SPOTKANIE Z DOROSŁOŚCIĄ 10 marca br. w związku z „Dniem Przedsiębiorczości”- młodzieżowym programem mającym na celu ułatwienie młodym ludziom wyboru dalszej edukacji i kariery zawodowej, organizowanym w całej Polsce, za pośrednictwem swojej szkoły- Zespołu Szkół Społecznych w Człuchowie, miałam możliwość na kilka godzin wcielenia się w rolę dziennikarza w człuchowskim oddziale Dziennika Bałtyckiego. Czwartek 10.03.2005 To dzień, w którym udaję się do redakcji „Dziennika Bałtyckiego”, moim koordynatorem jest pani Małgorzata Pazdalska. Trochę się denerwuję, nie wiem, czy przypadniemy sobie do gustu, czy trema pozwoli mi się wypowiadać... Wybiła godzina 9.00, o tej porze miałam się stawić w redakcji (wychowawczyni w szkole podkreślała, że punktualność jest bardzo ważna, szczególnie w zawodzie dziennikarza). Weszłam do środka, całe pomieszczenie było bardzo przestronne i słoneczne, stało tam kilka biurek z komputerami, przy których pracowali dziennikarze. Telefony wciąż dzwoniły. Podeszła do mnie bardzo przyjemna młoda kobieta i spytała, w czym może mi pomóc. Wyjaśniłam cel swojej wizyty, a ona od razu się uśmiechnęła i zaprosiła do swojego gabinetu, w którym znajdowało się to samo wyposażenie, co w głównym pomieszczeniu i dodatkowo kanapa. Jak się okazało, to była pani Małgosia, szefowa redakcji. Bardzo ciepło mnie przyjęła. Najpierw rozmawiałyśmy na temat „Dnia Przedsiębiorczości”, zostawiłam informator, który otrzymałam od szkolnego koordynatora projektu i wypełniłam inne dokumenty, żeby później o nich nie zapomnieć. Pani Małgosia opowiadała o tajnikach pracy dziennikarza i o przygodach, jakie ją spotkały, nie tylko tych pozytywnych, ale również tych negatywnych, a czasem nieprzyjemnych. Zajęło nam to jakąś godzinkę. Następnie zostałam oprowadzona po redakcji, poznałam całą ekipę i objaśniono mi, na czym polega praca na poszczególnych stanowiskach. Znów powróciłyśmy do gabinetu, w którym urzęduje szefowa redakcji. Właśnie otrzymała, ważny e-mail, pani Małgosia musi zdać raport z nocnego dyżuru w gazecie. Przy okazji pokazuje mi, na jakich komputerach pracuje gazeta (Macintoshe z amerykańskim oprogramowaniem) oraz opowiada o programach najczęściej wykorzystywanych w pracy. Chwilowo rozmowę przerywa nam jeden z pracowników, proponując kawę, na co chętnie się zgadzamy. Zbliża się godzina 11.00, poznałam już wiele teoretycznych pracy dziennikarza.Pora teraz, aby nauczyć się czegoś od strony praktycznej, wykorzystując tę teorię. Pani Małgosia zaproponowała, żebym „sama” napisała artykuł, który zostanie opublikowany w internecie i na łamach wydawanej przez nich gazety. W tym momencie poczułam lekką tremę, na szczęście nieparaliżującą, której tak się bałam. W końcu to prawdziwa gazeta, a nie zabawa!!! Czyta ją wielu ludzi. W tym momencie zdałam sobie sprawę z powagi zawodu dziennikarza i odpowiedzialności za to, co zostanie opublikowane. Miałam dowolność w wyborze tematu. Dostałam też kilka wskazówek, co do prowadzenia wywiadów, które w gruncie rzeczy, czego się później dowiedziałam, wymagają szczególnych umiejętności i nie są wcale łatwą częścią tej pracy. O godzinie 11.30 byłam już w drodze do pierwszej osoby, z którą miałam przeprowadzić rozmowę. Nie umawialiśmy się wcześniej, więc nie byłam pewna, czy ją zastanę. Nerwy nadal nie dawały za wygraną. Pytania kłębiły się w głowie: Jak zareaguje? Czy będzie chciała ze mną rozmawiać? I w końcu, czy sobie poradzę? Z drugiej strony była ciekawość, która zwyciężała wątpliwości i strach. Przed 12.00 dotarłam na miejsce. Okazało się, że miałam szczęście, mężczyzna, do którego przyszłam, właśnie podjechał pod dom i od razu do mnie podszedł. Po wyjaśnieniu celu mojej wizyty zaprosił mnie do gabinetu i z chęcią udzielił obszernego wywiadu. Wychodząc byłam z siebie dumna i usatysfakcjonowana swoim dokonaniem. Potem trzeba było zrobić drugi wywiad, do którego podchodziłam ze znacznie mniejszym stresem. Wróciłam do redakcji i rozradowana zdałam relacje pani koordynator. 13.30 siedzę przed komputerem w pomieszczeniu ogólnym razem z innymi dziennikarzami, zajętymi pracą. Telefony dzwonią co parę minut. Trudno mi się skupić. Mam napisać artykuł zawierający minimum 200 słów. Wymyśliłam tytuł... Jak zacząć? Długo myślałam. Wreszcie udało się i artykuł został zakończony. Pani Małgosia wprowadziła drobne poprawki i MOJE DZIEŁO było gotowe! Zostało opublikowane tego samego dnia w internecie, a w gazecie ukazało się 15.03.2005. To niesamowite uczucie napisać coś i mieć świadomość, że będzie to czytało więcej niż 20 osób. Teraz już wiem, dlaczego ludzie decydują się na bycie dziennikarzem. Wiem, że rekompensuje to często brak życia prywatnego, całodobowa dyspozycyjność. To zawód, w którym można się spełnić, daje radość. Są też chwile „trudne”, ale mimo, że one nie wprawiają nas w stan euforii, jaki występuje, np. po napisaniu artykułu, który osiągnął sukces, to wyrabiają w dziennikarzu ważne cechy, tj. cierpliwość, wytrwałość, pokorę, panowanie nad sobą oraz sztukę radzenia sobie w trudnej sytuacji. Jest 15.00 spędziłam w redakcji więcej czasu, aniżeli było przewidziane. Skończyłam swoją prace. Jeszcze tylko pożegnania z ludźmi, którzy przez ten jeden dzień stali mi się tak bliscy. Nie tylko z perspektywy „stosunków koleżeńskich”, ale przede wszystkim inicjacji zawodowej. Na stronie internetowej poświęconej „Dniu Przedsiębiorczości” jest napisane, że program ten daje szanse uczniom na: lepsze przygotowanie się do wejścia na rynek pracy i karierę zawodową, wykorzystanie w praktyce wiedzy zdobytej w szkole, wykonywanie zadań na wymarzonym stanowisku pracy, weryfikację wyboru kierunku dalszego kształcenia i planowanie kariery zawodowej. W pełni się z tymi słowami zgadzam. Myślę, że to doskonały sposób na sprawdzenie, czy nadajemy się do wymarzonego zawodu, zanim będziemy zmuszeni podjąć prawdziwy wybór. Uważam, że wielu oszczędzi to rozczarowania i błędu życiowego. Poza tym, jeśli ktoś jest jeszcze niezdecydowany, to taki program jest w stanie, czego dowiedziałam się na sobie samej, pomóc w wyborze, Rozwija nowe zamiłowania, wykazuje na bazie wykonywania prostych czynności w danym zawodzie, czy posiadamy predyspozycje do danej pracy, przedsięwzięcia. Najważniejsze jednak jest to, że dostarcza dużo wrażeń, emocji, sprawia, że uświadamiamy sobie ile mamy lat, co nas czeka. To takie spotkanie z dorosłością, której na co dzień nie chcemy zaakceptować. Pokazuje nam realny świat dojrzałych osób i wydarzeń, z którym prędzej, czy później będziemy musieli się zmierzyć. Ja nauczyłam się wiele. Dla mnie ten dzień był wyjątkowym, odkryłam cechy swojej osobowości, jakich wcześniej nie dostrzegałam. Uzmysłowiłam sobie, co czuje dziennikarz po napisaniu artykułu i jak musi się napracować, żeby zostać docenionym, choćby na małą skalę. Wiem, jakie uczucia towarzyszą mu przy robieniu wywiadów, przy sporządzaniu notatki, wreszcie gdy patrzy na swój artykuł (choćby małą notatkę z koncertu, czy zaproszenie) w gazecie. Niewątpliwie to praca bardzo emocjonująca, w której nie można się nudzić. Eunika Dołowicz IIb