Renata Anna Zdanowska Szkoła Podstawowa Nr 7 Siedlce 2009 Referat został wygłoszony podczas zebrania zespołu samokształceniowego nauczycieli kształcenia zintegrowanego w dniu 8 grudnia 2009 r. Możliwości bezpośredniego i pośredniego zaspokajania potrzeby miłości w procesie wychowania Wybierając do opisania tę grupę potrzeb kierowałam się po trosze oczekiwaniem na odkrycie czegoś nowego, a po trosze przeświadczeniem, że o jej zaspokojeniu pisze się i czyta dość dużo. Można powiedzieć, że ten temat jest nieskomplikowany, bo przecież każdy „lepiej lub gorzej kochać potrafi”. Może i tak bywa, ale jak to w życiu odpowiedzi na najprostsze pytania przychodzą nam najtrudniej. Jedną, choć nie jedyną klasyfikacją potrzeb jest ta sformułowana przez Abrahama Maslowa. „Potrzeby psychiczne (bo do takiej właśnie grupy zalicza się potrzebę miłości) to siły nadające osobowości człowieka energię i kierunek, pobudzające do szukania określonych grup bodźców. Kontakt człowieka z tymi bodźcami zmniejsza stan napięcia i mobilizacji organizmu co prowadzi do zaspokojenia potrzeby” (za Pietruczuk I.,1994, s.35). „Klasyfikacja potrzeb według Maslowa: potrzeby fizjologiczne: snu, pożywienia, doznań zmysłowych, aktywności fizycznej itp., potrzeby bezpieczeństwa: opieki, oparcia w rodzinie, potrzeba przynależności i miłości: poczucie bycia kochanym i możności obdzielania innych miłością, należenia do określonej grupy społecznej jaką jest rodzina, klasa szkolna, miasto, kraj, potrzeba samourzeczywistnienia, prestiżu i uznania, dowartościowania, sprawdzania się w działaniu, doceniania przez innych, potrzeba poznawcza: pragnienie zdobywania wiedzy i zrozumienie otaczającego świata, potrzeby estetyczne” (Kosińska Ewa „Rodzice a …”, 1999, s.23 – 24). „Najłatwiej przychodzi rodzicom zaspokojenie potrzeb fizjologicznych, natomiast często nie wiedzą jak zaspokoić pozostałe potrzeby, a czasem nie zdają sobie sprawy z ich istnienia” (Kosińska Ewa „Rodzice a …”, 1999, s.24). Uważam, iż to stwierdzenie jest również prawdziwe w stosunku do nas, nauczycieli–wychowawców. Cieszy fakt, iż obecne tenedencje nauczania i wychowania zmuszają nas niejako do poznawania i zaspokajania potrzeb dzieci, które uczymy. Przez to mamy okazję wspomóc rodziców w procesie wychowania przez uświadomienie im konieczności dostrzegania i zaspokajania potrzeb psychicznych ich dzieci. Potrzebę miłości można scharakteryzować jako poczucie bycia kochanym i obdzielania innych miłością, w tym również potrzebę pełnego i intensywnego kontaktu realizowanego w przyjaźni i miłości (dotyczy ona zatem związków emocjonalych z osobami znaczącymi). W toku wychowania nauczyciel dostaje pod opiekę „gotowy” podmiot oddziaływań. Nikt z nas nie ma przecież wpływu na to, jak ukształtowany uczeń staje się wychowankiem przekraczającym próg szkoły (chyba, że jest to nasza pociecha). To dom rodzinny jako podstawowa komórka rozwoju emocjonalnego ma największy wpływ na to kim będzie nasz uczeń. Możemy jednak odtąd w pełni świadomy sposób czynić siebie współodpowiedzialnym za jego dalsze losy, za stopień zaspokajania jego osobistych potrzeb. Stać się może i tak (i myślę że nie są to jednostkowe przykłady), iż otwiera się szansa dla dzieci i młodzieży nie posiadających odpowiednich wzorców zachowań w domu rodzinnym. Poprzez oddziaływania wszystkich nauczycieli można mieć wpływ na uczniów pozostawionych samym sobie (Kosińska Ewa „Wychowawca w ...”, 1999). Funkcja wychowania w rozwoju potrzeb sprowadza się między innymi do ich zaspokajania. Udział czynnika wychowawczego w procesie zaspokajania potrzeb przybiera różnorodny charakter. Wychowawy mogą wpływać pośrednio na zaspokajanie potrzeb regulując dopływ stymulacji do poziomu optymalnego. Przy niedostatku stymulatora dziecko staje się mało aktywne, a przy jego nadmiarze szybkie nasycenie „głodu” działania a nawet przesyt (Przetacznikowa M.,Włodarski Z., 1986). Przy tym działaniu potrzebna jest ostrożność i wyczucie, aby dostrzec właściwe oczekiwania jednostki. Jedni, mający zbyt dużą motywację, będą potrzebowali tylko ukierunkowania. Inni, zdolni i znający swe możliowści, ale zniechęceni, oczekiwać będą nowych bodźców motywujących. Dostarczając odpowiednią ilość stymulacji przyczyniamy się do zaspokajania potrzeb naszych wychowanków w sposób pośredni (Hamer H., 1994). Bezpośrednie zaspokojenie potrzeby miłości wyraża się tym, że wychowawca nawiązuje z dzieckiem bliskie i serdeczne kontakty emocjonalne. To on tworzy wokół siebie unikalną atmosferę, która pozwala uczniom na otwarcie się, na spontaniczność. Bo jeśli będzie to atmosfera bezwarunkowej akceptacji, pełna bezpieczeństwa oraz autentyczności, to niewątpliwie potrzeba miłości będzie miała szansę zaspokojenia. Warunkiem tych wzajemnych, trwałych w skutkach oddziaływań jest to, by nauczyciel-wychowawca był autorytetem dla swoich wychowanków. Im bardziej będzie rósł ten autorytet, tym większą szansę będą mieli uczniowie na pełny rozwój osobowości i psychiki. Współczesna młodzież potrzebuje autorytetów, ludzi, którzy myślą, mówią i robią to samo. Wychowawca pownien starać się, by zasady i normy, które wpaja uczniom były też jego osobistymi. Ponadto ludzie (a zatem również i nasi uczniowie) mają skłonność do przejmowania systemu wartości i naśladowania sposobu postepowania osób, które psychologia społeczna określa jako „atrakcyjne”. O atrakcyjności może stanowić sukces zewnętrzny, jak zamożność, pozycja spoleczna itp. lub bliska więź osobowa. Nauczyciele rzadko imponują swoim uczniom bogactwem materialnym, ale mogą być atrakcyjni poprzez bliską więź z podopiecznymi, którzy odpłacą im swoja sympatią (Braun-Gałkowska M, 1994). Stając się lepszym rozmówcą, a więc przede wszystkim lepszym słuchaczem, pozwalamy, by w dziecku rosła wiara, że z dorosłym można się dogadać. Dzieci szukają w nas przyjaciół, czy to w świetlicy, czy bibilotece, czy na korytarzu szkolnym podczas dyżuru. Jak określa Josh McDowell (1992) „ Prawdziwa miłość pisze się D-A-W-A-Ć” (s. 210). Jako wychowawcy jesteśmy właśnie po tej stronie relacji z uczniem. „Miłość, która trwa obejmuje prawdziwą, autentyczną troskę o innych jako osoby, o odczuwanie przez nich wartości, o ich rozwój i wzrost” (Mc Dowell, s.211). Dojrzała miłość jest skoncentrowana na drugej osobie. Jako jej „dawcy” musimy się liczyć z brakiem doraźnych i szybkich efektów. Ale przecież zdajemy sobie sprawę, że wychowanie jest procesem, czyli trwa. Efekty zaś, szczególnie te dotyczące sfery psychicznej, widoczne są dopiero po kilku lub kikunastu latach, a owoce zaś zbierają inni. Gdy mowa jest o miłości chętnie przytaczam ulubioną jej klasyfikację. Uważam, że świadomość i kierowanie się tą właściwą pozwoli w mądry sposób zrozumieć ucznia i jego potrzeby. Josh Mc Dowell pisze (1994, s.224 i następne): „Pierwszy rodzaj miłości bywa często jedynym jaki wielu ludzi dotąd poznało. Nazywam go MIŁOŚĆ JEŻELI. Ty i ja dajemy i otrzymujemy tę miłość, kiedy spełnione są pewne wymagania: Jeżeli bedziesz dobrym, pilnym i posłusznym (uczniem - przypis R.Z.), będę cię kochał (lubił.) Drugi rodzaj miłości to MIŁOŚĆ PONIEWAŻ. Ktoś jest kochany z powodu tego kim jest, co ma lub co robi. Kocham cię (lubię) ponieważ nie sprawiasz mi kłopotów na lekcji – (przypis. R. Z.) Ostatni rodzaj miłości to miłość bez warunków, czyli MIŁOŚĆ BEZWARUNKOWA. Mówi ona : kocham cię pomimo tego, jaki możesz być głęboko wewnątrz. Kocham cię niezależnie od tego co się w tobie zmieni. Kocham cię i KROPKA. Ta miłość nie jest ślepa. Może ona w pełni znać wady i zalety drugiej osoby i nadal ją kochać”. Miłośc KROPKA może być doświadczana jedynie przez zintegrowaną i spełnioną osobę, kogoś, kto nie musi korzystać z więzi osobowych z innymi, by zapełnić pustkę we własnym życiu. Maria Grzegorzewska mówiła, że „Aby zdziałać coś wartościowego trzeba mieć swoje własne życie, swój własny świat, trzeba mieć mocny fundament przekonań, w coś gorąco wierzyć, komuś gorąco służyć” (Kosińska Ewa „Wychowawca w ...”, 1999, s.25). Słowo „kocham” może się wydawać zbyt wzniosłe, ale trudno go nie użyć gdy mowa o miłości. Poza tym biblijny nakaz, który większość z nas uważa za priorytetowy „Miłuj bliźniego swego jak siebie samego” (Pismo Święte, 1975) nie wyłącza uczniów. Możliwości zaspokajania potrzeby miłości, akceptacji, bliskości i przynależności zależą od nas samych, od tego czy mamy uporządkowane własne „ja”. W dobie zdobywania kolejnych stopni awansów zawodowych, prowadzenia dodatkowych zajęć (wynikających z Karty Nauczyciela), klubów, zajęć wyrównawczych, pełnienia dyżurów dla rodziców (nawet bycia dyspozycyjnymi poza wyznaczonymi terminami) nauczyciele są i mają prawo czuć się przemęczeni, a czasem zniechęceni. Uczniów sprawiających nam trudności, szczególnie wychowwwawcze, postrzegać możemy wówczas nie jako wyzwanie, któremu należy stawić czoła, ale jako kolejny ciężar. Nie obce są nam chwile niestosownego zachowania lub niefortunnie wypowiedzianych słów w ich kierunku. Uważam, że tytuł nauczycielski obliguje nas jednak do samokrytycznej oceny, spojrzenia na problem z szerszej perspektywy i przeprosin. Jesteśmy bowiem po stronie mocniejszego, mądrzejszego, a zawód, który wybraliśmy wymaga pokory. Dając przykład swoją postawą wywieramy pozytywny wpływ na uczniów, chociaż efekty nie są od razu widoczne. BIBLIOGRAFIA: 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. Braun-Gałkowska Maria „W tę samą stronę”, Wydawnictwo Krupski i S-ka, Warszawa 1994 r. Hamer Hanna „Klucz do efektywności naucznia”, Veda, Warszawa 1994 r. Kosińska Ewa „Rodzice a szkoła”, Rubikon, Kraków 1999 r. Kosińska Ewa „Wychowawca w szkole”, Rubikon, Kraków 1999 r. Mc Dowell Josh „Tajemnica miłości”, Towarzystwo Krzewienia Etyki Chrześcijańkiej, Kraków 1992 r. Ostrowska Krystyna „W poszukiwaniu wartości”, Gdańskie Wydawictwo Psychologiczne, Gdańsk 1994 r. Pietruczuk Iwona „Postawy rodzicielskie matek a potrzeby psychiczne młodzieży męskiej” (praca magisterska napisana pod kierunkiem prof. Stanisława Sieka), Siedlce 1994 r. Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu „I List Św. Pawła do Koryntian”, Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne, Warszawa 1975 r. Przetacznikowa Maria, Włodarski Ziemowit „Psychologia wychowawcza”, PWN, Warszawa 1986 r. Renata Zdanowska