Bronisław Łagowski. Polacy jak z Dostojewskiego http://www.przeglad-tygodnik.pl/index.php?site=felietony&name=969 Wielu się zastanawiało, dlaczego wizerunek Polaków w powieściach Dostojewskiego jest zawsze negatywny. Pisarz, który rehabilitował moralnie ludzi upadłych i nawet zbrodniarzom okazywał litość, dla Polaków miał tylko pogardę. (...) Dostojewski zdumiewająco trafnie uchwycił pewien typ Polaka występującego w życiu publicznym i przez to dającego się lepiej poznać niż reszta prowadząca skromne życie, poddane dyscyplinie pracy. Dostojewski miał polskie korzenie (nawiasem dodam, że książę Potiomkin również, jeszcze jego dziadek Potempski, szlachcic ze Smoleńszczyzny, mówił po polsku) i pamiętnikarz, który go poznał osobiście, pisze, że wyglądał na Polaka, a nie Rosjanina (ja nie wiem, na czym polega różnica). Bezpośrednio poznał Polaków na katordze i o tych pisze zupełnie obiektywnie, ale przecież kto mieszkał w Petersburgu, miał wiele okazji poznania Polaków. Ponadto istniała w Europie gazetowa wiedza o Polakach, która docierała do rosyjskiej inteligencji, i nie była ona zawsze pochlebna. O ile Henryk Heine łagodzi swoje szyderstwa z Polaków humorem, to Dostojewski do swoich dodaje ewangeliczną powagę. (...) Powieści Dostojewskiego w całości nie są w taki sposób realistyczne jak utwory Czechowa czy Tołstoja, nie dają prawdziwego obrazu Rosji, jak tamte, ale zawierają części i wątki, które są rewelacyjnie odkrywcze i prawdziwe. Należą do nich opisy, które Polakom wydają się karykaturą. Czy można być fałszywym cierpiętnikiem? Cierpienie jest konkretnym przeżyciem, jeśli zachodzi, to nie może być uznane za pozór. A jednak może. Można cierpieć w sposób zakłamany. Kto chce w Polsce zdobyć pozycję w życiu publicznym, uzyskać dodatkowy atut w rywalizacji politycznej, ten ogłasza wszem wobec swoje przebyte cierpienia, nawet jeśli jego życie przebiegało w psychicznym luksusie nieodpowiedzialności i w materialnym dostatku. • Na pierwszej stronie „Gazety Wyborczej” wielkimi literami tytuł: „Rosyjski sąd drwi z Katynia”. Dostojewski odzywa się z grobu: a nie mówiłem prawdy o Polakach? (...) W podtytule „Gazeta Wyborcza” szydzi: „Tylko zabici w Katyniu (rzekomo według moskiewskiego sądu) osobiście mogliby domagać się (...) rehabilitacji”. Oficerów w Katyniu o nic nie oskarżano – jakże można ich rehabilitować? Czy można zrehabilitować rozstrzelanych zakładników w Warszawie i gdzie indziej? Albo sto lub prawie tysięcy mieszkańców Drezna, których RAF przeznaczył na śmierć? (...) I dziennikarze, i, jak się wydaje, rodziny katyńskie ze swoimi pozwami dopasowują się do Polaków opisanych przez Dostojewskiego. „Dziennik” ostro polemizuje z „Gazetą Wyborczą”, ale w wątpliwych sprawach idzie za nią krok w krok. Na pierwszej stronie dla niewielkiej odmiany wielki tytuł: „Rosja fałszuje historię”. To prawda, że Rosjanie mają nieraz błędne wyobrażenia o historii, podobnie jak Polacy, ale przynajmniej fałszują na swoją korzyść i swoich klęsk nie wynoszą pod niebiosa, pomników przegranym nie stawiają. Nie znaczy to, że są tacy przebiegli, za jakich uchodzą. Przeciwnie, czasem dadzą się oszukać nawet Polakom. Przykładem jest komisja do spraw trudnych, która jest potrzebna Polakom jako forum dające możliwość głoszenia polskich obsesji nie tylko do samych siebie, jak dotąd, lecz niejako zmuszenia Rosjan, żeby tego też słuchali. Po co była ta komisja potrzebna Rosjanom, tego nie wiem; cokolwiek by tam głosili, polskie gazety i telewizje (w sprawach rosyjskich wszystkie są super) tylko to wyszydzą, a jeżeli przyszli na pierwsze posiedzenie rzeczywiście z takimi poglądami, jak przedstawił „Dziennik”, to nie warto z nimi gadać. Nie wydaje mi się jednak prawdopodobne, aby twierdzili, że Polska przyczyniła się do wybuchu drugiej wojny światowej. Ta wojna nie zaczęła się, jak mniemają Polacy, 1 września 1939 r., lecz w dniu zajęcia Czech. Można zgodnie z prawdą twierdzić, że tylko tyle w tym pierwszym akcie wojennym Polska, najeżdżając Zaolzie, była po stronie hitlerowskich Niemiec. Tak to widziała cała Europa. Profesor Wojciech Roszkowski (według „Dziennika”) tak objaśnia zajęcie Zaolzia: „Gdy już rozbiór Czechosłowacji został (w Monachium) przesądzony, polski rząd postanowił zająć Zaolzie, aby nie uczynili tego Niemcy. Chodziło o lepszą obronę granic...”. Wyjaśnienie to można przyjąć. Pasuje ono również do zajęcia wschodnich terytoriów polskich 17 września 1939 r. i pokrywa się dokładnie z radziecką wersją tego wydarzenia. (...) • Profesor Adam Daniel Rotfeld, przewodniczący polskiej grupy do spraw trudnych, mówi w „Gazecie Wyborczej”: „Nie ukrywam, że mówiłem o Katyniu (...), by do rosyjskich partnerów dotarło, że dla Polaków jest to nie tylko sprawa symboliczna, ale fundamentalna”. My w Krakowie wiemy, że fundamentalna, i mamy tu plan pomnika katyńskiego składającego się z 22 tysięcy posągów naturalnej wielkości, ale nie wiemy, dlaczego jest fundamentalna. Może by wreszcie ktoś odpowiedział na to pytanie. Sto tysięcy zamordowanych na Wołyniu i w Galicji Wschodniej nie jest fundamentalne, bo nie służy aktualnej polityce, a Katyń służy. Czy to nie wygląda jak fabuła z Dostojewskiego? (...) Cały felieton w drukowanym wydaniu "Przeglądu" « powrót KOMENTARZE Pan Profesor jak zawsze w formie. Jak nieliczna to postawa w kręgach elit intelektualnych naszego społeczeństwa. Filozofia "Kalego" jest nad Wisłą i Odrą na tyle omnipotentna co ponad ustrojowa. I Pan Profesor to w swych felietonach - będących mini-wykładami o historii, społecznych naukach, kulturze i cywilizacji - prezentuje od lat. Tylko - kto co zauważą, kto to czyta, kto nt. temat dyskutuje ? Media publiczne i komercyjne to skundlenie ostateczne - te elektroniczne przede wszystkim, bo one mają największą siłę "rażenia" skrzętnie pomijają intelektualistów takich jak Łagowski, Stomma, Walicki....... Bo Oni burzą łagodny, "nasz", ckliwo-religiancki i post-styropianowy oraz etosowo-nacjonalistyczny klimat "polskiej przaśności". To skundlenie intelektualne i "małość" właśnie zatruwają umysły "ludu" nad Wisła, Odra i Bugiem. Bo jeśli elity - m.in. dziennikarskie - są skażone tą zarazą to czego oczekiwać od "gminu"...... To z kolei prowokuje i zachęca do zachowań irracjonalnych, emocjonalnych, afektywnych i nie pragmatycznych. To pozwala przenosić dyskurs publiczny w sferę symboliczno-historycznorozliczeniową. I tak się dzieje od lat..... Dlatego trudno sie nie dziwić, ze Polska dzisiejsza jest uznawana za "chorego człowieka Europy i "konia trojańskiego" kogoś tam - w UE. Jak Pan Prezydent RP nie potrafi opanować swych emocji i negatywnych odczuć to o czym my mówimy - vide zachowanie na wiedeńskim stadionie podczas meczu Polska - Austria (nie chodzi o słownictwo - nie pasujące nie tyle do obrazu Profesora Wyższej Uczelni, co do człeka "z gminu" jakoś tam obeznanego w realiach dzisiejszego świata - chodzi suma summarum o chamstwo i prostactwo, zwyczajne buractwo i "polskie piekiełko": na trybunie dla VIP-ów siedział Lech Wałęsa, obok min.spraw zagranicznych Austrii, L.Kaczyński z wszystkimi się przywitał - z L.Wałesą nie ... skandal: Austriacy o tym "odpowiednio" piszą i komentują !!! I mają rację......). Chapeaux bas Panie Profesorze - dobrze, że Pan wrócił na łamy PRZEGLĄD-u. [email protected] Oto kolejny przyczynek do "intelektualnego skundlenia" debaty publicznej w kraju nad Wisłą. Od siedemnastu lat miele się temat sprawców i ofiar w kopalni "Wujek" i tzw. "sprawę Pyjasa". W kraju, w którym w wypadkach drogowych ginie corocznie ponad cztery tysiące ludzi. W państwie, ktorego obywatele powinni pamiętać setki osób zastrzelonych przez Policję Państwową w okresie międzywojennym. Oj, nie pozwolił by Naczelnik na poniewieranie funkcjonariuszami legalnego państwa za wykonywanie swoich obowiązków. Sprawy miele się nieprzerwanie i natrętnie w sposób obrzydliwy. Przy pełnym uznania zainteresowaniu tzw. mediów. W tle hipokryzja polityków i rodzin poległych, które czują zapach pieniędzy za odszkodowania. A gdzie odpowiedzialność prawna i moralna przywodców strajku za podżeganie do działań sprzecznych z obowiązującym prawem? Zwycięzców się nie sądzi. To zwycięzcy sądzą. Gdyby ostatnią wojnę swiatową wygrali Niemcy, w Norymberdze sądzono by Churchilla. kaziks42 Panie Profesorze, jest Pan! Jakże się cieszę. Reszta, to furda!(O Dostojewskim i Polakach, to cymes). Gotów jestem nawet zapomnieć arogancję panu Domańskiemu, że nie wytłumaczył Pana nieobecności na łamach"Przeglądu", gotów jestem wybaczyć wszystko wszystkim, byle by Pan nie opuszczał swoich wiernych czytelników w "Przeglądzie" Pozdrawiam z szacunkiem zal. Panie Profesorze, nie wiem czy ma Pan już udziały w ilości sprzedanych egzeplarzy Przeglądu. Jeśli nie, to proszę w rozmowach negocjacyjnych przedłożyć ten mój post mówiący, że Przegląd jest kupowany przez niektórych czytelników głównie, jeśli nie wyłącznie, ze względu na Pańskie felietony. Takich jak ja jest więcej (sama znam kilku) - to powinno wzmocnić Pańską przewagę negocjacyjną. Jeśliby jednak redakcja okazała się być Harpagonem, to możemy ją zarzucić postami, aż jej się skrzynki elektroniczne zatkają. W kontekście ocen Polaków u Dostojewskiego przywołuje Pan zupełnie logicznie Heinego. Zapewne ma Pan na myśli "Noch ist Polen nicht verloren/Zwei Ritter" (Jeszcze Polska nie zginęła/Dwóch Rycerzy) złośliwą, obrazoburczą satyrę na polskie cechy narodowe. Heine obserwując polskich emigrantów w Paryżu połowy XIXw. wyłowił bystrze dokładnie to samo co Dostojewski - ten ładunek dumy i patriotycznego uniesienia wymieszany z zakłamanym cierpiętnictwem, krętactwem i oszustwem - tyle, że faktycznie zrobił to z humorem i pobłażliwym lekceważeniem/politowaniem. To ostatnie różni chyba postawy Niemców i Rosjan wobec polskich wad. Rosjanie biorą polskie, nawet najbardziej postrzelone zachowania bardziej serio i głębiej się nad nimi z powagą i uwagą pochylają niż Niemcy. W tym kontekściei nie powinien dziwić udział Rosjan w komisji do Spraw Trudnych Polskich Obsesji. O ile różne niemiecko-polskie komisje są dla Niemców niejako obligatoryjne, o tyle Rosjanie wojny nie przegrawszy czynią to najzupełniej dobrowolnie. Najwyraźniej Rosjanin to człowiek z gruntu uległy, cierpliwie znoszący wszelkie udręki. Pozdrowienia z wyrazami szacunku Eva15 PS. Dla znających niemiecki- wiersz Heinego o Polakach w orginale: http://www.vorbote.de/Geschichte/1620.html Poniżej tłumaczenie Leca. Tłumaczenie to nie oddaje jednak, świadomie lub nie, b. ważnej dla wymowy całego tekstu gry słów zawartej w nazwisku "Waschlapski". Lec przetłumaczył to słowo na Waszlapski, pozbawiając je sensu i wymowy. W niemieckim pochodzi ono od "Waschlappen"- co oznacza gałgan, ściekę do mycia (dzisiejszy mop) ale także , co dużo ważniejsze, mianem "Waschlappen" określa się człowieka -niedołęgę, nieudacznika. Tak więc nie o Waszlapskiego chodzi Heinemu w wierszu a o Niedołęskiego, bądź Nieudacznikowskiego. http://www.ji.lviv.ua/n20texts/pol/heine-pol.htm eva15