13 maja 2015 – Wywiad z młodymi przedsiębiorcami, którzy

advertisement
Bez wiary nie przychodź jutro do pracy…
O programie „Wsparcie w starcie”, zakładaniu własnej działalności gospodarczej i wyznaczaniu
celów z Danielem Kostrzewą i Michałem Pawlusiem, założycielami firmy Multitech24, rozmawia
Martyna Słowik.
Jesteście absolwentami Politechniki Krakowskiej. Czy już na studiach myśleliście o tym, jak
będzie wyglądała Wasza kariera zawodowa? Czy mieliście pomysł na siebie już na studiach?
Michał: Pomysł na założenie własnej firmy pojawił się na trzecim roku studiów. Wiedzieliśmy, że
będzie związana z multimediami, ale jeszcze nie do końca wiedzieliśmy, jak ta nasza firma będzie
wyglądać. Ten pomysł przewijał się do piątego roku studiów, kiedy zakończyliśmy przygodę z
Politechniką Krakowską.
Daniel: Nadszedł czas na zarabianie pieniędzy, po prostu.
Michał: Na chwilę kontakt nam się urwał, każdy z nas poszedł w swoją własną stronę, ale ten pomysł
cały czas gdzieś tam był. W momencie, kiedy usłyszeliśmy o Programie „Wsparcie w starcie” i
Małopolskim Funduszu Ekonomii Społecznej, Daniel skontaktował się ze mną i stwierdziliśmy, że
to już jest ten czas. Zrezygnowałem ze swojej dotychczasowej pracy.
Daniel: W pewnym momencie stwierdziliśmy, że dobrze się dogadywaliśmy podczas studiów, mamy
zaplecze, pewne umiejętności. Michał zajmuje się głównie techniką, pracował w wielu firmach
eventowych. Ja wykazuję się zdolnościami biznesowo-sprzedażowymi. Nasze prace dyplomowe były
związane z multimediami, to nas interesowało. Stwierdziliśmy, że jak połączymy te dwa ogniwa, to
coś fajnego może z tego wyjść. Brakowało tylko kapitału na otwarcie firmy, a to jest teraz podstawa,
żeby z czymś ruszyć. Postanowiliśmy więc, że będziemy wnioskować o pożyczkę.
Gdzie usłyszeliście po raz pierwszy o programie „Wsparcie w starcie”?
Daniel: W lipcu przebywałem przez cztery miesiące w Stanach Zjednoczonych na programie
Work&Travel, a w przerwach starałem się też śledzić to, co dzieje się w Polsce. I akurat na jednym
z portali internetowych trafiłem na krótką informację prasową, że minister podpisał program
„Wsparcie w starcie”. Była podana kwota pożyczki, oprocentowanie oraz informacja, do jakich osób
program jest skierowany. Po moim powrocie spotkaliśmy się i zaczęliśmy interesować się sprawą na
poważnie.
Michał: Daniel jest jedną z pierwszych osób w Polsce, która skorzystała z tych pożyczek. Mnie zeszło
trochę dłużej, z racji tego, że byłem osobą zatrudnioną, a jednym z wymogów Programu był brak
zatrudnienia na umowę o pracę. Miałem pootwierane różne projekty, więc potrzebowałem więcej
czasu, aby wszystko pozamykać.
Musiałeś złożyć wypowiedzenie…
Michał: Tak. Ale cały czas utrzymuję dobre i miłe kontakty z moim byłym pracodawcą.
1
Daniel: Pierwsze informacje prasowe o programie pojawiły się w czerwcu, wniosek złożyliśmy w
grudniu, umowę podpisałem końcem stycznia 2013 i po tygodniu pieniądze były już na koncie. Po
powrocie do Polski pierwsze co zrobiłem, to poszedłem do Banku BGK, który powiedział, że nie ma
jeszcze wybranych instytucji, które zajmą się wnioskodawcami – takich jak Małopolski Fundusz
Ekonomii Społecznej (MFES). Trzeba było czekać. To było trochę irytujące.
To był moment zawieszenia? Już zrezygnowaliście z poprzedniej pracy, a tutaj jeszcze nic…
Daniel: Trochę tak, ale już wiedzieliśmy, że otwieramy firmę, więc przygotowywaliśmy się do tego,
od listopada do lutego. Obmyślaliśmy, gdzie będzie nasza siedziba, stworzyliśmy logotyp, stronę
internetową. Wystartowaliśmy z czymś, co przygotowaliśmy wcześniej.
Co było najtrudniejsze w tych formalnościach? Jakie dokumenty trzeba było przygotować, co
zrobić, żeby uzyskać tę pożyczkę?
Michał: Sam proces uzyskiwania pożyczki, jeżeli chodzi o dokumenty, jest banalny. Ilość
dokumentów nie przeraża. Wymagani są poręczyciele i to jest tak naprawdę najważniejsze – to
najtrudniejszy dokument do zdobycia. W moim przypadku poręczycielami są moi rodzice.
Daniel: Pisanie samego wniosku jest proste. Trzeba się skupić, zastanowić nad skróconym
biznesplanem oraz rozplanowaniem wydatków i odpowiednim rozmieszczeniem ich w planie. To
bywa trudne. Wpisujemy np. monitor czy komputer, a za dwa miesiące okazuje się, że musimy kupić
inny. Nie ten, który był wpisany we wniosku.
Jak wybrnąć z takiej sytuacji?
Daniel: Wystarczy kontakt z biurem MFES i pytanie o zgodę.
Ostatnio zaplanowaliśmy, że kupimy kamery za konkretną kwotę. Pojechaliśmy na zakupy – okazało
się, że takie same kamery, o tych samych parametrach, tylko innej firmy, są w promocji i są tańsze.
W trakcie zakupów zatelefonowaliśmy do pana Rafała Sułkowskiego, Prezesa MFES, i po prostu
zapytaliśmy, czy możemy kupić nie te, które planowaliśmy (uśmiech).
Michał: Problem jest zawsze stopa opłacalności. Trzeba się cały czas zastanawiać, czy w danym
momencie opłaca się kupić to, co jest zapisane w umowie pożyczkowej.
Niedawno byliśmy na większych zakupach i zastanawialiśmy się, czy opłaca nam się kupić projektor
dość wysokiej klasy za 5 tys. zł – jest w promocyjnej cenie, jest super, mamy te pieniądze, ale czy
ten zakup nam się zwróci?
Nie baliście się założenia własnej działalności gospodarczej? To chyba duże ryzyko w
porównaniu z pracą etatową w nie swojej firmie, korporacji, gdzie to pracodawca martwi się
wieloma sprawami, np. składkami na ubezpieczenie społeczne.
Daniel: Wszyscy zawsze mówią o ryzyku. Ale ono jest zawsze. W każdej pracy jest ryzyko różnego
typu. Pomyśleliśmy: „Kurczę, co z tego, że będziemy mieć 100 tys. kredytu, przecież nie wydamy
tych pieniędzy na bezsensowne wakacje, tylko zainwestujemy”. Wartość sprzętu, który kupimy za
pożyczkę może spaść nie więcej niż o 20 proc. Czyli jeżeli kupimy sprzęt za 100 tys., to możemy go
później sprzedać za 80 tys. Zatem ryzyko jest na poziomie 20 tys. A na 20 tys. zawsze można
2
zapracować. Śmialiśmy się, że jesteśmy w stanie, gdyby coś poszło nie tak, wyjechać do Anglii i
zarobić te pieniądze tam (śmiech).
Ryzyko dotyczy bardziej tego, co będzie jutro. Czasami pojawia się myśl, że dzisiaj pracujemy, a
jutro klient może nie przyjść, bo tak jest w branży usługowej. To są rozterki dnia codziennego. My
bierzemy odpowiedzialność gospodarczą, bo chcemy być niezależni. Zakładamy, że w ten sposób
będzie nam dużo lepiej. Można powiedzieć, że teraz jesteśmy gorsi niż pracownicy na etacie, bo
pracujemy więcej za mniejsze pieniądze. Natomiast cały czas widzimy perspektywę rozwoju i tego,
że w przeciągu kilku lat będziemy na dużo wyższym poziomie niż niejedni pracownicy na etacie.
Czyli potrzeba niezależności, nieposiadania szefa nad sobą jest jednak bardziej kusząca…
Daniel: Ja na przykład nie mam wcześniejszych, etatowych doświadczeń zawodowych, więc nie mam
porównania (śmiech).
Michał: Wszystko zależy od tego, jakiego kto ma szefa (uśmiech). Bardzo mile wspominam swoje
poprzednie miejsca pracy. Mój pracodawca był moim kolegą, można z nim było normalnie
porozmawiać. Zresztą to jest branża, gdzie mało jest specjalistów. Nikt nikomu nie powie: „nie ty, to
następny”.
Daniel: Myślę, że nasi pracownicy mają najlepszych szefów. (śmiech)
Ile osób zatrudnia Wasza firma?
Daniel: W tej branży rzadko zatrudnia się kogoś na umowę o pracę, u nas też nie ma takiej osoby. Na
razie nie ma po prostu takiej potrzeby, żeby ktoś pracował z nami 40 godzin tygodniowo. Pewnie w
ciągu kilku kolejnych lat to się zmieni. Na ten moment proporcje zleceń do naszego wkładu
intelektualnego są wystarczające i nie ma zapotrzebowania na kogoś, kto na co dzień musiałby nam
pomagać. Gdy jedziemy na organizacje eventów, dodatkowe ręce do pracy są potrzebne – osoby,
które staną za kamerami, będą realizować i koordynować wydarzenie. W większości przypadków są
to ludzie zatrudnieni na podstawie umowy-zlecenia.
Jakie były główne cele, które założyliście sobie w biznesplanie?
Daniel: Od początku myślimy, żeby nie spłacać pożyczki tak, jak jest rozpisana, czyli przez 7 lat, ale
spłacić ją w ciągu dwóch lat. Dzięki temu pozbędziemy się psychicznej blokady. Chcemy też przejść
na spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością.
A przez pierwszy rok naszej działalności staraliśmy się po prostu „rozruszać maszynę”. Myślę, że
można stwierdzić, że nam się to udało. Na razie wszystko działa na tyle obiecująco, że jesteśmy w
stanie wypłacać sobie pensje, stać nas na kupienie samochodu, utrzymanie biura, stać nas na zakupy
poszczególnych sprzętów. To były podstawowe cele, o których realizację na początku bardzo się
martwiliśmy. Okazało się, że w ciągu pierwszego roku działalności nawiązaliśmy współpracę z
korporacjami, dużymi firmami, instytucjami publicznymi – pracujemy dla nich bardzo często.
Jaki jest największy plus, a jaki największy minus prowadzenia własnej działalności
gospodarczej?
Daniel: Największym plusem jest niezależność. Jeżeli chodzi o minus, to ja minusów nie widzę.
3
Michał: Ja mało śpię. (uśmiech)
Daniel: Jak to mówią – pesymiści na cmentarzu widzą same krzyże, a optymiści same plusy. (śmiech)
Ja cały czas byłem wychowywany w rodzinie przedsiębiorczej. Moi rodzice od zawsze prowadzili
działalność gospodarczą. Ciężko byłoby mi pogodzić się z myślą o rozpoczęciu kariery zawodowej
np. w korporacji. Tym bardziej, że na studiach zdobyłem już doświadczenie liderskie w zarządzaniu
zespołami. Ciężko byłoby mi zacząć od początku „drabiny”, skoro już pewne elementy były
wypracowane wcześniej.
Czyli niezależność jest największym plusem?
Michał: Bardziej samorozwój. Cały czas się uczę. W tym momencie jestem już dużo dalej niż
byłem półtora czy tam rok temu.
A minus? To, że musimy się cały czas uczyć, doszkalać. Rzeczy, które wydawały nam się naprawdę
błahe, stały się naprawdę problemami – rozpoczynając chociażby od polskiego prawa, księgowości,
prawa autorskiego. Okazało się, że to wcale nie takie proste. Cały czas potrzebujemy pomocy. Czy
to prawników, czy to jakichś doradców. Czasami samemu można sobie zaszkodzić, więc lepiej
zapytać.
Czyli tak naprawdę samorozwój jest jednocześnie plusem i minusem?
Michał: Pracujemy siedząc tutaj, ale co najmniej drugie tyle później dokładamy, doczytując,
dowiadując się potrzebnych rzeczy. Bardzo mało czasu poświęcam już na czytanie nowinek
technologicznych, co wcześniej było codziennością. Za to dużo czasu poświęcam na czytanie o
zmianach w polskim prawie. Półtora roku temu w ogóle bym nie otworzył takiej strony internetowej.
Daniel: Bardzo wiele jest takich elementów, które są z jednej strony minusami, ale bez nich nie
byłoby motoru do działania. Odpowiedzialność finansowa i prawna w jakimś stopniu może być
minusem – ktoś może się bać podjąć tego typu ryzyko. Natomiast bez tej odpowiedzialności nie
byłoby motywacji do działania. Trzeba szukać motorów, które napędzają machinę.
Czyli przede wszystkim trzeba wyjść ze swojej strefy komfortu?
Daniel: Dokładnie tak, jak mówi pan Jacek Walkiewicz. (uśmiech) [Jacek Walkiewicz to polski
psycholog, mówca i trener, autor popularnych książek z zakresu coachingu – red.].
Wyjść poza pewien schemat. Postawić sobie jakieś cele i patrzeć, działać w ich kierunku. I wierzyć
w sukces, bo wiara też jest podstawą. Jeżeli czasami coś się nie udaje, to trudno – mamy nowe
doświadczenie i trzeba iść dalej. Wiara w sukces, wiara w swoje cele – to pomaga i motywuje. Bez
tego nie byłoby po co przychodzić jutro do pracy.
Rozmawiała: Martyna Słowik
Tekst dostępny na stronie: http://mfes.pl/media/do-pobrania/
Tekst pochodzi z materiałów prasowych Małopolskiego Funduszu Ekonomii Społecznej. Wyrażamy
zgodę na opublikowanie w całości lub części z podaniem źródła oraz miejsca pierwszej publikacji.
4
Download