Najpierw pomóż sobie – czyli ciąg dalszy rozważań o ADHD. Na pytanie nauczycieli – jak pomóc dziecku z ADHD odpowiadam z upodobaniem – „najpierw pomóż sobie”. Odpowiadam tak dlatego, że kiedy parę lat temu do mojej klasy trafiło dziecko z ADHD, i zbiegło się to z faktem, że u dziecka moich dobrych znajomych stwierdzono ADHD, zarówno ja, jak i moja znajoma stanęłyśmy przed problemem, który najłatwiej byłoby określić stanem totalnej bezradności. Wyczerpane, zmęczone i zniechęcone wspierałyśmy się tylko w tym, że nic się nie da zrobić, że wyczerpałyśmy wszystkie możliwe środki. Prześcigałyśmy się w opowiadaniu sobie, co „zmalowały nasze dzieci”, dbając jakby o to, czyja opowieść będzie lepsza, czyli bardziej będzie świadczyła o „możliwościach i pomysłowości dzieci” i naszym kompletnym wyczerpaniu. Nie muszę nikomu tłumaczyć, że opowieści te były dołujące. Dostarczałyśmy sobie argumentów na beznadzieję. Wreszcie i tych argumentów zabrakło. Ilekroć sobie przypominam ten czas staje mi przed oczami zdanie: W domu, w którym ktoś ma ADHD nawet rybki w akwarium potrzebują terapii. No właśnie, najbardziej my potrzebowałyśmy pomocy, dzieci – na pierwszy rzut oka miały się dobrze. Dobrze się stało, że na czas się otrząsnęłyśmy i wydostałyśmy się z tej matni. Zaopatrzyłyśmy się w literaturę i wstyd (tak myślałam) się przyznać ile kardynalnych błędów popełniałyśmy, jak bardzo utrudniałyśmy sobie życie wdając się w niepotrzebne dyskusje, przepychanki słowne, wyznaczanie gróźb i kar, których nie miałyśmy siły i możliwości egzekwować. Po kolejnej lekturze wiedziałyśmy, że nie tylko my trwałyśmy w sytuacji – mówiąc oględnie, męczącej, ale również dzieci nie potrafiły wyjść z chaosu. Najtrudniej było zmienić siebie. Bardzo pomogła nam lektura, którą polecałam w poprzednim artykule - „Kto zabrał mój ser” . Lektura pomogła nam też nabrać dystansu do zaistniałej sytuacji, częściej się uśmiechać, zdjąć z siebie odpowiedzialność, pozbyć się postaw, które nie rozwiązywały problemu i zrozumieć, że nie popełnia błędów tylko ten, kto nic nie robi. Zaczęłyśmy analizować zachowanie naszych chłopców. Nie mogę powiedzieć, że świat natychmiast się zmienił i wszystkie kłopoty zniknęły, ale coraz częściej odnosiłyśmy sukcesy. Kiedy proponuję nauczycielom analizę zachowania uczniów wg Caroll Sutton – czyli ABC zachowania – dość często spotykam się z oskarżeniem, że próbuję wykazać im brak kompetencji i nieudolność. Tak nie jest, ale żeby Państwa pocieszyć – ja też broniłam się przed tą metodą – też obawiałam się, że ujawnią się jakieś moje braki czy niekompetencja, nawet przez myśl mi nie przeszło, jak bardzo ta analiza mi pomoże. Zawsze najtrudniejsze do zdefiniowania są prawdy oczywiste. Oczywiście najpierw wpadłam we własne sidła. Chciałam zmienić wszystko od razu, czyli „całego” chłopca, ale jak się okazało on nie podlegał reklamacji. Trzeba było po trochę. Tu propozycja dla Państwa. Zacznijcie od zrobienia listy zachowań, które chcielibyście zmienić. Następnie ustalcie hierarchię ważności. Ustalcie, które zachowanie jest najtrudniejsze, najbardziej przeszkadzające, a które najmniej przeszkadzające. Zastanówcie się, które najłatwiej byłoby zmienić – i od tego zacznijcie. Zarówno nauczycielowi jak i dziecku sukces jest niezwykle potrzebny. Ja oczywiście tego nie wiedziałam , opisałam same słabe strony mojego ucznia, nie umiałam sobie z tym poradzić. Wydawało mi się najtrudniejsze do opanowania to, że Darek stale chodził po klasie, nie miał swoich przyborów, zabierał je innym dzieciom bez pytania, wyrywał im z ręki. Oczywiście kiedy wstawał z ławki zawsze coś potrącił, najczęściej przewracał swoje krzesło, również często spadały podręczniki albo piórniki dzieci, od których „pożyczał” przybory. Dzieci głośno protestowały – bez rezultatu. Darek - jak mi się wydawało, nie zważał na protesty, ani też na moje zakazy czy nakazy – raczej zakazy i wymówki. W klasie panował rozgardiasz, dzieci ( co mnie denerwowało) skarżyły – „proszę pani, a Darek mi zabrał długopis” – ja kategorycznie żądałam, żeby oddał, w odpowiedzi słyszałam – „zaraz, tylko …” Wymagałam od dziecka deklaracji, że będzie grzeczny i dziwiłam się, że mimo obietnic taki nie jest. Wreszcie przekonałam się, że ON PO PROSTU NIE WIE CO TO ZNACZY „GRZECZNY”, JAKIE ZACHOWANIA SKŁADAJĄ SIĘ NA TĘ POSTAWĘ. ! Kiedy analizowałam jego zachowanie – a raczej te zachowania okazało się, że ze mną miał temat do rozmowy. Kiedy pytałam „ dlaczego znów nie masz piórnika?” – Darek przytomnie odpowiadał – „bo zapomniałem”. Któregoś dnia zdałam sobie sprawę, że moje pytania są zupełnie bez sensu. Słyszę codziennie tę samą odpowiedź, która mnie denerwuje ( ucznia w żaden sposób nie deprymuje!!). Kiedy się złoszczę i podniesionym głosem mówię „w tej chwili to zostaw!” – słyszę „zaraz, tylko sobie podkreślę”, kiedy grożę, że wpiszę uwagę lub nieprzygotowany, słyszę, „a to najwyżej”, albo „ jutro już sobie kupię” – tracę czas i nerwy, uczeń jest zupełnie spokojny a sytuacja się nie zmienia. Mimo moich uwag: „przestań chodzić”, albo „nie kręć się” czy „dlaczego znowu wstałeś” – sytuacja nadal się nie zmieniała, a nawet zauważyłam, że coraz częściej Darek odpowiadał niegrzecznie „ bo mi się już znudziło siedzieć” albo „ bo mi się chce” – czy też – „bo mi się nie chce”. Można by powiedzieć - PAT. W tym momencie trzeba sobie zadać pytanie, „na czym mi najbardziej zależy”? Czy chcę, żeby siedział w ławce, czy żeby pisał korzystając ze swoich przyborów. Należy sobie też zadać pytanie – po co wdaję się w dyskusję, moje pytania – „dlaczego” prowokują go do niegrzecznych odpowiedzi, a ponadto, czego oczekuję, jaką odpowiedź chciałabym usłyszeć na pytanie „dlaczego znów nie masz piórnika?” Trzeba było „coś” zrobić, żeby utrzymać go w ławce, tak, ale co? Za chwilę odpowiedź wydała się tak prosta, że aż trudno mi było w to uwierzyć – przecież mój uczeń wstawał z ławki po przybory. Zamiast pytać – „dlaczego znów nie masz piórnika?” – wraz z poleceniem skierowanym do całej klasy - „proszę, przepisujemy z tablicy” – wręczyłam Darkowi – bez słowa jakiegokolwiek komentarza – długopis. Nie dałam mu powodu do wstawania, nie dałam też powodu do odpowiadania na moje pytania – bo żadnych pytań nie było. Ku mojemu zaskoczeniu udało mi się utrzymać go w ławce, wprawdzie, jak się za chwilę okazało – nie na długo, ale jednak! Czyli jest sposób. Kiedy opowiadam to nauczycielom, często słyszę wymówkę : „to mam nosić uczniom długopisy, to każdy będzie chciał”. Może i tak, ale wręczanie niesfornemu uczniowi długopisu nie musi być opatrzone wymówkami czy uwagami, a ponadto, trzeba się zastanowić – na czym mi zależy bardziej, na tym, żeby pisał swoim długopisem, czy na tym, żeby siedział w ławce i pisał. Wybrałam to drugie i punkt dla mnie. Aby zmienić zachowanie – trzeba je najpierw opisać. Przeanalizujmy to trudne, powtarzające się zachowanie Darka i spróbujmy je opisać. „Darek chodzi po klasie”. - to jest stale powtarzające się i przeszkadzające zachowanie. Już wiemy, że jeśli chcemy zachowanie zmienić, musimy je inaczej opisywać. Musimy zaobserwować, w którym momencie uczeń wstał z ławki i rozpoczął swoje „spacery”, a najlepiej byłoby uświadomić sobie po co uczeń rozpoczął spacer? Darek zaczynał chodzi po klasie, kiedy padało polecenie n.p. „proszę wykonać ćwiczenie”, albo, „proszę przepisać tekst z tablicy”. Wtedy wstawał , bo okazywało się, że chciał od kogoś pożyczyć kartkę ( zapomniał zeszyt lub ćwiczenia, ) albo długopis ( nigdy nie miał swoich przyborów) albo nie wiedział na której stronie jest ćwiczenie – bo nie usłyszał. Reakcja nauczyciela: „Przestań chodzić”, „w tej chwili siadaj na miejsce”, „dlaczego znów nie masz ćwiczeń”. Bardzo często uczeń na pytania nauczyciela odpowiadał niezbyt grzecznie, i nauczyciel reagował – „zaraz wpiszę ci uwagę” albo „wpiszę ci nieprzygotowanie” itd. Uwagi te dawały marne rezultaty, bo przecież – jak zauważamy zachowanie nadal się powtarza, mimo, że nauczyciel upomina i przestrzega przed konsekwencjami czy karą. Dlaczego zachowanie się powtarza? Zastanówmy się, co zyskuje uczeń zachowując się w ten sposób? + uwagę klasy, + uwagę nauczyciela, + zaspokaja potrzebę chodzenia ( nadmierna ruchliwość) + odwleka moment rozpoczęcia pracy Po stronie nauczyciela nie ma zysków, są tylko straty: - nauczyciel traci czas, - traci cierpliwość, - ma wrażenie, że traci autorytet, - przegrywa potyczki słowne z uczniem, Jeśli po stronie ucznia są same zyski, a po stronie nauczyciela tylko straty, musimy zdać sobie sprawę, że pozytywnie wzmacniamy negatywne zachowanie ucznia. Co możemy zrobić? Spróbujmy nie dopuścić do wystąpienia tego zachowania. Jeśli wiemy, że uczeń zaczyna chodzić, bo potrzebuje kartki, ćwiczeń, długopisu – to nie czekajmy aż wstanie, tylko sprawdźmy zanim wydamy polecenie, jak uczeń jest przygotowany do wykonania tego zadania i spróbujmy uzupełnić jego przybory. W ten sposób chociaż na chwilę uda nam się utrzymać ucznia w ławce. Zysk jest wielki. Uczeń siedzi w ławce, wykonuje ćwiczenie, dostaje od nas to, na czym mu zależy – czyli naszą uwagę. My nie musimy wysyłać komunikatów : „Przestań chodzić”, „w tej chwili siadaj na miejsce”, „dlaczego znów nie masz ćwiczeń”. – „zaraz wpiszę ci uwagę” „wpiszę ci nieprzygotowanie”, nie musimy – bo zachowanie nie występuje. Oczywiście analiza jest bardzo ważna, uświadamia mechanizmy zachowań, ale nie rozwiązuje wszystkich problemów. Analiza zachowania pomaga przede wszystkim nauczycielowi. Pokazuje, że do pewnych sytuacji można nie dopuścić, pokazuje, że bardzo często zbyt dużo mówimy, że niepotrzebnie wdajemy się z uczniem w dyskusję, która do niczego konstruktywnego nie prowadzi. Pokazuje, że niektóre nasze komunikaty tylko zakazują, nie pokazują uczniowi co ma zrobić „zamiast” . Podstawą pracy z uczniem są reguły. Od tego zaczynamy ( mając już oczywiście to, co wypracowaliśmy dotychczas, czyli obserwację, mocne i słabe strony, oraz analizę zachowań!) Regułami zajmiemy się w kolejnych artykułach. Oczywiście zachęcam do lektury. Tym razem Linda Pfiffner – „Wszystko o ADHD”. Napisana bardzo przystępnym językiem. Świetnie opracowana część teoretyczna i co dla nas nauczycieli niezwykle ważne – wiele rozwiązań do pracy z grupą. Linda Pfiffner jest lekarzem pediatrą i zarazem psychologiem klinicznym. Jest autorką licznych badań nad zachowaniem i nauczaniem uczniów z ADHD. Znajdziemy w książce wiele przykładów z życia, które zapewne ułatwią opracowanie własnych strategii w pracy z klasą, strategii, które pomogą dzieciom z ADHD odkryć w sobie to, co najlepsze. Nie da się ukryć faktu, że szkoła i ADHD nie zawsze idą ręka w rękę. W niektórych sytuacjach, zwłaszcza w klasach o dużej liczbie dzieci, nauczyciel nie jest w stanie poświęcić im tyle uwagi, ile potrzebują. Problemy, na jakie napotykają w szkole dzieci z ADHD, mają swe źródło nie tylko w samym dziecku lub w strukturze szkoły, lecz często są wzmacniane przez niedopasowanie struktury klasy i lekcji do potrzeb dziecka. Kluczowy element pomocy dzieciom z ADHD stanowi poprawienie lub przynajmniej złagodzenie tego niedopasowania. Poprawienie dopasowania może odbywać się na szereg różnych sposobów. Przeważająca większość dzieci z ADHD uczęszcza do zwykłych klas, więc praca opiera się na próbie wyważenia indywidualnych potrzeb nielicznych dzieci z ADHD z potrzebami reszty uczniów, w taki sposób, aby nauczyciel mógł prowadzić normalną lekcję dla całej klasy, równocześnie umożliwiając stworzenie struktury lekcji niezbędnej dla dziecka z ADHD. Pozycja w stałej sprzedaży w : Dolnośląskim Biurze Sprzedaży Nowoczesnych Pomocy Dydaktycznych ul Krakowska - oraz w sklepie internetowym Zapraszam również na kurs – „Dziecko z ADHD w klasie szkolnej” organizowany przez Wrocławskie Centrum Doskonalenia Nauczycieli Wrocław Dawida 9/11 Zapisy przez internet, na adres [email protected], lub na naszych drukach, zamieszczonych w informatorze, lub na stronie : www.wcdn.wroc.pl c.d.n. Alina Żwirblińska