Luty 2015 W uzdrowieniu i w chorobie Człowiek zawsze poszukiwał

advertisement
Luty 2015
W uzdrowieniu i w chorobie
Człowiek zawsze poszukiwał w swym życiu szczęścia. Wszelkie choroby, przeciwności
życiowe, cierpienia niczym cień kładły się na jego fundamentalnym dążeniu. Do tych
przeciwności, które nieodmiennie spędzały sen z powiek i budziły żywe emocje od niepamiętnych
czasów należą choroby. Te coraz lepiej poznane, zbadane przez medycynę choroby ciała i te,
nieraz trudno uchwytne, nazywane i leczone przez psychiatrię, psychologię czy przez sakrament
pokuty lub kierownictwo duchowe. Mówię tutaj o chorobie w sensie szerszym, mając na myśli nie
tylko te jasno poklasyfikowane schorzenia i dolegliwości, ale także głębsze trudności przeżywane
w sferze ciała i ducha.
Z przekazu Objawienia jasno wynika, że „Bóg jest miłośnikiem życia”, że jest Dobrym
Pasterzem, który troszczy się o swoje owce i że sam Jezus wiele razy dokonywał dzieła
przywrócenia zdrowia chorym. Dlatego nie ma w tym nic dziwnego, że posługa Jezusa trwa w
Kościele, że Bóg nie tylko dwa tysiące lat temu, ale i obecnie pochyla się nad człowiekiem, aby
przywrócić mu zdrowie. Jednak nie wszyscy, którzy proszą o uzdrowienie, otrzymują je.
Niektórzy się gorszą, buntują, mają wątpliwości, inni z kolei nie chcąc kwestionować dobroci
Boga, ani przyjmować Jego słabości, szukają winy w sobie samych, oskarżając się o brak wiary.
Mówią oni: „Gdybym bardziej wierzył, wtedy na pewno otrzymałbym uzdrowienie”.
Tymczasem brak uzdrowienia nie musi być wynikiem braku wiary ani karą Boga, który się od nas
odwrócił. Może przez to Bóg pragnie nam coś powiedzieć: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się
zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować
swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść
odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da
człowiek w zamian za swoją duszę? (Mt 16, 24-26).
ImageOstatecznym naszym dobrem jest życie wieczne w królestwie Ojca, na co zwraca uwagę
Jan Paweł II: „Cierpienia związane z chorobą nie mogą przesłonić faktu, że dla każdej osoby
najważniejsze jest zbawienie duchowe” (Chorzy w sercu Kościoła w: Katechezy o Kościele, 3).
Całe życie ziemskie trzeba postrzegać w kategoriach drogi. Jezus nie pozostawia swoim
naśladowcom złudzeń. Droga naszego życia jest drogą krzyża, drogą zaparcia się siebie samego.
Jezus spotkał się podczas ziemskiej drogi z niezrozumieniem, odrzuceniem i prześladowaniami.
Los ucznia nie może być inny. W takiej czy innej formie chcąc prawdziwie żyć Ewangelią,
doświadczy nie tylko niezrozumienia, ale także pogardliwych spojrzeń, złośliwych uwag a także
nieraz konkretnych czynów skierowanych przeciw sobie. Jeśli idąc za Jezusem nie
doświadczylibyśmy żadnego sprzeciwu, to trzeba by poważnie zapytać czy naprawdę idziemy
Jego drogą, czy przypadkiem nie kroczymy już drogą wygody, kompromisu. Trzeba być gotowym
na ten sprzeciw z zewnątrz.
Jednakże chrześcijanin doświadcza także sprzeciwu wewnętrznego. Nasza ludzka natura wzbrania
się przed cierpieniem, przed trudnymi sytuacjami. Doświadczył tego sam Jezus. Najlepiej to
wewnętrzne zmaganie widać w Jego modlitwie w Ogrodzie Oliwnym, kiedy to pocił się krwawym
potem. Wypełnienie woli Ojca nie przychodzi człowiekowi łatwo.
W przeciwieństwie do samego Jezusa jest w człowieku jeszcze inne potężne źródło oporu. Jest
nim nasza grzeszność. Człowiek zraniony przez grzech pierworodny i przez grzech osobisty musi
zmagać się z własnym egoizmem, z pychą i wszystkimi innymi wadami, które posiada. I tu
właśnie pojawia się niebezpieczeństwo traktowania poszukiwania uzdrowienia, szczególnie
fizycznego, ale także wewnętrznego w sposób instrumentalny. Bywa tak, że człowiek jest bardziej
zainteresowany dobrym samopoczuciem niż naśladowaniem Chrystusa. Choroba czy pewna
słabość wewnętrzna jest źródłem cierpienia, zmagania wewnętrznego. Człowiek może pragnąć
zrzucić z siebie ten ciężar, nie pytając, jaki ma to związek z wolą Bożą ani z jego duchowym
dobrem. Można więc bardziej zabiegać o zdrowie ciała niż o dobro duszy. Nie chodzi tutaj o łatwe
przeciwstawianie ciała i duszy. Jesteśmy bowiem jednością. Ale nie ulega wątpliwości, że można
z chorym ciałem wejść do Królestwa Bożego, natomiast nie można do niego wejść, jeśli człowiek
oddaje się nieprawości, nie podejmując żadnego wysiłku poprawy i nie żałując za swe grzechy.
Wiele naszych chorób ma swe źródło w naszym wnętrzu. Człowiek, który nie chce przebaczyć,
który pielęgnuje w sobie urazy i obraża się na cały świat, nie tylko czuje się nieszczęśliwy, ale
może doświadczyć rozmaitych dolegliwości fizycznych. Przyczyną wielu chorób serca,
nowotworów jest nasza niewłaściwa postawa wewnętrzna. Każda choroba jest wielkim pytaniem
o styl naszego życia, o relacje z bliźnimi, o naszą duchową dojrzałość.
Wiele osób doświadczając choroby fizycznej, biegnie zaraz do Boga i modli się o uzdrowienie,
prosząc tak naprawdę jedynie o ustanie objawów, a nie chcąc poznać ani zmienić faktycznych
przyczyn, które doprowadziły do pojawienia się choroby. Jest to często widoczne w przypadku
trudności natury psychicznej – kiedy pojawiają się nadmierne lęki, zahamowania, nadmierna
agresja, wielkie poczucie winy. Poszukiwanie uzdrowienia w takich wypadkach, na zasadzie
spożycia tabletki, która rozwiąże problem, może być nie tylko przejawem zwyczajnej ignorancji,
ale także i lenistwa duchowego. Łatwiej nieraz oczekiwać na cud niż podjąć żmudny wysiłek
kierownictwa duchowego, a nieraz i psychoterapii, która pozwoli odkryć i przezwyciężyć źródło
naszych problemów.
Choroba lub słabość mogą być także swoistym ościeniem w naszym życiu i przypominać nam o
popełnionych grzechach, broniąc nas przed zbytnią pewnością siebie. Jak powie św. Paweł „moc
w słabości się doskonali” (por. 2 Kor 12, 9b). Nasz postęp duchowy może wymagać
doświadczenia różnorakich trudności. W takim przypadku rzeczywiście słabość fizyczna może
prowadzić do oczyszczenia naszego ducha.
Bardzo ważną funkcję może spełnić choroba w naszych zadaniach życiowych. To, co jest
naszym problemem, naszym zranieniem, z którym nieraz przez całe życie się borykamy pozwala
nam zrozumieć innych ludzi mających te same problemy. Nie tylko zresztą tych, którzy mają
dokładnie taką samą słabość jak my. Przez doświadczalne dotknięcie własnych granic, własnej
bezradności, która często pojawia się w przypadku choroby możemy zrozumieć słabości innych,
możemy stać się wobec nich bardziej wyrozumiali, miłosierni, a mniej krytyczni i potępiający.
Może przez takie doświadczenia bardziej pomożemy drugim. Zraniony uzdrowiciel najlepiej
potrafi drugiemu pomóc.
Poprzez takie doświadczenia Bóg może nas także przygotować do szczególnej misji i zadania. Nie
wiemy tak naprawdę jakie doświadczenia mogą się nam w życiu przydać, a Bóg wie, dlatego
może dopuścić różne sytuacje życiowe, które mają nas umocnić.
Wreszcie jest jeszcze jeden tajemniczy wymiar związany z cierpieniem. Święty Paweł mówi, że:
ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest
Kościół (Kol 1, 24b). Niektórym Bóg ofiarowuje łaskę współcierpienia z Nim dla dobra innych.
Nieraz owocność tego cierpienia widać wyraźnie już tutaj na ziemi. Przykładem może być Bł.
Marta Robin, która przykuta do łoża od 27 roku życia z powodu nieznanej choroby, cierpiała tak
przez ponad 50 lat aż do swej śmierci. Pan dał jej w szczególny sposób przeżywać swą mękę,
która stała się jej udziałem każdego tygodnia. Była ona osobą charyzmatyczną ponad wszelką
wątpliwość. Z jej rady podczas całego życia skorzystały dziesiątki tysięcy odwiedzających ją
osób.
Cierpienie Marty Robin było niewątpliwie jej szczególnym powołaniem. Na dobro jakie wnoszą
w życie Kościoła chorzy, wielokrotnie zwracał uwagę Jan Paweł II: „przez ofiarowanie cierpień
(...) chory chrześcijanin składa samego siebie w ofierze, na podobieństwo Chrystusa, który dla nas
złożył w ofierze samego siebie” (Pastores dabo vobis, 38)
Jak więc zachować się, kiedy spadnie na nas choroba? Czy w milczeniu godzić się na nią? Nie.
Mamy prawo prosić Jezusa z ufnością o uzdrowienie. Powinniśmy jednak być otwarci na głębsze
odczytanie sensu tej choroby i nigdy nie odrywać naszej prośby od poszukiwania woli Bożej dla
nas.
(tj. przedruk artykułu o. Artur Wenner SJ, Szum z Nieba nr 57/2003)
Ks. Kapelan
Download