Przyszłość przeszłości i historia przyszłości

advertisement
Kontekst teoretyczny do podstawowego tekstu: Seminarium Instytutu
Socjologii UW 9 marca 2010
Mikołaj Lewicki
Fragmenty pracy doktorskiej, Polski dyskurs transformacyjny w perspektywie teorii
modernizacji i czasu, napisanej pod kierunkiem prof. dr hab. Mirosławy Marody
Hasło „No Future”, które pamiętam z mojego dzieciństwa, gdy pojawiało się ni stąd ni
z owąd na warszawskich murach, obok zamazywanych haseł opozycyjnych, było malowane
na murach Londynu, a później całej Zachodniej Europy jako symbol antyestabliszmentowego
myślenia. Dopiero po wielu latach, właściwie niedawno zdałem sobie sprawę, że punkowskie
„No Future”, narodziło się w świecie, którego przyszłość była tak pewna, jak nigdy nie była
pewna w moim świecie. Bez względu na to, czy mowa o latach PRL-u, czy też o okresie po
’89.
Jeden z największych paradoksów, jakie próbuję opisać w swej rozprawie doktorskiej
polega na tym, że w momencie, gdy przyszłość społeczeństw najbardziej rozwiniętych była
najbardziej pewna i gwarantowana przez model „welfare state”, nastąpiło gwałtowne
załamanie myślenia o projektach przyszłości. Załamanie, które po roku ’89 zamieniło się w
ideologię „końca historii”, a później – stało się zbiorową obsesją znikającej przyszłości i
pełnego pośpiechu, pędu ku nieznanemu. Co zatem stało się z przyszłością – zarówno
„polską”, jak i przyszłością społeczeństw późnej nowoczesności?
To właśnie wokół tego pytania o przyszłość, skoncentrowane są analizy mojej
rozprawy doktorskiej. Punktem ich wyjścia jest dość oczywiste założenie, iż myślenie o
przyszłości przebiega zawsze w pewnych ogólniejszych ramach interpretacyjnych. Przez
dziesiątki lat to myślenie o przyszłości – zarówno w naukach społecznych, jak i w obszarze
polityki - podporządkowane było próbom odkrycia „obiektywnych mechanizmów” zmiany, a
tym samym podzielało ogólne cechy paradygmatu nowoczesności pojmowanego jako sposób
myślenia i bycia (Bauman 2003, Wagner 1998). Dyskurs modernizacyjny, którego
specyficzną
odmianą
jest
dyskurs
transformacyjny,
osadzony
jest
na
pewnych
metateoretycznych fundamentach – przyjęciu założeń o możliwości obiektywnego poznania,
które doprowadzi do stworzenia spójnego i całościowego obrazu rzeczywistości społecznej, a
jeśli nie całościowego, to obiektywnego obrazu jednego z jej elementów (np. struktury
1
społecznej, tożsamości narodowej, czy też podziałów politycznych). To zaś miało otworzyć
możliwości kontroli rzeczywistości, dzięki przyrostowi wiedzy oraz ewolucyjności zmian
społecznych.
W swej rozprawie próbuję wykazać, iż ramy dyskursu, oparte na paradygmacie
„nowoczesności zorganizowanej”, w której ład społeczny opiera się na funkcjonalnym
zróżnicowaniu, idei i instytucjach państwa narodowego oraz „welfare state” (Wagner 1994),
stają się obecnie „gorsetem”, w którym coraz trudniej opisać zmianę społeczną dokonującą
się nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Jak pokazuję, pojęcie modernizacji, centralne
dla tego typu dyskursu, jest używane w zasadniczo dwóch znaczeniach: jako procesu
„unowocześniania”, ciągłego „wytwarzania” i „konstruowania” nowoczesności, oraz jako
procesu osiągania nowoczesności przez kraje, które zostały uznane za opóźnione, zacofane,
bądź rozwijające się i „goniące” te najbardziej rozwinięte, a więc – jako drogi do
nowoczesności. Poddając krytycznej analizie oba te znaczenia w pierwszej części mej
rozprawy, odwołuję się do dwóch perspektyw myślenia:
- po pierwsze, do tych nurtów krytyki paradygmatu nowoczesności – reprezentowanych m.in.
przez Becka, Giddensa, Luhmanna, Latoura, czy też Foucault - w których pojawia się
problem obserwacji. Obserwacja ta jest zawsze zależna i uwikłana przez punkt obserwacyjny,
co ogranicza „obiektywność” przyjmowanych w jej ramach wskaźników postępu, a także,
prowadzi do przedefiniowania pojęcia kontroli. Peter Wagner mówi w tym kontekście o
nowoczesności zorganizowanej jako modelu dyscyplinizowanych społeczeństw liberalnych
i ten paradoks świetnie pokazuje, że im bardziej staramy się kontrolować społeczeństwo, by
było w nim więcej wolności dla jednostek, tym bardziej staje się ono opresywne, a przede
wszystkim – niepewne i pozbawione stabilności
- po drugie, odwołuję się do krytyki paradygmatu modernizacji jako pewnego modelu zmiany
społecznej. Jeśli nie uniwersalnego, to przynajmniej konstruowanego w oparciu o uniwersalne
wskaźniki oraz o przekonanie, że istnieje pewien uniwersalny wzorzec rozwiniętych
społeczeństw. Sama konstatacja wielości modernizacji nie jest tu jednak punktem
docelowym. Staram się pokazać, iż problem porównywania rozwojów jest problemem na
wskroś temporalnym – jest porównywaniem dwóch ruchów. Pytaniem podstawowym staje się
tu pytanie jakich ruchów: modelowego i imitującego, czy też wielu ruchów wzajemnie
współzależnych?
Tak ukierunkowane rozważania teoretyczne nad nowoczesnością i modernizacją
doprowadzają mnie do kwestii czasu społecznego jako sposobu obserwacji zmiany społecznej
oraz takich procesów, których nie sposób zamknąć w uniwersalnych modelach. Innymi
2
słowy, w drugiej części rozprawy proponuję, by przyjrzeć się zarówno owym ogólnym
ramom interpretacyjnym, jak i samym dyskursom o zmianie społecznej, z perspektywy teorii
czasu społecznego, rozwijanych coraz intensywniej w paradygmacie „późnej nowoczesności”
(Adam 1990, Beck 2002, Giddens 2000, Wagner 1994, Luhmann 2008).
Krytyka nowoczesności z perspektywy czasu społecznego wymaga najpierw
zdefiniowania czasu. Meadowskie pojmowanie czasu jako sposobu wiązania przeszłości z
przyszłością, w teraźniejszości, rozwinięte, ale i twórczo wkomponowane w pojęcia procesu i
struktury, w teorii Luhmanna oraz koncepcjach Helgi Nowotny, dotyczących „czasu
laboratoryjnego” oraz „rozszerzonej teraźniejszości” pozwalają mi spojrzeć na fenomen
pośpiechu oraz braku przyszłości z innej perspektywy niż ta, którą na ogół proponują krytycy
„kultury instant”, antropolodzy badający tożsamość i jej rozpad, itd. Z tej perspektywy,
problem czasu to problem redukcji złożoności, która nie pozwala pozbyć się problemu
ryzyka. Ryzyka przeciwstawionego nie tyle bezpieczeństwu, lecz niebezpieczeństwu.
Inaczej mówiąc, późna nowoczesność wysuwa na plan pierwszy problem niepewności
i niestabilności sposobów obserwacji oraz działania systemów i podsystemów społecznych.
Czy mowa tu o problemie ekologicznym, czy też o współzależnościach między gospodarką a
polityką lub kulturą, we wszystkich obszarach natykamy się na kwestię tego, że ludzka
wiedza produkuje skutki uboczne – efekty działań ludzkich, które wymykają się kontroli
społecznej. Nowoczesność starała się ich pozbyć poprzez ich eksternalizację, także poza czas
– poprzez uznawanie pewnych zdarzeń i ich obserwacji, za nieprawdopodobne, niemożliwe,
przeszłe, czy tradycyjne. Horyzontem, który to usprawiedliwiał miała być pewna i opanowana
przyszłość.
W późnej nowoczesności, w której obecnie żyjemy, zaczynamy dostrzegać, iż zabiegi
wokół kontroli przyszłości prowadzą do przepełnienia teraźniejszości informacjami i
decyzjami. Stąd kategoria rozszerzonej teraźniejszości – jako sposobu, w jaki społeczeństwo
nie chcąc definiować niepewności, stara się ją zakryć zabiegami, które mają ją wyeliminować
teraz i w przyszłości. Przyjęcie perspektywy proponowanej przez Luhmanna pozwala
dostrzec, że współzależności między podsystemami i systemami społecznymi są obecnie tak
duże, iż czas porzucić myślenie o pewności i stabilności i przyjrzeć się temu, w jaki sposób
możemy sobie inaczej poradzić z niepewnością. Z tej perspektywy problemy nie tylko o
zasięgu globalnym, dotyczące np. zmian klimatycznych, ale i problemy rozwoju społeczeństw
„modernizujących się”, jawią się jako problemy definiowania przyszłości. Przyszłości
nieustannie obciążonej naddatkiem wielu możliwych scenariuszy, do których społeczeństwo
3
powinno się przygotowywać, miast stawiać na kolejne konstrukty pewności, społecznej
integracji, etc.
Konstatacja ta, zamykająca drugą część mej rozprawy doktorskiej, stanowi zarazem
punkt wyjścia do części trzeciej, w której poddaję analizie polskie dyskursy transformacyjne.
Skupiam się w niej na analizie dwóch modelowych sposobów myślenia o zmianie społecznej,
ustanawiających dwa sposoby konstruowania przyszłości.
Pierwszy z nich to przyszłość zamknięta w paradygmacie modernizacji jako imitacji.
Znajduje ona swój wyraz głównie w procesach transformacji gospodarczej, potocznie
określanej jako „terapia szokowa”. Towarzyszący jej
dyskurs startuje od pojęcia
„normalizacji” - ma być tak jak na Zachodzie – lecz w swej istocie zmierza ku
rewolucyjnemu czasowi, a jak staram się pokazać, de facto dokonuje rewolucji w strukturach
poznawczych, która wrzuca polskie społeczeństwo w struktury czasu ponowoczesnego, z jego
problemem zindywidualizowanej niepewności. W ramach tego dyskursu Polacy mają stać się
przedsiębiorczymi jednostkami, zarządzającymi swym bezpieczeństwem. Państwo i
społeczeństwo są w tej perspektywie myślenia raczej zagrożeniami niż zabezpieczeniami.
Drugi modelowy typ dyskursu, który poddaję analizie, przyjmuje wizję przyszłości
zamkniętej w wyidealizowanej przeszłości republikańskiej wspólnoty. Wizja ta, obecna w
dyskursie o IV RP, jest dla mnie ilustracją funkcjonowania w Polsce takich struktur
temporalnych, które problem przyszłości rozwiązują poprzez zwrócenie się ku przeszłości. I
to w podwójnym sensie, gdyż startują one od rewolucyjnego projektu rozliczenia się z
przeszłością, rozdziału czystej wspólnoty od wspólnoty brudnej, zwanej także „układem”, by
zmierzać do „normalizacji” znajdującej swój wyraz w wyobrażeniu Polski „illo tempore” –
jako
republikańskiej
postmodernistycznym
wspólnoty,
relatywizmem.
nieskażonej
podziałami
społecznymi
oraz
Paradoksalnie, to właśnie ten typ myślenia,
przyjmującego, iż polską drogą do nowoczesności jest powrót do przeszłości – zarówno w
postaci rozliczenia się z nią, jak i w postaci idealnego wzorca - pozwala lepiej dostrzec
współzależności z otoczeniem polskiego społeczeństwa, niż miało to i ma miejsce w
beztroskim przekonaniu o wspólnocie celów i interesów, patronującym myśleniu w
kategoriach „terapii szokowej”.
Praca moja ma ambicje głównie teoretyczne. Uważam, iż bez refleksji nad
poznawczymi ograniczeniami możliwości mówienia o ładzie społecznym oraz o rozwoju
społeczeństw, nie sposób zrozumieć zmian w Polsce. Staram się jedynie zasygnalizować, iż
dyskurs publiczny, choć trzyma się kategorii nowoczesnych, de facto mnoży kryzysy i wikła
się w probelmy złożonych relacji między podsystemami społecznymi, takimi jak gospodarka,
4
polityka, czy prawo i kultura. Dzieje się tak dlatego, iż miast „domykać” i stabilizować
przyszłość, w istocie ją eliminuje. W moim przekonaniu, dopiero przyjęcie perspektywy, przy
której widać, iż problemy polskie coraz trudniej dają się włożyć w gorset myślenia
nowoczesnego, pozwala dostrzec, iż po roku ’89 społeczeństwo polskie zaczęło
funkcjonować w czasie ponowoczesnym.
Czy jednak konstatacja, iż pod wpływem tego ponowoczesnego czasu przyszłość
Polski znika, a wykorzystywane formy detemporalizacji – poprzez zamrażanie przyszłości
bądź przeszłości - są coraz mniej skuteczne nie prowadzi po prostu do wniosku, iż podobnie
jak w społeczeństwach rozwiniętych, mamy do czynienia z problemem prezentyzmu
współczesnych kultur? Z jednej strony tak – rzeczywiście, stajemy przed pozornie tym
samym problemem, przed którym
stają społeczeństwa, które dyskusji o późnej
nowoczesności nie unikają. Z drugiej jednakże, sam fakt, iż polski dyskurs kwituje wszelkie
próby wyjścia poza paradygmat nowoczesności jako przejaw „postmodernistycznego
bełkotu”, znacząco ogranicza możliwość dostrzeżenia, że nasza przyszłość jest dużo bardziej
zależna od przyszłości „na zewnątrz”, niż od wewnętrznej przebudowy polskiego
społeczeństwa, czy to w duchu liberalnym, czy republikańskim. Jeśli chce się budować
projekt, to być może najpierw należy przyjrzeć się jego obecnym i potencjalnym
ograniczeniom.
1.3. Redefinicja racjonalności porządku społecznego – „nowoczesność zorganizowana”
U podłoża myślenia o nowoczesności pojawił się szereg pytań dotyczących samego
procesu zmiany. Po pierwsze, ze względu na samą dynamikę zmian (wystarczy tu wspomnieć
o doświadczeniu rewolucyjnym), ład społeczny przestał być oczywistością. Doświadczenie
rozpadu, wyrażane bardzo różnie – poprzez wykorzenienie, alienację, zerwanie, etc., skłoniło
do zadawania szeregu fundamentalnych, jak się okazało, dla socjologii pytań: o warunki
zmiany i stabilności poszczególnych społeczeństw, dynamikę wewnętrzną i zewnętrzną
procesów społecznych, czy też wreszcie – możliwości kontroli procesów zmiany. Odpowiedzi
na te pytania były, jak się wydaje, w większości optymistyczne bądź dające przynajmniej
perspektywy na przyszłość. Wynikało to w dużej mierze z obserwacji rozwoju społecznego,
poprzez coraz bardziej zinstytucjonalizowane, normatywizowane i abstrakcyjne „konwencje”
(Wagner 2000: 31-35). Dopiero w XX wieku, w dyskursie o nowoczesności, rezerwa czy też
nawet wątpienie w oświeceniowy porządek absolutny, oparty na racjonalnym ładzie wolnych
5
jednostek, pojawiły się wątki wprowadzające ograniczenia i korekty do procesu rozwoju
społecznego.
Tak więc, na przykład rynek przestał być traktowany jako naturalny mechanizm,
regulujący relacje między jednostkami, w sposób wyłącznie racjonalny, prowadzący do
uzgodnienia interesów partykularnych z interesem ogólnospołecznym, jakim był wzrost
gospodarczy, a w efekcie – przyrost ogólnospołecznego dobrobytu. Dla Marksa, racjonalność
rynkowa była wszechogarniającym procesem „subsumcji” wszystkiego tego, co nie
utowarowione, zamiany relacji społecznych (urzeczowienie) i doprowadzeniem do
dehumanizacji, już nie tylko stosunków produkcji, ale właściwie całej cywilizacji.
Modernizacja kapitalistyczna była więc nieuchronna, wyniszczająca, ale jednocześnie była
jedyną drogą do rewolucji i stworzenia nowego społeczeństwa, opartego na Wielkim
Projekcie, który miałby doprowadzić do powstania societas perfecta. (Marks 1976; Flis 1989)
Gdy jednak z czasem okazało się, że prawa rynkowe mogą prowadzić do ograniczenia
konkurencji – tworzenia się monopoli, napięcia zaś między poszczególnymi grupami
społecznymi (ujęte w dychotomiczny podział między pracodawcami i pracownikami) tudzież
między gospodarkami poszczególnych państw wymagają ingerencji państw, prawa rynkowe
miały
ulec
korekcie.
Doprowadziło
to
do
stworzenia
regulacji
zapewniających
demonopolizację, ale także określających normy relacji między pracodawcami a
pracownikami. Normatywizacja pracy – jej czasu, warunków, sposobów wynagradzania,
reprezentacji pracowniczej, etc. została włączona w regulacje rynkowe. Zmieniło to
rozumienie efektywności przedsiębiorstw. Efektywna praca miała być możliwa wówczas, gdy
zorganizuje się już nie tylko warunki pracy, ale także wypoczynku oraz zabezpieczenia
podstawowych potrzeb pracowników. Przykładem tego typu myślenia był fordyzm (Bendix
2000).
Od czasu analiz Keynesa, kwestie skutków ubocznych działania rynku, w postaci,
choćby bezrobocia, czy biedy przestały być zagadnieniami marginalnymi, lecz stanęły w
centrum zainteresowania ekonomistów, dążących do optymalizacji funkcjonowania wolnych
rynków (Landes 2000). Nie byłoby to możliwe bez refleksji nad konsumpcją i jej wzorcami.
Tu także od lat dwudziestych XX wieku mieliśmy do czynienia z konwencjonalizacją, jak
twierdzi Wagner (1994). Utowarowienie zastąpiło wymianę opartą na wykorzystaniu tego, co
dziś nazwalibyśmy kapitałem społecznym, efektywność produkcji pozwoliła na ogromne
zwiększenie dostępności towarów, a zatem ich umasowienie. To zaś doprowadziło do dwóch
równolegle biegnących procesów: homogenizacji wzorców konsumpcji oraz indywidualizacji
6
samej konsumpcji, przede wszystkim w oparciu o strukturalne zróżnicowanie społeczne
(Bourdieu 2006; Inglehardt 1997).
Analiza wielu takich konwencjonalizacji doprowadziła Wagnera do sformułowania
pojęcia „zorganizowanej nowoczesności” – takiej, która poprzez szereg konwencjonalizacji
tworzy system społeczny składający się z wielu podsystemów rządzących się własnymi
logikami, ale jednocześnie będących względnie autonomicznymi i często wchodzącymi ze
sobą w szereg współzależności. Owe współzależności regulowane są abstrahującymi od
kontekstu regułami, które definiują zasady partycypacji, działania i kontroli w danych
instytucjach. Tu szczególnie ważnym opisem była zapoczątkowana przez Webera analiza
biurokratyzacji. Zarówno dla niego, jak i kontynuatorów analizy nowoczesnych instytucji ten
wymiar nowoczesności stanowi jej centralną właściwość, ponieważ z funkcjonowaniem
nowych reguł w instytucjach powiązane są procesy kulturowe a przede wszystkim polityczne.
Zasady określające granice polityczności, warunki uczestnictwa w niej, a także – zasady
legitymizacji i reprezentacji (jako najbardziej istotnej kwestii politycznej) stały się więc
granicami wyznaczającymi nie tylko porządek wewnętrzny państw narodowych, ale miały
także - poprzez odniesienie do „innych” - regulować relacje z innymi społeczeństwami.
Syntezy pojęcia nowoczesności (zwanej przez niego Pierwszą Nowoczesnością)
dokonał miedzy innymi Ulrich Beck, wskazując na jej sześć zasadniczych jej cech (Beck,
Bonss, Lau 2003). Społeczeństwa nowoczesne są społeczeństwami państwa-narodu (1),
skupionego na określonym terytorium, z dobrze zarysowanym porządkiem instytucjonalnym,
definiującym państwo, ale także wyznaczającym ramy działalności dla przedsiębiorstw (sfery
gospodarczej), w której powstały relacje między kapitałem a pracą, początkowo postrzegane
jako z natury antagonistyczne, z czasem – jako sfera poddająca się koordynacji i regulacji.
Jednocześnie relacje te zaczęły wyznaczać podziały grupowe – czy też lepiej powiedzieć –
klasowe, na których ufundowany został porządek polityczny. Nie byłoby to możliwe bez
stanowiącego ich podłoże płciowego podziału pracy, opartego na modelu nuklearnej rodziny,
z asymetrią relacji między kobietą, a mężczyzną i upodmiotowieniem przede wszystkim,
mężczyzny, jako pełnoprawnego i najpełniej korzystającego z wolności.
Indywidualizacja (2) tych społeczeństw – proces tworzenia jednostek, których status
wyznaczany jest przez osiąganie, a nie przypisanie, oraz przez wolną wolę, także w tworzeniu
wspólnot, grup i społeczności, regulowany jest poprzez instytucje – normy, wartości,
regulujące relacje między nimi. To „społeczeństwa pracy” (3) [work-societies], w których
dąży się do pełnego zatrudnienia (wykorzystania całej siły roboczej), które przyniesie
najbardziej zracjonalizowany i zaplanowany system gospodarczy i społeczny. Przyroda (4)
7
(natura) jest z jednej strony niewyczerpalnym substratem, czymś zewnętrznym wobec ładu
społecznego, jednocześnie jest jego podstawą ze względu na wykorzystanie jej jako surowca
w procesie rozwoju. Jej wykorzystaniu i regulacji relacji wewnątrz i na zewnątrz
społeczeństwa ma służyć naukowa racjonalność (5), której rozwój rozumiany jest jako
demistyfikacja tego, co do tej pory miało panować nad jednostkami (odczarowanie świata, ale
jednocześnie – emancypacja). Wzrost złożoności relacji społecznych i instytucjonalnych jest
rozwiązywany
poprzez
funkcjonalne
zróżnicowanie
(6)
i
powstanie
względnie
autonomicznych podsystemów, regulujących poszczególne zbiory instytucji i praktyk. Nie
byłoby to skuteczne, zdaniem Becka, bez podziału na ekspertów i sferę, w której obowiązuje
zdrowy rozsądek, z oczywistym prymatem wiedzy eksperckiej nad zdroworozsądkową.
4.2.4. Czas nowoczesności
Barbara Adam (2003) zaproponowała, by czas nowoczesności scharakteryzować poprzez
„5 K” („5 C's”):
1. kreację czasu wedle ludzkiego projektu
2. komodyfikację czasu
3. kompresję czasu
4. kontrolę czasu
5. kolonizację czasu.
„Kreacja czasu na ludzką miarę” to nic innego jak czas linearny, który został
„odkryty” przez Newtona, a następnie zuniwersalizowany i zeksternalizowany. Nie ma w nim
Boga jako gwaranta teleologii. Mało kto obecnie pamięta, iż istniały, czy istnieją nadal inne
sposoby oznaczania zmiany, bądź określania wymiarów czasu. Jak sugeruje Adam, stało się
tak wówczas, gdy „czas światowy” zaczął być postrzegany wedle praw postępu, czy historii,
jako logiki niezależnej od ludzkiego działania. A nawet jeśli zależnej, to nie tyle poprzez
nadawanie sensu czasowi i jego wymiarom, ile poprzez zmienną ze swej natury interpretację
pozycji wydarzeń, na jednej osi czasu. Kłócić się można na temat daty upadku Kartaginy czy
śmierci Sokratesa, tudzież tego, czy to śmierć Cezara była początkiem końca Imperium
Rzymskiego, czy też raczej dopiero później i nie tyle na skutek śmierci Cezara, ile na skutek
szeregu poprzedzających ją wydarzeń, nastąpił wspomniany proces. Jednak nikt nie
zakwestionuje odniesienia do astrologicznych miar czasu.
8
Komodyfikacja czasu jest konsekwencją struktury czasu światowego – jego
abstrakcyjności i niezależności od kontekstu. Dodajmy jedynie, iż ta właściwość czasu wydaje
się być najłatwiej wytłumaczalną, jeśli wziąć pod uwagę przyczyny, dla których czas na
ludzką miarę stał się czasem wszechobecnym i dominującym. Czas utowarowiony
przypomina medium komunikacji tak, jak opisywanym jest medium komunikacji w rodzaju
pieniądza (Parsons 1968). Czas jako własność i jako abstrakcyjna jednostka pomiaru może
być z powodzeniem stosowana niezależnie od kontekstu, co w świetle poprzedniego rozdziału
doskonale pasuje do nowoczesnego ideału wiedzy. Poszczególne podsystemy społeczne –
ekonomia, polityka, rodzina, czy nauka rządzą się własnymi formami zróżnicowania
funkcjonalnego. Tworzą swe własne „społeczeństwa” (Luhmann 1989: 91-120). Tym, co
pozwala skoordynować komunikację między nimi, jest odniesienie do czasu światowego –
koordynacja komunikacji podsystemów, poprzez czas.
Jak już zostało to podkreślone, newtonowskie miary czasu jako przemierzania odcinka
w przestrzeni pozwalają na kompresję czasu poprzez przyśpieszenie mierzonych procesów,
odnajdujące
swe
dowody
w
coraz
dokładniej
odmierzanym
czasie
zegarowym.
Technologiczny rozwój pozwala zatem skrócić czas potrzebny do zakończenia pewnego
procesu i rozpoczęcia nowego. To właśnie kompresją czasu tłumaczy się przyśpieszenie, jak
łatwo zauważyć w odniesieniu do opisanych na początku koncepcji „przyspieszenia
wszystkiego”. Kompresja oznacza jednakże również to, iż procesy, które były od siebie
oddalone zarówno przestrzennie, jak i czasowo, stają się sobie bliższe i coraz trudniej
oddzielić wzajemnych współzależności między nimi. To tu z kolei jest miejsce na tłumaczenie
paradoksu fragmentacji doświadczenia – skoro coraz trudniej oddzielić od siebie równoległe
procesy, to znaczy, iż ich wzajemne współzależności są trudne do usunięcia z pola widzenia,
trudne do zignorowania. Chodzi tu o taki typ ignorancji, jaki miewali fizycy, ucinając
dziesiąte miejsce po przecinku, w pomiarach procesów, czy ekonomiści w mierzeniu relacji
między walutami. Tymczasem procesy równoległe przestają być rodzajem „szumu”, który
należy zredukować, by odkryć ważne związki przyczynowo-skutkowe, lecz stają się
nieodłącznym elementem postrzegania procesów.
Te obserwacje przysługują jednak już
bardziej analizie ponowoczesności, o której nieco dalej.
Kontrola nad czasem jest kolejną, w świetle tego, co zostało już opisane, oczywistą
właściwością czasu nowoczesności. Skoro czas ma być obiektywny i uniwersalny, to znaczy,
iż można nim skolonizować wszystkie te przestrzenie (wszystkie te społeczeństwa), w których
do tej pory tenże nie dominował. Ale kolonizacja czasem nowoczesności, odnosi się,
zdaniem Adam także do procesów kolonizowania wymiarów przeszłości i przyszłości.
9
Przeszłość, na podstawie teraźniejszego stanu wiedzy jest na nowo odkrywana i na nowo
opanowywana, szczególnie w tych wymiarach, które do tej pory wydawały się być trudne do
zrozumienia (współczesna znajomość etiologii chorób pozwala dokonać radykalnych
reinterpretacji średniowiecza (problemu zarazy, na przykład), zaś projektowanie rozwoju
społecznego zapewnia kolonizację wymiaru przyszłości.
Werner Bergmann (1983), opierając się głównie na koncepcjach Luhmanna, wskazuje
na cztery podstawowe formy kolonizacji przyszłości. Pierwszą z nich są utopie, jako
radykalnie różne od istniejących (teraźniejszych) porządków. Jednocześnie utopie są
“przyszłością, która nie może się zacząć” - są nieosiągalnymi horyzontami myślenia i
odnoszenia teraźniejszości, do przyszłości. Wedle Luhmanna (ale także w tradycji Szkoły
Frankfurckiej), utopie przyszłości wyrażają społeczne nadzieje oraz obawy. Są zarazem
narzędziem krytyki teraźniejszości. Sposobem budowania alternatyw dla tego, co wydaje się
być pewne, konieczne czy naturalne (Bloch 1955; Mannheim 1992). Z kolei technologie oraz
planowania orientują społeczeństwa ku temu, co na zasadzie ciągłości oraz wedle zastanej
wiedzy, ma być pewne, dzięki rozwojowi technologii oraz poprzez planowanie. Tworzone są
zatem stochastyczne równania, statystyczne wyliczenia prawdopodobieństwa oraz jasno
zdefiniowane porządki przyczynowo-skutkowe, które mają pozwolić na zarządzanie
przyszłością – jej kontrolę. Wreszcie kolejnym obszarem kolonizacji przyszłości poprzez
czas nowoczesności stają się ubezpieczenia społeczne i kwestia bezpieczeństwa socjalnego.
Kwestia pewności przyszłości przestaje być kwestią wyłącznie poznawczą, nabierając coraz
bardziej wymiaru moralnego (uprawnienia), prawnego i instytucjonalnego. Bezpieczeństwo
przyszłości populacji staje się domeną już nie tyle określonych grup (np. przedsiębiorców, od
czasów “ekonomii społecznej”, czy też w modelu fordowskim), lecz przede wszystkim –
politycznej reprezentacji – państwa i jego instytucji. Planowanie i statystyki zostają
zaprzęgnięte w dokonywanie prognoz, perspektyw, a przede wszystkim – planowanie
bezpieczeństwa przyszłości.
Jak zauważa Bergmann, tak wysokie wartościowanie bezpieczeństwa nie byłoby
możliwe, gdyby nie rozwinęły się formy myślenia o perspektywach temporalnych (horyzontu
przyszłości jako głównego odniesienia dla teraźniejszych decyzji i działań), unaukowionego
(w formie pojęcia i modelu racjonalności) moralizowania na temat odraczania gratyfikacji.
Pewność przyszłości, zawarta w pojęciu bezpieczeństwa staje się dla “zorganizowanej
nowoczesności” niemal tym, czym był Eschaton dla społeczeństw opartych na wizji
przyszłości jako wizji Sądu Ostatecznego. “Bezpieczeństwo socjalne będzie udziałem
wszystkich” - bardziej lub mniej otwarcie brzmiała obietnica zorganizowanej nowoczesności.
10
Jednak równie ważną formą kolonizacji przyszłości były także rewolucje. Mając
właściwości myślenia utopijnego, ideologie rewolucyjne przyjmowały jednocześnie
niepewność oraz ryzyko jako punkt wyjścia do pewnej jasnej i radykalnej w swym
odniesieniu do teraźniejszości wizji przyszłego społeczeństwa. Choć ufundowane na
doświadczeniu zerwania z dotychczasowym porządkiem – na niepewności, rewolucje w
gruncie rzeczy ograniczały niemal nieskończenie wielokrotną wizję przyszłego rozwoju
społecznego do wizji emancypacji, poprzez rozszerzenie obszaru wolności. Wyzwolenie,
paradoksalnie jednak, choć odwołuje się do braku ograniczeń, definicją tego, kto, jak i w
imię czego ma być wyzwolony, jednocześnie pozwala opanować niepewność otwartego
horyzontu przyszłości. A zatem – ją skolonizować.
Wymienione przez Adam “5 K”, jak się wydaje, dobrze podsumowują paradygmat
czasu ilościowego, zobiektywizowanego w pomiarze zegara oraz eksternalizacji jego
doświadczenia. A więc uznania, iż czas jest właściwością świata, niezależną od jego
postrzegania. Wydarzenia mają przypisaną im pozycję na osi czasu. “Strzałka czasu”, czyli
bieg czasu implikuje, iż owa pozycja jest nieodwracalna. Ale jednocześnie, owo ułożenie na
osi czasu sprawia, iż można się „cofać” w czasie, chcąc odkryć przeszłość. Przeszłość jest
więc jedna, a jej odkrycie jest aktywnością odkrywania, a nie wytwarzania, rekonstrukcji, etc.
Opis czasu nowoczesności, wedle Adam, de facto zamyka kwestie omówione poprzez
pokazanie genezy czasu ilościowego, zarówno z perspektywy analitycznej (czas serii B), jak i
historycznej – kolejnych przekształceń „czasu światowego”, tudzież współistnienia z nim
innych form temporalnych.
8.4. Transformacja – modernizacja - postmodernizacja
Szczególnie po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, głosy podsumowujące lata
transformacji stały się niemal powszechne. Jednym z nich był głos Marka Ziółkowskiego,
choć jeszcze antycypujący akcesję, bardzo charakterystyczny dla problematyzowania
modernizacji, a starający się przedstawić logikę już nie tyle transformacji, co modernizacji
Polski, w warunkach jej uczestnictwa, przynajmniej prawnego i instytucjonalnego w
strukturze państw rozwiniętych – w Unii Europejskiej.
11
Choć transformacja – powtórzmy – została uwieńczona sukcesem, to oczywiste jest, że
zmiany w społeczeństwie polskim dokonują się nadal. Zmienia się charakter gospodarki,
następuje przejście od społeczeństwa przemysłowo-rolniczego do społeczeństwa
postindustrialnego, usługowego, informacyjnego, dokonało się ekonomiczne, społeczne i
kulturowe otwarcie na świat, przejście od ‘prowincji imperium’, do peryferii czy półperyferii
światowego systemu gospodarczego czy kulturowego. Zmiany te można ujmować w
kategoriach modernizacji, które to pojęcie jest genus proximum dla pojęcia transformacji.(...)
Dokonujące modernizacji społeczeństwo polskie jest w znacznej mierze grupą ‘naśladowczą’
w stosunku do społeczeństwa ‘przodujących’. Tak jak używało się pojęcia „transformacja
imitacyjna', tak też można mówić o ‘modernizacji imitacyjnej’. (Ziółkowski 1999: 41)
Nie tylko więc chronologicznie późniejsze losy Planu Hausnera, ale także
wcześniejsze głosy w dyskursie naukowym i publicznym ogłaszały koniec etapu
transformacji – zmiany reformatorskiej, która przyniosła normalność. „Normalność” jako
pojęcie porządkujące typ dyskursu zaczęła się jednak już na początku lat 90-tych, gdy
przestano mówić o „bezkrwawej rewolucji”, a zaczęto o „koniecznych reformach”.
Kiedy więc stało się jasne, iż o rewolucji roku 1989 nie może być mowy, na placu
boju pozostał dyskurs o powrocie do normalności. Kwestią sporną pozostało jedynie, jak i w
jakim porządku łączyć ze sobą owe „bloki” zmian takie, jak wprowadzanie instytucji
demokracji parlamentarnej, gospodarki wolnorynkowej, z rozwiniętym sektorem prywatnym i
zredukowanym udziałem państwa i sektora publicznego w relacjach rynkowych, jak tworzyć
nowe prawo, zachowując ciągłość z prawem sprzed 1989 roku, jak krzewić przedsiębiorczość
i uczyć funkcjonowania w nowych warunkach społecznych i gospodarczych, czy wreszcie –
jak regulować wzajemne relacje między owymi zmianami.
Z perspektywy najbardziej technologicznej wszystko zamykało się w trójcy „stabilizacja [pieniądza], liberalizacja [gospodarki, szczególnie na poziomie mikro – decyzji
konsumenckich i możliwości działalności gospodarczej], budowa instytucji [gospodarczych,
politycznych, etc.]” (Balcerowicz 1997). Świadomość jednostek, nawyki i instytucje z natury
swojej zmieniają się wolniej niż reguły rynkowe, tudzież następują co najwyżej na skutek
decyzji politycznych, a nie równolegle z nimi. Dlatego też, znaturalizowane pozostają takie
kwestie jak same reformy gospodarcze, definicja warunków początkowych, tudzież
zależności miedzy gospodarką a innymi podsystemami społecznymi. Te ostatnie stanowią de
facto czynniki przyśpieszające, bądź częściej – spowalniające zmiany gospodarcze, które są
także o tyle naturalne, że nieuchronne i zobiektywizowane.
Niektórzy obserwatorzy obarczają radykalną transformację gospodarczą winą za polityczne
komplikacje, jakie w toku tych przemian się pojawiają. Jest to typowy błąd w rozumowaniu
według zasady post hoc, ergo proper hoc. Jest prawdą, że problemy gospodarcze rzeczywiście
oddziałują na zachowania polityczne, a największym wyzwaniem, przed jakim stają kraje
12
postsocjalistyczne, jest potrzeba utrzymania i umocnienia demokracji oraz doprowadzenia
do końca procesu przechodzenia do kapitalistycznej gospodarki rynkowej. Zmiany polityczne
mają jednak również swoją własną dynamikę, określoną czynnikami pozaekonomicznymi,
które w pewnych przypadkach są nawet ważniejsze niż czynniki ekonomiczne. Z pewnością tak
właśnie było w Polsce, gdzie np. raczej niefortunne terminy wyborcze (wybory prezydenckie w
1990 r., tj. w pierwszym roku transformacji gospodarczej, oraz wybory parlamentarne w 1991
r.) nie miały nic wspólnego z czynnikami ekonomicznymi. Ta ewolucja polityczna była,
ogólnie rzecz biorąc, obiektywnym hamulcem reformy gospodarczej i można by nawet
twierdzić, że korzystne wyniki gospodarcze uzyskano wbrew niej (Balcerowicz 1993b).
Zamiast oskarżać radykalną reformę o spowodowanie komplikacji politycznych, należałoby
raczej uznać ją za czynnik, który umożliwia wykorzystanie specyficznego kapitału politycznego
do posuwania naprzód transformacji gospodarczej. (Balcerowicz 1997: 79)
Nic nie jest tak pewne, jak model gospodarki rynkowej w wersji neoliberalnej, jak
można by wnioskować z tekstów już nie tylko Balcerowicza, ale także innych ekonomistów, a
także dziennikarzy i komentatorów polskiej gospodarki (Gadomski 2004, Winiecki 2007).
Jednocześnie, projekt jaki Balcerowicz realizował, jako wicepremier dwóch rządów –
„pierwszego wolnego rządu”, premiera Mazowieckiego i drugiego – premiera Buzka, miał
cechy projektu rewolucyjnego, nazywanego przez samego autora – transformacją bliską
maksymalnej prędkości – terapią szokową:
„Terapię szokową" w czystej postaci, tj. radykalne przejście do prywatnej gospodarki
rynkowej, możemy określić jako takie przekształcenia, w toku których poszczególne procesy
składowe przebiegają ze swoją maksymalną możliwą prędkością. Jak to zwykle bywa w
przypadku kategorii „czystych", trudno znaleźć w rzeczywistości dokładny odpowiednik
takiego typu przemian. Być może najbliższy byłby przykład Wschodnich Niemiec. ... Innym
przykładem podejścia radykalnego są przemiany gospodarcze realizowane w Polsce w
latach 1990-1991. Były one przedmiotem wielu analiz, czasami wręcz karykaturalnych.
Warto więc podkreślić radykalny, ale nie dogmatyczny charakter polskiej reformy
gospodarczej. Była ona radykalna, albowiem wiele ważnych procesów przebiegało w tempie
zbliżonym do maksymalnego, jednocześnie zaś nie była dogmatyczna w tym sensie, iż
w pewnych dziedzinach, w których brak było niezbędnych warunków instytucjonalnych
do wprowadzenia mechanizmów rynkowych i w których celowe wydawało się zastosowanie
przejściowych rozwiązań nierynkowych, z takiej możliwości skorzystano. (Balcerowicz
1997: 96)
To podstawowy paradoks polskiej modernizacji: zmiany, które były najbardziej
radykalne- w sferze gospodarczej, nazwane transformacją gospodarki, a mające cechy
zmian rewolucyjnych, o czym będzie jeszcze mowa - pozostały niemal natychmiast uznane
za część naturalnego porządku III Rzeczypospolitej. Natomiast zmiany w innych sferach –
choć w owym dyskursie także uznane za z gruntu reformistyczne, a nie rewolucyjne,
budziły szereg wątpliwości oraz dylematów, obecnych w dyskursie publicznym oraz
naukowym. O tyle więc jest transformacja „powrotem do normalności”, o ile nie mówi się o
radykalnych zmianach gospodarczych i nie próbuje powiązać ich ze zmianami w innych
13
podsystemach społecznych. Dlatego też takie terminy jak „kapitalizm zaprojektowany”
(„capitalism by design”) w intencji ich twórców miały wskazywać na paradoksy, a w
efekcie okazywały się dobrymi etykietami, które miały określać na wskroś, jak chcieliby
tego ich zwolennicy, racjonalne i naturalne procesy rozwoju.
Paradoks tego typu myślenia o zmianie polegał także na tym, że instrumentem
wprowadzania zmian, mających przynieść endogennie i spontanicznie wykształcający się
porządek społeczno-gospodarczy miało być państwo. Ale jednocześnie udział państwa w
gospodarce był od początku uznawany jako zło konieczne. Jego rola miała się sprowadzać
do regulatora konfliktów społecznych, poprzez polityczne instytucje oraz regulatora reguł
makroekonomicznych, które należało maksymalnie oddzielić od kontekstu politycznego.
Docelowo – im mniej państwa w gospodarce, tym lepiej. Tymczasem w okresie
transformacji potrzebne są reguły stanu wyjątkowego.
Zgodnie z duchem i zasadami myślenia o nowoczesności zorganizowanej, przyjęto
perspektywę, w której najważniejsza jest odpowiedź na pytanie o relacje między
podsystemami definiowanymi jako niemal „bloki” z opowieści sowietologów o sporach o
władzę w ZSRR (blok przemysłowo-zbrojeniowy vs. blok paliwowo-energetyczny),
nazywane w dyskursie „ładem instytucjonalnym”, gospodarką, „polityką”, bądź „sferą
polityczną”, społeczeństwem lub grupami społecznymi, tudzież kulturą. Porządek
synchronii szybko więc nabierał cech porządku diachronii, w którym rozważa się relacje
między jednostkami układu na zasadzie odniesień do modelu i próbuje wypracować
uzasadnienia bądź wytłumaczenia dla ewentualnych odstępstw od modelu. Czas jest zaś
traktowany jako ograniczony zasób.
Mamy więc do czynienia z „pierwszym” „K” Barbary Adam – czas nabiera coraz
bardziej wartości przeliczeniowej, łatwo go utowarowić. Oczywiście nie było to nowością
po roku 1989. Pieniądz jako medium wymiany oraz stosunki pracy, które jak najbardziej
oparte były na „studiach ruchu” istniały właściwie od tego samego momentu, jak w innych
krajach Europy. Nowe natomiast jest ich „urynkowienie” i poddanie ekspansji rynku na nowe
jak dotychczas dziedziny aktywności (podsystemy). Czas coraz bardziej stawał się
pieniądzem, ale jednocześnie – mając swą wymierną wartość – stawał się jeszcze bardziej
abstrakcyjny. A im bardziej abstrakcyjny, tym łatwiej przekładalny między podsystemami.
Ta przekładalność, jak zostało to już wcześniej przedstawione ma swoje ograniczenia,
które stawały się coraz bardziej widoczne, gdy tłumaczenia w obrębie modelu oraz teorii
tudzież nawet mniej naukowych koncepcji wymagały do sięgnięcia po elementy nie tyle
abstrakcyjne, co odwołujące się do kontekstu. A ten – wraz z ze swoim specyficznym
14
uspołecznienienm, niósł w sobie czas inny, niż światowy i abstrakcyjny „Standard Time”.
Ilustracją konfliktów między wymiarami czasu – przestrzenią doświadczenia i horyzontem
oczekiwań, a tym, w jaki sposób pieniądz jako medium wymiany transformuje czas w wartość
przeliczeniową jest kwestia prywatyzacji. Oto na podstawie narzędzi ekonomicznych oraz
kryteriów wyceny [accountability] wyceniane zostały nie tylko dobra trwałe i ruchome (takie
jak surowce, grunt, maszyny, a nawet projekty przedsiębiorstw), lecz również „czynnik
ludzki” - a więc sami pracownicy z ich umiejętnościami oraz oczekiwaniami. Owa wycena
była zamianą czasu na pieniądz w podwójnym sensie: po pierwsze, zakładała, iż
uabstrakcyjnienie wartości prywatyzowanego zakładu określi jego „prawdziwą wartość”, nie
skrywaną pod żadnymi ideologiami, podobnie, jak terapia szokowa odkryła prawdziwe
bezrobocie
PRL-u,
zdaniem
Balcerowicza.
Podział
majątku
prywatyzowanych
przedsiębiorstw odbywał się wedle zupełnie nowej logiki, której nie rozumieli pracownicy
zakładów, a szerzej – społeczeństwo.
Jak pokazuje Elizabeth Dunn, w książce „Prywatyzując Polskę”, to właśnie kryteria
wyceny były czymś, co wprowadziło rewolucyjne rozumienie nie tylko pracy i wartości
zakładu pracy, ale także rewolucyjnie wprowadzało konwersję czasu (doświadczeń
pracowników oraz ich poczucie własnej wartości) na jednostki pieniężne (Dunn 2008). Po
drugie jednak – wycena zakładała, iż pracownicy będą mieli kompetencje do tego, by stać się
„udziałowcami”, a nie jedynie pracownikami przedsiębiorstwa. A zatem zakładała
uwewnętrznienie nowych zasad, które wówczas były całkowicie niezrozumiałe dla
pracowników prywatyzowanych przedsiębiorstw. Jeśli więc Spojrzymy na te dwa wymiary
procesu prywatyzacji, okaże się, że utowarowienie czasu jest w Polsce procesem, który nie
skończył się wraz z industrializacją i wprowadzeniem na ziemiach polskich walut oraz
systemów pracy najemnej.”Rzeczywista wartość przedsiębiorstw” nie jest tym, co uznane za
ich wartość przez społeczeństwo i pracowników prywatyzowanych zakładów..
Standaryzacja czasu w przypadku dyskursu „normalizacyjnego” polega na
interpretacji
zmian
społecznych
postrzeganych
jako
chaotyczne,
poprzez
„raster”
społeczeństw nowoczesności zorganizowanej, a nawet – późnej nowoczesności.
Dobrym przykładem takiego procesu są wyjaśnienia zmian w postawach i świecie
wartości, odnoszone wprost do koncepcji Inglehardta. Miast wedle liniowej ewolucji postaw
i wartości, determinowanych przez takie uniwersalne czynniki jak demokratyzacja, wzrost
gospodarczy, czy też religijność społeczeństw, społeczeństwo polskie nie tylko odchodzi o
wartości postmaterialistycznych, na rzecz materialistycznych, w wyniku transformacji.
Okazuje się, że przyczyn tego procesu szuka się w cechach „stałych”, kulturowych
15
tego społeczeństwa. A więc powrót wartości materialistycznych tłumaczy się dziedzictwem
komunizmu, a brak korelacji między statusem majątkowym a postawą indywidualistyczną – z
kolei katolicyzmem (wartościami religijnymi), wyznawanym powszechnie przez Polaków.
Wyższy status materialny nie wiąże się koniecznie z większym udziałem postaw i wartości
postmaterialistycznych oraz z większą ich sekularyzacją. Tłumaczenie tej obserwacji jest
odniesione do przeszłości, w której znajduje się wartości tłumaczące odstępstwa od normy.
Przeszłość i teraźniejszość są tym samym temporalizowane, choć już niekoniecznie w obrębie
i w logice teorii, która ma pokazywać w zasadzie proces zmiany wartości, i to w planie
globalnym. Z kolei sam powrót do wartości materialistycznych przeczy podstawowej
zależności teorii – między rozwojem gospodarczym, a demokratyzacją i „postmaterializacją”.
Dla naszych rozważań ważne jest dostrzeżenie, iż po pierwsze – w tłumaczeniu
zdetemporalizowanego wzorca, w którym czas jedynie wskazuje na punkt danego
społeczeństwa w ruchu po jednej osi, pojawia się – poprzez wprowadzenie wartości
ilustrujących przeszłość – wymiar temporalny. Po drugie, „powrót” do wytłumaczeń
wartościami, niezamierzenie wprowadza przeszłość w interpretację, która od owej
przeszłości, jako zestawu „starych” (tradycyjnych) wartości miała abstrahować.
Standaryzacja czasu, którą generują teorie powrotu do normalności, tudzież – prostej
konwergencji, cechuje się jeszcze jedną, niemal logicznie wynikającą właściwością –
determinizmem, który jest z kolei projektowany na przyszłość:
Naszym celem jest Zachód. Przy założeniu, że niski poziom GNP jest wymiernym
wskaźnikiem ekonomicznego dystansu dzielącego Polskę od rozwiniętych krajów
kapitalistycznych, brak klasy średniej można traktować jako sumaryczny wskaźnik
socjologicznego dystansu. Chodzi tu o dystans mierzony poziomem zamożności, konsumpcji,
stylu życia, odmiennych orientacji i postaw.” (Domański 2002a: 8)
A więc badania nad klasą średnią są jednocześnie wskazywaniem pozycji Polski na osi
czasu światowego. Im mniej klasy średniej – tym dalej do rozwiniętych. Tego typu myślenie
de facto wprowadza zatem wartościowanie „norma-dewiacja lub odstępstwo”, które pozwala
definiować procesy zmiany społecznej w kategoriach „adaptacji”:
Występujący w latach 90. kilkudziesięcioprocentowy spadek poparcia dla nierówności
dochodów, przy wzroście akceptacji dla polityki socjalnej rządu, jest zaprzeczeniem ideologii
middle class. Niepokojące dla zwolenników klasy średniej może być to, że nie wzrosły
skłonności do polegania na sobie; w porównaniu do lat 80. kształtowały się one nawet na
nieco niższym poziomie, przy czym również odwrót od indywidualizmu deklarowanego w
badaniach nastąpił wśród inteligencji i właścicieli firm, z którymi wiązano największe
16
nadzieje. Można rzec, że w świadomości społecznej nie ma wyraźnych oznak adaptacji do
zmian. (Domański 2002b: 45)
Przeszłość, jako „kolektor” starych wartości, które mają być stopniowo odrzucane,
uporczywie wraca w postaci owych nawyków i strategii obronnych jednostek wobec zmiany,
które naznaczane są jako nieumiejętność adaptacji. Przeszłość w tym sensie jest więc
odrębnym światem, który nie ma racji istnienia, bądź też jest zbędnym elementem
teraźniejszości.
Obok podstawowego rozróżnienia – norma-dewiacja, pojawia się drugie, które już
powyżej – w analizie języka „naturalnych” praw ekonomii się pojawiał – na kolektyw i
jednostkę. Tu znów, widać wyraźnie, iż umieszczenie rozwoju społecznego na osi czasu,
pozwala na przypisanie „znaków” - wartościowanie poszczególnych wymiarów czasu.
Kolektyw pełni w tego typu opisie rolę tego, co przynależy przeszłości. Jednostka – czegoś,
co pojawia się w teraźniejszości, a w przyszłości stanie sie dominującą forma przeżywania
świata:
Orientacje na sukces nie rozwiną się w Polsce, dopóki w świadomości społecznej nie umocni
się podobny nakaz moralny i nie stanie się normą myślenie: 'musisz sam zadbać o swój los, bo
system kapitalistyczny wynagradza tylko tych, którzy idą do przodu'. 'Polski sen' musi stać się
jak 'amerykański', ostrzegawczym ośrodkiem kontroli. (Domański 2000: 158)
Oczywiście nie znaczy to, iż społeczeństwo – kolektyw są wartościowane negatywnie,
jednak to perspektywa jednostki i jej czas stają się punktem odniesienia dla pomiaru rozwoju
oraz dla opisywania samego procesu zmiany. Bo to właśnie bardziej lub mniej potocznie
rozumiany indywidualizm staje się owym „rastrem rozwoju”, o którym pisał Koselleck.
Hierarchia wartości znajduje swe odbicie w „hierarchii” wymiarów czasowych. I choć
te miały nie grać roli, stają się w istocie elementami budującymi pozorną synchronię.
Przeszłość (= kolektyw + materializm + „stara” struktura społeczna) to wyznaczenie miejsca
wartościom przez nią symbolizowanym, w „szeregu” ewolucji społeczeństw, zostawiających
w tyle, to co nieadekwatne i niefunkcjonalne.
Warto tu odwołać się do przynajmniej jeszcze jednej ilustracji współzależności
temporalnych pojawiających się w z pozoru zdetemporalizowanym wzorcu dyskursu
normalizacyjnego. Podobnie jak w modelu modernizacji kulturowej, wedle Inglehardta czy
Hofstede widać, iż niejednokrotnie przyjmuje się w tego typu myśleniu monokauzalny sposób
tłumaczenia ludzkich zachowań: mamy normę i zachowanie ludzkie. Może ono być z nią
zgodne lub nie; tertium non datur:
17
W warstwie formułowanych ideałów czy percepcji świata orientacje zawierać mogą pewne
konkretne przekonania ściśle określone treściowo. Obejmują one jednak przede wszystkim
pewne podstawowe kategorie wartościowania, rozpoznawania i odczuwania obiektów
dostępnych percepcji czy wartościowaniu. Człowiek wszak może wtedy tylko uporządkować,
zdefiniować, ocenić i odpowiednio zareagować na otaczające go obiekty bądź zdarzenia, kiedy
potrafi podciągnąć je pod pewną ogólniejszą kategorię, zastosować pewne – niekoniecznie w
pełni uświadamiane – reguły porządkujące rzeczywistość, pozwalające np. zaklasyfikować
dane obiekty czy zdarzenia jako równoważne w pewnym aspekcie (np. percepcyjnym albo
ewaluacyjnym). Tak więc w pojęciu orientacji zawierają się także pewne implicite
przyjmowane reguły przetwarzania informacji o życiu społecznym. (Koralewicz, Ziółkowski,
2003: 16)
Jeśli ułożymy wartości w pewną hierarchię (zawieszając na razie pytanie o jej
prawomocność), to okaże się, iż działania ludzkie układają się w dychotomiczne zestawy
właściwości oraz przypadłości, niezależnych od historii i biografii:
Indywidualizm wiąże się zwykle z koncepcją ładu społecznego pojmowanego jako
wypadkowa autonomicznych decyzji wielu podmiotów, ładu w którym występują obok
obopólnie korzystnych form współpracy rozmaite formy konkurencji , a także konflikty, które
pełnią często funkcję regulacyjną (Simmel 1975, Coser 1956). Kolektywizm natomiast
wiązałby się raczej z pojęciem integracji, spójności, współzależności i harmonii. (Koralewicz,
Ziółkowski: 30)
A zatem znów – przeciwstawienie kolektywizmu indywidualizmowi wydaje się być
oczywistym i naturalnym sposobem opisu przejścia nowoczesnego. Tyle, że nie jest on
osadzony w procesie zmian, a w reprezentujących go wartościach i wtórnie powiązanych z
nimi wymiarami czasu. Wystarczy pomyśleć o tym, jak badają relację kolektywizmindywidualizm Elias czy Mead, by uświadomić sobie, że zestawy właściwości postaw są
arbitralne i kontyngentne. Mogą wynikać z danych (kon-)figuracji społecznych, w których np.
indywidualizm jest wynikiem socjogenezy splecionej z psychogenezą, w niepowtarzalnym
dla procesu cywilizacyjnego układzie. I to on może co najwyżej „wyprodukować” idealizacje
odwołujące się do „godności” jednostki czy też samorealizacji (choć akurat ta forma, jak
pokazuje Elias jest już stosunkowo nowa w dziejach społeczeństw nowożytnych; Elias 1991).
Teoriom detemporalizującym proces zmiany „ucieka” wymiar sprzężeń między
normami oraz ich wzajemnych oddziaływań, nie w abstrakcji, lecz w konkretnych
okolicznościach historycznych, w których ludzie zestawiają wymiary czasu, budując złożone
formy jego przeżywania (vide nostalgia, o której poniżej). To zaś nie ma nic wspólnego z
uniwersalnymi hierarchiami wartości. Przeszłość rozpada się na wiele dostępnych
interpretacji, a przyszłość „nie może się zacząć”, bo odwołując się do napięcia kolektyw18
jednostka, kontrola kolektywu jest uwewnętrzniana do tego stopnia, że przestaje być dla
jednostki transparentna (Elias 1991, Foucault 1997, Bourdieu 2006). Przyszłość, choć
wyznaczana świadomymi decyzjami, obarczona jest już nie tyle jasną ewolucją wartości, lecz
okazuje się być „marmurkiem” - powiązaniem reprezentacji wartości z różnych porządków
(Ziółkowski 1999). Polacy są zatem trochę nowocześni, a trochę ponowocześni – w jakim
stopniu oraz z w jakich okolicznościach? - Tego myślenie „normalizacyjne” wedle modeli
nowoczesności zorganizowanej zdaje się nie tłumaczyć. Tym bardziej, że zawodzą tu
schematy przyporządkowania wartości do struktury społecznej czy demograficznej.
Przeszłość tym samym nosi w sobie wiele scenariuszy, które mogą być aktualizowane w
zależności od kontekstu. Tymczasem odwołując się do sposobu myślenia zawartego w
koncepcjach
klasy
średniej,
przeszłość
w
badaniach
społecznych,
opartych
na
metodologicznym indywidualiźmie wygląda nieco inaczej.
Jest to prosta ekstrapolacja tego, co obecnie oraz arbitralne przyjmowanie deklaracji
respondentów, za zasadne bądź wątpliwe. W badaniach nad ubóstwem w Polsce, Henryk
Domański, poszukując w teraźniejszości (badania) przeszłości – tego, na ile biedni obecnie
wówczas byli biedni, przyjmuje ich odpowiedzi dotyczące stopnia deprywacji z powodu
biedy za wiarygodne. A więc pytanie o wspomnienie bycia głodnym tudzież niewystarczająco
ciepło ubranym ma ten sam status poznawczy i prawomocność deklaracji, jak stwierdzenie
dotyczące teraźniejszości. W tym samym badaniu, tłumaczenie poczucia większej deprywacji
w okresie transformacji jest tłumaczone następująco:
Uderzająca zgodność opinii: we wszystkich krajach wskazują one na pogorszenie się sytuacji
życiowej. Trudno przeniknąć podłoże tych postaw, jednak wolno założyć, że oceniając własne
warunki wystawiano również ocenę nowemu ustrojowi i władzy jako czynnikom
odpowiedzialnym za całokształt dokonujących się zmian (Domański 2002b: 43)
Tym razem atrybucja motywacji i toku myślenia respondenta poddana jest innemu
wartościowaniu, w którym atrybucje obserwatora (naukowca) są nadrzędne wobec atrybucji
respondentów. Przeszłość znów „wchodzi tylnymi drzwiami” jako klucz do wytłumaczenia
nieścisłości między modelem, a jego realizacją. Owa przeszłość nie jest jednak sposobem w
jaki obserwowani o niej myślą i do czego im ona służy, lecz przeszłością z wprojektowanymi
w nią wartościami.
Tego typu myślenie jednak trafia na problem w przypadku, który dla tej analizy jest
zasadniczy – co zrobić gdy pojawiają się dwa (lub więcej) modeli dla jednej rzeczywistości?
19
Problem ten był już widoczny w przypadku badań w ramach pojęć i teorii Inglehardta.
Rozwiązuje się go poprzez tłumaczenie odejścia rzeczywistości od modelu na skutek
„bagażu” przeszłości, która wtarga do teraźniejszości. Nie chodzi tu o sam problem przeszłej
teraźniejszości w teraźniejszej przeszłości (a zatem problem tzw. „prawdy historycznej”), lecz
o sposób obserwacji: sam model (a więc zarówno jego adekwatność, jak i warunki
możliwości jego realizacji) pozostaje nie poruszony. Nikt nie pyta się, czy strategie
identyfikowane jako przeszłe nie są aktualne także w obrębie współczesności, (definiowanej
także jako późna nowoczesność) nie tylko społeczeństw modernizujących się, bądź też – to co
nazywane jest jako norma nie jest zdezaktualizowane w ramach porządku już nie
nowoczesnego, lecz późnonowoczesnego, który ma współwystępować z nowoczesnym.
Mówiąc mniej abstrakcyjnie – nie wiadomo, czy to co definiowane w społeczeństwie
polskim jako właściwość społeczeństwa ponowoczesnego, w gruncie rzeczy takowym jest,
już nie na podstawie przyporządkowania, lecz na podstawie rozumienia i samorozumienia
działań przez społeczeństwo. Z kolei na poziomie modelu, krzyżowanie się właściwości
(nowoczesnych i ponowoczesnych) nie pozwala na utrzymanie jasno wytyczonej,
jednoliniowej drogi rozwoju. Dlatego też język nawet naukowy przybiera formy modalizacji z
języka powinności: klasa średni „musi” się pojawić, społeczeństwo „musi” się dostosować,
etc.
Podobny model myślenia znajdziemy w ocenie zachowań, które poprzez zestawienie
wartości z wymiarami czasu, uznawane są za to, co niegdyś nazywano „wstecznictwem”:
Wydaje się, że konflikt osiągnął dynamikę trudną do opanowania. Jego rezultatem jest
głęboka demoralizacja życia politycznego. Powrócił najgorszy populizm i nikczemny
antysemityzm, słychać wzajemne oskarżenia o złodziejstwo i agenturalność. Jedni mówią o
insektach, inni robią aluzje do rzekomego homoseksualizmu swych adwersarzy; jeszcze inni
palą kukłę urzędującego prezydenta i posługują się najbardziej plugawymi oszczerstwami bez
śladu dowodów.
Jest to walka o ten sam elektorat, podatny na ten sam typ argumentów; jest to walka
wyniszczająca dla wszystkich ugrupowań wyrosłych z antykomunistycznej opozycji; dla
urzędującego prezydenta i jego urzędu, dla parlamentu i opozycji parlamentarnej; dla Polski i
polskiej demokracji. (Michnik 1993)
Kolonizacja przeszłości i przyszłości poprzez wartości, które należą do modelu
normalizacji pozwala ustabilizować ład teraźniejszy poprzez wskazanie jego nieuchronności
w dziejach przeszłych oraz pewność w przyszłości. Jak widać, operowanie wymiarami
temporalnymi, z jednej strony „temporalizuje” cały model, wprowadzając w niego
20
niejasności, z drugiej – pozwala na utrzymanie modelu, dzięki wytłumaczeniom odstępstw od
niego jako lokalnych anomalii, które wynikają z przeszłości. A jej symptomy w
teraźniejszości są jedynie niesprawnością adaptacyjną, która z czasem winna być
przezwyciężona.
Odniesienie do abstrakcyjnego modelu zasłania także być może jeden z
najważniejszych wymiarów tego typu obserwacji. Jeśli uznaje się determinizm dziejów oraz
jednocześnie przyjmuje endogenne zmiany jako najważniejsze, by nie powiedzieć – jedynie
istotne, traci się możliwość refleksji nad sytuacją, w której realizacja modelu zależy od
hegemonii wyznaczających model, nie zaś wyłącznie woli modernizujących się.
Temporalność myślenia o transformacji jako powrocie do normalności jawi się w
świetle tej analizy jako ruch od detemporalizacji będącej „strategią” analityczną, zakładającą
czas światowy i jego pomiar do temporalizacji, pojawiającej się w momencie, gdy próbuje się
wytłumaczyć anomalie lub też objąć nią szereg procesów, które identyfikowane są przez
różne fazy jednego modelu – a więc - przez równoczesność nierównoczesnego.
„Czas laboratoryjny” pozwala więc na wprowadzanie zdetemporalizowanych struktur
poznawczych w sytuacji, która - jak zostało to na początku przedstawione - charakteryzuje się
szczególną wielością czasów. Wielością równoległych procesów, które wskazują na różne
wymiary uspołecznienia w momencie, gdy społeczeństwo podlega gwałtownym zmianom.
Analiza temporalności w tym sensie dostarcza informacji, jakie sposoby myślenia ową
zmianę tłumaczą i co w ten sposób uprawomocniają. „Laboratorium historii” nie jest więc
samo w sobie wyjątkowe w kontekście nowoczesności zorganizowanej. Nie jest wyjątkowa
w niej rola naukowców i status wiedzy, która ma być niezależna od obserwatora. W
kontekście tego, co wiemy o „czasie laboratoryjnym” i jego oddziaływaniu na warunki
„naturalne” kwestia ingerencji w „naturę” jest nieco bardziej złożona. Na razie nie skupiając
się na tym, co mówią nam „skutki uboczne” o samym procesie zmian, warto zwrócić uwagę
na relacje temporalne obrazujące uprawomocnienie przyjęcia takiego, a nie innego modelu
transformacji. W tym kontekście normalizowane (naturalizowane)
stają się
sposoby
uprawomocnienia elity zmiany, która ma działać zgodnie z dziejową koniecznością i określa,
co jest zgodne z drogą modernizacyjną, a co nie.
Operowanie „zamrożoną” przeszłością oraz przyszłością jako przeszłą teraźniejszością
rozwiniętych pozwala stabilizować i uprawomocniać porządek modernizacji.
Ewentualne „skutki uboczne” z kolei – a więc to co „wystaje” spoza modelu,
interpretowane są w kategoriach wiążących wymiary czasu z wartościami po to, by
21
hierarchicznie określać relacje między wartościami oraz ustanawiać monokauzalne relacje,
które prowadzą do, na pozór apodyktycznych wniosków.
Myślenie
normalizacyjne
ma
także
swą
wersję
krytyczną,
która
traktuje
nieprzystawalność modelu do polskiej rzeczywistości już nie jako tymczasową anomalię, ale
szuka w owych nieścisłościach elementów nowego ładu. „Niedokończona modernizacja” ma
przede wszystkim trzy wymiary:

tezy o zatrzymanym rozwoju instytucjonalnym (Rychard 1996, Kolarska-Bobińska
1998, Mokrzycki 2000)

w konsekwencji – braku wykształconej równowagi interesów między grupami
społecznymi

utrzymaniu
przepaści
między
jednostką
(obywatelem),
a
państwem
–
wyrażającemu się zarówno w postawie indywidualistycznego zatomizowania
(Śpiewak 2001) lub też w wykształcaniu się ukrytych, zakulisowych mechanizmów
obrony partykularnych interesów (Staniszkis 2000, Zybertowicz 2008, Śpiewak 2005,
Krasnodębski 2005)
Dla niniejszej analizy, zasadnicze znaczenie ma przyjęcie z jednej strony – pewności
co do samego wzorca modernizacji – a zatem – podważania drogi jego realizacji, tudzież
obserwacji braku tożsamości współczesności zarówno z tym, co nazywane jest „starym ładem
(ew. Systemem bądź układem), jak i z tym, co nowe.:
Polska przechodzi od roku 1989, zasadniczą transformację ustrojową. I to właśnie chyba spór
o naturę i skutki tego procesu powoduje rosnącą popularność sądów, że mamy do czynienia z
niejedną Polską. Po pierwsze bowiem, w sposób nieuchronny przychodzi tu na myśl
odmienność między tym, co 'stare', a tym, co 'nowe'. Paradoksalnie zresztą, jak zauważyła
kiedyś Elżbieta Tarkowska, waga dziedzictwa przeszłości rośnie wraz z zaawansowaniem
samej transformacji. Będąc coraz bardziej w przyszłości, odczuwamy coraz silniej związki z
przeszłością (Tarkowska 1995).(...) Po drugie okazało się, że okres przejściowy między
'starym', a 'nowym' wcale nie trwa bardzo krótko, przeciwnie, przedłuża się, a nawet do
pewnego stopnia zaczyna się utrwalać, ukazując własną logikę, której nie można sprowadzić
ani do logiki systemu starego, ani do logiki systemu nowego. (Rychard 2005: 112)
Andrzej Rychard, podobnie, jak Edmund Mokrzycki, czy też Marek Ziółkowski
przyjmują, iż w obliczu takiego zróżnicowania form porządku społecznego i jego
nieoczywistości, szczególnie w odniesieniu do wzorca (społeczeństw zachodnich), w Polsce
trudno mówić o „rostowowskim” samoczynnym rozwoju społeczno-gospodarczym.
Krytyczne oceny pojawiają się wówczas, gdy badacze nie patrzą wyłącznie na „obiektywne”
wskaźniki rozwoju, lecz obserwują „jakość” instytucji oraz starają się zwrócić uwagę na
niedorozwój Polski, z perspektywy krajów rozwiniętych. Nie wynika to z ich wrodzonego
22
pesymizmu, lecz z przyjęcia, iż rozwój społeczny i zmiana mogą być możliwe wówczas, gdy
w społeczeństwie rozwijają się mechanizmy współzależności (np. interesów grupowych) nie
dające się opisać w kategoriach jednostkowych deklaracji, zasobów czy cech. W dyskursie
dotyczącym gospodarki, szczególnie publicystycznym, poszukiwano „koła zamachowego”
gospodarki, typując jej kolejne gałęzie, lub wskazując na rolę inwestycji zagranicznych, a w
naukach społecznych poszukiwano „agenta zmiany” (Mokrzycki 2000), który dążyłby do
zakończenia transformacji, osiągnięcia celu – stworzenia nowoczesnego społeczeństwa i
stałby na straży porządku społecznego tak, jak klasa średnia stoi na straży społeczeństw
demokratycznych, wedle modelu typowego dla nowoczesności zorganizowanej.
Tymczasem jednostki zaczynają funkcjonować w paru, krzyżujących się logikach,
układach, wedle różnych strategii, które w modelach często występują rozdzielnie lub
charakteryzują „trajektorie” zachowań reprezentantów jednej kategorii, a nie są używane
przez tych samych, dobierających zachowania do okoliczności, gdy ich zachowanie nie jest
spójne w ramach uogólnionych wzorców postępowania.
Jak wynika z badań Richarda Rose'a i Christiana Haerpfera, ludzie starali się czerpać dochody
z wielu źródeł utrzymania. Ta 'wielość portfeli', jak określają to zjawisko autorzy, obejmowała
m.in. pracę zarobkową, pomoc niezarobkową, udział w gospodarce nieformalnej, różnego
rodzaju zasiłki. Wedle tych badań przeciętna liczba 'gospodarek', w których uczestniczyła
jednostka w badanych krajach wynosiła 3,7 (Rose Haerpfer 1993, 29). Z kolei z badań
realizowanych przeze mnie wynikało, że rodzice pytani o preferowaną przyszłość dla swojego
dorastającego potomstwa stosunkowo często wymieniali (łącznie) pracę w sektorze
państwowym i prowadzenie prywatnego biznesu (Rychard 2005: 123)
Działania Polaków pozbawione są spójności, gdyby starać się „złożyć” obserwacje i
dane, wytwarzane w ramach jednego paradygmatu – socjologii ilościowej, ale i tej, która
dokonuje analiz w odniesieniu do mechanizmów integracji (vide Luhmann). Tego typu
myślenie doprowadza Rycharda i wielu innych obserwatorów modernizacji do rozważań nad
„wielowarstwowością” obserwowanej rzeczywistości społecznej.
Pojawiły się więc diagnozy mówiące o „pęknięciach”, o niejasnej strukturze instytucji,
o układach, które od razu zostały określone jako kapitalizm polityczny nomenklatury. W
następstwie tego – myślenie w kategoriach dualistycznych: sceny i kulisów (polityki), dwóch
Polsk (wygranych i przegranych), Polsk dwóch prędkości, etc.
Właściwie od połowy lat 90-tych, do roku 2005 mamy do czynienia z krytyką
transformacji, obecną głównie w dyskursie naukowym oraz prawicowym dyskursie
publicznym, opartą na przekonaniu, iż rzeczywistość mija się z modelem, do którego Polska
miała zmierzać. Diagnozy są bardziej lub mniej krytyczne, jednak nie tyle wobec celów i
23
niepożądanych efektów, rozważając możliwości ich osiągnięcia, ile raczej poszukują
„hamulców”, „barier”, „chaosu, który jest zinstytucjonalizowany”, etc. W dyskursie
transformacyjnym pojawiają się paradoksy, które trudno wyjaśnić na bazie modelu
modernizacji jako konwergencji i to w takim najbardziej „technologicznym” wydaniu – jako
wprowadzenie „Świętej Trójcy” - stabilizacji, liberalizacji oraz budowy instytucji. Pojawiają
się więc takie określenia jak „kapitalizm bez kapitalistów”, „władza bez polityki, polityka bez
władzy”, społeczeństwa postmaterialistycznego z dominacją wartości materialistycznych.
W tym więc sensie – dostrzegania problemu złożoności rzeczywistości, którą coraz
trudniej zamknąć w jednym modelu nawiązującym do nowoczesności zorganizowanej,
poprzez przyjęcie epistemologii reprezentacji oraz przekonanie, iż wiedza o społeczeństwie
przynosi jego kontrolę oraz zapewnia obiektywność poznania – krytycy powrotu do
normalności w istocie dekonstruują swój własny paradygmat myślenia. W jego miejsce
pojawiają się formy synkretyczne. Szuka się kategorii, które zastąpią brakujące wymiary
społeczne – klasy, mechanizmów integracji, w takim kształcie, w jakim dotychczas się ich
używało.
Standaryzacja czasu miała pozwolić na wprowadzenie przejrzystych reprezentacji
regulacji między podsystemami. Wiadomym miało się stać, kiedy wprowadzać reformy
gospodarcze, a kiedy – polityczne, co regulować, a co pozostawić prawom wolnego rynku.
Nie było więc mowy o centralistycznym planowaniu. A przede wszystkim – punktem
odniesienia stały się działania jednostki, nie zaś relacja między państwem a społeczeństwem
(kolektywem). Najmodniejsze hasła wyborcze odwoływały się do obietnicy lepszego świata
już w nowoczesności, po dotarciu do niej - chodziło o „wyzwolenie energii Polaków”,
stworzenie klasy średniej, wybór przyszłości, etc.
Raster pojęciowy opisu zmiany zbudowany był zatem wokół ewolucyjnie rozumianej,
jednoliniowej i w gruncie rzeczy całkowicie przewidywalnej sekwencji zdarzeń. Gdy
pojawiły się symptomy „pęknięć” owego rastra, zaczęto poszukiwać sposobów powiązań
modeli ułożonych sekwencyjnie (przyszłych teraźniejszości, wg. teorii nowoczesności
zorganizowanej) w teraźniejszości, poprzez wskazywanie, iż to co przyszłe już częściowo
realizuje się obecnie.
I tak Marek Ziółkowski, w cytowanym już tekście o przejściu ponowoczesnym,
twierdził, iż polskie społeczeństwo jest poddane trzem równolegle się odbywającym
procesom, które wcześniej były fazami ewolucji społeczeństw nowoczesnych. Owe fazy to:
 wczesna
nowoczesność
(oparta
na
dominacji
klasy
średniej
i
etyce
produktywności)
24
 późna nowoczesność (w której dominuje „riesmanowska” zewnątrzsterowność i
konsumpcja)
 ponowoczesność (wobec zaspokojenia konsumpcyjnego, które jednak nadal się
rozwija, następuje przejście ku wartościom post-materialistycznym, zmienia się
wymiar władzy, która niejako „skomercjalizowana” i odcieleśniona staje się
władzą uwodzenia i jest rozproszona)
Podsumowaniem współwystępowania tych trzech faz jest następująca konstatacja:
W dzisiejszej Polsce olbrzymią rolę odgrywają interesy transgresyjne i wartości naśladowcze,
wywodzące się z prób imitacji jednocześnie wszystkich tych trzech faz, które przecież pod
wieloma względami wyraźnie się sobie przeciwstawiają.(Ziółkowski 1999: 44)
Dostrzeżenie konfliktu zasad nie skłania jednak do przemyślenia sposobu
ewentualnych powiązań, tudzież sensowności tego typu zestawień. Stąd stwierdza się, iż w
społeczeństwie po prostu funkcjonują owe trzy typy (fazy), dzięki (po-)nowoczesnej,
zglobalizowanej gospodarce. Wskazanie na gospodarkę, jako sferę, która może mieć
kluczowe znaczenie dla zrozumienia owych zaskakujących powiązań nie prowadzi jednak do
refleksji nad nią. Ryzyko życia w zindywidualizowanym, urynkowionym świecie jest dla
Ziółkowskiego ryzykiem związanym z możliwością zaspokajania potrzeb, ułożonych niczym
w hierachii Maslowa. Tym samym, Ziółkowski, niczym teoretycy późnej nowoczesności
dochodzi do problemu złożoności społeczeństwa, ale trzyma się w istocie porządku, w którym
jest twarda rzeczywistość społeczna i natura ludzkich potrzeb. Co więcej, sposób myślenia
Ziółkowskiego zawiera w sobie charakterystyczne dla nowoczesności zorganizowanej,
postrzeganie niepewności jako stanu wskazującego na niebezpieczeństwo (a nie ryzyko,
rozumiane tak, jak proponuje się w późnej nowoczesności). Niepewność jest wiązana ze
strategiami indywidualistycznymi, przenoszonymi na poziom dyskursu o wartościach (które
są obserwowane przez naukowca, miast obserwowanych aktorów), a nie – tego, jak to
jednostki rozumieją swe działanie oraz w jakie ramy je wpisują.
Wobec niepewności otoczenia i zagrożenia dotychczasowych standardów i wzrostu ryzyka
dopuszcza się więc mnogość celów i sposobów postępowania. Należy walczyć o swój los
wszystkimi możliwymi metodami, od produktywnej przedsiębiorczości, przez szukanie
ułatwień i spokoju, aż po niewychylanie się i zapewnienie sobie przynajmniej minimum. W tej
dziedzinie zdaje się obowiązywać zasada anything goes, a stare strategie przystosowawcze z
epoki 'realnego socjalizmu' współwystępują ze strategiami nowymi podporządkowanymi
regułom i możliwościom stwarzanym przez nowy ład ekonomiczno-społeczny (Ziółkowski
1999: 231)
25
Efektem jest w tym wypadku „umoralnienie” terminu anything goes, pierwotnie
określającego postawę poznawczą, a nie stosunek do wartości (Fayerabend 1996), w której
właśnie najistotniejszym elementem jest sposób obserwacji rzeczywistości i jego
prawomocność. Zestawienie dwóch strategii działania – z przeszłości ('realnego socjalizmu') i
z przyszłości (postmodernistyczne antyhing goes) nie prowadzi do określenia tego, w jaki
sposób takie zestawienie jest możliwe, na ile trwałe oraz jakie są jego źródła, lecz wiedzie ku
wartościowaniu. Brak koncepcji powiązania przeszłości i przyszłości w teraźniejszości
sprawia, iż odwołując się do przykładów Ziółkowskiego, rozważającego jednostkowe
strategie działania, przede wszystkim w sferze gospodarczej, umykają choćby różnice
(teoretyczne i opisowe) między tym, co nazywane było pasywnością jednostek poddanych
totalitarnemu zniewoleniu (paradygmat myślenia w kat. homo sovieticus), „kombinowaniem”
- a co w analizach Kornaia, można by odnieść do umiejętności operowania w podwojonych
strukturach (partii i instytucji publicznych – przedsiębiorstw, instytucji rządowych, etc.), przy
wykorzystaniu zasobów obu oraz transferów między nimi, która to zasada stopniowo
przenoszona była na inne obszary działania społecznego (Narojek 1991) , a skończywszy na
„przedsiębiorczości” jednostek, (np. Polaków) po roku 1989 (Skąpska 1998).
Powyższa
analiza,
oprócz
ukazania
porządku
temporalnego
w
dyskursie
normalizacyjnym, miała także zilustrować ograniczenia i paradoksy, jakie w myśleniu według
paradygmatu zorganizowanej nowoczesności się pojawiają. Powróćmy zatem do perspektywy
zaproponowanej w późnej nowoczesności tak jak próbuje to uczynić Ziółkowski, należy
najpierw zrefleksywizować swój własny punkt obserwacyjny. A zatem zastanowić się, jaki
jest status poznawczy oraz ograniczenia tworzonych konstrukcji, które rzeczywistość
społeczną mają wyjaśniać. Jak się wydaje, ograniczenia poznawcze, jakie wiążą się z dwoma
typami dyskursu transformacyjnego, przedstawionymi powyżej skłaniają do refleksji nad nie
tyle tym, czy rzeczywistość jest bardziej złożona niż jej opisy (co sugeruje podejście
wyjaśniające rozpad modelowego podejścia do opisu społeczeństwa polskiego), lecz czy
sposób wiązania „obrazów” społeczeństwa w trakcie procesu jego zmiany jest adekwatny. To
w niej odkryjemy, iż ujmowanie całego porządku społecznego jest krokiem karkołomnym
(Latour 2005), choć nie znaczy to, iż niemożliwym (Luhmann 1989, Habermas 2001, Beck
2002, Giddens 2000). Jeśli chcemy opisać, na przykład nachodzące na siebie elementy z
różnych porządków modelowania społeczeństw, tak jak próbuje to uczynić Ziółkowski,
należy najpierw zrefleksywizować swój własny punkt obserwacyjny. A zatem zastanowić się,
jaki jest status poznawczy oraz ograniczenia tworzonych konstrukcji, które rzeczywistość
społeczną mają wyjaśniać. Jak się wydaje, ograniczenia poznawcze, jakie wiążą się z dwoma
26
typami dyskursu transformacyjnego, przedstawionymi powyżej skłaniają do refleksji nad nie
tyle tym, czy rzeczywistość jest bardziej złożona niż jej opisy (co sugeruje podejście
wyjaśniające rozpad modelowego podejścia do opisu społeczeństwa polskiego), lecz czy
sposób wiązania „obrazów” społeczeństwa w trakcie procesu jego zmiany jest adekwatny.
Przyszłość przeszłości i historia przyszłości: wymiary czasu modernizacji
Polski
ROZDZIAŁ 9. Zmiana społeczna poza paradygmatem modernizacji jako
transformacji
27
Skoro mamy podstawy, by odrzucić takie sposoby opisu zmiany społecznej i
wynikających z nich temporalizacji, jakie wiążą się z dyskursem rewolucyjnym i
normalizacyjnym, warto wrócić do kwestii tego, na ile owa typologia wyczerpuje dyskurs
transformacyjny w ogóle. Byłoby kompletną nieścisłością teoretyczną tej analizy i
zaprzeczeniem przyjmowanej perspektywy tego, w jaki sposób możliwa jest obserwacja
społeczeństwa, gdyby uznać, iż powyższa analiza wyczerpuje złożoność dyskursu i
temporalizacji zmiany społecznej w Polsce, po roku 1989. Porzućmy ideę uniwersalnego
wzorca: zarówno zmiany społecznej, jaki stoi za paradygmatem konwergencji w czasie
światowym, oferowanej przez dyskurs normalizacyjny, jak i ideę transcendentalnych
wartości (choć w gruncie rzeczy ograniczonych do państwa narodowego), w imię których
można przeprowadzić rewolucję, choćby moralną. Wówczas być może możliwa będzie
refleksja nad „otoczeniem” teraźniejszości, jakimi są przeszłość i przyszłość polskiego
społeczeństwa. Dodajmy od razu – nie będzie tu mowy o nowym projekcie, ani też
prezentacji modelu zmiany społecznej, z założeniami co do jej aplikowalności.
Pozostajemy z wielkim paradoksem transformacji. „Nigdy nie byliśmy tak bardzo
nowocześni”, można by śmiało zawołać przystając na dyskurs normalizacyjny. Zarówno
tempo zmian, jak i ich wyznaczniki wskazują na kolejny skok Polski do nowoczesności. Tym
razem – bez katastrof i perspektywy kolejnej radykalnej nieciągłości w rozwoju. Tymczasem
jednocześnie ponad 1,5 mln Polaków wybiera inną nowoczesność, migrując do krajów, które
wyznaczają horyzont polskiej nowoczesności. Nie to jest także przesłanką do uznania
modernizacji jako normalizacji za projekt niezrealizowany Co najwyżej wysoce
nieprawdopodobny, ponieważ zakładający iż modernizacja skończy się sukcesem, gdy życie
w Polsce będzie równie nowoczesne jak w Anglii, czy Niemczech. Przynajmniej w
powszechnym odczuciu. Nawet jeśli modernizacja jako proces miałaby być dla Polski inna.
Pytanie więc jak określać „odległości” od społeczeństw rozwiniętych, jeśli przy takim
zbliżeniu jednocześnie – tak duży kontrast między oczekiwaniami jednostek wobec
społeczeństwa polskiego, a ich realizacją?
Sam fakt migracji, czy też jakikolwiek inny, w perspektywie tej analizy nie jest jednak
wystarczającą przesłanką do kwestionowania projektu nowoczesności w Polsce, w
jakiejkolwiek jego dyskursywnej formie. Chodzi tu raczej o zrozumienie procesu zmiany nie
jako dążenia do wzorca, czy też zmiany wedle modelu, lecz zestawienie wymiarów czasu
pojawiających się w dyskursach modernizacyjnych w Polsce i wskazanie teoretycznych
punktów wyjścia do ewentualnych analiz zmiany społecznej już z nieco innej perspektywy
obserwacji tego procesu.
28
Dotychczasowe analizy dają asumpt do refleksji nad tym, czy przyjęcie koncepcji
teoretycznych, które problematyzują czas oraz wskazują na związki czasu społecznego ze
zmianą społeczną pozwala spojrzeć na procesy zmiany społecznej w Polsce z perspektywy,
która wskazuje na problemy teoretyczne i analityczne związane z dotychczasowym
myśleniem o modernizacji.
9.1. Przeszłość jako warunek przyszłości
Kiedy społeczeństwo określa się jako nowoczesne, to określa w ten sposób swój
stosunek do przeszłości jako czasu (przestrzeni doświadczenia), który nie dostarcza
rozumienia
teraźniejszości
oraz
przyszłości
poprzez
powtórzenie
(rekurencję)
dotychczasowych sposobów działania. Rok 1989 jest w tym sensie mocną cezurą. Bez
względu na to, jaki typ dyskursu uwzględnimy, trudno byłoby odnaleźć zakwestionowanie
nieciągłości w rozwoju Polski przed i po tym roku. Nawet wówczas gdy mówi się o
ciągłościach struktur władzy, struktur społecznych (przede wszystkim elit, ale także np.
chłopów) czy też interesów gospodarczych (Staniszkis 2000, Mokrzycki 2001), jednocześnie
pojawiają się konstatacje dotyczące nowych zasad organizacji życia politycznego, uwikłania
Polski w zupełnie nowy porządek międzynarodowy, etc. W tym sensie, „skok” ku
nowoczesności po roku 1989 jest rodzajem paradygmatu, wyznaczającego myślenie w
kategoriach modernizacji.
W perspektywie koncepcji Luhmanna, Kosellecka, ale także „długiego trwania”
(Braudel 1971, Kula 1983a) „tradycyjny” - choć tu lepiej byłoby mówić przeszły porządek
społeczny traci swą teraźniejszość - swą prawomocność, nie tyle na skutek endogennego
rozwoju i na skutek kryzysów wewnętrznych wyłącznie, lecz przede wszystkim poprzez
niemożliwość poradzenia sobie z wzrostem współzależności na skutek komunikacji z jego
otoczeniem, jednocześnie powodującym wzrost złożoności wewnętrznej. Stara struktura
społeczna, sposób sprawowania kontroli politycznej, układ instytucji nie pozwalają na
utrzymywanie granic między społeczeństwem i jego podsystemami w taki sposób, by
zachować jego trwałość. Tak było z rozpadem bloku państw komunistycznych, czy też
socjalistycznych. Rozpad systemu politycznego, ładu gospodarczego następuje, gdy załamuje
się zasada organizująca owe łady. W przypadku Europy Środkowej i Wschodniej nie jest to
wyjątek. Ład polityczny traci swą moc organizacji relacji między podsystemami społecznymi
oraz między społeczeństwem i państwem, a jego otoczeniem poprzez radykalne załamanie i
drastyczne zmiany (Berend 2001). Tak było z kolejnymi kryzysami demokracji w tym
29
regionie, w XX wieku. Zgodnie z tym, co zostało przedstawione w pierwszej części tej pracy,
owym otoczeniem dla Polski w roku 1989 nie tyle były konkretne państwa (a więc
przestrzeń), lecz proces globalizacji rozumiany bardziej jako proces właśnie, niż zmiana
granic politycznych.
Pojęcie „kraju odniesienia”, zaproponowane przez Bendixa, obecne w myśleniu takim
jak Eisenstadta o wielu nowoczesnościach, w koncepcjach określających kwestię zacofania,
ale także w definicjach czasu (ruch i jego odniesienie w innym ruchu) winno być w tym
sensie przynajmniej uzupełnione, jeśli nie zamienione poprzez „świat odniesienia”. „Światem
odniesienia” będzie tu to, co dane społeczeństwo (tu – naturalnie Polskie) uznaje za
uniwersalny porządek, biegnący w swym czasie światowym. „Świat odniesienia” nie jest
jednak jeden, ponieważ jest otoczeniem dla konkretnego systemu społecznego. Jest jego
własnym sposobem odniesienia do swego otoczenia. Dla społeczeństwa polskiego „światem
odniesienia” jest głównie Europa Zachodnia oraz Stany Zjednoczone.
Jak się wydaje jednak – geograficzne sytuowanie „świata odniesienia” traci coraz
bardziej swój sens, na rzecz rozumienia „świata” jako sieci [network], w której przestrzeń
traci swą dotychczasową zasadę. To, co odległe przestaje być mniej istotne od tego, co w
pobliżu (Giddens 2000, Bauman 2000, Castells 2007). Choć można utrzymywać, iż nadal
istnieje centrum wobec którego tworzą się peryferie i półperyferie, relacje między nimi stają
się niezwykle złożone. W obrębie centrum istnieją peryferie, zaś na peryferiach widać
wyraźne centra oraz ich półperyferie i peryferie. Wedle teorii systemów takie zróżnicowanie –
a więc odtwarzanie się zależności między centrum, a peryferiami wewnątrz jednostek
państwowych byłoby wpisane w tę teorię i nie stanowiłoby różnicy między relacjami we
współczesności, a przeszłością.
Gdy jednak weźmiemy pod uwagę „dystansowanie czasowo-przestrzenne” (Giddens
2000, Thrift 2001) i powstawanie „przestrzeni przepływów” (Castells 2007) - a więc
współzależności między centrum a peryferiami, które nie dotyczą władzy politycznej, ani też
reprezentacji interesów gospodarczych, lecz na przykład przepływu informacji i wiedzy okaże
się, iż trudno jest już mówić o kontroli centrum nad peryferiami w takim sensie, w jakim
mówi się o tym w teorii systemów światowych. Choć można odnaleźć nie tylko różnice w
rozwoju między państwami, a przede wszystkim – można wykazać, iż niektóre państwa stale
odtwarzają dominujące struktury wymiany gospodarczej, trudno jednocześnie byłoby
wskazać, iż tym centrum są podmioty polityczne, a poszukiwanie przesunięcia się centrum
jako podmiotu kontrolującego na korporacje byłoby zbyt dużym uproszczeniem.
30
Nie tylko analizy Castellsa, lecz także propozycje Negriego i Hardta wskazują, iż
władza traci swą „cielesność” i terytorium (Hardt Negri 2005). „Światu odniesienia” próbuje
się nadać jak najwięcej cech stałości, a w gruncie rzeczy – podmiotowości, ale to usiłowania
kończące się tymczasowymi konfiguracjami. (Castells 2007) Taka perspektywa obserwacji
współzależności w „świecie odniesienia” Polski raczej nie jest obecna, lub też jest obecna
marginalnie. Przyszłość „świata odniesienia” nie może się zacząć. Wciąż szuka się takiego
modelu, takiego odniesienia, które byłoby zawarte w gotowym modelu bądź też miało cechy
związane z konstrukcją państwa narodowego. Państwo narodowe określało jasno swe granice,
swą suwerenność oraz swe interesy. Jego centrum kontrolowało lub usiłowało kontrolować
redystrybucję, interesy gospodarcze, przemoc. „Świat odniesienia” oznacza coraz mniejsze
znaczenie państwa narodowego jako jednostki, która reguluje, kontroluje i określa granice.
Ale także, która jest w stanie budować jako swe odniesienie dla porządku temporalnego,
poprzez jasny model „czasu światowego”. Czasu zestandaryzowanego i wyznaczającego
horyzonty przyszłości, dzięki choćby technologicznym rozwiązaniom.
Kiedy mówi się, iż horyzont oczekiwań państw rozwijających się jest warunkowany
przez wyobrażenie teraźniejszości i przeszłości państw rozwiniętych, to mówi się o sytuacji,
w której dla państwa rozwijającego się (modernizującego się) jednostką odniesienia są
instytucje oraz modele rozwiązań właściwe dla państwa narodowego, bo do tej pory tak
wyglądała przeszła teraźniejszość państw rozwiniętych. Jednak w sytuacji, gdy okazuje się, iż
teraźniejsza przyszłość i współczesność (by nie użyć tautologii teraźniejsza teraźniejszość)
państw rozwiniętych oznacza obserwację złożoności daleko przekraczającej granice systemu
państwa narodowego i selekcje z nim związane, to teraźniejsza przyszłość państw
rozwijających, zawarta w modelu „kraju odniesienia” staje się nieadekwatną przeszłością
państw rozwiniętych, które ową przeszłość starają się przedefiniować (np. poprzez
współzależności między środowiskiem a społeczeństwem – w „dziedzictwie” problemów
ekologicznych, czy też demograficznych). Nim jednak możliwe będzie przeanalizowanie
warunków możliwości obserwacji w kategorii „świata odniesienia”, warto przyjrzeć sie raz
jeszcze wymiarom czasu.
9.2. Przeszłość Polski jako przestrzeń doświadczania (aktualnych) problemów
Jak starałem się pokazać w części trzeciej, dwa podstawowe typy dyskursu
transformacyjnego w Polsce przedefiniowały przeszłość w różny sposób. W dyskursie
31
normalizacyjnym, przeszłość została odcięta jako nieważna, jako bagaż zacofania, który
będzie się stopniowo zmniejszał. „Przeszłością” nie było i nie jest jedynie to, co przed 1989
rokiem, lecz także wszystko to, co w porządku diachronicznym uważa się za należące do
przeszłości. Do przeszłości należy myślenie „etatystyczne”, a więc wszystko to, co różni się
od paradygmatu „radykalnej normalizacji”. Nie ma tu miejsca na przemyślenie ciągłości i
nieciągłości w rozwoju, na temporalizacje – określanie, co z przeszłości może na przykład się
powtórzyć, wrócić, czy też uporczywie trwać, ponieważ jeśli pojawia się przeszłość, to raczej
jako defekt. I to defekt w procesie stosowania technologii. Dla nowoczesności
zorganizowanej dewiacje i defekty są nieznośnym elementem rzeczywistości. W tym sensie,
przeszłość jest zdetemporalizowana przez technologie lub też należy do balastu kulturowego,
który definiuje się w dużej mierze poprzez dysfunkcjonalność. Przeszłość jest zawarta w tym,
co należy do niezrealizowanego modelu modernizacji, ale także w elementach teraźniejszości,
które nie pasują do modelu. Roszczenia wobec państwa poszczególnych grup społecznych są
dziedzictwem przeszłości.
W dyskursie rewolucyjnym przeszłość jest zdetemporalizowana poprzez jej
ideologizację w taki sposób, iż jej selekcja oznacza zastosowanie rastra norm do przeszłości
najbliższej (PRL-u) oraz tej dalszej, stanowiącej impuls do tworzenia utopijnego punktu
odniesienia. Rok 1989 był wyjątkowy ponieważ wreszcie udało się wygrać ze złem, choć zło
ma tendencję do powrotu w szatach ponowoczesności.
Oba typy dyskursów wykluczają ze swego myślenia o modernizacji takie odniesienia
do przeszłości, które wskazywałyby na ewentualne „długie trwanie” w dziejach Polski. Jeśli
potraktować rok 1989 właśnie w takich kategoriach, to już w obrębie obu dyskursów powstaje
pytanie o to, w jaki sposób mamy do czynienia z „nierównoczesnością równoczesnego”?
Dyskurs normalizacyjny przyjmuje, iż nierównoczesność jest tylko stanem
przejściowym. Jednoliniowy rozwój, o ile nie zostanie zakłócony jakimiś nadzwyczajnymi
okolicznościami, doprowadzi do rzeczywistej równoczesności. Byłoby to wydarzenie
niemające precedensu w dziejach nowoczesności Polski. Dotychczas próby normalizacji
kończyły się wraz z owymi nadzwyczajnymi okolicznościami. Co zatem uprawnia nas do
stwierdzenia, iż obecnie będzie inaczej?
Dyskurs rewolucyjny przyjmuje z kolei, iż nierównoczesność równoczesnego jest
polską „Sonderweg” – własną drogą do prawdopodobnie – innej nowoczesności.
Nowoczesności opartej na restauracji wspólnoty republikańskiej, przeciwstawiającej projekt
emancypacyjny, który stanowi esencję nowoczesności, projektowi zachowania podstawowej
selekcji – między państwem a społeczeństwem.
32
Wobec obu typów dyskursu można postawić pytanie, które Witold Kula zadawał,
badając proces industrializacji (a więc sedno pierwotnej modernizacji) Polski począwszy od
powstania systemu feudalnego, do epoki uprzemysłowienia na ziemiach polskich:
Czy kraje dziś podejmujące dzieło industrializacji, muszą powtórzyć całą drogę przebytą w
swoim czasie przez krajce dziś zindustrializowane? A ściślej: które z elementów procesu,
przebytego przez kraje dziś zindustralizowane, są elementami koniecznymi, nieuniknionymi?
Które są niepowtarzalne? Których zaś ewentualnie dałoby się uniknąć w wypadku świadomie
skierowanych w tym celu wysiłków społecznych? (Kula 1983: 83)
W podobnym nurcie, pytania o dzieje rozwoju Europy Środkowej i Wschodniej pytał
Ivan Berend, śledząc jej rozwój gospodarczy i polityczny w epoce industrializacji. Analizując
strukturę społeczną i gospodarczą u zarania epoki nowożytnej postawił on następującą tezę,
dotyczącą między innymi Polski:
Te wszystkie kwestie sprawiły, że zachodnia część Europy Wschodniej ma Janusowe oblicze.
Strukturalne elementy zakorzeniały się, ale nigdy owo zakorzenianie nie przekroczyło
poziomu dość powierzchownego. Nawet na Węgrzech, na przykład, zależność feudalna
pojawiała się w zupełnie pierwotnej formie „familiarności (Berend 2001: 109)
Dla Berenda, podobnie jak dla Kuli, Małowista czy Topolskiego, sprawą kluczową dla
zrozumienia współczesnej im pozycji Polski, czy też regionu Europy Środkowej było
zbadanie przyczyn zacofania. Zacofania, które było definiowane jak najbardziej w
kategoriach czasu światowego (z obiektywnymi miernikami rozwoju). Problemem, który
wydaje się często pojawiać w pracach tych historyków jest kwestia rozpadu „jednostki
przetrwania” („survival unit”; Elias 1980), jakim były państwa narodowe w tym regionie, w
epoce industrializacji. Owe rozpady były różne – począwszy od Rozbiorów w Polsce, poprzez
upadek Cesarstwa Austro-Węgierskiego, a skończywszy na II Wojnie Światowej i znikaniu
tych państw z mapy świata. W tym sensie postawiony był zatem problem utrzymania granic –
immanentnej słabości państwa i niestabilnej struktury politycznej. Jeśli odniesiemy to do
dyskursu modernizacyjnego w Polsce po roku 1989, można zadać przynajmniej dwa,
podstawowe pytania: czy jeśli Republika Szlachecka stanowi punkt odniesienia dla
nowoczesności, to jak wytłumaczyć jej upadek, przerwanie jej istnienia jako „jednostka
przetrwania” w XVIII wieku? Drugie pytanie dotyczy tego, jaki jest obecnie status samych
granic? O ile dla wspomnianych historyków, kontekstem współczesnym było istnienie dwóch,
konkurencyjnych projektów nowoczesności, tak dla współczesności owym kontekstem jest
33
globalizacja i powstawanie zupełnie nowych reguł określających relacje między „jednostkami
przetrwania”.
Historycy badający początki feudalizmu, czy też proces industrializacji postawili sobie
pytanie o ową nierównoczesność równoczesnego. Witold Kula mówił o „koegzystencji
asynchronizmów” - „(...) zamiast jednoliniowego procesu rozwoju, pojawiają się w dziejach
Polski nowe formy, które zastępują stare, ale jednocześnie istnieje koegzystencja form
typowych dla różnych stadiów rozwoju ekonomicznego”. (Kula 1983a: 89) Nie jest to
symbioza, lecz raczej konflikt różnych zasad organizacji, różnych procesów, w których zasadą
organizującą jest tworzenie się asymetrii w rozwoju między społeczeństwami rozwiniętymi
oraz rozwijającymi się:
Symbioza gałęzi i stadiów produkcji zmechanizowanych z zacofanymi technicznie. Mamy
jednocześnie do czynienia – co jest odpowiednikiem poprzedniego – z analogiczną symbiozą
w zakresie społeczno-ekonomicznej organizacji produkcji, mianowicie z symbiozą wielkiego
przemysłu z wytwórczością drobnotowarową. Zjawiska te nie dają się wytłumaczyć jedynie
„opóźnieniem”. Okazują się trwałe. Trwają do końca kapitalizmu i nic nie wskazuje na to, że
dalsze trwanie kapitalizmu położyłoby im kres. (Kula 1983: 75-76)
Z pewnością odrębnej analizy zasługuje przyjrzenie się z tej perspektywy
„koegzystencji asynchornizmów” Trzeciej Rzeczyspopolitej – względnej trwałości sektora
produkcji rolnej oraz klasy chłopskiej, chociażby. Nie tu jednak na nią miejsce. Chodzi tu
przede wszystkim o wskazanie, iż de facto dyskurs modernizacyjny w Polsce, w
przeważającej większości jego odsłon jest ahistoryczny. A raczej winno się tu mówić o jego
„a-dziejowości” - braku konceptualizacji rozwoju społecznego Polski inaczej niż poprzez,
krytykowany przez Kulę i innych historyków – prezentyzm – odnoszenie własnych pojęć i
sposobu rozumienia rzeczywistości, do przeszłości. Brak jest refleksji nad „dziejami pojęć”, o
których pisze Koselleck. Brak jest określenia dyskursu w kategoriach, które wskazywałyby na
różnice w porządkach episteme (Foucault 1988) lub owe porządki próbowały zdefiniować.
Warto także zwrócić uwagę, iż refleksja, jaką proponowali polscy historycy
gospodarki oraz industrializacji doprowadziła także do definiowania dziejów Polski po roku
1945, w kategoriach projektu modernizacyjnego. Wspomniany już Jacek Kochanowicz, ale
także inni, z Danielem Chirot na czele, wskazywali na analogie, a nie jedynie przeciwieństwa
w konkurujących ze sobą modelach modernizacji kapitalistycznej „a la Rostow” i
modernizacji komunistycznej, nawet w jej wersji stalinowskiej (Chirot 1994). W tym
kontekście PRL byłby próbą modernizacji wedle wzorca „nowoczesności zorganizowanej”.
Byłby więc projektem stworzenia ładu, w którym silne centrum steruje podsystemami
34
funkcjonalnie zróżnicowanego społeczeństwa, starając się poddać kontroli i przewidywaniu
każdy jego element. Polska modernizacja przebiegająca w systemie totalitarnym lub quasitotalitarnym jest wyjątkowa w planie politycznym – a więc poprzez kryzysy komunistycznej
władzy oraz formy oporu i próby jej delegitymizacji przez społeczeństwo. Historia PRL-u w
tym kontekście jawi się zatem jako napięcie między państwem a społeczeństwem, które
kończy się wraz z rozpadem komunistycznej struktury państwa, na skutek społecznego
sprzeciwu i delegitymizacji.
Ale ład który po nim powstaje już raczej owej fundującej różnicy między
społeczeństwem a państwem nie odtwarza. Jest to więc w tym sensie już inna nowoczesność.
Z kolei, gdy rzucić okiem na zmiany gospodarcze, można powiedzieć, że akurat Polska nie
odchodziła od modelu modernizacji komunistycznej, z wyjątkiem być może kwestii
kolektywizacji rolnictwa. Nie było w jej powojennej historii takich eksperymentów, jak w
Jugosławii czy na Węgrzech. Raczej zaniechania w stosunku do modelu sowieckiej
modernizacji. Tym większa przepaść i nieciągłość między rozwojem gospodarczym przed
1989, a po nim. Wydaje się to być istotne dla zrozumienia także przepaści między dyskursem
Pierwszej Solidarności, a dyskursem normalizacyjnym (Świderski 1996). Trudno by było
mówić o tym, że w sensie instytucjonalnym i mentalnym „Solidarność” zmieniła coś na
poziomie myślenia o gospodarce. To z kolei pozwala postawić pytanie, czy Polska po roku
1989 rozwija się wedle modelu „nowoczesności zorganizowanej” czy też nie.
Nim jednak postaramy się odpowiedzieć na to pytanie, warto zwrócić na przynajmniej
jeden wymiar analizy przeszłości i wiązania jej z teraźniejszością, na który zwrócił uwagę
Kula. Chodzi tu o współzależności między krajami rozwiniętymi, a rozwijającymi się.
Podział na kraje zaawansowane i zacofane otwierał wielkie możliwości wzrostu stopy
życiowej mas w krajach zaawansowanych – hamował beznadziejnie wzrost stopy życiowej w
krajach zacofanych. Tuszował (jeśli nie zmniejszał) antagonizmy społeczne w krajach
zaawansowanych – zaostrzał je w krajach zacofanych. Podział ten sprawiał, że w krajach
zaawansowanych klasa robotnicza miała coraz więcej do stracenia, w krajach zacofanych
wciąż 'nic oprócz kajdan'. Otwierał wielkie możliwości przed reformizmem w krajac h
zaawansowanych, nie otwierał żadnych w krajach zacofanych. (Kula 1983a:194)
Nie chodzi tu o bezpośrednie przełożenie obserwacji Witolda Kuli na współczesność.
Z pewnością badanie współzależności w rozwoju rozwiniętych i rozwijających się po roku
1989 wymagałoby równie wnikliwej analizy „historycznej”, jakiej dokonywał Kula badając
feudalizm i industrializację w Polsce. Chodzi tu raczej o odniesienie owych obserwacji do
wskazanych typów dyskursu transformacyjnego. Dyskurs normalizacyjny de facto nie
35
tematyzuje owych współzależności jako zależności rozwoju Polski od rozwoju krajów
(gospodarek) rozwiniętych inaczej niż w kategoriach imitacji, przy czym zakłada się tu
wspólnotę celów i interesów. Znów – przeszłe doświadczenia i dyskurs na nich oparty
wskazują na nieoczywistość tego założenia, a sam dyskurs normalizacyjny nie dostarcza nam
argumentów za uznaniem odmienności współczesności wobec perspektywy długiego trwania.
Bezsensowne być może byłoby przeprowadzanie analiz w kategoriach długiego trwania lat
transformacji, lecz adekwatne, jak się wydaje pozostają sposoby myślenia o rozwoju Polski.
Wskazywał na ten wymiar w dyskusji nad IV RP Jacek Kochanowicz (Kochanowicz 2007)
Z kolei w dyskursie rewolucyjnym oraz w krytyce dyskursu normalizacyjnego
(Staniszkis 2000) pojawia się perspektywa systemów światowych oraz tematyzacji kwestii
peryferyjności Polski. Poza jednak analizą Jadwigi Staniszkis, trudno byłoby znaleźć kontekst
nakładających się porządków, logik rozwoju, które temporalizują i detemporalizują dyskurs
modernizacyjny w Polsce. Trudno w opisie Zdzisława Krasnodębskiego, piszącego o
„demokracji peryferii” znaleźć kontekst globalizacji oraz tematyzację problemu granic
państwa narodowego, gdyż zakłada się, iż granice państwa - „jednostki” systemu światowego
nie określa jego sposób budowania relacji z otoczeniem oraz współzależności w rozwoju, lecz
przede wszystkim – tożsamość narodowa i pojmowanie wspólnoty politycznej.
Maria Todorova sugeruje, iż tego typu myślenie odtwarza strukturę myślenia w
kategorii illo tempore. I wskazuje, iż
Opóźnienie jest opisywane jako sztuczne, spowalniające własną ewolucję. Stąd przyspieszenie
czasu w przyszłości, doganianie innych jawi się jako 'to, co mogło być'. Przeszłość Europy jest
w tym sensie przedstawieniem organicznej przyszłości Europy Wschodniej, nie zaś czymś do
czego się dąży. (Todorova 2005: 154)
Takie rozumienie przeszłości zdetemporalizowanej otwiera drogę do założeń, iż możliwa jest
koegzystencja asynchronizmów w rodzaju „Kult Maryjny + Autostrady”.
Całkowicie ignoruje to współzależności między „czasem laboratoryjnym”, mówiąc
dokładniej - czasem „laboratorium historii”, a zmianami strategii działania oraz obserwacji i
samoobserwacji społeczeństwa. Kontekstem dla obserwacji i samoobserwacji jest wzrost
złożoności między podsystemami oraz między społeczeństwem, a jego otoczeniem,
oczywiście niesprowadzalny do istnienia innych społeczeństw i innych państw. I tak na
przykład, jak zostało to przedstawione powyżej, ani technologie komunikacji, ani też
przemiany w religijności Polaków nie są
w dyskursie rewolucyjnym oraz krytyki
normalizacji przedmiotem refleksji.
36
Model modernizacji imitacyjnej, tudzież wyjaśnienia odstępstw od takowej z
pojawieniem się myślenia o podwójnej strukturze (jawnej i niejawnej, starej i nowej, dwóch
prędkości, dwóch Polsk, etc.) w istocie zamykają przestrzeń doświadczenia w
diachronicznych schematach. Gdy pojawia się przeszłość to jako reprezentacja - „zdjęcie”,
które jest zestawiane z reprezentacją - „zdjęciem” teraźniejszości. Oba wymiary czasu są
zestawiane z modelem nowoczesności zorganizowanej i wówczas powstaje raster pojęciowy
pozwalający na rozumienie zmiany jako ścieżki, po której się idzie lub z której się zbacza.
Obserwacja trwania przeszłości w teraźniejszości, polega głównie na wskazywaniu dysfunkcji
oraz dewiacji od wzoru. Wyjątkiem jest wymiar symboliczny wspólnoty – reprezentacji
narodu, tradycji, etc., gdzie obowiązuje logika aktywnego wytwarzania pamięci społecznej
(Edensor 2004, Hobsbawm 1992, Verdery 1999), czego najlepszą ilustracją jest tzw. „polityka
historyczna” i publiczne spory wokół niej.
Gdy w modelu modernizacji jako powstawania nowoczesności zorganizowanej znika
przeszłość jako horyzont doświadczenia nie tylko w sensie dostarczania wiedzy o przyszłości,
ale także jako przedmiot samorefleksji społeczeństwa, znika wymiar emergencji – zmiany,
która polega na uspołecznianiu przestrzeni doświadczenia i horyzontu oczekiwań. Nie widać,
co jest nowe, gdy trudno powiedzieć, czym jest to co przeszłe. Trudno więc zadać pytanie o
sposób powiązania sensów, opisywanych jako przeszłość czy też jako nowość, otwierająca
horyzont przyszłości. Jak się wydaje, „zamknięcie” przeszłości w zdetemporalizowanych
strukturach nie pozwala, paradoksalnie na zadawanie pytań wobec przyszłości – na
„otwieranie” horyzontu przyszłości. W dyskursie normalizacyjnym, przyszłość jest właściwie
przewidywalna, przynajmniej na poziomie zmian makrospołecznych. Klasa średnia „musi”
powstać, jest koniecznością. Polityka „musi” się ustabilizować, etc. W dyskursie
rewolucyjnym, przeszłość jest paradoksalnym rozwiązaniem problemu kontyngencji
przyszłości. Aby odkryć, czym będzie nowy ład w przyszłości, winniśmy skierować się ku
zdetemporalizowanej przeszłości, która jest jedna. Przeszłość jest przyszłością społeczeństwa
polskiego w teraźniejszości, a wszystko to jest nowoczesnością „illo tempore”.
W tym miejscu należałoby się odwołać zarówno do Schutzowskiego rozumienia
znaczenia działania jako powiązania trzech wymiarów czasu, w którym to co nowe i nieznane
zmusza do bardziej złożonej selekcji motywów działania oraz wiązania przeszłości z
przyszłością. Normy które nie mają swego dopełnienia w doświadczeniu są lub też wynikają z
oczekiwania, natomiast nie stanowią najbardziej „podręcznych” narzędzi interpretacji
teraźniejszości. Podlegają bardziej złożonym procesom selekcji i uzgadniania sensu. A zatem
– bardziej złożonej komunikacji. Dodać należy za Meadem, iż o ostatecznym nadaniu sensu
37
działania będzie także decydować punkt obserwacyjny – a zatem to, jaka jest „ogniskowa”
naszej obserwacji. Ograniczenie jej do „jednostki przetrwania” jakim jest państwo narodowe,
jak się wydaje nie pozwala zrozumieć, dlaczego próba zestawienia przeszłości z przyszłością
rodzi tak nieoczywiste i niespodziewane efekty (Elias 1980). Kiedy więc dyskurs rewolucyjny
odtwarza dyskurs budowany wokół tożsamości narodowej, trudno w nim umieścić i uzasadnić
istnienie w otoczeniu państwa takich organizacji, jak Unia Europejska i ich coraz głębszej
ingerencji w to, co i jak jest definiowane jako narodowe. Dlatego owa komunikacja staje się
kontyngentna.
Na to właśnie wskazuje Luhmann, twierdząc iż rozwój systemów oznacza wzrost
nieprawdopodobieństwa komunikacji. Skoro była już o tym mowa, warto w tym miejscu
określić, jaki jest kontekst transformacyjny takiego myślenia. Wzrost złożoności powoduje
presję na zachowanie, ochronę granic podsystemów oraz systemu jako całości. Gospodarka
rości sobie prawo do autonomii, a nawet podporządkowania polityki celom racjonalności
ekonomicznej. Polityka z kolei rości sobie prawo do autonomii wobec masowych mediów.
Przyszłość reform nie może się zacząć. Horyzont oczekiwań związany z reformami staje się
niepewny i tak jest opisywany. Dlatego system gospodarczy musi ztemporalizować selekcje,
których dokonuje w taki sposób, by stanowić przesłankę do modyfikacji działania innego
podsystemu – polityki. Mówi się więc o wyjątkowym momencie w dziejach Polski, o
niepowtarzalnej szansie, a przede wszystkim – wyjątkowo sprzyjającej koniunkturze
światowej już, a nie jedynie polskiej. To jednak wikła w inne temporalizacje – informacje o
wzroście demotywują do podejmowania decyzji, które zagroziłyby legitymizacji politycznej.
Demotywują także tych, którzy gotowi byli pójść na kompromis bądź nawet na wyrzeczenia
w imię lepszej przyszłości.
Tak można by, do pewnego stopnia, określić sposób negocjacji w dialogu społecznym
w Polsce. Związki zawodowe są skłonne zgodzić się na większe urynkowienie, gdy rynek nie
jest sprawny. Gdy jednak pojawia się wzrost, trudno oczekiwać, by oczekiwania związków
pozostały te same. Z perspektywy Ojca Rewolucji, takie działanie jest szkodliwe („Wrogowie
Ludu”). Poszukuje się także selekcji, które wzmocnią granice podsystemu polityki – poprzez
zamykanie dostępu partii politycznych do realnej gry o władzę (Śpiewak 2007). Podsystemy
starają się zatem, można by powiedzieć za Luhmannem – nie obserwować wzrostu złożoności
ich otoczenia.
Ale to właśnie dostrzeganie złożoności selekcji jest punktem wyjścia do modyfikacji
działania politycznego czy też polityczno-gospodarczego. To w dyskursie rewolucyjnym
dostrzeżony został potencjał niezgodności interesów (tak czy inaczej definiowanych) między
38
krajami rozwiniętymi, a rozwijającymi się. „Bezpieczeństwo energetyczne” stało się hasłem,
które pozwalało zdefiniować powiązanie operacji rynkowych z polityką narodową (interesu
narodowego). Takie powiązanie było podstawą do przedstawienia interesów Polski jako
uzasadniających sprzeciw wobec realizacji interesów ogólnoeuropejskich, w kontaktach z
Rosją, definiowanych w dotychczasowych kategoriach. Jednak zrozumienie logiki
ogólnoeuropejskiego interesu pozwoliło jednocześnie politykom na przedstawienie interesu
narodowego jako interesu ogólnoeuropejskiego. I właśnie to stanowiło podstawę do realizacji
interesu narodowego. Tematyzacja otoczenia jako czegoś, co różne (różne interesy,
niekoniecznie spójne z własnymi), a jednocześnie dostrzeżenie w tym szansy otworzyło
zupełnie nowe możliwości definiowania samego interesu narodowego.
Takie strategie modyfikacji dyskursu nowoczesności zorganizowanej, także w jej
wersji dyskursu rewolucyjnego są jednak wyjątkiem. Ponieważ punktem ich wyjścia jest na
ogół potraktowanie otoczenia – tego, co nie wybrane (w odniesieniu i samoodniesieniu)
poprzez eksternalizację. „Obce” nie przynależy do systemu. A zatem nie stanowi przedmiotu
namysłu i obserwacji. Ale to właśnie „obce” stanowi przesłankę do obserwacji w kategoriach
ryzyka, o czym była już mowa. W obrębie dyskursu nowoczesności zorganizowanej, tego
typu obserwacje są trudne do utrzymania, bo nowoczesność zorganizowana ma problem z
rozwiązaniem takich paradoksów jak ten, iż interes narodowy, by (po-)zostać interesem
narodowym, musi stać się interesem ogólnoeuropejskim. Z pozoru strategia ideologizacji
partykularnego(narodowego) jako ogólnego (europejskiego) jest stara jak świat (Machiavelli
1984) Tu jednak warto zauważyć, iż pozwalającą na zjednoczenie, utożsamienie interesów nie
była wspólnota norm (polska racja stanu wobec niemieckiej i europejskiej racji stanu), lecz
wspólnota lęku przed otoczeniem (kwestia „zewnętrznych” zasobów naturalnych, które
czerpane są z „otoczenia”) oraz możliwość wykorzystania procedur ogólnoeuropejskich do
negocjowania interesów narodowych.
Drugim powodem niepewności przyszłości rewolucji i reformy jest fakt, iż
podsystemy definiowały ową przyszłość w sposób stosunkowo „dokładny” - przyszłością
reformy miało być „życie jak w Madrycie” - życie tak, jak w krajach rozwiniętych.
Tymczasem mało kto jest w stanie stwierdzić, iż ta obietnica została dotrzymana. Z kolei
wysoka personalizacja „układu” – czyli przypisanie odpowiedzialności za szereg procesów
konkretnym ludziom, konkretnej grupie osób, sprawia, że teoretycznie, gdy owa grupa
zostanie zidentyfikowana, układ pęknie, rozpadnie się, a po nim nadejdą lepsze czasy. Jak
zostało to pokazane w poprzedniej części pracy, taka personalizacja sprzyja przekazowi
medialnemu, jednak jednocześnie niebezpiecznie przybliża horyzont rewolucji do
39
teraźniejszości. Sprawcy nie wykryci, układ wciąż trwa – nieskuteczna władza, czy też to nie
te osoby, które zostały wskazane przez rewolucjonistów?
To, iż oba typy dyskursów konkretyzują przyszłość powoduje jednocześnie, iż może
ona być bardziej odniesiona do perspektywy jednostek – ich własnych biografii. A to właśnie
na tym poziomie, szczególnie wyraźnie widać, jak złożone relacje temporalne zostają
wytworzone na skutek radykalnego zerwania między przestrzenią doświadczenia, a
horyzontem oczekiwań. Przykładem owej złożoności może być kwestia nostalgii.
9.3. Nostalgia jako przeszłość refleksywizowana
Zjawisko nostalgii za komunizmem pojawiające się w kulturowych świadectwach
opisujących stosunek jednostek do przeszłości ilustruje konflikt między uprawomocnionym i
postulowanym stosunkiem do przeszłości, przedstawianym w sferze publicznej, a wręcz
osobistym, biograficznym przeżywaniem przeszłości, które funkcjonuje jako element
budujący stosunek do teraźniejszości jednostek, które przeżyły część swego dojrzałego życia
w okresie komunizmu.
Pamięć społeczna, obecna w zbiorowych rytuałach (Connerton 1989: 4-61) oraz w
upamiętnianiu okresu komunizmu w krajach Europy Wschodniej i Środkowej, obecna w
oficjalnych przekazach oraz w przestrzeni publicznej oparta była na naznaczeniu epoki
komunizmu jako epoki, która między innymi niszczyła indywidualne biografie, przynosiła
cierpienie i upokorzenie. Świadectwa przeszłości komunizmu związane były albo z patosem
walki z totalitaryzmem, albo też ubrane były w satyryczną formę wypierania zła, ale i absurdu
systemu. Ponieważ pamięć komunizmu i związek między grupami społecznymi
uprzywilejowanymi bądź poszkodowanymi przez system, a funkcjonowaniem w sferze
publicznej stały się elementem legitymizacji i delegitymizacji w sferze politycznej, obrazy
przeszłości były elementem „społecznej walki o pamięć” (Smolar 1993, Grabowska 2006).
Głos Aleksandra Smolara, w roku 1993, komentujący wygraną SLD w wyborach
parlamentarnych i nawiązujący do metafory „restauracji”, poprzedził i był wręcz
paradygmatyczny dla myślenia o rewolucji moralnej:
Potrafiliśmy mówić w naszej nowej demokratycznej nowomowie o: Europie, demokracji,
rynku, budżecie, inflacji. Język zimny o zimnej rzeczywistości. Nie potrafiliśmy nadać sensu
ludzkiemu cierpieniu. Wyjaśnić ludziom, dlaczego warto, aby ponosili wysokie koszty,
dlaczego konieczne są nasze dzisiejsze wyrzeczenia. Czy można było to osiągnąć bez
mówienia o winie i odpowiedzialności? Bez wymierzenia kary, choćby symbolicznej, czysto
40
moralnej. Chodzi nie tylko o zemstę. Chodzi o przywracanie ładu moralnego, o zwrócenie
godności ofiarom, o oddanie im pełni praw obywatelskich - których nie ma bez poczucia
równości wobec prawa, bez wiary w sprawiedliwość. Jak można nadać sens społeczny takim
pojęciom jak - cierpienie i grzech, odwaga i tchórzostwo, bez uznania winy i
odpowiedzialności. Wszystko utonęło w brei: złej woli, krótkowzroczności, urzędniczego
pragmatyzmu, sentymentalnego moralizatorstwa, politykierstwa. W tej brei utonął nawet
autentyczny heroizm wczorajszych działaczy opozycji demokratycznej.
Jeżeli nie ma zdrady, nikczemności, przestępstwa, winy, to nie ma również heroizmu, odwagi,
przyzwoitości. (Smolar 1993)
Jednym z efektów owej walki było zepchnięcie doświadczeń związanych z
komunizmem w podział na pozytywne i uprawomocnione zachowania byłej opozycji oraz
nieuprawomocnione i negatywne zachowania wszystkich tych, którzy uczestniczyli w
utrzymywaniu komunistycznej władzy. Taki podział, pomimo głębokiego osadzenia w
biografiach uczestników debat, szczególnie politycznych w gruncie rzeczy transcendował
porządek biografii i doświadczeń jednostek.
Tymczasem stosunkowo szybko okazało się, że narracje opisujące życie w
komunizmie poprzez formułę „Przedtem u nas nie wszystko było takie złe”, nazwane w
Niemczech terminem „Ostalgia” zdobywały nie tylko zainteresowanie, ale jak można sądzić
na podstawie popularności przekazów opisujących ową nostalgię za komunizmem,
wskazywały na identyfikację ze stosunkiem przynajmniej – ambiwalentnym wobec minionej
epoki. Niewątpliwie nie jest to zjawisko nowe (nostalgia za ancien regimem towarzyszy
każdej rewolucji bądź gwałtownej zmianie), jednak mimo to, z trudem odnajduje ono swoje
miejsce w sferze publicznej. Jeśli oprzeć się na przekazach literackich, sięgających do
świadectw kultury masowej można pokazać, że nostalgia to być może inny sposób
poszukiwania czasu własnego, różnicującego przeżywanie teraźniejszości.
Thomas Brussig, autor głośnej w Niemczech powieści, „Słoneczna Aleja”, próbując
opisać fenomen Ostalgii wskazuje na następujące jej cechy oraz genezę (Brussig 2002).
Wymazywanie pamięci Niemców z Bloku Wschodniego, jako kraju przesiąkniętego
totalitarną inwigilacją, szpiegostwem i agenturalnością towarzyszyło niemal wszystkim
zbiorowym opisom epoki komunizmu i w istocie było próbą wymazania nie tylko pamięci,
ale wszystkich negatywnych zachowań i doświadczeń związanych z życiem w czasach NRD.
Wszelkie obrazy wskazujące na ludzką słabość, uległość, ale i – powodzenie wynikające z
uprzywilejowanej pozycji, bądź gratyfikacji, „dystrybuowanych” przez władzę zostały
naznaczone tak, by odnalezienie ich w biografiach jednostek wiązało się ze wstydem.
Wkrótce jednak okazało się, że ilość świadectw martyrologii przekracza
„dopuszczalną” ilość osób, które zaangażowane były w rzeczywistą walkę z komunistycznym
41
systemem. Reakcją na lęk przed wstydem było dla Niemców z NRD opowiadanie o swej
walce z komunizmem. Jednocześnie jednak, uwikłanie biograficzne ludzi w funkcjonowanie
w komunistycznym państwie i społeczeństwie nakazywało przyjąć postawę, iż „przedtem nie
wszystko było takie złe”, a więc nie pozwalało wyprzeć się wszystkiego co związane było z
życiem w epoce komunizmu. To właśnie punkt wyjścia do tworzenia się Ostalgii, zdaniem
Brussiga. Nagle więc okazało się, że stwierdzenie „nie wszystko…” odwołuje się na przykład
do doświadczeń związanych nie tyle z doświadczeniami związanymi z funkcjonowaniem w
systemie opresji, bądź podporządkowania, lecz raczej – do przeżywania okresu młodości, do
pamięci za biograficznymi doświadczeniami emocji i radości, które nie musiały być,
przynajmniej w świadomości jednostek zdeterminowane przez komunistyczny system.
Opowieść o codziennym i zdecydowanie – ambiwalentnym życiu we Wschodnim Berlinie,
przedstawiona w „Słonecznej Alei”, następnie zekranizowana, stała się wyjątkowo popularna
wśród „Ossies”, ponieważ, jak twierdzi Brussig, pozwoliła odnaleźć w sferze publicznej
horyzont przeszłości, w którym „nie wszystko było takie złe”. W powieści Brussiga
odnalezione zostały nie tyle ślady zbiorowej pamięci, symboli zbiorowej komunikacji, lecz
raczej
jednostkowe
identyfikacje,
niejednoznacznie
odnoszące
się
do
symboliki/rzeczywistości sprzed upadku komunizmu. Pokazanie wieloznaczności życia w
komunizmie stało się być może strategią oswajania własnych biografii z przekazem
naznaczającym, obecnym w oficjalnych świadectwach przeszłości.
Nostalgia wyraża więc konflikt między przeszłością biografii a opisem czasu, w
którym biografie się wydarzały, dominującym w sferze publicznej. Jeśli odwołać się do
innych opisów nostalgii za komunizmem, można stwierdzić, że nostalgia związana była z
poczuciem, iż porządek przeszłego świata, pozostały w pamięci jednostek został
skonfrontowany z nieporządkiem teraźniejszości, z czasem gwałtownej zmiany społecznej.
Wiele doświadczeń epoki komunizmu jest także opisywanych poprzez doświadczenie
niezwykłości świata, który był niedostępny. Jeden z autorów przyrównuje ówczesne wrażenie,
z dzisiejszym wspomnieniem, do wspomnienia „narkomana na haju”, który choć rzucił
narkotyki, ma w pamięci niezwykłe stany, które już teraz są mu niedostępne (Smoleński
2002). Pamięć komunizmu to pamięć codziennych przedmiotów „kultu” – puszek, dżinsów,
zagranicznych płyt, etc. Ona nie może być wymazana z biografii i to właśnie dlatego nabiera
charakteru achronii – „kiedyś to nawet można było zbierać puszki po coca-coli i ustawiać je
na regale”. Nie ma to nic wspólnego z chęcią cofnięcia czasu. Buduje jednak teraźniejsze
struktury temporalne jednostek, poprzez specyficzne doświadczenia biograficzne, które mogą
być uwspólniane. Funkcjonalizacja nostalgii jest widoczna w badaniach grup wykluczonych
42
podczas transformacji. Potwierdza to tezę, iż to specyficzne zestawienie wymiarów czasu jest
zakorzenione w doświadczeniu teraźniejszym oraz jest „refleksem” zmian społecznych.
Elżbieta Tarkowska, badając biedę na popegeerowskich terenach pisze:
Zdaniem badaczy, nostalgia za przeszłością i jej idealizacja spowodowana jest traumą lat
dziewięćdziesiątych z jednej strony, z drugiej - reakcją na „milczenie na temat prawdziwej
pegeerowskiej przeszłości” i na „jednostronność” w jej opisywaniu (Szpak 2005: 193).
(Tarkowska 2007: 107-110)
Idealizacja pegeerowskiej przeszłości przez byłych pracowników nie musi iść w parze
z pozytywną oceną dawnego ustroju, choć tak też bywa.
Nie brak w materiałach z moich badań stwierdzeń w rodzaju: „ja na komunę nie narzekam";
„mnie za komuny było lepiej”, którym towarzyszy krytyka obecnych władz, rządu i
konkretnych polityków, wymienianych z imienia i nazwiska, odpowiedzialnych - zdaniem
dawnych pracowników PGR-ów - za ich likwidację, dewastację wspólnego majątku, obecny
brak pracy, biedę wielu rodzin. Świadectwem tych nastrojów są wybory polityczne ludzi z
dawnych PGR-ów, którzy głosowali najpierw na postkomunistów – SLD i prezydenta
Aleksandra Kwaśniewskiego, dziś na populistyczną Samoobronę i Prawo i Sprawiedliwość.
(Tarkowska 2007: 108)
W przypadku nostalgii za PRL-em wśród biednych, zapewne stopień refleksywizacji
przeszłości jest o wiele niższy, niż wśród tych, którzy „zbierali puszki na regałach”. Nie służy
ona już budowaniu wspólnoty przeżywania oraz pokazywaniu dystansu do teraźniejszości,
poprzez specyficzne odniesienia do przeżyć z przeszłości, lecz jest raczej sposobem
określania swej pozycji społecznej oraz sytuacji życiowej w obliczu radykalnych zmian
społecznych, przynoszących, miast obietnicy normalności, pogłębienie się wykluczenia, bądź
też jej „dziedziczenie” (Tarkowska 2000) Nostalgia w obserwacji literackiej staje się
teraźniejszą przeszłością, mającą charakter specyficznego doświadczania relacji z
przedmiotami, przeżyciami pokoleniowymi, etc. Tymczasem dla biednych, staje się
wymiarem wskazującym na kondycję społeczną oraz bezpieczeństwo bezpowrotnie minione.
Doświadczenie permanentnej biedy, mającej już wymiar dziedziczenia, staje się tu
teraźniejszością, która nie ma przyszłości, w której przeszłość i nostalgia za nią stają się
sposobem na budowanie swej tożsamości i stosunku do zmian społecznych. Próby
detemporalizacji przeszłości w dyskursie oficjalnym redukują tego typu odniesienie czasowe
jednostek czy grup społecznych do tęsknoty za autorytaryzmem.
Można by w tym miejscu zadać pytanie, czy w związku z tym, propozycją jaka
wynikałaby z tej analizy jest przyjęcie pluralności perspektyw. Relatywizacja przeszłości, a
43
zatem – norm, które poprzez przeszłość są reprezentowane. By odpowiedzieć na to pytanie,
trzeba najpierw przyjrzeć się, co się dzieje ze zmianą norm, które są reprezentowane. Jak
zostało to już przedstawione w części poświęconej czasowi społecznemu, konflikty norm
podsystemów wywołują temporalizacje, które są tematyzowane jako „przyśpieszenie
wszystkiego”. Przyszłość staje się wysoce niepewna, gdy żadna normatywizacja nie okazuje
się wystarczającym sposobem opanowania niepewności i braku stabilności selekcji.
Można twierdzić, że wszystko się zmieni, gdy zostaną ukończone reformy, bądź gdy
dokona się rewolucja moralna, trudniej jednak utrzymać owe obietnice w obliczu dwóch
obserwacji, których społeczeństwo dokonuje wobec siebie i swego otoczenia. Po pierwsze –
indywidualizacja (zmiana selekcji podstawowej na społeczeństwo-jednostka) powoduje, iż
horyzont oczekiwań jeszcze bardziej się indywidualizuje. Racjonalne jest to, co mieści się w
horyzoncie działań w rozszerzonej teraźniejszości. Zbyt dużo pytań o przyszłość może ową
racjonalność podważyć, poprzez zbyt duży wzrost złożoności, którą trudno zredukować w
komunikacji. Ilustracją tego niech będą choćby słowa byłego doradcy prezydenta RP,
autorytetu w dziedzinie ekonomii, prof. Witolda Orłowskiego, komentującego zawartość oraz
szanse realizacji wspomnianego już Planu Hausnera:
Rząd przyjął właśnie projekt budżetu na rok 2005, który nie wzbudził żywiołowego
entuzjazmu. Analitycy zaczęli pojękiwać - a to, że wpływy ZUS są przeszacowane i być może
trzeba będzie dołożyć dodatkowe 2-3 mld na kolejną operację jego uszczelnienia, a to, że brak
rewaloryzacji rent i emerytur trzeba będzie z nawiązką spłacić rok później, a to, że z planu
Hausnera został tylko planik (nadal nie wiadomo, co z tego jeszcze przyjmie Sejm), a to, że
jak na obecną fazę cyklu koniunkturalnego plany redukcji deficytu budżetowego są zbyt mało
ambitne. Nikt się temu nie powinien dziwić - w końcu analitycy są od pojękiwania, bo gdyby
tego nie robili, banki i fundusze inwestycyjne mogłyby spokojnie zaoszczędzić sobie kosztów
ich zatrudnienia i brać za podstawę planów finansowych dostępne gratis prognozy
Ministerstwa Finansów. (Orłowski 2004)
A zatem – zbyt dużo rozważań o przyszłości mogłoby zakłócić operacje rynku. To
forma deparadoksalizacji, która zakłada, iż stopień ryzyka wynikającego z zaniechania reform
jest wpisany w operacje rynkowe. Lub też świadczyć może o bardzo wysokiej autonomizacji
podsystemu gospodarki wobec innych podsystemów, w tym polityki. O konsekwencjach tego
typu myślenia jeszcze będzie mowa, jednak tu warto podkreślić, iż autonomizacja
podsystemów powoduje, iż pozornie otoczenie może być zredukowane do „szumów” (tak jak
realizacja Planu Hausnera została zredukowana w słowach Orłowskiego). Reformy lub ich
brak
stają się przesłanką do decyzji, ale nie na zasadzie zakładania obu selekcji jako
przesłanek
do
działania.
Obie
selekcje
są
więc
prawdopodobieństwa wzrostu i spadku koniunktury.
uwzględnione
w
szacowaniu
Gospodarka może obejść się bez
44
polityki – to często powtarzane, szczególnie przez przedstawicieli przedsiębiorców zawołanie,
de facto dyskursywizuje zasadę względnej autonomii podsystemów w społeczeństwie
funkcjonalnie złożonym. Orientacja na przyszłość ma unieważnić przeszłość jako wzorzec, a
jednocześnie wskazywać, co z owej przeszłości ma być selekcjonowane do powtórzenia.
„Skoro nie będzie reformy finansów publicznych, należy zachowywać się tak, jakby
problemu politycznego reformy gospodarczej nie było” - można by podsumować rozważania
ekonomistów.
Problem nostalgii może być także ilustracją odtwarzania się przestrzeni doświadczenia
w sytuacji zerwania ciągłości – a mówiąc inaczej – zerwania jasnych powiązań między
wymiarami czasu. Im większa niepewność przyszłości (horyzontu oczekiwań), tym większa
skłonność do poszukiwania już nie tego, co „pod ręką”, jak zostało to opisane w analizie
rozumienia czasu przez Schutza, lecz poszukiwanie świadomych i nieświadomych
(latentnych) przestrzeni doświadczenia (Rosińska 2008). Powracają więc, ku zaskoczeniu
reformatorów zachowania, które do tej pory pojawiały sie w sytuacji doświadczenia
wojennego (wykupowanie artykułów pierwszej potrzeby), lub które kojarzone są z
działaniami opozycyjnymi (strajki). Pojawiają się również zabiegi, które z przeszłości jako
przeżycia oraz pamięci o przeszłości uczynią historię oraz stworzą miejsca pamięci (Nora
1989, Hałas 2004). A te zaś są sposobem na budowę teraźniejszych projektów politycznych
związanych z dyskursem rewolucyjnym (Gawin 2006). Sytuacja niepewności generuje zatem
nowe temporalizacje – nowe powiązania między wymiarami czasu, które wskazują na
nowe/inne rozumienie sensów komunikacji.
ROZDZIAŁ 10. Przyszłość – od przeszłości horyzontu oczekiwań do rozszerzonej
teraźniejszości
Projektem społecznego ładu, który miał być ze swej istoty skierowany ku przyszłości
był w Polsce komunizm. Był on oparty w istocie na podstawowym dla temporalności
nowoczesności założeniu o zerwaniu z tradycją oraz ustanowieniu nowego, bardziej
racjonalnego porządku społecznego. Takie niewątpliwie były ambicje władzy w Polsce po
roku 1945. Analiza ideologii komunistycznej oraz jej ewolucji w Polsce, aż do upadku
45
systemu
komunistycznego,
mogłaby
dostarczyć
materiału,
który
prawdopodobnie
wskazywałby na kolejne próby utrzymania projektu lepszej przyszłości oraz kolejne jego
załamania. Odwołując się do analiz historycznych i socjologicznych można by wykazać, iż
jednocześnie wraz z kolejnymi kryzysami komunizmu bliżej mu było do „realnego
socjalizmu”, w którym stawką już coraz mniej była lepsza przyszłość, a coraz bardziej –
utrzymanie władzy i kontroli. Żadna „lepsza przyszłość”, dzięki realnemu socjalizmowi nie
powstała. Zarówno w sensie zgodności rzeczywistości z projektem, jak i w sensie oczekiwań
społecznych wobec komunistycznej władzy. Jak się wydaje, dowodem na słabnięcie
legitymizacji projektu socjalistycznej utopii może być drastycznie malejąca mobilizacja już
nie tyle społeczeństwa, co aparatu władzy i represji, bo nawet rok 1981 – wprowadzenie
Stanu Wojennego, choć na planie mobilizacji systemu represji można by uznać za dowód
wysokiej zdolności do mobilizacji aparatu władzy i kontroli – trwałość owej mobilizacji była
relatywnie krótka, jeśli wziąć pod uwagę cały okres PRL. Nie chodzi tu jednak o
„rzeczywiste” przyczyny upadku socjalizmu realnego w Polsce, po roku 1945, lecz raczej o
sposób konstruowania temporalizacji tej „zradykalizowanej nowoczesności zorganizowanej”,
jak chce określać projekty komunistyczne w Europie Środkowej i Wschodniej, Peter Wagner.
Stawiając sprawę w najkrótszym, możliwym stwierdzeniu: społeczne przemiany na Zachodzie
i Związku Radzieckim dwóch trzecich XX stulecia zaczęły się od nadania im tego samego
kierunku. Jednakże organizacja nowoczesności była [w socjaliźmie] o wiele bardziej
radykalna niż na Zachodzie, pod względem temporalnych dystansów, formy (stworzenie i
ochrona silnych granic), a przede wszystkim pod względem treści (kolektywizacja i
ograniczenie jednostkowej autonomii). Jednak we wszystkich jego aspektach, należy widzieć
socjalizm jako w istocie epifenomen zorganizowanej nowoczesności, niźli a-, przed- czy
nawet anty-nowoczesną konfigurację społeczną. (Wagner 1994: 101)
Modernizacja w socjaliźmie jest procesem modernizacji o tym samym kierunku i
zasadach, co modernizacja na Zachodzie, a wręcz można powiedzieć, że:
 poprzez zorganizowanie przestrzeni między jednostką (wykorzenianą przez procesy
społeczne), a państwem jako stabilizatorem miała wytworzyć się więź kontroli i
stabilizacji,
 a poprzez radykalną organizację przestrzeni (wyznaczenie granic i różnicowanie swójobcy) oraz próbę organizacji społecznej tożsamości stała się zradykalizowaną formą
zorganizowanej modernizacji.
Radykalizm projektu socjalistycznego wynikał w ogromnej mierze z faktu, iż oparty
on był na wizji stworzenia ładu, bazującego na wysokim zaangażowaniu społeczeństwa, a
właściwie – każdej jednostki w budowę nowego porządku. Dzięki racjonalnemu zarządzaniu i
46
planowaniu, każdy miał znaleźć swe miejsce w podziale pracy i jej efektów (Walicki 1996).
Najważniejsze jednak, iż tak skomponowany ład miał wyeliminować kontyngentność zasad
rynkowych – zarówno z poziomu systemu gospodarczego, jak i z poziomu działań jednostek.
Opanowanie żywiołów społecznych miało prowadzić do ich racjonalnej i sprawiedliwej
kontroli (Poleszczuk 1991: 110). W ten sposób miał być zrealizowany ideał sprawiedliwości.
Takim zasadom podporządkowane miały być działania władzy planującej totalnie – niemal
każdy element życia społecznego podlegał kontroli lub miał jej podlegać. W tym właśnie
sensie, można socjalizm realny uznać za radykalny projekt.
Jak wskazuje Wincjusz Narojek, państwo jako podmiot zarządzający nie tyko
kontrolowało społeczeństwo poprzez instytucje dystrybuujące bez mała każdy element
społecznej rzeczywistości, ale stawało się stopniowo pośrednikiem - „uczestnikiem”
właściwie każdej relacji społecznej. Jednostka konfrontowała się z państwem i jego aparatami
władzy wchodząc niemal w każdą relację społeczną (Narojek 1996, Świda-Ziemba 1997).
Ambicje władzy (zarówno ideologiczne, jak i organizacyjne) można analizować w niemal
każdym podsystemie społecznym. Tu warto zwrócić uwagę na wymiar projektowania i
planowania, które miały być, zgodnie z właściwościami dyskursu rewolucyjnego, sposobem
uzasadniania radykalnych zmian poprzez radykalnie odmienną wizję przyszłości. To
wymagało jednak przyjęcia założeń co do sekwencji działań, które miały doprowadzić do
powstania nowego ładu. Centralny Planista, którego ucieleśnieniem były kolejne instytucje
mające wyznaczać przyszłość rozwoju socjalizmu, począwszy od partii i aparatu władzy, a
skończywszy na urzędach odpowiadających za planowanie, przede wszystkim gospodarcze miał zapewnić nie tylko racjonalną dystrybucję, ale dzięki niej – bezpieczeństwo i stabilność
społeczeństwa. „Punkt startu” dla socjalizmu wymagał podobnej mobilizacji, o jakiej mówi
się w naukach społecznych, gdy mowa o genezie kapitalizmu. O ile w samym urządzeniu
reguł rynkowych odroczona gratyfikacja była elementem racjonalności rynkowej, o tyle
Centralny Planista starał się narzucić taki typ racjonalności odgórnie. Dobrze ukazują to
studia nad strukturą spożycia oraz kontrolą produkcji i konsumpcji w socjaliźmie.
Stanisława Golinowska zwraca uwagę, śledząc strukturę spożycia oraz rolę
„centralnego planisty” w gospodarce socjalistycznej okresu 1945-1985, iż
Model spożycia z tamtych lat odpowiadał propagowanemu w kulturze obrazowi życia w
społeczeństwie budującym socjalizm. Im bardziej ideowy miał być budowniczy nowego
społeczeństwa, tym skromniejsza powinna być sfera jego konsumpcyjnych potrzeb. Rozumiał
on bowiem i akceptował dwie dyrektywy tamtych czasów: prymat produkcji nad konsumpcją
oraz wyższe tempo wzrostu akumulacji niż spożycia, w imię lepszej przyszłości. (Golinowska
1990: 260)
47
Lepsza przyszłość miała być uzasadnieniem dla odroczonej gratyfikacji, już nie w
planie racjonalności jednostek, lecz w planie makrospołecznym. Zresztą, jak pokazuje Jan
Poleszczuk, w sferze bezpieczeństwa socjalnego oraz zatrudnienia, socjalistyczne welfare
state zapewniało pracę społeczeństwu niemal w pełni, nie wiążąc jej z efektywnością
przedsiębiorstw, ani też poszczególnych jednostek – pracowników przedsiębiorstw (Narojek
1991). W tym sensie, „planowanie” było formalnie zapewnione, ale i praktycznie – na
poziomie pewnego minimum funkcjonowania w podstawowych rolach społecznych –
pracownika, członka rodziny, etc. Zatrudnienie było, jak twierdzi Poleszczuk „znaturalizowane”, a zatem nie wymagało teoretycznie zabiegów i planowania w kategoriach
jednostkowych strategii, które oparte są na założeniu, iż indywidualne strategie i aktywność
pozwolą osiągnąć zakładane cele. Wincjusz Narojek, dokonując podobnej obserwacji mówi o
procesie dezekonomizacji życia jednostek w PRL-u – pozbawianiu ich racjonalności wymiaru
ekonomicznej kalkulacji oraz sekwencjonalizacji działań w taki sposób, by były jak
najbardziej efektywne, przede wszystkim na poziomie instytucji i zgodności z jej normami
oraz celami (Narojek 1991: 30-56).
O niemożliwości takiego zorganizowania społeczeństwa nowoczesnego, w którym nie
byłoby mowy o kontyngencji pisano wiele, o czym mowa w pierwszej części tej pracy.
Podobnie jak o upadku projektu Centralnego Planisty. Tu warto odwołać się do
„encyklopedycznej” wręcz analizy Kornaia, na temat „Socjalistycznego systemu”,
demonstrującej, jak próba kontroli powodowała powstawanie niekontrolowalnych układów i
strategii, zarówno społecznych jak i jednostkowych, wynikających z niemożliwości
przetworzenia przez centrum informacji, potrzebnych do podejmowania racjonalnych decyzji
(Kornai 1992). „Ekonomia niedoboru” w efekcie generowała dokładnie odwrotne od
zamierzeń reguły gry. „Miękkie budżetowanie” a więc de facto obowiązujące w komunikacji
między podmiotami gospodarczymi zasady reorientacji celów i zasobów przedsiębiorstw
wprowadzały na poziomie makroekonomicznym głęboki chaos – „planową dezorganizację”
(Poleszczuk 1991: 115). Zaś na poziomie mikro - „Budowniczy nowego społeczeństwa” nie
tylko nie budował w imię lepszej przyszłości, lecz poprzez ingerencję państwa i brak
wolności stawał się pasywny i wyczekujący, a następnie – aktywny w „poszukiwaniu renty”.
Jak pokazuje Wincjusz Narojek,
Najważniejsza zatem przyczyna degradacji społecznego dramatu socjalizmu tkwi w tym, że
osobowość społeczna tyrana, który w strukturze kompetencyjnej kierowanego centralnie życia
48
zbiorowego może przejawiać cechy zarówno przeciwnika, jak i sojusznika ‘szarego
obywatela’ – a więc występuje w istocie w roli arbitra sytuacji – narzuca zarazem
charakterystyczny styl gry interpersonalnej zmagającemu się z losem bohaterowi wydarzeń.
Chociaż ‘szary obywatel’ w konfrontacji z ‘człowiekiem wpływowym’ może występować w
rozmaitych wcieleniach – manifestując uległość, nieustępliwość w egzekwowaniu roszczeń
albo wyniosłe poczucie godności – skala dostępnych mu środków dramatycznego wyrazu jest
w tej grze uboga i jednostronna, ponieważ musi on koncentrować się na szukaniu
symbolicznego kontraktu z partnerem lub widzem na płaszczyźnie doznawanej albo
zagrażającej mu krzywdy. (Narojek 1996: 138)
Narojek starał się także pokazać paradoksy takiego urządzania (konwencjonalizacji, w
terminologii wagnerowskiej, zaproponowanej w pierwszej części tego tekstu): przede
wszystkim współzależności społeczne były analogiczne do systemu feudalnego – zależności
między patronem a jego poddanym, odtwarzane poprzez relacje wertykalne (związane z
dysponentami dóbr dystrybuowanych przez centrum), zastępowały relacje horyzontalne, lub
też niemal zawsze w nich pośredniczyły. Stopniowo jednak ten system wytwarzał
wielowarstwową strukturę zależności poprzez pojawianie się nieformalnych układów,
pozwalających na zdobywanie zasobów z pominięciem patronów. Korzystanie z zasobów
sfery publicznej (związanej z etatem, bądź z dostępem do informacji oraz zasobów formalnie
należących do państwa) nie ograniczało się więc do wąskiej elity (nomenklatury), lecz było
stosunkowo powszechne, choć pozycja w hierarchii decydowała jak duże owe zasoby były.
Narojek wskazuje także, iż zróżnicowanie ról społecznych, związane z funkcjonalnym
zróżnicowaniem społecznym prowadziło do sytuacji, kiedy patron stawał się klientem i na
odwrót (Narojek 1991).
To właśnie na tym polegało odarcie jednostki z godności – bez względu na jej prestiż i
pozycję w hierarchii była ona narażona na bycie klientem. Gęsta sieć układów formalnych i
nieformalnych nie miała stabilnej struktury oczekiwań. Horyzont oczekiwań jednostek był w
istocie oparty na nieustannym poszukiwaniu pewności wobec działań systemu, instytucji oraz
jednostek. Wytwarzanie się takiej nieprzejrzystej struktury współzależności społecznych
prowadziło, w sytuacji malejących zasobów przeznaczonych do dystrybucji, ku temu, co
Narojek nazwał dramatem społecznym, kończącym się dla jednostek istnieniem ogromnego
ładunku niepewności i lęku.
W tym kontekście odwoływanie się do przeszłej teraźniejszości, jakim było
nawiązanie do współzależności w systemie feudalnym jest co prawda obserwacją socjologa,
ale odwołuje się do przestrzeni doświadczeń, która zarówno w dyskursie naukowym, jak i w
dyskursie publicznym staje się ważnym punktem odniesienia. Szczególnie w sytuacji gdy ani
teraźniejszość, ani przyszłość jako „naturalne” horyzonty nowoczesności zorganizowanej nie
49
dostarczają sposobów redukcji niepewności. To wówczas wzrasta potencjał poszukiwania
strategii działania już nie w najbliższej przeszłości, lecz odtwarzania latentnych struktur.
Wykupywanie produktów pierwszej potrzeby w latach 1980/1981 oraz 1989 jest dobrą
ilustracją owych rekurencji, a raczej – rekonstrukcji przeszłej teraźniejszości jako
teraźniejszej przeszłości. Nawiązanie do przestrzeni doświadczenia wojennego oraz
kryzysowego wydaje się tu być ewidentne, na co także wskazują relacje prasowe
(Rzeczpospolita 12.01.1990).
Dla aparatu władzy, tego typu zjawiska są de facto niewidoczne w tym sensie, iż
sposób obserwacji nie pozwala na tematyzację tego typu „skutków ubocznych”, inaczej niż
jako „sabotaż” i „panika”. Aparat władzy w sytuacji wytwarzania się innych form
uspołecznienia – wielowarstwowej struktury współzależności, nie regulowanych ani przez
władzę, ani przez formalne i jawne instytucje (chodzi tu zarówno o opozycję, szczególnie
Podziemie, jak i „szare strefy” i „czarne rynki”) może jedynie zareagować presją na
odtwarzanie własnych granic prawomocności – a więc represjami politycznymi oraz próbami
regulacji tego, co coraz mniej regulowane. W komunizmie wszystko staje się „polityczne” począwszy od decyzji o podwyżce mięsa, a skończywszy na „geście Kozakiewicza”. Niemal
każde
działanie
społeczne
może
być
odczytane
przez
różnicę
„państwo(władza)/społeczeństwo”. Działania kontyngentne, które coraz bardziej są wpisane
w nieprawdopodobieństwo komunikacji nabierają dodatkowego znaczenia, sensu. Ale
jednocześnie są determinowane nie poprzez decyzje i działania w logice poszczególnych
podsystemów, lecz poprzez kontekst, który jest kodowany w relacjach władzy, a te są
przynajmniej do roku 1989, ustalone przez aparat władzy, nie zaś przez społeczeństwo.
„Antypolityczna
polityka”
podziemnej
opozycji
lat
osiemdziesiątych,
choć
intencjonalnie jest skierowana przeciw sferze polityczności, oparta jest de facto już na innej,
fundującej różnicy – między państwem a jednostką, choć w gruncie rzeczy, trudno w
dyskursie opozycyjnym rozdzielić wizję jednostki od wizji obywatela etycznej wspólnoty,
utożsamianej często z wyobrażeniem społeczeństwa obywatelskiego, jako samoorganizacji
społecznej z gruntu a-politycznej. „Chodzi przeto o rewolucję nie polityczną, lecz
'egzystencjalną i moralną' , dzięki której ludzie nauczą sie 'życia w prawdzie' i dobrowolnego
współdziałania, a więc rzeczy zgoła elementarnych, i przynajmniej na pozór, wcale nie
politycznych.”, pisał Jerzy Szacki o filozofii antypolityki. (Szacki 1994: 99) Choć
antypolityka ma być przedpolityczna (ważniejsza oraz pierwotna wobec polityki) i kreowana
w opozycji do porządku państwa, to właśnie państwo jest dla niej podstawowym
50
odniesieniem. Nie zaś, na przykład napięcie między jednostką a społeczeństwem, kluczowe
dla myśli liberalnej.
Jak pokazuje Kornai, próby wprowadzania „socjalizmu rynkowego” prowadziły do
paradoksów, gdy miast mechanizmów motywujących do podejmowania decyzji w oparciu o
rachunek ekonomiczny – a więc zgodnie z reżimem rynkowych regulacji, podmioty
gospodarcze podejmują decyzje bazujące na oczekiwaniach wsparcia przez państwo (spłaty
pożyczek i długów, zaciąganych przez przedsiębiorstwa i administrację, zgoda na podwyżki
płac, etc.) (Kornai 1992: 353-412). Coraz bardziej widać było także rozpad struktury
odroczonej gratyfikacji – zarówno na poziomie przedsiębiorstw i innych podmiotów
gospodarczych, jak i na poziomie jednostek. Możliwość konsumpcji, nawet przy ryzyku
destabilizacji
organizacji
(przedsiębiorstwa,
instytucji
publicznej)
wygrywała
z
dyscyplinizacją skłaniającą do „zaciskania pasa”, inwestowania, oszczędzania, a przede
wszystkim – zwiększania efektywności gospodarczej. Skoro nie działała ta dyscyplinizacja
oraz kontrola granic podsystemów i ich zasad działania, można mówić o rosnącym
nieprawdopodobieństwie odtwarzania podstawowej selekcji nowoczesności zorganizowanej
realnego socjalizmu – między państwem a społeczeństwem. Im mniej zasobów, mniej kontroli
oraz mniej prawomocności posiadało państwo, tym bardziej społeczeństwo przestawało być
obiektem kontroli oraz regulacji.
Co więcej, analizy aparatu władzy, szczególnie niższego szczebla (a więc Komitetów
Wojewódzkich
w
strukturze
partyjnej,
dyrektorów
przedsiębiorstw,
w
strukturze
gospodarczej, czy też naczelników urzędów) wskazują, iż w istocie owa władza urzędnika
była arbitralna, oparta na relacji patron – klient, w której nie przepisy, lecz aparat przemocy
oraz gąszcz przepisów były orędziami kontroli nad jednostkami (Świda-Ziemba 1997, Kozek
Morawski 2005). Miast być hiperracjonalna - przez eliminację kontyngencji (rynkowej) władza realnego socjalizmu była coraz bardziej arbitralna i względna. „Społeczeństwo” jakie
obserwowała władza, z jej narzędziami obserwacji (struktura partyjna i struktura państwowa,
szczególnie z aparatem bezpieczeństwa), które stają się coraz mniej efektywne w
przetwarzaniu i generowaniu informacji, rozpada się na niezorganizowaną masę, która się
sama organizuje (ruch „Solidarności”), wytwarza alternatywne sposoby komunikacji,
poszukuje nowych form bezpieczeństwa i realizacji struktury oczekiwań. Państwo w tym
sensie staje się nieznośnym pośrednikiem w relacjach społecznych, ponieważ jego
pośrednictwo zdaje się coraz mniej gwarantować strukturę oczekiwań. „Społeczeństwo”, dla
państwa przestaje być obiektem poddającym się regulacji.
51
Można to przełożyć, jak się wydaje na strukturę temporalną, która pozwoli nam
zrozumieć kontekst zmiany rewolucyjnego przywracania normalności po roku 1989.
Centrum, które poprzez kontrolę miało opanować teraźniejszość i powieść ku lepszej
przyszłości stopniowo powodowało, zdaniem Elżbiety Tarkowskiej, kształtowanie się
powszechnej w Polsce lat 80-tych postawy prezentystycznej
(Tarkowska 1992).
Teraźniejszość dominuje w perspektywie jednostek, które czują się niepewnie. Odczuwają
zagubienie w życiu społecznym, w wydarzeniach, których są uczestnikami bądź
obserwatorami. Przyczyn postawy prezentystycznej Tarkowska doszukuje się w dwóch
równoległych procesach społecznych powojennej Polski. Pierwszy związany jest z sytuacjami
przełomowymi, w których pojawiają się przynajmniej elementy - jeśli nie w ogóle – chaos,
zakłócenie relacji społecznych. Jego konsekwencją jest brak umiejętności ustanawiania
zarówno własnych, jak i społecznych punktów orientacyjnych w przyszłości i stosunkowo
ograniczone (często mitologizowane) pojmowanie przeszłości. Drugim procesem, który jeśli
nie kreował, to przynajmniej wzmacniał perspektywę Polaków zawężoną do teraźniejszości
były sytuacje zależności, przymusu politycznego, bądź ekonomicznego, który sprawiał, że
jednostki uciekały od własnych wyborów, i miały poczucie braku kontroli nad własnym losem
i delegowały kontrolę nad nim do instytucji przymusu bądź nadzoru. Brak podejmowania
samodzielnych decyzji przez jednostki i różne stopnie ubezwłasnowolnienia przyczyniają się
do rezygnacji z myślenia o przyszłości i podatności na narzucanie wizji przeszłości oraz
teraźniejszości, twierdzą badacze instytucji i ustrojów totalnych, cytowani przez Tarkowską
(Tarkowska 1992, 110-112) Dlatego też Tarkowska mówi o „rozszerzonej teraźniejszości”
jako głównym wymiarze temporalnym, właściwym polskiemu społeczeństwu lat 80-tych XX
wieku.
Wydaje się, że myślenie w kategoriach „rozszerzonej teraźniejszości” towarzyszyło
także Polakom w następnej, już nie analizowanej przez Tarkowską dekadzie lat
dziewięćdziesiątych: (Krzemiński, Władyka, Polityka, 10.03.90): "Wszystko z wszystkim się
zazębia, a świat, ten polski, i ten zewnętrzny co jakiś czas tworzy fakty, wobec których
stajemy zadziwieni i nieprzystosowani. Przeszłość, która dostarczała wzorce i programy
skierowane przeciwko zaskorupiałej rzeczywistości, i dzisiaj już nie wystarcza." Pojęcie
rozszerzonej teraźniejszości, które wprowadza Tarkowska brzmi dokładnie tak samo, jak
pojęcie rozszerzonej teraźniejszości [extended presence] używane przez Helgę Nowotny
opisującą ponowoczesne doświadczenie czasu społecznego (Nowotny 1994, Adam 1990).
Zbieżność nazw nie jest jednak zbieżnością znaczeniową. Dla Tarkowskiej termin ten
odwołuje do sytuacji, w której badane jednostki są w stanie wybiegać w najbliższą przyszłość,
52
ściśle związaną z teraźniejszością (najbliższe dni, tygodnie, miesiące) i odwołujące się do
dalszej przyszłości tylko wówczas, gdy związana byłaby z takimi „wyjątkowymi”
wydarzeniami, jak urlop, egzaminy, święta. Brak w „rozszerzonej teraźniejszości”
konsekwentnego planowania i przewidywania.
Jak wskazują wypowiedzi autorów dzienników, które analizuje Tarkowska,
wnioskując na temat perspektyw temporalnych, często jest to związane, z poczuciem braku
kontroli nad własnym życiem, wpływu na zdarzenia z własnego życia. Znika w tej
perspektywie problem starości i umierania, który dla badaczki analizującej opowieści
biograficzne wskazuje na niechęć do myślenia prospektywnego. „(...) Przyszłość jako
horyzont czasowy ma charakter prywatny, i umieszczona jest w innym niż życie codzienne
czasie” (Tarkowska 1992: 94). Co ważne, Tarkowska nadmienia, że nie jest to specyfiką
wyłącznie polskiego społeczeństwa końca lat osiemdziesiątych, zaś badania na przykład we
Francji wskazują na podobną tendencję do skracania perspektywy odnoszącej się do
przyszłości, na rzecz myślenia o teraźniejszości i ewentualnie bezpośrednio po niej
następującej przyszłości. (Grossin).
Przyczyny postawy prezentystycznej w Polsce wynikają, jak sugeruje Tarkowska z
myślenia, które potocznie określa się mianem „jakoś to będzie”. Tkwią one w systemie
społecznym, który nie stwarzał warunków do myślenia prospektywnego. Codzienność
autorów biograficznych opowieści jest opisywana jako szara, monotonna i jednostajna.
Wyraźne są cechy odwołujące się do anomii społecznej – braku poczucia więzi z innymi
ludźmi, braku zdarzeń, które nadawałyby głębszy sens społeczny wykonywanych czynności i
przekraczałyby wymiar codziennego rytmu życia. Analiza dzienników wskazuje, że Polacy
rzadko postrzegali w latach osiemdziesiątych przyszłość jako otwarty horyzont, w którym
pojawia się wiele możliwości, a teraźniejszość jest źródłem ciągłych wyborów odnoszących
się do przyszłości.
Barwność, pełnia zmian pojawia się jedynie w opisie życia wewnętrznego - stanów
emocjonalnych lub refleksji, kontrastującego z jednostajnością i monotonią czasu
zewnętrznego, czasu w którym wykonywane są czynności codzienne.
Czas wewnętrzny pozwala na ucieczkę od teraźniejszości, od codzienności w inną
rzeczywistość. (…) Analizowane dzienniki ukazują nie tylko codzienność zamkniętą w
wąskich horyzontach czasowych, zawężonych w kierunku przeszłości i przyszłości, ale także
różne sposoby jej poszerzenia – poprzez ucieczkę w przeszłość, poza czas, w inną
rzeczywistość, w czas wewnętrzny i w refleksję nad przemijaniem.” (Tarkowska 1992: 82/83)
53
U progu zmiany transformacyjnej, jak się wydaje, horyzont oczekiwań był
zredukowany do bezpośrednich relacji – do meadowskiego „uspołecznienia” („bycia paroma
rzeczami na raz”, wiązania różnych ról społecznych dzięki odniesieniom temporalnym)
poprzez oczekiwania kierowane wobec najbliższych oraz wobec bezpośrednich patronów. To
co widzialne z perspektywy jednostek, to ich najbliższe otoczenie. Łańcuchy współzależności
między jednostkami, choć stają się wydłużone, choćby poprzez funkcjonalne zróżnicowanie,
a w przypadku realnego socjalizmu, także poprzez uwikłanie w instytucje państwa, w
postrzeganiu jednostek są bardzo krótkie – racjonalne jest to, co służy zasadzie familiarności
(amoralny familizm; Tarkowski 1994). Sieci współzależności nieformalnych były z kolei,
także poprzez system represji, skazane na nieustanną labilność. Prezentyzm polskiego
społeczeństwa wskazywał więc na anomię, ale jednocześnie odnosił do procesu, który jak się
wydaje bardzo trafnie analizował Wincjusz Narojek, pisząc o „małym indywidualiźmie”.
Wedle autora Socjalistycznego welfare state, nowoczesność zorganizowana realnego
socjalizmu wytworzyła swój własny, specyficzny i odmienny od liberalnego proces
indywidualizacji.
[Indywidualizm] polegający na osobistej zaradności w strukturach organizacyjnych.(...)
Radykalne i całościowe rozwiązania w dziedzinie zaspokajania ludzkich potrzeb nie okazały
się dość efektywne, żeby zapewnić obfitość dóbr ani nawet jednoznaczność kryteriów
podziału. (...) Decydujący wpływ na ukształtowanie się indywidualizmu jako zaradności w
strukturach organizacyjnych wywarło najbardziej chyba doniosłe historycznie i znamienne
pod względem ustrojowym rozszerzenie sfery osobistego bezpieczeństwa w związku z
uwolnieniem jednostek od inicjatywy i odpowiedzialności za to, co mogą robić w życiu
zbiorowym. (...) Otwarcie indywidualnych szans życiowych ze społecznym ubezpieczeniem
przed ryzykiem spowodowało zatem charakterystyczny rozdźwięk miedzy osobistymi
motywacjami jednostek oraz obowiązującymi zasadami organizacji społeczeństwa, niosąc ze
sobą największe zagrożenie dla ładu kolektywistycznego. (...) Mały indywidualizm: polega na
maksymalnym wykorzystaniu przez jednostkę możliwości manewru, jakich dostarcza ustrój
oparty na zasadach kolektywistycznych, żeby osiągnąć osobiste cele. (...) Tym, co wyróżnia
'mały indywidualizm' i przeciwstawia go liberalnemu pierwowzorowi, jest okoliczność, że
osobista zaradność w załatwianiu swoich spraw w instytucjach uspołecznionych nie sprzyja na
ogół efektywnemu ich funkcjonowaniu, a więc zmniejsza – a nie tylko niesprawiedliwie
rozdziela – ogólną pulę dóbr służących zaspokajaniu ludzkich potrzeb. (Narojek 1989: 50)
Analizy współzależności społecznych w PRL-u dostarczają sprzecznych, bądź
paradoksalnych obserwacji. Z jednej strony mowa o bezpieczeństwie socjalnym tego
specyficznego welfare state, z drugiej – o niepewności i niemożliwości myślenia o
przyszłości. Jak się wydaje, mamy tu do czynienia z dwoma typami bezpieczeństwa –
bezpieczeństwa egzystencjalnego, definiowanego przez naukowców, wskazujących na
benefity, wynikające z systemu, opartego na pełnym zatrudnieniu, dostarczaniu minimum
54
środków egzystencji, dla każdego oraz bezpieczeństwa jako kategorii percepcji. Stanie się to
bardziej wyraźne, gdy powołamy się na analizy Mirosławy Marody, która mniej więcej w tym
samym okresie, gdy powstawało Socjalistyczne welfare state postawiła tezę o centralnym
znaczeniu problemu (nie-)bezpieczeństwa społecznego w PRL.
Marody na przełomie lat dziewięćdziesiątych wskazywała na problem bezpieczeństwa
jako kwestię zasadniczą dla zrozumienia zachowań społecznych u progu zmiany systemowej.
Struktura oczekiwań wobec instytucji, stanowiła dla Marody „ramy dla poczucia
bezpieczeństwa” jednostek i wyznaczała obowiązywanie lub brak obowiązywania
racjonalności zachowań.
Poczucie zagrożenia [Polaków] jest w tym układzie następstwem rozpadu abstrakcyjnych
regulacji, mediujących między poziomem podstawowych dążeń człowieka a poziomem jego
konkretnych działań; regulacji będących uzewnętrznieniem fundamentalnych zasad
organizacji życia społecznego, charakterystycznych dla społeczeństw typu nowoczesnego, a
jednocześnie uwewnętrznionych poprzez procesy socjalizacji w aparaturze psychicznej
jednostek w postaci specyficznego typu racjonalności. (Marody 1991: 22)
Zdaniem Marody, „odspołecznienie” warunków funkcjonowania jednostek –
powstanie struktury norm, z zasady labilnych i nieprzejrzystych, bo stale łamanych, sprawia
iż horyzont oczekiwań jednostki jest ograniczony, zaś miast widzieć ograniczenia systemowe,
uwewnętrznia ona brak bezpieczeństwa oraz porażki w indywidualistycznym dążeniu do
„załatwiania”.
Ryzykując pewne uproszczenie można powiedzieć, że silne wyeksponowanie społeczne
jednostki wzmaga u niej poczucie zagrożenia realizowanych celów, natomiast społeczne
skrępowanie przyczynia się przede wszystkim do obniżenia jej samooceny. (Marody 1991:
28).
Stąd centralne dla zrozumienia problemu bezpieczeństwa jest tu rozróżnienie na strach
oraz lęk. O ile ten pierwszy skierowany jest wobec konkretnych obiektów, ten drugi oznacza
stan względnie permanentnej niepewności, wynikający z labilności norm, które mają
„zabezpieczać” oczekiwania w interakcjach. Jednostce brak wiedzy o tym, co obowiązujące,
co niepodważalne w relacjach społecznych.
Odspołecznienie rzeczywistości społecznej [odebranie jej sensów] sprawia, iż wiedza tego
typu przestaje istnieć, jednostka staje w obliczu Nieznanego, które przy każdym działaniu
musi na nowo oswajać. Miejsce konkretnych strachów zajmuje lęk będący zgeneralizowanym
oczekiwaniem na pojawienie się niebezpieczeństw, tym groźniejszych, że nie mogą być
zawczasu zidentyfikowane. Behawioralnym korelatem tej zmiany motywacyjnej jest wzrost
irracjonalności jednostkowych działań, wzrost ogólnego poziomu agresji, jak również
55
obniżanie się progu wyzwalania zachowań agresywnych. Wszystkie te cechy są pochodną
stopnia dezorganizacji życia społecznego. (Marody 1991: 23)
Bezpieczeństwo egzystencjalne nie wiązało się, jak można wnioskować z zestawienia
perspektywy Marody z perspektywą Narojka, z bezpieczeństwem w samoobserwacji
społeczeństwa. Ani państwo (władza) nie zapewniało stabilności współzależności, ani też
społeczeństwo nie rozpoznawało takiej struktury oczekiwań, która by zapewniała rekurencję
działań i obserwacji, a zatem – która by pozwalała na autopoiesis.
Jeśli odniesiemy to do problemu nieprawdopodobieństwa komunikacji, okaże się, że
przynajmniej pod dwoma zasadniczymi względami, komunikację w PRL-u cechował wysoki
stan jej nieprawdopobieństwa. Po pierwsze – współzależności społeczne nie były regulowane
mediami komunikacji w takim stopniu, jak w wytwarzaniu się społeczeństwa nowoczesności
zorganizowanej w Europie Zachodniej. Struktura oczekiwań nie była w PRL-u regulowana
medium pieniądza (Narojek 1991, Kula 1983b), a z kolei medium polityki (władza/brak
władzy) interpenetrowało każdy podsystem społeczny, warunkując w nim komunikację. Po
drugie zaś, nieprawdopodobieństwo komunikacji dotyczyło struktury oczekiwań – takiego
sposobu wiązania przeszłości z przyszłością, który dostarczałby przesłanek do podejmowania
decyzji dotyczących interakcji, a zatem – byłby sposobem obserwacji, opartej na kodzie,
obowiązującym w danym podsystemie społecznym.
Mówiąc mniej abstrakcyjnie – chodzi tu o to, iż biorąc pod uwagę na przykład
działania w sferze gospodarczej, jednocześnie trzeba było uwzględniać obserwację relacji
politycznych oraz odwoływać się do nieprzejrzystych zachowań decydentów - dysponentów
zasobów gospodarki niedoboru. Obserwacja w kategoriach „podwójnej struktury”, jak się
wydaje ma swoje korzenie właśnie w tego typu współzależnościach – w obserwacji
nieprzejrzystości komunikacji w ramach systemu społecznego zróżnicowanego funkcjonalnie,
choć bynajmniej nie z wysoką autonomizacją jego podsystemów.
Trudno nie odnieść hipotez o indywidualizacji postaw oraz o indywidualizacji
niebezpieczeństwa do tez Eliasa o procesie indywidualizacji, jako procesie, w którym
pomimo wydłużających się łańcuchów współzależności, jednostki dostrzegają coraz większe
napięcie między wspólnotą (społeczeństwem), a swą indywidualną tożsamością, której trzeba
bronić (vide dyskurs o „godności”). Indywidualizowane są zatem także horyzonty oczekiwań.
To jednak, w sytuacji wysokiego nieprawdopodobieństwa komunikacji nie prowadzi do
zwiększenia aktywności w wiązaniu różnych typów współzależności („rozszerzaniu
teraźniejszości”, w imię bezpiecznej przyszłości), lecz wręcz przeciwnie – przynosi poczucie
56
braku perspektyw (Nowotny 1994). Skoro szanse na interakcję (rekurencję operacji) są tak
nikłe, to po co się komunikować poprzez uogólnione zasady interakcji, na takiej zasadzie,
która wiązałaby w relatywnie stabilny sposób decyzje jednostek oraz instytucji, z normami,
które przynajmniej z założenia określają działanie w danym podsystemie? Nieprzejrzystość
komunikacji jest więc problemem, który odwołuje do kwestii powiązania na poziomie
teoretycznym zasad komunikacji i działania. Analizując dyskurs dotyczący zmiany społecznej
w Polsce nie tylko po roku 1989, ale przynajmniej w okresie go poprzedzającym – tu kwestią
perspektywy obserwatora będzie, czy chodziłoby o lata bezpośrednio poprzedzające upadek
komunizmu, czy też szukać się będzie „długiego trwania” - można dojść do wniosku, iż
stajemy przed problemem relewantności teoretycznej takich opisów zmiany, które zakładają
prawdopodobieństwo komunikacji.
Przedstawienie „historii horyzontu oczekiwań”, a więc przeszłej przyszłości miało na
celu wskazanie na potencjalne ciągłości i nieciągłości w tym, jak obserwowane były
interakcje oraz zmiana społeczna przez społeczeństwo. Niewątpliwie na tym poziomie
generalizacji trudno byłoby mówić o zróżnicowaniu grupowym tego postrzegania (a zatem o
współzależnościach definiowanych przez hierarchię, a nie temporalność), niemniej
dotychczasowa analiza pozwala nam pokazać, iż dzieje przełomu i zmiany transformacyjnej
w Polsce to nie dzieje przejścia między dwoma modelami społeczeństwa, lecz obserwacja
zmiany sposobu obserwacji społeczeństwa. Na tej podstawie, możemy powiedzieć, iż historia
„horyzontu oczekiwań” w stosunkowo krótkiej perspektywie dziejowej, cechuje się
niepewnością, nieciągłością oraz jest relatywnie ograniczona do tego, co najbliższe.
Nowoczesność
zorganizowana
socjalizmu
socjalizuje
do
kooperowania
z
niebezpieczeństwem, a tylko czasami – z ryzykiem. Nieprawdopodobieństwo komunikacji
postawiło problem bezpieczeństwa jako stabilności oczekiwań.
Parsonsowska zasada zgeneralizowanych mediów komunikacji, umożliwiających
komunikację między ego i alter, uogólniona do zasady AGIL oraz przyjęcia podziału systemu
społecznego, a także tradycja interakcjonistyczna, jak się wydaje, poszukiwały rozwiązania
problemu podwójnej kontyngencji w procesie generalizacji norm. Racjonalnym miało być
takie działanie, które oparte jest na wytworzonych w interakcjach, uogólnionych zasadach
uprawdopodobniania komunikacji poprzez system norm. Tymczasem „rzeczywistość”
społeczeństwa polskiego okresu transformacji stawia przed nami problem komunikacji przy
zredukowanej zasadzie uogólniania norm.
Nie chodzi tu naturalnie o sugestię, iż rzeczywistość społeczna była oparta na słabszej
normatywizacji (o umoralnianiu nie wspominając), niż bywa to gdzie indziej i w innych
57
okresach historycznych (szczególnie jeśli strategią porównywania jest odnoszenie do modelu
nowoczesności i modernizacji), lecz raczej o to, jak obserwowana była owa rzeczywistość,
zarówno przez naukowców, jak i przez społeczeństwo. Niniejsza analiza w gruncie rzeczy
poprzestaje na obserwacji tego, jak inni (naukowcy, politycy, publicyści, a także pracownicy) obserwują i obserwowali polskie społeczeństwo. Jej ambicją jest refleksywizacja
owej obserwacji – to jest odniesienie jej do zasad, którymi ta obserwacja się rządziła oraz
próba wyciągnięcia wniosków dotyczących tego, jak inaczej można obserwować.
Warto więc raz jeszcze powrócić do problemu przedstawionego w drugiej części tego
tekstu, poświęconej problemowi komunikacji i jej temporalności, szczególnie w aspektach,
które problematyzował Niklas Luhmann (Luhmann 2008). Paradygmat nowoczesności
skłaniałby do poszukiwania mechanizmów stabilizujących poprzez odniesienia do struktur
normatywnych oraz porównywania „zdjęć” społeczeństwa, gdy mowa o zmianie. „Chaos
normatywny”, o jakim pisano analizując lata osiemdziesiąte, a później dziewięćdziesiąte, XX
w., w Polsce skłania do przyjęcia perspektywy, która ów chaos proponuje opisać nie jako
dysfunkcję i dewiację, lecz jako stan, w którym ukazuje się nam złożoność komunikacji i jej
prawdopodobieństwa. W tym sensie, „prezentyzm” polskiego społeczeństwa, jeśli uznać tę
obserwację za zasadną, nie jest efektem wyłącznie załamania się systemu socjalistycznego,
lecz może być odczytany jako punkt wyjścia do przemyślenia zasad obserwacji zawartych w
paradygmacie nowoczesności, szczególnie „nowoczesności zorganizowanej”, której socjalizm
miał być emanacją. Nie mówi się tu jednak o rozpadzie nowoczesności jako takiej, bo to by
było kompletnie nieuprawnione w świetle założeń teoretycznych, przyjętych w tej pracy.
Chodzi raczej o pokazanie, jak obserwacja złożoności, której dokonuje się w dyskursie
zorganizowanej nowoczesności stara się eksternalizować jako dysfunkcje to, co w dyskursie
ponowoczesnym uznaje się za element komplementarny wobec tego, co mówi się o
społeczeństwie (i np. jego sposobach integracji). Czy jest to otoczenie systemu, czy margines,
czy też niepewność. Starać się więc będziemy mówić o problemie ryzyka, jako jednym z
problemów centralnych dla obserwacji temporalizacji we współczesności. Choć termin
ryzyko, w przeciwieństwie do terminu bezpieczeństwo używany był sporadycznie w
analizach społeczeństwa polskiego zarówno przed, jak i po 1989, jeśli już pojawia się, to jako
przeciwieństwo bezpieczeństwa, a więc – bardzo często, po prostu – zagrożenie. O tym, iż
problem bezpieczeństwa był tematyzowany w dyskursie (przed-)transformacyjnym już
wiemy. Chcąc zaobserwować jego „negatyw” - drugą stronę selekcji, dobrze odnieść
obserwacje Polski do obserwacji opartych na paradygmacie późnej nowoczesności.
58
10. 1. Oczekiwania wobec przełomu
Na podstawie analiz tematyzujących kwestię bezpieczeństwa i indywidualizacji,
możemy postawić dwa pytania:
Jak możliwe było odtworzenie świata, gdy z większości relacji „wypadło” państwo?
Takie pytanie wypadałoby zadać, gdy myśli się o analizach Narojka, dotyczących
socjalistycznego welfare state. Doświadczenie PRL-u postawiło w szczególnie intensywny
sposób napięcie między społeczeństwem, a państwem. Tymczasem nowe reguły, już nie tylko
gospodarki, budowały ład na napięciu między państwem i społeczeństwem, a jednostką. Z
jednej strony, jak zostało to przedstawione w poprzedniej części, państwo implicite wiązało
się
z
blokowaniem
reform,
z
niebezpieczeństwem
opanowania
żywiołu
zmian
(rewolucyjnych) przez aparat państwa (biurokrację, grupy interesu, etc.). Z drugiej, to
przedsiębiorcza jednostka była przeciwstawiana roszczeniowym grupom społecznym i
społeczeństwu homini etaticus.
Jaki ład powstał w miejsce chaosu normatywnego i braku bezpieczeństwa
społecznego? - można by spytać się próbując kontynuować tropy analityczne Mirosławy
Marody. W dyskursie krytycznym wobec normalizacji mieliśmy do czynienia z myśleniem o
barierach i niemożliwościach stworzenia nowego ładu, o „utraconej dynamice”. W tym
kontekście, okres przed rokiem 1989 zachowuje ciągłości z okresem transformacji. Staje się
to przedmiotem namysłu, generującego myślenie o IV RP. Nie ma jednak w tym dyskursie
miejsca na refleksję współzależności między gospodarką, a społeczeństwem i polityką. Być
może z wyjątkiem analiz Jadwigi Staniszkis, główny nurt krytyki normalizacji skupia się na
kwestiach politycznych oraz na ewentualnym traktowaniu poszczególnych podsystemów
gospodarczych, bądź grup społecznych w obrębie kategorii, które im odpowiadają. Gdy pisze
się o rolnictwie, raczej nie rozważa się kwestii problemów światowych rynków artykułów
spożywczych i ich ewentualnego wpływu na przyszłość rolników. Gdy pisze się o demokracji
i partiach politycznych, raczej nie pisze się o współzależnościach między rozwojem rynków
kapitałowych oraz drobnej przedsiębiorczości, a zmianami struktury społecznej. Chyba, że
mowa o grupach interesu, które zatrzymały modernizację.
Jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych Narojek pisał, wskazując na napięcia
między tworzeniem się demokracji a tworzeniem kapitalizmu:
Żeby zaś uniknąć destabilizacji społeczeństwa w okresie przebudowy, również działanie
mechanizmów rynkowych winno być miarkowane i dostosowane do wytrzymałości ludzi nie
59
nawykłych dotąd podlegać bezwzględnemu przymusowi ekonomicznemu. (Narojek 1996:
221)
Dyskurs radykalnego powrotu do normalności przeczył słowom Narojka o tyle, że jak
się okazało, zmiany o maksymalnym wektorze przyśpieszenia zostały dokonane, zaś ład
demokratyczny utrzymany. Można zatem się spytać, co takiego sprawiło, iż wobec tak
dramatycznych zmian, dyskurs transformacyjny w Polsce utrzymał swą prawomocność i
dominację w wersji radykalnego powrotu do normalności?
10.2. Kapitalizm jako podstawa transformacji
„Powrót do normalności”, jak to już zostało przedstawione zakładał, iż zmiany
społeczne po roku 1989 miały być oparte na stworzeniu stabilnego systemu gospodarczego,
opartego na gospodarce wolnorynkowej oraz demokracji jako formie porządku politycznego.
„Naturalizacja” zmian gospodarczych sprawiła, iż w dyskursie transformacyjnym, jak się
wydaje główne spory toczyły się o kształt demokracji – porządku politycznego. I na porządku
politycznym skupia się gros analiz dotyczących transformacji. Powstanie kapitalizmu w
Polsce, jego legitymizacja oraz funkcjonowanie zaś stało się domeną głównie ekonomistów.
To kategorie z dyskursu ekonomicznego i to o określonej jego wersji – ekonomii
neoklasycznej zdawały się i zdają nadal wyznaczać prawomocność analiz funkcjonowania
gospodarki wolnorynkowej w Polsce (Kochanowicz 2007).
Starając się wskazać na możliwość innej obserwacji zmiany społecznej w Polsce po
roku 1989 warto jednak spojrzeć na zmiany gospodarcze oraz ich implikacje społeczne
poprzez aparat pojęciowy proponowany w tej rozprawie – a więc poprzez kategorie związane
z koncepcjami czasu społecznego. Choć analiza przekształceń gospodarczych oraz
definiowanie kapitalizmu w Polsce po roku 1989 wymagałoby oddzielnych rozważań lub też
znaczącego rozszerzenia niniejszej analizy, warto podjąć wysiłek zrozumienia zmian
społecznych z perspektywy tego, w jaki sposób podsystem gospodarczy tworzy
współzależności z innymi podsystemami oraz jakie wymiary temporalne w nim się pojawiają,
a które obecne są w dyskursie na temat sfery gospodarczej w Polsce. Interesować w dalszej
analizie będzie nas szczególnie zmiana w wymiarze pracy i rynku pracy jako tych elementów
podsystemu gospodarczego, które stały się przedmiotem analiz wskazujących na sytuację
społeczeństwa polskiego przed przełomem roku '89. Kwestia oczekiwań oraz bezpieczeństwa
60
(zarówno w sensie bezpieczeństwa egzystencjalnego, jak i bezpieczeństwa jako kategorii
percepcji) wydają się być dobrą ilustracją dla zrozumienia zmiany społecznej.
Paradygmat nowoczesności zorganizowanej oznacza, iż podsystemy społeczeństwa
funkcjonalnie zróżnicowanego to systemy względnie izolowane – wykonujące swe
obserwacje i działania w oparciu o podstawowe selekcje (kody i programy) pozwalające na
rozpoznanie systemu i jego otoczenia (Luhmann 1982). Upraszczając i używając innego
języka niż z teorii Luhmanna, tworzą one swą racjonalność, która pozwala na utrzymanie
systemu oraz komunikację z innymi. Dzięki oczekiwaniom, zawartym w rolach społecznych,
możliwa jest komunikacja wewnątrz systemu i z jego otoczeniem. Podsystem ekonomii,
selekcjonując wedle kodu płaci/nie płaci (w starszej wersji - własność/brak własności)
porządkuje swą „rzeczywistość”. Racjonalność gospodarki rynkowej opiera się na zasadzie, iż
komunikację w gospodarce regulują kwestie oczekiwań co do płatności, regulowane na
wolnym rynku. Rynek dokonuje regulacji, miast centrum (np. państwa). Taka racjonalność
została uznana za bardziej efektywną i bardziej... racjonalną w konkurencji między radykalną
formą nowoczesności zorganizowanej komunizmu, a kapitalizmem Europy Zachodniej i
Stanów Zjednoczonych.
W dyskursie powrotu do normalności państwo nie tylko stało się elementem
szkodzącym regulacjom wolnego rynku, ale stało się antytezą tego drugiego. Choć
nowoczesność zorganizowana w wersji kapitalistycznego welfare state nie zakładała wcale
takiej redukcji funkcji państwa, w „powrocie do normalności” racjonalności wolnorynkowej
został nadany paradygmat neoliberalny. Im mniej państwa, tym lepiej. Nie miejsce tu, by
analizować implikacje takiego założenia (czy też trafność takiej generalizacji dla całej
polskiej gospodarki), ale warto zatrzymać się na kwestii deregulacji gospodarki, a szczególnie
rynku pracy, bo to właśnie na rynku pracy, wycofanie się państwa z relacji, o których pisał
Narojek oznaczało radykalną ekonomizację tego, co było „zdezekonomizowane”.
Deregulacja rynku pracy to w jej czystej formie - „ograniczenia prawnych form kontroli rynku
pracy” (Frieske 2003, 12).
Szerzej, jest to „usuwanie ograniczeń w swobodnym działaniu rynku pracy (Gregg, Manning
1997, 395), zwiększenie swobody działania podmiotów gospodarczych i zmniejszenie
państwowej regulacji w dziedzinie zbiorowych stosunków pracy (Wiśniewski 1999, 37).
Odpowiednio do wymienionych wcześniej form regulacji rynku pracy, kierunki deregulacji
obejmują reformy zwiększające role sił rynkowych i swobodę działania podmiotów w zakresie
systemu zabezpieczenia społecznego, płac minimalnych, ochrony stosunku pracy i uprawnień
związków zawodowych. (Kwiatkowski 2003: 19)
61
Można przyjąć, iż dwie generalne przesłanki stały za postulatem deregulacji rynku
pracy: przekonanie o racjonalności działania wolnego rynku i jego samoregulacji oraz niechęć
wobec biurokracji, jako elementów starego porządku, zdetemporalizowanego w wyobrażeniu
biurokracji jako rzeczywistości niemal wyłącznie socjalistycznego welfare state. Deregulacja
miała oznaczać i wciąż w dyskursie normalizacyjnym oznacza, iż bardziej efektywne i
racjonalne są takie formy kooperacji między pracodawcami a pracownikami, a także między
podmiotami gospodarki, które pozostawiają maksimum decyzji w rękach stron zawierających
kontrakty,
kodujących
wedle
zasady płaci/nie
płaci.
Oczywistością
w
dyskursie
normalizacyjnym było przyjęcie, iż deregulacja oznacza zwiększenie efektywności całej
gospodarki. A zatem prowadzi do rozwoju społeczeństwa, poprzez zwiększenie się jego
dobrobytu. Przeszłość – czyli socjalistyczne welfare state jest tu synonimem nieracjonalności.
Państwo oraz regulacje prawne, w dużej mierze powstałe w owej odmianie welfare state
oznacza biurokrację, skrępowanie przepisami oraz generowanie kosztów w miejscu, gdzie
porozumienie stron miałoby zapewnić najefektywniejsze rozwiązanie. Jak pisze Mieczysław
Kabaj,
Deregulacja to niemal magiczne słowo, powtarzane codziennie w mediach opanowało ono
umysły ekonomistów, rodząc nadzieję na rozwiązanie problemów, których przyczyny leżą
jednak głównie w sferze polityki makroekonomicznej: wzrostu gospodarczego, popytu,
inwestycji, stopy procentowej, kursu walutowego i importu bezrobocia (Kabaj 2003: 69)
Kabaj jednocześnie próbuje zdiagnozować polski rynek pracy pod względem jego
elastyczności.
Po pierwsze zauważa, iż jeśli elastycznością jest kwestia ruchliwości zatrudnionych
(zwalniania i zatrudniania na umowy o pracę), to warto zwrócić uwagę, iż dotyczył ów proces
w roku 2003 3,5 mln pracowników, na 10 mln pracujących.
W 2001 r. pracodawcy zwolnili ponad 470 tys,. Pracowników, co oznacza, że wypowiedzenie
z pracy otrzymało w każdym dniu roboczym blisko 1,9 tys. pracowników. Czy to mało czy
dużo, czy istotnie rynek pracy jest bardzo sztywny – jak twierdzą pracodawcy, niektórzy
ekonomiści, politycy i publicyści – skoro w każdym roku prawie 3-3,5 mln osób zmienia
pracę na nieco ponad 10 mln pracowników najemnych.(Kabaj 2003:72)
Po drugie, maleje ilość wypowiedzeń (ze strony pracowników), zaś stale rośnie – ilość
zwolnień, co wskazuje na to, iż regulacje mające przynajmniej w dyskursie normalizacyjnym
wskazywać na spętanie pracodawców, de facto dają dość dużo swobody.
62
Można więc powiedzieć, iż deregulacja rynku pracy, choć postulowana w formie coraz
bardziej zdecydowanej, już ma miejsce na polskim rynku pracy. Istotne tu jest to, iż taki typ
deregulacji przenosi i ma przenosić komunikację z poziomu grup społecznych tudzież
podmiotów takich jak państwo – przedsiębiorstwa, na poziom indywidualnych porozumień i
ustaleń. Polacy mają samodzielnie pracy szukać, a państwo winno zapewniać minimum
ochrony warunków pracy oraz przestrzegania reguł stabilizujących zasadę kontraktu tudzież
efektywności wymiany gospodarczej.
Analizy deregulacji rynku pracy zdają się nie tylko dekonstruować przekonanie, iż
polski rynek pracy jest sztywny, lecz także wskazują na nieoczywistość związku między
regulacjami prawnymi i kontrolą państwa, a efektywnością gospodarki (Winczorek 2003).
Nie to jednak jest najbardziej istotne dla tej analizy. Chodzi tu raczej o wskazanie
zasady organizującej ten dyskurs – odpowiedzialność za relacje jest przenoszona z centrum na
podmioty gospodarcze oraz na prawo jako ramy wymiany ekonomicznej.
Deregulacja implikuje, iż ograniczenia szeregu uprawnień (np. płacy minimalnej,
zasiłków, w przypadku bezrobotnych, roli związków zawodowych) spowodują naturalną
regulację rynku, poprzez zmianę zachowań jednostek: zaczną one być bardziej aktywne i
mniej roszczące, gdy okaże się, że „koszty” pozostania bez pracy, bądź utrzymywania
przywilejów są wyższe, niż potencjalne profity wynikające z udziału w dynamicznie
rozwijającym się rynku. Stoi za tym w istocie zasada odroczonej gratyfikacji - mniej pomocy
teraz, by w przyszłości czerpać większe profity (a jednocześnie zmniejszać obciążenia
państwa).
Tyle, że jest to założenie dotyczące już jednostek, które mają ową zasadę
uwewnętrznioną, wraz z przekonaniem, iż działania
w obrębie instytucji przyniosą
spodziewane efekty (gratyfikację).
Wedle tej samej zasady została przeprowadzona reforma systemu emerytalnego.
Pieniądze mają zmierzać za ubezpieczonym – być „znaczone” jego indywidualną
efektywnością (zarobkami). Reforma miała przede wszystkim zapewnić przetrwanie systemu
ubezpieczeń w obliczu zmian demograficznych oraz zwiększyć jego efektywność, tudzież
także sprawiedliwość (związanie wysokości benefitów ubezpieczeń z indywidualnymi
wkładami do systemu ubezpieczeń). Znów, warto tu zwrócić uwagę na nieoczywistość
związków między racjonalnością reformy, a jej skutkami dla rynku pracy:
Reforma emerytalna wprowadziła dla pracowników silne zachęty do uczestnictwa w rynku
pracy, nie zwiększyła natomiast bodźców do zatrudnienia dla pracodawców. Obniżenie składki
emerytalnej, które mogłoby takie bodźce uruchomić, nie było możliwe z powodu obecnych, a
tym bardziej przewidywanych w przyszłości (przy uwzględnieniu procesów
63
demograficznych), kosztów zabezpieczenia emerytalnego. W związku z tym należy się
spodziewać, że pracodawcy będą nadal chcieli ograniczać socjalne koszty pracy przez
zatrudnianie nieformalne lub stosowanie form nietypowych. Takie ich działania spowodują
ograniczenie ochrony emerytalnej osób w ten sposób zatrudnianych. (Czepulis-Rutkowska
2003:112).
Efektem powyższych procesów jest zatem przeniesienie odpowiedzialności za
funkcjonowanie na rynku pracy oraz za swe bezpieczeństwo w przyszłości, na jednostki.
Oczywiście dotyczy to w różnym stopniu, różnych grup społecznych, jednak zasada
przeprowadzania zmian wydaje się tu dość czytelna. Deregulacja zakłada przeniesienie
ciężaru podejmowania
decyzji
o aktywności
na jednostki, ponieważ
mają one
uwewnętrznione zasady odroczonej gratyfikacji. W imię profitów w przyszłości, wyrzekają
się uprawnień dziś. I są stosunkowo pewne, iż owe profity na nie czekają.
Jeśli powrócimy do opisów kwestii bezpieczeństwa oraz oczekiwań wobec siebie,
innych oraz wobec państwa, przedstawionych tu w analizach Wincjusza Narojka oraz
Mirosławy Marody, to warto zwrócić uwagę na to, iż to państwo przestało być gwarantem
bezpieczeństwa egzystencjalnego w takim stopniu, w jakim było nim w socjalistycznym
welfare state. Wydaje się to być oczywistością. Szczególnie jeśli dodamy, iż implicite
przyjęto, że percepcja bezpieczeństwa będzie rosła wraz z większą racjonalnością decyzji
gospodarczych, zwłaszcza na poziomie mikro – zawieranych kontraktów, umów o pracę, etc.
O tym, iż założenie nie musi być tak naturalne, jak normalność transformacji,
wspomina Kazimierz Frieske, podsumowując analizy kwestii deregulacji rynku pracy:
W sumie wypada stwierdzić, że jeśli wyłania się z tych tekstów jakakolwiek wspólna teza, to
ma ona przede wszystkim charakter przestrogi mówiącej, że nawet gdyby miało być tak, iż z
deregulacją rynku pracy warto wiązać rozmaite nadzieje na poprawę jego kondycji – co wcale
nie jest takie pewne – to i tak może się łatwo okazać, że to, co chcielibyśmy mieć za sukces,
dotkliwie boli – tyle, że już poza polem całej operacji (Frieske 2003: 13)
Frieske sugeruje więc, iż trudno dostrzec efekty zmian gospodarczych, ograniczając
się do analiz ekonomicznych czy prawnych (choć i te wydają się wskazywać na
nieoczywistości założeń ekonomii neoklasycznej). Nie chodzi tu o wykazywanie ograniczeń i
problemów związanych z redukcją złożoności, jakiej dokonuje się w nowoczesności
zorganizowanej, lecz raczej o wskazanie na logikę zmiany. W dyskursie ekonomicznym
deregulacja definiowana jest jako niezbędny proces, zgodny z założeniem liberalizacji rynku.
Efekty ekonomiczne tego procesu są postrzegane poprzez przyszłość modernizacji według
modelu mającego prowadzić do konwergencji. Odniesienia do gospodarek rozwiniętych
64
uzasadniają decyzje deregulacyjne, bo deregulacje w gospodarkach rozwiniętych mają być
przyczyną ich rozwoju. Społeczeństwo ma być więc beneficjentem zmian gospodarczych.
Jak zatem realizowana była i jest owa zmiana polegająca na zmianie sposobu regulacji
relacji między podmiotami gospodarczymi – organizacjami oraz jednostkami na rynku?
Logiką zmiany jest tu indywidualizacja, która jest sposobem redukcji złożoności także w
podsystemie gospodarki. Te operacje, które do tej pory były zapośredniczone przez centrum
(podejmujące decyzje) przenoszone są na poziom lokalny lub indywidualny. Tym samym
problem, przed jakim stanęły społeczeństwa nowoczesności zorganizowanej – koordynacji
działań przez centrum, znajduje swe rozwiązanie w równoczesnym do gospodarek
rozwiniętych, budowaniu modelu neoliberalnego w Polsce. Przyszłość społeczeństwa
przechodzącego modernizację staje się w ten sposób zbieżna z teraźniejszością i teraźniejszą
przyszłością społeczeństw rozwiniętych. Zmiany gospodarcze ponownie mają więc stać się
„awangardą” innego projektu nowoczesności, już nie zorganizowanej, lecz nowoczesności
późnej (Wagner 1994). Deregulację gospodarczą można wszak uznać, za proces
dekonwencjonalizacji – kryzysu dotychczasowego sposobu budowania instytucji. W tym
kontekście, projekt modernizacji w Polsce po roku 1989 był oparty na rozwiązaniu kryzysu
nowoczesności
zorganizowanej.
Choć
wszystko
wskazuje,
na
poziomie
dyskursu
normalizacyjnego, czy nawet rewolucyjnego (z jego „Autostradami...”), iż przed nami
„normalna”
nowoczesność
zorganizowana,
w
istocie
tworzymy
ponowoczesność
„zdezorganizowaną”, można by upraszczając rozwinąć myślenie Petera Wagnera (Wagner
1994)
Aby uchwycić zmianę modelu nowoczesności w obrębie podsystemu gospodarczego i
wskazać na jej implikacje dla zmiany społecznej, przy zastosowaniu aparatu wypracowanego
w tej analizie, warto skoncentrować się na problemie ryzyka, bezpieczeństwa oraz horyzontu
oczekiwań. To one zaprowadzą nas do odpowiedzi na pytanie – co się dzieje z horyzontem
przyszłości, gdy odrzucić obserwację w paradygmacie zmiany modernizacyjnej jako imitacji
bądź rewolucji.
10.3. Przełom roku 1989
Jak się wydaje, można w tym miejscu postawić hipotezę, iż przełom, z perspektywy
percepcji
niepewności
nie
był
tak
wielkim
przełomem.
Niepewność
jako
nieprawdopodobieństwo komunikacji pozostaje problemem aktualnym i wartym analizy, jeśli
65
próbuje się zrozumieć proces zmiany społecznej w Polsce po roku 1989. Przełom tego roku
był jedynie nową formą niepewności (nieprawdopodobieństwa) komunikacji. I to właśnie w
sposobie komunikacji w czasie wyraża się nowy rodzaj niepewności oraz sposobów na jej
redukcję.
Badania nad kulturą gospodarczą w Polsce wskazują na ważne tropy, które jak się
wydaje, mogą dostarczyć na razie hipotetycznych obserwacji, już nie z poziomu dyskursu
publicznego (choć i w nim „ślady” takich sposobów obserwacji społecznej znajdziemy), lecz
w dyskursie dotyczącym rynku pracy oraz zarządzania, szczególnie w przedsiębiorstwach.
Oczekiwania społeczne wobec nowych przedsiębiorstw, nowych pracodawców, a w
gruncie rzeczy – wobec całej gospodarki były określane przez pracowników jako
wyobrażenie w pełni racjonalnej organizacji, która w doskonały sposób potrafi wiązać ze sobą
interesy i oczekiwania jednostek, z interesami i rozwojem organizacji. Świadczy o tym mowa
o legitymizacji „kapitalizmu bez kapitalistów” (Szelenyi, Townsend 1998). Choć reguły
ekonomicznej racjonalności były na ogół akceptowane, jednocześnie sami kapitaliści
(przedsiębiorcy) byli postrzegani jako główni beneficjenci, niejednokrotnie działający wbrew
interesom ogółu czy też nawet wówczas, gdy reguły racjonalności były wymieniane obok
zasadności utrzymywania państwowych etatów (Gardawski 1999). Po latach życia w
absurdalnych regułach, nadejść miał czas działania w instytucjach mających jasno określone
reguły oraz przejrzyste współzależności między rolami, jakie się miało podjąć w fabryce,
biurze, czy sklepie (Dunn 2008; Ost 2007).
Respondenci badań jakościowych, prowadzonych nie tylko zresztą w Polsce, w
przedsiębiorstwach z kapitałem zagranicznym oraz nowych przedsiębiorstwach prywatnych
podkreślają, iż owo oczekiwanie było po części nierealistyczne (Lewicki 2007). Po części zaś
wskazują, iż racjonalność „ścieżki kariery” wraz ze wzrostem doświadczeń wypierała
refleksje i takie struktury myślenia, które zakładały wspólnotę interesów i celów między
jednostką, a przedsiębiorstwem, czy szerzej - instytucją. Doświadczeni pracownicy mówią o
własnym rozwoju, co najwyżej na jego tle wskazując na procesy dotyczące całej organizacji,
w której funkcjonują. Nierealistyczność oczekiwań z kolei miała wynikać z trzech
nakładających się obserwacji. Po pierwsze, okazało się, iż interesy organizacji często
przegrywają z interesami partykularnymi. Po drugie, Polacy nie byli w stanie dostrzec logiki
skali globalnej w organizacjach operujących w Polsce. Kupno droższych niż przeciętnie, w
Polsce surowców, czy materiałów i ich import zdawały się być bezsensowne w obliczu
potencjalnych oszczędności na poziomie organizacji (filii) w Polsce. Horyzont ekonomii skali
globalnej był niedostrzegalny. Po trzecie – i co być może najważniejsze – okazało się, iż coraz
66
częściej Polacy spotykają się z nowymi formami kształtowania relacji w pracy. „Partnerstwo”
i „luźna rozmowa” zastąpić miały polecenia i hierarchiczne relacje z przełożonymi. „Team
spirit” miał zastąpić jasne reguły podziału pracy i odpowiedzialności. Wreszcie nowe metody
zarządzania, takie jak „Total Productivity Management”, „Six Sigma”, etc. oparte były nie na
sztywnych regułach i sformalizowanej strukturze, lecz otwierały na zupełnie inne sposoby
kształtowania relacji w organizacji.
Te „nowe formy rządomyślności”, o czym poniżej, wprowadzały dezorientację wśród
polskich (wschodnioeuropejskich) pracowników i przeczyły ich horyzontowi oczekiwań
dotyczących racjonalności. Jednym z dostrzegalnych efektów niezgodności horyzontu
oczekiwań z teraźniejszością był proces indywidualizacji – obserwacji otoczenia przez
jednostki w kategoriach własnych perspektyw i celów oraz odchodzenie od oczekiwań wobec
organizacji, instytucji
na których organizacje zostały zbudowane czy wobec kolektywu
(innych pracowników, menedżerów, etc.). Współzależności, kształtowane przez nowe formy
zarządzania i zasady funkcjonowania w organizacji, odwoływać się zaczęły do innego typu
zarządzania, niż ten, który byłby zgodny z modelem nowoczesności zorganizowanej. Aby
przedstawić tę różnicę, należy odwołać się do opisywanej w poprzednich częściach pracy,
koncepcji wskazującej na związki między kształtowaniem się myślenia i dyskursu o
urządzaniu społeczeństwa - „rządomyślności”, zaproponowanej przez Michela Foucault.
10.4. Indywidualizacja ryzyka
Stosunkowo
abstrakcyjne
stwierdzenie
Luhmanna
dotyczące
selekcji
ryzyko/zagrożenie (zamiast bezpieczeństwo/ryzyko, charakterystyczne dla nowoczesności
zorganizowanej) można odnaleźć w analizach dyskursu związanych z „rządomyślnością”. Ten
ostatni to termin stworzony przez Michela Foucault w jego analizach biowładzy. Mówiąc
najkrócej rządomyślność [franc. gouvermentalite, ang. governmentality) to sposób
zarządzania społeczeństwem – myślenia o nim w kategoriach populacji, której głównym
zadaniem jest przetrwanie i rozwój. Rządomyślność, zdaniem Marka Kurowskiego można
rozpatrywać na trzech planach „troski”: 1. o siebie (vide analizy seksualności wg Foucault;
Foucault 1995), 2. troski o innych jako troski o rodzinę i najbliższych, o swą własną
wspólnotę oraz 3. troski o populację, opisanej już w tym tekście przy okazji omawiania
„ekonomii społecznej” w rozdziale poświęconym czasowi społecznemu (Foucault 1988,
67
Burchell 1991). Dyscyplinizacja społeczeństwa, o której mówi Peter Wagner jest podstawową
formą troski o populację, innych oraz siebie w nowoczesności.
Analizy Foucault, podobnie jak Eliasa (choć przy użyciu nieco innych pojęć)
wskazują, jak owa dyscyplinizacja i zarządzanie populacją było w procesie historycznym
uwewnętrzniane. A zatem kontrola społeczna z systemu sankcji zewnętrznych stawała się
kontrolą sankcji nakładanych przez... samego siebie. „Doskonałą” emanacją związania trzech
typów troski oraz wytworzenia się społeczeństwa dyscyplinizującego było welfare state, w
którym urządzanie społeczeństwa (kwestia bezpieczeństwa była tu centralna) wiązało się z
wysokim stopniem uwewnętrznienia reguł odroczonej gratyfikacji, racjonalności oraz
samokontroli. Metoda Foucault była zbieżna z metodą Luhmanna na jednej, zasadniczej
płaszczyźnie – kognitywnego podejścia do analizy dyskursu oraz komunikacji. Foucault pisał:
(…) moim zadaniem jest dostrzeżenie w jaki sposób ludzie rządzą samymi sobą i innymi
poprzez produkcję prawdy. Powtarzam raz jeszcze, że produkcja prawdy nie oznacza
produkcji prawdziwych stwierdzeń (utterances), lecz ustanawianie domen, w których praktyki
prawdy i fałszu mogą zostać ustanowione, zaordynowane i być stałe (pertinent)” (Foucault
1988: 79)
Pytamy zatem o warunki możliwości, a nie o status ontologiczny obserwacji oraz opisów
społeczeństw.
Analizy rządomyślności w aspekcie tego, w jaki sposób społeczeństwo oraz władza
wytwarzają politykę populacyjną doprowadziły do skoncentrowania się także na problemie
ryzyka, jako problemie który ukazuje proces przejścia od takiego urządzenia społeczeństwa,
w którym zasadą naczelną jest dyscyplinizacja, do takiego, w którym zasadą naczelną staje się
samo-dyscyplinizacja.
Jak pisze Pat O' Maley, „z punktu widzenia rządomyślności, ryzyka i niepewności nie
są ani prawdziwe ani nieprawdziwe [urojone]. Raczej są to sposoby, wedle których
rzeczywistość (real) jest wyobrażana jaka powinna być przez różne reżimy rządu po to, by
można było nią rządzić.” (O'Maley 2002: 15)
Z tej perspektywy nowoczesność zorganizowana, ufundowana na liberalnej idei
wolności i ładu miała swe wyobrażenie niepewności oraz sposobów jej redukcji:
Ludzkie potrzeby, w konfrontacji z niepewnością motywowały ich do przewidywania i bycia
roztropnym, pracy i bycia produktywnym. Racjonalności klasycznego liberalizmu wytwarzały
kulturę wyrzeczenia (self-denial) i obronnego bezpieczeństwa (defensive security).
Najważniejsi teoretycy, tacy jak Jeremy Bentham (1962) promowali wysiłek zmierzający do
ochrony przed potencjalnie niszczącymi efektami, poprzez codzienne zabiegi i poświęcenia,
68
które pozwoliłyby przetrwać w czasach burzy. Wyrzeczenie skutkowało wolnością w postaci
bezpieczeństwa. (O' Maley 2002: 98)
Główną postawą, która owo zabezpieczenie przyszłości i opanowanie niepewności
teraźniejszości zapewniała była przedsiębiorczość, rozumiana jako podstawa wszelkiej
aktywności, opartej na własnej inicjatywie i zmierzającej do pomnożenia własnych zasobów,
bez łamania reguł gry społecznej.
Owe zasady ulegają zmianie, gdy zasada liberalna jest zastępowana zasadą
neoliberalną.
Neoliberalizm oznacza powrót do akcentowania niepewności. (...) W okresie klasycznego
liberalizmu tylko członkowie elity biznesu mieli prawo być niezależnymi (free-wheeling)
przedsiębiorcami, podczas gdy obecnie każdy ma szukać wolności poprzez przedsiębiorczość.
Sam liberalizm jest więc „uprzedsiębiorczony” [enterprised], w takim sensie, że świat jest
postrzegany jako taki, w którym każda aktywność obciążona jest ryzykiem w środowisku
konkurencyjnej niepewności. (...) Neoliberalizm poszukuje takich sposobów, by przemienić
ryzyko jako technikę opieki społecznej na rzecz odpowiedzialności zakładanej w
samorządzących się jednostkach [entities]. W tym sensie liberalne państwo przede wszystkim
umożliwia i ułatwia życie podejmującemu ryzyko przedsiębiorczości. (O'Maley 2002: 101)
O uwewnętrznieniu reguł dyscyplinizacji mowa była zarówno w pierwszej części tej
pracy, jak i w drugiej. Tu należałoby jedynie przypomnieć, iż uwewnętrznianie owych reguł
dyscyplinizacji staje się coraz mniej transparentne dla jednostek. Coraz mniej wiemy o sobie
samych, bo coraz głębsze pokłady naszej „podświadomości”, „ukrytej wiedzy” [tacit
knowledge], etc. „Społeczeństwo wie coraz bardziej, że nie wie”, można by sparafrazować
twierdzenia Luhmanna na temat relfeksywizacji wiedzy we współczesności (Luhmann 1989).
Luhmann podkreśla, iż kwestia percepcji ryzyka to kwestia przyjęcia perspektywy
obserwacji drugiego rzędu:
(...) możemy mówić o ryzyku tylko jeśli przyjmujemy, iż osoba która postrzega ryzyko i
uznaje je, dokonuje rozróżnień, pomiędzy dobrymi a złymi efektami, zaletami i wadami,
zyskami
i
stratami
oraz
rozróżnienia
między
prawdopodobieństwem
a
nieprawdopodobieństwem. Każdy, kto zachowuje się ryzykownie – kto na przykład podejmuje
ryzyko w ruchu ulicznym lub bawi się bronią robi to jako obserwator pierwszego rzędu. Ale
gdy rozważa podjęcie ryzyka, obserwuje siebie z pozycji obserwatora drugiego rzędu. Dopiero
wówczas możemy mówić o świadomości ryzyka oraz o komunikacji o ryzyku. Tylko wówczas
rozróżnienia związane z ryzykiem konstytuują punkt wyjścia dla operacji, która bierze pod
uwagę drugą stronę rozróżnienia, a nie jedynie dostrzega podejmowane działanie. (Luhmann
1993: 219)
A więc percepcja ryzyka na poziomie jednostki pojawia się w decyzjach o działaniu,
które obarczone jest niepewnością. Najistotniejszym dla niniejszych rozważań oraz powodem
69
wprowadzenia perspektywy rządomyślności jest taki sposób obserwacji kwestii niepewności,
w którym pokazuje się, iż „odkrycie” ryzyka jako istotnej kategorii poznawczej, a dla tej
analizy – także temporalnej, wiąże się z analizami indywidualizacji, rozumianej jako
przeniesienie percepcji ryzyka z poziomu obserwacji instytucji (zarządzania populacją) na
poziom troski o siebie. Dobrze ilustrują to słowa Petera Millera oraz
Nikolasa Rose'a,
uczniów Foucault, rozwijających koncepcję „rządomyślności”:
„Przedsiębiorcze” działania przedsiębiorstw, organizacji i jednostek, miast planowania i
interwencji państwa, miały zapewnić pogodzenie tego, co znane było jako „ludzka natura”, z
ekonomicznymi imperatywami produkcji oraz demokratycznymi imperatywami polityki.
Przedsiębiorstwo [enterprises] znaczyło tu nie tylko formę organizacyjną – oddzielnych
jednostek, które ze sobą konkurują – lecz raczej wyobrażenie pewnego rodzaju działania,
które mogłoby być zaaplikowane w równym stopniu organizacjom takim jak szpitale,
uniwersytety, jednostkom w tych organizacjach, bez względu na to, czy to robotnicy czy
menedżerowie, a w gruncie rzeczy – ludziom w ogóle, w ich codziennym funkcjonowaniu.
„Przedsiębiorcze ja” [enterprising self] stało się nową tożsamością pracownika, w której
zatarte były, czy też wręcz zakryte różnice między robotnikiem a menedżerem.
„Przedsiębiorcze ja” stało się aktywnym obywatelem demokracji w działaniu, bez względu
czy to w dziale produkcyjnym, wielkiej korporacji, czy też w trakcie wykonywania
podstawowych czynności w małym sklepie. (Miller, Rose 2001: 58 )
Koncepcja rządomyślności zakłada jednak nie tylko, iż można powiązać kwestie
gospodarcze i socjalne, z politycznymi. Troska o populację ma swe analogie w trosce o
innych oraz w trosce o siebie. Kiedy więc myślimy o zasadzie wycofania się państwa z
regulacji rynkowych, w dyskursie neoliberalnym, warto zauważyć, iż jego korelatem będzie
wycofanie się państwa jako stabilizatora porządku instytucjonalnego na poziomie
mikrorelacji. „Enterprising self” jest więc do pewnego stopnia „produktem” takiego
urządzania społeczeństwa, w którym kwestia ryzyka jest indywidualizowana, o ile w ogóle
kategoria ryzyka może być odniesiona do jednostek, a nie populacji (Castel 1991).
W studiach nad rządomyślnością, niezwykle bogatych jeśli chodzi o ich zakres, ważne
dla niniejszych rozważań będą te, które problematyzują kwestię ryzyka (ubezpieczeń) oraz
kwestię pracy jako kwestię ekonomiczną i społeczną. Ten drugi problem odnosić się będzie
do kwestii społecznej ryzyka „powrotu do normalności”.
W późnej nowoczesności żegnamy się z paradygmatem społeczeństw w pełni
zatrudnionych [full-employment societies], charakteryzujących welfare state, na rzecz
społeczeństw permanentnie narażonych na zmianę na poziomie ogólnym i na poziomie
jednostek (Beck 2002, Giddens 2000, Castells 2007). Gotowość na zmianę, umiejętność
radzenia sobie w sytuacji utraty jednej z podstawowych ról społecznych – pracownika, mają
być właściwościami przypisanymi do myślenia jednostek.
70
Odnosząc powyższe obserwacje do współzależności społecznych wytwarzanych w
dyskursie i praktykach związanych z funkcjonowaniem przedsiębiorstw w Polsce, po roku
1989 możemy rozpoznać wytwarzane w oczekiwaniach oraz doświadczeniach pracowników
relacje, które wskazują na napięcia między przestrzenią doświadczenia opartego na pracy w
socjalistycznych przedsiębiorstwach, a szerzej organizacjach, z oczekiwaniami wobec
nowych reguł instytucjonalnych oraz ich nowymi i do tej pory nieznanymi formami
regulowania i zarządzania organizacjami. Mamy do czynienia z przestrzenią doświadczenia
tych, którzy pracowali w socjalistycznych organizacjach, ich oczekiwaniami wobec zmiany
funkcjonowania organizacji, w których rozpoczęli nową pracę oraz coraz większą ilością
praktyk i dyskursów, które są implementowane według modelu funkcjonującego w późnej
nowoczesności.
Warto zwrócić uwagę, iż w stosunku do przejścia liberalizm-neoliberalizm w
rządomyślności, w Polsce trudno byłoby mówić, iż zorganizowana nowoczesność, w swej
zradykalizowanej formie wszczepiała zasady odroczonej gratyfikacji oraz bezpieczeństwa
jako efektu własnej aktywności (przedsiębiorczości). Oczywiście, zarówno osiąganie
bezpieczeństwa, jak i odraczanie gratyfikacji tworzyły „przestrzeń doświadczenia” w
momencie przełomu, ale było to odroczenie raczej wynikające z poszukiwania
alternatywnych sposobów zarabiania i gratyfikacji (od „Saksów” do szarej strefy i czarnego
rynku), niźli z otwarcie realizowanej zasady przedsiębiorczości oraz wzajemności w relacjach
z innymi (troska o innych), na wzór tej, jaka istniała w systemie pracy stworzonym przez
Forda, czy też w zachodnim welfare state, gdy traciło się pracę, bądź zdrowie.
I tak, „starzy” pracownicy, w sytuacji niepewności związanej ze zmianą
funkcjonowania organizacji bądź zatrudnieniem, a więc w takiej, która powstała po roku 1989
przyjmują postawę „przeczekać i zobaczyć co dalej” (Proppe Kostera 1995). Ich działania są
determinowane strategią dotychczas używaną, gdy relacje społeczne są nieprzejrzyste, a
wiedza w funkcjonowaniu organizacji nie przynosi jasnych dyrektyw do działania.
Tymczasem jednym z podstawowych oczekiwań, formułowanych w dyskursie zarządzających
przedsiębiorstwami jest definiowanie zaangażowania, oddania [commitment] oraz motywacji
pracowników. Pracowników winna cechować przedsiębiorczość oraz inicjatywa. Z tej
perspektywy, strategia „starych” pracowników okazuje się być nieadekwatna. Ale konflikt
między oczekiwaniem a wymaganiem nie dotyczy wyłącznie pracowników z „bagażem”
nawyków z przeszłości. Napięcie między oczekiwaniami zarządzających a strategiami
pracowników wzrasta, gdy okazuje się, iż hierarchiczność organizacji nie wiąże się wprost z
kompetencjami do podejmowania decyzji. Decyzje, oparte na „inicjatywie” oraz
71
„zaangażowaniu” mają być podejmowane przez niemal każdego pracownika, bez względu na
jego pozycję w hierarchicznym systemie.
Dyskurs o nowych metodach zarządzania oparty jest na odwoływaniu się, zarówno do
nowych reguł zarządzania, w którym mniej hierarchiczności, a więcej – współdziałania wobec
celów oraz wyzwań organizacji, jak i do osobowości pracowników. Mają się oni cechować
„zaangażowaniem”, „pasją”, a praca ma być formą osiągania własnej, indywidualnej
satysfakcji. Tylko pracownicy, którzy byli socjalizowani do nowego systemu pracy poprzez
edukację opartą na nowych formach zarządzania oraz ci, którzy mieli doświadczenie pracy w
kapitalistycznych przedsiębiorstwach (a więc epizod pracy „na Zachodzie”) mają adekwatne
oczekiwania wobec nowych organizacji. To im powierza się funkcje zarządcze. Ich działania
dobrze wypełniają wzorzec pracownika, który ma inicjatywę i podejmuje decyzje. Ci, którzy
nie posiadają takiego zasobu wiedzy oraz przestrzeni doświadczeń, postrzegając
odpowiedzialność za decyzje jako domenę przełożonych oraz doświadczając niepewności
związanej z nowymi regułami, starają się decyzji nie podejmować. Lub też podejmują je i
działają bez komunikowania i uzgodnienia z przełożonymi. Podobnie jak w socjalistycznych
organizacjach, wychodzą z założenia, iż racjonalnym jest wykonanie zadania „po swojemu”.
Z kolei „zaangażowanie” wobec pracy jest na ogół wyrażane poprzez spędzanie jak
najdłuższej ilości czasu w pracy. Zadaniem zarządzających jest włączanie pracowników w
podejmowanie decyzji, w ustalanie strategii działania organizacji. To wymaga odwołania już
nie tyle do porządku hierarchii, ile do realizacji norm, które są związane z realizacją modelu
„przedsiębiorczego ja”. Brak uwewnętrznienia takiej zasady percepcji siebie i rzeczywistości
wprowadza pracowników w stan dezorientacji wobec tego, jakie reguły oraz jakie zachowania
są od nich oczekiwane. Jeśli zestawimy relacje temporalne, które pojawiają się na poziomie
dyskursywnym oraz w trakcie interakcji między pracownikami, zarządzającymi oraz ich
otoczeniem, okaże się, iż budowanie takich relacji, w których działania będą skoordynowane
wymaga redukowania temporalizacji wedle których działają jednostki. W przypadku
współzależności w przedsiębiorstwach widać, że struktura wieku, hierarchia oraz wynikające
z socjalizacji rozumienie dyskursu organizującego zarządzanie, determinują pozycję oraz
„sprawność” działania w organizacji. Dyskurs dotyczący zarządzania pełni tu rolę nowej
ideologii
określającej
relacje
w
organizacji
podobnie,
jak
uprzednio
„ideologie
menedżeryzmu” wskazywały na model relacji między pracownikami, menedżerami oraz
właścicielami organizacji (Bendix 2000).
Oczekiwania pracowników okazują się nie tyle sprzeczne z tym, czym nowe
organizacje są, lecz raczej – przynajmniej częściowo nieadekwatne, bo odnoszące się do
72
takiego modelu, który związany jest z przeszłą teraźniejszością krajów rozwiniętych, a więc
do przeszłości organizacji pracy opartej na biurokracji, sformalizowaniu i jasnych
standardach, w tym – zestandaryzowanym czasie pracy. Nie znaczy to, iż biurokracja,
standaryzacja i formalizacja nie występują w nowych organizacjach. Jednak nie są już
identyfikowane z doskonałym ładem i najbardziej efektywnym modelem organizacji.
Organizacje mają przystosowywać się do zmiany w ich otoczeniu – począwszy od
konsumentów, poprzez gospodarkę, a skończywszy na społeczeństwie. Wyrazem tego są
także docierające do Polski już nie tylko ideologie zarządzania, ale także ładu gospodarczego,
tudzież
umiejscowienia
gospodarki
(przedsiębiorstw)
w
społeczeństwie
(społeczna
odpowiedzialność biznesu).
Mamy więc do czynienia coraz częściej z ideałem podkreślającym zmienność i
potrzebę elastyczności. Dotyczy on głównie ekonomii tudzież tego, co w gospodarczym
podsystemie może być zakodowane. Można jednak powiedzieć, iż właśnie te cechy
gospodarki odwołują się do takich sposobów redukcji złożoności, które oparte są na
„rozszerzonej teraźniejszości”. A więc – nie da się zredukować temporalizacji powstałych w
wyniku wielu, złożonych selekcji podsystemu z jego otoczeniem, do zdetemporalizowanej,
uniwersalnej przyszłości, bez względu – czy przedsiębiorstwa, niegdyś zapewniającego swym
pracownikom spokojne i bezpieczne życie (fordyzm i socjalizm), czy też jednostki, która
buduje swą „ścieżkę kariery”. Jak w związku z tym zabezpieczana jest przyszłość? Przez
intensyfikację działań w teraźniejszości – przez szukanie wszelkich możliwości i szans oraz
dostrzeganie zagrożeń. W kategoriach maximum possible loss myśli już wielu Polaków. To im
czas biegnie zbyt szybko. To oni są w ciągłym pośpiechu. Nie chodzi tu już o ilość czasu
spędzonego w pracy (choć tu Polska jest w europejskiej czołówce). Raczej chodzi o strukturę
myślenia o swej przyszłości oraz modalizacjach doświadczenia, które się posiada. Warto
odwołać się w tym miejscu do słów młodej osoby biorącej udział w dyskusji na temat
„wyścigu szczurów”, zamieszczonej na portalu poświęconym świadomemu kształtowaniu
swej kariery:
„Wyścig szczurów”?... Po polsku to raczej „wyścig chomików”. Pamiętajmy w jakim kraju
żyjemy. Tu trzeba naprawdę się napracować, żeby osiągnąć to co dla ludzi na Zachodzie jest
oczywiste. Łapiemy praktyki, robimy wolontariaty, a i tak grozi nam bezrobocie. Rynek pracy
nie jest dla nas przyjazny. W Europie wolontariusz ma pierwszeństwo zatrudnienia, jest
promowany. W Polsce po półrocznej praktyce możesz pożegnać się z firmą. Gonimy, bo taka
jest konieczność, ale nie bierzemy udziału w „wyścigu szczurów”. (Majka 2006)
73
Choć z pewnością osobnej analizy lub badań wymagałaby obserwacja tego, na ile
nowe współzależności, powstałe w oparciu o nowy dyskurs zarządzania sobą i organizacją
jest powszechny, tu chodzi raczej o wskazanie na procesy, które powodują wytwarzanie się
nowych relacji temporalnych, bliższych ponowoczesnym obserwacjom dotyczącym
„rozszerzonej teraźniejszości” oraz kwestii ryzyka, niż nowoczesnym formom standaryzacji.
Trudno jednocześnie byłoby w tym miejscu przyjąć, iż „mała indywidualizacja”,
opisana przez Narojka jest podstawą i gruntem, na którym pojawiła się indywidualizacja
ryzyka, jaką wyznacza nowy dyskurs i praktyki związane z zarządzaniem. Jednak warto
zwrócić uwagę, iż dla zmiany społecznej, postrzeganej przez jej wymiar temporalny nie
sposób zbudować jednego, standardowego modelu, w którym inwestowanie w przyszłość
swojego wykształcenia, kompetencji zawodowych jest relatywnie pewna i przewidywalna. Co
więcej, zmiana społeczna odbywa się poprzez wzrost złożoności, którego redukcje do
zorganizowania nowoczesności wydają się coraz mniej pewne i prawdopodobne, jeśli brać
pod uwagę spodziewane efekty działań. Ani rynek nie tworzy stabilnego i wewnętrznie
przewidywalnego systemu, ani też sami pracownicy nie mają pewności co do swej biografii
zawodowej. Refleksywizacja tej złożoności pojawia się wśród jednostek działających w
warunkach owej zwiększonej złożoności. Aktywność w teraźniejszości przede wszystkim ma
zredukować niepewność horyzontu przyszłości. W „rozszerzonej teraźniejszości” trzeba
zatem równolegle dbać o wiele różnych, potencjalnych szans i brać pod uwagę ryzyko z nimi
związane. Czas biegnie zbyt szybko.
10.5. Skok w ponowoczesność
Czy jednak dotyczy to wyłącznie tych, którym przyszło działać w nowych
organizacjach, nowych przedsiębiorstwach, a więc grupy społecznej, która zdaniem Marka
Ziółkowskiego ulega procesowi postmodernizacji? Czy można przyjąć, iż chodzi tu wyłącznie
o grupy „narażone” i „podatne” na nowe procesy?
Temporalność procesów społecznych w polskim dyskursie socjologicznym jest
szczególnie obecna (jeśli wręcz – niemal nie wyłącznie) w badaniach nad ubóstwem i
wykluczeniem. Badania Elżbiety Tarkowskiej oraz wielu innych, jak twierdzą ich autorzy,
zwracają uwagę na aspekt temporalny ubóstwa, gdyż dopiero rozpoznanie biedy (bycia i
stawania się ubogim) jako procesu oraz dokonywanie rozróżnień temporalnych pozwala
zrozumieć złożoność zjawiska oraz dokonać adekwatnego opisu, który, jak to często bywa w
74
przypadku tego typu problemów – ma mieć implikacje praktyczne, a przynajmniej –
wyznaczać dyrektywy działania w zakresie polityki społecznej.
Jolanta Grotowska Leder przeciwstawia statyczne (w dużej mierze – statystyczne)
badania ubóstwa, dynamicznym.
W podejściu dynamicznym uwaga przesuwa się z biednych jednostek grup i zbiorowości na
długość okresu, w którym doświadczają one braku środków wystarczających na podstawowe
potrzeby. (...) Koncepcje dynamiczne zakładają procesualność biedy, tzn. Określony jej
przebieg z dramaturgią powiązanych w ciągi przyczynowo-skutkowych zdarzeń, które w
kolejnych etapach ulegają zmianie. Do najważniejszych osiągnięć dynamicznej koncepcji
analizy biedy należy zaliczyć rewizję koncepcji przyczynowości biedy. Tradycyjne analizy
przyczyn biedy poszukiwały czynników, które powoduje ubożenie i trwanie w biedzie. Bieda
ujęta w ramy czasowe, jako zjawisko trwające w czasie, ma swój początek i koniec. W
biografiach biednych ludzi i w historiach biednych rodzin epizody biedy przeplatają się z
okresami przezwyciężenia, bo czasowe ustąpienie niedostatku nie likwiduje zagrożenia w
postaci ponownego zubożenia (Grotowska-Leder 2002: 89)
Jak się wydaje, mamy tu do czynienia z aplikacją myślenia o procesualności, o którym
mowa także powyżej, gdy nasza uwaga skupia się na pośpiechu. A więc – to długość
pozostawania w ubóstwie, jej trwanie, czasem także rozciągnięte na pokolenia, decyduje o
sposobie, w jaki biedni oraz ich otoczenie się opisują, jakim procesom podlegają oraz w jaki
sposób odnoszą się do świata. Świat bezrobotnych z Marienthalu, jak pamiętamy, był
stosunkowo statyczny, w tym sensie, że czas przeżywany zamykał się w rutynie. Analizy
Grotowskiej-Leder, Tarkowskiej próbują zróżnicować ten obraz, gdyż jak twierdzą choćby te
dwie badaczki, bez dostrzeżenia temporalności biedy, popadamy w schematy, w których bieda
jest właściwością jednostek, wraz z całym bagażem ich roszczeniowości, pasywności, etc.,
który jest adekwatny jedynie do części z populacji biednych.
„Od epizodu do underclass” - podtytuł książki Jolanty Grotowskiej-Leder dobrze
oddaje napięcia związane z temporalnością biedy. Nie chodzi tu wyłącznie o trwanie w
biedzie (im dłużej, tym głębsze skutki biedy), lecz także o mechanizmy reprodukcji biedy,
między pokoleniami lub w obrębie rozmaitych wspólnot. Biednym staje się nie tylko na
skutek braku zasobów, lecz także poprzez społeczne konstruowanie biednego, który raczej
jest bezrobotny, leniwy, roszczeniowy, etc. (Majcherek 2006, Sielski 2008, Danecka 2008).
Stałość wzorca staje więc naprzeciw próbom wskazania z jednej strony procesualności
zjawiska społecznego, z drugiej – wskazania „rewersu” wzorca – a zatem – tego w jaki
sposób ta sama zasada generowania miejsc pracy i wzrostu gospodarczego, trwale wyklucza z
rynku pracy. Menedżerem może być już nie tylko zarządzający przedsiębiorstwem, lecz także
matka – tzw. „menedżerka ubóstwa”, w ubogiej rodzinie, balansująca na granicy ubóstwa
(Tarkowska 2007, Lister 1995). Kiedy jednak ubogi stanie się „leniem” i znajdzie się tak, jak
75
bezrobotni z Marienthalu, w świecie „między śniadaniem a obiadem”, to jednocześnie
wytraca stopniowo uspołecznienie, o którym pisał Mead. Jednostka staje się względnie
izolowanym indywiduum (Elias 1992), któremu ewentualnie pozostaje los „ludzi luźnych”.
Zdaniem Kazimierza Frieske, konsekwencją regulacji rynku pracy w trakcie
transformacji było „odrodzenie”, a właściwie – nasilenie się procesu, w którym powstaje
kategoria „ludzi luźnych”.
Najkrócej – luźność to życie poza zinstytucjonalizowanymi wspólnotami takimi, jak parafia,
ród, rzemieślniczy cech czy kupiecka gildia. „Luźność” to również – co nie mniej ważne –
życie wyłącznie na własny rachunek, co wyrażało się jako wykluczenie ze wspólnotowych – i
w tym sensie prywatnych – lokalnych (strukturalnie i terytorialnie) sieci bezpieczeństwa
socjalnego. (Frieske 2003: 23)
Choć można wskazać na przyczyny i środowisko, w którym pojawiają się „ludzie
luźni”, de facto ich funkcja nie jest przewidziana w analizach makrostrukturalnych
gospodarki. Są oni produktem ubocznym zmian na rynku pracy. Ich wykluczenie polega na
bardzo luźnym związaniu z podstawowymi instytucjami rynku pracy, ponieważ operują oni w
bardzo różnych porządkach instytucjonalnych, zmieniają swe role, choć wciąż pozostają w
sferze, w której przewidywalność i pewność biografii są raczej mżonką. Ani nie stanowią dla
systemu gospodarczego oraz politycznego kategorii wroga, ani też nie są dla tych systemów,
przynajmniej pozornie i do pewnego momentu w procesach społecznych, ważni. Wypełniają
takie kategorie jak „zdolni do pracy”, choć tej pracy nie podejmujący, „margines społeczny”,
choć niekoniecznie wiąże się to z patologizacją, etc. To co w socjalistycznym welfare state
było przynajmniej w planie politycznym nie do pomyślenia i wymagało przynajmniej
fasadowego (przeciw-)działania jest w trakcie transformacji uważane za element nowej
rzeczywistości. Dodajmy – element słabo rejestrowalny w
polityce populacyjnej. To
statystyczni bezrobotni czy klienci pomocy społecznej. W istocie jednak, nie są to już grupy,
które bez państwa sobie nie radzą. Dla których państwo miałoby być gwarantem stabilności.
Usiłuje się, jak wskazuje Frieske wtłoczyć owych luźnych w jakąś wspólnotę, choćby
trzeba było ją konstruować, także dzięki umoralnianiu (jak to ma miejsce w
przypominających organizacje XVII-wiecznej ekonomii społecznej, organizacjach i domach
pomocy tworzonych przez organizacje religijne bądź świeckie, ale z silnie określoną
„ideologią”). Te usiłowania są jednak trudne, bo trudno skonstruować wspólnotę, w której
obowiązywałyby zasady odtwarzania reguł ustalonych dla wspólnoty i byłyby one stale
odtwarzane, poprzez praktyki luźnych.. Za mało dla luźnych presji i dyscyplinizacji, których
formy nakazywałyby im osiąść.
76
Kłopot w tym, że tej szczególnej postaci społecznej 'luźności' żadnym sposobem nie daje się
przypisać wyższym, makrostrukturalnym koniecznościom gospodarki rynkowej. Cokolwiek w
tej sprawie można byłoby powiedzieć, trzeba dostrzegać to, że jest ona konsekwencją decyzji
dotyczących poziomu i form regulacji runku pracy, decyzji, których nie warto mistyfikować
opowieściami o uniwersaliach globalizującej się gospodarki. (Frieske 2004: 45)
Potwierdzają tę perspektywę badania Stephana Porteta dotyczące rynku pracy:
Głównym problemem polskiego modelu socjalnego jest fakt, iż najsłabsza część populacji, ci
którzy są narażeni na ciągłe ryzyko ze względu na swą osobistą sytuację, jednocześnie są
wystawieni na działanie najbardziej niestabilnych (vulnerable) form zatrudnienia.
Konkurencja na rynku utrzymuje płace na niskim poziomie i pozwala pracodawcom na
oferowanie bardzo niestabilnych i niesatysfakcjonujących form zatrudnienia (umowy na czas
określony, umowy cywilnoprawne, etc.). (...) Długie godziny pracy, trudności z utrzymaniem
równowagi między pracą, a życiem prywatnym, ubóstwo oraz chwiejność rynku pracy
podważają rnowagę modelu społecznego, co skutkuje między innymi spadkiem wskaźnika
urodzeń, co może być oznaką postrzegania przyszłości jako wysoce niepewnej. (Portet,
Sztandar- Sztanderska 2007)
Mamy więc do czynienia z trwałą niestabilnością rynku pracy, która skutkuje nowymi
formami polityki populacyjnej, już nie wyznaczanej przez centrum, podejmujące decyzje (bez
względu, czy jest to rząd, zakład ubezpieczeń społecznych, czy też Powiatowy Urząd Pracy
bądź Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie), lecz raczej przez rządomyślność, która ów
rynek w dużej mierze określa. Logika zmiany na rynku pracy jest zgodna z zasadą deregulacji
na poziomie motywowania jednostek do podjęcia aktywności i zarządzania sobą, przy
podejmowaniu decyzji o swej karierze, wykształceniu i zatrudnieniu. Sprzyjają temu
regulacje oraz ideologie zarządzania, które relacje w sferze pracy kształtują. To co
gospodarcze, definiowane jest przez dyskurs oparty na zasadzie indywidualizacji.
Jednocześnie jednak, w przypadku tych, którzy balansują na krawędzi ubóstwa lub są
kwalifikowani jako ubodzy, regulacje oraz organizacje (głównie sektora publicznego)
powołane do zarówno pomocy i zabezpieczenia, jak i aktywizacji ubogich na rynku pracy
działają wedle logiki nowoczesności zorganizowanej – nie ma w nich miejsca na deregulację
opartą na zindywidualizowaniu pomocy, redystrybucji, zabezpieczenia i aktywizacji (choć
próbuje się eksperymentować). Ubodzy są klasyfikowani statystycznie i opisywani jako
relatywnie zhomogenizowana grupa. Jak wskazuje Tarkowska, niejednokrotnie ubodzy
utożsamiani są z bezrobotnymi, co marginalizuje choćby zjawisko working poor. Dynamiczna
analiza ubóstwa nie jest podstawą nowych regulacji. Zgodnie z porządkiem temporalnym
transformacji, regulacje adresowane do tych, którzy są pod opieką państwa przynależą do
porządku, w którym to co państwowe jest z zasady archaiczne, przynależy do przeszłości. To
77
co społeczne, ma być regulowane przez centrum, nawet jeśli owym centrum jest Powiatowe
Centrum Pomocy Rodzinie.
Tymczasem sami ubodzy są lub bywają aktywni. Jak pokazują typologie stylów życia
ubogich, ich funkcjonowanie związane jest z ciągłym poszukiwaniem bezpieczeństwa, także
poprzez działania, które wykraczają poza porządek prawny oraz porządek regulowanego
rynku (Grotowska-Leder 2002). To tu ujawniają się strategie, które wydają się być podobne
do strategii radzenia sobie z gospodarką niedoboru.
10.6. Problem bezpieczeństwa i ryzyka
Horyzont oczekiwań – konstruowanie przyszłości to proces, który wskazuje na
złożoność procesów uspołecznienia do ról na rynku pracy i skłania do postawienia pytania o
warunki możliwości powstania takiej struktury komunikacji, w której ów horyzont byłby
uprawdopodobniony inaczej niż do modelu „koniecznych zmian gospodarczych”. Te zaś
przynoszą, jak starano się pokazać w poprzedniej części pracy, inne efekty niż zamierzane. A
zatem są podstawy do postawienia pytania o możliwości powstania ładu nowoczesności w
takim kształcie, jaki zakładały modele nowoczesności zorganizowanej. Obserwacje zarówno
tych, którzy biegną, jak i tych, którzy w powszechnym odbiorze – stoją, choć de facto wciąż,
jak choćby ludzie luźni muszą się poruszać między organizacjami, przyjmując różne role,
pozwalają jak się wydaje uznać przyszłość jako horyzont wysoce niepewny, a w efekcie –
często skracany. Jednak już nie wedle modelu „prezentystycznego” - ogólnej bierności i
poczucia beznadziei, lecz raczej wedle procesu, który skłania do ciągłego ruchu, zarówno
uwagi (w poszukiwaniu zasobów), jak i zmian w biografii.
Analizy temporalności skupiają się na kwestii zestawiania wymiarów czasu. Jeśli
mówimy o przyszłości i przemianach w komunikacji o niej, to jednocześnie mówimy o tym,
w jaki sposób horyzont oczekiwań jest konfrontowany z teraźniejszością oraz przeszłością.
Horyzont oczekiwań wobec zmiany społecznej roku 1989 w dużej mierze definiowany był w
odniesieniu do przeszłości. Aby było inaczej (schutzowskie – przyczyny, motywy „ze
względu na ...”), należało wprowadzić bardziej racjonalny i naturalny porządek. Gdy okazało
się, że w istocie ów porządek jest inny, niż w oczekiwaniach, to już nie tylko ze względu na
przestrzeń doświadczenia, ale także w warunkach nowego porządku rządomyślności, należało
przede wszystkim zrozumieć samego siebie i zarządzać samym sobą (schutzowskie
„warunki”), by zabezpieczyć sobie przyszłość. Zarządzanie samym sobą z kolei prowadziło
78
do wzmożonej aktywności w teraźniejszości, w której zarówno ci, którzy mają zasoby
(pieniądz bez czasu), jak i ci, którzy owych zasobów nie mają (brak pieniędzy, teoretycznie
dużo czasu, choć w praktyce – mało) muszą zabiegać o zabezpieczenie swej przyszłości w
wiązaniu wielości temporalności poprzez pośpiech. A więc większa aktywność w
teraźniejszości ma zapewnić bezpieczną przyszłość.
Historia oczekiwań Polaków wobec przyszłości jest historią, w której horyzont
przyszłości jest historycznie niepewny, nieciągły i relatywnie ograniczony do tego, co
najbliższe. Przyszłość nie może się zacząć, bo nikt nie jest w stanie zaobserwować, że
przeszła przyszłość (dzieje państw rozwiniętych) nie dawała podstaw do tworzenia
przyszłości, w której to już nie projekt nowoczesności, lecz projekt uwewnętrznienia tego, co
do tej pory pozostawało w sferze budowania struktur oczekiwań przez ład instytucjonalny
oraz organizacyjny, jest podstawą do podejmowania decyzji i redukcji niepewności. W
nowym sposobie rządomyślności nie potrzebne są instytucje zabezpieczające (stabilizujące)
komunikację, zdaje się mówić dyskurs o deregulacji. Tymczasem w Polsce nie było fazy
rozwoju, w której owe instytucje by efektywnie funkcjonowały w tym sensie, w jakim
nowoczesność zorganizowana budowała rządomyślność welfare state.
W „kraju na dorobku” nie należy oczekiwać i rościć sobie pretensji do pewności
(własnej kariery, własnego bezpieczeństwa), lecz poprzez „zaciskanie pasa” być aktywnym w
teraźniejszości.
ZAKOŃCZENIE: Teraźniejszość
Kiedy w latach osiemdziesiątych, w Europie Zachodniej, a szczególnie w Anglii, na
murach pojawiały się wysprejowane graffiti z hasłem No Future, nie wyrażały one jedynie
buntu pokoleniowego wobec niezrealizowanej obietnicy dostatniego życia, tudzież wobec
hipokryzji kultury masowej, niezwykle celnie „punktowanej” przez subkultury, z punkami na
czele. Bunt wobec nudy, standaryzacji, a zarazem ideałów pewnych, ale niskich był udziałem
tego samego pokolenia, które stworzyło MTV, wykreowało dziesiątki gwiazd popkultury i
uczyniło z subkultur elementy masowej kultury (np. podobizna Che Guevary). W istocie, owe
graffitti były emanacją społecznej nieświadomości tego, iż można obejść się bez przyszłości.
79
Przyszłości nie było, bo nie musiało jej być. Młodzi tworzyli subkultury, a później kulturę
masową, w której przeżycie teraźniejszości stawało się wartością naczelną. The Future is now
głosiło kolejne popularne hasło gaffitti na murach Londynu, czy Manchesteru. Stąd już był
tylko krok do inkluzji hasła No Future przez kulturę masową w stworzenie „achronii”
teraźniejszości (Nowotny 1998).
Przeobrażenie kultury punka w kulturę Rave – celebracji 24 godzinnych imprez
pokazuje znakomicie film Michaela Winterbottoma, 24-Hour Party People, w którym jeden z
menedżerów zespołu Joy Division – ikony punka i new wave staje się głównym
organizatorem wówczas nielegalnych imprez z muzyką Rave w opuszczonych halach
fabrycznych niegdyś robotniczego Manchesteru (Winterbottom 2002). Choć nie miejsce tu na
analizę ciągłości między subkulturą a kulturą masową, warto zwrócić uwagę na fakt, iż hasło
No Future jako hasło pokoleniowe możliwe było w społeczeństwie, które de facto zapewniało
powszechną przyszłość na podstawowym, relatywnie wysokim poziomie. Paradoksalnie
jednak przyszłość społeczeństwa, w którym woła się No Future niemal w tym samym czasie
została przedefiniowana, za sprawą głębokich reform Margaret Thatcher.
Zmianę, jaka nastąpiła w końcu XX wieku, stara się uchwycić opisana powyżej
koncepcja transformacji rządomyślności liberalizmu w rządomyślność neoliberalizmu. Nie
dotyczy ona już jedynie Anglii. Jak się wydaje, uruchomiony został proces, w którym coraz
trudniej odnaleźć społeczne konstruowanie przyszłości na poziomie dyskursu publicznego.
Jest on rozdrobniony na wiele cząstkowych dyskursów, w których pojawiają się problemy
przyszłości. O wizję, rodzaj projektu społecznego w późnej nowoczesności byłoby jednak
trudno. Tak jakby tworzenie przyszłości jako określanie tego, co możliwe, konieczne, bądź
prawdopodobne stało się domeną specjalistów oraz... jednostek, podejmujących codziennie
decyzje o sobie. Pośpiech to nie tylko codzienna krzątanina, ale także próba opanowania
temporalności poprzez achronie. Odmładzanie się, skupienie na zatrzymaniu procesów
starzenia, na rozluźnianiu napięć i stresów staje się nowym obszarem troski o siebie. Tak jak
czas pracy robotników miast jego maksymalizacji musiał przemienić się w optymalizację
czasu pracy poprzez dbałość pracodawców i specjalistów od zwiększania efektywności
zarządzania, o czas wolny, tak pośpiech jednostki ma prowadzić do tworzenia quality time
każdej chwili. Różnica jednak polega na tym, że w przypadku kwestii pracy robotników
chodziło o rachunek populacyjny, zaś w przypadku jednostek chodzi o „rachunek”
zmierzający do końca życia.
Hasło No Future pojawiało się także na murach Warszawy i wielu polskich miast lat
osiemdziesiątych. Jego wydźwięk był jednak radykalnie inny. Przyszłość według młodych
80
była im odebrana, przez brak kontroli nad nią, przez kompromitację systemu, który miał ową
przyszłość w wersji doskonałej stworzyć lub choćby zapewnić „małą stabilizację”. Bunt
młodych był buntem wspólnoty wobec władzy, choć wyrażonym w zindywidualizowanej
formie artystycznej. Bo tylko w takiej, po roku 1981 można było w miarę otwarcie mówić o
niezrealizowanych obietnicach. Wspólne, jak się wydaje Polakom i Anglikom było poczucie,
iż przyszłość została odebrana. Choć w zupełnie inny sposób w obu przypadkach.
Szczególnie dziś tworzy się jednak analogie i pokazuje, iż w gruncie rzeczy chodziło o to
samo – wolność i niezależność.
Dziś nikt już nie woła No Future. Ani nawet The Future is now czy I want the future
now. Także w Polsce przyszłość przestała być horyzontem, wobec którego można się
buntować. Niech to będzie choćby ustanawianie deklaracji pokolenia (np. „Pokolenie Frugo”,
„Pokolenie 1200 brutto”, „Pokolenie Nic”) - wszyscy co najwyżej domagają się spełnienia
obietnicy dostatku. A zatem powstaje pytanie – co się stało z horyzontem przyszłości w
Polsce i w „świecie odniesienia”?
Powyższa analiza zaprowadziła do wniosku, iż w późnej nowoczesności „świata
odniesienia”, horyzont przyszłości znika, a przynajmniej jest mniej widoczny w zestawieniu z
teraźniejszością i przeszłością, bo ów horyzont został zastąpiony rozszerzoną teraźniejszością,
przede wszystkim z jej refleksywizacją niepewności. Z drugiej strony, przyszłość jest
„produkowana”, zdaniem krytyków jej dominującego kształtu, przez wytwarzane przez
przemysł pragnienia (Deleuze Guattari 1975, Hardt Negri 2005). To produkcja w sferze
symbolicznej staje się formą dominacji i kolonizacji przyszłości, w której dominujący panują
już nie nad ciałem, czy też świadomością klasową, lecz nad tym, co wydaje się być
najbardziej osobiste i zindywidualizowane – (ukrytymi) pragnieniami (Żiżek 2003). Dla
niniejszych rozważań najważniejsza jednak była obserwacja redukcji złożoności – tego, w
jaki sposób otoczenie teraźniejszości – przeszłość i przyszłość zmieniają się, wskazując na
zmianę społeczną. Zarówno w Polsce, jak i w (po-)nowoczesności „świata odniesienia”.
Warto wrócić do koncepcji czasu wg G.H. Meada oraz Niklasa Luhmanna, które
problematyzują kwestię obserwacji i samoodniesienia między obserwatorem, a tym co
obserwowane. Analiza dyskursów transformacyjnych była sposobem obserwacji tego, czego
owe dyskursy nie obserwują. Jej ambicją było wskazanie, iż to czego się nie obserwuje
wynika z przyjęcia paradygmatu nowoczesności zorganizowanej oraz z(de-)temporalizowanej
w koncepcji „doganiania” Zachodu. „Skutki uboczne” oraz to, co było nie zaobserwowane
stały się przedmiotem analizy w zakończeniu – czwartej części niniejszej pracy. Stanowi ona
próbę wskazania, jak możliwa byłaby obserwacja nowoczesności Polski i zmiany społecznej,
81
dokonującej się w paradygmacie modernizacji, po przyjęciu perspektywy, a przede wszystkim
„spojrzenia” właściwego dla koncepcji i teorii czasu, budowanych w paradygmacie późnej
nowoczesności. Paradoks, iż „nigdy nie byliśmy tak nowocześni” w teraźniejszości, a
jednocześnie – owa nowoczesność jest wciąż odmienna od modelu czy też – używając
koncepcji temporalnych – od teraźniejszości „świata odniesienia” domaga się wciąż
wyjaśnienia. Być może byłoby ono możliwe po stworzeniu nowego modelu – a raczej –
stworzeniu teraźniejszej przyszłości ponowoczesnego „świata odniesienia”. Nie jest to jednak
ambicją tej analizy. Wikłałoby wszak w kolejne, złożone problemy teraźniejszych przyszłości.
Pozostaje jednak pytanie i problem postawiony we wstępie do niniejszej rozprawy. Jak
myśleć o przyszłości i zmianie w punkcie, w którym znajduje się sam obserwator piszący te
słowa – a zatem w Polsce, pierwszej dekady XXI wieku?
Spektrum obserwacji, zdaniem Meada, ale i Luhmanna wyznacza to, jak będziemy
temporalizowali obserwację (systemu). Dyskurs nowoczesności, zachowując swą względną
stabilność obserwował siebie i swe otoczenie w ramach państwa narodowego. W czasie
światowym były jednak różnego rodzaju dyskursy wpisujące poszczególne społeczeństwa w
bieg dziejów jako społeczeństwa, które wokół siebie mają swe bardziej lub mniej
zróżnicowane otoczenie. Elementy obce były eksternalizowane – opowieści o drodze do
nowoczesności, o dziejach rasy, narodu, etc. „wpisywały” dzieje innych społeczeństw w
dzieje własnego społeczeństwa i wyznaczały hierarchie, zapewniające państwu narodowemu
istnienie otwartej choć kontrolowanej przyszłości, czy to w wersji technologicznej (marszu
postępu), czy też rewolucyjnej. Współcześnie, granice stają się problematyczne, nie tylko w
sensie przestrzennym. Także problem uwspólnianej przeszłości oraz możliwości budowy
wspólnych horyzontów dla państw stają się kluczowym problemem, który miałby zapewnić
koordynację współzależności między coraz bardziej złożonymi „jednostkami przetrwania”,
już nie ograniczonymi do państwa narodowego. Nie na tym jednak polega wyłącznie problem
granicy. Jak wskazuje Luhmann, to kwestia budowania związków przyczynowo-skutkowych
w poszczególnych podsystemach społecznych staje się problemem, który wymaga
refleksywizacji otoczenia systemów, innej niż dotychczas, bo nie w oparciu eksternalizację
tego, co obce. System obserwuje swe otoczenie poprzez obserwację drugiej (nie
wyselekcjonowanej) strony swego podstawowego rozróżnienia. Owa obserwacja wikła we
współzależności przekraczające instytucje państwa, porządku politycznego, etc. Zarówno
wewnętrznie, jak i zewnętrznie system obserwuje wzrost złożoności. Wszystko dzieje się
równocześnie: groźba przemocy nie przychodzi z zewnątrz, lecz ze „środka” (terroryzm),
problem globalnego ocieplenia wymaga działań wszystkich i każdego z osobna, przyszłość
82
zabezpieczenia społecznego wymaga przemyślenia kwestii indywidualnej odpowiedzialności
oraz odpowiedzialności już nie państwa, lecz systemu gospodarczego, opartego na globalnej
konkurencji (o ile uznamy, iż istnieje napięcie między systemem redystrybucji państwowej, a
konkurencyjnością gospodarki). Jak budować współzależności między tymi problemami (a
właściwie – ich obserwacjami?) Czy „rozszerzona teraźniejszość” oznacza, że krzątanina
wokół niej (i przyszłości, którą owa teraźniejszość ma zapewnić) pozbawia możliwości
budowy teraźniejszej przyszłości jako czegoś innego niż teraźniejszość? Te wydawałoby się
abstrakcyjne pytania stanowią przesłanki do decyzji: politycznych, gospodarczych, czy też
jednostkowych.
Obserwacja
złożoności
wymiarów
temporalnych
zaprowadziła
do
kwestii
indywidualizacji ryzyka - imperatywu, który wyznacza problemy z podejmowaniem decyzji
przez jednostki. Pomimo tak dużej specjalizacji podsystemów (co powinno prowadzić do ich
skuteczniejszej operacji (działania)), coraz trudniej hierarchizować ich operacje i
komunikować o nich tak, by zmniejszyć nieprawdopodobieństwo komunikacji. Im więcej
informacji, tym więcej powiązań strukturalnych (structural couplings; Luhmann 1989)
między podsystemami, które wymagają redukcji do obserwacji przez podsystemy. Ale to
jednostki ostatecznie obserwują obserwujące podsystemy i muszą się ze sobą komunikować.
A zatem – kwestia interpenetracji – komunikacji opartej na przyjmowaniu przez jednostki
przesłanek do działania w coraz bardziej wyrafinowanych obserwacjach innych, stawia
problem nieprzejrzystości działań innych. Przyszłość komunikacji jest tu dodatkowym
obciążeniem. Lepiej o niej zapomnieć, można by strawestować współczesne zawołania „No
Future” w wersji „mikro”. Pośpiech jest obserwacją owej złożoności. Przyszłość nie może się
zacząć, bo jej horyzont jest wciąż problematyzowany przez kolejne obserwacje w
teraźniejszości. Systemy eksperckie na niewiele tu się zdają (Giddens 2000, Luhmann 1989,
Latour 2005).
Jakie z tego wnioski dla punktu obserwacyjnego autora?
Bez projektu nowoczesności zorganizowanej, można by zawołać - „Już jesteśmy (po)nowocześni!”.
To
jednak
oznaczałoby,
iż
rozszerzona
teraźniejszość
całkowicie
przysłoniłaby przestrzeń doświadczenia Polski. Skoro mamy podstawy przypuszczać, iż
rozwiązanie oparte na „radykalnym przywracaniu normalności” indywidualizuje w duchu
ponowoczesnym, warto zastanowić się, czy rzeczywiście kwestia projektu nowoczesności
nie jest kwestią aktualną w Polsce. Projektu, który nie byłby obserwacją imitacji, a
jednocześnie ujmowałby złożone relacje ze „światem odniesienia”. Warto rozpatrzeć raz
83
jeszcze to, co uznane za konieczne i naturalne po to, by dostrzec różnicę między tym, co
względnie trwałe, a tym, co za względnie trwałe dzięki detemporalizacji, próbuje się uznać.
Dyskursy transformacyjne, opisane w poprzedniej części tej rozprawy opierają się na
detemporalizacjach. W obu przypadkach, coraz bardziej „pracochłonne” trzymanie się granic
i integralności obu typów dyskursu, a szerzej – episteme, za nimi stojących, prowadziło do ich
uwikłania w coraz bardziej złożone i ztemporalizowane formy komunikacji. Aby ochronić
wartości (szczególnie w dyskursie rewolucyjnym), należy je bądź to radykalnie
przedefiniować bądź też, ztemporalizować komunikację, w taki sposób, by możliwe było
utrzymanie wartości. Mówi się zatem o konieczności, nieuchronności, bądź też oczywistości
oraz absolutności norm, jednocześnie wprowadzając sytuacje nadzwyczajne, wyjątki, a
przede wszystkim – stale dostarczając tematyzacji niepewności w kolejnych sytuacjach
selekcji opisywanej jako „radykalna”, „ostateczna”, etc. Komunikacja ma być stabilizowana
obietnicą bezpiecznej przyszłości. Owa przyszłość jednak nie może się zacząć. Paradoks
polega na tym, że utrzymywanie struktury nowoczesności zorganizowanej wymaga coraz
większej złożoności operacji i obserwacji. Ilustracją tego były dyskursy związane z
masowymi mediami oraz kwestia deregulacji jako kolejnego etapu „liberalizacji”. Dyskursy
transformacyjne, jako odmiany dyskursu modernizacyjnego miały implicite zakładaną
strukturę, w której do „zamrożonego” modelu państwa narodowego zmierza się ruchem
jednostajnym, przyśpieszonym. A więc stały model oraz jednokierunkowy i jednostajny ruch.
Tymczasem, jak się wydaje są powody, by zakładać, iż nie tylko model nie jest
zamrożony, lecz się stale porusza, zostawiając za sobą przeszłość, która miała być
teraźniejszością rozwijających się, za to jest wobec teraźniejszości rozwijających sie coraz
mniej adekwatna. Modelu państwa narodowego nie ma w takiej formie, w jakiej się go szuka,
zaś ruch zmiany jest niejednostajny i niejednokierunkowy. Projekt rewolucji z ładem
odnalezionym w przeszłości nie jest jednoznacznym ruchem ku przyszłości, lecz sposobem
jej stabilizacji poprzez interpretację przeszłości. Z kolei dyskurs normalizacyjny de facto
prowadzi do „skoku” ku formom rządomyślności, zarządzania oraz budowania relacji
temporalnych, które wcale nie opierają się na ewolucyjnym przejściu z etapu ładu
nowoczesności zorganizowanej. To co jednak wydaje się trwałe, gdy obserwować dyskursy
modernizacyjne w Polsce, już nie tylko w perspektywie roku 1989, lecz także okresu
wcześniejszego, to problematyzacja właśnie nieciągłości i niepewności projektów, które
uznawane były za wzorcowe – za określające punkt docelowy zmian społecznych. W ostatniej
części starano się wskazać, dlaczego w kontekście epistemologicznym (obserwacji), dotarcie
do owej zaprojektowanej nowoczesności wydaje się mało prawdopodobne. „Równoczesność
84
nierównoczesnego” oznacza w tym sensie, iż na skutek wzrostu współzależności między
podsystemami, a także systemami społecznymi, budowanie projektu przyszłości wymaga
przede wszystkim przemyślenia kwestii obserwacji niepewności oraz bezpieczeństwa,
warunkujących myślenie o przyszłości. Po drugie – wymaga relatywnie szerokiego ujęcia
współzależności miedzy podsystemami, już nie wyłącznie z perspektywy „jednostki
przetrwania”, jaką jest państwo narodowe. Po trzecie wreszcie, wymaga refleksywizacji
problemów, które definiowane są w „świecie odniesienia” - w otoczeniu Polski tak, by móc
powiązać obserwację Polski, z obserwacją problemów, które wyznaczają przyszłość „świata
odniesienia”.
Obecnie warto jeszcze tylko zwrócić uwagę na kwestię współzależności między
Polską, a „światem odniesienia” także w kategoriach temporalnych. Współzależność Polski ze
„światem odniesienia” – społeczeństwami rozwiniętymi oraz strukturami, organizującymi
„świat odniesienia”, takimi jak Unia Europejska, czy NATO, nie polega na jedności celów,
lecz bardziej na wzajemnym potwierdzaniu i stabilizacji komunikacji wewnątrz społeczeństw.
A więc „świat odniesienia” dla Polski ma być namacalnym dowodem na istnienie przyszłości,
do której się zmierza. Jak staraliśmy się wskazać, taka „konkretyzacja” przyszłości,
paradoksalnie czyni ją nieprawdopodobną. Dla „świata odniesienia” z kolei, Polska stała się
awangardą zmian w nowym paradygmacie rządomyślności. Spory wokół regulacji unijnych,
takich jak dyrektywa usługowa, wskazują, iż Polska starając się zrealizować swój interes
narodowy, jednocześnie promuje model deregulacji, który podmywa strukturę państw
narodowych krajów rozwiniętych. Na ów problem wskazywali politycy, podczas debaty
wokół dyrektywy usługowej.
W takim klimacie Parlament Europejski debatuje dziś nad dyrektywą usługową, której
wdrożenie ułatwi życie konsumentom i przedsiębiorcom, wydatnie przyspieszy wzrost
gospodarczy i da Europie 600 tys. nowych miejsc pracy. Niestety nasilają się ataki na
dyrektywę z pozycji populistycznych i protekcjonistycznych. Powtarzane są bezpodstawne
oceny, że otwarcie rynku usług spowoduje dumping socjalny i pogorszenie warunków
zatrudnienia. Symboliczny "polski hydraulik" jest postrzegany jako ostateczne zło zagrażające
europejskiemu modelowi socjalnemu. Jest dokładnie odwrotnie. To utrzymanie istniejących
ograniczeń zagraża Europejskiemu Modelowi Społecznemu. (...)Usunięcie barier i stworzenie
jednolitego rynku usług leży w interesie całej Unii. Dlatego Parlament Europejski powinien
przyjąć dyrektywę w takiej formie, która znosi ograniczenia w transgranicznym świadczeniu
usług, ułatwia działanie europejskich przedsiębiorstw i umożliwia autentyczną konkurencję na
rynkach usług. (Rosati 2006)
Entuzjastyczne głosy polskich przedstawicieli w instytucjach europejskich, bez
względu, czy są to zwolennicy rewolucji moralnej, czy też normalizacji trafiają na opór
przedstawicieli krajów rozwiniętych, definiowanych w sporze jako „stare” kraje UE:
85
Martin Schulz (PSE, DE) powiedział, że postęp zawsze musi oznaczać wzrost ochrony
socjalnej, podczas gdy projekt Bolkesteina ją zmniejszał, prowadząc dodatkowo do podziału i
sporu między nową i starą Europą. Z zadowoleniem stwierdził, że udało się odwrócić
kierunek, w którym zmierzał pierwotny tekst projektu i "ci, którzy chcieli zniszczyć model
socjalny napotkali sprzeciw PES i EPP-ED". (Grupa Polskich Socjalistów 2006)
Jednocześnie jednak, w sporach wewnątrznarodowych, w obrębie społeczeństw
„starej” UE, stanowisko Polski oraz kierunki zmian w polskim społeczeństwie stanowią punkt
odniesienia dla debat wokół zmian społecznych, dotyczących szczególnie modelu socjalnego
państwa. Pojawiają się tu nowe znaczenia temporalności - „stare” i „nowe” wypiera
„rozwijające się” i „rozwinięte”, a przede wszystkim - „wschodnie” i „zachodnie”.
Otwiera się wobec obserwacji dyskursu transformacyjnego (obserwacji drugiego
rzędu) perspektywa porównywania dwóch ruchów – a więc temporalizacji nie wobec
jednostajnego ruchu państwa narodowego, lecz wobec wielości, równoczesnych ruchów
„świata odniesienia”. Skoro już wiemy, z rozdziału pierwszego, iż jest możliwa obserwacja,
która zakłada, iż niektóre zmiany społeczne mogą być opóźniane, inne zaś przyśpieszane, nie
ze względu na model modernizacji, lecz na lokalną specyfikę i uwarunkowania
modernizującego się społeczeństwa, to należy zastanowić się, czy w Polsce, wobec braku
bezpieczeństwa nowoczesności zorganizowanej, problem niepewności w ponowoczesnych
formach rządomyślności oraz pojawianiu się coraz powszechniejszym „rozszerzonej
teraźniejszości”, nie stają się istotnymi punktami odniesienia dla analizy problemów
związanych ze zmianą społeczną w Polsce, po roku 1989. Zadaniem tej rozprawy było
otwarcie pola do takich analiz oraz obserwacji.
BIBLIOGRAFIA
Adam B. (1990) Time and Social Theory. Philadelphia : Temple University Press.
Adam B. (2001) When Time is Money: Contested Rationalities of Time and Challenges to the
Theory and Practice of Work. Working Paper Series, nr 16, Cardiff.
Adam B. Whipp R., Sabelis I. (2002) Making Time. Time and Management in Modern
Organizations. Oxford: Oxford University Press.
Adam, B. (2003), Reflexive Modernization Temporalized Theory Culture Society. Vol. 20:
59-78.
86
Adorno, T., Horkheimer M. (1994) Dialektyka Oświecenia. Fragmenty filozoficzne [przekł.
Małgorzata Łukaszewicz]. Warszawa : IFiS PAN.
Ang I. (1985) Watching Dallas : soap opera and the melodramatic imagination. [przekł.
Della Couling]. New York : Methuen.
Arendt H. (1987) Eichmann w Jerozolimie : rzecz o banalności zła; [przekł. Adam
Szostkiewicz]. Kraków: Znak.
Arendt H. (1991) O rewolucji [przekł. M. Godyń]. Kraków : Dom Wydawniczy Totus.
Arendt H. (1994) Między czasem minionym a przyszłym: osiem ćwiczeń z myśli politycznej.
[przekł. Mieczysław Godyń, Wojciech Madej]. Warszawa: Fundacja Aletheia.
Arystoteles (1968) Fizyka [przekł. Kazimierz Leśniak]. Warszawa : PWN.
Augustyn (1987) Wyznania. [przekł. Zygmunt Kubiak]. Warszawa : PAX.
Baecker D. (2006) Dlaczego systemy? [przekł. Maciej Gdula]. w: Współczesne teorie
socjologiczne, red. Jasińska Kania Aleksandra, Nijakowski Lech M., Szacki Jerzy,
Ziółkowski Marek, (str. 427-437) Warszawa: Scholar.
Baert P. (1992) Time, Self and Social Being : temporality within a sociological context;
Aldershot : Avebury.
Baker T., Simon J. (2002) Embracing Risk: The Changing Culture of Insurance and
Responsibility. Chicago: Chicago University Press.
Balcerowicz L. (1989) Fragment przemówienia w Sejmie, 15.12.1989 za: Zagrodzka 1990
Balcerowicz L. (1995) Wolność i rozwój : ekonomia wolnego rynku. Kraków : Znak.
Balcerowicz L. (1997) Socjalizm, kapitalizm, transformacja: szkice z przełomu epok,
Warszawa: PWN.
Balcerowicz L. (2006) Ekonomia jest jedna. Gazeta Wyborcza nr 5, 06/01/2007 - 07/01/2007
Baudrillard J. (2005) Symulakry i symulacja [przekł. Sławomir Królak]. Warszawa : Sic!.
Bauman Z. (1992a) Nowoczesność i zagłada. [przekł. Franciszek Jaszuński]. Warszawa :
Fund. Kulturalna Masada.
Bauman Z. (1992b) Intimations of postmodernity; London ; New York, NY. : Routledge.
Bauman Z. (1996) Etyka ponowoczesna. [przekł. Janina Bauman oraz Joanna TokarskaBakir]; Warszawa : PWN.
Bauman Z. (2000) Time and Space Reunited. Time and Society Vol. 9(2/3): 171–185
Bauman Z. (2006) Praca, konsumpcjonizm i nowi ubodzy. [przekł. Stanisław Obirek].
Kraków: Wydawnictwo WAM.
Bauman, Z. (1995) Wieloznaczność nowoczesna, nowoczesność wieloznaczna Warszawa:
PWN.
87
Beck U. (2002) Społeczeństwo ryzyka w drodze do innej nowoczesności. [przekł. Stanisław
Cieśla].; Warszawa : Scholar.
Beck U., Bonss W., Lau Ch. (2003) The Theory of Reflexive Modernization. Problematic,
Hypotheses, and Research Programme, Theory, Culture and Society, Vol. 20 (2) 1-33;
London Thousand Oaks, New Delhi: Sage.
Bell D. (1973) The coming of post-industrial society; a venture in social forecasting; New
York: Basic Books
Bell D.(1998) Kulturowe sprzeczności kapitalizmu. [przekł. Stefan Amsterdamski].
Warszawa: PWN.
Bendix R. (1967), Tradition and Modernity Reconsidered w: Comparative Studies in society
and History; vol. 9, Nr 3 (04/1967); s 292-346
Bendix R. (2000) Work and authority in industry managerial ideologies in the course of
industrialization; New Brunswick: Transaction Publishers.
Benjamin W. (1996) Anioł historii : eseje, szkice, fragmenty. [przekł.Krystyna Krzemieniowa
et al]. Poznań: Wydawnictwa Poznańskie.
Berend I. T. (1990) (red.) Long-term structural changes in transforming Central & Eastern
Europe : the 1990s. München : Südosteuropa-Gs.
Berend I. T. (2001) Decades of crisis : Central and Eastern Europe before World War II.
Berkeley : Univ. of California Press.
Bloch, E. (1955) Wissen und Hoffen : Auszüge aus seinen Werken (1918-1955) Berlin :
Aufbau-Verlag
Berger P. L., Luckmann T. (1983). Społeczne tworzenie rzeczywistości [przekł. Józef Niżnik].
Warszawa: PIW.
Bergmann, W. (1983) Das Problem der Zeit in der Soziologie. Ein Literaturüberblick zum
Stand der "zeitsoziologischen" Theorie und Forschung nr 35, 3/1983 (462 – 504)
Bernauer J. , Rasmussen D.(1988) The Final Foucault. Cambridge, Londyn : The MIT
Press.
Blommaert J. Bulcaen Ch. (2000) Critical Discourse Analysis Annual Review of
Anthropology, Vol. 29. (2000), str. 447-466
Blumenberg H. (1986) Lebenszeit und Weltzeit. Frankfurt am Main : Suhrkamp.
Boltanski L., Chiapello E. (1999) Le nouvel esprit du capitalisme Paris : Gallimard.
Bourdieu P. (1964) Time Perspectives of the Kabyle w: Hassard 1990
88
Bourdieu P. (2005) Dystynkcja : społeczna krytyka władzy sądzenia. [przekł. Piotr Biłos].
Warszawa: Scholar.
Bourdieu P.,Wacquant L. (2001) Zaproszenie do socjologii refleksyjnej [przekł. Anna
Sawisz].Warszawa : Oficyna Naukowa.
Braudel F. (1992). Kultura materialna, gospodarka i kapitalizm. XV-XVIII, t. 1. Struktury
codzienności [przekł. M. Ochab, P. Graff]. Warszawa: PIW.
Braudel, F. (1971) Historia i trwanie. [przekł. Bronisław Geremek]. Warszawa : Czytelnik
Brose H. G., Wohlraub-Sahr M., Corsten M. (1993) Soziale Zeit und Biographie. Uber die
Gestaltung von Alltagszeit und Lebenzeit. Koln:Wesdeutscer Verlag.
Brose, H.-G. (2004) An Introduction towards culture of non-simultaneity?, Time & Society,
Londyn: SAGE, Vol 13, NO 1 (2004), str. 5-26
Brussig T. (2002) Aleja Słoneczna. [przekł. Alicja Rosenau]. Wołowiec : Czarne.
Burawoy M. (2000) A Sociology of the Second Great Transformation. Annual Review of
Sociology vol. 26, str. 693-695
Burchell G. (1991) (red.) The Foucault Effect : studies in governmentality. Londyn :
Harvester Wheatsheaf.
Burke E. (1994) Rozważania o rewolucji we Francji i o debatach pewnych towarzystw
londyńskich. [przekł. Dorota Lachowska]. Kraków: Znak.
Carrasco C., Mayordomo M. (2005) Beyond Employment, Working time, living time w: Time
and Society Vol.. 14 No. 2/3 (2005)
Castel R. (1991) From Dangerousness to Risk w: The Foucault Effect, 281-299; Harvester
Wheatsheaf.
Castells M. (2007). Społeczeństwo sieci [przekł. M. Marody, K. Pawluś, J. Stawiński, S.
Szymański]. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Chirot D. (1989) (red.) The Origins of backwardness in Eastern Europe: economics and
politics from the Middle Ages until the early twentieth century. Berkeley, University of
California Press.
Chirot D. (1994) How societies change Thousand Oaks, Pine Forge Press.
Cohen J. L., Arato A. (1992) Civil society and political theory; Cambridge, London : MIT
Press.
Comte A. (2003) Rozprawa o duchu filozofii pozytywnej; [przekł. J. K.]; Warszawa : Altaya
Polska, De Agostini Polska.
Connerton P. (1989) How Societies Remember Cambridge: Cambridge University Press.
89
Coope U. (2006) Time for Aristotle. Londyn: Oxford University Press.
Coser L., Coser R. (1990) Time Perspective and Social Structure w: Hassard 1990
Coveney P., Highfield R. (1997) Strzałka czasu : jak rozwiązać największą tajemnicę nauk.
[przekł. Piotr Amsterdamski]. Poznań : Zysk i S-ka.
Czepulis-Rutkowska Z. (2003) Nietypowe formy zatrudnienia i system emerytalny. Wzajemne
relacje. W: Frieske 2003.
Czyżewski M., Kowalski S., Piotrowski A. (1997) (red.) Rytualny chaos : studium dyskursu
publicznego. Kraków : Aureus.
Danecka Marta (2008) Moja bieda, moja wina Gazeta Wyborcza 20.05.2008
Defert D. (1992) Popular Life and Insurance Technology; w: The Foucault Effect. Studies in
Governmentality. red. Burchell Graham. Gordon Collin, Miller Peter; London:
Harvester, Wheatheaf.
Deleuze G., Guattari F. (1975) L'Anti-Oedipe; Paris : Les Éditions de Minuit.
Deleuze, G. Guattari F. (1980) Mille plateaux; Paris : Les Éditions de Minuit.
Descombes V. (1996) To samo i inne : czterdzieści pięć lat filozofii francuskiej (19331978). [przekł. Bogdan Banasiak i Krzysztof Matuszewski]. Warszawa : Spacja.
Deutsch K. (1961) Social Mobilization and Politcal Development, The American Political
Science Review, Vol 55, Nr 3, (09/1961) s. 494-513
Domański H. (1994). Społeczeństwa klasy średniej. Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN.
Domański H. (2002b) Ubóstwo w społeczeństwach komunistycznych. Warszawa ISP.
Domański H., Rychard A., Śpiewak P. (2005) Polska jedna czy wiele? Warszawa : Trio.
Domański, H. (2002a) Polska klasa średnia. Wrocław : Wydawnictwo Uniwersytetu
Wrocławskiego.
Dunn E. C. (2008) Prywatyzując Polskę : o bobofrutach, wielkim biznesie i
restrukturyzacji pracy. [przekł. Przemysław Sadura]. Warszawa : Wydawnictwo
Krytyki Politycznej.
Durkheim E. (1990) Elementarne formy życia religijnego : system totemiczny w Australii.
[przekł. Anna Zadrożyńska]. Warszawa : PWN.
Edensor T. (2004).Tożsamość narodowa, kultura popularna i życie codzienne. Kraków:
Wydawnictwo UJ.
Eisenstadt S. N. (1964) Modernization and Conditions of Sustained Growth, World Politics;
Vol 16, nr 4 (07/1964) s. 576-594
90
Eisenstadt S. N. (1977) Convergence and Divergence of Modern and Modernizing Societies:
Indications from the Analysis of the Structuring of Social Hierarchies in the Middle
East International Journal of Middle East Studies; Vol. 8, Nr 1, (Stycz. 1977)
Eisenstadt S. N.(1973) Tradition, Change, Modernity; Wiley & Sons, New York 1973
Elias N. (1980) Przemiany obyczajów w cywilizacji Zachodu [przekł. T. Zabłudowski].
Warszawa PIW.
Elias N. (1991) The society of individuals. Cambridge : Blackwell.
Elias N. (1992) Time : an essay. [przeł. Edmund Jephcott].Oxford, Cambridge : Blackwell.
Elias N. (2003). Zaangażowanie i neutralność [przekł. J. Stawiński]. Warszawa:
Wydawnictwo Naukowe PWN.
Eriksen, T. H. (2003) Tyrania chwili : szybko i wolno płynący czas w erze informacji. [przekł.
Grzegorz Sokół]. Warszawa : Państwowy Instytut Wydawniczy.
Fairclough N, (1999) Critical discourse analysis : the critical study of language. London,
New York : Longman,.
Featherstone M. (1991) Consumer culture and postmodernism; London : Sage.
Feyerabend P..K. (1996) Przeciw metodzie. [przekł. Stefan Wiertlewski].Wrocław :
Siedmioróg.
Flis A. (1988) Crisis and Political Ritual in Poland w: Problems of Communism: 1988 (0508); s. 43-54
Foucault M. (1977) Archeologia wiedzy. [przekł. Andrzej Siemek]. Warszawa : PIW
Foucault M. (1987) Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu. [przekł. Helena Kęszycka].
Warszawa: PIW.
Foucault M. (1988) Question of Method w: Bernauer 1988
Foucault M. (1995) Historia seksualności. [przekł. Bogdan Banasiak, Tadeusz Komendant i
Krzysztof Matuszewski]. Warszawa : Czytelnik.
Foucault M. (1998) Nadzorować i karać. [przekł. Tadeusz Komendant]. Warszawa : Aletheia
Foucault M. (2000) Filozofia, historia, polityka : wybór pism. [przekł. Damian Leszczyński,
Lotar Rasiński].Warszawa, Wrocław : PWN.
Foucault M. (2005) Słowa i rzeczy. [przekł. Tadeusz Komendant]. Warszawa: Słowo, Obraz,
Terytoria.
Fraser J.T. (1993) (red.) Time and process : interdisciplinary issues. Madison: International
Universities Press.
91
Frieske K. (2003) (red.) Deregulacja polskiego rynku pracy. Warszawa: Instytut Pracy i
Polityki Społecznej.
Frieske K. (2004) Strukturalne mistyfikacje: współcześni 'ludzie luźni'; w: Marody 2004
Fromm E. (1970) Ucieczka od wolności. [przekł. Olga i Andrzej Ziemilscy]. Warszawa :
Czytelnik.
Fukuyama F. (1996) Koniec historii. [przekł. Tomasz Bieroń, Marek Wichrowski]. Poznań :
Zysk i S-ka.
Fuller L. (2000) Socialism and the Transition in East and Central Europe: The Homogeneity
Paradigm,Class, and Economic Inefficiency. Annual Review of Sociology, nr 26; str.
585–609
Furet F. (1996) Przeszłość pewnego złudzenia : esej o idei komunistycznej w XX w. [przekł.
Joanna Górnicka-Kalinowska i Maria Ochab]. Warszawa : Oficyna
Wydawn.Volumen,
Gadomski W. (2004) Cena szoku. 15-lecie Planu Balcerowicza., Gazeta Wyborcza 2004/12/
17
Gadowska K. (2002) Zjawisko klientelizmu polityczno-ekonomicznego: systemowa analiza
powiązań sieciowych na przykładzie przekształceń sektora górniczego w Polsce,
Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Gardawski J. (2000). Pracownicy i pracodawcy firm prywatnych’99. Warszawa: IFIS PAN
Gawin D. (2003a) (red.) Lekcja Sierpnia. Dziedzictwo Solidarności po Dwudziestu Latach.
Warszawa: IFIS PAN 2003
Gawin D. (2003b) „Solidarność – republikańska rewolucja Polaków” w: Gawin 2003a
Gawin D. (2005) Polska, wieczny romans : o związkach literatury i polityki w XX wieku.
Kraków : Dante.
Gawin D. (2006) PiS nie jest wrogi nowoczesności. Gazeta Wyborcza nr 183, (07/08/2006)
Gdula M. (2000) Rozproszona ideologia. Rekonstrukcja pola politycznego. Praca magisterska;
Instytut Socjologii Uniwersytet Warszawski, promotor: Małgorzata Jacyno
Gellner E. (1991) Narody i nacjonalizm. [przekł. Teresa Hołówka]. Warszawa: PIW.
Gellner E. (1996) Oświecenie - tak czy nie? w: Habermas, Rorty, Kołakowski, Stan filozofii
współczesnej; red. Józef Niżnik. Warszawa IFiS PAN.
Gergen K. J. (1991) The saturated self: dilemmas of identity in contemporary life;
Philadelphia : A Division of Harper Collins Publishers, Inc.
Gerschenkron A. (1965) Economic backwardness in historical perspective : a book of essays;
New York, Washington : Praeger.
92
Giddens A. (2001). Nowoczesność i tożsamość. “Ja” i społeczeństwo w epoce późnej
nowoczesności [przekł. A. Szulżycka]. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Giddens A. (2003). Stanowienie społeczeństwa. Zarys teorii strukturacji [przekł. S.
Amsterdamski]. Poznań: Zysk i Ska Wydawnictwo.
Gilbreth F. B. (1993) Motion study : a method for increasing the efficiency of the workman
and, Efficiency as a basis for operation and wages. London : Routledge/Thoemmes
Press.
Giza-Poleszczuk A. (2004) W poszukiwaniu “Nowego Przymierza” - wzajemne oczekiwania
mężczyzn i kobiet w Polsce; w: Marody 2004
Glaser B. G., Strauss A. (2007) Time for dying ; New Brunswick : Aldine Transaction.
Gleick J. (2003) Szybciej : przyspieszenie niemal wszystkiego. [przekł. Jacek Bieroń].
Poznań: Zysk i S-ka.
Golinowska S. (1990) Rola centrum w kształtowaniu struktury spożycia. Warszawa:
Państwowe Wydawnictwa Ekonomiczne
Grabowska M. (2005) Postkomunistyczny podział. Warszawa: Scholar
Greenfeld L. (2001) The Spirit of Capitalism: Nationalism and Economic Growth.
Cambridge: Harvard University Press.
Grotowska-Leder J. (2002) Fenomen wielkomiejskiej biedy : od epizodu do "underclass".
Łódź : Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego.
Gurvitch G. (1964) Varietes of Social Time w: Hassard 1990
Habermas J. (1989) The structural Transformation of the Public Sphere. An Inquiry. Londyn:
Oxford Press.
Habermas J. (1993) Obywatelstwo a tożsamość narodowa. Rozważania nad przyszłością
Europy. [przekł. Barbara Markowicz]. Warszawa IFiS PAN
Halbwachs M. (1969) Społeczne ramy pamięci. [przekł. Marcin Król]. Warszawa: PWN.
Hall, E. T. (1999) Taniec życia : inny wymiar czasu. [przeł. Radosław Nowakowski].
Warszawa : Warszawskie Wydaw. Literackie MUZA.
Hardt M., Negri A. (2005 ) Imperium. [przekł. Sergiusz Ślusarski i Adam Kołbaniuk].
Warszawa : Wydawnictwo W.A.B.
Hassard J. (1990) (red.) The Sociology of Time, Oxford: Palgrave Macmillan.
Havel V. (1984) Eseje polityczne. [przeł. Paweł Heartman [pseud.]] Warszawa : Krąg.
Hegel G. W. F. (1958) Wykłady z filozofii dziejów. T.1 i 2. [przekł. Tadeusz Kroński].
Warszawa : PWN.
93
Hegel G. W. F. (2002) Fenomenologia ducha. [przekł. Światosław Florian Nowicki]
Warszawa : Fundacja Aletheia.
Heider F. (1958) The psychology of interpersonal relations. New York: John Wiley & Sons,
London : Chapman & Hall.
Hirschman A. O. (1997) Namiętności i interesy : u intelektualnych źródeł kapitalizmu.
[przekł.
Irena Topińska, współpr. Maciej Kochanowicz]. Kraków: Znak 1997.
Hobsbawm E., Ranger T. (1992) (red.) The invention of tradition Cambridge : Cambridge
Univ. Press.
Hofstede G. (2000) Kultury i organizacje : zaprogramowanie umysłu. [przekł. Małgorzata
Durska]. Warszawa : PWE.
Hubert H. (1999) Essay on time : a brief study of the representation of time in religion and
magic. [przekł. Robert Parkin i Jacqueline Redding].Oxford : Durkheim Press.
Huntington S. P. (2003) Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego. [przekł. Hanna
Jankowska]. Warszawa : Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza.
Inglehart R. (1997) Modernization and postmodernization : cultural, economic, and political
change in 43 societies; Princeton : Princeton University Press.
Ingelhardt R., Baker W. E. (2000) Modernization, Cultural Changes and Persistence of
Traditional Values, Amercian Sociological Review, Vol 65, No 1, Feb 2000, s. 19-51
Inkeles A. Smith D.N. (1984) W stronę definicji człowieka nowoczesnego; w: Szacki
Kurczewska 1984.
Jahoda M., Lazarsfeld P., Zeisel H. F. (2007) Bezrobotni Marienthalu. [przekł. Robert
Marszałek]. Warszawa : Oficyna Naukowa.
Kabaj M. (2003) Czy deregulacja rynku pracy umożliwi utworzenie 2 mln miejsc pracy. W:
Frieske 2003
Kaczyński J. (2005) Wystąpienie po expose premiera Kazimierza Marcinkiewicza,
10.11.2005 za: Rzeczpospolita 12.11.2005
Kaczyński L. (2007) Wywiad w I rocznicę śmierci Jana Pawła II, transkrypcja wywiadu,
03.04.2007; źródło: Polskie Radio Pr 1; http://www.pis.org.pl/article.php?id=6823
Kaplan R. (1994) The Coming Anarchy Athlantic Monthly 273 (02/1994); s. 44-76
Karłowicz D. (2003); Solidarność jako Kościół. W: Gawin 2003
Kern S. (1983) The Culture of Time and Tpace, 1880-1918; Cambridge : Harvard University
Press.
Kluckhohn F., Strodbeck F. L. (1973) Variations in value orientations; Westport: Greenwood
Press
94
Knorr-Cetina K. (1997). Sociality with Objects. Social Relations in Postsocial Knowledge
Societies, Theory, Culture and Society, vol.14, no 4, 1-30.
Kochanowicz J. (1992) New Solidaities? Marker Change and Social Cohesion in Historical
Perspective w: Berend 1992
Kochanowicz J. (2007) Ekonomiści polscy i nowy instytucjonalizm w: Kochanowicz Marody
Mandes 2007
Kochanowicz J. (2007) Fantazmaty IV RP. Gazeta Wyborcza nr 79, (03/04/2007), str. 20
Kochanowicz J., Marody M., Mandes S. (2007) (red.) Kulturowe aspekty transformacji
ekonomicznej. Warszawa : Fundacja Instytut Spraw Publicznych.
Kojeve A. (1999) Wstęp do wykładów o Heglu.[przekł. Światosław Florian Nowicki].
Warszawa : Aletheia.
Koralewicz J., Ziółkowski M. (2003) Mentalnosć Polaków. Sposoby myślenia o polityce,
gospodarce i życiu społecznym 1988 – 2000) Warszawa: Scholar/Collegium
Civitas.
Kornai J. (1992) The Socialist System : the political economy of communism. Princeton.:
Princeton University Press.
Koselleck R. (2001) Semantyka historyczna. [przekł. Wojciech Kunicki]. Poznań :
Wydawnictwa Poznańskie.
Kostera M., Proppé M., Szatkowski M. Staging the New Romantic Hero in the Old Cynical
Theatre: On Managers, Roles and Change in Poland Journal of Organizational
Behavior, Vol. 16, No. 6. (Nov., 1995), pp. 631-646
Kowalik T. (2000) Współczesne systemy ekonomiczne : powstawanie, ewolucja, kryzys.
Warszawa : Wydaw. Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona
Koźmińskiego.
Kozek W., Morawski W. (2005) (red.) Załamanie porządku etatystycznego. Warszawa :
Wydział Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego.
Krasnodębski Z. (2005) Demokracja peryferii. Warszawa: Słowo Obraz Terytoria.
Kreitzman L. (1999)., The 24 Hour Society. Londyn: Profile Books.
Kuhn T. (2001) Struktura Rewolucji naukowych. [przeł. H. Ostromęcka]. Warszawa:
Wydawnictwo KR.
Kula W. (1983a) Historia, zacofanie, rozwój. Warszawa : Czytelnik.
Kula W. (1983b)Teoria ekonomiczna ustroju feudalnego. Warszawa : Książka i Wiedza.
Kuroń J. (1986) Polityka i odpowiedzialność. Lublin : CiS, 1986
95
Kwiatkowski E. (2003) Problem regulacji rynku pracy w alternatywnych opisach gospodarek
w: Frieske 2003
Kwiatkowski E. (2003) Problem regulacji rynku pracy w alternatywnych opisach gospodarki.
W: Frieske 2003
Landes D. S. (2000) Bogactwo i nędza narodów : dlaczego jedni są tak bogaci, a inni tak
ubodzy. [przeł. Hanna Jankowska]. Warszawa : MUZA SA.
Latour B. (1979) Laboratory Life: the Social Construction of Scientific Facts. Los Angeles,
London: Sage.
Latour B. (2005) Reassembling the social : an introduction to actor-network-theory; Oxford,
New York : Oxford University Press.
Le Goff J. (1994) Kultura średniowiecznej Europy. [przekł. Hanna Szumańska-Grossowa].
Warszawa : Klon.
Lemke Th. (2001) The Birth of Bio-Politics – Michel Foucault's Lecture at the Collège de
France on Neo-Liberal Governmentality w: Economy & Society, Vol. 30, No. 2, S.
190-207.
Lerner D. (1958) The Passing of Traditional Society : modernizing the Middle East. Glencoe:
Free Press.
Lévi-Strauss, C. (2000) Antropologia strukturalna. [przekł. Krzysztof Pomian]. Warszawa :
"KR".
Levine, Robert (1997) A geography of time : the temporal misadventures of a social
psychologist, or how every culture keeps time just a little bit differently. New York :
BasicBooks.
Lewicki Mikołaj (2007) Transfer wiedzy w międzynarodowej korporacji bankowej w:
Kochanowicz, Marody Mandes 2007.
Lewis J. D., Weigart A. J. (1981) The Structures and Meanings of Social-Time; w: Hassard
1990
Linder, S. B. (1970) The Harried leisure class. New York : Columbia Univ.Press.
Lister R. (1995) Bieda. [przeł. Alina Stanaszek] Warszawa : "Sic!".
Luhmann N. (1982) The Differentiation of Society. [przekł. Stephen Holmes i Charles
Larmore] New York : Columbia University Press.
Luhmann N. (1982a) The Future cannot begin w: Luhmann 1982.
Luhmann N. (1982b) World-Time and System-History, w: Luhmann 1982
Luhmann N. (1989) Ecological communication. [przekł. John Bednarz, Jr].Chicago : Univ.of
Chicago Press.
96
Luhmann N. (1998) Risk: A Sociological Theory; [przekł. Rhodes Barrett]; Berlin, New York:
Walter de Gruyter.
Luhmann N. (2000) Reality of Mass Media. [przekł.Kathleen Cross]. Stanford: Stanford
University Press, Stanford.
Luhmann N. (2003) Semantyka miłości : o kodowaniu intymności. [przekł. Jerzy Łoziński].
Warszawa: Scholar.
Luhmann N. (2007) Systemy społeczne. [przekł. Michał Kaczmarczyk]. Kraków: Nomos.
Lyotard J.-F. (1997) Kondycja ponowoczesna : raport o stanie wiedzy. [przekł. Małgorzata
Kowalska i Jacek Migasiński]. Warszawa : Fundacja Aletheia.
Machajski P., Cichocka E. (2007) Wyrok na doktora G. Gazeta Wyborcza nr 39, (15/02/2007)
Machiavelli N. (1984) Książę, Rozważania nad dziesięcioksięgiem historii Rzymu Liwiusza.
[przekł. Czesław Nanke]. Warszawa : PIW.
Maffesoli M (1996) The time of the tribes : the decline of individualism in mass society.
[przekł.Don Smith]. London ; Thousand Oaks : Sage.
Majcherek J. (2006) Biedę trzeba zwalczać, a nie wyolbrzymiać jej rozmiary Gazeta
Wyborcza nr 2 (03/01/2006)
Majka U. (2006) Wyścig chomików.
http://kariera.com.pl/index.php?gm=4&lm=&wi=564&st=1.
Mannheim K. (1992) Ideologia i utopia. [przekł. Jan Miziński]. Lublin : Test.
Marcinkiewicz K. (2005) Expose Premiera Kazimierza Marcinkiewicza. Za: Gazeta
Wyborcza, 12.11.2005 i http://www.kprm.gov.pl/1433_14848.htm
Markowski R. (2008) System partyjny czy zbiorowisko partii? O stabilnym rozchwianiu
polskiej polityki w: Marody 2008
Marks K. (1951) Kapitał, t. 1; Przedmowa do pierwszego wydania, [przekł. Piotr Laskowski].
Warszawa: Książka i Wiedza.
Marks K., Engels F. (1976) Manifest komunistyczny. Warszawa : Książka i Wiedza.
Marody M., Giza-Polezczuk A. (1991) Co nam zostało z tych lat? Londyn: Aneks.
Marody M. (2004b) (red.) Zmiana czy stagnacja? Społeczeństwo polskie po czternastu latach
transformacji; Scholar Warszawa 2004
Marody M., Giza-Poleszczuk A. (2004a). Przemiany więzi społecznych. Zarys teorii zmiany
społecznej. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar.
Marody M.(2007) (red.) Wymiary życia społecznego. Polska na przełomie XX i XXI wieku.
Warszawa: Scholar
97
Mc Taggart Ellis (1908) Unreality of Time w: Mind, New Series, Vol. 17, Nr 68 (Paźdz.
1908).
Mead G. H. (1959) The Philosophy of the Present. Chicago: The Univ. of Chicago Press.
Mead G. H. (1975). Umysł, osobowość i społeczeństwo [przekł. Z. Wolińska]. Warszawa:
PWN.
Meller S. (1991) Pożegnanie z rewolucją. Chotomów: Verba
Menzies H. (2005) No Time : stress and the crisis of modern life. Vancouver : Douglas &
McIntyre.
Merton R., Sorokin P. (1937) Social Time: A Methodological and Functional Analysis w:
Amercian Journal of Sociology 03/1937; nr 5.
Michnik A. (1993) Druga wojna na górze Gazeta Wyborcza nr 29, 04/02/1993.
Michnik A. (1993) Polskie pytania Warszawa : Niezależna Oficyna Wydawnicza.
Modrzejewski F., Sznajderman M. (2002) (red.) Nostalgia. Eseje o tęsknocie za komunizmem.
Wołowiec: Czarne
Mokrzycki E. (2001) Bilans niesentymentalny. Warszawa : IFiS PAN.
Mokrzycki E., Rychard A., Zybertowicz A. (2002) (red.) Utracona dynamika?: o
niedojrzałości polskiej demokracji. Warszawa: IFiS PAN.
Morawski W. (1998) Zmiana Instytucjonalna. Społeczeństwo, gospodarka, polityka .
Warszawa: PWN
Mroczkowska D. (2006) Działaj szybko, a zostanie ci więcej czasu Czas kultury 3/2006
Poznań.
Muzzetto L. (2006) Time and Meaning in Alfred Schütz w: Time and Society. vol. 15, nr 5/
2006
Narojek W. (1991) Socjalistyczne "welfare state" : studium z psychologii społecznej Polski
Ludowej. Warszawa : PWN.
Narojek W. (1996) Jednostka wobec systemu : antropologia trwania i zmiany. Warszawa :
IFiS PAN.
Nora P. (1989) Between Memory and History: Les Lieux de memoire. W: Representations Nr
26, nr specjalny: Memory and Counter-memory.
Nosowski P. (2000) Sylwester pod zegarem Co jest grane nr 53 dodatek do Gazety Stołecznej
nr 302, (29/12/2000 – 04/01/2001)
Nowak, P. (2006) Ontologia sukcesu : esej przy filozofii Aleksandre'a Kojève'a; Gdańsk :
Słowo Obraz Terytoria.
98
Nowotny, H. (1994) Time : the modern and postmodern experience. [przekł. Neville Plaice].
Cambridge : Polity Press
Nyland Ch. (1990) Capitalism and the hsitory of Work-time Thought w: Hassard 1990
O'Malley P. (2002) Imagining Insurance. Risk, Thrift, Insurance in Britain. W: Baker 2002
O’Rourke K., Williamson J. G. (1999) Globalization and History: The Evolution of a
Nineteenth-Century Atlantic Economy. Cambridge: MIT Press.
Offe C. (1999) Drogi Transformacji. Doświadczenia wschodnioeuropejskie i
wschodnioniemieckie. [przekł. Zbigniew Pucek].Warszawa: PWN
Orłowski W. (2004) M. Kiełbasa Wyborcza Gazeta Wyborcza nr 231: 01/10/2004
Ost, D. (2007) Klęska "Solidarności" : gniew i polityka w postkomunistycznej Europie.
[przekł. Hanna Jankowska].Warszawa : Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza.
Parsons T. (1968) The structure of social action; a study in social theory and special
reference to a group of recent European writers. New York: Free Press.
Parsons T. (1977) Social System and Evolution of Action Theory New York: Free Press.
Pióro T. (2006) Niewolnicy szybkości Czas kultury 3/2006 Poznań 2006
Polanyi K. (1985) The great transformation. Boston : Beacon Press.
Polesczuk J., Praca w systemie gospodarki planowej w: Marody, Giza-Poleszczuk 1991 op.
cit.106-131
Pomian K. (1992) Przeszłość jako przedmiot wiedzy. Warszawa : Fundacja Aletheia.
Portet S., Sztandar-Sztanderska K. (2007) Poland: Vulnerability under Pressure from
Unemployment w: Vaughan-Whitehead D. and Eyraud r. (red.), Evolving World of
Work in the Enlarged EU, Geneva: European Commission and International Labour
Office, (357-395).
Prigogine I. (1980) From Being to Becoming: Time and Complexity in the Physical Sciences.
San Francisco: W. H. Freeman and Company.
Przeworski A. 1995 (red.) Sustainable democracy. Cambridge : Cambridge Univ. Press.
Ranke L. Von (1934) Preussische Geschichte : ungekürzte Textausgabe. Hamburg, Leipzig :
Hoffmann und Campe.
Riesman D., Glazer N., Reuel D. (1996) Samotny Tłum. [przekł. Jan Strzelecki]. Warszawa :
WWL MUZA SA.
Riesman D.(1958) Introduction; w: The Passing of Traditional Society : modernizing the
Middle East.; Glencoe: Free Press.
Ritzer., Smart B.(2001) Handbook of Social Theory. London : Sage.
99
Rorty R. (1994) Filozofia a zwierciadło natury. [przekł. Michał Szczubiałka].Warszawa :
Spacja.
Rosati D. (2006) Interwencja posła Dariusza Rosatiego w czasie debaty nad dyrektywą
usługową w Parlamencie, 14.02.2006
http://www.rosati.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=146&Itemid=50
Rose N., Miller P. (1995) Production, Identity, Democracy Theory and Society Vol. 24, Nr.3
(Czerwiec 1995), str. 427-467
Rosiek S. (1998) Zwłoki Mickiewicza. Próba nekrografii poety. Warszawa: Słowo Obraz
Terytoria
Rostow W. (1959) The Stages of Economic Growth, The Economic History Review, New
Series, Vol 12, Nr. 1 s. 1-16;
Rostow W. (1960) The Stages of Economic Growth, a non-Communist Manifesto. Cambridge:
Cambridge University Press.
Rousseau J. J.(1956) Trzy rozprawy z filozofii społecznej. [przekł. Henryk Elzenberg].
Warszawa : Państwowe Wydaw. Naukowe.
Rychard A. (1998), Aktorzy społeczni i instytucje: strategie adaptacji w: W. Adamski
Polacy’95. Aktorzy i klienci transformacji; Warszawa: IfiS PAN.
Rychard A., Marody M., Giza-Poleszczuk A. (2000) (red.) Strategie i system. Polacy w
obliczu zmiany społecznej Warszawa: IFiS
Rychard, A. (1996) Czy transformacja się skończyła? : powstawanie nowego ładu w
perspektywie socjologii zmiany instytucjonalnej. Warszawa : Instytut Badań nad
Gospodarką Rynkową
Rymaszewski P. (2002), Znamiona systemowej niekonkurencyjności Warszawa: Syntezis
Sabelis I. (2007) Time and Management. Vistas from France: Introduction to special section
of Time & Society Time and Society 2/2007
Schumpeter J. (1995) A. Kapitalizm, socjalizm, demokracja. [przekł. Michał Rusiński].
Warszawa : PWN.
Schutz, A. (1962) ‘Symbol, Reality and Society’, w A. Schutz, Collected Papers, str 287–
356;
Haga: Martinus Nijhoff.
Schutz, A. (1967) The Phenomenology of the Social World. Evanston: Northwestern
Seiwert, L. J. (2001) Zarządzanie czasem : bądź panem własnego czasu; tł. Ewa Schauz;
Warszawa : "Placet".
Sennett, R. (2006) Korozja charakteru : osobiste konsekwencje pracy w nowym
kapitalizmie. [przekł. Jan Dzierzgowski, Łukasz Mikołajewski]. Warszawa : "Muza".
100
Simmel G. (1997) Filozofia pieniądza. [przekł. Andrzej Przyłębski]. Poznań : Wydawnictwo
Fundacji Humaniora.
Skalski, E. (2006) Jak władza mówi, to mówi. Kilka fragmentów z przemówienia Jarosława
Kaczyńskiego Rzeczpospolita, 23.02.2006
Skąpska G. (2002), (red.) Buddenrookowie czy piraci? Polscy przedsiębiorcy okresu
głębokich przemian, Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Smith, A. D. (2000) Nationalism and Modernizm; Londyn: Routlegde.
Smolar A. (1993) Co będzie, jeśli wygra SLD? Gazeta Wyborcza nr 207. 04/09/1993 05/09/1993
Smoleński P. (2002) Za komuny było lepiej czyli o kłopotachwspólnej podróży nad morze
w: Modrzejewski, Sznajderman 2002; s. 114-131
Sochaczewski J. (2006) Premier odświeżył garderobę Dziennik (3.08.2006)
Sojak R., Zybertowicz A. (2008) (red.) Transformacja podszyta przemocą : o nieformalnych
mechanizmach przemian instytucjonalnych. Toruń : Wydawnictwo Naukowe
Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.
Spengler O. (2001) Zmierzch Zachodu : zarys morfologii historii uniwersalnej. [przekł.Józef
Marzęcki. Warszawa : Wydawnictwo KR.
Staniszkis J. (1998). Polityka postkomunistycznej instytucjonalizacji w perspektywie
historycznej. Studia Polityczne, nr 4- 5.
Staniszkis J. (2000). Postkomunizm. Próba opisu Warszawa: Słowo/Obraz/Terytoria
Staniszkis J. (2003) Władza globalizacji; Warszawa: Scholar.
Suk-Young Chwe M. (2001) Rational ritual : culture, coordination, and common knowledge
. Princeton : Princeton University Press.
Sutton Robert L. (2003) Dziwaczne reguły kreatywności Harvard Business Review Polska;
03/2003 r.
Szacki J. (2002) Historia Myśli Socjologicznej Warszawa: PWN.
Szacki J. (1994) Liberalizm po komunizmie; Kraków: SIW Znak.
Szelenyi I., Eyal G., Townsley E. (1998) Making Capitalism Without Capitalists. London,
New York: Verso
Szlajfer H. (2005) Droga na skróty : nacjonalizm gospodarczy w Ameryce Łacińskiej i
Europie Środkowo-Wschodniej w epoce pierwszej globalizacji : kategorie, analiza,
kontekst porównawczy. Warszawa: Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii
Nauk.
Sztompka P (2002). Socjologia: analiza społeczeństwa. Kraków: Znak.
101
Sztompka P. (1999) (red.) Imponderabilia wielkiej zmiany : mentalność, wartości i więzi
społeczne czasów transformacji. Warszawa, Kraków : Wydaw. Naukowe PWN
Sztompka P. (2000) Trauma wielkiej zmiany : społeczne koszty transformacji
Śpiewak P. (2003) Koniec złudzeń Rzeczpospolita 12.01.2003
Śpiewak P. (2005) Pamięć po komuniźmie Warszawa, Słowo Obraz Terytoria
Świda-Ziemba H. (1997) Człowiek wewnętrznie zniewolony : mechanizmy i konsekwencje
minionej formacji - analiza psychosocjologiczna. Warszawa : ISNS UW.
Świderski B. (1996) Gdańsk i Ateny : o demokracji bezpośredniej w Polsce. Warszawa : IFiS
PAN.
Tarkowska E. (1987) Czas w społeczeństwie : problemy, tradycje, kierunki badań; Wrocław:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk.
Tarkowska E. (1992) Czas w życiu Polaków : wyniki badań, hipotezy, impresje. Warszawa:
IFiS PAN.
Tarkowska E. (1993) Waiting Society: the Temporal Dimension of Transformation in Poland.
W: Social Time and Temporality Andrzej Flis, Peter C, Seel (red.). Instytut Goehtego
Kraków.
Tarkowska E. (2000) (red.) Zrozumieć biednego : o dawnej i obecnej biedzie w Polsce /
Warszawa : Typografika.
Tarkowska E. (2007) (red.) , Ubóstwo i wykluczenie społeczne młodzieży. Warszawa: IPiSS.
Tarkowski J. (1994) Patroni i klienci. Warszawa : Instytut Studiów Politycznych Polskiej
Akademii Nauk.
Taylor Ch. (1996) Nacjonalizm i współczesność; Transit. Przegląd europejski; zeszyt 1,
wiosna 1996, ss. 35-65
Thompson E. P. (1967) Time, Work-Discipline, and Industrial Capitalism w: Past and
Present, No. 38. (grudz., 1967).
Thompson J. B (1990). Ideology and modern culture : critical social theory in the era of
mass communication. Stanford: Stanford University Press
Thompson J. B. (2001). Media i nowoczesność. Społeczna teoria mediów [przekł. I. Mielnik].
Wrocław: Wydawnictwo ASTRUM.
Thrift N. (1990) The Making of a Capitalist Time Consciousness. w: Hassard 1990
Thrift N. (2001) Torsten Hägerstrand and social theory w: Progress in Human Geography, nr
2/2001
102
Tietze S., Musson G. (2002) When ‘Work’ Meets ‘Home’ Temporal flexibility as lived
experience w: Time and Society, VOL. 11 No. 2/3 (2002).
Tocqueville A. (1994) de Dawny ustrój i rewolucja. [przekł. Hanna Szumańska-Grossowa].
Kraków: Znak.
Todorova M. (2005) The Trap of Backwardness: Modernity, Temporality, and the Study of
Eastern European Nationalism Slavic Review, Vol. 64, Nr. 1. (Wiosna, 2005), str.
140-
164.
Tönnies F. (2008) Wspólnota i stowarzyszenie : rozprawa o komunizmie i socjalizmie jako
empirycznych formach kultury. [przekł. Małgorzata Łukasiewicz]. Warszawa :
Wydawnictwo Naukowe PWN.
Veblen, Th. (1971) Teoria klasy próżniaczej. [przekł. Janina i Krzysztof Zagórscy].
Warszawa:
PWN.
Verdery K. (1999) The political lives of dead bodies : reburial and postsocialist change. New
York: Columbia Univ. Press.
Virilio P. (2007) Wypadek pierworodny; [przekł. Krystyna Szeżyńska-Maćkowiak],
Warszawa: Wydawnictwo Sic!.
Wagner P. (1994) A sociology of modernity : liberty and discipline; London, New York Sage.
Wagner P. (2001) Theorizing modernity : inescapability and attainability in social theory;
London : Sage, 2001.
Walicki A. (1996) Marksizm i skok do królestwa wolności : dzieje komunistycznej utopii.
Warszawa : PWN.
Wallerstein I. (2004) Koniec Świata jaki znamy. [przekł. Michał Bilewicz, Adam Jelonek,
Krzysztof Tyszka]. Warszawa: Wyd. naukowe Scholar.
Weber M. (1985). „Obiektywność” poznania w naukach społecznych. [przekł. M.
Skwieciński], w: A. Chmielecki (red.), Problemy socjologii wiedzy. Warszawa: PWN,
45-100.
Weber M. (1994). Etyka protestancka a duch kapitalizmu [przekł. J. Miziński]. Lublin:
Wydawnictwo TEST.
Weber M. (2002). Gospodarka i społeczeństwo. Zarys socjologii rozumiejącej. [przekł. D.
Lachowska]. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Whitrow G. J (2004) Czas w dziejach : poglądy na czas od prehistorii po dzień dzisiejszy.
[przekł. Bolesław Orłowski]. Warszawa : Prószyński i S-ka.
103
Wiatr J. (1995) Rewolucja czy restauracja? w: Co nam zostało z tych lat? Szkice i polemiki
Warszawa: Wyd. Adam Marszałek
Wilson E. O. (1998) O naturze ludzkiej. [przekł. Barbara Szacka].Warszawa : PIW.
Winczorek J. (2003) Regulacja rynku pracy a bezrobocie - uwagi metodologiczne. W: Frieske
2003
Winczorek J. (2006) Socjologiczna teoria prawa Niklasa Luhmanna – - struktura i
zastosowania; niepublikowana praca doktorska na Wydziale Prawa i Administracji
Uniwersytetu Warszawskiego; promotor: prof. A. Kojder
Wnuk-Lipiński E. (1996), Demokratyczna rekonstrukcja. Z socjologii radykalnej zmiany
społecznej. Warszawa: IFIS PAN.
Wnuk-Lipiński, E. (1998) Reforma, rewolucja, restauracja- trzy cechy transformacji Polski.
w: Transformacja gospodarki. Spojrzenie retrospektywne. Warszawa.
Wouters C. (1986) Formalization and Informalization. Changing Tension Balances In
Civilizing Processes; Theory, Culture & Society Vol 3 nr 2/ 1986.
Young M. (1988) The metronomic society : natural rhythms and human timetables
Cambridge: Harvard University Press.
Zagrodzka D. (1990) Jedenaście dni, które wstrząsną Polska. Gazeta Wyborcza, 6-7.01.1990.
Zaremba M. (2001) Komunizm, legitymizacja, nacjonalizm : nacjonalistyczna legitymizacja
władzy komunistycznej w Polsce. Warszawa : TRIO, Instytut .Studiów Politycznych
PAN.
Zerubavel E. (1979) Private Time and Public TimeThe Temporal Structure of Social
Accessibility and Professional Commitments w: Social Forces Vol. 58, nr 1 (wrzesień
1979), 38-58
Zerubavel E. (1981) Hidden rhythms : schedules and calendars in social life; Chicago :
University of Chicago Press.
Zerubavel E. (1982) The Standarization of Time: a Sociohistorical Perspective. American
Journal of Sociology Vol 88 nr 3.
Ziółkowski M. (1998). Miejsce społeczeństwa polskiego w światowym systemie
kapitalistycznym. Kultura i Społeczeństwo, nr 10-12
Ziółkowski, M. (1999) O imitacyjnej modernizacji społeczeństwa polskiego. W: Sztompka
1999.
Zybertowicz A. (1993) W uścisku tajnych służb : upadek komunizmu i układ
postnomenklaturowy Komorów : Wydaw. Antyk (Biblioteka Ruchu Trzeciej
Rzeczypospolitej)
104
Žižek S. (2003) Patrząc z ukosa : do Lacana przez kulturę popularną. [przekł. Janusz
Margański] Warszawa : KR.
Žižek S. (2001) Wzniosły obiekt ideologii.[przekł. Joanna Bator, Paweł Dybel]. Wrocław:
Wyd. Uniwersytetu Wrocławskiego,.
105
Download