GIG - Rybinsk

advertisement
Mielizny rybińskiego „morza”
Autor: Piotr Olszowiec
(„Energia Gigawat” - nr 4-5/2012)
na podstawie artykułu „Юбилей беспрецедентного технического решения” (Jubileusz
bezprecedensowego rozwiązania technicznego), Energetika i Promyszlennost Rossii 2324/2011
Okrągła rocznica uruchomienia pierwszego ogniwa kaskady wołżańskich hydroelektrowni
stała się okazją dla przypomnienia tego interesującego rozdziału historii energetyki Kraju
Rad. Realizacja gigantycznego planu „socjalistycznej rekonstrukcji” rzeki Wołga miała być
kolejnym etapem budowy drogi ku „świetlanej” przyszłości. Choć burzliwe dzieje tego
przedsięwzięcia są pełne wielkich dokonań, nasuwają niestety również i gorzkie refleksje.
Historyczne dokonania
Elektrownie
Rybiński węzeł hydroenergetyczny zaplanowano dla kompleksowego wykorzystania
transportowych możliwości i energetycznych zasobów górnego biegu Wołgi. W 1935 r.
zatwierdzono projekt utworzenia wielkiego zbiornika wodnego na nizinie MołogoSzeksninskiej przylegającej od północnego zachodu do zakola Wołgi w Rybińsku. Trzy lata
później ruszyła budowa drugiego co do obszaru, jak się później okazało, hydrokompleksu
ZSRR. Pod Rybińskiem rozpoczęto przegradzanie Wołgi tamą o długości 524 m, zaś na
pobliskiej rzece Szeksnie wznoszono samą elektrownię wodną. Realizujące inwestycję
przedsiębiorstwo Wołgostroj opierało się na zgrupowaniu obozów pracy Wołgołag; całością
robót kierował bezpośrednio zastępca przewodniczącego GUŁAG-u J. Rapoport. W 1940 r.
przegrodzono ostatecznie Wołgę, a następnie Szeksnę. W kwietniu 1941 r. rozpoczęło się
napełnianie Rybińskiego zbiornika. Prace kontynuowano mimo zbliżającego się frontu. W
listopadzie tego roku, gdy Niemcy stali u wrót odległej o niespełna 300 km Moskwy,
uruchomiono pierwszy hydrozespół, po dwóch miesiącach drugi, zaś pozostałe cztery w
latach 1945-1950. Rozruch pierwszych agregatów prowadzono w najcięższym okresie wojny
w niezadaszonym budynku maszynowni przy rekordowych mrozach i opadach śniegu. Dla
ochrony urządzeń i personelu nad obiektem rozpostarto brezentowy namiot, maskujący
dodatkowo przed lotnictwem wroga. W latach wojennych dwa bloki Rybińskiej GES
(elektrowni wodnej) dostarczyły do sieci okręgu moskiewskiego około 4 mld kWh, za co
kolektyw zakładu nagrodzono Czerwonym Sztandarem Ludowego Komisariatu Energetyki.
Po wojnie hydroelektrownię rozbudowano do sześciu bloków o łącznej mocy 330 MW. W
1998 r. przystąpiono do gruntownej modernizacji obejmującej wymianę 4 agregatów i
ewentualnie postawienie dwóch następnych. Dzięki temu moc zainstalowana w Rybińskiej
GES ma wzrosnąć wkrótce z obecnych 364 do 505 MW.
Usytuowana w mieście Uglicz (70 km w górę Wołgi od zbiornika rybińskiego) Ugliczska
GES stała się pierwszym ogniwem kaskady wołżańskich hydroelektrowni. Budowę tego
obiektu w końcu lat 30-tych również realizowano pod nadzorem NKWD z masowym
wykorzystaniem niewolniczej pracy więźniów. W tej elektrowni zapoczątkowano tendencję
do zwiększania mocy poszczególnych hydrogeneratorów kosztem ich liczby; kierunek ten był
kontynuowany przy projektowaniu kolejnych, coraz potężniejszych turbin z nastawialnymi
łopatkami dla następnych wołżańskich elektrowni. W roku 1938 przegrodzono Wołgę, a już
dwa lata potem z pierwszego bloku popłynął prąd linią 220 kV do Moskwy. Docelową moc
110 MW elektrownia osiągnęła jeszcze w czasie wojny. W ostatnich latach siłownia
przechodzi gruntowną modernizację i już w niewielkim stopniu przypomina pierwotny obiekt.
Na szczęście chlubną przeszłość i romantykę wołżańskiej energetyki zachowano w
zlokalizowanym tu muzeum.
Rybińskie „morze”
Budowa ugliczsko-rybińskiego hydrowęzła na nizinnej rzece o podłożu nieskalnym była w
tamtym czasie zadaniem nowatorskim w skali światowej pod względem rozmiaru i
oryginalności zastosowanych rozwiązań. O ile Niżnie-Swirska GES – pierwsza inwestycja
planu GOELRO – była pionierem hydroelektrowni usytuowanych na gruncie nieskalnym, to
ugliczsko-rybińska kaskada zbiorników akumulujących zasoby wodne rzek równinnych
okazała się prekursorem na miarę światową. Zasady przyjęte w tym projekcie były później
wykorzystywane przy ujarzmianiu żywiołu wód Wołgi w jej dolnym i średnim biegu.
Bezkresny zbiornik o powierzchni 4.5 tys. km2 miał w zamyśle projektantów zabezpieczać
regulację spływu wód Wołgi i jej dopływów Szeksny i Mołogi, zwiększając potencjał
wytwórczy następnych hydroelektrowni położonych w dół rzeki. Miał także utworzyć tor
żeglugi, dostarczać wody dla melioracji i odbiorców oraz chronić od powodzi.
Już w 1936 r. w obozach wykonawcy robót zgromadzono blisko 20 000 więźniów. Z
postępem prac kontyngent ten stale wzrastał, by 5 lat później osiągnąć 85 tysięcy
przymusowych pracowników. Łącznie przez wszystkie lata przewinęło się tam około 150
tysięcy więźniów, w ogromnej większości niewinnie skazanych ze słynnego art. 58. Rocznie
na placach budowy umierało kilka tysięcy wycieńczonych zesłańców, a ich miejsce
zajmowali następni. Oprócz nich oczywiście zatrudniano także „dobrowolną” siłę roboczą,
zwłaszcza do prac fachowych. Dla nich dość szybko zbudowano socrealistyczne osiedle we
wsi Pierebory. Jednocześnie przystąpiono do przygotowania terenów pod zatopienie.
Największym problemem było usunięcie potężnych lasów z powierzchni 3645 km2. W ciągu
5 lat wyrąbano 11 mln m3 wysokogatunkowego drewna, z czego połowę pozostawiono na
miejscu dla spławienia po zalaniu zbiornika. Szczególnych starań wymagało oczyszczenie
przyszłych tras żeglugi oraz łowisk ryb. Z braku czasu nie usunięto wszystkich drzew i
zarośli, pozostawiając to zadanie samoistnym procesom biologicznym. Również problem
zabezpieczenia rozległych torfowisk pozostawiono samej przyrodzie, licząc przy tym na
zebranie doświadczeń przydatnych dla następnych przedsięwzięć tego rodzaju. Dzień 13
kwietnia 1941 r., w którym zabetonowano ostatni przelot w rybińskiej zaporze, stał się datą
narodzin nowego „morza”. Powodziowe wody, napotkawszy na swej drodze sztuczne, ziemne
tamy, zaczęły wypełniać gigantyczną czaszę nadwołżańskiej równiny. Już w pierwszym roku
wzrost poziomu wody, choć niższy od docelowego, zapewnił ruch statków na odcinku 120
km w górę Wołgi od Rybińska. Droga z Rybińska do Czerepowca uległa skróceniu o 77 km.
A jesienią popłynęły tędy na wschód parowce z ewakuowaną ludnością i fabrykami Moskwy.
Gorzkie refleksje
Wiosną 1941 r. w ramach realizacji planu „socjalistycznej rekonstrukcji” rzeki Wołga,
rozpoczęto napełnianie największego w ówczesnym ZSRR sztucznego zbiornika wodnego,
nazwanego przez propagandzistów "рукотворным морем" czyli morzem utworzonym
rękami człowieka. Wypełnianie akwenu trwało aż 7 lat. W międzyczasie - wbrew
wcześniejszym ustaleniom - zadecydowano o podniesieniu poziomu lustra o 4 metry, co
uzasadniano potrzebą zwiększenia mocy osiągalnej w Rybińskiej GES z 200 do 330 MW i
pogłębienia torów wodnych. Spowodowało to zalanie dodatkowych dwu tysięcy kilometrów
kwadratowych nadwołżańskich równin wodami o głębokości zaledwie 2- 4,5 m(!). Pod wodą
znalazło się m.in. 80 000 hektarów najlepszych łąk i obszarów hodowlanych oraz ćwierć
miliona hektarów cennych lasów obfitujących w grzyby i runo leśne. Z tego regionu jeszcze
przed rewolucją eksportowano do zachodniej Europy tysiące ton słynnego masła
jarosławskiego. Ale jeszcze cięższy cios zadano okolicznej ludności: zburzono i zatopiono
ponad 800 osad i wsi, 27 tysięcy zasobnych (jak na radzieckie warunki) gospodarstw
wiejskich, a wysiedlenie objęło 130 tysięcy mieszkańców. Zniknęło ponad 60 cerkwi i
klasztorów, wiele bezcennych zabytków architektury ze starodawną stolicą książęcą w
mieście Mołoga. Do tej pory szkielety wielu budynków wynurzają się częściowo z wody,
przypominając o okrutnym losie tego regionu. Setki zdesperowanych mieszkańców wybrało
śmierć zamiast ewakuacji. Przez pół wieku te tragiczne wydarzenia były zakazanym tematem.
Milczenie pokrzywdzonych było warunkiem przeżycia ich dzieci. Dopiero z nastaniem
„pierestrojki” poddano pod rozwagę gigantyczne koszty stalinowskiego przedsięwzięcia i
jego dalekosiężne skutki dla narodu i środowiska naturalnego. Zakwestionowano wreszcie
oficjalny dogmat oceniający utworzenie sztucznych mórz wołżańsko-kamskiej kaskady jako
triumf „socjalistycznej rekonstrukcji” największej rzeki europejskiej części Rosji przedsięwzięcia, które zamieniło Moskwę w „port pięciu mórz”. Z początkiem XXI wieku
pojawiły się żądania przynajmniej częściowej likwidacji rybińskiego zbiornika przez
obniżenie poziomu wody. Za wnioskiem tym przemawia stosunkowo niska efektywność
energetyczna tego akwenu: wśród pięciu wołżańskich sztucznych „mórz” rybiński zalew
ustępuje powierzchnią jedynie kujbyszewskiemu, lecz dostarcza wielokrotnie mniej energii
elektrycznej od każdego z pozostałych. Inny argument dotyczy niekorzystnego wpływu na
klimat. Praktycznie co roku akwen pokrywa lód o grubości jednego metra, a jego powolne
topnienie opóźnia nadejście pory wegetacji o kilka tygodni. Sztuczna akumulacja ponad 25
miliardów ton wody (!) doprowadziła do istotnych zmian stosunków wodnych na wielkim
obszarze skutkujących degradacją przybrzeżnych lasów, okresowym zalewaniem bądź
podmakaniem setek tysięcy hektarów upraw. Osobnym problemem jest postępująca erozja
wołżańskich brzegów wywołana potężnymi prądami rzecznymi i falami o niespotykanej sile
dla śródlądowych akwenów. Zwolennicy wspomnianego postulatu przypominają, że
obniżenie lustra o 4 m pozwoliłoby odzyskać około połowę powierzchni obecnego „morza”,
natomiast obecne utrzymywanie tak rozległej płycizny nie przynosi żadnych korzyści.
Download