Musimy rozmawiać o islamie

advertisement
Musimy rozmawiać o islamie
Sprawa Wildersa ukazała jak uregulowania prawne dotyczące “mowy nienawiści” na tle
wyznaniowym mogą zagrażać wolności słowa, piszą autorzy komentarza w Wall Street
Journal.
Wolność wypowiedzi to zachodni terroryzm
Geert Wilders zagrożony był karą za przestępstwo nawoływania do nienawiści od momentu, gdy jego
krytyczny wobec Koranu film “Fitna” znalazł się w Internecie w marcu 2008 roku. W ubiegłym
miesiącu holenderski nadzór sądowy nakazał powtórzenie procesu, po stwierdzeniu, że sędziowie w
pierwszej rozprawie wydali się stronniczy. Nawet jeśli Wilders zostanie ostatecznie uniewinniony,
czego domagają się nawet jego prokuratorzy, to i tak został on już ukarany poprzez lata kosztownych
i wyczerpujących sporów prawnych.
Największe zagrożenie dotyczy jednak w tym przypadku nie holenderskiego podżegacza, ale w ogóle
Europejczyków, których fundamentalna wolność słowa i wyznania jest systematycznie podważana. Ci
, którzy próbują stłumić te indywidualne prawa w imię wrażliwości, zyskują teren z każdą sprawą,
która podtrzymuje uprawnienia państwa do regulowania treści wypowiedzi na temat islamu.
Ponieważ obrona Wildersa nie kwestionuje zasadności uregulowań prawnych dotyczących
podżegania do nienawiści jako takich, lecz zwraca uwagę na szczególne okoliczności jego przypadku,
to nawet jego uniewinnienie nie odmieniłoby tej ingerencji w podstawowe prawa Zachodu.
Mowa nienawiści na tle wyznaniowym nie jest jasno zdefiniowana ani w Holandii, ani nigdzie w
Europie. Standardy Rady Europy podkreślają subiektywność przestępstwa, wskazując, że w
odniesieniu do religii “nie ma żadnego prawa do obrażania”, że “bezinteresownie obraźliwa” mowa
nie jest chroniona oraz, że istnieje nowe “prawo obywateli do nie bycia atakowanym w uczucia
religijne”. Starając się wykroić z tego ochronę dla wypowiedzi politycznych i komentarzy
społecznych, Rada rozróżnia pomiędzy wypowiedziami obrażającymi muzułmanów, których zabrania,
a tymi, które obrażają islam albo byłyby uznane za bluźniercze, na które zezwala.
Wilders twierdzi, że jego film oraz pozostałe krytyczne wypowiedzi wiążą się jedynie z tą drugą
kategorią. W trakcie trwania jego sprawy, kiedy to prokuratorzy i sędziowie trwali w otwartych
sporach o to, czy mieścił się on w granicach dopuszczalnych wypowiedzi, dezorientacja wynikająca z
tej prawnej dychotomii stała się oczywista. Mimo że Europejski Trybunał Praw Człowieka, na którym
opiera swoje decyzje sąd holenderski, stara się wprowadzić rozróżnienie pomiędzy komentarzami na
temat społecznie istotnych, religijnych kwestii oraz tymi, które dotyczą “osobistych, intymnych
przekonań”, wyznawcy danej religii często widzą jedno jako konieczne rozszerzenie drugiego. Stąd,
jak przyznali eksperci Rady Europy, granice “łatwo się zacierają”.
W rzeczywistości to prawne oddzielenie aspektu religijnego od personalnego jest nie do utrzymania.
W przeciwieństwie do innych kategorii “mowy nienawiści” – takich jak rasizm albo zaprzeczanie
Holocaustowi – nawet tendencyjne czy hiperboliczne traktowanie religii i społeczeństwa często wiąże
się z poważną debatą nad przekonaniami i wartościami. Ponieważ religie posiadają zarówno praktyki
i doktryny jak i wyznawców, wysiłki zmierzające do ograniczenia krytyki grup religijnych pociągają
za sobą ryzykowne starania oddzielenia praktyki od wyznawcy, a społecznego komentarza od
znieważenia.
Sprawa Wildersa nie jest jedynym przykładem tego, jak niejednoznaczne jest rozróżnienie pomiędzy
bluźnierstwem, a “mową nienawiści”. Ze względu na podobną funkcję w duńskim prawie, duńscy
prokuratorzy oddalili oskarżenia wobec karykatur Mahometa opublikowanych w gazecie JyllandPosten w 2005 roku, które to karykatury wywołały muzułmańskie zamieszki na globalną skalę.
Prawnicy doszli do wniosku, że rysunki przede wszystkim “przedstawiają postać religijną”, a nie
“muzułmanów w ogóle”. Natomiast te, które przedstawiały muzułmanów, nie były “pogardliwe, ani
poniżające”. Philippe Val, redaktor francuskiego dziennika satyrycznego Charlie-Hebdo był sądzony
w Paryżu za przedruk rysunków, ale został uniewinniony, ponieważ, jak sam oświadczył, mierzył w
idee, a nie w ludzi. Z drugiej strony, w 2009 roku członek Rady Miasta Helsinki Jussi Halla-aho został
skazany w Finlandii za wpisy na blogu ubliżające praktykom małżeńskim proroka islamu, które
przypisał bardziej ogólnie wszystkim muzułmanom.
W 2003 roku w Holandii, ówczesna parlamentarzystka Ayaan Hirsi Ali była podmiotem dochodzenia
karnego w kwestii “mowy nienawiści” za jej wypowiedzi łączące Mahometa z nadużyciami wobec
kobiet w społecznościach muzułmańskich. Choć nie wniesiono aktu oskarżenia, jej problemy prawne
się nie skończyły. W 2005 roku została zmuszona stanąć przed sądem w postępowaniu cywilnym
dotyczącym “mowy nienawiści”, po tym jak ogłosiła plan nakręcenia filmu o traktowaniu
homoseksualistów w islamie. W perspektywie skarżącego – czołowej muzułmańskiej grupy
lobbingowej – sprawa ta wywołała zarazem “wiele bólu”, jak i była “bluźniercza”. Sąd upomniał Hirsi
Ali za “szukanie granic tego, co dopuszczalne”, ale uznał, że jej wypowiedzi nie kwalifikują się do ich
zakazania. Chociaż zwyciężyła, obrona kosztowała ją 8000 euro. W tym samym czasie Hirsi Ali była
zmuszona ukrywać się z powodu gróźb śmierci ze strony muzułmańskich ekstremistów i prawie
została pozbawiona obywatelstwa przez holenderski rząd, który zdawał się niecierpliwić jej otwartą
krytyką islamu.
Była aktorka i obrończyni praw zwierząt Brigitte Bardot została skazana na karę grzywny w pięciu
niezależnych francuskich sprawach za niepowściągliwe komentarze o muzułmanach, głównie
skupiające się na przemocy wobec zwierząt podczas uboju halal. W Austrii, Elisabeth Sabaditsch
Wolff jest obecnie sądzona za wykład, wygłoszony dla antyimigracyjnej partii, w którym krytykowała
zachowania muzułmanów zaobserwowane za granicą. Dla niej, Geerta Wildersa, Brigitte Bardot i
innych, ich niepokoje dotyczące imigracji muzułmańskiej odzwierciedlają ich negatywny stosunek do
islamu jako takiego.
Wypowiedzi uznawane dziś za podejrzane obejmują tematy, które są powszechnie i otwarcie
poruszane, gdy nie korespondują z islamem: prawa kobiet, przemoc, małżeństwa dzieci,
kryminalizacja homoseksualizmu, czy przemoc wobec zwierząt. Choć nie wszystkie tego typu
przypadki kończą się wyrokami, wszystkie one mają znaczący wpływ na ochłodzenie wypowiedzi.
Ponieważ w takich sprawach istnieje niewielka przewidywalność co do procesów sądowych i ich
rozstrzygnięć, które zależą od indywidualnych odczuć, nikt nie wie, co może zostać powiedziane
bezkarnie. Błędne założenie, że poglądy religijne mogą być łatwo rozdzielone między sferę osobistą i
społeczną, samo w sobie narusza przekaz większości religii.
Jednym z rezultatów tego prawnego zamieszania jest to, że wielu Europejczyków, włączając w to
wielu muzułmanów, uzna po prostu, iż najmądrzej będzie milczeć w odniesieniu do wszystkich
kwestii dotyczących islamu. Nieżyjący już profesor Nars Abu-Zayd, który na mocy podobnych praw
został wydalony z Egiptu do Holandii za jego liberalną interpretację islamu, napisał, że tego typu
oskarżenia “zamykają światową populację muzułmanów w ponurym, bezbarwnym więzieniu
społeczno-kulturalnej i politycznej poprawności”.
Jeśli Europa nie przestanie się zsuwać po tej równi pochyłej, będzie to mieć okropne konsekwencje
dla nas wszystkich. (pj)
Paul Marshall, Nina Shea
Autorzy są pracownikami The Hudson Institute’s Center for Religious Freedom i współautorami
książki “Silenced” (Oxford University Press) na temat współczesnych reguł islamskich dotyczących
bluźnierstwa.
Tłumaczenie: JK Wall Street Journal
Download