Być obrazem miłosierdzia

advertisement
Być obrazem miłosierdzia
Widzieć
a) Prowadzący prosi grupę, aby uczestnicy dobrali się po dwie osoby i daje im 5-10 minut na
swobodną rozmowę na temat: Na czym się skupiasz, kiedy rozmawiasz z drugą osobą? Po
czym oceniasz innych?
b) Podsumowujemy rozmowę w taki sposób, aby osoby mogły się wypowiedzieć, jeśli jest
taka możliwość – spostrzeżenia zapisujemy na tablicy lub na kartce papieru.
Zauważamy, że bardzo często patrzymy na człowieka przez pryzmat jego zewnętrznych cech,
braków lub uprzedzamy się na podstawie naszych antypatii.
c) Zróbmy jeszcze jedno ćwiczenie. Metodą wolnych skojarzeń odpowiedzmy na pytanie: Co
każdy z nas może dać Afryce?
Należy tak pokierować rozmową oraz wybrać takie odpowiedzi, aby pokazać, że skupiamy
się tylko na zewnętrznych potrzebach (pokarm, woda, ubrania, leki, dom). Wspólnota
Kościoła jest miejscem, gdzie następuje wymiana darów. A w Kościele misyjnym
fundamentem zawsze musi być Chrystus, od którego pochodzą czyny miłosierdzia.
d) „Pragnę się cała przemienić w miłosierdzie Twoje i być żywym odbiciem Ciebie, o Panie;
niech ten największy przymiot Boga, to jest niezgłębione miłosierdzie Jego, przejdzie przez
serce i duszę moją do bliźnich” (św. Faustyna).
Po odczytaniu fragmentu z „Dzienniczka”, animator wskazuje na inną perspektywę, jaką
kieruje się Bóg. Naszą misją jest bycie świadkiem miłosierdzia dla każdego napotkanego
człowieka.
e) „Na koniec Kongresu oczekuje się słowa podsumowania. Jednak wypowiedzieć ostatnie
słowo, to znaczy zakończyć wszystko. Chciałbym dać słowo otwarcia. Dlatego zastanawiałem
się, jakie słowo otwarcia powinienem skierować tu do was. Pomyślałem, że największym
misjonarzem ostatnich pięćdziesięciu lat jest święty papież Jan Paweł II. I to nie tylko
dlatego, że objechał prawie cały świat, ale także dlatego, że dał nam jedną z najpiękniejszych
encyklik misyjnych. Myślę, że wszyscy wiecie, jaki tytuł ma ta encyklika. „Redemptoris
missio”.
Pomyślmy o tych dwóch słowach „Redemptoris missio” – Misja Zbawiciela. Te słowa są
orędziem i programem, który pragnę wam dać. Przede wszystkim dlatego, że misja Jezusa
Chrystusa była ukierunkowana na zbawienie całego świata. Nie ma misji większej i
piękniejszej od tej. Dlatego ten, kto jej się podejmuje, przyjmuje tę samą misję, co Jezus
Chrystus. „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody” (Mt 28, 19). To było ostatnie orędzie,
ostatnia wola, ostatnie przesłanie i pragnienie Jezusa.
Święty Jan Paweł II wziął dosłownie to przesłanie w swe ręce. Uczynił je swoim. Potem, w
pewnym momencie zostawił je nam. On, podobnie jak Jezus, potrzebuje ludzi, którzy na
nowo podejmą to wezwanie. Zatem oczekuje misjonarzy, takich jak wy, którzy przejmą
orędzie Jezusa, uczynią go własnym i będą je kontynuować. W tym momencie chciałbym
zapytać: Janie Pawle II, jakie przesłanie chciałbyś skierować do tych tu zebranych, co
chciałbyś nam powiedzieć w tym momencie? Jestem pewien, że powiedziałby: Redemptoris
missio – misja ogłaszania Zbawiciela wszystkim ludziom.
Moje orędzie jest takie, że wy podejmiecie na nowo to przesłanie Jana Pawła II, które jest
także w sercu Chrystusa. Że je podejmiecie z tym samym zapałem i zaangażowaniem, które
proponuje nam w tych dniach papież Franciszek, kiedy mówi: Radość głoszenia Ewangelii –
Evangelii gaudium nie może nigdy osłabnąć. Dlatego mówi: marzę o Kościele, który będzie
wychodził”. (Przesłanie kardynała Fernando Filoniego na zakończenie Mszy św. podczas IV
Krajowego Kongresu Misyjnego)
f)
- Do czego zaprasza nas w tych słowach ks. kardynał?
- Na co zwraca szczególną uwagę?
- Jak widzę możliwość zastosowania tych słów w życiu codziennym?
- Jak rozumiem słowa o niesieniu przesłania miłosierdzia?
Osądzić
Praca w grupach
Prowadzący dzieli uczestników spotkania na 3 grupy, każda z nich otrzymuje wylosowany
tekst biblijny, ma go odczytać i odpowiedzieć na postawione pytania. Przedstawiciel grupy
referuje na koniec wspólne wnioski.
Hiob (Hi 1,1-2,10)
Dlaczego Hioba spotyka nieszczęście?
Jak postrzegany jest Hiob przez Pana Boga?
Jak zachowuje się Hiob, gdy dotyka go życiowe nieszczęście?
Jak jest postrzegany był Hiob przez innych, gdy spotyka go cierpienie?
Cudzołożnica (J 8, 1-11)
Jak jest postrzegana kobieta przez innych ludzi?
Jak wygląda jej spotkanie z Jezusem?
W jaki sposób Chrystus zwraca się do niej?
Syn Marnotrawny (Łk 15, 11-32)
W jaki sposób był traktowany, kiedy miał majątek i był bogaty?
Co zmienia się w postrzeganiu jego osoby, gdy traci pieniądze?
Czym charakteryzuje się postawa Ojca?
Praca z tekstem
Jedna osoba czyta tekst na głos, a następnie wszyscy zastanawiają się nad odpowiedziami na
pytania.
„Język serca
Dlaczego tak myślę? Dlatego, że to wy misjonarze i ci wszyscy, którzy misjonarzy
wspieracie, którzy tworzycie misyjny klimat, rozmawiacie językiem, który współczesny świat
może zrozumieć. Mam wrażenie – to jest mój pogląd, można z nim dyskutować, to nie jest
słowo objawione – że z ludźmi dzisiaj w Polsce coraz trudniej jest się skomunikować na
poziomie słów. Coraz trudniej ewangelizować przy pomocy słów. Słowa się, po pierwsze,
zdewaluowały. One już nie znaczą – często używane – tego, co powinny znaczyć. Po drugie,
ludzie dzisiaj słyszą mnóstwo różnego typu propozycji, również religijnych, również
pseudozbawczych, również nasączonych nadzieją, różnej próby, z różnych stron. I oni dzisiaj
mówią człowiekowi, który przychodzi i mówi im coś o Jezusie Chrystusie: „Posłuchamy cię
innym razem”, bo mamy milion innych, którzy opowiedzą, jak do tego samego stanu dojść
szybciej, fajniej, prościej, lepiej.
Słowami już się z ludźmi nie dogadamy. Język ewangelizacji przez słowa to nie jest już język,
który ludzie rozumieją dzisiaj tutaj w Polsce, w Europie. Trzeba zejść o stopień niżej – do
języka, który jest wspólny absolutnie wszystkim ludziom, niezależnie od tego, jakim
językiem porozumiewają się, kiedy rozmawiają o ideologii, o świecie, o swoim życiu. To jest
język chleba. To jest język troski. To jest język poświęconego czasu. To jest język zawiązanej
rany. To jest język uśmiechu. To jest język przytulenia. To jest język nakarmienia.
Ewangelizacja chlebem to komunikat, który każdy zrozumie, bo te znaki, o których
powiedziałem przed chwilą, rozumie każdy. One są absolutnie uniwersalne. One są jak
macierz językowa, pojęciowa. Człowiek, do którego się uśmiechasz, którym się opiekujesz,
którego chcesz przytulić, o którego chcesz się zatroszczyć, od razu będzie rozumiał prosty
komunikat: przychodzi człowiek i daje mi dobro. Przychodzi człowiek i głosi mi nadzieję.
Ale to nie jest wypowiedziane w milionie słów dokumentów kościelnych, jakichś
spiętrzonych refleksji. Tylko to jest podane od razu do serca.
Ewangelia tak właśnie działa – bo tak Chrystus działał. Chrystus nie zorganizował jakiejś
akademii obwoźnej, nie budował organizacji według „kanonów budowania organizacji”, bo
gdyby ją tak chciał zbudować, to by wziął zupełnie innych Apostołów i zupełnie inaczej
zachowywałby się, choćby po zmartwychwstaniu. To jest rzecz, która niezmiennie mnie
fascynuje. Gdybym ja był na miejscu Chrystusa po zmartwychwstaniu, to pierwsza rzecz,
którą bym zrobił, to pokazał „gest Kozakiewicza” Piłatowi, Sanhedrynowi i wszystkim
innym, i powiedział: No, i kto miał rację? I zaświadczyłbym o prawdzie w ten sposób.
Chrystusa to w ogóle nie interesuje. On jakby nie dbał o to, czy ta organizacja przetrwa. On
idzie do Galilei i dalej jest na poziomie prostych relacji: porozmawiania z Piotrem, zrobienia
grilla rybnego swoim uczniom nad jeziorem. Jakby interesowały Go drobiazgi, kontakty z
ludźmi, a nie budowanie organizacji. On ewangelizuje dotknięciem, rybą, uśmiechem,
czułością, zaskakującym zachowaniem, czułym, troskliwym wobec Zacheusza, wobec
kobiety pochwyconej na cudzołóstwie i tak dalej. To jest język, który ludzie rozumieją,
niezależnie od tego, z jakiej kultury przyszli. I wy to doskonale wiecie. Bo wy wiecie,
pracując na misjach, że jak się zaczyna, to nie zaczyna się od gadania, tylko się zaczyna od
robienia. Zaczyna się od bycia z tymi ludźmi. Zaczyna się od troski o ludzi. Czasem od
budowy szkoły; od sierocińca, od otworzenia kuchni. Czasem od jakichś innych rzeczy, które
po prostu poprawiają byt tym ludziom. I oni wtedy zaczynają rozumieć, że ktoś im chce
przynieść nadzieję, a nie lęk. Dlatego myślę, że ten wzorzec, który „w praniu”, jakby „na
froncie” przerabiają misjonarze, to będzie wzorzec, jedyny wzorzec, który może sprawić, że
nasz Kościół katolicki w Polsce przetrwa. Bo katolicki Kościół w Polsce przetrwać nie musi,
choć ja bym bardzo chciał, żeby przetrwał.
W historii Kościoła było mnóstwo Kościołów lokalnych – bardzo prężnych, bardzo dobrze
działających, z mnóstwem księży, kleryków, aktywnych świeckich – po których teraz hula
piasek. To, co myśmy dostali, czyli Kościół katolicki w Polsce, ta wspólnota, to jest zadanie
dla nas, a nie coś, co mamy na pewno. I teraz jak rozmawiam z ludźmi, których znam, z
którymi się kontaktuję – są to zwykle ludzie z pogranicza. Coraz więcej mamy ludzi z
pogranicza w tym kraju. Nie wiem, czy statystyki pokazują, że nas jest jako katolików
trzydzieści parę procent, czy jeszcze mniej. Większość, choć nazywa się katolikami, nie ma
już z Kościołem żadnej więzi. Jeżeli chcemy z tymi ludźmi rozmawiać, to musimy rozmawiać
językiem takim, jakim wy rozmawiacie. Kościół tutaj, powiedzmy sobie „stacjonarny”, musi
się nauczyć misyjności. Musi się jej nauczyć od was. To wy macie uczyć nas w polskim
Kościele, jak mamy dzisiaj rozmawiać ze światem, który do nas przychodzi. I robicie to”.
(Szymon Hołownia, spotkanie w czasie IV Krajowego Kongresu Misyjnego)
- Jakie przesłanie płynie z tekstu dziennikarza?
- Jakiego Kościoła świat potrzebuje?
- Czym charakteryzują się prawdziwi świadkowie Ewangelii?
Działać
Grupa podejmuje decyzje o podjęciu wolontariatu na terenie parafii. Wybierają wraz z
prowadzącym jeden uczynek miłosierdzia co do duszy i co do ciała i postanawiają go
wprowadzać w życie w ciągu miesiąca po spotkaniu formacyjnym.
To działanie ma posłużyć zbudowaniu obrazu miłosierdzia w każdym z nas. Parafianie,
patrząc na czyny miłosierdzia członków grupy, sami zapragną czynić podobnie i będą
zainteresowani współpracą z grupą misyjną.
Propozycja obejrzenia filmu „Faustyna Kowalska”:
https://www.youtube.com/watch?v=TBQgsgSOqJc
Modlitwa
Animator proponuje dziesiątek różańca w intencji misyjnej: Aby wspólnoty chrześcijańskie
kontynentu azjatyckiego w duchu misyjnym głosiły Ewangelię wszystkim, którzy jeszcze na
nią czekają.
Kończy słowami św. Faustyny: „Pragnę się cała przemienić w miłosierdzie Twoje i być
żywym odbiciem Ciebie, o Panie; niech ten największy przymiot Boga, to jest niezgłębione
miłosierdzie Jego, przejdzie przez serce i duszę moją do bliźnich”.
Rozważanie
„Udział wspólnot kościelnych i pojedynczych wiernych w realizacji tego Bożego planu
nazywa się ‘współpracą misyjną’, urzeczywistnianą w różnych formach: poprzez modlitwę,
świadectwo, wyrzeczenie, ofiarowanie własnej pracy, niesienie pomocy materialnej i inne.
Taka współpraca to pierwszy owoc animacji misyjnej, rozumianej jako ożywianie ducha
misyjnego, otwierającego wiernych, instytucje i wspólnoty na prawdę o powszechnej
odpowiedzialności, a tym samym kształtującego świadomość i mentalność misyjną dotyczącą
misji ad gentes. Każda inicjatywa w animacji misyjnej kieruje się więc ku właściwemu
swojemu celowi – ku formowaniu ludu Bożego, otwartego na specyficzną misję powszechną,
budzeniu dobrych i licznych powołań misyjnych i inspirowaniu do tworzenia wszelkich form
współpracy w dziele ewangelizacji” (Cooperatio missionalis 2).
W tym fragmencie dokumentu o współpracy misyjnej doskonale widać, w którą stronę ma iść
nasze misyjne zaangażowanie. W kontekście zestawienia go z tajemnicą Bożego Miłosierdzia
mamy stać się tymi osobami, które ożywiają, tzn. animują ducha miłosierdzia wśród swoich
najbliższych. Ten tekst zaprasza nas do głębokiego przeżywania odpowiedzialności za
Kościół, ale jak doskonale wszyscy zauważyliście, Kościół ma twarz konkretnego człowieka.
I kiedy wczytujemy się w teksty papieża Franciszka czy fragment tego dokumentu
uświadamiamy sobie, że czyn chrześcijanina jest najlepszym nośnikiem Ewangelii. Bóg
zapragnął, by Jego słowo było niesione przez człowieka, nie referatami czy wypowiedziami
naukowymi. Od osoby do osoby: „Obecnie, kiedy Kościół pragnie przeżyć głęboką odnowę
misyjną, istnieje forma przepowiadania, dotycząca nas wszystkich, jako codzienne zadanie.
Chodzi o niesienie Ewangelii osobom, z którymi każdy ma do czynienia, zarówno
najbliższym, jak i nieznanym. Jest to nieformalne przepowiadanie słowa, które może się
dokonywać podczas rozmowy, a także to, które podejmuje misjonarz odwiedzający jakiś
dom. Być uczniem znaczy być zawsze gotowym, by nieść innym miłość Jezusa, a dzieje się to
spontanicznie w jakimkolwiek miejscu, na ulicy, na placu, przy pracy, na drodze” (Evangelii
gaudium 127).
Stajemy się przez to niemymi, ale czynnymi świadkami Ewangelii i spełniamy zasadę nowej
ewangelizacji, bo nie nasze usta głoszą Chrystusa, ale ludzie przychodzą do nas i pytają: Kim
jest Bóg, któremu służysz? W ten sposób osiągamy zamierzony cel.
Po czym zapamiętujemy innych? Nie po słowach, ale po gestach miłosierdzia. Kiedyś
czytałem wspomnienia Arturo Mari, osobistego fotografa Jana Pawła II, który opisywał
pielgrzymkę misyjną na Madagaskar. Jednym z punktów wizyty był szpital dla chorych,
wszyscy zgromadzeni zostali na zewnątrz, a do trędowatych wszedł tylko papież, inni się bali
lub nie mogli wytrzymać przykrego zapachu. On tam z nimi był, błogosławił, dotykał i
rozdawał koronki różańcowe, na koniec dnia główną informacją medialną był czyn papieża
Jana Pawła II. Nikt nie skupiał się na przemówieniach czy powitaniach władz państwowych,
ale wszyscy dziennikarze zachwycali się postacią kapłana w białej sutannie głaskającego
człowieka po zranionej twarzy.
Być obrazem miłosierdzia – to wskazywać na Boga, odsyłać do Niego, tak jak robią to święte
obrazy czy ikony. To prawdziwe zadanie misyjne – posłanie do świata z misją miłosiernej
miłości. Papież Franciszek czy wcześniej Jan Paweł II nie proszą o nic nowego czy
nadzwyczajnego, raczej zapraszają nas, byśmy wrócili do źródła chrześcijańskiego
powołania. „W ten też sposób staje się w Chrystusie i przez Chrystusa szczególnie
„widzialny” Bóg w swoim miłosierdziu, uwydatnia się ten przymiot Bóstwa, który już Stary
Testament (przy pomocy różnych pojęć i słów) określał jako miłosierdzie. Chrystus nadaje
całej starotestamentalnej tradycji miłosierdzia Bożego ostateczne znaczenie. Nie tylko mówi o
nim i tłumaczy je poprzez porównania i przypowieści, ale nade wszystko sam ją wciela i
uosabia. Poniekąd On sam jest miłosierdziem. Kto je widzi w Nim, kto je w Nim znajduje, dla
tego w sposób szczególny „widzialnym” staje się Bóg jako Ojciec „bogaty w miłosierdzie”
(Ef 2, 4)” (Dives in misericordia 2).
Dlatego jak miłosierny ojciec widziany jest w posłudze Jezusa, tak my naśladując Mistrza
mamy być obrazem miłosierdzia w świecie. Przejawem takiej troski i zaangażowania są
podejmowane przez nas inicjatywy misyjne, bo najpiękniejszym czynem miłości wobec brata
jest powiedzenie mu o Chrystusie. Nasza wrażliwość oraz budowanie takiej atmosfery w
rodzinie, parafii, grupie formacyjnej prowadzi do realnego spotkania człowieka z
miłosiernym Bogiem. Modlitwa w intencji misji oraz ofiarowane przez chorych i samotnych
cierpienie staje się obrazem życia Jezusa w naszym sercu.
Ks. dr Maciej Będziński
Sekretarz PDRW i PDPA
Download