Wspomnienia z „zielonej szkoły” w Karłowie

advertisement
Wspomnienia z „zielonej szkoły” w Karłowie
„... przeżyliśmy piękny dzień. A przecież ten dzień to nie tylko dar przyrody dla miłośników
gór, lecz także dar tych wszystkich ludzi, którzy zbudowali tu dla nas drogi, schroniska,
przywieźli nas w góry, umożliwili dostęp do skał, płacąc nie tylko swoją pracą, ale często
zdrowiem a czasami i życiem...”
Ota Pavel, w przekładzie Urszuli Lisowskiej
W tym roku zorganizowaliśmy „zieloną szkołę” w Górach Stołowych. To wyjątkowo piękny i
tajemniczy zakątek naszego kraju. Punktem docelowym i naszym miejscem zakwaterowania
w dniach 6-11 maja 2013 r. stał się Karłów, a dokładnie OW „Szczeliniec”.
Założenie Karłowa
(Carolusberg - Carlsberg – Karlsberg; Karlov – Kalašperk)
Po rozpadzie państewka homolskiego, należące do niego tereny Gór Stołowych wraz z
kilkoma starszymi osadami - Pasterką, Kreśną Studnią i Ostrą Górą odkupiła w roku 1601 od
cesarza austriackiego Rudolfa II rada miejska i parafia miasta Radkowa.
1
Próby zagospodarowania okolicy Szczelińca Wielkiego podejmowano już w końcu XVII
wieku, o czym świadczyć może opowieść o wypalaniu lasu pod przyszłe uprawy, co
spowodowało pożar i odsłonięcie Szczelińca.
Wieś Karłów i zarazem leśnictwo założono w roku 1730 nadając im nazwę Carolusberg.
Śląsk i Kotlina Kłodzka należały w tym czasie do ziem korony czeskiej, które wchodziły w
skład cesarstwa austriackiego. Według lokalnej tradycji nazwę miał nadać osobiście cesarz
Karol VI (1711-1740) podczas wizyty w Karłowie.
W sierpniu 1790 w Karłowie przebywał król pruski Fryderyk Wilhelm II, który wraz z
oficerami oprowadzany był przez siedemnastoletniego Franza Pabla, późniejszego sołtysa. W
tym czasie rozpoczęto przy pomocy saperów wytyczanie wejść na Szczeliniec Wielki, co
przyczyniło się do późniejszego rozwoju turystyki w Karłowie.
Mapa okolic Szczelińca
2
Przytoczę kilka ciekawostek związanych z tym miejscem.
Legendy Gór Stołowych
O Homoli
Powiadali u nas o tej Homoli, że tam siedział taki rycerz, co wszystkich napadał, a najbardziej
kupców, jak jechali do Kłodzka na zakupy. Jechali furą do dom, a on ich napadał, fury
zabierał i mordował.
Kiedyś mu oznajmili pachołkowie, że od Kłodzka ciągną fury. Pospiesznie wsiedli na konie i
napadli ich. Ludzi wszystkich zabili a wozy zaciągnęli na Homolę. Zaraz, jak z tym
przyjechali przed Homolę, przed zamek, naraz wyskoczyły z tych złupionych wozów diabły,
same czarne, i wybiły na tej Homoli wszystko co tylko tam było żywe. Tylko sam pan został.
A one jeszcze i jego szykowały się zabić.
Aż tu wybiła północ i nagle diabły straciły moc. Tak się rozzłościły, że nagle jak coś nie
rąbnie i ta cała Homola zapadła się razem z rycerzem. Jedyna pamiątka po Homoli, że tam
kiedyś jakiś zamek stał, to została tylko taka wieża. I do dziś dnia tam stoi, taka ruina.
Król wężów
Na Hejszowinie jest taka gadka o wężu w koronie. Dziewczęta z Pasterki poszły sobie na
Hejszowinę na jagody, zabrały pajdę chleba i dzbanek mleka. No i w obiad przychodzą do
jadła, patrzą a ty koło dzbanka się im wyleguje wąż a na głowie ma złotą koronę.
Jedna z nich migiem mu tę koronę ściąga, a druga jej powiada: „Tego nie można robić, teraz
to już będzie po nas”. I zaczęły uciekać do dom, a wąż za nimi - goni je, syczy i woła inne
węże na pomoc. Wszystkie węże ruszyły za dziewczętami. Roiły się z każdej jamy i skakały
na pomoc królowi. A jednak dziewczęta szczęśliwie dotarły do dom, a ta co tę koronę
ukradła, to była potem w Pasterce najbogatsza panna.
O zamku i zaklętej pannie na Szczelińcu
Jest taka bajka, że Hejszowina kiedyś miała być zamek. A na tym zamku, na Hejszowinie,
ostawał się jeden rycerz, rabuś, co wszystkich napadał i rabował. Jednego razu, w same
święta, zaszedł doń na noc jeden pustelnik. Kiedy tam przyszedł, rycerz miał się z niego
wyśmiewać, wziął kielich z winem i mówi, że wypiją zdrowie czarta, niech żyje! I nagle
spadł grom z nieba, i cała Hejszowina zapadła się pod ziemię. Rano, jak ludzie w Karłowie
się pobudzili, to zobaczyli, że żadnego zamku nie ma, tylko kupa skał.
To był zaklęty zamek. Powiadali, że tam pod ziemią siedzi sobie hejszowińska księżniczka i
prosi, żeby ją kto uwolnił. Dawniej ponoć chadzała do Bożanowa na tańce, bo se umyśliła, że
tam znajdzie kogoś, kto ją uwolni od zaklęcia. No i znalazła sobie swojego tancerza. On jej
raz powiedział, że ją odprowadzi do dom. Ona na to, że nie może, a on: „Czemu?”
3
Powiedziała mu, że na pewno, niech jej uwierzy, że by się zląkł. Na to on - że się żadnego nie
boi, więc ona mówi: „Dobrze, skoro się nie boi, niech pójdzie ze mną, ale niech uważa” bo
jak przyjdą do tych woserfelów (wodospady potoku Pośny), to tam na nich wyleci smok z
paszczy ogniem ziejący i że będzie miał klucz, a on mu ma ten klucz wyrwać. Młodzieniec
obiecał, że to wszystko uczyni i że nie będzie się bać, ale jak przyszli do tych woserfelów,
tam, jak się z Radkowa idzie pod górę i ten ognisty smok ku nim przyleciał, to on się zląkł i
uciekł. I panienkę hejszowińską zostawił, nie wyswobodził jej. Rozpłakała się i znów musi
czekać na śmiałka, który z niej zdejmie czar.
I czeka tam jeszcze. Kiedyś jeden kawaler z Lajdorfu (Mały Karłów) tam trafił i widział ją
śpiącą. Miała w ręku tę koszulę - ponoć szyje ją tylko raz w roku - w Boże Narodzenie, a
dokładnie to na Wigilię robi tylko jeden ścieg. Teraz jest przy ostatnim rękawie, jak ten rękaw
doszyje i koszula będzie gotowa, to ma być koniec świata. No, według tego, to już nie tak
daleko, prawda?
Z opowieści Filomény Hornychovéj ludowej gawędziarki czeskiej, z domu Burdychovéj,
urodzonej w Karłowie (Na pustinách) w 1905 roku. [przełożył Jarosław Malicki]
Szczeliniec Wielki i Mały
Pierwsza pisemna wzmianka o Szczelińcu (919 m npm) pochodzi z roku 1526, kiedy to
zapisano go jako Heuscheune. Według językoznawców niemieckich nazwa wywodzi się od
starogórnoniemieckiego słowa oznaczającego wyodrębnioną granicę leśną lub stromą ścianę
albo zalesioną krawędź skał.
Tak zwana ludowa etymologia kojarzyła nazwę wzniesienia z sianem (Heu) i stodołą
(Scheune, Scheuer). Jak pisze Franz Pabel, sołtys Karłowa z XVIII. wieku: - „pewien
człowiek nazwiskiem Taubitz dał wymierzyć sobie u stóp Szczelińca 4 sznury leśne (ok. 76
arów) na grunt uprawny. By oczyść ten dziewiczy teren rozniecił ogień, który miał wypalić
wszystkie pozostałości drzew. Południowy wiatr przeniósł jednak ogień, który spalił las aż do
skalnych ścian Szczelińca. Po tym pożarze, który popiołem użyźnił ziemię, wyrosła tam piękna
trawa. Według informacji mojego ojca, dotarł on wraz z innymi ludźmi w to miejsce i
wysuszyli tam dużo siana, skąd powstała nazwa góry „Heuscheuer“." - Czyli stodoła z
sianem. W roku 1853 lekarz i profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Fryderyk Skobel w
opisie podróży nazwał górę Siennicą.
Tak to wielki pożar przyczynił się do odsłonięcia porośniętego dotąd lasem skalistego
Szczelińca. Z tym wydarzeniem związana jest nazwa jednej z charakterystycznych samotnych
skał u podnóża góry, przy szosie z Karłowa do Pasterki – Popielny Kamień (Ascherstein).
Szczeliniec Mały
895 m npm - zachodnia, mniejsza i niższa część masywu Szczelińców - oddzielony przełęczą
od Szczelińca Wielkiego, jest rezerwatem przyrody. Nigdy nie był przystosowywany do
zwiedzania i zachował pierwotny charakter. Na południowych i północnych zboczach tego
wzniesienia na przełomie XIX i XX wieku wybudowano funkcjonujące do dziś niewielkie
powierzchniowe ujęcia wody dla Karłowa i Pasterki, składające się z systemu drenażowego i
zbiorników. Na skałach Szczelińca Małego poprowadzono liczne drogi wspinaczkowe. Inne
4
nazwy tego wzniesienia to Heuscheuer Kleine, Mała Hejszowina, Góra Stołowa Mała, Mały
Spękany Wierch.
Droga Stu Zakrętów
Dwa najstarsze, położone w okolicach Karłowa średniowieczne trakty stopniowo straciły na
znaczeniu w wyniku przemian gospodarczych, własnościowych i politycznych.
Ich rolę, jako łącznika Karłowa ze światem, przejęła wybudowana w latach 1867 – 1870
Droga Stu Zakrętów (Kayser Strasse, Heuscheuer Strasse, Wünschelburger Strasse) - dzisiaj
szosa wojewódzka: Radków – Karłów – Kudowa, z odgałęzieniami do Szczytnej (Kręgielny
Trakt), do Ostrej Góry (Machovska Droga) i z Przełęczy Lisiej do Dusznik Zdroju (Reinerzer
Strasse).
Ma około 23 kilometry długości i pokonuje około 400 metrów różnicy wysokości
osiągając najwyższy punkt za Karłowem na Przełęczy Lisiej (790 m npm).
Droga Stu Zakrętów przed laty miała walor szlaku widokowego, dziś jej pobocza zarosły
drzewami samosiejkami i piękne widoki na Obniżenie Radkowa czy na Darnkowskie
Wzgórza możemy sobie tylko wyobrazić.
Pieczęć Karłowa
Błędne Skały w Górach Stołowych
5
Błędne Skały
Po dość długim, ale niezwykle interesującym spacerze dochodzimy do rezerwatu właściwego,
czyli Błędnych Skał. Od tego momentu czeka nas dłuższe wędrowanie przeciskanie się,
zwiedzanie niezwykłego labiryntu skalnego. Jest to bowiem zgrupowanie wychodni skalnych
usytuowanych tak blisko siebie, że tworzą wąskie uliczki, którymi, niekiedy z trudem, można
przejść. Są też miejsca, gdzie skały łączą się ponad głową tworząc kamienne sklepienia. Jest
też kilka punktów widokowych, może nie o tak efektownym widoku jak ze Szczelińca, ale na
pewno wartym uwagi.
Błędne Skały
Jeszcze trochę o samej wędrówce po rezerwacie. Jak już wspomniałam, skalne uliczki są
bardzo ciasne i niejednokrotnie trzeba przeciskać się bokiem, czy przybrać dziwną pozycję,
aby się zmieścić między skałami. Skalne tunele też uczą pokory – nie raz przyjdzie
zwiedzającemu paść na kolana, czy też przechodzić na czworakach. W tym miejscu pragnę
przestrzec przed zabieraniem ze sobą zbyt wielkiego bagażu. Wypchany plecak może bardzo
utrudnić lub wręcz uniemożliwić zwiedzanie.
Błędne Skały
Nie ma natomiast obaw o pobłądzenie w rezerwacie. Wprawdzie utrata orientacji w labiryncie
jest wręcz gwarantowana, lecz dobrze oznakowany szlak bezpiecznie przeprowadzi nas przez
najciekawsze miejsca, zwłaszcza, kiedy z przodu mamy przewodnika. Szlak jest
jednokierunkowy i nie ma sensu próbować przechodzić go pod prąd. Bardzo szybko
6
zostalibyśmy zablokowani przez ludzi idących z naprzeciwka a - jak już wcześniej
wspominałam, przejścia są niemal za wąskie, aby przejść a co dopiero się minąć.
Błędne Skały
Szczeliniec Wielki w Górach Stołowych
Szczeliniec jest górą i to całkiem sporą (919 m n.p.m.).
Szlak turystyczny na Szczeliniec Wielki
Czeka nas dość długi spacer, najpierw lekko wspinającą się asfaltową drogą, a następnie przez
las stromo wspinającym się szlakiem – w dużej części wchodzenie ułatwiają drewniane lub
kamienne stopnie. Czas wspinaczki to do godziny spokojnym krokiem.
7
Czyżby świnka? - w drodze na Szczeliniec Wielki
Szczeliniec Wielki to najwyższy szczyt Gór Stołowych. Wspomniane góry są niewielkim lecz
wyjątkowo osobliwym i unikalnym w skali kraju pasmem górskim. Charakteryzują tym, iż
nie mają wyraźnie zarysowanych pasm, lecz w ich skład wchodzą pojedyncze szczyty o
bardzo stromych zboczach i płaskich wierzchołkach. Występują tu również bardzo duże
wysokości względne – porównywalne z niemal trzykrotnie wyższymi Tatrami. Teren objęty
jest ochroną – jest to Park Narodowy Gór Stołowych.
Szczyt Szczelińca pokryty jest rumowiskiem skalnym tworzącym skomplikowany labirynt.
Jednakże już podczas wchodzenia na szczyt można zobaczyć liczne skały o oryginalnych
kształtach – przedsmak tego co nas czeka na górze.
U celu pierwszego etapu wędrówki znajduje się niewielkie schronisko oraz taras widokowy, z
którego możemy zobaczyć sporą część Kotliny Kłodzkiej. Można w tym miejscu odpocząć na
ławkach nad kilkusetmetrową przepaścią.
Widok z tarasu przy schronisku na Szczelińcu.
Szczyt góry i właściwy labirynt skalny jest objęty rezerwatem przyrody. Szlak prowadzący
przez rezerwat jest jednokierunkowy i nie wraca się potem do schroniska, lecz schodzi na dół.
Otaczające szczyt góry skały mają przedziwne kształty. Podczas zwiedzania wchodzimy na
najwyższy punkt góry – szczyt Szczelińca, czyli „Tron Liczyrzepy” – roztacza się stąd widok
na całą powierzchnię szczytową góry. Inne interesujące miejsca to „Piekło” – najniższy punkt
8
rezerwatu będący głęboką i wąską szczeliną, „Niebo”, do którego dochodzimy po wyjściu z
„Piekła” będące kolejnym punktem widokowym, następne tarasy widokowe z widokiem na
różne strony świata i wiele innych, których nie sposób tutaj wypisać lecz koniecznie trzeba
zobaczyć.
„Tron Liczyrzepy”, czyli szczyt Szczelińca. Na tą skałę można bezpiecznie wejść, a z jej czubka roztacza
się widok na płaski szczyt góry z wystającymi skałami. Płaskie wierzchołki i bardzo strome zbocza oraz
brak wyraźnie zarysowanych pasm górskich to najbardziej charakterystyczna cecha Gór Stołowych.
Powierzchnia szczytowa Szczelińca widoczna z „Tronu Liczyrzepy”
Tak wygląda świat z perspektywy „Piekła” , czyli najgłębszej rozpadliny na szczycie Szczelińca
9
Ze Szczelińca schodzimy dość stromą i wąską lecz wygodną ścieżką. Droga wejściowa i
zejściowa spotykają się u stóp góry.
Jeszcze raz podziwiamy widoki z jednej z wielu platform na Szczelińcu
Niewątpliwie jest to jedno z najpiękniejszych miejsc okolic Kotliny Kłodzkiej. Zdecydowanie
warto się tam wybrać i zwiedzić.
Twierdza Kłodzka
Twierdza Kłodzka
Zwiedzanie twierdzy składa się z dwóch etapów.
Część pierwsza – to trasa prowadząca przez część podziemną twierdzy. Przechodzimy przez
podziemne chodniki wydrążone pod przedpolem fortecy. W niektórych publikacjach,
zwłaszcza tych bardziej popularnych, funkcjonuje nieprawidłowa i nic nie mówiąca nazwa
„labirynt” czy „zwiedzanie labiryntu”. Może i podziemne korytarze tworzą labirynt dla
niezorientowanej osoby lecz poprawna nazwa to chodniki minerskie i stanowiły one element
systemu obronnego twierdzy. Działanie wspomnianego systemu było następujące: chodniki
wychodziły daleko poza obręb murów fortecznych. Gdy forteca była oblegana przez
10
nieprzyjaciela, to w chodniku przechodzącym pod wrogimi pozycjami umieszczano ładunki
wybuchowe. Warto zaznaczyć, że jedynym znanym wówczas materiałem wybuchowym był
proch czarny – substancja o stosunkowo niewielkiej (jak na dzisiejsze czasy) sile wybuchu i
charakterystyce sprawiającej, że główna siła wybuchu rozchodzi się tam, gdzie ma
najmniejszy opór. Czyli w celu zabezpieczenia pozostałych korytarzy, a jednocześnie
skierowania siły wybuchu w górę, konieczne było budowanie specjalnych zapór w
chodnikach po umieszczeniu w nich ładunku prochu. Konstrukcja ta tworzyła tak zwany piec.
Eksplozja takiego pieca niszczyła fragment chodnika oraz to, co znajdowało się powyżej – na
przykład wrogą baterię dział.
Chodniki minerskie Twierdzy Kłodzkiej
Chodniki w Twierdzy Kłodzkiej nigdy nie zostały użyte w prawdziwej walce ponieważ zanim
doszło do ich ukończenia i pierwszego oblężenia, zasięg stale unowocześnianych dział stał się
na tyle duży, że ostrzał prowadzono z pozycji, do których nie były w stanie dojść. Dlatego
możemy je oglądać dzisiaj w nienaruszonym stanie.
Chodniki minerskie Twierdzy Kłodzkiej
Jeszcze coś o poruszaniu się w chodnikach w czasach świetności twierdzy. Dziś, w czasach
powszechnej elektryczności, nie zdajemy sobie sprawy z tego w jakich warunkach musieli
działać ówcześni żołnierze. Przede wszystkim nie można zapominać, że w chodnikach mamy
zgromadzone ogromne zapasy prochu. Z tego względu nie ma możliwości stosowania
11
jakiegokolwiek ognia do ich oświetlenia. Żadne łuczywa czy inne świece nie wchodziły w
grę. A ponieważ nie znano innych źródeł światła, to żołnierze musieli poruszać się w
ciemnościach. Całkowitych ciemnościach, gdy nie ma nawet najmniejszej iskierki i nie da się
dostrzec chociażby konturów przedmiotów. Na początek polecono żołnierzom nauczyć się
układu chodników na pamięć. Niestety po krótkim czasie okazało się, że ani prośbą ani
groźbą nie da się nikogo do tego zmusić. Mimo wszelkich prób ludzie gubili się. Ostatecznie
opracowano system wypukłych znaków na murach – bardzo podobny do alfabetu Braille'a
współcześnie używanego przez niewidomych. Dopiero te znaki umożliwiły w miarę pewne
poruszanie się bez udziału wzroku.
Tyle o chodnikach i ich historii, teraz trochę o współczesnym chodzeniu po nich. Poruszamy
się dość niskimi, półkoliście sklepionymi korytarzami. Ich wysokość w większości jest taka,
że niższe osoby mogą w nich przebywać swobodnie, natomiast osoby słuszniejszego wzrostu
muszą być cały czas lekko schylone. Tak jest przez większość trasy, natomiast kilka przejść
jest bardzo niskich – jeżeli dobrze pamiętam jest to tylko 90 centymetrów. No cóż – takie
miejsca trzeba przejść na czworakach, innego wyjścia nie ma. Dlatego w takie miejsca nie
warto chodzić w zbyt eleganckim stroju.
Po przejściu chodników minerskich zwiedzamy również kazamaty twierdzy. Można w tym
miejscu dowiedzieć się między innymi o tym jak funkcjonował karabin maszynowy wiele lat
przed wynalezieniem broni wielostrzałowej.
Mury Twierdzy Kłodzkiej
Fragment ekspozycji sprzętu pożarniczego
12
Ekspozycja w Twierdzy Kłodzkiej poświęcona pożarnictwu
Inna ekspozycja - tym razem poświęcona Krośnieńskim Hutom Szkła - w Twierdzy Kłodzkiej
Kolejna część zwiedzania. Na początku jest niewielka plenerowa ekspozycja sprzętu
pożarniczego. Następnie czekają nas takie atrakcje jak wnętrza zabudowań fortecznych wraz
z tablicami informacyjnymi na temat jej historii, dziejów regionu oraz wydarzeń i ludzi
związanych z tym miejscem. W części pomieszczeń znajduje się wystawa wyrobów
szklanych pochodzących z Krośnieńskiej Huty Szkła oraz jeszcze jedna ekspozycja sprzętu
pożarniczego i pamiątek związanych ze strażą pożarną. Podążając trasą turystyczną możemy
wyjść na górujące nad miastem bastiony, aby zobaczyć z nich panoramę Kłodzka w wielu
kierunkach. Jest to dodatkowo ciekawe, że nie mamy do czynienia z widokiem jak ze
szczytów górskich czy bardzo wysokich budynków, lecz „unosimy się” tuż nad dachami,
które wydają się być na wyciągnięcie ręki.
13
Widok na Kłodzko z bastionu Twierdzy Kłodzkiej
Dachy domów na wyciągnięcie ręki. Taki widok tylko z murów Twierdzy Kłodzkiej
Następny punkt trasy turystycznej – może nieco mniej efektowny, ale także godny zobaczenia
jest donżon (donjon), czyli wieża ostatecznej obrony a jednocześnie centralna część budowli.
Na szczycie Twierdzy Kłodzkiej. To jest donżon (donjon) czyli wieża ostatecznej obrony.
14
Na trasie zwiedzania mijamy jeszcze izbę tortur. Jest to miejsce – prawdopodobnie prywatna
ekspozycja – nie mająca zbyt wiele wspólnego z historią tego miejsca. Obowiązują do niej
osobne bilety wstępu.
Twierdza Kłodzka jest pięknie zachowaną fortecą której ostateczny kształt pochodzi z
pierwszych lat XIX wieku. Obowiązkowy punkt na trasie każdego zwiedzającego Kotlinę
Kłodzką.
Schronisko Pasterka
Schronisko Pasterka położone jest na wysokości ok. 700 m n.p.m. we wsi Pasterka na terenie
Parku Narodowego Gór Stołowych. Dojście od przystanku PKS w Karłowie zielonym
szlakiem zajmuje ok. 45 min. Przy schronisku biegną liczne szlaki turystyczne, dzięki którym
obiekt stanowi dogodny punkt wyjścia w najpiękniejsze partie gór. Zwiedzanie Szczelińca,
Błędnych Skał, Wambierzyc, Radkowa i Czermnej może dostarczyć niezapomnianych wrażeń.
Góry Stołowe zbudowane są głównie z piaskowców i margli. Osobliwością ich rzeźby jest
labirynt, utworzony ze skał o fantastycznych kształtach: maczug, młotów, grzybów, zwierząt, itp.
„Zielona szkoła” w Górach Stołowych to niesamowite wrażenia dla wszystkich uczestników.
Przekonajcie się sami, czytając ich wspomnienia.
Weronika Stanisławczyk 5c
Kochany Pamiętniczku!
Ten dzień był wspaniały. Razem z panią przewodnik szliśmy głównym czerwonym szlakiem
prowadzącym do Błędnych Skał. Mogę też Ci napisać, że Błędne Skały są nazywane Labiryntem, gdyż
to miejsce to plątanina większych i mniejszych szczelin znajdujących się między wielkimi skałami.
Droga do celu była momentami bardzo ciężka. Prawie wszędzie było błoto. Po tej wędrówce
naprawdę ciężko było mi domyć moje buty. Gdy nareszcie dotarliśmy do Błędnych Skał, wszyscy byli
zmęczeni. Po długo przeze mnie wyczekiwanym momencie weszliśmy do tzw. Labiryntu, lecz
przedtem weszliśmy na punkt widokowy, z którego rozciągały się piękne widoki na Czechy i Sudety.
15
Niektóre przejścia były bardzo wąskie i trzeba było uważać. Widzieliśmy skały o różnych ciekawych
kształtach. Droga powrotna minęła mi dość szybko. Gdy dotarliśmy do ośrodka, byłam bardzo
zmęczona. Teraz jest wieczór. Muszę kończyć, bo za chwilę cisza nocna.
Drogi Pamiętniczku!
Dziś minął kolejny dzień „ zielonej szkoła”. Byliśmy na najwyższym szczycie Gór Stołowych, zwanym
Szczeliniec, o wysokości 919 m. n. p. m. Na tą górę prowadziło ok. 800 schodów. Na szczycie
znajdowało się schronisko. Tam dopiero były widoki! Widzieliśmy bardzo ciekawe formacje skalne
takie jak: Tron Liczyrzepy (najwyżej położony punkt Szczelińca), Wielbłąd, Niebo, Kołyska, Kwoka i
Stopy Murzyna. Rzucaliśmy patykami do otworu w skale, a ten kto celnie trafił, myślał życzenie.
Niestety ja nie trafiłam, ale to nic, może w jakiś inny sposób spełni się moje marzenie…
Około godziny 14:15 zaczęliśmy schodzić z Szczelińca. Ta wycieczka bardzo mi się podobała, będę ją
długo wspominać, a szczególnie te 800 schodów 
Kochany Pamiętniku!
To już czwartek , nie mogę uwierzyć, że w sobotę wracamy już do Krakowa. Czas na „ zielonej szkole”
płynie szybko. Dziś autokarem pojechaliśmy zwiedzić Twierdzę Kłodzką. Najpierw zobaczyliśmy
podziemia tej budowli, były one zbudowane z wielu korytarzy. Najmniejszy z nich miał wysokość 90
cm i niektórzy musieli przez niego przejść na kolanach. Po podziemiu oprowadzał nas przewodnik w
stroju minera, czyli żołnierza podkładającego miny. Następnie zwiedzaliśmy górną część Twierdzy. Jak
sama nazwa wskazuje budynek ten służył do obrony. Składał się z bastionów takich jak: Bastion
Jabłonka, Bastion Ludmiła, Bastion Wacław, Bastion Orzeł i Bastion Dzwonnik. Ta wycieczka była
również fascynująca jak pozostałe. Bardzo mi się podobała. Resztę dnia poświęciłam na zrobienie
zadań i grę w badmintona.
Wrażenia z „zielonej szkoły”
Tegoroczna „zielona szkoła” bardzo mi się podobała. Zachowam z niej miłe wspomnienia. Wycieczki
były interesujące, ciekawe i dostarczyły nam dużo wiedzy. Szczególnie podobały mi się Błędne Skały,
lecz inne zabytki i miejsca były również fajne. Myślę, że w przyszłym roku „zielona szkoła” będzie
równie interesująca.
16
Wiktoria Turek 5c
1.Wycieczka do Błędnych Skał.
Drogi Pamiętniczku!
Dzisiaj 7.05. byliśmy na wycieczce w Błędnych Skałach. Na samym początku
spotkaliśmy się z panią przewodnik. W niektórych miejscach zatrzymywaliśmy się
chwilę, żeby zobaczyć różne rośliny.
Do celu szliśmy przez las i do tego bardzo długo. Najpierw marudziłam, lecz
później stwierdziłam, że opłacało się iść. Kupiłam sobie pamiątki i weszliśmy do
labiryntu. Był on zrobiony ze skał i ciężko było przez niego przejść, bo był wąski.
Wśród skał, które zobaczyliśmy zapamiętałam tylko ''Kurzą Nóżkę i ''Dwunożnego
grzyba''.
Wycieczka ta bardzo mi się podobała. Była ona ciekawa i wyczerpująca.
2.Wycieczka na Szczeliniec Wielki.
Drogi Pamiętniku!
Dzisiaj 8.05. byliśmy na wycieczce na Szczelińcu Wielkim. Jest to szczyt położony
919 m.n.p.m. Prowadziły na niego schody. Naliczyłam, że było ich 826.Pani
przewodnik wtedy powiedziała, żebym zgłosiła się po nagrodę w piątek.
Kiedy byliśmy u celu, kupiłam sobie pamiątkę i byliśmy w punkcie widokowym.
Na Szczelińcu Wielkim zobaczyliśmy skały o nazwach takich jak: ''Tron Liczyrzepy'',
''Wielbłąd'' i ''Koński Łeb''. Z tym miejscem związana jest pewna ciekawa legenda.
Ta wycieczka była bardzo interesująca.
3.Wycieczka do Twierdzy Kłodzkiej.
Kochany Pamiętniczku!
Dzisiaj 9.05. byliśmy w Twierdzy Kłodzkiej. Na samym początku zwiedziliśmy jej
podziemną część-labirynt. W różnych miejscach miał on różne wysokości.
Najwyższa część 2m, średnia od 170cm do 150cm, najniższa 90cm.Bardzo mi się
podobał, bo był oświetlony.
Później resztę wycieczki poświęciliśmy na zwiedzanie Twierdzy. Była ona
interesująca, gdyż przewodnik opowiadał nam dużo ciekawostek. Widzieliśmy też
trzy różne bastiony.
Wycieczka ta bardzo mi się podobała. Była śmieszna i ciekawa.
17
Na zakończenie kilka fotek z „zielonej szkoły”
18
19
20
21
22
23
24
Więcej równie ciekawych zdjęć w galeriach klas.
Pozdrawiam i zapraszam w przyszłym roku.
Organizator i kierownik „zielonej szkoły”
Małgorzata Kamińska-Nowak
25
Download