1 Bp Zbigniew Kiernikowski POTRZEBA EWANGELIZACJI DLA CHRYSTIANIZACJI RELIGIJNOŚCI (ODRELIGIJNIENIA CHRZEŚCIJAŃSTWA) opublikowany w: Edukacja. Kultura. Teologia. Studia ofiarowane Księdzu Profesorowi Jerzemu Bagrowiczowi z okazji 65. rocznicy urodzin, pod redakcją Ks. Krzysztofa Artykuł Koneckiego i Ks. Ireneusza Werbińskiego, Toruń 2003, s. 471-494. 1. Wstęp Słowo „ewangelizacja” jest dzisiaj bardzo często używane. Pod tym terminem jednak rozumie się często różne treści i nie zawsze stosuje się go właściwie. Określenie „ewangelizacja” oznacza obwieszczanie Dobrej Nowiny. Treścią Dobrej Nowiny jest Misterium Jezusa Chrystusa, czyli Jego Śmierć, Zmartwychwstanie i Zesłanie Ducha Świętego (euangelion – euvagge,lion1). Stąd właściwie pojęta ewangelizacja prowadzi zawsze do namaszczenia Duchem Świętym, czyli do chrystianizacji2, innymi słowy, do Na określenie samej rzeczywistości Ewangelii i głoszenia jej, czyli obwieszczenia człowiekowi jako Dobrej Nowiny o Tajemnicy Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, są stosowane przez poszczególnych Autorów NT różne terminy. Obok terminu euvaggeli,zomai występują określenia khru,ssein to. euvagge,lion, katagge,llein, lale,in to.n logo,n itp., zob. np. U. Becker, Vangelo, w: Dizionario dei Concetti Biblici del Nuovo Testamento, Bologna 21980, s. 19321939. 2 Chrystianizacja – od Cristo,j (gr. odpowiednik hbr. Masiah - Mesjasz – Namaszczony), a to z kolei od xri,w (zob. W. Grundmann, xri,w, w: Theologisches Wörterbuch zum Neuen Testament, t. IX, Stuttgart 1973, kol. 513-576). Termin chrystianizacja bywa odnoszony (głównie) do procesu rozkrzewiania chrześcijaństwa, rozumianego jako objęcie nauką Chrystusa pewnego terenu, jak np. chrystianizacja Pomorza, w: Nowy Leksykon PWN, Warszawa 1998, s. 286. Przede wszystkim jednak chodzi o przeniknięcie życia ludzi duchem wynikającym z Misterium Jezusa Chrystusa, czyli Duchem Świętym. Inaczej mówiąc, nie chodzi o podporządkowanie życia ludzi jakiejś koncepcji religijnej, opartej na kulcie sakryfikalnym czy na zachowaniu Prawa lub jakichkolwiek norm moralnych, lecz o poddanie go Tajemnicy Jezusa Chrystusa, objawionej w Jego Męce, Śmierci, Zmartwychwstaniu i Zesłaniu Ducha Świętego, a poznanej dzięki Ewangelii. W tym znaczeniu chrześcijaństwo i chrystianizacja stanowią przeciwstawienie zarówno do wszelkich religijności typu naturalnego, czyli religii pogańskich, jak też do judaizmu. W religiach typu naturalnego głównym elementem wyrażającym aspekt religijny jest składanie ofiar i wszelkie inne praktyki wyrażające ascezę itp., albo przechodzenie w kultyczne nadużycie dóbr i zdolności człowieka dla jego satysfakcji. Składaniu ofiar i praktykom przypisuje się charakter zbawczy, religijny (łączący człowieka z bóstwem – religio – [ponowne] wiązanie człowieka z Bogiem – zob. U. Berner, Religia, w: Leksykon Religii, Warszawa 1997, s. 392-393). W judaizmie obok aspektu ofiarniczego bardzo istotną rolę odgrywa Prawo, które zmierza do kształtowania życia pod znakiem Jednego (Jedynego) Boga, ukazującego drogę życia za pośrednictwem danych ludziom w Przymierzu przykazań i wszelkich wynikających zeń reguł życia. Zachowanie Prawa wraz z obrzędami i tradycjami stanowi zatem dla judaizmu bardzo istotny moment religijny Chrześcijaństwo i proces chrystianizacji jest 1 2 wprowadzenia ludzi w styl życia z Misterium Jezusa Chrystusa. Ewangelizacja jest takim obwieszczaniem wydarzenia Jezusa Chrystusa, że dzięki niemu otwiera się proces, jeśli tak można powiedzieć, „wchrystusowienia” ludzi, czyli wprowadzenie ich w Misterium Jezusa Chrystusa, albo namaszczenia Duchem Świętym. Inaczej mówiąc, realizuje się czynienie ich na wzór Chrystusa, czyli stwarzanie ich podobnymi do Chrystusa, by takimi byli w ich codziennym życiu (zob. Kol 3,10). Ewangelizacja jest więc wszczepieniem człowieka w strukturę życia Chrystusa, czyli – można powiedzieć – wprowadzeniem w percepcję tego samego namaszczenia, które spłynęło na Jezusa Chrystusa. To namaszczenie, którego pierwsza manifestacja miała miejsce podczas chrztu Jezusa w Jordanie (Mk 1,9-11 i paral.), poprowadziło Go przez Krzyż i Śmierć do chwały Zmartwychwstania, kiedy to namaszczenie Duchem świętości uzyskało pełen wyraz w objawieniu się Syna Bożego w mocy (zob. Rz 1,4). Przyzwyczailiśmy się już do przekonania, że wierzymy w Jezusa Chrystusa i że On jest naszym Panem. Jednakże często nie potrafimy tego w pełni przyjąć i wprowadzić w naszą świadomość, a w konsekwencji w praktykę życia. Przykładowo: już zestawienie tytułów „Jezus Chrystus” jawi się nam często jako tylko dołączone do Osoby Syna Bożego, którą mniej czy bardziej konkretnie sobie wyobrażamy, ale nie zawsze jest nam Ona bliska w tym, czym jest, i w rozciągłości swoich funkcji nie zawsze do nas przemawia w bogactwie wyrażonym za pośrednictwem tych tytułów. Tymczasem określają one i wyrażają naturę Osoby Tego, kogo za ich pośrednictwem wyznajemy jako naszego Pana, którego poznaliśmy dzięki obwieszczonej Ewangelii. Same te tytuły, związane z Osobą, są bardzo ważne: Jezus to Jeshua, co oznacza Bóg zbawia, Chrystus – Mesjasz, to znaczy Namaszczony. Tytuł zaś Kyrios – Pan nawiązuje do imienia Boga Jahwe – Adonai. Życie chrześcijańskie to właśnie wprowadzanie człowieka w owo namaszczenie, czyli czynienie człowieka-chrześcijanina Chrystusem – Namaszczonym, aby w swoim życiu był poddany panowaniu (synowskiej logice życia) Jezusa Chrystusa i w ten sposób mógł doświadczać Bożego zbawienia. Wyznawcy Chrystusa zostali nazwani chrześcijanami (christianoi – cristiano,i) po raz pierwszy w Antiochii (Dz 11,26). Stało się to właśnie w kontekście kontrowersji z przedstawicielami judaizmu. Stopniowo, a po roku 70 definitywnie, zostali oni wykluczeni z judaizmu. Zachowali świadomość nowego ludu Bożego, złożonego z chrześcijan pochodzenia żydowskiego i pogańskiego. Przez pokolenia dokonuje się ewangelizacja, czyli obwieszczanie Dobrej Nowiny w taki sposób, aby do człowieka wyprowadzeniem człowieka z jednego i drugiego. W tym znaczeniu też chrześcijaństwo przeciwstawia się nie tylko religiom pogańskim, ale także judaizmowi. Problem ten jest już obecny w okresie NT, jak to widzimy w nauczaniu Jezusa (wszystkie kontrowersje wokół przepisów Prawa, szabatu, tradycji itp.), a potem w pismach Pawłowych, np. Ga, Flp (zob. też F. König - J. Kremer, Chrześcijaństwo, w: Leksykon Religii, s. 59-67, szczeg. 59-62). Bardzo wymowne w tym względzie jest również świadectwo z wczesnego okresu patrystycznego, zawarte w pismach św. Ignacego Antiocheńskiego (zob. Magn. 10,1.3; Phld. 6,1; Rom. 3,3). 3 docierała prawda o panowaniu nad jego życiem Chrystusa – Mesjasza, Jezusa z Nazaretu z pokolenia Dawida (zob. Rz 1,2-4) i aby człowiek mógł żyć nią oświecony. Nie znaczy to, że w poszczególnych epokach i w konkretnych okolicznościach taka koncepcja Ewangelii i jej głoszenia nie zostały dotknięte innymi elementami czy jakościami, które czasem dość znacznie zakrywały istotę chrześcijaństwa. Ze względu na to w Kościele stale pojawiały się reakcje odnowy i reformy – czasem z różnymi skutkami – które miały na celu odkrywanie i powracanie do czystości ewangelijnej. Same ruchy reformackie były czasem uwarunkowane nie tylko ewangelicznymi motywami. W tych wszystkich okolicznościach Kościół miał zawsze okazję zwracać się bardziej do Chrystusa. W ostatnich czasach wyraźnym akcentem i aktem odnowy ewangelicznej był Sobór Watykański II. 2. Postawienie problemu: Odróżniać religijność od chrześcijaństwa Jednym z istotnych problemów, który zawsze był, stale jest i będzie, i którego jako chrześcijanie musimy być świadomi, jest odróżnianie tego, czym jest ogólnie pojęta religijność, od tego, czym jest chrześcijaństwo rodzące się z przepowiadania Ewangelii i będące chrystianizowaniem życia (czynieniem życia chrystusowym, czyli namaszczonym). Inaczej mówiąc: chodzi o rozróżnianie tego, co jest z chrześcijaństwa, i tego, co (jeszcze) należy do ogólnie pojętej religijności. W świadomości kogoś, kto w naszych czasach „chodzi do kościoła”, czyli „statystycznego”, przeciętnego wiernego, nierzadko bowiem brakuje tego rozróżnienia. Często tkwimy w mechanizmie pewnej naturalnej religijności i tę religijność na swój sposób sobie wyobrażamy, w różny sposób ją kształtujemy, przeżywamy. Człowiek bowiem z natury potrzebuje religijności i – posiadając w sobie pewien jej schemat – bardzo często wkłada weń Jezusa Chrystusa, redukując i przykrawając tym samym samego Chrystusa i Jego Misterium do swoich wyobrażeń i zapotrzebowań religijnych. Stanowi to dzisiaj, jak i w każdym pokoleniu, zasadniczy i bardzo trudny problem. Jest to kwestia kształtowania świadomości chrześcijańskiej i przeżywania samego chrześcijaństwa w codzienności. Chrześcijaństwo bowiem nie zasadza się i nie wyraża tylko (ani przede wszystkim) w spełnianiu określonych praktyk religijnych – nawet tych, które możemy nazwać chrześcijańskimi, a które mogą być spełniane rytualistycznie, formalnie itp. Chociaż naturalnie także praktyki są potrzebne i mają swoje miejsce w całości życia wspólnoty wierzących. Praktyki religijne świadczą jednak przede wszystkim o religijności, a niekoniecznie o tym, że ktoś jest nosicielem Chrystusa, nosicielem Jego tożsamości, a więc drugim Chrystusem, czyli podobnie jak On jest Namaszczonym Duchem Świętym. Same praktyki i przynależność metrykalna do Kościoła przez przyjęcie chrztu nie są wystarczającym świadectwem tego, że ktoś wierzy w Jezusa Chrystusa albo że ma, jak to niektórzy nazywają, wiarę chrystyczną, to znaczy wiarę 4 wzorowaną na Jezusie Chrystusie, według Niego kształtowaną. Nie zawsze jednak tak się dzieje. Można bowiem, niestety, przeżywać chrześcijaństwo na wzór religii pogańskiej lub legalizmu judaistycznego. Warto zauważyć, że w Nowym Testamencie, obok sformułowania wiara w Jezusa Chrystusa, znajdujemy sformułowanie wiara w Jezusie Chrystusie (Kol 1,4). Chodzi o wiarę, której Jezus Chrystus nie tylko jest przedmiotem, ale także formą albo racją3. Chrześcijańska wiara nie tylko (czy nie tyle) wyróżnia się tym, co jest jej „przedmiotem”, lecz także, a właściwe przede wszystkim, swoim przymiotem, swoją jakością. Wiara „spełnia się” w Jezusie Chrystusie mocą Ducha Świętego udzielanego przez Ojca. Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa nie jest więc tylko przedmiotem wiary chrześcijańskiej, lecz cała wiara chrześcijańska jest formowana przez odniesienie chrześcijanina do Zmartwychwstania. Jeśli bowiem ktoś wierzy w Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, a żyje nie biorąc tego pod uwagę, to jego wiara nie aktualizuje się jako chrześcijańska, jest martwa (zob. Jk 2,17.26). Całe bowiem życie chrześcijańskie jest postępowaniem (kroczeniem) w Jezusie Chrystusie, czyli w tym całym dziele, jakim jest Misterium Jego Śmierci i Zmartwychwstania, co przekłada się na konkretne postawy, decyzje, czyny itp. (zob. Ef 2,10). Nie jest to jednoznaczne z wykonywaniem praktyk religijnych. Można wykonywać praktyki religijne, można odprawić wiele modlitw, dużo pościć i świętować, a niekoniecznie wierzyć; można mieć „jakąś” wiarę, ale niekoniecznie wiarę w Jezusa Chrystusa, czyli wiarę w Jezusie Chrystusie. 3. Uwarunkowania religijności (na przykładzie Kolosan) Ten problem pojawił się już bardzo wcześnie w pierwotnym Kościele. Jednym z przykładów obrony chrześcijaństwa przed redukowaniem4 go do praktyk religijnych jest List do Kolosan. Został on napisany przez św. Pawła, bądź też przez kogoś z grona jego uczniów5, w celu – krótko formułując – obrony chrześcijaństwa, a właściwie umocnienia chrześcijan w świadomości wyłączności wpływu Chrystusa na ich życie i życie wszystkich ludzi. Odnosi się to do obrony przed religijnością, zarówno pochodzenia judaistycznego jak Zob. Z. Kiernikowski, Zasadnicze czynniki wzrostu życia wspólnoty chrześcijańskiej, w: Studia Gnesnensia, t. XIV, Gniezno 2000, s. 15-18. 4 Re-dukcja – doprowadzanie do poprzedniego stanu, po przyjęciu Ewangelii powrót do mentalności praktyk religijnych. 5 Opinie na temat Pawłowego autorstwa tego listu są podzielone i trudno jednoznacznie ocenić argumentację za autentycznością czy przeciw niej. Nie podejmujemy tutaj bliżej tej kwestii. Odsyłamy do opracowań i zestawień opinii na ten temat, jakie znajdują się w Introdukcjach lub Komentarzach. W szczególności zob. K.H. Schelkle, Paolo, Brescia 1990, s. 30-39 z krótkim przedstawieniem problematyki pseudografii w odniesieniu do pism Pawłowych; R. Fabris, Paolo, Milano 1997, s. 513, który daje krótki przegląd opinii na ten temat, oraz J.S. Bosch, Scritti paulini, Brescia 1998, s. 341-355, który podaje przegląd argumentacji w tej materii, podobnie też M.Y. MacDonald, Colossians. Ephesians, Collegeville 2000, s. 6-9. W niniejszym artykule będziemy używać zamiennie terminów św. Paweł lub Autor czy Apostoł, bez wyrażania tym samym opinii na temat autorstwa. 3 5 i pogańskiego. List do Kolosan stanowi konkretny przykład rozbudzenia u chrześcijan świadomości ich związku z Chrystusem w celu obrony przed wszystkim, co nie jest z Chrystusa, a wchodzi na Jego miejsce. Dla lepszego rozumienia trzeba uświadomić sobie konkretną sytuację, jaka istniała wówczas w Kolosach6. Kolosy były starożytnym miastem położonym w Azji Mniejszej, w dolinie rzeki Lykos, blisko Laodycei i Hierapolis. Przechodziły przez nie szlaki handlowe. Znajdowało się pod wpływem różnych kultur. W tym regionie mieszkała znaczna liczba Żydów, których wpływ na życie tamtejszych społeczności nie był bez znaczenia. Pod względem gospodarczym doniosłą rolę odgrywało tam przetwórstwo wełny oraz wyrób różnego rodzaju tkanin i dywanów. Do dzisiaj ta okolica Turcji słynie z takich wyrobów. Tam też produkowano cenne barwniki, m.in. purpurę. Wiele różnych elementów składało się więc na to, że miasto było dość zamożne, a społeczność ekonomicznie dobrze usytuowana. Był to jednak teren narażony na wstrząsy sejsmiczne. Kolosy, jak wiele miast w tamtej okolicy, przeżywały różnego rodzaju kataklizmy. W drugiej połowie pierwszego wieku po Chrystusie (rok 60-61) wskutek trzęsienia ziemi praktycznie upadły. W takich okolicznościach dotarła tam Ewangelia (przed trzęsieniem ziemi?) i w Kolosach powstała wspólnota chrześcijańska. Tego rodzaju okoliczności sprzyjają rozwijaniu się różnych form religijności jako formy szukania odpowiedzi i zabezpieczenia życia wobec możliwych niebezpieczeństw i zagrożeń. Człowiek staje się bowiem bardziej religijny, gdy uświadamia sobie, że ma wiele do stracenia, a czuje zagrożenie lub już został jakoś dotknięty. Łatwo ucieka się wtedy do jakiegokolwiek bóstwa, które gwarantowałoby mu utrzymanie swego statusu. To jest naturalna dynamika działania człowieka w takiej sytuacji. Człowiek wykorzystuje mechanizm religijności, gdyż nie chce stracić tego, co posiada, nie chce zatracić swej tożsamości. Mieszkańcy Kolosów byli zapewne ludźmi właśnie tak uwarunkowanymi i tak pojmującymi siebie. Zresztą nie odnosiło się to i nie odnosi tylko do nich. Inny przykład wielorako pojętej religijności mamy w Atenach (zob. Dz 17,22n). Chrześcijaństwo korzysta z tego wszystkiego, czym jest religijność, ale nie poprzestaje na tym. Wprowadza całkowicie nowy element w życie religijne ludzi – Ewangelię. Tak próbował ustawić sprawy św. Paweł w Atenach (zob. Dz 17, 19-34). Wspólnotę chrześcijańską w Kolosach założył Epafras (Kol 1,7). Kiedy dotarł on do Kolosów z Ewangelią, część mieszkańców bardzo ochoczo i radośnie przyjęła tę Dobrą Nowinę Jezusa Chrystusa. Wkrótce jednak zaistniało niebezpieczeństwo zredukowania jej do jednej z propozycji religijnych7. Można powiedzieć, że Chrystus poniekąd został umiejscowiony Zob. np. P.T. O’Brien, Colossians, Philemon, Word Biblical Commentary, t. 44, Waco 1982, s. XXVIn; J.-N. Aletti, Lettera ai Colossesi, Bologna 1994, s. 15. 7 Dyskusja na ten temat jest bardzo szeroka. Odsyłam do opracowań z ostatnich lat, np: T.J. Sappington, Revelation and Redemption at Colossae, Sheffield 1991; R.E. DeMaris, The Colossian 6 6 w towarzystwie innych bóstw. Kolosanie uznali, że nie zaszkodzi im przyjąć jeszcze Chrystusa i dołączyć Go do szeregu bóstw, które czcili, i koncepcji życiowych (filozofia), które miały w razie zagrożenia przychodzić im z pomocą, ratować ich. Gdy coś takiego się dzieje, zostaje zakwestionowana istota chrześcijaństwa. Kiedy bowiem Chrystus nie jest uznawany jako jedyny Pan i Zbawiciel, to – trzeba to wyraźnie powiedzieć – jest nikim, gdyż nie jest On jednym z wielu8. Albo Chrystus jest uznany jako Pan i nie ma innego Boga, albo – gdyby miał być On i ktoś jeszcze – Chrystusa nie ma. Sytuacja, jaka zaistniała we wspólnocie chrześcijańskiej w Kolosach, zaniepokoiła św. Pawła. Wiadomości, jakie do niego dotarły, z jednej strony były co prawda pozytywne, z drugiej jednak wskazywały na to subtelne niebezpieczeństwo „mezaliansu” religijnego o synkretycznym charakterze. W takiej sytuacji św. Paweł (lub ktoś w jego imieniu) napisał list do wspólnoty, spiesząc jej z pomocą, aby nie uległa tego rodzaju tendencjom. List ten w sposób bardzo czytelny ukazuje centralną rolę Chrystusa w dziele stworzenia i odkupienia i przypomina, iż chrześcijaństwo nie polega na czym innym, jak tylko na przyjęciu Jezusa Chrystusa jako Pana i na nowym życiu, będącym owocem zbawczego wydarzenia spełnionego w Jezusie Chrystusie. Sama struktura Listu do Kolosan jest czytelna i bardzo wymowna. Po syntetycznym przedstawieniu zbawczego dzieła dokonanego przez Boga w Chrystusie (1,12-23), ukazuje rolę Apostoła w przekazywaniu Misterium Chrystusa (1,24 – 2,5), by wreszcie scharakteryzować życie wspólnoty jako życie w Chrystusie Panu (2,6n) w ujęciu defensywnym czy polemicznym (2,8-23) i w ujęciu pozytywnej parenezy (3,1-17)9. 4. Wyzwalające orędzie Ewangelii – Dzieło Boga w Chrystusie Bez wchodzenia w cały szereg szczegółów wystarczy przywołać zasadnicze treści, jakie wyraża hymn Listu do Kolosan w jego bezpośrednim kontekście. W sposób bardzo jasny i radykalny zostaje w nim ukazana wyłączna rola Chrystusa w dziele stworzenia i odkupienia10. Daje się w nim wyodrębnić dwie paralelne strofy, które kolejno dotyczą roli Chrystusa w dziele stworzenia i odkupienia, oraz strofę pośrednią (centralną), która wyraża Controversy. Wisdom in Dispute at Colossae, Sheffield 1994; C.E. Arnold, The Colossian Syncretism, Tübingen 1995; T.W. Martin, By Philosphy and Empty Deceit. Colossians as Response to a Cynic Critique, Sheffield 1996. 8 Warto zasygnalizować gwałtownie rosnące niebezpieczeństwo podobnego procesu dzisiaj, gdy chrześcijanie, tzn. deklarujący się jako tacy, wielekroć uciekają się do różnego rodzaju praktyk, filozofii korzystania z horoskopów, magii oraz innych zabobonów. 9 Zob. Z. Kiernikowski, La crescita della comunitá – Corpo di Cristo, Romae 1983, s. 7. 10 Bliżej na ten temat zob. Z. Kiernikowski, Hymn pochwalny dzieła Boga w Chrystusie, w: P. Podeszwa, W. Szczerbiński (red.), Ad sapientiam cordis. Księga pamiątkowa dedykowana Księdzu Profesorowi Ludwikowi Gładyszewskiemu w 70. rocznicę urodzin, Gniezno 2002, s. 299-322. 7 scalającą rolę Chrystusa we wszechświecie i w Kościele. Graficznie można to przedstawić w następujący sposób:11 On jest obrazem Boga niewidzialnego Pierworodnym wobec każdego stworzenia, bo w Nim zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy Trony, czy Panowania, czy Zwierzchności, czy Władze. Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie. I On jest Głową Ciała - Kościoła. On jest Początkiem, Pierworodnym spośród umarłych, aby sam zyskał pierwszeństwo we wszystkim. Zechciał bowiem /Bóg/, aby w Nim zamieszkała cała Pełnia, i aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą: przez Niego - i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża (Kol 1,15-20). W pierwszej strofie Chrystus jest przedstawiony jako obraz Boga Niewidzialnego, Pierworodny wszelkiego stworzenia. Dalej jest wyrażona Jego rola w stworzeniu. Dotyczy ona całego stworzenia i obejmuje także wszelkie moce, trony, panowania, wszystkie siły kosmosu, wszystkie elementy świata12. Wszystko zostało w Nim, przez Niego i dla Niego stworzone13. W strofie pośredniej (centralnej) mocno została wyeksponowana ekskluzywność Chrystusa, widzianego jako Pantokratora, zwornika całego stworzenia. Świat nie tylko został przez Boga stworzony i od Niego pochodzi, ale świat istnieje dzięki temu Obrazowi Boga Niewidzialnego – Chrystusowi. On, wcielony, ukonkretnia relację Boga do całego kosmosu i w Nim kosmos istnieje i utrzymuje swoją konsystencję. Druga strofa opiewa pojednanie. Zakłada więc – chociaż tego nie wyraża wprost – odejście stworzenia od Boga i rozbicie harmonii w Zachowuję zasadniczo tekst Biblii Tysiąclecia, gdyż podjęcie i przedstawienie problematyki dotyczącej struktury i przekładu tego teksu byłoby tutaj zbyt szerokie. 12 Wyrażenie stoicheia tou kosmou (stoichei/a tou/ ko,smou), które występuje dwukrotnie w Kol (2,8.20; zob. też Ga 4,3.9), nie znajduje się co prawda w hymnie, ale spełnia w tym liście rolę swoistego szyfru. 13 Znamienna jest dynamika ruchu i orientacji wyznaczona przez przyimki evn dia, eivj, które występują w obydwu zwrotkach w tej samej kolejności (zob. Z. Kiernikowski, Hymn pochwalny…, s. 305n). 11 8 stworzeniu. Mówi o Chrystusie jako Początku i Pierworodnym spośród umarłych. Zachodzi tutaj pewne rozszerzenie interpretacyjne terminu arche (avrch,). Termin ten oznacza początek, ale również władzę. W tym miejscu to słowo dotyczy już nie tylko początku istnienia, czyli stworzenia, lecz początku nowego stworzenia. Nadto aspekt władzy czy zasady tego nowego stworzenia jest podjęty dalej przez określenie: Pierworodny spośród umarłych. Chrystus stał się Władcą, Początkiem, nowym Początkiem, czyli posiada efektywną władzę nad całym stworzeniem, dlatego że podzielił śmiertelny wymiar stworzenia i jest żyjącym. Stał się umarły na podobieństwo stworzenia i żyje jako prwto,tokoj evk tw/n nekrw/n – Pierworodny spośród umarłych, czyli mający władzę wśród tych, którzy byli (są) umarłymi. Jest tu zawarta bardzo głęboka logika: żeby stworzenie – po zaistnieniu grzechu – mogło uzyskać prawdziwe życie, musi najpierw doświadczyć śmierci. Samo tego nie mogło przeżyć, dlatego miało miejsce Wcielenie, czyli wejście owego „Początku” (avrch,) w śmiertelne stworzenie, by wcielony Chrystus mógł dokonać w swoim ciele pojednania. Takie są treści zawarte w tych pierwszych orzecznikach drugiej strofy: „Początek”, „Pierworodny spośród umarłych”. Ten aspekt Wcielenia, jakim jest wejście w sytuację „umarłych”, jest wielkim krokiem w objawieniu się Boga: zaangażowanie się Boga w Jezusie Chrystusie w stworzenie. Nie jest to żaden przejaw panteizmu, lecz wcielenie Boga w zawinioną przez człowieka śmiertelność stworzenia, by w człowieku jako stworzeniu dokonać nowej orientacji, mianowicie przejścia przez śmierć i pojednania. Jest to najwyższe i ostateczne przyjęcie przez Jezusa Chrystusa struktury stworzenia i nadanie stworzeniu właściwej konsystencji – nic nie istnieje poza Nim, wszystko istnieje w Nim (strofa pośrednia, centralna), gdyż wszystko w Nim zostało stworzone (pierwsza strofa), a co zostało wprowadzone w nieporządek, niezależnie od tego, z jakiego powodu to się stało, w Nim zostało pojednane (druga strofa). On jako Pierworodny z umarłych jest początkiem pojednania nowego stworzenia i nad tym nowym stworzeniem (jednaniem) ma władzę (avrch,). Można więc zauważyć tendencję absolutyzującą znaczenie i rolę Chrystusa. Rola Chrystusa w pojednaniu, o którym mowa w drugiej strofie, jest wyraźnie bardziej absolutyzująca niż w strofie pierwszej, gdzie jest mowa o dziele stworzenia. Zasadniczym dla drugiej strofy jest sformułowanie, że w Chrystusie zamieszkała cała pełnia – pa/n to. plh,rwma. Tutaj dochodzimy do bardzo ważnego momentu, jakim jest kwestia interpretacji terminu pełnia. Istotne jest rozumienie tego, jaką pełnię ma na myśli Autor, mówiąc, iż ona cała zamieszkała w Tym, który jest Pierworodnym spośród umarłych – proto,tokoj evk tw/n nekrw/n i który jest Początkiem (avrch,) nowego porządku. Niewątpliwie chodzi o zamieszkanie w Nim pełni bóstwa – podobnie jak w 2,9. Gdyby jednak tylko o to chodziło i gdyby w Nim była tylko pełnia bóstwa, to jak mogłoby się w Nim, przez krew Jego 9 krzyża, dokonać pojednanie? Otóż w Chrystusie zamieszkała także pełnia tego, czym okazała się egzystencja człowieka po grzechu. Sformułowanie pa/n to. plh,rwma jest więc otwarte na to wszystko, co możemy nazwać pełnią braku obecności Boga, patrząc z pozycji człowieka po grzechu. Chrystus, jako Pierworodny spośród umarłych, stał się najbardziej „umarły”, aby właśnie ten moment egzystencji człowieka przemienić. Egzystencję tę charakteryzuje fakt, że człowiek po grzechu nie może, czy nie chce, znieść miłości Bożej takiej, jaką ona jest, i nie może znieść bliskości Boga takim, jakim On jest. Odczuwając jednak potrzebę Boga chciałby, aby Bóg był takim, jakim Go chce sam człowiek – co prowadzi do idolatrii. Dlatego Jezus na krzyżu przeżył dla nas opuszczenie, aby „pozostając” w tym opuszczeniu, otworzyć nowy etap w historii człowieka – doświadczenie, że Bóg nie opuszcza14. Dlatego ważne jest zrozumienie, iż w Jezusie Chrystusie zamieszkała cała pełnia tego, co wyraził On na krzyżu słowami Psalmu 22: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (Mk 15,34). Jest to bardzo trudny moment i nie wszyscy go rozumieją. Jego istota jest zaś następująca: w nikim nie okazała się bardziej i nie została bardziej przeżyta nieobecność Boga jak właśnie w Jezusie Chrystusie. To jest szokujące! I to jest bardzo istotny moment. Jezus Chrystus – chociaż nie był grzesznikiem, lecz tylko wziął na siebie naszą sytuację grzesznika – wypowiadając te słowa nie zrobił żadnego gestu, żeby zostać nieopuszczonym. Nikt z ludzi nie przeżył nieobecności Boga w tak czysty sposób jak Jezus Chrystus15. 5. Życie chrześcijańskie dziełem Boga w człowieku Dzieło pojednania, jakiego Bóg dokonał w Chrystusie, ukonkretnia się w szczególny sposób w życiu chrześcijan. Autor Listu do Kolosan wyraża to w tekście następującym bezpośrednio po hymnie (1,21-23). Wyraźnie kreśli stan, w jakim znajdowaliśmy się przed włączeniem w Tajemnicę Chrystusa: byliście niegdyś obcymi /dla Boga/ i /Jego/ wrogami przez sposób myślenia i wasze złe czyny (1,21). Był to czas (etap historii i etap życia) poza znajomością historii zbawienia. Ten etap należy już do przeszłości16. Teraz, to znaczy w zbawczym dziele Chrystusa, rozpoczął się nowy etap historii. Jest W tym tkwi problem akceptacji Mesjasza - ukrzyżowanego Syna Bożego, z czym mają niepokonywalną trudność wierzący Żydzi. 15 Jezus Chrystus przyszedł właśnie po to, żeby przeżyć do końca tę konsekwencję grzechu, jaką jest dla grzesznika doświadczenie nieobecności Boga. Jezus ten próg przeszedł. Człowiek, gdy znajduje się w sytuacji opuszczenia, sięga zazwyczaj po wszelkiego rodzaju rekompensaty, surogaty obecności kogoś. 16 W sensie historiozbawczym momentem zamknięcia przeszłości i otwarcia nowego stanu jest śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. W odniesieniu do życia poszczególnych ludzi tym momentem jest chrzest świadomie przyjęty wraz z jego konsekwencjami, albo później jakikolwiek moment uświadomienia sobie w życiu znaczenia chrztu i życia w mocy tego sakramentu (zob. Z. Kiernikowski, Hymn pochwalny…, s. 315-318). 14 10 to etap pojednania w Chrystusie. Oznacza to nową jakość życia, zmierzającą ku osiągnięciu pełnego zjednoczenia z Bogiem. Celem tego pojednania bowiem jest to, by przyjmujący byli przedstawieni jako święci, nieskalani i nienaganni przed Bogiem (zob. 1,22). To jest też owocem tego pojednania. Ze struktury tekstu i z całej jego wymowy wynika, że „bycie przedstawionymi jako święci, nieskalani i nienaganni”, jest zagwarantowane przez dokonane już dzieło, zależy ono jednak od indywidualnej postawy (koncepcji życia) każdego, kto poznał tę Tajemnicę pojednania, i tego, w jakiej mierze pozostanie on ugruntowany i stabilny w wierze i nie pozwoli odsunąć się (oderwać się) od nadziei Ewangelii, którą usłyszał (zob. 1,23). Nie ma jednak mowy o konieczności czy potrzebie wykonywania jakichkolwiek praktyk zbawczych. To Misterium Pojednania jest przekazywane przez posługę Apostoła, na którą składa się samo głoszenie słowa, ale także znoszenie zmagań i cierpień, które czynią go uczestnikiem Tajemnicy Jezusa Chrystusa (1,24 – 2,5). To Apostoł jest tym konkretnym gwarantem i nośnikiem spełniania się Misterium Chrystusa w ludziach. Aplikację zbawczego dzieła dokonanego w Chrystusie Autor Listu do Kolosan wyraża w syntetycznym sformułowaniu zapisanym w 2,6: Jak przyjęliście Jezusa Chrystusa jako Pana (~Wj ou=n parela,bete to.n Cristo.n VIhsou/n to.n ku,rion( evn auvtw/| peripatei/te). W przekładzie Biblii Tysiąclecia orędzie tego wiersza zostało zniekształcone17. Tekst grecki nie zawiera bowiem słowa „nauka”, które znajduje się w tłumaczeniu. Jest niezmiernie ważne, by mieć świadomość, że chrześcijanie nie przyjęli nauki o Jezusie Chrystusie, nawet nie możemy powiedzieć, że przyjęli naukę Jezusa Chrystusa, lecz przyjęli Jezusa Chrystusa jako Pana. Gdy wchodzimy głębiej we właściwe rozumienie Ewangelii, to dostrzegamy, jak wielka różnica tkwi między tym, co możemy określić jako przyjęcie nauki Jezusa Chrystusa, a tym, co jest zawarte w przyjęciu Osoby Jezusa, i to właśnie jako Pana. Chrześcijanie bowiem nie tylko przyjęli naukę Jezusa Chrystusa, lecz wprost Jezusa Chrystusa. Przyjęcie Jezusa Chrystusa tak, aby On był Panem i by w Nim postępować, oznacza stracenie swojej tożsamości dla siebie na rzecz tożsamości zorientowanej całkowicie na Jezusa Chrystusa, jak pisze św. Paweł: Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie (Ga 2,20). Kiedy uważamy, że przyjmujemy naukę o Jezusie Chrystusie, to zazwyczaj pozostajemy dalej z naszą tożsamością. Możemy nauczyć się tej nauki, tak jak nauczyliśmy się geografii czy geologii, czy medycyny. Potem Mamy tutaj konkretny przykład na to, jak łatwo przekład tekstu przystosowujemy do naszych możliwości rozumowych. 17 11 możemy żyć korzystając z tej nauki. Kiedy stwierdzamy, że zdobyta wiedza jest nam potrzebna, sięgamy po nią i z niej korzystamy, by żyć z jej pomocą. Każdy z nas jednak pozostaje wtedy zasadniczo tym, kim był wcześniej. Tymczasem chrześcijaństwo polega na tym, że człowiek po egzystencjalnym spotkaniu z Jezusem Chrystusem nie pozostaje tym, kim był, ale dokonuje się w nim przemiana (konwersja), staje się on nowym stworzeniem. Ontologicznie dokonuje się to raz, w chrzcie świętym. Jednakże jest to dopiero otwarcie procesu na płaszczyźnie egzystencjalnej. Ten proces stawania się nowym stworzeniem trwa przez całe życie chrześcijanina i jest związany z krzyżem, z obumieraniem dla siebie i uczestniczeniem w Zmartwychwstaniu (zob. Kol 2,11-15). Religijność natomiast będzie zawsze starała się uciekać od krzyża, bo nie przyjmie do końca prawdy o grzechu. Będzie się starała człowieka usprawiedliwić, jakoś mu pomóc, i to człowiekowi bardziej odpowiada, bo nie chce on wejść w konsekwencje grzechu, chce przykryć grzech. Człowiek stawia sobie przed oczy „boga”, który pokazywałby mu, jak schodzić z krzyża (zob. Mk 15,32 i paral.). Chrześcijaństwo zaś jest wejściem w realizm życia człowieka – łącznie z tym, czym jest śmierć i krzyż. Tego nie ma w religijności. Religijność raczej woli skoncentrować się na praktykach, postach i umartwieniach podejmowanych po to, aby omijać rzeczywisty krzyż. Człowiek jest gotów na wiele poświęceń, aby upraszać u Pana Boga osiągnięcie tego, czego on sam chce. W ten sposób można być „przodownikiem” pobożności w religijności, ale niekoniecznie chrześcijaninem. Życie chrześcijańskie zaś to przyjęcie działania Boga w człowieku przez Ewangelię i sakramenty. Ewangelizacja, o której tak wiele się teraz mówi, to właśnie wyprowadzanie ludzi z religijności, w której człowiek chciałby przy pomocy Boga realizować siebie, i wprowadzanie ich w takie poznanie Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego, dzięki któremu człowiek wierzący może podejmować krzyż codzienności i składać Bogu dziękczynienie i uwielbienie. Często jednak dochodzi tu do pomylenia pojęć, ponieważ uważa się, że ewangelizacja to mnożenie praktyk religijnych. Ewangelizować to nie znaczy nakłaniać do tego, by ludzie byli bardziej religijni. Ewangelizacja to od-religijnianie chrześcijaństwa, żeby wprowadzić dojrzałe postawy wiary, która pozwala wchodzić w realność życia, aż po ten wymiar: przez krzyż do umierania, by żyć nowym życiem mocą Zmartwychwstania. Religijność nie chce umierać. Chrześcijaństwo natomiast to świadome podejmowanie rzeczywistości krzyża i umierania, naturalnie jako drogi do wolności i pełni życia w Chrystusie. Taka jest istota chrztu. List do Rzymian definiuje chrzest jako zanurzenie w śmierć Chrystusa (zob. Rz 6,3-4), aby mieć z Nim udział w Jego Zmartwychwstaniu18. Warto położyć akcent na to, że to, co jest w naszej władzy, o czym my możemy decydować, na co możemy mieć jakiś wpływ, to nie kwestia zmartwychwstawania czy nowości życia, lecz kwestia bycia zjednoczonym z Chrystusem, który podjął śmierć krzyżową. O tym mogę decydować dzień po dniu: albo 18 12 6. Praktyki religijne a życie w Chrystusie (Kol 2,8-23) Wyrażona w sposób skondensowany prawda o strukturze życia chrześcijańskiego, jako włączenia w Jezusa Chrystusa i postępowania w Nim (Kol 2,6), zostaje rozpracowana w dalszej części Listu. Najpierw od strony negatywnej, to znaczy w pewnej polemice19 z religijnością opartą na praktykach, wynikającą z poczucia zależności od danej filozofii świata (2,823), a później pozytywnie w parenezie (3,1-17). Dla naszego tematu szczególnie ważny jest tekst wyrażający aspekt polemiczny. Wprowadzenie stanowi sformułowanie: Baczcie, aby kto was nie zagarnął w niewolę przez tę filozofię będącą czczym oszustwem, opartą na ludzkiej tylko tradycji, na żywiołach świata, a nie na Chrystusie (Kol 2,8). To ogólne podjęcie (a) zostaje rozpracowane w dalszych dwóch szczegółowych podjęciach (b i c) w wierszach 2,16-17 (b) oraz 2,18-19 (c), aby uzyskać swój kulminacyjny wyraz w wierszach 2,20-23, stanowiących niejako podsumowanie i ostateczny osąd tego rodzaju koncepcji życia. Trzy wspomniane podejścia wykazują podobną strukturę literacką i myślową, składającą się z czterech elementów. Autor najpierw, w ostrzeżeniu (1), sygnalizuje działalność tych, którzy zagrażają tożsamości chrześcijańskiej, później określa pole ich działalności (2), a następnie dokonuje ich krytycznej oceny (3), ostatecznie wskazując na Chrystusa jako na jedyną właściwą odpowiedź(4)20. Możemy to przedstawić w następującym schemacie: 1. Ostrzeżenie: a1 baczcie, aby nikt was nie zagarnął w niewolę (2,8), b1 nie osądzał (2,16), c1 nie pozbawiał (2,18). 2. Określenie pola: a2 filozofia... (2,8), b2 praktyki religijne (2,16), c2 uczucia religijne (2,18). 3. Ocena krytyczna: a3 wierutne oszustwo (2,8), b3 cienie rzeczy przyszłych (2,17), c3 cielesny sposób myślenia (2,18). być z Nim zjednoczonym, albo nie. Nowość życia zaś nie zależy już ode mnie, jest ona darem i łaską. Nasze chrześcijaństwo jest często wypaczone, ponieważ sami chcielibyśmy chodzić w nowości życia, chcielibyśmy kochać tak, jak kocha Chrystus, chcielibyśmy mieć udział w Zmartwychwstaniu, ale nie stać nas na pierwszy etap, który jest warunkiem wszystkiego, mianowicie na umieranie dla siebie według logiki Chrystusa (zob. Rz 6,5). 19 Nie jest to polemika wprost z błędnowiercami, ale raczej zwrócenie uwagi chrześcijanom ze wspólnoty w Kolosach na zagrażające niebezpieczeństwo i przywołanie ich do trzymania się na baczności. Zob. bliżej: Z. Kiernikowski, W obronie tożsamości chrześcijańskiej, Studia Gnesnesia, t. XIII, Gniezno 1999, s. 89. 20 Nie wchodzimy tutaj w szczegółowe przedstawianie i uzasadnianie struktury tych trzech pociągnięć tekstu; stanowi ona przedmiot oddzielnego studium. 13 4. Odpowiedź : a4 CHRYSTUS jako pełnia (2,9-15), b4 jako ciało-rzeczywistość (2,17), c4 jako Głowa (2,19). Interesujące jest bliższe spojrzenie na te teksty. Pierwszy z nich (a) jest bardziej ogólny i zasadniczy, a dwa następne (b i c) odnoszą się do aspektów szczegółowych. Przytoczmy więc tutaj te dwa szczegółowe podejścia21, czyli tekst Kol 2,16-19. Najpierw spojrzymy na tekst b – pierwsze szczegółowe ostrzeżenie: Niechaj więc nikt o was nie wydaje sądu co do jedzenia i picia bądź w sprawie święta czy nowiu, czy szabatu. Są to tylko cienie spraw przyszłych, a rzeczywistość należy do Chrystusa (2,16-17). Autor zwraca uwagę chrześcijanom z Kolosów, by nie czuli się uzależnieni od osądzania przez kogokolwiek co do jakości swego życia chrześcijańskiego na podstawie praktyk i zwyczajów religijnych, związanych ze spożywaniem pokarmów i z zachowywaniem świąt. Wszystkie tego rodzaju praktyki uważa za cień rzeczy przyszłych – skia. tw/n mello,ntwn. Tym samym nie odmawia im znaczenia i wartości religijnej (ewentualnie soteriologicznej) w ogóle. Miały bowiem one określoną wartość jako figury i zapowiedzi. Jednakże skoro nastąpiła pełnia czasu i gdy w Chrystusie spełniła się rzeczywistość, wszystkie tego rodzaju praktyki, będąc wobec rzeczywistości Chrystusa (sw/ma tou/ Cristou) jak zapowiadający i sygnalizujący cień, muszą ustąpić wobec tej rzeczywistości. Zauważyć należy nadto, że zachodzi tu specyficzna gra semantyczna wokół terminu soma (sw/ma). Podstawowe znaczenie tego terminu to ciało. Jednakże gdy stoi on w zestawieniu z terminem ski,a, czyli cień oznacza rzeczywistość22. Gdy więc czytamy sformułowanie a[ evstin skia. tw/n mello,ntwn( to. de. sw/ma tou/ Cristou/, tekst zdaje się z jednej strony sugeruować, żeby termin sw/ma rozumieć jako rzeczywistość, z drugiej strony, by zachować jego podstawowe znaczenie, czyli ciało. Jeśli teraz wiemy, że uprzednio wspomniane praktyki są nazwane cieniem, a rzeczywistością jest Chrystus, przy czym ta rzeczywistość ma jednocześnie odniesienie do ciała, i to Ciała Chrystusa23, to zarysowuje się interesujące spostrzeżenie. Analiza pierwszego (czyli 2,8-15) wymagałaby dłuższego przedstawienia, które przekraczałoby ramy niniejszego artykułu. Pozostawiamy to na inną okazję. Podobnie też, jeśli chodzi o podsumowanie (2,20-23). 22 Tak były pojmowane te dwa rzeczowniki w filozofii platońskiej (Platon, Respublica, 514a518b; zob. bliżej S. Schulz, sw/ma, w: Theologisches Wörterbuch zum Neuen Testament, t. VII, Stuttgart 1964, kol. 397). 23 Termin sw/ma ma w Kolosach specjalną wagę, gdyż określa Kościół jako Ciało Chrystusa (Kol – oprócz 2,17 – 1,18.24; 2,19). 21 14 Wynika stąd bowiem prawda, że chrześcijaństwo jest zorientowane na urzeczywistnienie wspólnoty wierzących jako Ciała Chrystusa (1,18; 2,19). Jest to diametralnie odmienne od religijności wyrażającej się w praktykach, które łatwo stają się kryterium w wartościowaniu miary religijności i służą powstawaniu pewnego odczucia konkurencji na polu praktyk religijnych i nierzadko prowadzą do podziałów i rozbicia (zob. Łk 18,9nn; 1Kor 1,12; 3,4nn). Chrześcijaństwo jest właśnie przezwyciężeniem tego rodzaju mentalności i budowaniem komunii przez przeżywanie przebaczenia i pojednania oraz świadomość przynależności do wspólnoty Ciała Chrystusa. Jest to komunia przekraczająca wymiary indywidualnej pobożności opartej na praktykach (zob. np. Mk 7,1-13; 1Kor 7,19; Ga 5,6; 6,15). Drugi ze wspomnianych tekstów (c) idzie jeszcze głębiej. Dotyka bowiem wnętrza człowieka, jego odczuć religijnych i tego, co w sercu może się wzbudzać przy okazji praktyk religijnych. Oto tekst: Niechaj was nikt nie odsądza od nagrody, zamiłowany w uniżaniu siebie i przesadnej czci aniołów, zgłębiając to, co ujrzał. Taki, nadęty bez powodu zmysłowym swym sposobem myślenia, nie trzyma się mocno Głowy, z którego całe Ciało, zaopatrywane i utrzymywane w całości dzięki wiążącym połączeniom członków, rośnie Bożym wzrostem (2,18-19). Autor zwraca uwagę Kolosanom, aby nie czuli się podlegli opiniom tych, którzy przez eksponowanie różnego rodzaju przeżyć i odczuć religijnych przy okazji spełniania religijnych praktyk przypisują tym przeżyciom znaczenie i wartość zbawczą i tym samym wyrabiają w sobie poczucie wyższości i wewnętrznej satysfakcji. Odsądzają zaś innych, to znaczy chrześcijan, od tego, co do nich należy na zasadzie daru i łaski24. Świadomość tych przeżyć i rodzące się uczucia religijne czynią bowiem owych ludzi w ich własnych oczach samowystarczalnymi, podczas gdy chrześcijanie żyją z tego, co pochodzi z Chrystusa-Głowy. Autor określa ten błędnowierczy stan znamiennym i bardzo mocnym sformułowaniem: nadęty zmysłowym sposobem myślenia. Greckie wyrażenie jest bardzo wymowne: nou.j th/j sarko,j. Tego rodzaju pojmowanie i przeżywanie religijności, mimo górnolotnych, wysublimowanych odczuć, jest po prostu według ciała i z ciała. Prowadzi ono do odłączenia od Chrystusa, który jest Głową Ciała, czyli wspólnoty, i jedynym principium życia wspólnoty. Warto też tutaj zwrócić uwagę na pewne curiosum gramatyczne: zdanie względne, odnoszące się z punktu widzenia gramatycznego do terminu: Głowa – kefalh/, rozpoczyna się zaimkiem względnym rodzaju męskiego: z którego, wskazując na Chrystusa jako Tego, który jest Głową, z którego rośnie całe Ciało. Stąd wniosek, że używając terminu: Głowa, Autor Listu Czasownik katabrabeno (katabrabeu,w) oznacza: pozbawiać kogoś tego, co mu się należy, przez niesłuszny (oszukańczy) arbitraż. 24 15 myślał o Chrystusie. Tekst ten uwypukla negatywny skutek (wszelkich) przeżyć religijnych, gdy są one przypisywane przez człowieka samemu sobie w oparciu o spełniane praktyki religijne. Skutek jest negatywny, gdyż objawia się jako brak jedności z Głową z powodu własnego pustego nadymania się sobą. Na tym tle w całej pełni jawi się więc to, co jest specyficznie chrześcijańskie, mianowicie poddanie się logice Głowy, którą jest Chrystus. 7. Kultyczne rozwinięcie Misterium Chrystusa w życiu chrześcijan Musimy zatem wrócić jeszcze do tego, co stanowi o tej logice Chrystusa-Głowy i czym ta logika jest. Zostało to przedstawione w hymnie, jak już wyżej zasygnalizowaliśmy. Sedno tej logiki tkwi w tym, co wyraża tekst 1,19-20: o[ti evn auvtw/| euvdo,khsen pa/n to. plh,rwma katoikh/sai kai. diV auvtou/ avpokatalla,xai ta. pa,nta eivj auvto,n( eivrhnopoih,saj dia. tou/ ai[matoj tou/ staurou/ auvtou/( ÎdiV auvtou/Ð ei;te ta. evpi. th/j gh/j ei;te ta. evn toi/j ouvranoi/j - Zechciał bowiem /Bóg/, aby w Nim zamieszkała cała Pełnia, i aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą: przez Niego - i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża (Kol 1,19-20). Jest to zatem dzieło pojednania wszystkiego Chrystusie mocą pokoju, jaki pochodzi z tajemnicy Krzyża. Pytając bliżej o zasadę pojednania, jakie spełniło się w Jezusie Chrystusie, zauważamy, że jest nią przyjęcie przeciwności, o czym również mówiliśmy wyżej. To przyjęcie przeciwności to ostatecznie krzyż – zło będące skutkiem grzechu. Jezus przyjął zło i hańbę i z tej pozycji w imieniu ludzi nawiązał na nowo relację posłuszeństwa z Bogiem Ojcem. On tę sytuację człowieka po grzechu przeżył aż do doświadczenia pełni braku, aż do przekleństwa, jak to się stało w Jego uniżeniu (zob. 1Kor 5,21; Ga 3,1013; Flp 2,7n). To uniżenie było „konieczne”, aby ten całkowity brak pełni, albo tę całkowitą pełnię braku, „pojednać” z Pełnią. Termin apokatallasso (avpokatalla,ssw) wskazuje na przywrócenie pierwotnego porządku i pojednania tego, co było rozdzielone, szczególnie ze względu na istniejące przeciwności (przeciwstawieństwa) oraz wynikające stąd odczucie niepewności i lęku25. Chrystus jako Syn Boży, Obraz Boga Niewidzialnego, stanowiący objawienie Bożej pełni, mógł zaryzykować siebie wobec tego, co było niepojednane, nieprzyjazne i wprost obce i wrogie, i przeżyć w sobie tę wrogość, by ją pojednać, otworzyć drogę powrotu do Boga. Dlatego też pojednanie nie jest przywróceniem zewnętrznej równowagi układów, lecz wewnętrznym otwarciem na inność – na to, co jawi się jako zagrażające zło. Jest to zburzenie rozdzielającego muru – wrogości (zob. Ef 2,14-18). Zob. H. Merkel, katalla,ssw w: H. Balz und G. Schneider, Exegetisches Wörterbuch zum Neuen Testament, t. 2, Stuttgart-Berlin-Köln 21992, kol. 644-650; zob. także N. Kehl, Der Christushymnus Kol 1,12-20, Stuttgart 1967, s.125-136. 25 16 W Jezusie zamieszkała cała pełnia – nie tylko pełnia bóstwa. To, że zamieszkała w Nim pełnia Bóstwa, jest samo przez się oczywiste. O tym zaś, że stało się to na sposób ciała, jest mowa w dalszej części Listu do Kolosan (zob. 2,9), natomiast w rozdziale pierwszym (w.19) jest mowa o całej pełni. Wyraża to całą pełnię w znaczeniu pozytywnym, to znaczy pełnię Boga, którym Jezus pozostał, ale także wskazuje na całą pełnię braku, jaką Jezus dobrowolnie przyjął pozwalając potraktować się jak grzesznik. Nikt z ludzi nie przeżył tak pustki swojej egzystencji jak Jezus. Nikt nie został tak – jak to powie św. Paweł w Liście do Filipian (2,7) – ekenosen (evke,nwsen), co dosłownie znaczy uczynił siebie pustym. Jezus uczynił to dla nas, zamiast nas, w nasze miejsce. Nikt z ludzi nie mógł tego przeżyć. Nikt nie mógł tak czysto jak Jezus powiedzieć: „Boże, czemuś Mnie opuścił”, i pozostać w tym opuszczeniu, to znaczy nie uczynić żadnego kroku, żeby z tego opuszczenia wyjść. Zamieszkała w Nim cała pełnia bóstwa i cały brak tej pełni26. Tego rodzaju postawa Jezusa i ten Jego sposób „egzystencji” na krzyżu jest ostatecznie najwyższym wyrazem kultu wobec Boga Ojca. A właściwie mówiąc jest wyrazem tego wszystkiego, czego Bóg dokonuje w człowieku, który przyjmuje Jego Wolę, by w jego życiu dokonywał się i okazywał kult należny Bogu ze strony człowieka i ostatecznie jedyny, o jaki chodzi w życiu człowieka wierzącego. Nie jest to kult oddawany z neutralnej pozycji człowieka, lecz z pozycji człowieka grzesznika, którego Bóg jedna ze sobą i czyni swoim, którego czyni swoim dzieckiem. Cały kult starotestamentalny był przygotowaniem do tego rodzaju kultu. Wyrażało się to już Psalmach: Nie chciałeś ofiary krwawej ani obiaty, lecz otwarłeś mi uszy; całopalenia i żertwy za grzech nie żądałeś. Wtedy powiedziałem: Oto przychodzę; w zwoju księgi o mnie napisano: Jest moją radością, mój Boże, czynić Twoją wolę, a Prawo Twoje mieszka w moim wnętrzu (Ps 40,7-9). Na inny sposób, ale taką samą treść wyrażają Prorocy: Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń (Oz 6,6). Ostatecznie to wyraził swoimi słowami sam Jezus, gdy interpretował swą historię przywołując właśnie słowa Ozeasza w kontekście powołania grzeszników (Mt 9,13) i w kontekście kultu: szabatu i świątyni (Mt 12,7)27. Przywołane prawdy dotyczące kultu są bardzo wymowne i bardzo znamienne. Przez nie otwiera się nowe rozumienie kultu. Święty Paweł wyrazi to w obrazach i określeniach, takich jak: jesteście świątynią Boga i Stojący pod krzyżem wołali: Jeśli jesteś Synem Bożym, zstąp z krzyża! (Mt 27,40), i będzie porządek na świecie. Innych wybawiał, a siebie nie umie wybawić… (Mk 15,31). Człowiek chce zachować swój porządek. Człowiek chciałby takiego Boga, który schodzi z krzyża. Co jednak by się stało, gdyby Jezus zszedł z krzyża? Co by nam zaoferował? Mielibyśmy bohatera, pokazującego jak pokonywać trudności, jak schodzić z krzyża. Pozostałby jednak nierozwiązany problem śmierci. Ale takiego właśnie Jezusa oczekujemy. Takiemu obrazowi Jezusa stale hołdujemy – Jezusa, który nam pomaga omijać trudności, bo to bardziej nam odpowiada, niż Jezus, który nie zszedł z krzyża, pozostał na nim aż do śmierci. 27 Zob. P. Podeszwa, Misericordia voglio e non sacrificio. La rilettura di Os 6,6 nel Vangelo di Matteo, Romae 2001. 26 17 Duch Boży mieszka w was (1Kor 3,16: 2Kor 6,16), lub: proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej (Rz 12,1) i innych podobnych. Chrześcijański kult składany Bogu to przeżywanie przez chrześcijanina w swoim własnym ciele, w swojej własnej historii tajemnicy Jezusa Chrystusa: Jego Śmierci i Zmartwychwstania oraz mocy Ducha Świętego na chwałę Boga Ojca. Chrześcijanin, mając w sobie znajomość tego Misterium Chrystusa, nie żyje już w napięciu spowodowanym obawą, że może go dotknąć jakieś zło (tzn. to, co jest powszechnie postrzegane jako nieszczęście28 itp.), bo wie, że umieranie dla siebie jest nieodwołalną częścią jego egzystencji, że skoro żyje w świecie, gdzie jest grzech, to zło go będzie dotykać. Wie też, że on sam jest grzesznikiem. Jest grzesznikiem świadomym skutków grzechu, ale jednocześnie mającym świadomość, że jest grzesznikiem „pod ochroną”, miłowanym przez Boga miłującego grzeszników i wydającego swego Syna za grzeszników (zob. Rz 5,6-11). Dlatego ma moc przyjmowania na siebie skutków grzechu – nie tylko swoich, ale także innych ludzi. Wierząc i doświadczając tego, że w Jezusie Chrystusie dokonało się odkupienie, służy dalszemu przekazywaniu tego odkupienia – pozwala, aby zło go dotykało (zob. np. Mt 5,39 w kontekście całego Kazania na Górze). Kiedy zło go dotyka, odpłaca przebaczeniem i miłością na wzór samego Boga (zob. 5,44n też w całym kontekście Kazania na Górze). Dokonuje się wtedy uobecnianie jakości (bycia dzieckiem) Boga. To jest kult uobecniający Boga wśród ludzi dla Jego chwały i dla zbawienia każdego człowieka, to znaczy, aby każdy człowiek mógł poznać Dobrą Nowinę o zbawieniu (zob. np. Rz 1,16). Kiedy zatem ktoś rani, a raniony przebacza i błogosławi (zob. np. Rz 12,14 w całym kontekście), to to przebaczenie dokonuje się mocą Jezusa Chrystusa, a raniący otrzymuje Dobrą Nowinę o przebaczeniu i pojednaniu i jej doświadcza. To właśnie należy do istoty obwieszczania Dobrej Nowiny (zob. Dz 2,32-39; 13,32-39). 8. Wzajemny związek kultu i ewangelizacji – stosunek wobec zła Jeśli w życiu ludzi wierzących dokonuje się taki kult, jak to właśnie przedstawiliśmy, to tego rodzaju kult Boga jest jednocześnie niesieniem Dobrej Nowiny ludziom, którzy nie znają Ewangelii i nie mają jeszcze dostępu do Tajemnicy Jezusa Chrystusa i życia z Niego i w Nim. Jest to światło Dobrej Nowiny i lekarstwo dla leczenia człowieka zagubionego w sobie przez grzech i żyjącego w niewłaściwych relacjach. Bóg dla ratowania tego świata, który nie może poradzić sobie ze złem, zesłał swego Syna, który stając jako pierwszy całego spośród stworzenia (Kol 1,15), stał się pierwszym Przy okazji można zwrócić uwagę na poprzedni przekład embolizmu, który termin perturbatio wyrażał terminem nieszczęście. Dobrze, że w obecnym tłumaczeniu użyto terminu zamęt. Chrześcijanin bowiem nie prosi o uchronienie od pojmowanego po ludzku nieszczęścia, lecz o uchronienie od zamętu, jaki mógłby się wkraść w jego wnętrze. 28 18 spośród umarłych (Kol 1,18), czyli ostatnim – żeby to zło miało na kogo spaść, żeby mogło być przez kogoś przyjęte i przetworzone. W Ewangelii św. Jana czytamy słowa Jana Chrzciciela, odnoszące się do Jezusa: Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata (J 1,29). Użyte tu określenie Jezusa jako Baranka nawiązuje do starotestamentalnych obrazów i zapowiedzi29. Jezus jest Barankiem, który „bierze na siebie” grzech świata – o` ai;rwn th.n a`marti,an tou/ ko,smou 30. Jezus nie przyszedł, by zmazać czy zgładzić grzech świata w jakiś nieokreślony sposób, ale by wziąć go na siebie, i w sobie niejako przerobić ten cały mechanizm grzechu przez postawę będącą wyrwaniem z serca człowieka logiki grzechu, czyli logiki życia dla siebie. Dokonało się w to Jego sercu. Stało się to w Nim i na Nim, żeby ci, którzy na Niego patrzą, wchodzili w taką samą postawę. Taka jest rola chrześcijan. Nie zamyka się ona w postawie ludzi religijnych, którzy idą do kościoła, i modlą się, żeby ich zło ominęło, lecz chrześcijan, którzy są świadomi tego, że zło w świecie istnieje i że oni mają moc brać to zło – skutek grzechu – na siebie31. Wydaje się nam często, że zło można (i trzeba) jakoś zlikwidować. Chcielibyśmy to uczynić i czasem próbujemy to czynić. Doświadczamy jednak, że nie mamy do tego mocy. Nie mamy bowiem mocy, by przyzwolić na to, by to zło nas mogło dotknąć i – przez nas przyjęte – zakończyło się. Nawet walcząc ze złem, sami chronimy się przed nim. Skutek tego często bywa taki, że to zło, odbijane w świecie jak piłeczka, najczęściej dotyka najsłabszych, ostatnich, tych, którzy nie mają go już na kogo zrzucić. Zazwyczaj bowiem każdy, kto jest mocny, kto ma władzę, posiada środki obrony, nie pozwoli, żeby zło dotknęło właśnie jego, nie pozwoli, by właśnie jemu wyrządzono zło. Zło zatem ipso facto spada zazwyczaj na najmniejszych, na najsłabszych32. Właśnie tym maluczkim, ubogim duchem, którzy sami z siebie nie mają mocy, by swoje prawa uczynić respektowanymi, obwieszczana jest Dobra Nowina (zob. Mt 11,5; por. Łk 4,18, a także całe Kazanie na Górze poczynając od Błogosławieństw Mt 5,3), jednak nie w tym znaczeniu, że mają się z tych swoich sytuacji „maluczkich” wyzwolić i Zob. np. tekst o Słudze Jahwe (Iz 53,7; por. Wj 12,3nn; Kpł 14,13.21.24n; Ap 5,6). Pierwotne przepowiadanie nawiązywało do tych obrazów i treści stojących za nimi (zob. np. Dz 8,32n; Rz 3,25). 30 Podkreślić należy tutaj, iż termin grzech został użyty w liczbie pojedynczej. Chodzi o grzech świata, jako cały mechanizm grzeszenia (logikę grzeszenia będącą skutkiem poznania dobra i zła przez człowieka w jego kategoriach, z czego wypływa postawa realizacji siebie na własną rękę i obrony siebie, prowadząca do konkretnych czynów), z którego wynikają poszczególne grzechy. Czasownik ai;rw znaczy: podnosić, nosić, brać na siebie, znosić. 31 Naturalnie nie jest to postawa, którą ktoś komuś może narzucić, lecz jest to przyjmowanie logiki Chrystusa obwieszczanej w Ewangelii i odkrywanie, iż ona jest jedynym sposobem i mocą dla uczynienia sensownym i płodnym życia człowieka. Nie zaczyna się to zazwyczaj od wielkich kroków, ale dokonuje się przez stopniowe wprowadzanie w Tajemnicę obwieszczoną Ewangelii i aktualizowaną dzięki mocy sakramentów. 32 Społeczności starają się co prawda w jakiś sposób to regulować prawami, działalnością charytatywną, organizuje się komitety, związki obrony itp. To jest bardzo ważne, nie w tym jednak tkwi sedno problemu (zob. Mk 14,7). 29 19 wyemancypować, lecz odkryć ich sens i wejść na drogę błogosławieństwa (zob. Mt 11,25-30). Postawa maluczkich i relacja do zła są jednym z bardzo istotnych kryteriów obecności chrześcijaństwa i jego misyjności – niesienia światu Ewangelii. Ujmując schematycznie problem relacji do zła33, można wskazać, że istnieją trzy zasadnicze postawy wobec zła. W świecie funkcjonują dwie postawy. Pierwszy, najbardziej pierwotny sposób reakcji na zło, to ucieczka od zła34. Drugi to próba pokonania czy zwalczenia zła. Jednakże zło nieprzebaczone powoduje powstanie zła35. To są dwie postawy, na które stać człowieka i do których człowiek i społeczeństwa się uciekają. Istnieje jednak trzecia postawa – właśnie ta otwarta przez Jezusa Chrystusa. Jest to postawa specyficznie chrześcijańska. Nie jest ona przykrojona do możliwości naturalnych człowieka, lecz opiera się na mocy Chrystusa. Ci, którzy przyznają się do Niego, są - podobnie jak On – zorientowani na gotowość brania zła na siebie. Chrześcijanin ma moc bycia zabijanym przez zło będące skutkiem grzechu drugiego człowieka, aby objawiać życie dla drugiego, to jest specyficznym przemawianiem – Dobrą Nowiną (zob. np. 2Kor 4,7-14). Właśnie przede wszystkim tę Tajemnicę celebrujemy w Eucharystii. Eucharystia jest na odpuszczenie grzechów, czyli – możemy powiedzieć – na likwidację grzechu, w sensie przyjmowania na siebie grzechu, ciągu grzechów, logiki grzechu. Eucharystia to jest właśnie wydawanie się Jezusa za grzechy. Nie jest to tylko ryt, lecz uzdolnienie człowieka do uczestnictwa w Tajemnicy, którą celebruje. Ci, którzy biorą udział w Eucharystii, jeśli ją celebrują jako chrześcijanie, nie celebrują jej (głównie) po to (w jakiejś swojej intencji), żeby ich jakieś (określone) zło ominęło (chociaż tak bywa), lecz żeby otrzymać moc wchodzenia w Tajemnicę Jezusa Chrystusa, a więc być otwartym na przyjmowania zła i świadczyć przebaczenie w celu jednoczenia. Jeśli w uczestnikach Eucharystii nie ma tej otwartości na wejście w przeżywanie Tajemnicy odkupienia z nieprawości przez branie skutków zła na siebie, to przeżywaniu Eucharystii grozi pogańska instrumentalizacja. Chrześcijanie sprawują Eucharystię, żeby mieć moc bycia znakiem odkupienia dla innych, żeby zło nie uderzyło w kogoś innego, lecz raczej w nich samych, którzy właśnie z Eucharystii czerpią moc przetwarzania zła (zob. Rz 12,21). Chrześcijanin, oparty na Jezusie Chrystusie, spożywając chleb eucharystyczny, pijąc z eucharystycznego kielicha, otrzymuje moc Stale mamy na myśli nie zło w kategoriach moralnych, lecz egzystencjalnych. Przejawia się to w różnego rodzaju alienacjach, których wzrost obserwujemy na co dzień. 35 Może dokonywać się to przez zapobieganie czy łagodzenie skutków zła lub przez zwalczanie przyczyn, co – ze względu na wolną wolę człowieka – łatwo prowadzi do gwałtu i przemocy wobec tego, od kogo (uważa się, że) pochodzi zło. Kończy się to często zwalczaniem zła przemocą, która zazwyczaj rodzi kolejne zło. Efektem tego są różnego rodzaju obozy koncentracyjne, ale też takie domy i tacy rodzice, w których „zło” (pozornie) się nie dzieje, ale łatwo dzieje się poza ich domami czy poza zasięgiem rodziców. To jest stłumienie, represja zła. Zło wypierane gwałtem łatwo gwałtem się odbija. 33 34 20 wchodzenia w Tajemnicę na podobieństwo Jezusa i brania na siebie skutków grzechu, a tym samym stawania się narzędziem odpuszczania grzechów. Nie chodzi tutaj o odpuszczenie grzechów sakramentalne, ale egzystencjalne. Chrześcijanin ma moc bycia pośród grzechu świata, pośród skutków grzechu jako aktywny czynnik odgrzeszający. Dlatego Eucharystia, tak rozumiana, jest źródłem całego życia chrześcijańskiego i jego szczytem, ale nie dla kultywowania zachowawczej koncepcji życia, lecz dla propagowania życia misyjnego: ewangelicznego i ewangelizującego, czyli niosącego ludziom Dobrą Nowinę o przebaczeniu grzechów. Chrześcijanin czerpie swoje życie z Jezusa Chrystusa, aby tracąc swoje życie w świecie, nieść światu życie. Tym samym jest on dla świata znakiem nadziei. Jest to nadzieja misyjna, gdyż przekracza wszelkie ludzkie schematy i horyzonty. Jest to nadzieja oparta na mocy otrzymanego nieskończonego przebaczenia i wyrażająca się w przebaczeniu po ludzku nieobliczalnym albo przynajmniej gotowym na niesienie takiego przebaczenia – nieprzewidywalnego ludzką wyobraźnią i niewykonywalnego ludzką mocą, spełnianego jednak mocą Eucharystii. Eucharystia wprowadza w płodne życie tam, gdzie jest śmierć i umieranie, żeby objawiło się Nowe Przymierze na przebaczenie – właśnie tam, gdzie jest zło i jego działanie36. Nikt sam z siebie tego nie potrafi. W każdym jednak może to się stać w oparciu o Eucharystię, przez uaktualnienie tego, co stało się po raz pierwszy w chrzcie. Tam, gdzie właściwe jest celebrowana i przeżywana Eucharystia, tam objawia się moc misyjności Kościoła, tam kształtuje się moc ewangelizacji. O takie właśnie chrystianizowanie naszej religijności chodzi. 36 Na to wskazuje zapowiedź Nowego Przymierza, np. w Jr 31,34.