Wstępniak Kim jesteśmy? Sceptycy będą się uśmiechać, ale uśmiechy sceptyków nigdy nie były w stanie powstrzymać zwycięskiego marszu tych, którzy posiadają wiarę. Plinio Corrêa de Oliveira Jesteśmy grupą katolików świeckich (głównie studentów) zaniepokojonych kryzysem, w którym pogrąża się coraz bardziej współczesny świat, a w szczególności budowana od wieków cywilizacja chrześcijańska. Pragnąc ją odnowić, nie możemy zamykać się z Wiarą w czterech ścianach domów czy w kościelnej kruchcie. Prywatne przekonania i działalność w sferze publicznej muszą stanowić jedność. Podważenie tej zasady, prędzej czy później, kończy się dla człowieka odstępstwem od Wiary. Zainspirowani międzynarodowym ruchem Tradycja, Rodzina, Własność (TFP), którego twórcą był katolicki myśliciel i brazylijski działacz prof. Plinio Correa de Oliveira (19081995), chcemy kształtować rzeczywistość doczesną w taki sposób, by wszelkie jej warunki funkcjonowania sprzyjały uświęceniu i zbawieniu wiecznemu. Taki jest bowiem cel i powołanie każdego człowieka. Oczywiście, nawet w całkowicie pogańskiej rzeczywistości możliwe jest uświęcenie, ale jest ono zdecydowanie trudniejsze niż w przypadku, kiedy całe nasze otoczenie natchnione jest katolickim duchem. Tymczasem, świat przeniknięty jest duchem nieporządku antychrześcijańskiej Rewolucji. W tych niespokojnych dniach, kiedy „cywilizacja śmierci” (pod postacią aborcji, eutanazji, homoseksualizmu, rozwodów, destrukcyjnych nałogów, samobójstw itd.) zdaje się wygrywać na wszystkich frontach, z ufnością patrzymy w stronę Fatimy. Przestroga zawarta w orędziu Matki Bożej, która objawiła się w Portugalii w 1917 roku budzi z jednej strony trwogę, z drugiej natomiast – nadzieję. „Błędy komunizmu”, o których mówiła Najświętsza Maryja Panna, rozprzestrzeniły się po świecie nie tylko w sferze ekonomicznej, ale i moralnej. Matka Boża zapowiedziała w dodatku: „Jeśli ludzie nie przestaną obrażać Boga, nadejdzie kara!”. Patrząc na moralną dekadencję współczesnego świata, nadzieję naszą pokładamy w słowach Maryi: „Na końcu, moje Niepokalane Serce zatriumfuje!”. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę z tego, że zapowiedź zwycięstwa zmusza nas do aktywności. Chcemy być narzędziem w rękach Niepokalanej, aby Jej triumf nadszedł jak najszybciej. Dlatego jako dzieci Naszej Królowej ruszamy w bój o przywrócenie cywilizacji chrześcijańskiej. Per Mariam ad maiorem Dei gloriam! („Przez Maryję dla większej chwały Bożej!”). Redakcja Krzyżowiec 1/2010 -2- Prawdziwe znaczenie Wielkanocy Zmartwychwstanie wyraża wiekuiste i ostateczne zwycięstwo Naszego Pana Jezusa Chrystusa oraz całkowitą klęskę Jego wrogów. Jest to także przeważający argument za naszą wiarą. Święty Paweł stwierdził, że gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, próżna byłaby nasza wiara. Cały jej gmach oparty jest na nadprzyrodzonym fakcie Zmartwychwstania. Rozważmy zatem ten wielce wzniosły temat. Jezus Chrystus nie został wskrzeszony – On zmartwychwstał samowładnie. Łazarz został wskrzeszony: to Jezus przywrócił go do życia. Nikt nie był władny wskrzesić Boskiego Odkupiciela. Powstał z martwych wtedy, gdy wyraził taką wolę. Wszystko, co mówi się o Jezusie Chrystusie dotyczy również Świętego Kościoła Katolickiego. Możemy zauważyć, że w historii Kościoła (szczególnie wtedy, kiedy wydawał się nieodwracalnie stracony i można było odnieść wrażenie, że wszelkie objawy katastrofy zrujnają Go) miały miejsce wydarzenia, które utrzymywały Go przy życiu wbrew oczekiwaniom Jego wrogów. Co ciekawe, czasem to nie przyjaciele, ale wrogowie Kościoła przychodzą Mu z pomocą. Na przykład, w bardzo delikatnej dla katolicyzmu epoce Napoleona miał miejsce skrajnie nietypowy epizod. Konklawe, na którym wybrano na papieża Piusa VII przebiegało pod protekcją rosyjskich, całkowicie schizmatyckich (nieuznających władzy zwierzchniej papieża – przyp. tłum.) wojsk, dowodzonych przez równie schizmatyckiego władcę. W samej Rosji natomiast religia katolicka była zwalczana na tysiące różnych sposobów. Mimo to, we Włoszech rosyjska armia zapewniła wybór Najwyższego Kapłana dokładnie w momencie, kiedy wakat na Tronie Piotrowym sprawiłby tak poważne szkody Kościołowi, że z ludzkiego punktu widzenia mógłby ich już nie przezwyciężyć. To są właśnie te cudowne środki, za pomocą których Bóg manifestuje Swoje najwyższe zwierzchnictwo nad wszystkimi rzeczami. Nie sądźmy jednak, że Kościół zawdzięcza Zbawienie Konstantynowi Wielkiemu, Karolowi Wielkiemu, Janowi z Austrii czy rosyjskim wojskom. Nawet wtedy, kiedy Kościół wydaje się całkowicie opuszczony i brakuje Mu najbardziej niezbędnych środów przetrwania, bądźmy pewni, że Kościół Święty nigdy nie umrze. Podobnie jak Jezus Chrystus Kościół powstanie wedle własnej, boskiej mocy. I im bardziej niewytłumaczalne z ludzkiego punktu widzenia może być owo pozorne Zmartwychwstanie Kościoła (pozorne, ponieważ w przeciwieństwie do Chrystusa Kościół nigdy nie umarł), tym wspanialsze będzie Jego (Kościoła – przyp. tłum.) zwycięstwo. W tych mrocznych i smutnych czasach dla odnowienia wszystkich spraw w Królestwie Chrystusa powinniśmy powierzyć samych siebie nie tej czy tamtej potędze, człowiekowi czy prądowi intelektualnemu, ale Bożej Opatrzności, która o ile będzie to konieczne jeszcze raz dokona rozstąpienia mórz, przeniesie góry i sprawi, że zatrzęsie się ziemia. Wszystko to dla wypełnienia boskiej obietnicy: „A bramy piekielne Go nie przemogą”. Plinio Corrêa de Oliveira, tłum. Maciej Maleszyk Spis Treści 2... Wstępniak: Kim jesteśmy? 3... Prawdziwe znaczenie Wielkanocy Plinio Corrêa de Oliveira 4... „Postęp” atakuje 5... Święci dla naszych czasów: Św Leutfryd Plinio Corrêa de Oliveira 7... Klasyka doktorów kontrewolucji: Krucjata XX wieku Plinio Corrêa de Oliveira Pole Walki 13... Dziesięć powodów, dla których „małżeństwo” homoseksualne jest patologią Maciej Maleszyk 15... Aborcja to morderstwo Katarzyna Stępkowska 16... Dziesięć tez przeciwko parytetom Marcin Jendrzejczak 18... Relatywizm fundamentem demokracji Karol Jasiński Kultura i cywilizacja 19... „Avatar”, „The Sims” i konferencja klimatyczna w Kopenhadze: powrócić do dzikości Grzegorz Pabijan, Zbigniew Dziadosz 22... Męstwo odrzucone Sławomir Skiba 24... Figurka krzyżowca Plinio Corrêa de Oliveira 25... Krucjata – Młodzi w Życiu Publicznym: Działalność 27... Dzieła i bohomaz Leonard Przybysz Redakcja Maciej Maleszyk (redaktor naczelny), Karol Jasiński, Marcin Musiał, Katarzyna Stępkowska (sekretarz redakcji), Łukasz Zaroda, Barbara Mikulska (korekta), Marcin Jendrzejczak Wydawca: Warszawska Krucjata – Młodzi w Życiu Publicznym ul. Krakowskie Przedmieście 20/22 m.28 00-325 Warszawa e-mail: [email protected] Fotografia z okładki: Rafał Grad Źródła elementów graficznych: Wikimedia Commons, http://www.oldbookillustrations.com -3- Krzyżowiec 1/2010 „Postęp” atakuje - Większość gejów głosuje na PO, kilkanaście procent na PiS, a na SLD i inne lewicowe partie – niewielki odsetek – twierdzi Adler w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. Dementuje także „obiegową opinię” jakoby homoseksualiści byli „lewakami”. (za fronda.pl, 12.01.2010) Syn znanej działaczki na rzecz zabijania dzieci nie odpowie przed sądem za promowanie stalinizmu. Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie portalu Lewica Bez Cenzury. (za fronda.pl, 28.01.2010) Kraje uprzemysłowione, zwłaszcza Stany Zjednoczone, są winne globalnemu ociepleniu – stwierdził w kolejnym przesłaniu wyemitowanym przez telewizję al-Dżazira islamski terrorysta [Osama bin Laden]. Amerykanom dostało się najbardziej, także za kryzys światowy. - To oni stoją za spekulacją, monopolem i wzrastającymi kosztami życia powiedział. (za fronda.pl, 29.01.2010) "Pomysły PiS na "Konstytucję IV RP" nie zachwyciły prezydenta. Lech Kaczyński ma wątpliwości, co do zapisu o ochronie życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Byłoby to sprzeczne z ustawą antyaborcyjną i opiniami prezydenta o karze śmierci. Prezydent chciałby też konstytucyjnie zrównać prawa obu płci". (za dziennik.pl, 17.01.2010) "Michał Kamiński, były minister w Kancelarii Prezydenta, zapowiedział w wywiadzie dla „Polska The Times”, że wyobraża sobie koalicję Prawa i Sprawiedliwości z Sojuszem Lewicy Demokratycznej. „Ale najpierw lewica musi sama sobie odpowiedzieć, jaki ma być jej charakter. (...) Dużo bardziej podobała mi się polityka zagraniczna Millera i Kwaśniewskiego niż Sikorskiego i Tuska” – dodał". (za rp.pl, 18.01.2010) Francuski rząd chce przełamać coraz częstszy opór lekarzy przed prenatalnym dzieciobójstwem – donosi „Nasz Dziennik”. Minister zdrowia Roselyne Bachelot proponuje zwiększenie o 10 proc. stawek za procedury aborcyjne. (za piotrskarga.pl, 05.02.2010) Od kilku tygodni środowiska LGTB (lesbijki, geje, bi- i transseksualiści) przygotowują się do prowokacji przed katolickimi katedrami w Paryżu i Metzu. Akcja nazywa się „Kiss-in”, po gwizdku od organizatora uczestnicy stają w miejscu i całują się przez pięć minut. (za fronda.pl, 08.02.2010) Europosłowie przychylnie odnieśli się w poniedziałek do pomysłu hiszpańskiej prezydencji. (...) Kraje, które nie spełniałyby wyznaczonych celów, byłyby karane - proponuje premier Hiszpanii Jose Luis Zapatero. - Serce rośnie, jak się pana słucha. Bardzo cieszą mnie pana słowa, proszę się nie przejmować reakcją niemieckiego ministerstwa gospodarki - zaapelował do socjaldemokraty Zapatero lider frakcji liberałów i demokratów Guy Verhofstadt podczas debaty w PE w Strasburgu. (za wiadomości.onet.pl, 20.01.2010) Prawo i Sprawiedliwość rozważa poparcie ustawy parytetowej - ustalił portal tvp.info. - W sprawie parytetów PiS jest mocno podzielony. Ja coraz bardziej jestem skłonna je poprzeć potwierdza Grażyna Gęsicka, szefowa klubu PiS. (za rp.pl, 09.02.2010) Wolnomularze nie utracili ważnego miejsca w historii Francji. Nadal wywierają wpływ na przyszłość społeczeństwa francuskiego. Xavier Bertrand, były minister zdrowia i były minister pracy, stosunków społecznych i solidarności, a obecnie sekretarz generalny Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP), i prezydent Nicolas Sarkozy należą do wspólnoty, która swoją nazwę wzięła od słowa "mason", oznaczającego budowniczego - mówi Wielki Mistrz Wielkiego Wschodu Francji Pierre Lambicchi. (za tvn24.pl, 10.02.2010) Środowiska żydowskie oburzają się z powodu stwierdzeń bpa Tadeusza Pieronka na temat Shoah. Włoskiemu dziennikarzowi miał powiedzieć, że Szoah to „żydowski wymysł”, a pamięć o Holocauście jest „wykorzystywana jako broń propagandowa”. Później w polskich gazetach prostował swoje wypowiedzi, które nie były autoryzowane. Tłumaczył, że „nazwa Szoah została nadana przez Żydów. To byłby obłęd, jeśli twierdziłbym, że Żydzi wymyślili Holocaust”. Mimo to przewodniczący Europejskiego Kongresu Żydów nazywa wypowiedź byłego sekretarza generalnego episkopatu „heretycką” i „nie do zaakceptowania”. (za fronda.pl, 27.01.2010) Synod kościoła anglikańskiego przegłosował przyznanie homoseksualnym partnerom kleru takich samych przywilejów emerytalnych jak te, które przysługują żonom oraz mężom zmarłych duchownych - donosi BBC. (za wiadomosci.onet.pl, 12.02.2010) Napój gazowany z Józefem Stalinem na etykiecie trafi do sprzedaży w Rosji w lutym, w czasie obchodów 67. rocznicy bitwy pod Stalingradem - podała rosyjska prasa. Na okładce napoju pojawią się także wizerunki marszałków Żukowa i Rokossowskiego. (za wiadomosci.wp.pl, 27.01.2010) Krzyżowiec 1/2010 Przygotował Łukasz Zaroda -4- Święci dla naszych czasów Leutfryd – święty gniewu sprawiedliwego i świętego Przeczytajmy teraz fragment na temat świętego Leutfryda z książki Fizjonomia świętych Ernesto Hello. Niezwykle święty, ale mało znany, Leutfryd jest przykładem dla naszych dni, charakteryzujących się miernością. Urodził się w VII w., w Neustrii (obecnie Francja), w dobrej rodzinie. Jednak opuścił ją, by zostać benedyktyńskim kapłanem. Po wielkiej walce założył opactwo Świętego Krzyża (dziś miejscowość nosi nazwę La Croix Saint-Leufroy – przyp. red.). Miał dar proroctwa, zdolność czynienia cudów i był wyjątkowo surowy. Pewnego dnia kobieta poczęła naśmiewać się z łysiny świętego. Tymczasem on odparł: „Dlaczego naśmiewasz się z mojego naturalnego defektu? Od tej pory, na twej głowie nie będzie więcej włosów, niż na moim czole i tak też będzie z każdym z twoich potomków.” Przechodząc w niedzielę obok mężczyzny pracującego na polu, święty Leutfryd podniósł oczy ku niebu i modlił się: „Panie, spraw, by ta ziemia była zawsze jałowa.” Od tej pory, nie widziano tam ani pszenicy, ani ziarna. Miast tego rosły ciernie i osty. Oto wspaniałe historie! Święty Leutfryd miał wielki zapał dla sprawiedliwości, ale jeszcze bardziej pałał miłosierdziem. Zasada ta jest ważna. Święty łączył w sobie i sprawiedliwość, i miłosierdzie. Obie cnoty muszą iść ręka w rękę. Święty Leutfryd, nawet w gniewie i podczas udzielania reprymendy, zachowywał gorącą miłość bliźniego… To były linie równoległe w jego życiu. Kiedy jeden z mnichów zmarł, bracia znaleźli trzy monety w jego kieszeni. Znaczyło to, iż nieboszczyk złamał ślub ubóstwa. Dowiedziawszy się o tym, święty Leutfryd rozkazał, by jego ciało zostało pochowane w niepoświęconej ziemi. Następnie oddalił się w miejsce ustronne na 40 dni, gdzie się modlił i opłakiwał duszę, która zdawała się być stracona. Ci, których pobożność jest jedynie sentymentalna, nie zrozumieliby tego zdarzenia. W takich okolicznościach modliliby się: „Och, biedny człowiek. Wybacz mu Boże,” i uznawali go za zbawionego. Przeciwnie. Święty rozkazał pogrzebać go w niepoświęconej ziemi, a następnie udał się na odosobnienie, błagając o zbawienie mnicha. Sam nasz Pan Jezus Chrystus posiadał to połączenie srogości i litości. Po tych dniach odosobnienia, Pan objawił świętemu Leutfrydowi, że Jego litość uratowała duszę mnicha, mimo iż Jego sprawiedliwość była gotowa go potępić. W okresie pomiędzy śmiercią a zbawieniem, mnich znajdował się w otchłani. Wtedy święty Leutfryd udał się na odosobnienie, odprawił pokutę i człowiek ów został zbawiony. -5- Ktoś mógłby się zastanawiać, jak to było możliwie, skoro mnich już nie żył, a sąd odbywa się od razu, kiedy dusza opuszcza ciało. Trudno powiedzieć, ale nie możemy stawiać granic Bożej litości. Może Bóg pozostawił duszę połączoną z Przysięgam na Grób Święty, który pragnę uczcić, w którym Jezus pozwolił ciało swoje złożyć, że nikt mnie nie przymusi taranu odstąpić, póki nie uda nam się Jeruzalem zdobyć, i ten oto mur zburzyć i w miasto się rzucić! Fragment mowy Godfryda de Bouillon przed szturmem Jerozolimy Krzyżowiec 1/2010 -Święci dla naszych czasów- Diabeł został zmuszony do ucieczki przez wieżę, będąc cięgle bitym przez świętego. Z przyjemnością oglądalibyśmy ostateczne uderzenie! Możemy sobie to wyobrazić. Święty Leutfryd to starzec o siwych włosach i takiej samej brodzie, lecz wciąż w dobrej formie i o żywych, kasztanowych oczach. Jest bardzo silny i bije diabła z bezwzględną nienawiścią, lecz zachowuje przy tym doskonałą powagę. Tymczasem, kukła diabła, jęcząc i zwijając się z bólu, znika nam z oczu uciekając poprzez dzwonnicę. Ponieważ tak długo walczymy i zmagamy się, jak długo napędza nas złość, sprawiedliwy gniew jest ważny. Powinniśmy starać się rozwinąć w sobie święty gniew przeciw diabłu – taki, który będzie zawsze czuwał i nigdy nie będzie spał. Opactwo La Croix Saint-Leufroy ciałem, czekając na pokutę świętego. Cokolwiek by jednak nie rzec, ta historia przeczy liberalnemu podejściu, iż mnich byłby automatycznie zbawiony. Święty Leutfryd był pełen gniewu wobec diabła. Zwykle ludzie reagują na kuszenia poprzez strach przed diabłem, lecz widziałem niewielu, którzy zapalają się świętą nienawiścią i walczą zapamiętale przeciw niemu. Wszyscy powinniśmy starać się osiągnąć ten święty gniew. Kiedy nadchodzi szatan, powinniśmy być pełni [świętego] gniewu i nienawiści, gdyż diabeł jest zdeklarowanym wrogiem Boga i naszych dusz. Życzy nam wszystkiego, co najgorsze. Zatem, kiedy dosięga nas pokusa, należy reagować wojowniczym odrzuceniem – tak jak święty Michał. Podobnie jak matka, mając chore dziecko, śpi z gorejącym sercem, my również winniśmy spać mając serca w stanie ciągłego czuwania. Trzeba, byśmy potrafili obwieszczać, nawet kiedy śpimy, że pozostajemy żywą pochodnią nienawiści przeciw diabłu. W ten sposób będziemy mogli powiedzieć: „Śpię, lecz moje serce poszukuje sposobu, by oddać większą chwałę Błogosławionej Dziewicy.” Fragment wykładu prof. Plinia Correi de Oliveira z 20 czerwca 1967 r. Za: Rycerz Lepanto nr 3/2007 Pewnego razu, zakonnik wywołał świętego Leutfryda z jego celi, by mu oznajmić, że diabeł ukazuje się w kaplicy. Rozpoznawszy swego dawnego wroga, święty pobiegł na miejsce i uczynił znak krzyża nad drzwiami i oknami, co „zamknęło” wrogowi wszystkie wyjścia. Mądrze – najpierw uwięził diabła, by ten nie mógł uciec. Wpadłszy na diabła, święty począł go straszliwie bić. Ten chciał uciec, lecz wszystkie wyjścia były zablokowane. Zazwyczaj mógł on w dowolnym momencie opuszczać ciało, w którym przebywał, lecz widocznie tym razem nie miał na to pozwolenia. Bóg postanowił powiększyć jego upokorzenie pod razami świętego Leutfryda. To znakomita scena. Pobicie było zadane fizycznie i odczute na płaszczyźnie duchowej – wszystko pod znakiem krzyża. Tak jak nikczemne dusze płoną w rzeczywistym ogniu piekielnym, tak dusza diabła została tak stworzona, by czuła uderzenia świętego. Święty Leutfryd bił ciało, które stanowiło jedynie kukłę diabła. Naturalnie, te razy dręczyły i upokarzały diabła. My także możemy zwiększyć jego cierpienie. Jest to szczególnie wspaniałe, kiedy szatan prowokuje atak. Wtedy kontratak oddaje chwałę Matce Bożej poprzez ukazanie, że nienawiść jej dzieci do diabła jest większa niż jego nienawiść wobec człowieka. „Przyjrzyjcie się Frankom! Popatrzcie, jak zaciekle bija się za wiarę, podczas gdy my, bez najmniejszego zapału przystępujemy do świętej wojny.” Saladyn Amin Maalouf „Wyprawy Krzyżowe w oczach Arabów”, Czytelnik, Warszawa 2001 Bóg pozwolił uciec diabłu przez dzwonnicę, by lepiej odczuł swoją porażkę. Krzyżowiec 1/2010 -6- Klasyka doktorów kontrrewolucji Plinio Corrêa de Oliveira Krucjata XX wieku Do czytelnika: Niniejszy artykuł został umieszczony w pierwszym numerze miesięcznika “Catolicismo” w Brazylii w r. 1951. Wyraził on program walki, wzniosły ideał, któremu autor wraz z kilkoma intelektualistami katolickimi zdecydował się poświęcić swoje życie. W dziesięć lat później dołączyła do nich liczna młodzież. Ideał ukształtował się w powstającym Stowarzyszeniu Obrony Tradycji, Rodziny i Własności - TFP. Analogiczne stowarzyszenia istnieją w wielu krajach świata. W średniowieczu krzyżowcy przelewali krew, aby uwolnić grób Pana naszego Jezusa Chrystusa z rąk niewiernych i założyć chrześcijańskie królestwo w Ziemi Świętej. W naszych czasach znowu leje się krew synów Kościoła w Polsce i na Węgrzech, w Czechosłowacji i w Chinach. W jakim celu? Aby uwolnić chrześcijaństwo spod jarzma komunistycznego antychrysta, i aby przywrócić królestwo Chrystusa w świecie. Ale czym jest to królestwo chrystusowe, najwyższy ideał katolika i równocześnie nasz cel? To właśnie będę dziś starał się zdefiniować, przedstawiając myśl przewodnią naszych działań. KRÓLESTWO CHRYSTUSA Kościół Rzymsko-Katolicki został założony przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, aby uwiecznić dobrodziejstwa odkupienia pośród ludzi. W ten sposób ostateczny cel Kościoła jest identyczny z celem Odkupienia: odpokutować za grzechy ludzkości przez nieskończenie cenne zasługi Boga-Człowieka; zwrócić Bogu chwałę należną Mu z zewnątrz, którą grzech Mu odebrał; i wreszcie otworzyć ludzkości bramy niebios. Ten cel realizuje się całkowicie w sferze nadprzyrodzonej. Góruje absolutnie ponad wszystkim, co jest jedynie naturalne, ziemskie, przemijające. To właśnie stwierdził nasz Pan Jezus Chrystus, gdy oświadczył przed Poncjuszem Piłatem: “Królestwo moje nie jest z tego świata” (Jan 18:36). Życie ziemskie różni się więc, i to dogłębnie, od życia wiecznego. Ale te dwa życia nie stanowią dwóch sfer absolutnie oddzielonych od siebie. W planach bożych istnieje ścisła łączność między życiem ziemskim i wiecznym. Życie ziemskie jest drogą; życie wieczne jest celem. Królestwo Chrystusa nie -7- jest z tego świata, ale droga do niego wiedzie przez świat. Jak do wojska idzie się poprzez szkołę wojskową, jak nowicjat jest drogą do zakonu, tak też ziemia jest drogą do nieba. Posiadamy nieśmiertelną duszę stworzoną na obraz i podobieństwo Boże. Dusza została stworzona wraz ze skarbami naturalnych skłonności do dobra i jest wzbogacona przez chrzest bezcennym darem nadprzyrodzonego życia łaski. Naszym zadaniem jest rozwinąć w pełni w ciągu naszego życia te skłonności do dobra. W ten sposób nasze podobieństwo do Boga, które jest jeszcze w pewnym sensie niekompletne i jedynie potencjalne, staje się pełne i aktualne. Podobieństwo jest źródłem miłości. Gdy stajemy się całkowicie podobni Bogu, osiągamy w pełni możność kochania Go i sprowadzamy na siebie pełnię Jego miłości. W następstwie tego będziemy przygotowani do oglądania Boga twarzą w twarz i do tego wieczystego, pełnego szczęścia aktu miłości, do jakiego jesteśmy powołani w niebie. W ten sposób życie na ziemi jest nowicjatem, który przygotowuje nasze dusze do prawdziwego przeznaczenia, to znaczy do oglądania Boga twarzą w twarz i kochania Go przez całą wieczność. Jeżeli wyrazimy tę samą prawdę w innych słowach, możemy powiedzieć, że Bóg jest nieskończenie czysty, nieskończenie sprawiedliwy, nieskończenie potężny, nieskończenie dobry. Aby Go kochać, musimy kochać czystość, sprawiedliwość, męstwo, dobroć. Jeżeli nie kochamy cnoty, jakże możemy kochać Boga, który jest samą dobrocią? Z drugiej strony, jeżeli Bóg jest najwyższym dobrem, jak może kochać zło? Podobieństwo jest źródłem miłości jakże więc może On kochać tego, który jest Jego całkowitym przeciwieństwem, który jest świadomie niesprawiedliwy, tchórzliwy, nieczysty, Krzyżowiec 1/2010 -Klasyka doktorów kontrrewolucji- pełną i najwyższą władzę; który nadaje prawa, rządzi i sądzi, a Jego królewska władza realizuje się, gdy Jego poddani uznają Jego prawa i podporządkowują się im. Tak więc Jezus Chrystus, ma nad nami wszelką władzę: ustanowił prawa, rządzi światem i będzie sądził ludzkość. Do nas należy potwierdzić Jego królowanie przez okazywanie posłuszeństwa Jego prawom. Rozważane w świetle posłuszeństwa to panowanie, które każda wierna dusza okazuje Panu Naszemu Jezusowi Chrystusowi, stanowi fakt indywidualny. Faktycznie królowanie Chrystusa rozciąga się nad naszymi duszami; tak więc dusza każdego z nas jest częścią jurysdykcji Chrystusa Króla. Panowanie Chrystusa stanie się faktem społecznym, jeżeli społeczeństwa ludzkie dotrzymają Mu posłuszeństwa. W ten sposób można powiedzieć, że panowanie Chrystusa na ziemi stanie się faktem dokonanym zarówno w jego indywidualnym jak i społecznym znaczeniu, gdy ludzie zarówno w głębi swych serc, jak i poprzez swoje czyny a społeczeństwa poprzez swoje instytucje, prawa, zwyczaje, kulturę i przejawy artystyczne zastosują się do prawa chrystusowego. Czym więcej realna, wspaniała i namacalna jest ziemska rzeczywistość Chrystusowego królowania, jak np. miało to miejsce w XIII wieku, tym bardziej nie można zapomnieć, że to królestwo jest tylko przygotowaniem i prologiem. W całej pełni Królestwo Boże zostanie zrealizowane w niebie: “Królestwo moje nie jest z tego świata...” (Jan 18:36). nikczemny? Boga należy wielbić i służyć Mu przede wszystkim w duchu i w prawdzie (Jan 4:25). To nas zobowiązuje do tego, aby być czystymi, sprawiedliwymi, silnymi, dobrymi do głębi naszych dusz. A gdy nasza dusza jest dobra, nasze czyny muszą z konieczności być dobre, ponieważ dobre drzewo złych owoców rodzić nie może (Mat 7:17-18). Dlatego też jest dla nas absolutną koniecznością aby zdobyć niebo nie tylko kochać dobro i nienawidzić zło w duszy, ale spełniać dobre uczynki i unikać czynów złych. Ale życie na ziemi jest czymś więcej niż drogą do niebieskiej szczęśliwości. Co będziemy robić w niebie? Będziemy oglądali Boga twarzą w twarz, w świetle chwały, która jest doskonałością łaski, i będziemy Go kochać całkowicie i na zawsze. Człowiek jednakże posiada już życie nadprzyrodzone tu na ziemi, poprzez chrzest. Wiara jest nasieniem błogosławionej wizji. Miłość do Boga, którą człowiek ćwiczy w sobie stopniowo przez doskonalenie się w cnotach i unikanie złego jest już miłością nadprzyrodzoną, którą będzie Go wielbił w niebie. Królestwo Boże urzeczywistni się w pełni na tamtym świecie. Ale dla każdego z nas ono już zaczyna kiełkować na tym świecie, tak jak służba religijna jest wprowadzana w życiu już w nowicjacie, a służba wojskowa w podchorążówce. Na tej ziemi święty Kościół Rzymsko-Katolicki jest już odbiciem nieba, więcej: jest jego prawdziwą antycypacją. Przeto wszystko to, co Ewangelia mówi nam o Królestwie Niebieskim, stosuje się ściśle i dokładnie do Kościoła katolickiego, do wiary, której on nas uczy i do każdej cnoty, którą on wpaja. I takie jest znaczenie święta Chrystusa Króla. Król nieba przede wszystkim. Ale Król, który sprawuje swoją władzę już tutaj, na tym świecie. Królem jest ten, kto posiada z prawa Krzyżowiec 1/2010 PORZĄDEK, HARMONIA, POKÓJ, DOSKONAŁOŚĆ Porządek, pokój, harmonia to są podstawowe cechy każdej i dobrze uformowanej duszy, każdego dobrze ukonstytuowanego ludzkiego społeczeństwa. W pewnym sensie są to wartości, które utożsamiają się z samym pojęciem doskonałości. Każda istota ma swój własny cel oraz środki, aby go osiągnąć. Tak np. zegarek jest skonstruowany po to, aby służyć pewnemu celowi, a jego kształt i budowa służą temu celowi. Porządek jest to układ rzeczy stosownie do ich natury. Tak więc zegarek jest w porządku, kiedy wszystkie jego części są ustawione odpowiednio do natury i celu, jakie im są właściwe. Mówi się, że porządek panuje w kosmosie, ponieważ wszystkie ciała niebieskie są uporządkowane stosownie do ich natury i celu. Harmonia między dwiema istotami istnieje wtedy, kiedy ich wzajemny stosunek zgadza się z naturą i celem każdej z nich. Harmonia jest to współdziałanie rzeczy w zgodzie z porządkiem. Porządek rodzi spokój. Spokój w porządku jest pokojem. Nie każdy spokój jednak zasługuje na miano pokoju, ale tylko taki, który wypływa z porządku. Spokojne sumienie to sumienie prawe; nie należy tego mieszać z odrętwieniem sumienia. Dobre zdrowie daje poczucie pokoju, którego nie -8- -Klasyka doktorów kontrrewolucji- należy mylić z przedśmiertną śpiączką. skończonym ideałem doskonałości, do którego człowiek musi dążyć. Zasady tej doskonałości znajdują się w prawie Bożym, które Chrystus miał “nie znieść, ale dopełnić” (Mat.5:17). Są to ewangeliczne nakazy i rady. Ażeby człowiek nie popadł w błąd interpretując przykazania i rady, Pan nasz Jezus Chrystus ustanowił Kościół nieomylny, który może zawsze liczyć na pomoc Bożą, aby nigdy nie zbłądzić w sprawach wiary i moralności. Wierność nauce Kościoła w myślach i w czynach jest w ten sposób drogą, którą każdy człowiek powinien znać i kroczyć, aby osiągnąć ideał Jezusa Chrystusa. To właśnie czynili święci, którzy, praktykując w sposób heroiczny cnoty, jakich uczy Kościół, naśladowali całkowicie Jezusa Chrystusa i Ojca Niebieskiego. Jest tak pewne, że święci osiągnęli szczyt doskonałości moralnej, że nawet wrogowie Kościoła jeżeli tylko nie zaślepiła ich furia bezbożnictwa to przyznają. Na przykład Voltaire pisał o królu Francji, św. Ludwiku IX: “Nie może człowiek osiągnąć większej doskonałości”. To samo można powiedzieć o wszystkich innych świętych. Jeżeli coś jest całkowicie uporządkowane stosownie do swej natury, wtedy mówimy o stanie doskonałości. Tak na przykład, jeżeli ktoś posiada wielkie zdolności, łatwość uczenia się, wielką chęć do nauki i trafi na taki uniwersytet, gdzie wszystko jest dostosowane do jego uzdolnień wtedy powstaje sytuacja doskonała dla nauki. Jeżeli działalność danego stworzenia jest całkowicie zgodna z jego naturą i jest całkowicie nakierowana na jego cele taka działalność jest w pewnym sensie doskonała. Tak np. orbity gwiazd są doskonałe, ponieważ zgadzają się całkowicie z ich naturą i ich celami. Jeżeli warunki, w jakich się znajdzie dane stworzenie, są doskonałe, działalność tego stworzenia jest także doskonała, i dąży ono do swego celu koniecznie, energicznie i zręcznie. Tak też, jeżeli człowiek jest przystosowany do chodzenia, to znaczy, jeżeli może i chce chodzić, będzie chodził bezbłędnie. Prawdziwa wiedza o znaczeniu doskonałości dla jednostki i społeczeństwa zależy od dokładnego zrozumienia natury i celu człowieka. Akuratność i owocność, a także splendor ludzkiej działalności, czy to indywidualnej czy zbiorowej, zależy również od znajomości naszej natury i celu. Innymi słowy, posiadanie prawdy religijnej jest koniecznym warunkiem dla istnienia porządku, harmonii, pokoju i doskonałości. Bóg stworzył naszą naturę, a co za tym idzie, wszystkie zdolności i doskonałości, jakie w niej się znajdują. To, co w nas nie pochodzi od Boga, to są tylko wady, które są owocem grzechu pierworodnego i wszystkich popełnianych grzechów. Dekalog nie mógłby być sprzeczny z naturą, jaką On sam stworzył w nas. Ponieważ On jest Bogiem, jest doskonały, nie może więc być sprzeczności w Jego dziełach. Dekalog więc nakazuje nam czyny, które sam nasz rozum wskazuje nam jako zgodne z naturą: “Czcij ojca twego i matkę twoją”, a zabrania takich czynów, o których dobrze wiemy, że są sprzeczne z naturalnym porządkiem rzeczy, jak np. kłamstwo. Właśnie na tym polega - w porządku naturalnym wewnętrzna doskonałość prawa a także nasza osobista doskonałość, która z jej praktykowania wynika, dlatego że wszystkie działania zgodne z naturą działającego są dobre. Skutkiem grzechu pierworodnego jest skłonność człowieka do czynów przeciwnych prawidłowo pojętej naturze. Człowiek jest więc omylny w sferze swej inteligencji i skłonny do złego w sferze swej woli. Ta skłonność jest tak silna, że bez pomocy łaski człowiek nie mógłby poznać i wykonywać nakazów porządku naturalnego, stale i całkowicie. Bóg zaradził naszym brakom przez objawienie prawa na górze Synaj i w Nowym Przymierzu przez założenie Kościoła, aby nas uchronić przed sofizmatami i wykroczeniami, oraz przez sakramenty i inne środki pobożności, które mają nas umocnić w łasce. DOSKONAŁOŚĆ CHRZEŚCIJAŃSKA Ewangelia ukazuje nam ideał doskonałości: “Bądźcie doskonali, jak Ojciec wasz w niebie jest doskonały” (Mat.5:48). Pan nasz Jezus Chrystus dał nam tę radę i On sam uczył nas, jak ją wprowadzać w życie. Właściwie Jezus Chrystus jest całkowicie podobny w swej doskonałości do naszego Ojca niebieskiego, jest najwyższym przykładem, jaki należy naśladować. Łaska jest nadnaturalną pomocą, która ma wzmocnić inteligencję i wolę człowieka i ułatwić mu osiągnięcie doskonałości. Bóg nikomu nie odmawia Swojej łaski. Doskonałość jest więc dostępna dla każdego. Pan nasz, Jego cnoty, Jego nauki, Jego czyny są -9- Krzyżowiec 1/2010 -Klasyka doktorów kontrrewolucji- Czy może niewierny znać prawo boże i stosować się do niego? Czy może otrzymać łaskę? Należy tu dokonać rozróżnienia. W zasadzie każdy człowiek w kontakcie z Kościołem uzyskuje wystarczającą łaskę, aby uznać, że jest on prawdziwy, do niego wstąpić i praktykować przykazania. Wobec tego, jeżeli ktoś pozostaje z własnej woli poza Kościołem - jeżeli jest niewiernym, bo odmawia łaski nawrócenia, co jest punktem wyjścia wszystkich innych łask ten zamyka dla siebie bramy zbawienia. Ale jeżeli ktoś nie ma sposobu poznania Kościoła św., np. poganin, do którego kraju nigdy nie zawitali misjonarze, taki człowiek otrzyma wystarczającą łaskę, aby poznać przynajmniej najważniejsze zasady prawa bożego i do nich się stosować ponieważ Bóg nie odmawia nikomu zbawienia. Trzeba jednak zaznaczyć, że jeżeli wierność Prawu wymaga ofiar – czasami heroicznych - od samych katolików, którzy żyją w łonie Kościoła, obsypani łaskami i wszelkimi sposobami uświęcenia się, trudności są o wiele większe dla tych, którzy żyją z dala od Kościoła i jego opieki. To tłumaczy, dlaczego tak rzadko zaiste wyjątkowo - zdarzają się poganie praktykujący Prawo. IDEAŁ CHRZEŚCIJAŃSKI I DOSKONAŁOŚĆ SPOŁECZNA Jeżeli w danym społeczeństwie większość jednostek jest posłuszna Prawu Bożemu, to jakich rezultatów można oczekiwać od takiego społeczeństwa? Krzyżowiec 1/2010 To jest tak samo, jak zapytać: jeżeli w danym zegarku każda część pracuje zgodnie ze swą naturą i przeznaczeniem, czego możemy oczekiwać od tego zegarka? A więc, jeżeli każda część całości jest doskonała, co trzeba powiedzieć o całości? Jest zawsze pewnym ryzykiem przykładać mechaniczne miary do spraw ludzkich. Zatrzymajmy się na obrazie społeczeństwa, którego wszyscy członkowie są dobrymi katolikami, jak opisuje św. Augustyn: wyobraźmy sobie wojsko złożone z żołnierzy takich, jakich formuje nauka Jezusa Chrystusa; wyobraźmy sobie gubernatorów, małżonków, rodziców, dzieci, nauczycieli, służących, królów, sędziów, podatników, poborców takich, jakich chce doktryna chrześcijańska! I niech poganie ośmielą się jeszcze mówić, że takie nauczanie jest sprzeczne z interesem państwa! Przeciwnie, muszą oni przyznać bez wahania, że taka doktryna jest ochroną państwa, jeżeli się jej wiernie przestrzega (CXXXVIII, al. 5, Ad Marcellinum, rozdz. II, nr.15). W innym dziele święty Doktor, zwracając się wprost do Kościoła katolickiego, woła: Kierujesz i uczysz dzieci z czułością, młodzież z energią, starych ludzi ze spokojem jakich nie tylko ich ciała ale i ich dusze wymagają. Poddajesz żony mężom w wiernym i czystym posłuszeństwie nie aby zaspokajać pożądanie, ale dla przedłużenia rodzaju i organizowania rodziny. Dałeś mężom władzę nad żonami nie po to, aby nadużywać słabości właściwej ich płci, ale aby wykonywać prawo szczerej miłości. Poddajesz dzieci władzy rodziców, dzięki czułemu autorytetowi. Łączysz, nie tylko w społeczeństwie, ale jakby w braterstwie obywateli z -10- -Klasyka doktorów kontrrewolucji- obywatelami, narody z narodami, ludzi jednych z drugimi, przez pamięć ich pierwszych rodziców. Uczysz królów dbać o swe narody i nakazujesz narodom słuchać królów. Uczysz troskliwie szacunku dla tych, którym on się należy, komu uczucie, komu respekt, przed kim bojaźń, komu pociecha, komu nagana, komu zachęta, komu upomnienie, komu kara; wyrażasz również, w jaki sposób - jeżeli nie wszystko należne jest każdemu - to jednak miłosierdzie należy się każdemu, a niesprawiedliwość nikomu (De Moribus Ecclesiae, cz. XXX, nr.63). Nie można lepiej opisać ideału społeczeństwa całkowicie chrześcijańskiego. Czy w jakiejś społeczności, porządek, pokój, harmonia mogłyby być doprowadzone na wyższy poziom? Wystarczy krótkie spostrzeżenie, aby zamknąć kwestię. Gdyby w naszych czasach wszyscy ludzie stosowali się do Prawa Bożego, czy wszystkie problemy, polityczne, społeczne i ekonomiczne, które nas dręczą nie zostałyby szybko załatwione? A na jakie rozwiązanie możemy mieć nadzieję, póki ludzie żyją stale łamiąc to Prawo? Czy społeczność ludzka kiedykolwiek osiągnęła ten ideał doskonałości? Bez wątpienia. Nieśmiertelnej pamięci papież Leon XIII powiedział nam, że z chwilą, gdy dokonało się odkupienie i został założony Kościół, człowiek jak gdyby zbudził się ze starego, długiego i śmiertelnego letargu, zobaczył światło prawdy, którego wypatrywał daremnie, i za którym tęsknił przez wieki; ponad wszystko zaś zrozumiał, że został stworzony dla wyższych i wspanialszych dóbr, niż te, kruche i przemijające, których można dosięgnąć zmysłami i do których dotychczas ograniczał swoje myśli i troski. Zrozumiał, że całe ukonstytuowanie ludzkiego życia, najwyższe prawo, cel, któremu wszystko musi się poddać, polega na tym, że pochodząc od Boga, do Niego musimy pewnego dnia wrócić. Z tego źródła, na tej podstawie, spostrzeżono, że odrodziła się świadomość człowieczej godności; poczucie, że społeczne braterstwo jest koniecznością, sprawiło, że serca zabiły żywiej; w następstwie, prawa i obowiązki osiągnęły doskonałość, a przynajmniej zostały ustalone całkowicie; i zarazem w wielu miejscach cnoty rozpowszechniły się w takim stopniu, o jakim filozofia antyczna nawet nie śniła. Dlatego też zamysły, postępowanie i obyczaje ludzi zmieniły swój bieg. A kiedy poznanie Odkupiciela, się szeroko rozpowszechniło, kiedy Jego cnoty przeniknęły najgłębsze pokłady społeczeństw, rozpraszając ciemności i występki starożytności, wtedy dokonała się przemiana, która w erze chrześcijańskiej zmieniła kompletnie oblicze ziemi. (Leon XIII, Encyklika “Tametsi Futura Prospicientibus”). CHRZEŚCIJAŃSKA CYWILIZACJA, CHRZEŚCIJAŃSKA KULTURA Ta wspaniała rzeczywistość, która była porządkiem i doskonałością bardziej nadprzyrodzoną i niebiańską niż naturalną i ziemską, została nazwana Cywilizacją Chrześcijańską, produktem Chrześcijańskiej Kultury i z kolei córą Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Przez kulturę ducha możemy rozumieć fakt, że dusza nie pozostaje poddana nieuporządkowanej i spontanicznej grze własnych władz rozumu, woli, uczuciom. Przeciwnie, te trzy władze zostały wzbogacone uporządkowanym wysiłkiem w zgodzie z głosem prawego rozumu. Zupełnie tak, jak uprawnym polem, nie jest to, na którym owoc wydaje ziarno przyniesione chaotycznie z wiatrem, ale to, na którym odpowiednia praca człowieka wydaje plon dobry i pożyteczny. W tym znaczeniu kultura katolicka polega na kultywowaniu rozumu, woli i uczucia stosownie do norm moralnych głoszonych przez Kościół. Widzieliśmy już, że to równa się doskonaleniu duszy. Jeżeli to istnieje u większości członków ludzkiej społeczności (chociaż w różnych stopniach i na różne sposoby, zależnie od stanu i wieku każdego z nich), będzie to społecznym i zbiorowym faktem. I będzie stanowiło czynnik najważniejszy samego doskonalenia społeczności. Cywilizacja jest stanem społeczności ludzkiej, w którym posiada kulturę i w którym stworzyła, stosownie do podstawowych zasad tejże kultury, cały zespół swoich własnych obyczajów, praw, instytucji, systemów literackich i artystycznych. Cywilizacja stanie się katolicka, jeżeli będzie wiernym produktem katolickiej kultury, a tym samym duch Kościoła będzie normatywną i życiową zasadą jej obyczajów, praw, instytucji, systemów literackich i artystycznych. Jeżeli Jezus Chrystus jest prawdziwym ideałem wszystkich ludzi, to społeczność, która wypełnia wszystkie Jego -11- Krzyżowiec 1/2010 -Klasyka doktorów kontrrewolucji- przykazania, jest z pewnością społecznością doskonałą. Kultura i cywilizacja, która powstała z Chrystusowego Kościoła, musi siłą rzeczy być nie tylko najlepszą cywilizacją, ale w ogóle jedyną prawdziwą. Tak właśnie powiedział papież św. Pius X: Nie ma prawdziwej cywilizacji bez cywilizacji moralnej i nie ma prawdziwej cywilizacji moralnej bez prawdziwej Religii (List do biskupów francuskich, z dn. 28 sierpnia 1910r. w sprawie “Le Sillon”). Z tego wniosek jasny jak słońce, że nie może być prawdziwej cywilizacji, jak tylko taka, która jest owocem i rezultatem prawdziwej religii. Jak widzieliśmy, wyróżniającą się cechą Kościoła jest wytwarzanie chrześcijańskiej kultury i cywilizacji. A także rodzenie wszystkich swoich owoców w atmosferze społecznej w pełni katolickiej. Katolik musi pragnąć cywilizacji chrześcijańskiej, tak jak więzień w lochu tęskni za czystym powietrzem, albo ptak w klatce za wolną przestrzenią nieba. KOŚCIÓŁ I CYWILIZACJA CHRZEŚCIJAŃSKA Myliłby się, kto myślałby, że oddziaływanie Kościoła na człowieka ma charakter jedynie indywidualny, że formuje on jedynie jednostki, a nie narody, kultury, cywilizacje. W gruncie rzeczy Bóg stworzył człowieka jako istotę z natury społeczną i zechciał aby ludzie żyjąc w społeczeństwie działali jedni dla uświęcenia drugich. Dlatego właśnie stworzył go podatnym na wpływy. My wszyscy mamy tendencję, pod wpływem instynktu społecznego do przekazywania naszych idei innym do pewnego stopnia - i do poddawania się wpływom innych, także do pewnego stopnia. Zauważyć to można w stosunkach jednostek między sobą, oraz w stosunkach jednostek ze społecznością. Otoczenie, prawodawstwo, instytucje, w których żyjemy, oddziaływają na nas; mają wpływ pedagogiczny. Oparcie się całkowicie temu otoczeniu, którego oddziaływanie ideologiczne przenika nas niejako przez skórę jest wynikiem wysokiej i bardzo trudnej cnoty. Dlatego właśnie pierwsi chrześcijanie byli godni najwyższego podziwu nie tylko wtedy, gdy stawali przed dzikimi zwierzętami w Colosseum, ale również wtedy, gdy potrafili utrzymać swego katolickiego ducha żyjąc w otoczeniu pogan. Tak więc kultura i cywilizacja stanowią bardzo mocne środki oddziaływania na dusze. Zgubne jeżeli są pogańskie, zbawienne jeżeli są chrześcijańskie. Jak więc mógłby Kościół nie być zainteresowany w wytwarzaniu kultury i cywilizacji, zadowalając się jedynie kierowaniem indywidualnych dusz? Co więcej, każda dusza, na którą oddziaływuje Kościół, i która odpowiada z ochotą na to oddziaływanie, staje się zarodkiem lub nasieniem tej cywilizacji, którą rozpowszechnia wokoło czynnie i energicznie. Cnota jaśnieje i rozprzestrzenia się. Rozprzestrzeniając się, upowszechnia się. A kiedy działa i upowszechnia się, dąży do przemienienia samej siebie w kulturę i cywilizację katolicką. Krzyżowiec 1/2010 Taki jest nasz cel, taki jest nasz wielki ideał. Zmierzamy ku chrześcijańskiej cywilizacji, która powstanie na ruinach dzisiejszego świata, jak cywilizacja średniowieczna powstała na ruinach świata rzymskiego. Aby zdobyć ten ideał, idziemy z odwagą, z wytrwałością, z silną wolą stawienia czoła i pokonania wszystkich przeszkód tak jak krzyżowcy idący na podbój Jerozolimy. Dlaczego skoro nasi przodkowie potrafili umierać dla odbicia grobu Chrystusa my dzieci Kościoła, nie mielibyśmy, tak jak oni, walczyć i umierać, aby przywrócić coś, co jest nieskończenie cenniejsze niż najcenniejszy grób Zbawiciela, to znaczy Jego panowanie nad duszami i społeczeństwami, które stworzył i zbawił, aby Go kochały na wieki? Christus vincit! Christus regnat! Christus imperat! -12- Dziesięć powodów, dla których „małżeństwo” homoseksualne jest patologią 1. To nie jest małżeństwo Nazywanie danego zjawiska „małżeństwem” nie sprawi, że nim się stanie. Małżeństwo jest związkiem między jednym mężczyzną a jedną kobietą, który ze swej natury jest nastawiony na prokreację i edukację dzieci, a także na jedność oraz dobro małżonków. Rzecznicy „małżeństw” jednopłciowych proponują coś zupełnie odmiennego – związek dwóch kobiet lub dwóch mężczyzn. Jest to sprzeczne z faktem, że biologiczne, fizyczne oraz psychologiczne różnice między płciami uzupełniają się właśnie w małżeństwie. Zasadniczym celem związku małżeńskiego jest przetrwanie rodzaju ludzkiego oraz wychowanie dzieci. 2. Naruszenie prawa naturalnego Małżeństwo nie jest jakimkolwiek układem osób, lecz związkiem międzyludzkim głęboko zakorzenionym w naturze ludzkiej, rządzonej przez prawo naturalne. Najbardziej podstawowa zasada prawa naturalnego brzmi: „Należy dążyć do dobra, a unikać zła”. Za pomocą rozumu człowiek jest w stanie odróżnić dobro od zła, dlatego też możliwe jest poznanie przez niego celu lub wyniku jego działań. Stąd każda sytuacja, w której udaremniony zostaje cel aktu płciowego stanowi pogwałcenie prawa naturalnego oraz obiektywnych zasad moralnych. Prawo naturalne, które tkwi w ludzkiej naturze jest uniwersalne i niezmienne. Święty Paweł w Liście do Rzymian naucza, że jest ono wyryte w sercu każdego człowieka (Rz 2, 14-15). 3. Dziecko bez matki lub ojca W najlepiej pojętym interesie dziecka leży to, aby wzrastało ono w obecności swoich biologicznych rodziców. Potwierdzają to liczne trudności, na które napotykają sieroty czy dzieci wychowywane przez samotnego lub przybranego rodzica bądź krewnego. W „małżeństwach” homoseksualnych dzieci są na stałe pozbawione obecności biologicznego ojca lub matki, a tym samym wzorca męskości albo kobiecości. Siłą rzeczy przynajmniej jeden z „partnerów” nie będzie krewnym wychowywanego dziecka. 4. Promocja i uprawomocnienie homoseksualnego stylu życia Zwolennicy „małżeństw” jednopłciowych dążą nie tylko do uzasadnienia takich związków, ale także do nobilitacji pewnego „trendu” z biseksualizmem i transseksualizmem włącznie. Należy mieć również na uwadze to, że prawo cywilne określa zasady życia społecznego i jako takie odgrywa decydującą rolę w formowaniu schematów myśli i zachowań. Stanowione prawo kształtuje ludzkie osądy, dlatego z całą pewnością legalizacja „małżeństw” homoseksualnych doprowadzi do rozchwiania sumień wielu prawych ludzi, obniży społeczną wartość tradycyjnego związku między kobietą a mężczyzną i jednocześnie osłabi moralność publiczną. Aktywista homoseksualny Paul Varnell w Chicago Free Press z 16 sierpnia 2000 roku napisał: „Ruch gejowski, bez względu na to, czy się do tego przyznajemy, nie jest ruchem na rzecz praw obywatelskich ani nawet ruchem na rzecz wyzwolenia seksualnego, lecz moralną rewolucją, której celem jest zmiana stosunku ludzi do homoseksualizmu”. Zmiana moralnego zła w prawo obywatelskie Amerykańscy aktywiści homoseksualni przyrównują problem legalizacji „małżeństw” do walki o równość rasową w latach 60. XX wieku. Jest to fałszywa analogia. Przede wszystkim, zachowania seksualne i rasa to zasadniczo różne kwestie. Mężczyzna i kobieta pragnący zawrzeć związek małżeński mogą przejawiać różne cechy: jedna strona może być czarna, a druga biała; jedna może być bogata, a druga biedna; jedna może być wysoka, a druga niska itd. Takiego rodzaju odmienności nie stanowią bariery dla małżeństwa, ponieważ wymienione wyżej różnice wciąż dotyczą kobiety i mężczyzny, zatem warunki stawiane przez naturę są spełnione. Natomiast osoby o tej samej płci bez względu na rasę, bogactwo, pozycję społeczną itp. nie są zdolne do zawarcia sakramentu małżeństwa -13- 5. Krzyżowiec 1/2010 -Pole Walki- z powodu biologicznej przeszkody, która nie może być przezwyciężona. Poza tym, wrodzone i niezmienne cechy fizyczne człowieka nie mogą być porównywane z jego genetycznie nieuwarunkowanym i zmiennym zachowaniem. 6. Związek bezpłodny z natury Tradycyjne małżeństwo na ogół przejawia tendencję do płodzenia potomstwa w przeciwieństwie do „małżeństwa” homoseksualnego, które samo w sobie jest jałowe. Jeśli „partnerzy” chcą mieć dziecko, muszą „przechytrzyć” naturę, inwestując w drogie i sztuczne środki bądź też wynajmując surogatkę (matkę zastępczą). Bez kombinowania homoseksualiści nie tworzą rodzin. 7. Brak społecznych korzyści Tradycyjne małżeństwo ze swej natury zapewnia odpowiednie warunki dla stabilnej, zdrowej moralnie oraz pełnej miłości atmosfery, która ma zbawienny wpływ na dzieci w procesie ich wychowania. Taka sytuacja sprzyja wzmocnieniu całego społeczeństwa. Homoseksualne „małżeństwo” nie wykazuje takich dobroczynnych cech, ponieważ jego celem priorytetowym, obiektywnie rzecz ujmując, jest obopólne zaspokojenie dwóch osób, których związek jest bezpłodny. Nie zasługuje on zatem na ochronę, którą państwo powinno przyznawać prawdziwemu małżeństwu. 8. Narzucenie akceptacji całemu społeczeństwu Prawne uznanie „małżeństw” jednopłciowych sprawi, że państwo stanie się ich oficjalnym i aktywnym promotorem. Państwo zmusi funkcjonariuszy Urzędów Stanu Cywilnego do przewodniczenia nowym ceremoniom oraz zarządzi, by szkoły publiczne nauczały akceptacji dla „postępowych” związków. Oczywiście nie obejdzie się bez karania urzędników, którzy wyrażą swą dezaprobatę wobec nowego prawa. Katolik wierny nauce Kościoła będzie miał problem (również moralny) z zatrudnieniem bądź utrzymaniem się na państwowym stanowisku. Rodzice okażą się bezsilni wobec nowej „moralności”, oddziaływującej na ich dzieci bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Przedsiębiorstwa prywatne oferujące usługi weselne będą zmuszone rozszerzyć ofertę na związki osób tej samej płci – w przeciwnym razie będą mogły być oskarżone o „dyskryminację”. Na tej samej zasadzie branża hotelarska zostanie zobligowana do przyjmowania homoseksualnych lokatorów. W każdej takiej sytuacji państwo będzie oczekiwało od chrześcijan oraz wszystkich ludzi dobrej woli, by zdradzili swe sumienia poprzez akceptację gwałtu zadanego prawu naturalnemu oraz chrześcijańskiej moralności. 9. Ostrze rewolucji seksualnej W latach 60. XX wieku społeczeństwa zachodnie usankcjonowały niemoralność w relacjach między kobietą a mężczyzną. Dzisiaj stoimy w obliczu nowej rewolucji seksualnej, która pragnie, byśmy zaaprobowali sodomię oraz „małżeństwa” osób tej samej płci. Jeśli związki homoseksualne Krzyżowiec 1/2010 będą powszechnie akceptowane jako kolejny krok ku całkowitej „wolności” seksualnej, jakie logiczne argumenty wytoczymy przeciwko kazirodztwu, pedofilii (zwłaszcza na tle tzw. edukacji seksualnej rozbudzającej dziecięcą fantazję), zoofilii i innym formom zachowań przeciwnych naturze? W istocie, radykalni działacze „awangardy” rewolucji seksualnej opowiadają się za wolnością dla wszelkich aberracji. 10. Obraza Boska Jest to najważniejszy, nadprzyrodzony powód. „Małżeństwa” homoseksualne łamią porządek moralny ustanowiony przez Boga. To oznacza grzech, a tym samym obrazę Jego Majestatu. Zgodnie z tą prawdą każdy, kto kocha Boga musi sprzeciwiać się grzechowi. Małżeństwo nie jest produktem prawa państwowego, lecz zostało powołane przez Boga w Raju dla naszych pierwszych rodziców, Adama i Ewy. Jak czytamy w Księdze Rodzaju: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną».” (Rdz 1, 27-28) Tego samego nauczał Nasz Pan Jezus Chrystus: „Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę; i złączy się ze swoją żoną”. (Mk 10, 6-7). Księga Rodzaju mówi również o tym, jak Bóg ukarał Sodomę i Gomorę za grzech homoseksualizmu: „A wtedy Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz siarki i ognia. I tak zniszczył te miasta oraz całą okolicę wraz ze wszystkimi mieszkańcami miast, a także roślinność”. (Rdz 19, 24-25) Grzech sodomski wedle Magisterium Kościoła Świętego jest grzechem wołającym o pomstę do Nieba. Potwierdzeniem tej prawdy są słowa ks. Adama Martyny (vide „Przymierze z Maryją”, nr 12, wrzesieńpaździernik 2003 r.): „Sodomici popełniali wiele grzechów, jednakże Pismo Święte opisuje tylko jeden z nich jako najbardziej drastyczny. To grzech nieczystości popełniany względem osób tej samej płci, tak modny dzisiaj w niektórych kręgach homoseksualizm. W 19. rozdziale Księgi Rodzaju aniołowie przybywają zniszczyć Sodomę i ocalić Lota jako jedynego sprawiedliwego. Pan Bóg chce nam przez to powiedzieć, że grzechy nieczyste nie są wcale takie «niewinne», jak to się dziś powszechnie przedstawia. Skoro dla tych grzechów Bóg zstępuje z nieba, aby sprawdzić, czy skarga jest prawdziwa, znaczy to, że grzechy te naruszają coś bardzo istotnego dla człowieka, jakąś wielką wartość, podobną do wartości życia ludzkiego. Pomyślmy, jak wielka jest cierpliwość Boża i w naszych czasach, kiedy grzechy nieczyste przeciw naturze usiłuje się przedstawić jako normalny, choć odmienny styl życia. Jak długo będzie Pan Bóg okazywał Swoją nieskończoną cierpliwość?” Oprac. Maciej Maleszyk na podstawie broszury 10 Reasons Why Homosexual "Marriage" is Harmful and Must be Opposed wydanej przez Amerykańskie Stowarzyszenie TFP (Tradition Family Property) -14- -Pole Walki- Aborcja to morderstwo (...) Mówiąc: „Poczęty” nie dodawaj skwapliwie„ale jeszcze Nie Narodzony”. aby o Tobie, gdy będziesz w podeszłym wieku, nie powiedziano: „Starzec, ale jeszcze Nie Umarły”. Marzec to miesiąc kiedy do głosu dochodzą różnej maści feministki na całe gardło skrzeczące o „prawach kobiet”. Oczywiście naczelnym z tych praw miałby być całkowity, dobrowolny i refundowany z naszych podatków dostęp do aborcji. Media, stają się niczym tuby trąbiąc o tych niedorzecznościach głoszonych przez stare, zgorzkniałe i wyzute z wszelkiej moralności morderczynie (zazwyczaj najzagorzalszymi zwolenniczkami mordowania dzieci są kobiety, które kiedyś same zamordowały potomstwo rozwijające się pod ich sercem). Interesujące jest, że piewcy praw kobiet zapominają o tych małych kobietach, dla których domagają się śmierci. Za co ta zbrodnia miałaby być dokonana? Trudno powiedzieć, może za to, że są niewidoczne gołym okiem i niektórym trudno uwierzyć w takie prawdziwe cuda? Takim niedowiarkiem był również dr med. Bernard Nathanson- z wykształcenia ginekolog położnik, który w 1968 roku był członkiem założycielem NARAL-u (National Association for Repeal of Abortion Law- Narodowego Związku na Rzecz Zniesienia Ustawy Ograniczającej Aborcję). Organizacja ta licząca tylko kilka osób doprowadziła do tego, że w ciągu 5 lat w wielu stanach USA zalegalizowano aborcje bez żadnych ograniczeń (tak więc zamiast ujrzenia światła dziennego dziecko mogło zobaczyć szczypce lekarza- mordercy, który zgodnie z literą prawa mordował je). Dr Nathanson dla większego upowszechnienia aborcji, szczególnie wśród lekarzy, postanowił nakręcić film podczas zabiegu zabijania dziecka czyli tzw. aborcji. Wszystko to było rejestrowane poprzez ultrasonograf, tak by lekarze mogli zobaczyć, jak powinien wyglądać taki „profesjonalny zabieg”. I cóż dalej? Dalej był szok- gdy sam autor tego pomysłu, długoletni aborter, który nie miał żadnych skrupułów, by zamordować dziecko nawet w najpóźniejszym momencie jego rozwoju fazy prenatalnej, zobaczył jak dziecko ucieka przed szczypcami urywającymi poszczególne części jego maleńkiego ciałka. Bernard Nathanson był w szoku, podobnie jak i feministka która jako obserwator asystowała przy zabiegu i tę walkę dziecka o życie widziała na ekranie USG (nigdy więcej nie powiedziała słowa na temat „prawa kobiet” do aborcji). Pierwotny zamysł inicjatora tego pomysłu przyniósł nieoczekiwany skutek- nie aborcja została upowszechniona, lecz prawda o niej. Film nakręcony podczas tego zabiegu został zaprezentowany społeczeństwu pod nazwą „Niemy krzyk” (dla zainteresowanych jest on dostępny w internecie). Sam dr Bernard Nathanson od tamtej chwili nie dokonał żadnej aborcji, przy żadnym morderstwie dziecka nie asystował, aż wreszcie zaczął otwarcie walczyć o obronę życia człowieka od chwili poczęcia. Wszystko co zaczął robić od chwili nakręcenia filmu miało na celu zniesienie „sukcesów” NARAL-u, których sam był autorem. Ale niestety, na to było już za późno. Tak jak kiedyś był stałym gościem mediów, tak po tym swoistym nawróceniu środki masowego przekazu zostały przed nim zamknięte. Jak kiedyś był „wzorem” idealnego lekarza, tak stał się niechlubną plamą w poczcie „lekarzy” aborterów. Dr Nathanson w swych późniejszych przemówieniach, pracach i książkach bez skrupułów obnażał prawdę o tym, jak działają ruchy proaborcyjne na całym świecie i jak działał NARAL. Podczas sympozjum w Irlandii wygłosił słynne przemówienie „Śmiertelne oszustwo, zaplanowana zagłada”, w którym to wyłuszczył taktykę środowisk proaborcyjnych na całym świecie. Pierwszą i najważniejszą metodą działania wszelkiego rodzaju środowisk proaborcyjnych i feministycznych jest ukrywanie prawdy o życiu dziecka w fazie prenatalnej (metoda ta polega na nieustannym negowaniu prawdy naukowej, jaką jest fakt, że życie człowieka zaczyna się w chwili poczęcia). Twierdzą oni, że początek życia człowieka jest problemem czysto teologicznym, legislacyjnym, ale na pewno nie naukowym. Jednak powszechnie wiadomo i światowej sławy naukowcy nieustannie to powtarzają, że życie człowieka zaczyna się w chwili połączenia plemnika z komórką jajową. Wystarczy przytoczyć słowa dr Nathansona, który powiedział: „Życie nie tylko można, ale trzeba jasno definiować: rozpoczyna się od poczęcia. Osoba poczęta jest istotą ludzką, nie ma takiego momentu podczas życia płodu, w którym mogłoby dojść do zmiany niczego w coś, przekształcenia czegoś, co nie jest osobą, w człowieka. Życie jest nieprzerwanym procesem- od swojego początku, od zapłodnienia do końca. Jako naukowiec wiem, nie sądzę, lecz wiem, że życie człowieka zaczyna się od poczęcia.” Nie pozwólmy by amoralne, przesiąknięte nienawiścią kobiety (czy też „mężczyźni”) dyktowały, kto ma prawo żyć a kto nie. A musimy pamiętać, że milczenie oznacza zgodę... -15- Katarzyna Stępkowska Krzyżowiec 1/2010 -Pole Walki- Dziesięć tez przeciwko parytetom 1. Optymalna sytuacja ma miejsce, gdy dane zawody wykonują ludzie, którzy są najbardziej kompetentni. Jest to system merytokratyczny, w którym wydajność jest najwyższa. Przywileje (jak np. parytety) przyznawane z racji rasy, płci, pochodzenia sprawiają, że dane stanowisko mogą objąć osoby mniej kompetentne, a premiowane z racji cechy nie związanej z umiejętnościami wykonywania danej pracy. Wówczas spada poziom danej usługi. Ta prawidłowość jest uniwersalna i odnosi się zarówno do wyboru osób na stanowisko w firmie prywatnej, jak i stanowisko państwowe- np. urząd poselski. 2. Zwolennicy parytetów zakładają, że niska reprezentacja kobiet w Sejmie nie wynika z ich mniejszego zainteresowania polityką lub mniejszych kompetencji w tym zawodzie, tylko z irracjonalnej dyskryminacji. Tymczasem nie musi to być prawda. W różnych zawodach pewne "grupy" są ''nadreprezentowane". W NBA nadreprezentowani są Murzyni, w wojsku i kopalniach mężczyźni, w zawodach związanych z prawem i medycyną Żydzi. Nikt jednak nie twierdzi, że wynika to z dyskryminacji, ale jasne jest, że wynika to z kompetencji i/lub stopnia zaangażowania. 3. Zwolennicy parytetów dzielą społeczeństwo na dwie przeciwne sobie klasy- mężczyzn i kobiet. Zakładają, że płeć jest głównym czynnikiem dzielącym ludzi i że wszystkie kobiety mają wspólne interesy, mężczyźni również. Tymczasem główne podziały w społeczeństwie wcale nie muszą biegnąć między kobietami a mężczyznami. Kobieta bogata ma więcej wspólnych interesów politycznych z bogatym mężczyzną, niż z biedną kobietą. Kobiecie chcącej, by państwo stosowało się do etyki chrześcijańskiej, bliżej w polityce do mężczyzny o tym samym światopoglądzie, niż do kobiety - wojującej ateistki. Kobiecie żyjącej w metropolii bliżej często do jej sąsiada - mężczyzny, niż do kobiety żyjącej na głębokiej wsi. Kobiecie po dobrych studiach, bliżej do jej kolegi z roku, niż do kobiety po zawodówce. Dlaczego zatem przydawać parytety akurat kobietom, zamiast innym grupom niedoreprezentowanym np. biednym albo miliarderom; mieszkańcom miast a może wsi, wykształconym albo niewykształconym etc.? By być konsekwentny należałoby albo zrezygnować z parytetów albo wprowadzić je dla ogromnej ilości niedoreprezentowanych grup. 4. Ponieważ więc głównym czynnikiem podziału w społeczeństwie nie jest płeć, to feministki wprowadzając parytety nie osiągną swoich celów. Źródłem identyfikacji w Sejmie będzie i tak przynależność partyjna itp., a nie płeć.* 5. Feministki nie osiągną (na szczęście) swoich lewicowych i antychrześcijańskich celów przez parytety także dlatego, że kobiety w Polsce są bardziej konserwatywne i przywiązane do Kościoła. Podobnie było we Francji, dlatego laickie i lewicowe rządy odmawiały przyznawania praw wyborczych kobietom aż do końca II Wojny. Krzyżowiec 1/2010 6. Zwolennicy parytetów sejmowych zakładają, że są one ważnym krokiem na drodze ku równouprawnieniu. Tymczasem wcale nie jest powiedziane, że większa ilość kobiet w Sejmie przyczyni się do zwiększenia ich pozycji w społeczeństwie. Wszak posłowie chociaż mają władzę, nie posiadają prawie zupełnie prestiżu, są systematycznie uważani za jeden z zawodów najmniej godnych zaufania i pogardzanych. Równie dobrze można więc uznać, że jeśli Sejm się będzie kojarzył w większym stopniu z kobietami, to kobiety będą mniej szanowane, a bardziej pogardzane. 7. Wprowadzenie parytetów sprzyja podziałom społecznym. Narodzi się czy zwiększy postrzeganie mężczyzn i kobiet, jako przeciwnych sobie grup. Zwiększy się niechęć do kobiet, które będą traktowane jak uprzywilejowane. Celem państwa powinno być dobro wspólne, a nie eskalowanie niechęci i tworzenie podziałów. 8. Nawet przyjmując, że mniejsza reprezentacja kobiet w polityce wynika jedynie z niczym nie uzasadnionej dyskryminacji, nie da się ustalić sprawiedliwej wysokości parytetu, która będzie poprawną odpowiedzią na tę dyskryminację. Parytet będzie więc albo za niski i niewystarczający albo za wysoki i krzywdzący mężczyzn. Decyzja o jego wysokości będzie czysto arbitralna. -16- -Pole Walki- samodzielnie nic nie potrafią osiągnąć). 9. Wprowadzenie parytetu oznacza uznanie, że kobiety nie są w stanie na równych zasadach konkurować z mężczyznami. Niezależnie od argumentacji z jaką jego zwolennicy będą ten zarzut odpierać, takie będzie jego powszechne postrzeganie. Zatem w ten sposób, parytet zmniejszy poczucie godności u kobiet i szacunek do nich. Posłanka, która dostała się do Sejmu dzięki parytetowi nie będzie szanowana przez wielu ze swych kolegów z pracy. Z tego powodu podobne postulaty krytykowała kobieta sukcesu par excellence (która sukces zawdzięczała talentowi, a nie antydyskryminacyjnym prawom) - Ayn Rand** - twierdziła bowiem, że na sukces trzeba zapracować i nikomu się on nie należy; skoro jednak feministki uważają inaczej, oznacza to, że mentalnie nie różnią się od niemieckich Hausfrau (jednym wszystko musiał zapewnić mąż, drugim państwo-niańka, jedne i drugie 10. Wprowadzenie parytetów ma oficjalnie na celu równość, a tymczasem samo jest nierównością, gdyż oznacza nierówność wobec prawa. Jest to więc wewnętrzna sprzeczność. * Autor artykułu nie utożsamia się w żaden sposób z celami feminizmu i egalitaryzmu, pokazuje jedynie wewnętrzne sprzeczności w jakie popadają feministki. ** Wiele poglądów Rand jest fałszywych i autorowi daleko od ich popierania. Co nie zmienia faktu, że Rand na sukces zapracowała własnymi siłami. Marcin Jendrzejczak Gotyk Walczący Gilbert Keith Chesterton Mówi się, że gotyk przewyższa styl klasyczny dzięki swoistej różnorodności i złożoności, żywej, a zarazem zagadkowej. To prawda, lecz styl orientalny jest równie bogaty i złożony, a jednak wywołuje całkowicie odmienne wrażenia. Nikt, kto oglądał turecki dywan, nie doznał nigdy uczuć takich, jak przy oglądaniu gotyckiej katedry. Nad całą wyborną ornamentyką Arabii i Indii unosi się obecność "czegoś" sztywnego i bezdusznego, czegoś okaleczonego jak na torturach - i milczącego. Karłowate drzewa i powykręcane węże, ciężkie kielichy kwiatów i garbate ptaki akcentują swoimi wspaniałymi barwami monotonię i serwilizm swoich kształtów. (...) Jaka dusza kryje się w katedralnych kamieniach? Kamienie są rozmaite, lecz nie dają wrażenia rozmaitości. Są poważne, lecz nie dają wrażenia powagi. Są radosne jak farsa, lecz nie dają wrażenia farsy. Co w nich jest takiego, co koi i przenika dreszczem człowieka naszej krwi i kultury, a czego nie ma w egipskich piramidach ani w hinduskich świątyniach, ani w chińskich pagodach? (...) Otóż, po pierwsze, gotyk żyje, a po drugie - jest w marszu. To Kościół Wojujący; to jedyna walcząca architektura. Wszystkie jego wieże to zastygłe w spoczynku groty włóczni. Wszystkie jego kamienie to uśpione kamienie do katapulty. Mógłbym nieomal usłyszeć, jak łuki sklepienia krzyżują się z metalicznym szczękiem, niczym miecze. (...) A barwne postacie świętych, maszerujące w nieskończoność na szeregach przepysznych okien, mogłyby nieść swe aureole jak pochodnie przez mroczne lądy i dalekie morza. Fragment eseju "The Architect of Spears" ze zbioru "A Miscellany of Men", 1912 r. -17- Krzyżowiec 1/2010 -Pole Walki- Relatywizm fundamentem demokracji Demokracja jest ustrojem, w którym prawda nie jest najważniejszym argumentem. Dużo wyżej demokracja ceni sobie siłę liczby. Decydujące znaczenie ma pogląd większości, choćby był on w sposób oczywisty sprzeczny z prawdą i zdrowym rozsądkiem. Oczywiście zdarzyć się może, że akurat większość dojdzie do właściwego rozwiązania, lecz jest to niezmiernie utrudnione, chociażby przez fakt, że w ustroju demokratycznym decyzja „większości” jest zazwyczaj wynegocjowanym, uzgodnionym przez dopuszczone do głosu strony kompromisem. A jak doskonale wiemy, prawda nie znosi kompromisów, gdyż każdy z nich narusza jej materię. Prawda jest, albo jej nie ma. Z tego względu demokracja praktycznie nie posiada możności wcielenia w życie państwa i społeczeństwa praw zgodnych z boskimi. Odwieczne prawa nie mogą stanowić przedmiotu dyskusji, negocjacji, targów – wymagają automatycznej implementacji do państwowego porządku prawnego. Demokracja, jako rządy parlamentarnych „gadających głów”, zajmujących się niekoniecznie ważnymi problemami, jest złym narzędziem do wprowadzenia w życie chrześcijańskich wartości. Dzisiejsi apologeci demokracji bardzo często swoje decyzje „legitymizują” wolą większości, „prawami człowieka”, poparciem społecznym etc. Jak często jednak są to zwykłe frazesy oderwane od rzeczywistości. Wybrańcy społeczeństw w powszechnych wyborach tak naprawdę mają nikły mandat do reprezentowania ludności przez nich zarządzanej. W czasach demokracji medialnej, w których przyszło nam żyć, mało jest ludzi wolnych. Ludzie wolni nie kierują się w swych wyborach politycznych zasłyszanymi w środkach masowego przekazu opiniami, wyglądem polityków. W ciężkich warunkach wymieszania prawdy z kłamstwem u niemal wszystkich reprezentantów polskiej polityki, starają się odnaleźć osobę jak najbliższą idei danej nam z góry. To ona stanowi kanon i jedyny wymóg, według którego wolny od nacisków psychicznych płynących z zewnątrz chrześcijanin, próbuje oddziaływać na tak skonstruowany system polityczny. Współcześni demokratyczni politycy wykazują niespotykaną na innych polach konsekwencję w rugowaniu chrześcijaństwa z życia społeczeństw Europy. W imię tej szatańskiej rewolty porzucają nawet swoje ulubione slogany „o rządach ludu”, liczy się tylko bezbożny cel redukcji Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła do roli nie rzucającego się w oczy przeżytku ludzkości. Nawet w społeczeństwach, które jeszcze nie porzuciły swych związków z religią katolicką, wystarczy jednostka, której przeszkadza krzyż, aby (na podstawie skandalicznego wyroku Europejskiego Trybunału Krzyżowiec 1/2010 Fot. Kpalion, Wikimedia Commons Praw Człowieka w Strasburgu) symbol Boga, miłości i poświęcenia z jednej strony, a z drugiej kultury i dziedzictwa prawdziwej Europy zdjąć, a najlepiej zapomnieć. Historia zna wiele okresów, w których krzyż był niszczony, opluwany czy wyszydzany. Wystarczy wspomnieć czas rewolucji francuskiej oraz jej córek, rewolucji komunistycznej i nazistowskiej. Wszystkie trzy jako główny cel obrały sobie anulowanie znaczenia religii Krzyża dla świata. Mimo prześladowań, ofiar i cierpienia obrońców, Krzyża nie dało się zniszczyć. Teraz będzie tak samo. Jesteśmy w tej dobrej sytuacji (w przeciwieństwie do wrogów sacrum), że mamy pewność naszego zwycięstwa. Nasza siła pochodzi ze źródła, którego istnienie, ludzie pełni nienawiści i pychy, odrzucają, skazując siebie na niedolę, śmierć i potępienie, a nas na szlachetną walkę w obronie odwiecznej prawdy, która nie podlega głosowaniu. „Demokracja bez wartości szybko przemienia się w jawny, bądź zakamuflowany totalitaryzm” – tak pisał Ojciec Święty Jan Paweł II. Czy oceniając dzisiejsze państwo europejskie, Unię Europejską, można nie dojść do wniosku, że nie tylko jest ona pozbawiona jakichkolwiek uniwersalnych wartości, ale dodatkowo jest im w sposób otwarty wroga? -18- Karol Jasiński Kultura i cywilizacja „Avatar”, „The Sims” i konferencja klimatyczna w Kopenhadze: powrócić do dzikości Nasz świat, w którym coraz mniej jest miejsca dla doktryny katolickiej, a coraz więcej dla pozornie wyzwolonej myśli, obfituje w dziwnie jednolite modele postępowania i myślenia. Korzystając z kryzysu wiary i autorytetu, wpaja się te same treści dorosłym, młodzieży i dzieciom. Według doniesień „Daily Telegraph“, Szwajcarię czeka referendum ws. powołania przez każdy kanton adwokata reprezentującego zwierzęta. Już teraz szwajcarskie prawo zapewnia ochronę „godności roślin“ (sic!) oraz respektowanie praw wszystkich zwierząt – to jednak tamtejszym „obrońcom przyrody“ nie wystarcza. Podobnych informacji w prasie codziennej można znaleźć bez liku. Równocześnie nieustannie tłumaczy się nam zbawienną rolę eutanazji, aborcji czy też regulowania urodzin. Pomimo pozornego paradoksu, oba te trendy łączy pewna makabryczna logika. Jaka? O tym będzie ten artykuł. Model dla dorosłego Niedawno odbyła się pożałowania godna konferencja klimatyczna w Kopenhadze. Według doniesień prasowych, tak zwani eksperci doszli do wniosku, że im więcej ludzi na świecie, tym wyższy poziom emisji CO2 – wobec czego należy ograniczyć liczbę ludności. „W ten sposób uzasadniana autorytetem nauki teoria mająca na celu rzekome uratowanie świata od zagłady służy wprowadzaniu na gruncie międzynarodowego prawa programów proaborcyjnych i proeutanazyjnych oraz wdrażaniu polityki antynatalistycznej i depopulacyjnej. Dawniej te teorie były uzasadniane hasłami walki z głodem i ubóstwem, dziś modna jest motywacja ekologiczna“.I doktrynie katolickiej – a przy okazji przeciwko prawu naturalnemu i własnemu sumieniu. „Argument“ ten, tak często dziś powtarzany, brzmi: „trzeba słuchać naukowców, a nie nawiedzonych księży”. Tymczasem, jak wiadomo, nauka z zasady nie jest dogmatyczna. Każde badanie naukowe może być obalone przez nowe badania, nie mówiąc już o tym, że może także okazać się zwykłym oszustwem. Podaje się przecież, że człowiek wskutek oddychania emituje znikome ilości CO2 w porównaniu z oceanami czy wulkanami – a nawet owadami.III Skąd więc bierze się tak wielka gorliwość w chronieniu środowiska i – nie bójmy się tego nazwać po imieniu – tępieniu człowieka? Czy napędza ją polityka? Pieniądze? A może pseudonaukowe szarlataństwo? Trudno na to pytanie odpowiedzieć w odniesieniu do pojedynczych osób, ale widać wyraźnie, że obok wydumanego problemu globalnego ocieplenia, promuje się zupełnie nienaukowe założenia filozoficzne dotyczące całości świata. Wykształcony dorosły człowiek być może tylko się uśmiecha, kiedy o nich słyszy. Ale gdyby mu je wmawiano od Z kolei w raporcie naukowców z grupy Optimum Population Trust działającej przy prestiżowej London School of Economics and Political Science (LSE) czytamy, iż rekomendowane jest „planowanie rodziny, aborcja, sterylizacja i masowa dystrybucja antykoncepcji“, które powinny być uważane za „priorytetowe metody na obniżenie emisji CO2“.II Tak oto człowiek dorosły uzyskuje uzasadnienie dla zbrodniczych praktyk takich jak aborcja, eutanazja itd. Być może nie bardzo jest przekonany o prawdziwości zagrożenia ociepleniem klimatu, ale za to ma wygodny argument przeciwko -19- Krzyżowiec 1/2010 -Kultura i cywilizacja- dziecka, być może dzisiaj byłby wojującym ekoterrorystą jak „mędrcy” usiłujący zwalczać ocieplenie klimatu poprzez mordowanie nienarodzonych dzieci. Fot. dan, freedigitalphotos.net Model dla chłopca Niestety, taką właśnie rolę pełni film „Avatar” Jamesa Camerona. Skrojony dla dorastającego chłopca, zaszczepia w nim ideały walki o absurdalnie pojęte dobro. Niczego nieświadomy młody człowiek połyka zatrute przesłanie, przekonany o jego całkowitej słuszności. Jak stwierdziło Radio Watykańskie, film „zręcznie wyżyma wszystkie pseudodoktryny, które czynią z ekologii religię tego tysiąclecia” i „popada w sentymentalizm”.IV Recenzje „Avatara” wytykają mu panteizm – przekonanie negujące istnienie Boga osobowego, a czyniące bóstwem świat. Panteizm zakłada, że człowiek nie jest jakimś szczególnym bytem, który ma więcej praw od reszty świata. Nie dziwi więc wielkie znaczenie, jakie bohaterowie filmu nadają zwierzętom czy roślinom. Tym samym nie pasują do świata, w którym Bóg pozwala ludzkości czynić sobie ziemię poddaną, a zwierzęta mają człowiekowi służyć. Przekaz równoważności „stworzenia” (które stworzone nie zostało, bo samo jest bogiem) wzmacnia wysokiej klasy grafika 3D, przy użyciu której wytworzono humanoidalne istoty o cechach zarówno ludzkich, jak i zwierzęcych (ogon, długie uszy, kły). Te istoty czują, myślą i kochają lub nienawidzą. A po śmierci ich dusze trafiają do... drzewa. To przemieszczanie się duszy ludzkiej jest szczególnym motywem ukazującym panteistyczną jedność świata jako układu zamkniętego, z którego nie ma wyjścia do nieba czy piekła. Skrajną demonstracją tej idei jest tytułowy „Avatar” czyli ciało, do którego można przenieść ludzką świadomość. Ten proces przeprowadzany przy użyciu zaawansowanej technologii jest jedynie naśladowaniem naturalnego świata planety Pandory, gdzie do jego przeprowadzenia wystarczy drzewo. Trudno o bardziej otwartą propagandę panteizmu! Jeden z recenzentów, Sergio Luiz Solimeo, celnie zauważył, że „podstawowe przesłanie [filmu] zaprzecza jakiejkolwiek idei stworzenia, grzechu pierworodnego, odkupienia, sakramentów, łaski, sądu ostatecznego, nieba i piekła. Ktoś, nie bez racji, może zapytać, czy plemię Na´vi jest częścią planu stworzenia, czy nie ma ono udziału w grzechu pierworodnym, czy zostało odkupione przez Pana Jezusa, czy wszyscy z tego plemienia pójdą do nieba czy piekła?”.v Biorąc pod uwagę sielankowe przedstawienie zmyślonego świata Pandory, który nie ma nic wspólnego ani z naszymi realiami życia, ani nawet z podstawowymi prawdami o świecie, łatwo się domyślić drugiego przesłania filmu. „Avatar” bezlitośnie rozprawia się z dzisiejszym człowiekiem cywilizowanym. Dzicy Na’vi żyjący w harmonii z naturą zostają napadnięci przez ludzi, którzy wyczerpawszy zasoby Ziemi muszą szukać ich nowych źródeł. Supernowoczesna technologia w służbie zła jest przeciwstawiana strzałom z łuku i zwierzętom. Zatem morał płynący z „Avatara” jest prosty: uczynić cywilizowanego i agresywnego człowieka dzikusem, lub... walczyć z nim, co zresztą kończy się wielkim zwycięstwem Krzyżowiec 1/2010 Na’vi. Trudno nie dopatrzyć się tutaj analogii do oceny „ekspertów“ z kopenhaskiej konferencji uznających, że ludzkość „zatruwa” przyrodę dwutlenkiem węgla ze swojego przemysłu i z płuc, a przez to należy ograniczyć jej liczebność. Model dla dziewczyny Podczas gdy zindoktrynowany chłopiec ma identyfikować się z głównym bohaterem „Avatara” i pragnąć bronić zagrożonej przyrody przed ludźmi cywilizowanymi, sugerowana rola dziewczyny, potencjalnej matki jest inna. Jako ta, która przy współpracy z Bogiem potrafi dać życie nowemu człowiekowi, musi pamiętać o kopenhaskiej przestrodze. Niewątpliwie pomocna okazuje się wyjątkowo popularna seria gier komputerowych „The Sims”, które polegają na symulacji życia w ogóle, obejmującej kwestie od zawarcia małżeństwa po ustawienie szafy w przedpokoju. „The Sims” dopuszcza wszystkie znane modele życia: parę małżeńską, konkubinat, homoseksualistów, samotną matkę itd. Także „stworzenie“ mężczyzny mającego każde dziecko z inną kobietą nie przedstawia problemu. Jest to wprawdzie uznawane za zdradę, ale wywiera wpływ wyłącznie na relacje zdradzający-zdradzona – wirtualne społeczeństwo tego faktu nie ocenia. W grze można wybrać jeden z pięciu „celów życiowych”: romansowanie, założenie rodziny, zdobywanie wiedzy, sławy lub bogactwa. Czegoś tu brakuje, prawda? Życie „sima” – postaci odgrywanej przez gracza – jest pozbawione wszelkiego głębszego sensu. Składa się ono z pracy lub szkoły, posiłków, snu i kilku godzin przeznaczonych na interakcję z innymi „simami” i przedmiotami. „Sim” nie modli się do Boga tylko (ewentualnie) do wiszącej na ścianie maski. Nie martwi się o rodzinę, lecz egocentrycznie realizuje swoje cele. Jego pragnienia ograniczają się do podstawowych potrzeb i żąda on natychmiastowego ich zaspokojenia. Przyszła matka dowiaduje się z tej gry, że wcale nie musi być matką, by być spełnioną. Wcale nie musi żyć w sakramentalnym małżeństwie; jeśli woli może pozostać samotna albo w nieskończoność bawić się uczuciami mężczyzn lub poszukać sobie kogoś tej samej płci (co niewątpliwie stanowi najbardziej gorszący aspekt gry). Wszystko to nie łączy się właściwie z żadnymi konsekwencjami – co utwierdza w przekonaniu, że hołdowanie własnemu egoizmowi – całkowicie -20- -Kultura i cywilizacja- obce naturze matki – może być życiowym celem. Oto doskonałe antyprzygotowanie do założenia rodziny oraz przyjęcia i wychowania potomstwa w prawdziwym życiu. Oto z pozoru niewinne wprowadzenie do szeroko komentowanej dzisiaj „cywilizacji śmierci”. Jednak gdyby dorastająca dziewczyna nie przyjęła do wiadomości tego przekazu, czeka na nią koronny argument przeciwko posiadaniu dzieci. W wersji „The Sims: Historie z życia wzięte”, próba wprowadzenia do gry trzeciego dziecka kończy się komunikatem, że... nie wolno tego robić, by nie wydzielać zbyt dużo CO2 do atmosfery! Powrócić do dzikości… Omówione wyżej wzory myślenia i postępowania są doskonale do siebie pasującymi elementami makabrycznej, ale na szczęście w dużej mierze wciąż jeszcze obcej nam panteistycznej wizji człowieka. Według tej wizji ludzie powinni porzucić Kościół i cywilizację, przestać myśleć o sobie jako o powołanych przez Boga do mnożenia się i rządzenia światem oraz podporządkować się przyrodzie, oddając jej jednocześnie boską cześć, a nawet składając ofiarę z „nadmiaru” ludzkości. Mówiąc krótko, mamy stać się niczym dzikie plemię Na’vi w „Avatarze”. A jedyne czego mu zabrakło to krwawe ofiary, jakie składali prawdziwi Indianie i jakich dzisiaj żądają ekolodzy. Ale to zepsułoby efekt propagandowy filmu... Jak to się stało, ktoś słusznie zapyta, że międzynarodowa konferencja, szeroko rozreklamowany film o gigantycznym budżecie i niezwykle popularne gry komputerowe zawierają tak radykalne założenia? Odpowiedź wcale nie jest taka trudna. Po pierwsze, żyjemy w „cywilizacji śmierci”, dla której życie ludzkie nie ma znaczenia. Aborcja i eutanazja – zwłaszcza na Zachodzie – są na porządku dziennym. Stąd już tylko krok do uznania, że niemowlę, o zgrozo, ma wartość kota! Po drugie, już od dawna krążą koncepcje powrotu do dzikości. Sam słynny Jan Jakub Rousseau (1712-1778) twierdził, że człowiek dziki jest z natury dobry, w przeciwieństwie do niszczącej go cywilizacji (odrzucał tym samym grzech pierworodny). Prof. Plinio Correa de Oliveira, przewidując rozwój wypadków, przestrzegał w 1977 roku przed tendencjami zmierzającymi do trybalizmu, czyli odrzucenia cywilizacji i propagowania życia plemiennego. Jak sami widzimy, były to słowa prorocze. Katolik być może obawia się, że sprzeciwić się opisywanym tu prądom, to wdawać się w skomplikowane dyskusje. Nic bardziej mylnego! Wystarczy sięgnąć do historii i do niedawnej prasy. W kulminacyjnej bitwie pomiędzy ziemianami a Na’vi, dzikich uratowała rozwścieczona przyroda. Zwierzęta, wiedzione rozkazem wyższej istoty, same pokonały oddziały ludzi, nie atakując przy tym „swoich”. Tymczasem zupełnie inaczej przedstawia się prawdziwa historia ludzkości. Kiedy Hernán Cortez niszczył azteckich bożków (którym składano w ofierze nawet kilkadziesiąt tysięcy ludzi w ciągu kilku dni), nie przeszkodziła mu ani przyroda, ani duchy mieszkające w drzewach. Nieco później stało się coś zupełnie innego. W 1531 roku na wzórzu Tepeyac ubogiemu Indianinowi - św. Juanowi Diego kanonizowanemu w 2002 r. - objawiła się Matka Boża z Guadalupe, co przyczyniło się do masowej chrystianizacji Ameryki Łacińskiej, która dokonała się w ciągu zaledwie paru lat. Z drugiej strony całkiem niedawno mogliśmy przeczytać w prasie zdumiewającą wiadomość. Dokładnie rok po fali pogromów chrześcijan w indyjskiej Orisie, stado słoni stratowało wioski, w których mieszkali prześladowcy. Tym razem to oni musieli szukać schronienia w obozach dla uchodźców, w których jeszcze kilka miesięcy wcześniej chronili się chrześcijanie... Niszczycielski najazd dzikich zwierząt ominął domostwa chrześcijan. Co ciekawe, słonie pokonały ponad 300 kilometrów żeby dotrzeć do swojego celu. Pracownicy rezerwatu, z którego pochodzą słonie, podkreślają, iż nie są w stanie znaleźć żadnego logicznego wytłumaczenia ich zachowania.VI Niech więc schowa się Cameron ze swoją bujdą ubóstwiającą przyrodę. A my, chrześcijanie, ludzie cywilizowani, rozumiejący nasze miejsce i misję w świecie, powiedzmy sobie: jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam? Matko Boża z Guadalupe, módl się za nami! Grzegorz Pabijan, Zbigniew Dziadosz Przypisy: I. Jan Maria Jackowski, Ekoludobójstwo, „Nasz Dziennik”, 29 grudnia 2009 II. Tamże III. Tamże. Por. też: Przemysław Mastalerz, Ekologiczne kłamstwa ekowojowników, Wrocław 2005. Autor tej książki popularnonaukowej, emerytowany profesor Politechniki Wrocławskiej, jest autorem ponad 120 publikacji naukowych oraz kilku podręczników akademickich z dziedziny chemii. IV. Watykańskie media o filmie „Avatar”, info.wiara.pl, http://info.wiara.pl/doc/408791.Watykanskie-media-o-filmie-Avatar V. Polskie tłumaczenie recenzji http://www.krucjata.org.pl/kultura,avatar.php można przeczytać na VI. Indie: dzikie słonie zaatakowały prześladowców chrześcijan w rocznicę pogromów, http://www.piotrskarga.pl/ps,4624,2,0,1,I,informacje.html Fot. Ian Sewell -21- Krzyżowiec 1/2010 -Kultura i cywilizacja- Męstwo odrzucone Kiedy patrzymy na problemy wielu współczesnych rodzin, na słabość i nijakość polityków ulegających różnym naciskom... Gdy widzimy bezradność i brak reakcji na zło niektórych duszpasterzy oraz tak powszechny niedobór autorytetów i wzorów godnych naśladowania dla chłopców, którzy z braku męskiej formacji coraz częściej popadają w gnuśność, zniewieściałość i lenistwo, to przy głębszej refleksji z łatwością dostrzeżemy, że wszystkie te negatywne zjawiska mają swoje źródła w powszechnym dziś upadku ideałów prawdziwego mężczyzny. czystością. Dlatego też coraz częściej, wbrew dobrym obyczajom, zasadom dobrego smaku, normom moralnym i zwyczajnej przyzwoitości, dziewczęta tracąc wszelkie niemalże hamulce, stają się „łowczyniami” chłopców. A ponieważ nie ma w nich już poczucia wstydu, stają się liderkami w psuciu dobrych obyczajów. I tak spełnia się rewolucyjny plan, który jak mówił bandyta Che Guevara, może zostać zrealizowany, jeśli dla rewolucji zdobędzie się kobiety. Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy: orły, sokoły, herosy? Dookoła jeden z drugim jak nie nerwus, to histeryk, drobny cwaniak, skrzętna mrówa (...) Jak bezwolne manekiny przestawiane i kopane (…)Bez godności, bez honoru – śpiewała Danuta Rinn i choć była to tylko piosenka, trudno odmówić prawdziwości tej gorzkiej ocenie dzisiejszych mężczyzn, którym daleko niestety do pokolenia swoich pradziadków i dziadków. Czy rodziny mogą być zdrowe bez autorytetu głowy domu: męża i ojca? Czy bez waleczności i cnoty męstwa, do praktykowania której zobowiązani jesteśmy wszyscy, ale w sposób szczególny nasi politycy i ci, którym powierzono pieczę nad duszami bliźnich, możemy oczekiwać prawdziwej troski o dobro wspólne i obecność prawa Bożego w życiu społecznym i politycznym? Kto ma toczyć tę prawdziwą walkę o ideały, jeśli nie ma już mowy o dżentelmenach, rycerskości i walce do końca? Czy wreszcie nasi synowie mogą być dobrze wychowani do pełnienia swoich zadań jako mężowie, ojcowie i obrońcy, kiedy od najmłodszych lat nie stawia się im żadnych wymagań? Popkultura przeciw damom i rycerzom Od tzw. rewolucji seksualnej, która w 1968 roku została sprowokowana przez lewackie ruchy na paryskiej Sorbonie, mamy do czynienia z nieustanną walką przeciwko tradycyjnemu modelowi rodziny. Wszystkie dotychczasowe role: męża-ojca, żony-matki i dzieci zostały przez ten ruch zanegowane, a kolejne fazy tej antyrodzinnej rewolty o niczym nieograniczoną swobodę seksualną i równość w rodzinie zmierzają do coraz większych absurdów i ukazują szatański plan niszczenia Bożego zamysłu, wpisanego w stworzenie człowieka. Bo czym innym, jak nie diabelskim zamachem można nazwać coraz mocniej promowaną przez media modę na typy ni to męskie, ni żeńskie – swego rodzaju hybrydy? Kiedy na ulicach miast i wsi coraz trudniej rozróżnić nastoletniego chłopca od dziewczyny. I nie chodzi tu tylko o sam ubiór. Coraz częściej mamy do czynienia ze swoistym sposobem bycia: i tak u chłopców mamy objawy typowej zniewieściałości, która przejawia się w pewnego rodzaju ruchach, sposobie poruszania się, całkowitym braku odpowiedzialności i miękkości obyczajów, zaś u dziewcząt popularny stał się model tzw. chłopczycy, która konkuruje z najgorszymi zachowaniami chłopców, miotając przekleństwa i wulgaryzmy, jakich mógłby się powstydzić niejeden kryminalista przed pięćdziesięciu laty… Młodzieżowe pisemka wpajają naszym córkom i wnuczkom, że to do nich należy inicjatywa i czas skończyć z dawną skromnością oraz wrodzoną Krzyżowiec 1/2010 Fot. José Miguel Serrano Dlatego właśnie w czasopismach i programach dla kobiet lansuje się model aktywnej i dynamicznej kobiety, która nie zajmuje się domem, a jeśli już, to tylko w wolnych chwilach. Nowa kobieta ma teraz nowe zadania i „powołanie” do bycia aktywną we wszystkich tych aspektach, które były dotychczas domeną mężczyzn. Dom i wychowanie snującej się po dyskotekach córki schodzi na plan ostatni. Powie ktoś: Słusznie bo to przecież równouprawnienie i czas skończyć z dawną rolą „kury domowej”. Ileż w takim myśleniu mieści się pogardy dla tradycyjnej roli pani domu, która wypełnia swoje powołanie do bycia wspaniałą żoną i matką? Ile szkód dla przyszłych pokoleń wynika z takiej krótkowzroczności? Może i tak jest faktycznie – powie ktoś poirytowany – ale gdzie w takim razie jest mąż i ojciec, który powinien w stopniu heroicznym walczyć o swoją rodzinę? Oto pytanie fundamentalne dla naszych rozważań. -22- Brak ojca i męża w ich tradycyjnej roli głowy domu, -Kultura i cywilizacja- cała linia zapachów tzw. unisex, która przeznaczona jest tak dla kobiet, jak i dla mężczyzn. Wszystko to ma służyć zatarciu naturalnych granic pomiędzy mężczyznami i kobietami. Temu też służy promowanie homoseksualnego stylu wśród niczego nieświadomych chłopców, którzy bezkrytycznie zakładając specyficzny rodzaj obuwia damsko-męskiego i obcisłej odzieży, paradują z przewieszoną przez ramię ni to torbą, ni torebką damską. głównego decydenta, obrońcy i opiekuna, jest dzisiaj chyba kluczem do wielu problemów. Nowe modele Już od najmłodszych lat naszym synom i wnukom wpaja się, że nie muszą ponosić konsekwencji swoich czynów, a wszystko „jakoś tam będzie”. Współcześni „eksperci” od psychologii wmawiają rodzicom, że chłopiec ma prawo do rozczulania się nad sobą i wcale nie musi być mężny. Coraz częściej na Zachodzie, a ostatnio i w naszym kraju, wmawia się dzieciom na poziomie przedszkola, że tradycyjne role mężczyzny i kobiety przeszkadzają w rozwoju i krępują wolność. Na wyższych uczelniach na tzw. gender studies szkoli się już całe zastępy psychologów i socjologów, którzy mają za zadanie wpajać kolejnym pokoleniom, że płeć nie wynika z natury, ale jest czystym przypadkiem i efektem naszego staroświeckiego wychowania. Dlatego płeć można dowolnie zmieniać. Więcej nawet, nie ma już dwóch płci, ale zgodnie z nowymi klasyfikacjami jest ich nawet... kilkanaście! Jeśli jesteś tym zdumiony i przestraszony, Drogi Czytelniku, to wiedz, że nie jest to wymysł autora tego tekstu. Ruchy homo-, bi- i transeksualne tę batalię o uniwersytety już stoczyły i teraz toczą walkę przeciwko tym, którzy bronią normalnych rodzin. Męstwo ratunkiem Jeśli w porę nie powrócimy do tradycyjnych ról w rodzinie, naszej cywilizacji grozi totalna zagłada. Wcześniej czy później kobiety, które teraz tak ochoczo przejmują obowiązki mężczyzn, odczują, jeśli już tego nie czują, ogromny dyskomfort i frustrację. Pogoń za sprawami, które należały zawsze do obowiązków mężczyzn, nie przyniesie im prawdziwej radości, bo tylko wypełnienie swego powołania może dać prawdziwą satysfakcję. Nie możemy też obojętnie patrzeć, jak nasi synowie wychowywani są przez media na płaczliwe i rozhisteryzowane panny. Najwyższy czas zacząć od nich wymagać i przez odpowiednie obowiązki kształtować hart ducha, praktykowanie męstwa i waleczności. Jeśli nie chcemy utonąć w chaosie, który nas zalewa, już dzisiaj musimy pomyśleć o tym, że od wychowania chłopców po rycersku zależy m.in. przyszły stan policji, która ma pilnować porządku i walczyć z bandytami; wojska, które ma strzec bezpieczeństwa naszego kraju i nie wahać się użyć siły w sprawiedliwej walce przeciwko złu oraz tak dzisiaj często atakowanego duchowieństwa, które narażone jest na największe ataki szatana i powinno być przygotowane na bezkompromisową walkę o dusze. Sławomir Skiba Za: Przymierze z Maryją Nr 49 2009 Wróćmy jednak do modeli, jakie proponuje się naszym synom i wnukom. Wspominaliśmy już o modzie, która nie ma nic wspólnego z męskością. Przyjrzyjmy się paradującym po ulicach młodszym i starszym mężczyznom z kolczykami w uszach i… nosach. Coraz wymyślniejsze i dziwaczne fryzury, na które potrzeba tony lakieru, żelu i farby do tzw. pasemek, to już nie domena kobiet. Nawet w salonach kosmetycznych dużych miast widok mężczyzny na fotelu nie stanowi już rzadkości. A co powiedzieć o nowych liniach kosmetyków dla panów: przeciwko zmarszczkom i starzeniu się skóry? Wszystko to – normalne dla kobiet – dla mężczyzn było niegdyś nie do pomyślenia i trąciło dewiacją. Dzisiaj uchodzi za szyk i styl. Nawet typowe zapachy wody toaletowej czy płynu po goleniu coraz częściej stają się podobne do typowych zapachów damskich. Istnieje już zresztą -23- Rycerz Chrystusowy to krzyżowiec, który prowadzi podwójną walkę: z ciałem i krwią oraz mocami piekielnymi [...]. Idzie śmiało naprzód, czujnie spoglądając na prawo i lewo. Swoją pierś przyoblekł w kolczugę, a duszę okrył pancerzem wiary. Z tą podwójną zbroją nie obawia się już ani człowieka, ani szatana. Idźcie zatem, rycerze, śmiało naprzód, idźcie z sercem nieustraszonym przepędzić wszystkich wrogów Krzyża Chrystusowego! A tę pewność miejcie, że ani śmierć, ani życie nie odłączą was od chrystusowej miłości. [...]. Jakze chwalebny jest powrót rycerza po zwycięskim boju! A jak błogosławiona jego męczeńska śmierć w walce. Św. Bernard z Clairvaux, De laude novae militie Krzyżowiec 1/2010 -Kultura i cywilizacja- Figurka krzyżowca Z drugiej strony postać krzyżowca trwa w postawie kontemplacyjnej. Jego fizjonomia pokazuje, iż nie zwraca on uwagi na to, co dzieje się wokół, ale patrzy w swoje wnętrze. Wewnątrz siebie rozważa ideał całkowicie wyższy, który oświeca swym światłem duszę: są zasady, za które człowiek jest zobowiązany walczyć. Patrząc na rzeźbę krzyżowca przedstawioną na tej ilustracji, pierwszą rzeczą, która przykuwa naszą uwagę, jest sposób w jaki ta postać stoi. Rzeźba ta świetnie odzwierciedla typ krzyżowca z okresu średniowiecza. Figura posiada doskonałą równowagę ciała. Stopy nie są płaskie i chwiejne jak u kaczora. Przeciwnie, jest tam stabilność ciała człowieka, któremu nie brak pewnych cech elegancji, w których odnajdujemy coś duchowego. Nogi, tułów i ramiona wyrażają doskonałą fizyczną solidność kogoś, kto opanował prawo grawitacji. Postać ta nie siedzi w gnuśności, ale również nie ma tego wzburzenia, tej mentalności nowoczesnego biznesmena, który rozmawia przez pięć telefonów na raz. Ten człowiek znajduje się w całkowitym spokoju, ale jest to spokój, który może natychmiast przejść do działania, i to działania wojennego. Idzie tu bowiem o aktywność najbardziej absorbującą, która w największym stopniu przeciwstawia się lenistwu. Nie jest to jakaś praca, to jest walka. Rycerz ten jest w pozycji, z której w dowolnym momencie może rozpocząć bój. Zdaje się on głosić swoimi wielkimi ,otwartymi ramionami: Jest tak, a nie inaczej, a jeśliby ktoś chciał zanegować, to co głoszę, sięgnę po miecz... Jest to proklamacja doskonała, w której zawarte jest nie tylko przesłanie, ale również groźba. Postać ta jest gmachem zgodności i metafizyki gotowym do zadania ciosu. Obecne są w niej wszystkie motywy, które go prowadzą do walki. Wszystko jest solidne. Jest to człowiek dogłębnie poważny. Jeśli cokolwiek zdarzyłoby się przed nim, będzie widział rzeczywistość w całej pełni. Nie będzie przesadzał, ani nie będzie bagatelizował; nie będzie deformował rzeczywistości, ani kłamał. Postać ta widzi, co się dzieje i mówi to, co widzi. Jest to człowiek poważny w całym tego słowa znaczeniu. Plinio Corrêa de Oliveira Za: Rycerz Lepanto Nr 2 (8) 2004 Krucjata - Młodzi w Życiu Publicznym to działająca przy Instytucie im. księdza Piotra Skargi studencka grupa katolików świeckich, która ma swoje oddziały w Krakowie, Wrocławiu, a także (od 2009 roku) w Warszawie. Naszym celem jest restytucja, zachowanie i umocnienie katolickiej tożsamości Polski w sferze prawnej, społeczno-kulturowej oraz religijnej, na przekór coraz bardziej pogańskiej rzeczywistości. Metody i cele działania wzorowane są na międzynarodowym ruchu Tradycja Rodzina Własność, którego założyciel, prof. Plinio Corrêa de Oliveira zapisał się w historii jako "Krzyżowiec XX wieku". Krucjata może się już pochwalić takimi akcjami jak obrona krzyży we wrocławskim XIV LO, przeprowadzenie spotkań ze znanym naukowcem prof. Paulem Cameronem nt. zagrożeń związanych z propagowaniem homoseksualizmu (zarówno w zeszłym jak i aktualnym roku) czy pikiety w obronie nienarodzonych pod ambasadą Hiszpanii oraz przeciwko mordowaniu chrześcijan pod ambasadą Indii. W marcu 2010 roku Krucjata skutecznie protestowała przeciwko ustawie o tzw. „przemocy w rodzinie”. Co roku, członkowie ruchu biorą udział w ogólnopolskim Marszu dla Życia i Rodziny w Warszawie. Kontakt: [email protected] [email protected] http://krucjata.org.pl http://piotrskarga.pl Krzyżowiec 1/2010 -24- -Działalność- Krucjata – Młodzi w życiu publicznym Działalność „Soviet Story” - o podobieństwie dwóch zbrodniczych ideologii 7 stycznia w Warszawie odbyło się spotkanie Klubu Polonia Christiana, połączone z projekcją filmów „The Soviet Story” oraz „Fatima - orędzie tragedii czy nadziei?”. Oprócz sympatyków Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi i czytelników dwumiesięcznika „Polonia Christiana”, spotkanie przyciągnęło tych, którzy chcieli poznać przemilczaną w ogromnym stopniu prawdę na temat zbrodni komunizmu. Seans filmowy poprzedziło wystąpienie prof. Mieczysława Ryby, który nakreślił podobieństwa między ideologiami: nazistowską i komunistyczną, będące obiektem licznych fałszerstw współczesnych socjalistów, co doprowadziło do zaciemnienia naszego rozumienia historii i polityki. Prof. Ryba podkreślił również, że oprócz socjalizmu i masowego terroru, cechą wspólną obu systemów była nienawiść do chrześcijaństwa i wszystkiego, co jest związane z cywilizacją opartą na naszej religii. Głos zabrał również Sławomir Skiba - redaktor naczelny magazynu „Polonia Christiana”. Podkreślił on, iż przesłania filmu „The Soviet Story” nie powinniśmy rozpatrywać pod kątem doraźnych rozgrywek politycznych, gdyż jego sens jest o wiele głębszy. W ten sposób redaktor Skiba wskazał na idealne podsumowanie spotkania i emisji „The Soviet Story”, jakim była projekcja filmu na temat orędzia fatimskiego. Matka Boża w 1917 roku ostrzegła ludzkość przed błędami Rosji, które rozprzestrzenią się po świecie. Ostrzeżenie to nie jest jednak pesymistyczną wizją i „końcem historii”, gdyż Matka Najświętsza zapowiedziała również, iż jej Niepokalane Serce w końcu zatriumfuje. Organizatorem spotkania był Klub Polonia Christiana oraz warszawska Krucjata-Młodzi w Życiu Publicznym. Teologia wojny 12 stycznia odbyło się w Warszawie spotkanie dotyczące teologii wojny. Naszym gościem był p. Ryszard Mozgol, publicysta konserwatywny, który opowiedział o katolickim spojrzeniu na wojny, o koncepcji wojny sprawiedliwej a także o dehumanizacji działań wojennych związanych z procesem laicyzacji i wypierania Kościoła z życia publicznego. Po wykładzie rozwinęła się bardzo ciekawa dyskusja na temat pojedynków oraz dopuszczalności użycia niektórych rodzajów broni (np. kusz w średniowieczu i broni atomowej). Kryzys sztuki i architektury sakralnej 25 lutego odbyło się spotkanie z dr Romanem Konikiem z Katedry Filozofii Estetyki Uniwersytetu Wrocławskiego na temat kryzysu sztuki i architektury sakralnej. Prelegent podzielił się ze słuchaczami swoimi spostrzeżeniami na temat współczesnego podejścia do sztuki, które objawia się brakiem możliwości jej zdefiniowania, ustalenia reguł, jakie powinny w niej panować oraz celów, Plakaty reklamujące nasze akcje którym powinna służyć. Dr Konik podkreślił również, iż w ostatnim stuleciu sztuka rozminęła się całkowicie z klasycznymi pojęciami prawdy, dobra i piękna. Problemy te widać wyraźnie na przykładzie sztuki i architektury sakralnej, która zanika wraz z upadkiem liturgii. Wykład połączony był z prezentacją multimedialną, przygotowaną na podstawie bogatych zbiorów autora. Święta Inkwizycja i jej czarna legenda 25 lutego odbył się również wykład dr Romana Konika na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie dotyczący Inkwizycji. Była to znakomita okazja, aby przedstawić rzetelny i obiektywny wizerunek tej instytucji, różniący się ogromnie od tego, z którym spotykamy się na co dzień w mediach, kulturze i sztuce. Dr Konik przedstawił Inkwizycję jako jedną z najbardziej humanitarnych i sprawiedliwych organizacji średniowiecznej Europy, której osiągnięcia były przełomowe w swojej epoce (np. wprowadzenie adwokata z urzędu). Rozwiany został również mit o krwawej Inkwizycji, masowo skazującej ludzi na zagładę, który jest owocem propagandy środowisk wrogich Kościołowi Katolickiemu. -25- oprac. Marcin Musiał Krzyżowiec 1/2010 -Działalność- Protest pod budynkiem Sejmu 02.03.2010 skierowany przeciwko nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Wśród ok. 70. uczestników pikiety widoczne były liczne rodziny z dziećmi. Manifestujący skandowali hasła: „Ręce precz od naszych dzieci”, „Niższe podatki dla ojca i matki” oraz „Dzieci są nasze, nie państwa”. Pikietę prowadził Marcin Musiał z Krucjaty – Młodzi w Życiu Publicznym w Warszawie. Oprócz niego głos zabrał także Jarosław Kniołek z Fundacji Komitetu Obchodów Narodowego Dnia Życia. Przedstawiciele organizatorów złożyli w Sejmie pismo, w którym wyrazili swój protest oraz najwyższe oburzenie w związku z planowani pracami nad tą wyjątkowo szkodliwą dla rodziny nowelizacją ustawy. Organizatorzy akcji protestacyjnej zaznaczają, że projekt ten brutalnie godzi w dobro rodzin. „Przede wszystkim zakłada on daleko idącą ingerencję urzędników państwowych w życie rodziny oraz zwiększenie nadzoru administracyjnego nad rodziną. Prowadzi on do poszerzania uprawnień instytucji pomocy społecznej kosztem praw rodziny np. poprzez możliwość gromadzenia i przetwarzania intymnych danych członków rodzin (sprawców oraz ofiar) dotkniętych przemocą bez ich zgody” – czytamy w piśmie adresowanym do Marszałka Sejmu RP. Krucjata uważa, że niektóre zapisy ustawy mogą uniemożliwić wychowywanie dzieci zgodnie z przekonaniami rodziców, w tym zgodnie z nakazami moralnymi zawartymi choćby w katechizmie Kościoła Katolickiego, bowiem za przemoc w rodzinie uznaje np. „narzucanie własnych poglądów” czy „krytykowanie zachowań seksualnych”! „W myśl nowych przepisów pracownik socjalny miałby prawo do zabrania dziecka z rodziny biologicznej bez wcześniejszej decyzji sądu!” – ostrzegają inicjatorzy akcji protestacyjnej. Poniżej publikujemy pełną treść wystosowanego przez Krucjatę – Młodzi w Życiu Publicznym oraz Społeczny Komitet Obrony Rodziny: Sz. Pan Bronisław Komorowski Marszałek Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej Szanowny Panie Marszałku, W ostatnich dniach opinia publiczna wstrząśnięta jest planami nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Jak pokazują analizy projekt brutalnie godzi w dobro rodzin. Przede wszystkim zakłada on daleko idącą ingerencję urzędników państwowych w życie rodziny oraz zwiększenie nadzoru administracyjnego nad rodziną. Prowadzi on do poszerzania uprawnień instytucji pomocy społecznej kosztem praw rodziny np. poprzez możliwość gromadzenia i przetwarzania intymnych danych członków rodzin (sprawców oraz ofiar) dotkniętych przemocą bez ich zgody. Niektóre zapisy ustawy naszym zdaniem mogą uniemożliwić wychowywanie dzieci zgodnie z wyznawanymi przekonaniami rodziców w tym zgodnie z nakazami moralnymi zawartymi choćby w katechizmie Kościoła Katolickiego, bowiem za przemoc w rodzinie uznaje np. „narzucanie własnych poglądów” czy „krytykowanie zachowań seksualnych”! W myśl nowych przepisów pracownik socjalny miałby prawo do zabrania dziecka z rodziny biologicznej bez wcześniejszej decyzji sądu! Nasuwa się wniosek, że Państwo Polskie staje się ofiarą wrogich rodzinie ideologii rodem z czasów Pawki Morozowa, które to ideologie głoszą, że państwo, lepiej niż rodzice pojmuje dobro dziecka, a w sytuacji kiedy jest ono zagrożone może stać się jego najlepszym rzecznikiem. protestu Dlatego też na ręce Pan Marszałka składamy nasz stanowczy protest i wyraz największego oburzenia. Uważamy, że planowana ustawa jest wyjątkowo szkodliwa oraz sprzeczna z Konstytucją Rzeczypospolitej polskiej, która w art. 47 zobowiązuje państwo do ochrony prywatności życia rodzinnego, art.48 mówi o prawie rodziców do wychowania dzieci zgodnie z wyznawanymi przekonaniami, a art. 53 gwarantuje rodzicom wolność religijną. Urzędnik nie zastąpi miłości w rodzinie! Wzywamy Sejm RP do zdecydowanego odrzucenia tej antyrodzinnej ustawy! Z poważaniem Krucjata – Młodzi w Życiu Publicznym Społeczny Komitet Obrony Rodziny Krzyżowiec 1/2010 -26- -Kultura i cywilizacja- Dzieła i bohomaz Drogi czytelniku, jeśli ktoś miałby zamiar podarować Ci do wyboru któryś z pokazanych tu trzech obrazów, z pewnością nie zawahałbyś się wykluczyć w pierwszej kolejności i bez głębszej nawet refleksji obrazu trzeciego. Jeśliby jednak podarował Ci właśnie ten, korzystając z najbliższej okazji, dyplomatycznie, tak aby nie urazić darczyńcy, chciałbyś się go pozbyć… Zawahałbyś się jednak mając do wyboru obraz pierwszy i drugi, ponieważ w obydwu odbija się porządek, harmonia i proporcja. „Pierwsza Komunia” - to tytuł obrazu pierwszego, na którym widzimy dziewczynkę klęczącą przed ołtarzem u boku rodziców, przygotowującą się do pierwszego przyjęcia Pana Jezusa w Komunii św. Dziewczynka wygląda w swej białej sukience skromnie, a zarazem dostojnie. W sumie cała atmosfera jest pełna porządku, autentycznej pobożności i sakralności. Autorem wszystkich trzech obrazów jest ta sama osoba. Chodzi tu o słynnego hiszpańskiego malarza Pabla Picassa. Pierwszy z obrazów namalował mając 14 lat, drugi dwa lata potem, zaś trzeci („Płacząca kobieta”) kiedy miał 56 lat. Jak wyjaśnić tę „ewolucję”? Z pewnością był to człowiek obdarzony wielkim talentem, który ujawnił się już, kiedy był małym chłopcem, i który porzucił, gdy był dorosłym mężczyzną pod wpływem tzw. nowoczesnej sztuki. Nie można bowiem uznać za prawdziwą sztukę tego bohomazu z ostatniego obrazu, który ma rzekomo przedstawiać płaczącą kobietę. Estetyka ma swoje zasady, które zostały przez Boga ustanowione i które należy respektować. Ona ma wyrażać subiektywne cechy twórcy, ale i musi dawać możliwość obiektywnego rozpoznania przedmiotu, który przedstawia. Sztuka jest właśnie znalezieniem równowagi między tymi dwiema płaszczyznami. Leonard Przybysz Za: Przymierze z Maryją Nr 39 2008 Drugi obraz zatytułowany „Nauka i miłość” przedstawia scenę naznaczoną smutkiem i cierpieniem. Widok bladej cery leżącej na łóżku kobiety wskazuje na poważne osłabienie organizmu. Jej wdzięczne, jednak prawie wygasłe spojrzenie kieruje się w stronę siostry miłosierdzia, która podaje jej lekarstwo i trzyma na lewej ręce chłopczyka będącego prawdopodobnie synem chorej. Lekarz w skupieniu i zatroskaniu bada puls i tętno kobiety. Widać, że całe otoczenie jest raczej skromne. Ściany są wypłowiałe, a łóżko proste. „Płacząca kobieta” - tak nazwano obraz trzeci. Można odnieść wrażenie, że malarz stworzył to „dzieło” pod wpływem alkoholu lub jakieś narkotycznej wizji. Nie ma tu piękna, proporcji, harmonii. Włosy są niczym druty, oczy pełne obłędu rozmieszczone w sposób chaotyczny. Wszystko jest tutaj groteskowe, bezkształtne, szkaradne i odrażające. To tzw. nowoczesna sztuka. Że Europa chrześcijańska barbarzyńskie narody pokonała i z dzikich w łagodne przemieniła, a z zabobonów do prawdy przywiodła; że najazdy Mahometan zwycięsko odparła, że zachowała pierwszeństwo w cywilizacji i że zwykła innym być przewodniczką i nauczycielką w każdej gałęzi oświaty, że prawdziwą a tylostronną wolnością udarowała narody; że wiele rzeczy ustanowiła mądrze dla ukojenia nędzy – za to bez wątpienia wielka winna wdzięczność religii, w której znalazła zachętę do przedsięwzięcia i pomoc do wykonania tak wielkich rzeczy. Leon XIII, Immortale Dei A teraz drogi czytelniku przygotuj się na niespodziankę. -27- Krzyżowiec 1/2010