„Ryba psuje się od głowy”. Kilka refleksji na temat aktualnego stanu kultury politycznej w III RP. Wprowadzenie Aktualnie społeczeństwo polskie znajduje się w przededniu dwudziestej piątej rocznicy „okrągłego stołu” i wydaje się, że czas ten stanowi odpowiednią okoliczność ku temu, żeby dokonać kilku refleksji na temat aktualnego stanu kultury politycznej III RP. Obraz, który się wyłania w wyniku takiej refleksji jest oczywiście w dużym stopniu zdeterminowany przez dynamizm zachodzących zmian. Co więcej poszczególne elementy składowe tego obrazu, które będą przedmiotem mojej analizy, nie ukształtowały się li tylko i wyłącznie w okresie po 1989 roku, ale są także uwarunkowane w znacznym stopniu przez lata wcześniejsze i okres PRL. Nie wolno zapominać również o pewnych głębszych tradycjach politycznych z historii dawniejszej, chociażby o czasach demokracji szlacheckiej, czy okresu II RP, który to pod wieloma względami (odzyskanie niepodległości) stanowić może ciekawy punkt odniesienia, bądź porównania z teraźniejszym stanem kultury politycznej. Innymi słowy bogata, często tragiczna polska historia dostarcza wielu elementów, których uwzględnienie wydaje się niezbędne przy charakterystyce obecnego stanu kultury politycznej. Czym jest kultura polityczna? Z uwagi na to, iż pojęcie kultury politycznej jest stałym „gościem” przekazów medialnych, publicystyki, czy w ogóle szeroko pojmowanej debaty publicznej1 to wydaje się, iż można założyć, że ta część społeczeństwa, która choćby w niewielkim stopniu śledzi i interesuje się wydarzeniami oraz zagadnieniami z zakresu polityki, miała okazję zetknąć się z rzeczonym sformułowaniem. Niemniej, często kontekst w jakim pojęcie to zostaje użyte powoduje, że rozumienie tego terminu przez odbiorcę (i być może również przez „nadawcę”) pozostaje nieprecyzyjne, a jego sens niedookreślony. Sytuacje, w których politycy wzajemnie oskarżają się o brak kultury politycznej lub dokonują identyfikacji swojego politycznego oponenta jako reprezentanta innej kultury politycznej, musi rodzić szereg nieporozumień. W takich sytuacjach „średnio” zorientowany w tej materii obserwator życia politycznego (co nie 1 W miejscu tym należy dodać, iż stan debaty publicznej w Polsce daleki jest od elementarnych standardów jakie powinny zostać spełnione, stąd też posługuję się tym zwrotem w sensie raczej potocznym, mając na myśli debaty telewizyjne i radiowe, dyskusje, konsultacje społeczne, etc. Strona 1 z 11 może dziwić), rozumie pod rzeczonym pojęciem coś w rodzaju pewnego standardu, normy zachowania, której uczestnik życia politycznego nie powinien przekraczać. W tym sensie rozumienie kultury politycznej sprowadza się do zachowań, manier i przyzwoitego zachowania reprezentantów klasy rządzącej, słowem ujęcie takie niczym nie różni się w zasadzie od pojęcia kultury osobistej i jest jedynie swego rodzaju ozdobnikiem, wskazującym być może jedynie na to, że od polityków „wymaga się więcej”. W podobnym sensie pojęcie to funkcjonowało w Polsce na początku XX wieku2, gdy jego użycie miało być wyznacznikiem dla powszechnie akceptowanej normy, której przekroczenie identyfikowane było jako czyny ekstremalne, mówiąc krótko oznaczać miało wówczas powściągliwość polityczną. W kilkadziesiąt lat później kultura polityczna staje się przedmiotem akademickiej analizy i termin ten pojawia się wśród haseł encyklopedii politycznych i na stale zostaje włączony do kanonu pojęć z zakresu nauk o polityce. Zatem kultura polityczna sensu stricte jest pojęciem o stosunkowo niedługim rodowodzie na arenie nauk politycznych3. W każdym razie, pomimo wspomnianego faktu, iż obecnie dość powszechnie używa się tego pojęcia w odniesieniu do pewnych zjawisk ze sfery polityki, to nie do końca wiadomo jaka jest jego treść. Jan Garlicki i Artur Noga-Bogomilski w książce „Kultura polityczna w społeczeństwie demokratycznym” wskazują, iż rozmaici komentatorzy, dziennikarze i politycy operują tym pojęciem w sposób niekonsekwentny, za czym kwalifikują tego rodzaju operowanie tym terminem jako potoczne. W ślad za czym proponują, żeby takiemu wartościującemu rozumieniu tego pojęcia, które spełnia rodzaj kryterium do oceny działalności polityków przeciwstawić rozumienie tego pojęcia w sensie akademickim i dyskursywnym, to znaczy naukowym, służącym do opisu pewnych zjawisk. Jednocześnie autorzy wskazują, iż akademickie rozumienie pojęcia również nie jest wolne od teoretycznych problemów4. Moim zdaniem proponowane przez wspomnianych utworów, ostre rozdzielanie pojęcia kultury politycznej w sensie potocznym versus pojęcie naukowe jest nie do końca uzasadnione. Otóż jeżeli potoczne rozumienie ma sprowadzać się (jak twierdza autorzy) do wartościującego opisu działalności polityków, to jako takie stanowi po prostu jeden z wielu komponentów kultury politycznej w takim sensie w jakim jest ona przedmiotem refleksji akademickiej. Ponadto, wybitny filozof polityki Carl Schmitt twierdził, że każde ludzkie działanie wpisane jest w kontekst polityczny, za czym samego pojęcia polityczności nie da się 2 Samo pojęcie funkcjonuje już od wieku XVIII. J. Garlicki, A. Noga-Bogomilski, „Kultura polityczna w społeczeństwie demokratycznym”, 2004, s. 7. 4 Tamże, s. 7. 3 Strona 2 z 11 ograniczyć do jakiejś zamkniętej i swoistej dziedziny. Nieprzypadkowo zresztą przywołuje tutaj osobę niemieckiego filozofa, gdyż pewne kategorie, które są charakterystyczne dla jego myśli politycznej posłużą mi w dalszej części pracy jako pewne kryterium odniesienia dla zapowiadanej na wstępie analizy. We wspomnianej wyżej książce autorzy dokonują bogatego przeglądy różnych definicji, które formułowane były przez znawców myśli politycznej, jednakże wydaje się, że wszelkim stawianym przez nich wymaganiom w zupełności odpowiada encyklopedyczna definicja sformułowana przez Bogdana Szlachtę, podług której kultura polityczna to „zachowania i postawy jednostek oraz grup społecznych w stosunku do polityki, odnosząca się do polityki, odnosząca się do polityki warstwa kultury jako ogół upowszechniających się w czasie niematerialnych wytworów społeczeństwa (przede wszystkim symbole polityczne, oparte na określonym katalogu wartości politycznych wzorce działania politycznie zwane „normami politycznymi” oraz postawy polityczne), a także – oparte na tamtych – wytwory materialne w postaci instytucji politycznych” 5. Natomiast krótsza definicja, autorstwa Gabriela Almonda, który jednocześnie był propagatorem tego pojęcia głosi, że kultura polityczna, to zbiór subiektywnych postaw i orientacji członków danego społeczeństwa. Dodatkowo rzeczoną orientację można podzielić na wewnętrzną – przekonania i zewnętrzną – działania. Takie rozumienie kultury politycznej, sformułowane przez Almonda należy uzupełnić jeszcze o trzy czynniki (warunki owych orientacji lub ich braku): 1. Czynnik poznawczy – na który składa się zainteresowanie i znajomość mechanizmów i zjawisk politycznych, jak też poziom wiedzy. 2. Czynnik afektywny – oznacza pozytywne bądź negatywne emocje wobec podmiotów politycznych, jak też poczucie wpływu na politykę 3. Czynnik wartościujący – czyli sądy wartościujące, oceny celów i sposobu funkcjonowania systemu politycznego6. Oprócz tego amerykański politolog wyróżniał trzy typy idealne kultury politycznej: 1. Parafiańska lub zaściankowa – charakteryzująca się całkowitym brakiem zainteresowanie polityką. 2. Podporządkowana lub poddańcza – brak aktywności społeczeństwa mimo świadomości istnienia struktur władzy i wpływie ich decyzji na życie każdego obywatela. 5 6 Jacek Bartyzel, Bogdan Szlachta, Adam Wielomski „Encyklopedia Polityczna” Tom 1, s. 190. Tamże, s. 192. Strona 3 z 11 3. Uczestnicząca – w której obywatele dążą do uzyskania pełnej wiedzy o mechanizmach życia politycznego, samodzielnie oceniają podmioty polityczne, maja realny wpływ na wszystkich szczeblach władzy7. Jak łatwo zauważyć w rzeczywistości empirycznej występują mieszanki różnego rodzaju typów, niemniej dany typ kultury politycznej określa się podług tendencji najbardziej wyrazistych i trwałych. Oczywiście niedoścignionym ideałem i stanem najbardziej pożądanym w tej typologii jest kultura uczestnicząca. Wydaje mi się, że takie krótkie zarysowanie teoretycznych granic omawianego zagadnienia jest zupełnie wystarczające, żeby w granicach tych poruszyć kilka tematów wchodzących w zakres tego zagadnienia i stanowiących jego trwałe komponenty. Będzie to opis i analiza kilku wybranych negatywnych zjawisk wymiernie wpływających na postać kultury politycznej w III RP, rozważania te będą zakreślone wokół następujących komponentów kultury politycznej: stanu aktualnego stanu wiedzy społeczeństwa o polityce; świadomości politycznej jednostki i grup społecznych; uwarunkowania historyczne, czyli mechanizmy charakterystyczne dla obecnego i poprzedniego ustroju; kwestie emocjonalnego zaangażowania w zjawiska polityczne; ocenę wybranych podmiotów politycznych; wzajemne relacje między rządzącymi a rządzonymi; uwagi na temat sfery aksjologicznej – preferowanej w danej zbiorowości hierarchię wartości; kwestią ugruntowania poglądów politycznych; uwarunkowania historyczne. My i oni W społeczno-politycznej rzeczywistości III RP, można zauważyć szereg spraw problematycznych i zjawisk, które rzucają się cieniem na jakość polskiej kultury politycznej. Niemniej celem niniejszych rozważań nie jest szczegółowy opis katalogu zauważalnych i niezauważalnych bolączek. Zadanie takie byłoby oczywiście zbyt obszerne i czasochłonne, zatem nie roszczę do tego pretensji. Przedstawię natomiast tylko kawałek z całego pejzażu zjawisk z zakresu kultury politycznej, i zaproponuję pojmowanie go w pewnej konkretnej perspektywie. Według wspomnianego wcześniej Carla Schmitta najbardziej charakterystycznym kryterium dla opisu wszystkiego co polityczne jest rozróżnienie: przyjaciel/sojusznik – nieprzyjaciel/wróg (amicus-hostis, freund-feind). Innymi słowy, filozof ten twierdził, że 7 Tamże. Strona 4 z 11 paradygmatem (dla nowożytnego i ponowożytnego świata) polityczności jest stan permanentnego konfliktu, przebiegającego podług wspomnianego kryterium. Wspomniana opozycja pozwala, jego zdaniem, identyfikować wszystkie zjawiska polityczne. Zdaniem Schmitta, analogicznie jak w dziedzinie moralności funkcjonują pojęcia dobry – zły, a w estetyce piękny – szpetny, tak istota polityki zdefiniowana jest przez opozycję my – oni. Przytaczam tutaj tę kategorię, żeby oprzeć o nią i przez jej pryzmat spojrzeć na pewne elementy kultury politycznej w III RP, do której, jak będę starał się wykazać, kategoria ta jest szczególnie adekwatnym narzędziem opisowym, pozwalającym wywieść i wytłumaczyć coś, co można by określić jako istotę – główny reaktor determinujący aktualne procesy zachodzące w płynnym obszarze komponentów składających się łącznie na obecny obraz polskiej kultury politycznej. Należy zauważyć, że w dużej mierze kategoria ta doskonale przystaje jako ilustracja zarówno preferencji i orientacji zbiorowości w polskiej rzeczywistości polityczno-społecznej (wiele politycznych działań i motywów tychże działań da się wprost zidentyfikować według tego klucza), jak też w najwyższym stopniu oddaje charakter działania dwóch największych partii politycznych, których rywalizacja od dłuższego czasu zdominowała i na trwale „zabetonowała” polską arenę polityczną. Rywalizacja, co należy podkreślić, zogniskowana jest właśnie wokół wspomnianej kategorii w postaci „my versus oni”. W używaniu tej charakterystycznej dla obu frakcji retoryki różnią się jedynie epitety, które przypisać można pod ów podział. Polska A i Polska B przestały służyć już jako określenie kondycji gospodarczej danych regionów w Polsce, ale stały się także kryterium oceny kondycji intelektualnej obywateli III RP. Według retoryki pierwszych „my” to ci rozsądni i oświeceni a „oni” to oszołomy, ciemnogród i sekta. Z drugiej strony zaś replikują, że „my” to patrioci, uczciwi i prawi a „oni” to ludzie układu, zdrajcy, oszuści, czy wreszcie – określenie zdobywające ostatnimi czasy na popularności – lemingi. Jak można zauważyć inwektywy kierowane w stronę oponentów mają wydźwięk pejoratywny. Bez problemu też każdy obserwator wydarzeń politycznych będzie potrafił właściwie przypisać dany zestaw epitetów do konkretnego ugrupowania politycznego. Zabieg taki oczywiście nie jest bezcelowy. Poszczególne epitety – przyklejane łatki, które trafiają do ogólnej świadomości społecznej, są nośnikiem dużej dawki negatywnych emocji i w konsekwencji prowadzą do stygmatyzacji poszczególnych grup społecznych oraz wydatnie przyczyniają się do pogłębiania zjawiska polaryzacji polskiego społeczeństwa. A gdy zabraknie słów… to są jeszcze „teczki”, „haki”, czy „taśmy”, i te elementy także stanowią stały komponent politycznych rozgrywek. Strona 5 z 11 Podział przebiegający według linii my-oni (przy czym obojętnie, kto dokonuje autoidentyfikacji zawsze my to „ci dobrzy i szlachetni”, a oni są „ci źli i podli”) nie jest wcale „dzieckiem” III RP. Ta manichejska wizja świata publicznego8, sięga korzeniami czasów PRL a szczególny rezonans uzyskiwała w ostatnich latach funkcjonowania poprzedniego ustroju. Zatem kryterium te jest uprzednie w stosunku do konfliktu dwóch obecnie największych bytów partyjnych, podług których większość społeczeństwa9 określa swoje preferencje i sympatie polityczne. W tym sensie można mówić tutaj o niechlubnej spuściźnie po PRL10. Niemniej, partie te nie tylko opierają swoją działalność polityczną w oparciu o tę kategorię (popularna formuła głosząca: nie ma PO bez PiS i nie ma PiS bez PO), uzależniając swoją własną egzystencję od egzystencji swojego politycznego wroga, ale też przyczyniają się do pogłębiania społecznych podziałów, które to zjawisko, jak sądzę, jest szalenie niebezpieczne, gdyż zredukowanie życia politycznego do takiego podziału w znaczący sposób wpływa na silną polaryzację społeczeństwa, jak też do wzrostu negatywnych i niepożądanych zachowań. Statystyczny obserwator życia politycznego widząc dwie zwaśnione strony konfliktu, niestroniących od wzajemnych „uprzejmości” i inwektyw, „raczony” jest ogromnym ładunkiem negatywnych emocji. I podczas gdy za kulisami elity polityczne – przedstawiciele zwaśnionych stron często potrafią prowadzić pozbawiony negatywnych emocji dialog i w trakcie spotkania przy kawie w sejmowym salonie „rozładowują” napięcie, to statystyczny Kowalski, któremu dane jest być świadkiem jedynie kłótni pozostaje najwyżej z poczuciem frustracji i bagażem negatywnych emocji, co zaś przekłada się na poważne następstwa. Z jednej strony wpływa to wymiernie na krytyczną opinię obywateli o elitach politycznych. W nie mniejszym stopniu może też rodzić brak zaufania do instytucji państwowych, jak też państwa jako takiego. W dalszej konsekwencji wpływa to na brak zainteresowania sprawami publicznymi, powoduje wzmożone poczucie obojętności wobec procesów politycznych i wreszcie rodzi całkowitą apatię polityczną. Z drugiej strony wśród elektoratu opowiadającego się za jedną z ww. opcji, dochodzi do radykalizacji zachowań (czego skrajnym przykładem jest zabójstwo Marka Rosiaka). Innymi słowy Schmittiańskie przeciwstawienie – centralny punkt jego myśli politycznej, ma zastosowanie nie tylko jako określenie wyrażające istotę relacji na poziomie konfliktów 8 J. Garlicki, A. Noga-Bogomilski, dz. cyt., s. 197. Głównie aktywnie uczestniczącego w wyborach. 10 „Zwłaszcza w ostatnich latach istnienia systemu monocentrycznego mówiono „my” i „oni”. Był to podział, który w świadomości obywateli rozpowszechniały ugrupowania opozycji politycznej i miał mobilizować do walki z systemem. Jednak przetrwał on w zmodyfikowanej formie w świadomości obywateli i obecnie przejawia się między innymi w braku zaufania lub ograniczonym zaufaniu do politycznych elit w demokratycznym państwie”. [Tamże]. 9 Strona 6 z 11 między partiami, ale przenosi się też z poziomu rządzących na rządzonych, i rozlewa się tym samym na całe społeczeństwo. Ponadto zdominowanie polskiej sceny politycznej przez POPiS, podobnie jak charakter ich rywalizacji rozpatrywany w świetle omawianej kategorii myoni, zdecydowanie sprzyja – co znajduje kulminacje w trakcie wyborów – wzmożeniu zjawiska, tak zwanego elektoratu negatywnego, to znaczy tych wyborców, którzy oddają głos na Platformę, byle tylko uniemożliwić PiS powrót do władzy (mechanizm ten działa również, choć w mniejszym stopniu, w drugą stronę). Pisałem wyżej, że elity polityczne w znacznym stopniu wywierają wpływ na kształtowanie kultury politycznej wśród społeczeństwa, podobną uwagę formułuje J. Garlicki, który stwierdza: „kultura czy subkultura elit politycznych może wywierać – co podkreślał między innymi Robert Putnam – bardzo istotny wpływ na kształtowanie kultury politycznej narodu czy społeczności państwowej”11. O ile zgadzam się całkowicie z przytoczonym zdaniem, to dodałbym jeszcze, że w dużym stopniu opisana zależność jest zależnością zwrotną i także w drugą stronę działa podobny mechanizm. Otóż, elity polityczne często żeby pozyskać sympatyków starają się trafić do nich nie poprzez przekonywania obywateli do swoich poglądów i prezentując im swój program polityczny, ale uciekają się po (często żenujące) środki i formy przekazu, czy też biorą udział w różnego rodzaju „show”. Innymi słowy stawiają na swój wizerunek i starają się być „modni” w odbiorze społecznym, natomiast sprawy fundamentalne (np. zaznajomienie wyborców z programem politycznym) pozostawiają na marginesie. Co gorsza, często poglądy polityczne elit są dopasowane do aktualnych interesów, co szczególnie uderza w trakcie kampanii wyborczych, zdominowanych przez lawinę, oczywiście nie dotrzymanych później, obietnic (tak zwana „kiełbasa wyborcza”). Przykładem dostosowywania się elit politycznych do panujących trendów jest nadużywanie cieszących się dużą popularnością internetowych portali społecznościowych, na łamach których – zamiast polityki – uprawiają „celebrystykę”. Mam tu na myśli małpowanie najgłupszych zachowań (przez rozsądniejszych użytkowników tych stron wyśmiewanych) znanych z tego rodzaju internetowych portali, szczególnie i przede wszystkim nadmierne obnażanie własnej sfery prywatności. Tym samym, polityk, który z racji samej piastowanej funkcji, powinien zachowywać się poważnie, „świecić przykładem”, być wzorem odniesienia, zamiast tego swoim postępowaniem daje asumpt ku temu, żeby społeczeństwo nie traktowało poważnie piastowanej przez niego funkcji i jego samego. Przytoczony przykład stanowi tylko drobny wycinek szerokiego problemu, który wiąże się 11 J. Garlicki, A. Noga-Bogomilski, dz. cyt., s. 41. Strona 7 z 11 bezpośrednio z utratą znaczenia Autorytetu, tak przecież istotnego z punktu widzenia właściwej funkcjonalności społeczeństwa. Można również zauważyć, że coraz częściej rolę autorytetów, przewodników moralnych, itp. przejmują osoby (prezenterzy, dziennikarze, aktorzy i cała gama celebrytów), którym daleko – mówiąc eufemistycznie – od bycia właściwym „drogowskazem obywatelskim” w sprawach społecznych i politycznych. Wreszcie samo pojęcie kultury politycznej, które służy politykom jako element walki politycznej, czyli którym operuje się w sensie negatywnym, wpisuje się w schmittiańską logikę, podług której „zrozumieć użyte przez kogoś pojęcie, to dowiedzieć się przeciwko komu zostało użyte”12. Podsumowując. Chociaż trudno podejrzewać większość przedstawicieli rządowych o znajomość pism Carla Schmitta i sformułowanych przezeń koncepcji teoretycznych, to jednak trudno oprzeć się wrażeniu (chociażby obserwując publiczny występ przedstawiciela którejś z partii, który z reguły jest agresywną tyradą przeciwko tej drugiej „złej” partii), że mechanizmy ich działania wydają się skrojone na miarę schmittiańskiej logiki polityczności i mogą spełniać funkcję znakomitego materiału poglądowego. Co ciekawe zasadność użytego kryterium, wedle którego antagonizm polityczny jest nadrzędny wobec wszelkich innych klasyfikacji, uwidacznia się przy okazji motywów jakimi kierują się w swoich wyborach i preferencjach wyborcy. Wysunięty na pierwszy plan spór obu partii powoduje, że pewne idee, warstwa aksjologiczna, ekonomia, wszystkie te elementy, które powinny stanowić elementarz wiedzy wyborców staje się sprawą drugorzędną. Taki stan rzeczy powoduje, że wyjątkowo problematyczne jest ustalenie hierarchii wartości, które determinują sympatie lub antypatie polityczne wyborców PIS lub PO. Wprawdzie preferencje sympatyków, którejś z tych opcji politycznych mogą być na przykład skorelowane z liczbą odbytych pielgrzymek na Jasną Górę albo z regularnym graniem w piłkę nożną, prawdopodobnie też są pewne różnice statystyczne w zależności od tego, czy chodzi o środowiska wielkomiejskie (itd.), to pomimo, iż tego rodzaju rozdział sympatii pomiędzy poszczególne grupy społeczne i środowiska jest z całą pewnością ważny i z dużym prawdopodobieństwem można z niego wnosić o światopoglądzie, sposobie na życie, czy hierarchii wartości jakiej hołduje dane indywiduum, bądź badana grupa społeczna, finalnie jednak, uważam, że kwestie te pozostają drugorzędne wobec samego sporu. Taka obserwacja, powoduje, że intensywność i ostrość konfliktu może wydać się czymś niepojętym zważywszy na to, że nie są to przecież partie jakoś zasadniczo odległe od siebie ideowo! Nie 12 P. Graczyk, „Maska i oko. Rozważania o tragedii, ironii i polityce”, 2013, s. 8. Strona 8 z 11 jest to ani spór partii wyjątkowo lewicowej z partią wyjątkowo prawicową, ani typowo liberalnej z socjalistyczną. W jednej z tych partii dominuje wprawdzie konserwatyzm, atoli i wśród oponentów konserwatystów nie brakuje. Zbieżne punkty programów politycznych można by w zasadzie mnożyć. W zasadzie więc, partie te (również w zależności od okresu z drobnymi odchyleniami) dryfują wkoło tak zwanego centrum. Wyraźnie zatem widać, że głównym determinantem rozkładu sympatii wyborczych jest antagonizm między tymi partiami a wszelkie inne kategorie pozostają wtórne. Z tych powodów obiektywnie rzecz biorąc obecny stan rzeczy musi budzić zdumienie, gdyż cały konflikt nie jest zdeterminowany jakimś zasadniczym i fundamentalnym konfliktem światopoglądowym, czy starciem przeciwstawnych idei, w tym świetle można by nawet snuć podejrzenia, że spór ma charakter osobisty. W każdym razie, większość wyborców (pomijając elektorat negatywny) jednej z tych dwóch partii, najczęściej nieświadomie, wpisuje się w nurt chadecki, czasem w nurcie tym dochodzi do lekkiego odchylenia żagla w lewo, innym razem w prawo, ale dalej jest to właśnie ta rodzina politycznych idei, przez co tak silna polaryzacja społeczna, wśród zwolenników tychże partii, musi dziwić. W pewnym związku z powyższym zjawiskiem pozostaje częsta niekonsekwencja między deklarowanymi hasłami wyborczymi a działaniem danej partii, gdy już sprawuje się władzę i znowuż ważnym jest, żeby mieć „wroga”, na którego można zrzucić winę i odpowiedzialność za niepowodzenia, co zaś powoduje, że wyborca nie kieruje się przy swoim wyborze programem politycznym. Innym niepokojącym zjawiskiem, również pozostający w pewnym związku jest brak przejrzystości w działaniach władzy. Jak wskazują sondaże13 ludzie pytani o to, kto w Polsce sprawuje władzę, wskazują na media, Kościół i kapitał a nie na instytucje państwowe i ich reprezentantów! Same wyniki tego sondażu można oczywiście kwestionować14, niemniej niepodobna zaprzeczyć, iż faktycznie istnieje w Polsce problem przejrzystości sprawowania władzy, działania politycznych mechanizmów i całego życia społeczno-politycznego. Znowu przywołać warto postać Carla Schmitta, i zjawisko nazwane przez niego „erą partyzantów politycznych”, kiedy to nie wiadomo już kto jest suwerenem (podmiotem na którym spoczywa ciężar władzy, i który reprezentuje polityczną jedność) „a państwowy sens polityki ulega degradacji w partyjne pojmowanie polityki, zaś każda ze 13 http://stare.verte.art.pl/mysl/kulturapolityczna/ 14 Choćby z uwagi na przyjętą metodologię badawczą, jak też za tak sformułowane pytanie, które pytanych respondentów naprowadzało na inną, od oczywistej, odpowiedź. Strona 9 z 11 zwalczających się partii zaciera z premedytacją granicę pomiędzy lojalnością dla niej a lojalnością dla państwa”15. Niestety, w kontekście omawianego zagadnienia, odnotować także trzeba, że różnego rodzaju środki masowego przekazu mają swój wydatny, i bodaj największy, udział w tym niechlubnym procederze podsycania i pogłębiania wzajemnych „partyzanckich” antagonizmów. Oczywiście lokajstwo partyjne uprawiane przez rozmaitych pisarzy, dziennikarzy, ludzi kultury i nauki, również stanowi ważny czynnik w tym kontekście, jednak jeżeli przyjrzeć się danym statystycznym to właśnie środki masowego przekazu w najwyższym stopniu wpływają na świadomość polityczną i są głównym źródłem czerpania informacji o polityce16, co czyni je współodpowiedzialnym za taki stan rzeczy. Problem jest bardzo widoczny, jednakże trudno o remedium w tej sytuacji. Przyczyna tkwi w samej naturze środków masowego przekazu. Wiedza czerpana z mediów oparta jest na recepcji biernej, to znaczy nie wymaga od odbiorcy skupienia i koncentracji, jak to ma miejsce przy lekturze, co poważniejszych gazet i (szczególnie) książek, z których to źródeł można czerpać rzetelną wiedzę o polityce. Co więcej przekaz, który ma za zadanie dotrzeć do najszerszego grona odbiorców, z góry skazany jest na brak jakości, głębi, merytorycznej refleksji i krytycznej analizy. W dodatku, jak pokazuje wiele wydarzeń, media w pogoni za sensacją także bezpośrednio podsycają wiele wydarzeń, żeby móc wówczas je relacjonować, wywołać szok społeczny i tym samym… zwiększyć oglądalność17. Zakończenie Wracając do sprawy postawionej na wstępie niniejszego referatu refleksja na temat pewnych elementów bieżącego stanu kultury politycznej III RP musi rodzić uzasadniony niepokój. W równym stopniu ciekawe, co niepokojące, iż porównanie obecnego obrazu kultury politycznej III RP z okresem PRL pod kilkoma (fundamentalnymi komponentami kultury politycznej) względami wypada na korzyść tej ostatniej 18. W okresie PRL autoidentyfikacja społeczna była prosta: „my” to nielegalna opozycja, „oni” to autorytarna i komunistyczna władza, która trzyma pieczę nad sfera publiczną i nie dopuszcza do niej elementów „wywrotowych”. W takiej rzeczywistości „kwitła” jednak działalność 15 http://www.legitymizm.org/patriotyzm-kultura-polityczna J. Garlicki, A. Noga-Bogomilski, dz. cyt., s. 185. 17 http://stare.verte.art.pl/mysl/kulturapolityczna/ 16 18 Nie musi to oczywiście wynikać z charakteru samego ustroju a może być powodowane tak zwanym „znakiem czasu”. Strona 10 z 11 konspiracyjna w kręgach prywatnych: rodzinnych i rodzicielskich, dzięki czemu umacniane były same więzi rodzinne i społeczne. Paradoskalnie zatem tam gdzie nie było wolności słowa, tam resztki pozostałej wolności eksploatowane były wyjątkowo intensywnie. Czego efektem liczne i nieocenione owoce twórczości w postaci wybitnych dzieł literackich, całe wybitnych postaci, ludzi pióra, nauki, etc. którzy ciemiężeni pod aparatem ucisku, wdrapywali się na szczyty twórczości. Kiedy panował monopol na środki masowego przekazu a w szkołach panowała indoktrynacja ideologiczna, to w czasie tym kultura polityczna kwitła na strychach pod dachami starych domów. Umacniały się więzi rodzinne, prywatne i środowiskowe, i to one w tym czasie służyły za skarbiec wzorów kultury politycznej z przeszłości, kultywowanie pamięci historycznej i tworzeniu prawdziwej wspólnoty. Madame de Staël twierdziła, że „każdy ma wady swoich cnót”. Wydaje mi się, że słowa te można rozpatrywać nie tylko w aspekcie etyczno-psychologicznym. Jeżeli sens tego zdania odnieść do zmian jakie niosły za sobą zmiany z roku 1989, to można potraktować te słowa jako przestrogę przed tym by nie zachłysnąć się możliwościami, na które wydarzenia z tego okresu otworzyły drzwi polskiemu społeczeństwu. Innymi słowy należy w sposób wartościowy spożytkować (od)zyskane w wyniku przemian wartości, które nierzadko bywają trwonione na najbardziej prymitywne zachcianki. W tym kontekście warto też mieć w pamięci słowa Goethego: „najbardziej zniewoleni są ci, którzy myślą, że są wolni”. A zatem w kontekście urodzin dwudziestopięciolecia obchodzonych przez III RP wydaje mi się, że zamiast upajania sukcesem należy przypominać nauki dawnych mistrzów, gdyż – o czym zaś pisał Platon – krótka jest droga od nadmiernej wolności do nadmiernego zniewolenia19. 19 Platon, „Państwo”, 2010, s. 347. Strona 11 z 11