Kontekst teoretyczny do podstawowego tekstu: Seminarium Instytutu Socjologii UW 9 marca 2010 Mikołaj Lewicki Fragmenty pracy doktorskiej, Polski dyskurs transformacyjny w perspektywie teorii modernizacji i czasu, napisanej pod kierunkiem prof. dr hab. Mirosławy Marody Hasło „No Future”, które pamiętam z mojego dzieciństwa, gdy pojawiało się ni stąd ni z owąd na warszawskich murach, obok zamazywanych haseł opozycyjnych, było malowane na murach Londynu, a później całej Zachodniej Europy jako symbol antyestabliszmentowego myślenia. Dopiero po wielu latach, właściwie niedawno zdałem sobie sprawę, że punkowskie „No Future”, narodziło się w świecie, którego przyszłość była tak pewna, jak nigdy nie była pewna w moim świecie. Bez względu na to, czy mowa o latach PRL-u, czy też o okresie po ’89. Jeden z największych paradoksów, jakie próbuję opisać w swej rozprawie doktorskiej polega na tym, że w momencie, gdy przyszłość społeczeństw najbardziej rozwiniętych była najbardziej pewna i gwarantowana przez model „welfare state”, nastąpiło gwałtowne załamanie myślenia o projektach przyszłości. Załamanie, które po roku ’89 zamieniło się w ideologię „końca historii”, a później – stało się zbiorową obsesją znikającej przyszłości i pełnego pośpiechu, pędu ku nieznanemu. Co zatem stało się z przyszłością – zarówno „polską”, jak i przyszłością społeczeństw późnej nowoczesności? To właśnie wokół tego pytania o przyszłość, skoncentrowane są analizy mojej rozprawy doktorskiej. Punktem ich wyjścia jest dość oczywiste założenie, iż myślenie o przyszłości przebiega zawsze w pewnych ogólniejszych ramach interpretacyjnych. Przez dziesiątki lat to myślenie o przyszłości – zarówno w naukach społecznych, jak i w obszarze polityki - podporządkowane było próbom odkrycia „obiektywnych mechanizmów” zmiany, a tym samym podzielało ogólne cechy paradygmatu nowoczesności pojmowanego jako sposób myślenia i bycia (Bauman 2003, Wagner 1998). Dyskurs modernizacyjny, którego specyficzną odmianą jest dyskurs transformacyjny, osadzony jest na pewnych metateoretycznych fundamentach – przyjęciu założeń o możliwości obiektywnego poznania, które doprowadzi do stworzenia spójnego i całościowego obrazu rzeczywistości społecznej, a jeśli nie całościowego, to obiektywnego obrazu jednego z jej elementów (np. struktury 1 społecznej, tożsamości narodowej, czy też podziałów politycznych). To zaś miało otworzyć możliwości kontroli rzeczywistości, dzięki przyrostowi wiedzy oraz ewolucyjności zmian społecznych. W swej rozprawie próbuję wykazać, iż ramy dyskursu, oparte na paradygmacie „nowoczesności zorganizowanej”, w której ład społeczny opiera się na funkcjonalnym zróżnicowaniu, idei i instytucjach państwa narodowego oraz „welfare state” (Wagner 1994), stają się obecnie „gorsetem”, w którym coraz trudniej opisać zmianę społeczną dokonującą się nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Jak pokazuję, pojęcie modernizacji, centralne dla tego typu dyskursu, jest używane w zasadniczo dwóch znaczeniach: jako procesu „unowocześniania”, ciągłego „wytwarzania” i „konstruowania” nowoczesności, oraz jako procesu osiągania nowoczesności przez kraje, które zostały uznane za opóźnione, zacofane, bądź rozwijające się i „goniące” te najbardziej rozwinięte, a więc – jako drogi do nowoczesności. Poddając krytycznej analizie oba te znaczenia w pierwszej części mej rozprawy, odwołuję się do dwóch perspektyw myślenia: - po pierwsze, do tych nurtów krytyki paradygmatu nowoczesności – reprezentowanych m.in. przez Becka, Giddensa, Luhmanna, Latoura, czy też Foucault - w których pojawia się problem obserwacji. Obserwacja ta jest zawsze zależna i uwikłana przez punkt obserwacyjny, co ogranicza „obiektywność” przyjmowanych w jej ramach wskaźników postępu, a także, prowadzi do przedefiniowania pojęcia kontroli. Peter Wagner mówi w tym kontekście o nowoczesności zorganizowanej jako modelu dyscyplinizowanych społeczeństw liberalnych i ten paradoks świetnie pokazuje, że im bardziej staramy się kontrolować społeczeństwo, by było w nim więcej wolności dla jednostek, tym bardziej staje się ono opresywne, a przede wszystkim – niepewne i pozbawione stabilności - po drugie, odwołuję się do krytyki paradygmatu modernizacji jako pewnego modelu zmiany społecznej. Jeśli nie uniwersalnego, to przynajmniej konstruowanego w oparciu o uniwersalne wskaźniki oraz o przekonanie, że istnieje pewien uniwersalny wzorzec rozwiniętych społeczeństw. Sama konstatacja wielości modernizacji nie jest tu jednak punktem docelowym. Staram się pokazać, iż problem porównywania rozwojów jest problemem na wskroś temporalnym – jest porównywaniem dwóch ruchów. Pytaniem podstawowym staje się tu pytanie jakich ruchów: modelowego i imitującego, czy też wielu ruchów wzajemnie współzależnych? Tak ukierunkowane rozważania teoretyczne nad nowoczesnością i modernizacją doprowadzają mnie do kwestii czasu społecznego jako sposobu obserwacji zmiany społecznej oraz takich procesów, których nie sposób zamknąć w uniwersalnych modelach. Innymi 2 słowy, w drugiej części rozprawy proponuję, by przyjrzeć się zarówno owym ogólnym ramom interpretacyjnym, jak i samym dyskursom o zmianie społecznej, z perspektywy teorii czasu społecznego, rozwijanych coraz intensywniej w paradygmacie „późnej nowoczesności” (Adam 1990, Beck 2002, Giddens 2000, Wagner 1994, Luhmann 2008). Krytyka nowoczesności z perspektywy czasu społecznego wymaga najpierw zdefiniowania czasu. Meadowskie pojmowanie czasu jako sposobu wiązania przeszłości z przyszłością, w teraźniejszości, rozwinięte, ale i twórczo wkomponowane w pojęcia procesu i struktury, w teorii Luhmanna oraz koncepcjach Helgi Nowotny, dotyczących „czasu laboratoryjnego” oraz „rozszerzonej teraźniejszości” pozwalają mi spojrzeć na fenomen pośpiechu oraz braku przyszłości z innej perspektywy niż ta, którą na ogół proponują krytycy „kultury instant”, antropolodzy badający tożsamość i jej rozpad, itd. Z tej perspektywy, problem czasu to problem redukcji złożoności, która nie pozwala pozbyć się problemu ryzyka. Ryzyka przeciwstawionego nie tyle bezpieczeństwu, lecz niebezpieczeństwu. Inaczej mówiąc, późna nowoczesność wysuwa na plan pierwszy problem niepewności i niestabilności sposobów obserwacji oraz działania systemów i podsystemów społecznych. Czy mowa tu o problemie ekologicznym, czy też o współzależnościach między gospodarką a polityką lub kulturą, we wszystkich obszarach natykamy się na kwestię tego, że ludzka wiedza produkuje skutki uboczne – efekty działań ludzkich, które wymykają się kontroli społecznej. Nowoczesność starała się ich pozbyć poprzez ich eksternalizację, także poza czas – poprzez uznawanie pewnych zdarzeń i ich obserwacji, za nieprawdopodobne, niemożliwe, przeszłe, czy tradycyjne. Horyzontem, który to usprawiedliwiał miała być pewna i opanowana przyszłość. W późnej nowoczesności, w której obecnie żyjemy, zaczynamy dostrzegać, iż zabiegi wokół kontroli przyszłości prowadzą do przepełnienia teraźniejszości informacjami i decyzjami. Stąd kategoria rozszerzonej teraźniejszości – jako sposobu, w jaki społeczeństwo nie chcąc definiować niepewności, stara się ją zakryć zabiegami, które mają ją wyeliminować teraz i w przyszłości. Przyjęcie perspektywy proponowanej przez Luhmanna pozwala dostrzec, że współzależności między podsystemami i systemami społecznymi są obecnie tak duże, iż czas porzucić myślenie o pewności i stabilności i przyjrzeć się temu, w jaki sposób możemy sobie inaczej poradzić z niepewnością. Z tej perspektywy problemy nie tylko o zasięgu globalnym, dotyczące np. zmian klimatycznych, ale i problemy rozwoju społeczeństw „modernizujących się”, jawią się jako problemy definiowania przyszłości. Przyszłości nieustannie obciążonej naddatkiem wielu możliwych scenariuszy, do których społeczeństwo 3 powinno się przygotowywać, miast stawiać na kolejne konstrukty pewności, społecznej integracji, etc. Konstatacja ta, zamykająca drugą część mej rozprawy doktorskiej, stanowi zarazem punkt wyjścia do części trzeciej, w której poddaję analizie polskie dyskursy transformacyjne. Skupiam się w niej na analizie dwóch modelowych sposobów myślenia o zmianie społecznej, ustanawiających dwa sposoby konstruowania przyszłości. Pierwszy z nich to przyszłość zamknięta w paradygmacie modernizacji jako imitacji. Znajduje ona swój wyraz głównie w procesach transformacji gospodarczej, potocznie określanej jako „terapia szokowa”. Towarzyszący jej dyskurs startuje od pojęcia „normalizacji” - ma być tak jak na Zachodzie – lecz w swej istocie zmierza ku rewolucyjnemu czasowi, a jak staram się pokazać, de facto dokonuje rewolucji w strukturach poznawczych, która wrzuca polskie społeczeństwo w struktury czasu ponowoczesnego, z jego problemem zindywidualizowanej niepewności. W ramach tego dyskursu Polacy mają stać się przedsiębiorczymi jednostkami, zarządzającymi swym bezpieczeństwem. Państwo i społeczeństwo są w tej perspektywie myślenia raczej zagrożeniami niż zabezpieczeniami. Drugi modelowy typ dyskursu, który poddaję analizie, przyjmuje wizję przyszłości zamkniętej w wyidealizowanej przeszłości republikańskiej wspólnoty. Wizja ta, obecna w dyskursie o IV RP, jest dla mnie ilustracją funkcjonowania w Polsce takich struktur temporalnych, które problem przyszłości rozwiązują poprzez zwrócenie się ku przeszłości. I to w podwójnym sensie, gdyż startują one od rewolucyjnego projektu rozliczenia się z przeszłością, rozdziału czystej wspólnoty od wspólnoty brudnej, zwanej także „układem”, by zmierzać do „normalizacji” znajdującej swój wyraz w wyobrażeniu Polski „illo tempore” – jako republikańskiej postmodernistycznym wspólnoty, relatywizmem. nieskażonej podziałami społecznymi oraz Paradoksalnie, to właśnie ten typ myślenia, przyjmującego, iż polską drogą do nowoczesności jest powrót do przeszłości – zarówno w postaci rozliczenia się z nią, jak i w postaci idealnego wzorca - pozwala lepiej dostrzec współzależności z otoczeniem polskiego społeczeństwa, niż miało to i ma miejsce w beztroskim przekonaniu o wspólnocie celów i interesów, patronującym myśleniu w kategoriach „terapii szokowej”. Praca moja ma ambicje głównie teoretyczne. Uważam, iż bez refleksji nad poznawczymi ograniczeniami możliwości mówienia o ładzie społecznym oraz o rozwoju społeczeństw, nie sposób zrozumieć zmian w Polsce. Staram się jedynie zasygnalizować, iż dyskurs publiczny, choć trzyma się kategorii nowoczesnych, de facto mnoży kryzysy i wikła się w probelmy złożonych relacji między podsystemami społecznymi, takimi jak gospodarka, 4 polityka, czy prawo i kultura. Dzieje się tak dlatego, iż miast „domykać” i stabilizować przyszłość, w istocie ją eliminuje. W moim przekonaniu, dopiero przyjęcie perspektywy, przy której widać, iż problemy polskie coraz trudniej dają się włożyć w gorset myślenia nowoczesnego, pozwala dostrzec, iż po roku ’89 społeczeństwo polskie zaczęło funkcjonować w czasie ponowoczesnym. Czy jednak konstatacja, iż pod wpływem tego ponowoczesnego czasu przyszłość Polski znika, a wykorzystywane formy detemporalizacji – poprzez zamrażanie przyszłości bądź przeszłości - są coraz mniej skuteczne nie prowadzi po prostu do wniosku, iż podobnie jak w społeczeństwach rozwiniętych, mamy do czynienia z problemem prezentyzmu współczesnych kultur? Z jednej strony tak – rzeczywiście, stajemy przed pozornie tym samym problemem, przed którym stają społeczeństwa, które dyskusji o późnej nowoczesności nie unikają. Z drugiej jednakże, sam fakt, iż polski dyskurs kwituje wszelkie próby wyjścia poza paradygmat nowoczesności jako przejaw „postmodernistycznego bełkotu”, znacząco ogranicza możliwość dostrzeżenia, że nasza przyszłość jest dużo bardziej zależna od przyszłości „na zewnątrz”, niż od wewnętrznej przebudowy polskiego społeczeństwa, czy to w duchu liberalnym, czy republikańskim. Jeśli chce się budować projekt, to być może najpierw należy przyjrzeć się jego obecnym i potencjalnym ograniczeniom. 1.3. Redefinicja racjonalności porządku społecznego – „nowoczesność zorganizowana” U podłoża myślenia o nowoczesności pojawił się szereg pytań dotyczących samego procesu zmiany. Po pierwsze, ze względu na samą dynamikę zmian (wystarczy tu wspomnieć o doświadczeniu rewolucyjnym), ład społeczny przestał być oczywistością. Doświadczenie rozpadu, wyrażane bardzo różnie – poprzez wykorzenienie, alienację, zerwanie, etc., skłoniło do zadawania szeregu fundamentalnych, jak się okazało, dla socjologii pytań: o warunki zmiany i stabilności poszczególnych społeczeństw, dynamikę wewnętrzną i zewnętrzną procesów społecznych, czy też wreszcie – możliwości kontroli procesów zmiany. Odpowiedzi na te pytania były, jak się wydaje, w większości optymistyczne bądź dające przynajmniej perspektywy na przyszłość. Wynikało to w dużej mierze z obserwacji rozwoju społecznego, poprzez coraz bardziej zinstytucjonalizowane, normatywizowane i abstrakcyjne „konwencje” (Wagner 2000: 31-35). Dopiero w XX wieku, w dyskursie o nowoczesności, rezerwa czy też nawet wątpienie w oświeceniowy porządek absolutny, oparty na racjonalnym ładzie wolnych 5 jednostek, pojawiły się wątki wprowadzające ograniczenia i korekty do procesu rozwoju społecznego. Tak więc, na przykład rynek przestał być traktowany jako naturalny mechanizm, regulujący relacje między jednostkami, w sposób wyłącznie racjonalny, prowadzący do uzgodnienia interesów partykularnych z interesem ogólnospołecznym, jakim był wzrost gospodarczy, a w efekcie – przyrost ogólnospołecznego dobrobytu. Dla Marksa, racjonalność rynkowa była wszechogarniającym procesem „subsumcji” wszystkiego tego, co nie utowarowione, zamiany relacji społecznych (urzeczowienie) i doprowadzeniem do dehumanizacji, już nie tylko stosunków produkcji, ale właściwie całej cywilizacji. Modernizacja kapitalistyczna była więc nieuchronna, wyniszczająca, ale jednocześnie była jedyną drogą do rewolucji i stworzenia nowego społeczeństwa, opartego na Wielkim Projekcie, który miałby doprowadzić do powstania societas perfecta. (Marks 1976; Flis 1989) Gdy jednak z czasem okazało się, że prawa rynkowe mogą prowadzić do ograniczenia konkurencji – tworzenia się monopoli, napięcia zaś między poszczególnymi grupami społecznymi (ujęte w dychotomiczny podział między pracodawcami i pracownikami) tudzież między gospodarkami poszczególnych państw wymagają ingerencji państw, prawa rynkowe miały ulec korekcie. Doprowadziło to do stworzenia regulacji zapewniających demonopolizację, ale także określających normy relacji między pracodawcami a pracownikami. Normatywizacja pracy – jej czasu, warunków, sposobów wynagradzania, reprezentacji pracowniczej, etc. została włączona w regulacje rynkowe. Zmieniło to rozumienie efektywności przedsiębiorstw. Efektywna praca miała być możliwa wówczas, gdy zorganizuje się już nie tylko warunki pracy, ale także wypoczynku oraz zabezpieczenia podstawowych potrzeb pracowników. Przykładem tego typu myślenia był fordyzm (Bendix 2000). Od czasu analiz Keynesa, kwestie skutków ubocznych działania rynku, w postaci, choćby bezrobocia, czy biedy przestały być zagadnieniami marginalnymi, lecz stanęły w centrum zainteresowania ekonomistów, dążących do optymalizacji funkcjonowania wolnych rynków (Landes 2000). Nie byłoby to możliwe bez refleksji nad konsumpcją i jej wzorcami. Tu także od lat dwudziestych XX wieku mieliśmy do czynienia z konwencjonalizacją, jak twierdzi Wagner (1994). Utowarowienie zastąpiło wymianę opartą na wykorzystaniu tego, co dziś nazwalibyśmy kapitałem społecznym, efektywność produkcji pozwoliła na ogromne zwiększenie dostępności towarów, a zatem ich umasowienie. To zaś doprowadziło do dwóch równolegle biegnących procesów: homogenizacji wzorców konsumpcji oraz indywidualizacji 6 samej konsumpcji, przede wszystkim w oparciu o strukturalne zróżnicowanie społeczne (Bourdieu 2006; Inglehardt 1997). Analiza wielu takich konwencjonalizacji doprowadziła Wagnera do sformułowania pojęcia „zorganizowanej nowoczesności” – takiej, która poprzez szereg konwencjonalizacji tworzy system społeczny składający się z wielu podsystemów rządzących się własnymi logikami, ale jednocześnie będących względnie autonomicznymi i często wchodzącymi ze sobą w szereg współzależności. Owe współzależności regulowane są abstrahującymi od kontekstu regułami, które definiują zasady partycypacji, działania i kontroli w danych instytucjach. Tu szczególnie ważnym opisem była zapoczątkowana przez Webera analiza biurokratyzacji. Zarówno dla niego, jak i kontynuatorów analizy nowoczesnych instytucji ten wymiar nowoczesności stanowi jej centralną właściwość, ponieważ z funkcjonowaniem nowych reguł w instytucjach powiązane są procesy kulturowe a przede wszystkim polityczne. Zasady określające granice polityczności, warunki uczestnictwa w niej, a także – zasady legitymizacji i reprezentacji (jako najbardziej istotnej kwestii politycznej) stały się więc granicami wyznaczającymi nie tylko porządek wewnętrzny państw narodowych, ale miały także - poprzez odniesienie do „innych” - regulować relacje z innymi społeczeństwami. Syntezy pojęcia nowoczesności (zwanej przez niego Pierwszą Nowoczesnością) dokonał miedzy innymi Ulrich Beck, wskazując na jej sześć zasadniczych jej cech (Beck, Bonss, Lau 2003). Społeczeństwa nowoczesne są społeczeństwami państwa-narodu (1), skupionego na określonym terytorium, z dobrze zarysowanym porządkiem instytucjonalnym, definiującym państwo, ale także wyznaczającym ramy działalności dla przedsiębiorstw (sfery gospodarczej), w której powstały relacje między kapitałem a pracą, początkowo postrzegane jako z natury antagonistyczne, z czasem – jako sfera poddająca się koordynacji i regulacji. Jednocześnie relacje te zaczęły wyznaczać podziały grupowe – czy też lepiej powiedzieć – klasowe, na których ufundowany został porządek polityczny. Nie byłoby to możliwe bez stanowiącego ich podłoże płciowego podziału pracy, opartego na modelu nuklearnej rodziny, z asymetrią relacji między kobietą, a mężczyzną i upodmiotowieniem przede wszystkim, mężczyzny, jako pełnoprawnego i najpełniej korzystającego z wolności. Indywidualizacja (2) tych społeczeństw – proces tworzenia jednostek, których status wyznaczany jest przez osiąganie, a nie przypisanie, oraz przez wolną wolę, także w tworzeniu wspólnot, grup i społeczności, regulowany jest poprzez instytucje – normy, wartości, regulujące relacje między nimi. To „społeczeństwa pracy” (3) [work-societies], w których dąży się do pełnego zatrudnienia (wykorzystania całej siły roboczej), które przyniesie najbardziej zracjonalizowany i zaplanowany system gospodarczy i społeczny. Przyroda (4) 7 (natura) jest z jednej strony niewyczerpalnym substratem, czymś zewnętrznym wobec ładu społecznego, jednocześnie jest jego podstawą ze względu na wykorzystanie jej jako surowca w procesie rozwoju. Jej wykorzystaniu i regulacji relacji wewnątrz i na zewnątrz społeczeństwa ma służyć naukowa racjonalność (5), której rozwój rozumiany jest jako demistyfikacja tego, co do tej pory miało panować nad jednostkami (odczarowanie świata, ale jednocześnie – emancypacja). Wzrost złożoności relacji społecznych i instytucjonalnych jest rozwiązywany poprzez funkcjonalne zróżnicowanie (6) i powstanie względnie autonomicznych podsystemów, regulujących poszczególne zbiory instytucji i praktyk. Nie byłoby to skuteczne, zdaniem Becka, bez podziału na ekspertów i sferę, w której obowiązuje zdrowy rozsądek, z oczywistym prymatem wiedzy eksperckiej nad zdroworozsądkową. 4.2.4. Czas nowoczesności Barbara Adam (2003) zaproponowała, by czas nowoczesności scharakteryzować poprzez „5 K” („5 C's”): 1. kreację czasu wedle ludzkiego projektu 2. komodyfikację czasu 3. kompresję czasu 4. kontrolę czasu 5. kolonizację czasu. „Kreacja czasu na ludzką miarę” to nic innego jak czas linearny, który został „odkryty” przez Newtona, a następnie zuniwersalizowany i zeksternalizowany. Nie ma w nim Boga jako gwaranta teleologii. Mało kto obecnie pamięta, iż istniały, czy istnieją nadal inne sposoby oznaczania zmiany, bądź określania wymiarów czasu. Jak sugeruje Adam, stało się tak wówczas, gdy „czas światowy” zaczął być postrzegany wedle praw postępu, czy historii, jako logiki niezależnej od ludzkiego działania. A nawet jeśli zależnej, to nie tyle poprzez nadawanie sensu czasowi i jego wymiarom, ile poprzez zmienną ze swej natury interpretację pozycji wydarzeń, na jednej osi czasu. Kłócić się można na temat daty upadku Kartaginy czy śmierci Sokratesa, tudzież tego, czy to śmierć Cezara była początkiem końca Imperium Rzymskiego, czy też raczej dopiero później i nie tyle na skutek śmierci Cezara, ile na skutek szeregu poprzedzających ją wydarzeń, nastąpił wspomniany proces. Jednak nikt nie zakwestionuje odniesienia do astrologicznych miar czasu. 8 Komodyfikacja czasu jest konsekwencją struktury czasu światowego – jego abstrakcyjności i niezależności od kontekstu. Dodajmy jedynie, iż ta właściwość czasu wydaje się być najłatwiej wytłumaczalną, jeśli wziąć pod uwagę przyczyny, dla których czas na ludzką miarę stał się czasem wszechobecnym i dominującym. Czas utowarowiony przypomina medium komunikacji tak, jak opisywanym jest medium komunikacji w rodzaju pieniądza (Parsons 1968). Czas jako własność i jako abstrakcyjna jednostka pomiaru może być z powodzeniem stosowana niezależnie od kontekstu, co w świetle poprzedniego rozdziału doskonale pasuje do nowoczesnego ideału wiedzy. Poszczególne podsystemy społeczne – ekonomia, polityka, rodzina, czy nauka rządzą się własnymi formami zróżnicowania funkcjonalnego. Tworzą swe własne „społeczeństwa” (Luhmann 1989: 91-120). Tym, co pozwala skoordynować komunikację między nimi, jest odniesienie do czasu światowego – koordynacja komunikacji podsystemów, poprzez czas. Jak już zostało to podkreślone, newtonowskie miary czasu jako przemierzania odcinka w przestrzeni pozwalają na kompresję czasu poprzez przyśpieszenie mierzonych procesów, odnajdujące swe dowody w coraz dokładniej odmierzanym czasie zegarowym. Technologiczny rozwój pozwala zatem skrócić czas potrzebny do zakończenia pewnego procesu i rozpoczęcia nowego. To właśnie kompresją czasu tłumaczy się przyśpieszenie, jak łatwo zauważyć w odniesieniu do opisanych na początku koncepcji „przyspieszenia wszystkiego”. Kompresja oznacza jednakże również to, iż procesy, które były od siebie oddalone zarówno przestrzennie, jak i czasowo, stają się sobie bliższe i coraz trudniej oddzielić wzajemnych współzależności między nimi. To tu z kolei jest miejsce na tłumaczenie paradoksu fragmentacji doświadczenia – skoro coraz trudniej oddzielić od siebie równoległe procesy, to znaczy, iż ich wzajemne współzależności są trudne do usunięcia z pola widzenia, trudne do zignorowania. Chodzi tu o taki typ ignorancji, jaki miewali fizycy, ucinając dziesiąte miejsce po przecinku, w pomiarach procesów, czy ekonomiści w mierzeniu relacji między walutami. Tymczasem procesy równoległe przestają być rodzajem „szumu”, który należy zredukować, by odkryć ważne związki przyczynowo-skutkowe, lecz stają się nieodłącznym elementem postrzegania procesów. Te obserwacje przysługują jednak już bardziej analizie ponowoczesności, o której nieco dalej. Kontrola nad czasem jest kolejną, w świetle tego, co zostało już opisane, oczywistą właściwością czasu nowoczesności. Skoro czas ma być obiektywny i uniwersalny, to znaczy, iż można nim skolonizować wszystkie te przestrzenie (wszystkie te społeczeństwa), w których do tej pory tenże nie dominował. Ale kolonizacja czasem nowoczesności, odnosi się, zdaniem Adam także do procesów kolonizowania wymiarów przeszłości i przyszłości. 9 Przeszłość, na podstawie teraźniejszego stanu wiedzy jest na nowo odkrywana i na nowo opanowywana, szczególnie w tych wymiarach, które do tej pory wydawały się być trudne do zrozumienia (współczesna znajomość etiologii chorób pozwala dokonać radykalnych reinterpretacji średniowiecza (problemu zarazy, na przykład), zaś projektowanie rozwoju społecznego zapewnia kolonizację wymiaru przyszłości. Werner Bergmann (1983), opierając się głównie na koncepcjach Luhmanna, wskazuje na cztery podstawowe formy kolonizacji przyszłości. Pierwszą z nich są utopie, jako radykalnie różne od istniejących (teraźniejszych) porządków. Jednocześnie utopie są “przyszłością, która nie może się zacząć” - są nieosiągalnymi horyzontami myślenia i odnoszenia teraźniejszości, do przyszłości. Wedle Luhmanna (ale także w tradycji Szkoły Frankfurckiej), utopie przyszłości wyrażają społeczne nadzieje oraz obawy. Są zarazem narzędziem krytyki teraźniejszości. Sposobem budowania alternatyw dla tego, co wydaje się być pewne, konieczne czy naturalne (Bloch 1955; Mannheim 1992). Z kolei technologie oraz planowania orientują społeczeństwa ku temu, co na zasadzie ciągłości oraz wedle zastanej wiedzy, ma być pewne, dzięki rozwojowi technologii oraz poprzez planowanie. Tworzone są zatem stochastyczne równania, statystyczne wyliczenia prawdopodobieństwa oraz jasno zdefiniowane porządki przyczynowo-skutkowe, które mają pozwolić na zarządzanie przyszłością – jej kontrolę. Wreszcie kolejnym obszarem kolonizacji przyszłości poprzez czas nowoczesności stają się ubezpieczenia społeczne i kwestia bezpieczeństwa socjalnego. Kwestia pewności przyszłości przestaje być kwestią wyłącznie poznawczą, nabierając coraz bardziej wymiaru moralnego (uprawnienia), prawnego i instytucjonalnego. Bezpieczeństwo przyszłości populacji staje się domeną już nie tyle określonych grup (np. przedsiębiorców, od czasów “ekonomii społecznej”, czy też w modelu fordowskim), lecz przede wszystkim – politycznej reprezentacji – państwa i jego instytucji. Planowanie i statystyki zostają zaprzęgnięte w dokonywanie prognoz, perspektyw, a przede wszystkim – planowanie bezpieczeństwa przyszłości. Jak zauważa Bergmann, tak wysokie wartościowanie bezpieczeństwa nie byłoby możliwe, gdyby nie rozwinęły się formy myślenia o perspektywach temporalnych (horyzontu przyszłości jako głównego odniesienia dla teraźniejszych decyzji i działań), unaukowionego (w formie pojęcia i modelu racjonalności) moralizowania na temat odraczania gratyfikacji. Pewność przyszłości, zawarta w pojęciu bezpieczeństwa staje się dla “zorganizowanej nowoczesności” niemal tym, czym był Eschaton dla społeczeństw opartych na wizji przyszłości jako wizji Sądu Ostatecznego. “Bezpieczeństwo socjalne będzie udziałem wszystkich” - bardziej lub mniej otwarcie brzmiała obietnica zorganizowanej nowoczesności. 10 Jednak równie ważną formą kolonizacji przyszłości były także rewolucje. Mając właściwości myślenia utopijnego, ideologie rewolucyjne przyjmowały jednocześnie niepewność oraz ryzyko jako punkt wyjścia do pewnej jasnej i radykalnej w swym odniesieniu do teraźniejszości wizji przyszłego społeczeństwa. Choć ufundowane na doświadczeniu zerwania z dotychczasowym porządkiem – na niepewności, rewolucje w gruncie rzeczy ograniczały niemal nieskończenie wielokrotną wizję przyszłego rozwoju społecznego do wizji emancypacji, poprzez rozszerzenie obszaru wolności. Wyzwolenie, paradoksalnie jednak, choć odwołuje się do braku ograniczeń, definicją tego, kto, jak i w imię czego ma być wyzwolony, jednocześnie pozwala opanować niepewność otwartego horyzontu przyszłości. A zatem – ją skolonizować. Wymienione przez Adam “5 K”, jak się wydaje, dobrze podsumowują paradygmat czasu ilościowego, zobiektywizowanego w pomiarze zegara oraz eksternalizacji jego doświadczenia. A więc uznania, iż czas jest właściwością świata, niezależną od jego postrzegania. Wydarzenia mają przypisaną im pozycję na osi czasu. “Strzałka czasu”, czyli bieg czasu implikuje, iż owa pozycja jest nieodwracalna. Ale jednocześnie, owo ułożenie na osi czasu sprawia, iż można się „cofać” w czasie, chcąc odkryć przeszłość. Przeszłość jest więc jedna, a jej odkrycie jest aktywnością odkrywania, a nie wytwarzania, rekonstrukcji, etc. Opis czasu nowoczesności, wedle Adam, de facto zamyka kwestie omówione poprzez pokazanie genezy czasu ilościowego, zarówno z perspektywy analitycznej (czas serii B), jak i historycznej – kolejnych przekształceń „czasu światowego”, tudzież współistnienia z nim innych form temporalnych. 8.4. Transformacja – modernizacja - postmodernizacja Szczególnie po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, głosy podsumowujące lata transformacji stały się niemal powszechne. Jednym z nich był głos Marka Ziółkowskiego, choć jeszcze antycypujący akcesję, bardzo charakterystyczny dla problematyzowania modernizacji, a starający się przedstawić logikę już nie tyle transformacji, co modernizacji Polski, w warunkach jej uczestnictwa, przynajmniej prawnego i instytucjonalnego w strukturze państw rozwiniętych – w Unii Europejskiej. 11 Choć transformacja – powtórzmy – została uwieńczona sukcesem, to oczywiste jest, że zmiany w społeczeństwie polskim dokonują się nadal. Zmienia się charakter gospodarki, następuje przejście od społeczeństwa przemysłowo-rolniczego do społeczeństwa postindustrialnego, usługowego, informacyjnego, dokonało się ekonomiczne, społeczne i kulturowe otwarcie na świat, przejście od ‘prowincji imperium’, do peryferii czy półperyferii światowego systemu gospodarczego czy kulturowego. Zmiany te można ujmować w kategoriach modernizacji, które to pojęcie jest genus proximum dla pojęcia transformacji.(...) Dokonujące modernizacji społeczeństwo polskie jest w znacznej mierze grupą ‘naśladowczą’ w stosunku do społeczeństwa ‘przodujących’. Tak jak używało się pojęcia „transformacja imitacyjna', tak też można mówić o ‘modernizacji imitacyjnej’. (Ziółkowski 1999: 41) Nie tylko więc chronologicznie późniejsze losy Planu Hausnera, ale także wcześniejsze głosy w dyskursie naukowym i publicznym ogłaszały koniec etapu transformacji – zmiany reformatorskiej, która przyniosła normalność. „Normalność” jako pojęcie porządkujące typ dyskursu zaczęła się jednak już na początku lat 90-tych, gdy przestano mówić o „bezkrwawej rewolucji”, a zaczęto o „koniecznych reformach”. Kiedy więc stało się jasne, iż o rewolucji roku 1989 nie może być mowy, na placu boju pozostał dyskurs o powrocie do normalności. Kwestią sporną pozostało jedynie, jak i w jakim porządku łączyć ze sobą owe „bloki” zmian takie, jak wprowadzanie instytucji demokracji parlamentarnej, gospodarki wolnorynkowej, z rozwiniętym sektorem prywatnym i zredukowanym udziałem państwa i sektora publicznego w relacjach rynkowych, jak tworzyć nowe prawo, zachowując ciągłość z prawem sprzed 1989 roku, jak krzewić przedsiębiorczość i uczyć funkcjonowania w nowych warunkach społecznych i gospodarczych, czy wreszcie – jak regulować wzajemne relacje między owymi zmianami. Z perspektywy najbardziej technologicznej wszystko zamykało się w trójcy „stabilizacja [pieniądza], liberalizacja [gospodarki, szczególnie na poziomie mikro – decyzji konsumenckich i możliwości działalności gospodarczej], budowa instytucji [gospodarczych, politycznych, etc.]” (Balcerowicz 1997). Świadomość jednostek, nawyki i instytucje z natury swojej zmieniają się wolniej niż reguły rynkowe, tudzież następują co najwyżej na skutek decyzji politycznych, a nie równolegle z nimi. Dlatego też, znaturalizowane pozostają takie kwestie jak same reformy gospodarcze, definicja warunków początkowych, tudzież zależności miedzy gospodarką a innymi podsystemami społecznymi. Te ostatnie stanowią de facto czynniki przyśpieszające, bądź częściej – spowalniające zmiany gospodarcze, które są także o tyle naturalne, że nieuchronne i zobiektywizowane. Niektórzy obserwatorzy obarczają radykalną transformację gospodarczą winą za polityczne komplikacje, jakie w toku tych przemian się pojawiają. Jest to typowy błąd w rozumowaniu według zasady post hoc, ergo proper hoc. Jest prawdą, że problemy gospodarcze rzeczywiście oddziałują na zachowania polityczne, a największym wyzwaniem, przed jakim stają kraje 12 postsocjalistyczne, jest potrzeba utrzymania i umocnienia demokracji oraz doprowadzenia do końca procesu przechodzenia do kapitalistycznej gospodarki rynkowej. Zmiany polityczne mają jednak również swoją własną dynamikę, określoną czynnikami pozaekonomicznymi, które w pewnych przypadkach są nawet ważniejsze niż czynniki ekonomiczne. Z pewnością tak właśnie było w Polsce, gdzie np. raczej niefortunne terminy wyborcze (wybory prezydenckie w 1990 r., tj. w pierwszym roku transformacji gospodarczej, oraz wybory parlamentarne w 1991 r.) nie miały nic wspólnego z czynnikami ekonomicznymi. Ta ewolucja polityczna była, ogólnie rzecz biorąc, obiektywnym hamulcem reformy gospodarczej i można by nawet twierdzić, że korzystne wyniki gospodarcze uzyskano wbrew niej (Balcerowicz 1993b). Zamiast oskarżać radykalną reformę o spowodowanie komplikacji politycznych, należałoby raczej uznać ją za czynnik, który umożliwia wykorzystanie specyficznego kapitału politycznego do posuwania naprzód transformacji gospodarczej. (Balcerowicz 1997: 79) Nic nie jest tak pewne, jak model gospodarki rynkowej w wersji neoliberalnej, jak można by wnioskować z tekstów już nie tylko Balcerowicza, ale także innych ekonomistów, a także dziennikarzy i komentatorów polskiej gospodarki (Gadomski 2004, Winiecki 2007). Jednocześnie, projekt jaki Balcerowicz realizował, jako wicepremier dwóch rządów – „pierwszego wolnego rządu”, premiera Mazowieckiego i drugiego – premiera Buzka, miał cechy projektu rewolucyjnego, nazywanego przez samego autora – transformacją bliską maksymalnej prędkości – terapią szokową: „Terapię szokową" w czystej postaci, tj. radykalne przejście do prywatnej gospodarki rynkowej, możemy określić jako takie przekształcenia, w toku których poszczególne procesy składowe przebiegają ze swoją maksymalną możliwą prędkością. Jak to zwykle bywa w przypadku kategorii „czystych", trudno znaleźć w rzeczywistości dokładny odpowiednik takiego typu przemian. Być może najbliższy byłby przykład Wschodnich Niemiec. ... Innym przykładem podejścia radykalnego są przemiany gospodarcze realizowane w Polsce w latach 1990-1991. Były one przedmiotem wielu analiz, czasami wręcz karykaturalnych. Warto więc podkreślić radykalny, ale nie dogmatyczny charakter polskiej reformy gospodarczej. Była ona radykalna, albowiem wiele ważnych procesów przebiegało w tempie zbliżonym do maksymalnego, jednocześnie zaś nie była dogmatyczna w tym sensie, iż w pewnych dziedzinach, w których brak było niezbędnych warunków instytucjonalnych do wprowadzenia mechanizmów rynkowych i w których celowe wydawało się zastosowanie przejściowych rozwiązań nierynkowych, z takiej możliwości skorzystano. (Balcerowicz 1997: 96) To podstawowy paradoks polskiej modernizacji: zmiany, które były najbardziej radykalne- w sferze gospodarczej, nazwane transformacją gospodarki, a mające cechy zmian rewolucyjnych, o czym będzie jeszcze mowa - pozostały niemal natychmiast uznane za część naturalnego porządku III Rzeczypospolitej. Natomiast zmiany w innych sferach – choć w owym dyskursie także uznane za z gruntu reformistyczne, a nie rewolucyjne, budziły szereg wątpliwości oraz dylematów, obecnych w dyskursie publicznym oraz naukowym. O tyle więc jest transformacja „powrotem do normalności”, o ile nie mówi się o radykalnych zmianach gospodarczych i nie próbuje powiązać ich ze zmianami w innych 13 podsystemach społecznych. Dlatego też takie terminy jak „kapitalizm zaprojektowany” („capitalism by design”) w intencji ich twórców miały wskazywać na paradoksy, a w efekcie okazywały się dobrymi etykietami, które miały określać na wskroś, jak chcieliby tego ich zwolennicy, racjonalne i naturalne procesy rozwoju. Paradoks tego typu myślenia o zmianie polegał także na tym, że instrumentem wprowadzania zmian, mających przynieść endogennie i spontanicznie wykształcający się porządek społeczno-gospodarczy miało być państwo. Ale jednocześnie udział państwa w gospodarce był od początku uznawany jako zło konieczne. Jego rola miała się sprowadzać do regulatora konfliktów społecznych, poprzez polityczne instytucje oraz regulatora reguł makroekonomicznych, które należało maksymalnie oddzielić od kontekstu politycznego. Docelowo – im mniej państwa w gospodarce, tym lepiej. Tymczasem w okresie transformacji potrzebne są reguły stanu wyjątkowego. Zgodnie z duchem i zasadami myślenia o nowoczesności zorganizowanej, przyjęto perspektywę, w której najważniejsza jest odpowiedź na pytanie o relacje między podsystemami definiowanymi jako niemal „bloki” z opowieści sowietologów o sporach o władzę w ZSRR (blok przemysłowo-zbrojeniowy vs. blok paliwowo-energetyczny), nazywane w dyskursie „ładem instytucjonalnym”, gospodarką, „polityką”, bądź „sferą polityczną”, społeczeństwem lub grupami społecznymi, tudzież kulturą. Porządek synchronii szybko więc nabierał cech porządku diachronii, w którym rozważa się relacje między jednostkami układu na zasadzie odniesień do modelu i próbuje wypracować uzasadnienia bądź wytłumaczenia dla ewentualnych odstępstw od modelu. Czas jest zaś traktowany jako ograniczony zasób. Mamy więc do czynienia z „pierwszym” „K” Barbary Adam – czas nabiera coraz bardziej wartości przeliczeniowej, łatwo go utowarowić. Oczywiście nie było to nowością po roku 1989. Pieniądz jako medium wymiany oraz stosunki pracy, które jak najbardziej oparte były na „studiach ruchu” istniały właściwie od tego samego momentu, jak w innych krajach Europy. Nowe natomiast jest ich „urynkowienie” i poddanie ekspansji rynku na nowe jak dotychczas dziedziny aktywności (podsystemy). Czas coraz bardziej stawał się pieniądzem, ale jednocześnie – mając swą wymierną wartość – stawał się jeszcze bardziej abstrakcyjny. A im bardziej abstrakcyjny, tym łatwiej przekładalny między podsystemami. Ta przekładalność, jak zostało to już wcześniej przedstawione ma swoje ograniczenia, które stawały się coraz bardziej widoczne, gdy tłumaczenia w obrębie modelu oraz teorii tudzież nawet mniej naukowych koncepcji wymagały do sięgnięcia po elementy nie tyle abstrakcyjne, co odwołujące się do kontekstu. A ten – wraz z ze swoim specyficznym 14 uspołecznienienm, niósł w sobie czas inny, niż światowy i abstrakcyjny „Standard Time”. Ilustracją konfliktów między wymiarami czasu – przestrzenią doświadczenia i horyzontem oczekiwań, a tym, w jaki sposób pieniądz jako medium wymiany transformuje czas w wartość przeliczeniową jest kwestia prywatyzacji. Oto na podstawie narzędzi ekonomicznych oraz kryteriów wyceny [accountability] wyceniane zostały nie tylko dobra trwałe i ruchome (takie jak surowce, grunt, maszyny, a nawet projekty przedsiębiorstw), lecz również „czynnik ludzki” - a więc sami pracownicy z ich umiejętnościami oraz oczekiwaniami. Owa wycena była zamianą czasu na pieniądz w podwójnym sensie: po pierwsze, zakładała, iż uabstrakcyjnienie wartości prywatyzowanego zakładu określi jego „prawdziwą wartość”, nie skrywaną pod żadnymi ideologiami, podobnie, jak terapia szokowa odkryła prawdziwe bezrobocie PRL-u, zdaniem Balcerowicza. Podział majątku prywatyzowanych przedsiębiorstw odbywał się wedle zupełnie nowej logiki, której nie rozumieli pracownicy zakładów, a szerzej – społeczeństwo. Jak pokazuje Elizabeth Dunn, w książce „Prywatyzując Polskę”, to właśnie kryteria wyceny były czymś, co wprowadziło rewolucyjne rozumienie nie tylko pracy i wartości zakładu pracy, ale także rewolucyjnie wprowadzało konwersję czasu (doświadczeń pracowników oraz ich poczucie własnej wartości) na jednostki pieniężne (Dunn 2008). Po drugie jednak – wycena zakładała, iż pracownicy będą mieli kompetencje do tego, by stać się „udziałowcami”, a nie jedynie pracownikami przedsiębiorstwa. A zatem zakładała uwewnętrznienie nowych zasad, które wówczas były całkowicie niezrozumiałe dla pracowników prywatyzowanych przedsiębiorstw. Jeśli więc Spojrzymy na te dwa wymiary procesu prywatyzacji, okaże się, że utowarowienie czasu jest w Polsce procesem, który nie skończył się wraz z industrializacją i wprowadzeniem na ziemiach polskich walut oraz systemów pracy najemnej.”Rzeczywista wartość przedsiębiorstw” nie jest tym, co uznane za ich wartość przez społeczeństwo i pracowników prywatyzowanych zakładów.. Standaryzacja czasu w przypadku dyskursu „normalizacyjnego” polega na interpretacji zmian społecznych postrzeganych jako chaotyczne, poprzez „raster” społeczeństw nowoczesności zorganizowanej, a nawet – późnej nowoczesności. Dobrym przykładem takiego procesu są wyjaśnienia zmian w postawach i świecie wartości, odnoszone wprost do koncepcji Inglehardta. Miast wedle liniowej ewolucji postaw i wartości, determinowanych przez takie uniwersalne czynniki jak demokratyzacja, wzrost gospodarczy, czy też religijność społeczeństw, społeczeństwo polskie nie tylko odchodzi o wartości postmaterialistycznych, na rzecz materialistycznych, w wyniku transformacji. Okazuje się, że przyczyn tego procesu szuka się w cechach „stałych”, kulturowych 15 tego społeczeństwa. A więc powrót wartości materialistycznych tłumaczy się dziedzictwem komunizmu, a brak korelacji między statusem majątkowym a postawą indywidualistyczną – z kolei katolicyzmem (wartościami religijnymi), wyznawanym powszechnie przez Polaków. Wyższy status materialny nie wiąże się koniecznie z większym udziałem postaw i wartości postmaterialistycznych oraz z większą ich sekularyzacją. Tłumaczenie tej obserwacji jest odniesione do przeszłości, w której znajduje się wartości tłumaczące odstępstwa od normy. Przeszłość i teraźniejszość są tym samym temporalizowane, choć już niekoniecznie w obrębie i w logice teorii, która ma pokazywać w zasadzie proces zmiany wartości, i to w planie globalnym. Z kolei sam powrót do wartości materialistycznych przeczy podstawowej zależności teorii – między rozwojem gospodarczym, a demokratyzacją i „postmaterializacją”. Dla naszych rozważań ważne jest dostrzeżenie, iż po pierwsze – w tłumaczeniu zdetemporalizowanego wzorca, w którym czas jedynie wskazuje na punkt danego społeczeństwa w ruchu po jednej osi, pojawia się – poprzez wprowadzenie wartości ilustrujących przeszłość – wymiar temporalny. Po drugie, „powrót” do wytłumaczeń wartościami, niezamierzenie wprowadza przeszłość w interpretację, która od owej przeszłości, jako zestawu „starych” (tradycyjnych) wartości miała abstrahować. Standaryzacja czasu, którą generują teorie powrotu do normalności, tudzież – prostej konwergencji, cechuje się jeszcze jedną, niemal logicznie wynikającą właściwością – determinizmem, który jest z kolei projektowany na przyszłość: Naszym celem jest Zachód. Przy założeniu, że niski poziom GNP jest wymiernym wskaźnikiem ekonomicznego dystansu dzielącego Polskę od rozwiniętych krajów kapitalistycznych, brak klasy średniej można traktować jako sumaryczny wskaźnik socjologicznego dystansu. Chodzi tu o dystans mierzony poziomem zamożności, konsumpcji, stylu życia, odmiennych orientacji i postaw.” (Domański 2002a: 8) A więc badania nad klasą średnią są jednocześnie wskazywaniem pozycji Polski na osi czasu światowego. Im mniej klasy średniej – tym dalej do rozwiniętych. Tego typu myślenie de facto wprowadza zatem wartościowanie „norma-dewiacja lub odstępstwo”, które pozwala definiować procesy zmiany społecznej w kategoriach „adaptacji”: Występujący w latach 90. kilkudziesięcioprocentowy spadek poparcia dla nierówności dochodów, przy wzroście akceptacji dla polityki socjalnej rządu, jest zaprzeczeniem ideologii middle class. Niepokojące dla zwolenników klasy średniej może być to, że nie wzrosły skłonności do polegania na sobie; w porównaniu do lat 80. kształtowały się one nawet na nieco niższym poziomie, przy czym również odwrót od indywidualizmu deklarowanego w badaniach nastąpił wśród inteligencji i właścicieli firm, z którymi wiązano największe 16 nadzieje. Można rzec, że w świadomości społecznej nie ma wyraźnych oznak adaptacji do zmian. (Domański 2002b: 45) Przeszłość, jako „kolektor” starych wartości, które mają być stopniowo odrzucane, uporczywie wraca w postaci owych nawyków i strategii obronnych jednostek wobec zmiany, które naznaczane są jako nieumiejętność adaptacji. Przeszłość w tym sensie jest więc odrębnym światem, który nie ma racji istnienia, bądź też jest zbędnym elementem teraźniejszości. Obok podstawowego rozróżnienia – norma-dewiacja, pojawia się drugie, które już powyżej – w analizie języka „naturalnych” praw ekonomii się pojawiał – na kolektyw i jednostkę. Tu znów, widać wyraźnie, iż umieszczenie rozwoju społecznego na osi czasu, pozwala na przypisanie „znaków” - wartościowanie poszczególnych wymiarów czasu. Kolektyw pełni w tego typu opisie rolę tego, co przynależy przeszłości. Jednostka – czegoś, co pojawia się w teraźniejszości, a w przyszłości stanie sie dominującą forma przeżywania świata: Orientacje na sukces nie rozwiną się w Polsce, dopóki w świadomości społecznej nie umocni się podobny nakaz moralny i nie stanie się normą myślenie: 'musisz sam zadbać o swój los, bo system kapitalistyczny wynagradza tylko tych, którzy idą do przodu'. 'Polski sen' musi stać się jak 'amerykański', ostrzegawczym ośrodkiem kontroli. (Domański 2000: 158) Oczywiście nie znaczy to, iż społeczeństwo – kolektyw są wartościowane negatywnie, jednak to perspektywa jednostki i jej czas stają się punktem odniesienia dla pomiaru rozwoju oraz dla opisywania samego procesu zmiany. Bo to właśnie bardziej lub mniej potocznie rozumiany indywidualizm staje się owym „rastrem rozwoju”, o którym pisał Koselleck. Hierarchia wartości znajduje swe odbicie w „hierarchii” wymiarów czasowych. I choć te miały nie grać roli, stają się w istocie elementami budującymi pozorną synchronię. Przeszłość (= kolektyw + materializm + „stara” struktura społeczna) to wyznaczenie miejsca wartościom przez nią symbolizowanym, w „szeregu” ewolucji społeczeństw, zostawiających w tyle, to co nieadekwatne i niefunkcjonalne. Warto tu odwołać się do przynajmniej jeszcze jednej ilustracji współzależności temporalnych pojawiających się w z pozoru zdetemporalizowanym wzorcu dyskursu normalizacyjnego. Podobnie jak w modelu modernizacji kulturowej, wedle Inglehardta czy Hofstede widać, iż niejednokrotnie przyjmuje się w tego typu myśleniu monokauzalny sposób tłumaczenia ludzkich zachowań: mamy normę i zachowanie ludzkie. Może ono być z nią zgodne lub nie; tertium non datur: 17 W warstwie formułowanych ideałów czy percepcji świata orientacje zawierać mogą pewne konkretne przekonania ściśle określone treściowo. Obejmują one jednak przede wszystkim pewne podstawowe kategorie wartościowania, rozpoznawania i odczuwania obiektów dostępnych percepcji czy wartościowaniu. Człowiek wszak może wtedy tylko uporządkować, zdefiniować, ocenić i odpowiednio zareagować na otaczające go obiekty bądź zdarzenia, kiedy potrafi podciągnąć je pod pewną ogólniejszą kategorię, zastosować pewne – niekoniecznie w pełni uświadamiane – reguły porządkujące rzeczywistość, pozwalające np. zaklasyfikować dane obiekty czy zdarzenia jako równoważne w pewnym aspekcie (np. percepcyjnym albo ewaluacyjnym). Tak więc w pojęciu orientacji zawierają się także pewne implicite przyjmowane reguły przetwarzania informacji o życiu społecznym. (Koralewicz, Ziółkowski, 2003: 16) Jeśli ułożymy wartości w pewną hierarchię (zawieszając na razie pytanie o jej prawomocność), to okaże się, iż działania ludzkie układają się w dychotomiczne zestawy właściwości oraz przypadłości, niezależnych od historii i biografii: Indywidualizm wiąże się zwykle z koncepcją ładu społecznego pojmowanego jako wypadkowa autonomicznych decyzji wielu podmiotów, ładu w którym występują obok obopólnie korzystnych form współpracy rozmaite formy konkurencji , a także konflikty, które pełnią często funkcję regulacyjną (Simmel 1975, Coser 1956). Kolektywizm natomiast wiązałby się raczej z pojęciem integracji, spójności, współzależności i harmonii. (Koralewicz, Ziółkowski: 30) A zatem znów – przeciwstawienie kolektywizmu indywidualizmowi wydaje się być oczywistym i naturalnym sposobem opisu przejścia nowoczesnego. Tyle, że nie jest on osadzony w procesie zmian, a w reprezentujących go wartościach i wtórnie powiązanych z nimi wymiarami czasu. Wystarczy pomyśleć o tym, jak badają relację kolektywizmindywidualizm Elias czy Mead, by uświadomić sobie, że zestawy właściwości postaw są arbitralne i kontyngentne. Mogą wynikać z danych (kon-)figuracji społecznych, w których np. indywidualizm jest wynikiem socjogenezy splecionej z psychogenezą, w niepowtarzalnym dla procesu cywilizacyjnego układzie. I to on może co najwyżej „wyprodukować” idealizacje odwołujące się do „godności” jednostki czy też samorealizacji (choć akurat ta forma, jak pokazuje Elias jest już stosunkowo nowa w dziejach społeczeństw nowożytnych; Elias 1991). Teoriom detemporalizującym proces zmiany „ucieka” wymiar sprzężeń między normami oraz ich wzajemnych oddziaływań, nie w abstrakcji, lecz w konkretnych okolicznościach historycznych, w których ludzie zestawiają wymiary czasu, budując złożone formy jego przeżywania (vide nostalgia, o której poniżej). To zaś nie ma nic wspólnego z uniwersalnymi hierarchiami wartości. Przeszłość rozpada się na wiele dostępnych interpretacji, a przyszłość „nie może się zacząć”, bo odwołując się do napięcia kolektyw18 jednostka, kontrola kolektywu jest uwewnętrzniana do tego stopnia, że przestaje być dla jednostki transparentna (Elias 1991, Foucault 1997, Bourdieu 2006). Przyszłość, choć wyznaczana świadomymi decyzjami, obarczona jest już nie tyle jasną ewolucją wartości, lecz okazuje się być „marmurkiem” - powiązaniem reprezentacji wartości z różnych porządków (Ziółkowski 1999). Polacy są zatem trochę nowocześni, a trochę ponowocześni – w jakim stopniu oraz z w jakich okolicznościach? - Tego myślenie „normalizacyjne” wedle modeli nowoczesności zorganizowanej zdaje się nie tłumaczyć. Tym bardziej, że zawodzą tu schematy przyporządkowania wartości do struktury społecznej czy demograficznej. Przeszłość tym samym nosi w sobie wiele scenariuszy, które mogą być aktualizowane w zależności od kontekstu. Tymczasem odwołując się do sposobu myślenia zawartego w koncepcjach klasy średniej, przeszłość w badaniach społecznych, opartych na metodologicznym indywidualiźmie wygląda nieco inaczej. Jest to prosta ekstrapolacja tego, co obecnie oraz arbitralne przyjmowanie deklaracji respondentów, za zasadne bądź wątpliwe. W badaniach nad ubóstwem w Polsce, Henryk Domański, poszukując w teraźniejszości (badania) przeszłości – tego, na ile biedni obecnie wówczas byli biedni, przyjmuje ich odpowiedzi dotyczące stopnia deprywacji z powodu biedy za wiarygodne. A więc pytanie o wspomnienie bycia głodnym tudzież niewystarczająco ciepło ubranym ma ten sam status poznawczy i prawomocność deklaracji, jak stwierdzenie dotyczące teraźniejszości. W tym samym badaniu, tłumaczenie poczucia większej deprywacji w okresie transformacji jest tłumaczone następująco: Uderzająca zgodność opinii: we wszystkich krajach wskazują one na pogorszenie się sytuacji życiowej. Trudno przeniknąć podłoże tych postaw, jednak wolno założyć, że oceniając własne warunki wystawiano również ocenę nowemu ustrojowi i władzy jako czynnikom odpowiedzialnym za całokształt dokonujących się zmian (Domański 2002b: 43) Tym razem atrybucja motywacji i toku myślenia respondenta poddana jest innemu wartościowaniu, w którym atrybucje obserwatora (naukowca) są nadrzędne wobec atrybucji respondentów. Przeszłość znów „wchodzi tylnymi drzwiami” jako klucz do wytłumaczenia nieścisłości między modelem, a jego realizacją. Owa przeszłość nie jest jednak sposobem w jaki obserwowani o niej myślą i do czego im ona służy, lecz przeszłością z wprojektowanymi w nią wartościami. Tego typu myślenie jednak trafia na problem w przypadku, który dla tej analizy jest zasadniczy – co zrobić gdy pojawiają się dwa (lub więcej) modeli dla jednej rzeczywistości? 19 Problem ten był już widoczny w przypadku badań w ramach pojęć i teorii Inglehardta. Rozwiązuje się go poprzez tłumaczenie odejścia rzeczywistości od modelu na skutek „bagażu” przeszłości, która wtarga do teraźniejszości. Nie chodzi tu o sam problem przeszłej teraźniejszości w teraźniejszej przeszłości (a zatem problem tzw. „prawdy historycznej”), lecz o sposób obserwacji: sam model (a więc zarówno jego adekwatność, jak i warunki możliwości jego realizacji) pozostaje nie poruszony. Nikt nie pyta się, czy strategie identyfikowane jako przeszłe nie są aktualne także w obrębie współczesności, (definiowanej także jako późna nowoczesność) nie tylko społeczeństw modernizujących się, bądź też – to co nazywane jest jako norma nie jest zdezaktualizowane w ramach porządku już nie nowoczesnego, lecz późnonowoczesnego, który ma współwystępować z nowoczesnym. Mówiąc mniej abstrakcyjnie – nie wiadomo, czy to co definiowane w społeczeństwie polskim jako właściwość społeczeństwa ponowoczesnego, w gruncie rzeczy takowym jest, już nie na podstawie przyporządkowania, lecz na podstawie rozumienia i samorozumienia działań przez społeczeństwo. Z kolei na poziomie modelu, krzyżowanie się właściwości (nowoczesnych i ponowoczesnych) nie pozwala na utrzymanie jasno wytyczonej, jednoliniowej drogi rozwoju. Dlatego też język nawet naukowy przybiera formy modalizacji z języka powinności: klasa średni „musi” się pojawić, społeczeństwo „musi” się dostosować, etc. Podobny model myślenia znajdziemy w ocenie zachowań, które poprzez zestawienie wartości z wymiarami czasu, uznawane są za to, co niegdyś nazywano „wstecznictwem”: Wydaje się, że konflikt osiągnął dynamikę trudną do opanowania. Jego rezultatem jest głęboka demoralizacja życia politycznego. Powrócił najgorszy populizm i nikczemny antysemityzm, słychać wzajemne oskarżenia o złodziejstwo i agenturalność. Jedni mówią o insektach, inni robią aluzje do rzekomego homoseksualizmu swych adwersarzy; jeszcze inni palą kukłę urzędującego prezydenta i posługują się najbardziej plugawymi oszczerstwami bez śladu dowodów. Jest to walka o ten sam elektorat, podatny na ten sam typ argumentów; jest to walka wyniszczająca dla wszystkich ugrupowań wyrosłych z antykomunistycznej opozycji; dla urzędującego prezydenta i jego urzędu, dla parlamentu i opozycji parlamentarnej; dla Polski i polskiej demokracji. (Michnik 1993) Kolonizacja przeszłości i przyszłości poprzez wartości, które należą do modelu normalizacji pozwala ustabilizować ład teraźniejszy poprzez wskazanie jego nieuchronności w dziejach przeszłych oraz pewność w przyszłości. Jak widać, operowanie wymiarami temporalnymi, z jednej strony „temporalizuje” cały model, wprowadzając w niego 20 niejasności, z drugiej – pozwala na utrzymanie modelu, dzięki wytłumaczeniom odstępstw od niego jako lokalnych anomalii, które wynikają z przeszłości. A jej symptomy w teraźniejszości są jedynie niesprawnością adaptacyjną, która z czasem winna być przezwyciężona. Odniesienie do abstrakcyjnego modelu zasłania także być może jeden z najważniejszych wymiarów tego typu obserwacji. Jeśli uznaje się determinizm dziejów oraz jednocześnie przyjmuje endogenne zmiany jako najważniejsze, by nie powiedzieć – jedynie istotne, traci się możliwość refleksji nad sytuacją, w której realizacja modelu zależy od hegemonii wyznaczających model, nie zaś wyłącznie woli modernizujących się. Temporalność myślenia o transformacji jako powrocie do normalności jawi się w świetle tej analizy jako ruch od detemporalizacji będącej „strategią” analityczną, zakładającą czas światowy i jego pomiar do temporalizacji, pojawiającej się w momencie, gdy próbuje się wytłumaczyć anomalie lub też objąć nią szereg procesów, które identyfikowane są przez różne fazy jednego modelu – a więc - przez równoczesność nierównoczesnego. „Czas laboratoryjny” pozwala więc na wprowadzanie zdetemporalizowanych struktur poznawczych w sytuacji, która - jak zostało to na początku przedstawione - charakteryzuje się szczególną wielością czasów. Wielością równoległych procesów, które wskazują na różne wymiary uspołecznienia w momencie, gdy społeczeństwo podlega gwałtownym zmianom. Analiza temporalności w tym sensie dostarcza informacji, jakie sposoby myślenia ową zmianę tłumaczą i co w ten sposób uprawomocniają. „Laboratorium historii” nie jest więc samo w sobie wyjątkowe w kontekście nowoczesności zorganizowanej. Nie jest wyjątkowa w niej rola naukowców i status wiedzy, która ma być niezależna od obserwatora. W kontekście tego, co wiemy o „czasie laboratoryjnym” i jego oddziaływaniu na warunki „naturalne” kwestia ingerencji w „naturę” jest nieco bardziej złożona. Na razie nie skupiając się na tym, co mówią nam „skutki uboczne” o samym procesie zmian, warto zwrócić uwagę na relacje temporalne obrazujące uprawomocnienie przyjęcia takiego, a nie innego modelu transformacji. W tym kontekście normalizowane (naturalizowane) stają się sposoby uprawomocnienia elity zmiany, która ma działać zgodnie z dziejową koniecznością i określa, co jest zgodne z drogą modernizacyjną, a co nie. Operowanie „zamrożoną” przeszłością oraz przyszłością jako przeszłą teraźniejszością rozwiniętych pozwala stabilizować i uprawomocniać porządek modernizacji. Ewentualne „skutki uboczne” z kolei – a więc to co „wystaje” spoza modelu, interpretowane są w kategoriach wiążących wymiary czasu z wartościami po to, by 21 hierarchicznie określać relacje między wartościami oraz ustanawiać monokauzalne relacje, które prowadzą do, na pozór apodyktycznych wniosków. Myślenie normalizacyjne ma także swą wersję krytyczną, która traktuje nieprzystawalność modelu do polskiej rzeczywistości już nie jako tymczasową anomalię, ale szuka w owych nieścisłościach elementów nowego ładu. „Niedokończona modernizacja” ma przede wszystkim trzy wymiary: tezy o zatrzymanym rozwoju instytucjonalnym (Rychard 1996, Kolarska-Bobińska 1998, Mokrzycki 2000) w konsekwencji – braku wykształconej równowagi interesów między grupami społecznymi utrzymaniu przepaści między jednostką (obywatelem), a państwem – wyrażającemu się zarówno w postawie indywidualistycznego zatomizowania (Śpiewak 2001) lub też w wykształcaniu się ukrytych, zakulisowych mechanizmów obrony partykularnych interesów (Staniszkis 2000, Zybertowicz 2008, Śpiewak 2005, Krasnodębski 2005) Dla niniejszej analizy, zasadnicze znaczenie ma przyjęcie z jednej strony – pewności co do samego wzorca modernizacji – a zatem – podważania drogi jego realizacji, tudzież obserwacji braku tożsamości współczesności zarówno z tym, co nazywane jest „starym ładem (ew. Systemem bądź układem), jak i z tym, co nowe.: Polska przechodzi od roku 1989, zasadniczą transformację ustrojową. I to właśnie chyba spór o naturę i skutki tego procesu powoduje rosnącą popularność sądów, że mamy do czynienia z niejedną Polską. Po pierwsze bowiem, w sposób nieuchronny przychodzi tu na myśl odmienność między tym, co 'stare', a tym, co 'nowe'. Paradoksalnie zresztą, jak zauważyła kiedyś Elżbieta Tarkowska, waga dziedzictwa przeszłości rośnie wraz z zaawansowaniem samej transformacji. Będąc coraz bardziej w przyszłości, odczuwamy coraz silniej związki z przeszłością (Tarkowska 1995).(...) Po drugie okazało się, że okres przejściowy między 'starym', a 'nowym' wcale nie trwa bardzo krótko, przeciwnie, przedłuża się, a nawet do pewnego stopnia zaczyna się utrwalać, ukazując własną logikę, której nie można sprowadzić ani do logiki systemu starego, ani do logiki systemu nowego. (Rychard 2005: 112) Andrzej Rychard, podobnie, jak Edmund Mokrzycki, czy też Marek Ziółkowski przyjmują, iż w obliczu takiego zróżnicowania form porządku społecznego i jego nieoczywistości, szczególnie w odniesieniu do wzorca (społeczeństw zachodnich), w Polsce trudno mówić o „rostowowskim” samoczynnym rozwoju społeczno-gospodarczym. Krytyczne oceny pojawiają się wówczas, gdy badacze nie patrzą wyłącznie na „obiektywne” wskaźniki rozwoju, lecz obserwują „jakość” instytucji oraz starają się zwrócić uwagę na niedorozwój Polski, z perspektywy krajów rozwiniętych. Nie wynika to z ich wrodzonego 22 pesymizmu, lecz z przyjęcia, iż rozwój społeczny i zmiana mogą być możliwe wówczas, gdy w społeczeństwie rozwijają się mechanizmy współzależności (np. interesów grupowych) nie dające się opisać w kategoriach jednostkowych deklaracji, zasobów czy cech. W dyskursie dotyczącym gospodarki, szczególnie publicystycznym, poszukiwano „koła zamachowego” gospodarki, typując jej kolejne gałęzie, lub wskazując na rolę inwestycji zagranicznych, a w naukach społecznych poszukiwano „agenta zmiany” (Mokrzycki 2000), który dążyłby do zakończenia transformacji, osiągnięcia celu – stworzenia nowoczesnego społeczeństwa i stałby na straży porządku społecznego tak, jak klasa średnia stoi na straży społeczeństw demokratycznych, wedle modelu typowego dla nowoczesności zorganizowanej. Tymczasem jednostki zaczynają funkcjonować w paru, krzyżujących się logikach, układach, wedle różnych strategii, które w modelach często występują rozdzielnie lub charakteryzują „trajektorie” zachowań reprezentantów jednej kategorii, a nie są używane przez tych samych, dobierających zachowania do okoliczności, gdy ich zachowanie nie jest spójne w ramach uogólnionych wzorców postępowania. Jak wynika z badań Richarda Rose'a i Christiana Haerpfera, ludzie starali się czerpać dochody z wielu źródeł utrzymania. Ta 'wielość portfeli', jak określają to zjawisko autorzy, obejmowała m.in. pracę zarobkową, pomoc niezarobkową, udział w gospodarce nieformalnej, różnego rodzaju zasiłki. Wedle tych badań przeciętna liczba 'gospodarek', w których uczestniczyła jednostka w badanych krajach wynosiła 3,7 (Rose Haerpfer 1993, 29). Z kolei z badań realizowanych przeze mnie wynikało, że rodzice pytani o preferowaną przyszłość dla swojego dorastającego potomstwa stosunkowo często wymieniali (łącznie) pracę w sektorze państwowym i prowadzenie prywatnego biznesu (Rychard 2005: 123) Działania Polaków pozbawione są spójności, gdyby starać się „złożyć” obserwacje i dane, wytwarzane w ramach jednego paradygmatu – socjologii ilościowej, ale i tej, która dokonuje analiz w odniesieniu do mechanizmów integracji (vide Luhmann). Tego typu myślenie doprowadza Rycharda i wielu innych obserwatorów modernizacji do rozważań nad „wielowarstwowością” obserwowanej rzeczywistości społecznej. Pojawiły się więc diagnozy mówiące o „pęknięciach”, o niejasnej strukturze instytucji, o układach, które od razu zostały określone jako kapitalizm polityczny nomenklatury. W następstwie tego – myślenie w kategoriach dualistycznych: sceny i kulisów (polityki), dwóch Polsk (wygranych i przegranych), Polsk dwóch prędkości, etc. Właściwie od połowy lat 90-tych, do roku 2005 mamy do czynienia z krytyką transformacji, obecną głównie w dyskursie naukowym oraz prawicowym dyskursie publicznym, opartą na przekonaniu, iż rzeczywistość mija się z modelem, do którego Polska miała zmierzać. Diagnozy są bardziej lub mniej krytyczne, jednak nie tyle wobec celów i 23 niepożądanych efektów, rozważając możliwości ich osiągnięcia, ile raczej poszukują „hamulców”, „barier”, „chaosu, który jest zinstytucjonalizowany”, etc. W dyskursie transformacyjnym pojawiają się paradoksy, które trudno wyjaśnić na bazie modelu modernizacji jako konwergencji i to w takim najbardziej „technologicznym” wydaniu – jako wprowadzenie „Świętej Trójcy” - stabilizacji, liberalizacji oraz budowy instytucji. Pojawiają się więc takie określenia jak „kapitalizm bez kapitalistów”, „władza bez polityki, polityka bez władzy”, społeczeństwa postmaterialistycznego z dominacją wartości materialistycznych. W tym więc sensie – dostrzegania problemu złożoności rzeczywistości, którą coraz trudniej zamknąć w jednym modelu nawiązującym do nowoczesności zorganizowanej, poprzez przyjęcie epistemologii reprezentacji oraz przekonanie, iż wiedza o społeczeństwie przynosi jego kontrolę oraz zapewnia obiektywność poznania – krytycy powrotu do normalności w istocie dekonstruują swój własny paradygmat myślenia. W jego miejsce pojawiają się formy synkretyczne. Szuka się kategorii, które zastąpią brakujące wymiary społeczne – klasy, mechanizmów integracji, w takim kształcie, w jakim dotychczas się ich używało. Standaryzacja czasu miała pozwolić na wprowadzenie przejrzystych reprezentacji regulacji między podsystemami. Wiadomym miało się stać, kiedy wprowadzać reformy gospodarcze, a kiedy – polityczne, co regulować, a co pozostawić prawom wolnego rynku. Nie było więc mowy o centralistycznym planowaniu. A przede wszystkim – punktem odniesienia stały się działania jednostki, nie zaś relacja między państwem a społeczeństwem (kolektywem). Najmodniejsze hasła wyborcze odwoływały się do obietnicy lepszego świata już w nowoczesności, po dotarciu do niej - chodziło o „wyzwolenie energii Polaków”, stworzenie klasy średniej, wybór przyszłości, etc. Raster pojęciowy opisu zmiany zbudowany był zatem wokół ewolucyjnie rozumianej, jednoliniowej i w gruncie rzeczy całkowicie przewidywalnej sekwencji zdarzeń. Gdy pojawiły się symptomy „pęknięć” owego rastra, zaczęto poszukiwać sposobów powiązań modeli ułożonych sekwencyjnie (przyszłych teraźniejszości, wg. teorii nowoczesności zorganizowanej) w teraźniejszości, poprzez wskazywanie, iż to co przyszłe już częściowo realizuje się obecnie. I tak Marek Ziółkowski, w cytowanym już tekście o przejściu ponowoczesnym, twierdził, iż polskie społeczeństwo jest poddane trzem równolegle się odbywającym procesom, które wcześniej były fazami ewolucji społeczeństw nowoczesnych. Owe fazy to: wczesna nowoczesność (oparta na dominacji klasy średniej i etyce produktywności) 24 późna nowoczesność (w której dominuje „riesmanowska” zewnątrzsterowność i konsumpcja) ponowoczesność (wobec zaspokojenia konsumpcyjnego, które jednak nadal się rozwija, następuje przejście ku wartościom post-materialistycznym, zmienia się wymiar władzy, która niejako „skomercjalizowana” i odcieleśniona staje się władzą uwodzenia i jest rozproszona) Podsumowaniem współwystępowania tych trzech faz jest następująca konstatacja: W dzisiejszej Polsce olbrzymią rolę odgrywają interesy transgresyjne i wartości naśladowcze, wywodzące się z prób imitacji jednocześnie wszystkich tych trzech faz, które przecież pod wieloma względami wyraźnie się sobie przeciwstawiają.(Ziółkowski 1999: 44) Dostrzeżenie konfliktu zasad nie skłania jednak do przemyślenia sposobu ewentualnych powiązań, tudzież sensowności tego typu zestawień. Stąd stwierdza się, iż w społeczeństwie po prostu funkcjonują owe trzy typy (fazy), dzięki (po-)nowoczesnej, zglobalizowanej gospodarce. Wskazanie na gospodarkę, jako sferę, która może mieć kluczowe znaczenie dla zrozumienia owych zaskakujących powiązań nie prowadzi jednak do refleksji nad nią. Ryzyko życia w zindywidualizowanym, urynkowionym świecie jest dla Ziółkowskiego ryzykiem związanym z możliwością zaspokajania potrzeb, ułożonych niczym w hierachii Maslowa. Tym samym, Ziółkowski, niczym teoretycy późnej nowoczesności dochodzi do problemu złożoności społeczeństwa, ale trzyma się w istocie porządku, w którym jest twarda rzeczywistość społeczna i natura ludzkich potrzeb. Co więcej, sposób myślenia Ziółkowskiego zawiera w sobie charakterystyczne dla nowoczesności zorganizowanej, postrzeganie niepewności jako stanu wskazującego na niebezpieczeństwo (a nie ryzyko, rozumiane tak, jak proponuje się w późnej nowoczesności). Niepewność jest wiązana ze strategiami indywidualistycznymi, przenoszonymi na poziom dyskursu o wartościach (które są obserwowane przez naukowca, miast obserwowanych aktorów), a nie – tego, jak to jednostki rozumieją swe działanie oraz w jakie ramy je wpisują. Wobec niepewności otoczenia i zagrożenia dotychczasowych standardów i wzrostu ryzyka dopuszcza się więc mnogość celów i sposobów postępowania. Należy walczyć o swój los wszystkimi możliwymi metodami, od produktywnej przedsiębiorczości, przez szukanie ułatwień i spokoju, aż po niewychylanie się i zapewnienie sobie przynajmniej minimum. W tej dziedzinie zdaje się obowiązywać zasada anything goes, a stare strategie przystosowawcze z epoki 'realnego socjalizmu' współwystępują ze strategiami nowymi podporządkowanymi regułom i możliwościom stwarzanym przez nowy ład ekonomiczno-społeczny (Ziółkowski 1999: 231) 25 Efektem jest w tym wypadku „umoralnienie” terminu anything goes, pierwotnie określającego postawę poznawczą, a nie stosunek do wartości (Fayerabend 1996), w której właśnie najistotniejszym elementem jest sposób obserwacji rzeczywistości i jego prawomocność. Zestawienie dwóch strategii działania – z przeszłości ('realnego socjalizmu') i z przyszłości (postmodernistyczne antyhing goes) nie prowadzi do określenia tego, w jaki sposób takie zestawienie jest możliwe, na ile trwałe oraz jakie są jego źródła, lecz wiedzie ku wartościowaniu. Brak koncepcji powiązania przeszłości i przyszłości w teraźniejszości sprawia, iż odwołując się do przykładów Ziółkowskiego, rozważającego jednostkowe strategie działania, przede wszystkim w sferze gospodarczej, umykają choćby różnice (teoretyczne i opisowe) między tym, co nazywane było pasywnością jednostek poddanych totalitarnemu zniewoleniu (paradygmat myślenia w kat. homo sovieticus), „kombinowaniem” - a co w analizach Kornaia, można by odnieść do umiejętności operowania w podwojonych strukturach (partii i instytucji publicznych – przedsiębiorstw, instytucji rządowych, etc.), przy wykorzystaniu zasobów obu oraz transferów między nimi, która to zasada stopniowo przenoszona była na inne obszary działania społecznego (Narojek 1991) , a skończywszy na „przedsiębiorczości” jednostek, (np. Polaków) po roku 1989 (Skąpska 1998). Powyższa analiza, oprócz ukazania porządku temporalnego w dyskursie normalizacyjnym, miała także zilustrować ograniczenia i paradoksy, jakie w myśleniu według paradygmatu zorganizowanej nowoczesności się pojawiają. Powróćmy zatem do perspektywy zaproponowanej w późnej nowoczesności tak jak próbuje to uczynić Ziółkowski, należy najpierw zrefleksywizować swój własny punkt obserwacyjny. A zatem zastanowić się, jaki jest status poznawczy oraz ograniczenia tworzonych konstrukcji, które rzeczywistość społeczną mają wyjaśniać. Jak się wydaje, ograniczenia poznawcze, jakie wiążą się z dwoma typami dyskursu transformacyjnego, przedstawionymi powyżej skłaniają do refleksji nad nie tyle tym, czy rzeczywistość jest bardziej złożona niż jej opisy (co sugeruje podejście wyjaśniające rozpad modelowego podejścia do opisu społeczeństwa polskiego), lecz czy sposób wiązania „obrazów” społeczeństwa w trakcie procesu jego zmiany jest adekwatny. To w niej odkryjemy, iż ujmowanie całego porządku społecznego jest krokiem karkołomnym (Latour 2005), choć nie znaczy to, iż niemożliwym (Luhmann 1989, Habermas 2001, Beck 2002, Giddens 2000). Jeśli chcemy opisać, na przykład nachodzące na siebie elementy z różnych porządków modelowania społeczeństw, tak jak próbuje to uczynić Ziółkowski, należy najpierw zrefleksywizować swój własny punkt obserwacyjny. A zatem zastanowić się, jaki jest status poznawczy oraz ograniczenia tworzonych konstrukcji, które rzeczywistość społeczną mają wyjaśniać. Jak się wydaje, ograniczenia poznawcze, jakie wiążą się z dwoma 26 typami dyskursu transformacyjnego, przedstawionymi powyżej skłaniają do refleksji nad nie tyle tym, czy rzeczywistość jest bardziej złożona niż jej opisy (co sugeruje podejście wyjaśniające rozpad modelowego podejścia do opisu społeczeństwa polskiego), lecz czy sposób wiązania „obrazów” społeczeństwa w trakcie procesu jego zmiany jest adekwatny. Przyszłość przeszłości i historia przyszłości: wymiary czasu modernizacji Polski ROZDZIAŁ 9. Zmiana społeczna poza paradygmatem modernizacji jako transformacji 27 Skoro mamy podstawy, by odrzucić takie sposoby opisu zmiany społecznej i wynikających z nich temporalizacji, jakie wiążą się z dyskursem rewolucyjnym i normalizacyjnym, warto wrócić do kwestii tego, na ile owa typologia wyczerpuje dyskurs transformacyjny w ogóle. Byłoby kompletną nieścisłością teoretyczną tej analizy i zaprzeczeniem przyjmowanej perspektywy tego, w jaki sposób możliwa jest obserwacja społeczeństwa, gdyby uznać, iż powyższa analiza wyczerpuje złożoność dyskursu i temporalizacji zmiany społecznej w Polsce, po roku 1989. Porzućmy ideę uniwersalnego wzorca: zarówno zmiany społecznej, jaki stoi za paradygmatem konwergencji w czasie światowym, oferowanej przez dyskurs normalizacyjny, jak i ideę transcendentalnych wartości (choć w gruncie rzeczy ograniczonych do państwa narodowego), w imię których można przeprowadzić rewolucję, choćby moralną. Wówczas być może możliwa będzie refleksja nad „otoczeniem” teraźniejszości, jakimi są przeszłość i przyszłość polskiego społeczeństwa. Dodajmy od razu – nie będzie tu mowy o nowym projekcie, ani też prezentacji modelu zmiany społecznej, z założeniami co do jej aplikowalności. Pozostajemy z wielkim paradoksem transformacji. „Nigdy nie byliśmy tak bardzo nowocześni”, można by śmiało zawołać przystając na dyskurs normalizacyjny. Zarówno tempo zmian, jak i ich wyznaczniki wskazują na kolejny skok Polski do nowoczesności. Tym razem – bez katastrof i perspektywy kolejnej radykalnej nieciągłości w rozwoju. Tymczasem jednocześnie ponad 1,5 mln Polaków wybiera inną nowoczesność, migrując do krajów, które wyznaczają horyzont polskiej nowoczesności. Nie to jest także przesłanką do uznania modernizacji jako normalizacji za projekt niezrealizowany Co najwyżej wysoce nieprawdopodobny, ponieważ zakładający iż modernizacja skończy się sukcesem, gdy życie w Polsce będzie równie nowoczesne jak w Anglii, czy Niemczech. Przynajmniej w powszechnym odczuciu. Nawet jeśli modernizacja jako proces miałaby być dla Polski inna. Pytanie więc jak określać „odległości” od społeczeństw rozwiniętych, jeśli przy takim zbliżeniu jednocześnie – tak duży kontrast między oczekiwaniami jednostek wobec społeczeństwa polskiego, a ich realizacją? Sam fakt migracji, czy też jakikolwiek inny, w perspektywie tej analizy nie jest jednak wystarczającą przesłanką do kwestionowania projektu nowoczesności w Polsce, w jakiejkolwiek jego dyskursywnej formie. Chodzi tu raczej o zrozumienie procesu zmiany nie jako dążenia do wzorca, czy też zmiany wedle modelu, lecz zestawienie wymiarów czasu pojawiających się w dyskursach modernizacyjnych w Polsce i wskazanie teoretycznych punktów wyjścia do ewentualnych analiz zmiany społecznej już z nieco innej perspektywy obserwacji tego procesu. 28 Dotychczasowe analizy dają asumpt do refleksji nad tym, czy przyjęcie koncepcji teoretycznych, które problematyzują czas oraz wskazują na związki czasu społecznego ze zmianą społeczną pozwala spojrzeć na procesy zmiany społecznej w Polsce z perspektywy, która wskazuje na problemy teoretyczne i analityczne związane z dotychczasowym myśleniem o modernizacji. 9.1. Przeszłość jako warunek przyszłości Kiedy społeczeństwo określa się jako nowoczesne, to określa w ten sposób swój stosunek do przeszłości jako czasu (przestrzeni doświadczenia), który nie dostarcza rozumienia teraźniejszości oraz przyszłości poprzez powtórzenie (rekurencję) dotychczasowych sposobów działania. Rok 1989 jest w tym sensie mocną cezurą. Bez względu na to, jaki typ dyskursu uwzględnimy, trudno byłoby odnaleźć zakwestionowanie nieciągłości w rozwoju Polski przed i po tym roku. Nawet wówczas gdy mówi się o ciągłościach struktur władzy, struktur społecznych (przede wszystkim elit, ale także np. chłopów) czy też interesów gospodarczych (Staniszkis 2000, Mokrzycki 2001), jednocześnie pojawiają się konstatacje dotyczące nowych zasad organizacji życia politycznego, uwikłania Polski w zupełnie nowy porządek międzynarodowy, etc. W tym sensie, „skok” ku nowoczesności po roku 1989 jest rodzajem paradygmatu, wyznaczającego myślenie w kategoriach modernizacji. W perspektywie koncepcji Luhmanna, Kosellecka, ale także „długiego trwania” (Braudel 1971, Kula 1983a) „tradycyjny” - choć tu lepiej byłoby mówić przeszły porządek społeczny traci swą teraźniejszość - swą prawomocność, nie tyle na skutek endogennego rozwoju i na skutek kryzysów wewnętrznych wyłącznie, lecz przede wszystkim poprzez niemożliwość poradzenia sobie z wzrostem współzależności na skutek komunikacji z jego otoczeniem, jednocześnie powodującym wzrost złożoności wewnętrznej. Stara struktura społeczna, sposób sprawowania kontroli politycznej, układ instytucji nie pozwalają na utrzymywanie granic między społeczeństwem i jego podsystemami w taki sposób, by zachować jego trwałość. Tak było z rozpadem bloku państw komunistycznych, czy też socjalistycznych. Rozpad systemu politycznego, ładu gospodarczego następuje, gdy załamuje się zasada organizująca owe łady. W przypadku Europy Środkowej i Wschodniej nie jest to wyjątek. Ład polityczny traci swą moc organizacji relacji między podsystemami społecznymi oraz między społeczeństwem i państwem, a jego otoczeniem poprzez radykalne załamanie i drastyczne zmiany (Berend 2001). Tak było z kolejnymi kryzysami demokracji w tym 29 regionie, w XX wieku. Zgodnie z tym, co zostało przedstawione w pierwszej części tej pracy, owym otoczeniem dla Polski w roku 1989 nie tyle były konkretne państwa (a więc przestrzeń), lecz proces globalizacji rozumiany bardziej jako proces właśnie, niż zmiana granic politycznych. Pojęcie „kraju odniesienia”, zaproponowane przez Bendixa, obecne w myśleniu takim jak Eisenstadta o wielu nowoczesnościach, w koncepcjach określających kwestię zacofania, ale także w definicjach czasu (ruch i jego odniesienie w innym ruchu) winno być w tym sensie przynajmniej uzupełnione, jeśli nie zamienione poprzez „świat odniesienia”. „Światem odniesienia” będzie tu to, co dane społeczeństwo (tu – naturalnie Polskie) uznaje za uniwersalny porządek, biegnący w swym czasie światowym. „Świat odniesienia” nie jest jednak jeden, ponieważ jest otoczeniem dla konkretnego systemu społecznego. Jest jego własnym sposobem odniesienia do swego otoczenia. Dla społeczeństwa polskiego „światem odniesienia” jest głównie Europa Zachodnia oraz Stany Zjednoczone. Jak się wydaje jednak – geograficzne sytuowanie „świata odniesienia” traci coraz bardziej swój sens, na rzecz rozumienia „świata” jako sieci [network], w której przestrzeń traci swą dotychczasową zasadę. To, co odległe przestaje być mniej istotne od tego, co w pobliżu (Giddens 2000, Bauman 2000, Castells 2007). Choć można utrzymywać, iż nadal istnieje centrum wobec którego tworzą się peryferie i półperyferie, relacje między nimi stają się niezwykle złożone. W obrębie centrum istnieją peryferie, zaś na peryferiach widać wyraźne centra oraz ich półperyferie i peryferie. Wedle teorii systemów takie zróżnicowanie – a więc odtwarzanie się zależności między centrum, a peryferiami wewnątrz jednostek państwowych byłoby wpisane w tę teorię i nie stanowiłoby różnicy między relacjami we współczesności, a przeszłością. Gdy jednak weźmiemy pod uwagę „dystansowanie czasowo-przestrzenne” (Giddens 2000, Thrift 2001) i powstawanie „przestrzeni przepływów” (Castells 2007) - a więc współzależności między centrum a peryferiami, które nie dotyczą władzy politycznej, ani też reprezentacji interesów gospodarczych, lecz na przykład przepływu informacji i wiedzy okaże się, iż trudno jest już mówić o kontroli centrum nad peryferiami w takim sensie, w jakim mówi się o tym w teorii systemów światowych. Choć można odnaleźć nie tylko różnice w rozwoju między państwami, a przede wszystkim – można wykazać, iż niektóre państwa stale odtwarzają dominujące struktury wymiany gospodarczej, trudno jednocześnie byłoby wskazać, iż tym centrum są podmioty polityczne, a poszukiwanie przesunięcia się centrum jako podmiotu kontrolującego na korporacje byłoby zbyt dużym uproszczeniem. 30 Nie tylko analizy Castellsa, lecz także propozycje Negriego i Hardta wskazują, iż władza traci swą „cielesność” i terytorium (Hardt Negri 2005). „Światu odniesienia” próbuje się nadać jak najwięcej cech stałości, a w gruncie rzeczy – podmiotowości, ale to usiłowania kończące się tymczasowymi konfiguracjami. (Castells 2007) Taka perspektywa obserwacji współzależności w „świecie odniesienia” Polski raczej nie jest obecna, lub też jest obecna marginalnie. Przyszłość „świata odniesienia” nie może się zacząć. Wciąż szuka się takiego modelu, takiego odniesienia, które byłoby zawarte w gotowym modelu bądź też miało cechy związane z konstrukcją państwa narodowego. Państwo narodowe określało jasno swe granice, swą suwerenność oraz swe interesy. Jego centrum kontrolowało lub usiłowało kontrolować redystrybucję, interesy gospodarcze, przemoc. „Świat odniesienia” oznacza coraz mniejsze znaczenie państwa narodowego jako jednostki, która reguluje, kontroluje i określa granice. Ale także, która jest w stanie budować jako swe odniesienie dla porządku temporalnego, poprzez jasny model „czasu światowego”. Czasu zestandaryzowanego i wyznaczającego horyzonty przyszłości, dzięki choćby technologicznym rozwiązaniom. Kiedy mówi się, iż horyzont oczekiwań państw rozwijających się jest warunkowany przez wyobrażenie teraźniejszości i przeszłości państw rozwiniętych, to mówi się o sytuacji, w której dla państwa rozwijającego się (modernizującego się) jednostką odniesienia są instytucje oraz modele rozwiązań właściwe dla państwa narodowego, bo do tej pory tak wyglądała przeszła teraźniejszość państw rozwiniętych. Jednak w sytuacji, gdy okazuje się, iż teraźniejsza przyszłość i współczesność (by nie użyć tautologii teraźniejsza teraźniejszość) państw rozwiniętych oznacza obserwację złożoności daleko przekraczającej granice systemu państwa narodowego i selekcje z nim związane, to teraźniejsza przyszłość państw rozwijających, zawarta w modelu „kraju odniesienia” staje się nieadekwatną przeszłością państw rozwiniętych, które ową przeszłość starają się przedefiniować (np. poprzez współzależności między środowiskiem a społeczeństwem – w „dziedzictwie” problemów ekologicznych, czy też demograficznych). Nim jednak możliwe będzie przeanalizowanie warunków możliwości obserwacji w kategorii „świata odniesienia”, warto przyjrzeć sie raz jeszcze wymiarom czasu. 9.2. Przeszłość Polski jako przestrzeń doświadczania (aktualnych) problemów Jak starałem się pokazać w części trzeciej, dwa podstawowe typy dyskursu transformacyjnego w Polsce przedefiniowały przeszłość w różny sposób. W dyskursie 31 normalizacyjnym, przeszłość została odcięta jako nieważna, jako bagaż zacofania, który będzie się stopniowo zmniejszał. „Przeszłością” nie było i nie jest jedynie to, co przed 1989 rokiem, lecz także wszystko to, co w porządku diachronicznym uważa się za należące do przeszłości. Do przeszłości należy myślenie „etatystyczne”, a więc wszystko to, co różni się od paradygmatu „radykalnej normalizacji”. Nie ma tu miejsca na przemyślenie ciągłości i nieciągłości w rozwoju, na temporalizacje – określanie, co z przeszłości może na przykład się powtórzyć, wrócić, czy też uporczywie trwać, ponieważ jeśli pojawia się przeszłość, to raczej jako defekt. I to defekt w procesie stosowania technologii. Dla nowoczesności zorganizowanej dewiacje i defekty są nieznośnym elementem rzeczywistości. W tym sensie, przeszłość jest zdetemporalizowana przez technologie lub też należy do balastu kulturowego, który definiuje się w dużej mierze poprzez dysfunkcjonalność. Przeszłość jest zawarta w tym, co należy do niezrealizowanego modelu modernizacji, ale także w elementach teraźniejszości, które nie pasują do modelu. Roszczenia wobec państwa poszczególnych grup społecznych są dziedzictwem przeszłości. W dyskursie rewolucyjnym przeszłość jest zdetemporalizowana poprzez jej ideologizację w taki sposób, iż jej selekcja oznacza zastosowanie rastra norm do przeszłości najbliższej (PRL-u) oraz tej dalszej, stanowiącej impuls do tworzenia utopijnego punktu odniesienia. Rok 1989 był wyjątkowy ponieważ wreszcie udało się wygrać ze złem, choć zło ma tendencję do powrotu w szatach ponowoczesności. Oba typy dyskursów wykluczają ze swego myślenia o modernizacji takie odniesienia do przeszłości, które wskazywałyby na ewentualne „długie trwanie” w dziejach Polski. Jeśli potraktować rok 1989 właśnie w takich kategoriach, to już w obrębie obu dyskursów powstaje pytanie o to, w jaki sposób mamy do czynienia z „nierównoczesnością równoczesnego”? Dyskurs normalizacyjny przyjmuje, iż nierównoczesność jest tylko stanem przejściowym. Jednoliniowy rozwój, o ile nie zostanie zakłócony jakimiś nadzwyczajnymi okolicznościami, doprowadzi do rzeczywistej równoczesności. Byłoby to wydarzenie niemające precedensu w dziejach nowoczesności Polski. Dotychczas próby normalizacji kończyły się wraz z owymi nadzwyczajnymi okolicznościami. Co zatem uprawnia nas do stwierdzenia, iż obecnie będzie inaczej? Dyskurs rewolucyjny przyjmuje z kolei, iż nierównoczesność równoczesnego jest polską „Sonderweg” – własną drogą do prawdopodobnie – innej nowoczesności. Nowoczesności opartej na restauracji wspólnoty republikańskiej, przeciwstawiającej projekt emancypacyjny, który stanowi esencję nowoczesności, projektowi zachowania podstawowej selekcji – między państwem a społeczeństwem. 32 Wobec obu typów dyskursu można postawić pytanie, które Witold Kula zadawał, badając proces industrializacji (a więc sedno pierwotnej modernizacji) Polski począwszy od powstania systemu feudalnego, do epoki uprzemysłowienia na ziemiach polskich: Czy kraje dziś podejmujące dzieło industrializacji, muszą powtórzyć całą drogę przebytą w swoim czasie przez krajce dziś zindustrializowane? A ściślej: które z elementów procesu, przebytego przez kraje dziś zindustralizowane, są elementami koniecznymi, nieuniknionymi? Które są niepowtarzalne? Których zaś ewentualnie dałoby się uniknąć w wypadku świadomie skierowanych w tym celu wysiłków społecznych? (Kula 1983: 83) W podobnym nurcie, pytania o dzieje rozwoju Europy Środkowej i Wschodniej pytał Ivan Berend, śledząc jej rozwój gospodarczy i polityczny w epoce industrializacji. Analizując strukturę społeczną i gospodarczą u zarania epoki nowożytnej postawił on następującą tezę, dotyczącą między innymi Polski: Te wszystkie kwestie sprawiły, że zachodnia część Europy Wschodniej ma Janusowe oblicze. Strukturalne elementy zakorzeniały się, ale nigdy owo zakorzenianie nie przekroczyło poziomu dość powierzchownego. Nawet na Węgrzech, na przykład, zależność feudalna pojawiała się w zupełnie pierwotnej formie „familiarności (Berend 2001: 109) Dla Berenda, podobnie jak dla Kuli, Małowista czy Topolskiego, sprawą kluczową dla zrozumienia współczesnej im pozycji Polski, czy też regionu Europy Środkowej było zbadanie przyczyn zacofania. Zacofania, które było definiowane jak najbardziej w kategoriach czasu światowego (z obiektywnymi miernikami rozwoju). Problemem, który wydaje się często pojawiać w pracach tych historyków jest kwestia rozpadu „jednostki przetrwania” („survival unit”; Elias 1980), jakim były państwa narodowe w tym regionie, w epoce industrializacji. Owe rozpady były różne – począwszy od Rozbiorów w Polsce, poprzez upadek Cesarstwa Austro-Węgierskiego, a skończywszy na II Wojnie Światowej i znikaniu tych państw z mapy świata. W tym sensie postawiony był zatem problem utrzymania granic – immanentnej słabości państwa i niestabilnej struktury politycznej. Jeśli odniesiemy to do dyskursu modernizacyjnego w Polsce po roku 1989, można zadać przynajmniej dwa, podstawowe pytania: czy jeśli Republika Szlachecka stanowi punkt odniesienia dla nowoczesności, to jak wytłumaczyć jej upadek, przerwanie jej istnienia jako „jednostka przetrwania” w XVIII wieku? Drugie pytanie dotyczy tego, jaki jest obecnie status samych granic? O ile dla wspomnianych historyków, kontekstem współczesnym było istnienie dwóch, konkurencyjnych projektów nowoczesności, tak dla współczesności owym kontekstem jest 33 globalizacja i powstawanie zupełnie nowych reguł określających relacje między „jednostkami przetrwania”. Historycy badający początki feudalizmu, czy też proces industrializacji postawili sobie pytanie o ową nierównoczesność równoczesnego. Witold Kula mówił o „koegzystencji asynchronizmów” - „(...) zamiast jednoliniowego procesu rozwoju, pojawiają się w dziejach Polski nowe formy, które zastępują stare, ale jednocześnie istnieje koegzystencja form typowych dla różnych stadiów rozwoju ekonomicznego”. (Kula 1983a: 89) Nie jest to symbioza, lecz raczej konflikt różnych zasad organizacji, różnych procesów, w których zasadą organizującą jest tworzenie się asymetrii w rozwoju między społeczeństwami rozwiniętymi oraz rozwijającymi się: Symbioza gałęzi i stadiów produkcji zmechanizowanych z zacofanymi technicznie. Mamy jednocześnie do czynienia – co jest odpowiednikiem poprzedniego – z analogiczną symbiozą w zakresie społeczno-ekonomicznej organizacji produkcji, mianowicie z symbiozą wielkiego przemysłu z wytwórczością drobnotowarową. Zjawiska te nie dają się wytłumaczyć jedynie „opóźnieniem”. Okazują się trwałe. Trwają do końca kapitalizmu i nic nie wskazuje na to, że dalsze trwanie kapitalizmu położyłoby im kres. (Kula 1983: 75-76) Z pewnością odrębnej analizy zasługuje przyjrzenie się z tej perspektywy „koegzystencji asynchornizmów” Trzeciej Rzeczyspopolitej – względnej trwałości sektora produkcji rolnej oraz klasy chłopskiej, chociażby. Nie tu jednak na nią miejsce. Chodzi tu przede wszystkim o wskazanie, iż de facto dyskurs modernizacyjny w Polsce, w przeważającej większości jego odsłon jest ahistoryczny. A raczej winno się tu mówić o jego „a-dziejowości” - braku konceptualizacji rozwoju społecznego Polski inaczej niż poprzez, krytykowany przez Kulę i innych historyków – prezentyzm – odnoszenie własnych pojęć i sposobu rozumienia rzeczywistości, do przeszłości. Brak jest refleksji nad „dziejami pojęć”, o których pisze Koselleck. Brak jest określenia dyskursu w kategoriach, które wskazywałyby na różnice w porządkach episteme (Foucault 1988) lub owe porządki próbowały zdefiniować. Warto także zwrócić uwagę, iż refleksja, jaką proponowali polscy historycy gospodarki oraz industrializacji doprowadziła także do definiowania dziejów Polski po roku 1945, w kategoriach projektu modernizacyjnego. Wspomniany już Jacek Kochanowicz, ale także inni, z Danielem Chirot na czele, wskazywali na analogie, a nie jedynie przeciwieństwa w konkurujących ze sobą modelach modernizacji kapitalistycznej „a la Rostow” i modernizacji komunistycznej, nawet w jej wersji stalinowskiej (Chirot 1994). W tym kontekście PRL byłby próbą modernizacji wedle wzorca „nowoczesności zorganizowanej”. Byłby więc projektem stworzenia ładu, w którym silne centrum steruje podsystemami 34 funkcjonalnie zróżnicowanego społeczeństwa, starając się poddać kontroli i przewidywaniu każdy jego element. Polska modernizacja przebiegająca w systemie totalitarnym lub quasitotalitarnym jest wyjątkowa w planie politycznym – a więc poprzez kryzysy komunistycznej władzy oraz formy oporu i próby jej delegitymizacji przez społeczeństwo. Historia PRL-u w tym kontekście jawi się zatem jako napięcie między państwem a społeczeństwem, które kończy się wraz z rozpadem komunistycznej struktury państwa, na skutek społecznego sprzeciwu i delegitymizacji. Ale ład który po nim powstaje już raczej owej fundującej różnicy między społeczeństwem a państwem nie odtwarza. Jest to więc w tym sensie już inna nowoczesność. Z kolei, gdy rzucić okiem na zmiany gospodarcze, można powiedzieć, że akurat Polska nie odchodziła od modelu modernizacji komunistycznej, z wyjątkiem być może kwestii kolektywizacji rolnictwa. Nie było w jej powojennej historii takich eksperymentów, jak w Jugosławii czy na Węgrzech. Raczej zaniechania w stosunku do modelu sowieckiej modernizacji. Tym większa przepaść i nieciągłość między rozwojem gospodarczym przed 1989, a po nim. Wydaje się to być istotne dla zrozumienia także przepaści między dyskursem Pierwszej Solidarności, a dyskursem normalizacyjnym (Świderski 1996). Trudno by było mówić o tym, że w sensie instytucjonalnym i mentalnym „Solidarność” zmieniła coś na poziomie myślenia o gospodarce. To z kolei pozwala postawić pytanie, czy Polska po roku 1989 rozwija się wedle modelu „nowoczesności zorganizowanej” czy też nie. Nim jednak postaramy się odpowiedzieć na to pytanie, warto zwrócić na przynajmniej jeden wymiar analizy przeszłości i wiązania jej z teraźniejszością, na który zwrócił uwagę Kula. Chodzi tu o współzależności między krajami rozwiniętymi, a rozwijającymi się. Podział na kraje zaawansowane i zacofane otwierał wielkie możliwości wzrostu stopy życiowej mas w krajach zaawansowanych – hamował beznadziejnie wzrost stopy życiowej w krajach zacofanych. Tuszował (jeśli nie zmniejszał) antagonizmy społeczne w krajach zaawansowanych – zaostrzał je w krajach zacofanych. Podział ten sprawiał, że w krajach zaawansowanych klasa robotnicza miała coraz więcej do stracenia, w krajach zacofanych wciąż 'nic oprócz kajdan'. Otwierał wielkie możliwości przed reformizmem w krajac h zaawansowanych, nie otwierał żadnych w krajach zacofanych. (Kula 1983a:194) Nie chodzi tu o bezpośrednie przełożenie obserwacji Witolda Kuli na współczesność. Z pewnością badanie współzależności w rozwoju rozwiniętych i rozwijających się po roku 1989 wymagałoby równie wnikliwej analizy „historycznej”, jakiej dokonywał Kula badając feudalizm i industrializację w Polsce. Chodzi tu raczej o odniesienie owych obserwacji do wskazanych typów dyskursu transformacyjnego. Dyskurs normalizacyjny de facto nie 35 tematyzuje owych współzależności jako zależności rozwoju Polski od rozwoju krajów (gospodarek) rozwiniętych inaczej niż w kategoriach imitacji, przy czym zakłada się tu wspólnotę celów i interesów. Znów – przeszłe doświadczenia i dyskurs na nich oparty wskazują na nieoczywistość tego założenia, a sam dyskurs normalizacyjny nie dostarcza nam argumentów za uznaniem odmienności współczesności wobec perspektywy długiego trwania. Bezsensowne być może byłoby przeprowadzanie analiz w kategoriach długiego trwania lat transformacji, lecz adekwatne, jak się wydaje pozostają sposoby myślenia o rozwoju Polski. Wskazywał na ten wymiar w dyskusji nad IV RP Jacek Kochanowicz (Kochanowicz 2007) Z kolei w dyskursie rewolucyjnym oraz w krytyce dyskursu normalizacyjnego (Staniszkis 2000) pojawia się perspektywa systemów światowych oraz tematyzacji kwestii peryferyjności Polski. Poza jednak analizą Jadwigi Staniszkis, trudno byłoby znaleźć kontekst nakładających się porządków, logik rozwoju, które temporalizują i detemporalizują dyskurs modernizacyjny w Polsce. Trudno w opisie Zdzisława Krasnodębskiego, piszącego o „demokracji peryferii” znaleźć kontekst globalizacji oraz tematyzację problemu granic państwa narodowego, gdyż zakłada się, iż granice państwa - „jednostki” systemu światowego nie określa jego sposób budowania relacji z otoczeniem oraz współzależności w rozwoju, lecz przede wszystkim – tożsamość narodowa i pojmowanie wspólnoty politycznej. Maria Todorova sugeruje, iż tego typu myślenie odtwarza strukturę myślenia w kategorii illo tempore. I wskazuje, iż Opóźnienie jest opisywane jako sztuczne, spowalniające własną ewolucję. Stąd przyspieszenie czasu w przyszłości, doganianie innych jawi się jako 'to, co mogło być'. Przeszłość Europy jest w tym sensie przedstawieniem organicznej przyszłości Europy Wschodniej, nie zaś czymś do czego się dąży. (Todorova 2005: 154) Takie rozumienie przeszłości zdetemporalizowanej otwiera drogę do założeń, iż możliwa jest koegzystencja asynchronizmów w rodzaju „Kult Maryjny + Autostrady”. Całkowicie ignoruje to współzależności między „czasem laboratoryjnym”, mówiąc dokładniej - czasem „laboratorium historii”, a zmianami strategii działania oraz obserwacji i samoobserwacji społeczeństwa. Kontekstem dla obserwacji i samoobserwacji jest wzrost złożoności między podsystemami oraz między społeczeństwem, a jego otoczeniem, oczywiście niesprowadzalny do istnienia innych społeczeństw i innych państw. I tak na przykład, jak zostało to przedstawione powyżej, ani technologie komunikacji, ani też przemiany w religijności Polaków nie są w dyskursie rewolucyjnym oraz krytyki normalizacji przedmiotem refleksji. 36 Model modernizacji imitacyjnej, tudzież wyjaśnienia odstępstw od takowej z pojawieniem się myślenia o podwójnej strukturze (jawnej i niejawnej, starej i nowej, dwóch prędkości, dwóch Polsk, etc.) w istocie zamykają przestrzeń doświadczenia w diachronicznych schematach. Gdy pojawia się przeszłość to jako reprezentacja - „zdjęcie”, które jest zestawiane z reprezentacją - „zdjęciem” teraźniejszości. Oba wymiary czasu są zestawiane z modelem nowoczesności zorganizowanej i wówczas powstaje raster pojęciowy pozwalający na rozumienie zmiany jako ścieżki, po której się idzie lub z której się zbacza. Obserwacja trwania przeszłości w teraźniejszości, polega głównie na wskazywaniu dysfunkcji oraz dewiacji od wzoru. Wyjątkiem jest wymiar symboliczny wspólnoty – reprezentacji narodu, tradycji, etc., gdzie obowiązuje logika aktywnego wytwarzania pamięci społecznej (Edensor 2004, Hobsbawm 1992, Verdery 1999), czego najlepszą ilustracją jest tzw. „polityka historyczna” i publiczne spory wokół niej. Gdy w modelu modernizacji jako powstawania nowoczesności zorganizowanej znika przeszłość jako horyzont doświadczenia nie tylko w sensie dostarczania wiedzy o przyszłości, ale także jako przedmiot samorefleksji społeczeństwa, znika wymiar emergencji – zmiany, która polega na uspołecznianiu przestrzeni doświadczenia i horyzontu oczekiwań. Nie widać, co jest nowe, gdy trudno powiedzieć, czym jest to co przeszłe. Trudno więc zadać pytanie o sposób powiązania sensów, opisywanych jako przeszłość czy też jako nowość, otwierająca horyzont przyszłości. Jak się wydaje, „zamknięcie” przeszłości w zdetemporalizowanych strukturach nie pozwala, paradoksalnie na zadawanie pytań wobec przyszłości – na „otwieranie” horyzontu przyszłości. W dyskursie normalizacyjnym, przyszłość jest właściwie przewidywalna, przynajmniej na poziomie zmian makrospołecznych. Klasa średnia „musi” powstać, jest koniecznością. Polityka „musi” się ustabilizować, etc. W dyskursie rewolucyjnym, przeszłość jest paradoksalnym rozwiązaniem problemu kontyngencji przyszłości. Aby odkryć, czym będzie nowy ład w przyszłości, winniśmy skierować się ku zdetemporalizowanej przeszłości, która jest jedna. Przeszłość jest przyszłością społeczeństwa polskiego w teraźniejszości, a wszystko to jest nowoczesnością „illo tempore”. W tym miejscu należałoby się odwołać zarówno do Schutzowskiego rozumienia znaczenia działania jako powiązania trzech wymiarów czasu, w którym to co nowe i nieznane zmusza do bardziej złożonej selekcji motywów działania oraz wiązania przeszłości z przyszłością. Normy które nie mają swego dopełnienia w doświadczeniu są lub też wynikają z oczekiwania, natomiast nie stanowią najbardziej „podręcznych” narzędzi interpretacji teraźniejszości. Podlegają bardziej złożonym procesom selekcji i uzgadniania sensu. A zatem – bardziej złożonej komunikacji. Dodać należy za Meadem, iż o ostatecznym nadaniu sensu 37 działania będzie także decydować punkt obserwacyjny – a zatem to, jaka jest „ogniskowa” naszej obserwacji. Ograniczenie jej do „jednostki przetrwania” jakim jest państwo narodowe, jak się wydaje nie pozwala zrozumieć, dlaczego próba zestawienia przeszłości z przyszłością rodzi tak nieoczywiste i niespodziewane efekty (Elias 1980). Kiedy więc dyskurs rewolucyjny odtwarza dyskurs budowany wokół tożsamości narodowej, trudno w nim umieścić i uzasadnić istnienie w otoczeniu państwa takich organizacji, jak Unia Europejska i ich coraz głębszej ingerencji w to, co i jak jest definiowane jako narodowe. Dlatego owa komunikacja staje się kontyngentna. Na to właśnie wskazuje Luhmann, twierdząc iż rozwój systemów oznacza wzrost nieprawdopodobieństwa komunikacji. Skoro była już o tym mowa, warto w tym miejscu określić, jaki jest kontekst transformacyjny takiego myślenia. Wzrost złożoności powoduje presję na zachowanie, ochronę granic podsystemów oraz systemu jako całości. Gospodarka rości sobie prawo do autonomii, a nawet podporządkowania polityki celom racjonalności ekonomicznej. Polityka z kolei rości sobie prawo do autonomii wobec masowych mediów. Przyszłość reform nie może się zacząć. Horyzont oczekiwań związany z reformami staje się niepewny i tak jest opisywany. Dlatego system gospodarczy musi ztemporalizować selekcje, których dokonuje w taki sposób, by stanowić przesłankę do modyfikacji działania innego podsystemu – polityki. Mówi się więc o wyjątkowym momencie w dziejach Polski, o niepowtarzalnej szansie, a przede wszystkim – wyjątkowo sprzyjającej koniunkturze światowej już, a nie jedynie polskiej. To jednak wikła w inne temporalizacje – informacje o wzroście demotywują do podejmowania decyzji, które zagroziłyby legitymizacji politycznej. Demotywują także tych, którzy gotowi byli pójść na kompromis bądź nawet na wyrzeczenia w imię lepszej przyszłości. Tak można by, do pewnego stopnia, określić sposób negocjacji w dialogu społecznym w Polsce. Związki zawodowe są skłonne zgodzić się na większe urynkowienie, gdy rynek nie jest sprawny. Gdy jednak pojawia się wzrost, trudno oczekiwać, by oczekiwania związków pozostały te same. Z perspektywy Ojca Rewolucji, takie działanie jest szkodliwe („Wrogowie Ludu”). Poszukuje się także selekcji, które wzmocnią granice podsystemu polityki – poprzez zamykanie dostępu partii politycznych do realnej gry o władzę (Śpiewak 2007). Podsystemy starają się zatem, można by powiedzieć za Luhmannem – nie obserwować wzrostu złożoności ich otoczenia. Ale to właśnie dostrzeganie złożoności selekcji jest punktem wyjścia do modyfikacji działania politycznego czy też polityczno-gospodarczego. To w dyskursie rewolucyjnym dostrzeżony został potencjał niezgodności interesów (tak czy inaczej definiowanych) między 38 krajami rozwiniętymi, a rozwijającymi się. „Bezpieczeństwo energetyczne” stało się hasłem, które pozwalało zdefiniować powiązanie operacji rynkowych z polityką narodową (interesu narodowego). Takie powiązanie było podstawą do przedstawienia interesów Polski jako uzasadniających sprzeciw wobec realizacji interesów ogólnoeuropejskich, w kontaktach z Rosją, definiowanych w dotychczasowych kategoriach. Jednak zrozumienie logiki ogólnoeuropejskiego interesu pozwoliło jednocześnie politykom na przedstawienie interesu narodowego jako interesu ogólnoeuropejskiego. I właśnie to stanowiło podstawę do realizacji interesu narodowego. Tematyzacja otoczenia jako czegoś, co różne (różne interesy, niekoniecznie spójne z własnymi), a jednocześnie dostrzeżenie w tym szansy otworzyło zupełnie nowe możliwości definiowania samego interesu narodowego. Takie strategie modyfikacji dyskursu nowoczesności zorganizowanej, także w jej wersji dyskursu rewolucyjnego są jednak wyjątkiem. Ponieważ punktem ich wyjścia jest na ogół potraktowanie otoczenia – tego, co nie wybrane (w odniesieniu i samoodniesieniu) poprzez eksternalizację. „Obce” nie przynależy do systemu. A zatem nie stanowi przedmiotu namysłu i obserwacji. Ale to właśnie „obce” stanowi przesłankę do obserwacji w kategoriach ryzyka, o czym była już mowa. W obrębie dyskursu nowoczesności zorganizowanej, tego typu obserwacje są trudne do utrzymania, bo nowoczesność zorganizowana ma problem z rozwiązaniem takich paradoksów jak ten, iż interes narodowy, by (po-)zostać interesem narodowym, musi stać się interesem ogólnoeuropejskim. Z pozoru strategia ideologizacji partykularnego(narodowego) jako ogólnego (europejskiego) jest stara jak świat (Machiavelli 1984) Tu jednak warto zauważyć, iż pozwalającą na zjednoczenie, utożsamienie interesów nie była wspólnota norm (polska racja stanu wobec niemieckiej i europejskiej racji stanu), lecz wspólnota lęku przed otoczeniem (kwestia „zewnętrznych” zasobów naturalnych, które czerpane są z „otoczenia”) oraz możliwość wykorzystania procedur ogólnoeuropejskich do negocjowania interesów narodowych. Drugim powodem niepewności przyszłości rewolucji i reformy jest fakt, iż podsystemy definiowały ową przyszłość w sposób stosunkowo „dokładny” - przyszłością reformy miało być „życie jak w Madrycie” - życie tak, jak w krajach rozwiniętych. Tymczasem mało kto jest w stanie stwierdzić, iż ta obietnica została dotrzymana. Z kolei wysoka personalizacja „układu” – czyli przypisanie odpowiedzialności za szereg procesów konkretnym ludziom, konkretnej grupie osób, sprawia, że teoretycznie, gdy owa grupa zostanie zidentyfikowana, układ pęknie, rozpadnie się, a po nim nadejdą lepsze czasy. Jak zostało to pokazane w poprzedniej części pracy, taka personalizacja sprzyja przekazowi medialnemu, jednak jednocześnie niebezpiecznie przybliża horyzont rewolucji do 39 teraźniejszości. Sprawcy nie wykryci, układ wciąż trwa – nieskuteczna władza, czy też to nie te osoby, które zostały wskazane przez rewolucjonistów? To, iż oba typy dyskursów konkretyzują przyszłość powoduje jednocześnie, iż może ona być bardziej odniesiona do perspektywy jednostek – ich własnych biografii. A to właśnie na tym poziomie, szczególnie wyraźnie widać, jak złożone relacje temporalne zostają wytworzone na skutek radykalnego zerwania między przestrzenią doświadczenia, a horyzontem oczekiwań. Przykładem owej złożoności może być kwestia nostalgii. 9.3. Nostalgia jako przeszłość refleksywizowana Zjawisko nostalgii za komunizmem pojawiające się w kulturowych świadectwach opisujących stosunek jednostek do przeszłości ilustruje konflikt między uprawomocnionym i postulowanym stosunkiem do przeszłości, przedstawianym w sferze publicznej, a wręcz osobistym, biograficznym przeżywaniem przeszłości, które funkcjonuje jako element budujący stosunek do teraźniejszości jednostek, które przeżyły część swego dojrzałego życia w okresie komunizmu. Pamięć społeczna, obecna w zbiorowych rytuałach (Connerton 1989: 4-61) oraz w upamiętnianiu okresu komunizmu w krajach Europy Wschodniej i Środkowej, obecna w oficjalnych przekazach oraz w przestrzeni publicznej oparta była na naznaczeniu epoki komunizmu jako epoki, która między innymi niszczyła indywidualne biografie, przynosiła cierpienie i upokorzenie. Świadectwa przeszłości komunizmu związane były albo z patosem walki z totalitaryzmem, albo też ubrane były w satyryczną formę wypierania zła, ale i absurdu systemu. Ponieważ pamięć komunizmu i związek między grupami społecznymi uprzywilejowanymi bądź poszkodowanymi przez system, a funkcjonowaniem w sferze publicznej stały się elementem legitymizacji i delegitymizacji w sferze politycznej, obrazy przeszłości były elementem „społecznej walki o pamięć” (Smolar 1993, Grabowska 2006). Głos Aleksandra Smolara, w roku 1993, komentujący wygraną SLD w wyborach parlamentarnych i nawiązujący do metafory „restauracji”, poprzedził i był wręcz paradygmatyczny dla myślenia o rewolucji moralnej: Potrafiliśmy mówić w naszej nowej demokratycznej nowomowie o: Europie, demokracji, rynku, budżecie, inflacji. Język zimny o zimnej rzeczywistości. Nie potrafiliśmy nadać sensu ludzkiemu cierpieniu. Wyjaśnić ludziom, dlaczego warto, aby ponosili wysokie koszty, dlaczego konieczne są nasze dzisiejsze wyrzeczenia. Czy można było to osiągnąć bez mówienia o winie i odpowiedzialności? Bez wymierzenia kary, choćby symbolicznej, czysto 40 moralnej. Chodzi nie tylko o zemstę. Chodzi o przywracanie ładu moralnego, o zwrócenie godności ofiarom, o oddanie im pełni praw obywatelskich - których nie ma bez poczucia równości wobec prawa, bez wiary w sprawiedliwość. Jak można nadać sens społeczny takim pojęciom jak - cierpienie i grzech, odwaga i tchórzostwo, bez uznania winy i odpowiedzialności. Wszystko utonęło w brei: złej woli, krótkowzroczności, urzędniczego pragmatyzmu, sentymentalnego moralizatorstwa, politykierstwa. W tej brei utonął nawet autentyczny heroizm wczorajszych działaczy opozycji demokratycznej. Jeżeli nie ma zdrady, nikczemności, przestępstwa, winy, to nie ma również heroizmu, odwagi, przyzwoitości. (Smolar 1993) Jednym z efektów owej walki było zepchnięcie doświadczeń związanych z komunizmem w podział na pozytywne i uprawomocnione zachowania byłej opozycji oraz nieuprawomocnione i negatywne zachowania wszystkich tych, którzy uczestniczyli w utrzymywaniu komunistycznej władzy. Taki podział, pomimo głębokiego osadzenia w biografiach uczestników debat, szczególnie politycznych w gruncie rzeczy transcendował porządek biografii i doświadczeń jednostek. Tymczasem stosunkowo szybko okazało się, że narracje opisujące życie w komunizmie poprzez formułę „Przedtem u nas nie wszystko było takie złe”, nazwane w Niemczech terminem „Ostalgia” zdobywały nie tylko zainteresowanie, ale jak można sądzić na podstawie popularności przekazów opisujących ową nostalgię za komunizmem, wskazywały na identyfikację ze stosunkiem przynajmniej – ambiwalentnym wobec minionej epoki. Niewątpliwie nie jest to zjawisko nowe (nostalgia za ancien regimem towarzyszy każdej rewolucji bądź gwałtownej zmianie), jednak mimo to, z trudem odnajduje ono swoje miejsce w sferze publicznej. Jeśli oprzeć się na przekazach literackich, sięgających do świadectw kultury masowej można pokazać, że nostalgia to być może inny sposób poszukiwania czasu własnego, różnicującego przeżywanie teraźniejszości. Thomas Brussig, autor głośnej w Niemczech powieści, „Słoneczna Aleja”, próbując opisać fenomen Ostalgii wskazuje na następujące jej cechy oraz genezę (Brussig 2002). Wymazywanie pamięci Niemców z Bloku Wschodniego, jako kraju przesiąkniętego totalitarną inwigilacją, szpiegostwem i agenturalnością towarzyszyło niemal wszystkim zbiorowym opisom epoki komunizmu i w istocie było próbą wymazania nie tylko pamięci, ale wszystkich negatywnych zachowań i doświadczeń związanych z życiem w czasach NRD. Wszelkie obrazy wskazujące na ludzką słabość, uległość, ale i – powodzenie wynikające z uprzywilejowanej pozycji, bądź gratyfikacji, „dystrybuowanych” przez władzę zostały naznaczone tak, by odnalezienie ich w biografiach jednostek wiązało się ze wstydem. Wkrótce jednak okazało się, że ilość świadectw martyrologii przekracza „dopuszczalną” ilość osób, które zaangażowane były w rzeczywistą walkę z komunistycznym 41 systemem. Reakcją na lęk przed wstydem było dla Niemców z NRD opowiadanie o swej walce z komunizmem. Jednocześnie jednak, uwikłanie biograficzne ludzi w funkcjonowanie w komunistycznym państwie i społeczeństwie nakazywało przyjąć postawę, iż „przedtem nie wszystko było takie złe”, a więc nie pozwalało wyprzeć się wszystkiego co związane było z życiem w epoce komunizmu. To właśnie punkt wyjścia do tworzenia się Ostalgii, zdaniem Brussiga. Nagle więc okazało się, że stwierdzenie „nie wszystko…” odwołuje się na przykład do doświadczeń związanych nie tyle z doświadczeniami związanymi z funkcjonowaniem w systemie opresji, bądź podporządkowania, lecz raczej – do przeżywania okresu młodości, do pamięci za biograficznymi doświadczeniami emocji i radości, które nie musiały być, przynajmniej w świadomości jednostek zdeterminowane przez komunistyczny system. Opowieść o codziennym i zdecydowanie – ambiwalentnym życiu we Wschodnim Berlinie, przedstawiona w „Słonecznej Alei”, następnie zekranizowana, stała się wyjątkowo popularna wśród „Ossies”, ponieważ, jak twierdzi Brussig, pozwoliła odnaleźć w sferze publicznej horyzont przeszłości, w którym „nie wszystko było takie złe”. W powieści Brussiga odnalezione zostały nie tyle ślady zbiorowej pamięci, symboli zbiorowej komunikacji, lecz raczej jednostkowe identyfikacje, niejednoznacznie odnoszące się do symboliki/rzeczywistości sprzed upadku komunizmu. Pokazanie wieloznaczności życia w komunizmie stało się być może strategią oswajania własnych biografii z przekazem naznaczającym, obecnym w oficjalnych świadectwach przeszłości. Nostalgia wyraża więc konflikt między przeszłością biografii a opisem czasu, w którym biografie się wydarzały, dominującym w sferze publicznej. Jeśli odwołać się do innych opisów nostalgii za komunizmem, można stwierdzić, że nostalgia związana była z poczuciem, iż porządek przeszłego świata, pozostały w pamięci jednostek został skonfrontowany z nieporządkiem teraźniejszości, z czasem gwałtownej zmiany społecznej. Wiele doświadczeń epoki komunizmu jest także opisywanych poprzez doświadczenie niezwykłości świata, który był niedostępny. Jeden z autorów przyrównuje ówczesne wrażenie, z dzisiejszym wspomnieniem, do wspomnienia „narkomana na haju”, który choć rzucił narkotyki, ma w pamięci niezwykłe stany, które już teraz są mu niedostępne (Smoleński 2002). Pamięć komunizmu to pamięć codziennych przedmiotów „kultu” – puszek, dżinsów, zagranicznych płyt, etc. Ona nie może być wymazana z biografii i to właśnie dlatego nabiera charakteru achronii – „kiedyś to nawet można było zbierać puszki po coca-coli i ustawiać je na regale”. Nie ma to nic wspólnego z chęcią cofnięcia czasu. Buduje jednak teraźniejsze struktury temporalne jednostek, poprzez specyficzne doświadczenia biograficzne, które mogą być uwspólniane. Funkcjonalizacja nostalgii jest widoczna w badaniach grup wykluczonych 42 podczas transformacji. Potwierdza to tezę, iż to specyficzne zestawienie wymiarów czasu jest zakorzenione w doświadczeniu teraźniejszym oraz jest „refleksem” zmian społecznych. Elżbieta Tarkowska, badając biedę na popegeerowskich terenach pisze: Zdaniem badaczy, nostalgia za przeszłością i jej idealizacja spowodowana jest traumą lat dziewięćdziesiątych z jednej strony, z drugiej - reakcją na „milczenie na temat prawdziwej pegeerowskiej przeszłości” i na „jednostronność” w jej opisywaniu (Szpak 2005: 193). (Tarkowska 2007: 107-110) Idealizacja pegeerowskiej przeszłości przez byłych pracowników nie musi iść w parze z pozytywną oceną dawnego ustroju, choć tak też bywa. Nie brak w materiałach z moich badań stwierdzeń w rodzaju: „ja na komunę nie narzekam"; „mnie za komuny było lepiej”, którym towarzyszy krytyka obecnych władz, rządu i konkretnych polityków, wymienianych z imienia i nazwiska, odpowiedzialnych - zdaniem dawnych pracowników PGR-ów - za ich likwidację, dewastację wspólnego majątku, obecny brak pracy, biedę wielu rodzin. Świadectwem tych nastrojów są wybory polityczne ludzi z dawnych PGR-ów, którzy głosowali najpierw na postkomunistów – SLD i prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, dziś na populistyczną Samoobronę i Prawo i Sprawiedliwość. (Tarkowska 2007: 108) W przypadku nostalgii za PRL-em wśród biednych, zapewne stopień refleksywizacji przeszłości jest o wiele niższy, niż wśród tych, którzy „zbierali puszki na regałach”. Nie służy ona już budowaniu wspólnoty przeżywania oraz pokazywaniu dystansu do teraźniejszości, poprzez specyficzne odniesienia do przeżyć z przeszłości, lecz jest raczej sposobem określania swej pozycji społecznej oraz sytuacji życiowej w obliczu radykalnych zmian społecznych, przynoszących, miast obietnicy normalności, pogłębienie się wykluczenia, bądź też jej „dziedziczenie” (Tarkowska 2000) Nostalgia w obserwacji literackiej staje się teraźniejszą przeszłością, mającą charakter specyficznego doświadczania relacji z przedmiotami, przeżyciami pokoleniowymi, etc. Tymczasem dla biednych, staje się wymiarem wskazującym na kondycję społeczną oraz bezpieczeństwo bezpowrotnie minione. Doświadczenie permanentnej biedy, mającej już wymiar dziedziczenia, staje się tu teraźniejszością, która nie ma przyszłości, w której przeszłość i nostalgia za nią stają się sposobem na budowanie swej tożsamości i stosunku do zmian społecznych. Próby detemporalizacji przeszłości w dyskursie oficjalnym redukują tego typu odniesienie czasowe jednostek czy grup społecznych do tęsknoty za autorytaryzmem. Można by w tym miejscu zadać pytanie, czy w związku z tym, propozycją jaka wynikałaby z tej analizy jest przyjęcie pluralności perspektyw. Relatywizacja przeszłości, a 43 zatem – norm, które poprzez przeszłość są reprezentowane. By odpowiedzieć na to pytanie, trzeba najpierw przyjrzeć się, co się dzieje ze zmianą norm, które są reprezentowane. Jak zostało to już przedstawione w części poświęconej czasowi społecznemu, konflikty norm podsystemów wywołują temporalizacje, które są tematyzowane jako „przyśpieszenie wszystkiego”. Przyszłość staje się wysoce niepewna, gdy żadna normatywizacja nie okazuje się wystarczającym sposobem opanowania niepewności i braku stabilności selekcji. Można twierdzić, że wszystko się zmieni, gdy zostaną ukończone reformy, bądź gdy dokona się rewolucja moralna, trudniej jednak utrzymać owe obietnice w obliczu dwóch obserwacji, których społeczeństwo dokonuje wobec siebie i swego otoczenia. Po pierwsze – indywidualizacja (zmiana selekcji podstawowej na społeczeństwo-jednostka) powoduje, iż horyzont oczekiwań jeszcze bardziej się indywidualizuje. Racjonalne jest to, co mieści się w horyzoncie działań w rozszerzonej teraźniejszości. Zbyt dużo pytań o przyszłość może ową racjonalność podważyć, poprzez zbyt duży wzrost złożoności, którą trudno zredukować w komunikacji. Ilustracją tego niech będą choćby słowa byłego doradcy prezydenta RP, autorytetu w dziedzinie ekonomii, prof. Witolda Orłowskiego, komentującego zawartość oraz szanse realizacji wspomnianego już Planu Hausnera: Rząd przyjął właśnie projekt budżetu na rok 2005, który nie wzbudził żywiołowego entuzjazmu. Analitycy zaczęli pojękiwać - a to, że wpływy ZUS są przeszacowane i być może trzeba będzie dołożyć dodatkowe 2-3 mld na kolejną operację jego uszczelnienia, a to, że brak rewaloryzacji rent i emerytur trzeba będzie z nawiązką spłacić rok później, a to, że z planu Hausnera został tylko planik (nadal nie wiadomo, co z tego jeszcze przyjmie Sejm), a to, że jak na obecną fazę cyklu koniunkturalnego plany redukcji deficytu budżetowego są zbyt mało ambitne. Nikt się temu nie powinien dziwić - w końcu analitycy są od pojękiwania, bo gdyby tego nie robili, banki i fundusze inwestycyjne mogłyby spokojnie zaoszczędzić sobie kosztów ich zatrudnienia i brać za podstawę planów finansowych dostępne gratis prognozy Ministerstwa Finansów. (Orłowski 2004) A zatem – zbyt dużo rozważań o przyszłości mogłoby zakłócić operacje rynku. To forma deparadoksalizacji, która zakłada, iż stopień ryzyka wynikającego z zaniechania reform jest wpisany w operacje rynkowe. Lub też świadczyć może o bardzo wysokiej autonomizacji podsystemu gospodarki wobec innych podsystemów, w tym polityki. O konsekwencjach tego typu myślenia jeszcze będzie mowa, jednak tu warto podkreślić, iż autonomizacja podsystemów powoduje, iż pozornie otoczenie może być zredukowane do „szumów” (tak jak realizacja Planu Hausnera została zredukowana w słowach Orłowskiego). Reformy lub ich brak stają się przesłanką do decyzji, ale nie na zasadzie zakładania obu selekcji jako przesłanek do działania. Obie selekcje są więc prawdopodobieństwa wzrostu i spadku koniunktury. uwzględnione w szacowaniu Gospodarka może obejść się bez 44 polityki – to często powtarzane, szczególnie przez przedstawicieli przedsiębiorców zawołanie, de facto dyskursywizuje zasadę względnej autonomii podsystemów w społeczeństwie funkcjonalnie złożonym. Orientacja na przyszłość ma unieważnić przeszłość jako wzorzec, a jednocześnie wskazywać, co z owej przeszłości ma być selekcjonowane do powtórzenia. „Skoro nie będzie reformy finansów publicznych, należy zachowywać się tak, jakby problemu politycznego reformy gospodarczej nie było” - można by podsumować rozważania ekonomistów. Problem nostalgii może być także ilustracją odtwarzania się przestrzeni doświadczenia w sytuacji zerwania ciągłości – a mówiąc inaczej – zerwania jasnych powiązań między wymiarami czasu. Im większa niepewność przyszłości (horyzontu oczekiwań), tym większa skłonność do poszukiwania już nie tego, co „pod ręką”, jak zostało to opisane w analizie rozumienia czasu przez Schutza, lecz poszukiwanie świadomych i nieświadomych (latentnych) przestrzeni doświadczenia (Rosińska 2008). Powracają więc, ku zaskoczeniu reformatorów zachowania, które do tej pory pojawiały sie w sytuacji doświadczenia wojennego (wykupowanie artykułów pierwszej potrzeby), lub które kojarzone są z działaniami opozycyjnymi (strajki). Pojawiają się również zabiegi, które z przeszłości jako przeżycia oraz pamięci o przeszłości uczynią historię oraz stworzą miejsca pamięci (Nora 1989, Hałas 2004). A te zaś są sposobem na budowę teraźniejszych projektów politycznych związanych z dyskursem rewolucyjnym (Gawin 2006). Sytuacja niepewności generuje zatem nowe temporalizacje – nowe powiązania między wymiarami czasu, które wskazują na nowe/inne rozumienie sensów komunikacji. ROZDZIAŁ 10. Przyszłość – od przeszłości horyzontu oczekiwań do rozszerzonej teraźniejszości Projektem społecznego ładu, który miał być ze swej istoty skierowany ku przyszłości był w Polsce komunizm. Był on oparty w istocie na podstawowym dla temporalności nowoczesności założeniu o zerwaniu z tradycją oraz ustanowieniu nowego, bardziej racjonalnego porządku społecznego. Takie niewątpliwie były ambicje władzy w Polsce po roku 1945. Analiza ideologii komunistycznej oraz jej ewolucji w Polsce, aż do upadku 45 systemu komunistycznego, mogłaby dostarczyć materiału, który prawdopodobnie wskazywałby na kolejne próby utrzymania projektu lepszej przyszłości oraz kolejne jego załamania. Odwołując się do analiz historycznych i socjologicznych można by wykazać, iż jednocześnie wraz z kolejnymi kryzysami komunizmu bliżej mu było do „realnego socjalizmu”, w którym stawką już coraz mniej była lepsza przyszłość, a coraz bardziej – utrzymanie władzy i kontroli. Żadna „lepsza przyszłość”, dzięki realnemu socjalizmowi nie powstała. Zarówno w sensie zgodności rzeczywistości z projektem, jak i w sensie oczekiwań społecznych wobec komunistycznej władzy. Jak się wydaje, dowodem na słabnięcie legitymizacji projektu socjalistycznej utopii może być drastycznie malejąca mobilizacja już nie tyle społeczeństwa, co aparatu władzy i represji, bo nawet rok 1981 – wprowadzenie Stanu Wojennego, choć na planie mobilizacji systemu represji można by uznać za dowód wysokiej zdolności do mobilizacji aparatu władzy i kontroli – trwałość owej mobilizacji była relatywnie krótka, jeśli wziąć pod uwagę cały okres PRL. Nie chodzi tu jednak o „rzeczywiste” przyczyny upadku socjalizmu realnego w Polsce, po roku 1945, lecz raczej o sposób konstruowania temporalizacji tej „zradykalizowanej nowoczesności zorganizowanej”, jak chce określać projekty komunistyczne w Europie Środkowej i Wschodniej, Peter Wagner. Stawiając sprawę w najkrótszym, możliwym stwierdzeniu: społeczne przemiany na Zachodzie i Związku Radzieckim dwóch trzecich XX stulecia zaczęły się od nadania im tego samego kierunku. Jednakże organizacja nowoczesności była [w socjaliźmie] o wiele bardziej radykalna niż na Zachodzie, pod względem temporalnych dystansów, formy (stworzenie i ochrona silnych granic), a przede wszystkim pod względem treści (kolektywizacja i ograniczenie jednostkowej autonomii). Jednak we wszystkich jego aspektach, należy widzieć socjalizm jako w istocie epifenomen zorganizowanej nowoczesności, niźli a-, przed- czy nawet anty-nowoczesną konfigurację społeczną. (Wagner 1994: 101) Modernizacja w socjaliźmie jest procesem modernizacji o tym samym kierunku i zasadach, co modernizacja na Zachodzie, a wręcz można powiedzieć, że: poprzez zorganizowanie przestrzeni między jednostką (wykorzenianą przez procesy społeczne), a państwem jako stabilizatorem miała wytworzyć się więź kontroli i stabilizacji, a poprzez radykalną organizację przestrzeni (wyznaczenie granic i różnicowanie swójobcy) oraz próbę organizacji społecznej tożsamości stała się zradykalizowaną formą zorganizowanej modernizacji. Radykalizm projektu socjalistycznego wynikał w ogromnej mierze z faktu, iż oparty on był na wizji stworzenia ładu, bazującego na wysokim zaangażowaniu społeczeństwa, a właściwie – każdej jednostki w budowę nowego porządku. Dzięki racjonalnemu zarządzaniu i 46 planowaniu, każdy miał znaleźć swe miejsce w podziale pracy i jej efektów (Walicki 1996). Najważniejsze jednak, iż tak skomponowany ład miał wyeliminować kontyngentność zasad rynkowych – zarówno z poziomu systemu gospodarczego, jak i z poziomu działań jednostek. Opanowanie żywiołów społecznych miało prowadzić do ich racjonalnej i sprawiedliwej kontroli (Poleszczuk 1991: 110). W ten sposób miał być zrealizowany ideał sprawiedliwości. Takim zasadom podporządkowane miały być działania władzy planującej totalnie – niemal każdy element życia społecznego podlegał kontroli lub miał jej podlegać. W tym właśnie sensie, można socjalizm realny uznać za radykalny projekt. Jak wskazuje Wincjusz Narojek, państwo jako podmiot zarządzający nie tyko kontrolowało społeczeństwo poprzez instytucje dystrybuujące bez mała każdy element społecznej rzeczywistości, ale stawało się stopniowo pośrednikiem - „uczestnikiem” właściwie każdej relacji społecznej. Jednostka konfrontowała się z państwem i jego aparatami władzy wchodząc niemal w każdą relację społeczną (Narojek 1996, Świda-Ziemba 1997). Ambicje władzy (zarówno ideologiczne, jak i organizacyjne) można analizować w niemal każdym podsystemie społecznym. Tu warto zwrócić uwagę na wymiar projektowania i planowania, które miały być, zgodnie z właściwościami dyskursu rewolucyjnego, sposobem uzasadniania radykalnych zmian poprzez radykalnie odmienną wizję przyszłości. To wymagało jednak przyjęcia założeń co do sekwencji działań, które miały doprowadzić do powstania nowego ładu. Centralny Planista, którego ucieleśnieniem były kolejne instytucje mające wyznaczać przyszłość rozwoju socjalizmu, począwszy od partii i aparatu władzy, a skończywszy na urzędach odpowiadających za planowanie, przede wszystkim gospodarcze miał zapewnić nie tylko racjonalną dystrybucję, ale dzięki niej – bezpieczeństwo i stabilność społeczeństwa. „Punkt startu” dla socjalizmu wymagał podobnej mobilizacji, o jakiej mówi się w naukach społecznych, gdy mowa o genezie kapitalizmu. O ile w samym urządzeniu reguł rynkowych odroczona gratyfikacja była elementem racjonalności rynkowej, o tyle Centralny Planista starał się narzucić taki typ racjonalności odgórnie. Dobrze ukazują to studia nad strukturą spożycia oraz kontrolą produkcji i konsumpcji w socjaliźmie. Stanisława Golinowska zwraca uwagę, śledząc strukturę spożycia oraz rolę „centralnego planisty” w gospodarce socjalistycznej okresu 1945-1985, iż Model spożycia z tamtych lat odpowiadał propagowanemu w kulturze obrazowi życia w społeczeństwie budującym socjalizm. Im bardziej ideowy miał być budowniczy nowego społeczeństwa, tym skromniejsza powinna być sfera jego konsumpcyjnych potrzeb. Rozumiał on bowiem i akceptował dwie dyrektywy tamtych czasów: prymat produkcji nad konsumpcją oraz wyższe tempo wzrostu akumulacji niż spożycia, w imię lepszej przyszłości. (Golinowska 1990: 260) 47 Lepsza przyszłość miała być uzasadnieniem dla odroczonej gratyfikacji, już nie w planie racjonalności jednostek, lecz w planie makrospołecznym. Zresztą, jak pokazuje Jan Poleszczuk, w sferze bezpieczeństwa socjalnego oraz zatrudnienia, socjalistyczne welfare state zapewniało pracę społeczeństwu niemal w pełni, nie wiążąc jej z efektywnością przedsiębiorstw, ani też poszczególnych jednostek – pracowników przedsiębiorstw (Narojek 1991). W tym sensie, „planowanie” było formalnie zapewnione, ale i praktycznie – na poziomie pewnego minimum funkcjonowania w podstawowych rolach społecznych – pracownika, członka rodziny, etc. Zatrudnienie było, jak twierdzi Poleszczuk „znaturalizowane”, a zatem nie wymagało teoretycznie zabiegów i planowania w kategoriach jednostkowych strategii, które oparte są na założeniu, iż indywidualne strategie i aktywność pozwolą osiągnąć zakładane cele. Wincjusz Narojek, dokonując podobnej obserwacji mówi o procesie dezekonomizacji życia jednostek w PRL-u – pozbawianiu ich racjonalności wymiaru ekonomicznej kalkulacji oraz sekwencjonalizacji działań w taki sposób, by były jak najbardziej efektywne, przede wszystkim na poziomie instytucji i zgodności z jej normami oraz celami (Narojek 1991: 30-56). O niemożliwości takiego zorganizowania społeczeństwa nowoczesnego, w którym nie byłoby mowy o kontyngencji pisano wiele, o czym mowa w pierwszej części tej pracy. Podobnie jak o upadku projektu Centralnego Planisty. Tu warto odwołać się do „encyklopedycznej” wręcz analizy Kornaia, na temat „Socjalistycznego systemu”, demonstrującej, jak próba kontroli powodowała powstawanie niekontrolowalnych układów i strategii, zarówno społecznych jak i jednostkowych, wynikających z niemożliwości przetworzenia przez centrum informacji, potrzebnych do podejmowania racjonalnych decyzji (Kornai 1992). „Ekonomia niedoboru” w efekcie generowała dokładnie odwrotne od zamierzeń reguły gry. „Miękkie budżetowanie” a więc de facto obowiązujące w komunikacji między podmiotami gospodarczymi zasady reorientacji celów i zasobów przedsiębiorstw wprowadzały na poziomie makroekonomicznym głęboki chaos – „planową dezorganizację” (Poleszczuk 1991: 115). Zaś na poziomie mikro - „Budowniczy nowego społeczeństwa” nie tylko nie budował w imię lepszej przyszłości, lecz poprzez ingerencję państwa i brak wolności stawał się pasywny i wyczekujący, a następnie – aktywny w „poszukiwaniu renty”. Jak pokazuje Wincjusz Narojek, Najważniejsza zatem przyczyna degradacji społecznego dramatu socjalizmu tkwi w tym, że osobowość społeczna tyrana, który w strukturze kompetencyjnej kierowanego centralnie życia 48 zbiorowego może przejawiać cechy zarówno przeciwnika, jak i sojusznika ‘szarego obywatela’ – a więc występuje w istocie w roli arbitra sytuacji – narzuca zarazem charakterystyczny styl gry interpersonalnej zmagającemu się z losem bohaterowi wydarzeń. Chociaż ‘szary obywatel’ w konfrontacji z ‘człowiekiem wpływowym’ może występować w rozmaitych wcieleniach – manifestując uległość, nieustępliwość w egzekwowaniu roszczeń albo wyniosłe poczucie godności – skala dostępnych mu środków dramatycznego wyrazu jest w tej grze uboga i jednostronna, ponieważ musi on koncentrować się na szukaniu symbolicznego kontraktu z partnerem lub widzem na płaszczyźnie doznawanej albo zagrażającej mu krzywdy. (Narojek 1996: 138) Narojek starał się także pokazać paradoksy takiego urządzania (konwencjonalizacji, w terminologii wagnerowskiej, zaproponowanej w pierwszej części tego tekstu): przede wszystkim współzależności społeczne były analogiczne do systemu feudalnego – zależności między patronem a jego poddanym, odtwarzane poprzez relacje wertykalne (związane z dysponentami dóbr dystrybuowanych przez centrum), zastępowały relacje horyzontalne, lub też niemal zawsze w nich pośredniczyły. Stopniowo jednak ten system wytwarzał wielowarstwową strukturę zależności poprzez pojawianie się nieformalnych układów, pozwalających na zdobywanie zasobów z pominięciem patronów. Korzystanie z zasobów sfery publicznej (związanej z etatem, bądź z dostępem do informacji oraz zasobów formalnie należących do państwa) nie ograniczało się więc do wąskiej elity (nomenklatury), lecz było stosunkowo powszechne, choć pozycja w hierarchii decydowała jak duże owe zasoby były. Narojek wskazuje także, iż zróżnicowanie ról społecznych, związane z funkcjonalnym zróżnicowaniem społecznym prowadziło do sytuacji, kiedy patron stawał się klientem i na odwrót (Narojek 1991). To właśnie na tym polegało odarcie jednostki z godności – bez względu na jej prestiż i pozycję w hierarchii była ona narażona na bycie klientem. Gęsta sieć układów formalnych i nieformalnych nie miała stabilnej struktury oczekiwań. Horyzont oczekiwań jednostek był w istocie oparty na nieustannym poszukiwaniu pewności wobec działań systemu, instytucji oraz jednostek. Wytwarzanie się takiej nieprzejrzystej struktury współzależności społecznych prowadziło, w sytuacji malejących zasobów przeznaczonych do dystrybucji, ku temu, co Narojek nazwał dramatem społecznym, kończącym się dla jednostek istnieniem ogromnego ładunku niepewności i lęku. W tym kontekście odwoływanie się do przeszłej teraźniejszości, jakim było nawiązanie do współzależności w systemie feudalnym jest co prawda obserwacją socjologa, ale odwołuje się do przestrzeni doświadczeń, która zarówno w dyskursie naukowym, jak i w dyskursie publicznym staje się ważnym punktem odniesienia. Szczególnie w sytuacji gdy ani teraźniejszość, ani przyszłość jako „naturalne” horyzonty nowoczesności zorganizowanej nie 49 dostarczają sposobów redukcji niepewności. To wówczas wzrasta potencjał poszukiwania strategii działania już nie w najbliższej przeszłości, lecz odtwarzania latentnych struktur. Wykupywanie produktów pierwszej potrzeby w latach 1980/1981 oraz 1989 jest dobrą ilustracją owych rekurencji, a raczej – rekonstrukcji przeszłej teraźniejszości jako teraźniejszej przeszłości. Nawiązanie do przestrzeni doświadczenia wojennego oraz kryzysowego wydaje się tu być ewidentne, na co także wskazują relacje prasowe (Rzeczpospolita 12.01.1990). Dla aparatu władzy, tego typu zjawiska są de facto niewidoczne w tym sensie, iż sposób obserwacji nie pozwala na tematyzację tego typu „skutków ubocznych”, inaczej niż jako „sabotaż” i „panika”. Aparat władzy w sytuacji wytwarzania się innych form uspołecznienia – wielowarstwowej struktury współzależności, nie regulowanych ani przez władzę, ani przez formalne i jawne instytucje (chodzi tu zarówno o opozycję, szczególnie Podziemie, jak i „szare strefy” i „czarne rynki”) może jedynie zareagować presją na odtwarzanie własnych granic prawomocności – a więc represjami politycznymi oraz próbami regulacji tego, co coraz mniej regulowane. W komunizmie wszystko staje się „polityczne” począwszy od decyzji o podwyżce mięsa, a skończywszy na „geście Kozakiewicza”. Niemal każde działanie społeczne może być odczytane przez różnicę „państwo(władza)/społeczeństwo”. Działania kontyngentne, które coraz bardziej są wpisane w nieprawdopodobieństwo komunikacji nabierają dodatkowego znaczenia, sensu. Ale jednocześnie są determinowane nie poprzez decyzje i działania w logice poszczególnych podsystemów, lecz poprzez kontekst, który jest kodowany w relacjach władzy, a te są przynajmniej do roku 1989, ustalone przez aparat władzy, nie zaś przez społeczeństwo. „Antypolityczna polityka” podziemnej opozycji lat osiemdziesiątych, choć intencjonalnie jest skierowana przeciw sferze polityczności, oparta jest de facto już na innej, fundującej różnicy – między państwem a jednostką, choć w gruncie rzeczy, trudno w dyskursie opozycyjnym rozdzielić wizję jednostki od wizji obywatela etycznej wspólnoty, utożsamianej często z wyobrażeniem społeczeństwa obywatelskiego, jako samoorganizacji społecznej z gruntu a-politycznej. „Chodzi przeto o rewolucję nie polityczną, lecz 'egzystencjalną i moralną' , dzięki której ludzie nauczą sie 'życia w prawdzie' i dobrowolnego współdziałania, a więc rzeczy zgoła elementarnych, i przynajmniej na pozór, wcale nie politycznych.”, pisał Jerzy Szacki o filozofii antypolityki. (Szacki 1994: 99) Choć antypolityka ma być przedpolityczna (ważniejsza oraz pierwotna wobec polityki) i kreowana w opozycji do porządku państwa, to właśnie państwo jest dla niej podstawowym 50 odniesieniem. Nie zaś, na przykład napięcie między jednostką a społeczeństwem, kluczowe dla myśli liberalnej. Jak pokazuje Kornai, próby wprowadzania „socjalizmu rynkowego” prowadziły do paradoksów, gdy miast mechanizmów motywujących do podejmowania decyzji w oparciu o rachunek ekonomiczny – a więc zgodnie z reżimem rynkowych regulacji, podmioty gospodarcze podejmują decyzje bazujące na oczekiwaniach wsparcia przez państwo (spłaty pożyczek i długów, zaciąganych przez przedsiębiorstwa i administrację, zgoda na podwyżki płac, etc.) (Kornai 1992: 353-412). Coraz bardziej widać było także rozpad struktury odroczonej gratyfikacji – zarówno na poziomie przedsiębiorstw i innych podmiotów gospodarczych, jak i na poziomie jednostek. Możliwość konsumpcji, nawet przy ryzyku destabilizacji organizacji (przedsiębiorstwa, instytucji publicznej) wygrywała z dyscyplinizacją skłaniającą do „zaciskania pasa”, inwestowania, oszczędzania, a przede wszystkim – zwiększania efektywności gospodarczej. Skoro nie działała ta dyscyplinizacja oraz kontrola granic podsystemów i ich zasad działania, można mówić o rosnącym nieprawdopodobieństwie odtwarzania podstawowej selekcji nowoczesności zorganizowanej realnego socjalizmu – między państwem a społeczeństwem. Im mniej zasobów, mniej kontroli oraz mniej prawomocności posiadało państwo, tym bardziej społeczeństwo przestawało być obiektem kontroli oraz regulacji. Co więcej, analizy aparatu władzy, szczególnie niższego szczebla (a więc Komitetów Wojewódzkich w strukturze partyjnej, dyrektorów przedsiębiorstw, w strukturze gospodarczej, czy też naczelników urzędów) wskazują, iż w istocie owa władza urzędnika była arbitralna, oparta na relacji patron – klient, w której nie przepisy, lecz aparat przemocy oraz gąszcz przepisów były orędziami kontroli nad jednostkami (Świda-Ziemba 1997, Kozek Morawski 2005). Miast być hiperracjonalna - przez eliminację kontyngencji (rynkowej) władza realnego socjalizmu była coraz bardziej arbitralna i względna. „Społeczeństwo” jakie obserwowała władza, z jej narzędziami obserwacji (struktura partyjna i struktura państwowa, szczególnie z aparatem bezpieczeństwa), które stają się coraz mniej efektywne w przetwarzaniu i generowaniu informacji, rozpada się na niezorganizowaną masę, która się sama organizuje (ruch „Solidarności”), wytwarza alternatywne sposoby komunikacji, poszukuje nowych form bezpieczeństwa i realizacji struktury oczekiwań. Państwo w tym sensie staje się nieznośnym pośrednikiem w relacjach społecznych, ponieważ jego pośrednictwo zdaje się coraz mniej gwarantować strukturę oczekiwań. „Społeczeństwo”, dla państwa przestaje być obiektem poddającym się regulacji. 51 Można to przełożyć, jak się wydaje na strukturę temporalną, która pozwoli nam zrozumieć kontekst zmiany rewolucyjnego przywracania normalności po roku 1989. Centrum, które poprzez kontrolę miało opanować teraźniejszość i powieść ku lepszej przyszłości stopniowo powodowało, zdaniem Elżbiety Tarkowskiej, kształtowanie się powszechnej w Polsce lat 80-tych postawy prezentystycznej (Tarkowska 1992). Teraźniejszość dominuje w perspektywie jednostek, które czują się niepewnie. Odczuwają zagubienie w życiu społecznym, w wydarzeniach, których są uczestnikami bądź obserwatorami. Przyczyn postawy prezentystycznej Tarkowska doszukuje się w dwóch równoległych procesach społecznych powojennej Polski. Pierwszy związany jest z sytuacjami przełomowymi, w których pojawiają się przynajmniej elementy - jeśli nie w ogóle – chaos, zakłócenie relacji społecznych. Jego konsekwencją jest brak umiejętności ustanawiania zarówno własnych, jak i społecznych punktów orientacyjnych w przyszłości i stosunkowo ograniczone (często mitologizowane) pojmowanie przeszłości. Drugim procesem, który jeśli nie kreował, to przynajmniej wzmacniał perspektywę Polaków zawężoną do teraźniejszości były sytuacje zależności, przymusu politycznego, bądź ekonomicznego, który sprawiał, że jednostki uciekały od własnych wyborów, i miały poczucie braku kontroli nad własnym losem i delegowały kontrolę nad nim do instytucji przymusu bądź nadzoru. Brak podejmowania samodzielnych decyzji przez jednostki i różne stopnie ubezwłasnowolnienia przyczyniają się do rezygnacji z myślenia o przyszłości i podatności na narzucanie wizji przeszłości oraz teraźniejszości, twierdzą badacze instytucji i ustrojów totalnych, cytowani przez Tarkowską (Tarkowska 1992, 110-112) Dlatego też Tarkowska mówi o „rozszerzonej teraźniejszości” jako głównym wymiarze temporalnym, właściwym polskiemu społeczeństwu lat 80-tych XX wieku. Wydaje się, że myślenie w kategoriach „rozszerzonej teraźniejszości” towarzyszyło także Polakom w następnej, już nie analizowanej przez Tarkowską dekadzie lat dziewięćdziesiątych: (Krzemiński, Władyka, Polityka, 10.03.90): "Wszystko z wszystkim się zazębia, a świat, ten polski, i ten zewnętrzny co jakiś czas tworzy fakty, wobec których stajemy zadziwieni i nieprzystosowani. Przeszłość, która dostarczała wzorce i programy skierowane przeciwko zaskorupiałej rzeczywistości, i dzisiaj już nie wystarcza." Pojęcie rozszerzonej teraźniejszości, które wprowadza Tarkowska brzmi dokładnie tak samo, jak pojęcie rozszerzonej teraźniejszości [extended presence] używane przez Helgę Nowotny opisującą ponowoczesne doświadczenie czasu społecznego (Nowotny 1994, Adam 1990). Zbieżność nazw nie jest jednak zbieżnością znaczeniową. Dla Tarkowskiej termin ten odwołuje do sytuacji, w której badane jednostki są w stanie wybiegać w najbliższą przyszłość, 52 ściśle związaną z teraźniejszością (najbliższe dni, tygodnie, miesiące) i odwołujące się do dalszej przyszłości tylko wówczas, gdy związana byłaby z takimi „wyjątkowymi” wydarzeniami, jak urlop, egzaminy, święta. Brak w „rozszerzonej teraźniejszości” konsekwentnego planowania i przewidywania. Jak wskazują wypowiedzi autorów dzienników, które analizuje Tarkowska, wnioskując na temat perspektyw temporalnych, często jest to związane, z poczuciem braku kontroli nad własnym życiem, wpływu na zdarzenia z własnego życia. Znika w tej perspektywie problem starości i umierania, który dla badaczki analizującej opowieści biograficzne wskazuje na niechęć do myślenia prospektywnego. „(...) Przyszłość jako horyzont czasowy ma charakter prywatny, i umieszczona jest w innym niż życie codzienne czasie” (Tarkowska 1992: 94). Co ważne, Tarkowska nadmienia, że nie jest to specyfiką wyłącznie polskiego społeczeństwa końca lat osiemdziesiątych, zaś badania na przykład we Francji wskazują na podobną tendencję do skracania perspektywy odnoszącej się do przyszłości, na rzecz myślenia o teraźniejszości i ewentualnie bezpośrednio po niej następującej przyszłości. (Grossin). Przyczyny postawy prezentystycznej w Polsce wynikają, jak sugeruje Tarkowska z myślenia, które potocznie określa się mianem „jakoś to będzie”. Tkwią one w systemie społecznym, który nie stwarzał warunków do myślenia prospektywnego. Codzienność autorów biograficznych opowieści jest opisywana jako szara, monotonna i jednostajna. Wyraźne są cechy odwołujące się do anomii społecznej – braku poczucia więzi z innymi ludźmi, braku zdarzeń, które nadawałyby głębszy sens społeczny wykonywanych czynności i przekraczałyby wymiar codziennego rytmu życia. Analiza dzienników wskazuje, że Polacy rzadko postrzegali w latach osiemdziesiątych przyszłość jako otwarty horyzont, w którym pojawia się wiele możliwości, a teraźniejszość jest źródłem ciągłych wyborów odnoszących się do przyszłości. Barwność, pełnia zmian pojawia się jedynie w opisie życia wewnętrznego - stanów emocjonalnych lub refleksji, kontrastującego z jednostajnością i monotonią czasu zewnętrznego, czasu w którym wykonywane są czynności codzienne. Czas wewnętrzny pozwala na ucieczkę od teraźniejszości, od codzienności w inną rzeczywistość. (…) Analizowane dzienniki ukazują nie tylko codzienność zamkniętą w wąskich horyzontach czasowych, zawężonych w kierunku przeszłości i przyszłości, ale także różne sposoby jej poszerzenia – poprzez ucieczkę w przeszłość, poza czas, w inną rzeczywistość, w czas wewnętrzny i w refleksję nad przemijaniem.” (Tarkowska 1992: 82/83) 53 U progu zmiany transformacyjnej, jak się wydaje, horyzont oczekiwań był zredukowany do bezpośrednich relacji – do meadowskiego „uspołecznienia” („bycia paroma rzeczami na raz”, wiązania różnych ról społecznych dzięki odniesieniom temporalnym) poprzez oczekiwania kierowane wobec najbliższych oraz wobec bezpośrednich patronów. To co widzialne z perspektywy jednostek, to ich najbliższe otoczenie. Łańcuchy współzależności między jednostkami, choć stają się wydłużone, choćby poprzez funkcjonalne zróżnicowanie, a w przypadku realnego socjalizmu, także poprzez uwikłanie w instytucje państwa, w postrzeganiu jednostek są bardzo krótkie – racjonalne jest to, co służy zasadzie familiarności (amoralny familizm; Tarkowski 1994). Sieci współzależności nieformalnych były z kolei, także poprzez system represji, skazane na nieustanną labilność. Prezentyzm polskiego społeczeństwa wskazywał więc na anomię, ale jednocześnie odnosił do procesu, który jak się wydaje bardzo trafnie analizował Wincjusz Narojek, pisząc o „małym indywidualiźmie”. Wedle autora Socjalistycznego welfare state, nowoczesność zorganizowana realnego socjalizmu wytworzyła swój własny, specyficzny i odmienny od liberalnego proces indywidualizacji. [Indywidualizm] polegający na osobistej zaradności w strukturach organizacyjnych.(...) Radykalne i całościowe rozwiązania w dziedzinie zaspokajania ludzkich potrzeb nie okazały się dość efektywne, żeby zapewnić obfitość dóbr ani nawet jednoznaczność kryteriów podziału. (...) Decydujący wpływ na ukształtowanie się indywidualizmu jako zaradności w strukturach organizacyjnych wywarło najbardziej chyba doniosłe historycznie i znamienne pod względem ustrojowym rozszerzenie sfery osobistego bezpieczeństwa w związku z uwolnieniem jednostek od inicjatywy i odpowiedzialności za to, co mogą robić w życiu zbiorowym. (...) Otwarcie indywidualnych szans życiowych ze społecznym ubezpieczeniem przed ryzykiem spowodowało zatem charakterystyczny rozdźwięk miedzy osobistymi motywacjami jednostek oraz obowiązującymi zasadami organizacji społeczeństwa, niosąc ze sobą największe zagrożenie dla ładu kolektywistycznego. (...) Mały indywidualizm: polega na maksymalnym wykorzystaniu przez jednostkę możliwości manewru, jakich dostarcza ustrój oparty na zasadach kolektywistycznych, żeby osiągnąć osobiste cele. (...) Tym, co wyróżnia 'mały indywidualizm' i przeciwstawia go liberalnemu pierwowzorowi, jest okoliczność, że osobista zaradność w załatwianiu swoich spraw w instytucjach uspołecznionych nie sprzyja na ogół efektywnemu ich funkcjonowaniu, a więc zmniejsza – a nie tylko niesprawiedliwie rozdziela – ogólną pulę dóbr służących zaspokajaniu ludzkich potrzeb. (Narojek 1989: 50) Analizy współzależności społecznych w PRL-u dostarczają sprzecznych, bądź paradoksalnych obserwacji. Z jednej strony mowa o bezpieczeństwie socjalnym tego specyficznego welfare state, z drugiej – o niepewności i niemożliwości myślenia o przyszłości. Jak się wydaje, mamy tu do czynienia z dwoma typami bezpieczeństwa – bezpieczeństwa egzystencjalnego, definiowanego przez naukowców, wskazujących na benefity, wynikające z systemu, opartego na pełnym zatrudnieniu, dostarczaniu minimum 54 środków egzystencji, dla każdego oraz bezpieczeństwa jako kategorii percepcji. Stanie się to bardziej wyraźne, gdy powołamy się na analizy Mirosławy Marody, która mniej więcej w tym samym okresie, gdy powstawało Socjalistyczne welfare state postawiła tezę o centralnym znaczeniu problemu (nie-)bezpieczeństwa społecznego w PRL. Marody na przełomie lat dziewięćdziesiątych wskazywała na problem bezpieczeństwa jako kwestię zasadniczą dla zrozumienia zachowań społecznych u progu zmiany systemowej. Struktura oczekiwań wobec instytucji, stanowiła dla Marody „ramy dla poczucia bezpieczeństwa” jednostek i wyznaczała obowiązywanie lub brak obowiązywania racjonalności zachowań. Poczucie zagrożenia [Polaków] jest w tym układzie następstwem rozpadu abstrakcyjnych regulacji, mediujących między poziomem podstawowych dążeń człowieka a poziomem jego konkretnych działań; regulacji będących uzewnętrznieniem fundamentalnych zasad organizacji życia społecznego, charakterystycznych dla społeczeństw typu nowoczesnego, a jednocześnie uwewnętrznionych poprzez procesy socjalizacji w aparaturze psychicznej jednostek w postaci specyficznego typu racjonalności. (Marody 1991: 22) Zdaniem Marody, „odspołecznienie” warunków funkcjonowania jednostek – powstanie struktury norm, z zasady labilnych i nieprzejrzystych, bo stale łamanych, sprawia iż horyzont oczekiwań jednostki jest ograniczony, zaś miast widzieć ograniczenia systemowe, uwewnętrznia ona brak bezpieczeństwa oraz porażki w indywidualistycznym dążeniu do „załatwiania”. Ryzykując pewne uproszczenie można powiedzieć, że silne wyeksponowanie społeczne jednostki wzmaga u niej poczucie zagrożenia realizowanych celów, natomiast społeczne skrępowanie przyczynia się przede wszystkim do obniżenia jej samooceny. (Marody 1991: 28). Stąd centralne dla zrozumienia problemu bezpieczeństwa jest tu rozróżnienie na strach oraz lęk. O ile ten pierwszy skierowany jest wobec konkretnych obiektów, ten drugi oznacza stan względnie permanentnej niepewności, wynikający z labilności norm, które mają „zabezpieczać” oczekiwania w interakcjach. Jednostce brak wiedzy o tym, co obowiązujące, co niepodważalne w relacjach społecznych. Odspołecznienie rzeczywistości społecznej [odebranie jej sensów] sprawia, iż wiedza tego typu przestaje istnieć, jednostka staje w obliczu Nieznanego, które przy każdym działaniu musi na nowo oswajać. Miejsce konkretnych strachów zajmuje lęk będący zgeneralizowanym oczekiwaniem na pojawienie się niebezpieczeństw, tym groźniejszych, że nie mogą być zawczasu zidentyfikowane. Behawioralnym korelatem tej zmiany motywacyjnej jest wzrost irracjonalności jednostkowych działań, wzrost ogólnego poziomu agresji, jak również 55 obniżanie się progu wyzwalania zachowań agresywnych. Wszystkie te cechy są pochodną stopnia dezorganizacji życia społecznego. (Marody 1991: 23) Bezpieczeństwo egzystencjalne nie wiązało się, jak można wnioskować z zestawienia perspektywy Marody z perspektywą Narojka, z bezpieczeństwem w samoobserwacji społeczeństwa. Ani państwo (władza) nie zapewniało stabilności współzależności, ani też społeczeństwo nie rozpoznawało takiej struktury oczekiwań, która by zapewniała rekurencję działań i obserwacji, a zatem – która by pozwalała na autopoiesis. Jeśli odniesiemy to do problemu nieprawdopodobieństwa komunikacji, okaże się, że przynajmniej pod dwoma zasadniczymi względami, komunikację w PRL-u cechował wysoki stan jej nieprawdopobieństwa. Po pierwsze – współzależności społeczne nie były regulowane mediami komunikacji w takim stopniu, jak w wytwarzaniu się społeczeństwa nowoczesności zorganizowanej w Europie Zachodniej. Struktura oczekiwań nie była w PRL-u regulowana medium pieniądza (Narojek 1991, Kula 1983b), a z kolei medium polityki (władza/brak władzy) interpenetrowało każdy podsystem społeczny, warunkując w nim komunikację. Po drugie zaś, nieprawdopodobieństwo komunikacji dotyczyło struktury oczekiwań – takiego sposobu wiązania przeszłości z przyszłością, który dostarczałby przesłanek do podejmowania decyzji dotyczących interakcji, a zatem – byłby sposobem obserwacji, opartej na kodzie, obowiązującym w danym podsystemie społecznym. Mówiąc mniej abstrakcyjnie – chodzi tu o to, iż biorąc pod uwagę na przykład działania w sferze gospodarczej, jednocześnie trzeba było uwzględniać obserwację relacji politycznych oraz odwoływać się do nieprzejrzystych zachowań decydentów - dysponentów zasobów gospodarki niedoboru. Obserwacja w kategoriach „podwójnej struktury”, jak się wydaje ma swoje korzenie właśnie w tego typu współzależnościach – w obserwacji nieprzejrzystości komunikacji w ramach systemu społecznego zróżnicowanego funkcjonalnie, choć bynajmniej nie z wysoką autonomizacją jego podsystemów. Trudno nie odnieść hipotez o indywidualizacji postaw oraz o indywidualizacji niebezpieczeństwa do tez Eliasa o procesie indywidualizacji, jako procesie, w którym pomimo wydłużających się łańcuchów współzależności, jednostki dostrzegają coraz większe napięcie między wspólnotą (społeczeństwem), a swą indywidualną tożsamością, której trzeba bronić (vide dyskurs o „godności”). Indywidualizowane są zatem także horyzonty oczekiwań. To jednak, w sytuacji wysokiego nieprawdopodobieństwa komunikacji nie prowadzi do zwiększenia aktywności w wiązaniu różnych typów współzależności („rozszerzaniu teraźniejszości”, w imię bezpiecznej przyszłości), lecz wręcz przeciwnie – przynosi poczucie 56 braku perspektyw (Nowotny 1994). Skoro szanse na interakcję (rekurencję operacji) są tak nikłe, to po co się komunikować poprzez uogólnione zasady interakcji, na takiej zasadzie, która wiązałaby w relatywnie stabilny sposób decyzje jednostek oraz instytucji, z normami, które przynajmniej z założenia określają działanie w danym podsystemie? Nieprzejrzystość komunikacji jest więc problemem, który odwołuje do kwestii powiązania na poziomie teoretycznym zasad komunikacji i działania. Analizując dyskurs dotyczący zmiany społecznej w Polsce nie tylko po roku 1989, ale przynajmniej w okresie go poprzedzającym – tu kwestią perspektywy obserwatora będzie, czy chodziłoby o lata bezpośrednio poprzedzające upadek komunizmu, czy też szukać się będzie „długiego trwania” - można dojść do wniosku, iż stajemy przed problemem relewantności teoretycznej takich opisów zmiany, które zakładają prawdopodobieństwo komunikacji. Przedstawienie „historii horyzontu oczekiwań”, a więc przeszłej przyszłości miało na celu wskazanie na potencjalne ciągłości i nieciągłości w tym, jak obserwowane były interakcje oraz zmiana społeczna przez społeczeństwo. Niewątpliwie na tym poziomie generalizacji trudno byłoby mówić o zróżnicowaniu grupowym tego postrzegania (a zatem o współzależnościach definiowanych przez hierarchię, a nie temporalność), niemniej dotychczasowa analiza pozwala nam pokazać, iż dzieje przełomu i zmiany transformacyjnej w Polsce to nie dzieje przejścia między dwoma modelami społeczeństwa, lecz obserwacja zmiany sposobu obserwacji społeczeństwa. Na tej podstawie, możemy powiedzieć, iż historia „horyzontu oczekiwań” w stosunkowo krótkiej perspektywie dziejowej, cechuje się niepewnością, nieciągłością oraz jest relatywnie ograniczona do tego, co najbliższe. Nowoczesność zorganizowana socjalizmu socjalizuje do kooperowania z niebezpieczeństwem, a tylko czasami – z ryzykiem. Nieprawdopodobieństwo komunikacji postawiło problem bezpieczeństwa jako stabilności oczekiwań. Parsonsowska zasada zgeneralizowanych mediów komunikacji, umożliwiających komunikację między ego i alter, uogólniona do zasady AGIL oraz przyjęcia podziału systemu społecznego, a także tradycja interakcjonistyczna, jak się wydaje, poszukiwały rozwiązania problemu podwójnej kontyngencji w procesie generalizacji norm. Racjonalnym miało być takie działanie, które oparte jest na wytworzonych w interakcjach, uogólnionych zasadach uprawdopodobniania komunikacji poprzez system norm. Tymczasem „rzeczywistość” społeczeństwa polskiego okresu transformacji stawia przed nami problem komunikacji przy zredukowanej zasadzie uogólniania norm. Nie chodzi tu naturalnie o sugestię, iż rzeczywistość społeczna była oparta na słabszej normatywizacji (o umoralnianiu nie wspominając), niż bywa to gdzie indziej i w innych 57 okresach historycznych (szczególnie jeśli strategią porównywania jest odnoszenie do modelu nowoczesności i modernizacji), lecz raczej o to, jak obserwowana była owa rzeczywistość, zarówno przez naukowców, jak i przez społeczeństwo. Niniejsza analiza w gruncie rzeczy poprzestaje na obserwacji tego, jak inni (naukowcy, politycy, publicyści, a także pracownicy) obserwują i obserwowali polskie społeczeństwo. Jej ambicją jest refleksywizacja owej obserwacji – to jest odniesienie jej do zasad, którymi ta obserwacja się rządziła oraz próba wyciągnięcia wniosków dotyczących tego, jak inaczej można obserwować. Warto więc raz jeszcze powrócić do problemu przedstawionego w drugiej części tego tekstu, poświęconej problemowi komunikacji i jej temporalności, szczególnie w aspektach, które problematyzował Niklas Luhmann (Luhmann 2008). Paradygmat nowoczesności skłaniałby do poszukiwania mechanizmów stabilizujących poprzez odniesienia do struktur normatywnych oraz porównywania „zdjęć” społeczeństwa, gdy mowa o zmianie. „Chaos normatywny”, o jakim pisano analizując lata osiemdziesiąte, a później dziewięćdziesiąte, XX w., w Polsce skłania do przyjęcia perspektywy, która ów chaos proponuje opisać nie jako dysfunkcję i dewiację, lecz jako stan, w którym ukazuje się nam złożoność komunikacji i jej prawdopodobieństwa. W tym sensie, „prezentyzm” polskiego społeczeństwa, jeśli uznać tę obserwację za zasadną, nie jest efektem wyłącznie załamania się systemu socjalistycznego, lecz może być odczytany jako punkt wyjścia do przemyślenia zasad obserwacji zawartych w paradygmacie nowoczesności, szczególnie „nowoczesności zorganizowanej”, której socjalizm miał być emanacją. Nie mówi się tu jednak o rozpadzie nowoczesności jako takiej, bo to by było kompletnie nieuprawnione w świetle założeń teoretycznych, przyjętych w tej pracy. Chodzi raczej o pokazanie, jak obserwacja złożoności, której dokonuje się w dyskursie zorganizowanej nowoczesności stara się eksternalizować jako dysfunkcje to, co w dyskursie ponowoczesnym uznaje się za element komplementarny wobec tego, co mówi się o społeczeństwie (i np. jego sposobach integracji). Czy jest to otoczenie systemu, czy margines, czy też niepewność. Starać się więc będziemy mówić o problemie ryzyka, jako jednym z problemów centralnych dla obserwacji temporalizacji we współczesności. Choć termin ryzyko, w przeciwieństwie do terminu bezpieczeństwo używany był sporadycznie w analizach społeczeństwa polskiego zarówno przed, jak i po 1989, jeśli już pojawia się, to jako przeciwieństwo bezpieczeństwa, a więc – bardzo często, po prostu – zagrożenie. O tym, iż problem bezpieczeństwa był tematyzowany w dyskursie (przed-)transformacyjnym już wiemy. Chcąc zaobserwować jego „negatyw” - drugą stronę selekcji, dobrze odnieść obserwacje Polski do obserwacji opartych na paradygmacie późnej nowoczesności. 58 10. 1. Oczekiwania wobec przełomu Na podstawie analiz tematyzujących kwestię bezpieczeństwa i indywidualizacji, możemy postawić dwa pytania: Jak możliwe było odtworzenie świata, gdy z większości relacji „wypadło” państwo? Takie pytanie wypadałoby zadać, gdy myśli się o analizach Narojka, dotyczących socjalistycznego welfare state. Doświadczenie PRL-u postawiło w szczególnie intensywny sposób napięcie między społeczeństwem, a państwem. Tymczasem nowe reguły, już nie tylko gospodarki, budowały ład na napięciu między państwem i społeczeństwem, a jednostką. Z jednej strony, jak zostało to przedstawione w poprzedniej części, państwo implicite wiązało się z blokowaniem reform, z niebezpieczeństwem opanowania żywiołu zmian (rewolucyjnych) przez aparat państwa (biurokrację, grupy interesu, etc.). Z drugiej, to przedsiębiorcza jednostka była przeciwstawiana roszczeniowym grupom społecznym i społeczeństwu homini etaticus. Jaki ład powstał w miejsce chaosu normatywnego i braku bezpieczeństwa społecznego? - można by spytać się próbując kontynuować tropy analityczne Mirosławy Marody. W dyskursie krytycznym wobec normalizacji mieliśmy do czynienia z myśleniem o barierach i niemożliwościach stworzenia nowego ładu, o „utraconej dynamice”. W tym kontekście, okres przed rokiem 1989 zachowuje ciągłości z okresem transformacji. Staje się to przedmiotem namysłu, generującego myślenie o IV RP. Nie ma jednak w tym dyskursie miejsca na refleksję współzależności między gospodarką, a społeczeństwem i polityką. Być może z wyjątkiem analiz Jadwigi Staniszkis, główny nurt krytyki normalizacji skupia się na kwestiach politycznych oraz na ewentualnym traktowaniu poszczególnych podsystemów gospodarczych, bądź grup społecznych w obrębie kategorii, które im odpowiadają. Gdy pisze się o rolnictwie, raczej nie rozważa się kwestii problemów światowych rynków artykułów spożywczych i ich ewentualnego wpływu na przyszłość rolników. Gdy pisze się o demokracji i partiach politycznych, raczej nie pisze się o współzależnościach między rozwojem rynków kapitałowych oraz drobnej przedsiębiorczości, a zmianami struktury społecznej. Chyba, że mowa o grupach interesu, które zatrzymały modernizację. Jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych Narojek pisał, wskazując na napięcia między tworzeniem się demokracji a tworzeniem kapitalizmu: Żeby zaś uniknąć destabilizacji społeczeństwa w okresie przebudowy, również działanie mechanizmów rynkowych winno być miarkowane i dostosowane do wytrzymałości ludzi nie 59 nawykłych dotąd podlegać bezwzględnemu przymusowi ekonomicznemu. (Narojek 1996: 221) Dyskurs radykalnego powrotu do normalności przeczył słowom Narojka o tyle, że jak się okazało, zmiany o maksymalnym wektorze przyśpieszenia zostały dokonane, zaś ład demokratyczny utrzymany. Można zatem się spytać, co takiego sprawiło, iż wobec tak dramatycznych zmian, dyskurs transformacyjny w Polsce utrzymał swą prawomocność i dominację w wersji radykalnego powrotu do normalności? 10.2. Kapitalizm jako podstawa transformacji „Powrót do normalności”, jak to już zostało przedstawione zakładał, iż zmiany społeczne po roku 1989 miały być oparte na stworzeniu stabilnego systemu gospodarczego, opartego na gospodarce wolnorynkowej oraz demokracji jako formie porządku politycznego. „Naturalizacja” zmian gospodarczych sprawiła, iż w dyskursie transformacyjnym, jak się wydaje główne spory toczyły się o kształt demokracji – porządku politycznego. I na porządku politycznym skupia się gros analiz dotyczących transformacji. Powstanie kapitalizmu w Polsce, jego legitymizacja oraz funkcjonowanie zaś stało się domeną głównie ekonomistów. To kategorie z dyskursu ekonomicznego i to o określonej jego wersji – ekonomii neoklasycznej zdawały się i zdają nadal wyznaczać prawomocność analiz funkcjonowania gospodarki wolnorynkowej w Polsce (Kochanowicz 2007). Starając się wskazać na możliwość innej obserwacji zmiany społecznej w Polsce po roku 1989 warto jednak spojrzeć na zmiany gospodarcze oraz ich implikacje społeczne poprzez aparat pojęciowy proponowany w tej rozprawie – a więc poprzez kategorie związane z koncepcjami czasu społecznego. Choć analiza przekształceń gospodarczych oraz definiowanie kapitalizmu w Polsce po roku 1989 wymagałoby oddzielnych rozważań lub też znaczącego rozszerzenia niniejszej analizy, warto podjąć wysiłek zrozumienia zmian społecznych z perspektywy tego, w jaki sposób podsystem gospodarczy tworzy współzależności z innymi podsystemami oraz jakie wymiary temporalne w nim się pojawiają, a które obecne są w dyskursie na temat sfery gospodarczej w Polsce. Interesować w dalszej analizie będzie nas szczególnie zmiana w wymiarze pracy i rynku pracy jako tych elementów podsystemu gospodarczego, które stały się przedmiotem analiz wskazujących na sytuację społeczeństwa polskiego przed przełomem roku '89. Kwestia oczekiwań oraz bezpieczeństwa 60 (zarówno w sensie bezpieczeństwa egzystencjalnego, jak i bezpieczeństwa jako kategorii percepcji) wydają się być dobrą ilustracją dla zrozumienia zmiany społecznej. Paradygmat nowoczesności zorganizowanej oznacza, iż podsystemy społeczeństwa funkcjonalnie zróżnicowanego to systemy względnie izolowane – wykonujące swe obserwacje i działania w oparciu o podstawowe selekcje (kody i programy) pozwalające na rozpoznanie systemu i jego otoczenia (Luhmann 1982). Upraszczając i używając innego języka niż z teorii Luhmanna, tworzą one swą racjonalność, która pozwala na utrzymanie systemu oraz komunikację z innymi. Dzięki oczekiwaniom, zawartym w rolach społecznych, możliwa jest komunikacja wewnątrz systemu i z jego otoczeniem. Podsystem ekonomii, selekcjonując wedle kodu płaci/nie płaci (w starszej wersji - własność/brak własności) porządkuje swą „rzeczywistość”. Racjonalność gospodarki rynkowej opiera się na zasadzie, iż komunikację w gospodarce regulują kwestie oczekiwań co do płatności, regulowane na wolnym rynku. Rynek dokonuje regulacji, miast centrum (np. państwa). Taka racjonalność została uznana za bardziej efektywną i bardziej... racjonalną w konkurencji między radykalną formą nowoczesności zorganizowanej komunizmu, a kapitalizmem Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych. W dyskursie powrotu do normalności państwo nie tylko stało się elementem szkodzącym regulacjom wolnego rynku, ale stało się antytezą tego drugiego. Choć nowoczesność zorganizowana w wersji kapitalistycznego welfare state nie zakładała wcale takiej redukcji funkcji państwa, w „powrocie do normalności” racjonalności wolnorynkowej został nadany paradygmat neoliberalny. Im mniej państwa, tym lepiej. Nie miejsce tu, by analizować implikacje takiego założenia (czy też trafność takiej generalizacji dla całej polskiej gospodarki), ale warto zatrzymać się na kwestii deregulacji gospodarki, a szczególnie rynku pracy, bo to właśnie na rynku pracy, wycofanie się państwa z relacji, o których pisał Narojek oznaczało radykalną ekonomizację tego, co było „zdezekonomizowane”. Deregulacja rynku pracy to w jej czystej formie - „ograniczenia prawnych form kontroli rynku pracy” (Frieske 2003, 12). Szerzej, jest to „usuwanie ograniczeń w swobodnym działaniu rynku pracy (Gregg, Manning 1997, 395), zwiększenie swobody działania podmiotów gospodarczych i zmniejszenie państwowej regulacji w dziedzinie zbiorowych stosunków pracy (Wiśniewski 1999, 37). Odpowiednio do wymienionych wcześniej form regulacji rynku pracy, kierunki deregulacji obejmują reformy zwiększające role sił rynkowych i swobodę działania podmiotów w zakresie systemu zabezpieczenia społecznego, płac minimalnych, ochrony stosunku pracy i uprawnień związków zawodowych. (Kwiatkowski 2003: 19) 61 Można przyjąć, iż dwie generalne przesłanki stały za postulatem deregulacji rynku pracy: przekonanie o racjonalności działania wolnego rynku i jego samoregulacji oraz niechęć wobec biurokracji, jako elementów starego porządku, zdetemporalizowanego w wyobrażeniu biurokracji jako rzeczywistości niemal wyłącznie socjalistycznego welfare state. Deregulacja miała oznaczać i wciąż w dyskursie normalizacyjnym oznacza, iż bardziej efektywne i racjonalne są takie formy kooperacji między pracodawcami a pracownikami, a także między podmiotami gospodarki, które pozostawiają maksimum decyzji w rękach stron zawierających kontrakty, kodujących wedle zasady płaci/nie płaci. Oczywistością w dyskursie normalizacyjnym było przyjęcie, iż deregulacja oznacza zwiększenie efektywności całej gospodarki. A zatem prowadzi do rozwoju społeczeństwa, poprzez zwiększenie się jego dobrobytu. Przeszłość – czyli socjalistyczne welfare state jest tu synonimem nieracjonalności. Państwo oraz regulacje prawne, w dużej mierze powstałe w owej odmianie welfare state oznacza biurokrację, skrępowanie przepisami oraz generowanie kosztów w miejscu, gdzie porozumienie stron miałoby zapewnić najefektywniejsze rozwiązanie. Jak pisze Mieczysław Kabaj, Deregulacja to niemal magiczne słowo, powtarzane codziennie w mediach opanowało ono umysły ekonomistów, rodząc nadzieję na rozwiązanie problemów, których przyczyny leżą jednak głównie w sferze polityki makroekonomicznej: wzrostu gospodarczego, popytu, inwestycji, stopy procentowej, kursu walutowego i importu bezrobocia (Kabaj 2003: 69) Kabaj jednocześnie próbuje zdiagnozować polski rynek pracy pod względem jego elastyczności. Po pierwsze zauważa, iż jeśli elastycznością jest kwestia ruchliwości zatrudnionych (zwalniania i zatrudniania na umowy o pracę), to warto zwrócić uwagę, iż dotyczył ów proces w roku 2003 3,5 mln pracowników, na 10 mln pracujących. W 2001 r. pracodawcy zwolnili ponad 470 tys,. Pracowników, co oznacza, że wypowiedzenie z pracy otrzymało w każdym dniu roboczym blisko 1,9 tys. pracowników. Czy to mało czy dużo, czy istotnie rynek pracy jest bardzo sztywny – jak twierdzą pracodawcy, niektórzy ekonomiści, politycy i publicyści – skoro w każdym roku prawie 3-3,5 mln osób zmienia pracę na nieco ponad 10 mln pracowników najemnych.(Kabaj 2003:72) Po drugie, maleje ilość wypowiedzeń (ze strony pracowników), zaś stale rośnie – ilość zwolnień, co wskazuje na to, iż regulacje mające przynajmniej w dyskursie normalizacyjnym wskazywać na spętanie pracodawców, de facto dają dość dużo swobody. 62 Można więc powiedzieć, iż deregulacja rynku pracy, choć postulowana w formie coraz bardziej zdecydowanej, już ma miejsce na polskim rynku pracy. Istotne tu jest to, iż taki typ deregulacji przenosi i ma przenosić komunikację z poziomu grup społecznych tudzież podmiotów takich jak państwo – przedsiębiorstwa, na poziom indywidualnych porozumień i ustaleń. Polacy mają samodzielnie pracy szukać, a państwo winno zapewniać minimum ochrony warunków pracy oraz przestrzegania reguł stabilizujących zasadę kontraktu tudzież efektywności wymiany gospodarczej. Analizy deregulacji rynku pracy zdają się nie tylko dekonstruować przekonanie, iż polski rynek pracy jest sztywny, lecz także wskazują na nieoczywistość związku między regulacjami prawnymi i kontrolą państwa, a efektywnością gospodarki (Winczorek 2003). Nie to jednak jest najbardziej istotne dla tej analizy. Chodzi tu raczej o wskazanie zasady organizującej ten dyskurs – odpowiedzialność za relacje jest przenoszona z centrum na podmioty gospodarcze oraz na prawo jako ramy wymiany ekonomicznej. Deregulacja implikuje, iż ograniczenia szeregu uprawnień (np. płacy minimalnej, zasiłków, w przypadku bezrobotnych, roli związków zawodowych) spowodują naturalną regulację rynku, poprzez zmianę zachowań jednostek: zaczną one być bardziej aktywne i mniej roszczące, gdy okaże się, że „koszty” pozostania bez pracy, bądź utrzymywania przywilejów są wyższe, niż potencjalne profity wynikające z udziału w dynamicznie rozwijającym się rynku. Stoi za tym w istocie zasada odroczonej gratyfikacji - mniej pomocy teraz, by w przyszłości czerpać większe profity (a jednocześnie zmniejszać obciążenia państwa). Tyle, że jest to założenie dotyczące już jednostek, które mają ową zasadę uwewnętrznioną, wraz z przekonaniem, iż działania w obrębie instytucji przyniosą spodziewane efekty (gratyfikację). Wedle tej samej zasady została przeprowadzona reforma systemu emerytalnego. Pieniądze mają zmierzać za ubezpieczonym – być „znaczone” jego indywidualną efektywnością (zarobkami). Reforma miała przede wszystkim zapewnić przetrwanie systemu ubezpieczeń w obliczu zmian demograficznych oraz zwiększyć jego efektywność, tudzież także sprawiedliwość (związanie wysokości benefitów ubezpieczeń z indywidualnymi wkładami do systemu ubezpieczeń). Znów, warto tu zwrócić uwagę na nieoczywistość związków między racjonalnością reformy, a jej skutkami dla rynku pracy: Reforma emerytalna wprowadziła dla pracowników silne zachęty do uczestnictwa w rynku pracy, nie zwiększyła natomiast bodźców do zatrudnienia dla pracodawców. Obniżenie składki emerytalnej, które mogłoby takie bodźce uruchomić, nie było możliwe z powodu obecnych, a tym bardziej przewidywanych w przyszłości (przy uwzględnieniu procesów 63 demograficznych), kosztów zabezpieczenia emerytalnego. W związku z tym należy się spodziewać, że pracodawcy będą nadal chcieli ograniczać socjalne koszty pracy przez zatrudnianie nieformalne lub stosowanie form nietypowych. Takie ich działania spowodują ograniczenie ochrony emerytalnej osób w ten sposób zatrudnianych. (Czepulis-Rutkowska 2003:112). Efektem powyższych procesów jest zatem przeniesienie odpowiedzialności za funkcjonowanie na rynku pracy oraz za swe bezpieczeństwo w przyszłości, na jednostki. Oczywiście dotyczy to w różnym stopniu, różnych grup społecznych, jednak zasada przeprowadzania zmian wydaje się tu dość czytelna. Deregulacja zakłada przeniesienie ciężaru podejmowania decyzji o aktywności na jednostki, ponieważ mają one uwewnętrznione zasady odroczonej gratyfikacji. W imię profitów w przyszłości, wyrzekają się uprawnień dziś. I są stosunkowo pewne, iż owe profity na nie czekają. Jeśli powrócimy do opisów kwestii bezpieczeństwa oraz oczekiwań wobec siebie, innych oraz wobec państwa, przedstawionych tu w analizach Wincjusza Narojka oraz Mirosławy Marody, to warto zwrócić uwagę na to, iż to państwo przestało być gwarantem bezpieczeństwa egzystencjalnego w takim stopniu, w jakim było nim w socjalistycznym welfare state. Wydaje się to być oczywistością. Szczególnie jeśli dodamy, iż implicite przyjęto, że percepcja bezpieczeństwa będzie rosła wraz z większą racjonalnością decyzji gospodarczych, zwłaszcza na poziomie mikro – zawieranych kontraktów, umów o pracę, etc. O tym, iż założenie nie musi być tak naturalne, jak normalność transformacji, wspomina Kazimierz Frieske, podsumowując analizy kwestii deregulacji rynku pracy: W sumie wypada stwierdzić, że jeśli wyłania się z tych tekstów jakakolwiek wspólna teza, to ma ona przede wszystkim charakter przestrogi mówiącej, że nawet gdyby miało być tak, iż z deregulacją rynku pracy warto wiązać rozmaite nadzieje na poprawę jego kondycji – co wcale nie jest takie pewne – to i tak może się łatwo okazać, że to, co chcielibyśmy mieć za sukces, dotkliwie boli – tyle, że już poza polem całej operacji (Frieske 2003: 13) Frieske sugeruje więc, iż trudno dostrzec efekty zmian gospodarczych, ograniczając się do analiz ekonomicznych czy prawnych (choć i te wydają się wskazywać na nieoczywistości założeń ekonomii neoklasycznej). Nie chodzi tu o wykazywanie ograniczeń i problemów związanych z redukcją złożoności, jakiej dokonuje się w nowoczesności zorganizowanej, lecz raczej o wskazanie na logikę zmiany. W dyskursie ekonomicznym deregulacja definiowana jest jako niezbędny proces, zgodny z założeniem liberalizacji rynku. Efekty ekonomiczne tego procesu są postrzegane poprzez przyszłość modernizacji według modelu mającego prowadzić do konwergencji. Odniesienia do gospodarek rozwiniętych 64 uzasadniają decyzje deregulacyjne, bo deregulacje w gospodarkach rozwiniętych mają być przyczyną ich rozwoju. Społeczeństwo ma być więc beneficjentem zmian gospodarczych. Jak zatem realizowana była i jest owa zmiana polegająca na zmianie sposobu regulacji relacji między podmiotami gospodarczymi – organizacjami oraz jednostkami na rynku? Logiką zmiany jest tu indywidualizacja, która jest sposobem redukcji złożoności także w podsystemie gospodarki. Te operacje, które do tej pory były zapośredniczone przez centrum (podejmujące decyzje) przenoszone są na poziom lokalny lub indywidualny. Tym samym problem, przed jakim stanęły społeczeństwa nowoczesności zorganizowanej – koordynacji działań przez centrum, znajduje swe rozwiązanie w równoczesnym do gospodarek rozwiniętych, budowaniu modelu neoliberalnego w Polsce. Przyszłość społeczeństwa przechodzącego modernizację staje się w ten sposób zbieżna z teraźniejszością i teraźniejszą przyszłością społeczeństw rozwiniętych. Zmiany gospodarcze ponownie mają więc stać się „awangardą” innego projektu nowoczesności, już nie zorganizowanej, lecz nowoczesności późnej (Wagner 1994). Deregulację gospodarczą można wszak uznać, za proces dekonwencjonalizacji – kryzysu dotychczasowego sposobu budowania instytucji. W tym kontekście, projekt modernizacji w Polsce po roku 1989 był oparty na rozwiązaniu kryzysu nowoczesności zorganizowanej. Choć wszystko wskazuje, na poziomie dyskursu normalizacyjnego, czy nawet rewolucyjnego (z jego „Autostradami...”), iż przed nami „normalna” nowoczesność zorganizowana, w istocie tworzymy ponowoczesność „zdezorganizowaną”, można by upraszczając rozwinąć myślenie Petera Wagnera (Wagner 1994) Aby uchwycić zmianę modelu nowoczesności w obrębie podsystemu gospodarczego i wskazać na jej implikacje dla zmiany społecznej, przy zastosowaniu aparatu wypracowanego w tej analizie, warto skoncentrować się na problemie ryzyka, bezpieczeństwa oraz horyzontu oczekiwań. To one zaprowadzą nas do odpowiedzi na pytanie – co się dzieje z horyzontem przyszłości, gdy odrzucić obserwację w paradygmacie zmiany modernizacyjnej jako imitacji bądź rewolucji. 10.3. Przełom roku 1989 Jak się wydaje, można w tym miejscu postawić hipotezę, iż przełom, z perspektywy percepcji niepewności nie był tak wielkim przełomem. Niepewność jako nieprawdopodobieństwo komunikacji pozostaje problemem aktualnym i wartym analizy, jeśli 65 próbuje się zrozumieć proces zmiany społecznej w Polsce po roku 1989. Przełom tego roku był jedynie nową formą niepewności (nieprawdopodobieństwa) komunikacji. I to właśnie w sposobie komunikacji w czasie wyraża się nowy rodzaj niepewności oraz sposobów na jej redukcję. Badania nad kulturą gospodarczą w Polsce wskazują na ważne tropy, które jak się wydaje, mogą dostarczyć na razie hipotetycznych obserwacji, już nie z poziomu dyskursu publicznego (choć i w nim „ślady” takich sposobów obserwacji społecznej znajdziemy), lecz w dyskursie dotyczącym rynku pracy oraz zarządzania, szczególnie w przedsiębiorstwach. Oczekiwania społeczne wobec nowych przedsiębiorstw, nowych pracodawców, a w gruncie rzeczy – wobec całej gospodarki były określane przez pracowników jako wyobrażenie w pełni racjonalnej organizacji, która w doskonały sposób potrafi wiązać ze sobą interesy i oczekiwania jednostek, z interesami i rozwojem organizacji. Świadczy o tym mowa o legitymizacji „kapitalizmu bez kapitalistów” (Szelenyi, Townsend 1998). Choć reguły ekonomicznej racjonalności były na ogół akceptowane, jednocześnie sami kapitaliści (przedsiębiorcy) byli postrzegani jako główni beneficjenci, niejednokrotnie działający wbrew interesom ogółu czy też nawet wówczas, gdy reguły racjonalności były wymieniane obok zasadności utrzymywania państwowych etatów (Gardawski 1999). Po latach życia w absurdalnych regułach, nadejść miał czas działania w instytucjach mających jasno określone reguły oraz przejrzyste współzależności między rolami, jakie się miało podjąć w fabryce, biurze, czy sklepie (Dunn 2008; Ost 2007). Respondenci badań jakościowych, prowadzonych nie tylko zresztą w Polsce, w przedsiębiorstwach z kapitałem zagranicznym oraz nowych przedsiębiorstwach prywatnych podkreślają, iż owo oczekiwanie było po części nierealistyczne (Lewicki 2007). Po części zaś wskazują, iż racjonalność „ścieżki kariery” wraz ze wzrostem doświadczeń wypierała refleksje i takie struktury myślenia, które zakładały wspólnotę interesów i celów między jednostką, a przedsiębiorstwem, czy szerzej - instytucją. Doświadczeni pracownicy mówią o własnym rozwoju, co najwyżej na jego tle wskazując na procesy dotyczące całej organizacji, w której funkcjonują. Nierealistyczność oczekiwań z kolei miała wynikać z trzech nakładających się obserwacji. Po pierwsze, okazało się, iż interesy organizacji często przegrywają z interesami partykularnymi. Po drugie, Polacy nie byli w stanie dostrzec logiki skali globalnej w organizacjach operujących w Polsce. Kupno droższych niż przeciętnie, w Polsce surowców, czy materiałów i ich import zdawały się być bezsensowne w obliczu potencjalnych oszczędności na poziomie organizacji (filii) w Polsce. Horyzont ekonomii skali globalnej był niedostrzegalny. Po trzecie – i co być może najważniejsze – okazało się, iż coraz 66 częściej Polacy spotykają się z nowymi formami kształtowania relacji w pracy. „Partnerstwo” i „luźna rozmowa” zastąpić miały polecenia i hierarchiczne relacje z przełożonymi. „Team spirit” miał zastąpić jasne reguły podziału pracy i odpowiedzialności. Wreszcie nowe metody zarządzania, takie jak „Total Productivity Management”, „Six Sigma”, etc. oparte były nie na sztywnych regułach i sformalizowanej strukturze, lecz otwierały na zupełnie inne sposoby kształtowania relacji w organizacji. Te „nowe formy rządomyślności”, o czym poniżej, wprowadzały dezorientację wśród polskich (wschodnioeuropejskich) pracowników i przeczyły ich horyzontowi oczekiwań dotyczących racjonalności. Jednym z dostrzegalnych efektów niezgodności horyzontu oczekiwań z teraźniejszością był proces indywidualizacji – obserwacji otoczenia przez jednostki w kategoriach własnych perspektyw i celów oraz odchodzenie od oczekiwań wobec organizacji, instytucji na których organizacje zostały zbudowane czy wobec kolektywu (innych pracowników, menedżerów, etc.). Współzależności, kształtowane przez nowe formy zarządzania i zasady funkcjonowania w organizacji, odwoływać się zaczęły do innego typu zarządzania, niż ten, który byłby zgodny z modelem nowoczesności zorganizowanej. Aby przedstawić tę różnicę, należy odwołać się do opisywanej w poprzednich częściach pracy, koncepcji wskazującej na związki między kształtowaniem się myślenia i dyskursu o urządzaniu społeczeństwa - „rządomyślności”, zaproponowanej przez Michela Foucault. 10.4. Indywidualizacja ryzyka Stosunkowo abstrakcyjne stwierdzenie Luhmanna dotyczące selekcji ryzyko/zagrożenie (zamiast bezpieczeństwo/ryzyko, charakterystyczne dla nowoczesności zorganizowanej) można odnaleźć w analizach dyskursu związanych z „rządomyślnością”. Ten ostatni to termin stworzony przez Michela Foucault w jego analizach biowładzy. Mówiąc najkrócej rządomyślność [franc. gouvermentalite, ang. governmentality) to sposób zarządzania społeczeństwem – myślenia o nim w kategoriach populacji, której głównym zadaniem jest przetrwanie i rozwój. Rządomyślność, zdaniem Marka Kurowskiego można rozpatrywać na trzech planach „troski”: 1. o siebie (vide analizy seksualności wg Foucault; Foucault 1995), 2. troski o innych jako troski o rodzinę i najbliższych, o swą własną wspólnotę oraz 3. troski o populację, opisanej już w tym tekście przy okazji omawiania „ekonomii społecznej” w rozdziale poświęconym czasowi społecznemu (Foucault 1988, 67 Burchell 1991). Dyscyplinizacja społeczeństwa, o której mówi Peter Wagner jest podstawową formą troski o populację, innych oraz siebie w nowoczesności. Analizy Foucault, podobnie jak Eliasa (choć przy użyciu nieco innych pojęć) wskazują, jak owa dyscyplinizacja i zarządzanie populacją było w procesie historycznym uwewnętrzniane. A zatem kontrola społeczna z systemu sankcji zewnętrznych stawała się kontrolą sankcji nakładanych przez... samego siebie. „Doskonałą” emanacją związania trzech typów troski oraz wytworzenia się społeczeństwa dyscyplinizującego było welfare state, w którym urządzanie społeczeństwa (kwestia bezpieczeństwa była tu centralna) wiązało się z wysokim stopniem uwewnętrznienia reguł odroczonej gratyfikacji, racjonalności oraz samokontroli. Metoda Foucault była zbieżna z metodą Luhmanna na jednej, zasadniczej płaszczyźnie – kognitywnego podejścia do analizy dyskursu oraz komunikacji. Foucault pisał: (…) moim zadaniem jest dostrzeżenie w jaki sposób ludzie rządzą samymi sobą i innymi poprzez produkcję prawdy. Powtarzam raz jeszcze, że produkcja prawdy nie oznacza produkcji prawdziwych stwierdzeń (utterances), lecz ustanawianie domen, w których praktyki prawdy i fałszu mogą zostać ustanowione, zaordynowane i być stałe (pertinent)” (Foucault 1988: 79) Pytamy zatem o warunki możliwości, a nie o status ontologiczny obserwacji oraz opisów społeczeństw. Analizy rządomyślności w aspekcie tego, w jaki sposób społeczeństwo oraz władza wytwarzają politykę populacyjną doprowadziły do skoncentrowania się także na problemie ryzyka, jako problemie który ukazuje proces przejścia od takiego urządzenia społeczeństwa, w którym zasadą naczelną jest dyscyplinizacja, do takiego, w którym zasadą naczelną staje się samo-dyscyplinizacja. Jak pisze Pat O' Maley, „z punktu widzenia rządomyślności, ryzyka i niepewności nie są ani prawdziwe ani nieprawdziwe [urojone]. Raczej są to sposoby, wedle których rzeczywistość (real) jest wyobrażana jaka powinna być przez różne reżimy rządu po to, by można było nią rządzić.” (O'Maley 2002: 15) Z tej perspektywy nowoczesność zorganizowana, ufundowana na liberalnej idei wolności i ładu miała swe wyobrażenie niepewności oraz sposobów jej redukcji: Ludzkie potrzeby, w konfrontacji z niepewnością motywowały ich do przewidywania i bycia roztropnym, pracy i bycia produktywnym. Racjonalności klasycznego liberalizmu wytwarzały kulturę wyrzeczenia (self-denial) i obronnego bezpieczeństwa (defensive security). Najważniejsi teoretycy, tacy jak Jeremy Bentham (1962) promowali wysiłek zmierzający do ochrony przed potencjalnie niszczącymi efektami, poprzez codzienne zabiegi i poświęcenia, 68 które pozwoliłyby przetrwać w czasach burzy. Wyrzeczenie skutkowało wolnością w postaci bezpieczeństwa. (O' Maley 2002: 98) Główną postawą, która owo zabezpieczenie przyszłości i opanowanie niepewności teraźniejszości zapewniała była przedsiębiorczość, rozumiana jako podstawa wszelkiej aktywności, opartej na własnej inicjatywie i zmierzającej do pomnożenia własnych zasobów, bez łamania reguł gry społecznej. Owe zasady ulegają zmianie, gdy zasada liberalna jest zastępowana zasadą neoliberalną. Neoliberalizm oznacza powrót do akcentowania niepewności. (...) W okresie klasycznego liberalizmu tylko członkowie elity biznesu mieli prawo być niezależnymi (free-wheeling) przedsiębiorcami, podczas gdy obecnie każdy ma szukać wolności poprzez przedsiębiorczość. Sam liberalizm jest więc „uprzedsiębiorczony” [enterprised], w takim sensie, że świat jest postrzegany jako taki, w którym każda aktywność obciążona jest ryzykiem w środowisku konkurencyjnej niepewności. (...) Neoliberalizm poszukuje takich sposobów, by przemienić ryzyko jako technikę opieki społecznej na rzecz odpowiedzialności zakładanej w samorządzących się jednostkach [entities]. W tym sensie liberalne państwo przede wszystkim umożliwia i ułatwia życie podejmującemu ryzyko przedsiębiorczości. (O'Maley 2002: 101) O uwewnętrznieniu reguł dyscyplinizacji mowa była zarówno w pierwszej części tej pracy, jak i w drugiej. Tu należałoby jedynie przypomnieć, iż uwewnętrznianie owych reguł dyscyplinizacji staje się coraz mniej transparentne dla jednostek. Coraz mniej wiemy o sobie samych, bo coraz głębsze pokłady naszej „podświadomości”, „ukrytej wiedzy” [tacit knowledge], etc. „Społeczeństwo wie coraz bardziej, że nie wie”, można by sparafrazować twierdzenia Luhmanna na temat relfeksywizacji wiedzy we współczesności (Luhmann 1989). Luhmann podkreśla, iż kwestia percepcji ryzyka to kwestia przyjęcia perspektywy obserwacji drugiego rzędu: (...) możemy mówić o ryzyku tylko jeśli przyjmujemy, iż osoba która postrzega ryzyko i uznaje je, dokonuje rozróżnień, pomiędzy dobrymi a złymi efektami, zaletami i wadami, zyskami i stratami oraz rozróżnienia między prawdopodobieństwem a nieprawdopodobieństwem. Każdy, kto zachowuje się ryzykownie – kto na przykład podejmuje ryzyko w ruchu ulicznym lub bawi się bronią robi to jako obserwator pierwszego rzędu. Ale gdy rozważa podjęcie ryzyka, obserwuje siebie z pozycji obserwatora drugiego rzędu. Dopiero wówczas możemy mówić o świadomości ryzyka oraz o komunikacji o ryzyku. Tylko wówczas rozróżnienia związane z ryzykiem konstytuują punkt wyjścia dla operacji, która bierze pod uwagę drugą stronę rozróżnienia, a nie jedynie dostrzega podejmowane działanie. (Luhmann 1993: 219) A więc percepcja ryzyka na poziomie jednostki pojawia się w decyzjach o działaniu, które obarczone jest niepewnością. Najistotniejszym dla niniejszych rozważań oraz powodem 69 wprowadzenia perspektywy rządomyślności jest taki sposób obserwacji kwestii niepewności, w którym pokazuje się, iż „odkrycie” ryzyka jako istotnej kategorii poznawczej, a dla tej analizy – także temporalnej, wiąże się z analizami indywidualizacji, rozumianej jako przeniesienie percepcji ryzyka z poziomu obserwacji instytucji (zarządzania populacją) na poziom troski o siebie. Dobrze ilustrują to słowa Petera Millera oraz Nikolasa Rose'a, uczniów Foucault, rozwijających koncepcję „rządomyślności”: „Przedsiębiorcze” działania przedsiębiorstw, organizacji i jednostek, miast planowania i interwencji państwa, miały zapewnić pogodzenie tego, co znane było jako „ludzka natura”, z ekonomicznymi imperatywami produkcji oraz demokratycznymi imperatywami polityki. Przedsiębiorstwo [enterprises] znaczyło tu nie tylko formę organizacyjną – oddzielnych jednostek, które ze sobą konkurują – lecz raczej wyobrażenie pewnego rodzaju działania, które mogłoby być zaaplikowane w równym stopniu organizacjom takim jak szpitale, uniwersytety, jednostkom w tych organizacjach, bez względu na to, czy to robotnicy czy menedżerowie, a w gruncie rzeczy – ludziom w ogóle, w ich codziennym funkcjonowaniu. „Przedsiębiorcze ja” [enterprising self] stało się nową tożsamością pracownika, w której zatarte były, czy też wręcz zakryte różnice między robotnikiem a menedżerem. „Przedsiębiorcze ja” stało się aktywnym obywatelem demokracji w działaniu, bez względu czy to w dziale produkcyjnym, wielkiej korporacji, czy też w trakcie wykonywania podstawowych czynności w małym sklepie. (Miller, Rose 2001: 58 ) Koncepcja rządomyślności zakłada jednak nie tylko, iż można powiązać kwestie gospodarcze i socjalne, z politycznymi. Troska o populację ma swe analogie w trosce o innych oraz w trosce o siebie. Kiedy więc myślimy o zasadzie wycofania się państwa z regulacji rynkowych, w dyskursie neoliberalnym, warto zauważyć, iż jego korelatem będzie wycofanie się państwa jako stabilizatora porządku instytucjonalnego na poziomie mikrorelacji. „Enterprising self” jest więc do pewnego stopnia „produktem” takiego urządzania społeczeństwa, w którym kwestia ryzyka jest indywidualizowana, o ile w ogóle kategoria ryzyka może być odniesiona do jednostek, a nie populacji (Castel 1991). W studiach nad rządomyślnością, niezwykle bogatych jeśli chodzi o ich zakres, ważne dla niniejszych rozważań będą te, które problematyzują kwestię ryzyka (ubezpieczeń) oraz kwestię pracy jako kwestię ekonomiczną i społeczną. Ten drugi problem odnosić się będzie do kwestii społecznej ryzyka „powrotu do normalności”. W późnej nowoczesności żegnamy się z paradygmatem społeczeństw w pełni zatrudnionych [full-employment societies], charakteryzujących welfare state, na rzecz społeczeństw permanentnie narażonych na zmianę na poziomie ogólnym i na poziomie jednostek (Beck 2002, Giddens 2000, Castells 2007). Gotowość na zmianę, umiejętność radzenia sobie w sytuacji utraty jednej z podstawowych ról społecznych – pracownika, mają być właściwościami przypisanymi do myślenia jednostek. 70 Odnosząc powyższe obserwacje do współzależności społecznych wytwarzanych w dyskursie i praktykach związanych z funkcjonowaniem przedsiębiorstw w Polsce, po roku 1989 możemy rozpoznać wytwarzane w oczekiwaniach oraz doświadczeniach pracowników relacje, które wskazują na napięcia między przestrzenią doświadczenia opartego na pracy w socjalistycznych przedsiębiorstwach, a szerzej organizacjach, z oczekiwaniami wobec nowych reguł instytucjonalnych oraz ich nowymi i do tej pory nieznanymi formami regulowania i zarządzania organizacjami. Mamy do czynienia z przestrzenią doświadczenia tych, którzy pracowali w socjalistycznych organizacjach, ich oczekiwaniami wobec zmiany funkcjonowania organizacji, w których rozpoczęli nową pracę oraz coraz większą ilością praktyk i dyskursów, które są implementowane według modelu funkcjonującego w późnej nowoczesności. Warto zwrócić uwagę, iż w stosunku do przejścia liberalizm-neoliberalizm w rządomyślności, w Polsce trudno byłoby mówić, iż zorganizowana nowoczesność, w swej zradykalizowanej formie wszczepiała zasady odroczonej gratyfikacji oraz bezpieczeństwa jako efektu własnej aktywności (przedsiębiorczości). Oczywiście, zarówno osiąganie bezpieczeństwa, jak i odraczanie gratyfikacji tworzyły „przestrzeń doświadczenia” w momencie przełomu, ale było to odroczenie raczej wynikające z poszukiwania alternatywnych sposobów zarabiania i gratyfikacji (od „Saksów” do szarej strefy i czarnego rynku), niźli z otwarcie realizowanej zasady przedsiębiorczości oraz wzajemności w relacjach z innymi (troska o innych), na wzór tej, jaka istniała w systemie pracy stworzonym przez Forda, czy też w zachodnim welfare state, gdy traciło się pracę, bądź zdrowie. I tak, „starzy” pracownicy, w sytuacji niepewności związanej ze zmianą funkcjonowania organizacji bądź zatrudnieniem, a więc w takiej, która powstała po roku 1989 przyjmują postawę „przeczekać i zobaczyć co dalej” (Proppe Kostera 1995). Ich działania są determinowane strategią dotychczas używaną, gdy relacje społeczne są nieprzejrzyste, a wiedza w funkcjonowaniu organizacji nie przynosi jasnych dyrektyw do działania. Tymczasem jednym z podstawowych oczekiwań, formułowanych w dyskursie zarządzających przedsiębiorstwami jest definiowanie zaangażowania, oddania [commitment] oraz motywacji pracowników. Pracowników winna cechować przedsiębiorczość oraz inicjatywa. Z tej perspektywy, strategia „starych” pracowników okazuje się być nieadekwatna. Ale konflikt między oczekiwaniem a wymaganiem nie dotyczy wyłącznie pracowników z „bagażem” nawyków z przeszłości. Napięcie między oczekiwaniami zarządzających a strategiami pracowników wzrasta, gdy okazuje się, iż hierarchiczność organizacji nie wiąże się wprost z kompetencjami do podejmowania decyzji. Decyzje, oparte na „inicjatywie” oraz 71 „zaangażowaniu” mają być podejmowane przez niemal każdego pracownika, bez względu na jego pozycję w hierarchicznym systemie. Dyskurs o nowych metodach zarządzania oparty jest na odwoływaniu się, zarówno do nowych reguł zarządzania, w którym mniej hierarchiczności, a więcej – współdziałania wobec celów oraz wyzwań organizacji, jak i do osobowości pracowników. Mają się oni cechować „zaangażowaniem”, „pasją”, a praca ma być formą osiągania własnej, indywidualnej satysfakcji. Tylko pracownicy, którzy byli socjalizowani do nowego systemu pracy poprzez edukację opartą na nowych formach zarządzania oraz ci, którzy mieli doświadczenie pracy w kapitalistycznych przedsiębiorstwach (a więc epizod pracy „na Zachodzie”) mają adekwatne oczekiwania wobec nowych organizacji. To im powierza się funkcje zarządcze. Ich działania dobrze wypełniają wzorzec pracownika, który ma inicjatywę i podejmuje decyzje. Ci, którzy nie posiadają takiego zasobu wiedzy oraz przestrzeni doświadczeń, postrzegając odpowiedzialność za decyzje jako domenę przełożonych oraz doświadczając niepewności związanej z nowymi regułami, starają się decyzji nie podejmować. Lub też podejmują je i działają bez komunikowania i uzgodnienia z przełożonymi. Podobnie jak w socjalistycznych organizacjach, wychodzą z założenia, iż racjonalnym jest wykonanie zadania „po swojemu”. Z kolei „zaangażowanie” wobec pracy jest na ogół wyrażane poprzez spędzanie jak najdłuższej ilości czasu w pracy. Zadaniem zarządzających jest włączanie pracowników w podejmowanie decyzji, w ustalanie strategii działania organizacji. To wymaga odwołania już nie tyle do porządku hierarchii, ile do realizacji norm, które są związane z realizacją modelu „przedsiębiorczego ja”. Brak uwewnętrznienia takiej zasady percepcji siebie i rzeczywistości wprowadza pracowników w stan dezorientacji wobec tego, jakie reguły oraz jakie zachowania są od nich oczekiwane. Jeśli zestawimy relacje temporalne, które pojawiają się na poziomie dyskursywnym oraz w trakcie interakcji między pracownikami, zarządzającymi oraz ich otoczeniem, okaże się, iż budowanie takich relacji, w których działania będą skoordynowane wymaga redukowania temporalizacji wedle których działają jednostki. W przypadku współzależności w przedsiębiorstwach widać, że struktura wieku, hierarchia oraz wynikające z socjalizacji rozumienie dyskursu organizującego zarządzanie, determinują pozycję oraz „sprawność” działania w organizacji. Dyskurs dotyczący zarządzania pełni tu rolę nowej ideologii określającej relacje w organizacji podobnie, jak uprzednio „ideologie menedżeryzmu” wskazywały na model relacji między pracownikami, menedżerami oraz właścicielami organizacji (Bendix 2000). Oczekiwania pracowników okazują się nie tyle sprzeczne z tym, czym nowe organizacje są, lecz raczej – przynajmniej częściowo nieadekwatne, bo odnoszące się do 72 takiego modelu, który związany jest z przeszłą teraźniejszością krajów rozwiniętych, a więc do przeszłości organizacji pracy opartej na biurokracji, sformalizowaniu i jasnych standardach, w tym – zestandaryzowanym czasie pracy. Nie znaczy to, iż biurokracja, standaryzacja i formalizacja nie występują w nowych organizacjach. Jednak nie są już identyfikowane z doskonałym ładem i najbardziej efektywnym modelem organizacji. Organizacje mają przystosowywać się do zmiany w ich otoczeniu – począwszy od konsumentów, poprzez gospodarkę, a skończywszy na społeczeństwie. Wyrazem tego są także docierające do Polski już nie tylko ideologie zarządzania, ale także ładu gospodarczego, tudzież umiejscowienia gospodarki (przedsiębiorstw) w społeczeństwie (społeczna odpowiedzialność biznesu). Mamy więc do czynienia coraz częściej z ideałem podkreślającym zmienność i potrzebę elastyczności. Dotyczy on głównie ekonomii tudzież tego, co w gospodarczym podsystemie może być zakodowane. Można jednak powiedzieć, iż właśnie te cechy gospodarki odwołują się do takich sposobów redukcji złożoności, które oparte są na „rozszerzonej teraźniejszości”. A więc – nie da się zredukować temporalizacji powstałych w wyniku wielu, złożonych selekcji podsystemu z jego otoczeniem, do zdetemporalizowanej, uniwersalnej przyszłości, bez względu – czy przedsiębiorstwa, niegdyś zapewniającego swym pracownikom spokojne i bezpieczne życie (fordyzm i socjalizm), czy też jednostki, która buduje swą „ścieżkę kariery”. Jak w związku z tym zabezpieczana jest przyszłość? Przez intensyfikację działań w teraźniejszości – przez szukanie wszelkich możliwości i szans oraz dostrzeganie zagrożeń. W kategoriach maximum possible loss myśli już wielu Polaków. To im czas biegnie zbyt szybko. To oni są w ciągłym pośpiechu. Nie chodzi tu już o ilość czasu spędzonego w pracy (choć tu Polska jest w europejskiej czołówce). Raczej chodzi o strukturę myślenia o swej przyszłości oraz modalizacjach doświadczenia, które się posiada. Warto odwołać się w tym miejscu do słów młodej osoby biorącej udział w dyskusji na temat „wyścigu szczurów”, zamieszczonej na portalu poświęconym świadomemu kształtowaniu swej kariery: „Wyścig szczurów”?... Po polsku to raczej „wyścig chomików”. Pamiętajmy w jakim kraju żyjemy. Tu trzeba naprawdę się napracować, żeby osiągnąć to co dla ludzi na Zachodzie jest oczywiste. Łapiemy praktyki, robimy wolontariaty, a i tak grozi nam bezrobocie. Rynek pracy nie jest dla nas przyjazny. W Europie wolontariusz ma pierwszeństwo zatrudnienia, jest promowany. W Polsce po półrocznej praktyce możesz pożegnać się z firmą. Gonimy, bo taka jest konieczność, ale nie bierzemy udziału w „wyścigu szczurów”. (Majka 2006) 73 Choć z pewnością osobnej analizy lub badań wymagałaby obserwacja tego, na ile nowe współzależności, powstałe w oparciu o nowy dyskurs zarządzania sobą i organizacją jest powszechny, tu chodzi raczej o wskazanie na procesy, które powodują wytwarzanie się nowych relacji temporalnych, bliższych ponowoczesnym obserwacjom dotyczącym „rozszerzonej teraźniejszości” oraz kwestii ryzyka, niż nowoczesnym formom standaryzacji. Trudno jednocześnie byłoby w tym miejscu przyjąć, iż „mała indywidualizacja”, opisana przez Narojka jest podstawą i gruntem, na którym pojawiła się indywidualizacja ryzyka, jaką wyznacza nowy dyskurs i praktyki związane z zarządzaniem. Jednak warto zwrócić uwagę, iż dla zmiany społecznej, postrzeganej przez jej wymiar temporalny nie sposób zbudować jednego, standardowego modelu, w którym inwestowanie w przyszłość swojego wykształcenia, kompetencji zawodowych jest relatywnie pewna i przewidywalna. Co więcej, zmiana społeczna odbywa się poprzez wzrost złożoności, którego redukcje do zorganizowania nowoczesności wydają się coraz mniej pewne i prawdopodobne, jeśli brać pod uwagę spodziewane efekty działań. Ani rynek nie tworzy stabilnego i wewnętrznie przewidywalnego systemu, ani też sami pracownicy nie mają pewności co do swej biografii zawodowej. Refleksywizacja tej złożoności pojawia się wśród jednostek działających w warunkach owej zwiększonej złożoności. Aktywność w teraźniejszości przede wszystkim ma zredukować niepewność horyzontu przyszłości. W „rozszerzonej teraźniejszości” trzeba zatem równolegle dbać o wiele różnych, potencjalnych szans i brać pod uwagę ryzyko z nimi związane. Czas biegnie zbyt szybko. 10.5. Skok w ponowoczesność Czy jednak dotyczy to wyłącznie tych, którym przyszło działać w nowych organizacjach, nowych przedsiębiorstwach, a więc grupy społecznej, która zdaniem Marka Ziółkowskiego ulega procesowi postmodernizacji? Czy można przyjąć, iż chodzi tu wyłącznie o grupy „narażone” i „podatne” na nowe procesy? Temporalność procesów społecznych w polskim dyskursie socjologicznym jest szczególnie obecna (jeśli wręcz – niemal nie wyłącznie) w badaniach nad ubóstwem i wykluczeniem. Badania Elżbiety Tarkowskiej oraz wielu innych, jak twierdzą ich autorzy, zwracają uwagę na aspekt temporalny ubóstwa, gdyż dopiero rozpoznanie biedy (bycia i stawania się ubogim) jako procesu oraz dokonywanie rozróżnień temporalnych pozwala zrozumieć złożoność zjawiska oraz dokonać adekwatnego opisu, który, jak to często bywa w 74 przypadku tego typu problemów – ma mieć implikacje praktyczne, a przynajmniej – wyznaczać dyrektywy działania w zakresie polityki społecznej. Jolanta Grotowska Leder przeciwstawia statyczne (w dużej mierze – statystyczne) badania ubóstwa, dynamicznym. W podejściu dynamicznym uwaga przesuwa się z biednych jednostek grup i zbiorowości na długość okresu, w którym doświadczają one braku środków wystarczających na podstawowe potrzeby. (...) Koncepcje dynamiczne zakładają procesualność biedy, tzn. Określony jej przebieg z dramaturgią powiązanych w ciągi przyczynowo-skutkowych zdarzeń, które w kolejnych etapach ulegają zmianie. Do najważniejszych osiągnięć dynamicznej koncepcji analizy biedy należy zaliczyć rewizję koncepcji przyczynowości biedy. Tradycyjne analizy przyczyn biedy poszukiwały czynników, które powoduje ubożenie i trwanie w biedzie. Bieda ujęta w ramy czasowe, jako zjawisko trwające w czasie, ma swój początek i koniec. W biografiach biednych ludzi i w historiach biednych rodzin epizody biedy przeplatają się z okresami przezwyciężenia, bo czasowe ustąpienie niedostatku nie likwiduje zagrożenia w postaci ponownego zubożenia (Grotowska-Leder 2002: 89) Jak się wydaje, mamy tu do czynienia z aplikacją myślenia o procesualności, o którym mowa także powyżej, gdy nasza uwaga skupia się na pośpiechu. A więc – to długość pozostawania w ubóstwie, jej trwanie, czasem także rozciągnięte na pokolenia, decyduje o sposobie, w jaki biedni oraz ich otoczenie się opisują, jakim procesom podlegają oraz w jaki sposób odnoszą się do świata. Świat bezrobotnych z Marienthalu, jak pamiętamy, był stosunkowo statyczny, w tym sensie, że czas przeżywany zamykał się w rutynie. Analizy Grotowskiej-Leder, Tarkowskiej próbują zróżnicować ten obraz, gdyż jak twierdzą choćby te dwie badaczki, bez dostrzeżenia temporalności biedy, popadamy w schematy, w których bieda jest właściwością jednostek, wraz z całym bagażem ich roszczeniowości, pasywności, etc., który jest adekwatny jedynie do części z populacji biednych. „Od epizodu do underclass” - podtytuł książki Jolanty Grotowskiej-Leder dobrze oddaje napięcia związane z temporalnością biedy. Nie chodzi tu wyłącznie o trwanie w biedzie (im dłużej, tym głębsze skutki biedy), lecz także o mechanizmy reprodukcji biedy, między pokoleniami lub w obrębie rozmaitych wspólnot. Biednym staje się nie tylko na skutek braku zasobów, lecz także poprzez społeczne konstruowanie biednego, który raczej jest bezrobotny, leniwy, roszczeniowy, etc. (Majcherek 2006, Sielski 2008, Danecka 2008). Stałość wzorca staje więc naprzeciw próbom wskazania z jednej strony procesualności zjawiska społecznego, z drugiej – wskazania „rewersu” wzorca – a zatem – tego w jaki sposób ta sama zasada generowania miejsc pracy i wzrostu gospodarczego, trwale wyklucza z rynku pracy. Menedżerem może być już nie tylko zarządzający przedsiębiorstwem, lecz także matka – tzw. „menedżerka ubóstwa”, w ubogiej rodzinie, balansująca na granicy ubóstwa (Tarkowska 2007, Lister 1995). Kiedy jednak ubogi stanie się „leniem” i znajdzie się tak, jak 75 bezrobotni z Marienthalu, w świecie „między śniadaniem a obiadem”, to jednocześnie wytraca stopniowo uspołecznienie, o którym pisał Mead. Jednostka staje się względnie izolowanym indywiduum (Elias 1992), któremu ewentualnie pozostaje los „ludzi luźnych”. Zdaniem Kazimierza Frieske, konsekwencją regulacji rynku pracy w trakcie transformacji było „odrodzenie”, a właściwie – nasilenie się procesu, w którym powstaje kategoria „ludzi luźnych”. Najkrócej – luźność to życie poza zinstytucjonalizowanymi wspólnotami takimi, jak parafia, ród, rzemieślniczy cech czy kupiecka gildia. „Luźność” to również – co nie mniej ważne – życie wyłącznie na własny rachunek, co wyrażało się jako wykluczenie ze wspólnotowych – i w tym sensie prywatnych – lokalnych (strukturalnie i terytorialnie) sieci bezpieczeństwa socjalnego. (Frieske 2003: 23) Choć można wskazać na przyczyny i środowisko, w którym pojawiają się „ludzie luźni”, de facto ich funkcja nie jest przewidziana w analizach makrostrukturalnych gospodarki. Są oni produktem ubocznym zmian na rynku pracy. Ich wykluczenie polega na bardzo luźnym związaniu z podstawowymi instytucjami rynku pracy, ponieważ operują oni w bardzo różnych porządkach instytucjonalnych, zmieniają swe role, choć wciąż pozostają w sferze, w której przewidywalność i pewność biografii są raczej mżonką. Ani nie stanowią dla systemu gospodarczego oraz politycznego kategorii wroga, ani też nie są dla tych systemów, przynajmniej pozornie i do pewnego momentu w procesach społecznych, ważni. Wypełniają takie kategorie jak „zdolni do pracy”, choć tej pracy nie podejmujący, „margines społeczny”, choć niekoniecznie wiąże się to z patologizacją, etc. To co w socjalistycznym welfare state było przynajmniej w planie politycznym nie do pomyślenia i wymagało przynajmniej fasadowego (przeciw-)działania jest w trakcie transformacji uważane za element nowej rzeczywistości. Dodajmy – element słabo rejestrowalny w polityce populacyjnej. To statystyczni bezrobotni czy klienci pomocy społecznej. W istocie jednak, nie są to już grupy, które bez państwa sobie nie radzą. Dla których państwo miałoby być gwarantem stabilności. Usiłuje się, jak wskazuje Frieske wtłoczyć owych luźnych w jakąś wspólnotę, choćby trzeba było ją konstruować, także dzięki umoralnianiu (jak to ma miejsce w przypominających organizacje XVII-wiecznej ekonomii społecznej, organizacjach i domach pomocy tworzonych przez organizacje religijne bądź świeckie, ale z silnie określoną „ideologią”). Te usiłowania są jednak trudne, bo trudno skonstruować wspólnotę, w której obowiązywałyby zasady odtwarzania reguł ustalonych dla wspólnoty i byłyby one stale odtwarzane, poprzez praktyki luźnych.. Za mało dla luźnych presji i dyscyplinizacji, których formy nakazywałyby im osiąść. 76 Kłopot w tym, że tej szczególnej postaci społecznej 'luźności' żadnym sposobem nie daje się przypisać wyższym, makrostrukturalnym koniecznościom gospodarki rynkowej. Cokolwiek w tej sprawie można byłoby powiedzieć, trzeba dostrzegać to, że jest ona konsekwencją decyzji dotyczących poziomu i form regulacji runku pracy, decyzji, których nie warto mistyfikować opowieściami o uniwersaliach globalizującej się gospodarki. (Frieske 2004: 45) Potwierdzają tę perspektywę badania Stephana Porteta dotyczące rynku pracy: Głównym problemem polskiego modelu socjalnego jest fakt, iż najsłabsza część populacji, ci którzy są narażeni na ciągłe ryzyko ze względu na swą osobistą sytuację, jednocześnie są wystawieni na działanie najbardziej niestabilnych (vulnerable) form zatrudnienia. Konkurencja na rynku utrzymuje płace na niskim poziomie i pozwala pracodawcom na oferowanie bardzo niestabilnych i niesatysfakcjonujących form zatrudnienia (umowy na czas określony, umowy cywilnoprawne, etc.). (...) Długie godziny pracy, trudności z utrzymaniem równowagi między pracą, a życiem prywatnym, ubóstwo oraz chwiejność rynku pracy podważają rnowagę modelu społecznego, co skutkuje między innymi spadkiem wskaźnika urodzeń, co może być oznaką postrzegania przyszłości jako wysoce niepewnej. (Portet, Sztandar- Sztanderska 2007) Mamy więc do czynienia z trwałą niestabilnością rynku pracy, która skutkuje nowymi formami polityki populacyjnej, już nie wyznaczanej przez centrum, podejmujące decyzje (bez względu, czy jest to rząd, zakład ubezpieczeń społecznych, czy też Powiatowy Urząd Pracy bądź Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie), lecz raczej przez rządomyślność, która ów rynek w dużej mierze określa. Logika zmiany na rynku pracy jest zgodna z zasadą deregulacji na poziomie motywowania jednostek do podjęcia aktywności i zarządzania sobą, przy podejmowaniu decyzji o swej karierze, wykształceniu i zatrudnieniu. Sprzyjają temu regulacje oraz ideologie zarządzania, które relacje w sferze pracy kształtują. To co gospodarcze, definiowane jest przez dyskurs oparty na zasadzie indywidualizacji. Jednocześnie jednak, w przypadku tych, którzy balansują na krawędzi ubóstwa lub są kwalifikowani jako ubodzy, regulacje oraz organizacje (głównie sektora publicznego) powołane do zarówno pomocy i zabezpieczenia, jak i aktywizacji ubogich na rynku pracy działają wedle logiki nowoczesności zorganizowanej – nie ma w nich miejsca na deregulację opartą na zindywidualizowaniu pomocy, redystrybucji, zabezpieczenia i aktywizacji (choć próbuje się eksperymentować). Ubodzy są klasyfikowani statystycznie i opisywani jako relatywnie zhomogenizowana grupa. Jak wskazuje Tarkowska, niejednokrotnie ubodzy utożsamiani są z bezrobotnymi, co marginalizuje choćby zjawisko working poor. Dynamiczna analiza ubóstwa nie jest podstawą nowych regulacji. Zgodnie z porządkiem temporalnym transformacji, regulacje adresowane do tych, którzy są pod opieką państwa przynależą do porządku, w którym to co państwowe jest z zasady archaiczne, przynależy do przeszłości. To 77 co społeczne, ma być regulowane przez centrum, nawet jeśli owym centrum jest Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie. Tymczasem sami ubodzy są lub bywają aktywni. Jak pokazują typologie stylów życia ubogich, ich funkcjonowanie związane jest z ciągłym poszukiwaniem bezpieczeństwa, także poprzez działania, które wykraczają poza porządek prawny oraz porządek regulowanego rynku (Grotowska-Leder 2002). To tu ujawniają się strategie, które wydają się być podobne do strategii radzenia sobie z gospodarką niedoboru. 10.6. Problem bezpieczeństwa i ryzyka Horyzont oczekiwań – konstruowanie przyszłości to proces, który wskazuje na złożoność procesów uspołecznienia do ról na rynku pracy i skłania do postawienia pytania o warunki możliwości powstania takiej struktury komunikacji, w której ów horyzont byłby uprawdopodobniony inaczej niż do modelu „koniecznych zmian gospodarczych”. Te zaś przynoszą, jak starano się pokazać w poprzedniej części pracy, inne efekty niż zamierzane. A zatem są podstawy do postawienia pytania o możliwości powstania ładu nowoczesności w takim kształcie, jaki zakładały modele nowoczesności zorganizowanej. Obserwacje zarówno tych, którzy biegną, jak i tych, którzy w powszechnym odbiorze – stoją, choć de facto wciąż, jak choćby ludzie luźni muszą się poruszać między organizacjami, przyjmując różne role, pozwalają jak się wydaje uznać przyszłość jako horyzont wysoce niepewny, a w efekcie – często skracany. Jednak już nie wedle modelu „prezentystycznego” - ogólnej bierności i poczucia beznadziei, lecz raczej wedle procesu, który skłania do ciągłego ruchu, zarówno uwagi (w poszukiwaniu zasobów), jak i zmian w biografii. Analizy temporalności skupiają się na kwestii zestawiania wymiarów czasu. Jeśli mówimy o przyszłości i przemianach w komunikacji o niej, to jednocześnie mówimy o tym, w jaki sposób horyzont oczekiwań jest konfrontowany z teraźniejszością oraz przeszłością. Horyzont oczekiwań wobec zmiany społecznej roku 1989 w dużej mierze definiowany był w odniesieniu do przeszłości. Aby było inaczej (schutzowskie – przyczyny, motywy „ze względu na ...”), należało wprowadzić bardziej racjonalny i naturalny porządek. Gdy okazało się, że w istocie ów porządek jest inny, niż w oczekiwaniach, to już nie tylko ze względu na przestrzeń doświadczenia, ale także w warunkach nowego porządku rządomyślności, należało przede wszystkim zrozumieć samego siebie i zarządzać samym sobą (schutzowskie „warunki”), by zabezpieczyć sobie przyszłość. Zarządzanie samym sobą z kolei prowadziło 78 do wzmożonej aktywności w teraźniejszości, w której zarówno ci, którzy mają zasoby (pieniądz bez czasu), jak i ci, którzy owych zasobów nie mają (brak pieniędzy, teoretycznie dużo czasu, choć w praktyce – mało) muszą zabiegać o zabezpieczenie swej przyszłości w wiązaniu wielości temporalności poprzez pośpiech. A więc większa aktywność w teraźniejszości ma zapewnić bezpieczną przyszłość. Historia oczekiwań Polaków wobec przyszłości jest historią, w której horyzont przyszłości jest historycznie niepewny, nieciągły i relatywnie ograniczony do tego, co najbliższe. Przyszłość nie może się zacząć, bo nikt nie jest w stanie zaobserwować, że przeszła przyszłość (dzieje państw rozwiniętych) nie dawała podstaw do tworzenia przyszłości, w której to już nie projekt nowoczesności, lecz projekt uwewnętrznienia tego, co do tej pory pozostawało w sferze budowania struktur oczekiwań przez ład instytucjonalny oraz organizacyjny, jest podstawą do podejmowania decyzji i redukcji niepewności. W nowym sposobie rządomyślności nie potrzebne są instytucje zabezpieczające (stabilizujące) komunikację, zdaje się mówić dyskurs o deregulacji. Tymczasem w Polsce nie było fazy rozwoju, w której owe instytucje by efektywnie funkcjonowały w tym sensie, w jakim nowoczesność zorganizowana budowała rządomyślność welfare state. W „kraju na dorobku” nie należy oczekiwać i rościć sobie pretensji do pewności (własnej kariery, własnego bezpieczeństwa), lecz poprzez „zaciskanie pasa” być aktywnym w teraźniejszości. ZAKOŃCZENIE: Teraźniejszość Kiedy w latach osiemdziesiątych, w Europie Zachodniej, a szczególnie w Anglii, na murach pojawiały się wysprejowane graffiti z hasłem No Future, nie wyrażały one jedynie buntu pokoleniowego wobec niezrealizowanej obietnicy dostatniego życia, tudzież wobec hipokryzji kultury masowej, niezwykle celnie „punktowanej” przez subkultury, z punkami na czele. Bunt wobec nudy, standaryzacji, a zarazem ideałów pewnych, ale niskich był udziałem tego samego pokolenia, które stworzyło MTV, wykreowało dziesiątki gwiazd popkultury i uczyniło z subkultur elementy masowej kultury (np. podobizna Che Guevary). W istocie, owe graffitti były emanacją społecznej nieświadomości tego, iż można obejść się bez przyszłości. 79 Przyszłości nie było, bo nie musiało jej być. Młodzi tworzyli subkultury, a później kulturę masową, w której przeżycie teraźniejszości stawało się wartością naczelną. The Future is now głosiło kolejne popularne hasło gaffitti na murach Londynu, czy Manchesteru. Stąd już był tylko krok do inkluzji hasła No Future przez kulturę masową w stworzenie „achronii” teraźniejszości (Nowotny 1998). Przeobrażenie kultury punka w kulturę Rave – celebracji 24 godzinnych imprez pokazuje znakomicie film Michaela Winterbottoma, 24-Hour Party People, w którym jeden z menedżerów zespołu Joy Division – ikony punka i new wave staje się głównym organizatorem wówczas nielegalnych imprez z muzyką Rave w opuszczonych halach fabrycznych niegdyś robotniczego Manchesteru (Winterbottom 2002). Choć nie miejsce tu na analizę ciągłości między subkulturą a kulturą masową, warto zwrócić uwagę na fakt, iż hasło No Future jako hasło pokoleniowe możliwe było w społeczeństwie, które de facto zapewniało powszechną przyszłość na podstawowym, relatywnie wysokim poziomie. Paradoksalnie jednak przyszłość społeczeństwa, w którym woła się No Future niemal w tym samym czasie została przedefiniowana, za sprawą głębokich reform Margaret Thatcher. Zmianę, jaka nastąpiła w końcu XX wieku, stara się uchwycić opisana powyżej koncepcja transformacji rządomyślności liberalizmu w rządomyślność neoliberalizmu. Nie dotyczy ona już jedynie Anglii. Jak się wydaje, uruchomiony został proces, w którym coraz trudniej odnaleźć społeczne konstruowanie przyszłości na poziomie dyskursu publicznego. Jest on rozdrobniony na wiele cząstkowych dyskursów, w których pojawiają się problemy przyszłości. O wizję, rodzaj projektu społecznego w późnej nowoczesności byłoby jednak trudno. Tak jakby tworzenie przyszłości jako określanie tego, co możliwe, konieczne, bądź prawdopodobne stało się domeną specjalistów oraz... jednostek, podejmujących codziennie decyzje o sobie. Pośpiech to nie tylko codzienna krzątanina, ale także próba opanowania temporalności poprzez achronie. Odmładzanie się, skupienie na zatrzymaniu procesów starzenia, na rozluźnianiu napięć i stresów staje się nowym obszarem troski o siebie. Tak jak czas pracy robotników miast jego maksymalizacji musiał przemienić się w optymalizację czasu pracy poprzez dbałość pracodawców i specjalistów od zwiększania efektywności zarządzania, o czas wolny, tak pośpiech jednostki ma prowadzić do tworzenia quality time każdej chwili. Różnica jednak polega na tym, że w przypadku kwestii pracy robotników chodziło o rachunek populacyjny, zaś w przypadku jednostek chodzi o „rachunek” zmierzający do końca życia. Hasło No Future pojawiało się także na murach Warszawy i wielu polskich miast lat osiemdziesiątych. Jego wydźwięk był jednak radykalnie inny. Przyszłość według młodych 80 była im odebrana, przez brak kontroli nad nią, przez kompromitację systemu, który miał ową przyszłość w wersji doskonałej stworzyć lub choćby zapewnić „małą stabilizację”. Bunt młodych był buntem wspólnoty wobec władzy, choć wyrażonym w zindywidualizowanej formie artystycznej. Bo tylko w takiej, po roku 1981 można było w miarę otwarcie mówić o niezrealizowanych obietnicach. Wspólne, jak się wydaje Polakom i Anglikom było poczucie, iż przyszłość została odebrana. Choć w zupełnie inny sposób w obu przypadkach. Szczególnie dziś tworzy się jednak analogie i pokazuje, iż w gruncie rzeczy chodziło o to samo – wolność i niezależność. Dziś nikt już nie woła No Future. Ani nawet The Future is now czy I want the future now. Także w Polsce przyszłość przestała być horyzontem, wobec którego można się buntować. Niech to będzie choćby ustanawianie deklaracji pokolenia (np. „Pokolenie Frugo”, „Pokolenie 1200 brutto”, „Pokolenie Nic”) - wszyscy co najwyżej domagają się spełnienia obietnicy dostatku. A zatem powstaje pytanie – co się stało z horyzontem przyszłości w Polsce i w „świecie odniesienia”? Powyższa analiza zaprowadziła do wniosku, iż w późnej nowoczesności „świata odniesienia”, horyzont przyszłości znika, a przynajmniej jest mniej widoczny w zestawieniu z teraźniejszością i przeszłością, bo ów horyzont został zastąpiony rozszerzoną teraźniejszością, przede wszystkim z jej refleksywizacją niepewności. Z drugiej strony, przyszłość jest „produkowana”, zdaniem krytyków jej dominującego kształtu, przez wytwarzane przez przemysł pragnienia (Deleuze Guattari 1975, Hardt Negri 2005). To produkcja w sferze symbolicznej staje się formą dominacji i kolonizacji przyszłości, w której dominujący panują już nie nad ciałem, czy też świadomością klasową, lecz nad tym, co wydaje się być najbardziej osobiste i zindywidualizowane – (ukrytymi) pragnieniami (Żiżek 2003). Dla niniejszych rozważań najważniejsza jednak była obserwacja redukcji złożoności – tego, w jaki sposób otoczenie teraźniejszości – przeszłość i przyszłość zmieniają się, wskazując na zmianę społeczną. Zarówno w Polsce, jak i w (po-)nowoczesności „świata odniesienia”. Warto wrócić do koncepcji czasu wg G.H. Meada oraz Niklasa Luhmanna, które problematyzują kwestię obserwacji i samoodniesienia między obserwatorem, a tym co obserwowane. Analiza dyskursów transformacyjnych była sposobem obserwacji tego, czego owe dyskursy nie obserwują. Jej ambicją było wskazanie, iż to czego się nie obserwuje wynika z przyjęcia paradygmatu nowoczesności zorganizowanej oraz z(de-)temporalizowanej w koncepcji „doganiania” Zachodu. „Skutki uboczne” oraz to, co było nie zaobserwowane stały się przedmiotem analizy w zakończeniu – czwartej części niniejszej pracy. Stanowi ona próbę wskazania, jak możliwa byłaby obserwacja nowoczesności Polski i zmiany społecznej, 81 dokonującej się w paradygmacie modernizacji, po przyjęciu perspektywy, a przede wszystkim „spojrzenia” właściwego dla koncepcji i teorii czasu, budowanych w paradygmacie późnej nowoczesności. Paradoks, iż „nigdy nie byliśmy tak nowocześni” w teraźniejszości, a jednocześnie – owa nowoczesność jest wciąż odmienna od modelu czy też – używając koncepcji temporalnych – od teraźniejszości „świata odniesienia” domaga się wciąż wyjaśnienia. Być może byłoby ono możliwe po stworzeniu nowego modelu – a raczej – stworzeniu teraźniejszej przyszłości ponowoczesnego „świata odniesienia”. Nie jest to jednak ambicją tej analizy. Wikłałoby wszak w kolejne, złożone problemy teraźniejszych przyszłości. Pozostaje jednak pytanie i problem postawiony we wstępie do niniejszej rozprawy. Jak myśleć o przyszłości i zmianie w punkcie, w którym znajduje się sam obserwator piszący te słowa – a zatem w Polsce, pierwszej dekady XXI wieku? Spektrum obserwacji, zdaniem Meada, ale i Luhmanna wyznacza to, jak będziemy temporalizowali obserwację (systemu). Dyskurs nowoczesności, zachowując swą względną stabilność obserwował siebie i swe otoczenie w ramach państwa narodowego. W czasie światowym były jednak różnego rodzaju dyskursy wpisujące poszczególne społeczeństwa w bieg dziejów jako społeczeństwa, które wokół siebie mają swe bardziej lub mniej zróżnicowane otoczenie. Elementy obce były eksternalizowane – opowieści o drodze do nowoczesności, o dziejach rasy, narodu, etc. „wpisywały” dzieje innych społeczeństw w dzieje własnego społeczeństwa i wyznaczały hierarchie, zapewniające państwu narodowemu istnienie otwartej choć kontrolowanej przyszłości, czy to w wersji technologicznej (marszu postępu), czy też rewolucyjnej. Współcześnie, granice stają się problematyczne, nie tylko w sensie przestrzennym. Także problem uwspólnianej przeszłości oraz możliwości budowy wspólnych horyzontów dla państw stają się kluczowym problemem, który miałby zapewnić koordynację współzależności między coraz bardziej złożonymi „jednostkami przetrwania”, już nie ograniczonymi do państwa narodowego. Nie na tym jednak polega wyłącznie problem granicy. Jak wskazuje Luhmann, to kwestia budowania związków przyczynowo-skutkowych w poszczególnych podsystemach społecznych staje się problemem, który wymaga refleksywizacji otoczenia systemów, innej niż dotychczas, bo nie w oparciu eksternalizację tego, co obce. System obserwuje swe otoczenie poprzez obserwację drugiej (nie wyselekcjonowanej) strony swego podstawowego rozróżnienia. Owa obserwacja wikła we współzależności przekraczające instytucje państwa, porządku politycznego, etc. Zarówno wewnętrznie, jak i zewnętrznie system obserwuje wzrost złożoności. Wszystko dzieje się równocześnie: groźba przemocy nie przychodzi z zewnątrz, lecz ze „środka” (terroryzm), problem globalnego ocieplenia wymaga działań wszystkich i każdego z osobna, przyszłość 82 zabezpieczenia społecznego wymaga przemyślenia kwestii indywidualnej odpowiedzialności oraz odpowiedzialności już nie państwa, lecz systemu gospodarczego, opartego na globalnej konkurencji (o ile uznamy, iż istnieje napięcie między systemem redystrybucji państwowej, a konkurencyjnością gospodarki). Jak budować współzależności między tymi problemami (a właściwie – ich obserwacjami?) Czy „rozszerzona teraźniejszość” oznacza, że krzątanina wokół niej (i przyszłości, którą owa teraźniejszość ma zapewnić) pozbawia możliwości budowy teraźniejszej przyszłości jako czegoś innego niż teraźniejszość? Te wydawałoby się abstrakcyjne pytania stanowią przesłanki do decyzji: politycznych, gospodarczych, czy też jednostkowych. Obserwacja złożoności wymiarów temporalnych zaprowadziła do kwestii indywidualizacji ryzyka - imperatywu, który wyznacza problemy z podejmowaniem decyzji przez jednostki. Pomimo tak dużej specjalizacji podsystemów (co powinno prowadzić do ich skuteczniejszej operacji (działania)), coraz trudniej hierarchizować ich operacje i komunikować o nich tak, by zmniejszyć nieprawdopodobieństwo komunikacji. Im więcej informacji, tym więcej powiązań strukturalnych (structural couplings; Luhmann 1989) między podsystemami, które wymagają redukcji do obserwacji przez podsystemy. Ale to jednostki ostatecznie obserwują obserwujące podsystemy i muszą się ze sobą komunikować. A zatem – kwestia interpenetracji – komunikacji opartej na przyjmowaniu przez jednostki przesłanek do działania w coraz bardziej wyrafinowanych obserwacjach innych, stawia problem nieprzejrzystości działań innych. Przyszłość komunikacji jest tu dodatkowym obciążeniem. Lepiej o niej zapomnieć, można by strawestować współczesne zawołania „No Future” w wersji „mikro”. Pośpiech jest obserwacją owej złożoności. Przyszłość nie może się zacząć, bo jej horyzont jest wciąż problematyzowany przez kolejne obserwacje w teraźniejszości. Systemy eksperckie na niewiele tu się zdają (Giddens 2000, Luhmann 1989, Latour 2005). Jakie z tego wnioski dla punktu obserwacyjnego autora? Bez projektu nowoczesności zorganizowanej, można by zawołać - „Już jesteśmy (po)nowocześni!”. To jednak oznaczałoby, iż rozszerzona teraźniejszość całkowicie przysłoniłaby przestrzeń doświadczenia Polski. Skoro mamy podstawy przypuszczać, iż rozwiązanie oparte na „radykalnym przywracaniu normalności” indywidualizuje w duchu ponowoczesnym, warto zastanowić się, czy rzeczywiście kwestia projektu nowoczesności nie jest kwestią aktualną w Polsce. Projektu, który nie byłby obserwacją imitacji, a jednocześnie ujmowałby złożone relacje ze „światem odniesienia”. Warto rozpatrzeć raz 83 jeszcze to, co uznane za konieczne i naturalne po to, by dostrzec różnicę między tym, co względnie trwałe, a tym, co za względnie trwałe dzięki detemporalizacji, próbuje się uznać. Dyskursy transformacyjne, opisane w poprzedniej części tej rozprawy opierają się na detemporalizacjach. W obu przypadkach, coraz bardziej „pracochłonne” trzymanie się granic i integralności obu typów dyskursu, a szerzej – episteme, za nimi stojących, prowadziło do ich uwikłania w coraz bardziej złożone i ztemporalizowane formy komunikacji. Aby ochronić wartości (szczególnie w dyskursie rewolucyjnym), należy je bądź to radykalnie przedefiniować bądź też, ztemporalizować komunikację, w taki sposób, by możliwe było utrzymanie wartości. Mówi się zatem o konieczności, nieuchronności, bądź też oczywistości oraz absolutności norm, jednocześnie wprowadzając sytuacje nadzwyczajne, wyjątki, a przede wszystkim – stale dostarczając tematyzacji niepewności w kolejnych sytuacjach selekcji opisywanej jako „radykalna”, „ostateczna”, etc. Komunikacja ma być stabilizowana obietnicą bezpiecznej przyszłości. Owa przyszłość jednak nie może się zacząć. Paradoks polega na tym, że utrzymywanie struktury nowoczesności zorganizowanej wymaga coraz większej złożoności operacji i obserwacji. Ilustracją tego były dyskursy związane z masowymi mediami oraz kwestia deregulacji jako kolejnego etapu „liberalizacji”. Dyskursy transformacyjne, jako odmiany dyskursu modernizacyjnego miały implicite zakładaną strukturę, w której do „zamrożonego” modelu państwa narodowego zmierza się ruchem jednostajnym, przyśpieszonym. A więc stały model oraz jednokierunkowy i jednostajny ruch. Tymczasem, jak się wydaje są powody, by zakładać, iż nie tylko model nie jest zamrożony, lecz się stale porusza, zostawiając za sobą przeszłość, która miała być teraźniejszością rozwijających się, za to jest wobec teraźniejszości rozwijających sie coraz mniej adekwatna. Modelu państwa narodowego nie ma w takiej formie, w jakiej się go szuka, zaś ruch zmiany jest niejednostajny i niejednokierunkowy. Projekt rewolucji z ładem odnalezionym w przeszłości nie jest jednoznacznym ruchem ku przyszłości, lecz sposobem jej stabilizacji poprzez interpretację przeszłości. Z kolei dyskurs normalizacyjny de facto prowadzi do „skoku” ku formom rządomyślności, zarządzania oraz budowania relacji temporalnych, które wcale nie opierają się na ewolucyjnym przejściu z etapu ładu nowoczesności zorganizowanej. To co jednak wydaje się trwałe, gdy obserwować dyskursy modernizacyjne w Polsce, już nie tylko w perspektywie roku 1989, lecz także okresu wcześniejszego, to problematyzacja właśnie nieciągłości i niepewności projektów, które uznawane były za wzorcowe – za określające punkt docelowy zmian społecznych. W ostatniej części starano się wskazać, dlaczego w kontekście epistemologicznym (obserwacji), dotarcie do owej zaprojektowanej nowoczesności wydaje się mało prawdopodobne. „Równoczesność 84 nierównoczesnego” oznacza w tym sensie, iż na skutek wzrostu współzależności między podsystemami, a także systemami społecznymi, budowanie projektu przyszłości wymaga przede wszystkim przemyślenia kwestii obserwacji niepewności oraz bezpieczeństwa, warunkujących myślenie o przyszłości. Po drugie – wymaga relatywnie szerokiego ujęcia współzależności miedzy podsystemami, już nie wyłącznie z perspektywy „jednostki przetrwania”, jaką jest państwo narodowe. Po trzecie wreszcie, wymaga refleksywizacji problemów, które definiowane są w „świecie odniesienia” - w otoczeniu Polski tak, by móc powiązać obserwację Polski, z obserwacją problemów, które wyznaczają przyszłość „świata odniesienia”. Obecnie warto jeszcze tylko zwrócić uwagę na kwestię współzależności między Polską, a „światem odniesienia” także w kategoriach temporalnych. Współzależność Polski ze „światem odniesienia” – społeczeństwami rozwiniętymi oraz strukturami, organizującymi „świat odniesienia”, takimi jak Unia Europejska, czy NATO, nie polega na jedności celów, lecz bardziej na wzajemnym potwierdzaniu i stabilizacji komunikacji wewnątrz społeczeństw. A więc „świat odniesienia” dla Polski ma być namacalnym dowodem na istnienie przyszłości, do której się zmierza. Jak staraliśmy się wskazać, taka „konkretyzacja” przyszłości, paradoksalnie czyni ją nieprawdopodobną. Dla „świata odniesienia” z kolei, Polska stała się awangardą zmian w nowym paradygmacie rządomyślności. Spory wokół regulacji unijnych, takich jak dyrektywa usługowa, wskazują, iż Polska starając się zrealizować swój interes narodowy, jednocześnie promuje model deregulacji, który podmywa strukturę państw narodowych krajów rozwiniętych. Na ów problem wskazywali politycy, podczas debaty wokół dyrektywy usługowej. W takim klimacie Parlament Europejski debatuje dziś nad dyrektywą usługową, której wdrożenie ułatwi życie konsumentom i przedsiębiorcom, wydatnie przyspieszy wzrost gospodarczy i da Europie 600 tys. nowych miejsc pracy. Niestety nasilają się ataki na dyrektywę z pozycji populistycznych i protekcjonistycznych. Powtarzane są bezpodstawne oceny, że otwarcie rynku usług spowoduje dumping socjalny i pogorszenie warunków zatrudnienia. Symboliczny "polski hydraulik" jest postrzegany jako ostateczne zło zagrażające europejskiemu modelowi socjalnemu. Jest dokładnie odwrotnie. To utrzymanie istniejących ograniczeń zagraża Europejskiemu Modelowi Społecznemu. (...)Usunięcie barier i stworzenie jednolitego rynku usług leży w interesie całej Unii. Dlatego Parlament Europejski powinien przyjąć dyrektywę w takiej formie, która znosi ograniczenia w transgranicznym świadczeniu usług, ułatwia działanie europejskich przedsiębiorstw i umożliwia autentyczną konkurencję na rynkach usług. (Rosati 2006) Entuzjastyczne głosy polskich przedstawicieli w instytucjach europejskich, bez względu, czy są to zwolennicy rewolucji moralnej, czy też normalizacji trafiają na opór przedstawicieli krajów rozwiniętych, definiowanych w sporze jako „stare” kraje UE: 85 Martin Schulz (PSE, DE) powiedział, że postęp zawsze musi oznaczać wzrost ochrony socjalnej, podczas gdy projekt Bolkesteina ją zmniejszał, prowadząc dodatkowo do podziału i sporu między nową i starą Europą. Z zadowoleniem stwierdził, że udało się odwrócić kierunek, w którym zmierzał pierwotny tekst projektu i "ci, którzy chcieli zniszczyć model socjalny napotkali sprzeciw PES i EPP-ED". (Grupa Polskich Socjalistów 2006) Jednocześnie jednak, w sporach wewnątrznarodowych, w obrębie społeczeństw „starej” UE, stanowisko Polski oraz kierunki zmian w polskim społeczeństwie stanowią punkt odniesienia dla debat wokół zmian społecznych, dotyczących szczególnie modelu socjalnego państwa. Pojawiają się tu nowe znaczenia temporalności - „stare” i „nowe” wypiera „rozwijające się” i „rozwinięte”, a przede wszystkim - „wschodnie” i „zachodnie”. Otwiera się wobec obserwacji dyskursu transformacyjnego (obserwacji drugiego rzędu) perspektywa porównywania dwóch ruchów – a więc temporalizacji nie wobec jednostajnego ruchu państwa narodowego, lecz wobec wielości, równoczesnych ruchów „świata odniesienia”. Skoro już wiemy, z rozdziału pierwszego, iż jest możliwa obserwacja, która zakłada, iż niektóre zmiany społeczne mogą być opóźniane, inne zaś przyśpieszane, nie ze względu na model modernizacji, lecz na lokalną specyfikę i uwarunkowania modernizującego się społeczeństwa, to należy zastanowić się, czy w Polsce, wobec braku bezpieczeństwa nowoczesności zorganizowanej, problem niepewności w ponowoczesnych formach rządomyślności oraz pojawianiu się coraz powszechniejszym „rozszerzonej teraźniejszości”, nie stają się istotnymi punktami odniesienia dla analizy problemów związanych ze zmianą społeczną w Polsce, po roku 1989. Zadaniem tej rozprawy było otwarcie pola do takich analiz oraz obserwacji. BIBLIOGRAFIA Adam B. (1990) Time and Social Theory. Philadelphia : Temple University Press. Adam B. (2001) When Time is Money: Contested Rationalities of Time and Challenges to the Theory and Practice of Work. Working Paper Series, nr 16, Cardiff. Adam B. Whipp R., Sabelis I. (2002) Making Time. Time and Management in Modern Organizations. Oxford: Oxford University Press. Adam, B. (2003), Reflexive Modernization Temporalized Theory Culture Society. Vol. 20: 59-78. 86 Adorno, T., Horkheimer M. (1994) Dialektyka Oświecenia. Fragmenty filozoficzne [przekł. Małgorzata Łukaszewicz]. Warszawa : IFiS PAN. Ang I. (1985) Watching Dallas : soap opera and the melodramatic imagination. [przekł. Della Couling]. New York : Methuen. Arendt H. (1987) Eichmann w Jerozolimie : rzecz o banalności zła; [przekł. Adam Szostkiewicz]. Kraków: Znak. Arendt H. (1991) O rewolucji [przekł. M. Godyń]. Kraków : Dom Wydawniczy Totus. Arendt H. (1994) Między czasem minionym a przyszłym: osiem ćwiczeń z myśli politycznej. [przekł. Mieczysław Godyń, Wojciech Madej]. Warszawa: Fundacja Aletheia. Arystoteles (1968) Fizyka [przekł. Kazimierz Leśniak]. Warszawa : PWN. Augustyn (1987) Wyznania. [przekł. Zygmunt Kubiak]. Warszawa : PAX. Baecker D. (2006) Dlaczego systemy? [przekł. Maciej Gdula]. w: Współczesne teorie socjologiczne, red. Jasińska Kania Aleksandra, Nijakowski Lech M., Szacki Jerzy, Ziółkowski Marek, (str. 427-437) Warszawa: Scholar. Baert P. (1992) Time, Self and Social Being : temporality within a sociological context; Aldershot : Avebury. Baker T., Simon J. (2002) Embracing Risk: The Changing Culture of Insurance and Responsibility. Chicago: Chicago University Press. Balcerowicz L. (1989) Fragment przemówienia w Sejmie, 15.12.1989 za: Zagrodzka 1990 Balcerowicz L. (1995) Wolność i rozwój : ekonomia wolnego rynku. Kraków : Znak. Balcerowicz L. (1997) Socjalizm, kapitalizm, transformacja: szkice z przełomu epok, Warszawa: PWN. Balcerowicz L. (2006) Ekonomia jest jedna. Gazeta Wyborcza nr 5, 06/01/2007 - 07/01/2007 Baudrillard J. (2005) Symulakry i symulacja [przekł. Sławomir Królak]. Warszawa : Sic!. Bauman Z. (1992a) Nowoczesność i zagłada. [przekł. Franciszek Jaszuński]. Warszawa : Fund. Kulturalna Masada. Bauman Z. (1992b) Intimations of postmodernity; London ; New York, NY. : Routledge. Bauman Z. (1996) Etyka ponowoczesna. [przekł. Janina Bauman oraz Joanna TokarskaBakir]; Warszawa : PWN. Bauman Z. (2000) Time and Space Reunited. Time and Society Vol. 9(2/3): 171–185 Bauman Z. (2006) Praca, konsumpcjonizm i nowi ubodzy. [przekł. Stanisław Obirek]. Kraków: Wydawnictwo WAM. Bauman, Z. (1995) Wieloznaczność nowoczesna, nowoczesność wieloznaczna Warszawa: PWN. 87 Beck U. (2002) Społeczeństwo ryzyka w drodze do innej nowoczesności. [przekł. Stanisław Cieśla].; Warszawa : Scholar. Beck U., Bonss W., Lau Ch. (2003) The Theory of Reflexive Modernization. Problematic, Hypotheses, and Research Programme, Theory, Culture and Society, Vol. 20 (2) 1-33; London Thousand Oaks, New Delhi: Sage. Bell D. (1973) The coming of post-industrial society; a venture in social forecasting; New York: Basic Books Bell D.(1998) Kulturowe sprzeczności kapitalizmu. [przekł. Stefan Amsterdamski]. Warszawa: PWN. Bendix R. (1967), Tradition and Modernity Reconsidered w: Comparative Studies in society and History; vol. 9, Nr 3 (04/1967); s 292-346 Bendix R. (2000) Work and authority in industry managerial ideologies in the course of industrialization; New Brunswick: Transaction Publishers. Benjamin W. (1996) Anioł historii : eseje, szkice, fragmenty. [przekł.Krystyna Krzemieniowa et al]. Poznań: Wydawnictwa Poznańskie. Berend I. T. (1990) (red.) Long-term structural changes in transforming Central & Eastern Europe : the 1990s. München : Südosteuropa-Gs. Berend I. T. (2001) Decades of crisis : Central and Eastern Europe before World War II. Berkeley : Univ. of California Press. Bloch, E. (1955) Wissen und Hoffen : Auszüge aus seinen Werken (1918-1955) Berlin : Aufbau-Verlag Berger P. L., Luckmann T. (1983). Społeczne tworzenie rzeczywistości [przekł. Józef Niżnik]. Warszawa: PIW. Bergmann, W. (1983) Das Problem der Zeit in der Soziologie. Ein Literaturüberblick zum Stand der "zeitsoziologischen" Theorie und Forschung nr 35, 3/1983 (462 – 504) Bernauer J. , Rasmussen D.(1988) The Final Foucault. Cambridge, Londyn : The MIT Press. Blommaert J. Bulcaen Ch. (2000) Critical Discourse Analysis Annual Review of Anthropology, Vol. 29. (2000), str. 447-466 Blumenberg H. (1986) Lebenszeit und Weltzeit. Frankfurt am Main : Suhrkamp. Boltanski L., Chiapello E. (1999) Le nouvel esprit du capitalisme Paris : Gallimard. Bourdieu P. (1964) Time Perspectives of the Kabyle w: Hassard 1990 88 Bourdieu P. (2005) Dystynkcja : społeczna krytyka władzy sądzenia. [przekł. Piotr Biłos]. Warszawa: Scholar. Bourdieu P.,Wacquant L. (2001) Zaproszenie do socjologii refleksyjnej [przekł. Anna Sawisz].Warszawa : Oficyna Naukowa. Braudel F. (1992). Kultura materialna, gospodarka i kapitalizm. XV-XVIII, t. 1. Struktury codzienności [przekł. M. Ochab, P. Graff]. Warszawa: PIW. Braudel, F. (1971) Historia i trwanie. [przekł. Bronisław Geremek]. Warszawa : Czytelnik Brose H. G., Wohlraub-Sahr M., Corsten M. (1993) Soziale Zeit und Biographie. Uber die Gestaltung von Alltagszeit und Lebenzeit. Koln:Wesdeutscer Verlag. Brose, H.-G. (2004) An Introduction towards culture of non-simultaneity?, Time & Society, Londyn: SAGE, Vol 13, NO 1 (2004), str. 5-26 Brussig T. (2002) Aleja Słoneczna. [przekł. Alicja Rosenau]. Wołowiec : Czarne. Burawoy M. (2000) A Sociology of the Second Great Transformation. Annual Review of Sociology vol. 26, str. 693-695 Burchell G. (1991) (red.) The Foucault Effect : studies in governmentality. Londyn : Harvester Wheatsheaf. Burke E. (1994) Rozważania o rewolucji we Francji i o debatach pewnych towarzystw londyńskich. [przekł. Dorota Lachowska]. Kraków: Znak. Carrasco C., Mayordomo M. (2005) Beyond Employment, Working time, living time w: Time and Society Vol.. 14 No. 2/3 (2005) Castel R. (1991) From Dangerousness to Risk w: The Foucault Effect, 281-299; Harvester Wheatsheaf. Castells M. (2007). Społeczeństwo sieci [przekł. M. Marody, K. Pawluś, J. Stawiński, S. Szymański]. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Chirot D. (1989) (red.) The Origins of backwardness in Eastern Europe: economics and politics from the Middle Ages until the early twentieth century. Berkeley, University of California Press. Chirot D. (1994) How societies change Thousand Oaks, Pine Forge Press. Cohen J. L., Arato A. (1992) Civil society and political theory; Cambridge, London : MIT Press. Comte A. (2003) Rozprawa o duchu filozofii pozytywnej; [przekł. J. K.]; Warszawa : Altaya Polska, De Agostini Polska. Connerton P. (1989) How Societies Remember Cambridge: Cambridge University Press. 89 Coope U. (2006) Time for Aristotle. Londyn: Oxford University Press. Coser L., Coser R. (1990) Time Perspective and Social Structure w: Hassard 1990 Coveney P., Highfield R. (1997) Strzałka czasu : jak rozwiązać największą tajemnicę nauk. [przekł. Piotr Amsterdamski]. Poznań : Zysk i S-ka. Czepulis-Rutkowska Z. (2003) Nietypowe formy zatrudnienia i system emerytalny. Wzajemne relacje. W: Frieske 2003. Czyżewski M., Kowalski S., Piotrowski A. (1997) (red.) Rytualny chaos : studium dyskursu publicznego. Kraków : Aureus. Danecka Marta (2008) Moja bieda, moja wina Gazeta Wyborcza 20.05.2008 Defert D. (1992) Popular Life and Insurance Technology; w: The Foucault Effect. Studies in Governmentality. red. Burchell Graham. Gordon Collin, Miller Peter; London: Harvester, Wheatheaf. Deleuze G., Guattari F. (1975) L'Anti-Oedipe; Paris : Les Éditions de Minuit. Deleuze, G. Guattari F. (1980) Mille plateaux; Paris : Les Éditions de Minuit. Descombes V. (1996) To samo i inne : czterdzieści pięć lat filozofii francuskiej (19331978). [przekł. Bogdan Banasiak i Krzysztof Matuszewski]. Warszawa : Spacja. Deutsch K. (1961) Social Mobilization and Politcal Development, The American Political Science Review, Vol 55, Nr 3, (09/1961) s. 494-513 Domański H. (1994). Społeczeństwa klasy średniej. Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN. Domański H. (2002b) Ubóstwo w społeczeństwach komunistycznych. Warszawa ISP. Domański H., Rychard A., Śpiewak P. (2005) Polska jedna czy wiele? Warszawa : Trio. Domański, H. (2002a) Polska klasa średnia. Wrocław : Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego. Dunn E. C. (2008) Prywatyzując Polskę : o bobofrutach, wielkim biznesie i restrukturyzacji pracy. [przekł. Przemysław Sadura]. Warszawa : Wydawnictwo Krytyki Politycznej. Durkheim E. (1990) Elementarne formy życia religijnego : system totemiczny w Australii. [przekł. Anna Zadrożyńska]. Warszawa : PWN. Edensor T. (2004).Tożsamość narodowa, kultura popularna i życie codzienne. Kraków: Wydawnictwo UJ. Eisenstadt S. N. (1964) Modernization and Conditions of Sustained Growth, World Politics; Vol 16, nr 4 (07/1964) s. 576-594 90 Eisenstadt S. N. (1977) Convergence and Divergence of Modern and Modernizing Societies: Indications from the Analysis of the Structuring of Social Hierarchies in the Middle East International Journal of Middle East Studies; Vol. 8, Nr 1, (Stycz. 1977) Eisenstadt S. N.(1973) Tradition, Change, Modernity; Wiley & Sons, New York 1973 Elias N. (1980) Przemiany obyczajów w cywilizacji Zachodu [przekł. T. Zabłudowski]. Warszawa PIW. Elias N. (1991) The society of individuals. Cambridge : Blackwell. Elias N. (1992) Time : an essay. [przeł. Edmund Jephcott].Oxford, Cambridge : Blackwell. Elias N. (2003). Zaangażowanie i neutralność [przekł. J. Stawiński]. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Eriksen, T. H. (2003) Tyrania chwili : szybko i wolno płynący czas w erze informacji. [przekł. Grzegorz Sokół]. Warszawa : Państwowy Instytut Wydawniczy. Fairclough N, (1999) Critical discourse analysis : the critical study of language. London, New York : Longman,. Featherstone M. (1991) Consumer culture and postmodernism; London : Sage. Feyerabend P..K. (1996) Przeciw metodzie. [przekł. Stefan Wiertlewski].Wrocław : Siedmioróg. Flis A. (1988) Crisis and Political Ritual in Poland w: Problems of Communism: 1988 (0508); s. 43-54 Foucault M. (1977) Archeologia wiedzy. [przekł. Andrzej Siemek]. Warszawa : PIW Foucault M. (1987) Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu. [przekł. Helena Kęszycka]. Warszawa: PIW. Foucault M. (1988) Question of Method w: Bernauer 1988 Foucault M. (1995) Historia seksualności. [przekł. Bogdan Banasiak, Tadeusz Komendant i Krzysztof Matuszewski]. Warszawa : Czytelnik. Foucault M. (1998) Nadzorować i karać. [przekł. Tadeusz Komendant]. Warszawa : Aletheia Foucault M. (2000) Filozofia, historia, polityka : wybór pism. [przekł. Damian Leszczyński, Lotar Rasiński].Warszawa, Wrocław : PWN. Foucault M. (2005) Słowa i rzeczy. [przekł. Tadeusz Komendant]. Warszawa: Słowo, Obraz, Terytoria. Fraser J.T. (1993) (red.) Time and process : interdisciplinary issues. Madison: International Universities Press. 91 Frieske K. (2003) (red.) Deregulacja polskiego rynku pracy. Warszawa: Instytut Pracy i Polityki Społecznej. Frieske K. (2004) Strukturalne mistyfikacje: współcześni 'ludzie luźni'; w: Marody 2004 Fromm E. (1970) Ucieczka od wolności. [przekł. Olga i Andrzej Ziemilscy]. Warszawa : Czytelnik. Fukuyama F. (1996) Koniec historii. [przekł. Tomasz Bieroń, Marek Wichrowski]. Poznań : Zysk i S-ka. Fuller L. (2000) Socialism and the Transition in East and Central Europe: The Homogeneity Paradigm,Class, and Economic Inefficiency. Annual Review of Sociology, nr 26; str. 585–609 Furet F. (1996) Przeszłość pewnego złudzenia : esej o idei komunistycznej w XX w. [przekł. Joanna Górnicka-Kalinowska i Maria Ochab]. Warszawa : Oficyna Wydawn.Volumen, Gadomski W. (2004) Cena szoku. 15-lecie Planu Balcerowicza., Gazeta Wyborcza 2004/12/ 17 Gadowska K. (2002) Zjawisko klientelizmu polityczno-ekonomicznego: systemowa analiza powiązań sieciowych na przykładzie przekształceń sektora górniczego w Polsce, Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego. Gardawski J. (2000). Pracownicy i pracodawcy firm prywatnych’99. Warszawa: IFIS PAN Gawin D. (2003a) (red.) Lekcja Sierpnia. Dziedzictwo Solidarności po Dwudziestu Latach. Warszawa: IFIS PAN 2003 Gawin D. (2003b) „Solidarność – republikańska rewolucja Polaków” w: Gawin 2003a Gawin D. (2005) Polska, wieczny romans : o związkach literatury i polityki w XX wieku. Kraków : Dante. Gawin D. (2006) PiS nie jest wrogi nowoczesności. Gazeta Wyborcza nr 183, (07/08/2006) Gdula M. (2000) Rozproszona ideologia. Rekonstrukcja pola politycznego. Praca magisterska; Instytut Socjologii Uniwersytet Warszawski, promotor: Małgorzata Jacyno Gellner E. (1991) Narody i nacjonalizm. [przekł. Teresa Hołówka]. Warszawa: PIW. Gellner E. (1996) Oświecenie - tak czy nie? w: Habermas, Rorty, Kołakowski, Stan filozofii współczesnej; red. Józef Niżnik. Warszawa IFiS PAN. Gergen K. J. (1991) The saturated self: dilemmas of identity in contemporary life; Philadelphia : A Division of Harper Collins Publishers, Inc. Gerschenkron A. (1965) Economic backwardness in historical perspective : a book of essays; New York, Washington : Praeger. 92 Giddens A. (2001). Nowoczesność i tożsamość. “Ja” i społeczeństwo w epoce późnej nowoczesności [przekł. A. Szulżycka]. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Giddens A. (2003). Stanowienie społeczeństwa. Zarys teorii strukturacji [przekł. S. Amsterdamski]. Poznań: Zysk i Ska Wydawnictwo. Gilbreth F. B. (1993) Motion study : a method for increasing the efficiency of the workman and, Efficiency as a basis for operation and wages. London : Routledge/Thoemmes Press. Giza-Poleszczuk A. (2004) W poszukiwaniu “Nowego Przymierza” - wzajemne oczekiwania mężczyzn i kobiet w Polsce; w: Marody 2004 Glaser B. G., Strauss A. (2007) Time for dying ; New Brunswick : Aldine Transaction. Gleick J. (2003) Szybciej : przyspieszenie niemal wszystkiego. [przekł. Jacek Bieroń]. Poznań: Zysk i S-ka. Golinowska S. (1990) Rola centrum w kształtowaniu struktury spożycia. Warszawa: Państwowe Wydawnictwa Ekonomiczne Grabowska M. (2005) Postkomunistyczny podział. Warszawa: Scholar Greenfeld L. (2001) The Spirit of Capitalism: Nationalism and Economic Growth. Cambridge: Harvard University Press. Grotowska-Leder J. (2002) Fenomen wielkomiejskiej biedy : od epizodu do "underclass". Łódź : Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego. Gurvitch G. (1964) Varietes of Social Time w: Hassard 1990 Habermas J. (1989) The structural Transformation of the Public Sphere. An Inquiry. Londyn: Oxford Press. Habermas J. (1993) Obywatelstwo a tożsamość narodowa. Rozważania nad przyszłością Europy. [przekł. Barbara Markowicz]. Warszawa IFiS PAN Halbwachs M. (1969) Społeczne ramy pamięci. [przekł. Marcin Król]. Warszawa: PWN. Hall, E. T. (1999) Taniec życia : inny wymiar czasu. [przeł. Radosław Nowakowski]. Warszawa : Warszawskie Wydaw. Literackie MUZA. Hardt M., Negri A. (2005 ) Imperium. [przekł. Sergiusz Ślusarski i Adam Kołbaniuk]. Warszawa : Wydawnictwo W.A.B. Hassard J. (1990) (red.) The Sociology of Time, Oxford: Palgrave Macmillan. Havel V. (1984) Eseje polityczne. [przeł. Paweł Heartman [pseud.]] Warszawa : Krąg. Hegel G. W. F. (1958) Wykłady z filozofii dziejów. T.1 i 2. [przekł. Tadeusz Kroński]. Warszawa : PWN. 93 Hegel G. W. F. (2002) Fenomenologia ducha. [przekł. Światosław Florian Nowicki] Warszawa : Fundacja Aletheia. Heider F. (1958) The psychology of interpersonal relations. New York: John Wiley & Sons, London : Chapman & Hall. Hirschman A. O. (1997) Namiętności i interesy : u intelektualnych źródeł kapitalizmu. [przekł. Irena Topińska, współpr. Maciej Kochanowicz]. Kraków: Znak 1997. Hobsbawm E., Ranger T. (1992) (red.) The invention of tradition Cambridge : Cambridge Univ. Press. Hofstede G. (2000) Kultury i organizacje : zaprogramowanie umysłu. [przekł. Małgorzata Durska]. Warszawa : PWE. Hubert H. (1999) Essay on time : a brief study of the representation of time in religion and magic. [przekł. Robert Parkin i Jacqueline Redding].Oxford : Durkheim Press. Huntington S. P. (2003) Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego. [przekł. Hanna Jankowska]. Warszawa : Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza. Inglehart R. (1997) Modernization and postmodernization : cultural, economic, and political change in 43 societies; Princeton : Princeton University Press. Ingelhardt R., Baker W. E. (2000) Modernization, Cultural Changes and Persistence of Traditional Values, Amercian Sociological Review, Vol 65, No 1, Feb 2000, s. 19-51 Inkeles A. Smith D.N. (1984) W stronę definicji człowieka nowoczesnego; w: Szacki Kurczewska 1984. Jahoda M., Lazarsfeld P., Zeisel H. F. (2007) Bezrobotni Marienthalu. [przekł. Robert Marszałek]. Warszawa : Oficyna Naukowa. Kabaj M. (2003) Czy deregulacja rynku pracy umożliwi utworzenie 2 mln miejsc pracy. W: Frieske 2003 Kaczyński J. (2005) Wystąpienie po expose premiera Kazimierza Marcinkiewicza, 10.11.2005 za: Rzeczpospolita 12.11.2005 Kaczyński L. (2007) Wywiad w I rocznicę śmierci Jana Pawła II, transkrypcja wywiadu, 03.04.2007; źródło: Polskie Radio Pr 1; http://www.pis.org.pl/article.php?id=6823 Kaplan R. (1994) The Coming Anarchy Athlantic Monthly 273 (02/1994); s. 44-76 Karłowicz D. (2003); Solidarność jako Kościół. W: Gawin 2003 Kern S. (1983) The Culture of Time and Tpace, 1880-1918; Cambridge : Harvard University Press. Kluckhohn F., Strodbeck F. L. (1973) Variations in value orientations; Westport: Greenwood Press 94 Knorr-Cetina K. (1997). Sociality with Objects. Social Relations in Postsocial Knowledge Societies, Theory, Culture and Society, vol.14, no 4, 1-30. Kochanowicz J. (1992) New Solidaities? Marker Change and Social Cohesion in Historical Perspective w: Berend 1992 Kochanowicz J. (2007) Ekonomiści polscy i nowy instytucjonalizm w: Kochanowicz Marody Mandes 2007 Kochanowicz J. (2007) Fantazmaty IV RP. Gazeta Wyborcza nr 79, (03/04/2007), str. 20 Kochanowicz J., Marody M., Mandes S. (2007) (red.) Kulturowe aspekty transformacji ekonomicznej. Warszawa : Fundacja Instytut Spraw Publicznych. Kojeve A. (1999) Wstęp do wykładów o Heglu.[przekł. Światosław Florian Nowicki]. Warszawa : Aletheia. Koralewicz J., Ziółkowski M. (2003) Mentalnosć Polaków. Sposoby myślenia o polityce, gospodarce i życiu społecznym 1988 – 2000) Warszawa: Scholar/Collegium Civitas. Kornai J. (1992) The Socialist System : the political economy of communism. Princeton.: Princeton University Press. Koselleck R. (2001) Semantyka historyczna. [przekł. Wojciech Kunicki]. Poznań : Wydawnictwa Poznańskie. Kostera M., Proppé M., Szatkowski M. Staging the New Romantic Hero in the Old Cynical Theatre: On Managers, Roles and Change in Poland Journal of Organizational Behavior, Vol. 16, No. 6. (Nov., 1995), pp. 631-646 Kowalik T. (2000) Współczesne systemy ekonomiczne : powstawanie, ewolucja, kryzys. Warszawa : Wydaw. Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego. Kozek W., Morawski W. (2005) (red.) Załamanie porządku etatystycznego. Warszawa : Wydział Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Krasnodębski Z. (2005) Demokracja peryferii. Warszawa: Słowo Obraz Terytoria. Kreitzman L. (1999)., The 24 Hour Society. Londyn: Profile Books. Kuhn T. (2001) Struktura Rewolucji naukowych. [przeł. H. Ostromęcka]. Warszawa: Wydawnictwo KR. Kula W. (1983a) Historia, zacofanie, rozwój. Warszawa : Czytelnik. Kula W. (1983b)Teoria ekonomiczna ustroju feudalnego. Warszawa : Książka i Wiedza. Kuroń J. (1986) Polityka i odpowiedzialność. Lublin : CiS, 1986 95 Kwiatkowski E. (2003) Problem regulacji rynku pracy w alternatywnych opisach gospodarek w: Frieske 2003 Kwiatkowski E. (2003) Problem regulacji rynku pracy w alternatywnych opisach gospodarki. W: Frieske 2003 Landes D. S. (2000) Bogactwo i nędza narodów : dlaczego jedni są tak bogaci, a inni tak ubodzy. [przeł. Hanna Jankowska]. Warszawa : MUZA SA. Latour B. (1979) Laboratory Life: the Social Construction of Scientific Facts. Los Angeles, London: Sage. Latour B. (2005) Reassembling the social : an introduction to actor-network-theory; Oxford, New York : Oxford University Press. Le Goff J. (1994) Kultura średniowiecznej Europy. [przekł. Hanna Szumańska-Grossowa]. Warszawa : Klon. Lemke Th. (2001) The Birth of Bio-Politics – Michel Foucault's Lecture at the Collège de France on Neo-Liberal Governmentality w: Economy & Society, Vol. 30, No. 2, S. 190-207. Lerner D. (1958) The Passing of Traditional Society : modernizing the Middle East. Glencoe: Free Press. Lévi-Strauss, C. (2000) Antropologia strukturalna. [przekł. Krzysztof Pomian]. Warszawa : "KR". Levine, Robert (1997) A geography of time : the temporal misadventures of a social psychologist, or how every culture keeps time just a little bit differently. New York : BasicBooks. Lewicki Mikołaj (2007) Transfer wiedzy w międzynarodowej korporacji bankowej w: Kochanowicz, Marody Mandes 2007. Lewis J. D., Weigart A. J. (1981) The Structures and Meanings of Social-Time; w: Hassard 1990 Linder, S. B. (1970) The Harried leisure class. New York : Columbia Univ.Press. Lister R. (1995) Bieda. [przeł. Alina Stanaszek] Warszawa : "Sic!". Luhmann N. (1982) The Differentiation of Society. [przekł. Stephen Holmes i Charles Larmore] New York : Columbia University Press. Luhmann N. (1982a) The Future cannot begin w: Luhmann 1982. Luhmann N. (1982b) World-Time and System-History, w: Luhmann 1982 Luhmann N. (1989) Ecological communication. [przekł. John Bednarz, Jr].Chicago : Univ.of Chicago Press. 96 Luhmann N. (1998) Risk: A Sociological Theory; [przekł. Rhodes Barrett]; Berlin, New York: Walter de Gruyter. Luhmann N. (2000) Reality of Mass Media. [przekł.Kathleen Cross]. Stanford: Stanford University Press, Stanford. Luhmann N. (2003) Semantyka miłości : o kodowaniu intymności. [przekł. Jerzy Łoziński]. Warszawa: Scholar. Luhmann N. (2007) Systemy społeczne. [przekł. Michał Kaczmarczyk]. Kraków: Nomos. Lyotard J.-F. (1997) Kondycja ponowoczesna : raport o stanie wiedzy. [przekł. Małgorzata Kowalska i Jacek Migasiński]. Warszawa : Fundacja Aletheia. Machajski P., Cichocka E. (2007) Wyrok na doktora G. Gazeta Wyborcza nr 39, (15/02/2007) Machiavelli N. (1984) Książę, Rozważania nad dziesięcioksięgiem historii Rzymu Liwiusza. [przekł. Czesław Nanke]. Warszawa : PIW. Maffesoli M (1996) The time of the tribes : the decline of individualism in mass society. [przekł.Don Smith]. London ; Thousand Oaks : Sage. Majcherek J. (2006) Biedę trzeba zwalczać, a nie wyolbrzymiać jej rozmiary Gazeta Wyborcza nr 2 (03/01/2006) Majka U. (2006) Wyścig chomików. http://kariera.com.pl/index.php?gm=4&lm=&wi=564&st=1. Mannheim K. (1992) Ideologia i utopia. [przekł. Jan Miziński]. Lublin : Test. Marcinkiewicz K. (2005) Expose Premiera Kazimierza Marcinkiewicza. Za: Gazeta Wyborcza, 12.11.2005 i http://www.kprm.gov.pl/1433_14848.htm Markowski R. (2008) System partyjny czy zbiorowisko partii? O stabilnym rozchwianiu polskiej polityki w: Marody 2008 Marks K. (1951) Kapitał, t. 1; Przedmowa do pierwszego wydania, [przekł. Piotr Laskowski]. Warszawa: Książka i Wiedza. Marks K., Engels F. (1976) Manifest komunistyczny. Warszawa : Książka i Wiedza. Marody M., Giza-Polezczuk A. (1991) Co nam zostało z tych lat? Londyn: Aneks. Marody M. (2004b) (red.) Zmiana czy stagnacja? Społeczeństwo polskie po czternastu latach transformacji; Scholar Warszawa 2004 Marody M., Giza-Poleszczuk A. (2004a). Przemiany więzi społecznych. Zarys teorii zmiany społecznej. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar. Marody M.(2007) (red.) Wymiary życia społecznego. Polska na przełomie XX i XXI wieku. Warszawa: Scholar 97 Mc Taggart Ellis (1908) Unreality of Time w: Mind, New Series, Vol. 17, Nr 68 (Paźdz. 1908). Mead G. H. (1959) The Philosophy of the Present. Chicago: The Univ. of Chicago Press. Mead G. H. (1975). Umysł, osobowość i społeczeństwo [przekł. Z. Wolińska]. Warszawa: PWN. Meller S. (1991) Pożegnanie z rewolucją. Chotomów: Verba Menzies H. (2005) No Time : stress and the crisis of modern life. Vancouver : Douglas & McIntyre. Merton R., Sorokin P. (1937) Social Time: A Methodological and Functional Analysis w: Amercian Journal of Sociology 03/1937; nr 5. Michnik A. (1993) Druga wojna na górze Gazeta Wyborcza nr 29, 04/02/1993. Michnik A. (1993) Polskie pytania Warszawa : Niezależna Oficyna Wydawnicza. Modrzejewski F., Sznajderman M. (2002) (red.) Nostalgia. Eseje o tęsknocie za komunizmem. Wołowiec: Czarne Mokrzycki E. (2001) Bilans niesentymentalny. Warszawa : IFiS PAN. Mokrzycki E., Rychard A., Zybertowicz A. (2002) (red.) Utracona dynamika?: o niedojrzałości polskiej demokracji. Warszawa: IFiS PAN. Morawski W. (1998) Zmiana Instytucjonalna. Społeczeństwo, gospodarka, polityka . Warszawa: PWN Mroczkowska D. (2006) Działaj szybko, a zostanie ci więcej czasu Czas kultury 3/2006 Poznań. Muzzetto L. (2006) Time and Meaning in Alfred Schütz w: Time and Society. vol. 15, nr 5/ 2006 Narojek W. (1991) Socjalistyczne "welfare state" : studium z psychologii społecznej Polski Ludowej. Warszawa : PWN. Narojek W. (1996) Jednostka wobec systemu : antropologia trwania i zmiany. Warszawa : IFiS PAN. Nora P. (1989) Between Memory and History: Les Lieux de memoire. W: Representations Nr 26, nr specjalny: Memory and Counter-memory. Nosowski P. (2000) Sylwester pod zegarem Co jest grane nr 53 dodatek do Gazety Stołecznej nr 302, (29/12/2000 – 04/01/2001) Nowak, P. (2006) Ontologia sukcesu : esej przy filozofii Aleksandre'a Kojève'a; Gdańsk : Słowo Obraz Terytoria. 98 Nowotny, H. (1994) Time : the modern and postmodern experience. [przekł. Neville Plaice]. Cambridge : Polity Press Nyland Ch. (1990) Capitalism and the hsitory of Work-time Thought w: Hassard 1990 O'Malley P. (2002) Imagining Insurance. Risk, Thrift, Insurance in Britain. W: Baker 2002 O’Rourke K., Williamson J. G. (1999) Globalization and History: The Evolution of a Nineteenth-Century Atlantic Economy. Cambridge: MIT Press. Offe C. (1999) Drogi Transformacji. Doświadczenia wschodnioeuropejskie i wschodnioniemieckie. [przekł. Zbigniew Pucek].Warszawa: PWN Orłowski W. (2004) M. Kiełbasa Wyborcza Gazeta Wyborcza nr 231: 01/10/2004 Ost, D. (2007) Klęska "Solidarności" : gniew i polityka w postkomunistycznej Europie. [przekł. Hanna Jankowska].Warszawa : Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza. Parsons T. (1968) The structure of social action; a study in social theory and special reference to a group of recent European writers. New York: Free Press. Parsons T. (1977) Social System and Evolution of Action Theory New York: Free Press. Pióro T. (2006) Niewolnicy szybkości Czas kultury 3/2006 Poznań 2006 Polanyi K. (1985) The great transformation. Boston : Beacon Press. Polesczuk J., Praca w systemie gospodarki planowej w: Marody, Giza-Poleszczuk 1991 op. cit.106-131 Pomian K. (1992) Przeszłość jako przedmiot wiedzy. Warszawa : Fundacja Aletheia. Portet S., Sztandar-Sztanderska K. (2007) Poland: Vulnerability under Pressure from Unemployment w: Vaughan-Whitehead D. and Eyraud r. (red.), Evolving World of Work in the Enlarged EU, Geneva: European Commission and International Labour Office, (357-395). Prigogine I. (1980) From Being to Becoming: Time and Complexity in the Physical Sciences. San Francisco: W. H. Freeman and Company. Przeworski A. 1995 (red.) Sustainable democracy. Cambridge : Cambridge Univ. Press. Ranke L. Von (1934) Preussische Geschichte : ungekürzte Textausgabe. Hamburg, Leipzig : Hoffmann und Campe. Riesman D., Glazer N., Reuel D. (1996) Samotny Tłum. [przekł. Jan Strzelecki]. Warszawa : WWL MUZA SA. Riesman D.(1958) Introduction; w: The Passing of Traditional Society : modernizing the Middle East.; Glencoe: Free Press. Ritzer., Smart B.(2001) Handbook of Social Theory. London : Sage. 99 Rorty R. (1994) Filozofia a zwierciadło natury. [przekł. Michał Szczubiałka].Warszawa : Spacja. Rosati D. (2006) Interwencja posła Dariusza Rosatiego w czasie debaty nad dyrektywą usługową w Parlamencie, 14.02.2006 http://www.rosati.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=146&Itemid=50 Rose N., Miller P. (1995) Production, Identity, Democracy Theory and Society Vol. 24, Nr.3 (Czerwiec 1995), str. 427-467 Rosiek S. (1998) Zwłoki Mickiewicza. Próba nekrografii poety. Warszawa: Słowo Obraz Terytoria Rostow W. (1959) The Stages of Economic Growth, The Economic History Review, New Series, Vol 12, Nr. 1 s. 1-16; Rostow W. (1960) The Stages of Economic Growth, a non-Communist Manifesto. Cambridge: Cambridge University Press. Rousseau J. J.(1956) Trzy rozprawy z filozofii społecznej. [przekł. Henryk Elzenberg]. Warszawa : Państwowe Wydaw. Naukowe. Rychard A. (1998), Aktorzy społeczni i instytucje: strategie adaptacji w: W. Adamski Polacy’95. Aktorzy i klienci transformacji; Warszawa: IfiS PAN. Rychard A., Marody M., Giza-Poleszczuk A. (2000) (red.) Strategie i system. Polacy w obliczu zmiany społecznej Warszawa: IFiS Rychard, A. (1996) Czy transformacja się skończyła? : powstawanie nowego ładu w perspektywie socjologii zmiany instytucjonalnej. Warszawa : Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową Rymaszewski P. (2002), Znamiona systemowej niekonkurencyjności Warszawa: Syntezis Sabelis I. (2007) Time and Management. Vistas from France: Introduction to special section of Time & Society Time and Society 2/2007 Schumpeter J. (1995) A. Kapitalizm, socjalizm, demokracja. [przekł. Michał Rusiński]. Warszawa : PWN. Schutz, A. (1962) ‘Symbol, Reality and Society’, w A. Schutz, Collected Papers, str 287– 356; Haga: Martinus Nijhoff. Schutz, A. (1967) The Phenomenology of the Social World. Evanston: Northwestern Seiwert, L. J. (2001) Zarządzanie czasem : bądź panem własnego czasu; tł. Ewa Schauz; Warszawa : "Placet". Sennett, R. (2006) Korozja charakteru : osobiste konsekwencje pracy w nowym kapitalizmie. [przekł. Jan Dzierzgowski, Łukasz Mikołajewski]. Warszawa : "Muza". 100 Simmel G. (1997) Filozofia pieniądza. [przekł. Andrzej Przyłębski]. Poznań : Wydawnictwo Fundacji Humaniora. Skalski, E. (2006) Jak władza mówi, to mówi. Kilka fragmentów z przemówienia Jarosława Kaczyńskiego Rzeczpospolita, 23.02.2006 Skąpska G. (2002), (red.) Buddenrookowie czy piraci? Polscy przedsiębiorcy okresu głębokich przemian, Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego. Smith, A. D. (2000) Nationalism and Modernizm; Londyn: Routlegde. Smolar A. (1993) Co będzie, jeśli wygra SLD? Gazeta Wyborcza nr 207. 04/09/1993 05/09/1993 Smoleński P. (2002) Za komuny było lepiej czyli o kłopotachwspólnej podróży nad morze w: Modrzejewski, Sznajderman 2002; s. 114-131 Sochaczewski J. (2006) Premier odświeżył garderobę Dziennik (3.08.2006) Sojak R., Zybertowicz A. (2008) (red.) Transformacja podszyta przemocą : o nieformalnych mechanizmach przemian instytucjonalnych. Toruń : Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Spengler O. (2001) Zmierzch Zachodu : zarys morfologii historii uniwersalnej. [przekł.Józef Marzęcki. Warszawa : Wydawnictwo KR. Staniszkis J. (1998). Polityka postkomunistycznej instytucjonalizacji w perspektywie historycznej. Studia Polityczne, nr 4- 5. Staniszkis J. (2000). Postkomunizm. Próba opisu Warszawa: Słowo/Obraz/Terytoria Staniszkis J. (2003) Władza globalizacji; Warszawa: Scholar. Suk-Young Chwe M. (2001) Rational ritual : culture, coordination, and common knowledge . Princeton : Princeton University Press. Sutton Robert L. (2003) Dziwaczne reguły kreatywności Harvard Business Review Polska; 03/2003 r. Szacki J. (2002) Historia Myśli Socjologicznej Warszawa: PWN. Szacki J. (1994) Liberalizm po komunizmie; Kraków: SIW Znak. Szelenyi I., Eyal G., Townsley E. (1998) Making Capitalism Without Capitalists. London, New York: Verso Szlajfer H. (2005) Droga na skróty : nacjonalizm gospodarczy w Ameryce Łacińskiej i Europie Środkowo-Wschodniej w epoce pierwszej globalizacji : kategorie, analiza, kontekst porównawczy. Warszawa: Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk. Sztompka P (2002). Socjologia: analiza społeczeństwa. Kraków: Znak. 101 Sztompka P. (1999) (red.) Imponderabilia wielkiej zmiany : mentalność, wartości i więzi społeczne czasów transformacji. Warszawa, Kraków : Wydaw. Naukowe PWN Sztompka P. (2000) Trauma wielkiej zmiany : społeczne koszty transformacji Śpiewak P. (2003) Koniec złudzeń Rzeczpospolita 12.01.2003 Śpiewak P. (2005) Pamięć po komuniźmie Warszawa, Słowo Obraz Terytoria Świda-Ziemba H. (1997) Człowiek wewnętrznie zniewolony : mechanizmy i konsekwencje minionej formacji - analiza psychosocjologiczna. Warszawa : ISNS UW. Świderski B. (1996) Gdańsk i Ateny : o demokracji bezpośredniej w Polsce. Warszawa : IFiS PAN. Tarkowska E. (1987) Czas w społeczeństwie : problemy, tradycje, kierunki badań; Wrocław: Zakład Narodowy im. Ossolińskich Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk. Tarkowska E. (1992) Czas w życiu Polaków : wyniki badań, hipotezy, impresje. Warszawa: IFiS PAN. Tarkowska E. (1993) Waiting Society: the Temporal Dimension of Transformation in Poland. W: Social Time and Temporality Andrzej Flis, Peter C, Seel (red.). Instytut Goehtego Kraków. Tarkowska E. (2000) (red.) Zrozumieć biednego : o dawnej i obecnej biedzie w Polsce / Warszawa : Typografika. Tarkowska E. (2007) (red.) , Ubóstwo i wykluczenie społeczne młodzieży. Warszawa: IPiSS. Tarkowski J. (1994) Patroni i klienci. Warszawa : Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk. Taylor Ch. (1996) Nacjonalizm i współczesność; Transit. Przegląd europejski; zeszyt 1, wiosna 1996, ss. 35-65 Thompson E. P. (1967) Time, Work-Discipline, and Industrial Capitalism w: Past and Present, No. 38. (grudz., 1967). Thompson J. B (1990). Ideology and modern culture : critical social theory in the era of mass communication. Stanford: Stanford University Press Thompson J. B. (2001). Media i nowoczesność. Społeczna teoria mediów [przekł. I. Mielnik]. Wrocław: Wydawnictwo ASTRUM. Thrift N. (1990) The Making of a Capitalist Time Consciousness. w: Hassard 1990 Thrift N. (2001) Torsten Hägerstrand and social theory w: Progress in Human Geography, nr 2/2001 102 Tietze S., Musson G. (2002) When ‘Work’ Meets ‘Home’ Temporal flexibility as lived experience w: Time and Society, VOL. 11 No. 2/3 (2002). Tocqueville A. (1994) de Dawny ustrój i rewolucja. [przekł. Hanna Szumańska-Grossowa]. Kraków: Znak. Todorova M. (2005) The Trap of Backwardness: Modernity, Temporality, and the Study of Eastern European Nationalism Slavic Review, Vol. 64, Nr. 1. (Wiosna, 2005), str. 140- 164. Tönnies F. (2008) Wspólnota i stowarzyszenie : rozprawa o komunizmie i socjalizmie jako empirycznych formach kultury. [przekł. Małgorzata Łukasiewicz]. Warszawa : Wydawnictwo Naukowe PWN. Veblen, Th. (1971) Teoria klasy próżniaczej. [przekł. Janina i Krzysztof Zagórscy]. Warszawa: PWN. Verdery K. (1999) The political lives of dead bodies : reburial and postsocialist change. New York: Columbia Univ. Press. Virilio P. (2007) Wypadek pierworodny; [przekł. Krystyna Szeżyńska-Maćkowiak], Warszawa: Wydawnictwo Sic!. Wagner P. (1994) A sociology of modernity : liberty and discipline; London, New York Sage. Wagner P. (2001) Theorizing modernity : inescapability and attainability in social theory; London : Sage, 2001. Walicki A. (1996) Marksizm i skok do królestwa wolności : dzieje komunistycznej utopii. Warszawa : PWN. Wallerstein I. (2004) Koniec Świata jaki znamy. [przekł. Michał Bilewicz, Adam Jelonek, Krzysztof Tyszka]. Warszawa: Wyd. naukowe Scholar. Weber M. (1985). „Obiektywność” poznania w naukach społecznych. [przekł. M. Skwieciński], w: A. Chmielecki (red.), Problemy socjologii wiedzy. Warszawa: PWN, 45-100. Weber M. (1994). Etyka protestancka a duch kapitalizmu [przekł. J. Miziński]. Lublin: Wydawnictwo TEST. Weber M. (2002). Gospodarka i społeczeństwo. Zarys socjologii rozumiejącej. [przekł. D. Lachowska]. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Whitrow G. J (2004) Czas w dziejach : poglądy na czas od prehistorii po dzień dzisiejszy. [przekł. Bolesław Orłowski]. Warszawa : Prószyński i S-ka. 103 Wiatr J. (1995) Rewolucja czy restauracja? w: Co nam zostało z tych lat? Szkice i polemiki Warszawa: Wyd. Adam Marszałek Wilson E. O. (1998) O naturze ludzkiej. [przekł. Barbara Szacka].Warszawa : PIW. Winczorek J. (2003) Regulacja rynku pracy a bezrobocie - uwagi metodologiczne. W: Frieske 2003 Winczorek J. (2006) Socjologiczna teoria prawa Niklasa Luhmanna – - struktura i zastosowania; niepublikowana praca doktorska na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego; promotor: prof. A. Kojder Wnuk-Lipiński E. (1996), Demokratyczna rekonstrukcja. Z socjologii radykalnej zmiany społecznej. Warszawa: IFIS PAN. Wnuk-Lipiński, E. (1998) Reforma, rewolucja, restauracja- trzy cechy transformacji Polski. w: Transformacja gospodarki. Spojrzenie retrospektywne. Warszawa. Wouters C. (1986) Formalization and Informalization. Changing Tension Balances In Civilizing Processes; Theory, Culture & Society Vol 3 nr 2/ 1986. Young M. (1988) The metronomic society : natural rhythms and human timetables Cambridge: Harvard University Press. Zagrodzka D. (1990) Jedenaście dni, które wstrząsną Polska. Gazeta Wyborcza, 6-7.01.1990. Zaremba M. (2001) Komunizm, legitymizacja, nacjonalizm : nacjonalistyczna legitymizacja władzy komunistycznej w Polsce. Warszawa : TRIO, Instytut .Studiów Politycznych PAN. Zerubavel E. (1979) Private Time and Public TimeThe Temporal Structure of Social Accessibility and Professional Commitments w: Social Forces Vol. 58, nr 1 (wrzesień 1979), 38-58 Zerubavel E. (1981) Hidden rhythms : schedules and calendars in social life; Chicago : University of Chicago Press. Zerubavel E. (1982) The Standarization of Time: a Sociohistorical Perspective. American Journal of Sociology Vol 88 nr 3. Ziółkowski M. (1998). Miejsce społeczeństwa polskiego w światowym systemie kapitalistycznym. Kultura i Społeczeństwo, nr 10-12 Ziółkowski, M. (1999) O imitacyjnej modernizacji społeczeństwa polskiego. W: Sztompka 1999. Zybertowicz A. (1993) W uścisku tajnych służb : upadek komunizmu i układ postnomenklaturowy Komorów : Wydaw. Antyk (Biblioteka Ruchu Trzeciej Rzeczypospolitej) 104 Žižek S. (2003) Patrząc z ukosa : do Lacana przez kulturę popularną. [przekł. Janusz Margański] Warszawa : KR. Žižek S. (2001) Wzniosły obiekt ideologii.[przekł. Joanna Bator, Paweł Dybel]. Wrocław: Wyd. Uniwersytetu Wrocławskiego,. 105