Dobre Słowo 5.10.2012 r. Wypchani monologami i struci brakiem dialogu Panie, Ty chcesz dialogów z nami. Spotkanie z Twoim słowem to nie są monologi ani wykłady. Błagam Cię, zechciej nakłonić nasze serca do dialogów, rozmów z Tobą, do wysłuchania tego, co masz nam do powiedzenia i do takiej odpowiedzi, na jaką jesteśmy się w stanie zdobyć dzięki działaniu Twojego Ducha w naszych sercach tu i teraz. Bóg wychodzi naprzeciw Hiobowi i odpowiada mu pytaniami. To ciekawy zabieg Pana Boga, ale zawsze to odpowiedź, nawet jeśli jest pytaniem. Można by się przyjrzeć także naszym rozmowom i spróbować dostrzec mądrość w stawianiu pytań, które mogą być odpowiedziami. Często jest tak, że szukamy odpowiedzi na pewne pytania, zapominając o tym, że one przychodzą pod wpływem osobistej refleksji, do której warto samych siebie pobudzać, a jak nie, to traktować to, co dzieje się w naszym życiu, jako nakłanianie nas do refleksji. Tak się dzieje w relacji Boga z Hiobem. Hiob słyszy pytania, które lecą jedno za drugim: Czyś w życiu rozkazał rankowi, wyznaczył miejsce jutrzence, by objęła krańce ziemi, usuwając z niej grzeszników? Czy dotarłeś do źródeł morza? Czy doszedłeś do dna Otchłani? Czy wskazano ci bramy śmierci? Widziałeś drzwi do ciemności? Czy zgłębiłeś przestrzeń ziemi? Powiedz, czy znasz to wszystko? Ile tam musi być natarczywej i zdecydowanej miłości, przychodzącej po czasie wielkich pytań i odkryć ze strony Hioba, w jego potwornym cierpieniu, zadawanym za dopustem Bożym, również przez przyjaciół, którzy przychodzą i go dręczą. W tym momencie odkrycia Hioba mogą stać się pokusą do tego, by stwierdzić, że ma rację. Bo wszystko po drodze, wydarzenia, nawet przyjaciele, wskazują, że rzeczywiście ma rację i jest niesłusznie dręczony przez Boga, bo niesłusznie cierpi. Jeśli takie stwierdzenie faktów stanie się jego udziałem, to może w pewnym momencie stanąć w pozycji kogoś, kto jest pokrzywdzony i może przyjąć status pokrzywdzonego w relacji z Bogiem. Bóg go pyta: Doszedłeś do rdzenia, korzenia? Czy rzeczywiście znasz już wszystko? Czy twoja wiedza na temat tego, co dzieje się w twoim życiu, to już jest pełnia? Jesteś na tyle napompowany, że już jest to pełnia? Ależ można się przepompować, szczególnie w momentach bardzo trudnych doświadczeń, myśląc, że się ma pełnię wiedzy na ten konkretny temat, który jawi się w jakimś doświadczeniu. Ileż to w nas jest sądów, uprzedzeń, kiedy ktoś nas niesłusznie zrani. Ale jesteśmy specjalistami! Trudno nie zacytować tutaj ks. Pawlukiewicza, który mówi, że dzisiaj twierdzi się, że wszyscy są lekarzami, znają się na polityce, sporcie i wśród nas najwięcej jest takich znawców. A ks. Pawlukiewicz mówi, że najwięcej jest wśród nas sędziów, bo w sądach jesteśmy przodownikami. W sądach nad Bogiem też, gdy Boga sadzamy na ławie oskarżonych, a sobie przyznajemy status pokrzywdzonych, przy bardzo tragicznych doświadczeniach, które przychodzi przeżywać każdemu i każdej z nas. Nie mamy jednak pełnej wiedzy. Jeśli to wiesz, to wtedyś się rodził, a liczba tych dni jest ogromna, jeśli znasz odpowiedzi na te pytania, które stawia Bóg, jeżeli rzeczywiście jesteś kimś, kto może stwierdzić: Ja wiem! Jestem pewny: tak to się stało, Bóg w tym maczał palce i oczywiście chciał mi to i tamto udowodnić, wykazać bez miłości! Ja już mam Go dosyć! Hiob odpowiada Panu, wchodząc w dialog: Jam mały, cóż Ci odpowiem? Rękę przyłożę do ust. Raz przemówiłem – nie błysnąłem tutaj wielką wiedzą – nie więcej, drugi raz niczego nie dodam. Bóg z miłością patrzy na nas i rzeczywiście chce dialogów, stawia nam pytania i daje upomnienia. Dlaczego? – Bo często doprowadzamy się do sytuacji, w której stajemy się mędrcami. Mędrkujemy, jakbyśmy mieli pełnię wiedzy. Ile razy wychodzi to w relacjach do drugiego człowieka! Osądziwszy go albo się do niego nie odzywamy, albo traktujemy go jako głupszego, albo jako kogoś, do kogo już nie wyjdziemy i nie będziemy mieć z nim żadnych relacji. Takie nastawienie odnosi się też do dziejących się wydarzeń. – Po pierwsze, często stajemy się mędrkami. Po drugie – co jest o wiele groźniejsze – obojętniejemy. Jezus, wychodząc ze słowem i działaniem cudów do Korozain i do Kafarnaum, mówi dziś: Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie – zapyziałych i pełnych plugastwa terenach – działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno by się nawróciły, siedząc we włosiennicy i w popiele. Toteż Tyrowi i Sydonowi lżej będzie na sądzie niżeli wam. A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Jakich ty jeszcze znaków oczekujesz? Aż do Otchłani zejdziesz! Kafarnaum, Betsaida i Korozain to tereny, których po prostu już nic nie rusza, bo są tak zapyziałe i zobojętniałe. Bardzo trafną intuicją kieruje się G. Ravasi, kiedy podejmuje dialog z niewierzącymi. Zwrócił uwagę, że dziś nie tylko chodzi o dialog z niewierzącymi. Z nimi rzeczywiście jest dialog, bo stawiają pytania i podejmują refleksję. Najtrudniejszym wyzwaniem nie są niewierzący, ale obojętni. To jest najtrudniejsza postawa, bo człowieka już nic nie rusza. Jak Korozain, Betsaidę i Kafarnaum... Panie, spraw, abyśmy podejmowali dialog z Tobą, żebyśmy wychodzili z pozycji osób, które pozjadały wszystkie rozumy, bo się tak napompowały przekonaniem, że coś wiedzą na Twój temat albo na temat życia, że już nie podejmują dialogów bądź weszły w pozycję osób, które niczego nie oczekują, są obojętne albo najgorsze na świecie i po prostu nie doświadczają Twojej miłości, nie widzą piękna i zachwytu, jakie budzi Twoja miłość. Ksiądz Leszek Starczewski