Obrazowanie społeczeństwa w dyskursie radiomaryjnym na podstawie analizy „Naszego Dziennika” Ewa Bobrowska Zakład Pedagogiki Społecznej i Andragogiki, Instytut Pedagogiki, Wydział Filozoficzny, Uniwersytet Jagielloński ul. Batorego 12, 31-135 Kraków Jednym z głównych wątków dyskusji na temat Radia Maryja - rozgłośni, która w IV RP została uprawomocniona przez sprawujących władzę polityków – jest kwestia jej odpowiedzialności za pojawiające się tam agresywne wypowiedzi: czy mają charakter przypadkowy, czy też przeciwnie – są umocowane w obecnym na antenie dyskursie. Swój głos w tej dyskusji opieram głównie na analizie tekstów publikowanych w „Naszym Dzienniku”, gazecie silnie związanej z RM. Celem analizy celem było ustalenie cech dyskursu decydujących o sposobie postrzegania rzeczywistości społecznej. Posługiwałam się kategorią stereotypowej definicji sytuacji, która kieruje uwagę na trwałe schematy ujmowania sytuacji społecznych, by na tej podstawie określić właściwości badanego dyskursu. Uderzająca cechą dyskursu radiomaryjnego jest silny obraz wroga. Interesujące jest jednak to, że jest on niejako koniecznym dopełnieniem wytwarzanej w dyskursie wizji rzeczywistości społecznej. Do najbardziej trwałych cech sposobu przedstawiania sytuacji społecznych należą: 1. ujmowanie sytuacji przez pryzmat ludzkich intencji, 2. skłonność do skupiania uwagi na sytuacjach konfliktowych, przebiegających na linii pionowej, 3. preferowanie punktu widzenia ludzi słabszych, którzy w rezultacie przedstawiani są jako pokrzywdzeni. Konsekwentne stosowanie tych schematów w opisach sytuacji powoduje, że wytwarzany w dyskursie obraz społeczeństwa jest wewnętrznie sprzeczny. Jest to obraz dychotomiczny, oparty na przeciwstawieniu my – oni. My to ludzie słabsi, pokrzywdzeni, którym przypisywana jest słuszność i moralna przewaga nad kierującymi się złymi intencjami nimi. Słabsza strona konfliktu wydaje się przy tym być w przewadze – nierzadko jest utożsamiana z narodem. Im silniejszy obraz dychotomicznych podziałów i im liczniejsi i bardziej spójni są pokrzywdzeni, tym trudniej jednak wyjaśnić niemoc pokrzywdzonych. Rozwiązaniem tego problemu jest obraz zmitologizowanego wroga. Tak rozumiany wróg uzyskuje nowe atrybuty. Przypisana zostaje mu umiejętność ukrywania swoich intencji (przez co staje się trudny do zidentyfikowania), a także duża zdolność przekonywania do siebie innych. Taki obraz wroga powoduje też modyfikacje w obrazie reszty społeczeństwa, które okazuje się skażone jego oddziaływaniem. Pod wpływem tych modyfikacji silny na poziomie pojęciowym obraz dychotomicznych podziałów okazuje się płynny na poziomie empirii. Ukrywający swe prawdziwe zamiary wróg może się bowiem pojawić wszędzie, nawet we własnych szeregach. Warto zauważyć, że wytwarzana wokół RM wspólnota, dająca – jak się nieraz twierdzi – użytkownikom dyskursu poczucie przynależności i bezpieczeństwa, okazuje się, w świetle powyższych uwag bardzo krucha, gdyż stale musi sprawdzać wiarygodność swoich członków. Jest to jednocześnie wspólnota zależna od przywódcy, któremu przypisuje zdolność rozpoznawania wrogów.