Nowoczesny paradygmat filozofii polityki a prawa człowieka

advertisement
Uniwersytet Warszawski
Wydział Filozofii i Socjologii
Instytut Filozofii
Magdalena Gawin
Nowoczesny paradygmat filozofii polityki
a prawa człowieka
Praca doktorska napisana pod kierunkiem
Prof. Dr hab. Barbary Markiewicz
Warszawa 2012
Spis treści
Wstęp……………………………………....……………………………....5
Wykaz skrótów……………………………....…………………………..10
Część pierwsza: Paradygmatyczny wymiar
nowoczesnej filozofii polityki…...…………………....11
Rozdział I: Paradygmat - ujęcie metodologiczne..................................................11
Rozdział II: Ramy paradygmatu nowoczesnej filozofii polityki..............................21
1. Zasady sprawiedliwości......................................................................29
2. Liberalizm polityczny.........................................................................33
3. Prawo ludów.....................................................................................46
Rozdział III: Nowoczesna filozofia polityki a prawa człowieka..............................56
1. Charakterystyka praw człowieka na poziomie teorii...............................60
2. Filozoficzne ograniczenia koncepcji praw człowieka..............................64
2.1. Państwo narodowe................................................................64
2. 2. Człowiek ............................................................................71
2. 3. Prawa i wolności..................................................................77
Część druga: Filozoficzna charakterystyka treści praw człowieka......79
Rozdział IV: Sposób prezentacji – trzy generacje praw człowieka..........................79
Rozdział V: Pierwsza generacja praw człowieka – wolność...................................84
1. Prawa i wolności osobiste...................................................................88
2. Prawa polityczne..............................................................................105
3. Prawa chroniące przed arbitralnością władzy państwowej.....................108
Rozdział VI: Druga generacja praw człowieka – równość...................................116
1. Prawa społeczne..............................................................................122
2
2. Prawa ekonomiczne (socjalne)...........................................................131
3. Prawa kulturalne.............................................................................137
Rozdział VII: Trzecia generacja praw człowieka – braterstwo...........................148
1. Prawa człowieka jako ostateczny cel ludzkości...................................150
2. Zagadnienie postępu – w stronę wolności.................................................151
3. Prawa człowieka a pokój na świecie..................................................162
Cześć trzecia: Dynamika nowoczesnego paradygmatu filozofii
polityki w kontekście praw człowieka……...............…170
Rozdział VIII: Deliberacyjny model polityki Jürgena Habermasa........................171
1. Krytyka modelu Rawlsa...................................................................172
2. Podstawy modelu deliberacyjnego Habermasa....................................177
Rozdział IX: Model ludzkich potrzeb i zdolności Marthy Nussbaum.....................188
1. Krytyka teorii kontraktowej...............................................................189
2. Koncepcja potrzeb i zdolności............................................................194
3. Globalna sprawiedliwość...................................................................201
4. Uprawnienia zwierząt.......................................................................207
5. Kształcenie ogólne...........................................................................209
Rozdział X: Kosmopolityzm wobec problemu suwerenności państw narodowych
na przykładzie Unii Europejskiej....................................................211
1. Kilka uwag o zasadach funkcjonowania Unii Europejskiej....................213
2. Aksjologiczne podstawy Unii Europejskiej –
rynek i prawa człowieka.....................................................................219
3. Demokracja kosmopolityczna
w Unii Europejskiej dzisiaj............................................................................225
4. Zarzuty wobec Unii Europejskiej.......................................................228
5. Projekt Demokracji kosmopolitycznej
a przyszłość Wspólnoty.......................................................................230
3
Rozdział XI: Proces globalizacji......................................................................234
1. Globalizacja a glokalizacja................................................................243
2. Społeczeństwo konsumpcyjne............................................................248
3. Wolny rynek a demokracja................................................................251
4. Kosmopolityzm................................................................................253
Część czwarta: W stronę postpolityki....................................................258
Rozdział XII: Anomalie paradygmatu praw człowieka –
biopolityka i biowładza..............................................................260
1. Krytyka praw człowieka – Arendt......................................................260
2. Krytyka praw człowieka – Agamben...................................................269
Rozdział XIII: Agoniczny model polityczności Chantal Mouffe...........................277
Zakończenie………………………………………..................................282
Bibliografia………………………………………………………….......292
4
Wstęp
Niniejsza praca stanowi próbę całościowego i modelowego ujęcia nowoczesnej
filozofii polityki. Zdaję sobie sprawę, że jest to zadanie bardzo ambitne i być może
wymaga zaangażowania całego zespołu badaczy. Z tego także powodu moja praca jest
jedynie wstępną fazą takich badań, inaczej, próbą sprawdzenia pewnej hipotezy
badawczej. Zgodnie z porządkiem tych badań należy zatem, po pierwsze wyjaśnić, co
rozumiem przez nowoczesną filozofię polityki. Stosownie do powszechnie panującego
poglądu nowoczesna filozofia polityki ukształtowała się pod wpływem dyskusji
związanych z publikacją Teorii sprawiedliwości Johna Rawlsa (1971). Jeśli przychylić
się do stanowiska Ph. Pettita, praca Rawlsa ustanowiła „dział wodny”, oddzielający
przeszłość w filozofii polityki od teraźniejszości. Jednak od tego czasu minęło już 40 lat
i zmieniła się zarówno teraźniejszość, do której stosowała się refleksja zapoczątkowana
przez Rawlsa, jak i – co za tym idzie – jej teraźniejsza forma. Zmiany te, jak sądzę, dają
się najlepiej uchwycić w zestawieniu z jej wzorcem, czyli filozofią polityki samego
Rawlsa. W tym sensie uznać ją można także – jak będę się starała pokazać – za jej
formę paradygmatyczną. W dalszym ciągu pracy postaram się zbadać wartość tego
paradygmatu, określając jego najważniejsze teorie i praktyki badawcze, a także
wskazując na pojawienie się takich koncepcji, które pełnią w stosunku do niego funkcję
anomalii.
Po drugie, podejmę próbę uzasadnienia zastosowania kategorii paradygmatu do
tak rozumianej filozofii polityki oraz wyjaśnienia w tym kontekście jej metodologicznej
wartości. Rozumienie paradygmatu, którym się w pracy posługuję, wywodzi się z
koncepcji Thomasa Kuhna. Przy czym od razu muszę zaznaczyć, że kategoria ta,
odniesiona do obszaru nauk humanistycznych, nabierze nieco innego charakteru niż w
przypadku zastosowań do nauk ścisłych, badanych przez Kuhna. Mój wybór
podyktowany był w głównej mierze silnym i, jak sądzę, uzasadnionym przekonaniem,
że odwołując się do metodologicznego wymiaru tego pojęcia można uporządkować
materiał z zakresu filozofii polityki w inny sposób, niż prezentują to przedstawiciele
różnych opcji w obrębie tego dyskursu. Także dlatego, aby nie występować jako
zwolennik jakiegoś obecnego już w tym dyskursie stanowiska, odwołuję się w pracy do
praw człowieka. Jak będę chciała pokazać, to przede wszystkim prawa człowieka
5
określiły owe ogólne ramy, przede wszystkim normatywne, w obrębie których mogła
się ukształtować nowoczesna forma filozofii polityki.
Zaproponowany przeze mnie sposób ujęcia kategorii paradygmatu silnie
akcentuje dynamizm zjawisk dyskursywnych. Dlatego też konstrukcja pracy oparta jest
na dwóch osiach organizujących współczesne debaty w filozofii polityki, z których
pierwszą jest teoria Rawlsa, drugą zaś prawa człowieka. Przez ich pryzmat ukażę takie
zagadnienia obecne w tym dyskursie, jak: wielokulturowość, kosmopolityzm czy
globalizacja. Jednocześnie współcześnie toczone dyskusje obfitują także w ujęcia
wyraźnie krytyczne, dotyczące zarówno praw człowieka, jak i ogólnych ram koncepcji
Rawlsa. Przy czym pytanie, czy fala krytyki zwiastuje wyczerpanie się wspomnianych
paradygmatów, pozostawiam kwestią otwartą.
W pierwszej część pracy przedstawię ogólną charakterystykę kategorii
paradygmatu. Tej problematyce zostanie poświęcony głównie pierwszy rozdział, w
którym omówię jego metodologiczną wartość jako wzorca i modelu pojęciowego.
Następnie postaram się zakreślić ogólne ramy tego paradygmatu na podstawie
koncepcji Rawlsa, koncentrując się na następujących elementach: (1) opisie teorii
sprawiedliwości, (2) charakterystyce liberalizmu politycznego oraz (3) prawie ludów.
Wykorzystując opisaną wcześniej metodologiczną wartość paradygmatu, spróbuję
następnie zderzyć go z paradygmatem praw człowieka. Jako jego podstawę przyjęłam
w pracy Powszechną Deklarację Praw Człowieka (PDPC), uchwaloną w 1948 roku
przez Zgromadzenie Ogólne ONZ. Wszystkie kolejne dokumenty przyjęte przez ONZ,
podobnie jak inne formy umów i porozumień międzynarodowych, odnoszą się bowiem
do tego dokumentu.
Ujęcie praw człowieka jako paradygmatu w kontekście mojej pracy, jest
zabiegiem
w
głównej
mierze
metodologicznym.
Traktuję
go
jako
sposób
porządkowania różnych dyskursów, w tym także, tego najważniejszego z mojego
punktu widzenia, z zakresu filozofii polityki. W pewnym sensie moje stanowisko
odniesione do praw człowieka jest zbieżne ze stanowiskiem Michaela Freemana, który
pisał: „Jest to [prawa człowieka] raczej narzędzie do myślenia o rzeczywistości, do
wyrażania naszych myśli”. Takie ich ujęcie jest możliwe oczywiście tylko przy
założeniu nadrzędności paradygmatu praw człowieka w stosunku do innych
paradygmatów, w tym głównie w stosunku do tych, które określają wzorce różnych
dziedzin nauki. Żeby jednak móc potraktować w ten sposób prawa człowieka, należy
przede wszystkim wykazać, że mają one charakter tego rodzaju paradygmatu. Będzie to
6
możliwe, jeśli uda się, wyróżnić w nim te elementy, które w pierwszej części pracy
traktuję jako konstytutywne dla metodologicznej wartości paradygmatu, czyli: (1) sam
wzorzec praw człowieka, który określa praktyki i odsłania pewien horyzont znaczeń,
(2) dążenia do stworzenia spójnej koncepcji praw człowieka, wraz z pracą nad
określeniem praktycznych konsekwencji, wynikających z uznania praw człowieka, oraz
(3) określić zjawiska, które uznać można za anomalie względem paradygmatu praw
człowieka.
Po dokonaniu charakterystyki praw człowieka na poziomie teorii, ze
szczególnym uwzględnieniem możliwości ujęcia ich jako wzorca normatywnego, w
kolejnych rozdziałach postaram się wskazać także na filozoficzne ograniczenia, jakie
wmontowane zostały we wzorcową formę praw człowieka. Według mnie wynikają one
z podstawowej siatki pojęciowej, na której zostały one skonstruowane, a która opiera
się na historycznie ukształtowanych trzech zasadniczych filozoficznych pojęciach
takich, jak: państwo narodowe, człowiek, prawa i wolności.
W części drugiej omówię treść praw człowieka, posługując się narzędziami z
zakresu filozofii polityki. Ponieważ jednak sprawą dość istotną z tego punktu widzenia
jest sam sposób ich strukturalizacji i hierarchizacji, to właśnie te zagadnienia staną się
przedmiotem rozważań w Rozdziale IV. Na podstawie analizy różnych pomysłów w
tym zakresie, zdecydowałam, iż najbardziej stosowna przy próbie podjęcia filozoficznej
charakterystyki treści praw człowieka, będzie propozycja Karela Vasaka, który podzielił
prawa człowieka na trzy generacje. Odpowiednio to tego w Rozdziale V omówię
pierwszą generację praw człowieka, której filozoficzną podstawą jest wolność,
uwzględniając przede wszystkim: prawa i wolności osobiste, prawa polityczne oraz
prawa chroniące przed arbitralnością władzy państwowej. Następnie w Rozdziale VI
zajmę się drugą generacją praw człowieka, skoncentrowaną wokół idei równości.
Przedmiotem szczegółowych analiz będą tutaj: prawa społeczne, prawa ekonomiczne
(socjalne) i prawa kulturalne. Ideą organizującą trzecią generację praw człowieka jest
braterstwo, i w Rozdziale VII idea ta zostanie przedstawiona w perspektywie
zagadnienia rozwoju ludzkości tak, jak zarysowane ono zostało w Preambule do
Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka.
W części trzeciej podejmuję wysiłek uchwycenia zmian, jakie dokonują się w
nowoczesnym paradygmacie filozofii polityki, ustalonym na podstawie koncepcji
7
Rawlsa. W Rozdziale VIII przedstawię istotną modyfikację tego paradygmatu,
zaproponowaną przez Jürgena Habermasa w postaci deliberacyjnego modelu polityki.
Wychodząc od krytyki Rawlsa, również Martha Nussbaum podejmuje wysiłek swoistej
transformacji tego paradygmatu, odwołując się do koncepcji ludzkich potrzeb i
zdolności, co będzie przedmiotem badań w Rozdziale IX.
Ponieważ ważnym
elementem paradygmatu nowoczesnej filozofii polityki jest uwzględnienie w niej
aspektu praktycznego, a raczej szczególnej dialektyki między polityczną filozofią a
praktyką, to zmiany w tym paradygmacie następują także pod wpływem nowych
zjawisk z obszaru samej polityki. Z tego powodu omówię w tej części zjawisko
kosmopolityzmu, skonfrontowanego z problemem suwerenności państw narodowych w
kontekście Unii Europejskiej ( Rozdział X), oraz w Rozdziale XI, proces globalizacji.
Ostatnia, czwarta część pracy zostanie poświęcona analizie tych koncepcji, z
zakresu współczesnej filozofii polityki, które nie mieszcząc się już w obrębie
przedstawionych przeze mnie paradygmatów, zyskują status anomalii, wkraczając tym
samym w obszar postpolityczności. W Rozdziale XII zajmę się takimi anomaliami
paradygmatu praw człowieka, jak biopolityka i biowładza. Podstawą do ich prezentacji
będą prace Hannah Arendt i Giorgio Agambena. Natomiast w Rozdziale XIII omówię
agoniczny model polityczności zaproponowany przez Chantal Mouffe, który traktuję
jako anomalię w stosunku do paradygmatu nowoczesnej filozofii politycznej,
ustanowionego przez koncepcję Rawlsa. To właśnie wystąpienie tych anomalii
zapowiada, jak sądzę, pojawienie się nowego wzorca filozofii polityki, który uznać
można za postpolityczny.
Ponieważ moja praca ma w dużej mierze charakter metodologiczny, dlatego
zasady tej metodologii przedstawię w samej pracy. Chciałabym jednak zwrócić uwagę,
iż każda rekonstrukcja treści praw człowieka, poza zacytowaniem PDPC w całości,
jakkolwiek tego rodzaju strategia pozbawiona jest wartości poznawczej, wikła nas w
konieczność użycia jakiejś pojęciowości i zastosowania pewnej interpretacji. Jest to
szczególnie widoczne na polu filozofii polityki, która operuje, jako swym
podstawowym narzędziem, różnymi modelami pojęciowymi. Poprzez wykorzystanie
metodologicznego wymiaru koncepcji paradygmatu staram się uniknąć tego
niebezpieczeństwa. Pozwala to bowiem na świadome określenie granic każdej z tych
8
dziedzin i kontrolowanie ich wzajemnych relacji przez konfrontację siatki pojęciowej i
problemowej.
Podstawą moich badań, jak wynika to z powyższego omówienia, będą, przede
wszystkim prace J. Rawlsa oraz teksty traktujące o kategorii paradygmatu, w tym
głównie publikacje Th. Kuhna i G. Agambena. Badania przedstawione w tych
fragmentach pracy, które dotyczą praw człowieka, zostaną przeprowadzone na
podstawie dokumentów ONZ oraz stosownych opracowań. Żeby uchwycić dynamikę
rozwoju paradygmatu nowoczesnej filozofii polityki, w pracy staram się korzystać,
przede wszystkim z najnowszej literatury z tego zakresu. Jednak niektóre podejmowane
przeze mnie zagadnienia wymagały sięgnięcia do klasycznych tekstów z filozofii
polityki w tym prac, między innymi I. Kanta i G. W. F. Hegla. Także filozofia
polityczna H. Arendt i C. Schmitta będzie stałym punktem odniesienia, w trakcie
przeprowadzanych analiz. Ponieważ część literatury, do której się odwołuję dostępna
jest tylko języku angielskim, wszystkie tłumaczenia przywołanych fragmentów są
mojego autorstwa.
9
Wykaz skrótów
AI – Amnesty International
BŚ – Bank Światowy
DPCiO – Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela
KA – Karta Atlantycka
KDPCwI – Kairska Deklaracja Praw Człowieka w Islamie
KKP – Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej
MFW – Międzynarodowy Fundusz Walutowy
NATO – Pakt Północnoatlantycki
NGO’s – Organizacje pozarządowe (Non-Governmental Organizations)
OBWE – Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie
ONZ – Organizacja Narodów Zjednoczonych
PDPC – Powszechna Deklaracja Praw Człowieka
PPGSiK – Międzynarodowy Pakt Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych z
1966 roku
PPOiP – Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych z 1966 roku
RE – Rada Europy
UE – Unia Europejska
WTO – Światowa Organizacja Handlu
ZO ONZ – Zgromadzenie Ogólne ONZ
10
Część pierwsza
Paradygmatyczny wymiar nowoczesnej filozofii polityki
Rozdział I
Paradygmat – ujęcie metodologiczne
Pojęcie paradygmatu używane jest w różnych obszarach nauki i występuje w
różnych znaczeniach. W tej pracy wykorzystuję metodologicznie znaczenie pojęcia
paradygmatu, określone przez Thomasa Kuhna. Dlatego przedstawię je bliżej, zanim
przejdę do zaprezentowania swojej własnej propozycji interpretacyjnej. Z uwagi na to,
iż jego koncepcja budziła pewne zastrzeżenia, które zresztą Kuhn uwzględnił w swoich
dalszych pracach, spróbuję jego rozumienie paradygmatu uzupełnić. W tym celu
odwołam się do analiz metodologicznych Giorgio Agambena.
Powszechna Encyklopedia Filozofii charakteryzuje „paradygmat” następująco:
„(gr. parádeigma – wzór, model; łac. paradigma – wzór, przykład) – pierwotne
określenie idei platońskiej, która stanowiła prawzór rzeczy zmiennych; współcześnie: w
językoznawstwie – zespół form deklinacyjnych albo koniugacyjnych właściwych
danemu rodzajowi wyrazów; w retoryce – wyjątkowo jasny i typowy przykład
ilustrujący omawianą kwestię”1. Th. Kuhn, przywołując pojęcie paradygmatu, aby
opisać proces rozwoju nauk i dostosować go do tego obszaru, zdecydowanie poszerzył
jego pierwotne znaczenie. Widzimy bowiem, że termin „paradygmat” wywodzi się
jeszcze ze starożytnej Grecji. Platon stosował go w znaczeniu idei lub formy (w
zależności od tłumaczenia), a Arystoteles na oznaczenie wzoru2. W języku łacińskim
„paradigma” oznaczało wzorzec odmiany gramatycznej. W późniejszym okresie termin
ten używany był głównie w językoznawstwie3. I to właśnie z językoznawstwa autor
1
Powszechna Encyklopedia Filozofii, Polskie Towarzystwo Tomasza z Akwinu, Lublin 2007.
U Arystotelesa spotykamy termin „paradygmat” w kontekście określania przyczyny formalnej, o której
pisze, że jest to eidos kai paradeigma (forma i wzór).
3
„L. Wittgenstein termin ten wykorzystał jako klucz do zrozumienia kształtowania się pojęć przez
wskazywanie typowych, podpadających pod to pojęcie przykładów; lista takich przykładów jest
modyfikowana w miarę upływu czasu, aż osiągnięta zostaje lista minimalna, której nie można już
2
11
Dwóch biegunów zapożyczył rozumienie paradygmatu jako wzorca, ale rozszerzył je,
przypisując mu znaczenie modelu i dominującej teorii naukowej wraz z wzorami
praktyk badawczych. O paradygmatach pisał, że są to „[...] powszechnie uznawane
osiągnięcia naukowe, które w pewnym czasie dostarczają społeczności uczonych
modelowych problemów i rozwiązań”4. Zatem paradygmat to przede wszystkim
uznawana w pewnym czasie teoria bądź teorie naukowe. Przykładem może tu być
fizyka arystotelesowska czy newtonowska, a w astronomii system geocentryczny i
heliocentryczny. Z jednej strony paradygmat funkcjonuje niczym wzorzec odmiany
gramatycznej, tj. w tym sensie, że dostarcza modelowych praktyk, które można
reprodukować w dalszych badaniach. Z drugiej zaś – wyznacza problemy do
rozwiązania, a więc określa kształt dalszych badań. Owe badania związane są z
procesem uściślania pewnych pojęć i wyciągania z teorii dalszych konsekwencji. Pod
ich wpływem zmiany zachodzą także w samym paradygmacie. Sygnałem zmian jest
pojawienie się pewnych niezgodności, które Kuhn nazywa a n o m a l i a m i.
Anomalie oznaczają sytuacje, w których badany przedmiot zachowuje się niezgodnie z
przewidywaniami, wynikającymi z założeń paradygmatu. Zatem w koncepcji
paradygmatu Kuhna wyróżnić można trzy główne momenty: (1) teorię wraz z
praktykami, (2) badania nad dookreśleniem teorii i wyciąganiem z niej dalszych
konsekwencji, oraz (3) anomalie.
Należy zaznaczyć, że rozpoznanie anomalii nie oznacza jeszcze końca
paradygmatu i nie musi nawet być oznaką jego kryzysu. Jeżeli jednak anomalii pojawi
się zbyt wiele i nie uda się ich rozwikłać w ramach dotychczasowych praktyk
badawczych, może to oznaczać ich porzucenie wskutek utraty przez nie wiarygodności,
co z kolei prowadzi do zastąpienia jednego paradygmatu przez inny. Właśnie tego
rodzaju sytuacje rozpoznaje Kuhn jako r e w o l u c j e
n a u k o w e, które
charakteryzuje jako „[...] niekumulatywne epizody w rozwoju nauki, w których stary
paradygmat zostaje zastąpiony częściowo bądź w całości przez nowy, nie dający się
pogodzić z poprzednim”5. Słowo „rewolucja”, które przenosi Kuhn do obszaru filozofii
nauki ze słownika politycznego, ma podkreślać nielinearmy charakter zmiany
paradygmatów oraz ich rozległy wymiar.
zredukować, ale którą można poszerzyć dzięki nowej wiedzy”, fr. hasła „paradygmat” z Powszechnej
Encyklopedii Filozofii, op. cit.
4
Thomas S. Kuhn, Struktura rewolucji naukowych, przeł. Helena Ostromęcka, Fundacja Aletheia,
Warszawa 2001, str. 10.
5
Tamże, str. 167.
12
Zanim zatem pojawi się nowy paradygmat, musi wystąpić proces załamania się
starego, czyli kryzys. Kuhn wprost nazywa kryzys warunkiem koniecznym pojawienia
się nowego paradygmatu6. Zatem praca badacza nie odnosi się jedynie do jakiegoś
wyodrębnionego pola naukowego, ale obejmuje przy tym pewien sposób organizowania
działań i rozumienia rzeczywistości. Wedle autora Dwóch biegunów zwolennicy
różnych paradygmatów żyją w różnych światach. Dlatego też zmiana paradygmatu
wymaga całkowitego zastąpienia istniejących znaczeń i praktyk naukowych, miast
rozbudowywania ich poprzez włączanie nowych punktów odniesienia. Paradygmaty są
bowiem niewspółmierne. Przejście od jednego do drugiego paradygmatu opisać można
raczej jako swoistą, gestalt switch. Kuhn wykorzystał to pojęcie, pochodzące z
dziedziny psychologii, aby podkreślić zarówno radykalizm zmiany, jak i jej
pozaracjonalny charakter. Uważał on, iż nowe praktyki i znaczenia nie charakteryzują
się wcale większą trafnością. Kryterium wyboru paradygmatu nie jest bowiem
klasycznie pojęta prawdziwość (jako zgodność z rzeczywistością), ale większy
potencjał heurystyczny i skuteczność działania. Tym samym pojawienie się sytuacji
kryzysowej oznacza, iż dotychczasowy sposób ujmowania rzeczywistości okazał się
niewystarczający, czy w jakimś sensie nieadekwatny. Wybór nowego paradygmatu nie
jest wynikiem zastosowania bezstronnych procedur i chłodnego namysłu. Ponieważ
brakuje zewnętrznego punktu odniesienia, a rzeczywistość można opisywać na różne
sposoby, to, jak podkreśla Kuhn, ostatecznie o przyjęciu nowego paradygmatu będzie
zdecydować, np. jego moc perswazyjna. Jedyne uwarunkowanie nałożone na nowy
paradygmat związane jest z tym, że musi on uwzględniać te zjawiska i odkrycia, które
podważyły dotychczasowy paradygmat. W tym też sensie można uznać paradygmat za
przygodny i historyczny. Przy takim ujęciu badacz dysponuje pewną swobodą w
określaniu ram paradygmatu, gdyż dostępne dane uporządkować można na różne
sposoby. Warunkiem koniecznym jest jednak, wspomniana już wyżej, zdolność do
nowego spojrzenia, do ujęcia w odmienny niż dotychczasowy sposób tych zjawisk,
które pojawiły się jako swoisty produkt uboczny dotychczasowych praktyk
badawczych.
Zarysowana powyżej koncepcja rozwoju nauki poprzez rewolucje, następujące
w wyniku zmiany paradygmatów, stała się przedmiotem burzliwych dyskusji. Pod
6
Zob. tamże, op. cit., rozdz. 8.
13
wpływem krytyki Th. Kuhn nieco zmodyfikował swoje stanowisko. Po pierwsze, przy
powstawaniu paradygmatów bardziej zaakcentował rolę konkretnego środowiska
badaczy, ponieważ, jak uznał, paradygmat: „[…] jest tym, co łączy członków
społeczności uczonych, oraz, odwrotnie, społeczność uczonych składa się z ludzi,
którzy podzielają pewien paradygmat”7. Taka definicja, choć kolista, ukazuje próbę
funkcjonalnego ujęcia tego problemu. Rozpoznajemy paradygmat, podążając niejako po
tropach, czyli badając znaczenia uznawane przez naukowców za oczywiste, oraz
charakteryzując praktyki przez nich stosowane. A zatem wychodzimy od tego, w jaki
sposób funkcjonują określone środowiska naukowców, badających rzeczywistość, a
następnie tworzone przez nich teorie i modele, które umożliwiają skuteczne działanie.
Tym samym praca nad określeniem kształtu paradygmatu, jak podkreśla autor Dwóch
biegunów, ma charakter empiryczny. Po drugie, wyróżnił on dwa zasadniczo różne
poziomy paradygmatu. Pierwszy poziom obejmuje wszystko to, co wspólne danej
grupie naukowców. Poziom ten określił mianem „matrycy dyscyplinarnej” –
„«dyscyplinarna», gdyż stanowi wspólną własność wszystkich uprawiających daną
dziedziną wiedzy, a «matryca» [...], ponieważ stanowi zbiór uporządkowanych
składników”8. Składniki te odnieść można do drugiego, bardziej szczegółowego
poziomu
rozważań
nad
paradygmatem.
Należy
tu
wymienić
zrozumiałość
symbolicznych generalizacji, wspólne poglądy na ogólną strukturę świata, podzielanie
wspólnych wartości poznawczych oraz modele pojęciowe i wzorce badawcze (te
ostatnie stanowią ścisłe rozumienie paradygmatu). Odnotowując te rozróżnienia, w
szczególności pojawienie się pojęcia matrycy dyscyplinarnej, nie będą ich jednak
uwzględniać w niniejszej pracy. Pozostanę przy pojęciu paradygmatu, korzystając z
jego zawężonego rozumienia i akcentując metodologiczne znaczenie kategorii wzorca i
modelu teoretycznego dla nauk humanistycznych.
Dokonując tych zmian, powrócił Kuhn, jak się wydaje, do klasycznego
znaczenia paradygmatu (jako wzorca, okazu i modelu). Jeszcze w Strukturze rewolucji
naukowych pisał, że paradygmat może działać nawet bez określenia jego ogólnych
reguł9. Nowy sposób ujęcia paradygmatu, wpłynął na całość koncepcji Kuhna w tym
sensie, że zyskała na znaczeniu rola wzorca i modelu, a więc tego, co organizuje
praktyki i generuje schematy myślenia. Stefan Amsterdamski w Posłowiu do Dwóch
7
Tamże, str. 304-305.
Powszechna Encyklopedia Filozofii, op. cit., hasło „paradygmat”.
9
Zob. tamże, op. cit., rozdz. 5.
8
14
biegunów, tłumaczy ten zabieg inspiracją pracami Wittgensteina (z Dociekań
filozoficznych):
Filozof nauki, jeśli nie chce wypaczać rzeczywistego postępowania
uczonych, nie powinien go rekonstruować wprowadzając z zewnątrz
definicje i reguły przyporządkowania wyznaczające pojęciom i twierdzeniom
ścisły zakres stosowalności, definicje i reguły, których ten nie używa, lecz
badać (opisywać) faktyczne użycia terminów i pojęć, czyli użycia
paradygmatyczne i z nimi jakoś spokrewnione. Tego filozofia nauki dotąd
nie robiła i jest to jeden z jej grzechów. (Przed Wittgensteinem nie robiła też
tego filozofia języka)10.
Punktem wyjścia przy określeniu paradygmatu nie może być zatem abstrakcyjna
teoria, ale to, co zostało przez Amsterdamskiego określone jako: „faktyczne użycia
terminów i pojęć, czyli użycia p a r a d y g m a t y c z n e [podkr. – M. G.]”. Sugeruje
to, że badania nad paradygmatem należy rozpocząć od wzorców (paradygmatów) i
paradygmatycznych modeli. Dopiero na tej podstawie próbować można opisać reguły i
teorie, które z tych modeli wynikają. Proces nazywania teorii i wyciągania ze wzorców
i owych teorii dalszych konsekwencji, możemy odnieść do drugiego momentu
paradygmatu. Anomalie, jako moment trzeci, pojawiają się, kiedy praca w obrębie
paradygmatu prowadzi do wniosków niezgodnych z jego przewidywaniami.
Przez paradygmat należy zatem rozumieć całość, którą badamy i określamy na
podstawie „użyć paradygmatycznych”, a więc paradygmatów w węższym znaczeniu
tego słowa. Jednocześnie, ponieważ punktem wyjścia są tu wzorce i modele, nie
dysponujemy od początku gotową, spójną i całościową teorią. Przeciwnie, struktura
znaczeń kluczowych pojęć jest niejako „rekonstruowana” w trakcie prac nad
paradygmatem. W ten sposób zmiany, wprowadzone przez Kuhna do swej pierwotnej
koncepcji sprawiły, że w centrum uwagi badań nad paradygmatem znalazły się praktyki
i schematy myślenia. Z tego też względu wcześniej wyróżnione przeze mnie momenty
paradygmatu należy zmodyfikować o tyle, że pierwszy moment, związany z jego
szerszym znaczeniem, zmienia się w paradygmat w węższym rozumieniu, a więc we
wzorzec i model, na podstawie którego można w jakiejś mierze określić ramy teorii.
Ostatecznie momenty paradygmatu, który przyjmuję jako podstawę zastosowanej w
pracy metodologii, przedstawiają się następująco:
10
Stefan Amsterdamski, Posłowie, w: Thomas S Kuhn, Dwa bieguny, przeł. Stefan Amsterdamski,
Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1985, str. 498.
15
(1) paradygmat jako w z ó r i m o d e l, wyznaczający praktyki i schematy
myślenia, na podstawie których można pracować nad określeniem teorii,
(2) dalsza praca nad dookreśleniem kształtu teorii i całego zaplecza pojęciowego
oraz nad wyciągnięciem dalszych konsekwencji z paradygmatu,
(3) rozpoznanie anomalii, a więc sytuacji i zjawisk, które, wynikając z
paradygmatu, nie dają się z nim w prosty sposób uzgodnić.
Ponieważ interesuje mnie głównie wykorzystanie paradygmatu jako metody
badawczej w kontekście współczesnej filozofii polityki, dlatego chciałabym tutaj
przywołać stosowne rozważania Girogio Agambena, przedstawione w wykładzie z
2002 roku pod tytułem What is a paradigm? Odwołuje się on tam, między innymi do
analiz Kuhna, choć jego główną inspiracją jest metoda stosowana przez Foucaulta,
którą określa mianem metody paradygmatycznej. Jak twierdzi:
The paradigm is a hypothesis treated and exposed as such. It is a hypothesis
or presupposition whose intelligibility is no more presupposed but exposed,
so that it allows us to reach an unpresupposed principle. In this sense, the
dialectical method shows that in many theoretical or historical investigations
the object can never be presupposed. It must be reached and constructed by
means paradigms. The fallacy which remains unseen in the common usage of
hypothesis is that what appears as a given is in reality only a presupposition
of the hypothesis which would explain it. Thus the origin, the unpresupposed
principle, remains hidden. On the contrary, to show a phenomenon in its
original paradigmatic character means to exhibit it in the medium of its
knowability. You have no presupposed principle, it is the phenomenon itself
which is original. No more origin, but an original phenomenon. While in the
hypothesis the intelligibility of something is presupposed to it and then
reached by induction or by deduction, in the paradigm the thing itself is
shown beside itself exposed in its own knowability11.
11
„Paradygmat jest hipotezą, która jest używana i ujmowana jako taka [jako hipoteza paradygmatyczna].
Jest to hipoteza, czy presupozycja, której zrozumiałość jest w większym stopniu ujawniana [w praktyce]
niż zakładana, co pozwala nam określić pewne nie założone uprzednio zasady. Dokładnie w tym sensie
metoda dialektyczna pokazuje, że w przypadku wielu badań teoretycznych i historycznych przedmiot
badań nigdy nie jest uprzednio założony. [Zatem] Może być określony i przedstawiony poprzez znaczenie
paradygmatów. Błąd, który tkwi i pozostaje niezauważany w potocznym używaniu hipotez, polega na
tym, że to, co jawi się jako dane, jest w istocie jedynie założeniem hipotezy, którą ma tłumaczyć. Z tego
względu źródło, nie założona uprzednio zasada, pozostaje ukryta. W przeciwieństwie do tego podejścia,
ukazanie pewnego zjawiska w jego pierwotnym, paradygmatycznym charakterze, oznacza ukazanie go
poprzez jego własną zrozumiałość. Nie dysponujemy założoną zasadą, to samo zjawisko jest pierwotne.
Nie mamy tu już do czynienia ze źródłem, ale ze zjawiskiem, które jest pierwotne. Zatem podczas gdy, w
16
W interpretacji Agambena, metoda paradygmatyczna tym różni się od innych,
że wychodzi od pewnego zjawiska jako zjawiska przykładowego, mającego tę cechę, że
odsłania przestrzeń znaczeń i własnej zrozumiałości. Jednocześnie poprzez swoją
paradygmatyczność określa dalsze praktyki, schematy myślenia i badania, ponieważ,
będąc ich wzorcem, jest reprodukowana. Oznacza to, że znaczenia wraz z możliwymi
teoriami budowane są wokół pewnych paradygmatycznych zjawisk na mocy ich
własnej paradygmatyczności. W przeciwieństwie do tego podejścia inne metody
milcząco zakładają istnienie pewnych reguł i zasad, do których możemy dotrzeć albo
wychodząc od nich (drogą dedukcji), albo je uogólniając z dostępnych danych (drogą
indukcji).
Z tego punktu widzenia pierwotna koncepcja Kuhna zakładała istnienie
paradygmatu jako teoretyczno-praktycznego spoiwa badań naukowych dla pewnej
grupy naukowców w pewnym okresie historycznym. Czyli zakładała ona, że istnieją
pewne ogólne reguły i zasady, choć zmienne historycznie. Podstawa ta była częściowo
odsłonięta, a częściowo wymagała podjęcia nad nią pracy badawczej. W tym ujęciu od
początku można było dostrzec pęknięcie. Bowiem, jeżeli wychodzimy od teorii, która
została przyjęta przez większość naukowców, i z której planujemy wyciągnąć
szczegółowe konsekwencje, to lokujemy się na gruncie metody dedukcyjnej. Jednakże
fakt, że wciąż musimy pracować nad dookreśleniem teorii, a więc naszego punktu
wyjścia, a ponadto fakt, że praca badawcza, rozgrywając się „w ramach” konkretnego
paradygmatu, może się w praktyce odbywać pod nieobecność reguł, podważa
stosowanie metody dedukcyjnej. Z kolei zwrócenie uwagi na proces funkcjonowania
pewnych praktyk, z których wyciągamy teoretyczne konsekwencje, nie prowadzi nas
wcale ku indukcji. W ramach praktyk badawczych istnieje już bowiem pewna
przestrzeń znaczeń, porządkujących działania. A zatem przyjęcie w punkcie wyjścia,
szerokiego rozumienia paradygmatu, wikła nas w poważne niejasności teoretyczne.
Przeformułowanie koncepcji paradygmatu w sposób podkreślający jego
znaczenie jako wzorca, stanowi próbę uniknięcia tego rodzaju problemów. Jednak
zmiana ta implikuje nieco inne rozumienie metody paradygmatycznej. Należy przy tym
zaznaczyć, że Kuhn nie dokonał filozoficznej interpretacji swojej metody. W
przypadku hipotez [w ujęciu potocznym] ich zrozumiałość wynika z pewnych założeń, do których
możemy dotrzeć drogą indukcji albo dedukcji, w przypadku paradygmatu rzecz [nie założona uprzednio
zasada] ukazuje się niejako obok samej siebie poprzez swoją własną zrozumiałość. [tłum. autora] Georgio
Agamben, What is a paradigm?, 2002, http://www.egs.edu/faculty/giorgio-agamben/articles/what-is-aparadigm/.
17
późniejszych pracach akcentuje on w większym stopniu rolę wzorców i modeli, które
fundują reprodukowanie pewnych praktyk i schematów myślenia, jednak nie próbuje
nadać temu wymiaru filozoficznego. Spróbuję zatem zebrać wyniki dotychczasowych
rozważań, aby określić główne cechy paradygmatu traktowanego jako metoda.
Istnieje możliwość wyjaśnienia danego procesu badawczego, wychodząc od
teorii, do której stosuje się badacz, generującej konkretne szczegółowe rozwiązania
wraz z towarzyszącymi jej modelami i wzorcami. W praktyce może się jednak okazać,
że mimo dobrej orientacji, odnoszącej się do zaplecza teoretycznego (teorii naukowej),
przyjmowanego przez badacza, nie udaje się lepiej poznać i zrozumieć modeli i
wzorców, którymi się kieruje. Tym samym można podejść do problemu paradygmatu z
innej strony, tzn. wychodząc od praktyk i schematów myślenia, związanych z pewnymi
wzorcami i stosowanymi modelami. Będą to wspomniane już wzorce paradygmatyczne
i modele teoretyczne, a więc pewne zjawiska, które są znaczące, ponieważ są
powtarzane w dalszych praktykach oraz wytwarzają pewną przestrzeń znaczeń, tym
samym generując pewne schematy myślenia. Pytanie, które należy tu postawić, jest
następujące: co czyni pojedyncze zjawisko paradygmatem (wzorcem)? Jest chyba dość
oczywiste, że nie każde zdarzenie jest paradygmatyczne. Agamben tłumaczy
paradygmatyczność zjawisk, interpretując różne sposoby użycia słowa „paradygmat” w
tekstach Platona. Ostatecznie twierdzi on, że w przypadku paradygmatu istotna jest
relacja pomiędzy zdarzeniem, a jego byciem-zrozumianym. Dokładnie na tej zasadzie
działają również modele, które ilustrują pewne zjawisko w jego paradygmatyczności,
ponieważ dopiero kiedy zdarzenie odsłania przestrzeń zrozumiałych znaczeń, staje się
przykładem, a więc paradygmatem. Stąd nie każde zdarzenie jest przykładem i może
zainspirować określenie modelu, ponieważ przykładem może być tylko zdarzenie
znaczące.
W historii filozofii pojawiła się już tego rodzaju próba wykorzystania
pojedynczego
zjawiska jako
podstawy wzorca pewnego
typu
rozumowania
(sylogizmu). Agamben tłumacząc działanie paradygmatu, odwołał się między innymi
do Arystotelesa, a konkretnie do jego analiz dowodu z wzorca (przykładu) jako
analogii12. Stwierdził przy tym, co następuje:
12
Agamben powołuje się na dzieło Arystotelesa Analityki pierwsze, gdzie odnaleźć można następujący
fragment: „Okazuje się więc, że dowód z przykładu ani nie jest podobny do rozumowania z części o
całości, ani z całości o części, lecz raczej jako wnioskowanie części o części, gdy obydwie części są
18
Aristotle says that the paradigm, the example, does not concern a part with
respect to the whole, nor the whole with respect to the part, it concerns a part
with respect to the part. This is a very interesting definition. This means that
the paradigm does not move from the particular to the universal, nor from the
universal to the particular, but from the particular to the particular. In other
words, we first have deduction which goes from the universal to the
particular, we have induction which goes from the particular to the universal
and then the third we have the paradigm and the analogy which go from the
particular to the particular. But what does this mean? What kind of
movement is this, and how can a paradigm, which is a singularity, create a
new analogical context, a new generality, as we saw in Foucault? […]
The paradigm is neither universal nor particular, neither general nor
individual, it is a singularity which, showing itself as such, produces a new
ontological context. This is the etymological meaning of the word paradigme
in Greek, paradigme is literally "what shows itself beside"13.
A zatem mamy tu do czynienia ze zjawiskiem, które jakkolwiek nie jest oparte
na szerszej podstawie pojęciowej, niejako samo przez siebie wytwarza kontekst
znaczeń. Ma to miejsce wtedy, kiedy pojawia się ruch „od szczegółu do szczegółu”, co
w istocie oznacza potencjał wzorca do bycia reprodukowanym i do kształtowania
dalszych zachowań.
Paradygmat łączy się ze szczególną metodą interpretowania i porządkowania
sposobu myślenia o rzeczywistości. Metoda ta wychodzi poza indukcję i dedukcję i
umożliwia osiągnięcie pewnej formy ogólności poprzez badanie konkretnych zjawisk i
sposobu, w jaki organizują one praktyki i schematy myślenia. Metoda ta ma tę zaletę,
podporządkowane temu samemu terminowi i jeden z nich jest znany. Różni się od indukcji, ponieważ
indukcja wychodząc od szczegółowych przypadków dowodzi, że termin większy przysługuje średniemu i
nie łączy wniosku z terminem mniejszym, natomiast dowód z przykładu łączy go i nie dowodzi na
podstawie wszystkich przypadków szczegółowych.” (Arystoteles, Analityki pierwsze, przeł. Kazimierz
Leśniak, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 1973, ks. II, Roz. 24, str. 174).
13
„Arystoteles twierdzi, że paradygmat, przykład, nie dotyczy części odniesionej do całości, ani całości
odniesionej do części. To jest niezwykle interesująca definicja. Oznacza ona, że dynamizm paradygmatu
nie obejmuje ruchu od szczegółu do ogółu, ani od ogółu do szczegółu, ale od szczegółu do szczegółu.
Innymi słowy, po pierwsze, mamy dedukcję, która oznacza ruch od ogółu do szczegółu, potem mamy
indukcję, która jest ruchem od szczegółu do ogółu, wreszcie, po trzecie, mamy paradygmat, analogię,
która oznacza ruch od szczegółu do szczegółu. Co to jednak oznacza? Z jakiego rodzaju ruchem mamy tu
do czynienia i jak paradygmat, który jest pewną osobliwością, może stworzyć nowy analogiczny
kontekst, nową ogólność, tak jak to widzieliśmy u Foucault? […]
Paradygmat nie jest, ani powszechny, ani szczegółowy, ani ogólny, ani indywidualny, to jest osobliwość,
która samą siebie taką ukazując, wytwarza nowy kontekst ontologiczny. Taka jest etymologia greckiego
słowa paradeigma, które literalnie oznacza coś, co się ukazuje poza i obok (w kontekście). [Tłum. autor]
Georgio Agamben, What is a paradigm?, op. cit.
19
że punktem wyjścia jest konkretne zjawisko. Ponadto metoda paradygmatyczna
tłumaczy, dlaczego pojawia się potrzeba pracy nad określeniem teorii, która po prostu
nie jest w pełni dana w obrębie paradygmatu, odsłaniającego pewną przestrzeń znaczeń
oraz, dlaczego ta praca nie zostanie zwieńczona opracowaniem pełnej, domkniętej
teorii. Innymi słowy, metoda ta tłumaczy zarazem dynamizm, jak i obecność porządku
funkcjonującego w pewnych obszarach aktywności ludzkiej, nie wikłając nas
jednocześnie, np. w problem prawdy.
Jednocześnie tak pojęty paradygmat umożliwia jego zastosowanie w innych
dziedzinach niż tylko naukowej. Kuhn badał społeczność specjalistów w pewnej
dziedzinie. Poszukując zjawisk, które są paradygmatyczne, możemy je, jak sądzę,
odnaleźć w wielu różnych obszarach aktywności ludzkiej.
20
Rozdział II
Ramy paradygmatu nowoczesnej filozofii polityki
Do tej pory, idąc tropem wyznaczonym przez Kuhna, analizowałam znaczenie
kategorii paradygmatu w odniesieniu do badań naukowych. Obecnie zajmę się próbą
zastosowania tej metodologii do dziedziny filozofii polityki. Teza, jaką chciałabym tu
postawić, jest następująca: w filozofii polityki, pomimo oczywistych różnic w stosunku
do badań stricte naukowych, można doszukać się wymiaru paradygmatycznego. Innymi
słowy, twierdzę, że również w filozofii polityki kluczową rolę odgrywają wzorce i
modele oraz, że pomiędzy znawcami tej dziedziny rozgrywa się debata – często spór –
którego
dynamizm
uporządkować
można
wedle
podstawowych
momentów
paradygmatu.
Jednym z wniosków, jakie możemy wyciągnąć ze scharakteryzowanej wcześniej
metody paradygmatycznej, jest odkrycie, że lokuje się ona dokładnie w miejscu
przecięcia porządku normatywnego (de iure) i faktycznego (de facto) – teorii i praktyki.
I zapewne tu można doszukiwać się źródeł dynamizmu paradygmatu, bowiem
wychodząc od pewnego opisu rzeczywistości, naukowiec przypisuje jej pewien
porządek, ujmując ją w pewne normy. Porządek ten z kolei otwiera możliwość
sformułowania dalszych hipotez i zaplanowania kolejnych badań na temat
rzeczywistości. Bez wątpienia tego rodzaju metoda sprawdza się także w filozofii
polityki.
Wprawdzie badania naukowe mają dużo wyraźniej dostrzegalny związek ze
światem życia codziennego, choćby ze względu na osiągnięcia rozwijające technologię,
to jednak także filozofia polityki jest aktywnością badawczą z wyraźnym odniesieniem
do praktyki. Oczywiście próba zmierzenia wpływu sposobu myślenia o rzeczywistości
politycznej, stanowiącego podstawę filozofii polityki, na tę rzeczywistość, nie
zakończyłaby się klarownymi konkluzjami. Przedmiot badawczy, jakim aktywność
polityczna, nie poddaje się bowiem łatwo dyktatowi teorii. Jest to prawda znana
filozofom już od Platona. A przecież to sama praktyka polityczna wyznacza główne
nurty tego myślenia i jak przypomina Hannah Arendt, polityka jest przestrzenią
wolności, a więc i wolnego działania, gdzie człowiek jest zdolny do czynienia nowego
21
początku14. Rewolucje wieku XVIII stanowią dobitną ilustrację tej tezy. Należy
wszakże zauważyć, że zdolność do tworzenia nowego, nie jest równoznaczna z
działaniem w pełni świadomym, zaplanowanym i uporządkowanym. Jest bowiem
oczywiste, że współczesna polityka w dużym stopniu określona jest czynnikami
pozapolitycznymi, związanymi z gospodarką czy uwarunkowaniami społecznymi. Mało
tego, zgadzając się z poglądami Walzera, że polityka jest namiętnością15, musimy
pogodzić się z faktem, że czynniki pozaracjonalne odgrywają w praktykach
politycznych niezmiernie istotną rolę. I jeśli nawet nie ma prostej paraleli pomiędzy
naukowcami, np. fizykami a filozofami polityki – ponieważ badacze ci różnią się tak
charakterem przedmiotu badawczego, jak i stopniem wpływu na badany przez nich
przedmiot – to przynajmniej dyskurs właściwy dla filozofii polityki uporządkować
można wedle logiki paradygmatu.
Przede wszystkim, jak już wcześniej pisałam, filozofia polityki znajduje się na
skrzyżowaniu porządku faktów i porządku normatywnego. Dziedzina ta bada bowiem
problem wspólnoty politycznej, co obejmuje rozważania na temat polityki, człowieka,
relacji międzyludzkich i właściwego porządku politycznego, tj. ustroju. Z kolei badanie
tych obszarów problemowych wymaga dysponowania odpowiednimi kategoriami
pojęciowymi, które umożliwią zarówno spójny opis rzeczywistości, jak i ewentualną
ocenę zastanego porządku wraz z wyznaczeniem projektów politycznych na przyszłość.
W związku z tym do podstawowych narzędzi filozofa polityki należą odpowiednie
modele teoretyczne, jak i wzorcowe przykłady bądź kontrprzykłady (antywzorce).
Bez wątpienia w dyskursie filozofii polityki niektóre z wypracowanych pojęć
zaznaczają się na tyle wyraźnie, że wręcz można uznać je za dominujące i wyznaczające
obszar problemowy, do którego inni myśliciele nawiązują, także krytycznie.
Rozważając historię filozofii polityki, można podać przykłady takich dominujących w
pewnych okresach modeli pojęciowych. Należą do nich chociażby: hipoteza umowy
społecznej, którą myśliciele posługiwali głównie w XVII-XVIII wieku do opisu
charakteru wspólnoty politycznej; kategoria prawa natury, dominująca w okresie
francuskiego Oświecenia; w XIX wieku zaczęto z kolei opisywać rzeczywistość
polityczną za pomocą modelu państwa narodowego.
14
Zob. Hannah Arendt, Kondycja ludzka, przeł. A. Łagodzka, Fundacja Aletheia, Warszawa 2000.
Zob. Michael Walzer, Polityka i namiętność. O bardziej egalitarny liberalizm, przeł. H. Jankowska,
Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2006.
15
22
Z całą pewnością związek modeli teoretycznych z istniejącymi formami
ustrojowymi jest bezsporny. Szczególnie jeżeli zgodzimy się z metaforycznie przez
Hegla ujętym stwierdzeniem, że sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu, a więc, że
filozofia ujmuje tylko to, co jest, nie mając przy tym mocy generowania nowych
znaczeń. Co prawda, twierdzenie to z perspektywy początków XXI wieku straciło nieco
z mocy perswazyjnej. Nie ulega jednak wątpliwości, że właściwym celem filozofii
polityki jest opis i ocena porządku politycznego. Przy czym filozof polityki obrać może
różne strategie interpretacji i określenia charakteru aktualnych zjawisk. Po pierwsze,
może on, odnosząc się do dominujących form ustrojowych, uogólnić je do postaci
„idealnego” modelu porządku politycznego. Po drugie, teoretyk może, stosując metodę
genealogiczną, ukazać strukturę rzeczywistości społeczno-politycznej, tworzącą dany
porządek ustrojowy. Strategia ta często przybiera formę demaskacji, np. poprzez
ukazanie ukrytych relacji przemocy. Po trzecie, filozof może wziąć na warsztat
konkretne zjawisko obecne w przestrzeni polityczno-społecznej i poprzez ujęcie go jako
wzorca paradygmatycznego poddać interpretacji, korzystając przy tym z kategorii
właściwych filozofii polityki, które z kolei mogą odwoływać się do innych modeli
teoretycznych. Konkretnych strategii może być zatem wiele.
Jednocześnie wśród filozofów polityki toczy się żywa dyskusja nad
zaproponowanymi modelami teoretycznymi. I to właśnie modele pojęciowe wraz z
dyskusją, która się wokół nich toczy, można, jak sądzę, uporządkować wedle metody
paradygmatycznej. To znaczy, zgodnie ze schematem, którego początkiem jest wzorzec
i model, posiadający moc wyznaczania obszarów problemowych. Namysł nad tymi
zagadnieniami może doprowadzić z kolei do wykazania niewystarczalności i
aporetyczności wyjściowego wzorca i modelu. Nie jest także wykluczone, że w
pewnych okresach funkcjonuje więcej niż jeden znaczący model teoretyczny.
Zaproponowane tu ujęcie dopuszcza i tłumaczy, że pod wpływem pewnego modelu
teoretycznego zostaną sformułowane inne modele pojęciowe, niektóre bardziej, inne
mniej podobne do modelu wyjściowego.
Podkreślę raz jeszcze, że zastosowana przeze mnie pojęciowość ma wymiar
metodologiczny, a nie ontologiczny, tzn. uważam, że kategoria paradygmatu niesie ze
sobą duży potencjał heurystyczny, który może służyć uporządkowaniu dyskursu z
dziedziny filozofii polityki. W celu określenia wiodącego paradygmatu w obszarze
filozofii polityki, chcę teraz przedstawić określony wzór i model, który ma zdolność
23
organizowania, tak praktyk, jak i sposobu myślenia, grupy ludzi, którzy sami zaliczają
się do przedstawicieli filozofii polityki.
Początek nowoczesnego dyskursu filozofii polityki należy wiązać z postacią
Johna Rawlsa i opublikowaną przez niego w 1971 roku Teorią sprawiedliwości. Po
ukazaniu się tej dziś już klasycznej pracy, wśród filozofów polityki rozgorzała dyskusja.
W związku z tym ogólne ramy nowoczesnego paradygmatu filozofii polityki ujęłam
przez pryzmat kategorii pojęciowych, wypracowanych przez tegoż myśliciela,
wyznaczających szereg dalszych obszarów problemowych. Zaproponowane przez
Rawlsa rozwiązania, stały się stałym punktem odniesienia dla obecnie rozwijanej
filozofii polityki, choć często w wymiarze głęboko polemicznym.
Punktem wyjścia omawianej tu koncepcji jest dominujący w drugiej połowie
XX wieku porządek polityczny, czyli demokratyczne państwo liberalne, traktujące
poszanowanie praw człowieka, a przynajmniej pewnej ich wizji, za istotny i
niekwestionowany dorobek ludzkości, który powinien być propagowany we wszystkich
społeczeństwach. Rawls wychodzi zatem od faktyczności, którą ujmuje w pewne
kategorie pojęciowe o charakterze normatywnym i apriorycznym. Nie ograniczył się on
bowiem do opisu pewnego mechanizmu ustrojowego, ale przede wszystkim określił, w
jaki sposób należy myśleć o społeczeństwie politycznym, co powinno stanowić jego
istotę i legitymizację, jaki mechanizm może zabezpieczyć podstawowe prawa jednostek
i stabilność państw oraz naszkicował normatywne podstawy prawa międzynarodowego.
Podstawowym argumentem na rzecz uznania modelu Rawlsa za paradygmat
nowoczesnej filozofii polityki jest sposób jego funkcjonowania, ponieważ model ten
stał się podstawą toczonych debat, wyznaczając ich problematykę i metodologię oraz
stanowiąc stały punkt odniesienia w trakcie pojawiających się sporów. Will Kymlicka
w taki sposób określa znaczenie filozofii politycznej Rawlsa:
…zajmuje ona [koncepcja Rawlsa – przyp. M. G.] pozycję dominującą w tej
dziedzinie filozofii.
Nie dlatego
bynajmniej,
że jest
powszechnie
akceptowana, lecz dlatego, że inne stanowiska zostały sformułowane w
opozycji
do
Rawlsa.
Ich
autorzy
wyjaśniają
swoje
koncepcje,
przeciwstawiając je teorii Rawlsa16.
16
Will Kymlicka, Współczesna filozofia polityczna, przeł. A. Pawelec, Fundacja Aletheia, Warszawa
2009, str. 79.
24
W podobny sposób znaczenie dzieła Rawlsa z 1971 roku komentuje Arno
Anzenbachera. Według niego: „Zainicjowało ono powszechny, ciągle aktualny dyskurs
o
możliwości
racjonalnego
uzasadnienia
zasad
moralnych,
społecznych
i
politycznych”17.
Nowość zaproponowanego przez Rawlsa stanowiska polegała zarówno na
zastosowanej przez niego metodzie jak i na sposobie ujęcia problematyki społeczeństwa
politycznego. Uznać więc można, że koncepcja ta określiła ramy nowego modelu
pojęciowego w odniesieniu do państwa wraz z ukazaniem nowych praktyk badawczych,
a więc pewnej metodyki dociekań z zakresu filozofii polityki. Tym samym spełniała
ona wszelkie warunki, aby stać się paradygmatem. Chciałabym przedstawić ogólne
ramy tego paradygmatu koncentrując się na następujących elementach: określeniu jego
podstaw metodologicznych, opisie teorii sprawiedliwości, charakterystyce liberalizmu
politycznego oraz prawa ludów.
Dokonam prezentacji metodologii stosowanej przez Rawlsa, charakteryzując
trzy podstawowe metody, tj. argumentację kontraktową, odróżnienie teorii idealnej od
nieidealnej oraz zagadnienie refleksyjnej równowagi.
a) Metoda kontraktowa
Do czasu Rawlsa argumentacja związana z koncepcją umowy społecznej nie
była obecna w filozofii polityki od blisko 150 lat. Nowy impuls, jaki wynikał z jej
zastosowania, nie polegał jedynie na odświeżeniu osiągnięć nowożytnych filozofów, ale
przede wszystkim na nowym sposobie jej wykorzystania. W pierwszym rzędzie na
dostosowaniu umowy społecznej do panujących warunków politycznych, a więc do
demokracji typu liberalnego jako normatywnie i politycznie dominującej formy
ustrojowej. Po drugie, na wmontowaniu jej w nowy obszar pojęciowy, dzięki czemu
uniknął on pewnych pułapek związanych z zastosowaniem tej metody.
Przede wszystkim Rawls uznał umowę społeczną za konstrukcję hipotetyczną,
której zadaniem jest wyjaśnienie podstawowej struktury społeczeństwa. Pominął on
17
Arno Anzenbacher, Wprowadzenie do chrześcijańskiej etyki społecznej, przeł. L. Łysień,
Wydawnictwo WAM, Kraków 2010, str. 106.
25
zatem wszelkie odniesienia do możliwości realnego zaistnienia aktu umowy, motywu
obecnego u twórców tej metody. Sposób, w jaki pojął on kontraktualizm, porównać
można do metody eksperymentu myślowego, możliwego do zastosowania w dowolnym
momencie, który sięgając do fundamentu badanego przedmiotu, wykazuje walory
poznawcze i interpretacyjne. W tym wypadku przedmiotem refleksji jest społeczeństwo
i państwo, rozumiane jako przestrzeń wzajemnych korzyści, generujące pewne dobra,
oraz przestrzeń konfliktu, toczonego w imię zasad podziału owych dóbr. Przedmiotem
umowy społecznej miało być tedy określenie sposobu podziału dóbr pierwotnych w
społeczeństwie. Przy czym najważniejszym założeniem, poczynionym przez Rawls, jest
przekonanie, że system ten powinien być sprawiedliwy18, gdyż, jak twierdzi,
„sprawiedliwość jest pierwszą cnotą społecznych instytucji”. Stąd też całość rozważań
na temat fundamentu struktury społeczeństwa Rawls nazywa
t e o r i ą
s p r a w i e d l i w o ś c i. Podstawy konstrukcji umowy społecznej oparte zostały na
pewnym
rozumieniu
sprawiedliwości,
a
mianowicie
sprawiedliwości
jako
b e z s t r o n n o ś c i.
W tym miejscu dochodzimy do kolejnej istotnej różnicy pomiędzy podejściem
Rawlsa, a klasycznym zastosowaniem tej metody, np. u Locke’a czy Rousseau,
uznającymi umowę społeczną za akt założycielski społeczeństwa i państwa. Rawls
przedmiotem umowy uczynił zasady sprawiedliwości. Przez bezstronność rozumiał on
oparcie struktury społeczeństwa na dobrowolnej, choć domniemanej, zgodzie wolnych i
rozumnych jednostek, do której dochodzi, zgodnie z zastosowaną przez niego
argumentacją, w s y t u a c j i w y j ś c i o w e j, będącej odpowiednikiem klasycznej
koncepcji s t a n u n a t u r y.
Stan wyjściowy, nazywany przez Rawlsa także s y t u a c j ą p i e r w o t n ą,
oznacza sytuację, w której uczestnicy formułują zasady sprawiedliwości poprzez
dyskusję, przy użyciu racjonalnych argumentów, zwieńczonej konsensem, a nie
dominacją pewnego punktu widzenia. W sytuacji tej uczestnicy pojmowani są jako
osoby wolne i równe oraz będące indywiduami, przyznając im tym samym niezależność
sądu i preferencji. Właściwym celem dyskusji jest ustalenie zasad takiego
sprawiedliwego podziału dóbr – takich, jak prawa, wolności, obowiązki, dochód – na
który każda racjonalna osoba mogłaby się zgodzić. Racjonalność Rawls pojmuje przy
tym instrumentalnie, a więc jako nastawienie każdej jednostki na maksymalizację
18
O związku pomiędzy filozofią polityki a sprawiedliwością zob. Barbara Markiewicz, Sprawiedliwość
jako aletheia, Civitas nr 4, Warszawa 2000.
26
korzyści. Zatem racjonalność ma tu charakter ekonomiczno-egoistyczny. Tym, co
stanowi gwarancję bezstronności w stanie pierwotnym, jest konstrukcja określona przez
Rawlsa jako z a s ł o n a n i e w i e d z y. Rawls charakteryzuje ją następująco:
Jedną z istotnych cech tej sytuacji jest to, że nikt nie zna swego miejsca w
społeczeństwie, swojej pozycji ani społecznego statusu, nikt też nie wie, jakie
naturalne przymioty i uzdolnienia, jak inteligencja, siła itd., przypadną mu w
udziale. Przyjmę nawet, że strony umowy nie wiedzą nic o swoich
koncepcjach dobra ani o swych indywidualnych predylekcjach. Zasady
sprawiedliwości wybierane są za zasłoną niewiedzy19.
Mechanizm ten gwarantuje bezstronność dokonywanych wyborów. Ponieważ
nikt nie zna swojego statusu społecznego, nie może wybrać rozwiązań, faworyzujących
go. Zatem jakkolwiek motywacja jednostek ma charakter ekonomiczno-egoistyczny, to
zasłona niewiedzy przekształca ją w moralną. Bowiem
Wszystko, co za zasłoną niewiedzy zostanie wybrane na podstawie dobrze
pojętego interesu własnego, ma równocześnie charakter u n i w e r s a l n y,
a tym samym może stać się przedmiotem u z g o d n i e n i a. Każdy w takich
warunkach może swoją własną korzyść pojmować wyłącznie jako korzyść
każdego innego20.
Nie bez przyczyny dostrzec można w całej myśli Rawlsa silną inspirację
filozofią Kanta. Kant rozumiał moralność jako zdolność woli do działania zgodnie z
prawem powszechnym. Rawls poprzez zastosowanie konstrukcji zasłony niewiedzy
niejako zmusza egoistów do działania zgodnie z zasadami powszechnej moralności.
Ostatecznie, w wyniku zastosowania takiej procedury, możemy otrzymać zasady
sprawiedliwości,
wypracowane
w
warunkach
bezstronności,
mających
walor
racjonalności i charakter moralny zarazem.
b) Teoria idealna i teoria nieidealna
Rawls w swoich pracach zastosował także metodę opartą na odróżnieniu
teorii
i d e a l n e j od t e o r i i n i e i d e a l n e j. Uważał on, że ta pierwsza
powinna w porządku wywodu i ważności wyprzedzać tę drugą. Przedmiotem teorii
19
John Rawls, Teoria sprawiedliwości, przeł. M. Panufnik, J. Pasek, A. Romaniuk, Wydawnictwo
Naukowe PWN, Warszawa 1994, str. 24.
20
Arno Anzenbacher, Wprowadzenie do chrześcijańskiej etyki społecznej, op. cit., str. 108.
27
idealnej jest określenie ram myślenia o porządku społecznym, politycznym i
ogólnoświatowym, które wychodziłyby naprzeciw naszym nadziejom na porządek
najlepszy z możliwych. Teoria ta czyni dwa ważne założenia. Po pierwsze, zakłada, że
wszyscy aktorzy wykażą wolę podporządkowania się postanowieniom wynikającym z
treści teorii idealnej. Pomija ona zatem kwestię możliwości celowego łamania zasad,
wyrażającej się zarówno w sprzeciwie jednostek i grup (np. w atakach
terrorystycznych), jak i państw (np. w prowadzeniu wojen). Po drugie, teoria idealna
zakłada, że aktorzy będą zdolni i chętni do tego, aby preferować racjonalne
rozwiązania. Oznacza to, że teoria ta nie tylko uznaje pewną wyjściową wolę
wszystkich do wybierania raczej racjonalnych rozwiązań, ale również pomija wszelkie
sytuacje graniczne takie, jak głód, choroby czy katastrofy naturalne, utrudniające lub
wręcz uniemożliwiające oparcie się na rozsądnych i racjonalnych zasadach.
Teoria nieidealna, następująca po idealnej, odnosi się do problemów
występujących w konkretnych społeczeństwach i relacjach między państwami. Teoria ta
próbuje zmierzyć się z tym, co zastane, a co zostało pominięte w teorii idealnej. Celem
Rawlsa nie jest proste skontrastowanie obu porządków – idealnego i realnego – lecz
takie porównanie obu teorii, które z jednej strony naświetliłoby obszary problemowe
rzeczywistości społecznej i politycznej, a z drugiej strony wyraźnie określiłoby system i
hierarchię naszych powinności. Zatem metoda zaproponowana przez Rawlsa polega na
próbie określenia relacji pomiędzy tym, jak być powinno czy też tym, jakbyśmy chcieli,
aby świat był urządzony, a tym, jak jest obecnie. Charakterystyka tej relacji może przy
tym pogłębić naszą wiedzę i uporządkować sposób prezentacji instytucjonalnych
fundamentów społeczeństwa. Ponadto na jej podstawie określić można pewne
konkretne postulaty polityczne, a więc ukierunkować w sposób racjonalny i
metodyczny politykę państw.
c) Refleksyjna równowaga
Metoda określona mianem r e f l e k s y j n e j r ó w n o w a g i dotyczy sposobu
uzasadniania zasad politycznych. Wedle Rawlsa spośród rozlicznych twierdzeń
odniesionych do polityki te są najbardziej uzasadnione, które lokują się najbliżej
idealnego stanu refleksyjnej równowagi, charakteryzowanego następująco:
28
Jest to [...] stan osiągany po wyważeniu przez daną osobę różnorakich
koncepcji, w wyniku czego bądź to zrewidowała ona swe sądy w zgodzie z
jedną z nich, bądź też pozostała wierna swoim pierwotnym przekonaniom (i
określonej koncepcji)21.
Podstawowym kryterium ważnym dla osiągnięcia refleksyjnej równowagi jest
spójność pomiędzy rozlicznymi przekonaniami i sądami, podzielanymi przez daną
osobę. Każdy z nas posiadając pewne przekonania – niektóre bardzo ogólne (np. należy
chronić życie), inne bardziej szczegółowe (np. aborcja powinna być dostępna na
życzenie) – niekiedy wikła się w występujące pomiędzy nimi napięcia i sprzeczności.
Istotnym jest, aby wydobyć je na światło dzienne i podjąć próbę ich wzajemnego
uzgodnienia. Może to oznaczać zrewidowanie niektórych konkretnych sądów lub
pewnych ogólnych przekonań. Postulat ten zgodny jest, jak sądzę, z pewną interpretacją
postawy sokratejskiej, w ujęciu Hannah Arendt:
Kryterium myślowego dialogu nie jest już prawda, to bowiem wymagałoby,
aby odpowiedzi dawane przeze mnie na moje pytania były albo rodzajem
naoczności mającej siłę zmysłowej ewidencji, albo też koniecznymi
konkluzjami, przypominającymi swą konsekwencją matematyczne czy
logiczne rozumowanie [...]. Jedynym kryterium Sokratejskiego myślenia jest
zgodność, niesprzeczność z samym sobą [...]; jego przeciwieństwem jest
sprzeczność wewnętrzna [...], czyli bycie własnym przeciwnikiem22.
Stan refleksyjnej równowagi skutkuje też tym, że poszczególne sądy wzajem się
wspierają, gdyż twierdzenia ogólne uzasadniają sądy szczegółowe i odwrotnie.
Naturalnie osiągnięcie idealnej refleksyjnej równowagi jest niezmiernie trudne lub
zgoła niemożliwe. Dlatego też, przy próbie uzasadniania pewnych twierdzeń ważniejsze
jest, aby zbliżać się maksymalnie do ideału, niż dążenie do jego pełnej realizacji.
1.Zasady sprawiedliwości
W Teorii sprawiedliwości zostały sformułowane dwie zasady, które w
zarysowanej powyżej sytuacji pierwotnej, wybrałyby osoby racjonalne –
21
22
John Rawls, Teoria sprawiedliwości, op. cit., str. 71.
Hannah Arendt, Myślenie, przeł. H. Buczyńska-Garewicz, Czytelnik, Warszawa 1991, str. 253-254.
29
Pierwsza: każda osoba ma mieć równe prawo do jak najszerszej
podstawowej wolności możliwej do pogodzenia z podobną wolnością dla
innych.
Druga: nierówności społeczne i ekonomiczne mają być tak ułożone, by (a)
można się było rozsądnie spodziewać, że będzie to z korzyścią dla każdego, i
(b) wiązały się z pozycjami i urzędami na równi dla wszystkich otwartymi23.
Zasada pierwsza stanowi wyraz pewnej wizji porządku politycznego, wedle
którego każdej osobie powinno przysługiwać, „w duchu idei praw człowieka,
m a k s i m u m takiej samej w o l n o ś c i”24. Jedynym ograniczeniem dla tak
rozumianej wolności jest konieczność ochrony analogicznej wolności drugiego. Zasada
ta, poza tym, że można i należy ją wiązać z prawami człowieka, wynika także z tradycji
liberalnej. Podstawą do wyciągnięcia takich wniosków jest przede wszystkim
pojmowanie człowieka jako jednostki zdolnej do określenia preferowanego stylu życia,
co implikuje powinność przyznania jej uprawnień i swobód, respektowanych przez
państwo, nawet jeżeli oznacza to istotne ograniczenie władzy politycznej. Uprawnienia
i swobody, nazywane przez Rawlsa jednym pojęciem „wolności”, odnoszą się, według
mnie, do pakietu praw człowieka pierwszej generacji, a więc praw i wolności
osobistych, praw chroniących przed arbitralnością władzy oraz praw politycznych. Będą
one przedmiotem analizy w kolejnej części tej pracy.
Natomiast zasada druga odnosi się do porządku ekonomicznego i społecznego –
przestrzeni działania wolnego rynku – gdzie dochodzi do pojawienia się różnic w
dochodach i statusie społecznym pomiędzy obywatelami. Zasada ta określa ewentualną
zgodność nierówności społecznych ze sprawiedliwością i składa się z dwóch części, z
których pierwsza stanowi z a s a d ę r ó ż n i c o w a n i a (d y f e r e n c j i), a druga
określa konieczność wyrównywania szans w dostępie do publicznych stanowisk.
Zasada różnicowania głosi, że nierówności są usprawiedliwione tylko o tyle, o ile
sprzyjają gorzej uposażonym. Przy czym bycie gorzej uposażonym nie jest mierzone
jedynie relatywnie mniejszymi dochodami, ale także ewentualnymi ułomnościami
naturalnymi takimi, jak kalectwo czy mniejsze zdolności intelektualne, mogące
przełożyć się na mniejszy dochód w wolnej grze rynku. Wedle Rawlsa naturalne talenty
nie powinny mieć wpływu na status społeczny, gdyż są one wynikiem swoistej loterii,
jednych obdarzających, np. bogatymi rodzicami, doskonałym zdrowiem i bystrą
23
24
John Rawls, Teoria sprawiedliwości, op. cit., str. 87.
Arno Anzenbacher, Wprowadzenie do chrześcijańskiej etyki społecznej, op. cit., str. 109.
30
inteligencją, a innych stawiającej w sytuacji biedy i kalectwa. Podkreślmy jednak, że
powody, dla których osoby za zasłoną niewiedzy wybrałyby zasadę dyferencji, mają
charakter racjonalny, a więc wynikający z pobudek ekonomiczno-egoistycznych. A
zatem właściwą pobudką przyjęcia tej zasady, nie jest po prostu uznanie, że to „nie
fair”, aby przyrodzone talenty (bądź ich brak) determinowały nasz sukces społeczny, ale
przekonanie, że obranie takiej strategii będzie dla nas najbardziej korzystne. Strategię tę
Rawls nazywa m a k s y m i n e m. Jak zauważa Jacek Hołówka:
Rawls zakłada, że za zasłoną niewiedzy ludzie będą wybierać maksymin,
ponieważ bardziej będą się bali nieszczęść niż ufali w pomyślność losu. Nie
znając swej tożsamości, prawodawcy zechcą zabezpieczyć się przed
wszelkimi przeciwnościami fortuny i ustanowią szeroki zakres pomocy
społecznej dla osób bezradnych, chorych, samotnych, opuszczonych i
zrujnowanych25.
Innymi słowy, autor teorii sprawiedliwości uważa, że w pojęciu racjonalności
mieści
się
również
pewna
doza
asekuranctwa
i
niechęci
do
ryzyka.
Prawdopodobieństwo, że po zdjęciu zasłony niewiedzy będziemy osobami poważnie
chorymi czy upośledzonymi, nie jest duże, o czym uczestnicy umowy wiedzą, gdyż
posiadają ogólną wiedzę na temat podstawowych faktów społecznych. Niemniej Rawls
uważa, że nikt racjonalny nie zdobyłby się na ryzyko bycia gorzej uposażonym,
niezależnie od tego, jak nikłe to ryzyko by było. Ostatecznie mechanizm, wynikający z
drugiej zasady sprawiedliwości, prowadzi do przekonania, że państwo powinno
prowadzić p o l i t y k ę r e d y s t r y b u c j i dóbr tak, aby zmniejszać nierówności w
dochodach i tym samym niwelować znaczenie nierówności losowych.
Obie zasady znajdują się w relacji p o r z ą d k u l e k s y k a l n e g o, co
oznacza, że zasada pierwsza powinna obowiązywać bezwzględnie, a druga, o ile nie
narusza zasady pierwszej. Należy podkreślić, że zasada druga nie jest wyrazem
utylitaryzmu, gdyż ani celem polityki redystrybucji nie jest maksymalizacja
użyteczności, ani środkiem doń wiodącym nie jest rachunek korzyści. Przeciwnie –
polityka ta stanowi wyraz moralnego, podyktowanego sprawiedliwością przekonania,
że każdemu przysługują pewne prawa, znajdujące wyraz w działaniu obu zasad.
Oznacza to, że żadne doraźne korzyści nie powinny mieć wpływu na sposób ich
obowiązywania oraz porządek między nimi występujący. „W tym ujęciu wolność
25
Jacek Hołówka, Jak można poprawić teorię Rawlsa, Civitas nr 4, Warszawa 2000, str. 78.
31
można ograniczyć tylko w imię wolności, a sprawiedliwość i równość ma priorytet
wobec skuteczności”26.
Formułując swoją teorię, Rawls próbował znieść napięcie pomiędzy dwoma
skrajnymi i, wydawałoby się, wykluczającymi się stanowiskami. Wedle pierwszego z
nich porządek polityczny winien gwarantować obywatelom wolności i równości
formalne. Państwo ma tworzyć bezpieczną przestrzeń realizacji swoich planów
życiowych przez jednostki w warunkach wolnej konkurencji. Z tego punktu widzenia
uznanie wartości i nienaruszalności systemu kapitalistycznego jest oczywistą
konsekwencją przyjętych założeń. Ewentualne nierówności, wynikające z działania
mechanizmów wolnorynkowych, nie powinny być zatem przedmiotem działań
politycznych i mogą być co najwyżej przedmiotem troski filantropów i altruistów,
działających jako osoby prywatne. Natomiast drugie stanowisko odnosi się do idei
równości materialnej, uznającej moralną powinność instytucji państwowych do
zagwarantowania każdemu realnej równości szans. Z przekonania tego wynika postulat
istotnego ograniczenia, a w skrajnym przypadku nawet zniesienia mechanizmów
wolnorynkowych. Zakłada się tu interwencjonizm państwowy, który poprzez politykę
rodzinną, edukacyjną i społeczną próbuje w taki sposób pokierować życiem swych
obywateli, aby każdy miał szansę osiągnąć swoje zamierzenia, naturalnie w ramach
ograniczonych możliwości, jakie państwo dopuszcza.
Rawls nie znajduje się w obozie krytyków wolnego rynku, uznając jego wartość.
Jako liberał zgadza się z podstawowymi założeniami dotyczącymi samorealizacji w
warunkach konkurencji. Wprowadza jednak istotne zastrzeżenie – otóż sukces bardzo
często nie jest wynikiem pracy i wysiłku jednostki, ale wynika z całego zaplecza,
którym jednostka dysponuje, choć na niego w żaden sposób nie zapracowała. Chodzi tu
o wspomnianą już wcześniej loterię dóbr takich, jak inteligencja, zdrowie czy majątek
rodziców. W odpowiedzi na ten problem Rawls formułuje myśl, że jakkolwiek wolny
rynek powinien działać tak, jak działa, to jednak efekty jego funkcjonowania powinny
być następnie redystrybuowane do gorzej uposażonych, nie mających tyle szczęścia na
„giełdzie talentów”. Tym samym uznał on, że porządek ekonomiczny winien być
włączony w obręb obowiązywania zasad sprawiedliwości. Podkreślmy, że na gruncie
liberalizmu takie stanowisko nie jest oczywiste i wolne od kontrowersji, gdyż tacy jego
klasycy – jak Locke, Smith czy Mill – nie włączali sfery wymiany dóbr, a więc
26
Szymon Wróbel, Granice polityczności, [w:] Paweł Dybel, Szymon Wróbel, Granice polityczności,
Instytut Filozofii i Socjologii PAN, Aletheia, Warszawa 2008, str. 100.
32
porządku ekonomicznego, w obręb kompetencji władz państwowych. Przeciwnie,
próbowali oni raczej chronić tę sferę przed interwencją państwa. Intencją Rawlsa było
połączenie dwóch koncepcji społeczeństwa, zdających się do tego momentu
niemożliwymi do pogodzenia, a mianowicie wolności i równości. Wcześniej sądzono,
że na gruncie państwa, w sposób zadowalający, można było zagwarantować tylko jedną
z nich. Jednakże – jak jednak twierdzi Jacek Hołówka – „Proponowany przez Rawlsa
system polityczny gwarantuje powszechną wolność ekonomiczną, bezpieczne
posiadanie własności, dotrzymywanie umów oraz minimum socjalne dla każdego”27.
2.Liberalizm polityczny
Nowe koncepcje, przedstawione przez Rawlsa w pracy pt.: Liberalizm
polityczny (1993), nie podważały centralnej pozycji idei sprawiedliwości, pozostającej
dla niego kategorią podstawową. W opinii Zbigniewa Raua:
Teoria sprawiedliwości jest koncepcyjnie zamkniętym systemem, który żyje
własnym życiem. Jako taki stanowi niekwestionowany punkt odniesienia dla
wszelkich twórczych wysiłków we współczesnej filozofii politycznej.
Niemniej jednak zarówno pod wpływem krytyki, jak i w wyniku ewolucji
własnych poglądów Rawls uznał, że jest to dzieło, które wymaga istotnych
rewizji28.
Jakkolwiek sądzę, że liberalizm polityczny stanowi efekt dalszych badań tegoż
myśliciela nad zagadnieniem sprawiedliwości, to jednak kilka kwestii uległo istotnej
modyfikacji. Przede wszystkim sposób uzasadniania tej centralnej idei. W obu
przypadkach posługuje się on figurą sytuacji pierwotnej, stanowiącej wyraz
politycznego konstruktywizmu. Jednak w liberalizmie politycznym zmienił się sposób
jej zastosowania. W Teorii sprawiedliwości argumentacja kontraktowa skutkowała
ahistorycznym charakterem tej koncepcji, roszczącej sobie prawo do powszechnej
ważności, gdyż zasady przyjęte przez uczestników umowy miały być racjonalne i
wyjęte spoza wszelkich kontekstów kulturowych. W liberalizmie politycznym ten
punkt w pierwszej kolejności uległ zmianie. Rawls zogniskował swój nowy projekt
27
Jacek Hołówka, Jako można poprawić teorię Rawlsa, op. cit., str. 74.
Zbigniew Rau, Liberalizm. Zarys myśli politycznej XIX i XX wieku, Fundacja Aletheia, Warszawa 2000,
str. 168-169.
28
33
wokół rozważań nad konkretnym, historycznym typem państwa, a mianowicie nad
nowoczesną demokracją konstytucyjną o charakterze wielokulturowym. Najpełniejszą
realizację takiego typu organizacji państwowej odnajdujemy w Stanach Zjednoczonych
Ameryki Północnej. Innymi słowy, Rawls zapytał o warunki konieczne istnienia
stabilnego państwa, gwarantującego pewne podstawowe wolności w warunkach
pluralizmu
światopoglądowego.
Zatem
istotnym
zamierzeniem
liberalizmu
politycznego stała się obrona nowoczesnych państw demokratycznych o określonej
historii rozwoju, których charakter instytucjonalny nie jest bynajmniej powszechny w
skali globalnej. W efekcie zasady sprawiedliwości z Teorii sprawiedliwości, zostały
ograniczone w tym sensie, że stały się one elementem pewnego typu państwa i ujęte
zostały jako treść jego r o z u m u p u b l i c z n e g o. Poprzez ten projekt zostało
postawione pod znakiem zapytania zagadnienie uniwersalizmu oraz powszechnej
przyswajalności tych zasad. Z tego względu można zasadnie uznać, że tekst z 1993
roku dotyka zagadnień bardziej podstawowych, gdyż warunkujących możliwość
wprowadzenia w życie zasad teorii sprawiedliwości.
Rawls dokonał jeszcze jednej, kluczowej rewizji swojej pierwotnej koncepcji.
Otóż sprawiedliwość jako bezstronność była traktowana w Teorii sprawiedliwości jako
kategoria moralna. Tym samym, jak argumentuje autor Liberalizmu politycznego,
stanowiła ona wyraz „nierealistycznej idei społeczeństwa dobrze urządzonego”, gdyż
zakładała akceptację przez wszystkich obywateli idei sprawiedliwości rozumianej jako
pewna rozległa doktryna moralna. W rzeczywistym społeczeństwie demokratycznym –
i na tym zasadza się główny problem tak rozumianej sprawiedliwości – nie ma jedności
w obrębie społeczeństwa na poziomie doktrynalnym. A zatem jest mało
prawdopodobne, czy wręcz niemożliwe, by któraś z koncepcji, stanowiących rozległe
doktryny, zyskała aprobatę ogółu obywateli. W związku z tym rewizja sprawiedliwości
jako bezstronności była nieodzowna i polegała na zmianie perspektywy – przejściu od
koncepcji moralnej do koncepcji politycznej. Stąd w liberalizmie politycznym
podstawą staje się p o l i t y c z n a k o n c e p c j a s p r a w i e d l i w o ś c i. Stanowi
ona propozycję rozwiązania podstawowego problemu współczesnych demokracji,
którym jest pytanie o stabilność państwa w warunkach różnorodności – „Jak to jest
możliwe, że trwać może stabilne i sprawiedliwe społeczeństwo wolnych i równych
34
obywateli, których głęboko dzielą rozumne, lecz nie dające się pogodzić doktryny
religijne, filozoficzne i moralne?”29.
Tego rodzaju różnorodność może prowadzić do powstania społeczeństwa o
głębokich rozbieżnościach pomiędzy obywatelami, uniemożliwiających osiągnięcie
zgody opartej na wspólnie podzielanych poglądach na tematy religijne czy moralne.
Jednocześnie sprawne i silne państwo musi być zdolne do podejmowania decyzji o
charakterze politycznym. Prawo musi skutecznie regulować relacje pomiędzy
obywatelami. W związku z tym pojawia się pytanie, będące przedmiotem liberalizmu
politycznego,
o
fundament
czyniący
decyzje
o
charakterze
politycznym
legitymizowanymi, a społeczeństwo jako całość tworem stabilnym w warunkach
wolności.
Omawiając przedmiot liberalizmu politycznego, rozpocznę od charakterystyki
faktu
r o z u m n e g o p l u r a l i z m u, następnie przedstawię rozwiązanie
problemu legitymizacji, znajdujące swoje zwieńczenie w i d e i p o l i t y c z n e j
k o n c e p c j i s p r a w i e d l i w o ś c i. W dalszej części odniosę się do zagadnienia
warunków stabilności państwa demokratycznego.
a) Fakt rozumnego pluralizmu
F a k t r o z u m n e g o p l u r a l i z m u dotyczy zdolności ludzkiego rozumu
do konstruowania i formułowania bardzo różnych i wzajemnie wykluczających się
punktów widzenia. Różnorodność występująca wśród ludzi wynika z rozwoju
potencjału tkwiącego w samym rozumie. Twierdzenie, dotyczące zdolności rozumu do
tworzenia rozmaitych punktów widzenia, Rawls uzasadnia, odwołując się do tzw.
c i ę ż a r ó w s ą d u, wyrażających ideę, że:
...the many hazards involved in the use of reason, imply that different
people will determine what they consider to be relevant facts, values and
arguments in different ways30.
Rawls podaje sześć argumentów na rzecz uznania ciężarów sądu:
29
John Rawls, Liberalizm polityczny, przeł. Adam Romaniuk, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa
1998, str. 9.
30
“…korzystanie z rozumu wiąże się podejmowaniem wielu ryzykowanych decyzji, co implikuje, że
różni ludzie mogą określać to, co rozumieją przez istotne fakty, wartości i argumenty w odmienny
sposób” [tłum. autor]. André Van de Putte, Rawls’ Political Liberalism. Foundations and Principles,
Ethical Perspectives 2 (1995)3, str. 107.
35
(1) Wszelkie dane empiryczne nie są na tyle proste i oczywiste, aby mogły
doprowadzić do sformułowania twierdzeń niekwestionowanych, przeciwnie, zawsze
musimy opierać się na szacowaniu dostępnych danych;
(2) W pracy badawczej, rozważając rozmaite dane, możemy w różny sposób
oceniać ich wagę, co nie jest bez znaczenia dla formułowanych przez nas sądów;
(3) Ponieważ wszelkie pojęcia, którymi się posługujemy, są nieostre, to
wnioski, jakie formułujemy pod ich wpływem, mogą znacząco różnić się między sobą;
(4) Podzielane przez nas twierdzenia pozostają w związku z naszym
całościowym doświadczeniem, a ponieważ u różnych osób doświadczenie to może być
różne, to i wnioski mogą się wzajemnie nie zgadzać;
(5) Ilość rozmaitych czynników i obostrzeń normatywnych sprawia, że bardzo
trudno dokonać ich jednoznacznej całościowej oceny;
(6) „... każdy system instytucji społecznych jest ograniczony co do wartości,
jakie może dopuścić, toteż trzeba dokonać jakiegoś wyboru z pełnego zestawu wartości
moralnych i politycznych, które można realizować”31. Wybór priorytetów jest zawsze
do pewnego stopnia arbitralny i tym samym może się u różnych osób i grup różnić.
Uznając argumentację c i ę ż a r ó w s ą d u, musimy się zgodzić, że różni
racjonalni ludzie mogą w oparciu o te same dane wysnuwać odmienne wnioski. W
efekcie Rawls sprzeciwia się poglądom, przekonującym o istnieniu jednego,
uniwersalnego systemu wartości, i twierdzi, że różnice występujące między ludźmi są
nie do uniknięcia. Naturalnie w warunkach wolności. Autor Liberalizmu politycznego
podkreśla, że jakkolwiek pojawienie się pluralizmu przekonań wynika z samego faktu
posługiwania się rozumem, to jednak uwarunkowania społeczno-polityczne mają
równie istotne znaczenie dla zaistnienia w społeczeństwie faktu pluralizmu.
Uwarunkowania te mogą wpłynąć na zakres różnorodności społecznej albo ją
ograniczając, poprzez wprowadzenie obostrzeń, tłumiących tendencje różnicujące
obywateli, albo, przeciwnie, zwiększając jej zakres, poprzez stworzenie przestrzeni
wolności, dopuszczających powstanie odmiennych stylów życia.
Wszelkie próby ograniczenia wolności, celem ujednolicenia społeczeństwa,
wiąże Rawls z praktykami przemocy i nazywa je f a k t e m o p r e s j i. W
konsekwencji przyjęcia za punkt wyjścia określonego typu państwa, Rawls uznaje za
wartość istnienie państwa gwarantującego wolność, w którym występuje różnorodność
31
John Rawls, Liberalizm polityczny, op. cit., str. 101.
36
pomiędzy obywatelami. Samo określenie różnorodności jako f a k t u p l u r a l i z m u
jest znaczące o tyle, że tym samym uznaje on pluralizm, występujący w
społeczeństwie, za element faktyczności, podlegający opisowi, a nie dążeniom do
zmiany. Wynika z tego również uznanie f a k t u o p r e s j i, a więc każdej próby
stłumienia i doprowadzenia do ujednolicenia stanowisk (zgodnie z pewnym wzorcem)
pomiędzy różniącymi się, ale racjonalnymi obywatelami, za działanie moralnie
niedopuszczalne.
Istnienie pluralizmu wartości ma ten efekt, że społeczeństwa nie można już
pojmować jako wspólnoty politycznej, ponieważ brakuje w nim wspólnego
doktrynalnego spoiwa. We współczesnych demokracjach poziom pluralizmu jest zbyt
rozległy, aby można było rozsądnie tworzyć projekty społeczne, odwołujące się do
kategorii wspólnoty politycznej, a każda próba stworzenia takowej mogłaby zakończyć
się bądź praktykami przemocy, których mało chwalebne przykłady znamy z
przeszłości, bądź tworzeniem koncepcji politycznych, całkowicie oderwanych od
rzeczywistości społecznej. Nie oznacza to jednak, że można, z drugiej strony,
pojmować społeczeństwo na wzór stowarzyszenia, gdyż „społeczność polityczną,
należy rozumieć jako pełny i zamknięty system społeczny”32, w tym sensie, że bycie
częścią danego samowystarczającego społeczeństwa wynika z faktu narodzin w jego
obrębie. Ponadto o ile stowarzyszenie jest ukierunkowane na określony cel, o tyle
społeczeństwo nie ma żadnego określonego celu. Oba argumenty przeciwko
pojmowaniu społeczeństwa na wzór stowarzyszenia stanowią założenia wstępne
liberalizmu politycznego i jako takie przynależą do teorii idealnej.
Kluczowym w tym ujęciu jest jednak to, że Rawls pojmuje społeczeństwo nie
po prostu jako przestrzeń, występowania głębokiego pluralizmu, ale jako przestrzeń
r o z u m n e g o p l u r a l i z m u. Zagadnienie to rozpatrzę w kontekście problemu
rozumności istot ludzkich. Wedle Rawlsa
Osoby są rozumne w pierwszym podstawowym aspekcie wtedy, gdy [...]
gotowe są zaproponować pewne zasady i kryteria jako sprawiedliwe warunki
kooperacji i mają wolę ich dotrzymania, jeśli istnieje gwarancja, że inni będą
postępować tak samo33.
Innymi słowy, dla Rawlsa miernikiem rozumności jest zdolność do
formułowania i podporządkowania się zasadom p o l i t y c z n e j
32
33
John Rawls, Liberalizm polityczny, op. cit., str. 80.
Tamże, str.90.
37
s p r a w i e d l i w o ś c i. Zatem nie chodzi tu o odnajdywanie wspólnego, moralnego
rdzenia, gdyż, co wynika z „ciężarów sądu”, takowe nie istnieją, ale o zdolność do
ograniczenia roszczeń związanych z podzielaną rozległą doktryną moralną, co
umożliwia
koegzystencję,
przy
jednoczesnym
zachowaniu
różnic
pomiędzy
obywatelami. Osoba ludzka posiada tu dwie podstawowe kompetencje, a mianowicie
zdolność do posiadania pewnej koncepcji dobra oraz poczucia sprawiedliwości. O ile
pierwsza kompetencja umożliwia jednostce kształtowanie własnego życia w oparciu o
pewne normy, o tyle druga warunkuje możliwość współpracy pomiędzy ludźmi,
uznającymi
różne
zaplecza
normatywne.
Na
tych
założeniach
opiera
się
p o l i t y c z n a k o n c e p c j a o s o b y.
Stanowi to podstawę do opowiedzenia się za uznaniem jednostek za wolne i
równe oraz za dysponujące władzą moralną (poczucie sprawiedliwości i zdolność do
kierowania się jakąś koncepcją dobra) oraz władzą rozumu (sądzenie, myślenie i
wnioskowanie). Implikuje to powinność ludzi do wzajemnego uznania jako istot
zdolnych do podejmowania samodzielnych decyzji, dotyczących własnego życia. W
ten sposób pojawia się obszar, w którym „... [obywatele] uważają się za
samouwierzytelniające się źródła ważnych roszczeń”34. Bez tych zdolności liberalizm
polityczny nie byłby możliwy, a istnienie każdego państwa wyposażonego w instytucje
gwarantujące wolność byłoby zagrożone.
Należy podkreślić, że różnice pomiędzy ludźmi nie mają charakteru tylko
indywidualnego i przygodnego, ponieważ odmienność między obywatelami ujawnia
się także w istnieniu r o z l e g ł y c h d o k t r y n. Doktryny tego rodzaju odznaczają
się zdolnością do formułowania spójnych koncepcji, w wymiarze teoretycznym oraz
praktycznym wtedy, kiedy „charakteryzuje rozpoznane i uznane wartości tak, że dają
się one ze sobą pogodzić i wyrażają zrozumiały pogląd na świat”35. Dodatkową, choć
niekonieczną cechą rozległych doktryn, jest ich przynależność do pewnej tradycji
myślowej czy religijnej. Rozumność faktu pluralizmu wyraża się, ponadto, w
rozumności rozległych doktryn, która warunkuje możliwość wzajemnego szacunku
pomiędzy zwolennikami niewspółmiernych rozległych doktryn. Innymi słowy,
rozumność jest w tym kontekście warunkiem tolerancji, stanowiącej fundament
porządku demokratycznego.
34
35
Tamże, str. 69.
Tamże, str. 103.
38
b) Zagadnienie legitymizacji
W filozofii polityki odnaleźć możemy wiele różnych strategii służących
uzasadnianiu władzy, w znaczeniu jej uprawomocnienia. Jednak w kontekście
paradygmatu ustanowionego przez filozofię Rawlsa punktem wyjścia nie jest
abstrakcyjnie pojęte zagadnienie legitymizacji, ale problem uprawomocnienia decyzji
politycznych, odniesiony do konkretnych warunków społecznych, związanych z
istnieniem faktu rozumnego pluralizmu. Zatem zagadnienie prawomocności władzy
politycznej zostało tu ujęte przez wzgląd na określony typ państwa. I w tym właśnie
kontekście należy rozumieć następujące ujęcie tego problemu przez Rawlsa:
...sprawowanie przez nas władzy politycznej jest w pełni właściwe tylko
wtedy, gdy sprawujemy ją zgodnie z konstytucją, co do której można
rozsądnie oczekiwać, że wszyscy obywatele poprą jej najważniejsze
elementy w świetle zasad i ideałów, które mogą przyjąć kierując się
wspólnym ludzkim rozumem36.
Tak sformułowana zasada legitymizacji głosi, że podstawą uznania decyzji
politycznych za prawomocne jest ich wsparcie przez rozumnych i wolnych obywateli.
Zgoda członków społeczeństwa może być domniemana, niemniej wszelkie zasady
polityczne powinny być tworzone w oparciu o „wspólny ludzki rozum”. A zatem dwa
elementy stają się tu niezwykle istotne: rozum ludzki oraz poparcie ze strony
obywateli. Podkreślmy, że na gruncie myśli Rawlsa nie można zredukować jednego
elementu do drugiego, tzn. nie można oprzeć władzy politycznej jedyne na uznaniu jej
za wynikającą ze wspólnego rozumu, gdyż potrzebna jest jeszcze zgoda obywateli. Z
drugiej strony samo poparcie jednostek nie wystarczy, ponieważ kluczowym dla tej
koncepcji jest założenie, że jednostki powinny być rozumne. Takie ujęcie kwestii
legitymizacji implikuje konieczność zagwarantowania równego szacunku obywatelom
i grupom obywateli, których światopoglądy są nie do pogodzenia. Treść tej zasady
natomiast odnosi się do przekonania, że tym, co uzasadnia prawomocność decyzji
politycznych, jest możliwość ich uznania przez wszystkich rozumnych członków
społeczeństwa. Oznacza to, że podstawy konstytucyjne powinny być ustalone na
podstawie k o n s e n s u pomiędzy obywatelami, nawet jeżeli ów konsens w wielu
przypadkach byłby jedynie założony. Co więcej, takie pojmowanie legitymizacji w
36
Tamże, str. 198.
39
istocie domaga się nieustannie ponawianego namysłu nad podejmowanymi decyzjami
przez wzgląd na ewentualne poparcie, jakiego udzielić by mu mogli wszyscy rozumni
obywatele. Dlatego, takiego znaczenia w myśli Rawlsa nabiera proces d e l i b e r a c j i
oraz k o n s e n s. Do kwestii tych odniosę się nieco dalej.
Istotnym założeniem Rawlsa, czyniącym tak rozumiane uprawomocnienie
władzy możliwym, jest i d e a w z a j e m n o ś c i, wyrażająca się w przekonaniu
jednostek, że ustalone zasady będą realizowane przez wszystkich racjonalnych i
rozumnych obywateli. Idea ta uzasadnia możliwość istnienia zaufania i pokoju
pomiędzy obywatelami, co z kolei stanowi jeden z warunków stabilności struktury
społecznej. Zauważmy, że bez tego założenia, a więc bez uznania za możliwe
dobrowolnego „zawierzenia” innym ludziom, Rawls musiałby odwołać się do innej
idei, warunkującej przestrzeganie ustalonych zasad w postaci, np. strachu przed władzą
tak, jak uczynił to Hobbes. Autor Lewiatana uznał, że tylko lęk przed władzą urealnia
prawa. Nie trudno dostrzec, że perspektywa Rawlsa wyraźnie różni się od
Hobbesowskiej., w której tylko silna, arbitralna władza może zagwarantować
poszanowanie
prawa.
Rawls
wiąże
społeczeństwo
ze
strukturą,
będącą
„...sprawiedliwym i stabilnym systemem kooperacji między wolnymi i równymi
obywatelami, których głęboko dzielą wyznawane przez nich doktryny”37. Założenia te
tworzą podstawy idei p o l i t y c z n e j k o n c e p c j i s p r a w i e d l i w o ś c i,
odnoszącej się do istnienia przestrzeni czysto politycznej, realizującej wymagania
określone przez treść zasady legitymizacji. Podstawowe przekonanie Rawlsa w tym
względzie jest następujące – pogodzenie jednostek i grup różniących się co do
wyznawanych przez siebie wartości w taki sposób, aby nie sprowadzać ich do jednego
fundamentu światopoglądowego, jest możliwe tylko wtedy, kiedy założy się
oddzielenie sfery politycznej od sfery prywatnej jednostek, będącej domeną rozumnych
rozległych doktryn. Tym samym warunkiem koniecznym trwania stabilnego i
prawomocnego państwa demokracji konstytucyjnej jest przestrzeń polityczna,
jakościowo inna od sfery prywatnej, która nie tylko nie kolidowałaby z wyznawanymi
przez obywateli wartościami, ale również spełniałaby zasadę legitymizacji.
Wiemy już dlaczego Rawls postulował oddzielenie porządku politycznego od
porządku rozległych doktryn. Obecnie należy rozpatrzyć strukturę idei politycznej
koncepcji sprawiedliwości, która czyni ją, wedle przyjętych wcześniej założeń,
37
Szymon Wróbel, Granice polityczności, op. cit., str. 101.
40
prawomocną. W przekonaniu Rawlsa tym, co warunkuje istnienie politycznej
koncepcji sprawiedliwości, jest przede wszystkim jej zakres, wyraźnie różniący się od
zakresu rozległych doktryn, gdyż obejmuje jedynie zagadnienia, dotyczące
podstawowej struktury społeczeństwa, a więc zagadnień ściśle politycznych. Do
zagadnień tego rodzaju należy zaliczyć kwestie bezpośrednio wynikające z
konieczności kooperacji na poziomie wewnątrzpaństwowym, a więc zasady,
określające relację polityczną – odnoszącą się do treści praw i obowiązków
regulujących wzajemne relacje pomiędzy obywatelami oraz pomiędzy obywatelami a
władzą państwową. Zasady tego rodzaju tworzą z kolej ramy sprawiedliwości jako
b e z s t r o n n o ś c i, zachowującej n e u t r a l n o ś ć względem rozlicznych
rozumnych doktryn. Sprawiedliwość jest tu powiązana ze stanowiskiem „nie opartym
już na szerszej podstawie, jako pewne ujęcie politycznej koncepcji sprawiedliwości,
która stosuje się naprzód do struktury podstawowej i wyraża wartości polityczne...”38.
Należy przy tym zaznaczyć, że tak rozumiana bezstronność nie ma charakteru jedynie
proceduralnego, ale s u b s t a n c j a l n y. Jak zauważa cytowany już wcześniej de
Putte:
Its neutrality does not rest in the fact that it refers exclusively to neutral
procedural values such as impartiality, consistency in application, provision
of equal opportunity to the parties involved to plead their case etc., nor that it
has no particular conception of the good beyond the instrumental. [...] As a
substantial conception, it gives expression to pure political values, to the
ideal of citizenship, and affirms the superiority of certain (political) virtues39.
Stosownie do takiego ujęcia zagadnienia politycznej koncepcji sprawiedliwości,
Rawls sformułował kilka podstawowych zasad, tworzących jej ramy. Po pierwsze,
uznaje on konieczność zagwarantowania wszystkim członkom społeczeństwa równych
praw i wolności podstawowych takich, jak: wolność myśli i słowa, swoboda religijna,
prawo do wyboru własnego sposobu życia itd. Po drugie, Rawls stwierdza, że
zadaniem
państwa
jest
przyznanie
pierwszeństwa
prawom
i
wolnościom
podstawowym, które nie powinny być naruszane ze względu na jakiekolwiek inne
wartości, wynikające chociażby z perspektywy utylitarnej (maksymalizacji średniej
38
John Rawls, Liberalizm polityczny, op. cit., s.109.
“Neutralność [liberalizmu politycznego] nie opiera się na wyłącznym odniesieniu do wartości
neutralności proceduralnej takiej jak bezstronność, konsekwencja w zastosowaniu, zagwarantowanie
równości szans stronom uczestniczącym w procesie negocjacyjnym ani nie zakłada jakiejś szczególnej
koncepcji dobra, poza instrumentalną. [...] Jako koncepcja o charakterze substancjalnym stanowi wyraz
wartości czysto politycznych, ideałowi obywatelstwa, afirmując przy tym pewne cnoty (polityczne)”
[tłum. autor]. André Van de Putte, Rawls’ Political Liberalism [...], op. cit., str. 109.
39
41
sumy użyteczności dla maksymalnej liczby osób). Po trzecie, zadaniem państwa staje
się zagwarantowanie wszystkim obywatelom możliwości realizowania swoich
wolności, np. poprzez wprowadzenie w życie zasady maksyminu.
c) Problem stabilności
Problem stabilności państwa, w którym występuje fakt rozumnego pluralizmu,
autor Liberalizmu politycznego próbuje rozwiązać, formułując ideę c z ę ś c i o w e g o
k o n s e n s u, i d e ę s ł u s z n o ś c i oraz i d e ę p u b l i c z n eg o r o z u m u.
Wszystkie one odnoszą się do kwestii możliwości osiągnięcia w miarę trwałej
płaszczyzny porozumienia, pomiędzy wyraźnie różniącymi się między sobą
obywatelami. Jednak propozycja Rawlsa nie idzie w kierunku proceduralnego ujęcia
liberalizmu politycznego, ale – jak już zaznaczałam – zmierza ku perspektywie
normatywnej, umożliwiającej wspólne ustalanie decyzji w procesie deliberacji. Tego
rodzaju porozumienie z kolei zakłada uszanowanie różnic i podnosi problem zarówno
uniwersalności kategorii rozumności, jak i roli kultury politycznej danego
społeczeństwa. Oba zagadnienia pełnią w koncepcji Rawlsa ważną rolę. Nie wystarczy
bowiem założyć bazową rozumność obywateli, gdyż rozumność tak, jak ją Rawls
pojmuje, wykracza poza aspekt teoretyczny i stanowi istotny składnik obszaru rozumu
praktycznego. Innymi słowy, jest mało prawdopodobne, żeby większość ludzi sama z
siebie, bazując na teoretycznych rozważaniach swoich i cudzych, uznała wagę oraz
potrafiła dostosować swoje zachowanie do postulatów rozumności, traktowanej jako
zdolność do zaproponowania zasad sprawiedliwości, które mogłyby być przyjęte przez
wszystkich rozsądnych ludzi. Przeciwnie, potrzebne są konkretne doświadczenia,
kształtujące określone cechy u obywateli oraz wpływające na podzielane przez nich
rozległe doktryny. Rozumność jest przy tym pewnym potencjałem, tkwiącym w
istotach ludzkich, który nie zawsze i nie w każdych okolicznościach może się
rozwinąć. Nie zmienia to ogólnego przekonania Rawlsa, że tak ujęta rozumność ma
wartość uniwersalną jako pewne osiągnięcie ludzkości.
C z ę ś c i o w y k o n s e n s odnosi się do sytuacji, w której obywatele
znajdują uzasadnienie dla idei politycznej koncepcji sprawiedliwości w wyznawanych
przez siebie rozległych doktrynach. Uzasadnienie to nie odnosi się do wymiaru
42
„metafizycznego”, ponieważ oparte zostało na rozumności każdej z doktryn w sposób
niezależny. Wedle Rawlsa rozumność rozległych doktryn w tym się między innymi
wyraża, że poprzez immanentne dla danego punktu widzenia wartości, można udzielić
wsparcia dla istnienia porządku politycznego. W każdym przypadku uzasadnienie takie
będzie nieco inne, gdyż wynika z innej tradycji pojęciowej. Niemniej dzięki
częściowemu konsensowi „ci, którzy wyznają różne poglądy wspierające tę samą
koncepcję polityczną, nie wycofają swojego poparcia, gdyby miała wzrosnąć względna
siła ich poglądu w społeczeństwie”40. Zatem częściowy konsens umożliwia względnie
afirmatywne wsparcie struktury podstawowej społeczeństwa przez jego członków.
Zarazem nie jest on formą kompromisu, polegającego na uznaniu przez obywateli
konieczności ograniczenia roszczeń, wynikających z podzielanej doktryny. W ujęciu
Rawlsa rozumność umożliwia konstrukcję płaszczyzny porozumienia społecznego
częściowo poprzez, a częściowo niezależnie od porządku rozległych doktryn. Twierdzi
on, że rozległe doktryny są ze sobą częściowo zgodne. Zgodność ta dotyczy jedynie
obszaru kooperacji w obrębie społeczeństwa i nie musi być głęboka. Powinna ona w
wersji minimalnej dosięgać „takich idei, jak idea społeczeństwa jako sprawiedliwego
systemu kooperacji i idea obywateli jako rozumnych i racjonalnych oraz wolnych i
równych osób”41.
Formułując powyższą myśl, Rawls polemizuje ze stanowiskami, akcentującymi
wizję społeczeństwa jako modus vivendi, a więc społeczeństwa opartego na
wymuszonej równowadze sił pomiędzy różnymi grupami obywateli, podzielającymi
konkurujące punkty widzenia i interesy. Pogląd swój uzasadnia twierdzeniem, że
stabilność modus vivendi jest iluzoryczna, gdyż zależy od czynników akcydentalnych,
wynikających z aktualnego układu sił, mogących łatwo ulec zmianie. Tego rodzaju
zmiana może z kolei nie tylko wyłączyć pewne grupy z przestrzeni publicznego
uznania, ale wręcz, w pewnych sytuacjach, zdestabilizować całość układu społecznego.
Skrajnym efektem takiej destabilizacji jest ludobójstwo na jednej z grup lub wojna
domowa.
Kolejnym warunkiem stabilności sprawiedliwej struktury podstawowej państwa
jest i d e a s ł u s z n o ś c i wraz z i d e a m i d o b r a. Skoro w obrębie polityki
należy podejmować decyzje, mające istotny wpływ na życie obywateli, wagi nabiera
40
41
John Rawls, Liberalizm polityczny, op. cit. str. 212-213.
Tamże; s.214
43
zdolność określania priorytetów prowadzonej polityki. W Teorii sprawiedliwości do
określenia priorytetów Rawls posłużył się pewnym fortelem w postaci sytuacji
pierwotnej. Niejako zmusił on uczestników umowy społecznej do przyjęcia
perspektywy moralnej poprzez wykorzystanie ich naturalnego egoizmu, który za
zasłoną
niewiedzy
skutkował
sformułowaniem
zasad
sprawiedliwości
jako
bezstronności. Choć Rawls w projekcie liberalizmu politycznego również wykorzystał
argumentację kontraktową, to odwołanie się do podobnego mechanizmu nie byłoby w
tym kontekście zasadne, ponieważ poprzez ideę politycznego konstruktywizmu
próbował on określić sposób funkcjonowania państwa, a nie tylko jego warunki
brzegowe. Trudno sobie wyobrazić, aby za każdym razem, kiedy członek społeczeństwa
wchodzi w rolę obywatela, oczekiwać od niego, że przyjmie taką postawę, jakby był za
zasłoną niewiedzy. Na poziomie liberalizmu politycznego Rawls przyznaje, że sposoby
formułowania priorytetów państwa nie można pojmować jako oderwanych od zaplecza
normatywnego obywateli. Zwraca on tylko uwagę na to, żeby owo zaplecze miało
charakter polityczny, a nie przyporządkowany wąskim ujęciom, związanym z różnymi
światopoglądami.
W
związku
z
tym
zaproponował
pewne ujęcie wartości
obowiązujących w przestrzeni publicznej, które określił mianem pierwszeństwa
słuszności. Ma ono następujące cechy:
po pierwsze, „idee dobra, którymi można się posłużyć, są ideami
politycznymi, tak że nie musimy opierać się na rozległych
koncepcjach dobra, a jedynie na ideach przykrojonych tak, by
mieściły się w obrębie koncepcji politycznej”42;
po
drugie,
„zasady
sprawiedliwości
wyznaczają
granice
dopuszczalności sposobów życia – wysuwane przez obywateli
żądania, by realizować cele przekraczające te granice, nie mają
wagi”43.
Idee dobra wyznaczają pewien zbiór wartości, uznawanych w przestrzeni
politycznej. Rawls wymienia ich pięć. W pierwszej kolejności twierdzi on, że
wartością jest idea dobra jako racjonalności, pojmowana jako założenie, że jednostki w
sposób świadomy, biorąc pod uwagę zastane okoliczności, planują własne życie.
Ponadto uznaje on wagę idei dóbr pierwotnych, określających zbiór podstawowych
potrzeb obywateli. Rawls zalicza do nich: fundamentalne prawa i wolności, określenie
42
43
Tamże; s.290
Tamże; s.290
44
prerogatyw władzy instytucjonalnej, zaspokojenie potrzeb materialnych oraz potrzebę
uznania i szacunku społecznego. Autor Prawa ludów rozważa również ograniczenia
nałożone na rozległe doktryny i stwierdza, że jedynym takim ograniczeniem jest
przypadek kolizji rozległej doktryny z ideą politycznej koncepcji sprawiedliwości. A
zatem w zasadzie każda doktryna jest dopuszczalna z wyjątkiem tych, które mogą
podważyć podstawy państwa jako całości. Do idei dóbr politycznych Rawls zaliczył
także pewne zachowania, cnoty polityczne, uznane za godne promowania wśród
obywateli, niezależnie od wyznawanych przez nich koncepcji dobra. Cnotą polityczną
jest zaangażowanie jednostek w sprawy natury politycznej, a więc wypełnienie przez
nich obowiązków obywatelskich. Ponadto ważną cnotą polityczną jest przyjęcie
postawy tolerancji wobec innych. Waga tej cnoty zasadza się na jej wpływie na pokój
społeczny, który bez niej byłby trudny do utrzymania, co dobitnie pokazuje przykład
wojen religijnych w XVI i XVII wiecznej Europie. Ostatnim określonym przez Rawlsa
dobrem politycznym jest idea społeczeństwa dobrze urządzonego, zapewniającego
podstawową równą wolność dla każdego członka społeczeństwa.
W ramach tak zarysowanej struktury niezbędna okazuje się, według Rawlsa,
idea p u b l i c z n e g o r o z u m u. Przekonuje on, że:
Społeczeństwo polityczne [...] ma określony sposób formułowania swoich
planów, układania celów według pierwszeństwa i podejmowania decyzji
odpowiednio do tego. Sposób, w jaki robi to społeczeństwo polityczne, to
jego rozum44 ...
Treścią publicznego rozumu są rozważane przez ogół obywateli zagadnienia
natury politycznej. A zatem rozum publiczny potraktować można jako wolę
społeczeństwa wyrażaną w odniesieniu do kwestii związanych z interpretowaniem
zasad sprawiedliwości. Ważne przy tym jest zaakcentowanie jego publicznego
charakteru. Rozum powinien być kształtowany przez mechanizmy deliberacyjne. Tym
samym Rawls odżegnuje się od takich koncepcji jak, np. autorstwa J. J. Rousseau,
który decyzje natury politycznej związał z istnieniem w o l i p o w s z e c h n e j45.
Istotnym wyróżnikiem woli powszechnej jest jej, nakierowana na dobro wspólnoty
politycznej, treść. W tym punkcie koncepcja Rousseau pozornie przypomina
Rawlsowską, obie bowiem wyrastają z przywiązania do perspektywy republikańskiej.
44
Tamże, str. 293.
Zob. Jan Jakub Rousseau, Umowa społeczna, przeł. M. Starzewski, Wydawnictwo De Agostini oraz
Altaya, Warszawa 2002.
45
45
Niemniej jednak wola powszechna, o ile faktycznie utrafi w dobro wspólne, ma
pozycję zdecydowanie dominującą wobec opinii wyrażonych przez członków
wspólnoty do tego stopnia, że odmienność poglądów uznawana jest przez Rousseau za
zjawisko negatywne. W liberalizmie politycznym sposób formułowania treści
publicznego rozumu jest zgoła odmienny, akcentujący nie tyle zgodność woli
obywateli z abstrakcyjnie pojętą wizją dobra społecznego, ile procesem dochodzenia
do uzgodnień pomiędzy różniącymi się w poglądach obywatelami. Naturalnie na
debatę publiczną nałożone są pewne ograniczenia, co nie podważa jednak możliwości
wolnej wymiany przekonań, celem ustalenia wspólnego stanowiska. Ograniczenia
debaty publicznej w pierwszej kolejności dotyczą treści podejmowanych zagadnień,
które – jak już była mowa – powinny odnosić się do zagadnień ściśle politycznych.
Ograniczenia takie obejmują również formę wypowiedzi. Wedle Rawlsa obywatele
mają względem siebie o b o w i ą z e k g r z e c z n o ś c i. Polega on na powinności
uargumentowania własnych przekonań w taki sposób, aby był do przyjęcia przez
innych
uczestników dialogu,
a także powinności
wysłuchania
argumentów
przeciwnych wraz z próbą w miarę bezstronnego osądzenia ich wagi. Jedną z istotnych
konsekwencji, wynikających z obowiązku grzeczności, jest rezygnacja ze stosowania w
debacie publicznej argumentów odwołujących się do religii, gdyż z góry wiadomo, że
ten sposób uzasadniania swoich przekonań byłby trudny do zaakceptowania dla osób
wyznających inną religię lub ateistów.
3.Prawo ludów
Celem, jaki obrał Rawls w pracy Prawo ludów opublikowanej w 1999 roku,
było rozważenie „w jaki sposób prawo ludów może być wyprowadzone z liberalnej idei
sprawiedliwości, podobnej do idei sprawiedliwości jako bezstronności”46. Prawa ludów
należy odnosić do relacji międzynarodowych. Rawls podjął w tym tekście próbę
zastosowania metody opartej na argumentacji kontraktowej do sformułowania ogólnych
zasad sprawiedliwości ponadnarodowej, określających ramy właściwej polityki
zagranicznej państw dobrze urządzonych (liberalnych i przyzwoitych). Podmiotem tak
rozumianego prawa są ludy, a nie państwa, w pierwszej kolejności z powodu
przekonania Rawlsa, iż suwerenność powinna wynikać i odnosić się do ludów, go
46
John Rawls, Prawo ludów, przeł. M. Kozłowski, Fundacja Aletheia, Warszawa 2001, str. 10.
46
tworzących. Polemizuje on tym samym z modelem relacji międzynarodowych, opartym
na porządku suwerennych państw. Tradycyjnie suwerenność wiązano z decyzjami
władzy politycznej, w zasadzie z pominięciem zagadnienia zgodności owych decyzji z
wolą mieszkańców danego państwa. Carl Schmitt argumentował, że podmiotem
politycznym jest władza, dysponująca mocą podejmowania decyzji, której kwintesencją
jest możliwość wprowadzania stanu wyjątkowego. Perspektywa taka oznacza, że
jedynym podmiotem ściśle politycznym, jest podmiot zbiorowy, oparty na relacji „my –
oni”, a więc taki,
który wytworzył w swoim obrębie mechanizmy sprawowania
suwerennej władzy, zarówno w odniesieniu do polityki wewnętrznej, jak i
zewnętrznej47. Rawls podążył innym tropem. Wyróżnił on dwa wymiary, mogące
stanowić potencjalne źródło podmiotowości politycznej, a mianowicie państwo i lud. W
przestrzeni międzynarodowej to państwa stanowią główne źródło mocy decyzyjnej,
wszelako, jak argumentuje Rawls:
Mimo że wewnętrzne zasady sprawiedliwości pozostają w zgodzie z
kwalifikowanym prawem do wojny, same nie ustanawiają tego prawa.
Podstawą owego prawa jest prawo ludów, które trzeba jeszcze wypracować.
Prawo to, jak zobaczymy, ograniczy wewnętrzną suwerenność lub
(polityczną) autonomię państwa, jego rzekome nieograniczone prawo do
dowolnego postępowania ze swoimi obywatelami48.
Z tego właśnie powodu autor Liberalizmu politycznego przesunął akcent w
kierunku uznania ludów za podmiot praw międzynarodowych. Takie posunięcie
otworzyło pole do innego ujęcia zagadnienia wzajemnego uznania podmiotów w
przestrzeni międzynarodowej. Tradycyjnie uważano, że porządek międzynarodowy
opiera się na uznaniu nienaruszalności i niezależności decyzji władz przez inne
podmioty państwowe. W kontekście prawa ludów, nawet jeżeli powinno się uznawać
nienaruszalność granic państwowych, to jednak możliwa jest ich normatywna ocena,
jak również przedsięwzięcie pewnych kroków przeciwko krajom naruszającym prawa
ludów.
Rawls o prawie ludów twierdzi, że są r e a l i s t y c z n ą u t o p i ą, co odnosi
do sytuacji, „kiedy [filozofia polityczna – dod. M. G.] rozszerza granice tego, co
traktuje się zwykle jako praktyczną polityczną możliwość, i – czyniąc to – godzi nas ze
47
Zob. Carl Schmitt, Teologia polityczna i inne pisma, przeł. M. A. Cichocki, Znak, Fundacja im. Stefana
Batorego, Kraków, Warszawa 2000.
48
John Rawls, Prawo ludów, op. cit., str. 43.
47
społecznymi i politycznymi warunkami życia”49. Owo rozszerzanie istniejących praktyk
politycznych powinno być zgodne z pewnymi ideałami, powiązanymi z ideą politycznej
koncepcji sprawiedliwości. A zatem utopijność tej koncepcji polega na jej
podporządkowaniu t e o r i i i d e a l n e j, a realizm na odniesieniu jej do zjawisk
faktycznie występujących w rzeczywistości społeczno-politycznej, co prowadzi do
rozważań nad t e o r i ą n i e i d e a l n ą. Zastosowanie takiej metody pozwala
Rawlsowi zaprojektować pewien sprawiedliwy i rozumny porządek polityczny, do
którego realizacji jako ludzkość powinniśmy dążyć.
Pozostaje jeszcze odnieść się do powodu, dla którego Rawls sformułował
koncepcję prawa ludów. Właściwą stawką dla ludzkości jest pokój, a ze względu na
szalony rozwój technologii militarnych w naszych czasach być może stawką tą jest
przetrwanie gatunku ludzkiego. Projekt ten powinien być rozpatrywany w kontekście
innej propozycji, stworzonej około dwustu lat wcześniej przez Immanuela Kanta, w
traktacie Do wiecznego pokoju. Tytuł klasycznego dzieła Kanta ironicznie przywołuje
napis cmentarny, odniesiony do traktatu opisującego warunki nastania trwałego pokoju
na świecie. Ironia w tym wypadku polega na zasugerowaniu, możliwości, że ludzkość w
pewnym momencie stanie przed alternatywą: albo uda się stworzyć podstawy
współpracy międzynarodowej, gwarantującej pokój między narodami, albo zostaniemy
zniszczeni przez nasze wojny.
W związku z tak zarysowanym problemem Rawls rozważa warunki możliwości
zaistnienia s p o ł e c z n o ś c i l u d ó w, których relacje byłyby określone przez zasady
politycznej koncepcji sprawiedliwości. Należy jednak zwrócić uwagę na różnice
pomiędzy tym projektem a wizją filozofa z Królewca. Kant określił zbiór warunków –
nałożonych na wewnętrzną i zewnętrzną politykę wspólnot politycznych - po spełnieniu
których świat mógłby osiągnąć stan pokoju. Projektowi temu towarzyszyła wizja
światowej federacji państw. Rawls natomiast ufundował swój projekt na społeczności
ludów, nie definiowanej przez kategorię suwerenności, a nawet nie tożsamej ze zbiorem
wszystkich ludów na świecie, ale obejmującej jedynie l u d y p r z y z w o i te. Ludy
przyzwoite w sytuacji pierwotnej formułują zasady, określające prawa ludów. Kwestia
polityki względem państw, nie należących do społeczności ludów jest zadaniem teorii
nieidealnej. Ten punkt właśnie stanowi źródło poważnej rozbieżności pomiędzy
koncepcją Rawlsa a projektem „wiecznego pokoju”. W ujęciu Kanta podstawowym
49
Tamże, str. 21.
48
aksjomatem polityki zagranicznej jest suwerenność państw, co skutkuje przekonaniem,
że tylko w sytuacji dominacji na arenie światowej ustroju republikańskiego oraz po
spełnieniu szeregu innych warunków sprzyjających pokojowym relacjom, możliwa
stanie się rezygnacja z wojny jako środka prowadzenia polityki zagranicznej. Ponieważ
z założenia nie powinno się podważać suwerenności żadnego podmiotu politycznego,
niezależnie od jego ustroju, trudno sobie wyobrazić właściwą politykę, przyspieszającą
pojawienie się upragnionej światowej federacji. Do osiągnięcia pokoju na świecie
potrzebny jest przede wszystkim czas, który pozwoli ujawnić się Opatrzności,
wykorzystującej a s p o ł e c z n ą t o w ar z y s k o ś ć ludzi. Rawls stworzył projekt
prawa ludów na innej zasadzie, gdyż punktem wyjścia uczynił możliwość stworzenia
społeczności ludów, opartej na dwóch podstawowych założeniach. Pierwszym jest
założenie przyzwoitego porządku ustrojowego, a więc takiego, który dysponuje jakimś
mechanizmem konsultacji społecznych oraz respektuje prawa człowieka. Ponadto dany
lud winien mieć pokojowe zamiary względem innych ludów oraz być gotowym do
okazania im szacunku poprzez uznanie ich za równe. Społeczność ludów zarazem
stanowiłaby tego typu podmiot międzynarodowy, mający prowadzić pewną politykę
względem innych ludów. Celem takiej polityki byłoby, co oczywiste, stworzenie
społeczności ludów obejmujących wszystkie ludy, co przyczyniłoby się do osiągnięcia
trwałego pokoju. Tym więc, co przede wszystkim różni Kanta i Rawlsa, jest sposób
charakterystyki podstawowych aksjomatów polityki międzynarodowej. Różnice te mają
istotny wpływ na wizję realizacji podzielanego przez nich projektu globalnego pokoju.
Wreszcie sposób ujmowania warunków stabilności pokoju jest odmienny, ponieważ
Rawls opiera go na przyzwoitości wszystkich ludów, niekoniecznie zaś, jak czyni to
Kant, na ustroju republikańskim.
Prawa ludów w pierwszej kolejności odnoszą się do zasad regulujących relacje
pomiędzy państwami, tworzącymi społeczność ludów. Jednocześnie w ramach teorii
nieidealnej, regulują one politykę zagraniczną ludów przyzwoitych z państwami, nie
przynależącymi do społeczności ludów. Celem tej polityki byłoby zwiększenie poziomu
bezpieczeństwa w skali globalnej, jak również rozszerzenie zakresu obowiązywania
prawa ludów.
a) Teoria idealna
49
Rozpocznijmy od charakterystyki procedury, umożliwiającej sformułowanie
zasad tworzących prawa ludów. Myślą przewodnią autora Teorii sprawiedliwości było
rozszerzenie
zasad
sprawiedliwości
liberalizmu
politycznego
na
relacje
międzynarodowe, przy pomocy argumentacji kontraktowej. W związku z tym
zaproponował on wizję porządku politycznego, którego zasady byłby ustalone poprzez
debatę w ramach dwóch sytuacji pierwotnych. Pierwsza sytuacja pierwotna, będąca
przedmiotem wcześniejszych analiz, odnosiła się do porządku wewnątrzpaństwowego.
Druga ma za zadanie określenie zasad sprawiedliwości pomiędzy ludami przyzwoitymi,
przy czym ludy pojmowane tu są na wzór podmiotów ludzkich z pierwszej sytuacji
pierwotnej. Także i tutaj ludy postawione zostały za zasłoną niewiedzy z tym, że
„odpowiednio dostosowaną do danego wypadku, nie znają na przykład rozmiarów
terytorium, populacji czy relatywnej siły ludów, których fundamentalne interesy
reprezentują”50. Zasłona niewiedzy tworzy sytuację równości pomiędzy ludami,
umożliwiającą określenie bezstronnych zasad sprawiedliwości.
Rawls uznał, że w sytuacji pierwotnej ludy określiłyby osiem zasad,
stanowiących prawa ludów w ramach teorii idealnej. Przywołam je tutaj w całości:
1. Ludy są wolne i niepodległe, a ich wolność i niepodległość powinna być
respektowana przez inne ludy.
2. Ludy powinny przestrzegać traktatów i zobowiązań.
3. Ludy są równe i mogą być stronami wiążących je umów.
4. Ludy powinny przestrzegać nakazu nieingerencji.
5. Ludy mają prawo do samoobrony, lecz nie mają prawa do podżegania do wojny z
innych powodów niż samoobrona.
6. Ludy powinny honorować prawa człowieka.
7. Ludy powinny przestrzegać pewnych określonych ograniczeń w prowadzeniu wojny.
8. Ludy mają obowiązek udzielania pomocy innym ludom żyjącym w niekorzystnych
warunkach, uniemożliwiających im posiadanie sprawiedliwego lub przyzwoitego ustroju
politycznego i społecznego51.
Przyjęcie tych zasad zarazem zabezpiecza pokój między ludami oraz tworzy
podłoże dla współpracy, korzystnej dla wszystkich stron. Jednocześnie stabilność
społeczności ludów została w tej koncepcji oparta na istotnym założeniu, że ludy
przyzwoite nie będą zainteresowane prowadzeniem wojen między sobą. Rawls
argumentuje za tym stanowiskiem odwołując się do zjawiska „dystrybucji sukcesu”.
50
51
Tamże, str. 52.
Tamże, str. 57-58.
50
Twierdzenie to tłumaczy następująco: skoro ludy przyzwoite nie tylko dopuszczają
swoich obywateli do głosu w procesie podejmowania strategicznych decyzji, ale w
dodatku prowadzą rozsądną i sprawiedliwą politykę dystrybucji i redystrybucji
dochodów, to obywatele nie mają wyraźnego interesu, aby dążyć do nieuczciwego
powiększania zasobów swojego państwa. Obywatele nie będą ponadto zainteresowani
braniem udziału w wojnach, skoro to właśnie oni ponoszą główny ciężar jej
prowadzenia. Co więcej, istotną wartością, jaką wnosi społeczność ludów, jest
osiągnięcie stabilnej sytuacji, w której wolne i równe ludy będą mogły rozwijać się w
korzystnych warunkach. Rawls kontrastuje ten sposób argumentacji z wizją stabilności
porządku międzynarodowego, opartej na modus vivendi. Podobnie, jak to czynił w
Liberalizmie politycznym, wykazuje on pozorność tego rodzaju stabilizacji sytuacji
politycznej, ponieważ może ona ulec załamaniu przy każdej zmianie układu sił.
Szczególnej wagi nabierają tu motywacje, nazywane przez Rawlsa „dobrymi
powodami”.
Na poziomie teorii idealnej warte podkreślenia są jeszcze dwie kwestie.
Pierwsza dotyczy włączenia do społeczności ludów, ludów nieliberalnych, druga, uwag
Rawlsa na temat praw człowieka. Myśliciel ten nie ma najmniejszej wątpliwości, że
liberalizm polityczny określa ramy porządku politycznego państw dobrze urządzonych.
Niemniej
stosując
eksperyment
myślowy,
przedstawia
on
wizję
porządku
nieliberalnego, mogącego spełnić pewne podstawowe rygory, czyniące dane państwo
przyzwoitym. W tym celu charakteryzuje wymyślone hierarchiczne państwo,
Kazanistan, o dominującej religii islamu, gdzie zwolennicy innych religii byliby
tolerowani. W Kazanistanie wszyscy obywatele zostaliby dopuszczeni do konsultacji
społecznych, a władza przestrzegałaby podstawowe prawa człowieka. Celem tej władzy
byłby dobrobyt obywateli. Ponadto kraj ten nie wykazywałby zainteresowania
podbojem. Z punktu widzenia ludów liberalnych państwo to byłoby przewidywalne.
Ponieważ liberalna organizacja państw nie zakłada żadnej koncepcji dobra, kraj
nieliberalny – spełniający pewne podstawowe standardy sprawiedliwości – mógłby
zostać zaakceptowany jako członek społeczności ludów. Rawls podkreśla tu wagę
tolerancji, opartej nie tylko na znoszeniu innych ludów – pomimo poważnych do nich
zastrzeżeń – ale na akceptacji związanej z okazywanym innym ludom szacunku przy
podkreślaniu ich równego statusu.
Należy też zaznaczyć, że Rawls, choć podkreśla wagę praw człowieka, to jednak
interpretuje je wybiórczo. W kolejnych rozdziałach niniejszej pracy zagadnienie praw
51
człowieka będzie szczegółowo rozważane, w tym miejscu tylko pobieżnie odniosę się
do tej kwestii. Prawa człowieka obejmują zdecydowanie więcej uprawnień i wolności
niż te, wymienione przez Rawlsa. Autor Liberalizmu politycznego przez prawa
człowieka rozumie tzw. prawa pierwszej generacji, obejmujące pakiet uprawnień i
wolności osobistych takich, jak prawo do życia, wolności, własności, wraz z prawami,
mającymi zabezpieczyć jednostki przed nadużyciami władzy (np. prawo do sądu, zakaz
tortur itp.), wolność religijną oraz wolność myśli i słowa. I jakkolwiek treść zasad
sprawiedliwości jako bezstronności dotyczy także kwestii dystrybucji i redystrybucji
dóbr i choć można je z pewnością odnieść do praw drugiej, a nawet trzeciej generacji, to
jednak Rawls uznaje, że od innych ludów powinniśmy bezwzględnie oczekiwać jedynie
przestrzegania najbardziej elementarnych praw.
b) Teoria nieidealna
Teoria nieidealna odnosi się do problemu obrania właściwej, sprawiedliwej
polityki względem państw nie należących do społeczności ludów. Rawls określa
zasadniczy cel teorii nieidealnej następująco:
Przyjmujemy, że podstawową cechą ludów dobrze urządzonych jest to, że
pragną one żyć w świecie, w którym wszystkie ludy uznają i przestrzegają
prawa ludów.
Teoria nieidealna pyta o sposób osiągnięcia tego długofalowego celu lub jego
realizacji, zwykle przez stopniowe kroki. Poszukuje polityki i sposobów
działania,
które
są
moralnie
dopuszczalne,
politycznie
możliwe
i
52
jednocześnie skuteczne .
Teoria ta różni się w zależności od typu państw, które bierze pod uwagę. Rawls
określa w sumie pięć typów państw. Dwa typy, będące członkami społeczności ludów,
zostały już przeze mnie opisane. Pozostałe trzy typy to: p a ń s t w a b e z p r a w i a,
l u d y o b c i ą ż o n e oraz ł a s k a w e a b s o l u ty z m y. Teoria nieidealna
przybiera dwie podstawowe formy. Pierwsza jej forma dotyczy relacji pomiędzy ludami
przyzwoitymi a państwami bezprawia i rozważa głównie zagadnienie prawa do wojny.
Natomiast druga odnosi się do polityki społeczności ludów względem ludów
52
Tamże, str. 131-132.
52
obciążonych i przyjmuje głównie perspektywę warunków i sposobu udzielania im
pomocy.
Państwa bezprawia należą do organizacji politycznych, nie tylko łamiących
podstawowe prawa własnych obywateli, ale również stanowiących potencjalne
zagrożenie dla innych państw, gdyż w ich obrębie mogą pojawić się tendencje
ekspansjonistyczne. Dlatego też państwa bezprawia są nieprzewidywalne i niegodne
zaufania. Prawo ludów przewiduje możliwość prowadzenia wojen tylko w celach
obronnych. Taka możliwość pojawia się właśnie w przypadku państw bezprawia.
Należy podkreślić, iż sformułowane przez Rawlsa zasady prawa ludów nie dopuszczają
żadnej innej możliwości, poza obroną własną, uzasadniając prowadzenie wojen. Tym
samym uznał on, że dominujący model relacji międzynarodowych, traktujący prawo do
wojny jako podstawową prerogatywę suwerennej władzy państwowej, nie jest
uprawniony moralnie, ponieważ: „Żadne państwo nie ma prawa do wojny jako
realizacji swego racjonalnego interesu”53. Jednocześnie Rawls przyznał prawo do
obrony wszystkim typom państw poza państwami bezprawia, co uzasadnił
przekonaniem, że państwa bezprawia jako jedyne nie mają żadnej legitymizacji do
sprawowania władzy nad ludem, go tworzącym. Nawet łaskawe absolutyzmy, choć nie
dopuszczają żadnych form konsultacji obywatelskich, przynajmniej przestrzegają
podstawowych praw człowieka.
Prawo do wojny może przybrać formę zarówno obrony przez atakiem jak i akcji
prewencyjnej w obliczu realnego zagrożenia ze strony państwa bezprawia. Ponieważ
daje to pewne pole do nadużyć, Rawls sformułował dodatkowe sześć zasad
ograniczających prawo do wojny obronnej. Warunki te tworzą ramy doktryny w o j n y
s p r a w i e d l i w e j. Pierwsza zasada określa cel wojny, którym winien być w każdym
przypadku trwały pokój między ludami, oparty na sprawiedliwym fundamencie. Druga
zabrania prowadzenia wojen pomiędzy ludami dobrze urządzonymi. Kolejna zasada
uznaje konieczność rozgraniczenia pewnych grup w obrębie społeczeństwa,
atakowanego zgodnie z doktryną wojny sprawiedliwej. Rawls wymienia trzy różne
grupy: przywódców wraz z kluczowymi urzędnikami, żołnierzy oraz cywilów. Uznaje
on przy tym, że ani żołnierze, ani cywile nie powinni być pociągani do
odpowiedzialności za działania rządu, znajdującego się poza ich kontrolą.
Odpowiedzialność
53
polityczna
powinna
Tamże, str. 133.
53
spocząć
jedynie
na
przywódcach
i
organizatorach działań wojennych, nawet jeżeli mieszkańcy wspierali te działania, gdyż
zakłada się tu, że nie dysponowali oni odpowiednią informacją oraz byli poddawani
propagandzie wojennej. Czwarta zasada wojny sprawiedliwej stanowi, że ludy dobrze
urządzone powinny wykazywać dbałość o przestrzeganie podstawowych praw
człowieka względem przeciwnika, co poza względami humanitarnymi może mieć
pozytywny wpływ na stworzenie podstaw dla przyszłej współpracy pomiędzy ludami.
Ponadto, co określa treść zasady piątej, członkowie społeczności ludów powinni w jak
najszerszym wymiarze przekazywać informacje mieszkańcom państwa bezprawia o
przyświecających im celach, jak również proponowanych warunkach przyszłego
pokoju. Może to osłabić siłę propagandy oraz przygotować członków społeczeństwa do
wzięcia odpowiedzialności za własną przyszłość. Szósta, ostatnia zasada uznaje
konieczność ograniczenia wagi ocen, czynionych w kategoriach utylitarnych.
Ograniczenia te wynikać powinny z uznania wyższości pozostałych zasad doktryny
wojny sprawiedliwej.
Rawls ograniczył obowiązywanie zasad prowadzenia wojny sprawiedliwej,
szczególnie w odniesieniu do zasady trzeciej, ponieważ sytuacja wyższej konieczności
dopuszcza możliwość strat w ofiarach cywilnych. Autor Liberalizmu politycznego
podkreślił przy tym istotną rolę
m ę ż a
s t a n u, skutecznie podejmującego
odpowiedzialność za zastaną sytuację oraz wykazującego się
wystarczającą
przenikliwością, aby ją poprowadzić ku budowie podstaw przyszłego, trwałego pokoju.
Wojna może bowiem stanowić przełom, który albo zepchnie je na destrukcyjne tory,
albo, przeciwnie, wprowadzi je na właściwą, konstruktywną ścieżkę rozwoju. Tylko
silna i moralna osobowość, prawdziwy mąż stanu byłaby zdolna pchnąć rozwój w
dobrym kierunku.
Drugi rodzaj teorii nieidealnej odnosi się do polityki ludów przyzwoitych
względem społeczeństw obciążonych. Społeczeństwa tego rodzaju nie przestrzegają
podstawowych zasad, właściwych ludom dobrze urządzonym. Nie mają one jednak
wrogich zamiarów względem innych państw. Co więcej, można doszukiwać się
przyczyn
ich
aktualnej
sytuacji
w
trudnych
warunkach
historycznych
czy
geopolitycznych, w efekcie których społeczeństwom tym brakuje odpowiedniej kultury
politycznej, zasobów naturalnych, kapitału społecznego oraz technologii, aby stworzyć
podstawy właściwej organizacji państwa. W takiej sytuacji „Ludy dobrze urządzone
54
mają obowiązek pomagać społeczeństwom obciążonym”54. Nie implikuje to obowiązku
redystrybucji bogactwa pomiędzy ludami, gdyż różnice zamożności wśród ludów nie
stanowią negatywnego zjawiska. Pomoc powinna być udzielona tylko tym
społeczeństwom, które nie z własnej winy znalazły się w sytuacji, wydatnie
utrudniającej osiągnięcie właściwego poziomu rozwoju. A skoro właściwym celem
teorii nieidealnej jest takie poszerzenie społeczności ludów, aby obejmowało ono jak
największą liczbę państw, pomoc tego rodzaju zdaje się być nie tylko pragmatycznie
wskazana, ale przede wszystkim moralnie słuszna. Rawls podkreślał w swojej pracy, że
właściwa pomoc, udzielana państwu, powinna mieć na uwadze uczynienie danego ludu
zdolnym do samodzielnego dbania o własną pomyślność. Oznacza to, że wszelkie
działania, z pozoru pomocne, ale w efekcie czyniące dane państwo trwale zależnym od
innych, nie powinny być stosowane. Ponadto wsparcie dla społeczeństw obciążonych
winno sprzyjać uznaniu przez dany lud wagi prawa ludów wraz ze standardami,
czyniącymi go ludem dobrze urządzonym.
Teoria nieidealna w przedstawionym tu zarysie nie określa żadnego innego celu
ponad uczynienie ze wszystkich państw członków społeczności ludów. Podkreślmy, że
Rawls
sprzeciwia
się
wszelkim
koncepcjom,
postulującym
wprowadzenie
jakiegokolwiek mechanizmu wyrównującego różnice w poziomie bogactwa pomiędzy
ludami. Po osiągnięciu stanu pokojowej i opartej na zasadach sprawiedliwości
współpracy w skali globu, prawo ludów nie wyznacza żadnych dalszych celów. Ujęcie
to również nie przyjmuje formy kosmopolityzmu, gdyż w przeciwieństwie do tej
perspektywy, akcentującej na poziomie międzynarodowym znaczenie podmiotowości
jednostek, zajmuje się ona kwestią sprawiedliwych relacji pomiędzy ludami.
54
Tamże, str. 155.
55
Rozdział III
Nowoczesna filozofia polityki a prawa człowieka
W poprzednim rozdziale zakreśliłam ramy nowoczesnego paradygmatu filozofii
polityki, zgodnie z metodą paradygmatyczną. W niniejszym rozdziale skoncentruję się
na charakterystyce drugiego źródła dynamizmu dyskursu nowoczesnej filozofii polityki,
jakim są prawa człowieka.
Współcześnie prawa człowieka obecne są w różnej formie. Ich wpływ odnaleźć
można zarówno w naukach i systemach teoretycznych takich, jak: nauki prawne,
politologia, filozofia polityki, socjologia czy etyka, jak i na poziomie praktyk,
związanych z orzecznictwem sądowym, działalnością instytucji rządowych i organizacji
pozarządowych oraz przekonaniami moralnymi niezliczonej liczby osób. Nie oznacza
to jednak, że dysponujemy jednoznaczną i niekwestionowaną odpowiedzią na pytanie,
czym są prawa człowieka? Przeciwnie, zagłębiając się w ogromną ilość publikacji na
ten temat, można odnieść wrażenie, że zdecydowanie więcej jest pytań niż odpowiedzi.
Niemniej jak stwierdził Krzysztof Motyka:
Prawa człowieka to jedna z najbardziej ważkich idei ostatniego półwiecza.
Swą obecność zaznaczyła ona niemal we wszystkich dziedzinach współczesnej
cywilizacji, w szczególności zaś w obszarze prawa międzynarodowego i prawa
konstytucyjnego. W coraz większym zakresie, tak jak uprawnienia w ogóle,
prawa człowieka stają się kategorią, za pomocą której postrzegamy i z
perspektywy której oceniamy życie społeczne oraz formułujemy nasze
aspiracje i potrzeby. Jak zauważył Louis Henkin w książce The Age of Rights
(s. IX): „Nasz wiek jest wiekiem praw. Prawa człowieka są ideą naszych
czasów, jedyną ideą polityczno-moralną, która uzyskała powszechną
akceptację”55.
Uchwalenie praw człowieka wynikało ze sprzeciwu wobec tragicznych
wydarzeń pierwszej połowy XX wieku i stanowiło próbę realizacji hasła: Nigdy więcej!
Chciano, aby na ziemi zapanował pokój, bezpieczeństwo, a ludzie żyli na godnym
poziomie. Punktem wyjścia dla wprowadzenia tych szczytnych i idealistycznych celów
w życie było proklamowanie zbioru przyrodzonych uprawnień podmiotowych przez
55
Krzysztof Motyka, Prawa człowieka. Wprowadzenie. Wybór źródeł, Verba, Lublin 2004, str. 15.
56
przedstawicieli ludzkości, a w każdym razie jej znaczącej części. Ważność praw
człowieka opiera się właśnie na uczynieniu z pewnego skończonego zbioru norm
moralnych powszechnego wzorca, mającego organizować praktyki oraz sposób
interpretowania rzeczywistości społecznej, politycznej i moralnej.
Podkreślmy, że prawa człowieka nie stanowią jednej z teoretycznych koncepcji,
jakich w historii pojawiło się wiele, ale od początku pomyślane zostały jako zbiór
klarownych, praktycznych norm, które miały zostać wprowadzone w życie przez
potencjalnie wszystkie państwa, tym samym organizując na nowych zasadach porządek
wewnątrzpaństwowy i międzynarodowy. Uważam, że za wzorzec praw człowieka
należy przede wszystkim uznać PDPC, uchwaloną w 1948 roku przez ZO ONZ. Stoję
także na stanowisku, że prawa człowieka w tym sensie stanowią istotną nowość w
historii ludzkości, co jest zgodne z opinią Wiktora Osiatyńskiego, wedle którego
„pojawienie się praw człowieka w trakcie drugiej wojny światowej i po jej zakończeniu
nie było nieuchronne”56.
Nie twierdzę jednakże, że PDPC tworzono w konceptualnej i strukturalnej
próżni, gdyż zdaję sobie sprawę, że z wyrażeniem „prawa człowieka” spotykamy się w
historii już w XVIII wieku za sprawą rewolucji francuskiej. Jednak pomimo tego, że w
trakcie trwania rewolucji toczyła się dyskusja dotycząca zakresu praw człowieka57, to w
owym czasie nie pojawiła się jeszcze koncepcja, przyznająca k a ż d e j istocie ludzkiej,
łącznie z kobietami i przedstawicielami innych ras przyrodzone uprawnienia, które
powinny być respektowane i wprowadzane w życie przez każdą wspólnotę polityczną58.
W nowożytności spotykamy się również z różnymi deklaracjami praw, w tym praw
przyrodzonych. Jak twierdzi Barbara Markiewicz:
Tego rodzaju deklaracje to również szczególny wynalazek nowoczesnej
działalności politycznej. Nawiązując formalnie do deklaracji, które w
ustroju monarchicznym obwieszczały poddanym wolę monarchy, stającą
się tym samym obowiązującym prawem, tym się od nich różnią, iż nie
56
Wiktor Osiatyński, Prawa człowieka i ich granice, przeł. S. Kowalski, Wydawnictwo ZNAK, Kraków
2011, str. 53.
57
Zob. Baszkiewicz, Nowy człowiek, nowy naród, nowy świat. Mitologia i rzeczywistość rewolucji
francuskiej, PIW, Warszawa 1993, str. 316-332.
58
Barbara Markiewicz następująco komentuje konstrukcję porządku politycznego w rewolucyjnej
Francji: „Wbrew ogłoszonej zasadzie powszechności dostępu obywateli do władzy ustawodawczej i
wykonawczej, wydedukowanej z założenia, iż «źródło wszelkiej władzy zasadniczo tkwi w narodzie»
(art. III),pierwsza przymiarka do konkretyzacji praw obywatelskich, w grudniu 1789 roku, przyniosła
zarówno ich ograniczenie, jak i zróżnicowanie”; Barbara Markiewicz, Nowożytne prawa obywatela, albo
co można było kupić za 50 franków złotem, czyli markę srebra (marc d’argent), Civitas nr 6, Warszawa
2002, str. 90.
57
mają za sobą władzy wykonawczej. Ich znaczenie jest zatem symboliczne
[...]59.
Co więcej, idea ograniczenia suwerenności państwowej, w celu ochrony
naturalnych uprawnień ludzkich, pojawiła się już po pierwszej wojnie światowej, ale
wówczas dominowało jeszcze przekonanie o konieczności ochrony praw grupowych
(mniejszości narodowych i etnicznych), a nie praw podmiotowych.
Jednakże dojrzała idea praw człowieka (w znaczeniu uprawnień podmiotowych i
subiektywnych) pojawiła się dopiero w trakcie drugiej wojny światowej. Po raz kolejny
odwołam się do słów Wiktora Osiatyńskiego, opisującego proces pojawienia się idei
praw człowieka w przestrzeni publicznej następująco:
Tuż po wybuchu wojny angielski pisarz Herbert George Wells przesłał do
„The Timesa” list z projektem deklaracji praw, której wprowadzenie w życie
mogłoby być celem wojny. Udało mu się stworzyć ogólnoświatowy ruch, a
nawet dotrzeć ze swoją deklaracją do F. D. Roosevelta. W latach 1941-1944
pojawiły się liczne książki na ten temat i projekty międzynarodowej karty
praw człowieka, przygotowane przez indywidualnych autorów, uczelnie i
organizacje pozarządowe. Tym razem propozycje te zyskały odzew na
najwyższych szczeblach władzy60.
Opisywane tu tendencje znalazły swoje odzwierciedlenie w KA z 1941 roku
oraz w Deklaracji Narodów Zjednoczonych z 1942 roku, w których znajdujemy
bezpośrednie odniesienie do idei praw człowieka. Jednak w tamtym momencie droga do
uchwalenia PDPC była jeszcze bardzo daleka. Po wygraniu wojny państwa alianckie
nie były bowiem zainteresowane ustanowieniem praw, mogących osłabić ich
ogólnoświatową dominację61. Tym, co zdecydowało o powołaniu do życia w ONZ
Komisji Praw Człowieka w 1946 roku, była presja mniejszych krajów, NGOsów
(głównie z USA) oraz różnych środowisk opiniotwórczych62. Ostateczny kształt
Powszechnej Deklaracji był efektem kompromisu pomiędzy podzielającymi odmienne
punkty widzenia delegatami. Zatem zarówno uchwalenie PDPC, jak i jej treść wraz
konstrukcją miały charakter historyczny i przygodny.
59
Tamże, str. 83.
Wiktor Osiatyński, Prawa człowieka [...], op. cit., str, 41.
61
W trakcie spotkanie przedstawicieli mocarstw alianckich w Dumabrton Oaks w 1944 roku ustalono, że
w porządku powojennym zabraknie jakichkolwiek gwarancji, dotyczących praw człowieka [Wiktor
Osiatyński, Prawa człowieka [...], op. cit., str. 44].
62
Zob. Tamże, str. 45-46.
60
58
Dużo o prawach człowieka mówi następująca wypowiedź Jacquesa Maritaina,
piszącego o uchwaleniu PDPC:
Because, the goal of UNESCO is a practical goal, agreement between minds
can be reached spontaneously, not on the basis of common speculative ideas,
but on common practical ideas, not on the affirmation of one and the same
conception of the world, of man and of knowledge, but upon the affirmation of
a single body of beliefs for guidance in action. No doubt, this is little enough,
but it is the last resort to intellectual agreement63.
Opinia Maritaina pokazuje, że praca nad prawami człowieka polegała
wypracowaniu wspólnie podzielanych praktycznych norm, organizujących działania
narodów. Celowo pominięto bezpośrednie odwołania do jakichkolwiek doktryn,
ideologii czy religii.
Dzięki tym zabiegom możliwym stało się przyjęcie tego
dokumentu przez kraje o różnym zapleczu kulturowym i religijnym. Jednocześnie w
konsekwencji brakuje w PDPC określenia w sposób jasny i klarowny, czym są prawa
człowieka, jaka jest (i czy jest?) hierarchia pomiędzy poszczególnymi prawami oraz,
jaki jest (i czy jest?) fundament praw człowieka. Innymi słowy, Powszechną Deklarację
stworzono jako dokument wskazujący pewne praktyczne wzorce, określające
uprawnienia i obowiązki człowieka, odsłaniające pewne rozumienie człowieczeństwa
zarazem go nie dookreślając.
Stanowiło to doskonały impuls dla dalszych rozważań i badań nad charakterem
praw człowieka. Rozliczni myśliciele badali przyrodzone uprawnienia poprzez:
wskazanie ich historycznych źródeł oraz filozoficznego uzasadnienia, stworzono także
liczne teorie praw człowieka.
Przedmiotem niniejszego rozdziału, jak również kolejnej części tej pracy, jest
ten aspekt praw człowieka, który najmocniej odcisnął się we współczesnych
koncepcjach z filozofii polityki. Rozpocznę od przedstawienia ogólnej charakterystyki
praw człowieka, aby następnie przyjrzeć się bliżej sposobowi, w jaki prawa te zostały
włączone w dyskurs nowoczesnej filozofii polityki, jak go modyfikowały oraz temu, jak
bywały wykorzystane.
63
Ponieważ cel, jaki przyświeca UNESCO, ma charakter praktyczny, zgoda może zostać osiągnięta
spontanicznie, nie w oparciu o wspólnie podzielane spekulatywne idee, ale na bazie wspólnych idei
praktycznych, nie dzięki afirmowaniu tej samej wizji świata, człowieka i wiedzy, ale dzięki afirmowaniu
tego samego zbioru przekonań, przewodzących działaniom. Z pewnością nie jest to dużo, ale ostatecznie
umożliwiło zgodę. [przeł.M.G] Jacques Maritain, The Grounds for an International Declaration of
Human Rights, [w:] Human Rights. Comments and interpretations. A symposium edited by UNESCO,
UNESCO, Paris, 1948, http://unesdoc.unesco.org/images/0015/001550/155042eb.pdf.
59
1. Charakterystyka praw człowieka na poziomie teorii
Uważam, że charakter praw człowieka nie daje się zamknąć w pojęciu modelu,
ponieważ ich znaczenie opiera się głównie na ich funkcji wzorca. Zajęcie takiego
stanowiska implikuje istotną zmianę sposobu ujęcia praw człowieka, czyniąc możliwym
uporządkowanie ich za pomocą kategorii paradygmatu. Wymaga to jednak bliższego
wyjaśnienia. Przypomnijmy, że paradygmat łączy w sobie porządek opisu (de facto) i
normy (de iure). Poziomy te mogą funkcjonować w obrębie różnych paradygmatów w
nieco odmienny sposób. Widzieliśmy, że modele pojęciowe z zakresu filozofii polityki
wychodzą od pewnej wizji rzeczywistości społeczno-politycznej, nadając jej wymiar
normatywny. Realizację takiej wizji filozofii polityki odnajdujemy, np. u Rawlsa.
Jednak wzorcowość praw człowieka opiera się na tym, że nie wynikają one z poziomu
de facto. W tym wypadku zaczynamy od normy, nie tylko nie wynikającej z zastanej
rzeczywistości, ale wręcz stanowiącej wobec niej wyraz radykalnej niezgody.
Na marginesie zauważmy, że podobną niezgodę odnajdujemy u źródeł refleksji
filozoficznej nad polityką, a mianowicie u Platona. Józef Tischner opisuje ten typ
doświadczenia następująco:
Pierwotne jest wyłącznie to: j e s t c o ś, czego być nie powinno. Widzialny
świat jest ułudą świata. Prometeusz wisi przybity do ściany, ale dlaczego, za
co? Wszyscy żyjemy w jaskini pełnej cieni, za co nas tak przykuto? Dlaczego
sprawiedliwi cierpią? Dlaczego umarł Sokrates w taki sposób? Wciąż
pierwotne jest to: jest coś takiego, czego być nie powinno. Dlaczego? Pytanie
to ma jedno proste źródło – światło płynące z dobra. Dobro po grecku zwie
się agaton. Doświadczenie, które staramy się opisać, jest radykalnym
doświadczeniem agatologicznym64.
Paradygmatyczność praw człowieka oznacza w pierwszej kolejności brak
klarownego modelu teoretycznego organizującego ich sposób rozumienia, ponieważ
mamy tu do czynienia nie z systemem praw człowieka, ale ze zbiorem w miarę
konkretnych, choć niezależnych wzorcowych norm. W konsekwencji każda odpowiedź
na pytanie, czym są prawa człowieka, stanowi raczej próbę ich dopasowania do
64
Józef Tischner, Myślenie według wartości, Wydawnictwo ZNAK, Kraków 1982, str. 490.
60
odpowiedniego modelu interpretacyjnego, niż faktyczną rekonstrukcję ich istoty, która
nie została w PDPC w ogóle założona. Dodajmy, że do tej pory żadna z
zaproponowanych interpretacji praw człowieka nie zyskała powszechnej akceptacji. Od
momentu uchwalenia PDPC po dziś dzień toczy się niezwykle żywa dyskusja,
bynajmniej nie zbliżająca się do konsensu. A wachlarz różnorodnych stanowisk w
obrębie dyskursu praw człowieka jest niezmiernie szeroki. W związku z tym
argumentować można, iż skoro nie daje się ustalić jednej niekwestionowanej
interpretacji praw człowieka, to prawa te nie przedstawiają żadnej wartości
normatywnej i poznawczej65. Z drugiej strony naturalnie możliwym jest odwrócenie
tego argumentu i stwierdzenie, iż prawa człowieka należą do zjawisk, możliwych do
charakterystyki przy użyciu wielu modelów. Przekonanie takie wyraża stanowisko
perspektywizmu. Sądzę, że ten drugi sposób ujmowania problematyki praw człowieka
jest bardziej konstruktywny i zgodny z zaproponowanym przeze mnie ujęciem praw
człowieka jako paradygmatu i dlatego w dalszych częściach tej pracy będę podążała
właśnie tym tropem interpretacyjnym.
Sądzę, iż w przypadku paradygmatu praw człowieka działa podobny mechanizm
do tego, opisywanego przez L. Wittgenstein w Dociekaniach filozoficznych. W tekście
tym położony został wyraźny akcent na praktykę użycia gier językowych, w których
niezmiernie ważną rolę odgrywają właśnie wzorce. O grach językowych pisał on w
interesującym nas kontekście następująco:
... Gry te [gry językowe – przyp. – M. G.] są raczej obiektami
porównawczymi, które dzięki podobieństwu albo niepodobieństwu mają
rzucić światło na panujące w naszym języku stosunki.
131. Albowiem niesprawiedliwości czy jałowości naszych stwierdzeń da się
uniknąć w ten tylko sposób, że wzorzec zostanie pokazany, jako swego
rodzaju miara; a nie jako powzięte z góry mniemanie, któremu rzeczywistość
musi odpowiadać. (Dogmatyzm, w który podczas filozofowania tak łatwo
popadamy)66.
Wittgenstein postawił pod znakiem zapytania możliwość adekwatnego
określenia reguł danego języka. W jego interpretacji każda próba przedstawienia
65
Zob. Paweł Bała i Adam Wielomski, Prawa człowieka i ich krytyka. Przyczynek do studiów o ideologii
czasów ponowożytnych, Fijor Publishing Chicago-Warszawa 2008.
66
Ludwig Wittgenstein, Dociekania filozoficzne, przeł. B. Wolniewicz, Wydawnictwo Naukowe PWN,
Warszawa 2000, par. 130-131, str. 77.
61
systemu zasad gramatycznych z konieczności jest jedynie fragmentaryczna,
ograniczona w swym zasięgu oraz w pewnym sensie chybiona. Owa immanentnie
wpisana w reguły gramatyczne języka nietrafność wynika z przekonania autora
Dociekań, że język ma charakter dynamiczny i na wskroś praktyczny, związany z
pewnymi formami życia ludzi, które generują konkretne wzorce, przyswajane w trakcie
procesu uczenia się. Wszelkie reguły, natomiast, opisują język w sposób statyczny,
roszcząc sobie przy tym prawo do bycia ostatecznymi i prawdziwymi, podczas gdy nie
są ani ostateczne, ani prawdziwe i mogą co najwyżej częściowo naświetlać obecny
sposób używania języka. Uważam, iż w przypadku teorii praw człowieka również
mamy do czynienia jedynie z częściowym naświetlaniem sensów, zawartych w zbiorze
tych praw. Dodajmy, że zostały one zaprojektowane właśnie w taki sposób, tzn. jako
zbiór wzorcowych norm.
Podobieństwo paradygmatu praw człowieka do perspektywy zarysowanej przez
Wittgensteina, co należy podkreślić, jest ograniczone. Wittgensteina interesował sposób
funkcjonowania języka. Wnioski, stanowiące wynik jego rozważań, podważają rolę
nauk, roszczących sobie pretensje do zajmowania pozycji meta. Wedle Wittgensteina
„Filozofia nie może w żaden sposób naruszać faktycznego użycia języka, a więc może
je w końcu tylko opisywać”67. Podobnie, w interpretacji autora Dociekań filozoficznych,
wzorce nie są i nie mogą być ustanowione, one po prostu funkcjonują. Właśnie w tym
miejscu zasadza się podstawowa różnica pomiędzy wnioskami Wittgensteina a
paradygmatycznym charakterem praw człowieka. Prawa człowieka zostały bowiem nie
tylko ustanowione celowo, ale ich dodatkowym zadaniem miało być przekształcanie
rzeczywistości, a więc doprowadzenie do zmiany dotychczasowych wzorców. Siła
sprawcza tych zmian wiązała się z prestiżem nowo powołanej do życia ONZ,
zrzeszającej przedstawicieli wielu narodów z całego świata.
Jak już wspomniałam, ujęcie praw człowieka jako paradygmatu, jest zabiegiem
w głównej mierze metodologicznym, służącym uporządkowaniu różnych dyskursów
głównie z filozofii polityki. Takie ujęcie jest możliwe oczywiście tylko przy założeniu
nadrzędności paradygmatu praw człowieka w stosunku do innych paradygmatów, w
tym szczególnie tych, określających wzorce różnych dziedzin nauki. Żeby jednak móc
potraktować w ten sposób prawa człowieka, należy przede wszystkim wykazać, że mają
67
Ludwig Wittgenstein, Dociekania filozoficzne, op. cit., par. 124, str. 75.
62
one charakter tego rodzaju paradygmatu. Będzie to możliwe, jeśli uda się wyróżnić trzy
elementy praw człowieka, właściwe dla kategorii paradygmatu, czyli: (1) sam wzorzec
praw człowieka, określający praktyki i odsłaniający pewien horyzont znaczeń, (2)
dążenia do stworzenia spójnej koncepcji praw człowieka, wraz z pracą nad określeniem
praktycznych konsekwencji, wynikających z uznania praw człowieka, oraz (3) określić
zjawiska, które uznać można za anomalie względem paradygmatu praw człowieka.
Wzorcową formę praw człowieka wyznaczył, moim zdaniem, dokument znany
jako Powszechna Deklaracja Praw Człowieka z 1948 roku. Dokument ten jest wzorcem
w tym sensie, że pod jego wpływem uchwalono wiele dalszych traktatów i paktów,
traktujących o prawach człowieka, zarówno w ramach ONZ, jak i w innych
organizacjach regionalnych takich, jak np. Rada Europy, oraz że wyznaczył on pewien
sposób myślenia o człowieku w państwie. Powszechna Deklaracja stała się wzorem dla
uchwalenia
innych
podobnych
dokumentów,
mających
status
traktatów
międzynarodowych, stanowiących z kolei pewien wzór dla tworzenia prawa krajowego.
Na przykład w Polsce wpływ standardów wyznaczonych przez prawa człowieka na
uchwaloną 2 kwietnia 1997 roku Konstytucję RP jest bezsporny.
Tak pojęty wzorzec praw człowieka odsłania pewną przestrzeń znaczeń –
rozumienie tego, czym są te prawa. W filozofii polityki rozpoznać można różnorodne
dążenia do stworzenia spójnej koncepcji praw człowieka oraz próbę określenia ich
praktycznych konsekwencji68. Prawa człowieka stały się bowiem istotną normą moralną
i jednocześnie punktem odniesienia wobec wyzwań naszych czasów. Do Powszechnej
Deklaracji odwoływano się w czasie walki z kolonializmem państw zachodnich.
Również opozycjoniści w krajach bloku sowieckiego, także w Polsce69, powoływali się
na prawa człowieka. Dlatego też paradygmatyczność dokumentów określających prawa
człowieka polega na ich wzorcowym charakterze w stosunku do wielu różnych
obszarów ludzkiej aktywności takich, jak: jurysprudencja, przestrzeń polityczna
wewnątrzpaństwowa i międzynarodowa, przestrzeń społeczna i kulturowa oraz normy
moralne.
Przechodząc do momentu trzeciego, który wiąże się z rozpoznaniem anomalii,
należy zauważyć, że nie pojawiają się one jako efekt wykluczających się rozwiązań,
68
Zob. Eric Neumayer, Do International Human Right Treaties Improve Respect for Human Rights?,
“The Journal of Conflict Resolution”, Vol. 49, No. 6, 2005.
69
Przed 1989 roku działały takie organizacje społeczne, walczące o ochronę praw człowieka w Polsce,
jak: Komitet Obrony Robotników (KOR), później Komitet Samoobrony Społecznej „KOR” (KSS
„KOR”), czy Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO).
63
zaproponowanych w ramach uściślania praw człowieka. To, że różni myśliciele w nieco
odmienny sposób postrzegają prawa człowieka, nie jest na tyle poważnym problemem,
szczególnie, że PDPC była pomyślana tak, aby zachować pewną elastyczność
względem lokalnych obyczajów i ustrojów. Anomalie pojawiają się wówczas, gdy
znajdujemy solidne uzasadnienie dla przekonania, że zastosowanie praw człowieka
mogłoby zagrozić temu, co owe prawa mają bronić, a więc godności ludzkiej. W
literaturze odnaleźć można analizy uzasadniające aporetyczny charakter praw
człowieka, który może przynieść negatywne skutki dla praktyki wynikającej ze
stosowania się do standardów praw człowieka. W niniejszej pracy część IV zostanie
poświęcony między innymi temu zagadnieniu.
2. Filozoficzne ograniczenia paradygmatu praw człowieka
Ponieważ celem, jaki postawiłam w tej pracy, jest rekonstrukcja pewnych
zagadnień problemowych, decydujących o paradygmacie nowoczesnej filozofii polityki,
to również podstawowe ujęcie praw człowieka musi uwzględniać ten paradygmat. W
pewnym sensie jego określenie traktuję jako wyznaczenie warunków brzegowych przy
interpretacji praw człowieka – jej merytoryczne ograniczenie. W tym miejscu
chciałabym wskazać na pewne podstawowe kategorie obecne w paradygmacie praw
człowieka, które nie znalazły się we wcześniejszej jego charakterystyce. Odwołam się
do zatem do następujących kategorii pojęciowych: suwerennego państwa narodowego
wraz z właściwym mu modelem relacji międzynarodowych, koncepcji człowieka, praw
i wolności. Przy czym, raz jeszcze chciałabym zaznaczyć, że interesuje mnie tutaj
głównie filozoficzny wymiar tych kategorii.
2.1. Państwo narodowe
Filozoficzne narzędzia pozwalające w sposób konceptualny ująć państwo
narodowe znajdziemy, między innymi w twórczości Hegla. Odwołam się do teorii
właśnie tego myśliciela, aby tym wyraźniej ukazać w dalszych partiach pracy możliwe
napięcia, występujące w paradygmacie praw człowieka.
64
W Zasadach filozofii prawa Hegel przedstawił państwo narodowe, jako
właściwy sens ducha obiektywnego. Przy czym, jak zauważył Z. Stawrowski:
„Odżegnując się od wszelkich wyobrażeń, które przedstawiałyby nam wiecznie
obowiązujący, niezmienny model doskonałego państwa, pragnie być Hegel jedynie
świadkiem współczesnego mu etapu dziejów ducha”70.
Państwo w filozofii heglowskiej związane jest z drugim momentem ducha, tj.
duchem
obiektywnym,
który znosząc
(przekraczając)
porządek
subiektywny,
jednostkowy, odnosi się do „zobiektywizowanych” wytworów ludzkich w postaci
instytucji. Zdaniem Cassirera, Hegel jest przekonany, że państwo „musimy uznać za
rzeczywistość najwyższą i najdoskonalszą”71. Trzeci moment ducha, duch absolutny,
dotyczy takich dziedzin myśli, jak filozofia, sztuka czy religia. Tym samym dla
przestrzeni społecznej to duch obiektywny stanowi podstawę. Zarazem, co
charakterystyczne i brzemienne w skutkach, nic ponad państwem w tej przestrzeni nie
występuje. O ile Kant uznawał istnienie prawa powszechnego, mogącego stanowić
podstawę dla stworzenia projektu prawa międzynarodowego, o tyle w ujęciu Hegla
najwyższą rzeczywistością jest państwo, a prawo międzynarodowe nie stanowi realnego
zobowiązania.
Takie dowartościowanie suwerennego państwa ze strony Hegla podyktowane
było przekonaniem, że tylko w obrębie państwa może uobecnić się wolność. Wolność
jest celem i sensem rozwoju ducha, a więc dziejów historycznych i jako taka stanowi
wartość uniwersalną. Należy ona do zjawisk, występujących tylko w obrębie pewnego
typu państwa, a mianowicie państwa narodowego, przy czym jego ustrój wewnętrzny
nie ma większego znaczenia. Hegel pisał:
Pomysł, aby nadać a priori narodowi jakiś nawet mniej lub bardziej w swej
treści rozumny ustrój – pomysł taki pomijałby właśnie ów moment, dzięki
któremu ustrój jest czymś więcej niż tylko rzeczą myślową. Każdy naród ma
przeto taki ustrój państwowy, jaki mu odpowiada i jaki jest dla niego
stosowny72.
W podobny sposób, jak się wydaje, prawo zostało ujęte w tradycji pozytywizmu
prawniczego. Źródłem prawa jest wola władzy w danym kraju. Nie ma żadnych
zewnętrznych wobec państwa kryteriów. Żadna uniwersalna moralność nie może
70
Zbigniew Stawrowski, Prawo naturalne a ład polityczny, Instytut Myśli Józefa Tischnera, KrakówWarszawa 2006, str. 352.
71
Ernst Cassirer, Mit państwa, przeł. A. Staniewska, Wydawnictwo IFiSPAN, Warszawa 2006, str. 292.
72
G. W. F. Hegel, Zasady filozofii prawa, przeł. A. Landman, Państwowe Wydawnictwo Naukowe,
Warszawa 1969, str. 274.
65
wchodzić tu w grę, bowiem każde państwo stanowi odrębną całość, która jako jedyna
jest uprawniona do tego, by decydować o samym sobie. Hegel, co prawda, traktował
monarchię konstytucyjną jako najbardziej rozwiniętą postać ducha, jednakże, jak
dowodzi tego przytoczony fragment, dopuszczał on również inne ustroje. Jednocześnie
dla autora Fenomenologii ducha irrelewantnym było, czy poszczególne kraje realnie
zrealizują ostatni etap rozwoju ducha.
Podstawowy powód, dla którego wolność
może zaistnieć jedynie w obrębie państwa, a nie, na przykład, w obrębie federacji
państw, wynika z tego, że wolność ducha, a więc jego zgodność z samym sobą, musi
znaleźć odpowiednie granice. Zbigniew Stawrowski tak opisuje warunki konieczne
wolności:
Aby być rzeczywiście wolnym, duch jako wola musi posiadać zewnętrzne
istnienie, czyli własność – jest to sfera prawa abstrakcyjnego albo formalnego.
Wszystko to, co czyni, musi być zgodne z jego wewnętrznym przekonaniem –
jest to sfera prawa moralnego. Obie te sfery znajdują podstawę i zwieńczenie
w sferze prawa etycznego – w substancjalnej rzeczywistości wolnego ducha73.
Warunki te mogą zostać zrealizowane w typie państwa, powstałym w porządku
ponapoleońskim. Prawo abstrakcyjne dotyczy własności, której podmiotem jest osoba.
Osoba jest pojmowana nie jako konkretny człowiek, ale jako istota rozumna, obdarzona
wolą. Zarazem prawo formalne może zaistnieć tylko w obrębie wspólnoty etycznej.
Wyizolowanie prawa abstrakcyjnego i zastosowanie go do każdego człowieka,
gdziekolwiek by on nie był, w systemie heglowskim byłoby niezrozumiałe, bowiem
prawo może znaleźć swoją realizację tylko wtedy, kiedy wspierane jest przez instytucje.
Prawo bez państwa to nawet nie sprzeczność, która wszak w systemie Hegla jest
obecna, ale absurd. Prawo zawsze musi być dialektycznym momentem państwa.
Prawo moralne, dotyczące poszczególnych członków państwa także związana
jest z istnieniem konkretnej wspólnoty etycznej. W systemie Hegla nie ma miejsca na
moralność powszechną, na przykład taką, jaką przyjmował Kant. Dla autora
Fenomenologii ducha istotnym jest, aby prawo abstrakcyjne znajdowało swoje
odzwierciedlenie w moralności, podzielanej przez obywateli danego państwa. Innymi
słowy, Hegel zakłada, że prawo pozytywne będzie zgodne z przekonaniami moralnymi
obywateli oraz, odwrotnie, że subiektywne normy moralne członków wspólnoty będą
się zgadzały z istniejącym systemem prawnym.
73
Zbigniew Stawrowski, Prawo naturalne a ład polityczny, op. cit., str. 354.
66
Prawo etyczne odnosi się do całości, tj. do jednostki zakorzenionej w pewnej
wspólnocie, podzielającej te same normy i stanowiące element państwa. Składa się ono
przy tym z trzech momentów: rodziny, społeczeństwa obywatelskiego i państwa. Przy
czym społeczeństwo obywatelskie jest tą przestrzenią, w której członkowie
społeczeństwa mogą realizować własne potrzeby i interesy, występując jako jednostki
nastawione egoistycznie. To tu ma miejsce wymiana wolnorynkowa, skutkująca
bogactwem lub biedą niektórych obywateli. Hegel przedstawił cały system generujący
potrzeby, ale również wspierający, przynajmniej do pewnego stopnia, tych, którym w
grze wolnorynkowej się nie powiodło. W takiej charakterystyce społeczeństwa
obywatelskiego odnaleźć można ślady liberalizmu, jakkolwiek w całości systemowi
Hegla bliżej jest do konserwatyzmu lub welferyzmu.
Państwo pojawia się jako trzeci moment etyczności. Z jednej strony jest ono
gwarantem porządku wewnętrznego – to ono spaja wspólnotę w całość, z drugiej strony
państwo funkcjonuje także w relacjach zewnętrznych. Relacje te jednak wyzute są z
substancjalnej treści. U Hegla, jak zauważa Stawrowski:
Podmiotem stosunków międzynarodowych są więc absolutnie suwerenne jednostki
państwowe. Pozostają one zamknięte w swoim indywidualnym substancjalnym życiu, a
do innych państw odnoszą się w sposób czysto zewnętrzny74.
Tak jak zdrowie państwa w aspekcie wewnętrznym mierzone jest sprawnością
wszystkich elementów, tworzących etyczność, wraz z uczuciami patriotycznymi
obywateli, tak zdrowie państwa w aspekcie zewnętrznym mierzone jest jego siłą czy
wręcz potęgą. Zwraca na to uwagę Cassirer: „Jeśli państwo ma jakikolwiek obowiązek,
to jest to obowiązek zachowania samego siebie”75. Siła danego państwa nie musi przy
tym oznaczać jego nieustającej ekspansji, która wręcz może osłabić jedność narodu,
lecz powinna być ona wystarczająca, aby dane państwo było w stanie obronić swoją
suwerenność. Ponieważ państwa nieustająco ze sobą konkurują, wojny są naturalnym
stanem rzeczy. I znowu nie chodzi tu o ciągłość działań wojennych, które przecież
byłyby dla danego kraju wyniszczające, ale o stałą możliwość wybuchu wojny. Żadne
układy międzynarodowe nie są tu realnie zobowiązujące. Wartość wojny, w ujęciu
Hegla, stanowi również jej zdolność do swoistego odświeżenia siły danej wspólnoty
poprzez rozbudzenie patriotyzmu, wzmocnienie siły militarnej, pojawienie się
kolejnych odkryć i wynalazków, wzmagających rozwój danego państwa.
74
75
Tamże, str. 425.
Ernst Cassirer, Mit państwa, op. cit., str. 294.
67
Ważnym momentem dla narodzin państwa narodowego była rewolucja
francuska, w trakcie której uchwalono Deklarację Praw Człowieka i Obywatela. Jak
zauważa H. Arendt, sama nazwa tej deklaracji była symptomatyczna – odsyłała bowiem
zarówno do porządku czysto biologicznego, bycia istotą ludzką przez sam fakt
urodzenia, jak i do kategorii politycznej, bycia obywatelem. W owym czasie oznaczało
to tylko tyle, że osoby, urodzone na terenie Francji, są obywatelami tego kraju.
Włączanie do grona obywateli zdawało się być automatyczne. Wszelako wkrótce
istotnego znaczenia nabrał problem przynależności do abstrakcyjnej kategorii narodu,
która to przynależność rozumiana była również jako fakt biologiczny. W efekcie
kategoria narodu wkrótce zdominowała państwo i prawa. Uznanie istnienia mniejszości
narodowych tylko ujawniło tę zmianę –
Traktat mniejszościowy głosił zwyczajnym językiem to, co w dotychczas
działającym systemie państw narodowych wyrażano tylko implicite, a
mianowicie, że obywatelami mogą być wyłącznie członkowie narodu
państwowego, że tylko ludzie o tym samym pochodzeniu narodowym mogą w
pełni korzystać z ochrony instytucji prawnych, że osoby innej narodowości
potrzebują jakiegoś wyjątkowego prawa, dopóki nie zostaną w pełni
zasymilowane i odcięte od swoich korzeni76.
Zatem w momencie, w którym państwo zostało oparte na kategorii narodu, w
jego obrębie pojawili się ludzie, nie rozpoznawani jako członkowie tego narodu i tym
samym pozbawieni praw obywatelskich. Właśnie w tym kontekście pojawiły się próby
zabezpieczenia ludzi, bez ochrony prawnej. Najpierw rozpoznano mniejszości
narodowe, co znalazło wyraz z traktatach, podpisanych po Wielkiej Wojnie. Po drugiej
wojnie światowej uznano konieczność ochrony człowieka jako takiego. Nie stworzono
przy tym żadnego mechanizmu, mogącego realnie chronić jednostki bez praw
obywatelskich. Wszelako Arendt idzie w swoich rozważaniach dużo dalej i wyraża
przekonanie, że im większego arsenału prawnego używano w celu ochrony człowieka,
tym większym wykluczeniom był poddawany człowiek bez jasnego statusu prawnego –
Traktaty o wzajemności i umowy międzynarodowe oplotły ziemię siecią, co
umożliwiło obywatelowi każdego kraju zabieranie ze sobą swojej pozycji
76
Hannah Arendt, Korzenie totalitaryzmu, przeł. Mariola Szawiel i Daniel Grinberg, Niezależna Oficyna
Wydawnicza, Warszawa 1993, str. 312.
68
prawnej bez względu na to dokąd się udaje [...]. Jednak każdy, kto przestaje
tkwić w tej sieci, znajduje się poza wszelką praworządnością [...]77.
W tym kontekście deklaracje praw człowieka brzmią albo niczym puste frazesy
albo element porządku międzynarodowego, przyczyniającego się przez swoją
konstrukcję do wykluczania rzesz ludzi bez obywatelstwa.
Porządek międzynarodowy oparty jest na umowach pomiędzy suwerennymi
państwami narodowymi, co sprawia, że zawsze jest pewna grupa ludzi, znajdująca się
poza systemem prawnym. Przy czym powody ich wykluczenia mogą być różne. Jedna
możliwość odnosi się do ludzi, pozbawionych praw ze względu na politykę wewnętrzną
państwa, w którym żyją. Historycznym przykładem są ustawy norymberskie,
wyłączające spod ochrony prawnej Trzeciej Rzeszy osoby o pochodzeniu żydowskim.
Inna możliwość braku praw obywatelskich wynika z migracji ludzi. Uchodźcy nie mają
automatycznie przyznawanych praw obywatelskich – już na wstępie ulokowani są poza
prawem danego kraju i muszą czekać aż/jeżeli prawa te zostaną im przyznane.
Nadawanie statusu prawnego jest stopniowe, a sami imigranci nie mają na ten proces
większego wpływu. Oczywiście kluczową rolę odgrywa tu prawo danego kraju, jak
również stosowana przez niego w tym zakresie polityka. Zapewne problem uchodźców
nie byłby tak poważny, gdyby nie fakt, że od końca XIX wieku ich liczba stale rośnie.
Heglowska wizja porządku międzynarodowego, jakkolwiek wciąż funkcjonuje
w dyskursie politycznym jako zbieżna ze stanowiskiem realizmu politycznego, została
poważnie osłabiona w XX wieku. Bynajmniej nie dlatego, że wnioski, wyciągnięte
przez autora Zasad filozofii prawa, okazały się z gruntu niesłuszne. Przeciwnie, dwie
wielkie
wojny,
zimna
wojna
oraz
towarzyszący
im
wzrost
nastrojów
nacjonalistycznych i ogromny postęp technologiczny zdają się raczej potwierdzać
trafność ujęć tego słynnego filozofa.
Jednakże XX wiek, szczególnie w jego pierwszej połowie, postawił przed
ludzkością nie lada problem, który trafnie, jak się wydaje, przewidział Kant. We
wspominanej tutaj już pracy Do wiecznego pokoju uznał, że w przyszłości narzędzia
prowadzenia wojny mogą okazać się na tyle śmiercionośne, że ludzkość stanie przed
koniecznością stworzenia realnego i trwałego pokoju na ziemi. W istocie poprzedni
wiek pokazał, że postęp technologiczny może być narzędziem zagłady na niespotykaną
dotąd skalę. O ile przełom technologiczny, związany z podróżami morskimi
77
Tamże, str. 328.
69
zapoczątkował epokę kolonializmu, o tyle pojawienie się samolotów umożliwiło
niszczenie rozległych obszarów lądowych i zmieniło dotychczasową ekonomię
przestrzeni78. Opracowano broń, która mogłaby zniszczyć życie na Ziemi. I jakkolwiek
w czasie II wojny światowej jeszcze aż tak śmiercionośnej broni nie wyprodukowano,
to jednak pojawienie się broni maszynowej, samolotów zdolnych do dywanowego
bombardowania miast i pierwszych bomb atomowych, które spadły na miasta
japońskie, były wystarczającą lekcją, aby podjąć poważne rozważania na temat
możliwości zabezpieczenia pokoju i życia na Ziemi. Paradygmat suwerennych państw
wraz z modelem relacji międzynarodowych, wyzutych z zaplecza normatywnego, stał
się w tej perspektywie nie do utrzymania. Okazało się bowiem, że skutki braku
uregulowania
relacji
pomiędzy
państwami
wraz
z
ustanowieniem
jakiejś
ponadnarodowej podstawy normatywnej, mogą być zbyt poważne, aby zachować
status quo.
Po pierwszej wojnie światowej podjęto próbę realizacji pomysłu Kanta,
dotyczącego stworzenia organizacji międzynarodowej, stanowiącej źródło prawa
międzynarodowego. Powołano do życia Ligę Narodów. Pomimo szczytnych ideałów,
Liga Narodów okazała się narzędziem mało skutecznym, gdyż główni aktorzy, nie
mieli wystarczającej siły i determinacji, aby organizację tę uczynić czymś więcej niż
tylko instytucją fasadową. Po drugiej wojnie światowej powołano do życia Organizację
Narodów Zjednoczonych, będącej obecnie źródłem prawa międzynarodowego.
Co ważne, utworzenie ONZ nie unieważniło podstawowego problemu,
związanego z napięciem pomiędzy zasadą suwerenności państw i uznaniem
uniwersalnego zaplecza normatywnego. Kant, jak wiemy, uznawał nienaruszalność
suwerenności państw. Jednakże w jego wizji państwa na etapie powoływania takiej
organizacji, jak ONZ spełniłyby już inne warunki, odnoszące się, między innymi do
wprowadzenia określonego prawa stanowionego i ustroju wszystkich państw
wchodzących w skład takiej organizacji. Dzięki temu państwa te znajdowałyby się już
na takim poziomie racjonalizacji prawa i własnej suwerennej woli, że postrzegałyby
udział w ponadnarodowej organizacji jako swój obowiązek zgodny z dobrze pojętą
racją stanu. Jednak ani państwa, członkowie historycznej Ligii Narodów, ani również
członkowie obecnej ONZ, nie spełniali większości warunków, określonych przez
Kanta. Jednakże, czy można zmusić państwa, kiedy te wykazują niezdrowy egoizm, do
78
Zob. Carl Schmitt, The Nomos of the Earth in the international law of the Jus Publicum Europeaum, G.
L. Ulmen, Telos Press Publishing, New York 2006.
70
przestrzegania prawa międzynarodowego? Pojawia się tu kwestia nienaruszalności
zasady suwerenności. Jest to wątpliwość, która towarzyszy powołaniu ONZ od
początku. Wątpliwości dotyczyły również statusu PDPC.
Uchwalenie Deklaracji stanowiło poważny krok w kierunku przedefiniowania
koncepcji suwerennego państwa narodowego, ponieważ ustanowiono wówczas
wspólne, uniwersalne podłoże normatywne dla relacji międzyludzkich, dotyczących
nie tylko relacji wertykalnych, jednostka-państwo, ale i horyzontalnych, jednostkajednostka czy jednostka-grupa. Wynikało to z krytyki, przynajmniej niektórych
elementów, tworzących zastany model porządku politycznego. Ostatecznie jednak
ONZ została zbudowana na uznaniu suwerenności państw, co oznacza, że nie
podważono wprost kategorii państwa narodowego. Sama nazwa tej organizacji –
Organizacja Narodów Zjednoczonych – o tym świadczy. Jednakże na poziomie praw
człowieka uczyniono przedmiotem tych praw człowieka jako takiego. Wcześniej w
ramach Ligii Narodów chroniono wprawdzie mniejszości narodowe, etniczne i inne,
ale nie jednostki.
2.2. Człowiek
Jedną z najważniejszych nowości związanych z prawami człowieka było objęcie
ich zasięgiem wszystkich „istot ludzkich”. We wcześniejszych, historycznie ważnych
deklaracjach praw, takich jak: Karta Praw Wirginii (1776), Deklaracja Niepodległości
(1776), Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela (1789), które przyznawały pewne
niezbywalne uprawnienia człowiekowi, jednak czyniły tak w praktyce tylko w stosunku
do pewnej określonej grupy ludzi. I to pomimo tego, że w dokumentach tych odnaleźć
możemy wyrażenia w postaci: „wszystkim”, „każdemu”, „prawa człowieka” itp. W
rodzących się Stanach Zjednoczonych niewolnictwo było częścią struktury społecznej,
której ani Deklaracja Niepodległości, ani Konstytucja nie podważyły. W rewolucyjnej
Francji, co prawda, zniesiono niewolnictwo we wszystkich koloniach, niemniej z
powodów pragmatycznych raczej niż ze względów natury moralnej. I choć w obu
przypadkach toczyły się dyskusje o to, kto jest podmiotem praw człowieka, to
ostatecznie utrzymano w pewnych kwestiach status quo, chociażby dlatego, że w
każdym z tych przypadków milcząco wykluczono połowę społeczeństwa, tj. kobiety.
Symptomatyczny przypadek odnajdujemy właśnie we Francji, gdzie żyła w czasach
71
rewolucji Olimpia de Gouges, która w 1791 roku ogłosiła Deklarację Praw Kobiety i
Obywatelki79. W tekście tym zwróciła ona uwagę na nieco paradoksalny fakt, że w
DPCiO pomimo całego patosu towarzyszącego jej uchwaleniu, milcząco zakładało się
znaczenie słowa homme jako „mężczyzna”, a nie „człowiek”.
W historii zatem mamy do czynienia z dokumentami, stanowiącymi o
przyrodzonych uprawnieniach ludzi. Wszakże należy tu poczynić dwa zastrzeżenia. Po
pierwsze, prawa te były przyznawane w ramach danego państwa, co sprawiało, że
uzasadnione było stwierdzenie, że „prawa Człowieka [...] muszą być inne dla
Francuzów, inne dla Amerykanów”80. Po drugie, prawa te były ograniczone do pewnej
grupy mieszkańców, „bo ograniczono je dla wybranych, a mianowicie białych
mężczyzn posiadających własność”81. Sposób ich realizacji również miał inną specyfikę
niż ta, przypisywana dwudziestowiecznym prawom człowieka. W przypadku praw
jednostki, to prawo krajowe wraz z całym mechanizmem ustrojowym w postaci, choćby
konstytucji i podziału władz, miało stać na straży ochrony praw jednostek.
Przypadek praw człowieka określonych w ramach ONZ jest inny, gdyż poza
wszystkim dookreślono, że wszystkim ludziom przysługują pewne prawa. Artykuł 2 tej
Deklaracji nie pozostawia najmniejszych wątpliwości, co to znaczy „wszyscy ludzie”.
Czytamy w nim:
Każdy człowiek jest uprawniony do korzystania z wszystkich praw i wolności
proklamowanych w niniejszej Deklaracji, bez względu na różnice rasy,
koloru skóry, płci, języka, religii, poglądów politycznych lub innych
przekonań, narodowości, pochodzenia społecznego, majątku, urodzenia
lub jakiekolwiek inne różnice.
Nie wolno ponadto czynić żadnej różnicy w zależności od sytuacji politycznej,
bez względu na to, czy jest on niepodległy, powierniczy, autonomiczny lub
poddany innym ograniczeniom suwerenności.
Z tych względów niniejszy fragment jest zapewne jednym z najdonioślejszych
w historii ludzkości, a z pewnością pierwszy, dokonujący tak wyraźnej inkluzji. Waga
tych praw jest dodatkowo podkreślona faktem, iż uznano, że są one: p r z y r o d z o n e,
gdyż człowiek posiada wszystkie te uprawnienia już w momencie narodzin, co oznacza,
79
Informacje o tej postaci i tekst Deklaracji Praw Kobiety i Obywatelki można znaleźć na następujących
stronach internetowych: http://www.nowakrytyka.pl/spip.php?article448,
http://www.demokrates.eu/index2.php?option=com_content&do_pdf=1&id=145.
80
Jan Baszkiewicz, Człowiek, prawa człowieka, władza. Kilka uwag o antropologii politycznej, [w:]
Oglądy i obrazy świata społecznego, (red.) J. Goćkowski, P. Kisiel, Poznań 1997, s. 189.
81
Wiktor Osiatyński, Prawa człowieka i ich granice, op. cit. str. 58.
72
że to nie państwo je przyznaje; p o w s z e c h n e, ponieważ, jak zostało to już
podkreślone, przysługują wszystkim istotom ludzkim; n i e z b y w a l n e, gdyż nikt,
nawet sam ich podmiot, nie może człowieka tych praw pozbawić; n i e n a r u s z a l n e,
ponieważ żadne państwo nie ma prawa, człowieka tych uprawnień i wolności pozbawić.
Nie oznacza to jednakże, że tym samym rozwiano wszelkie wątpliwości,
dotyczące podmiotu praw człowieka. Przeciwnie, jak stwierdza Bronisław Sitek,
analizując dokumenty o prawach człowieka:
Najważniejszą wartością jest sam człowiek, a więc jest to system
antropocentryczny. Paradoksalne jest jednak to, że również ta najważniejsza
wartość nie została w żadnym dokumencie międzynarodowym określona czy
zdefiniowana. Naturalnie należy zdawać sobie sprawę z istniejących trudności
w tym zakresie. Człowiek bowiem może być opisywany i definiowany z
różnych punktów widzenia – medycznego, biologicznego, społecznego,
psychologicznego czy prawnego82.
Problemy zatem dotyczą rozumienia, kim jest człowiek. Co z kolei ma
kardynalne znaczenie dla określenia charakteru i hierarchii przyznawanych praw oraz
określenia relacji człowieka ze społeczeństwem i państwem. I to właśnie na tym
poziomie w sposób oczywisty dochodzi do konfrontacji między możliwościami
paradygmatu
praw
człowieka
a
nastawieniem
filozoficznym.
Perspektywa
antropologiczna od wieków stanowiła bowiem główną domenę filozofii. Również w tej
konfrontacji to przede wszystkim filozofia usiłuje narzucić określone interpretacje
rozumienia człowieka.
Poniżej przedstawię pokrótce kilka filozoficznych koncepcji człowieka, które w
obrębie współczesnego paradygmatu filozofii polityki, starają się pretendować do bycia
filozoficzną podstawą praw człowieka.
Doktryna Imago Dei
Doktryna ta oparta jest na wierze, że człowiek został stworzony na obraz i
podobieństwo Boga. Źródłem tej doktryny są następujące słowa zapisane w Biblii: „I
stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i
niewiastę stworzył ich.” (Rozdz. 1, 27). Oznacza to, że, wedle tej doktryny, w każdym
człowieku odnaleźć można „ślad Boga”. Myśl ta funkcjonuje zarówno w myśli
82
Bronisław Sitek, Kilka krytycznych uwag o prawach człowieka w kontekście integracji Europy, [w:]
Człowieka a tożsamość w procesie integracji Europy. Materiały III Międzynarodowej Konferencji Praw
Człowieka – Olsztyn 29-30 maj 2003 r., (red.) Bronisław Sitek, J.J. Szczerbakowski, A. Kowalska, s.112.
73
chrześcijańskiej, jak i judaistycznej. I jak pisze Jeremy Waldron jest ona szczególnie
atrakcyjną podstawą dla praw człowieka:
Doktryna ta dostarcza bowiem mocnego opisu świętości osoby ludzkiej,
zarazem zapewniając teologiczną substancję przekonaniu objaśniającemu
całość fundacyjnego myślenia o prawach człowieka – przekonaniu, wedle
którego, istnieje coś takiego w czystym człowieczeństwie, co rozbudza
szacunek i powinno być traktowane jako nienaruszalne, bez względu na
jakiekolwiek prawo pozytywne czy konwencje społeczne83.
Dodatkową zaletą doktryny Imago Dei jest fakt, że może ona również
obejmować myśl muzułmańską84, ponieważ źródłem tej doktryny jest fragment Starego
Testamentu, uznawanego przez wiele wspólnot religijnych za swą podstawę.
Doktrynę Imago Dei częstokroć czyni się podstawą godności ludzkiej,
stanowiącej również podstawę dla praw człowieka. Jednakże z doktryny tej nie
wypływa konkretny zestaw uprawnień osoby ludzkiej. Kairska Deklaracja Praw
Człowieka, uchwalona 1990 roku, również powołująca się na kategorię godności –
wywodzi ją z faktu ustanowienia świata i ludzi przez Allacha – nie zawiera tych samych
podstawowych uprawnień85. Na przykład, jakkolwiek przyznaje kobietom prawo do
godności, to jednak nie zrównuje ich praw z prawami mężczyzn itp. W konsekwencji
uznanie doktryny Imago Dei za filozoficzne uzasadnienie praw człowieka mogłoby być
ważne tylko dla części wspólnot i tym samym mogłoby okazać się nieskuteczne.
Ponadto, ze względu na uchwalenie wspomnianej Kairskiej Deklaracji Praw Człowieka,
doprowadziłoby to do kontrowersji zapewne większych i poważniejszych od tych,
rozbudzanych są przez listę praw podstawowych Powszechnej Deklaracji.
Człowiek naturalny
W kontekście tych filozoficznych koncepcji, przyjmujących istnienie stałej
niezmiennej natury ludzkiej, prawa człowieka muszą zostać ujęte jako zgodne z ta
naturą, a szerzej jako prawa naturalne. Teoria prawa naturalnego stanowi niezmiernie
83
Jeremy Waldron, Prawa człowieka w myśli judeochrześcijańskiej, tłum. Alicja Legutko-Dybowska,
http://www.rpo.gov.pl/pliki/12604425170.pdf, str. 1.
84
Zob. Kiarash Aramesh, Human Dignity in Islamic Bioethics,
http://www.revistapersona.com.ar/Persona78/78Aramesh.htm.
85
Zob. http://www.arabhumanrights.org/publications/regional/islamic/cairo-declaration-islam-93e.pdf.
74
szeroki nurt wiedzy w filozofii i teologii, obejmujący wiele szczegółowych rozwiązań.
Moje uwagi, w związku z tym, będą z konieczności tylko fragmentaryczne.
Profesor Zbigniew Stawrowski pisał o prawie naturalnym, że jest ono:
szczególnym przypadkiem prawa natury – prawem natury odnoszącym się do
istoty rozumnej i przez nią uświadamianym, albo też, inaczej to ujmując –
okazują się wewnętrzną dynamiką ludzkiego bytu, postrzeganą z zewnętrznym
dystansem
właściwym
człowiekowi
jako
podmiotowi
intelektualnego
poznania86.
Św. Tomasz opisał świat jako stworzony przez Boga, który określił z jednej
strony wieczne prawa natury, a więc prawa przyrodnicze, konieczne i bezdyskusyjne,
jak również z drugiej, prawa naturalne, odnoszące się do bardziej abstrakcyjnie
rozumianej natury ludzkiej, określającej zarówno nasze cele, jak i obowiązki. W tym też
sensie prawo naturalne, jakkolwiek jest wpisane w nasze jestestwo, stanowi zarazem
przedmiot obowiązku i aspiracji człowieka. Człowiek może poznać treści prawa
naturalnego tylko za pomocą rozumu. Jednocześnie z prawem naturalnym wiąże się
dodatkowy obowiązek dostosowywania do niego prawa stanowionego. Podstawową
zasadą tego prawa jest: Dobro należy czynić, zła unikać, co oznacza konieczność
dbałości o to, co podtrzymuje życia, a unikania tego, co mu szkodzi.
Tak zarysowaną koncepcję współcześni myśliciele stosują jako interpretację i
uzasadnienie dla praw człowieka. Choćby dlatego, że, jak przekonuje Profesor Hanna
Waśkiewicz, na bazie prawa naturalnego podstawowe cechy praw człowieka, tj.
przyrodzoność,
powszechność,
niezbywalność,
nienaruszalność
połączone
z
roszczeniem człowieka do wolności, stają się w jego świetle oczywiste87.
Ponadto prawo naturalne jakkolwiek w naszym ujęciu odnosi się do tradycji
katolickiej, nie musi być ograniczane jedynie do osób należących do Kościoła
Katolickiego, przeciwnie, skoro prawa naturalne związane są ze swoistym instynktem
wszystkich istot ludzkich, który rozpoznawany jest za pomocą samego tylko rozumu,
przynależność wyznaniowa traci tu na znaczeniu. Dlatego też zgoda, co do istnienia
prawa naturalnego, nie tylko uzasadnia istnienie podstawowych uprawnień człowieka
wraz uzasadnieniem roszczenia do dostosowywania prawa pozytywnego do tychże
uprawnień, ale ponadto, przynajmniej potencjalnie, mogłaby zostać zaakceptowana
86
87
Zbigniew Stawrowski, Prawo naturalne a ład polityczny, op. cit., str. 102.
Zob. Hanna Waśkiewicz, Prawa człowieka. Pojęcie, historia, „Chrześcijanin w świecie” nr 3-4, 1978.
75
przez wszystkich, gdyż różnice pochodzenia, wyznania czy kultury nie są tu
najistotniejsze. Jak argumentuje Zbigniew Stawrowski:
Prawo naturalne, aby obowiązywać, nie potrzebuje dodatkowego mandatu
płynącego z Objawienia, ponieważ w pewnym sensie samo jest uniwersalnym
objawieniem – objawieniem danym i dostępnym wszystkim bez wyjątku
ludziom. […]
Kwestia prawa naturalnego nie jest bowiem niczym innym niż pytaniem o
racjonalność rzeczywistości. Pytanie to zakłada, że taki racjonalny porządek
istnieje, choćby pozostawało nadal sprawą otwartą, jaki jest jego kształt i jak
wygląda jego wewnętrzna struktura opisywana właśnie przez rozumne prawa.88
W tym miejscu podniosę jednak pewną kontrowersję, dotyczącą treści prawa
naturalnego i autorytetu, który treść tę może rozpoznać. Rzecz bowiem w tym, że
jakkolwiek w założeniu to rozum umożliwia człowiekowi rozpoznanie podstawowych
obowiązków ludzkich jako oczywistych, i w tym sensie nawet osoba niewierząca może
ową treść rozpoznać, to jednak nie wszyscy ludzie rozpoznają owe podstawowe
obowiązki jednakowo. Zbigniew Stawrowski w zacytowanym fragmencie przyznaje, że
uznanie prawa naturalnego jako rozumnego ładu nie kończy dyskusji na temat jego
struktury. W praktyce treść prawa naturalnego jest w pewien sposób charakteryzowana.
Na przykład nurt neotomizmu dostarcza takiej charakterystyki. Na jego gruncie
wyjaśnić można również ewentualną niezgodę na istnienie i określoną treść prawa
naturalnego, a mianowicie zjawiska tego rodzaju tłumaczy się słabością ludzkiej natury.
Prowadzi nas to jednak do problemu instytucji autorytetu. Prawo naturalne w
uzasadnieniach jest stałe i uniwersalnie obowiązujące i nawet jeżeli historycznie może
przyjmować różne formy w zależności od sytuacji kulturowej danej społeczności, to i
tak w teorię tę wpisane jest roszczenie do powszechnej ważności. Owo roszczenie jest
przedmiotem kontrowersji, gdyż występują rozbieżności pomiędzy autorytatywnym
rozpoznaniem treści prawa naturalnego a interpretacją treści praw człowieka. Spory
dotyczą, np. takich kwestii, jak: interpretacja prawa do życia tudzież ochrony życia
poczętego, prawa do wolności, odnoszącej się do wyboru orientacji seksualnej czy roli i
miejsca kobiet w społeczeństwie.
Prowadzi to do sformułowania kolejnego problemu. Otóż koncepcja prawa
naturalnego wiąże się w szeroko rozumianej kulturze z konkretną tradycją intelektualną,
związaną z myślą katolicką i nawet jeżeli Zbigniew Stawrowski ma rację, że wiązanie
88
Zbigniew Stawrowski, Prawo naturalne a ład polityczny, op. cit., str. 9-10.
76
prawa naturalnego li tylko z teologią jest oparte na nieporozumieniu, to jednak w
praktyce trudno by było uzyskać powszechną akceptację dla praw człowieka jako
opartych na prawie naturalnym. Z pewnością nie jest to mocny argument, niemniej ma
pewną praktyczną moc, o czym może świadczyć fakt, że z pełną świadomością przy
tworzeniu PDPC nie powołano się na prawo natury, ze względu na przewidywaną
niezgodę przedstawicieli innych wyznań.
Zatem podobnie jak w przypadku doktryny Imago Dei, przy rozważaniu
koncepcji prawa naturalnego napotykamy na pewne problemy, z których, jak sądzę,
najpoważniejszy dotyczy sposobu określania treści praw naturalnych, mających
przystawać do praw człowieka.
2.3. Prawa i wolności
Z punktu widzenia filozofii polityki kolejnym ważnym polem, pojawiającym się
w wyniku nakładania się znaczeń podstawowych dla obu paradygmatów kategorii, jest
obszar praw i wolności. Wyrażenia tego rodzaju wynikają z podstawowego podziału
praw człowieka na prawa negatywne (wolności) i prawa pozytywne (uprawnienia).
Podział ten Krzysztof Motyka tłumaczy następująco:
Kryterium podziału jest tu przedmiot obowiązku korelatywnego do danego
uprawnienia czy – mówiąc inaczej – charakter tego obowiązku. Prawa
negatywne to prawa skorelowane z obowiązkami negatywnymi, to znaczy
obowiązkami, których przedmiotem jest nie czynienie (non facere), nie
ingerencja.
Prawa pozytywne z kolei, to uprawnienia, których korelatem jest pozytywny
obowiązek, to znaczy obowiązek podjęcia działań na rzecz podmiotu
uprawnionego (facere), dostarczenia mu czegoś, świadczenia na jego rzecz.
Gdyby przyjąć krytykowaną przez niektórych koncepcję prawa do cudzego
zachowania, można by je określić jako uprawnienia do cudzych działań (na
rzecz podmiotu uprawnionego)89.
Jednakowoż podział ten nie przedstawia się tak prosto, ponieważ, o ile z całą
pewnością w prawach człowieka wyróżnić można prawa i wolności, rozumiane jako
swobody, o tyle w obrębie praw znajdujemy takie, które należy ściśle wiązać z
89
Krzysztof Motyka, Prawa człowieka. Wprowadzenie. , op. cit., str. 20.
77
wolnościami, a w przypadku wolności takie, które mogą być interpretowane jako ściśle
związane z prawami pozytywnymi.
Jakkolwiek w tym wypadku mamy do czynienia z terminami z zakresu prawa, to
jednak, sądzę, że dobrze byłoby przywołać pojęcia wolności negatywnej i pozytywnej,
które okażą się przydatne przy omawianiu niektórych z poszczególnych praw
człowieka. Odwołam się tu do refleksji Isaiaha Berlina. Scharakteryzował on wolność
negatywną poprzez zakres swobody, jaki przysługuje jednostce. Ów zakres swobody
wiąże się z istnieniem przestrzeni wolnej od ingerencji innych ludzi i instytucji. Jak sam
Berlin zauważa:
[...] wolność tak pojmowaną można pogodzić z pewnymi rodzajami rządów
autorytarnych, a w każdym razie z brakiem samorządu; istotny jest dla niej
obszar kontroli, a nie jej źródło. Jak demokracja może w praktyce pozbawić
obywatela wielu swobód, którymi cieszyłby się w inaczej zorganizowanym
społeczeństwie, tak doskonale można sobie wyobrazić liberalnego despotę
pozostawiającego swym poddanym duży zakres osobistej wolności90.
Z innego rodzaju wolnością mamy do czynienia w przypadku wolności
pozytywnej, która właśnie wiąże się z samo-rządzeniem. Tu również odwołam się do
słów autora Krzywego drzewa człowieczeństwa:
„Pozytywny” sens słowa „wolność” wynika z pragnień jednostki chcącej być
panem swego losu. Życzę sobie, aby moje życie i decyzje zależały ode mnie, a
nie od sił zewnętrznej woli. Chcę być podmiotem, a nie przedmiotem;
kierować się własnymi racjami i zamiarami, a nie ulegać czynnikom
sprawczym działającym na mnie z zewnątrz91.
W tym ujęciu, kiedy prawa określają zakres swobody, mamy do czynienia z
wolnością negatywną, natomiast kiedy w grę wchodzi prawo do samookreślania i
uczestniczenia w rządzeniu, występuje odniesienie do wolności w rozumieniu
pozytywnym. Przy takim założeniu stwierdzić możemy, że w prawach człowieka
występują zarówno wolności w sensie ścisłym (wolności negatywne) jak i wolności w
rozumieniu pozytywnym, przy czym oba rodzaje wolności w wielu miejscach niejako
się przeplatają i wzajem warunkują. Znajdzie to swoje uzasadnienie w dalszych partiach
pracy.
90
Isaiah Berlin, Dwie koncepcja wolności, w: Cztery eseje o wolności, przeł. Daniel Grinberg,
Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa, 1994, str. 190.
91
Tamże, str. 192.
78
Część druga
Filozoficzna charakterystyka treści praw człowieka
Rozdział IV. Porządek prezentacji – trzy generacje praw człowieka
Po zarysowaniu paradygmatu nowoczesnej filozofii polityki i zależności między
nim a paradygmatem praw człowieka należy, jak sądzę, podjąć wysiłek przedstawienia
treści praw człowieka. Do tego celu wykorzystam przede wszystkim narzędzia
pojęciowe dostarczone przez filozofię polityki. Rozpocznę jednak od uzasadnienia
przyjętej metody prezentacji. W odniesieniu do porządku nadanego prawom człowieka
możemy w pierwszej kolejności odwołać się do struktury, określonej przez René
Cassina92, który ułożył poszczególne artykuły Deklaracji na wzór greckiej świątyni.
Wedle tego porządku, artykuły 1-2 stanowią podstawę tej świątyni, zbudowanej na
godności każdej istoty ludzkiej, niezależnie od jej rasy, pochodzenia, płci itd. Pierwsza
kolumna, na którą składają się artykuły 3-11, reprezentuje prawo każdego do życia i
wolności. Druga kolumna (artykuły 12-17) odnosi się do praw osobistych (civil) i praw
dotyczących własności. Kolumna trzecia (artykuły 18-21) dotyczy praw politycznych i
społecznych. Czwarta kolumna, obejmująca artykuły 22-27, obejmuje prawa
ekonomiczne i kulturalne. Fronton natomiast stanowią trzy ostatnie artykuły, tj. artykuły
28-30, ujmujące w sposób ogólny uprawnienia i zobowiązania człowieka względem
wspólnoty.
Zastosowanie tego porządku do innych dokumentów ONZ na temat praw
człowieka byłoby problematyczne. Kolejne traktaty ONZ nie obejmują ponadto
wszystkich rodzajów praw zawartych w PDPC. Dlatego też skorzystam z innej
propozycji podziału, określającej trzy generacje praw człowieka. Jej autorem jest czeski
prawnik, Karel Vasak, który przedstawił ją w 1979 roku w Międzynarodowym
92
René Cassin (1887-1976) francuski prawnik, który wchodził w skład Komisji Praw Człowieka ONZ i
był jednym z głównych autorów ostatecznego kształtu PDPC.
79
Instytucie Praw Człowieka w Strasburgu. Nazwy dla poszczególnych generacji Vasak
zaczerpnął z hasła rewolucji francuskiej – Liberté! Égalité! Fraternité! (Wolność!
Równość! Braterstwo!).
Pierwszą generację praw człowieka zgrupowanych pod pojęciem wolność,
stanowią prawa osobiste i polityczne. Druga generacja, związaną z kategorią równości,
obejmuje prawa ekonomiczne, socjalne i kulturalne. Trzecia, odnosząca się do
braterstwa, dotyczy praw zbiorowych, w tym ochrony środowiska i rozwoju. Istotną
zaletą tego porządku jest fakt, że nie są one przypisane do żadnych konkretnych
numerów artykułów czy części dokumentów, określających prawa człowieka. Tym
samym można je rekonstruować odnosząc się do ogólnych struktur pojęciowych, a
następnie pogłębić ich interpretację poprzez wskazanie odniesień do różnych teorii i
praktyk politycznych.
Generacje te w założeniu wyznaczają także pewną hierarchię ważności
pomiędzy poszczególnymi prawami. Najważniejsze i bezwzględnie obowiązujące są
prawa pierwszej generacji; prawa drugiej generacji są, co prawda, istotne, ale mogą być
wprowadzane w życie stopniowo i w miarę możliwości; prawa trzeciej generacji
wyznaczają raczej pewien kierunek rozwoju dla ludzkości. Hierarchia ta nie jest wolna
od kontrowersji i wśród komentarzy pojawiają się alternatywne interpretacje relacji
pomiędzy poszczególnymi typami praw. Dlatego też w trakcie omawiania praw trzeciej
generacji odniosę się do Preambuły PDPC, co pozwoli mi zarysować podstawowe
napięcia pomiędzy poszczególnymi ich interpretacjami.
Rozumienie tego, czym są generacje praw człowieka, nie zamyka się w
statycznym obrazie pewnych typów uprawnień. Jak zauważa Derek G. Evans:
In one sense, „generation” refers to historical transitions – as in the changes
that occur because of the passage of time from a passing generation to on
emergent one. In another sense, we sometimes use “generation” to refer to
deepening layers or significant qualitative shifts – as in the computer industry
when a new approach to the shape or design of a processing system
fundamentally alters the scene, and we speak of a fourth generation personal
computer. That is the case also in the field of human rights – people speak of
first, second, third, and fourth generation rights, these shifts tend to be
inclusive as well as developmental – that is, emergent rights depend on and
80
expand the overall framework, rather than make the former set of rights
obsolete93.
Generacyjna interpretacja praw człowieka opiera się, wedle Evansa, na
przekonaniu o ich na wskroś dynamicznym charakterze. Kolejne generacje oznaczają
historyczny rozwój idei praw człowieka, połączony z pogłębianiem ich rozumienia i
znaczenia. Proces ten wynika z konieczności wyjścia naprzeciw rozlicznym
wyzwaniom, które pojawiły się w okresie od zakończenia II wojny światowej do
naszych czasów. Na przykład uświadomienie sobie zagrożeń ekologicznych z
pewnością połączyć można z ideą ochrony praw człowieka, choć bezpośrednio w PDPC
nie odnajdziemy artykułów traktujących o tym zagadnieniu. W efekcie ekologia stała
się jednym z obszarów namysłu nad prawami człowieka, ujmowanymi w kategoriach
kolejnej ich generacji. Nie powinno się jednak rozumieć tego dynamicznego procesu
interpretowania praw człowieka i przedstawiania nowych obszarów ich zastosowania,
jako podważającego wcześniejsze rozumienia tych praw, a więc zastępującego stare
znaczenia nowymi. Podstawą jest tu w z b o g a c a n i e dotychczasowych koncepcji i
praktyk politycznych. Inne palące problemy ludzkość rozpoznawała w latach
czterdziestych, inne zaś w latach dziewięćdziesiątych, przy czym problemy ostatnich lat
nie negują osiągnięć prawnych lat powojennych, ale raczej
zmuszają do
zaprojektowania nowych rozwiązań w zakresie wprowadzania w życie praw człowieka.
W perspektywie historycznej pierwsza generacja praw człowieka wiąże się z
okresem trwania drugiej wojny światowej aż do końca lat pięćdziesiątych, kiedy doszło
do ugruntowania ONZ, uchwalenia PDPC oraz innych dokumentów (m.in. Konwencji o
Prawach Politycznych Kobiet z 1952 r.). Wówczas ustalono podstawowe aksjomaty
praw człowieka w postaci praw oraz wolności osobistych i politycznych. Druga
generacja praw człowieka była rozwijana w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych
oraz osiemdziesiątych. W tym czasie ustabilizowało się prawo międzynarodowe z ONZ
93
Derek G. Evans, Human Rights: Four Generations of Practice and Development, State University of
New
York
Press,
2007,
http://www.derekgevans.com/pdf/ARTICLEHuman_Rights_Four_Generations.pdf, str. 2, W jednym z rozumień “generacja” odnosi się do
historycznych przemian – podobnie jak w przypadku zmian, następujących wraz z upływem czasu, kiedy
jedna generacja zmienia inną, przemijającą. W innym rozumieniu niekiedy używamy „generacja”
odnosząc się do głębszych warstw lub znaczących zmian jakościowych – w przemyśle komputerowym,
kiedy nowe rozwiązania w dziedzinie kształtu bądź wzoru przetwarzania systemów [komputerowych –
przyp. M.G.] radykalnie zmieniają sytuację, mówimy o czwartej generacji komputerów osobistych.
Podobnie rzecz się przedstawia w dziedzinie praw człowieka – mówi się o pierwszej, drugiej, trzeciej i
czwartej generacji praw człowieka, które zdają się być kompleksowe i rozwojowe zarazem. Oznacza to,
że nowe rozumienia praw bazują na starych i rozwijają całościową strukturę [praw człowieka – przyp.
MG.], raczej niż czynią dawny zestaw praw przestarzałym [przeł. – M.G.].
81
jako jego źródłem. Odnośnie praw człowieka oznaczało to stworzenie mechanizmów
skuteczniej egzekwujących ich przestrzeganie oraz większą aktywność ze strony
NGOsów. Ramy praw człowieka zostały wówczas ustalone przez dwa pakty uchwalone
w 1966 r.: MPPOiP oraz MPPGSiK. Fakt, że namysł nad drugą generacją praw
człowieka rozwijał się w trakcie zimnej wojny miał swoje niebagatelne, niekorzystne
efekty, co Evans tłumaczy następująco:
Whether by design or chance, the two sides in the Cold War conspired to
denigrate the very notion of human rights, turning it into simply another
ideological weapon with which to assert their superiority, attack their
enemies and, worse, to shield, excuse and encourage the increasingly
vicious repression of their friends – both at home and throughout the
ravaged and repressed “Third World”. This tacit conspiracy between the
super-powers also resulted in an undermining of the integration principle of
the indivisibility and interdependence of human rights by:
•
establishing fundamentally different approaches to understanding
and implementing the two sets of rights;
•
establishing, for all practical intents and purposes, the pre-
eminence of the individual, civil and political rights;
•
marginalizing the whole field of social, economic and cultural
rights from international scrutiny and accountability just as famine,
poverty, and the struggle for survival of unrecognized national groups
increasingly became prevalent and even predominant characteristic s and
sources of crisis for the international community94.
Pomimo tego, że sposób, w jaki rozwijano drugą generację praw człowieka, był
przesiąknięty ideologicznym sporem, wcale nie osłabiło to ich mocy. Po okresie zimnej
wojny, w latach dziewięćdziesiątych i na początku nowego tysiąclecia bardzo
intensywnie rozwijały się relacje ponadnarodowe. Praktykom i świadomości globalnej
towarzyszyło uznanie powszechnego charakteru praw człowieka. Tym samym
94
Tamże, str. 5, Niezależnie od tego, czy było to działanie celowe, czy przypadkowa koincydencja, obie
strony zimnej wojny spiskowały, aby oczernić samo pojęcie praw człowieka, przekształcając je w kolejną
broń ideologiczną, służącą uzasadnieniu własnej wyższości, atakom na wrogów oraz, co gorsza, aby
ukryć, usprawiedliwić, czy wesprzeć narastające złośliwe represje na swoich przyjaciół – zarówno
wewnątrz własnego kraju, jak i w obrębie całego niszczonego i represjonowanego „Trzeciego Świata”. Ta
milcząca zmowa pomiędzy supermocarstwami doprowadziła także do podważenia zasad niepodzielności
i współzależności praw człowieka poprzez: rozwinięcie zasadniczo różnych sposobów rozumienia i
realizacji dwóch zestawów praw; stworzenie, praktycznie biorąc, prymatu praw osobistych i
politycznych; marginalizację całego obszaru praw społecznych, gospodarczych i kulturalnych z obrębu
międzynarodowej kontroli i odpowiedzialności. Głód, ubóstwo, walka o przetrwanie nie uznawanych
grup narodowych w coraz większym stopniu stawały się nie tylko zjawiskiem powszechnym, ale nawet
stały się cechą dominującą i źródłem kryzysu społeczności międzynarodowej (przeł. – M.G.].
82
rozpoczął się kolejny okres, nazwany trzecią generacją praw człowieka. Pojawiły się
nowe zagadnienia modyfikujące ich interpretacje a atmosfera wokół nich była na tyle
sprzyjająca, że także prawa drugiej generacji zyskały w miarę powszechną akceptację.
Koniec zimnej wojny oznaczał koniec pewnego porządku, stabilizującego sytuację na
świecie. W tym czasie pojawiło się wiele regionalnych konfliktów zbrojnych, a także
naruszeń praw człowieka w zakresie tożsamości językowej, religijnej czy seksualnej.
Także zagrożenie terroryzmem stało się dużo większe, o czym najdobitniej świadczy
atak z 11 września 2001 roku. W związku z tym jako swoistą przeciwwagę rozwijano
koncepcje praw człowieka w zakresie praw grupowych, ekologii oraz praw do rozwoju.
Czwartą generację wiąże Evans z wprowadzaniem w życie praw człowieka, a
więc z wypracowaniem mechanizmów, przyczyniających się do realizacji praw
człowieka pierwszej, drugiej i trzeciej generacji. Należy jednak zaznaczyć, że samo
wyróżnienie tej generacji jest kontrowersyjne. Również jej treść nie jest dla badaczy
oczywista. W literaturze przedmiotu czwartą generację praw człowieka wiąże się w
głównej mierze z prawem do informacji, a więc z rozwojem technik komunikacyjnych.
Niektórzy myśliciele z kolei widzą w nich kontynuację praw trzeciej generacji. Te
kontrowersje wskazują, iż pojawiają się nowe wyzwania, którym będą musiały sprostać
kolejne modyfikacje praw człowieka, choć trudno dzisiaj określić ich kierunek.
83
Rozdział V
Pierwsza generacja praw człowieka – wolność!
Prawa zaliczane do pierwszej generacji praw człowieka zostały wspólnie
określone, jak wspomniałam, mianem „wolności”.
Nie ułatwia to wcale ich
filozoficznej interpretacji, ponieważ pojęcie to należy do jednego z bardziej
wieloznacznych. Wachlarz znaczeń „wolności” obejmuje zagadnienia psychologiczne,
teologiczne, polityczne a nawet fizykalne. Tym samym powstaje pytanie, o jakiej
wolności mówimy przy okazji wyróżnienia tej generacji praw człowieka? Sądzę, że
związana jest ona przede wszystkim z liberalnym rozumieniem wolności, określanej
mianem wolności negatywnej. Dlatego też zastosuję liberalną interpretację pierwszej
generacji praw, odwołując się do klasycznych modeli, stworzonych przez Johna
Locke’a i Johna Stuarta Milla95. Generacja ta akcentuje, moim zdaniem, znaczenie
wolności, ujmujące ogólne granice władzy politycznej w odniesieniu do jednostek.
Mamy tu do czynienia z typem wolności, związanej z prawami oraz wolnościami
osobistymi i politycznymi, ze szczególnym uwzględnieniem praw chroniących przed
arbitralnością władzy.
Jeden z najwybitniejszych myślicieli XX wieku, Raymond Aron stwierdził, iż
„w każdej epoce ludzie domagają się w imię wolności praw, których czują się
pozbawieni, i protestują przeciwko rzeczywistemu zniewoleniu”96. Opinia ta sugeruje,
że wolność należy rozumieć przez pryzmat obecnych w danej epoce roszczeń jednostek
i grup społecznych, dotyczących z a k r e s u i s p o s o b u s p r a w o w a n i a
w ł a d z y
p o l i t y c z n e j. Tłumaczy to ogromną wagę, jaką do wolności
przywiązują kolejne pokolenia ludzi na całym świecie. Jednak konsekwencją takiej
interpretacji jest uznanie braku jednoznacznego, obiektywnego i powszechnego
znaczenia wolności. Koresponduje to do pewnego stopnia z paradygmatycznym
sposobem prezentacji, jaki podejmuję w tej pracy. Przede wszystkim prawa człowieka i
pragnienie wolności należy odnosić do procesów kulturowych i społecznych danych
czasów. Obie kategorie roszczą sobie przy tym pretensje do społecznej i politycznej
95
Należy jednak zaznaczyć, że temu tropowi interpretacyjnemu można przeciwstawić inne, gdyż zgodnie
z omawianą wcześniej intencją twórców PDPC, dokument ten jest wolny od bezpośrednich odniesień do
konkretnych tradycji ideologicznych i otwarty na wielość interpretacji.
96
Raymond Aron, Esej o wolnościach, przeł. M. Kowalska, Fundacja Aletheia, Warszawa 1997, str.29.
84
ważności. Nie zmienia to jednak faktu, że w obrębie polityki wolność może odnosić się
do wielu różnych znaczeń, podczas gdy pojawienie się praw człowieka wiązało się z
proklamowaniem ich treści – zbioru dość konkretnych norm. Innymi słowy, o ile w
przypadku praw człowieka punktem wyjścia jest zamknięty zbiór norm o charakterze
politycznym i moralnym (co nie wyklucza poważnych sporów interpretacyjnych nad ich
znaczeniem i hierarchią ważności), o tyle w punkcie wyjścia rozważań nad wolnością
dysponujemy całym wachlarzem jej znaczeń, z których jedne można ze sobą
bezpośrednio powiązać, inne zaś znajdują się w relacji wykluczania, jedne określone są
w sposób ostry i precyzyjny, w przypadku innych zaś tylko intuicyjny.
Przedstawię prawa pierwszej generacji w następującym porządku: najpierw
scharakteryzuję prawa osobiste, następnie wolności osobiste, dalej prawa polityczne, a
na końcu prawa ograniczające arbitralność władzy politycznej. Rozpocznę jednak od
krótkiej charakterystyki wspomnianych liberalnych modeli polityki, autorstwa J.
Locke’a i J. S. Milla.
Myśl polityczna J. Locke’a, została zawarta w Dwóch traktatach o rządzie,
gdzie, w traktacie drugim, opisane zostały źródła, cele i ograniczenia władzy
politycznej. Uzasadnienie wynika z zastosowania argumentacji kontraktowej. Kluczem
jest charakterystyka stanu natury –
Człowiek posiada w tym stanie [stanie natury – przyp. M.G] niemożliwą do
kontrolowania wolność dysponowania swą osobą i majątkiem, nie posiada
jednak wolności unicestwienia samego siebie ani żadnej istoty znajdującej się
w jego posiadaniu, jeżeli nie wymagają tego szlachetniejsze cele niż tylko
jego samozachowanie. W stanie natury ma rządzić obowiązujące każdego
prawo natury. Rozum, który jest tym prawem, uczy cały rodzaj ludzki, jeśli
tylko ten chce się go poradzić, że skoro wszyscy są równi i niezależni, nikt
nie powinien wyrządzać drugiemu szkód na życiu, zdrowiu, wolności czy
majątku. [...] Wszyscy oni [jednostki w stanie natury – przyp. M.G] zostali
wyposażeni w takie same zdolności i wszyscy należą do wspólnoty natury.
Nie można zakładać istnienia wśród nich takiej podległości, która
upoważniałaby do unicestwienia jeden drugiego tak, jak gdybyśmy zostali
85
stworzeni jeden dla pożytku drugiego, jak gdyby chodziło tu o stworzenie dla
nas istoty niższego rzędu97.
Z takiego opisu stanu przed-politycznego wynika, że „naczelnym celem, dla
którego ludzie łączą się we wspólnotach i sami podporządkowują się rządowi, jest
zachowanie ich własności”98, przy czym przez własność autor Listu o tolerancji
rozumie całość tego, czym człowiek na mocy prawa natury może dysponować, a więc
ż y c i e, w o l n o ś ć i m a j ą t e k. Władza polityczna pełni funkcję służebną
względem obowiązku zachowania podstawowych uprawnień istot ludzkich. Zatem, nie
bez racji Michael Freeman twierdzi, że współczesne prawa człowieka bardzo wyraźnie
nawiązują do koncepcji Locke’a99. Zarówno bowiem przekonanie, że człowiek posiada
pewne podstawowe uprawnienia, których źródło sięga stanu przed-politycznego oraz,
przynajmniej częściowo, treść praw człowieka i praw natury łączy obie perspektywy.
Zgodność ich treści dotyczy głównie praw osobistych i politycznych. Można również
doszukiwać się związku pomiędzy prawami odnoszącymi się do ochrony jednostek
przed arbitralnością władzy a modelem Locke’a. Niemniej na poziomie konkretnych
zapisów prawa człowieka są dużo bardziej rozwinięte niż propozycje autora Dwóch
traktatów o rządzie. Rewolucyjność tej pracy z XVII wieku, w związku z omawianym
wątkiem, polegała na wyrażeniu idei
n i e p o s ł u s z e ń s t w a
o b y w a t e l s k i e g o oraz na poczynieniu uwag na temat podziału władz100.
Jednakże, na przykład, myśl Ojców Założycieli w zakresie podobnych rozwiązań, jest
bardziej konkretna, przewidująca i nowoczesna101. Jednocześnie w koncepcji Locke’a
próżno szukać praw, które można by powiązać z prawami człowieka drugiej czy trzeciej
generacji. Stąd koncepcja ta może być odnoszona jedynie do ogólnego konceptu
97
John Locke, Dwa traktaty o rządzie, przeł. Z. Rau, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1992,
traktat drugi, str. 166-167.
98
Tamże, str. 251.
99
Jak twierdzi: „W klasycznej teorii «praw naturalnych», rozwijanej w XVII stuleciu przez Johna
Locke’a, wszystkim ludziom przysługiwały pewne prawa pochodzące z ich natury, a nie od rządów czy
też ustanawianych przez nich praw. Zaś prawomocność rządów opierała się na poszanowaniu wymogu
dostosowania się do tych praw. Nowoczesna koncepcja prawa człowieka jest przeformułowaniem tej idei
i odnosi się przede wszystkim do relacji pomiędzy rządami a obywatelami”; Michael Freeman, Prawa
człowieka, op. cit., str. 14-15.
100
Uwagi Johna Locke’a w kwestii podziału władz są wcześniejsze (o ponad pół wieku) niż słynna praca
Monteskiusza, O duchu praw. Jakkolwiek widać podobne tropy interpretacyjne w przypadku myśli
Locke’a i słynnego Francuza, w zakresie rozdzielenia różnych typów władz, to jednak brakuje tej
pierwszej takiego poziomu antycypacji nowoczesnych rozwiązań ustrojowych, które odnajdziemy w
myśli Monteskiusza.
101
Zob. Wizje Stanów Zjednoczonych w pismach Ojców Założycieli, wybór, opracowanie i wstęp W.
Osiatyński, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1977.
86
stojącego za prawami człowieka oraz do niektórych elementów tworzących prawa
pierwszej generacji.
Model J. S. Milla ściśle wiąże się z jego koncepcją antropologiczną. W jego
przekonaniu człowiek jest zdolny do samodzielnego kształtowania własnego życia i
dlatego powinna mu przysługiwać pewna przestrzeń wolności, umożliwiająca wybór
preferowanego stylu życia. Jednostka powinna być wolna zarówno od ingerencji
władzy, jak i wpływów społeczeństwa – Mill przestrzeń wolności kreślił szeroko.
Uważał, że powinna ona obejmować „całą tę część życia i postępowania człowieka,
która wpływa tylko na niego samego lub jeśli wpływa na innych, to tylko dzięki ich
swobodnemu i dobrowolnemu przyzwoleniu i współudziałowi”102. W konsekwencji
przyjęcia takiego punktu widzenia jednostka powinna mieć zagwarantowaną wolność,
określaną następująco:
Obejmuje ona, po pierwsze, wewnętrzną sferę świadomości: żądanie
wolności sumienia w najszerszym znaczeniu tego słowa; wolności myśli i
uczucia; absolutnej swobody opinii i osądu we wszystkich przedmiotach
praktycznych lub filozoficznych, naukowych, moralnych lub teologicznych.
[...] Po drugie, zasada ta wymaga swobody gustów i zajęć; opracowania
planu naszego życia zgodnie z naszym charakterem; działania jak nam się
podoba, pod warunkiem ponoszenia konsekwencji, jakie mogą nastąpić [...].
Po trzecie, z tak pojętej swobody każdej jednostki wynika swoboda, w tych
samych granicach, do zrzeszania się jednostek; swoboda łączenia się w
każdym celu nie przynoszącym szkody innym [...]103.
Z uznania jednostki za podstawę rzeczywistości społecznej, której powinna
przysługiwać pewna doza niezależności, Mill wyprowadza wolność myśli i słowa,
działania oraz zrzeszania się. Wolności te odnajdujemy w PDPC i dlatego zasadnym
jest odwołać się do tego modelu przy okazji omawiania wolności osobistych.
102
John Stuart Mill, O wolności, [w:] Utylitaryzm, O wolności, przeł. Amelia Kurlandzka, Wydawnictwo
Naukowe PWN, Warszawa 2006, str. 105.
103
Tamże, str. 105-106.
87
1. Prawa i wolności osobiste
Prawa i wolności osobiste są uprawnieniami, przysługującymi każdej istocie
ludzkiej, niezależnie od jej pochodzenia i narodowości. Oznaczają zatem te prawa i
wolności, które powinny być zapewnione każdemu, kto znajdzie się na terytorium,
podlegającemu jurysdykcji jakiejś władzy. Siłą rzeczy uprawnienia te są elementarne i
brakuje w ich obrębie, na przykład, praw politycznych. Prawa osobiste stosownie do
PDPC określają najbardziej elementarne prawa osoby ludzkiej. Obejmują one prawo do
życia, zakaz niewolnictwa i tortur, prawo do osobowości prawnej, zasadę równości
wobec prawa wraz z zakazem dyskryminacji, prawo do prywatności oraz prawo do
własności. Jak postaram się wykazać, znajdują one mocne uzasadnienie w koncepcjach
politycznych i pozapolitycznych, np. teologicznych. Co nie oznacza, że są one wolne od
kontrowersji, na co także zwrócę uwagę.
Wolności osobiste odnoszą się do swobód, których żaden człowiek nie powinien
być pozbawiony. Należą do nich: swoboda poruszania się, wolność myśli, sumienia i
religii oraz wolność słowa, przyznająca prawo do posiadania i wyrażania własnych
poglądów. Uprawnienia te wiążą się przede wszystkim z tradycją myśli liberalnej,
dlatego też w ich przybliżaniu będzie nam towarzyszyła głównie myśl Milla.
Prawa pierwszej generacji stanowią podstawę praw człowieka. Są one również
najczęściej przyswajane w ramach systemów prawnych poszczególnych państw104.
Określają one pakiet elementarnych praw i wolności osobistych, obejmujących prawo
do życia, wolności, równości, bezpieczeństwa swojej osoby wraz z prawem do
własności, prywatności i swobody poruszania się oraz wolności myśli i słowa. Ponadto
prawa te, obejmują uprawnienia, pomyślane jako wyznaczające granice władzy
państwowej celem ochrony jednostki przed nadużyciami ze strony władzy. Określają
one ogólne standardy prawno-ustrojowe. W prawach pierwszej generacji wyróżnić
104
W słowniku Britanica, http://www.uv.es/EBRIT/macro/macro_5002_93_6.html#0008, odnajdujemy
następujące stwierdzenie na temat praw pierwszej generacji: “Featured in almost every constitution of
today's approximately 160 states, and dominating the majority of the international declarations and
covenants adopted since World War II, this essentially Western liberal conception of human rights is
sometimes romanticized as a triumph of Hobbesian-Lockean individualism over Hegelian statism”,
Wyróżnione w prawie każdej konstytucji, co dzisiaj daje w przybliżeniu liczbę 160 państw, oraz
dominujące w większości międzynarodowych deklaracji i konwencji, uchwalonych od drugiej wojny
światowej, ta z istoty zachodnia, liberalna koncepcja praw człowieka niekiedy bywa romatycznie
określana jako triumf hobbesowsko-lockeowskiego indywidualizmu na heglowskim etatyzmem [przeł.
M.G.]..
88
można także prawa polityczne, stanowiące o prawie człowieka do współdecydowania o
własnym kraju.
Wiele spośród tych praw ma rodowód liberalny. Zapewne zgodziłby się z tym
poglądem Marcin Król, który stwierdził, że
Spoiwem, które ukształtowało Zachód, okazała się wiara w porządek
demokratyczny. Co więcej, narodził się pewien dogmat (zwerbalizowany na
przykład w dokumentach ONZ, czy też w tekście Traktatu Rzymskiego)
mówiący, iż kilka składników życia publicznego stanowi niezbędne, ale i
wystarczające minimum dla zagwarantowania demokracji. Na zestaw ten
składać się miały wolne wybory parlamentarne, wolność słowa, gospodarka
wolnorynkowa oraz gwarancje realizacji podstawowych praw człowieka. Były
to wartości na wskroś liberalne i nie ma w tym przypadku, gdyż myśl liberalna
zdominowała świadomość polityczną ludzi Zachodu105.
Pragnę zwrócić uwagę na zagadnienie natury terminologicznej, naświetlające
zarzuty stawiane prawom człowieka przez niektórych intelektualistów. Język polski nie
oddaje w takim stopniu natury tego problemu. W Konstytucji RP wyróżniono prawa i
wolności osobiste w podanym powyżej rozumieniu106. Ustawę zasadniczą z 1997 roku
pisano bowiem w zgodzie z zastanymi normami porządku międzynarodowego.
Odpowiednikiem pojęcia „praw osobistych” w języku angielskim jest termin civil
rights, który, jak argumentuje Roger Scruton, powinien być odróżniany od praw
człowieka. Termin civil rights odnosi się do praw obywatelskich, bezwzględnie
przysługujących jedynie członkom danego społeczeństwa obywatelskiego107. Prawa
człowieka natomiast przysługują wszystkim istotom ludzkim w każdym miejscu na
mocy deklaracji, a nie prawa pozytywnego. W obrębie PDPC, jak zobaczymy dalej,
znajduje się prawo do posiadania osobowości prawnej, co oznacza uprawnienie do
bycia włączonym w porządek prawny, przyznający jednostkom prawa podmiotowe.
Jednakże jest to jedynie postulat, deklaracja wspólnie podzielanych norm, a nie
dokument prawnie wiążący. Innymi słowy, podstawowa różnica pomiędzy prawami
105
Marcin Król, Historia myśli politycznej, Wydawnictwo Arche, Gdańsk 1998, str. 235.
Zob. Konstytucja RP, 1997; Joanna Hołda, Zbigniew Hołda, Dorota Ostrowska, Julita Agnieszka
Rybaczewska, Prawa człowieka. Zarys wykładu, Oficyna, Warszawa 2008, rozdz. III.
107
W kontekście omawiania znaczenia civil rights, Roger Scruton pisze: „To be distinguished from
human rights, which may or may be not be so protected, and which belong to all men everywhere or not
enshrined in law” [Należy odróżniać (prawa osobiste – przyp. – M.G.) od praw człowieka, które mogą,
ale nie muszą być przestrzegane i które przynależą wszystkich ludzie, gdziekolwiek się znajdują,
niezależnie od tego są one zawarte w prawie państwowym. (przeł. – M. G.)]; [w:] A Dictionary of
Political Thought, Roger Scruton, Harper & Row, Publishers, New York 1982.
106
89
człowieka (również tymi pierwszej generacji) a prawami i wolnościami osobistymi
polega na tym, że te drugie funkcjonują w ramach porządku prawnego danego państwa,
co łączy się, z określoną procedurą ich egzekucji. Prawa człowieka natomiast
ulokowane są w porządku norm moralnych, które, czerpiąc moc z szerokiego konsensu
pomiędzy różnymi narodami, proklamują pewne powinności w zakresie uchwalania
praw stanowionych w zgodzie z ich duchem i literą.
Z pewnością objęcie podstawowymi prawami wszystkich ludzi, znajdujących się
na terenie danego kraju, należy obecnie do dość powszechnie przestrzeganego
standardu. Stąd też wydaje mi się zabiegiem uzasadnionym określenie tego typu praw i
wolności mianem osobistych i to z dwóch powodów. Po pierwsze, sygnalizuje to
wysoki poziom inkluzji praw człowieka (w zakresie podstawowych uprawnień
osobistych) do prawa stanowionego wielu państw na całym świecie. Po drugie, ze
względu na uchwalenie praw człowieka w ramach ONZ w naukach prawnych termin
„prawa osobiste” zyskał bądź zyskuje znaczenie praw, przysługujących wszystkim
ludziom niezależnie od ich obywatelstwa. Częściowe potwierdzenie tego faktu możemy
odnaleźć także u cytowanego wcześniej Rogera Scrutona, argumentującego, że w
niektórych krajach uważa się prawa te (prawa człowieka oraz prawa i wolności
osobiste) za nierozróżnialne wtedy, kiedy prawa człowieka zostaną uznane za element
porządku prawnego danego kraju108.
a) prawa osobiste
Odwołując się do modelu J. Locke’a, bez wątpienia, najbardziej podstawowym
uprawnieniem każdego człowieka jest p r a w o d o ż y c i a, które w Powszechnej
Deklaracji znajduje swoje odzwierciedlenie w artykule 3 tegoż dokumentu, stanowiący,
że „Każdy człowiek ma prawo do życia, wolności (liberty) i bezpieczeństwa swojej
osoby”. Artykuł ten należy do jednego z bardziej ogólnych, ponieważ obejmuje, poza
prawem do życia, odniesienie do p r a w a d o w o l n o ś c i oraz b e z p i e c z e ń s t
w a. Sensem tego artykułu jest przekonanie, że każdemu człowiekowi przysługuje nie
108
Autor ten twierdzi, że, na przykład, w USA prawa człowieka i prawa osobiste nie zawsze są
rozróżniane, „partly because it is thought that the constitution, through its bill of rights, and certain acts of
Congress, makes all human rights into civil rights”, ...po części dlatego, że uważa się, iż konstytucja i
zawarta w niej karta praw łącznie z pewnymi aktami Kongresu, czyni prawa człowieka prawami
osobistymi. [przeł. – M. G.], [w:] tamże.
90
tylko prawo do życia, implikujące prawną ochronę przed jego nieuzasadnionym
pozbawieniem, ale prawo do życia pojmowanego jako własność, a więc prawo do
dysponowania własną osobą. Innymi słowy, człowiekowi nie tylko przysługuje prawo
do biologicznego przeżycia, które może zostać osiągnięte w warunkach skrajnego
zniewolenia, ale do życia o pewnej jakości. Jakość tę należy rozumieć w powiązaniu z
zapewnieniem wolności. Ostatecznie człowiek ma prawo do ochrony przed
pozbawieniem go życia czy zdrowia przez państwo i innych ludzi oraz do wolności.
Państwo powinno zapewnić każdemu takie warunki życia, aby jego trwanie w poczuciu
bezpieczeństwa i przy możliwości samorealizacji było możliwe.
Należy zwrócić uwagę, że w tym jednym artykule zostało użyte słowo liberty, a
nie, jak w przypadku innych artykułów, nawiązujących do kwestii wolności lub
swobody, freedom. Niekiedy w literaturze pojęcia te bywają używane zamiennie (np.
przez Isaiaha Berlina). Jednak pojęcie freedom ma znaczenie szersze i oznacza
swobodę, podczas gdy słowo liberty w większym stopniu wiąże się z uprawnieniami
politycznymi, czy też ogólniej, z prawem do samookreślania. Jak twierdzi, cytowany
już wcześniej Roger Scruton:
While „liberty” (Latin root) is synonymous with „freedom” (Saxon root), it
has legal and historical associations that have caused it to be discussed in
different contexts, and to accrue itself different connotations. A theory of
liberty is a theory of political freedom [...]109.
W trakcie XVIII-wiecznych rewolucji używano pojęcia liberty, a nie freedom. Z
tego też względu użycie w artykule 3 pojęcia liberty implikuje pewną jego interpretację
wolności, w myśl której człowiek powinien posiadać prawo do wpływu na swój własny
los i, tym samym, pewne uprawnienia polityczne. Implikuje to przyznanie jednostce
n i e z a l e ż n o ś c i, która stanowi z kolei dobry punkt wyjścia zarówno do
uzasadnienia prawa do wolności negatywnej, jak i do wolności pozytywnej.
Niezależność bowiem wiąże się z prawem do decydowania o samym sobie, co można
odnieść do aspektu politycznego, związanego z współtworzeniem praw oraz do
przestrzeni pozapolitycznej dotyczącej swobody samorealizacji. Faktycznie w
kolejnych artykułach PDPC odnajdujemy uprawnienia, ewidentnie akcentujące
swobody, jak również prawo do posiadania wpływu na władzę.
109
Roger Scruton, A dictionary of Political Thought, op. cit., hasło “Liberty”, Chociać słowo “liberty”
(korzenie łacińskie) jest synonimiczne względem słowa “freedom” (korzenie saksońskie), terminy te
podlegały innym prawnym i historycznym związkom, które sprawiły, że są one podejmowane w
odmiennych kontekstach i przysługują im odmienne konotacje znaczeniowe. Teoria wolności (liberty)
jest teorią wolności politycznej... [przeł. – M. G.].
91
Odnosząc się do zagadnienia powszechności prawa do życia, wolności i
bezpieczeństwa, sądzę, że należy je potraktować za swoisty aksjomat wspólnot
ludzkich, będący na tyle ogólny, że do przyjęcia dla każdego bądź większość. Stwierdza
on bowiem tyle, iż nieuzasadnione pozbawienie człowieka życia jest niezgodne z
naszymi najgłębszymi intuicjami moralnymi. Nie kwestionuje to prawa każdej
wspólnoty
do
wytwarzania
porządku,
wykluczającego
pewne
zachowania
i
wymierzającego kary. Struktura wspólnoty bądź społeczeństwa wyznacza przestrzeń
bezpieczeństwa, w ramach której jednostka może się realizować, nawet jeżeli przeżycie
wspólnoty w pewnych okolicznościach oznaczać może śmierć jednostki, a sfera
samorealizacji jest ograniczana regułami życia wspólnoty.
Uważam, że prawo do życia może być uznane za prawo o powszechnej
ważności, choć nie oznacza to, że podlega jednoznacznym interpretacjom. Na przykład
prawo to nie musi być pojmowane jako tożsame z uznaniem zasady świętości życia.
Także rozumienie wolności jako niezależności może być rozumiane na różne sposoby,
gdyż w wolność tę wpisana jest pewna nieokreśloność w zakresie ustalenia konkretnych
granic
pomiędzy
wolnością
jednostki
a
uprawnieniami
władzy.
Prawo
do
bezpieczeństwa można interpretować jako przewidywalność struktury społecznej, która
tworząc system ograniczeń zarazem określa przestrzeń swobody dla każdego.
Powyższe prawa powiązać można relacją wynikania z pewnymi elementarnymi
zakazami takimi, jak: z a k a z n i e w o l n i c t w a oraz stosowania t o r t u r.
Pierwszy zakaz odnajdujemy w artykule 4 PDPC: „Nikt nie może pozostawać w
stanie niewolnictwa lub służebności; niewolnictwo i handel niewolnikami we wszelkich
formach będą zakazane”. O tym, jak doniosłe było to stwierdzenie w owym czasie
świadczy fakt, że kiedy go uchwalono, mieliśmy jeszcze do czynienia ze światem
kolonialnym. Proces dekolonizacji rozwinął się intensywnie dopiero w latach 60-tych
XX wieku. I jakkolwiek już wówczas w sposób jawny nie praktykowano handlu
niewolnikami, to jednak pamięć o rasowym podporządkowaniu czarnych mieszkańców
globu białym przedstawicielom zachodnich, zamożnych państw była świeża i bolesna.
Co więcej, w połowie XX wieku w wielu rozwiniętych krajach wciąż były obecne
praktyki segregacyjne i dyskryminacyjne w stosunku do ludzi biednych i nie-białych.
Np. w USA segregację rasową zniesiono dopiero w latach 60-tych. Obecnie zakaz
niewolnictwa, zdaje się być czymś oczywistym, nawet jeżeli, bazując na
wiadomościach dostępnych w prasie czy przeczytanych w raportach AI, wiemy, że takie
92
praktyki są wciąż stosowane. Niemniej, co należy podkreślić, przekonanie o ich
pozaprawnym i zarazem niemoralnym charakterze zostało ukształtowane, między
innymi dzięki uchwaleniu praw człowieka.
Spójność prawa do życia i wolności z zakazem niewolnictwa jest
niekwestionowana.
Skoro
każdemu
człowiekowi
przysługuje uprawnienie do
dysponowania własnym ciałem w warunkach pewnej niezależności, oczywistym jest
także, że jakiekolwiek arbitralne i nieuzasadnione jego ograniczenie musi zostać
zakazane i napiętnowane. Wedle Locke’a
bezprawność niewolenia ludzi można
uzasadnić wychodząc, zarówno od stanu natury, jak i stanu politycznego. W stanie
przedpolitycznym człowiek podlega jedynie prawom natury i jakakolwiek próba
ograniczenia tej pierwotnej wolności bez wyraźnej zgody jednostki stanowi naruszenie
zasad moralności. Natomiast w odniesieniu do stanu obywatelskiego:
Wolność człowieka w społeczeństwie sprowadza się do niepodlegania żadnej
innej władzy ustawodawczej, a tylko tej powołanej na mocy zgody we
wspólnocie, ani też panowaniu czyjejkolwiek woli, ani ograniczeniom
jakiegokolwiek prawa innego niż to, które uchwali legislatywa zgodnie z
pokładanym w niej zaufaniem110.
Oznacza to, że arbitralne niewolenie człowieka w jakiejkolwiek formie jest
wykroczeniem przeciw naturalnym uprawnieniom ludzkim, jak również niezgodne z
ideą umowy społecznej. Ten punkt widzenia bardzo wyraźnie akcentują prawa
człowieka, choć dostrzec tu można także pewną różnicę pomiędzy nimi a stanowiskiem
Locke’a. Rzecz dotyczy określenia podmiotu praw. Otóż myśliciel ten nie występował
przeciwko obecnemu w jego czasach niewolnictwu, gdyż nie obejmował on zasięgiem
swojej koncepcji przedstawicieli innych ras. Jak już wcześniej pisałam, prawa
człowieka dokonały w tym względzie rewolucyjnej powszechnej inkluzji.
Kolejne prawo człowieka z a k a z u j e stosowania t o r t u r. Artykuł 5 PDPC
stwierdza, że „Nikt nie może być poddany torturom lub okrutnemu, nieludzkiemu albo
upokarzającemu traktowaniu”. Stanowi ono, że godność każdego, rozumiana jako
uszanowanie nietykalności osobistej w sensie fizycznym, psychicznym i społecznym,
powinna zakazana. Tortury i okrutne traktowanie są przejawem nieuprawnionego
zniewalania człowieka, ponieważ nie ulega wątpliwości, że tego typu praktyki
ograniczają wolność jednostki, stanowiąc, przy tym, zagrożenie dla życia i zdrowia.
Zakaz ten wyraża także przekonanie, że godność człowieka, niezależnie od jego
110
John Locke, Dwa traktaty o rządzie, op. cit., str. 178.
93
ewentualnych przewin, wymaga bezwzględnego uszanowania. Co oznacza, że nikt nie
może naruszać ciała ludzkiego bez zaistnienia usprawiedliwiających to względów oraz,
że nikt nie powinien upokarzać żadnej istoty ludzkiej.
Obecnie zakaz ten obowiązuje w prawie międzynarodowym, choć i w tym
wypadku dochodzi do jego licznych naruszeń. Aktualnie prawo to przechodzi kryzys w
krajach zachodnich, gdzie prawodawstwo zasadniczo zgadza się z literą i intencją praw
człowieka. Kryzys ten związany jest z realnym zagrożeniem atakami terrorystycznymi.
Problem ten Wiktor Osiatyński kreśli następująco:
Pojedynczy ludzie nie są w stanie bronić się sami przed tego typu
zagrożeniami, a zapobieganie im za pomocą „normalnych” instrumentów
prawa jest trudne. Kiedy zadziałają stosowne mechanizmy, ofiary są od
dawna martwe. [...] Obowiązkiem każdego państwa jest zapobieganie aktom
terroryzmu i chronienie obywateli przed ich skutkami, kiedy już do nich
dojdzie. Potrzebny jest kompromis między indywidualnymi swobodami i
zasadami
moralnymi,
w
tym
prawami
człowieka,
a
wymogami
111
bezpieczeństwa .
Kompromis, o którym pisze Osiatyński, dotyczy w głównej mierze ograniczenia
pewnych swobód i nienaruszalności sfery prywatnej. Niemniej w związku z toczącą się
„wojną z terroryzmem”, występuje także problem stosowania tortur jako możliwego
środka prewencyjnego. Naturalnie żaden postulat zmiany ustawodawstwa krajowego
nie pojawił się ani w USA, ani w innych krajach zachodnich. Jednakże wiadomym jest,
że wojsko amerykańskie stosowało tortury wobec podejrzanych o terroryzm poza
granicami
swojego
kraju.
Najprawdopodobniej
także
sojusznicy
Stanów
Zjednoczonych, w tym kraje oficjalnie przestrzegające standardów praw człowieka,
współpracowały z USA w zakresie stosowania tych bezprawnych praktyk. Najbardziej
znany przykład stanowi amerykańskie więzienie w Guantanamo, w którym
przetrzymuje się podejrzanych o terroryzm i związki z organizacjami terrorystycznymi.
Informacje o tych osobach dostarczane były, między innymi przez państwa UE. Do
światowej opinii publicznej dotarła informacja o tym, że również w Polsce była tajna
baza, w której Amerykanie nielegalnie przetrzymywali więźniów. Ilość tego typu
doniesień może niepokoić wszystkich, traktujących bezwzględny zakaz stosowania
tortur poważnie.
111
Wiktor Osiatyński, Prawa człowieka i ich granice, op. cit., str. 90.
94
Dylemat polega na tym, że w przypadku tego rodzaju przestępstw, domniemanie
niewinności i zasada, w zgodzie z którą karać można dopiero po popełnieniu
przestępstwa, mogą okazać się niewystarczające. Rozwój technologiczny umożliwia
pojedynczej osobie bądź małej grupie, przy względnie niedużych środkach finansowych
dokonać ogromnych zniszczeń. W takich przypadkach podstawą jest prewencja.
Prewencja, natomiast, poza naruszaniem prywatności, może obejmować również
konieczność wymuszenia zeznań. Uważam, że wyzwania te wynikają bardziej z
możliwości technologicznych niż z fanatyzmu religijnego. Niemniej, być może, zmuszą
one społeczeństwa zachodnie do znalezienia nowej równowagi pomiędzy powinnością
przestrzegania podstawowych uprawnień człowieka a koniecznością ochrony porządku
publicznego i bezpieczeństwa. Być może klasyczna zasada podwójnego skutku
autorstwa
Św.
Tomasza,
według
której
„wolno
dokonać
czynu
moralnie
niedopuszczalnego, jeśli jest on niezamierzonym efektem wyboru postępowania, do
którego sprawca ma prawo i którego zamierzone pozytywne następstwa przeważają nad
niezamierzonymi negatywnymi następstwami skutku ubocznego”112, znajdzie nowe
zastosowanie. Pytanie, jak zawsze, dotyczy sposobu jej praktycznego wprowadzenia w
życie i granic, jakie na nią nałożymy.
Sądzę, że kluczem do zrozumienia zarówno rewolucyjności, jak i istotnych
kontrowersji związanych z prawami człowieka, jest uprawnienie każdego człowieka do
posiadania
o s o b o w o ś c i p r a w n e j (czy podmiotowości prawnej) –
„Każdy człowiek ma prawo do tego, by wszędzie uznawano jego osobowość prawną”
(art. 6, PDPPC). Na poziomie klasycznych koncepcji, ujmujących zagadnienie
podmiotowości prawnej, dostrzec można poważną trudność w ich zastosowaniu do
człowieka jako takiego. Bowiem próba uczynienia tego prawa realnie obowiązującym w
przestrzeni
globalnej
wymaga
istotnego
przewartościowania
pojęcia
praw
subiektywnych.
Od początku myśli politycznej postrzegano prawa stanowione w ścisłym
powiązaniu ze wspólnotą polityczną. Co prawda, pojawiały się także koncepcje, w
których występowało odniesienie do prawa natury bądź prawa naturalnego, nie
podważały one jednak ogólnego przekonania, że posiadanie praw podmiotowych
wynika z istnienia wspólnoty politycznej (bądź społeczeństwa obywatelskiego).
112
Jacek Hołówka, Etyka w działaniu, Prószyński i S-ka, Warszawa 2002, str. 190.
95
Nowożytne koncepcje umowy społecznej szczególnie to uwidoczniły. Z jednej strony
pojawia się w nich odniesienie do stanu przed-politycznego i praw natury – z drugiej –
jest równie jasne, że to dzięki zawarciu umowy społecznej jednostki stają się
podmiotami prawa pozytywnego. Właśnie na tym w głównej mierze zasadzała się
różnica pomiędzy stanem natury a stanem politycznym. Wątek ten odnajdziemy
zarówno u T. Hobbesa, J. Locke’a i J. J. Rousseau, choć ich koncepcje są tak różne.
Jedynie koncepcja Hugo Grocjusza wyróżnia się na tle pozostałych teorii tamtych
czasów113. W Dwóch traktatach o rządzie pojawienie się państwa poprzedza pojawienie
się społeczeństwa obywatelskiego (civitas), której sensem istnienia jest tworzenie praw.
Locke pisze:
Społeczeństwo polityczne istnieje tam i tylko tam, gdzie każdy z jego członków
zrezygnował ze swej naturalnej władzy i złożył ją w ręce wspólnoty nie
wyłączając jednak tym samym, odwołania się do ustanowionych przez nie
praw. [...] Po tym łatwo poznać, którzy ludzie żyją w społeczeństwie
politycznym. Ci, którzy są zjednoczeni w jednej społeczności, podlegają
wspólnie ustanowionemu prawu, posiadają trybunał, do którego mogą się
odwołać, a który dysponuje autorytetem władnym rozstrzygać spory między
nimi i karać przestępców, należą razem do społeczeństwa obywatelskiego.
Natomiast ci, którzy nie mają takiej wspólnej instancji odwoławczej, ziemskiej
instancji, nadal pozostają w stanie natury114.
Najpełniej myśl tą ujął, jak sądzę, Kant, podkreślając znaczenie momentu
wejścia jednostek w stan prawny (Recht), umożliwiający zaistnienie osób w sensie
prawnym. Dlatego w koncepcji Kanta jest on wartością – tylko w obrębie państwa może
zaistnieć wolność obywatelska i ludzka. Na tej podstawie nie przyznawał on
obywatelom prawa do buntu, gdyż wyjście ze stanu politycznego i powrót do stanu
natury, przez Kanta charakteryzowanego w iście Hobbesowskim stylu, było daleko
większym złem, niż jakiekolwiek nadużycia ze strony władzy. I jakkolwiek umieszczał
on swoją myśl polityczną w perspektywie prawa powszechnego, to jednak był on w
pełni świadomy, że państwo jest warunkiem koniecznym zaistnienia praw
podmiotowych115.
Z rozważań tych wynika, że osobowość prawną, w myśli polityczno-prawnej
przyznawano jednostkom w ramach pewnej wspólnoty politycznej, terytorialnie
113
Zob. John Salter, Hugo Grotius: Property and Consent, “Political Theory”, Vol. 29, No. 4, 2001.
John Locke, Dwa traktaty o rządzie, op. cit., str. 222-223.
115
Zob. Immanuel Kant, O porzekadle: to może być słuszne w teorii, ale nic nie jest warte w praktyce, cz.
II, przeł. M. Żelazny, Wydawnictwo Comer, Toruń 1995.
114
96
ograniczonej. Powstaje pytanie, jak w tym kontekście rozumieć uprawnienia każdego
do osobowości prawnej każdego? Może ono oznaczać, że każdej jednostce,
gdziekolwiek się znajduje, państwo powinno przyznawać jakiś status prawny, dzięki
czemu nikt nie zostałby wyłączony z obrębu prawa pozytywnego. Wagę tego
uprawnienia dostrzec możemy analizując praktyki krajów kolonialnych lub państw osi
w latach 30-tych i pierwszej połowie lat 40-tych. Państwa te odmawiając niektórym
jednostkom i grupom statusu prawnego, w istocie skazywało je na brak jakiejkolwiek
ochrony przed wyzyskiem, zniewoleniem. Skrajnym przejawem takiej polityki była
tzw. „kwestia żydowska”. która w Trzeciej Rzeszy doprowadziła do ludobójstwa.
Podkreślmy jednak, że prawo do uznawania osobowości prawnej nie jest
równoznaczne z przyznaniem obywatelstwa, którego nadanie określa prawo
wewnętrzne każdego kraju. Dotyczy ono jedynie uprawnienia do tego, aby jednostki,
niezależnie od miejsca pobytu, mogły korzystać z podstawowych praw i wolności
osobistych.
W artykule 7 PDPC odnajdujemy uprawnienie, wyrażające z a s a d ę r ó w n o
ści
w o b e c p r a w a oraz z a k a z d y s k r y m i n a c j i. Stwierdza ono, że
„Wszyscy są równi wobec prawa i są uprawnieni, bez jakiejkolwiek dyskryminacji, do
jednakowej ochrony prawnej. [...]”. Zasadę równości wobec prawa należy wiązać
zagadnieniem statusu prawnego osób. Dla Locke’a równość była cechą stanu natury
związaną z faktem moralnej równości ludzki. W stanie politycznym pojawia się prawo
stworzone przez obywateli, nakładające na nich obowiązek posłuszeństwa względem
niego.
Myślicielem, który konceptualnie rozwinął omawianą tu zasadę, był Hegel. We
Zasadach filozofii prawa przedstawił on interpretację prawa abstrakcyjnego
(formalnego) wraz z kategorią osoby prawnej, w myśl której w pojęcie to wpisana jest
zasada równości wobec prawa116. Równość związana jest z faktem wzajemnego uznania
osób jako podmiotów tego samego prawa. Prawo abstrakcyjne ma charakter czysto
negatywny, „Nie nakazuje ono niczego, nie określa pozytywnej treści woli, lecz jedynie
formułuje z a k a z y, które sprowadzają się do tego, «by nie naruszać praw osobowości
i wszystkiego, co z tego wynika»”117. W tym wypadku formalność prawa wyklucza
przywileje. W porządku stanowionym bowiem wszyscy są tylko i jedynie osobami w
116
117
Zob. G. W. F. Hegel, Zasady filozofii prawa, op. cit.
Zbigniew Stawrowski, Prawo naturalne a ład polityczny, op. cit., str. 357.
97
sensie prawnym. Na innych poziomach pojawiają się wartości pozytywne, natomiast na
poziomie samej konstrukcji prawa wszyscy znajdują się w stanie abstrakcyjnej
równości.
Omawiany tu artykuł podnosi także kwestię dyskryminacji. W tym wypadku
interesuje nas prawny aspekt tegoż zagadnienia. Zakaz dyskryminacji oznacza zakaz
wprowadzania do prawa stanowionego jakichkolwiek wyraźnych różnic godzących w
równość poszczególnych obywateli. Prawo musi być formalnie bezstronnie i nie może
regulować praw subiektywnych odmiennie dla osób różniących się płcią, rasą,
pochodzeniem, wyznaniem itp. Uprawnienie to wynika z przemyślenia doświadczeń
pierwszej połowy XX wieku, kiedy, używając narzędzi prawnych, pozbawiano całe
narody uprawnień osobistych. Należy jednak raz jeszcze podkreślić, że w momencie
uchwalenia PDPC w wielu znaczących państwach, ze Stanami Zjednoczonymi
włącznie, prawa o charakterze segregacyjnym były obecne i zostały zniesione w ciągu
kolejnych dziesięcioleci. Również przyznanie równego statusu obojgu płci było kwestią
wielu lat, zanim stało się standardem w państwach zachodnich.
P r a w o d o p r y w a t n o ś c i zostało ujęte w PDPC w artykule 12 i stanowi,
że „Nikt nie może być poddany arbitralnemu ingerowaniu w jego życie prywatne,
rodzinne, domowe lub korespondencję ani też atakom na jego honor i dobre imię.
Każdy człowiek ma prawo do ochrony prawnej przeciwko takim ingerencjom i
atakom”. Koncepcja J. Locke’a prawa tego wprost nie obejmuje. Jednakże można, jak
sądzę, zasadnie uznać, że Locke w swoich pracach zagadnienie to antycypuje. Odróżnia
on bowiem od siebie jednostki, społeczeństwo obywatelskie oraz władzę polityczną,
przyznając jednostkom i społeczeństwu pewną niezależność względem władzy. Celem
społeczeństwa politycznego jest ochrona praw natury, przysługujących każdemu
człowiekowi, tj. z prawem do dysponowania własnością (życiem, wolnością,
majątkiem). Podobne cele przypisane są istnieniu władzy politycznej. A zatem istotą
władzy jest zabezpieczenie jednostkom prawa do samostanowienia. Prawo do
prywatności związane jest z prawem do posiadania pewnej przestrzeni niezależnej od
władzy czy społeczeństwa.
Prawo do prywatności można jednak interpretować rozmaicie. Refleksja na ten
temat rozwinęła się szczególnie w politycznej myśli anglo-amerykańskiej. Znalazło to
swój wyraz w Konstytucji USA oraz w dopisanych do niej poprawkach. W tym miejscu
warto zastanowić się nad znaczeniem i zakresem tego, co prywatne. Will Kymlicka w
98
pracy: Współczesna filozofia polityczna przedstawia dwa sposoby rozumienia relacji
pomiędzy sferą prywatną i sferą polityczną. Przytoczony artykuł Deklaracji odnieść
można do obu tych znaczeń. Pierwszy podział wiąże się z przeciwstawieniem sfery
społecznej sferze politycznej – społeczeństwa obywatelskiego państwu. Kymlicka
podkreśla:
Należy pamiętać, że liberałowie wyżej stawiają sferę prywatną, czyli
społeczeństwo obywatelskie: liberalizm wiąże się z „apoteozą społeczeństwa”,
ponieważ zakłada, że prywatne (niepaństwowe) stowarzyszenia, które
jednostki dobrowolnie zakładają i utrzymują w ramach społeczeństwa
obywatelskiego, są bardziej satysfakcjonujące i sensowne od organizacji
politycznych narzucających jedność118.
W tym też sensie prawa człowieka, gwarantujące nienaruszalność sfery
prywatnej, lokują się bliżej liberalizmu, choć naturalnie nie bez zastrzeżeń.
Rozróżnienie to i ochrona społeczeństwa obywatelskiego oznacza, że państwo nie
powinno zanadto ingerować w rozliczne relacje, tworzące się w obrębie społeczeństwa,
odnoszące się do: sfery obyczajowej czy ekonomicznej. Ochrona ta nie oznacza braku
regulacji. Państwo bowiem, w ramach swoich kompetencji, musi prowadzić pewną
politykę wewnętrzną. Owa polityka powinna hołdować zasadzie równości wobec
prawa, zakazu dyskryminacji itd., czyli prawom człowieka. Wszelako regulacja sfery
społecznej winna być ograniczona celem, jakim jest stworzenie dogodnych warunków
dla powstawania relacji społecznych. Zarazem, co warte podkreślenia, w obrębie tego
podziału sfera rodzinna nie jest nawet przedmiotem tego rozróżnienia, co ma tę
konsekwencję,
że żadna z
regulacji
nie
powinna odnosić się do
relacji
wewnątrzrodzinnych.
Drugi sposób rozumienia prywatności odnosi się do rozróżnienia „sfery
osobistej albo intymnej i sfery publicznej, która obejmuje zarówno państwo, jak i
społeczeństwo obywatelskie”119. Sensem tego rozróżnienia jest postulat ochrony
prywatności nie tylko przed państwem, ale również przed wpływem społeczeństwa.
Postulat ten stanowi wyraz obawy przed „kolektywnym przymusem w obrębie
profesjonalnych stowarzyszeń, związków zawodowych, instytucji edukacyjnych itd., a
także przed ogólną presją wymuszającą społeczną uniformizację, gdyż w tym
118
119
Will Kymlicka, Współczesna filozofia polityczna, op. cit., str. 466.
Tamże, str. 472.
99
przypadku wielość stowarzyszeń i rynek idei stanowiły wystarczającego zabezpieczenia
prywatności”120.
Prawa człowieka, kiedy wymieniają rodzinę jako wartość chronioną, lokują się
na pozycjach ochrony prywatności, rozumianej jako sfera intymna, wszelako, kiedy
wymieniają honor i dobre imię, które są wartościami przede wszystkim społecznymi,
akcentują znaczenie właśnie tego typu relacji. Zadać tu można pytanie: czy ochrona
prywatności, w obu rozumieniach, może zagrażać innym prawom człowieka? Pytanie to
zadały feministki i odpowiedziały twierdząco, pokazując, że rodzina i tradycyjne relacje
społeczne mogą sprzyjać dyskryminacji kobiet121.
Tym samym argumentować można, że kwestia prawa do prywatności należy do
grona zagadnień wysoce problematycznych. Po pierwsze w obrębie różnych form
kulturowych kwestia prywatności może być rozumiana w tak odmienny sposób, że
wręcz może kwestionować to prawo. Po drugie problem dotyczy tego, co konkretnie
powinno jako prywatne podlegać ochronie. W tym wypadku dyskusja toczy się nie
tylko pomiędzy przedstawicielami różnych kultur, ale i w obrębie społeczeństw.
Ostatnim prawem osobistym jest p r a w o d o w ł a s n o ś c i. Prawo to zostało
określone w artykule 17 pkt 1 – „ Każdy człowiek, zarówno sam jak i wespół z innymi,
ma prawo do posiadania własności”. Również to prawo, obok prawa do prywatności,
powinno być kojarzone w głównej mierze z myślą anglosaską. Także i tu pionierem w
analizie tego zagadnienia był John Locke, który uczynił z prawa do własności jedno z
głównych praw natury przysługujących człowiekowi. Własność odgrywa w jego teorii
rolę szczególnie istotną, gdyż „traktuje [on – przyp. M.G] wszystkie uprawnienia
łącznie i każde osobno jako własność”122, a ponadto „Jednostka wstępuje do
społeczeństwa obywatelskiego dla zachowania i uregulowania własności”123. Do tej
pory w literaturze odnaleźć można echa sporu wokół zagadnienia prawa do
własności124. I jakkolwiek prawo to nie zajmuje aż tak poczytnego miejsca w PDPC, to
jednak, choćby w związku z ogromnym wachlarzem stanowisk filozoficznych,
120
Tamże, str. 473.
Tamże, rozdz. 9.
122
Zbigniew Rau, Wstęp, [w:] John Locke, Dwa traktaty o rządzie, op. cit., str. XLIX.
123
Tamże, str. LVI.
124
Pod koniec XX wieku, dyskusja rozgorzała w związku z klasyczną już pracą A. Nozicka, Anarchia,
państwo, utopia, przeł. P. Maciejko, M. Szczubiałka, Fundacja Aletheia, Warszawa 2010.
121
100
kształtujących się na sporze o status własności prywatnej125, stanowi zarazem ważny,
jak i potencjalnie zbornych punktów w prawach człowieka.
b) wolności osobiste
Uprawnienie do wolności myśli i słowa jest wyrażone w dwóch artykułach
Powszechnej Deklaracji. Artykuł 18 PDPC odnosi się do wolności myśli, sumienia i
religii. Czytamy tam, co następuje:
Każdy człowiek ma prawo do wolności myśli, sumienia i religii; prawo to
obejmuje wolność zmiany religii lub wiary oraz wolność głoszenia swej religii
lub wiary, bądź indywidualnie, bądź wespół z innymi ludźmi, publicznie lub
prywatnie poprzez nauczanie, praktykowanie, uprawianie kultu i praktyk
religijnych.
Wolność wiąże się z prawem do posiadania niezależnych, głębokich
przeświadczeń dotyczących moralności i religii, za które człowiek nie powinien być
piętnowany czy dyskryminowany. W artykule tym zwraca uwagę fragment, dotyczący
prawa do zmiany religii, na który nie przystała Arabia Saudyjska w trakcie głosowania
nad przyjęciem PDPC. Kraj ten nie poparł również artykułu, dotyczącego prawa do
dobrowolnego zawierania małżeństw. Obecnie w wielu krajach islamskich, jakkolwiek
przyjmuje się zasadę tolerowania przedstawicieli innych wyznań, to jednak surowo
karze się tych, którzy postanowiliby odejść od wiary w Allacha. Ten stan rzeczy
znajduje swój wyraz w KDPCwI z 1990 roku, nie gwarantującej prawa do zmiany
wyznania bądź odejścia od wiary w ogóle126. Uważam jednak, że istotą sporu nie jest to,
co Huntington nazwał z d e r z e n i e m c y w i l i z a c j i127, ale raczej niezgoda
dotycząca rozumienia istoty człowieczeństwa oraz w konsekwencji relacji pomiędzy
jednostką a wspólnotą. PDPC gwarantuje osobie ludzkiej prawo do bycia niezależnym
od wspólnoty. Oczywiście nie chodzi tu o osiągnięcie ideału autarkii, ale o możliwość
samookreślania siebie w sposób niezależny od grupy. Marta Nussbaum w swojej
interesującej koncepcji l u d z k i c h p o t r z e b i z d o l n o ś c i podjęła to
zagadnienie, określając je jako jedno z podstawowych uwarunkowań istot ludzkich –
125
Mam tu na myśli chociażby spór pomiędzy liberalizmem, neoliberalizmem, libertarianizmem, czy
myślą marksowską i postmarksowską.
126
Zob. http://www.oic-oci.org/english/article/human.htm
127
Zob. Samuel P. Huntington, Zderzenie cywilizacji, przel. H. Jankowska, Warszawskie Wydawnictwo
Literackie MUZA SA, Warszawa 2007.
101
Because of separateness, each human life has, so to speak, its own peculiar
context and surroundings -objects, places, a history, particular friendships,
locations, sexual ties - that are not exactly the same as those of anyone else,
and in terms of which the person to some extent identifies oneself. Although
societies vary a great deal in the degree and type of strong separateness that
they permit and foster, there is no life yet known that really does (as Plato
wished) fail to use the words "mine" and "not mine" in some personal and
nonshared way. What I use, touch, love, and respond to, I touch, use, love, and
respond to from my own separate existence. And on the whole, human beings
recognize one another as beings who wish to have at least some separateness
of context, a little space to move around in, some special items to love or
use128.
Pytanie o właściwy zakres i sens tej niezależności pozostaje wciąż aktualne i
otwarte. Kontynuatorzy myśli Milla, tacy jak Nussbaum, akcentować będę konieczność
zwiększania swobód, umożliwiających jednostce samookreślanie, mogące w pewnej
perspektywie oznaczać danie każdemu możliwości odejścia od wzorców zachowań
swoich ojców. Warunkiem koniecznym jest jednak pozostawienie sfery wolności myśli,
słowa i religii. Kolejnym jest możliwość wyrażania swoich przekonań.
W artykule 19 PDPC czytamy:
Każdy człowiek ma prawo do wolności poglądów i swobodnego ich
wyrażania; prawo to obejmuje swobodę posiadania niezależnych poglądów,
poszukiwania, otrzymywania i rozpowszechniania informacji i idei
wszelkimi środkami, bez względu na granice.
Wolność słowa, określona w tym fragmencie, nie opiera się jedynie na
swobodzie wyrażania swoich przekonań, ale również na zagwarantowaniu jednostce
warunków, umożliwiających jej zbudowanie niezależnej opinii. A zatem wolność tę
można powiązać z istnieniem wolnych mediów, zbierających informacje i
128
Martha Nussbaum, Human Functioning and Social Justice: In Defense of Aristotelian Essentialism,
“Political Theory”, Vol. 20, No. 2, 1992, str. 220, Niezależność każdej istoty ludzkiej oznacza, niejako, iż
każda dysponuje własnym szczególnym kontekstem i otoczeniem – obiektami, miejscami, historią,
szczególni przyjaciółmi, lokalizacjami, więziami natury seksualnej – który jest inny w przypadku każdej
osoby, i w oparciu o który osoba może określić w jakimś stopniu własną tożsamość. Jakkolwiek
społeczeństwa znacznie różnią się między sobą stopniem i rodzajem niezależności, której istnienie
dopuszczają i wspierają, nie jest znana forma życia [ludzkiego – przyp. M. G.] która, (jakby życzył sobie
tego Platon) nie znałaby słów „moje” i „nie moje” w kontekście osobistym, nie dzielonym z innymi. To,
co używam, dotykam, kocham i na co reaguję, dotykam, używam, kocham i reaguję na z perspektywy
mojej własnej niezależnej egzystencji. I na ogół istoty ludzkie postrzegają siebie nawzajem jako istoty,
potrzebujące mieć przynajmniej jakąś niezależność od rozlicznych kontekstów, odrobinę przestrzeni, w
której mogłyby się swobodnie poruszać i kilka szczególnych dla nich przedmiotów do używania lub
kochania. [przeł. – M.G.]
102
przekazujących je obywatelom i powinna być zapewniona bez względu na granice
państwa. Oznacza to, że władze państwowe nie powinny ograniczać transnarodowego
przepływu informacji. W tym ujęciu można wręcz doszukiwać się powinności
wspierania rozwoju technologii, ułatwiających wymianę informacji na poziomie
globalnym. W prawach człowieka obecny jest kluczowy dla tej kwestii element, a
mianowicie: instytucjonalna gwarancja dostępu do informacji oraz wskazanie na
potrzebę i konieczność ich rozpowszechniania.
W tym miejscu pojawia się pytanie: czym są wolne media?, które otwiera
kolejny poważny problem. Czy kryterium wolnych mediów stanowi rzetelność
przekazywanych informacji, brak monopolu na rynku informacyjnym, a może prywatny
kapitał zaangażowany w przemysł informacyjny? Zagadnienie to niezmiernie trudno
rozstrzygnąć. Klasyczny już tekst Waltera Lippmana Public opinion z 1922 roku
podejmował to zagadnienie, wskazując na problematyczność bezstronności mediów
tworzących opinię publiczną. Obecnie toczy się dyskusja na temat roli mediów w
kształtowaniu rzeczywistości. Przekazywane informacje, mając ogromny wpływ na
sposób reagowania jednostek, mogą być przedmiotem manipulacji na ogromną skalę, co
może stanowić potencjalne zagrożenie dla mechanizmów demokratycznych. Nie dziwi,
że media nazywane bywają czwartą władzą. Nie będę w tej pracy szerzej rozwijała tego
problemu, wspomnę tylko o kilku istotnych publikacjach – Jean Baudrillard w pracach
Symulakry i symulacja oraz Społeczeństwo konsumpcyjne pokazuje mechanizm
przekształcania rzeczywistości poprzez przedstawienie jej symulakry, którego celem
jest stworzenie społeczeństwa konsumentów. W książce o symptomatycznym tytule
Skonsumowani. Jak rynek psuje dzieci, infantylizuje dorosłych i połyka obywateli
Benjamin R. Barber ukazuje proces manipulacji ludźmi, dokonywany między innymi
przez media, poprzez obniżanie poziomu debat publicznych i promowanie
konsumeryzmu, kosztem dojrzałych postaw obywatelskich.
Swoboda działania, o której pisze Mill, wiąże się z zagwarantowaniem jednostce
niezależności. Wolność działania wynika z ujmowania życia i ciała jednostki jako jej
własności. W tym miejscu odniosę się do swobody, gwarantującej możność zmiany
miejsca pobytu i zamieszkania. Wolność osobista, wyrażona w artykule 13 PDPC,
odnosi się do s w o b o d y p o r u s z a n i a i stanowi, że „1. Każdy człowiek ma
prawo swobodnego poruszania się i wyboru miejsca zamieszkania w granicach każdego
Państwa 2. Każdy człowiek ma prawo do opuszczania jakiegokolwiek kraju, łącznie ze
103
swym własnym, i do powrotu do swojego kraju”. Wolność ta zabezpiecza przed
przywiązywaniem jednostki do konkretnego miejsca. Przykłady takiego związania
jednostki z miejscem znamy z historii w postaci niewolnictwa czy feudalizmu.
Wolność ta gwarantuje, po pierwsze, swobodę poruszania się w granicach
danego państwa oraz, po drugie, przyznaje prawo do swobodnego wyboru państwa
zamieszkania ze szczególnym uwzględnieniem prawa do wyjazdu i wjazdu do państwa,
którego jest się obywatelem. Uprawnienie to nie przyznaje jednak prawa do dowolnego
wyboru obywatelstwa, co może generować pewnego rodzaju niejasność. Z jednej strony
w punkcie pierwszym omawianego artykułu znajdujemy stwierdzenie, że każdy
człowiek może swobodnie wybrać każdy kraj jako miejsce zamieszkania, jednakże – z
drugiej – w punkcie drugim określono tylko prawo do wyjazdu i wjazdu do „swojego
kraju”. W MPPOiP kwestia swobody poruszania się została dookreślona (w art. 12 i 13)
w ten sposób, że dotyczy już tylko własnego kraju i możliwości wyjazdu i wjazdu do
niego. Kwestia prawa do zamieszkania w innym kraju odsyła do bardziej
szczegółowych ustaw, mogących ograniczyć mobilność jednostki ze względu na
ochronę „bezpieczeństwa państwowego, porządku publicznego, zdrowia lub moralności
publicznej, albo praw i wolności innych”. Widzimy zatem, że swoboda poruszania się
została w kolejnym dokumencie, określającym ramy praw człowieka, znacznie
ograniczona, choć i w pierwotnej Deklaracji rzecz nie przedstawiała się całkowicie
jednoznacznie.
Ostatnim rodzajem wolności osobistych jest w o l n o ś ć z g r o m a d z e ń,
ujęta w artykule 20 PDPC. Stwierdza on, że „Każdy człowiek ma prawo do wolności
pokojowego zgromadzania się i zrzeszania”. Istotne są tu dwie kwestie: pierwsza
dotyczy samej możliwości swobodnego organizowania się przez ludzi poza strukturami
władzy, natomiast druga ograniczenia nałożonego na to prawo, jakim jest zachowanie
pokoju. W intencji ograniczenie swobody zgromadzeń dotyczy jedynie przypadków
skrajnych, mogących podważyć porządek publiczny zachowywany przez legalną
władzę.
Koncepcja Millam gwarantując jednostce wolność rozumianą jako prawo do
samostanowienia w postaci wolności myśli, religii i słowa wraz z prawem do działania,
przyznaje jednostce prawo do łączenia się w obrębie społeczeństwa w mniejsze grupy,
zrzeszenia i organizacje. W tej perspektywie to człowiek jest źródłem wartościowań i
dlatego jego wolność stanowi podstawę porządku politycznego, a jedynym
104
ograniczeniem jest wolność drugiej osoby. Jest to tylko jedna z możliwości
uzasadnienia tego uprawnienia. Drugi sposób dostarcza nam refleksja nad historią
ustrojów autorytarnych i totalitarnych XX wieku. W wolności do zgromadzeń widzieć
można także obronę jednostek i społeczeństwa przed nadużyciami władzy.
Z pewnością każda władza autorytarna stara się ograniczyć możliwość
samoorganizacji ludzi. Dla władzy totalitarnej sztuka sterroryzowania poszczególnego
człowieka tak, aby nie był on zdolny do działania wraz z innymi ludźmi, jest jej
głównym narzędziem panowania. Jedna z najwybitniejszych myślicielek XX wieku,
Hannah Arendt groźbę ustrojów totalitarnych charakteryzowała następująco:
Często stwierdzano, że terror może rządzić absolutnie tylko ludźmi
odizolowanymi od siebie i że dlatego tyrański rząd bardzo się troszczy o
spowodowanie tej izolacji. Izolacja może być wstępem do terroru, na pewno
zaś stwarza dla niego najpodatniejszy grunt, a zawsze jest jego skutkiem. Jest
to poniekąd izolacja pretotalitarna; jest naznaczona bezsilnością o tyle, o ile
źródłem władzy są zawsze ludzie działający razem, „działający zgodnie”;
ludzie odizolowani są z samej definicji bezsilni.
[...] Wiemy, że żelazna obręcz totalnego terroru nie pozostawia miejsca na
takie życie prywatne i że wewnętrzny przymus totalitarnej logiki niszczy
zdolność człowieka do przeżywania i myślenia tak samo, jak jego zdolność do
działania129.
Sądzę, że zacytowany tu fragment stanowi najlepszą ilustrację wagi nie tylko
wolności do zgromadzeń i zrzeszania się ludzi, ale wolności osobistych w ogóle. Tam
gdzie praw tego rodzaju brakuje, władza ma zbyt duże możliwości łamania
podstawowych swobód obywatelskich i ludzkich. Jednocześnie zakaz zgromadzeń
stanowi ważny sygnał, który świadczy o charakterze władzy, z jaką mamy do czynienia.
2. Prawa polityczne
W PDPC artykułów podejmujących tę kwestię bezpośrednio nie ma zbyt dużo.
Pierwsze uprawnienie polityczne związane jest z określeniem zasady suwerenności
ludu, wyrażonej w artykule 21 PDPC:
129
Hannah Arendt, Korzenie totalitaryzmu, op. cit., str.510-511.
105
1. Każdy człowiek ma prawo do uczestniczenia w rządzeniu swym krajem
bezpośrednio lub przez swobodnie wybranych przedstawicieli.
2. Każdy człowiek ma prawo równego dostępu do służby publicznej w swym
kraju.
3. Wola ludu będzie podstawą władzy rządu; wola ta będzie wyrażona w
okresowo przeprowadzonych i rzetelnych wyborach, które powinny być
powszechne i równe oraz przeprowadzone w tajnym głosowaniu lub innej
zapewniającej wolne głosowanie procedurze.
Mamy tu do czynienia z dwoma istotnymi elementami tego uprawnienia –
prawem do posiadania wpływu na rządy swojego kraju oraz stwierdzeniem, że ów
wpływ powinien być osiągnięty dzięki powszechnym, okresowym wyborom. Nie pada
tu słowo „demokracja”, podkreślić należy, że związek pomiędzy uznaniem
suwerenności ludu a powszechnymi wyborami nie jest oczywisty. Z jednej strony z
pewnością powszechne wybory stanowią dość skuteczne odzwierciedlenie nastrojów i
interesów obywateli. Z drugiej strony znamy przykłady państw, które choć nie odwołują
się do mechanizmu powszechnych wyborów, zdają się dysponować legitymizacją ze
strony obywateli. Przykładem takiego kraju jest autorytarny Singapur, jeden z najlepiej
zarządzanych i najbogatszych państw na świecie.
Legitymizacja pojęta jako pochodząca ze zgody ludu nie jest w myśli politycznej
niczym nowym – już w starożytnym Rzymie rozwijano tę myśl. Niemniej dopiero w
rewolucjach XVIII wieku, rewolucji amerykańskiej i rewolucji francuskiej lud się jako
źródło władzy politycznej oraz dobro ludu jako właściwy cel tej władzy, ukazując
nowoczesny sposób rozumienia istoty państwa. Jak pisałam, nie wyklucza to innych
poza demokratyczną form władzy, choć zapewne mechanizmy demokratyczne w
sposób najbardziej klarowny ukazują wolę ludu. W przypadku bardziej autorytarnych
form ustrojowych niezgoda ludu objawia się poprzez potencjalnie groźniejsze w
skutkach wystąpienia mieszkańców danego kraju, mogące wręcz doprowadzić do
obalenia władzy. Wciąż jeszcze niewygasła „arabska wiosna ludów” stanowi, jak sądzę,
dobitną ilustrację tej tezy – bunt ludu odbiera władzy legitymizację.
Prawa człowieka wskazują, że prawa polityczne powinny być wypełniane
poprzez powszechne wybory. Pytanie jest takie, czy mechanizmy demokratyczne są
faktycznie niezbędne do tego, aby prawa te były wypełnione? Np. rozumienie
suwerenności ludu, które odnajdujemy w amerykańskiej drodze ku wolności, związane
jest z istnieniem demokratycznych procedur. Alexis de Tocqueville charakteryzuje
106
zasadę suwerenności ludu na przykładzie Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej,
następująco:
Zasada suwerenności ludu osiągnęła dziś w Stanach Zjednoczonych wszelkie
praktyczne zastosowania. Wyzwoliła się ze wszystkich fikcji, jakimi
postarano się ją otoczyć w innych krajach. [...] W wielu innych krajach
władza jest podzielona, pozostając jednocześnie wewnątrz społeczeństwa i
poza nim. W Stanach Zjednoczonych bynajmniej tak nie jest; społeczeństwo
samodzielnie rozwiązuje tu swe problemy; siła i władza istnieje tylko w jego
łonie. Trudno nawet spotkać człowieka, który ośmieliłby się myśleć, a
zwłaszcza głosić, że jakakolwiek siła mogłaby działać na społeczeństwo z
zewnątrz. Wybierając prawodawców lud uczestniczy tym samym w
kształtowaniu praw, a wybierając urzędników sprawujących władzę
wykonawczą – w ich stosowaniu. Udział administracji w rządzeniu jest tak
mały, tak bardzo czuje się ona ludową, tak bardzo jest posłuszna sile, która ją
powołała do życia, że można powiedzieć, że lud rządzi się sam130.
Tym, co Tocqueville w istocie charakteryzuje, jest amerykańską tradycją
interpretowania zasady suwerenności ludu, pojmującą proces podejmowania decyzji
politycznych jako ściśle związany z demokracją. Sądzę, że podobną myśl odnajdujemy
w prawach człowieka, ewidentnie czerpiące z tej właśnie tradycji. I właśnie z tym
punktem polemizował John Rawls. W Prawie ludów określił on ramy praw
podstawowych, nie wiążąc praw politycznych z powszechnymi wyborami. W jego
przekonaniu, w każdym kraju obywatele powinni mieć jakiś wpływ ma sprawowaną
władzę, nie koniecznie jednak poprzez demokratyczne procedury. Można tu postawić
pytanie o sens i znaczenie wspólnot międzynarodowych. W ujęciu Rawla wspólnota
międzynarodowa winna opierać się na krajach, respektujących prawa podstawowe, co
wspiera główny cel ludzkości – światowy pokój. Okrajając prawa człowieka, uczynił on
w teoretycznym modelu wspólnotę międzynarodową bardziej otwartą. W teorii ONZ
obejmuje tylko te państwa, które respektują prawa człowieka. W praktyce jednak wiele
krajów członkowskich oskarżanych jest o liczne naruszenia praw człowieka. Przypadek
Chin i Rosji jest tu znamienny.
Drugim prawem politycznym jest p r a w o d o o b y w a t e l s t w a, wedle
którego:
130
Alexis de Tocqueville, O demokracji w Ameryce, przeł. M. Król, Państwowy Instytut Wydawniczy,
Warszawa 1976, str. 69.
107
„1. Każdy człowiek ma prawo do posiadania obywatelstwa.
2. Nikt nie może być arbitralnie pozbawiony swojego obywatelstwa, ani też
nikomu nie może być odmówione prawo do zmiany obywatelstwa” (art. 15,
PDPC).
Prawa człowieka z założenia traktują o przyrodzonych uprawnieniach ludzi jako
takich, a więc niezależnie od kwestii obywatelstwa. Jednakże prawa te mają
przysługiwać
człowiekowi
za
pomocą
i
w
ramach
porządków
prawnych,
obowiązujących w poszczególnych państwach. Jednym ze sposobów zagwarantowania
praw człowieka wszystkim ludziom jest prawo do osobowości prawnej. Drugim prawo
do obywatelstwa, z którym wiążą się pewne szczególne uprawnienia. Np. prawa
polityczne należą do uprawnień, przysługujących tylko obywatelom. W praktyce
najsprawniejszym instrumentem ochrony praw człowieka jest bycie obywatelem
pewnego państwa, naturalnie, o ile państwo to jest w miarę dobrze zarządzane.
Skuteczność ochrony, jaką państwo może zagwarantować, jest wypadkową jego siły i
sposobu funkcjonowania. W prawach człowieka, co prawda, ochronie podlega człowiek
jako taki, ale, jak już to sygnalizowałam, w sposobie konstrukcji praw człowieka
dostrzec można pewien deficyt w przedstawieniu wizji ochrony ludzi, którzy z różnych
względów znaleźli się poza obrębem porządku politycznego. Na przykład brakuje
określenia sposoby ochrony bezpaństwowców. W sensie normatywnym przysługują im
prawa człowieka. Jednak z pewnością nie wszystkie. Nie będą im przysługiwały prawa
polityczne oraz trudno sobie wyobrazić sposobu zapewnienia im praw człowieka
drugiej generacji. Nie ulega wątpliwości, że w praktyce obywatele mają dużo większą
możliwość uzyskania wszystkich obowiązujących praw jak również dysponują dużo
większym ich zabezpieczeniem. W związku z czym na postawione pytanie, dlaczego w
obrębie praw człowieka większej ochronie podlega nie człowiek jako taki, ale człowiek
będący obywatelem? Odpowiedź może wynikać z akceptacji zastanego porządku
politycznego i prawnego przez autorów PDPC. Tym, jak sądzę, można uzasadnić fakt,
że prawo do posiadania obywatelstwa znalazło się na liście praw człowieka.
3. Prawa chroniące przed arbitralnością władzy państwowej
John Locke jako jeden z pierwszych w warunkach rodzącego się nowoczesnego
państwa dostrzegł znaczenie zagrożenia jakie mogła stanowić arbitralność władzy
108
politycznej. W Dwóch traktatach o rządzie kwestia ta przedstawia się dość prosto.
Skoro władza została powołana przez społeczeństwo obywatelskie w określonym celu,
jakim jest zabezpieczenie uprawnień każdego, to taka wizja władzy wyklucza jej formę
absolutystyczną. Absolutyzm, despocja, a więc formy ustrojowe, tworzące warunki
władzy arbitralnej, stoją w sprzeczności z założeniami umowy społecznej. Władza w
tym ujęciu ma być ograniczona, stojąca na straży pewnego, określonego porządku,
wywodzącego się z praw ustalonych przez społeczeństwo obywatelskie. Niemniej
Locke poza scharakteryzowaniem pewnej wizji tego, czym w istocie jest władza
polityczna oraz ogólnego podziału władz, nie rozwinął refleksji nad mechanizmami,
mogącymi chronić obywateli przez nadużyciami władzy. Wątek ten podjęli myśliciele
w tworzących się Stanach Zjednoczonych. Ich refleksja obejmowała zderzenie różnych
wizji republiki, która w przeciwieństwie do dawnych wzorców nie uległaby rozkładowi.
W opozycji do antyfederalistów przekonanych, że tylko w oparciu o cnotę obywateli,
budowaną w ramach mniejszych wspólnot, można osiągnąć stan wolności, federaliści
rozwijali myśl o mechanice władzy, która poprzez rozwiązania prawne zabezpieczyłaby
uprawnienia obywateli oraz trwałość całej struktury politycznej. Stanisław Filipowicz
stwierdził:
Ojcowie Założyciele są wszakże przeświadczeni, iż afirmacja własnego
interesu nie będzie bynajmniej zasadą destrukcyjną. Po pierwsze, dlatego iż
przeciwstawne interesy mogą się równoważyć. Ale również dlatego, iż fakcje
w nowoczesnym społeczeństwie, jak uważają, w niczym nie będą jednak
przypominać fakcji w społeczeństwie antycznym. [...] Jego [Madisona –
przyp. M.G.] zdaniem, ustrój, w którym prawa znajdują się pod presją
egoistycznych, grupowych żądań, nie musi oznaczać unicestwienia wolności.
Swoboda opinii, afirmacja różnic, nie jest więc zwiastunem tyranii. W istocie
bowiem – jak uważa Madison – polityczna rywalizacja prowadzi do
utrwalenia wolności; ogranicza przecież ryzyko jednostronnej dominacji. [...]
Twórcy Konstytucji amerykańskiej uważają, iż wolność nie zawsze szuka
potwierdzenia w dominacji, że potrafi je znaleźć także w wolności innych131.
Z nowożytną zasadą suwerenności ludu wiąże się lęk przed władzą, która
mogłaby w pewnym momencie zyskać zbyt dużą przewagę nad społeczeństwem i
tworzącymi go jednostkami. Z tego względu, przy tworzeniu mechanizmu ustrojowego
w tej byłej angielskiej kolonii, troska o ograniczenie prerogatyw władzy, była jedną z
131
Stanisław Filipowicz, Pochwała rozumu i cnoty. Republikańskie credo Ameryki, Społeczny Instytut
Wydawniczy ZNAK, Kraków, Fundacja im. Stefana Batorego, Warszawa, 1997, str. 228.
109
istotniejszych. Do tej pory istotnym składnikiem liberalizmu jest przekonanie o
konieczności ochrony jednostki przed możliwymi nadużyciami ze strony władzy.
Zagadnienie to znalazło również swoje odzwierciedlenie w prawach człowieka.
Zwróćmy jednak uwagę, że w obrębie praw człowieka zderzyły się dwie tradycje
postrzegania władzy politycznej. Obie odcisnęły swój wpływ na kształt Powszechnej
Deklaracji i późniejszych dokumentów. Inne podejście do zagadnienia władzy
państwowej związane jest z tradycją kontynentalną (europejską). Wiktor Osiatyński
dostarcza takiego opisu tej tradycji:
Poza Stanami Zjednoczonymi prawa postrzegano jako rodzaj daru ze strony
oświeconego
państwa
pragnącego
wypełnić
zobowiązania
wobec
społeczeństwa. Należał do nich obowiązek chronienia obywateli, troszczenia
się o nich w czasach głodu i niedostatku. Tak pojmowane prawa miały nie tyle
chronić jednostki p r z e d rządem, ile u r z e c z y w s t n i a ć s i ę z a
p o ś r e d n i c t w e m rządu aktywnego, a nie biernego państwa132.
Ten rodzaj postrzegania roli państwa znajdzie swoje odzwierciedlenie w
prawach człowieka drugiej i trzeciej generacji. Całość praw człowieka obejmuje
zarówno uprawnienia w ramach relacji wertykalnych (państwo – jednostka) jak i
horyzontalnych (jednostka – jednostka). Ponieważ interesuj mnie tutaj przede
wszystkim te prawa człowieka, które mają charakter wertykalny podstawą dalszych
rozważań będzie głównie tekst MPPOiP z 1966 roku, a nie jak w poprzednich częściach
PDPC. Zabieg ten wynika z faktu, że MPPOiP bardziej precyzyjnie ujmuje mechanizmy
chroniące jednostkę przed arbitralnością władzy. Ponadto w tekście tego dokumentu
niejednokrotnie użyte są formuły bliskie prawu pozytywnemu w postaci zakazów, co
jest zgodne z charakterem uprawnień, przynależących do praw wertykalnych.
W pierwszej kolejności przedstawię prawo do życia, doprecyzowane poprzez
zagadnienie kary śmierci. Następnie omówię trzy zakazy, tj.: zakaz stosowania tortur,
zakaz niewolenia ludzi oraz zakaz arbitralnego aresztowania. Dalej omówię prawa,
tworzące państwo prawa. Na końcu odniosę się do artykułu, mogącego uchodzić za
swoistą ideę regulatywną dla ograniczeń praw i wolności osobistych przez władzę
polityczną.
132
Wiktor Osiatyński, Prawa człowieka [...], op. cit., str. 29-30.
110
Artykuł 6 MPPOiP określa p r a w o d o ż y c i a133. W artykule tym znajduje
się doprecyzowanie takich kwestii, jak kara śmierci czy zbrodnia ludobójstwa. Wedle
postanowień omawianego dokumentu kara śmierci może zostać wydana tylko w
przypadkach najcięższych zbrodni i tylko przez prawomocny sąd. Tym samym
Państwa-strony
zostają
zobowiązane
do
kreowania
takiej
polityki
wymiaru
sprawiedliwości, która by wyeliminowała możliwość stosowania kary głównej za
pospolite przestępstwa oraz wydawałaby bezstronne i realizujące postanowienia tegoż
dokumentu wyroki. Jednocześnie ograniczono możliwość wydawania kary śmierci w
stosunku do osób niepełnoletnich (poniżej 18 roku życia) oraz w stosunku do kobiet w
ciąży, a każdemu skazanemu przyznano prawo ubiegania się o łaskę. Kwestia zniesienia
kary śmierci została podniesiona w Drugim Protokole Fakultatywnym do MPPOiP z
1989 roku, w którym sygnatariusze zobowiązują się do jej wyeliminowania w swoim
prawodawstwie.
Prawa człowieka nie negują prawa wspólnoty do obrony przed przestępcami,
przyznając prawo do wydawania kary śmierci jednak tylko w szczególnie drastycznych
przypadkach. Prawo do życia byłoby zagrożone, gdyby państwo mogło karać w ten
sposób każdego, kto dokonał jakiegoś przestępstwa, niezależnie od jego charakteru.
Kara powinna być wymierna i jakkolwiek może pełnić funkcję prewencyjną, to nie te
czynniki powinny decydować przy wydawaniu wyroków. Co oznacza, że żadne
względy utylitarne nie powinny mieć pierwszeństwa w decydowaniu o tym, czy kara
główna będzie orzekana w konkretnych przypadkach.
Ograniczenia
tego
rodzaju
nie
tylko
chronią
uprawnienia
do
życia
poszczególnych osób. Z historii starszej i najnowszej wiadomo, że kara śmierci, ze
względu na swój ostateczny charakter, stanowi niezwykle skuteczny sposób eliminacji
przeciwników politycznych. Jako taka może pełnić funkcję wspomagającą terror i rządy
133
Pełny tekst artykułu 6 MPPOiP: 1. Każda istota ludzka ma przyrodzone prawo do życia. Prawo to
powinno być chronione przez ustawę. Nikt nie może być samowolnie pozbawiony życia. 2. W krajach, w
których kara śmierci nie została zniesiona, wyrok śmierci może być wydany jedynie za najcięższe
zbrodnie, zgodnie z ustawą, która obowiązywała w chwili popełnienia zbrodni i nie narusza postanowień
niniejszego Paktu i Konwencji o zapobieganiu i karaniu zbrodni ludobójstwa. Kara ta może być
wykonana tylko na podstawie prawomocnego wyroku wydanego przez właściwy sąd. 3. W przypadku
gdy pozbawienie życia stanowi zbrodnię ludobójstwa, jest oczywiste, że żadne postanowienie niniejszego
artykułu nie upoważnia żadnego Państwa-Strony niniejszego Paktu do uchylenia się w jakikolwiek
sposób od zobowiązań przyjętych przez nie na podstawie postanowień Konwencji o zapobieganiu i
karaniu zbrodni ludobójstwa. 4. Każdy skazany na śmierć ma prawo ubiegać się o ułaskawienie lub
zamianę kary. Amnestia, ułaskawienie lub zamiana kary śmierci mogą być zastosowane we wszystkich
przypadkach. 5. Wyrok śmierci nie będzie wydany w odniesieniu do przestępstw popełnionych przez
osoby w wieku poniżej 18 lat i nie będzie wykonywany w stosunku do kobiet ciężarnych. 6. Nie można
powoływać się na żadne postanowienie niniejszego artykułu w celu opóźnienia lub niedopuszczenia do
zniesienia kary śmierci przez jakiekolwiek Państwo-Stronę niniejszego Paktu.
111
autorytarne. Dlatego też omawiany tu dokument wychodzi na przeciw kilku wymiarom
ochrony człowieka przed arbitralnością władzy, ponieważ odnosi się do aspektu
indywidualnego, społecznego oraz politycznego.
W prawach człowieka pojawiają się także: z a k a z s t o s o w a n i a t o r t u r,
z a k a z n i e w o l e n i a człowieka o raz z a k a z a r b i t r a l n e g o
a r e s z t o w a n i a. Zakaz stosowania tortur został ujęty w artykule 7 MPPOiP134 i
wzbogacony w stosunku do PDPC o zakaz poddawania człowieka jakikolwiek
eksperymentom medycznym i naukowym, bez jego zgody. Ma on charakter
bezwzględny, tzn. wedle praw człowieka nie ma żadnego usprawiedliwienia dla
stosowania tego typu praktyk. Związek tego zakazu z ochroną przed nadużyciami
władzy jest oczywisty. Celem tegoż Paktu jest wprowadzenie do ustawodawstwa
każdego z krajów sygnatariuszy bezwzględnego zakazu stosowania tortur oraz
odpowiednich regulacji dotyczących prowadzenia badań nad ludźmi.
Kolejny zakaz dotyczy niewolenia ludzi i trzymania ich w poddaństwie. Zakaz
ten, w stosunku do treści PDPC został doprecyzowany o zakaz zmuszania do pracy
przymusowej lub obowiązkowej. Wyjątki obejmują pracę orzeczoną w wyniku
prawomocnego wyroku, w ramach świadczeń o charakterze wojskowym, ale tylko w
sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa kraju. Związek tego zakazu z powinnością ochrony
jednostki przed arbitralnością władzy jest także i w tym wypadku oczywisty.
Precyzyjne określenie wyjątków, a więc sytuacji, kiedy państwo może oczekiwać od
obywateli pracy na jego rzecz, nawet wbrew ich woli, nie powinno budzić większych
zastrzeżeń. Naturalnie osoba o poglądach libertariańskich z pewnością nie zgodziłaby
się z treścią omawianego fragmentu MPPOiP135. Niemniej jeżeli chodzi o spójność
praw człowieka, to, mimo iż akcentują one głównie prawa i wolności osobiste, to
jednak w ich obrębie znajdujemy również odniesienie do obowiązków każdego
względem społeczeństwa. Zatem bezwzględny zakaz zniewalania ludzi, połączony z
zakazem zmuszania jednostki do pracy, który jest ograniczony sytuacjami
bezpośredniego
zagrożenia,
a
więc
związanymi
z
zadaniami
zachowania
bezpieczeństwa, mogą być uznane za uzasadnione.
134
Artykuł 7 MPPOiP: „Nikt nie będzie poddawany torturom lub okrutnemu albo poniżającemu
traktowaniu lub karaniu. W szczególności nikt nie będzie poddawany, bez swej zgody swobodnie
wyrażonej, doświadczeniom lekarskim lub naukowym”.
135
Zob. Justyna Miklaszewska, Sprawiedliwość libertariańska, Civitas nr 4, Warszawa 2000.
112
Kolejne prawo, ujęte zarówno w PDPC, jak i MPPOiP, traktuje o zakazie
arbitralnego aresztowania:
Nikt nie może być poddany arbitralnemu zatrzymaniu i aresztowaniu lub
wygnaniu z kraju (art. 9 PDPC).
Tradycja nakładania tego rodzaju ograniczeń na władzę sięga XIII-wiecznej
Anglii, gdzie w 1215 król Jan bez Ziemi przyjął Wielką Kartę Swobód, obejmującej,
poza innymi uprawnieniami, zakaz aresztowania bez prawomocnego wyroku. Należy
dodać, że łamanie tego zakazu jest typowe dla państw o autorytarnym ustroju oraz
stanowi jedno z głównych narzędzi zastraszania obywateli w państwach totalitarnych.
Aresztowanie opozycjonisty jest jednym z prostszych sposób usunięcia zagrożenia dla
autorytarnej władzy. Fakt, że aresztowanie nie jest równe zabójstwu politycznemu,
przyjmując makiaweliczny punktu widzenia może być pewną zaletą. Bezprawne
aresztowanie, ponieważ tak często praktykowanie w krajach nie przestrzegających
standardów praw człowieka, stanowi jedno z największych zagrożeń dla istnienia
państwa prawa.
Państwo prawa, w interpretacji Kanta, powinno określać przestrzeń swobody
wraz z wyraźnie zarysowanymi granicami (system zakazów), które będąc należycie
ogłoszonymi, sprawiają, że obywatel może czuć się we własnym państwie bezpiecznie,
porządek bowiem jest dla niego przejrzysty i przewidywalny136. Jak sadzę taką ideę
państwa prawa można odnaleźć w tych artykułach PDPC, które odnoszą się do
sądownictwa.
Artykuł 8 stwierdza:
Każdy człowieka ma prawo do skutecznego odwołania się do
kompetentnych
sądów
krajowych
przeciw
czynom
stanowiącym
pogwałcenie podstawowych praw przyznawanych mu przez konstytucję
lub przez prawo.
Prawo to implikuje istnienie w każdym państwie porządku prawnego, który w
sposób bezstronny mógłby rozstrzygać spory pomiędzy obywatelami oraz orzekać o
winie lub niewinności w przypadkach oskarżenia o przestępstwo bądź wykroczenie.
Wedle Locke’a pojawienie się społeczeństwa obywatelskiego wynikało z potrzeby
ustalenia wspólnych praw, chroniących podstawowe uprawnienia każdego. W stanie
natury obowiązują pewne prawa natury, których każdy winien przestrzegać. W stanie
136
Zob. Immanuel Kant, O porzekadle: [...]. Do wiecznego pokoju, op. cit.
113
tym także występuje sprawiedliwość w postaci kar za przewinienia. Jednakże
sprawiedliwość jest nieosiągalna, gdyż każdy poszkodowany sam wymierza kary za
przewinienia i występuje tu zagrożenie, że różni ludzie będą stosowali odmienne
standardy kar za przestępstwa oraz, co gorsza, że każdy przy okazji wymierzania kar
mógłby dokonywać zemsty, co nie służy bezstronnemu osądzeniu winowajcy. Dlatego
też pojawia się potrzeba ustalenia praw, co może się dokonać tylko w obrębie jakiejś
społeczności. Jeżeli społeczność ta osiągnie pewne rozmiary, pojawia się z kolei
potrzeba, aby mechanizm związany z egzekucją praw stał się do pewnego stopnia
niezależny od wspólnoty tak, aby osiągnąć większą bezstronność i sprawność. W tym
ujęciu prawo do odwołania się do sądu jest podstawowym prawem każdego człowieka,
gdyż wynika z samego źródła porządku politycznego. Odebranie takiego prawa jest
równoznaczne z zamachem władzy na porządek prawny danego państwa i stanowi
zagrożenie dla wszystkich uprawnień przysługujących obywatelowi. W sytuacji takiej
władza traci legitymizację. 137.
Kolejne prawa, stanowiące podwaliny państwa prawa, odnoszą się do
bezstronnego, publicznego sądu, przy poszanowaniu takich zasad, jak: Lex retro non
agit (prawo nie działa wstecz) i bis de eadem re agere non licet (nie można zostać
skazanym dwa razy za to samo). Prawa te zostały ujęte w artykułach 10 i 11 PDPC.
W artykule 29 PDPC znajdujemy następujący zapis:
W korzystaniu ze swych praw i wolności każdy człowiek podlega jedynie
takim ograniczeniom, które są ustalone przez prawo wyłącznie w celu
zapewnienia odpowiedniego uznania i poszanowania praw i wolności innych
oraz w celu uczynienia zadość słusznym wymogom moralności, porządku
publicznego i powszechnego dobrobytu w demokratycznym społeczeństwie.
W tym niewątpliwie ogólnym fragmencie można odnaleźć echa liberalnej
zasady Milla, czyniącej dla wolności jedyne ograniczenie w postaci wolności innego
człowieka138. Świadczy o tym pierwsza część zdania, stwierdzająca, że człowiek
137
Taki sposób postrzegania zadań i charakteru państwa nie jest wolny od kontrowersji. Polemiści w
postaci chociażby Carla Schmitta w zupełnie odmienny sposób interpretują to zagadnienie. Wedle
Schmitta to właśnie możliwość zanegowania istniejącego prawa i wprowadzenie stanu wyjątkowego
stanowi źródło polityczności i decyduje o suwerenności władzy. Zob. Carl Schmitt, Teologia polityczna i
inne pisma, op. cit.
138
Zob. John Stuart Mill, O wolności, op. cit., str.102-103: „[...] jedynym celem usprawiedliwiającym
ograniczenie przez ludzkość, indywidualnie lub zbiorowo, swobody działania jakiegokolwiek człowieka
jest samoobrona, że jedynym celem, dla osiągnięcia którego ma się prawo sprawować władzę nad
członkiem cywilizowanej społeczności wbrew jego woli, jest zapobieżenie krzywdzie innych. [...] Każdy
jest odpowiedzialny przed społeczeństwem jedynie za tę część swego postępowania, która dotyczy
114
powinien podlegać tylko takim ograniczeniom, które mają służyć uznaniu praw i
wolności innych. Druga część zdania wprowadza kolejne ograniczenia, wynikające z
konieczności wypełnienia wymagań związanych z moralnością, zachowaniem porządku
publicznego oraz dobrobytu społeczeństwa. Fragment ten z pewnością można
interpretować na różne sposoby. Sądzę jednak, że odnosi się on do powinności
prowadzenia przez państwo określonej polityki. Łącznie zdanie to zatem stwierdza, że
przy poszanowaniu praw i wolności wszystkich obywateli państwo powinno działać w
sposób, który można by uznać za zgodny z zasadami moralnymi, wspierać
bezpieczeństwo publiczne oraz dążenia, sprzyjające ogólnemu dobrobytowi państwa i
jego obywateli.
Bycie częścią społeczeństwa obywatelskiego samo w sobie stanowi ograniczenie
dla ludzkiej swobody decydowania o sobie. Klasycy rozwijający teorię umowy
społecznej zgadzali się co do tej kwestii. Poddanie się władzy politycznej ma swoje
mocne uzasadnienie. Trudno w sposób trwały zabezpieczyć swoje życie, wolność,
bezpieczeństwo i własność bez wspólnoty, określające prawa dla wszystkich i
czuwającej nad ich przestrzeganiem. Niemniej jednostka godząc się na poddanie
wspólnym prawom rezygnuje z części wolności. Z władzą polityczną, ponadto,
współwystępuje siła, a z nią możliwość stosowania przemocy139. Istotnym jest zatem
określenie nie tylko pewnego zbioru praw, ale także ogólnych wytycznych regulujących
dynamiczną granicę pomiędzy uprawnieniami jednostki, szczególnie wolnościowymi, a
kompetencjami władzy, która jest władna naruszać sferę jej wolności.
innych. W tej części, która dotyczy wyłącznie jego samego, jest absolutnie niezależny; ma suwerenną
władzę nad sobą, nad swoim ciałem i umysłem”.
139
Zob. Hannah Arendt, O przemocy, przeł. A. Łagodzka, W. Madej, Fundacja Aletheia, Warszawa 1999.
115
Rozdział VI
Druga generacja praw człowieka – równość!
Marks, nawiązując do Heglowskiego rozumienia praw i wolności formalnych,
wyrażał nieco pogardliwy do nich stosunek. Przekonanie to uzasadniał argumentując, że
prawa te w praktyce stanowią pustą formę, ponieważ nie tylko niczego nie gwarantują,
ale wręcz ukrywają wyzysk i zniewolenie140. W przeciwieństwie do praw formalnych
akcentował on znaczenie równości realnej, a więc takiej, która w sposób materialny
miałaby sprowadzić ludzi do podobnego poziomu w zakresie możliwości działania i
zapewniania środków do życia. Marks widział sprzeczność pomiędzy prawami tylko
formalnie przyznającymi wolność i równość, a wolnością i równością realną, a więc
spełnioną. Na ironię historii zakrawa fakt, że współcześnie właśnie te dwa typy praw,
prawa formalne i realne, zostały ze sobą połączone w jednym dokumencie takiej wagi,
jak PDPC. Raymond Aron w tym kontekście zadał następujące pytanie:
... czy dzisiejsze społeczeństwa przemysłowe są spadkobiercami liberalizmu,
troszczącego się nade wszystko o prawa subiektywne i o instytucje
przedstawicielskie, czy też właściwej marksistom ambicji prometejskiej, na
swój sposób także zabiegającej o wolność, ale o wolność, którą zapewniłaby
dopiero zasadnicza reorganizacja społeczeństwa, się gająca samych jego
podstaw ekonomiczno-społecznych?141
Jego odpowiedź wyraża przekonanie, że obecny sposób myślenia czerpie z obu
tradycji, choć są one tak różne. Prawa człowieka stanowią ilustrację tego stanu rzeczy.
Z jednej strony bowiem ujmują prawa gwarantujące swobody indywidualne, z drugiej,
prawa odnoszące się do samorealizacji i spełnienia, charakterystyczne dla praw
realnych. Oddam znowu głos Aronowi, który tak komentuje ten historyczny zwrot:
Zaufanie, jakie żywimy dziś dla nauki, techniki, organizacji sprawia, że
irytuje nas powolność demokratycznych procedur i paraliż, jaki może
wynikać z cheks and balances, w których autorzy konstytucji widzieli
niegdyś najwyższą sztukę i gwarancję wolności. To, co wczoraj było dumą
prawodawców, dziś przyprawia o rozpacz technokratów142.
140
Zob. Karol Marks, Przyczynek do krytyki heglowskiej filozofii prawa, [w:] Karol Marks, Fryderyk
Engels, Dzieła Wszystkie t., Wydawnictwo Książka i Wiedza, Warszawa 1962.
141
Raymond Aron, Esej o wolnościach, op. cit., str. 65.
142
Tamże, str. 67.
116
Praktyczna synteza szerokiego dobrobytu z liberalnymi rozwiązaniami
ustrojowymi dokonała się najpierw w Stanach Zjednoczonych, a następnie w innych
krajach Europy Zachodniej. Znalazło to swoje odzwierciedlenie w przekonaniach
intelektualistów i polityków połowy XX wieku. W tym czasie w Stanach
Zjednoczonych, za sprawą jednego z prezydentów tego kraju – Franklina Delano
Roosevelta – pojawił się projekt nazwany New Deal, wychodzący naprzeciw
problemom, wynikającym z głębokiej recesji lat dwudziestych i trzydziestych. Za
zwieńczenie tego projektu możemy uznać telewizyjne wystąpienie Roosevelta z 1941
roku, w trakcie którego proklamował on słynne cztery wolności: wolność słowa i
wyrazu (freedom of speach and expression), wolność wyboru religii (freedom to
worship God in one’s own way), wolność od nędzy (freedom from want), wolność od
strachu (freedom from fear). Tradycyjnie uważano dwa ostatnie rodzaje wolności za
lokujące się poza kompetencjami władzy politycznej. Wartości proklamowane przez
Roosevelta jako podstawowe dla jego kraju stanowiły zatem wyraz swoistej rewolucji w
myśleniu, jaka dokonała się w pierwszym pięćdziesięcioleciu poprzedniego stulecia.
Rooseveltowi udało się nie tylko podźwignąć USA z kryzysu, ale wręcz uczynić ten
kraj największym mocarstwem tamtych czasów. Realizowana przez niego polityka
wewnętrzna była oparta na idei interwencjonizmu państwowego, przekonaniu, że należy
w ramach państwa opiekuńczego walczyć aktywnie z biedą tak, aby zapewnić każdemu
pracę i aby każdy miał zapewnione przynajmniej minimum socjalne. Nie oznaczało to
bynajmniej rezygnacji z wolności charakterystycznych dla liberalno-demokratycznego
porządku politycznego. Podkreślmy zatem, że źródeł idei o podstawowym charakterze
praw socjalnych nie należy doszukiwać się jedynie w tradycji myśli socjalistycznej i
marksistowskiej,
ale
również
w
doświadczeniach
państwa
o
tradycjach
demokratycznych i liberalnych.
Poniżej przedstawione zostaną uprawnienia wynikające z praw człowieka,
dotyczących praw realnych, równościowych. Prawa te bywają niekiedy określane
mianem socjalnych i wiązać je należy z wizją państwa opiekuńczego. W słowniku
odnajdujemy taką charakterystykę praw drugiej generacji:
In large part, it is a response to the abuses and misuses of capitalist
development and its underlying, essentially uncritical, conception of individual
liberty that tolerated, even legitimated, the exploitation of working classes and
colonial peoples. Historically, it is counterpoint to the first generation of civil
117
and political rights, with human rights conceived more in positive ("rights to")
than negative ("freedoms from") terms, requiring the intervention, not the
abstention, of the state for the purpose of assuring equitable participation in the
production and distribution of the values involved. [...] Second-generation
rights are, fundamentally, claims to social equality143.
Wedle przytoczonej tu opinii, równościowe prawa człowieka wynikały z
doświadczeń II połowy XIX wieku i I połowy wieku XX. Doświadczeń, których
istotnym składnikiem, obok wojen narodowych, był wyzysk klas pracujących oraz
słabszych narodów. Efektem były narodziny myśli socjalistycznej, która wywarła
wpływ na wrażliwość ówczesnych ludzi. W świetle tego, co zostało już powiedziane,
tezę tą należałoby uzupełnić. To pozytywne doświadczenie Stanów Zjednoczonych,
najpierw skutecznie łączących swobody liberalne ze względnie powszechnym
dobrobytem, następnie w dobie kryzysu stosujących skuteczny interwencjonizm
państwowy bez wyraźnych domieszek ideologii marksistowskiej, stało się równie
istotną inspiracją dla twórców PDPC. Jakkolwiek czas po drugiej wojnie światowej był
czasem niezwykłych przewartościowań, wydaje się, że wzorzec amerykański był
bardziej znaczący dla twórców praw człowieka niż rozbudzone myślą socjalistyczną i
antykolonialną sumienie.
Nie zmienia to jednak faktu, że sam proces kreślenia ram PDPC był trudny i
nieoczywisty. Trudny, gdyż towarzyszyło mu wiele sporów i tarć natury politycznej.
Nieoczywisty, gdyż efekt negocjacji pomiędzy delegatami mógł być na tyle odmienny,
że w rezultacie mielibyśmy do czynienia z dokumentem o innej treści. Czytając zapiski
na temat prac Komisji Praw Człowieka trudno oprzeć się wrażeniu, że bardzo duży
wpływ na kształt PDPC miały konkretne osobowości, w wielu przypadkach nie
obdarzone jakimś szczególnym autorytetem (poza wdową po zmarłym prezydencie,
Eleanor Roosevelt).
Stany Zjednoczone odegrały dużą rolę w powoływaniu do życia ONZ. O
znaczeniu wzorca USA dla treści praw człowieka już pisałam. Z pewnością bez zgody
143
Słownik Britannica, http://www.uv.es/EBRIT/macro/macro_5002_93_7.html, W dużej części
stanowiła ona [druga generacja praw człowieka – przyp. M.G.] odpowiedź na nadużycia rozwoju systemu
kapitalistycznego i jego podstawę, z gruntu bezkrytyczną koncepcję wolności indywidualnej, która
dopuszczała, a nawet legitymizowała wyzysk klasy pracującej i ludów kolonialnych. Historycznie rzecz
biorąc, stanowią one kontrapunkt do pierwszej generacji praw osobistych i politycznych, co oznacza, że
prawa człowieka zaczęto postrzegać w terminach praw pozytywnych („prawa do”) raczej niż
negatywnych („prawa od”), wymagających interweniowania, a nie powstrzymywania się państwa, celem
zapewnienia sprawiedliwego udziału w produkcji i dystrybucji dóbr w nie zaangażowanych. [...]
Fundamentem praw drugiej generacji jest uznanie społecznej równości [przeł. – M.G.].
118
tego kraju nie doszłoby do uchwalenia praw człowieka. Jednak opór samego Roosevelta
wobec projektów uchwalenia PDPC był duży. Bynajmniej nie Stany Zjednoczone
naciskały na proklamowanie tego rodzaju dokumentu. O jego uchwalenie walczyły
kraje słabsze, intelektualiści związani z regionami kolonialnymi oraz organizacje
pozarządowe, głównie z USA. W związku z tym dokument końcowy stał się efektem
kompromisu
pomiędzy
osobami
reprezentującymi
bardzo
różne
stanowiska
ideologiczne, reprezentowane przez ówczesnych myślicieli. Zapewne dlatego, jak
podkreśla Wiktor Osiatyński, w Powszechnej Deklaracji mamy do czynienia z
połączeniem różnych rodzajów praw:
[...] ważnym elementem tej syntezy było połączenie wolności z
bezpieczeństwem ekonomicznym. Swobody obywatelskie i prawa polityczne
z jednej strony, a prawa socjalno-ekonomiczno-kulturalne z drugiej –
wydawały się równie istotne ze względu na główny cel Deklaracji, jakim
było zachowanie światowego pokoju. Twórcy Deklaracji nie ograniczyli się
do wyrażania aspiracji, oferowali bowiem moralne podstawy egzekwowania
praw. Poszli nawet krok dalej, uzasadniając działania obywatelskie i
polityczne zmierzające do zmiany ładu społecznego i międzynarodowego tak,
by stał się on zgodny z tymi prawami144.
Tym samym od początku mamy do czynienia z napięciem pomiędzy różnymi
elementami tworzącymi prawa człowieka i sporem intelektualistów na temat statusu i
ważności poszczególnych praw. Niektórzy spośród interpretatorów uznają prawa
drugiej generacji za niekonieczne i warunkowe w swojej realizacji. Uznają przy tym, że
fakt rozdzielenia praw osobistych i praw ekonomiczno-socjalno-kulturowych w postaci
uchwalenia dwóch osobnych Międzynarodowych Paktów z 1966 roku, tj. MPPGSiK
oraz MPPOiP, za świadczący o tym najdobitniej. Z kolei wspomniany Wiktor
Osiatyński interpretuje ów rozdział raczej odmiennymi narzędziami realizacji tych
typów praw niż jakąkolwiek inną strategią marginalizowania praw socjalnych.
Warto w tym miejscu, przynajmniej pokrótce, zasygnalizować istotę problemu,
tzn. napięcia pomiędzy prawami człowieka pierwszej i drugiej generacji. Prawa
pierwszej generacji, jak wynika z poprzedniego rozdziału, akcentują prawa jednostek,
mające głównie charakter wolnościowy z znaczeniu negatywnym. Jedyne uprawnienia,
będące ewidentnie związane z pozytywnym znaczeniem wolności, dotyczyły praw
144
Wiktor Osiatyński, Prawa człowieka [...], op. cit., str. 57.
119
politycznych. Ważną rolę pełnią przy tym prawa chroniące przed arbitralnością władzy
państwowej, których celem jest stworzenie mechanizmu ustrojowego ograniczającego
władzę polityczną. Skutkuje to wizją społeczeństwa i jednostek, które mają
zagwarantowaną przestrzeń do dyspozycji, wolną od ingerencji państwowej. Dlatego
też można i zapewne należy wiązać z prawami pierwszej generacji wizję państwa
minimalnego. Odwrotnie rzecz się przedstawia z prawami drugiej generacji. Jak już
sygnalizowałam, zadania, wypływające z pobudek równościowych, wymagają
zaangażowania państwa, prowadzenia odpowiedniej polityki podatkowej, oświatowej
czy społecznej. W drugiej połowie XX wieku pojawiło się hasło polityki afirmatywnej,
która miała za zadanie wspierać pewne grupy społeczne poprzez udzielanie
dodatkowego, niezgodnego z zasadą równości wobec prawa, wsparcia dla członków tej
grupy. Zatem pierwsze napięcie pomiędzy obiema generacjami praw człowieka dotyczy
funkcji władzy politycznej oraz granic nałożonych na tę władzę.
Drugie napięcie pomiędzy prawami wolnościowymi i równościowymi dotyczy
reprezentowanej przez nie wizji antropologicznej. W obu przypadkach mamy do
czynienia z kategorią s a m o r e a l i z a c j i. Jednak wedle praw pierwszej generacji
człowiek to indywiduum z d o l n e d o samorealizacji, co w tej wizji skutkuje potrzebą
zagwarantowania jej przestrzeni niezależnej od innych (od innych jednostek,
społeczeństwa i władzy). Natomiast w przypadku praw równościowych mamy do
czynienia z p r a w e m d o samorealizacji, które stawia pewne wymagania państwu. W
przypadku tego typu praw punktem wyjścia jest społeczeństwo. Prawa te gwarantują, na
przykład, każdemu minimum socjalne. Aby jednak to uczynić, władza polityczna musi
założyć istnienie całości społeczeństwa, które jest sumą rozlicznych wzajemnych
relacji. Wszelkie nierówności ekonomiczne wynikają z tych relacji. Dlatego też
społeczeństwo jest odpowiedzialne za biedę jego członków. Z tego też względu
normatywnie
uzasadnionym
jest,
aby wspomagać
tych,
którym
w
ramach
mechanizmów społecznych się nie powiodło. Co więcej, prowadzenie polityki socjalnej
wymaga od rządzących podjęcia odpowiednich decyzji w zakresie dystrybucji i
redystrybucji dochodów, które wymagają operowania na mechanizmach społecznogospodarczych całości społeczeństwa. Zatem przynajmniej funkcjonalnie władza musi
wyjść od pewnej całości społecznej.
W obrębie praw równościowych znajdują się uprawnienia, które w oczywisty
sposób odnoszą się do wspólnot ludzkich. Pojawiają się tam odniesienia do praw
kulturalnych, dotyczących wspólnotowego dorobku ludzkości. Polityka oświatowa musi
120
być również oparta na idei wspólnego wychowywania przyszłych obywateli, nawet
jeżeli edukację możemy traktować jako środek służący indywidualnej samorealizacji.
W konsekwencji w przypadku praw równościowych istotnego znaczenia nabierają:
społeczeństwo, grupy społeczne czy wspólnoty kulturowe i religijne. Trudno pogodzić
ten punkt widzenia ze stanowiskiem reprezentowanym przez liberałów, traktujących
społeczeństwo jako zbiór zatomizowanych jednostek.
Nie oznacza to wszakże, że musimy uznać, iż w obrębie praw człowieka mamy
do czynienia z uprawnieniami wzajem się wykluczającymi. Przy omawianiu treści praw
człowieka drugiej generacji odniosę się do tych myślicieli, których koncepcje stanowią
próbę pogodzenia obu perspektyw – liberalnej i socjalnej, zarazem uwzględniając
możliwe napięcia.
Do praw drugiej generacji, praw równościowych, zaliczają się prawa
ekonomiczne (socjalne), społeczne i kulturalne. Ich najpełniejszy wyraz znajdujemy w
MPPGSiK (1966). Jednakże potraktuję tekst PDPC jako podstawę dla niniejszych
rozważań. Prawa te omówię poprzez scharakteryzowanie kolejno praw społecznych,
ekonomicznych i kulturalnych. Precyzyjny rozdział wspomnianych obszarów nie jest
prosty, gdyż dziedziny te wzajemnie na siebie oddziałują. Przyporządkuję zatem
poszczególne uprawnienia do określonych dziedzin, biorąc pod uwagę przede
wszystkim literę dokumentów określających prawa człowieka, które niekiedy
precyzują, o jaki obszar chodzi. W innych przypadkach zadecyduje charakter narzędzi,
stosowanych w realizacji tych praw. Do prezentacji poszczególnych typów praw
zastosuję różne modele teoretyczne z zakresu filozofii polityki. Wybór zastosowanych
koncepcji stanowi wypadkową kilku elementów. Po pierwsze, wybrane modele w
sposób satysfakcjonujący pokazują problematykę związaną z danymi prawami, tzn.
możliwe napięcia z innymi grupami praw oraz przedstawiają taką interpretację tych
praw, która daje szansę na pogodzenie tychże napięć. Po drugie, modele te można w
pewien sposób odnieść do głównego tematu tej pracy, jakim jest charakterystyka
nowoczesnego modelu filozofii polityki. Trzecie kryterium wyboru stanowi dbałość o
różnorodność zastosowanych modeli.
121
1.Prawa społeczne
W prawach człowieka można, moim zdaniem wyróżnić dwa podstawowe prawa
społeczne: z a k a z d y s k r y m i n a c j i145 oraz p r a w o d o b e z p ł a t n e j
o ś w i a t y.
a) walka z dyskryminacją
Zakaz dyskryminacji był interpretowany jako zakaz tworzenia praw
dyskryminacyjnych w stosunku do pewnych grup mniejszościowych. Artykuł ten
wyrastał ze sprzeciwu wobec praw jawnie dyskryminacyjnych, stosowanych, między
innymi, w Trzeciej Rzeszy czy RPA. W drugiej połowie XX wieku zakaz ten nabrał
dodatkowego znaczenia, związanego z refleksją nad dyskryminacją występującą w
społeczeństwach, w obrębie których zagwarantowano formalną równość wszystkich
ludzi. Zatem obecnie interesuje mnie druga część przytoczonego artykułu, w której jest
mowa o zakazie dyskryminacji. Zakaz ten można również odnieść do problemu walki
ze wszelkimi formami dyskryminacji, które mogą mieć, na przykład, charakter
strukturalny dla danego społeczeństwa. Zakaz dyskryminacji wiąże się bowiem nie
tylko z zagadnieniem równości formalnej, ale także z wolnością realną, wymagającą
podjęcia przez państwo działań wyrównawczych w stosunku do grup zajmujących
marginalną pozycję społeczną, pomimo zagwarantowania im formalnej równości.
Pytanie, które można tu postawić, jest następujące: jeżeli zgodzimy się, że
państwo powinno aktywnie gwarantować wszystkim członkom społeczeństwa, że nie
będą dyskryminowani, to jaki należy obrać sposób realizacji tego zadania, aby nie
naruszyć innych praw człowieka? Odpowiedź na zadane pytanie ma nie tylko, a w
każdym razie nie przede wszystkim, charakter praktyczny, ale odnosi się także do
całościowego spojrzenia na zagadnienie dyskryminacji i wizji społeczeństwa, którą
chcielibyśmy osiągnąć. Problem ten jest niezwykle ważki i trudny zarazem. Względnie
prosto jest zmienić prawo tak, aby hołdowało ono zasadom równości formalnej, a więc,
145
Artykuł 7 PDPC stwierdza:
„Wszyscy są uprawnieni, bez jakiejkolwiek dyskryminacji, do jednakowej ochrony prawnej. Wszyscy są
uprawnieni do jednakowej ochrony przed jakąkolwiek dyskryminacją, będącą pogwałceniem niniejszej
Deklaracji, i przed jakimkolwiek podżeganiem do takiej dyskryminacji”.
Został on przeze mnie przywołany przy okazji omawiania praw osobistych. Wówczas omawiałam jego
implikacje dla zasady równości wobec prawa
122
aby nie występowały w prawie określenia, odnoszące się do płci, pochodzenia, rasy,
itd., które będą podkreślały równość wszystkich członków społeczeństwa. Dużo
trudniej jest stworzyć warunki do zaistnienia równości materialnej, czyli stworzenia
realnej równości szans oraz doprowadzić do sytuacji, w której społeczeństwo nie
generowałoby praktyk dyskryminacyjnych. Rozwijając tę problematykę, powołam się
na pracę Nancy Fraser, Sprawiedliwość społeczna w epoce tożsamości: redystrybucja,
uznanie, uczestnictwo, która, w moim przekonaniu, stanowi ciekawą propozycję w
kontekście prób pogodzenia praw człowieka pierwszej i drugiej generacji.
Najprościej rzecz ujmując, dyskryminacja polega na nierównym traktowaniu
członków społeczeństwa (jednostek i grup), co skutkuje pojawieniem się nierówności o
charakterze ekonomicznym, kulturowym i społecznym. W ramach współcześnie
toczonych debat nierówności ekonomiczne wiąże się z zagadnieniem odpowiedniej
polityki redystrybucyjnej. Refleksję nad tym problemem rozpoczął Rawls, bohater
pierwszej części niniejszej pracy. Uzasadniał on związek pomiędzy ideałami z gruntu
liberalnymi a koniecznością zastosowania zasad sprawiedliwości do całości
społeczeństwa. Sprawiedliwość koncentrowała się przy tym głównie na polityce
wyrównawczej w stosunku do nierówności ekonomicznych, pomijając przy tym
zagadnienie braku społecznego uznania, a więc równego szacunku dla grup i jednostek
upośledzonych. I jak stwierdzają Nancy Fraser i Axel Honneth:
Paradygmat sprawiedliwości dystrybutywnej, wyartykułowany w wielkich
powojennych filozofiach liberalnego egalitaryzmu, wydawał się w tamtej
epoce szczególnie przydatny do analizy żądań świata pracy i ludzi biednych.
W demokratycznych państwach, których podstawy narodowe uważano za
oczywistość, konflikty koncentrowały się bowiem na zasobach i były
ujmowane
w
dystrybucyjnych
terminach
odnoszących
się
do
146
uniwersalistycznych norm .
Zagadnienie równego szacunku zostało dostrzeżone w filozofii ostatnich
dziesięcioleci i określone mianem p r o b l e m u u z n a n i a. Kategoria „uznania” ma
rodowód heglowski i „oznacza idealną relację opartą na wzajemności pomiędzy
podmiotami, w której każdy z nich traktuje innego jako równego sobie i jednocześnie
146
Nancy Fraser i Axel Honneth, Wprowadzenie: redystrybucja czy uznanie?, [w:] Nancy Fraser i Axel
Honneth, Redystrybucja czy uznanie? Debata polityczno-filozoficzna, przeł. M. Bobako, T. Dominiak,
Wydawnictwo Naukowe Dolnośląskiej Szkoły Wyższej TWP we Wrocławiu, Wrocław 2005, str. 23.
123
odrębnego”147. Kategorię tę skontrastowano z kategorią redystrybucji, tak że obecnie
toczy się spór o istotę programów równościowych, a mianowicie czy powinny one
koncentrować się na odpowiedniej polityce ekonomicznej, czy też wspierać proces
uznawania społecznego i kulturowego grup dotychczas marginalizowanych. Innymi
słowy, problem ten można przedstawić następująco: czy w ramach dbałości o równość,
związaną z brakiem dyskryminacji powinniśmy rozważać, idąc za Rawlsem, sens
kategorii sprawiedliwości, czy też, podążając tropem takich myślicieli, jak Taylor,
akcentować zagadnienie samorealizacji i wspierać grupy o różnych tożsamościach
kulturowych tak, aby zostały one dostrzeżone i stały się poważane przez resztę
społeczeństwa? Odpowiedź na to pytanie i opowiedzenie się za którąś z alternatyw
skutkuje zupełnie inną wizją właściwej, polityki afirmacyjnej. Zakłada się przy tym
również inną wizję społeczeństwa i jednostki. O ile kategoria redystrybucji jest do
pogodzenia z podstawowymi postulatami rozwiązań liberalnych, choć oczywiście nie
bez wątpliwości, o tyle kategoria uznania wyraźnie odsyła do przekonania o
pierwotnym charakterze relacji społecznych w stosunku do jednostek. W tej części
pracy jesteśmy związani ramami paradygmatu praw człowieka, który jakkolwiek jest
dynamiczny, wyznacza pewne ograniczenia. Zatem rozważając pytanie o sens równości
i zakazu dyskryminacji, musimy pamiętać o konieczności pogodzenia naszej
odpowiedzi z treścią praw pierwszej generacji.
N. Fraser podjęła próbę pogodzenia obu perspektyw, tj. polityki uznania z
polityką redystrybucji. Uznała, że jeżeli celem społeczeństw jest eliminacja
strukturalnych nierówności o podłożu dyskryminacyjnym, których formalne prawa nie
są w stanie usunąć, należy zastanowić się nad różnymi wymiarami działań, służących
realizacji tego celu. Analizując konkretne przykłady zjawisk dyskryminacyjnych
opisywanych raz z perspektywy kategorii samorealizacji i uznania, a, innym razem, z
perspektywy kategorii sprawiedliwości i redystrybucji, doszła do przekonania, że, w
ramach tak opisywanych przejawów nierówności można wyróżnić w ich obrębie, co
najmniej,
dwa
wymiary.
Jak
argumentuje,
pewne
kategorie
społeczne
są
dwuwymiarowe w tym sensie, że przeważnie niedostatkom społecznego uznania
towarzyszą problemy natury ekonomicznej. Choć w różnych przypadkach deficyt
uznania wysuwa się na pierwszy plan lub, przeciwnie, upośledzenie ekonomiczne zdaje
się być podstawowym problemem.
147
Nancy Fraser, Sprawiedliwość społeczna w epoce polityki tożsamości: redystrybucja, uznanie,
uczestnictwo, [w:] Nancy Fraser i Axel Honneth, Redystrybucja czy uznanie?[...], op. cit., str. 29.
124
W ramach dwuwymiarowego postrzegania kategorii społecznych, służących
opisowi nierówności, Fraser uważa, że to model oparty na sprawiedliwości jest
właściwszy do opisu omawianej tu problematyki. Tym samym rozwija ona
s t a t u t o w y m o d e l u z n a n i a. Opiera się on na przekonaniu, że sprawiedliwość
tożsama jest z możliwością uczestnictwa przez jednostki i grupy na równych zasadach
w interakcjach społecznych. Kiedy takiej możliwości brakuje, dochodzi do sytuacji
niesprawiedliwości, która powinna zostać wyrównana. Pytanie o sposób tego
wyrównania jest w tym wypadku pytaniem otwartym, gdyż obejmuje dwuwymiarowe
pojmowanie tej problematyki. Model ten zatem jest dość inkluzywny pojęciowo. Tak
rozumiana sprawiedliwość oznacza, iż „celem jest dezinstytucjonalizacja wzorców
wartości kulturowej, które ograniczają równość uczestnictwa i zastąpienie ich wzorami,
które mu sprzyjają”148.
Już w tym miejscu widać, że właściwym rdzeniem tak pojmowanej
sprawiedliwości jest r ó w n o ś ć u c z e s t n i c t w a. Ostatecznie zatem
... sprawiedliwość wymaga takiej organizacji społecznej, która pozwala
wszystkim (dorosłym) członkom społeczeństwa uczestniczyć w interakcjach
społecznych na równi z innymi. Twierdzę, że aby taka równość uczestnictwa
była możliwa, spełnione muszą być przynajmniej dwa warunki. Po pierwsze,
dystrybucja zasobów materialnych musi być przeprowadzona w taki sposób,
żeby zapewnić uczestnikom niezależność i „głos”. To będę nazywać
obiektywnym warunkiem równości uczestnictwa. [...]
Drugi warunek wymaga natomiast, aby zinstytucjonalizowane wzorce
wartości kulturowej wyrażały równy szacunek dla wszystkich uczestników i
zapewniały im równe możliwości osiągnięcia poważania społecznego. Będę
to nazywać intersubiektywnym warunkiem równości uczestnictwa149.
Kategoria ta ma również decydujące znaczenie dla możliwości oceny różnych
żądań dotyczących uznania i redystrybucji. Te spośród żądań wyrównawczych są
uzasadnione, które sprzyjają równemu uczestnictwu członków społeczeństwa. Przy
czym zagadnienie to może i powinno być rozpatrywane na dwóch poziomach, tzn. na
poziomie międzygrupowym oraz wewnątrzgrupowym. Na poziomie relacji między
poszczególnymi grupami istotnym jest, aby dotychczas dyskryminowane grupy miały
możliwość zaistnienia i interakcji społecznych na równych zasadach. Natomiast na
poziomie relacji międzyludzkich celem jest, aby każda osoba miała możliwość
148
149
Tamże, str. 43.
Tamże, str. 50.
125
kształtowania własnego życia i uzyskania poważania wśród członków własnej grupy
społecznej i społeczeństwa jako całości. Ten sposób oceny żądań wysuwanych przez
grupy oznacza, że żadna grupa, na przykład wspólnota religijna, nie będzie mogła
uzyskać wsparcia dla swoich żądań równościowych, jeżeli będą się one wiązały z
dyskryminacją wewnątrz tej grupy. Zatem wedle tej teorii żądania wsparcia
ekonomicznego połączone z żądaniami uznania, skierowane, na przykład, przez
ortodoksyjną wspólnotę muzułmańską, w ramach której ogranicza się prawa kobiet,
miałyby nikłe szanse realizacji.
Teoria Fraser, opracowana w latach dziewięćdziesiątych, siłą rzeczy nie mogła
być podstawą dla autorów artykułu zakazującego dyskryminacji. Niemniej autorce tej
udało się pewne, odmienne perspektywy połączyć w spójną całość z resztą uprawnień,
które można powiązać z prawami człowieka. Akceptuje ona przede wszystkim
podstawowe założenia liberalizmu. Co prawda, chodzi o liberalizm rozwinięty w
kontekście Teorii sprawiedliwości Johna Rawlsa, ale jednak odwołujący się do
podstawowych założeń tej formacji ideologicznej. Oznacza to, że ideały związane z
wolnościami formalnymi są w tej koncepcji żywo obecne i tym samym do pogodzenia z
prawami człowieka pierwszej generacji. Wedle Fraser roszczenia poszczególnych grup
nie powinny być spełniane, jeżeli grupy te nie przestrzegają podstawowych praw i
wolności osobistych. Jednocześnie optyka wyraźnie liberalna została tu wzbogacona o
perspektywę wspólnotową oraz tę, związaną z kategorią samorealizacji, która może
zostać osiągnięta tylko w relacjach społecznych. Obie te kwestie są reprezentowane w
Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka przez odpowiednie artykuły150. Co więcej,
przedstawić można jeszcze jeden argument wspierający tezę o kompatybilności modelu
Fraser z prawami człowieka. Otóż z tego, co już na temat praw człowieka zostało
powiedziane, wynika, że prawa człowieka łączą ze sobą odmienne kategorie pojęciowe
oraz różne wymiary ujmowania problematyki antropologicznej, normatywnej i
politycznej. Fraser także stara się łączyć w swojej pracy różne stanowiska. Stąd jej
dwuwymiarowa koncepcja sprawiedliwości. Fraser przeciwstawia się tendencjom
redukcjonistycznym, które także w przypadku praw człowieka byłyby niewskazane.
Pozwala jej to zachować odmienność pewnych perspektyw, zarazem łącząc je w spójną
całość.
150
Zob. artykuł 29 PDPC.
126
b) prawo do bezpłatnej oświaty
Prawo do bezpłatnej oświaty w Powszechnej Deklaracji zostało wyrażone w
artykule 26, natomiast w Międzynarodowym Pakcie Praw Gospodarczych, Społecznych
i Kulturalnych, na który powołam się poniżej, w artykule 13. Stwierdza się tam, co
następuje:
1. Każdy człowieka ma prawo do oświaty. Oświata będzie bezpłatna,
przynajmniej na poziomie podstawowym. Oświata w zakresie podstawowym
będzie obowiązkowa. Oświatę w zakresie technicznym i zawodowym należy
uczynić powszechnie dostępną, a oświata na poziomie wyższym powinna być
równie dostępna dla wszystkich zależnie od zalet osobistych.
2. Celem oświaty będzie pełny rozwój osobowości ludzkiej i ugruntowanie
poszanowania dla praw człowieka i podstawowych wolności. Będzie ona
krzewić zrozumienie, tolerancję i przyjaźń między wszystkimi narodami,
grupami rasowymi lub religijnymi oraz wspierać działalność Organizacji
Narodów Zjednoczonych zmierzającą do utrzymania pokoju.
3. Rodzice mają prawo pierwszeństwa w wyborze rodzaju nauczania, które ma
być dane ich dzieciom.
Tekst tego artykułu jest znamienny, gdyż wskazuje nie tylko na uprawnienie, ale
również na jego cel, znaczenie i zakres. Znaczenie prawa do bezpłatnej oświaty
scharakteryzuję, odwołując się głównie do myśli Johna Deweya, zawartej w pracy
Demokracja i wychowanie.
John Dewey należał do amerykańskich pragmatystów i zasłyną nowatorskim
podejściem do problemu edukacji. Zajmował się także metodyką nauczania oraz
społecznym i politycznym znaczeniem oświaty. Ogólny pogląd Deweya na rolę
edukacji związany jest z przekonaniem, że spełnia ona pewną funkcję społeczną, gdyż
przystosowuje niedojrzałe jeszcze jednostki do życia w danej grupie. Oznacza to (1) że
wychowanie jest różne w zależności od społeczeństwa, z którym mamy do czynienia
oraz, (2) że wychowanie jest niezwykle istotne dla każdego typu społeczeństwa.
Podkreśla on szczególną rolę edukacji dla ustroju demokratycznego, gdyż „rząd
opierający się na powszechnym głosowaniu nie może mieć powodzenia, dopóki ci,
którzy wybierają i którzy słuchają kierowników, nie zostaną wychowani. Ponieważ
społeczność demokratyczna odrzuca zasadę zewnętrznego autorytetu, trzeba ją zastąpić
127
dobrowolną dyspozycją i zainteresowaniem, a to może wytworzyć jedynie
wychowanie”151. Dewey rozwija także zagadnienie sposobu wychowywania do
demokracji, który powinien się opierać na kształtowaniu zdolności myślenia i
umiejętności rozpatrywania problemów z wielu różnych punktów widzenia.
Jednakże dla tego autora równie istotny jest rozwój danego społeczeństwa,
polegający na tym, aby „wydobyć pożądane cechy form życia społeczności, które
faktycznie istnieją, i użyć ich do skorygowania niepożądanych cech i do
zaproponowania poprawy”152. Myśl Deweya nie jest przy tym wolna od przekonań
uniwersalistycznych, zgodnych z podstawowymi prawami człowieka. Włodzimierz
Kaczocha charakteryzuje ten aspekt filozofii Deweya następująco:
Myśliciel dowodził, że ludzkie prawa natury należy rozumieć w sensie
aksjologicznym, a nie psychologicznym czy filozoficznym. W szczególności
wolność rozumiana jako wartość, tak samo jak pozostałe prawa (do
zachowania życia, posiadania własności itd.), zakłada akceptację wolności
drugiego człowieka; uznanie zaś przez jednostkę życia jako wartości zakłada
jego ochronę dla wszystkich ludzi; prawo natury do posiadania indywidualnej
własności pochodzącej z własnej pracy, a nie z grabieży, implikuje ponadto
etyczny obowiązek dla polityków, by zabiegali o stworzenie humanitarnych i
prawnych warunków, ażeby biedni mogli także dojść do własności153.
Dewey naturalnie zdawał sobie sprawę z faktu, że kategoria praw natury
pojawiła się w pewnym momencie historii, niemniej sądził, że moment ten był
niezwykle doniosły i ważny dla całej ludzkości. Uważał on, że demokracja nie jest po
prostu jednym z wielu różnych ustrojów, ale porządkiem politycznym w największym
stopniu zgodnym z ludzką „formą życia zbiorowego”. Tym samym, jakkolwiek w
punkcie wyjścia charakteryzował on różne społeczeństwa, które muszą wychowywać
swoich przyszłych obywateli, zgodnie z własnym stylem życia, to ostatecznie odrzucał
on perspektywę zamkniętej wspólnoty na rzecz perspektywy ogólnoludzkiej.
Nawiązywał on przy tym do filozofii Kanta, którego uwagi o wychowaniu bardzo cenił
i przeciwstawiał je perspektywie heglowskiej, akcentującej funkcję obywatelską
wychowania w ramach ideału państwa narodowego. Pod wpływem myśli Kanta pisze:
Szczególną cechą prawdziwie ludzkiego życia jest to, że człowiek musi
tworzyć sam siebie własnym dobrowolnym wysiłkiem; musi sam się uczynić
151
John Dewey, Demokracja i wychowanie, przeł. Z. Bastgen, Książka i wiedza, Toruń 1963, str. 96.
Tamże, str. 92.
153
Włodzimierz Kaczocha, Studia z filozofii XX wieku, Wydawnictwo Fundacji Humaniora, Poznań 2008,
str. 101.
152
128
prawdziwie moralną, rozumną i wolną istotą. Dalszym ciągiem tego twórczego
wysiłku jest powolna działalność wychowawcza następnych pokoleń.
Przyśpieszenie zależy od ludzi świadomie usiłujących wychować swych
następców nie dla istniejącego stanu rzeczy, ale by w przyszłości stworzyło to
lepszą ludzkość154.
Równie ważnym aspektem edukacji jest jej możliwie szeroki zasięg, dzięki
któremu każdy człowiek miałby do niej dostęp – tylko wówczas stanie się możliwym
osiągnięcie
założonego
tu
celu,
zarówno
w
perspektywie
indywidualnej,
wewnątrzpaństwowej, jak i ogólnoludzkiej. Dlatego też dostęp do edukacji nie
powinien być uzależniony od zasobów finansowych. Wymaga to powszechnej
bezpłatnej edukacji, prowadzonej na odpowiednio wysokim poziomie155.
Widzimy zatem, że w ujęciu Deweya edukacja pełni niezwykle istotną rolę na
kilku płaszczyznach: po pierwsze stabilizuje porządek społeczny i polityczny; po drugie
w ramach porządku demokratycznego kształci odpowiedzialnych obywateli i
rządzących; po trzecie w planie rozwoju ludzkości umożliwia postęp, tj. stworzenie
„lepszej ludzkości”; zarazem, po czwarte Dewey podziela przekonanie o demokracji
jako o najbardziej zgodnym z ludzkim sposobem życia ustroju oraz, po piąte jest
przekonany o konieczności powszechnego i, uniezależnionego od dochodów, dostępu
do edukacji. Wszystkie te elementy są obecne w prawach człowieka. W przytoczonym
artykule szczególnie zaakcentowane jest znaczenie wychowania dla rozwoju postawy
rozumienia i wspólnoty pomiędzy różnymi ludami, a więc jego aspekt globalny.
Należy jednak zauważyć istotną różnicę, jaka zachodzi pomiędzy koncepcją
edukacji przedstawioną w prawach człowieka a filozofią edukacji Dewey’a. Otóż,
według niego, w obecnych czasach ludzkość została połączona siecią relacji za sprawą
„handlu, nauki i sztuki”. Dlatego też należy myśleć o ludzkości nie w kategoriach
niezależnych państw narodowych, gdyż taka perspektywa może tylko prowadzić do
wojny, ale właśnie w kategoriach całości ludzkości. Dewey pisze o tym bardzo
wyraźnie:
154
John Dewey, Demokracja i wychowanie, op. cit. str. 105.
Tamże, str. 108: „System szkolny musi mieć zapewnioną taką rozległość i taką wydajność, które by
faktycznie, a nie tylko nominalnie, zniwelowały skutki nierówności ekonomicznej i zapewniły wszystkim
wychowankom narodu jednakowe wyposażenie do przyszłej kariery. Osiągnięcie tego celu wymaga nie
tylko odpowiedniego, administracyjnego zaopatrzenia szkoły w odpowiednie pomoce i uzupełnienia
zasobów rodzinnych umożliwiających młodzieży korzystanie z nich, ale także takiej modyfikacji
tradycyjnych ideałów kultury, tradycyjnych przedmiotów nauczania i dyscypliny, aby cała młodzież
podlegała wpływom wychowawczym, zanim nie stanie się tak wyposażona, że stanie się panem swej
kariery ekonomicznej i społecznej”.
155
129
Nie wystarczy uczyć o grozie wojny i unikać wszystkiego, co mogłoby
pobudzić zazdrość i niechęć międzynarodową. Trzeba położyć nacisk na
wszystko, cokolwiek wiąże ludzi we wspólnych ludzkich sprawach i
osiągnięciach, niezależnie od granic geograficznych. Trzeba wpoić jako
roboczą dyspozycję umysłu, że suwerenność narodowa ma drugorzędny i
tymczasowy charakter w porównaniu z pełniejszym, swobodniejszym i
bardziej owocnym związkiem – obcowaniem wszystkich istot ludzkich ze
sobą156.
Organizacja Narodów Zjednoczonych ma zadanie łączyć państwa o odmiennej
historii i uwarunkowaniach. PDPC proklamowana w łonie ONZ miała być manifestacją
wspólnie podzielanych wartości. Jednakże, na co już wcześniej wielokrotnie
wskazywałam, tak jak ONZ jest organizacją złożoną z suwerennych państw, tak PDPC
pojęciowo wspiera porządek suwerennych państw narodowych. Dewey postrzegał taki
układ polityczny jako zatrzymywanie się w pół kroku. W jego przekonaniu osiągnięcie
prawdziwego pokoju między narodami musi opierać się również na poddaniu w
wątpliwość dotychczasowego paradygmatu relacji międzynarodowych, czyli właśnie
modelu suwerennych państw narodowych.
Trudno odmówić argumentacji Deweya pewnej słuszności. Hobbesowski model
relacji międzypaństwowych implikuje nieustające zagrożenie wojną, gdyż odtwarza się
tu sytuacja znana ze stanu natury, a więc wojny wszystkich przeciw wszystkim,
oznaczająca niemożność osiągnięcia trwałego pokoju. Zatem, być może, opieranie
porządku politycznego na dotychczasowych zasadach jest drogą donikąd, o ile
stawiamy sobie za cel pokój na świecie. Realizacja tego zamierzenia wymagałaby
bowiem reorganizacji naszego sposobu rozumienia rzeczywistości politycznej. Zmiana
myślenia z kolei wymagałaby nie tylko zmian instytucjonalnych, ale również innego
sposobu kształtowania kolejnych pokoleń. Edukacja, która mogłaby wychować
przyszłego obywatela świata, z pewnością musiałaby być szeroko zakrojona i
rewolucyjna w swej treści. Prawa człowieka prawdopodobnie też musiałyby podążyć za
zmianami i ulec pewnej transformacji.
156
Tamże, str. 108.
130
2.Prawa ekonomiczne (socjalne)
Prawa ekonomiczne obejmują elementy prawa pracy oraz prawa socjalne. W
artykule 23 PDPC czytamy, że nie tylko każdy ma prawo do pracy, którą może wybrać
swobodnie bez żadnej dyskryminacji, ale również, że każdy ma prawo do godziwych
zarobków, umożliwiających godziwe życie157. Praca jest dla zdecydowanej większości
populacji jedynym stałym gwarantem posiadania jakichkolwiek środków do życia.
Prawo do pracy połączone z prawem do ochrony przed bezrobociem ma zatem chronić
człowieka przed nędzą, mogącą zagrozić jego fizycznemu przetrwaniu oraz jego
możliwości samorealizacji. Jakkolwiek pojawia się tu odniesienie do wolności w sensie
negatywnym (swoboda wyboru pracy), to jednak zostaje ona związana przez
odniesienie do zagwarantowania ludziom warunków koniecznych – materialnych – do
przerwania i do życia na sposób ludzki, a więc taki, który zakłada możliwość wolnego
kształtowania własnego życia.
W obrębie praw pierwszej generacji znajdują się prawa formalne, ufundowane
na godności ludzkiej, gwarantujące ochronę osobie ludzkiej, co wiązało się z wolnością
od ingerencji władzy. Godność wiąże się z przekonaniem, że człowiek ma prawo
samodzielnie decydować o własnym życiu. W wypadku praw równościowych,
szczególnie socjalnych, mamy do czynienia ze zmianą perspektywy. Godność nie
odnosi się tutaj do etosu samodzielnej jednostki, ale do gwarancji jego biologicznego
przetrwania. Ludzkiej godności zagraża nie to, że naruszona zostaje swoboda działania,
ale to, że danej osobie brakuje środków wystarczających do zaspokojenia
podstawowych potrzeb.
Synteza praw formalnych i realnych nie jest tu wcale oczywista, gdyż mamy do
czynienia z dwoma wykluczającymi się zasadniczo różnymi modelami relacji
politycznej (relacji pomiędzy władzą a jednostką). Włączenie do PDPC obu typów praw
miało korzenie historyczne. W Stanach Zjednoczonych udało się połączyć względny
dobrobyt dla każdego, kto chciał pracować i się rozwijać, z bardzo rozległymi
swobodami obywatelskimi. Zarazem już u progu nowożytności – w myśli utopijnej –
157
1. Każdy człowiek ma prawo do pracy, do swobodnego wyboru zatrudnienia, do sprawiedliwych i
zadowalających warunków pracy i do ochrony przed bezrobociem. 2. Każdy człowieka, bez żadnej
dyskryminacji, ma prawo do równej płacy za równą pracę. 3. Każdy pracujący ma prawo do
odpowiedniego zadowalającego wynagrodzenia, zapewniającego jemu i jego rodzinie egzystencję
odpowiadającą godności ludzkiej i uzupełnianego w razie potrzeby innymi środkami pomocy społecznej.
4. Każdy człowieka ma prawo do tworzenia związków zawodowych i do przystępowania do związków
zawodowych dla ochrony swych interesów.
131
odnajdujemy marzenia o takim porządku społecznym, który wyeliminowałby nędzę z
rzeczywistości społecznej.
Niezależnie od tego, czy egalitarne prawa ekonomiczne wynikają z próby
wyeliminowania bolączki ludzkości, którą człowiek odczuwał od dawna, czy też
stanowią wynik refleksji ostatnich stu, stu pięćdziesięciu lat, faktem jest, że w XX
wieku pojawiła nowa jakość w myśleniu o społeczeństwie. Uznano, że społeczeństwa o
pewnym poziomie cywilizacyjnym, które zarazem osiągnęły pewien poziom dobrobytu,
powinny dążyć do likwidacji skrajnych przejawów ubóstwa. W czasach uchwalenia
PDPC polityka socjalna nie była jeszcze standardem. Dopiero od lat pięćdziesiątych
pojawił się model państwa zwany welfare state, czyli państwa dobrobytu, pełniącego
funkcję państwa opiekuńczego. Państwo to bierze na siebie: ciężar regulacji bezrobocia
tak, aby znajdowało się ono na możliwie niskim poziomie, określenia płacy minimalnej,
udzielania wsparcia dla osób o dochodach poniżej minimum socjalnego, organizacji
bezpłatnej edukacji itd. Dlatego też można uznać, że prawa człowieka antycypowały
poniekąd kierunek rozwoju nowoczesnych państw.
Odrębnym, niezmiernie poważnym problemem związanym z prawami
socjalnymi, jest problem ich powszechności. O ile koncept welfare state narodził się w
określonych państwach i po dziś dzień stanowi j e d e n z modeli ujmujących
współczesne państwo – jego cele, zadania i ograniczenia, o tyle prawa człowieka są w
założeniu prawami uniwersalnymi, a więc do zastosowania we wszystkich państwach.
W przypadku praw socjalnych bardziej niż w innych przypadkach widać ogromną
problematyczność tego typu praw. Nie wystarczy bowiem wprowadzić odpowiednie
regulacje – do realizacji praw socjalnych potrzebne są odpowiednie środki. Trudno
sobie wyobrazić prowadzenie tego typu polityki w Chinach czy Indiach, gdyż,
pomijając różnice kulturowe, związane choćby z klasowością społeczeństwa
indyjskiego, liczba ludności jest tak duża, podobnie jak przyrost naturalny, że próba
uregulowania poziomu życia każdego człowieka mogłaby zrujnować gospodarki tych
krajów, które, bądź co bądź, dopiero się rozwijają. Ponieważ kraje te rozwijają się
bardzo prężnie, a wręcz Chiny są liderem światowym pod względem rozwoju, można
oczekiwać od nich, że wkrótce zaczną prowadzić pewną politykę socjalną. Co jednak z
państwami biednymi? Czy od nich również należy wymagać stworzenia systemu opieki
społecznej pod groźbą sankcji, wynikających z nieprzestrzegania praw człowieka?
Odróżnienie praw pierwszej i drugiej generacji miało, między innymi, wyrazić
przekonanie, że o ile prawa socjalne należą, tak i inne prawa człowieka, do praw
132
niezbywalnych, o tyle możliwość ich prawnego zagwarantowania zależy od sytuacji
ekonomicznej danego kraju. Nie można wymagać realizacji tych praw od krajów
biednych i rozwijających się, ale powinno się wymagać wprowadzenia tych standardów
w życie od poszczególnych państw sukcesywnie, biorąc pod uwagę aktualny poziom
dobrobytu.
Wedle Hannah Arendt tzw. k w e s t i a s o c j a l n a stała się jednym z
centralnych problemów politycznych za sprawą rewolucji francuskiej. Jak twierdzi
Arendt kwestia socjalna wyrażała potrzebę: „wyzwolenia ludzi nie od tyranii, lecz od
konieczności i rozwijała się pod wpływem dwóch niesłychanie potężnych sił, a
mianowicie nędzy i wzbudzanej przez tę nędzę litości”158. Arendt – jedna z najbardziej
przenikliwych myślicielek poprzedniego stulecia – oceniała tę zmianę, tj. włączenie
zagadnień ekonomicznych do polityki, negatywnie. Uważała, że istnieje, w związku z
tymi procesami, poważne zagrożenie utraty właściwego sensu polityki.
Punktem wyjścia i właściwym założeniem polityki jest f a k t w i e l o ś c i,
który ilustruje proste spostrzeżenie, że ludzi jest wielu i że ludzie ci nieco różnią się
między sobą. Nie możemy więc dokonać prostej redukcji człowieka do jakiejś jednej
formy człowieczeństwa. Polityka odpowiada na fakt wielości poprzez zorganizowanie
ludzi przy poszanowaniu ich odrębności. Arendt upatrywała istotnego sensu polityki w
wolności, a samą politykę przyporządkowywała ludzkiej zdolności do d z i a ł a n i a, a
więc czynienia nowego początku. Jednak wolność, w jej przekonaniu, może pojawić się
jedynie w ramach dość szczególnych relacji międzyludzkich, a mianowicie
odnoszących się do wspólnego nadawania sobie praw w warunkach równości do
wyróżnienia się. Jak o tym pisze, powołując się na starożytnych Greków:
„Polityka” w greckim sensie tego słowa koncentruje się zatem wokół
wolności, a wolność w ujęciu negatywnym rozumiana jest jako stan, w
którym nie jest się ani rządzonym, ani rządzącym, a w ujęciu pozytywnym
– jako przestrzeń, którą mogą stworzyć tylko ludzie i w której każdy
znajduje się pośród równych sobie. […] Trudno nam to zrozumieć,
ponieważ łączymy pojęcie równości ze sprawiedliwością, a nie z
wolnością, i dlatego błędnie odczytujemy grecki termin oznaczający wolną
konstytucję, isonomia, jako to, czym dla nas jest równość wobec prawa.
Ale isonomia nie oznacza, że wszyscy ludzie są równi wobec prawa lub że
158
Hannah Arendt, O rewolucji, przeł. M. Godyń, Czytelnik, Warszawa 2003, str. 112.
133
prawo jest takie samo dla wszystkich, lecz jedynie to, że wszyscy mają
takie samo roszczenie do aktywności politycznej, a w polis aktywność ta
przyjmowała przede wszystkim formę rozmowy159.
Wynika z tego, że nie każda struktura ustrojowa ma charakter polityczny. W
konsekwencji widzimy także, że do polityki nie jest potrzebna sztuka zarządzania
gospodarką. W wyidealizowanym świecie demokracji ateńskiej czystość form
politycznych opierała się właśnie na fakcie, że ekonomia odnosiła się do sztuki
zarządzania gospodarstwem domowym i jako taka była oddzielona od sfery publicznej,
właściwej polityce. W pewnym sensie polityka związana była z luksusem, wynikającym
z wolności od konieczności pracy. Obywatele mieli już zagwarantowany dobrostan, w
związku z tym mogli uprawiać politykę w oderwaniu od procesu biologicznej
reprodukcji życia. W świecie greckim oznaczało to, że o człowieczeństwie decydowała
zdolność do wyjścia poza lęk przed śmiercią do wolności właśnie. Dlatego Arystoteles
nazwał niewolników ożywionymi narzędziami, ponieważ ci bardziej cenili życie niż
wolność160.
Praca i jej podstawowy cel, jakim jest troska o reprodukcję biologicznego życia,
stanowiła zagrożenie dla polityki ze względu na fakt, że domeną pracy jest konieczność.
Konieczność wynikająca z tego, że jej stawką jest życie, a walka o przetrwanie stanowi
jeden z najsilniejszych bodźców do aktywności człowieka. Ponadto ekonomia i praca są
to dziedziny, łączące się z określonymi zasadami i prawami, znacznie ograniczającymi
możliwość wolnego (swobodnego) działania. Włączenie „kwestii socjalnej” do polityki
zatem w pierwszej kolejności zmieniło jej cel, jakim pierwotnie była wolność sama, a
obecnie jest nim takie zarządzanie społeczeństwem, aby możliwie zredukować nędzę.
Ponadto zmienił się także sposób uprawiania polityki, która stała się sztuką zarządzania
populacją za pomocą mechanizmów administracyjnych, biurokratycznych. Arendt pisze
o tym następująco:
Odkąd
powstało
społeczeństwo,
odkąd
czynności
związane
z
gospodarstwem domowym i gospodarowaniem dopuszczono do sfery
publicznej, jedną z najbardziej znamiennych cech tej nowej dziedziny
spraw stała się nieprzeparta skłonność do rozrastania się, do pochłaniania
zarówno dawniejszych dziedzin tego, co polityczne, oraz tego, co
159
Hannah Arendt, Wprowadzenie w politykę, [w:] Polityka jako obietnica, przeł. W. Madej i M. Godyń,
Prószyński i S-ka, Warszawa 2007, str. 146-147.
160
Zob. Arystoteles, Polityka, przeł. L. Piotrowicz, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2001, ks. I,
rozdz. 2, par. 13.
134
prywatne, jak i niedawno ustanowionej sfery intymności. Ów stały wzrost,
którego równie stałe przyspieszenie możemy obserwować na przestrzeni
przynajmniej trzech stuleci, czerpie siłę z faktu, że poprzez społeczeństwo
sam proces życia w taki czy inny sposób skierowany został w dziedzinę
publiczną. […] Najwyraźniejszą może oznaką tego, iż społeczeństwo
stanowi publiczną organizację samego procesu życia, jest chyba fakt, że w
stosunkowo krótkim czasie nowa dziedzina społeczna przekształciła
wszystkie nowożytne wspólnoty w społeczeństwa pracowników i
pracobiorców; innymi słowy, wspólnoty te nagle zostały ześrodkowane
wokół jednej aktywności koniecznej do podtrzymania życia161.
Arendt wskazuje na zagrożenia wynikające z włączania praw socjalnych do
praktyki politycznej, pokazuje ich sprzeczność z działaniem ściśle obywatelskim,
polegającym na uczestnictwie w działaniu politycznym, związanym z procesem
wspólnego ustanawiania praw.
Warto myśl autorki Kondycji ludzkiej skonfrontować z punktem widzenia,
reprezentowanym przez myśl marksistowską, znajdującą się na intelektualnych
antypodach w stosunku do wizji politycznej Arendt. W swoich pracach, Marks i Engels,
wyraźnie pokazywali, że przy bardzo niskim poziomie życia materialnego, nie ma szans
na osiągnięcie jakichkolwiek wyższych celów ludzkiego życia, nie wspominając nawet
o
politycznych,
co
czyni
życie
człowieka
zniewolonego
ekonomicznie
odczłowieczonym i wyalienowanym. Swoje analizy odnosili do rzeczywistości
społecznej, związanej z kapitalistycznym systemem produkcji, podzielającego ludzi na
pracodawców i pracowników, na tych którzy mają kapitał i tych, którzy dysponują
jedynie
własną
pracą.
Sytuację
robotnika
przedstawiali
oni
w
Manifeście
komunistycznym jak następuje:
Praca proletariuszy zatraciła na skutek rozpowszechnienia maszyn i podziału
pracy wszelkie cechy samodzielności, a wraz z tym wszelki powab dla
robotnika. Staje się on prostym dodatkiem do maszyny, od którego wymaga
się tylko czynności najprostszych, najbardziej jednostajnych, do wyuczenia się
najłatwiejszych. Koszt robotnika ogranicza się zatem niemal wyłącznie do
środków żywności, niezbędnych do utrzymania i przedłużenia jego gatunku162.
161
162
Hannah Arendt, Kondycja ludzka, op. cit., str. 52.
Karol Marks, Fryderyk Engels, Manifest komunistyczny, Książka i Wiedza, Warszawa 1949, str. 32.
135
Marks uważał, że konieczny kierunek rozwoju sił wytwórczych doprowadzi do
rewolucji i ostatecznie komunizmu, co w istotny sposób zmieni opisany tu stan rzeczy,
naturalnie na lepszy, gdyż bardzie adekwatny w stosunku do społecznej istoty
człowieka i źródeł systemów produkcji, opartych na przetwarzaniu przyrody poprzez
pracę. Komunizm oznacza stan, w którym sfera społeczna i ekonomiczna łączą się w
jedność z przestrzenią polityki. W pewnym sensie był to jeden z pierwszych projektów
radykalnej demokracji. I, jak argumentuje Aron, „Według Marksa demokracja jest
ukrytą prawdą i rozwiązaniem zagadki wszystkich konstytucji, dlatego że źródłem,
twórcą każdej politycznej nadbudowy jest lud i dlatego że człowiek nie może poznać
prawdy o sobie inaczej, niż uznając się za pana i właściciela wszystkich instytucji, w
których przez wieki był wyalienowany”163.
Od razu dostrzec tu można wyraźną różnicę w stosunku do myśli Arendt,
widzącej w odróżnieniu sfery politycznej i społecznej istotę polityki i uznającej łączenie
obu tych sfer, które nastąpiło w nowożytności, za ogromne zagrożenie. Dla Marksa
komunizm miał doprowadzić do sytuacji, w której prawa ekonomiczno-społeczne stały
się tożsame z polityką, co w efekcie oznaczałoby rządy konieczności. W komunizmie
człowiek rozpoznaje konieczny charakter takich praw, co pozwala mu osiągnąć wolność
rozumianą w zupełnie odmienny sposób, w stosunku do Arendtowskiego i liberalnego
pojmowania tej kategorii. Zarówno Arendt, jak i liberałowie pojmowali wolność
człowieka jako niezależność, która łączy w sobie wolność negatywną (wolność do
wyróżnienia się w przypadku Arendt i wolność od wpływu władzy i społeczeństwa w
przypadku liberałów) oraz pozytywną (wpływ na rządy). Cytowany już wcześniej Aron
koncepcję Marksa komentuje następująco:
Będzie [komunizm – przyp. M.G.] oznaczać wyzwolenie, jeżeli uznamy, że z
mocy definicji wolność polega na posłuszeństwie wobec konieczności i że w
społeczeństwie, które panuje nad własnym losem każdy wykonuje zadanie
powierzone mu przez wspólny rozum. Ale jeżeli wolność zaczyna się poza
koniecznością i spełnia się dzięki marginesowi wyborów i jednostkowej
autonomii, to, co Marks nazywa emancypacją, w rzeczywistości może okazać
się zniewoleniem164.
Trudno obecnie wyobrazić sobie pełną realizację postulatów Marksa, ale, bez
wątpienia, jego myśl silnie oddziałała na rzeczywistość społeczno-polityczną. Przede
163
164
Raymond Aron, Esej o wolnościach, op. cit., str. 41.
Tamże, str. 47.
136
wszystkim należy wspomnieć o tym, że za wprowadzeniem praw socjalnych do PDPC
optowali myśliciele z kręgów lewicowych, przejętych ideologią socjalistycznomarksistowską. Widocznie jest w niej to, co Aron nazwał „prometejską pychą”, a więc
przekonaniem, że całość rzeczywistości społecznej może znaleźć się pod kontrolą
człowieka, który jest władny, by decydować o systemie społeczno-politycznym i jego
efektach. Z pewnością również to przekonanie obecne jest w prawach człowieka. Wraz
z utrwaleniem się w sferze publicznej poglądu, że bieda godzi w godność człowieka,
pojawiło się przekonanie, że, po pierwsze to człowiek urządzając porządek polityczny
jest odpowiedzialny za nędzę i występowanie najniższych warstw społecznych, oraz, po
drugie, że jest on w stanie te negatywne zjawiska wyeliminować.
3.Prawa kulturalne
Prawa człowieka odniesione do dziedziny kultury zostały ujęte w punkcie 1
artykułu 27. Stanowią one, że
„Każdy człowiek ma prawo do swobodnego uczestniczenia w życiu kulturalnym
społeczeństwa, do korzystania ze sztuki, do uczestniczenia w postępie nauki i
korzystania z jego dobrodziejstw”.
Uprawnienie to zostało następnie powtórzone w MPPGSiK. Prawo to, choć
określone mianem „swobody”, oznacza prawo pozytywne, ponieważ nakłada
obowiązek na władze umożliwienia każdemu uczestniczenie w życiu kulturalnym,
niezależnie od zasobów finansowych. Nie trudno odnaleźć związek tego uprawnienia z
zagadnieniem samorealizacji. Z dostępem do kultury wiąże się większa świadomość
danej osoby w zakresie pojmowania własnych potrzeb i uwarunkowań, rozumienia
historii społeczeństwa, którego jest się częścią, czy, na jeszcze ogólniejszym poziomie,
osiągnięcia świadomości globalnej.
Poniżej poddam refleksji znaczenie praw kulturalnych, opierając się na modelu,
tłumaczącym znaczenie tegoż prawa dla ogólnych celów stojących za prawami
człowieka, tj. dla wspomożenia rozwoju osobowego jednostki. Model, do którego się
odwołam, wynika z perspektywy komunitariańskiej, rozwijanej kilka dziesięcioleci po
proklamowaniu praw człowieka i siłą rzeczy nie może on posłużyć nam do
rekonstrukcji intencji twórców tych zapisów. Niemniej stanowisko komunitarian
pozwala, w moim przekonaniu, w sposób pełniejszy naświetlić sens i wagę praw
137
kulturalnych oraz napięcie pomiędzy prawami liberalnymi a egalitarnymi. Zaznaczam,
że zagadnienia tu omówione zostaną przeze mnie podjęte jeszcze w dalszych częściach
pracy, więc obecnie jedynie zarysuję pewne stanowiska, aby wytłumaczyć możliwe
inklinacje omawianych praw.
Komunitarianizm wyrósł z krytyki liberalizmu, co nie oznacza bynajmniej, że
mamy tu do czynienia z doktryną odrębną od liberalizmu. Wedle jednego z
przedstawicieli tego nurtu, Michaela Walzera „...komunitarianizm najlepiej pojmować
jako korektę teorii i praktyki liberalizmu (nie zaś odrębną doktrynę czy program
polityczny)”165. Wspomniana korekta dotyczy właściwego opisu jednostek i wniosków
politycznych, jakie z tego płyną. Liberalna wizja rzeczywistości społecznej opiera się na
przekonaniu, że u jej podstaw mamy do czynienia ze zatomizowanymi indywiduami.
Komunitarianie natomiast twierdzą, że opis ten jest błędny oraz szkodliwy. Błędny,
gdyż jednostka kształtuje podstawy swojej osobowości we wspólnocie – w rodzinie, w
szkole, w środowisku pracy itp. Szkodliwy, gdyż dominacja liberalizmu, objawiająca
się, między innymi, w sferze publicznej i w kształcie prawa, narusza więzy rodzinne i
kulturowe. W pierwszej kolejności przedstawię krytykę liberalizmu, a konkretnie wizji
sprawiedliwości jako bezstronności Johna Rawlsa w wykonaniu Michaela J. Sandela.
Wnioski polityczne przedstawię, natomiast, powołując się na Michaela Walzera.
Michale J. Sandel poddał krytyce współczesny liberalizm, odnosząc się do nurtu,
zapoczątkowanego przez Rawlsa. W swojej pracy, Republika proceduralna i
nieuwarunkowana jaźń w ten sposób rekonstruuje podstawową tezę liberalizmu
ostatnich dziesięcioleci:
...sprawiedliwe społeczeństwo nie stara się sprzyjać realizowaniu żadnych
konkretnych celów, ale umożliwia swoim obywatelom dążenie do ich
własnych celów, jeśli owo dążenie daje się pogodzić z podobnym dążeniem
wszystkich innych; społeczeństwo to musi zatem sprawować władzę,
opierając się na zasadach, które nie zakładają żadnej określonej koncepcji
dobra. Uzasadnieniem owych regulujących życie społeczne zasad jest nie tyle
to, że przyczyniają się one do zwiększenia ogólnego dobrobytu, ani to, że
przyczyniają się do kultywowania cnót lub w inny sposób sprzyjają dobru,
ale raczej to, że są zgodne z ideą słuszności, kategorią moralną, której
165
Michael Walzer, Polityka i namiętność [...], op. cit., str. 8.
138
przyznaje się tu priorytet względem dobra i która jest względem niego
niezależna166.
Liberalna koncepcja podmiotu postrzega jednostkę jako autonomiczną, opartą na
wizji nieuwarunkowanej jaźni. Autonomia podmiotu jest przy tym postulatem, któremu
powinien wyjść naprzeciw porządek polityczny. Stąd prymat sprawiedliwości i
słuszności, zakładających możliwość określenia bezstronnych procedur regulujących
interakcje pomiędzy poszczególnymi podmiotami. Przy czym wartościowy stan rzeczy
polega na tym, aby każdy człowiek mógł sam określić własne preferencje. Natomiast
samodzielność oznacza tu bycie wolnym od wpływów społeczeństwa i najbliższego
otoczenia – rodziny, stowarzyszenia religijnego itp.
Na każdym etapie swojej teorii, jak argumentuje Sandel, Rawls bazuje na wizji
autonomicznych jednostek. Dostrzec to można, przede wszystkim, w konstrukcji
sytuacji pierwotnej. Jak pamiętamy, w sytuacji pierwotnej jednostki są umieszczone za
zasłoną niewiedzy, która uczestników negocjacji pozbawia świadomości w zakresie
zajmowanej przez nich pozycji społecznej, płci, wyznawanej przez nich koncepcji dobra
itp. A zatem w sytuacji tej wartością jest brak wiedzy, mogącej przeszkodzić w
osiągnięciu właściwych procedurze konstruowania zasad sprawiedliwości.
Wnioski w postaci zasad sprawiedliwości również ilustrują tę podstawową
intuicję. Zasada dyferencji ma za zadanie wyrównywać nierówności, wynikające z
losowego przyznania wyposażenia danej osoby, sprzyjającego niektórym jednostkom na
rynku pracy. Wedle Sandela, tkwi w tym jednak pewien błąd logiczny, wynikający z
niekonsekwencji, która ostatecznie sprowadza całą rzeczy do absurdalnych wniosków –
...jeśli fakt, że obecność tych cech u mnie ma charakter arbitralny, sprawia,
iż nie mogę twierdzić, że powinny one służyć moim celom, to wydaje, iż
nie ma żadnego powodu by nie wyciągać z tego wniosku, że z identycznie
arbitralnego charakteru występowania owych cech w obrębie określonego
społeczeństwa wynika, że również wspomniane społeczeństwo nie ma
prawa twierdzić, iż cechy te powinny służyć jego celom167.
Jak sądzi Sandel, nie da się wytłumaczyć za pomocą jedynie racjonalnych
procedur, dlaczego lepiej uposażeni obywatele mają łożyć na tych, którym w wolnej
grze rynku nie udało się osiągnąć bezpieczeństwa ekonomicznego. Stosując jedynie
racjonalność instrumentalną, dochodzimy do sytuacji, w której nie jesteśmy w stanie
166
Michael J. Sandel, Republika proceduralna i nieuwarunkowana jaźń, przeł. P. Rymarczyk, [w:]
Komunitarianie. Wybór tekstów, (red.) P. Śpiewak, Fundacja Aletheia, Warszawa 2004, str. 72.
167
Tamże, str. 83.
139
uzasadnić obowiązku ponoszenia przez obywateli ciężaru wyrównywania nierówności
ekonomicznych. Aby uzyskać zgodę członków społeczeństwa na zaproponowane przez
Rawlsa zasady sprawiedliwości, należałoby założyć istnienie silnej więzi społecznej,
stanowiącej podstawę dla tego rodzaju solidarności społecznej. Innymi słowy, sama
procedura decyzyjna nie tłumaczy, występujących w społeczeństwie, zachowań
solidarnościowych i z pewnością nie tłumaczy ich powinności.
Błąd liberalizmu opiera się zatem na samym normatywnym założeniu
zatomizowanych jednostek, z których składa się rzeczywistość społeczna. Politykę
pojmuje się tu w takim duchu, że „Działanie jest kolektywne, ale cel pozostaje
indywidualny”168, co, wedle teoretyków typu Sandela, stanowi wyraz fałszywego
obrazu działania politycznego. Należy podkreślić, że krytyka komuniatariańska nie
podważa zastanego porządku polityczno-prawnego. A w każdym razie nie to jest celem
komunitarian, którzy chcieliby raczej zmienić język publicznej debaty, co zapewne nie
pozostałoby bez wpływu na podejmowane decyzje polityczne, jednak przy
poszanowaniu istniejących mechanizmów ustrojowych. Charles Taylor w swojej pracy,
Nieporozumienia wokół debaty liberalno-komunitariańskiej, odwołując się między
innymi do prac Sandela, podsumowuje rozbieżności obu stanowisk, wskazując na dwa
różne poziomy analizy omawianych tu zagadnień, związanych z „kwestiami
ontologicznymi” oraz „kwestiami preferencji”. Komunitarianie w odmienny sposób
opisują rzeczywistość społeczną. Co oznacza, że różnią się z liberałami w „kwestiach
ontologicznych”. „Kwestie preferencji”, odnoszące się do podejmowania decyzji
politycznych, wcale nie muszą znacząco różnić komunitarian i liberałów. Na przykład,
mogłoby dojść do zgody pomiędzy zwolennikami teorii Rawlsa a niektórymi
komuniatarianami w zakresie wprowadzenia mechanizmu wyrównującego znaczące
dysproporcje dochodów pomiędzy obywatelami. Jednakże język uzasadniający tego
typu postulaty w obu przypadkach byłby inny.
Komunitarianie akcentują przede wszystkim zależność człowieka od otoczenia
oraz jego zakotwiczenie we wspólnocie. W efekcie argumentują, że człowiek nie może
sam siebie określić, gdyż zawsze jego wybory wynikają z wychowania i, nieco szerzej,
z kultury, w której przyszło mu żyć. W przeciwieństwie do liberałów zwolennicy
komunitarianizmu nie postrzegają tego, jako jakiegokolwiek zagrożenia dla wolności
indywidualnej. W ich przekonaniu to właśnie wspólnota wyposaża nas w język i
168
Charles Taylor, Nieporozumienia wokół debaty liberalno-komunitariańskiej, przeł. Piotr Rymarczyk,
[w:] Komunitarianie [...], op. cit., str. 48.
140
wartości, dzięki którym możemy się rozwijać i podejmować samodzielne,
odpowiedzialne decyzje. Jednym słowem, to związek ze wspólnotą, w której
wyrośliśmy, czyni nas wolnymi. I jak dobitnie stwierdza Sandel
Posiadanie charakteru oznacza bowiem świadomość faktu, że poruszam się
w obrębie historii, której ani nie wybrałem, ani nie podlega ona mojej woli,
ale która, mimo to, wpływa na moje wybory i postępowanie. Do jednych
mnie to zbliża, od innych oddala; [...] Jako istota samointerpretująca się,
mogę jednak poddawać moją historię refleksji i w tym sensie dystansować
się od niej, choć taki dystans jest zawsze czymś niepewnym i
tymczasowym, a punkt, z którego poddaję historię refleksji, nigdy nie jest
bezpiecznie umiejscowiony poza obrębem owej historii. [...] Liberalny
podmiot, pozbawiony możliwości rozszerzonego samorozumienia, które
mogłoby stać się czynnikiem kształtującym wspólne życie, skazany jest na
wahanie się między izolacją a społecznym uwikłaniem169.
A zatem człowiek, wedle komunitarian, buduje swoją tożsamość w oparciu oto,
co go warunkuje, a więc bazując na kategoriach i wartościach, które nabył w trakcie
procesu dojrzewania. Nie neguje to bynajmniej jego zdolności do samookreślania, gdyż
człowiek jest istotą zdolną do dystansu wobec historii swojej wspólnoty i od wartości,
które mu wpojono. Człowiek, co prawda, nie może zająć pozycji całkowicie bezstronnej
i wolnej od jakichkolwiek wpływów otoczenia i wychowania, ale może, w ramach tego
kim jest, sam kierować własną wizją dobrego życia. Tym samym komunitarianizm nie
odchodzi wcale tak daleko od liberalizmu. Nie głosi jakiejś formy kolektywizmu i
raczej akceptuje podstawowe prawa i wolności osobiste, choć z pewnymi
zastrzeżeniami i postulatami korekty dotyczącymi prowadzonej polityki.
Jednakże komunitarianie akcentują nie tylko inny opis rzeczywistości
społecznej, w stosunku do opisu liberalnego. Intelektualiści związani z tą formacją
myślową twierdzą, że człowiek posiada w stosunku do swojej wspólnoty konkretne
zobowiązania, wynikające nie z racjonalnego namysłu albo rachunku korzyści, ale z
przywiązania do wspólnoty, której jest się częścią.
Perspektywa ta znajduje swoje odzwierciedlenie w jednym z fragmentów
artykułu 29 PDPC, w którym czytamy: „Każdy człowiek ma obowiązki wobec
społeczności, w której to jedynie jest możliwy swobodny i pełny rozwój jego
osobowości”. W zacytowanym fragmencie zwraca uwagę nie tylko odniesienie do
169
Michael J. Sandel, Republika proceduralna i nieuwarunkowana jaźń, op. cit., str. 84.
141
obowiązków człowieka wobec społeczeństwa, ale wyrażone przekonanie, że wolność i
rozwój osobowy związane są właśnie z byciem częścią jakiejś grupy, jakiegoś
społeczeństwa. Jakkolwiek w całości dokumentów tworzących ramy praw człowieka
dominują uprawnienia jednostek, a nie ich zobowiązania, to jednak widzimy, że prosta,
nawiązująca jedynie do liberalizmu, interpretacja charakteru tychże praw nie jest
właściwa.
W jaki jednak sposób można by wprowadzić prawa kulturalne w życie? W
zacytowanym na początku omawianych tu praw fragmencie, znajdujemy stwierdzenie,
że każdy członek społeczeństwa powinien mieć swobodny dostęp do kultury, co
obejmuje tak
możliwość zapoznania się z
dorobkiem
kulturowym
danego
społeczeństwa, jak i włączenia się w proces kulturotwórczy. I jeżeli mamy do czynienia
ze względnie jednorodnym społeczeństwem, moglibyśmy na tym poprzestać. Wiemy
jednak, że współcześnie wiele zachodnich społeczeństw charakteryzuje nieredukowalny
pluralizm kulturowy, religijny czy etniczny. Jeżeli potraktujemy prawa człowieka
poważnie i zapytamy, jak mamy interpretować prawa kulturalne w warunkach
pluralizmu, to odpowiedź będzie musiała wyjść poza literę omawianego tu artykułu.
Aby zagwarantować każdemu prawo do dostępu do dóbr kultury danego społeczeństwa,
musimy wiedzieć, z jakich kultur to społeczeństwo się składa. Podobnie rzecz się
przedstawia z próbą zapewnienia każdemu prawa do praktykowania własnej religii, co
zakłada zapytanie o związek pomiędzy religią, kulturą a pluralizmem.
Obecnie nie podejmę tej problematyki szczegółowo. Wskażę jednak pobieżnie
na kwestie, które przy tej okazji rozwinął Michael Walzer. Myśliciel ten, wychodząc,
podobnie jak inni komunitarianie od krytyki liberalnego pojmowania jednostki, uznał,
że wszyscy jesteśmy członkami jakiegoś n i e d o b r o w o l n e g o z r z e s z e n i a.
Zrzeszeniem tego rodzaju jest państwo, w którym się urodziliśmy i spędziliśmy
dzieciństwo, pochodzenie etniczne, rodzina i to, jakiego wyznania byli nasi rodzice oraz
do jakiej wspólnoty kulturowej należeli, w jakim środowisku dorastaliśmy. To wszystko
są czynniki, których nie mogliśmy sobie wybrać, które są naszym bagażem.
Niedobrowolnych zrzeszeń nie można ze sobą w prosty sposób porównywać,
tzn. nie można ex cathedra orzec, że pewne wspólnoty są lepsze od innych albo jedne są
odpowiedzialne za zło, podczas gdy inne generują dobro. Co nie zmienia postaci rzeczy,
że w sytuacji nowoczesnych społeczeństw demokratyczno-liberalnych, których system
gospodarczy opiera się na wolnym rynku, niektóre wspólnoty są wykluczane.
Wykluczenie może wiązać się marginalizacją ekonomiczną lub społeczną jej członków.
142
Nieco już na ten temat zostało powiedziane przy okazji rozważań nad zagadnieniem
równości i zakazem dyskryminacji. W tym miejscu jednak warto odnieść się do tej
kwestii z perspektywy praw kulturalnych.
Walzer argumentuje na rzecz egalitarnej polityki wielokulturowości, wskazując,
że wszyscy jesteśmy określeni przez niedobrowolne zrzeszenia i mamy prawo do tego,
aby działać na bazie tego, jak zostaliśmy ukształtowani. Równość wszystkich takich
wspólnot powinna zatem opierać się na wzajemnym uznaniu, szacunku, jaki członkowie
poszczególnych grup powinni siebie darzyć. Nie da się jednak osiągnąć tego stanu
rzeczy bez odpowiedniego statusu ekonomicznego. Ostatecznie stwierdza on, że
„Potrzebna jest nam wielokulturowość, którą nazwę podstawową, gdzie materialna siła
poszczególnych grup wymusza wzajemny szacunek”170.
Nie oznacza to jednak, że postulat prowadzenia egalitarnej polityki kulturalnej
nie wiąże się z pewnymi poważnymi trudnościami natury normatywnej i praktycznej.
Choć nietrudno uznać samoorganizację i kulturę wspólnoty, zasadnicze
znaczenie postulatu praw kulturowych wcale nie jest takie łatwe do
zaakceptowania. Wiąże się ze społeczną reprodukcją, która z konieczności
zakłada przymus stosowany wobec dzieci, a tym samym ingeruje w
kompetencje państwa. [...] Omawiany postulat sprowadza się do tego, że
każda wspólnota rasowa, etniczna, religijna (a jeśli już o tym mowa, to
także polityczna czy ideologiczna) ma prawo podjąć próbę odtworzenia
samej siebie – co oznacza prawo do wychowywania i kształcenia dzieci171.
Widzimy zatem, że na innym poziomie prawo to może potencjalnie wchodzić w
kolizję z innym prawem człowieka, związanym z powszechną, bezpłatną i
obowiązkową edukacją. Prawo oświatowe nakłada na państwo określony obowiązek
kształcenia, przynajmniej w zakresie podstawowym tak, aby nikt w obrębie państwa nie
został pozbawiony swoich przyrodzonych praw i wolności. Oddanie kształcenia w ręce
poszczególnych wspólnot nie musi oznaczać, że dzieci nie będą miały dostępu do
wiedzy o podstawach ustrojowych państwa, którego są obywatelami. Nie musi
oznaczać także, że zabraknie im wiadomości o świecie. Niemniej istnieje taka
możliwość, że jakaś wspólnota religijna będzie chciała wychowywać dzieci w sposób,
który nie będzie dostarczał dzieciom wiedzy o ich prawach i wolnościach oraz nie
będzie ich przygotowywał do życia w nowoczesnym społeczeństwie, którego przecież
170
171
Michael Walzer, Polityka i namiętność [...], op. cit., str. 62-63.
Tamże, str. 74.
143
są częścią. Na taki problem nie ma prostej odpowiedzi. Do dylematu tego powrócę
jeszcze w dalszej części pracy.
Prawa człowieka drugiej generacji stanowią wyraz przekonań egalitarnych.
Próbują zatem zmierzyć się z zadaniem połączenia w jednym systemie politycznym
wolności rozumianej jako niezależność oraz równości realnej pomiędzy członkami
danego społeczeństwa. W przypadku praw tego typu nie ma większych wątpliwości, że
mogą być one realizowane tylko w ramach struktur państwowych. Niemniej wyróżnić
można szereg problemów, związanych z analizą praw równościowych. Pierwszym
takim zasadniczym problemem jest sama próba łączenia obu tych porządków. Z jednej
strony pojawiły się w historii państwa, w obrębie których współwystępowały prawa
wolnościowe, charakteryzujące się względnym dobrobytem zdecydowanej większości
ich mieszkańców. Taki fakt nigdy wcześniej nie miał miejsca w historii. Próba
zachowania i podtrzymania tego stanu rzeczy tak, aby rozszerzył się on na całą ludzkość
zdaje się być zadaniem normatywnie słusznym i wartościowym. Nie oznacza to jednak,
że pomiędzy wolnością i równością zniknęło napięcie. Wolność związana jest ze
swobodą i brakiem ingerencji. Ponieważ ludzie w praktyce dysponują różnymi
możliwościami działania, wolność wywołuje nierówność pomiędzy ludźmi. W wolnej
grze rynku wolność ekonomiczna wiąże się z nierównościami w dochodach i statusie
społecznym. Postulat równości oznacza z kolei próbę zniwelowania różnic, które
występują pomiędzy ludźmi. Aby tego dokonać, należy wprowadzić w życie jakiś
rodzaj i n ż y n i e r i i s p o ł e c z n e j i p o l i t y c z n ej , co wiąże się w pierwszej
kolejności z ograniczeniem wolności jako niezależności. Jak trafnie zauważa Jacek
Hołówka:
Wszystkie ustroje polityczne znane z historii i z teoretycznych rozważań
rozbijały się zawsze o ten sam problem: jak pogodzić szeroką wolność z
powszechną równością? Wiemy, że bez trudu można zaprowadzić każdą z
tych wartości, jeśli zrezygnuje się z pozostałej. By zrealizować
nieograniczoną wolność, wystarczy wywołać wojnę domową, rozbić
instytucje państwowe, sprowadzić społeczeństwo do stanu natury. Każdy
może być wtedy tak swobodny, jak tego zapragnie, lecz szybko okazuje
się, że niewiele osób pragnie tak szerokich wolności, jakie im zapewnia
anarchia. Łatwo też o odwrotny efekt. Bez trudu można zaprowadzić
idealną równość, jeśli tylko na jej straży postawi się partię totalitarną,
policję, donosicieli i centralny bank, który każdemu wypłaca tę samą
144
niewielką miesięczną pensję, niezależnie od tego, ile warta jest jego praca.
[...] Oba ustroje zatem w swej czystej i skrajnej wersji utrudniają wzięcie
odpowiedzialności za własne życie oraz uniemożliwiają realizację
upragnionych zamierzeń172.
Naturalnie można w odpowiedzi na zarysowany tu problem stwierdzić, że nawet
jeżeli nie dałoby się bez pewnego rodzaju napięć połączyć obu tych typów praw, nie
neguje to sensu ponawiania prób dokonania takiej syntezy. Wszak mogą się one
przyczynić do realizacji celów, związanych z oboma typami praw. A zatem, godząc się
z faktem, że układ łączący wolność z równością trzeszczy u swoich podstaw, możemy
widzieć w nim pewną wartość praktyczną, która polega przynajmniej na częściowej
realizacji postulatów wolnościowych i równościowych. Dokładnie to miał na myśli
Rawls mówiąc o utopijnym realizmie oraz zestawianiu teorii idealnej z nieidealną.
Czy takie postawienie sprawy rozwiązuje wskazany tu problem? Nie sądzę, aby
można było udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Brakuje nam jednoznacznego materiału
empirycznego. Zachodnie państwa dobrobytu przez pewien czas realizowały w praktyce
syntezę wolności z równością, przynajmniej pewną jej wizję. Obecnie ten typ państwa
przeżywa kryzys, co nie musi oznaczać jego końca i tym samym podważenia
możliwości połączenia obu perspektyw. Niemniej, jak argumentuje Aron, przekonanie,
że wolność i równość idą w parze, bez uświadomienia sobie potencjalnych zagrożeń,
wynikających z tego połączenia, może budzić niepokój. Zagrożenia, o których mowa,
dotyczą zaburzenia równowagi pomiędzy oboma typami praw, co może doprowadzić do
znacznego ograniczenia albo wręcz zniesienia praw i wolności osobistych, co już miało
miejsce w historii.
Kolejny problem wiąże się z próbą określenia praktycznych (politycznych) ram
realizacji celów równościowych. W prawa pierwszej generacji wpisana była pewna
nieokreśloność, o czym była już mowa. W praktyce jednak doszło do wypracowania
pewnych schematów i standardów prawnych przestrzegania tych praw. Naturalnie
szczegółowe rozwiązania prawne mogą się różnić w poszczególnych krajach, ale z
grubsza jurysprudencja w krajach zachodnich jest porównywalna i zasadniczo realizuje
przynajmniej większość praw człowieka pierwszej generacji. W przypadku praw
drugiej generacji rzecz przedstawia się inaczej. Postulaty egalitarne mogą być
rozumiane i realizowane na różne sposoby. W tym wypadku liczy się decyzja
polityczna, która będzie oparta na pewnym projekcie, odnoszącym się do przynajmniej
172
Jacek Hołówka, Jak można poprawić teorią Rawlsa, op. cit., str. 73-74.
145
do jednego z obszarów możliwych do wyróżnienia w obrębie państwa. A obszarów,
które mogą stać się przedmiotem namysłu ze względu na prawa równościowe, jest, co
najmniej, trzy – obszar relacji społecznych, ekonomicznych i kulturowych. Pewne
kwestie z tego zakresu zostały włączone, przynajmniej w pewnym wymiarze, do
praktyki politycznej. Obecnie standardem jest prowadzenie pewnej polityki socjalnej,
obejmującej pomoc dla osób bezrobotnych, wprowadzenie obowiązku oświatowego
wraz z zagwarantowaniem bezpłatnej edukacji na poziomie podstawowym i średnim
oraz zagwarantowanie dostępu do bezpłatnej służby medycznej, obejmującej, co
najmniej, usługi podstawowe. Jednakże gros podejmowanych problemów w obrębie
praw równościowych nie znalazło rozwiązań, które można by uznać za modelowe.
Ponadto brakuje zgody w kwestii interpretacji zastosowania kategorii równości do
pewnych zagadnień. Na przykład, problem wyrównania statusu społecznego i
ekonomicznego różnych wspólnot kulturowych należy do tego typu zagadnień, które
wciąż wywołują silne spory wśród polityków, intelektualistów i zwykłych obywateli.
Czy w tym wypadku równość powinna wiązać się ze wspieraniem procesu asymilacji
członków mniejszych grup z większością społeczeństwa, czy też właśnie zachowywanie
różnic kulturowych powinno stać się priorytetem państwa. Jeżeli zdecydujemy się na
prowadzenie polityki wielokulturowości, to, jak należy ją prowadzić, czy wspierając
dane grupy ekonomicznie, czy też uznaniowo? Pytania można by tu mnożyć.
Odwołując się do kategorii Rawlsowskich, zaryzykuję stwierdzenie, że są kwestie, w
przypadku których społeczeństwo osiągnęło pewien konsens. Dotyczy to praw
równościowych, które stały się częścią standardów prawnych, nawet jeżeli szczegółowo
są one realizowane w nieco odmienny sposób w różnych krajach. Są jednak takie
problemy, które nie zostały objęte konsensem. Czy ów konsens uda się osiągnąć jest
pytaniem otwartym, gdyż polityka równościowa przechodzi obecnie kryzys, związany
zarówno z kryzysem finansowym, jak i licznymi napięciami na tle kulturowym.
Ostatni problem związany z prawami równościowymi, na który chciałabym
zwrócić uwagę, dotyczy zagadnienia uniwersalności tych praw. W zasadzie w całym
tym rozdziale powoływałam się na sytuację i standardy prawne państw zachodnich,
które bynajmniej nie są powszechne w skali globu. Jednym z powodów tego stanu
rzeczy jest względny dobrobyt tych państw. Z pewnością jednak nie jest to powód
jedyny i najprawdopodobniej nie dominujący. Kwestie kulturowe stanowią równie
istotny, a może i ważniejszy, powód. Tradycyjne struktury społeczne miewają charakter
klasowy jak , na przykład, w Indiach, co utrudnia wprowadzanie w życie praw
146
człowieka. Społeczeństwo indyjskie podzielone jest na kasty, którym nie przysługuje
równy status, gdyż stanowią one wyraz hierarchii społecznej. Trudno wyobrazić sobie
obecnie konsens społeczny, dotyczący wspomagania najgorzej uposażonych, gdyż
przeciwko takim postulatom przemawia zastany układ społeczny wsparty argumentami
religijnymi. Również postulaty zrównujące kobiety i mężczyzn napotykają opór w
wielu krajach. W samych państwach zachodnich kobiety uzyskały równy status prawny
stosunkowo późno. W różnych krajach następowało to w różnym czasie, ale zasadniczo
proces ten odbył się w drugiej połowie XX wieku. W krajach z dominującym islamem,
przeciwko równości kobiet i mężczyzn przemawiają względy religijne, ugruntowane w
wielowiekowej tradycji. KDPCwI proklamowana w 1990 roku ilustruje ten stan rzeczy.
Przyznaje ona liczne uprawnienia każdej osobie ludzkiej, w tym prawo do tolerancji
religijnej, ale brakuje w niej gwarancji prawa do wyboru i zmiany swojej religii, oraz
prawa do swobodnego (opartego na zgodzie wszystkich stron) zawierania małżeństwa.
Odniesienie do praw kobiet dowartościowuje ich rolę w kontekście rodzinnym.
Szacunek do kobiet nie obejmuje prawa kobiet do decydowania o samych sobie.
147
Rozdział VII
Trzecia generacja praw człowieka – braterstwo!
Trzecia generacja praw człowieka wykracza swoim zasięgiem poza podstawową
relację polityczną – relację pomiędzy jednostką a państwem. Określa ona powinności,
odnoszące się do celów, wymagających innych niż tradycyjne metod realizacji. Cele, o
których tu mowa, hasłowo wyraża słowo „braterstwo” lub „solidarność”. Nie chodzi tu
wszakże o solidarność, występującą w prawach człowieka drugiej generacji, która do
realizacji postulatów równościowych wymaga wzajemnego uznania i gotowości
podzielenia się różnymi dobrami z innymi członkami społeczeństwa. Prawa te
rozpatrywane są w kontekście wewnątrzpaństwowym – w relacjach pomiędzy
obywatelami oraz pomiędzy obywatelami i aparatem państwowym. Prawa trzeciej
generacji znacznie rozszerzają perspektywę. Mówiąc o braterstwie, mamy na myśli
braterstwo i solidarność pomiędzy ludźmi, pomiędzy narodami, państwami i różnymi
organizacjami.
Ogólnym celem trzeciej generacji praw jest wprowadzenie praw człowieka w
życie. Jednakże mamy tu do czynienia z dwoma istotnymi nowościami w stosunku do
praw poprzednich generacji. Obie te nowości wynikają z dynamicznie rozwijającego się
procesu globalizacji. Po pierwsze, znacznie zwiększyła się ilość podmiotów, zdolnych
do i zarazem zobowiązanych do ochrony praw człowieka. Jednym ze znamion procesu
globalizacji jest rozwój technik informacyjnych i komunikacyjnych, zdecydowanie
przekraczających granice państwowe. Procesowi temu towarzyszy wzrost znaczenia
podmiotów, które, choć nie dysponują siłą wojskową, mają inne środki nacisku na
władzę polityczną i korporacje w postaci choćby informacji, która potencjalnie może
dotrzeć do milionów/miliardów ludzi na całym świecie. A zatem oprócz państw i
organizacji skupiających państwa, mamy do czynienia z szeregiem podmiotów,
stanowiących wynik aktywności obywatelskiej lub kosmopolitycznej, które nazywamy
organizacjami pozarządowymi (NGOs).
Po drugie, prawa człowieka trzeciej generacji nieco inaczej formułują swoje
cele. Naturalnie każda z generacji traktuje o ochronie i pełniejszej realizacji praw
człowieka. Jednakże, na co wskazują dwie poprzednie generacje, cel ten może być
interpretowany na różne sposoby i przy wykorzystaniu odmiennych metod. Prawa
148
trzeciej generacji różnią się przede wszystkim tym, że zajmują się prawami człowieka w
kontekście ludzkości. Nie chodzi tu o prostą deklarację praw i wolności jednostek, ale o
namysł nad takim rozwojem wszystkich podmiotów politycznych, aby prawa człowieka
stały się nie tylko deklaracjami zasad, ale realnym sposobem funkcjonowania państw,
społeczeństw i jednostek. Stawką jest tu pokój, który, jak twierdzili twórcy
Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, zostałby zrealizowany, gdyby prawa
człowieka faktycznie stały się powszechne. Tym samym jednym z obszarów
odnoszących się do praw trzeciej generacji są prawa do rozwoju. Odniesienie do tych
praw znajdujemy w Preambule PDPC.
Jednakże mamy tu do czynienia także z prawami, które nie tyle określają ramy
kierunku rozwoju państw i społeczeństw, ale próbują wyjść naprzeciw zagrożeniom
naszych czasów. Globalizacja bowiem, poza zjawiskami ocenianymi pozytywnie, wiąże
się także z licznymi zagrożeniami oraz ze świadomością tych zagrożeń. Nie bez
powodu nowoczesne społeczeństwa bywają nazywane s p o ł e c z e ń s t w a m i
r y z y k a173. Można wymienić kilka tego rodzaju zagrożeń, przy czym ich lista będzie
się z biegiem czasu rozszerzała..
Refleksja nad prawami trzeciej generacji stawia jednak przed nami szereg
problemów. Pierwszym z nich jest sama możliwość mówienia w ich kontekście o
prawach. Czy można sensownie mówić o prawach do określonego rozwoju państwa?
Kto byłby podmiotem takich praw? Prawa subiektywne dają, przynajmniej teoretyczną,
możliwość ich egzekwowania. Jak jednak jednostka czy społeczeństwo miałoby
wymagać realizowania przez państwo określonego kierunku rozwoju? Co ważniejsze,
kto miałby decydować o tym, które decyzje polityczne zbliżają państwo do tych
ogólnych celów, które zaś nie? Rzecz w tym, że trzecia generacja praw człowieka, w
odróżnieniu od poprzednich, lokuje nas bliżej działania politycznego, gdyż dwie
pierwsze generacje tworzyły raczej warunki konieczne dla godnego życia. W tym
wypadku nie mamy już do czynienia z relacjami prawnymi, obejmującymi prawo
stanowione i aparat sprawiedliwości, związany z pewną jurysprudencją. Znajdujemy się
tu w kręgu szeroko pojmowanego prawa międzynarodowego. Choć być może trafniej
byłoby powiedzieć, że właściwym narzędziem realizacji praw trzeciej generacji są
relacje sił między-, ponad- i trans- narodowych. Organizacje międzynarodowe takie, jak
ONZ próbują wprowadzić do tych relacji porządek, określając ramy prawa
173
Zob. Ulrich Beck, Społeczeństwo ryzyka: w drodze ku innej nowoczesności, przeł. S. Cieśla,
Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2004.
149
międzynarodowego. Musimy pamiętać jednak, że mówimy tu o procesie globalizacji,
który nie ma jasno określonych granic. W tym kontekście prawa człowieka stanowią
raczej jedną z prób poddania tego procesu normatywnym ograniczeniom oraz nadania
mu ogólnoludzkiego celu i sensu.
Inny problem związany z prawami człowieka trzeciej generacji wynika z braku
konsensu na temat znaczenia i treści tych praw. W każdym z omawianych poniżej
przypadków będziemy mieli do czynienia z poważnymi wątpliwościami na ich temat.
Prawa pierwszej generacji, jakkolwiek nie wolne od wątpliwości, można było powiązać
z pewną tradycją ich rozumienia i egzekucji. Akceptując je lub mając w stosunku do
nich pewne wątpliwości, zasadniczo jednak wiedzieliśmy o jakich konkretnie prawach
mówimy. W wypadku praw trzeciej generacji mamy do czynienia z procesem
określania tych praw, dziejącym się na naszych oczach. Trudno zatem z perspektywy
początków XXI wieku przewiedzieć, czy dojdzie do konsensu i jaki on będzie. Jak się
wydaje prawa do rozwoju można powiązać jedynie z tego rodzaju dyskusjami, które
rozpoczął Kant w takich pracach jak: Do wiecznego pokoju, czy Pomysły do ujęcia
historii powszechnej w aspekcie światowym. Poniższe analizy będą nawiązywać do
podobnych wątków w toczących się współcześnie debatach. Przedstawiony w tym
Rozdziale wywód podzielony zostanie na trzy części, dotyczące związku pomiędzy
prawami człowieka a: ogólnymi celami ludzkości, wolnością oraz pokojem na świecie.
1. Prawa człowieka jako ostateczny cel ludzkości
Truizmem byłoby stwierdzenie, że twórcy praw człowieka uważali, że celem
ludzkości powinno być doprowadzenie do sytuacji, w której przyrodzone uprawnienia
istot ludzkich byłyby respektowane na całym świecie. Nie rozwodząc się po raz wtóry
nad treścią praw człowieka, chciałabym jednak zwrócić uwagę na sposób, w jaki prawa
człowieka zostały najogólniej w Preambule scharakteryzowane. Otóż w odpowiednim
fragmencie czytamy: „[...] nadejście świata, w którym ludzie będą korzystać z wolności
słowa i przekonań oraz wolności od strachu i niedostatku, ogłoszono jako
najwznioślejszy c e l c z ł o w i e k a”. W przywołanym fragmencie widać wyraźne
odniesienie do czterech wolności, określonych przez Roosevelta. Oznacza to zwrócenie
uwagi na uprawnienia, przynależące zarówno do pierwszej, jak i drugiej generacji praw
człowieka. Jednakże zasadniczy przekaz zacytowanego fragmentu nie jest bynajmniej
150
oczywisty. Przywołanie tychże wolności w takim dokumencie jak PDPC i to jeszcze w
jego Preambule, zmienia nie tylko ich kontekst, ale może również rzutować na
znaczenie, jakie im przypisujemy.
Najbardziej oczywistą interpretacją praw człowieka jako ogólnego celu
ludzkości jest uznanie powinności wprowadzenia ich w życie przez wszystkie państwa.
Z całą pewnością taka interpretacja ma swoje solidne uzasadnienie w samym tekście
PDPC. Większość praw jest w sposób ewidentny odniesiona do powinności państwa w
stosunku do swoich obywateli i innych osób znajdujących się na terenie danego kraju.
Niemniej, skoro mowa o wizjach przyszłości, można przedstawić również inną
interpretację zacytowanego fragmentu, z ducha kosmopolityczną. Zaspokojenie
podstawowych praw i wolności człowieka mogłoby nastąpić także w ramach innego
porządku światowego niż dotychczasowy. Być może, w przyszłości powstaną znacznie
silniejsze organizacje międzynarodowe, które stworzą coś na kształt światowej federacji
państw? Perspektywa trzeciej generacji praw człowieka otwiera przed nami takie
możliwości, gdyż w tym wypadku szukamy możliwości trwałej współpracy pomiędzy
ludami i państwami, która rozpowszechniłaby i zagwarantowała przestrzeganie praw
człowieka dla wszystkich ludzki.
Przypatrzmy się zatem rozlicznym wizjom i
strategiom światowego rozwoju.
2. Zagadnienie postępu – w stronę wolności
W Preambule PDPC czytamy:
zważywszy, że ludy Narodów Zjednoczonych potwierdziły w Karcie swą
wiarę w podstawowe prawa człowieka, w godność i wartość osoby ludzkiej
i w równe prawa mężczyzn i kobiet oraz dały wyraz swej stanowczej woli
popierania p o s t ę p u [podkr. M.G.] społecznego i polepszania warunków
życia w większej w o l n o ś c i [podkr. M.G] [...] Zgromadzenie Ogólne
ogłasza uroczyście niniejszą Powszechną Deklarację Praw Człowieka...
We fragmencie tym powiązano prawa człowieka z postępem społecznym,
ekonomicznym oraz powinnością łączenia tegoż postępu ze zwiększaniem zakresu
wolności człowieka. Problem interpretacyjny, jaki się tu pojawia, wiąże się z brakiem
określenia, o jaką wolność właściwie chodzi – czy o wolność polityczną, osobistą,
ekonomiczną, czy też o wszystkie łącznie? Co należy podkreślić, w kwestii ewentualnej
151
zależności pomiędzy wolnością polityczną a ekonomiczną i wpływu rozwoju
społeczno-ekonomicznego na różne rodzaje wolności, nie ma zgodności między
komentatorami. W istocie, szczególnie w ostatnich latach, coraz wyraźniej dostrzegalny
jest konflikt pomiędzy wartościami demokratycznymi a dziedziną ekonomii. Aby
zilustrować to napięcie poniżej odwołam się do kilku modeli politycznych. Rozpocznę
jednak od teorii, która w założeniu łączyła oba porządki – kapitalistycznej ekonomii i
ustroju demokratycznego – autorstwa F. Fukuyamy.
Na początku lat dziewięćdziesiątych pojawiła się znacząca książka traktująca o
zagadnieniu postępu, którą zasadnym byłoby przywołać. Chodzi o klasyczną już
pozycję Francisa Fukuyamy, Koniec człowieka, Ostatni człowiek174. W pracy tej
Fukuyama postawił tezę, że model państwa w postaci nowoczesnych demokracji
liberalnych stanowi ostatnią formę rozwoju historycznego. Historia, jako ciąg różnych
wydarzeń oczywiście trwa nadal, ale jako idea h i s t o r i i p o w s z e c h n e j
osiągnęła już swój kres. Autor ten uznał liberalne państwo demokratyczne za
powszechny ideał organizacji państwowej. Uznał on bowiem, że
Zwycięstwo odniosła nie tyle praktyka liberalna, ile sama i d e a
l i b e r a l i z m u. Ogromna większość świata nie zna uniwersalnej
ideologii, która dysponowałaby wystarczającą mocą, by rzucić wyzwanie
liberalnej
demokracji.
Nie
istnieje
ponadto
doskonalsza
metoda
175
legitymizacji od powołania się na suwerenność ludu .
Innymi słowy, wedle autora Ostatniego człowieka, ludzkość już wie, jaka forma
organizacji politycznej jest najlepsza, a obecnie jedynym problemem jest kwestia
sposobu rozprzestrzenienia się go na cały świat. Fukuyama, uzasadniając swoje tezy,
korzystał z wielu teorii politycznych, w szczególności jednak z refleksji Hegla, Kanta i
Marksa.
Z całą pewnością nie można powiedzieć, iżby model przedstawiony przez
Fukuyamę wyczerpywał treści zawarte w prawach człowieka. Niemniej można, jak
sądzę, postawić tezę, że typ państwa w postaci demokracji liberalnej stanowi jedną z
możliwych realizacji podstawowych uprawnień człowieka zapisanych w Powszechnej
Deklaracji Praw Człowieka. Obie perspektywy łączy także to, że w intencji stanowią
174
W 1992 roku Fukuyama opublikował książkę pod tytułem, The End of History and the Last Men. W
Polsce pozycję tę podzielono na dwie publikacje, wydane kolejno w 1996 i 1997 roku.
175
Francis Fukuyama, Koniec historii, przeł. T. Biedroń, M. Wichrowski, Wydawnictwo Zysk i S-ka,
Poznań 1996, str. 79.
152
one uniwersalną wartość, ostatni i najważniejszy dorobek ludzkości, który powinien być
rozpowszechniony na świecie. Zarazem znając idealny model, znamy powszechny cel
ludzkości, jakim jest wprowadzenie go w życie. Heglowskie hasło „końca historii”
bardzo trafnie ujmuje pewne intuicje stojące za prawami człowieka, o czym świadczą
przytoczone już fragmenty Preambuły PDPC.
Postęp rozumiany tu jest jako rozwój ludzkości, którego kierunek związany jest
z próbą stworzenia właściwego, czyli niesprzecznego mechanizmu ustrojowego,
gwarantującego jak najszerszą wolność dla wszystkich członków społeczeństwa.
Autorzy Powszechnej Deklaracji, jak i Fukuyama, uznali, że aksjomaty idealnego
porządku (w postaci określenia praw i wolności człowieka), zostały już odkryte, a więc
dalszy postęp może dotyczyć nie tyle odkrywania nowych jakości, ile zwiększania ich
obecności na świecie. W prawach człowieka poza stwierdzeniem właściwego kierunku
postępu ludzkości, brakuje jednak jakiegokolwiek uzasadnienia s p o s o b u jego
przeprowadzenia. Dlatego też posłużę się tu między innymi argumentami,
przywołanymi przez autora Końca historii. Wyjaśnienie fenomenu postępu ludzkości i
uzasadnienie jego powszechnego charakteru widzi Fukuyama w dwóch zasadniczych
kwestiach. Pierwsza pokazuje, że nauki przyrodnicze mogą stanowić uzasadnienie
rozwoju w kierunku państw liberalnych. Druga rozwija myśl o kluczowym znaczeniu
walki o uznanie dla pojawienia się ustroju demokratycznego.
Narodzone z nowożytności nauki przyrodnicze, rozumiane jako nauki związane
z metodologią naukową, pouczają nas, że nieuchronne konflikty przyczyniły się do
rozwoju technologicznego, który nie pozostaje bez wpływu na sposób organizacji
społecznej i politycznej. Jak argumentuje:
Stała obecność wojny i wyścigu zbrojeń pociąga za sobą paradoksalne
następstwo w postaci wielkiego ujednolicenia narodów. Nawet jeżeli dana
wojna
przynosi
zniszczenie,
skłania
państwa
do
zaakceptowania
cywilizacji technicznej i struktur społecznych, na których się opiera. Nauki
przyrodnicze wyciskają na nas swoje piętno, niezależnie od tego, co o nich
myślimy. Większość współczesnych narodów nie może odrzucić
racjonalizmu technologicznego pod groźbą utraty niezależności. Znaczenie
modernizacyjne
wojen
jest
dobrą
ilustracją
Kantowskiej
teorii
„nietowarzyskiej towarzyskości”: to właśnie konflikt – a nie współpraca –
153
skłania ludzi do łączenia się w społeczeństwa i rozwijania tkwiących w
nich możliwości176.
Konflikty pomiędzy ludźmi stanowią zatem probierz rozwoju technologicznego
oraz politycznego – „zmuszają” do kolejnych wynalazków jak również do wciąż
lepszej,
sprawniejszej
gospodarczy
organizacji
zauważyć
możemy
politycznej.
jego
Podobnie
ukierunkowanie
rozważając
na
typ
rozwój
gospodarki
kapitalistycznej, która okazała się najefektywniejsza spośród dotychczas przez ludzkość
praktykowanych. Fakt ten Fukuymama tłumaczy także postępem technologicznym,
najlepiej rozwijającym się w warunkach względnie swobodnej wymiany dóbr i idei.
Optyka ta przedstawia pogląd na rozwój społeczeństw, który odnieść możemy do
Marksowskiej wizji rozwoju sił wytwórczych, gdzie sprzeczności i konflikty rozwijają
nauki i organizację społeczną w duchu wciąż zwiększającej się efektywności. Marks
przyznawał, że kapitalizm walnie przyczynił się do rozwoju społeczeństw, twierdząc, że
jest on nieodzownym warunkiem postępu ludzkości. Oczywista różnica pomiędzy nim a
Fukuyamą dotyczy wizji punktu docelowego tegoż rozwoju. Marks uważał, że jest nim
kolejny etap rozwoju, czyli komunizm, Fukuyama – demokratyczne społeczeństwo
liberalne. Liberalizm bowiem, wedle interpretacji Fukuyamy, ściśle wiąże się z
czynnikami, prowadzącymi do rozwoju kapitalizmu. Wolny rynek może powstać tylko
wówczas, kiedy jednostki mają w państwie zagwarantowaną pewną dozę swobody
osobistej, wraz z prawem do własności prywatnej i swobodnej wymiany dóbr. Tym
samym liberalizm i kapitalizm wzajem się zakładają. Jak twierdzi
[...] mechanizm [postępu] jest rodzajem marksistowskiej interpretacji
historii, która dochodzi do niemarksistowskich konkluzji. Pragnienie
wytwarzania konsumpcji, które żywi „człowiek jako gatunek”, każe mu
przenieść się ze wsi do miasta, pracować w fabryce lub urzędzie zamiast
uprawiać ziemię, sprzedawać swą pracę po najkorzystniejszej cenie zamiast
kontynuować zajęcie przodków, zdobyć wykształcenie i poddać się
dyscyplinie zegara177.
Pytanie jest takie, czy zgadzając się z Fukuyamą w kwestii roli i znaczenia
liberalizmu, możemy wyprowadzić z niego podobne uzasadnienia ważności ustroju
demokratycznego? Pytanie to podnosi zagadnienie związku pomiędzy liberalizmem i
związanymi z nim swobodami ekonomicznymi a prawami politycznymi, wyrażającymi
ideał demokratycznego podejmowania decyzji. Ostatecznie myśliciel ten zastosował
176
177
Tamże, str. 119.
Tamże, str. 197.
154
wyjaśnienie tego związku, poprzez jego odniesienie do walki o uznanie. Zanim
scharakteryzuję argumentację Fukuyamy, rozwinę szerzej kwestię relacji pomiędzy
ekonomią a demokracją i ich związek z możliwymi interpretacjami praw człowieka.
Sądzę, że dobrą ilustracją tego zagadnienia jest porównanie stanowisk zawartych
pracach, uznanych ekonomistów, laureatów Nagrody Nobla z dziedziny ekonomii –
Miltona Friedmana i Amartya Sena. Analizy te wesprę ponadto uwagami poczynionymi
przez Manuela Coureta Branco, autora pracy: Economics Versus Human Rights.
Milton Friedman napisał tekst zatytułowany Economic Freedom, Human
Freedom, Political Freedom178, natomiast Amartya Sen opublikował książkę o równie
symptomatycznym tytule Development as Freedom179. Pierwszy z myślicieli zajmuje
stanowisko wyraźnie neoliberalne. We wspomnianym tekście wyróżnia trzy rodzaje
wolności:
wolność
ekonomiczną,
ludzką
(human)180
i
polityczną.
Wolność
ekonomiczna wyraża prawo do posiadania własności prywatnej i swobodnej wymiany
dóbr bez ingerencji ze strony państwa (poza pilnowaniem przestrzegania zasad
bezpieczeństwa). Wolności ludzkie odnieść można do najbardziej elementarnych praw i
wolności osobistych, a więc takich, które chronią życie i bezpieczeństwo obywateli.
Wolności polityczne związane są z prawem obywateli do wpływania na decyzje
polityczne. Dlatego też wolności te można powiązać z demokratyczną formą ustrojową.
Friedman postawił tezę, że kapitalizm wraz z wolnościami ekonomicznymi, stanowi
warunek konieczny, ale nie wystarczający wolności politycznej. Friedman dostrzegł
pewien ciekawy paradoks, który zasadza się na tym, że o ile rozwój wolnorynkowy
prowadzi do zaistnienia wolności ludzkiej i może sprzyjać pojawieniu się wolności
politycznej181, o tyle wolność polityczna może stanowić poważne zagrożenie dla obu
pozostałych rodzajów wolności182. Tym samym argumentuje on za uznaniem ścisłego
związku pomiędzy wolnościami ekonomicznymi a ludzkimi. Naturalnie z wyłączeniem
178
Milton Friedman, Economic Freedom, Human Freedom, Political Freedom, Delivered November 1,
1991, http://www.cbe.csueastbay.edu/~sbesc/frlect.html.
179
Amartya Sen, Development as Freedom, New York 1999.
180
Jakkolwiek wyrażenie human freedom jednoznacznie kojarzy się wolnością w sensie praw człowieka
(human rights), co sugeruje tłumaczenie tego wyrażenia w postaci „wolność człowieka”, to jednak
Friedman w swoim tekście odwołuje się do innego rozumienia wolności niż to, które obecne jest w
PDPC, ponieważ wyraźnie wyłącza on z jego zakresu wolność polityczną, z kolei obecną w Powszechnej
Deklaracji. Stąd zdecydowałam o przetłumaczeniu wyrażenia human freedom jako „wolność ludzka”.
Wolność tę odnieść możemy do podstawowych praw i wolności osobistych.
181
Taką tezę Milton Friedman postawił w swojej najbardziej znanej książke pt: Capitalism and Freedom
(1962). W Polsce tę książkę wydano w 1984.
182
Milton Friedman, Economic Freedom [...], op. cit.
155
wolności politycznych, do których społeczeństwo musi dojrzeć w tym sensie, aby
nauczyło się nie ingerować w proces wolnorynkowy. Tego typu ingerencje bowiem
mogą oznaczać zagrożenie dla pozostałych typów wolności, Friedman argumentuje
następująco:
The essence of human freedom as of a free privet market, is freedom of people
to make their own decisions so long as they do not prevent anybody else from
doing same thing. That makes clear, I think, why free privet markets are so
closely related to human freedom. It is the only mechanism that permits a
complex interrelated society to be organized from the bottom up rather than the
top down. [...] Implicitly or explicitly, most opponents of freedom believe that
they know what is good for other people better than other people know for
themselves, and they want the power to make people do what is really good for
them.183
Przez pryzmat tego stanowiska można w określony sposób interpretować prawa
człowieka, akcentując takie wolności, jak: wolność myśli i słowa, swoboda poruszania
się, prawo do posiadania własności prywatnej i swoboda zatrudnienia, przy
jednoczesnym umniejszaniu znaczenia tych artykułów, które odnoszą się np. do praw
politycznych i socjalnych.
Amartya
Sen
zajął
inne stanowisko,
jakkolwiek
nie zakwestionował
podstawowej myśli, że swobody ekonomiczne sprzyjają podniesieniu poziomu życia.
Przede wszystkim zauważył jednak, że na proces rozwoju wspólnot ludzkich spojrzeć
można na dwa sposoby: (1) jak na proces, który wymaga wielu poświęceń, dyscypliny i
„zaciskania pasa”, w efekcie czego m o g ą (ale nie muszą) pojawić się pewne profity w
postaci gwarancji wolności osobistych i politycznych oraz zabezpieczenia socjalnego,
choć są one traktowane jako dobra dodatkowe i luksusowe184 oraz (2) jak na proces,
183
Tamże, Istotą wolności ludzkiej, interpretowanej przez pryzmat modelu wolnorynkowego, jest
wolność ludzi do podejmowania samodzielnych decyzji tak długo, jak nie zagraża to wolności innych do
czynienia tego samego. To chyba czyni oczywistym, dlaczego model wolnorynkowy jest tak blisko
związany z wolnością ludzką. Jest to jedyny mechanizm, który umożliwia oddolne zorganizowanie
społeczeństwa, raczej niż jego odgórne uporządkowanie. [przeł. M.G] .
184
Zob. Amartya Sen, Development as Freedom, [w:] The Human Rights Reader. Second Edition. Major
Political Essays, Speeches, and Documents from Ancient Times to the Present, Edited by Micheline R.
Ishay, Routledge, New York and London, 2007, „[...] having social safety nets that protect the very poor,
providing social services for the population at large, departing from rugged institutional guidelines in
response to identified hardship, and favoring – «much too early» - political and civil rights and the
«luxury» of democracy. These things, it is argued in this austere attitudinal mode, could be supported
later on, when the development process has borne enough fruit: what is needed here and now is
«toughness and discipline»”, [...] posiadając sieć bezpieczeństwa socjalnego, jakkolwiek zapewniającego
usługi socjalne dla ludności, która odchodzi od surowych instytucjonalnych wytycznych w odpowiedzi na
zidentyfikowane trudności oraz sprzyjanie - «o wiele za wcześnie» - prawa polityczne i osobiste wraz z
«luksusową» demokracją. Te rzeczy, jak się twierdz w ramach tych surowych postaw, mogłyby zostać
156
którego immanentną częścią jest stałe zwiększanie zakresu wolności, jaki przysługuje
ludziom, w szerszym tego słowa znaczeniu. Sen opowiada się za tą drugą opcją,
uważając, że proces rozwoju może być przyjazny (friendly) dla samych ludzi.
Odwoływał się przy tym do dwóch znaczeń, tudzież funkcji wolności, wyróżniając
wolność konstytutywną i instrumentalną. Podstawą tego odróżnienia jest przekonanie,
że należy odróżnić treść podstawowych wolności, które powinny stanowić cel i
założenie wszelkich wspólnot, od tego, co dzięki nim możemy osiągnąć. O ile Milton
Friedman wysuwał na plan pierwszy instrumentalną funkcję wolności, co pozwalało mu
akcentować tylko te wolności (konkretnie swobody ekonomiczne), które w jego
przekonaniu zwiększały sumę dobrobytu i tym samym czyniły kapitalizm punktem
wyjścia, a demokrację nie koniecznym punktem dojścia, o tyle Sen czyni z wolności,
rozumianej szerzej niż to czynił Friedman, właściwy sens rozwoju jako takiego, który
przy okazji może powiększać dobrobyt. Jak o tym pisze:
The constitutive role of freedom relates to the importance of substantive
freedom in enriching human life. [...]
Development, in this view, is the
process of expanding human freedoms, and the assessment of development has
to be informed by this consideration. [...]
This fundamental point is distinct from the “instrumental” argument that these
freedoms and rights may also be very effective in contributing to economic
progress.185
Sen do zakresu wolności włącza, poza swobodami określonymi przez
Friedmana, również wolności polityczne oraz zabezpieczenia socjalne, uważając, że
mają one znaczenie zarówno ze względu na w o l n o ś ć m a t e r i a l n ą, jak i
i n s t r u m e n t a l n ą186.
Porównując oba stanowiska dostrzegamy różne tropy interpretacyjne, możliwe
do powiązania z zapisami Powszechnej Deklaracji. Jeżeli do naszych rozważań
włączymy wcześniejszy punkt Preambuły, określający mianem „najwznioślejszego celu
ludzkości” wolność od nędzy, to okaże się, że być może istota sporu nie dotyczy w
zapewnione później, kiedy proces rozwoju przyniesie wystarczająco dużo owoców – to, czego
potrzebujemy tu i teraz, to «hardości i dyscypliny» [przeł. M.G.].
185
Tamże, str. 356-357, Konstytutywna rola wolności zasadza się na wadze wolności materialnej dla
prowadzenia bogatego życia ludzkiego. [...] Rozwój, z tego punktu widzenia, jest procesem rozszerzania
ludzkich wolności, co powinno być brane pod uwagę przy dokonywaniu oceny rozwoju. [...] Ten
kluczowy punkt różni się od argumentacji instrumentalnej, wedle której prawa i wolności mogą także w
efektywny sposób sprzyjać ekonomicznemu rozwojowi. [przeł. M.G].
186
Amartya Sen wymienia pięć takich wolności: (1) political freedoms, (2) economic facilities, (3) social
opportunities, (4) transparency guarantees, (5) protective security.
157
takim stopniu celów, ale rozpoznania środków, do tych celów wiodących.
Neoliberałowie uważają, że jeżeli konsekwentnie zagwarantujemy szeroki wachlarz
wolności ekonomicznych, to w dalszej perspektywie nastąpi wzrost dobrobytu dla
wszystkich i większy zakres wolności ludzkich, a może nawet pojawienie się wolności
politycznych, choć w pierwszym okresie wolność ekonomiczna może wiązać się z
brakiem wolności politycznych i niskim poziomem życia części obywateli. Taki punkt
widzenia wiąże się z wizją państwa minimalnego. Wedle innych stanowisk nędza
zagraża realizacji podstawowych praw człowieka (np. prawa do samorealizacji) i
dlatego państwo powinno aktywniej dbać o odpowiedni poziom życia. Stąd bliższa jest
tu wizja państwa opiekuńczego. Ponadto akcentuje się tu ważność wolności
politycznych dla realizacji człowieczeństwa, co czyni ten rodzaj wolności jednym z
podstawowych, a nie tylko luksusem.
Powyższe uwagi, odnoszące się w głównej mierze do hierarchii wartości, jaką
uznajemy – czy będą to wartości instrumentalne czy materialne. Należy jednak, jak
sądzę, uzupełnić je analizami dotyczącymi konsekwencji dominacji ekonomii nad
demokracją w aspekcie sposobu podejmowania decyzji politycznych. Manuel Couret
Branco wyróżnił dwa podstawowe obszary sporu między dziedziną ekonomii a ideą
demokracji. Pierwszy obszar dotyczy naturalizacji ekonomii do nauk przyrodniczych.
Ekonomiści już od połowy XIX wieku zaczęli tworzyć własny język i, tym samym,
paradygmaty, ujmujące nie tylko sferę ekonomiczną, ale także społeczną i polityczną.
Jakkolwiek zdarzali się myśliciele krytyczni wobec tego punktu widzenia, to jednak
współcześnie dominuje przekonanie o przynależności ekonomii do nauk ścisłych.
Perspektywa rozwijana przez Fukuyamę stanowi tego doskonałą ilustrację. W
konsekwencji oznacza to uznanie zagadnień ekonomicznych jako lokujących poza
dziedziną opinii i procedur demokratycznych. Branco opisuje ten punkt widzenia
następująco:
[...] what the natural economics rhetoric purports to is that decisions in the
so-called realm are technical problems and therefore transcend people, and
consequently transcend democratic debate. Laws concerning dilation of
mass are not balloted; climatic cycles, floods or droughts, are not submitted
to referendums! Why should one debate, then, such a thing as an
equilibrium level of wages or a natural rate of unemployment? The
integration of economics into the natural sciences can be viewed, therefore,
158
as an attempt to rescue it from the grip of collective preferences, and
therefore from politics and democracy187.
Przyjęcie takiego poglądu nie implikuje przekonania, że należy zastąpić
demokrację jakąś formą technokracji. W wersji umiarkowanej oznacza tylko, że istnieją
pewne dziedziny ludzkiej aktywności, które nie powinny podlegać decyzjom,
podejmowanym drogą demokratyczną. Demokracja bowiem poddaje pod osąd opinii,
preferencji i interesów obywateli zagadnienia, znajdujące swoje naukowe wyjaśnienia i
rozwiązania.
Inny obszar napięcia pomiędzy ekonomią a demokracją dotyczy zagadnienia
relacji pomiędzy legitymizacją a podejmowaniem decyzji politycznych.
zarysowana
perspektywa
przekłada
się
napięcie
pomiędzy
różnymi
Powyżej
typami
racjonalności, powodując pewne konsekwencje dla zagadnienia legitymizacji.
Racjonalność naukowa wyklucza debatę, chyba że jest to debata pomiędzy ekspertami
toczona za zamkniętymi drzwiami. W ramach logiki demokratycznej tym, co
legitymizuje decyzje polityczne, jest zgoda obywateli. Zgoda ta może być wyrażona w
drodze referendum oraz w ramach dyskursu publicznego. Władza natomiast zyskuje
prawo do podejmowania decyzji dzięki cyklicznym wyborom powszechnym. Jeżeli
uznamy argumentację uznającą ekonomię za naukę przyrodniczą, tym samym zgodzimy
się na przeniesienie części legitymizacji ze zgody ludu na opinię ekspertów.
Pytanie, czy taki transfer legitymizacji faktycznie przyniósłby korzyści
obywatelom? Na przykład, w opinii Rawlsa, z pewnością nie. Przede wszystkim
oznaczałoby to koniec jakiejkolwiek polityki sprawiedliwości czy równości.
Sprawiedliwość wynika z decyzji politycznej, a nie eksperckiej, gdyż jest kwestią
wartości i rozważenia priorytetów danego społeczeństwa. Celem ekspertów byłoby
takie zarządzanie rynkiem, aby był on maksymalnie wolny od ingerencji. Tym samym
to rynek i jego logika określałaby ramy sprawiedliwej dystrybucji dóbr. Jeżeli cechą
wolnego rynku jest przedsiębiorczość i skuteczność w walce z konkurentami, to w
187
Manuel Couret Branco, Economics Versus Human Rights, Routledge, London and New York 2008,
str. 105, [...] tym, do czego retoryka ekonomii pozytywnej dąży, jest przekonanie, że decyzje w obrębie
tzw. dziedzinie mają charakter techniczny i z tego względu przekraczają ludzi i w konsekwencji
przekraczają demokratyczne debaty. Prawa dotyczące dylatacji masy [element ogólnej teorii względności
– przyp. M.G] nie odnoszą się do konieczności wyboru, cykle klimatyczne, powodzie czy susze nie
podlegają referendum! Dlaczego więc mielibyśmy debatować nad takimi kwestiami, jak poziom
równowagi płac lub naturalna stopa bezrobocia? W tego względu włączenie ekonomii do nauk
pozytywnych może być postrzegane jako próba uratowania jej ze szponów zbiorowych preferencji, a
więc z polityki z demokracji [przeł. M.G].
159
efekcie uzyskalibyśmy rozwarstwione ekonomicznie społeczeństwo. Kto wziąłby za tę
sytuację odpowiedzialność? Nauka czy władza polityczna? Jak stwierdza Branco,
„It is very cynical, to say the least, to take measures that will dramatically
reduce public expenditure to alleviate poverty or support children
education, for example, as mere technical issues”188.
Pytanie o związek pomiędzy typem gospodarki kapitalistycznej i związanych z
nią wolności ekonomicznych, a uprawnieniami politycznymi, nie jest, jak widać, łatwy
do rozpatrzenia. W pierwszej kolejności w grę wchodzi tu pytanie o strukturalny
związek między oboma typami wolności. Tego rodzaju powiązanie powinno
uwidaczniać się w procesie historycznym. Jednak na podstawie dotychczasowej historii
rozwoju trudno byłoby tego typu tezę uzasadnić, bez poczynienia poważnych zastrzeżeń
wynikających z ważkich kontrprzykładów. Fukuyama w swoich pracach jest świadomy
tego problemu. Wszak, takie kraje jak Chiny czy Singapur należą do państw,
gwarantujących pewne swobody liberalne (związane głównie z wolnościami
ekonomicznymi), przy braku respektowania praw politycznych obywateli. Uzasadnia to
pogląd, że liberalizm wcale nie musi iść w parze z demokracją.
Dlatego też próbując uzasadnić aktualność modelu liberalnych demokracji,
można wskazać na inne typy argumentacji. Jedna z możliwości odwołania się do
zagadnień normatywnych, związanych z hierarchią wartości. W tej perspektywie należy
rozpatrywać argumenty Sena i Friedmana. Ten pierwszy uznał, że systemy polityczne,
struktury społeczne i sam proces rozwoju powinny być oceniane ze względu na ich
zgodność z podstawowym celem, jakim jest powiększanie zakresu wolności. W tym
sensie jego propozycja zdaje się być bliższa prawom człowieka, które, co wynika ze
wcześniejszych analiz, włączają w zakres podstawowych uprawnień istot ludzkich
zarówno swobody liberalne (ekonomiczne), jak i prawa polityczne. Natomiast Friedman
optuje za innym sposobem wartościowania, wynikający z jego przekonania o
fundamentalnym dla człowieka i całych społeczeństw znaczeniu dobrobytu. Skoro
przyjmiemy taki punkt widzenia okaże się, że optyka związana zagwarantowaniem
szerokich swobód ekonomicznych zyskuje prymat względem wszelkich innych praw
człowieka. Demokracja bowiem może wręcz, w pewnych sytuacjach, osłabić generującą
bogactwo moc procesów wolnorynkowych. Pogląd ten zakłada przekonanie, że wolny
188
Tamże, str. 109, Przejawem niezwykłego cynizmu – co najmniej – jest traktowanie takich kwestii, jak
– na przykład – radykalne zmniejszenie wydatków publicznych na działania, pomagające uniknąć nędzy
albo wspierające edukację dla dzieci, jako po prostu zagadnienia natury technicznej [przeł. M. G.].
160
rynek faktycznie w każdych okolicznościach, poza skrajnymi sytuacjami takimi, jak
klęski żywiołowe, tworzy bogactwo narodów. A zatem, im więcej mamy swobód
ekonomicznych, tym jesteśmy bogatsi. I, przeciwnie, im większy interwencjonizm
państwowy, tym mniejszy zysk i wzrost gospodarczy osiągamy. O kontrowersyjności
tego przekonania zaświadczyć może obecny kryzys ekonomiczny, którego źródła
sięgają Stanów Zjednoczonych – kraju o najbardziej liberalnej polityce gospodarczej.
Niemniej pogląd ten wspierany jest przez ekonomistów, uznających tę dziedzinę wiedzy
za przynależną do nauk przyrodniczych, i tym samym lokującą się poza
demokratycznym sposobem legitymizacji decyzji politycznych.
Autor Końca historii próbował wyjaśnić ważność demokracji w inny jeszcze
sposób, a mianowicie za pomocą odwołania do zagadnienia natury człowieka w
interpretacji Hegla, a właściwie Hegla odczytywanego przez Kojèva. Jakkolwiek Hegel
uznawał, że nie ma czegoś takiego jak stała i niezmienna natura ludzka, gdyż stanowi
ona raczej wyraz postępu dziejowego, to jednak wskazać można na pewne czysto
ludzkie uwarunkowania, generujące fakt rozwoju i jego kierunek. Człowiek jest istotą,
która przez pracę przetwarza przyrodę oraz zapewnia sobie stabilniejsze warunki życia.
Z drugiej strony jest istotą, potrzebującą uznania i gotową o nie walczyć. Fukuyama
pisze o tym w następujący sposób:
Przede wszystkim [człowiek] pragnie pragnienia innych ludzi, czyli bycia
chcianym bądź uznanym przez innych. Hegel twierdzi wręcz, że jednostka
nie może uzyskać samoświadomości, czyli stać się świadoma siebie jako
odrębnej istoty ludzkiej, jeżeli nie jest uznawana przez inne istoty ludzkie.
Innymi słowy, człowiek od samego początku był istotą społeczną: jego
poczucie własnej wartości i tożsamości wiąże się ściśle z wartością, jaką
nadają mu inni ludzie189.
Pragnienie uznania tworzy dynamiczną relację międzyludzką, której metaforą
jest Heglowska dialektyka pana i niewolnika. Uzasadnia ona namiętności, towarzyszące
ludziom na przestrzeni dziejów, mające niebagatelny wpływ na podejmowaną na
przestrzeni dziejów walkę o demokrację. Wedle Fukuyamy błędem klasyków umowy
społecznej takich, jak Locke czy Hobbes, było to, że nie uwzględnili oni w swoich
teoriach właściwego charakteru istot ludzkich. Traktowali oni ludzkie namiętności,
związane choćby z chęcią sławy, jako czynniki z gruntu destrukcyjne. Powołane do
życia państwo ma wręcz uchronić człowieka, w miarę możliwości, przed jego własnym
189
Francis Fukuyama, Koniec historii, op. cit., str. 214.
161
egoizmem, który jest przyczyną walki wszystkich przeciw wszystkim. Tym samym
państwo ma służyć zaspokojeniu podstawowych potrzeb człowieka w zakresie
bogacenia się i indywidualnego dążenia do szczęścia. Jednakowoż nie tłumaczy to
faktu, że ludzie niezależnie od okoliczności walczą o prawa polityczne. Liberalne
demokracje mają tę wielką zaletę, że w ich ramach, nie tylko może zaistnieć wolny
rynek i względny dobrobyt całego społeczeństwa, ale także możliwość uznania i walki o
uznanie przez jego członków. Procedury demokratyczne zaspokajają potrzebę uznania
ze względu na obecność dynamicznej i otwartej dla większości obywateli sfery
publicznej oraz istnieniu lokalnych mechanizmów demokratycznych.
Na powyższych twierdzeniach Fukuyama opiera tezę, że uzasadnienie dla
wolności ekonomicznych (liberalnych) i politycznych (demokratycznych) zasadniczo
odnosi się do innych typów argumentacji. W efekcie uzyskujemy teorię, wspierającą typ
państwa, zapewne najbardziej bliskiego prawom człowieka. Pytanie, czy w świetle tego,
co zostało powiedziane, podstawowa sprzeczność pomiędzy dziedziną ekonomi a
demokracją została faktycznie zniesiona. Fukuyama oparł swoje przekonanie o końcu
historii na Heglowskiej tezie, że historia powszechna osiąga kres, kiedy znikają
sprzeczności, które w dialektycznym procesie zostały zniesione. Jednakże spór
pomiędzy ideologami neoliberalizmu, zwolennikami przekonania o dominacji
perspektywy wolnorynkowej, a demokratami nie tylko wciąż się toczy, ale, szczególnie
w ostatnim czasie, nabiera na sile.
3. Prawa człowieka a pokój na świecie
Już na samym początku Preambuły stwierdzono:
„Zważywszy, że uznanie przyrodzonej godności oraz równych i niezbywalnych
praw wszystkich członków wspólnoty ludzkiej jest podstawą wolności (freedom),
sprawiedliwości i pokoju na świecie”.
Takie wartości jak wolność, sprawiedliwość i pokój nie pojawiają się tu jako
jedne z praw człowieka, ale raczej jako p o ż ą d a n y s t a n ś w i a t a oraz c e l
l u d z k o ś c i, który można osiągnąć dzięki powszechnemu uznaniu przyrodzonych
praw człowieka. Autorem podobnej myśli był Kant. W swoim traktacie Do wiecznego
pokoju przedstawił on warunki konieczne do osiągnięcia trwały pokój na świecie.
Jednym z warunków jest odpowiedni ustrój polityczny państw, którym jest ustrój
162
republikański. Gwarantuje on przestrzeganie następujących zasad: (1) wolności każdego
członka wspólnoty jako człowieka, (2) jego równości z każdym innym jako poddanym
oraz (3) jego samodzielności (bądź niezależności) każdego członka wspólnoty jako
obywatela. Zbigniew Stawrowski tak tłumaczy zasadę pierwszą:
Przywołując jako pierwszą zasadę wolności, Kant pragnie przypomnieć, że
każdy człowiek, niezależnie od tego, jakie miejsce zajmuje w społeczeństwie,
musi być zawsze traktowany jako ze swej istoty wolny, to znaczy jako ktoś,
kto sam kształtuje swoje życie i ponosi odpowiedzialność za swoje czyny. Stąd
też: „nikt nie może zmusić mnie do bycia szczęśliwym na jego sposób (tak, jak
on sobie wyobraża pomyślność kogoś innego), lecz każdemu wolno
poszukiwać swego szczęścia na tej drodze, która jemu wydaje się najlepsza,
jeśli tylko nie przynosi on przez to uszczerbku wolności innym, dążącym do
podobnego celu, wolności połączonej pewnym możliwym, powszechnym
prawem z wolnością wszystkim”190.
Pozostałe zasady odnoszą się do: (2) równości wobec prawa wszystkich
członków społeczeństwa jako poddanych (z zasady tej zostaje wyłączona osoba
sprawująca najwyższą władzę wykonawczą w państwie – np. monarcha) oraz (3)
samodzielności w rozumieniu możliwości decydowania o kształcie praw, która jest dana
tylko tym obywatelom, którzy są do tego zdolni191. Tym samym w obrębie myśli Kanta
odróżnić możemy poziom praw człowieka od poziomu praw obywatelskich192. Kant
zakładał, że nie wszyscy ludzie są zdolni do tego, aby w sferze politycznej działać z
właściwą odpowiedzialnością. Z praw człowieka natomiast wynika, że albo wszyscy
ludzie są zdolni do aktywności politycznej, albo, że niezależnie od ludzkich uzdolnień,
w sensie moralnym nie można nikomu odmówić udziału w polityce. Różnica ta jednak
nie podważa związku podstawowej intuicji Kanta z prawami człowieka, że kiedy
odpowiednia liczba państw osiągnie pewien typ ustroju, związany z zagwarantowaniem
obywatelom praw podstawowych (praw i wolności osobistych) oraz równości i
wolności politycznych, możliwy stanie się ogólnoświatowy pokój.
190
Zbigniew Stawrowski, Prawo naturalne a ład polityczny, Kraków-Warszawa 2006, str. 276. Użyty
cytat pochodzi z książki: Immanuel Kant, O porzekadle: to może być słuszne w teorii, ale nic nie jest
warte w praktyce, przeł. Mirosław Żelazny, Wydawnictwo Comer, Toruń 1995, str. 19-20.
191
Kant odróżnia obywateli czynnych od obywateli biernych (mieszkańców). Obywatele czynni są zdolni
do używania rozumu w sensie określania prawa powszechnego. Aby to czynić muszą być dorosłymi
mężczyznami, którzy ponadto są niezależni w sensie materialnym.
192
Zbigniew Stawrowski, op. cit., str. 287, pisał: “W ten sposób Kant wyraźnie podkreśla różnicę między
– jak je dziś nazywamy – «prawami człowieka» a «prawami obywatela». Te pierwsze są bardziej
podstawowe i przysługują każdemy człowiekowi bez wyjątku, dlatego tylko, że jest człowiekiem; te
drugie natomiast odnoszą się wyłącznie do pewnej grupy ludzi – obywateli w ścisłym (politycznym)
sensie tego słowa – upoważniając ich do aktywnego podjęcia funkcji współprawodawców”.
163
Myśl Kanta, jakkolwiek modyfikowana, stała się stałym punktem odniesienia w
dyskusjach na temat przyszłości człowieka, a jego pomysły przyszłego porządku
ponadnarodowego stały się inspiracją do tworzenia przez Państwa organizacji,
stanowiących źródło prawa międzynarodowego. Kant twierdził, że:
Ustrój republikański, oprócz czystości swego pochodzenia z czystego źródła
pojęcia prawa (Recht), zawiera jeszcze perspektywę oczekiwanego rezultatu, a
mianowicie wiecznego pokoju, czego podstawy są następujące. - Jeśli (w
ustroju tym nie może być inaczej) do tego, by postanowić, „czy powinna być
wojna, czy też nie”, wymagana będzie zgoda obywateli, to nic nie jest bardziej
naturalne aniżeli to, że musieliby oni zgodzić się wziąć na siebie wszelkie
ciężary wojny, co znaczy: walczyć, łożyć z własnego mienia na koszty
wojenne, w pocie czoła naprawiać spustoszenia, które wojna po sobie
pozostawi, wreszcie, na domiar złego, wziąć na siebie jeszcze jeden,
zatruwający nawet sam pokój, ciężar długów wojennych nigdy nie kończących
się, z powodu możliwości nowych wojen; będą się więc oni głęboko
zastanawiać, zanim rozpoczną tak niebezpieczną grę. W przeciwieństwie do
tego w ustroju, gdzie poddany nie jest obywatelem państwa, który zatem nie
jest republikański, wypowiedzenie wojny jest rzeczą najłatwiejszą w świecie,
gdyż władca nie jest współobywatelem państwa, ale jego właścicielem i przez
wojnę nic bynajmniej nie traci ze swych uczt, polowań, rezydencji letnich,
uroczystości dworskich itp., może zatem zdecydować się na nią z najbardziej
błahych powodów, jako na rodzaj przyjemnej gry, a dla przyzwoitości
obojętnie pozostawić jej usprawiedliwienie zawsze do tego gotowemu
korpusowi dyplomatycznemu193.
Sedno argumentu Kanta leży w przekonaniu, że jeżeli decyzja o ewentualnym
rozpoczęciu wojny będzie zależała od tych, którzy realnie ponoszą główne jej koszty w
postaci narażania własnego życia, majątku oraz ryzyka przegranej, a więc od obywateli,
to nie będą oni skłonni takowej podejmować. Trudno się z tą argumentacją nie zgodzić.
Co prawda, w czasach antycznych udział w wojnie przydawał chwały, a gotowość do
narażania własnego życia decydowała o człowieczeństwu, ale czasy nowożytne
przyniosły wyraźną zmianę tego etosu. Obywatele państwa liberalnego, mieszczanie,
nie są zainteresowani udziałem w wojnach, ale raczej indywidualną samorealizacją w
warunkach bezpieczeństwa. Wydaje się, że tezę tę można także uzasadnić pewnymi
przykładami, choć nie bez zastrzeżeń. Obie wojny światowe były rozpoczęte przez
193
Immanuel Kant, Do wiecznego pokoju, przeł. Mirosław Żelazny, Wydawnictwo Comer, Toruń 1995,
str. 58.
164
naród o jednej z najdłuższych i szacownych tradycji mieszczańskich, tj. Niemców.
Oczywiście można argumentować, że gdyby nie charyzmatyczni przywódcy, którzy
parli ku wojnie, obywatele nie wsparliby działań wojennych. Ale ta kontrfaktyczna
argumentacja nie należy do mocnych.
Kant przedstawił jeszcze jeden argument na rzecz możliwości osiągnięcia w
przyszłości ogólnoświatowego pokoju. Argument ten potraktować można jako
uzupełnienie pierwszego. W pracy zatytułowanej: Pomysły do ujęcia historii
powszechnej w aspekcie światowym, stawia on tezę, że, paradoksalnie, to właśnie
egoizm i konfliktowość ludzi może przyczynić się do przyszłego pokoju. Kant ujmuje
to zagadnienie w wyrażeniu „aspołeczna towarzyskość”. Ludzie mają tendencję do
wszczynania walk między sobą, zarazem nie mogąc się bez siebie obyć. Tworzy to
dynamikę, na którą powoływał się także Fukuyama, która nieustająco usprawnia
ludzkie sposoby dominacji nad innymi, rozwijając odpowiednie struktury państwowe
oraz technologie wojenne. Jednak proces ten przyczynia się do powstania zmiany
jakościowej w relacjach międzyludzkich. Kiedy bowiem technika zacznie zagrażać
unicestwieniem całych narodów i życia na Ziemi, ludzkość stanie przed koniecznością
zbudowania takiego porządku globalnego, który nie dopuści do zagłady. W czasach
filozofa z Królewca było to swoiste proroctwo. Współcześnie przewidywania te stały
się faktem. Wojny XX wieku dobitnie to ukazały społeczeństwom. I jak przewidział
Kant, w Europie strach przed wojną i zagładą zmusiły dotąd nienawidzące się narody
do bliskiej współpracy. Efektem tej współpracy jest Unia Europejska, która, póki co,
zabezpiecza pokój między jej członkami.
Wedle Kanta powyższe czynniki, sprzyjające zachowaniu pokoju, nie
gwarantują jeszcze ludzkości osiągnięcia jego trwałego stanu. Potrzebne jest jeszcze
istnienie odpowiedniego porządku międzynarodowego w postaci federacji suwerennych
państw. Zarazem powstanie takiej ponadnarodowej struktury uwarunkowane jest
szeregiem dodatkowych warunków, preliminarnych i definitywnych. W tym miejscu nie
będę ich wszystkich cytowała, wskażę tylko na, w moim przekonaniu, najważniejsze z
nich. Do warunków preliminarnych, a więc stanowiących warunki konieczne, ale nie
wystarczające dla pokoju, zaliczył on, między innymi, globalne rozbrojenie. Jakkolwiek
zaawansowana technologia militarna może przyczynić się do uświadomienia sobie
przez ludzkość konieczności osiągnięcia porozumienia między państwami, to jednak
intensywne zbrojenia wszystkich stron działają przeciw możliwości zbudowania
wzajemnego zaufania, niezbędnego do stworzenia pokojowych relacji na poziomie
165
międzynarodowym i powstania federacji. Zbrojenia jednego z państw mogą stanowić
zaczyn do podjęcia podobnych działań przez inne państwa. To z kolei może prowadzić
do wyścigu zbrojeń, rywalizacji i w konsekwencji wrogości pomiędzy państwami.
Wedle Kanta ten punkt widzenia podziela także Rawls, modus vivendi nie może
stanowić fundamentu dla stabilności jakiegokolwiek porządku. Można argumentować,
przeciw Kantowi i Rawlsowi, że pojawienie się broni jądrowej zmieniło sytuację na
tyle, że prezentowana tu argumentacja utraciła swą moc perswazyjną, a w każdym razie
znaczną jej część. Można bowiem twierdzić, że broń jądrowa zabezpiecza pokój
przynajmniej pomiędzy największymi potęgami, dysponującymi tą bronią, które nie
zaryzykowałyby wojny, mogącej oznaczać zniszczenie życia na ziemi. Niemniej
argumentacja ta ma swoje ograniczenia. Po pierwsze, trudno sobie wyobrazić jej
skuteczność w sytuacji, w której wszystkie państwa posiadałyby tego typu broń.
Wzajemne waśnie, niekiedy skutkujące palącą nienawiścią, brak stabilności politycznej
niektórych państw, fundamentalizmy różnej maści, to niektóre z czynników, które
mogłyby uczynić życie w takich warunkach porównywalnym do siedzenia na beczce
prochu. Jeżeli nawet prawdopodobne jest to, że właśnie istnienie śmiercionośnej w
swym zasięgu broni uchroniło ludzkość przed trzecią wojną światową pomiędzy dwoma
blokami żelaznej kurtyny, to jednak trudno nazwać okres zimnej wojny stabilnym ze
względu na nieustające zagrożenie wojną. Nadużyciem byłaby próba uzasadnienia
pokoju światowego poprzez myśl o ekstrapolacji tej sytuacji wzajemnego mata na
wszystkie kraje świata. Można ponadto przedstawić argumenty, kwestionujące
jakąkolwiek prewencyjną moc broni jądrowej194.
Artykuły definitywne do wiecznego pokoju, sformułowane przez Kanta,
odnoszą się do częściowo już przywołanych zjawisk. Wedle niego podstawą dla
osiągnięcia ogólnego celu ludzkości jest ustrój republikański wszystkich państw oraz
stworzenie federacji wolnych, suwerennych republik. Republiki, tak jak je Kant
pojmował, nie tylko mogą działać w zgodzie z zasadami rozumności politycznej, ale
jako takie należą również do ustrojów najbardziej stabilnych i przewidywalnych. Jest to
niezwykle istotne dla możliwości zbudowania relacji opartych na zaufaniu pomiędzy
różnymi suwerennymi państwami. Na fakt zależności typu ustroju od jakości relacji
międzynarodowych zwracał uwagę także Rawls. Autor Prawa ludów, co prawda, nie
194
Zob. Filozofia moralności. Postanowienie i odpowiedzialność moralna, cz. IV Odstraszanie, (red.)
Jacek Hołówka, przeł. J. Nowotniak, W. J. Popowski, Wydawnictwo Spacja – Fundacja Aletheia,
Warszawa 1997.
166
twierdził, że właściwym ustrojem jest republika. Nie uznawał, że tylko jeden typ ustroju
umożliwia osiągnięcie trwałego pokoju. Niemniej kluczem do przeciągnięcia linii
demarkacyjnej pomiędzy państwami, mogącymi współtworzyć społeczność ludów
zachowujących między sobą trwałe relacje pokojowe, a tymi, które do tej społeczności
nie mogą przynależeć, jest legitymizacja władzy politycznej poprzez związek jej decyzji
z wolą ludu oraz stabilność i przewidywalność danego państwa.
Zarówno w koncepcji Kanta, jak i Rawlsa występuje element, który odnieść
możemy przynajmniej do pewnego stopnia do praw człowieka. Republika Kantowska
opiera się na poszanowaniu podstawowych praw i wolności osobistych, a więc
podstawowych praw człowieka pierwszej generacji z wyłączeniem praw politycznych,
które zagwarantowane są tylko dla części członków społeczeństwa. U Rawlsa rzecz
przedstawia się podobnie. Państwa przyzwoite honorują prawa podstawowe obywateli
oraz mają wdrożony mechanizm ustrojowy, umożliwiający uzgadnianie przynajmniej
najważniejszych decyzji politycznych z ludem zamieszkującym terytorium danego
kraju. W obu przypadkach osiągnięcie pokoju na świecie myśliciele ci nie uzależniają
od zagwarantowania obywatelom praw drugiej generacji.
Z dotychczasowych rozważań wynika, że podstawowe prawa człowieka, z
jednej strony stanowią uniwersalną normatywną podstawę wspólnot ludzkich jako
takich i dlatego zagwarantowanie przestrzegania tych zasad, powinno być stałym celem
ludzkości. Z drugiej zaś – obecność praw wolnościowych w prawie państwowym,
warunkuje (jako warunek konieczny, ale nie wystarczający) realizację jeszcze jednego
ważnego celu ludzkości, jakim jest pokój. Jeżeli zgodzimy się z powyższą
argumentacją, możemy uznać, że podejmowanie działań na rzecz jak najszerszego
wprowadzania w życie przynajmniej podstawowych praw człowieka, powinno być
obowiązkiem rozlicznych podmiotów politycznych naszych czasów. Właśnie ta
konstatacja wraz z rozważaniami na temat realizacji tego zadania stanowią jedną z treści
trzeciej generacji praw człowieka. Jednakowoż w tym kontekście pozostaje odnieść się
jeszcze do jednego zagadnienia problemowego związanego z możliwością osiągnięcia
wiecznego pokoju na świecie, a mianowicie do preferowanego ze względu na ten cel
porządku międzynarodowego. Zagadnienie promowania praw człowieka na świecie
oraz zagadnienie właściwego porządku międzynarodowego stanowią, jak sądzę, dwa
aspekty tego samego zagadnienia, a mianowicie zagwarantowania pokoju na świecie.
167
Należy zaznaczyć, że mówiąc o porządku międzynarodowym wykraczamy poza
ujęcie relacji międzynarodowych w duchu realizmu politycznego, które pojmuje te
relacje jako oparte na grze sił pomiędzy niezależnymi i nie podlegającymi żadnej
zewnętrznej normatywności podmiotami politycznymi, tj. państwami. Pojęcie
suwerenności państw odnosi się do tej właśnie perspektywy. A zatem twierdząc, że
zadaniem ludzkości jest podporządkowanie się lub stworzenie pewnego porządku
międzynarodowego, stawiamy w istocie relatywnie mocną tezę dotyczącą polityczności.
Zwolennicy praw człowieka twierdzą, że możliwe jest podporządkowanie państw
pewnym ogólnym zasadom.
Kant, projektując wizję porządku międzynarodowego, chciał połączyć w jednej
konstrukcji pojęciowej nienaruszalność suwerenności państw z istnieniem reguł, które
podporządkowują decyzje tych podmiotów pewnej ogólności prawnej. Zabieg ten
należy rozpatrywać w odniesieniu do rozwijanej przez autora Do wiecznego pokoju
filozofii praktycznej. Wolność, w ujęciu Kanta, łączy się z osiąganiem autonomii przez
człowieka. Autonomia z kolei odnosi się do stanu, w którym człowiek realizuje własne
człowieczeństwo, traktując siebie jako cel, a nie tylko jako środek do celu wiodący,
zgodnie z imperatywem kategorycznym, praktycznym195. Tym samym wolność
pojmowana tu jest w aspekcie pozytywnym, który, jak już zostało to wcześniej
określone, nie jest mierzony swobodą, jaka przysługuje jednostce, ale stopniem
realizacji pewnego wzorca. W filozofii praktycznej wzorcem tym jest prawo
powszechne. A zatem człowiek, aby być w pełni sobą i tym samym zyskać autonomię,
powinien uzgadniać swoje działania z prawem powszechnym, rozpoznawanym za
pomocą Rozumu. Odnosząc ten normatywny wymiar egzystencji ludzkiej do sposobu
funkcjonowania państwa, należy analogicznie powiązać decyzje polityczne z
normatywnym podporządkowaniem się państwa prawu powszechnemu. Ponieważ
prawo to umożliwia pokojową koegzystencję dążącym do indywidualnego szczęścia
jednostkom, to i umożliwiłoby ono pokojowe współistnienie dążącym do ochrony
bezpieczeństwa i wolności swoich obywateli państwom. Jednakowoż kluczem do
osiągnięcia tego stanu jest działanie różnych podmiotów zgodnie z Rozumem. Tak więc
ostatecznie prawo międzynarodowe i, tym samym porządek międzynarodowy
ufundowany został przez Kanta na prawie powszechnym i obowiązku wszelkich
podmiotów do działania zgodnie z Rozumem. Kant oczywiście był świadomy tego, iż
195
Zob. Immanuel Kant, Uzasadnienie metafizyki moralności, przeł. M. Wartenberg, Wydawnictwo
ANTYK, Kęty 2001.
168
do osiągnięcia pożądanego stanu świata, w którym wszystkie państwa będą działały
autonomicznie, jest jeszcze daleko. Niemniej uważał on, że w przyszłości mechanizm
decyzyjny państw zostanie na tyle udoskonalony, że racjonalizm, o którym tu mowa,
stanie się możliwy. W każdym razie Kant kategorycznie odrzucał możliwość
jakiegokolwiek
siłowego
przyspieszenia tego
procesu
historycznego,
uznając
bezwzględną nienaruszalność suwerenności państwowej.
Rawls, jakkolwiek był pod wieloma bliski perspektywie Kanta, zaprezentował
inną wizję prawa międzynarodowego. Ponieważ była już o tym szczegółowo mowa w
rozdziale drugim tej pracy, obecnie jedynie podsumuję propozycję autora Prawa ludów.
Prawo międzynarodowe ma być oparte na konsensie pomiędzy ludami. Warunkiem
osiągnięcia takiej zgody jest istnienie pewnego, wspólnego wszystkim istotom ludzkim
Rozumu. Jednocześnie fakt, że podmiotem uczyniono tu ludy a nie państwa, zmieniło
status suwerenności. Co prawda, Rawls wciąż uznaje zakaz ingerencji w wewnętrzne
sprawy państwa obowiązującym, ale nie jest to już zakaz bezwzględny. Kiedy władza
polityczna uciska własny lud, a ponadto zagraża innym podmiotom międzynarodowym,
możliwa staje się akcja prewencyjnego ataku na taki kraj.
W obu opisanych tu przypadkach porządek ponadpaństwowy oparty został na
wizji, w której jego właściwymi podmiotami są zorganizowane w państwa wspólnoty
lub społeczeństwa. Porządek ów zasadza się na dobrowolnej, choć zakładającej wspólną
racjonalność, współpracy pomiędzy państwami, które wspólnie tworzą podstawy prawa
międzynarodowego. Sama konstrukcja praw człowieka zdaje się być zgodna z tymi
koncepcjami. Prawa człowieka zostały uchwalone w ramach organizacji skupiającej
większość państw na ziemi, niemniej przy zaakcentowaniu wzajemnego poszanowania
suwerenności państwowej. Owo uznanie suwerenności państw nie jest jednakże
bezwarunkowe, gdyż ONZ dopuszcza możliwość nałożenia na poszczególne kraje,
łamiące prawa człowieka, sankcje oraz w szczególnie drastycznych sytuacjach
interwencję militarną.
169
Część trzecia
Dynamika nowoczesnego paradygmatu filozofii polityki w
kontekście praw człowieka
Publikacje prac Rawlsa wywołały poruszenie w środowisku teoretyków i
filozofów polityki. Z jednej strony stały się inspiracją do podejmowania pewnych
zagadnień problemowych, z drugiej zaś wywołały ostre spory, które następnie stały się
podstawą do formułowania kolejnych modeli pojęciowych. Przy czym, pozostając
wciąż na gruncie tego samego obszaru badawczego, akcentowały nieco inne rozumienie
polityczności oraz rozwijały odmienne szczegółowe rozwiązania. W poprzednich
rozdziałach starałam się pokazać, w jaki sposób spory te rozwijały się w obszarze
wyznaczonym przez paradygmat praw człowieka. Teraz chciałabym pokazać ich
znaczenie w obszarze ukształtowanego przez filozofię Rawlsa paradygmatu
współczesnej filozofii polityki. Badając jego transformację na wybranych przykładach,
będę się starała prześledzić dynamikę decydującą o jego rozwoju, uwzględniając przy
tym wpływ praw człowieka, jako zaplecze normatywne tych zmian.
Przedstawię dwa modele teoretyczne oraz dwa zagadnienia tematyczne. Po
pierwsze, odwołam się do modelu demokracji deliberacyjnej autorstwa J. Habermasa,
który
nawiązując
do
teorii
Rawlsa
rozwija
własną
koncepcję
działania
komunikacyjnego. Drugim modelem jest koncepcja ludzkich potrzeb i zdolności,
autorstwa M. Nussbaum. Natomiast spośród zagadnień tematycznych, pierwszy dotyczy
problemu suwerenności narodowej, który przedstawię na przykładzie procesów
integracyjnych Unii Europejskiej. Drugi wiąże się z problematyką globalizacji w
aspekcie wyzwań i zagrożeń przez nią wyznaczonych.
170
Rozdział VIII
Demokracja deliberatywna – model Jürgena Habermasa
Jürgen Habermas jest jednym z głównych twórców modelu demokracji
deliberatywnej. Stanowisko wyrażone przez ten model stanowi wynik refleksji nad
współczesnymi państwami liberalno-demokratycznymi, do której także znacząco
przyczyniły się publikacje Johna Rawlsa, którego niekiedy traktuje się jako
przedstawiciela modelu deliberacyjnego. Z pewnością fakt, że autor Teorii
sprawiedliwości przywołał teorię kontraktową oraz sposób, w jaki to uczynił –
akcentując rolę negocjacji – uzasadnia przekonanie o związku stanowiska Rawlsa z
deliberacyjną wizją sprawiedliwego i obdarzonego legitymizacją państwa. Szczególnie
w pracy Liberalizm polityczny możemy odnaleźć przekonanie o kluczowym znaczeniu
debat pomiędzy obywatelami i w ogólności aktywności obywatelskiej dla procesów
decyzyjnych w obrębie nowoczesnych państw.
Model deliberatywny należy, jak sądzę, wiązać z liberalnym modelem państwa,
choć sam Habermas traktuje go raczej jako próbę przezwyciężenia konfliktu pomiędzy
liberalną a republikańską wizją państwa. Model liberalny akcentuje wolność
negatywną, a społeczeństwo przyrównuje do wolnego rynku, w którym różne podmioty
(jednostki i grupy) ze sobą konkurują. Władza czerpie tu swą legitymizację z woli
jednostek, wyrażonej w trakcie wyborów. Model republikański, natomiast, wiązać
należy z wolnością pozytywną – jednostka realizuje się poprzez przyjęcie na siebie
obowiązków obywatelskich, a „Politykę pojmuje się tu jako refleksyjną formę
etycznego kontekstu życia.”196 Sfera publiczna zyskuje w tym ujęciu autonomię i
samoistność – polityka jest niejako wypadkową kształtowania się woli politycznej.
Proces ten oparty jest nie tyle na konkurencji, ale na wzajemnym uznaniu i solidarności
pomiędzy obywatelami, których opinię stanowią etyczną refleksję na temat dobra
wspólnego. Pogląd ten ma mocne i słabe strony, jak stwierdza Habermas:
„Jego zaletę widzę w tym, że obstaje przy radykalnie demokratycznym sensie
samoorganizacji społeczeństwa przez komunikacyjnie zjednoczonych obywateli i nie
sprowadza celów zbiorowych tylko do «transakcji» między przeciwstawnymi
196
Jürgen Habermas Uwzględniając Innego, przeł. Adam Romaniuk, Wydawnictwo Naukowe PWN,
Warszawa 2009, str. 238.
171
interesami prywatnymi. Jego wadę widzę zaś w tym, że jest zbyt idealistyczny i
uzależnia proces demokratyczny od cnót obywateli zorientowanych na dobro wspólne.
[…] Błąd polega tu na etycznym zawężeniu dyskursów politycznych”197.
Koncepcję Rawlsa także potraktować można jako próbę przezwyciężenia
napięć
pomiędzy
liberalnymi
typem
wolności
a
republikańskim
etosem
zaangażowanego obywatela. Niemniej, choć pomiędzy stanowiskiem Rawlsa i
Habermasa występują liczne podobieństwa, to jednak dostrzec można równie wyraziste
różnice, które z resztą sam Habermas dość dokładnie wskazuje.
1. Krytyka modelu Rawlsa
Podstawą do określenia teoretycznego stanowiska Habermasa względem
koncepcji Rawlsa będzie dla mnie praca Habermasa, pt.: Reconciliation Through the
Public use of Reason: Remarks on John Rawls’s Political Liberalism. W tekście tym
autor podkreśla wagę i zasadniczą trafność koncepcji Rawlsa. Jak stwierdza,
Because I admire this project, share its intentions, and regard its essential
results as correct, the dissent I express here will remain within the bounds
of a familial dispute. My doubts are limited to whether Rawls always
brings to bear against his critics his important normative intuitions in their
most compelling form198.
Uważam, że uzasadnionym jest umieszczenie modelu deliberatywnego w
obrębie nowoczesnego paradygmatu filozofii polityki, opartego na szeroko pojętej
koncepcji Rawlsa, zgodnie z zacytowanym fragmentem, gdzie Habermas lokuje swoją
myśl w kręgu problematyki podjętej przez autora Teorii sprawiedliwości. Dlatego też
jego uwagi krytyczne w stosunku do teorii Rawlsa ilustrują kierunek rozwoju myśli,
obrany przez Habermasa i odnosi się do trzech zasadniczych obszarów. Pierwszy
dotyczy konstrukcji zasłony niewiedzy w sytuacji pierwotnej, drugi, do zagadnienia
neutralności sfery publicznej, rozwijanego w Liberalizmie politycznym. Trzeci obszar
dotyczy struktury podziału na sferę publiczną i prywatną, która została, wedle
197
Tamże, str. 242.
Jürgen Habermas, Reconciliation Through the Public use of Reason: Remarks on John Rawls’s
Political Liberalism, “The Journal of Philosophy”, Vol. 92, No. 3 (1995), str. 110, Ponieważ podziwiam
ten projekt, podzielam jego intencje i uważam jego kluczowe wyniki za słuszne, wyrażona tu przeze mnie
niezgoda pozostanie wciąż elementem dyskusji w obrębie rodziny. Moje wątpliwości są ograniczone to
zagadnienia, czy Rawls zawsze wykorzystuje przeciw swoim krytykom jego istotne normatywne intuicje
w ich najbardziej przekonującej formie [przeł. M.G.].
198
172
Habermasa, źle zaprojektowana. I dlatego, jak twierdzi, nie udaje się Rawlsowi
pogodzić wolności liberalnej z republikańską.
a) Krytyka konstrukcji zasłony niewiedzy
Zasłona niewiedzy miała uczynić negocjacje na temat zasad sprawiedliwości
bezstronnymi i zaprojektować sprawiedliwą podstawową strukturę społeczną. Sposób
ustalenia zasad miał mieć charakter ściśle racjonalny. Zasłona niewiedzy sprawia, że
strony nie dysponując sporą częścią wiedzy na swój temat, zmuszone są do używania
w trakcie negocjacji racjonalności instrumentalnej. A zatem uzyskane wnioski miały
charakter moralny, choć jednostki tworzące zasady sprawiedliwości kierowały się
własnym egoistycznie pojętym interesem. Habermas przedstawia wątpliwości, czy
można osiągnąć zamierzone cele za pomocą tak skonstruowanej procedury.
W pierwszej kolejności kwestionuje on możliwość osiągnięcia realnego
porozumienia pomiędzy stronami, kierującymi się jedynie egoistycznym interesem,
gdyż jak argumentuje:
For as soon as the parties step outside the boundaries of their rational
egoism and assume even a distant likeness to moral persons, the division of
labor between the rationality of choice of subjects and appropriate
objective constraints is destroyed, a division through which self-interested
agents are nonetheless supposed to achieve morally sound decisions199.
Taki sposób ujęcia sytuacji pierwotnej akcentuje przede wszystkim znaczenie
dóbr pierwotnych (prawa i wolności, szanse awansu społecznego, dochód itp), których
podział jest przedmiotem negocjacji. Procedura ta pomija jednak znaczenie innych
wartości, które także mogłyby być przedmiotem wyboru i negocjacji pomiędzy
stronami. Innymi słowy, w zaprojektowanej przez Rawlsa sytuacji dominuje schemat
relacji wolnorynkowych, które, choć z pewnością są istotne, to jednak nie oddają
pełnego spektrum relacji i pobudek, którymi kierują się jednostki.
Ostatecznie Habermas krytykuje sam pomysł, że racjonalność instrumentalna
może generować zasady sprawiedliwości. W jego ujęciu, koniecznym jest założenie za
199
Tamże, str. 113, Ponieważ jak tylko strony przekroczą granice ich racjonalnych egoizmów i założą
nawet odległe podobieństwo do osoby moralnej, podział pomiędzy racjonalnym wyborem podmiotu a
właściwymi, obiektywnymi ograniczeniami zostanie zniesiony – jest to podział, przez który mimo
wszystko strony zorientowane na siebie mogą osiągnąć poziom moralnie słusznych decyzji [przeł. M.G.].
173
zasłoną niewiedzy jakiegoś zaplecza moralnego, który fundowałby treść zasad
sprawiedliwości. Oznaczałoby to jednak założenie pewnej moralności u osób biorących
udział w negocjacjach i związanej z tym założeniem partykularności, której Rawls
właśnie chciał uniknąć, odwołując się do uniwersalnych zasad racjonalności. W
przekonaniu Habermasa tylko moralne przekonanie o słuszności zasad sprawiedliwości
może uczynić je uzasadnionymi i obowiązującymi. Tym samym, paradoksalnie, zmiana
konstrukcji zasłony niewiedzy w postaci dopuszczenia wiedzy na temat wyznawanych
koncepcji dobra, mogłaby sprawić, iż projekt Rawlsa nabrałby realności. Innymi słowy,
Habermas przede wszystkim krytykuje fakt, że za zasłoną niewiedzy jednostka nie ma
możliwości korzystania ze swojego zaplecza moralnego, tylko musi czysto
proceduralnie bazować na bezosobowej racjonalności instrumentalnej.
b) Krytyka faktu pluralizmu i konsensu
Projekt liberalizmu politycznego został ufundowany na oddzieleniu od siebie
dwóch sfer – sfery prywatnej, związanej z istnieniem rozległych doktryn
światopoglądowych
od
sfery
politycznej,
nie
podlegającej
wartościowaniom
prawdziwościowym i moralnym. Wedle tej optyki polityka jest domeną zasad
sprawiedliwości i słuszności, a nie prawdy i dobra. Habermas podważa to podstawowe
założenie, zarzucając Rawlsowi, że ten chce zbyt dużo osiągnąć za jednym zamachem.
Zapytując o warunki stabilności struktury podstawowej państwa w warunkach
pluralizmu światopoglądowego społeczeństwa, zakłada on jednak taką koncepcję
racjonalności osoby, która milcząco przyjmuje pewne poglądy moralne. Stoi to w
sprzeczności z całościową wizją sposobu formułowania podstawowej struktury
społecznej. Co więcej, Rawls oczekuje, że struktura ta zostanie wsparta nie tylko przez
racjonalne, ale i konkretnych obywateli w trakcie debaty publicznej. Prowadzi to do
aporii w obrębie teorii o tyle, że albo debata publiczna ma jakieś znaczenie i wówczas
po prostu musi wziąć pod uwagę fakt, że obywatele kierują się pewnymi, potencjalnie
odmiennymi przekonaniami na temat dobra, albo w istocie prymat zyskuje czysta
racjonalność, kosztem realnego sporu pomiędzy obywatelami. Habermas w tym
kontekście argumentuje następująco:
The misleading parallel would be of no further consequence if it did not
cast the wrong light the „overlapping consensus” with which the principles
174
of justice are supposed to converge. Because Rawls situates the “question
of stability” in the foreground, the overlapping consensus merely express
the functional contribution that theory of justice can make to the peaceful
institutionalization of social cooperation; but in this the intrinsic value of a
justified theory must already be presupposed. From this functionalist
perspective, the question of whether the theory can meet with public
agreement [...] would lose an epistemic meaning essential to the theory
itself. The overlapping consensus would then be merely an index of the
utility, and no longer a confirmation of the correctness of the theory; it
would no longer be of interest from the point of view of acceptability, and
hence of validity, but only from that of acceptance, that is, of securing
social stability200.
Ostatecznie, wedle Habermasa, w liberalizmie politycznym dochodzi do
zderzenia koncepcji sprawiedliwości uzasadnionej mocą odpowiedniej bezstronnej
procedury decyzyjnej a koncepcją sprawiedliwości zaakceptowanej na mocy realnej
zgody konkretnego zbioru obywateli. Aby jedno z drugim się uzgodniło, należałoby
odejść do czysto racjonalnego sposobu uzasadnienia zasad struktury podstawowej i
założyć już na wstępie pewne przekonania moralne obywateli. A zatem już na początku
wśród obywateli powinny być przyjęte podstawowe intuicje na temat sprawiedliwości.
W każdym razie jest to jedna z możliwości zażegnania wskazanej tu aporii.
Kolejny ważny problem dotyczy możliwości osiągnięcia konsensu pomiędzy
obywatelami. Rawls chciałby wyłączenia z polityki zagadnienia dobra i prawdy,
zarazem jednak oczekując realnego wsparcia decyzji politycznych ze strony obywateli
przy wykorzystaniu także ich zaplecza doktrynalnego. Habermas argumentuje, że takie
wydzielenie sfery politycznej jest sztuczne. Jeżeli dla stabilności ustrojowej państwa
musimy założyć światopoglądowe wsparcie ze strony obywateli, to nie ma sensu tak
wyraźnie oddzielać sfery publicznej od prywatnej, słuszności od moralności,
200
Tamże, str. 121-122, Ta zwodnicza paralela nie miałaby dalszych konsekwencji, gdyby nie rzucała
błędnego światła na „częściowy konsens”, który powinien doprowadzić do przyjęcia zasad
sprawiedliwości. Ponieważ Rawls wysuwa zagadnienie stabilności na pierwszy plan, częściowy konsens
stanowi jedynie funkcjonalny wkład, jaki teoria sprawiedliwości może uczynić dla pokojowej
instytucjonalizacji w ramach społecznej kooperacji; lecz tu nieodłączna wartość uzasadnionej teorii musi
być uprzednio założona. Z perspektywy funkcjonalistycznej pytanie, czy teoria ta zyskałaby publiczne
uznanie, straciłoby jakiekolwiek epistemologiczne znaczenie, kluczowe dla tej teorii. A zatem częściowy
konsens byłby zaledwie wskaźnikiem korzyści, a nie potwierdzeniem rozpatrywanym z punktu widzenia
akceptowalności i wynikającej z niej ważności, ale jedynie z punktu widzenia akceptacji związanej z
zabezpieczeniem stabilności społecznej [przeł. M.G.].
175
racjonalności od odpowiedniej kultury politycznej, skoro, jak widać, te nawzajem na
siebie zachodzą.
c) Krytyka pojęcia autonomii w wymiarze publicznym i prywatnym
Habermas zajmuje stanowisko, zgodnie z którym
„[...] the moral point of view is already implicit in the sociological constitution of the
public practice of argumentation, comprising the complex relations of mutual
recognition that participants in rational discourse «must» accept [...]”201.
Krytykuje on teorię Rawlsa za jej uparte próby oddzielenie sfery prywatnej od
publicznej, tym razem z punktu widzenia koncepcji osoby. Założenie uniwersalnej
racjonalności u członków społeczeństwa jest chybione o tyle, że ostatecznie zawsze
musi dojść do konfrontacji z konkretnymi, skończonymi ludźmi, mającymi określone
przekonania moralne. W samym człowieku nie ma dwuwymiarowości postulowanej
przez Rawlsa. Nie ma jej także w koncepcji Kanta, na którą Rawls tak często się
powołuje. W związku z tym trudno sobie wyobrazić empiryczną realizację tego
projektu. Aby podstawowe zasady ustrojowe, oparte na pewnej teorii sprawiedliwości,
mogły funkcjonować w społeczeństwie, musiałyby one być akceptowane na poziomie
moralnym przez obywateli. Rawls chciałby zbudować taką strukturę, która
maksymalnie daleko odeszłaby od łączenia zagadnień moralnych z polityką.
Oczywiście w samym liberalizmie politycznym Rawls uznaje podstawowe treści
struktury podstawowej za moralne (tyle że w politycznym tego słowa znaczeniu), co
jeszcze uwidacznia kłopotliwość samego rozdziału słuszności od dobra. Przy czym
intencje autora Prawa ludów są jasne – chodzi oto, by uzasadnić sprawiedliwe warunki
kooperacji pomiędzy ludźmi, którzy mogą się potencjalnie nie zgodzić w wielu
podstawowych kwestiach ze względu na różnice światopoglądowe. Niemniej, i to jest
sednem krytyki Habermasa, od zaplecza w postaci światopoglądów wspólnie
podzielanych przez obywateli po prostu nie ma ucieczki i żaden konstruktywizm
polityczny nie jest w stanie skutecznie się do niego oddzielić.
201
Tamże, str. 127, ... ten moralny punkt widzenia został już założony w społecznej strukturze społecznej
praktyki argumentacyjnej, zawierając założone relacje wzajemnego uznania, które uczestnicy
racjonalnego dyskursu „muszą” zaakceptować [przeł. M.G.].
176
2. Podstawy modelu deliberatywnego Habermasa
Autor Teorii działania komunikacyjnego stara się pokazać, że obie podstawowe
wizje polityczne – model liberalny i republikański – są od siebie zależne. Pojęcia
obywatela, jednostki, praw człowieka i praw w ogóle czy zagadnienie suwerenności
ludu nie można zrozumieć, nie korzystając z obu tradycji interpretacji tych terminów.
Praktyczne wnioski dla polityki, jakie Habermas z refleksji nad tymi koncepcjami
wyciąga, tworzą zręby deliberatywnego sposobu rozumienia polityczności. Przede
wszystkim proces kształtowania woli zostaje zdecydowanie rozszerzony w stosunku do
propozycji Rawlsa, który chciał ograniczyć zasięg debaty publicznej do zagadnień
ściśle politycznych. Habermas dostrzega – co wynika z krytyki teorii Rawlsa – że
proces ten jest i musi być stosunkowo szeroki. Jak pisze:
Pojęcie polityki deliberatywnej uzyskuje odniesienie empiryczne dopiero
wtedy, gdy bierzemy pod uwagę różnorodność form komunikacyjnych, w
których wspólna wola kształtuje się nie tylko na drodze etycznego
samoporozumienia, lecz także poprzez wyważenie interesów i kompromis,
poprzez racjonalny ze względu na cel wybór środków, uzasadnienie
moralne i prawne badanie spójności202.
Autor Faktyczności i obowiązywania proponuje inna, całościowe ujęcie
społeczeństwa – w sferze społecznej i prywatnej kształtujące własne normy, interesy i
preferencje, a w sferze publicznej negocjujące, walczące, współpracujące w celu
realizacji pewnych zamierzeń.
Holistyczna wizja państwa implikuje nieustanne zapośredniczenie sfery
publiczna i prywatnej. Oznacza to, że, mówiąc o procesie demokratycznym, należy
nieco zmodyfikować jego rozumienie – z opartego na konkretnych procedurach
wyborczych i jedynie pomocniczej roli opinii publicznej, pokazującej nastroje
społeczne, na przekonanie, że proces demokratyczny to również szereg praktyk
deliberacji, które nie tylko ukazują preferencje i nastroje społeczne, ale także normy i
świadomość interesów oraz pełnią kluczową rolę przy kształtowaniu poczucia
wspólnoty i świadomości wspólnych interesów. W konsekwencji
W tym szerszym kontekście zmienia się znaczenie uczestnictwa. Wyłączny
nacisk na partycypację polityczną przesuwa się w stronę bardziej
inkluzyjnego pojęcia dyskursywnego kształtowania woli. Partycypacja nie
202
Jürgen Habermas Uwzględniając Innego, op. cit., str. 243.
177
jest postrzegana jako aktywność ograniczona wyłącznie do wąsko
określonej sfery politycznej, lecz jako działania możliwe do zrealizowania
również w sferze społecznej i kulturalnej203.
Omówmy zatem podstawowe wyróżniki, na których opiera się ten model.
a) Założenie racjonalności komunikacyjnej
Habermas wyróżnia różne typy racjonalności ze względu na różne typy
aktywności ludzkiej. Pierwszy jest typ teleologiczny, zakładający celowe działania i
rozwijający r a c j o n a l n o ś ć i n s t r u m e n t a l n ą. Z kolei działaniom
regulowanym przez normy, przypisuje r a c j o n a l n o ś ć typu m o r a l n o –
p r a k t y c z n e g o. A działaniom o charakterze dramaturgicznym –
r a c j o n a l n o ś ć e k s p r e s y w n o – e s t e t y c z n ą. Natomiast
r a c j o n a l n o ś ć k o m u n i k a c y j n a przypisana została aktywnością ludzkim
nastawionym na osiągnięcie porozumienia.
Racjonalność komunikacyjna zakłada, że ludzie posługując się mową rozwinęli
jeszcze jeden typ racjonalności, umożliwiający porozumienie i skuteczne działanie
oparte o wspólne ustalenia. Ten typ racjonalności jest odmienny – co oczywiste – od
racjonalności typu instrumentalnego, akcentującego skuteczne działanie, a więz
odpowiedni dobór środków do przyjętego celu. Różnica pomiędzy obydwoma typami
racjonalności jest przy tym znacząca. Podkreślmy, że racjonalność instrumentalna
dominowała w dotychczasowych rozważaniach nad istotą polityczności. Także John
Rawls wyszedł od tego typu racjonalności. Nowy wymiar racjonalności nastawionej na
proces komunikacji, stanowi novum w zaproponowanym przez Habermasa podejściu
do polityczności. Dlatego też,
Celem
Habermasa
jest
[...]
stworzenie
takiego
lingwistycznego
paradygmatu, który pozwoli podejść do racjonalności działań społecznych
tak, by omijając trudności związane z tradycyjną filozofią praktyczną,
można było nadal sensownie mówić o wolności, emancypacji, wspólnocie
wolnych i równych, a zarazem, by teoria ta, nie występując z pozycji
203
Seyla Benhabib Trzy modele przestrzeni publicznej, przeł. Adam Ostolski, „Krytyka Polityczna” Nr 3,
2003, str. 83.
178
dogmatyzmu poznawczego, pozwalała badać i diagnozować współczesne
społeczeństwo204.
W oparciu o ten typ racjonalności Habermas stworzył t e o r i ę d z i a ł a n i a
k o m u n i k a c y j n e g o, którą opisuje w książce o takim właśnie tytule. W pracy tej
pokazuje, w jaki sposób proces komunikacji wiąże się z działaniami podejmowanymi
przez człowieka. Teoria ta ma duże znaczenie zarówno dla nauk społecznych, jak i
politycznych.
b) Dyskurs
Kategoria dyskursu zakłada istnienie r o s z c z e ń w a ż n o ś c i o w y c h w
języku. Roszczenia te odnoszą się do sytuacji, w której osoba przypisuje swoim
słowom znaczenie prawdziwości czy słuszności. Dyskurs tematyzuje rozliczne, nie
zgadzające się ze sobą roszczenia ważnościowe. W obrębie dyskursu może dojść przy
tym do uzgodnienia stanowisk pomiędzy zgłaszającymi różne roszczenia ważnościowe
osobami. Ze zjawiskiem tym wiąże się możliwość przyjęcia i d e a l n e j s y t u a c j i
k o m u n i k a c y j n e j, która „opisuje ogólne warunki, które każdy użytkownik
języka musi założyć, o ile chce argumentować”205.
Autor
Teorii
działania
komunikacyjnego
opisuje
idealną
sytuację
komunikacyjną w następujący sposób:
„W racjonalnym dyskursie zakładamy takie warunki komunikacji, które, po
pierwsze, zapobiegają racjonalnie nie umotywowanemu zarzuceniu argumentacji;
po drugie, poprzez uniwersalny i równoprawny dostęp do argumentacji oraz
poprzez równy co do szans i symetryczny udział w argumentacji zapewniają
zarówno wolność wyboru tematów, jak i włączanie najlepszych informacji i racji; i
które, po trzecie, wykluczają wszelki przymus wywierany z zewnątrz na proces
dochodzenia do porozumienia bądź pochodzący z niego samego, poza przymusem
lepszego argumentu i przez to neutralizujący wszelkie motywy poza motywem
kooperatywnego poszukiwania prawdy”206.
204
Rafał Wonicki, Spór o demokratyczne państwo prawa. Teoria Jürgena Habermasa wobec liberalnej,
republikańskiej i socjalnej wizji państwa, Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne, Instytut Studiów
Politycznych PAN, Warszawa 2007, str. 104.
205
Tamże, str. 107.
206
Jürgen Habermas Faktyczność i obowiązywanie. Teoria dyskursu wobec zagadnienia prawa i
demokratycznego państwa prawnego, przeł. Adam Romaniuk, Robert Marszałek, Wydawnictwo
Naukowe Scholar, Warszawa 2005, str. 247-248.
179
Tak pojmowany dyskurs może się rozwijać w ramach modelu demokracji
deliberatywnej. Deliberacja, inaczej niż w przypadku Rawlsa, ma charakter nie tylko
polityczny, ale także moralny, tożsamościowy i społeczny. Zaznaczmy, że ograniczenia
nałożone na deliberację, rozgrywającą się w ramach dyskursu, mają charakter czysto
formalny i nie dotyczą treści. Ponieważ stanowi on wyidealizowaną formę działania
komunikacyjnego nastawionego na osiągnięcie porozumienia, istotnego znaczenia
nabiera wymiar proceduralny całej konstrukcji.
Typ demokracji deliberatywnej opiera się na istnieniu szeregu procedur,
umożliwiających współdecydowanie obywateli o sprawach wagi politycznej, a także
dochodzenie do wspólnych ustaleń, dotyczących znaczeń nie koniecznie związanych z
dziedziną polityki. Właśnie te procesy czynią możliwym to, z czym koncepcja Rawlsa
sobie nie radziła, a mianowicie z konceptualnym ujęciem zjawiska pokojowej
koegzystencji pomiędzy znacznie różniącymi się jednostkami w ramach jednego
państwa. Obywatele znajdują się wobec siebie w nieustającej sytuacji komunikacyjnej,
rozwijającej dyskurs, mogący przyczynić się do porozumienia i osiągnięcia konsensu,
nawet jeżeli w niektórych przypadkach dojście do wspólnych uzgodnień mogłoby zająć
wiele lat. Ponieważ dyskurs – jak już pisałam – jest bardzo szeroki, gdyż obejmuje
całość zagadnień, o których człowiek myśli i mówi, możliwe jest połączenie
przestrzeni, które dla Rawlsa były i powinny pozostać rozłącznymi. Chodzi o sferę
polityczną i moralną. W ramach teorii dyskursu nie ma miejsca na wyraźne oddzielenie
jakichkolwiek sfer ludzkiego życia. Przekonania moralne kształtowane są w pewnym
dyskursie, tożsamość osobowa także, zatem i decyzje polityczne nie zapadają w
normatywnej próżni. W konsekwencji, jednostki różnią się między sobą i zarazem
nieustająco odnawiają wspólne podłoże konceptualno-normatywne przez sam fakt, że
uczestniczą w tym samym dyskursie.
Już na tej podstawie wywnioskować można, że jedną z tradycji, z której wyrósł
Habermas, jest tradycja lewicowa. W istocie myśliciel ten przejął wiele ze Szkoły
Frankfurckiej. Przede wszystkim przekonanie o społecznym charakterze człowieka
wraz z założeniem, że człowiek jest, w pewnym sensie, wytworem kontekstu
społecznego i historycznego. Nie osłabia to bynajmniej wpływu, jaki wywarła na myśl
Habermasa, tradycja liberalna. Habemas, przyjmując podstawowe założenia, dotyczące
zakotwiczenia jednostki w rzeczywistości społecznej, akcentuje niezależność jednostki,
a także przyjmuje dorobek historyczny liberalnego państwa narodowego.
180
c) Demokracja deliberatywna
Najprościej rzecz ujmując, demokracja deliberatywna jest tą formą ustrojową,
w której decyzje polityczne zapadają na drodze dyskursywnego uzgadniania opinii
obywateli. Taka charakterystyka jest oczywiście dość ogólna – w takim ujęciu także
demokracja ateńska byłaby demokracją deliberatywną. W koncepcji Habermasa chodzi
jednak o nowoczesny typ państwa, mającego określoną kulturę prawną, gospodarczą,
społeczną i technologiczną. Współczesne państwa mają określone zadania, których nie
da się porównać ze sposobem funkcjonowania podmiotów politycznych w odległej
przeszłości.
Państwa nowoczesne muszą dbać o wzrost gospodarczy, który może zapewnić
względny dobrobyt państwu i zaspokojenie podstawowych potrzeb obywateli, a także o
zmniejszanie nierówności społecznych i ekonomicznych207. Ponadto, w ich obrębie
wypracowano określony model funkcjonowania, opierający się na poszanowaniu
podstawowych uprawnień jednostek, przekonaniu, że władza czerpie swą legitymizację
ze zgody obywateli oraz mechanizmowi demokratycznego wyrażania opinii przez
obywateli. Habermas traktuje współczesne państwo jako niekwestionowany dorobek
ludzkości, choć obarczony też pewnymi problemami i zagrożeniami.
Współczesny
typ państwa opiera się bowiem na dialektyce ś w i a t a ż y c i a i s y s t e m u.
Świat życia to inaczej normatywna przestrzeń społecznych interakcji, w której
dominuje działanie komunikacyjne. System, natomiast, działa w zgodzie z logiką
celowo-instrumentalną i odnosi się do sposobów funkcjonowania biurokracji danego
państwa, służącej jego systemowemu zarządzaniu. Oba zjawiska znajdują się we
wzajemnej interakcji. W obrębie świata życia dochodzi do uświadomienia sobie na
poziomie intersubiektywnym problemów systemowych, a także do akceptacji
podstawowych rozwiązań systemu. Świat życia można zatem odnieść do kultury
politycznej i prawnej danego społeczeństwa. Habermas zwraca uwagę, że świat życia
związany jest z twórczą aktywnością ludzką. W obrębie społeczeństwa można nie tylko
wskazać, jak ludzie myślą, lecz i to, że ich sposób wartościowania jest, przynajmniej w
części, kompatybilny z systemem zarządzania danego kraju. W obrębie świata życia
207
Zob. Jürgen Habermas, Teoria i praktyka, przeł. M. Łukasiewicz, Z. Krasnodębski, PIW, Warszawa
1983, str.449-474.
181
dochodzi przy tym do procesu wytwarzania intersubiektywnych sensów, mogących
przyczynić się do zmiany systemu.
Habermas zalicza do świata życia oprócz kultury także struktury
osobowości i społeczeństwa. Pozwala mu to na pokazanie, że działanie
komunikacyjne służy również procesom potwierdzania, odnawiania,
przekazywania i kształtowania tożsamości jednostkowych (socjalizacja) i
zbiorowych (integracja społeczna). Procesy te stanowią podstawę
integracji politycznej. Jest tak dlatego, że udany proces reprodukcji
kulturowej oraz integracji społecznej stanowi źródło społecznie uznanych
uprawomocnień istniejącego porządku normatywno-instytucjonalnego208.
Szeroki zakres funkcji i znaczeń świata życia dla całości struktury politycznej
oraz skomplikowana sieć relacji łączących przestrzeń społeczną i systemową sprawia,
że osłabienie któregoś z czynników tworzących tę strukturę może prowadzić do
kryzysu. Kryzys może przejawiać się w problemach tożsamościowych członków
społeczeństwa, osłabieniu więzi społecznych, zanikowi solidarności społecznej itp.
Stąd tak ważna jest dbałość o nieustające odnawianie procesu tworzenia i rekonstrukcji
intersubiektywnych sensów. Szczególnie istotnym, z punktu widzenia polityki, jest
poczucie akceptacji systemu, w którym człowiek żyje, oraz w przypadku ustroju
demokratycznego przekonanie o możliwości wpływania na porządek polityczny209.
System tworzony jest głównie przez r y n e k i p a ń s t w o. Rynek to
przestrzeń interakcji podmiotów gospodarczych i fizycznych, celem wymiany dóbr.
Skutkiem rozwoju przestrzeni wolnorynkowej jest zwiększenie jej znaczenia. Obecnie
siła państwa zależy w dużym stopniu od jego potencjału gospodarczego. Dobrobyt
obywateli także zależy od tego typu mechanizmów łączących się z określonymi
działaniami ze strony państwa (np. w postaci polityki podatkowej i redystrybucyjnej).
Nowoczesne państwo to, między innymi, system biurokratyczny, prawny i ustrojowy.
Instytucje te przeniknięte są racjonalnością instrumentalną. Zarówno logika rynkowa z
jej nastawieniem na osiągnięcie zysku, jak i państwowa operująca kategoriami
prawnymi
i
oczekująca
skutecznego
realizowania
planów
zarządzających
społeczeństwem, ściśle wynikają z mechanizmów opisywanych w kategoriach celów i
środków.
208
Rafał Wonicki, Spór o demokratyczne państwo prawa [...], op. cit., str. 111.
O dyskursywnym charakterze kategorii kryzysu zob. Barbara Markiewicz, Czym jest i jak funkcjonuje
dyskurs kryzysu?, [w:] Normalność i kryzys. Jedność czy różnorodność, J. Oniszczuk (red.), Oficyna
Wydawnicza Szkoła Główna Handlowa, Warszawa 2010.
209
182
Jakkolwiek Habermas stoi na stanowisku, że normy i rozwiązania ustrojowoprawne są wynikiem szeregu procesów, rozgrywających się w łonie społeczeństwa i
nie nadanych z zewnątrz – co oznacza, że nie są ani uniwersalne, ani obiektywne – to
jednak normy prawne państw narodowych zostały oparte na prawach człowieka i
powinny zostać przyjęte przez inne społeczeństwa. Prawa człowieka mają w tej
interpretacji aspekt formalny i normatywny, co oznacza, że zawsze ujawniają się w
postaci prawa stanowionego, mającego określoną egzekutywę. Jednocześnie wyrażają
one pewne przekonania społeczeństw na temat uprawnień jednostek i prerogatyw
władzy. Na tym zasadza się przekonanie Habermasa o całościowym charakterze
struktury państwa. Świat życia może wygenerować pewne sensy, które wpłyną na
mechanikę władzy, jednak, aby miało to miejsce, potrzebny jest język praw, gdyż to on
warunkuje koegzystencję ludzi w nowoczesnym państwie.
Obecnie mamy do czynienia z ogromnym wzrostem znaczenia systemu – „W
efekcie powstaje przemoc strukturalna, która zaczyna rządzić formami dochodzenia do
porozumienia”210. Proces ten Habermas nazywa k o l o n i z a c j ą ś w i a t a ż y c i a.
Może się ona przejawiać na wiele sposobów, między innymi przez atomizację
społeczną i brak poczucia wspólnotowości u obywateli. W odniesieniu do
obywatelskich funkcji członków społeczeństwa zagrożenia wynikające z kolonizacji
świata życia mogą być szczególnie niebezpieczne. Logika systemowa zaczyna bowiem
dominować w procesie reprodukcji władzy. Przestrzeni decyzyjnej dla obywateli staje
się coraz mniej. Zaczynają dominować opinie ekspertów oraz prawników, którzy w
punktu widzenia wiedzy i mechaniki instrumentalnej zaczynają określać proces
polityczny. To z kolei może prowadzić do osłabienia legitymizacji władzy.
W związku z tym projekt Habermasa związany z modelem deliberatywnym
zawiera dwa główne postulaty. Po pierwsze, należy przemyśleć sposób funkcjonowania
państwa tak, aby zostawić możliwie dużo miejsca na aktywny wkład obywateli w
mechanikę władzy politycznej. Co prawda, trudno sobie wyobrazić jakąś radykalną
zmianę w postaci – np. odejścia od logiki instrumentalnej – niemniej, dzięki
współczesnej technologii, która znacznie zwiększyła możliwości komunikacyjne,
możemy wyobrazić sobie rozwój mechanizmów demokratycznych w nowo odkrytych
przestrzeniach komunikacyjnych takich, jak Internet. Zatem Hebermas akcentuje, nie
tyle konieczność radykalnej zmiany systemu zarządzania państwem, ile rozwój praktyk
210
Tamże, str. 113.
183
demokratycznych, żeby funkcja obywatelska nie ograniczała się jedynie do udziału raz
na kilka lat w wyborach.
Po drugie, ważnym jest także rozwój odpowiednich procedur komunikacyjnych.
Wcześniej pisałam o idealnej sytuacji komunikacyjnej. Rzecz w tym, aby w przestrzeni
publicznej nie tylko inspirować prowadzony dyskurs, ale także by odbywał on się w
zgodzie z pewnymi założeniami. Przede wszystkim chodzi o możliwość maksymalnej
inkluzji osób i stanowisk, jakie reprezentują. Jednocześnie równie istotnym jest, żeby
uczestnicy dyskursu nie podlegali przemocy ze strony innych ludzi oraz systemu. W
warunkach nowoczesnego państwa jest to możliwe dzięki proceduralizmowi. Jednak
Habermas pojmuje proceduralizm w nieco inny sposób, niż czynił to Rawls. Kluczem
do zrozumienia koncepcji Habermasa w tym aspekcie jest kategoria prawa i porządku
prawnego. Jak twierdzi,
Porządek prawny musi nie tylko gwarantować, że każda osoba zostaje
uznana w swych prawach przez wszystkie pozostałe osoby; wzajemne
uznanie praw każdego przez wszystkich musi raczej polegać na ustawach,
które są o tyle prawowite, o ile każdemu gwarantują równe wolności, tak
że „wolność arbitralnej woli każdego [...] może współistnieć z wolnością
wszystkich”211.
Porządek prawny ma moc regulowania relacji międzyludzkich, gwarantując
przy tym wzajemną równość i uznanie. Jednocześnie Habermas zakłada, że w
przypadku praw mamy do czynienia nie tylko z jego funkcją przymuszającą, opartą na
przemocy, ale także z funkcją integrującą. Prawo wpływa na świat życia i jeżeli
członkowie społeczeństwa akceptują system, o tyle prawo stanowi też wyraz
dobrowolnej zgody obywateli.
Tak rozumiane prawo może stanowić także ogólne ramy dla procesu
komunikacyjnego społeczeństwa. Ramy te określają warunki uczestnictwa w
dyskursie. Ponieważ były już one przywoływane wcześniej, nie będą ich teraz
przypominała. Dzięki zachowaniu tych procedur, pomimo tego, że dyskurs jest
względnie pojemny, jeżeli chodzi o podejmowane zagadnienia i reprezentowane
stanowiska, możliwa jest coraz większa racjonalizacja tegoż dyskursu. Uczestnicy
211
Jürgen Habermas, Faktyczność i obowiązywanie. Teoria dyskursu wobec zagadnienia prawa i
demokratycznego państwa prawnego, przeł. A. Romaniuk, R. Marszałek, Wydawnictwo Naukowe
Scholar, Warszawa 2005, str. 45.
184
zmuszeni do przestrzegania pewnych zasad argumentacyjnych212, siłą rzeczy poprzez
intersubiektywne
konstruowanie
wniosków
będą
generowali
coraz
bardziej
uniwersalne i oparte na konsensie wnioski.
Habermas rozwija myśl, że tak realizowana demokracja deliberacyjna odmieni
oblicze współczesnych społeczeństw. Tę zmianę wytłumaczyć można poprzez
porównanie wizji Habermasa z koncepcją Rawlsa. W Liberalizmie politycznym
podstawowym problemem dla Rawlsa był fakt pluralizmu społeczeństw, którego nie
można było zmienić, a który mógł osłabić stabilność i skuteczność podejmowanych
przez państwo działań. Wyjściem dla niego było odseparowanie przestrzeni
gruntownych różnic pomiędzy jednostkami od sfery politycznej. Habermas – jak
widzieliśmy – zakwestionował możliwość takiego oddzielenia i w swojej koncepcji
konsekwentnie rozwija myśl o całościowym, gdyż współzależnym charakterze zjawisk
na poziomie jednostkowym, społecznym i politycznym. Zasadnym byłoby zapytać, co
mogłoby się stać, gdybyśmy otworzyli ramy debaty publicznej tak szeroko, jak
proponuje to Habermas? Czy nie oznaczałoby to stworzenia warunków dla konfliktów
światopoglądowych i w perspektywie wojny domowej? Wedle autora Teorii działania
komunikacyjnego, właśnie proceduralny charakter dyskursu i jego nieustające dążenie
do realizacji idealnej sytuacji komunikacyjnej wraz z uznaniem zasady dyskursu,
uchroni państwo przez konfliktami i złamaniem jedności społecznej. Co więcej, nastąpi
zmiana w obrębie świadomości obywateli. Pomimo otwartości dyskursu proces
uniwersalizacji
podejmowanych
argumentów
doprowadzi
do
powstania
p a t r i o t y z m u k o n s t y t u c y j n e g o. Proces deliberacji pomiędzy
obywatelami bowiem umożliwi akceptację systemu. Tym samym obywatele będą
lojalni względem porządku prawnego, którego podstawą jest konstytucja, niż
względem irracjonalnej idei narodu czy wspólnoty etnicznej.
Habermas argumentację tę stosuje w odniesieniu do procesu integracji Unii
Europejskiej. Ponieważ zagadnieniu temu zostanie poświęcony osobny rozdział, w tym
miejscu tylko pokrótce odniosę się do tej problematyki.
Agnieszka Nogal w ten sposób streszcza stanowisko Habermasa:
212
Zasada dyskursu, formułowana przez Habermasa jest następująca: „Ważne są tylko te normy i
działania, na które mogliby się zgodzić wszyscy ci, których mogą one dotyczyć, jako uczestnicy
racjonalnych dyskursów”, Jürgen Habermas, Faktyczność i obowiązywanie, op. cit., str. 123.
185
Habermas
podjął
ideę
patriotyzmu
europejskiego
w
kontekście
europejskim, przeciwstawiając ją pojęciu suwerenności. Zaproponował,
aby ideę jednolitego ludu, któremu ma towarzyszyć „suwerenność”,
zastąpić procesem demokratycznym odwołującym się do zasady dyskursu.
Byłaby to demokracja właściwa dla społeczeństwa zdecentralizowanego,
pozbawionego homogeniczności. W takim społeczeństwie suwerenność
realizowałaby się poprzez procedury demokratyczne oraz debatę213.
Tym, co łączy obywateli UE, jest wspólny porządek prawny, który przynosi
wszystkim członkom określone profity, w tym również ekonomiczne. Habermas
proponuje, aby właśnie na nim zbudować nową Europę. W zgodzie z rozwijaną przez
niego koncepcją, byłoby to możliwe, pod warunkiem rozszerzenia możliwości
komunikacyjnych
między
obywatelami
państw
członkowskich.
Kiedy
taka
komunikacja się pojawi, wówczas dojdzie do procesu ustalania wspólnie podzielanych
sensów, świadomości wspólnych interesów oraz opinii na temat prowadzonej przez
władze Unii polityki.
Propozycja
Habermasa
w
odniesieniu
do
rozwijania
patriotyzmu
konstytucyjnego Wspólnoty jest – z czego sam autor doskonale zdawał sobie sprawę –
pieśnią przyszłości. Choć dysponujemy technologią zdolną do znacznego rozszerzenia
potencjału komunikacyjnego, to jednak w przypadku UE nie ma rozwiniętych
mechanizmów demokratycznych. Wspólnota jest w większym stopniu systemem
biurokratycznym niż całościową strukturą łączącą system i świat życia.
Sądzę, że model demokracji deliberatywnej Habermasa wart jest uwagi przede
wszystkim jako próba wyjścia naprzeciw wyzwaniom współczesnych społeczeństw, w
obrębie których powinno się zadbać o możliwość szerokiej partycypacji obywateli w
życiu politycznym. Należy jednak uwzględnić pewne zagrożenia, wynikające z tej
koncepcji. Demokracja rozumiana jako proces, który obejmuje także sferę prywatną
jednostki, może stanowić próbę ingerencji w tę sferę. Oczywiście Habermas podkreśla
konieczność istnienia podziału na sferę prywatną i publiczną i w żadnym razie nie
proponuje projektu zakładającego wchłonięcie prywatności przez to, co publiczne,
wszelako sądzę, że można w tym ujęciu dostrzec zagrożenia dla spoistości sfery
prywatnej. Rawls stworzył wizję, w której sfera prywatna jest wyłączona z polityki i
213
Agnieszka Nogal, Ponad prawem narodowym. Konstytucyjne idee Europy, Instytut Studiów
Politycznych PAN, Warszawa 2009, str. 227-228.
186
zagrożenie dla spoistości poszczególnych kultur dostrzec można było raczej w samej
partycypacji w sferze politycznej, wymuszającej równość, co nie jest konieczne ze
względu na poszczególne normy kulturowe. W przypadku demokracji deliberatywnej
jest tak, że liberalne ujęcie jednostki wkracza w dużo większym stopniu do sfery
prywatnej. Warunki nałożone na debatę pomiędzy jednostkami to wymuszają. Rzecz w
tym, że nawet jeżeli nie nałożymy żadnych ograniczeń na opinie prezentowane przez
jednostki w trakcie różnego rodzaju dyskusji, to same procedury dyskutowania mogą
wkraczać i zmieniać stosunki panujące, np. w grupach mniejszościowych – o ile
faktycznie będziemy chcieli zadbać o to, żeby każdy mógł zabrać głos.
Drugi problem dotyczy prób wprowadzenia w życie postulatów Habermasa.
Próby realizacji postulatów wolności i równości w praktyce muszą w pewien sposób
ingerować w tkankę społeczną i tym samym mogą doprowadzić do utrwalenia się
stereotypów, bądź do reakcji poszczególnych grup, które będą chciały ukazać swoją
odmienność, na przykład poprzez odcięcie się od reszty społeczeństwa. Habermas
zakłada, że racjonalne działanie komunikacyjne uchroni świat życia przed tymi
zagrożeniami i zagwarantuje wszystkim członkom społeczeństwa uznanie. Jednak, jak
dotychczas, nie dysponujemy żadnymi klarownymi przykładami, uzasadniającymi to
przekonanie. Wprawdzie siła perswazyjna argumentów używanych przez Habermasa
jest duża, to równie dobrze uzasadnić można twierdzenie, że otwarcie debaty
publicznej doprowadzi do praktyk dyskryminacyjnych i do konfliktów społecznych.
187
Rozdział IX
Model ludzkich potrzeb i zdolności Marthy Nussbaum
Martha Nussbaum należy do grona wpływowych współczesnych myślicielek.
Jakkolwiek ramy niniejszej pracy nie pozwalają na szerszą prezentację jej stanowiska,
przedstawię zarys jej koncepcji l u d z k i c h p o t r z e b i z d o l n o ś c i (human
functions and capabilities)214, którą można odnieść do praw człowieka. Myślicielka ta
czerpie inspirację z wielu różnorodnych koncepcji – starożytnych (szczególnie
Arystotelesa i stoików), nowożytnych (Kant) oraz współczesnych. Rozważając
podstawowe problemy naszych czasów, rozwija własną oryginalną koncepcję, zderzając
ją z aktualnie wiodącymi teoriami politycznymi. Za najważniejszą taką teorię uznaje
myśl
Johna
Rawlsa,
od
którego
przejmuje
zagadnienie
politycznej
wagi
sprawiedliwości, rozwijanej, podobnie jak u Rawlsa, w odniesieniu do polityki
wewnętrznej oraz porządku światowego. Nussbaum charakteryzując swoją teorię,
stwierdza:
Although my project did not in fact begin from this remark of Rawls’s, it is
useful to think of it as answering the challenge that Rawls poses here to
himself and to the others, to work on these problems and to see to what
extent a theory of his type can handle them. That is my project215.
Mimo, iż krytykuje ona teorię Rawlsa i niejako w opozycji do jego myśli
rozwija własną koncepcję, to jednak w całości pozostaje pod wpływem problematyki
podjętej przez tegoż myśliciela. Właśnie dlatego, projekt Nussbaum można, zgodnie z
jej własnymi słowami, uznać za odpowiedź na wyzwania rzucone przez Rawlsa. Tym
samym propozycja ta wpisuje się w ogólności w nowoczesny paradygmat filozofii
polityki.
W niniejszym rozdziale odniosę się w pierwszej kolejności do krytycznych
uwag na temat podstawowych założeń i konsekwencji teorii kontraktowej Rawlsa.
214
Wyrażenie “human functions and capabilities” dosłownie można przetłumaczyć jako “ludzkie
możliwości i funkcje”, jednak nie oddaje ono intencji autorki, która rozwija myśl o konieczności
zagwarantowania człowiekowi podstawowych potrzeb biologicznych wraz z możliwością rozwoju
swojego potencjału moralnego, społecznego i politycznego, stąd zastosowanie bardziej adekwatnego w
języku polskim tłumaczenia „ludzkie potrzeby i zdolności”.
215
Martha C. Nussbaum, Beyond the Social Contract: Toward Global Justice, The Tanner Lectures on
Human Values, Australian National University, Canberra, November 2002, str. 416.
188
Następnie scharakteryzuję oryginalny projekt Nussbaum związany z koncepcją ludzkich
potrzeb i zdolności i przytoczę jej refleksje na temat zagadnienia globalnego porządku
także rozwijane w ramach polemiki z kontraktualizmem Rawlsa. Następnie
scharakteryzuję jej podejście do zagadnienia sprawiedliwości względem świata
zwierząt. Zakończę uwagami na temat wartości kształcenia ogólnego. Powołam się przy
tym głównie na trzy prace tej myślicielki: Beyond th Social Contract: Toward Global
Justice, Human Functioning and Social Justice: In Defense of Aristotelian Essentialism
oraz W trosce o człowieczeństwo. Klasyczna obrona kształcenia ogólnego.
1. Krytyka teorii kontraktowej
Nussbaum stawia tezę, że teoria kontraktowa, choć należy obecnie do jednych z
mocniejszych,
nie
jest
w
stanie
dostarczyć
pełnej
i
zadowalającej
teorii
sprawiedliwości, zarówno w odniesieniu do polityki wewnątrzpaństwowej, jak i
ponadnarodowej. Swoją krytykę opiera na konfrontacji tej koncepcji z pewnymi
obszarami problemowymi, z którymi, jak twierdzi, teoria kontraktowa nie jest w stanie
w zadowalający sposób sobie poradzić. Do zagadnień tych należą: problem
odpowiedniej polityki sprawiedliwości względem osób z różnymi dysfunkcjami (w tym
intelektualnymi),
kwestia
sprawiedliwości
wobec
zwierząt
oraz
problem
sprawiedliwości globalnej. Obecnie przedstawię jej argumentację odniesioną do obszaru
polityki wewnątrzpaństwowej, którą rozwinę przywołując konfrontację kontraktualizmu
z zagadnieniem sprawiedliwości względem osób niepełnosprawnych.
Najprościej rzecz ujmując, teoria kontraktowa nie radzi sobie z wyzwaniem
związanym z istnieniem osób z pewnymi dysfunkcjami, ponieważ bazuje na założeniu
równości osób zawiązujących umowę oraz na pewnej koncepcji natury ludzkiej,
łączącej człowieczeństwo z racjonalnością. Zwolennicy kontraktualizmu uznają
racjonalność za podstawową kompetencję ludzką i wymagają jej przy okazji dyskusji
nad zasadami sprawiedliwości oraz przy zawiązywaniu umowy. Osoby biorące udział w
tej procedurze powinny zajmować równą pozycję. Umowa ta ma z założenia służyć
wzajemnym korzyściom wszystkich stron biorących udział w kontrakcie. W schemat
ten nie mogą się wpisać osoby upośledzone – szczególnie jeżeli upośledzenie to
dotyczyłoby kompetencji intelektualnych. Osoby tego rodzaju bowiem, nie tylko nie
potrafiłyby zrozumieć samej idei kontraktu, i tym samym nie mogłyby wziąć udziału w
189
negocjacjach, ale – co gorzej – jako że nie są one zdolne do samodzielnego życia,
musiałby pozostać na utrzymaniu społeczeństwa, co nie pozwalałoby na uzyskanie
wzajemnych korzyści.
Wedle Nussbaum, słabością teorii kontraktowej jest to, że
„A satisfactory account of human justice requires recognizing the equal citizenship of
the mentally disabled and appropriately supporting the labor of caring for them”216.
Sądzi ona, że atrakcyjność teorii kontraktowej, połączona z jej mocą
perswazyjną nie oznacza, że powinniśmy przyjmować ją bezkrytycznie. Przeciwnie,
jeżeli teoria ta nie jest w stanie satysfakcjonująco uzgodnić swoich założeń z pewnymi
faktami społecznymi, to należy ją zmienić lub uzupełnić. Naturalnie Nussbaum
przyjmuje
bardzo
silne
założenia
normatywne
–
uznaje
ona,
że
mamy
o b i e k t y w n y obowiązek pomocy osobom niepełnosprawnym i tym, którzy się
nimi opiekują, podobnie jak mamy obowiązek włączyć zwierzęta w obręb teorii
sprawiedliwości oraz promować prawa człowieka na całym świecie wszelkimi
dostępnymi i moralnie usprawiedliwionymi środkami. Innymi słowy, celem Nussbaum
nie jest stworzenie koncepcji, która przy pomocy pewnej procedury określiłaby nasze
obowiązki moralne względem innych, ale raczej stworzenie teorii, która ujęłaby w
jeden model konceptualny nasze obowiązki moralne, które są już implicite założone
(wynikając z koncepcji ludzkich potrzeb i zdolności). Świat w ujęciu Nussbaum pełen
jest naszych zobowiązań wobec istot żyjących.
a) Krytyka koncepcji osoby
Dla Rawlsa inspiracją była koncepcja osoby, rozwinięta przez Kanta. Swoimi
korzeniami – jak zauważa Nussbaum – sięga ona jeszcze czasów starożytnych. W jej
ramach
„personhood is identified with reason [...], and reason, so construed, is taken to be a
feature of human beings that sets them sharply apart from nonhuman animals and from
their own animality”217.
216
Tamże, str. 420, Satysfakcjonujące podejście do ludzkiej sprawiedliwości wymaga rozpoznania
równego obywatelstwa osób upośledzonych intelektualnie wraz z odpowiednim wsparciem pracy tych,
którzy się nimi opiekują [przeł. M.G.].
217
Tamże, str. 426, osobowość jest identyfikowana z rozumnością [...] a rozumność, tak pojęta, będąc
uznaną za istotną cechę istot ludzkich, ostro je odróżnia od zwierząt od ich własnej zwierzęcości [przeł.
M.G.].
190
Stanowisko takie podzielali w czasach starożytnej Grecji oraz Rzymu, np.
stoicy. Kant rozwinął tę myśl dokonując dodatkowego rozłamu pomiędzy światem
rozumnych ludzi a światem natury. Autor Krytyki praktycznego rozumu uważa, iż
godność człowieka opiera się na ludzkiej zdolności do podejmowania wolnych decyzji.
Wolność ta ma aspekt negatywny i pozytywny. Wolność negatywna – w ujęciu Kanta –
oznacza możliwość podejmowania działań przez człowieka poza przyczynowością
przyrodniczą. Wolność pozytywna natomiast wiąże się z działaniem człowieka zgodnie
z przyczynowością istot rozumnych, tj. zgodnie z prawem moralnym. Jak pisze:
Jako istota rozumna, a więc należąca do świata dającego się pojąć czystym
intelektem, człowiek nigdy nie może pomyśleć sobie przyczynowości swej
własnej woli inaczej niż jako podpadającą pod ideę wolności. Albowiem
niezależność od skłaniających przyczyn świata zmysłowego (jaką rozum
zawsze musi sam sobie przypisać) jest wolnością. Z ideą wolności łączy się
zaś nierozdzielnie pojęcie autonomii, a z nim ogólna zasada moralności
stanowiąca w myśl idei (in der Idee) podstawę wszystkich czynów istot
rozumnych, tak samo jak prawo przyrody stanowi podstawę wszystkich
zjawisk218.
Widzimy zatem, że wolność ludzka została tu ufundowana na ludzkiej
rozumności, czyniącej człowieka niezależnym od przyczynowości właściwej światu
natury. Koncepcja Kanta uzasadnia nie tylko różnicę pomiędzy procesem decyzyjnym
istot ludzkich a dynamizmem przyrodniczym, ale wskazuje na przepaść pomiędzy
człowiekiem a naturą. Ma to kolosalne konsekwencje dla sposobu pojmowania
obowiązków moralnych. Przede wszystkim świat zwierząt nie podlega obowiązkom ze
strony człowieka. Podobnie rzecz się przedstawia w stosunku do ludzi, którzy nie są
zdolni do rozumnego działania219.
Jakkolwiek Rawls nie odwołuje się do pełnej koncepcji podmiotu, autorstwa
Kanta, to jednak przejmuje jej podstawowe tezy na temat człowieczeństwa. Tym
samym opowiada się po stronie poglądu, wedle którego rozumny człowiek ma
obowiązki moralne względem innych, podobnych sobie istot rozumnych. Inne istoty –
ludzie nie posiadający odpowiednich kompetencji intelektualnych oraz zwierzęta mogą
218
Immanuel Kant, Uzasadnienie metafizyki moralności, przeł. M. Wartenberg, Wydawnictwo Antyk,
Kęty 2001, str. 68.
219
Pomimo takich wniosków, Kant nie uważał sposobu, w jaki człowiek traktuje zwierzęta za moralnie
irrelewantny, gdyż ukazuje on moralną kondycję danego człowieka, tzn. jeżeli człowiek znęca się nad
zwierzętami, to nie świadczy to najlepiej o stanie jego woli i może sugerować, że może niewłaściwie się
zachować względem innych ludzi. A zatem odpowiedni stosunek do zwierząt powinien być także
przedmiotem troski osoby, kierującej się dobrą wolą.
191
być przedmiotem współczucia, troski i litości, ale w sensie ścisłym nie są włączone w
zakres obowiązków moralnych i politycznych.
Nussbaum krytykuje takie ujęcie człowieka i jego godności. Przekonuje, że
pomija ono zwierzęcy aspekt człowieka, sprawiający, że wszystkim istotom żyjącym
przysługuje pewnego rodzaju godność. Jeżeli umieścimy człowieka wewnątrz świata
zwierząt, nie można już uzasadnić takiej dychotomii pomiędzy światem ludzi a światem
natury. Świat jest jeden, tyle że heteronomiczny i pluralistyczny w swoich formach i
przejawach.
Ponadto takie pojmowanie człowieka i charakteru jego zobowiązań moralnych
rozmija się z faktycznym sposobem funkcjonowania istot ludzkich. Człowiek nie jest
samowystarczalny – są okresy w jego życiu, kiedy jest całkowicie zdany na innych (np.
w okresie dzieciństwa i późnej starości). W życiu codziennym jest dla nas oczywiste, że
w pewnych sytuacjach pomagamy innym – bezradnym i niesamodzielnym. Niemniej
Kantowskie pojmowanie człowieczeństwa pomija ten obszar relacji międzyludzkich,
które są przecież głęboko uwikłane w różne zobowiązania moralne. Tym samym
dostrzegamy niepełność tej koncepcji osoby.
b) Krytyka kontraktualizmu
Rdzeniem teorii kontraktowych jest założenie, że umowa zawiązywana jest
pomiędzy różnymi stronami dla wzajemnej korzyści. Przy takim normatywnym
założeniu niemożliwe jest uznanie osób niepełnosprawnych za pełnowartościowych
członków społeczeństwa, nie wspominając nawet o przyznaniu im odpowiednich
uprawnień. W przypadku osób niepełnosprawnych fizycznie można argumentować, że
inwestycja w opiekę nad nimi mogłaby przynieść korzyści społeczeństwu. Jednakże w
stosunku
do
osób
upośledzonych
intelektualnie
zastosowanie
takiej
linii
argumentacyjnej nie jest już możliwe. W związku z tym podstawowy wniosek, jaki
formułuje Nussabum w odniesieniu do kontraktualizmu, jest następujący: „[...] we need
to dig in and question the very idea of society as a deal for mutual advantage”220.
Kwestionuje ona także założenie o równości osób biorących udział w umowie.
Przypomnijmy, że na założeniu tym oparta jest cała konstrukcja zasad sprawiedliwości
220
Martha C. Nussbaum, Beyond the Social Contract [...], op. cit., str. 441, musimy podkopać i
zakwestionować samą ideę społeczeństwa jako umowy dla wzajemnych korzyści [przeł. M.G.].
192
jako bezstronności. W przypadku innych współczesnych teorii kontraktowych – np.
autorstwa Davida Gauthiera221 – równość partnerów biorących udział w dyskusji nad
kształtem kontraktu stanowi warunek wstępny – konieczny – bycia uznanym za
podmiot tej umowy. Tylko przy takim założeniu bowiem możliwe jest osiągnięcie
wzajemnych korzyści. Moralność polityczna, czyli sprawiedliwość jest tu pojmowana
jako ściśle związana z racjonalnością instrumentalną. Rawls, jakkolwiek odwołuje się
do podobnej argumentacji, stosuje nieco inną optykę. Jak pisałam w początkowych
rozdziałach tej pracy, autor Liberalizmu politycznego chciał wyzyskać racjonalność
instrumentalną do tego, aby uzyskać wnioski na temat sprawiedliwości, odwołujące się
do
substancjalnego
czy
też
esencjalnego
pojmowania
moralnego
wymiaru
sprawiedliwości. Realizacji tego celu ma służyć zasłona niewiedzy. Dzięki temu
mechanizmowi każdy współtworząc zasady podstawowej struktury społecznej,
musiałby postawić się w roli każdego innego, w tym osoby słabszej.
Niemniej wśród informacji nie posiadanych przez osoby znajdujące się za
zasłoną niewiedzy, nie wymienia Rawls informacji dotyczących niepełnosprawności, w
tym niepełnosprawności intelektualnej. A zatem w jego ujęciu teoria sprawiedliwości
nie powinna obejmować osób upośledzonych. Autor Prawa ludów uważa, że „dobra
pierwotne” dotyczące podstawowych zasobów człowieka, takich jak inteligencja, płeć,
status społeczny itp., powinny zostać dzięki polityce państwa wyrównywane, bez
względu na jakość decyzji, które człowiek w swoim życiu podejmuje. Jednakże
mechanizm wyrównawczy i tym samym polityka sprawiedliwości nie powinna, wedle
Rawlsa, odnosić się do osób upośledzonych. Są dwa podstawowe powody dla takiego
wykluczenia. Pierwszy – o którym była już mowa – odnosi się do założenia
racjonalności osób biorących udział w umowie. Drugi, wyraża przekonanie, że strony
kontraktu, jakkolwiek mogą bardzo różnić się swym potencjałem, powinny być zdolne
do osiągnięcia podstawowych kompetencji, które będą z nich czyniły pełnoprawnego
członka społeczeństwa, jako sprawiedliwego systemu kooperacji. Aby być podmiotem
zasad sprawiedliwości, osoby muszą być na tyle sprawne, żeby pełnić jakieś funkcje
społeczne i być społecznie przydatnymi. Zapewne nie wszystkie formy upośledzeń i
dysfunkcji wykluczają człowieka z umowy społecznej, ale jednak niektóre bez
wątpienia dają taki efekt. Do niepełnosprawności tego rodzaju zaliczyć należy poważne
i trwałe dysfunkcje ciała oraz upośledzenia intelektualne.
221
Zob. David Gauthier, Morals by agreement, Clarendon Press, Oxford 1986.
193
Zaznaczmy jednak, że Rawls nie twierdzi, że zgodnie z zasadami moralności
można by zostawić samym sobie, bez żadnej opieki, osoby o wysokim stopniu
niepełnosprawności. Opieka nad osobami niesamodzielnymi może wiązać się z
konkretnymi obowiązkami moralnymi. Jednak normy moralne przynależą, wedle
Rawlsa, do sfery rozległych doktryn, będących domeną sfery prywatnej obywateli, a nie
przestrzeni publicznej z dominującymi w jej obrębie zasadami sprawiedliwości. Innymi
słowy, zgodnym ze światopoglądem moralnym poszczególnych osób może być
powinność bezwarunkowej i bezinteresownej opieki nad osobami upośledzonymi od
momentu ich urodzenia do naturalnej śmierci, ale osoby te nie powinny być podmiotami
politycznych zasad sprawiedliwości. Ma to poważne konsekwencje dla uprawnień, jakie
w świetle prawa osobom tego rodzaju przysługują, a także niebagatelny wpływ na
politykę redystrybucyjną państwa.
Z punktu widzenia Nussbaum takie wykluczenie osób z dysfunkcjami jest
niedopuszczalne z normatywnego punktu widzenia. Uważa ona, że wszyscy członkowie
społeczeństwa powinni być podmiotami polityki sprawiedliwości. Jeżeli model
kontraktowy nie jest w stanie dokonać inkluzji osób niepełnosprawnych, to należy
zastąpić go innym, bardziej inkluzywnym. Autorka ta jednak nie proponuje całkowitego
odrzucenia kontraktualizmu – należy zachować ten model, tyle że w sferze publicznej
promować nieco inne podejście do zagadnienia sprawiedliwości politycznej. Model
rozwijany przez Nussabum zrywa z wizją sprawiedliwości opartej na wzajemnych
korzyściach stron biorących udział w umowie. Poniżej przedstawię podstawy tego
modelu.
2. Koncepcja potrzeb i zdolności
Nussbaum z swoim modelu zdecydowanie odrzuca relatywizm kulturowy,
opowiadając się po stronie umiarkowanej formy esencjalizmu. Krytykując relatywizm
argumentuje:
The proponents of these extreme antiessentialist views usually take themselves,
as I said, to be politically progressive and compassionate, moped by thought
abort the good of women, minorities, poor, and excluded people everywhere.
Much of the force of their rhetoric trades on this, suggesting that if one
disagrees with them, one is thereby manifesting at best callousness, at worst
194
racism and sexism. But consider for a moment whose company these allegedly
compassionate critics are keeping. Fish says that all judgment is a matter of
power – no good and bad reasons. This implies that one can never give a
morally good reason for criticizing the verdicts of established authority: when
one does so one is by definition just playing for power and is thus no better,
morally, than one’s opponent. Where the game is power, weakness is always
worse. The poor are losers, and that’s that. […] So, if I want to play around
with torture and slavery and you want stop me, nothing can be said abort the
moral superiority of you to me. You have your way of playing, I have mine.222
Nie oznacza to jednak, że zajmuje ona silne, metafizyczne stanowisko.
Powołując się na Arystotelesa, a nie np. na Platona, chce odnaleźć inną, słabszą formę
esencjalizmu. Problem metafizycznego realizmu polega na tym, że, przyjmując istnienie
obiektywnej prawdy na temat człowieka i podstawowych wartości, nie jest w stanie
wyjaśnić kto i na jakiej zasadzie nią dysponuje. W związku z tym pojawia się
wątpliwość, czy tego rodzaju prawda w ogóle jest dostępna człowiekowi. Nussbaum
krytykuje esencjalizm, który, formułując pewne obiektywne wartości i prawa, próbuje
je niejako odgórnie narzucić ludzkości. Według niej, ruch powinien być odwrotny –
powinniśmy poprzez krytyczne badanie określić podstawowe ludzkie potrzeby i
zdolności (basic human functions and capabilities) i na tej zasadzie formułować nasze
normatywne stanowisko.
Swoją koncepcję nazywa ona „thick vague theory of the good”, co można
przetłumaczyć, jako „nieokreślonej grubości teorię dobra”. Nazwa ta została przez
Nussbaum użyta, po pierwsze, aby zarysować wyraźnie swoje normatywne stanowisko,
po drugie zaś, aby zasygnalizować polemikę z Rawlsem, który jest autorem „wąskiej
teorii dobra” (thin theory of the good). Rawls określa w niej statyczną listę „dóbr
222
Martha Nussbaum, Human Functioning and Social Justice: In Defense of Aristotelian Essentialism,
Political Theory, Vol. 20, No. 2 (May, 1992), str. 210, Zwolennicy tej skrajnej postaci antyesencjalizmu
generalnie uważają własne stanowisko za postępowe i pełne współczucia, przejęte troską o dobro kobiet,
mniejszości, biednych i ludzi wykluczonych na całym świecie. Zarazem w większości przypadków moc
ich argumentów spoczywa na sugerowaniu oponentom, że przyjmują oni w najlepszym razie postawę
gruboskórności, a w najgorszym rasizmu i seksizmu. Jednak zastanówmy się na moment, jakie
stanowisko owi pełni współczucia krytycy zajmują. Fish twierdzi, że wszystkie sądy ostatecznie
sprowadzają się do siły – nie ma zatem dobrych i złych argumentów. W konsekwencji oznacza to, że nikt
nie może podać moralnie słusznych argumentów przeciwko werdyktom raz ustalonego autorytetu: każdy,
kto próbuje to uczynić, z definicji po prostu prowadzi grę o władzę i w tym sensie moralnie nie jest w
żadnym razie lepszy od tego, kogo krytykuje. A tam, gdzie toczy się gra o władzę, słabość jest zawsze na
straconej pozycji. Biedni przegrywają i nic ponad to. […] Idąc tym tropem, jeżeli przyjdzie mi do głowy
prowadzić grę o władzę poprzez tortury i niewolnictwo, to jeżeli chciałbyś mnie powstrzymać, nie
znajdziesz żadnych argumentów, ponieważ nic nie uzasadnia twojej moralnej wyższości nade mną. Ty
masz swoją grę, a ja mam swoją [przeł. M.G.].
195
pierwotnych”, stanowiących podstawę wszelkich innych, bardziej rozległych koncepcji
dobra i będących przedmiotem negocjacji w „sytuacji pierwotnej”. W przeciwieństwie
do tego modelu, Nussbaum określa swoją teorię dobra jako grubą (thick), ponieważ, jak
twierdzi:
„my Aristotelian conception is concerned with ends and with the overall shape and
content of the human form of life”223.
Zarazem teoria ta jest “nieokreślonej grubości”, gdyż oparta jest na szerokich i
otwartych badaniach oraz dyskusjach. Lista, podstawowych potrzeb i zdolności, którą
proponuje, jest otwarta na modyfikacje.
Swoje stanowisko opiera na dwóch ważnych założeniach, a mianowicie na
przekonaniu, że ludzie rozpoznają siebie nawzajem jako ludzi, jak również, że
zasadniczo, jesteśmy w stanie określić takie uwarunkowania ludzkiej egzystencji, bez
których ludzkie życie nie może istnieć. Te dwa założenia, umożliwiają, według niej,
osiągnięcie uniwersalnego konsensu, dotyczącego podstawowych potrzeb i zdolności
(functions and capabilities). Naturalnie, konsensus ten podlegałby zmianom w
zależności od wiedzy zdobytej przez ludzkość.
Streszczając jej listę ludzkich potrzeb i zdolności, posłużę się analizą Michaela
Freemana:
Zaczynamy od uznania, że ludzie są śmiertelni oraz że mają ogólną niechęć do
śmierci […]. Mają ciała. Potrzebują przynajmniej minimalnego pożywienia,
picia i schronienia. Zaczynają swoje życie jako mające swoje potrzeby i zależne
dzieci. Doznają przyjemności i bólu, choć mają ogólną niechęć do bólu.
Większość doznań seksualnych budzi pożądanie. Przemieszczają się z jednego
miejsca do drugiego. Dzięki zmysłom postrzegają świat jako zewnętrzny wobec
nich samych, mogą posługiwać się wyobraźnią, myśleć, dokonywać rozróżnień i
poszukiwać zrozumienia. Mają praktyczny rozum, myślą o tym, co czyni życie
dobrym, i poszukują sposobu, aby to osiągnąć. Posiadają zmysł przywiązania i
troski w stosunku do innych ludzi. Żyją w świecie naturalnym, z którym muszą
utrzymywać odpowiednie stosunki. Śmieją się i bawią. Są osobnymi
jednostkami: we wszystkich kulturach ludzie rodzą się i umierają jako jednostki i
pomimo swoich bliskich związków z innymi ludźmi traktują ich jak oddzielne
jednostki224.
223
Tamże, str. 215, ... moja arystotelesowska koncepcja jest zainteresowana określeniem celów człowieka
jako takiego, jak również całościowym kształtem i zawartością ludzkiej formy życia [przeł. M.G.].
224
Michael Freeman, Prawa człowieka, op. cit., str. 82.
196
Nussbaum, idąc tropem Arystotelesa, podzieliła ludzkie potrzeby i zdolności na
dwa poziomy, z których pierwszy odnosi się do potrzeb w sensie ścisłym, a wiec do
potrzeb służących podtrzymaniu życia biologicznego. Natomiast drugi poziom odnosi
się do ludzkich zdolności, łączących się z zagadnieniem dobrego życia.
Wśród potrzeb pierwszego rodzaju wyróżnia ona p o t r z e b y
ż y w i e n i o w e – człowiek, aby przeżyć, potrzebuje jedzenia i picia w odpowiedniej
ilości i o odpowiedniej jakości. Ponadto potrzebuje s c h r o n i e n i a przed zmianami
pogodowymi, aby utrzymać stałą temperaturę ciała. Do potrzeb cielesnych zalicza ona
także należy p o t r z e b y s e k s u a l n e, cechujące wszystkich ludzi. Jako ostatnią z
potrzeb wymienia m o b i l n o ś ć. Człowiek jest istotą, posiadającą potrzebę
przemieszczania się z miejsca na miejsce, skąd wynika prawo do swobody poruszania
się.
Nussbaum wymienia osiem głównych ludzkich zdolności. Pierwszą jest
zdolność do o d c z u w a n i a p r z y j e m n o ś c i i p r z y k r o ś c i. Do
z d o l n o ś c i p o z n a w c z y c h Nussbaum zalicza postrzeganie, wyobraźnię oraz
myślenie. Zaznacza przy tym, że natura tych zjawisk poznawczych nie jest oczywista,
niemniej każda wspólnota ludzka posiada w jakimś zakresie wszystkie spośród
wymienionych tu zdolności poznawczych. Ponadto, wszyscy ludzie posiadają
doświadczenie i świadomość całkowitej zależności od innych, co związane jest z
ludzkim sposobem życia i rozmnażania się. Dzieci w okresie
w c z e s n e g o
d o j r z e w a n i a są całkowicie zależne od rodziców. Czwartą spośród wymienionych
zdolności jest r o z u m p r a k t y c z n y. Wszyscy ludzie posiadają zdolność
planowania i podejmowania decyzji na temat własnego życia. Oczywiście zakres tej
zdolności jest też uwarunkowany ustrojem i ogólnymi warunkami życia. Człowiek,
ponadto, odczuwa pewien z w i ą z e k z
i n n y m i l u d ź m i jako członkami
swojego gatunku. Kolejnym uwarunkowaniem człowieka jest jego z a l e ż n o ś ć od
i n n y c h s t w o r z e ń oraz od ś w i a t a n a t u r y. Siódmą zdolnością człowieka,
wymienioną przez Nussbaum, jest poczucie h u m o r u i
z a b a w y. Ostatnim
uwarunkowaniem człowieka jest a u t o m i a jednostki ludzkiej.
Z przytoczonej listy ludzkich potrzeb i zdolności Nussbaum wyciąga praktyczne
wnioski natury politycznej. W pierwszej kolejności przedstawia zbiór ogólnych
uprawnień człowieka, ściśle wiążących się z przedstawioną listą. Uprawnienia te
stanowią właściwy rdzeń modelu sprawiedliwości opracowanego przez Nussbaum,
197
świadczący o wyraźnej zmianie w porównaniu z modelem kontraktowym. Model
umowy społecznej bazował na pewnej procedurze. Mamy „wejście”, którym jest
sytuacja pierwotna (stan natury), procedurę (negocjacje) oraz „wyjście” w postaci zasad
sprawiedliwości politycznej. Nussbaum natomiast przedstawia zbiór nienaruszalnych
uprawnień ludzkich, obligujących do zastosowania pewnej polityki, skutecznie
zapewniających te uprawnienia. Jaka będzie to polityka, jest kwestią doboru
odpowiednich środków. W każdym razie nie podlegają one modyfikacji ze względu na
jakąś procedurę. Włączają one ponadto w obręb swojej normatywności wszystkich ludzi
bez względu na ich wiek, poziom inteligencji czy sprawności fizycznej. Jednocześnie
mają one charakter moralny i polityczny, ponieważ określają obowiązki ludzi względem
siebie, w tym również te, odnoszące się do relacji politycznych. Nussbaum wiąże je z
kategorią sprawiedliwości, gdyż ustanawiają one ogólne ramy normatywności państwa.
Poniżej zamieszczam listę podstawowych uprawnień człowieka, wynikających z
ludzkich potrzeb i zdolności, tak jak je formułuje Nussbaum:
1. Being able to live to the end of a complete human life, as far as is
possible; not dying prematurely, or before one's life is so reduced as to be
not worth living.
2. Being able to have good health; to be adequately nourished; to have
adequate shelter; having opportunities for sexual satisfaction; being able to
move from place to place.
3. Being able to avoid unnecessary and nonbeneficial pain and to have
pleasur- able experiences.
4. Being able to use the five senses; being able to imagine, to think, and to
reason.
5. Being able to have attachments to things and persons outside ourselves;
to love those who love and care for us, to grieve at their absence, in
general, to love, grieve, to feel longing and gratitude.
6. Being able to form a conception of the good and to engage in critical
reflection about the planning of one's own life.
7. Being able to live for and with others, to recognize and show concern for
other human beings, to engage in various forms of familial and social
interaction.
8. Being able to live with concern for and in relation to animals, plants, and
the world of nature.
9. Being able to laugh, to play, to enjoy recreational activities.
198
10. Being able to live one's on life and nobody else's; being able to live
one's own life in one's very own surroundings and context225.
Model Nussbaum można potraktować jako jedną z koncepcji dotyczących praw
człowieka, tak jak czyni to Freeman w swojej pracy na temat praw człowieka. Przede
wszystkim tym, co łączy te prawa z projektem Nussbaum jest samo ujęcie podstaw
normatywnych państw i społeczeństw jako opartych na pewnych przyrodzonych i
nienaruszalnych uprawnieniach człowieka. Ponadto fakt, że w obu przypadkach kwestia
metod wprowadzenia praw i wolności ludzkich w życie jest kwestią poniekąd
drugorzędną w tym sensie, że można wyobrazić sobie różne typy polityk państwowych,
mogących temu celowi służyć, także łączy optykę Nussbaum z prawami człowieka.
Natomiast różnice dostrzegamy w związku z treścią uprawnień zawartych w
Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i uprawnień wynikających z modelu autorki W
trosce o człowieczeństwo. Lista praw zawartych w Deklaracji jest szersza,
konkretniejsza i zapisana w stylistyce prawnej. Natomiast zbiór uprawnień Nussbaum
ma charakter zdecydowanie ogólniejszy i spisany metodą opisową. Jednakże różnica ta
może wbrew pozorom właśnie wspomóc ich wzajemne odniesienia. Z przytoczonych
uprawnień można bowiem wywnioskować wszystkie prawa człowieka. Dodatkową
wartością tego modelu jest fakt, że bazuje on na określonej metodologii, ułatwiającej
przyjęcie i zrozumienie tej optyki. Co więcej, koncepcja ta ma bardziej całościowy
charakter,
to
znaczy
wychodząc
od
pewnych
założeń
metodologicznych
i
normatywnych, formułuje pewien pojemny zbiór uprawnień ludzkich, aby następnie
przedstawić pewne propozycje ich realizacji na poziomie ogólnoświatowym.
Można w tym miejscu postawić pytanie: Czy koncepcja rozwijana przez
Nussbaum może posłużyć jako uzasadnienie praw człowieka? Z pewnością można
wskazać mocne strony tego podejścia. Po pierwsze, zachowuje ono uniwersalny
225
Tamże, str. 222, 1. Być w stanie wieść do końca swoich dni kompletny ludzki żywot, w takim stopniu,
jak to tylko możliwe; nie umierając przedwcześnie bądź zanim życie zostanie tak zredukowane, że straci
jakąkolwiek wartość. 2. Móc żyć ciesząc się dobrym zdrowiem; będąc adekwatnie odżywionym;
posiadając odpowiednie schronienie; dysponując warunkami do satysfakcji seksualnej; mogąc
przemieszczać się z miejsca w miejsce. 3. Móc unikać niepotrzebnego i nie przynoszącego korzyści bólu
oraz doznawać przyjemności. 4. Być w stanie korzystać z pięciu zmysłów; korzystać z wyobraźni,
myślenia i rozumowania. 5. Móc nawiązywać relację z rzeczami i osobami nazewnątrz nas samych;
kochając tych, którzy kochają i troszczą się o nas, odczuwając żal, kiedy ich brak oraz w ogólności móc
odczuwać miłość, smutek, tęsknotę i wdzięczność. 6. Móc sformułować koncepcję dobra i zainicjować
krytyczną refleksję na temat planów na własne życie. 7. Móc żyć dla i z innymi, rozpoznając i okazując
troskę o inne istoty ludzkie, nawiązując w różnych formach życie rodzinne i wchodząc w interakcje
społeczne. 8. Móc żyć troszcząc się i pozostając w relacji do zwierząt, roślin i świata przyrody. 9. Móc się
śmiać, grać i cieszyć się aktywności rekreacyjnych. 10. Móc żyć własnym życiem a nie cudzym;
prowadząc własne życie we właściwym otoczeniu i kontekście [przeł. M.G.].
199
charakter praw człowieka. Jednocześnie, po drugie, poprzez swoje otwarcie na dyskusję
z innymi, włącza przedstawicieli innych kultur i wyznań w namysł nad podstawami
(także normatywnymi) ludzkiej egzystencji. Po trzecie, ponieważ nie zawiera odniesień
do religii, jest potencjalnie do zaakceptowania dla wszystkich, niezależnie od wyznania.
Po czwarte wreszcie, jakkolwiek koncepcja ta nie jest oparta na silnej, metafizycznej
podstawie, to jednak jest w stanie uzasadnić podstawowe uprawnienia ludzkie wraz z
roszczeniem do ich powszechnego uznania.
Można też przedstawić Nussbaum konkretne zarzuty. Przede wszystkim nie jest
do końca jasna relacja pomiędzy koncepcją podstawowych ludzkich potrzeb i zdolności
a prawami człowieka, stanowiącymi przecież konkretny zbiór uprawnień, choć z
pewnością jej wizja nie jest w żadnym punkcie sprzeczna z treścią Powszechnej
Deklaracji, i można ją potraktować jako uporządkowanie, zinterpretowanie i
uzasadnienie praw człowieka.
Pojawiają się również inne wątpliwości. Nussbaum przyjmuje, że każdy
człowiek może podejmować rozumne decyzje, dotyczące własnego życia. Z tego
względu wartością jest rozwijanie krytycznego myślenia i zagwarantowanie ludziom
warunków do osobistego rozwoju. Podstawą jest człowiek, któremu z d a r z y ł o s i ę
żyć w pewnej wspólnocie. Zgodnie z opisem postawy stoików, na których powoływała
się w pracy W trosce o człowieczeństwo. Klasyczna obrona reformy kształcenia
ogólnego – człowiek ma konkretne obowiązki wobec wspólnoty, z której pochodzi, ale
jego świadomość winna być światowa – kosmopolityczna. Jest to wizja człowieka, o
odpowiedzialności, chciałoby się powiedzieć, obywatelskiej za świat jako całość i nie
da się zaprzeczyć, że wizja ta należy do silnie esencjalistycznych, nawet jeżeli unika
ona esencjalizmu metafizycznego. Pojawiają się tu zatem zagadnienia, których, jak
sądzę, nie udało jej się wyczerpująco uzasadnić. Po pierwsze, należałoby wyjaśnić
dlaczego wartością jest rozumne rozwijanie się przez jednostkę, zamiast np. bycie
podporządkowanym tradycji i wspólnocie; oraz, po drugie, dlaczego mamy obowiązek
brania odpowiedzialności za sytuację ludzi w różnych częściach świata, nawet jeżeli nie
mamy, ani nie mieliśmy żadnych kontaktów z owymi ludźmi.
Ponadto zakwestionować można sam opis człowieka, który w porządku
normatywnym wyprzedza wspólnotę. Problem, czy jednostka powinna być uznana za
podstawę porządku państwowego i globalnego, czy też tożsamość i znaczenie jednostki
są wtórne wobec wspólnoty, jest problemem wciąż żywym i budzącym spory.
200
3. Globalna sprawiedliwość
Obecnie przyjrzymy się zagadnieniu globalnej sprawiedliwości prezentowany
przez Nussbaum. Wizja globalnej sprawiedliwości jest ściśle związana z koncepcją
ludzkich potrzeb i zdolności oraz wynikającą z niej listą uprawnień człowieka. Globalna
sprawiedliwość dotyczy metod promowania i wprowadzania w życie uprawnień
ludzkich na poziomie ogólnoświatowym. Poniżej zrekonstruuję polemikę wspomnianej
autorki z modelem Rawlsa, odniesionym do poziomu ponadnarodowego, a następnie
wskażę jej podstawowe postulaty praktyczne dotyczące sprawiedliwej polityki
globalnej.
Martha Nussbaum rozwija zagadnienie porządku światowego nie w kontekście
prób zagwarantowania trwałego pokoju na świecie, a w każdym razie nie przede
wszystkim z tego powodu, ale by stworzyć projekt sprawiedliwego porządku
światowego, który dałby szansę na wyeliminowanie biedy oraz nierówności
społecznych i ekonomicznych na całym świecie. Centralna rola zagadnienia
sprawiedliwości dla struktury politycznej została we współczesnej filozofii polityki
odkryta przez Rawlsa w Teorii sprawiedliwości. Później autor ten kontynuował swoje
dzieło rozważając zagadnienie stabilności pewnego typu państwa, a następnie kwestię
sprawiedliwego porządku światowego, związanego z proklamowaniem prawa ludów.
Nussbaum rozwijając własną myśl, odniosła się polemicznie głównie do metody
kontraktowej, zastosowanej przez Rawlsa oraz wizji porządku światowego zawartej w
Prawie ludów. Ookreśliła ona koncepcję Rawlsa mianem d w u s t o p n i o w e j
u m o w y (two-stage bargain). Pierwsze stadium umowy było przedmiotem rozważań
na początku tego rozdziału i dotyczyło zawiązywania kontraktu na temat zasad
sprawiedliwości na poziomie danego państwa. W tym miejscu odniosę się głównie do
obszaru wyznaczonego drugim stadium umowy, który należy wiązać z negocjacjami
pomiędzy ludami-państwami na temat preferowanych zasad sprawiedliwości globalnej.
Nussbaum poddała krytyce podstawowe założenia teorii kontraktowej, które
ostatecznie skłoniły ją odrzucenia tego sposobu myślenia o porządku politycznym na
rzecz teorii radykalnie zmieniającej sposób ujmowania polityczności oraz natury
zobowiązań wobec innych osób i podmiotów politycznych. Pierwsze z krytykowanych
założeń – które było już przywoływane – dotyczy idei, że umowa obejmuje strony,
które są wzajemnie równe (przynajmniej z grubsza). Założenie to jest szczególnie
trudne do zaakceptowania, kiedy odniesiemy je do poziomu całego państwa i relacji
201
międzypaństwowych, gdyż utrudnia postawienie jakiejkolwiek realnej diagnozy na
temat otaczającego nas świata wraz z przedstawieniem właściwych środków
zaradczych. Jak pisze:
The assumption of the fixity and finality of states makes the second-stage
bargain assume a very thin and restricted form, precluding any serious
consideration of economic redistribution from richer to poorer nations.
Indeed, Rawls waves that problem away from the start by his contractarian
assumption of a rough equality between the parties: no one is supposed to
be able to dominate the others. Of course, in our world, these conditions are
not fulfilled: one probably can dominate all the others. [...] To assume a
rough equality between parties is to assume something so grossly false of
the world as to make the resulting theory unable to address the world’s
most urgent problems226.
Według Nussbaum założenie wstępnej równości pomiędzy państwami,
wchodzącymi ze sobą w umowę, jest nierealistyczne. W schemacie tym – i trudno się z
tym nie zgodzić – brakuje satysfakcjonującego rozwiązania kwestii braku ugruntowania
suwerenności państwa w woli ludu. Ponieważ sporo państw działa bez legitymizacji ze
strony obywateli, państwa te zostałyby de facto wykluczone z procesu nawiązywania
kontraktu. Co więcej, Nussbaum zarzuca Rawlsowi, że w zaproponowanym schemacie
brakuje miejsca na realną pomoc społeczeństwom, gdyby te chciały obalić autorytarną
władzę. W Prawie ludów faktycznie, jakkolwiek treść globalnych zasad współpracy jest
wyznaczana przez ludy, to jednak zaproponowana globalna polityka odnosi się ściśle do
działań państw, a nie społeczeństw, organizacji pozarządowych, korporacji czy osób
prywatnych.
Model Rawlsa jest nierealistyczny także dlatego, że zgodnie z nim
rozprzestrzenianie się liberalno-demokratycznego modelu państwa w skali globalnej lub
znacznej części globu wystarczy, aby wiele spośród obecnie palących problemów
politycznych po prostu zniknęło. Wśród nich wymienia ona: imigrację, głód, szowinizm
kulturowy czy etniczny, przemoc polityczną. Jednocześnie
226
Martha C. Nussbaum, Beyond the Social Contract [...], str. 462-463, Założenie stałości i
nieodwołalności państw sprawia, że drugi stopień umowy jest wąski i restrykcyjny, uniemożliwiając
jakiekolwiek poważne rozważania nad zagadnieniem ekonomicznej redystrybucji zasobów z bogatszych
do biedniejszych narodów. W istocie, Rawls odsuwa ten problem już na samym początku, zakładając, w
ramach kontratualizmu, względną równość stron: nikt nie powinien być stanie zdominować pozostałych.
Naturalnie w naszym świecie te warunki nie są spełnione: jakiś kraj prawdopodobnie może zdominować
całą resztę. [...] Założyć względną równość pomiędzy stronami, to założyć coś tak z grubsza fałszywego
na temat świata, że w rezultacie czyni to teorię niezdolną do odpowiedzenia na najbardziej palące
problemy naszego świata [przeł. M.G.].
202
„Absent from his list, however, is one of the greatest causes of immigration, economic
inequality – along with malnutrition, ill health, and lack of education, which so often
accompany poverty”227.
Widzimy więc, że za pomocą ogólnego założenia dotyczącego promowania
określonego typu organizacji politycznej Rawls “rozwiązuje” niektóre z palących
problemów naszych czasów, podczas gdy inne równie ważne zagadnienia po prostu
pomija, nie włączając ich w obręb globalnej polityki sprawiedliwości. Autor
Liberalizmu politycznego odnosząc się do problemu ekonomicznych nierówności
pomiędzy państwami, zakłada są one wynikiem ich kultury politycznej, np.
niesprzyjającej bogaceniu się, całkowicie pomijając problem wpływu globalnego
wolnego rynku na tworzenie tych nierówności.
Kolejnym poważnym zarzutem kierowanym przez Nussbaum pod adresem
koncepcji Rawlsa jest to, że zauważając wagi promowania praw człowieka, ogranicza je
tylko do najbardziej podstawowych uprawnień ludzkich. Tym samym pozostałe prawa
człowieka – w szczególności prawa drugiej i trzeciej generacji – nie znajdują swojego
odzwierciedlenia w treści prawa ludów. Z związku z czym także zagadnienie
sprawiedliwości (ekonomicznej) między ludami nie zostaje adekwatnie podjęte – a w
zasadzie pominięte. Także zagadnienie zasad sprawiedliwości, funkcjonujących w
polityce wewnętrznej państw, nie zostają uwzględnione w umowach pomiędzy
państwami.
Nussbaum uznaje także, że analogia pojmująca państwa na wzór osób nie
sprawdza się, kiedy w stosunkach pomiędzy narodami uwzględnia się ideę tolerancji. O
ile w obrębie pewnych typów państw – np. typu liberalnego – możemy mówić o
polityce tolerancji, o tyle trudno zastosować tę optykę do wszystkich państw, gdyż
mogłoby to oznaczać uznawanie reżimów, tłumiących przejawy tolerancji w swoim
kraju. Jak twierdzi,
In the domestic case, Rawls’s principle of toleration is a person-centered
principle: it involves respecting persons and their conceptions of the good.
In the transnational case, although Rawls depicts himself as applying the
same principle, the principle is fundamentally different: it respects groups
rather than persons and shows deficient respect for persons, allowing their
227
Tamże, str. 463, Wśród tej listy brakuje, natomiast, jednych z najpoważniejszych problemów takich,
jak imigracja, nierówności, wraz z niedożywieniem, problemami zdrowotnymi, brakiem edukacji, które
tak często towarzyszą biedzie [przeł. M.G.].
203
entitlements to be dictated by the dominant group in their vicinity, whether
they like that group or not228.
Nussbaum dąży do zakwestionowania podstawowych założeń Rawlsa w
zakresie zawiązywania umowy drugiego stopnia i tym samym kwestionuje
proponowany
przez
niego
model
relacji
ponadnarodowych.
Zmiany,
jakie
zaproponowała, wynikają z przyjętej koncepcji potrzeb i zdolności. Jej odniesienie do
przestrzeni relacji globalnych oznacza prymat uprawnień jednostek nad państwami i
narodami. Zarazem z koncepcji tej wynika, że w zasadzie wszyscy mamy obowiązek
promować poszanowanie dla praw człowieka. Jednakże ten szeroki normatywny
obowiązek nie oznacza powinności każdego człowieka do zaangażowania w ten proces
własnego życia, jeżeli miałoby się to wiązać z ograniczeniem możliwości uzyskania
przez zwykłego obywatela osobistego spełnienia. Trafność tego argumentu jest
szczególnie widoczna biorąc pod uwagę, że jest tu mowa o zjawiskach
ogólnoświatowych. O ile można i zapewne trzeba wymagać od obywateli, aby
angażowali się w problemy występujące w ich własnym kraju, o tyle trudno wymagać,
by angażowali się bezpośrednio w pomoc osobom znajdującym się na drugim końcu
świata. Ponadto, niektóre spośród globalnych problemów wymagają kolektywnych,
dobrze zorganizowanych działań, które mogą zostać podjęte jedynie przez instytucje. W
związku z tym Nussbaum w swojej koncepcji akcentuje ważną rolę rożnego typu
instytucji, które powinny przejąć na siebie te obowiązki.
Jakkolwiek Nussbaum nie przedstawiła pełnej wizji porządku światowego, to w
swoich pracach określa zbiór dziesięciu p r i n c i p i ó w, które winny rządzić
porządkiem globalnym.
1. N a d d e t e r m i n a c j a i o d p o w i e d z i a l n o ś ć. Odwołując się do
terminu naddeterminacja, którego korzenie sięgają psychoanalizy Freudowskiej,
Nussbaum wyraża pogląd, że różne zjawiska na poziomie globalnym mogą mieć wiele
przyczyn tak, że właściwie trudno dokładnie zrekonstruować powody wystąpienia
danego zjawiska. W związku z czym nie da się w pełni kontrolować przebiegu zdarzeń
228
Tamże, str., 468, W przypadku relacji wewnętrznych Rawlsowska zasada tolerancji związana jest
właściwie zasadą koncentrującą się na osobach: obejmuje wzajemny szacunek osób i wyznawanych przez
nich koncepcji dobra. W przypadku relacji ponadnarodowych, jakkolwiek Rawls twierdzi, że stosuje tę
samą zasadę, w praktyce zasada ta fundamentalnie się różni: uznaje raczej grupy a nie osoby, ukazując
niewystarczające poszanowanie dla osób, zezwalając na to, by ich uprawnienia były dyktowane przez
dominującą w sąsiedztwie grupę, niezależnie od tego, czy oni grupę tę akceptują, czy też nie [przeł.
M.G.].
204
na poziomie globalnym. Nie oznacza to bynajmniej zdjęcia ciężaru odpowiedzialności z
globalnych podmiotów politycznych. Przeciwnie – państwa i narody mają tym bardziej
dbać o globalną sprawiedliwość, lecz w takim zakresie, w jakim mogą na nią
oddziaływać. Innymi słowy, każdy z podmiotów politycznych winien robić – np. dla
redukcji globalnych nierówności ekonomicznych – wszystko, co tylko może, mając
nadzieje, że wspólny wysiłek wszystkich narodów przyniesie spodziewany efekt.
2. S u w e r e n n o ś ć n a r o d o w a powinna być s z a n o w a n a w
g r a n i c a c h wyznaczonych ogólnym celem, jakim jest promowanie uprawnień,
wynikających z ludzkich potrzeb i zdolności. Pomimo, że Nussbaum nie namawia do
interwencji zbrojnych, to jednak – w przeciwieństwie do Rawlsa – uważa, że
ingerowanie w wewnętrzne sprawy poszczególnych państw (nie tylko poprzez
interwencje militarne) jest uzasadnione nie tylko w celach obronnych przed realnym
zagrożeniem, ale także w imię ochrony wartości wynikających z ludzkich uprawnień.
3. Kraje zamożne winny p r z e k a z y w a ć z n a c z n ą c z ę ś ć s w o j e g o
P K B na rzecz biedniejszych krajów. Nussbaum sądzi, że silniejsi i zamożniejsi mają
obowiązek moralny pomagania słabszym. I tak jak, na poziomie państwa
sprawiedliwość wymaga prowadzenia polityki redystrybucji dochodów, tak na poziomie
globalnym także oznacza to analogiczną powinność. Oczywiście jest pewna różnica. W
przypadku polityki wewnątrzpaństwowej to na państwie spoczywa główny obowiązek
instytucjonalny zorganizowania właściwej dystrybucji i redystrybucji. W przypadku
relacji ponadnarodowych odpowiedź na pytanie, komu przekazywać ten globalny
podatek na rzecz uboższych, nie jest wcale taka prosta. Pomoc mogą bowiem otrzymać
zarówno rządy poszczególnych państw, jak i organizacje pozarządowe. W opinii
Nussbaum decyzja w tej sprawie powinna wynikać z konsensu światowej opinii
publicznej.
4. Ponadnarodowe k o r p o r a c j e m a j ą o b o w i ą z e k promowania
ludzkich uprawnień w miejscach, w których działają. Nussbaum argumentuje, że „The
new global order must have a clear public understanding that part of doing business
decently in a region is to devote a substantial amount of one’s profits to promoting
education and good environmental conditions”229. A zatem korporacje nie powinny być
nastawione jedynie na zysk, ale raczej generując profity muszą brać odpowiedzialność
229
Tamże, str. 479, Nowy ład globalny powinien dysponować klarownym publicznym przekonaniem, że
część zysków z interesów prowadzonych na poziomie regionalnym powinna być przekazywana na cele
związane z edukacją i dbałością o środowisko naturalne [przeł. M.G].
205
za miejsce i środowisko (ludzkie i naturalne), w którym działają, również poprzez
aktywne promowanie moralnych schematów działania gospodarczego.
5. G l o b a l n y r y n e k powinien działać w sposób sprawiedliwy i sprzyjać
krajom biednym i rozwijającym się. Wolny rynek wcale nie musi wiązać się z
istnieniem bezstronnej przestrzeni wymiany dóbr. Nussbaum, bazując na przekonaniu
podzielanym przez wielu wybitnych ekonomistów, twierdzi, że globalny rynek i
globalne instytucje finansowe mogą same przyczyniać się do powiększania się
nierówności pomiędzy narodami. Apeluje zatem o modyfikację światowych struktur
rynkowych, aby te nie faworyzowały silniejszych graczy kosztem słabszych, lecz żeby
nastawione były w tej światowej grze na wspomożenie krajów biednych i rozwijających
się.
6. Należy wspierać istnienie wąskiej, zdecentralizowanej, ale wpływowej
ś w i a t o w e j o p i n i i p u b l i c z n e j. Nussbaum nie popiera wizji globalnego
superpaństwa, gdyż mogłoby to zagrozić suwerenności poszczególnych państw, które z
kolei stanowią przestrzeń skuteczniejszej artykulacji opinii i potrzeb jednostek.
Niemniej nie kłóci się to z istnieniem pewnych szczątkowych instytucji globalnego
zarządzania. Nussbaum proponuje m. im.: międzynarodowy trybunał karny, który
zajmowałby się przypadkami naruszeń praw człowieka, instytucje w dziedzinie ochrony
środowiska naturalnego, instytucje zbierające i redystrybuujące podatki na rzecz krajów
biednych i rozwijających się, zestaw regulacji obejmujących sposób funkcjonowania
globalnego rynku, które wspierałyby normatywny wymiar wymiany dóbr, zbiór
podstawowych potrzeb i zdolności człowieka, zestaw standardów dotyczących prawa
pracy obejmujących także sankcje za naruszenia tych praw oraz zbiór traktatów
międzynarodowych, powoli włączanych do jurysdykcji w poszczególnych krajach.
7. W s z y s t k i e i n s t y t u c j e i j e d n o s t k i powinni zwrócić uwagę na
problemy osób gorzej sytuowanych w poszczególnych państwach i regionach. Jednostki
i grupy dyskryminowane tak społecznie, jak i ekonomicznie znajdują się w różnych
państwach, również tych rozwiniętych. Udzielenie im pomocy powinno być
obowiązkiem wszystkich obywateli świata oraz instytucji.
8. P o m o c c h o r y m, s t a r s z y m i u p o ś l e d z o n y m powinna być
przedmiotem szczególnej troski społeczeństwa światowego. We współczesnym świecie
wzrasta liczba ludzi chorych, wymagających stałej pomocy opiekuńczej i medycznej.
Chodzi tu, np. o osoby chorujące na AIDS. Zgodnie z koncepcją ludzkich potrzeb i
zdolności należy zapewnić tym osobom ochronę. Powinność – tak jak i w poprzednich
206
przypadkach – spoczywa na nas wszystkich, a nie tylko na członkach danej wspólnoty
politycznej.
9. R o d z i n a powinna być chroniona, ale nie uznawana za przestrzeń
prywatną. Należy dbać o możliwość zawierania małżeństw oraz wspierać chęci
posiadania dzieci, jednak potrzeba także zwrócić uwagę na podstawowe uprawnienie do
wolnego wyboru partnera/partnerki. Ponieważ wciąż jeszcze jest wiele takich
społeczności, w obrębie których dziewczynki są zmuszane do zamążpójścia, światowa
opinia publiczna powinna pomóc w zmianie tego stanu rzeczy. W ostatnich latach
wzrasta również świadomość bardzo trudnej sytuacji dziewcząt. W niektórych
regionach rodziny bardziej dbają o odpowiednie wychowanie synów, co skutkuje
problemami zdrowotnymi dziewczynek, a nawet ich śmiercią z powodu niedożywienia.
Wszystkie te problemy powinny być rozpoznane przez społeczność światową, która
powinna wziąć odpowiedzialność za zmianę tej sytuacji.
10. Wszyscy ludzie i instytucje mają obowiązek wspierania e d u k a c j i, która
stanowi klucz do eliminacji problemów osób gorzej sytuowanych. Nussbaum twierdzi,
że „Education is a key to all human capabilities”230. W proces powszechnej edukacji
powinny włączyć się w szerszym zakresie nie tylko rządy wszystkich państw, ale także
korporacje, organizacje pozarządowe i osoby prywatne.
4. Uprawnienia zwierząt
Dotychczas rekonstruowałam stanowisko Marthy Nussbaum w odniesieniu do
świata ludzi. Jednakże myślicielka ta zaangażowała się także w uzasadnienie istnienia
obowiązków wobec zwierząt. Zastosowała przy tym zbliżoną argumentację do tej, którą
stosowała wcześniej. Powołała się bowiem na koncepcją potrzeb i zdolności i uznała, że
wynikające z niej uprawnienia mają także zwierzęta, co nakłada na człowieka
obowiązek zagwarantowania im opieki.
Swoje przekonania, dotyczące praw zwierząt, oparła ona na pewnej interpretacji
myśli Arystotelesa, dla którego człowiek jest pewnego rodzaju zwierzęciem. Mimo, iż
różni się pod pewnymi względami od zwierząt, to zarazem przynależy do świata natury.
Wbrew poglądom Kanta nie istnieje, zdaniem Nussbaum, przepaść pomiędzy
230
Tamże, str. 481.
207
przyczynowością rządzącą ludźmi, a przyczynowością rządzącą przyrodą. Normatywny
charakter tego przekonania wyraża się w pewnej intuicji, zaczerpniętej także z filozofii
Arystotelesa oraz Marksa. Jak stwierdza:
With Aristotle and Marx, the approach has insisted that there is waste and
tragedy when a living creature has the innate or «basic» capability for some
functions that are evaluated as important and good, but never gets the
opportunity to perform those functions231.
W modelu kontraktowym nie ma miejsca na uprawnienia zwierząt. Choć Rawls
podkreślał haniebność okrucieństwa wobec zwierząt, nie mógł na mocy własnych
założeń także ich objąć zasadami sprawiedliwości. W tym wypadku, w jeszcze
większym stopniu niż w przypadku osób upośledzonych, wykluczająco działa założenie
równości i wzajemnych korzyści. Uznanie praw zwierząt oraz obowiązków moralnych
człowieka wobec innych istot żywych implikuje konieczność wzięcia na siebie
zobowiązań właściwie bezinteresownych. Zwierzęta bowiem nie będą nigdy w stanie
świadomie wykazać się podobną postawą.
Ze współczesnych teorii moralnych – jak zaznacza Nussbaum – jedynie
utylitaryzm dokonał podobnie szerokiej inkluzji. Znaczącą postacią, walczącą o prawa
zwierząt, jest Peter Singer232. Jego wersja utylitaryzmu mierzy dobro i zło poprzez
rachunek poziomu, przede wszystkim świadomego cierpienia, przy czym nie ma tu
znaczenia typ zwierzęcia – czy będzie to człowiek, szympans czy kot. Singer
argumentuje, że
W naszym świecie to wyłącznie ludzie mają najrozmaitsze prawa,
zwierzętami zaś, niestety, mało kto się przejmuje. Tymczasem ja uważam,
że każde stworzenie zdolne do tego, by cierpieć, ma prawo, by jego
cierpienie zostało zauważone. Powinniśmy odrzucić doktrynę, która stawia
życie przedstawicieli naszego gatunku ponad życiem przedstawicieli
innych gatunków. Z punktu widzenia różnych istot każde życie ma taką
samą wartość233.
W koncepcji Singera odnaleźć można cechy wspólne ze stanowiskiem
Nussbaum.
Niemniej
różnica
pomiędzy
231
tymi
myślicielami
jest
wyraźna
i
Tamże, str. 490, Za Arystotelesem i Marksem to podejście zakłada, że stratą i tragedią jest, kiedy żywe
stworzenie, posiadające przyrodzone bądź „podstawowe” potrzeby i zdolności, umożliwiające
funkcjonowanie, które określamy jako istotne i dobre, nigdy nie zyskuje możliwości ich realizacji [przel.
M.G.].
232
Zob. Peter Singer, Wyzwolenie zwierząt, przeł. A. Alichniewicz, A. Szczęsna, PIW, Warszawa 2004.
233
Fragment wywiadu Sławomira Zagórskiego i Tomasza Żuradzkiego z Peterem Singer, “Gazeta
Wyborcza” 04.02.2005.
208
nieredukowalna. Singer jest konsekwencjalistą, który dokonuje moralnych ocen ze
względu na pewną kalkulację zysków (maksymalne zadowolenie i spełnienie) i strat
(cierpienie). W efekcie, może to oznaczać, że postawimy wyżej życie szympansa ponad
życie płodu ludzkiego albo silnie upośledzonego człowieka. Nussbaum czyni ze
wszystkich istot żywych podmiot obowiązków moralnych, nie dokonując żadnej prostej
kalkulacji. Wyraża ona przekonanie, że naszym ludzkim celem powinno być wspieranie
życia w jego najrozmaitszych formach tak, aby mogło ono rozwinąć swój pełny
potencjał.
Nussbaum przedstawia listę uprawnień zwierząt, wynikającą ze zbioru potrzeb i
zdolności, jakie człowiek dzieli ze zwierzętami. Wynika z niej, jak również z całości
poglądów Nussbaum , że wszystkim istotom żywym przysługuje pewna godność, która
z kolei wiąże się ze zobowiązaniami moralnymi. Ich charakter jest bezinteresowny o
tyle, że nie musimy mieć jakichkolwiek korzyści z ich przestrzegania. Mamy tu jedynie
do czynienia z deontologicznym nakazem.
Autorka ta oczywiście jest świadoma, że prawa zwierząt mogą wchodzić w
konflikt z ludzką formę życia. Jak zauważa,
The use of animals for food in general is a much more difficult case, since
nobody really knows what the impact on the world environment would be
of a total switch to vegetarian sources of protein or the extent to which such
a diet could be made compatible with the health of all the world’s children.
A still more difficult problem is the use of animals in research234.
Problemy tego rodzaju wymagają, wedle Nussbaum, poważnej publicznej
debaty, która powinna osiągnąć z biegiem czasu konsens. Należy przy tym bardzo
uważnie wyważać racje tak, aby nie zadawać żadnym istotom żywym niepotrzebnego
cierpienia ani też nie ograniczać możliwości ich rozwoju.
5. Kształcenie ogólne
Dla Nussbaum edukacja powinna kształtować postawę odpowiedzialnego i
świadomego obywatela świata. Tym samym nawiązywała ona do klasycznego
234
Martha C. Nussbaum, Beyond the Social Contract [...], str. 505, Używanie zwierząt jako jedzenia jest
zdecydowanie poważniejszym problemem, ponieważ nikt właściwie nie wie, jaki wpływ na środowisko
naturalne miałoby całkowite przestawienie się na wegetariańskie źródła protein ani nie zna zasięgu, na
jaki tego rodzaju dieta mogłaby by być dostosowana dla zdrowia dla dzieci na całym świecie. Dalece
poważniejszy problem dotyczy wykorzystywania zwierząt w badaniach [przeł. M.G.].
209
stanowiska stoików, którzy przejmując ideę obywatelstwa świata od Diogenesa,
włączyli ją w obręb swojego nauczania.
Zgodnie z poglądem stoików bycie obywatelem świata wymaga porzucenia
więzów lokalnej przynależności, często stanowiących źródło życiowego
dobrobytu. W
zamian
winniśmy postrzegać
siebie w otoczeniu
koncentrycznie zachodzących na siebie kół. Pierwsze z nich otacza nas
samych, kolejne – najbliższą rodzinę, następne zaś obejmuje dalszych
krewnych. W dalszej kolejności zakreślane są kręgi wokół naszych
sąsiadów i lokalnej grupy społecznej oraz mieszkańców naszego miasta i
państwa. [...] Wszystkie te kręgi otacza najszerszy z nich – obejmujący całą
ludzkość. Zadaniem, jakie stoi przed nami jako obywatelami świata, jest
„kreślić koła tak, by obejmowały centrum”, uznając wszystkich ludzi za
współmieszkańców naszego globu235.
Człowiek, w zgodzie z tym stanowiskiem, ma obowiązki względem bliskich i
członków swojego narodu, ale powinien zawsze mieć na uwadze ludzkość jako całość.
Postawa ta powinna uchronić człowieka przed szowinizmem kulturowym czy
etnicznym, jak również uświadomić jednostce jej odpowiedzialność za dobrostan
wszystkich ludzi na ziemi.
W związku z tym zadaniem edukacji jest kształtowanie postawy krytycyzmu
oraz twórczego i samodzielnego myślenia. Powinna ona dostarczać człowiekowi
podstawowych informacji na temat różnych postaw, stanowisk filozoficznych,
obyczajów, kultur, historii narodów i cywilizacji. Dzięki temu jednostka będzie miała
narzędzia, aby zrozumieć innych i podjąć z nimi dialog. Jednocześnie zdobywanej
wiedzy i umiejętnościom powinny towarzyszyć spotkania z przedstawicielami innych
kultur tak, aby wzajemna wymiana doświadczeń i opinii tym mocniej wspierały
postawy kosmopolityczne.
Naturalnie Nussbaum nie pomija roli edukacji w reprodukcji życia na pewnym
poziomie. Edukacja daje szanse na zaspokojenie potrzeb podstawowych oraz pełen
rozwój potencjału osobowego każdego człowieka. Oba cele edukacji – związane z
dostarczeniem bazowych informacji i umiejętności służących przeżyciu oraz
kształtowaniem postaw kosmopolitycznych – są zatem równie ważne.
235
Martha C. Nussbaum, W trosce o człowieczeństwo. Klasyczna obrona reformy kształcenia ogólnego,
przeł. A. Męczkowska, Wydawnictwo Naukowe Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, Wrocław 2008, str. 71.
210
Rozdział X
Kosmopolityzm wobec problemu suwerenności państw narodowych na
przykładzie Unii Europejskiej
Kosmopolityzm, którego korzenie sięgają starożytnej Grecji236, należy do
jednego z ważniejszych nurtów rozwijanych w ramach nowoczesnej filozofii polityki.
Jednakowoż obecnie rozwijany kosmopolityzm ma odmienne oblicze, gdyż uwikłany
jest normatywne paradygmaty, właściwe naszym czasom – szczególnie istotny tu jest
paradygmat praw człowieka. W obu przypadkach – kosmopolityzmu i praw człowieka –
akcentuje się moralne znaczenie tego, co pozapaństwowe i pozainstytucjonalne, a więc
jednostek, grup, stowarzyszeń, organizacji pozarządowych, społeczeństw lokalnych
oraz społeczeństwa globalnego. Jednocześnie trzon aktualnego porządku globalnego
opiera
się
na
umowach
pomiędzy suwerennymi
państwami.
Tym
samym,
kosmopolityzm stanowi jedną z koncepcji, stawiających ważne pytania dotyczące
międzynarodowego czy transnarodowego porządku politycznego. W szczególności w
zakresie zasady suwerenności państw oraz charakteru państw narodowych. W
poprzednich rozdziałach problemy te wielokrotnie były przywoływane – choćby w
postaci analiz na temat napięcia pomiędzy sensem praw człowieka jako przyrodzonych
uprawnień, a ufundowaniem ich egzekucji głównie w prawie pozytywnym
poszczególnych państw. Także Rawls świadomy był tego napięcia, czemu dał wyraz w
Prawie ludów, gdzie uczynił podmiotem porządku globalnego ludy, w miejsce państw.
Rozdział ten poświęcę rozważeniu tylko jednego z zagadnień podejmowanych
przez
zwolenników
perspektywy
kosmopolitycznej,
a
mianowicie
kwestii
nienaruszalności zasady suwerenności państwowej. Problem ten może przybrać formę,
jak ma to miejsce w teorii Rawlsa, rozważań nad zagadnieniem wojny sprawiedliwej.
Jednakże stanowisko kosmopolityzmu sprzyja odmiennemu ujęciu tego zagadnienia,
akcentującemu obszar integracji społeczeństw i mechanizmów ustrojowych, które
osłabiają partykularyzm perspektywy państwowej. Kwestię tę rozważę biorąc pod
uwagę przykład Unii Europejskiej i dyskusji wokół konieczności i możliwości procesu
integracji europejskiej.
236
Za twórcę tej idei uważany jest cynik Diogenes.
211
Na naszych oczach, wobec wzrostu znaczenia i kompetencji Unii Europejskiej,
dokonują się pewne zmiany dotyczące statusu oraz znaczenia państw i narodów. Wciąż
nie jest wiadomym, czym Wspólnota w przyszłości się stanie, czy będzie superpaństwem, konfederacją państw narodowych, czy może przybierze jeszcze inną formę.
Równie intrygujące są pytania dotyczące praktycznej realizacji którejkolwiek z wizji
przyszłego kształtu UE. Jedno jest pewne, proces integracji europejskiej stanowi
doskonałą pożywkę dla teoretyków polityki, nie tylko dlatego, że można obserwować i
opisywać odbywający się proces i przewidywać jego konsekwencje, co samo w sobie
jest interesujące, ale dlatego, że proces integracji nie ma, póki co, określonego punktu
docelowego. Daje to okazję do włączenia się w debatę nad przyszłym kształtem
Wspólnoty. Jest to zarazem doskonała okazja do rozważenia na nowo znaczenia
tradycyjnych pojęć takich, jak obywatelstwo czy suwerenność, jak również do podjęcia
szerszej refleksji dotyczącej kondycji współczesności i pożądanego kierunku zmian w
porządku globalnym. Do tych ostatnich należą, jak sądzę, rozważania dotyczące
kosmopolityzmu i demokracji kosmopolitycznej.
Dlaczego Wspólnota inspiruje do badań nad demokracją kosmopolityczną?
Ulrich K. Preuss wyjaśnia to następująco:
At first glance Union citizenship is not a very impressive status; nationals of
third countries are excluded, and the list of rights associated with it is Quito
short. Still, to be a citizen of a supranational entity is a major innovation in
the history of political membership which merits closer scrutiny. Can we
understand this new European institution as a major breakthrough in the
institutional mastering of the goal of transnational solidarity which could
eventually even entail some kind of transnational democracy237?
Innymi słowy, ścisła współpraca, a nawet unia pomiędzy państwami nie jest w
historii czymś niespotykanym, ale instytucja ponadnarodowa, tworzona przez dojrzałe
państwa narodowe, która nie tylko ogranicza suwerenność swych członków, ale
237
Ulrich K. Preuss Citizenship in the European Union: a Paradigm for Transnational Democracy?, in
Daniele Archibugi/David Held/Martin Köhler (eds), Re-imagining Political Community. Studies in
Cosmopolitan Democracy, Cambrige 1998, Przy pobieżnym spojrzeniu status obywatela Unii nie jest
specjalnie imponujący; obywatele mniej znaczących krajów są wykluczani, a lista praw przysługujących
obywatelom jest dość krótka. Wszelako, możliwość bycia obywatelem ponadnarodowej jednostki jest
dużą innowacją w historii obywatelstwa i stąd jego istota wymaga uważnego zbadania. Czy można
zinterpretować tę nową europejską instytucję jako znaczący przełom w procesie, którego celem jest
pobudzenie do istnienia, dzięki procesom instytucjonalnym, transnarodowej solidarności, która możliwe,
że pociągnęłaby za sobą jakąś formę transnarodowej demokracji? [przeł. – M.G.]
212
wprowadza status obywatela Unii i u swych podstaw aksjologicznych umieszcza prawa
człowieka, a nie, na przykład, prawa narodów, jest w historii światowej czymś bez
precedensu.
Zarazem wizja porządku kosmopolitycznego dla wielu stanowi ideał, do którego
nie tylko warto, ale wręcz należy dążyć. Patrząc z tego punktu widzenia, podkreśla się,
że to państwa narodowe prowadziły ze sobą wielkie wojny XX wieku, to narody
walcząc o niepodległe lub o silniejsze państwo dopuszczały się niezwykłych w swej
okrutności zbrodni. Dlatego też można uznać, że odejście od systemu, antagonizującego
ze sobą wielkie masy ludzi wokół pojęcia narodu, rasy czy grupy etnicznej, byłoby dla
ludzkości ogromnym krokiem naprzód.
Unia Europejska jawi się w tym kontekście nie tylko jako ciekawy przypadek,
ale również jako krok ku spełnieniu tej wizji. Niemniej zarówno w stosunku do idei
kosmopolityzmu, jak i „kosmopolityzmu Wspólnoty” można przedstawić szereg
obiekcji.
W
rozdziale
tym
przedstawię
argumenty
na
rzecz
demokracji
kosmopolitycznej Unii Europejskiej, jednocześnie wskazując na wyzwania i zagrożenia,
jakie wiążą się z realizacją tego projektu.
1. Kilka uwag o zasadach funkcjonowania Unii Europejskiej
Unia Europejska powstała w 1993 roku na mocy podpisanego rok wcześniej, 7
lutego 1992 roku, Traktatu z Maastricht, choć projekty zjednoczenia Europy pojawiły
się dużo wcześniej, gdyż już po pierwszej wojnie światowej. Początkowo jednak,
podobnie jak w przypadku praw człowieka, wiązały się one z inicjatywami
podejmowanymi przez intelektualistów tamtych czasów. Przełomowym okazało się
dopiero przemówienie Winstona Churchilla z 19.09.1946 roku, w którym uznał on
koniecznym powstanie na starym kontynencie Stanów Zjednoczonych Europy.
Późniejsza, ogłoszona w 1950 roku, Deklaracja Schumana także walnie przyczyniła się
do krystalizacji idei zjednoczenia państw europejskich.
Instytucjonalny początek Wspólnoty Europejskiej sięga roku 1951, kiedy
powołano do życia Europejską Wspólnotę Węgla i Stali. EWWiS była organizacją,
której powstanie wiązać należy z realizacją dwóch celów – utrwaleniem pokoju oraz
wzmocnieniem gospodarczym. Stworzenie porządku, który na trwale mógłby
zabezpieczyć kraje wchodzące w skład Wspólnoty przed konfliktami zbrojnymi,
213
dokonano poprzez uwolnienie spod protektoratu państw sektorów gospodarczych,
mających kluczowe znaczenie z militarnego punktu widzenia, do jakich niewątpliwie
należy wydobycie węgla i produkcja stali. Jednocześnie „Źródła ekonomicznej
współpracy europejskiej wynikały z liberalnych zasad rynkowych, zgodnie z którymi
konkurencyjność większych oraz lepiej zorganizowanych rynków jest wyższa od
konkurencyjności rynków, które znajdują się pod protektoratem państwa”238. Realizacja
obu celów zazębiała się, ponieważ głównym środkiem ich osiągnięcia były mechanizmy
rynkowe – utrwalenie pokoju nie nastąpiło mocą deklaracji czy odpowiednich decyzji
politycznych, ale dzięki zliberalizowaniu odpowiednich sektorów. Już w tym punkcie
można zwrócić uwagę na przewagę we Wspólnocie aspektu ekonomicznego nad
politycznym.
Nie oznacza to jednak, że pomiędzy ówczesnymi politykami i intelektualistami
panował konsens, dotyczący wizji pożądanego charakteru Wspólnoty. Konkurowały
wówczas ze sobą wizje Unii jako federacji, konfederacji bądź funkcjonalnego
zjednoczenia Europy. Federacja Europejska stanowiłaby realizację pomysłu Churchilla,
dotyczącego budowy Stanów Zjednoczonych Europy. W tym wypadku zjednoczenie
obejmowałoby zarówno sferę polityczną, jak i ekonomiczną. Funkcjonalne ujęcie
integracji, autorstwa Davida Mitrany’ego, akcentowało prymat dziedziny gospodarczej
nad polityczną. Wedle tego stanowiska kraje europejskie mogłyby bardzo skorzystać ze
wzajemnej współpracy w pewnych obszarach, w których występują wspólne interesy.
Projekt stworzenia konfederacji europejskiej dotyczył natomiast wizji organizacji, która
pozostawiając sporą dozę niezależności poszczególnym państwom członkowskim,
tworzyłaby jednak pewne wspólne instytucjonalne organy, służące realizacji
określonych celów. W trakcie dalszego rozwoju struktur europejskich przywołane tu
wizje Wspólnoty wciąż powracały.
Z pewnością punktem przełomowym, obok Traktatu z Maastricht, było
uchwalenie Traktatów Rzymskich, co nastąpiło 25.03.1957 roku. Powoływały one do
życia dwie Wspólnoty: Europejską Wspólnotę Gospodarczą (EWG) i Europejską
Wspólnotę Energii Atomowej (EURATOM). W 1967 roku zostały one połączone w
jedną całość na mocy tzw. Traktatu Fuzyjnego. To ostatnie wydarzenie skutkowało
powołaniem dwóch kluczowych instytucji: Rady Unii Europejskiej i Komisji
Europejskiej – „Prawo europejskie uznano wówczas za nadrzędne wobec prawa
238
Agnieszka Nogal Mity europejskiej konstytucji, Civitas nr 9, 2006, str. 82.
214
wewnętrznego państw członkowskich”239. Kolejnym niezwykle doniosłym momentem
w historii integracji było powstanie w 1985 roku Układu z Schengen. Układ ten odnosi
się do systemu kontroli granicznych państw członkowskich, które obustronnie
akceptując układ, tworzą tzw. strefę Schengen, w obrębie której obowiązuje swoboda
przepływu osób, tzn. nie ma kontroli paszportowych czy wiz. Jednocześnie rozwiązanie
to nie dotyczy jedynie obywateli państw członkowskich, ale wszystkich osób
podróżujących po Unii. Polska do Schengen przystąpiła 21.12.2007 roku.
Decyzje o rozwijaniu Wspólnoty Europejskiej wynikały z kilku czynników: po
pierwsze, taki rodzaj współpracy okazał się efektywny ekonomicznie, co przekładało
się na wzmocnienie pozycji na arenie międzynarodowej państw członkowskich –
istniała więc chęć pogłębiania i rozszerzania współpracy; po drugie, do Wspólnoty
wciąż dołączały nowe państwa, co sprawiało, że z jednej strony istniała potrzeba
ściślejszego określenia charakteru tworzącej się instytucji, jak również – z drugiej –
zbudowania takich mechanizmów instytucjonalnych, zwiększających efektywność
działania wobec wciąż powiększającej się liczby państw członkowskich z ich
partykularnymi interesami. Jednakże jak zauważa Agnieszka Nogal:
Już w latach pięć dziesiątych pojawiły się dwie wizje Wspólnoty. Szukając
wyjaśnienia problemu, jakim była druga wojna światowa, uznano, że jedno
z jej głównych źródeł stanowił nacjonalizm. W przypadku pierwszej wizji
sposobem na usunięcie nacjonalizmu miało być zjednoczenie prowadzące
do pełnej unii politycznej państw europejskich, która w niektórych
wyobrażeniach miała się wiązać z powstaniem Stanów Zjednoczonych
Europy. W wizji alternatywnej również odrzucano klasyczny model prawa
międzynarodowego, w którym główną rolę odgrywały takie idee jak
suwerenność, niepodległość i autonomia. Uznawano, że nie autonomia, ale
właśnie współzależność, wspólnota państw i ludów uznających te same
cele i wartości, może się przyczynić do powstania Nowej Europy. W tym
drugim rozumieniu Wspólnota nie była alternatywą dla państw, ale
sposobem ich współistnienia, dla którego najistotniejszą wartością stawało
się to, co łączy240.
Widzimy zatem, że od początku powstania instytucjonalnych ram Unii aż do
naszych czasów nie było do końca jasne, jakim tworem Unia ma się stać ani nawet
239
Tamże, str. 84.
Agnieszka Nogal, Ponad prawem narodowym. Konstytucyjne idee Europy, Instytut Studiów
Politycznych Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 2009, str. 98-99.
240
215
konkretnie, jakim celom ma służyć. W ostatnich latach podjęto decyzje, skutkujące
podpisaniem szeregu umów, mających określić charakter Wspólnoty. W szczególności
uchwalono Kartę Praw Podstawowych oraz podpisano Traktat Lizboński. Karta stanowi
zbiór praw podstawowych obywateli UE, zawierający w jednym dokumencie
dotychczasowy dorobek związany z interpretacją i orzecznictwem praw człowieka w
Europie. Karta Praw Podstawowych została uchwalona w 2000 roku, ale ostatecznie
weszła w życie dopiero za sprawą Traktatu Lizbońskiego. Traktat ten miał usprawnić
zasady funkcjonowania UE, która w ciągu tych wszystkich lat jej trwania przyjęła wiele
nowych krajów członkowskich (obecnie liczy 27 państw). Wszedł on w życie w 2009
roku, ale w gruncie rzeczy wciąż nie jest wiadomym, jakie przyniesie on efekty dla
integracji Wspólnoty.
Unia Europejska jako instytucja, spadkobierca ponad czterdziestoletniej historii
rozwoju, opiera się na trzech filarach: Wspólnocie Europejskiej i Europejskiej
Wspólnocie Energii Atomowej; współpracy w zakresie polityki zagranicznej i
bezpieczeństwa, jak również współpracy sądowej i policyjnej. Warto w tym momencie
przyjrzeć się bliżej strukturze władzy Unii Europejskiej.
a) Podstawowe instytucje Unii Europejskiej
Wspólnota funkcjonuje jako pewna całość, która ogarnia wiele aspektów
działania poszczególnych państw członkowskich. Stąd struktura władzy Unii jest
sprawą kluczową – musi ona z jednej strony respektować fakt, że Unia Europejska
opiera się na wzajemnym układzie pomiędzy suwerennymi państwami, z drugiej strony
tworzyć sprawny i legalny mechanizm zarządzania obszarami wspólnego działania.
Wziąwszy pod uwagę pierwszy wymóg, można podzielić instytucje Unii na
międzyrządowe, ponadnarodowe i sądowe. Rozpatrując drugi, można wskazać
instytucje realizujące zadania władzy wykonawczej, ustawodawczej i sądowniczej. W
przypadku Wspólnoty podziały te krzyżują się i wzajem na siebie nachodzą, tworząc
mechanizm nowy w dziejach myśli politycznej i prawnej. Z pewnością może to
utrudniać interpretację poszczególnych instytucji Unii. Interpretację komplikują
dodatkowo kolejne zmiany struktury władzy we Wspólnocie w postaci postanowień
Traktatu Lizbońskiego, który jakkolwiek formalnie wszedł już w życie, to jednak wciąż
216
jeszcze mechanizm ten nie utrwalił się na tyle, aby poddać zaistniałe praktyki
wyważonej analizie. Z pewnością wskazać można jednak kilka istotnych rozwiązań,
wprowadzanych przez Traktat. Zmiany te zasygnalizuję poniżej.
Dla potrzeb tego rozdziału istotnym jest pokazanie jedynie podstawowej
charakterystyki działania Unii Europejskiej – tego, jak w obrębie Wspólnoty
współwystępują wymiary narodowy i ponadnarodowy, jak przebiegają procesy
decyzyjne, czy też, jaki jest status jednostek w Unii. Stąd w niniejszej pracy wskażę
poszczególne instytucje Unii Europejskiej, wraz z ich funkcją i jedynie pobieżną
interpretacją.
Do instytucji międzyrządowych należą: Rada Europejska i Rada Unii
Europejskiej. Rada Europejska jest organem złożonym z premierów lub głów państw
poszczególnych krajów członkowskich oraz przewodniczącego Komisji Europejskiej.
Do jej zadań należy wytyczanie ogólnych kierunków rozwoju Unii, w szczególności,
zajmuje się koordynowaniem polityki zagranicznej czy kwestią decyzji o przyjęciu
nowych członków. Rada Unii Europejskiej jest jednym z głównych organów
decyzyjnych Wspólnoty. Jej członkami są ministrowie poszczególnych krajów
członkowskich. Do głównych zadań należy koordynowanie polityki gospodarczej, jak
również uczestnictwo w ustalaniu budżetu Unii. Rada UE posiada moc wydawania
aktów prawotwórczych oraz zaleceń, opinii i stanowisk. Członkowie Rady z założenia
przedstawiają stanowiska krajów, które reprezentują. Oznacza to, że decyzje i
stanowiska tego organu, wypracowywane podczas tajnych obrad, stanowią wyraz
kompromisu czy układu sił między krajami członkowskimi.
Istnieją także dwie instytucje ponadnarodowe, to jest: Parlament Europejski i
Komisja
Europejska.
PE
jest
organem
jednoizbowym,
wybieranym
drogą
demokratycznych, powszechnych wyborów. Jego siedziba mieści się w Strasburgu.
Obecnie Parlament liczy 785 członków, wybieranych na pięcioletnią kadencję. Do jego
głównych uprawnień należy zatwierdzanie budżetu. Dysponuje również uprawnieniami
kontrolnymi w stosunku do członków Komisji – może uchwalić votum nieufności czy
zadać pytania Komisji. Ponadto ma swój udział w tworzeniu prawa oraz powołuje
Rzecznika Praw Obywatelskich. Traktat Lizboński zwiększył znaczenie Parlamentu,
poszerzając nieco jego kompetencje.
Komisję Europejską można porównać do funkcji rządu w poszczególnych
państwach, gdyż stanowi ona główny organ wykonawczy Unii. Odpowiada za bieżącą
politykę Wspólnoty, posiada również inicjatywę ustawodawczą. Członkami KE jest 27
217
komisarzy – każde z państw deleguje po jednym komisarzu. Zarazem z organem tym
związana jest cała ogromna, gdyż licząca ponad dwadzieścia tysięcy urzędników
administracja. W przeciwieństwie do Rady Unii Europejskiej poszczególni komisarze
winni reprezentować interesy całej Wspólnoty, a nie poszczególnych krajów.
Wreszcie
organem
reprezentującym
instytucję
sądową
jest
Trybunał
Sprawiedliwości. Jest to przykład sądu międzynarodowego, konstytucyjnego i
administracyjnego. Dba on o zgodność pomiędzy prawem Unii a prawami
poszczególnych państw członkowskich. Decyzje Trybunału są dla poszczególnych
krajów wiążące. TS składa się z dwudziestu siedmiu sędziów - tu również obowiązuje
zasada, że każdy kraj mianuje jednego sędziego.
Zasadniczo można zinterpretować niektóre instytucje Unii Europejskiej
korzystając
z
klasycznych
pojęć
myśli
politycznej.
Wedle
tego
klucza
interpretacyjnego, Parlament Europejski byłby organem władzy ustawodawczej,
Komisja
Europejska
byłaby
organem
władzy
wykonawczej,
a
Trybunał
Sprawiedliwości władzą sądowniczą. W przypadku Wspólnoty jednak ten uproszczony
schemat nie do końca przystaje do faktycznych podstaw strukturalnych Unii. Przede
wszystkim należy zwrócić uwagę, że wymienione powyżej instytucje należą do
porządku ponadnarodowego. Mamy Parlament wybierany drogą demokratycznych
wyborów powszechnych, mamy instytucję, którą możemy nazwać swoistym rządem
Unii, tj. Komisję, mamy wreszcie niezależną władzę sądowniczą. Wszelako, rola PE
nawet po zmianach traktatowych jest ograniczona, Komisja nie jest wybierana przez
Parlament i jest władzą na wskroś biurokratyczną, w obrębie której większość decyzji
zapada za zamkniętymi drzwiami, i na którą Parlament nie ma większego wpływu. Nie
zapominajmy przy tym o porządku międzyrządowym – strategiczne decyzję Wspólnoty
zapadają podczas obrad Rady Europejskiej i Rady Unii Europejskiej, a więc w trakcie
negocjacji międzypaństwowych. Co więcej, Traktat Lizboński zmienił sposób
podejmowania decyzji, wiążąc je z zasadą podwójnej większości (państwa
członkowskie oraz liczba ludności). Tym samym kraje większe i silniejsze zyskały na
znaczeniu kosztem innych, mniejszych krajów. Podstawowym celem tych zmian było
zwiększenie efektywności podejmowania decyzji i sprawności w zarządzaniu Unią.
Jednakże zmiany te mogą niepokoić, gdyż istnieje zagrożenie dominacji interesów
niektórych państw nad interesami pozostałych państw oraz Unii jako całości.
Już w tym momencie widać, jak trudna jest odpowiedź na pytanie o charakter
Unii. Z jednej strony, we Wspólnocie funkcjonują kluczowe instytucje z porządku
218
ponadnarodowego, traktujące Unię jako pewną całość z odrębnymi prawami, interesami
i zasadami działania, z drugiej strony, na ten porządek, niczym kaganiec, nałożone są
kluczowe instytucje Wspólnoty, których logika wpisuje się w klasyczny porządek
stosunków międzynarodowych, a więc układu między suwerennymi państwami.
Interpretacja tego, jakim bytem właściwie jest Unia Europejska – układem
redukowalnym do umów międzynarodowych czy odrębnym bytem, na przykład,
superpaństwem – będzie musiała uporać się z niejednoznacznością wpisaną w sam
układ pomiędzy jej instytucjami. W tym kontekście szczególnie pouczające są
zawirowania z ostatnich dwóch lat. Kryzysy, które ogarnęły niektóre z państw
Wspólnoty (Grecję, Hiszpanię, Portugalię, Włochy), ujawniły nieco inny mechanizm
podejmowania kluczowych decyzji w Europie. Obecnie wydaje się, że to Niemcy i
Francja są właściwymi decydentami w Unii, gdyż to od ich decyzji zależy, czy zostanie
udzielona pomoc krajom bankrutującym, czy też nie.
Nie będzie specjalnie oryginalnym stwierdzenie, że Wspólnota wciąż znajduje
się w fazie projektu – jeszcze nie wiadomo, w jakim kierunku ostatecznie się rozwinie.
Sytuacja ta jednak prowokuje do postawienia kilku pytań. Po pierwsze, w jakim
kierunku Unia zmierza, czy też elity ją pchają. Po drugie, jaki kierunek zmian byłby z
pewnych względów pożądany. Po trzecie, jakie zagrożenia czy wyzwania wiążą się z
realizacją poszczególnych projektów dotyczących przyszłego kształtu Wspólnoty. Do
pytań tych powrócę w toku dalszego wywodu.
2. Aksjologiczne podstawy Unii Europejskiej – rynek i prawa człowieka
Kategoria aksjologicznych podstaw odnosi się do tych wartości, które w
hierarchii Unii Europejskiej są najbardziej podstawowe i fundamentalne. Pierwszą jest
wspólny rynek. Z całą pewnością jednym z najważniejszych celów istnienia Unii jest
rozwój ekonomiczny. Dlatego też sukces ekonomiczny Wspólnoty stanowił tak silny
impuls do integracji. Kiedy okazało się, że UE jako projekt funkcjonalistyczny działa,
organizacja ta natychmiast zaczęła się rozrastać, zarówno pod względem liczby
członków,
jak
i
wielkości
administracji
unijnej
wraz
z
rozwojem
prawa
ponadnarodowego. W tym kontekście należy interpretować znaczenie obecnego
kryzysu gospodarczego, który prowokuje do stawiania pytań o przyszłość Unii i dalszy
sens integracji. Sądzę, że nie będzie na wyrost powiedzenie, że projekt „Unia
219
Europejska” bez profitów ekonomicznych nie tylko nie będzie kontynuowana, ale wręcz
może zostać zarzucona. Nie twierdzę bynajmniej, że tak się właśnie stanie, gdyż w
dobie globalnych mechanizmów wolnorynkowych, mniejsze kraje nie mają zbyt dużych
szans na sukces gospodarczy. W tym sensie, póki co, nie ma alternatywy dla nawet
osłabionej Unii. Niemniej, śledząc podejmowane w ostatnim czasie decyzje oraz
wypowiedzi najważniejszych polityków, jest widoczne, że nie ideały Wspólnoty z
solidarnością europejską na czele są najważniejsze, ale odpowiedź na pytanie – jak
najszybciej, przy jak najmniejszych stratach własnych wyjść z kryzysu strefy euro?
„Drugą podstawą aksjologiczną Wspólnoty Europejskiej, obok wspólnego rynku
i dążenia do dobrobytu, były prawa człowieka.”241 W niniejszych rozważaniach
przyjmuję, że o ile kwestia znaczenia wspólnego rynku dla struktur europejskich nie
podlega dyskusji, o tyle zagadnienie charakteru praw człowieka i ich relacji z
wymiarem ekonomicznym Wspólnoty wymaga szerszego rozważenia, szczególnie w
związku z zagadnieniem demokracji kosmopolitycznej.
Krajom członkowskim Unia Europejska przynosi – co już podkreślałam – liczne
korzyści materialne. „Kiedy w latach pięćdziesiątych zostały podpisane trzy pierwsze
traktaty, nie zawierały one odniesień do praw podstawowych ani praw człowieka.
Wspólnoty pomyślane były bowiem przede wszystkim jako odpowiedź na wyzwanie,
które przed Europą postawił rozwój liberalnej gospodarki”242. Sukces eksperymentu
zatytułowanego: Europejska Wspólnota Węgla i Stali ściśle związany był z kwestiami
ekonomicznymi, wszak, udało się wzmocnić konkurencyjność i stabilność rynków
poszczególnych krajów. Podczas debaty, odbywającej się w Polsce w związku z
referendum akcesyjnym, często odwoływano się do przykładu Hiszpanii i sukcesu
gospodarczego, jaki stał się jej udziałem w związku ze wstąpieniem do Unii
Europejskiej. Bowiem tym, co łączy kraje europejskie we Wspólnotę jest interes.
Pytanie jest oczywiście takie, czy cała „filozofia” Unii Europejskiej zamyka się w
dbałości o dobrobyt. Innymi słowy, czy „interes” jest najistotniejszym czynnikiem
spajającym Wspólnotę, czy to on ma decydujący wpływ, na przykład, przy
przyjmowaniu bądź odrzucaniu krajów ubiegających się o członkowstwo itd.
W Polsce podczas licznych debat na temat UE poza względami ekonomicznymi
pojawiały się również argumenty odnoszące się do wspólnej historii, kultury czy wręcz
241
Agnieszka Nogal, Mity europejskiej konstytucji, op. cit., str. 85.
Agnieszka Nogal Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej, Civitas nr 6, Warszawa 2002, str.
105.
242
220
idei społeczności europejskiej, do której Polska może wreszcie dołączyć. W trakcie
toczącej się w Europie dyskusji dotyczącej ewentualnego wstąpienia do struktur
unijnych Turcji pojawiały się argumenty z jednej strony podnoszące kwestie korzyści z
przystąpienia do Wspólnoty tego kraju, z drugiej atakujące taką ewentualność ze
względu na różnice kulturowe i nie spełnianie przez ten kraj w sposób wystarczający
standardów ochrony praw człowieka. Przykłady te, jedne z wielu, jakie można podać,
sugerują istnienie innej kategorii czynników poza ekonomicznymi, mającymi istotne
znaczenie dla funkcjonowania Unii Europejskiej. Kategoria tego rodzaju czynników z
pewnością jest szeroka, wszelako skupię się tu na znaczeniu praw człowieka dla
struktury unijnej, przy czym rozwinę tę kwestię, pokazując trzy wymiary, w jakich
mogą one funkcjonować. Pierwszy wymiar odnosi się ściśle do aksjologii, drugi do
zagadnienia kultury politycznej, wreszcie, trzeci do kwestii obywatelstwa i demokracji
kosmopolitycznej.
Wcześniej uzasadniałam, że zapewne istnieje pewien związek pomiędzy
totalnym charakterem dwudziestowiecznych wojen a próbami uchwalania swoistego
uniwersalnego systemu zasad dotyczących traktowania jednostek ludzkich. Problemem
chyba nie do rozstrzygnięcia jest pytanie: czy to wojny XX wieku były aż tak okrutne,
że wywołały potrzebę stworzenia mechanizmów chroniących „ludzkość” przed
działaniami zbrojnymi, czy też ludzie zyskali już taką wrażliwość, że zaczęto
dostrzegać okrucieństwa wojny i, przede wszystkim, przestano je traktować jako coś
oczywistego, równie oczywistego, jak sama wojna; być może zadziałały w tym
względzie zupełnie inne czynniki takie, jak, na przykład, rozwój gospodarki rynkowej i
jej rozprzestrzenianie się. Faktem jest, że po I wojnie światowej pojawiły się głosy
opisujące, czy demaskujące „prawdziwe” oblicze wojny243. Jak interpretuje to Maria
Janion: „Pokazać wojnę jako rzeźnię to uderzyć w mit wojny, zedrzeć z niej otoczkę
moralną i religijną, jaką bywa przyozdabiana, i ukazać, że profanacja śmierci ludzkiej
przez wojnę jest najpotworniejszą profanacją człowieka jako człowieka”244. W
przytoczonym zdaniu dwa elementy są najistotniejsze, po pierwsze atak na
dotychczasowe struktury myślenia, po drugie ukazanie „człowieka jako człowieka” –
jako wartości samej w sobie. W myśli politycznej dotychczasowe struktury myślenia
wiązały się z porządkiem suwerennych państw narodowych, w stosunku do których nie
obowiązywało żadne prawo nadrzędne. Stwierdzenie, że atak na te struktury został
243
244
Zob. Maria Janion Wojna i forma, [w:] Płacz generała. Eseje o wojnie., Warszawa 2007
Maria Janion Wojna i forma, op. cit., str. 30.
221
uwieńczony sukcesem, byłoby na wyrost, gdyż XX wiek jest areną licznych sporów i
walk, których wynik bynajmniej nie jest, w moim przekonaniu, przesądzony. Jeden z
autorów tak charakteryzuje ten stan rzeczy: „Spór o prymat między pojęciem
„suwerenność” i pojęciem „ludzkość” jest w istocie sporem o prawa człowieka, a w
wymiarze praktycznym sporem o prawo do interwencji motywowanym moralnie, a nie
przez konkretne interesy”.245
Prawa człowieka były obecne we Wspólnocie od samego początku w tym
sensie, że każde z państw członkowskich honorowało Europejską Konwencję, a
ponadto
Trybunał
Sprawiedliwości
w
razie
potrzeby uznawał
orzecznictwo
Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Natomiast prace nad Kartą Praw
Podstawowych otwierają nowy rozdział w historii Wspólnoty Europejskiej. Z
pewnością ów nowy rozdział związany jest ze zmianami, jakie zachodzą w samej Unii.
W związku z czym zapisy zawarte w Karcie są dużo szersze – obejmują bowiem nie
tylko odniesienie do praw podstawowych, ale również do praw politycznych czy
socjalnych246. Przyjęcie postanowień, jakie niesie Karta Praw Podstawowych, do
podstawowych zasad funkcjonowania Unii Europejskiej oznacza w praktyce
wzmocnienie praw jednostek, jako takich, a nie jednostek jako członków
poszczególnych narodów. Jak pisze Ulrich Preuss:
Some analysts called his entity ‘a market without state’ in order to emphasize
its purely economic function. Yet, in contrast to a market, from its very
beginning the Community possessed institutions which allowed it selfobservation and self-evolution, and due to this institutional dowry it was able
to develop in the course of a long and protracted process embryonic forms of
polity247.
Naturalnie wejście w życie Karty nie oznacza osłabienia perspektywy
narodowej. Wszelako, jeżeli Unia znajduje się w fazie pewnego procesu wzmacniania
spójności, to prace nad ujednoliceniem prawa dotyczącego obywateli Unii, a nie
245
Marek A. Cichocki Prawa człowieka w stosunkach międzynarodowych. Suwerenność a prawo do
interwencji., Civitas nr 6, Warszawa 2002, str. 96-97.
246
Zob. Agnieszka Nogal, Karta Praw Podstawowych w Konstytucji Europejskiej, op. cit.
247
Ulrich K. Preuss, Citizenship in the European Union: a Paradigm for Transnational Democracy?, op.
cit., str. 138, Niektórzy analitycy nazywają tę jednostkę ‘rynkiem bez państwa”, aby podkreślić jej czysto
ekonomiczny wymiar. Wszelako, w przeciwieństwie do tego, co głosi ta opinia, instytucje Wspólnoty u
ich źródeł umożliwiały zyskiwanie większej samoświadomości i kierowanie własnym rozwojem, stąd
instytucje te uczyniły możliwym zaistnienie podczas długiego procesu rozwoju embrionalnej formy
wspólnoty politycznej [przeł. M.G.].
222
poszczególnych krajów, jest z pewnością ważnym momentem, który może również
powiedzieć coś o kierunku zmian Wspólnoty.
Drugi wymiar praw człowieka w Unii Europejskiej należy wiązać z kulturą
polityczną. Zagadnienie związane z kulturą polityczną, nawet w odniesieniu w
Wspólnoty, jest bardzo szerokie. Co oczywiste, kwestia praw człowieka również jest
bardzo rozległa. W związku z czym, omówię tę problematykę koncentrując się jedynie
na tym, co łączy oba obszary tematyczne.
Obok wielu różnic ustrojowych, prawnych, kulturalnych pomiędzy członkami
UE, łączy je też wiele podobieństw. Przede wszystkim wszystkie kraje te są
demokracjami, w których występuje wolny rynek i honorowane są prawa człowieka. Z
tego też względu pytanie o kulturę polityczną, akcentującą konieczność ochrony praw
jednostek i grup, jest pytaniem o charakter i znaczenie podobieństw łączących kraje
Unii. Problem ten można przedstawić w sposób następujący – czy występowanie
poszanowania dla praw człowieka wśród krajów Unii stanowi warunek konieczny, czy
też tylko sprzyjający powstawaniu, trwaniu i rozwijaniu się Wspólnoty, a może nie
stanowi żadnego warunku i jest raczej kwestią akcydentalną. Warunek konieczny wedle
definicji, oznacza taki czynnik, bez którego pewien stan rzeczy nie mógłby zaistnieć.
Innymi słowy, gdyby prawa człowieka były dla Unii Europejskiej warunkiem
koniecznym, to oznaczałoby to, że Unia Europejska bez członków, którzy
respektowaliby podstawowe prawa jednostek, nie mogłaby istnieć – być może mogłaby
powstać inna organizacja, ale z pewnością nie o tym charakterze. Natomiast, gdyby
uznać prawa człowieka za warunek sprzyjający, w konsekwencji uznalibyśmy, że prawa
te jedynie sprzyjają, ułatwiają realizację istotnych celów, jakim służy Wspólnota,
jednakże do pomyślenia jest sytuacja, w której członkowie (jeden lub wielu) nie
respektują Europejskiej Konwencji. Istnieje też naturalnie trzecia możliwość, że
przestrzeganie przez członków praw podstawowych jednostek i grup jest kwestią
zwykłego przypadku, jakich w historii wiele i nie ma żadnego istotnego związku
pomiędzy Unią Europejską a tymi prawami.
Sądzę, że problem ten najlepiej uprościć sprowadzając go do jednego
konkretnego pytania: czy kraj o innej kulturze politycznej taki, który nie przestrzegałby
praw człowieka i obywatela, mógłby zostać członkiem Unii Europejskiej. Zważywszy
na fakt, że Unia Europejska nie jest jeszcze dojrzałą jednostką, przeciwnie, znajduje się
raczej w fazie projektowania jej przyszłego kształtu, odpowiedź na postawione pytanie
223
również obciążona jest pewną dozą niepewności. Niemniej uchwalenie Karty Praw
Podstawowych stanowi widomy znak, że kwestia ochrony praw człowieka stała się
jednym z fundamentów Unii. Jej ratyfikacja sugeruje, że żaden kraj nie przestrzegający
postanowień Karty, nie będzie mógł zostać członkiem Wspólnoty. A zatem odpowiedź
na zadane wcześniej pytanie, w świetle wejścia w życie Karty, jest taka, że należy uznać
przestrzeganie praw człowieka za warunek konieczny integracji europejskiej.
Rozważając pewne rozwiązania zawarte w Karcie Praw Podstawowych,
możemy przejść do analizy trzeciego wymiaru, dotyczącego zagadnienia demokracji
kosmopolitycznej w Unii Europejskiej. Ta część pracy poświęcona zostanie spekulacji
na temat możliwego kierunku zmian charakteru Unii Europejskiej w związku z
kładzeniem coraz większego nacisku na przestrzeganie praw człowieka na poziomie
ponadnarodowym. Jednym pytań, jakie można w tym kontekście zadać, jest następujące
– czy Unia Europejska zmierza w kierunku demokracji kosmopolitycznej?
Po pierwsze, należy rozjaśnić pojęcie demokracji kosmopolitycznej Unii
Europejskiej. Byłaby to taka jednostka, której podstawowe decyzje czerpałyby swe
uprawomocnienie z procedur demokratycznych. Ponadto procedury te ostatecznie
musiałyby odwoływać się do woli obywateli Unii Europejskiej traktowanych nie jako
obywatele poszczególnych krajów, ale właśnie ja ko o b y w a t e l e U n i i.
Kosmopolityzm jest ideą wspólnoty ludzkości, której podstawą byłyby jednostki czy
grupy, a nie narody czy wspólnoty polityczne, które wszak – czego liczne przykłady
dostarcza historia – mogą dzielić i prowadzić do konfliktów. To z tego powodu Kant w
swoim projekcie zawartym w dziele Do wiecznego pokoju zawarł odniesienie do
kosmopolityzmu.
Projekt
demokracji
kosmopolitycznej
jest
wizją
ludzkości,
decydującej o sobie samej poprzez procedury demokratyczne, gdzie zarazem
podstawowymi jednostkami nie byłyby państwa i narody.
Należy podkreślić, że pojęcie kosmopolityzmu nie odnosi się wprost i z
koniecznością do idei praw człowieka, bowiem w sensie ścisłym oznacza ono po prostu
odniesienie do poziomu ponad- państwowego i narodowego. Prawa człowieka również
nie stanowią warunku koniecznego dla porządku demokratycznego. Warto zatem
zapytać o związek pomiędzy prawami człowieka a demokracją kosmopolityczną.
Odpowiadając, będę się ograniczała do przykładu Unii Europejskiej. Bynajmniej nie
dlatego, że Unia Europejska mogłaby być przykładem demokracji kosmopolitycznej w
sensie ścisłym – siłą rzeczy bowiem granice Wspólnoty nie pokrywają się z granicami
224
„ludzkości”. Jednakże z kierunkami rozwoju UE wiąże się nadzieję na możliwość
realizacji takiego porządku.
Łączyć projekt demokracji kosmopolitycznej z prawami człowieka można na co
najmniej dwa sposoby. Po pierwsze, można pokazywać, że współcześnie pojęcie
demokracji w praktyce związane jest z prawami człowieka i podobnie rzecz się
przedstawia z pojęciem kosmopolityzmu. Po drugie, można argumentować, że,
ponieważ prawa człowieka przynajmniej dla cywilizacji Zachodu stały się podstawą
aksjologiczną, projekt zmiany kondycji współczesności, będący wykwitem tej kultury
będzie się wiązał czy wręcz będzie zakładał prawa człowieka. W tym miejscu można by
postawić problem uniwersalności projektu demokracji kosmopolitycznej, wszelako nie
będę go w tym rozdziale szczególnie eksploatowała. Na potrzeby tego rozdziału,
naiwnie założę, że omawiany projekt jest uniwersalny i że rozważając ewentualne
problemy z jego realizacją możemy, przynajmniej na ten moment, skoncentrować się na
kulturze politycznej Europy.
Do głównych przeszkód realizacji projektu demokracji kosmopolitycznej w
Europie należą: państwo narodowe, suwerenność państw, powiązanie obywatelstwa z
narodowością. Od razu należy zaznaczyć, że Unia Europejska, póki co, nie rozwiązuje
żadnego z tych problemów, jednakże można argumentować pokazując z jednej strony
dokonania Wspólnoty w tej dziedzinie, i przewidywane kierunki ewolucji struktur Unii,
z drugiej.
3. Demokracja kosmopolityczna w Unii Europejskiej dzisiaj
Rozpocznę od znaczącego stwierdzenia Andrew Linklater’a:
„The conjunction of forces transforming contemporary Europe suggest that the time is
ripe to engineer a further revolution in political thought, or, more accurately, to
complete the Copernican revolution in political thinking which was initiated by
Kant.”248
Procesy i zjawiska, które skłoniły autora do wysnucia takich wniosków wiążą
się ze zmianami dotyczącymi pojęć obywatelstwa i suwerenności. Ponadto w Unii
248
Andrew Linklater, Citizenship and Sovereignty in the Post-Westphalian State, Critical Theory and
World Politics: Citizenship, sovereignty and humanity, Special Indian Edition, Delhi: Manohar, 2008, str.
113, Łącznie, procesy transformujące współczesną Europę sugerują, że dojrzał już czas do zainicjowania
nowej rewolucji w myśli politycznej, czy, bardziej trafnie, do dokończenia rewolucji kopernikańskiej w
myśleniu o polityce, zainicjowanej przez Kanta. [tłum. M.G.].
225
Europejskiej funkcjonują mechanizmy demokratyczne, dotyczące wszystkich jej
obywateli.
Odnosząc się do zagadnienia suwerenności i obywatelstwa, należy podkreślić, że
pojęcia te wiążą się z powstaniem i rozwojem współczesnych państw. Państwa
narodowe pojawiły się w Europie w nowożytności. Z pewnością takie wydarzenia, jak
wojna trzydziestoletnia czy rewolucja francuska walnie przyczyniły się do takiego a nie
innego rozumienia państw. Do ich cech konstytutywnych należy terytorium, nad którym
patronat sprawuje suwerenna władza. Od Rewolucji Francuskiej uważa się, że władza
czerpie swą legitymizację od narodu, który dane terytorium zamieszkuje. Bycie
obywatelem powiązane jest z byciem członkiem narodu. Relacje międzynarodowe
opierają się na wzajemnym uznaniu suwerenności państw.
Taki paradygmat relacji międzypaństwowych i wizji obywatelstwa kłóci się z
kosmopolityzmem. Kosmopolityzm bowiem, jeżeli mówi o obywatelach, to o
obywatelach świata. Ponadto z pojęciem tym, co pokazał Kant, wiąże się nadzieja na
ogólnoświatowy pokój, podczas gdy paradygmat państw narodowych zakłada, że
państwa mogą wchodzić ze sobą w konflikty. Historia pokazała, że tak właśnie się
dzieje. Stąd, aby zrealizować wizję kosmopolityzmu potrzebne jest przekroczenie
porządku państw narodowych. Jednakże takie przekroczenie jest kwestią wielce
problematyczną. Z jednej strony, naturalnie możemy argumentować, że porządek
państw narodowych nie jest w stanie sprostać wyzwaniom współczesności i już pęka249.
Z drugiej zaś, można na przykładzie integracji europejskiej pokazywać, że twierdzenia
o przełamaniu porządku narodowego jest fikcją. Jak pisze Stanisław Filipowicz,
„Chodzi o fikcję naiwną i hałaśliwą. O fikcję, która uzurpuje sobie wysokie godności,
narzucając się jako chwalebna mądrość. Takie znaczenie ma właśnie «Europa»
«Europejczyków», propagujących z wielką gorliwością ideę jedności. Jedność jest
bowiem prawdą, którą stworzyli politycy i ich nadworni pochlebcy”250. Czy jesteśmy
świadkami tworzenia się wspólnoty Europejczyków i czy procesy globalizacyjne
rozsadzając porządek państwa narodowych, pokazują pewne realne zmiany, jakie zaszły
w relacjach międzypaństwowych w Unii Europejskiej. Przede wszystkim prawo Unii
Europejskiej stało się nadrzędne wobec prawa krajów członkowskich i jakkolwiek
można argumentować, że stało się tak w wyniku zgody suwerennych państw, to jednak
w praktyce decyzje Trybunału Sprawiedliwości mają duży wpływ na ustawodawstwo
249
250
Zob. Ulrich Beck Władza i przeciwwładza w epoce globalnej, op. cit.
Stanisław Filipowicz Europa to fikcja, Civitas nr 9, 2006, str. 12.
226
poszczególnych krajów. Nie oznacza to bynajmniej znacznego osłabienia znaczenia
suwerenności, niemniej odnościć się to może do „normative vision of the postWestphalian European state in which subnational and transnational citizenship
supplement existing forms of national citizenship”251. Status obywatela Unii
Europejskiej również stanowi istotną nowość. Przyjrzyjmy się temu bliżej.
Idea stojąca za „instytucją” obywatela Unii jest następująca – każda osoba
będąca obywatelem Wspólnoty powinna móc mieszkać w dowolnym kraju Unii
Europejskiej bez utraty choćby części swoich praw. Wprowadza to zatem taką strukturę,
która mogłaby w perspektywie przełamać charakterystyczny dla państwa narodowego
związek pomiędzy terytorium a ludnością go zamieszkującą (narodem). Wszelako tym,
czego zbywa takiemu rozumieniu obywatelstwa, jest brak wizji łączącej obywatelstwo z
partycypacją polityczną. Jedyną bezpośrednią furtką dla jednostek we Wspólnocie, aby
uczestniczyć w sprawowaniu władzy (poza możliwością skorzystania z czynnego prawa
wyborczego), jest głosowanie w wyborach do Parlamentu Europejskiego. To jednak nie
ma tak dużego wpływu na decyzje Unii i nie daje obywatelom Wspólnoty poczucia
demokratycznej partycypacji w rządzeniu.
Co więcej, jakkolwiek obywatelstwo w poszczególnych krajach samo nie jest
jednoznaczne, to rola, na przykład, opinii publicznej jest bez wątpienia istotna.
Generalnie łączy się istnienie demokracji z aktywnością publiczną obywateli, a
przynajmniej z ich świadomością praw i obowiązków, jak również orientacją w
interesach własnych i innych. Na poziomie Unii Europejskiej występują na tym polu
duże braki. Owszem Wspólnota może dużo zaoferować, w sensie ekonomicznym, ale
nie jest jasne kto i na jakiej zasadzie podejmuje decyzje, ani jak nasza, tj. obywateli
Unii, opinia w pewnych sprawach może mieć znaczenie. Brakuje także świadomości
interesów samej Unii jak również interesów obywateli Unii oraz przestrzeni, w której
taka świadomość mogłaby się kształtować. Jak argumentuje Habermas, stanowi to
istotne zagrożenie dla Wspólnoty. Jak pisze, „Wzrastająca ilość zarządzeń uchwalanych
na poziomie ponadnarodowym dotyczy coraz większej liczby obywateli i coraz
rozleglejszych obszarów ich życia. Ponieważ jednak efektywnie udało się jak dotąd
zinstytucjonalizować rolę obywatela jedynie na poziomie narodowym i państwowym, to
251
Andrew Linklater Citizenship and Sovereignty […], op. cit., str. 114, normatywnej wizji postwestwalskiego państwa Europejskiego, w którym subnarodowe i transnarodowe obywatelstwo uzupełnia
istniejące formy obywatelstwa narodowego [tłum. M.G.].
227
obywatele mają mało szans, aby decyzje o wymiarze europejskim stały się tematem ich
dyskusji i aby mieli na nie wpływ.”252
Innymi słowy, o ile na poziomie Wspólnoty kładzie się duży, co raz większy
nacisk na przestrzeganie praw człowieka – praw podstawowych i socjalnych, o tyle nie
jest łatwo dostrzec przestrzeni, w której prawa polityczne mogłyby się realizować.
Mówiąc jeszcze inaczej, być może Unia zmierza ku kosmopolityzmowi, ale, zakładając,
że nic się radykalnie nie zmieni, nie zmierza ku demokracji kosmopolitycznej.
Zajmijmy się zatem kwestią demokracji w Unii Europejskiej. Jak zostało to już
wcześniej opisane w strukturze Wspólnoty demokracja występuje w formie
bezpośredniej, w przypadku Parlamentu Europejskiego, bądź w formie pośredniej, w
przypadku innych instytucji, w których udział biorą przedstawiciele demokratycznie
wybranej władzy. Można argumentować, że razem z rodzącym się społeczeństwem
Europejczyków, zakładając, że proces integracji zmierzą w tym kierunku i może
zakończyć się sukcesem, instytucje nastawione na demokratyczny wybór stanowią
zalążek demokracji kosmopolitycznej. Istnieje jednak poważny zarzut dla tej wizji,
który mieści się w haśle „deficyt demokracji”. W kolejnej części przedstawię w zarysie
podstawowe racje za nim stojące.
4. Zarzuty wobec Unii Europejskiej
„Legitymizacja polityczna oznacza akceptację społeczną określonych władz
publicznych, która opiera się na odpowiednim uzasadnieniu do sprawowania
władzy”253. Istnieje kilka wymiarów, w których można doszukiwać się legitymizacji
władz. Na poziomie państwowym kwestia legitymizacji została w pewien sposób
opracowana przez myśl polityczną.
Kłopot istnieje jednak na poziomie Unii
Europejskiej i określony został jako problem zbyt nikłego udziału procedur
demokratycznych przy podejmowaniu decyzji we Wspólnocie Europejskiej. Wiąże się
to z „deficytem demokracji”. Jednym z wymiarów, w którym władza zyskać może
legitymizację, jest demokracja. W Unii Europejskiej dominują jednak procedury
technokratyczne. Najbardziej oczywistym przykładem jest Komisja Europejska, główny
252
Jürgen Habermas, Obywatelstwo a tożsamość narodowa. Rozważania nad przyszłością Europy, przeł.
Barbara Markiewicz, Wydawnictwo IFiS PAN, Warszawa 1993, str. 21.
253
Tomasz Grzegorz Grosse, Cztery wymiary legitymizacji Unii Europejskiej, Civitas nr 9, 2006, str. 102.
228
organ wykonawczy Wspólnoty, który składa się poza komisarzami z armii urzędników
tworzących i realizujących procedury biurokratyczne.
Pytanie jest oczywiście takie, czy takie procedury dostarczyć mogą
wystarczającej legitymizacji. Odpowiedź nie jest prosta, niemniej już same władze Unii
dostrzegły problem i zaczęto wprowadzać w życie tzw. democratic experimentalism.
Jak zauważa Grosse:
Komisja Europejska podejmuje działania, które mają na celu zastąpienie
mandatu
demokratycznego
przez
różnorodne
formy
konsultacji
społecznych, zwiększanie przejrzystości swoich działań i uczestnictwa
społecznego w realizowaniu polityk europejskich254.
Niewątpliwie jest to pewien pomysł pod wieloma względami świeży i nowy.
Można bowiem uznać, że ze względu na charakter samej Unii oraz, że obywatele
Wspólnoty posługują się innymi językami, dotychczasowa forma demokracji jest na
poziomie całej Wspólnoty nie do zrealizowania. Jednakże jak się wydaje democratic
experimentalism nie jest w stanie zastąpić legitymizacji demokratycznej. Przede
wszystkim, procedury demokratyczne tworzą cały system, z którym wiążą się, z jednej
strony, powszechne głosowania, z drugiej zaś, możliwy wpływ opinii publicznej na
podejmowane decyzje. Jednak w przypadku Unii rola bezpośredniego głosowania jest
nikła, a opinia publiczna Wspólnoty jeszcze nie istnieje. Ciągle zatem pojawiają się
pytania: kto podejmuje kluczowe decyzje? Kto określa interesy Unii? W toku
konsultacji, które niejednokrotnie toczą się za zamkniętymi drzwiami, trudno o
wypracowanie takich stanowisk, które dałoby się uznać za reprezentację interesów
obywateli Unii.
Aparat biurokratyczny, jak pokazał Max Weber, należy do istoty nowoczesnego
państwa. Odpowiednio zorganizowany system administracyjny ułatwia organizację
przestrzeni państwowej (chodzi na przykład o transfer środków) czy zmniejsza ryzyko
korupcji. Generalnie można go nazwać, znowu nieco na wyrost, administracją
bezstronności – liczą się procedury, a nie arbitralne decyzje. Kłopot pojawia się
wówczas, gdy biurokracja zaczyna się nadmiernie rozrastać. Taki stan rzeczy, na
przykład, przez Hannah Arendt nazywany był rządami nikogo. Jeżeli Unia Europejska
straci przejrzystość w kwestii tego, kto i na jakiej podstawie podejmuje decyzje,
obywatele Unii będą zagrożeni wizją rządów nikogo. Poza tym, że godziłoby to w
254
Tamże, str. 115.
229
demokrację, mogłoby to doprowadzić do dużo poważniejszych konsekwencji. Przede
wszystkim to w obrębie państw wypracowano procedury chroniące prawa jednostek. W
strukturach ponadnarodowych podobnych procedur nie ma. Unia Europejska,
jakkolwiek może monitorować, czy poszczególne państwa członkowskie przestrzegają
praw człowieka, nie jest w stanie, przynajmniej dotychczas, zastąpić krajów w tych
działaniach. Z tego punktu widzenia wzrost znaczenia struktur unijnych kosztem
struktur państwowych może stanowić poważne zagrożenie dla zagwarantowania
jednostkom i grupom ich praw. Innymi słowy, odejście od paradygmatu suwerenności
może być groźne dla poszczególnych narodów, kultur czy społeczeństw. Oczywiście
takie zagrożenie może mieć miejsce, o ile w Unii Europejskiej nie zostanie
wypracowana satysfakcjonująca alternatywa, czy po prostu przestrzeń, w której
obywatele Wspólnoty będą mogli aktywować się politycznie.
5. Projekt Demokracji kosmopolitycznej a przyszłość Wspólnoty
Wobec rozlicznych wyzwań, przed którymi stoi dziś Unia Europejska, projekt
demokracji kosmopolitycznej Europy potraktować można także jako próbę rozwiązania
jej wewnętrznych problemów. Taką tezę postawili Ulrich Beck i Edgar Grande w pracy
Europa kosmopolityczna. Zaproponowany przez nich punkt widzenia można odnieść do
prób poczynionych przez Rawlsa w Liberalizmie politycznym. Przypomnijmy, że w
tekście tym Rawls zapytał o warunki stabilności struktury politycznej w warunkach
pluralizmu światopoglądowego obywateli i przy poszanowaniu podstawowych
standardów liberalnych demokracji. Można argumentować, że w przypadku Unii
Europejskiej stoimy wobec analogicznego wyzwania. O ile wcześniej zagadnienie
kosmopolityzmu rozważane było w związku z pytaniem, czy dotychczasowy rozwój
struktur europejskich uprawnia nas do uznania, że kosmopolityzm jest przyszłością
Wspólnoty, obecnie rozważymy inne pytanie – czy wobec problemów Unii, aby
zachować stabilność i sprawiedliwość jej struktury, nie powinniśmy zadbać o
wypracowanie mechanizmów demokracji kosmopolitycznej? Wedle wspomnianych
autorów odpowiedź może być tylko jedna. W ich przekonaniu tylko kosmopolityzm
daje szanse na dalszy, konstruktywny rozwój Europy.
Beck i Grande poddali gruntownej krytyce dotychczasowe mechanizmu
ustrojowe Unii, argumentując, że obecna Unia cierpi na deficyt demokracji, a, tym
230
samym, opiera się na słabej legitymizacji własnych struktur i decyzji. Konstruują oni
trzy scenariusze przyszłości Europy. Realizacja pierwszego scenariusza oznaczałaby
rozpad Wspólnoty Europejskiej, spowodowany wewnętrznymi i zewnętrznymi
sprzecznościami. Jak twierdzą wspomniani autorzy, „W tym wypadku nie udałoby się
zintegrować gospodarczo nowo przyjętych krajów wschodnioeuropejskich i rozwinąć
we Wspólnocie «pozytywnej» integracji, korygującej rynek, ani też zreformować i
zdemokratyzować europejskich instytucji”255. W praktyce oznaczałoby to – w pierwszej
kolejności – kryzys i w konsekwencji odejście od modelu państwa opiekuńczego w
kierunku modelu neoliberalnego. Po drugie, rozpad Unii skutkowałby powrotem do
konfliktów o podłożu nacjonalistycznym i realnym zagrożeniem kolejnymi wojnami w
Europie. Proces ten byłby wspierany faktem, że każdy z krajów członkowskich
prowadzi własną, niezależną politykę zagraniczną. Rozpad Wspólnoty mógłby
doprowadzić do powstania różnych, konkurujących ze sobą podmiotów złożonych z
kilku państw, połączonych wspólnymi interesami ekonomicznymi.
Kolejny scenariusz przewiduje stagnację zastanych struktur. Ziściłby się on
wtedy, kiedy udałoby się utrzymać wspólny rynek wewnętrzny, ale zabrakłoby siły i
woli politycznej do radykalnej reformy Unii. Innymi słowy, teoretycznie wszystko
zostałoby po staremu, ale ze względu na dużą ilość państw członkowskich oraz
wyzwania stawiane przez proces globalizacji, Unia stałaby się słaba, podatna na
wpływy zewnętrzne i coraz bardziej marginalizowana na arenie światowej. Taka
Wspólnota nie stanowiłaby już globalnej konkurencji dla Stanów Zjednoczonych i
Chin. Realizacja tego scenariusza oznaczałaby przy tym coraz większy kryzys
legitymizacji władzy Unii Europejskiej.
Ostatni z wymienionych przez Becka i Grandego scenariuszy odnosi się do
procesu kosmopolityzacji Europy. Realizację tej wizji autorzy ci rozumieją jako proces
o d n o w i e n i a E u r o p y. Proces ten powinien opierać się na czterech filarach:
- po pierwsze, na umocnieniu europejskiego społeczeństwa obywatelskiego
na podstawie podzielanych przez wszystkich norm konstytucyjnych;
- po drugie, na przejściu do nowego, postnarodowego modelu demokracji,
który nie ubezwłasnowolnia obywateli europejskich, lecz przyznaje im
aktywną rolę w europejskim procesie decyzyjnym;
255
Ulrich Beck, Edgar Grande, Europa kosmopolityczna. Społeczeństwo i polityka w drugiej
nowoczesności, przeł. A. Ochocki, Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR, Warszawa 2009, str. 356.
231
- po trzecie, na wprowadzeniu nowej, kosmopolitycznej podstawy
integracji, która nie zatrzymuje się na „harmonizowaniu” reguł i znoszeniu
różnic (narodowych), lecz na ich uznaniu;
- po czwarte, na ustanowieniu Europy jako głównej siły globalnego
kosmopolityzmu i jako członka nowej transatlantyckiej wspólnoty
bezpieczeństwa256.
Na podstawie tych kilku punktów widzimy, że mamy tu do czynienia z
projektem, który akceptując różnice kulturowe i narodowe proponuje inny sposób
legitymizacji władzy, która ma charakter ponadnarodowy. Realizacji tej koncepcji ma
służyć – przede wszystkim – budowa społeczeństwa europejskiego oraz kształtowanie
modelu demokracji kosmopolitycznej. Istotnego znaczenia nabiera tu także zmiana
polityki integracji, mającej się opierać na kategorii uznania różnic, a nie unifikacji.
Jednocześnie tak pojęta kosmopolityczna Europa mogłaby się przyczynić się stworzenia
podstaw kosmopolitycznego porządku światowego.
Autorzy Europy kosmopolitycznej akcentują przy tym konieczność uchwalenia
konstytucji europejskiej, czyniącej jej mechanizm ustrojowy daleko bardziej
przejrzystym. Ponadto określają cztery strategie, służące rozwojowi demokratyzacji
Europy. Po pierwsze, charakteryzują strategię i n t e r w e n c j i. Odnosi się ona do idei
zastąpienia demokratycznej zasady reprezentacji, która w warunkach europejskich nie
spełnia swojej funkcji, zasadą interwencji. Rzecz w tym, aby stworzyć obywatelom
Unii mechanizm bezpośredniej interwencji w procesy polityczne. Tylko wówczas będą
oni mieli poczucie wpływu na prowadzoną politykę, a decyzje polityczne zyskają
większą legitymizację. Za najważniejsze narzędzie służące realizacji tego celu uznaje
się ogólnoeuropejskie referenda. Po wtóre, autorzy wspomnianej pracy wymieniają
strategie i n k l u z j i. Jednym z powodów deficytu demokracji w UE jest brak
mechanizmów uzgadniania decyzji z obywatelami, drugim istnienie ogromnej rzeszy
wykluczonych, a więc tych, którym brakuje statusu obywatela Unii. A zatem, wedle
Becka i Grandego, należy uzupełnić strategie interwencji, strategiami inkluzji
wykluczonych. W tym wypadku chodzi o włączanie w proces decyzyjny, na przykład,
kraje kandydackie oraz, oczywiście, ich obywateli. Trzecią z wymienionych strategii
jest u z n a n i e o d m i e n n o ś c i. Jak argumentują przywołani myśliciele, jednym z
zagrożeń dla demokracji w tak dużym podmiocie politycznym jak Wspólnota
Europejska jest dominacja pewnej grupy państw nad innymi, słabszymi krajami
256
Tamże, str. 358.
232
członkowskimi. Może to prowadzić do dyskryminacji niektórych wspólnot kulturowych
czy narodowych oraz w konsekwencji do powstawania antagonizmów wewnątrz Unii.
Jednym z mechanizmów, który sprzyja powstawaniu tych negatywnych zjawisk, jest
procedura głosowania większościowego. Ma ona zagwarantować bezstronność i
sprawność podejmowanych decyzji, lecz w praktyce prowadzi do dominacji krajów,
które stanowią większość.
Demokracja kosmopolityczna w Europie potrzebuje zatem strategii uznania
odmienności, która nakłada ograniczenia w stosowaniu zasady większości
jako procedury decyzyjnej. Nasuwająca się możliwość polegałaby na tym,
żeby we wszystkich ważnych problemach politycznych zastąpić zasadę
większości inną regułą decyzyjną – z a s a d ą k o n e n s u s u [podkr. –
M.G.]257.
Ostatnią z wymienionych strategii rozwijających proces demokratyzacji Europy
jest strategia k o n t r o l i. Tym, czego brakuje w obecnej Unii, jest kontrola
sprawowana nad jej podstawowymi instytucjami. Beck i Grande odwołują się przy tej
okazji do ustaleń poczynionych prze Federalistów w Ameryce, którzy argumentowali,
że każda władza polityczna powinna być kontrolowana przez inną władzę, tak aby nie
doszło do naruszenia równowagi i nadmiernej dominacji jednej z instytucji
dysponującej siłą polityczną. Wspomniani autorzy określają przy tym dwie podstawowe
zasady, które powinny zabezpieczyć Wspólnotę przed nadużyciami władzy. Pierwsza
zasada dotyczy równości władz. Chodzi o to, żeby podstawowe instytucje UE, takie jak
Komisja, Parlament i in. dysponowały podobną siłą polityczną, dzięki czemu mogłyby
się wzajemnie kontrolować. Druga zasada głosi instytucjonalną współzależność
poszczególnych organów Unii. Jej obowiązywanie uchroniłoby Europę przed sytuacją,
w której któraś z instytucji unijnych znalazłaby się poza kontrolą.
257
Tamże, str. 373.
233
Rozdział XI
Proces globalizacji
W Słowniku Terminów i Pojęć Filozoficznych autorstwa Antoniego Podsiada
czytamy pod hasłem cywilizacja globalna:
„nazywana tak ze względu na jej zasięg i ekspansywność, a także ze względu na to, że
jest to cywilizacja zunifikowana i unifikująca, w której zależność jednych organizacji
od drugich, różnych instytucji, społeczeństw, narodów, państw jest bardzo duża i ciągle
wzrasta; proces globalizacji jest sterowany ideologią liberalizmu”258
Zygmunt Bauman z kolei w swojej książce zatytułowanej Globalizacja twierdzi,
że procesy globalne nie tyle jednoczą, ile jednoczą i dzielą prowadząc do polaryzacji
świata. Habibul Haque Khondker interpretuje natomiast globalizację jako proces
glokalizacji. Niemalże każdy autor zajmujący się tematem globalizacji stara się ją
normatywnie ocenić, wskazując możliwe katastrofalne skutki albo właśnie ogromne
nadzieję, jakie proces ten przed ludzkością otwiera.
Prace dotyczące globalizacji tworzą w związku z tym raczej pewien dyskurs niż
spójną teorię. Jakkolwiek odnoszą się do realnie przebiegających procesów, to jednak
mają na tyle heteronomiczny charakter, że nie sposób stworzyć zadowalającej
koncepcji. Możemy, co najwyżej, tropić zaistniałe procesy oraz badać i przewidywać
ich szeroko pojęte konsekwencje. Dlatego, moim zdaniem, globalizacja nie jest nazwą
jakiegoś określonego globalnego procesu, trwającego i możliwego do zbadania, ale jest
raczej podjętą refleksją nad kondycją człowieka i świata epoki nowoczesności.
Obecność perspektywy normatywnej w refleksji nad globalizacją związana jest
przede wszystkim z przekonaniem, że proces ten zmienia strukturę nowoczesnego
świata. Zmiany te wymagają nie tylko opisu, ale także oceny. I nie chodzi tu jedynie o
moralną ocenę procesów globalizacyjnych. Równie istotną kwestią jest wiara w
możliwość wolnego działania człowieka w zglobalizowanym świecie. Skoro proces ten
toczy się na naszych oczach, to być może, bazując na normatywnych przekonaniach,
człowiek mógłby globalizacją pokierować, wydobywając jej pozytywne aspekty i
eliminując zagrożenia i wady. Uważam, że tak postawiony problem, nie powinien być
rozpatrywany jako przejaw naiwnego idealizmu. Rzecz dotyczy bowiem wpływu
258
Antoni Podsiad, Słownik Terminów i Pojęć Filozoficznych, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa
2000.
234
decyzji o charakterze politycznym na procesy o zasięgu globalnym, czy w ogóle
polityki na rzeczywistość. Problem ten przy tym może być także rozpatrywany w
związku z rozważaniami nad rolą i zasięgiem demokracji w naszych czasach. Sądzę, że
należy ostrożnie i krytycznie odnosić się do tego, co pisze się i mówi o globalizacji, aby
nie utknąć w przekonaniach typu TINA (There is No Alternative). Z tych i jeszcze
innych względów, które omówię w dalszej części rozdziału, będę przyjmowała, że
współcześnie, w dobie kryzysów kulturowych i ekonomicznych, zagadnienia polityczne
i normatywne w dyskursie globalizacji winny zajmować centralną pozycję.
Związek refleksji nad globalizacją z problematyką będącą przedmiotem tej pracy
jest ścisły i może być rozpatrywany z wielu różnych perspektyw. Przede wszystkim
wiele spośród zagadnień podejmowanych w poprzednich rozdziałach odnosi się do
relacji między-, ponad- i transnarodowych oraz do wizji porządku globalnego. John
Rawls w Prawie ludów określił ramy normatywnego projektu właściwych relacji
między państwami i ludami. Właściwy porządek światowy ma być – w jego
przekonaniu – stworzony przez ludzkość, na mocy podejmowanych decyzji
politycznych. Jednocześnie ujęciu Rawlsa brakowało pogłębionej analizy obecnej,
skomplikowanej sieci relacji różnych podmiotów na poziomie globalnym. W tym sensie
przywołanie pewnych koncepcji ujmujących zjawisko globalizacji można potraktować
jako uzupełnienie teorii Rawlsa. W przypadku praw człowieka związek z globalizacją
jest szczególnie widoczny w prawach trzeciej generacji. Podejmowana nad nimi
refleksja dotyczy możliwości wprowadzenia w życie na całym świecie praw człowieka,
biorąc pod uwagę dynamiczną i globalną rzeczywistość.
Posłużmy się takim wstępnym rozumieniem zjawiska globalizacji:
„Globalization study addresses itself to the connectivity of broad processes of
technological, economic, political, cultural interrelationships”259
Definicji tej właściwie trudno zaprzeczyć. Faktem jest, że mają miejsce pewne
procesy o szerokim zasięgu, które obejmują wymienione aspekty ludzkiej aktywności.
Jednocześnie charakterystyka ta ma tę wadę, że niewiele do naszego rozumienia
globalizacji wnosi – nie określa bowiem ani zakresu owych procesów, ani charakteru
interakcji między nimi.
259
Harbibul Haque Khondker Glocalization as globalization: Evolution of Sociological concept,
Bangladesh e-Journal of Sociology, Vol. 1. No. 2. July, 2004, str. 2, Badania nad globalizacją skupiają się
na związkach i współzależnościach pomiędzy rozległymi procesami technologicznymi, ekonomicznymi,
politycznymi i kulturalnymi [przeł. – M.G.].
235
W literaturze spotkać można bardziej szczegółowy podział na globalizację w
węższym i szerszym sensie. Wąskie rozumienie „oznacza ekspansję współczesnej
technologii oraz towarzyszący jej proces przekształcania gospodarek świata w jedną
global economy”260. Szerokie rozumienie dotyczy natomiast wszelkich aspektów
procesu ekspansji i interakcji, które poza technologią i ekonomią obejmują także
politykę i kulturę. W ramach tego ujęcia próbuje się odróżnić rdzeń procesu
globalizacji, jego stronę obiektywną, którą można z większym powodzeniem poddać
badaniu, od tych wszystkich aspektów, stanowiących raczej konsekwencje procesów w
węższym rozumieniu, a których badanie jest trudne, choćby z tego względu, że w
różnych miejscach wpływ i konsekwencje rozkładają się w sposób niełatwy do
przewidzenia. Istotną wadą takiego podejścia do globalizacji jest to, że oddzielić od
siebie wspomniane dziedziny można w teorii, natomiast w praktyce wszystkie czynniki
ze sobą współ-oddziałują. Ponadto w stosunku do naszej wyjściowej definicji pojawia
się różnica tego rodzaju, że mówi się tu o e k s p a n s j i pewnych procesów.
Zasadniczo w tego rodzaju analizach zakłada się ekspansję wzorców wypracowanych w
cywilizacji zachodu.
Koncepcja Anthony’ego Giddensa ma ten walor, że kompleksowo analizuje
problem globalizacji, tłumacząc charakter tego procesu w interesujący poznawczo
sposób. Autor ten zakłada, że n o w o c z e s n o ś ć, której cechy pojawiły się w toku
rozwoju kultury Zachodu, jest motorem procesów globalizacyjnych. Jednocześnie
pokazuje on zależność pomiędzy różnymi aspektami globalizacji.
a) Charakterystyka nowoczesności
Jednym z podstawowych wyróżników nowoczesności jest jej „nieciągłość”.
Nowoczesność jest nośnikiem dynamizmu, który nie ma charakteru linearnego, ale,
przeciwnie, immanentnie wpisane są w nią przełomy na różnych płaszczyznach. Ów
dynamizm nowoczesności autor Nowoczesności o tożsamości tłumaczy przy pomocy
trzech głównych kategorii: o d d z i e l e n i a c z a s u i p r z e s t r z e n i,
w y k o r z e n i e n i a oraz r e f l e k s y j n o ś c i.
260
Tadeusz Kowalik, Globalizacja i neo-imperializm, „Krytyka Polityczna” nr 2, 2002, str. 250.
236
Oddzielenie czasu i przestrzeni
W kulturach tradycyjnych czas był ściśle związany z miejscem – sposób
wskazywania i mierzenia pór dnia oraz pewnych okresów wynikał z danej kultury, z jej
rytuałów, wierzeń itp. Czas jako coś obiektywnego, zestandaryzowanego i mierzalnego
nie istniał w świadomości ludzi. Podobnie rzecz przedstawiała się z przestrzenią. Jak
barwnie pisze o tym Zygmunt Bauman:
Przez całe swe dzieje, aż do stosunkowo niedawnych początków
nowoczesności, ludzie mierzyli świat za pomocą swego ciała: na stopy,
garście czy łokcie; bądź używali do tego celu swych wytworów: koszy i
garnców, albo przy pomiarze odwoływali się do ludzkich zajęć, na
przykład dzieląc pole na „Morgen” [polskie morgi], czyli kawałki, które
może zaorać człowiek pracujący od świty do zmierzchu261.
W poprzednich epokach ludzie zanurzeni byli w lokalności i swoistości z nią
związanej, która dostarczała narzędzi porządkujących zastany świat. Niemniej porządek
ten ograniczony był granicami danej kultury, a użyte pojęcia zrozumiałe były jedynie
dla członków danej wspólnoty. Utrudniało to kontakty między przedstawicielami
różnych kultur. Gość z zewnątrz, który chciałby zorientować się w obcej mu
rzeczywistości, musiałby w istocie nauczyć się jej od podstaw, co przyrównać można
do nauki nowego, opartego na odmiennych zasadach, języka. Zmiana paradygmatu na
nowoczesny odwróciła ten tradycyjny porządek rzeczy. Czas obiektywny pozwala
mierzyć jego upływ z dowolnego miejsca w przestrzeni i momentu historycznego.
Podobnie stało się z przestrzenią – obecnie dysponujemy mapami, ukazującymi nam
położenie każdego miejsca na Ziemi. Lokalność stała się częścią miar globalnych i tym
samym została im podporządkowana. Obecnie kontakt z innymi kulturami związany
jest z procesami typologizacji i klasyfikacji, wynikającymi z „obiektywnych” kryteriów
naukowych.
Jednak
wynalezienie
zegara
i
kartografii,
połączone
z
odkryciami
geograficznymi, stanowią tylko część wyjaśnienia współczesnych zjawisk. Inną,
kluczową rolę odegrał postęp technologiczny, który dodatkowo złamał dawne
zależności między czasem a przestrzenią. Obecnie możemy pokonywać ogromne
odległości w bardzo krótkim czasie. To, co niegdyś było wyzwaniem i niebezpiecznym
przedsięwzięciem – czyli podróżowanie – w naszych czasach jest dla wielu rutynową
261
Zygmunt Bauman, Globalizacja, przeł. Ewa Klekot, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa
2000, str. 35-36.
237
aktywnością zawodową lub rekreacyjną. Także przepływ informacji radykalnie zmienił
swoje oblicze. W dawnych czasach zdobycie wiedzy o wydarzeniach, wynalazkach czy
dobrach naturalnych w odległych miejscach było niezmiernie trudne i mogło kosztować
życie wielu ludzi. Obecnie przesyłamy i odbieramy wiadomości za pomocą jednego
kliknięcia myszką komputerową. Jesteśmy wręcz zasypywani informacjami z całego
świata, których często nie jesteśmy w stanie przetworzyć w wiedzę. Ten wymiar
postępu technologicznego sprawił, że czas i przestrzeń w pewnym sensie rozdzieliły się.
Nie chodzi tylko oto, że obecnie czym innym jest przesyłanie informacji, a czym innym
podróżowanie. Chodzi także oto, że zupełnie zmieniła się e k o n o m i a c z a s u i
p r z es t r z e n i. Naturalnie wiemy, że przesłanie czegokolwiek z punktu A do punktu
B, odbywa się w pewnym czasie, ale poczucie dramatyczności tej drogi zniknęła.
Jeszcze niedawno pokonywanie pewnego dystansu oznaczało „oranie” przestrzeni –
trzeba było przejść przez dziką ziemię a czas potrzebny na jej pokonanie oznaczał
ogromny wysiłek i ryzyko. Potem pojawiły się drogi, ułatwiające przepływ ludzi i
towarów. Jednak postęp technologiczny naszych czasów do tego stopnia oswoił
przemierzanie nawet dużych dystansów oraz zdywersyfikował możliwości kontaktu i
przepływu różnych dóbr, że właściwie zatraciliśmy poczucie odległości, która dawniej
wiązała się ze świadomością czasu, który jest czasem ryzyka i wysiłku.
Najprostszą konsekwencją tych zjawisk, mającą kluczowe znaczenie dla procesu
globalizacji, jest zanikanie niegdyś oczywistych barier pomiędzy mieszkańcami
różnych miejsc. Wszelkie podania historyczne wskazują, że od zarania dziejów
przedstawiciele różnych plemion, kultur stykali się ze sobą – niekiedy przebieg tych
spotkań był krwawy. Niemniej wiązał się on z licznymi niebezpieczeństwami i był
silnie ograniczony koniecznością przebycia odległości. Historia Szlaku Jedwabnego
może być w tym kontekście ciekawym i dającym do myślenia przykładem262. Obecnie
w ciągu zaledwie kilku godzin można przebyć odległość dzielącą Warszawę od Pekinu.
Problem imigracji zyskał zupełnie nowe wymiary. Pojawiło się zjawisko turystyki. I jak
ogromne znaczenie ma to dla rozwoju handlu? Niegdyś luksusowe towary z Chin
musiały przebyć ogromny dystans i wiele zagrożeń czyhających po drodze, aby
wreszcie trafić na zachodnie rynki. Obecnie chińskie towary przybywają do tych
wszystkich krajów, w których mogą zostać sprzedane, a odległości nie mają
najmniejszego znaczenia. Wszelkie operacje ekonomiczne opierają się obecnie na
262
Zob. Helmut Uhlig, Jedwabny szlak. Kultury Antyku między Chinami a Rzymem, przeł. J. Danecki,
Wydawnictwo „Książnica”, Katowice 2007.
238
przepływie danych. Dało to niezwykłe możliwości kontaktu i tworzenia zależności
pomiędzy osobami, grupami, narodami, kulturami czy państwami.
Wykorzenienie
„Przez wykorzenienie rozumiem «wyrwanie» stosunków społecznych z
lokalnych kontekstów, interakcji oraz ich ponowne skonstruowanie na nieokreślonych
obszarach czasoprzestrzeni”263. Takie określenie interesującego nas zjawiska odnaleźć
można w tekście Anthony’ego Giddensa, Konsekwencje nowoczesności, gdzie zostały
wyróżnione dwa mechanizmy wykorzeniające. Jednym z nich są ś r o d k i
s y m b o l i c z n e, a więc środki wymiany, które są niezależne od kontekstów
społecznych i mogą służyć każdemu – dobrym przykładem jest tu pieniądz. Drugim
mechanizmem wykorzeniającym są s y s t e m y
e k s p e r c k i e: „systemy
wykonawstwa technicznego lub profesjonalnego znawstwa, na których opiera się
organizacja ogromnych obszarów środowisk materialnych i społecznych, w jakich dziś
żyjemy”264.
Oba pokrótce scharakteryzowane mechanizmy wykorzeniają z tego względu, że
oddzielają stosunki społeczne z ich lokalnego, bezpośredniego kontekstu. Niegdyś
ludzie czerpali wzorce zachowań, normy moralne czy obyczajowe z tradycji
przekazywanej przez najbliższe otoczenie. Obecnie członkowie społeczeństwa czerpią
wiedzę z tego, co jest niezależne i odarte z kontekstu. Psychologowie i psychiatrzy
orzekają o tym, co mieści się w ramach normalnych zachowań; niezawisłe sądy na
mocy prawa decydują o tym, co mieści się w jego granicach; ekonomiści przewidują,
jakie decyzje polityczne będą służyły najlepiej wzrostowi dobrobytu danego państwa
itd. Powstała przestrzeń wiedzy i środków, niezbędnych do przeżycia w dzisiejszych
społeczeństwach, od których nie można uciec nie opuszczając cywilizacji. Ich cechą jest
niezależność od kontekstów lokalnych i kulturowych.
Na przykład, oglądając zagraniczne kanały telewizyjne czy czytając zagraniczne
gazety, niewiele może nas zaskoczyć – możemy mieć refleksje dotyczące poziomu
fachowości poszczególnych mediów, ale podstawy w nich zawarte są co najmniej
zbliżone. Oznacza to, że mechanizmy wykorzeniające również przekraczają granice
poszczególnych państw. Naturalnie w tym kontekście można zadać pytanie o możliwy
charakter tego przekraczania i jego ewentualne granice. Kilka uwag w tej kwestii można
263
264
Anthony Giddens Konsekwencje nowoczesności, op. cit., str. 15.
Tamże, str. 20.
239
sformułować od razu. Po pierwsze, dostrzec można szereg możliwości – tworzy się
przestrzeń wyodrębniona, niezależna od kontekstów, z którą każda jednostka, lepiej czy
gorzej, musi być zaznajomiona. Ulrich Beck widział w tym szansę powstania
społeczeństwa kosmopolitycznego. Po drugie, nie wydaje się, aby opisywane
mechanizmy wykorzeniające zniosły różnice wynikające z kontekstów lokalnych.
Ostatnimi czasy zaobserwować wręcz można istny renesans ruchów radykalnie
prawicowych. Benjamin Barber w tekście Dżihad kontra McŚwiat argumentuje, że
wzrost nastrojów nacjonalistycznych jest odwrotną stroną procesu globalizacji,
przynajmniej w takim kształcie, jaki przybrał on obecnie265. Po trzecie, może niepokoić
fakt coraz głębszego wyrywania stosunków społecznych z kulturowych, bardziej
bezpośrednich kontekstów. Sam Giddens dostrzega to zagrożenie i szczególnie w
książce zatytułowanej Nowoczesność i tożsamość rozwija analizy dotyczące wpływu
nowoczesności
na
problemy tożsamościowe
we
współczesnych
rozwiniętych
społeczeństwach266.
Refleksyjność
Znowu odwołam się do słów autora Konsekwencji nowoczesności –
„Charakterystyczną cechą nowoczesności jest nie tyle fascynacja nowością dla samej
nowości, ile założenie pełnej refleksyjności, która oczywiście obejmuje także refleksję
nad naturą samej refleksji”267. O ile wiele tradycyjnych społeczeństw zwraca się
głównie ku przeszłości i reprodukcji zastanych praktyk kulturowych, o tyle
społeczeństwa nowożytne poddają refleksji teraźniejszość i przyszłość, co sprawia, że
myśl wyrwana zostaje z okowów tradycji. Myśl, wciąż poddająca samą siebie
krytycznej analizie, nieustająco naraża się na przełomy i rewolucje w myśleniu i
strukturach społeczno-politycznych. Jakkolwiek korzeni tak pojętej refleksyjności
należy szukać u progu nowożytności – w myśli Kartezjusza czy Bacona – to jednak
epoka Oświecenia najpełniej ilustruje istotę zjawiska refleksyjności. Oświecenie było
epoką wiary w Rozum, który miał doprowadzić do niepodważalnych rozwiązań
technicznych i teoretycznych oraz obiektywnego systemu wiedzy. Należało tylko
uwolnić się od przesądów, zabobonów tradycji i ugruntować myśl człowieka w
265
Benjamin Barber, Dżihad kontra McŚwiat, przeł. H. Jankowska, Warszawskie Wydawnictwo
Literackie MUZA SA, Warszawa 2007.
266
Anthony Giddens, Nowoczesność i tożsamość, przeł. A. Szulżycka, Wydawnictwo Naukowe PWN,
Warszawa 2007.
267
Tamże, str. 28.
240
rozumności samej, która w sposób bezpośredni mogłaby uchwycić strukturę natury.
Oświecenie przeniknięte było przy tym optymizmem i – z naszego punktu widzenia –
naiwną wiarą w niezawodność racjonalności268. Obecnie bowiem – jak podkreśla
Giddens – obok wiary w rozum człowiek współczesny musi się mierzyć ze
sceptycyzmem. Nowoczesność przesiąknięta jest postawą sceptyczną. Jest to paradoks
naszych czasów, ale od którego trudno się uwolnić. Współczesny człowiek pokłada
zaufanie w systemy abstrakcyjne (środki symboliczne i systemy eksperckie),
jednocześnie zdając sobie sprawę z ich ograniczoności. Na przykład, przewidywania
ekspertów mogą okazać się chybione, a dotychczasowa wiedza naukowa może zostać
obalona i zastąpiona przez nowe odkrycia i teorie. Straciliśmy już wiarę w to, że Rozum
może ustalić coś raz na zawsze. Przeciwnie, większość ludzi zdaje sobie sprawę, że
wiedza ludzka ma charakter tymczasowy i historyczny. Wierze w postęp cywilizacyjny
towarzyszy strach przed zagładą – wojną totalną czy katastrofą atomową. Taki jest sens
kategorii s p o ł e c z e ń s t w a r y z y k a. Ludzie tkwią w systemie wiedzy, który z
jednej strony oswaja rzeczywistość, czyniąc ją do pewnego stopnia przewidywalną, z
drugiej zaś – nieustająco kalkulując ryzyko, którego świadomość także zakorzeniona
jest w naszym sposobie myślenia.
b) Nowoczesność i globalizacja – wymiary instytucjonalne
Giddens opisał cztery „skupiska organizacyjne”, wchodzące ze sobą w
nieustające interakcje: k a p i t a l i z m, u p r z e m y s ł o w i e n i e, i n w i g i l a c ja,
w ł a d z a m i l i t a r n a.
Wstępnie scharakteryzujmy k a p i t a l i z m jako
System wytwarzania towarów, oparty na stosunku prywatnej własności
kapitału do pozbawionej własności pracy zarobkowej, który to stosunek
wyznacza główną oś systemu klasowego. Przedsiębiorstwo kapitalistyczne
uzależnione jest od produkcji [towarów – przyp. M.G.] na konkurujące ze
sobą rynki, gdzie ceny są sygnałem zarówno dla inwestorów, jak i
wytwórców i konsumentów269.
268
Zob. Bronisław Baczko, Filozofia francuskiego oświecenia, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa
1961; Ernst Cassirer, Filozofia Oświecenia, przeł. T. Zatorski, Wydawnictwa Uniwersytetu
Warszawskiego, Warszawa 2010.
269
Tamże, str. 41.
241
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na fakt, że w dyskursie o globalizacji
rozrost systemu kapitalistycznego uważa się za jedną z najpotężniejszych dźwigni tego
procesu. Do tego sposobu pojmowania globalizacji powrócę jeszcze w dalszych
fragmentach tego rozdziału. Niemniej w tym miejscu pokrótce uzasadnię przekonanie o
kluczowej roli tego system gospodarczego. Wedle logiki kapitalizmu najważniejszy jest
zysk, a więc kapitał dodatkowy, pozostający po odjęciu kosztów produkcji od kapitału
ze sprzedaży danego produktu lub usługi. Aby osiągnąć zysk, należy albo ciąć koszty
produkcji, albo zwiększać sprzedaż. Kiedy pojawiły się odpowiednie możliwości
techniczne, związane głównie z techniką podróży dalekomorskich i transportu towarów,
kapitaliści zaczęli poszukiwać dodatkowego zysku dzięki różnego rodzaju operacjom na
całym świecie – szukając wciąż nowych rynków zbytu, taniej siły roboczej i zasobów
naturalnych, niższych podatków itp. Początki kolonializmu i tym samym globalizacji
wiążą się z chęcią zbicia wielkich pieniędzy tak przez jednostki, jak i przez całe
państwa. Probierzem tych zamiarów był handel i podboje.
Mechanizm ten często uważa się za niemożliwy do zahamowania, tj.
wymykający się realnym możliwościom kontroli i zarazem istotnie przyczyniający się
do kolonizacji kulturowej innych społeczności. Zarazem jednak z podanej wyżej
definicji wynika, że system ten generuje ogrom niepewności i nieprzewidywalności –
oparty jest on bowiem na prywatnej własności jednostek i ich decyzjach dotyczących
zakupów i inwestycji, które nie podlegają większym normatywnym ograniczeniom.
Przy czym wolność rozumiana tu jest negatywnie, a więc mierzona jest swobodą
działania. Nie występuje tu żadne odgórne planowanie. Ponieważ kapitał wymyka się
prawom państwowym, a brakuje międzynarodowych regulacji przepływu kapitału,
mamy do czynienia z niejako samorzutnie toczącym się procesem wzrastających
interakcji gospodarczych na poziomie globalnym. Jednocześnie wytworzone bogactwo
generuje silne podziały wewnątrz społeczności i pomiędzy poszczególnymi narodami.
W związku z tym obecnie niewiele w systemie kapitalistycznym można bez
poważnych wątpliwości przewidzieć bądź też próba jakiejkolwiek prognozy związana
jest z dużym ryzykiem. Mimo tego sukces tego systemu, mierzony wciąż
rozszerzającym
się
jego
zasięgiem,
jest
niebywały.
Współcześnie
jeden
z
najważniejszych sporów dotyczy właśnie oceny wpływu kapitalizmu i ideologii
neoliberalnej na stan świata.
242
U p r z e m y s ł o w i e n i e jest procesem, który przetwarzając przyrodę,
korzysta z pomocy maszyn, wytwarzających i udoskonalających na masową skale. Do
jego funkcjonowania niezbędna jest odpowiednia organizacja pracy ludzi i maszyn.
Proces ten rozwijał się w obrębie terytoriów, które były w stanie zarządzać
odpowiednio mieszkańcami między innymi dzięki: i n w i g i l a c j i, a więc kontroli
informacji i środków produkcji oraz kontroli ś r o d k ó w p r z e m o c y (monopolu na
przemoc władzy nad danym terytorium).
Przedstawione powyżej analizy, dotyczące nowoczesności, odnoszą się do
pytania o przyczyny i podstawowe cechy charakterystyczne dla procesu globalizacji. W
tym miejscu należy – jak sądzę – zapytać o możliwy i faktyczny przebieg tego procesu,
w szczególności o wpływ procesów globalizacyjnych na poszczególne państwa i
regiony.
1. Globalizacja a glokalizacja
Jednym z podstawowych problemów współczesności jest kwestia rozszerzania
się nowoczesności. Jeżeli opisane wyżej cechy składające się na proces globalizacji są
w ogólności trafne, pojawia się pytanie o to, jak proces ten przebiega w praktyce, czyli
w określonych warunkach lokalnych. Pojęcie glokalizacji odnosi się zjawiska
współzależności i współ-reakcyjności tego, co lokalne i globalne.
Glokalizacja – zarys zjawiska
Pojęcie to zostało stworzone przez jednego z pionierów badaczy zjawiska
globalizacji, Rolanda Robertsona, który jest również uważany za jednego z twórców
pojęcia globalizacji270. Można to wyjaśnić następująco: kiedy myślimy o globalizacji, w
istocie powinniśmy myśleć o dwóch bliźniaczych zjawiskach – mikroglobalizacji i
makrolokalizacji.
Macro-localization involves expanding the boundaries locality as well as making
some local ideas, practices, institutions global. The rise of world wide religious or
ethnic revivalist movements can be seen as examples of macro-localization. Micro270
Zob. Roland Robertson, Globalization: social theory and global culture, Sage, London 1992.
243
globalization involves incorporating certain global processes into the local
settings.271
Procesy o zasięgu globalnym zostają przyswojone na gruncie lokalnym, a
lokalność również oddziałuje na procesy, którym zdawałoby się podlega. Zatem, wbrew
pozorom to, co lokalne ma również wpływ na to, co ma zasięg globalny. Mamy tu do
czynienia z procesami zapośredniczonego wpływu globalnego na lokalne oraz
lokalnego na globalne. Podstawową tezą artykułu Habibula Haque’a Khondkera jest, że
globalizacja jest w istocie glokalizacją, to znaczy, że tylko poprzez interakcję z tym, co
lokalne, możliwe jest nawiązanie interakcji na poziomie globalnym. Nie będę tu
podejmowała polemiki z tym punktem widzenia, zaznaczę tylko, że zapewne tezę te,
można równie dobrze uzasadnić, jak i tezę przeciwną. Sądzę, że kwestia charakteru
(struktury) mikroglobalizacji i makrolokalizacji jest dużo istotniejszym problemem.
Zjawiska te można bowiem różnie interpretować – jako stawianie oporu przez szeroko
rozumianą lokalność wobec inwazji wzorców globalnych, w istocie zachodnich bądź
jako przynajmniej potencjalnie zrównoważony proces, który sprawia, że globalizacja
jest procesem tworzącym relację poprzez i dzięki różnicom. Uważam, że żadna z tych
interpretacji nie jest do końca uzasadniona, gdyż zjawiska, o których piszemy, nie
tworzą spójnej całości – przeciwnie – są one raczej heteronomiczne. Innymi słowy,
lokalne społeczności bardzo różnie reagują na szeroko rozumiane procesy globalizujące.
Są liczne przypadki, w których miejscowa kultura jest niszczona przez kapitał i
turystykę. Dzieje się tak szczególnie wówczas, gdy w danym kraju brakuje
demokratycznych standardów i wąska grupa, chcąc zarobić, np. na turystyce, wyzyskuje
miejscową ludność, zabierając jej ziemie, niszcząc środowisko naturalne, zmuszając do
pracy niewolniczej. Niestety turystyka nie zawsze przynosi korzyści rdzennym
mieszkańcom. Również światowy wolny rynek może mieć katastrofalne skutki dla
mniejszych krajów. Takie kraje, jak Polska, mogą zasadniczo na procesach globalizacji
zyskiwać – pomimo zawirowań społeczeństwo polskie bardzo wzbogaciło się w wyniku
otwarcia swojego rynku. Także Chiny, które niegdyś były krajem biednym i
wykorzystywanym przez potęgi światowe – Wielką Brytanię, Stany Zjednoczone czy
Japonię,
obecnie
są
jedną
z
największych
271
potęg
gospodarczych,
pomimo
Habibul Haque Khondker Glocalization as Globalization […], op. cit., str. 4. Makro-lokalizacja
zakłada rozszerzanie się granic lokalności jak również czynienie niektórych lokalnych idei, praktyk i
instytucji globalnymi. Wzrost znaczenia ruchów odnowy religijnej czy zrywy grup etnicznych w skali
światowej, potraktować można jako przykłady makro-lokalizacji. Mikro-globalizacja pociąga za sobą
włączenie globalnych procesów w zastaną lokalność [przeł. – M.G.].
244
nieprzestrzegania
standardów
wyznaczonych
przez
prawa
człowieka,
dzięki
zastosowaniu mechanizmów kapitalistycznych.
Połączenie pojęcia globalizacji z pojęciem glokalizacji z pewnością może
wspomóc próby wyjaśnienia charakteru zjawiska globalizacji. Jednocześnie, jak często
się zdarza, wyjaśnienie jednego problemu pociąga za sobą kilka nowych, wśród których
najważniejszy, jak sądzę, to polaryzacja biedy.
Statystyki nie pozostawiają złudzeń „od roku 1960 do 2000 udział
najbogatszych 20% ludności świata w globalnych dochodach wzrósł z 70% do 90%,
podczas gdy udział najuboższych 20% zmniejszył się z 2,3% do ok. 1%”272. Ludzkość
produkuje coraz więcej dóbr, postęp technologiczny i medyczny umożliwia rozwiązanie
wielu problemów istotnych dla zachowania życia ludzkiego, niemniej dobra te nie są
rozlokowane równomiernie ani wedle potrzeb. Kraje bogate i rozwinięte stają się
jeszcze bogatsze, podczas gdy kraje biedne mają coraz poważniejsze problemy
ekonomiczne i społeczne. Naturalnie istnieją wyjątki. Niektóre kraje potrafiły
podźwignąć się z biedy, stając się silnymi i bogatymi, np. Japonia czy Korea
Południowa. Jednak przykłady te nie tworzą normy. Sytuacja wielu państw
afrykańskich jest wciąż bardzo trudna, nie tylko ze względu na przeszłość drapieżnego
kolonializmu, ale z powodu późniejszej polityki państw i koncernów, które
wyzyskiwały te młode państwa w bezwzględny sposób. Chodzi tu, na przykład, o
fabryki korzystające z pracy niewolniczej, wspieranie i zaopatrywanie w broń władz i
grup, które dopuszczały się ludobójstwa itp.
Bauman analizując poruszane tu zagadnienie pokazał, jak kapitał wymknął się
spod kontroli państw. Korporacje i firmy międzynarodowe stały się globalnie mobilne,
dzięki czemu mogą wymuszać na państwach, potrzebujących do rozwoju inwestycji,
korzystne
rozwiązania
(np.
podatkowe),
nie
ponosząc
zarazem
żadnej
odpowiedzialności za konsekwencje własnej działalności, ponieważ w każdym
momencie dana firma może przenieść się do innego, złaknionego inwestycji kraju. Jak
pisze:
Mobilność – zdobycz „ludzi, którzy inwestują”, czyli właścicieli kapitału,
posiadaczy pieniędzy, których wymaga inwestycja – oznacza nowe
zjawisko oddzielenia władzy od związanych z nią obowiązków na skalę do
272
Ulrich Beck, Władza i przeciwwładza w epoce globalnej. Nowa ekonomia polityki światowej, przeł. J.
Łoziński, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2005, str. 51.
245
tej pory niespotykaną; obowiązków wobec pracowników, ale także
powinności wobec młodszych i słabszych, wobec pokoleń, które dopiero
się narodzą, zadań związanych z ich rolą w procesie samoodtwarzania
podstaw powszechnej egzystencji; krótko mówiąc, oznacza zwolnienie z
obowiązku
uczestnictwa
w
życiu
codziennym
oraz
tworzenia i
273
przekazywania więzów tworzących wspólnotę społeczną .
Procesy globalizacyjne tworzą narzędzia pozwalające na bardzo różnych
poziomach przekraczać bariery między państwami i kulturami. Natomiast nie tworzą
one podstaw dla powstania przestrzeni neutralnej i symetrycznej. W globalnym świecie
zyskują ci, którzy mają najwięcej siły, możliwości i sprytu. Brakuje skutecznych
instytucji ponadnarodowych, które byłyby w stanie uporządkować tę sieć zależności.
Prawo zdolne do egzekucji, które zarazem w mądry sposób regulowałoby przepływ
pieniądza w skali globalnej, póki co, nie istnieje.
Dla rozważań na temat globalizacji i glokalizacji oznacza to tyle, że na poziomie
lokalnym opisywane procesy mogą mieć bardzo różne konsekwencje – od praktycznej
zgodności z opisem glokalizacji, poprzez szczególnie mocne wybrzmienie jednej z
kultur lokalnych, do zniszczenia lokalnej społeczności. W mediach, szczególnie w
Internecie, możemy znaleźć mnóstwo informacji na temat najodleglejszych zakątków
świata. Hasło „globalna wioska” odnosi się właśnie do tego faktu274. Jednakże do
szeroko pojętej sfery publicznej na całym świecie (osób mających dostęp do wolnych
mediów) dociera tylko część, zapewne znikoma, wiedzy na temat tego, co faktycznie
dzieje się na świecie. Przy czym nie chodzi tu jedynie o ilość poruszanych wątków, ale
również sposób ich prezentowania. Wiele tragedii umyka naszej uwadze, stąd nawet
trudno oszacować stopień trafności tezy o związku globalizacji z glokalizacją.
Jednocześnie pomija się tu rolę przemocy i łamiących prawa człowieka praktyk. Choć
wiele organizacji i ruchów społecznych pracuje nad ich ujawnieniem, są one zatajone
przed światową opinią publiczną. Lokalność zaś może zaistnieć i wpłynąć w opisywany
wcześniej sposób tylko, jeśli ma szansę dotrzeć do „poziomu globalnego”. To zaś może
mieć miejsce albo jeżeli państwa dysponują instytucjonalnymi instrumentami, albo
273
Zygmunt Bauman Globalizacja, op. cit., str. 15.
Pojęcie „globalnej wioski” zostało wprowadzone przez Marshalla McLuhana w pracy Galaktyka
Gutenberga, [w:] Wybór pism, przeł. K. Jakubowicz, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa
1975.
274
246
jeżeli mają szansę przebić się do szerszej opinii obywateli krajów wpływowych i
demokratycznych.
Wobec tych rozważań należy postawić pytanie, czy jest jakaś możliwość
niwelowania zjawiska polaryzacji biedy. Odpowiedzi może być wiele. Po pierwsze,
można argumentować, że proces globalizacji, budując sieć zależności, nie tworzy
żadnej struktury, którą można by poddać kontroli. Współczesne społeczeństwa
nazywane bywają „społeczeństwami sieci”275. Istnieje również hipoteza, że świat
zglobalizowany przypomina imperium276, które czerpie swą moc z sieciowego
charakteru współczesnego świata. Inny pogląd głosi, że nie ma żadnego ośrodka,
żadnego spisku – świat się po prostu rozwija w taki sposób, że z jednej strony rozwój
ten ma zasięg globalny, z drugiej zaś – zmiany te do pewnego stopnia mogą być
dokonywane tylko na poziomie lokalnym, ale bez większego wpływu na całość.
Słabością wszystkich tych teorii jest jednak to, że nie pozostawiają zbyt wiele miejsca
na działania niwelujące negatywne skutki globalizacji.
Po drugie, można również twierdzić, zgodnie z ideą neoliberalizmu, że „wraz z
zapanowaniem ustroju neoliberalnego miliony ludzi na świecie uda się oswobodzić z
kajdan ubóstwa, potrafi on bowiem tworzyć sytuacje, których regułą jest wygrana
wszystkich, nie zaś to, iż zwycięzca zgarnia całą pulę”277. Zaprzecza się tu zatem że
zjawisko polaryzacji biedy istnieje. Skrajna nędza – owszem – jest częścią
współczesnego świata, ale była również przed „epoką globalizacji”. Natomiast wraz z
wolnym rynkiem tym, co globalizacja połączona z triumfem ustroju neoliberalnego
może do świata wnieść, stwarza właśnie szansę na większy dobrobyt ludzkości. W
kwestii polityki państwa postuluje się tu między innymi: utrzymywanie niskiej inflacji i
prowadzenie zrównoważonej polityki budżetowej, likwidowanie przeszkód w
prowadzeniu handlu i ograniczeń dewizowych, maksymalizacja swobody przepływu
kapitału, minimalne regulowanie rynku pracy, ograniczona polityka socjalna państwa.
Państwo zatem powinno być na tyle silne, aby stworzyć warunki dla wolnego handlu i
przepływu kapitału, zarazem jednak w sam mechanizm wolnego rynku nie powinno się
ono mieszać. Obecnie przekonanie to poddawane jest w wątpliwość, co jest wynikiem
narastającej biedy krajów Trzeciego Świata oraz kolejnych, poważnych, globalnych
275
Zob. Manuel Castells Społeczeństwo sieci, przeł. Mirosława Marody, Wydawnictwo Naukowe PWN,
Warszawa 2007.
276
Zob. Michael Hardt, Antonio Negri Imperium, przeł. Sergiusz Ślusarski i Adam Koiłbaniuk,
Wydawnictwo W.A. B., Warszawa 2005.
277
Ulrich Beck Władza i przeciwwładza w epoce globalnej […], op. cit., str. 119.
247
kryzysów finansowych. Aktualny kryzys jest na tyle poważny, że teoretycy polityki,
publicyści i ekonomiści coraz częściej apelują o poważne reformy, które poddałyby
większej kontroli działalność instytucji finansowych i korporacji. Sam przepływ
kapitału nie wytwarza uczciwych praktyk, niekoniecznie jest on przeniknięty zdrowym
rozsądkiem w prowadzeniu interesów. Kapitał jest zarządzany przez ludzi, dążących do
maksymalizacji własnych zysków – tak było i jest nadal. Kiedy brakuje odpowiednich
regulacji i mechanizmów, doszło do sytuacji, w której np. banki w pogoni za zyskiem i
w walce z konkurencją, zaczęły udzielać w sposób nieodpowiedzialny kredytów na
dużą skalę, a których zadłużeni obywatele nie byli już w stanie spłacać278. Jest to
zapewne konsekwencja szerszego procesu, który należy wiązać z rozwojem
społeczeństwa konsumpcyjnego. Wątek ten podejmę w kolejnym punkcie.
Trzeci, zapewne nie ostatni, sposób podejścia do redukcji negatywnych skutków
globalizacji, wiąże się z kategorią społeczeństwa kosmopolitycznego. Ponieważ jest to
temat wymagający szerszego ujęcia, omówię go w dalszych partiach tego rozdziału. W
tym miejscu zaznaczę tylko, że istotną rolę odgrywa tu proces demokratyzacji
postępującej wraz z globalizacją, dzięki której obywatele różnych krajów mogliby
działać równie skutecznie, jak ponadnarodowe jednostki, aby przeciwstawiać się
negatywnym skutkom omawianych zjawisk.
2. Społeczeństwo konsumpcyjne
Współczesne społeczeństwa zachodu określane bywają jako społeczeństwa
konsumpcyjne, co ma sugerować pewne zmiany, jakie zaszły w strukturze i etosie tych
społeczeństw. Niegdyś mówiono o społeczeństwie produkcyjnym, w którym jego
członkowie głównie produkowali pewne dobra. W związku z tym panował niezwykle
celnie opisywany przez Webera, etos pracy (etos protestancki)279. Obecne
społeczeństwa konsumują. Gospodarka jest na tyle rozwinięta, że zaspokaja nie tyle
podstawowe potrzeby obywateli, lecz jak największą ich ilość bez względu na ich
istotność. Nie bez przyczyny najbardziej rozwiniętym sektorem gospodarki jest sektor
usług.
278
Zob. Kryzys. Przyczyny, analizy, prognozy, „Przewodnik Krytyki Politycznej”, Wydawnictwo Krytyki
Politycznej Warszawa 2009.
279
Zob. Max Weber, Szkice z socjologii religii, przeł. J. Prokopiuk, H. Wandowski, Wydawnictwo
„Książka i Wiedza”, Warszawa 1984.
248
Wydaje się, że współczesne państwa bardziej dbają o kondycję jednostek jako
konsumentów niż obywateli. Powód jest naturalnie jeden – stan gospodarki obecnie
zależy w większym stopniu od aktywności konsumenckiej niż obywatelskiej
społeczeństwa. Tacy myśliciele, jak Zygmunt Bauman, czy Benjamin Barber wskazują,
że koncentracja na konsumentach a nie obywatelach prowadzi do kryzysu aktywności
obywatelskiej, jak również do wytworzenia się takiego etosu społecznego, który
określić można jako infantylizację obywateli. Barber pisze następująco:
Infantylizacja
to
termin
wymykający
się
zrozumieniu,
trudny
i
konfrontacyjny zarazem, wyrazista metafora, która z jednej strony
wskazuje
na
zbanalizowanie
towarów
i
ogłupienie
klientów
w
postmodernistycznej gospodarce globalnej wytwarzającej, jak się wydaje
więcej dóbr, niż ludzie potrzebują, a drugiej zaś – na fakt, że na rynku,
gdzie klientów nigdy nie jest dość, celem zabiegów marketingowych stają
się dzieci280.
Aby stale zwiększać zyski i rozwijać gospodarkę, należy skłonić ludzi do coraz
większego wydawania pieniędzy. Ponieważ podstawowe potrzeby zostały już
zaspokojone, ludzie „powinni” kupować rzeczy czy usługi, które nie są im niezbędne.
Kreuje się zatem style życia, wymagające wydawania mnóstwa pieniędzy. Na przykład,
jeżeli chcesz zadbać o swoje zdrowie, nie wystarczy po prostu pobiegać trochę w parku
czy pograć na jakimś boisku ze znajomymi – należy zakupić odpowiedni sprzęt
sportowy i najlepiej oddać się pod opiekę specjalistów tzn. osobistych trenerów.
Oglądając telewizję można odnieść wrażenie, że aby osiągnąć pewien podstawowy
poziom zadowolenia, należy zadbać o całą masę kwestii – odpowiednie wakacje,
sposoby spędzania wolnego czasu, cerę, ubrania, towarzystwo, sprzęt domowy, stres –
w każdym przypadku dostępny jest specjalista czy odpowiednie marki produktów, które
rozwiążą nasze problemy i zaspokoją nasze potrzeby. Zdrowy rozsądek i umiar nie są w
cenie. Współczesny człowiek jest charakteryzowany następująco:
Nowy konsument chciałby więc, by przybywało mu lat, ale nie godności,
ceni sobie nieformalny ubiór, seks bez reprodukcji, pracę nieujętą w karby
dyscypliny, zabawę pozbawioną spontaniczności, nabywanie bez celu,
pewność bez wątpliwości, życie bez odpowiedzialności, narcyzm aż do
późnych lat, aż do śmierci, bez odrobiny mądrości czy pokory. W epoce, w
280
Benjamin Barber, Skonsumowani. Jak rynek psuje dzieci, infantylizuje dorosłych i połyka obywateli,
przeł. Hanna Jankowska, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2008, str. 12.
249
której żyjemy, cywilizacja nie jest ideałem, nie jest czymś, do czego się
aspiruje – stała się grą wideo281.
Wymogi stawiane przez kondycję i charakter gospodarek świata zachodu
wymagają, aby powstał konsument, który niczym dziecko będzie kupował wszystko,
przede wszystkim zaś to, czego zupełnie nie potrzebuje, dzięki czemu będzie
przyczyniał się do wzrostu gospodarczego. W efekcie konsument przypomina
zdziecinniałą jednostkę – o ograniczonym zdrowym rozsądku i zainteresowaniach
życiem społecznym, politycznym czy gospodarczym. Sytuacja ta jest niezmiernie
groźna i to z kilku względów. Po pierwsze, zagrożenie kryzysami ekonomicznymi.
Uważa się, że jednym z głównych powodów załamania gospodarki w ostatnich latach
jest nadmierne zaciąganie kredytów i brak oszczędności obywateli. Obywatele a za nimi
banki i inne firmy, po prostu zbankrutowali – jednych nie było już stać na spłacanie
kolejnych kredytów, a drudzy w związku z tym zaczęli tracić płynność finansową.
Pojawiły się zatem poważne głosy, apelujące o konieczność przebudowania
neoliberalnego modelu zarządzania gospodarką282.
Po
drugie,
społeczeństwo
konsumentów
zagraża
społeczeństwu
obywatelskiemu, co w efekcie ogranicza demokrację i zagraża przestrzeganiu praw
człowieka. Wizja społeczeństwa kosmopolitycznego ma nikłe szanse ziszczenia się,
jeżeli obywatele krajów rozwijających się będą głównie koncentrować się na
konsumpcji. Stanowi to również ogromne zagrożenie dla polityki, jako przestrzeni
podejmowania wolnych decyzji politycznych. Może się bowiem okazać, że wkrótce
podstawowym i jedynym zadaniem polityków będzie zarządzanie gospodarką w celu
zaspokojenia nadmiernie rozbudowanych potrzeb obywateli, a nie, na przykład,
stawianie dalekowzrocznych diagnoz i proponowanie odważnych, istotnych społecznie i
politycznie rozwiązań.
Po trzecie, unifikacyjny i destrukcyjny charakter wzorców zachodnich stwarza
zagrożenia dla lokalnych kultur. Analizy dotyczące społeczeństwa konsumpcyjnego
pokazują, że sukces gospodarczy bynajmniej nie jest obojętny względem wyznawanych
przez jednostki wartości.
281
Tamże, str. 15.
Zob. Benjamin R. Barber Walka o duszę amerykańskiego kapitalizmu, przeł. Tomasz Bieroń,
http://www.dziennik.pl/dziennik/europa/article308751/Walka_o_dusze_amerykanskiego_kapitalizmu.ht
ml; John Gray Żelazna Dama i neoliberalna utopia,
http://www.dziennik.pl/dziennik/europa/article47407/Zelazna_Dama_i_neoliberalna_utopia.html.
282
250
3. Wolny rynek a demokracja
Zagadnienie to rozwinę odnosząc się po raz kolejny do pracy Manuela Couret
Branco, Economics Versus Human Rights. Autor ten zajmuje się głównie
ekonomicznym wymiarem globalizacji, którą wiąże z kapitalistycznym typem
gospodarki. Jak pisze:
What characterizes the global economy of the turn of the millennium is, in
our understanding, the expression of capitalism’s expansion to all corners
of the globe with the exception of some pockets of resistance that only
rhetorically threaten its supremacy283.
Swoje przekonanie o konflikcie pomiędzy normatywnym wymiarem demokracji
a globalnym wolnym rynkiem tłumaczy wskazując, w pierwszej kolejności, na
strukturalną różnicę pomiędzy oboma zjawiskami. Demokracja związana jest ściśle z
terytorium. Być może ten stan rzeczy ulegnie w przyszłości zmianie. Ulrich Beck i inni
kosmopolicie z pewnością mają nadzieję na taki kierunek rozwoju demokracji.
Niemniej, póki co, ten typ ustroju funkcjonuje zawsze i jedynie na pewnym ściśle
ograniczonym terytorium. Poza nadziejami i planami nie ma obecnie realnych struktur
politycznych, mogących oderwać demokrację od konkretnego miejsca. W przypadku
wolnego rynku, natomiast, mamy do czynienia z procesem odrywania się kapitału od
ograniczonego obszaru. Mechanizmy kapitalistyczne stały się globalne. W czasach
elektronicznej bankowości transfer kapitałów na drugi koniec planety nie stanowi
najmniejszego problemu. Dowolna firma może otworzyć swoją filię, przy niewielkich
ograniczeniach, w dowolnym miejscu na ziemi. Kapitał stał się, jak argumentował
wcześniej cytowany Bauman, niezwykle mobilny. W związku z tymi zjawiskami w
naszych czasach pojawił się wyraźny rozziew pomiędzy demokratycznym sposobem
legitymizacji a polityczną potęgą kapitału.
Perspektywę wolnorynkową reprezentują na poziomie ponadnarodowym
rozliczne instytucje, takie, jak BŚ czy WTO. Jak zauważa Branco, brakuje w nich
mechanizmów demokratycznego podejmowania decyzji przez członków tych instytucji,
co ilustruje w następujący sposób:
283
Manuel Couret Branco, Economics Versus Human Rights, op. cit., str. 120, Tym, co charakteryzuje
globalną ekonomię na przełomie millenium, jest, w naszym przekonaniu, zjawisko ekspansji kapitalizmu
na wszystkie zakątki globu, z wyjątkiem małych punktów oporu, które jedynie na poziomie retoryki,
mogą zagrozić jego supremacji [przeł. M.G.].
251
Let us take the case of the IMF and the World Bank, for instance. It is not
the number of votes, expressed by the number of voters, that counts most,
but economic strength. In this particular case it is a country’s contribution
to the organization’s budget that determines its power to influence
decisions. Imagine that a country’s government was elected not by the
system of “one citizen, one vote”, but “one dollar, one vote”, the rich
having more power to decide than the poor. This would be certainly
unacceptable. Yet, this is how it works at the IMF or the World Bank!284
Dodatkowym problemem występującym w obrębie ponadnarodowych instytucji
finansowych,
poza
niedemokratycznym
systemem
obliczania
siły
głosów
poszczególnych państw członkowskich, jest fakt, że w istocie rządy zrzekają się coraz
częściej wpływu na podejmowane decyzje, pozostawiając je w rękach ekspertów. Ten
stan rzeczy z kolei powoduje, iż brakuje instrumentu kontrolnego nad tymi instytucjami,
które w praktyce przed nikim, a już na pewno nie przed ludźmi, na których ich decyzje
mają największy wpływ, nie odpowiadają. Innymi słowy, globalne instytucje finansowe
działając w sposób niedemokratyczny i wyraźnie wpływając na rzeczywistość, w
zasadzie pozostają poza jakąkolwiek zewnętrzną kontrolą, która uczyniłaby ich
poczynania legitymizowanymi.
Jednym z argumentów wspierających, pomimo wskazanych tu zastrzeżeń,
działalność Banku Światowego i podobnych organizacji finansowych, jest przekonanie,
że globalny rynek może przyczynić się do zmian ustrojowych w kierunku
demokratycznym. Pogląd ten nie znajduje jednak wyraźnego
empirycznego
uzasadnienia. Przeciwnie, znanych jest wiele przypadków, kiedy lobby finansowe wraz
ze wspomnianymi instytucjami i państwami wspierały rządy autorytarne, licząc na zyski
płynące z takiej współpracy285. Globalny rynek nie jest bezstronną przestrzenią wolnej
konkurencji, ale walką o zyski. Dominacja w tej przestrzeni określonych grup interesu
poprzez ich większe wpływy w ponadnarodowych instytucjach finansowych sprawia, że
interes jednych przeważa nad interesem drugich. Kraje bogatsze i silniejsze podobnie
284
Tamże, str. 122, Odwołajmy się, na przykład, do przypadku IMF i Banku Światowego. Nie sama
liczba głosów, wyrażona przez liczbę głosujących, liczy się najbardziej, ale siła ekonomii. W tym
konkretnym przypadku to wysokość wkładu danego kraju do budżetu tej organizacji determinuje jego siłę
i wpływ na podejmoane decyzje. Wyobraź sobie, że rząd pewnego kraju został wybrany nie za pomocą
systemu „jeden obywatel, jeden głos”, ale „jeden dolar, jeden głos” – bogaci będą mieli więcej władzy niż
biedni. To byłoby zdecydowanie nie do zaakceptowania. Jednakże właśnie tak działa IMF czy Bank
Światowy [przeł. M.G.]
285
Klasycznego przykładu dostarcza polityka USA w stosunku do krajów Ameryki Środkowej i
Południowej w czasie zimnej wojny i do pewnego stopnia do dnia dzisiejszego, kiedy popierano rządy
autorytarne w zamian za pozostanie w strefie wpływów USA oraz lukratywne kontrakty handlowe.
252
jak potężne transnarodowe korporacje dyktują warunki słabszym, które tylko wspierają
ich dominującą pozycję.
Odpowiedzią na tę sytuację powinno być, wedle Branco, przywrócenie
decyzjom ich legitymizacji demokratycznej. Taki zwrot oznaczałby dopuszczenie
możliwości wyboru przez dane społeczeństwo własnej normatywnej drogi rozwoju. Dla
Rawlsa koniecznym dla każdego społeczeństwa politycznego jest podjęcie rozważań
nad znaczeniem pojęcia sprawiedliwości. Każde społeczeństwo bowiem działa zgodnie
z pewnym systemem dystrybucji dóbr, a system ten może być rozpatrywany jako
pewien normatywny wybór. W tym kontekście zasada demokratycznego podejmowania
decyzji wiąże się z możliwością podjęcia refleksji na temat preferowanego przez dane
społeczeństwo rozumienia sprawiedliwości społecznej. Pytanie, które należy tu
postawić, jest następujące: jak przywrócić w warunkach postępującej globalizacji
możliwość podejmowania przez rozliczne społeczeństwa czy wręcz ludzkość decyzji o
charakterze politycznym?
3. Kosmopolityzm
„Kosmopolita” to człowiek, który jest zarazem obywatelem świata i polis.
Człowiek, z jednej strony przynależy do pewnej wspólnoty lokalnej, będąc jej
obywatelem, z drugiej strony jest też obywatelem świata – obowiązuje go zatem
podwójna lojalność. Pytania o zasadniczej wadze są następujące. Co to znaczy być
obywatelem świata, a co znaczy być obywatelem państwa? Jakie są wzajemne
ograniczenia? Co się dzieje w przypadku konfliktu lojalności? Wedle Ulricha Becka,
twierdzenie jakoby lojalności narodowej i „światowej” nigdy nie można byłoby
pogodzić jest pewną iluzją zaszczepioną przez perspektywę nacjonalistyczną.
Wszelako, nawet jeżeli jest to pewien fałsz, to na tyle mocno zaszczepiony, że, z kolei,
określanie go w ten sposób zdaje się być pewnym nadużyciem. W historii można
znaleźć przykłady dające nadzieję na pokojową kooperację pomiędzy narodami i
jednostkami. Podążając za n i c i ą p r z e w o d n i ą, ukazaną przez Immanuela Kanta,
można argumentować, iż wobec braku dowodów na to, że wieczny pokój nie jest
niemożliwy, a istnieją pewne nikłe, ale jednak, przesłanki do myślenia o ludzkości w
kategoriach postępu, również moralnego, to perspektywa kosmopolityczna jest możliwa
253
do osiągnięcia i należy przedsięwziąć odpowiednie kroki celem jej realizacji286.
Wszelako jest to tylko jedna z opcji interpretacyjnych rzeczywistości, nie jedyna. Dzieję
są historią wojen między plemionami i narodami. Współczesność dostarcza wielu
przykładów potwierdzających to twierdzenie. Jedyny przypadek stanowi od
zakończenia II wojny światowej Europa Zachodnia, gdzie zapanował pokój i warunki
sprzyjające temu, aby pokój ten był trwały. Powstała Unia Europejska, która jest formą
wspólnoty państw na tyle ścisłą, że prorokuje się nawet powstanie w niedalekiej
przyszłości superpaństwa ze społeczeństwem europejskim. W praktyce mogłoby to
oznaczać powstanie jednostki, w obrębie której obywatele związani by byli co najmniej
podwójną lojalnością – w stosunku do własnego narodu i Unii Europejskiej jako
całości.
Przykład Unii Europejskiej zastosowany do perspektywy globalnej ma jednak
swoje ograniczenia, przede wszystkim dlatego, że Unia stanowi jednak przestrzeń
prawną, która na poziomie całego globu nie występuje. Istnieją instytucje o zasięgu
ogólnoświatowym, wszelako są one względnie słabe. ONZ w praktyce jest areną tarć
między dyplomacjami różnych krajów, które z partykularnych a nie merytorycznych
względów osłabiają możliwości decyzyjne tej instytucji. Mało tego, więź zależności
pomiędzy państwami jest na tyle słaba, że w wielu przypadkach próba uczynienia ze
wszystkich członków ONZ. Krajów respektujących prawa człowieka wiązać by się
musiała z interwencją zbrojną. Początki Unii Europejskiej natomiast związane są
właśnie z wolą kilku państw europejskich stworzenia wspólnej, pokojowej przestrzeni
współpracy gospodarczej. To sytuacja pokoju czyni podwójną lojalność możliwą,
podczas gdy sytuacja wojny z konieczności kładzie jej kres.
Jakie zatem warunki musiałyby zaistnieć, aby ludzie stali się kosmopolitami?
Beck prorokuje, że kapitał i szereg innych czynników współtworzących proces
globalizacji doprowadzi do przełamania sztywnych podziałów narodowych. Podziały te
nie znikną, ale ludzie staną się bardziej świadomi pewnego rodzaju „wspólnoty” o
globalnym zasięgu. Owa „wspólnota” zacznie się tworzyć, nie tylko dzięki procesom i
instytucjom o światowym zasięgu, ale także za sprawą uświadomienia sobie
światowego ryzyka. Zagrożeniami dla świata są: broń atomowa, zdewastowanie
środowiska naturalnego, terroryzm, kryzys gospodarczy. Problemów tych nie da się
286
Zob. Immanuel Kant, Pomysły do ujęcia historii powszechnej w aspekcie światowym, [w:] Immanuel
Kant, Przypuszczalny początek ludzkiej historii i inne pisma historiozoficzne, przeł. M. Żelazny, I.
Krońska, A. Landman, Comer, Toruń 1995.
254
rozwiązać nie zawiązując ściślejszej współpracy międzynarodowej. Beck twierdzi
ponadto, że w dobie „globalnej wioski”, gdzie przepływ informacji jest szybki i szeroki,
sami obywatele różnych regionów uprzytomniwszy sobie wspomniane zagrożenia mogą
zacząć zmieniać perspektywę myślenia – może zacząć kształtować się owa podwójna
lojalność, gdyż światowość jest coraz bardziej realna i namacalna. O ile wcześniej
kosmopolityzm był domeną wolnomyślicieli, obecnie może stać się pewną realnością,
wynikającą po prostu ze wspólnych interesów i problemów.
Należy wszakże podkreślić, że wśród strategii walki z zagrożeniami tylko jedna
z nich oparta jest na opcji uczciwej współpracy, inne akcentują postawę makiaweliczną,
która wszak związana jest z egoizmem narodowym, mogącym w pewnych warunkach
prowadzić do agresji militarnej. Za atakami na Irak nie stała walka o prawa człowieka,
próba ochrony sąsiadów i całego świata przed szykującym inwazję krajem Saddama
Husajna, ale próba zabezpieczenia swoich interesów na Bliskim Wschodzie przez USA
i Wielką Brytanię. Tak, jak w przypadku zawiązania współpracy europejskiej potrzebna
jest decyzja polityczna o zasięgu globalnym. Kosmopolityzm natomiast jako stan
świadomości ludzi zamieszkujących glob, skutkująca pewnymi formami współpracy
choćby takimi, jak: bojkot konsumencki czy ruchy ekologiczne, zapewne może się
częściowo rozwijać niezależnie od decyzji państw, o ile są one demokratyczne i
liberalne. Tylko częściowo i nie wszędzie, co pokazuje przykład Unii Europejskiej.
Pomimo wielu wspólnych interesów, wspólnej historii, bliskości geograficznej,
modyfikacja perspektywy egoizmów narodowych jest rzeczą wysoce trudną. Obywatele
Unii mogą zdobyć się na akcje bojkotu konsumenckiego, ale wciąż Europejczykami się
nie czują. Nie ma forum wymiany i kształtowania się opinii publicznej na poziomie
Unii. Sfera decyzyjna wciąż w głównej mierze jest areną starcia interesów narodowych
poszczególnych członków. Przez kraje zachodnie przechodzi fala, miejmy nadzieję
krótkotrwała, poparcia dla postulatów skrajnej prawicy. Jeżeli powstanie faktyczna
wspólnota obywateli europejskich, to będzie to kwestia wielu lat kooperacji i
wytwarzania przestrzeni wymiany nie tylko usług i towarów, ale przede wszystkim
myśli. Do tego z kolei potrzebne są konkretne działania, a za nimi muszą stać konkretne
decyzje polityczne.
Sądzę, że poziom decyzji politycznych
ma kapitalne znaczenie dla
ukierunkowania procesu globalizacji. To, że przeczytam o trudnej sytuacji Birmy, jest
już pewną wartością dla budowy postawy kosmopolitycznej, ale jest to zaledwie
pierwszy, mały krok. Jeżeli o sytuacji tego kraju przeczyta wielu obywateli np. całej
255
Unii i zacznie wywierać presję na swoje rządy, to wciąż jest to tylko kolejny, mały
krok. Tak jak Wspólnota Europejska bazuje na wzajemnym uznaniu, tak na poziomie
światowym wzajemne uznanie winno być podstawą porozumienia. Bez tego wszelkie
ingerencje pozostaną ingerencjami, odbieranymi jako przejaw agresji, próba dominacji i
efekt perspektywy europocentrycznej. Kosmopolityzm to symetria – wszyscy są tu
obywatelami świata i mają pewne prawa i obowiązki. Kiedy brak symetrii i brak
wzajemnego uznania, kosmopolityzm jest tylko fantazmatem.
Jakkolwiek dzięki postępowi technologicznemu pojawiają się możliwości
kontaktu między obywatelami różnych krajów i pojawiają się problemy, które
zaczynają ich łączyć w sferze interesów i zagrożeń, otwierają one szereg możliwości,
spośród których można i zapewne trzeba wybrać. Nie działa tu konieczność dziejowa,
jakkolwiek zapewne potrzeba jest jeszcze dużo czasu, aby w skali globu pojawiły się
warunki sprzyjające podjęciu szeroko pojętej współpracy pomiędzy państwami i
obywatelami. Uważam, że kosmopolityzm nie może się rozwijać bez decyzji na
poziomie politycznym. Nie tylko dlatego, że aparat państwa może skutecznie sabotować
kontakt między obywatelami różnych krajów, ale również dlatego, że aby stworzyć
wspólną przestrzeń komunikacji, potrzebne jest podjęcie pewnych działań – Internet i
telewizja satelitarna w obecnym kształcie to za mało. Należy bowiem zadbać o symetrię
relacji – należy stworzyć odpowiednie medium komunikacji i mechanizmy ułatwiające
podejmowanie decyzji przez obywateli. Tak więc, z jednej strony chodzi o stworzenie
technicznych możliwości komunikacji pomiędzy ludźmi wewnątrz kraju i pomiędzy
ludźmi różnych narodowości i miejsc zamieszkania, z drugiej zaś – dotyczy stworzenia
odpowiednich instrumentów instytucjonalnych mających na celu poszerzenie władzy
ludzi w sensie kosmopolitycznym, a więc do pewnego stopnia przełamującym bariery
państwowej suwerenności. Do realizacji obu tych celów potrzebne jest podjęcie decyzji
o charakterze politycznym.
Zarazem niezwykle istotnym wyzwaniem jest kształcenie i dbanie o cnoty
obywateli. Społeczeństwo konsumpcyjne nie stanowi odpowiedniej bazy dla
demokracji. Dlatego tak ważną obserwacją jest pokazanie zależności pomiędzy
zmianami gospodarczymi, tj. zmianami oblicza samego kapitalizmu a postawami i
problemami całego społeczeństwa. Być może warto uwzględnić uwagi i analizy
czynione przez republikanów czy komunitarian, wskazujące, że postawa obywatelska
256
nie jest pewnym „naturalnym” efektem działania demokracji, ale wymaga ona
kształtowania.
257
Część czwarta
W stronę postpolityki
Niniejsza
część
zostanie
poświęcona
prezentacji
dyskusji
w
obrębie
współczesnej filozofii polityki, które, jak będę się starała pokazać, przekraczają dwa
zarysowane przeze mnie paradygmaty, czyli paradygmat praw człowieka, a tym samym
także paradygmat nowoczesnej filozofii polityki. Według mnie oznacza to również, iż
kierują się one w stronę orientacji, która mieści się w obszarze postpolityki. Zdaję sobie
sprawę, iż pojęcie to stało się dzisiaj modne i jest nadużywane, przez co zacierają się
jego granice. Na użytek tej pracy pojęcie postpolityki powiążę z kategorią anomalii,
przez co jak sądzę nabierze ono ostrości. Zagadnienie to rozwinę poprzez rekonstrukcję
krytyki praw człowieka, którą odnaleźć można w pracach Arendt oraz Agambena.
Twierdzili oni, że w kategorię praw człowieka wpisana jest aporetyczność, obracająca
intencję praw człowieka, w postaci chęci ochrony przyrodzonych uprawnień ludzki w
swoje przeciwieństwo. W ramach tego ujęcia, deklaracje praw człowieka nie tylko nie
chronią ludzi, ale wręcz wyrastają z tych struktur rzeczywistości społeczno-politycznej,
które uczyniły możliwym ogrom zbrodni II wojny światowej wraz z obozami
koncentracyjnymi i ostatecznym rozwiązaniem. Na problem aprytyczności praw
człowieka pierwsza zwróciła uwagę Arendt w pracy Korzenie totalitaryzmu,
szczególnie w rozdziale Zmierzch państwa narodowego i koniec praw człowieka.
Jednocześnie pewne elementy perspektywy tej odnaleźć można w ostatnich esejach
Waltera Benjamina o historii287. Agamben, zainspirowany przemyśleniami Arendt oraz
Michela Foucaulta, rozwinął je w ramach zaproponowanego przez siebie projektu
Homo sacer. W obu tych perspektywach punktem zbornym jest kategoria nagiego
życia, pozwalająca zrozumieć, na czym polega aporetyczność praw człowieka. Należy
przy tym podkreślić, że koncepcje Arendt i Agambena znacznie się różnią, zarówno pod
względem zaproponowanej metody, założeń, jak i wniosków. Dlatego też, pomimo
tego, że sam Agamben uważał rozmyślania Arendt za niewystarczające, a swoją
287
Zob. Walter Benjamin, Anioł historii: eseje, szkice, fragmenty, przeł. K. Krzemieniowa, Wydawnictwo
Poznańskie, Poznań 1996.
258
koncepcję za dopełniającą rozważania nad tym problemem, potraktuję obie te krytyki
praw człowieka oddzielnie.
Następnie przybliżę agoniczny model polityczności przedstawiony przez
Chantal Mouffe, odwołującej się do koncepcji polityczności opracowanej przez Carla
Schmitta, zgodnie z którą istotą polityczności jest relacja wróg/sojusznik. Uznaje ona,
że w rzeczywistości politycznej nie ma miejsca na prawa człowieka w obecnej formie.
Spróbuję pokazać, że wyłaniające się na podstawie tych dyskusji stanowiska, koncepcje
i pojęcia można potraktować jako anomalie, czyli zgodnie z przedstawionym na wstępie
ujęciem paradygmatu, jako możliwość ukształtowania się nowego paradygmatu,
dającego się ująć w kontekście mojej pracy jako zapowiedź postpolityczności. Z tego
także powodu nie przestawię omawianych koncepcji w całości, lecz skoncentruj się na
tych aspektach, które decydują o tym, że nabieraj one charakteru anomalii.
259
Rozdział XII
Anomalie paradygmatu praw człowieka
– biopolityka i biowładza
1. Krytyka praw człowieka - Arendt
Zastrzeżenia Arendt do deklaracji praw człowieka rozwijane są przez nią na
wielu różnych poziomach. Ich sedno zasadza się jednak na następujących
przekonaniach: (1) prawa człowieka są nie do wyegzekwowania, ponieważ w ramach
dominującego porządku politycznego, jakim jest państwo narodowe, bycie podmiotem
prawa, wynika z przynależności do narodu, a nie grona istot ludzkich, a ponieważ
brakuje podmiotu transnarodowego, uprawnionego do kwestionowania suwerenności
państw, prawa człowieka są pozbawione mocy; (2) uczynienie nagiego życia
podmiotem praw stanowi zagrożenie dla ludzkości, ponieważ jest ono ze swojej istoty
pozapolityczne i miast tworzyć wolność, generuje konieczność, odzierając przy tym
ludzi z godności i redukując ich do ciał.
a) Polityka i człowieczeństwo
Dla Arendt człowiek jest istotą, która jako jedyna zdolna jest do tworzenia
wspólnot politycznych. Dokładnie na tym zasadza się differentia specifica istoty
ludzkiej. Jest to zgodne z klasycznym ujęciem człowieka przez Arystotelesa jako zoon
politikon, zwierze polityczne. Polityka wyrasta przy tym z pluralizmu ludzi, pluralizmu,
który w pewnych warunkach może stworzyć przestrzeń wolności międzyludzkiej,
bowiem istotą polityki jest wolność. Jak pisze Arendt: „Polityka powstaje m i ę d z y
l u d ź m i, a zatem p o z a c z ł o w i e k i e m.” i dalej „Wolność istnieje tylko w owej
jedynej w swoim rodzaju, pośredniczącej między ludźmi przestrzeni politycznej.”288
Oznacza to, po pierwsze, że polityka nie jest tworem naturalnym, ale ludzkim, po
288
Hannah Arendt Wprowadzenie w politykę, [w:] Polityka jako obietnica, przeł. Wojciech Madej i
Mieczysław Godyń, Prószyński i S-ka, Warszawa 2007, str. 126.
260
drugie, że jej istotą jest wolność oraz, po trzecie wreszcie, że wolność ta powstaje w
przestrzeni międzyludzkiej. W tym kontekście wolność odnosi się do dwóch kwestii: do
wolności od konieczności życiowych, jak również wolności do samorządzenia. Polityka
zatem wymaga oddzielenia od siebie pewnych porządków, przede wszystkim porządku
nagiego faktu życia (zoe) od życia politycznego (bios) oraz sfery prywatnej od sfery
publicznej. Kiedy podziały te się zacierają, zanika też polityka, a więc i ludzka wolność
jest zagrożona.
Rozpatrzmy w tym miejscu główne cechy sfery prywatnej i publicznej. Sfera
prywatna była przestrzenią reprodukcji, w obrębie której dbano o przetrwanie
biologiczne – „Było rzeczą oczywistą, że podtrzymanie indywidualnego życia winno
być zadaniem mężczyzny, a przetrwanie gatunku zadaniem kobiety, i obie te naturalne
funkcje […] były podporządkowane temu samemu naciskowi życia. Naturalna
wspólnota w gospodarstwie domowym rodziła się zatem z konieczności i konieczność
władała wszystkimi wykonywanymi w niej czynnościami”289. Ponieważ reprodukcja
życia rządzi się prawami „nieubłagalnymi”, niezależnymi od woli człowieka, to jest on
w tej dziedzinie owymi prawami zniewolony. Musi przy tym włożyć bardzo dużo
wysiłku, aby nad przyrodą zapanować. W konsekwencji, potrzebna jest praca, którą w
starożytnej Grecji wykonywali niewolnicy, chłopi, wolni ludzie i kobiety. Praca ta
ulokowana była w przestrzeni, której domeną była przemoc i posłuszeństwo, tego
bowiem wymagał cel reprodukcji życia.
W odróżnieniu od tej sfery przestrzeń publiczna miała być wolna od
konieczności. Można było zatem stworzyć przestrzeń, gdzie ludzie sami będą o sobie
decydować, a ich decyzje nie będą zdeterminowane przez prawa przyrody. Tylko
obywatele mogli uczestniczyć w demokracji, ponieważ tylko oni byli właścicielami
ziemi i niewolników, skutkiem czego nie musieli pracować i byli w tym sensie wolni od
konieczności. Wszelako sam ten fakt, nie wystarczał do bycia wolnym, niezbędni
bowiem byli inni, o podobnym statusie ludzie. Razem mogli wytworzyć przestrzeń, w
której każdy człowiek jest wolny do mówienia, wyróżniania się i współrządzenia, jak
również jest równy wobec innych. Jest to przestrzeń sztucznie przez ludzi wytworzona
w tym sensie, że w naturze ludzie nie są ani równi, ani wolni w rozumieniu
politycznym290.
289
Hannah Arendt Kondycja ludzka, przeł. Anna Łagodzka, Fundacja Atetheia, Warszawa 2000, str. 36.
Zob. Barbara Markiewicz, Nowożytne prawa obywatela, albo co można było kupić za 50 franków
złotem, czyli markę srebra (marc d’argent), Civitas nr 6, Warszawa 2002.
290
261
Pomieszanie tych porządków może być w konsekwencji niezwykle groźne,
ponieważ do przestrzeni politycznej, której domeną jest wolność, wkracza biologiczna
konieczność. Tym samym i polityka zostaje poddana różnego rodzaju koniecznościom,
którym człowiek musi się poddać. Sytuacja taka może być źródłem zagrożenia również
dla życia ludzkiego z tego powodu, że na poziom polityczny może przenieść się
przemoc, charakterystyczna dla sfery domostwa. A gdy przemoc uzyskuje narzędzia
polityczne, staje się śmiertelnym zagrożeniem dla całych grup społecznych.
Arendt rozwinęła ten problem w pracy O rewolucji, w której rozważa to
zjawisko poprzez porównanie rewolucji francuskiej i amerykańskiej. O ile rewolucja
amerykańska była przede wszystkim rewolucją polityczną, o tyle, w ujęciu Arendt,
rewolucja francuska przekroczyła ramy rewolucji politycznej, gdyż w jej obrębie, o
czym już wspominałam, pojawiła się tzw. k w e s t i a s o c j a l n a.
Przede wszystkim jednak należy pokrótce rozważyć samą ideę rewolucji –
„Żeby zrozumieć istotę rewolucji nowożytnych, trzeba koniecznie pamiętać o tym, że
idea wolności zbiegła się w nich z doświadczeniem nowego początku”291. Nowy
początek odnosi się do gotowości ustanowienia porządku od podstaw, zgodnego z ideą
wolności. I to właśnie idea wolności pozwala zrozumieć różnicę pomiędzy obiema
rewolucjami. Zarazem w przypadku walki o wolność, że krzyżują się oba typy
wolności, tj. wolność od arbitralności władzy, jak i wolność do samostanowienia. Jak
przekonuje Arendt:
ponieważ wyzwolenie (którego owocem jest swoboda ruchu) rzeczywiście
stanowi warunek wolności […], dlatego nie potrafimy często powiedzieć,
gdzie kończy się to, co jest tylko pragnieniem wyzwolenia – czyli bycia
wolnym od ucisku – a gdzie zaczyna pragnienie wolności jako
politycznego sposobu bycia. Rzecz w tym, że pierwsze z tych pragnień (nie
podleganie uciskowi) mogłoby być spełnione nawet w warunkach
monarchii […], natomiast drugie z nich domaga się ukonstytuowania
nowej czy raczej na nowo odkrytej formy rządów. Wymaga ustanowienia
republiki292.
Walka o niezależność w Ameryce rozpoczyna się od niezgody na arbitralne
rządy Wielkiej Brytanii. Amerykanie chcieli mieć wpływ na tworzenie praw, ich
dotyczących. To stanowiło istotę ich walki o wolność. To również zdecydowało o
charakterze i przebiegu tej rewolucji, bowiem główną troską było zbudowanie ustroju
291
292
Hannah Arendt O rewolucji, przeł. Mieczysław Godyń, Czytelnik, Warszawa 2003, str. 31.
Tamże, str. 36.
262
gwarantującego udział w rządzeniu wszystkim obywatelom. W tym kontekście kwestia
zabezpieczenia życia biologicznego obywateli w ogóle się nie pojawia.
Inaczej stało się w przypadku rewolucji we Francji. Aby rozbić obowiązujący
porządek absolutystyczny, rewolucjoniści byli zmuszeni zwrócić się ku ludowi. Z
przewrotu klasy średniej, domagającej się praw politycznych, walka zaczęła dotyczyć
interesów najbiedniejszych mieszkańców Paryża, których najważniejszym problemem
była nędza. Wówczas to l i t o ś ć i w s p ó ł c z u c i e wkroczyły na arenę polityczną,
a eliminacja biedy stała się jednym z celów polityki. W tym sensie próbowano
zbudować jedność Francuzów, którzy zostali rozpoznani jako naród wraz z Deklaracją
Praw Człowieka i Obywatela. Ideę jedności zaczerpnięto głównie z prac Jana Jakuba
Rousseau. W efekcie do polityki wkroczyła dziedzina ekonomi, wcześniej właściwej
sferze prywatnej, której cel wyznaczony był przez uczucie litości, oraz kategoria
autentyczności wraz z jej przeciwieństwem hipokryzją, rozpoznaną jako wielkie
zagrożenie dla jedności właśnie powstającego narodu. Dla polityki oznaczało to
podporządkowanie jej różnego rodzaju koniecznościom. Począwszy od metafor tamtego
czasu, kiedy to „Rozmaite przenośnie, ujmujące rewolucje nie jako dzieło człowieka,
lecz jako pewien nieodparty proces [...], pochodziły od samych aktorów, którzy mimo
upojenia winem abstrakcyjnej wolności wyraźnie już nie wierzyli, że są swobodnymi
uczestnikami zachodzących wydarzeń”293. A skończywszy na rewolucji, która „pożera
własne dzieci”, a więc na rządach terroru, które zakończył dopiero zamach
Napoleona294.
Z dotychczasowych rozważań wyciągnąć można dwa ważne wnioski. Jednym z
nich jest przeświadczenie, że warunkiem polityki i tym samym wolności jest
oddzielenie od siebie pewnych porządków. W szczególności, że niebezpiecznie jest
włączanie do polityki czynników, wywodzących się z porządku naturalnego czy
biologicznego, gdyż niszczą one przestrzeń wolności, a przemoc im właściwa
połączona zostaje ze środkami politycznymi.
Drugi wniosek jest ogólniejszy i odnosi się do przekonania, że status polityczny
określa przynależność do ludzkości. To polityka bowiem tworzy przestrzeń prawną, w
ramach której istota ludzka może zostać uznana za osobowość. Poza polityką dominują
293
294
Tamże, str. 57.
Zob. Bronisław Baczko, Jak wyjść z terroru, przeł. W. Dłuski, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2005.
263
relacje siły i przemocy. Z tych właśnie względów kategoria człowieka jako takiego
nastręcza takich trudności. Arendt stwierdza przy tym, co następuje:
Wydaje się, że człowiek, będący tylko człowiekiem i niczym innym, właśnie
utracił te cechy, które umożliwiały innym traktowanie go jako bliźniego. Jest
to jedną z przyczyn tego, że trudniej jest zniszczyć osobowość prawną
przestępcy to znaczy człowieka, który wziął na siebie odpowiedzialność za
czyn o konsekwencjach determinujących teraz jego los, niż człowieka,
któremu zabroniono wszelkiej wspólnej ludzkiej odpowiedzialności295.
Nieco dalej myśl tę ujmuje jeszcze dosadniej:
Jeżeli Murzyn w społeczności białych jest uważany za Murzyna i za nikogo
więcej, to razem ze swoim prawem do równości traci tę wolność działania,
która jest swoiście ludzką cechą; wszystkie jego czyny wyjaśnia się teraz jako
nieuchronne konsekwencje jakichś cech „murzyńskich”; staje się pewnym
okazem gatunku ze świata zwierząt, zwanego człowiekiem296.
Innymi słowy, człowiek nabiera prawa do bycia uznawanym za kogoś, kto jest
zdolny do podejmowania decyzji, kiedy jest członkiem wspólnoty politycznej. Nie
będąc elementem jakiegoś porządku politycznego, jest nikim. Dokładnie w tym punkcie
poczynić można pierwsze zastrzeżenie do praw człowieka, których podmiotem jest
właśnie człowiek jako taki, jego nagie życie, a więc człowiek wyabstrahowany ze
wspólnoty politycznej.
b) Problem bezpaństwowców
Przez bezpaństwowców należy rozumieć ludzi, którzy z różnych względów
zostali pozbawieni pełnej ochrony prawnej, wynikającej z bycia obywatelem. W
pierwszej połowie XX wieku wielu spośród nich było członkami mniejszości
narodowych, którzy w danym kraju przebywali od dawna, nawet od stuleci.
Przypomnijmy, że traktaty mniejszościowe, uchwalone po pierwszej wojnie światowej
w ramach Ligii Narodów, dotyczyły, np. mniejszości żydowskiej w różnych krajach, co
było o tyle zadziwiające, że trudno nawet używać słowa „mniejszość” w odniesieniu do
ludzi, którzy na danych terenach żyli wcześniej niż pojawiła się idea narodu. Zatem
sytuacja wyglądała tak, że z jednej strony przyznano członkom narodu i tylko im pewne
295
296
Hannah Arendt, Korzenie totalitaryzmu, op. cit., str. 335.
Tamże, str., 337.
264
prawa polityczne, z drugiej zaś – traktaty mniejszościowe miały wspomóc pewną
inkluzję polityczno-prawną grup, którym odmówiono praw obywatelskich. Tym samym
usankcjonowano sytuację, w której pewne grupy (w tym wypadku stałych mieszkańców
danego kraju) zostały rozpoznane jako obce z urodzenia, a więc pod względem
pochodzenia i „krwi”.
Jednocześnie już wówczas odbywały się ruchy migracyjne ludności. Dotyczyło
to choćby uciekinierów z Rosji, Polaków czy uchodźców z Trzeciej Rzeszy. W drugiej
połowie XX wieku ruchy migracyjne uległy wręcz nasileniu. Dla państwa opartego na
przynależności narodowej stanowi to poważny problem. W zasadzie, w interpretacji
autorki Kondycji ludzkiej, państwo tego rodzaju dysponuje tylko dwoma rozwiązaniami
w odniesieniu do bezpaństwowców, może ich albo zasymilować, albo wyeliminować
(np. poprzez deportację). Polityka wielokulturowości stanowiła próbę stworzenia
trzeciej możliwości, tj. umożliwienia koegzystencji z jednym państwie wielu różnym
narodom, bez utraty statusu prawnego przez któregokolwiek z nich. Zauważmy, że
współczesne napięcia pomiędzy przedstawicielami różnych kultur w obrębie państw
europejskich sugerują, że przynajmniej niektóre spośród uwag Arendt w tej materii
mogą być wciąż aktualne297.
Duża liczba bezpaństwowców sprawia, że asymilacja i repatriacja stają się dużo
trudniejsze ze względów natury praktycznej. Nie było i nie ma narzędzi skutecznej
asymilacji całych grup. Ponadto bezpaństwowcy wykazują przywiązanie do kraju
swojego pochodzenia i obyczajów swoich rodziców. Taka postawa wynika również z
tego, że na początku są oni stygmatyzowani jako przyjezdni i obcy. Zatem
bezpaństwowcy często rozpoznawani są jako obcy i zarazem sami siebie również takimi
widzą. Repatriacja również, co oczywiste, jest problemem. Nie zawsze dane państwo
może odesłać ludzi do miejsca ich pochodzenia. Problem ten postawiły władze Trzeciej
Rzeszy wobec Żydów, kiedy państwo Izrael jeszcze nie istniało. W ostatnim czasie
władze Francji podjęły decyzję o odesłaniu przyjezdnych Romów do kraju ich
pochodzenia (chodziło o Rumunię). Poza ewidentnym naruszeniem praw człowieka,
poważne zastrzeżenia do tej decyzji wynikają z faktu, że Romom przysługuje status
obywateli Unii Europejskiej i z tej racji prawo do swobodnego osiedlania się na terenie
UE. Co prawda, każdy z krajów Unii ma również wewnętrzne regulacje, które w
pewnych okolicznościach umożliwiają deportację. W tym wypadku jednak okoliczności
297
Mogą o tym zaświadczyć reakcje mieszkańców Europy, np. Francuzów i Włochów na imigrację
ludności Płn Afryki w związku z tzw. Arabską Wiosną Ludów.
265
te miały miejsca. Sytuacja ta potwierdza uwagi Arendt – w obrębie państw narodowych
występuje problem wobec pojawienia się ludzi, którzy nie są rozpoznawani jako część
narodu. W tym wypadku przekonanie, że państwo tworzy przestrzeń obowiązywania
dla wszystkich osób, które się w jej obrębie znajdują prawa, nie jest do końca trafna.
Pojawiają się bowiem ludzie, którzy nie zostają w obręb prawa włączeni. Dla takich
osób często jedynym sposobem uzyskania statusu prawnego jest popełnienie
przestępstwa, ponieważ w takim przypadku wymiar sprawiedliwości, pociągając do
odpowiedzialności, czyni ją podmiotem praw. Ci, którym nie uda się uzyskać statusu
prawnego, stanowiąc przy tym, ze względu na swoją liczbę, problem dla państwa, mogą
zostać ulokowani w obozach dla uchodźców. Jak zauważa autorka Kondycji ludzkiej,
Żaden z paradoksów współczesnej polityki nie kryje w sobie tyle gorzkiej
ironii co rozbieżność między wysiłkami idealistów o szlachetnych intencjach
uparcie domagających się uznania za „niezbywalne” tych praw człowieka,
które są udziałem jedynie obywateli w krajach o najwyższym poziomie
dobrobytu i cywilizacji, a sytuacją ludzi tych praw pozbawionych. Ich sytuacja
pogarszała się tak samo uparcie, aż obozy dla internowanych – przed II wojną
światową będące raczej wyjątkiem niż regułą dla bezpaństwowców – stały się
rutynowym
rozwiązaniem
problemu
miejsca
zamieszkania
displaced
298
persons .
Najbardziej jaskrawym paradoksem wynikającym z uznania przez nowoczesne
państwa praw człowieka jest fakt, że to właśnie nieustannie zagrożeni wykluczeniem
bezpaństwowcy reprezentują najpełniej ideę praw człowieka. Oni bowiem ilustrują ideę
„naturalnych” istot ludzkich. W związku z tym „Koncepcja praw ludzkich oparta na
założeniu, że istnieje istota ludzka jako taka, natychmiast się załamała, kiedy osoby
głoszące, że w nią wierzą, po raz pierwszy zetknęły się z ludźmi, którzy naprawdę
stracili wszystkie inne cechy i znaleźli się poza związkami łączącymi ludzi – z
wyjątkiem tego, że byli ciągle ludźmi”299.
Na podstawie przeprowadzonej wyżej analizy można zatem przyjąć, że krytyka
praw
człowieka,
dokonana
przez
Arendt,
opiera
się
na
dwóch
liniach
argumentacyjnych. Pierwsza odnosi się do obecnego porządku politycznego,
związanego z istnieniem suwerennych państw narodowych. Układ ten generuje rzeszę
ludzi, którym odmówiono prawa do obywatelstwa i statusu prawnego. Co oznacza
298
299
Tamże, str. 315.
Tamże, str. 335.
266
sprowadzenie ich do poziomu li tylko przedstawicieli gatunku ludzkiego, a w praktyce
ma tę konsekwencję, że wystawia ich na poważne niebezpieczeństwa, związane z
próbami repatriacji i zmuszania do asymilacji w warunkach stygmatyzacji społecznej.
Zagrożenia takie ujawniają się najdobitniej wtedy, kiedy ludzie ci stają się zbędni dla
społeczeństwa bądź są przez to społeczeństwo uznani za groźnych, niezależnie od tego,
czy tego typu przekonania są uzasadnione. Wówczas osoby takie nagle stają się
problemem społecznym. Dojście NSDAP do władzy w Niemczech związane było,
między innymi z rozpoznaniem przez społeczeństwo grupy ludzi zbędnych i groźnych –
Żydów. W związku z tym zostali oni najpierw pozbawieni praw, potem poddano ich
repatriacji, a następnie o s t a t e c z n e m u
r o z w i ą z a n i u. Kluczowym
problemem jest tu dla Arendt połączenie państwa z kategorią narodu. W tych
warunkach uchwalenie deklaracji praw człowieka, odnoszących się właśnie do tej grupy
wykluczonych, na pozór ma swoje uzasadnienie i głębszy sens. Jednakże prawa
człowieka nie mają w praktyce żadnego umocowania w panującym modelu porządku
politycznego, między innymi dlatego, „że nikt nie jest w stanie określić z jakimś
stopniem pewności, czym są te ogólne prawa człowieka w odróżnieniu od praw
obywatela”300. W istocie większość praw człowieka, co zostało pokazane w pierwszej
części tej pracy, odnosi do praw obywateli. Naturalnie są to prawa istot ludzkich, wśród
których znajduje się symptomatyczne prawo do posiadania osobowości prawnej,
niemniej problem polega na tym, że cały mechanizm prawa międzynarodowego został
oparty na ustanowieniu związku pomiędzy osobowością prawną a byciem członkiem
narodu.
Jak należy zatem w tym kontekście rozumieć prawa człowieka? Jeżeli zgodzimy
się z argumentacją Arendt, w pierwszej kolejności należy zwrócić uwagę na bezsilność
deklaracji praw człowieka, co wobec faktu, że podmiotem tych praw mają być właśnie
ci najsłabsi, zdaje się być ponurym przejawem ironii losu. Jednocześnie twierdzi ona, że
istnieje strukturalny związek pomiędzy istnieniem prawa międzynarodowego a
pojawieniem się bezpaństwowców. W tym wypadku aporetyczność praw człowieka
polegałaby na tym, że stanowią one integralną część systemu, produkującego ludzi
znajdujących się poza polityką. Przy takim założeniu, im bardziej globalne staną się
prawa człowieka, tym pojawi się więcej bezpaństwowców. Myślicielka ta stwierdza
wprost: „Niebezpieczeństwo polega na tym, że globalna, uniwersalnie powiązana
300
Tamże, str. 328.
267
cywilizacja może wytworzyć barbarzyńców z samej siebie, zmuszając miliony ludzi do
życia w warunkach, które wbrew wszelkim pozorom są warunkami życia dzikich”301.
Aby wizja ta się nie ziściła i aby usunąć aporetyczność praw człowieka, musiałoby
dojść do zmiany dominującego porządku politycznego. Jedynym sposobem na to, żeby
wszystkie istoty ludzkie zyskały osobowość prawną, jest pojawienie się ludzkości jako
globalnej wspólnoty politycznej pod przewodnictwem rządu światowego. Wszelako jest
mało prawdopodobne, aby taka możliwość mogła się zrealizować. Nie jest również
pewnym, że rząd światowy faktycznie zabezpieczyłby wszystkich. Ludzkość bowiem
nie tworzy wspólnoty opartej na realnych więziach i trudno sobie wyobrazić, aby uległo
to zmianie. W związku z tym nie jest wykluczone, że abstrakcyjna ludzkość pod
przewodnictwem rządu światowego podejmowałaby decyzje dyskryminacyjne w
stosunku do mniejszości, np. w imię porządku czy bezpieczeństwa.
Kolejnym poważnym problemem, dotyczącym praw człowieka, który wyłania
się na podstawie analizy poglądów zrekonstruowanych na podstawie prac Arendt jest to
fakt, że ich podmiotem ma być abstrakcyjna istota ludzka. Poza tym, że prawa te
pozbawione są mocy, Arendt niepokoił fakt, że stworzono deklarację, mającą objąć
swoim zasięgiem nagie życie. W tym wypadku aporetyczność praw człowieka zasadza
się na tym, że prawa mogą odnosić się jedynie do członków wspólnoty politycznej,
zatem uczynienie podmiotem praw istot ludzkich jako takich, a więc z definicji
ulokowanych poza jakimikolwiek więzami z innymi, generuje nieprzezwyciężalną
sprzeczność. Co więcej, zabieg ten może być niezwykle niebezpieczny i to zarówno dla
polityki, jak i nagiego życia ludzi. Biologia, będąc dziedziną konieczności związana jest
prawami rządzącymi przyrodą. Przeniesienie tych praw do polityki, której dziedziną są
opinie i zdolność do działania, może skutkować decyzjami, związanymi z przekonania o
absolutnej słuszności, które jednocześnie wynikają z dowolnych teoretycznych założeń,
mających potencjalnie dramatyczne skutki302.
Wedle Arendt tym, co może ochronić ludzi i uczynić ich życie prawdziwie
ludzkim, jest uczestniczenie we wspólnocie politycznej, nie definiowanej przez
kategorii narodu, dzięki czemu mający dużo większą zdolność inkluzji.
301
Tamże, str. 338.
Zob. Hannah Arendt, Prawda a polityka, przeł. J. Sieradzki, „Literatura na świecie” nr 6 (167),
Warszawa 1985.
302
268
2. Krytyka praw człowieka - Agamben
Giorgio Agamben w projekcie homo sacer przedstawił rozwiniętą krytykę praw
człowieka. Wykorzystał w niej niektóre obserwacje Hannah Arendt, wszelako ujął je
poprzez odmienną siatkę pojęciową. Najważniejszą różnicą pomiędzy oboma
myślicielami jest, jak sądzę, fakt, że o ile Arendt odwoływała się do klasycznie pojętej
polityki, której podstawowe kategorie stosowała jako miernik współczesnych zjawisk
politycznych i społecznych, o tyle Agamben opisuje raczej proces rozwoju i zmiany
charakteru polityki. Innymi słowy, Arendt odwoływała się do pewnego modelu polityki
zaczerpniętego z tekstów klasyków, podczas gdy Agamben opisuje mechanizm rozwoju
polityki, stosując metodę genealogiczną, realizowaną w wymiarze historycznym oraz
filozoficznym poprzez „interpretację prawa opartą na filologicznej z ducha metodzie
prezentacji i analizy”303. Występuje w niej także pozytywny projekt związany z
ukazaniem wspólnoty, nie opartej na relacjach władzy-przemocy.
Najogólniej mówiąc, u Agambena aporetyczność praw człowieka stanowi
symptom aporetyczności prawa i suwerennej władzy w ogóle, które, poprzez kolejne
formy rozwoju, w coraz większym stopniu dominują nagie życie człowieka, czyniąc go
zamiast podmiotem, przedmiotem relacji władzy, której ukrytym paradygmatem jest
obóz koncentracyjny.
a) Kategoria biowładzy
Jedną z ważniejszych kategorii stosowanych przez Agambena jest biowładza,
chociaż autorem tego pojęcia jest Michel Foucault. Wedle Agambena odkrycia tej
kategorii brakowało w myśli Arendt, która, co prawda, wskazywała, że władza
państwowa uczyniła za swój przedmiot nagie życie, ale nie podjęła szerszych badań nad
tym problemem. Biowładza odnosi się do nowoczesnej formy władzy, zarządzającej
życiem populacji. Foucault w swoich pracach analizował relacje władzy, koncentrując
się na zmianie jej formy, która nastąpiła w nowożytności. Zmianę tę tłumaczył poprzez
odwołanie do pojęcia suwerenności, oznaczającej, prawo, jakim dysponował suweren
do życia i śmierci (prawo pozwalające żyć i skazujące na śmierć poddanych). Jej istotą
303
Grzegorz Jankowicz, Paweł Mościcki, Projekt Homo sacer, [w:] Giorgio Agamben, Stan wyjątkowy,
przeł. M. Surma-Gawłowska, Korporacja ha!art, Kraków 2008, str. 137.
269
tejże była przemiana prawa do skazywania na śmierć i zezwalania na życie na prawo do
s k a z y w a n i a n a ż y c i e i z e z w a l a n i a n a ś m i e r ć. Pierwszym
krokiem ku tej nowej formie suwerenności było odkrycie dyscypliny, jaką poddawano
ciała ludzkie. Myśliciel ten scharakteryzował praktyki dyscyplinujące za pomocą
przykładów wojskowości, więziennictwa, psychiatrii, szkolnictwa itd. Foucault o tym
pisze:
[...] dyscyplina próbuje rządzić wielością ludzi, o ile ta wielość może i
powinna rozłożyć się na indywidualne ciała, które trzeba nadzorować,
tresować, wykorzystywać, ewentualnie karać. Natomiast nowa technologia,
która teraz powstaje, odnosi się do wielości ludzi nie jako do wielości
rozkładającej się na wiele ciał, lecz, przeciwnie, o tyle o ile tworzy ona
globalną masę, której dotyczą ogólne procesy właściwe życiu, takie jak
narodziny, śmierć, produkcja, choroba itd. Tak więc po pierwszym
zawładnięciu ciała, które dokonało się według modelu indywidualizacji, mamy
drugie zawładnięcie, które nie jest już indywidualizujące, ale umasawiające,
które zwraca się nie do człowieka – ciała, ale do człowieka-gatunku. Po
anatomo-polityce ludzkiego ciała, stworzonej w ciągu XVIII wieku, pojawia
się, pod koniec tego samego stulecia, coś, co nie jest już antomo-polityką
ludzkiego ciała, ale co nazwałbym „biopolityką” ludzkiego gatunku304.
Tym samym władza zyskała moc kontrolowania ludzi zarówno w ramach
oddolnej mechaniki, opartej na dyscyplinie, jak i w ramach odgórnej mechaniki
„globalnej”. Biowładza bazuje na technikach, którym poddawane jest społeczeństwo
jako całość. Do jej podstawowych kategorii należy zagadnienie bezpieczeństwa i
ryzyka. Działania tej władzy bowiem nie ograniczają się do reakcji na konkretnie
zagrożenia, ale również opiera się na przewidywaniach pewnych zjawisk, które mimo,
iż mają charakter losowy (np. liczba chorych, ilość wypadków itp.), to zostają
„oswojone” poprzez statystykę. Tego typu przewidywania nigdy nie są do końca pewne,
stąd tak istotnym problemem staje się r y z y k o. Probierzem obu technik jest
s t a t y s t y k a oraz pojęcie n o r m y. Zatem w całości społeczeństwo poddane takim
formom władzy nazwać można s p o ł e c z e ń s t w e m n o r ma l i z u j ą c y m.
W tej optyce zjawiska takie, jak rasizm pojawiły się we władzy politycznej jako
realizacja twierdzenia, odkrytego przez Clausewitza, że wojna to polityka prowadzona
304
Michel Foucault, Trzeba bronić społeczeństwa, przeł. M. Kowalska, Wydawnictwo KR, Warszawa
1998, str. 240.
270
innymi środkami305, z tym że twierdzenie to zostało odniesione do biopolityki. Przy
takim przeformułowaniu rasizm oznacza konieczność stałej eliminacji czynników
szkodliwych dla zdrowia populacji, co pełni jeszcze tę dodatkową funkcję, że pozwala
lepiej kontrolować ludność. Zatem rasizm „Jest to przede wszystkim sposób
wprowadzenia pewnego cięcia do tej dziedziny życia, którą zajęła się władza: cięcia
między tym, co powinno żyć, i tym, co powinno umrzeć”306. Innymi słowy, aby
ochronić populację w obrębie mechaniki władzy pojawia się jeszcze jeden dynamizm,
przeprowadzający w społeczeństwie linię demarkacyjną pomiędzy zdrową jego częścią,
a resztą, która stanowi potencjalne zagrożenie dla całości. Wedle Foucaulta rasizm
stanowi immanentny element biowładzy.
Agamben dużo zaczerpnął z teorii Foucaulta, a przede wszystkim opis mechanik
władzy. Niemniej można również zauważyć pewne różnice pomiędzy ich koncepcjami.
W przypadku Agambena podział na anatomo-politykę i biopolikę ulega zatarciu. W
interpretacji Agambena biopolityka polega na tym, że nagie życie ludzkie staje się
przedmiotem działań politycznych, mogących odnosić się zarówno do dyscyplinowania
ciał, jak i zarządzania populacją. Taka reinterpretacja kategorii biopolityki podyktowana
była między innymi analizami historyczno-prawnymi, dokonanymi przez autora Stanu
wyjątkowego. Zwrócił on uwagę, że w XVII wieku pojawiła się w prawie kategoria
ciała (corpus) – od tego czasu dominująca. Ciało stało się przedmiotem prawa. Jak
pisze, „w ten sposób rodząca się europejska demokracja ustanowiła w centrum swej
walki z absolutyzmem nie bios, życie obywatela o pewnej jakości, ale dzoe, nagie życie
w swej anonimowości, objęte jako takie suwerennym wyrzuceniem [...]”307. Od tego
momentu władza mogła zapanować nad ciałem poszczególnego człowieka, podjęto
także problem zdrowia całej populacji, pojętej jako całość. Wedle Agambena metafora
Lewiatana, obecna w myśli Hobbesa, jako potężnego człowieka-maszyny złożonej z
ogromnej ilość ciał ludzkich, trafia w sedno308.
Obecne w zacytowanym fragmencie wyrażenie „suwerenne wyrzucenie”,
Agamben wiąże z figurą homo sacer – w czasach rzymskich i oznaczającą osobę –
która, będąc świętą, nie mogła zostać złożona w ofierze, choć zarazem mogła zostać
bezkarnie przez każdego zabitą. Figura ta stała się dla Agambena paradygmatem
305
Zob. Carl von Clausewitz, O wojnie, przeł. A. Cichowicz i in., Wydawnictwo Test, Lublin, 1995.
Michel Foucault, Trzeba bronić społeczeństwa, op. cit., str. 252.
307
Giorgio Agamben, Homo sacer. Suwerenna władza i nagie życie, przeł. M. Salwa, Proszyński i S-ka,
Warszawa 2008, str. 170.
308
Giorgio Agamben, Lewiatan w teorii państwa Thomasa Hobbesa. Sens i niepowodzenie politycznego
symbolu, przeł. M. Falkowski, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2008.
306
271
stosunków prawnych związanych z istnieniem suwerennej władzy. Władza ta, czyniąca
za swój przedmiot nagie, święte życie, może uczynić z człowieka jedynie ciało, które
może wyłączyć poza stosunki prawne i wszelką ochronę z tego wynikającą, oraz
sprawić, że to ciało każdy może bezkarnie zabić. Jest to zarazem figura określająca
suwerenność jako prawo do ogłaszania stanu wyjątkowego.
Nagie życie jawnie zostało wpisane do porządku prawnego dopiero w państwie
narodowym. W tym kontekście podstawową tezą Agambena na temat praw człowieka
jest przekonanie, że „Deklaracje praw reprezentują pierwotną figurę wpisania
naturalnego życia w prawno-polityczny porządek państwa narodowego”309 Autor ten,
analizując dynamikę państwa narodowego, pozostaje do pewnego momentu zgodny z
tezami Arendt. Opisuje zatem dwa istotne i sprzeczne procesy: pierwszy odnosi się do
wartościowania życia w łonie państwa poprzez odróżnienie życia autentycznego
(związanego z przynależnością do narodu) od nagiego życia oraz, drugi stanowiący
próbę stworzenia mechanizmu ochrony nagiego życia, który byłby niezależny od
państwa. Wedle Agambena,
Sprzeczny charakter tych procesów jest z pewnością jedną z przyczyn,
które zdeterminowały porażkę wysiłków różnorakich komitetów i
organizmów, za pomocą których Liga Narodów, a później Organizacja
Narodów Zjednoczonych, starały się stawić czoło problemowi uchodźców i
ochrony praw człowieka310.
Bez wątpienia jednym z problemów związanych z deklaracjami praw człowieka
jest ich bezsilność. Wpisane są one bowiem w strukturę polityczną, generującą
wykluczonych. Agamben podziela uwagi autorki Korzeni totalitaryzmu, dotyczące
uchodźców. Twierdzi, że reprezentując nagie życie, demaskują oni fakt, że w ramach
państwa narodowego zaistniał rozziew pomiędzy
przyjściem na świat a
n a r o d o w o ś c i ą.
Rozwija on również przekonanie Arendt, że wpisanie w politykę nagiego życia
oznacza ogromne niebezpieczeństwo dla ludzkości. Łącząc tę myśl z analizami
biowładzy pokazuje, że konsekwentną ich realizację stanowiła polityka Trzeciej
Rzeczy. Agamben przypomina, że polityka wewnętrzna nazistów czyniona była pod
hasłem k w e s t i i m e d y c z n e j. Oznacza to, że biowładza nie jest mechanizmem
po prostu troski o populację jako całość. Ponieważ została ona powiązana z kategorią
309
310
Giorgio Agamben, Homo sacer [...], op. cit., str. 174.
Tamże, str. 182.
272
narodu, który generuje różnicę pomiędzy obywatelami a ludźmi, tworzy ona
potencjalnie wybuchową relację pomiędzy zdrowym życiem, a „elementami groźnymi”
dla populacji. Arendt twierdziła, że mechanizm państw narodowych generuje
bezpaństwowców. Foucault uważał, że każda biowładza związana jest z istnieniem
jakiejś formy rasizmu, tzn. że w ramach biowładzy obecny jest jeszcze jeden dynamizm
dodatkowo spajający i kontrolujący populację, który wciąż na nowo ustanawia różnicę
pomiędzy z d r o w y m i a c h o r y m i i groźnymi.
b) Suwerenna władza
Agamben powiązał przedstawiony tu opis z rozwojem nie tyle samego państwa
narodowego, ile suwerennej władzy, której ekspresją jest państwo narodowe. Wzmacnia
on tezę Carla Schmitta, że suwerenna władza oznacza prawo do ogłaszania stanu
wyjątkowego. Suweren ma moc decydowania o tymczasowym zawieszeniu prawa. Tym
samym porządek polityczno-prawny zostaje tu ufundowany na p r a w i e
d o
w y j ą t k u. W praktyce oznacza ona prawo do tworzenia figury homo sacer, a więc
miejsca, gdzie ludziom zostaje odebrany status prawny i gdzie mogą oni zostać
bezkarnie przez każdego zabici. Ilustracją tego prawa są obozy koncentracyjne. Obóz
jest przestrzenią w obrębie terytorium państwa, w którym nie obowiązują prawa
stanowione tego kraju, a ludzie odarci są z jakiejkolwiek ochrony i funkcjonują jedynie
jako nagie ciała. Tym samym obóz jest stanem wyjątku par exellence.
W interpretacji Agambena obóz stanowi ukryty paradygmat nowoczesności.
Będąc ukrytą możliwością, tylko w pewnych okolicznościach może znaleźć swoją pełną
realizację. Historycznie rzecz biorąc, najpełniej paradygmat obozu zrealizowano w
Trzeciej Rzeszy, kiedy na całym terytorium ogłoszono bezterminowo stan wyjątkowy.
„Tym sposobem stan wyjątkowy przestaje odnosić się do zewnętrznej i tymczasowej
sytuacji zaistniałego niebezpieczeństwa i zmierza ku stopieniu się z normą”311. Od tego
momentu obóz został wpisany w strukturę porządku prawno-politycznego jako jego
immanentna potencjalność.
Istnienie obozów, jakkolwiek wynikły one z rozwoju form suwerennej władzy,
było odpowiedzią na kryzys państwa narodowego. Kryzys ten nastał po pierwszej
311
Tamże, str. 230.
273
wojnie światowej, która zatrzęsła ówczesnym światem. Aby zachować stabilność
państwa narodowego z jego podstawowymi zasadami, a więc terytorium, ustrojem i
narodem, objęto szczególną opieką biologiczne życie narodu. Agamben przekonuje:
Jeśli struktura państwa narodowego jest zdefiniowana za pomocą dawnego
nomos nie dokonuje się w tych dwóch aspektach, które według Schmitta,
stanowiły jego istotę (lokalizacja, Ortung, i porządek, Ordnung), lecz w
punkcie, który wyznacza wpisanie weń nagiego życia (narodzenie, które tym
samym staje się narodem)312.
Zatem suwerenna władza jako taka dysponuje prawem do wyjątku, który może
realizować się w praktyce na różne sposoby. Kiedy przybiera formę biowładzy, prawo
do wyjątku zaczyna oznaczać władzę do dokonywania wyraźnego odróżnienia
pomiędzy zdrową częścią populacji, a jej częścią, rozpoznawaną jako ułomna. Dopóki
stabilność państwa narodowego nie jest zagrożona, potencjał wykonywania tego
rodzaju ruchów pozostaje jedynie ukrytą możliwością.
Prawa człowieka wedle Agambena reprezentują rewers procesów, rozwijających
suwerenną władzę w kierunku biowładzy. Z jednej strony deklaracje praw człowieka
tworzone są jako odpowiedź na okrucieństwa władzy i w tym sensie intencje obrońców
praw człowieka nakierowane są na sprzeciw wobec przemocy władzy. Ponieważ
charakter tych deklaracji jest reaktywny, akcentują one dokładnie to, co stanowi
przedmiot suwerennej władzy, a więc nagie, święte życie. Dlatego też podmiot praw
człowieka najpełniej realizują uchodźcy, odarci z jakiegokolwiek statusu prawnego. Na
ich przykładzie jednak widać bezsilność tych praw. Deklaracje ujęte są bowiem w
ramach porządku, który właśnie tworzy i stygmatyzuje osoby wykluczone. W tym
względzie Agamben zgadza się ze stanowiskiem Arendt. Dopóki forma suwerennej
biowładzy obowiązuje, nie ma miejsca na pełną realizację celu, jakim jest ochrona
ludzkości przed przemocą, wynikającą z mechaniki władzy. Z pewnością cel ten nie
będzie realizowany w sytuacji, w której deklaracje praw człowieka uchwalone są przez
suwerenne państwa w ramach prawa międzynarodowego. Tu tkwi pierwsza aporia praw
człowieka – ich bezsilność nie jest podyktowana czynnikami przygodnymi, tzn.
konkretnym układem sił, ale jest bezsilnością strukturalną, wpisaną w prawa człowieka.
Drugi zarzut pod adresem praw człowieka odnosi się do faktu, że wbrew
intencjom ich twórców i obrońców, deklaracje te wspierają porządek, którego ukrytym
paradygmatem jest obóz. Prawa te nie tylko są symptomem upadku klasycznej polityki
312
Tamże, str. 239.
274
z jej podziałami, wykluczającymi to, co biologiczne, poza obręb władzy politycznej, ale
wręcz uczestniczą w mechanice biowładzy. Prawa człowieka nie tylko reprezentują
nagie życie, ale ponadto stygmatyzują ludzi, tym samym uczestniczą one w procesie
określania ludzi, poddanych „cięciu”, określającemu różnicę pomiędzy zdrowymi a
chorymi. Giorgio Agamben twierdzi:
Zamiast widzieć w tych ograniczeniach [dotyczących dostępu do praw
obywatelskich – przyp. M. G.] zwykłe ograniczenie demokratycznych i
egalitarnych zasad stojące w jawnej sprzeczności z duchem i literą deklaracji,
należy umieć przede wszystkim dostrzec ich spójne znaczenie biopolityczne.
Jedną z podstawowych cech nowoczesnej biopolotyki [...] jest konieczność
ciągłego redefiniowania w ramach życia progu wydzielającego i separującego
to, co wewnątrz, od tego, co na zewnątrz. Kiedy niepolityczne życie naturalne
[...] przekracza mury oikos i coraz głębiej penetruje państwo, przekształca się
jednocześnie w ruchomą linię, którą bezustannie trzeba wyznaczać na nowo.
W ramach dzoe, którą deklaracje upolityczniły, muszą zostać zdefiniowane na
nowo podziały i progi pozwalające wyizolować święte życie313.
Dodatkową egzemplifikacją tego procesu stanowią, paradoksalnie, rozliczne
organizacje humanitarne, ukazujące ludzi jako istoty odarte ze wszystkiego, poza
biologią. Wedle Agambena ruchy humanitarne dowodzą „krańcowego” rozłamu
pomiędzy prawami człowieka a prawami obywatela. Organizacje tego typu posługują
się figurą świętego życia, gdyż pokazują w trakcie swoich licznych kampanii obrazy c i
a ł l u d z k i c h, bezsilnych i reprezentujących tylko je same. Jak pisze:
„Błagalne spojrzenie” rwandyjskiego dziecka, którego fotografię chciałoby się
pokazać w celu zdobycia pieniędzy, ale które „coraz trudniej znaleźć żywe”,
jest być może najbardziej doniosłym symbolem, którego organizacje
humanitarne potrzebują w stopniu dokładnie symetrycznym w stosunku do
władzy państwowej. To, co humanitarne, oddzielone od tego, co polityczne,
musi powielać izolację świętego życia, na której opiera się suwerenność, a
obóz, czyli czysta przestrzeń wyjątku. stanowi biopolityczny paradygmat,
któremu to, co humanitarne, nie potrafi położyć kresu314.
Humanitaryzm wbrew swoim intencjom wspiera proces separacji nagiego życia, gdyż
włącza do przestrzeni publicznej problem nagiego życia, który prowadzi do jego
odseparowania od praw politycznych. Organizacje humanitarne często posługują się
313
314
Tamże, str. 179-180.
Tamże, str. 183.
275
obrazem, jaki tworzą obozy dla uchodźców, traktując go jako narzędzie perswazji i
nacisku.
276
Rozdział XIII
Agoniczny model polityczności Chantal Mouffe
Chantal Mouffe buduje swoją koncepcję polityczności, eksponując konfliktowy
charakter samej polityki. W ten sposób neguje i wykracza poza paradygmat
nowoczesnej filozofii polityki, którego istotę, z sprawą Rawlsa, jak starałam się
pokazać, stanowi konsens. Jej podstawowy zarzut w stosunku do tego paradygmatu
streszcza pojęcie postpolityczności. Odwołując się o tego pojęcia, chce ona wykazać,
że nowoczesny, Rawlsowski model polityki nie tylko nieadekwatnie opisuje charakter
relacji politycznych, ale, ponieważ zdominował polityczny dyskurs, stanowi poważne
zagrożenie dla stabilności społeczeństw.
Konsens, według niej maskuje realne konflikty i nie pozwalając na ich
polityczne wyartykułowanie, może grozić ich eskalacją i niekontrolowanym
wybuchem. W opozycji do tego modelu rozwinęła ona swój agoniczny model
polityczności.
Zarzut postpolityczności stawiany przez Mouffe w stosunku do nowoczesnego
paradygmatu filozofii polityki, traktuję jako symptom wyłamywania się jej koncepcji z
podstawowej problematyki rozwijanej w jego ramach. Dlatego też uważam za zasadne
potraktowanie modelu agonicznego jako anomalii w stosunku do konsensualnego
paradygmatu filozofii polityki. W celu uzasadnienia tego twierdzenia scharakteryzuję
najważniejsze punkty jej krytyki.
Swoje
analizy
Mouffe
ufundowała
na
wyodrębnieniu
zagadnienia
p o l i t y c z n o ś c i, rozumianego następująco:
Proponowane przeze mnie rozróżnienie „polityczności” i „polityki”
wygląda
następująco:
przez
„polityczność”
rozumiem
wymiar
antagonistyczny leżący u podstaw każdego ludzkiego społeczeństwa, przez
„politykę” natomiast zestaw praktyk i instytucji, które w obliczu
wprowadzanego
przez
polityczność
konfliktu
tworzą
porządek
umożliwiający ludzkie współistnienie315.
315
Chantal Mouffe Polityczność, „Przewodnik Krytyki Politycznej”, przeł. J. Erbel, Wydawnictwo
Krytyki Politycznej, Warszawa 2008, str. 24.
277
Wedle Mouffe polityka tym różni się od polityczności, że o ile ta pierwsza
odnosi się do praktyk i ich dominujących interpretacji, o tyle polityczność sięga
fundamentu – struktury relacji międzyludzkich. W jej przekonaniu polityczność jest
domeną antagonizmów i dlatego konfliktowość stanowi immanentny element
społeczeństw. Polityka pełni w tym kontekście funkcję zarządzającą w warunkach
nieustającej groźby wojny. A zatem polityka to „zestaw praktyk i instytucji, których
celem jest organizowanie ludzkiej egzystencji w warunkach konfliktowości
wynikającej z tego, co polityczne”316.
W przekonaniu Ch. Mouffe konsensualne
modele polityczności wypaczają istotę polityczności –
Uważam, że wiara w możliwość uniwersalnego racjonalnego konsensusu
skierowała myśl demokratyczną na niewłaściwe tory. Zamiast próbę
stworzenia instytucji, które za pomocą rzekomo «bezstronnych» procedur
pojednałyby wszystkie ścierające się interesy i wartości, zadaniem dla
teoretyków demokracji i demokratycznych polityków powinno być
wyobrażenie sobie możliwości stworzenia dynamicznej «agonicznej»
publicznej
sfery
sporu,
gdzie
mogłyby
się
konfrontować
różne
hegemoniczne projekty. Jest to według mnie niezbędny warunek
skutecznego działania demokracji. Wiele się dzisiaj mówi o «dialogu» i
«deliberacji», ale jakie znaczenie mają te słowa w polu politycznym, skoro
nie istnieje w zasięgu ręki realny wybór i skoro uczestnicy dyskusji nie
mogą wybierać między różniącymi się alternatywami317.
Mouffe krytykuje przede wszystkim to, że koncepcje opierające się na
konsensualnej wizji polityczności zakładają, iż realne i fundamentalne spory pomiędzy
obywatelami znajdują się poza obrębem polityki. Co prawda, społeczeństwa zostają w
ramach tych teorii określone mianem pluralistycznych, ale z faktu wielości nie zostają
wyciągnięte właściwe wnioski. Powodem jest naiwna i niczym, w przekonaniu
Mouffe, nie uzasadniona wiara w to, że da się pogodzić skonfliktowanych obywateli.
Należy „jedynie” zaprojektować strukturę ustrojową w taki sposób, aby w y c i s z a ł y
one „destrukcyjnie” tendencje. Cały projekt liberalizmu politycznego Rawlsa stanowi
właśnie taką próbę. W jego torii różnice, pojawiające w sferze publicznej mogą
dotyczyć zagadnień ściśle politycznych i to tyle, o ile nie zmierzają do zmiany
struktury ustrojowej. W teorii ma to gwarantować pokojową i racjonalną debatę oraz
umożliwić osiągnięcie konsensu. W przypadku modelu deliberacyjnego, jakkolwiek
316
317
Szymon Wróbel, Granice polityczności, op. cit., str. 124.
Chantal Mouffe, Polityczność, op. cit., str. 18.
278
rozmowa pomiędzy obywatelami nie musi dotyczyć jedynie kwestii politycznych, to
jednak wynika ze ściśle określonych procedur, tworzących racjonalny dyskurs. I w tym
wypadku zmiana jest normatywnie wykluczona – tematy rozmów i podejmowanych
zagadnień mogą ewoluować, ale w ramach pewnej ogólnej struktury, warunkującej
komunikację pomiędzy jednostkami. Wedle Mouffe procedury te sztucznie wyciszają
fundamentalne spory pomiędzy członkami społeczeństwa.
Mouffe przedstawia własną wizję polityczności, inspirując się myślą Carla
Schmitta. Na tej podstawie formułuje tezę, że polityczność jest domeną sporu i
konfliktu pomiędzy różnymi grupami. Grupy zyskują tożsamość w związku z
podzielanymi przez jej członków przekonaniami na temat możliwych działań w
obrębie polityki. Rozum jest tu tylko jednym z elementów działających na jednostki,
drugim jest namiętność. W polityce nie chodzi o prawdę czy fałsz, ale o starcie opinii i
silne przekonanie o słuszności własnego zbioru przekonań. Mało tego, tożsamość
zbiorowa zawsze powstaje w opozycji „my/oni”, co oznacza, że ta opozycja jest
immanentnie zwiazna z samą politycznością. Tym, co różni jednak jej koncepcję od
propozycji Schmidta, to rozumienie formy samego konfliktu. O ile u Schmitta konflikt
polegał na antagonizmie pomiędzy wrogami, to dla Mouffe ma on charakter agoniczny
i wyraża się jako walkę pomiędzy przeciwnikami. Według niej skoro konflikt jest
wpisany w naturę ludzkich wspólnot, to jedynym wyjściem jest takie ujawnienie w
polityce sporów pomiędzy grupami, aby nie niszczyły one stabilności społecznej. Z
tego też względu uznaje ona konieczność stworzenia przestrzeni agonistycznej, która
umożliwiałaby prawdziwe starcie, dałaby do wyboru realne, polityczne alternatywy,
choć wciąż wpisane by one były w pewien zmienny, ale jednak stabilny porządek
polityczny.
Każdy układ społeczny czy polityczny, zdaniem Mouffe, w tym również
liberalizm, stanowi pewną hegemonię i opiera się na dominacji. Zaprzeczając temu
zwolennicy liberalnego porządku, prezentują go jako układ bezstronny, racjonalny i
uniwersalny. Każdy spór próbują albo wyciszyć, albo wyeliminować poprzez
zdyskredytowanie przeciwnika. Owe dyskredytowanie dokonuje się głównie poprzez
odwoływania do argumentów moralnych. Krytycy liberalnego porządku nazywani są
„skrajną prawicą”, „populistami”, „nacjonalistami” itp., co w tej kulturze ma
jednoznaczne pejoratywne skojarzenia. Jak pisze Mouffe:
279
W przeciwieństwie do modeli liberalnych, proponowane przeze mnie
podejście agoniczne zakłada, że społeczeństwo jest zawsze zorganizowane
politycznie, oraz nie zapomina, że sfera działań hegemonicznych jest
ukształtowana w wyniku wcześniejszych praktyk, stąd nie może być
postrzegana jako neutralna. Dlatego zaprzecza ono również możliwości
zaistnienia niekonfliktowej polityki demokratycznej oraz występuje
przeciw tym wszystkim, którzy, zapoznając wymiar «polityczności»,
sprowadzają politykę do zestawu rzekomo technicznych posunięć i
neutralnych procedur318.
Mouffe uzasadnia swój punkt widzenia, odwołując się do koncepcji Freuda i
Lacana, głównie do mechanizmu stłumienia. Najgorsze według niej są spory tłumione,
inaczej, wypychane ze sfery publicznej, gdyż sytuacja taka grozi wybuchem
prawdziwego antagonizmu. Powołuje się przy tym na przykład światowego
terroryzmu, który, jak twierdzi, stanowi wyraz eskalacji sporu politycznego. Według
niej z głównego nurtu debat wykluczona została wszelka krytyka wolnego rynku,
hegemonii USA i zachodniej kultury. W efekcie spór zamiast rozgrywać się na arenie
publicznej w formie politycznego dyskursu, zaczyna wyrażać się poprzez ataki
terrorystyczne.
Zauważmy jednak, że nie neguje ona zupełnie wartości krytykowanych modeli
konsensualnych, proponując jedynie ich przeformułowanie, poprzez kategorię,
„konfliktowego konsensu”. Przestrzeń publiczna powinna być przestrzenią starcia
różnych hegemonistycznymi wizjami społeczeństwa, z których jakaś miałaby szansę
zwyciężyć w sposób demokratyczny, czyli zyskując większość głosów319.
.
Chantal Mouffe próbuje zarysować wizję odnowy polityki w duchu dawnych
sporów politycznych takich, jak ten pomiędzy lewicą a prawicą, odrzucając wizję
polityki jako zarządzania. Polityka ma być walką rozgrywaną w ramach takiej formy
demokracji, którą można określić jako „demokracją radykalną”.
318
To znaczy, iż
Tamże, str. 49.
Mogłoby to prowadzić do zmiany ustroju prawnego danego państwa, co jest istotną zmianą w
stosunku do paradygmatu nowoczesnej filozofii polityki, który tego rodzaju zmiany ustroju nie
przewiduje. Wszelako nie każda z hegemonicznych wizji byłaby dopuszczana do przestrzeni publicznej.
Podejście agoniczne nie pretenduje do objęcia wszystkich rodzajów wykluczenia. Ale wykluczenia są
rozpatrywane w odniesieniu do ram politycznych, a nie moralnych. Pewne roszczenia są wykluczane nie
dlatego, że uważa się je za «złe», ale dlatego, że podważają podstawowe instytucje demokratyczne.
Oczywiście sama natura tych instytucji jest także częścią agonicznej debaty, ale aby taka debata mogła
zaistnieć, konieczna jest wspólna przestrzeń symboliczna.
319
280
procedury demokratyczne powinny dotyczyć nie tylko bieżącej polityki, ale także
samych podstaw ustrojowych.
W tej wizji nie ma miejsca na istnienie uniwersalnych praw człowieka. To, co
nazywamy Powszechną Deklaracją Praw Człowieka, jest w interpretacji Mouffe
jedynie ekspresją konkretnej i partykularnej wspólnoty, która próbuje narzucić pewne
wzorce wszystkim innym. Bowiem jakakolwiek podstawa symboliczna bądź
normatywna może narodzić się tylko wewnątrz konkretnej wspólnoty, będąc zarazem
do tej wspólnoty ograniczoną.
Autorka tekstu Polityczność nie rezygnuje jednak zupełnie z praw człowieka.
Proponuje jednak wizję „metyskiej koncepcji praw człowieka”. Mówiąc w wielkim
skrócie: każda kultura w jakiś sposób pyta o godność człowieka, tyle że poszczególne
wspólnoty w różny sposób odpowiadają na to pytanie. I właśnie te różne odpowiedzi
należy szanować. Byłaby to zatem koncepcja praw człowieka wielokulturowa i
spluralizowana zarazem.
Nie trzeba chyba szczególnie podkreślać, że przy tym ujęciu niewiele by z tego,
co zazwyczaj rozumiemy przez prawa człowieka pozostało. Zarazem wszelkie
filozoficzne uzasadnienia w tym kontekście mogłyby z powodzeniem funkcjonować
tylko w obrębie poszczególnych wspólnot. Negując uniwersalny charakter praw
człowieka uznaje zarazem Mouffe, że próby promowania takich ich koncepcji są
swoistym przykładem przemocy symbolicznej.
281
Zakończenie
Specyfika podjętego przeze mnie tematu polega w dużej mierze na tym, iż
usiłowałam uchwycić proces zmian zachodzących w obszarze współczesnej filozofii
polityki poprzez specyficzny zabieg metodologiczny. Odwołując się do kategorii
paradygmatu, stworzyłam ramy pojęciowe, które pozwoliły mi określić model
nowoczesnej filozofii polityki oraz powiązany z nim paradygmat praw człowieka. Jak
starałam się pokazać, są one ze sobą ściśle powiązane i wzajemnie uwarunkowane.
Zmiany w obrębie jednego wpływają, chociaż nie bezpośrednio na formę drugiego w
efekcie prowadząc, jak starałam się pokazać, do możliwości ukształtowania się nowego
paradygmatu. Dlatego zamiast podsumowywać wyniki tej pracy, na jej zakończenie
chciałabym przedstawić te czynniki, które, jak sądzę, mogą opóźnić lub przyspieszyć
dojrzewanie nowego paradygmatu filozofii polityki, jeżeli w ogóle powstanie jakiś jej
nowy paradygmat. Ograniczę się do wskazania niektórych czynników wynikających ze
specyfiki praw człowieka i będących funkcją nowej perspektywy uwzględnionej w
paradygmacie nowoczesnej filozofii polityki.
Czynniki wynikające ze specyfiki praw człowieka:
Pierwszy z tych czynników wiąże się z ciągle powracającą kwestią fundamentu
praw człowieka. W dokumentach traktujących o tych prawach brakuje odniesienia do
koncepcji
filozoficznych
czy
religijnych,
ponieważ
uznano,
iż
„Zasadą
usprawiedliwiającą prawa człowieka miało być oderwanie ich od konkretnych wierzeń
religijnych czy przekonań ideologicznych, jednak charakter tego oderwania nie był do
końca jasny”320.
Podkreślmy, że pytanie o uzasadnienie praw człowieka nie jest tylko pytaniem
teoretycznym, dotyczy bowiem zasadności koncepcji, która może silnie oddziaływać na
świat ludzkich spraw. I jakkolwiek trudno jednoznacznie określić, czym właściwie są
prawa człowieka, z całą pewnością pokazać można ich funkcję normatywną. Z
perspektywy PDPC i innych dokumentów oceniać możemy poszczególne prawa
stanowione, jak również praktyki stosowania tychże praw w poszczególnych krajach. W
tym sensie prawa człowieka wykraczają poza porządek prawny i stanowią raczej próbę
podporządkowania go pewnym wymaganiom o charakterze moralnym.
320
Michael Freeman, Prawa człowieka, op. cit., str. 18.
282
Obecnie mamy do czynienia ze sporem pomiędzy zwolennikami pozytywizmu
prawniczego, a tymi, którzy uważają, że zgodnie z pierwotną intencją uchwalenia praw
człowieka, przestrzeń polityczna powinna być ugruntowana w normach o charakterze
moralnym. Jest tak dlatego, że zbrodnie, których dokonywano w majestacie prawa,
położyły kres nie samej idei pozytywizmu prawniczego, ale jej dominacji. Zarazem, jak
już zaznaczyłam, spór z pozytywizmem prawniczym o charakter praw człowieka wciąż
się toczy.
Podstawowy problem związany z próbą znalezienia fundamentu praw człowieka
jest następujący: skoro prawa człowieka są powszechne, to należy konceptualnie
wyjaśnić i uzasadnić istnienie uniwersalnych uprawnień każdej jednostki ludzkiej – jest
to warunek formalny. Ponadto uzasadnienie to powinno być do przyjęcia przez
wszystkich lub przynajmniej przez większość ludzi. O ile dysponujemy koncepcjami
filozoficznymi, które mogą spełnić warunek pierwszy, o tyle spełnienie drugiego
warunku jest szczególnie trudne, ponieważ żadne z dotychczas zaproponowanych
uzasadnień nie znalazło powszechnego uznania. Mało tego, poszczególne propozycje
bywają uważane za partykularne, włączają one bowiem prawa człowieka w określoną
narrację, która narzuca pewną tradycję myślową czy religijną, odrzucając inną. W
związku z problemami ze znalezieniem jednego, uniwersalnego, filozoficznego
fundamentu praw człowieka oraz zagrożeniami płynącymi z braku poszukiwań takiego
fundamentu, możemy próbować uzasadniać prawa człowieka, korzystając z wielu
źródeł. Ten pomysł, jakkolwiek obiecujący, może również budzić pewne wątpliwości.
Przede wszystkim bowiem należy rozpatrzyć, co w istocie oznaczałoby poszukiwanie
wielu sposobów uzasadnień praw człowieka. Gdyby była to droga uzasadniania
prowadzona przez przedstawicieli innych kultur i religii z wykorzystaniem ich języka i
symboliki, to wówczas, albo w procesie tym mogliby uczestniczyć tylko ci, którzy już
uprzednio, w ramach swojej kultury lub religii, w jakiejś mierze uznawali prawa
człowieka, albo proces ten byłby twórczym przekształceniem danej kultury lub religii
tak, aby przy wykorzystaniu lokalnej symboliki wtłoczyć w nią normatywność praw
człowieka. Przy czym obie alternatywy mogą budzić pewne obiekcje. Przypadek
pierwszy, jakkolwiek ma swoją wartość, chybia głównego celu, jakim jest znalezienie
powszechnej podstawy dla praw człowieka, po prostu dlatego, że dotyczyłby tylko
części ludzkości.
Drugi przypadek jest bardziej skomplikowany, ponieważ może odnosić się do
dwóch sytuacji. W pierwszej możemy mieć do czynienia z k o l o n i a l i z m e m
283
k u l t u r o w y m, kiedy, omawiany proces uzasadnienia praw człowieka przy
wykorzystaniu lokalnej symboliki, nosi znamiona instrumentalnego traktowania
tamtejszej kultury i religii. Dzieje się tak w sytuacji, w której próbuje się narzucić
kulturze lokalnej zewnętrzne wzorce – mając cel z góry ustalony, i, traktując zarazem
to, co lokalne, jedynie jako swoisty ornament dla treści, które są już z góry określone.
Druga sytuacja byłaby sytuacją dialogu międzykulturowego, w ramach którego każda z
kultur sama się określa. Dialog może w jakiejś mierze przekształcać daną kulturę
poprzez odkrycie jej nowych potencjałów znaczeń. W istocie proces ten, w kontekście
rozważań nad prawami człowieka, ma już miejsce. W ostatnim czasie powstało wiele
prac, które traktują o koncepcji praw człowieka w kontekście różnych tradycji321.
Przy rozważaniu praw człowieka i ich filozoficznego uzasadnienia nie możemy
pominąć problemu znaczenia założeń, które czynimy. Owe założenia dotyczą tak
jednostek, jak i charakteru wspólnot. Na poziomie rozważań nad jednostkami, jeżeli
zredukujemy jednostki do zbiorowości, koncepcja praw człowieka traci sens. Podobnie
się stanie, jeżeli staniemy na stanowisku realizmu politycznego, w odniesieniu do
poziomu międzynarodowego. Przy takim ujęciu, podobnie, jak argumentowała Mouffe,
musielibyśmy uznać prawa człowieka za hegemoniczne i jako takie związane z
relacjami siły.
Drugim czynnikiem, który w sposób istotny wiąże się z tym pierwszym, i o
którym wielokrotnie była już mowa w samej pracy, to wymiar praktyczny, czyli sposób
realizacji praw człowieka. Należy podkreślić, że system ochrony praw człowieka jest
bardzo skomplikowany i niejednoznaczny. O ile prawa jednostek miały być chronione
przez aparat państwa i jego wprowadzanie w życie było kwestią odpowiedniej
procedury legislacyjnej, o tyle prawa człowieka od początku miały zdecydowanie inny
charakter, ponieważ brakowało w ich przypadku jakiejkolwiek egzekutywy. Dlatego też
„O osiemnastowiecznych prawach można mówić w kategoriach egzekwowania
sądowego (lub buntu). W przypadku dwudziestowiecznych stosowniejszym terminem
byłoby wprowadzanie w życie”322. Powszechna Deklaracja Praw Człowieka była
bowiem „tylko” deklaracją wspólnie podzielanych zasad. Na państwach-stronach
ciążyło raczej moralne zobowiązanie wprowadzania w życie poszczególnych uprawnień
321
Zob. Jocelyne Cesari, When Islam and Democracy Meet: Muslims in Europe and in the United States,
Palgrave Macmillan, 2004; Brooke A. Ackerly, Is Liberalism the Only Way toward Democracy?
Confucianism and Democracy, Political Theory, Vol. 33, No. 4 (Aug., 2005).
322
Wiktor Osiatyński, Prawa człowieka i ich granice, op. cit., str. 61.
284
i wolności. Jednocześnie prawa te wychodziły poza relacje pomiędzy obywatelem a
władzą państwową, odnosząc się również do relacji pomiędzy poszczególnymi
jednostkami. Zatem pomimo tego, że prawa człowieka miały na celu ochronę przede
wszystkim praw wszystkich jednostek, to zarówno treść, jak i cała struktura prawa
międzynarodowego uchwalonego w ramach ONZ, respektowała zasadę suwerenności
poszczególnych państw323. W praktyce jednostkom nie przysługiwało nawet prawo do
skargi w ramach ONZ. Możliwość złożenia skargi na naruszenie praw została
wprowadzona dopiero w 1976 roku wraz z wejściem w życie Protokołu Fakultatywnego
do MPPOiP. Jednocześnie to właśnie traktaty uchwalone w 1966 roku (MPPGSiKu
oraz MPPOiP) nieco zmieniły status praw człowieka w tym sensie, że traktaty te
pomyślane były nie jako li tylko deklaracje zasad, ale jako egzekwowalne prawo
międzynarodowe. W jego ramach powołano do życia instytucje odpowiedzialne za
monitorowanie naruszeń praw człowieka w postaci Komitetu Praw Człowieka. Zarazem
regulacje te dotyczyły tylko tych państw, które podpisały i ratyfikowały wspomniane
dokumenty wraz z Protokołami Fakultatywnymi. Cytowany już wielokrotnie Wiktor
Osiatyński do tego rodzaju zmian odnosi się krytycznie, argumentując, że „Zawężenie
praw do tego, co egzekwowane sądownie, osłabiało ich wydźwięk polityczny, a także
wymiar moralny pojmowany jako swego rodzaju probierz obowiązujących praw (lub
swoiste prawo wyższego rzędu)”324.
Kolejne czynniki, które, moim zdaniem, stanowić mogą zaczyn kształtowania
się nowego paradygmatu filozofii polityki i dają o sobie znać na jej gruncie już od
dobrych paru lat, pojawiły się w efekcie jej własnego rozwoju. Chodzi mi o dokonujące
się przenikanie dyskursu politycznego i ekonomicznego. Dotyczy to głownie różnych
koncepcji odwołujących się do liberalizmu. Jest to temat bardzo ważny i interesujący i
nie sposób odpowiedzialnie omówić go w Zakończeniu pracy. Dlatego sygnalizując go
chcę ograniczyć się tutaj jedynie do wskazania na możliwe zagrożenia, wynikające z
konieczności
ujęcia
przez
filozofię
polityki
tej
problematyki
w
wymiarze
transnarodowym. W tym celu odwołam się do analiz Manuela Coureta Branco oraz
Ulricha Becka.
323
Zob. Tamże, str. 60-61: „Koncepcja ta [prawa człowieka] uznaje suwerenną władzę państwa nad
obywatelami, umiędzynarodawiając zarazem prawa człowieka. Prawa stały się kodeksem postępowania
państw, co znaczy, że w razie naruszenia go przez któreś państwo inne wywierają nań presję celem
przywołania go do porządku”.
324
Tamże, str. 74.
285
W pracy Economics Versus Human Rights odnajdujemy tezę o hegemonii
perspektywy wolnorynkowej we współczesnym świecie, co autor tego tekstu tłumaczy
następująco:
In short, the hegemony of market ideology means that it is not within the
competence of the market to serve the interests of society; but rather, on the
contrary, it is within the competence of society to serve the interests of the
market. The effects of this ideology on democracy will be examined first of
all by means of the imposition of a market jurisdiction, in other words as
the result of the market becoming both a source and a subject of the law;
second, through the transformation of economic deregulation into a
paradigm of freedom; third, as a result of political unaccountability and
irresponsibility; and finally, as the consequence of what one could call the
depoliticization of choice325.
Hegemonię wolnego rynku przywołany tu autor ujmuje w sposób niezwykle
klarowny i dosadny, a mianowicie, twierdząc, że współcześnie doszło do odwrócenia
wartości. Przekonanie o służebnym wobec społeczeństw charakterze rynku zostało
zastąpione przez pogląd przeciwny, że to właśnie wolny rynek stanowi normatywną
podstawę porządku globalnego. Tezę tę Branco uzasadnia wskazując na kilka
znaczących zjawisk, które można zaobserwować na naszych czasach. Po pierwsze,
decyzje i opinie wydawane zarówno prze takie organizacje jak WTO, ale także polityka
prowadzona przez niektóre kraje, sugeruje, że tym, co powinno podlegać szczególnej
ochronie, jest sam wolny rynek, a nie prawo do podejmowania decyzji przez suwerenne
państwa, nawet jeżeli są to państwa demokratyczne, działające w imię dobrze pojętego
interesu obywateli. WTO monitoruje i kwestionuje te spośród decyzji państwowych,
które ograniczają poprzez ingerencję w działanie mechanizmów wolnorynkowych.
Zwróćmy uwagę, że prawa człowieka drugiej generacji, jak najbardziej mogą
ograniczać swobody rynkowe. Polityka równościowa może się bowiem wiązać z
wysokimi podatkami dla wysoko uposażonych oraz akcjami afirmatywnymi dla
niektórych grup społecznych. Tym samym, jak sądzę, zasadnym staje się twierdzenie,
325
Manuel Couret Branco, Economics Versus Human Rights, op. cit., str. 109, W największym skrócie,
hegemonia wolnego rynku oznacza, że uznaje się służenie interesowi społeczeństwa za leżące poza
kompetencjami rynku, ale raczej, przeciwnie, uważa się, że służenie interesowi rynku, leży w gestii
społeczeństwa. Skutkiem tej ideologii na demokrację, w pierwszej kolejności, jest narzucenie jurysdykcji
rynku, innymi słowy, skutkuje to sytuacją, w której rynek stanowi zarówno podmiot jak i źródło praw; po
drugie, w efekcie przekształceń gospodarczych mamy do czynienia z deregulacją w kierunku
paradygmatu wolności; po trzecie, w rezultacie otrzymujemy polityczne rozmycie się decyzji oraz
nieodpowiedzialność; ostatecznie, otrzymujemy depolityzację wyborów [przeł M.G.].
286
że dla przedstawicieli WTO ważniejszym jest „dobro”, a więc zagwarantowanie
nienaruszalności wolnego rynku, niż możliwość prowadzenia polityki społecznej przez
państwo.
Branco wyprowadza z takich zjawisk wniosek, że współcześnie wolny rynek stał
się podmiotem i źródłem praw międzynarodowych. Jego krytyka międzynarodowych
instytucji finansowych nie jest osamotniona, choć postawiona tu teza może zaskakiwać.
Inny komentator, laureat Nagrody Nobla z dziedziny ekonomii, Joseph E. Stiglitz,
formułuje podobnie opinię w stosunku do tychże instytucji. Wszelako oskarża on je
przede wszystkim o dogmatyzm, który szkodzi interesom państw, gdyż w efekcie
osłabia ich gospodarki i gospodarkę światową. Piszę,
Zastosowanie błędnych teorii ekonomicznych nie stanowiłoby takiego
problemu, gdyby koniec pierwszej kolonizacji, a potem komunizmu nie dał
MFW i Bankowi Światowemu możliwości wydatnego poszerzenia ich
pierwotnego mandatu, zdecydowanego zwiększenia ich domeny. Dziś
instytucje te stały się dominującymi graczami w gospodarce światowej. Nie
tylko kraje szukające ich pomocy, lecz również szukające ich „pieczęci
aprobaty”, po to, by mieć łatwiejszy dostęp do międzynarodowych rynków
kapitałowych, musiały się stosować do ich zaleceń, które często
odzwierciedlały ideologię i teorie wolnego rynku.
Skończyło się to biedą wielu ludzi oraz społecznym i politycznym chaosem
w licznych krajach. MFW popełnił błędy na wszystkich polach, na których
działał: na polu stymulowania rozwoju, na polu zarządzania kryzysami
oraz w krajach dokonujących transformacji systemowej326.
Branco nie zatrzymał się na krytyce decyzji międzynarodowych instytucji
finansowych, ale uznał, że prowadzona przez nie polityka w istocie świadczy o
swoistym przewartościowaniu wartości. Skoro organizacje te roszczą sobie pretensje do
tego, by dbając o swobody rynkowe, ingerować w suwerenność poszczególnych krajów,
częstokroć kosztem ich dobrobytu, to znaczy, że faktyczną wartością, którą chronią, jest
nienaruszalność mechanizmów rynkowych, a nie to, czemu teoretycznie owe
mechanizmy powinny służyć, a więc powszechnemu dobrobytowi.
326
Joseph E. Stiglitz, Dogmaty MFW szkodzą całemu światu, przeł. H. Simbierowicz „Europa” nr 11,
16.06.2004.
287
Branco dostrzega także kolejne niepokojące zjawisko, świadczące o hegemonii
perspektywy wolnorynkowej, a mianowicie tendencje do deregulacji ekonomii.
Wspomniane powyżej instytucje, wspierane przez niektóre z państw, na przykład USA,
wywierają presję na inne kraje, aby te podporządkowały swoje gospodarki dogmatom
wolnego rynku. Obecnie nie oznacza to jedynie prowadzenia względnie liberalnej
polityki wewnątrz danego kraju, ale także poddanie się tendencjom globalnego
przepływu pieniądza, a więc podporządkowania się globalnemu wolnemu rynkowi. W
efekcie, jak argumentuje Branco, suwerenność państwa w zakresie możliwości
prowadzenia polityki gospodarczej w swoim kraju zostaje ograniczona. Zarazem,
ponieważ w wielu przypadkach rzecz dotyczy państw demokratycznych, ograniczona
zostaje zasada legitymizowania decyzji władzy, która opiera się na zgodzie obywateli.
Obaj cytowani wcześniej myśliciele podkreślają, że zmiany te nie przekładają
się na takie ekonomiczne profity, które, być może, uzasadniałyby opisywane tu
tendencje. Możemy sobie wyobrazić społeczeństwo, które świadomie zgodziłoby się
ograniczyć zasięg własnej decyzyjności politycznej na rzecz ekspertów z dziedziny
ekonomii, wierząc, że przyniosłoby to im wzrost ogólnego dobrobytu. W takim
przypadku, jak sądzę, nie doszłoby do naruszenia praw politycznych obywateli.
Jednakże nacisk międzynarodowych instytucji finansowych bynajmniej nie oznacza
prób przekonania obywateli danego kraju, aby ci zgodzili się poddać swój kraj
mechanizmom wolnorynkowym, lecz wyraża się w wywieraniu presji tych instytucji na
administrację państwową danego kraju, z pominięciem publicznej debaty. Co więcej,
jak argumentują obaj cytowani wcześniej myśliciele, podporządkowanie się państw
dyktatowi międzynarodowych instytucji finansowych nie przynosi im wcale korzyści
gospodarczych. Przeciwnie, w wielu przypadkach oznacza to zadłużenie danego
państwa, utratę kapitału narodowego oraz wzrost nierówności społecznych i
ekonomicznych.
Branco wskazuje na jeszcze jeden niepokojący element związany z omawianym
tu problemem. Otóż opisywany tu proces transferu legitymizacji decyzji o charakterze
gospodarczym ze społeczeństwa na ekspertów z dziedziny ekonomii wiąże się z
oddaniem odpowiedzialności władzy politycznej. Władza nie musi już odpowiadać za
pewne zjawiska, które dotykają obywateli, skoro wynikają one z „obiektywnych”
prawideł rządzących sferą gospodarczą. Myśliciel ten twierdzi, że w wielu przypadkach
współcześni politycy sami godzą się na takie ograniczenie oddając władzę w ręce
288
ekonomistów. Kto zatem sprawuje władzę? Rynek? Wedle Branco rynek to nie tyle
bezstronne mechanizmy, ale także bardzo konkretne interesy. Jak twierdzi:
Therefore, if the markets have taken control of the real power to decide and
they are not accountable to the citizens, they are at most indirectly
accountable to corporations’ shareholders. Indeed, according to the logic of
corporate governance, decisions are not taken by all those affected by their
decisions, but by those who own the capital. Therefore, at best, democratic,
control becomes dependent on each shareholder’s financial weight; at
worst. citizens will be governed by an unaccountable entity. Under any of
these hypothesis one is facing a flagrant erosion of the democratic idea,
which has instituted the requirement of accounting for decisions that affect
third parties and has granted all adult citizens one vote regardless of their
conditions327.
A zatem hegemonia wolnego rynku prowadzi w tym ujęciu do ograniczenia
zasady demokratycznej legitymizacji władzy politycznej. Co więcej, może oznaczać
również poddanie społeczeństw dyktatowi wielkich podmiotów ekonomicznych, takich
jak na przykład globalne korporacje. Oznacza to, że tym, co dominuje, nie jest jakiś
mechanizm, który broniąc swobód, staje na straży pewnej formy neutralności procedur
gospodarczych, ale raczej mechanizm walki o wpływy pomiędzy różnymi ośrodkami
finansowymi. Mechanizm ten zarówno niszczy ideał demokratyczny, ale także szkodzi
dobrostanowi ogółu obywateli.
Odnosząc się do tego problemu Ulrich Beck w swoich pracach nie tylko opisał
pewną mechaniką transnarodowego przepływu pieniądza, która skutkuje odmienną
ekonomią władzy i, tym samym, może zagrażać demokracji, ale rozwinął także pewien
projekt wychodzący naprzeciw problemom współczesności. W tekście Władza i
przeciwwładza w epoce globalnej stawia on tezę, że w ostatnich latach kapitał uwolnił
się z ograniczeń władzy państwowej na niespotykaną dotąd skalę. W efekcie, podmioty
gospodarcze należy traktować jako kolejne źródło władzy. Wcześniej, w ramach
państwa narodowego, wytworzył się mechanizm ograniczający wpływy wielkich
327
Manuel Couret Branco, Economics Versus Human Rights, op. cit., str. 114, Z tego względu, jeżeli
rynki przejęły kontrolę w zakresie realnego podejmowania decyzji i nie są one odpowiedzialne przed
obywatelami, są one, co najwyżej pośrednio odpowiedzialne przed akcjonariuszami korporacji. W istocie,
zgodnie z logiką korporacyjną, decyzje nie są podejmowane przez tych wszystkich, których będą
dotyczyły, ale przez właścicieli kapitału. Dlatego w najlepszym przypadku demokratyczna kontrola
będzie zależała od akcjonariuszy, w najgorszym, obywatele będą rządzeni przez nieodpowiedzialny
podmiot. W związku z tymi hipotezami jedno staje się jasne – erozja idei demokracji, ustanawiającej
zasadę rozliczania za decyzje, które dotyczą osób trzecich oraz przyznała wszystkim dorosłym
obywatelom po jednym głosie, niezależnie od ich warunków życia [przeł. M. G.].
289
interesów finansowych na władzę, nawet jeżeli regulacje te nie zawsze sprawnie
działały. Jednakże wielkim problemem naszych czasów jest brak jakichkolwiek
ograniczeń prawnych, nałożonych na globalne podmioty gospodarcze. Innymi słowy,
brakuje dla nich przeciwwładzy. Przedmiotem rozważań wspomnianej pracy jest próba
odpowiedzi na pytanie, kto może stanowić przeciwwagę dla tego nowego typu władzy.
Odpowiedź Becka może zaskakiwać, gdyż konsekwentnie twierdzi on, że ową
przeciwwładzą nie może być suwerenne państwo narodowe ani nawet stowarzyszenie
tychże państw, gdyż
W przejściu od jednej epoki do drugiej polityka znalazła się w aurze
osobliwej mglistości, która wynika z podwójnej przypadkowości: stare
instytucje i systemy reguł gry oraz swoiste formy organizacji i role
uczestników utraciły stabilne określenia i w trakcie rozgrywania gry
ulegają załamaniu, przetworzeniu, wypracowaniu, aczkolwiek równie
niejasny jest też zasięg tych przemian, zależą one bowiem od
przypadkowych okoliczności, podobnie jak alternatywne możliwości
polityki328.
Światu dynamicznego i mobilnego kapitału nie można przeciwstawić statycznej
i ograniczonej w swym zasięgu instytucji państwa. Jedynym podmiotem, który, wedle
Becka, mógłby sprostać wyzwaniu, jest globalne społeczeństwo obywatelskie. Tym
samym myśliciel ten zwrócił się w kierunku kosmopolityzmu. Uznał on bowiem, że w
warunkach dominacji kapitału jedynie władza konsumencka, którą dysponują obywatele
rozlicznych państw, jest na tyle potencjalnie silna, że mogłaby zagrozić interesom
globalnych grup interesu. Globalne społeczeństwo obywatelskie jest przy tym
niezwykle mobilnie, podobnie jak kapitał. Internet umożliwia sprawne przekazywanie
informacji i organizowanie się ludzi na różne sposoby, w różnych zakątkach świata.
Naturalnie można by argumentować – przeciw wizji Becka – że współcześnie
istnienie globalnego społeczeństwa obywatelskiego jest raczej postulatem niż faktem.
Dlatego też w różnych publikacjach tego autora znajdujemy także silny potencjał
polityczny. Beck nawołuje do pracy na rzecz utworzenia takiej kosmopolitycznej
wspólnoty. Działanie te uzasadnia przekonaniem, że człowiek jest w stanie tworzyć
nowe jakości polityczne, a więc jest w stanie odwrócić Marksowską tezę – byt określa
świadomość – w swoje przeciwieństwo – tj. świadomości określającej byt. Dlatego też
Beck może ostatecznie stwierdzić:
328
Ulrich Beck, Władza i przeciwwładza w epoce globalnej, op. cit., str. 24.
290
Ostatecznie kwestia możliwości istnienia kosmopolitycznych partii i ich
siły wyjaśnić się może jedynie w sferze polityki, do której w istocie
przynależy. Jest to eksperyment, który musi znaleźć praktyczną odpowiedź.
Kosmopolici wszystkich państw, łączcie się!329
Omówione wyżej czynniki, będą miały, moim zdaniem, istotny wpływ na dalszy
rozwój badanych przeze mnie paradygmatów, choć oczywiście można wskazywać
jeszcze inne obszary problemowe ważne dla tego procesu takie, jak: istota
polityczności, model demokracji czy koncepcja natury ludzkiej. W pracy ni chodziło mi
jednak o wydobycie i zbadanie tego rodzaju problematyki, ale pokazanie w jaki sposób
dochodzi do przekształcania się dwóch, ściśle ze sobą powiązanych paradygmatów,
czyli paradygmatu nowoczesnej filozofii polityki, której podstawą była filozofia Rawlsa
oraz paradygmatu praw człowieka.
Zasadnicza trudność na jaką natrafiłam w swojej pracy poległa na konieczności
badania tego procesu in statu nascendi. Zdaję sobie sprawę, iż próbując uchwycić jego
dynamiczny charakter nie zawsze udawało mi się ustrzec przed powtórzeniami i być
może zakłóceniem proporcji w badanym materiale. Mam jednak świadomość, iż o ile
udało mi się w miarę precyzyjnie określić formę wyjściową tego procesu, przez
skonstruowanie modeli paradygmatycznych nowoczesnej filozofii polityki i praw
człowieka, to nie odważyłabym się na tym etapie badań orzec, co będzie jego efektem
końcowym. Na razie, jak wynika z mojej pracy, jesteśmy w stanie określić jedynie
ogólnie kierunek tych zmian, ale nie formę, która w ich wyniku może powstać.
329
Ulrich Beck, Manifest kosmopolityczny, przeł. S. Sierakowski, „Krytyka Polityczna” nr 1 2002, str.
163.
291
Bibliografia
Literatura źródłowa:
John Rawls Liberalizm polityczny, przeł. Adam Romaniuk, Wydawnictwo Naukowe
PWN, Warszawa 1998.
John Rawls, Prawo ludów, przeł. M. Kozłowski, Fundacja Aletheia, Warszawa 2001.
John Rawls, Teoria sprawiedliwości, przeł. M. Panufnik, J. Pasek, A. Romaniuk,
Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1994.
Powszechna Deklaracja Praw Człowieka;
Międzynarodowy Pakt Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych;
Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych;
Protokół Fakultatywny do Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i
Politycznych;
Drugi Protokół Fakultatywny do Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i
Politycznych w Sprawie Zniesienia Kary Śmierci;
Deklaracja Niepodległości. Jednogłośna Deklaracja Trzynastu Zjednoczonych Stanów
Ameryki;
Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela;
Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej;
przeł. Krzysztof Motyka, [w:] Krzysztof Motyka, Prawa człowieka. Wprowadzenie.
Wybór źródeł, Verba, Lublin 2004.
Kairska Deklaracja Praw Człowieka w Islamie,
http://www.arabhumanrights.org/publications/regional/islamic/cairo-declaration-islam93e.pdf.
Thomas S. Kuhn, Struktura rewolucji naukowych, przeł. Helena Ostromęcka, Fundacja
Aletheia, Warszawa 2001.
292
Thomas S Kuhn, Dwa bieguny, przeł. Stefan Amsterdamski, Państwowy Instytut
Wydawniczy, Warszawa 1985.
Georgio Agamben, What is a paradigm?, 2002, http://www.egs.edu/faculty/giorgioagamben/articles/what-is-a-paradigm/.
Opracowania:
A Dictionary of Political Thought, Roger Scruton, Harper & Row, Publishers, New
York 1982.
Brooke A. Ackerly, Is Liberalism the Only Way toward Democracy? Confucianism and
Democracy, Political Theory, Vol. 33, No. 4 (Aug., 2005).
Giorgio Agamben, Homo sacer. Suwerenna władza i nagie życie, przeł. M. Salwa,
Proszyński i S-ka, Warszawa 2008.
Giorgio Agamben, Lewiatan w teorii państwa Thomasa Hobbesa. Sens i niepowodzenie
politycznego symbolu, przeł. M. Falkowski, Wydawnictwo Prószyński i S-ka,
Warszawa 2008.
Giorgio Agamben, Stan wyjątkowy, przeł. M. Surma-Gawłowska, Korporacja ha!art,
Kraków 2008.
Stephen C. Angle, Human Rights and Chinese Thought. A Cross-Cultural Inquiry,
Cambridge University Press, 2003
Arno Anzenbacher, Wprowadzenie do chrześcijańskiej etyki społecznej, przeł. L.
Łysień, Wydawnictwo WAM, Kraków 2010.
Kiarash Aramesh, Human Dignity in Islamic Bioethics,
http://www.revistapersona.com.ar/Persona78/78Aramesh.htm.
293
Hannah Arendt, Kondycja ludzka, przeł. A. Łagodzka, Fundacja Aletheia, Warszawa
2000.
Hannah Arendt, Korzenie totalitaryzmu, przeł. Mariola Szawiel i Daniel Grinberg,
Niezależna Oficyna Wydawnicza, Warszawa 1993.
Hannah Arendt, Myślenie, przeł. H. Buczyńska-Garewicz, Czytelnik, Warszawa 1991.
Hannah Arendt, O przemocy, przeł. A. Łagodzka, W. Madej, Fundacja Aletheia,
Warszawa 1999.
Hannah Arendt, O rewolucji, przeł. M. Godyń, Czytelnik, Warszawa 2003.
Hannah Arendt, Prawda a polityka, przeł. J. Sieradzki, „Literatura na świecie” nr 6
(167), Warszawa 1985.
Hannah Arendt Wprowadzenie w politykę, [w:] Polityka jako obietnica, przeł. Wojciech
Madej i Mieczysław Godyń, Prószyński i S-ka, Warszawa 2007
Raymond Aron, Esej o wolnościach, przeł. M. Kowalska, Fundacja Aletheia, Warszawa
1997.
Arystoteles, Analityki pierwsze, przeł. Kazimierz Leśniak, Państwowe Wydawnictwo
Naukowe, 1973.
Arystoteles, Polityka, przeł. L. Piotrowicz, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa
2001.
Bronisław Baczko, Filozofia francuskiego oświecenia, Wydawnictwo Naukowe PWN,
Warszawa 1961.
Bronisław Baczko, Jak wyjść z terroru?, przeł. W. Dłuski, słowo/obraz terytoria,
Gdańsk 2005.
294
Paweł Bała i Adam Wielomski, Prawa człowieka i ich krytyka. Przyczynek do studiów o
ideologii czasów ponowożytnych, Fijor Publishing Chicago-Warszawa 2008.
Benjamin Barber, Dżihad kontra McŚwiat, przeł. H. Jankowska, Warszawskie
Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2007.
Benjamin Barber, Skonsumowani. Jak rynek psuje dzieci, infantylizuje dorosłych i
połyka obywateli, przeł. Hanna Jankowska, Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA, Warszawa 2008.
Benjamin R. Barber Walka o duszę amerykańskiego kapitalizmu, przeł. Tomasz Bieroń,
http://www.dziennik.pl/dziennik/europa/article308751/Walka_o_dusze_amerykanskieg
o_kapitalizmu.html.
Jan Baszkiewicz, Człowiek, prawa człowieka, władza. Kilka uwag o antropologii
politycznej, [w:] Oglądy i obrazy świata społecznego, (red.) J. Goćkowski, P. Kisiel,
Poznań 1997.
Baszkiewicz, Nowy człowiek, nowy naród, nowy świat. Mitologia i rzeczywistość
rewolucji francuskiej, PIW, Warszawa 1993.
Jean Baudrillard, Społeczeństwo konsumpcyjne: jego mity i struktury, przeł. S. Królak,
Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2006.
Jean Baudrillard, Symulakry i symulacja, przeł. S. Królak, Wydawnictwo Sic!,
Warszawa 2005.
Zygmunt Bauman, Globalizacja, przeł. Ewa Klekot, Państwowy Instytut Wydawniczy,
Warszawa 2000.
Ulrich Beck, Edgar Grande, Europa kosmopolityczna. Społeczeństwo i polityka w
drugiej nowoczesności, przeł. A. Ochocki, Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR,
Warszawa 2009.
295
Ulrich Beck, Manifest kosmopolityczny, przeł. S. Sierakowski, „Krytyka Polityczna” nr
1 2002.
Ulrich Beck, Społeczeństwo ryzyka: w drodze ku innej nowoczesności, przeł. S. Cieśla,
Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2004.
Ulrich Beck, Władza i przeciwwładza w epoce globalnej. Nowa ekonomia polityki
światowej, przeł. J. Łoziński, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2005.
Daniel A. Bell, Human Rights and Social Criticism in Contemporary Chinese Political
Theory, Political Theory, Vol. 32, No. 3 (Jun., 2004).
Seyla Benhabib Trzy modele przestrzeni publicznej, przeł. Adam Ostolski, „Krytyka
Polityczna” Nr 3, 2003.
Walter Benjamin, Anioł historii: eseje, szkice, fragmenty, przeł. K. Krzemieniowa,
Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1996.
Isaiah Berlin, Dwie koncepcja wolności, w: Cztery eseje o wolności, przeł. Daniel
Grinberg, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa, 1994.
Britanica, http://www.uv.es/EBRIT/macro/macro_5002_93_6.html#0008.
Ernst Cassirer, Filozofia Oświecenia, przeł. T. Zatorski, Wydawnictwa Uniwersytetu
Warszawskiego, Warszawa 2010.
Ernst Cassirer, Mit państwa, przeł. A. Staniewska, Wydawnictwo IFiSPAN, Warszawa
2006.
Manuel Castells Społeczeństwo sieci, przeł. Mirosława Marody, Wydawnictwo
Naukowe PWN, Warszawa 2007.
Jocelyne Cesari, When Islam and Democracy Meet: Muslims in Europe and in the
United States, Palgrave Macmillan, 2004;
296
Marek A. Cichocki Prawa człowieka w stosunkach międzynarodowych. Suwerenność a
prawo do interwencji., Civitas nr 6, Warszawa 2002.
Carl von Clausewitz, O wojnie, przeł. A. Cichowicz i in., Wydawnictwo Test, Lublin,
1995.
Olimpia de Gouges, Deklaracji Praw Kobiety i Obywatelki, przeł. A. Czarnacka, [w:]
http://www.nowakrytyka.pl/spip.php?article448.
John Dewey, Demokracja i wychowanie, przeł. Z. Bastgen, Książka i wiedza, Toruń
1963.
Paweł Dybel, Szymon Wóbel, Granice polityczności, Instytut Filozofii i Socjologii
PAN, Aletheia, Warszawa 2008.
Derek G. Evans, Human Rights: Four Generations of Practice and Development, State
University of New York Press, 2007, http://www.derekgevans.com/pdf/ARTICLEHuman_Rights_Four_Generations.pdf.
Stanisław Filipowicz Europa to fikcja, Civitas nr 9, 2006
Stanisław Filipowicz, Pochwała rozumu i cnoty. Republikańskie credo Ameryki,
Społeczny Instytut Wydawniczy ZNAK, Kraków, Fundacja im. Stefana Batorego,
Warszawa, 1997.
Michel Foucault, Trzeba bronić społeczeństwa, przeł. M. Kowalska, Wydawnictwo KR,
Warszawa 1998.
Nancy Fraser i Axel Honneth, Redystrybucja czy uznanie? Debata politycznofilozoficzna, przeł. M. Bobako, T. Dominiak, Wydawnictwo Naukowe Dolnośląskiej
Szkoły Wyższej TWP we Wrocławiu, Wrocław 2005.
297
Michael Freeman, Prawa człowieka, przeł. Marcin Fronia, Wydawnictwo Sic!,
Warszawa 2007.
Milton Friedman, Economic Freedom, Human Freedom, Political Freedom, Delivered
November 1, 1991, http://www.cbe.csueastbay.edu/~sbesc/frlect.html.
Francis Fukuyama, Koniec historii, przeł. T. Biedroń, M. Wichrowski, Wydawnictwo
Zysk i S-ka, Poznań 1996.
David Gauthier, Morals by agreement, Clarendon Press, Oxford 1986.
Anthony Giddens Konsekwencje nowoczesności, przeł. Ewa Klekot, Wydawnictwo
Uniwersytetu Jagiellońskiego ejdos, Kraków 2008.
Anthony Giddens, Nowoczesność i tożsamość, przeł. A. Szulżycka, Wydawnictwo
Naukowe PWN, Warszawa 2007.
John Gray Żelazna Dama i neoliberalna utopia,
http://www.dziennik.pl/dziennik/europa/article47407/Zelazna_Dama_i_neoliberalna_ut
opia.html..
Tomasz Grzegorz Grosse, Cztery wymiary legitymizacji Unii Europejskiej, Civitas nr 9,
2006.
Jürgen Habermas Faktyczność i obowiązywanie. Teoria dyskursu wobec zagadnienia
prawa i demokratycznego państwa prawnego, przeł. Adam Romaniuk, Robert
Marszałek, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2005.
Jürgen Habermas, Obywatelstwo a tożsamość narodowa. Rozważania nad przyszłością
Europy, przeł. Barbara Markiewicz, Wydawnictwo IFiS PAN, Warszawa 1993.
Jürgen Habermas, Reconciliation Through the Public use of Reason: Remarks on John
Rawls’s Political Liberalism, “The Journal of Philosophy”, Vol. 92, No. 3 (1995).
298
Jürgen Habermas Uwzględniając Innego, przeł. Adam Romaniuk, Wydawnictwo
Naukowe PWN, Warszawa 2009.
Michael Hardt, Antonio Negri Imperium, przeł. Sergiusz Ślusarski i Adam Koiłbaniuk,
Wydawnictwo W.A. B., Warszawa 2005.
G. W. F. Hegel, Zasady filozofii prawa, przeł. A. Landman, Państwowe Wydawnictwo
Naukowe, Warszawa 1969
Thomas Hobbes, Lewiatan czyli Materia, forma i władza państwa kościelnego i
świeckiego, przeł. C. Znamierowski, Fundacja Aletheia, Warszawa 2005.
Joanna Hołda, Zbigniew Hołda, Dorota Ostrowska, Julita Agnieszka Rybaczewska,
Prawa człowieka. Zarys wykładu, Oficyna, Warszawa 2008.
Jacek Hołówka, Etyka w działaniu, Prószyński i S-ka, Warszawa 2002.
Jacek Hołówka, Jak można poprawić teorię Rawlsa, Civitas nr 4, Warszawa 2000.
Human Rights. Comments and interpretations. A symposium edited by UNESCO,
UNESCO, Paris, 1948, http://unesdoc.unesco.org/images/0015/001550/155042eb.pdf.
Samuel P. Huntington, Zderzenie cywilizacji, przel. H. Jankowska, Warszawskie
Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2007.
Andrzej Jackiewicz, Państwo jako zagrożenie i gwarant wolności i praw jednostki, [w:]
Jednostka a państwo na przestrzeni wieków, (red.) J. Radwanowicz-Wanczewska, P.
Nieczyporuk, K. Kuźmicz, Termida 2, Białystok 2008.
Maria Janion, Płacz generała. Eseje o wojnie, Warszawa 2007.
Włodzimierz Kaczocha, Studia z filozofii XX wieku, Wydawnictwo Fundacji
Humaniora, Poznań 2008.
299
Immanuel Kant, O porzekadle: to może być słuszne w teorii, ale nic nie jest warte w
praktyce, Do wiecznego pokoju, przeł. M. Żelazny, Wydawnictwo Comer, Toruń 1995.
Immanuel Kant, Pomysły do ujęcia historii powszechnej w aspekcie światowym, [w:]
Immanuel Kant, Przypuszczalny początek ludzkiej historii i inne pisma historiozoficzne,
przeł. M. Żelazny, I. Krońska, A. Landman, Comer, Toruń 1995.
Immanuel Kant, Uzasadnienie metafizyki moralności, przeł. M. Wartenberg,
Wydawnictwo Antyk, Kęty 2001.
Harbibul Haque Khondker Glocalization as globalization: Evolution of Sociological
concept, Bangladesh e-Journal of Sociology, Vol. 1. No. 2. July, 2004.
Tadeusz Kowalik, Globalizacja i neo-imperializm, „Krytyka Polityczna” nr 2, 2002.
Marcin Król, Historia myśli politycznej, Wydawnictwo Arche, Gdańsk 1998.
Will Kymlicka, Współczesna filozofia polityczna, przeł. A. Pawelec, Fundacja Aletheia,
Warszawa 2009.
Walter Lippman, Public opinion, Penguin Books, New York 1946.
Andrew Linklater, Citizenship and Sovereignty in the Post-Westphalian State, Critical
Theory and World Politics: Citizenship, sovereignty and humanity, Special Indian
Edition, Delhi: Manohar, 2008.
John Locke, Dwa traktaty o rządzie, przeł. Z. Rau, Wydawnictwo Naukowe PWN,
Warszawa 1992.
Barbara Markiewicz, Czym jest i jak funkcjonuje dyskurs kryzysu?, [w:] Normalność i
kryzys. Jedność czy różnorodność, J. Oniszczuk (red.), Oficyna Wydawnicza Szkoła
Główna Handlowa, Warszawa 2010.
300
Barbara Markiewicz, Nowożytne prawa obywatela, albo co można było kupić za 50
franków złotem, czyli markę srebra (marc d’argent), Civitas nr 6, Warszawa 2002.
Barbara Markiewicz, Sprawiedliwość jako aletheia, Civitas nr 4, Warszawa 2000.
Karol Marks, Fryderyk Engels, Manifest komunistyczny, Książka i Wiedza, Warszawa
1949.
Karol Marks, Przyczynek do krytyki heglowskiej filozofii prawa, [w:] Karol Marks,
Fryderyk Engels, Dzieła Wszystkie t., Wydawnictwo Książka i Wiedza, Warszawa
1962.
Kryzys. Przyczyny, analizy, prognozy, „Przewodnik Krytyki Politycznej”,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej Warszawa 2009.
Marshall McLuhan, Galaktyka Gutenberga, [w:] Wybór pism, przeł. K. Jakubowicz,
Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1975.
Justyna Miklaszewska, Sprawiedliwość libertariańska, Civitas nr 4, Warszawa 2000.
John Stuart Mill, O wolności, [w:] Utylitaryzm, O wolności, przeł. Amelia Kurlandzka,
Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2006.
Monteskiusz, O duchu praw, przeł. T. Boy-Żeleński, De Agostini, Altaya, Warszawa
2002.
Chantal Mouffe Polityczność, „Przewodnik Krytyki Politycznej”, przeł. Joanna Erbel,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2008.
Krzysztof Motyka, Prawa człowieka. Wprowadzenie. Wybór źródeł, Verba, Lublin
2004.
Eric Neumayer, Do International Human Right Treaties Improve Respect for Human
Rights?, “The Journal of Conflict Resolution”, Vol. 49, No. 6, 2005.
301
Agnieszka Nogal Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej, Civitas nr 6, Warszawa
2002.
Agnieszka Nogal, Mity europejskiej konstytucji, Civitas nr 9, 2006.
Agnieszka Nogal, Ponad prawem narodowym. Konstytucyjne idee Europy, Instytut
Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 2009.
Robert Nozick, Anarchia, państwo, utopia, przeł. P. Maciejko, M. Szczubiałka,
Fundacja Aletheia, Warszawa 2010.
Martha C. Nussbaum, Beyond the Social Contract: Toward Global Justice, The Tanner
Lectures on Human Values, Australian National University, Canberra, November 2002.
Martha C. Nussbaum, Human Functioning and Social Justice: In Defense of
Aristotelian Essentialism, “Political Theory”, Vol. 20, No. 2, 1992.
Martha C. Nussbaum, W trosce o człowieczeństwo. Klasyczna obrona reformy
kształcenia ogólnego, przeł. A. Męczkowska, Wydawnictwo Naukowe Dolnośląskiej
Szkoły Wyższej, Wrocław 2008
Wiktor Osiatyński, Prawa człowieka i ich granice, przeł. S. Kowalski, Wydawnictwo
ZNAK, Kraków 2011.
Antoni Podsiad Słownik Terminów i Pojęć Filozoficznych, Instytut Wydawniczy PAX,
Warszawa 2000.
Powszechna Encyklopedia Filozofii, Polskie Towarzystwo Tomasza z Akwinu, Lublin
2007.
Przewodnik po współczesnej filozofii politycznej, (red.) Robert E. Goodin, Filip Pettit,
przeł. C. Cieśliński, M. Poręba, Książka i Wiedza, Warszawa 2002.
302
Ulrich K. Preuss Citizenship in the European Union: a Paradigm for Transnational
Democracy?, in Daniele Archibugi/David Held/Martin Köhler (eds), Re-imagining
Political Community. Studies in Cosmopolitan Democracy, Cambrige 1998.
André Van de Putte, Rawls’ Political Liberalism. Foundations and Principles, Ethical
Perspectives 2 (1995)3.
Zbigniew Rau, Liberalizm. Zarys myśli politycznej XIX i XX wieku, Fundacja Aletheia,
Warszawa 2000.
Roland Robertson, Globalization: social theory and global culture, London, Sage 1992.
Jan Jakub Rousseau, Umowa społeczna, przeł. M. Starzewski, Wydawnictwo De
Agostini oraz Altaya, Warszawa 2002.
Jacek Salij OP, Prawo naturalne a prawo pozytywne, Znak, Kraków, Rok XLIV, Nr
450 (11), Listopad 1992.
John Salter, Hugo Grotius: Property and Consent, “Political Theory”, Vol. 29, No. 4,
2001.
Michael J. Sandel, Republika proceduralna i nieuwarunkowana jaźń, przeł. P.
Rymarczyk, [w:] Komunitarianie. Wybór tekstów, (red.) P. Śpiewak, Fundacja Aletheia,
Warszawa 2004.
Carl Schmitt, Teologia polityczna i inne pisma, przeł. M. A. Cichocki, Znak, Fundacja
im. Stefana Batorego, Kraków, Warszawa 2000.
Carl Schmitt, The Nomos of the Earth in the international law of the Jus Publicum
Europeaum, G. L. Ulmen, Telos Press Publishing, New York 2006.
Amartya Sen, Development as Freedom, New York 1999.
303
Peter Singer, Wyzwolenie zwierząt, przeł. A. Alichniewicz, A. Szczęsna, PIW,
Warszawa 2004.
Bronisław Sitek, Kilka krytycznych uwag o prawach człowieka w kontekście integracji
Europy, [w:] Człowieka a tożsamość w procesie integracji Europy. Materiały III
Międzynarodowej Konferencji Praw Człowieka – Olsztyn 29-30 maj 2003 r., (red.)
Bronisław Sitek, J.J. Szczerbakowski, A. Kowalska.
Zbigniew Stawrowski, Prawo naturalne a ład polityczny, Instytut Myśli Józefa
Tischnera, Kraków-Warszawa 2006.
Joseph E. Stiglitz, Dogmaty MFW szkodzą całemu światu, przeł. H. Simbierowicz
„Europa” nr 11, 16.06.2004.
Charles Taylor, Nieporozumienia wokół debaty liberalno-komunitariańskiej, przeł. Piotr
Rymarczyk, [w:] Komunitarianie. Wybór tekstów, (red.) P. Śpiewak, Fundacja Aletheia,
Warszawa 2004.
The Human Rights Reader. Second Edition. Major Political Essays, Speeches, and
Documents from Ancient Times to the Present, Edited by Micheline R. Ishay,
Routledge, New York and London, 2007.
Józef Tischner, Myślenie według wartości, Wydawnictwo ZNAK, Kraków 1982.
Alexis de Tocqueville, O demokracji w Ameryce, przeł. M. Król, Państwowy Instytut
Wydawniczy, Warszawa 1976.
Helmut Uhlig, Jedwabny szlak. Kultury Antyku między Chinami a Rzymem, przeł. J.
Danecki, Wydawnictwo „Książnica”, Katowice 2007.
Jeremy Waldron, Prawa człowieka w myśli judeochrześcijańskiej, tłum. Alicja LegutkoDybowska, http://www.rpo.gov.pl/pliki/12604425170.pdf.
304
Michael Walzer, Polityka i namiętność. O bardziej egalitarny liberalizm, przeł. H.
Jankowska, Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2006.
Hanna Waśkiewicz, Prawa człowieka. Pojęcie, historia, „Chrześcijanin w świecie” nr
3-4, 1978.
Max Weber, Szkice z socjologii religii, przeł. J. Prokopiuk, H. Wandowski,
Wydawnictwo „Książka i Wiedza”, Warszawa 1984.
Ludwig Wittgenstein, Dociekania filozoficzne, przeł. B. Wolniewicz, Wydawnictwo
Naukowe PWN, Warszawa 2000.
Wizje Stanów Zjednoczonych w pismach Ojców Założycieli, wybór, opracowanie i
wstęp W. Osiatyński, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1977.
Rafał Wonicki, Spór o demokratyczne państwo prawa. Teoria Jürgena Habermasa
wobec liberalnej, republikańskiej i socjalnej wizji państwa, Wydawnictwa Akademickie
i Profesjonalne, Instytut Studiów Politycznych PAN, Warszawa 2007.
305
Download