Pobierz

advertisement
Wstępniak
Kim jesteśmy?
Sceptycy będą się uśmiechać, ale uśmiechy sceptyków nigdy nie były w stanie
powstrzymać zwycięskiego marszu tych, którzy posiadają wiarę.
Plinio Corrêa de Oliveira
Jesteśmy grupą katolików świeckich (głównie
studentów) zaniepokojonych kryzysem, w którym pogrąża się
coraz bardziej współczesny świat, a w szczególności budowana
od wieków cywilizacja chrześcijańska. Pragnąc ją odnowić, nie
możemy zamykać się z Wiarą w czterech ścianach domów czy w
kościelnej kruchcie. Prywatne przekonania i działalność w sferze
publicznej muszą stanowić jedność. Podważenie tej zasady,
prędzej czy później, kończy się dla człowieka odstępstwem od
Wiary.
Zainspirowani międzynarodowym ruchem Tradycja,
Rodzina, Własność (TFP), którego twórcą był katolicki myśliciel
i brazylijski działacz prof. Plinio Correa de Oliveira (19081995), chcemy kształtować rzeczywistość doczesną w taki
sposób, by wszelkie jej warunki funkcjonowania sprzyjały
uświęceniu i zbawieniu wiecznemu. Taki jest bowiem cel i
powołanie każdego człowieka. Oczywiście, nawet w całkowicie
pogańskiej rzeczywistości możliwe jest uświęcenie, ale jest ono
zdecydowanie trudniejsze niż w przypadku, kiedy całe nasze
otoczenie natchnione jest katolickim duchem.
Tymczasem,
świat
przeniknięty jest
duchem
nieporządku
antychrześcijańskiej
Rewolucji.
W
tych
niespokojnych dniach, kiedy „cywilizacja śmierci” (pod postacią
aborcji, eutanazji, homoseksualizmu, rozwodów, destrukcyjnych
nałogów, samobójstw itd.) zdaje się wygrywać na wszystkich
frontach, z ufnością patrzymy w stronę Fatimy. Przestroga
zawarta w orędziu Matki Bożej, która objawiła się w Portugalii
w 1917 roku budzi z jednej strony trwogę, z drugiej natomiast –
nadzieję. „Błędy komunizmu”, o których mówiła Najświętsza
Maryja Panna, rozprzestrzeniły się po świecie nie tylko w sferze
ekonomicznej, ale i moralnej. Matka Boża zapowiedziała w
dodatku: „Jeśli ludzie nie przestaną obrażać Boga, nadejdzie
kara!”.
Patrząc na moralną dekadencję współczesnego świata,
nadzieję naszą pokładamy w słowach Maryi: „Na końcu, moje
Niepokalane Serce zatriumfuje!”. Jednocześnie zdajemy sobie
sprawę z tego, że zapowiedź zwycięstwa zmusza nas do
aktywności. Chcemy być narzędziem w rękach Niepokalanej,
aby Jej triumf nadszedł jak najszybciej. Dlatego jako dzieci
Naszej Królowej ruszamy w bój o przywrócenie cywilizacji
chrześcijańskiej. Per Mariam ad maiorem Dei gloriam! („Przez
Maryję dla większej chwały Bożej!”).
Redakcja
Krzyżowiec 1/2010
-2-
Prawdziwe znaczenie
Wielkanocy
Zmartwychwstanie wyraża wiekuiste i ostateczne
zwycięstwo Naszego Pana Jezusa Chrystusa oraz całkowitą
klęskę Jego wrogów. Jest to także przeważający argument za
naszą wiarą. Święty Paweł stwierdził, że gdyby Chrystus nie
zmartwychwstał, próżna byłaby nasza wiara. Cały jej gmach
oparty jest na nadprzyrodzonym fakcie Zmartwychwstania.
Rozważmy zatem ten wielce wzniosły temat.
Jezus Chrystus nie został wskrzeszony – On
zmartwychwstał samowładnie. Łazarz został wskrzeszony: to
Jezus przywrócił go do życia. Nikt nie był władny wskrzesić
Boskiego Odkupiciela. Powstał z martwych wtedy, gdy wyraził
taką wolę.
Wszystko, co mówi się o Jezusie Chrystusie dotyczy
również Świętego Kościoła Katolickiego. Możemy zauważyć, że
w historii Kościoła (szczególnie wtedy, kiedy wydawał się
nieodwracalnie stracony i można było odnieść wrażenie, że
wszelkie objawy katastrofy zrujnają Go) miały miejsce
wydarzenia, które utrzymywały Go przy życiu wbrew
oczekiwaniom Jego wrogów. Co ciekawe, czasem to nie
przyjaciele, ale wrogowie Kościoła przychodzą Mu z pomocą.
Na przykład, w bardzo delikatnej dla katolicyzmu epoce
Napoleona miał miejsce skrajnie nietypowy epizod. Konklawe,
na którym wybrano na papieża Piusa VII przebiegało pod
protekcją rosyjskich, całkowicie schizmatyckich (nieuznających
władzy zwierzchniej papieża – przyp. tłum.) wojsk,
dowodzonych przez równie schizmatyckiego władcę. W samej
Rosji natomiast religia katolicka była zwalczana na tysiące
różnych sposobów. Mimo to, we Włoszech rosyjska armia
zapewniła wybór Najwyższego Kapłana dokładnie w momencie,
kiedy wakat na Tronie Piotrowym sprawiłby tak poważne szkody
Kościołowi, że z ludzkiego punktu widzenia mógłby ich już nie
przezwyciężyć.
To są właśnie te cudowne środki, za pomocą których
Bóg manifestuje Swoje najwyższe zwierzchnictwo nad
wszystkimi rzeczami. Nie sądźmy jednak, że Kościół zawdzięcza
Zbawienie Konstantynowi Wielkiemu, Karolowi Wielkiemu,
Janowi z Austrii czy rosyjskim wojskom. Nawet wtedy, kiedy
Kościół wydaje się całkowicie opuszczony i brakuje Mu
najbardziej niezbędnych środów przetrwania, bądźmy pewni, że
Kościół Święty nigdy nie umrze. Podobnie jak Jezus Chrystus
Kościół powstanie wedle własnej, boskiej mocy. I im bardziej
niewytłumaczalne z ludzkiego punktu widzenia może być owo
pozorne Zmartwychwstanie Kościoła (pozorne, ponieważ w
przeciwieństwie do Chrystusa Kościół nigdy nie umarł), tym
wspanialsze będzie Jego (Kościoła – przyp. tłum.) zwycięstwo.
W tych mrocznych i smutnych czasach dla odnowienia
wszystkich spraw w Królestwie Chrystusa powinniśmy
powierzyć samych siebie nie tej czy tamtej potędze, człowiekowi
czy prądowi intelektualnemu, ale Bożej Opatrzności, która o ile
będzie to konieczne jeszcze raz dokona rozstąpienia mórz,
przeniesie góry i sprawi, że zatrzęsie się ziemia. Wszystko to dla
wypełnienia boskiej obietnicy: „A bramy piekielne Go nie
przemogą”.
Plinio Corrêa de Oliveira, tłum. Maciej Maleszyk
Spis Treści
2... Wstępniak: Kim jesteśmy?
3... Prawdziwe znaczenie Wielkanocy
Plinio Corrêa de Oliveira
4... „Postęp” atakuje
5... Święci dla naszych czasów: Św Leutfryd
Plinio Corrêa de Oliveira
7... Klasyka doktorów kontrewolucji: Krucjata XX wieku
Plinio Corrêa de Oliveira
Pole Walki
13... Dziesięć powodów, dla których „małżeństwo”
homoseksualne jest patologią
Maciej Maleszyk
15... Aborcja to morderstwo
Katarzyna Stępkowska
16... Dziesięć tez przeciwko parytetom
Marcin Jendrzejczak
18... Relatywizm fundamentem demokracji
Karol Jasiński
Kultura i cywilizacja
19... „Avatar”, „The Sims” i konferencja klimatyczna w
Kopenhadze: powrócić do dzikości
Grzegorz Pabijan, Zbigniew Dziadosz
22... Męstwo odrzucone
Sławomir Skiba
24... Figurka krzyżowca
Plinio Corrêa de Oliveira
25... Krucjata – Młodzi w Życiu Publicznym: Działalność
27... Dzieła i bohomaz
Leonard Przybysz
Redakcja
Maciej Maleszyk (redaktor naczelny), Karol Jasiński, Marcin
Musiał, Katarzyna Stępkowska (sekretarz redakcji), Łukasz
Zaroda, Barbara Mikulska (korekta), Marcin Jendrzejczak
Wydawca: Warszawska Krucjata – Młodzi w Życiu Publicznym
ul. Krakowskie Przedmieście 20/22 m.28 00-325 Warszawa
e-mail: [email protected]
Fotografia z okładki: Rafał Grad
Źródła elementów graficznych:
Wikimedia Commons, http://www.oldbookillustrations.com
-3-
Krzyżowiec 1/2010
„Postęp” atakuje
- Większość gejów głosuje na PO,
kilkanaście procent na PiS, a na
SLD i inne lewicowe partie –
niewielki odsetek – twierdzi Adler
w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Dementuje
także
„obiegową
opinię” jakoby homoseksualiści
byli „lewakami”. (za fronda.pl,
12.01.2010)
Syn znanej działaczki na rzecz
zabijania dzieci nie odpowie przed
sądem za promowanie stalinizmu.
Prokuratura umorzyła śledztwo w
sprawie portalu Lewica Bez
Cenzury.
(za
fronda.pl,
28.01.2010)
Kraje
uprzemysłowione,
zwłaszcza Stany Zjednoczone, są
winne globalnemu ociepleniu – stwierdził w kolejnym
przesłaniu wyemitowanym przez telewizję al-Dżazira islamski
terrorysta [Osama bin Laden]. Amerykanom dostało się
najbardziej, także za kryzys światowy. - To oni stoją za
spekulacją, monopolem i wzrastającymi kosztami życia powiedział. (za fronda.pl, 29.01.2010)
"Pomysły PiS na "Konstytucję IV RP" nie zachwyciły
prezydenta. Lech Kaczyński ma wątpliwości, co do zapisu o
ochronie życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Byłoby to
sprzeczne z ustawą antyaborcyjną i opiniami prezydenta o
karze śmierci. Prezydent chciałby też konstytucyjnie zrównać
prawa obu płci". (za dziennik.pl, 17.01.2010)
"Michał Kamiński, były minister w Kancelarii Prezydenta,
zapowiedział w wywiadzie dla „Polska The Times”, że
wyobraża sobie koalicję Prawa i Sprawiedliwości z Sojuszem
Lewicy Demokratycznej. „Ale najpierw lewica musi sama
sobie odpowiedzieć, jaki ma być jej charakter. (...) Dużo
bardziej podobała mi się polityka zagraniczna Millera i
Kwaśniewskiego niż Sikorskiego i Tuska” – dodał". (za rp.pl,
18.01.2010)
Francuski rząd chce przełamać coraz częstszy opór lekarzy
przed prenatalnym dzieciobójstwem – donosi „Nasz
Dziennik”. Minister zdrowia Roselyne Bachelot proponuje
zwiększenie o 10 proc. stawek za procedury aborcyjne. (za
piotrskarga.pl, 05.02.2010)
Od kilku tygodni środowiska LGTB (lesbijki, geje, bi- i
transseksualiści) przygotowują się do prowokacji przed
katolickimi katedrami w Paryżu i Metzu. Akcja nazywa się
„Kiss-in”, po gwizdku od organizatora uczestnicy stają w
miejscu i całują się przez pięć minut. (za fronda.pl,
08.02.2010)
Europosłowie przychylnie odnieśli się w poniedziałek do
pomysłu hiszpańskiej prezydencji. (...) Kraje, które nie
spełniałyby wyznaczonych celów, byłyby karane - proponuje
premier Hiszpanii Jose Luis Zapatero.
- Serce rośnie, jak się pana słucha. Bardzo cieszą mnie pana
słowa, proszę się nie przejmować reakcją niemieckiego
ministerstwa gospodarki - zaapelował do socjaldemokraty
Zapatero lider frakcji liberałów i demokratów Guy Verhofstadt
podczas debaty w PE w Strasburgu. (za wiadomości.onet.pl,
20.01.2010)
Prawo i Sprawiedliwość rozważa poparcie ustawy parytetowej
- ustalił portal tvp.info. - W sprawie parytetów PiS jest mocno
podzielony. Ja coraz bardziej jestem skłonna je poprzeć potwierdza Grażyna Gęsicka, szefowa klubu PiS. (za rp.pl,
09.02.2010)
Wolnomularze nie utracili ważnego miejsca w historii Francji.
Nadal wywierają wpływ na przyszłość społeczeństwa
francuskiego. Xavier Bertrand, były minister zdrowia i były
minister pracy, stosunków społecznych i solidarności, a
obecnie sekretarz generalny Unii na rzecz Ruchu Ludowego
(UMP), i prezydent Nicolas Sarkozy należą do wspólnoty,
która swoją nazwę wzięła od słowa "mason", oznaczającego
budowniczego - mówi Wielki Mistrz Wielkiego Wschodu
Francji Pierre Lambicchi. (za tvn24.pl, 10.02.2010)
Środowiska żydowskie oburzają się z powodu stwierdzeń bpa
Tadeusza Pieronka
na temat
Shoah. Włoskiemu
dziennikarzowi miał powiedzieć, że Szoah to „żydowski
wymysł”, a pamięć o Holocauście jest „wykorzystywana jako
broń propagandowa”. Później w polskich gazetach prostował
swoje wypowiedzi, które nie były autoryzowane. Tłumaczył,
że „nazwa Szoah została nadana przez Żydów. To byłby obłęd,
jeśli twierdziłbym, że Żydzi wymyślili Holocaust”.
Mimo to przewodniczący Europejskiego Kongresu Żydów
nazywa wypowiedź byłego sekretarza generalnego episkopatu
„heretycką” i „nie do zaakceptowania”. (za fronda.pl,
27.01.2010)
Synod kościoła anglikańskiego przegłosował przyznanie
homoseksualnym partnerom kleru takich samych przywilejów
emerytalnych jak te, które przysługują żonom oraz mężom
zmarłych duchownych - donosi BBC. (za wiadomosci.onet.pl,
12.02.2010)
Napój gazowany z Józefem Stalinem na etykiecie trafi do
sprzedaży w Rosji w lutym, w czasie obchodów 67. rocznicy
bitwy pod Stalingradem - podała rosyjska prasa. Na okładce
napoju pojawią się także wizerunki marszałków Żukowa i
Rokossowskiego. (za wiadomosci.wp.pl, 27.01.2010)
Krzyżowiec 1/2010
Przygotował Łukasz Zaroda
-4-
Święci dla naszych czasów
Leutfryd – święty gniewu
sprawiedliwego i świętego
Przeczytajmy teraz fragment na temat świętego
Leutfryda z książki Fizjonomia świętych Ernesto Hello.
Niezwykle święty, ale mało znany, Leutfryd jest przykładem dla
naszych dni, charakteryzujących się miernością.
Urodził się w VII w., w Neustrii (obecnie Francja), w
dobrej rodzinie. Jednak opuścił ją, by zostać benedyktyńskim
kapłanem. Po wielkiej walce założył opactwo Świętego Krzyża
(dziś miejscowość nosi nazwę La Croix Saint-Leufroy – przyp.
red.). Miał dar proroctwa, zdolność czynienia cudów i był
wyjątkowo surowy.
Pewnego dnia kobieta poczęła naśmiewać się z łysiny
świętego. Tymczasem on odparł: „Dlaczego naśmiewasz się z
mojego naturalnego defektu? Od tej pory, na twej głowie nie
będzie więcej włosów, niż na moim czole i tak też będzie z
każdym z twoich potomków.”
Przechodząc w niedzielę obok mężczyzny pracującego
na polu, święty Leutfryd podniósł oczy ku niebu i modlił się:
„Panie, spraw, by ta ziemia była zawsze jałowa.” Od tej pory,
nie widziano tam ani pszenicy, ani ziarna. Miast tego rosły
ciernie i osty.
Oto wspaniałe historie!
Święty Leutfryd miał wielki zapał dla sprawiedliwości,
ale jeszcze bardziej pałał miłosierdziem. Zasada ta jest ważna.
Święty łączył w sobie i sprawiedliwość, i miłosierdzie. Obie
cnoty muszą iść ręka w rękę.
Święty Leutfryd, nawet w gniewie i podczas udzielania
reprymendy, zachowywał gorącą miłość bliźniego… To były
linie równoległe w jego życiu.
Kiedy jeden z mnichów zmarł, bracia znaleźli trzy
monety w jego kieszeni. Znaczyło to, iż nieboszczyk złamał ślub
ubóstwa. Dowiedziawszy się o tym, święty Leutfryd rozkazał, by
jego ciało zostało pochowane w niepoświęconej ziemi. Następnie
oddalił się w miejsce ustronne na 40 dni, gdzie się modlił i
opłakiwał duszę, która zdawała się być stracona.
Ci, których pobożność jest jedynie sentymentalna, nie
zrozumieliby tego zdarzenia. W takich okolicznościach
modliliby się: „Och, biedny człowiek. Wybacz mu Boże,” i
uznawali go za zbawionego. Przeciwnie. Święty rozkazał
pogrzebać go w niepoświęconej ziemi, a następnie udał się na
odosobnienie, błagając o zbawienie mnicha. Sam nasz Pan Jezus
Chrystus posiadał to połączenie srogości i litości.
Po tych dniach odosobnienia, Pan objawił świętemu
Leutfrydowi, że Jego litość uratowała duszę mnicha, mimo iż
Jego sprawiedliwość była gotowa go potępić.
W okresie pomiędzy śmiercią a zbawieniem, mnich
znajdował się w otchłani. Wtedy święty Leutfryd udał się na
odosobnienie, odprawił pokutę i człowiek ów został zbawiony.
-5-
Ktoś mógłby się zastanawiać, jak to było możliwie,
skoro mnich już nie żył, a sąd odbywa się od razu, kiedy dusza
opuszcza ciało. Trudno powiedzieć, ale nie możemy stawiać
granic Bożej litości. Może Bóg pozostawił duszę połączoną z
Przysięgam na Grób Święty, który pragnę uczcić, w którym
Jezus pozwolił ciało swoje złożyć, że nikt mnie nie przymusi
taranu odstąpić, póki nie uda nam się Jeruzalem zdobyć, i ten
oto mur zburzyć i w miasto się rzucić!
Fragment mowy Godfryda de Bouillon przed szturmem
Jerozolimy
Krzyżowiec 1/2010
-Święci dla naszych czasów-
Diabeł został zmuszony do ucieczki przez wieżę, będąc
cięgle bitym przez świętego. Z przyjemnością oglądalibyśmy
ostateczne uderzenie!
Możemy sobie to wyobrazić. Święty Leutfryd to starzec
o siwych włosach i takiej samej brodzie, lecz wciąż w dobrej
formie i o żywych, kasztanowych oczach. Jest bardzo silny i bije
diabła z bezwzględną nienawiścią, lecz zachowuje przy tym
doskonałą powagę. Tymczasem, kukła diabła, jęcząc i zwijając
się z bólu, znika nam z oczu uciekając poprzez dzwonnicę.
Ponieważ tak długo walczymy i zmagamy się, jak długo
napędza nas złość, sprawiedliwy gniew jest ważny. Powinniśmy
starać się rozwinąć w sobie święty gniew przeciw diabłu – taki,
który będzie zawsze czuwał i nigdy nie będzie spał.
Opactwo La Croix Saint-Leufroy
ciałem, czekając na pokutę świętego. Cokolwiek by jednak nie
rzec, ta historia przeczy liberalnemu podejściu, iż mnich byłby
automatycznie zbawiony.
Święty Leutfryd był pełen gniewu wobec diabła.
Zwykle ludzie reagują na kuszenia poprzez strach przed
diabłem, lecz widziałem niewielu, którzy zapalają się świętą
nienawiścią i walczą zapamiętale przeciw niemu. Wszyscy
powinniśmy starać się osiągnąć ten święty gniew.
Kiedy nadchodzi szatan, powinniśmy być pełni
[świętego] gniewu i nienawiści, gdyż diabeł jest zdeklarowanym
wrogiem Boga i naszych dusz. Życzy nam wszystkiego, co
najgorsze. Zatem, kiedy dosięga nas pokusa, należy reagować
wojowniczym odrzuceniem – tak jak święty Michał.
Podobnie jak matka, mając chore dziecko, śpi z
gorejącym sercem, my również winniśmy spać mając serca w
stanie ciągłego czuwania. Trzeba, byśmy potrafili obwieszczać,
nawet kiedy śpimy, że pozostajemy żywą pochodnią nienawiści
przeciw diabłu.
W ten sposób będziemy mogli powiedzieć: „Śpię, lecz
moje serce poszukuje sposobu, by oddać większą chwałę
Błogosławionej Dziewicy.”
Fragment wykładu prof. Plinia Correi de Oliveira
z 20 czerwca 1967 r.
Za: Rycerz Lepanto nr 3/2007
Pewnego razu, zakonnik wywołał świętego Leutfryda z
jego celi, by mu oznajmić, że diabeł ukazuje się w kaplicy.
Rozpoznawszy swego dawnego wroga, święty pobiegł na
miejsce i uczynił znak krzyża nad drzwiami i oknami, co
„zamknęło” wrogowi wszystkie wyjścia.
Mądrze – najpierw uwięził diabła, by ten nie mógł
uciec.
Wpadłszy na diabła, święty począł go straszliwie bić.
Ten chciał uciec, lecz wszystkie wyjścia były zablokowane.
Zazwyczaj mógł on w dowolnym momencie opuszczać ciało, w
którym przebywał, lecz widocznie tym razem nie miał na to
pozwolenia. Bóg postanowił powiększyć jego upokorzenie pod
razami świętego Leutfryda.
To znakomita scena. Pobicie było zadane fizycznie i
odczute na płaszczyźnie duchowej – wszystko pod znakiem
krzyża. Tak jak nikczemne dusze płoną w rzeczywistym ogniu
piekielnym, tak dusza diabła została tak stworzona, by czuła
uderzenia świętego.
Święty Leutfryd bił ciało, które stanowiło jedynie kukłę
diabła.
Naturalnie, te razy dręczyły i upokarzały diabła. My
także możemy zwiększyć jego cierpienie. Jest to szczególnie
wspaniałe, kiedy szatan prowokuje atak. Wtedy kontratak oddaje
chwałę Matce Bożej poprzez ukazanie, że nienawiść jej dzieci do
diabła jest większa niż jego nienawiść wobec człowieka.
„Przyjrzyjcie się Frankom! Popatrzcie, jak zaciekle bija się
za wiarę, podczas gdy my, bez najmniejszego zapału
przystępujemy do świętej wojny.” Saladyn
Amin Maalouf „Wyprawy Krzyżowe w oczach Arabów”,
Czytelnik, Warszawa 2001
Bóg pozwolił uciec diabłu przez dzwonnicę, by lepiej
odczuł swoją porażkę.
Krzyżowiec 1/2010
-6-
Klasyka doktorów
kontrrewolucji
Plinio Corrêa de Oliveira
Krucjata XX wieku
Do czytelnika: Niniejszy artykuł został umieszczony w
pierwszym numerze miesięcznika “Catolicismo” w Brazylii
w r. 1951. Wyraził on program walki, wzniosły ideał,
któremu autor wraz z kilkoma intelektualistami katolickimi
zdecydował się poświęcić swoje życie. W dziesięć lat później
dołączyła do nich liczna młodzież. Ideał ukształtował się w
powstającym Stowarzyszeniu Obrony Tradycji, Rodziny i
Własności - TFP. Analogiczne stowarzyszenia istnieją w
wielu krajach świata.
W średniowieczu krzyżowcy przelewali krew, aby
uwolnić grób Pana naszego Jezusa Chrystusa z rąk niewiernych i
założyć chrześcijańskie królestwo w Ziemi Świętej.
W naszych czasach znowu leje się krew synów Kościoła
w Polsce i na Węgrzech, w Czechosłowacji i w Chinach. W
jakim celu? Aby uwolnić chrześcijaństwo spod jarzma
komunistycznego antychrysta, i aby przywrócić królestwo
Chrystusa w świecie. Ale czym jest to królestwo chrystusowe,
najwyższy ideał katolika i równocześnie nasz cel?
To właśnie będę dziś starał się zdefiniować,
przedstawiając myśl przewodnią naszych działań.
KRÓLESTWO CHRYSTUSA
Kościół Rzymsko-Katolicki został założony przez Pana
naszego, Jezusa Chrystusa, aby uwiecznić dobrodziejstwa
odkupienia pośród ludzi. W ten sposób ostateczny cel Kościoła
jest identyczny z celem Odkupienia: odpokutować za grzechy
ludzkości przez nieskończenie cenne zasługi Boga-Człowieka;
zwrócić Bogu chwałę należną Mu z zewnątrz, którą grzech Mu
odebrał; i wreszcie otworzyć ludzkości bramy niebios. Ten cel
realizuje się całkowicie w sferze nadprzyrodzonej. Góruje
absolutnie ponad wszystkim, co jest jedynie naturalne, ziemskie,
przemijające. To właśnie stwierdził nasz Pan Jezus Chrystus, gdy
oświadczył przed Poncjuszem Piłatem: “Królestwo moje nie jest
z tego świata” (Jan 18:36).
Życie ziemskie różni się więc, i to dogłębnie, od życia
wiecznego. Ale te dwa życia nie stanowią dwóch sfer absolutnie
oddzielonych od siebie. W planach bożych istnieje ścisła
łączność między życiem ziemskim i wiecznym. Życie ziemskie
jest drogą; życie wieczne jest celem. Królestwo Chrystusa nie
-7-
jest z tego świata, ale droga do
niego wiedzie przez świat.
Jak do wojska idzie
się poprzez szkołę wojskową,
jak nowicjat jest drogą do
zakonu, tak też ziemia jest
drogą do nieba.
Posiadamy
nieśmiertelną duszę stworzoną
na obraz i podobieństwo Boże.
Dusza została stworzona wraz
ze
skarbami
naturalnych
skłonności do dobra i jest
wzbogacona przez chrzest
bezcennym
darem
nadprzyrodzonego życia łaski. Naszym zadaniem jest rozwinąć
w pełni w ciągu naszego życia te skłonności do dobra. W ten
sposób nasze podobieństwo do Boga, które jest jeszcze w
pewnym sensie niekompletne i jedynie potencjalne, staje się
pełne i aktualne.
Podobieństwo jest źródłem miłości. Gdy stajemy się
całkowicie podobni Bogu, osiągamy w pełni możność kochania
Go i sprowadzamy na siebie pełnię Jego miłości.
W następstwie tego będziemy przygotowani do
oglądania Boga twarzą w twarz i do tego wieczystego, pełnego
szczęścia aktu miłości, do jakiego jesteśmy powołani w niebie.
W ten sposób życie na ziemi jest nowicjatem, który
przygotowuje nasze dusze do prawdziwego przeznaczenia, to
znaczy do oglądania Boga twarzą w twarz i kochania Go przez
całą wieczność.
Jeżeli wyrazimy tę samą prawdę w innych słowach,
możemy powiedzieć, że Bóg jest nieskończenie czysty,
nieskończenie
sprawiedliwy,
nieskończenie
potężny,
nieskończenie dobry. Aby Go kochać, musimy kochać czystość,
sprawiedliwość, męstwo, dobroć. Jeżeli nie kochamy cnoty,
jakże możemy kochać Boga, który jest samą dobrocią? Z drugiej
strony, jeżeli Bóg jest najwyższym dobrem, jak może kochać
zło? Podobieństwo jest źródłem miłości  jakże więc może On
kochać tego, który jest Jego całkowitym przeciwieństwem, który
jest świadomie niesprawiedliwy, tchórzliwy, nieczysty,
Krzyżowiec 1/2010
-Klasyka doktorów kontrrewolucji-
pełną i najwyższą władzę; który nadaje prawa, rządzi i sądzi, a
Jego królewska władza realizuje się, gdy Jego poddani uznają
Jego prawa i podporządkowują się im. Tak więc Jezus Chrystus,
ma nad nami wszelką władzę: ustanowił prawa, rządzi światem i
będzie sądził ludzkość. Do nas należy potwierdzić Jego
królowanie przez okazywanie posłuszeństwa Jego prawom.
Rozważane w świetle posłuszeństwa to panowanie,
które każda wierna dusza okazuje Panu Naszemu Jezusowi
Chrystusowi, stanowi fakt indywidualny. Faktycznie królowanie
Chrystusa rozciąga się nad naszymi duszami; tak więc dusza
każdego z nas jest częścią jurysdykcji Chrystusa Króla.
Panowanie Chrystusa stanie się faktem społecznym, jeżeli
społeczeństwa ludzkie dotrzymają Mu posłuszeństwa.
W ten sposób można powiedzieć, że panowanie
Chrystusa na ziemi stanie się faktem dokonanym zarówno w
jego indywidualnym jak i społecznym znaczeniu, gdy ludzie
zarówno w głębi swych serc, jak i poprzez swoje czyny  a
społeczeństwa poprzez swoje instytucje, prawa, zwyczaje,
kulturę i przejawy artystyczne  zastosują się do prawa
chrystusowego.
Czym więcej realna, wspaniała i namacalna jest
ziemska rzeczywistość Chrystusowego królowania, jak np.
miało to miejsce w XIII wieku, tym bardziej nie można
zapomnieć, że to królestwo jest tylko przygotowaniem i
prologiem. W całej pełni Królestwo Boże zostanie zrealizowane
w niebie: “Królestwo moje nie jest z tego świata...” (Jan 18:36).
nikczemny?
Boga należy wielbić i służyć Mu przede wszystkim w
duchu i w prawdzie (Jan 4:25). To nas zobowiązuje do tego, aby
być czystymi, sprawiedliwymi, silnymi, dobrymi do głębi
naszych dusz. A gdy nasza dusza jest dobra, nasze czyny muszą
z konieczności być dobre, ponieważ dobre drzewo złych
owoców rodzić nie może (Mat 7:17-18). Dlatego też jest dla nas
absolutną koniecznością  aby zdobyć niebo  nie tylko
kochać dobro i nienawidzić zło w duszy, ale spełniać dobre
uczynki i unikać czynów złych.
Ale życie na ziemi jest czymś więcej niż drogą do
niebieskiej szczęśliwości. Co będziemy robić w niebie?
Będziemy oglądali Boga twarzą w twarz, w świetle chwały,
która jest doskonałością łaski, i będziemy Go kochać całkowicie
i na zawsze. Człowiek jednakże posiada już życie
nadprzyrodzone tu na ziemi, poprzez chrzest. Wiara jest
nasieniem błogosławionej wizji. Miłość do Boga, którą człowiek
ćwiczy w sobie stopniowo przez doskonalenie się w cnotach i
unikanie złego jest już miłością nadprzyrodzoną, którą będzie
Go wielbił w niebie.
Królestwo Boże urzeczywistni się w pełni na tamtym
świecie. Ale dla każdego z nas ono już zaczyna kiełkować na
tym świecie, tak jak służba religijna jest wprowadzana w życiu
już w nowicjacie, a służba wojskowa w podchorążówce.
Na tej ziemi święty Kościół Rzymsko-Katolicki jest już
odbiciem nieba, więcej: jest jego prawdziwą antycypacją.
Przeto wszystko to, co Ewangelia mówi nam o
Królestwie Niebieskim, stosuje się ściśle i dokładnie do Kościoła
katolickiego, do wiary, której on nas uczy i do każdej cnoty,
którą on wpaja.
I takie jest znaczenie święta Chrystusa Króla. Król
nieba przede wszystkim. Ale Król, który sprawuje swoją władzę
już tutaj, na tym świecie. Królem jest ten, kto posiada z prawa
Krzyżowiec 1/2010
PORZĄDEK, HARMONIA, POKÓJ, DOSKONAŁOŚĆ
Porządek, pokój, harmonia  to są podstawowe
cechy każdej i dobrze uformowanej duszy, każdego dobrze
ukonstytuowanego ludzkiego społeczeństwa. W pewnym sensie
są to wartości, które utożsamiają się z samym pojęciem
doskonałości.
Każda istota ma swój własny cel oraz środki, aby go
osiągnąć. Tak np. zegarek jest skonstruowany po to, aby służyć
pewnemu celowi, a jego kształt i budowa służą temu celowi.
Porządek  jest to układ rzeczy stosownie do ich
natury. Tak więc zegarek jest w porządku, kiedy wszystkie jego
części są ustawione odpowiednio do natury i celu, jakie im są
właściwe. Mówi się, że porządek panuje w kosmosie, ponieważ
wszystkie ciała niebieskie są uporządkowane stosownie do ich
natury i celu.
Harmonia między dwiema istotami istnieje wtedy,
kiedy ich wzajemny stosunek zgadza się z naturą i celem każdej
z nich. Harmonia  jest to współdziałanie rzeczy w zgodzie z
porządkiem.
Porządek rodzi spokój. Spokój w porządku jest
pokojem. Nie każdy spokój jednak zasługuje na miano pokoju,
ale tylko taki, który wypływa z porządku. Spokojne sumienie 
to sumienie prawe; nie należy tego mieszać z odrętwieniem
sumienia. Dobre zdrowie daje poczucie pokoju, którego nie
-8-
-Klasyka doktorów kontrrewolucji-
należy mylić z przedśmiertną śpiączką.
skończonym ideałem doskonałości, do którego człowiek musi
dążyć.
Zasady tej doskonałości znajdują się w prawie Bożym,
które Chrystus miał “nie znieść, ale dopełnić” (Mat.5:17). Są to
ewangeliczne nakazy i rady. Ażeby człowiek nie popadł w błąd
interpretując przykazania i rady, Pan nasz Jezus Chrystus
ustanowił Kościół nieomylny, który może zawsze liczyć na
pomoc Bożą, aby nigdy nie zbłądzić w sprawach wiary i
moralności. Wierność nauce Kościoła w myślach i w czynach
jest w ten sposób drogą, którą każdy człowiek powinien znać i
kroczyć, aby osiągnąć ideał Jezusa Chrystusa.
To właśnie czynili święci, którzy, praktykując w sposób
heroiczny cnoty, jakich uczy Kościół, naśladowali całkowicie
Jezusa Chrystusa i Ojca Niebieskiego. Jest tak pewne, że święci
osiągnęli szczyt doskonałości moralnej, że nawet wrogowie
Kościoła  jeżeli tylko nie zaślepiła ich furia bezbożnictwa 
to przyznają. Na przykład Voltaire pisał o królu Francji, św.
Ludwiku IX: “Nie może człowiek osiągnąć większej
doskonałości”. To samo można powiedzieć o wszystkich innych
świętych.
Jeżeli coś jest całkowicie uporządkowane stosownie
do swej natury, wtedy mówimy o stanie doskonałości. Tak na
przykład, jeżeli ktoś posiada wielkie zdolności, łatwość uczenia
się, wielką chęć do nauki i trafi na taki uniwersytet, gdzie
wszystko jest dostosowane do jego uzdolnień  wtedy powstaje
sytuacja doskonała dla nauki.
Jeżeli działalność danego stworzenia jest całkowicie
zgodna z jego naturą i jest całkowicie nakierowana na jego cele
 taka działalność jest w pewnym sensie doskonała. Tak np.
orbity gwiazd są doskonałe, ponieważ zgadzają się całkowicie z
ich naturą i ich celami.
Jeżeli warunki, w jakich się znajdzie dane stworzenie,
są doskonałe, działalność tego stworzenia jest także doskonała, i
dąży ono do swego celu koniecznie, energicznie i zręcznie. Tak
też, jeżeli człowiek jest przystosowany do chodzenia, to znaczy,
jeżeli może i chce chodzić, będzie chodził bezbłędnie.
Prawdziwa wiedza o znaczeniu doskonałości dla
jednostki i społeczeństwa zależy od dokładnego zrozumienia
natury i celu człowieka.
Akuratność i owocność, a także splendor ludzkiej
działalności, czy to indywidualnej czy zbiorowej, zależy również
od znajomości naszej natury i celu.
Innymi słowy, posiadanie prawdy religijnej jest
koniecznym warunkiem dla istnienia porządku, harmonii, pokoju
i doskonałości.
Bóg stworzył naszą naturę, a co za tym idzie, wszystkie
zdolności i doskonałości, jakie w niej się znajdują. To, co w nas
nie pochodzi od Boga, to są tylko wady, które są owocem
grzechu pierworodnego i wszystkich popełnianych grzechów.
Dekalog nie mógłby być sprzeczny z naturą, jaką On
sam stworzył w nas. Ponieważ On jest Bogiem, jest doskonały,
nie może więc być sprzeczności w Jego dziełach.
Dekalog więc nakazuje nam czyny, które sam nasz
rozum wskazuje nam jako zgodne z naturą: “Czcij ojca twego i
matkę twoją”, a zabrania takich czynów, o których dobrze
wiemy, że są sprzeczne z naturalnym porządkiem rzeczy, jak np.
kłamstwo.
Właśnie na tym polega - w porządku naturalnym wewnętrzna doskonałość prawa a także nasza osobista
doskonałość, która z jej praktykowania wynika, dlatego że
wszystkie działania zgodne z naturą działającego są dobre.
Skutkiem grzechu pierworodnego jest skłonność
człowieka do czynów przeciwnych prawidłowo pojętej naturze.
Człowiek jest więc omylny w sferze swej inteligencji i skłonny
do złego w sferze swej woli. Ta skłonność jest tak silna, że bez
pomocy łaski człowiek nie mógłby poznać i wykonywać
nakazów porządku naturalnego, stale i całkowicie. Bóg zaradził
naszym brakom przez objawienie prawa na górze Synaj i w
Nowym Przymierzu przez założenie Kościoła, aby nas uchronić
przed sofizmatami i wykroczeniami, oraz przez sakramenty i
inne środki pobożności, które mają nas umocnić w łasce.
DOSKONAŁOŚĆ CHRZEŚCIJAŃSKA
Ewangelia ukazuje nam ideał doskonałości: “Bądźcie
doskonali, jak Ojciec wasz w niebie jest doskonały” (Mat.5:48).
Pan nasz Jezus Chrystus dał nam tę radę i On sam uczył nas, jak
ją wprowadzać w życie. Właściwie Jezus Chrystus jest
całkowicie podobny w swej doskonałości do naszego Ojca
niebieskiego, jest najwyższym przykładem, jaki należy
naśladować.
Łaska jest nadnaturalną pomocą, która ma wzmocnić
inteligencję i wolę człowieka i ułatwić mu osiągnięcie
doskonałości. Bóg nikomu nie odmawia Swojej łaski.
Doskonałość jest więc dostępna dla każdego.
Pan nasz, Jego cnoty, Jego nauki, Jego czyny są
-9-
Krzyżowiec 1/2010
-Klasyka doktorów kontrrewolucji-
Czy może niewierny znać prawo boże i stosować się
do niego? Czy może otrzymać łaskę? Należy tu dokonać
rozróżnienia. W zasadzie każdy człowiek w kontakcie z
Kościołem uzyskuje wystarczającą łaskę, aby uznać, że jest on
prawdziwy, do niego wstąpić i praktykować przykazania. Wobec
tego, jeżeli ktoś pozostaje z własnej woli poza Kościołem - jeżeli
jest niewiernym, bo odmawia łaski nawrócenia, co jest punktem
wyjścia wszystkich innych łask ten zamyka dla siebie bramy
zbawienia. Ale jeżeli ktoś nie ma sposobu poznania Kościoła
św., np. poganin, do którego kraju nigdy nie zawitali misjonarze,
taki człowiek otrzyma wystarczającą łaskę, aby poznać
przynajmniej najważniejsze zasady prawa bożego i do nich się
stosować  ponieważ Bóg nie odmawia nikomu zbawienia.
Trzeba jednak zaznaczyć, że  jeżeli wierność Prawu
wymaga ofiar – czasami heroicznych - od samych katolików,
którzy żyją w łonie Kościoła, obsypani łaskami i wszelkimi
sposobami uświęcenia się, trudności są o wiele większe dla tych,
którzy żyją z dala od Kościoła i jego opieki. To tłumaczy,
dlaczego tak rzadko  zaiste wyjątkowo - zdarzają się poganie
praktykujący Prawo.
IDEAŁ CHRZEŚCIJAŃSKI I DOSKONAŁOŚĆ
SPOŁECZNA
Jeżeli w danym społeczeństwie większość jednostek
jest posłuszna Prawu Bożemu, to jakich rezultatów można
oczekiwać od takiego społeczeństwa?
Krzyżowiec 1/2010
To jest tak samo, jak zapytać: jeżeli w danym zegarku
każda część pracuje zgodnie ze swą naturą i przeznaczeniem,
czego możemy oczekiwać od tego zegarka? A więc, jeżeli każda
część całości jest doskonała, co trzeba powiedzieć o całości?
Jest zawsze pewnym ryzykiem przykładać
mechaniczne miary do spraw ludzkich. Zatrzymajmy się na
obrazie społeczeństwa, którego wszyscy członkowie są dobrymi
katolikami, jak opisuje św. Augustyn: wyobraźmy sobie wojsko
złożone z żołnierzy takich, jakich formuje nauka Jezusa
Chrystusa; wyobraźmy sobie gubernatorów, małżonków,
rodziców, dzieci, nauczycieli, służących, królów, sędziów,
podatników, poborców  takich, jakich chce doktryna
chrześcijańska! I niech poganie ośmielą się jeszcze mówić, że
takie nauczanie jest sprzeczne z interesem państwa! Przeciwnie,
muszą oni przyznać bez wahania, że taka doktryna jest ochroną
państwa, jeżeli się jej wiernie przestrzega (CXXXVIII, al. 5, Ad
Marcellinum, rozdz. II, nr.15).
W innym dziele święty Doktor, zwracając się wprost
do Kościoła katolickiego, woła: Kierujesz i uczysz dzieci z
czułością, młodzież z energią, starych ludzi ze spokojem 
jakich nie tylko ich ciała ale i ich dusze wymagają. Poddajesz
żony mężom w wiernym i czystym posłuszeństwie nie aby
zaspokajać pożądanie, ale dla przedłużenia rodzaju i
organizowania rodziny. Dałeś mężom władzę nad żonami nie po
to, aby nadużywać słabości właściwej ich płci, ale aby
wykonywać prawo szczerej miłości. Poddajesz dzieci władzy
rodziców, dzięki czułemu autorytetowi. Łączysz, nie tylko w
społeczeństwie, ale jakby w braterstwie obywateli z
-10-
-Klasyka doktorów kontrrewolucji-
obywatelami, narody z narodami, ludzi jednych z drugimi, przez
pamięć ich pierwszych rodziców. Uczysz królów dbać o swe
narody i nakazujesz narodom słuchać królów. Uczysz troskliwie
szacunku dla tych, którym on się należy, komu uczucie, komu
respekt, przed kim bojaźń, komu pociecha, komu nagana, komu
zachęta, komu upomnienie, komu kara; wyrażasz również, w jaki
sposób - jeżeli nie wszystko należne jest każdemu - to jednak
miłosierdzie należy się każdemu, a niesprawiedliwość nikomu
(De Moribus Ecclesiae, cz. XXX, nr.63).
Nie można lepiej opisać ideału społeczeństwa
całkowicie chrześcijańskiego. Czy w jakiejś społeczności,
porządek, pokój, harmonia mogłyby być doprowadzone na
wyższy poziom? Wystarczy krótkie spostrzeżenie, aby zamknąć
kwestię. Gdyby w naszych czasach wszyscy ludzie stosowali się
do Prawa Bożego, czy wszystkie problemy, polityczne,
społeczne i ekonomiczne, które nas dręczą nie zostałyby szybko
załatwione? A na jakie rozwiązanie możemy mieć nadzieję, póki
ludzie żyją stale łamiąc to Prawo?
Czy społeczność ludzka kiedykolwiek osiągnęła ten
ideał doskonałości? Bez wątpienia. Nieśmiertelnej pamięci
papież Leon XIII powiedział nam, że z chwilą, gdy dokonało się
odkupienie i został założony Kościół, człowiek jak gdyby zbudził
się ze starego, długiego i śmiertelnego letargu, zobaczył światło
prawdy, którego wypatrywał daremnie, i za którym tęsknił przez
wieki; ponad wszystko zaś zrozumiał, że został stworzony dla
wyższych i wspanialszych dóbr, niż te, kruche i przemijające,
których można dosięgnąć zmysłami i do których dotychczas
ograniczał swoje myśli i troski. Zrozumiał, że całe
ukonstytuowanie ludzkiego życia, najwyższe prawo, cel, któremu
wszystko musi się poddać, polega na tym, że pochodząc od
Boga, do Niego musimy pewnego dnia wrócić.
Z tego źródła, na tej podstawie, spostrzeżono, że
odrodziła się świadomość człowieczej godności; poczucie, że
społeczne braterstwo jest koniecznością, sprawiło, że serca
zabiły żywiej; w następstwie, prawa i obowiązki osiągnęły
doskonałość, a przynajmniej zostały ustalone całkowicie; i
zarazem w wielu miejscach cnoty rozpowszechniły się w takim
stopniu, o jakim filozofia antyczna nawet nie śniła. Dlatego też
zamysły, postępowanie i obyczaje ludzi zmieniły swój bieg. A
kiedy poznanie Odkupiciela, się szeroko rozpowszechniło, kiedy
Jego cnoty przeniknęły najgłębsze pokłady społeczeństw,
rozpraszając ciemności i występki starożytności, wtedy dokonała
się przemiana, która w erze chrześcijańskiej
zmieniła
kompletnie oblicze ziemi. (Leon XIII, Encyklika “Tametsi Futura
Prospicientibus”).
CHRZEŚCIJAŃSKA CYWILIZACJA,
CHRZEŚCIJAŃSKA KULTURA
Ta wspaniała rzeczywistość, która była porządkiem i
doskonałością bardziej nadprzyrodzoną i niebiańską niż
naturalną
i
ziemską,
została
nazwana
Cywilizacją
Chrześcijańską, produktem Chrześcijańskiej Kultury i z kolei
córą Kościoła Rzymsko-Katolickiego.
Przez kulturę ducha możemy rozumieć fakt, że dusza
nie pozostaje poddana nieuporządkowanej i spontanicznej grze
własnych władz  rozumu, woli, uczuciom. Przeciwnie, te trzy
władze zostały wzbogacone uporządkowanym wysiłkiem w
zgodzie z głosem prawego rozumu. Zupełnie tak, jak uprawnym
polem, nie jest to, na którym owoc wydaje ziarno przyniesione
chaotycznie z wiatrem, ale to, na którym odpowiednia praca
człowieka wydaje plon dobry i pożyteczny.
W tym znaczeniu kultura katolicka polega na
kultywowaniu rozumu, woli i uczucia stosownie do norm
moralnych głoszonych przez Kościół. Widzieliśmy już, że to
równa się doskonaleniu duszy. Jeżeli to istnieje u większości
członków ludzkiej społeczności (chociaż w różnych stopniach i
na różne sposoby, zależnie od stanu i wieku każdego z nich),
będzie to społecznym i zbiorowym faktem. I będzie stanowiło
czynnik  najważniejszy  samego doskonalenia społeczności.
Cywilizacja jest stanem społeczności ludzkiej, w
którym posiada kulturę i w którym stworzyła, stosownie do
podstawowych zasad tejże kultury, cały zespół swoich własnych
obyczajów, praw, instytucji, systemów literackich i
artystycznych.
Cywilizacja stanie się katolicka, jeżeli będzie
wiernym produktem katolickiej kultury, a tym samym duch
Kościoła będzie normatywną i życiową zasadą jej obyczajów,
praw, instytucji, systemów literackich i artystycznych.
Jeżeli Jezus Chrystus jest prawdziwym ideałem
wszystkich ludzi, to społeczność, która wypełnia wszystkie Jego
-11-
Krzyżowiec 1/2010
-Klasyka doktorów kontrrewolucji-
przykazania, jest z pewnością społecznością doskonałą. Kultura i
cywilizacja, która powstała z Chrystusowego Kościoła, musi siłą
rzeczy być nie tylko najlepszą cywilizacją, ale w ogóle jedyną
prawdziwą. Tak właśnie powiedział papież św. Pius X:
Nie ma prawdziwej cywilizacji bez cywilizacji
moralnej i nie ma prawdziwej cywilizacji moralnej bez
prawdziwej Religii (List do biskupów francuskich, z dn. 28
sierpnia 1910r. w sprawie “Le Sillon”).
Z tego wniosek jasny jak słońce, że nie może być
prawdziwej cywilizacji, jak tylko taka, która jest owocem i
rezultatem prawdziwej religii.
Jak widzieliśmy, wyróżniającą się cechą Kościoła jest
wytwarzanie chrześcijańskiej kultury i cywilizacji. A także
rodzenie wszystkich swoich owoców w atmosferze społecznej w
pełni katolickiej. Katolik musi pragnąć cywilizacji
chrześcijańskiej, tak jak więzień w lochu tęskni za czystym
powietrzem, albo ptak w klatce za wolną przestrzenią nieba.
KOŚCIÓŁ I CYWILIZACJA CHRZEŚCIJAŃSKA
Myliłby się, kto myślałby, że oddziaływanie Kościoła
na człowieka ma charakter jedynie indywidualny, że formuje on
jedynie jednostki, a nie narody, kultury, cywilizacje.
W gruncie rzeczy Bóg stworzył człowieka jako istotę
z natury społeczną i zechciał aby ludzie żyjąc w społeczeństwie
działali jedni dla uświęcenia drugich. Dlatego właśnie stworzył
go podatnym na wpływy. My wszyscy mamy tendencję, pod
wpływem instynktu społecznego do przekazywania naszych idei
innym  do pewnego stopnia - i do poddawania się wpływom
innych, także do pewnego stopnia. Zauważyć to można w
stosunkach jednostek między sobą, oraz w stosunkach jednostek
ze społecznością. Otoczenie, prawodawstwo, instytucje, w
których żyjemy, oddziaływają na nas; mają wpływ
pedagogiczny.
Oparcie się całkowicie temu otoczeniu, którego
oddziaływanie ideologiczne przenika nas niejako przez skórę 
jest wynikiem wysokiej i bardzo trudnej cnoty. Dlatego właśnie
pierwsi chrześcijanie byli godni najwyższego podziwu nie tylko
wtedy, gdy stawali przed dzikimi zwierzętami w Colosseum, ale
również wtedy, gdy potrafili utrzymać swego katolickiego ducha
żyjąc w otoczeniu pogan.
Tak więc kultura i cywilizacja stanowią bardzo mocne
środki oddziaływania na dusze. Zgubne  jeżeli są pogańskie,
zbawienne  jeżeli są chrześcijańskie.
Jak więc mógłby Kościół nie być zainteresowany w
wytwarzaniu kultury i cywilizacji, zadowalając się jedynie
kierowaniem indywidualnych dusz?
Co więcej, każda dusza, na którą oddziaływuje Kościół,
i która odpowiada z ochotą na to oddziaływanie, staje się
zarodkiem lub nasieniem tej cywilizacji, którą rozpowszechnia
wokoło czynnie i energicznie. Cnota jaśnieje i rozprzestrzenia
się. Rozprzestrzeniając się, upowszechnia się. A kiedy działa i
upowszechnia się, dąży do przemienienia samej siebie w kulturę
i cywilizację katolicką.
Krzyżowiec 1/2010
Taki jest nasz cel, taki jest nasz wielki ideał. Zmierzamy
ku chrześcijańskiej cywilizacji, która powstanie na ruinach
dzisiejszego świata, jak cywilizacja średniowieczna powstała na
ruinach świata rzymskiego. Aby zdobyć ten ideał, idziemy z
odwagą, z wytrwałością, z silną wolą stawienia czoła i
pokonania wszystkich przeszkód  tak jak krzyżowcy idący na
podbój Jerozolimy. Dlaczego  skoro nasi przodkowie potrafili
umierać dla odbicia grobu Chrystusa  my dzieci Kościoła, nie
mielibyśmy, tak jak oni, walczyć i umierać, aby przywrócić coś,
co jest nieskończenie cenniejsze niż najcenniejszy grób
Zbawiciela, to znaczy Jego panowanie nad duszami i
społeczeństwami, które stworzył i zbawił, aby Go kochały na
wieki?
Christus vincit! Christus regnat! Christus imperat!
-12-
Dziesięć powodów, dla których
„małżeństwo” homoseksualne
jest patologią
1.
To nie jest małżeństwo
Nazywanie danego zjawiska „małżeństwem” nie sprawi,
że nim się stanie. Małżeństwo jest związkiem między jednym
mężczyzną a jedną kobietą, który ze swej natury jest nastawiony
na prokreację i edukację dzieci, a także na jedność oraz dobro
małżonków. Rzecznicy „małżeństw” jednopłciowych proponują
coś zupełnie odmiennego – związek dwóch kobiet lub dwóch
mężczyzn. Jest to sprzeczne z faktem, że biologiczne, fizyczne
oraz psychologiczne różnice między płciami uzupełniają się
właśnie w małżeństwie. Zasadniczym celem związku
małżeńskiego jest przetrwanie rodzaju ludzkiego oraz
wychowanie dzieci.
2.
Naruszenie prawa naturalnego
Małżeństwo nie jest jakimkolwiek układem osób, lecz
związkiem międzyludzkim głęboko zakorzenionym w naturze
ludzkiej, rządzonej przez prawo naturalne. Najbardziej
podstawowa zasada prawa naturalnego brzmi: „Należy dążyć do
dobra, a unikać zła”. Za pomocą rozumu człowiek jest w stanie
odróżnić dobro od zła, dlatego też możliwe jest poznanie przez
niego celu lub wyniku jego działań. Stąd każda sytuacja, w której
udaremniony zostaje cel aktu płciowego stanowi pogwałcenie
prawa naturalnego oraz obiektywnych zasad moralnych. Prawo
naturalne, które tkwi w ludzkiej naturze jest uniwersalne i
niezmienne. Święty Paweł w Liście do Rzymian naucza, że jest
ono wyryte w sercu każdego człowieka (Rz 2, 14-15).
3.
Dziecko bez matki lub ojca
W najlepiej pojętym interesie dziecka leży to, aby
wzrastało ono w obecności swoich biologicznych rodziców.
Potwierdzają to liczne trudności, na które napotykają sieroty czy
dzieci wychowywane przez samotnego lub przybranego rodzica
bądź krewnego. W „małżeństwach” homoseksualnych dzieci są
na stałe pozbawione obecności biologicznego ojca lub matki, a
tym samym wzorca męskości albo kobiecości. Siłą rzeczy
przynajmniej jeden z „partnerów” nie będzie krewnym
wychowywanego dziecka.
4. Promocja i uprawomocnienie homoseksualnego stylu
życia
Zwolennicy „małżeństw” jednopłciowych dążą nie
tylko do uzasadnienia takich związków, ale także do nobilitacji
pewnego „trendu” z biseksualizmem i transseksualizmem
włącznie.
Należy mieć również na uwadze to, że prawo cywilne
określa zasady życia społecznego i jako takie odgrywa
decydującą rolę w formowaniu schematów myśli i zachowań.
Stanowione prawo kształtuje ludzkie osądy, dlatego z całą
pewnością
legalizacja
„małżeństw”
homoseksualnych
doprowadzi do rozchwiania sumień wielu prawych ludzi, obniży
społeczną wartość tradycyjnego związku między kobietą a
mężczyzną i jednocześnie osłabi moralność publiczną. Aktywista
homoseksualny Paul Varnell w Chicago Free Press z 16 sierpnia
2000 roku napisał: „Ruch gejowski, bez względu na to, czy się
do tego przyznajemy, nie jest ruchem na rzecz praw
obywatelskich ani nawet ruchem na rzecz wyzwolenia
seksualnego, lecz moralną rewolucją, której celem jest zmiana
stosunku ludzi do homoseksualizmu”.
Zmiana moralnego zła w prawo obywatelskie
Amerykańscy aktywiści homoseksualni przyrównują
problem legalizacji „małżeństw” do walki o równość rasową w
latach 60. XX wieku. Jest to fałszywa analogia.
Przede wszystkim, zachowania seksualne i rasa to zasadniczo
różne kwestie. Mężczyzna i kobieta pragnący zawrzeć związek
małżeński mogą przejawiać różne cechy: jedna strona może być
czarna, a druga biała; jedna może być bogata, a druga biedna;
jedna może być wysoka, a druga niska itd. Takiego rodzaju
odmienności nie stanowią bariery dla małżeństwa, ponieważ
wymienione wyżej różnice wciąż dotyczą kobiety i mężczyzny,
zatem warunki stawiane przez naturę są spełnione. Natomiast
osoby o tej samej płci bez względu na rasę, bogactwo, pozycję
społeczną itp. nie są zdolne do zawarcia sakramentu małżeństwa
-13-
5.
Krzyżowiec 1/2010
-Pole Walki-
z powodu biologicznej przeszkody, która nie może być
przezwyciężona.
Poza tym, wrodzone i niezmienne cechy fizyczne człowieka nie
mogą być porównywane z jego genetycznie nieuwarunkowanym
i zmiennym zachowaniem.
6.
Związek bezpłodny z natury
Tradycyjne małżeństwo na ogół przejawia tendencję do
płodzenia potomstwa w przeciwieństwie do „małżeństwa”
homoseksualnego, które samo w sobie jest jałowe. Jeśli
„partnerzy” chcą mieć dziecko, muszą „przechytrzyć” naturę,
inwestując w drogie i sztuczne środki bądź też wynajmując
surogatkę
(matkę
zastępczą).
Bez
kombinowania
homoseksualiści nie tworzą rodzin.
7.
Brak społecznych korzyści
Tradycyjne małżeństwo ze swej natury zapewnia
odpowiednie warunki dla stabilnej, zdrowej moralnie oraz pełnej
miłości atmosfery, która ma zbawienny wpływ na dzieci w
procesie ich wychowania. Taka sytuacja sprzyja wzmocnieniu
całego społeczeństwa.
Homoseksualne „małżeństwo” nie wykazuje takich
dobroczynnych cech, ponieważ jego celem priorytetowym,
obiektywnie rzecz ujmując, jest obopólne zaspokojenie dwóch
osób, których związek jest bezpłodny. Nie zasługuje on zatem na
ochronę, którą państwo powinno przyznawać prawdziwemu
małżeństwu.
8.
Narzucenie akceptacji całemu społeczeństwu
Prawne uznanie „małżeństw” jednopłciowych sprawi,
że państwo stanie się ich oficjalnym i aktywnym promotorem.
Państwo zmusi funkcjonariuszy Urzędów Stanu Cywilnego do
przewodniczenia nowym ceremoniom oraz zarządzi, by szkoły
publiczne nauczały akceptacji dla „postępowych” związków.
Oczywiście nie obejdzie się bez karania urzędników, którzy
wyrażą swą dezaprobatę wobec nowego prawa. Katolik wierny
nauce Kościoła będzie miał problem (również moralny) z
zatrudnieniem bądź utrzymaniem się na państwowym
stanowisku.
Rodzice okażą się bezsilni wobec nowej „moralności”,
oddziaływującej na ich dzieci bardziej niż kiedykolwiek
wcześniej. Przedsiębiorstwa prywatne oferujące usługi weselne
będą zmuszone rozszerzyć ofertę na związki osób tej samej płci
– w przeciwnym razie będą mogły być oskarżone o
„dyskryminację”. Na tej samej zasadzie branża hotelarska
zostanie zobligowana do przyjmowania homoseksualnych
lokatorów.
W każdej takiej sytuacji państwo będzie oczekiwało od
chrześcijan oraz wszystkich ludzi dobrej woli, by zdradzili swe
sumienia poprzez akceptację gwałtu zadanego prawu
naturalnemu oraz chrześcijańskiej moralności.
9.
Ostrze rewolucji seksualnej
W latach 60. XX wieku społeczeństwa zachodnie
usankcjonowały niemoralność w relacjach między kobietą a
mężczyzną. Dzisiaj stoimy w obliczu nowej rewolucji
seksualnej, która pragnie, byśmy zaaprobowali sodomię oraz
„małżeństwa” osób tej samej płci. Jeśli związki homoseksualne
Krzyżowiec 1/2010
będą powszechnie akceptowane jako kolejny krok ku całkowitej
„wolności” seksualnej, jakie logiczne argumenty wytoczymy
przeciwko kazirodztwu, pedofilii (zwłaszcza na tle tzw. edukacji
seksualnej rozbudzającej dziecięcą fantazję), zoofilii i innym
formom zachowań przeciwnych naturze? W istocie, radykalni
działacze „awangardy” rewolucji seksualnej opowiadają się za
wolnością dla wszelkich aberracji.
10. Obraza Boska
Jest to najważniejszy, nadprzyrodzony powód.
„Małżeństwa” homoseksualne łamią porządek moralny
ustanowiony przez Boga. To oznacza grzech, a tym samym
obrazę Jego Majestatu. Zgodnie z tą prawdą każdy, kto kocha
Boga musi sprzeciwiać się grzechowi.
Małżeństwo nie jest produktem prawa państwowego,
lecz zostało powołane przez Boga w Raju dla naszych
pierwszych rodziców, Adama i Ewy. Jak czytamy w Księdze
Rodzaju: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz
Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg
im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie
się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną».” (Rdz
1, 27-28)
Tego samego nauczał Nasz Pan Jezus Chrystus: „Lecz na
początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę:
dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę; i złączy się ze
swoją żoną”. (Mk 10, 6-7).
Księga Rodzaju mówi również o tym, jak Bóg ukarał
Sodomę i Gomorę za grzech homoseksualizmu: „A wtedy Pan
spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz siarki i ognia. I tak zniszczył
te miasta oraz całą okolicę wraz ze wszystkimi mieszkańcami
miast, a także roślinność”. (Rdz 19, 24-25) Grzech sodomski
wedle Magisterium Kościoła Świętego jest grzechem wołającym
o pomstę do Nieba. Potwierdzeniem tej prawdy są słowa ks.
Adama Martyny (vide „Przymierze z Maryją”, nr 12, wrzesieńpaździernik 2003 r.): „Sodomici popełniali wiele grzechów,
jednakże Pismo Święte opisuje tylko jeden z nich jako
najbardziej drastyczny. To grzech nieczystości popełniany
względem osób tej samej płci, tak modny dzisiaj w niektórych
kręgach homoseksualizm. W 19. rozdziale Księgi Rodzaju
aniołowie przybywają zniszczyć Sodomę i ocalić Lota jako
jedynego sprawiedliwego. Pan Bóg chce nam przez to
powiedzieć, że grzechy nieczyste nie są wcale takie «niewinne»,
jak to się dziś powszechnie przedstawia. Skoro dla tych
grzechów Bóg zstępuje z nieba, aby sprawdzić, czy skarga jest
prawdziwa, znaczy to, że grzechy te naruszają coś bardzo
istotnego dla człowieka, jakąś wielką wartość, podobną do
wartości życia ludzkiego.
Pomyślmy, jak wielka jest cierpliwość Boża i w naszych
czasach, kiedy grzechy nieczyste przeciw naturze usiłuje się
przedstawić jako normalny, choć odmienny styl życia. Jak długo
będzie Pan Bóg okazywał Swoją nieskończoną cierpliwość?”
Oprac. Maciej Maleszyk na podstawie broszury
10 Reasons Why Homosexual "Marriage" is Harmful and Must
be Opposed wydanej przez Amerykańskie Stowarzyszenie TFP
(Tradition Family Property)
-14-
-Pole Walki-
Aborcja to morderstwo
(...) Mówiąc: „Poczęty” nie dodawaj skwapliwie„ale jeszcze Nie Narodzony”.
aby o Tobie, gdy będziesz w podeszłym wieku, nie
powiedziano:
„Starzec, ale jeszcze Nie Umarły”.
Marzec to miesiąc kiedy
do głosu dochodzą różnej maści
feministki na całe gardło
skrzeczące o „prawach kobiet”.
Oczywiście naczelnym z tych
praw miałby być całkowity,
dobrowolny i refundowany z
naszych podatków dostęp do
aborcji. Media, stają się niczym
tuby
trąbiąc
o
tych
niedorzecznościach głoszonych
przez stare, zgorzkniałe i wyzute
z
wszelkiej
moralności
morderczynie
(zazwyczaj
najzagorzalszymi
zwolenniczkami mordowania dzieci są kobiety, które kiedyś
same zamordowały potomstwo rozwijające się pod ich sercem).
Interesujące jest, że piewcy praw kobiet zapominają o
tych małych kobietach, dla których domagają się śmierci. Za co
ta zbrodnia miałaby być dokonana? Trudno powiedzieć, może za
to, że są niewidoczne gołym okiem i niektórym trudno uwierzyć
w takie prawdziwe cuda?
Takim niedowiarkiem był również dr med. Bernard
Nathanson- z wykształcenia ginekolog położnik, który w 1968
roku był członkiem założycielem NARAL-u (National
Association for Repeal of Abortion Law- Narodowego Związku
na Rzecz Zniesienia Ustawy Ograniczającej Aborcję).
Organizacja ta licząca tylko kilka osób doprowadziła do tego, że
w ciągu 5 lat w wielu stanach USA zalegalizowano aborcje bez
żadnych ograniczeń (tak więc zamiast ujrzenia światła dziennego
dziecko mogło zobaczyć szczypce lekarza- mordercy, który
zgodnie z literą prawa mordował je).
Dr Nathanson dla większego upowszechnienia aborcji,
szczególnie wśród lekarzy, postanowił nakręcić film podczas
zabiegu zabijania dziecka czyli tzw. aborcji. Wszystko to było
rejestrowane poprzez ultrasonograf, tak by lekarze mogli
zobaczyć, jak powinien wyglądać taki „profesjonalny zabieg”. I
cóż dalej? Dalej był szok- gdy sam autor tego pomysłu,
długoletni aborter, który nie miał żadnych skrupułów, by
zamordować dziecko nawet w najpóźniejszym momencie jego
rozwoju fazy prenatalnej, zobaczył jak dziecko ucieka przed
szczypcami urywającymi poszczególne części jego maleńkiego
ciałka. Bernard Nathanson był w szoku, podobnie jak i
feministka która jako obserwator asystowała przy zabiegu i tę
walkę dziecka o życie widziała na ekranie USG (nigdy więcej
nie powiedziała słowa na temat „prawa kobiet” do aborcji).
Pierwotny zamysł inicjatora tego pomysłu
przyniósł nieoczekiwany skutek- nie
aborcja została upowszechniona, lecz
prawda o niej. Film nakręcony podczas tego zabiegu został
zaprezentowany społeczeństwu pod nazwą „Niemy krzyk” (dla
zainteresowanych jest on dostępny w internecie). Sam dr
Bernard Nathanson od tamtej chwili nie dokonał żadnej aborcji,
przy żadnym morderstwie dziecka nie asystował, aż wreszcie
zaczął otwarcie walczyć o
obronę życia człowieka od
chwili poczęcia. Wszystko co
zaczął robić od chwili
nakręcenia filmu miało na
celu zniesienie „sukcesów”
NARAL-u, których sam był
autorem. Ale niestety, na to
było już za późno. Tak jak
kiedyś był stałym gościem
mediów, tak po tym swoistym
nawróceniu środki masowego
przekazu zostały przed nim
zamknięte. Jak kiedyś był
„wzorem” idealnego lekarza,
tak stał się niechlubną plamą
w
poczcie
„lekarzy”
aborterów.
Dr Nathanson w swych późniejszych przemówieniach,
pracach i książkach bez skrupułów obnażał prawdę o tym, jak
działają ruchy proaborcyjne na całym świecie i jak działał
NARAL. Podczas sympozjum w Irlandii wygłosił słynne
przemówienie „Śmiertelne oszustwo, zaplanowana zagłada”, w
którym to wyłuszczył taktykę środowisk proaborcyjnych na
całym świecie. Pierwszą i najważniejszą metodą działania
wszelkiego rodzaju środowisk proaborcyjnych i feministycznych
jest ukrywanie prawdy o życiu dziecka w fazie prenatalnej
(metoda ta polega na nieustannym negowaniu prawdy naukowej,
jaką jest fakt, że życie człowieka zaczyna się w chwili poczęcia).
Twierdzą oni, że początek życia człowieka jest problemem
czysto teologicznym, legislacyjnym, ale na pewno nie
naukowym.
Jednak powszechnie wiadomo i światowej sławy naukowcy
nieustannie to powtarzają, że życie człowieka zaczyna się w
chwili połączenia plemnika z komórką jajową. Wystarczy
przytoczyć słowa dr Nathansona, który powiedział: „Życie nie
tylko można, ale trzeba jasno definiować: rozpoczyna się od
poczęcia. Osoba poczęta jest istotą ludzką, nie ma takiego
momentu podczas życia płodu, w którym mogłoby dojść do
zmiany niczego w coś, przekształcenia czegoś, co nie jest osobą,
w człowieka. Życie jest nieprzerwanym procesem- od swojego
początku, od zapłodnienia do końca. Jako naukowiec wiem, nie
sądzę, lecz wiem, że życie człowieka zaczyna się od poczęcia.”
Nie pozwólmy by amoralne, przesiąknięte nienawiścią
kobiety (czy też „mężczyźni”) dyktowały, kto ma prawo żyć a
kto nie. A musimy pamiętać, że milczenie oznacza zgodę...
-15-
Katarzyna Stępkowska
Krzyżowiec 1/2010
-Pole Walki-
Dziesięć tez przeciwko
parytetom
1. Optymalna sytuacja ma miejsce, gdy dane zawody wykonują
ludzie, którzy są najbardziej kompetentni. Jest to system
merytokratyczny, w którym wydajność jest najwyższa.
Przywileje (jak np. parytety) przyznawane z racji rasy, płci,
pochodzenia sprawiają, że dane stanowisko mogą objąć osoby
mniej kompetentne, a premiowane z racji cechy nie związanej z
umiejętnościami wykonywania danej pracy. Wówczas spada
poziom danej usługi. Ta prawidłowość jest uniwersalna i odnosi
się zarówno do wyboru osób na stanowisko w firmie prywatnej,
jak i stanowisko państwowe- np. urząd poselski.
2. Zwolennicy parytetów zakładają, że niska reprezentacja kobiet
w Sejmie nie wynika z ich mniejszego zainteresowania polityką
lub mniejszych kompetencji w tym zawodzie, tylko z
irracjonalnej dyskryminacji. Tymczasem nie musi to być prawda.
W różnych zawodach pewne "grupy" są ''nadreprezentowane". W
NBA nadreprezentowani są Murzyni, w wojsku i kopalniach
mężczyźni, w zawodach związanych z prawem i medycyną
Żydzi. Nikt jednak nie twierdzi, że wynika to z dyskryminacji,
ale jasne jest, że wynika to z kompetencji i/lub stopnia
zaangażowania.
3. Zwolennicy parytetów dzielą społeczeństwo na dwie
przeciwne sobie klasy- mężczyzn i kobiet. Zakładają, że płeć jest
głównym czynnikiem dzielącym ludzi i że wszystkie kobiety
mają wspólne interesy, mężczyźni również. Tymczasem główne
podziały w społeczeństwie wcale nie muszą biegnąć między
kobietami a mężczyznami. Kobieta bogata ma więcej wspólnych
interesów politycznych z bogatym mężczyzną, niż z biedną
kobietą. Kobiecie chcącej, by państwo stosowało się do etyki
chrześcijańskiej, bliżej w polityce do mężczyzny o tym samym
światopoglądzie, niż do kobiety - wojującej ateistki. Kobiecie
żyjącej w metropolii bliżej często do jej sąsiada - mężczyzny, niż
do kobiety żyjącej na głębokiej wsi. Kobiecie po dobrych
studiach, bliżej do jej kolegi z roku, niż do kobiety po
zawodówce.
Dlaczego zatem przydawać parytety akurat kobietom,
zamiast innym grupom niedoreprezentowanym np. biednym albo
miliarderom; mieszkańcom miast a może wsi, wykształconym
albo niewykształconym etc.? By być konsekwentny należałoby
albo zrezygnować z parytetów albo wprowadzić je dla ogromnej
ilości niedoreprezentowanych grup.
4. Ponieważ więc głównym czynnikiem podziału w
społeczeństwie nie jest płeć, to feministki wprowadzając parytety
nie osiągną swoich celów. Źródłem identyfikacji w Sejmie
będzie i tak przynależność partyjna itp., a nie płeć.*
5. Feministki nie osiągną (na szczęście) swoich lewicowych i
antychrześcijańskich celów przez parytety także dlatego, że
kobiety w Polsce są bardziej konserwatywne i przywiązane do
Kościoła. Podobnie było we Francji, dlatego laickie i lewicowe
rządy odmawiały przyznawania praw wyborczych kobietom aż
do końca II Wojny.
Krzyżowiec 1/2010
6. Zwolennicy parytetów sejmowych zakładają, że są one
ważnym krokiem na drodze ku równouprawnieniu. Tymczasem
wcale nie jest powiedziane, że większa ilość kobiet w Sejmie
przyczyni się do zwiększenia ich pozycji w społeczeństwie.
Wszak posłowie chociaż mają władzę, nie posiadają prawie
zupełnie prestiżu, są systematycznie uważani za jeden z
zawodów najmniej godnych zaufania i pogardzanych. Równie
dobrze można więc uznać, że jeśli Sejm się będzie kojarzył w
większym stopniu z kobietami, to kobiety będą mniej
szanowane, a bardziej pogardzane.
7. Wprowadzenie parytetów sprzyja podziałom społecznym.
Narodzi się czy zwiększy postrzeganie mężczyzn i kobiet, jako
przeciwnych sobie grup. Zwiększy się niechęć do kobiet, które
będą traktowane jak uprzywilejowane. Celem państwa powinno
być dobro wspólne, a nie eskalowanie niechęci i tworzenie
podziałów.
8. Nawet przyjmując, że mniejsza reprezentacja kobiet w
polityce wynika jedynie z niczym nie uzasadnionej
dyskryminacji, nie da się ustalić sprawiedliwej wysokości
parytetu, która będzie poprawną odpowiedzią na tę
dyskryminację. Parytet będzie więc albo za niski i
niewystarczający albo za wysoki i krzywdzący mężczyzn.
Decyzja o jego wysokości będzie czysto arbitralna.
-16-
-Pole Walki-
samodzielnie nic nie potrafią osiągnąć).
9. Wprowadzenie parytetu oznacza
uznanie, że kobiety nie są w stanie na
równych zasadach konkurować z
mężczyznami.
Niezależnie
od
argumentacji z jaką jego zwolennicy
będą ten zarzut odpierać, takie będzie
jego powszechne postrzeganie. Zatem w
ten sposób, parytet zmniejszy poczucie
godności u kobiet i szacunek do nich.
Posłanka, która dostała się do Sejmu
dzięki parytetowi nie będzie szanowana
przez wielu ze swych kolegów z pracy. Z
tego
powodu
podobne
postulaty
krytykowała kobieta sukcesu par
excellence (która sukces zawdzięczała
talentowi, a nie antydyskryminacyjnym
prawom) - Ayn Rand** - twierdziła
bowiem, że na sukces trzeba zapracować
i nikomu się on nie należy; skoro jednak
feministki uważają inaczej, oznacza to,
że mentalnie nie różnią się od
niemieckich Hausfrau (jednym wszystko
musiał zapewnić mąż, drugim państwo-niańka, jedne i drugie
10. Wprowadzenie parytetów ma
oficjalnie na celu równość, a tymczasem
samo jest nierównością, gdyż oznacza
nierówność wobec prawa. Jest to więc
wewnętrzna sprzeczność.
* Autor artykułu nie utożsamia się w
żaden sposób z celami feminizmu i
egalitaryzmu,
pokazuje
jedynie
wewnętrzne sprzeczności w jakie
popadają feministki.
** Wiele poglądów Rand jest fałszywych
i autorowi daleko od ich popierania. Co
nie zmienia faktu, że Rand na sukces
zapracowała własnymi siłami.
Marcin Jendrzejczak
Gotyk Walczący
Gilbert Keith Chesterton
Mówi się, że gotyk przewyższa styl klasyczny dzięki swoistej różnorodności i złożoności, żywej, a
zarazem zagadkowej. To prawda, lecz styl orientalny jest równie bogaty i złożony, a jednak wywołuje
całkowicie odmienne wrażenia. Nikt, kto oglądał turecki dywan, nie doznał nigdy uczuć takich, jak przy
oglądaniu gotyckiej katedry. Nad całą wyborną ornamentyką Arabii i Indii unosi się obecność "czegoś"
sztywnego i bezdusznego, czegoś okaleczonego jak na torturach - i milczącego. Karłowate drzewa i
powykręcane węże, ciężkie kielichy kwiatów i garbate ptaki akcentują swoimi wspaniałymi barwami
monotonię i serwilizm swoich kształtów. (...)
Jaka dusza kryje się w katedralnych kamieniach?
Kamienie są rozmaite, lecz nie dają wrażenia rozmaitości.
Są poważne, lecz nie dają wrażenia powagi. Są radosne jak
farsa, lecz nie dają wrażenia farsy. Co w nich jest takiego,
co koi i przenika dreszczem człowieka naszej krwi i
kultury, a czego nie ma w egipskich piramidach ani w
hinduskich świątyniach, ani w chińskich pagodach? (...)
Otóż, po pierwsze, gotyk żyje, a po drugie - jest w marszu.
To Kościół Wojujący; to jedyna walcząca architektura.
Wszystkie jego wieże to zastygłe w spoczynku groty
włóczni. Wszystkie jego kamienie to uśpione kamienie do katapulty. Mógłbym
nieomal usłyszeć, jak łuki sklepienia krzyżują się z metalicznym szczękiem, niczym
miecze. (...) A barwne postacie świętych, maszerujące w nieskończoność na
szeregach przepysznych okien, mogłyby nieść swe aureole jak pochodnie przez
mroczne lądy i dalekie morza.
Fragment eseju "The Architect of Spears" ze zbioru "A Miscellany of Men", 1912 r.
-17-
Krzyżowiec 1/2010
-Pole Walki-
Relatywizm fundamentem
demokracji
Demokracja jest ustrojem, w którym prawda nie jest
najważniejszym argumentem. Dużo wyżej demokracja ceni sobie
siłę liczby. Decydujące znaczenie ma pogląd większości, choćby
był on w sposób oczywisty sprzeczny z prawdą i zdrowym
rozsądkiem. Oczywiście zdarzyć się może, że akurat większość
dojdzie do właściwego rozwiązania, lecz jest to niezmiernie
utrudnione, chociażby przez fakt, że w ustroju demokratycznym
decyzja „większości” jest zazwyczaj wynegocjowanym,
uzgodnionym przez dopuszczone do głosu strony kompromisem.
A jak doskonale wiemy, prawda nie znosi kompromisów, gdyż
każdy z nich narusza jej materię. Prawda jest, albo jej nie ma. Z
tego względu demokracja praktycznie nie posiada możności
wcielenia w życie państwa i społeczeństwa praw zgodnych z
boskimi. Odwieczne prawa nie mogą stanowić przedmiotu
dyskusji, negocjacji, targów – wymagają automatycznej
implementacji
do
państwowego
porządku
prawnego.
Demokracja, jako rządy parlamentarnych „gadających głów”,
zajmujących się niekoniecznie ważnymi problemami, jest złym
narzędziem do wprowadzenia w życie chrześcijańskich wartości.
Dzisiejsi apologeci demokracji bardzo często swoje
decyzje „legitymizują” wolą większości, „prawami człowieka”,
poparciem społecznym etc. Jak często jednak są to zwykłe
frazesy oderwane od rzeczywistości. Wybrańcy społeczeństw w
powszechnych wyborach tak naprawdę mają nikły mandat do
reprezentowania ludności przez nich zarządzanej. W czasach
demokracji medialnej, w których przyszło nam żyć, mało jest
ludzi wolnych. Ludzie wolni nie kierują się w swych wyborach
politycznych zasłyszanymi w środkach masowego przekazu
opiniami, wyglądem polityków. W
ciężkich warunkach wymieszania
prawdy z kłamstwem u niemal
wszystkich reprezentantów polskiej
polityki, starają się odnaleźć osobę jak
najbliższą idei danej nam z góry. To
ona stanowi kanon i jedyny wymóg,
według którego wolny od nacisków
psychicznych płynących z zewnątrz
chrześcijanin, próbuje oddziaływać na
tak skonstruowany system polityczny.
Współcześni demokratyczni
politycy wykazują niespotykaną na
innych polach konsekwencję w
rugowaniu chrześcijaństwa z życia
społeczeństw Europy. W imię tej
szatańskiej rewolty porzucają nawet
swoje ulubione slogany „o rządach
ludu”, liczy się tylko bezbożny cel
redukcji Jezusa Chrystusa i Jego
Kościoła do roli nie rzucającego się w
oczy przeżytku ludzkości. Nawet w
społeczeństwach, które jeszcze nie
porzuciły swych związków z religią
katolicką, wystarczy jednostka, której przeszkadza krzyż, aby (na
podstawie skandalicznego wyroku Europejskiego Trybunału
Krzyżowiec 1/2010
Fot. Kpalion, Wikimedia Commons
Praw Człowieka w Strasburgu) symbol Boga, miłości i
poświęcenia z jednej strony, a z drugiej kultury i dziedzictwa
prawdziwej Europy zdjąć, a najlepiej zapomnieć. Historia zna
wiele okresów, w których krzyż był niszczony, opluwany czy
wyszydzany. Wystarczy wspomnieć czas rewolucji francuskiej
oraz jej córek, rewolucji komunistycznej i nazistowskiej.
Wszystkie trzy jako główny cel obrały sobie anulowanie
znaczenia religii Krzyża dla świata. Mimo prześladowań, ofiar i
cierpienia obrońców, Krzyża nie dało się zniszczyć. Teraz będzie
tak samo. Jesteśmy w tej dobrej sytuacji (w przeciwieństwie do
wrogów sacrum), że mamy pewność
naszego zwycięstwa. Nasza siła
pochodzi ze źródła, którego istnienie,
ludzie pełni nienawiści i pychy,
odrzucają, skazując siebie na niedolę,
śmierć i potępienie, a nas na szlachetną
walkę w obronie odwiecznej prawdy,
która nie podlega głosowaniu.
„Demokracja bez wartości szybko
przemienia się w jawny, bądź
zakamuflowany totalitaryzm” – tak
pisał Ojciec Święty Jan Paweł II. Czy
oceniając
dzisiejsze
państwo
europejskie, Unię Europejską, można
nie dojść do wniosku, że nie tylko jest
ona
pozbawiona
jakichkolwiek
uniwersalnych
wartości,
ale
dodatkowo jest im w sposób otwarty
wroga?
-18-
Karol Jasiński
Kultura i cywilizacja
„Avatar”, „The Sims” i konferencja klimatyczna w
Kopenhadze: powrócić do dzikości
Nasz świat, w którym coraz mniej jest miejsca dla
doktryny katolickiej, a coraz więcej dla pozornie wyzwolonej
myśli, obfituje w dziwnie jednolite modele postępowania i
myślenia. Korzystając z kryzysu wiary i autorytetu, wpaja się
te same treści dorosłym, młodzieży i dzieciom.
Według doniesień „Daily Telegraph“, Szwajcarię czeka
referendum ws. powołania przez każdy kanton adwokata
reprezentującego zwierzęta. Już teraz szwajcarskie prawo
zapewnia ochronę „godności roślin“ (sic!) oraz respektowanie
praw wszystkich zwierząt – to jednak tamtejszym „obrońcom
przyrody“ nie wystarcza. Podobnych informacji w prasie
codziennej można znaleźć bez liku. Równocześnie nieustannie
tłumaczy się nam zbawienną rolę eutanazji, aborcji czy też
regulowania urodzin. Pomimo pozornego paradoksu, oba te
trendy łączy pewna makabryczna logika. Jaka? O tym będzie ten
artykuł.
Model dla dorosłego
Niedawno odbyła się pożałowania godna konferencja
klimatyczna w Kopenhadze. Według doniesień prasowych, tak
zwani eksperci doszli do wniosku, że im więcej ludzi na świecie,
tym wyższy poziom emisji CO2 – wobec czego należy
ograniczyć liczbę ludności. „W ten sposób uzasadniana
autorytetem nauki teoria mająca na celu rzekome uratowanie
świata od zagłady służy wprowadzaniu na gruncie
międzynarodowego prawa programów proaborcyjnych i
proeutanazyjnych oraz wdrażaniu polityki antynatalistycznej i
depopulacyjnej. Dawniej te teorie były uzasadniane hasłami
walki z głodem i ubóstwem, dziś modna jest motywacja
ekologiczna“.I
doktrynie katolickiej – a przy okazji przeciwko prawu
naturalnemu i własnemu sumieniu. „Argument“ ten, tak często
dziś powtarzany, brzmi: „trzeba słuchać naukowców, a nie
nawiedzonych księży”.
Tymczasem, jak wiadomo, nauka z zasady nie jest
dogmatyczna. Każde badanie naukowe może być obalone przez
nowe badania, nie mówiąc już o tym, że może także okazać się
zwykłym oszustwem. Podaje się przecież, że człowiek wskutek
oddychania emituje znikome ilości CO2 w porównaniu z
oceanami czy wulkanami – a nawet owadami.III Skąd więc
bierze się tak wielka gorliwość w chronieniu środowiska i – nie
bójmy się tego nazwać po imieniu – tępieniu człowieka? Czy
napędza ją polityka? Pieniądze? A może pseudonaukowe
szarlataństwo? Trudno na to pytanie odpowiedzieć w odniesieniu
do pojedynczych osób, ale widać wyraźnie, że obok
wydumanego problemu globalnego ocieplenia, promuje się
zupełnie nienaukowe założenia filozoficzne dotyczące całości
świata. Wykształcony dorosły człowiek być może tylko się
uśmiecha, kiedy o nich słyszy. Ale gdyby mu je wmawiano od
Z kolei w raporcie naukowców z grupy Optimum
Population Trust działającej przy prestiżowej London School of
Economics and Political Science (LSE) czytamy, iż
rekomendowane jest „planowanie rodziny, aborcja, sterylizacja i
masowa dystrybucja antykoncepcji“, które powinny być
uważane za „priorytetowe metody na obniżenie emisji CO2“.II
Tak oto człowiek dorosły uzyskuje uzasadnienie dla
zbrodniczych praktyk takich jak aborcja, eutanazja itd. Być może
nie bardzo jest przekonany o prawdziwości zagrożenia
ociepleniem klimatu, ale za to ma wygodny argument przeciwko
-19-
Krzyżowiec 1/2010
-Kultura i cywilizacja-
dziecka, być może dzisiaj byłby wojującym ekoterrorystą jak
„mędrcy” usiłujący zwalczać ocieplenie klimatu poprzez
mordowanie nienarodzonych dzieci.
Fot. dan, freedigitalphotos.net
Model dla chłopca
Niestety, taką właśnie rolę pełni film „Avatar” Jamesa
Camerona. Skrojony dla dorastającego chłopca, zaszczepia w
nim ideały walki o absurdalnie pojęte dobro. Niczego
nieświadomy młody człowiek połyka zatrute przesłanie,
przekonany o jego całkowitej słuszności.
Jak stwierdziło Radio Watykańskie, film „zręcznie
wyżyma wszystkie pseudodoktryny, które czynią z ekologii
religię tego tysiąclecia” i „popada w sentymentalizm”.IV
Recenzje „Avatara” wytykają mu panteizm – przekonanie
negujące istnienie Boga osobowego, a czyniące bóstwem świat.
Panteizm zakłada, że człowiek nie jest jakimś szczególnym
bytem, który ma więcej praw od reszty świata. Nie dziwi więc
wielkie znaczenie, jakie bohaterowie filmu nadają zwierzętom
czy roślinom. Tym samym nie pasują do świata, w którym Bóg
pozwala ludzkości czynić sobie ziemię poddaną, a zwierzęta
mają człowiekowi służyć.
Przekaz równoważności „stworzenia” (które stworzone
nie zostało, bo samo jest bogiem) wzmacnia wysokiej klasy
grafika 3D, przy użyciu której wytworzono humanoidalne istoty
o cechach zarówno ludzkich, jak i zwierzęcych (ogon, długie
uszy, kły). Te istoty czują, myślą i kochają lub nienawidzą. A po
śmierci ich dusze trafiają do... drzewa. To przemieszczanie się
duszy ludzkiej jest szczególnym motywem ukazującym
panteistyczną jedność świata jako układu zamkniętego, z którego
nie ma wyjścia do nieba czy piekła. Skrajną demonstracją tej idei
jest tytułowy „Avatar” czyli ciało, do którego można przenieść
ludzką świadomość. Ten proces przeprowadzany przy użyciu
zaawansowanej technologii jest jedynie naśladowaniem
naturalnego świata planety Pandory, gdzie do jego
przeprowadzenia wystarczy drzewo. Trudno o bardziej otwartą
propagandę panteizmu!
Jeden z recenzentów, Sergio Luiz Solimeo, celnie
zauważył, że „podstawowe przesłanie [filmu] zaprzecza
jakiejkolwiek idei stworzenia, grzechu pierworodnego,
odkupienia, sakramentów, łaski, sądu ostatecznego, nieba i
piekła. Ktoś, nie bez racji, może zapytać, czy plemię Na´vi jest
częścią planu stworzenia, czy nie ma ono udziału w grzechu
pierworodnym, czy zostało odkupione przez Pana Jezusa, czy
wszyscy z tego plemienia pójdą do nieba czy piekła?”.v
Biorąc pod uwagę sielankowe przedstawienie
zmyślonego świata Pandory, który nie ma nic wspólnego ani z
naszymi realiami życia, ani nawet z podstawowymi prawdami o
świecie, łatwo się domyślić drugiego przesłania filmu. „Avatar”
bezlitośnie rozprawia się z dzisiejszym człowiekiem
cywilizowanym. Dzicy Na’vi żyjący w harmonii z naturą zostają
napadnięci przez ludzi, którzy wyczerpawszy zasoby Ziemi
muszą szukać ich nowych źródeł. Supernowoczesna technologia
w służbie zła jest przeciwstawiana strzałom z łuku i zwierzętom.
Zatem morał płynący z „Avatara” jest prosty: uczynić
cywilizowanego i agresywnego człowieka dzikusem, lub...
walczyć z nim, co zresztą kończy się wielkim zwycięstwem
Krzyżowiec 1/2010
Na’vi. Trudno nie dopatrzyć się tutaj analogii do oceny
„ekspertów“ z kopenhaskiej konferencji uznających, że ludzkość
„zatruwa” przyrodę dwutlenkiem węgla ze swojego przemysłu i
z płuc, a przez to należy ograniczyć jej liczebność.
Model dla dziewczyny
Podczas
gdy
zindoktrynowany
chłopiec
ma
identyfikować się z głównym bohaterem „Avatara” i pragnąć
bronić zagrożonej przyrody przed ludźmi cywilizowanymi,
sugerowana rola dziewczyny, potencjalnej matki jest inna. Jako
ta, która przy współpracy z Bogiem potrafi dać życie nowemu
człowiekowi, musi pamiętać o kopenhaskiej przestrodze.
Niewątpliwie pomocna okazuje się wyjątkowo popularna seria
gier komputerowych „The Sims”, które polegają na symulacji
życia w ogóle, obejmującej kwestie od zawarcia małżeństwa po
ustawienie szafy w przedpokoju.
„The Sims” dopuszcza wszystkie znane modele życia:
parę małżeńską, konkubinat, homoseksualistów, samotną matkę
itd. Także „stworzenie“ mężczyzny mającego każde dziecko z
inną kobietą nie przedstawia problemu. Jest to wprawdzie
uznawane za zdradę, ale wywiera wpływ wyłącznie na relacje
zdradzający-zdradzona – wirtualne społeczeństwo tego faktu nie
ocenia.
W grze można wybrać jeden z pięciu „celów
życiowych”: romansowanie, założenie rodziny, zdobywanie
wiedzy, sławy lub bogactwa. Czegoś tu brakuje, prawda? Życie
„sima” – postaci odgrywanej przez gracza – jest pozbawione
wszelkiego głębszego sensu. Składa się ono z pracy lub szkoły,
posiłków, snu i kilku godzin przeznaczonych na interakcję z
innymi „simami” i przedmiotami. „Sim” nie modli się do Boga
tylko (ewentualnie) do wiszącej na ścianie maski. Nie martwi się
o rodzinę, lecz egocentrycznie realizuje swoje cele. Jego
pragnienia ograniczają się do podstawowych potrzeb i żąda on
natychmiastowego ich zaspokojenia.
Przyszła matka dowiaduje się z tej gry, że wcale nie
musi być matką, by być spełnioną. Wcale nie musi żyć w
sakramentalnym małżeństwie; jeśli woli może pozostać samotna
albo w nieskończoność bawić się uczuciami mężczyzn lub
poszukać sobie kogoś tej samej płci (co niewątpliwie stanowi
najbardziej gorszący aspekt gry). Wszystko to nie łączy się
właściwie z żadnymi konsekwencjami – co utwierdza w
przekonaniu, że hołdowanie własnemu egoizmowi – całkowicie
-20-
-Kultura i cywilizacja-
obce naturze matki – może być życiowym celem.
Oto doskonałe antyprzygotowanie do założenia rodziny
oraz przyjęcia i wychowania potomstwa w prawdziwym życiu.
Oto z pozoru niewinne wprowadzenie do szeroko komentowanej
dzisiaj „cywilizacji śmierci”. Jednak gdyby dorastająca
dziewczyna nie przyjęła do wiadomości tego przekazu, czeka na
nią koronny argument przeciwko posiadaniu dzieci. W wersji
„The Sims: Historie z życia wzięte”, próba wprowadzenia do gry
trzeciego dziecka kończy się komunikatem, że... nie wolno tego
robić, by nie wydzielać zbyt dużo CO2 do atmosfery!
Powrócić do dzikości…
Omówione wyżej wzory myślenia i postępowania są
doskonale do siebie pasującymi elementami makabrycznej, ale
na szczęście w dużej mierze wciąż jeszcze obcej nam
panteistycznej wizji człowieka. Według tej wizji ludzie powinni
porzucić Kościół i cywilizację, przestać myśleć o sobie jako o
powołanych przez Boga do mnożenia się i rządzenia światem
oraz podporządkować się przyrodzie, oddając jej jednocześnie
boską cześć, a nawet składając ofiarę z „nadmiaru” ludzkości.
Mówiąc krótko, mamy stać się niczym dzikie plemię Na’vi w
„Avatarze”. A jedyne czego mu zabrakło to krwawe ofiary, jakie
składali prawdziwi Indianie i jakich dzisiaj żądają ekolodzy. Ale
to zepsułoby efekt propagandowy filmu...
Jak to się stało, ktoś słusznie zapyta, że
międzynarodowa konferencja, szeroko rozreklamowany film o
gigantycznym budżecie i niezwykle popularne gry komputerowe
zawierają tak radykalne założenia? Odpowiedź wcale nie jest
taka trudna. Po pierwsze, żyjemy w „cywilizacji śmierci”, dla
której życie ludzkie nie ma znaczenia. Aborcja i eutanazja –
zwłaszcza na Zachodzie – są na porządku dziennym. Stąd już
tylko krok do uznania, że niemowlę, o zgrozo, ma wartość kota!
Po drugie, już od dawna krążą koncepcje powrotu do dzikości.
Sam słynny Jan Jakub Rousseau (1712-1778) twierdził, że
człowiek dziki jest z natury dobry, w przeciwieństwie do
niszczącej go cywilizacji (odrzucał tym samym grzech
pierworodny). Prof. Plinio Correa de Oliveira, przewidując
rozwój wypadków, przestrzegał w 1977 roku przed tendencjami
zmierzającymi do trybalizmu, czyli odrzucenia cywilizacji i
propagowania życia plemiennego. Jak sami widzimy, były to
słowa prorocze.
Katolik być może obawia się, że sprzeciwić się
opisywanym tu prądom, to wdawać się w skomplikowane
dyskusje. Nic bardziej mylnego! Wystarczy sięgnąć do historii i
do niedawnej prasy.
W kulminacyjnej bitwie pomiędzy ziemianami a Na’vi,
dzikich uratowała rozwścieczona przyroda. Zwierzęta, wiedzione
rozkazem wyższej istoty, same pokonały oddziały ludzi, nie
atakując przy tym „swoich”. Tymczasem zupełnie inaczej
przedstawia się prawdziwa historia ludzkości.
Kiedy Hernán Cortez niszczył azteckich bożków
(którym składano w ofierze nawet kilkadziesiąt tysięcy ludzi w
ciągu kilku dni), nie przeszkodziła mu ani przyroda, ani duchy
mieszkające w drzewach. Nieco później stało się coś zupełnie
innego. W 1531 roku na wzórzu Tepeyac ubogiemu Indianinowi
- św. Juanowi Diego kanonizowanemu w 2002 r. - objawiła się
Matka Boża z Guadalupe, co przyczyniło się do masowej
chrystianizacji Ameryki Łacińskiej, która dokonała się w ciągu
zaledwie paru lat.
Z drugiej strony całkiem niedawno mogliśmy
przeczytać w prasie zdumiewającą wiadomość. Dokładnie rok po
fali pogromów chrześcijan w indyjskiej Orisie, stado słoni
stratowało wioski, w których mieszkali prześladowcy. Tym
razem to oni musieli szukać schronienia w obozach dla
uchodźców, w których jeszcze kilka miesięcy wcześniej chronili
się chrześcijanie... Niszczycielski najazd dzikich zwierząt ominął
domostwa chrześcijan. Co ciekawe, słonie pokonały ponad 300
kilometrów żeby dotrzeć do swojego celu. Pracownicy
rezerwatu, z którego pochodzą słonie, podkreślają, iż nie są w
stanie znaleźć żadnego logicznego wytłumaczenia ich
zachowania.VI
Niech więc schowa się Cameron ze swoją bujdą
ubóstwiającą przyrodę. A my, chrześcijanie, ludzie cywilizowani,
rozumiejący nasze miejsce i misję w świecie, powiedzmy sobie:
jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam? Matko Boża z
Guadalupe, módl się za nami!
Grzegorz Pabijan, Zbigniew Dziadosz
Przypisy:
I. Jan Maria Jackowski, Ekoludobójstwo, „Nasz Dziennik”, 29 grudnia 2009
II. Tamże
III. Tamże. Por. też: Przemysław Mastalerz, Ekologiczne kłamstwa
ekowojowników, Wrocław 2005. Autor tej książki popularnonaukowej,
emerytowany profesor Politechniki Wrocławskiej, jest autorem ponad 120
publikacji naukowych oraz kilku podręczników akademickich z dziedziny
chemii.
IV.
Watykańskie
media
o
filmie
„Avatar”,
info.wiara.pl,
http://info.wiara.pl/doc/408791.Watykanskie-media-o-filmie-Avatar
V.
Polskie
tłumaczenie
recenzji
http://www.krucjata.org.pl/kultura,avatar.php
można
przeczytać
na
VI. Indie: dzikie słonie zaatakowały prześladowców chrześcijan w rocznicę
pogromów, http://www.piotrskarga.pl/ps,4624,2,0,1,I,informacje.html
Fot. Ian Sewell
-21-
Krzyżowiec 1/2010
-Kultura i cywilizacja-
Męstwo odrzucone
Kiedy patrzymy na problemy wielu
współczesnych rodzin, na słabość i nijakość
polityków ulegających różnym naciskom...
Gdy widzimy bezradność i brak reakcji na zło niektórych
duszpasterzy oraz tak powszechny niedobór autorytetów i
wzorów godnych naśladowania dla chłopców, którzy z braku
męskiej formacji coraz częściej popadają w gnuśność,
zniewieściałość i lenistwo, to przy głębszej refleksji z łatwością
dostrzeżemy, że wszystkie te negatywne zjawiska mają swoje
źródła w powszechnym dziś upadku ideałów prawdziwego
mężczyzny.
czystością. Dlatego też coraz częściej,
wbrew dobrym obyczajom, zasadom
dobrego smaku, normom moralnym i
zwyczajnej przyzwoitości, dziewczęta tracąc wszelkie niemalże
hamulce, stają się „łowczyniami” chłopców. A ponieważ nie ma
w nich już poczucia wstydu, stają się liderkami w psuciu
dobrych obyczajów. I tak spełnia się rewolucyjny plan, który jak
mówił bandyta Che Guevara, może zostać zrealizowany, jeśli dla
rewolucji zdobędzie się kobiety.
Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy: orły, sokoły,
herosy? Dookoła jeden z drugim jak nie nerwus, to histeryk,
drobny cwaniak, skrzętna mrówa (...) Jak bezwolne manekiny
przestawiane i kopane (…)Bez godności, bez honoru – śpiewała
Danuta Rinn i choć była to tylko piosenka, trudno odmówić
prawdziwości tej gorzkiej ocenie dzisiejszych mężczyzn, którym
daleko niestety do pokolenia swoich pradziadków i dziadków.
Czy rodziny mogą być zdrowe bez autorytetu głowy domu: męża
i ojca? Czy bez waleczności i cnoty męstwa, do praktykowania
której zobowiązani jesteśmy wszyscy, ale w sposób szczególny
nasi politycy i ci, którym powierzono pieczę nad duszami
bliźnich, możemy oczekiwać prawdziwej troski o dobro wspólne
i obecność prawa Bożego w życiu społecznym i politycznym?
Kto ma toczyć tę prawdziwą walkę o ideały, jeśli nie ma już
mowy o dżentelmenach, rycerskości i walce do końca? Czy
wreszcie nasi synowie mogą być dobrze wychowani do pełnienia
swoich zadań jako mężowie, ojcowie i obrońcy, kiedy od
najmłodszych lat nie stawia się im żadnych wymagań?
Popkultura przeciw damom i rycerzom
Od tzw. rewolucji seksualnej, która w 1968 roku została
sprowokowana przez lewackie ruchy na paryskiej Sorbonie,
mamy do czynienia z nieustanną walką przeciwko tradycyjnemu
modelowi rodziny. Wszystkie dotychczasowe role: męża-ojca,
żony-matki i dzieci zostały przez ten ruch zanegowane, a kolejne
fazy tej antyrodzinnej rewolty o niczym nieograniczoną swobodę
seksualną i równość w rodzinie zmierzają do coraz większych
absurdów i ukazują szatański plan niszczenia Bożego zamysłu,
wpisanego w stworzenie człowieka. Bo czym innym, jak nie
diabelskim zamachem można nazwać coraz mocniej promowaną
przez media modę na typy ni to męskie, ni żeńskie – swego
rodzaju hybrydy? Kiedy na ulicach miast i wsi coraz trudniej
rozróżnić nastoletniego chłopca od dziewczyny.
I nie chodzi tu tylko o sam ubiór. Coraz częściej mamy
do czynienia ze swoistym sposobem bycia: i tak u chłopców
mamy objawy typowej zniewieściałości, która przejawia się w
pewnego rodzaju ruchach, sposobie poruszania się, całkowitym
braku odpowiedzialności i miękkości obyczajów, zaś u dziewcząt
popularny stał się model tzw. chłopczycy, która konkuruje z
najgorszymi zachowaniami chłopców, miotając przekleństwa i
wulgaryzmy, jakich mógłby się powstydzić niejeden
kryminalista przed pięćdziesięciu laty… Młodzieżowe pisemka
wpajają naszym córkom i wnuczkom, że to do nich należy
inicjatywa i czas skończyć z dawną skromnością oraz wrodzoną
Krzyżowiec 1/2010
Fot. José Miguel Serrano
Dlatego właśnie w czasopismach i programach dla kobiet lansuje
się model aktywnej i dynamicznej kobiety, która nie zajmuje się
domem, a jeśli już, to tylko w wolnych chwilach. Nowa kobieta
ma teraz nowe zadania i „powołanie” do bycia aktywną we
wszystkich tych aspektach, które były dotychczas domeną
mężczyzn. Dom i wychowanie snującej się po dyskotekach córki
schodzi na plan ostatni. Powie ktoś: Słusznie bo to przecież
równouprawnienie i czas skończyć z dawną rolą „kury
domowej”. Ileż w takim myśleniu mieści się pogardy dla
tradycyjnej roli pani domu, która wypełnia swoje powołanie do
bycia wspaniałą żoną i matką? Ile szkód dla przyszłych pokoleń
wynika z takiej krótkowzroczności?
Może i tak jest faktycznie – powie ktoś poirytowany –
ale gdzie w takim razie jest mąż i ojciec, który powinien w
stopniu heroicznym walczyć o swoją rodzinę? Oto pytanie
fundamentalne dla naszych rozważań.
-22-
Brak ojca i męża w ich tradycyjnej roli głowy domu,
-Kultura i cywilizacja-
cała linia zapachów tzw. unisex, która
przeznaczona jest tak dla kobiet, jak i dla
mężczyzn. Wszystko to ma służyć zatarciu
naturalnych granic pomiędzy mężczyznami i
kobietami. Temu też służy promowanie
homoseksualnego stylu wśród niczego
nieświadomych
chłopców,
którzy
bezkrytycznie zakładając specyficzny rodzaj
obuwia damsko-męskiego i obcisłej odzieży,
paradują z przewieszoną przez ramię ni to
torbą, ni torebką damską.
głównego decydenta, obrońcy i opiekuna, jest dzisiaj chyba
kluczem do wielu problemów.
Nowe modele
Już od najmłodszych lat naszym synom i wnukom
wpaja się, że nie muszą ponosić konsekwencji swoich czynów, a
wszystko „jakoś tam będzie”. Współcześni „eksperci” od
psychologii wmawiają rodzicom, że chłopiec ma prawo do
rozczulania się nad sobą i wcale nie musi być mężny. Coraz
częściej na Zachodzie, a ostatnio i w naszym kraju, wmawia się
dzieciom na poziomie przedszkola, że tradycyjne role
mężczyzny i kobiety przeszkadzają w rozwoju i krępują
wolność. Na wyższych uczelniach na tzw. gender studies szkoli
się już całe zastępy psychologów i socjologów, którzy mają za
zadanie wpajać kolejnym pokoleniom, że płeć nie wynika z
natury, ale jest czystym przypadkiem i efektem naszego
staroświeckiego wychowania. Dlatego płeć można dowolnie
zmieniać. Więcej nawet, nie ma już dwóch płci, ale zgodnie z
nowymi klasyfikacjami jest ich nawet... kilkanaście! Jeśli jesteś
tym zdumiony i przestraszony, Drogi Czytelniku, to wiedz, że
nie jest to wymysł autora tego tekstu. Ruchy homo-, bi- i
transeksualne tę batalię o uniwersytety już stoczyły i teraz toczą
walkę przeciwko tym, którzy bronią normalnych rodzin.
Męstwo ratunkiem
Jeśli w porę nie powrócimy do
tradycyjnych ról w rodzinie, naszej
cywilizacji grozi totalna zagłada. Wcześniej
czy później kobiety, które teraz tak ochoczo
przejmują obowiązki mężczyzn, odczują,
jeśli już tego nie czują, ogromny dyskomfort
i frustrację. Pogoń za sprawami, które
należały zawsze do obowiązków mężczyzn,
nie przyniesie im prawdziwej radości, bo tylko wypełnienie
swego powołania może dać prawdziwą satysfakcję. Nie możemy
też obojętnie patrzeć, jak nasi synowie wychowywani są przez
media na płaczliwe i rozhisteryzowane panny. Najwyższy czas
zacząć od nich wymagać i przez odpowiednie obowiązki
kształtować hart ducha, praktykowanie męstwa i waleczności.
Jeśli nie chcemy utonąć w chaosie, który nas zalewa, już dzisiaj
musimy pomyśleć o tym, że od wychowania chłopców po
rycersku zależy m.in. przyszły stan policji, która ma pilnować
porządku i walczyć z bandytami; wojska, które ma strzec
bezpieczeństwa naszego kraju i nie wahać się użyć siły w
sprawiedliwej walce przeciwko złu oraz tak dzisiaj często
atakowanego duchowieństwa, które narażone jest na największe
ataki szatana i powinno być przygotowane na bezkompromisową
walkę o dusze.
Sławomir Skiba
Za: Przymierze z Maryją Nr 49 2009
Wróćmy jednak do modeli, jakie proponuje się naszym
synom i wnukom. Wspominaliśmy już o modzie, która nie ma
nic wspólnego z męskością. Przyjrzyjmy się paradującym po
ulicach młodszym i starszym mężczyznom z kolczykami w
uszach i… nosach. Coraz wymyślniejsze i dziwaczne fryzury, na
które potrzeba tony lakieru, żelu i farby do tzw. pasemek, to już
nie domena kobiet. Nawet w salonach kosmetycznych dużych
miast widok mężczyzny na fotelu nie stanowi już rzadkości. A co
powiedzieć o nowych liniach kosmetyków dla panów: przeciwko
zmarszczkom i starzeniu się skóry? Wszystko to – normalne dla
kobiet – dla mężczyzn było niegdyś nie do pomyślenia i trąciło
dewiacją. Dzisiaj uchodzi za szyk i styl. Nawet typowe zapachy
wody toaletowej czy płynu po goleniu coraz częściej stają się
podobne do typowych zapachów damskich. Istnieje już zresztą
-23-
Rycerz Chrystusowy to krzyżowiec, który prowadzi podwójną
walkę: z ciałem i krwią oraz mocami piekielnymi [...]. Idzie
śmiało naprzód, czujnie spoglądając na prawo i lewo. Swoją
pierś przyoblekł w kolczugę, a duszę okrył pancerzem wiary. Z
tą podwójną zbroją nie obawia się już ani człowieka, ani
szatana. Idźcie zatem, rycerze, śmiało naprzód, idźcie z
sercem nieustraszonym przepędzić wszystkich wrogów Krzyża
Chrystusowego! A tę pewność miejcie, że ani śmierć, ani życie
nie odłączą was od chrystusowej miłości. [...]. Jakze
chwalebny jest powrót rycerza po zwycięskim boju! A jak
błogosławiona jego męczeńska śmierć w walce.
Św. Bernard z Clairvaux, De laude novae militie
Krzyżowiec 1/2010
-Kultura i cywilizacja-
Figurka krzyżowca
Z drugiej strony postać krzyżowca
trwa w postawie kontemplacyjnej.
Jego fizjonomia pokazuje, iż
nie zwraca on uwagi na to,
co dzieje się wokół, ale
patrzy w swoje wnętrze.
Wewnątrz siebie rozważa
ideał całkowicie wyższy, który
oświeca swym światłem duszę: są
zasady, za które człowiek jest zobowiązany
walczyć.
Patrząc na rzeźbę krzyżowca
przedstawioną na tej ilustracji,
pierwszą
rzeczą,
która
przykuwa naszą uwagę, jest
sposób w jaki ta postać stoi.
Rzeźba
ta
świetnie
odzwierciedla
typ
krzyżowca
z
okresu
średniowiecza.
Figura posiada doskonałą równowagę ciała.
Stopy nie są płaskie i chwiejne jak u kaczora.
Przeciwnie, jest tam stabilność ciała człowieka,
któremu nie brak pewnych cech elegancji, w których
odnajdujemy coś duchowego. Nogi, tułów i ramiona
wyrażają doskonałą fizyczną solidność kogoś, kto
opanował prawo grawitacji. Postać ta nie siedzi w
gnuśności, ale również nie ma tego wzburzenia, tej
mentalności nowoczesnego biznesmena, który
rozmawia przez pięć telefonów na raz. Ten człowiek
znajduje się w całkowitym spokoju, ale jest to spokój,
który może natychmiast przejść do działania, i to
działania wojennego. Idzie tu bowiem o aktywność
najbardziej absorbującą, która w największym stopniu
przeciwstawia się lenistwu. Nie jest to jakaś praca, to jest
walka. Rycerz ten jest w pozycji, z której w
dowolnym momencie może rozpocząć bój. Zdaje się
on głosić swoimi wielkimi ,otwartymi ramionami:
Jest tak, a nie inaczej, a jeśliby ktoś chciał
zanegować, to co głoszę, sięgnę po miecz... Jest to
proklamacja doskonała, w której zawarte jest nie
tylko przesłanie, ale również groźba.
Postać ta jest gmachem zgodności i metafizyki
gotowym do zadania ciosu. Obecne są w niej
wszystkie motywy, które go prowadzą do walki.
Wszystko jest solidne. Jest to człowiek dogłębnie
poważny. Jeśli cokolwiek zdarzyłoby się przed nim,
będzie widział rzeczywistość w całej pełni. Nie
będzie przesadzał, ani nie będzie bagatelizował; nie
będzie deformował rzeczywistości, ani kłamał. Postać
ta widzi, co się dzieje i mówi to, co widzi. Jest to
człowiek poważny w całym tego słowa znaczeniu.
Plinio Corrêa de Oliveira
Za: Rycerz Lepanto Nr 2 (8) 2004
Krucjata - Młodzi w Życiu Publicznym to działająca przy Instytucie im. księdza Piotra Skargi studencka
grupa katolików świeckich, która ma swoje oddziały w Krakowie, Wrocławiu, a także (od 2009 roku) w
Warszawie. Naszym celem jest restytucja, zachowanie i umocnienie katolickiej tożsamości Polski w sferze
prawnej, społeczno-kulturowej oraz religijnej, na przekór coraz bardziej pogańskiej rzeczywistości. Metody i
cele działania wzorowane są na międzynarodowym ruchu Tradycja Rodzina Własność, którego założyciel,
prof. Plinio Corrêa de Oliveira zapisał się w historii jako "Krzyżowiec XX wieku". Krucjata może się już
pochwalić takimi akcjami jak obrona krzyży we wrocławskim XIV LO, przeprowadzenie spotkań ze znanym
naukowcem prof. Paulem Cameronem nt. zagrożeń związanych z propagowaniem homoseksualizmu
(zarówno w zeszłym jak i aktualnym roku) czy pikiety w obronie nienarodzonych pod ambasadą Hiszpanii
oraz przeciwko mordowaniu chrześcijan pod ambasadą Indii. W marcu 2010 roku Krucjata skutecznie
protestowała przeciwko ustawie o tzw. „przemocy w rodzinie”. Co roku, członkowie ruchu biorą udział w
ogólnopolskim Marszu dla Życia i Rodziny w Warszawie.
Kontakt: [email protected]
[email protected]
http://krucjata.org.pl
http://piotrskarga.pl
Krzyżowiec 1/2010
-24-
-Działalność-
Krucjata – Młodzi w życiu publicznym
Działalność
„Soviet Story” - o podobieństwie dwóch zbrodniczych
ideologii
7 stycznia w Warszawie odbyło się spotkanie Klubu
Polonia Christiana, połączone z projekcją filmów „The Soviet
Story” oraz „Fatima - orędzie tragedii czy nadziei?”. Oprócz
sympatyków Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks.
Piotra Skargi i czytelników dwumiesięcznika „Polonia
Christiana”, spotkanie przyciągnęło tych, którzy chcieli poznać
przemilczaną w ogromnym stopniu prawdę na temat zbrodni
komunizmu.
Seans filmowy poprzedziło wystąpienie prof.
Mieczysława Ryby, który nakreślił podobieństwa między
ideologiami: nazistowską i komunistyczną, będące obiektem
licznych fałszerstw współczesnych socjalistów, co doprowadziło
do zaciemnienia naszego rozumienia historii i polityki. Prof.
Ryba podkreślił również, że oprócz socjalizmu i masowego
terroru, cechą wspólną obu systemów była nienawiść do
chrześcijaństwa i wszystkiego, co jest związane z cywilizacją
opartą na naszej religii.
Głos zabrał również Sławomir Skiba - redaktor
naczelny magazynu „Polonia Christiana”. Podkreślił on, iż
przesłania filmu „The Soviet Story” nie powinniśmy
rozpatrywać pod kątem doraźnych rozgrywek politycznych, gdyż
jego sens jest o wiele głębszy. W ten sposób redaktor Skiba
wskazał na idealne podsumowanie spotkania i emisji „The Soviet
Story”, jakim była projekcja filmu na temat orędzia fatimskiego.
Matka Boża w 1917 roku ostrzegła ludzkość przed błędami
Rosji, które rozprzestrzenią się po świecie. Ostrzeżenie to nie
jest jednak pesymistyczną wizją i „końcem historii”, gdyż Matka
Najświętsza zapowiedziała również, iż jej Niepokalane Serce w
końcu zatriumfuje.
Organizatorem spotkania był Klub Polonia Christiana
oraz warszawska Krucjata-Młodzi w Życiu Publicznym.
Teologia wojny
12 stycznia odbyło się w Warszawie spotkanie
dotyczące teologii wojny. Naszym gościem był p. Ryszard
Mozgol, publicysta konserwatywny, który opowiedział o
katolickim spojrzeniu na wojny, o koncepcji wojny
sprawiedliwej a także o dehumanizacji działań wojennych
związanych z procesem laicyzacji i wypierania Kościoła z życia
publicznego. Po wykładzie rozwinęła się bardzo ciekawa
dyskusja na temat pojedynków oraz dopuszczalności użycia
niektórych rodzajów broni (np. kusz w średniowieczu i broni
atomowej).
Kryzys sztuki i architektury sakralnej
25 lutego odbyło się spotkanie z dr Romanem Konikiem
z Katedry Filozofii Estetyki Uniwersytetu Wrocławskiego na
temat kryzysu sztuki i architektury sakralnej.
Prelegent podzielił się ze słuchaczami swoimi
spostrzeżeniami na temat współczesnego podejścia do sztuki,
które objawia się brakiem możliwości jej zdefiniowania,
ustalenia reguł, jakie powinny w niej panować oraz celów,
Plakaty reklamujące nasze akcje
którym powinna służyć. Dr Konik podkreślił również, iż w
ostatnim stuleciu sztuka rozminęła się całkowicie z klasycznymi
pojęciami prawdy, dobra i piękna. Problemy te widać wyraźnie
na przykładzie sztuki i architektury sakralnej, która zanika wraz
z upadkiem liturgii.
Wykład połączony był z prezentacją multimedialną,
przygotowaną na podstawie bogatych zbiorów autora.
Święta Inkwizycja i jej czarna legenda
25 lutego odbył się również wykład dr Romana Konika
na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w
Warszawie dotyczący Inkwizycji. Była to znakomita okazja, aby
przedstawić rzetelny i obiektywny wizerunek tej instytucji,
różniący się ogromnie od tego, z którym spotykamy się na co
dzień w mediach, kulturze i sztuce. Dr Konik przedstawił
Inkwizycję jako jedną z najbardziej humanitarnych i
sprawiedliwych organizacji średniowiecznej Europy, której
osiągnięcia były przełomowe w swojej epoce (np. wprowadzenie
adwokata z urzędu). Rozwiany został również mit o krwawej
Inkwizycji, masowo skazującej ludzi na zagładę, który jest
owocem
propagandy
środowisk
wrogich
Kościołowi
Katolickiemu.
-25-
oprac. Marcin Musiał
Krzyżowiec 1/2010
-Działalność-
Protest pod
budynkiem Sejmu
02.03.2010
skierowany przeciwko nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu
przemocy w rodzinie.
Wśród ok. 70. uczestników pikiety widoczne były
liczne rodziny z dziećmi. Manifestujący skandowali hasła: „Ręce
precz od naszych dzieci”, „Niższe podatki dla ojca i matki” oraz
„Dzieci są nasze, nie państwa”.
Pikietę prowadził Marcin Musiał z Krucjaty – Młodzi w
Życiu Publicznym w Warszawie. Oprócz niego głos zabrał także
Jarosław Kniołek z Fundacji Komitetu Obchodów Narodowego
Dnia Życia. Przedstawiciele organizatorów złożyli w Sejmie
pismo, w którym wyrazili swój protest oraz najwyższe oburzenie
w związku z planowani pracami nad tą wyjątkowo szkodliwą dla
rodziny nowelizacją ustawy.
Organizatorzy akcji protestacyjnej zaznaczają, że
projekt ten brutalnie godzi w dobro rodzin. „Przede wszystkim
zakłada on daleko idącą ingerencję urzędników państwowych w
życie rodziny oraz zwiększenie nadzoru administracyjnego nad
rodziną. Prowadzi on do poszerzania uprawnień instytucji
pomocy społecznej kosztem praw rodziny np. poprzez
możliwość gromadzenia i przetwarzania intymnych danych
członków rodzin (sprawców oraz ofiar) dotkniętych przemocą
bez ich zgody” – czytamy w piśmie adresowanym do Marszałka
Sejmu RP.
Krucjata uważa, że niektóre zapisy ustawy mogą
uniemożliwić wychowywanie dzieci zgodnie z przekonaniami
rodziców, w tym zgodnie z nakazami moralnymi zawartymi
choćby w katechizmie Kościoła Katolickiego, bowiem za
przemoc w rodzinie uznaje np. „narzucanie własnych poglądów”
czy
„krytykowanie
zachowań
seksualnych”!
„W myśl nowych przepisów pracownik socjalny miałby
prawo do zabrania dziecka z rodziny biologicznej bez
wcześniejszej decyzji sądu!” – ostrzegają inicjatorzy akcji
protestacyjnej.
Poniżej
publikujemy
pełną
treść
wystosowanego przez Krucjatę – Młodzi w Życiu Publicznym
oraz Społeczny Komitet Obrony Rodziny:
Sz. Pan Bronisław Komorowski
Marszałek Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
Szanowny Panie Marszałku,
W ostatnich dniach opinia publiczna wstrząśnięta jest
planami nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w
rodzinie.
Jak pokazują analizy projekt brutalnie godzi w dobro
rodzin. Przede wszystkim zakłada on daleko idącą ingerencję
urzędników państwowych w życie rodziny oraz zwiększenie
nadzoru administracyjnego nad rodziną. Prowadzi on do
poszerzania uprawnień instytucji pomocy społecznej kosztem
praw rodziny np. poprzez możliwość gromadzenia i
przetwarzania intymnych danych członków rodzin (sprawców
oraz ofiar) dotkniętych przemocą bez ich zgody. Niektóre zapisy
ustawy naszym zdaniem mogą uniemożliwić wychowywanie
dzieci zgodnie z wyznawanymi przekonaniami rodziców w tym
zgodnie z nakazami moralnymi zawartymi choćby w katechizmie
Kościoła Katolickiego, bowiem za przemoc w rodzinie uznaje
np. „narzucanie własnych poglądów” czy „krytykowanie
zachowań seksualnych”! W myśl nowych przepisów pracownik
socjalny miałby prawo do zabrania dziecka z rodziny
biologicznej bez wcześniejszej decyzji sądu!
Nasuwa się wniosek, że Państwo Polskie staje się ofiarą
wrogich rodzinie ideologii rodem z czasów Pawki Morozowa,
które to ideologie głoszą, że państwo, lepiej niż rodzice pojmuje
dobro dziecka, a w sytuacji kiedy jest ono zagrożone może stać
się jego najlepszym rzecznikiem.
protestu
Dlatego też na ręce Pan Marszałka składamy nasz
stanowczy protest i wyraz największego
oburzenia. Uważamy, że planowana ustawa
jest wyjątkowo szkodliwa oraz sprzeczna z
Konstytucją Rzeczypospolitej polskiej, która w
art. 47 zobowiązuje państwo do ochrony
prywatności życia rodzinnego, art.48 mówi o
prawie rodziców do wychowania dzieci
zgodnie z wyznawanymi przekonaniami, a art.
53 gwarantuje rodzicom wolność religijną.
Urzędnik nie zastąpi miłości w
rodzinie!
Wzywamy
Sejm
RP
do
zdecydowanego odrzucenia tej antyrodzinnej
ustawy!
Z poważaniem
Krucjata – Młodzi w Życiu Publicznym
Społeczny Komitet Obrony Rodziny
Krzyżowiec 1/2010
-26-
-Kultura i cywilizacja-
Dzieła i bohomaz
Drogi czytelniku, jeśli ktoś miałby zamiar podarować Ci
do wyboru któryś z pokazanych tu trzech obrazów, z pewnością
nie zawahałbyś się wykluczyć w pierwszej kolejności i bez
głębszej nawet refleksji obrazu trzeciego. Jeśliby jednak
podarował Ci właśnie ten, korzystając z najbliższej okazji,
dyplomatycznie, tak aby nie urazić darczyńcy, chciałbyś się go
pozbyć…
Zawahałbyś się jednak mając do wyboru obraz pierwszy
i drugi, ponieważ w obydwu odbija się porządek, harmonia i
proporcja.
„Pierwsza Komunia” - to tytuł obrazu pierwszego, na
którym widzimy dziewczynkę klęczącą przed ołtarzem u boku
rodziców, przygotowującą się do pierwszego przyjęcia Pana
Jezusa w Komunii św. Dziewczynka wygląda w swej białej
sukience skromnie, a zarazem dostojnie. W sumie cała atmosfera
jest pełna porządku, autentycznej pobożności i sakralności.
Autorem wszystkich trzech obrazów jest ta sama osoba. Chodzi
tu o słynnego hiszpańskiego malarza Pabla Picassa. Pierwszy z
obrazów namalował mając 14 lat, drugi dwa lata potem, zaś
trzeci („Płacząca kobieta”) kiedy miał 56 lat. Jak wyjaśnić tę
„ewolucję”? Z pewnością był to człowiek obdarzony wielkim
talentem, który ujawnił się już, kiedy był małym chłopcem, i
który porzucił, gdy był dorosłym mężczyzną pod wpływem tzw.
nowoczesnej sztuki. Nie można bowiem uznać za prawdziwą
sztukę tego bohomazu z ostatniego obrazu, który ma rzekomo
przedstawiać płaczącą kobietę. Estetyka ma swoje zasady, które
zostały przez Boga ustanowione i które należy respektować. Ona
ma wyrażać subiektywne cechy twórcy, ale i musi dawać
możliwość obiektywnego rozpoznania przedmiotu, który
przedstawia. Sztuka jest właśnie znalezieniem równowagi
między tymi dwiema płaszczyznami.
Leonard Przybysz
Za: Przymierze z Maryją Nr 39 2008
Drugi obraz zatytułowany „Nauka i miłość” przedstawia
scenę naznaczoną smutkiem i cierpieniem. Widok bladej cery
leżącej na łóżku kobiety wskazuje na poważne osłabienie
organizmu. Jej wdzięczne, jednak prawie wygasłe spojrzenie
kieruje się w stronę siostry miłosierdzia, która podaje jej
lekarstwo i trzyma na lewej ręce chłopczyka będącego
prawdopodobnie synem chorej. Lekarz w skupieniu i zatroskaniu
bada puls i tętno kobiety. Widać, że całe otoczenie jest raczej
skromne. Ściany są wypłowiałe, a łóżko proste.
„Płacząca kobieta” - tak nazwano obraz trzeci. Można
odnieść wrażenie, że malarz stworzył to „dzieło” pod wpływem
alkoholu lub jakieś narkotycznej wizji. Nie ma tu piękna,
proporcji, harmonii. Włosy są niczym druty, oczy pełne obłędu
rozmieszczone w sposób chaotyczny. Wszystko jest tutaj
groteskowe, bezkształtne, szkaradne i odrażające. To tzw.
nowoczesna sztuka.
Że
Europa chrześcijańska barbarzyńskie narody
pokonała i z dzikich w łagodne przemieniła, a z
zabobonów do prawdy przywiodła; że najazdy
Mahometan zwycięsko odparła, że zachowała
pierwszeństwo w cywilizacji i że zwykła innym być
przewodniczką i nauczycielką w każdej gałęzi oświaty,
że prawdziwą a tylostronną wolnością udarowała
narody; że wiele rzeczy ustanowiła mądrze dla ukojenia
nędzy – za to bez wątpienia wielka winna wdzięczność
religii, w której znalazła zachętę do przedsięwzięcia i
pomoc do wykonania tak wielkich rzeczy.
Leon XIII, Immortale Dei
A teraz drogi czytelniku przygotuj się na niespodziankę.
-27-
Krzyżowiec 1/2010
Download