Mity o Mszy Trydenckiej - Modlitwy Kościoła Katolickiego

advertisement
Udostępnij
1
Więcej
Następny blog»
Utwórz bloga
Zaloguj się
Mity o Mszy Trydenckiej
rozwiewa: ks. Grzegorz Śniadoch I BP
Strona główna
O czym jest ten blog?
Co to jest Reforma Reformy?
Co to jest Nowy Ruch Liturgiczny?
8 LUT EG O 2010
Powstała w XVI wieku na Soborze Trydenckim
Potoczne nazywanie nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego „M szą trydencką” niestety błędnie
wskazuje na genezę powstania tego rytu. Przed reformą M szę nazywano po prostu M szą rzymską i
tyle. Po wprowadzeniu reformy liturgicznej, a wraz z nią nowego rytu M szy św. pojawiła się nazwa
"msza trydencka" na określenie rytu M szy św. sprzed reformy. Niestety wraz z tym terminem
pojawił się pewien nieszczęśliwy schemat myślowy.
Często wręcz mówi się to tym, że tak jak nowa M sza została zaprojektowana jako owoc Soboru
Watykańskiego II, tak samo M sza trydencka była projektem Soboru Trydenckiego. Jest to jednak
głębokie nieporozumienie.
Główna część M szy „trydenckiej” czyli Kanon powstał na pewno przed IV wiekiem. Za czasów
"Zaraz po Soborze zakładano, że
zapotrzebowanie na Mszał z roku
1962 ograniczy się do starszego
pokolenia, które w tej formie
liturgii wyrosło. W międzyczasie
jednak okazało się z całą
oczywistością, że młodsze
pokolenie też może odkryć tę
formę liturgiczną, poczuć jej
piękno i odnaleźć w niej ten
sposób spotkania z Tajemnicą
Najświętszej Eucharystii, który
byłby najlepiej do niego
dopasowany."
Benedykt XVI, List do biskupów
obrzędu M szy dla całego Kościoła. Na ostatnim posiedzeniu Soboru powierzono to dzieło
papieżowi. Czy jednak ułożono wtedy nowy ryt M szy św.?
Rozwiane mity
ciągłość nigdy nie została przerwana. Mszał Piusa V, jako stworzony przez niego, w rzeczywistości
nie istnieje. Istnieje jedynie przeróbka nakazana przez Piusa V jako jedna z faz długiego procesu
▼ 10 (9)
historycznego rozwoju. Nowość po Soborze w Trydencie była innej natury. Wtargnięcie reformacji
odbiło się przede wszystkim na sposobach «reform» liturgicznych. Na początku nie istniał jeden
▼ 2 (9)
Rozbija jedność Kościoła
Katolickiego
Ucieczka w rytualizm,
tajemniczość, magię
To Msza dla elit, inteligencji i
liturgistów
Nie można aktywnie
uczestniczyć
Kapłan stoi tyłem do ludzi
Nic nie można zrozumieć,
trzeba znać łacinę
Została dopuszczona, bo
papież chce pojednania z
l...
To negacja nauczania Soboru
Watykańskiego II
Powstała w XVI wieku na
Soborze Trydenckim
papieża Gelazego I (492 – 496) znamy już jego postać, którą zachował w zasadzie do dzisiaj. Papieże
od V wieku kładli nacisk, aby jak najszerzej używano Kanon rzymski, argumentując to jego
pochodzeniem od św. Piotra. W XVI wieku Sobór trydencki musiał rozwiązać problem licznych
herezji jakie w wyniku reformacji przenikały do liturgii Kościoła. Uchwalono dekret o tym, co
trzeba zachować, a czego unikać w sprawowaniu M szy, który zarządzał m.in. ujednolicenie
Kardynał Ratzinger tak opisuje co zrobił ówczesny papież: „Pius V kazał przerobić istniejący mszał
rzymski, tak jak to odbywało się już w długowiekowej historii. Wielu jego następców ponownie
przerabiało ten mszał, nigdy nie przeciwstawiając jednego mszału drugiemu. Zawsze chodziło o
pewien nieustannie kontynuowany proces zakładający rozwój i oczyszczanie, w którym jednak sama
Kościół katolicki i jeden Kościół protestancki obok siebie. Podział Kościoła zachodził prawie
niedostrzegalnie i znalazł swoje najbardziej wyraziste z historycznego punktu widzenia najbardziej
wpływowe odbicie w zmianach liturgii, która lokalnie wyglądała różnorako, tak że bardzo trudne
było często wyznaczenie granicy między liturgią katolicką a już nie katolicką. W sytuacji tego
zamieszania, z powodu braku zwięzłego liturgicznego ustawodawstwa i istniejącego liturgicznego
pluralizmu odziedziczonego po średniowieczu, papież zdecydował, że Missale Romanum, czyli
mszał miasta Rzymu, jako z pewnością katolicki, będzie obowiązywał wszędzie tam, gdzie używane
formy liturgiczne nie mogły wykazać się przynajmniej dwustuletnią tradycją” (Moje życie,
Częstochowa 1998, s. 131-132).
Gdy się porówna M szał rzymski sprzed Soboru Trydenckiego i ten który nakazał wprowadzić św.
Pius V, to zmiany były tak niewielkie, że laik mógł ich nie dostrzec. Obrzędy praktycznie się nie
zmieniły. Uporządkowano teksty, ale największą nowością był fakt, że od tej pory M szały
drukowane w Rzymie miały być przyjęte na całym świecie.
A utor: ks . G rzegorz Śniadoc h o 2 3 :0 1
7 LUT EG O 2010
To negacja nauczania Soboru Watykańskiego II
Ksiądz Grzegorz Śniadoch
należy do Instytutu Dobrego
Pasterza (IBP) - stowarzyszenia
życia apostolskiego na prawie
pontyfikalnym, mającego za swój
szczególny charyzmat
duszpasterstwo, którego źródłem
jest liturgia rzymska w jej
czcigodnym klasycznym rycie. Ks.
Grzegorz uzyskał tytuł magistra
teologii na Papieskim Wydziale
Teologicznym w Warszawie.
Studiował także w seminarium IBP
we Francji, gdzie przyjął święcenia
kapłańskie w tradycyjnym rycie.
Obecnie jest studentem studiów
Aby rozwiać mit o negatywnym stosunku Soboru Watykańskiego II do M szy trydenckiej trzeba
wyróżnić dwa elementy. Pierwszy z nich to litera soboru, czyli wszystkie oficjalne dokumenty
będące owocem Soboru, drugi z nich to tzw. duch soboru, czyli zespół wyobrażeń i przekonań na
temat tego, co zalecał Sobór, nie zawartych jednak explicite w dokumentach soborowych.
Ten drugi aspekt powoływania się na Sobór należy całkowicie odrzucić, o czym mówił papież
Benedykt XVI w słynnym przemówieniu do kurii rzymskiej 22 grudnia 2005:
„[Tę postawę można określić] mówiąc jednym zdaniem: Powinno się raczej podążać za "duchem
Soboru", zamiast trzymać się jego nauczania w formie pisemnej. W ten sposób, co jest oczywiste,
pozostawiono szeroki margines, co do późniejszych definicji tego "ducha" i wskutek tego utworzono
swobodną przestrzeń dla wszelkich wynikających z tego zachcianek i kaprysów. Pojmowanie w ten
sposób Soboru jest zasadniczym nieporozumieniem. W ten sposób traktuje się Sobór, jako rodzaj
konstytuanty (zgromadzenia ustawodawczego), która uchyla dawne konstytucje i tworzy nowe.
Zgromadzenie ustawodawcze jednakże wymaga istnienia suwerena, który udziela deputowanym
mandatu uprawniającego do władania ustawodawczego, a następnie zatwierdza dokonane przez
nich wybory. W przypadku konstytucji (świeckiej) jest to lud, któremu konstytucja ma służyć.
Ojcowie Soborowi nie posiadali takiego mandatu i nikt im nigdy takowego nie udzielił. Mało tego -
doktoranckich Papieskiego
Wydziału Teologicznego we
Wrocławiu.
nikt im nigdy nie mógł takowego udzielić, gdyż zasadnicza "konstytucja Kościoła" pochodzi od Pana
Boga i została przekazana nam, abyśmy mogli osiągnąć życie wieczne i - patrząc z tej perspektywy
- aby oświecać nasze życie doczesne i samą teraźniejszość.” (tłumaczenie: Piotr Ochwał).
● Nowy Ruch Liturgiczny
● Instytut Dobrego Pasterza w
Polsce
● tradycyjne parafie personalne
na świecie (ang.)
Spójrzmy, zatem na literę Soboru, czyli co sam Sobór uchwalił. Dwa największe zarzuty wobec M szy
trydenckiej stawiane w kontekście Soboru to:
E-mail do redakcji Mitów o Mszy
Trydenckiej:
[email protected]
Co do pierwszego, to nie każdy jest świadomy faktu, że Sobór w żadnym dokumencie nie nakazał
zwrócenia się kapłana w kierunku wiernych i próżno szukać wzmianki na ten temat.
1) zwrócenie kapłana „tyłem do wiernych”.
2) nieużywanie języków narodowych (M sza jest po łacinie)
Co się zaś tyczy drugiego zarzutu, to rzeczywiście Sobór w Konstytucji o Liturgii Sacrosanctum
Concilium (Przenajświętsze zgromadzenie) dopuszcza ich wyjątkowe użycie:
SC 36, § 1: „W obrzędach łacińskich zachowuje się używanie języka łacińskiego, poza wyjątkami
określonymi przez prawo szczegółowe”.§ 2: „Ponieważ jednak i we Mszy Świętej, i przy
sprawowaniu sakramentów, i w innych częściach liturgii użycie języka ojczystego nierzadko może
być bardzo pożyteczne dla wiernych, można mu przyznać więcej miejsca, zwłaszcza w czytaniach i
pouczeniach, w niektórych modlitwach i śpiewach…”
SC 54: „…można pozwolić we Mszach odprawianych z udziałem wiernych na stosowanie języka
ojczystego w odpowiednim zakresie, zwłaszcza w czytaniach i „modlitwie powszechnej“, oraz
jeżeli warunki miejscowe tego wymagają, w tych także częściach, które należą do wiernych”.
Należy jednak dbać o to, aby wierni umieli wspólnie odmawiać lub śpiewać stałe teksty mszalne,
dla nich przeznaczone, także w języku łacińskim”.
Jak widzimy, używanie łaciny jak i zwrócenie kapłana ad orientem (na wschód) nie jest żadnym
aktem negacji nauczania Soboru. Czy sam Sobór mógłby mieć coś przeciwko rytowi, który
©2012 Google Zdjęcie satelitarne
P okaż Summorum P ontific um w P ols c e koś c ioły z M s zą trydenc ką na więks zej
mapie
rozpoczynał i zamykał każdą jego sesję? Wręcz przeciwnie. Wróćmy do cytowanej wyżej
Sacrosanctum Concilium „Na koniec trzymając się wiernie tradycji, Sobór święty oświadcza, że
święta Matka Kościół uważa za równe w prawach i godności, wszystkie prawnie uznane obrządki i
że chce je na przyszłość zachować i zapewnić im wszelki rozwój, pragnie też, aby tam, gdzie
zachodzi potrzeba, zostały one roztropnie i gruntownie rozpatrzone w duchu zdrowej tradycji, oraz
aby im nadano nową żywotność, stosownie do współczesnych warunków i potrzeb..”
A utor: ks . G rzegorz Śniadoc h o 1 5 :5 1
6 LUT EG O 2010
Została dopuszczona, bo papież chce pojednania z lefebrystami
Często powtarza się, że jedynym (bądź głównym) motywem „uwolnienia” starej M szy była dla
papieża Benedykta XVI chęć przyciągnięcia do Kościoła Bractwa Kapłańskiego Piusa X.
Konsekwencją tego rozumowania jest stwierdzenie, że M sza ta powinna pozostać jedynie jako ryt
kilku
wyspecjalizowanych
zgromadzeń
i
w
żadnym wypadku
nie
powinna
być
szerzej
rozpowszechniana w Kościele powszechnym.
Co mówią na ten temat najbliżsi współpracownicy papieża? Kardynał Castrillon Hoys –
przewodniczący papieskiej komisji Ecclesia Dei na konferencji prasowej w Londynie w 2008 roku
powiedział jasno, że celem Benedykta XVI nie jest "tradycyjna M sza w wielu parafiach," ale
"tradycyjna M sza łacińska w każdej parafii." Kardynał Antonio Cañizares Llovera, Prefekt
Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów w wywiadzie z 9 stycznia 2010 roku mówił:
"...motu proprio samo w sobie ma wielką wartość dla Kościoła i liturgii. I choć patrząc na reakcje
na dokument (niektórzy ubolewają i nie przestają nadal ubolewać), należy słusznie i koniecznie
stwierdzić, że motu proprio nie jest ani krokiem wstecz ani powrotem do przeszłości. Jest
uznaniem i przyjęciem, w prostocie, w całej rozciągłości i historii, wielkich skarbów tradycji, które
w liturgii znajdują swój najprawdziwszy i najgłębszy wyraz. Kościół nie może sobie pozwolić na
lekceważenie czy porzucenie skarbów bogatej spuścizny tradycji obrządku łacińskiego."
M ożna by nie uwierzyć tym słowom kardynałów gdyby nie to, że znamy szereg faktów z życia
kardynała Ratzingera, które jak najbardziej potwierdzają taką wolę papieża. We wstępie do książki
ks. Klausa Gambera La Réforme Liturgique en question (Éditions Sainte–Madeleine 1992, s. 7–8) pisał: „To,
co się stało po soborze, było czymś innym: w miejsce liturgii będącej owocem stałego rozwoju,
wprowadzono liturgię sfabrykowaną. Zrezygnowano z życiowego procesu wzrostu i stawania się, aby
przystąpić do fabrykowania. Nie chciano już kontynuować dokonującego sie przez wieki stawania
się i dojrzewania żywego organizmu, a zastępowano to, w sposób właściwy produkcji technicznej,
fabrykowaniem, czyli banalnym produktem chwili.”
Zamiłowanie kardynała Ratzingera do starszej formy rytu rzymskiego znane było już w latach
dziewięćdziesiątych gdy odprawiał msze pontyfikalne a także udzielał święceń kapłańskich w
starym rycie. Nie można zatem w żadnym wypadku powiedzieć, że motywacją papieża było jedynie
pojednanie z Bractwem Kapłańskim św. Piusa X. Papież widzi starą liturgię jako jedno z narzędzi
walki z nadużyciami liturgicznymi a także jako wstęp do tzw. „reformy reformy”. Nie ma
wątpliwości, że Ojciec Święty jest świadomy atrakcyjności i żywotności starego rytu. W
przeciwnym razie nie pisałby do biskupów w liście załączonym do Summorum Pontificum
następujących słów: „W międzyczasie jednak okazało się z całą oczywistością, że młodsze
pokolenie też może odkryć tę formę liturgiczną, poczuć jej piękno i odnaleźć w niej ten sposób
spotkania z Tajemnicą Najświętszej Eucharystii, który byłby najlepiej do niego dopasowany.”
A utor: ks . G rzegorz Śniadoc h o 1 5 :5 1
5 LUT EG O 2010
Nic nie można zrozumieć, trzeba znać łacinę
1. Zanim spróbuję udowodnić, że na starej M szy jesteśmy w stanie zrozumieć więcej niż może nam
się na początku wydawać, zacznijmy od tego czy dokładne rozumienie przez wiernego każdego
słowa ze M szy świętej jest rzeczywiście konieczne. Aby odpowiedzieć na to pytanie trzeba
zdefiniować, czym jest M sza święta, jaki jest jej cel. M sza święta nie jest czymś w rodzaju teatru,
gdzie poszczególni aktorzy muszą odgrywać swoje role, aby jak najlepiej zabawić publiczność, a ta
musi mieć dobrą słyszalność i widoczność, aby wyjść z przedstawienia zadowolona. Jeśli
uświadomimy sobie, że celem M szy świętej jest przede wszystkim bezkrwawe powtórzenie przez
kapłana ofiary Jezusa Chrystusa, inaczej będziemy postrzegać konieczność rozumienia słów M szy
świętej. Jest to przecież tak wielka tajemnica, że nawet zmieniając język celebracji nie możemy
powiedzieć, że przybliżyliśmy się do zrozumienia tej wielkiej tajemnicy. Udział we M szy świętej to
przede wszystkim wewnętrzne zjednoczenie z ofiarą Jezusa Chrystusa. Rozumienie słów może
pomóc, ale widząc jak dobrze Kościół radził sobie w historii używając tylko łaciny, dochodzimy do
wniosku, że nie jest to kluczowym aspektem uczestnictwa we M szy świętej.
2. Wertując mszalik z tekstami starej M szy dostrzegamy mnóstwo niezrozumiałego tekstu i od razu
nabieramy wrażenia, że nigdy nie uda nam się zrozumieć tego potoku łaciny. Okazuje się jednak,
że większość tych tekstów nigdy nie usłyszymy na M szy trydenckiej, gdyż są wypowiadane po
cichu przez kapłana. Cała modlitwa eucharystyczna, duża część obrzędów Komunii św. a także w
M szach śpiewanych obrzędy wstępne (u stóp ołtarza) są zupełnie niesłyszalne przez wiernych.
Łaciny, którą słyszy wierny jest mniej niż mogłoby się to wydawać z pobieżnego przejrzenia
mszalika. Sprowadza się ona głównie do tzw. części stałych M szy świętej. Osoba, która regularnie
chodzi na Nową M szę nie ma kłopotu z ich zrozumieniem. Wszak modlitwy i śpiewy z Nowej M szy
takie jak: Panie zmiłuj się nad nami, Chwała na wysokości Bogu, Wierzę w jednego Boga, Święty,
święty, święty…, Ojcze nasz, Baranku Boży to dosłowne tłumaczenia tekstów łacińskich używanych
na M szy trydenckiej. Znając te polskie teksty rozumiemy przecież te same modlitwy uczestnicząc
we M szy w języku łacińskim.
3. Nie zawsze zupełnie cała M sza trydencka jest po łacinie. Kazanie jest głoszone w języku
wiernych, a przed kazaniem kapłan zazwyczaj jeszcze raz odczytuje Lekcję i Ewangelię w języku
narodowym. Papieski dokument Summorum Pontificum pozwala także na użycie języka
narodowego do czytań mszalnych, z czego korzysta wielu księży w Polsce. Kazanie ma na celu
objaśnienie wiernym przekazu czytań biblijnych, zatem nawet, jeśli czytania te są po łacinie to
kapłan – kaznodzieja objaśnia wiernym ich znaczenie. Także pieśni śpiewane podczas M szy
trydenckiej są bardzo często śpiewane po polsku. Są to te same tradycyjne polskie pieśni, które są
wykonywane na Nowej M szy.
4. Oczywiście jest rzeczą chwalebną poznać dokładniej treść i znaczenie poszczególnych modlitw
kapłana. Obecnie na rynku jest dostępnych mnóstwo różnego rodzaju mszalików, które zawierają
tłumaczenia na polski łacińskich tekstów M szy trydenckiej. Z doświadczenia wiem, że wierni,
którzy używają mszalików, po kilku M szach sami z nich rezygnują, gdyż za bardzo odciągają one
uwagę od modlitwy. Zrozumienie każdego słowa M szy świętej nie jest dla nich tak istotne jak
skupienie modlitewne. Stali bywalcy M szy trydenckich używają mszalików niezmiernie rzadko,
zazwyczaj przed M szą lub śledząc tzw. propria tj. zmienne części M szy świętej.
5. M ożemy wreszcie przejść do pozytywnych powodów używania łaciny w liturgii. Łacina wraz z
greką i hebrajskim to święte języki chrześcijaństwa, w których wypisana była wina na krzyżu
naszego Pana Jezusa Chrystusa. Dzięki temu, że język ten jest już martwy i nie rozwija się, pozwala
na zachowanie niezmiernie dużej precyzji słów, która jest niezwykle istotna w przekazywaniu
prawd wiary. Odmawiając te same łacińskie modlitwy, które Kościół odmawiał przez kilkanaście
wieków, czujemy jedność z całą historią Kościoła. Również dzięki łacinie podczas M szy lepiej
budujemy atmosferę sacrum i skupienia modlitewnego. Zgodnie z Konstytucją o Liturgii Świętej
Sacrosanctum Cocncilium Soboru Watykańskiego II, łacina wciąż pozostaje oficjalnym językiem
Kościoła, a jej niestosowanie w liturgii jest de facto nieposłuszeństwem wobec decyzji ojców
Soboru. Dzisiaj łacina jako uniwersalny język Kościoła nabiera coraz większego znaczenia. Biorąc
pod uwagę powszechność nauki języków obcych a także dostępność w internecie tekstów
łacińskich, opanowanie łaciny stosowanej na M szy nie jest żadnym problemem. Coraz łatwiejsze
podróżowanie po świecie sprawia, że częściej uczestniczymy we M szy świętej za granicą.
Życzyłbym wszystkim, aby każdy będąc na M szy świętej za granicą, czuł taką cząstkę domu i
stabilność, jaką czuli polscy żołnierze walczący na frontach II wojny światowej, uczestniczący za
granicą właśnie we M szy łacińskiej.
A utor: ks . G rzegorz Śniadoc h o 0 1 :0 0
4 LUT EG O 2010
Kapłan stoi tyłem do ludzi
Zacznijmy od tego, że kapłan na M szy nie ustawia się tyłem do ludu, ale przede wszystkim ustawia
się przodem do krzyża i przodem do tabernakulum. Czyli nie "tyłem do ludzi" ale "przodem do Boga".
Bynajmniej nie ma to nic wspólnego, jak niektórzy sądzą, z brakiem szacunku do Ludu Bożego. Na
M szy z ludem kapłan odwraca się w kierunku ludu wtedy gdy zwraca się do niego, np. przy
wezwaniu Pan z Wami – Dominus Vobiscum. Zwracając się z modlitwą do Boga kapłan pozostaje
razem z ludem zwrócony ku wschodowi lub ku tzw. liturgicznemu wschodowi, jeśli ołtarz kościoła
nie jest skierowany na wschód.
Zwrot kapłana na wschód (ad orientem, versus Deum) nie jest wcale cechą charakterystyczną dla
nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego. Wszystkie tradycyjne chrześcijańskie obrządki wschodnie i
zachodnie do dzisiaj zachowały postawę kapłana ad orientem. Najciekawsze jest jednak, że nawet
tzw. Nowa M sza nie musi być sprawowana w kierunku ludu (versus populum). W Katedrze
Wawelskiej czy na Jasnej Górze kapłani odprawiają nowe M sze ad orientem. Kongregacje
watykańskie wielokrotnie wyjaśniały, że odprawianie nowej M szy versus populum jest jedynie
opcją a nie obowiązkiem.
Zwolennicy sprawowania M szy świętej w kierunku ludu często argumentują, że jest to powrót
liturgii pierwszych wieków chrześcijaństwa. Nie ma jednak ku temu żadnych przekonujących
dowodów archeologicznych. Nawet niestandardowe usytuowanie ołtarza w bazylice św. Piotra
zostało już wyjaśnione ograniczeniami geograficznymi terenu. Udowodniono przy tym, że podczas
Kanonu lud w bazylice św. Piotra zwracał się razem z kapłanem ku wschodowi czyli de facto stał
tyłem do kapłana.
Należy także pamiętać, że nawet jeśli kapłan odprawia M szę versus populum to i tak swoich słów
nie adresuje do ludu. Duchowe nastawienie kapłana-ofiarnika, jako przedstawiciela całego
Kościoła, winno zawsze być versus Deum per Iesum Christum (ku Bogu przez Jezusa Chrystusa).
Ofiarę eucharystyczną składa się Bogu w Trójcy Jedynemu, najważniejszy jest Nasz Pan Jezus
Chrystus, Najwyższy Kapłan, działający poprzez posługę kapłana, który na sposób widzialny jej
przewodniczy będąc Jego narzędziem.
A utor: ks . G rzegorz Śniadoc h o 2 2 :5 9
3 LUT EG O 2010
Nie można aktywnie uczestniczyć
Kościół podczas II Soboru Watykańskiego wezwał do tzw. czynnego uczestnictwa wiernych w
liturgii (participatio actuosa). M ało kto zdaje sobie sprawę, że owo "aktywne uczestnictwo" nie
znaczy mechanicznego wstawania, siadania, klękania, odpowiadania, wertowania mszalika,
„rozumienia wszystkiego” co ksiądz czyta z mszału (jak wielu błednie sądzi), ale przede wszystkim
oznacza głębokie zaangażowanie własnej duszy w liturgiczne misterium.
Kardynał Joseph Ratzinger poświęcił w swojej książce Duch liturgii cały podrozdział temu
zagadnieniu. Konkluzją jest, że „Właściwa "akcja" liturgiczna, w której wszyscy powinniśmy brać
udział, jest więc działaniem samego Boga”. Czy zatem można powiedzieć, że M sza w formie
nadzwyczajnej nie pozwala na aktywne uczestnictwo? Wręcz przeciwnie. Dzięki orientacji kapłana,
ciszy Kanonu oraz bogactwu gestów i znaków większość osób uczestnicząca w starej M szy
odkrywa, że to właśnie forma nadzwyczajna lepiej umożliwia pełniejsze duchowe zaangażowanie się
w liturgiczne misterium.
Ponadto, widząc zaangażowanie wiernych, aby celebracje M szy św. w klasycznym rycie mogły się w
ogóle odbyć, mogę śmiało powiedzieć, że zaangażowanie to często przewyższa o głowę niejedną
parafię. Nie wspomnę już o służbie liturgicznej, która wymaga znacznie więcej zaangażowania i jest
prawdziwą sztuką - ars seviendi.
Na koniec trzeba pamiętać, że liturgia paradoksalnie nie jest skierowana do ludzi, ale do Boga. To
jemu oddajemy chwałę składając doskonałą i czystą ofiarę. M y tylko w tym akcie kultu
uczestniczymy. Nie musimy wszystkiego rozumieć, bo i tak rozumienie tych spraw przekracza
naturalne zdolności ludzkiego rozumu.
A utor: ks . G rzegorz Śniadoc h o 2 3 :0 0
2 LUT EG O 2010
To Msza dla elit, inteligencji i liturgistów
Każda M sza święta jest zawsze publicznym kultem Kościoła i nigdy nie może być ograniczona do
jakiejkolwiek grupy. Tak samo jest z M szą w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego czyli M szą
trydencką. To prawda, że na tych M szach jest pewna nadreprezentacja ludzi z wyższym
wykształceniem. Wynika to jednak raczej z faktu małej dostępności M szy trydenckiej. Zazwyczaj tę
M szę znajdują ci, którzy poszukują pewnej szerszej wiedzy teologicznej w internecie lub ludzie,
którzy chcą świadomie rozwinąć swoje życie duchowe. Bynajmniej jednak nie można powiedzieć,
że jest to M sza dla inteligencji czy elit. Wręcz przeciwnie. Przez kilkanaście wieków to właśnie z
tym rytem Kościół rozszerzał ewangelię na cały świat do najprostszych ludów na wszystkich
kontynentach. To na tym rycie wychowali się nasi dziadkowie ze wszystkich warstw społecznych
nigdy nie mając wątpliwości, że to właśnie ich M sza.
M sza trydencka nie jest także M szą szczególnie ulubioną przez księży liturgistów. Stary ryt jest
bardzo dokładnie skodyfikowany toteż nie ma w nim miejsca na żadną szczególną kreatywność
liturgiczną. To raczej nowy ryt M szy jest obszarem gdzie liturgiści mogą się wykazać poprzez wręcz
zaprojektowanie celebracji wykorzystując różne dostępne opcje.
Kościół katolicki jest dla wszystkich, wspólnoty tradycji katolickiej również. Jesteś studentem?
Doskonale, przyjdź jest nas tu więcej; M łode małżeństwa? proszę bardzo; średni wiek, jak
najbardziej; jesień życia, czemu nie. Dzieci? patrz „młode małżeństwa” etc... M sza trydencka jest
otwarta dla wszystkich, którzy pragną pogłębić swoje życie duchowe.
A utor: ks . G rzegorz Śniadoc h o 2 3 :5 9
1 LUT EG O 2010
Ucieczka w rytualizm, tajemniczość, magię
We współczesnym świecie wartościami samymi w sobie stają się spontaniczność i kreatywność. W
epoce informatyzacji konieczne jest zrobienie czegoś inaczej, zaoferowanie konkurencyjnego
show, aby przyciągnąć czyjąś uwagę. Dlaczego zatem wierni uczestniczący we M szy trydenckiej tak
bardzo przywiązani są do pewnego konkretnego starożytnego rytuału, który chcą utrzymywać i
przekazać kolejnym pokoleniom?
Perfekcyjnie na to pytanie odpowiada kardynał Ratzinger w książce Duch liturgii: „Istotną kwestią
jest to, że formy wielkich obrządków obejmują wiele kultur, niosąc w sobie nie tylko element
diachroniczny, lecz tworząc także wspólnotę różnych kultur i języków. Są one zabezpieczone przed
interwencją jednostki, pojedynczej wspólnoty lub Kościoła; zasadą jest brak dowolności. W
obrządkach wyraża się to, co mnie dotyczy, a czego ja sam nie czynie; oznacza to, że wkraczam w
coś większego ode mnie, co ostatecznie pochodzi z objawienia”. Nie doświadczymy tego czegoś
większego od nas samych, tego czegoś co pochodzi od objawienia na M szach opartych o
kreatywność i spontaniczność celebransa, który ignoruje ordo obrządku. W innym miejscu
przytaczanej książki kardynał Ratzinger pisze „..."kreatywność" nie może być autentyczną kategorią
liturgiczną (Nawiasem mówiąc, termin ten powstał na gruncie światopoglądu marksistowskiego).
Zasada "kreatywności" zakłada, że w świecie, który sam w sobie jest bezsensowny i powstał w
wyniku ślepej ewolucji, człowiek w sposób twórczy buduje dla siebie nowy, lepszy świat”.
W krajach, w których to właśnie kreatywność i spontaniczność były podstawą liturgii nadal
pustoszeją kościoły. Taka kreatywna M sza nie okazała się dobrą konkurencją dla przemysłu
rozrywkowego a jednocześnie wierni chyba intuicyjnie odczuli, że nie jest to już liturgia, która
ostatecznie pochodzi od objawienia. Lex oranddi, lex credendi – to jak się modlimy ma bardzo
istotny wpływ na naszą wiarę.
Na koniec, czy ktoś zarzuca liturgii w cerkwi "magię i rytualizm"? W porównaniu ze współczesnymi
liturgiami wschodnimi M sza trydencka to przecież "surowy Rzym".
A utor: ks . G rzegorz Śniadoc h o 1 5 :5 1
Rozbija jedność Kościoła Katolickiego
Odprawianie tradycyjnej M szy łacińskiej bynajmniej nie rozbija jedności w Kościele ale go
jednoczy.
Spójrzmy najpierw na tę sprawę z punktu widzenia eschatologicznego. Kościół to także święci oraz
dusze w czyśćcu cierpiące. Większość świętych Kościoła Katolickiego uczestniczyła w M szy, która
obecnie określana jest jako forma nadzwyczajna rytu rzymskiego. Uczestnicząc w tej M szy
uczestniczymy w Najświętszej Ofierze odprawianej w rycie naszych dziadków i przodków.
Jednoczymy się z Kościołem poprzednich wieków.
Są też tacy, którzy mówią, że Kościół nie może mieć kilku rytów. W Kościele zawsze jednak istniało
wiele rytów zarówno wschodnich jak i zachodnich. Nidy nie słyszano o przypadkach, aby
problemem było to, że dominikanie odprawiają M sze w swoim własnym rycie. Kolejne unie włączały
do Kościoła całe diecezje posługujące się obrządkami wschodnimi i zawsze było to odczytywane
jako dowód na jedność Kościoła. Dlaczego zatem obecność rytu trydenckiego miałaby być
odczytana jako element rozbijający Kościół?
Przejdźmy jednak do samego Kościoła łacińskiego. Czy obecnie istnieje jedność obrządku? Nowy
ryt posiada tyle opcji w rubrykach, że Polacy wyjeżdżający za granicę często nie mogą uwierzyć,
że M sza w której uczestniczą jest odprawiana według tego samego rytu co M sza znana z ich
polskiej parafii. To właśnie starsza forma rytu rzymskiego jednoczy Kościół. Precyzyjne rubryki oraz
łacina sprawiają, że M sza jest sprawowana dokładnie w taki sam sposób we wszystkich krajach
świata. Zagraniczni księża mogą bez problemu samodzielnie odprawiać M sze trydenckie w Polsce, a
jeśli M sza nie ma kazania to wierni nawet nie dostrzegną, że ksiądz nie jest Polakiem.
Przed wydaniem Summorum Pontificum były także obawy, że wprowadzenie starej M szy
spowoduje jakieś podziały wśród wiernych w samej parafii. Sam papież Benedykt XVI prosi
biskupów o podsumowanie takich przypadków trzy lata po wejściu w życie tego motu proprio. Nie
wiem co biskupi odpiszą papieżowi, ale do dzisiaj nie słyszałem o ani jednym przypadku, aby
wprowadzenie M szy trydenckiej w parafii powodowało jakiekolwiek napięcia wśród wiernych.
Przeciwnie – napięcie wśród wiernych raczej malało – dzięki starej M szy wielu parafian może
bardziej jednoczyć się ze swoją parafią.
A utor: ks . G rzegorz Śniadoc h o 1 0 :2 0
Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)
Tradispotkania Polska - ogólnopolskie pielgrzymki, spotkania, konferencje, rekolekcje
grudzień 2012
Dzisiaj
niedz.
pon.
w t.
śr.
czw .
pt.
sob.
25
26
27
28
29
30
1 gru
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
1 sty
2
3
4
5
/*Google Annalytics */
Download