty udzielenia zgody muszą być jasne dla podpisującego w momencie jej wyrażania (wyrok NSA w Warszawie z 4 IV 2003 r., sygn. II SA 2135/02). Warto jednak przytoczyć pogląd doktryny, że niemożność wyrażenia zgody w sposób domniemany lub dorozumiany stanowi wynik zbyt restrykcyjnego podejścia ustawodawcy i nie znajduje umocowania w treści dyrektywy 95/46/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z 24.10.1995 roku w sprawie ochrony osób fizycznych w zakresie przetwarzania danych osobowych oraz swobodnego przepływu tych danych, która była podstawą polskiej ustawy o ochronie danych (Krzysztofek 2011). W związku z tym zasadny jest de lege ferenda postulat, aby zgodę dorozumianą traktować na równi z wyraźnie wyartykułowaną. W takiej sytuacji samo udzielenie informacji w wywiadzie lub ankiecie można by było przyjmować za domniemanie zgody na użycie tych informacji w badaniach – co skróciłoby biurokratyczne formalności związane z badaniami. W obecnym stanie prawnym zgoda nie musi być udzielona w formie pisemnej; skuteczne jest również oświadczenie wyrażone ustnie (np. podczas nagrania 212 KATARZYNA ANDREJUK wywiadu) lub w za pośrednictwem poczty elektronicznej. Formę pisemną musi mieć jedynie zgoda na przetwarzanie danych wrażliwych, o których będzie szczegółowo mowa w dalszej części artykułu. Jest ona oświadczeniem odwoływalnym, może być w każdej chwili wycofana. Przetwarzanie danych stwarza też obowiązki informacyjne po stronie administratora (badacza). Zgodnie z art. 33, na wniosek osoby, której dane dotyczą, administrator danych ma obowiązek, w terminie 30 dni, poinformować o przysługujących jej prawach oraz powiadomić o sposobach i zakresie przetwarzania jej danych osobowych. W przypadku danych osobowych ustawa przewiduje obowiązek rejestracji zbioru danych w Generalnym Inspektoracie Ochrony Danych Osobowych (art. 40 uodo). Obowiązek rejestracji występuje bez względu na liczbę podmiotów, których dane są przetwarzane w konkretnym zbiorze. Nie jest istotne również to, czy i jak często dane te ulegają zmianie – czy odnoszą się one wciąż do tej samej grupy osób, czy też podmioty, których dotyczą informacje zawarte w zbiorze, się zmieniają. Rejestracja jest konieczna zarówno w przypadku zbiorów ukierunkowanych na przetwarzanie danych z zamiarem udostępniania innym (np. użytkownikom archiwum), jak i stworzonych wyłącznie na potrzeby własne, zarówno zbiorów gromadzonych dla celów prywatnych, jak też publicznych (Sakowska-Baryła 2007). Wyjątkiem od obowiązku rejestracji jest przetwarzanie danych w celu przygotowania rozprawy wymaganej do uzyskania dyplomu ukończenia szkoły wyższej lub stopnia naukowego. Doktoranci czy habilitanci są zobowiązani do uzyskania zgody na przetwarzanie danych, ale nie muszą dokonywać rejestracji zbioru. Stwarza to jednak konsekwencje prawne dla podmiotu archiwizującego badania. Jeśli w Archiwum składane są badania wykonane np. w ramach rozprawy doktorskiej lub habilitacyjnej – i zawierają identyfikujące badanych dane osobowe – Archiwum powinno dopilnować rejestracji takiego zbioru danych. Szczególne obostrzenia zostały narzucone podmiotom przetwarzającym dane wrażliwe. Do takich danych zalicza się informacje na temat pochodzenia rasowego lub etnicznego, dane ujawniające poglądy polityczne, przekonania religijne lub filozoficzne, przynależność wyznaniową, partyjną lub związkową, informacje o stanie zdrowia, kodzie genetycznym, nałogach lub życiu seksualnym oraz dane dotyczących skazań, orzeczeń o ukaraniu i mandatów karnych, a także innych orzeczeń wydanych w postępowaniu sądowym lub administracyjnym. Co do zasady przetwarzanie takich danych jest zabronione, ale ustawa przewiduje tu szereg wyjątków, umożliwiając zbieranie i opracowywanie takich informacji, między innymi, jeśli jest to niezbędne do prowadzenia badań naukowych (art. 27 ust. 2 pkt 9). Zastrzega się jednak, że publikowanie wyników badań naukowych nie może następować w sposób umożliwiający identyfikację osób, których dane zostały przetworzone. Ochronny cel tego przepisu zdaje się wskazywać, że użyte w ustawie pojęcie „publikowanie” obejmuje wszystkie sposoby rozpowszechniania danych do szerszej wiadomości. Dlatego należy przyjąć, że udostępnianie danych w archiwum naukowym podlega temu samemu ograniczeniu, co w przypadku publikowania wyników w pismach akademickich: tj. powinno następować z zachowaniem zasady anonimowości osób biorących udział w badaniu. PRAWNE I ETYCZNE ASPEKTY ARCHIWIZACJI BADAŃ SOCJOLOGICZNYCH 213 Definicji prawnej pojęcia danych osobowych dostarcza art. 6 ust. 1 uodo: są to „wszelkie informacje dotyczące zidentyfikowanej lub możliwej do zidentyfikowania osoby fizycznej”. W ustępie 2 i 3 tego artykułu zostaje wyjaśnione, że osobą możliwą do zidentyfikowania jest osoba, której tożsamość można określić bezpośrednio lub pośrednio, w szczególności przez powołanie się na numer identyfikacyjny albo jeden lub kilka specyficznych czynników określających jej cechy fizyczne, fizjologiczne, umysłowe, ekonomiczne, kulturowe lub społeczne. Informacji nie uważa się za umożliwiającą określenie tożsamości osoby, jeżeli wymagałoby to nadmiernych kosztów, czasu lub działań. Ta ostatnia przesłanka „nadmierności” kosztów, czasu lub działań jest klauzulą generalną: ma charakter celowo niedookreślony i jej znaczenie należy interpretować na gruncie konkretnego przypadku (Wujczyk 2012). Interpretacji tego przepisu dokonał Naczelny Sąd Administracyjny w Warszawie w wyroku z 18 XI 2009 r. (sygn. I OSK 667/09). W tym orzeczeniu dane osobowe zostały opisane jako zespół wiadomości (komunikatów) o konkretnym człowieku na tyle zintegrowany, że pozwala na jego zindywidualizowanie. Według NSA, zestaw ten obejmuje co najmniej informacje niezbędne do identyfikacji (imię, nazwisko, miejsce zamieszkania), jednakże do tego się nie ogranicza, bowiem mieszczą się w nim również dalsze informacje, wzmacniające stopień identyfikacji. Do informacji takich z pewnością należą zdjęcia osoby fizycznej, chociażby wykonane w przeszłości, umożliwiające jej identyfikację. Interpretacja NSA stanowi pomocny punkt wyjścia do ustalania kategorii danych identyfikujących osobę, jednak nie wyczerpuje wyjaśnienia „danych wzmacniających identyfikację”. Wydaje się, że w praktyce na podstawie art. 6 można wyróżnić dane osobowe bezpośrednio identyfikujące jakąś osobę (przede wszystkim imię, nazwisko, miejsce zamieszkania, PESEL) oraz dane osobowe prowadzące pośrednio do jej identyfikacji. Ta druga kategoria przysparza więcej problemów interpretacyjnych. Informacje z drugiej kategorii są objęte przepisami ustawy o ochronie danych osobowych tylko wówczas, jeśli na ich podstawie można ustalić informacje z pierwszej kategorii, tj. bezpośrednio odsłaniające tożsamość. W większości przypadków takie informacje, nawet zestawione razem – przykładowo, dotyczące wzrostu i wagi, wykształcenia, zarobków, historii zawodowej, wykonywanej pracy – nie naruszają anonimowości badanego. Oznacza to, że zazwyczaj niemożliwe lub trudne jest ustalenie na ich podstawie tożsamości, imienia i nazwiska danej osoby. Jednak w szczególnych przypadkach, gdy opisywana cecha respondenta czy rozmówcy jest bardzo rzadka lub unikatowa (np. wykonywany zawód: Prezydent RP), może ona prowadzić do identyfikacji. Wówczas uzyskanie zgody na gromadzenie i opracowywanie danych staje się obowiązkowe mimo nieprzetwarzania imienia i nazwiska takiej osoby badanej. Podobne stanowisko wyraził Naczelny Sąd Administracyjny, który w orzeczeniu z 19 maja 2011 roku (sygn. I OSK 1086/10) stwierdził, że za osobę możliwą do zidentyfikowania uważana jest osoba, której tożsamość można określić bezpośrednio lub pośrednio. Z kolei informacji nie uważa się za umożliwiającą określenie tożsamości osoby, jeżeli wymagałoby to nadmiernych kosztów, czasu lub działań. Sąd, 214 KATARZYNA ANDREJUK argumentując a contrario uznał, że informacje, które bez nadzwyczajnego wysiłku, bez nieproporcjonalnie dużych nakładów dają się „powiązać” z określoną osobą, zwłaszcza przy wykorzystaniu łatwo osiągalnych źródeł powszechnie dostępnych, również zasługują na zaliczenie ich do kategorii danych osobowych. O tym, czy informacja stanowi „dane osobowe” chronione przez uodo – decyduje możliwość identyfikacji osoby fizycznej, której dane dotyczą. Ochronie ustawowej podlegają zarówno dane dotyczące osób z obywatelstwem polskim, jak i cudzoziemców, jeśli są przetwarzane przez podmioty mające siedzibę lub miejsce zamieszkania na terytorium RP (Barta 2011). Ustawowe kryteria stopnia anonimizacji danych, tj. tego, jak szczegółowe miałyby być informacje o osobie, aby zostały uznane za dane osobowe chronione ustawą – nie są do końca jasne. W przypadkach granicznych konieczne jest dokonanie indywidualnej oceny. W orzecznictwie za dane osobowe bezpośrednio umożliwiające identyfikację (oprócz imienia, nazwiska, PESEL) uznawano: numery ksiąg wieczystych (wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach z dnia 28 października 2010 r., sygn. II SA/Gl 668/10), informację o posiadaniu konta bankowego przez zindywidualizowaną osobę (wyrok NSA w Warszawie z 24 II 2011 r., sygn. OSK 653/10), wizerunek, imię i nazwisko na portalu internetowym w postaci zdjęcia sprzed 30 lat (wyrok WSA w Warszawie z 3 III 2009, II SA/Wa 1495/08), fotografię ze skopiowanego dowodu tożsamości (wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie, z 7 listopada 2003 r., sygn. II SA 1432/02), numer telefonu i adres poczty elektronicznej (wyrok WSA w Krakowie z 11 X 2013, sygn. II SA/Kr 682/ 13). Z drugiej strony, samo imię i nazwisko bez dodatkowych informacji nie zawsze stanowi dane osobowe w rozumieniu ustawy, zwłaszcza jeśli jest ono szeroko rozpowszechnione wśród ludności (wyrok NSA w Warszawie z dnia 28 stycznia 2008 r., sygn. I OSK 1365/06). Z kolei w przypadku informacji prowadzących pośrednio do ustalenia tożsamości, interpretacja jest dużo węższa; przyjmuje się, że o potencjalnej możliwości identyfikacji powinno rozstrzygać zrozumienie informacji przez przeciętnego odbiorcę (Monarcha-Matlak 2008; Sibiga 2003). W doktrynie przyjmuje się ponadto, że dla oceny, czy określona informacja stanowi „dane osobowe”, obojętny jest jej sposób wyrażenia (przekazania). Może być ona zatem uzewnętrzniona słowem, dźwiękiem, obrazem (np. jako fotografia, zdjęcie rentgenowskie), w tym też obrazem ruchomym, nagraniem audiowizualnym; może też przybierać formę zapisu informatycznego (Barta 2011). W kontekście archiwizacji materiałów z badań, zawierających często dokumentację fotograficzną, warto zauważyć, że ochronę wizerunku (tj. podobizn z formie rysunku czy zdjęcia) wzmacniają dodatkowo przepisy prawo autorskiego. Zgodnie z nimi rozpowszechnianie wizerunku wymaga zgody osoby na nim przedstawionej (art. 81 ust. 1 upaipp). Wyjątkiem są przedstawienia osób znanych albo takie, na których dana osoba stanowi jedynie element akcydentalny, szczegół większej całości – zgromadzenia, krajobrazu czy publicznej imprezy (art. 81 ust. 2). Drugą podstawową kwestią jest definicja pojęcia przetwarzania danych osobowych. Znajduje się ona w art. 7 ust. 2 omawianej ustawy. Są to jakiekolwiek czynności wykonywane na danych osobowych, takie jak zbieranie, utrwalanie, przecho- PRAWNE I ETYCZNE ASPEKTY ARCHIWIZACJI BADAŃ SOCJOLOGICZNYCH 215 wywanie, opracowywanie, zmienianie, udostępnianie i usuwanie, w szczególności te operacje, które przeprowadza się w systemach informatycznych. Katalog zawarty w art. 7 ust. 2 nie jest wyczerpujący, przetwarzaniem mogą być również inne czynności; ważne, by dotyczyły danych osobowych. Działalność naukowego archiwum danych socjologicznych obejmuje zatem różne formy przetwarzania danych: zarówno ich zbieranie i przechowywanie, jak i udostępnianie innym podmiotom (badaczom). Specyficzną i w pewnym sensie uprzywilejowaną formą przetwarzania danych jest ich usuwanie: nie wymaga ono zgody osób, których dane są usuwane. Anonimizacja otrzymanych zbiorów, dokonywana przez archiwa danych socjologicznych w celu uniemożliwienia identyfikacji uczestników badania, mimo że stanowi przetwarzanie danych, nie wymaga zgody podmiotów których dane są w ten sposób opracowywane. W kontekście działalności archiwów naukowych należy rozróżnić sytuację przetwarzania danych osobowych przed 1998 rokiem oraz po 1998 roku. Cezurę czasową wyznacza data wejścia w życie ustawy o ochronie danych osobowych (nastąpiło to sześć miesięcy po jej ogłoszeniu dnia 29 sierpnia 1997). Wiele archiwizowanych materiałów socjologicznych zawiera materiały z badań prowadzonych w latach osiemdziesiątych, siedemdziesiątych czy jeszcze wcześniej, zatem to zagadnienie ma szczególne znaczenie. Dane uzyskane w badaniach prowadzonych przed 1998 rokiem nie zawierają zgód badanych na przetwarzanie ich danych, ponieważ nie istniał wówczas taki prawny obowiązek, a badacze mogli zbierać informacje o respondentach i rozmówcach bez formalnie wyrażonego przyzwolenia. Jednak w sytuacji, gdy wyniki tych badań są składane do archiwum, powinna być uzyskana zgoda od badanych. Zezwolenie takie jest wymagane, jeśli respondenci czy rozmówcy nadal żyją; ochrona danych osobowych nie dotyczy osób zmarłych (por. Barta 2011; Szewc 1999; Stryja i Stryja 1999). Dokonywana archiwizacja jest nowym, niezależnym przetworzeniem danych osobowych, które następuje już po wejściu w życie ustawy, w dodatku jest to przetworzenie dokonane przez inny podmiot – Archiwum. W świetle prowadzonych wcześniej rozważań trzeba jednak uznać, że istnieją wyjątki, w których zdobycie takiej zgody nie jest konieczne. Pierwszym jest anonimizacja zbioru, omówiona wcześniej i niewymagający zgody badanych. Po drugie, jeśli zbiór nie zawiera imion i nazwisk badanych lub innych bezpośrednio identyfikujących oznaczeń, a także w każdej sytuacji braku możliwości ustalenia tożsamości (imienia, nazwiska, adresu) respondentów czy rozmówców archiwizowanego badania, należy przyjąć, że archiwizowane dane osobowe nie pozwalają na zidentyfikowanie opisywanej osoby – a tym samym nie są danymi objętymi ochroną omawianej ustawy. Kolejną okolicznością wymagającą rozważenia jest sytuacja, w której prowadzący badanie uzyskał zgodę na przetwarzanie danych osobowych, a następnie udostępnia te dane w archiwum. Dotyczy to zatem zbiorów danych, które zostały zebrane przez inny podmiot, a archiwum dokonuje ich przetwarzania wtórnie, po raz kolejny. Przepis ustawy o ochronie danych wydaje się tu korzystny dla jednostek naukowych, w tym archiwów badawczych. Sytuację taką reguluje art. 25 uodo, przewidujący że w przypadku zbierania danych osobowych nie od osoby, której one dotyczą, admi- 216 KATARZYNA ANDREJUK nistrator danych musi poinformować osoby, których dane są przetwarzane o swoim adresie, celu i zakresie zbierania danych, źródle tych danych, możliwości dostępu do danych i ich poprawiania. Stosowanie tego przepisu jest jednak wyłączone, jeśli dane te są niezbędne do badań naukowych, dydaktycznych, historycznych, statystycznych lub badania opinii publicznej, ich przetwarzanie nie narusza praw lub wolności osoby, której dane dotyczą, a spełnienie powyższych wymagań wymagałoby nadmiernych nakładów lub zagrażałoby realizacji celu badania. Treść tego przepisu implikuje, że archiwizacja danych naukowych nie wymaga odrębnej zgody badanych pod warunkiem, że badacz pierwotnie uzyskał taką zgodę na gromadzenie informacji. Należy jednak mieć również na uwadze Kodeks Etyki Socjologa, który sygnalizuje potrzebę pełnego informowania badanych o wykorzystywaniu ich danych. W rozdziale „Relacje z uczestnikami badań” (punkt 11) KES stanowi, że w przypadku zaistnienia prawdopodobieństwa, że z danych badawczych będą korzystać również inni badacze, należy poinformować o tym badanych oraz uzyskać ich zgodę na to. Dodatkowo, w punkcie 9 KES stwierdza, że udział w badaniach socjologicznych powinien opierać się na dobrowolnej i świadomej zgodzie badanych, a badacz jest zobowiązany wyjaśnić w sposób przystępny i zrozumiały, czego dotyczy badanie, kto je prowadzi oraz w jaki sposób zostaną upowszechnione oraz wykorzystane jego wyniki. Oba te zalecenia odnieść można między innymi właśnie do działalności archiwów naukowych ukierunkowanych na udostępnianie materiału badawczego innym naukowcom. Z drugiej strony, KES uznaje, że udostępnianie zebranych danych (procedur, materiałów) innym badaczom – za pośrednictwem archiwów i innych baz danych – stanowi zawodową powinność socjologów (punkt 38). Z uwagi na brak prawnego obowiązku informowania badanych o przetwarzaniu danych przez Archiwum, ale też na treść przepisów kodeksu etycznego obowiązującego socjologów, satysfakcjonującym rozwiązaniem wydaje się uzyskiwanie zgody na archiwizację danych podczas przeprowadzania wywiadów, tj. przez pierwotnego badacza. Udzielenie przez rozmówców zgody na udostępnienie danych na potrzeby badania nie zawsze oznacza, że godzą się oni również na archiwizację zebranych materiałów w celu ich wykorzystania przez innych badaczy. W związku z tym celowe może być zastosowanie w badaniach dwóch rodzajów formularzy: dotyczącego zgody na przetwarzanie danych osobowych lub udział w badaniu oraz dotyczącego zgody na archiwizację danych w celach dalszych badań naukowych. Takie warunki dotyczą badań, które nie zawierają danych osobowych uczestników. Również w takich przypadkach istotne jest uzyskanie (pisemnej lub ustnej) zgody na archiwizację. Zgodnie bowiem z regulacjami KES, możliwość zidentyfikowania uczestnika badania nie stanowi kryterium, które decyduje o stosowaniu lub niestosowaniu zasad etycznych. W tym sensie Kodeks Etyki Socjologa stawia badaczom wymagania dalej idące niż obowiązujące przepisy prawa. Obejmuje nie tylko badanych podających imię, nazwisko i inne identyfikujące dane, ale również osoby, których personalia zostają ukryte, a dane zbierane w badaniu nie umożliwiają ustalenia tożsamości. Odnosi się nie tylko do jednostek, ale również do zbiorowości, takich jak rodzina, społeczność pewnej miejscowości czy grupa etniczna. PRAWNE I ETYCZNE ASPEKTY ARCHIWIZACJI BADAŃ SOCJOLOGICZNYCH 217 Co więcej, nawet uzyskanie od uczestników badania zgody na przetwarzanie danych nie zwalnia socjologa z etycznej odpowiedzialności za konsekwencje prowadzonych badań odczuwalne w życiu badanych jednostek i zbiorowości, również te wynikające z nieprawidłowości przy archiwizacji. Zgodnie z punktem 13 KES, badacze społeczni powinni brać po uwagę, jakie skutki może nieść ze sobą wykonywana przez nich praca. Jeśli jest to możliwe, powinni dążyć do przewidywania i zabezpieczania uczestników badania przed szkodliwymi konsekwencjami realizowanych projektów. KES wyraźnie stwierdza, że z powyższego obowiązku nie zwalnia socjologów zgoda udzielona przez uczestników badania. Zagadnienia te wiążą się z przewidzianą w art. 23 i 24 kodeksu cywilnego ochroną dóbr osobistych (takich jak np. wolność, cześć, swoboda sumienia, nazwisko lub pseudonim, wizerunek, prawo do prywatności, więź rodzinna, pamięć o osobie zmarłej), dotyczącą również uczestników badań naukowych. Ta tematyka – z uwagi na obszerność – wymagałaby oddzielnego naukowego opracowania. Warto jednak zaznaczyć, że również w odniesieniu do tej kwestii zauważalne jest zróżnicowanie norm wynikających z przepisów prawa i etyki zawodowej. W świetle prawa cywilnego, świadomie udzielona zgoda na udział w badaniu oraz na opracowywanie danych przez badacza i ich archiwizację może wyłączać ochronę dóbr osobistych, takich jak prawo do prywatności2. Podsumowanie W procesie archiwizacji naukowych danych socjologicznych pojawia się kwestia praw autorskich i ich przestrzegania. Konieczność uzyskania zgody właściciela praw autorskich na udostępnienie badań przez archiwum wiąże się z przestrzeganiem praw dwojakiego rodzaju: osobistych oraz majątkowych. W przypadku współautorstwa należy uzyskać zgodę wszystkich współautorów. Współautorstwo (tak jak i autorstwo) utworu wymaga jednak pewnego wartego odnotowania, twórczego i indywidualnego wkładu pracy w zawartość i realizację projektu badawczego – natomiast nie są objęte prawami autorskimi odkrycia, idee, procedury, metody i zasady działania. Warto podkreślić, że część najważniejszych przepisów dotyczących praw autorskich (między innymi te ustalające, jakiemu podmiotowi przysługują autorskie prawa majątkowe) 2 Przyjmuje się, że udzielenie zgody na naruszenie dóbr osobistych (np. zgody na przeprowadzenie zabiegu lekarskiego, który narusza dobro osobiste w postaci zdrowia) wyłącza bezprawność takiego naruszenia, ale z zastrzeżeniem uchylenia skuteczności takiej zgody w niektórych przypadkach (np. wyrok Sądu Najwyższego z 19 X 1989 r., sygn.. II CR 419/89). Istnienia zgody ani jej zakresu nie domniemywa się; podmiot, któremu zarzuca się naruszenie dóbr osobistych innej osoby, ma obowiązek dowiedzenia, że uzyskał zgodę uprawnionego, np. na upublicznianie informacji dotyczącej jego życia prywatnego lub rozpowszechnianie wizerunku (wyrok Sądu Najwyższego z 20 V 2004 r., sygn.. II CK 330/03). Tym samym udzielenie świadomej zgody zazwyczaj wyłącza możliwość żądania zadośćuczynienia, odszkodowania lub zaniechania tego naruszenia. Jednak przyzwolenie rozmówców czy respondentów na udział w badaniu czy archiwizację wyników powinno być udzielane z pełną świadomością zakresu tematycznego, jakiego dotyczy badanie, oraz ze zrozumieniem, jakie grupy odbiorców będą miały dostęp do informacji o uczestniku badania. Zasady te dotyczą badanych możliwych do zidentyfikowania, nie zaś zanonimizowanych danych niemożliwych do połączenia z konkretną osobą. 218 KATARZYNA ANDREJUK to normy dyspozytywne, czyli takie, których zastosowanie może być wyłączone wolą stron. Dlatego podczas ustalania podmiotu kompetentnego do zawarcia umowy licencyjnej z archiwum naukowym, należy brać pod uwagę umowy o pracę oraz umowy o prowadzenie projektów badawczych zawierane przez pracowników naukowych i zawarte w nich postanowienia dotyczące autorskich praw majątkowych. Drugą istotną kwestią prawną, dotyczącą już nie tyle praw badacza, ile uprawnień uczestnika badania, jest ochrona identyfikujących danych. Ustawa o ochronie danych osobowych stwarza obowiązki wobec uczestników badań socjologicznych, które muszą być przestrzegane zarówno przez badaczy, jak i przez archiwum gromadzące materiały z badań. Ochrona danych osobowych ogranicza się jednak do informacji identyfikujących respondentów i rozmówców: imienia, nazwiska, miejsca zamieszkania, numerów PESEL, kont bankowych czy podpisanych imiennie zdjęć. W odniesieniu do innych danych możliwość identyfikacji uczestników badań jest bardzo rzadka i dotyczy wyjątkowych przypadków danych tak charakterystycznych oraz szczegółowych, że umożliwiałyby identyfikację respondenta czy rozmówcy przez przeciętnego odbiorcę. Jeśli zebrane materiały dotyczące uczestników badań nie spełniają przesłanek ustawowej definicji danych osobowych, uzyskiwanie zgody na wykorzystywanie tych danych nie jest konieczne. W przypadku badań zawierających dane osobowe, prowadzonych przed 1998 rokiem, pojawia się konieczność uzyskania zgody na archiwizację materiału i jego wykorzystanie przez innych badaczy. Przed wejściem w życie ustawy o ochronie danych badacze nie uzyskiwali takiej zgody w czasie badań i archiwizacja stanowi pierwsze przetworzenie danych w okresie obowiązywania ustawy, a tym samym uczestnicy badań powinni wyrazić na nie zgodę. Z kolei w przypadku archiwizowania badań, podczas których uzyskiwano zgodę uczestników na przetwarzanie informacji o nich, ustawa nie przewiduje prawnego obowiązku uzyskiwania odrębnej zgody przez archiwum naukowe. Jednak w świetle norm etycznych obowiązujących socjologów, a także w kontekście postaw prezentowanych przez uczestników badań, warto uzyskiwać takie zgody na archiwizację podczas przeprowadzania wywiadów i badań terenowych3. Literatura Barczewski, Maciej. 2004. Ochrona prawnoautorska publikacji naukowych – aspekt międzynarodowy. „Studia Prawnicze” 3: 117. Barta, Janusz. 2011. Komentarz do art. 6 ustawy o ochronie danych osobowych. W: J. Barta, P. Fajgielski i R Markiewicz (red.). Ochrona danych osobowych. Komentarz. Warszawa: Wolters Kluwer. Bieganowska, Magdalena. 1998. Ochrona autorskoprawna pracowniczych utworów naukowych. „Przegląd Ustawodawstwa Gospodarczego” 11: 21. Błeszyński, Jan. 2010. Co jest przedmiotem ochrony prawa autorskiego. „Rzeczpospolita. Prawo Co Dnia” z 8 II 2010, Lex 111742/1. 3 Dziękuję dr. Marcinowi Zielińskiemu z Archiwum Danych Społecznych UW za ważne pytania i uwagi do omawianych zagadnień. PRAWNE I ETYCZNE ASPEKTY ARCHIWIZACJI BADAŃ SOCJOLOGICZNYCH 219 Bogdalski, Piotr. 2003. Środki ochrony autorskich praw majątkowych oraz ich dochodzenie w świetle prawa polskiego. Kraków: Zakamycze. Bukowski, Marek. 1994. Podmiot prawa autorskiego. „Przegląd Ustawodawstwa Gospodarczego” 11: 9. Kędzierska-Cieślak, Alicja. 1996. Pierwszeństwo instytucji naukowej do opublikowania utworu jej pracownika. „Państwo i Prawo” z. 8–9. Krzysztofek, Mariusz. 2011. Zmiana przepisów o zgodzie na przetwarzanie danych osobowych. „Przegląd Prawa Handlowego” 4: 57–58. Monarcha-Matlak, Aleksandra. 2008. Obowiązki administracji w komunikacji elektronicznej. Warszawa: Wolters Kluwer. Parry, Odette i Natasha Mauthner. 2004. Whose Data are They Anyway? Practical, Legal and Ethical Issues in Archiving Qualitative Research Data. „Sociology” vol. 38, nr 1: 139–152 Poźniak-Niedzielska, Maria i Grzegorz Tylec. 2009. Działalność naukowo-dydaktyczna na wyższej uczelni w świetle prawa autorskiego. „Państwo i Prawo” 5: 33–48. Sakowska-Baryła, Marlena. 2007. Rejestracja zbiorów danych osobowych na podstawie ustawy o ochronie danych osobowych. „CASUS” 1: 32. Sibiga, Grzegorz. 2003. Postępowanie w sprawach ochrony danych osobowych. Warszawa: Dom Wydawniczy ABC. Słomczyński, Kazimierz M. 1966. Niektóre moralne aspekty badań społecznych. „Przegląd Socjologiczny” t. 20: 119–133. Słomczyński, Kazimierz M. 1992. Informacja i moralność. W: Z. Gostkowski (red.). Analizy i próby technik badawczych w socjologii. Tom IX. Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN. Sokołowska, Dorota. 2012. Kreacja przez eliminację w prawie autorskim. „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego” 1: 5–18. Ślęzak, Piotr. 2012. Umowy w zakresie współczesnych sztuk wizualnych. Warszawa: Wolters Kluwer. Stanisławska-Kloc, Sybilla. 2012. Prawo do autorstwa i współautorstwa (uwagi na tle orzeczenia Sądu Najwyższego z dnia 25 maja 2011 r., II CSK 527/10). „Transformacje Prawa Prywatnego” nr 2. Stryja, Arkadiusz i Magdalena Stryja. 1999. Teraz zacznie się na dobre. „Rzeczpospolita. Prawo Co Dnia” nr 11.30. Szewc, Andrzej. 1999. Z problematyki ochrony danych osobowych. „Radca Prawny” 3: 20. Wujczyk, Marcin. 2012. Prawo pracownika do ochrony prywatności. Warszawa: Wolters Kluwer. Zespół do Spraw Dobrych Praktyk Akademickich przy Ministrze Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Rzetelność w badaniach naukowych oraz poszanowanie własności intelektualnej, Warszawa 2012 AKTY NORMATYWNE Ustawa z dnia 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych, Dz.U. 1997 nr 133 poz. 883. Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych, Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83. Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks Cywilny, Dz.U. 1964 Nr 16 poz. 93. Kodeks Etyki Socjologa – uchwała Walnego Zgromadzenia Delegatów Polskiego Towarzystwa Socjologicznego z dnia 25 marca 2012 r. ORZECZENIA SĄDOWE Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 8 X 2010 r., sygn. ACa 1233/12 Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 9 III 2010 r., sygn. I ACa 1216/09 220 KATARZYNA ANDREJUK Wyrok Sądu Najwyższego z 19 X 1989 r., sygn.. II CR 419/89 Wyrok Sądu Najwyższego z 20 V 2004 r., sygn. II CK 330/03 Wyrok Sądu Najwyższego z 25 V 2011 r., sygn. II CSK 527/10 Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie z 18 XI 2009 r., sygn. I OSK 667/09 Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie z 24 II 2011 r., sygn. OSK 653/10 Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie z 28 I 2008 r., sygn. I OSK 1365/06 Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie z 19 V 2011 r., sygn. I OSK 1086/10 Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego (do 31 XII 2003) w Warszawie, z 7 XI 2003 r., sygn. II SA 1432/02 Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego (do 31 XII 2003) w Warszawie z 4 IV 2003 r., sygn. II SA 2135/02 Wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach z dnia 28 X 2010 r., sygn. II SA/ Gl 668/10 Wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z 3 III 2009 r., sygn. II SA/Wa 1495/08 Wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie z 11 X 2013 r., sygn. II SA/Kr 682/13 Legal and Ethical Aspects of Archiving Sociological Data Summary The subject of this article are obligations and rights defined in the legal and ethical dimension, associated with the conducting and archiving sociological research data (both qualitative and quantitative). The text contains the analysis and interpretation of the binding provisions from the Act of the Protection of Personal Data and the Copyright and Neighbouring Rights Act. These regulations define the way of conducting sociological research and archiving its results. They also outline entitlements of researchers and participants of the research. The article also compares the provisions and standards imposed by the legal acts and the Ethical Code of a Sociologist, emphasizing the differences between the two orders and ascertaining that the latter type of regulations imposes higher requirements, at least in some aspects. Key words: archiving social data; protection of personal data; copyright. STUDIA SOCJOLOGICZNE 2014, 3 (214) ISSN 0039−3371 Kaja Kaźmierska Uniwersytet Łódzki AUTOBIOGRAFICZNY WYWIAD NARRACYJNY – KWESTIE ETYCZNE I METODOLOGICZNE W KONTEKŚCIE ARCHIWIZACJI NARRACJI W artykule odnosząc się do współczesnych tendencji archiwizacyjnych rozważam etyczne i metodologiczne aspekty związane z metodą wywiadu narracyjnego stosowanego w socjologii. Jednym z postulatów etycznych, ale też i po części założeń metodologicznych, jest anonimizacja rozmówcy oraz wszelkich szczegółów jego biografii, które umożliwiłyby identyfikację opowiadającego. Na ogół nie prosi się też rozmówcy o podpisanie zgody na wykorzystanie jego opowieści. Zarazem relacja między badaczem a opowiadającym oparta jest na regule zaufania wybiegającej poza ów wymóg. Osobną kwestią, do której również zamierzam się odnieść, jest „ponadczasowość” narracji i ich historyczna wartość w kontekście różnych projektów badawczych oraz reinterpretacja tego typu materiału. Główne pojęcia: autobiograficzny wywiad narracyjny; historia mówiona; archiwizacja. Wprowadzenie Pierre Nora, wyjaśniając fenomen zdynamizowania pamięci w ostatnich dekadach, podkreśla, że miniony wiek, a przede wszystkim czasy współczesne, odznaczają się wyjątkową dynamiką zmian we wszystkich wymiarach życia społecznego. Ich tempo wzrosło w drugiej połowie minionego stulecia (i dalej wzrasta). To z kolei wzmocniło poczucie nieprzekładalności perspektyw, zwłaszcza jeśli kolejne pokolenia wkraczają w inaczej wyglądający świat. Chociaż postęp technologiczny zdaje się ilustrować ten proces w sposób najbardziej obrazowy, to jest on „jedynie” impulsem dla doświadczenia jakości zachodzących zmian. W społeczeństwie współczesnym odczuwamy niepewność przyszłości, nie potrafimy jej bowiem przewidzieć na podstawie procesu międzygeneracyjnego przekazu, a niekiedy nawet wyobrazić sobie przebiegu coraz bardziej dynamicznego tempa rozwoju. Niejednokrotnie to, co do niedawna należało do science fiction, nie tylko w sferze technologii, ale i stylu życia, form percepcji i nadawania sensu rzeczywistości, staje się realne. Niepewność przyszłości skłania więc, zdaniem Nory, do zwracania się ku przeszłości. Francuski historyk twierdzi zatem, iż brak pewności, jaka wiedza o nas może być użyteczna dla następnych pokoleń, skłania do bezkrytycznego utrwalania teraźniejszości i pamięci o społeczeństwie współczesnym. Skoro bowiem historia nie jest w stanie dostarczyć przekonujących wizji przyszłości, pojawia się poczucie „obowiązku pamięci”, której źródłem są emocje towarzyszące stracie (Nora 2002: 61). Pogląd taki podzielają też Katedra Socjologii Kultury, e-mail: [email protected] 222 KAJA KAŹMIERSKA inni historycy. „Kiedy pytanie »dokąd właściwie idziemy« okazuje się coraz bardziej bezpłodne, ludzie zaczynają je zastępować pytaniem »skąd myśmy tutaj przyszli«” (Maier 2002: 83). Znajduje ono swój wyraz w różnych formach aktywności, np. w bardzo rozpowszechnionych ostatnio, amatorskich badaniach genealogicznych własnych rodzin prowadzących do rozwijania prywatnych archiwów, w budowaniu archiwów zawierających historie mówione, wreszcie rozwoju archiwów wszelkich danych empirycznych, które zdefiniowane są jako dane jakościowe. Niewątpliwie zamysł systematycznego archiwizowania danych empirycznych związany jest również z rozwojem technologii informacyjnych otwierających nieograniczone możliwości zapisu i przechowywania wszelkiego typu danych na nośnikach cyfrowych. Od czasu utworzenia w 1993 roku na Uniwersytecie w Essex ESRC Qualitative Data Archival Resource Centre (Qualidata) – pierwszego archiwum dla gromadzenia różnego typu materiałów jakościowych (np. wywiadów swobodnych, fokusowych, obserwacji itp.), wprowadzona została kolejna zmiana technologiczna umożliwiająca archiwizowanie nagrań w formie cyfrowej. Znaczące poszerzenie zasobów archiwów odnieść można zarówno do ilości materiału (taniej jest zarchiwizować nagranie niż transkrypcję, za której sporządzenie trzeba dodatkowo zapłacić) jak też jego nowej formy1. Rzec zatem można, że obserwowana współcześnie popularność działań zmierzających do archiwizowania danych jakościowych związana jest zarówno z duchem kultury współczesnej (wymuszającej zapis przeszłości w sytuacji permanentnej zmiany), jak i cywilizacji (rozwoju nowoczesnych technik rejestrowania i przechowywania danych). Marian Golka (2009: 118–121), nazywając Internet „bezkresnym oceanem pamięci”, zwraca uwagę, że daje on w zasadzie nieograniczone możliwości archiwizacji. Tutaj może najpełniej uobecnić się Norowska pamięć archiwalna z kompulsywną wręcz potrzebą zapisu wszystkiego, co związane jest z przeszłością. Pisząc o archiwach w ogóle (a zatem nie tylko tych internetowych) Golka zwraca uwagę na etymologię słowa archiwum – po grecku archeion – urząd i wskazuje, że proces archiwizacji związany był zazwyczaj z określonym celem instytucjonalnym: „Dlatego warto zadać pytanie, czym kierowali się twórcy różnych archiwalnych zbiorów. Co skłaniało ich do zachowania pewnych dokumentów czy świadectw? Co skłaniało ich do przeciwstawiania się zniszczeniu, do odkładania czegoś na późniejsze czasy?” (tamże, s. 95). Przedstawione tu pytania, skierowane wobec wielowiekowego procesu archiwizacji dokumentów, przenieść można do badań społecznych i połączyć z obecną tendencją/przymusem archiwizacji. Na postawione dziś pytanie, co zachować z materiałów empirycznych, odpowiedź brzmi: wszystko. W jakim celu? Porównawczym, uzupełniającym, reinterpretacyjnym dla przyszłego badacza. Dlaczego? Bo staje się to elementem procedury badawczej, bo uznajemy, że powi1 Oczywiście nie chodzi tu o bezwzględnie rozumianą nowość – nagrania głosu istniały od dawna, jednak zmianę tę można porównać do przewrotu, jaki dokonał się w momencie wprowadzenia fotografii cyfrowej. Mimo że fotografia istniała od dawna, dopiero aparaty cyfrowe w pełni (proces ten rozpoczął się już w dobie jednorazowych aparatów fotograficznych) uczyniły fotografię mechanizmem demokratyzacji wszelkich form ludzkiego doświadczenia (Urry 2007: 205). AUTOBIOGRAFICZNY WYWIAD NARRACYJNY – KWESTIE ETYCZNE I METODOLOGICZNE...223 nien być to ogólnodostępny zasób, gdyż nie tylko badacz jest wyłącznym dysponentem swoich badań, ale również ich sponsor, który coraz częściej nakłada na badacza obowiązek archiwizacji i upublicznienia swoich materiałów. Pytania te sugerują, że na tle rewolucji technologicznej dokonuje się rewolucja metodologiczna, i w jakiejś mierze, epistemologiczna. W Polsce zaczynamy takie pytania dopiero zadawać. Myślę, że zanim sformułujemy na nie odpowiedzi na poziomie indywidualnie stosowanych praktyk oraz instytucjonalnie określających je wymogów, warto zwrócić uwagę, co w tym obszarze dzieje się w zachodnioeuropejskich uniwersytetach, placówkach badawczych, instytucjach finansujących projekty. Problem archiwizacji danych jakościowych – perspektywa europejska Jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku w Wielkiej Brytanii jedynie 10% danych pochodzących z badań jakościowych było archiwizowanych (Mauthner, Parry i Backett-Milburn 1998: 733). Zresztą, jak i w innych krajach, wiele materiałów zaginęło2, zostało zniszczonych lub zalegało/zalega w szafach instytutów, katedr czy mieszkaniach badaczy. Brak należytego namysłu nad wartością zebranych materiałów spowodowany był odmienną od dzisiejszej świadomością metodologiczną. W naukach społecznych, poza historykami traktującymi dokumenty z należytą ostrożnością (jednak i oni opowieściom świadków nie przypisywali przecież statusu źródła historycznego), materiały jakościowe traktowane były często instrumentalnie jako dane w badaniach, nie zaś jako wartość sama w sobie. Chociaż potencjalnie świadomość wartości materiału była nieco większa wśród badaczy posługujących się metodą biograficzną, nie przełożyło się to znacząco na systematyczne działania archiwizacyjne3. Konieczność archiwizacji dziś coraz częściej uznawana jako standard 2 Przykładem takiej sytuacji mogą być opisywane przez Krystynę Lutyńską, w przeprowadzonym przeze mnie wywiadzie, badania nad młodą inteligencją: „Myśmy tu w Łodzi pierwsi właśnie w okresie odwilży, kiedy socjologia wróciła na uniwersytety, Szczepański zaczął ze swoimi uczniami robić na szeroką skalę badania empiryczne. Zaczęło się od konkursu na pamiętniki dla młodych inteligentów. To jest ewenement pewien, bo to był pierwszy konkurs po stalinizmie, który został ogłoszony. Ja w tym bardzo czynnie uczestniczyłam. Pisaliśmy odezwę i potem zbieraliśmy te materiały. Konkurs skierowany był do młodej inteligencji. I ogromne materiały dostaliśmy. Dostaliśmy 766 tych pamiętników. Niektóre bardzo grube, bardzo ciekawe. Bo wtedy ludzie, tuż po odwilży, ludzie się otworzyli. Pisali do nas o prześladowaniach, o okresie wojny, o prześladowaniach po wojnie. Właśnie byli akowcy, byli jacyś tam ziemianie, to wszystko się nagle otworzyło i pisało szczerze. Ale pisali również i ubowcy, bo po odwilży był taki krótki okres tendencji żeby tych dawnych prawda aparatczyków, którzy nie mieli wykształcenia, którzy byli tacy tępi, usuwać. Potem werbowano do tej tajnej służby takich z wykształceniem, trochę mądrzejszych. Więc pisali również i tacy dawni ci ubowcy, którzy wyżalali się. No więc to było fantastyczne, myśmy to nagrodzili, ale niestety już nam potem nie pozwolono wydać tego jako książkę. Nie zostało to wydane, a co gorzej, te materiały zginęły. To niestety zginęło. Ale to się odbiło wielkim echem po całej Polsce i to był pierwszy nasz wyczyn”. 3 Warto zauważyć, że socjologowie polscy mogą poszczycić się chlubną i zarazem trudną historią archiwizacji dokumentów biograficznych. W roku 1969 Jan Szczepański i Józef Chałasiński założyli Towarzystwo Przyjaciół Pamiętnikarstwa. W ich zamyśle organizacja ta miała być kontynuacją działań zainicjowanych przez Williama Thomasa i Floriana Znanieckiego i stać się pierwszą 224 KAJA KAŹMIERSKA metodologiczny oraz wymuszana przez oczekiwania grantodawców4, niewątpliwie została obecnie wzmocniona przez wspomniane technologiczne możliwości deponowania danych. Wydaje się, że w ostatnich dwóch dekadach badacze społeczni zmuszeni zostali do przewartościowania „samoświadomości” metodologicznej – chodzi dziś nie tylko o rzetelność i trafność zbieranych materiałów, ale też o zrozumienie konieczności oraz umiejętność ich archiwizacji. Innymi słowy, to, co do niedawna nie było traktowane jako jeden z konstytutywnych elementów pracy badawczej, powoli staje się oczekiwaną praktyką5. Niewątpliwie owa przemiana świadomości wpłynęła na archiwizację lub zachowanie wielu zbieranych współcześnie materiałów, których wartość paradoksalnie zapewne wzrośnie po latach, kiedy staną się one nieocenionym źródłem dla kolejnych pokoleń badaczy i zapewne też zmienią swój status, np. z materiałów służących analizie zjawisk i procesów społecznych na świadectwo historii mówionej. Tę ogólną charakterystykę sprzyjającą archiwizacji należy przenieść na konkretne działania i motywacje jej zwolenników oraz towarzyszącą im dyskusję, która rozpoczęła się w połowie lat dziewięćdziesiątych wraz z założeniem wspomnianego Qualidata – pierwszego zinstytucjonalizowanego archiwum badań jakościowych (Corti 2000). Z dzisiejszej perspektywy można zauważyć, iż jego powołanie wyznaczyło najpierw w Wielkiej Brytanii, a następnie w innych krajach Europy Zachodniej, a także w USA, Kanadzie czy Australii (Mauthner i Perry 2013: 48), nowe reguły działań badawczych związane z zachętą, oczekiwaniem i wreszcie jasno sformułowanym wymogiem archiwizacji. Wywołało to szeroką dyskusję zwolenników i przeciwników bezwzględnej archiwizacji danych w odniesieniu do aspektów metodologicznych, etycznych, epistemologicznych czy instytucjonalnych. Nie jest moim instytucją w Polsce zbierającą świadectwa historii mówionej. W ramach TPP utworzono Centrum Pamiętnikarstwa Polskiego, które zamierzało zorganizować Centralne Archiwum Pamiętnikarstwa i Centralną Bibliotekę Pamiętnikarstwa. TPP gromadziło informacje na temat prac pamiętnikarskich oraz przebiegu poszczególnych konkursów, organizowało własne konkursy pamiętnikarskie. Pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku TPP dysponowało zbiorem liczącym 900 000 rękopisów, z czego do dzisiaj pozostało zaledwie kilkanaście tysięcy obecnie zdeponowanych w Archiwum Akt Nowych. Dramatyczna historia archiwum TPP przedstawiona jest w tekstach Dariusza Wierzchosia Zwyczajne życie zwykłych ludzi. Losy archiwum Towarzystwa Przyjaciół Pamiętnikarstwa czy Jerzego Gluzy (2002). W latach 1997–2002 wszystkie materiały biograficzne przechowywane były w pałacyku w Rudzie przez nowego właściciela w komórce przykryte folią. Ostatecznie, w wielu przypadkach zgniłe i zagrzybione materiały zostały przewiezione dzięki interwencji KARTY do Archiwum Akt Nowych. 4 Przykładowo w najnowszym konkursie Horyzont 2020 ogłoszonym przez Komisję Europejską w przewodniku poświęconym redagowaniu wniosku projektowego znaleźć można wyraźną instrukcję dotyczącą konieczności wskazania sposobu archiwizowania i udostępniania wyników badań (http:// ec.europa.eu/research/participants/data/ref/h2020/grants_manual/hi/oa_pilot/h2020-hi-oa-pilot-guide_en.pdf). 5 Tę przemianę świadomości porównać można do czasowo zbieżnej, chociaż w odniesieniu do zupełnie innej sfery zachowań, zmiany myślenia dotyczącej bezpieczeństwa przewożenia małych dzieci w samochodzie. Dziś przypadki nieprzewożenia dzieci w specjalnie do tego celu przeznaczonych fotelikach traktowane są jako wyraz skrajnego braku odpowiedzialności ich opiekunów, podczas gdy na początku lat dziewięćdziesiątych nie zwracano na to szczególnej uwagi. AUTOBIOGRAFICZNY WYWIAD NARRACYJNY – KWESTIE ETYCZNE I METODOLOGICZNE...225 celem w tym miejscu skrupulatny przegląd i analiza tych stanowisk. Biorąc jednak pod uwagę fakt, iż w polskim środowisku badaczy reprezentujących nauki społeczne taka dyskusja wydaje się dopiero przed nami, odwołam się do kilku przywoływanych w różnych publikacjach argumentów. Najwięcej z nich dotyczy problemu anonimizacji (ochrony prywatności respondentów) oraz kwestii reanalizy danych wskazywanej jako cel/korzyść archiwizacji. Za punkt wyjścia dla aktywności na rzecz archiwizacji danych jakościowych należy tu uznać intensywne działania archiwizacyjne w polu danych ilościowych i zamiar ich bezrefleksyjnego odwzorowania wobec materiałów jakościowych (Fink 2000). Ten zabieg, związany z brakiem namysłu nad metodologiami i społecznymi różnicami wytwarzania obu typów danych, spotkał się od początku z krytycznym nastawieniem badaczy jakościowych. W jednym z numerów Forum: Qualitative Social Research zatytułowanym Text. Archive. Re-Analysis (2000) całkowicie poświęconym praktykom archiwizacji, Louise Corti (2000)6 jako przedstawiciel Qualidata przedstawia obawy badaczy zbierających dane jakościowe oraz argumenty owe obawy unieważniające. Po pierwsze zatem, oczekiwanie dzielenia się z innymi swoim materiałem empirycznym wywołuje frustrację, ponieważ badacze nie są lub nie byli przyzwyczajeni do pokazywania swojej „kuchni” badawczej (zbieranie, a następnie opracowywanie materiałów), boją się też krytyki swoich praktyk badawczych i pokazywania luk w ich danych. Corti odpowiada, że rzetelny badacz nie powinien bać się krytyki i analizy swoich materiałów. Dodaje zarazem, że przynajmniej w Wielkiej Brytanii, jakość badań empirycznych bywa różna i nie ma w tym zakresie żadnej kontroli, ponieważ nie istnieją żadne standardy oceny ich jakości, a więc ich upublicznienie może być formą ich weryfikacji. Po części wypada zgodzić się z tą argumentacją, która wydaje się jeszcze bardziej aktualna dziś, kiedy od wypowiedzi autora minęło 14 lat. Na przykład w obszarze metody biograficznej obserwować możemy wiele niefrasobliwych metodologicznie poczynań kiedy np. wywiady swobodne nazywa się narracyjnymi, biograficzne pogłębionymi wywiadami swobodnymi itp. Współczesne pomieszanie gatunków, metod, procedur analitycznych prowadzi często do wątpliwej jakości rezultatów, a problem rozpoczyna się już na etapie jakości materiałów empirycznych. Z drugiej strony, sformułowanie o wyznaczeniu standardów oceny materiałów jakościowych może budzić niepokój. Obecnie, przynajmniej w Wielkiej Brytanii, tendencja ta wydaje się rozszerzać, istnieje wymóg archiwizacji narzucany przez grantodawcę, następnym krokiem może stać się wymóg standaryzacji oceny jakości efektów procedur badawczych, co w badaniach jakościowych może posłużyć jako czynnik destrukcyjny, nie zaś faktycznie podnoszący jakość badań empirycznych, zwłaszcza jeśli kryteria oceny, tak jak w przypadku działań archiwizacyjnych, będą wzorowane na badaniach ilościowych. Drugi znaczący argument dotyczy reanalizy danych – badacze twierdzą, iż zdekontekstualizowanie danych jakościowych zawiesza możliwość ich pełnej interpre6 Odwołuję się tu do artykułu Cortiego opublikowanego w internetowym czasopiśmie „Forum: Qualitative Social Research” nr 3, 2000 paragrafy [20–30] – nie ma tu numeracji stron. 226 KAJA KAŹMIERSKA tacji. Innymi słowy tylko badacz, który zbierał materiały, „był tam”, zna społeczny, kulturowy i sytuacyjny kontekst pola badawczego, jest w stanie dobrze zanalizować materiał. Corti podaje tu trzy kontrargumenty: po pierwsze, powtórne wykorzystanie materiałów jakościowych służy ich pełniejszej eksploatacji, a tym samym ma też aspekt ekonomiczny, bez potrzeby nie replikujemy danych przeznaczając środki na inne projekty badawcze; po drugie, możemy prowadzić badania porównawcze; po trzecie, dobra dokumentacja materiału (np. notatki terenowe, mema, listy dokumentujące badania) zapewnić może jego kontekstualność w reanalizie. Odnosząc się do pierwszego argumentu trzeba przyznać, że Corti ma wiele racji, zwłaszcza w dobie „grantozy” – wykonywania dwu-, trzyletnich projektów badawczych, w rezultacie których zebrany zostaje zazwyczaj bardzo bogaty materiał, którego, znów zazwyczaj, badacz, ze względu na presję czasu, nie jest w stanie całkowicie wyeksploatować, a po zakończeniu grantu oczekuje się od niego, aby zaprojektował i zrealizował kolejny. Dotyczy to np. w dużej mierze badań biograficznych, którymi się zajmuję. Z drugiej strony, można wyobrazić sobie sytuację, odnosząc się do aktualnych procedur w Wielkiej Brytanii, że skorelowana dziś z wymogiem archiwizacji danych zgoda na finansowanie projektu zacznie być rozpatrywana na tle wcześniejszych już zarchiwizowanych materiałów. Innymi słowy, być może trudniej będzie otrzymać finansowanie projektów badań jakościowych, gdyż ci, którzy takie środki przyznają, mogą być przekonani o niepotrzebnej replikacji danych jakościowych. Skoro wszystkie materiały mają być archiwizowane, być może wkrótce, i nie puszczam tu chyba zbyt daleko wodzy fantazji, będzie można sprawdzić w bazach danych czy badacz nie ubiega się o projekt, do którego materiał badawczy (w opinii recenzentów i ekspertów) już został zebrany i zarchiwizowany w innym grancie, a być może taki wyciąg z baz danych trzeba będzie dołączać do składanych wniosków projektowych. W tym kontekście trzeba też zwrócić uwagę na inną wątpliwość – być może oczekiwanie zwolenników archiwizacji, iż badacze zaczną chętnie korzystać ze zarchiwizowanych materiałów, okaże się zbyt optymistyczne, gdyż poza wszystkim jest to czynność bardzo pracochłonna, często trudna do pogodzenia z realizowaniem własnych badań, które, jak wiemy, podejmuje się wśród wielu innych obciążeń (Mauthner i in. 1998: 734). Wątpliwość budzić może też sposób rozwiązania problemu kontekstualizacji danych. Przytaczana w wielu tekstach konieczność tego zabiegu (por. tamże, s. 742) wiąże się z postulatem załączenia pełnej dokumentacji, czyli de facto pracy intelektualnej badacza, co może budzić wątpliwości co do praw własności intelektualnej. Z przedstawianych przez zwolenników archiwizacji argumentacji oraz wspomnianych regulacji instytucjonalnych wynika, że np. w Wielkiej Brytanii fakt finansowania badań przez Economic and Social Research Council (jednej z siedmiu najważniejszych instytucji finansujących badania naukowe) wymusza upublicznienie swoich materiałów przez ich archiwizację i wolny dostęp, co pozbawia badacza intelektualnego prawa własności, i co – jeśli wziąć pod uwagę przytoczony wyżej pogląd Cortiego – może być rozszerzone na cały proces badawczy oraz jego rezultaty w myśl założenia, że naukowiec pracujący w uczelni państwowej nie ma prawa do traktowania wyników swoich badań jako wyłącznej własności (por. Mauthner AUTOBIOGRAFICZNY WYWIAD NARRACYJNY – KWESTIE ETYCZNE I METODOLOGICZNE...227 i Perry 2004: 149). Co więcej, jak się wydaje, presja ta wzrasta: narodowe „archiwum Wielkiej Brytanii (UKDA – UK Data Archive) sugeruje, że badacz ma moralny obowiązek udostępnienia społeczeństwu wyników swoich badań finansowanych ze środków publicznych” (Mauthner 2012: 1). Dodatkowy argument krytyczny związany jest z kwestią epistemologiczną – procesowi konceptualizacji i realizacji badań powinna towarzyszyć samorefleksja, której dynamika wpisana jest w kolejne fazy badania. Innymi słowy, efekt końcowy różni się od punktu wyjścia, zaangażowany w proces zbierania i analizy materiałów jakościowych badacz dokonuje nieustannej interpretacji będącej rezultatem interakcji, w których uczestniczy z badanymi, z lokalnym środowiskiem, z innymi badaczami. Ten kontekst odkrycia trudny jest to rekonstrukcji podczas powtórnej analizy danych (Hammersley 1997: 133–138). Kolejną drażliwą kwestią jest zachowanie prywatności osób badanych przez anonimizację danych. Procedury archiwizacji danych jakościowych wyznaczają tu bezwzględne zalecenia. Jednak nie zawsze zakrycie tożsamości jest możliwe w dobie powszechnie dostępnych informacji. Często niepozorny szczegół w biografii badanego umożliwia znalezienie takiej osoby w Internecie7. Z kolei całkowita zmiana szczegółów pozbawia materiał niezbędnego kontekstu znaczeniowego i empirycznie go wyjaławia. (Mauthner i Perry 2004: 144). Można też wyobrazić sobie sytuację, iż badacz zmieniając szczegóły dostosowuje je do aktualnej wiedzy kulturowej i kontekstu społecznego, ten jednak z czasem może się zmienić i być dla kolejnych badaczy podejmujących reanalizę nieczytelny, a więc zagubiona zostanie paralelność między rzeczywistym detalem a dokonaną anonimizacją8. Obok wielu różnych innych modyfikacji wskazane tu procesy doprowadziły do prawdziwej zmiany kulturowej w obszarze wymiany i dostępu do informacji, co nieuchronnie musiało również wpłynąć na nauki społeczne. Dane empiryczne, które do niedawna pozostawały prywatną własnością badaczy, będąc coraz częściej i na coraz większą skalę, dostępne w obiegu międzynarodowym, stają się „towarem globalnym” (tamże, s. 140–141). Przez ostatnie dziesięć lat digita7 Z badań nad archiwizowanymi w Wielkiej Brytanii danymi jakościowymi wynika, że 25% z nich nie spełniało wymogu poufności (Bishop 2009). 8 Przykładem takiej nieudanej anonimizacji, wynikającej z braku kompetencji kulturowych i historycznych było zakrycie tożsamości muzyka urodzonego w NRD, który w wywiadzie autobiograficzno-narracyjnym opowiada o swoich studiach za granicą pod kierunkiem znanego polskiego pianisty. Dla zakrycia szczegółów biografii Polska została zamieniona na Ukrainę (czyli ZSRR), a Kraków na Kijów. Wywiad ten analizowany był na seminarium z udziałem polskich i niemieckich badaczy. Podczas gdy dla badaczy niemieckich sposób dokonania anonimizacji był mało znaczący, dla polskich badaczy opowieść narratora o poczuciu swobody artystycznej i ogólnym poczuciu wolności w kontraście do NRD wydawała się dość dziwna, tak samo jak postać pracującego w Kijowie polskiego muzyka z jego konkretną przeszłością wojenną. Spiętrzenie trudności interpretacyjnych sygnalizowane przez polskich badaczy doprowadziło do tego, że podczas analizy zostały odsłonięte rzeczywiste szczegóły topograficzne i wtedy kontekst doświadczeń biograficznych narratora stał się zrozumiały. Projekt „Doświadczenie biograficzne PRL i NRD oraz jego przepracowanie w powojennym pokoleniu 1945–1955. Porównanie socjologiczne na podstawie analizy biograficznej”, finansowany przez Polsko Niemiecką Fundację na rzecz Nauki (2012–2014). 228 KAJA KAŹMIERSKA lizowanie danych przekształciło się, z podejmowanych przez niektórych badaczy woluntarystycznych działań, w ogólnie stosowaną, oczekiwaną, a coraz częściej i wymaganą „dobrą praktykę badawczą” (Mauthner 2012: 2)9. Zjawisko to dotyczy już nie tylko danych ilościowych, ale też i jakościowych. W opinii twórców instytucji archiwizujących, zainicjowana przez badaczy dyskusja na temat potrzeby archiwizacji danych jakościowych związana jest z obawą tych ostatnich przed przeniesieniem procedur obowiązujących wobec danych ilościowych oraz z ogólną niechęcią wobec nowych technologii, które umożliwiają szybki dostęp do danych, obieg wiedzy i transparentność procedur badawczych. Na podstawie wymiany argumentów zamieszczonych w kilku przeczytanych przeze mnie artykułach, można wysnuć wniosek, że w oczach propagatorów bezwzględnego wymogu archiwizacji i wolnego dostępu do danych, krytycznie nastawieni przedstawiciele badań jakościowych potwierdzają hipotezę opóźnienia kulturowego Williama Ogburna. Tymczasem ci ostatni zwracają uwagę, iż w procesie archiwizacji nie można pominąć tego, że dane jakościowe są efektem refleksyjnej relacji między badaczem i badanym, ograniczonej i zarazem wzbogaconej przez kontekst biograficzny, historyczny, teoretyczny czy epistemologiczny, przez co nie mogą być traktowane w sposób podobny do danych ilościowych (Mauthner i in. 1997: 742), a samo uściślenie i skodyfikowanie procedur metodologicznych czy etycznych, mające swój wyraz w coraz bardziej rozbudowanej dokumentacji wokół projektu badawczego, nie zniweluje tego problemu. Archiwizacja wywiadów biograficzno-narracyjnych kwestie metodologiczne i etyczne Uwzględniając wyrażone wyżej uwagi, kwestię archiwizacji materiałów jakościowych w Polsce, przynajmniej na tym etapie rozwijających się działań archiwizacyjnych, odnoszę przede wszystkim do materiałów biograficznych. Szeroko rozumiane dokumenty biograficzne, choć wciąż zajmują w naukach społecznych raczej marginalną pozycję, coraz częściej traktowane są jako prawomocne materiały empiryczne. W socjologii, dzięki Florianowi Znanieckiemu, metoda biograficzna od początku jej zaistnienia na stałe została wpisana w krajobraz badań jakościowych, zwłaszcza polskich. Dodać jednak należy, że chociaż jej status nigdy nie został zagrożony, dynamika jej rozwoju była różna. Mimo obserwowanej w ostatnich dekadach popularności tej metody, pozostaje ona aktywnością niszową, a jej dynamiczny rozwój może budzić wśród badaczy jakościowych tyle radości, ile troski10. Oczywiście nie można pominąć tu innych nauk społecznych, jak np. pedagogika czy refleksja rozwijana w obszarze pracy socjalnej, gdzie dokumenty biograficzne 9 Warto zauważyć, że w naukach eksperymentalnych wypracowana przez lata tradycja udostępniania wyników badań została zabudowana na bazie indywidualnych relacji prowadzących do powstania sieci kontaktów naukowych między badaczami (Mauthner i Perry 2013: 62). 10 Kwestia ta nie jest przedmiotem tego artykułu, refleksje na ten temat można znaleźć w innym miejscu por. np. Czyżewski (2013), Kaźmierska (2014). AUTOBIOGRAFICZNY WYWIAD NARRACYJNY – KWESTIE ETYCZNE I METODOLOGICZNE...229 stanowią podstawę studiów przypadków (Richmond 1922). Jednak szczególnie ważna zmiana, zwłaszcza w kontekście rozważanej w artykule problematyki, dokonała się w obszarze nauk historycznych, gdzie historia mówiona (oral history), nie bez oporu związanego z ontologicznymi i metodologicznymi zastrzeżeniami ze strony większości historyków, zyskała jednak status materiałów źródłowych. Okoliczność ta, w moim odczuciu, w dużej mierze przyczyniła się do coraz głębszego namysłu nad problemem czy potrzebą archiwizacji zbieranych materiałów biograficznych. Zdynamizowanie zainteresowań szeroko rozumianym podejściem biograficznym, zwłaszcza nauk historycznych, upatruję jako jeden z ważnych czynników związanych z „ruchem” archiwizacyjnym w Polsce. Trzeba jednak mieć na uwadze, że w polskich naukach społecznych zarówno proces archiwizacji, jak i nieuchronnie związany z tym namysł nad metodologicznymi i etycznymi konsekwencjami takich zabiegów, jest kwestią stosunkowo nową, podczas gdy w krajach Europy Zachodniej, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii, dyskusja ta, jak wskazałam, obejmuje dwie ostatnie dekady, tyleż trwa coraz bardziej dynamicznie rozwijający się proces archiwizacji (wszelkich) danych jakościowych. Można więc założyć, że w Polsce jesteśmy u progu dyskusji nad dylematami, które dopiero staną się elementem naszej rzeczywistości badawczej11. Wracając do podjętej wcześniej myśli, dotychczasowe działania archiwizacyjne w przypadku polskim związane są w przeważającej mierze z zapisem historii mówionej. Co ciekawe i ważne, ów ruch archiwizacyjny zainicjowany został nie przez placówki stricte naukowe, ale instytucje, mające najczęściej status organizacji pozarządowych, o charakterze edukacyjnym, artystycznym, dokumentacyjnym. Wśród prekursorów i zarazem liderów czy raczej, używając nieco staroświeckiego ale o wiele lepiej tu pasującego określenia Znanieckiego, przodowników kultury, wymienić należy Ośrodek KARTA, Bramę Grodzką, Ośrodek Pogranicze. Historia mówiona bazuje na relacji świadków, którzy opowiadając o własnych doświadczeniach biograficznych są zarazem uczestnikami historycznych zdarzeń i procesów społecznych. Ich relacja zyskuje status źródła historycznego, zasobem opowieści jest biograficzna pamięć zdarzeń, osób, kontekstów społecznych. Znacząca nobilitacja historii mówionej związana jest ze wskazanym we wstępie zjawiskiem wzmożonego zainteresowania przeszłością i pamięcią o niej. Obok wcześniej wspomnianych przyczyn należy dodać też przemiany polityczne umożliwiające ujawnienie, w konsekwencji demokratyzacji społeczeństw, dotychczas zamkniętej, zakazanej pamięci. Procesy te Nora nazywa „dekolonizacją pamięci”. Dzięki niej pamięć, a w zasadzie jej podmiot uległy nobilitacji. Ci, którzy nie mieli dotąd głosu w tworzeniu historii, zyskali prawo do dzielenia się swoją pamięcią. W ten sposób marginalizowani w tradycyjnej historii włączeni zostali do dyskursu profesjonalnego (Nora 1989: 15), dopuszczono do głosu świadków jako reprezentantów „prawdy bardziej prawdziwej niż prawda historii” (Nora 2002: 64). Stąd pierwszoplanową 11 Nawet jeśli opisane w poprzedniej części artykułu procedury nie przybiorą w Polsce tak restrykcyjnych form (na co jako badacz jakościowy liczę), to jako członkowie zespołów międzynarodowych, np. finansowanych z funduszy unijnych, i tak będziemy musieli się z tym problemem zmierzyć. 230 KAJA KAŹMIERSKA wartością tych opowieści jest relacja świadka i odniesienie do rzeczywistości społecznej w możliwie jak najbardziej wierny sposób. Nie dziwi więc fakt, iż autorstwo takiej relacji powinno być znane. Nie chodzi tu bowiem o anonimowość, lecz przeciwnie, o zachowanie własnego – autorskiego śladu w historii. Moim punktem odniesienia są zatem materiały zbierane w trybie historii mówionej oraz proces ich archiwizacji, który w Polsce systematycznie się rozwija. Można wręcz założyć, że „impuls” archiwizacji, połączony z rzetelnym namysłem, w jaki sposób zbierać materiał, tj. jak rejestrować historie mówione na nośnikach audio i wideo tak, aby można je było odtwarzać (chodzi tu więc i o techniczną stronę rejestracji opowieści)12, jak prowadzić rozmowę, aby uzyskać kompletną i rzetelną opowieść (problem metodologiczny), jak prezentować zebrany materiał – niezbędna jest tu pisemna zgoda osoby opowiadającej oraz respektowanie jej woli, np. pomijanie niektórych fragmentów narracji (problem etyczny), otóż ów impuls został wysłany właśnie przez badaczy lub instytucje zbierające historie mówione. W obszarze badań jakościowych, a zwłaszcza biograficznych, jest to, w moim odczuciu, najszybciej rozwijający się w Polsce obszar badań, połączony z coraz bardziej usystematyzowanymi zabiegami archiwizacji. Drugim obszarem w badaniach biograficznych jest zakorzeniony w metodzie biograficznej autobiograficzny wywiad narracyjny, który formą może nie różnić się od wywiadu biograficznego przeprowadzonego w trybie historii mówionej13. W obu przypadkach możemy zatem otrzymać wielogodzinną, nie przerywaną pytaniami narrację. Mamy zatem do czynienia z zasadniczo tym samym materiałem, czasem dotyczącym też podobnego obszaru badawczego. Autobiograficzny wywiad narracyjny może bowiem dotyczyć problematyki przeszłości, własnych doświadczeń zdarzeń, które z perspektywy współczesnej można przyporządkować historii mówionej (np. doświadczenie II wojny światowej czy PRL). Podczas gdy w przypadku historii mówionej głównym celem zbierania materiału jest zapis historii świadka i jej przekaz, to w naukach społecznych zebrany materiał stanowić ma źródło dla generowania nowych hipotez, rozstrzygnięć, teorii (Mauthner i Perry 2004: 148). I z tej perspektywy istnieje zasadnicza różnica między opowieścią zebraną w trybie historii mówionej i autobiograficznego wywiadu narracyjnego. W drugim przypadku pierwszoplanowym materiałem badawczym staje się tekst zanonimizowanej transkrypcji14. 12 W odniesieniu do tego aspektu różnica między osobami nagrywającymi historie mówione a badaczami zbierającymi wywiady biograficzno-narracyjne polega na tym, że ci pierwsi zwracają bardzo dużą uwagę na jakość nagrania, które powstaje z zamysłem wielokrotnego odtwarzania go i udostępnienia w archiwum, a ci drudzy zainteresowani są nagraniem, które będzie na tyle czytelne, iż bez trudu da się na jego podstawie sporządzić transkrypcję. Różnice te ujawniają się często w dyskusji nad jakością (a więc i ceną) używanego do tego celu sprzętu. 13 W przypadku historii mówionej efektem wywiadu może być opowieść stymulowana ułożonymi chronologicznie, a więc stosownie do cyklu życia, pytaniami, na które odpowiada świadek historii, ale może to być też nie przerywana przez słuchającego opowieść o życiu, dopiero w drugiej części wywiadu po zakończeniu przez opowiadającego własnej narracji badacz zadaje pytania uzupełniające. W tekście odwołuję się do tego właśnie przypadku. 14 Oczywiście nie pomniejsza to wagi samego nagrania, które posiada status materiału badawczego. Czasami sięga się do nagrania, aby uzupełnić proces interpretacji przez odsłuchanie interakcyj- AUTOBIOGRAFICZNY WYWIAD NARRACYJNY – KWESTIE ETYCZNE I METODOLOGICZNE...231 Postulat anonimizacji nie służy tu wyłącznie ochronie prywatności opowiadającego, choć jest to kwestia bardzo istotna, ma on również wymiar metodologiczny. Anonimizując narrację przez zmianę imienia, ale też innych szczegółów umożliwiających identyfikację autora opowieści, niejako „odrywamy” ją w sensie metodologicznym od konkretnej osoby. Transkrypcja staje się tekstem kultury, przypadkiem analitycznym ukazującym typowe powiązanie określonych procesów biograficznych z badanym zjawiskiem społecznym czy też uwikłanie biografii jednostki w określony proces społeczny, jak przypadek Kafkowskiego Józefa K. pokazuje, „że anomiczny charakter rzeczywistości realizuje się w postaci dziwnej, nieszczęsnej (społecznej) regularności, w której współuczestniczą aktorzy, społeczne układy sceny interakcyjnej i osoby dotknięte problemem. Fatum ma charakter procesualny, nie tylko w sensie procesu sądowego, lecz także w sensie uporządkowanych mechanizmów rozwijania się procesu, które to mechanizmy w paradoksalny sposób wytwarzają to, co chaotyczne w rzeczywistości społecznej” (Schütze [1997] 2012: 424). Z tego względu należy uznać, że opowieść budowana w trybie historii mówionej i narracji autobiograficznej to de facto dwa odmienne typy dokumentu biograficznego – pierwszy jest formą „pamiętnika” drugi interpretacją doświadczeń biograficznych wpisanych w procesy społeczne (Kaźmierska 2014: 343). Transkrypcja zyskując wymiar analityczny przechodzi do innego porządku istotności. Jednak żadną miarą nie oznacza, iż mamy do czynienia z instrumentalnym potraktowaniem narratora przez badacza jako „maszynki” do wyprodukowania opowieści o własnym życiu, która stanowić ma materiał badawczy. „Osoba, która potencjalnie ma nam udzielić wywiadu, musi mieć świadomość, że została wybrana właśnie dlatego, iż ma nam do zaoferowania bardzo konkretne biograficzne (empiryczne) dane, które potwierdzają i podkreślają jej własną niepowtarzalność. W przeciwnym razie ustanowienie autobiograficznej relacji zaufania między dwoma partnerami w wywiadzie, która stanowi nieodzowny warunek narracji autobiograficznej, nie byłoby możliwe. Mamy tu do czynienia z obopólnym uwzględnianiem dwóch interakcyjnych postulatów (a) analitycznego znaczenia historii życia w jej wyjątkowości dla prowadzonych badań oraz (b) wiarygodności osoby prowadzącej wywiad co do tego, że szanuje ową osobistą wyjątkowość przez jej staranne rozważanie jako empirycznej podstawy nowych twórczych uogólnień w celu profesjonalnego czy naukowego teoretyzowania oraz, jednocześnie, przez ścisłą ochronę anonimowości informanta” (Schütze 2012: 231). Spotkanie badacza z osobą opowiadającą zawsze zdefiniowane jest w kategoriach społecznych, a przede wszystkim etycznych i w tym sensie wybiega poza „metodologiczny” opis sytuacji badacz – badany. Innymi słowy, badacz spotyka się z osobą, która obdarzając go zaufaniem, dzieli się opowieścią o własnych doświadczeniach biograficznych. Relacja ta jest szczególnie znacząca w ostatniej fazie przeprowadzania wywiadu, nych warunków wytwarzania opowieści, w tym sposobu jej budowania również w formie wokalnej. Nieocenionym źródłem jest też zapis wideo. Dla historii mówionej niejako punktem wyjścia jest zarejestrowana opowieść, a w przypadku autobiograficznego wywiadu narracyjnego punktem wyjścia jest transkrypcja. 232 KAJA KAŹMIERSKA czyli jego zakończenia, kiedy dochodzi do „normalizacji” sytuacji interakcyjnej, a więc wyłączenia dyktafonu i prowadzenia zwykłej rozmowy. Ze względu na nagraną opowieść nie musi być to faza tak istotna, jak etap słuchania i rejestrowania narracji (chociaż zdarzają się przypadki, że uzyskane wówczas informacje stają się podstawowe dla zrozumienia kontekstu opowiadania, bądź też pojawiają się szczegóły, o których osoba opowiadająca zapomniała lub też nie chciała opowiedzieć). Jest to zarazem faza bardzo ważna z punktu widzenia zawartego w idei wywiadu narracyjnego moralnego przesłania – autentycznego spotkania z Innym (Buber 1992). Kończąc spotkanie z osobą, która poświeciła swój czas, obdarzając badacza zaufaniem podjęła wysiłek opowiedzenia o całym swoim życiu (wysiłek fizyczny, mentalny i często emocjonalny), winien on z kolei poświęcić swój czas, aby umożliwić zdefiniowanie całej interakcji nie tylko w relacji badacz lub przedstawiciel instytucji naukowej – badany, lecz również wspomnianego spotkania. Etap normalizacji interakcji to też czas na dyskusję kwestii spornych, różnicy poglądów, jakie mogły pojawić się między opowiadającym a badaczem, który biorąc udział w wysłuchaniu historii życia staje się jej interakcyjnym współ-autorem, np. gdy opowiadający posługuje się językiem uprzedzeń. To również czas na podtrzymanie czy też weryfikację, zbudowanego przed wywiadem i rozwijanego w jego trakcie, zaufania przez np. wspólne przeglądanie zdjęć, rozmowę toczoną na kanwie wysłuchanej właśnie opowieści, ukazującą, iż badacz słuchał jej na tyle uważnie, iż zapamiętał szczegóły, do których teraz może się odnieść. Poświęcając chwilę uwagi charakterystyce interakcyjnych warunków wytwarzania opowieści o życiu, chcę podkreślić napięcie, jakie powstaje pomiędzy autentycznym spotkaniem i towarzyszącym mu zbudowaniem, najczęściej ulotnej, bo związanej z jednorazową rozmową, ale bardzo znaczącej relacji opartej na wzajemnym zaufaniu słuchającego badacza i osoby opowiadającej, a następującą po sporządzeniu transkrypcji analizą, kiedy wytworzona opowieść staje się socjologicznym studium przypadku. Reguła anonimizacji pozwala, z jednej strony, na zniesienie tego napięcia, z drugiej zaś strony – na podtrzymanie zaufania. W tej sytuacji nie ma (a może nie było?), potrzeby proszenia o pisemną zgodę na użycie opowieści, do której dostęp umożliwiony był z reguły za pośrednictwem badacza, przekazując zaś swój materiał dalej zazwyczaj czynił to w kontekście własnych zainteresowań badawczych, charakterystyki sytuacji wywiadu itp. Taka popularyzacja danego materiału „zapośredniczona” przez badacza, bądź wprowadzany przez niego kontekst, w moim odczuciu, pozwalała podtrzymywać osobisty aspekt relacji badacz–autor opowieści z jednoczesnym podejściem do niego jako do „uogólnionego” materiału badawczego. Zebrane przez badacza wywiady narracyjne wykorzystywane są przez niego (bądź pracujący z nim zespół) w realizowanych projektach badawczych, dyskutowane na seminariach i warsztatach badawczych, służą celom dydaktycznym (np. dla pokazania studentom, czym jest biograficzne doświadczenie obcości, sekwencja biograficznego i społecznego doświadczenia emigracji, doświadczenia cierpienia w wymiarze indywidualnym i kolektywnym itp.), wreszcie bywają traktowane jako tzw. przypadki portretowe (Schütze 2012: 272) czy główne, ilustrujące „modelowe” AUTOBIOGRAFICZNY WYWIAD NARRACYJNY – KWESTIE ETYCZNE I METODOLOGICZNE...233 odwzorowanie określonych procesów społecznych i doświadczeń biograficznych – nie dlatego, iż stanowią one idealny wzór autobiograficznego wywiadu narracyjnego czy też typ idealny biografii – bo doskonale wiemy, że takich nie ma – ale stają się, tak jak Józef K., wieloaspektowymi i wielowymiarowymi studiami przypadków15. Odnosząc się z kolei do, scharakteryzowanych wcześniej, problematycznych wymogów archiwizacji, zwłaszcza wzorów brytyjskich, punktem zwrotnym w procesie archiwizacji wydaje się uzyskanie pisemnej zgody (tzw. informed consent) na wykorzystanie narracji. Rodzi się jednak wątpliwość, czy otrzymanie takiej zgody upoważnia badacza(y) do nieograniczonego formą i zobowiązaniem korzystania z narracji? Biorąc pod uwagę powyższy opis relacji badacz – badany, jest to kwestia problematyczna. Oczywiście w wymiarze prawnym wszystko zależy od sposobu zredagowania dokumentu. Ale nawet jeśli autor swojej historii życia wyrazi zgodę na nieograniczone wykorzystywanie jego opowieści, nie daje to, moim zdaniem, legitymacji dla wszelkich, jakie badaczowi przyjdą do głowy, sposobów jej użycia oraz może budzić wątpliwość jej nieograniczone wykorzystanie przez innych. Dobrą ilustracją tej kwestii może być pewien epizod z międzynarodowego projektu, w którym brałam udział. Zbieraliśmy w nim autobiograficzne wywiady narracyjne z mieszkańcami Europy, między innymi z emigrantami. Jeden z moich kolegów z Europy Zachodniej, zafascynowany technologią informacyjną oraz socjologią wizualną, chciał umieścić w Internecie rodzaj wizualizacji projektu polegający na kompilacji opowiedzianych doświadczeń biograficznych pochodzących z różnych wywiadów, które utworzyłyby opowiadane przez kogoś fikcyjne „patchworkowe” historie emigrantów. Wyraziłam swój daleko posunięty sceptycyzm wobec tego pomysłu, argumentując to następująco: po pierwsze, każda z osób opowiedziała w dobrej wierze swoją historię, która, mimo cech wspólnych, jest zawsze niepowtarzalna – wybieranie fragmentów opowieści i łączenie ich z innymi jest nie tylko metodologicznie niepoprawne, ale w jakiejś mierze nieetyczne, ponieważ, przywołajmy tu fragment wcześniejszego cytatu, „[o]soba, która potencjalnie ma nam udzielić wywiadu, musi mieć świadomość, że została wybrana właśnie dlatego, iż ma nam do zaoferowania bardzo konkretne biograficzne (empiryczne) dane, które potwierdzają i podkreślają jej własną niepowtarzalność”. Po drugie, tworzenie takiej swobodnej kompilacji jest formą interpretacji, której w przypadku takiej problematyki jak emigracja towarzyszyć może silna stereotypizacja obrazu emigranta. Mój kolega przyjął te argumenty ze zdziwieniem, jego kontrargumentem było stwierdzenie, że skoro autorzy narracji podpisali zgody do dysponowania ich wypowiedziami, badacz może swobodnie się nimi posługiwać. Moja reakcja na ten argument jeszcze bardziej skomplikowała sprawę. Okazało się, że byliśmy równie zaskoczeni – ja faktem, iż zespół kolegi zawsze zbierał wyrażone na piśmie zgody badanych, on słysząc, że 15 Numer „Qualitative Social Research” z 2004 roku został poświęcony analizie autobiograficznego wywiadu narracyjnego z Hüly’ą, turecką emigrantką w Niemczech. Przeprowadzony w latach siedemdziesiątych XX wieku przez Fritza Schützego wywiad z panią Jackson do dzisiaj wykorzystywany jest do opisu doświadczenia cierpienia i trajektorii choroby. 234 KAJA KAŹMIERSKA polski zespół nigdy nie posługiwał się takimi formularzami. Dla porządku dodać należy, iż kolega reprezentował jeden z uniwersytetów brytyjskich, a inni członkowie międzynarodowego zespołu przeprowadzając wywiady narracyjne w swoich krajach również nie prosili o pisemną zgodę na używanie narracji. Cała sprawa wypłynęła pod koniec projektu badawczego. Symptomatyczne było to, że dla brytyjskiego badacza zbieranie zgody było równie oczywiste jak dla nas fakt, iż o nią nie prosimy. Temat ten nigdy więc nie był dyskutowany. Owa wywiana zdań miała miejsce w 2010 roku. Od tego czasu, również w Polsce coraz częściej porusza się problem archiwizacji danych jakościowych. W zdarzeniu tym jednak największym dla mnie zaskoczeniem była postawa owego kolegi związana z przekonaniem, iż w momencie podpisania zgody na rozpowszechnianie i używanie narracji badaczowi przysługuje nieograniczona (oczywiście zawsze limitowana prawem) możliwość jej wykorzystania. Tymczasem opisany przykład wskazuje, jak została zerwana zasada zaufania będąca podstawą do wytworzenia opowieści o własnym życiu. Chociaż zasadniczo nie ma przeciwwskazań formalnych wobec swobodnego dysponowania wypowiedzią badanego, jednak zasada zaufania powinna nakładać na badacza moralne zobowiązanie do wykorzystania materiału w kontekście jego wytworzenia, czyli jako spójnej, unikalnej historii życia opowiadającego (Mauthner i Perry 2004: 146). Tymczasem współczesne media, zwłaszcza Internet, rodzą pokusę uprzedmiotowienia narracji w przekazie medialnym. „Zawieszenie” w sieci opowieści biograficznych w różnych kontekstach i konfiguracjach podsuwa często odbiorcy gotowe interpretacje. Niekiedy możemy też spotkać się z instrumentalizacją czy komercjalizacją takiego przekazu. Wracając z kolei do porównania autobiograficznego wywiadu narracyjnego z materiałem historii mówionej (raz jeszcze przypomnimy, że punktem odniesienia jest tu przede wszystkim kontekst polski) rysuję między nimi zasadniczą różnicę polegającą na potrzebie anonimizacji tych pierwszych oraz celowego zachowania tożsamości świadków tych drugich. W tym kontekście archiwizacja wywiadów narracyjnych, zwłaszcza z intencją ich udostępniania i/czy reanalizy, staje się problematyczna już na poziomie zanonimizowanej transkrypcji, nie mówiąc o nagraniach, które przecież nie mogą być poddane anonimizacji. Trzeba też zwrócić uwagę na fakt, iż status społeczny autobiograficznych wywiadów narracyjnych może ulegać zmianie: od wpisanych w kontekst badawczy materiałów empirycznych do zasobów właśnie historii mówionej. Dzieje się tak zwłaszcza w przypadku zmiany pokoleniowej. Przykładowo zebrane na początku lat dzieiwęćdziesiątych narracje na temat doświadczeń wojennych Polaków w ramach projektu Biografia a tożsamość narodowa16, którego celem była „próba określenia, na podstawie treści i form autobiograficznej narracji, związków między doświadczeniami osób polskiej narodowości, wyznaczonymi czasem drugiej wojny światowej, i tymi aspektami ich społecznej tożsamości, które odnoszą się do ich ówczesnego i współczesnego 16 W ramach projektu Biografia a tożsamość narodowa (1997) zrealizowanego w Katedrze Socjologii Kultury UŁ, finansowanego przez KBN (1992–1994) zebrano 60 wywiadów autobiograficzno-narracyjnych z osobami, które przeżyły II wojnę światową w różnych rejonach II Rzeczypospolitej. AUTOBIOGRAFICZNY WYWIAD NARRACYJNY – KWESTIE ETYCZNE I METODOLOGICZNE...235 poczucia oraz określenia i komunikowania (o) własnej i cudzej tożsamości narodowej” (Piotrowski 1996: 5), dzisiaj stanowią nieoceniony zasób historii mówionej. Ponad połowa naszych ówczesnych rozmówców urodziła się w latach 1919–1925, a więc większość z nich dziś zapewne nie żyje, bądź jest w wieku sędziwym. W tej perspektywie zapisany na taśmach magnetofonowych materiał zyskał dodatkową, nową wartość i przypadek ten doskonale pokazuje potrzebę archiwizacji autobiograficznych wywiadów narracyjnych, które z czasem, nawet jeśli nie dotyczą kwestii historycznie i społecznie szczególnych (w omawianym przypadku II wojna światowa akurat należy do wydarzeń wyjątkowych, ale można wskazać też inne związane np. z cyklem życia jednostki), lecz bardzo ściśle wpisanych w indywidualny kontekst czyjejś biografii, zyskają dodatkowe znaczenie jako zapis pamięci komunikacyjnej (Assmann 2008). Jest to, w moim odczuciu, kwestia bardzo ważna, wymagająca namysłu w dobie technologicznych udogodnień, umożliwiających przechowywanie nagrań w formie cyfrowej. Rozważenie tego problemu poprzez refleksję nad tym, co stało się z dotychczas zbieranymi materiałami, które gdzieś zaginęły, nie unieważnia jednak pytania, jak archiwizować taki materiał, jak go anonimizować czyli w jaki sposób, w przypadku autobiograficznego wywiadu narracyjnego, budować przejście od nagrania do transkrypcji, wreszcie, komu go udostępniać. Zakończenie W Polsce przyjmowanie różnych rozwiązań instytucjonalnych i proceduralnych wzorowane jest często na wypracowywanych na zachodzie Europy, choć nie zawsze najlepszych, to jednak niejednokrotnie bezkrytycznie implementowanych praktykach, czego doświadczamy również w świecie nauki. Ponieważ dyskusja nad potrzebą archiwizacji danych jakościowych dopiero się u nas zaczyna, myślę, że dobrze byłoby przed przyjęciem określonych wzorów działań rozważyć kluczowe w tym kontekście kwestie. Po pierwsze zatem, dyskusja, jak też stosunek do archiwizacji oraz procedur z tym związanych, powinna rozgrywać się w odniesieniu do dwóch aspektów rzeczywistości społecznej: przeszłości i teraźniejszości. W perspektywie retrospektywnej wszyscy są zgodni co do tego, że przechowane dokumenty, materiały empiryczne w postaci np. pamiętników, listów, zdjęć, i innych danych jakościowych pochodzących z przeprowadzanych w latach 1950–1970 badań, stanowią dzisiaj nieocenione źródło wiedzy o rzeczywistości społecznej, oraz stosowanych wówczas procedurach metodologicznych. Mogą stać się przedmiotem analiz porównawczych czy powtórnej refleksji w różnych kontekstach analitycznych17. W perspektywie teraźniejszości, 17 Zbierane w polskiej tradycji pozyskiwania dokumentów biograficznych, przesyłane na konkursy na przestrzeni dziesięcioleci pamiętniki, mogą być poddawane reanalizie, która może odnosić się zarówno do krytycznego, w znaczeniu odideologizowanego, spojrzenia na materiał (jeśli np. konkursy ogłaszane były w mocno zideologizowanych okresach trwania PRL), jak i nowego, w porównaniu z klasyczną perspektywą Znanieckiego czy Chałasińskiego, podejścia analitycznego. Jak zauważa Marek Czyżewski (1992: 95–96), socjologowie ci, jak też i inni autorzy ówczesnych monografii opartych na materiałach biograficznych (np. przedstawiciele Szkoły Chicago), nie dysponowali tech- 236 KAJA KAŹMIERSKA obserwując, podyktowany wskazanymi w artykule okolicznościami, przymus archiwizacji wszystkiego, pojawiać się mogą wszystkie ważne zastrzeżenia związane z kwestiami etycznymi, metodologicznymi czy instytucjonalnymi. Po drugie, charakteryzując różnicę między opowieścią o życiu uzyskiwaną w trybie historii mówionej a autobiograficznym wywiadem narracyjnym, które na pierwszy rzut oka mogą być tego samego typu materiałem, chciałam pokazać, że w obszarze badań lub danych jakościowych nie można wprowadzać ogólnych założeń i standardów archiwizacyjnych, nawet wobec materiałów tak (na pozór) do siebie podobnych. Po trzecie wreszcie, należy wyraźnie rozgraniczyć problem archiwizacji jako takiej i dostępu do materiałów zarchiwizowanych. Postępująca technologia umożliwia dzięki temu samemu środkowi komunikacji archiwizowanie zasobów i ich przekazywanie, i to w zasadzie na nieograniczoną skalę. Rodzi to pokusę udostępniania wszystkiego dla wszystkich, często w imię postulatu demokratyzacji wiedzy. Jest to jednak, moim zdaniem, argument nie do końca przekonujący – ceną demokratyzacji stać się bowiem może uprzedmiotowienie uczestnika badań, który wydaje zgodę na wykorzystywanie np. swojej opowieści o życiu, zawieszenia jej w Internecie itp., oraz badacza, który może być pozbawiony prawa autorskiego, a w niektórych sytuacjach moralnego prawa do własnych działań badawczych oraz ich rezultatów w postaci zgromadzonych materiałów. Literatura Assmann, Jan. 2008. Pamięć kulturowa. Pismo, zapamiętywanie i polityczna tożsamość w cywilizacjach starożytnych. Warszawa: Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego. Bishop, Lilly. 2009. Ethical Sharing and Re-Use of Qualitative Data. „Australian Journal of Social Issues” 44(3): 255–272. Buber, Martin. 1992. Ja i Ty. Wybór pism filozoficznych. Warszawa: IW PAX. Corti, Louise, Susann Kluge, Katja Mruck i Diane Opitz (red.). 2000. Text. Archive. Re-Analysis. „Forum: Qualitative Social Research” vol. 1, nr 3. Corti, Lousie. 2000. Progress and Problems of Preserving and Providing Access to Qualitative Data for Social Research: The International Picture of an Emerging Culture. „Forum: Qualitative Social Research” vol. 1, nr 3 (http://www.qualitative-research.net/index.php/fqs/ article/view/1019 – dostęp 13.05.2014). Czyżewski, Marek. 1992. Uwagi o badaniach biograficznych. W: Bunty i służebność uczonego: profesor Józef Chałasiński. Łódź: Wydawnictwo UŁ, s. 93–100. Czyżewski, Marek. 2013. Socjologia interpretatywna i metoda biograficzna: przemiana funkcji, antyesencjalistyczne wątpliwości oraz sprawa krytyki. „Przegląd Socjologii Jakościowej” t. 9, nr 4: 14–27 (www.przegladsocjologiijakosciowej.org – dostęp 10.05.2014). Fink, Anne. 2000. The Role of the Researcher in the Qualitative Research Process. A Potential Barrier to Archiving Qualitative Data. „Forum: Qualitative Social Research” vol. 1, nr 3 (http://www.qualitative-research.net/index.php/fqs/article/view/1021/2202 – dostęp 13.05.2014). nikami analizy związanymi z nowszymi nurtami socjologii interpretatywnej, a więc zaczerpniętymi z analizy konwersacyjnej czy lingwistycznej analizy tekstu. AUTOBIOGRAFICZNY WYWIAD NARRACYJNY – KWESTIE ETYCZNE I METODOLOGICZNE...237 Gluza, Zbigniew. 2002. Archiwa społeczne. „KARTA” 36: 140–142. Golka, Marek. 2009. Pamięć społeczna jej implanty. Warszawa: Scholar. Hammersley, Martyn. 1997. Qualitative Data Archiving: Some Reflections on its Prospects and Problems. „Sociology” 31(1): 131–42. Kaźmierska, Kaja. 2008. Biografia i pamięć. Na przykładzie pokoleniowego doświadczenia ocalonych Zagłady. Kraków: Nomos. Kaźmierska, Kaja. 2014. An Interview with Professor Fritz Schütze: Biography and Contribution to Interpretative Sociology. „Qualitative Sociology Review: 10(1): 284–359. Retrieved Month, Year (http://www.qualitativesociologyreview.org/ENG/archive_eng.php). Kaźmierska, Kaja. 2014. Analyzing Biographical Data – Different Approaches of Doing Biographical Research. „Qualitative Sociology Review” 10(1): 6–17 (http://www.qualitativesociologyreview.org/ENG/archive_eng.php – dostęp 10.05.2014). Maier, Charles S. 2002. Koniec przyszłości. W: J. Żakowski. Rewanż pamięci. Warszawa: Sic!. Mauthner, Natasha S. 2012. ‘Accounting for Our Part of the Entangled Webs We Weave’: Ethical and Moral Issues in Digital Data Sharing. W: T. Miller, M. Birch, M. Mauthner i J. Jessop (red.). Ethics in Qualitative Research. Second Edition. Londyn: Sage. Mauthner, Natasha S. i Odette Parry. 2004. Whose Data Are They Anyway? Practical, Legal and Ethical Issues in Archiving Qualitative Research Data. „Sociology” vol. 38, nr 1: 139–152. Mauthner, Natasha S. i Odette Parry. 2013. Open Access Digital Data Sharing: Principles, Policies and Practices. „Social Epistemology” vol. 27, nr 1: 47–67 (http://dx.doi.org/10.1080/ 02691728.2012.760663 – dostęp 10.05.2014). Mauthner, Natasha S., Odette Parry i Kathryn Backett-Milburn. 1998. The Data Are Out There, or Are They? Implications For Archiving and Revisiting. „Sociology” vol. 32, nr 4: 733–745. Nora, Pierre. 1989. Between Memory and History: Les Leiux de Memoire. „Representations” 26: 7–24. Nora, Pierre. 2001. Czas pamięci. „Res Publica Nowa” 7: 37–44. Nora, Pierre. 2002. Epoka upamiętniania. W: J. Żakowski. Rewanż pamięci. Warszawa: Sic!. Piotrowski, Andrzej. 1996. Wstęp. W: M. Czyżewski, A. Piotrowski i A. Rokuszewska-Pawełek (red.). Biografia a tożsamość narodowa. Łódź: Wyd. Uniwersytetu Łódzkiego, Katedra Socjologii Kultury, s. 5–12. Richmond, Marry. 1922. What is Social Case Work. New York: Russell Sage. Schütze, Fritz. [1997] 2012. Trajektorie cierpienia jako przedmiot badań socjologii interpretatywnej. W: K. Kaźmierska (red.). Metoda biograficzna w socjologii. Antologia tekstów. Kraków: Nomos, s. 415–458. Schütze, Fritz. 2012. Analiza biograficzna ugruntowana empirycznie w autobiograficznym wywiadzie narracyjnym. Jak analizować autobiograficzne wywiady narracyjne. W: K. Kaźmierska (red.). Metoda biograficzna w socjologii. Antologia tekstów. Kraków: Nomos, s. 141–278. Urry, John. 2007. Spojrzenie turysty. Warszawa: WN PWN. Wierzchoś, Dariusz. 2008. Zwyczajne życie zwykłych ludzi. Losy archiwum Towarzystwa Przyjaciół Pamiętnikarstwa (http://histmag.org, dostęp 12.05.2014). 238 KAJA KAŹMIERSKA The Autobiographical Narrative Interview – Ethical and Methodological Issues in the Context of Narratives’ Archiving Summary In the paper I refer to contemporary archiving activities and in this context I comment on ethical and methodological aspect of autobiographical narrative interview which is used in social sciences. One of the ethical assumptions is anonymization of one’s life story in order to keep an informant’s privacy. Following these procedures informed consent is not required as the very situation of interviewing is defined as trust relation. I also refer to the issue of ‘eternal’ quality of some biographical materials which in time change their status from sociological qualitative data into oral history materials. Key words: autobiographical narrative interview; oral history; archiving. STUDIA SOCJOLOGICZNE 2014, 3 (214) ISSN 0039−3371 Justyna Kajta Adam Mrozowicki Uniwersytet Wrocławski STRATEGIE ŻYCIOWE ROBOTNIKÓW PO 1989 ROKU – PRAKTYCZNE I ETYCZNE WYZWANIA ARCHIWIZACJI KOLEKCJI DANYCH BIOGRAFICZNYCH W artykule prezentujemy doświadczenia, związane z archiwizacją wywiadów biograficznych przeprowadzonych z robotnikami w trzech historycznych regionach Śląska (Dolnym Śląsku, Śląsku Opolskim, Górnym Śląsku) w latach 2001–2004. Opracowywana w ramach projektu „Archiwum Danych Jakościowych” Instytutu Filozofii i Socjologii PAN kolekcja obejmuje 174 wywiady narracyjne. Zbiór stanowi dokument okresu transformacji oraz wpisuje się w europejską tradycję kulturowych badań klasy robotniczej. Stanowi także źródło, które może być wykorzystane do analizy szeregu nowych problemów badawczych. W artykule omówione są dwa rodzaje problemów związanych z przygotowaniem zbioru do archiwizacji: (1) problemy etyczne oraz (2) problemy techniczne i metodologiczne. Postawiona zostaje teza, że sprostanie wskazanym wyzwaniom wymaga refleksji teoretycznej, metodologicznej i etycznej nad relacjami między badaczami, badanymi, wytworzonymi w procesie badawczym danymi, ich istniejącymi i potencjalnymi interpretacjami, a także zamierzonymi i niezamierzonymi konsekwencjami upublicznienia i powtórnego wykorzystania danych w przyszłości. Główne pojęcia: robotnicy; Śląsk; archiwizacja wywiadów biograficznych; etyka badań jakościowych; Archiwum Danych Jakościowych. Wstęp Archiwizacja danych jakościowych jest w polskiej socjologii ciągle nowym i kontrowersyjnym podejściem. Jest tak pomimo zapisów Kodeksu Etyki Socjologa Polskiego Towarzystwa Socjologicznego, który mówi, że „socjologowie powinni jak najszerzej upowszechniać wyniki swoich badań, a jeśli istnieje taka potrzeba, bezpośrednio po ukończeniu własnych analiz udostępniać zebrane przez siebie dane innym badaczom, za pośrednictwem stosownych archiwów i baz danych” (Kodeks Etyki Socjologa 2012). Zalecenie takie wynika bezpośrednio z dyrektywy jawności warsztatu badawczego i materiałów, na których socjologowie opierają swoje wnioskowanie. Powołane niedawno „Archiwum danych jakościowych” (dalej zwane ADJ) przy Instytucie Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk stanowi bezpośrednią odpowiedź na takie oczekiwania środowiska naukowego. Gromadzenie i upowszechnianie za jego pośrednictwem danych wiąże się jednak z licznymi wyzwaniami, które pod wieloma względami przypominają doświadczenia analogicznych Instytut Socjologii: Adam Mrozowicki, e-mail: [email protected]; Justyna Kajta, email: [email protected] 240 JUSTYNA KAJTA I ADAM MROZOWICKI archiwów w innych krajach, np. brytyjskiego Qualidata (Qualitative Data Archival Resource Centre) czy niemieckiego Deutsches Gedächtnis (por. Filipkowski 2005). Są to między innymi problemy etyczne i prawne związane z ochroną poufności danych osobowych osób badanych, problemy merytoryczne selekcji danych do archiwizacji oraz kwestie techniczne związane z archiwizacją różnorodnego typu danych. Zbieranie materiału empirycznego, jego przetwarzanie, gromadzenie i udostępnianie rodzą wiele wyzwań etycznych i prawnych. W ramach ADJ IFiS PAN, odpowiedzialność za wykorzystanie danych przesunięta zostaje z badaczy na użytkowników. Nie zmniejsza to jednak dylematów moralnych towarzyszących udostępnianiu danych. Trudno zarazem nie zauważyć wartości poznawczej, jakie niesie za sobą praktyka archiwizacji. Jak sugeruje Hanna Palska (2005), jest to sposób na uchronienie materiału badawczego przed zniszczeniem. W przypadku większości badań materiały badawcze (transkrypcje, notatki, zdjęcia, karty kodowania i in.) po ich opracowaniu zostają zapomniane i coraz rzadziej się do nich powraca. Archiwizacja stanowi więc wyzwanie, ale i pretekst, aby na nowo zająć się materiałami badawczymi, które stanowiły podłoże wielu publikacji, a które dla innych badaczy mogą być źródłem nowych inspiracji. Zasadniczym celem niniejszego artykułu jest opisanie doświadczeń związanych z udostępnieniem w ramach ADJ IFiS PAN kolekcji wywiadów biograficznych z robotnikami, zrealizowanych w latach 2001–2004 w ramach dwóch projektów badawczych „Robotnicy śląscy w toku transformacji” oraz „Radzenie sobie ze zmianą. Strategie życiowe robotników po upadku realnego socjalizmu”. W artykule szczegółowo omówione zostają problemy etyczne, organizacyjne i metodologiczne, a także nowe możliwości poznawcze związane z tworzeniem dostępnego dla celów naukowych zbioru wywiadów biograficznych. Omawiane doświadczenia mają na gruncie polskim charakter pionierski, ponieważ prezentowany tu projekt jest jedną z pierwszych archiwizowanych kolekcji danych w ramach ADJ IFiS PAN. Tekst rozpoczyna krótkie omówienie opracowywanej przez autorów kolekcji materiałów z badań śląskich nad robotnikami. Scharakteryzowany został proces zbierania danych, ich specyfika oraz możliwe pola ich wykorzystania do badań empirycznych. Następnie, poddane dyskusji są problemy etyczne i praktyczne archiwizacji zebranego materiału, a także sposoby ich przezwyciężania w ramach opisywanego przedsięwzięcia jako części ADJ IFiS PAN. Nasze doświadczenia odnosimy do istniejących w literaturze przedmiotu dyskusji o dylematach gromadzenia i udostępniania danych jakościowych. Badania śląskie i kolekcja wywiadów biograficznych z robotnikami Tekst dotyczy archiwizacji kolekcji wywiadów biograficznych z robotnikami, zebranych przez jednego z autorów (Adama Mrozowickiego) wraz ze studentami w latach 2001–2004 w czterech historycznych regionach Śląska: na Dolnym Śląsku, Śląsku Opolskim, Śląsku Cieszyńskim, Górnym Śląsku, oraz na obszarze Zagłębia Dąbrowskiego. Realizacja opisywanego przedsięwzięcia badawczego we wskazanym czasie wpisywała się w nurt badań nad doświadczeniami biograficznymi, STRATEGIE ŻYCIOWE ROBOTNIKÓW PO 1989 ROKU – PRAKTYCZNE I ETYCZNE WYZWANIA... 241 strategiami życiowymi i świadomością społeczną robotników w okresie transformacji po 1989 roku w Polsce i na Śląsku (por. m.in. Dunn 2004; Gardawski 1997; Hardy 2009; Latoszek 1994; Meardi 2000; Ost 2007; Swadźba 2007; Szczepański 2002; Wódz red. 1998). W badaniach tych podejmowano próby ukazania niejednorodnego w swoim przebiegu procesu transformacji zbiorowości robotniczych. Wielowymiarowe podejście odróżniało je od medialnego obrazu robotników i ich związków zawodowych (por. Kozek 2003), a także od sposobu prezentacji postsocjalistycznej klasy robotniczej w części analiz socjologicznych. W okresie państwowego socjalizmu nawet nominalne zainteresowanie robotnikami mogło „nobilitować w oficjalnej skali wartości, jako przejaw związku z siłami postępu” (Kurcz 1992: 10). Transformacja systemu politycznego i ustroju gospodarczego w 1989 roku zasadniczo zmieniły sytuację. W dość wyrazistej ocenie Davida Osta (2007: 50), dla „większości przedstawicieli nauk społecznych robotnicy najwyraźniej »liczyli się« tylko jako potencjalna przeszkoda dla demokratyzacji”. Robotnicy przemysłowi, z piedestału ideologicznie dowartościowanej klasy dominującej, zepchnięci zostali na pozycje „klasy przegranej” (Gilejko 2001), zyskując przy tym miano jednej z „barier” transformacji. Jak pisał – być może z pewną przesadą – Marek Latoszek (1994: 108), ewolucję podejścia w części badań nad robotnikami opisać można w kategoriach przejścia od modyfikowanej metodologii marksistowskiej „klasy dla siebie”, poprzez filozofię etosu Solidarności „klasy kulturowo-politycznej in statu nascendi”, do doktryny neoliberalnej „klasy populistycznej”. Socjologiczny obraz zbiorowości robotniczych w okresie przemian po 1989 roku nie był jednak nigdy jednoznaczny. Niektóre z wcześniejszych badań śląskich sugerowały na przykład, że brakowi „otwartości mentalnej”, fatalizmowi, roszczeniowości i lękowi przed przyszłością w środowiskach górniczych na Śląsku (Faliszek i in. 2001) towarzyszą znaczące zasoby kapitału społecznego (silne więzi rodzinne, zaufanie, normy wzajemności), które mogą być „źródłem wsparcia społecznego dla wspólnot doświadczających transformacji społecznej” (Wódz red. 1998: 174). W badaniach ogólnopolskich, część badaczy, w tym między innymi Juliusz Gardawski (1997), wskazywała na dominację „umiarkowanie modernizacyjnej” odmiany świadomości społecznej robotników, której efektem było warunkowe poparcie reform rynkowych i niewielki zasięg radykalnych form protestów przeciw restauracji kapitalizmu w naszym kraju. Na podstawie prowadzonych przez siebie analiz biograficznych, Latoszek (1994: 111) sugerował, że robotnicze strategie życiowe wyrażają nie tyle dominację postaw roszczeniowych, ile „dialektykę adaptowania się do zmiany modernizacyjnej i zachowania własnej tożsamości”. Podjęcie teoretycznej i empirycznej dyskusji z jednowymiarowymi obrazami społecznego sprawstwa i świadomości społecznej robotników jako nowej „klasy populistycznej” było również zasadniczym celem badań podjętych w ramach projektów „Tożsamość wrocławskich robotników przemysłowych w okresie transformacji postkomunistycznej” (2001–2002), „Robotnicy śląscy w toku transformacji” (2002–2004) oraz „Coping with Social Change. Life strategies of workers after the end of state socialism” (2004–2009). Projekty te realizowane były przez dość długi czas, najpierw w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego (2001–2004), 242 JUSTYNA KAJTA I ADAM MROZOWICKI a potem na Katolickim Uniwersytecie w Leuven, Belgia (2004–2009) (por. Mrozowicki 2011). Pomimo pewnej ewolucji stosowanych w nich ujęć teoretycznych, spajające je pytanie dotyczyło sposobów, w jakie przedstawiciele środowisk robotniczych radzą sobie z konsekwencjami przekształceń systemowych w Polsce. Na poziomie teoretycznym postawiony został problem relacji między „ustrukturyzowanym” wymiarem strategii życiowych, reprezentowanym przez teorię habitusu (etosu) i zasobów Pierre’a Bourdieu (2005), i ich wymiarem „refleksyjnym”, dyskutowanym przez Archer (2007) w ramach rozwijanego przez nią podejścia krytyczno-realistycznego. W tym sensie, projekty wykraczały poza kontekst specyficznie polski i wpisywały się w trwającą na gruncie kulturowych badań nad robotnikami dyskusję o habitusie, zasobach i refleksyjności przedstawicieli klasy robotniczej (por. Adams 2006; Devine i in. red. 2005). Zebrany w wyniku prowadzonych badań empirycznych zbiór biografii jest, wedle wiedzy autorów, jedną z obszerniejszych kolekcji wywiadów biograficznych z robotnikami po 1989 roku. Nie jest ona oczywiście kolekcją jedyną. Ostatnimi prowadzonymi na szeroką skalę badaniami biograficznymi nad środowiskiem robotniczym, z których udostępnione zostały dane pierwotne, był ogłoszony w 1981 roku przez Instytut Socjologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza oraz Komitet Nauk Socjologicznych PAN konkurs pamiętnikarski „Życiorys własny robotnika” (por. Szafran-Bartoszek i in. 1996). Owocem analiz zebranych wówczas pamiętników była między innymi książka Jacka Leońskiego (1987), a ich kontynuacją prace Latoszka (1994, 1999). Innymi dostępnymi danymi, na które warto zwrócić uwagę, są opublikowane w 2003 roku obszerne fragmenty wywiadów z 70 rodzinami żyjącymi w ubóstwie, z których część można zaliczyć również do środowisk robotniczych i pracujących biednych (Tarkowska i in. red. 2003). Udostępniana w ramach ADJ IFiS PAN kolekcja obejmuje 174 wywiady biograficzne zgromadzone przez Mrozowickiego oraz w ramach koordynowanych przez niego studenckich ćwiczeń terenowych w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Główną metodą zbierania danych był biograficzny wywiad narracyjny (Schütze 1983). Każdy z badanych został poproszony o opowiedzenie całej historii życia, od dzieciństwa do momentu realizacji wywiadu. Następnie poproszono o odpowiedź na dodatkowe pytania związane z fragmentami niejasnymi bądź opowiedzianymi skrótowo. W ostatniej części położono nacisk na odpowiedź na pytania związane z blokami tematycznymi analizowanymi w projekcie, jeśli odpowiedź na nie nie pojawiła się w częściach „biograficznych”. Były to pytania związane z pochodzeniem społecznym, karierą zawodową, subiektywnie odczuwanym poziomem życia, aktywnością w czasie wolnym, działalnością w organizacjach społecznych (w tym związkach zawodowych), tożsamością klasową, orientacjami politycznymi i oceną zmian po 1989 roku. Zebrane wywiady są zróżnicowane pod względem jakości, około 60 z nich można określić jako dobrej jakości wywiady narracyjne (wysoki poziom indeksykalności wypowiedzi, przedstawianie uszczegółowionych fragmentów zdarzeń biograficznych, połączenie opowiadanych epizodów w całości, por. Rokuszewska-Pawełek 1996: 45), pozostałe lepiej określać mianem wywiadów pogłębionych z kompo- STRATEGIE ŻYCIOWE ROBOTNIKÓW PO 1989 ROKU – PRAKTYCZNE I ETYCZNE WYZWANIA... 243 nentem biograficznym. Badania zrealizowane zostały na Dolnym Śląsku (przede wszystkim we Wrocławiu), Górnym Śląsku (na terenie aglomeracji górnośląskiej), Śląsku Cieszyńskim (przede wszystkim w Cieszynie) oraz Śląsku Opolskim (cały teren województwa opolskiego). Różnorodność społeczno-kulturowa badanych historycznych ziem śląskich (por. Marczak i Suleja 1993) pozwoliła na uchwycenie zróżnicowań środowisk robotniczych wykraczających poza specyfikę jednego z regionów (np. Górnego Śląska). Podobnie jak w większości badań jakościowych naszym celem nie było uzyskanie statystycznej reprezentatywności. W realizowanych badaniach historyczne ziemie śląskie potraktowane zostały przede wszystkim jako przypadek służący do szerszych dyskusji teoretycznych. Ze względu na czas prowadzenia wywiadów, całość materiału podzielić można na kolekcję wrocławską (wywiady zebrane w latach 2001–2002 we Wrocławiu), kolekcję śląską (wywiady zebrane na Górnym Śląsku i Śląsku Cieszyńskim oraz w niewielkim stopniu w innych regionach Śląska w 2003 roku) oraz kolekcję opolską (wywiady zgromadzone w 2004 roku głównie na Śląsku Opolskim oraz w ograniczonym zakresie na pozostałych ziemiach śląskich). W prezentowanych badaniach mianem robotników określani byli pracownicy najemni wykonujący prace fizyczne oraz fizyczno-umysłowe, o ograniczonym zakresie kontroli nad procesem pracy, przy czym zebrano również narracje ograniczonej liczby brygadzistów i mistrzów. W próbie przeważali mężczyźni (131 przypadków), robotnicy wykwalifikowani (95 przypadków), zatrudnieni w produkcji przemysłowej (107 wywiadów), górnictwie (16 wywiadów) oraz, w mniejszym stopniu, w usługach (35 wywiadów) i budownictwie (15 wywiadów). Zebrane narracje reprezentują trzy zasadnicze kohorty wiekowe robotników: (a) 35 lat i mniej w momencie realizacji wywiadu – 56 przypadków; (b) 36–49 lat – 95 przypadków; (c) 50 lat i więcej – 23 przypadki. Wszystkie wywiady były w całości nagrywane na taśmy magnetofonowe. Nagrania audio zachowały się jednak jedynie dla 49 wywiadów. Istnieją natomiast elektroniczne transkrypcje wszystkich 174 wywiadów. W wersji oryginalnej, przed archiwizacją obejmowały one również (1) autorskie kodowanie wywiadów (dla większości przypadków); (2) podstawowe informacje o firmach, w których zatrudnieni byli badani (wielkość zatrudnienia, forma prawna); (3) informacje o kontekście realizacji wywiadów. Poza materiałami zgromadzonymi we Wrocławiu w latach 2001–2002, na etapie transkrypcji wywiady nie zostały poddane anonimizacji. Nie zachowały się również kontakty do zdecydowanej większości naszych rozmówców. Dodać można, że większość wywiadów została zebrana dzięki pomocy firm1, znacznemu zaangażowaniu związków zawodowych (NSZZ Solidarność, WZZ Sierpień ‘80 i organizacje zakładowe należące do OPZZ) oraz prywatnym kontaktom studentów biorących udział w badaniach. 1 Zdecydowana większość firm odmówiła jednak pomocy w realizacji badań – na przykład w trakcie badań na Opolszczyźnie, na 90 wysłanych faksów, listów i e-maili, uzyskano zaledwie kilka odpowiedzi. 244 JUSTYNA KAJTA I ADAM MROZOWICKI Pola wykorzystania kolekcji wywiadów z robotnikami w badaniach społecznych Jednym z atutów archiwizacji danych jakościowych jest możliwość ich ponownego użycia. Zebrane w ramach badań śląskich wywiady biograficzne zostały jak dotąd wykorzystane przez autora przede wszystkim do analiz problemów sprawstwa i tożsamości społecznej robotników oraz ich pamięci zbiorowej (Mrozowicki 2011). Zebrane dane stanowiły również istotny materiał empiryczny w badaniu tożsamości zakładowych liderów związkowych oraz strategii rewitalizacji związków zawodowych (Mrozowicki i Van Hootegem 2008; Mrozowicki 2009, Mrozowicki i in. 2010). Wywiady posłużyły również do analiz robotniczych karier zawodowych i porównania ich kształtu z doświadczeniami ludzi biznesu (Domecka i Mrozowicki 2008). We wszystkich wymienionych badaniach zastosowano metodologię teorii ugruntowanej (Glaser i Strauss 2009) oraz niektóre narzędzia warsztatu analizy biograficznej autorstwa Schützego (1983). W bardzo ograniczonym zakresie wykorzystano inne metody analizy danych. Zastanawiając się nad możliwością powtórnego wykorzystania zawartych w kolekcji danych, można wskazać na co najmniej kilka kierunków ich ponownej analizy. Warto zwrócić uwagę na czas, w jakim były one gromadzone oraz wykorzystywaną metodę badań. Biograficzne wywiady z robotnikami stanowią „zapis stanu świadomości konkretnych ludzi, w konkretnym czasie, w konkretnej sytuacji” (Filipkowski 2005: 34), a więc mają niezwykłą wartość historyczną. Są one dokumentem transformacji, fragmentem historii mówionej Polski opowiedzianej z perspektywy klasy społecznej, która po 1989 roku uległa bardzo głębokim przemianom, marginalizacji i fragmentaryzacji. Dokumentują okres sprzed przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, czas najwyższego po 1989 roku bezrobocia (przypadającego na lata 2002–2004), a zarazem moment graniczny, po którym nastąpiła masowa migracja Polaków za granicę, powrót do władzy środowisk postsolidarnościowych oraz przyspieszony, aż do okresu globalnego kryzysu w 2008 roku, wzrost gospodarczy. To także okres wejścia na rynek pracy wyżu demograficznego lat osiemdziesiątych, dla którego pamięć realnego socjalizmu była już tylko wspomnieniem z okresu dzieciństwa. Dane jakościowe są niemal zawsze „nadmiarowe w stosunku do pytań, jakie postawił wobec nich badacz, który je zgromadził i zanalizował” (Filipkowski 2005: 34). Piotr Filipkowski (2005) podaje szereg przykładów powtórnego wykorzystania takich danych, odwołując się do analiz brytyjskiego historyka społecznego, Paula Thompsona, który korzystał między innymi z notatek Beatrice Webb z końca XIX wieku. Bardzo istotne w dyskusji o świadomości społecznej brytyjskich robotników były badania Fiony Devine (1992), która powtórnie przeanalizowała zebrane w latach sześćdziesiątych w Luton dane zespołu Johna Goldthorpe’a, kwestionując podstawową dla niego tezę o „prywatyzacji” robotniczych stylów życia i tożsamości. Przykładem powtórnego wykorzystania danych biograficznych z wywiadów z robotnikami w Polsce są wspomniane już biograficzne badania panelowe Latoszka (1994, 1999), a robotniczych autobiografii – książka Leońskiego (1987). STRATEGIE ŻYCIOWE ROBOTNIKÓW PO 1989 ROKU – PRAKTYCZNE I ETYCZNE WYZWANIA... 245 Zgromadzone wywiady biograficzne z robotnikami dają nie tylko możliwość „oddolnego” odczytania najnowszej historii społecznej Polski i regionów śląskich, a przez to pokazania społecznych „zysków” i „strat” dokonanej transformacji systemowej. Ze względu na „nadmiarowość” zawartych w narracjach informacji oraz ich wysoką indeksykalność, możliwe jest również ich wykorzystanie w celu analizy problemów badawczych, które nie stanowiły przedmiotu bezpośredniego zainteresowania autorów w momencie zbierania danych. Zebrane wywiady można analizować tematycznie, koncentrując się na informacjach zawartych zarówno w spontanicznych, jak i ustrukturyzowanych częściach wywiadów. Te ostatnie oparte były na dyspozycjach dotyczących wybranych sfer aktywności życiowej robotników. Dotyczyły one takich kwestii, jak: (1) mobilność geograficzna; (2) kariera i doświadczenia zawodowe; (3) doświadczenia związane z wykonywaną pracą; (4) doświadczenia bierności zawodowej, bezrobocia, pracy poza formalnym zatrudnieniem; (5) subiektywne oceny poziomu życia; (6) doświadczenia edukacji szkolnej, szkoleń w miejscu pracy oraz plany edukacyjne; (7) aktywność w czasie wolnym na przestrzeni biografii; (8) wspomnienia rodzinne i więzi rodzinne; (9) więzi społeczne w pracy, kontakty ze współpracownikami i kadrą zarządzającą; (10) aktywność społeczna i związkowa oraz związane z nią wspomnienia z PRL; (11) identyfikacje klasowe i opisy charakterystyk „ludzi takich, jak badani” oraz ludzi znajdujących się „niżej” i „wyżej” od nich w hierarchii stratyfikacyjnej; (12) orientacje polityczne; (13) identyfikacje regionalne ze Śląskiem; (14) całościowa ocena zmian w życiu codziennym w porównaniu z PRL-em. Biorąc pod uwagę różnorodność pól tematycznych, wskazać można, między innymi, na możliwość wykorzystania danych do badań nad tożsamością regionalną na Śląsku, tożsamością klasową robotników, robotniczymi stylami życia i świadomością polityczną, a także do analiz wczesnej fazy procesów prekaryzacji zatrudnienia oraz badań nad wybranymi kategoriami zawodowymi robotników (np. w górnictwie, hutnictwie czy usługach). Większość wspomnianych problemów była już analizowana w badaniach śląskich, ogólnopolskich i międzynarodowych, z których część przywołano w poprzedniej części artykułu. Wydaje się jednak jasne, że powrót do wskazanych tematów przy wykorzystaniu nowych źródeł danych może przynieść znaczące poznawczo rezultaty, co stanowi zresztą o sensie istnienia archiwów danych jakościowych w innych krajach (Filipkowski 2005). Reinterpretacja danych może być dokonywana przy użyciu innych metod niż te stosowane przez inicjatora badań (Palska 2005: 14). Można by tutaj wspomnieć chociażby o analizie dyskursu (por. Ripley 2010), a także przeprowadzeniu bardziej systematycznych analiz z wykorzystaniem technik opracowanych przez Schützego, w tym między innymi analizy sekwencyjnej (por. Schütze 2012). Analizie może podlegać wywiad jako interakcja pomiędzy badaczem a jego rozmówcą (Abell i Myers 2011), różne poziomy kontekstów wywiadu, językowe relacje pomiędzy zadawanymi pytaniami a odpowiedziami oraz relacje badacz–badany. Wywiady stanowić mogą także cenne źródło do prowadzenia warsztatów metodologicznych. Biorąc pod uwagę, że wywiady w kolekcji opolskiej oraz śląskiej prowadzone były w większości przez studentów, można przeanalizować sposoby realizacji wywiadów i ich 246 JUSTYNA KAJTA I ADAM MROZOWICKI wpływ na narrację i otwartość rozmówców. Jest to szczególnie ciekawe ze względu na istniejące pomiędzy badanymi i studentami różnice wieku, posiadanych zasobów (kapitału symbolicznego i kulturowego), a często również odmienną tożsamość etniczną (w przypadku wywiadów z rdzennymi Ślązakami). Wyzwania etyczne archiwizacji danych jakościowych Wielość obszarów badawczych, w których możliwe jest ponowne wykorzystanie zebranych danych, stanowiła podstawowy argument na rzecz ich archiwizacji w ramach ADJ IFiS PAN. Jednak od początku planom ich opracowania i udostępnienia towarzyszyły liczne dylematy etyczne. Sceptycy archiwizacji podnoszą argumenty dotyczące zarówno etycznych jak i metodologicznych wyzwań takiego przedsięwzięcia. Natasha S. Mauthner, Odette Parry i Kathryn Backett-Milburn (1998) uważają, że badania jakościowe nie są odpowiednie dla tego typu działań, ponieważ korzystanie z archiwizowanych danych jest niezgodne z interpretatywną i refleksyjną naturą jakościowego paradygmatu badawczego. Dla niektórych ograniczenie stanowi już sama sytuacja wywiadu postrzeganego jako szczególna relacja oparta na prywatności, emocjonalności, intymności oraz wrażliwości (Kuula 2010: 14). Zwraca się tutaj uwagę na unikatowość najważniejszej dla zrozumienia wywiadu relacji badacz–badany, której nie można w żaden sposób odtworzyć. Podnoszony jest argument o niemożliwości właściwej interpretacji i ponownego użycia badań przez badacza, który nie znajdował się w sytuacji wywiadu. Argument ten wydaje się choć częściowo nietrafny, biorąc pod uwagę podział pracy przy wielu projektach badawczych, który powoduje, że wielu badaczy nie uczestniczy we wszystkich etapach badań i często nie prowadzi samodzielnie wywiadów, a mimo to dokonuje ich analizy i interpretacji. Zapoznając się z transkrypcją bądź nagraniem audio wywiadu, badacz, który nie był bezpośrednio zaangażowany w zbieranie danych, jest w stanie dostrzec nowe aspekty, a jego interpretacja może stanowić uzupełnienie dla tej dotychczas wypracowanej. W badaniach biograficznych grupowa dyskusja nad wywiadami wydaje się nawet niezbędna, biorąc pod uwagę ryzyko emocjonalnego zaangażowania się osoby przeprowadzającej wywiad w sytuację rozmówcy. Przykładem może być stosowana często w ramach takich badań praktyka panelu interpretacyjnego (Wengraf 2013) O ile wspomniane powyżej wątpliwości części badaczy nie pojawiły się podczas podejmowania decyzji o archiwizacji opisywanych tutaj badań, o tyle te dotyczące etycznych zobowiązań były długo dyskutowane. Jednym z największych dylematów była kwestia anonimowości oraz możliwości udostępniania danych bez wiedzy osób badanych. Czy można udostępnić całość transkrypcji lub, co bardziej kontrowersyjne, nagranie audio? Czy należy odszukać badanych i ponownie uzyskać ich zgodę? Louise Corti (2011), opisując standardy wypracowane w ramach projektu Qualidata w Wielkiej Brytanii, zwraca uwagę, że jednym z wymogów zaakceptowania danych do archiwizacji jest kwestia zgody badanych. Trzeba zauważyć, że w wielu przypadkach ponowne dotarcie do badanych byłoby niemożliwe ze względu na czas, jaki minął od momentu prowadzenia badań, oraz brak danych kontaktowych. Powszechne STRATEGIE ŻYCIOWE ROBOTNIKÓW PO 1989 ROKU – PRAKTYCZNE I ETYCZNE WYZWANIA... 247 w Wielkiej Brytanii formularze zawierające w formie spisanej umowy świadomą zgodę na wywiad i określające między innymi możliwość i warunki archiwizacji zebranego materiału (por. Flick 2010: 127), są bardzo rzadko stosowane w Polsce. Nie były one wykorzystywane również w omawianych tutaj badaniach śląskich nad robotnikami, choć każdorazowo przeprowadzenie wywiadu poprzedzało opisanie projektu badań, zapewnienie o naukowych celach zbierania danych oraz uzyskanie zgody na nagrywanie i transkrypcję wywiadów. Zgoda na przepisanie wywiadów i wykorzystanie ich w badaniach środowisk robotniczych na Śląsku wyrażana była przez badanych ustnie. Nie uzyskano natomiast wyraźnej zgody na archiwizację wywiadów, gdyż w momencie realizacji badań nie tylko nie istniało archiwum danych jakościowych w Polsce, ale i nie przewidywano, że takie przedsięwzięcie będzie miało miejsce. Próby zmierzenia się z tak ważnymi dylematami uwidoczniają nowatorstwo archiwizacji oraz niewielką instytucjonalizację praktyk gromadzenia i udostępniania danych w Polsce. Wspominany już Kodeks Etyki Socjologa PTS mówi wprawdzie, że udział w badaniach opierać powinien się na „dobrowolnej i świadomej zgodzie badanych” (pkt. 9), a badani powinni zostać poinformowani o możliwości wykorzystania zebranych od nich danych przez innych badaczy (jeśli możliwość taka istnieje, pkt 11), ale nie sprecyzowano tu formy uzyskiwania świadomej zgody. Zdobywając akceptację rozmówcy na przeprowadzenie wywiadu i jego nagranie, zwykle nie informuje się go o możliwości archiwizacji i udostępniania danych, ponieważ zazwyczaj badacz nie bierze pod uwagę takiej ewentualności. Po analizie danych dzieli się on w publikacjach jedynie własnymi wnioskami, nie ujawniając w całości ich źródeł. Dla ilustracji niektórych twierdzeń publikowane są tylko fragmenty transkrypcji wywiadów, ale właściwie nigdy ich pełna treść. Jeśli zgoda rozmówcy nie jest zachowana na piśmie bądź w nagraniu, badacz powinien pamiętać, jakiej formuły używał, pytając o nią badanych. Czy jeśli zapewniał, że nagranie będzie dostępne tylko dla niego, ma prawo udostępnić je w celach naukowych? I z drugiej strony, czy wymaganie od badanych pisemnej zgody na realizację wywiadu i archiwizację zebranych danych nie zniweczyłoby części przedsięwzięć badawczych, opartych na długotrwałym budowaniu zaufania między uczestnikami badania, nie zaś biurokratycznych procedurach? Niektórzy stoją na stanowisku, że jeśli badany wyraził zgodę na wywiad, to wszelkie wykorzystanie zebranych materiałów do celów naukowych nie łamie umowy poufności, nie jest więc konieczne odszukiwanie rozmówców i ponowne uzyskiwanie zgody na archiwizację. Poufność oznaczałaby tu nie tyle tajemnicę, ale umowę zakładającą, że osobiste informacje umożliwiające identyfikację nie powinny być przekazywane i prezentowane mediom, urzędnikom administracyjnym bądź podmiotom mającym bezpośredni wpływ na życie rozmówców. Arja Kuula (2010) przytacza badania, w których na temat udostępniania danych rozmawiano z osobami biorącymi wcześniej udział w badaniach społecznych. Ich wypowiedzi wskazują, że nie miały one nic przeciwko ponownemu użyciu zebranego materiału, a część wykazywała nawet zdziwienie bądź irytację koniecznością ponownego wyrażania zgody. Podobne doświadczenia opisywane są w przypadku funkcjonowania Qualidata. 248 JUSTYNA KAJTA I ADAM MROZOWICKI Większość rozmówców, do których zwracano się w celu uzyskania zgody na archiwizację, zgadzała się, dostrzegając pozytywny wpływ badań na rozwój społeczeństwa (Corti, Day i Backhouse 2000). Badani uważali taką praktykę za uzasadnioną, gdyż dawała im ona możliwość osobistego wkładu w naukę. Co ciekawe, dla części badanych wywiad nie jest zawsze relacją tak intymną i prywatną, jak może się wydawać. Jest to raczej swego rodzaju interakcja instytucjonalna (Kuula 2010:16), nawet jeśli pojawiają się w jej trakcie osobiste i emocjonalne wypowiedzi. Wywiad nie jest więc traktowany zawsze jako sekretna umowa dająca badaczowi możliwość „jednorazowego” wykorzystania zebranych przez siebie informacji (Kuula 2010: 12). Opierając się na doświadczeniach innych badaczy oraz mając świadomość czasochłonności, a w wielu przypadkach braku możliwości ponownego skontaktowania się z badanymi, zrezygnowaliśmy z ponownego uzyskiwania zgody wśród rozmówców. Dokonano, opisanej bardziej szczegółowo w kolejnej części artykułu, anonimizacji transkrypcji wywiadów i materiałów dodatkowych (portretów biograficznych), a także skorzystano z rozwiązań mających na celu ochronę danych osobowych badanych wypracowanych w ramach Archiwum Danych Jakościowych. Biorąc pod uwagę, że dostęp do ADJ IFiS PAN odbywa się drogą internetową, istotne było wprowadzenie zabezpieczeń gwarantujących ochronę prywatności i anonimowości rozmówców. Dotyczyło to przede wszystkim nagrań audio, które w odróżnieniu od transkrypcji, nie uległy anonimizacji. Nagrania wywiadów zazwyczaj nie są ujawniane i przekazywane, głównie ze względu na troskę o tożsamość rozmówców. Z drugiej jednak strony stanowią one pierwotny materiał badawczy – zapis słów, emocji oraz kontekstu. Transkrypcje są wobec nich wtórne, a często niedokładne bądź modyfikowane przez osobę przepisującą wywiad, która może pominąć część wypowiedzi, uznając je za nieistotne. Transkrypcje zawsze stanowią pewną interpretację. Bez dokładnych zapisków o przerwach, zmianach intonacji oraz okazywanych emocjach, nie oddają one w pełni sytuacji wywiadu. W tym sensie, dostęp do nagrań daje możliwość, aby na nowo oddać głos rozmówcom, którzy współtworzą badania. Z technicznego punktu widzenia możliwa jest anonimizacja materiałów audio, jednakże jest to nie tylko bardzo kosztowne, ale i niesie za sobą ryzyko zniekształcenia danych (Corti 2000). W procesie archiwizacji danych nieustannie mierzymy się z obawami, czy potencjalni badacze uszanują anonimowość badanych i w swoich analizach ukryją ich dane osobowe. Rozwiązanie wypracowane w ramach ADJ IFiS PAN przesuwa część odpowiedzialności za wykorzystanie danych na osobę korzystającą ze zgromadzonych zbiorów. Jest to rozwiązanie podobne do tego zastosowanego w Deutsches Gedächtnis, gdzie każdy użytkownik zobowiązuje się na piśmie do anonimizacji wykorzystywanych danych w publikacjach. W przypadku ADJ, użytkownicy podpisują zobowiązanie do: „niekopiowania i nieprzekazywania innym osobom lub instytucjom udostępnionych materiałów (...), do zachowania w tajemnicy danych osobowych zawartych w tych materiałach (...), do przekazania Archiwum Danych Jakościowych przy IFiS PAN informacji na temat (...) publikacji, w których wykorzystane zostaną udostępnione...materiały oraz (...) w przypadku publikacji (...) do nieumieszczania danych identyfikujących osoby badane” STRATEGIE ŻYCIOWE ROBOTNIKÓW PO 1989 ROKU – PRAKTYCZNE I ETYCZNE WYZWANIA... 249 Jednocześnie użytkownicy ADJ deklarują, że bez zgody i pośrednictwa właściciela kolekcji nie będą nawiązywać kontaktów z osobami udzielającymi wywiadów. Należy podkreślić, że zobowiązanie takie opiera się przede wszystkim na relacji zaufania między ADJ, właścicielem danych (w tym przypadku Uniwersytetem Wrocławskim), twórcą projektu badawczego, z którego pochodzą dane oraz ich użytkownikiem. Relacje między ADJ i właścicielem danych są dodatkowo sformalizowane w postaci przygotowywanej umowy o udostępnieniu materiałów naukowych. Pomimo braku realnej kontroli nad sposobem wykorzystania danych przez użytkowników, można sądzić, że przytoczone powyżej zobowiązanie okaże się wystarczające i żadne dane wrażliwe nie zostaną ujawnione i opublikowane w niezmienionej formie. Większość osób korzystających z ADJ to badacze i naukowcy, którzy rozumieją, jak ważna jest ochrona tożsamości rozmówców. Akceptując treść zobowiązania, biorą na siebie odpowiedzialność za wykorzystanie danych nie tylko wobec badacza oraz Archiwum, ale i wobec badanych (Leh 2000). Praktyczne problemy archiwizacji Intensywne kontakty między instytucjami i osobami zaangażowanymi w projekt archiwizacji danych jakościowych to tylko jedno z wielu praktycznych wyzwań takiego przedsięwzięcia. Nasze doświadczenie z archiwizacją badań jakościowych pokazuje, że proces ten powinien zostać dobrze zaplanowany – rozpoczynając od ustalenia zakresu przekazywanych materiałów, zakresu i sposobu anonimizacji po zaprojektowanie architektury danych. Aktywnymi uczestnikami opisywanego procesu archiwizacyjnego byli w przypadku omawianej kolekcji autor projektu badawczego (Adam Mrozowicki), osoba odpowiedzialna za przygotowanie kolekcji do archiwizacji (Justyna Kajta), członkowie zespołu ADJ i radcy prawni IFiS PAN oraz Uniwersytetu Wrocławskiego (właściciela danych). Ważną, choć jedynie pośrednią rolę, odgrywali również potencjalni użytkownicy kolekcji, osoby realizujące wywiady oraz, co oczywiste, rozmówcy, którzy stanowili etyczny i symboliczny punkt odniesienia dla zespołu realizującego projekt archiwizacyjny. Pierwszym, wspomnianym już wyzwaniem praktycznym było wypracowanie konsensu co do zasad prawnych udostępniania danych przez ich właściciela. Warto w tym miejscu podkreślić, że zarówno dla Uniwersytetu Wrocławskiego, jak i dla IFiS PAN umowa taka miała charakter pionierski, a jej wynegocjowanie wymagało dużego nakładu czasu, energii i dobrej woli ze strony zaangażowanych instytucji i ludzi. Sytuację komplikował status prawny ADJ IFiS PAN, które jest projektem badawczym finansowanym ze środków Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki, luźno powiązanym z istniejącym Archiwum Danych Społecznych IFiS PAN, nieposiadającym jednak osobowości prawnej i odrębnego statusu organizacyjnego. Choć w planach IFiS PAN jest dalsza formalizacja archiwum, jego obecny status prawny nie przekonywał z początku właściciela danych do ich udostępnienia ze względu na brak gwarancji trwałości udostępnionej kolekcji. Następnym problemem praktycznym było zapoznanie się z ogromną ilością materiału badawczego. Jest to szczególnie czasochłonne, jeśli archiwizacji dokonuje 250 JUSTYNA KAJTA I ADAM MROZOWICKI osoba, która wcześniej nie miała kontaktu z opracowywanymi danymi i która nie uczestniczyła w ich gromadzeniu. Prawdopodobnie każdy z badaczy ma swój sposób porządkowania wywiadów oraz dokumentów, dlatego też pierwszym krokiem przygotowania materiałów do archiwizacji jest przejrzenie otrzymanych folderów i uporządkowanie ich zgodnie z własnym schematem gromadzenia danych. Ważną decyzją w tym momencie była selekcja materiałów do archiwizacji. Po dyskusji w zespole archiwizacyjnym postanowiono, że udostępnione zostaną nagrania, transkrypcje oraz, w miarę możliwości, sporządzone przez badacza portrety biograficzne podsumowujące najważniejsze wydarzenia biograficzne w życiu narratorów (dostępne dla części kolekcji opolskiej oraz kolekcji wrocławskiej). Ze względu na roboczy charakter analiz podjęto decyzję o niearchiwizowaniu bogatej kolekcji not teoretycznych (memos) oraz o usunięciu z transkrypcji wywiadów autorskiego kodowania badacza. Kolejnym wyzwaniem okazało się określenie liczby zachowanych nagrań audio. Wszystkie wywiady znajdowały się na kasetach analogowych. Niestety, większość wywiadów nie została odnaleziona bądź uległa zniszczeniu, co pokazuje, jak ważna może okazać się digitalizacja, a tym samym ochrona zebranych danych. Większość z zachowanych kaset nie była opisana, dlatego konieczne było przesłuchanie wszystkich oraz określenie czasu nagrania. Opisane działania umożliwiły określenie liczby posiadanych materiałów i stanowiły wstęp do przygotowania ich do archiwizacji. W konsultacji z zespołem ADJ IFiS PAN, ustaliliśmy architekturę informacji, a więc wizualną prezentację danych – na stronie Archiwum dane prezentowane są w strukturze drzewkowej. W głównym folderze (Kolekcja Adama Mrozowickiego) znajdują się trzy foldery odpowiadające każdej z kolekcji: wrocławskiej, śląskiej oraz opolskiej. Każdy z nich zawiera dwa kolejne foldery: wywiady oraz materiały dodatkowe. Każdy wywiad to osobny folder, w którym umieszczony jest plik z transkrypcją, a w przypadku części rozmówców także nagranie audio. Portret biograficzny bądź biograficzno-tematyczny dla każdego z rozmówców to również osobny folder (por. rysunek 1). Każdy z udostępnionych materiałów otrzymał unikatową sygnaturę zawierającą informację o liczbie porządkowej w całym zbiorze, nazwie kolekcji, numerze w ramach kolekcji oraz typie danych (nagrania audio, transkrypcje, portrety biograficzne). Etap polegający na tworzeniu folderów i przygotowywaniu materiałów do archiwizacji okazał się najbardziej czasochłonny. Biorąc pod uwagę żywiołowy proces zbierania danych oraz różne techniki ich transkrybowania, konieczne było edytowanie wszystkich transkrypcji w celu ich ujednolicenia. Problem ten wiąże się także ze stopniem, w jakim już zostały zanonimizowane, a jakiego wymagają. Osoba archiwizująca stoi tutaj przed dylematem zakresu, w jakim informacje osobowe zawarte w wywiadach powinny zostać ukryte. Część wywiadów, z pierwszej fazy badań, była już zanonimizowana przez autora badań. Ze względu na opisane w poprzedniej części artykułu dylematy etyczne, zdecydowaliśmy o konieczności poddania podobnej procedurze pozostałych materiałów, przy pełnej świadomości, że zastosowanie jej w przypadku nagrań nie będzie możliwe. Proces anonimizacji polegał przede wszystkim na zmianie imion i nazwisk, zarówno samych rozmówców, jak STRATEGIE ŻYCIOWE ROBOTNIKÓW PO 1989 ROKU – PRAKTYCZNE I ETYCZNE WYZWANIA... 251 i wszystkich osób przytaczanych w ich wypowiedziach. Zmienione zostały też nazwy miejscowości, ulic, szkół, zakładów pracy. Usunięto część noty informacyjnej do wywiadu zawierającej szczegółowe informacje o firmach, w których pracowali badani. Zachowano natomiast styl transkrypcji (w tym ewentualne błędy stylistyczne), gdyż oddaje on charakter zgromadzonego materiału. Rysunek 1. Struktura danych w archiwizowanej kolekcji Kolekcja Adama Mrozowickiego Kolekcja wrocáawska (2001–2002) Wywiady Materiaáy dodatkowe Kolekcja Ğląska (2003) Wywiady Transkrypcje Transkrypcje AM1-24WR_W AM25-78ĝL_W Karty archiwizacyjne AM124WR_KA Nagrania audio AM1-24WR_A Portrety biograficznotematyczne AM1-24WR_PBT Karty archiwizacyjne AM25-78ĝL_KA Nagrania audio AM25-78ĝL_A Materiaáy dodatkowe Kolekcja opolska (2003) Wywiady Materiaáy dodatkowe Transkrypcje AM79-174OP_W Portrety biograficzne AM25-78ĝL_PB Karty archiwizacyjne Portrety biograficzne AM79-174OP_PB AM79-174OP_KA Nagrania audio AM79-174OP_A Uwaga: Dla uproszczenia w sygnaturach pominięto numer porządkowy w poszczególnych kolekcjach. Jak już wspomniano, zaplanowanie zakresu i sposobu anonimizacji jest bardzo ważne. Dopiero po opracowaniu kilku wywiadów stało się jasne, że procedury związane z usuwaniem danych umożliwiających identyfikację rozmówców mogą stanowić ograniczenie, prowadząc do pozbawienia użytkowników części istotnych dla zrozumienia danego przypadku informacji (Moore 2012: 332). Biorąc więc pod uwagę, że region, w jakim znajduje się dane miasto, może stanowić ważny kontekst dla analizy opowieści biograficznej, w nawiasie dodawane były kluczowe informacje (np. „...w M. [mieście we wschodniej części Polski]”). Autor badań jest w posiadaniu transkrypcji oryginalnych, dlatego też w razie jakichkolwiek problemów i niejasności, można do nich powrócić i dokonać modyfikacji w udostępnionych materiałach. Zmianom nie ulegały nazwy miast centralnych dla poszczególnych faz badań: Wrocławia, Opola i Katowic. Do każdego z wywiadów dołączona została karta archiwizacyjna, w której znalazły się najważniejsze informacje: pseudonim rozmówcy, imię i nazwisko osoby nagrywającej wywiad, czas trwania wywiadu, data realizacji, dostęp do materiałów dodatkowych oraz najważniejszy – krótki opis wywiadu. Streszczenia wywiadu oparte zostały częściowo na istniejących kartach kodowych wywiadu (przygotowanych przez autora badań), a przy ich braku, na podstawie jego lektury. Przygotowanie słów 252 JUSTYNA KAJTA I ADAM MROZOWICKI kluczowych i streszczeń wiązało się z interpretacją zebranego materiału i wykorzystaniem kategorii analitycznych wyłonionych przez badacza w trakcie analizy. W tym sensie w archiwizowanym materiale pozostały wyraźne ślady oryginalnych interpretacji badacza. Całość kolekcji została następnie poddana ponownemu sprawdzeniu, najpierw przez autora badań, a następnie przez współpracowników z ADJ IFiS PAN. Efektem zastosowanych procedur było stworzenie wielopoziomowego zbioru danych, obejmującego łącznie ponad 450 rekordów i około 3000 stron transkrypcji. Zakończenie Archiwizacja danych jakościowych opisana być może jako nieustanne poszukiwanie kompromisu między potrzebą udostępnienia zebranych materiałów badawczych w imię przejrzystości warsztatu badawczego i dla dobra badań naukowych w przyszłości, a koniecznością ochrony badanych przed negatywnymi konsekwencjami takiego typu działań. W polskiej socjologii udostępnianie zebranych danych dla innych badaczy nie jest zbyt częste, budzi wiele zastrzeżeń i kontrowersji, skazując wiele cennych kolekcji na wieczny niebyt na „cmentarzysku danych” (Flick 2010: 132). Jak zwraca uwagę Filipkowski (2005: 32), podjęcie wysiłków archiwizacyjnych jest działaniem, które nieustannie trzeba uzasadniać i argumentować. Opisanemu w artykule przedsięwzięciu archiwizacyjnemu towarzyszył niemal stały namysł nad relacjami między badaczami, badanymi, wytworzonymi w procesie badawczym danymi, ich istniejącymi i potencjalnymi interpretacjami, a także zamierzonymi i niezamierzonymi konsekwencjami upublicznienia i powtórnego wykorzystania danych w przyszłości. Dylematy związane z przechowywaniem i udostępnianiem danych biograficznych były tym silniejsze, im bardziej towarzyszyła nam świadomość przecierania szlaków, przy braku jasno zdefiniowanych standardów metodologicznych, wzorów umów z właścicielem danych i wypracowanych procedur technicznych związanych z organizacją kolekcji. Pewną pomocą są tutaj istniejące doświadczenia z krajów, gdzie archiwizacja danych jakościowych jest dużo bardziej rozwinięta, np. z Niemiec czy Wielkiej Brytanii. Jednak ich bezpośrednie przeniesienie na grunt polski jest często niemożliwe ze względu na odmienny porządek prawny, a także różnice w praktyce realizacji badań społecznych. Rozwiązaniem choć części dylematów mogłoby być wprowadzenie zasady rutynowego włączania do finansowanych z pieniędzy publicznych projektów badawczych wymogu uzyskiwania od badanych zgody na włączenie zebranych od nich informacji do archiwów danych jakościowych. Wydaje się jednak, że rozwiązanie takie uniemożliwiałoby uzyskanie niektórych rodzajów danych i mogłoby zniechęcać część rozmówców do udzielania wywiadów, zwłaszcza w sytuacji, gdy funkcjonowanie archiwów nie jest dla nich znane. Omówione w artykule doświadczenia pokazują, że uwzględnienie możliwości archiwizacji danych w momencie ich zbierania mogłoby znacznie ułatwić późniejsze opracowywanie kolekcji, nie tylko przez zdobywanie zgody badanych na archiwizację, ale również przez systematyczne porządkowanie danych, ujednolicenie sposobu ich transkrypcji czy też prowadzenie dziennika badawczego pomocnego w rozumie- STRATEGIE ŻYCIOWE ROBOTNIKÓW PO 1989 ROKU – PRAKTYCZNE I ETYCZNE WYZWANIA... 253 niu kontekstu. Nie twierdzimy tutaj, że wszyscy badacze powinni być zobligowani do udostępniania materiałów, ale wypracowanie pewnych procedur z pewnością upowszechniłoby to wartościowe naukowo i historycznie przedsięwzięcie. Archiwum, w którym znajdowałyby się materiały badawcze zróżnicowane pod względem tematyki, metodologii oraz czasu ich zbierania stanowiłyby nie tylko źródło inspiracji dla kolejnych pokoleń badaczy, ale i zapis przemian polskiej socjologii. Jesteśmy przekonani, że ADJ IFiS PAN może w przyszłości taką rolę pełnić. Literatura Abell, Jackie i Greg Myers. 2011. Analiza wywiadów badawczych. W: R. Wodak i M. Krzyżanowski (red.). Jakościowa analiza dyskursu w naukach społecznych. Warszawa: Oficyna Wydawnicza Łośgraf, s. 225–251. Adams, Matthew. 2006. Hybridizing Habitus and Reflexivity: Towards an Understanding of Contemporary Identity? „Sociology” 40(3): 511–528. Adamski, Władysław. 1998. Interesy grupowe a zmiany ustrojowe w Polsce. W: W. Adamski (red.). Polacy ‚95. Aktorzy i klienci transformacji. Warszawa: IFiS PAN. Archer, Margaret. 2007. Making our way through the world. Reflexivity and social mobility. Cambridge: Cambridge University Press. Bourdieu, Pierre. 2005. Dystynkcja. Społeczna krytyka władzy sądzenia. Warszawa: Scholar. Corti, Louise, Annette Day i Gill Backhouse. 2000. Confidentiality and Informed Consent: Issues for Consideration in the Preservation of and Provision of Access to Qualitative Data Archives. „Forum Qualitative Sozialforschung / Forum: Qualitative Social Research” 1(3). [On-line Journal] http://nbn-resolving.de/urn:nbn:de:0114-fqs000372. Corti, Louise. 2000. Progress and Problems of Preserving and Providing Access to Qualitative Data for Social Research—The International Picture of an Emerging Culture. „Forum Qualitative Sozialforschung / Forum: Qualitative Social Research”, [On-line Journal] 1(3), http:// nbnresolving.de/urn:nbn:de:0114-fqs000324. Corti, Louise. 2011. The European Landscape of Qualitative Social Research Archives: Methodological and Practical Issues. „Forum Qualitative Sozialforschung / Forum: Qualitative Social Research” 12(3), Art. 11, [On-line Journal] http://nbn-resolving.de/urn:nbn:de:0114-fqs1103117. Devine, Fiona. 1992. Affluent Workers Revisited. Privatism and Working Class. Edinburgh: Edinburgh University Press. Devine, Fiona, Mike Savage, John Scott i Rosemary Crompton (red.). 2005. Rethinking Class. Culture, Identities and Lifestyle. Houndmills: Palgrave Macmillan. Domecka, Markieta i Adam Mrozowicki. 2008. Robotnicy i ludzie biznesu. Wzory karier zawodowych a zmiana społeczna w Polsce. „Przegląd Socjologii Jakościowej” 4 (1): 136–155. Dunn, Elisabeth. 2004. Privatising Poland: Baby Food, Big Business and the Remaking of Labour. Ithaca: Cornell University Press. Faliszek, Krytyna, Krzysztof Łęcki i Kazimiera Wódz. 2001. Górnicy. Zbiorowości górnicze u progu zmian. Katowice: Wydawnictwo „Śląsk”. Filipkowski, Piotr. 2005. Po co archiwizować dane jakościowe i jak robią to inni? „ASK. Społeczeństwo, badania, metody” 14: 31–52. Flick, Uwe. 2010. Projektowanie badania jakościowego. Warszawa: WN PWN. Gardawski, Juliusz. 1997. Przyzwolenie ograniczone. Robotnicy wobec rynku i demokracji. Warszawa: WN PWN. 254 JUSTYNA KAJTA I ADAM MROZOWICKI Gilejko, Leszek. 2001. Robotnicy. Przegrana klasa. W: M. Jarosz (red.). Manowce polskiej prywatyzacji. Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN. Glaser, Barney i Anselm Strauss. 2009. Odkrywanie teorii ugruntowanej. Strategie badania jakościowego. Kraków: Zakład Wydawniczy Nomos. Hardy, Jane. 2009. Poland’s New Capitalism. Londyn: Pluto Press. Kodeks Etyki Socjologa. 2002. Warszawa: Polskie Towarzystwo Socjologiczne, dostępny pod adresem: http://www.pts.org.pl/public/upload/kodeks.pdf (dostęp 22.04.2014). Kozek, Wiesława. 2003. Destruktorzy. Tendencyjny obraz związków zawodowych w tygodnikach politycznych w Polsce. W: W. Kozek (red.). Instytucjonalizacja stosunków pracy w Polsce. Warszawa: Scholar, s. 161–185. Kurcz, Zbigniew. 1992. Wzór robotnika i jego przemiany w PRL. Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego. Kuula Arja. 2010. Methodological and Ethical Dilemmas of Archiving Qualitative Data. „IASSIST Quarterly” 35–34(3–4): 12–17, dostępne pod adresem: http://iassistdata.org/downloads/iqvol34_35_kuula.pdf (dostęp 22.04.2014). Latoszek, Marek. 1994. Drogi życiowe i tożsamość robotników. „Studia Socjologiczne” 1: 107–124. Latoszek, Marek. 1999. Awans i degradacja robotników. Panel w badaniach autobiograficznych. „Przegląd Socjologiczny” 48(1): 113–131. Leh, Almut. 2000. Problems of Archiving Oral History Interviews. The Example of the Archive „German Memory”. „Forum Qualitative Sozialforschung / Forum: Qualitative Social Research” [On-line Journal]. 1(3). Leoński, Jacek. 1987. Drogi życiowe i świadomość społeczna robotników polskich. Studium oparte na autobiografiach robotniczych. Warszawa–Poznań: PWN. Marczak, Tadeusz i Włodzimierz Suleja. 1993. Śląsk w granicach terytorialnych Polski powojennej (po 1945 r.). Administracyjne a historyczne granice regionu. W: Z. Zagórski (red.). Struktura współczesnego społeczeństwa Polski w świetle badań śląskich. Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego. Mauthner, Natasha S., Odette Parry i Kathryn Backett-Milburn. 1998. The Data Are out There, or Are They? Implications for Archiving and Revisiting Qualitative Data. „Sociology” 32(4): 733–745. Meardi, Guglielmo. 2000. Trade Union Activists: East and West. Aldershot: Gower. Moore, Niamh. 2012. The Politics and Ethics of Naming: Questioning Anonymisation in (archival) Research. „International Journal of Social Research Methodology” 15(4): 331–340. Mrozowicki, Adam. 2009. Związki zawodowe w biografiach robotników: między wycofaniem a pragmatyzacją. W: J. Gardawski (red.). Polacy pracujący a kryzys fordyzmu. Warszawa: Scholar, s. 581–601. Mrozowicki, Adam. 2011. Coping with Social Change. Life Strategies of Workers in Poland’s New Capitalism. Leuven: Leuven University Press. Mrozowicki, Adam i Geert Van Hootegem. 2008. Unionism and Workers’ Strategies in Capitalist Transformation: The Polish Case Reconsidered. „European Journal of Industrial Relations” 14(2): 197–216 Mrozowicki, Adam, Valeria Pulignano i Geert Van Hootegem. 2010. Worker Agency and Trade Union Renewal: The Case of Poland. „Work, Employment and Society” 24 (2): 240–257. Ost, David. 2007. Klęska Solidarności. Gniew i polityka w postkomunistycznej Europie. Warszawa: Muza. Palska, Hanna. 2005. O potrzebie ochrony danych jakościowych. Z doświadczeń socjologa-humanisty. „ASK. Społeczeństwo, badania, metody” 14: 7–17. STRATEGIE ŻYCIOWE ROBOTNIKÓW PO 1989 ROKU – PRAKTYCZNE I ETYCZNE WYZWANIA... 255 Ripley, Tim. 2010. Analiza konwersacji, dyskursu i dokumentów. Warszawa: WN PWN. Rokuszewska-Pawełek, Alicja. 1996. Miejsce biografii w socjologii interpretatywnej. Program socjologii biografistycznej Fritza Schützego. „ASK. Społeczeństwo, badania, metody” 1:37–54. Schütze, Fritz. 1983. Biographieforschung und narratives Interview. „Neue Praxis” 3: 283–293. Schütze, Fritz. 2012. Analiza biograficzna ugruntowana empirycznie w autobiograficznym wywiadzie narracyjnym. Jak analizować autobiograficzne wywiady narracyjne. W: K. Kazimierska (red.). Metoda biograficzna w socjologii. Antologia tekstów. Kraków: Zakład Wydawniczy Nomos, s. 141–278. Swadźba, Urszula. 2007. Śląski etos pracy. Studium socjologiczne. Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego. Szafran-Bartoszek, Aurelia, Ewa Kiełczewska, Andrzej Kwilecki, Jacek Leoński i Krzysztof Waruch,. 1996. Robotnicze losy. Życiorysy własne robotników pisane w latach konfliktu 1981–1982. Tom I i II. Poznań: Wydawnictwo Naukowe UAM. Szczepański, Marek S. 2002. Opel z górniczym pióropuszem. Województwa śląskie i katowickie w procesie przemian. Katowice: Wydawnictwo „Śląsk”. Tarkowska, Elżbieta, Wielisława Warzywoda-Kruszyńska i Kazimiera Wódz (red.). 2003. Biedni o sobie i swoim życiu. Katowice: Wydawnictwo Naukowe “Śląsk”. Wengraf, Tom. 2012. Interpretacja historii życiowych, sytuacji życiowych i doświadczeń osobistych: biograficzno-narracyjna metoda interpretacyjna. W: K. Kazimierska (red.). Metoda biograficzna w socjologii. Antologia tekstów. Kraków: Zakład Wydawniczy Nomos, s. 351–370. Wódz, Kazimiera (red.). 1998. Social Aspects of Reconstruction of Old Industrial Regions in Europe. Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego. Wódz, Kazimiera. 1998. Workers’ Communities of Upper Silesia in the Face of Restructuring Process. W: K. Wódz (red.). Social Aspects of Reconstruction of Old Industrial Regions in Europe. Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, s. 162–204. „Life Strategies of Workers in Poland’s New Capitalism” – Practical and Ethical Challenges of Archiving the Collection of Biographical Data Summary This article presents the experiences of archiving biographical interviews with workers carried out in three historical Silesian regions (Lower Silesia, Opole Silesia, Upper Silesia) in 2001-2004. The dataset discussed was prepared as a part of the “Qualitative Data Archive” project of the Institute of Philosophy and Sociology of the Polish Academy Sciences. It consists of 174 biographical narrative interviews. Documenting workers’ experiences during the transformation period in Poland, the original research engaged with the culturalist tradition within the European working class studies. However, the archived dataset can be reused for the purpose of addressing new research problems. The article tackles two kind of problems related to the preparation of interviews for archiving: (1) ethical problems; (2) technical and methodological problems. It is argued that coping with them makes it necessary to address theoretical, methodological and ethical challenges concerning the relationship of researchers, the researched subjects, the data constructed during research process, their existing and potential interpretations, as well as intended and unintended consequences of making the data public and its reusing in the future. Key words: workers; Silesia; archiving biographical interviews; qualitative research ethics; Qualitative Data Archive. RECENZJE STUDIA SOCJOLOGICZNE 2014, 3 (214) ISSN 0039−3371 Agnieszka Radziwinowiczówna Uniwersytet Warszawski ETNOGRAFICZNE SPOJRZENIE NA IMIGRACJĘ Migracje a heterogeniczność kulturowa. Na podstawie badań antropologicznych w Poznaniu. Red. Michał Buchowski i Jacek Schmidt. Poznań: Wydawnictwo Nauka i Innowacje 2012, 292 s. Książka Migracje a heterogeniczność kulturowa: Na podstawie badań antropologicznych w Poznaniu jest opisem współczesnego pejzażu migracyjnego stolicy Wielkopolski. Autorzy opracowania, czyli badacze związani z Instytutem Etnologii i Antropologii Kulturowej: Anna Adamowicz, Michał Buchowski (redaktor publikacji), Natalia Bloch, Agnieszka Chwieduk, Izabella Czerniejewska, Agnieszka Kochaniewicz, Izabella Main, Agata Pakieła, Żaneta Przepiera, Jacek Schmidt (redaktor publikacji), Agata Stanisz i Karolina Sydow z dbałością o zachowanie najwyższych standardów metodologicznych przygotowali pierwszą w Polsce monografię imigracji do jednego miasta. Wyszli oni z założenia (s. 15), że prowadzone dotychczas badania dotyczące imigracji były wyrywkowe i dotyczyły prawie wyłącznie Warszawy, której przypadek nie jest reprezentatywny dla całej Polski. Struktura opracowania jest typowa dla raportów, zdających sprawę z prowadzonych badań. W rozdziale otwierającym książkę Michał Buchowski i Jacek Schmidt przedstawiają problem badawczy i założenia teoretyczne badań. W kolejnym – Agnieszka Chwieduk i Jacek Schmidt opisują metodologię badań. W rozdziale trzecim zatytułowanym „Zjawisko imigracji do Poznania w świetle źródeł zastanych” Natalia Bloch, Izabella Czerniejewska i Izabella Main starają się ustalić wielkość zbiorowości cudzoziemców w Poznaniu. Kolejnych sześć rozdziałów opracowania składa się na analizę zebranego przez badaczy materiału empirycznego. Książkę zamyka rozdział z wnioskami końcowymi. Metodologia badań Książka zawiera opracowanie wyników badania zatytułowanego „Cudzoziemcy w Polsce. Heterogeniczność kulturowa ośrodków wielkomiejskich na przykładzie Poznania” finansowanego przez MNiSW. W założeniu zespołu miało ono uzupełnić niedobór badań migracyjnych prowadzonych przy użyciu metod jakościowych. Sposób prowadzenia i długość trwania badania, użyte metody oraz wielkość grupy badawczej stanowią jego ogromną zaletę. Ośrodek Badań nad Migracjami, e-mail: [email protected] 260 AGNIESZKA RADZIWINOWICZÓWNA Przystępując do prac terenowych (w 2009 roku), badacze przeprowadzili pracochłonną kwerendę wielu dostępnych baz danych uwzględniających cudzoziemców (s. 54). Pod koniec badania (na przełomie 2011 i 2012 roku) ponownie zebrano wspomniane dane i statystyki, co umożliwiło diachroniczne porównania. Po dane zwrócono się do: Wydziału Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego, urzędu stanu cywilnego, izby skarbowej, Powiatowego Urzędu Pracy w Poznaniu, miejskiego ośrodka pomocy rodzinie, Fundacji Przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu La Strada, Kuratorium Oświaty w Poznaniu, Urzędu Miasta Poznania oraz Studium Języka i Kultury Polskiej dla Cudzoziemców. Na przykład w powiatowym urzędzie pracy autorzy badania sprawdzali, jak duża była liczba złożonych oświadczeń o zamiarze powierzenia wykonywania pracy cudzoziemcowi (s. 69). Już określenie liczby przebywających w Poznaniu migrantów okazało się istotnym problemem, ponieważ napotkano znaczne rozbieżności w rejestrach różnych instytucji. Autorzy opracowali więc łączoną metodę szacowania, sumując liczbę pracujących i niepracujących cudzoziemców. Jako liczbę osób pracujących przyjęto płacących podatki, natomiast liczbę niepracujących cudzoziemców ustalono na podstawie liczby studentów. Ta metoda może budzić zastrzeżenia. Po pierwsze, szacowanie liczby pracujących na podstawie danych dotyczących liczby osób płacących podatki wyklucza zbiorowość osób pracujących w szarej strefie (w tym cudzoziemców nieposiadających pozwolenia na pobyt i pracę w Polsce). Po drugie, błędne jest założenie, że studenci nie są aktywni zawodowo. Z pewnością część z nich figurowała w dwóch rejestrach (także jako płatnicy podatków). Ta fałszywa nadwyżka cudzoziemskich studentów jako osób niepracujących rekompensuje (zapewne niedostatecznie) nieuwzględnienie pracowników szarej strefy. Autorzy badania oszacowali liczbę cudzoziemców w Poznaniu na około 4,5 tys. (blisko 3 tys. płacących podatki i 1,7 tys. studiujących), choć – jak piszą – „realna skala [imigracji do Poznania] może być większa” (s. 56). Przedstawione szacunki znacznie przewyższają dane meldunkowe, według których w 2011 roku w Poznaniu zamieszkiwało niewiele ponad 2 tys. obcokrajowców. Badania poznańskie wskazują zatem, że rejestry meldunkowe w Polsce nie są dobrym źródłem danych na temat liczby imigrantów. Dane pierwotne zebrane przez poznański zespół miały przede wszystkim charakter jakościowy. Podczas dwóch etapów badania: eksploracyjnego i pogłębionego udało się zgromadzić bardzo obszerny materiał empiryczny. Pozwoliło to na „zaznajomienie się z codziennym funkcjonowaniem grup imigranckich” (s. 40). Użycie metod etnograficznych pozwoliło badaczom zrealizować jeden z celów badawczych, jakim było zrozumienie, „jak wygląda życie imigrantów w Poznaniu [(…) a także ukazanie] perspektywy oddolnej [aktorów – A.R.]” (s. 14). Bogactwo wykorzystanych w badaniu metod i umiejętne ich przemieszanie określić można jako brikolaż (s. 44). Przystępując do badania, członkowie zespołu sporządzili topografię imigracji do miasta (s. 18). Szkoda, że autorzy opracowania nie zdecydowali się na umieszczenie w nim planu Poznania z naniesionymi zarysami osiedlenia cudzoziemców; bez wątpienia byłby on cennym uzupełnieniem monografii. Badacze w swoich kręgach dokonali wyboru tzw. odźwiernych (Hammer- ETNOGRAFICZNE SPOJRZENIE NA IMIGRACJĘ 261 sley i Atkinson 2000: 73–77), czyli osób, które znały społeczności imigrantów oraz umożliwiły dotarcie do rozmówców. W pierwszym kwestionariuszu wywiadu zastosowanym w eksploracyjnej fazie badania znalazły się między innymi pytania, które pozwoliły na wyodrębnienie (siedmiu) kategorii cudzoziemców zamieszkujących Poznań (s. 33). Na późniejszym etapie poszukiwań rozmówców użyteczny okazał się dobór sposobem tak zwanej kuli śnieżnej (s. 25–26). Tak dobranych cudzoziemców pytano między innymi o przyczyny przyjazdu do Polski, plany na przyszłość, integrację ze społeczeństwem polskim oraz transnarodowe więzi (w tym między innymi: podtrzymywanie kontaktów ze społeczeństwem pochodzenia, uczestnictwo w organizacjach o etnicznym czy cudzoziemskim profilu). Z zamieszkującymi w Poznaniu cudzoziemcami przeprowadzono w ośmiu językach łącznie 238 wywiadów pogłębionych, z których badacze sporządzali notatki w języku polskim w formie mowy zależnej. Wobec takiej metody rejestracji danych – jak wskazują autorzy – niemożliwa była analiza porównawcza pod względem lingwistycznym, a „głównym kierunkiem prowadzonych prac analitycznych stały się […] elementy analizy zorientowanej na znaczenie – jawną zawartość komunikacji, kondensację i interpretację znaczeń” (s. 44). Rezygnacja z nagrywania wywiadu może budzić zastrzeżenia, ponieważ pozbawia badaczy niezwykle cennego materiału empirycznego, jakim jest ścieżka z dokładnym zapisem wypowiedzi rozmówcy. Przede wszystkim, notatki są dziełem badacza i nie oddają w pełni perspektywy badanego; nieuniknione wydaje się przefiltrowanie danych przez kategorie używane przez prowadzącego wywiad. Badacz dysponujący wyłącznie zapisem wypowiedzi w postaci mowy zależnej nie tylko nie może poddać materiału analizie pod względem lingwistycznym, ale też analizie narracji. Jedynie ten typ analizy mógłby ukazać światy przeżywane (Schutz i Luckmann 1973) cudzoziemców mieszkających w Poznaniu. Ponadto, zastosowanie analizy lingwistycznej czy nawet konwersacyjnej byłoby możliwe nawet bez tłumaczenia ich na język polski, jeśli analizowane wywiady ograniczyć do przeprowadzonych w tym samym języku. Zbieranie danych w postaci not sporządzonych po wywiadzie uniemożliwia dosłowne przytaczanie fragmentów wypowiedzi. Niejasne wydaje się też pochodzenie nielicznych cytatów, które umieszczono w tekście rozdziałów empirycznych (należało by zapewne doprecyzować, czy zostały nagrane bądź zapisane przez badacza podczas spotkania z rozmówcą, czy też zanotowane z pamięci po spotkaniu). Ważną metodę badawczą stanowiła obserwacja, w tym obserwacja uczestnicząca. Uschematyzowaną obserwację prowadzono w instytucjach – zarówno nieformalnych, tworzonych przez cudzoziemców, jak i formalnych, tworzonych przez stronę polską lub organizacje międzynarodowe. Zebrano 64 opisy takich instytucji. Natomiast efektem obserwacji prowadzonych w miejscach, w których często przebywają cudzoziemcy (np. w klubie jogi czy na targowisku) były 33 noty (s. 44). Warto podkreślić, że badanie, na podstawie którego przygotowano książkę, miało również znaczenie dydaktyczne – część obserwacji prowadzili studenci UAM w ramach zajęć dydaktycznych. Ogromną zaletą badania jest doświadczenie i liczebność zespołu badawczego. Na różnych etapach prac badawczych zaangażowane w nie było 35 osób. Jak zauważają 262 AGNIESZKA RADZIWINOWICZÓWNA autorzy, wielkość zespołu badawczego umożliwiła wprowadzenie triangulacji badacza, to znaczy wzajemnej kontroli pozyskiwanych danych i wyciąganych wniosków (s. 24). Kolejnym atutem przeprowadzonych studiów jest długość ich trwania (trzy lata). Warto zauważyć, że z długim przebywaniem wśród badanych związane jest niebezpieczeństwo „stania się krajowcem” (going native) (de Laine 2000: 105). Jak się jednak wydaje, poznańskiemu zespołowi udało się go uniknąć. Praca z imigrantami, prowadzona przez etnologów wywodzących się ze społeczeństwa przyjmującego, ma bowiem specyficzny charakter, który utrudnia stanie się członkiem ich zbiorowości. Z uwagi na brak geograficznego dystansu dzielącego świat etnografa od „terenu”, takie badania mają w pewnym sensie charakter „antropologii w domu” (anthropology at home) (Peirano 1998). Pochodzący ze społeczeństwa większościowego badacze diaspor nie są badaczami „tubylczymi”, ale na co dzień stykają się z Innością. Można powiedzieć, że w takich dociekaniach „teren” (czyli odmienność kulturowa) znajduje się za progiem mieszkania antropologa. Podsumowując, zespół kierowany przez Buchowskiego skorzystał z wielu narzędzi badawczych, aby dokładnie poznać i zrozumieć środowisko cudzoziemców zamieszkujących stolicę Wielkopolski, a wybór paradygmatu jakościowego pozwolił w pełni zrealizować cele postawione w badaniu. Inspiracje teoretyczne i najważniejsze koncepcje Poznańscy badacze nie stawiali sobie za cel budowania teorii, a swoje badanie określają mianem autotelicznego studium przypadku (s. 45). Chociaż w rozdziałach empirycznych niewiele jest odniesień teoretycznych, publikacja jest spięta teoretyczną klamrą w postaci otwierającego książkę rozdziału „Imigracja a heterogeniczność kulturowa. Perspektywa antropologiczna” oraz wniosków końcowych. Znajduje się tam propozycja twórczego zastosowania najnowszych koncepcji, które wykorzystywane są w badaniach nad mobilnością. Autorzy opracowania zdecydowali się na przyjęcie transnarodowej perspektywy dla opisania codziennych praktyk imigrantów. To podejście nie ma jeszcze w Polsce wielu zwolenników; w zachodnioeuropejskich i amerykańskich naukach społecznych jest natomiast bardzo popularne. Buchowski i Schmidt piszą w rozdziale otwierającym książkę: do najbardziej popularnych w kręgach uczonych należą obecnie terminy transnarodowość i heterogeniczność kulturowa. Nie uciekaliśmy przed nimi, albowiem uważamy, iż w znacznej mierze opisują rzeczywiste praktyki przybyszy i zmiany, jakie ich obecność wywołuje w społeczeństwach przyjmujących (s. 16). Perspektywy transnarodowej używa się najczęściej do opisu społeczności zamieszkujących w tak zwanych krajach imigracji. Przykładem mogą być badania prowadzone w USA wśród Meksykanów (np. Besserer 2004; Ariza i Portes 2007) i Dominikańczyków (Levitt 2001). Polska natomiast pozostaje krajem emigracji; polskie miasta (wyłączając stolicę) cechuje niewielki napływ cudzoziemców. Zespół kierowany przez Buchowskiego postuluje zatem, by prowadząc badania, wzorem geografów społecznych uwzględniać potencjał migracyjny miasta. W tym celu brać ETNOGRAFICZNE SPOJRZENIE NA IMIGRACJĘ 263 należy pod uwagę jego „położenie w hierarchii władzy i kanałów przepływu kapitału” (s. 12). Procedurę tę autorzy określają za Ayşe Çağlar (2010) jako „pozycjonowanie skalarne”. Położenie Poznania na tak zaproponowanej skali przyczynia się do niewielkiego natężenia imigracji, a tym samym utrudnia tworzenie w tym mieście dużych węzłów sieci transnarodowych. Poznańscy etnologowie w interesujący sposób ukazują jednak, jak poszczególne grupy i zbiorowości aktorów, znajdujące się na obrzeżach sieci powiązań, sytuują się w transnarodowych sieciach i wytwarzają przestrzenie transnarodowe (Faist 2010). Dla przykładu, tajwańscy studenci codziennie kontaktują się ze swoimi krewnymi i partnerami na Tajwanie bądź w USA, Wielkiej Brytanii czy Australii (s. 179–181). Można zatem powiedzieć, że mimo geograficznego dystansu, tajwańscy studenci są stale obecni w życiu swoich bliskich (Appadurai 2005). Podczas lektury tekstu nasuwa się wątpliwość związana z użyciem zawartej w tytule książki kategorii „migracja”. Mówiąc o migracji zakłada się bowiem, że jednostka opuszcza społeczność wysyłającą i – w pełni lub w pewnym stopniu – włącza się do społeczności przyjmującej (Besserer i Kearney red. 2006). Transnarodowe społeczności istnieją natomiast „ponad” granicami państw narodowych, niezależnie od dystansu geograficznego dzielącego ich członków (Oliver i Torres 2012: 41). W studiach transnarodowych uznaje się, że członkowie społeczności są stale obecni w miejscu pochodzenia (Appadurai 2005), a istniejące współcześnie społeczności transnarodowe „nie kłócą się bynajmniej, lecz pozostają w zgodzie z tożsamością, mobilnością i reprodukcją kulturową” (tamże, s. 253). Użycie perspektywy transnarodowej skłania również do refleksji, czy migracja współcześnie nie jest tym, co Urlich Beck określa jako „kategorie zombie” (Beck 2001). Takie pojęcia zdaniem Becka są wciąż używane w socjologii, chociaż nie sposób ich już zdefiniować (dzieje się tak w przypadku pojęcia „rodzina”), bądź ich istnienie trudno stwierdzić (przykładem jest kategoria „klasy”) (tamże, s. 203–206). Metafora „zombie” ma ukazać, iż te pojęcia są martwe i żywe jednocześnie, bo podtrzymywane przy życiu przez badaczy, którzy się nimi posługują (tamże). Poznańscy badacze niestety nie odnieśli się do tej kwestii w swojej publikacji, a wydaje się ona zasadnicza, gdyż badaną zbiorowość określają mianem „imigrantów”. Kategorie cudzoziemców zamieszkujących w Poznaniu – wyniki badań empirycznych Sześć rozdziałów książki stanowiących analizę materiału badawczego poświęconych jest poszczególnym kategoriom cudzoziemców (imigrantom-profesjonalistom w sektorze biznesu, imigrantom pracującym w sektorze handlu i usług, imigrantom-profesjonalistom w sektorze edukacji, imigrantom-studentom, imigrantom „z miłości” i wolontariuszom oraz imigrantom z grup „trudno dostępnych”; do których zaliczono Romów z Rumunii i trzy grupy zajmujące się prozelityzmem). Wątpliwości może budzić użycie dwóch niekoniecznie powiązanych kryteriów, na podstawie których je wyróżniono: społeczno-zawodowego oraz motywów przyjazdu do Polski. Członkowie zespołu badawczego podjęli próbę uchwycenia zależności między przy- 264 AGNIESZKA RADZIWINOWICZÓWNA należnością do wyróżnionych kategorii oraz takimi zmiennymi jak: podziały etniczne, wyznanie, płeć kulturowa oraz klasa, za której wskaźniki przyjęli wykształcenie i status społeczny (s. 18). Każdy rozdział empiryczny książki dostarcza ciekawych informacji na temat środowiska cudzoziemców zamieszkujących stolicę Wielkopolski. Z uwagi na ograniczoną objętość niniejszej recenzji poniżej zostaną omówione jedynie najcenniejsze i najbardziej odkrywcze wnioski zawarte w tych rozdziałach. W bardzo interesującym rozdziale „Imigranci-profesjonaliści w sektorze biznesu” Jacek Schmidt i Karolina Sydow opisują wysoko wykwalifikowanych imigrantów, zwanych ekspatriantami lub expatami (s. 87). Za użyciem terminu expat przemawia fakt, że dwuznaczny wyraz „ekspatriant” kojarzy się często z człowiekiem, który pod przymusem opuścił ojczyznę (SJP 2008: 801). Expatami nazywane są wysoko wykwalifikowane osoby, które migrują na polecenie zatrudniających je firm. To jednostki bardzo mobilne, ale zwrócone ku wewnątrz swoich enklaw, zarówno narodowościowych, jak i „wspólnot stylu życia”. Jak zauważają Schmidt i Sydow, imigranci-profesjonaliści pobytu w Polsce nie traktują jako okazji do akulturacji (s. 96), w zdeterytorializowanym kontekście reprodukują kulturę społeczeństwa, z którego się wywodzą. Autorzy opracowania dowodzą również, że nie zawsze prawdziwa jest hipoteza (Piekut 2010: 212, 227), że zawarcie związku z obywatelem kraju imigracji czy narodziny tam potomstwa nadają migracji charakter osiedleńczy (s. 276–277). Autorzy „Migracji a heterogeniczności kulturowej” dostrzegają powiązania między statusem społecznym i ekonomicznym migranta oraz jego statusem migracyjnym. Expaci stanowią wśród migrantów uprzywilejowaną zbiorowość (s. 54). Charakteryzując ją, autorzy nawiązują do metafor „bańki mydlanej” i „łodzi podwodnej” zaproponowanych przez Birgit Meyer i Petera Geschiere (1999). Cenne być może byłoby również nawiązanie do Baumanowskiej metafory „turystów” (Bauman 2000: 106): [Turyści] podróżują, bo mają na to ochotę; podróż sprawia im przyjemność i dostarcza rozrywki (zwłaszcza jeśli lecą pierwszą klasą albo prywatnym samolotem); namawia się ich do wojaży, przekupuje i wita z uśmiechem i otwartymi ramionami, jeśli tylko się na podróż zdecydują. Podobnie jak „turyści”, imigranci-profesjonaliści w sektorze biznesu podczas swojej wędrówki po świecie nie troszczą się o legalizację swojego statusu migracyjnego, bowiem zajmują się tym zatrudniające ich korporacje. Autorzy „Migracji a heterogeniczności kulturowej” w rozdziale otwierającym książkę piszą, że „istnienie reżimów migracyjnych jest jednym ze sposobów wytwarzania nierówności między ludźmi, tworzenia hierarchii społecznej” (s. 8). Być może należałoby uwzględnić te tworzone przez państwo podziały również w rozdziałach empirycznych omawianej publikacji. W rozdziale „Imigranci «z miłości» i wolontariusze” Natalia Bloch analizuje przypadki osób, które do Polski sprowadziła potrzeba zamieszkiwania z ukochaną osobą. Ten rodzaj mobilności Krzysztof Smolana określił wcześniej mianem migracji serc (Smolana 2004). Nieliczna jest wciąż literatura na jej temat, dlatego uwzględnienie imigrantów „z miłości” stanowi duży atut poznańskiego badania. To spora ETNOGRAFICZNE SPOJRZENIE NA IMIGRACJĘ 265 zbiorowość; 10 proc. uczestników poznańskiego badania to imigranci „z miłości” (s. 212). Ich imigracja ma często charakter osiedleńczy, a adaptację do życia w Polsce ułatwia partnerka lub partner, służąc za „kulturowego przewodnika” (cultural broker) (Wolf 1956; Geertz 1960). Należy również podkreślić, że opisanie między innymi zbiorowości migrantów „z miłości” pozwoliło etnologom z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza częściowo zakwestionować założenia neoklasycznej teorii ekonomii, według której ludzie migrują w poszukiwaniu materialnego zysku (Hirszfeld i Kaczmarczyk 2000: 18). Jak piszą autorzy książki, migranci „z miłości”, zagraniczni wolontariusze, edukatorzy oraz osoby o powołaniu misyjnym „nie uzależniają swoich planów migracyjnych od zmieniającej się sytuacji ekonomicznej na świecie i nowych możliwości zatrudnienia” (s. 224). Obecność tych zbiorowości cudzoziemców na imigracyjnej scenie Poznania dowodzi ubóstwa utylitarystycznych koncepcji ukazujących migrantów jako kierujących się wyłącznie własnym interesem ekonomicznym (s. 15). Nie zawsze ekonomiczne są również przyczyny tak zwanych migracji edukacyjnych. Tej tematyce poświęcony jest rozdział „Imigranci-studenci”, w którym zaprezentowano trzy studia przypadków dotyczące zagranicznej młodzieży kształcącej się w Poznaniu. Między innymi omówiono przypadek rosyjskojęzycznych studentów skupionych wokół Wspólnoty Polskiej. Uznanie tej młodzieży za imigrantów uważam za dyskusyjne. W opinii niektórych badaczy bardziej precyzyjnym określeniem jest „migrant powrotny”, bowiem Polskę studenci polonijni uważają za swoją ojczyznę (Wyszyński 2008: 117), a udając się tu nie czują się cudzoziemcami (Nowicka 2000: 44; Głowacka-Grajper 2006: 330–331). Być może autorki podrozdziału, Agata Pakieła i Żaneta Przepiera, powinny odnieść się do tekstów autorów, którzy również pracowali z tą zbiorowością (np. Małgorzaty Głowackiej-Grajper). W analizie przydatne byłoby też odniesienie do klasycznych koncepcji socjologicznych. Jak piszą autorki, tożsamość studentów polonijnych jest z jednej strony kształtowana przez poczucie więzi z rodzinnymi stronami i rodziną (określanymi tu jako „kraj dzieciństwa”), z drugiej zaś przez Polskę – „dawny dom”, o którym w dzieciństwie opowiadali im dziadkowie (s. 192). Niezupełnie jasne jest, czy pojęcia „kraj dzieciństwa” i „dawny dom” są tożsame z terminami „ojczyzna prywatna” i „ojczyzna ideologiczna” wprowadzonymi przez Stanisława Ossowskiego (1984: 26) i często używanymi do opisu sytuacji studentów polonijnych (por. np. Wójcik-Żołądek 2013: 167–168). Odniesienie się do wspomnianych koncepcji stanowiłoby atut publikacji. Nie ma pewności, czy w rozdziałach empirycznych książki Migracje a heterogeniczność kulturowa udało się odpowiedzieć na pytanie, jakie są „zmiany kulturowe i urozmaicenie tradycji będące efektem obecności cudzoziemców” w Poznaniu (s. 18). Autorzy wprawdzie w fascynujący sposób opowiadają o środowiskach cudzoziemców zamieszkujących Poznań, ich stylu życia oraz podejmowanych działaniach; brak jednak opisu sytuacji, w których nawiązują oni kontakt społeczny z Polakami. Taki opis rodzi wrażenie, że tytułowa heterogeniczność kulturowa ma charakter wyspowy. Jest ono oczywiście mylne; jak pokazują autorzy książki, większość cudzoziemców w Poznaniu nie żyje w etnicznych gettach. Bez odpowiedzi pozostaje jednak pytanie, jaką wartość dodaną wynikającą z ich kompetencji kul- 266 AGNIESZKA RADZIWINOWICZÓWNA turowych cudzoziemcy wnoszą do tak zwanego społeczeństwa przyjmującego pod wpływem kontaktu społecznego. Interesującym przypadkiem są na przykład związki binacjonalne czy rodziny „światowe” (Beck i Beck-Gernsheim 2013). Codziennym wyzwaniem, przed jakim stają tworzący je partnerzy, jest wytwarzanie intymności właśnie w warunkach heterogeniczności. Być może ten proces niedostatecznie został opisany w recenzowanej książce. Uwagi końcowe Bez wątpienia opracowanie Migracje a heterogeniczność kulturowa… ma o wiele więcej zalet niż niedociągnięć. Wśród tych drugich znajdują się nieliczne uchybienia redakcyjne. Na przykład autorzy odsyłają do innych rozdziałów podając ich numery, podczas gdy w publikacji oraz w spisie treści rozdziały identyfikowane są wyłącznie za pomocą tytułu. Stało się tak być może dlatego, że redakcji podjął się zespół badawczy. Ten błąd można będzie poprawić w przypadku ponownego wydania książki. Bogata, zarówno polsko-, jak i anglojęzyczna bibliografia to ogromna zaleta opracowania. Ma ona interdyscyplinarny charakter; autorzy powołują się na publikacje antropologów, socjologów, demografów, ekonomistów i geografów społecznych. Być może zabrakło w niej odniesień do prac klasycznych, na przykład polskich prekursorów badań nad etnicznością i wielokulturowością. Warto dodać, iż bazując na zebranym bogatym materiale empirycznym poznańscy autorzy przygotowują kolejną książkę. Znajdzie się w niej między innymi analiza porównawcza środowisk obcokrajowców zamieszkujących Poznań. Pozycja taka bez wątpienia będzie interesującą kontynuacją recenzowanej książki. Literatura Appadurai, Arjun. 2005. Nowoczesność bez granic: kulturowe wymiary globalizacji. Kraków: Universitas. Ariza, Marina i Alejandro Portes (red.). 2007. El país transnacional: Migración mexicana y cambio social a través de la frontera. México: Universidad Nacional Autónoma de México, Instituto de Investigaciones Sociales. Bauman, Zygmunt. 2000. Globalizacja: i co z tego dla ludzi wynika. Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy. Beck, Ulrich i Elisabeth Beck-Gernsheim. 2013. Miłość na odległość: Modele życia w epoce globalnej. Warszawa: WN PWN. Beck, Urlich. 2001. Zombie Categories: Interview with Ulrich Beck. W: U. Beck i E. BeckGernsheim. Individualization: Institutionalized Individualism and its Social and Political Consequences. London, Thousand Oaks, New Delhi: SAGE Publications, s. 202–213. Besserer, Federico. 2004. Topografías transnacionales. México: UAM-I, Plaza y Valdez. Besserer, Federico i Michael Kearney (red.). 2006. San Juan Mixtepec: Una comunidad transnacional ante el poder clasificador y filtrador de las fronteras. México: Casa Juan Pablos. Čağlar, Ayşe. 2010. Rescaling Cities, Cultural Diversity and Transnationalism: Migrants of Mardin and Essen. W: S. Vertovec (red.). Anthropology of Migration and Multiculturalism: New Directions. London: Routledge, s. 112–138. ETNOGRAFICZNE SPOJRZENIE NA IMIGRACJĘ 267 Faist, Tomas. 2010. O transnarodowym przetwarzaniu granic, przestrzeni i mechanizmów społecznych. W: Ł. Krzyżowski i S. Urbańska (red.). Mozaiki przestrzeni transnarodowych: Teorie – metody – zjawiska. Kraków: Nomos, s. 29–48. Geertz, Clifford. 1960. The Javanese Kijaji: The Changing Role of a Cultural Broker. „Comparative Studies in Society and History” 2, nr 2: 228–249. Głowacka-Grajper, Małgorzata. 2006. Rodacy-cudzoziemcy. Młodzi Polacy z Litwy, Białorusi i Ukrainy na studiach w Polsce. W: E. Nowicka i S. Łodziński (red.). Kulturowe wymiary imigracji do Polski: Studia socjologiczne. Warszawa: Wydawnictwo ProLog, s. 329–358. Hammersley, Martin i Paul Atkinson. 2000. Metody badań terenowych. Poznań: Zysk i S-ka Wydawnictwo. Hirszfeld, Zimowit i Paweł Kaczmarczyk. 2000. Współczesne migracje zagraniczne ludności Podlasia. Warszawa: Instytut Studiów Społecznych UW. Laine, Marlene de. 2000. Fieldwork, Participation and Practice: Ethics and Dilemmas in Qualitative Research. London: SAGE Publications Ltd. Levitt, Peggy. 2001. The Transnational Villagers. Berkeley: University of California Press. Meyer, Birgit i Peter Geschiere. 1999. Globalization and Identity: Dialectics of Flow and Closure. Oxford: Blackwell. Nowicka, Ewa. 2000. Polacy czy cudzoziemcy? Polacy za wschodnią granicą. Kraków: Nomos. Oliver Ruvalcaba, Daniela i Cristian Torres Robles. 2012. Excluidos y ciudadanos. Las dimensiones del poder en una comunidad transnacional mixteca. México: Casa Juan Pablos. Ossowski, Stanisław. 1984. Analiza socjologiczna pojęcia ojczyzny. W: S. Ossowski. O ojczyźnie i narodzie. Warszawa: PWN, s. 15–46. Peirano, Mariza. 1998. When Anthropology is at Home: The Different Contexts of a Single Discipline. „Annual Review of Anthropology” 27: 105–128. Piekut, Aneta. 2010. Społeczny wymiar integracji. W: A. Górny, I. Grabowska-Lusińska, M. Lesińska i M. Okólski (red.). Transformacja nieoczywista. Polska jako kraj imigracji. Warszawa: Ośrodek Badań nad Migracjami, s. 202–217. Schutz, Alfred i Thomas Luckmann. 1973. The Structures of the Life-World. Evanston: Northwestern University Press. SJP: Dubisz, Stanisław (red.). 2008. Uniwersalny słownik języka polskiego PWN. Warszawa: WN PWN. Smolana, Krzysztof. 2004. Relaciones polaco-mexicanas en el siglo XX. „Actas Latinoamericanas de Varsovia” 27: 9–30. Wolf, Eric. 1956. Aspects of Group Relations in a Complex Society. „American Anthropologist” 88, nr 6: 1065–1078. Wójcik-Żołądek, Monika. 2013. Obcy wśród swoich? Młodzież polskiego pochodzenia z Kazachstanu studiująca w Polsce. „Studia BAS: Repatrianci i Polityka Repatriacyjna” 2 (34): 153–173. Wyszyński, Robert. 2008. Citizenship or Nationality – a Difficult Return from Kazakhstan. W: E. Nowicka i H. Firouzbakhch (red.). Homecoming: An Anthropology of Return Migrations. Kraków: Nomos, s. 117–138. STUDIA SOCJOLOGICZNE 2014, 3 (214) ISSN 0039−3371 Piotr Pawliszak Uniwersytet Gdański OD TEORII POLA DZIAŁAŃ STRATEGICZNYCH DO WIELKIEJ TEORII SYSTEMU PÓL. NEOINSTYTUCJONALNA STRATEGIA SYNTEZY SOCJOLOGII ORGANIZACJI I SOCJOLOGII RUCHÓW SPOŁECZNYCH Neil Fligstein i Doug McAdam: A Theory of Fields. New York: Oxford University Press 2012, 238 s. Rozwój teorii socjologicznej opiera się w znacznym stopniu na przemyśleniu ontologicznych założeń i rekonstrukcji podstawowych kategorii analitycznych stosowanych dotychczas w ugruntowanych perspektywach. Wyrazem tego dążenia jest książka Neila Fligsteina i Douga McAdama A Theory of Fields, która proponuje reinterpretację i scalenie teoretycznych podstaw neoinstytucjonalnej analizy organizacji i socjologii ruchów społecznych. Ci prominentni reprezentanci tych dwóch subdyscyplin – współpracujący regularnie ze sobą od lat osiemdziesiątych XX wieku, gdy obaj pracowali na Uniwersytecie Arizony – poddali rewizji milczące założenie, na którym opiera się praktyczny rozdział ich obszarów badawczych oraz ich odrębność teoretyczno-metodologiczna i organizacyjna. Zanegowali oni milczące przekonanie, że w przypadku organizacji mamy do czynienia ze stabilnymi strukturami społecznymi, w ruchach społecznych zaś z aktywnymi, spontanicznymi podmiotami formującymi w procesie kooperacyjnej mobilizacji działania zbiorowe. Znaleźli także zgrabną teoretyczną formułę integrującą. W zapowiadającym książkę artykule Toward a General Theory of Strategic Action Fields dowodzili, że „socjologia organizacji i ruchów społecznych, a tym samym także badacze jakichkolwiek instytucjonalnych podmiotów w nowoczesnym społeczeństwie, interesują się tym samym leżącym u ich podłoża zjawiskiem: zbiorowym działaniem strategicznym [podkreślenie P.P.]” (Fligstein i MacAdam 2011: 2). Biorąc pod uwagę procesy konwergencji w tych dziedzinach (Minkoff i McCarthy 2005, Diani 2013), a więc z jednej strony wpływ neoinstytucjonalizmu socjologicznego w badaniach gospodarczych i politycznych procesów organizowania oraz z drugiej strony idei mobilizacji zasobów i struktur możliwości politycznych w socjologii ruchów społecznych, pogląd ten można uznać za wyraźną artykulację istniejącego w polu nauk społecznych trendu ku inter- czy transdyscyplinarności. Jest to także zamierzony sprzeciw wobec postępującej organizacyjnej specjalizacji w ramach socjologii oraz nauk politycznych i nauk o organizacji. Jego dalekosiężInstytut Filozofii, Socjologii i Dziennikarstwa, e-mail: [email protected] 270 PIOTR PAWLISZAK nym celem jest umożliwienie, dzięki wspólnej podstawie teoretycznej, koordynacji badań i możliwości kumulacji wiedzy generowanej w ramach odrębnych subdyscyplin socjologii, nauk o organizacji i nauk politycznych badających procesy zmian w instytucjach nowoczesnych społeczeństw. Widać tu wyraźne inspiracje Mertonowskie. Fligstein i McAdam podjęli ambitną próbę przedstawienia podstaw teorii średniego zasięgu mającej modelować i wyjaśniać, jak złożone układy działań zbiorowych konstruowane przez aktorów społecznych wytwarzają stabilny porządek albo istotną zmianę w wyodrębnionych instytucjonalnie różnorodnych arenach społecznych działań, na których toczą się procesy podtrzymywania i zmiany instytucjonalnych „reguł gry” wyłaniających „wygranych” i „przegranych”. Ma ona umożliwiać kumulację danych empirycznych, ich stopniowe uogólnianie, a także doskonalenie teorii. W tym celu sięgnęli po epistemologiczny format teorii pola (Mey 1972), która dzięki rozpowszechnieniu w socjologii i dyscyplinach pokrewnych zapewnia dobrą metateoretyczną podstawę do integracji dotychczasowych teoretycznych ujęć zjawiska i interdyscyplinarnej współpracy w badaniach empirycznych. Mimo tautologicznych tendencji (pole można poznać wyłącznie poprzez jego efekty) umożliwia ona wyważenie sprzecznych tendencji pomiędzy determinacją strukturalną i podmiotowością oraz ujęciem empirycznego szczegółu i tworzeniem generalizacji w odniesieniu do dynamiki strukturalnej (Martin 2003), co było także celem twórców teorii pól. Centralnym pojęciem teorii jest pole działań strategicznych zdefiniowane jako „społecznie skonstruowany mezo-porządek, w którym »dostrojeni« do niego indywidualni lub zbiorowi aktorzy społeczni wchodzą we wzajemne interakcje na podstawie podzielanych (ale nie zawsze konsensualnych) przekonań co do celów pola, relacji z innymi uczestnikami pola (włączając w to, kto ma władzę i na jakiej podstawie mu przysługuje) oraz reguł rządzących uprawnionymi działaniami w polu” (s. 9). Autorzy przyznają, że główną inspirację zaczerpnęli od Pierre’a Bourdieu i Anthony’ego Giddensa, próbując jednocześnie uniknąć słabości ich koncepcji. Swoje centralne pojęcie skonstruowali jednak w duchu instytucjonalizmu, usiłując jednocześnie zdynamizować typową dla tego ujęcia koncepcję logik instytucjonalnych, która ich zdaniem „implikuje zbyt silnie jednomyślność wśród aktorów społecznych i koncentruje się zbytnio na reprodukcji” (s. 11–12). Widać tu jednak także nawiązanie do Giddensowskiej koncepcji dynamicznej struktury pola złożonej z wytwarzanych i przetwarzanych w działaniach i praktykach społecznych regułach oraz idei obiektywnej struktury pola występującej u Bourdieu. W ten sposób Fligstein i McAdam pogodzili obiektywizm z subiektywizmem, zapewnili aktorom ustrukturyzowaną sprawczość, a polom możliwość względnej stabilności oraz radykalnych zmian w zależności od stanu środowiska. Autorzy sięgnęli także do interakcjonizmu i teorii zachowań zbiorowych chcąc uniknąć indywidualistycznej orientacji Bourdieu i Giddensa, którzy generalnie (wyjątek stanowi: Bourdieu 2007) koncentrowali się na wyjaśnianiu działań jednostek w polu, nie zaś kolektywnej aktywności w polu. W tym celu wprowadzili drugie podstawowe pojęcie umiejętności społecznych (social skill), w które wyposażeni są twórczy indywidualni aktorzy organizujący zbiorowe działania, czyli instytucjonalni OD TEORII POLA DZIAŁAŃ STRATEGICZNYCH DO WIELKIEJ TEORII SYSTEMU PÓL 271 przedsiębiorcy (institutional enterpreneurs). Umiejętności społeczne, będące bardziej twórczym i plastycznym odpowiednikiem habitusów, są wytworzonymi przez uczestnictwo w wielu różnorodnych polach społecznych zdolnościami do „intersubiektywnego myślenia i działania, które kształtują wytwarzanie znaczeń, interesów i tożsamości służących do osiągania zbiorowych celów” (s. 4). Stanowią one dynamiczny mikrofundament pól działań, który ewoluuje nie tylko na poziomie jednostki, ale także w toku historycznych przekształceń całego społecznego systemu i jego części. Fligstein i McAdam rozwinęli także mezopoziom. Podobnie jak Bourdieu uwzględnili relacje władzy w polu wprowadzając dwie kategorie aktorów indywidualnych oraz zbiorowych i organizacyjnych: zajmujących już uprzywilejowane pozycje wewnątrz pola (incumbents) i do tych pozycji pretendujących (challengers), którzy usiłują utrzymać albo poprawić swoją pozycję w polu tworząc sieci współpracy i konfliktu. Wyróżnili także tzw. jednostki zarządzania wewnętrznego (internal governance units), którymi mogą być państwa-aktorzy (funkcjonujący także jako pola działań politycznych) lub niesuwerenne wewnętrzne instytucje regulacyjne. Tu, na poziomie pośrednim, zachodzą także procesy zbiorowego wytwarzania znaczeń i tożsamości w procesach ramowania, które jest elementem tworzenia zorganizowanych aktorów i koalicji. Na makropoziomie teoria pól dostarcza narzędzi do opisu środowiska relacji interpolowych. Wyróżnia typy pól odłączone, zależne i współzależne oraz zwraca szczególną uwagę na procesy relacji pól z aktorami państwowymi. Łącznikiem między poziomem mezo i makro są procesy destabilizacji chwiejnej równowagi wewnątrz- i międzypolowej: zmiany w sąsiednich polach (często polityka państwa), inwazje aktorów z zewnątrz, innowacje technologiczno-organizacyjne lub różnorodne wydarzenia makrospołeczne. Koncepcja jest więc bardziej wszechstronna, zróżnicowana i dynamiczna niż teoria Bourdieu, która jest jej głównym punktem odniesienia. Po teorii organizacji i ruchów społecznych „dziedziczy” ona empiryczne nastawienie. Po koncepcjach interakcjonistycznych formalny charakter, po koncepcjach polowych charakter teorii średniego zasięgu, która ma ambicje rozwijać się w procesach empirycznego nasycania w kierunku teorii emergentnego i dynamicznego systemu pól składających się na całe życie społeczne. Autorzy twierdzą, że teoria pól może być używana zarówno w duchu interpretatywnym, jak i pozytywistycznym. Dla interpretatywisty stanowi ona zespół pojęć uczulających, służących do rozumienia działań aktorów społecznych w poszczególnych historycznych przypadkach. W tym trybie w rozdziałach empirycznych analizowane są dwa wewnętrznie zróżnicowane długotrwałe procesy: przekształcenia pola polityki rasowej w USA z fazą ruchu praw człowieka oraz przekształcenia ekonomicznego pola kredytów hipotecznych z fazą globalnego załamania rynku finansowego. Model umożliwia nie tylko rekonstrukcję procesu wytwarzania działania zbiorowego, ale także wyjaśnienie jego efektywności poprzez odniesienie do szerszych przemian strukturalnych. W ujęciu pozytywistycznym teoria pola to nie tylko model pojęciowy, ale także układ tez dotyczących dyna- 272 PIOTR PAWLISZAK miki pola i systemu pól przy określonych zestawach parametrów strukturalnych. Autorzy podają kilkanaście wstępnych tez, które mają podlegać empirycznej weryfikacji i precyzacji. Zarówno ilościowe, jak i jakościowe metody mogą być używane w komplementarnym trybie do pogłębienia rozumienia procesów polowych i określania oraz weryfikacji zależności. Ilościowe – do analiz porównawczych w długich okresach, tak aby określić procesy formowania koalicji politycznych i dynamikę struktur konfliktu oraz stabilność i przekształcenia w systemach pól. Jakościowe – do gęstego opisu manewrów aktorów w polu i ich efektów w strukturze społecznej i kulturowej pola. Teoria pól doczekała się już szerszego krytycznego omówienia (Goldstone i Useem 2012, zob. także odpowiedź Fligstein i McAdam 2012). Nie ma tu miejsca na jego szerszą analizę. Warto jednak zwrócić uwagę na fundamentalne założenie teorii pól i jego konsekwencje. Jest nim znajdująca się w tle podstawowego pojęcia pola działań strategicznych idea racjonalnego doboru środków do celu, którym jest zwycięstwo w zmaganiach pomiędzy aktorami uprzywilejowanymi i upośledzonymi. Po pierwsze, zaniedbuje ona nieinstrumentalne wymiary działań, a także nierefleksyjne dążności zarówno na poziomie jednostkowym, jak i szerszym wymiarze systemowym. Po drugie, ogranicza dynamikę pola i pól do strukturalnego konfliktu pomiędzy dominującymi i podporządkowanymi. Nie są to jednak ograniczenia nie do naprawienia. Stosunkowo łatwo dałoby się uzupełnić wymiar kulturowy działań, w szczególności emocjonalny i moralny. Wymaga to użycia bardziej rozwiniętej koncepcji kultury obejmującej nie tylko intersubiektywną świadomość, ale także jej symboliczne formy zobiektywizowane w symbolach i dyskursach, wcielone i zbiorowe praktyki, takież emocje, a także moralność (por. Sewell 1999; Vaisey 2009). Obok relacji między aktorami uprzywilejowanymi a upośledzonymi należałoby uwzględnić także konflikty wewnątrz tych zbiorowości, które często skutkują zmianami w polach (Hess, 2007, 2012a), a także procesy tworzenia powiązań przecinających granice pól. Szczególnym wkładem teorii pól do socjologii nowoczesności mogłoby być przedstawienie, jak ogólna struktura pól podlega systematycznej translacji lub transformacji w procesach modernizacji (Hess 2012b). Bourdieu zaproponował w tym celu analizę pola władzy, w którym dokonują się negocjacje względnej preferencji pól. Propozycja nie zainspirowała jednak do prowadzenia szerokich empirycznych projektów. Fligstein i McAdam, podkreślając wagę relacji międzypolowych, sugerują zajęcie się badaniami i analizą, jak szersze procesy dynamiki strukturalnej kształtują zdolność niektórych grup: rasowych, klasowych, płciowych itp. do utrzymania względnie utraty uprzywilejowanego statusu. Teoria pól ufundowana została na założeniu, że w podstawowych obszarach nowoczesnych społeczeństw – sferze publicznej, gdzie formują się i działają ruchy społeczne oraz silnie zracjonalizowanej i zinstytucjonalizowanej sferze oddziaływań między organizacjami formalnymi – mamy do czynienia z tym samym, konstytutywnym typem działania społecznego – zbiorowymi działaniami strategicznymi. Jest to założenie o charakterze redukcyjnym, ponieważ obok tego typu działań występują też działania innej natury, czy też są obecne również inne istotne wymiary działania. Jednakże tego typu metodyczne zubożenie rzeczywistości pozwala równocześnie na OD TEORII POLA DZIAŁAŃ STRATEGICZNYCH DO WIELKIEJ TEORII SYSTEMU PÓL 273 porównywanie i uogólnianie tego, co w integralnym ujęciu jest idiosynkratyczne. Ci, którzy podważają wartość teorii pól (Goldstone i Useem 2012), zakładają, że obszary różnią się istotowo. Jednakże im bardziej ruchy społeczne są zinstytucjonalizowane i sprofesjonalizowane a środowisko organizacyjne mniej przewidywalne i bardziej dynamiczne, tym bardziej założenie homologii staje się trafne. Przedstawione tu postulaty udoskonalenia teorii pól idą w kierunku rozszerzenia koncepcji działania społecznego, tak aby ująć także inne jego wymiary poza strategicznym. To jednak zwiększa złożoność teorii i ogranicza istotną zaletę teorii pól – jej prostotę i imaginatywność. Właściwa proporcja między ogólnością a precyzją opisu pól nie jest preustanowiona. Jest kwestią interesów poznawczych użytkowników teorii i może być zgodnie z nimi regulowana. Rozważana przez autorów możliwość jakościowej i ilościowej interpretacji teorii oznacza, że zakładają oni elastyczne dostosowywanie teorii zarówno do różnych kontekstów, jak i różnych założeń ontologiczno-metodologicznych. Teoria pól ma także charakter autorefleksyjny. Dostarcza narzędzi do analizy swego potencjału w polu teorii społecznych. Występuje z pozycji pretendenta kwestionującego silnie ugruntowany teoretyczny i organizacyjny podział. Z tej racji ma niewielkie szanse na sukces. To jednak, że zakłada swoją własną elastyczną interpretację i rozwój, oznacza, że ma potencjał tworzenia szerokich koalicji. Sukces lub porażka teorii pól, tak jak i każdej innej, zależy jednak nie tylko od jej właściwości, ale także od społecznych zdolności jej użytkowników do tworzenia inkluzywnych, ale także wyrazistych tożsamości. Literatura Bourdieu, Pierre. 2007. Reguły sztuki. Geneza i struktura pola literackiego. Kraków: Universitas. Diani, Mario. 2013. Organizational Fields and Social Movement Dynamics. W: J. Van Stekelenburg, C. Roggeband i B. Klandermans (red.). The Future of Social Movements Research: Dynamics, Mechanisms and Processes. Minneapolis: University of Minnesota Press, s. 145–168. Fligstein, Neil i Doug McAdam. 2011. Toward a General Theory of Strategic Action Fields. „Sociological Theory” 1: 1–26. Fligstein, Neil i Doug McAdam. 2012. Response to Goldstone and Useem. „Sociological Theory” 1: 48–50. Goldsone, Jack A. i Bert Useem. 2012. Putting Values and Institutions Back into the Theory of Strategic Action Fields. „Sociological Theory” 1: 37–47. Hess, David J. 2007. Alternative Pathways in Science and Industry. Activism, Innovation and the Environment in an Era of Globalization. Cambridge Mass.: MIT Press. Hess, David J. 2012a. Good Green Jobs in a Global Economy. Making and Keeping New Industries in the United States. Cambridge Mass.: MIT Press. Hess, David J. 2012b. A Theory of Fields: A Review. „Mobilizing Ideas”, June 13. http://mobilizingideas.wordpress.com/2012/06/13/a-theory-of-fields-a-review/ (dostęp 8.10.2013). Mey, Harald. 1972. Field Theory. A Study of Its Applications in the Social Sciences. New York: St. Martin’s Press. Martin, John. L. 2003. What is Feld Theory? „American Journal of Sociology” 1: 1–49. 274 PIOTR PAWLISZAK Minkoff, Debra i John D. McCarthy. 2005. Reinvigorating the Study of Organizational Processes in Social Movements. „Mobilization” 1: 289–308. Sewell, William. 1999. The Concept(s) of Culture. W: V. Bonnell i L. Hunt. Beyond the Cultural Turn. New Directions in the Study of Society and Culture. Berkeley: University of California Press, s. 35–61 Vaisey, Stephen. 2009. Motivation and Justification. A Dual-Process Model of Culture in Action. „American Journal of Sociology” 6: 1675–1715. STUDIA SOCJOLOGICZNE 2014, 3 (214) ISSN 0039−3371 Beata Królicka Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu KULTURA A… REFORMA Kultura a rozwój. Red. Jerzy Hausner, Anna Karwińska i Jacek Purchla. Warszawa: Narodowe Centrum Kultury 2013, 516 s. Nakładem Narodowego Centrum Kultury ukazała się kolejna, już dziewiąta publikacja z serii „Kultura się liczy!”, zatytułowana Kultura a rozwój. Redaktorzy publikacji, profesorowie Jerzy Hausner, Anna Karwińska i Jacek Purchla, wyznaczyli sobie ambitny cel, jakim było – jak piszą we wstępie – opracowanie podręcznika akademickiego z zakresu ekonomii kultury, ujmującego całość zagadnień z perspektywy badawczej dotąd niespotykanej w polskiej literaturze naukowej. Tradycyjne podejście, wypracowane na gruncie neoklasycznej teorii ekonomii, zakłada, że sektor kultury można traktować jak dziedzinę gospodarki, a zatem sprawdzają się w nim mechanizmy rynkowe i to one decydują o sukcesie ekonomicznym. Potwierdzeniem tego podejścia miały być dochodowe przemysły kreatywne. Redaktorzy recenzowanej publikacji przyjęli inny punkt widzenia, uznali bowiem, że związki kultury i gospodarki są znacznie bardziej skomplikowane, a cele aktywności kulturalnej, osadzonej wprawdzie w materialnej rzeczywistości, mają przeważnie charakter i wymiar pozaekonomiczny. Dostrzegając całą złożoność sfery kultury, Hausner, Karwińska i Purchla za podstawę rozważań przyjęli zatem nie rynek, a rozwój społeczno-gospodarczy, bowiem czynnikiem i mechanizmem owego rozwoju – ich zdaniem – staje się właśnie kultura. Uznano, że dla ukazania zależności pomiędzy kulturą a rozwojem społeczno-gospodarczym niezbędne jest podejście interdyscyplinarne, co zapewnić miał dobór autorów tej obszernej, bo liczącej aż 516 stron publikacji. Znaleźli się wśród nich między innymi pracownicy naukowi i doktoranci związani z Uniwersytetem Ekonomicznym w Krakowie, a także pracownicy Międzynarodowego Centrum Kultury, czyli zarówno teoretycy, reprezentujący różne dyscypliny naukowe, jak i praktycy aktywnie związani z kulturą. Kultura a rozwój – przegląd treści Część merytoryczna publikacji, poprzedzona słowem od wydawcy, składa się ze wstępu, pięciu części, z których każda zawiera od czterech do sześciu rozdziałów, oraz zakończenia. W książce zamieszczono także noty biograficzne autorów, a całość zamykają indeks osób i indeks rzeczowy. Związana z Instytutem Socjologii, Wydział Humanistyczny, e-mail:[email protected] 276 BEATA KRÓLICKA Część pierwsza w kolejnych rozdziałach wprowadza zasadnicze dla całej publikacji pojęcia i kategorie. Hausner, definiując rozwój społeczno-gospodarczy, odnosi się do takich zagadnień, jak istota i model rozwoju. Wprowadza także kategorię rozwoju zrównoważonego. Pojęcie dziedzictwa kulturowego definiuje Purchla. Autor dostrzega zarówno jego wymiar ekonomiczny, głównie o charakterze lokalnym (miasta historyczne), jak i sferę niematerialną, jaką stanowi pamięć i historia. Karwińska w kolejnym rozdziale podejmuje się zdefiniowania pojęcia „kultura”, którego zakres może się bardzo różnić w zależności od przyjętego kryterium. Autorka przedstawia także funkcje kultury w życiu społecznym. Część pierwszą zamyka rozdział zatytułowany Kultura i polityka rozwoju, w którym Hausner zakłada, że to kultura może odegrać zasadniczą rolę w przełamywaniu kryzysu i uruchamianiu rozwoju. Do tego niezbędne jest jednak spełnienie trzech warunków: po pierwsze – przeprowadzenie reformy instytucjonalnej, która objęłaby publiczne instytucje kultury, a także sposób ich organizowania, nadzorowania i finansowania; po drugie – uznanie kultury za istotny zasób ekonomiczny, a co za tym idzie, uruchomienie mechanizmów, które włączyłyby zasoby kultury do obiegu gospodarczego; i po trzecie – traktowanie kultury jako czynnika wpływającego na postawy ekonomiczne i aktywność gospodarczą. W części drugiej, zatytułowanej Kultura jako zasób, Agata Wąsowska-Pawlik przedstawia zarys polityki kulturalnej Polski w latach 1989–2012. Definiując pojęcie polityki kulturalnej jako części polityki społecznej dotyczącej twórczości artystycznej, dostępu do kultury oraz zachowania dziedzictwa kulturowego, autorka podkreśla zarówno kontekst społeczno-gospodarczy, jak i polityczny, w jakim owa polityka jest formułowana. Dla porównania, w rozdziale tym znalazło się także omówienie modeli polityki kulturalnej Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii oraz Stanów Zjednoczonych. Z kolei Katarzyna Jagodzińska charakteryzuje działalność kulturalną w Polsce po transformacji ustrojowej, przedstawiając funkcjonowanie tradycyjnych instytucji kultury i przemysłów kultury. W artykule podkreślony został ogromny wpływ rewolucji technologicznej na cały sektor kultury. Ta sama autorka w następnym rozdziale podejmuje kwestie polskiego szkolnictwa artystycznego oraz sytuacji artysty w Polsce. O ile poziom nauczania w szkołach podstawowych, gimnazjach i liceach jest oceniany dość wysoko, to szkolnictwo na poziomie wyższym, ukierunkowane na kształcenie „wirtuozów i wielkich artystów”, nie zdaje egzaminu, czego skutkiem jest między innymi status społeczny i sytuacja materialna wielu absolwentów studiów artystycznych. Część drugą zamyka rozdział autorstwa Jana Strycharza. Autor wprowadza w nim najpierw pojęcie organizacji kulturalnych, które w polskim piśmiennictwie, a także w dyskursie publicznym nazywane są instytucjami kultury, po czym analizuje wpływ owych organizacji na rozwój społeczno-gospodarczy. Część trzecią publikacji poświęcono dziedzictwu kulturowemu. Purchla przedstawia zasoby dziedzictwa kulturowego w Polsce, system ochrony zabytków w kontekście zmiany ustrojowej, a także kwestie związane z konserwacją zabytków. Temat dziedzictwa kulturowego traktowanego jako produkt rynkowy podejmuje w kolejnym rozdziale Krzysztof Broński. Stosowanie instrumentów marketingowych w tej dziedzinie wynika z jednej strony z postępującego procesu urynkowienia zasobów KULTURA A… REFORMA 277 dziedzictwa kulturowego, z drugiej natomiast – z wykorzystania tych zasobów w niektórych sektorach gospodarki, na przykład w turystyce. Z tym zagadnieniem wiąże się bezpośrednio kolejny rozdział, autorstwa Moniki Murzyn-Kupisz, ujmujący kwestie dziedzictwa kulturowego w kontekście rozwoju lokalnego. Autorka wymienia grupy podmiotów działających na rynku dziedzictwa kulturowego, analizuje także – w wymiarze lokalnym – możliwości oddziaływania dziedzictwa kulturowego na rozwój społeczno-gospodarczy. Część trzecią zamykają rozważania Jagodzińskiej na temat rewitalizacyjnej funkcji kultury i dziedzictwa kulturowego. Autorka omawia modele, znaczenie i przykłady (zagraniczne i polskie) rewitalizacji poprzez kulturę. Kultura jako składowa procesów społecznych to temat przewodni kolejnej, czwartej części publikacji. Znajdują się w nim rozważania Przemysława Kisiela na temat specyfiki kultury w kontekście dokonujących się procesów społeczno-ekonomicznych. Autor zwraca uwagę na swoistość kultury współczesnej, która podlega takim procesom, jak – z jednej strony – globalizacja, a z drugiej – fragmentaryzacja i rekompozycja. Pojęcia kapitału ludzkiego i kapitału społecznego, ujmowanych w kategorii zasobów rozwojowych, omawia Karwińska, podkreślając niezwykle istotną dla ich kształtowania rolę kontekstu kulturowego i uczestnictwa w kulturze. Jagodzińska w kolejnym rozdziale podejmuje temat edukacji kulturalnej, której ograniczony poziom i zakres w naszym kraju znajduje, zdaniem autorki, odzwierciedlenie w sporadycznym udziale Polaków w życiu kulturalnym. W świetle potwierdzonych badaniami naukowymi związków między kreatywnością i innowacyjnością (których źródłem jest uczestnictwo w kulturze) a przedsiębiorczością – edukację kulturalną trzeba traktować jak inwestycję. Wzory uczestnictwa w kulturze – o których pisze Kisiel – podlegają nieustannym przeobrażeniom, nasilonym szczególnie w ostatnich latach, co spowodowane jest wieloma czynnikami, takimi jak zmiana charakteru partycypacji kulturalnej czy zmieniająca się rola kultury. Szczególnie istotne znaczenie ma w tym przypadku rozwój techniczno-technologiczny i wykształcenie się cyberkultury. Wpływ integracji europejskiej na sektor kultury omawia Joanna Sanetra-Szeliga, podejmując między innymi temat wykorzystania środków wspólnotowych na kulturę w Polsce, zwłaszcza po przystąpieniu naszego kraju do Unii Europejskiej. Ostatnia, piąta część publikacji jest najobszerniejsza, nie tylko jeśli chodzi o liczbę stron, ale i rozdziałów, co nie dziwi w kontekście tematyki owej części, a jest nią Kultura i gospodarka. Krzysztof Malczyk, analizując związki kultury i rynku, odnosi się do neoklasycznego paradygmatu ekonomicznego. Zagadnienia popytu oraz konsumpcji dóbr i usług kultury czy podaży oraz produkcji dóbr i usług kulturowych, omawiane w tym rozdziale, odwołują się bowiem do neoklasycznej teorii ekonomii. Autor zwraca jednak uwagę, że klasyczne narzędzia analizy ekonomicznej stosowane w tak specyficznej gałęzi gospodarki, jaką jest sektor dóbr i usług kultury, w wielu przypadkach zawodzą. Z kolei Łukasz Maźnica podejmuje kwestie kreatywności i innowacyjności, większość uwagi poświęcając jednak pierwszemu pojęciu. Stąd w rozdziale tym znalazły się rozważania na temat istoty i źródeł, ale i barier kreatywności, a także społeczeństwa kreatogennego i klasy kreatywnej. Autor uznaje, że kultura i kreatywność to główne czynniki rozwoju społeczno-gospodarczego. Sektor kultury a rozwój gospodarczy miasta to tytuł kolejnego rozdziału autorstwa 278 BEATA KRÓLICKA Sanetry-Szeligi. Podjęte zostały tu między innymi kwestie polityki miejskiej w sferze kultury czy zagadnienie rewitalizacji miast. Autorka odwołuje się także do tzw. miejskiej ekonomii symbolicznej, nowego zjawiska wyrażającego się na przykład poprzez eventy budujące wizerunek miasta. Przemysły kreatywne omawia Jakub Głowacki. W rozdziale jego autorstwa znajdziemy nie tylko definicje i systematykę tego obszaru, ale także rozważania na temat wpływu kultury oraz przemysłów kreatywnych na gospodarkę. Osobno przedstawiony został sektor przemysłów kreatywnych w Polsce. Bartłomiej Biga z kolei podejmuje kwestie prawa autorskiego w kontekście rewolucji technologicznej. Autor definiuje pojęcia związane z prawem autorskim, takie jak autorskie prawa majątkowe i osobiste, omawia również problem naruszania praw autorskich, na co niebagatelny wpływ ma pojawienie się nowych nośników danych i łatwość tworzenia kopii. Szczególnie istotny dla prawa autorskiego jest rozwój sieci internetowej. Edwin Bendyk zamyka część piątą refleksjami na temat zdolności człowieka do symbolicznego przedstawiania rzeczywistości, czyli relacji między kulturą a techniką. W zakończeniu odwołano się raz jeszcze do głównego przesłania książki, czyli stwierdzenia, że obecnie pojmowanie relacji między kulturą a gospodarką zmierza w niewłaściwym kierunku, kultura bowiem wytwarza różne wartości, nie tylko ekonomiczne. I właśnie te nieekonomiczne wartości kultury są zdecydowanie ważniejsze dla gospodarki, ponieważ to one wywierają wpływ na rozwój społeczno-gospodarczy. Kultura a rozwój jako podręcznik akademicki Zaletą publikacji jest na pewno jej dostępność, ukazała się ona bowiem zarówno w wydaniu papierowym, jak i w wersji elektronicznej, a plik pdf można pobrać (bezpłatnie) ze strony internetowej Narodowego Centrum Kultury. Kultura a rozwój – jak piszą we wstępie redaktorzy – została pomyślana jako podręcznik z zakresu ekonomii kultury dla studentów: ekonomii, zarządzania, socjologii, dziennikarstwa, nauk politycznych i kulturoznawstwa. Przyjrzyjmy się najpierw jeszcze raz strukturze książki. Podział na części, z których każda zawiera po kilka – powiązanych głównym wątkiem – rozdziałów, na pierwszy rzut oka wprowadza porządek i systematyzuje materiał. Dużą pomoc przy korzystaniu z podręcznika może stanowić indeks osobowy i rzeczowy. Wszystkie rozdziały, z wyjątkiem ostatniego, zawierają podsumowanie, które ujmuje w skrócie podejmowane zagadnienie. Na końcu każdego rozdziału zamieszczona jest literatura. Interdyscyplinarne podejście do tematu, akcentowane we wstępie, mogłoby stanowić zaletę, podręcznik adresowany jest przecież do studentów różnych kierunków. Jednak to szerokie i interdyscyplinarne potraktowanie zagadnienia, opracowanego przez specjalistów z różnych dziedzin, sprawia, że czytelnik czuje się zdezorientowany, a kompozycja książki wydaje się nieadekwatna do sposobu ujęcia tematu i wbrew pierwszemu wrażeniu wprowadza chaos, utrudniając odbiór treści. Mają tego świadomość, zdaje się, również redaktorzy publikacji, którzy wprawdzie we wstępie piszą o autonomicznym charakterze poszczególnych rozdziałów, jednak KULTURA A… REFORMA 279 w ostatnim akapicie zakończenia znajduje się stwierdzenie, że Kultura a rozwój jest czymś pośrednim pomiędzy antologią tekstów a podręcznikiem, a zatem na ostateczny kształt publikacji trzeba jeszcze poczekać. A jak można by ów podręcznik udoskonalić? Przyglądając się spisowi treści oraz zawartości książki jako redaktor współpracujący od wielu lat z wydawnictwami naukowymi, usiłowałam znaleźć w tym chaosie jakiś porządek. Podział na części i przyporządkowanie do nich poszczególnych rozdziałów to przeważnie efekt jakiegoś wyboru, jednak w tym przypadku niejako siłą rzeczy narzuca się taki układ podręcznika, który odzwierciedlałby trzy perspektywy spojrzenia na kulturę, przedstawione w rozdziale Kultura i polityka rozwoju, a stanowiące element proponowanej w tym miejscu reformy sektora kultury. Pytanie, które pojawia się przy okazji, brzmi: Czy podręcznik akademicki to odpowiednie miejsce do propagowania fundamentalnej i kompleksowej reformy instytucjonalnej sektora kultury? Do tej kwestii powrócę w podsumowaniu. Poniżej przedstawiam moją propozycję kompozycji podręcznika uwzględniającą trzy perspektywy Hausnera. Część wprowadzająca podstawowe pojęcia i kategorie pozostałaby bez zmian, jednak w rozdziale Hausnera Kultura i polityka rozwoju (najważniejszym dla całości ujęcia) silniejszego zaakcentowania wymagałyby owe trzy perspektywy spojrzenia na kulturę. Kolejna z części zawierałaby rozdziały dotyczące kultury traktowanej jako sektor (pierwsza perspektywa Hausnera). Tu znalazłyby się teksty z obecnej części drugiej oraz Sektor kultury w procesie integracji europejskiej z części czwartej. Osobny, dodatkowy rozdział należałoby poświęcić trzeciemu sektorowi (do tego wątku powrócę jeszcze pod koniec recenzji). Dalsza część obejmowałaby zagadnienia kultury jako zasobu ekonomicznego (druga perspektywa Hausnera). Tu mógłby znaleźć się rozdział Kultura i rynek, po nim wszystkie rozdziały z dotychczasowej części trzeciej (kwestie dziedzictwa), a dalej trzy teksty z części piątej: Sektor kultury a rozwój gospodarczy miasta, Przemysły kreatywne i ich wpływ na gospodarkę, Prawo autorskie w kontekście rewolucji technologicznej. Pozostałe teksty, czyli obecna część czwarta (bez Sektora kultury w procesie integracji europejskiej) oraz dwa rozdziały części piątej: Kultura – kreatywność – innowacyjność i Kultura, technika, kapitalizm (uzupełniony o podsumowanie) stanowiłyby osobną całość (trzecia perspektywa Hausnera). Takie przeredagowanie materiału pozwoliłoby przy okazji wychwycić i usunąć zbędne powtórzenia i byłoby z pewnością z korzyścią dla czytelnika, bo w obecnym kształcie książka przytłacza swą objętością, a te same informacje pojawiają się w kilku miejscach. Tytuły kolejnych części byłyby podporządkowane trzem perspektywom Hausnera, czyli: Kultura jako sektor, Kultura jako zasób ekonomiczny oraz Kultura jako przestrzeń komunikacji i społecznego współdziałania. Można by wówczas zrezygnować z numerowania części i w ogóle z nazywania owych działów częściami (wyodrębnienie wskazują karty tytułowe), bo jednak Podstawowe pojęcia i kategorie stanowią jakby wprowadzenie do samego zagadnienia i do sposobu jego ujęcia. 280 BEATA KRÓLICKA Te błędy kompozycyjne to nie tylko skutek nieprzemyślanej redakcji, stanowią one bowiem odzwierciedlenie głębszego problemu, trudno zauważalnego na pierwszy rzut oka, bo przysłoniętego objętościowo-informacyjną redundancją. Okazuje się mianowicie, że po zmianie kompozycji wątpliwości zaczyna budzić kolejność owych trzech działów, czyli trzech perspektyw spojrzenia na kulturę. Kultura traktowana jako sektor pojawia się bowiem, moim zdaniem, od strony merytorycznej za wcześnie. Na pierwszym miejscu umieściłabym dział Kultura jako przestrzeń komunikacji i społecznego współdziałania. Nie z powodu narzucającego się siłą rzeczy odniesienia antropologiczno-kulturowego i historycznego, przyznającego kulturze chronologiczne pierwszeństwo przed instytucjami (procesy państwotwórcze) i gospodarką (rolnictwo, handel, przemysł), ale raczej po to, aby położyć akcent na to, co zapewnia kultura, a także by ułatwić czytelnikowi zrozumienie (bo to przecież podręcznik) zagadnień pojawiających się w dalszych częściach. Chodzi tu o dwie kwestie. Pierwszą jest ukazanie, jak uczestnictwo w kulturze wpływa na kreatywność i innowacyjność, czyli w konsekwencji – jaką rolę może odgrywać kultura w rozwoju społeczno-gospodarczym. Wówczas bardziej zrozumiałe staną się pojęcia społeczeństwa kreatogennego, klasy kreatywnej czy zagadnienia rewitalizacji miast przez kulturę. Zaakcentowane zostanie również w ten sposób znaczenie edukacji kulturalnej, ułatwiającej odbiór kultury i kształtującej nawyki uczestnictwa w życiu kulturalnym. Drugą kwestią – ważniejszą – jest pokazanie kultury jako zasadniczego czynnika kształtującego różnego rodzaju kompetencje, relacje międzyludzkie i zdolność współdziałania (kapitał ludzki, społeczny i inne w zależności od klasyfikacji), czyli te wszystkie umiejętności, które mają istotny wpływ nie tylko na stosunki społeczne, ale i ekonomiczne. Taka właśnie kolejność działów (chociaż niezgodna z kolejnością trzech perspektyw Hausnera), czyli: 1) Kultura jako przestrzeń komunikacji i społecznego współdziałania, 2) Kultura jako sektor oraz 3) Kultura jako zasób ekonomiczny – odzwierciedlałaby założenie przedstawione we wstępie: „Intencją autorów tego podręcznika jest […] przekonanie czytelników, że współcześnie kultura staje się podstawowym zasobem – czynnikiem i mechanizmem rozwoju społeczno-gospodarczego, że szczególnie w okresie kryzysu w jej obszarze trzeba szukać inspiracji, możliwości i sposobów innowacyjnego działania, poszerza ona bowiem nasze perspektywy poznawcze, ułatwia komunikowanie się i wspólne definiowanie sytuacji, a tym samym – współdziałanie” (s. 16). Kultura a rozwój – nowatorskie (?) ujęcie zagadnienia We wstępie do recenzowanego podręcznika jego redaktorzy podkreślają nowatorskie ujęcie zagadnienia. Porównajmy zatem, jak Kultura a rozwój przedstawia się na tle innych publikacji naukowych, które dotyczą tych samych obszarów problemowych. Do porównania posłużą następujące pozycje: Dorota Ilczuk, Ekonomika kultury (2012); David Throsby, Ekonomia i kultura (2010); Ruth Towse, Ekonomia kultury. Kompendium (2011). KULTURA A… REFORMA 281 Dwie ostatnie publikacje ukazały się, podobnie jak Kultura a rozwój, nakładem Narodowego Centrum Kultury, w serii „Kultura się liczy!” i w takiej samej szacie graficznej. Autorzy recenzowanego podręcznika powołują się na wszystkie trzy pozycje. Pierwsza jest cytowana tylko w jednym rozdziale, druga – w pięciu rozdziałach i trzecia – również w pięciu. Dokładna analiza spisu treści i zawartości merytorycznej wszystkich czterech publikacji prowadzi do wniosku, że wyraźnie na tym tle odróżnia się Ekonomia kultury. Kompendium autorstwa Ruth Towse, którą zresztą autorzy recenzowanej publikacji przedstawiają we wstępie jako pozycję ujmującą zagadnienie w tradycyjny sposób, czyli bazujący na neoklasycznej teorii ekonomii. W przypadku książek autorstwa Doroty Ilczuk i Davida Throsby’ego trudno doszukać się jakichś bardzo istotnych różnic w zakresie podejmowanych zagadnień pomiędzy nimi a podręcznikiem Kultura a rozwój. Oczywiście każda z tych pozycji jest na swój sposób odmienna, poszczególne zagadnienia pojawiają się w rozmaitej kolejności i nie wszędzie, ale na czym polega owo nowatorskie ujęcie ekonomii kultury w recenzowanej książce? Trudno powiedzieć. Z czego natomiast wynika przedstawianie publikacji Kultura a rozwój jako ujmującej zagadnienie w nowatorski sposób, to już inna kwestia, ale do tego odniosę się w podsumowaniu. Kultura a rozwój a koncepcja poziomicy Kwestia wzajemnych relacji między kulturą a rozwojem społeczno-gospodarczym poruszana jest na łamach wielu publikacji, sektor kultury stanowi wszak ważną dziedzinę gospodarki. W kontekście recenzowanego podręcznika szczególnie istotne są jednak artykuły autorstwa Tomasza Szlendaka i Arkadiusza Karwackiego, powstałe na fali polemiki z głośną książką The Spirit Level opublikowaną w 2009 roku1, a stanowiącą podsumowanie wielu lat badań dwojga brytyjskich epidemiologów. Richard Wilkinson i Kate Pickett, analizując dane statystyczne, zauważyli korelację pomiędzy występowaniem nasilonych problemów społecznych a dużym rozwarstwieniem dochodów ludności. I odwrotnie, kraje o stosunkowo płaskiej strukturze dochodów takich problemów doświadczają w znacznie mniejszym stopniu. Co ciekawe, „różnice dochodów w obrębie własnego społeczeństwa oddziałują na jednostkę zupełnie inaczej niż różnice między przeciętnymi dochodami w poszczególnych krajach zamożnych”. Występowanie „problemów społecznych ma niewiele wspólnego albo zgoła nie ma nic wspólnego z poziomem przeciętnych dochodów w danym społeczeństwie” (Wilkinson i Pickett 2011: 27). Brytyjscy naukowcy doszli zatem do wniosku, że na poważne dolegliwości trapiące wiele współczesnych społeczeństw – takie jak: słabe więzi społeczne, mała aktywność społeczna, uzależnienia, problemy zdrowotne, otyłość, słabe wyniki nauczania, ciąże nastoletnich dziewcząt, przestępczość i wskaźnik osób przebywających w więzieniu, a także słaba mobilność społeczna – swoistym panaceum byłoby spłaszczenie struktury dochodów (Wilkinson i Pickett 2011). 1 Książka ukazała się w Polsce w 2011 roku pod tytułem Duch równości i do tego wydania będę się odwoływać w dalszej części recenzji. 282 BEATA KRÓLICKA Z tą tzw. koncepcją poziomicy polemizowali częściowo Szlendak i Karwacki, analizując wybrane wskaźniki dla dwudziestu krajów Unii Europejskiej, z uwzględnieniem pominiętych przez Wilkinsona i Pickett państw dawnego bloku socjalistycznego, w tym Polski. Korelacje zauważone przez oboje epidemiologów znalazły w dużej mierze potwierdzenie w badaniach Szlendaka i Karwackiego (2010: 64). Co ważne w kontekście recenzowanej publikacji, Szlendak i Karwacki poddali analizie trzy wskaźniki niebadane przez Wilkinsona i Pickett, a mianowicie: liczbę osób zatrudnionych w sektorze kultury, uczestnictwo w kulturze oraz poziom czytelnictwa. Stwierdzili oni występowanie silnej zależności pomiędzy: 1) rozwarstwieniem społecznym a odsetkiem osób pracujących w sektorze kultury (w stosunku do ogólnej liczby zatrudnionych); 2) rozwarstwieniem społecznym a odsetkiem osób, które przynajmniej raz odwiedziły teatr lub muzeum w ciągu ostatnich 12 miesięcy; 3) rozwarstwieniem społecznym a odsetkiem osób, które zadeklarowały przeczytanie choć jednej książki w ciągu ostatnich 12 miesięcy. A zatem: im większe rozwarstwienie dochodów, tym mniej osób pracuje w kulturze, tym słabsze czytelnictwo i niższa aktywność kulturalna (Szlendak i Karwacki 2009: 153–156). Polska należy do krajów o najwyższym rozwarstwieniu dochodów spośród poddanych badaniom dwudziestu państw Unii Europejskiej i przoduje w tej niechlubnej statystyce wśród krajów byłego bloku wschodniego. Większą nierówność dochodów niż Polska ma tylko Portugalia (Szlendak i Karwacki 2009, 2010). W kontekście przytoczonych powyżej wyników badań warto zatem zapytać, w jakim kierunku ma zmierzać rozwój społeczno-gospodarczy, któremu (?) tyle miejsca poświęca się na łamach publikacji Kultura a rozwój. Czy rozwój ten będzie prowadzić do dalszego rozwarstwienia dochodów, to znaczy czy – zgodnie z biblijnym cytatem2 – bogaci staną się jeszcze bogatsi, a biedni jeszcze biedniejsi, czy może należałoby zadbać o to, by jednak bogaci nieco zbiednieli, a tym ubogim trochę przybyło? Co zatem zrobić, aby włączyć w obieg społeczny ludzi bezrobotnych czy wykluczonych i jak zniwelować ogromne dysproporcje w dochodach? Wilkinson i Pickett powołują się na przykład Szwecji, której udało się zbudować „społeczeństwo bezklasowe” (2011: 258). Proponują takie rozwiązania, jak „zahamowanie niekontrolowanego wzrostu kominów płacowych” poprzez „podniesienie stawek opodatkowania, a nawet uchwalenie ustawowo dopuszczalnej płacy maksymalnej w przedsiębiorstwie jako pewnej wielokrotności płacy przeciętnej bądź minimalnej” (2011: 266). Szlendak i Karwacki dostrzegają jednak niebezpieczeństwo, jakie pojawia się wraz z podnoszeniem podatków dla najbogatszych. Mogłoby to na przykład doprowadzić do emigracji osób o najwyższych dochodach i ich osiedlenia się (tylko na papierze) w podatkowych rajach. Obaj autorzy, oprócz polemiki dotyczącej sposobu dochodzenia „do równości”, akcentują także mankamenty koncepcji poziomicy. Ich zdaniem, przejście od elitaryzmu do egalitaryzmu wcale nie jest tak oczywiste, jak twierdzą Wilkinson i Pickett, a samo zrównanie dochodów może 2 „Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma” (Mt 25, 29). Cyt. za: Biblia Tysiąclecia (1980). KULTURA A… REFORMA 283 nie przynieść pożądanych efektów. Brytyjscy epidemiolodzy nie wzięli bowiem pod uwagę takich czynników, jak uwarunkowania kulturowe, doświadczenia historyczne, sytuacja społeczno-polityczna i inne. Szlendak i Karwacki zauważyli na przykład, jak odstają w unijnym gronie państwa byłego bloku wschodniego, takie jak Polska, Słowacja czy Węgry. Z przyczyn ekonomicznych pewnych rozwiązań proponowanych przez autorów koncepcji poziomicy nie da się w tych krajach zastosować (2010: 42–45). W kontekście interesującego nas zagadnienia, a mianowicie relacji pomiędzy kulturą a rozwojem społeczno-gospodarczym, szczególnie istotne jest stwierdzenie Szlendaka i Karwackiego, że „do wzmożenia aktywności kulturalnej […] mogłyby doprowadzić instrumenty polityki społecznej zmierzające do spłaszczenia rozpiętości dochodów” (2009: 157). Obaj autorzy proponują, aby wykorzystać tu mechanizm „dźwigni”, co oznacza, że poprzez spłaszczenie „nierówności w zakresie dochodów, można by wspomóc aktywność i twórczość kulturalną, wspomagając zaś twórczość i aktywność, można by spłaszczyć […] nierówności” (2009: 157). Czy ten mechanizm okazałby się skuteczny? Należałoby to sprawdzić, wspomagając i dofinansowując aktywność kulturalną na przykład poprzez tworzenie nowych miejsc pracy związanych z szeroko rozumianą kulturą (Szlendak i Karwacki 2009: 157). Do takich działań jak powyższe potrzebna byłaby jednak wola decydentów, którzy mają wpływ nie tylko na sektor kultury, ale i na gospodarkę ujmowaną jako całość. Kultura a rozwój jako (anty)reklama reformy Zamieszczenie na łamach podręcznika akademickiego – w rozdziale autorstwa Hausnera pt. Kultura i polityka rozwoju – propozycji przeprowadzenia gruntownej reformy instytucjonalnej sektora kultury siłą rzeczy zmusza recenzenta do jej oceny. Zanim do tego przejdę, krótko streszczę najważniejsze fragmenty zawarte w podrozdziale Kultura i transformacja, który zawiera także samą propozycję reformy (s. 97–101). Najpierw Hausner odnosi się do transformacji z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, stwierdzając, że „terapia szokowa była jedynym sposobem na szybkie przeskoczenie do rynku i gospodarki rynkowej” (s. 98). Jednak – jak zaznacza – takie rozwiązanie było traktowane jak imperatyw i inna droga, czyli interaktywna metoda zmiany systemowej, nie była nawet rozważana. Skutkiem braku czy słabości „interakcji społecznych w procesie transformacji” są szczególne i głębokie obszary strukturalnych zapóźnień, utrudniające „społeczno-gospodarczy rozwój Polski oraz innych krajów postkomunistycznych” (s. 98). W Polsce (i innych krajach byłego bloku wschodniego) wykształcił się – zdaniem Hausnera – tzw. molekularny typ rozwoju, polegający na tym, że jednostki (choć nie wszystkie) radzą sobie całkiem dobrze. „Jednak gdy porównamy sferę indywidualną ze sferą publiczną, […] na pierwszy rzut oka zobaczymy wielkie różnice. […] Wszystko, co związane jest z naszymi działaniami zbiorowymi, jest dużo słabsze, nie posiada mocnych podstaw, nie zostało skonsolidowane i nie rozwija się. Nasz rozwój opie- 284 BEATA KRÓLICKA ra się zatem na kapitale ludzkim, jednak z drugiej strony kapitał społeczny jest na niezwykle niskim poziomie” (s. 98). Hausner pisze dalej o swoistym ładzie instytucjonalnym, który ukształtował się w Polsce, a wyrażającym się brakiem odpowiedzialności w trzech płaszczyznach: społecznej, politycznej i administracyjnej. A zatem, mamy w Polsce obszary strukturalnych zapóźnień, słaby kapitał społeczny, degenerację sfery publicznej, wyrażającą się: prywatyzacją zysków i upublicznianiem strat, partyjną kolonizacją aparatu państwa, klientelizmem politycznym, instytucjonalną korupcją, niską jakością funkcjonowania administracji publicznej itd. I lekiem na to całe zło ma być… kultura, która „może stać się jednym z kluczowych obszarów przełamywania kryzysu i uruchamiania rozwoju, pod warunkiem przeprowadzenia w tym sektorze zasadniczej reformy instytucjonalnej i restrukturyzacji publicznych instytucji kultury” (s. 100). Hausner proponuje więc reformę instytucjonalną w trzech perspektywach traktowania kultury: jako sektor, jako zasób ekonomiczny oraz jako przestrzeń komunikacji i społecznego współdziałania. Tylko w jakiej kolejności ta reforma miałaby się odbywać? Profesor Hausner wyjaśnia: „kultura jest koniecznym mechanizmem komunikacji, współpracy i rozwoju. Jednak aby go uruchomić, należy najpierw zreformować kulturę jako sektor, który jest przede wszystkim sektorem państwowym. Na początek konieczne jest otwarcie tego sektora i udostępnienie finansowania publicznego organizacjom obywatelskim i prywatnym [wszystkie wyróżnienia w cytatach – B.K.]” (s. 101). Zdaniem Hausnera: „W ten sposób można wykreować nowych promotorów zmian. Biblioteki, opery, teatry, muzea, domy kultury są traktowane jak organizacje zamknięte i jako miejsca pracy” (s. 101). Instytucje kultury są miejscami pracy i dobrze byłoby, gdyby ich przybywało. Stopa bezrobocia w Polsce w styczniu 2014 roku wyniosła 14% (za: GUS). Jak pokazują przytaczane już badania Szlendaka i Karwackiego, poziom zatrudnienia w sektorze kultury jest w Polsce bardzo niski i koreluje z wysokim rozwarstwieniem dochodów (2009: 153–154). Inną kwestią jest to, ile osób korzysta z oferty instytucji kultury, ale na poziom uczestnictwa w kulturze – jak pisałam wyżej, powołując się na te same badania (2009: 154–156) – wpływ ma także przede wszystkim stopień nierówności społecznej. Oddajmy znowu głos profesorowi Hausnerowi: „Jednak powinny [te instytucje kultury – B.K.] stać się otwartymi przestrzeniami kreatywności, otwartymi dla różnych stron. To umożliwi zainicjowanie interakcji społecznych zorientowanych na zmiany instytucjonalne” (s. 101). Kiedy te interakcje społeczne zorientowane na zmiany instytucjonalne mają się pojawić? Po reformie instytucjonalnej? Wyżej Jerzy Hausner pisał przecież: „Jeżeli kapitał społeczny jest na niskim poziomie, a w związku z tym wymiar społeczny rozwoju jest słaby, rozwiązanie problemów ładu instytucjonalnego jest bardzo trudne” (s. 98). W dalszym fragmencie pojawia się kolejna sprzeczność: „Potrzebne są zatem różne działania na rzecz kultury i wykorzystywania jej jako czynnika rozwoju, począwszy od legislacji, poprzez lepsze finansowanie i zarządzanie, aż do samoorganizacji, samorządności, dialogu i partnerstwa. Niezbędne jest także dostrzeżenie roli KULTURA A… REFORMA 285 rynku. […] Wyłącznie za pomocą tak szerokiego wachlarza działań będzie można uruchomić bodźce do reformy kultury jako sektora państwowego. Potrzebujemy całego spektrum inicjatyw oddolnych i odgórnych oraz pochodzących z boku. To centralny punkt polityki kulturalnej naszych czasów” (s. 101). A zatem, zdaniem Hausnera, bodźce do reformy kultury zostaną uruchomione… po jej przeprowadzeniu. Kulturze – jak czytamy dalej – „potrzebni są ci politycy, urzędnicy, eksperci i twórcy, którzy zdecydują się być menadżerami zmiany, głębokiej instytucjonalnej reformy, którzy zajmą się nie tylko swoim podwórkiem, swoją organizacją czy grupą zawodową, ale kulturą jako przestrzenią komunikacji społecznej i rozwoju. W przeciwnym razie kultura będzie wprawdzie trwać i nawet jakoś się rozwijać, ale będzie to rozwój zdegenerowany” (s. 101). Nietrudno przewidzieć skutki takiej reformy. Owych „menadżerów zmiany” mamy w naszym kraju aż nadto, bo przecież kapitał ludzki to nasze bogactwo. Tyle tylko, że ci „menadżerowie zmiany” doskonale sobie radzą w sferze prywatnej, a sfera publiczna jak zwykle przy ich działaniach cierpi, bo przecież kapitał społeczny mamy na bardzo niskim poziomie. Tak jak nie da się zrobić dobrego podręcznika poprzez połączenie (nawet najlepszych) artykułów w jedną całość bez koncepcji i zasady organizacyjnej, tak też nie da się przeprowadzić dobrej reformy (która nie dość, że zadziała na poziomie sektora kultury, to jeszcze uruchomi rozwój gospodarczy!), poprzez zbiór nawet sensownych działań, ale chaotycznych i nie w tej kolejności, co trzeba. Zmiany, które zaowocują rozwojem społeczno-gospodarczym, i to takim, który będzie prowadził do zasypywania przepaści, dzielącej najuboższych od najbogatszych, powinno się zacząć od dołu, czyli od poziomu świadomości, mentalności, budowania więzi, wspólnot lokalnych itp. (symptomatyczne w recenzowanej książce jest marginesowe potraktowanie organizacji pozarządowych – poświęcono im zaledwie półtorej strony). Co ciekawe, problem ten zauważa również profesor Hausner, pisząc: „Nie istnieją fundamenty społeczne [sic!], brakuje społecznych zasobów niezbędnych do reformowania państwa i usług publicznych” (s. 98). Zatem, skoro tych fundamentów nie ma, to może by zacząć je w końcu budować? Takich działań zabrakło na początku transformacji i tego brakuje w koncepcji „rozwoju przez kulturę”. Zresztą owe fundamenty zaczęły się już same tworzyć. Działalność organizacji pozarządowych, których kondycję wciąż trzeba oceniać jako niezadowalającą (Grewiński 2009: 222–227), związana jest również między innymi z instytucjami kultury, które nie są wcale „zamknięte”, jak twierdzi profesor Hausner, a ich aktywność jest często wręcz imponująca. Powielany w propozycji reformy stereotyp skostniałych, hermetycznych instytucji kultury świadczy po prostu o nieznajomości środowiska, zwłaszcza na poziomie lokalnym. Sektor kultury należał w Polsce zawsze do najbardziej niedoinwestowanych, a jego kadra – do najniżej opłacanych grup zawodowych. Brak szacunku dla pracowników instytucji kultury (w przeważającej większości kobiet), które – zdaniem Hausnera – są „organizacjami zamkniętymi”, traktowanymi jak „miejsca pracy”, nie jest chyba najlepszym sposobem na zdobycie przychylności środowiska dla planów reformy instytucjonalnej. 286 BEATA KRÓLICKA Reforma kultury przeprowadzona w sposób zaproponowany przez Jerzego Hausnera na łamach publikacji Kultura a rozwój moim zdaniem nie tylko nie uruchomi rozwoju gospodarczego, ale przyniesie dla samej kultury skutki katastrofalne. Kultura a rozwój – podsumowanie Publikacja Kultura a rozwój jest przedstawiana jako podręcznik do ekonomii kultury ujmujący zagadnienie w nowatorski sposób, czyli pod kątem związków kultury z rozwojem społeczno-gospodarczym. Otóż mieszają się tu dwa porządki: 1) Czym innym jest ujmowanie danego zagadnienia, dyscypliny czy dziedziny naukowej na łamach publikacji naukowej w pewien określony sposób, czyli na podstawie przyjętych założeń. Za to ujęcie oraz za przekazywane treści odpowiada autor czy autorzy, a w publikacji zbiorowej w dużej mierze redaktorzy naukowi. W tym przypadku założeniem było, że podręcznik do ekonomii kultury zostanie przygotowany pod kątem związków kultury z rozwojem społeczno-gospodarczym. Można się z tym zgodzić albo nie. 2) Czym innym jest natomiast przedstawianie na łamach podręcznika akademickiego propozycji gruntownej reformy sektora kultury i… dorabianie do tego ideologii w postaci rzekomego nowatorskiego ujęcia zagadnienia. W rozdziale autorstwa Hausnera Kultura i polityka rozwoju pojawia się następujący fragment: „Aby tak się stało [czyli aby wzrosło znaczenie kultury jako koniecznego czynnika rozwoju społeczno-gospodarczego – B.K.], sektor kultury musi być poddany fundamentalnej i kompleksowej reformie. Nie wszystkie jej elementy trzeba wprowadzić od razu i całościowo, ale proces powinien się rozpocząć jak najszybciej, i to od zdecydowanych posunięć legislacyjnych i organizacyjnych. Niezbędne oszczędności muszą być tak wprowadzane, aby ową reformę wyzwolić i stymulować, a jednocześnie zasoby instytucji kultury mają zostać włączone w szereg rządowych i samorządowych programów rozwojowych” (s. 100). Takie słowa mogłyby paść podczas publicznej debaty na temat kondycji i przyszłości kultury polskiej, ale nie powinny znaleźć się w podręczniku akademickim, bo to nie jest odpowiednie miejsce. Moja ocena publikacji jest zatem następująca: tak jak chybiony jest pomysł samej reformy, bo bez zbudowania kapitału społecznego każda próba gruntownych reform instytucjonalnych skazana jest na porażkę, tak samo za chybione można uznać również założenie, na którym rzekomo oparto sposób ujęcia zagadnień ekonomii kultury, czyli w kontekście relacji kultury z rozwojem społeczno-gospodarczym. Podłoże takiego ujęcia ma bowiem w tym przypadku charakter polityczny (stanowiąc uzasadnienie dla konieczności przeprowadzenia reformy), nie zaś naukowy. Chybiona kompozycja całości jest tu tylko gwoździem do trumny. Narodowe Centrum Kultury, jako wydawca publikacji Kultura a rozwój, powinno było zadbać o dobór recenzenta naukowego, który oceniłby ją pod kątem zawar- KULTURA A… REFORMA 287 tości i przydatności jako podręcznika akademickiego. Na stronie redakcyjnej brak na ten temat jakiejkolwiek wzmianki. Kultura a rozwój – światełko w tunelu Surowa ocena, jakiej poddałam recenzowaną publikację, wynika przede wszystkim z tego, że cel powstania podręcznika akademickiego miał moim zdaniem charakter mniej naukowy, a bardziej propagandowy. Ocena ta nie ma natomiast nic wspólnego z wartością większości tekstów, które znalazły się w tej książce. Tym bardziej należy ubolewać, że solidna praca wielu współautorów poszła tym samym w jakiejś mierze na marne, posłużyła bowiem jako uzasadnienie dla reformy kultury w kształcie proponowanym przez Hausnera. Wątpliwej jakości efektów wielu dotychczas przeprowadzonych reform możemy doświadczać chociażby w polskich szpitalach, szkołach, o stanie systemu emerytalnego nawet nie warto wspominać. Takie same działania, jakie w przeszłości zakończyły się niepowodzeniem, nie zaczną nagle dawać innych rezultatów. Gdzież jest zatem to światełko w tunelu? Ano w samej recenzowanej publikacji… Redaktorzy podręcznika Kultura a rozwój w kulturze bowiem upatrują ratunku, pisząc, że „szczególnie w okresie kryzysu w jej obszarze trzeba szukać inspiracji, możliwości i sposobów innowacyjnego działania, poszerza ona bowiem nasze perspektywy poznawcze, ułatwia komunikowanie się i wspólne definiowanie sytuacji, a tym samym – współdziałanie” (s. 16). Nieprzypadkowo powtórzyłam cytat przytoczony już wcześniej, bo kultura rzeczywiście może pomóc. Cóż zatem mogę polecić decydentom na najwyższych szczeblach, aby poszerzyli swoje perspektywy poznawcze, nauczyli się wrażliwości, komunikowania, a co za tym idzie – współdziałania ze społeczeństwem, aby przestali traktować to państwo jak prywatny folwark. Czyli aby zaszła zmiana w ich mentalności i sposobie myślenia, bo to właśnie (a nie kultura) wymaga gruntownej i fundamentalnej reformy! Namawiam ich zatem do obcowania ze sztuką… Możliwości są tu nieograniczone, w zależności od gustów i upodobań. Szczególnie jednak zachęcam do kontaktu z twórczością, która powstaje dla przyjemności czy w ramach zajęć terapeutycznych. W holach wielu domów kultury czy bibliotek można znaleźć prawdziwe dzieła sztuki, których autorami są dzieci, pełni pasji młodzi ludzie, seniorzy czy osoby niepełnosprawne. Właśnie w tych dziełach twórczość wyraża się w najwyższej formie. Literatura GUS (Główny Urząd Statystyczny) http://www.stat.gov.pl/gus (dostęp: 24.03.2014). Grewiński, Mirosław. 2009. Wielosektorowa polityka społeczna. O przeobrażeniach państwa opiekuńczego. Warszawa: Wydawnictwo Wyższej Szkoły Pedagogicznej TWP. Ilczuk, Dorota. 2012. Ekonomika kultury. Warszawa: WN PWN. Szlendak, Tomasz i Arkadiusz Karwacki. 2009. Kultura a nierówności społeczne. „Kultura i Edukacja” 4 (73): 147–159. 288 BEATA KRÓLICKA Szlendak, Tomasz i Arkadiusz Karwacki. 2010. Koncepcja poziomicy – cudowne lekarstwo czy utopijna terapia? „Studia Socjologiczne” 1 (196): 35–67. Throsby, David. 2010. Ekonomia i kultura. Tłum. O. Siara. Warszawa: Narodowe Centrum Kultury. Towse, Ruth. 2011. Ekonomia kultury. Kompendium. Tłum. H. Dębowski, K.L. Pogorzelski i Ł.M. Skrok. Warszawa: Narodowe Centrum Kultury. Wilkinson, Richard i Kate Pickett. 2011. Duch równości. Tam, gdzie panuje równość, wszystkim żyje się lepiej. Tłum. P. Listwan. Warszawa: Wydawnictwo Czarna Owca. STUDIA SOCJOLOGICZNE 2014, 3 (214) ISSN 0039−3371 Marcin Sowiński Uniwersytet Rzeszowski OD PRODUKCJI DO KONSUMPCJI. PARADYGMAT EKONOMII POLITYCZNEJ W SOCJOLOGII MIASTA Mateusz Błaszczyk. W poszukiwaniu socjologicznej teorii rozwoju miast. Meandry ekonomii politycznej. Warszawa: Scholar 2013, 207 s. Mateusz Błaszczyk, pracownik Instytutu Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego, swoje zainteresowania naukowe koncentruje na „studiach miejskich i regionalnych, polityce społecznej oraz przemianach ładu instytucjonalnego w społeczeństwie polskim” (s. 4 okładki). Swoją działalność akademicką łączył z pracą w administracji samorządowej. Jako praktyk, wykorzystuje doświadczenie badawcze także w recenzowanej publikacji. W poszukiwaniu socjologicznej teorii rozwoju miast. Meandry ekonomii politycznej składa się ze wstępu, pięciu rozdziałów, zakończenia oraz siedemnastostronicowej bibliografii. Każdy rozdział podzielony jest na dwa lub trzy podrozdziały. Błaszczyk w swojej książce nie buduje nowej teorii rozwoju miast, ale za pomocą istniejących koncepcji stara się odpowiedzieć na pytanie: Jak diagnozować rozwój miast? Autor opisując różne teorie, omawia je w kontekście paradygmatu ekonomii politycznej, której założeniem jest wpływ uwarunkowań makroekonomicznych na rozwój społeczności lokalnych, a więc i miast. Procesy rozwoju miast należy zatem wyjaśniać w kontekście zasad funkcjonowania gospodarki światowej. Zastosowanie takiej osi rozważań Błaszczyk tłumaczy skromną obecnością ekonomii politycznej w polskiej literaturze przedmiotu. Słusznie, ponieważ jak wskazuje wielu autorów, większość polskich prac z zakresu socjologii miasta czerpie inspiracje głownie z socjologii humanistycznej oraz ekologicznej (Kryczka 1988; Jałowiecki 1998; Majer 2010). Błaszczyk akcentuje także dużą moc eksplanacyjną paradygmatu ekonomii politycznej. Jej źródeł upatruje w teorii neomakrsistowskiej Lefebvre’a, teorii krążenia kapitału Davida Harveya i opisanej przez Manuela Castellsa krytyce konwencjonalnej szkoły socjologii miasta. Korzystając z takiej orientacji teoretycznej autor recenzowanej książki jest jednocześnie świadomy wad przyjętego paradygmatu. Zdaje on sobie sprawę, że uwarunkowania zewnętrzne nie są jedynymi czynnikami wpływającymi na rozwój miasta. Ważne są także relacje pomiędzy organami administracji a systemem gospodarczym czy mieszkańcami miasta. Za Johnem Waltonem przytacza zalety tego paradygmatu, związane z jego kompleksowością: wprowadzenie międzynarodowej perspektywy porównawczej, rozwój studiów nad zagadnieniami etniczności i społeczności lokalnych czy integracje proceInstytut Socjologii, e-mail: [email protected] 290 MARCIN SOWIŃSKI sów społecznych i przestrzennych (co nie do końca udało się w ekologii społecznej). Zdaniem Waltona w połowie lat dziewięćdziesiątych XX wieku moc wyjaśniająca paradygmatu ekonomii politycznej została wyczerpana i konieczne było jej przeorientowanie. Przyczyniły się do tego również zasadnicze wady tego podejścia, „nadmierna pewność” badaczy o prawdziwości założeń teoretycznych oraz „ekonomizacja”, czyli tendencja do poszukiwania zależności w kategoriach ekonomicznych, która powodowała marginalizację wpływu stosunków społecznych i spłycanie ich złożoności (s. 15–17). Mimo tych wad, Błaszczyk uważa, że przeorientowana perspektywa ekonomii politycznej odeszła już od swoich marksistowskich korzeni i powinna być traktowana jako orientacja makrostrukturalna lub strukturalno-funkcjonalna. Przezwyciężyła dzięki temu wspomniane mankamenty i stanowi obecnie najbardziej adekwatne, jego zdaniem, podejście teoretyczne do wyjaśniania procesów i zmian w miastach. Uzasadnienie i udowodnienie tej tezy jest głównym zadaniem recenzowanej pracy. W toku wywodu autor W poszukiwaniu socjologicznej teorii rozwoju miast przechodzi od neomarksistowskich podstaw nowej socjologii miasta, przez szkołę kalifornijską do ekonomii symbolicznej (Sharon Zukin) i współczesnych tendencji do bardziej kompleksowego patrzenia na rozwój miast, na przykład teorii społeczno-przestrzennej Marka Gottdienera. W pierwszym rozdziale, zatytułowanym „Rozwój miast w perspektywie ekonomii politycznej. Pierwsze przybliżenie”, autor opisuje przemiany w podejściu do problematyki miejskiej, odwołując się między innymi do prac Henry’ego Lefebvre’a. W tym miejscu książki analizuje także przemiany socjologicznej teorii rozwoju miasta, jako punkt wyjścia obierając koncepcję systemu miejskiego Manuela Castellsa. Następnie przechodzi do konwersji kapitału do tzw. „drugiego obiegu” (rynek nieruchomości) w ujęciu Lefebvre’a i rozbudowanej koncepcji Davida Harveya, w której przejście kapitału do drugiego obiegu jest odpowiedzią na kryzys spowodowany nadwyżką kapitału w pierwszym obiegu (produkcja przemysłowa i dobra szybko zbywalne) oraz dalszą konwersją kapitału w „trzeci obieg” (inwestycje w naukę i technologię, edukację, opiekę zdrowotną, inwestycje militarne oraz policyjne). Autor analizuje rolę władz miejskich w zarządzaniu kapitałem. Omawia również teorię reżimów miejskich jako „miejskich scen”, na arenie których ścierają się interesy różnych grup społecznych. „Przemiany modusu kapitalizmu: aspekty globalne, narodowe i lokalne”, to tytuł drugiego rozdziału książki, w którym autor wychodzi od analizy różnic pomiędzy gospodarką fordowską a postfordowską. Opisuje „imperializm doby globalizacji”, którego podstawą jest tzw. akumulacja przez wywłaszczenie, nawiązując przede wszystkim do koncepcji Harveya. Analizuje wreszcie teorię społecznych struktur akumulacji – ładu instytucjonalnego, politycznego i kulturowego zorganizowanego wokół sposobu akumulacji kapitału (w ujęciu marksowskim można by mówić o tych strukturach jak o ideologicznej nadbudowie umożliwiającej sprawne funkcjonowanie systemu ekonomicznego). Autor książki odnosi się także do aktualnej sytuacji na świecie w kontekście przyjętego paradygmatu. Przytacza harveyowską analizę przebiegu kryzysu gospodarczego z 2008 roku i mechanizm działania „pułapki długu”, która wpędza podmioty zaciągające kredyty w długi niemożliwe do spłacenia. Opisuje także koncepcje kapitalizmu informacyjnego i społeczeństwa sieciowego Castellsa. OD PRODUKCJI DO KONSUMPCJI. PARADYGMAT EKONOMII POLITYCZNEJ... 291 Rozdział trzeci, „Paradygmat rozwoju miasta postfordowskiego. Miejska gospodarka a polityka”, zawiera opis trzech paradygmatów wyjaśniających funkcjonowanie współczesnych, zglobalizowanych miast (miasto neoindustrialne, metropolia, miasto kreatywne), w kontekście ekonomii politycznej. Poszczególne koncepcje odnoszą się do analizy rozwoju miast w kontekście jednego z trzech wspomnianych wcześniej obiegów kapitału. Pierwszy z nich opisuje rozwój miasta neoindustrialnego. Błaszczyk koncentruje w tym miejscu uwagę na inwestycjach w produkcję przemysłową, przenoszenie fabryk do krajów drugiego i trzeciego świata oraz wynikających z tego konsekwencjach dla miast w krajach rozwiniętych (zmniejszenie i zmiana struktury rynku pracy itp.). Paradygmat miasta jako metropolii umieszcza z kolei w centrum zainteresowania drugi obieg kapitału, czyli inwestycje w nieruchomości. Autor książki przytacza koncepcję „maszyny wzrostu” Harveya Molotcha – napędzanie rozwoju miast przez rentierów i deweloperów, którzy chcą czerpać z „miejsca” maksimum korzyści. Powoduje to podnoszenie wartości gruntów w miastach, szczególnie w ich centrach. Skutkiem tego jest wyludnianie się centrów, gentryfikacja oraz rozlewanie się miasta. Metropolia jest miastem globalnym, bardziej związanym interesami z innymi metropoliami niż z własnym obszarem metropolitalnym, który traktowany jest jako źródło zasobów (np. siły roboczej). Koncepcja miasta kreatywnego z kolei bazuje na trzecim obiegu kapitału. Podstawowa jest w tym przypadku innowacyjność i kreatywność. Błaszczyk odnosi się w tym miejscu między innymi do koncepcji miasta kreatywnego Charlesa Landry’ego, ale najwięcej miejsca poświęca koncepcji klasy kreatywnej Richarda Floridy. Miasto kreatywne, zdaniem Floridy, rozwija się dzięki przyciąganiu tzw. klasy kreatywnej, która według niego na swoje miejsce zamieszkania wybiera miasta, w których jakość życia jest najlepsza. Jakość życia w mieście podnosi natomiast rozbudowana infrastruktura rekreacyjna i komunikacyjna, kompleksowe usługi, szczególnie te wyższego rzędu (imprezy masowe, kina, teatry, muzea, galerie, centra handlowe itp.). Polityka miejska powinna zatem być ukierunkowana na stworzenie przestrzeni przyjaznej użytkownikowi, w której przedstawiciele kreatywnych zawodów: naukowcy, architekci, projektanci, urbaniści, specjaliści różnych branż, artyści, muzycy itp. będą chcieli mieszkać, ponieważ firmy podążają za klasą kreatywną (Florida 2010). Koncepcja klasy kreatywnej Floridy jest rzeczywiście interesująca. Ma ona jednak tyluż zwolenników, ilu krytyków. Narodziny klasy kreatywnej… krytykowane są choćby z powodu arbitralnego zastosowania wskaźników używanych do określania kapitału kreatywnego, o czym Błaszczyk wspomina. Przez socjologów badacz z Toronto jest krytykowany między innymi za nonszalanckie traktowanie warsztatu metodologicznego. Jak pisze Tomasz Kukłowicz w swojej recenzji: „Narodziny klasy kreatywnej w swej najgłębszej warstwie są pracą z zakresu geografii. Czytający je socjolog wyraźnie czuje, »że coś jest nie tak«. Odnosi wrażenie, że praca nie spełnia kryteriów naukowości” (Kukłowicz 2012). Z kolei Krzysztof Nawratek zauważa, że przyciągnięcie klasy kreatywnej nie może być panaceum na problemy wszystkich miast. Uważa także, że „ekonomizacja kultury”, zrównanie instytucji kultury z fabrykami, hutami i bankami, jest wbrew tradycyjnemu poglądowi, iż kultura jest spoiwem społeczeństwa. Właśnie to, zdaniem Nawratka, stanowi największe „zło” koncepcji Floridy (Nawratek 2011). Niektórzy autorzy uważają wręcz, że jest odwrot- 292 MARCIN SOWIŃSKI nie, niż twierdzi Florida – klasa kreatywna nie przyciąga kapitału do miasta – to klasa kreatywna jest przyciągana do miasta przez rozwój gospodarczy (s. 125). W tym kontekście ważna wydaje się kwestia pracy dla klasy kreatywnej, przyciągnięcie firm z branż, które zapewniłyby jej reprezentantom dochody (edukacja, nowe technologie, budownictwo, architektura itp.), a to wiąże się nie tylko z inwestycjami w infrastrukturę rekreacyjną i konsumpcyjną, ale również inwestycjami rozwijającymi infrastrukturę techniczną oraz zachętami mogącymi przyciągnąć firmy z pożądanych branż. Przyciągnięcie klasy kreatywnej nie byłoby w takiej sytuacji tak łatwe i mało kosztowne, jak mogłoby się wydawać. Patrząc na koncepcję Floridy z polskiej perspektywy interesujące wydaje się pytanie zadane przez Bohdana Junga w jego recenzji książki R. Floridy. Pyta on o to, czy koncepcja klasy kreatywnej jest przydatna przy opisie i wyjaśnianiu zmian w polskich miastach. Odpowiadając na to pytanie stwierdza, że choć Florida opiera swoje tezy na badaniach dotyczących miast Ameryki Północnej, to potwierdziły się one przynajmniej częściowo w Skandynawii, a i miasta Europy Środkowo-Wschodniej nie wymykają się tym prawidłowościom. Sam jednak wspomina, że stworzenie warunków pracy kreatywnej wiąże się z potrzebą funkcjonowania miasta przez całą dobę, a te spośród nich, które nie są w stanie zapewnić kompleksowych usług bez względu na porę dnia i nocy, nie mają szans w tej konkurencji (Jung 2011). Wydaje się zatem, że jedynie największe polskie miasta mogą sprostać tym wymaganiom. W czwartym rozdziale, zatytułowanym „Dwa wymiary zasobu społecznego miasta: między produkcją a konsumpcją”, Błaszczyk analizuje przejście od gospodarki produkcyjnej do gospodarki konsumpcyjnej i tłumaczy, jaki ma to wpływ na życie w miastach. Opisując funkcjonowanie miejskiego systemu konsumpcji, Błaszczyk odnosi się do teorii kapitału kulturowego Pierre’a Bourdieau, koncepcji społecznego wytwarzania przestrzeni Bohdana Jałowieckiego, politycznej teorii konsumpcji Terry’ego Clarka i po raz kolejny do prac H. Lefebvre’a. Współczesne ośrodki miejskie nie są już „maszynami wzrostu” a „maszynami rozrywki”. Lokalne rynki pracy napędzane są przez aktywnych konsumentów. Miasto staje się dla użytkowników atrakcyjnym systemem okazji, z którego każdy może wybrać coś dla siebie. Konsumenci nabywają nie tylko dobra, ale przede wszystkim doświadczenia i przeżycia (ekonomia doświadczenia). W tej części w ekonomiczny obieg kapitału autor wplata wątki kulturowe i symboliczne. Użytkownik przestrzeni, aby jej doświadczać, musi znać system znaków, za pomocą których będzie mógł ją czytać. Umiejętność odczytywania świata społecznego jest częścią kapitału kulturowego jednostki, zatem posiadanie wysokich zasobów tego kapitału daje jednostce uprzywilejowanie przez dostęp do kultury wysokiej oraz dóbr wyższego rzędu. W ten sposób preferencje konsumpcyjne są wyznacznikiem statusu społecznego i podstawą segregacji społecznej. W ostatnim rozdziale, „Organizując miejskie życie: przestrzeń i kultura”, autor recenzowanej publikacji odnosi się do konsumeryzmu jako współczesnego miejskiego stylu życia. Pisze o przestrzeni miejskiej nie tylko jako scenie, na której odbywa się rywalizacja o dobra, ale także o jej konsumpcji. W ten sposób przestrzeń staje się dobrem, o które konkuruje się na miejskiej arenie. Ważnym aspektem poruszanym w tej części jest stopień zadłużania się samorządów lokalnych w Polsce, OD PRODUKCJI DO KONSUMPCJI. PARADYGMAT EKONOMII POLITYCZNEJ... 293 które chcąc inwestować w rozwój miast, podejmują kosztowne inwestycje. Według Błaszczyka pomiędzy miastami odbywa się swoista „licytacja na atrakcje”, które w rzeczywistości nie zawsze przynoszą zyski, a bardzo obciążają lokalne budżety. W tym kontekście autor pisze o tożsamości miasta, która jest podstawą budowania jego wizerunku wśród konsumentów, których władze chcą przyciągnąć do konkretnego miasta. Także tożsamość jednostkowa tworzona jest na podstawie konsumpcji. Poprzez konsumpcję jednostka manifestuje swój status społeczny i wyraża siebie. Błaszczyk pisze także o tym, że wielokulturowość stanowi aktualnie istotę miejskości. Różnorodność zapewnia, według niego, większą kreatywność i witalność miast, sprawia, że przestrzenie publiczne wypełniają się ludźmi. W podsumowaniu Błaszczyk próbuje odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: czy miasta aktualnie się rozwijają, czy są w kryzysie? Autor recenzowanej książki zaznacza, że jednoznaczna odpowiedź nie jest łatwa. Wskazuje, że przez uzależnienie od kapitału zagranicznego władze miasta tracą kontrolę nad rozwojem swojego ośrodka. Wystarczy bowiem, że międzynarodowy koncern uzna produkcję w danej lokalizacji za nieopłacalną i przeniesie się do innego miasta lub kraju, a lokalny rynek pracy mocno się zmieni. Błaszczyk uważa, że odpowiednie zarządzanie kreatywnością, konsumpcją i kulturą pozwoli władzom miast, konkurujących na globalnym rynku o mieszkańców, turystów oraz inwestycje, zachować przynajmniej częściowo kontrolę nad miastem. Jak pisze, „zarządzanie i obrót nimi [kreatywnością, konsumpcją, kulturą] pozwalają na efektywne pobudzanie witalności miasta” (s. 189). Konsekwencją tej konkurencji, tworzenia infrastruktury mającej przyciągnąć użytkowników przestrzeni do miasta, jest coraz większe zadłużanie się samorządów, co w dalszej perspektywie może doprowadzić do zahamowania kolejnych inwestycji. Wynika z tego, że w pogoni za rozwojem, w atmosferze coraz większej konkurencji to miasta (samorządy) ponoszą największe ryzyko w grze o miejską przestrzeń i najwięcej mogą stracić. Książka Błaszczyka jest publikacją interesującą. Szeroko zakrojone pole zainteresowań, wielość prezentowanych podejść teoretycznych i wyniki ciekawych badań tworzą zachęcającą propozycję dla czytelnika zainteresowanego tematyką miejską. Poza wymienionymi w recenzji autorami, Błaszczyk odnosi się do wielu innych myślicieli, zarówno klasycznych (Simmel), jak i współczesnych (np. Kevin Lynch, Stefan Kratke, Zygmunt Bauman, Jan Szczepański, Andrzej Majer, Marian Malikowski czy Iwona Sagan). Jest to publikacja potrzebna, uzupełniająca pewną lukę w polskiej literaturze przedmiotu. Brakowało bowiem książki, która opisywałaby wkład ekonomii politycznej w rozwój socjologii miasta. Opracowanie nie jest wyczerpującym przeglądem teorii pojawiających się w studiach miejskich, a jedynie ich autorskim wyborem. Szerokie podejście do tematu tłumaczy zaś dość pobieżne potraktowanie niektórych stanowisk teoretycznych. Warto zwrócić uwagę na estetykę wydania. Chociaż nie ma to wpływu na wartość merytoryczną tej publikacji, to żywe kolory miękkiej okładki przyciągają wzrok. Jej zawartość nie jest jednak pozbawiona mankamentów. Poszczególne opisywane koncepcje nie są oddzielone ani podrozdziałami, ani odstępami. Choć książka nie ma charakteru podręcznika, a różnorodność koncepcji nie zawsze pozwala na płynne przejścia pomiędzy nimi, to umieszczenie ich w dość obszernych podrozdziałach sprawia, że lektura jest 294 MARCIN SOWIŃSKI w pewnym stopniu uciążliwa. W miejscach, gdzie płynność lektury jest zaburzona, autor wykazuje się niewystarczającą umiejętnością utrzymania jednorodności wywodu. W recenzowanej książce Błaszczykowi zdarza się także nadużywać obcojęzycznych wyrazów w miejscach, gdzie prostsza forma wydawałaby się bardziej wskazana. Wspomnieć należy także o stosowaniu przez autora przymiotnika „metropolitarny”, nie zaś „metropolitalny”. Choć obie formy są poprawne, przymiotnik „metropolitalny” używany jest częściej i zadomowił się już w literaturze przedmiotu, choćby w publikacjach Jałowieckiego, do których odnosi się autor. Także liczne, niekiedy obszerne cytaty zaburzają płynność lektury (np. opis postfordyzmu – s. 54 czy koncepcji flâneura – s. 139). Z jednej strony używanie cytatów może być korzystne, ponieważ nie sugeruje czytelnikowi żadnej interpretacji i zachęca go do sięgnięcia po oryginał i wgłębienia się w temat. Z drugiej strony, przy dużej liczbie autorów i cytatów może to być kłopotliwe w czasie lektury. Cenne jest to, iż autor cytuje także prace angielsko- czy niemieckojęzyczne. Jednak zwłaszcza w tych miejscach przydatne byłyby dłuższe komentarze, których w całej pracy, jak przyznaje autor, brakuje z powodu szeroko zakreślonej tematyki. Biorąc pod uwagę wady i zalety W poszukiwaniu socjologicznej teorii rozwoju miast stwierdzam, że pozycja jest warta lektury. Wspomniana duża liczba podejść teoretycznych i szeroki zakres pracy świadczą o tym, że autor dobrze zna temat. Błaszczyk porusza w swojej książce wiele istotnych zagadnień, takich jak tworzenie się społeczeństwa sieciowego, konsumpcjonizm, ekonomia doświadczenia czy gentryfikacja, by wspomnieć tylko o kilku. Niedociągnięcia wynikają głównie z faktu, iż Błaszczyk podjął się dość trudnego zadania, zebrania i opisania różnorodnych koncepcji teoretycznych obecnych w studiach miejskich. Autor zaznacza, że nie jest to zbiór kompletny, ale na pewno pokaźny. Niektóre koncepcje opisane są bardziej, a inne mniej szczegółowo. Konsekwencją dużej liczby cytatów i używania obcojęzycznych wyrazów jest jednak brak jednorodności wywodu. Książka przeznaczona jest raczej dla osób zaznajomionych już z problematyką studiów miejskich, ewentualnie dla studentów szukających nieco szerszych od podręcznikowych opisów niektórych teorii niż dla szerszego grona odbiorców. Literatura Florida, Richard. 2010. Narodziny klasy kreatywnej oraz jej wpływ na przeobrażenia w charakterze pracy, wypoczynku, społeczeństwa i życia codziennego. Warszawa: Narodowe Centrum Kultury, seria „Kultura się liczy!”. Jałowiecki, Bohdan. 1998. Socjologia miasta. W: Z. Krawczyk i K. Z. Sowa (red.). Socjologia w Polsce. Rzeszów: Wyd. WSP, s. 221–239. Jung, Bohdan. 2011. Czy Polska może być krajem dla kreatywnych ludzi?. „Miesięcznik Znak” 673: http://www.miesiecznik.znak.com.pl/2750/czy-polska-moze-byc-krajem-dla-kreatywnych-ludzi (dostęp 23 lutego 2014). Kryczka, Piotr. 1988. Zagadnienia przebadane i białe plamy w polskiej socjologii miasta. W: B. Jałowiecki i E. Kaltenberg-Kwiatkowska (red.). Procesy urbanizacji i przekształcenia miast w Polsce. Wrocław: Ossolineum, s. 271–285. Kukłowicz, Tomasz. 2012. Ponowoczesność oczami geografa. „Studia Socjologiczne” 3 (206): 163–169. Majer, Andrzej. 2010. Socjologia i przestrzeń miejska. Warszawa: WN PWN. OD PRODUKCJI DO KONSUMPCJI. PARADYGMAT EKONOMII POLITYCZNEJ... 295 Nawratek, Krzysztof. 2011. Miasta – maszyny produkujące niezwykłość. „Miesięcznik Znak” 673: http://www.miesiecznik.znak.com.pl/2754/calosc/miasta-maszyny-produkujace-niezwyklosc (dostęp 23 lutego 2014). STUDIA SOCJOLOGICZNE 2014, 3 (214) ISSN 0039−3371 Renata Ziemińska Uniwersytet Szczeciński MARGINESY SEKSUALNOŚCI I POTRZEBA NOWEJ ETYKI Jacek Kochanowski. Socjologia seksualności. Marginesy. Warszawa: WN PWN 2013, 227 s. Książka Jacka Kochanowskiego nie zawiera danych statystycznych na temat osób nieheteroseksualnych w Polsce czy na świecie. Jest to książka napisana w konwencji socjologii teoretycznej i socjologii praktycznie zaangażowanej. Stanowi próbę wyjaśnienia społeczno-kulturowych mechanizmów konstruowania płci i zachowań seksualnych, a także zaprojektowania strategii oporu dla osób zmarginalizowanych przez te mechanizmy. Autor już we wstępie zaznacza, że pisze tę książkę z perspektywy osoby homoseksualnej, czyli osoby, która ma doświadczenie bycia na seksualnym marginesie. Nie zamierza ustalić, czym „jest” seksualność, ale chce opisać „czym bywa”. Nazywa swoje podejście społeczną teorią queer, która kwestionuje hegemoniczne uogólnienia i odwołuje się do autentycznego jednostkowego doświadczenia osób zmarginalizowanych. Jego zdaniem to osoby queer, czyli odmieńcy ujawniają swym doświadczeniem społeczne mechanizmy konstruowania seksualności. Autor nie ma pretensji do obiektywności czy bezstronności, ale twierdzi, że „z marginesu widać lepiej” (s. 9). Opowiada się za nauką zaangażowaną politycznie w walce o prawa osób wykluczonych. Podkreśla za Michelem Foucaultem, że nauki społeczne w wersji uchodzącej za obiektywną były zwykle zaangażowane w obronę ideologii hegemonicznej, czyli obowiązkowej heteroseksualności i męskiej dominacji. W efekcie, wplecione w system władzy ponoszą moralną odpowiedzialność za szkody wyrządzone osobom, których doświadczenie niesłusznie patologizowały. Autor sygnalizuje swoje zastrzeżenia wobec ilościowych metod badania zachowań seksualnych, zwłaszcza seksualnego marginesu. Przedstawia tylko ogólne tendencje w Polsce dwu ostatnich dekad zarejestrowane w badaniach CBOS i OBOP (s. 16). Te powszechnie dostępne badania wskazują, że najwyższym uznaniem moralnym w Polsce cieszy się prokreacyjny seks pomiędzy mężczyzną i kobietą w monogamicznym związku małżeńskim (moralne centrum); akceptowane ze współczuciem są bezdzietne związki heteroseksualne; już akceptowane są heteroseksualne związki niemałżeńskie; rośnie akceptacja dla wieloletnich monogamicznych związków homoseksualnych (na granicy między centrum i marginesem); natomiast nie jest akceptowany przygodny seks osób nieheteroseksualnych i heteroseksualnych kobiet (margines). Seks z marginesu, np. w klubach gejowskich, nawet jeśli nie powoduje Instytut Filozofii, e-mail: [email protected] 298 RENATA ZIEMIŃSKA złamania prawa, ani nie wyrządza nikomu krzywdy, jest moralnie potępiany, ponieważ nie pasuje do kulturowych skryptów seksualnej poprawności. Dostrzeganie w takim seksie zagrożenia Autor nazywa antyseksualną paranoją. W wymiarze społecznym jest to „zinstytucjonalizowany, wbudowany w strukturę społeczną system dyskryminowania, upokarzania, marginalizowania, dyskredytowania, systemem segregacji seksualnej, ale także stosowania rożnych form przemocy (w tym fizycznej) wobec osób seksualnie niesubordynowanych” (s. 19). Ludzie z seksualnego marginesu nie mają prawa ujawniać swoich pragnień i stają się społecznie niewidzialni. Książka zakłada, że szeroko rozumiana płeć poza podstawową warstwą biologiczną ma warstwę konstruowaną społecznie. Warstwa biologiczna, jak przystało na efekt ewolucji, jest zróżnicowana i plastyczna, natomiast społeczne normy starają się ją uporządkować, konstruując skrypty seksualnej poprawności. Autor nawiązuje do wielu teorii społecznych, ale jego główną inspiracją jest teoria władzy-wiedzy Michela Foucault. W myśl tej teorii nowoczesna władza nie jest w rękach widzialnego suwerena, ale wyznacza ją i stanowi niewidzialny system społecznych relacji podporządkowania i dominacji. Ciała ludzkie to środek wymiany i zasoby, które są stawką w walce o władzę, ponieważ można je wykorzystać w produkcji, reprodukcji i konsumpcji. Jak Autor pisze, „zawodowe prostytutki ujawniają ukrytą logikę systemu społecznego” (s. 25). Metodą panowania jest ujarzmienie ciał przez kulturowe normy odpowiednie dla celów władzy. Ujarzmienie to wyposażenie w ja, wytworzenie w ciele uległej „duszy”, która kontroluje ciało. Normy wplecione są też w język stanowiący obowiązujący dyskurs. Dyskurs wpaja nam przekonania, że pewne zachowania są właściwe i zdrowe, a inne niewłaściwe i chore. Te przekonania wcześnie i głęboko zinternalizowane są bezwiednie odtwarzane i nie dostrzegamy ich kulturowego źródła. Wstyd staje się wewnętrznym mechanizmem kontroli. Jednostka sama nadzoruje swoje własne pragnienia i stara się zbliżyć do ideału. W ten sposób kultura służy produkcji uległych, zdyscyplinowanych ciał. Kultura jest narzędziem władzy nad zasobami ludzkimi. Autor pisze, że nasza kultura jest wciąż światem męskiej dominacji (kobietę kreuje się na osobę uległą, słabą, nieracjonalną) i obowiązkowej heteroseksualności (pragnienia homoseksualne przedstawiane są jako niezgodne z naturą). Za naturalny obraz świata uchodzi ta narracja, która legitymizuje ten system społecznej władzy. Wrażenie jego naturalności bierze się stąd, że przychodząc na świat internalizujemy treści naszej kultury, a wraz z nimi obraz rzeczywistości, w której są osadzone. Płciowy margines postrzegany jest jako nienaturalny i wywołuje gwałtowne reakcje, ponieważ „widzialność nienormatywności denaturalizuje normy [… ] zmusza system do ich obrony, a obrona jest tym gwałtowniejsza, im bardziej widzialność normatywnie niesubordynowanych zagraża integralności świata (koncepcji rzeczywistości), na jakiej osadzone są normy” (s. 49). Homofobia nie jest tylko emocjonalną reakcją jednostki, lecz elementem systemowym, który wynika z normy heteroseksualnej. A jednak skoro w kulturze pojawiają się Inni, to znaczy, że biologia wymyka się kulturowej normatywności i właśnie biologia może być podstawą krytyki obowiązującego dyskursu. Ludzie z seksualnego marginesu, nawet jeśli bardzo się starają, nie są w stanie dostosować swoich ciał do obowiązującej normatywności. MARGINESY SEKSUALNOŚCI I POTRZEBA NOWEJ ETYKI 299 Zdaniem Jacka Kochanowskiego źródłem potępienia homoseksualności mogła być kapitalistyczna zasada efektywności produkcji i reprodukcji. Prawdopodobnie przyjęto, że „różnica płci jest wyłącznie po to, żeby się rozmnażać” (s. 124). W związku z tym gejów i lesbijki uznano za osoby bezproduktywne. Autor stawia tezę, że przejście gospodarki kapitalistycznej w fazę postindustrialną podważyło tę zasadę, ponieważ gospodarka rynkowa dla sprawnego funkcjonowania potrzebuje jeszcze efektywności konsumpcji, a osoby nieheteroseksualne konsumują równie dobrze jak pozostali (s. 93). Moim zdaniem, efektywność konsumpcji, choć wprowadza nowe podziały społeczne, dyskryminując w pierwszej kolejności ubogich i bezrobotnych, nie jest decydująca. Choć osoby nieheteroseksualne bywają dobrymi konsumentami, to słabiej reprodukują nowych konsumentów i w ten sposób zasada reprodukcji wraca do gry. Autor słusznie pisze, że osoby te reprodukują się słabo „nie z powodu braku możliwości biologicznych, ale z powodu wciąż silnego społecznego oporu przed rodzinami jednopłciowymi wychowującymi dziecko” (s. 93). Warto w tym kontekście podkreślić fakt, że osoby nieheteroseksualne nie są bezpłodne, a dzięki niestandardowemu rodzicielstwu i wsparciu medycyny, mogłyby mieć tyle samo potomstwa, co inni. Przyznaję, że nie bez znaczenia są w tym kontekście zdolności konsumpcyjne, które ułatwiają niestandardowe rodzicielstwo (przykładem może być zamożny celebryta Elton John, który został ojcem dzięki wynajęciu surogatki, surogat mother). Autor poszukuje racjonalnych źródeł moralnego potępienia homoseksualności, a tymczasem reprodukcja i konsumpcja jest tylko przykrywką dla irracjonalnych lęków wobec tajemniczej odmienności. Wystarczy zauważyć, że zasada reprodukcji ma w naszych skryptach seksualnej poprawności wiele wyjątków. Nie wszyscy przecież mają dzieci. Małżeństwa bezdzietne są jednak akceptowane i nawet jeśli już wiadomo, że nie będą miały potomstwa, nie odmawia się im prawa do życia seksualnego. Także osoby duchowne żyjące w celibacie znajdują usprawiedliwienie dla odstępstwa od zasady reprodukcji na zasadzie dobra instytucji, której służą. Dlaczego zatem czynić zasadę reprodukcji podstawą moralnego potępienia miłości homoseksualnej? Lęk przed odmiennością może wyjaśnić tę niekonsekwencję. W związku z tym nie tyle rozwój gospodarki konsumpcyjnej, ile trwający proces naturalizowania i oswajania niestandardowej seksualności może być nadzieją na nową etykę. Przez ten proces rozumiem przenikanie do szerokich kręgów społecznych wiedzy na temat osób interpłciowych, transpłciowych, homoseksualnych, czy ogólnie queerowych, a także upowszechnianie wiedzy na temat procesu formowania płci biologicznej, orientacji seksualnej, procesów konstruowania płci kulturowej. Daje to dobry kontekst procesowi ujawniania się osób nieheteroseksualnych i ich większej widzialności w przestrzeni społecznej poprzez coming out i obecność w codzienności. Przenikaniu tej wiedzy towarzyszy obalanie mitów, np. że odmienna orientacja jest kwestią złej woli lub wpływu złego otoczenia. Najnowsze badania rezonansem magnetycznym, badania chromosomów i hormonów jednoznacznie potwierdzają biologiczne podłoże orientacji seksualnej (por. J. Bancroft, Seksualność człowieka, Wrocław 2011, s. 265). Statystyki wskazują na kilka procent osób nieheteronormatywnych w populacji (tamże, s. 280), co prowadzi do wniosku, że średnio 300 RENATA ZIEMIŃSKA w każdej trzydziestoosobowej klasie szkolnej znajduje się jedna osoba o nieheteroseksualnej orientacji lub niejednoznacznej płci. Trudno mówić tu o wpływie innych osób, skoro młodzi ludzie, którzy odkrywają swoją odmienność, są zwykle wyizolowani w swojej odmienności i dopiero później szukają towarzystwa podobnych osób. Naturalizowanie i oswajanie nietypowej seksualności prawdopodobnie spowoduje, że w Polsce, podobnie jak w krajach zachodnich, większość społeczeństwa przełamie swoje lęki wobec odmienności i uzna za moralnie akceptowalny styl życia osób queerowych. Postępująca naturalizacja będzie wspierana przez proces sekularyzacji. Kościół katolicki nie potępia osób nieheteronormatywnych, ale chciałby im zabrać prawo do miłości zgodnej z ich pragnieniami, mimo że ten typ miłości nikomu nie szkodzi. Trzeba to uznać za niewolnicze trzymanie się przestarzałych mitów, zamiast odpowiedzialnego spojrzenia na sytuację osób queerowych w świetle współczesnej wiedzy i wrażliwości moralnej. Współczesna wrażliwość moralna dopracowała się kanonu praw człowieka, a nawet znajduje zrozumienie dla cierpienia zwierząt. Natomiast stare religie konserwują dawny porządek społeczny i z dużym opóźnieniem dostosowują się do współczesnej wiedzy i wrażliwości moralnej. Jak pisał Leszek Kołakowski w Obecności mitu, mity są ważne dla kultury, ale mity nie zwalniają z odpowiedzialności za decyzje w konkretnej sytuacji. Twierdzę zatem, wbrew Kochanowskiemu, że ważny tutaj jest nie tyle rozwój gospodarki konsumpcyjnej, ile naturalizacja i oswojenie z faktem istnienia osób o niejednoznacznej płci i niestandardowej seksualności. Autor słusznie pisze, że sprawnością systemu męskiej dominacji i obowiązkowego heteroseksualizmu wstrząsnęły przede wszystkim ruchy kobiece, które rozsadziły system władzy opartej na męskiej rywalizacji, a zmiana społeczna z tym związana wstrząsnęła całym systemem. System obowiązkowej heteroseksualności skonstruował dwie „naturalne” płcie, ale ukrył, że „z różnic biologicznych pomiędzy ciałem męskim i kobiecym nie wynika, że męskość jest (ma być) normą, ukonstytuowanym centrum, a kobiecość jest (ma być) patologią, konstytuującym marginesem” (s.125). Ciało kobiece poniżono, a męskie wywyższono i z pozycji dominującej męskości, uznano kobiecość za suplement męskości. Jak pokazał Pierre Bourdieu, męska opowieść o tym, co jest rzeczywiste, została zhegemonizowana, a następnie zinternalizowana (uznana za naturalną). Ta przemoc symboliczna sprawiła, że fantazmat heteroseksualnego mężczyzny mającego dostęp do władzy stał się obowiązujący i naturalny. Jego skutkiem było cierpienie kobiet zmuszonych do odgrywania poddańczej roli i społeczna niewidzialność lub wykluczenie osób nieheteroseksulanych. Dzięki walce kobiet współczesny świat nie jest już hegemonicznie męski. System męskiej władzy i przemocy kruszy się także dzięki temu, że nie zadowala samych mężczyzn, że nie okazał się skuteczną formą leczenia lęku przed śmiercią. Rekonstrukcje kultury są zwykle dziełem osób z marginesu. Autor słusznie zauważa, że mężczyźni z marginesu mają tutaj do odegrania ważną rolę poprzez destabilizowanie męskości i że strategia ta jest też otwarta dla mężczyzn heteroseksualnych, którzy mogą dystansować się wobec stereotypów roli męskiej (s.142). Pisze, że pełne przezwyciężenie systemu męskiej dominacji musi być dziełem męż- MARGINESY SEKSUALNOŚCI I POTRZEBA NOWEJ ETYKI 301 czyzn, którzy mogą dzięki temu odzyskać dla siebie takie cechy, jak wrażliwość czy łagodność. Autor jest jednak trochę niekonsekwentny, kiedy pisze: „Myślę, że tylko świadoma rezygnacja mężczyzn ze swojej pozycji centralnej i lekceważenie preskrypcji normatywnych związanych z odgrywaniem roli męskiej i czerpaniem z tego profitów jest w stanie podważyć cały system męskiej dominacji. To mężczyźni stworzyli ten system i to mężczyźni muszą go rozmontować. Dopóki będą trwać na swoich pozycjach w centrum, dopóty kobiety będą spychane na pozycje marginalne” (s. 142). Brakuje w tych zdaniach uwzględnienia roli wcześniej wspomnianych ruchów kobiecych. Wszystko wskazuje na to, że nie tylko poddaństwo kobiet ale i „społeczna niechęć do homoseksualizmu jest […] antropologicznym »przeżytkiem«” (s. 93). Widzą to niektórzy, ale spora część społeczeństwa trwa przy starych zasadach kruszącego się systemu konstruowania płci i seksualności. Proces ten przypomina kruszenie się systemu niewolnictwa, upadek cesarstwa rzymskiego czy układu państw zależnych od Związku Radzieckiego. Były to procesy z pozoru skazane na porażkę, ponieważ słabsi walczyli z mocniejszymi, a jednak te systemy runęły. Procesy te przypominają też rewolucje naukowe, np. upadek systemu geocentrycznego w kosmologii czy wprowadzanie teorii ewolucji. Póki co, wciąż jednak ciężko jest być na społecznym marginesie. Autor opisuje mechanizm wstydu na przykładzie osoby poszukującej spełnienia seksualnych pragnień z przypadkowym partnerem w gejowskim klubie. Osoba taka jest pod presją norm ogólnospołecznych i norm wewnątrz społeczności LGBT. Społeczności te często starają się dowieść, że prowadzą życie na podobnych zasadach z wyjątkiem płci partnera seksualnego i potępiają swoich niesubordynowanych pobratymców. Jak można przeczytać w recenzowanej książce, nawet w klubie gejowskim obowiązują rytuały wykluczające składanie propozycji seksualnej wprost (stosuje się kontakt wzrokowy, wymknięcie pod pozorem wizyty w toalecie). Osoba taka musi dokonać kilku aktów transgresji: odkryć w sobie pragnienie homoerotyczne, zaakceptować je, pokonać normy ogólnospołeczne i normy politycznej poprawności wewnątrz społeczności LGBT (s. 90). Wymaga to silnych nerwów i dobrego radzenia sobie z emocjami, lękiem i wstydem. Dobrze byłoby, aby w literaturze polskiej pojawił się podobny socjologiczny opis doświadczeń kobiet homoseksualnych czy osób biseksualnych i transpłciowych. Współczesną pozycję społeczności LGBTQ autor porównuje do sytuacji kultur postkolonialnych, w których tworzono jedyną słuszną narrację o wyższości kultury kolonizatorów, usprawiedliwiającą rasową segregację i eksploatację w imię postępu cywilizacyjnego. W kulturach postkolonialnych ani nie można wrócić do przeszłości, ani nie można żyć według wzorców kolonizatorów i starać się dorównać Europie. Podobnie, osoby nieheteronormatywne nie mogą skutecznie naśladować heteronormatywnej większości. Autor analizuje dwie strategie oporu: asymilacyjną i queerową. Strategia asymilacyjna to strategia przekonywania większości, że osoby nieheteroseksualne podzielają podobny system wartości. Strategia queerowa to walka o prawo do życia na przekór ustalonym normom i zasadom. Autor krytykuje strategię asymilacyjną. 302 RENATA ZIEMIŃSKA Ma ona zastosowanie tylko do niektórych osób nieheteroseksualnych, wykluczając ponownie część wykluczonych (szczęśliwcy, którzy zasłużyli na uznanie, odcinają się od zepsutych pobratymców, aby nieustannie potwierdzać swój status). Upodobnienie do obowiązującego heteroseksualnego wzorca, np. przez tworzenie trwałych monogamicznych związków, jest powierzchowne (płeć partnera seksualnego nie jest drobną, lecz istotną różnicą), a akceptacja większości społeczeństwa jest niepewna. Nawet deklarowane wyrazy współczucia niekiedy utrwalają stygmatyzację i wykluczenie (s. 171). Zdaniem Autora prawdziwa empatia wymaga uznania osoby nieheteronormatywnej za równoprawną i emocjonalnego utożsamienia się z nią (s. 169). Wszystkie te elementy nie są możliwe na gruncie systemu obowiązkowej heteroseksualności. A zatem, autor konkluduje, nie ma sensu akceptowanie tego systemu i nie mają sensu próby upodobniania się do stylu życia większości. Empatia wymaga potraktowania osoby jako moralnie bliskiej, a to z kolei wymaga obalenia systemu obowiązkowej heteroseksualności, który przedstawia osoby homoseksualne, biseksualne czy transseksualne jako niemoralne. Autor przywołuje opinię Anthony’ego Giddensa, że geje i lesbijki mają szanse być pionierami społecznych zmian, jeśli nie podporządkują się obowiązującej normie kulturowej w imię iluzorycznego uznania ze strony większości (s. 178). Kochanowski pisze z akceptacją o strategii oporu, przyjętej przez ruch Queer Nation: „nie interesuje nas, jak oceniacie nasze zachowania seksualne […] jesteśmy częścią tego społeczeństwa i mamy prawo do szacunku” (s. 185). Strategia ta polega na domaganiu się prawa do życia według własnego systemu wartości bez oczekiwania współczucia. Jest to słuszny wniosek, ale nie należy całkowicie odrzucać strategii asymilacyjnej. Jeśli, jak pisałam, drogą do przyznania osobom niehetereroseksualnym moralnej godności jest naturalizacja tego zjawiska i oswojenie z nim szerokich kręgów społecznych, to wstępny etap tego procesu może polegać na strategii asymilacji. Tłem dla tych dyskusji nad wyborem strategii oporu jest opinia, którą wyraziła już Judith Butler, a mianowicie, że jednostka nie może po prostu odrzucić swojej kultury, ponieważ dzięki niej rozumie świat i posiada tożsamość. Może tylko ten system destabilizować poprzez pojedyncze akty subwersji i transgresji, przez ośmieszanie stereotypów związanych z płcią, wskazywanie na ich umowność, zmienność i tymczasowość. Kochanowski sugeruje, że idealnie byłoby wziąć całą kulturę w nawias, tak jak proponował to Edmund Husserl w odniesieniu do wiedzy. Namiastką tej nierealizowalnej strategii jest zdaniem Autora nomadyczne podejście do kultury (w stylu Giles’a Deleuza i Zygmunta Baumana). Badacz stara się tutaj zawiesić swoją samowiedzę (o tym skąd przybył i dokąd zmierza) i wyobraża sobie świat jako pustą białą przestrzeń, na której pojawiają się nieczytelne znaki (s. 32), próbuje wziąć kulturę w nawias. Jednym ze sposobów ujawniania płynności płci jest teatr, gdzie aktor za pomocą własnego ciała kreuje różne postaci sceniczne, przekształca swoje ciało w te postaci, tym samym ujawniając mechanizmy formowania cielesności. Opisała je dobrze Judith Butler, pokazując jak płeć jest konstruowana przez stylizacje ciała, serie gestów, ruchów, zachowań, które są aktami performatywnymi. Życie społeczne jest swo- MARGINESY SEKSUALNOŚCI I POTRZEBA NOWEJ ETYKI 303 istym spektaklem, w którym konstruujemy i utrwalamy normy kulturowe. Kobiecość i męskość jest także spektaklem, który trwa „dzięki codziennemu odtwarzaniu symulacji płci, symulacji uchodzącej za (biologiczną) rzeczywistość i utworzonej ze szczególnych znaczeń wpisanych w słowa, pragnienia i gesty” (s. 208). Teatr otwiera możliwości wykluczone przez system społeczny, choćby na czas trwania spektaklu. Zdaniem Kochanowskiego momentami prześwitu w totalnym zniewoleniu przez kulturę są moment śmierci i ekscesu erotycznego, kiedy nagie ciało uwalnia się od kulturowych norm. Śmierć ujawnia nicość, a eksces erotyczny zwierzęcość ciała ludzkiego (s. 75). W obu wypadkach ciało uwalnia się od kulturowych znaczeń. Teatr przedstawiający śmierć to dobry pomysł na oderwanie się od więzów kultury i poszukiwanie drogi wyjścia z opresyjnej kultury. „Bez wejścia w strefę śmierci/ nicości nie jest możliwa rekonfiguracja znaczeń oplatających nasze ciała” (s. 209). Między wierszami kryje się tutaj swoista filozofia, heraklitejska koncepcja świata, który może być poznany tylko przez kulturę. „Wszystko, co istnieje i co jest przedmiotem naszych narracji, istnieje jako rożNICa, niestabilny, zmienny sens. Trwałość jest możliwa tylko jako symulacja, jako iluzja wytworzona przez mechanizmy przemocy” (s. 209). Książka jest niezwykle cenna jako próba teoretycznego zrozumienia mechanizmów kulturowych konstruujących płeć i regulujących nasze zachowania seksualne, które są w istocie formami przemocy i wykluczenia w imię interesów niewidzialnego systemu władzy. Sama biologia nie ustala systemu władzy i nie konstruuje moralnych wzorców. Wręcz trzeba dodać, że do istoty rozwoju ewolucyjnego należy różnorodność. Układy chromosomów podlegają modyfikacjom, a stężenie hormonów męskich i żeńskich jest stopniowalne. Płeć biologiczna jest płynna, czego dobrym przykładem są osoby interpłciowe (intersex), rodzące się z narządami obu płci naraz. Autor trafnie używa metafory pleniącego się kłącza (za Deleuzem), do opisania płynności płci. Dopiero normy kulturowe nakładają na warstwę biologiczną sztywne ramy, wymagają odpowiednich stylizacji, aby płeć była jednoznaczna, łatwo rozpoznawalna. Nie ma dobrej odpowiedzi na pytanie, dlaczego moralnie potępia się niektóre zachowania seksualne, nawet jeśli nie wyrządzają nikomu krzywdy. Odpowiedzi należy szukać w systemie władzy. Do warstwy teoretycznej książki dołącza się cenne doświadczenie osoby seksualnie marginalizowanej przez system, który jednak pozwala jej przemówić. Świadczy to chyba o kruszeniu się tego systemu. Książka przynosi ciekawą, nawet jeśli niewyczerpującą, próbę wyjaśnienia źródeł normy heteroseksualnej w zasadzie produkcji i reprodukcji. Jednocześnie otrzymujemy argumenty, że ta zasada stała się już przeżytkiem, co daje nadzieję na istotne zmiany w systemie. Wydaje się, że w tej sytuacji walka o moralne uznanie osób seksualnie wykluczonych ma duże szanse powodzenia. ISSN 0585-556X STUDIA SOCJOLOGICZNO-POLITYCZNE 1(01) / 2014 SERIA NOWA PÓ¸ROCZNIK Andrzej WaÊkiewicz Jak bardzo demokratyczna mo˝e byç w∏adza przedstawicielska? Deliberacja, reprezentacja grupowa i paradoksy idei reprezentacji Jerzy Bartkowski PublicznoÊç tabloidów jako elektorat polityczny Jacek Raciborski OdpowiedzialnoÊç a wspó∏czesna demokracja Jaros∏aw Kilias Dzie∏o skoƒczone? Michaela Manna dociekania na temat êróde∏ spo∏ecznej w∏adzy Jerzy Wiatr Studia Socjologiczno-Polityczne 1958-1968 Wydawca Instytut Socjologii Uniwersytet Warszawski Partner wydawniczy Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego NOWE CZASOPISMO SOCJOLOGICZNE Instytut Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego wydał premierowy tom półrocznika „Studia Socjologiczno-Polityczne. Seria Nowa”. Jest to nowa odsłona – po blisko pięćdziesięcioletniej przerwie – zasłużonych „Studiów Socjologiczno-Politycznych”, czasopisma założonego przez Juliana Hochfelda po październikowym przełomie (pierwszy numer ukazał się w 1958 roku), a zamkniętego w roku 1968. Nowa redakcja, kierowana przez Jacka Raciborskiego, oraz Rada Redakcyjna, której przewodniczy Zygmunt Bauman, chcą nawiązywać do tradycji ówczesnych „Studiów Socjologiczno-Politycznych”, zastrzegając wszakże w programowym tekście otwierającym tom, że marksizm, w wersji „marksizmu otwartego”, który był praktycznie jedynym teoretycznym fundamentem dawnych „Studiów”, teraz będzie traktowany jak inne „wielkie teorie”: bez wyróżniania, ale i bez dyskryminacji. Twórcy „Serii Nowej” chcą stworzyć – jak pisze Redaktor Naczelny – periodyk dla nas samych: „dla środowiska akademickich socjologów i politologów oraz dla młodych adeptów tych dyscyplin”. Nie wierzą bowiem, zapewne słusznie, aby akademickie teksty przebiły się na szerszą skalę do debaty publicznej i, stawiając kropkę nad „i”, konkludują: „Będziemy opisywać świat polityki niezależnie od tego, czy politycy zechcą te analizy czytać”. Realistyczne podejście. Zespół redakcyjny składa się z samych panów: redaktorem naczelnym jest Jacek Raciborski, a wspierać go w pracy redakcyjnej będą Jerzy Bartkowski, Michał Bielecki, Maciej Gdula, Jacek Haman, Jarosław Kilias, Lech Nijakowski, Wojciech Rafałowski, Przemysław Sadura i Tadeusz Szawiel. Imponująco przedstawia się skład Rady Redakcyjnej, w której poza wspomnianym Zygmuntem Baumanem znajdują się uczniowie Juliana Hochfelda: Aleksandra Jasińska-Kania, Włodzimierz Wesołowski i Jerzy J. Wiatr, a nadto cała plejada znakomitych badaczy polityki, razem 18 osób. Pierwszy numer jest skromny objętościowo (pięć artykułów, dwie recenzje), ale zawiera ważne treści dobrych autorów. Piszą Andrzej Waśkiewicz, o deliberacji i reprezentacji politycznej, Jerzy Bartkowski o czytelnikach tabloidów jako wyborcach, Jacek Raciborski o odpowiedzialności w demokracji, Jarosław Kilias o źródłach władzy społecznej, a Jerzy J. Wiatr przybliża historię i treść dawnych „Studiów Społeczno-Politycznych”. Jako redaktorzy „Studiów Socjologicznych” życzymy Wam, Drodzy Koledzy, udanego przedsięwzięcia, choć zdajemy sobie sprawę, że jesteście dla nas także konkurencją. Dominuje w nas jednak przekonanie, że dobre produkty sprzedadzą się nawet na płytkim rynku. Powodzenia! STUDIA SOCJOLOGICZNE 2014, 3 (214) ISSN 0039−3371 To access international literature as diverse as the study of sociology, start here. ProQuest Sociological Abstracts offers a world of relevant, comprehensive, and timely bibliographic coverage. Over 890,000 easily searchable abstracts enhance discovery of full-text articles in thousands of key journals from 35 countries, along with books, conference papers, and dissertations, as well as citations to reviews of books and other media. This continuously growing collection is updated monthly, and offers backfiles to 1952—plus scholar profiles, browsable indexes, and a searchable thesaurus through the ProQuest Illumina™ interface. The ProQuest Sociological Abstracts Discovery Prize. Tell us how ProQuest Sociological Abstracts has advanced teaching and learning at your institution, and you may win the ProQuest Sociological Abstracts Discovery Prize. Visit: info.csa.com/sociologicaldiscovery ProQuest Sociological Abstracts For a free trial, contact [email protected] or log onto www.proquest.com/go/csasoc today. Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN zaprasza do lektury książek SOCJOLOGIA K. Andrejuk Europeizacja w diasporze. Studenci polscy na uczelniach w Londynie po 2004 roku (2013; 36,75 zł) H. Bojar Rodzina w małym mieście. Z socjologicznych badań terenowych lokalnych społeczności obywatelskich we współczesnej Polsce (2013; 31,50 zł) H. Domański i A. Pokropek Podziały terytorialne, globalizacja a nierówności społeczne (2011; 31,50 zł) P I T I R I M A. SOROKIN RUCHLIWOÂå SPO¸ECZNA w y d a w n i c t w o i n s t y t u t u f i l o z o fWydawnictwo i i i s o c j o l IFiS o g iPAN i pan Dyskursy ubóstwa i wykluczenia społecznego. Praca zbiorowa pod redakcją E. Tarkowskiej (2013; 42 zł) B. Gąciarz i J. Bartkowski Samorząd a rozwój. Instytucje – obywatele –podmiotowość (2012; 42 zł) PIOTR WERYŃSKI J.H. Goldthorpe O socjologii. Integracja badań i teorii (2012; 52,50 zł) U. Jarecka Luksus w szarej codzienności. Społeczno-moralne konteksty konsumpcji (2013; 21 zł) K. Jasiecki Kapitalizm po polsku. Między modernizacją a peryferiami Unii Europejskiej (2013; 42 zł) L. Krzywicki Za Atlantykiem. Wrażenia z podróży po Ameryce (2011; 31,50 zł) EMOCJE a kultura i ˝ycie spo∏eczne Kulturowe wartości Europy. Praca zbiorowa pod redakcją Hansa Joasa i Klausa Wiegandta (2012; 47,25 zł) Luksus versus niedostatek. Społeczno-ekonomiczne tło konsumpcji. Praca zbiorowa pod redakcją Urszuli Jareckiej (2013; 21 zł) Obszary wiejskie w Polsce. Różnorodność i procesy różnicowania. Praca zbiorowa pod redakcją H. Podedwornej i A. Pilichowskiego (2011; 31,50 zł) Wydawnictwo Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN zaprasza do lektury książek SOCJOLOGIA M. Rymsza Aktywizacja w polityce społecznej. W stronę rekonstrukcji europejskich welfare states? (2013; 42,00 zł) Obszary wiejskie w Polsce Z. Sawiński Zastosowania tablic w badaniach zjawisk społecznych (2010; 31,50 zł) ~ ~ ~ ~ ~ ~ Ró˝norodnoÊç i procesy ró˝nicowania Pod redakcjà HANNY PODEDWORNEJ i ANDRZEJA PILICHOWSKIEGO Socjologia z medycyną. W kręgu myśli naukowej Magdaleny Sokołowskiej. Praca zbiorowa pod redakcją W. Piątkowskiego (2010; 31,50 zł) P. Sorokin Ruchliwość społeczna (2009; 21,00 zł) Spektakle zmysłów. Praca zbiorowa pod redakcją A. Wieczorkiewicz i M. Kostaszuk-Romanowskiej (2010; 42,00 zł) Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN Polskie Towarzystwo Socjologiczne „Studia Socjologiczne” nr 2/2014 Niepełnosprawność. Wyzwania teorii i praktyki (2014; 31,50 zł) F. Sztabiński Ocena jakości danych w badaniach surveyowych (2011; 31,50 zł) Tożsamość. Zaufanie. Integracja. Polska i Europa. Praca zbiorowa pod redakcją W. Wesołowskiego i K.M. Słomczyńskiego (2012; 42,00 zł) Zapraszamy także do zakupu naszych książek z lat ubiegłych POLSKA I EUROPA Pod redakcją WŁODZIMIERZA WESOŁOWSKIEGO KAZIMIERZA M. SŁOMCZYŃSKIEGO W Y D AW N I C T W O I Fi S PA N Książki Wydawnictwa IFiS PAN do nabycia bezpośrednio w Wydawnictwie (ul. Nowy Świat 72, pok. 231, 00– 330 Warszawa ), lub przez internet e-mail: publish@ ifispan.waw.pl), księgarniach naukowych oraz sieci Azymut na terenie całego kraju. Sprzedaż wysyłkową prowadzi księgarnia internetowa Merlin.pl. „Studia Socjologiczne” są kwartalnikiem polskiego środowiska socjologicznego. Ukazują się nieprzerwanie od 1961 roku. Wydawcami są Polska Akademia Nauk, działająca poprzez Instytut Filozofii i Socjologii oraz Komitet Socjologii, a od 2013 roku Wydział Filozofii i Socjologii UW. „Studia Socjologiczne” publikują artykuły ze wszystkich dziedzin socjologii, a także z dyscyplin pokrewnych, jeśli problematyka ujęta jest z perspektywy socjologicznej. Preferujemy teksty zaawansowane teoretycznie, zorientowane empirycznie, nowatorskie w warstwie koncepcyjnej i metodologicznej. Nasze łamy otwarte są dla polemik i debat naukowych, publikujemy również recenzje książek. Wersja pierwotna to egzemplarze drukowane. Uznajemy prawo Autorów do nadawania nadsyłanym tekstom różnych form: od pogłębionej rozprawy teoretycznej lub metodologicznej poprzez eseje polemiczne i recenzyjne, po solidne analizy empiryczne. Do najważniejszych zadań redakcji zaliczamy utrzymywanie i upowszechnianie wysokich standardów publikacji i rzetelności naukowej. Nadesłane teksty oceniane są przed drukiem przez anonimowych recenzentów (w systemie double-blind review), których lista zamieszczana jest na odwrocie strony tytułowej każdego numeru oraz na stronie internetowej. Procedura kwalifikowania tekstów do druku opisana jest w zakładce „Dla autorów”. W listopadzie 2008 roku korporacja Thomson Reuters podjęła decyzję o wpisaniu „Studiów Socjologicznych” na prestiżową listę czasopism, znaną dawniej jako lista filadelfijska. Poczynając od numeru 1(2008) „Studia Socjologiczne” uwzględniane są w serwisach Institute for Scientific Information: Social Sciences Citation Index, Social Scisearch oraz Journal Citation Reports/Social Sciences Edition. Za publikację w naszym kwartalniku Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przyznaje 15 punktów. INFORMACJE DLA AUTORÓW „Studia Socjologiczne” przyjmują do publikacji wyłącznie teksty oryginalne. Złożone teksty nie mogą być opublikowane wcześniej w innych miejscach, ani też w tym samym czasie rozpatrywane pod kątem publikacji gdzie indziej, niezależnie od charakteru wydawnictwa oraz języka publikacji. Od 2012 roku „Studia” publikują także teksty w języku angielskim, jeśli zostaną nadesłane w płynnej angielszczyźnie i przejdą procedurę kwalifikacyjną, przy czym co najmniej jednym recenzentem będzie native-speaker. Teksty powinny być nadsyłane (jako załączniki) na adres [email protected]. Wszystkie teksty (także recenzje książek) powinny być zatytułowane. Do artykułów i esejów recenzyjnych należy dołączyć abstrakt w języku polskim (ok. 150 słów) i kilka słów kluczowych. Abstrakt i słowa kluczowe oraz tytuł w języku angielskim można dosłać po zakwalifikowaniu tekstu do druku. Tekstów nie należy podpisywać. Dane autora (imię i nazwisko, afiliacja, telefon, adres pocztowy i elektroniczny) powinny być załączone – w celu zapewnienia anonimowości – w osobnym pliku. Wraz z tekstem autor składa oświadczenie, że praca jest wyłącznym i oryginalnym dorobkiem autora(ów), że udział innych osób, które przyczyniły się do powstania tekstu został odnotowany (np. w formie przypisu lub podziękowania za udostępnienie danych, opracowanie metody pomiaru, konsultację metodologiczną itp.) oraz że wśród autorów nie jest wymieniona osoba, której wkład w powstanie tekstu jest nieznaczący (tzw. honorary authorship). Ponadto praca nie może być złożona do druku w żadnym innym czasopiśmie ani opublikowana w jakiekolwiek innej formie (również w Internecie). Jeśli do powstania tekstu przyczyniło się udzielone autorowi(om) wsparcie (np. stypendium autorskie, grant badawczy itp.), to autor zobowiązany jest podać w tekście źródła finansowania publikacji. Redakcja „Studiów Socjologicznych” przywiązuje dużą wagę do standardów rzetelności naukowej i respektowania zasad dobrych praktyk w nauce. Wszystkie przejawy naruszania etyki działalności naukowej będą dokumentowane i upubliczniane.