Michał Dębicki K2 II rok filologii polskiej PRACA ROCZNA Z POETYKI HISTORYCZNEJ Interpretacja i analiza historyczna wiersza Antoniego Słonimskiego pt. „Obrona księżyca” OBRONA KSIĘŻYCA Przyjaciel zakochanych, poetów towarzysz, Rozjaśnia noce nasze wiernie od stuleci. Z tobą jest, który kochasz, z tobą, który marzysz. Któż ma bronić księżyca, jeśli nie poeci? Niech płynie we śnie srebrnym. Czyż ziemi nie starczy Na wieczny trud Syzyfa i rozpacz Antygon, Że trzeba tej strzelniczej, pozaziemskiej tarczy, Co niebo zmienia w rakiet kosmicznych poligon? Chciwy pożeracz trupów zwierzęcych, chutliwy Morderca i niszczyciel płodny bez rachunku, Wiedziony przez natury dwa imperatywy: Obronę własnej skóry i ciągłość gatunku, Już rośnie, już się zbroi astralny bohater, Co Mare Imbrium, ciche Mare Tenebrarum, Dolinę Herodota i Tychona krater Napełni bólem ludzkim i ziemskim koszmarem. Prawo moralne we mnie, a niebo gwiaździste Nade mną. Cóż, gdy prawo przemocą hańbione. Niech więc krążą księżyce w biegu nie zmienione I niech przynajmniej niebo pozostanie czyste.1 1 A. Słonimski: 138 wierszy. Warszawa 1984, s. 205. -1- Ponad siedemdziesiąt trzy tryliony ton – zbite w kulę o średnicy trzech i pół tysiąca kilometrów, oddalone o 5 miesięcy jazdy pociągiem lub o 20 dni lotu Jumbo Jetem 2 od Ziemi. Wyszczerbione tysiącem meteorytów, pozbawione wody i powietrza, a jednak od milionów lat spoglądające na nas swym raz pełnym, raz szczupłym obliczem. Nie pozostajemy bezczynni i, od kiedy tylko potrafimy nazwać siebie samych „my”, z zaciekawieniem przyglądamy się temu wędrującemu po niebie gwiezdnemu sąsiadowi. Rzecz jasna, mowa jest o Księżycu. Księżycu, który od wieków fascynuje, zadziwia, zastanawia, czy niepokoi. „My”... Z tej właśnie pozycji chyba najłatwiej byłoby ukazać, kim dla „nas”, ludzkości, jest Księżyc. Tak najłatwiej byłoby powiedzieć, że jest „przyjacielem dla zakochanych”, dla „poetów towarzyszem”, „nam” wszystkim „oświetla noce nasze wiernie od stuleci” niczym olbrzymia latarnia. Wreszcie jest dla „nas” również „chciwym pożeraczem trupów zwierzęcych, chutliwym mordercą i niszczycielem płodnym bez rachunku”, jeżeli przeniesiemy się z teraźniejszości do odległej przeszłości kultów lunarnych i ofiar składanych Księżycowi. Także w ten sposób najłatwiej byłoby powiedzieć, że „my”, ludzkość, uzbrojeni w cywilizację, z dumą ślemy ku Księżycowi sondy i „rakiety kosmiczne”3. Tak byłoby najłatwiej. Podmiot Obrony Księżyca stoi jednak z boku – jakby odcinając się od kulturowego dziedzictwa tysięcy lat, jakby odcinając się od bycia częścią ludzkości. Przygląda się, ocenia, ma swoje własne, indywidualne zdanie. I to właśnie to indywidualne i sprzeciwiające się ogółowi zdanie nie pozwala mu powiedzieć „my”. Nie pozwala mu dołączyć do tłumu skandującego hasła cywilizacji i techniki – podmiot stoi po drugiej stronie barykady. Nie padają słowa „z dumą ślemy ku Księżycowi sondy i rakiety kosmiczne” – padają słowa o zupełnie odmiennym zabarwieniu emocjonalnym – według podmiotu księżyc jest dla współczesnych „strzelniczą pozaziemską tarczą, co niebo zmienia w rakiet kosmicznych poligon”. „Podmiot jest przeciwnikiem postępu cywilizacyjnego” - takie wnioski możemy wysnuć z tego fragmentu. Całość wiersza ukaże jednak, że nie jest to do końca prawdą. Nie uprzedzajmy jednak faktów... Jest jeszcze jeden, choć istotny, drobiazg. Podmiot nazywa sam siebie poetą... Zdradza go w tym nic innego, jak pytanie retoryczne z pierwszej strofy: „któż ma bronić księżyca, jeśli nie poeci?” – a przecież w kontekście całego utworu podmiot stara się Księżyc obronić. To bynajmniej nie wystarczy, by zrównać go z autorem wiersza, Antonim Słonimskim, jednakże i taką możliwość należy brać pod uwagę. E. Übelacker: Księżyc. Wrocław 1992, s. 4, 6. Tego, że „my”, ludzkość, postawiliśmy na Księżycu swoją nogę, w roku 1958, w którym powstał wiersz, Słonimski napisać jeszcze nie mógł. Zob. też przyp. 11. 2 3 -2- Obrona Księżyca swoją konstrukcją i treścią może być uznana za wystąpienie sądowego adwokata wygłaszającego obronną mowę w sprawie Księżyca. Kto jest pokrzywdzonym, kto oskarżonym; kto ofiarą, kto winnym?... Z jednej strony jest Księżyc, broniony przez podmiot – „przedstawiciela poetów i zakochanych”; z drugiej – stoi cywilizacja, oskarżana o załamanie moralności i etyki. Sędzią jednak jest chyba nikt inny, jak czytelnik lub może raczej: ludzkość. Obrona Księżyca wręcz narzuca norwidowskie „nie miecz, nie tarcz – bronią języka, lecz – arcydzieła”4 z wiersza Język-ojczysty. Takich obron było więcej – sam Słonimski, niedługo po wydaniu Obrony Księżyca, bo w 1961 roku, wziął w swą obronę poezję – zagrożoną awangardą5. Pozostańmy jednak przy ludzkości zagrożonej utratą wartości moralnych i etycznych6 – to jest przy Obronie Księżyca. Utwór ten uderza różnorodnością, wewnętrznym kontrastem, zmiennością nastroju, wręcz pewnym chaosem treści (choć nie formy7). Nie bez przyczyny – jest bowiem próbą podsumowania historii Księżyca – tego, czym dla ludzkości był, jest i nawet tego, czym będzie, co uwidocznione zostało w złowrogiej i proroczej strofie czwartej. Tu nie mogło zabraknąć różnorodności, choć skondensowana jest do zaledwie pięciu strof. Wiersz otwiera strofa, opisująca Księżyc w barwach jasnych, świetlanych, pogodnych – z tej najbardziej pozytywnej strony. Staje się tu symbolem tego, co delikatne, liryczne, wierne, romantyczne czy fantastyczne... To w strofie pierwszej; choć właściwie część pierwsza, jeślibyśmy chcieli dzielić utwór na części, musiałaby się kończyć wraz z końcem pierwszego zdania kolejnej zwrotki: „Niech płynie we śnie srebrnym”. Ono właśnie otwiera swoistą klamrę, zawierającą właściwą obronę Księżyca, która kończy się dopiero w samym środku ostatniej strofy. Dwa ostatnie wersy utworu, przynależąc do części pierwszej, stanowią jakby powtórzenie celu sprecyzowanego na samym początku wiersza: chęci pozostawienia Księżyca „w biegu nie zmienionego”; przywracają także nastrój z pierwszej strofy. Właściwa obrona Księżyca, którą można by nazwać również „mową obrońcy sądowego” czy po prostu „zbiorem argumentów obrony” wyraźnie podzielona jest na trzy części – spójnie z podziałem stroficznym. Zatem część drugą utworu stanowiłaby praktycznie cała druga zwrotka; trzecią 4 C. K. Norwid: Wiersze wybrane. Wybór i oprac. J. W. Gomulicki. Warszawa 2000, s. 131. Zob. A. Słonimski: dz. cyt., s. 187. 6 Sam aspekt moralno-etyczny Obrony Księżyca będzie szeroko omówiony pod koniec pracy. 7 Obronę Księżyca można uznać za wiersz sylabotoniczny, choć nieregularny z racji na wiele odchyleń od stabilizacji akcentowej, jednakże ilość sylab w wersie jest stała dla całego utworu (13-zgłoskowiec), średniówka również jest regularna (po 7. sylabie); lub sylabiczny, za czym przemawia – poza niezmienną długością wersów i średniówką – stała klauzula paroksytoniczna i regularne, czasem niegramatyczne rymy żeńskie (krzyżowe i dokładne w całym wierszu – z wyjątkiem ostatniej strofy, w której występują okalające, i pary Tenebrarum – koszmarem, która jest rymem niedokładnym (przybliżonym)). 5 -3- byłaby zwrotka trzecia, a czwartą – czwarta. Druga część opisuje teraźniejszość, trzecia – przeszłość, natomiast czwarta jest proroczą wizją przeraźliwej i katastroficznej przyszłości8 i jednocześnie epicentrum nastroju grozy, panującego wewnątrz klamry (części od 2. do 5.). Część piąta – czyli pierwsza połowa ostatniej strofy – jest jakby komentarzem do teraźniejszości, nadającym zupełnie inny ton odbiorowi całego wiersza, dlatego najlepiej będzie się nam zająć tym fragmentem na samym końcu pracy. Przyjaciel zakochanych, poetów towarzysz, Rozjaśnia noce nasze wiernie od stuleci. Z tobą jest, który kochasz, z tobą, który marzysz. Któż ma bronić księżyca, jeśli nie poeci? Niech płynie we śnie srebrnym. Zajmijmy się częścią pierwszą. Jak już wspomniałem, przedstawia Księżyc jako symbol tego, co delikatne, liryczne, wierne, romantyczne czy fantastyczne. To idealna czy idylliczna wizja tego, jak postrzegamy naszego gwiezdnego sąsiada – taki mieni się w oczach stereotypowych zakochanych, oblewając ich swym lunarnym blaskiem; taki spogląda na stereotypowych poetów szukających natchnienia w jego srebrnej łunie. Właściwie można uznać część pierwszą za deklarację tego, kto ma zamiar bronić Srebrnego Globu – a niewątpliwie tylko poetom i zakochanym – tym, którzy kochają i tym, którzy marzą – na tej obronie zależy. Ileż bowiem mamy tych „lamp Akermanu” – ileż „Norwidów”, ileż „Słowackich”, ileż „Mickiewiczów”... Jakże wdzięcznym tematem jest dla poetów Księżyc... Do tych wspomnianych już wyżej dorzucić możemy jeszcze Leśmiana, Staffa, Gawalewicza – rzecz jasna to tylko niektórzy z tych, co włączyli go do swojej poezji 9. I nie jest tu właściwie istotne, czy oni wszyscy kreowali wizję Księżyca pozytywną czy negatywną; czy był im przyjacielem czy wrogiem – istotne jest tu to, że stanowi stały punkt zaczepienia dla poetów – to ponadwymiarowy i ponadrzeczywisty symbol miłości i poezji10. Podmiot taki właśnie Księżyc pragnie pozostawić – by „płynął we śnie srebrnym”; by „krążył w biegu nie zmieniony”. Warto zauważyć, że tylko w tym ostatnim przypadku jest to podyktowane zmianą czasu gramatycznego („napełni bólem ludzkim”). To jedyne odstępstwo od czasu teraźniejszego, dominującego w wierszu być może dla podkreślenia aktualności problemu, któremu podmiot stawia tu czoło. 9 Księga cytatów z polskiej literatury pięknej od XIV do XX wieku ułożona przez Pawła Hertza i Władysława Kopalińskiego. Warszawa 1975. 10 To tylko drobny wycinek z ogromnej symboliki lunarnej, jaka wytworzyła się na przełomie dziejów. Za W. Kopaliński: Słownik Symboli. Warszawa 1990, s. 179-181 można dodać tu kilka najważniejszych znaczeń: Księżyc jest symbolem zmienności, wody, snów, śmierci, magii, macierzyństwa. Tylko ta ostatnia (rzecz jasna, nie zapominając o miłości i poezji) ma jakiś większy związek z Obroną Księżyca (o czym mowa będzie przy omawianiu trzeciej części wiersza). 8 -4- Przeciwstawia się temu wszystkiemu, co ma nadejść, temu wszystkiemu, co dzieje się na jego oczach. Cywilizacja w XX wieku postanowiła bowiem złamać to wyobrażenie Księżyca, redukując go do, istniejącego w czterech wymiarach rzeczywistości, satelity zawieszonego w próżni, i zwyczajnie go zdobyć, jak zdobywa się ląd, kraj czy górski szczyt. [...] Czyż ziemi nie starczy Na wieczny trud Syzyfa i rozpacz Antygon, Że trzeba tej strzelniczej, pozaziemskiej tarczy, Co niebo zmienia w rakiet kosmicznych poligon? Jest to właściwie jedno pytanie retoryczne – tylko rozpostarte na czterech wersach – i jednocześnie cała część druga Obrony Księżyca. Jak zostało wcześniej napisane, opowiada o teraźniejszości – o tym, co podmiot, obrońca Srebrnego Globu, ma przed oczami i o tym, przed czym Księżyc stara się obronić. Oczywiście mowa tu o teraźniejszości aktualnej dla podmiotu, zgodnej z chwilą powstania utworu, to jest o roku 195811. To już po tym pamiętnym dla cywilizacji dniu 4 października 1957 roku, kiedy wystrzelono ze Związku Radzieckiego pierwszego sztucznego satelitę Ziemi, „Sputnik1” – kulę o średnicy 58 centymetrów i wadzę przeszło 86 kilogramów12. To już po 17 sierpnia 1958, kiedy z przylądka Canaveral na Florydzie wystrzelono czterostopniową rakietę „Thor-Able” – pierwszą w kierunku Księżyca, która Amerykańska rakieta „Thor-Able” podczas startu Żródło: Kronika techniki..., s. 489. eksplodowała jednak po niecałych 2 minutach od startu; wreszcie po 11 października 1958, kiedy podjęto kolejną próbę zdobycia gwiezdnego sąsiada – tym razem za pomocą sondy „Pionieer 1”, choć i jej nie udało się dotrzeć do celu 13. Być może nawet po kolejnych Zastanawiająca może być data powstania Obrony Księżyca. Rok 1958 wskazywany jest jedynie przez zbiór wierszy A. Słonimski: Poezje wybrane. Warszawa 1972, s. 93-94. W tomiku Nowe wiersze. Warszawa 1959, do którego odwołują się Poezje wybrane, daty przy Obronie Księżyca nie podano. W dodatku w tomiku Wiersze 1958-1963. Warszawa 1963, będącym przedrukiem Nowych wierszy i rozszerzeniem o wiersze najnowsze, Obrony Księżyca także nie obdarzono datą. W wydanym w 1958 roku zbiorze Liryki. Warszawa 1958 Obrony Księżyca nie ma w ogóle, jednak tomik ten jest z jednej strony dość wybiórczym i przekrojowym zbiorem poezji tegoż autora; z drugiej strony został oddany do składania dopiero pod koniec roku 1957, więc trudno, aby Obrona Księżyca się w nim pojawiła, jeżeli rzeczywiście przyjmiemy, że powstała w roku 1958, czyli jeszcze przed pierwszym udanym startem rakiety zmierzającej ku Księżycowi („Łuna 1” – 2 I 1959). Muszę założyć, że wiersz powstał pod koniec 1958 roku – najwcześniej w drugiej połowie sierpnia 1958 (po nieudanym starcie „Thor-Able” – 17 VIII 1958). Można prowadzić domysły, czy nie powstał w 1959, a został podpisany (w Poezjach wybranych z 1972) rokiem 1958 by np. nie został odebrany jako atak na radziecki program kosmiczny i jego sukcesy księżycowe z początku 1959 roku, jednak trudno byłoby znaleźć jakiekolwiek dowody na poparcie tej tezy. Bez względu na to należy przyjąć, że teraźniejszość podmiotu Obrony Księżyca zlewa się z teraźniejszością A. Słonimskiego – wnioskować to można na podstawie zbliżonego stanu wiedzy ogólnej o świecie. 12 Kronika techniki. Oprac. B. Michalik. Warszawa 1992, s. 485. 13 Tamże, s. 489; K. Boruń: Księżyc zdobyty. Warszawa 1959, s. 49-50. 11 -5- „rakietach księżycowych” – z 8 listopada i 6 grudnia 1958 roku14; jednakże przed 2 stycznia 1959, kiedy Związek Radziecki wysłał w kosmos sondę, która jako pierwsza dotarła w pobliże Księżyca – „Łunę 1”15. Po niej nastąpił cały szereg sond radzieckich i amerykańskich; udanych i nieudanych16. Tylko jeden fakt, istotny dla Obrony Księżyca łączył je wszystkie: jako cel miały dotrzeć jak najbliżej – stać się jego sztucznym satelitą lub trafić w jego powierzchnię – lub w innych słowach: Księżyc był dla nich „strzelniczą, pozaziemską tarczą”. W takim historycznym kontekście usytuowany jest podmiot. Oczywiście „Trud Syzyfa i rozpacz Antygon” bynajmniej nie wskazują na to, że strofę drugą należy przypisać do przeszłości, a jedynie sygnalizują, że teraźniejszość ma z tą przeszłością wiele wspólnego. W Obronie Księżyca słowa te są odwołaniem do klasycznego wzorca – tego, który, będąc głęboko zakorzenionym w tradycji historycznej, najdokładniej i najsilniej obrazuje niekończący się trud i tragiczną rozpacz. Za taki właśnie „trud Syzyfa” można uznać bezustannie i bezskuteczne podejmowane próby zdobycia Srebrnego Globu. Przypomnę tu, że do chwili powstania utworu podjęto nawet cztery takie próby, z których żadna nie skończyła się sukcesem. Niewątpliwie każda z nich skończyła się „rozpaczą Antygon” – setek, tysięcy czy milionów Antygon... Analogia ta będzie jednak w pełni zrozumiała dopiero w kontekście całego utworu, gdyż na pierwszy rzut oka wydawać się może jakby „mniej trafiona” od Syzyfa – w istocie: przypasowywanie „rozpaczy Antygon” do rozpaczy ludzkości nad tragedią tej czy innej rakiety kosmicznej jest pewnym interpretacyjnym nagięciem. Obiecuję jednak powrócić do tego fragmentu pod koniec pracy – tam, gdzie rozpatrywanie go będzie najbardziej uzasadnione. Chciwy pożeracz trupów zwierzęcych, chutliwy Morderca i niszczyciel płodny bez rachunku, Wiedziony przez natury dwa imperatywy: Obronę własnej skóry i ciągłość gatunku, Oto część trzecia, w której nastrój grozy narasta a Księżyc staje się „pożeraczem”, „mordercą” i „niszczycielem”. To przeszłość... Mroczna przeszłość, jaką skrywa za sobą to Srebrne Oblicze, a tak właściwie: ludzkość, w to oblicze wpatrzona. Albowiem nie zawsze i nie wszędzie był „przyjacielem zakochanych, poetów towarzyszem” – był czas i miejsce, w którym i „pożerał”, i „mordował”, i „niszczył”. W wielu religiach w istocie czczono Księżyc jako istotę K. Boruń: dz. cyt., s. 54-55. Tamże, s. 56 ns.; Kronika techniki..., s. 492. Zob. przyp. 11. 16 Kronika techniki..., s. 492. 14 15 -6- żywą – wyjątek stanowią trzy dni w miesiącu (nów), podczas których jest na niebie nieobecny. Ten czas uważano często za jego śmierć, po której rodził się jako nowa istota; gdzie indziej wierzono, że pożerany był przez potwora, który go następnie wyrzyguje, albo też zabijany przez istoty niebiańskie, by potem zostać przez nie ożywionym17. Te trzy dni zwykle uznawano za niebezpieczne, feralne, wiązały się z kataklizmem – potopem18 przynoszącym zagładę i „zniszczenie płodne bez rachunku”. Jednakże Obrona Księżyca nie wspomina, że zniszczenie to w tradycji religijnej ma zwykle za zadanie odnowić czy zregenerować zużyte formy – by w cyklicznej koncepcji stawania się przynieść „nową epokę” i „nowych ludzi” 19. O ile „imperatyw [...] ciągłości gatunku” w związku z Księżycem jest szeroko omawiany20 – poprzez jego silny związek z płodnością, wodami, macierzyństwem – to literatura milczy na temat „pożerania trupów zwierzęcych”, które to niemalże automatycznie wiąże się ze składaniem ofiar ze zwierząt w kultach lunarnych – szczególnie w kontekście strofy, narzucającej treść antyczną lub wręcz przedwieczną. Władysław Kopaliński wspomina jedynie o tym, że „kartagińskiej bogini Księżyca i nieba, Tanit, utożsamianej z Asztarte, składano ofiary z dzieci” 21. Takim jednak jest Księżyc w oczach swego obrońcy: żywy, jak przed wiekami; antropomorficzny; wiedziony przez pradawne prawa natury. Rośnie i zbroi się dlatego, że – będąc „wiedzionym przez natury dwa imperatywy: obronę własnej skóry i ciągłość gatunku” nie chce, by cywilizacja uczyniła go martwym – pragnie pozostać żywym, jakim jest w świadomości ludzkiej poprzez wielowiekową tradycję religijno-kulturową... Przedwieczny instynkt samozachowawczy nakazuje mu powrócić do dawnych swych tradycji – jak przed wiekami stać się „pożeraczem”, „mordercą” i „niszczycielem” i – przechodząc do następnej części wiersza – „napełnić [się] bólem ludzkim i ziemskim koszmarem”. Już rośnie, już się zbroi astralny bohater, Co Mare Imbrium, ciche Mare Tenebrarum, Dolinę Herodota i Tychona krater Napełni bólem ludzkim i ziemskim koszmarem. W części czwartej, zapoczątkowany już w drugiej strofie, nastrój grozy osiąga swój punkt kulminacyjny, rysując katastroficzną wizję przyszłości – wypełnioną „bólem ludzkim W. Kopaliński: dz. cyt., s. 179. Księżyc prawie wszędzie na świecie wiązano bardzo silnie ze wszelkimi wodami. Zob.: M. Eliade: Traktat o historii religii. Łódź 1993, s. 159-160. 19 Tamże, s. 160-162, 205. 20 Zob. tamże, s. 92, 157, 159-170. O związku między kosmologią akwatyczną a symbolizmem seksualnym w kontekście Księżyca pisze Mircea Eliade w innym swoim dziele: tegoż: Obrazy i symbole. Warszawa 1998, s. 147-158. 21 W. Kopaliński: dz. cyt., s. 181. 17 18 -7- i ziemskim koszmarem”. Te cztery wersy chyba najbardziej mogą przekonać, że w istocie „Podmiot jest przeciwnikiem postępu cywilizacyjnego”; uznaje, że „życie na Ziemi jawi się jako koszmar, chaos, nieustanna gra krwiożerczych instynktów, którym wiedza dostarcza wciąż nowych narzędzi zagłady”22, jak to ujęła Anna Węgrzyniakowa. Część ta, w kontekście dwóch ją poprzedzających, jest proroczą wizją schyłku ludzkości, który w myśl ewolucjonizmu (z którym w pewnym stopniu związany był Słonimski) nastąpi, gdy gatunek ludzki nie będzie w stanie przystosować się do warunków życia, jakie niesie ze sobą postęp cywilizacyjny23. Przypatrzmy się teraz samej treści tej przepełnionej grozą części czwartej. Podczas gdy „Mare Imbrium” (Morze Deszczów) jest jednym z ważniejszych mórz księżycowych (a w rzeczywistości „olbrzymich, całkowicie suchych powierzchni ciemnej, skamieniałej lawy”24), to powierzchni ochrzczonej mianem „Mare Tenebrarum” nie znajdziemy. Czyżby był to neologizm wymyślony przez Słonimskiego dla zabawy lub braku ciekawszych i pasujących do układu sylabotonicznego rozwiązań? Może to zwykła pomyłka, albo też neologiczne skrócenie dłuższego o dwie sylaby Mare Tranquilitatis (Morze Spokoju25), którego Tarcza Księżyca na krótko przed pełnią Żródło: E. Übelacker: dz. cyt., s. 27. znaczenie jakżeby pasowało do nadanego tu epitetu „ciche”? Klucz do tej zagadki znajdziemy gdzie indziej... Wszystkie nazwy księżycowych mórz powstały – jak nietrudno się domyślić – z języka łacińskiego – w tym powyżej wymienione „Mare Imbrium” (Morze Deszczów) i Mare Tranqulitatis (Morze Spokoju). Zajrzyjmy więc do Słownika łacińsko-polskiego... Z jego pomocą bez trudu możemy odnaleźć rozwiązanie tej łamigłówki: rzeczownik tenebrae (w dopełniaczu tenebrarum) oznacza ciemność, mrok, noc, niemoc, śmierć lub też ukrycie26. Dopiero to znaczenie pasuje tak do kontekstu wersowego („ciche Morze Mroku” lub nawet „ciche Morze Śmierci”) i nastroju całej strofy, czy wręcz trzech strof wspomnianej klamry. Zatem „Mare Tenebrarum” jest w istocie nazwą zmyśloną, jednak nie bez znaczenia – i co ważniejsze – nie bez uzasadnienia w Obronie Księżyca. A. Węgrzyniakowa: Ostatnie wiersze Słonimskiego. W: Skamander 6. Studia o twórczości Antoniego Słonimskiego. Red. I. Opacki. Katowice 1988, s. 105. 23 Tamże. 24 E. Übelacker: dz. cyt., s. 23. 25 Tamże, s. 24. 26 Słownik łacińsko-polski. Oprac. K. Kumaniecki. Warszawa 1979, s. 497. 22 -8- W następnym wersie spotykamy się z sytuacją niemalże identyczną. Znajdujemy tu „Tychona krater”, który jest w istocie jednym z większych kraterów naszego gwiezdnego sąsiada, a także „Dolinę Herodota”, której długo i bezskutecznie moglibyśmy szukać w księżycowym krajobrazie. Odnaleźć możemy jedynie mało znany krater średniej wielkości, nazwany tym imieniem. Od niego cięgnie się długa na 160 kilometrów dolina Vallis Schröteri, wyrzeźbiona przez lawę, lub będąca zapadniętym starym tunelem po lawie27. Czyżby o ten fragment Kratery: Arystarch (na lewo) i Herodot (na prawo) z doliną Vallis Schröteri. Fot. Apollo 15 Żródło: E. Rybka: dz. cyt., s. 126. księżycowego krajobrazu chodziło Słonimskiemu? Kratery takie jak Tycho brały swoje nazwy zwykle od imion wielkich matematyków i astronomów28. Tak więc co, wśród parających się astronomią Arystotelesa, Kopernika czy Tychona, robi parający się historią Herodot? Być może odpowiedzią jest pewien fragment z Dziejów jego autorstwa. Jak zapisał, podczas pięcioletniej wojny między Lidyjczykami i Medami, „w ciągu której nieraz Medowie zwyciężali Lidyjczyków, nieraz też Lidyjczycy Medów, [...] zdarzyło się w szóstym roku wrogich ich zmagań, że podczas walki dzień nagle ustąpił przed nocą”29. Tak właśnie opisał, popierając się w dodatku autorytetem Talesa z Miletu, zaćmienie Słońca, które miało miejsce 28 maja 585 roku p.n.e. w Azji Mniejszej. Pas zaćmienia przebiegał między innymi przez dolinę rzeki Halys (stąd może „Dolina Herodota” z Obrony Księżyca), w której Medowie i Lidyjczycy prowadzili walkę. Istotne w tej historii jest to, że obie strony to niezwykłe zrównanie dnia i nocy uznały za znak od bogów i „tym bardziej się pośpieszyły, żeby zawrzeć pokój”30. To, jakże wielką „moc perswazji” miały zaćmienia, widać zatem na przykładzie nie tylko – sławnego pod tym kątem – Starożytnego Egiptu. Prawo moralne we mnie, a niebo gwiaździste Nade mną. Cóż, gdy prawo przemocą hańbione. To oczywiście Immanuel Kant i Krytyka praktycznego rozumu. Przytoczmy w całości tą sztandarową sentencję dla jego etyki: „Dwie rzeczy napełniają umysł coraz to nowym i wzmagającym się podziwem i czcią, im częściej i trwalej się nad nimi zastanawiamy: niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie”31. Niebo gwiaździste to niezmienne prawa przyrody, którym podlegają 27 E. Rybka: Astronomia ogólna. Warszawa 1983, s. 127. Tamże, s. 121; E. Übelacker: dz. cyt., s. 22. 29 Herodot: Dzieje. Przeł. i oprac. S. Hammer. Warszawa 2004, s. 46. 30 Tamże. 31 I. Kant: Krytyka praktycznego rozumu. Przeł. J. Gałecki. Warszawa 2004, s. 256. 28 -9- wszystkie zjawiska – w tym i człowiek; prawo moralne oznacza natomiast ponadzmysłowy świat ludzkiego ducha. Człowiek zawieszony jest pomiędzy światem zmysłowym i ponadzmysłowym – stanowi połączenie zmysłowości i rozumu; winien podporządkować się prawu powszechnemu, usiłując spełnić obowiązek. W etyce Kanta obowiązek stanowi kryterium moralne postępowania – stąd ma ona charakter rygorystyczny32. Jednakże w teraźniejszości podmiotu, obrońcy Księżyca, prawo moralne (jak i prawo powszechne) jest „przemocą hańbione”... Prawo moralne jest łamane i to nie przez start tej czy innej rakiety kosmicznej – łamane jest przez postęp cywilizacyjny jako taki – to ludzkość burzy swe własne fundamenty, jakimi są moralne i etyczne prawa. Można wręcz powiedzieć, że Księżyc to tylko pretekst, aby pomówić o etyce aktualnej w teraźniejszości podmiotu (i nie mniej aktualniej dziś). Za Księżycem i niebem, które to postęp cywilizacyjny pragnie wyrwać ze stałych torów, kryje się nic innego, jak kantowskie ”niebo gwiaździste”, czyli niezmienne prawa świata natury33. Intencją podmiotu jest to, by one właśnie „krążyły [...] w biegu nie zmienione”; by przynajmniej one „pozostały czyste”, nieskażone – skoro Ziemia to „koszmar, chaos, nieustanna gra krwiożerczych instynktów”34... Jakże zbieżnymi są intencje Antoniego Słonimskiego, które pozwolę sobie przytoczyć z niewielkiej broszurki z serii Biblioteki sylwetek współczesnych pisarzy polskich: „Zadanie pisarza – wedle Słonimskiego – polega na obronie przekazanych przez tradycję wiecznie żywych praw moralnych; ma on być odpowiedzialny za to, by nie zaginęły wartości humanistyczne w epoce nowoczesnej propagandy, gwałtownego rozwoju techniki i środków masowego przekazu” 35. Do tego momentu interpretacja Obrony Księżyca przebiegała dość „linearnie” – powierzchownie; tak, jak odczytać ją można „na pierwszy rzut oka”, nie uwzględniając treści części piątej (choć często zaznaczając, że powiązania z nią istnieją i są niezwykle istotne). Należy nam spojrzeć na utwór ten pod zupełnie innym kątem – uwzględniając wszelkie możliwe konteksty moralne i etyczne, do których prowadzi owo nowe, ukryte znaczenie Księżyca. Jeżeli będziemy przyglądać się mu uważnie przez pryzmat powyższych dwóch wersów – czy wręcz całej ostatniej strofy, będącej jakby puentą wiersza – dostrzeżemy pełniejszy i, co najważniejsze, wierniejszy obraz Obrony Księżyca. Ponownej interpretacji, co zresztą wcześniej zostało zapowiedziane, należy poddać „rozpacz Antygon” z drugiej części utworu. W „nowym” kontekście oznacza ona rozpacz nad 32 W. Tatarkiewicz: Historia filozofii. T. 2. Warszawa 1998, s. 178-179. Potwierdzeniem takiej interpretacji może być użycie liczby mnogiej „księżyce” (zamiast „księżyc”), która to forma nie jest właściwie niczym innym uzasadniona. 34 Zob. przyp. 22. 35 A. Kowalczykowa: Słonimski. Warszawa 1973, s. 47. 33 - 10 - moralnym i etycznym złamaniem tego świata. Przywołana Antygona Sofoklesa jest właściwie „dramatem buntu przeciwko władzy łamiącej prawa ustanowione przez bogów i naturalne prawa solidarności rodowej”36, jak to ujął Stanisław Stabryła. A przypomnijmy, że to Antygona, grzebiąca zwłoki Polinicesa, miała słuszność – nie Kreon, który czynić tego zabronił. Można wreszcie przyrównać Antygonę do podmiotu wiersza Słonimskiego – obrońcy Srebrnego Globu: tak jak ona zbuntowała się przeciwko państwu, które łamie zasady religii, tak on zbuntował się przeciwko cywilizacji, która łamie prawa moralne. Nawet część opisującą lunarną przeszłość można odczytać w tym kontekście inaczej: „astralny bohater”, czyli Księżyc, zbroi się i rośnie w siłę by ukarać ludzkość, która popełniła „moralny grzech”; czyli moralność swą zatraciła. Tak samo bowiem w kultach lunarnych Księżyc spuszczał kataklizm potopu na tych, którzy dopuścili się do „grzechu” – oznaczającego duchowy upadek, odstępstwo od nakazanych praw czy rozluźnienie rytmów kosmicznych37. W takiej interpretacji widać jeszcze bardziej płynne przejście między tym, co było (częścią trzecią), a tym, co nadejdzie (częścią czwartą). A może rację ma inna droga rozumowania: może w Obronie Księżyca chodzi o to, aby moralność i etykę nie bronić, a przystosowywać – w końcu „żelaznemu prawu przystosowania muszą podlegać również nauka i etyka”, jak twierdzili Materialiści38. Takiemu twierdzeniu zaprzeczają jednak ostatnie dwa wersy utworu: „niech więc krążą księżyce w biegu nie zmienione i niech przynajmniej niebo pozostanie czyste”. Księżyc i niebo – w znaczeniu moralności i etyki – mają być „nie zmienione” i „pozostawione czystymi”. Zatem nie można pozwolić na to, by je przystosować – by dopasowywać je wedle potrzeby – taka przynajmniej zdaje się być „wola” podmiotu, obrońcy Srebrnego Globu. W mojej interpretacji (z którą zapewne polemizowałaby Anna Węgrzyniakowa) podmiot nie jest bezpośrednim przeciwnikiem cywilizacji – „podmiot jest przeciwnikiem moralnego zatracenia i zepsucia”, czemu cywilizacja zapewne po części jest winna, lecz i sama ludzkość także. To ludzkość jako gatunek, obserwowany przez skryty z boku podmiot – obrońcę Księżyca, jest winna upadku i zepsucia moralno-etycznego, których prawa „przemocą hańbi”. Czyżby zatem sędzia – czyli czytelnik, ludzkość – w tej obronie winien osądzić samego siebie, skazując się za utratę praw etycznych i moralnych? To już chyba jednak leży w kwestii właśnie czytelnika – czy winę za etyczne i moralne załamanie zrzuci na cywilizację, czy może okażę odrobinę samokrytyki i dostrzeże, że ta wina może również skrywać się w jego własnym wnętrzu... S. Stabryła: Wstęp. W: Sofokles: Antygona. Katowice 1988, s. 22. M. Eliade: dz. cyt., s. 161-162 38 A. Węgrzyniakowa: dz. cyt., s. 105. 36 37 - 11 - Bibliografia 1. BIBLIOGRAFIA PODMIOTOWA 1.1. A. Słonimski: 138 wierszy. Warszawa 1984. 1.2. – Liryki. Warszawa 1958. 1.3. – Nowe wiersze. Warszawa 1959. 1.4. – Poezje wybrane. Warszawa 1972. 1.5. – Wiersze 1958-1963. Warszawa 1963. 2. BIBLIOGRAFIA PRZEDMIOTOWA I INNE KONTEKSTY 2.1. Boruń K.: Księżyc zdobyty. Warszawa 1959. 2.2. Eliade M.: Obrazy i symbole. Warszawa 1998. 2.3. – Traktat o historii religii. Łódź 1993. 2.4. Herodot: Dzieje. Przeł. i oprac. S. Hammer. Warszawa 2004. 2.5. Kant I.: Krytyka praktycznego rozumu. Przeł. J. Gałecki. Warszawa 2004. 2.6. Kopaliński W. : Słownik Symboli. Warszawa 1990. 2.7. Kowalczykowa A.: Słonimski. Warszawa 1973. 2.8. Kronika techniki. Oprac. B. Michalik. Warszawa 1992. 2.9. Księga cytatów z polskiej literatury pięknej od XIV do XX wieku ułożona przez Pawła Hertza i Władysława Kopalińskiego. Warszawa 1975. 2.10. Norwid C. K.: Wiersze wybrane. Wybór i oprac. J. W. Gomulicki. Warszawa 2000. 2.11. Rybka E.: Astronomia ogólna. Warszawa 1983. 2.12. Słownik łacińsko-polski. Oprac. K. Kumaniecki. Warszawa 1979. 2.13. Sofokles: Antygona. Wstęp S. Stabryła. Katowice 1988. 2.14. Tatarkiewicz W.: Historia filozofii. T. 2. Warszawa 1998. 2.15. Übelacker E.: Księżyc. Wrocław 1992. 2.16. Węgrzyniakowa A.: Ostatnie wiersze Słonimskiego. W: Skamander 6. Studia o twórczości Antoniego Słonimskiego. Red.: I. Opacki. Katowice 1988. - 12 -