Prawo do chłosty… prawem człowieka

advertisement
Prawo do chłosty… prawem człowieka
Daniel Greenfield
Oficjalnie Republika Malediwów jest demokracją konstytucyjną, gdzie w wolnych wyborach
może głosować każdy muzułmanin – jako że bycie niemuzułmaninem jest tam niezgodne z
prawem.
Nieoficjalnie, panuje tam teokracja oparta na szariacie, a indyjską nauczycielkę, która narysowała
podczas lekcji kompas, czekała natychmiastowa ewakuacja, gdyż uczniowie omyłkowo uznali, że
rysunek przedstawia krzyż.
Malediwy, demonstracja zwolenników kary
chłosty i islamskiego prawa w konstytucji.
Działacze ONZ do spraw Praw Człowieka generalnie starają się nie przyglądać zbyt bacznie ich
przestrzeganiu w krajach muzułmańskich, dlatego że dokładnie wiedzą jak wygląda sytuacja.
Malediwy są tu jednym z przykładów. Więc gdy Komisarz ONZ do spraw Praw Człowieka, Navi
Pillay, przybyła na Malediwy, zachowując w pełni oficjalnie przyjętą taktykę postępowania
pochwaliła postęp w kwestii przestrzegania praw człowieka, jaki wydarzył się tamże oraz delikatnie
tylko zasugerowała, aby zaprzestać chłostania kobiet oskarżonych o seks przedmałżeński.
Słowa Pillay brzmiały następująco: „Fakt, że ludzie, a w szczególności kobiety, są wciąż chłostani na
Malediwach, kładzie się cieniem na skądinąd coraz lepszym wizerunku tego kraju na arenie
międzynarodowej”. Jak postępowy może być kraj, w którym zakazana jest jakakolwiek inna religia niż
islam, odbywają się procesy o bluźnierstwo, a sąd uniewinnia gwałcicieli 14-letniej dziewczynki, ze
względu na fakt, że ta osiągnęła już wiek dojrzewania?
Mimo że Pillay starannie dobierała słowa, muzułmanie na Malediwach zaprotestowali przeciwko
„rasistowskiej syjonistce” chcącej podważyć islam. To nieco skomplikowało sytuację Pillay, która
sporo czasu w swym przemówieniu poświęciła potępianiu Izraela, a nagle została oskarżoną o bycie
„rasistowską syjonistką” tylko dlatego, iż zauważyła, że chłostanie kobiet może nie współgrać z
postępowym wizerunkiem kraju, w którym rysunek o kształcie krzyża na butelce wody jest powodem
skandalu.
Malediwski minister spraw zagranicznych Achmed Naserem zapewnił opinię publiczną, iż rząd
absolutnie nie zamierza posunąć się do tak szalonych rozwiązań, jak zaprzestanie chłostania kobiet.
„Chłosta nie jest przedmiotem dyskusji. Nie ma powodu roztrząsać kwestii wyraźnie określonej w
religii islamu. Nikt nie będzie podważał słów Allacha. Nasze ministerstwo na to nie pozwoli”.
Należy to rozumieć dosłownie, jako że przeciwstawianie się słowom Allacha jest na Malediwach
niezgodne z prawem. Dwa lata temu próbował tego pewien podpity jegomość, za co trafił do sądu i
za karę musiał recytować szahadę – muzułmańskie wyznanie wiary. Jednak Pillay była na tyle
ostrożna, by nie podważać słów Allacha. Pochwaliła to, że na Malediwach podejmuje się działania
mające „promować dialog pomiędzy islamem a prawami człowieka”, żeby następnie przekonać się
dość jednoznacznie, że w rzeczywistości islam i prawa człowieka łączą się ze sobą tak, jak olej i
woda.
Republika Malediwów, wraz z Libią, Kubą, Kuwejtem, Katarem i Arabią Saudyjską, należy do Rady
ds. Praw Człowieka ONZ, która jakoś przymyka oko na kwestię chłostania kobiet w imię Allacha, czy
też prawo członków Hamasu do wysadzania w powietrze izraelskich dzieci. Malediwy spełniają
większość wymogów dotyczących praw człowieka, a nikt nie przygląda się zbyt uważnie tym
drobnym „uchybieniom”.
Republika Malediwów ratyfikowała CEDAW (Konwencja ds. Likwidacji Dyskryminacji Kobiet), z
jednym tylko, małym zastrzeżeniem. „Rząd Republiki Malediwów zastrzega sobie prawo do
stosowania artykułu 16 Konwencji zgodnie z założeniami prawa szariatu, które jest nadrzędne we
wszystkich sprawach rodzinnych i małżeńskich względem całej, w stu procentach muzułmańskiej
populacji Malediwów”. W praktyce oznacza to, iż na Malediwach kobiety mają jedynie te prawa,
które nie stoją w konflikcie z dokumentem z VII wieku, traktującym je pod względem prawnym i
moralnym jak istoty niższego rzędu.
Jednak z punktu widzenia ONZ, fakt podpisania konwencji CEDAW stawia Malediwy wyżej niż Stany
Zjednoczone, gdzie konwencja ta nie została przyjęta. Pillay ostrzegła, że wymierzanie kary chłosty
na Malediwach „stanowi naruszenie zobowiązań wynikających z kilku traktatów międzynarodowych”.
Prawdopodobnie mówiła tu o konwencjach dotyczących praw człowieka, takich właśnie jak CEDAW,
która w żadnym kraju muzułmańskim nie jest traktowana nadrzędnie w stosunku do Koranu. Widać
to wyraźnie zwłaszcza po tym, jak w ramach tak zwanej Arabskiej Wiosny obalono rządy, które
przynajmniej próbowały zachować pozory sekularyzmu.
Niedoinformowanie, jakim wykazała się pani komisarz, sięga jeszcze dalej, gdyż w swoich
wcześniejszych uwagach nawiązuje ona do swych „owocnych rozmów z członkami Komisji ds. Praw
Człowieka na Malediwach”. Co ciekawe, jeden z jej członków, Szejk Ahmed Abdul Kareem, dał się
poznać przed kilku laty, stwierdzając, że ”muzyka jest nielegalna i niezgodna z islamem” – nie miał
tu na myśli żadnego konkretnego jej rodzaju, ale muzykę w ogóle.
Czy fakt, że członek komisji zajmującej się prawami człowieka nawołuje do zakazania wszelkiej
muzyki nie jest wystarczającą wskazówką świadczącą o tym, że rozumienie praw człowieka jest w
islamie nieco inne? W istocie, głównym zadaniem Komisji ds. Praw Człowieka na Malediwach jest
„chronić, zachowywać i promować prawa człowieka na Malediwach zgodnie z założeniami szariatu i
Konstytucją Malediwów”. Kiedy więc zgodnie z szariatem należy zakazać muzyki, wówczas
strzeżenie porządku publicznego i jedności religijnej poprzez ten własnie zakaz staje się nagle
prawem człowieka.
Zgodnie z założeniami malediwskiej komisji: „Jeśli rośnie liczba osób, których sposób myślenia i
poglądy przeczą pięknym zasadom islamu, ważne jest, by odpowiednie władze przekazywały
obywatelom autentyczne informacje na temat religii (islamu) w odpowiedzialny sposób. Pragniemy
zaznaczyć, że aby uchronić społeczeństwo od podziałów religijnych, ważne jest rozszerzenie roli
Najwyższej Rady ds. Islamu”.
Czy w kwestii praw człowieka chodzi o to, żeby uchronić społeczeństwo od „podziałów religijnych”
za pomocą zwiększenia roli teokratycznej instytucji? W ten sposób podchodzi się do tej sprawy na
Malediwach i innych krajach muzułmańskich. Porażką organizacji międzynarodowych jest to, że dały
się nabrać na zmanipulowaną interpretację praw człowieka tam stosowaną.
Mimo że agencje praw człowieka na Malediwach przypominają słynne wioski potiomkinowskie,
cieszą się jednak aprobatą ONZ. Wystarczy przytoczyć tu fakty: mimo licznych raportów dotyczących
gwałtów (w tym gwałtów zbiorowych), sądy nie rozpatrzyły ani jednej takiej sprawy, natomiast w
ciągu roku 146 kobiet zostało poddane karze chłosty za popełnienie przestępstwa uprawiania seksu
przedmałżeńskiego. System prawny oparty na szariacie okazał się skuteczny w skazywaniu i
chłostaniu kobiet, jednak wobec gwałcicieli był zawodny.
Fakty te wyraźnie ukazują jak traktowane są prawa człowieka na Malediwach oraz ślepotę ONZ w
obliczu autentycznego ich łamania.(pj)
Tłumaczenie: Totty
Źródło: http://frontpagemag.com/2011/12/07/maldives-muslims-fight-for-the-right-to-flog/
Download