W lepsze życie MIĘDZY NAMI ierzysz w wierność w związkach? Wierzę i nie wierzę jednocześnie. To zależy od systemu wartości człowieka. A co wynika z twojego doświadczenia terapeutycznego – szczęśliwszymi ludźmi są wierni czy niewierni? Wierność, szczęście to są bardzo rozległe pojęcia i dla różnych osób mogą znaczyć co innego. Szczęście to dla niektórych jest święty spokój i wierność często temu sprzyja. Dla innych szczęście to może być życie na haju i wtedy wierność może być przeszkodą. Spotykam ludzi, którzy bardzo chcą być wierni, bardzo się starają, ale jest to dla nich bardzo trudne, więc nie nazwaliby tego poczuciem szczęścia, chociaż mają poczucie satysfakcji, jeśli uda im się wierności dochować. Są takie osoby, które są niewierne, a jednocześnie mają takie ochraniające siebie przekonanie, że zasadniczo nie robią nikomu większej krzywdy, bo to jest ten rodzaj niedotrzymywania wierności, który nie wyjdzie na jaw: „Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”. W człowieku są różnego rodzaju konstrukcje, które mają go ochronić. Widać więc, że temat wierności nie jest jednorodny. Gdy mówię „wierność”, to jakie jest twoje pierwsze skojarzenie? Wiadomo, drugi biegun – zdrada. Tak, ale zdrada w jakim aspekcie życia? Seksualnym. No właśnie. A tymczasem wierność niekoniecznie jest związana z byciem oddanym seksualnie jednemu partnerowi. Czyli można być wiernym, zdradzając? Można być wiernym, mając seks z kimś innym. Znanym przykładem jest wielożeństwo. Jeden mężczyzna ma cztery żony, ale nie można powiedzieć, że zdradza te żony z innymi żonami. Ale my jesteśmy w kręgu innej kultury... Jeżeli ludzie budują tzw. związki otwarte i umawiają się, że mieszkają ze sobą, 62 | URODA ŻYCIA dzielą obowiązki, wspierają się, ale np. mają jakiś obszar swojego życia seksualnego, który wychodzi poza ten związek, to też nie mogą powiedzieć, że się zdradzają, bo przecież realizują taki styl życia, na jaki się umówili. Wierność należałoby, moim zdaniem, rozumieć tak, że jest to postępowanie zgodne z danym słowem. W tym kontekście posiadanie wielu partnerów seksualnych nie musi być zdradą. Rozumiem, że ta deklaracja początkowa jest istotna. Ale wyobrażasz sobie taką wierność? Oczywiście, że sobie wyobrażam, tylko pewnie ja sam bym jej nie chciał. Czy to możliwe, żeby dłuższy czas realizować taki typ wierności? Możliwe. Znam takie, nie powiem pary, bo trudno to nazwać parą. To jest grupa ludzi zainteresowanych byciem ze sobą. Nazywa się to poliamoria i jakoś funkcjonuje, ale trudno powiedzieć, co z tego wyniknie, ponieważ to przewartościowanie – tu w Polsce – właśnie się dzieje i jego długofalowe konsekwencje na razie są nieznane. Nasze pokolenie (osób, które weszły na rynek pracy w latach 90.) właśnie to testuje. Ale czy ja sobie wyobrażam wierność w wielu związkach emocjonalnych i seksualnych naraz? Myślę, że w tego rodzaju relacjach jest sporo okazji do pojawiania się uczuć destabilizujących związek, czyli krótko mówiąc – zazdrości. Możesz sobie robić założenie, że wszedłeś na wyższy stopień ewolucji serca, chcesz miłością darzyć kilka osób jednocześnie, możesz deklarować szczerość, otwartość, możesz mówić o etyce, odpowiedzialności, honorze (mówię to na podstawie wielu definicji poliamorii) i wszystko to może się rozbić o trywialną zazdrość? Owszem, mimo że wydaje nam się, że możemy umówić się na związek otwarty, czyli dopuszczający różnego rodzaju konfiguracje seksualno-emocjonalne, to wcześniej czy później, kiedy np. zmieni nam się ciało, zaczniemy mieć kłopoty ze zdrowiem etc., może się okazać, że relacja mojego partnera z innym partnerem uruchomi we mnie całe spektrum zachowań, które ten związek albo zdestabilizują, albo wręcz zniszczą. Może przejdźmy już do mainstreamu (śmiech). Bo niechcący zaczęliśmy rozmawiać o sytuacjach, o których nie możemy chyba powiedzieć, że są powszechne. W tym mainstreamie też jest różnie. Wierność mi osobiście kojarzy się z miłością, a nie tylko z seksem. Może dlatego, że nie mam już 20 lat. Gdy między ludźmi jest miłość, to jest też pełne oddanie. Wierność jest czymś w rodzaju tarczy, która chroni tę miłość, zwłaszcza w sytuacjach trudnych. Na przykład rodzi się dziecko, kobieta jest bardzo nim zajęta, bywa wyczerpana i na pewno nie jest gotową na wszystko partnerką seksualną. Albo jest zapracowana... Mężczyzna może się poczuć odstawiony na boczny tor. I pojawia się ktoś nowy na horyzoncie. Codziennie się pojawia, bo jak mieszka się w dużym mieście, to wystarczy się przejść ulicą. I wierność jest właśnie czymś, do czego mogę się odwołać, gdy sytuacja zaczyna się wymykać spod kontroli. Odwołać się do tego, co kiedyś komuś obiecałem. Mówię sobie: „Zaraz, stop!” w imię wyższej wartości, jaką jest miłość, relacja z mężem, żoną, partnerką czy partnerem. A jeśli miłość już trochę wyblakła? Jeśli nie ma miłości, to bardzo łatwo zaspokajać swoje potrzeby, czasem wręcz kompulsywnie. A to siłą rzeczy niszczy intymność, jedną z ważniejszych cech relacji opartej na miłości. To jest ów wyjątkowy obszar możliwy do doświadczenia tylko z tym konkretnym człowiekiem. I bardzo często u nas, w naszej kulturze, seksualność jest właśnie sferą intymną, chronimy ją i myślimy o niej w ten sposób, że to jest coś, co mamy wyłącznie z tym partnerem i nie chcemy się tym dzielić z nikim innym. I to jest to, co możemy stracić nieodwracalnie, nie dochowując wierności? Też. I to jest właśnie to, czemu warto się poświęcić? Gdy pojawia się osoba trzecia, związek dwojga ludzi traci swą intymność w sferze seksualnej, a to pociąga za sobą utratę intymności w innych aspektach życia. Bo kiedy idziesz z kimś do łóżka jeden raz, to już ryzykujesz, choć możesz jeszcze sobie myśleć, że to ryzyko nie jest duże. Ale jeżeli zaczyna się z tego Często zdarza się, że ta „nowa relacja”, która jest budowana na tym jednym aspekcie życia, nie jest w stanie przetrwać próby czasu i gdy okres idealizacji mija, okazuje się, że historia się powtarza. wywiązywać romans, to zaczyna się też pojawiać pokusa, żeby idealizować nowego partnera, żeby ulokować w nim swoje tęsknoty, mówić o swoich potrzebach, przeżyciach, zabierając to jednocześnie z relacji pierwotnej. Coraz więcej rzeczy jest stamtąd wynoszonych do tej nowej. To jest tak, jakbym wyciągnął korek z wanny i powoli wypuszczał wodę do innego naczynia. Kiedy wszystko dobrze funkcjonuje w parze, to wierność jest łatwa. Chociaż może się zdarzyć, że jesteś w związku, gdzie jest miłość, zaufanie i nagle się zakochujesz. Myślisz sobie: „To stare jest dla mnie opoką, ale to nowe też jest niesamowite!”. Przypomina mi się taka sytuacja: przychodzi mężczyzna do swojej żony i mówi: „Wiesz co, chyba zaczynam się zakochiwać w innej kobiecie i strasznie się tego boję”. Dla mnie to już jest wierność. Nie tylko odmawiam sobie w milczeniu, ale przychodzę z tym do ciebie. To dopiero intymna sytuacja. Nic się nie stało, ja niczego nie zrobiłem, ale czuję, że jesteś najbliższą mi osobą. Umówiliśmy się, że będziemy się wspierać i ja teraz potrzebuję wsparcia. Wyobraź sobie, jak ta kobieta może poczuć się wyróżniona. To może być coś, co wręcz odbuduje tą relację. Która kobieta to wytrzyma? Jest ktoś lepszy ode mnie... Tak, to często jest trudna sytuacja też dla tej kobiety lub mężczyzny, jeśli to do niego przychodzi żona. To konfrontacja z poczuciem własnej wartości. Podaję ten przykład, bo chcę pokazać, że wierność nie jest płaska, nie wiąże się tylko ze wstrzemięźliwością seksualną, bo tak naprawdę nie o to chodzi. Umówiłem się z moją żoną, że będę z nią żył, to znaczy, że będę jej się pokazywał takim człowiekiem, jakim jestem, będę przynosił autentyczność do domu taką, jaką potrafię, i ja to właśnie teraz robię – przynoszę coś, co jest dla mnie bardzo trudne. Mówię: „Zobacz, jestem wierny. To ci kiedyś obiecałem i ty też mi kiedyś obiecałaś, że w trudzie mnie wesprzesz”. Ale jak ona ma mu pomóc? To chyba za duże wymaganie. Czasami wystarczy, że tylko poda rękę. Bo to też jest sygnał: „Słuchaj, dobrze, jesteś dla mnie najważniejszy i jestem w stanie przełknąć to, że może coś zaczyna się w tobie dziać”. Coś, co robi większość ludzi Alternatywą jest odnowa związku... Jeśli jest to małżeństwo, to jest ono oparte na przysiędze, są to konkretne słowa, do których można się odnieść. Inna rzecz, że bardzo często są to słowa wypowiadane bez refleksji, formułka, którą kazali nam wypowiedzieć. Pusty rytuał. Wierność to kwestia decyzji. Jest czymś w rodzaju tarczy: chroni miłość, zwłaszcza w sytuacjach trudnych w tym momencie, to zaczyna czuć się zagrożonymi i wchodzi w taką pozycję, że to nimi trzeba się opiekować. No tak, to prawie zdradzona kobieta. Owszem, ale człowiek, który robi to wyznanie, jest jednak trochę psychicznie zdestabilizowany. Kiedy dostaje komunikat zwrotny: „Zajmijmy się jednak mną, a nie twoim problemem”, to trochę zostaje sam i to też jest rodzaj zdrady. Opuszczenie emocjonalne też jest zdradą. Wbrew pozorom zdradzić kogoś, to nie jest taka prosta sprawa. To nie jest tak, że siadasz sobie na ławce w parku i mówisz: „Dobra, tam siedzi jakaś blondynka, to pójdę i z nią zdradzę swoją dziewczynę”. Podchodzę do niej, a ona mówi: „Też o tym marzę, dlatego właśnie tu usiadłam”. W związku musi się pojawić naprawdę mocny deficyt. I często jest tak, że taka osoba nie zaczyna pracy nad odnową związku, tylko wpada na pomysł, że może zaaplikować sobie zastrzyk czegoś nowego – i to jest seks albo są to intymne rozmowy na czacie etc. Co im to daje? Wiele osób dzięki takim zachowaniom zaczyna czuć, że jakaś ważna dla nich potrzeba, której nie byli w stanie zaspokoić w swoim związku, wreszcie zaczyna być przez kogoś dostrzegana i zaspokajana. Niektóre małżeństwa z dłuższym stażem odnawiają śluby. Zwykle wtedy już trochę więcej słyszą, co mówią, czyli świadomie zobowiązują się do czegoś przed drugim człowiekiem. I to jest kluczowa sprawa. Gdy zaczynamy ze sobą żyć, bardzo często mamy takie wyobrażenie, że będziemy żyć jak w bajce. Tymczasem choćby nie wiem co, w życiu każdej pary pojawiają się turbulencje. I wierność właśnie polega na tym, że ja nie tylko fizycznie nie zdradzam tej drugiej osoby, ale daję jej to, o czym wiem, że jest dla niej ważne, bo ona kiedyś mi o tym powiedziała, o to mnie poprosiła. Jeżeli zaczynam odmawiać jej tego, to w pewnym sensie jestem niewierny wobec niej: narażam ją na to, żeby poszukiwała możliwości spełnienia bardzo ważnych dla siebie potrzeb poza związkiem ze mną. Ciekawa perspektywa. Byłem kiedyś na niesamowitych rekolekcjach księdza Jacka Stryczka w Krakowie. Bardzo go cenię i lubię. I on tam kiedyś opowiadał o pewnej sytuacji z czasów, kiedy jeździł rowerem. Któregoś razu zostawił rower przed uczelnią, wraca, roweru nie ma. „Wkurzyłem się, że ktoś mi go ukradł – mówi – ale dzisiaj zachowałbym się inaczej. Złożyłbym ręce i pomodliłbym się do Boga z prośbą o wybaczenie, że przez swoją nieuważność i to, że nie zaURODA ŻYCIA | 63