Trzeba pogratulować Panu Krzysztofowi kunsztu dziennikarskiego

advertisement
Trzeba pogratulować Panu Szendzielorzowi
artykułów o Miasteczku
Oczywiście, z pewną przekorą tak chciałbym powiedzieć, pisząc ad vocem do
ostatnich artykułów o Miasteczku Śląskim autorstwa Krzysztofa Szendzielorza. Bowiem w
istocie czy się nam to podoba, czy nie, to nie ulega wątpliwości, iż są one panaceum na
wszystkie bolączki, jakich doznaje nasza Gmina. Są takim wołaniem o opamiętanie się
miasteczkowskich władz, aby dalej nie zmierzały tą drogą prowadzącą donikąd, ażeby
burmistrz przyszedł „po rozum do głowy” i przestały robić „głupstwa za głupstwem”. Bo
czymże innym jak nie głupotą polityczną jest to, że myśli o likwidacji obecnego Gościńca
Sportowego a dawniej Hotelu „Miasteczko” i chce go albo sprzedać albo jego budynek
zaadoptować
na
cele mieszkalne. Wikłając się w
jakieś „podejrzane układy” z
Międzygminnym Towarzystwem Budownictwa Społecznego Sp. z o.o. w Tarnowskich
Górach i to za przekazane 200 tys. zł. Jak by zdaniem autora nie można było tych
pieniędzy przeznaczyć na coś innego, bardziej chwalebnego. Troska godna pochwały.
To tak jak i zupełnie niezrozumiałym był długotrwały – jak czytaliśmy w innym
artykule Szendzielorza – opór burmistrza Drozdza przed utworzeniem w Brynicy świetlicy
dzielnicowej, do czego rzekomo wielokrotnie namawiał Polska Dziennik Zachodni. O czym
z pewnym namaszczeniem nie omieszkała zaznaczyć również Pani Redaktor Monika
Pacukiewicz. Może i rzeczywiście mieszkańcy Brynicy powinni być bardziej wdzięczni
zatroskanej gazecie niż burmistrzowi za pojawienie się świetlicy. Bo burmistrz za każdym
razem mówił o wielu trudnościach a Redakcja jak za pstryknięciem kliszy fotograficznej –
i stało się. Co nawet zaskoczyło p. Radną Adamus, która tematem świetlicy w Brynicy
żyła od początku obecnej kadencji Rady Miejskiej w Miasteczku Śląskim.
Ale â propos wstawiennictwa gazety w sprawach mieszkańców naszej gminy –
dziwi mnie jednak, że też takiej akceptacji nie udało się zauważyć w odniesieniu do
decyzji Gminy Miasteczko Śląskie dotyczącej zakupu budynku byłej szkoły i biblioteki w
Żyglinie przy ul. Śląskiej. Nawet, jeżeli miałaby w tym budynku znajdować się
samorządowa placówka kultury z pewną namiastką muzeum. W takich okolicznościach
dla redakcji gazety „bezpieczniej” było zwrócić uwagę na kwotę transakcji. A nóż może
ktoś spróbuje sobie poużywać nad marnowaniem publicznych pieniędzy przez władze
miejskie, które miałyby się w tym przypadku nie liczyć z groszem, kupując „stare budy”.
Stąd podejście analogiczne do tego, jakie obserwowaliśmy
komentarze
o
działaniach
burmistrza,
przymierzającego
się
już kiedyś czytając
do
zakupu
budynku
zabytkowego Spichlerza. No, ale ktoś może powiedzieć, że się bez powodu czepiam…
Czego z pewnością nie można przypisać głównym sojusznikom p. Szendzielorza,
którzy tak w pisanych przez niego artykułach jak i przeprowadzanych sondach stanowią
najbardziej miarodajną grupę opiniotwórczą na temat Miasteczka Śląskiego. Oczywiście,
mam na myśli p. radnego Jana Banasza oraz p. Zbigniewa Tila. No, bo co by nie
powiedzieć – zapewne jest czystym przypadkiem, że prawie za każdym razem w
zamieszczanych artykułach odwołuje się p. Szendzielorz do tych postaci. Bowiem można
stwierdzić, że z jednej strony mamy do czynienia z doświadczonym radnym, znającym
materię działań samorządu miejskiego na wylot a z drugiej strony przedstawiony jest
nam reprezentant młodszego pokolenia, który w śmiałości i zdecydowaniu wyrażanych
sądów sprawia wrażenie jakby tajemnice samorządności gminnej, miejskiej posiadł w
stopniu porównywalnym do pierwszego. Że też dotąd nikt się na nim nie poznał a jedynie
p. Szendzielorz. Ale też p. Krzysztof nie próbuje nawet udawać, że w podpieraniu się
głosami obu Panów rządzi czysty przypadek, ponieważ nikt by w to nie uwierzył, tak jak i
w to, że wszystkich trzech Panów nic nie łączy. Nie uprawiając spiskowej teorii dziejów pragnę zauważyć, że jeśli nie rodzinnie, to sympatiami „politycznymi” należą do „lepszej
cząstki Miasteczka Śląskiego”. Afirmują do poprzednich władz samorządowych, do
Stowarzyszenia „Góra Jerzego” oraz do środowiska staromiasteczkowskiego. A ponadto
hołdują przekonaniu, że „tylko My jesteśmy godni chwały rządzenia w tym mieście”. Stąd
zbieżne z tym co powiedziałem jest myślenie w stylu – „Jak My ponownie a może w
nowym
wcieleniu
będziemy
rządzić
w
mieście
…”,
jak
nastanie
ta
oczekiwana
rzeczywistość, to dotacja dla parafii na prace renowacyjne nie będzie problemem, to w
Żyglinie będzie pod dostatkiem placów zabaw i boisk, o skwerach i innych miejscach dla
rekreacji nie mówiąc, a władze miejskie – to w ogóle o nic nie trzeba będzie prosić. A i
organizacje pozarządowe nie będą musiały się nawet wysilać, aby napisać jakiś program i
stawać do konkursów, ogłaszanych w trybie przepisów ustawy o organizacjach pożytku
publicznego i o wolontariacie. Tak Szanowny Czytelniku, mieszkańcu naszej gminy, tak
będzie się działo niebawem, zgodnie z oczekiwaniami niektórych ...
A i pozostałościami cmentarza żydowskiego, zgodnie z sugestią p. Szendzielorza
będzie zajmował się przede wszystkim burmistrz miasta, bo w końcu od tego jest. Tak
jak i burmistrz w Tarnowskich Górach, który – przez analogię można byłoby sądzić –
zajmuje się podobnym cmentarzem. A nie, np. Stowarzyszenie „Góra Jerzego”, które
powstało jak mniemam – w celu propagowania historii i tradycji regionalnej, w tym
miasteczkowskiej, tytułem pobudzania świadomości obywatelskiej. Jednakże „w grodzie
św. Jerzego” tego rodzaju organizacje i ludzie, którzy są z nimi formalnie związani albo
byli w przeszłości, nie są od inicjatyw społecznych. Cmentarz żydowski – nie, to zbyt
ryzykowne kroki. Tak się może dziać w Tarnowskich Górach, o czym napisał w jednym z
artykułów p. Szendzielorz. Nie wspominając o tarnogórskim burmistrzu, mówił o
działaniach członków i sympatyków Fundacji Kultury i Sztuki na rzecz cmentarza
żydowskiego przy ul. Gliwickiej. Tak mogło jeszcze być w Wielowsi, o czym prasa
informowała w ubiegłym roku,
gdzie kirkutem zaopiekowały się dzieci i młodzież z
miejscowej szkoły wraz z nauczycielem historii i sołtysem. No ale to jest wieś a nie
miasto. W Miasteczku Śląskim według p. Szendzielorza tym tematem ma się zajmować
przede wszystkim burmistrz miasta. I on ma się tu zająć konkretną robotą a nie mówić o
potrzebie rozwiązania tego nieco wstydliwego problemu w kontekście tego co po
cmentarzu pozostało.
I
burmistrz
Drozdz
zajmuje
się
tą
sprawą.
Nawet,
jeżeli
podczas
przeprowadzonej swego czasu rozmowy z redaktorem – zbył go, wystarczająco zrażony
twórczością, jaka jest na temat Miasteczka uprawiana. Zaś powodem wcześniej podjętych
w tej kwestii rozmów, może być korespondencja mailowa z p. Dariuszem Walerjańskim,
pracownikiem Żydowskiego Instytutu Historycznego – Dział Dokumentacji Zabytków,
której ostatni skan został zamieszczony na stronie internetowej miasta. Natomiast, co
zostało przedstawione w gazecie? Pan Szendzielorz napisał w taki sposób, jak to zwykle
miał już okazje czynić … W końcu jednak takie widzenie rzeczy. I nie powinno to już w
ogóle nikogo dziwić. Przecież łatwiej jest uprawiać mentorstwo niż zaangażować się w
konkretne
przedsięwzięcie.
okolicznościach
być
sobą
Łatwiej
niż
p.
Szendzielorzowi
burmistrzowi,
od
czy
którego
p.
Tilowi
w
oczekiwalibyśmy
takich
tego
wszystkiego, czego sami nie możemy albo nie chcemy zdziałać. W imię różnych racji. Ale
o nich przy innej okazji…
Zdzisław Franus, Z-ca Burmistrza Miasta
Download