1 CORINA YORIS-VILLASANA Dyrektor Filozoficznych Studiów Magistranckich na Uniwersytecie Katolicki Andrés Bello w Wenezueli. Prezes Wenezuelskiego Stowarzyszenia Filozofii KONIECZNE PRZYWÓDZTWO W CZASACH KRYZYSU Znaczenie słowo „elita” ulegało w dziejach wielu modyfikacjom. Na początku oznaczało „to co wybrane”, pozostając w związku z francuskim słowem „elire”, które dokładnie znaczy „wybierać”; w starofrancuskim znaczyło kogoś „wybranego”, a następnie przeszło do oznaczania „małej grupy uznanej za najlepszą w jakimś zgromadzeniu osób”. To znaczy, stało się słowem, za pomocą którego oznaczano tych, którzy posiadają ponadprzeciętne zdolności. Innymi słowy mówiąc, w sensie szerokim mianem elit określa się tych, którzy posiadają wysokie zdolności i okazują wyższy poziom w swym zawodzie w porównaniu ze środowiskiem, do którego należą. W sensie bardziej szczegółowym, chodzi o grupę, którą Kajetan Mosca nazwał klasą polityczną. Z drugiej strony Vilfredo Pareto odróżnia elitę nie rządzącą od elity rządzącej: ta druga odnosi do grupy, która faktycznie sprawuje władzę. Stąd, wśród innych wielkich badaczy teorii elit, R. Michels, utożsamił elitę rządzącą z klasą dominującą lub z oligarchią. Zanegować dominującą i twórczą rolę elit w tworzeniu świata (lub jego destrukcji), to zbagatelizować poszczególne etapy powstawania dziejów. Czy na przykład prawo nie jest tworem antycznego Rzymu, gdzie elita prawników, ludzi światłych, pozostających poza pospolitymi masami, nie obdarowała świata dziedziną, która pozwoliła obywatelom żyć zgodnie z prawem? Czy demokracja nie jest tworem wybranej i mniejszościowej grupy polityków należącej do zawsze podziwianych Aten? A czy nasza niepodległość wenezuelska nie była dziełem wyróżniającej się grupy, która zaprojektowała działania prowadzące do wyzwolenia? Elitom, tym niewielkim grupom, zawdzięczamy to, że nasz Naród Wenezuelski mógł przejść od fazy archaicznej do tej, w której możemy 2 korzystać z dobrodziejstw postępu nauki i techniki. Gdyby tym grupom brakowało inteligencji, edukacji, ducha służby krajowi i wspólnocie, to jest oczywiste, że ich wpływ nie obróciłby się na korzyść Wenezueli; ale jeśli natrafimy na elitę nie tylko niefrasobliwą, ale i powierzchowną, demagogiczną, to efekt będzie taki, jaki ma miejsce obecnie na tym smutnym etapie życia wenezuelskiego. To właśnie ta anemiczna elita, której niektórzy analitycy polityki wenezuelskiej odmówili miana elit, jest przedmiotem krytyki, a nie grupa specjalistów, intelektualistów, filozofów, lekarzy, inżynierów, dziennikarzy, adwokatów, liderów politycznych i przedsiębiorców, którzy odegrali ważną rolę w rozwoju kraju. W szybkim skrócie historycznym możemy odwołać się do Rzymu i jego senatu, gdzie spotykali się jego najlepsi przywódcy, jak i intelektualiści. Nie zapomnijmy o obecności Seneki, senatora najbardziej wysławianego, renomowanego i szanowanego w Cesarstwie Rzymskim. Jeśli zwrócimy się do uniwersytetów, wystarczy pomyśleć o elitach, które tworzyły Harvard w Stanach Zjednoczonych, Oxford lub Cambridge w Zjednoczonym Królestwie. W przypadku Wenezueli nie możemy zapomnieć, że sam Bolivar pochodził z rodziny arystokratycznej, podobnie jak nasz wielki językoznawca, Don Andrés Bello, który był nauczycielem naszego wyzwoliciela, Simóna Bolívara. Na temat klasycznej dyskusji co do tego, jak i kto powinien posiadać władzę w społeczeństwach, pojawiły się dwa wielkie przeciwstawne sobie nurty, które wyjaśniano z różnych punktów widzenia. Znana teoria marksistowska była zawsze chętnie przyjmowana w środowiskach ludzi kultury i nauki. Ze swej strony teoria elit napotykała więcej trudności dla jej akceptacji jako dobre wyjaśnienie dotyczące władzy w społeczeństwach. Uznając, że społeczeństwo jest podzielona na klasę dominującą i klasę zdominowaną, klasyczne rozdzielenie w sensie marksistowskim, prowadzi do przekonania marksistowskiego, że bunt klasy proletariackiej położy kres kapitalizmowi. Według Marksa nadejdzie czas, gdy siły produkcyjne staną się siłami destrukcyjnymi, w wyniku czego pojawi się klasa, która będzie świadoma konieczności rewolucji przeciwko temu, co sprawia, że nad nią panuje klasa dominująca. Ta rewolucja wedle Marksa skończy ze zróżnicowaniem na klasy, pozwalając na to, aby powstało społeczeństwo 3 komunistyczne, w którym panuje całkowita równość, w którym nie ma ucisku i nie ma niesprawiedliwości. W ten sposób rodzi się utopia komunistyczna. Po drugiej stronie mamy teorie głoszące nieuniknione powstanie elit, zarówno w partiach politycznych, jak i w społeczeństwie, ale nie są one zbyt popularne. W efekcie bardziej atrakcyjna jest wersja oferowana przez marksizm. Klasyczne teorie elit, Gaetano Mosca, Vilfredo Pareto, Robert Michels, to te, które na początku wieku XX badają na szeroką skalę zalety i wady zarówno państwa demokratycznego jak i państwa socjalistycznego. Zakłada się, że oba sposoby wywierania wpływu przez władzę polityczną prowadzi do zniwelowania nierówności. Ale rzeczywistość jest inna: zawsze jest jakaś wyselekcjonowana mniejszość (upoważniona lub nie), która rządzi i wywiera wpływ na większość. „Oczywiście, prawdziwa ważność elityzmu w sensie klasycznym bazuje, w naszym rozumieniu, na poręczeniu złożonym przez jego głównych reprezentantów ustanowienia podstaw nowej formy rozumienia ogólnie nauk społecznych, i bardziej konkretnie, nauki polityki. Nowa dziedzina, w której pojęcie elity politycznej lub klasy politycznej (wedle omawianego autora nazwa się zmienia) zmieni się w główną oś całego rozumowania (Valdivielso: 2009)”. Brak popularności teorii elit bierze się z idei, która odrzuca zgodę na nierówność między osobami. Pareto stwierdził, że „czy to się niektórym teoretykom podoba czy nie, jest faktem, że ludzkie społeczeństwo nie jest homogeniczne, że ludzie różnią się fizycznie, moralnie i intelektualnie; chcemy badać zjawiska rzeczywiste i dlatego musimy ten fakt brać pod uwagę” (Pareto, 1980, 63). Z uwagi na tego typu tezy badacze nauk społecznych zareagowali w sposób złośliwy przeciwko wszystkim teoriom, które przyjmują istnienie jakichś cech szczególnie istotnych lub akcentują różnice zdolności posiadanych przez ludzi, wynikających z natury a nie z tytułu życia w społeczeństwie. Ta reakcja wzięła się głównie stąd, że niektóre z teorii służyły do usprawiedliwienia rasizmu (Uriarte, 1997). Oczywiście jest jasny powód pojawienia się tej teorii, a zarzut o rasizm wydaje się niesprawiedliwy. 4 Wśród różnych studiów, które powstały na temat elit, panuje zgoda, aby przyjąć, że elity intelektualne należą do tzw. elit strategicznych. Podstawową racją, dla której intelektualistów należy uznać za część integralną elit, jest ta, że są one ukonstytuowane za sprawą właściwych instytucji, które tradycyjnie je przyjmują, jak to ma miejsce w przypadku uniwersytetów i instytucji kulturalnych. Ważne jest też, aby włączyć tu również media społecznego przekazu. Polityka, ekonomia i kultura są reprezentowane w taki czy inny sposób w studiach na temat elit. Elity polityczne lub ośrodki władzy, jakby je nazwać, instytucje i obywatele świadomi swej roli, tworzą strukturę społeczeństwa zrównoważonego, sprawiedliwego i zasobnego. Nasze aspiracje sięgają takiego właśnie społeczeństwa. Badając rolę elit odnosimy nieodparte wrażenie, że pomiędzy różnymi grupami elitarnymi zachodzi „nierównowaga” władzy. Innymi słowy mówiąc, w określonym społeczeństwie władza nad społeczeństwem nie jest rozdzielona w sposób zrównoważony. Są badacze, którzy największe znaczenie przypisują elitom ekonomicznym. W znakomitym opracowaniu na ten temat Edurne Uriarte (1997), którego już cytowaliśmy, sygnalizuje, że wielu analityków, którzy zaczynają od postulatów wywodzących się z marksizmu, nigdy nie traci z oczu perspektywy dotyczącej podstawowej roli elit ekonomicznych, a ten postulat nie jest niczym innym jak uznaniem wagi grup kapitalistycznych w społeczeństwie. Aby podać przykład ilustrujący to przekonanie, Uriarte odwołuje się do teoretyka Johna Scotta, który bardzo skrupulatnie zbadał wkład każdej grupy lub elity dominującej w środowisku społecznym. Scott podkreśla, że władza w Wielkiej Brytanii jest ugruntowana na wpływie warstwy kapitalistów na społeczeństwo angielskie: „Wielka Brytania jest rządzona przez warstwę kapitalistów, których dominacja ekonomiczna jest obecna w działaniach państwa, jest to warstwa, której członkowie są nadreprezentowani w elitach władzy, warstwa ta rządzi aparatem państwowym” (Scott, 1992, 15). Pomyślmy przez chwilę o narodach, których elity, zamiast uprawiać demagogię, zamiast uciekać się do oszustwa, potrafiły stworzyć reguły, które pozwalają na to, aby obywatele mogli skutecznie i moralnie mierzyć 5 się z łamigłówkami, w które zamienia się życie dzisiejszego zglobalizowanego świata. Wenezuela jest efektem decyzji, projektów spełnionych lub nie, działań postawionych na głowie za sprawą elit. Dziś, dotykając chaosu, w który jesteśmy zanurzeni, stoimy wobec tysiąca pytań, jakie cisną się na nasze usta. Dlaczego zamiast uzdrowić projekty edukacyjne i ulepszyć podstawowe usługi dla ludności, roztrwoniono miliony dolarów uprawiając populistyczną politykę, która wcale nie zmniejszyła ubóstwa? Dlaczego w Wenezueli zniszczono zaplecze produkcyjne kraju, zamiast inwestować dochód z ropy w rolnictwo i hodowlę trzody chlewnej, kraju niegdyś potężnego i drogocennego? Żadne społeczeństwo nie jest homogeniczne, a tym bardziej statyczne. W niektórych funkcjonują instytucje a edukacja dociera do różnych warstw, grupy się mobilizują, a elity się zmieniają. Dlatego jest konieczne umacnianie instytucji, a nie robienie tego, co ma miejsce w społeczeństwach znajdujących się w stanie kryzysowym, czyli ich niszczenie. Zahamowanie jakichkolwiek nadużyć, których dopuszcza się władza polityczna, jest zadaniem grup zinstytucjonalizowanych. Należy podkreślić, że w takich momentach o znaczeniu historycznym dla Wenezueli, nie jest uprawnione mówienie o elicie rządzącej, dlatego że jest to raczej grupa, która utrzymuje się przy władzy, i nie można jej zakwalifikować jako elitę. Wydaje się, że ta grupa opracowała dokładny plan działania, z którego zostało wykluczone wszystko, co ma związek z prawdziwym powołaniem służby narodowi. Nie ma tu miejsca na etykę, a jeszcze mniej na tolerancję. Aby grupa, która trzyma władzę jej nie nadużywała, aby nie niszczyła kraju, aby nie była prześladowana opozycja na łonie Narodu, jest konieczne, aby działały instytucje. W tym celu, w państwie nowoczesnym zostały utworzone instytucje sądownicze, legislacyjne, zdrowotne, policyjne. Słusznie jest to jeden z powodów, dla których nasz kraj znajduje się w ciągłym kryzysie, który dotyka nie tylko sferę ekonomiczną, ale także rozszerza się na wszystkie sfery społeczne i kulturalne. Wiadomo, że Monteskiusz wypracował teorię podziału trzech władz (wykonawcza, ustawodawcza i sądownicza), teorię, która wpłynęła na myśl 6 liberalną Rewolucji Francuskiej. Aż po dzień dzisiejszy pozostaje bezdyskusyjne, że jedną z najważniejszych zasad konstytucyjnych demokracji jest właśnie rozdzielenie i autonomia władz publicznych. Nie można mówić o demokracji, jeśli nie ma przeciwwagi między organami konstytucyjnymi. W Wenezueli w obecnym momencie historycznym, mamy do czynienia z okresem, w którym przez 16 lat wzrosła koncentracja i przejęcie ośrodków władzy przez oficjalnie rządzących. W Wenezueli nie istnieje żadna władza niezależna. Władza posiada nadmierne panowanie nad społeczeństwem wenezuelskim, brakuje demokracji, brakuje kontroli nad władzą, i, oczywiście, wzrasta bez ograniczeń korupcja. Niezbędnym czynnikiem dla funkcjonowania demokracji jest, ni mniej ni więcej, zaufanie obywateli do instytucji państwowych, że one są zdolne do rozwiązania konfliktów i problemów, że potrafią skutecznie poradzić sobie ze wszystkim co dotyczy struktur społecznych. Suma tych składników tworzy podstawy, które wpływają na polityczną stabilność państwa. Każda grupa społeczna, która wyznacza jako cel swój rozwój, dąży do tego, aby ze swej strony wytworzyć elity, które byłyby odpowiednie dla różnych sektorów tego konglomeratu społecznego. Dlatego rola edukacji staje się kluczowa. Role, jakie odegrają elity polityczne, ekonomiczne czy intelektualne są różne, ale nadrzędne dla całego rozwoju. Jest niezbędne, aby były napełnione wartościami demokratycznymi. Aby nie było tak, jak to miało miejsce w różnych okresach historycznych obszaru latynoamerykańskiego, że rola tych elit była mocno podważana z uwagi na pojawienie się wielu poważnych wad takich jak korupcja, zaniedbane społeczeństwa mniej uprzywilejowanego, co przyczyniało się do wzrostu niezadowolenia, które następnie przerodziło się w ruchy polityczne, które doprowadziły do zniszczenia demokracji. Inteligencja (łac. intelligentia), rozumiana w takim sensie, jakie mu nadał polski filozof Karol Libelt, obejmuje wykształconych członków jakiejś społeczności, którzy biorą na siebie rolę liderów jak naukowcy, profesorowie, duchowieństwo, inżynierowie i „którzy kierują się rozumem swego wyższego oświecenia”, potrzebuje dostępu do przestrzeni publicznej, by mogła ingerować i pomagać w osiągnięciu przez 7 społeczeństwo celów i wartości wyższych. Libelt jest znany w wymiarze międzynarodowym głównie dzięki słowu „inteligencja”, które spopularyzował w jednej ze swych ostatnich książek (Filozofia i krytyka, 1874). Ogólnie mówiąc, inteligencja kieruje się wartościami jakościowymi, które pochodzą od rozumienia i wrażliwości estetycznej, postawy moralnej lub z mądrości. Intelektualiści nie reprezentują warstwy społecznej, lecz w sensie ścisłym tworzą kategorię społeczną, której lokalizacja na poziomach społecznych nie powstaje z uwagi na „strukturę produkcyjną, lecz ze względu swą funkcję społeczną, która polega na tworzeniu wytworów ideologiczno-kulturowych. Posiadają, dzięki temu, względną autonomię, która im pozwala wpisać się w projekt historyczny warstw niższych bardziej ze względu na motywacje moralno-kulturowe niż ekonomiczne” (2004). Do tej charakterystyki, dodałabym, że na tak wysokim poziomie rozwoju nauki i techniki, wydaje się nieprawdopodobne, aby elita polityczna mogła rządzić krajem, niezależnie od tego jakim, nie posiadając oparcia w sferze intelektualnej. Należy wziąć pod uwagę, że we współczesnym społeczeństwie zglobalizowanym, wysoce stechnicyzowanym i współzawodniczącym jednym z bardziej znaczących sukcesów jest napływ i wzmocnienie nowych elit. One wywierają olbrzymi wpływ na kierunek podejścia do spraw narodowych i międzynarodowych. Skąd bierze się ten impet, ta siła? Zależy dokładnie od poziomu formacji, jaką otrzymała dzięki latom studiów i specjalizacji w różnorodnym obszarze wiedzy. Jeśli te kompetencje są skierowane na rzecz rozwoju narodowego, rodzą się i następują wyższe poziomy zadowolenia i dobrobytu, ma miejsce prawdziwy rozwój kraju. Łatwo dojść do wniosku, że program edukacji ma znaczenie decydujące dla ewolucyjnych przemian społeczeństwa. Są liczby, które ukazują, że np. w Stanach Zjednoczonych populacja akademicka osiągnęła poważny wzrost w ostatnich latach wieku XX i początków wieku XXI. „Pod koniec dekady lat 80., z całej siły roboczej USA, grupę „specjalistów i inżynierów” oblicza się na więcej niż 13 milionów, co stanowi 15% całej populacji pracującej. A jeśli dodamy do tej grupy warstwę kierowniczą, urzędników i właścicieli, to wówczas cała siła robocza 8 związana z wiedzą wzrośnie do 25%. Ujmując rzecz w kategoriach kapitału kulturowego, od połowy lat 70. ub. wieku, co czwarty Amerykanin posiada cztery lub więcej lat edukacji wyższej”. Dobrze, a teraz pojawia się bardzo trudne pytanie dla nas, którzy żyjemy w tych szerokościach geograficznych. Co dzieje się z państwami, które nie dotarły do bram industrializacji i które muszą uwolnić się od niedorozwoju, aby stawić czoła wyzwaniu tzw. „społeczeństwa naukowego”? Nie ma innej drogi niż wykształcenie warstwy inteligencji, technicznej, naukowej, kulturowej, aby być zdolnym do uczestnictwa we współczesnym porządku globalnym. To wymaga olbrzymich wysiłków, aby utworzyć centra tzw. inteligencji, które by koncentrowały nasze latynoamerykańskie ekonomie. Oczywiście, to mogłoby mieć konsekwencje negatywne, jeśli prowadzone byłoby w sposób nieroztropny. Mogłyby powstać jeszcze większe przepaście i rozłamy w godnej pożałowania fragmentacji naszych społeczeństw. Mogłyby powstać nowe zalążki krańcowej dominacji nad tymi, którzy są wiecznie wykluczeni. W Wenezueli nierówności społecznej nie da się wyjaśnić. Kraj, który zarabia miliardy dolarów na eksporcie ropy naftowej, ma wysokie wskaźniki biedy i pogarszanie się warunków zdrowotnych, w tym nawrót chorób, które już wcześniej zostały zwalczone. Według danych CEPAL w Wenezueli poziom biedy wzrósł o 6,7 punktów procentowych między rokiem 2012-2013 (z 25,4% do 32,1%), a poziom nędzy o 2,7 punktów procentowych (z 7,1% do 9,8%) w tym samym czasie, wedle danych Panorama Social de América Latina 2014, który zawiera dane dla poszczególnych państw do roku 2013 i ogólnie dla całego regiony do roku 2014. Rok 2014 zakończył się z 28% Latynosów żyjących w biedzie, czyli ok. 167 milionów osób; 0,1 punktu procentowego mniej niż w roku 2013. Z nich 12%, czyli 71 milionów osób, żyje w skrajnej biedzie, bez minimum dziennej racji żywnościowej, alarmuje jeden z urzędów ONZ. Subkontynent obliczany na 597 526 000 mieszkańców został zobligowany do przeformowania programu edukacji, aby jak najszybciej polepszyć poziomy konkurencyjności. Jest nieodzowne, żeby ta zmiana 9 skupiła się na edukacji specjalistów, którzy będą twórcami idei, jak i na tych, którzy z tych idei potrafią czynić użytek i je stosować. Jedno i drugie wymaga, aby na tym obszarze jak najszybciej zwalczyć biedę i nierówności społeczne. Oczywiście, możemy docenić w Wenezueli to, że edukacji bardzo wzrosła w sensie ilościowym, jeśli weźmiemy pod uwagę jej upowszechnienie, które ma miejsce od połowy wieku XX. Tyle że ta masowa edukacja pociąga za sobą obniżenie jakości. A ponadto ta polityka edukacyjna zawiera założenie dość dyskusyjne, które trzeba odrzucić: opiera się mianowicie na założeniu, że jeśli wszyscy obywatele mają dostęp do edukacji, to ta edukacja dostarczy im koniecznych narzędzi, dzięki którym każdy stanie się specjalistą, co też jest jego pragnieniem. Co tu się nie zgadza? Chodzi przede wszystkim o to, że uczniowie, pochodząc z całkiem różnych kręgów społecznych i kulturowych, czują się zobowiązani do zmierzenia się z tą możliwością edukacyjną posługując się różnymi metodami własnymi i społecznymi, i, ogólnie mówiąc, uczniowie, którzy wywodzą się ze środowisk bardziej uprzywilejowanych, łatwiej osiągną sukces pokonując wszystkie trudności i wyzwania. Na zakończenie przypomnijmy, co pisał słynny hiszpański filozof José Ortega y Gasset, w swej książce Bunt mas: „Człowiek masowy, to człowiek, którego życie nie ma wytkniętego celu, a on sam bezwładnie i bezwolnie dryfuje. Dlatego też niczego nie tworzy, choć jego możliwości, jego władza mogą być olbrzymie” (s. 51). Nieszczęście ma miejsce wtedy, gdy w warstwach rządzących pojawią się ci, którzy nie są kompetentni, aby sami od siebie coś wyegzekwować. Społeczeństwo płaci za to, że pozwala, aby taki styl życia i takie zwyczaje zadomowiły się w takim miejscu, które Ortega uważa za miejsce dla wybranych mniejszości: „najstraszniejszym problemem europejskiego przeznaczenia, jakim jest – jeszcze raz powtarzam – to, że przewodnictwo społeczne dostało się obecnie w ręce ludzi, których nie interesują zasady cywilizacji […]. Współczesny człowiek masowy jest tak naprawdę prymitywem, który bocznymi drzwiami wślizgnął się na starą i szacowną scenę cywilizacji.” (s. 94). Dziękuję bardzo za uwagę.