WIELKOPOSTNY DZIEŃ WSPÓLNOTY: „Idź i głoś w Samarii”. Akcje ewangelizacyjne Ks. Piotr Adamski „Wspólnota Radości w Panu” www.wrp.zafriko.pl Plan katechezy: 1. „Idź i głoś w Samarii” – Samaria kiedyś i dzisiaj (Łk 9, 51-56). 2. Spotkanie Jezusa z Samarytanką. 3. Co zatrzymuje mnie, co nie pozwala mi „iść i głosić Chrystusa”? 4. Zasada kolegialności 5. Pytania do refleksji osobistej 6. Prezentacja multimedialna „ProChrist 2008” ____________ „Idźcie i głoście! Słowa Jana Pawła II wypowiedziane na spotkaniu z młodymi w Szwajcarii miały ten charakter: Nie czekajcie, nie wdawajcie się w nieskończoność w dysputy. Idźcie!” (Dni Wspólnoty…, s.59). „Idź i głoś w Samarii!” to temat III Cyklu Dni Wspólnoty. Najpierw opowiemy o tym, czym była Samaria za czasów Pana Jezusa i czym jest ona dzisiaj. Wsłuchując się w Słowo Boże zostaniemy po raz kolejny zaproszeni do podjęcia dzieła ewangelizacji oraz poszukamy w Piśmie św. odpowiedzi na pytanie: W jaki sposób ewangelizować w „Samarii”? Zastanowimy się następnie nad tym, co może zatrzymywać ucznia Chrystusa przed podjęciem dzieła ewangeliacji? Podtytuł wielkopostnego dnia wspólnoty brzmi: „Akcje ewangelizacyjne”. Zaprezentujemy jedną z propozycji takich akcji, w które Ruch Światło-Życie naszej Archidiecezji może się w tym roku włączyć. Ad 1) „Idź i głoś w Samarii” – Samaria kiedyś i dzisiaj (Łk 9, 51-56) „Kiedy zbliżał się czas, w którym miał zostać zabrany do nieba, podjął decyzję o wyruszeniu do Jeruszalaim” (dosłownie: „umocnił swe oblicze” – przekład z Komentarza żydowskiego do Nowego Testamentu, Davida H. Stern, s. 207). Łukasz podkreśla w ten sposób pewien sposób zdeterminowania Jezusa, aby wypełnić wolę Ojca. Wpatrując się w Pana Jezusa mogę dzisiaj zapytać siebie: Czy naśladuję Jezusa w pełnieniu woli Ojca? Czy jestem tak, jak On zdeterminowany, aby wypełnić polecenie, które towarzyszy nam w tym roku w cyklu Dni Wspólnoty – „Idźcie i głoście!”? „Tamtejsi ludzie nie pozwolili Mu zostać, bo zmierzał do Jeruszalaim” (w. 53). Wrogość między Żydami a mieszkańcami Samarii datuje się przynajmniej od czasów powrotu plemion południowych z niewoli babilońskiej w IV i V wieku przed Chrystusem. Kiedy Asyria podbiła Północne Królestwo Izraela w roku 722 p.n.e. i wysiedliła wielu jego mieszkańców zastąpiła ich poganami. Wskutek małżeństw mieszanych z Żydami, którzy mimo wszystko pozostali, utworzyła się grupa Samarytan. Ich potomkowie nie byli bałwochwalcami, ale za natchniony przez Boga uważali tylko Pięcioksiąg. Odmawiali również Jerozolimie roli ośrodka kultu religijnego, opowiadając się za Górą Gerizim. Samaria to obszar, który był omijany przez pobożnych Żydów wędrujących do Jerozolimy. Zauważmy, że Jezus nie omija Samarii! I Samaria ma stać się miejscem przepowiadania Dobrej Nowiny! „Widząc to, uczniowie Jakub i Jan rzekli: Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?” (w. 54). Jezus dał moc swoim uczniom, o czym czytamy w Łk 9, 1: „Zwoławszy Dwunastu, Jeszua dał im moc i władzę wypędzania wszystkich demonów i uzdrawiania chorób”. Uczniowie aż palili się, żeby powtórzyć wyczyn Eliasza: 1 Krl 18, 20-40 (zwłaszcza: 1 Krl 18, 24. 38-40). Ogień z nieba spadł i strawił ofiarę przygotowaną przez Eliasza. Uczniowie są jeszcze w trakcie formacji i Jezus nie pozwala im podjąć zadania, które na pierwszy rzut oka płynie z gorliwości i miłości do Chrystusa. Uczniowie potrzebują jeszcze formacji, aby ich dzieło ewangelizacji płynęło z mocy z Ducha Świętego, a nie z nich samych. Eliasz na, którego słowo „ogień spadł z nieba”, wytracił później fałszywych proroków Baala. Tego Bóg nie polecił mu uczynić. To, Eliasz uczynił z własnego ducha – ducha agresji. Kiedy później będzie uciekał przed Izebel i schroni się na pustyni przeżyje depresję: „…pragnąc umrzeć. rzekł: Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od 2 moich przodków” (1 Krl 19, 4-5). Tak zwykle kończy się działanie oparte na sobie, a nie na Bogu! Uczniowie Jezusa, którzy przeżyli odrzucenie przez Samarytan, przypominają trochę tych oazaowiczów, którzy zaraz po nawróceniu (najczęściej po przeżyciu Oazy Rekolekcyjnej I stopnia) mają w sobie ogromy zapał, energię do działania, ale nie potrafią jeszcze rozeznać, kiedy moc płynie z ich nieuświadomionych potrzeb, a kiedy z mocy Ducha. Szybko się zapalają i szybko gasną zawiedzieni i pełni żalu oraz złości do braci i sióstr. Kiedy zgaśnie duch ludzki, który motywował ich do ewangelizacji, kończy się również ich ewangelizowanie! W Ruchu bywa i tak, że nowi członkowie, pełni zapału i energii włączają się w dzieła Ruchu, ale później stygną i stają się podobni do głazu, którego trudno ruszyć z miejsca, aby zaczął ewangelizować! Kto jest winny? Myślę, że odpowiedzialni za formację, którzy angażują za wcześnie w dzieła zewnętrzne i utrudniają autentyczną formację ucznia Jezusa! Formacja najpierw ma pomóc uczniowi nauczyć się „być z Jezusem”, aby później potrafił z „być dla Jezusa”, gdy to kosztuje odrzucenie, poświęcenie czasu, niechęć innych. W przeciwnym razie, uczeń Jezusa nie będzie miał wewnętrznej siły, aby „tracić swoje życie” dla Jezusa. Aby „tracić życie” w dziele ewangelizacji trzeba mieć w sobie Ducha Jezusa, a nie tylko ducha ludzkiego – zapał, energię, a czasem zwyczajną nieuświadomioną i stłumioną agresję, która przejawia się później, po porażce w sarkazm i nieustanną krytykę wszystkiego i wszystkich w Ruchu! Pierwszą i niezastąpioną ewangelizacją jest formacja podstawowa, która stanowi treść pierwszego Dnia Wspólnoty: „Idź i głoś w Jerozolimie!”. Zdaje się, że sam program formacyjny Ruchu sugeruje, że najwłaściwszym momentem do ewangelizacji na zewnątrz („Idź i głoś w Judei!” – temat drugiego Dnia Wspólnoty; „Idź i głoś w Samarii!” – temat obecnego Dnia Wspólnoty) jest przeżycie Oazy Rekolekcyjnej II stopnia, które kończy się nabożeństwem misji. 3 Trzeba przypomnieć w tym miejscu, że Ruch wskazuje też sposób ewangelizacji – „Operację Andrzej”. Ale ilu z nas włączyło się już w to dzieło?! Czasem łatwiej o spektakularną akcję, która bardziej przypomina werbunek nowych członków Ruchu (!) niż prawdziwą ewangelizację. Łatwiej działać po swojemu, niż włączyć się w dzieło Ruchu, które wymaga cierpliwości i czasu, a przede wszystkim wiary w skuteczność codziennej modlitwy za tych do, których pójdziemy z ewangelizacją indywidualną! Ad 2) Spotkanie Jezusa z Samarytanką (J 4, 5-42) „Idź i głoś w Samarii!”, ale pytamy się dzisiaj: w jaki sposób? Szukamy odpowiedzi w Słowie Bożym. Patrzymy Jezusa, który ewangelizuje w Samarii. Rozważmy spotkanie Jezusa z Samarytanką. Jezus jako pierwszy wychodzi do Samarytanki i rozpoczyna z nią dialog. Jezus spotyka się z nią w jej codzienności. Zwykłe wydarzenia stają się początkiem dialogu. My czasem myślimy, że początkiem ewangelizacji musi być jakieś szczególne, wyjątkowe wydarzenie! Jezus uczy nas, że może nim być zwyczajna rozmowa. Operacja Andrzej również nas tego uczy. Kobieta jest zaskoczona, że Jezus szuka z nią kontaktu. Jest samarytanką, z którą Żydzi nie utrzymywali stosunków. Jest też rozwódką i Jezus o tym wie (w. 16-18). Ale Jezus pragnie spotkać się z każdym człowiekiem! Jezus zaczyna rozmowę od prośby o wodę. Prosi Samarytankę o przysługę. Dzięki temu uświadamia jej, że pomimo grzechu jest wartościowa, może stać się darem. Pobudza jednocześnie jej pragnienia. „Bóg pragnie, aby człowiek pragnął Jego” (św. Augustyn). Jezus odsłania prawdę o jej grzesznym życiu. Jego sposób rozmawiania z kobietą sprawia, że wchodzi ona z Nim w coraz głębszą relację. Odsłania przed Nim swoje wnętrze. Samarytanka miała 5 mężów, tzn. że już nie potrafiła kochać. Dlaczego? Bo przestała czerpać ze źródła Miłości – przestała oddawać cześć Bogu i jej 4 serce stało się słabe. Samarytanka jest obrazem każdego człowieka, który nie potrafi kochać i nie czuje się kochany. Każdego mieszkańca współczesnych „Samarii”, który pragnie miłości, ale szuka jej w namiastkach; każdego, kto pragnąc miłości nie wie, że tak naprawę pragnie Boga, który jest MIŁOŚCIĄ! Idąc z dziełem ewangelizacji do Samarii zechciejmy najpierw sobie uświadomić, że idziemy do ludzi, którzy pragną Boga, ale mogą z tego nie zdawać sobie sprawy. Idziemy, aby pomóc im skontaktować się ze swoim najgłębszym pragnieniem serca – pragnieniem miłości, aby w nim mogli następnie odnaleźć pragnienie Boga! Potrzebujemy jednak tej samej delikatności w słowach i czynach, które miał Jezus, gdy rozmawiał z Samarytanką! Zwróćmy uwagę na jeszcze jeden aspekt wydarzenia, które opisuje św. Jan. Jezus nie powołał Samarytanki do grona swoich uczniów. Ujmująca jest tutaj wolność, którą daje Jezus Samarytance. A ona nie tylko stała się Jego uczennicą, ale nadto stała się Jego apostołką! Wystarczy jedna Samarytanka, by nawrócić Samarię! Ci, którym głosimy Dobrą Nowinę w Samarii nie muszą wejść do naszych wspólnot Ruchu Światło-Życie! Przypominają się w tym miejscu słowa kard. Ratzingera, że ewangelizacja nie jest akcją pozyskiwania nowych wyznawców, ale pokazywaniem drogi (por. Podręcznik, s. 39). Jezus pokazał Samarytance tylko drogę, a ona weszła na nią całym swoim sercem. Ad 3) Co zatrzymuje mnie, co nie pozwala mi „iść i głosić Chrystusa”? Bóg pragnie nas posłać do mieszkańców współczesnych „Samarii”, współczesnych półpogan. Nieraz czujemy się już zbyt zmęczeni, zniechęceni, aby podjąć wezwanie: „Idź i głoś w Samarii!”. Zastanówmy się zatem, co może mi przeszkadzać w wypełnieniu woli Boga? Spróbujmy postawić sobie diagnozę, aby u Pana szukać uzdrowienia serca. 5 Najpierw jest to źle przeżyta formacja podstawowa w Ruchu, która zmierza przede wszystkim do ukształtowania w formowanym ucznia Chrystusa, który później staje się Jego apostołem. Przypomnę w tym momencie fragment katechezy, którą wygłosiłem na I Dniu Wspólnoty w Rumii: „Należy przypomnieć dość jednoznaczne stwierdzenie zawarte we „Wnioskach końcowych III KKO w Niepokalanowie w 1978 roku”, że Ruch wypełnia swoje powołanie ewangelizacyjne przez samą wierność swojemu charyzmatowi. Innymi słowy: Ewangelizacja jest naturalną konsekwencją i owocem realizacji programu formacyjnego Ruchu, a zarazem jedyną weryfikacją i sprawdzianem autentyzmu tej formacji” (XXXII Kongregacji Odpowiedzialnych Ruchu Światło-Życie, Jasna Góra, 23-26 lutego 2007 r.). Członkowie Domowego Kościoła często mówią, że ich misja ewangelizacyjna polega na dawaniu znaku – świadectwa, którym jest „jedność, która rodzi wiarę”. Jest to rzeczywiście szczególny charyzmat gałęzi rodzinnej Ruchu Światło-Życie i powinien być szczególnie pielęgnowany. Trzeba zdobyć się zatem na odwagę i zadać pytanie: Czy jesteśmy znakiem Chrystusa, który buduje naszą jedność, czy też jest to w sferze ładnych słów, które nie rodzą u innych Nowego Życia? Czy nasza jedność zrodziła wiarę wśród tych, wśród których żyjemy? Czy można się dzisiaj zatrzymać na tej formie ewangelizacji, którą nazwałbym „ewangelizacją bierną”? Centrala Ruchu Światło-Życie poprzez Operację Andrzej zachęca wszystkich członków Ruchu, a więc i Domowy Kościół, do „ewangelizacji czynnej”. Tematem Adwentowego Dnia Wspólnoty było hasło: „Idź i głoś w Judei!”. To wezwanie, jak zaznaczyłem mentalności, w ostatniej wspomnianej katechezie, przez wymaga Pawła VI porzucenia „garstki bezpieczeństwa i wtajemniczonych, uprzywilejowanych albo wybranych” (patrz Podręcznik „Dni Wspólnoty 2007/2008”, s 43), aby podjąć dzieło ewangelizacji skierowanej do „Judejczyków”, a zatem ludzi, z którymi spotykamy się poza kościelnymi murami plebanii, z dala od „zacisza” wspólnoty formacyjnej. „Idź!” – tzn. nie czekaj, nie wdawaj się w nieskończoność w dysputy. Idź i ewangelizuj, także Domowy Kościele! Jeśli nie idę, to oznacza, że nie stałem jeszcze się na drodze formacji podstawowej uczniem Jezusa! Może oznaczać to konieczność 6 powtórnej ewangelizacji, czyli powtórzenia całej formacji podstawowej. Nie należy się tutaj po prostu oszukiwać. W uczynieniu kroku w kierunku ewangelizacji może przeszkadzać mi zniechęcenie, efekt „wypalenia”, który wskazuje, że źródło mocy do ewangelizacji było w moich nieuświadomionych potrzebach, a nie w mocy Ducha. Gdy wpatrujemy się w przykład O. Franciszka widzimy człowieka, który pozwolił, aby umarło jego esse naturale i narodziło się esse supernaturale. „Tu, na więziennych rekolekcjach, dojrzałem wyraźnie, jak to esse naturale było u podstaw mego życia na przestrzeni wszystkich minionych lat kapłaństwa. Ono było najtajniejszą sprężyną działania, nawet wtedy, kiedy to działanie obiektywnie (i w świadomej intencji) było najlepsze, najwznioślejsze i najświętsze. Dojrzałem to esse naturale jako hydrę siedmiogłową, która trzymała mnie w swojej okrutnej niewoli. Siedem głów tej hydry to siedem głównych tendencji przejawiających się w naturalnym działaniu” (zob. Ks. Franciszek Blachnicki, Rekolekcje więzienne, Krościenko 2001, s. 43). I dalej opisuje te tendencje i powie wreszcie, że jeżeli nie widzimy w sobie [owego esse naturale] to zły znak. O. Franciszek potrafił stanąć w prawdzie przed sobą i Bogiem. Może warto przejąć się postawą O. Założyciela i przyjrzeć się swojemu wnętrzu? On czerpał nie z siebie lecz z mocy Ducha, a jego życie było nieustannym zmaganiem się z tendencjami, które mogły zniweczyć plan wielkiej ewangelizacji. Gdy czytamy Jego pamiętniki, gdy widzimy jego zaangażowanie, dostrzegamy działająca w nim siłę, która pochodzi od Chrystusa, któremu pozwalał uwalniać się z niewoli esse naturale. W uczynieniu pierwszego kroku ku „Judei” czy „Samarii” może przeszkadzać mi mój osobisty, nieprawdziwy obraz Boga, który wciąż przychodzi, aby „zabierać” a nie dawać. Ewangelista Marek (zob. Mk 1, 23-28) opisując wydarzenie w synagodze w Kafarnaum ukazuje człowieka, który nosi w sobie fałszywy obraz Boga, który jest związany złym duchem, ujawniającym się w spotkaniu z Jezusem – prawdziwym Obrazem Boga. Duch ma fałszywy obraz Boga: Bóg, Który gubi. Ma swoją wizję, jak 7 wielu ludzi: Bóg księgowy, Bóg arbitralnych decyzji, Bóg sędzia... Boi się Boga, czuje, że znalazł się w niebezpieczeństwie. Duch nie widzi dobra w Bogu, ale zagrożenie. „Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem kto jesteś: Święty Boży” (Mk 1, 24). My mamy naszą niezależność, nasze prawa, nasze zabezpieczenia, nasz obraz Boga, nasz sposób postrzegania świata, ludzi i historii. I kiedy nasz sposób myślenia- "ciemny" jest "atakowany" (tak my to odbieramy) przez światło SŁOWA, bronimy swoich racji. Człowiek ów wie, kim jest Jezus – Święty Boga. My też często wiemy, kim jest Jezus, ale nasza postawa wobec Słowa Bożego, które wzywa nas do ewangelizowania często ujawnia, że nasz człowiek wewnętrzny wciąż broni się przed Jezusem, traktuje Go jako zagrożenie. Wybierając drogę Jezusa, drogę diakonii, trzeba nam doświadczyć ogołocenia: „rezygnacji z siebie, ze swego, z tego wszystkiego, co mogłoby przeszkadzać Bogu w pełnym posłużeniu się nami. Kiedy więc mówisz: pragnę służyć, oto ja, poślij mnie, to znaczy, że tak jak Chrystus Sługa powierzasz się otwartym ramionach ojca, aby On namaszczał, aby dawał moc swego Ducha, aby posyłał do tych, co więźniami, do tych, którym trzeba zwiastować Dobrą Nowinę i czas Królestwa Bożego” (ks. Roman Litwińczuk, zob. XXXII Kongregacja Odpowiedzialnych Ruchu Światło-Życie”). Ewangelizować może tylko ten, kto ma w sobie nie ducha świata, ale Ducha Jezusa! Ewangelista Marek (Mk 1, 16-20) katechizuje nas, gdy ukazuje nam powołanie pierwszych uczniów przez Jezusa. Podkreśla, że aby stać się uczniem Jezusa trzeba zostawić swoje „sieci”, zostawić nawet bliskie relacje – zostawić wszystko! Jeśli naturalną konsekwencją „bycia uczniem” jest „bycie apostołem”, to może dla nas oznaczać, że ten, kto nie podejmuje dzieła ewangelizacji nie stał się jeszcze uczniem Chrystusa! Jego wybór Jezusa jest zatem jedynie pozorny i oszukuje siebie samego. W uczynieniu pierwszego kroku ku „Judei” czy „Samarii” może przeszkadzać obraz Boga Jonasza, który nie chciał iść do mieszkańców Niniwy, aby głosić Słowo Boga (ewangelizować). „Pan przemówił do Jonasza po raz drugi”, czytamy w Księdze Jonasza 8 (Jon 3,1). Za pierwszym razem Jonasz, choć usłyszał Słowo Boga to nie chciał na nie odpowiedzieć; uciekał od Słowa Boga do Tarszisz (Jon 1, 3). Słowo Boga zaprowadziło bowiem Jonasza do wewnętrznej walki ze swoimi własnymi przekonaniami politycznymi i religijnymi. Niniwa, była przecież stolicą Asyrii, która w 732 r. przed Chrystusem, podbiła Izrael. Słowo Boga wezwało Jonasza, aby głosił zamiar Boga, który chce być łagodny i miłosierny, cierpliwy i pełen łaskawości (Jon 4, 2) dla wrogów swojego ludu wybranego. Jonasz zmagał się z myślą: jak Bóg może chcieć, by wrogowie osiągnęli zbawienie zamiast sprawiedliwej kary za swoje grzechy? Mój osobisty obraz Boga, który noszę w sercu: Bóg karzący, a nie miłujący, miłosierny, łagodny – może być przeszkodą w „pójściu do Samarii”, aby głosić Słowo Boga. Mogę tylko myśleć, że mój Bóg jest MIŁOŚCIĄ, ale mogę też tej prawdy nie przeżywać – ona może pozostać tylko ideą w moim intelekcie. Dopiero, gdy BÓG MIŁOŚCI wypełni moje serce, wówczas może On mnie pociągnąć ku dziełu ewangelizacji. Ad 4) Zasada kolegialności Na koniec chciałbym przypomnieć o jednej z zasad, którymi kieruje się Ruch Światło – Życie w swoim życiu wewnętrznym i działaniu podejmowanym na zewnątrz. Zasada ta powinna być stosowana również w odniesieniu do dzieła ewangelizacji, aby nie była ona moim dziełem, ale dziełem Ruchu Światło – Życie. Kiedy staramy się ocalić kogoś reanimując go i stosując sztuczne oddychanie, nie mamy gwarancji, że ratowany przeżyje. Jednak zabieg ten zawsze gwarantuje dotlenienie naszego własnego organizmu. Kiedy staramy się re ewangelizować kogoś lub wypełniając temat I Dnia Wspólnoty „Idź i głoś w Jerozolimie!”, chcemy re ewangelizować Ruch Światło-Życie w naszej Archidiecezji, dzieje się podobnie. Nie mamy gwarancji, że „zabieg” się uda, ale z pewnością dotlenimy swój własny organizm. Kto przeszedł kurs udzielania pierwszej pomocy, ten wie, że aby akcja miała szansę 9 powodzenia muszą być zachowane określone standardy. W ewangelizacji dzieje się podobnie. Jeśli czuję się zatem rzeczywiście członkiem Ruchu Światło – Życie, to aby ewangelizacja podejmowana przeze mnie miała szansę powodzenia należy ją przeprowadzać wg zasad przyjętych w naszym Ruchu! W przeciwnym razie będzie to moje dzieło, a ni dzieło Ruchu. Należy w tym miejscu przypomnieć „zasadę kolegialności”, jedną z trzech zasad, która obok zasady pomocniczości i solidarności, według myśli Założyciela, kieruje się diakonia Ruchu Światło-Życie. Zgodnie z zasadą kolegialności służba na każdym szczeblu musi być sprawowana zespołowo. Nie powinno być w Ruchu pojedynczych odpowiedzialnych; każdy moderator musi wokół siebie zgromadzić chociażby mały zespół stanowiący wspólnotę modlitwy, słuchania Słowa Bożego i działania. Jezus najpierw formował najbliższych: Piotra, Jakuba i Jana, potem Dwunastu, w kolejności uczniów a potem tłumy. Podobnie jest w Ruchu. Dlatego też w roku bieżącym odpowiedzialni za rejony spotykają się na Dniu Wspólnoty Kapłanów-Moderatorów i Moderatorek. Możemy powiedzieć, że spotyka się Diakonia Jedności (istnieje ona od 2005r, patrz List DK nr 100 w dziale informacje z diecezji) rozszerzona o osoby odpowiedzialne za poszczególne wspólnoty, która idąc za Ogólnymi zasadami funkcjonowania centralnych organów Diakonii, pragnie aby wszystkie zadania wynikające z charyzmatu Ruchu Światło–Życie, podejmowane przez jego diakonię, miały swoje oparcie, zaplecze, ośrodek inspirujący w Centrum Światło– Życie. Centrum Światło–Życie ma być narzędziem owocnej służby przez charyzmat Ruchu na rzecz Kościoła. Dlatego pracę Ruchu w czasie Dni Wspólnoty opieramy nie na własnych pomysłach, często nawet dobrych, lecz na podręczniku opracowanym przez Centralną Diakonię Formacji Diakonii, Dni Wspólnoty Ruchu Światło-Życie w roku 2007/2008. Dlatego Dni Wspólnoty mają w tym roku taki, a nie inny program, a odpowiedzialność za kształt „ewangelizacji Jerozolimy” wzięły na siebie poszczególne pary rejonowe wraz z moderatorami rejonowymi. 10 Ad 5) Pytania do refleksji osobistej: Odpowiem sobie w obecności Pana na następujące pytania: 1. Czy dostrzegam wokół siebie żyjących współczesnych „Samarytan”? 2. Czy moje spotkania z „Samarytanami” przypominają spotkanie Jezusa z Samarytanką? Ile jest w nich delikatności? Czy daję im przestrzeń wolności wyboru swojej osobistej drogi? Czy nie jestem zbyt natarczywy w proponowaniu swojej drogi ku Chrystusowi? 3. Jaki jest mój osobisty obraz Boga? Czy miłość Chrystusa przynagla mnie do głoszenia Dobrej Nowiny „Samarytanom”? 4. Czy znam moje osobiste esse naturale? Czy potrafię nazwać, jak O. Franciszek, moją hydrę siedmiogłową? 5. Jak wyglądało moje osobiste zaangażowanie w służbę w Ruchu Światło –Życie na początku, a jak wygląda obecnie? Czy nie przeżywam dzisiaj zniechęcenia, znużenia, niechęci do braci i sióstr? Czy nie jestem wciąż niezadowolony i swoim negatywizmem nie odbieram „życia” innym w swojej wspólnocie podstawowej? 6. Czy w praktyce życia w Ruchu Światło – Życie stosuję zasadę kolegialności? Czy moje działanie w Ruchu nie ma znamion odpowiedzialnego działającego w pojedynkę, a nie zespołowo? 7. Czy włączyłem się w polecaną przez Ruch Światło – Życie Operację Andrzej? Czy moje działania ewangelizacyjne miały swoje oparcie, zaplecze, ośrodek inspirujący w Centrum Światło – Życie? Następnie wobec wspólnoty: Podzielę się moją refleksją z braćmi i siostrami. Wybiorę jedną odpowiedź na pytanie, które mnie najbardziej poruszyło (dotknęło, postawiło bolesną dla mnie diagnozę, sprawiło „ból serca”). Postanowię podjęcie konkretnego działania, które będzie odpowiedzią na zaproszenie Pana. Podzielę się tym postanowieniem ze wspólnotą. 11 1. NIESZPORY (około 1,5 godziny) - ks. Piotr Adamski po czytaniu katecheza oraz osobista refleksja; podzielenie się ze zgromadzonymi (kilka osób) - ks. Piotr Adamski modlitwy wstawiennicze w intencjach Ruchu - para diecezjalna 2. Krótkie wyjaśnienie, jak rozumiem moje osobiste miejsce w Ruchu (5 min) - ks. Piotr Adamski 3. Prezentacja filmu o ProChrist (10 min) 4. Przygotowanie Dnia Wspólnoty; krótkie omówienie (10 min) - para diecezjalna 5. Zebranie i przedstawienie propozycji ewangelizacji z rejonów; zachęta do modlitwy w intencji dokonania właściwego wyboru sposobu ewangelizacji na zewnątrz (15 min) - para diecezjalna całość spotkania: około 2 godzin 12