Zbawiciel Swiata – Jack Sequeira

advertisement
Zbawiciel Świata
CZŁOWIECZEŃSTWO JEZUSA CHRYSTUSA W ŚWIETLE EWANGELII
Jack Sequeira
Tytuł oryginału: The Saviour of the World
Pacific Press Publishing Association 1996
Tłumaczenie: Sławomir Gromadzki
[email protected]
www.zbawienie1.com
www.zdrowie1.com
1
SPIS TREŚCI
1.
DEFINICJA ZBAWIENIA ………………………………………………s. 3
2.
NAJBARDZIEJ DROGOCENNE POSELSTWO ………………………s. 8
3.
WSPÓŁCZUJĄCY ZBAWICIEL ………………………………………..s. 13
4.
PRAWDA, KTÓRA JEST W CHRYSTUSIE ……………………….......s. 16
5.
DWA CZŁOWIECZEŃSTWA – I ……………………………………….s. 22
6.
DWA CZŁOWIECZEŃSTWA – II ……………........................................s. 31
7.
KRZYŻ CHRYSTUSA ………………………….......................................s. 39
8.
„NĘDZNY JA CZŁOWIEK” ……………………………………………..s. 44
9.
WYBAWIENIE OD CIAŁA GRZECHU …………………………………s. 48
10.
OKOLICZNOŚCI ZWIĄZANE ZE ZMIANĄ POGLĄDU ………………s. 54
11.
POGLĄDY WSPÓŁCZESNYCH TEOLOGÓW …………………………s. 59
12.
ZNACZENIE CZŁOWIECZEŃSTWA CHRYSTUSA DLA NAS ……….s. 64
13.
CHRYSTUS JAKO NASZ ODKUPICIEL …………………………………s. 71
14.
CHRYSTUS JAKO PRZYKŁAD DLA WIERZĄCYCH …………………s. 77
15.
ODPOWIEDZI NA ZARZUTY – I ………………………………………..s. 84
16.
ODPOWIEDZI NA ZARZUTY – II …………………………………….....s. 91
17.
BOSKO-LUDZKI ZBAWICIEL ……………………………………………s. 97
18.
UPADEK I ODNOWIENIE CZŁOWIEKA ……………………………….s. 101
19.
POSELSTWO TRÓJANIELSKIE …………………………………………s. 104
2
1.
DEFINICJA ZBAWIENIA
Smutną prawdą jest fakt, że dzisiejszy adwentyzm nie posiada jednolitego zdania na temat
ludzkiej natury Jezusa Chrystusa. Jedni z nas twierdzą, że Jezus przyszedł w bezgrzesznej
duchowej naturze Adama sprzed upadku, inni zaś, reprezentujący „bardziej natarczywe”
ugrupowanie, uważają, że musiała to być upadła natura (Adventist Review, July 22, 1993).
Bez względu jednak na to, jaki pogląd kościół przyjmie, będzie to miało wpływ również na
poselstwo ewangelii, które ma być przez nas zwiastowane światu. William Johnsson redaktor Adventist Review - napisał na ten temat: „Stawka tego sporu jest wysoka, gdyż nie
dotyczy to jakiejś abstrakcyjnej teologicznej dyskusji, ale naszego zbawienia i ewangelii,
którą zgodnie z Bożym powołaniem mamy głosić światu” (ibid).
I właśnie, dlatego że prawda mówiąca o człowieczeństwie Chrystusa jest tak mocno związana
z naszym zbawieniem, jest sprawą niezwykle ważną, abyśmy zawsze studiowali każde z tych
zagadnień w świetle drugiego. Tylko w taki sposób możemy dojść do poprawnych biblijnych
wniosków odnośnie ludzkiej natury Chrystusa. Jeśli zaś będziemy analizować ten temat w
oderwaniu od ewangelii wówczas dojdziemy do wielu fałszywych wniosków i możemy nie
być w stanie znaleźć prawidłowej odpowiedzi na pytanie, dlaczego Chrystus stał się
człowiekiem.
Szatan jest świadom tego, że „człowieczeństwo Syna Bożego jest dla nas wszystkim”
(Selected Messages, 1: 244), oraz że prawda ta ma odgrywać kluczową rolę w dziele
zwiastowania ewangelii wiecznej w czasie końca. Z tego powodu dokonał fałszerstwa tej
nauki w naszej społeczności. Uważam, że tą sfałszowaną nauką nie jest bynajmniej doktryna
utrzymująca, że udziałem Chrystusa stała się ludzka bezgrzeszna duchowa natura. Choć
pogląd ten również koliduje z prawdą ewangelii, to stanowi on jedynie reakcję na „podróbkę”,
którą szatan wprowadził do naszego kościoła. Tą sfałszowaną z inspiracji szatana nauką,
głoszoną prze tę „bardziej natarczywą grupę”, jest twierdzenie, że Jezus przyjął grzeszną
ludzką naturę. Nauka ta jest szczególnie mocno akcentowana przez niektóre niezależne
adwentystyczne organizacje. Problem polega na tym, że jest ona przedstawiana w kontekście
chrześcijańskiego życia a nie ewangelii. Gdy pogląd o przyjęciu przez Chrystusa upadłego
człowieczeństwa wykorzystuje się głównie do tego by przedstawić Chrystusa nie tyle jako
naszego Zbawiciela, ile raczej jako przykład sprawiedliwego życia, wówczas nieuniknionym
skutkiem takiego podejścia jest zawsze legalizm. Zwolennicy tego zrozumienia uważają, że
skoro Chrystus zdołał w mocy Ducha Świętego żyć bezgrzesznym życiem w upadłej ludzkiej
naturze, to teraz Bóg oczekuje tego samego od nas (ostatniego pokolenia), abyśmy mogli
znaleźć się w niebie.
Tego typu nauka, uznana za perfekcjonizm, wpędziła wielu naszych współwyznawców w
skrajny pesymizm i ograbiła z radości oraz wewnętrznego pokoju, które Chrystus zapewnił
już swemu kościołowi poprzez ewangelię. Poza tym, pogląd ten sprawia, że lęk przed karą,
bądź pragnienie nagrody staje się główną motywacją chrześcijańskiego życia. Taka zaś
„religia”, jak napisała Ellen White, „jest pozbawiona jakiejkolwiek wartości” (Steps to Christ,
44). To właśnie takie błędne akcentowanie tego aspektu inkarnacji Chrystusa sprawiło, że
wielu zwróciło się przeciwko prawdzie o przyjęciu przez Zbawiciela upadłej ludzkiej natury.
3
Wynikający zaś z tego podejścia legalizm prowadzi także do faryzeizmu, czyli krytycznego
ducha, który nie toleruje nikogo, kto nie posiada takiego samego zdania. Wynikiem tego jest
fragmentacja kościoła, z której szatan niezmiernie się cieszy.
To prawda, że Jezus przyjął naszą upadłą naturę, gdy przyszedł, aby zjednoczyć się z nami.
Jednakże głównym powodem przyjęcia przez Niego grzesznej ludzkiej natury było zbawienie
upadłej ludzkości (Hebr 2:14-17). I dopiero gdy najpierw akceptujemy Go jako naszego
Zbawiciela, i gdy naszym udziałem staje się „pokój z Bogiem” (Rzym 5:1), który pojawia się
w wyniku usprawiedliwienia wyłącznie przez wiarę, wtedy Chrystus staje się dla nas
przykładem (1Pt 2:21; Filip 2:5).
Ewangelią, którą mamy zwiastować światu jest „Chrystus ukrzyżowany” (1Kor 1:17-18; 2:12). Niestety, istnieją wśród nas duże rozbieżności w kwestii zrozumienia definicji ewangelii.
Z tego powodu musimy najpierw wyjaśnić sobie czym faktycznie jest ewangelia, aby móc w
jej świetle rozważać temat człowieczeństwa Chrystusa.
Jako kościół przypisaliśmy ewangelii bardzo obszerne znaczenie. Z tego powodu wielu
adwentystów nie jest w stanie prawidłowo zrozumieć związku jaki istnieje pomiędzy
usprawiedliwieniem, które jest przypisaną sprawiedliwością Chrystusa i uświęceniem, które
stanowi Jego udzieloną sprawiedliwość.
Według Biblii istnieją trzy fazy zbawienia: Ewangelia, owoce ewangelii oraz nadzieja
ewangelii.
Wierzę, że to właśnie nieumiejętność dostrzegania różnic pomiędzy tymi trzema fazami
zbawienia jest najczęściej powodem braku należytego zrozumienia pojęcia ewangelii. W
rezultacie, dla wielu adwentystów ewangelia, zamiast być „dobrą nowiną”, stała się „dobrą
radą”.
EWANGELIA
Ewangelia jest obiektywnym faktem zbawienia. Jest ona dziełem, które już się wykonało,
zostało ukończone, i do którego żadnym sposobem niczego od siebie dodać nie możemy
(Rzym 3:28, 5:18; Ef 2:8-9). Ewangelię tworzą cztery elementy: narodzenie, życie, śmierć
oraz zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Poprzez narodzenie Jezusa, Bóg zjednoczył w Nim
Jego boską, bezgrzeszną naturę z naszym wspólnym (zbiorowym) grzesznym
człowieczeństwem, które potrzebowało odkupienia. Akt ten, nie tylko umożliwił Chrystusowi
stanie się legalnym zastępcą i reprezentantem upadłej ludzkości, ale także ożywił duchowo w
Chrystusie naszą wcześniej martwą grzeszną naturę (Ef 2:5).
Swoim życiem, którym żył w naszym zjednoczonym człowieczeństwie przez 33 lata Chrystus
doskonale spełnił to czego prawo słusznie domagało się od całej upadłej rasy ludzkiej, którą
przyszedł odkupić. Ponieważ jednak człowieczeństwo, które przyjął przy wcieleniu było
naszym zjednoczonym, grzesznym człowieczeństwem, które było potępione i potrzebowało
odkupienia, dlatego Jego doskonałe posłuszeństwo nie wystarczyło do zbawienia upadłej
4
ludzkości. Z tego powodu, po usatysfakcjonowaniu słusznych wymagań prawa swoim
doskonałym posłuszeństwem w ciele, Jezus zabrał to nasze zjednoczone grzeszne
człowieczeństwo na krzyż, gdzie poddał je karze za grzech. Tym sposobem, poprzez Jego
śmierć, prawo mogło wymierzyć w Chrystusie sprawiedliwość całemu grzesznemu rodzajowi
ludzkiemu.
Na krzyżu, to zbiorowe życie upadłej ludzkości zostało na zawsze uśmiercone w Chrystusie.
Ta śmierć była drugą śmiercią, która stanowi zadośćuczynienie sprawiedliwych żądań prawa.
Jednak, cudowną nowiną jest to, że cały rodzaj ludzki, nie tylko umarł w Chrystusie, ale w
Nim również zmartwychwstał już jako odkupiona i uwielbiona ludzkość. To właśnie z tego
powodu apostoł Paweł mógł napisać do chrześcijan w Koryncie, że „ten kto jest w Chrystusie
nowym jest stworzeniem. Stare przeminęło, oto wszystko staje się nowe” (2 Kor 5:17).
Przez swoje narodzenie, życie, śmierć oraz zmartwychwstanie Chrystus odkupił upadłą
ludzkość, rozprawiając się z każdym aspektem problemu grzechu. Dlatego też,
usprawiedliwienie, uświęcenie jak również uwielbienie już dokonało się w Chrystusie dla
całej ludzkości (1Kor 6:11). Dobrą nowiną ewangelii jest fakt, że Chrystus dokonał pełnego i
kompletnego zbawienia każdej ludzkiej istoty! I to właśnie przez inkarnację, my, którzy
jesteśmy duchowo martwi zostaliśmy w Chrystusie duchowo ożywieni (Ef 2:5). Na bazie zaś
tego faktu wierzący mogą przeżyć doświadczenie nowonarodzenia (Tyt 3:5).
Przez swoje doskonałe życie oraz swoją śmierć Chrystus faktycznie odmienił bieg historii
rodzaju ludzkiego i zmienił nasze położenie z potępionego na usprawiedliwione i
przeznaczone do wieczności (Rzym 5:18). I gdy już Chrystus na krzyżu pojednał grzeszną
ludzką rasę z Bogiem (Rzym 5:10), wówczas zabrał tę odkupioną i uwielbioną ludzkość do
nieba w sobie samym, aby wstawiać się za nami po prawicy Boga jako nasz Arcykapłan w
niebiańskiej świątyni (Rzym 8:34; Ef 2:6; 1Jan 2:1-2).
Ponieważ jednak święta historia życia Chrystusa jest najwyższym Bożym darem dla
ludzkości, oraz biorąc pod uwagę fakt, że Bóg obdarzył człowieka wolnością wyboru, ta
obiektywna dobra nowina mówiąca o pełnym zbawieniu w Chrystusie wymaga także
odpowiedniej reakcji (akceptacji) ze strony grzesznego człowieka (Jan 3:16-18). Ci, którzy
wiarą akceptują prawdę ewangelii są uznani za doskonałych w Chrystusie, zarówno pod
względem uczynków jak i natury. Dokładnie tak wygląda w Bożych oczach każdy kto przez
wiarę akceptuje dar swojej obecności w Chrystusie. A zatem, chociaż z jednej strony
ewangelia jest bezwarunkową dobrą nowiną dla wszystkich grzesznych ludzkich istot, to z
drugiej strony zbawienie to jest warunkowe, gdyż w praktyce staje się ono udziałem
wyłącznie tych, którzy je akceptują (wierzą) (Marek 16:15-16).
Kiedy uświadamiamy sobie, czym faktycznie jest obiektywna prawda ewangelii, wtedy jasne
staje się dla nas to, że żaden z powyższych warunków nie mógłby zostać spełniony, gdyby
udziałem Chrystusa nie stała się upadła ludzka natura. Takie też zdanie na ten temat mieli na
przestrzeni pierwszych pięciu wieków po Chrystusie ojcowie kościoła, którzy często
oświadczali, że „to czego Chrystus nie przyjął nie mogło być przez Niego ani odkupione ani
uzdrowione”.
5
Ci, którzy nauczają, że ludzka natura Chrystusa była taka sama jak duchowa natura Adama
sprzed upadku, zmuszeni są do przedstawiania Chrystusa jako Zbawiciela, który odkupił
ludzkość jedynie od winy i kary za grzech, jako że zgodnie z tym poglądem tylko te dwa
elementy zaniósł On zastępczo na krzyż. Taki Zbawiciel może usatysfakcjonować nasze
egocentryczne pragnienie zbawienia i dać nam pewność zbawienia, ale nie daje żadnej nadziei
autentycznego uświęcenia wierzącemu, który zmagając się z zakonem grzechu szczerze
pragnie już teraz prowadzić zwycięskie życie.
Jeśli jednak Chrystus nie zbawił ludzkości od grzechu w każdym jego aspekcie, to tym
samym nie może być naszym doskonałym i kompletnym Zbawicielem, a ewangelia ograbiona
zostaje z pełnej mocy zbawienia. To właśnie pod tym względem poselstwo, którym Bóg
obdarzył nas w 1888 roku różni się od popularnej (również w naszej społeczności)
ewangelicznej dobrej nowiny, która jest owocem tak zwanej nowej teologii. Oczywiście, ci
adwentyści, którzy są zwolennikami teorii o bezgrzesznej ludzkiej naturze Chrystusa, również
wierzą i nauczają, że grzeszne ciało może być pokonane poprzez mieszkającego w wierzącym
człowieku moc Ducha Świętego. Problem jednak polega na tym, że jeśli Duch Święty
dokonuje tego w wierzącym z pominięciem ukończonego przez Chrystusa i pełnego dzieła
zbawienia, wówczas czynimy Ducha Świętego współzbawicielem wraz z Chrystusem. Pismo
Święte jednak nigdzie takiej tezy nie wysuwa. Rola Ducha Świętego w planie zbawienia
polega na przekazywaniu nam zbawienia, które już dokonało się w Chrystusie, oraz na
urzeczywistnianiu w naszym życiu tego, co Chrystus już uzyskał dla nas przez swoje święte
życie w ciele, śmierć i zmartwychwstanie (Jan 16:8-11; 2Kor 13:13).
Zawsze musimy pamiętać o tym, że aby uzyskać pełne prawo do stania się naszym zastępcą i
reprezentantem oraz arcykapłanem, Chrystus musiał w pełni zidentyfikować się z upadłą rasą
ludzką, którą przyszedł odkupić. Poprzez połączenie w łonie Marii Jego własnego boskiego
życia z naszym zjednoczonym i potrzebującym odkupienia grzesznym życiem, - co było
dziełem Ducha Świętego - Chrystus stał się drugim Adamem (w jęz. hebr. słowo „Adam”
oznacza „rodzaj ludzki”), dzięki czemu uzyskał prawo do stania się Zbawicielem świata.
Następnie, poprzez własne życie, śmierć i zmartwychwstanie doskonale zbawił ludzkość od
grzechu w każdym jego aspekcie.
OWOCE EWANGELII
Druga faza zbawienia nosi nazwę owoców ewangelii i stanowi subiektywne doświadczenie
będące dziełem Ducha Świętego w życiu wierzącego, który już zaakceptował pełne
odkupienie w Jezusie Chrystusie, przeżył nowonarodzenie i teraz „chodzi w Duchu” (Gal
5:16, 22-23). Zbawiając nas od grzechu, Chrystus nie tylko przeniósł nas ze śmierci do życia,
uwolnił od potępienia i obdarzył usprawiedliwieniem, ale również zbawił nas od grzesznego
życia i obdarowuje sprawiedliwym życiem (Tyt 2:11-14; 3:8; Jan 14:12). Ewangelia jest
zatem nie tylko środkiem gwarantującym nam usprawiedliwienie i akceptację w niebie, ale
stanowi ona także podstawę świętego życia w naszym obecnym chrześcijańskim
doświadczeniu (Ef 2:8-10).
6
Biblia określa to święte życie, albo inaczej przynoszenie owoców, mianem uświęcenia.
Uświęcenie zaś, podobnie jak usprawiedliwienie, staje się naszym udziałem również przez
wiarę. Owoce te w najmniejszej nawet mierze nie przyczyniają się do naszego
usprawiedliwienia, ale są raczej świadectwem, które pokazuje, że zbawienie zostało
faktycznie zaakceptowane przez wiarę. Choć uświęcenie jest z pewnością wspaniałą nowiną,
to nigdy nie powinniśmy równać go z ewangelią, gdyż uświęcenie jest wynikiem, owocem
ewangelii. To właśnie nieumiejętność dostrzegania tej różnicy jest powodem duchowej
niepewności, która stała się udziałem tak wielu adwentystów. Zawsze musimy pamiętać, że
usprawiedliwienie wierzącego jest oparte na ukończonym już dziele ewangelii zbawienia,
uświęcenie zaś, jako subiektywne doświadczenie, jest ciągłym procesem, które trwać będzie
aż do końca życia.
Według Nowego Testamentu wiara jest czymś więcej niż mentalną aprobatą prawdy w swoim
umyśle. Wiara pociąga za sobą wypływające z serca posłuszeństwo ewangelii, czyli
posłuszeństwo dobrej nowinie mówiącej o tym czego Bóg dokonał w Chrystusie dla naszego
zjednoczonego człowieczeństwa (Rzym 6:17; 1:5; Gal 5:7; 2Tes 1:3-8; 1Pt 4:17). Takie
posłuszeństwo wiary oznacza pełne podporządkowanie woli prawdzie, które jest w
Chrystusie. Oznacza to, że przez usprawiedliwienie z wiary uznajemy i identyfikujemy się ze
świętym życiem Chrystusa oraz Jego śmiercią dla grzechu. Tak też przedstawione jest w
Biblii prawdziwe znaczenie chrztu (Rzym 6:3-11). Bez takiego posłuszeństwa wiary
usprawiedliwienie z łaski staje się zwykłym oszustwem (Jak 2:14-26). Chrześcijaństwo, w
przeciwieństwie do jakiejkolwiek innej religii, pociąga za sobą coś więcej niż jedynie próby
zachowywania pewnych nakazów i zakazów, gdyż wymaga uczestniczenia w Chrystusie:
„Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czyż nie jest uczestnictwem krwi
Chrystusowej? A chleb, który łamiemy, czyż nie jest uczestnictwem ciała Pańskiego?” (1Kor
10:16, Biblia Wujka).
Każdy prawdziwy chrześcijanin musi wyznać wraz z Pawłem: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz
żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest
życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Gal
2:20, BT). Tak właśnie wygląda prawdziwa wiara w praktyce.
NADZIEJA EWANGELII
Ta trzecia faza zbawienia odnosi się do ostatecznego urzeczywistnienia ewangelii w naszym
życiu, do urzeczywistnienia, które stanie się udziałem wszystkich wierzących przy
powtórnym przyjściu Chrystusa, kiedy „to, co skażone, przyoblecze się w to, co nieskażone, a
to, co śmiertelne, przyoblecze się w nieśmiertelność” (1Kor 15:53). Biblia określa to
doświadczenie mianem uwielbienia (chwały). Zarówno nawrócenie jak i proces uświęcenia
przynoszą zmiany w charakterze chrześcijanina, ale w najmniejszej nawet mierze nie
przekształcają jego grzesznej natury. Natura ta pozostaje grzeszna aż do śmierci wierzącej
osoby lub powrotu Chrystusa. I to właśnie z tego powodu Paweł pisze o chrześcijańskim
„wzdychaniu” i oczekiwaniu odkupienia grzesznego ciała (Rzym 8:22-24; Fil 3:20-21).
7
Już wcześniej wspomnieliśmy, że doświadczenie uświęcenia nie może być równe pojęciu
ewangelii, ale jest raczej jej owocem. Podobnie też uwielbienie, które stanie się
doświadczeniem wierzących podczas drugiego adwentu, nie jest ewangelią, ale stanowi jej
nadzieję. Ewangelia jest dobrą nowiną o zbawieniu dla całej ludzkości, ale drugi adwent nie
jest dobrą nowina dla wszystkich. Stanowi on błogosławioną nadzieję wyłącznie dla
wierzących (Tyt 2:13). Dla niewierzących zaś, wydarzenie to stanie się wielkim dniem
objawienia gniewu Bożego (Obj 6:12-17).
To właśnie z tego powodu niezbędne jest dostrzeganie różnicy pomiędzy ewangelią jako
obiektywną prawdą ogarniającą całą ludzkość a subiektywnym doświadczeniem, które jest
udziałem wyłącznie tych, którzy wiarą reagują na ewangelię. Ewangelia jest bezwarunkową
dobrą nowiną o zbawieniu dla każdego człowieka, ale zbawienie jako rzeczywiste
doświadczenie jest stanem warunkowym, odnoszącym się jedynie do tych, którzy wiarą tę
ewangelię zaakceptują.
Nowy Testament mówi jasno, że wszystkie trzy doświadczenia związane ze zbawieniem usprawiedliwienie, uświęcenie i uwielbienie - są warunkowe. I to właśnie wiara (Jan 3:16)
jest tym warunkiem przeżycia doświadczenia „usprawiedliwienia ku żywotowi”, co stało się
możliwe dla wszystkich za sprawą doskonałego posłuszeństwa okazanego przez Chrystusa
(Rzym 5:18). „A sprawiedliwy z wiary żyć będzie” (Heb 10:38). Chodzenie zaś w Duchu
(Gal 5:16; Rzym 13:14) jest warunkiem przeżywania doświadczenia uświęcenia Chrystusa
dokonanego dla grzesznej ludzkości w świętej historii Jego życia (1Kor 1:2; 6:11). Oprócz
tego, nasza wiara musi również trwać aż do końca (Mat 10:22; Heb 10:38-39). Taki jest
warunek naszego ostatecznego uwielbienia i uzyskania chwalebnego ciała będącego
podobieństwem tego, w którym zmartwychwstał Pan Jezus, i w którym wstąpił do nieba.
Tak długo jak długo stoimy pod parasolem sprawiedliwości przez wiarę możemy cieszyć się
całkowitą pewnością zbawienia. Jednakże doświadczenie zbawienia uzależnione jest od
spełnienia wspomnianych wcześniej warunków. To właśnie z tego powodu nigdzie w Biblii
nie znajdziemy nauki o tym, że jeśli ktoś jest raz zbawiony to i na zawsze pozostaje
zbawionym. Pogląd taki jest herezją wynikającą z fałszywej doktryny o podwójnym
przeznaczeniu - idei, która utrzymuje, że Bóg przeznaczył jednych do zbawienia a innych na
potępienie. Ten fałszywy pogląd naucza, że ci, których Bóg przeznaczył do zbawienia nie
mogą zginąć, gdyż Bóg jest wszechwładny i wszechwiedzący, i dlatego zawsze spełnia się
wszystko, co postanawia.
Gdy spoglądamy na te trzy przekazywane nam przez Ducha Świętego fazy zbawienia,
możemy radować się z faktu, że Bóg niczego nie zaniedbał, kiedy posłał swojego Syna, aby
odkupić od grzechu całą ludzkość.
2.
NAJBARDZIEJ DROGOCENNE POSELSTWO
Już od czasu narodzin chrześcijańskiego kościoła, a nawet przed jego powstaniem, szatan
zawsze dążył do tego by na różne sposoby unieważnić ewangelię, i aby tego dokonać nie
8
przebiera w środkach. Dobrze wie o tym, że jeśli tylko zbyt duży nacisk zostanie położony na
jeden z aspektów ewangelii a zbyt słaby na inny, wtedy efekt jest zawsze taki sam - ewangelia
traci swoją moc.
Na przykład, ci którzy nauczają, że duchowa ludzka natura Chrystusa była taka jak natura
Adama sprzed upadku, mają tendencje do tego, by przesadnie akcentować doktrynę mówiąca
o usprawiedliwieniu wyłącznie z wiary, przez co osłabiają znaczenie uświęcenia. Szczerze
starają się przywrócić pokój oraz radość zbawienia, który został zagubiony przez Boży
kościół ostatków w wyniku nadmiernego akcentowania znaczenia prawa i uczynków.
Niestety, w wielu przypadkach wynikiem tych starań jest zaniżenie Bożych standardów
chrześcijańskiego życia.
Z drugiej zaś strony, to „bardziej natarczywe ugrupowanie”, które utrzymuje, że Chrystus
przyjął naszą upadłą naturę po to by być dla nas przykładem, kładzie przesadny nacisk na
uświęcenie, co z kolei znacznie osłabia wpływ usprawiedliwienia z wiary. Ci, którzy należą
do tej grupy szczerze starają się przeciwdziałać wpływom „nowej teologii” (choć tak
faktycznie nie jest ona nowa) i skierować kościół ponownie na drogę wiodącą do
„historycznego adwentyzmu”. Niestety, smutną prawdą jest to, że nauki tego ugrupowania
skażone są subtelną forma legalizmu, bardzo zbliżoną do herezji, którą Judeo-chrześcijanie
zwiedli Galacjan.
Jestem przekonany, że jedynie przez prawidłowe zrozumienie prawdy o wcieleniu Chrystusa
jesteśmy w stanie przedstawić pełną prawdę ewangelii, do której zwiastowania Bóg wzbudził
ruch adwentowy. Ellen White zdefiniowała poselstwo z 1888 roku jako prawdę „o
usprawiedliwieniu z wiary, której owocem jest świętość”, sugerując w ten sposób, że
usprawiedliwienie i uświęcenie muszą iść w parze (Review and Herald, Sept. 3, 1889).
Oznacza to, że przesadne akcentowanie usprawiedliwienia przez wiarę kosztem uświęcenia,
bądź akcentowanie uświęcenia kosztem usprawiedliwienia, prowadzi do wypaczenia i
osłabienia tego „najbardziej drogocennego poselstwa” (Testimonies to Ministers, 91).
Wiele wskazuje na to, że to właśnie poprawnie zrozumiana i zastosowana prawda o wcieleniu
Chrystusa w świetle ewangelii jest tym co może w skuteczny sposób zrównoważyć te dwa
nurty oraz akcentowane przez nie aspekty ewangelii. Oba ugrupowania zgadzają się co do
tego, że wieczny Syn Boży stał się człowiekiem dla naszego zbawienia. Nie są jednak zgodni
co do tego, jakie człowieczeństwo stało się Jego udziałem. Ci, którzy uważają, że była to
natura sprzed upadku, wykorzystują to głównie po to, by bronić bezgrzeszności Chrystusa.
Gdyby Chrystus dzielił z nami naszą moralną słabość, albo grzeszną inklinację - argumentują
- wówczas sam stałby się grzesznikiem i potrzebowałby zbawiciela. Ponieważ wierzą oni, że
grzeszny stan, w jakim znalazł się rodzaj ludzki od czasu upadku słusznie podlega potępieniu,
nie mogą zgodzić się z tym, że ten sam stan stał się udziałem Chrystusa. Ciekawe jest to, że
dokładnie taki sam pogląd posiada w tej kwestii Kościół Katolicki oraz większość kościołów
protestanckich.
Zwolennicy zaś poglądu o grzesznej ludzkiej naturze Chrystusa utrzymują, że musiał On taką
naturę przyjąć, gdyż potrzebowała ona odkupienia. Pomimo tego jednak, żył On doskonale
bezgrzesznym życiem i na krzyżu odkupił tę naturę. Niestety, wielu spośród tych, którzy
9
akceptują ten słuszny poniekąd pogląd jednocześnie stara się podważyć znaczenie problemu
grzechu upierając się przy twierdzeniu, że samo posiadanie przez nas upadłej natury nie czyni
nas jeszcze grzesznikami, gdyż natura ta nie jest potępiona dopóki nie zaczniemy grzeszyć.
Obstają przy tym twierdzeniu, aby podważyć pogląd, który utrzymuje, że Chrystus przyjął
naturę Adama sprzed upadku, ale sprzeciwiają się jednocześnie słusznemu przekonaniu,
według którego posiadanie przez nas upadłej natury sprawia, iż jesteśmy grzeszni, i że natura
ta podlega Bożemu potępieniu.
Biblia, jednakże, przedstawia grzech jako problem wielofazowy a Chrystusa jako naszego
Zbawiciela od grzechu w każdym jego aspekcie. W celu zdefiniowania grzechu Biblia używa
12 różnych hebrajskich słów w Starym i pięciu greckich w Nowym Testamencie. Każde z
tych słów wyraża inny aspekt problemu grzechu. Jezus przyszedł, by zbawić ludzkość nie
jedynie od jednego czy dwóch aspektów grzechu, ale od każdego z nich, i mógł tego dokonać
wyłącznie przez przyjęcie naszej upadłej ludzkiej natury, która została potępiona, i która
potrzebowała odkupienia. Przez swoje doskonałe życie, śmierć i zmartwychwstanie, Chrystus
w pełni odkupił ludzkość od grzechu w każdym jego aspekcie, i zmartwychwstał w naturze
ludzkiej doskonale uwolnionej od wszystkiego co wiązało ją z grzechem. W takiej też pełnej
chwały ludzkiej naturze udał się do nieba, by tam reprezentować nas jako nasz Arcykapłan.
Aby w pełni docenić to kompletne odkupienie w Chrystusie niezbędne jest właściwe
zrozumienie tego wszystkiego, co składa się na problem grzechu. To prawda, że według
Biblii, popełnienie rozmyślnego przestępstwa względem Bożego prawa jest grzechem, i że
grzechem jest też świadoma decyzja życia bez prawa (Rzym 4:15; 1Jan 3:4). Niestety smutne
jest to, że wielu adwentystów, a szczególnie ci, którzy charakteryzują się legalistycznymi
skłonnościami, ograniczają pojęcie grzechu wyłącznie do tego aspektu, czyli do świadomej
decyzji łamania Bożego prawa. Dla nich grzech jest tylko „przestępstwem prawa” (1Jan 3:4).
Ta mocno zawężona definicja grzechu jest często oparta na następującej wypowiedzi
autorstwa Ellen White: „Naszą jedyną definicją grzechu jest ta, która została dana w Słowie
Bożym, jest to przestępstwo prawa” (Great Controversy, 493). Niestety, co jest
charakterystyczne, ci którzy wykorzystują ten cytat na poparcie swojej ograniczonej definicji
grzechu, pomijają kontekst, w którym zdanie to zostało napisane, i który nadaje tej
wypowiedzi głębszego znaczenia. Cały ten cytat brzmi następująco: „Naszą jedyną definicją
grzechu jest ta, która została dana w Słowie Bożym, jest to przestępstwo prawa. Jest to
działanie zasady, która walczy przeciwko wielkiemu prawu miłości, stanowiącemu podstawę
boskiego rządu” (ibid). Gdy czytamy ten cytat w kontekście, jasno z tego wynika, że Ellen
White rozszerza definicję grzechu i włącza do niej nie tylko element przestępstwa Bożego
prawa, ale „działanie zasady”, czyli wszystko, co stoi w sprzeczności z niesamolubną Bożą
miłością agape. To zaś obejmuje nasza naturę, która podporządkowana jest mieszkającemu w
nas zakonowi grzechu lub egoizmu, gdyż oba te czynniki „walczą przeciwko wielkiemu
prawu miłości”, i z tego powodu są niewątpliwie grzechem: „Dążność ciała (upadłej natury)
wroga jest Bogu, nie podporządkowuje się bowiem Prawu Bożemu, ani nawet nie jest do tego
zdolna” (Rzym 8:7, BT).
10
Nie ulega wątpliwości, że Biblia nie ogranicza pojęcia grzechu wyłącznie do czynu. Taki błąd
popełnili wcześniej Żydzi, i my nie powinniśmy tego błędu powielać. Na przykład, podczas
kazania na górze, Jezus wyraził się jasno, mówiąc że poddanie się pokusie już w umyśle jest
grzechem (Mat 5:27-28; Rzym 7:7, Jak 1:14; Przyp 24:9). A według apostoła Pawła, niewiara
albo rozmyślne odrzucenie biblijnej prawdy jest również grzechem (Rzym 14:23; Jan 3:18;
16:8-9). Inne biblijne definicje grzechu obejmują zaniedbywanie powierzonych obowiązków
czy lekceważenie danych możliwości czynienia dobra (Jak 4:17; 2:14; Łuk 12:47; Mat 23:23;
25:43-46), jak również błądzenie czy nieświadome postępowanie wbrew Bożej woli (3Moj
5:17-19; Łuk 12:28; 1Tym 1:13).
Oprócz tego, nasze grzeszne natury, które przy narodzeniu dziedziczymy po Adamie, czynią
nas grzesznikami (Rzym 5: 19-20; Ps 51:5; 58:3; Fil 3:20-21). Paweł wyjaśnia to w siódmym
rozdziale listu do Rzymian, wykazując że w każdym z nas mieszka zasada grzechu (zasada
egocentrycznej miłości), siła, która zamieszkuje naszą upadłą naturę, która też sprawia, że o
własnych siłach nie jesteśmy w stanie prowadzić świętego życia. Faktycznie, odnosi się on do
tej zasady (zakonu) jako do „grzechu, który mieszka w nas” (Rzym 7:17, 20-23; Mat 23:2728; Łuk 11:39; Jan 8:34). I to właśnie ta świadomość wewnętrznej obecność grzechu w
każdym z nas zainspirowała Pawła do tego by napisać do Efezjan, że wszyscy ludzie są już „z
natury dziećmi gniewu” (Ef 2:3).
Jeśli więc tak wygląda prawda, to jakim sposobem Chrystus mógł przyjąć tę naszą grzeszną i
potępioną naturę i jednocześnie zachować bezgrzeszność? Jest to niezwykle istotne pytanie i
później postaram się odpowiedzieć na nie w satysfakcjonujący sposób (rozdział 12 i 15).
Najpierw jednak musimy zobaczyć grzech w pełnym jego wymiarze, tak abyśmy też mogli
docenić wspaniałość Bożego rozwiązania tego problemu, którym jest ewangelia naszego Pana
Jezusa Chrystusa.
Pogląd jaki posiadamy odnośnie wcielenia Chrystusa wywrze zdecydowany wpływ zarówno
na głoszoną przez nas ewangelię, jak i na nasze chrześcijańskie życie. Na przykład, popularna
ewangelia w wydaniu ewangelicznym głoszona przez niektórych adwentystycznych pastorów
utożsamia usprawiedliwienie z wiary jedynie ze sprawiedliwością. Według tej ewangelii,
Chrystus w swojej bezgrzesznej ludzkiej naturze zbawił nas poprzez swoje doskonałe życie i
zastępczą śmierć. Tym sposobem dobra nowina ewangelii ograniczona jest jedynie do
sprawiedliwości, która jest przypisana tym, którzy wierzą w Chrystusa. Według tego poglądu,
uświęcenie też jest istotne, ale nie stanowi ono części dobrej nowiny ewangelii. Nie jest ono
częścią tego czego Chrystus już dla nas dokonał podczas swojej ziemskiej misji, ale
uświęcenie w tym wydaniu sprowadza się jedynie do wysiłków wierzącego wspomaganego
przez Ducha Świętego i motywowanego umiłowaniem Bożego daru usprawiedliwienia.
Jednakże, drogocenne poselstwo o usprawiedliwieniu przez wiarę, którym Bóg obdarował
adwentyzm w 1888 roku wykracza daleko poza ramy jedynie legalnego odkupienia.
Poselstwo to mówi o tym, że w uczynkach i śmierci Chrystusa ludzkość została kompletnie
zbawiona od grzechu, a nie jedynie od winy i kary za grzech. W świętej historii Chrystusa,
zarówno usprawiedliwienie, jak i uświęcenie oraz uwielbienie zostało dokonane dla upadłej
ludzkości (1Kor 1:30; 6:11). Tak wygląda pełnia ewangelii, do której zwiastowania Bóg
11
powołał ruch adwentowy. Według tej ewangelii, całe chrześcijańskie doświadczenie,
włącznie ze zwycięstwem nad grzechem, oparte jest na ukończonym dziele Chrystusa, na
obiektywnych faktach ewangelii. Wszystkie trzy aspekty ewangelii: usprawiedliwienie,
uświęcenie jak i uwielbienie, stanowią dobrą nowinę ewangelii, która otrzymujemy wyłącznie
przez wiarę (Rzym 1:17).
Poselstwo z 1888 roku akcentowało fakt, że Chrystus przyjął naszą upadłą naturę, oraz że w
tej naturze pokonał i potępił (uśmiercił) zasadę grzechu (egocentryczną miłość) przez swoje
nienaganne postępowanie i śmierć. Zatem, to czego On dokonał daje wszystkim
usprawiedliwionym wierzącym nadzieję na życie podobne do tego jakie prowadził Chrystus,
oraz na zwycięstwo nad pokusą i ciałem grzechu (Rzym 13:14; Gal 5:16; Obj 3:21).
Ta kompletna ewangelia nie tylko oferuje grzesznym ludzkim istotom pokój z Bogiem oraz
gwarancję nieba już teraz i w czasie sądu, ale oferuje nam również całkowite zwycięstwo nad
tyranią i mocą grzesznego ciała. Musimy jednak zawsze pamiętać, iż takie zwycięskie życie w
czasie ziemskiej pielgrzymki wierzącego nigdy nie jest poczytane jako zasługa ani też nie
przyczynia się do jego usprawiedliwienia. Jest ono raczej manifestacją mocy ewangelii, co
objawia się w okazywaniu niesamolubnej Bożej miłości w upadłej ludzkiej naturze. Na tym
też polega prawdziwe wypełnianie Bożego prawa (Rzym 13:8-10; Gal 5:13-14). Jest to
tajemnica pobożności, którą jest „Bóg zamanifestowany w ciele” (1Tym 3:16).
Wszystkie ludzkie wysiłki zmierzające do rozwiązania problemu moralnego upadku obecnego
egoistycznego i złego świata nie zdały jak dotąd egzaminu. Dlatego też, odzwierciedlenie
charakteru Chrystusa i Jego bezwarunkowej i niesamolubnej miłości w życiu chrześcijan staje
się najważniejszym dowodem mocy ewangelii będącej w stanie zbawić nas od grzechu (Jan
13:34-35). Nasz obecny upadły i sceptyczny świat rozpaczliwie potrzebuje takiej
demonstracji w życiu chrześcijan zanim nastanie koniec.
W poselstwie z 1888 roku Pan faktycznie obdarował nas początkiem głośnego wołania oraz
wylania Ducha Świętego we wczesnym deszczu. Gdyby tylko zostało ono w pełni
zaakceptowane, wtedy prawda ta oświeciłaby całą ziemię Bożą chwałą, co doprowadziłoby
do powrotu Zbawiciela. Taka ewangelia bardzo różni się od popularnej ewangelicznej dobrej
nowiny, która zaspokaja jedynie nasze egocentryczne pragnienie uzyskania prawa wstępu do
nieba.
W wyniku upadku, nie tylko cała ludzkość znalazła się w Adamie pod potępieniem i karą
śmierci (Rzym 5:12,18), ale cała nasza natura uległa zepsuciu i została „zaprzedana
grzechowi” i przezeń zniewolona (2Pt 2:19; Jan 8:34; Rzym 3:9-12; 7:14). W konsekwencji,
odkąd pojawił się grzech, niemożliwością stało się dla nas prowadzenie bezgrzesznego życia
bez Bożej ingerencji (Jan 8:34,36; Rzym 7:14-25). I to właśnie z tego powodu „z uczynków
zakonu żadne ciało nie będzie usprawiedliwione” (Rzym 3:20; Gal 2:16). Ale to czego zakon
nie mógł dokonać, w czym był słaby z powodu ludzkiej natury, tego Bóg dokonał w
Chrystusie, który na swoją boską naturę wziął naszą upadłą ludzką naturę i legalnie zbawił
całą ludzkość przez swoją świętą historię życia i śmierci (Rzym 5:18). Ponad to, wyzwolił On
również upadłą ludzkość z niewoli grzechu potępiając (uśmiercając) prawo grzechu w swoim
reprezentacyjnym ciele (upadłej ludzkiej naturze) (Rzym 8:2-4; Jan 8:32-36). A zatem, nie
12
tylko usprawiedliwienie, ale też i uświęcenie stanowi integralną część dobrej nowiny o
zbawieniu (1Kor 6:11).
Ta dobra nowina i prawdziwa oraz kompletna ewangelia nie tylko oferuje grzesznym ludziom
prawne usprawiedliwienie w Chrystusie, ale również całkowite uświęcenie i uwielbienie.
Usprawiedliwienie przez wiarę nie tylko staje się skuteczne w życiu wierzącego poprzez
uwolnienie go od kary, winy i potępienia, ale umożliwia mu także przeżywanie
doświadczenia uświęconego życia Chrystusa i zamanifestowanie Jego niesamolubnej miłości
w tym obecnym złym świecie. I jeśli wiara ta trwać będzie aż do końca, wówczas doprowadzi
do przemienienia przy powtórnym przyjściu Chrystusa: „Teraz zaś, po wyzwoleniu z grzechu
i oddaniu się na służbę Bogu, jako owoc zbieracie uświęcenie. A końcem tego - życie
wieczne” (Rzym 6:22; 1Jan 3:8-11). Prawda ta stanowiła również esencję poselstwa z 1888
roku. Tak wygląda to „najbardziej drogocenne poselstwo” ewangelii, do której zwiastowania
całemu światu Bóg powołał ruch adwentowy zanim Chrystus powróci, by osądzić świat. I to
właśnie z tego powodu tak niezmiernie ważne jest, abyśmy to poselstwo poznali, zrozumieli i
doświadczali w swoim życiu.
3. WSPÓŁCZUJĄCY ZBAWICIEL
Fakt przyjęcia przez Chrystusa ludzkiej natury w celu stania się naszym kompletnym
Zbawicielem jest najmocniejszym argumentem, świadczącym o tym, że musiała to być nasza
upadła natura, gdyż tylko ona (a nie bezgrzeszna) potrzebowała odkupienia. Tylko wtedy gdy
w pełni zidentyfikujemy człowieczeństwo Chrystusa z naturą tych, których przyszedł On
odkupić, jesteśmy w stanie zaprezentować pełną ewangelię oraz wyjątkową adwentystyczną
naukę o kapłańskiej służbie Chrystusa w niebiańskiej świątyni.
Jedna z najważniejszych nauk na temat Chrystusa, szczególnie w liście do Hebrajczyków,
mówi o tym, że jest On naszym Arcykapłanem w niebiańskiej świątyni. W czwartym
rozdziale tego listu autor ponagla czytelników do wejścia w Boże „odpocznienie”. Słowo
„odpocznienie” to termin, którego używa on w celu wyrażenia usprawiedliwienia z wiary,
którego znakiem - według niego - jest sabat. Tak właśnie wygląda kontekst, w którym apostoł
prezentuje Chrystusa jako naszego Najwyższego Kapłana (Heb 4:14-16).
Nasza wiara w Chrystusa oraz nasza pewność zbawienia, nie może być ograniczona jedynie
do tego czego dokonał On podczas swojej ziemskiej misji. Nasza wiara musi także
obejmować Jego służbę w niebiańskiej świątyni. Jego ziemska służba (narodzenie, życie,
śmierć i zmartwychwstanie) dokonane dla całej ludzkości, stanowi sprawiedliwość, która
gwarantuje nam pełne prawo do nieba już teraz i w czasie sądu. Jest to zbawienie, które jest
doskonałe i zupełne (Rzym 5:18). W niebiańskiej świątyni zaś, Chrystus jako nasz
Arcykapłan oręduje i broni tej sprawiedliwości w imieniu tych wszystkich, którzy przez wiarę
tę Jego sprawiedliwość zaakceptowali, którzy weszli do Bożego odpocznienia i znajdują się
pod parasolem usprawiedliwienia wyłącznie przez wiarę (Rzym 4:25; 8:34; 1Jan 2:1).
13
Słowo kapłan oznacza kogoś, kto reprezentuje lud przed Bogiem. I pierwszą rzeczą, jaką
musimy wiedzieć o Chrystusie jako naszym Arcykapłanie jest to, że ma On prawo i może
reprezentować nas, ponieważ dobrze zna stan w jakim znajduje się nasze człowieczeństwo.
Nie jest to czymś co zna On jedynie ze słyszenia, ale sam osobiście doświadczył tego jako
człowiek, gdyż „kuszony był we wszystkim tak jak my” (Heb 4:15), a nie jak Bóg. Kuszony
był w człowieczeństwie, które przyjął przy wcieleniu, w człowieczeństwie, które było takie
samo jak nasze (Heb 2:16-18). Jedyną różnica było to, że nigdy nie zgrzeszył.
Głównym celem, do którego zmierza tu apostoł jest przedstawienie Chrystusa jako naszego
Arcykapłana, który jest w stanie współczuć nam w naszych słabościach, i dlatego też możemy
bez żadnych obaw udać się do Niego jako naszego Reprezentanta. Oznacza to, że nie ma
żadnych barier pomiędzy nami - grzesznikami i naszym bezgrzesznym Arcykapłanem, gdyż
jest On w stanie doskonale zrozumieć zmagania, jakie przechodzimy w grzesznym ciele. On
sam „stał się ciałem” przy wcieleniu (Jan 1:14) i „kuszony był we wszystkim tak jak my”
(Heb 4:15). Jego działanie nie kończy się jednak na współczuciu, gdyż jest On również w
stanie uzdolnić nas do przezwyciężenia słabości i pokus, gdyż On sam będąc „w postaci
grzesznego ciała” „potępił (pokonał i uśmiercił) grzech (zasadę egocentrycznych skłonności)
w ciele (w ludzkiej upadłej naturze)” (Rzym 8:3).
Jako grzesznicy potrzebujemy Bożego miłosierdzia, gdyż tak często zawiedliśmy Boga.
Potrzebujemy również Bożego wzmocnienia, gdyż bez niego nie jesteśmy w stanie prowadzić
chrześcijańskiego życia. I jako nasz Arcykapłan Chrystus jest w stanie spełnić obie te
potrzeby. I to właśnie ten fakt jest tak cudowny w Chrystusie, gdyż jest On nie tylko naszym
doskonałym Zbawicielem, ale także wiernym, współczującym i łaskawym Arcykapłanem.
Po ustaleniu tej prawdy w Heb 4:14-16 Paweł dalej rozwija ją w rozdziale 5:1-4,
wyszczególniając cztery zawarte w prawie Tory wymagania, które musiały być spełnione w
celu uzyskania prawa do stania się arcykapłanem. Następnie, w wierszach 5-10, autor
wykazuje w jaki sposób Chrystus spełnił każde z tych czterech wymogów (choć nie czyni
tego w tej samej kolejności, w jakiej są one wymienione w wierszach 1-4).
Paweł pokazuje również, że chociaż Chrystus spełnił wszystkie cztery warunki, to istnieje
pewna istotna różnica między ziemskimi kapłanami według porządku Lewiego a Chrystusem
jako naszym Arcykapłanem służącym w niebiańskiej świątyni. Wykazuje, że służba
Chrystusa w niebie jest niepomiernie nadrzędna w stosunku do ziemskiego kapłaństwa.
Przeanalizujmy teraz te cztery wymagania, jakie musiały być spełnione przez tych, którzy
mieli zostać arcykapłanami i zobaczmy jak apostoł przedstawia Chrystusa jako tego, który te
wymagania spełnił:
1. „Każdy arcykapłan” musiał być „wzięty spośród ludzi, aby w ich imieniu (jako ich
reprezentant) pełnił służbę” przed Bogiem (Heb 5:1, BWP). W Starym Testamencie
arcykapłan nie mógł być kimś obcym, osobą pochodzącą z zewnątrz, ale musiał być jednym z
tych, których reprezentował. Warunek ten został spełniony także przez Chrystusa, gdyż
„musiał (On) się upodobnić pod każdym względem do braci, aby stać się miłosiernym i
wiernym arcykapłanem wobec Boga dla przebłagania za grzechy ludu” (Heb 2:17). Gdyby
14
nawet w najmniejszym stopniu Chrystus nie zidentyfikował się z naszym faktycznym
człowieczeństwem, które jest grzeszne, gdyby nie zmagał się z mieszkającym w tej naturze
zakonem grzechu (zasadą samolubnej miłości) i nie odniósł nad nim zwycięstwa, wówczas
nie mógłby uzyskać kwalifikacji do tego, by stać się naszym Najwyższym Kapłanem.
Upierając się przy tym, że ludzka natura Chrystusa była podobna do naszej jedynie w jej
fizycznym aspekcie (dzięki czemu Chrystus był podatny na zmęczenie, głód czy starzenie
się), i że tym samym Jego duchowa ludzka natura była inna niż nasza, dyskwalifikujemy Jego
aspiracje do reprezentowania nas jako „łaskawy i wierny Arcykapłan” (Heb 2:17) zdolny do
tego, by „współczuć nam w naszych słabościach” (Heb 4:15). Jedyną różnicą, którą wymienia
apostoł Paweł jest to, że Chrystus w przeciwieństwie do nas nigdy nie zgrzeszył, i to właśnie
tylko w tym znaczeniu, wyłącznie dlatego, że pomimo przyjęcia naszej upadłej natury nigdy
w niej nie zgrzeszył, jako Arcykapłan zasługuje On na miano „świętego, niewinnego,
nieskalanego, odłączonego od grzeszników” (Heb 7:26). W swojej ludzkiej naturze Chrystus
był jedno z nami, ale dzięki swemu doskonałemu zwycięstwu nad ciałem grzechu, jest nie
tylko naszym Zbawicielem, ale także doskonałym (bezgrzesznym i świętym) Arcykapłanem
czy Reprezentantem ludzkości przed Bogiem.
2. Musi być w stanie „współczuć z tymi, którzy nie wiedzą i błądzą, skoro i on sam podlega
słabości” (Heb 5:2). W Starym Testamencie arcykapłan dzielił te same ludzkie słabości z
tymi, których reprezentował. Dzięki temu nie mógł być obojętny na moralne upadki i
zmagania i w tym samym czasie był w stanie współczuć tym, których reprezentował. Należy
przy tym pamiętać, że wbrew temu, co niektórzy twierdzą, autor listu do Hebrajczyków,
pisząc „słabość”, miał na myśli coś więcej niż jedynie fizyczną słabość, gdyż użyte tu greckie
słowo odnosi się do zarówno fizycznej jak i moralnej słabości.
Heb 5:7 objawia autentyczność Chrystusowego zidentyfikowania się z naszymi słabościami,
które towarzyszą zmaganiom w naszej grzesznej naturze: „Za dni swego życia w ciele zanosił
On z wielkim wołaniem i ze łzami modlitwy i błagania”. Prawdą jest to, że w dużej mierze
fragment ten odnosi się do cierpień Chrystusa w Getsemane, czyli do czegoś, czego nikt z nas
nigdy nie doświadczył, jednakże apostoł nawiązuje tutaj także do całego życia Chrystusa, o
czym świadczy zwrot „za dni (liczba mnoga) swego życia w ciele”. Również wiersz 8 i 9
obejmują całokształt doświadczenia Chrystusa w ludzkiej naturze. Chrystus był Synem
Bożym, który jako człowiek zjednoczył się z nami i „nauczył się posłuszeństwa przez to, co
wycierpiał” (w. 8).
Co Paweł miał tu na myśli, i w jakim sensie Chrystus cierpiał? Ponieważ Chrystus nigdy nie
uległ żadnej pokusie, jego grzeszne człowieczeństwo było wolne od tych wszystkich
grzesznych pragnień, które można byłoby uznać za grzech, i których upadła i grzesząca
ludzka natura pragnie doświadczać (1Pt 4:1). Jego zwycięstwo nad zakonem grzechu
spowodowało, że w wyniku tego jego grzeszne człowieczeństwo cierpiało. Tego typu
cierpienia byłyby Mu z pewnością obce, gdyby Jego duchowa natura była taka, jaką posiadał
Adam przed upadkiem.
3. Musi być zdolny do tego, by „składać ofiary za grzechy” ludu, który reprezentuje (Heb
5:3). Ziemscy arcykapłani musieli składać ofiary za grzechy nie tylko ludu, ale i własne.
15
Ponieważ jednak Chrystus nigdy nie zgrzeszył (Heb 4:15), nie musiał składać ofiar za siebie,
ale On „grzechy nasze sam na ciele swoim poniósł na drzewo” (1Pt 2:24). Faktycznie i nas
samych pod postacią naszej reprezentacyjnej upadłej natury i zakonu grzechu zaniósł na On
krzyż, poddając naszą naturę karze wiecznej śmierci Rzym 8:2-3; 6:6).
W wierszach 9 i 10 Paweł wykazuje, że ofiary ze zwierząt składane przez ziemskich
kapłanów, nie były w stanie oczyścić nikogo z grzechów ani też zapewnić zbawienia.
Zbawienie stało się rzeczywistością dopiero wtedy, gdy Chrystus złożył jedną ofiarę z samego
siebie raz na zawsze (Heb 10:14), wstąpił do świątyni w niebie i usiadł po prawicy Boga, aby
orędować za nami jako nasz wielki Arcykapłan. I będzie kontynuował swoją służbę, aż do
momentu kiedy Jego i nasi wrogowie zostaną całkowicie pokonani.
4. Nie może sam ustanowić siebie arcykapłanem, ale musi być wyznaczony, albo powołany
przez Boga (Heb 5:4). Chrystus został powołany do tej służby przez Boga. Dowodzi tego
również treść Psalmu 2 (w.7) oraz 110 (w.4).
Jakże wspaniałego i doskonałego Zbawiciela mamy w Jezusie Chrystusie! Jest On nie tylko
naszym doskonałym Zbawicielem, ale również współczującym i miłosiernym Arcykapłanem,
dzięki temu że sam w pełni zidentyfikował się z naszym grzesznym człowieczeństwem, z
wyjątkiem jedynie tego, że nigdy w tym człowieczeństwie nie upadł. Co więcej, nie ma
takiego obszaru w sferze naszego problemu grzechu, z którym Chrystus by się nie zmagał, i
którego by sam nie pokonał i nas od niego nie zbawił. Dlatego, napełnieni mocą Chrystusa i
wolnością, którą nas obdarza (Jan 8:32,36) możemy razem z Pawłem śmiało oświadczyć:
„Wszystko mogę w Chrystusie, który mnie wzmacnia” (Fil 4:13)!
Jako chrześcijanie, którzy całą swoją ufność pokładają w Chrystusie i Jego sprawiedliwości,
możemy śmiało stanąć dziś przed Bożym tronem łaski z całkowitą pewnością, wiedząc że
Bóg jest w stanie zachować nas w tym zbawieniu aż do końca, ponieważ w jego darze Jezusie Chrystusie - naszym starszym Bracie, Odkupicielu i Arcykapłanie mamy wszystko, co
jest potrzebne do naszego zbawienia. Zakon grzechu nie musi już dłużej nad nami panować.
Tak, to prawda, że zakon ten nadal pozostaje częścią naszej grzesznej natury (aż do powrotu
Pana), ale nie jesteśmy już w jego niewoli, gdyż ten, który przyszedł „w postaci grzesznego
ciała” obdarzył nas wolnością (2Kor 3:17-18).
4. PRAWDA, KTÓRA JEST W CHRYSTUSIE
Poprzedni rozdział pokazał nam, że wiara nie jest jedynie mentalną akceptacją prawdy
ewangelii, ale przede wszystkim jest to wypływające z serca posłuszeństwo prawdzie, która
jest w Chrystusie. Znaczenie prawdy i tego wszystkiego czym Bóg obdarował nas „w
Chrystusie” ma dla nas kolosalne znaczenie i jest sercem ewangelii. Podstawą naszego
zbawienia jest Boża miłość agape, która jest bezinteresowna, doskonale niesamolubna i
wieczna (Rzym 5:5-10; Ef 2:1-6; Tyt 3:3-5; Jer 31:3). Jednakże sposób w jaki Bóg nas zbawił
ukryty jest w poselstwie, które zawarte jest „w Chrystusie”. Aby więc poprawnie zrozumieć
16
ewangelię musimy najpierw wyjaśnić sobie jakie znaczenie i skutki ma fakt znajdowania się
w Nim.
Bóg posłał swego Syna, aby był ewangelią - dobrą nowiną naszego zbawienia. W celu zaś
szczegółowego wyjaśnienia tego poselstwa powołał apostoła Pawła (Rzym 1:1; Ef 3:8-9).
Dokładnie analizując listy Pawła, które stanowią niemal połowę Nowego Testamentu,
zauważamy, że kluczowym wyrażeniem często pojawiającym się w nich jest zwrot „w
Chrystusie”, który w różnych formach występuje w NT ponad 160 razy.
Wszystko, co jako chrześcijanie posiadamy, zostało nam darowane w Chrystusie. Poza Nim
nie mamy nic oprócz grzechu, potępienia i śmierci. Sam Jezus nawiązał do tej samej prawdy
mówiąc do swoich uczniów „mieszkajcie we mnie” (Jan 15:5, BG). Mieszkanie w Chrystusie
stanowi esencję zbawienia i bez należytego zrozumienia prawdziwego znaczenia tego zwrotu
nie będziemy w stanie pojąć głębi ewangelii ani też docenić jej bezcennej wartości.
Kiedy analizujemy to co w NT napisał Paweł do wierzących odnosimy wrażenie jakby chciał
on nam powiedzieć, że byliśmy z Chrystusem uczestnicząc w Jego śmierci, pogrzebie oraz
zmartwychwstaniu, że jakimś sposobem dokonaliśmy tego w Chrystusie, i że teraz
znajdujemy się nawet z Nim w niebie: „I nas, którzy umarliśmy przez upadki, ożywił wraz z
Chrystusem - łaską zbawieni jesteście - i wraz z nim wzbudził, i wraz z nim posadził w
okręgach niebieskich w Chrystusie Jezusie” (Ef 2:5-6).
Dla Pawła formuła „w Chrystusie” oparta jest na biblijnej zasadzie, która mówi o tym, że cała
ludzkość dzieli to samo wspólne, zjednoczone życie, i dlatego cały rodzaj ludzki jest
traktowany jako jednostka. Idea ta nosi nazwę „solidarności”, albo „zbiorowej jedności”. Na
przykład, w Rzym 9:12 czytamy o nienarodzonych jeszcze bliźniętach, które miała począć
Rebeka. Paweł cytuje tutaj 1Moj 25:23 i mówi: „Powiedziano jej (Rebece), że starszy (Ezaw)
służyć będzie młodszemu (Jakubowi)”. W rzeczywistości jednak Ezaw nigdy Jakubowi nie
służył! Dopiero, gdy dokładnie analizujemy oryginalny tekst, który znajduje się w księdze
Rodzaju, którą Paweł tutaj cytuje, odkrywamy, co Bóg faktycznie miał tutaj na myśli. W
rzeczywistości Bóg powiedział tam do Rebeki: „Dwa narody znajdują się w twoim łonie..., i
starszy będzie służył młodszemu” (1Moj 25:23). Bóg dał zatem do zrozumienia, że cały naród
potomków Ezawa (przez niego reprezentowany) będzie służył narodowi izraelskiemu
(Jakubowi), co faktycznie miało też potem miejsce.
W łonie matki, Bóg widział nie tylko Ezawa i Jakuba jako pojedyncze ludzkie istoty, ale
widział w nich całe narody. Widział potomków, którzy mieli pojawić się później, a którzy
tutaj postrzegani są jako skumulowana i zjednoczona w swoich praprzodkach jednostka. Jest
tak, ponieważ Biblia patrzy często na grupę ludzi, a nawet całą rasę ludzką jako na
skumulowaną i solidarną jednostkę.
Kolejny przykład znajduje się w Heb 7:7-10, gdzie autor używa tej samej koncepcji
kolektywizmu w celu udowodnienia, że kapłaństwo reprezentowane przez Chrystusa jako
naszego Arcykapłana w niebiańskiej świątyni jest nadrzędne w stosunku do ziemskiego
kapłaństwa lewickiego. Argument ten dla współczesnego człowieka nie jest łatwy do
zrozumienia i zaakceptowania. Musimy jednak pamiętać, że Paweł pisze tu do Izraelitów,
17
którzy stali się chrześcijanami, i dla których pojęcie kolektywizmu było czymś normalnym i
zrozumiałym. Pisząc do nich Paweł użył tej właśnie argumentacji, gdyż wiedział, że zostanie
ona przez nich zaakceptowana.
Tok rozumowania Pawła jest tu następujący: Chrystus - argumentuje Paweł - jest kapłanem
według porządku Melchisedeka a nie Lewiego, dlatego że nie pochodzi On z pokolenia
Lewiego, i z tego punktu widzenia nie może być kapłanem według tego porządku. Następnie
Paweł wykazuje, że zamiast tego, Chrystus jest kapłanem według porządku Melchisedeka, i
udowadnia też, że to kapłaństwo jest nadrzędne w stosunku do lewickiego (Heb 7:12-17).
Argument ten uzasadnia on przypominając, że to Lewi oddał dziesięcinę Melchisedekowi
uznając w ten sposób wyższość jego kapłaństwa.
Nam jednak argument taki wydaje się być niezrozumiały a nawet niedorzeczny, no bo jakim
sposobem Lewi mógł oddać Melchisedekowi dziesięcinę, skoro nie było go jeszcze wtedy
nawet na świecie i nie mógł osobiście wyjść mu na spotkanie?! Jednakże dla będącego Żydem
autora listu do Hebrajczyków oraz dla jego nawróconych na chrześcijaństwo żydowskich
czytelników, żyjących w pierwszym wieku po Chrystusie nie stanowiło to najmniejszego
problemu. Doskonale rozumieli oni i zgadzali się z oczywistym dla nich faktem, że choć to
Abraham osobiście oddał dziesięcinę Melchisedekowi, to także i Lewi (jego prawnuk) uczynił
to w Abrahamie („w jego lędźwiach”) pomimo tego, że jeszcze wtedy nie było go nawet na
świecie (1Moj 14:18-20; Heb 7:4-10). W mentalności Pawła oraz odbiorców jego listu
przypisanie Lewiemu czegoś co faktycznie uczynił jego praojciec Abraham było czymś jak
najbardziej zrozumiałym i oczywistym, a to dlatego, że postrzegali oni te dwie postacie
(Abrahama i Lewiego) również jako pojedynczą osobę.
Według jasnej nauki Pisma Świętego Bóg stworzył wszystkich ludzi w jednym człowieku Adamie. I to właśnie z tego powodu, gdy czytamy w 1Moj 2:7 w oryginalnym języku
hebrajskim zdanie, które mówi: „Bóg tchnął w nozdrza Adama tchnienie życia”, to
zauważamy, że występujące tu hebrajskie słowo „życie” napisane zostało w liczbie mnogiej a
nie pojedynczej. Oznacza to, że stwarzając Adama, Bóg stworzył nie jedynie jednego
człowieka, ale stworzył w nim całą ludzką rasę (Dz. Ap 17:26). Tym sposobem, także gdy
Adam zgrzeszył, wtedy grzech ten oraz potępienie objęły nie tylko samego Adama, ale cały
rodzaj ludzki (Rzym 5:12,18; 1Kor 15:21-22). W momencie gdy Adam popełnił grzech nie
posiadał jeszcze żadnych dzieci, ale całe jego przyszłe potomstwo znajdowało się już „w
nim” i tym sposobem uczestniczyło w jego upadku, na podobnej zasadzie jak Lewi miał
udział w akcie składania dziesięciny Melchisedekowi pomimo tego, że nie było go jeszcze
wtedy na świecie.
Wbrew jednak temu co sugeruje katolicka i będąca herezją nauka o grzechu pierworodnym
powyższy fakt nie oznacza bynajmniej, że Bóg obarcza nas wszystkich winą z powodu
grzechu Adama. Z prawnego punktu widzenia, wina obejmuje osobistą decyzję uchybienia
nałożonej przez Boga odpowiedzialności. Ponieważ zaś takiego osobistego wyboru w Adamie
dokonać nie mogliśmy, tym samym Bóg nie obarcza nas winą w wyniku tego, co się wtedy
stało. Nie ulega jednak wątpliwości, że ponieważ faktycznie historia Adama jest naszą
solidarną historią, niestety musimy też wszyscy solidarnie cierpieć z powodu skutków i
18
konsekwencji tamtego wydarzenia. Jest tak dlatego, że jako dzieci i potomkowie Adama
wszyscy przejmujemy od niego życie, które już zgrzeszyło, w wyniku czego jest ono z góry
potępione i skazane na wieczną śmierć (Rzym 5:12-18; 1Kor 15:21-22).
Cudowna prawdą ewangelii jest jednak to, że tak jak wszyscy jesteśmy potępieni i skazani na
śmierć w jednym człowieku - Adamie, tak też Bóg odkupił nas wszystkich również w jednym
człowieku - Jezusie Chrystusie. Bóg dokonał tego poprzez zastosowanie tej samej zasady
kolektywizmu. Przy wcieleniu Bóg połączył w łonie Marii Boskie życie swego Syna z
kolektywnym życiem rasy ludzkiej, życiem, które zostało potępione i potrzebowało
odkupienia. Tym sposobem Chrystus stał się „drugim”, albo „ostatnim Adamem”, faktycznie
stając się nami, a my wszyscy staliśmy się jedno w Nim.
Chociaż to nasze wspólne zjednoczenie się z Chrystusem w Jego człowieczeństwie nie
zbawiło nas, to uprawomocniło go to do stania się naszym legalnym zastępcą i
reprezentantem. Stąd też, dzięki swemu doskonałemu życiu, poprzez które uczynił On zadość
słusznym wymaganiom prawa, oraz przez swoją śmierć, którą zadość uczynił sprawiedliwości
prawa, Chrystus faktycznie zmienił bieg ludzkiej historii. Swoim zmartwychwstaniem zaś
zmienił On status ludzkości z potępionego na usprawiedliwiony (Rzym 4:25; 5:18).
Jako nasz zastępca Chrystus musiał sprostać wszystkim żądaniom prawa, zarówno tym, które
domagają się od nas doskonałego postępowania, jak i tym, które żądają od nas
sprawiedliwego wymiaru kary (śmierci). Spełniając te warunki dokonał On legalnego
usprawiedliwienia ludzkości stając się Zbawicielem świata (Rzym 5:18; 10:4; Tyt 2:11; 1Jan
2:2).
Nawet jeśli nie jesteśmy w stanie uchwycić wszystkich szczegółów związanych z prawdą,
która mówi o naszej solidarnej obecności i zbawieniu w Chrystusie, to naszym obowiązkiem
jest zaakceptować tę naukę wiarą, gdyż niepodważalnym faktem jest, że prawda ta zawarta
jest w Słowie Bożym. W pierwszej kolejności nie powinniśmy zanadto koncentrować się na
tym czy tę prawdę rozumiemy czy nie, ale raczej na tym czy Słowo Boże przedstawia
„prawdę w Chrystusie” jako fakt, i jeśli tak jest, to czy jesteśmy chętni do tego by te biblijną
naukę zaakceptować.
Nasze odkupienie w Chrystusie jest również jedyną możliwą odpowiedzią przeciwko
słusznym zarzutom oskarżającym chrześcijańskie poselstwo ewangelii o nieetyczne
rozwiązanie problemu grzechu, według którego jako przestępcy unikamy kary dzięki temu, że
ktoś niewinny zostaje ukarany na naszym miejscu, co jest sprzeczne z Bożą praworządnością
i sprawiedliwością.
Słowo Boże nie poprzestaje jednak na twierdzeniu, że Jeden (Chrystus) umarł za wszystkich,
ale że wszyscy umarli w Jednym (w Chrystusie) (2Kor 5:14). Człowieczeństwo, które przyjął
Chrystus faktycznie było naszym zjednoczonym, zbiorowym człowieczeństwem, które
potrzebowało odkupienia. A ponieważ poprzez to wcielenie my byliśmy w Nim, to również w
Nim prowadziliśmy doskonale bezgrzeszne życie w ciele, i także w Nim nasze
reprezentacyjne ciało grzechu zostało uśmiercone.
19
Zwróćmy teraz uwagę na to jakie zrozumienie tego kluczowego dla ewangelii motywu w
Chrystusie mają wybrani protestanccy autorzy i teolodzy:
„Biorąc na Siebie nasze człowieczeństwo, Chrystus nie przyjął natury jednego, ale
wszystkich. Nie był On tylko jednym człowiekiem pośród wielu ludzi, ale w Nim skupiona
została cała ludzkość. W ten sposób rodzaj ludzki zawsze był i jest, jeśli można tak
powiedzieć, naturalnie z Nim zjednoczony. Jego czyny są w rzeczywistości naszymi czynami,
Jego śmierć jest naszą śmiercią i Jego zmartwychwstanie naszym zmartwychwstaniem”
(Brook Foss Westcott, The Gospel of the Resurrection, 39).
„Kiedy Syn Boży przywdział ciało, wtedy prawdziwie i kompletnie wziął na siebie łaskawie
nasze jestestwo, naszą naturę, wziął nas. Takie było wieczne postanowienie trójosobowego
Boga. Również teraz, my nadal jesteśmy w Nim. Tam, gdzie On jest, my także jesteśmy.
Byliśmy w Nim przy wcieleniu, na krzyżu i przy zmartwychwstaniu. My należymy do Niego,
bo jesteśmy w Nim. To dlatego Pismo nazywa nas ciałem Chrystusa” (Dietrich Bonhoeffer,
Life Together, 35).
„Jezus Chrystus był reprezentantem ludzkości - ludzkości skupionej w Nim. Kiedy wziął ciało
wziął ludzkość... Jest to najbardziej chwalebna prawda chrześcijaństwa. Prawda ta faktycznie
stanowi chrześcijaństwo, jest ona jądrem, życiem i sercem chrześcijaństwa” (W. W. Prescott,
1895, G.C. Bulletin, 24).
„Chrystus przygotował zbawienie dla ludzi przez swoje posłuszeństwo w stosunku do
wszystkich Bożych przykazań. Nie dokonał tego wychodząc z Siebie i wchodząc w kogoś
innego, ale umieszczając ludzkość w sobie. W ten sposób wywiódł dla ludzkości istnienie z
siebie. Dzieło odkupienia polega na umieszczeniu ludzkości w Chrystusie i zjednoczeniu
upadłej rasy z boskością. Chrystus przyjął ludzką naturę, aby ludzie mogli być z Nim jedno,
tak jak On jest jedno z Ojcem, aby człowiek mógł stać się uczestnikiem boskiej natury i mieć
pełnię w Nim”. (Ellen White, Sellected Messages, 1: 250, 251).
„Błogosławiona dusza, która może powiedzieć: Jestem winna przed Bogiem, ale Chrystus jest
moim obrońcą... Jestem zgubiona w Adamie, ale ocalona w Chrystusie” (Ellen White, Sons
and Doughters of God, 120).
„Chrystus zapłacił cenę za każdą ludzką istotę. Nikt nie musi być zgubiony. Wszyscy zostali
odkupieni. Ci, którzy przyjmują Chrystusa jako osobistego Zbawiciela uzyskają moc do stania
się synami i córkami Boga (Letter 53, 1904).
„On (Chrystus) poniósł karę za każdego człowieka” (Manuscript 77, 1899).
„Chrystus przyszedł na ziemię i złożył ofiarę o takiej wartości, że zdołał odkupić całą rasę”
(Letter 67, 1902).
„Świat nie uznaje tego, że płacąc nieskończoną cenę Chrystus wykupił rodzaj ludzki. Nie
uznają oni faktu, że przez stworzenie i odkupienie, uzurpuje On sobie słuszne prawo do
każdej ludzkiej istoty” (Ellen White, Letter 136, 1902).
20
„Jako że Chrystus niósł grzechy każdego przestępcy, dlatego też grzesznik, który nie uwierzy
w Chrystusa..., który odrzuca to światło i nie chce respektować i okazywać posłuszeństwa
Bożym przykazaniom, poniesie karę za swoje przestępstwo” (Manuscript 133, 1897).
Już sam fakt, że wszyscy ludzie zmartwychwstaną - jedni do życia a inni na potępienie - (Jan
5:28,29) dowodzi, że Jezus faktycznie zbawił całą rasę ludzką. Jeśli ktokolwiek zginie na
wieki, to będzie tak dlatego, że świadomie i ostatecznie odrzucił zbawienie, którego już Bóg
dla niego dokonał w Chrystusie (Jan 3:18,36).
Podsumowując ten ważny rozdział, zwróćmy jeszcze uwagę na niektóre wspaniałe
błogosławieństwa jakie stają się naszym udziałem w rezultacie przyjęcia tej zawartej w
Chrystusie prawdy:
1. Pokój z Bogiem.
Jest to pierwsze i natychmiastowe błogosławieństwo, które otrzymujemy w wyniku
usprawiedliwienia przez wiarę w Chrystusa (Rzym 5:1). Oznacza to, że „teraz nie ma żadnego
potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie” (Rzym 8:1). W świetle tego faktu, chrześcijanie
mogą śmiało przyjść do Boga z całkowitą pewnością zbawienia. Jest tak, ponieważ teraz Bóg
nie patrzy na nich przez pryzmat ich własnego postępowania, ale tego co uczynił dla nich
Chrystus w jego świętej historii (Heb 10:19-22).
2. Pewność odpuszczenia grzechów.
Gdy przez wiarę akceptujemy naszą obecność w Chrystusie, możemy wiedzieć, że nasze
grzechy są nam odpuszczone, i że dzięki temu możemy stać przed Bogiem już teraz i w czasie
sądu jako doskonali w Chrystusie (Ef 1:3-7; 1Jan 2:1-2). „Przez wiarę w Jego krew, wszyscy
mogą stać się doskonałymi w Jezusie Chrystusie. Możemy powiedzieć, że jesteśmy
uświęceni, możemy cieszyć się przychylnością Boga. Nie musimy zamartwiać się o to, co
Chrystus i Bóg myślą o nas, ale co Bóg myśli o Chrystusie, działającym w naszym imieniu”.
(Selected Messages, 2:32-33).
3. Nowonarodzenie.
Skutkiem usprawiedliwienia z wiary jest również nowonarodzenie. Oznacza to, że stare
przeminęło i wszystko stało się nowe (2Kor 5:17). Ta wymiana naszego potępionego życia na
sprawiedliwe życie Chrystusa jest wynikiem tego, że wiarą jesteśmy posłuszni prawdzie
ewangelii. Zapewnia nam to nie tylko paszport do nieba, ale sprawia też, że również święte
życie staje się już teraz możliwe za sprawą działającej w nas mocy Ducha Świętego (Rzym
8:9-11; Gal 5:16).
4. Status dzieci Bożych.
Jednym z największych przywilejów, jakich dostępujemy w wyniku naszej przyjętej wiarą
jedności z Chrystusem, jest to, że stajemy się zaadoptowanymi dziećmi Boga (Rzym 8:15-17;
Gal 4:4-5; 1Jan 3:1-2). Oznacza to też, że stajemy się „współdziedzicami z Chrystusem”
(Rzym 8:17) i będziemy królować z Nim przez tysiąc lat w czasie millenium a potem przez
21
nieskończoną wieczność, kiedy ziemia zostanie odnowiona (Obj 20:6; 22:5)! Z tego właśnie
powodu Paweł napisał o tym błogosławieństwie jako o „przemożnym bogactwie Bożej łaski i
dobroci względem nas, w Chrystusie Jezusie” (Ef 2:7).
Wszystkie te błogosławieństwa stają się naszym udziałem, tylko dlatego, że „On (Bóg) tego,
który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali się sprawiedliwością
Bożą” (2Kor 5:21). Jednakże ta cudowna prawda, która jest w Chrystusie nie może znaleźć
swojego wypełnienia w naszym życiu jeśli będziemy uparcie czynić różnicę pomiędzy
człowieczeństwem Chrystusa a tym, które przyszedł On odkupić.
Ponieważ w wyniku Bożej ingerencji byliśmy w Nim, przez wiarę mamy legalne prawo do
wszystkiego, czego dokonał On w swoim życiu, śmierci i zmartwychwstaniu. To właśnie z
tego powodu, Chrystus oświadczył, że ci, którzy wierzą w Niego już przeszli ze śmierci do
życia (Jan 5:24). Tak właśnie wygląda ta niesamowita dobra nowina o usprawiedliwieniu
przez wiarę w Chrystusa, której owocem jest świętość życia.
Są jednak tacy, którzy oponują tej chwalebnej idei, mówiącej o tym czego Bóg dokonał dla
nas w Chrystusie. Twierdzą oni, że jeśli faktycznie wypełniliśmy prawo w Chrystusie, to czy
w takim razie nie możemy powiedzieć, że w rzeczywistości sami siebie zbawiliśmy? Czy coś
takiego nie jest formą samousprawiedliwienia i ograbienia Chrystusa z należnej Mu chwały?
Odpowiedź brzmi: Nie! Żadna zasługa z tytułu naszego zbawienia w Chrystusie nie może być
nam przypisana, a to dlatego że my nie odgrywaliśmy rzeczywistej roli w faktycznym
posłuszeństwie Chrystusa. I tak jak Bóg nie czyni nas odpowiedzialnymi czy winnymi z
tytułu grzechu Adama, gdyż nie został on popełniony w następstwie naszej osobistej decyzji
(wyboru), tak też nie mamy żadnej osobistej zasługi w posłuszeństwie Chrystusa, gdyż
również w tym przypadku Jego posłuszeństwo, choć faktycznie było reprezentacyjne, to nie
było wynikiem naszej osobistej decyzji czy wyboru.
Jednakże, tak jak grzech Adama potępił na śmierć całą ludzkość, ponieważ byliśmy w nim
kiedy okazał on nieposłuszeństwo Bożemu nakazowi, tak też posiadamy legalne prawo do
sprawiedliwości Chrystusa, gdyż Bóg poprzez dzieło inkarnacji zjednoczył swego Syna z
naszym wspólnym człowieczeństwem, tak aby mógł On stać się naszym Zastępcą,
Reprezentantem i Poręczycielem w Jego dziele odkupienia. I dlatego cała chwała z tego tytułu
należy się wyłącznie Jemu.
5. DWA CZŁOWIECZEŃSTWA – I
Jedną z najbardziej jasnych nauk apostoła Pawła odnośnie tego czego Bóg dokonał dla nas w
Chrystusie jest niezwykle ważne porównanie Adama z Chrystusem oraz wykazanie tego, co
ich różni. Nazywa on ich pierwszym oraz ostatnim Adamem (1Kor 15:45). Paweł wyjaśnia,
że pierwszy Adam zapoczątkował grzeszny rodzaj ludzki, podczas gdy Chrystus - ostatni
Adam - dał początek nowej ludzkości, którą odkupił z jej starej grzesznej postaci (2Kor 5:17).
Koncepcja Pawła mówiąca o dwóch Adamach jest najistotniejszym dowodem w całym
Nowym Testamencie, potwierdzającym to, że człowieczeństwo Chrystusa było uczynione na
22
podobieństwo naszego wspólnego grzesznego człowieczeństwa, które potrzebowało
odkupienia.
Cała siła przedstawionej przez Pawła koncepcji zestawienia całej ludzkości będącej „w
Adamie” i „w Chrystusie”, wynika z popularnej w tamtych czasach idei ludzkiej solidarności.
Słowo Adam użyte zostało około 510 razy w hebrajskim Starym Testamencie. Tylko
sporadycznie słowo to odnosi się do Adama jako stworzonej przez Boga w Edenie jednostki.
W większości przypadków słowu temu nadane zostało kolektywne znaczenie wyrażające ideę
wspólnej i skumulowanej jedności.
Dwa kluczowe fragmenty pism autorstwa Pawła, które dotyczą koncepcji dwóch Adamów
jako źródeł dwóch różnych ludzkości znajdują się w Rzym 5:12-21 oraz 1Kor 15:21-22. I w
żadnym z tych fragmentów Paweł nie porównuje Adama z Chrystusem w celu wykazania, że
posiadali oni identyczne bezgrzeszne ludzkie natury. Kiedy w Rzym 5:14 Paweł oświadcza,
że „Adam jest typem, tego, który miał przyjść (Chrystusa)”, to z pewnością nie miał on tu na
myśli tego, że Chrystus - jako ostatni Adam, miał przyjść w tej samej bezgrzesznej ludzkiej
naturze, która był udziałem Adama jeszcze przed upadkiem. Wyciągnięcie takiego wniosku,
co niestety czynią niektórzy z naszych współwyznawców, jest jedynie wyrwanym z kontekstu
domysłem.
Kiedy Paweł mówi, że Adam jest typem, albo wzorem wskazującym na Chrystusa - drugiego
Adama, to ma jedynie na myśli to, że tak jak to, co uczynił Adam dotknęło całą ludzkość, tak
też to, co uczynił Chrystus również dotyczyło całej ludzkości: „Jeżeli bowiem przestępstwo
jednego sprowadziło na wszystkich śmierć, to o ileż obficiej spłynęła na nich wszystkich
łaska i dar Boży, łaskawie udzielony przez jednego Człowieka, Jezusa Chrystusa” (Rzym
5:15. Jest to jedyne podobieństwo, jakie Paweł przedstawia w swoich pismach porównując
Chrystusa z Adamem. W 1Kor 15:21-22 mówi on: „Skoro bowiem przyszła przez człowieka
śmierć, przez człowieka też przyszło zmartwychwstanie. Albowiem jak w Adamie wszyscy
umierają, tak też w Chrystusie wszyscy zostaną ożywieni”. W każdym z tych przypadków to,
co uczynił zarówno pierwszy jak i drugi Adam (Chrystus) objęło również całą ludzkość.
Rzym 5:12-21 jest bez wątpienia najważniejszym fragmentem w całej Biblii wyjaśniającym
prawdę na temat dwóch Adamów. Autor eksponuje tutaj to w jaki sposób Bóg usprawiedliwia
grzesznych ludzi zachowując jednocześnie integralność względem własnego prawa, które
domaga się od nich śmierci. A oto, co na temat tej części listu do Rzymian napisał w swoim
komentarzu do tego listu znany szwedzki teolog - Anders Nygren:
„Najlepszym miejscem, od którego należy zacząć, aby uchwycić właściwy obraz listu do
Rzymian jest część piątego rozdziału porównująca Adama do Chrystusa. Jest to klucz do
zrozumienia całego listu. Jeśli właściwie zrozumiemy tę część, wówczas wszystko, co
poprzedza ten rozdział i to, co następuje po nim objawi się nam jako jedna harmonijna
całość”.
Niestety prawdą jest, że fragment ten jest też jednym z najbardziej kontrowersyjnych i
trudnych części całego Pisma Świętego. Z tego powodu jest on również jednym z najbardziej
zaniedbanych i unikanych przez kaznodziejów rozdziałów Biblii. Pomijając jednak ten
23
fragment, nie jesteśmy w stanie prawidłowo zrozumieć głębi ewangelii oraz prawdy na temat
ludzkiej natury Jezusa Chrystusa.
Niepodważalnym faktem jest to, że Bóg postępuje z ludzkością używając zasady
kolektywizmu (solidarności) zarówno w odniesieniu do przyczyny naszego potępienia, jak i
źródła naszego usprawiedliwienia. Faktycznie, Biblia przedstawia trzy oczywiste fakty
odnośnie całego rodzaju ludzkiego:
1. Wszyscy zostaliśmy stworzeni w jednym człowieku. Według Dz Ap 17:26 rasa ludzka jest
powieleniem życia jednego człowieka.
2. Wszyscy staliśmy się grzeszni w jednym człowieku - Adamie: „Bo jak przez
nieposłuszeństwo jednego człowieka wielu (w oryginale: tych wielu, czyli wszyscy) stało się
grzesznikami (użyty tutaj został zaprzeszły historyczny czas aoryst)” (Rzym 5:19).
3. Na podobnej zasadzie, wszyscy zostali odkupieni, również w jednym człowieku Chrystusie: „Tak też przez dzieło usprawiedliwienia jednego przyszło dla wszystkich ludzi
usprawiedliwienie ku żywotowi” (Rzym 5:18); „To znaczy, że Bóg w Chrystusie świat
(wszystkich ludzi) z sobą pojednał” (2Kor 5:19). Tak właśnie wygląda wspaniała i
bezwarunkowa dobra nowina ewangelii.
Tak, to prawda, że każdy z nas indywidualnie akceptuje to zbawienie, ale faktem jest, że cała
ludzkość wspólnie została potępiona w Adamie i tak samo solidarnie została odkupiona w
Chrystusie. I dokładnie o tym mówi Rzym 5:12-21.
Zwróćmy uwagę na to, co Paweł mówi w Rzym 5:11-12: „Chlubimy się też w Bogu przez
Pana naszego, Jezusa Chrystusa, przez którego teraz dostąpiliśmy pojednania. Przeto jak
przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, tak i na wszystkich
ludzi śmierć przyszła, bo wszyscy zgrzeszyli”.
W wierszu 12 Paweł wyraża trzy oddzielne, ale powiązane ze sobą prawdy:
1. Grzech wszedł na świat i ogarnął całą rasę ludzka przez jednego człowieka.
2. Grzech ten spowodował, że jeden człowiek (Adam) został potępiony i skazany na śmierć.
3. Ponieważ jednak grzech tego jednego człowieka (Adama) wszedł na świat, naturalną tego
konsekwencją było rozprzestrzenienie się go również na wszystkie istoty ludzkie.
Zauważmy, że Paweł rozpoczyna wiersz 12 zwrotem „dlatego też” (BT), sugerując związek z
wierszem 11. Jest tak, ponieważ pragnął pokazać czytelnikom, że tak jak Adam jest
przyczyną naszego problemu grzechu i ponosi odpowiedzialność za taki stan rzeczy, tak samo
Chrystus jest jedynym źródłem naszego zbawienia, i jest to wyłącznie Jego zasługą. To
właśnie z tego powodu, Paweł napisał do Koryntian: „Ten, kto się chlubi niech w Panu się
chlubi (w tym czego On dokonał)” (1Kor 1:31; 2Kor 10:17).
24
Pamiętajmy też o tym, że słowo „świat” użyte w wierszu 12 oznacza cały rodzaj ludzki i ma
to samo znaczenie jak to, które zostało wyrażone w Ewangelii Jana 3:16. Stwierdzenie „Bóg
tak umiłował świat” faktycznie oznacza, że Bóg umiłował całą ludzkość.
Kontynuując, Paweł mówi, że tak jak grzech wszedł na świat przez Adama, tak też i „śmierć
przez grzech” (Rzym 5:12). Bóg bardzo wyraźnie oświadczył naszym pierwszym rodzicom:
„Dnia, którego jeść będziesz z niego (zakazany owoc), śmiercią umrzesz” (1Moj 2:17, BG).
Natychmiastowym wynikiem grzechu Adama była jego duchowa śmierć, która nastąpiła tego
samego „dnia”, w którym złamał on Boży nakaz. W następstwie tego, że grzech (który
„wszedł na świat” za sprawą Adama) sprawił, że Adam został skazany na śmierć, w naturalny
sposób śmierć objęła też cały rodzaj ludzki. Paweł napisał tak pomimo tego, iż mógł
przypuszczać, że stwierdzenie to wywoła oburzenie wśród wielu odbiorców jego listu, którzy
powiedzieliby: To niemożliwe, aby sprawiedliwy i święty Bóg pozwolił na to, aby coś tak
nieetycznego w ogóle miało miejsce! Paweł jednak faktycznie i jednoznacznie wyraził tę
prawdę w Rzym 5:12 sugerując, że kiedy Adam zgrzeszył, to i „wszyscy zgrzeszyli”.
Niestety, to ostatnie wyrażenie w Rzym.5,12: „wszyscy zgrzeszyli” nie zostało przez Pawła
dokończone i dzisiaj jest powodem nieporozumień. Wielu teologów spiera się o to, czy autor
miał tu na myśli, że wszyscy musimy umrzeć, bo wszyscy solidarnie zgrzeszyliśmy w
Adamie naszym reprezentancie i jego grzech stał się naszym udziałem, czy może Paweł miał
na myśli to, że wszyscy musimy umrzeć, ponieważ zgrzeszyliśmy tak jak Adam, czyli w
wyniku swoich własnych grzechów?
Próbując rozwiązać ten problem musimy stale pamiętać, że Paweł napisał to w kontekście
stwierdzenia, według którego Adam, jest tutaj typem albo wzorem wskazującym na Chrystusa
(5:14). I dlatego, zgodnie z tym, wszystko co powiemy tutaj o Adamie musi być również
prawdą w odniesieniu do Chrystusa. Jeśli więc upieramy się przy tym, że wszyscy umieramy,
gdyż zgrzeszyliśmy tak jak Adam zgrzeszył (w wyniku swoich własnych grzechów), a nie
dlatego, że wszyscy zgrzeszyliśmy w nim, to zachowując zasady użytej tutaj przez Pawła
analogii, musimy też powiedzieć, że wszyscy mamy zagwarantowaną wieczność (zbawienie),
gdyż wszyscy jesteśmy posłuszni tak jak Chrystus. Ewangelia w takim przypadku przestaje
być dobrą nowiną, ale staje się próbą zbawienia się przez własne uczynki, herezją,
kłamstwem i czymś zupełnie nierealnym, gdyż nikt z nas nie jest w stanie nigdy nie zgrzeszyć
jak Chrystus.
Istnieje wiele powodów, dla których Paweł w końcowej części wiersza 12 musiał mieć na
myśli to, że wszyscy musimy umrzeć, gdyż solidarnie zgrzeszyliśmy w Adamie:
1. Jednym z najważniejszych argumentów jest to, co napisał autor w dwóch następnych
wersetach, które stanowią uzupełnienie wiersza 12:
„Albowiem już przed zakonem grzech był na świecie, ale grzechu się nie liczy, gdy zakonu
nie ma; Lecz śmierć panowała od Adama aż do Mojżesza nawet nad tymi, którzy nie popełnili
takiego przestępstwa jak Adam, będący obrazem tego, który miał przyjść” (Rzym. 5:13-14).
25
Z wiersza 13 wynika, że według Pawła na ziemi był taki okres („od Adama do Mojżesza”),
czyli do czasu nadania prawa na górze Synaj, kiedy to prawo nie istniało jeszcze wtedy jako
legalny kodeks prawny. Pomimo tego jednak, ci którzy żyli w tamtym czasie (bez prawa
przedstawionego im oficjalnie jako legalny kodeks prawny) byli grzesznikami! I dlatego na
początku wiersza 13 Paweł napisał, że „przed zakonem (przed nadaniem prawa w formie
pisanej na Synaju) grzech był na świecie”.
Dalej jednak, w tym samym 13 wierszu Paweł wyjaśnia też, że grzechy ludzi żyjących przed
oficjalnym ogłoszeniem prawa na górze Synaj nie mogły legalnie skazać ich na śmierć, bo nie
było jeszcze wówczas przykazań w formie pisanej. Inaczej mówiąc, Bóg nie mógłby pozostać
sprawiedliwym, gdyby ukarał wówczas grzeszników śmiercią za łamanie przykazań (z
powodu ich własnych grzechów), kiedy tych przykazań jeszcze oficjalnie nie ogłosił, dlatego
że „bez zakonu grzech się nie liczy” (Rzym. 5.13).
Pomimo tego jednak, że Paweł napisał, iż grzechy przed Synajem nie mogły dać prawa do
tego, by skazać grzesznika na śmierć, bo było to przed nadaniem zakonu, to pomimo tego –
jak dalej wyjaśnia w wierszu 14 – ci grzesznicy już wtedy umierali („śmierć panowała od
Adama do Mojżesza”). Jakim prawem zatem umierali, skoro jeszcze wtedy nie mogli być
legalnie skazani na śmierć z powodu własnych grzechów?
Odpowiedź na to pytanie może być tylko jedna: Skoro powodem ich śmierci nie były ich
własne grzechy, a jakiś grzech musiał być powodem tego, iż umierali, bo śmierć jest
wyłącznie „zapłatą za grzech”, to jasno wynika z tego, że w tamtym czasie ci wszyscy ludzie
umierali, bo zgrzeszyli w Adamie!
A zatem, kontekst wiersza 12, jednoznacznie wskazuje na to, że apostoł Paweł w wierszu tym
musiał mieć na myśli to, że wszyscy umierają, bo zgrzeszyli w Adamie, a nie jak Adam.
2. Kolejnym mocnym argumentem świadczącym o tym, że w 12 wierszu Paweł miał na myśli
to, iż musimy umrzeć, bo zgrzeszyliśmy w Adamie, jest gramatyka, a konkretnie czas, jakiego
autor użył dla wyrażenia zwrotu „bo wszyscy zgrzeszyli”. To ostatnie znajdujące się w tym
12 wierszu słowo „zgrzeszyli” świadomie zostało napisane przez natchnionego Pawła w
zaprzeszłym dokonanym czasie aoryst. W greckiej gramatyce wyraża on coś, co wydarzyło
się w określonym czasie w przeszłości. Gdyby więc Paweł miał na myśli to, że wszyscy
umieramy, bo zgrzeszyliśmy jak Adam (w wyniku własnych grzechów), wtedy użyłby czasu
teraźniejszego, a nie tego unikalnego zaprzeszłego historycznego czasu!
3. Tego samego zaprzeszłego czasu użył Paweł w Rzym. 3,23, pisząc: „Gdyż wszyscy
zgrzeszyli (w Adamie oczywiście) i brak im chwały Bożej”. Autor nie poprzestaje jednak na
tym, że wszyscy zgrzeszyliśmy (już w Adamie), lecz dodaje: „i brak im chwały Bożej”. To
drugie stwierdzenie, odnoszące się już do naszych osobistych grzechów i niedoskonałości
zostało napisane w czasie teraźniejszym ciągłym, upewniając nas tym sposobem, że to
pierwsze stwierdzenie musi odnosić się do grzechu, który popełniliśmy w Adamie.
26
4. To, że Paweł w wierszu 12 musiał mieć na myśli to, iż umieramy w wyniku grzechu w
Adamie, znajduje swoje uzasadnienie nie tylko w wierszach 13 i 14, ale kolejnych wersetach
od 15 do 19, gdzie Paweł w sposób zdecydowany i jednoznaczny wyraża tę sama prawdę:
„Jeśli przez upadek jednego człowieka umarło wielu, to daleko obfitsza okazała się dla wielu
łaska Boża i dar przez łaskę jednego człowieka, Jezusa Chrystusa...
Albowiem wyrok za jeden upadek przyniósł potępienie, ale dar łaski przynosi
usprawiedliwienie z wielu upadków.
Albowiem jeśli przez upadek jednego człowieka śmierć zapanowała przez jednego, o ileż
bardziej ci, którzy otrzymują obfitość łaski i daru usprawiedliwienia, królować będą w życiu
przez jednego, Jezusa Chrystusa.
A zatem, jak przez upadek jednego człowieka przyszło potępienie na wszystkich ludzi, tak też
przez dzieło usprawiedliwienia jednego przyszło dla wszystkich ludzi usprawiedliwienie ku
żywotowi.
Bo jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wielu stało się grzesznikami, tak też przez
posłuszeństwo jednego wielu dostąpi usprawiedliwienia”.
Czytając wyżej cytowane fragmenty, należy też pamiętać o tym, że w oryginalnym tekście
greckim słowo przetłumaczone w wierszach 15 i 19 jako „wielu” poprzedzone jest
przedimkiem określonym, wyraźnie wskazującym na to, że chodzi tu o „tych wielu” (ang.
„the many”), czyli „wszystkich” ludzi z wiersza 12 oraz 18 (z tego powodu, choć w innych
polskich przekładach słowo to przetłumaczono w wierszach 15 i 19 jako „wielu”, to w Biblii
Tysiąclecia, przetłumaczono je jako „wszyscy” - uw. tłum.): „Jeżeli bowiem przestępstwo
jednego sprowadziło na wszystkich śmierć, to o ileż obficiej spłynęła na nich wszystkich
łaska i dar Boży, łaskawie udzielony przez jednego Człowieka, Jezusa Chrystusa” (Rzym
5:15).
W każdym z tych wierszy (15-19) - stanowiących kontekst wiersza 12 - aż 5 razy autor
zapewnia, że wszyscy musimy umrzeć, jesteśmy osądzeni i potępieni z powodu grzechu
Adama, a nie swoich osobistych grzechów!
Chociaż, według Pawła, różnica pomiędzy Adamem i Chrystusem (ostatnim Adamem),
polega na tym, że w przeciwieństwie do Adama, Chrystus nigdy nie zgrzeszył, to Paweł
wyraźnie akcentuje tu przede wszystkim podobieństwo, jakie między nimi istnieje, a którym
jest prawda, mówiąca o tym, że choć ich dokonania były zupełnie różne, to wszystko, co
uczynili objęło również cały rodzaj ludzki.
Niestety, ponieważ prawda ta (słusznie) utrzymuje, że dzieło zbawienia całej ludzkości
zostało już dokonane w Chrystusie (ostatnim Adamie), to ta biblijna nauka jest często
niesłusznie wiązana z herezją uniwersalizmu, czyli twierdzeniem, które utrzymuje, że
wszyscy będą zbawieni. Oskarżenie to jest jednak niesłuszne, gdyż prawda ta również
wyraźnie mówi o tym, że choć zbawienie całej ludzkości w Chrystusie jest historycznym
faktem, to ponieważ jest ono również Bożym wymagającym akceptacji „darem” (z tego
27
powodu Paweł często używa słowa „dar” w wierszach 15-18), dlatego też nie wszyscy będą w
konsekwencji literalnie zbawieni, gdyż nie każdy akceptuje ten dar autentyczną wiarą. W
Rzym 5:17, na przykład, Paweł wyraźnie stwierdza, że jedynie ci, którzy „obfitość tej łaski i
dar sprawiedliwości przyjmują, ... królować będą przez tegoż jednego Jezusa Chrystusa”
(BG).
Prawdopodobnie, nie będzie błędem, jeśli wyrazimy tę prawdę w następujący sposób:
Chociaż grzech Adama obiektywnie potępił cały rodzaj ludzki (w.18), to potępienie to nie jest
skuteczne i nie staje się rzeczywistością w praktyce oraz indywidualnym życiu każdego z nas
aż do momentu naszych narodzin. Podobnie też, chociaż posłuszeństwo Chrystusa
obiektywnie usprawiedliwiło wszystkich (w.18), to nie jest ono skuteczne i nie staje się
rzeczywistością, ani też naszym indywidualnym i subiektywnym doświadczeniem, dopóki
tego daru nie zaakceptujemy i nie narodzimy się na nowo. Sam Jezus, wyraził tę prawdę jasno
w rozmowie z Nikodemem, mówiąc: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie
narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego” (Jan 3:3).
Po raz pierwszy rodzimy się w Adamie, poprzez proces prokreacji, na co nie mamy wpływu, i
co nie wiąże się z naszym wyborem. Po raz drugi zaś możemy narodzić się na nowo w
Chrystusie przez wiarę. Wiara zaś, jest wypływającym z serca posłuszeństwem względem
prawdy ewangelii. To właśnie dlatego, apostoł Paweł napisał do wierzących w Rzymie:
„Dzięki Bogu za to, że - będąc niegdyś niewolnikami grzechu - okazaliście płynące z serca
posłuszeństwo nauce (ewangelii), która stała się wzorem waszego postępowania” (Rzym 6:
17, Biblia Poznańska). Stąd, wyłącznie ci, którzy akceptują dar zbawienia są usprawiedliwieni
przez wiarę oraz doświadczają „pokoju z Bogiem” (Rzym 5:1).
Ponieważ Bóg już przy stworzeniu obdarzył ludzkie istoty wolnością wyboru, z tego powodu
nigdy na nikim nie wymusza zbawienia. Ewangelia więc wymaga odpowiedniej reakcji ze
strony człowieka. I taką pozytywną reakcją jest wiara, która jest powiedzeniem Bogu „tak” w
odpowiedzi na oferowany przez Boga historyczny dar, przygotowany przez Niego w
Chrystusie. Dlatego też, wyłącznie ci, którzy przez wiarę przyjmują ten przeobfity dar Bożej
łaski, „królować będą z Chrystusem” prze całą wieczność. To właśnie z tego powodu, w
ewangelii Mateusza 24:14, Chrystus powiedział, że koniec nie nastanie dopóki ta ewangelia o
królestwie nie będzie głoszona po całym świecie na świadectwo, co pozbawi jakiejkolwiek
wymówki tych, którzy tę ewangelię odrzucili.
Osobiście wierzę, że gdyby adwentyzm zaakceptował tę biblijną prawdę, wtedy uwolniłoby to
nas od całego tego zamieszania związanego z przeróżnymi, często błędnymi, pojęciami na
temat ewangelii. Dałoby to również jasny obraz tego, jaka ludzka natura stała się udziałem
Zbawiciela, gdyż akceptując prawdę o tym, że Chrystus jako ostatni Adam reprezentował cały
upadły rodzaj ludzki, i że my wszyscy jako grzeszna rasa znajdowaliśmy się w Nim, byłoby
niezmierne dziwne, gdybyśmy w tym samym czasie nauczali, że aby mieć prawo nas
reprezentować Jego ludzka natura nie musiała być taka jak nasza upadła natura. Stanowisko
takie byłoby nieporozumieniem, gdyż w takim przypadku, z racji posiadanej przez nas
upadłej natury, nie mielibyśmy prawa znajdować się w Chrystusie. Prawo takie miałby
jedynie bezgrzeszny Adam, ale jemu z kolei taka obecność w również wolnym od upadłej
28
ludzkiej natury Chrystusie, do niczego by się nie przydała, gdyż na tamtym etapie
bezgrzeszny Adam nie potrzebował odkupienia.
Grzech Adama dotknął nas wszystkich w każdej sferze naszej natury, zarówno fizycznej,
moralnej, jak też i duchowej. Jeśli więc Chrystus nie przyjął naszego człowieczeństwa i to we
wszystkich jego aspektach, wtedy nie mógłby zbawić nas od grzechu w pełnym jego
wymiarze. Gdy więc utożsamiamy Chrystusa jedynie z fizycznym upadłym
człowieczeństwem, wtedy w konsekwencji bardzo ograniczamy dobrą nowinę ewangelii.
W Rzym 5:18 Paweł kontynuuje swoją ekspozycję na temat dwóch Adamów wyrażając
pogląd, według którego cała ludzkość stoi potępiona na śmierć z powodu grzechu Adama,
oraz że na takiej samej zasadzie cała ludzkość została usprawiedliwiona przez posłuszeństwo
w Chrystusie.
Następnie, w wierszu 19, autor przechodzi do następnego wymiaru problemu grzechu i jego
rozwiązania, mówiąc: „Bo jako przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wiele ich stało się
grzesznymi, także przez posłuszeństwo jednego wiele ich stanie się sprawiedliwymi (Rzym 5:
19, Biblia Brzeska).
Bardzo ważne są użyte tutaj zwroty: „stało się” oraz „stanie się”, którego dosłowne znaczenie
może być wyrażone słowem „ustanowić”. Paweł użył tego zwrotu, aby wyjaśnić tutaj, że
kiedy Adam zgrzeszył, wówczas nie tylko on oraz jego potomstwo znalazło się pod
potępieniem śmierci, ale radykalnej zmianie uległa też natura Adama, która od tamtej pory
stała się grzeszna, i taką właśnie naturę przekazał on całemu swemu potomstwu. I to właśnie
ta natura „ustanawia” nas grzesznikami, i w wyniku tego jesteśmy grzeszni nie tylko w sferze
naszego postępowania, ale także z natury.
Aby to lepiej zrozumieć musimy uświadomić sobie to, co stało się z naturą Adama w wyniku
upadku. Według 1Moj 1:26-27, Adam i Ewa zostali stworzenie na obraz Boga. Apostoł Jan
mówi nam w 1Jana 4:8,16, że Bóg jest miłością agape, która jest bezwarunkowa i
niesamolubna. Ponieważ Adam i Ewa stworzeni byli na obraz Boga, ich natury - podobnie jak
to jest w przypadku Boga - kontrolowane były przez tą samą Bożą miłość agape, która „nie
szuka swego” (1Kor 13:5), co zresztą stanowi podstawę bezgrzesznej ludzkiej natury.
Jednakże, gdy tylko Adam zdecydował się postąpić w brew swojej bezgrzesznej naturze,
natura ta zmieniła swój bieg i zawróciła w jego własnym kierunku, w kierunku jego własnego
ja. Oto w jaki sposób wyraża tę prawdę Ellen White: „Przez nieposłuszeństwo moce Adama
uległy deprawacji, i egoizm zajął miejsce miłości” (Steps to Christ, 17). A ponieważ Adam
mógł nam przekazać jedynie naturę, którą sam posiadał, tym sposobem każdy z nas urodził
się z taką sama egocentryczną naturą, kontrolowaną przez tę miłość, która zboczyła z drogi
niesamolubnej miłości i zawróciła w kierunku własnego ja i egoistycznej miłości. I dokładnie
takie znaczenie ma wyrażające jedną z form grzechu hebrajskie słowo oznaczające
„nieprawość” lub „niegodziwość” (ang. „iniquity”) (Iz 53:6). Z tego powodu, grzech, jest
przede wszystkim tym, co stanowi naszą naturę. Nasze zaś grzeszne uczynki są jedynie tym,
co dowodzi zepsucia naszej natury. Z tego też powodu, aby być naszym kompletnym
Zbawicielem od grzechu, Chrystus musiał nie tylko zbawić nas od grzechu Adama oraz wielu
29
naszych osobistych grzechów, które potępiają nas na śmierć, ale musiał też zbawić nas od tej
właśnie natury grzechu, która stanowi główny problem grzechu. I to właśnie jest tą wspaniałą
dobrą nowiną, którą Paweł przedstawia w drugiej części Rzym 5:19, sugerując, że „przez
posłuszeństwo jednego” (Chrystusa) i Jego zwycięstwo nad tą naszą wspólną upadłą i
reprezentacyjną naturą (grzechem w liczbie pojedynczej) „wszyscy staną się sprawiedliwymi”
(Rzym 5:19, BT).
Niezmiernie ważne jest, abyśmy też zwrócili baczną uwagę na gramatykę, a szczególnie
czasy, jakich Paweł użył w wierszu 19 w celu wyrażenia tej właśnie prawdy mówiącej o
skutkach grzechu Adama oraz posłuszeństwa Chrystusa w naszej naturze. Wyrażając naszą
sytuację w Adamie Paweł użył zaprzeszłego, historycznego czasu aoryst. W celu określenia
zaś prawdy, która jest w Chrystusie, używa on tego samego zwrotu „stać się” („ustanowić),
ale wyraża to w czasie przyszłym: „stanie się sprawiedliwymi” (Rzym 5:19, Biblia Brzeska).
Użył on czasu przyszłego, ponieważ kiedy otrzymujemy sprawiedliwość Chrystusa przez
wiarę, żadna zmiana nie zachodzi jeszcze wtedy w naszej naturze, która nadal pozostaje
całkowicie grzeszna, zakrzywiona w kierunku ego, i jest tak do momentu śmierci lub powrotu
Pana Jezusa, „kiedy to, co skażone przyoblecze się w nieskażoność (1Kor 15:53).
Nowy Testament jasno naucza tego, co oświadczył również Luter, a mianowicie, że
chrześcijanin jest „simul justice et percarte”, czyli „jednocześnie grzeszny i sprawiedliwy”.
Aż do momentu naszej śmierci my wierzący jesteśmy sprawiedliwi wyłącznie w Chrystusie,
który jest jedynym źródłem naszej sprawiedliwości (1Tym 1:15). Co więcej, w obliczu faktu,
że Paweł używa tutaj czasu przyszłego w odniesieniu do naszego położenia w Chrystusie, ta
nadzieja posiadania statusu sprawiedliwych, znajduje zastosowanie wyłącznie w odniesieniu
do wierzących, którzy wiarą przyjęli dar sprawiedliwości Chrystusa, którą uzyskał On dla
wszystkich ludzi.
W Rzym 5:20, Paweł wyjaśnia w jaki sposób Bóg przekonuje nas ludzi, o tym, że grzech
Adama faktycznie czyni nas wszystkich grzesznikami. Mówi on, że „Prawo weszło po to, by
przestępstwo jeszcze bardziej się wzmogło”. Bóg dał rodzajowi ludzkiemu obietnicę
zbawienia w Chrystusie (1Moj 3:15). Prawo jednak oficjalnie „weszło” na świat przez
Mojżesza i z Bożej inicjatywy dużo później. Czy zostało ono dane jako warunek zbawienia?
Odpowiedź brzmi: Zdecydowanie nie! Nie mogło tak być, ponieważ, gdyby prawo zostało
wprowadzone po to, by stanowić warunek zbawienia, to zaprzeczałoby to obietnicy zbawienia
w Chrystusie (Rzym 4:14-16; Gal 3:17-18). Dlaczego więc Bóg dodał prawo do daru
zbawienia? Na to właśnie pytanie Paweł odpowiada w Rzym 5:20:
Prawo „weszło” (BT), albo zostało „dodane” do obietnicy, jak mówi Paweł, nie po to, by
rozwiązać problem grzechu, ale by jeszcze bardziej go wyeksponować, aby przekonać rodzaj
ludzki o tym, że „przestępstwo (l. poj.) jednego człowieka” (Adama), zrodziło całą rasę
grzeszników, którzy z kolei sami z siebie są jedynie zdolni do popełniania grzechów. Dobrą
nowina jest jednak to, że posłuszeństwo Chrystusa nie tylko rozprawiło się z grzechem
Adama, który wspólnie z dodanymi przez nas grzechami potępia nas (w.16), ale w Chrystusie
mamy „o wiele więcej”, gdyż teraz w Chrystusie jesteśmy uznani za sprawiedliwych i
jesteśmy doskonali pod względem uczynków jak i sprawiedliwości, a nawet w sferze natury.
30
Tak właśnie wygląda bogactwo obfitości Bożej łaski, która została nam darowana pod
postacią ewangelii w Chrystusie. Nic więc dziwnego, że Paweł woła: „Dzięki niech będą
Bogu za Jego niewysłowiony dar” (2Kor 9:15)! Cały swój tok myślenia Paweł podsumowuje
w wierszu 21, pisząc: „żeby jak grzech panował przez śmierć, tak i łaska panowała przez
usprawiedliwienie ku żywotowi wiecznemu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego.
Wszystko, co Paweł napisał tutaj oraz w 1Kor 15:21-22 i innych miejscach, na temat
pierwszego i ostatniego Adama, ma znaczenie tylko wtedy, gdy ludzką naturę Chrystusa
zidentyfikujemy z naszą wspólną grzeszną i potępioną ludzką naturą, którą przyszedł odkupić.
Gdy tylko w jakiejkolwiek mierze czynimy różnicę pomiędzy naszą grzeszną i potrzebującą
odkupienia naturą i człowieczeństwem, które przyjął Chrystus, wtedy oddzielamy Go od nas,
niszcząc przy tym główny i najważniejszy temat teologii Pawła, którym jest motyw „w
Chrystusie” oraz koncepcja dwóch Adamów.
6. DWA CZŁOWIECZEŃSTWA – II
Niestety, wielu adwentystów sprzeciwia się tej chwalebnej prawdzie mówiącej o dwóch
Adamach oraz powszechnym usprawiedliwieniu rasy ludzkiej w Chrystusie. Ich opozycja
opiera się głównie na trzech argumentach, które zakładają, że nauka ta:
1. Bardzo przypomina katolicką doktrynę o grzechu pierworodnym;
2. Jest federalną teologią;
3. Podważa doktrynę o zastępczym zbawieniu, która mówi, że Chrystus umarł zamiast nas.
1. Większość adwentystów ma bardzo wąskie pojęcie na temat tego czego faktycznie
naucza doktryna o grzechu pierworodnym. Wszystko, co na ten temat wiedzą jest to, że jest to
katolicka nauka, i dlatego powinna być zwalczana jako herezja.
Jedną z metod jakie szatan wykorzystuje w celu wypaczenia ewangelii jest łączenie prawdy z
fałszem, tak aby chrześcijanie odrzucili prawdę wraz z kłamstwem. Szatan osiągnął na tym
polu duży sukces i musimy mieć się na baczności aby nie wpaść w jego pułapkę.
Zwrot „grzech pierworodny”, choć jest terminem teologicznym, to faktycznie nie występuje
on w Piśmie Świętym. Fakt ten jednak, nie musi oznaczać, że nauka ta jest herezją. Istnieje
wiele doktryn, których chrześcijanie i my adwentyści nauczamy przypisując im różne
terminy, które w Biblii nie występują. Dobrym przykładem jest doktryna mówiąca o sądzie
przedadwentowym, albo o zastępczej ofierze Chrystusa. Te terminy również w Biblii nie
występują, ale odnoszą się one do koncepcji, które w Biblii występują.
Żyjący w czwartym wieku po Chrystusie Augustyn, który był biskupem Hippony w
Północnej Afryce, był pierwszym, który sformułował i głosił doktrynę o grzechu
pierworodnym. Kościół Rzymsko-Katolicki zaś przyswoił sobie potem tę naukę. Także
reformatorzy, a szczególnie Jan Kalwin, wierzyli, że jest on prawdziwa, o czym świadczyć
31
może choćby jej definicja podana w wyznaniu augsburgskim sformułowana przez
Melanchtona w 1530 roku:
„Kościoły nasze nauczają także, iż po upadku Adama wszyscy ludzie wydani na świat w
sposób naturalny - rodzą się z grzechem, tj. bez bojaźni Bożej, bez ufności ku Bogu i ze złymi
pożądaniami, iż ta ułomność, czyli przyrodzone skażenie, prawdziwie jest grzechem,
ściągającym wieczne potępienie i śmierć na tych, co się nie narodzą na nowo przez chrzest i
Ducha Świętego. Kościoły nasze potępiają pelagian i innych, którzy przeczą temu, że owo
przyrodzone skażenie jest grzechem, i przyćmiewają chwałę zasługi oraz dobrodziejstw
Chrystusa, utrzymując, iż człowiek może osiągnąć usprawiedliwienie przed Bogiem własną
mocą i rozumem” (Konfesja Augsburska, II. O GRZECHU PIERWORODNYM).
Doktryna ta mówi o czterech podstawowych skutkach upadku rasy ludzkiej, którymi są:
wina, potępienie, alienacja (wyobcowanie) i słabość.
Choć wina i potępienie są ściśle ze sobą powiązane, to ich legalne znaczenie nie jest takie
samo. Wina obejmuje osobistą odpowiedzialność oraz wykroczenie, co w obu przypadkach
ma związek ze świadomym wyborem. Potępienie zaś stanowi skutek złego wyboru, który
może dotknąć także tych, którzy nie mieli żadnego udziału w podejmowaniu złej decyzji.
Na przykład, powiedzmy, że jesteś Amerykaninem, który służy jako misjonarz w obcym
kraju, i dowiadujesz się, że rząd twojego kraju wypowiada wojnę krajowi, w którym teraz
żyjesz i pracujesz. Nawet jeśli nie zgadzasz się z tą decyzją, kraj w którym się znajdujesz
potępi cię, ponieważ jesteś Amerykaninem. Zostajesz potępiony, pomimo tego, że nie jesteś
winny.
Podobnie jest w odniesieniu do pierworodnego grzechu Adama, w odniesieniu do którego nie
znajdujemy ani jednego tekstu biblijnego, który nauczałby, że potomkowie Adama dzielą jego
winę. Bóg nie czyni nas odpowiedzialnymi za grzech Adama, gdyż nie był on wynikiem
podjętej przez nas decyzji. Z tego też powodu, pogląd utrzymujący, że dziedziczymy winę z
powodu grzechu Adama jest niebiblijny i musi być odrzucony. Doktryna o grzechu
pierworodnym błędnie naucza, że wina Adama przechodzi na jego potomstwo. Oto, co jeden
ze współczesnych komentarzy biblijnych mówi na ten temat:
„Można powiedzieć, że Paweł akceptuje doktrynę o grzechu pierworodnym, w tym sensie, że
w jego konsekwencji już od samego początku (od narodzin) każdy znajduje się pod mocą
grzechu i śmierci. Nie akceptuje on jednak doktryny o pierworodnej winie, gdyż
indywidualnie ludzkie istoty są uznane odpowiedzialnymi wyłącznie za rozmyślne czyny
nieposłuszeństwa względem Boga i Jego prawa” (The Word Biblical Commentary, 38a: 291).
Biblia nie naucza, że ludzkość dziedziczy winę oraz odpowiedzialność za grzech Adama, ale
z całą pewnością utrzymuje, że wszyscy potomkowie Adama zostali uwzględnieni w jego
upadku, i dlatego cierpią z powodu konsekwencji jego grzechu. To właśnie w tym znaczeniu
Paweł oświadcza, że w wyniku jednego grzechu Adama, potępienie, sąd i śmierć przyszły na
wszystkich ludzi (Rzym 5:12-18).
32
Pogląd mówiący o tym, że wina za grzech Adama przechodzi na jego potomstwo, czego
naucza doktryna o grzechu pierworodnym, jest głównym powodem, dla którego Kościół
katolicki oraz niektóre protestanckie kościoły praktykują chrzest niemowląt. Nigdzie jednak
Biblia nie sugeruje, że wina i potępienie dziedziczone przez nas po Adamie, zostaje
wymazana przy chrzcie. Nie ma zatem, żadnej konieczności, by chrzcić niemowlęta, gdyż
potępienie, które dziedziczymy w następstwie grzechu Adama, a także wina oraz potępienie
stanowiące wynik naszych osobistych grzechów, zostały wymazane na krzyżu. To „krew
Chrystusa oczyszcza nas od wszelkiego grzechu”, gdy chodzimy w świetle ewangelii (1Jan
1:7,9).
Dlatego też, chociaż grzech Adama sprowadził sąd i potępienie na całe jego potomstwo, to
możemy wielbić Boga, za to, że uwzględnił On całą ludzkość w swoim darze pierwotnej
sprawiedliwości Chrystusa, Jego doskonałym życiu oraz śmierci (Jan 5:24; Dz Ap 13:38-39;
Rzym 8:1).
Również Ellen White w pełni popiera ten pogląd. Jednakże, czytając jej wypowiedzi musimy
pamiętać, że słowa „wina” używa ona w znaczeniu „potępienia”:
„Człowiek otrzymał od niego (Adama) nic innego tylko WINĘ i KARĘ ŚMIERCI” („SDA
Bible Commentary, 6: 1074)
„Adam zgrzeszył a dzieci Adama dzielą jego winę a także jej konsekwencje. Ale Jezus
poniósł winę Adama i wszystkie dzieci Adama, które uciekną do Chrystusa - Drugiego
Adama, mogą uniknąć kary za przestępstwo”. (Faith and Works, 88)
„Błogosławiona dusza, która może powiedzieć: Jestem winna przed Bogiem, ale Chrystus jest
moim obrońcą... Jestem ZGUBIONA W ADAMIE, ale OCALONA W CHRYSTUSIE”.
(Sons and Doughters of God, 120).
„Dziedzictwem dzieci jest grzech. Grzech oddzielił ich od Boga” (Child Guidance, 475).
„ Bożym celem od wieczności było, aby każda stworzona istota, od jaśniejącego i świętego
serafa do człowieka, była świątynią zamieszkałą przez Stwórcę. Z powodu grzechu ludzkość
przestała być świątynią Boga. Mroczne i skażone grzechem serce człowieka przestało
objawiać chwałę Boskiej Istoty. Jednakże, przez wcielenie Syna Bożego cel Nieba został
zrealizowany (Desire of Ages, 161).
Zwrócimy teraz uwagę na to, jakie jest znaczenie doktryny o grzechu pierworodnym w
odniesieniu do problemu alienacji:
Z powodu upadku każdy z nas urodził się jako istota duchowo martwa (Ef 2:1). Jednakże
przez wcielenie Chrystusa, gdy Jego boskość została zjednoczona z naszym wspólnym
duchowo martwym człowieczeństwem, wtedy zostaliśmy w Chrystusie duchowo ożywieni
(Ef 2:5). I to właśnie ten fakt umożliwia każdemu z nas indywidualnie przeżycie
doświadczenia narodzenia się na nowo oraz stania się ponownie świątynią Boga. Jest to
wypełnienie się obietnicy nowego przymierza: „Myśmy bowiem świątynią Boga żywego, jak
powiedział Bóg: Zamieszkam w nich i będę się przechadzał pośród nich, I będę Bogiem ich, a
33
oni będą ludem moim” (2Kor 6:16). Ta obiektywna prawda, która najpierw miała miejsce w
Chrystusie, sprawia, że subiektywne doświadczenie nowonarodzenia staje się dla nas realnym
doświadczeniem. Z tego powodu nowonarodzony chrześcijanin nie jest już dłużej
wyalienowany od Boga, gdyż stał się Jego adoptowanym dzieckiem i może zwracać się do
Niego ze słowami „Abba, Ojcze”:
„Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście
przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania
za synów, w którym możemy wołać: Abba, Ojcze! Sam Duch wspiera swym świadectwem
naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi” (Rzym 8:14-17; Patrz też: 1Jan 3:1-2).
Tak właśnie wygląda ta część dobrej nowiny ewangelii, która stanowi „opakowanie” tego
wspaniałego Bożego prezentu. Tylko dzięki temu czego Chrystus dokonał dla nas w naszej
zjednoczonej grzesznej naturze sprawia, że możliwe jest teraz dla nas chodzenie w Duchu,
czyli uświęcenie, albo doświadczenie Bożego życia, w którym ma On upodobanie.
Nauka o grzechu pierworodnym uczy również, że w wyniku grzechu Adama cała rasa ludzka
została zniewolona przez grzech. I pogląd ten jest również jak najbardziej zgodny z tym, co
mówi nam Biblia. To właśnie z tego powodu, nawet po naszym nawróceniu, nie jesteśmy w
stanie żyć świętym życiem o własnych siłach (Rzym 7:15-25).
W wyniku grzechu Adama rodzimy się jako niewolnicy grzechu, co potwierdzają choćby
słowa Dawida: „Oto urodziłem się w przewinieniu i w grzechu poczęła mnie matka moja” (Ps
51:5). Niektórzy twierdzą, że Dawid mówi tutaj nie o sobie, ale o swojej matce, sugerując, że
poczęła ona Dawida w wyniku cudzołóstwa. Jednakże, zarówno kontekst, jak i zasada
paralelizmu stosowana w hebrajskiej poezji, nie zezwala na taką interpretację. Luter, jak
wierzę, miał rację, kiedy napisał: „Dawid nie mówi tutaj o czynach, ale o stanie, gdy pisze:
To ludzkie nasienie, ta masa, z której zostałem uformowany, jest zupełnie zepsuta w swoich
upadkach i grzechach. Sam materiał również jest zepsuty. Ta glina, jeśli można tak
powiedzieć, z której to naczynie zostało uczynione, jest potępiona... Taki właśnie jestem, i
tacy są wszyscy ludzie” (Luther’s Works, 12:347-351).
Również Ellen White wyraźnie sugeruje w swoich wypowiedziach, że nasza słabość oraz
niewola grzechu jest wynikiem pierworodnego grzechu Adama:
„Z powodu grzechu jego (Adama) potomstwo urodziło się z wrodzonymi skłonnościami do
nieposłuszeństwa” (SDA Bible Commentary, 5:1128).
„Kiedy człowiek przestąpił boskie prawo, jego ludzka natura stała się zła, i była w harmonii a
nie w niezgodzie z Szatanem” (Great Controversy, 505).
„Rezultat spożycia owocu z drzewa wiadomości dobra i zła objawia się w doświadczeniu
każdego człowieka. Jest w jego naturze coś, co skłania go ku złemu, siła, której sam nie jest w
stanie się oprzeć” (Education, 29).
„W wyniku nieposłuszeństwa Adama każda ludzka istota jest przestępcą prawa, jest
zaprzedana grzechowi... służąca szatanowi” (Signs of the Times, July, 23, 1902).
34
To krótkie studium na temat doktryny o grzechu pierworodnym pokazuje, że stanowi ona
mieszankę prawdy i fałszu. Z tego też powodu, Kościół Adwentystów słusznie ją odrzuca.
Jednakże, czyniąc tak nie możemy pozwolić sobie na wylewanie dziecka z kąpielą
pozbywając się przy okazji biblijnej prawdy, która stanowi część tej doktryny. Odrzucając
wszystko, co związane jest z tą doktryną, podważamy nie tylko znaczenie problemu grzechu,
ale także Boże rozwiązanie tego problemu, którym jest ewangelia. Biblia nigdzie nie uczy, że
ludzkość dziedziczy winę Adama oraz odpowiedzialność za jego grzech. Z drugiej strony
jednak, wyraźnie naucza, że w wyniku grzechu dziedziczymy potępienie, alienację oraz
słabość.
Dobrą nowiną ewangelii jest to, że ponieważ Chrystus przyjął tę samą skoncentrowaną na
sobie ludzką naturę Adama, to dzięki temu (w wyniku procesu inkarnacji) została ona
duchowo ożywiona (Ef 2:5), a jej słabość została ujarzmiona poprzez moc zamieszkującego
ludzką naturę Chrystusa Ducha Świętego (Łuk 4:14). Następnie, ta potępiona natura została
na krzyżu uśmiercona (Jan 12:31; Rzym 8:2-3). W wyniku tego, Chrystus uzyskał dla całej
ludzkości pełne i kompletne zbawienie, którego doświadczenie może stać się przez wiarę
udziałem każdego z nas.
2. Drugi z wymienionych wcześniej zarzutów sugeruje, że prawda mówiąca o naszym
zbawieniu w Chrystusie jest federalną teologią.
Federalna teologia, podobnie jak doktryna o grzechu pierworodnym, jest mieszaniną prawdy i
fałszu. Pogląd ten utrzymuje, że tak jak Adam był pierwszą federalną głową rodzaju
ludzkiego i przez swój grzech potępił ludzkość, tak również Chrystus, jako druga federalna
głowa ludzkości, odkupił ją poprzez swoją sprawiedliwość.
Choć pogląd ten wygląda na biblijny, to jednak niemal wszyscy ci, którzy są dzisiaj jego
zwolennikami, wyciągają z tej nauki pewne niebiblijne wnioski. Poza tym, niemal wszyscy
oni utożsamiają się albo z kalwinizmem albo uniwersalizmem.
Kalwinizm: Reprezentowane przez Jana Kalwina zrozumienie ewangelii oparte było na
doktrynie o predestynacji. Biblijny motyw „w Chrystusie” stosował on wyłącznie w
odniesieniu do wybranych, czyli tych, których Bóg z góry przeznaczył do zbawienia. Z tego
powodu, kalwiniści utrzymują, że teksty Nowego Testamentu mówiące o powszechnym
zbawieniu wszystkich ludzi, mają zastosowanie jedynie do tych, którzy są do tego zbawienia
wcześniej wybrani i predestynowani.
Uniwersalizm: Uniwersaliści zaś nauczają, że ostatecznie wszyscy ludzie będą zbawieni, a to
dlatego, że Chrystus jako druga federalna głowa ludzkości, odkupił wszystkich ludzi przez
swoje życie, śmierć i zmartwychwstanie. Pogląd ten nie bierze pod uwagę tego, że według
jasnej biblijnej nauki, ci wszyscy, którzy przez swoją niewiarę, odrzucają zbawienie w
Chrystusie będą na zawsze zgubieni (Marek 16:15-16; Jan 3:18,36).
Tak więc, zarówno Kalwinizm jak i Uniwersalizm zasługują na potępienie, gdyż poglądy te
stoją w sprzeczności z tym, co mówi Słowo Boże. Z tego też powodu, przedstawiana przeze
35
mnie prawda o naszym odkupieniu w Chrystusie nie może być uczciwie łączona z federalną
teologią.
Prawdziwym jednak problemem, jaki zauważam u tych wszystkich, którzy sprzeciwiają się tej
prawdzie, oskarżając ją o federalizm czy uniwersalizm, jest to, że sami nie są w stanie
przedstawić zadowalającej egzegezy Rzym 5:12-21 oraz innych spokrewnionych fragmentów
w celu wykazania słuszności ich stanowiska. Zamiast przypisywać temu poglądowi miano
federalnej teologii, która nawet dla większości pastorów stanowi zupełne nieznane pojęcie,
oponenci ci powinni raczej wykazać na podstawie Słowa Bożego, dlaczego nie zgadzają się z
taką interpretacją Rzym 5:12-21.
Gdy ci, którzy stali w opozycji do poselstwa z 1888 roku krytykowali naukę o
usprawiedliwieniu przez wiarę głoszoną przez Jones’a oraz Waggoner’a, wtedy Ellen White
wielokrotnie napominała ich wyjaśniając, że nie mieli takiego prawa dopóki na podstawie
Biblii nie wykazali swoich racji (E. G White, 1888 Materials, 2:529; 3:122).
3. Kolejny zarzut utrzymuje, że nauka ta podważa biblijną doktrynę o zastępczym
zbawieniu, czyli pogląd, według którego Chrystus umarł zamiast nas.
Nie ma wątpliwości, że doktryna o zastępczej ofierze stanowi centrum ewangelii. Słowo
„zastępstwo” odnosi się do kogoś kto działa w zastępstwie innej osoby. W szkolnictwie
mamy nauczycieli, którzy często występują w roli zastępców. Również w sporcie często
spotykamy się z sytuacjami, kiedy jeden sportowiec zastępuje drugiego. Doktryna mówiąca o
zastępstwie (substytucji) naucza, że Chrystus, jako drugi Adam, zbawił nas jako nasz
Zastępca, dlatego że żył i umarł zamiast nas.
W żadnym wypadku, nie staram się zaprzeczyć tej biblijnej nauce. Doktryna ta jednak,
podobnie jak choćby nauka o zbawieniu wyłącznie z łaski, wiąże się z pewnymi
niebezpieczeństwami. Nawet nauka mówiąca o tym, że Chrystus sam bez naszej pomocy
dokonał wszystkiego, co jest potrzebne do naszego zbawienia może być niewłaściwie
zrozumiana i zamieniona w tanią łaskę, o czym napisał Paweł w Rzym 6:1: „Cóż więc
powiemy? Czyż mamy trwać w grzechu, aby łaska bardziej się wzmogła?” (BT).
Również nauka o zastępczej ofierze Chrystusa narażona jest na podobne niebezpieczeństwo i
może być użyta w celu pobłażania grzechowi i usprawiedliwiania grzesznego życia.
Niektórzy chrześcijanie uważają, że ponieważ Chrystus żył i umarł zamiast nas, to w takim
razie mogą oni teraz żyć tak jak im się podoba. „Dlaczego nie,” - argumentują „skoro moje
zbawienie jest gwarantowane o ile tylko trwam w wierze w Chrystusa jako mojego
Zastępcę?” To właśnie takiemu niewłaściwemu wykorzystaniu doktryny o zastępczym
zbawieniu należy się stanowczo sprzeciwiać, gdyż prowadzi to do taniej łaski.
Ewangeliczni chrześcijanie, podobnie jak większość naszych współwyznawców, rozumieją
naukę o zastępczej ofierze jako pogląd, który utrzymuje, że Chrystus żył i umarł wikarialnie
(łac. vikarius - zastępujący), czyli na miejscu upadłej ludzkości. Trudno jest jednak dojść do
takiego jednoznacznego wniosku w wyniku uważnej lektury Słowa Bożego a także pism
36
autorstwa Ellen White, gdyż Biblia wyraźnie przedstawia prawdę o zastępczym zbawieniu
grzesznej ludzkości w świetle motywu „w Chrystusie”.
Według tego wikarialnego pojęcia zastępczego zbawienia, bezgrzeszna ludzka natura
Chrystusa zajęła miejsce grzesznej natury ludzkości, a Jego doskonałe posłuszeństwo oraz
krzyżowa śmierć zajęła miejsce grzechów nas wszystkich. Pogląd taki jednak przedstawia
Chrystusa jako Zastępcę, który nie identyfikuje się prawdziwie z grzeszną rasą ludzką, którą
przyszedł odkupić. Nie zostaje On z nami zjednoczony, ale jedynie zastępuje nasze grzeszne
natury swoją bezgrzeszną naturą.
Wikarialny pogląd na temat zastępczego zbawienia odrzuca prawdę mówiąca o tym, że
Chrystus w pełni zidentyfikował się z grzeszną naturą tych, których przyszedł odkupić, i
dlatego tworzy to wielką przepaść między Chrystusem i nami. Przepaść ta stanowi poważną
przeszkodę w urzeczywistnieniu prawdy, która mówi, że moc ewangelii ma za zadanie nie
tylko usprawiedliwić grzeszną ludzkość, ale też zbawić ją od mocy i niewoli grzechu.
W umysłach wielu chrześcijan takie zrozumienie zastępczej ofiary Chrystusa budzi
wątpliwości co do legalności zbawienia. Nie potrafią oni odpowiedzieć na pytanie, jakim
prawem Chrystus mógł stać się naszym legalnym Zbawicielem, jeśli nie utożsamił się z
upadłym i potrzebującym odkupienia człowieczeństwem, oraz jeśli żył i umierał wyłącznie
zamiast nas. W jaki sposób Chrystus uzyskał niezbędne kwalifikacje do tego, by być naszym
Zastępcą?
Żadne prawo nie zezwala na to, by niewinny poniósł karę i umarł zamiast winnego. Jest to
jeden z głównych zarzutów, jakie stawia kościołowi chrześcijańskiemu świat
niechrześcijański, a szczególnie muzułmańscy teolodzy. Ten etyczny problem musi być
rozwiązany, gdyż inaczej będzie nam niezwykle trudno szerzyć taką „nieetyczną” ewangelię
wśród wyznawców religii muzułmańskiej, która jest jedną z najprężniej rozwijających się
religii świata.
Gdyby kościół chrześcijański przyjął naukę o zastępczym zbawieniu na podstawie biblijnego
motywu „w Chrystusie” oraz idei dwóch Adamów, które oparte są na koncepcji solidarności
(kolektywizmu) i zbiorowej jedności, wtedy żadna z niechrześcijańskich religii nie byłaby w
stanie słusznie oskarżyć nas o próby nieetycznego rozwiązania problemu grzechu.
Biblijna prawda mówiąca o zbawieniu ludzkości w Chrystusie nie tylko w najmniejszej nawet
mierze nie podważa nauki o zastępczym zbawieniu, ale nawet ją umacnia i utwierdza.
Najważniejsze, nie jest tu pytanie, czy Chrystus umarł zamiast nas, gdyż Biblia wyraźnie
mówi, że tak się stało. Kluczowe pytanie, na które musimy sobie odpowiedzieć brzmi: Jakim
sposobem Chrystus zdobył prawo do tego, by żyć i umierać zamiast nas? Co pozwoliło Mu na
stanie się naszym legalnym Zastępcą? Jeśli Chrystus zajął nasze miejsce jedynie jako
bezgrzeszny Człowiek (nie obarczony ciężarem zakonu grzechu, zamieszkującego upadłą
ludzka naturę), to coś takiego stworzyłoby głęboką i niemożliwą do pokonania przepaść
pomiędzy Nim a nami. A to przecież właśnie ta stworzona przez problem grzechu otchłań
miała być przez Niego usunięta, by umożliwić nam nasze zjednoczenie się z Nim. Aby nas
37
zbawić Chrystus musiał zbudować most nad przepaścią grzechu, która oddzieliła nas od Boga
(Iz 59:2). I nie mógł tego dokonać przychodząc na nasz grzeszny świat jedynie jako ktoś
wolny od grzesznej ludzkiej natury. Naszym legalnym Zastępcą i Zbawicielem świata mógł
zostać wyłącznie jako Człowiek w pełni obarczony naszym upadłym reprezentacyjnym
człowieczeństwem. Usunął On dzielącą nas od Boga przepaść właśnie dzięki temu, że z
jednej strony jako Syn Boży związany był swoją boska naturą z samym Bogiem, a z drugiej
strony związał się z upadłą ludzkością, poprzez przyjęcie naszej potrzebującej odkupienia
grzesznej natury.
Również Ellen White w pełni popierała w swoich wypowiedziach naukę o zastępczej ofierze
Chrystusa w świetle biblijnego motywu „w Chrystusie” a nie w oparciu o wikarialną
koncepcję zastępczego zbawienia. Faktycznie, przedstawiając Chrystusa jako naszego
Zastępcę, nigdy nie użyła ona słowa „wikarialny” (ang. „vicarious”), choć słowo to było jej
dobrze znane. Oto niektóre z jej charakterystycznych wypowiedzi podtrzymujących prawdę o
zastępczym zbawieniu ludzkości, które dokonało się „w Chrystusie”:
„Syn Boży zniżył się do poziomu tych, których pragnął odkupić. Nie było w Nim żadnej
podstępnej grzeszności. Chociaż wziął na siebie naszą grzeszną naturę zawsze był czysty i
wolny od skażenia. Okrywając swoją boską naturę naszym człowieczeństwem, tak aby móc
utożsamić się z upadłą ludzkością, dążył do tego, by odzyskać dla człowieka to, co Adam
utracił przez nieposłuszeństwo” (Review and Herald, August 22, 1907).
„(Chrystus) przyszedł jako człowiek, aby stawić czoło i stać się poddanym wszystkim
dziedziczonym przez człowieka złym skłonnościom, które na wszelkie możliwe sposoby
współdziałały, by zniszczyć Jego wiarę. W ten sposób sprawił, że w Jego przypadku czymś
realnym było to, że mógł być dręczony przez inspirowane przez szatana ludzkie narzędzia”
(Letter 303, 1903).
„Adam kuszony był przez wroga, ale to nie mieszkający w nim grzech spowodował upadek,
bo Bóg uczynił go czystym i prawym na swoje własne podobieństwo. Nie było w nim
żadnych zepsutych zasad, żadnych tendencji do zła. Ale kiedy Chrystus przyszedł spotkać się
z pokusami szatana, niósł to podobieństwo grzesznego ciała” (Signes of the Times, October
17, 1900).
„Chociaż posiadał On całą moc pasji człowieczeństwa, to nigdy nie poddał się, aby dopuścić
się choćby jednego czynu, który nie byłby czysty” (Signes of the Times, November 21, 1892).
„Jest to tajemnica zbyt głęboka do ogarnięcia przez ludzki umysł. Chrystus prawdziwie
zjednoczył tę winną ludzką naturę ze swoją własną bezgrzeszną naturą, gdyż ten akt
poniżenia umożliwił Mu przelanie krwi w imieniu upadłej ludzkości” (Manuscript Releases,
17:26).
Podsumowując ten temat, musimy być świadomi tego, że ci, którzy sprzeciwiają się prawdzie
mówiącej o zbawieniu „w Chrystusie” ograbiają lud Boży z radości oraz pewności zbawienia,
bez których niemożliwością jest doświadczanie prawdziwie uświęconego życia. Tym
sposobem nieświadomie przeobrazili oni dobrą nowinę ewangelii w dobrą radę. Wierzą oni,
38
że zanim Bóg umieści ich w Chrystusie i usprawiedliwi, sami muszą najpierw zainicjować
swoje zbawienie, nie tylko poprzez wiarę, ale też i pokutę, która często w ich zrozumieniu
oznacza również odwrócenie się od grzechu. Uświęcenie w tym przypadku poprzedza
usprawiedliwienie, podczas gdy w rzeczywistości powinno być odwrotnie.
Nauka ta prowadzi do poważnego problemu, który polega na tym, że powtarzające się
niepowodzenia w dążeniu do uświęconego życia podkopują u takich osób przekonanie o
autentyczności ich pokuty. „Jeśli prawdziwie, żałuję za swoje grzechy i odwracam się od
nich, to dlaczego nadal upadam?” - pytają. W wyniku tego, radość i nadzieja, które jako
wierzący posiadali na początku, gdy przyjęli Chrystusa, teraz zniknęły. Wielu też dochodzi do
wniosku, że skoro realizacja zbawienia w ich przypadku jest zbyt trudna, to lepszym
rozwiązaniem będzie opuszczenie kościoła i szukanie przyjemności w pobłażaniu grzechowi.
Niestety, istnieje wielu adwentystów, którzy na własnej skórze doświadczają skutków
akceptacji takiej fałszywej ewangelii, i w konsekwencji albo opuszczają kościół, albo stają się
chrześcijanami jedynie z nazwy.
Prawdziwa zaś ewangelia mówi, że to „dobroć Boża” (Rzym 2:13) okazana przez ewangelię
(zbawienie ludzkości) jest tym co prowadzi nas do pokuty. Kiedy grzesznik doświadcza takiej
pokuty, wtedy jego motywacją staje się wypływająca z serca wdzięczność za dar zbawienia,
który już otrzymał w ukrzyżowanym Chrystusie. Dzięki temu jego chrześcijańskie życie nie
jest już motywowane lękiem przed karą lub pragnieniem nagrody. Tak wygląda prawdziwe i
będące rezultatem przyjęcia zbawienia w Chrystusie uświęcenie.
7. KRZYŻ CHRYSTUSA
Według apostoła Pawła krzyż Jezusa Chrystusa jest sercem poselstwa ewangelii. Popatrzmy
na jedną z jego niezwykłych wypowiedzi, w której wyraża on te prawdę:
„Nie posłał mnie bowiem Chrystus, abym chrzcił, lecz abym zwiastował dobrą nowinę, i to
nie w mądrości mowy, aby krzyż Chrystusowy nie utracił mocy. Albowiem mowa o krzyżu
jest głupstwem dla tych, którzy giną, natomiast dla nas, którzy dostępujemy zbawienia, jest
mocą Bożą” (1Kor 1:17-18).
Po pierwsze, wyjaśnia on tutaj, że głoszenie ewangelii jest równoznaczne ze zwiastowaniem
krzyża. Szczególnie my - adwentyści powinniśmy o tym pamiętać, gdyż często podczas
naszych ewangelizacyjnych spotkań mówimy głównie o tym wszystkim, co stanowi jedynie
owoc albo nadzieję ewangelii. Choć zagadnienia te są również istotne, to najważniejszą
częścią głoszonego przez nas poselstwa powinna być ewangelia, którą jest Jezus Chrystus
ukrzyżowany.
Po drugie, Paweł również wyjaśnia, że to w krzyżu Chrystusa znajduje się moc: „Albowiem
nie wstydzę się Ewangelii Chrystusowej, jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu każdego,
kto wierzy” (Rzym 1:16). Również w 1Kor 1:23-24 wyjaśnia on, że krzyż stanowił główny
temat jego nauczania: „My zwiastujemy Chrystusa ukrzyżowanego, dla Żydów wprawdzie
zgorszenie, a dla pogan głupstwo, natomiast dla powołanych - i Żydów, i Greków,
39
zwiastujemy Chrystusa, który jest mocą Bożą i mądrością Bożą”. A potem dodaje:
„Albowiem uznałem za właściwe nic innego nie umieć między wami, jak tylko Jezusa
Chrystusa i to ukrzyżowanego” (1Kor 2:2). Również w liście do Galacjan Paweł wyraził tę
samą prawdę: „Co zaś do mnie, niech mnie Bóg uchowa, abym miał się chlubić z czego
innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez którego dla mnie świat jest
ukrzyżowany, a ja dla świata” (Gal 6:14).
Paweł zawsze akcentuje prawdę mówiącą o tym, że w ewangelii czyli w krzyżu Chrystusa
znajduje się moc, która jest w stanie uwolnić nas nie tylko od winy i kary, ale również od
mocy i niewoli grzechu.
Krzyż Chrystusa zdemaskował Szatana jako mordercę (Jan 8:44), zbawił ludzkość od winy i
kary za grzech (1Jan 1:7-9), pojednał świat z Bogiem (2Kor 5:19), usunął wszelkie bariery
pomiędzy różnymi klasami społecznymi czy ludzkimi rasami (Ef 2:14-15), zademonstrował
Bożą niesamolubną i bezwarunkową miłość do grzesznej ludzkości (Rzym 5:6-10), i co dla
nas jest tak ważne, krzyż również uwolnił nas od zakonu (zasady) grzechu i śmierci:
„Bo zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, uwolnił cię od zakonu grzechu i
śmierci. Albowiem czego zakon nie mógł dokonać, w czym był słaby z powodu ciała, tego
dokonał Bóg: przez zesłanie Syna swego w postaci grzesznego ciała, ofiarując je za grzech,
potępił (uśmiercił) grzech (zakon grzechu) w ciele (w ludzkiej naturze Chrystusa) (Rzym 8:23)”.
Grzech to nie tylko zły czyn, ale także zniewalająca nas moc. Oto, co sam Jezus powiedział
na ten temat Żydom, którzy nie rozumieli tej ważnej prawdy: „Zaprawdę, zaprawdę,
powiadam wam, każdy, kto grzeszy, jest niewolnikiem grzechu” (Jan 8:34). To właśnie tym
zagadnieniem zajmuje się Paweł w 7 rozdziale listu do Rzymian, o czy będziemy mówić w
następnym rozdziale. Teraz jednak spróbujmy wyjaśnić sobie w jaki sposób krzyż Chrystusa
uwalnia nas od mocy grzechu.
Bóg może wybaczyć nam grzeszne czyny, i dlatego też czytamy, że przelana przez Chrystusa
krew jest w stanie oczyścić nas od wszystkich naszych grzechów. Jednakże, grzeszność, albo
grzech jako zniewalająca nas moc, nie jest czymś, co może być wybaczone, ale stanowi
korzeń zła, który musi być uśmiercony. Kiedy po raz pierwszy przyszliśmy do Chrystusa
naszym największym zmartwieniem było uwolnienie się od wielu grzechów, które nas
potępiały. Potem jednak, już jako chrześcijanie, uświadomiliśmy sobie, że grzech to nie tylko
nasze czyny, ale moc, która zdominowała naszą naturę, i że sami nie jesteśmy w stanie tej
mocy ujarzmić. Świadomość ta zaś doprowadziła nas do tego, że tak jak Paweł musieliśmy
wyznać: „Nędzny ja człowiek! Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci?” (Rzym 7:24).
Jeden z błędów, jakie popełniamy, gdy stajemy się chrześcijanami, polega na tym, że wydaje
nam się, iż z Bożą pomocą jesteśmy w stanie zmienić naszą grzeszną naturę, tak że będzie się
ona Bogu podobać. Niestety, mam złą wiadomość dla wszystkich, którzy tak myślą, gdyż w
rozmowie z Nikodemem, Jezus powiedział: „Co się narodziło z ciała ciałem jest (na zawsze)”
(Jan 3:6). Oznacza to, że nasza grzeszna natura pozostaje taką aż do naszej śmierci lub jej
40
przemienienia. Z tego powodu, Bożym zamiarem nie jest modyfikacja, czy ulepszanie naszej
upadłej natury, ale jej ukrzyżowanie (Gal 5:24).
Ciało musi umrzeć. Tylko takie rozwiązanie ma Bóg dla naszej grzesznej natury. Przez krew
Chrystusa Bóg wybacza ci twoje grzeszne czyny, ale nie wybacza twojej grzeszności, która
sprawuje kontrolę nad twoim życiem. On wykorzenia to zepsute drzewo, tak jak wykorzenia
się na przykład jabłoń, która rodzi zepsute owoce, a na jej miejsce zasadza nowe drzewo. Oto
jak sam Paweł wyraża te prawdę: „Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest
stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe” (2Kor 5:17).
Moc ewangelii nie polega na czynieniu nas dobrymi, ale zawiera się w biblijnej zasadzie
zawartej w słowach „nie ja, ale Chrystus”: „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już
nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna
Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie” (Gal 2:20).
Słynny współczesny męczennik - Dietrich Bonhoeffer, który z rozkazu Hitlera został stracony
w wieku 39 lat powiedział: „Kiedy Bóg cię powołuje, to wzywa cię na śmierć”. Jeśli nie
umarłeś, jeśli przy swoim chrzcie nie podporządkowałeś krzyżowi swojego starego
zdominowanego przez zakon grzechu życia, to znaczy, że zostałeś pogrzebany przez swego
pastora żywcem, i co za tym idzie „nie powstałeś do nowości życia w Chrystusie” (Ellen
White, SDA Bible Commentary, 6:1075).
Według Pawła, śmierć Chrystusa nie polegała na tym, że jeden umarł zamiast wszystkich
(wikarialne zastępstwo), ale na tym, że wszyscy umarli w jednym (faktyczne zastępstwo). W
następujący sposób wyjaśnił on to pisząc do Koryntian: „Bo miłość Chrystusowa ogarnia nas,
którzy doszliśmy do tego przekonania, że jeden za wszystkich umarł; a zatem wszyscy
umarli” (2Kor 5:14). Tak właśnie prawda o zastępczym zbawieniu przedstawiona jest w
Słowie Bożym. Tak, to prawda, że Chrystus umarł za nas, czy nawet zamiast nas, w takim
znaczeniu, że to On zakosztował śmierci za wszystkich (Heb 2:9), i my jako chrześcijanie
nigdy nie będziemy musieli doświadczyć drugiej śmierci, której Chrystus zakosztował na
krzyżu w imieniu całej ludzkości (Obj 20:6), za co chwała niech będzie Bogu! Prawdą jest
jednak również to, że kiedy Chrystus umarł, to nie był On jedynie jednym Człowiekiem
umierającym za wszystkich, gdyż coś takiego byłoby bezprawiem, jako że żadne prawo, ani
Boże ani ludzkie na to nie zezwala (Ezech 18:20). Z tego powodu, według Nowego
Testamentu, cały rodzaj ludzki umarł w jednym Człowieku. Śmierć Chrystusa była także
naszą zjednoczona i solidarną śmiercią w Nim, gdyż „jeśli jeden umarł za wszystkich, to i
wszyscy umarli” (2Kor 5:14).
A oto, co sam Chrystus mówi na temat swojej śmierci na krzyżu: „Teraz odbywa się sąd nad
tym światem (całą rasą ludzką); teraz władca tego świata będzie wyrzucony. A gdy Ja będę
wywyższony ponad ziemię, wszystkich do siebie pociągnę. (Jan 12:31).
Kiedy akceptujesz tę prawdę, wtedy krzyż Chrystusa staje się twoim krzyżem. Jezus mówi:
„Jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie
codziennie” (Łuk 9:23). Niestety wielu z nas nie rozumie tego, co Chrystus miał tu na myśli.
Zwykle definiujemy nasz chrześcijański krzyż jako indywidualny krzyż, który jest oddzielony
41
od krzyża Chrystusa, no bo czy Chrystus nie powiedział: „niechaj... bierze krzyż swój”? Czy
to nie oznacza, że Bóg dał każdemu z nas do noszenia indywidualny krzyż? Dodatkowo,
ponieważ nasze chrześcijańskie krzyże identyfikujemy z troskami życia, więc naturalnie, w
przypadku każdego z nas są one różne. Niektórzy z nas dźwigają duże krzyże a inni małe.
Zależnie od indywidualnych okoliczności, jedni mają ciężki krzyż a inni lekki. To właśnie
dlatego, gdy przeżywamy ciężkie chwile mówimy: „Pan dał mi ciężki krzyż do dźwigania „.
Biblia jednak czegoś takiego nie naucza. Bóg nie daje każdemu z nas indywidualnego krzyża.
Istnieje tylko jeden krzyż, który zbawia. Jest to krzyż Jezusa Chrystusa, który jest też naszym
wspólnym krzyżem. Kiedy stajesz się chrześcijaninem wtedy krzyż Chrystusa jest twoim
krzyżem (Gal 6:14). Troski naszego życia to nie to samo co krzyż Chrystusa, tym bardziej, że
również niewierzący muszą doświadczać ciężkich chwil w swoim życiu. Pokutujący łotr,
który umierał obok Chrystusa, literalnie niósł swój krzyż na miejsce egzekucji. Krzyż ten
jednak nie mógł go zbawić. To krzyż Chrystusa go zbawił.
Kiedy zaczynamy zdawać sobie sprawę z tego, że nasz krzyż to krzyż Chrystusa, wtedy
uświadamiamy sobie, że przez wiarę zidentyfikowaliśmy się z Jego śmiercią. A ponieważ
Chrystus umarł dla grzechu, to tak samo jest też i w naszym przypadku: „Umarłszy bowiem,
dla grzechu raz na zawsze umarł, a żyjąc, żyje dla Boga. Podobnie i wy uważajcie siebie za
umarłych dla grzechu, a za żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rzym
6:10-11).
W Chrystusie mam wolność nie tylko od moich licznych grzechów, które mnie potępiają, ale
również wolność od źródła i mocy grzechu. Jan chrzciciel przedstawił Chrystusa jako
obiecanego Mesjasza w następujący sposób: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata”
(Jan 1:29). Występujące tutaj słowo „grzech” zostało napisane w liczbie pojedynczej, gdyż
Jezus nie przyszedł jedynie po to, by ci wybaczyć, ale przyszedł, aby usunąć grzech świata,
zniszczyć grzech jako moc działającą w tym grzesznym świecie. Na krzyżu Chrystus „potępił
grzech (l. poj.) w ciele” (Rzym 8:3), co oznacza, że potępił On zakon grzechu (z Rzym 7) we
własnym reprezentacyjnym ciele (grzesznej ludzkiej naturze), które było wspólnym i
reprezentacyjnym ciałem upadłej ludzkości, którą przyszedł odkupić. Dokonał egzekucji
zakonu grzechu (mocy grzechu), uśmiercając go po to, „aby słuszne żądania zakonu spełniły
się na nas, którzy nie według ciała postępujemy, lecz według Ducha” (Rzym 8:4).
Rozwiązanie jakie Bóg ma dla nas w odniesieniu do mieszkającej w nas zasady grzechu
znajduje się w Chrystusie i to tym ukrzyżowanym. Ponieważ zaakceptował On zapłatę za
grzech i za nasze grzechy, Jego krew oczyszcza nas od wszystkich naszych grzechów.
Jednakże z tego powodu, że Bóg umieścił nas w Chrystusie, dzięki czemu umarliśmy w Nim,
z tego powodu Bóg uderzył w samą podstawę i jądro problemu grzechu, którym jest zasada i
moc grzechu. Piotr mówi o Chrystusie: „On grzechy nasze sam na ciele swoim poniósł na
drzewo, abyśmy, obumarłszy grzechom, dla sprawiedliwości żyli; jego sińce uleczyły was”
(1Pt 2:24).
Po pierwsze, nasza śmierć w Chrystusie była niezbędna po to, aby nasze zbawienie mogło być
legalne. „Ten kto umarł” - napisał apostoł Paweł do chrześcijan w Rzymie, którzy byli
ochrzczeni w Chrystusa - „został uwolniony (gr. oraz Biblia Gdańska: „usprawiedliwiony”)
42
od grzechu” (Rzym 6:7). To prawda, że obiektywnie wszyscy ludzie umarli w Chrystusie, ale
jeśli nie zechcesz zaakceptować tej śmierci jako własnej, jeśli nie zidentyfikujesz się z
krzyżem Chrystusa przez posłuszeństwo wiary, wtedy Jego krew nie może Ci legalnie
wybaczyć. To właśnie dlatego, Jezus powiedział: „Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie
zbawiony, ale kto nie uwierzy, będzie potępiony” (Mar 16:16). „Jeśli zaś chodzimy w
światłości, jak On sam jest w światłości, społeczność mamy z sobą, i krew Jezusa Chrystusa,
Syna jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu” (1Jan 1:7).
Po drugie, nasza śmierć w Chrystusie jest konieczna w celu rozprawienia się z korzeniem
problemu grzechu: „Podobnie i wy uważajcie siebie za umarłych dla grzechu, a za żyjących
dla Boga w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rzym 6:11). Czy gdybyście poczęstowali
piwem martwego alkoholika, to czy przyjąłby on od was to piwo i wypił je? Nie, gdyż umarł
on dla alkoholu. Podobnie, Bożym rozwiązaniem problemu grzechu nie jest uczynienie nas
lepszymi, ale uderzenie w jądro mocy grzechu przez krzyż Chrystusa i Jego reprezentacyjną
śmierć dla grzechu. Tym sposobem krzyż Chrystusa stał się mocą Bożą ku zbawieniu.
To ciało ze wszystkimi jego pragnieniami należy do krzyża Chrystusa. Z tego też powodu
Paweł mówi do nas: „Ale obleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie czyńcie starania o ciało,
by zaspokajać pożądliwości” (Rzym 13:14). Podstawą rady, której udzielił nam tutaj Paweł
jest obiektywna prawda, która mówi o tym, że nasz mieszkający w ciele grzech został
potępiony w Chrystusie dwa tysiące lat temu.
Czy pragniesz odnieść zwycięstwo nad mocą grzechu w twoim ciele? Zwycięstwo to
znajdziesz w krzyżu Chrystusa, a nie w swoich obietnicach i postanowieniach, które są jak
bicz z piasku. Chrystus wyraził tę prawdę mówiąc: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam,
jeśli ziarnko pszeniczne, które wpadło do ziemi, nie obumrze, pojedynczym ziarnem zostaje;
lecz jeśli obumrze, obfity owoc wydaje” (Jan 12:24).
Ogrodnictwo sprawia mi przyjemność, ale wiem, że jeśli torebka z nasionami pomidorów
stale będzie znajdować się w szufladzie, to nic z nich nie wyrośnie. Nasiona te musza być
pogrzebane w ziemi tak aby mogły obumrzeć. Dopiero kiedy obumrą wtedy zaczynają
kiełkować, i nie wyglądają już jak nasiona ale jak młode roślinki. Następnie wpływ słońca i
wody sprawia, że dojrzewają i wydają wiele owoców. Na owoce trzeba czekać, ale jeśli tylko
nasienie zostało pogrzebane i ‘umarło’, to z pewnością prędzej czy później również owoce się
pojawią.
Kiedy umieramy w Chrystusie i akceptujemy Jego sprawiedliwe życie w zamian za nasze
grzeszne życie, wtedy będziemy przynosić owoce. W przypowieści o siewcy Chrystus
powiedział, że nasiona, które padły na dobrą ziemię przyniosły plony.
Najważniejszą prawdą, jakiej potrzebuje grzeszny człowiek jest to, że Chrystus przelał swoją
krew za grzechy wszystkich ludzi. To jest fakt, który jest największą potrzebą niewierzącego
jeszcze grzesznika. Jednak, chrześcijanin, który już uwierzył i uzyskał przebaczenie, który
jest już usprawiedliwiony przez wiarę w Chrystusa i cieszy się pokojem z Bogiem,
chrześcijanin, na którego Bóg patrzy tak jakby nigdy nie zgrzeszył, taki chrześcijanin wie już,
że Chrystus przelał dla niego swoją krew, i że jego grzechy są mu wybaczone. Dlatego też
43
świadomość taka nie jest już jego największa potrzebą. Teraz, tym czego najbardziej
potrzebuje jest przeświadczenie o tym, że umarł w Chrystusie, aby mógł „przynosić owoc dla
Boga” (Rzym 7:4). Ponieważ znaczenie tej prawdy jest niezmiernie ważne, pozwolę sobie
powtórzyć ją jeszcze raz: Boża metoda, która ma doprowadzić do przynoszenia przez ciebie
owoców, nie polega na uczynieniu cię lepszym człowiekiem, ale na uśmierceniu twojego
starego życia i obdarowaniu cię życiem Chrystusa, w którym Bóg ma upodobanie (Jan 15:18).
Jednakże, ta chwalebna prawda o krzyżu Chrystusa nabiera znaczenia tylko wtedy gdy
człowieczeństwo Chrystusa zidentyfikujemy z grzesznym człowieczeństwem naszej upadłej
rasy, którą przyszedł On odkupić. I nawet jeśli możliwe jest, że Chrystus mógł zastępczo
zanieść na krzyż nasze liczne grzechy (choć faktycznie byłoby to nielegalne), to jednak czymś
zupełnie nierealnym byłoby jedynie zastępcze (a nie faktyczne) pokonanie i potępienie przez
Niego mieszkającej w naszym grzesznym ciele zasady grzechu! Prawda wygląda tak, że
Chrystus nie mógł nieść naszych grzechów, jeśli nie niósł nas (1Pt 2:24). Kiedy złe drzewo
zostaje ścięte, wtedy razem z nim zostają też usunięte jego zepsute owoce. Podobnie, tylko
jeśli Chrystus zaniósł na krzyż nasze złe „drzewo” upadłego reprezentacyjnego
człowieczeństwa, wtedy razem z nim mogły zostać zgładzone nasze zepsute „owoce”
(grzechy).
8. „NĘDZNY JA CZŁOWIEK”
W żadnym innym fragmencie Pisma Świętego problem mieszkającej w naszej upadłej naturze
zasady czy mocy grzechu nie został przedstawiony tak dobrze jak to jest ukazane w ostatnich
12 wierszach siódmego rozdziału listu do Rzymian. Ellen White napisała, że kiedy Adam
zgrzeszył „jego moce uległy zdeprawowaniu a miejsce miłości zajął egoizm. Jego natura
została tak bardzo osłabiona w wyniku grzechu, że niemożliwością stało się dla niego
pokonanie mocy zła o własnych siłach” (Steps to Christ, 17).
I z taką naturą my wszyscy przyszliśmy na ten świat. Natura ta stale nam towarzyszy aż do
końca naszego życia. Nawet po naszym nawróceniu jest ona nadal naszym udziałem, i
zostaniemy od niej uwolnieni dopiero przy powtórnym przyjściu Zbawiciela (1Kor 15:50-57;
Fil 3:20-21). I to właśnie ta grzeszna natura jest naszą największą przeszkodą w dążeniu do
świętego życia. Doskonale rozumiał ten fakt apostoł Paweł, kiedy w desperacji zawołał:
„Nędzny ja człowiek! Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci?” (Rzym 7:24).
Zanim jednak zajmiemy się odpowiedzią na to niezwykle ważne pytanie, najpierw musimy
wyjaśnić sobie, czy autor opisuje tu doświadczenie, które miało miejsce przed jego
nawróceniem czy po nawróceniu. Orygenes, John Wesley, James Moffat czy na przykład
C.H. Dodd stali na stanowisku, że Paweł nawiązywał tutaj do swojej historii jeszcze sprzed
nawrócenia. Nie mieli oni wątpliwości co do tego, że opisana tutaj bezsilność Pawła w walce
z mieszkającym w nim zakonem grzechu, nie mogła być jego udziałem w czasie kiedy był już
dojrzałym nawróconym chrześcijaninem. Natomiast Augustyn, Kalwin, Anders Nygren czy
44
choćby John Stott, przyjęli odmienne stanowisko. Ich zdaniem doświadczenie, które opisuje
tu Paweł było jego udziałem już po nawróceniu.
W celu znalezienia prawidłowej odpowiedzi musimy z modlitwą i otwartym umysłem
dokładnie prześledzić treść tego fragmentu biorąc też pod uwagę jego kontekst.
Autor rozpoczyna ten 7 rozdział od słów: „Mówię do tych, którzy znają prawo” (Rzym
7:1). Oznacza to, że rozdział ten adresował on do wierzących w Chrystusa i mieszkających w
Rzymie Żydów, wśród których wielu nadal wierzyło, że uczynki zakonu stanowiły warunek
zbawienia (Dz Ap 15:1,5). Apostoł sprzeciwia się temu poglądowi, wyjaśniając w wierszach
2-6, że Bóg obdarzył ich wolnością poprzez ich wspólną śmierć w ciele Chrystusa, dzięki
czemu nie są już pod zakonem. Bóg dokonał tego po to, aby mogli służyć Mu „w nowości
ducha, a nie według przestarzałej litery” (w.6).
Następnie, w wierszach 7-13, apostoł wywyższa prawo i wyjaśnia, że nie ponosi ono
odpowiedzialności ani za grzech ani za śmierć. Zakon - mówi Paweł - „jest święty, i
przykazanie jest święte, sprawiedliwe i dobre” (w.12). Grzech jednak zwiódł nas
doprowadzając do przeświadczenia, że jesteśmy w stanie zbawić się przez nasze dobre
uczynki. I z tego powodu, jednym z powodów, dla których Bóg dał prawo, było
uświadomienie nam nie tylko tego, że jesteśmy grzesznikami, ale że jesteśmy też
niewolnikami grzechu i jego mieszkającej w nas mocy. Prawo dokonuje tego przez wskazanie
na fakt, że grzech to nie tylko grzeszne czyny, ale również grzeszne pragnienia, które
pielęgnujemy, a które są grzechem nawet jeśli nie dopuścimy się złego czynu. Gdy Paweł sam
uświadomił sobie, że prawo potępiało go również za jego grzeszne pragnienia, wtedy zdał
sobie sprawę z własnej grzeszności oraz niemożliwości zbawienia się przez uczynki zakonu
(wiersze 7-9).
W wierszu 14, który stanowi kontekst wcześniejszej wypowiedzi Paweł napisał: „Wiemy
bowiem, że zakon jest duchowy, ja zaś jestem cielesny, zaprzedany grzechowi”. Wygląda na
to, że współcześni teolodzy mają rację sugerując, że w tym wierszu oraz w całym tym
fragmencie (Rzym 7:14-25), Paweł niekoniecznie wyraża tu swoje doznania sprzed czy po
nawróceniu, ale opisuje raczej doświadczenie wszystkich ludzi (nawet nawróconych), którzy
nie odkryli jeszcze ogromu grzeszności upadłej ludzkiej natury.
Kiedy weźmiemy pod uwagę to, że rozdział ten adresowany jest do Żydów, którzy stali się
chrześcijanami, oraz kiedy uczciwie weźmiemy pod uwagę treść tego rozdziału, wtedy nie
mamy wątpliwości, że Paweł opisuje tutaj doświadczenie prawdziwie nawróconego
chrześcijanina, który narodził się z Ducha. Przedstawia on tu wierzących, którzy szczerze i
uczciwie pragną prowadzić życie, które będzie podobać się Bogu, ale niestety nie udaje im się
to z powodu mieszkającej w nich mocy zakonu grzechu.
Do konkluzji takiej można dojść na podstawie następujących faktów:
1. W wierszach 7-11 wszystkie czasowniki odnoszą się do czasu przeszłego, gdyż Paweł
mówi tam o swoim doświadczeniu z przeszłości. Wszystkie zaś użyte w wierszach 15-25
czasowniki napisane zostały w czasie teraźniejszym ciągłym. Byłoby więc czymś bardzo
45
dziwnym, gdyby Paweł - jak niektórzy twierdzą - pisał tu o swoim doświadczeniu z
przeszłości (sprzed nawrócenia) nagle zmieniając czas gramatyczny z przeszłego na
teraźniejszy! Jeśli nawiązywał on również tutaj do przeszłości, to dlaczego nie napisał tego w
czasie przeszłym, ale teraźniejszym?
2. Czy nienawróceni ludzie mają „upodobanie w zakonie Bożym” (w.22)? Nie. Paweł zaś
pisze tu o kimś, kto ma takie upodobanie, więc musi to być ktoś kto już jest nawrócony.
Faktycznie, w całym tym fragmencie autor opisuje osobę, która odczuwa nienawiść do zła i
pragnie czynić dobrze. Trudno byłoby zaś takie nastawienie przypisać osobie nienawróconej.
3. Jeśli Paweł opisuje tutaj swoje doświadczenie sprzed nawrócenia, to zaprzeczyłby własnym
słowom z Fil 3:3-6 gdzie mówi on o tym w jakim stanie znajdował się i jakie mniemanie miał
o sobie jako jeszcze nienawrócony człowiek: „Co do sprawiedliwości, opartej na zakonie
(byłem) bez nagany” (w.6).
4. Zwrot „wewnętrzny człowiek” (Rzym 7:22) jest powszechnie używanym przez Pawła
wyrażeniem, którego zawsze używał w odniesieniu do nawróconej osoby (2Kor 4:16; Ef
3:16).
5. Nie ulega wątpliwości, że rozdziały od 5 do 8 listu do Rzymian poświęcone są
chrześcijanom, którzy narodzili się na nowo. Z tego też powodu należy założyć, że również
Rzym 7:15-25 nawiązuje do nawróconej osoby. Apostoł opisuje tutaj problem, z którym
stykają się wszyscy szczerzy chrześcijanie. To właśnie z tego powodu, jak Paweł informuje
nas w Rzym 8, chrześcijanie stale wzdychają oczekując na uwolnienie swego ciała od jego
grzeszności przy powtórnym przyjściu Chrystusa (w. 22-25).
6. Wołanie Pawła o uwolnienie (w.24) oraz jego triumfalna pewność zwycięstwa w Bogu
przez Chrystusa (w.25) wskazuje na kogoś, kto jest nawrócony i doskonale zdaje sobie
sprawę z mocy ewangelii. Po przedstawieniu wewnętrznych zmagań pomiędzy nawróconym
umysłem, który ma upodobanie w zakonie Bożym a zniewolonym ciałem, które jest
zmuszane do grzechu, apostoł konkluduje rozpaczliwym wołaniem o uwolnienie od tego
„ciała śmierci” (w.24). Według zaś Rzym 8:7, to ciało śmierci jest „wrogie Bogu” i „nie
poddaje się zakonowi Bożemu, bo nie może”. Zarówno wołanie Pawła o wolność, jak
również jego odpowiedź: „Dzięki niech będą Bogu przez naszego Pana Jezusa Chrystusa”
(w.25), są niewątpliwie słowami nawróconej osoby, która jest w pełni świadoma mocy
ewangelii.
Fakty te, jak wierzę, wskazują na to, że Rzym 7:15-25 odnosi się do rozpaczliwych zmagań z
grzechem, których doświadczamy jako nowonarodzeni chrześcijanie. Powodem, dla którego
wszyscy jako chrześcijanie przechodzimy przez ten wewnętrzny konflikt jest to, że w wyniku
nawrócenia nasza grzeszna natura nie ulega przeobrażeniu. Przed nawróceniem służyliśmy
zarówno naszej grzesznej naturze jak i umysłowi (Ef 2:3). Jednakże, kiedy przechodzimy
doświadczenie nowonarodzenia, wtedy radykalna zmiana ma miejsce w naszych umysłach, co
stanowi jednocześnie obraz tego czym jest prawdziwa pokuta. Wyraz „pokuta” (gr.
„metanoia”) w oryginale składa się z dwóch greckich słów: „meta”, które oznacza „zawrócić”
lub „odmienić” oraz „noia”, oznaczające „umysł”. Pomimo tego jednak, że zachodzi
46
radykalna zmiana w naszym umyśle i w odniesieniu do naszego stosunku do grzechu, to
doświadczenie to w najmniejszej nawet mierze nie zmienia naszego ciała, naszej upadłej
natury. Pozostaje ona nadal grzeszna aż do śmierci albo powrotu Zbawiciela.
Według Chrystusa, po tej stronie wieczności ciało nigdy się nie zmienia (Jan 3:6). Pomimo
tego jednak, prawdziwi chrześcijanie, w sferze tej upadłej natury posiadają też umysł
Chrystusa (Fil 2:5). Jaki jest tego skutek? Ten duchowy umysł, o którym Paweł mówi
również jako o „wewnętrznym człowieku”, stale zmaga się z nienawróconym i niezmiennym
ciałem grzechu. Ciało to (upadła ludzka natura) zdominowane jest przez zasadę grzechu,
która jest stałą i niezmienną siłą pociągającą nas w kierunku egoistycznych pragnień. Apostoł
Paweł określił tę siłę mianem „prawa”, gdyż tak jak na przykład niezmienne i stałe prawo
grawitacji, które przyciąga wszystko w kierunku centrum ziemi, tak również i ta siła (prawo)
jest stałą oraz niezmienną mocą, która pociąga nas w kierunku samolubnej miłości. Z tego
powodu o własnych siłach nie jesteśmy w stanie ujarzmić tego ciała, i właśnie to wyrażające
naszą bezsilność w walce z zakonem grzechu doświadczenie opisuje Paweł w Rzym 7:15-24.
Nasza wola, która jest siłą napędową umysłu, nie jest równorzędnym przeciwnikiem w walce
z „prawem grzechu” (w.23), zamieszkującym naszą grzeszną naturę. Jest tak, dlatego że
chociaż nasza wola jest swego rodzaju siłą, to jednak w przeciwieństwie do prawa grzechu nie
jest stałym i niezmiennym prawem czy zasadą. Nasza wola się zmienia, i choć przez pewien
okres czasu może być stosunkowo silna, to często słabnie (szczególnie w chwilach
zniechęcenia czy depresji) i z łatwością ulega zakonowi grzechu, co z kolei sprawia, że tak
jak Paweł w desperacji wołamy: „Nędzny ja człowiek!” (Rzym 7:24).
To właśnie ten problem omawia Paweł w Rzym 7:15-25. Mówi on, że prawo Boże jest
duchowe, ale upadła ludzka natura, nawet po nawróceniu, jest nadal cielesna i całkowicie
zdominowana oraz zniewolona przez prawo grzechu (w.14). Po czym stara się on to
uzasadnić na własnym przykładzie, wyrażając w ten sposób prawdę o tym, że jakikolwiek
szczery chrześcijanin, który stale toczy walkę z prawem grzechu, nie jest w stanie odnieść
zwycięstwa, jeśli próbuje dokonać tego o własnych siłach (w.15-25).
Osobiście nazywam ten fragment wielkim chrześcijańskim odkryciem, dlatego że kiedy na
początku przychodzimy do Chrystusa, jedynym naszym zmartwieniem jest uzyskanie
wymazania naszych win, tak abyśmy mogli dzięki temu dostać się do nieba. Nie mamy
jednak pojęcia jak bardzo grzeszna jest nasza natura, więc pierwszy krok jaki wykonujemy
jako świeżo upieczeni chrześcijanie polega na tym, że składamy Bogu różnego rodzaju
obietnice i przyrzeczenia. I dopiero, gdy w bolesny sposób doświadczamy wielu
następujących po sobie niepowodzeń w walce z grzechem zaczynamy uświadamiać sobie to
co Paweł wyjaśnił w Rzym 7:13-25.
Oto jakimi słowami podsumowuje on cały ten fragment: „Tak więc ja sam służę umysłem
zakonowi Bożemu, ciałem zaś zakonowi grzechu” (Rzym 7:25). Niestety grecki zwrot „ego
autos” przetłumaczony tutaj jako „ja sam” nie jest zbyt dokładnym tłumaczeniem tekstu
oryginalnego. Samo słowo „ego” mogłoby być przetłumaczone tutaj jako „ja sam”. Apostoł
dodaje tu jednak wyraz „autos”, przez co chce dać nam do zrozumienia, że pozostawieni
47
samym sobie, o własnych siłach, bez wewnętrznej mocy Ducha Chrystusowego, nie jesteśmy
w stanie pokonać zakonu grzechu!
Ciekawe jest to, że choć zaimek osobowy „ja” występuje w Rzym 7:14-25 aż około 25 razy,
to ani razu autor nie wspomina tu o Duchu Świętym, a to przecież On w naszych zmaganiach
z grzechem odgrywać powinien pierwszoplanową rolę (Rzym 8). Jest tak dlatego, że tutaj
Paweł opisuje doświadczenie szczerego i nawróconego chrześcijanina, który na tym etapie nie
przestał jeszcze pokładać ufności w ciele (Fil 3:3), i który z tego powodu nadal próbuje żyć
chrześcijańskim życiem o własnych siłach. Wynikiem zaś tego są porażki i frustracja.
Nikt nie musi jednak z tego powodu rozpaczać! Jest tak, ponieważ odkrycie to - choć
negatywne i smutne - faktycznie otwiera nam drogę do zwycięskiego życia w Chrystusie,
dlatego, że Paweł kończy ten fragment okrzykiem tryumfu: „Bogu niech będą dzięki przez
Jezusa Chrystusa, Pana naszego!” I zaraz po tym stwierdzeniu, w pierwszej części ósmego
rozdziału przedstawia opis zwycięskiego życia w Duchu, co też będzie tematem kolejnego
rozdziału niniejszej książki.
9. WYBAWIENIE OD CIAŁA GRZECHU
Autorzy Pisma Świętego, pisząc jego treść nie uwzględniali żadnych podziałów na rozdziały
czy wiersze. Elementy te zostały dodane dopiero w 15 wieku w celu ułatwienia lektury Słowa
Bożego. Czasami jednak, aby lepiej zrozumieć prawdziwe znaczenie tekstu, lepiej jest
zignorować podziały na wiersze czy rozdziały. O tej ważnej zasadzie należy pamiętać
również podczas lektury ósmego rozdziału listu do Rzymian, a w szczególności wierszy od 1
do 4.
Rozdział 8 rozpoczyna się od bardzo ważnego zwrotu: „Przeto teraz” (BW), albo „Teraz
jednak” (BT). Oznacza to, że ten pierwszy werset ósmego rozdziału stanowi tak naprawdę
cześć poprzedniego rozdziału, gdyż jest on konkluzją tego, co apostoł Paweł napisał w
końcowej części rozdziału siódmego.
Jak już wcześniej to wykazałem, w tym siódmym rozdziale (w.15-24), Paweł mówi o
wewnętrznym zmaganiu, którego doświadcza szczery chrześcijanin, który gorąco pragnie żyć
zgodnie z Bożą wolą zawartą w przykazaniach. Na podstawie tego fragmentu odkryliśmy też,
że tym, co najbardziej przeszkadza mu w osiągnięciu tego celu jest jego grzeszna natura,
która zdominowana jest przez prawo grzechu, którego wierzący ten nie jest w stanie pokonać
o własnych siłach. Zmaganie to Paweł podsumowuje w wierszu 25, pisząc: „Tak więc ja sam
służę umysłem zakonowi Bożemu, ciałem zaś zakonowi grzechu” (Rzym 7:25).
Tak właśnie wygląda kontekst tego niezwykle ważnego fragmentu. Pamiętając zaś o tym, co
autor napisał w 7 rozdziale łatwiej będzie nam zrozumieć sens Rzym 8:1, gdzie czytamy
następujące słowa: „Przeto teraz nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie
Jezusie”. Niektóre przekłady Pisma Świętego, jak choćby King James Version, New King
James Version (z polskich przekładów, np. Biblia Gdańska), zawierają następujący dodatek:
„którzy będąc w Chrystusie Jezusie nie według ciała chodzą, ale według Ducha”. To ostatnie
48
stwierdzenie nie pojawia się jednak w żadnym ze starszych manuskryptów Nowego
Testamentu. Stanowi ona późniejszy dodatek, którego autorem był jeden z kopistów
oryginalnego tekstu, i dlatego fragment ten powinien być przez nas zignorowany. Tak, to
prawda, że Paweł użył tego samego stwierdzenia w wierszu 4, ale w wierszu 1 nie może ono
być użyte, gdyż stałoby w sprzeczności z całym przedstawionym przez Pawła poselstwem o
usprawiedliwieniu wyłącznie przez wiarę.
Co autor miał na myśli pisząc: „Przeto teraz nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w
Chrystusie Jezusie” (Rzym 8:1)? W świetle Rzym 7:25, oznacza to, że chrześcijanin, który
toczy walkę z ciałem nie znajduje się pod potępieniem, pomimo tego, że doświadcza porażek.
„Ale, jak to możliwe?” - zapytasz. Rozwiązanie takie jest realne, gdyż w przeciwieństwie do
nas, Bóg nie sądzi nas na podstawie naszego zewnętrznego postępowania, ale intencji oraz
pragnień serca (umysłu) (1Sam 16:7; Jer 17:10; Rzym 8:27). We wszystkich ewangeliach
czytamy o tym, że Jezus osądził współczesnych Mu Żydów na podstawie ich sposobu
myślenia, a nie postępowania czy słów. Podobnie Bóg, nie osądza naszego chrześcijańskiego
doświadczenia na podstawie naszego postępowania, ale tego czym zajęte są nasze umysły. A
ponieważ my - ludzie, nie potrafimy czytać w ludzkich myślach, z tego powodu wszelki osąd
powinniśmy zostawić Bogu, który będzie sadził nas na podstawie motywów naszego
działania w czasie wielkiego sądnego dnia (1Kor 4:5). To właśnie z tego powodu Paweł
ostrzega wierzących, by przestali się nawzajem osądzać (Rzym 14:10).
W Rzym 7 Paweł dwukrotnie oświadcza, że czyni to czego nie chce czynić, po czym dodaje,
że kiedy coś takiego ma miejsce, to tak naprawdę nie on to czyni, ale grzech, który w nim
mieszka (Rzym 7:17,20). Tym sposobem daje do zrozumienia, że nawrócony umysł nie jest
odpowiedzialny za niepowodzenia w dążeniu do sprawiedliwego życia, gdyż jego
pragnieniem oraz wyborem jest czynienie dobra (w.18). Tym, co ponosi odpowiedzialność
jest grzeszna natura, która zdominowana jest przez prawo grzechu, i która poddaje umysł w
niewolę grzechu (w. 21-23).
Nie ulega wątpliwości, że człowiek z siódmego rozdziału, pomimo tego, że tocząc nieustanną
walkę często doznaje porażek w potyczkach z zakonem grzechu i nękającymi go pokusami, to
jednak nie ma upodobania w grzechu i nie pobłaża grzechom. Pobłażanie czy
pielęgnowanie grzechu sprawia, że jest on aprobowany również w twoim umyśle, który nie
chce go porzucić. Natomiast grzech, którego nie pielęgnujesz i nie pobłażasz mu, jest tym,
któremu się opierasz, i którego wyrzekłeś się w swoim nawróconym umyśle. Jednakże grzech
ten nadal cię osacza i zmusza do uległości. Pamiętaj, że to nawrócony umysł jest tym, który
Chrystus zbawia i zabierze do nieba wraz z uwielbionym ciałem, które stanie się naszym
udziałem przy Jego powtórnym przyjściu. Nasze upadłe natury nie nadają się ani do
odkupienia ani modyfikacji, i dlatego muszą ulec całkowitej zagładzie. Paweł wyraźnie mówi
o tym w 1Kor 15:50-54 oraz Fil 3:20-21. Jeśli naszym udziałem jest umysł Chrystusa, umysł
wolny od egoizmu (Fil 2:5), wtedy możemy być pewni swojego zbawienia, ponieważ tylko
taki umysł możemy zabrać do nieba.
Pomimo jednak tego, że grzeszne ciało jest tak silne i niezmienne, nikt z nas nie musi
rozpaczać, gdyż w Chrystusie mamy również nadzieję na zwycięskie życie i ujarzmienie
49
prawa grzechu. Jest tak, ponieważ Jezus Chrystus jest nie tylko naszym Zbawicielem od winy
i kary za grzech, ale również od mocy i niewoli grzechu! Jako wierzący możemy dziękować
Bogu za to, że „krew Chrystusa oczyszcza nas od wszelkiej nieprawości (1Jan 1:7,9). Jeśli
jednak jesteśmy prawdziwie nawróceni i doceniamy to czego Chrystus dla nas dokonał,
pragniemy czegoś więcej niż odpuszczenie naszych grzechów. Pragniemy zwycięstwa nad
grzechem. Nie pragniemy jednak tego zwycięstwa po to, by uzyskać usprawiedliwienie i
dostać się do nieba, gdyż wiemy, że to wszystko już zostało nam dane w Chrystusie: „Przeto
teraz nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie” (Rzym 8:1).
Chcemy pokonać grzech w naszym życiu, by oczekując błogosławionej nadziei pojawienia
się naszego Pana i Zbawiciela (Tyt 2:11-14) oddać chwałę Bogu.
W związku z tym, musimy odpowiedzieć sobie na bardzo ważne pytanie: Czy po tej stronie
wieczności możliwe jest całkowite zwycięstwo nad ciałem?
Wielu chrześcijan, w tym również adwentystów, uważa obecnie, że jest to niemożliwe, i aby
uzasadnić swoje stanowisko mówią: „Pokaż mi choć jedną osobę, która tego dokonała”. Takie
pozbawione wiary podejście można nazwać zbawieniem opartym na ludzkim doświadczeniu
a nie na wierze w Słowo Boże. Jednakże w ósmym rozdziale listu do Rzymian apostoł Paweł
przedstawia wspaniałą dobrą nowinę dla tych wszystkich, którzy pragną zwycięstwa nad
grzesznym ciałem. Najpierw zapewnia nas tutaj, że w Chrystusie naszym udziałem jest pełne i
kompletne zbawienie. Nie poprzestaje jednak na tym, lecz dodaje, że tak jak wcześniej
przyszliśmy do Chrystusa, by uzyskać przebaczenie i usprawiedliwienie, tak teraz musimy
udać się do Niego w celu uzyskania łaski (mocy) niezbędnej do ujarzmienia ciała i
prowadzenia prawdziwie uświęconego życia. To właśnie z tego powodu napisał on:
„Wszystko mogę w tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie” (Fil 4:13). Istnieje tylko jedna
formuła zbawienia, zarówno w odniesieniu do usprawiedliwienia jak i uświęcenia. Jest nią
stwierdzenie: „Nie ja, ale Chrystus” (Gal 2:20).
W Rzym 8:2 Paweł oświadcza: „Bo zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie,
uwolnił cię od zakonu grzechu i śmierci”. Fakt ten stał się naszą rzeczywistością w Chrystusie
już 2000 lat temu, kiedy to jako drugi Adam Chrystus odkupił ludzkość przez swoją śmierć.
Tutaj Paweł nie mówi o subiektywnym chrześcijańskim doświadczeniu, ale o obiektywnym
fakcie, który wydarzył się na krzyżu. Z tego też powodu prawdę tę wyraził używając
greckiego historycznego, zaprzeszłego czasu aoryst, aby dać do zrozumienia, że to zdarzenie
wydarzyło się już w przeszłości raz na zawsze.
Przez całe ziemskie życie Chrystusa dwie przeciwstawne siły stale walczyły ze sobą w Jego
ludzkiej naturze, dążąc do przejęcia nad Nim kontroli. Jedną z tych mocy było prawo Ducha
życia a drugą prawo grzechu i śmierci. Zawsze musimy pamiętać, że obie te siły wyrażone
zostały przy użyciu słowa „prawo” („zakon”), aby dać nam do zrozumienia, że reprezentują
one stały i niezmienny wpływ lub zasadę. Dobrą nowiną jest to, że w człowieczeństwie
Chrystusa, prawo Ducha życia odniosło pełne zwycięstwo nad prawem grzechu i śmierci,
oraz ostatecznie potępiło je w Chrystusie na krzyżu. Dowodzi to, że moc Duch Świętego
znacznie przewyższa całą moc, jaką diabeł jest w stanie wygenerować przy użyciu ciała
50
grzechu. Prawda ta jest witalną częścią niesamowitej dobrej nowiny ewangelii. Niestety ta
sama niezwykle istotna prawda jest też często ignorowana.
Ci, którzy upierają się przy tym, że nawet poprzez moc mieszkającego w nas Ducha Świętego
nie jesteśmy w stanie w pełni ujarzmić ciała grzechu, nie tylko podważają Bożą moc, ale nie
są również w stanie dostrzec pełnego znaczenia wyznania Pawła: „Albowiem nie wstydzę się
Ewangelii Chrystusowej, jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu każdego, kto wierzy”
(Rzym 1:16).
Tajemnica zwycięskiego chrześcijańskiego życia ukryta jest w oświadczeniu: „Bo zakon
Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, uwolnił cię od zakonu grzechu i śmierci”
(Rzym 8:2). Każdy wierzący człowiek świadom jest obecności wewnętrznego wpływu czy
impulsu, który popycha go do czynienia zła. Jest to zakon grzechu, który wiedzie do śmierci,
gdyż śmierć zawsze stanowi wynik grzechu (Rzym 6:23). Jednak, w wierzącej osobie to
prawo grzechu ma być ujarzmione nową ożywczą siłą - „prawem Ducha” (w.2), które jest
źródłem duchowego życia (Rzym 8:11). Oznacza to, że Duch Święty stale wpływa na nas,
zachęcając do czynienia dobra oraz, co niezmiernie ważne, udzielając nam jednocześnie
niezbędnej mocy! Działanie w nas Ducha Świętego zatem, nie ogranicza się jedynie do
jakiegoś wpływu, ale jest faktycznie źródłem siły, która uzdalnia nas do życia w
sprawiedliwości.
Gdy codziennie stosujemy w naszym życiu prawdę o krzyżu (Łuk 9:23; Gal 5:24) oraz
wspaniałą zasadę „nie ja, ale Chrystus”, wtedy krzyżujemy również ten wewnętrzny
popychający nas do grzechu wpływ. Jest to możliwe, gdyż naszym udziałem staje się Ktoś kto
nas prowadzi i wzmacnia, żywa Osoba, która sprawuje kontrolę nad naszym życiem.
W Rzym 8:3 Paweł wyjaśnia dzięki jakiemu wydarzeniu to wszystko jest teraz możliwe:
„Albowiem czego zakon nie mógł dokonać, w czym był słaby z powodu ciała, tego dokonał
Bóg: przez zesłanie Syna swego w postaci grzesznego ciała, ofiarując je za grzech, potępił
(pokonał i uśmiercił) grzech („prawo grzechu”) w ciele (w grzesznej ludzkiej naturze
Chrystusa)”. Boże moralne prawo nie było w stanie wygenerować sprawiedliwości w naszym
grzesznym ciele. To jednak, czego to prawo nie było w stanie dokonać, tego dokonał Bóg w
człowieczeństwie Chrystusa - człowieczeństwie, które było identyczne jak nasze grzeszne
człowieczeństwo.
Niektórzy jednak upierają się przy tym, że kiedy Chrystus przy wcieleniu przywdział ludzkie
ciało, to było ono wolne od „prawa grzechu” (Rzym 8:2), z którym my wszyscy się rodzimy.
Argumentują oni, że według Pawła Bóg posłał swego Syna „w postaci (podobieństwie)
grzesznego ciała” (Rzym 8:3), i że słowo „podobieństwo” zaprzecza twierdzeniu, że
człowieczeństwo to było takie samo jak nasze. Uważają więc, że człowieczeństwo Chrystusa
było jedynie „podobne” do naszego pod tym względem, że Chrystus mógł doświadczać
fizycznego zmęczenia, głodu, starzenia się itp. Jednakże, nie było ono podobne do naszego
pod względem posiadania upadłej i zdominowanej przez zakon grzechu natury. Gdyby
Chrystus posiadał podobną do naszej grzeszną naturę - twierdzą - wtedy sam stałby się
grzesznikiem i potrzebowałby zbawiciela.
51
Posługując się jednak greckim leksykonem zauważamy, że greckie słowo przetłumaczone
tutaj jako „podobieństwo” posiada różne znaczenia, i dlatego może zostać przetłumaczone na
kilka sposobów. Na przykład, według Greek-English Lexicon of the New Testament, którego
autorem jest Arndt i Ginrigch, to greckie słowo może być również przetłumaczone jako:
„uczynić jak”, „porównać”, „kopiować”, „podobieństwo”, „postać” itd.
Skąd więc możemy wiedzieć, które z tych znaczeń miał faktycznie na myśli Paweł, gdy użył
tego słowa w Rzym 8:3? Jedynym sposobem na znalezienie właściwej odpowiedzi jest
zwrócenie uwagi na kontekst. W drugiej części Rzym 7 oraz na początku rozdziału ósmego
Paweł omawia problem zasady albo prawa grzechu, które zamieszkuje ludzką naturę
chrześcijanina. Mówi on, że nie jesteśmy w stanie ujarzmić tego prawa grzechu o własnych
siłach. Potem zaś dodaje, że Chrystus potępił jednak ten grzech w ciele, gdy przyszedł „w
podobieństwie grzesznego ciała” (Rzym 8:3). Zwrot „grzech w ciele” jest niewątpliwie
synonimem zwrotu „prawo grzechu i śmierci” z wiersza 2, jak również wyrażenia zwrot
„grzech, który mieszka we mnie” z Rzym 7:17,20). Kontekst więc wyraźnie wskazuje na fakt,
że Chrystus musiał „potępić grzech” w dokładnie tej samej grzesznej naturze, która jest
twoim i moim udziałem. Była to natura, w której mieszka „prawo grzechu”.
Oto, w jaki sposób szwedzki teolog - Anders Nygren wyjaśnia, co apostoł Paweł miał na
myśli, pisząc w Rzym 8:3, że Bóg posłał swojego Syna „w podobieństwie grzesznego ciała”:
„Paweł stara się zapewnić nas, że kiedy Chrystus przyszedł na ten świat, wówczas podobnie
jak my znalazł się pod wpływem tych samych mocy. Oznacza to, że On też był pod gniewem,
grzechem, prawem i śmiercią. On znalazł się pod gniewem, bo uwalniając nas od
przekleństwa, sam stal się przekleństwem (Gal. 3,13). Znalazł się pod grzechem, gdyż Bóg
tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił (2Kor. 5:21). On znalazł się pod
prawem, bo gdy przyszło wypełnienie czasu, posłał Bóg Syna swego, który się stał pod
zakonem (Gal. 4:4, BG). A w Hebr. 2,14 powiedziane jest, że Bóg uczynił Go poddanym
śmierci, aby mógł przez śmierć zniszczyć tego, który miał władzę nad śmiercią, to jest diabła
(Hebr. 2:14). Również tutaj - w ósmym rozdziale listu do Rzymian - Paweł musiał powiedzieć
to samo, bo gdyby Chrystus pod jakimkolwiek względem, nie został uczyniony poddanym
którejkolwiek z tych sił, wówczas one nie zostałyby pozbawione mocy i potępione. Gdyby
Chrystus nie przyjął całego ciężaru grzechu (włącznie z upadłą naturą), wówczas byłby wolny
od tego, co uzbraja śmierć w żądło (1Kor. 15:56) i w tej sytuacji, grzech nie zostałby
uśmiercony i objąłby absolutne panowanie. Paweł ostrożnie dobierał tu słowa, gdyż musiał
brać pod uwagę dwie odnoszące się do Chrystusa pozornie przeciwstawne prawdy. Mówiąc o
nich, nie mógł posunąć się za daleko, ani w jednym, ani w drugim przypadku. Jedną prawdę
stanowiła doskonała bezgrzeszność Chrystusa, a drugą to, że musiał On znaleźć się w tym
samym położeniu, co my i być poddanym tym samym mocom. Z tego właśnie powodu
napisał, że Chrystus przyszedł nie w grzesznym ciele, ale w postaci, czy w podobieństwie
grzesznego ciała. Z tego ciała powstawały przeciwko Niemu te same pokusy, które
powstawały przeciwko nam. Pomimo tego jednak, Chrystus doskonale poskromił grzech w
jego własnym królestwie. Taki właśnie jest sposób, w jaki Bóg rozprawił się z dawnym
porządkiem - prawem grzechu i śmierci” (Anders Nygren, Commentary on Romans, s. 313317).
52
Na podstawie tego komentarza widzimy, że według tego teologa, użyty przez Pawła zwrot „w
podobieństwie” wcale nie oznaczał, że Chrystus nie przyjął naszej upadłej natury, ale raczej
to, że pomimo związania się z tą naturą nigdy nie zgrzeszył zachowując bezgrzeszność.
Podobne zdanie na ten temat ma również inny znany protestancki teolog - C.E.B. Cranfield –
profesor teologii na Uniwersytecie w Durham, który w następujący sposób komentuje użyty
przez Pawła w Rzym 8:3 zwrot mówiący o tym, że Chrystus przyszedł „w podobieństwie
grzesznego ciała”:
„Intencją Pawła nie było tu podważenie autentyczności grzesznego ciała Chrystusa. Stara się
on tylko zwrócić uwagę na fakt, że chociaż Syn Boży prawdziwie przyjął to grzeszne ciało, to
nigdy nie stał się grzesznym ciałem... Używając słów w podobieństwie, Paweł miał na myśli
to, że chociaż Chrystus przyjął tę samą upadłą naturę, która jest naszym udziałem, to w
przeciwieństwie do nas nie stanowiła ona wszystkiego, co posiadał. On nigdy nie przestał
być także Wiecznym Synem Bożym” (C. E. B. Cranfield, International Critical Commentary,
The Epistle to the Romans, vol. 1, p. 379).
Dokładnie takie samo zdanie wyraża także James Dunn, który w komentarzu do Rzym 8:3
napisał:
„Fundamentalną myślą jest tutaj to, że Bóg osiągnął dla człowieka swój cel nie przez
anulowanie pierwszej próby i rozpoczęcie wszystkiego od początku, ale pracując przez
człowieka w jego upadłym stanie oraz doprowadzenie grzechu i śmierci do wyczerpania
swoich sił w ciele tego człowieka, stwarzając go na nowo ponad śmiercią, jako protoplastę i
promotora życia według Ducha. Z tego też powodu, jakikolwiek by nie był zakres tego
podobieństwa, musi ono zawierać ideę całkowitej identyfikacji Jezusa z grzesznym ciałem
(taką samą naturą jak ta, która jest udziałem jakiegokolwiek grzesznika). Bóg posłał swego
Syna w celu rozprawienia się z grzechem, a ściśle mówiąc z grzechem w ciele, jako że to
właśnie przez to ciało grzech objawia swoją moc (7: 5,14,17,18). I to właśnie moc ciała
musiała być złamana i ujarzmiona. Stąd też, tak ważna jest zdolność potwierdzenia
całkowitego zjednoczenia Chrystusa z ciałem grzechu rodzaju ludzkiego. Dla Pawła złamanie
tej mocy zostało osiągnięte przez śmierć Chrystusa jako ofiary, przez co Bóg potępił to
grzeszne ciało. W tych dwóch frazach, „za grzech” oraz „potępił” znajduje się klucz do
przedstawionej przez Pawła soteriologii... Logika, którą posługuje się tutaj Paweł sprowadza
się do tego, że grzeszne ciało nie mogło być uzdrowione lub odkupione, ale musiało być
unicestwione. Bóg nie odkupił ciała przez akt inkarnacji, ale unicestwił je przez akt
potępienia” (James Dunn, Word Biblical Commentary, 38a: 420-440).
Co więcej, użyte w wierszu 3 słowo „grzech” występuje w liczbie pojedynczej, więc nie może
odnosić się do naszych wielu grzechów, które Chrystus zaniósł na krzyż, ale do „zakonu
grzechu”, który Chrystus potępił przez swoją śmierć. To właśnie dlatego, że na krzyżu to
prawo grzechu zostało w człowieczeństwie Chrystusa potępione i zgładzone, Paweł mógł
oświadczyć w Rzym 8:1: „Przeto teraz nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w
Chrystusie Jezusie”, pomimo tego, że upadła ludzka natura wierzącego nadal znajduje się pod
wpływem zakonu grzechu.
53
Jak już to było wcześniej wspomniane, według Rzym 5:12-21 nie ulega wątpliwości, że
Chrystus odkupił ludzkość jako drugi Adam czego legalnie mógł tego dokonać wyłącznie
przez przyjęcie naszego zjednoczonego i reprezentacyjnego upadłego człowieczeństwa. To
jednak nie uczyniło Go grzesznikiem, a to dlatego, że nie było to faktycznie Jego własne
człowieczeństwo. On przyjął tę naszą naturę, aby móc całkowicie odkupić nas od wszelkiego
aspektu grzechu. To właśnie dlatego autorzy Nowego Testamentu zawsze gdy nawiązują do
wcielenia Chrystusa używają specjalnych przydawek, takich jak: „uczyniony ciałem” (Jan
1:14), „uczyniony grzechem”, albo „stał się grzechem” (2Kor 5:21) itd. Słowo „uczyniony”
(„stał się”), jak to wynika z kontekstu, oznacza, że Chrystus został uczyniony czymś czym
wcześniej sam w sobie nie był. I to właśnie z tego powodu Paweł napisał w Rzym 8:3, że Bóg
posłał Chrystusa „w podobieństwie grzesznego ciała”, tak aby najpierw mógł On pokonać ten
grzech swoim doskonałym życiem, a następnie potępić ten zakon grzechu na krzyżu swoją
śmiercią.
Wynikiem tej chwalebnej prawdy jest to, że teraz sprawiedliwość prawa, której o własnych
siłach nie jesteśmy w stanie uzyskać, jest dostępna dla tych, którzy „chodzą w Duchu” (Rzym
8:4). W wierszach 5-17 Paweł wyjaśnia z czym wiąże się chodzenie w Duchu. Mówi on, że
jest to sekret świętego życia, które Bóg przygotował dla tych, którzy przyjęli Chrystusa jako
swego Zbawiciela.
Wszystko to jest cudowne. Musimy jednak pamiętać tu o pewnej niezwykle ważnej prawdzie,
która mówi, że jeśli nawet w najmniejszym stopniu polegamy na naszym sprawiedliwym
postępowaniu jako czymś, co może dopomóc nam w uzyskaniu zbawienia, wtedy Duch
Święty nie odtworzy w nas zwycięskiego życia Chrystusa. Będzie tak, gdyż Duch Święty nie
jest naszym współzbawicielem wraz z Chrystusem. Jego zadaniem w planie zbawienia jest
przekazywanie nam doskonałego zbawienia, które Bóg już dokonał dla wszystkich ludzi w
Chrystusie. Duch Święty jest aktywnym Pośrednikiem w planie zbawienia, ale wyłącznie
Chrystus jest Odkupicielem.
Po drugie, gdyby Duch Święty miał za zadanie wygenerować w nas sprawiedliwość, po to by
nas zbawić i usprawiedliwić, wówczas musiałby zaprzeczyć ewangelii, która już zbawiła
wszystkich, którzy wierzą w Chrystusa (Rzym 5:1). Trójjedyny Bóg nie może sam sobie
zaprzeczać. Inaczej mówiąc, jeśli jeszcze nie odpoczywamy w Chrystusie oraz Jego
doskonałym zbawieniu, które uzyskał dla nas 2000 lat temu, nie możemy też być
zapieczętowani do zwycięstwa nad grzechem, przez co nie jesteśmy też w stanie tego
zwycięstwa doświadczyć.
10. KRÓTKI OPIS HISTORII ZWIĄZANEJ ZE ZMIANĄ POGLĄDU NA TEMAT
WCIELENIA JEZUSA CHRYSTUSA
Zmiana stanowiska względem człowieczeństwa Chrystusa w naszym kościele związana była
z tym, że w przeszłości (szczególnie w latach pięćdziesiątych) popularny wówczas w naszym
54
kościele pogląd o przyjęciu przez Chrystusa grzesznego człowieczeństwa sprawiał, że inni
chrześcijanie uważali nas za sektę. Musimy pamiętać, że w tamtym czasie niemal żaden z
chrześcijańskich teologów czy też żaden komentarz biblijny nie sugerował przyjęcia przez
Zbawiciele upadłej ludzkiej natury.
27 maja 1976 roku grupa ówczesnych przywódców kościoła wydała na łamach Adventist
Review oświadczenie na temat usprawiedliwienia z wiary oraz kilku innych powiązanych z
tym prawd, w tym również na temat człowieczeństwa Chrystusa. Po wyjaśnieniu obu
przeciwstawnych poglądów dotyczących wcielenia Chrystusa, artykuł ten oświadczył, że
Kościół Adwentystów nie posiada oficjalnego stanowiska w kwestii człowieczeństwa Jezusa
Chrystusa, i że z tego powodu członkowie kościoła mogą przyjmować zarówno jeden jak i
drugi pogląd. Stanowisko to zostało też potwierdzone przez obecnych redaktorów Adventist
Review.
Jasne jest więc, że kościół nasz dopuszcza przyjęcie obu tych poglądów. Niestety, prawda
wygląda tak, że jest tak jedynie w teorii a nie w praktyce, gdyż zazwyczaj ci spośród nas,
którzy głośno wyrażają swój pogląd o przyjęciu przez Chrystusa upadłego człowieczeństwa
nie są mile widziani a bywa i tak, że są postrzegani jako heretycy. Jednym z tego powodów
jest niewątpliwie fakt, że twierdzenie, według którego Jezus przyjął grzeszną ludzką naturę
jest szczególnie mocno akcentowane przez większość niezależnych adwentystycznych
organizacji. Problem jednak polega na tym, że prawda ta przedstawiana jest przez te
organizacje w kontekście chrześcijańskiego życia a nie ewangelii. Gdy pogląd o przyjęciu
przez Chrystusa upadłego człowieczeństwa wykorzystuje się głównie do tego, by przedstawić
Chrystusa nie tyle jako naszego Zbawiciela, ile raczej jako przykład sprawiedliwego życia,
wówczas zawsze prowadzi to do legalizmu, perfekcjonizmu i pesymizmu (braku pewności
zbawienia). Zwolennicy tego zrozumienia uważają, że skoro Chrystus zdołał w mocy Ducha
Świętego żyć bezgrzesznym życiem w upadłej ludzkiej naturze, to teraz Bóg oczekuje tego
samego od nas, i że jest to warunkiem zbawienia. Według nich jest to szczególnie ważne w
czasach końca, kiedy to będziemy musieli żyć bez Chrystusa jako naszego Orędownika
(Najwyższego Kapłana), gdyż opuści On miejsce najświętsze świątyni w niebie. Ci
adwentystyczni legaliści zapominają jednak o tym, że życie bez Pośrednika nie oznacza
jeszcze życia bez Zbawiciela. Nie będziemy potrzebować Pośrednika po ogłoszeniu werdyktu
i zakończeniu przedadwentowego sądu, zawsze jednak po tej stronie wieczności będziemy
potrzebować Zbawiciela.
Wprawdzie nasz kościół nigdy nie posiadał oficjalnego stanowiska względem wcielenia
Chrystusa, to jednak nie ulega wątpliwości, że w naszych czasopismach, książkach czy
lekcjach biblijnych opublikowanych przed rokiem 1956 królował pogląd o przyjęciu przez
Chrystusa grzesznej ludzkiej natury. Jakiś czas temu fakt ten potwierdził anglikański teolog Geoffrey Paxton w książce The Shaking of Adventism.
Nie jest tajemnicą, że zmiana poglądu na temat wcielenia Chrystusa została zainicjowana w
latach pięćdziesiątych naszego stulecia przez dialog z nieadwentystycznymi teologami, co
stopniowo zmieniło nasze stanowisko względem tego zagadnienia. To nowe spojrzenie na
prawdę o ludzkiej naturze Chrystusa po raz pierwszy zostało wyrażone w magazynie
55
Ministry, a następnie w książce Questions on Doctrines oraz Movement of Destiny (Ruch
Przeznaczenia). Starsze książki, takie jak: Bible Readings for the Home Circle i Answers to
Objections zostały zmodyfikowane, tak aby nie stały w opozycji, ale harmonizowały z tym
nowym (zmienionym) poglądem na temat wcielenia Chrystusa.
Jedynie sąd Boży będzie w stanie obnażyć tajemnice ludzkich umysłów oraz prawdziwe
motywy, które doprowadziły to tych zmian. Wielu jednak uważa, że głównym ich powodem
było usilne dążenie do zaskarbienia sobie przychylności ze strony popularnych
ewangelicznych kościołów i teologów, oraz by dzięki temu pozbyć się miana sekty.
Nie wszyscy jednak adwentystyczni teolodzy podporządkowali się tej teologicznej
modyfikacji odnośnie ludzkiej natury Chrystusa. Pierwszoplanową postacią wśród opozycji
był niewątpliwie M. L. Andreasen, a także inni, którzy poszli w jego ślady aż do momentu,
kiedy to podczas konferencji w Palmdale w 1976 roku kościół został zmuszony do wydania
oświadczenia, które dopuszczało przyjęcie obu poglądów, nawet jeśli jeden z nich był
„bliższy prawdzie” niż drugi. Oświadczenie to jednak, głównie za sprawą różnych
niezależnych organizacji, nie zdołało zakończyć tej debaty, przez co spór trwa nadal,
powodując nieustanną fragmentację kościoła.
W odniesieniu do tego zagadnienia, Kościół Adwentystów można obecnie podzielić na dwa
główne nurty. Pierwszy i bardziej popularny z nich utrzymuje, że Chrystus przyjął naturę
podobną do naszej, ale jedynie w jej fizycznym aspekcie, a Jego duchowa natura była taka
jaką posiadał bezgrzeszny Adam.
Natomiast zwolennicy drugiego nurtu nauczają, że Chrystus przyjął całą grzeszną ludzką
naturę we wszystkich jej aspektach. Jego ludzka natura była taka sama, z jaką my się
rodzimy, z tą tylko różnicą, że On nigdy w tej naturze nie zgrzeszył nawet w myślach.
Niestety większość adwentystów należących do tego pierwszego ugrupowania wrzuca
wszystkich reprezentujących odmienny pogląd do jednego worka, podczas gdy faktycznie
tych, którzy utrzymują, że udziałem Chrystusa stało się grzeszne człowieczeństwo można
podzielić na trzy grupy:
1. Grupa hałaśliwa. Zgodnie z tym, co na jej temat napisał edytor Adventist Review jest to
„bardziej natarczywe ugrupowanie”, które w głównej mierze składa się z niezależnych
organizacji. Grupa ta utrzymuje, że Chrystus przyjął w całości naszą upadła naturę, ale
uczynił tak głównie po to, by stać się naszym przykładem, oraz aby wikarialnie zastąpić nas
Sobą.
2. Grupa cicha. Ten obóz skupia w sobie głównie liberalnych adwentystów, którzy wierzą, że
Chrystus przyjął naszą grzeszną naturę. Nie obnoszą się oni jednak specjalnie z tym
poglądem, co też sprawia, że trudno jest określić, który aspekt wcielenia Chrystusa jest przez
nich akcentowany.
3. Grupa mniejszościowa. To ugrupowanie również utrzymuje, że Chrystus przyjął całą
grzeszną ludzką naturę i przedstawia ten pogląd dokładnie tak jak został on wyrażony w
poselstwie z 1888 roku, gdzie Chrystus został objawiony jako doskonały i kompletny
56
Zbawiciel od grzechu w każdym jego aspekcie. Według tego spojrzenia, Chrystus przy
wcieleniu przyjął całą zjednoczoną i reprezentacyjna upadłą ludzką naturę po to, aby mógł On
legalnie i faktycznie (rzeczywiście) a nie wikarialnie zastąpić całą rasę ludzką Sobą oraz
swoim człowieczeństwem.
Spośród tych trzech obozów, to „bardziej natarczywe” ugrupowanie - reprezentowane przez
niezależne organizacje, które forsują pogląd o tym, że Chrystus przyjął nasze upadłe
człowieczeństwo w celu stania się naszym przykładem - jest tym, które w największym
stopniu hamuje cały proces odnawiania w naszym kościele tego „najbardziej drogocennego
poselstwa” o usprawiedliwieniu z wiary, którym Pan obdarował swój lud w 1888 roku.
Przesadne akcentowanie przez to ugrupowanie Chrystusa jako naszego przykładu a nie
Zbawiciela sprawiło, że wielu szczerych adwentystów wpadło w pułapkę subtelnej formy
legalizmu lub perfekcjonizmu. Uważam, że to właśnie z tego powodu należy uznać ten pogląd
fałszywym i niebezpiecznym zwiedzeniem, które spowodowało w Bożym kościele ostatków
więcej zła niż nauczanie o bezgrzesznej ludzkiej naturze Chrystusa.
Pogląd ten jest niezgodny z prawdą nie tylko dlatego, że akcentuje głównie Chrystusa jako
nasz przykład, co prowadzi do legalizmu, braku pewności zbawienia oraz perfekcjonizmu, ale
także dlatego, że - podobnie jak zwolennicy przyjęcia przez Chrystusa bezgrzesznego
człowieczeństwa - przedstawia Jego grzeszną naturę w kontekście wikarialnego zastępstwa.
To zaś podważa biblijną naukę o faktycznym zastępstwie, którą Paweł tak jasno wyraża przy
pomocy prawdy o dwóch Adamach (Rzym 5:12-21) oraz motywu „w Chrystusie”, który
stanowi sedno ewangelii przedstawionej w jego listach. O tym jak bardzo istotny jest ten
aspekt w teologii Nowego testamentu wyjaśnia na przykład James Dunn pisząc, że „motyw w
Chrystusie (en Christo), jest dla Pawła tak fundamentalny, że występuje w jego listach o wiele
częściej niż język, przy pomocy którego wyraża on usprawiedliwienie!” (Conversation on
Jesus and Paul with James D.G. Dunn, online 2007).
Jakiś czas temu magazyn Ministry opublikował dwa artykuły na temat wcielenia Chrystusa.
Oba zostały napisane przez adwentystycznych teologów, ale jeden z nich bronił poglądu o
przyjęciu przez Chrystusa bezgrzesznej a drugi grzesznej ludzkiej natury, akcentując
jednocześnie Chrystusa jako nasz przykład oraz wikarialnego zastępcę. Niedługo po
opublikowaniu tych artykułów miałem możliwość rozmawiać z redaktorem naczelnym tego
magazynu. Powiedział mi, że artykuły te wywołały taką burzę reakcji z obu stron, jakiej w
czasie jego kadencji nie spowodował żaden inny artykuł. Jednak tym, co najbardziej go
zasmuciło był duch, w jakim napisanych było wiele listów reprezentujących tych, którzy
obstawali przy grzesznym człowieczeństwie Chrystusa. Powiedział, że niektóre z nich były
tak złośliwe i dalekie od Chrystusowego ducha, że doprowadziły go niemal do płaczu.
Czytając te listy, faktycznie miał wątpliwości, co do nawrócenia ich autorów. Postrzegał on to
podejście jako naturalny owoc przyjęcia niewłaściwego poglądu na temat wcielenia
Chrystusa, co też wpłynęło na odrzucenie przez niego prawdy o przyjęciu przez Chrystusa
grzesznego człowieczeństwa.
Niestety nie on jeden zraził się do prawdy w wyniku zetknięcia się z niechrześcijańskim
duchem, krytycyzmem i nieuprzejmością tych, którzy należą do tej „bardziej natarczywej
57
grupy”. Za ich sprawą wielu pastorów oraz szczerych wyznawców naszego kościoła zostało
skutecznie zniechęconych do studiowania tematu człowieczeństwa Chrystusa w świetle
obiektywnej ewangelii. Wynik tego jest taki, że większość dzisiejszych adwentystów
identyfikuje wieczną ewangelie z czternastego rozdziału księgi Objawienia (to najbardziej
drogocenne poselstwo z 1888 roku) jedynie z ewangelią w wydaniu ewangelicznym, czyli tak
zwaną „nową teologią”. Wizja, jakiej Bóg udzielił temu ruchowi, wizja zwiastowania
jedynego w swoim rodzaju poselstwa Eliasza, które ma przygotować świat na powrót
Chrystusa, jest stopniowo tłumiona wśród adwentystów. Z tego też powodu również
dzisiejsza adwentowa młodzież nie dostrzega w naszej społeczności żadnego poselstwa, które
mogłoby być częścią unikalnej i globalnej misji Kościoła Adwentystów.
Wierzę, że ten krytyczny i natarczywy duch, który owładnął wielu zwolenników nauki o
przyjęciu przez Chrystusa grzesznego człowieczeństwa nie pochodzi od Chrystusa, ale wroga
dusz. Dlatego też, jest niezwykle ważne, aby uświadomili oni sobie, że jeśli nie jesteśmy w
stanie dzielić się swoim zrozumieniem tego niezwykle ważnego zagadnienia w duchu miłości
i wzajemnego poszanowania oraz tolerancji, Bóg nigdy nie będzie w stanie tego sporu
rozwiązać i doprowadzić do jednomyślności w tym temacie. Pamiętajmy o tym, że wszelkie
dyskusje prowadzone w nawiązaniu do tego świętego zagadnienia i pozbawione wzajemnej
miłości nie mają żadnej pozytywnej wartości: „Choćbym miał dar prorokowania, i znał
wszystkie tajemnice, i posiadał całą wiedzę, i choćbym miał pełnię wiary, tak żebym góry
przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym” (1Kor 13:2).
W wyniku chrystologicznego sporu, który przeniknął adwentyzm, kościół nie ma też
jednolitego spojrzenia na ewangelię. Jednym z tego powodów jest to, że te reprezentujące tę
„bardziej natarczywą grupę” niezależne organizacje głoszą ewangelię w oparciu o wikarialne
zastępstwo w kontekście grzesznego człowieczeństwa Chrystusa. Według tej ewangelii
(określanej mianem „historycznego adwentyzmu”) jeden Człowiek - Jezus Chrystus - przyjął
naszą grzeszną naturę zastępując w ten sposób cały upadły rodzaj ludzki, by dać nam
przykład zwycięskiego życia.
Jest też inna popularna wśród adwentystów grupa, która - podobnie jak poprzednia - również
obstaje przy wikarialnym zastępstwie, ale w przeciwieństwie do tamtej głosi tę ewangelię w
kontekście bezgrzesznej ludzkiej natury Chrystusa. Według nich jeden Człowiek - Jezus
Chrystus - zastąpił Sobą cały rodzaj ludzki przyjęciem naszej bezgrzesznej duchowej ludzkiej
natury. Według tego nurtu, zwanego „ewangelicznym adwentyzmem”, Chrystus zastąpił
nasze grzeszne życie swoim bezgrzesznym życiem, a naszą grzeszną naturę zastąpił swoją
bezgrzeszną ludzką naturą.
Trzecia zaś grupa desperacko stara się przywróć kościołowi prawdę o grzesznym
człowieczeństwie Chrystusa w kontekście faktycznego zastępstwa, co też było częścią
poselstwa z 1888 roku. Idea ta utrzymuje, że cały rodzaj ludzki był faktycznie solidarnie
zjednoczony w człowieczeństwie jednego Człowieka - Jezusa Chrystusa, który przyjął naszą
zjednoczoną, potępioną i grzeszną ludzką naturę przy wcieleniu, po to by móc stać się
legalnym Zbawicielem grzesznego świata. Tym unikalnym poselstwem Bóg obdarzył nas już
ponad 100 lat temu. To właśnie z tego powodu, anglikański teolog - Geoffrey Paxton, jakiś
58
czas temu w jednej ze swoich książek rzucił nam wyzwanie pytając: „Czy prawdziwi
Adwentyści Dnia Siódmego w końcu powstaną?”
11. POGLĄDY WSPÓŁCZESNYCH TEOLOGÓW
Autorzy Nowego Testamentu jasno wyrazili prawdę o podwójnej naturze Chrystusa, czyli o
tym, że był On jednocześnie w pełni Bogiem i w pełni człowiekiem. Z upływem czasu jednak
do głosu doszli chrześcijanie, którzy znajdowali się pod silnym wpływem greckiej kultury, i
którym trudno było pogodzić się z tym faktem. Wielu z nich wierzyło, że fizyczne ciało było
wewnętrznie złe. Z tego powodu trudno było im pojąć, jak święty Bóg mógł współistnieć w
złym z natury ludzkim ciele. Doprowadziło to do niekończących się chrystologicznych
sporów, podczas których jedni zaprzeczali boskości Chrystusa a inni podważali autentyczność
jego ludzkiej natury. Trzeba było czekać aż 300 lat, aby w końcu w czasie soborów w Nicei
oraz Chalcedonie, kościół chrześcijański ostatecznie przywrócił i ponownie zaakceptował
jasną apostolską naukę o autentyczności unikalnej podwójnej bosko-ludzkiej natury
Chrystusa. I choć nie rozwiązano wtedy wszystkich chrystologicznych problemów, to prawda
mówiąca o tym, że Chrystus był w pełni Bogiem i jednocześnie w pełni człowiekiem była
generalnie akceptowanym stanowiskiem w kościele chrześcijańskim aż do osiemnastego
wieku (epoki „oświecenia”). W tym to właśnie czasie chrześcijańscy teolodzy zaczęli
ponownie poddawać w wątpliwość autentyczność przyjęcia przez Chrystusa grzesznej
ludzkiej natury i niestety proces ten trwa nieustannie aż do obecnych czasów.
Dopiero na początku lat sześćdziesiątych naszego stulecia, brytyjski teolog Harry Johnson,
uzyskał na Londyńskim Uniwersytecie tytuł doktora w dziedzinie badań historycznych
dotyczących zagadnienia człowieczeństwa Chrystusa. W 1962 roku opublikował on wyniki
swoich badań w książce The Humanity of the Saviour (Epworth Press, London). A oto cytat
zaczerpnięty ze wstępu do tej książki:
„Wieczny Syn Boży stał się człowiekiem dla naszego zbawienia, ale jaka ludzka natura stała
się Jego udziałem? Odpowiedź jaka znajduje się w niniejszej książce mówi, że przyjął On
naturę, która jest konsekwencją upadku. Pomimo tego jednak, żył On doskonałym i
bezgrzesznym życiem, a następnie odkupił tę upadłą naturę przez swój krzyż. Zwycięstwo to
jest także podstawą pojednania”.
Osobiście wierzę, że to właśnie ta książka, bardziej niż jakiekolwiek inne opracowanie,
zainspirowała teologów do ponownej analizy zagadnienia ludzkiej natury Chrystusa. W
wyniku tego, wielu współczesnych teologów doszło do takich samych wniosków, do jakich
doszedł Harry Johnson, a mianowicie, że aby stać się Zbawicielem świata, Chrystus musiał
odkupić rodzaj ludzki od grzechu w każdym jego aspekcie. Na przykład, w 1982 roku The
International Critical Commentary (Międzynarodowy Krytyczny Komentarz do Pisma
Świętego), który wcześniej utrzymywał, że udziałem Chrystusa stało się bezgrzeszne
człowieczeństwo, zmienił swoje stanowisko w tej kwestii, wyjaśniając, że musiał On jednak
przyjąć upadłą ludzką naturę. Dokładnie takie samo zdanie wyraził w swoim komentarzu do
listu do Rzymian szwedzki teolog Anders Nygren. Również James Dunn bardzo
59
jednoznacznie wyraził swój pogląd o grzesznym człowieczeństwie Chrystusa w swoim
komentarzu do listu do Rzymian, będącym częścią The Word Biblical Commentary (jego
wypowiedź na ten temat zamieściłem w rozdziale 9 niniejszej książki).
Oczywiście, nie wszyscy współcześni teolodzy podzielają ten pogląd, ale wśród tych, którzy
uważają, że aby zbawić ludzkość Chrystus musiał utożsamić się w pełni z naszym upadłym
człowieczeństwem są (oprócz wcześniej wspomnianych) następujący teolodzy: Karl Barth,
J.A.T. Robinson, T.F. Torrance, C.E.B. Cranfield, Nels F.S. Ferre, Harold Roberts oraz Leslie
Newbigin.
Zwróćmy teraz uwagę na to, jakich argumentów używają oni w celu poparcia swojego
stanowiska:
Anders Nygren: „Paweł stara się zapewnić nas, że kiedy Chrystus przyszedł na ten świat,
wówczas podobnie jak my znalazł się pod wpływem tych samych mocy. Oznacza to, że On
też był pod gniewem, grzechem, prawem i śmiercią. On znalazł się pod gniewem, bo
uwalniając nas od przekleństwa, sam stal się przekleństwem (Gal. 3,13). Znalazł się pod
grzechem, gdyż Bóg tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił (2 Kor. 5:21). On
znalazł się pod prawem, bo gdy przyszło wypełnienie czasu, posłał Bóg Syna swego, który się
stał pod zakonem (Gal. 4:4, BG). A w Hebr. 2,14 powiedziane jest, że Bóg uczynił Go
poddanym śmierci, aby mógł przez śmierć zniszczyć tego, który miał władzę nad śmiercią, to
jest diabła (Hebr. 2:14). Również tutaj - w ósmym rozdziale listu do Rzymian - Paweł musiał
powiedzieć to samo, bo gdyby Chrystus pod jakimkolwiek względem, nie został uczyniony
poddanym którejkolwiek z tych sił, wówczas one nie zostałyby pozbawione mocy i
potępione. Gdyby Chrystus nie przyjął całego ciężaru grzechu (włącznie z upadłą naturą),
wówczas byłby wolny od tego, co uzbraja śmierć w żądło (1Kor. 15:56) i w tej sytuacji,
grzech nie zostałby uśmiercony i objąłby absolutne panowanie. Paweł ostrożnie dobierał tu
słowa, gdyż musiał brać pod uwagę dwie odnoszące się do Chrystusa pozornie przeciwstawne
prawdy. Mówiąc o nich, nie mógł posunąć się za daleko, ani w jednym, ani w drugim
przypadku. Jedną prawdę stanowiła doskonała bezgrzeszność Chrystusa, a drugą to, że musiał
On znaleźć się w tym samym położeniu, co my i być poddanym tym samym mocom. Z tego
właśnie powodu napisał, że Chrystus przyszedł nie w grzesznym ciele, ale w postaci, czy w
podobieństwie grzesznego ciała. Z tego ciała powstawały przeciwko Niemu te same pokusy,
które powstawały przeciwko nam. Pomimo tego jednak, Chrystus doskonale poskromił
grzech w jego własnym królestwie. Taki właśnie jest sposób, w jaki Bóg rozprawił się z
dawnym porządkiem - prawem grzechu i śmierci” (Anders Nygren, Commentary on Romans,
8:1-11).
W następujący sposób Harry Johnson wyjaśnia, dzięki czemu Chrystus mógł prowadzić
doskonale święte życie pomimo przyjęcia naszej zdominowanej przez zakon grzechu upadłej
natury:
„Główną myślą w chrześcijańskiej teologii była zawsze prawda o tym, że Jezus był
wcielonym Synem Boga. Z tego powodu niemożliwością jest czynienie z Chrystusa istoty
wyłącznie ludzkiej. Był On zarówno człowiekiem jak i Bogiem. Dwie natury spotkały się w
jednej Osobie. Jezus dzielił z nami naszą upadłą naturę, naturę, która choć nie sprawiała
60
jeszcze, że w Jego przypadku grzech był czymś nieuniknionym, to jednak powodowała, że
popełnienie przez Niego grzechu było bardzo prawdopodobne. Niektórzy mogliby w tym
miejscu powtórzyć to, co napisał Augen i Luter, którzy sugerowali, że dla naturalnego
człowieka było to czymś nieuniknionym... To przez moc kontrolowanej przez Ducha
Świętego boskiej natury pokonana została słabość Jego człowieczeństwa, tak że mógł On
prowadzić doskonałe życie. Syn Boży przyszedł, aby być naszym Zbawicielem, tak by Jego
zwycięstwo mogło stać się naszym. Jakakolwiek przewaga, którą posiadał, wykorzystana była
dla naszego dobra” (Harry Johnson, The Humanity of the Saviour, 30-31).
Ten sam autor dalej wyjaśnia również, w jaki sposób Chrystus był w stanie zachować
nieprzerwaną łączność z Ojcem pomimo przyjęcia naszej odłączonej od Boga grzesznej
natury:
„Musimy jednak pamiętać o tym, że podana nam definicja upadłej ludzkiej natury oraz
związana z jej przyjęciem alienacja, w żadnym wypadku nie była czymś personalnym, gdyż
indywidualna alienacja ma miejsce dopiero wówczas, gdy wkracza osobisty grzech oraz bunt,
i co za tym idzie pojawia się również wina. Tak więc, chociaż Jezus urodził się w
wyobcowanej rasie i rzeczywistości opanowanej przez grzech oraz śmierć, to nadal mógł
cieszyć się nieprzerwanym związkiem ze swoim Ojcem... Cała ta sytuacja może być poddana
w wątpliwość i uznana za paradoks. Jezus przyjął upadłą ludzką naturę, ale pomimo tego
wolny był od grzechu. Urodził się w odłączonej od Boga rasie, ale pomimo tego zachował
doskonałą więź ze swoim Ojcem. Nie można jednak przed tym paradoksem uciec. Wcielenie i
pojednanie są pełne paradoksów” (ibid, 33-34).
Zwolennicy bezgrzesznej ludzkiej natury Chrystusa argumentują, że ponieważ nie posiadał
On ludzkiego ojca, ale urodził się w wyniku interwencji Ducha Świętego, z tego powodu Jego
ludzka natura była wolna od grzesznego „skrzywienia”, z którym my się rodzimy. Oto w jaki
sposób Johnson odpowiada na ten argument:
„Fakt, że tylko jeden ludzki rodzic zaangażowany był w procesie narodzin Jezusa jest
wystarczający, aby dojść do wniosku, że łańcuch ludzkiego dziedzictwa został zachowany...
Twierdzenie, które utrzymuje, że mogło być ono zachowane tylko w przypadku, gdy obecna
jest pożądliwość jest nie do przyjęcia. Jeśli dziedzictwo nie zostało przekazane, to musimy
założyć, że w jakiś tajemniczy sposób ten łańcuch dziedziczenia pomiędzy Marią i Jezusem
został zerwany. Nie istnieje jednak żadna podstawa, dzięki której można byłoby takie
założenie uzasadnić” (ibid, 43).
Katolicka doktryna o niepokalanym poczęciu naucza, że Maria została poczęta bez zmazy
grzechu, dzięki czemu, kiedy Jezus został poczęty z Ducha Świętego, to również i On mógł
urodzić się wolny od upadłej ludzkiej natury. W następujący sposób Johnson komentuje ten
pogląd:
„Syn zrodzony z ludzkiej matki, nawet jeśli przychodzi na świat bez ludzkiego ojca, jest nadal
w naturalny sposób w zupełności związany z ludzkim położeniem, a doktryna o
niepokalanym poczęciu stanowi jedynie skromny wysiłek w przeogromnym problemie, gdyż
61
nie wiemy, czy nawet nieskończony łańcuch takich niepokalanych poczęć zdołałby usunąć to
piętno grzechu” (ibid, 43).
„Aby w rzeczywistości zidentyfikować się z ludzkością, którą Chrystus przyszedł zbawić, aby
móc stać się Synem Człowieczym, było czymś koniecznym, aby Jezus stał się częścią
ludzkiej rasy w pełnym znaczeniu tego słowa. Czy to zatem oznacza, że stał się On częścią
ludzkości, która z pokolenia w pokolenie była osłabiana przez grzech? Z pewnością tak, bo
tylko jeśli przyjął On upadłą ludzką naturę, wówczas w faktycznie był On jedno z rodzajem
ludzkim” (ibid, 56).
„Jeśli mamy zachować tę reprezentacyjną ideę Syna Człowieczego, będącą koncepcją, której
nie można zignorować, i jeśli jej wspólnemu (społecznemu) aspektowi mamy nadać doniosłe
znaczenie, to musi też istnieć jakiś niezbędny sposób na zjednoczenie Syna Człowieczego z
resztą rodzaju ludzkiego. Jedność ta może być zachowana dzięki twierdzeniu, że Chrystus
przyjął upadłą ludzką naturę... Jezus mógł stworzyć nowe odkupione człowieczeństwo, tylko
dzięki temu, że sam wcześniej to upadłe człowieczeństwo przyjął i odkupił... Krzyż był
miejscem ostatecznej potyczki z mocą grzechu, potyczki, która zakończyła ten bój raz na
zawsze. W wyniku tego konfliktu, ta upadła ludzka natura, którą Chrystus przyjął, została
przybita do krzyża i odkupiona przez śmierć. Dzięki temu w zwycięskim i zmartwychwstałym
Jezusie istnieje źródło bezgrzesznego człowieczeństwa” (ibid, 62).
Biblia (Rzym 7:25; Ef 2:3) czyni wyraźną różnicę pomiędzy ciałem (naszą grzeszną naturą)
oraz umysłem (siedliskiem woli). Jednym z najbardziej klarownych oświadczeń uczynionych
przez Waggoner’a oraz Jones’a, podtrzymujących bezgrzeszność Chrystusa, polegało na
oddzieleniu Jego upadłego człowieczeństwa, które było zdominowane przez zakon grzechu,
od Jego umysłu, który nigdy nie uległ grzechowi. Zarówno Jones jak i Waggoner stanowczo
nalegali, abyśmy nigdy nie sprowadzali umysłu Chrystusa do poziomu grzechu. Do takiego
samego wniosku doszedł także Harry Johnson:
„Jezus przywdział naszą upadłą naturę, ale nigdy nie zjednoczył z nią swojej woli. Nigdy też
nie zerwał związku ze swoim Ojcem. Na krzyżu miała miejsce decydująca bitwa pomiędzy
Jezusem i mocami zła, nie jedynie zewnętrznymi mocami, ale również z mocą upadłej natury,
którą odziedziczył. To tutaj - na krzyżu - dokonało się odkupienie tej natury” (ibid, 62-63).
Zgadzała się z tym także Ellen White, odnosząc oczyszczenie przez Chrystusa świątyni w
Jerozolimie do oczyszczenia przez Niego ludzkiej świątyni, którą przyszedł odkupić:
„Bożym planem od wieczności było, aby każda stworzona istota, od jaśniejącego i świętego
serafa aż do człowieka, była świątynią zamieszkującego ją Stwórcy. Z powodu grzechu
człowieczeństwo przestało być świątynią Boga. Owładnięte mrokiem i skażone złem ludzkie
serce nie mogło już dłużej objawiać chwały boskiej Istoty. Jednakże dzięki wcieleniu Syna
Bożego cel nieba został zrealizowany” (Desire of Ages, 161).
Ponieważ pogląd o grzesznym człowieczeństwie Chrystusa był i nadal jest przedstawiany
przez wielu adwentystów w niewłaściwym świetle, prześledźmy także z uwagą, co Harry
62
Johnson napisał na temat skutków niewłaściwego przedstawiania prawdy o przyjęciu przez
Chrystusa grzesznej ludzkiej natury:
„Nie ulega wątpliwości, że pogląd o przyjęciu przez Jezusa upadłego człowieczeństwa
stanowi doktrynę, która wymaga szczegółowej analizy w celu wykrycia wszelkich możliwych
błędów, których należy się wystrzegać. Niestety prawdą jest, że nauka ta jest często
wykładana przez jej nieszczęsnych i błądzących zwolenników, oraz dodatkowo łączona z
pewnymi doktrynami, które jeszcze bardziej zacierają całą prawdę na ten temat. Czynniki te
sprzeciwiają się akceptacji tej nauki, w wyniku czego przedstawiona przez Pawła doktryna,
mówiąca o odkupieniu, ograbiona została z jej prawdziwego znaczenia. Kiedy Pawłowy
schemat odkupienia nie jest interpretowany w oparciu o prawdę, która mówi o przyjęciu przez
Chrystusa grzesznego człowieczeństwa, wtedy jakaś część cudowności zbawienia,
wspaniałości wyzwolenia oraz nieskończonej miłości i uniżenia, zawartych we wcieleniu
Chrystusa, jest zagubiona. Aby oddać należną sprawiedliwość przedstawionej przez Pawła
idei, niezbędne jest zaakceptowanie doktryny, mówiącej o tym, że udziałem Chrystusa stała
się upadła ludzka natura” (ibid, 105).
Jeśli my - adwentyści chcemy przywrócić światu pełnię ewangelii i zakończyć to, co
reformatorzy rozpoczęli 400 lat temu, musimy bardzo poważnie potraktować to, co na temat
wcielenia Chrystusa napisał Thomas F. Torrance i ponownie przeanalizować całą tę prawdę:
„Być może, najbardziej fundamentalną prawdą, której musimy się w chrześcijańskim kościele
nauczyć, albo raczej ponownie nauczyć, gdyż ją stłumiliśmy, jest prawda, która mówi o tym,
że inkarnacja była pojawieniem się Boga w celu naszego zbawienia, i to w sercu naszego
upadłego i zdeprawowanego człowieczeństwa znajdującego się w stanie największej
nikczemności, wrogości i buntu przeciwko Bożej pojednawczej miłości. Inaczej mówiąc,
inkarnacja powinna być rozumiana jako przyjęcie na Siebie przez Boga naszej natury, naszej
obarczonej grzechem i winą rzeczywistej ludzkiej egzystencji, naszego umysłowo i duchowo
chorego człowieczeństwa w jego stanie odłączenia od Stwórcy. Doktryna ta, na przestrzeni
pierwszych pięciu wieków, akceptowana była wszędzie przez wczesny Kościół
Chrześcijański. Stale powtarzano wtedy, że jeśli cały człowiek miał być zbawiony, to
Chrystus musiał przyjąć całe człowieczeństwo, gdyż to, czego nie przyjął nie mogło być
uzdrowione ani zbawione... Oznacza to, że inkarnacja musi być rozumiana jako posłanie Syna
Bożego w określonej postaci naszej własnej grzesznej natury. Posłanie Go jako ofiary za
grzech, dzięki czemu potępił On grzech w tej samej grzesznej naturze, aby odkupić człowieka
od jego cielesnego i wrogiego umysłu” (Thomas F. Torrance, The Meditation of Christ, 48,
49).
Bardzo możliwe, że taki właśnie był powód, dla którego International Critical Commentary
(Międzynarodowy Krytyczny Komentarz do Pisma Świętego), który wcześniej utrzymywał,
że udziałem Chrystusa stało się bezgrzeszne człowieczeństwo, zmienił swoje stanowisko w
kwestii wcielenia Chrystusa. Oto krótki fragment tego obszernego komentarza, który może
być tego wyrazem:
„Kiedy rozpoznajemy, że Paweł wierzył, iż ludzka natura, którą przyjął Chrystus była upadła,
wtedy będziemy prawdopodobnie skłonni, by dostrzec tu także odniesienie do nieustannej
63
walki, którą Chrystus toczył w całym swoim ziemskim życiu, przez co zmusił On naszą
zbuntowaną naturę do okazania Bogu doskonałego posłuszeństwa” (International Critical
Commentary, C.E.B. Cranfield, Romans, 383).
Wszystko więc wskazuje na to, że jako Adwentyści Dnia Siódmego nie musimy już dłużej
ukrywać ani wstydzić się tak mocno akcentowanej w poselstwie z 1888 roku prawdy o
przyjęciu przez Chrystusa naszej grzesznej natury. Nie musimy obawiać się również tego, że
akceptowanie tej prawdy sprawi, iż ewangeliczni chrześcijanie będą kojarzyć nasz kościół z
sektą, bo choć nie opieramy naszych wierzeń na zdaniu współczesnych protestanckich
teologów, to nie ulega wątpliwości, że coraz większe ich grono wyraźnie popiera ten sam
pogląd, który w odniesieniu do wcielenia Chrystusa powszechnie akceptowany był wcześniej
(przed rokiem 1956) w naszym kościele i stanowił witalną część poselstwa z Minneapolis.
12. ZNACZENIE CZŁOWIECZEŃSTWA CHRYSTUSA DLA NAS
Podstawą chrześcijańskiej wiary jest fakt, że Syn Boży stał się człowiekiem. I to właśnie z
tego powodu Ellen White napisała, że „człowieczeństwo Chrystusa jest dla nas wszystkim.
Jest to złoty łańcuch wiążący nasze dusze z Chrystusem, a przez Niego z Bogiem. Temat ten
ma być przedmiotem naszych studiów” (7 BC 904).
Często słyszymy twierdzenie, że człowieczeństwo Syna Bożego to temat spowity tajemnicą i
nigdy nie będziemy w stanie zrozumieć tego zagadnienia, więc nie powinniśmy poświęcać
mu zbyt dużo czasu. Prawda ta jednak „ma być przedmiotem naszych studiów”, i nasze
śmiertelne umysły mają dążyć do tego, aby uchwycić tę kluczową biblijną naukę na tyle, na
ile Duch Święty nam ją objawi, gdyż to czego Chrystus dokonał w ludzkim ciele „jest dla nas
wszystkim”.
Biorąc pod uwagę całokształt Ewangelii mówiącej o zbawieniu ludzkości w Chrystusie,
dochodzimy do wniosku, że ludzka natura Zbawiciela musiała być grzeszna, gdyż właśnie ta
natura, a nie bezgrzeszna, wymagała odkupienia. Z chwilą kiedy odrzucamy tę prawdę i
upieramy się przy tym, że Chrystus przyjął naturę Adama sprzed upadku, zrywamy więź i
jedność Chrystusa z ludzkością, którą przyszedł zbawić. Czyniąc zaś tak nauczamy
Ewangelii, która zasługuje na miano nieetycznej nauki, pomijającej wymagania niezmiennego
Bożego Prawa, które nie od bezgrzesznej, ale grzesznej ludzkiej natury domaga się
doskonałej sprawiedliwości i drugiej śmierci.
Te dwa konieczne do zbawienia upadłego człowieka warunki (doskonała sprawiedliwość i
śmierć), mogły zostać spełnione wyłącznie przez Zbawiciela, który utożsamił się z tym, co
zostało potępione i potrzebowało zbawienia. Jeśli twierdzimy inaczej wówczas może się
okazać, że pogląd, który głosimy podważa Bożą sprawiedliwość i autorytet Jego Prawa.
64
Jaka ludzkość poniosła w Chrystusie (na krzyżu) karę za grzechy, grzeszna czy bezgrzeszna?
Jeśli twierdzimy, że grzeszna, wówczas nie tylko sprawiedliwe i słuszne żądania Prawa
zostały spełnione na krzyżu, ale upadły człowiek przez wiarę może uczciwie zidentyfikować
się ze śmiercią w Chrystusie, która uwolniła go od „przekleństwa zakonu”, gdyż jak wyjaśnia
Paweł: „Chrystus wykupił nas od przekleństwa zakonu, stawszy się za nas przekleństwem,
gdyż napisano: Przeklęty każdy, który zawisł na drzewie” (Gal. 3:13). To samo miał na myśli
ten sam autor mówiąc: „Co do zakonu, zabity zostałem przez prawo, abym mógł żyć dla
Boga. Z Chrystusem jestem ukrzyżowany, żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus”
(Gal. 2:19-20).
Z drugiej jednak strony, jeśli twierdzimy, że na krzyżu śmierć poniosło bezgrzeszne
człowieczeństwo, wówczas oskarżamy Boga o niesprawiedliwość, ponieważ On sam
powiedział, że sprawiedliwy i niewinny nie może ponieść śmierci zamiast niesprawiedliwego
i winnego (5Mojż. 24:16; Ezech. 18:20). Poza tym, pogląd taki powoduje, że niemożliwością
jest dla upadłego człowieka zidentyfikowanie się ze śmiercią Chrystusa na krzyżu, a przecież
właśnie tego wymaga od nas prawdziwa wiara: „Bo jeśli wrośliśmy w podobieństwo jego
śmierci, wrośniemy również w podobieństwo jego zmartwychwstania, wiedząc to, że nasz
stary człowiek został wespół z nim ukrzyżowany” (Rzym. 6:5-6).
Ewangelia z czasów reformacji, która obecnie głoszona jest przez „ewangelicznych”
adwentystów, znalazła się w ogniu krytyki i nazwana została przez Kościół Rzymskokatolicki
oraz religię Islamu „prawną fikcją”. Powodem tego jest to, że ci, którzy twierdzą, iż Chrystus
przyjął bezgrzeszną naturę ludzką zmuszeni są też nauczać, że zmarł On na miejscu (zamiast)
grzesznej ludzkości. Katolicy oraz wyznawcy Islamu twierdzą, i to nie bez racji, że żadne
normalne świeckie prawo, a tym bardziej Boże, nie zezwala na to, aby sprawiedliwy był
karany zamiast niesprawiedliwego i niewinny na miejscu winnego. To właśnie z tego powodu
zwolennicy poglądu o bezgrzesznym człowieczeństwie Chrystusa nie są w stanie obronić
prawnej pozycji Ewangelii, gdyż zmuszeni są też nauczać, że sprawiedliwy Syn Boży umierał
zamiast niesprawiedliwych grzeszników.
Jeśli jednak zaakceptujemy biblijną prawdę mówiącą o tym, że w Chrystusie zjednoczony
został cały świat, i że reprezentować ten świat mógł On dzięki przyjęciu naszej upadłej
natury, wówczas możemy powiedzieć, że niewinny i sprawiedliwy Zbawiciel umarł nie
zamiast winnego i niesprawiedliwego grzesznika, ale jako on, a to czyni kolosalną różnicę i
sprawia, że tak głoszona Ewangelia posiada legalną podstawę i już nie można określić jej
mianem „prawnej fikcji”.
Słowo Boże jasno i wyraźnie naucza, że to nie sam Chrystus, ale także my w Nim (cała
grzeszna ludzkość) ponieśliśmy śmierć: „Wiedząc to, że nasz stary człowiek został wespół z
nim ukrzyżowany” (Rzym. 6:6); „...jeden za wszystkich umarł; a zatem wszyscy umarli”
(2Kor. 5:14); „...wy umarliście ... przez ciało Chrystusowe” (Rzym. 7:4); „Z Chrystusem
jestem ukrzyżowany” (Gal. 2:20). Jedynie w taki sposób Bóg może usprawiedliwić nas i
pozostać sprawiedliwym, czyli postępującym z nami zgodnie z wymaganiami swojego Prawa.
Jeśli zaś twierdzimy, że Chrystus przyjął bezgrzeszną naturę, wtedy jednocześnie głosimy
nieetyczną Ewangelię, która podważa Sprawiedliwość Boga.
65
„Ewangeliczni” adwentyści, którzy upierają się przy stanowisku, że Chrystus przyjął
bezgrzeszną naturę Adama, na próżno starają się bronić Ewangelii od strony prawnej
(etycznej). Broniąc swego stanowiska, cytują oni tekst biblijny, który mówi, że Chrystus jest
ponad prawem, i że ponieważ sprawował On kontrolę nad swoim życiem miał prawo oddać je
za grzesznych ludzi. Argumenty te nie mają jednak biblijnego uzasadnienia, bo jeśli
przyjmiemy, że Chrystus mógł zbawić nas naginając prawo, bo jest „ponad nim”, wówczas
oświadczenie Pawła z Rzym. 3:26 wyjaśniające, że Bóg jest „sprawiedliwy usprawiedliwiając
wierzącego” traci sens, a prawo Boże nie może być dłużej objawieniem Jego sprawiedliwego
charakteru, lecz jest tylko zbiorem zasad, nakazów i zakazów odnoszących się do stworzeń, a
nie Stwórcy.
W Biblii czytamy, że „Bóg jest miłością” (1Jan 4:8), a „miłość (czyli Bóg) jest wypełnieniem
prawa” (Rzym. 13:10), co świadczy o tym, że Bóg nazwany tu „miłością” również wypełnia
swoje Prawo, zawsze postępując zgodnie z nim! W Rzym. 3:31 Paweł mówi, że Boży sposób
zbawienia rodzaju ludzkiego przez wiarę w Chrystusa, w pełni „utwierdza prawo”. Ewangelia
zaś, której podstawą jest przyjęcie przez Chrystusa bezgrzesznej ludzkiej natury nie może
„utwierdzić prawa”, ale wręcz przeciwnie podważa jego autorytet.
Jeśli zaś chodzi o ten drugi argument, to chociaż prawdą jest, że Chrystus sprawował kontrolę
nad swoim boskim życiem i położył je dla swoich „owiec”, to jednak musimy pamiętać, że
tym, co faktycznie zmarło drugą śmiercią na krzyżu nie mogło być Jego boskie życie, gdyż
było nieśmiertelne. Tym, co zostało uśmiercone na krzyżu było potępione z powodu przyjęcia
upadłej natury ludzkie życie. Wieczne, boskie życie Syna Bożego połączone z naszym
człowieczeństwem jest najbardziej drogocennym darem Bożym dla upadłej ludzkości (1Jan.
5:11).
Obecnie wielu teologów nie zauważa prawdziwego znaczenia krzyża, ponieważ akceptują oni
nie mającą uzasadnienia w Piśmie Świętym naukę, mówiącą o tym, że dusza ludzka jest
nieśmiertelna i z tego powodu uważają oni, że ludzka natura Pana Jezusa nie mogła umrzeć
drugą - wieczną śmiercią. Nowy Testament jednak, jasno uczy, że w Chrystusie na krzyżu
grzeszna ludzka natura została uśmiercona i to raz na zawsze (2Kor. 5:14; Gal. 2:20; Kol.
2:20; 3:3; 1Piotr. 2:24). W ten sposób Chrystus zadośćuczynił wymaganiom prawa (Rzym.
6:7; 7:1.4.6).
Poza tym, kierowany nieskończoną miłością Bóg dał nam wieczne życie swojego Syna,
dzięki któremu my sami możemy znowu żyć (1Jan. 3:1). Jest to chwalebna prawda Ewangelii:
„Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto
wszystko stało się nowe” (2Kor. 5:17). Prawda ta może znaleźć swoje wypełnienie tylko
wówczas, gdy człowieczeństwo Chrystusa zidentyfikujemy z naszą zjednoczoną w Nim
grzeszną i potrzebującą odkupienia ludzkością.
Celem odkupienia jest odwrócenie skutków upadku i pokonanie mocy grzechu oraz
odkupienie „zaprzedanej grzechowi” upadłej natury. Było to możliwe tylko dzięki
Zbawicielowi, który przyjął na siebie naturę upadłej ludzkości, która znalazła się w potrzebie
zbawienia, bo to czego nie przyjął nie mogło zostać odkupione. Chrystus nie był jedynie
człowiekiem żyjącym wśród ludźmi, ale w Nim skupiona została cała ludzkość. W ten sposób
66
Jego doskonałe i święte czyny są faktycznie naszymi czynami, Jego śmierć jest naszą
śmiercią, Jego zmartwychwstanie naszym zmartwychwstaniem i Jego uwielbienie naszym
uwielbieniem.
Wcielenie Syna Bożego było konieczne, aby mógł On uzyskać prawo stania się drugim
Adamem, gdyż dało Mu to prawo reprezentowania upadłego rodzaju ludzkiego w dziele
odkupienia. Co więcej, identyfikując się z upadłą ludzkością Zbawiciel zademonstrował też,
że zjednoczony i kontrolowany przez Ducha Świętego człowiek jest w stanie żyć w
posłuszeństwie względem Bożego Prawa miłości, co z kolei jest nadzieją i celem życia
chrześcijanina. To prawda, że Jezus Chrystus żyjąc w grzesznym ludzkim ciele i doskonale
zwyciężając zakon grzechu i śmierci zademonstrował, że każdy nawrócony człowiek jest w
stanie w mocy mieszkającego w nim Ducha Świętego prowadzić zwycięskie życie, pokonać
moc grzechu i objawiać niesamolubną Bożą miłość. Musimy jednak zawsze pamiętać o tym,
że wbrew temu, co niektórzy twierdzą, to że Chrystus stał się przykładem dla wierzącego
człowieka i zapewnieniem możliwości odnowienia w nim Bożego charakteru, nie było
pierwszoplanowym ale drugoplanowym celem wcielenia. Biblia wyraźnie mówi, że główną
przyczyną, dla której Chrystus przyszedł „w postaci grzesznego ciała” było zbawienie
ludzkości (Mat 1:21; Gal 4:4-5; Heb 2:14-17). I tylko dla tych, którzy to zbawienie
zaakceptowali, mają pokój z Bogiem (Rzym 5:1), żyją nie pod zakonem, ale pod łaską i
narodzili się z Ducha, Chrystus może być przykładem sprawiedliwego życia. Niestety tej
ważnej zasady zdaje się nie akceptować wiele działających w naszym kościele niezależnych
organizacji (Nasz Mocny Fundament, itp.), które wykorzystując prawdę o przyjęciu przez
Chrystusa grzesznego człowieczeństwa dają do zrozumienia, że najważniejszym tego celem
było danie nam przykładu sprawiedliwego życia. Z tego też powodu często oskarżani są o
głoszenie „ewangelii przykładu” oraz herezji perfekcjonizmu i legalizmu, czego dobrym
przykładem może być przedstawiony na łamach Christian Research Journal artykuł From
Controversy to Crisis, którego autorem jest Kenneth Samples (summer 1989, 9).
Skoro więc ustaliliśmy już to, że głównym powodem, dla którego Chrystus utożsamił się z
naszym reprezentacyjnym grzesznym człowieczeństwem było zbawienie rodzaju ludzkiego,
musimy teraz odpowiedzieć sobie na pytanie, w jaki sposób Chrystus tego dokonał.
Niestety chrześcijaństwo (w tym również adwentyzm) nie jest pod tym względem
jednomyślne, i ma tutaj do zaoferowania dwie możliwości:
1.
Chrystus zbawił ludzkość wikarialnie (zastępczo).
2.
Chrystus zbawił ludzkość faktycznie (w rzeczywistości).
Zagadnienie to poruszone zostało juz w rozdziale 6, ale ponieważ każdy z tych poglądów
używa odmiennych pojęć na temat wcielenia Chrystusa, niezbędne jest dalsze rozwinięcie
tego ważnego tematu.
Pierwszy z tych poglądów stanowi w głównej mierze spuściznę wielkiej szesnastowiecznej
reformacji, gdyż reformatorzy wierzyli, że Chrystus zbawił ludzkość wikarialnie. Pogląd ten
jest też powszechnie akceptowany przez większość dzisiejszych ewangelicznych kościołów.
67
Z tego też powodu uważają oni, że Chrystus przyjął bezgrzeszną naturę Adama sprzed
upadku. Uzasadniają to tym, że grzech jest dualnym problemem. Po pierwsze, grzech jest
stanem w jakim się znajdujemy, jest zasadą, która zamieszkuje naszą grzeszną naturę i
sprawia, że jesteśmy potępieni. Gdyby więc coś takiego stało się udziałem Chrystusa argumentują - wtedy On sam stałby się grzesznikiem, nawet jeśli nigdy nie popełnił grzechu.
Dlatego też, według nich, jedynym rozwiązaniem było przyjęcie przez Chrystusa naszej
bezgrzesznej natury, którą zastąpił On naszą upadłą naturę. Ponadto, twierdzą oni również, że
ponieważ grzechem jest też i to, co czynimy w wyniku łamania Bożego prawa, dlatego
doskonałe życie Chrystusa oraz jego śmierć jest tym co musiało również wikarialnie zastąpić
nasze grzeszne postępowanie. Tak więc, zgodnie z tym poglądem, bezgrzeszne
człowieczeństwo Chrystusa było wikarialnym „substytutem” naszej grzesznej natury, a Jego
doskonałe życie, Jego święte czyny i śmierć stały się wikarialnym „substytutem” naszego
grzesznego postępowania. Na tej podstawie Chrystus odkupił grzeszną ludzkość. Tak
wygląda tradycyjne zrozumienie tego zagadnienia, które jest powszechnie akceptowane przez
chrześcijański kościół, w tym również większość adwentystów, szczególnie tych, którzy są
zwolennikami bezgrzesznego człowieczeństwa Chrystusa. Pogląd ten jednak wiąże się z
dwojakiego rodzaju problemem:
Po pierwsze, nauka ta sprawia, że ewangelia staje się czymś nieetycznym, gdyż żadne prawo
nie zezwala na to, aby wina i sprawiedliwość mogły być przeniesione z jednej osoby na
drugą. Z tego też powodu ewangelia w tym wydaniu określana jest często mianem „legalnej
fikcji”, co już w czasie kontrreformacji starał się uzmysłowić reformatorom Osiender oraz
Newman, a obecnie także teolodzy muzułmańscy używają tej samej argumentacji.
Również dla wielu adwentystycznych teologów pogląd utrzymujący, że Chrystus zbawił nas
wikarialnie wprawia w zakłopotanie i staje się bardzo niewygodny. Z tego powodu coraz
chętniej akceptują oni zmodyfikowana formę „teorii moralnego wpływu pojednania”, mając
nadzieję, że pomoże im to w znalezieniu odpowiedzi na pytanie: Dlaczego Chrystus musiał
umrzeć?
Dr Jack Provonsha w książce The Remnant in Crisis jednoznacznie odrzuca prawne
usprawiedliwienie nauczane przez Reformację, oskarżając je o to, że jest ono oparte na
niesprawiedliwym rzymskim prawie (s.116-118). Przy okazji, warto wspomnieć o tym, że
„teoria moralnego wpływu”, nauczając że Chrystus umarł po to, by wpłynąć na nas, sama w
sobie nie jest herezją, gdyż Jego śmierć faktycznie stanowi demonstracje Bożej miłości
okazanej grzesznikom. Herezją jest raczej to, że teoria ta sprzeciwia się faktowi, który mówi o
tym, że śmierć Chrystusa była niezbędna dla zbawienia ludzkości z prawnego punktu
widzenia.
Jak zatem próbują oni rozwiązać etyczny problem, będący następstwem głoszenia
wikarialnego zastępstwa jako podstawy zbawienia, czyli twierdzenia, że niewinny Człowiek
umarł na miejscu albo zamiast przestępców? Zwolennicy tego poglądu twierdzą, że Chrystus
jest „ponad prawem”, oraz że „zbawienie to jest etyczne, gdyż umarł On za nas jako Stwórca
z własnej nieprzymuszonej woli”. Argumentacja taka jest jednak nie do przyjęcia, gdyż
faktem jest, że Boże prawo nie zezwala na takie rozwiązanie (5Moj 24:16; Ez 18:1-20).
68
Pomimo tego jednak, jak już wspomniałem w rozdziale 6, idea zastępstwa faktycznie w
Piśmie Świętym występuję. Problem związany jest jedynie z niewłaściwą interpretacją tego
zagadnienia. Żeby je należycie zrozumieć, musimy przede wszystkim odpowiedzieć sobie na
pytanie, dzięki czemu Chrystus uzyskał prawo do tego, by móc za nas umrzeć? Odpowiedź na
to pytanie jest jednoznaczna, gdyż w obliczu Bożego niezmiennego prawa, Chrystus mógł
uzyskać taką możliwość wyłącznie dzięki utożsamieniu się z naszą upadłą rasą przez
przyjęcie takiej samej reprezentacyjnej, upadłej natury, która potrzebowała odkupienia.
Dlatego Chrystus musiał być „uczyniony grzechem” i „stać się pod zakonem”, zanim mógł
odkupić ludzkość od „przekleństwa zakonu” (2Kor 5:21; Gal 3:13; 4:4-5). Tylko jeśli Jego
człowieczeństwo oraz nasze wspólne i potrzebujące odkupienia człowieczeństwo zostały ze
sobą połączone, Chrystus miał prawo stać się drugim Adamem. Tylko w takiej sytuacji mógł
On umrzeć zamiast nas. Tylko w takim kontekście teoria zastępczego pojednania może być
do przyjęcia od strony prawnej.
Po drugie, pogląd o wikarialnym zastępstwie, oprócz czynienia ewangelii „nieetyczną nauką”,
prowadzi do tego, że przekształca się ona w „tanią łaskę”. No, bo jeśli Chrystus dokonał już
wszystkiego zamiast nas, jeśli żył i umierał na naszym miejscu, nie utożsamiając się przy tym
z nami i nie przyjmując naszego grzesznego człowieczeństwa, to w takim razie możemy
zaakceptować wszelkie zasługi Jego świętego życia i śmierci również nie utożsamiając się z
Nim, z Jego świętym życiem a szczególnie Jego śmiercią, a to przecież dokładnie tego
wymaga od nas prawdziwa wiara oraz chrzest! (Gal 2:19; Rzym 6:1-8; Kol 2:11-13). Tym
sposobem, taka ewangelia prowadzi do konkluzji, że do zbawienia wystarcza jedynie wiara,
która stanowi tylko mentalną aprobatę prawdy. Tym sposobem, pogląd o wikarialnym
zastępstwie z łatwością może przeobrazić ewangelię w tanią łaskę, w której wyniku
chrześcijaństwo od dawna cieszy się złą opinią, sprawiając że wielu odwróciło się od
chrześcijaństwa przyjmując różne będące wymysłem człowieka religie, które preferują
zbawienie w oparciu o ludzkie wysiłki.
Na szczęście chrześcijaństwo dysponuje też innym poglądem na temat zbawienia ludzkości.
Mówi on, że Chrystus zbawił nas faktycznie (w rzeczywistości). To właśnie ten pogląd
przedstawiony został w poselstwie z 1888 roku, a ci, którzy go akceptują utrzymują też, że
Chrystus musiał utożsamić się z naszą upadłą naturą.
Kluczem do zrozumieniu prawdy o człowieczeństwie Jezusa Chrystusa jest uświadomienie
sobie tego, że Słowo Boże określa Go mianem „ostatniego Adama”: „Tak też napisano:
Pierwszy człowiek Adam stał się istotą żywą, ostatni Adam stał się duchem ożywiającym”
(1Kor. 15:45). Fakt, iż Biblia nazywa Chrystusa „ostatnim Adamem” oznacza, że w Synu
Bożym zjednoczona została cała ludzkość, i że stał się On przedstawicielem całego rodzaju
ludzkiego, gdyż w języku hebrajskim słowo „Adam” oznacza „rodzaj ludzki”. Dzięki temu,
Jezus Chrystus jako przedstawiciel ludzkości przez swoje życie i śmierć mógł dokonać
legalnego odkupienia wszystkich ludzi (1Kor. 1:50; Efez. 1:3). Prawda ta stanowi sedno
Dobrej Nowiny Ewangelii.
Z listów Pawła jasno wynika, że Adam był „obrazem tego, który miał przyjść”, czyli
Chrystusa (Rzym. 3:14). A fundamentalna prawda Nowego Testamentu mówi, że „jak w
69
Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy zostaną ożywieni” (1Kor. 15:22).
Uzasadnienie tego twierdzenia znajduje się w Rzym. 3:12-21. Z tego powodu niektórzy
spośród współczesnych teologów uważają tę część Listu do Rzymian za klucz do zrozumienia
poselstwa Ewangelii, a nawet za najistotniejszy fragment w całym Piśmie Świętym. Zawarta
tam wypowiedź apostoła Pawła daje nam do zrozumienia, że „jak przez upadek jednego
człowieka przyszło potępienie na wszystkich ludzi, tak też przez dzieło usprawiedliwienia
jednego przyszło dla wszystkich ludzi usprawiedliwienie” (Rzym. 5:18).
Oznacza to, że tak jak naszym udziałem stały się konsekwencje grzechu Adama, tak też
naszym udziałem jest to wszystko czego dokonał Chrystus, a to dlatego, że zarówno pierwszy
Adam jak i drugi Adam (Chrystus) reprezentowali całą ludzkość (w j. hebr. Adam = rodzaj
ludzki).
Po przedstawieniu naszego godnego pożałowania położenia w Adamie (Rzym. 5: 12-14),
Paweł dalej zmierza do wykazania, że Adam jest typem (obrazem) wskazującym na Chrystusa
(Rzym. 5:14). Mówiąc jednak o Chrystusie jako o ostatnim (drugim) Adamie, Paweł z całą
pewnością nie określił Chrystusa tym mianem po to, żeby dać nam do zrozumienia, iż przyjął
On naturę Adama sprzed upadku, ale wyłącznie dlatego, że podobnie jak pierwszy Adam, tak
i Chrystus - jako drugi Adam - reprezentował wszystkich ludzi. Popularne wśród niektórych
teologów twierdzenie, że Chrystus jest nazwany drugim Adamem, ponieważ przyjął naturę
Adama sprzed upadku nie ma żadnego uzasadnienia w Piśmie Świętym. Mówiąc o Chrystusie
jako o drugim Adamie, Paweł uzasadnia tylko to, że tak jak cały rodzaj ludzki zgrzeszył w
Adamie i został potępiony, tak też cała ludzkość posłuszna była w Chrystusie, i dlatego
została usprawiedliwiona zgodnie z wymaganiami Prawa.
W pierwszym Adamie wszyscy zgrzeszyli, bo każdy człowiek znajdował się w nim, a w
Chrystusie wszyscy byli posłuszni, bo wszyscy byli w Nim, gdy żył świętym życiem i gdy
umarł na krzyżu i zmartwychwstał. Z tego powodu, tak jak nieposłuszeństwo i grzech Adama
jest naszym udziałem, tak też doskonałe posłuszeństwo i druga śmierć Chrystusa (drugiego
Adama) są również naszym udziałem (1Kor. 15:22).
Prawda ta jest niepodważalną nauką Słowa Bożego i każdy, kto szczerze podchodzi do tego
zagadnienia musi się z nią zgodzić. Ta kluczowa zasada grzechu w Adamie i sprawiedliwości
w Chrystusie jest ściśle powiązana właśnie z człowieczeństwem naszego Zbawiciela. Jest tak,
dlatego że Chrystus mógł stać się drugim Adamem (drugim rodzajem ludzkim), mógł
reprezentować grzeszną ludzkość a każdy z nas mógł znaleźć się w Nim tylko wówczas gdy
przyjmiemy, że na swoją boską naturę wziął On nasze grzeszne człowieczeństwo!
Człowieczeństwo Syna Bożego musiało być zjednoczonym w Nim człowieczeństwem upadłej
rasy, bo tylko takie człowieczeństwo, a nie bezgrzeszne, wymagało odkupienia. Gdyby Jezus
wziął na siebie naturę Adama sprzed upadku, wtedy w Nim mógłby znaleźć się wyłącznie
bezgrzeszny Adam, i tylko takiego człowieka mógłby On reprezentować w walce z grzechem!
Syn Boży pokazałby jedynie wtedy, że wolny od upadłej natury Adam nie musiał zgrzeszyć.
Gdyby Jezus Chrystus, jako drugi Adam, nie utożsamił się z naszym człowieczeństwem w
jego upadłym stanie, wtedy nie mógłby nas reprezentować, a my - grzeszni ludzie, nie
70
moglibyśmy powiedzieć, że byliśmy doskonale posłuszni w Chrystusie, oraz że w Nim nasz
stary grzeszny, potępiony człowiek (upadła natura) został uśmiercony drugą śmiercią:
„Wiedząc to, że nasz stary człowiek został wespół z nim ukrzyżowany, aby grzeszne ciało
zostało unicestwione” (Rzym. 6:6).
Słowo Boże wyjaśnia jednak, że tak jak wszyscy zgrzeszyli w Adamie, tak też Bóg sprawił,
że wszyscy stali się posłuszni w Chrystusie. Było to możliwe tylko dzięki temu, że Bóg w
cudowny sposób zjednoczył w Chrystusie świętą boską naturę z „ciałem grzechu”. To właśnie
ta Prawda stanowi Bożą tajemnicę zbawienia objawioną na kartach Nowego Testamentu.
Tę najświętszą i najbardziej drogocenną biblijną prawdę, Ellen White wyraziła w
następujących słowach:
„Przez swoje posłuszeństwo w stosunku do wszystkich Bożych przykazań, Chrystus dokonał
odkupienia człowieka. Nie uczynił tego przez wyjście z Siebie i wejście w kogoś innego, ale
przez umieszczenie ludzkości w Sobie. Dzięki temu Chrystus dał ludzkości egzystencję z
Siebie. Dzieło odkupienia polegało na tym, aby ludzkość znalazła się w Chrystusie i aby
doprowadzić do zjednoczenia upadłej rasy z boskością. Chrystus wziął ludzką naturę, aby
człowiek mógł stanowić z Nim jedno, tak jak On stanowi jedno z Ojcem, i żeby Bóg mógł
miłować człowieka tak, jak miłuje swego jedynego Syna, i aby dzięki temu człowiek mógł
stać się uczestnikiem boskiej natury i mieć w Nim pełnię” (1SM 250, 251).
Przez przyjęcie naszego wspólnego i potępionego człowieczeństwa, Chrystus został
uczyniony grzechem, którym my jesteśmy, tak abyśmy my mogli być uczynieni
sprawiedliwością Bożą w Nim (2Kor 5:21). Jako drugi Adam (rodzaj ludzki), Chrystus zajął
nasze miejsce i umarł naszą śmiercią, abyśmy mogli się z Nim zidentyfikować, zarówno w
Jego śmierci jak i zmartwychwstaniu. Takie też jest znaczenie naszego chrztu (Rzym 6:3-11;
Mat 16:15-16).
Różnica pomiędzy wikarialnym i faktycznym zastępstwem polega na tym, że ten pierwszy
pogląd mówi jedynie o wymiennym doświadczeniu a drugi o wspólnym. Tylko wtedy gdy
zidentyfikujemy się z krzyżem Chrystusa ewangelia staje się w naszym życiu mocą Bożą ku
zbawieniu (Gal 2:20; 6:14). Według tego poglądu, wiara jest czymś więcej niż mentalną
aprobatą prawdy ewangelii, ale wypływającą z serca wdzięcznością i docenieniem tego, co
Bóg już dokonał dla nas w Chrystusie. Ta wdzięczność z kolei, motywuje do posłuszeństwa i
całkowitego podporządkowania woli prawdzie, która jest w Chrystusie (Rzym 1:5; 6:17;
10:16; Gal 5:7; 2Tes 1:7-8). Takie posłuszeństwo wiary stanowi podstawę prawdziwie
uświęconego życia będącego owocem usprawiedliwienia z wiary (Gal 2:20; Rzym 6:10-13).
13. CHRYSTUS JAKO NASZ ODKUPICIEL
Według apostoła Pawła jedyną podstawą naszego zbawienia jest wyłącznie Jezus Chrystus
(1Kor 3:11-14). Jeśli o tym zapomnimy, wówczas zatrzemy różnicę pomiędzy tym, co
Chrystus już dla nas uczynił w świętej historii Jego życia i śmierci a tym, czego Duch Święty
dokonuje dla nas w naszym życiu. Dzieło Ducha Świętego w najmniejszej nawet mierze nie
71
przyczynia się do naszego zbawienia, gdyż Duch Święty nie jest i nigdy nie będzie naszym
współzbawicielem. Jego rola polega na przekazywaniu nam tego wszystkiego, co związane
jest z dokonanym już w Chrystusie dziełem zbawienia ludzkości. Duch Święty ma za zadanie
odtworzyć życie Chrystusa w Jego kościele. Sam Chrystusa jasno wyraził tę prawdę, mówiąc
uczniom, że Duch Święty jest tym, który ma wprowadzić we wszelką prawdę związaną ze
zbawieniem dokonanym przez Chrystusa (Jan 16:13).
Z chwilą, gdy uświadomimy sobie różnicę pomiędzy tym czego Chrystus dokonał dla nas na
krzyżu a dziełem Ducha Świętego w naszym życiu, wtedy zaczniemy rozumieć co faktycznie
miał na myśli Zbawiciel, gdy umierając zawołał „wykonało się!” (gr. „zakończyło się”) . Tym
co zostało zakończone było oczywiście dzieło zbawienia upadłej ludzkości. Z tego też
powodu Paweł mógł napisać do Kolosan: „macie pełnię w nim; On jest głową wszelkiej
nadziemskiej władzy i zwierzchności” (Kol 2:10). Fakt ten stanowi też podstawę wszelkiego
chrześcijańskiego doświadczenia: „Jak więc przyjęliście Chrystusa Jezusa, Pana, tak w Nim
chodźcie, wkorzenieni weń i zbudowani na nim, i utwierdzeni w wierze, jak was nauczono,
składając nieustannie dziękczynienie” (Kol 2:6-7; Ef 2:10).
W jednym ze swoich ostatnich listów Paweł napisał: „Nie jakobym już to osiągnął albo już
był doskonały, ale dążę do tego, aby pochwycić, ponieważ zostałem pochwycony przez
Chrystusa Jezusa. Bracia, ja o sobie samym nie myślę, że pochwyciłem, ale jedno czynię:
zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną, zmierzam do celu, do
nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie. Ilu nas tedy
jest doskonałych, wszyscy tak myślmy; a jeśli o czymś inaczej myślicie, i to wam Bóg
objawi” (Fil 3:12-15). Co Paweł miał na myśli pisząc „dążę do tego, aby pochwycić,
ponieważ zostałem pochwycony przez Chrystusa”? Miał na myśli to, że celem jego życia było
osiągnięcie poziomu uświęcenia, który już został dla niego osiągnięty w Chrystusie. „Dla
mnie bowiem” - dodaje ten sam autor - „żyć - to Chrystus” (Fil 1:21, BT). Oznacza to, że
wszelkie subiektywne doświadczenie wierzącej osoby musi być ugruntowane w ukończonym
dziele Chrystusa. Całe nasze chrześcijańskie doświadczenie, jak również nasze życiowe cele
muszą być bezpośrednio związane z ewangelią, czyli z tym, co Chrystus już dla nas dokonał
w Jego ziemskiej misji. Chrześcijaństwo to coś więcej niż wiara w Chrystusa, jest to
partycypowanie w Nim (1Kor 10:16-18).
Jeśli więc, nasze zrozumienie odkupienia, które Chrystus uzyskał dla ludzkości jest
ograniczone, to i nasze chrześcijańskie doświadczenie również będzie ograniczone, a to
dlatego, że wszelkie nasze doświadczenie oparte jest wyłącznie na ukończonym dziele
Chrystusa. Jako posiadający specjalne poselstwo dla świata lud Boży musimy więc zadać
sobie pytanie: W jakim stopniu Chrystus rozprawił się z problemem grzechu poprzez swoje
narodzenie, życie, śmierć i zmartwychwstanie? Jak kompletna jest dobra nowina ewangelii?
Jeśli w jakiejkolwiek mierze, Chrystus nie zbawił nas od naszego złożonego problemu
grzechu, to w takiej sytuacji ewangelia nie jest kompletna, co oznacza, że jesteśmy też
uzależnieni od Ducha Świętego, który musi to dzieło dokończyć. Czegoś takiego jednak
Nowy Testament nie naucza (Rzym 3:21-28). Zbawienie naszego Pana Jezusa Chrystusa
uzyskane dla całej ludzkości, zbawienie, którego dokonał On w mocy mieszkającego w Nim
Ducha Świętego, jest dziełem ukończonym, którego nie można ani udoskonalić, ani też
72
niczego do niego dodać. Rola zaś Ducha Świętego polega na przekazywaniu nam tego
doskonałego i ukończonego dzieła zbawienia.
W drugim rozdziale listu do Efezjan, najpierw Paweł maluje beznadziejny obraz ludzkości,
zarówno pogan jak i Żydów, po czym w wierszach 4-6 przedstawia niewysłowione piękno
łaski okazanej nam w Panu naszym Jezusie Chrystusie:
„I wy umarliście przez upadki i grzechy wasze, w których niegdyś chodziliście według modły
tego świata, naśladując władcę, który rządzi w powietrzu, ducha, który teraz działa w synach
opornych. Wśród nich i my wszyscy żyliśmy niegdyś w pożądliwościach ciała naszego,
ulegając woli ciała i zmysłów, i byliśmy z natury dziećmi gniewu, jak i inni; ale Bóg, który
jest bogaty w miłosierdzie, dla wielkiej miłości swojej, którą nas umiłował, i nas, którzy
umarliśmy przez upadki, ożywił wraz z Chrystusem - łaską zbawieni jesteście - i wraz z nim
wzbudził, i wraz z nim posadził w okręgach niebieskich w Chrystusie Jezusie, aby okazać w
przyszłych wiekach nadzwyczajne bogactwo łaski swojej w dobroci wobec nas w Chrystusie
Jezusie „ (Ef 2:1-7).
Apostoł Paweł wyjaśnia nam tutaj, że z powodu wielkiej miłości, którą Bóg nas umiłował, ci
którzy wcześniej byli duchowo martwi zostali duchowo ożywieni (czas przeszły), gdy
boskość Chrystusa została zjednoczona z ich potrzebującym odkupienia grzecznym
człowieczeństwem. Prawda ta została wyrażona w słowach „i nas, którzy umarliśmy przez
upadki, ożywił wraz z Chrystusem” (w.5). Osobiście wierzę, że wniosek taki nie jest
nadinterpretacją słów Pawła, gdyż jeśli udziałem Chrystusa stało się człowieczeństwo, które
nie było duchowo martwe, jeśli przyjął On jedynie ludzką duchową naturę Adama sprzed
upadku, to w takiej sytuacji, człowieczeństwo takie nie potrzebowało ani też nie mogłoby
zostać duchowo ożywione, gdyż takim już z natury było! Poza tym, kiedy Paweł oświadcza,
że Bóg nas „ożywił wraz z Chrystusem”, to używając tego zwrotu wyraźnie daje do
zrozumienia, że człowieczeństwo, z którym związał się Chrystus było naszym duchowo
martwym człowieczeństwem! W końcówce wiersza 5 Paweł dodaje jeszcze to niesamowite
ewangeliczne oświadczenie wyrażone w słowach: „łaską zbawieni jesteście”. W taki to
telegraficzny sposób Paweł wyraził wszystko czego Chrystus dokonała dla upadłej ludzkości
w swoim życiu i śmierci, a czego podstawą jest przyjęcie przez Niego naszej duchowo
martwej ludzkiej natury.
To wspólne, grzeszne i potępione życie ludzkości na zawsze zostało uśmiercone w Chrystusie
(2Kor 5:14). Jednakże nasze zjednoczone ludzkie ciało Chrystusa, które stało się Jego
udziałem przy wcieleniu (Heb 10:5), nie pozostało w grobie na zawsze. Paweł mówi nam
również, że Bóg „wraz z nim (Chrystusem) wzbudził, i wraz z nim posadził (nas) w okręgach
niebieskich w Chrystusie Jezusie” (Ef 2:6). Wraz ze zmartwychwstaniem Chrystusa Bóg dał
w Nim rodzajowi ludzkiemu to samo życie, które było udziałem Jego Syna (Jan 3:16; 1Jan
5:11-12). Tym to sposobem, zgodnie z dobrą nowina ewangelii, przez swoją śmierć i swoje
zmartwychwstanie Chrystus „śmierć zniszczył, a żywot i nieśmiertelność na jaśnię wywiódł
przez ewangelię” (2Tym 1:10). Tak wygląda to doskonałe i kompletne zbawienie.
Wyjaśnijmy sobie teraz jakie elementy zawarte są w tym pełnym zbawieniu, tak abyśmy
mogli jeszcze bardziej docenić, to wszystko czego Bóg dokonał już dla nas w Chrystusie.
73
Po pierwsze, jak już wcześniej wyjaśniłem, w Chrystusie zostaliśmy duchowo ożywieni (Ef
2:5). Stało się to za sprawą wcielenia Chrystusa, podczas którego nasze duchowo martwe
reprezentacyjne upadłe człowieczeństwo zostało zjednoczone z boskością Syna Bożego. Ellen
White mówi, że kiedy Adam upadł, wtedy Duch Święty opuścił go, przez co Adam „przestał
być świątynią Boga” (Desire of Ages, 161). A ponieważ Adam nie mógł przekazać swoim
potomkom tego czego nie posiadał, z tego powodu my wszyscy przychodzimy na ten świat
bez obecności w nas Ducha Świętego. I dokładnie to miał na myśli Paweł, pisząc do Efezjan,
że z natury byli oni duchowo martwi. Takim też rodzi się każdy z nas, gdyż taką duchowo
martwą naturę dziedziczymy po Adamie.
Przy wcieleniu jednak, ta duchowo martwa natura została zjednoczona z boskim życiem
Chrystusa, co stało się rzeczywistością za sprawą działania Ducha Świętego. Tym sposobem,
jak wyjaśnia Paweł, zostaliśmy duchowo ożywieni w Chrystusie: „i nas, którzy umarliśmy
przez upadki, (Bóg) ożywił wraz z Chrystusem” (Ef 2:5). W oryginalnym tekście greckim
oraz w wielu angielskich przekładach Pisma Świętego zamiast słowa „ożywił” występuje
zwrot „uczynił ożywionymi” (ang. „made alive”). I to greckie słowo przetłumaczone jako
„uczynił” zostało przez Pawła napisane w greckim dokonanym, historycznym czasie aoryst!
Oznacza to, ponad wszelką wątpliwość, że Paweł nie mówi tutaj o subiektywnym
doświadczeniu wierzącej osoby, które ma miejsce w czasie nowonarodzenia, ale w słowach
tych wyraża obiektywny fakt, który miał miejsce przy wcieleniu Chrystusa! To jest
fundament, który już został położony (1Kor 3:11), i na którym oparte jest subiektywne
doświadczenie nowonarodzenia.
Po drugie, przez swoje święte życie, którym Chrystus żył w naszej zjednoczonej grzesznej
ludzkiej naturze, nie tylko zadośćuczynił On w naszym imieniu słusznym żądaniom prawa,
ale dokonał znacznie więcej, gdyż w naturze tej pokonał On również zamieszkujący ją zakon
grzechu (zasadę samolubnej miłości), który uniemożliwia nam prowadzenie świętego życia o
własnych siłach (Rzym 7:15-24).
Biorąc pod uwagę wspomniane fakty, dochodzimy do wniosku, że Chrystus nie mógłby
prowadzić świętego życia w naszym zjednoczonym upadłym człowieczeństwie wikarialnie
(zamiast nas). Powód tego jest prosty: Niemożliwością jest pokonanie mocy grzechu
wikarialnie (w czyimś zastępstwie) w ludzkiej bezgrzesznej (wolnej od mocy grzechu)
naturze! W takiej sytuacji, Chrystus nie mógłby również być wikarialnie (na naszym miejscu)
kuszony we wszystkim tak jak my grzesznicy. Jedyny sposób, w jaki jesteśmy kuszeni,
według Jakuba, polega na pociąganiu nas i nęceniu przez nasze własne pragnienia (Jak 1:14).
Problem w tym, że nikt nie może być kuszony przez własne pragnienia oraz nęcony, na
miejscu kogoś innego, posiadając przy tym bezgrzeszną ludzką naturę!
Chrystus kuszony był przez zasadę egocentryzmu zamieszkującą nasze grzeszne ciało, które
przyjął On przy wcieleniu. W Jego przypadku pokusa sprowadzała się do nakłaniania go do
polegania na swojej własnej boskiej mocy niezależnie od Ojca. Pokusa ta pochodziła z Jego
człowieczeństwa, jednakże Chrystus pokonał nasze grzeszne ciało przez moc mieszkającego
w Nim Ducha Świętego (Łuk 4:14). To właśnie dlatego Paweł napomina wierzących w
Rzymie słowami: „ale obleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie czyńcie starania o ciało, by
74
zaspokajać pożądliwości” (Rzym 13:14). Biblia określa to zwycięstwo nad grzesznym ciałem
w chrześcijańskim życiu mianem owoców ewangelii. To również jest częścią fundamentu,
który „już został położony” i stanowi integralną część dobrej nowiny ewangelii. Jeśli tak nie
jest, jeśli zwycięstwo nad grzesznym ciałem jest czymś, co pozostawione jest Duchowi
Świętemu w celu dokonania tego dzieła w nas jako coś, co nie jest wynikiem ukończonego
dzieła Chrystusa, wtedy musimy przyznać, że ewangelia Jezusa Chrystusa jest niekompletna i
dlatego Bóg posłał Ducha Świętego, aby to dzieło w nas ukończył. Jeśli tak wygląda prawda,
to w takim razie Duch Święty faktycznie staje się współodkupicielem. Wiemy jednak, że
biblia czegoś takiego nie naucza.
Po trzecie, przez swoją śmierć Chrystus odkupił ludzkość od winy i potępienia. Wszyscy
chrześcijanie akceptują tę prawdę, ale co mamy na myśli mówiąc „wina i potępienia”? Wina
stanowi wynik naszych osobistych grzechów. Oprócz tego jednak dziedziczymy również
potępienie, które jest wynikiem upadku (Rzym 5:18). To potępienie przechodzi na nas od
naszego praojca Adama, dlatego że urodziliśmy się z jego życiem, życiem zamieszkałym
przez grzech, co też sprawia, że nie kwalifikujemy się do nieba. Aby Chrystus mógł zbawić
nas kompletnie, aby mógł zbawić nas nie tylko od winy, ale także od potępienia, musiał nieść
nie tylko nasze osobiste grzechy, ale również naszą naturę, która nas potępia. I na krzyżu oba
te brzemiona zostały faktycznie w Chrystusie zgładzone.
Ponieważ nasze grzechy są tylko owocami naszej upadłej natury, w rzeczywistości Chrystus
mógł zanieść nasze grzechy na krzyż tylko wówczas, jeśli niósł nas oraz nasze grzeszne
człowieczeństwo. Chrystus przyjął to grzeszne człowieczeństwo przy wcieleniu, kiedy to
„został uczyniony ciałem” (Jan 1:14). Następnie pokonał On to „ciało” swoim doskonałym
życiem, aż w końcu na krzyżu dokonał egzekucji tej potępionej natury (1Pt 2:24). Przy
zmartwychwstaniu zaś, ta odkupiona ludzka rasa została w Chrystusie wzbudzona w nowym
pełnym chwały i całkowicie wolnym od grzechu ciele. Następnie Chrystus zabrał to
uwielbione reprezentacyjne człowieczeństwo do nieba, aby reprezentować nas w niebiańskiej
świątyni w czasie swojej kapłańskiej służby. Przy Jego powtórnym przyjściu, to uwielbione
ciało stanie się literalnie udziałem świętych (Fil 3:20-21). Tym sposobem „przez
posłuszeństwo jednego Człowieka wielu stanie się (czas przyszły) sprawiedliwymi” (Rzym
5:19). Oto w jaki sposób Paweł podsumowuje pełnię wspaniałości zbawienia jakie zostało
nam zapewnione w Chrystusie: „Błogosławiony niech będzie Bóg i Ojciec Pana naszego
Jezusa Chrystusa, który nas ubłogosławił w Chrystusie wszelkim duchowym
błogosławieństwem niebios” (Ef 1:3). A w 1Kor 1:30 dodaje: „Przez Niego bowiem jesteście
w Chrystusie Jezusie, który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i
uświęceniem, i odkupieniem” (BT).
Tę najświętszą i najbardziej drogocenną biblijną prawdę, Ellen White wyraziła w
następujących słowach:
„Przez swoje posłuszeństwo w stosunku do wszystkich Bożych przykazań, Chrystus dokonał
odkupienia człowieka. Nie uczynił tego przez wyjście z Siebie i wejście w kogoś innego, ale
przez umieszczenie ludzkości w Sobie. Dzięki temu Chrystus dał ludzkości egzystencję z
Siebie. Dzieło odkupienia polegało na tym, aby ludzkość znalazła się w Chrystusie i aby
75
doprowadzić do zjednoczenia upadłej rasy z boskością. Chrystus wziął ludzką naturę, aby
człowiek mógł stanowić z Nim jedno, tak jak On stanowi jedno z Ojcem, i żeby Bóg mógł
miłować człowieka tak, jak miłuje swego jedynego Syna, i aby dzięki temu człowiek mógł
stać się uczestnikiem boskiej natury i mieć w Nim pełnię” (1 Sellected Messages, 250 - 251).
Co umarło na krzyżu jako zapłata za grzech? Grzeszne czy bezgrzeszne człowieczeństwo?
Jeśli przyznamy, że było to grzeszne człowieczeństwo, wtedy nie tylko zadośćuczyniło to
słusznym żądaniom prawa, ale dzięki temu także upadły człowiek może uczciwie
zidentyfikować się przez wiarę ze śmiercią Chrystusa, co uwalnia go zarówno od potępienia
jak i mocy zakonu (Rzym 6:7 - greckie słowo przetłumaczone w tym wersecie jako
„uwolniony” oznacza „usprawiedliwiony”). I dokładnie to miał na myśli Paweł pisząc: „Ja dla
Prawa umarłem przez Prawo, aby żyć dla Boga: razem z Chrystusem zostałem przybity do
krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w
ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i
samego siebie wydał za mnie” (Gal 2:19-20).
Jeśli jednak upieramy się przy tym, że na krzyżu zamiast naszej wspólnej potępionej natury
wikarialnie umarło nasze bezgrzeszne człowieczeństwo, wtedy oskarżamy Boga o
niesprawiedliwość, ponieważ Jego własne Słowo nie uznaje śmierci niewinnej osoby w
zastępstwie kogoś winnego (5Moj 24:16; Ez 18:20). Koncepcja taka sprawia również, że
upadłe ludzkie istoty nie są w stanie uczciwie i prawdziwie zidentyfikować się ze śmiercią
Chrystusa, czego przecież wymaga autentyczna wiara (2Tm 2:11; Rzym 6:3,8). Poza tym,
zrozumienia takie często prowadzi do taniej łaski.
Na krzyżu ludzkie życie Chrystusa, które było faktycznie naszym wspólnym potępionym
życiem, umarło drugą (wieczną) śmiercią, która stanowi zapłatę za grzech. Nowy Testament
jasno naucza, że na krzyżu grzeszne człowieczeństwo umarło w Chrystusie (2Kor 5:14; Gal
2:20; Kol 2:20; 3:3; 1Pt 2:24). Dzięki temu Bóg mógł przebaczyć nam nasze grzechu w
sposób legalny (Mat 26:27-28; Rzym 3:24-26).
Następnie, w zamian za nasze potępione życie, które umarło drugą śmiercią w Chrystusie,
Bóg dał nam nieśmiertelne życie swojego Syna (1Jan 5:11-12; 2Tym 1:8-10). To właśnie ten
niezwykły dar umożliwił naszemu zjednoczonemu z Chrystusem człowieczeństwu powstanie
do życia trzeciego dnia, dając nam w ten sposób nadzieję wiecznego życia (1Kor 15:21-22).
„Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto
wszystko stało się nowe” (2Kor 5:17). Dzięki temu, że w Chrystusie mamy teraz to „nowe”
życie, które staje się naszym osobistym doświadczeniem w wyniku narodzenia się z Ducha
Świętego (nawrócenia), jesteśmy także w stanie zademonstrować moc ewangelii poprzez
zwycięstwo nad ciałem grzechu w naszym osobistym życiu (Rzym 8:9-11).
Dobra nowina ewangelii nie tylko gwarantuje legalne usprawiedliwienie wszystkim
wierzącym, ale też oferuje całkowite zwycięstwo nad mocą upadłej natury. Sprawiedliwość
przez wiarę zatem, z jednej strony daje nam pokój z Bogiem (Rzym 5:1), z drugiej zaś daje
też wierzącej i już usprawiedliwionej osobie nadzieję świętego życia (Rzym 13:14; Gal 5:16).
W taki właśnie sposób prawda ta została tez przedstawiona w poselstwie o usprawiedliwieniu
z wiary z 1888 roku.
76
14. CHRYSTUS JAKO PRZYKŁAD DLA WIERZĄCYCH
Czy możliwe jest bezgrzeszne życie w grzesznym ciele? Pytanie to było jednym z
przedmiotów, które omawiano podczas pamiętnej Konferencji w Minneapolis w 1888 roku.
Zarówno wtedy, jak i dzisiaj odpowiedź brzmi: Tak! Waggoner i Jones nauczali, że ponieważ
Chrystus pokonał grzech w grzesznym ciele, to również i w naszym przypadku bezgrzeszne
życie w grzesznym ciele jest nie tylko możliwe, ale musi być celem każdej wierzącej i
usprawiedliwionej osoby.
W Rzym. 7:14-24 Paweł wykazuje, że główną przeszkodą uniemożliwiającą nam bezgrzeszne
życie jest mieszkające w „ciele” (naturze) grzesznego człowieka „prawo grzechu”. Grzech
Adama nie tylko sprowadził potępienie na cały rodzaj ludzki, ale spowodował również
zepsucie ludzkiej natury sprawiając, że wszyscy ludzie znaleźli się w niewoli grzechu (Jan
8:32-34; Rzym 3:9; 7:14). Jeśli więc Chrystus nie miał do czynienia z tym prawem grzechu w
swoim „ciele”, wówczas musimy uznać, że dokonane przez Niego zbawienie ludzkości nie
miało pełnego wymiaru i w konsekwencji tego nie może On też być przykładem dla tych,
którzy w Niego wierzą. W ten sposób, bezgrzeszne życie wierzącego człowieka w grzesznym
ciele, w tym doczesnym pełnym pokus życiu, staje się czymś nierealnym. Pismo Święte
jednak jasno oświadcza, że my też możemy odnieść zwycięstwo nad grzechem tak jak
zwyciężył Chrystus: „Kto zwycięży, dam mu siedzieć z sobą na stolicy mojej, jakom i ja
zwyciężył i usiadłem z Ojcem moim na stolicy jego” (Obj 3:21, BG).
O tym, że Chrystus może być dla nas przykładem i może zwyciężyć w nas tak jak zwyciężył
gdy sam żył w grzesznym ciele, świadczy też napomnienie, jakiego udzielił wierzącym ap.
Paweł: „Niechże więc grzech nie panuje w śmiertelnym ciele waszym, abyście nie byli
posłuszni pożądliwościom jego” (Rzym 6:12); „Według Ducha postępujcie, a nie będziecie
pobłażali żądzy cielesnej” (Gal 5:16). Również Piotr wyraża podobną myśl słowami: „A
skoro Chrystus cierpiał w ciele, wy również bądźcie przygotowani na to samo, pamiętając, że
kto poddaje uciskowi swoje ciało tym samym obumiera dla grzechu” (1Pt 4:1, Biblia
Warszawsko-Praska); „Skoro więc Chrystus cierpiał w ciele, wy również tą samą myślą się
uzbrójcie, że kto poniósł mękę na ciele, zerwał z grzechem” (Biblia Tysiąclecia).
Wszystko to ma dla nas ogromne znaczenie, ponieważ w świętej historii życia Jezusa
Chrystusa ludzkość została wyzwolona spod prawa grzechu i śmierci (Rzym 8:2). Obarczony
naszą grzeszną naturą, z całą jej mocą grzechu zamieszkującą upadłe człowieczeństwo,
Chrystus pokonał i potępił „prawo grzechu” przy pomocy „zakonu Ducha”: „Bo zakon
Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, uwolnił cię od zakonu grzechu i śmierci.
Albowiem czego zakon nie mógł dokonać, w czym był słaby z powodu ciała, tego dokonał
Bóg: przez zesłanie Syna swego w postaci grzesznego ciała, ofiarując je za grzech, potępił
grzech w ciele” (Rzym 8:2-3). Dzięki zwycięstwu nad zamieszkującym naszą upadłą naturę
prawem grzechu, Chrystus mógł stać się Odkupicielem świata i doskonałym przykładem dla
wierzących. Pan Jezus jednak, to nie tylko „teoria przykładu”, jak twierdzą niektórzy
teolodzy, ale żywy przekład dla wszystkich wierzących.
77
Musimy jednak pamiętać o tym, aby nie mylić pojęcia Chrystusa jako naszego przykładu z
tzw. „teorią przykładu” pojednania, której nauczają niektórzy teolodzy. Według tej teorii
realizujemy zbawienie przez naśladowanie świętego życia Chrystusa. Poważnym błędem i nie
mającą uzasadnienia w Biblii herezją jest twierdzenie, że zbawienie następuje na zasadzie
naśladowania Chrystusa w Jego świętym życiu. Nauka taka czyni uświęcenie środkiem
zbawiennym, przez co staje się formą legalizmu, będącego zaprzeczeniem zbawienia
wyłącznie z łaski przez wiarę. Prawda Ewangelii mówi, że człowiek może być zbawiony
tylko i wyłącznie przez wiarę w to, czego dokonał Jezus Chrystus, i nic, nawet jeden
najmniejszy uczynek nie może być z naszej strony do tego zbawienia dodany (Gal 5:4).
W Piśmie Świętym wszystkie elementy zbawienia, zarówno usprawiedliwienie jak i
uświęcenie oraz uwielbienie mogą być grzesznemu człowiekowi udzielone wyłącznie na
podstawie jego wiary w Zbawiciela: „A których (Bóg) przeznaczył, tych i powołał, a których
powołał, tych i usprawiedliwił, a których usprawiedliwił, tych i uwielbił” (Rzym 8:30). Tych
bezcennych wartości nie możemy uzyskać przez jakiekolwiek własne wysiłki i starania, ani
też w formie substytutu. Sprawiedliwość, uświęcenie i uwielbienie stają się naszym udziałem
tylko dzięki temu, że akceptujemy historyczną prawdę o tym, że kiedy Syn Boży żył
doskonałym życiem tu na ziemi i pokonał prawo grzechu w grzesznym ciele, i gdy zaniósł to
ciało na krzyż, to ponieważ był on drugim Adamem i w Nim Bóg umieścił każdego z nas, to
dzięki temu Jego zwycięstwo jest przez wiarę naszym udziałem, nie zastępczo, ale faktycznie.
Dlatego też, jedynym sposobem zbawienia człowieka teraz i w czasie sądu jest
usprawiedliwienie przez wiarę w czyny i śmierć Jezusa Chrystusa. Usprawiedliwienie jednak
(przypisana sprawiedliwość) nie jest końcem Bożego planu zbawienia, bo gdy Bóg
usprawiedliwia wierzącego, to również i uświęca (Rzym 8:30), co stanowi dowód i owoc
usprawiedliwienia, a w końcu także i dokona przemienienia przy powtórnym przyjściu
Chrystusa, co z kolei stanowi urzeczywistnienie usprawiedliwienia.
Kiedy już dzieło przypisywania sprawiedliwości zostanie ostatecznie ukończone a ziemia
odnowiona, wtedy wieczna sprawiedliwość stanie się namacalnym faktem. Chrystus zakończy
swoją służbę w niebiańskiej świątyni, zgodnie z tym jak to zostało przedstawione w ziemskiej
służbie, która odbywała się w czasie wielkiego dnia pojednania. W tym czasie zakończy
realizację tego wszystkiego, czego dokonał dla ludzkości w grzesznym ciele podczas swojej
ziemskiej misji. Takie właśnie jest znaczenie wielkiego dnia pojednania. Polega on na
odtworzeniu w życiu wierzących obiektywnych faktów pojednania zrealizowanych na krzyżu,
kiedy to Chrystus „zakosztował śmierci za każdego” (Heb 2:9).
Nigdzie w całym Piśmie Świętym nie znajdziemy potwierdzenia teorii mówiącej o tym, że
uświęcenie to dobre uczynki wierzącego, które pojawiają się w wyniku jego własnych
wysiłków w kooperacji z Duchem Świętym. Jezus nie posłał Ducha Świętego, aby zamieszkał
On w ciele wierzącego po to, aby dopomóc mu stać się dobrym, ale aby przenieść
sprawiedliwość Jezusa Chrystusa na wierzącego i w ten sposób uzdolnić go do prowadzenia
świętego życia, oczywiście już nie po to, aby zapewnić mu zbawienie, ale aby wydać owoc
usprawiedliwienia z wiary. Chociaż wiara jest ustawicznym zmaganiem i w grzesznym ciele
zawsze wymaga wysiłku i samozaparcia (Łuk 9:23), to autentyczne uświęcenie jest pracą
Ducha Bożego demonstrującego zbawienną moc Ewangelii w życiu usprawiedliwionego
78
chrześcijanina. Formuła ewangelii, zarówno w odniesieniu do przypisanej jak i udzielonej
sprawiedliwości, jest zawsze tylko jedna. Zawarta jest ona w zdaniu: „Nie ja, ale Chrystus”
(Gal 2:20; 1Kor 15:9-10; 2Kor 12:7-10; Ef 3:7).
„Taka jest tajemnica chrześcijańskiego uświęcenia, uświęcenia, które znacząco różni się od
zwykłej naturalnej moralności: Naturalna moralność mówi człowiekowi, by stał się taką
osobą, jaką powinien i chciałby być. Chrześcijańskie uświęcenie zaś, mówi wierzącemu, by
stał się kimś kim w Chrystusie już jest. Chrześcijańskie uświęcenia u podstaw moralnego
wysiłku uwzględnia ten niepodważalny fakt, do którego wierzący w każdej chwili może
wrócić i na nowo obrać właściwy kierunek. I to właśnie z tego powodu, jego praca nie jest
czymś, co kończy się załamaniem czy zagubieniem się w bezproduktywnych dążeniach”
(Evan H. Hopkins, The Law of Liberty in the Spiritual Life, 15).
To czego tak desperacko potrzebuje świat, to nie ludzka dobroć, ale Chrystus objawiony w
grzesznym ciele każdego wierzącego człowieka, czyli w Jego Kościele. Kościół Chrystusowy
nie ma być światłościami, ale „światłością świata” (Mat 5:14-16). Nie bez powodu,
występujące tu słowo „światłość” napisane zostało w liczbie pojedynczej, gdyż odnosi się
wyłącznie do sprawiedliwości i świętości Jezusa Chrystusa (Jan 1:4). To właśnie ta
sprawiedliwość ma być odzwierciedlona w życiu każdego, kto ją akceptuje. Ma to również
swoje odzwierciedlenie w biblijnej prawdzie, mówiącej o oczyszczeniu świątyni, co także
zostało jasno wyrażone w poselstwie z 1888 roku.
Tak więc, prawdziwa Ewangelia, to nie „tania łaska”, i choć udziela sprawiedliwości i
zbawienia w formie niezasłużonego daru, to z drugiej strony nie pozwala pobłażać grzechowi
i nie daje grzesznikowi żadnej możliwości, by mógł mieć jakąkolwiek wymówkę do trwania
w grzechu.
Ponieważ temat ten nie zawsze jest właściwie rozumiany oraz interpretowany, warto
zaznaczyć, że wspomniane tu zwycięskie i bezgrzeszne życie nie może być mylone z
bezgrzesznością, czy perfekcjonizmem. Bezgrzeszność natury nie stanie się rzeczywistością,
do czasu powtórnego przyjścia Chrystusa, „kiedy to, co skażone, przyoblecze się w to, co
nieskażone” (1Kor 15:54). Bezgrzeszne życie oznacza odzwierciedlenie charakteru Chrystusa
i święte życie w grzesznym ciele. Proces ten nie przynosi żadnej zmiany w kwestii natury
wierzącego, która pozostaje grzeszna aż do śmierci wierzącego człowieka lub powrotu
Chrystusa.
To właśnie dlatego, nigdy po tej stronie wieczności nie nastanie taki czas, kiedy będziemy
musieli żyć bez Zbawiciela. Co w takim razie miała na myśli Ellen White pisząc, że po
zakończeniu czasu łaski będziemy musieli żyć „bez Pośrednika” (Great Controversy, 425). W
wyniku przedadwentowego sądu śledczego werdykt zostanie ogłoszony raz na zawsze na
korzyść wszystkich wierzących (Obj 22:11-12). Z tego powodu rola Chrystusa jako
Pośrednika i Adwokata dobiegnie końca. I to miała na myśli Ellen White pisząc, że w tym
okresie będziemy żyć bez Chrystusa jako naszego Pośrednika. Nie mówi ona jednak tutaj, że
Chrystus przestanie być w tym czasie naszym Zbawicielem. Nie możemy mylić kapłańskiej
służby Chrystusa z Jego zbawienną służbą. Powiązane są one ze sobą jedynie przez to, że rola
Chrystusa jako Zbawiciela dała Mu prawo do stania się naszym Najwyższym Kapłanem (Heb
79
5:1,2,5-10), jednakże te dwie funkcje nie są takie same. Na przykład, Chrystus jest
Zbawicielem całego świata, ale Arcykapłanem jedynie dla wierzących.
Ponieważ sprawiedliwe życie wierzącego jest dziełem Boga w grzesznym ciele, dlatego
Pismo Święte określa je mianem „tajemnicy pobożności”: „Bo bezsprzecznie wielka jest
tajemnica pobożności: Ten, który objawił się w ciele, Został usprawiedliwiony w duchu”
(1Tym 3:16). Tą „tajemnicą pobożności” było pierwotnie święte życie Chrystusa w
grzesznym ciele i ta sama „tajemnica” może dokonać się również dzisiaj w grzesznym ciele
każdego z nas, jeśli tylko pozwolimy Chrystusowi w tym ciele zamieszkać. Prawda ta
(„tajemnica pobożności”), najpierw urzeczywistniła się w ziemskim życiu Syna Bożego, a
przez wiarę w Niego staje się nadzieją i celem wierzącej osoby.
Przyjęcie zbawienia jako Bożego daru uzyskanego przez wiarę w Chrystusa, powinno
wywołać w sercu szczerze wierzącego człowieka głębokie pragnienie świętego życia. Nie
może to być jednak życie na własną rękę, ale ma to być święte życie Chrystusa w ciele tej
wierzącej osoby. Zasada ta została przez apostoła Pawła wyrażona słowami: „Chrystus w was
nadzieja chwały” (Kol. 1:27).
„Bo wszystko, co się narodziło z Boga, zwycięża świat („pożądliwość ciała, pożądliwość
oczu, i pychę życia” - 1Jan 2:16), a zwycięstwo, które zwyciężyło świat, to wiara nasza”
(1Jan 5:4). Jeśli Chrystus ma być autentycznym przykładem wierzącego na płaszczyźnie
świętego życia, to niewątpliwie On sam musiał zmagać się z prawem grzechu
(egocentryzmem) oraz „pożądliwością ciała, pożądliwością oczu, i pychą życia” i pokonać je
w grzesznym ciele. Tego właśnie naucza Pismo Święte.
Wykazawszy swoją całkowitą niezdolność do przezwyciężenia grzechu o własnych siłach,
Paweł podsumowując swoją wypowiedź na temat bezsilności w walce z zamieszkującym go
grzechem, zdesperowany woła: „Nędzny ja człowiek, któż mnie wybawi z tego ciała
śmierci?” (Rzym 7:14-24). Pytania tego, nie pozostawia jednak bez odpowiedzi i natychmiast
dodaje: „Bogu niech będą dzięki przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego” (w.25), co oznacza,
że dla każdego wierzącego zwycięstwo nad grzesznym ciałem jest możliwe przez Jezusa
Chrystusa.
Następnie, apostoł wyjaśnia, w jaki sposób Bóg w Chrystusie otworzył człowiekowi drogę do
tego zwycięstwa. Paweł wykazuje, że w człowieczeństwie Chrystusa, które było naszym
grzesznym człowieczeństwem, „Prawo grzechu i śmierci” zostało całkowicie pokonane i
potępione: „Bo zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, uwolnił cię od zakonu
grzechu i śmierci. Albowiem czego zakon nie mógł dokonać, w czym był słaby z powodu
ciała, tego dokonał Bóg: przez zesłanie Syna swego w postaci grzesznego ciała, ofiarując je
za grzech, potępił grzech w ciele” (Rzym 8:2-3). Na szczególną uwagę zasługuje tu słowo
„uwolnił” (w.2), które w języku greckim wyrażone zostało w dokonanym, historycznym
czasie aoryst, co bez najmniejszych wątpliwości oznacza, że to „prawo grzechu i śmierci”,
które w Rzym 7 stanowiło kamień obrazy dla świętego życia, zostało w rzeczywistości już
pokonane w człowieczeństwie Jezusa Chrystusa. Zwycięstwo to możliwe było przez „zakon
Ducha, który daje życie”.
80
Chrystus mógł pokonać ten „zakon grzechu” wyłącznie w grzesznym ciele, przyjmując naszą
upadłą naturę. Jeśli tego faktu nie uznamy, to wtedy powyższe stwierdzenie Pawła, mówiące
o tym, że Bóg w Chrystusie „potępił grzech w ciele” jest niewytłumaczalne, bezpodstawne i
pozbawione sensu!
Jeśli jednak uznamy, że człowieczeństwo Chrystusa było takie jak nasze, wtedy oświadczenie
Pawła staje się dla nas nie tylko jasne i zrozumiałe, ale napawa radością i wdzięcznością oraz
daje niezłomną nadzieję na to, że prawdziwe uświęcone życie stanie się również naszym
udziałem, jeśli tylko tak jak Chrystus, będziemy „postępować według Ducha”: „Według
Ducha postępujcie, a nie będziecie pobłażali żądzy, cielesnej” (Gal. 5:16).
Aby należycie zrozumieć to zagadnienie, musimy też uwzględnić to, że Biblia mówi o
świętym życiu na dwóch płaszczyznach; mentalnej i praktycznej. Chrystus jako człowiek żył
bezgrzesznym życiem na obu tych płaszczyznach, wykazując w ten sposób, że jeśli człowiek,
pomimo posiadania upadłej natury, całkowicie podda swoją wolę Bogu, tak jak to uczynił
Chrystus, wówczas jest w stanie pokonać grzech: „Wtedy rzekł Jezus: Gdy wywyższycie
Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem i że nic nie czynię sam z siebie, lecz tak
mówię, jak mnie mój Ojciec nauczył” (Jan 8:28); „Czy nie wierzysz, że jestem w Ojcu, a
Ojciec we mnie? Słowa, które do was mówię, nie od siebie mówię, ale Ojciec, który jest we
mnie, wykonuje dzieła swoje” (Jan. 14:10).
Jezus powiedział: „Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i
pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. (30) Albowiem jarzmo moje jest
miłe, a brzemię moje lekkie” (Mat 11:29-30). Wielu myśli, że Chrystus zapewniał nas tutaj, iż
to On jest tym, który ciągnie mocniej, a my tymi, którzy ciągną słabiej. Jednakże każdy kto
pracował na roli wie, że jeśli jeden z ciągnących pług koni jest silny a drugi słaby, niemal
niemożliwe jest oranie pola w prostej linii. Gdy Chrystus powiedział: „Weźcie na siebie moje
jarzmo i uczcie się ode mnie”, to nie miał na myśli tego, że On będzie tym, który będzie
ciągnął mocniej, ale to, że powinniśmy być całkowicie zależni od Boga, tak jak On sam był
zależny gdy żył na ziemi. „ Jak mię posłał Ojciec, który żyje, a Ja przez Ojca żyję, tak i ten,
kto mnie spożywa, żyć będzie przeze mnie” (Jan 6:57). Tak właśnie wygląda zasada krzyża
(Łuk 9:23). Jarzmo Chrystusa stanowi całkowite zaprzeczenie legalizmu, które apostoł Paweł
nazywa „jarzmem niewoli” (Gal 5:1; Dz Ap 15:10-11).
Bezgrzeszne życie w grzesznym ciele możliwe jest tylko wówczas, kiedy posiadamy „umysł
Chrystusa”. Dążymy do świętego życia na płaszczyźnie praktycznej, ale tak naprawdę, jest to
możliwe tylko wówczas, gdy odrzucamy grzech w naszym umyśle. Według Słowa Bożego,
każdy nowonarodzony naśladowca Chrystusa, który szczerze uwierzył, otrzymuje od Ducha
Świętego wszystko, co potrzebne, by móc odeprzeć pokusę już w swoim umyśle. Jest tak
ponieważ wiara nowotestamentowa nie jest jedynie teorią, ale „mocą Bożą”, i dlatego Bóg
oczekuje od nas wypływającego z serca posłuszeństwa względem Prawdy, która jest w
Chrystusie: „Biegliście dobrze; któż wam przeszkodził być posłusznymi prawdzie?” (Gal
5:7); „A osiągnąwszy pełnię doskonałości, stał się dla wszystkich, którzy mu są posłuszni,
sprawcą zbawienia wiecznego” (Hebr 5:9).
81
To samo zagadnienie jest też przedmiotem rozważań Pawła w 6 rozdziale Listu do Rzymian.
Najpierw autor stara się wykazać tam, że każdy wierzący i ochrzczony człowiek powinien
uważać się za umarłego dla grzechu, a żyjącego dla Boga: „Podobnie i wy uważajcie siebie za
umarłych dla grzechu, a za żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rzym
6:11). Niestety, problem polega na tym, że wielu chrześcijan pogrzebanych zostało żywcem,
co oznacza, że zostali oni ochrzczeni bez należytego zrozumienia i zaakceptowania
historycznego faktu swojej śmierci w Chrystusie. Z tego też powodu mogą powodować wiele
problemów, gdyż nie umarli w Chrystusie. To właśnie dlatego E. White napisała:
„Prawdziwe nowonarodzenie rzadko ma miejsce w dzisiejszym świecie. To dlatego nasze
zbory mają tak wiele kłopotów. Wielu, tak wielu nosi imię Chrystusa, ale nie są oni
uświęceni. Przyjęli chrzest, ale zostali pogrzebani żywcem. Ego nie umarło, i dlatego nie
powstali oni do nowości życia w Chrystusie” (BC do Rzym. 6:3, MS 148).
Jeden z teologów w następujący sposób komentuje to, co apostoł Paweł szóstym rozdziale
Listu do Rzymian:
„Wierzący nie zostaje uwalniany od grzechu stopniowo, ale w Chrystusie przełamuje on
grzech raz na zawsze. Przez zdecydowany akt woli umieszczony zostaje w sferze doskonałej
świętości, a to stopniowe odnawianie osobistego życia również przebiega w tej sferze” (Even
H. Hopkins, The Law of Liberty in the Spiritual Life, 15).
W drugiej części 6 rozdziału Listu do Rzymian, Paweł kontynuuje ten temat oświadczając
wręcz, że grzeszenie musi być czymś nie do pomyślenia w umyśle nawróconej osoby:
„Podobnie i wy uważajcie siebie za umarłych dla grzechu, a za żyjących dla Boga w
Chrystusie Jezusie. Niechże więc nie panuje grzech w śmiertelnym ciele waszym, abyście nie
byli posłuszni pożądliwościom jego, I nie oddawajcie członków swoich grzechowi na oręż
nieprawości, ale oddawajcie siebie Bogu jako ożywionych z martwych, a członki swoje Bogu
na oręż sprawiedliwości. Albowiem grzech nad wami panować nie będzie, bo nie jesteście
pod zakonem, lecz pod łaską. Cóż tedy? Czy mamy grzeszyć, dlatego że nie jesteśmy pod
zakonem, lecz pod łaską? Przenigdy! (...) A uwolnieni od grzechu, staliście się sługami
sprawiedliwości” (Rzym 6:11-15,18).
Wierzący, który został uwolniony w Chrystusie od grzechu, zostaje na drodze dobrowolnego
wyboru własnego serca niewolnikiem Boga - autora sprawiedliwości. To z kolei prowadzi do
tego, że umarła dla grzechu i dobrowolnie oddająca się w niewolę Bogu, prawdziwie
nawrócona osoba, nie może już dłużej pobłażać grzechowi. Serce takiej osoby wypełnione
jest nienawiścią do grzechu. Tak więc, wolność od zniewalającej mocy i dominacji grzechu
jest natychmiastowym przywilejem każdego, kto przez wiarę akceptuje ten Boży dar
zbawiennej łaski, ponieważ jest to część Dobrej Nowiny oferowanej przez Chrystusa.
Nie znaczy to jednak, że od chwili nawrócenia wierzący rozpoczął bezgrzeszne życie na
płaszczyźnie praktycznej. Wręcz przeciwnie wielokrotnie może on „płakać u stóp Jezusa z
powodu swoich niedoskonałości” (Droga do Chrystusa, 71). Grzechy te jednak pojawiają się
wbrew woli nawróconego umysłu (Rzym 7:15), i dlatego człowiek ten może szczerze
powiedzieć: „A jeśli czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który mieszka
82
we mnie” (Rzym. 7:20). To grzech jest prawdziwym winowajcą. Faktu tego jednak wierzący
nigdy nie może wykorzystać po to, aby pobłażać grzechowi i usprawiedliwiać swoje
niedoskonałości: „Czy mamy pozostać w grzechu, aby łaska obfitsza była? Przenigdy! Jakże
my, którzy grzechowi umarliśmy, jeszcze w nim żyć mamy?” (Rzym 6:1-2).
Czy to jednak oznacza, że bezgrzeszne życie w grzesznym ciele jest po tej stronie wieczności
czymś nierealnym? Stanowcza odpowiedź Pisma Świętego brzmi: Nie! Zwycięskie jednak i
bezgrzeszne życie na płaszczyźnie praktycznej możliwe jest tylko wówczas, gdy poprzedzone
jest bezgrzesznym życiem na płaszczyźnie umysłowej. To z kolei, może być osiągnięte tylko
wtedy, gdy wierzący pozwoli, aby całkowitą kontrolę nad jego umysłem przejął Duch Święty.
Dopiero wówczas, osoba taka może powiedzieć: „Umysłem służę zakonowi Bożemu” (Rzym.
7:25).
Autentyczna sprawiedliwość z wiary pozwala nam na pełne zidentyfikowanie naszego życia
ze świętą historią życia Chrystusa. Gdy lud Boży zrozumie to i uwierzy, wówczas otwiera
Bogu drogę do przejęcia inicjatywy i zademonstrowania światu mocy Ewangelii, a wówczas
to, czego nie udało się Pawłowi i nam uzyskać własnymi siłami (Rzym 7:24), staje się
możliwe przez moc mieszkającego w grzesznym ciele Ducha Świętego: „A jeśli Duch tego,
który Jezusa wzbudził z martwych mieszka w was, tedy ten, który Jezusa Chrystusa z
martwych wzbudził, ożywi i wasze śmiertelne ciała przez Ducha Swego, który mieszka w
was” (Rzym 8:11); „Pan zaś jest Duchem, a gdzie jest Duch Pański - tam wolność. My
wszyscy z odsłoniętą twarzą wpatrujemy się w jasność Pańską jakby w zwierciadle; za sprawą
Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu” (2Kor 3:17-18,
BT).
Musimy pamiętać o tym, że obiecana moc która spłynie na Kościół Boży w następstwie
wylania Ducha Świętego, będzie miała miejsce dopiero wtedy, gdy nastąpi oczyszczenie
„świątyni Ducha Świętego”, a to możliwe jest wyłącznie przez zaakceptowanie czystej
ewangelii o usprawiedliwieniu z wiary. W tych ostatecznych dniach Duch Święty
przygotowuje lud, który dzięki łasce Chrystusa osiągnie taki poziom chrześcijaństwa, który
pozwoli na powtórzenie zwycięstwa nad mocą grzechu, jakie odniósł Chrystus, pokonując
„zakon grzechu” w „grzesznym ciele”.
W Liście do Efezjan czytamy, że jesteśmy usprawiedliwieni wyłącznie „z łaski przez wiarę”,
a nie z uczynków (Efez 2:8-9). A już w następnym - dziesiątym wierszu, odkrywamy, że Bóg
nie poprzestaje jedynie na usprawiedliwieniu nas i obdarowaniu zbawieniem, ale czytamy, że
stworzył nas na nowo w Chrystusie do dobrych uczynków: „Albowiem łaską zbawieni
jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar; Nie z uczynków, aby się kto nie chlubił.
Jego bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, do
których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili” (Efez 2:8-10). Podobne słowa
możemy znaleźć w liście do Tytusa: „Który dał samego siebie za nas, aby nas wykupić od
wszelkiej nieprawości i oczyścić sobie lud na własność, gorliwy w dobrych uczynkach” (Tyt
2:14).
Pamiętając o tej lekceważonej niejednokrotnie przez chrześcijan prawdzie ewangelii, dążmy
do tego, aby przez wiarę osiągnąć „odnowiony umysł”, taki, który pierwotnie był udziałem
83
żyjącego w ciele Chrystusa: „A nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie
przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre,
miłe i doskonałe” (Rzym 12:2); „Tego tedy bądźcie o sobie rozumienia (gr. „umysłu”), które
było w Chrystusie Jezusie” (Filip. 2:5). Nasz „odnowiony umysł” powinien teraz dążyć do
całkowitego poddania się Chrystusowi i wyzbycia się egoizmu: „Jeśli kto chce pójść za mną,
niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie”
(Łuk 9:23). Tylko nasze całkowite poddanie się Bogu, pozwoli Mu na przejęcie inicjatywy i
oświecenie ziemi chwałą Swojej niesamolubnej miłości, którą ma objawić światu lud Boży,
tak jak kiedyś objawił ją Chrystus.
Dopóki zapieramy się prawdziwego człowieczeństwa Zbawiciela, nigdy nie będziemy też w
stanie zrozumieć znaczenia służby sprawowanej przez naszego Najwyższego Kapłana w
niebiańskiej świątyni. A dzieło to ma przecież wywrzeć na naśladowcach Chrystusa
zdecydowany wpływ (Great Controversy, 488). Tak jak niemożliwością jest uzyskanie
przebaczenia grzechów bez przyjęcia wymazującego na krzyżu ciężar naszych grzechów
Chrystusa, tak niemożliwością jest odniesienie zwycięstwa nad grzechem, dopóki nie
zobaczymy w Słowie Bożym obrazu Chrystusa, potępiającego grzech w naszym grzesznym
ciele. Chrystus pragnie dzisiaj żyć w nas tym samym życiem, jakie prowadził w ciele dwa
tysiące lat temu i z utęsknieniem czeka na chwilę, kiedy pozwolimy Mu odnowić w nas Jego
charakter (COL, 69). Jak długo jeszcze każemy Mu czekać?
15. ODPOWIEDZI NA ZARZUTY - I
Ci, którzy nauczają, że Chrystus podczas swego wcielenia przyjął bezgrzeszną ludzką naturę,
argumentują to szczerym dążeniem do zachowania doskonałej bezgrzeszności naszego
Zbawiciela. Ich główny argument sprowadza się do tego, że gdyby Chrystus przyjął naszą
grzeszną naturę, wtedy zostałby skażony grzechem i nie mógłby być Nieskazitelnym
Barankiem Bożym, ale stałby się takim jak my potrzebującym odkupienia grzesznikiem.
Zarzut ten związany jest z katolicką doktryną o grzechu pierworodnym, która - jak już
wcześniej wspomniałem - naucza, że z powodu upadku Adama, grzeszna ludzka natura stała
się grzechem, i z tego powodu, gdyby Chrystus przyjął tę grzeszną naturę, automatycznie
stałby się grzesznikiem, tak jak każdy człowiek staje się grzesznikiem od chwili urodzenia.
Niektórzy twierdzą też, że gdyby Chrystus przyjął naszą grzeszną naturę, to Jego
posłuszeństwo zostałoby skażone z powodu „zepsutego kanału” przez który to posłuszeństwo
zostało zrealizowane. Zwrot „zepsuty kanał” (ang. „corrupt channel”), biorą oni z błędnego
odczytania fragmentu z 1 tomu Selected Messages, s. 344.
Chociaż prawdą jest, że według Pawła nasza upadła natura jest „ciałem grzechu” i
zamieszkiwana jest przez „prawo grzechu i śmierci” (Rzym 7:18), to ten problem grzechu
pierworodnego nie ma zastosowania w przypadku Chrystusa. Jest tak ze względu na jedyne w
swoim rodzaju ucieleśnienie naszego Zbawiciela. Przy wcieleniu, boskość Chrystusa została
tajemniczo zjednoczona z naszym człowieczeństwem. Dlatego zawsze należy pamiętać o tym,
84
że dzięki temu Chrystus był jednocześnie Bogiem i człowiekiem. On nie miał jedynie ludzkiej
natury, ale na swoją boską świętą naturę przyjął nasze grzeszne człowieczeństwo, co
sprawiło, że w przeciwieństwie do nas nie doznał skażenia, na takiej samej zasadzie, jak nie
stał się nieczystym, gdy dotykał trędowatych.
Mówiąc o tym należy jednak pamiętać, aby zachować różnicę pomiędzy obiema
zjednoczonymi w Chrystusie naturami, tym bardziej, że wielka XVI-wieczna reformacja nie
zdołała tego dostrzec. Inkarnacja Syna Bożego polegała na tym, że na swoją bezgrzeszną,
boską naturę przyjął naszą grzeszną naturę. Z tego powodu, kiedy Biblia mówi o
człowieczeństwie Chrystusa, zawsze używa słowa „uczyniony”. On był: „uczyniony ciałem”
(Jan 1:14); „uczyniony grzechem” (2Kor. 5:21); „Uczyniony z niewiasty” (Gal. 4:4);
„Uczyniony przekleństwem” (Gal 3:13); „Uczyniony z nasienia Dawida” (Rzym 1:3). To
słowo „uczyniony” oznacza, że Chrystus stał się tym, kim wcześniej nie był. Stąd, chociaż
faktycznie przyjął naszą grzeszną, znajdującą się pod przekleństwem prawa i skazaną na
śmierć naturę, to jednak nie uczyniło Go to istotą grzeszną, a Jego ofiary skażoną, a to
dlatego, że ta ludzka natura nie została przyjęta przez Niego na dokładnie takiej samej
zasadzie jak to jest w naszym przypadku. Chrystus został nią obarczony, podobnie jak
obarczony został naszymi grzechami, aby nas odkupić. To właśnie z tego powodu w 3
wierszu 8 rozdziału Listu do Rzymian ap. Paweł pisząc o wcieleniu Chrystusa bardzo
ostrożnie używa słów „w podobieństwie” czy „w postaci”: „Albowiem czego zakon nie mógł
dokonać, w czym był słaby z powodu ciała, tego dokonał Bóg: przez zesłanie Syna swego w
postaci grzesznego ciała, ofiarując je za grzech, potępił grzech w ciele” (Rzym. 8:3).
Chociaż Biblia z jednej strony identyfikuje Chrystusa z naszą grzeszną sytuacją (Hebr 2:1418), to z drugiej strony oczywistym jest, że Zbawiciel nie mógł być w zupełności takim
samym człowiekiem jak my, dlatego że w przeciwieństwie do nas, pomimo przyjęcia naszej
upadłej natury nigdy nie uległ pokusie.
To, że Chrystus stał się uczestnikiem naszej grzesznej natury nie oznacza, że stał się
grzesznikiem, tak samo jak każdy nowonarodzony wierzący, stając się uczestnikiem
bezgrzesznej boskiej natury (1Piotr. 1:4), nie staje się automatycznie kimś bezgrzesznym. Jest
tak ponieważ przyjęta przez Chrystusa upadła ludzka natura i otrzymana przez wierzącego
człowieka boska natura zostają przyjęte jako coś, co wcześniej nie było ich udziałem. Tak
więc, śmiało możemy powiedzieć, że pomimo utożsamienia się z naszym upadłym
człowieczeństwem, Pan Jezus pozostał nieskazitelnym Barankiem Bożym, dzięki temu, że w
Nim upadłe człowieczeństwo zetknęło się z boską naturą oraz dlatego, że nigdy nie uległ
pokusie.
Ci, którzy upierają się przy tym, że przez przyjęcie naszej grzesznej natury Chrystus nie
mógłby zachować swojej bezgrzeszności, nie dostrzegają prawdziwego znaczenia Jego
zbawczego dzieła. W wyniku upadku, cała ludzkość stoi potępiona i znajduje się pod
przekleństwem prawa (Rzym 5:18; Gal 3:10), i aby ta upadła rasa została odkupiona od tego
potępienia i przekleństwa, muszą być spełnione dwa wymagania prawa: doskonałe
posłuszeństwo oraz druga śmierć jako kara za grzech. Obydwa te warunki mogły być
spełnione wyłącznie przez Zbawiciela, który w tym grzesznym, potępionym i skazanym na
85
śmierć ciele doskonale wypełnił Prawo i zaniósł to potępione człowieczeństwo na krzyż,
gdzie zostało ono uśmiercone, dzięki czemu oba słuszne żądania Prawa zostały w Chrystusie
spełnione.
Samo doskonałe posłuszeństwo Zbawiciela, nie mogło oczyścić naszego człowieczeństwa od
potępienia i przekleństwa prawa. Jedynie śmierć mogła prawnie uwolnić nas od grzechu, bo
Słowo Boże mówi, że tylko ten „kto umarł uwolniony jest od grzechu” (Rzym 6:7). Mówiąc
„uwolniony od grzechu”, Paweł z pewnością ma tu na myśli uwolnienie od kary za grzech
czyli śmierci wiecznej, a nie to, że wierzący od chwili swojego nawrócenia już nigdy nie
zgrzeszy. Gdyby Chrystus nie zabrał tej potępionej ludzkości na krzyż, i nie poddał jej w
pełni zapłacie za grzech, nie mógłby być naszą sprawiedliwością (Rzym 4:25). Biblia jednak
mówi, że człowieczeństwo Syna Bożego było naszym człowieczeństwem w pełnym tego
słowa znaczeniu, dzięki czemu, zarówno przez Jego życie, jak i śmierć, słuszne żądania prawa
względem nas zostały spełnione w Nim, a On sam na zawsze stał się Odkupicielem świata
(Jan 5:24).
Tylko w świetle tej prawdy jesteśmy w stanie zrozumieć starotestamentowy symbolizm.
Przez swoje doskonałe posłuszeństwo Chrystus wypełnił symbol nieskazitelnego Baranka.
Nigdzie w Piśmie Świętym nie znajdujemy wzmianki o tym, że Baranek reprezentował
bezgrzeszną ludzką naturę. To, że Baranek ten miał być bez skazy wskazywało tylko na
doskonałe posłuszeństwo i bezgrzeszność Chrystusa, która stała się też naszym udziałem,
ponieważ w walce z grzechem był On reprezentantem nas wszystkich. Śmierć zaś tego
baranka na ołtarzu, miała pokazać to, że w Zbawicielu spełniony został również ten drugi
warunek zbawienia ludzkości.
Gdyby Chrystus jako nasz przedstawiciel przyjął bezgrzeszną naturę Adama sprzed upadku,
wówczas prawo wymagałoby od Niego jedynie zachowania doskonałego posłuszeństwa, tak
jak wymagało od Adama. Ale to, że Chrystus przyszedł, aby odkupić nie bezgrzesznego, lecz
upadłego człowieka sprawiło, że nasze grzechy, które wypływają z ciała grzechu musiały
zostać przez Niego potępione w tym samym ciele. Chrystus dokonał tego nie inaczej, jak
tylko przez przyjęcie grzesznego ciała i przez poddanie go karze śmierci na krzyżu.
W Słowie Bożym możemy przeczytać słowa, które świadczą o tym, że udziałem Chrystusa
nie mogła być natura Adama sprzed upadku, gdyż jak napisał Paweł: „Nie mamy
najwyższego kapłana, który by nie mógł z nami cierpieć krewkości naszych, lecz kuszonego
we wszystkim na podobieństwo nas, oprócz grzechu” (Heb 4:15, BG). Fakt, że Chrystus był
kuszony tak jak my, a co za tym idzie, mógł mieć - nierozerwalnie związane z nasza naturą tendencje do grzechu, nie jest równoznaczne z popełnieniem grzechu, gdyż samo kuszenie i
posiadanie takich skłonności, według tego, co czytamy w liście Jakuba, nie jest jeszcze
grzechem: „Lecz każdy bywa kuszony przez własne pożądliwości, które go pociągają i nęcą;
Potem, gdy pożądliwość pocznie, rodzi grzech, a gdy grzech dojrzeje, rodzi śmierć” (Jak
1:14-15). Grzech ma miejsce dopiero wówczas, gdy „pożądliwość pocznie”, co oznacza, że
do grzechu dochodzi tylko w sytuacji, gdy człowiek podda się pokusie, a do czegoś takiego
nigdy w życiu Chrystusa nie doszło. Nie mógł On też mieć takich samych pożądliwości ani
skłonności, jakie często miewa człowiek, który już ulegał pokusie, gdyż w tym przypadku
86
sama pożądliwość lub skłonność faktycznie może być grzechem. Istnieją więc grzeszne
skłonności, które są równoznaczne z popełnieniem grzechu i jest też skłonność do grzechu,
która jeszcze nim nie jest. My, posiadając skłonność do grzechu, poddaliśmy się pokusie i
teraz nękani jesteśmy złymi, grzesznymi tendencjami, Chrystus natomiast pomimo zmagania
się w ciele ze skłonnościami do grzechu nigdy nie zgrzeszył, nawet w myślach, przez co
inklinacja, która jest równoznaczna z grzechem była Mu obca. Według teologa Nowego
Testamentu - K. Wuesta, zwrot „bez grzechu” z Hebr. 4:15, w żaden sposób nie sugeruje, że
człowieczeństwo Chrystusa było bezgrzeszne, ale że w Jego życiu pokusa nigdy nie
doprowadziła do grzechu (Hebrews in the Greek New Testament, 95). Zatem Chrystus,
pomimo przyjęcia naszej upadłej natury, zdołał ukształtować doskonale bezgrzeszny
charakter i jako bezgrzeszny Baranek Boży „zgładził grzech świata” (Jan. 1:29).
Czytając ten i wiele innych podobnych fragmentów Słowa Bożego, nasuwa się pytanie; W
jaki sposób Chrystus mógł zgładzić ten „grzech”, gdyby nie znajdował się on „w ciele”, które
przyjął? Albo inaczej mówiąc, w jaki sposób mógł On „potępić grzech w ciele”? (Rzym 8:3).
Czy byłoby to możliwe w bezgrzesznym ciele, które było udziałem Adama przed upadkiem?
Chrystus jednak faktycznie zgładził ten grzech i potępił go w tym samym ciele, które jest
dzisiaj naszym udziałem, ponieważ przyszedł On „w postaci grzesznego ciała” (Rzym
7:17,20).
W Hebr 9:26 czytamy, że „On (Chrystus) objawił się, aby zgładzić grzech przez ofiarowanie
samego siebie”. Zgodnie z tym, co mówi Wuest, wspomniane tu „zgładzenie grzechu” odnosi
się nie tylko do grzesznych czynów, ale przede wszystkim do grzesznej natury, gdyż użyty tu
grecki czasownik „thetos” oznacza usunięcie i zgładzenie czegoś, co jest już ustanowione,
zakorzenione i ustalone. To grzech, który mieszka w nas, czyli nasza natura oraz wynikające z
niej grzeszne czyny są tym, co „ustaliło” i „zakorzeniło” się w każdym człowieku. I to
właśnie dzięki jednak temu, że Chrystus nie tylko miał udział w grzesznej naturze, ale też
odniósł nad nią doskonałe zwycięstwo, jest On teraz (jako nasz Najwyższy Kapłan) w stanie
zrozumieć nasze słabości (Hebr 4:15). Może też dopomóc tym, którzy są kuszeni: „A że sam
cierpiał będąc kuszony, może tych, którzy są w pokusach, ratować” (Hebr 2:18, BG).
Użyte przez apostoła Pawła w Liście do Hebrajczyków słowo „słabości” nie może być
ograniczone jedynie do słabości fizycznych, takich jak zmęczenie czy starzenie się. Według
Wuesta, słowo „słabości” (gr. „astheneia”), to słabości moralne, które czynią człowieka
zdolnym do upadku w grzech, co oczywiście odnosi się do zdeprawowanej ludzkiej natury i
nasuwa wniosek, że z takimi słabościami Pan Jezus również musiał się zmagać. Interpretując
odnoszące się pośrednio do Chrystusa wyrażenie „On sam podlega słabości” (Hebr 5:2),
Wuest dalej napisał: „Najwyższy kapłan posiada słabości i grzeszne tendencje, którymi jest
osaczany, co jednoznacznie świadczy o tym, że jest on atakowany przez grzech, ponieważ
posiada grzeszną naturę, która jeśli nie zostałaby ujarzmiona, przejęłaby nad nim kontrolę”
(s.98).
Podobne zdanie na ten temat wyraził również Karl Barth:
„Ci, którzy wierzą, że Chrystus przyjął upadłą ludzką naturę mają ważniejszy powód, by
dostrzegać zbawcze znaczenie w całym Jego życiu niż autorzy Katechizmu Heidelbergskiego.
87
Jest tak, ponieważ według tego poglądu życie Chrystusa, przed Jego właściwą służbą i
śmiercią, nie polegało na znalezieniu się w miejscu, w którym znajdował się bezgrzeszny i nie
pokonany jeszcze przez pokusę Adam, ale na rozpoczęciu ziemskiej egzystencji z tego
samego miejsca, z którego my startujemy, jako poddany wszelkim odziedziczonym złym
naciskom i korzystający z tego samego bezowocnego i bezużytecznego materiału naszej
zepsutej natury, by wypracować doskonałe, bezgrzeszne posłuszeństwo” (wypowiedź
zacytowana w The International Critical Commentary, Romans 8:3).
Zwolennicy teorii, mówiącej o tym, że Syn Boży podczas wcielenia utożsamił się jedynie z
bezgrzesznym człowieczeństwem, na poparcie swojego twierdzenia przytaczają kilka
biblijnych fragmentów, które ich zdaniem świadczą o tym, że człowieczeństwo Chrystusa
musiało być bezgrzeszne. Wspomniane wersety, odnosząc się do Chrystusa, używają takich
zwrotów jak: „bez grzechu”, „oddzielony od grzeszników”, „święty” (Hebr 4:15; 7:26, Łuk
1:35). Podstawowym jednak warunkiem poprawnego zrozumienia tych fragmentów jest
czytanie ich w kontekście, a także uwzględnienie innych tekstów, które jednoznacznie
utożsamiają Chrystusa z naszym grzesznym położeniem. Fragmenty te mówią o tym, że
Chrystus został „uczyniony grzechem za nas” (2Kor 5:21); posłany został „w podobieństwie
grzesznego ciała” Rzym 8:3); „we wszystkim uczyniony był podobnym do swoich braci”
(Hebr 2:17), „wziął nasze słabości” (Mat 8:17) itd.
Ponieważ obie grupy tych tekstów pochodzą ze Słowa Bożego, nie może tu być jakiejkolwiek
sprzeczności i niewątpliwie pozornie tylko wydają się one zaprzeczać sobie nawzajem.
Niestety ci, którzy tego nie widzą, popełniają kolejny błąd, próbując pogodzić te dwa
całkowicie przeciwstawne poglądy i twierdząc, że Chrystus faktycznie przyjął naszą grzeszną
naturę, ale jedynie w sferze fizycznych słabości, i dlatego był podatny na zmęczenie, starzenie
się itd. Na płaszczyźnie zaś moralnej przyjął bezgrzeszną naturę Adama sprzed upadku.
Teoria taka jednak wykracza daleko poza to czego faktycznie chce nauczyć nas Biblia,
choćby dlatego, że według Słowa Bożego, nasza fizyczna i moralna natura są tak ściśle ze
sobą związane, że jeśli jedna jest grzeszna to również i druga. Stąd wszystko to, co „skażone”
zidentyfikowane jest ze śmiertelnym, a to, co „nieskażone” z „nieśmiertelnym” (1Kor 15:53).
Podobnie też „ciało grzechu” (Rzym 6:6) zidentyfikowane jest z „ciałem śmierci” (Rzym
7:24). Poza tym, to nie tyle fizyczne ciało, co przede wszystkim ciało w sensie całej upadłej
natury z uwzględnieniem wszystkich jej sfer skazane jest na śmierć.
Pogodzić te dwie grupy pozornie sprzecznych tekstów można tylko wówczas, gdy weźmiemy
pod uwagę to, że Chrystus był jednocześnie i Bogiem i człowiekiem, posiadając także dwie
różne i zjednoczone w Nim natury. Udziałem Chrystusa była jednocześnie Jego własna,
wrodzona (boska) natura, która była bezgrzeszna oraz nasza (ludzka) grzeszna natura. Po
drugie, zawsze musimy pamiętać o tym, że chociaż Chrystus utożsamił się z naszym
grzesznym człowieczeństwem, to nie jest to równoznaczne z tym, że Jego udziałem stało się
człowieczeństwo grzeszące. Nasza grzeszna natura wielokrotnie zgrzeszyła, a ludzka natura
Chrystusa nigdy nie zgrzeszyła i dlatego w tym kontekście Jego człowieczeństwo może być
nazwane bezgrzesznym. Kiedy stale mamy na uwadze to, że Chrystus jako Bóg, posiadał
świętość, bezgrzeszność i doskonałość, oraz że również jako człowiek, pomimo przyjęcia
upadłej natury, ukształtował doskonałą bezgrzeszność charakteru w ludzkim ciele, wówczas
88
problem pogodzenia tych dwóch pozornie sprzecznych grup tekstów zostaje rozwiązany.
Dzięki temu zaczynamy zauważać, że fragmenty biblijne mówiące o bezgrzeszności i
świętości Chrystusa dotyczą Jego bezgrzesznej, boskiej natury, albo Jego nieskazitelnego
charakteru i doskonałego posłuszeństwa, które okazał jako człowiek pomimo przyjęcia
upadłej ludzkiej natury.
Mając to na uwadze, przeczytajmy kilka najczęściej cytowanych fragmentów, mówiących o
bezgrzeszności Chrystusa i zwróćmy uwagę na to, że żaden z nich nie odnosi się faktycznie
do Jego ludzkiej natury:
Łuk1:35: „To, co się narodzi, będzie święte”.
Wyrażenie to użyte jest w związku z nadaniem Chrystusowi miana Syna Bożego: „...i będzie
nazwane Synem Bożym”. Fragment ten nie koncentruje się na człowieczeństwie Chrystusa,
ale oznajmia radosną wieść o tym, że Bóg przyszedł na świat. Dlatego też każdy kto używa
tego fragmentu w celu wykazania, że człowieczeństwo Chrystusa było bezgrzeszne nie
postępuje zgodnie z biblijną zasadą interpretacji tekstu.
Jan 8:46: „Któż z was może mi dowieść grzechu?”.
Słowa te wypowiedział Jezus, zwracając się do Żydów, którzy nie chcieli uznać Jego boskiej
natury, czy dostrzec jedynej w swoim rodzaju nieskazitelności Jego charakteru. Wypowiedź
ta dotyczyła doskonałości Jego czynów i Jego posłuszeństwa, które nigdy nie zostało skażone
grzechem.
Jan 14:30: „Nadchodzi bowiem władca tego świata, ale nie ma nic do (we) mnie”.
Szatan zawsze dążył do tego, aby pokrzyżować plan zbawienia poprzez próby sprowadzenia
Chrystusa do grzechu. Kuszenie na pustyni jest tego przykładem. Wszystkie jednak próby
szatana spełzły na niczym. Potwierdza to również Paweł w Hebr 4:15: „Nie mamy
najwyższego kapłana, który by nie mógł z nami cierpieć krewkości naszych, lecz kuszonego
we wszystkim na podobieństwo nas, oprócz grzechu” (BG). Do tego samego zwycięstwa nad
pokusą i grzechem nawiązuje Chrystus, mówiąc „Nadchodzi władca tego świata, ale nie ma
nic do (we) mnie”. Zaraz jednak po wypowiedzeniu tych słów, Zbawiciel dodaje: „Tak
czynię, jak mi polecił Ojciec” (Jan 14:31). Tak więc również tutaj, jak to wynika z kontekstu,
mowa jest nie o wcieleniu Chrystusa, ale o „czynieniu woli Ojca”, o Jego doskonałych
uczynkach i nienagannej sprawiedliwości.
Hebr 7:26: „Oddzielany od grzeszników”.
Wypowiedź ta poprzedzona jest odnoszącymi się do Chrystusa słowami: „święty, niewinny,
niepokalany”. Oczywiście, jak można się domyślać, wszystkie te wyrażenia również ukazują
doskonałość Chrystusa na płaszczyźnie posłuszeństwa i wierności wobec przykazań oraz Jego
doskonałą sprawiedliwość. To w Jego bezgrzesznym życiu, a nie naturze, którą przyjął,
Chrystus nie upodobnił się do grzesznego człowieka, i dlatego napisano o Nim, że był
„odłączony od grzeszników”.
89
2Kor 5:21: „Tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił”.
Stwierdzenie to wypowiedziane zostało w kontekście przedstawienia Chrystusa jako
Zbawiciela, który został obarczony naszymi grzechami. Chrystus „nie znał grzechu”,
ponieważ nigdy nie zgrzeszył. Gdyby użyte tu stwierdzenie „nie znał grzechu” nie odnosiło
się wyłącznie do doskonałego posłuszeństwa, jakie w swoim życiu okazał Chrystus, to
apostoł Piotr nie mógłby napisać, że Chrystus „sam, w swoim ciele grzechy nasze poniósł na
drzewo” (1Piotr. 2:24, BT). Jeśli Chrystus nie znał grzechu w sensie przyjęcia bezgrzesznej
natury, to zrozumiałe jest, że nie mógłby też w swoim ciele zanieść grzechu na krzyż. On
jednak uczynił to, dokonał tego cierpliwie niosąc naszą grzeszną ludzkość przez całe swoje
życie, aż do śmierci. To właśnie dlatego Paweł mówi, że Bóg dla naszego zbawienia „uczynił
Go grzechem”.
1Jan 3:5: „A grzechu w Nim nie ma”.
Kontekst tego fragmentu, świadczy o tym, że zwrot „a grzechu w Nim nie ma” nie odnosi się
do natury Chrystusa, ale do Jego bezgrzesznego życia w ciele: „Każdy kto popełnia grzech, i
zakon przestępuje, a grzech jest przestępstwem zakonu. A wiecie, że On się objawił, aby
zgładzać grzechy ... Każdy, kto w nim mieszka, nie grzeszy; każdy, kto grzeszy, nie widział
go ani go nie poznał” (1Jan 3:4-6). Powyższy kontekst świadczy o tym, że również i tutaj nie
jest rozpatrywany temat ludzkiej natury Chrystusa, ale Jego bezgrzeszne życie, stanowiące dla
nas żywy i realny wzór do naśladowania.
Hebr 9:14: „Ofiarował samego siebie bez skazy Bogu”.
Wyrażenie to, jak również następujące bezpośrednio po nim stwierdzenie: „oczyści sumienie
nasze od martwych uczynków”, wskazuje na posłuszeństwo Chrystusa względem przykazań,
a nie na Jego ludzką naturę. Biblia zapewnia nas tu po raz kolejny, że Jezus był „bez
grzechu”, pomimo tego, iż był „kuszony pod każdym względem tak jak my”. (1Piotr 1:19;
Hebr 5:8-9).
Do w/w tekstów musimy też dodać fragment, który w odniesieniu do Chrystusa używa słowa
„Jednorodzony” (Jan 1:14, BT). Niektórzy adwentystyczni pastorzy wskazują na ten tekst
twierdząc, że zwrot „Jednorodzony od Ojca” świadczy o tym, że człowieczeństwo Chrystusa
nie mogło być takie jak nasze. Argumentują oni, że greckie słowo przetłumaczone jako
„zrodzony”, albo „jednorodzony” oznacza „jedyny w swoim rodzaju”, i z tego powodu
duchowa natura Chrystusa różniła się od tej, którą my posiadamy i w przeciwieństwie do
naszej musiała być bezgrzeszna. Interpretacji takiej można jednak zarzucić fakt, że Jan nie
używa tutaj określenia „Jednorodzony” w kontekście ludzkiej natury Chrystusa. Oznacza to,
że autor nie twierdzi tu, iż przyjęte przez Chrystusa człowieczeństwo było tym, co sprawiło,
że stał się On „jedynym w swoim rodzaju”. Jan mówi tylko, że będący jednocześnie i Bogiem
i człowiekiem Chrystus stał się kimś „jedynym w swoim rodzaju” dzięki temu, że „Słowo
(Chrystus jako Bóg) ciałem się stało (stał się człowiekiem)”. Poza tym, jeśli słowo
„zrodzony” ma tu być wyrazem bezgrzesznej ludzkiej natury Chrystusa, która była inna niż
nasza i z tego powodu „jedyna w swoim rodzaju”, to w takim razie musimy też przyznać, że
syn Abrahama - Izaak, również posiadał bezgrzeszną naturę, gdyż autor Listu do
90
Hebrajczyków używa w odniesieniu do Izaaka tego samego greckiego słowa, użytego
wcześniej w odniesieniu do Chrystusa: „Wiarą ofiarował Abraham Izaaka, będąc kuszony, a
ofiarował jednorodzonego ten, który wziął obietnicę” (Heb 11:17, BG). Skoro więc Izaak
nazwany jest „jednorodzonym”, to czy w takim razie można byłoby na tej podstawie wysunąć
wniosek, że posiadał on bezgrzeszna naturę? Coś takiego byłoby nonsensem! Tym, co
uczyniło Izaaka kimś „jedynym w swoim rodzaju” (takie znaczenie ma greckie słowo
przetłumaczone tu jako „jednorodzony”) nie była jego ludzka natura, ale fakt, że to w jaki
sposób przyszedł on na świat było czymś niewytłumaczalnym, gdyż w tamtym czasie zajście
w ciąże w przypadku Sary było czymś z ludzkiego punktu widzenia nierealnym (Rzym 4:19).
Podobnie też tym, co sprawiło, że Chrystus był Kimś „jedynym w swoim rodzaju” był
unikalny i niezwykły fakt połączenia się w Nim dwóch natur - boskiej i ludzkiej. To cudowne
Boże działanie, które sprawiło, że „Słowo ciałem się stało” uczyniło Chrystusa Kimś
wyjątkowym, czy „jedynym w swoim rodzaju” (Jan 1:14).
Nie ma zatem żadnych podstaw, aby twierdzić, że którykolwiek z w/w tekstów dowodzi
przyjęcia przez Chrystusa bezgrzesznego człowieczeństwa. Żaden zresztą inny fragment
biblijny czegoś takiego nie potwierdza. Pismo Święte naucza tylko, że pomimo przyjęcia
naszej upadłej natury Chrystus zachował doskonałą bezgrzeszność, ponieważ nigdy nie uległ
pokusie, nawet w myślach.
16. ODPOWIEDZI NA ZARZUTY - II
Ci, którzy uważają, że udziałem Chrystusa musiała być nasza bezgrzeszna natura utrzymują,
że Chrystus nie byłby w stanie odeprzeć pokus gdyby Jego ludzka natura, podobnie jak nasza,
była pod każdym względem grzeszna. Interesujące jest to, że dokładnie taki sam zarzut
postawiono niegdyś poselstwu z 1888 roku. A oto w jaki sposób argumentacji takiej
sprzeciwiła się Ellen White:
„Otrzymuję listy, których autorzy twierdzą, że Chrystus nie mógł posiadać takiej samej natury
jaką posiada człowiek, bo gdyby tak było wtedy uległby podobnym pokusom. Gdyby jednak
Jego udziałem nie była nasza natura wtedy nie mógłby On być naszym przykładem. Gdyby
nie przyjął naszej natury nie mógłby też być kuszony tak jak kuszony jest człowiek. Gdyby
ulegnięcie pokusie było w Jego przypadku czymś niemożliwym, wtedy nie mógłby On być
naszym pomocnikiem. Wzniosłą rzeczywistością było to, że Chrystus przyszedł, aby toczyć
bój jako człowiek oraz w imieniu człowieka. Jego pokusa oraz zwycięstwo mówią nam, że
ludzkość musi ten Wzór naśladować” (Review and Herald, February 18, 1890).
Apostoł Paweł napisał, że Zbawiciel nie tylko „kuszony był we wszystkim tak jak my” i
„zwyciężył świat” (czyli „pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pychę żywota”), ale
faktycznie „potępił grzech w ciele” (Rzym 8:3). Oznacza to, że potępił On grzech w naturze,
która zdominowana jest przez „prawo grzechu i śmierci”. Fakt zaś, że zdołał On pokonać to
prawo, objawiając Bożą sprawiedliwość i niesamolubną miłość w grzesznym ciele, Biblia
określa mianem „tajemnicy pobożności”: „Bo bezsprzecznie wielka jest tajemnica
pobożności: Ten, który objawił się w ciele, został usprawiedliwiony w duchu” (1Tym 3:16).
91
Zwrot „tajemnica pobożności”, odnoszący się do bezgrzesznego życia Chrystusa w ciele, nie
miałby najmniejszego sensu, gdyby Jego udziałem było jedynie bezgrzeszne człowieczeństwo
Adama sprzed upadku, gdyż w takich okolicznościach nie byłoby żadną tajemnicą gdyby
Chrystus przez całe swoje ziemskie życie pozostawał w doskonałej harmonii z Bożą wolą! O
„tajemnicy pobożności” możemy mówić tylko wówczas jeśli przyjmiemy, że Chrystus
zachował sprawiedliwość pomimo tego, iż „objawił się w ciele”.
Czy jednak Chrystus faktycznie byłby w stanie odeprzeć pokusy, gdyby Jego ludzka natura
została przez Niego odziedziczona na takiej samej zasadzie jak to się dzieje w naszym
przypadku? W Liście do Rzymian Paweł wykazuje, że: „Wszyscy są pod grzechem” (2:3), i
dlatego: „Nie ma ani jednego sprawiedliwego”. Wynika więc z tego, że żaden posiadający
grzeszną naturę człowiek nie jest w stanie o własnych siłach pokonać grzech, i dlatego Biblia
mówi, że „nie ma nikogo, kto by czynił dobrze” (Rzym 3:9-12). Apostoł Paweł jednak,
informuje nas też, że to czego grzeszny człowiek nie potrafi dokonać własnymi siłami (Rzym
7:14-24), i czego prawo nie mogło dokonać z powodu „ciała”, czyli słabej ludzkiej natury
(Rzym 8:3), tego dokonał Bóg w człowieczeństwie swego Syna, pomimo tego iż przyszedł
On na ten świat „w postaci grzesznego ciała”.
Chrystus jednak, zachował doskonałą sprawiedliwość w grzesznym ciele nie po to, żeby
grzeszny człowiek doszedł do wniosku, że dzięki własnym wysiłkom zdoła odeprzeć pokusy i
żyć ponad grzechem. Swoim świętym życiem w ciele Zbawiciel pokazał, że grzeszny
człowiek może pokonać wszystkie pokusy grzesznego ciała, ale tylko wtedy, gdy podda się
nieograniczonej kontroli Ducha Świętego. Mówiąc o swoim człowieczeństwie, Chrystus
powiedział, że „nie może sam od siebie nic czynić” (Jan 5:19.30, i że wszystkie Jego czyny
wypływały od Ojca (Jan 14:10-11). Jedynie dzięki poddaniu swej woli Bogu, a swego umysłu
kontroli Ducha Świętego, Chrystus mógł odeprzeć wszystkie pokusy i w ten sposób
umożliwić nowonarodzonemu człowiekowi życie ponad grzechem. To dzięki niezwykłemu
poświęceniu Syna Bożego i dzięki temu czego dokonał On dla nas zachowując świętość
pomimo przyjęcia naszej upadłej natury, dane nam zostały „drogie i największe obietnice,
abyśmy przez nie stali się uczestnikami boskiej natury, uniknąwszy skażenia, jakie na tym
świecie pociąga za sobą pożądliwość” (2Pt 1:4).
Chociaż Biblia zapewnia, że nikt nie jest w stanie żyć bez grzechu o własnych siłach, to
jednocześnie zaznacza, że to, co jest dla nas niemożliwe staje się realne, gdy pozwalamy
Duchowi Świętemu przejąć nad nim kontrolę: „Według Ducha postępujcie, a nie będziecie
pobłażali żądzy cielesnej” (Gal 5:16); „Bo zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie
Jezusie, uwolnił cię od zakonu grzechu i śmierci” (Rzym 8:2); „Ten, który Jezusa Chrystusa z
martwych wzbudził, ożywi i wasze śmiertelne ciała przez Ducha Swego, który mieszka w
was” (Rzym 8:11). Zatem, każdy kto twierdzi, że poddane kontroli Ducha Świętego grzeszne
człowieczeństwo nie jest w stanie odeprzeć pokus, czy żyć ponad grzechem, wynosi moc
szatana i grzechu ponad moc Bożą. Należy też pamiętać, że ta czy jakakolwiek inna próba
obrony doskonałej bezgrzeszności Chrystusa kosztem osłabienia mocy Ewangelii jest
podważaniem tej wielkiej prawdy Dobrej Nowiny.
92
Ci, którzy twierdzą, że Syn Boży przyjął jedynie naturę Adama sprzed upadku, zmuszeni są
też nauczać, że nie zmagał się On z zamieszkującą grzeszne ciało mocą grzechu. Pogląd taki
atakuje żywą naukę Ewangelii Jezusa Chrystusa, która grzesznemu człowiekowi oferuje nie
tylko usprawiedliwienie, ale też zbawiającą od grzechu moc Bożą: „Nauka bowiem krzyża
głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy
zbawienia” (1Kor 1:18). W Liście do Galacjan znajduje się bardzo poważne ostrzeżenie w
stosunku do tych, którzy nauczają innej Ewangelii: „Ale choćbyśmy nawet my albo anioł z
nieba zwiastował wam ewangelię odmienną od tej, którą myśmy wam zwiastowali, niech
będzie przeklęty! Jak powiedzieliśmy przedtem, tak i teraz znowu mówię: Jeśli wam ktoś
zwiastuje ewangelię odmienną od tej, którą przyjęliście, niech będzie przeklęty!” (Gal 1:8-9).
Aby należycie docenić wartość tego czego Bóg dokonał dla nas w Chrystusie, musimy ujrzeć
grzech w świetle wielkiego boju pomiędzy Chrystusem i Szatanem. Głównym zaś aspektem
tego zmagania jest konflikt pomiędzy prawem Bożym, ugruntowanym na zasadzie miłości
agape, która „nie szuka swego” (1Kor 13:5; Mat 22:36-40), a „zakonem grzechu”, którego
główną zasadą jest egoizm (Izaj 53:6; Fil 2:21). Te dwie przeciwstawne zasady spotkały się i
zwalczały wzajemnie w człowieczeństwie Chrystusa. Z jednej strony, atakujący przez Jego
„ciało” szatan desperacko próbował zmusić Chrystusa do tego, by poddał się zasadzie
samolubnej miłości i zaczął prowadzić niezależne od Boga życie, podczas gdy z drugiej
strony, Duch Święty, któremu poddany był umysł Chrystusa popychał Go w przeciwną
stronę. Pomimo tego jednak, że Chrystus był „w postaci grzesznego ciała”, zasada
egoistycznej miłości nigdy nie zdołała pokonać dominującej w Jego umyśle, niesamolubnej
miłości agape. Było tak dzięki temu, że Zbawiciel nieustannie poddawał swój umysł kontroli
Ducha Świętego. Wszystkie próby szatana zawiodły, ponieważ zawsze reakcją Chrystusa na
ataki zwodziciela było: „Nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie” (Jan 4:34; 5:30; Mat
26:39).
Ten „wielki bój” pomiędzy Chrystusem i szatanem, rozpoczął się w chwili osiągnięcia przez
Jezusa odpowiedzialnego wieku, a zakończył na krzyżu, kiedy to szatan wykorzystując
skłonności „grzesznego ciała” Chrystusa oraz całą moc kuszenia, po raz ostatni starał się
sprawić, by w końcu Zbawiciel uległ zasadzie samolubnej miłości, trzykrotnie nakłaniając
Go, by zstąpił z krzyża i zbawił siebie samego (Łuk 23:35-37). Lecz kiedy Chrystus odparł tę
ostatnią pokusę, będąc doskonale „posłusznym aż do śmierci” (Fil 2:8), królestwo szatana,
razem z jego zasadą egoistycznej miłości zostało na zawsze pokonane (Jan 12:31; Rzym 8:23).
Nawiązując do tego odniesionego w naszym imieniu i w naszym grzesznym ciele zwycięstwa,
Pan Jezus kieruje do nas pełne pokrzepienia, nadziei i mocy słowa: „Ufajcie, ja zwyciężyłem
świat” (Jan 16:33). Znaczenie użytego w tym stwierdzeniu słowa „świat” znajdziemy w
natchnionej wypowiedzi apostoła Jana: „Bo wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i
pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata” (1Jan 2:16). „Świat”, który
został pokonany przez Chrystusa to „pożądliwość ciała, pożądliwość oczu, i pycha życia”.
Pokrzepiając nas słowami „Ufajcie, ja zwyciężyłem świat”, Chrystus daje nam do
zrozumienia, żebyśmy niezachwianie wierzyli w możliwość zwycięstwa nad mocą grzechu,
bo chociaż On sam był „kuszony we wszystkim tak jak my”, to nigdy, ani „pożądliwość
93
ciała”, ani „pożądliwość oczu”, ani też „pycha życia” nie zdołały pokonać w Nim zasady
miłości agape i zagnieździć się w Jego umyśle.
Innym argumentem mającym przemawiać na korzyść bezgrzesznego człowieczeństwa
Chrystusa jest twierdzenie, że wcale nie potrzebował On naszej grzesznej natury, aby być
kuszonym. Wolny od upadłej natury Adam był przecież kuszony, a nawet bezgrzeszni
aniołowie byli kuszeni - twierdzą zwolennicy tej teorii - i trzeba przyznać, że faktycznie jest
w tym sporo racji. Jednakże pomiędzy kuszeniem, jakiego doświadczył wolny od upadłej
natury Adam a naszymi pokusami oraz tymi, z którymi musiał zmagać się Pan Jezus, istnieje
kolosalna różnica. Życie bezgrzesznego Adama w świętości i zgodzie z Bożym prawem
miłości było dla niego czymś naturalnym i niewymagającym najmniejszego wysiłku. Nie
tylko grzech, ale sama pokusa była dla niego czymś tak obcym i niezrozumiałym, że Jego
grzech określony jest w Biblii mianem „tajemnicy nieprawości”. To, że Adam zgrzeszył było
czymś tak bardzo dziwnym i niewytłumaczalnym, że „tajemnica”, to chyba najbardziej trafne
określenie popełnionego przez niego przestępstwa.
Z drugiej natomiast strony, kiedy grzeszny człowiek poddaje się pokusie, wówczas czyni coś,
co wydaje mu się być czymś naturalnym i harmonizującym z jego skłonnościami i naturą.
Zatem twierdzenie, że Chrystus nie musiał przyjmować upadłego człowieczeństwa, żeby
podlegać pokusom, i że mógł być kuszony także w bezgrzesznej naturze, choć jest prawdą, to
nie wolno nam zapominać o tym, że Chrystus był „kuszony we wszystkim tak jak my” (Hebr
4:15), a nie jak bezgrzeszny Adam. Oznacza to, że diabeł kusił Chrystusa poprzez „ciało” tak
samo jak to czyni w naszym przypadku. Doskonały Adam zaś nie mógł być kuszony
wewnętrznie, poprzez grzeszną naturę („ciało”), bo jeszcze wtedy jej nie posiadał. Jego
pokusa postąpienia wbrew Bożej woli przyszła z zewnątrz i była tak słaba, że nie potrzebował
on najmniejszego wysiłku, aby ją odeprzeć. Stąd, kuszenie Adama i jego upadek w Raju nie
mogą być identyfikowane z naszymi pokusami i upadkami.
Istnieje ogromna różnica w zmaganiu się z pokusą w przypadku Adama sprzed i po upadku.
Jeśli grzech oznacza powiedzenie Bogu „nie”, wówczas podstawową zasadą grzesznej natury
byłoby uniezależnienie się od Boga. Już z natury człowiek „szuka swego” i pragnie
postępować według własnych egoistycznych pragnień, a grzeszne tendencje są tylko
przejawem samolubnej miłości. Bezgrzeszny Adam natomiast był nienaganny w swoim
postępowaniu i miał „upodobanie w zakonie Bożym”, podczas gdy nasza cielesna natura „nie
poddaje się prawu Bożemu, bo też nie może” (Rzym 8:7). Pomiędzy bezgrzeszną naturą
Adama i wypełniającym go Duchem Bożym istniała doskonała harmonia i jedność, ale w
przypadku nowonarodzonego wierzącego, Duch i ciało nieustannie ścierają się ze sobą (Jak
5:17). Adam mógł zachować sprawiedliwość dzięki doskonałemu posłuszeństwu względem
przykazań, ale w naszym przypadku „z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony żaden
człowiek” (Rzym 3:28,20; Gal 2:16). A zatem, choć prawdą jest, że Chrystus mógł być
kuszony nawet w bezgrzesznej naturze, to jednak okoliczności towarzyszące Jego pokusom
byłyby wtedy tak diametralnie różne od tych, które wiążą się z naszymi pokusami, że
skierowany do nas przez Niego apel: „ufajcie, ja zwyciężyłem świat”, odebralibyśmy jako
słowa bez pokrycia. Podobnie też biblijne stwierdzenie, że „Chrystus kuszony był we
wszystkim tak jak my” byłoby niezgodne z prawdą.
94
Dość popularny stał się również pogląd, który sugeruje, że nawet jeśli Chrystus posiadał
bezgrzeszne człowieczeństwo, to nie tylko mógł być kuszony, ale że w zetknięciu z pokusą
mógł też cierpieć, i to nawet bardziej niż opierający się pokusie grzeszny człowiek.
Domniemanym powodem tego cierpienia miałoby w przypadku Chrystusa być to, że każdy
kontakt z pokusą i grzechem wzbudzał w Jego świętej i bezgrzesznej naturze niepojęty dla
człowieka ból. Co więcej, ponieważ Chrystus był jednocześnie człowiekiem i Bogiem, dzięki
czemu posiadał wrodzoną boską moc, to pokusa użycia tej własnej (boskiej) mocy,
niezależnie od Ojca, była tak silna, że ciągłe zmaganie się z nią miało sprawiać Chrystusowi
niezrozumiały dla grzesznego człowieka ból. I z tego powodu - jak wyjaśniają zwolennicy
tego poglądu - pokusy Chrystusa, pomimo przyjęcia naszej bezgrzesznej natury, mogły być
nawet większe niż nasze, a ich odpieranie mogło sprawiać Mu więcej bólu i cierpienia niż
nam sprawia zmaganie się z naszymi pokusami. Jednakże, chociaż ten interesujący pogląd
wydaje się być dość przekonywujący, to jednak musimy pamiętać o tym, że argument ten
może być prawdziwy także tylko wówczas, jeśli przyjmiemy, że w Chrystusie nasze grzeszne
człowieczeństwo spotkało się z boską naturą. Jeśli ktoś twierdzi, że pomimo przyjęcia przez
Chrystusa bezgrzesznej natury, Jego pokusy były silniejsze niż nasze, to musi też przyznać, że
również Adam był kuszony z większą siłą niż my, ponieważ także i jego wrodzona zdolność
do czynienia dobra w jego bezgrzesznej naturze była większa niż nasza. W tym wypadku
musimy również przyznać, że w sytuacji Adama popełnienie grzechu (uniezależnienie się od
Boga) było czymś znacznie łatwiejszym niż w przypadku grzesznego człowieka, a to
uczyniłoby grzech Adama wytłumaczalnym i nie byłby on już dłużej „tajemnicą
nieprawości”. Co więcej, jeśli dla Chrystusa tak niezwykle ciężko było poddać swoją wolę
Bogu (całkowicie uzależnić się od Niego) z powodu Jego wrodzonej Boskiej mocy, to można
też dojść do wniosku, że w naszym przypadku, brak tej wrodzonej boskiej mocy (którą
posiadał Chrystus) powinien sprawić, że poddanie się Bogu byłoby czymś łatwym. Prawda
jednak wygląda zupełnie inaczej, gdyż wszyscy musimy przyznać, że nasze życie w wierze
(całkowite poddanie swojej woli Bogu) wymaga stałej walki (1Tym 6:12) i samozaparcia oraz
przyjęcia zasady krzyża (Łuk 9:23).
To prawda, że kusząc Chrystusa szatan próbował między innymi nakłonić Go do przejęcia
inicjatywy w swoje ręce i postępowania niezależnie od woli Ojca. Musimy jednak pamiętać o
tym, że jeśli uznamy, iż Chrystus przyjął bezgrzeszną ludzką naturę, to nakłaniając Go do
uniezależnienia się od Ojca, szatan kusiłby Chrystusa do zrobienia tego, co było sprzeczne z
niesamolubną naturą Syna Bożego. Z taką pokusą, wolny od grzesznej natury Chrystus,
poradziłby sobie o własnych siłach i to z najwyższą łatwością, nie doświadczając
najmniejszego nawet cierpienia. Z drugiej zaś strony, jeśli Chrystus wziął na siebie naszą
grzeszną naturę, dla której niezależność jest czymś naturalnym, wówczas to, że szatan kusił
Go do postępowania według swojej własnej woli jest czymś jak najbardziej zrozumiałym. To
właśnie dlatego diabeł namawiał Zbawiciela, aby zstąpił z krzyża i ratował siebie, czyli
postąpił zgodnie z wolą i skłonnością grzesznej natury, którą przyjął. Fakt ten czyni również
ogromną różnicę pomiędzy kuszeniem jakiego doznał wolny od grzesznej natury Adam, a
pokusami człowieka w grzesznym ciele. Problem zmagania się z własnym „ja” jest obcy
naturze Boga, tak jak był obcy bezgrzesznej naturze Adama sprzed upadku. Gdyby Chrystus
przyjął jedynie bezgrzeszną naturę, wówczas nie mógłby On zmagać się z prawem
95
egoistycznej miłości, które jest nieodłączną częścią grzesznej natury ludzkiej. Dlatego też
Szatan nie mógłby kusić Chrystusa poprzez ciało, tak jak to czyni z nami.
Warto zwrócić też uwagę na to, że w swoich wypowiedziach, Chrystus przeciwstawiał swoją
(ludzką) wolę woli swojego Ojca: „... staram się pełnić nie moją wolę, lecz wolę tego, który
mnie posłał” (Jan 5:30). Już sam fakt, że Chrystus oświadczył, iż nie przyszedł po to, aby
pełnić swoją własną wolę, lecz wolę Ojca, może świadczyć o tym, że ta Jego „własna wola”
(wynikająca z posiadania upadłego człowieczeństwa) z natury mogła nie harmonizować z
wolą Jego Ojca. Wypowiedzią tą Zbawiciel z pewnością nie identyfikuje się z bezgrzesznym
człowieczeństwem, ale tym, którego udziałem stało się „prawo grzechu i śmierci”,
nakłaniające do realizacji swojej własnej woli, wynikającej z zasady egocentrycznej miłości.
Gdyby ciało Chrystusa pozbawione było tego „prawa grzechu”, wówczas nie musiałby On
cierpieć za każdym razem, kiedy odpierał pokusy. Czytamy jednak, że On sam „cierpiał”, gdy
był kuszony (Hebr 2:18), że został uczyniony „doskonałym przez cierpienie” (2:10), oraz że
nauczył się „posłuszeństwa przez to, co wycierpiał” (5:8). Chrystus osiągnął zwycięstwo w
swoim umyśle, ponieważ zawsze poddawał go kontroli Ducha Świętego. Wymagało to jednak
cierpienia ciała, gdyż było to „grzeszne ciało” (Rzym 8:3). W przypadku doskonałego
Adama, odparcie pokusy nie wymagało krzyżowania jego natury, natomiast w sytuacji, w
której znajdował się Chrystus, zwycięstwo nad grzechem wymagało zasady krzyża, o której
wspomina apostoł Paweł: „A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje
wraz z namiętnościami i żądzami” (Gal 5:24). Słowo Boże z pewnością nie zachęcałoby nas
do tego byśmy „krzyżowali ciało swoje wraz z namiętnościami i żądzami”, gdyby wcześniej
proces ten nie miał miejsca w ludzkim życiu naszego Zbawiciela: „Ponieważ więc Chrystus
cierpiał w ciele, uzbrójcie się też i wy tą myślą, gdyż kto cieleśnie cierpiał, zaniechał
grzechu” (1Piotr 4:1).
Kłamstwo mówiące o tym, że Chrystus przyszedł w bezgrzesznym ciele, spowodowało, że w
sercach milionów wierzących, udało się diabłu stłumić wiarę w możliwość zwycięstwa nad
mocą i tyranią grzechu w grzesznym ciele. Ten niezgodny z Biblią pogląd utorował drogę dla
innej fałszywej doktryny zwanej „antynomianizmem”, według której święte i niezmienne
Boże prawo zostało zniesione. Takie są konsekwencje twierdzenia, że Syn Boży przyszedł na
ten świat w bezgrzesznej ludzkiej naturze. Bo jeśli przyjmiemy, że tak wyglądało wcielenie
Chrystusa, to i zbawienie ludzkości musiałoby się dokonać z pominięciem wymagań prawa,
które w Chrystusie nie otrzymałoby tego, czego się od nas domaga, a mianowicie doskonałej
sprawiedliwości i uśmiercenia naszej grzesznej natury. W ten sposób również Bóg nie może
pozostać „sprawiedliwym (postępującym zgodnie z wymaganiami swojego prawa),
usprawiedliwiając tego, który wierzy w Jezusa” (Rzym 3:26).
Skoro wcielenie Syna Bożego jest tak drogocenną prawdą, że jest dla nas „wszystkim”, to
niewątpliwie temat ten powinien być przez nas zgłębiany ze szczególną uwagą, pokorą i
otwartym dla Ducha Świętego umysłem. Tym bardziej, że niewłaściwe zrozumienie, a jeszcze
gorzej, błędne nauczanie tego świętego tematu może stanowić dla nas poważne zagrożenie,
gdyż według Słowa Bożego twierdzenie, że Jezus Chrystus nie przyszedł „w ciele” nie
pochodzi od Boga: „Umiłowani, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z
96
Boga, gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat. Po tym poznawajcie Ducha
Bożego: Wszelki duch, który wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, z Boga jest.
Wszelki zaś duch, który nie wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, nie jest z Boga.
Jest to duch antychrysta, o którym słyszeliście, że ma przyjść, i teraz już jest na świecie”
(1Jan 4:1-3).
Jeśli uważamy, że Jezus Chrystus przyjął bezgrzeszną naturę Adama, to tym samym może On
być przykładem tylko dla niego, ale nie dla upadłego człowieka. W tej sytuacji jedyna nasza
nadzieja na święte życie tkwiłaby w wykorzenieniu naszej grzesznej natury (herezja
perfekcjonizmu), a to z kolei według Biblii nie nastąpi w tym doczesnym życiu. Jeśli zaś,
podczas naszej ziemskiej egzystencji uwolnienie się od „ciała grzechu” jest niemożliwością,
to jedynym rozwiązaniem jest oczekiwanie na powrót Zbawiciela, bo dopiero wówczas „to,
co skażone przyoblecze się w nieskażoność”. Uznając zatem pogląd utrzymujący, że
wcielenie Chrystusa nie ma nic wspólnego z grzesznym człowieczeństwem, oraz biorąc pod
uwagę to, że od „ciała grzechu” będziemy mogli uwolnić się dopiero podczas powtórnego
przyjścia naszego Zbawiciela, nie pozostaje nam nic innego, jak tylko przyznać, że wszystkie
biblijne napomnienia oraz zachęty do prowadzenia świętego życia są bezsensowną utopią:
„Bo wszystko, co się narodziło z Boga, zwycięża świat, a zwycięstwo, które zwyciężyło
świat, to wiara nasza” (1Jan 5:4); „Bo chociaż żyjemy w ciele, nie walczymy cielesnymi
środkami. Gdyż oręż nasz, którym walczymy, nie jest cielesny, lecz ma moc burzenia
warowni dla sprawy Bożej; nim też unicestwiamy złe zamysły. I wszelką pychę, podnoszącą
się przeciw poznaniu Boga, i zmuszamy wszelką myśl do poddania się w posłuszeństwo
Chrystusowi” (2Kor 10:3-5).
Z drugiej zaś strony, znajomość prawdziwej Ewangelii, czyli nauki o usprawiedliwieniu przez
wiarę w Chrystusa, której podstawą jest biblijna prawda o tym, że Zbawiciel przyszedł „w
postaci grzesznego ciała”, i że pomimo tego pokonał grzech w tym ciele, daje każdemu
wierzącemu „nadzieję chwały”, czyli nadzieję na odzwierciedlenie Bożego charakteru jeszcze
w tym doczesnym życiu. Dlatego też, nie pozwólmy diabłu, aby przy pomocy jakiejś ludzkiej
nauki lub „czczego urojenia” przesłonił nam obraz prawdziwego Chrystusa, Chrystusa
„doświadczonego we wszystkim, podobnie jak my, z wyjątkiem grzechu” (Hebr 4:15),
Chrystusa, który „nie wstydzi się nazywać nas braćmi” (Hebr 2:11), który „ujmuje się nie za
aniołami, lecz ujmuje się za potomstwem Abrahama” (Hebr 2:16), który „musiał we
wszystkim upodobnić się do braci, aby mógł zostać miłosiernym i wiernym arcykapłanem
przed Bogiem dla przebłagania go za grzechy ludu” (Hebr 2:17), który „przeszedł przez
cierpienie i próby”, dzięki czemu „może dopomóc tym, którzy przez próby przechodzą”
(Hebr 2:18), który został posłany „w postaci grzesznego ciała”, dzięki czemu Bóg „potępił
(nasz) grzech (zasadę egocentrycznej miłości) w ciele (w grzesznej ludzkiej naturze
Chrystusa)” (Rzym 8:3).
17. BOSKO-LUDZKI ZBAWICIEL
Boskość Chrystusa musiała być zjednoczona z naszym grzesznym i wspólnym
człowieczeństwem, gdyż tylko takie człowieczeństwo potrzebowało odkupienia. I tylko w ten
97
sposób Chrystus mógł uzyskać prawo by stać się drugim Adamem - zastępcą i reprezentantem
upadłego rodzaju ludzkiego. Według W. W. Prescott’a jednego z pionierów naszego kościoła,
prawda ta stanowi serce chrześcijańskiego poselstwa i była też adorowana przez Ellen White.
W jednym z sześciu kazań z cyklu „Bosko-ludzka Rodzina”, wygłoszonych podczas obrad
Generealnej Konferencji w 1895 roku Prescott powiedział:
„Jakie znaczenie ma dla nas to, że Jezus Chrystus stał się drugą głową ludzkiej rodziny?
Oznacza to, że kiedy Adam został stworzony wtedy wszyscy członkowie tej ludzkiej rodziny
zostali stworzeni w nim, i tak samo, kiedy ten drugi człowiek został stworzony ‘przez Boga w
sprawiedliwości i prawdziwej świętości’, wtedy wszyscy członkowie tej rodziny również
zostali w Nim stworzeni. Oznacza to, że tak jak Bóg widział w Adamie wszystkich członków
ludzkiej rodziny, tak też w Chrystusie – drugim ojcu tej rodziny, Bóg widział wszystkich
swoich synów i córki, wszystkich swoich potomków, wszystkich, którzy należą do tej
rodziny. Oznacza to, że Chrystus był reprezentantem ludzkości, i cała ludzkość była skupiona
w Nim. Kiedy przyjął On ciało, to przyjął również ludzkość, i tym sposobem stał się Ojcem
tej bosko-ludzkiej rodziny. Ciało (upadła ludzka natura), które przyjął, i w którym mieszkał,
było naszym ciałem i my byliśmy tam w Nim a On w nas, tak jak to, co Abraham uczynił, to
też i Lewi uczynił w nim. I jest to najwznioślejsza chrześcijańska prawda, faktycznie jest ona
chrześcijaństwem, stanowi ona jądro, życie i serce chrześcijaństwa. On wziął nasze ciało,
dzięki czemu ludzkość znalazła się w Nim, i dlatego to, czego On dokonał, tego i ludzkość
dokonała w Nim” (The Divine-Human Family, 1895, General Conferrence Bulletin, 8, 9).
Ponieważ Chrystus był jednocześnie i Bogiem i człowiekiem, z tego względu był On nie tylko
kimś wyjątkowym i jedynym w swoim rodzaju (takie jest znaczenie słowa „jednorodzony”),
ale stał się również paradoksem, gdyż to, kim był On jako Bóg stało w sprzeczności
względem tego, co przyjął On jako człowiek. Fakt ten jest w Biblii wyrażony jako wielka
tajemnica wcielenia, której nasze ograniczone ludzkie umysły nie są w stanie w pełni ogarnąć,
ale akceptujemy ją wiarą, gdyż tak mówi Słowo Boże.
Jednym z błędów, jakie popełnili przywódcy wczesnego kościoła chrześcijańskiego było to,
że próbowali oni pogodzić Boskość Chrystusa z Jego człowieczeństwem. Wielu z nich nie
mogło zaakceptować tego, że święty Bóg mógł mieszkać w grzesznym ludzkim ciele, albo
tego, że jedna osoba mogła być jednocześnie i w pełni Bogiem i człowiekiem. To
zapoczątkowało wielkie chrystologiczne spory, które trwały przez niemal cztery stulecia.
Spory te doprowadziły do tego, że jedni odrzucili boskość Chrystusa a inni podważali Jego
prawdziwe człowieczeństwo.
Inny błąd, którego nie ustrzegli się ojcowie kościoła, a także wielcy szesnastowieczni
reformatorzy, polegał na tym, że nie potrafili oni oddzielić boskiej natury Chrystusa od Jego
ludzkiej natury. Jednakże dzięki zrozumieniu, jakim Bóg obdarzył Ellen White, Kościół
Adwentystów przyjął w tej kwestii prawidłowe stanowisko, według którego te dwie natury
Chrystusa (boska oraz ludzka) były odrębnymi, ale jednocześnie zjednoczonymi w Chrystusie
naturami. „W Chrystusie boskość połączona została z człowieczeństwem. Boskość nie została
zdegradowana do człowieczeństwa, boskość zachowała swoją pozycję, ale człowieczeństwo
98
poprzez zjednoczenie z boskością zdołało przetrwać największą próbę pokuszenia, jaka miała
miejsce na pustyni” (Selected Messages, 1:408).
Jeśli chcemy prawidłowo zrozumieć, jaką ludzką naturę przyjął Chrystus oraz uchwycić
znaczenia paradoksu wynikającego z Jego podwójnej natury, niezmiernie ważne jest, abyśmy
zawsze zachowali odrębność Jego dwóch natur. Dzięki temu wiele wątpliwości, jakie budzi
pogląd o przyjęciu przez Chrystusa grzesznej ludzkiej natury zostanie rozwianych.
Według Ellen White „Przyjmując człowieczeństwo Chrystus utożsamił się z każdą ludzką
istotą. Stał się Głowa ludzkości. Będąc jednocześnie Istotą boską jak i człowiekiem, swoim
ludzkim ramieniem mógł objąć ludzkość, a swoim boskim ramieniem był w stanie uchwycić
się tronu Wiekuistego” (Selected Messages,1, 252).
Prawda wyrażona w tym oświadczeniu wymaga od nas byśmy wierzyli i nauczali, że nie było
żadnej różnicy pomiędzy naszą potrzebująca odkupienia naturą a naturą, którą przyjął
Chrystus, aby stać się Zbawicielem świata. Oprócz tego, że Chrystus nigdy nie zgrzeszył,
każda inna różnica, którą czynimy pomiędzy ludzką naturą, którą przyjął a naturą, która
oddziela nas od Boga, niszczy Bożą drabinę, zbudowaną w celu połączenia upadłej ludzkości
z Bożym tronem.
Studiując Biblię a szczególnie Nowy Testament odkryjemy wiele paradoksów istniejących
pomiędzy boską naturą Chrystusa, która była Jego rdzenną naturą oraz Jego
człowieczeństwem, które było naszą wspólną grzeszną naturą, którą przyjął On przy
wcieleniu, aby stać się Zbawicielem świata. Zwróćmy teraz uwagę na kilka takich
paradoksów.
Przez jednego i tego samego autora biblijnego, jakim był Łukasz, Chrystus jako Bóg jest
nazwany Synem Bożym (Łuk 1:35), zaś jako człowiek określony został mianem Syna
Człowieczego (Łuk 19:10). Te hebrajskie wyrażenia oznaczają po prostu, że Chrystus był
jednocześnie i Bogiem i człowiekiem. Podobnie apostoł Paweł mówi nam, że Chrystus był
równy swojemu Ojcu (Fil 2:6), a zaraz potem dodaje, że aby zbawić upadłą ludzkość wyzbył
się On swych boskich przywilejów i stał się podobnie jak ludzie istotą podlegającą Bogu
(w.7). Jako Syn Boży Chrystus był równy Bogu, ale w tym samym czasie, jako Syn
Człowieczy zniżył się do poziomu Bożego sługi.
Jako Bóg Chrystus był Istotą samoistniejącą, gdyż miał w Sobie życie (Jan 1:4). Początkowo
pionierzy naszego kościoła mieli problemy ze zrozumieniem tego faktu, ale Ellen White
rozwiała te wątpliwości, kiedy z Bożej inspiracji napisała, że „w Chrystusie jest życie
oryginalne (pierwotne), niezapożyczone, niedarowane” („In Christ is life, original,
unborrowed, underived”) (Desire of Ages, 530). Jednakże, jako człowiek Chrystus miał
początek, „narodził się z niewiasty” (Gal 4:4), Jego życie stało się śmiertelne, poddane
śmierci (Heb 2:14-15). I to właśnie to ludzkie życie – nasze wspólne potępione życie – było
tym, które na zawsze zmarło na krzyżu, jako kara za grzech. W zamian za to Bóg obdarzył
nas wiecznym życiem Swojego Syna (1Jan 5:11-12). Wszystko to było możliwe, ponieważ
Chrystus – Bóg i Człowiek, był paradoksem.
99
Jako Bóg, Chrystus był Duchem (Jan 4:24), ale jako człowiek „ciałem się stał i zamieszkał
między nami” (Jan 1:14). Ponownie dostrzegamy tu paradoks podwójnej natury Chrystusa. Z
tego powodu nie mógł On znajdować się w dwóch różnych miejscach w tym samym czasie.
Zaakceptował to ograniczenie, aby móc być naszym Zbawicielem. Natchniony wieczną
miłością, nie tylko zjednoczył się z upadłą rasą, ale przez całą wieczność będzie stanowił tę
jedność z odkupioną ludzkością.
Jako Bóg Chrystus był równy swemu Ojcu, jednakże poprzez zjednoczenie się z nami, nie
tylko wyzbył się swoich boskich przywilejów, ale stał się sługą Boga, całkowicie zależnym
od swego Ojca (Fil 2:6-7; Jan 5:19,30). Pomimo tego jednak, w przeciwieństwie do nas
Chrystus jest czystą i niesamolubną miłością agape (1Jan 4:8,16).
A zatem Chrystus, który z natury był Istotą całkowicie niezależną (Jan 10:18) stał się kimś
całkowicie zależnym od Boga (Jan 5:19,30). Ten, który był z natury nieśmiertelny (1Tym
1:17) stał się śmiertelnym człowiekiem (Heb 2:14,15). Ten, który był Prawodawcą (Jak 4:12)
sam znalazł się „pod prawem” (Gal 4:4). Takie są właśnie te wielkie paradoksy związane z
bosko-ludzką Osobą naszego Zbawiciela. Jednakże największym i najbardziej chwalebnym
paradoksem jest to, że bezgrzeszny Syn Boży z własnej woli stał się za nas „grzechem”, tak
abyśmy my grzesznicy mogli stać się sprawiedliwością Bożą w Nim (2Kor 5:21).
Niestety, niektórzy ograniczają tę chwalebną prawdę wyłącznie do tego czego Chrystus
dokonał na krzyżu. Tym sposobem ograbiają oni również Boga z Jego chwały, Jego ofiarnej
miłości, ograniczając ją jedynie do tego, co miało miejsce na Golgocie. Jednakże Chrystus
zamanifestował Bożą niesamolubną Bożą miłość poprzez związanie się z naszym upadłym
człowieczeństwem. To prawda, że krzyż był nadrzędnym objawieniem tej miłości, ale nie
wolno nam ograniczać Bożej chwały jedynie do krzyża, tym bardziej, że na krzyżu Zbawiciel
spędził jedynie sześć godzin, podczas gdy obarczony naszym człowieczeństwem objawiał
Bożą niesamolubną miłość od momentu swoich narodzin aż do śmierci, dźwigając krzyż
samozaparcia przez całe swoje ziemskie życie. Gdyby tak nie było, pustosłowiem byłoby
Jego skierowane do uczniów wezwanie do codziennego niesienia krzyża poprzez zapieranie
się własnego ja (Łuk 9:23).
Zawsze musimy pamiętać o tym, że Chrystus z własnej woli stał się jednym z nas pomimo
tego, że był jedno z Ojcem i cieszył się wszystkimi przywilejami boskości. Powodem tego
jest wielka Boża miłość (Jan 3:16). Kiedy Chrystus umierał na krzyżu, tym samym położył
kres naszej potępionej wspólnej egzystencji. Rasa Adama, która stała pod przekleństwem
prawa została uśmiercona w Jezusie Chrystusie (Jan 12:31; Gal 3:13). Bóg jednak nie
pozwolił na to, byśmy pozostali w grobie w Chrystusie. Dobrą nowiną jest to, że przez
darowanie nam Swojej wiecznej egzystencji - życia, które Chrystus podporządkował Ojcu
przy wcieleniu i na krzyżu, Bóg wskrzesił nas wraz z Chrystusem. Także, kiedy Zbawiciel
wstąpił do nieba i usiadł po prawicy Ojca, my również uczyniliśmy to w Nim (Efez 2:6).
Tym sposobem, przez swoją śmierć oraz zmartwychwstanie Chrystus pokonał drugą śmierć
zastępując ją wiecznością (2Tym 1:8-10; Obj 20:6). Wszystko czym jesteśmy w wyniku
upadku, tym Chrystus został uczyniony przy wcieleniu, ale dzięki temu przez Jego życie,
śmierć i zmartwychwstanie, w Nim my uczynieni zostaliśmy tym wszystkim czym On sam
100
jest. I to właśnie ten fakt sprawia, że ewangelia zasługuje na miano niezwykłej i
najwspanialszej dobrej nowiny. Wierzę, że do zwiastowania tego cudownego poselstwa Bóg
powołał ruch adwentowy, by przed nastaniem końca chwałą tej cudownej prawdy oświecić
cały świat.
Prawda ta mówi o tym, że my, którzy byliśmy duchowo martwi, staliśmy się w Chrystusie
duchowo ożywieni (Efez 2:5). To odnowienie dokonane przez Ducha Świętego, staje się
możliwe dla wszystkich, którzy przyjmują Chrystusa, aby doświadczyć nowonarodzenia i stać
się ponownie świątynią Boga (1Kor 3:16). Jednakże to nowonarodzenie stanowi jedynie
„pierwociny” błogosławionej nadziei, którą mamy w Chrystusie (Rzym 8: 23). Dopiero kiedy
Chrystus powróci, by nas - wierzących zabrać do nieba, w pełni uświadomimy sobie
bogactwo chwały Jego łaski, którą nas grzesznych obdarzył (Efez 2:7; 1Pt 1:3-6).
Kiedy Jezus unicestwił nasze grzeszne życie na krzyżu i zastąpił je Swoim wiecznym i
sprawiedliwym życiem przy zmartwychwstaniu, tym samym stworzył nową ludzkość. To
właśnie to miał na myśli Paweł, kiedy oświadczył wierzącym w Koryncie, że ten kto „jest w
Chrystusie (to znaczy każdy kto wiarą akceptuje swoją nową historię w Chrystusie) nowym
jest stworzeniem. Stare rzeczy przeminęły, oto wszystko stało się nowe” (2Kor 5:17).
18. UPADEK I ODNOWIENIE CZŁOWIEKA
Gdy Adam został stworzony przez Boga w Raju, był istotą pod każdym względem doskonałą.
Niestety, popełniony przez niego grzech spowodował, że cała jego (a także nasza) natura
uległa zepsuciu, zarówno pod względem duchowym, jak i moralnym oraz fizycznym. Plan
zbawienia musiał zatem obejmować odkupienie, oczyszczenie i odnowienie tego grzesznego
człowieczeństwa na wszystkich tych trzech płaszczyznach. Spróbujmy więc wyjaśnić sobie,
w jaki sposób Pan Jezus w świętej historii swojego życia i śmierci uwolnił nas od tych trzech
skutków grzechu:
ASPEKT DUCHOWY:
W przeciwieństwie do zwierząt, człowiek został stworzony jako istota duchowa. Współczesne
badania antropologiczne, wykazały, że ludzie żyjący nawet wśród najbardziej prymitywnych
społeczności, zawsze dążą do oddawania czci jakiejś formie boga. Pierwotnym celem
Stwórcy było to, że miał On zamieszkać w człowieku, aby przez niego objawić Swoją chwałę.
Od wieczności celem Bożym było, aby każda stworzona przez Niego istota, od aniołów do
człowieka, była świątynią zamieszkałą przez Ducha Bożego.
Niestety, gdy Adam zbuntował się przeciwko Bogu, w tym samym momencie Duch Święty
opuścił go, a jego życie ogarnęła ciemność. W ten sposób wypełniło się ostrzeżenie dane
naszym pierwszym rodzicom: „albowiem dnia, którego jeść będziesz z niego, śmiercią
umrzesz” (1Moj. 2:17-BG). Natychmiastowym wynikiem upadku Adama i Ewy była ich
duchowa śmierć, która potem dotknęła wszystkich ludzi. Dlatego też, wszyscy ludzie
101
przychodzą na ten świat jako istoty duchowo „martwe” (Efez. 2:1,5) i „odłączone od Boga”
(Izaj. 59:2).
Przy wcieleniu, boskość Chrystusa została w łonie Marii tajemniczo zjednoczona z naszym
człowieczeństwem. To człowieczeństwo, które otrzymał Chrystus przez Marię było duchowo
martwe. W chwili jednak, kiedy zostało ono zjednoczone z boskością, poprzez związek z
obecnym w Chrystusie od samego poczęcia Duchem Świętym (Łuk.1:35), to upadłe
człowieczeństwo zostało duchowo ożywione. W ten sposób, już od chwili poczęcia,
człowieczeństwo Chrystusa było tym samym, które staje się udziałem wierzącego człowieka
w chwili nowonarodzenia.
Z tego powodu nie wolno porównywać grzesznej ludzkiej natury Chrystusa z naturą
niewierzącego i nienawróconego człowieka, który jest duchowo martwy. Pomiędzy naturą
człowieka wierzącego i niewierzącego istnieje znacząca różnica; Prawdziwie wierzący
człowiek, to ktoś kto z doświadczenia wie czym jest prawdziwa pokuta. W języku greckim
słowo przetłumaczone jako „pokuta” dosłownie znaczy „zmiana umysłu”. Świadczy to o tym,
że wola takiej nawróconej osoby harmonizuje z wolą Boga i „ma upodobanie w zakonie
Bożym” (Rzym. 7:22.25). Nie jest to natomiast prawdą w przypadku niewierzącego, którego
umysł ciągle jeszcze jest nienawrócony (niezmieniony) i „nie poddaje się zakonowi Bożemu,
bo też nie może” (Rzym. 8:7; Efez. 2:3).
Warto przy tym dodać, że to, iż wierzący staje się duchowo ożywiony w wyniku
nowonarodzenia, jest zasługą tylko i wyłącznie tego, że najpierw został On duchowo
ożywiony w Chrystusie („ostatnim Adamie”) przy Jego wcieleniu, gdy boskość została
połączona z naszym człowieczeństwem. Stąd, nowonarodzenie jest owocem rzeczywistości
przygotowanej w Chrystusie dla wszystkich ludzi, już dwa tysiące lat temu. To
nowonarodzenie, określone przez Pawła „zaczątkiem Ducha” (Rzym. 8:23) jest tym, co
zmienia położenie wierzącego tak, że teraz święte życie i przestrzeganie prawa stają się
częścią jego pragnień (Hebr. 8:10). Chociaż upadły człowiek jest zdeprawowany do tego
stopnia, że sam nie jest w stanie poddać się prawu Bożemu, to jednak ten sam człowiek, kiedy
zostaje duchowo ożywiony poprzez mieszkającego w nim Ducha Bożego zauważa, że święte
życie staje się teraz dla niego czymś realnym. Sprawiedliwe zaś i uświęcone życie Zbawiciela
jest dla tego nawróconego człowieka praktycznym przykładem i celem (Fil. 3:12-14; Rzym.
13:14; 2Kor. 3:17.18).
ASPEKT MORALNY:
W bezgrzesznym Edenie Bóg stworzył Adama na Swoje podobieństwo. Oznaczało to, że jego
natura zdominowana była przez nieskazitelną świętość i sprawiedliwość. Istniała doskonała
harmonia pomiędzy świętym Bożym prawem, a moralną naturą Adama, co pozwoliło mu na
idealnie zgodne z przykazaniami postępowanie, i to w sposób naturalny oraz spontaniczny.
Na skutek jednak upadku, ta wcześniej bezgrzeszna - również w sferze moralnej - natura,
uległa zepsuciu i została zdominowana przez prawo samolubnej miłości.
102
„Przez nieposłuszeństwo” - wyjaśnia E. White - „jego (Adama) moce uległy degeneracji a
egoizm zajął miejsce miłości. Przez przestępstwo, jego natura została tak bardzo osłabiona, że
pokonanie mocy zła własnymi siłami stało się dla niego niemożliwością”. (SC 7)
Kiedy Chrystus przyjął nasze człowieczeństwo, to chociaż już od poczęcia było ono duchowo
ożywione, to Jego moralna natura nadal posiadała wrodzoną sobie skłonność do przesadnego
koncentrowania się na sobie i znajdowała się pod presją prawa grzechu. Podobnie też jest w
przypadku nawróconego człowieka, gdyż to, że stał się on duchowo ożywiony nie oznacza
jeszcze, że jego natura doznała zmiany również w sferze moralnej.
Przyjęcie przez Syna Bożego naszej upadłej - również na płaszczyźnie moralnej - natury, było
głównym powodem, tego że święte życie Chrystusa zawsze wymagało zasady krzyża i
zmagania się z charakterystycznym dla upadłej natury „prawem grzechu”. Chociaż Jego
umysł był w pełni poddany woli Bożej, tak że żadna grzeszna inklinacja czy zła skłonność nie
była w stanie zadomowić się tam, to Jego „ciało” (grzeszna ludzka natura) zdominowane było
zasadą, która obejmuje cały rodzaj ludzki - zasadą skłonności do miłowania własnego „ja”.
Oznacza to, że w przypadku Chrystusa, święte życie nie było jedynie naśladowaniem
naturalnych skłonności, tak jak to było w przypadku bezgrzesznego Adama, ale wymagało
stałej walki z „pożądliwością ciała, pożądliwością oczu i pychą żywota”.
Kiedy Chrystus oświadczył swoim uczniom: „Ufajcie, ja zwyciężyłem świat” (Jan. 16:33), to
miał na myśli zwycięstwo nad „ciałem” (1Jan. 2:16). Według Piotra, wszystkie cierpienia
Chrystusa, które miały pozytywny wpływ na kształtowanie się Jego doskonałego charakteru,
miały miejsce w Jego „ciele”, czyli w grzesznej naturze: „Ponieważ więc Chrystus cierpiał w
ciele, uzbrójcie się też i wy tą myślą” (1Piotr. 4:1). Było to możliwe tylko przy założeniu, że
Chrystus przyszedł „w postaci grzesznego ciała”, i że pomimo tego zdołał odnieść
zwycięstwo nad wszystkimi grzesznymi pragnieniami, wynikającymi z przyjęcia upadłego
człowieczeństwa również w sferze moralnej.
Po zachowaniu doskonałego posłuszeństwa i odniesieniu całkowitego zwycięstwa nad
grzechem „w ciele”, Chrystus zaniósł to potępione ciało na krzyż, gdzie następnie zostało ono
raz na zawsze unicestwione. Tym sposobem, Zbawiciel „potępił grzech w ciele” i na zawsze
stał się „autorem” i „dokończycielem” zbawienia wszystkich wierzących. Świadomość tego
pełnego i doskonałego pod każdym względem zbawienia, daje upadłemu człowiekowi
nadzieję, zarówno na usprawiedliwienie, jak i uświęcenie. Przy czym należy pamiętać, że nie
tylko usprawiedliwienie, ale i uświęcenie dostępne jest tylko i wyłącznie przez wiarę.
ASPEKT FIZYCZNY:
Przyjmując nasze grzeszne człowieczeństwo Syn Boży zidentyfikował się nie tylko z naszymi
słabościami moralnymi, ale także fizycznymi. To właśnie dlatego był On podatny na
zmęczenie, starzenie się czy śmierć.
Ale kiedy już Pan Jezus odkupił i oczyścił na krzyżu nasze grzeszne człowieczeństwo (jako
drugi Adam i nasz Reprezentant), wtedy powstał z martwych w przemienionym
103
(uwielbionym) ciele. Było to ciało przemienione zarówno moralnie jak i fizycznie. Następnie
to uwielbione i doskonałe pod każdym względem ciało, zabrał do nieba, gdzie zarezerwowane
jest ono dla nas do czasu Jego chwalebnego powrotu.
Ta wspaniała prawda stanowi „błogosławioną nadzieję” wszystkich nowonarodzonych
wierzących: „Albowiem sądzę, że utrapienia teraźniejszego czasu nic nie znaczą w
porównaniu z chwałą, która ma się nam objawić. Bo stworzenie z tęsknotą oczekuje
objawienia synów Bożych, ... w nadziei, że i samo stworzenie będzie wyzwolone z niewoli
skażenia ku chwalebnej wolności dzieci Bożych. Wiemy bowiem, że całe stworzenie wespół
wzdycha i wespół boleje aż dotąd. A nie tylko ono, lecz i my sami, którzy posiadamy
zaczątek Ducha, wzdychamy w sobie, oczekując synostwa, odkupienia ciała naszego” (Rzym.
8:18-23); „Nasza zaś ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa
Chrystusa, który przemieni znikome ciało nasze w postać, podobną do uwielbionego ciała
swego, tą mocą, którą też wszystko poddać sobie może” (Filip. 3:20-21).
W świetle tej cudownej Dobrej Nowiny, człowieczeństwo Pana naszego Jezusa Chrystusa,
faktycznie jest dla nas „wszystkim”. Ta doskonała pod każdym względem Wieczna
Ewangelia, która niegdyś głoszona była przez apostołów, musi być dzisiaj ponownie
przedstawiona naszemu pogrążonemu w ciemnościach światu, zanim jeszcze nastanie koniec.
Żeby jednak móc zwiastować tę Ewangelię z mocą, musimy sami zaakceptować ją w całości
taką, jaka została objawiona w Słowie Bożym wraz z prawdą o ludzkiej naturze Pana Jezusa,
która jest dla nas „wszystkim”. Bo „jakże my ujdziemy cało, jeżeli zlekceważymy tak wielkie
zbawienie?” (Hebr. 2:3).
„A Duch i oblubienica mówią: Przyjdź! A ten, kto słyszy, niech powie: Przyjdź! A ten, kto
pragnie, niech przychodzi, a kto chce, niech darmo weźmie wodę żywota” (Obj. 22:17).
Amen!
19. POSELSTWO TRÓJANIELSKIE
Prawda o człowieczeństwie Chrystusa ma ścisły związek z poselstwem trójanielskim. W 1888
roku Waggoner i Jones postawili znak równości pomiędzy poselstwem trójanielskim z
czternastego rozdziału księgi Objawienia a prawdą o usprawiedliwieniu z wiary. I kiedy wielu
w korespondencji kierowanej do Ellen White wyraziło swój sprzeciw względem tego
twierdzenia, wtedy ona odpowiedziała im w następujący sposób: „Niektórzy napisali do mnie
pytając czy poselstwo o usprawiedliwieniu przez wiarę jest poselstwem trójanielskim, a ja
odpowiedziałam: To prawdziwie jest poselstwo trójanielskie” (Review and Herald, 1 April
1890).
Poselstwo trójanielskie stanowi unikalną adwentystyczną doktrynę. Wiąże się ono z
odnowieniem i zwiastowaniem wiecznej ewangelii w całej jej pełni i krasie. Poselstwo to
stanowi jednocześnie wypełnienie proroctwa danego nam przez Chrystusa w 24 rozdziale
ewangelii Mateusza, gdzie czytamy, że „ta ewangelia głoszona będzie po całym świecie na
świadectwo wszystkim narodom, a wtedy nastanie koniec” (w.14).
104
Kiedy ta wieczna ewangelia będąca jednocześnie poselstwem trójanielskim będzie
zwiastowana wszystkim mieszkańcom ziemi (Obj 14: 6), wtedy żaden zgubiony w wyniku
odrzucenia tej dobrej nowiny grzesznik nie będzie miał żadnej wymówki. Czas łaski się
wówczas skończy i nastanie koniec.
Skoro zatem to zainicjowane w 1888 roku poselstwo będące odnowioną wieczną ewangelią i
jednocześnie poselstwem trójanielskim ma tak doniosłe znaczenie, musimy wyjaśnić sobie
jakie obejmuje ono aspekty i czym różni się od poselstwa, które głoszone jest dzisiaj przez
niemal wszystkich ewangelicznych chrześcijan (w tym przez większość naszych
kaznodziejów i współwyznawców).
W 14 rozdziale księgi Objawienia czytamy, że pierwszy anioł „miał ewangelie wieczną, aby
ją zwiastować” całemu światu (w.6). Jest to prawda ewangelii w pełni odnowiona i głoszona
jako ostateczne poselstwo Bożej miłości i nadziei dla zgubionego świata. Jest to poselstwo,
które ostrzega świat informując go o tym, że nastała godzina sądu Bożego, oraz że jedyną
nadzieją ludzkości w czasie tego sądu jest sprawiedliwość Chrystusa przyjęta przez wiarę.
Drugi anioł przyłącza się do pierwszego oświadczając, że Babilon upadł, ponieważ odstąpił
od prawdy ewangelii wiecznej. Słowo „Babilon” stanowi połączenie dwóch słów: „bab” oraz
„el”. Słowo „bab” oznacza „bramę”, a „el” jest semickim słowem, które należy przetłumaczyć
jako „Bóg”. Możemy zatem założyć, że użyte w Obj. 14 słowo Babilon odnosi się do tych,
którzy starają się dotrzeć do bram nieba (lub Boga) poprzez swoje własne wysiłki.
Starotestamentowa historia o wieży Babel jest dobrym przykładem takich ludzkich prób
sięgania bram nieba o własnych siłach. Oto, w jaki sposób sam słynny władca babiloński
Nebukadnezar podsumował fundamentalną zasadę, na bazie której powstał wielki Babilon:
„Czyż nie to jest ten Babilon wielki, który ja w sile mocy mojej zbudowałem, aby był stolicą
królestwa i ku ozdobie sławy mojej?” (Dan 4:30). Fundamentem tym jest zasada własnego ja i
własnych osiągnięć. Według proroka Daniela powodem, dla którego starożytny Babilon
upadł, było to, że kolejny władca dopuścił się tego samego grzechu, świadomie odrzucając
autorytet Boga i nie oddając Mu chwały (Dan 5:17-28).
Zauważmy też, że ten drugi anioł z Obj. 14 nie dodaje niczego do poselstwa ewangelii
wiecznej, ale jedynie oznajmia światu, że duchowy Babilon upadł, ponieważ zwiódł cały
świat swoją wypaczoną ewangelią zbawienia. Ewangelia ta jest skażona własną ludzką
sprawiedliwością, która w oczach Bożych jest jedynie „splugawioną szatą”. Taka zaś
ewangelia nie jest w stanie nikogo zbawić, choćby ze względu na to, że jej podstawą jest
egoizm (Izaj 64:6).
Także trzeci anioł, podobnie jak drugi, nie podąża oddzielnie, ale również przyłącza się do
mającego ewangelię wieczną pierwszego anioła i doniosłym głosem ostrzega świat, mówiąc
że wszyscy, którzy świadomie i dobrowolnie odrzucą dar sprawiedliwości Chrystusa, czego
wyrazem będzie przyjęcie znamienia bestii, zostaną przez Boga osądzeni i potępieni (Obj
14:9-12; Mat 25:41). Znamię bestii stanie się zewnętrznym znakiem polegania na własnej
sprawiedliwości. W czasie końca będzie to wyrażone poprzez przyjęcie niedzieli jako
fałszywego dnia odpoczynku, którego przeciwieństwem jest sabat, będący symbolem Bożego
odpocznienia w Chrystusie i ukończonego dzieła ewangelii (dzieła, do którego człowiek nie
105
może niczego od siebie dodać). Przyjęcie znamienia bestii jest równoznaczne z
odpocznieniem (zbawieniem), którego podstawą jest własna sprawiedliwość a nie
sprawiedliwość Chrystusa. Bożą zaś pieczęcią opatrzeni są ci, którzy są Bogu wierni, i którzy
zachowują będący Bożym dniem odpoczynku siódmy dzień – sabat, jako zewnętrzny znak
usprawiedliwienia przez wiarę w doskonałą sprawiedliwość Chrystusa. To właśnie z tego
powodu poselstwo trzeciego anioła jest faktycznie wyłącznie poselstwem o usprawiedliwieniu
z wiary.
Jaka jest jednak różnica pomiędzy tym poselstwem a nauką o usprawiedliwieniu z wiary
głoszoną przez ewangelicznych chrześcijan?
Poselstwo o usprawiedliwieniu z wiary z 1888 roku miało i nadal ma do zaoferowania coś
więcej niż popularny pogląd prezentowany przez chrześcijańskie kościoły w tamtym i
obecnym czasie. Według tego popularnego i powszechnie przyjętego w świecie protestanckim
poglądu sprawiedliwość z wiary sprowadza się do tego, że Bóg uznaje za sprawiedliwego
tego grzesznika, który wierzy w Chrystusa. Nauka ta ogranicza usprawiedliwienie jedynie do
legalnego oświadczenia, które zostaje przypisane wierzącemu. Usprawiedliwienie to jednak
nie obejmuje subiektywnego doświadczenia. Według zaś poselstwa z 1888 roku prawda o
usprawiedliwieniu przez wiarę wykracza poza to legalne oświadczenie i faktycznie prowadzi
do przeobrażenia grzesznego serca sprawiając, że wierzący grzesznik staje się posłuszny
wszystkim Bożym przykazaniom. Poselstwo to miało ścisły związek ze służbą Chrystusa w
niebiańskiej świątyni, a szczególnie z wielkim dniem pojednania i oczyszczeniem
niebiańskiej świątyni, które rozpoczęło się w 1844 roku i będzie trwało aż do końca czasu
łaski.
Powodem, dla którego poselstwo z 1888 roku zostało uznane za kontrowersyjne była jego
unikalna definicja usprawiedliwienia z wiary. Wielu z tych, którzy są mocno przywiązani do
ewangelicznej definicji usprawiedliwienia potępiają każdego kto do tej doktryny dodaje
subiektywne doświadczenie. Kościół Adwentystów próbował rozwiązać ten spór podczas
konferencji w Palmdale w 1976 roku, kiedy to adwentystyczni przywódcy i teolodzy spotkali
się, aby przedyskutować to zagadnienie. Niestety, konferencja ta nie zdołała rozwiązać tego
problemu, w wyniku czego spór na ten temat trwa do dzisiaj. Czy sprawiedliwość z wiary
powinna być ograniczona jedynie do usprawiedliwienia (uniewinnienia), czy powinna też
zawierać w sobie element uświęcenia?
W Biblii, a w szczególności w listach apostoła Pawła prawda o usprawiedliwieniu z wiary
często przedstawiana jest jako przeciwieństwo usprawiedliwienia z uczynków (Dz Ap 13:39;
Rzym 3:28; 9:30-33; Gal: 2:16). W całym Piśmie Świętym sprawiedliwość przez wiarę
ukazana jest jako Boży sposób zbawienia grzeszników, który przeciwstawiony został ludzkim
próbom zbawienia się o własnych siłach. W odróżnieniu od starego przymierza ten Boży
sposób nosi w Biblii nazwę nowego albo wiecznego przymierza. Ponieważ nasze uczynki nie
mogą być uznane za zasługę będącą w stanie wyjednać nam przebaczenia, i ponieważ nie są
one w stanie nawet w najmniejszym stopniu przyczynić się do naszego usprawiedliwienia
gwarantującego nam niebo, z tego powodu wielu upiera się przy twierdzeniu, że uświęcenie,
choć jest ważne, to nie może być częścią usprawiedliwienia z wiary.
106
Niestety ten nieopatrzny wniosek jest wynikiem braku pełnego zrozumienia prawdy
ewangelii. To błędne pojęcie oparte jest na niewłaściwym uchwyceniu tego wszystkiego od
czego Chrystus zbawił nas podczas Swojej ziemskiej misji. Przez ograniczenie zbawienia,
którego dokonał Chrystus na krzyżu dla całego rodzaju ludzkiego do jedynie zbawienia od
winy i kary za grzech, ograniczamy naukę o sprawiedliwości z wiary do wyłącznie legalnego
oświadczenia, które jest pozbawione zbawienia w odniesieniu do osobistego doświadczenia
wierzącej osoby. Pogląd taki jest wynikiem przyjęcia mylnego pojęcia na temat tego jakie
człowieczeństwo stało się udziałem Chrystusa przy wcieleniu.
Wyłącznie w świetle prawdziwej i pełnej ewangelii jesteśmy w stanie dojść do właściwych
wniosków odnośnie doktryny o usprawiedliwieniu przez wiarę, tym bardziej że prawda ta
oznacza po prostu przyjęcie wiarą tego, czego Bóg już dokonał dla upadłej ludzkości w życiu,
śmierci i zmartwychwstaniu naszego Pana Jezusa Chrystusa. A przyszedł On, aby zbawić
grzesznego człowieka nie jedynie od jednego, ale wszystkich aspektów grzechu. Oznacza to,
że Jego celem było zbawić nas nie jedynie od winy i kary za grzech, ale także od mocy oraz
niewoli grzechu, a wreszcie także od grzechu w sensie natury i jego w nas obecności. Boża
sprawiedliwość dostępna przez wiarę musi obejmować wszystkie te elementy grzechu.
Według Biblii wiara, która usprawiedliwia jest również wiarą, która uświęca, a w przyszłości
poprzez tę samą wiarę dokona się także uwielbienie (przemienienie) tych wszystkich
wierzących, którzy wytrwają w tej wierze do końca. Słowo Boże oświadcza, że w ewangelii
„usprawiedliwienie Boże bywa objawione, z wiary w wiarę, jak napisano: A sprawiedliwy z
wiary żyć będzie (Rzym 1:17). Zwrot „z wiary w wiarę” oznacza, że ta Boża sprawiedliwość
w każdym jej aspekcie dostępna jest wyłącznie przez wiarę. Podobnie to drugie użyte tu
stwierdzenie, według którego „sprawiedliwy z wiary żyć będzie”, z pewnością nie oznacza, że
przynoszenie owocu akceptacji prawdy o usprawiedliwieniu z wiary będzie miało miejsca
dopiero w niebie, ale rozpoczyna się już w momencie gdy tylko grzesznik decyduje się wejść
pod parasol sprawiedliwości Chrystusa. I to właśnie z tego powodu Paweł zawsze kończy
swoje listy do zborów radami odnośnie tego jak chrześcijanie, którzy już zostali
usprawiedliwienie powinni żyć. W praktyce codziennej rzeczywistości usprawiedliwienie z
wiary sprowadza się do słów: „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale
żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego,
który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie” (Gal 2:20). Ponieważ Chrystus jest „ten
sam wczoraj, dzisiaj i na wieki” (Hebr 13:8), więc życie, którym żył On dwa tysiące lat temu
w naszej wspólnej grzesznej naturze, jest w stanie prowadzić również dzisiaj w każdym kto
wierzy. Dokonuje tego poprzez mieszkającego w nas Ducha Świętego. To również jest
sprawiedliwość z wiary oraz moc Boża ku zbawieniu dla każdego kto wierzy (Rzym 8:11-14).
Lud Boży czasów końca uświadomi sobie to wszystko dopiero wówczas kiedy spełnione
zostaną dwa warunki. Po pierwsze, musimy poprawnie zrozumieć i zaakceptować prawdę na
temat ludzkiej natury Chrystusa. Musimy w końcu zdać sobie sprawę z tego, że przy
wcieleniu Chrystus przyjął naszą upadłą naturę, która została zdominowana przez zakon
grzechu, gdyż tylko w ten sposób mógł On w pełni zbawić ludzkość od grzechu w każdym
jego aspekcie.
107
Po drugie, Boży kościół ostatków musi w pełni zrozumieć nowotestamentową definicje wiary.
Niestety, wiara najczęściej definiowana jest jedynie jako „pokładanie ufności w Bogu”. To
prawda, że prawdziwa wiara uwzględnia również ten ważny element, ale Nowy Testament
nigdzie nie sugeruje, że wiara jest jedynie synonimem ufności, gdyż prawdziwa wiara jest
czymś znacznie więcej.
Nowy Testament wyraźnie naucza, że autentyczna wiara obejmuje trzy podstawowe
elementy, i każdy z nich musi być obecny w życiu wierzących, którzy doświadczają pełni
prawdy o usprawiedliwieniu z wiary.
1. Wiedza na temat prawdy, która jest w Chrystusie.
Jezus powiedział: „Poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi” (Jan 8:32). Oświadczenie to
zostało wypowiedziane w kontekście naszego zniewolenia grzechem: „Ktokolwiek popełnia
grzech jest niewolnikiem grzechu” (w.34). Paweł miał na myśli to samo, gdy napisał, że
„wiara jest ze słuchania, a słuchanie przez słowo Chrystusowe” (Rzym 10:17).
2. Przyjęcie wiarą prawdy, która jest w Chrystusie.
Fakt, że ktoś słyszy czy poznaje poselstwo ewangelii nie wystarcza do zbawienia, gdyż
poznaniu temu musi towarzyszyć szczera wiara. Musimy pamiętać, że prawda ewangelii
nierzadko koliduje z ludzkim sposobem rozumowania. Jezus jednak oświadcza, że
„błogosławieni są ci, którzy nie widzieli a uwierzyli” (Jan 20:29). Autentyczna wiara nie
poprzestaje jednak na mentalnej aprobacie prawdy ewangelii. Istnieje jeszcze jeden niezbędny
warunek, który musi być spełniony zanim grzesznik doświadczy zbawienia w Chrystusie.
3. Posłuszeństwo prawdzie, która jest w Chrystusie.
To właśnie ten element stanowi największą trudność w zrozumieniu pełnego znaczenia
nowotestamentowej wiary. W wyniku ograniczenia wiary do pojęcia mentalnej akceptacji
prawdy, wielu wpadło w pułapkę taniej łaski. Jest to wynik błędnego poglądu na temat tego
czym jest doktryna o zastępczej śmierci Chrystusa. Zgodnie z tym poglądem Chrystus zbawił
nas niosąc nasze grzechy na krzyż jedynie zastępczo. Jednakże takie zrozumienie ewangelii
tworzy wielką przepaść między Chrystusem a grzeszną ludzkością. Poza tym, doktryna ta
ogranicza zbawienie jedynie do odkupienia od winy i kary. Nauka taka jednak koliduje z tym
czego naucza Słowo Boże, które wyraźnie mówi, że Chrystus „grzechy nasze sam w ciele
swoim poniósł na drzewo, abyśmy, obumarłszy grzechom, dla sprawiedliwości żyli; jego
sińce uleczyły was” (1Pt 2:24). Istnieje tu wyraźny związek i zależność pomiędzy Chrystusem
niosącym nasze grzechy w swoim ciele (ludzkiej naturze) i naszą śmiercią dla grzechu. Jest
tak, dlatego że śmierć Chrystusa była także naszą wspólną i solidarną śmiercią, ponieważ
wszyscy ludzie umarli w Nim. I prawdziwa wiara wymaga nie tylko zrozumienia tego faktu,
ale także posłuszeństwa oraz podporządkowania się tej prawdzie (2Kor 5:14).
Tą samą myśl wyraża również Paweł kiedy oświadcza, że jesteśmy uwolnieni od mocy prawa
przez naszą śmierć w Chrystusie (Rzym 7:4,6). Celem jednak tej śmierci nie było jedynie
uwolnienie nas od potępienia, ale także uzdolnienie nas do przynoszenia owocu dla Boga oraz
służenia Mu w nowości Ducha (w. 4,6).
108
Prawdziwe chrześcijaństwo to także uczestniczenie w Chrystusie i to tym ukrzyżowanym, i
dlatego wiara musi zawierać też w sobie element posłuszeństwa prawdzie, która jest w
Chrystusie, co też wielokrotnie i jasno wyraził apostoł Paweł w swoich listach (Rzym 1:5;
6:17; 10:16; 16:26; Gal: 5:7; 2Tes 1:8; Hebr 5:8,9; 1Pt 4:17).
Czym w takim razie jest to posłuszeństwo prawdzie? Z pewnością nie jest ono równoznaczne
z przestrzeganiem przykazań, gdyż zachowywanie Bożego prawa może być wyłącznie
wynikiem posłuszeństwa względem prawdy ewangelii. Posłuszeństwo prawdzie, która jest w
Chrystusie jest zatem tym, co nas zbawia i subiektywnie usprawiedliwia. Należy tu jednak
pamiętać, że takie zbawienie obejmuje również uwolnienie od mocy oraz niewoli grzechu. To
zaś skutkuje w pojawieniu się owocu Ducha, którym jest miłości agape, będąca z kolei
źródłem radości, pokoju, cierpliwości, łagodności, pokory czy wstrzemięźliwości (Gal 5:2224).
Bycie posłusznym prawdzie ewangelii nie oznacza też czynienia czegokolwiek. Oznacza to
raczej podporządkowanie swojej woli prawdzie, która już się dokonała, prawdzie, która
ukryta jest w ukrzyżowanym Chrystusie. Posłuszeństwo to oznacza, że uznajemy i
akceptujemy życie, śmierć oraz zmartwychwstanie Chrystusa jako nasze życie, śmierć oraz
zmartwychwstanie. Święta historia Chrystusa zrealizowana w Jego człowieczeństwie objęła
cały rodzaj ludzki. On jest drugim Adamem i jednocześnie drugim rodzajem ludzkim. Wiara
zatem jest powiedzeniem „tak” na to, co Bóg uczynił dla nas w Chrystusie, a chrześcijanin to
ktoś, kto tej prawdzie jest i pozostaje wierny (Efez 1:1).
Takie posłuszeństwo oznacza, że wszystkie aspekty naszego subiektywnego zbawienia
wynikają z obiektywnego zbawienia, które dokonało się już w Chrystusie. Usprawiedliwienie
przez wiarę zatem, to sprawiedliwość Chrystusa, która staje się skuteczna w wierzącym
poprzez mieszkającego w nim Ducha Świętego (2Kor 3:17-18). A ponieważ Chrystus odkupił
nas od grzechu w każdym jego aspekcie, to również i usprawiedliwienie przez wiarę obejmuje
zbawienie od wszystkich aspektów grzechu, a nie jedynie od winy oraz potępienia.
Pamiętając o tym, zwróćmy teraz uwagę na to, jakie elementy obejmuje usprawiedliwienie
przez wiarę w kontekście trzech aspektów zbawiania: usprawiedliwienia, uświęcenia oraz
uwielbienia.
1. Usprawiedliwienie.
Wraz z chwilą, gdy grzesznik poznaje ewangelię i wiarą okazuje jej posłuszeństwo, wtedy
natychmiast doświadcza on tego, co Biblia określa mianem usprawiedliwienia przez wiarę
(Rzym 3:28). Oznacza to, że subiektywnie przechodzi on od stanu potępienia do
usprawiedliwienia, albo, jak to Chrystus wyraził, ktoś taki „przeszedł ze śmierci do życia”
(Jan 5:24).
W wyniku tego wierzący doświadcza teraz pokoju z Bogiem, gdyż według Biblii „żadnego
potępienia nie ma dla tych, którzy są w Chrystusie” (Rzym 5:1; 8:1). Jest tak, ponieważ Bóg
uznaje takiego człowieka za doskonałego w Jego Synu, i to nie tylko pod względem
109
postępowania i z punktu widzenia prawa, ale nawet w odniesieniu do jego natury, gdyż tego
wszystkiego Chrystus już dla niego dokonał w ludzkiej reprezentacyjnej naturze obejmując
każdą z tych trzech sfer.
Tak właśnie wygląda początkowy etap chrześcijańskiego doświadczenia. Wierzący zostaje
uwolniony od lęku przed wieczną śmiercią (Hebr 2:14,15), dzięki czemu może powtórzyć
słowa Pawła: „Dla mnie życiem jest Chrystus, a śmierć zyskiem” (Fil 1:21). Pokój z Bogiem
oraz nadzieja wiecznego życia staje się podstawą jego chrześcijańskiego życia. Niestety, tak
wielu adwentystów wciąż nie posiada tej pewności zbawienia, w wyniku czego nie są oni w
stanie doświadczyć autentycznego uświęcenia, które umotywowane jest miłością a nie
strachem przed karą, czy pragnieniem nagrody. W takiej sytuacji, nawet wyznawanie przez
nich swoich grzechów skażone jest egocentryczną motywacją, co w oczach Bożych również
uchodzi za grzech.
Przebaczenie jednak, choć jest czymś wspaniałym, nie stanowi wszystkiego, co jest niezbędne
w celu zbawienia, gdyż Boże prawo wymaga od nas również doskonałego posłuszeństwa oraz
doskonałej natury (1Kor 15:50). To jednak wierzący już posiada w Chrystusie, gdyż w
naszym reprezentacyjnym ciele grzechu wypracował On już dla nas doskonałą
sprawiedliwość i kompletnie odkupił tę naturę w swoim zmartwychwstaniu. W Nim jesteśmy
absolutnie doskonali i w pełni kwalifikujemy się do nieba, zarówno już teraz, jak i w czasie
sądu (Rzym 10:4).
2. Uświęcenie.
Z chwilą, gdy wierzący zostaje usprawiedliwiony przez wiarę, Bóg posyła Ducha Świętego,
aby w nim mieszkał. Duch Święty nie tylko przekonuje naszego ducha o tym, że teraz
jesteśmy synami i córkami samego Boga oraz współdziedzicami wraz z Chrystusem (Rzym
8:16-17), ale obdarza On nas najwspanialszym ze wszystkich darów – darem Bożej miłości
agape (1Kor 13). Wzmocniony zaś darem tej „nie szukającej swego” (w.5) miłości wierzący
jest teraz w stanie postępować zgodnie z zaleceniem Chrystusa, by miłować nawet swoich
nieprzyjaciół, błogosławić tym, którzy go przeklinają, czynić dobrze tym, którzy go
nienawidzą i modlić się za tych, którzy go niesłusznie oskarżają i prześladują (Mat 5:44).
Miłość taka stanowi najmocniejszy argument w tym samolubnym i grzesznym świecie, gdyż
dowodzi, że ewangelia to nie jedynie słowa, ale moc Boża ku zbawieniu (1Kor 4:20). To
właśnie ta niesamolubna miłość jest tą światłością, która ma oświecić całą ziemie chwałą
Chrystusa zanim nastanie koniec (Obj 18:1). Gdy tak się stanie, wtedy Bóg będzie mógł
wreszcie oświadczyć, że Jego lud to ci, „którzy przestrzegają przykazań Bożych i wiary
Jezusa” (Obj 14:12).
Kiedy czwarty anioł z 18 rozdziału księgi Objawienia przyłączy się do trzech aniołów z 14
rozdziału tej samej księgi, aby nadać mocy ich poselstwom, wówczas świadectwo to stanie się
rzeczywistością, i świat zostanie oświecony Bożą chwałą. I wtedy nastanie koniec a wierzący
110
będą mogli doświadczyć chwały przemienienia, co będzie jednocześnie ostatnim etapem w
ich doświadczeniu zbawienia w Chrystusie.
Nie wolno nam zapominać o tym, że choć ewangelią wieczną jest to, czego Chrystus już
dokonał dla upadłej ludzkości podczas swojej ziemskiej misji, to celem tej ewangelii jest coś
więcej niż jedynie zbawienie grzesznych ludzi od winy i kary za grzech. Zbawiając nas w
Chrystusie Bóg miał również na celu odnowienie w nas Jego obrazu, który został w nas
zatarty w wyniku grzechu.
Grzech nie tylko pozbawił ludzkość życia, ale ograbił nas również z Bożej chwały (Rzym
3:23). Z tego też powodu, celem ewangelii jest nie tylko przywrócenie nam wiecznego życia,
ale odnawia on w nas również Bożą chwałę (2Kor 3:17,18). To odnowienie rozpoczyna się z
chwilą, gdy zostajemy usprawiedliwieni przez wiarę. Następnie dzieło to jest stale
urzeczywistniane na etapie naszego uświęcenia, aż wreszcie proces ten zostanie w pełni
zrealizowany przy powtórnym przyjściu Chrystusa, kiedy to będzie miało miejsce uwielbienie
wszystkich wierzących.
Gdy apostoł Paweł oświadcza, że jako wierzący znajdujemy się pod łaską (Rzym 5:1,2), to
nie ma on jedynie na myśli tego, że mamy zagwarantowany bilet do nieba, ale również to, że
teraz mamy dostęp do Bożej łaski (mocy), abyśmy dzięki niej mogli odbijać chwałę Bożego
charakteru (w.3). Do wniosku tego dochodzimy uważnie analizując Rzym. 5: 1-3, ponieważ
użyte tutaj słowo „łaska” jest synonimem Bożej mocy (1Kor 15:9,10; 2Kor 12:7-9; Efez 3:112).
Oczywiście, w procesie uświęcenia nie zmienia się nasza natura, która pozostaje grzeszna aż
do końca. Uświęcenie zatem prowadzi do stopniowego przeobrażenia nie natury, ale naszych
charakterów na podobieństwo charakteru Chrystusa, i to pomimo obecności w nas zakonu
grzechu, który aż do powrotu Pana będzie zawsze naszym największym wrogiem.
3. Uwielbienie.
Jest ono ostatecznym urzeczywistnieniem zbawienia oraz błogosławioną nadzieją
usprawiedliwienia z wiary, której z utęsknieniem wypatrują wszyscy wierzący. Podczas gdy
usprawiedliwienie obdarza wierzących prawem do zbawienia, a uświęcenie przystosowuje
nas do życia w niebie, to uwielbienie sprawi, że niebo stanie się rzeczywistością.
Usprawiedliwienie przez wiarę daje nam pokój z Bogiem, jako że Chrystus stał się „końcem
zakonu, aby był usprawiedliwiony każdy, kto wierzy” (Rzym 10:4). Uświęcenie zaś stanowi
demonstrację zbawiającej mocy ewangelii (2Kor 3:17-18), a uwielbienie usunie z naszych
natur zakon grzechu.
Jednakże wszystkie te trzy elementy stanowią wynik Bożej zbawiennej łaski darowanej nam –
grzesznikom w Chrystusie, który przyjął naszą upadłą naturę, odkupiwszy ją swoim życiem,
śmiercią i zmartwychwstaniem. I to właśnie z tego powodu, „człowieczeństwo Jezusa
Chrystusa jest dla nas wszystkim” (Selected Messages, T.1, 244).
111
Download