Bp Adam Szal Kazanie pogrzebowe śp. ks. Wacława Partyki 5.11. 2007 r. Archikatedra Przemyska Najdostojniejszy Księże Arcybiskupie Józefie wraz z biskupami Wacławem – pasterzem Kościoła zamojsko-lubaczowskiego i ks. biskupem Marianem, Drodzy bracia w powołaniu kapłańskim z Księżmi Infułatami na czele, Drogie Siostry Zakonne i Przedstawiciele Życia Konsekrowanego, Drodzy Alumni przemyskiego Seminarium, Droga Rodzino boleśnie przeżywająca śmierć Ks. Wacława, Szanowni przedstawiciele władzy państwowej i Samorządowej, Drodzy radiosłuchacze, Drodzy Siostry i Bracia! Jeszcze kilka dni temu śp. ks. Wacław Partyka w swojej trosce o piękno miejsc poświęconych na służbę Bożą wyrażał pragnienie, by przy nowym tabernakulum w kaplicy Domu Kapitulnego płonęła wieczna lampka, świecąca nie sztucznym światłem, ale żywym płomieniem. Do zrealizowania tego zamiaru skutecznie dążył w ostatnich dniach swego życia. Tak dziwnie się złożyło, że jedna z ostatnich fotografii umieszczona przez Niego na archidiecezjalnej stronie internetowej przedstawiała żywe płomienie zniczy dnia zadusznego. Drodzy Bracia i Siostry, przyszliśmy dziś zapalić płomień naszej serdecznej modlitwy przy osobie chrześcijanina, kapłana, przyjaciela, człowieka niezmiernej dobroci i życzliwości. Przyszliśmy prosić dobrego Boga, aby umieścił świętej pamięci ks. Wacława w blasku swego wiecznego światła. Światło istnieje obok przeciwstawnej mu ciemności. W codziennym życiu często spotykamy się z tymi zjawiskami. Patrząc na otaczający nas świat zauważamy rzecz oczywistą – jest dzień i jest noc. Analogicznie bywa w życiu ludzkim – są jasne sytuacje, przejrzyste sprawy, ale również są sprawy niejasne, ciemne. Są też ludzie, którzy boją się ciemności. Ciemność rodzi w człowieku niepokój, lęk, niepewność. Życie w ciemności jest trudne i niewygodne. Nie pozwala nam bowiem w pełni korzystać z piękna tego świata. To dlatego człowiek pragnie swoje życie rozjaśnić, nadać mu blask. Mając w ręku choć niewielkie światło, czujemy się pewniej. Za człowiekiem niosącym światło łatwiej jest poruszać się w ciemnościach. W Starym Testamencie Izajasz zapowiadał, ze w chwili narodzin Mesjasza światło ogarnie tych, którzy do tej pory chodzili w ciemnościach grzechu. Ludzkość czekała na światłość prawdziwą przyniesioną przez Mesjasza, na światłość, której konsekwencją będą dobre czyny każdego człowieka. Izajaszowe wołanie szczególnie wyraziście brzmi w zestawieniu z tajemnicą Wcielenia: „Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką: nad mieszkańcami kraju mroków światło rozbłysło”. Niezliczone rzesze ludzi szły i idą ku temu światłu. Ten piękny pochód otworzyli pasterze, Trzej Mędrcy, a później uczniowie Jezusa i tak wielu świętych i błogosławionych. Sam Chrystus będący tym światłem zobowiązał swoich słuchaczy: „tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie”. Dziś przywołujemy światłość prawdziwą – Jezusa Chrystusa. Chcemy żyć w prawdziwym świetle, które nie zna zachodu, w Chrystusie Zmartwychwstałym. Wiemy, że żyć w Chrystusie, to znaczy żyć w prawdzie, to znaczy chodzić w świetle. Wyznajemy wraz ze świętym Janem Apostołem, że: „Bóg jest światłością i nie ma w Nim żadnej ciemności. Jeżeli mówimy, że mamy z Nim współuczestnictwo, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie postępujemy zgodnie z prawdą”. Świętej pamięci ks. Wacław rozpoczął swoją wędrówkę ku prawdziwemu światłu z chwilą wszczepiania go w Chrystusa, w momencie Chrztu Świętego – 55 lat temu. Wychowany w rodzinnej atmosferze katolickiego domu Wojciecha i Anieli z domu Kopacz, szedł ku światłu podczas rodzinnej katechezy, czy później w szkole podstawowej w Jeżowem. W momencie pierwszej spowiedzi i Komunii Świętej Chrystus zajaśniał w jego życiu z nową mocą. Później przyszły lata rozpoznawania powołania, co doprowadziło go do podjęcia w 1971 r. decyzji wstąpienia na drogę realizacji powołania kapłańskiego. W realizacji swej decyzji był tak bardzo zdeterminowany, że nie przeszkodziło mu powołanie go do odbycia służby wojskowej w jednostce wojskowej w Brzegu (1971-1973). Wrócił po jej odbyciu do Przemyśla i umocniony w swej decyzji w piękny sposób przygotowywał się do święceń kapłańskich, które otrzymał w dniu 4 czerwca 1978 r. w bazylice archikatedralnej w Przemyślu. Po święceniach kapłańskich podjął już oficjalnie, w imieniu Kościoła, misję niesienia światła Chrystusa innym ludziom. Tę swoją pracę ewangelizacyjną rozpoczął w parafii Zagórz (1978-1980), gdzie zostawił część swego kapłańskiego serca, często wspominając z nostalgią swój pobyt w sanockiej ziemi. Później przyszły lata studiów w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, a po nich praca duszpasterska w charakterze proboszcza w parafii Buszkowice (19851988). Jednocześnie podjął wykłady z przedmiotu, który zgłębiał podczas lubelskich studiów i który był miły jego sercu, a więc z zakresu historii sztuki kościelnej. Prawość charakteru, naturalna dobroć i życzliwość ducha wpłynęły na mianowanie ks. Wacława ojcem duchownym w Wyższym Seminarium duchownym w Przemyślu (1988-1993). Funkcję te pełnił w tak pięknym stylu, że określenie „Ojciec Wacław” przylgnęło do niego na resztę życia i stało się dla niego drugim nazwiskiem. W ostatnich latach swego niezwykle intensywnego życia pełnił wiele funkcji dla dobra naszej przemyskiej archidiecezji. Na długiej liście tych funkcji było stymulowanie ogólnej pracy duszpasterskiej w archidiecezji jako dyrektor wydziału duszpasterskiego przemyskiej Kurii Metropolitalnej i wikariusz generalny archidiecezji przemyskiej. Było to jedno z wielu zadań spełnianych przez śp. ks. Wacława. W pełnieniu tych bardzo różnorodnych funkcji duszpasterskich zachowywał się jak dobry sługa z Ewangelii, który otrzymał wiele talentów, ale ich nie zmarnował. Rozwinął je w sobie i szczodrze dzielił się nimi z całym światem. Długo świeciło się światło w oknach jego mieszkania. To jakby materialny znak tego, że ojciec Wacław czuwał modląc się i pracując nie dla swojej chwały – był przecież człowiekiem pokornym, ale dla chwały Bożej. Ciągle czuwał mając „przepasane biodra i zapalone pochodnie” (Łk 17, 35 i n). Jak każda śmierć, tak i jego odejście jest dla nas znakiem. Ostatecznym przypomnieniem, że życie jest darem i zadaniem. Śmierć każdego świadka wiary jest dla nas przynaglającym wezwaniem do postępowania w świetle i do niesienia swoim życiem tego prawdziwego światła, którym jest Chrystus. My chrześcijanie sensu życia nie znajdziemy przecież tylko w odpowiedzi na pytanie: po co żyć? Pytanie bardziej trafne dla chrześcijanina – kapłana, pytanie piękniejsze winno brzmieć: Dla kogo żyć? Taka dewiza życia kryje w sobie odpowiedź na pytanie o sens trudu, poświęcenia, wierności i ofiary, miłości i pracy, naszych nocy i dni. Żyjemy po to, aby miłością odpowiedzieć na Miłość. Chrystus powiedział wyraźnie: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40) Na podsumowanie naszego życia będziemy sądzeni właśnie z miłości. Z miłości do Boga, spełnionej w miłosierdziu czynionym wszystkim spotkanym na drodze życia. W martwych dłoniach przyniesiemy i złożymy przed Panem tylko to, co ofiarowaliśmy innym. Obyśmy usłyszeli wtedy z ust Pana: „Zostaje ci wybaczone wiele, bo bardzo umiłowałeś” (por. Łk 7, 47). Świętej Pamięci Ojciec Wacław czuwając na służbie Bogu nie zapominał o bliźnich. Jedynie fizyczna niemożność nie pozwalała mu spełnić wszystkich próśb kierowanych do niego ze strony kapłanów i świeckich. Wiele zadań podejmował kosztem własnego odpoczynku, chcąc pomóc biskupom, kapłanom, siostrom zakonnym, wszystkim spotkanym ludziom. On dobrze wiedział, że być uczniem Chrystusa, znaczy kochać i służyć jak On, znajdując radość w spełnianym powołaniu. Być uczniem Chrystusa to znaczy obumierać jak ziarno rzucone w ziemię, dając światło dla innych. Taką też wizję człowieka prezentuje poeta: „W ciągłej słowa i czynu postaci rozdawaj siebie samego swej braci. Mnóż się Ty jeden przez czyny żyjące a będą z ciebie jednego tysiące” (R. Brandstaetter). Ojciec Wacław trwa i trwał będzie w tysiącach czynów materialnych i duchowych. Ślady świetlanego jego życia będą obecne w wielu kościołach i w życiu wielu ludzi. Bóg w swojej Opatrzności wyznacza każdemu jego godzinę odejścia do wieczności. Skończył się czas dla ojca Wacława. Wierzymy, że został on zaliczony do ludzi światła w oczach samego Boga i że spełniły się w Nim słowa proroka Daniela: „Mądrzy będą świecić jak blask sklepienia, a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości, jak gwiazdy przez wieki i na zawsze”. Nas Pan Bóg pozostawia jeszcze i daje nam czas, żeby „być pokarmem, wodą, odzieniem i lekarstwem..., aby chlebem pomocy i współczucia się dzielić, wodę orzeźwiającą ducha dawać, słowem modlitwy nadzieję zapalać i przyjaźnią pocieszać ocierając łzy” (św. Marcin z Tours). Wprawdzie wiemy, że każda śmierć to znak, że kiedyś wszystko się skończy i z wszystkiego rozliczyć trzeba się będzie. Ta śmierć wzywa nas, żywych, byśmy nie zapomnieli, kim jesteśmy i dokąd idziemy. Niech nie będzie w nas jednak trwogi, lęku ani strachu. Niech w naszych sercach nie braknie pokoju i ufności, wszak Pismo Święte mówi tak optymistycznie: „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (l Kor 2, 9). Sam Chrystus zachęca nas do optymizmu i czyni to z niezwykłą prostotą: „Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem”. Bóg przygotował dom pełen światła, którym jest On sam. Bóg chce, abyśmy z Nim zamieszkali, już po przejściu bramy śmierci. Pan Bóg chce, abyśmy zamieszkali w domu, którego nikt i nic nie jest w stanie naruszyć. Będzie to dom, w którym nasze obcowanie z Bogiem będzie rzeczywistością nieprzemijającą. I o tym Kościół mówił nam bardzo mocno kilka dni temu w uroczystość Wszystkich Świętych, wskazując nam wielu ludzi, którzy tą drogą szli, doszli i przeżywają szczęście i chwałę z Bogiem. Dziś naszą obecnością przy trumnie ojca Wacława: chcemy podziękować Panu Bogu za to, że na drodze naszego życia postawił kapłana nieprzeciętnego; chcemy podziękować za kapłana tak bardzo zaangażowanego w życie archidiecezji; chcemy podziękować za człowieka, który nie umiał oszczędzać się w służbie dla Boga i dla drugiego człowieka; chcemy podziękować za otwartość na problemy każdego człowieka, szczególnie dla alumnów i kapłanów; chcemy podziękować za piękno i jego artyzm, który pozostał w wielu świątyniach i miejscach naszej przemyskiej archidiecezji; chcemy podziękować za udział w różnych przejawach życia Archidiecezji, Kurii, Seminarium, Kapituły Metropolitalnej, Muzeum, Pieszej Pielgrzymki z Przemyśla na Jasną Górę; chcemy podziękować za przykład wrażliwości na ubogich i potrzebujących. Wiemy, że nikt z nas nie jest wolny od grzechu i nikomu nie jest obca ludzka słabość. Łączymy się więc w błaganiu, aby nasza brat – chrześcijanin, człowiek Kościoła i kapłan Jezusa Chrystusa: ks. Wacław oczyszczony z wszelkiej winy, mógł „wejść do radości swego Pana” (zob. Mt 25, 21). Niech ofiara Jezusa i modlitwa Kościoła wyjedna mu dar miłosierdzia i przebaczenia. Ochrzczony w Imię Chrystusa i zanurzony w świetle Jego śmierci i zmartwychwstaniu, służący Mu w kapłaństwie, niech z Nim – w Bogu zmartwychwstanie do życia w wiecznej światłości. Żegnamy Cię Księże Wacławie modlitwą pełną wdzięczności, modlitwą pokorną i szczerą, modlitwą zanoszoną podczas Eucharystii. O to nas prosiłeś w swoim testamencie przywołując słowa św. Moniki: „O jedno tylko proszę, abyście wszędzie, gdzie będziecie, pamiętali o mnie przy ołtarzu Pańskim”. Jesteśmy przekonani, że w dobrych zawodach wystąpiłeś, bieg ukończyłeś, wiary ustrzegłeś. Wierzymy, że dla Ciebie dobry Bóg odłożył wieniec sprawiedliwości i przyjmie cię do królestwa niebieskiego (por. 2 Tm 4,6 i nn). Wszystkim nam będzie Ciebie brakowało. Pamiętaj o nas w królestwie światła Bożego. Amen.