Nr 70 (116) Tyniec-Olsztyn luty 2017 Nigdy nie lekceważ

advertisement
Nr 70 (116)
Tyniec-Olsztyn
luty 2017
Nigdy nie lekceważ niedbalstwa umysłu. Żadna myśl bowiem przed Bogiem
się nie ukryje.
Szatan pomniejsza drobne uchybienia, bo tylko w ten sposób może poprowadzić do większego zła.
Jeśli doznasz krzywdy, będziesz zelżony lub przez kogoś prześladowany, nie
myśl o tym, co jest teraz, ale oczekuj rzeczy przyszłych a zrozumiesz, że miałeś w tym źródło wielu dóbr, nie tylko dla życia obecnego, ale i przyszłego.
Jeżeli nie chcesz doznać zła, to nie chciej go też czynić. Jedno bowiem niechybnie wiąże się z drugim. Co człowiek sieje, to i żąć będzie (Ga 6,7).
Lepiej jest ze czcią pomodlić się za bliźniego, niż przy każdej okazji go napominać.
Grzech to palący się ogień. Ile usuniesz drewna, o tyle ogień przygaśnie, a jak
go dołożysz, to odpowiednio się on roznieci.
Kiedy przez słowa pochwały stałeś się dumny, to oczekuj hańby; albowiem
powiedziano: Kto się wywyższa, będzie poniżony (Łk 14,11).
Nie mów: „To, czego nie chcę, jednak się dzieje!” Może tego nie chciałeś, ale
pokochałeś to, co wiedzie do tego uczynku.
Bez pamięci o Bogu nie może być prawdziwego poznania. Bez niej poznanie
jest nieprawdziwe.
(Filokalia, Marek Eremita)
UWIELBIAMY CIĘ, DUCHU ŚWIĘTY!
Duchu Święty, Boże, pouczeni przez Syna Ojca Przedwiecznego, a Pana
naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa, wierzymy i wyznajemy, że Twój
Majestat Boski godzien jest uwielbienia i oddajemy Ci najgłębszą cześć.
Uwielbiamy Cię, Duchu Święty!
Duchu Święty, który jesteś miłością Ojca i Syna
i współdziałasz w dziele stworzenia, odkupienia
i uświęcenia rodzaju ludzkiego.
Duchu Święty, odwieczne Źródło miłości i łaski
rozlewanej w sercach ludzi.
Duchu Święty, który sprawiłeś, że w przeczystym
łonie Maryi Słowo Boże ciałem się stało.
Duchu Święty, odwieczny Ogniu miłości, który
zawładnąłeś apostołami zgromadzonymi w wieczerniku.
Duchu Święty, Boski Uświęcicielu, który przez
chrzest święty zamieszkałeś w duszach naszych
i prowadzisz nas przez Jezusa do Ojca.
Duchu Święty, który w sakramencie bierzmowania
udzielasz nam darów swoich i owoców łaski.
Duchu Święty, Pocieszycielu, który pocieszasz
nas w udrękach i utrapieniach naszych
zapewnieniem, że jesteśmy dziećmi Boga.
Duchu Święty, Ojcze ubogich, chorych i nieszczęśliwych.
Duchu Święty, Nauczycielu i Przewodniku dusz naszych.
Duchu Święty, Duchu Ojca i Syna, źródło
miłości w łonie Trójcy Świętej i w sercach dzieci
Bożych obdarzonych wolnością umiłowania Boga,
Dawcy wszelkiego dobra.
–2–
Duchowość monastyczna
REKOLEKCJE ADWENTOWE DLA OBLATÓW
TYNIEC, 16–18 GRUDNIA 2016R.
PROWADZIŁ P.O. O. SZYMON HIŻYCKI OSB
TEMAT: WIARA I ZAWIERZENIE
Lektura osobista:
List do Rzymian św. Pawła (będzie materiałem do lectio divina) oraz
„Listy o modlitwie” o. Johna Chapmana OSB (Z Tradycji Mniszej, nr. 19).
Chapman wiele mówi o „poddaniu się”, chcąc wyrazić zawierzenie, ufność,
jaką człowiek modlący się składa w ręce Pana Boga. Jako kapelan na frontach
I Wojny Światowej, wobec wszystkich okropności, które oglądał, pisze
o zawierzeniu.
–3–
Konferencja 1.
Wiarę i zawierzenie trzeba silnie rozróżnić i doprecyzować.
Co Paweł rozumie przez pojęcie „wiara” mówiąc, że „wiara usprawiedliwia”?
Na pewno nie quantum wiadomości katechizmowych o Bogu. Można doskonale znać wiele religii, a nie mieć wiary. Wiara według św. Pawła jest relacją,
którą nawiązujemy z Panem Bogiem. To bardzo dobrze pokazuje fragment
z 2. Listu św. Piotra:
Nie za wymyślonymi bowiem mitami postępowaliśmy wtedy, gdy daliśmy wam
poznać moc i przyjście Pana naszego, Jezusa Chrystusa, ale nauczaliśmy jako
naoczni świadkowie Jego wielkości. 17 Otrzymał bowiem od Boga Ojca cześć
i chwałę, gdy taki oto głos Go doszedł od wspaniałego Majestatu: To jest mój Syn
umiłowany, w którym mam upodobanie (2P 1, 16–17).
To jest wiara: mocno zakorzenione w sercu człowieka przekonanie, że Bóg
jest Panem świata i władcą historii, a ja jestem Jego sługą. Wszystkie artykuły
wiary są sprawą drugorzędną. Stąd ufność, że skoro taką więź z Panem Bogiem mamy, to po to, by Pan Bóg nas zbawił. Świat dziś potrzebuje ludzi,
którzy będą o takiej swojej wierze w Boga mówić, nie tyle słowami, co życiem.
W tym duchu będziemy czytać Regułę św. Benedykta, która jest rodzajem
podręcznika wychowującego nas do zawierzenia, a zwłaszcza jej Rozdział VII
„O pokorze”.
Wiemy, że pokora nie jest dyskomfortem z powodu własnych niedoskonałości, ale bardzo głębokim doświadczeniem siebie i Pana Boga.
Gdy św. Benedykt mówi: Reguła, ma na myśli całe Pismo Święte Starego
i Nowego Testamentu i Tradycję: Bazylego, Kasjana, Apoftegmaty, Augustyna, Tertuliana i innych oraz Regułę Mistrza.
Sama książeczka pt.: „Reguła św. Benedykta” nie zawiera zbyt wiele treści
dotyczących życia wewnętrznego. Po prostu św. Benedykt nie powtarza tego,
co wcześniej powiedzieli inni. (Np. nie pisze wiele o modlitwie i o śpiewie
Psalmów, bo to jest u Kasjana.)
Reguła jest pewnym ideałem, do którego się dąży. Nie jest kodeksem prawa,
ale wskazuje kierunek. Taką Regułę może przyjąć ten, kto głęboko zawierzył
Panu Bogu w takim sensie, jak o tym piszą św. Piotr i św. Paweł.
–4–
Pierwszy stopień pokory.
O pierwszym stopniu pokory mówimy wówczas, jeśli człowiek ma stale przed
oczyma bojaźń Bożą i gorliwie się stara o niej nie zapominać. 11 Zawsze pamięta
o wszystkim, co Bóg nakazuje, i ustawicznie w sercu swoim rozważa zarówno
ogień piekielny palący tych, którzy Bogiem wzgardzili, jak i życie wieczne przygotowane dla tych, którzy Boga się boją. 12 Każdej zatem chwili wystrzega się błędów i grzechów popełnianych myślą, językiem, rękami, nogami, czy to wolą własną; a broni się przed pożądaniami ciała. 13 Człowiek powinien być przekonany,
że Bóg z nieba patrzy nań zawsze i o każdej porze, a także, iż czyny jego
w każdym miejscu rozgrywają się przed oczami Bożymi, aniołowie zaś w każdej
chwili donoszą o nich Bogu (RegBen 7,10–13).
10
Ten tekst jest kamieniem węgielnym życia wewnętrznego według Reguły
pojętej w tym szerokim sensie. Pojęciem kluczowym jest pojęcie Obecności
Bożej. W Starym Testamencie pojęciem analogicznym jest „Chwała Boża”.
„Oczy” – to obraz czujności i Bożej bojaźni. Bojaźń Boża w tradycji monastycznej to najwyższy stopień miłości człowieka do Pana Boga. Człowiek jest
przekonany o tym, że Bóg jest obecny w każdym czasie i w każdym miejscu
i to, co jedynie człowiek powinien czynić, to oddawać Bogu chwałę, a unikać tego, co może Bogu przynieść ujmę. Motyw Bożej Obecności i pamięci
należy łączyć z modlitwą nieustanną.
U Kasjana celem mnicha jest dążenie do czystości serca i to dążenie od razu
pokazuje, o jakim Bogu pamiętamy: czy jest to surowy Sędzia, który ma nas
za przestępców i strzeże nas, byśmy nie zboczyli z drogi życia, czy Bóg, który
pomimo wydarzeń, jakie dzieją się w naszym życiu: ran, upadków, wątpliwości, jest zawsze po naszej stronie. U Kasjana czystość serca jest cechą ludzi
przekonanych, pomimo wszystko, że Bóg jest miłością.
Notowała Krystyna Szałąjko, Kraków
Konferencja 2.
Ustaliliśmy już, że wiara i zawierzenie są nie tyle wiedzą religijną czy zbiorem
informacji o prawdach wiary, ile raczej szczególną więzią z Panem Bogiem.
Kształtowanie więc całego naszego życia powinno odbywać się w perspekty–5–
wie tej więzi, więzi z Jezusem Chrystusem, Jego wcieleniem, życiem, męką,
śmiercią i zmartwychwstaniem. Jeżeli się przyjmie, że Wcielenie dokonało
się prawdziwie, to nie podobna dalej żyć tak, jak się żyło do tej pory, nasze
życie musi to wszystko uwzględniać, musi być do tego dostosowane.
Co więc należy robić, jak w życiu postępować?
Reguła św. Benedykta w siódmym rozdziale „O pokorze” mówi:
Czynić własną wolę zabrania nam Pismo Święte słowami: powstrzymaj się od
twoich pożądań (Syr 18,30). Podobnie też prosimy Boga w modlitwie, by Jego
wola w nas się wypełniała. Słusznie nas zatem uczą, byśmy nie czynili naszej
woli. W ten sposób unikniemy tego niebezpieczeństwa, o którym mówi Pismo
Święte: Jest droga, co zdaje się słuszna, a w końcu prowadzi do śmierci
(Prz 16,25) (RegBen 7,19–21).
W zacytowanym tekście istotne jest zrozumienie różnicy między własną wolą, której mamy się wystrzegać i wolą Bożą. Zauważmy najpierw pewien problem językowy: w Regule i tradycji termin „własna wola” występuje najczęściej w liczbie mnogiej – voluntates, (w lp. voluntas). Po polsku należałoby więc
raczej mówić nie własna wola, ale własne pragnienia, pamiętając, że nie chodzi
tu o pragnienie jako 'zachcianka' czy 'wyobrażenie'.
Jeżeli w życiu prowadzi nas jedno pragnienie (voluntas), to idziemy konsekwentnie w jednym kierunku. Natomiast jak jest w nas wiele pragnień
(voluntates), na ogół sprzecznych, to jesteśmy jak ludzie prowadzący narowistego konia, który ciągnie nas w różne strony tak, że w końcu możemy być
rozerwani. Ewagriusz używa do opisu tej sytuacji jeszcze innego obrazu:
mówi, że gdy mnich ulega wielu pragnieniom, to jest jak jeleń, na którego
rzuciły się psy i w końcu go rozszarpały.
Ale nawet jeżeli kierujemy się jednym pragnieniem, to ono może być niezgodne z wolą Bożą.
Przeciwstawianie własnej woli woli Pana Boga prowadzi do nieuporządkowania, rozproszenia, rozbicia osoby ludzkiej, wewnętrznego konfliktu, nieustającej frustracji, ciągłego niezadowolenia. Z drugiej strony człowiek, który
pełni wolę Bożą, jest uporządkowany, zintegrowany wewnętrznie, wie czego
chce od życia, potrafi dążyć konsekwentnie do celu wyznaczonego wolą Bożą i nie zbacza z drogi. Gdy realizuje swoją wolę, idzie po drogach w jego
mniemaniu słusznych, ale ich koniec znajduje się na ogół w czeluściach piekła.
–6–
Jeżeli człowiek przyjmie wolę Boga i wyrzeknie się tych rozrywających go
pragnień, to znajdzie wewnętrzne zjednoczenie i pokój. Trzeba się zdecydować, czy wybieramy rozbicie czy uporządkowanie, spełnienie własnej woli
czy pełnienie woli Pana Boga. Jeżeli dokonamy tego wyboru, zniknie przeciwstawienie my – Bóg. Pojawi się siła do rezygnowania z własnej woli.
Przylgnięcie do Bożej woli wiąże się z wiarą i zawierzeniem, patrzymy wtedy
na Pana Boga jako na Ojca, który posłał swego Syna, aby nas zbawił. Syn zaś
o każdym z nas myśli i pamięta. To, co możemy mu w zamian ofiarować, to
przyjąć Go do swojego serca. Ta prawda jest fundamentalna dla całego monastycyzmu.
Przy okazji zauważmy, że słowa monastycyzm, mnich pochodzą z języka greckiego od μοναχóς „ten który jest sam, pojedynczy”. Ale nie tylko. Jest jeszcze
drugie określenie mnicha, pochodzące z języka syryjskiego: „człowiek, który
ma jedną wolę, jeden cel – zbawienie”. Mnicha interesuje tylko Bóg. Wszystko, co robi, robi wyłącznie ze względu na Boga. Jak pości, to dla Boga, jak
naucza, to dla Boga, jak się modli, to dla Boga, jak śpi to dla Boga. Pan Bóg
jest dla niego celem nadrzędnym. Podobnie widzi to św. Benedykt, gdy mówi: „Spieszmy się i to czyńmy, co nam przyniesie korzyść na wieczność”.
W 2006 roku ukazała się książka „Odkryć w sobie mnicha. Pielgrzymując na
górę Athos” (austriackiego dziennikarza Heinza Nussbaumera). Są w niej
refleksje na temat potrzeby odkrycia w sobie harmonii i prostoty, których
doskonałym zaspokojeniem jest duchowość monastyczna, czyli milcząca
kontrpropozycja i przeciwwaga dla wszystkiego, co przychodzi z hałaśliwego
świata i chce nami rządzić. Każdy z nas musi odkryć w sobie mnicha w tym
sensie, żeby zobaczyć, jaki ma cel w życiu, żeby zintegrować swoje sprzeczne
pragnienia. I nie chodzi tu o integrację pragnień dobrych i złych, bo zła należy unikać, a dobro krzewić. Chodzi często o pogodzenie dobrych pragnień,
których jest w nadmiarze, które się wykluczają i nie wiemy, co wybrać. Podpowiedź dają tu święci, np. św. Teresa od Dzieciątka Jezus bardzo bolała, że
nie może robić wszystkich rzeczy, które chciałaby robić dla Pana Boga jako
karmelitanka i znalazła rozwiązanie: trzeba okazywać miłość Bogu. Miłość
bowiem pozwala spełnić wszystkie pragnienia.
Temat własnych pragnień i woli Bożej występuje też u Ewagriusza w traktacie, „De oratione” (O modlitwie). W rozdziałach 31–33 pisze na ten temat:
–7–
31. Nie módl się o spełnienie swych własnych pragnień: niekoniecznie
bowiem muszą się one zgadzać z wolą Bożą. Raczej módl się tak, jak się
nauczyłeś, słowami: bądź wola Twoja we mnie. I w każdej sprawie proś
Go, aby spełniała się Jego wola. Bo przecież chce On tego, co dobre
i korzystne dla twojej duszy – ty zaś nie zawsze tego szukasz.
Następnie Ewagriusz, jako dobry pedagog, daje przykład z własnego życia:
32. Często modląc się, prosiłem o to, co wydawało mi się dobre dla mnie
i obstawałem przy mej prośbie, bezmyślnie przymuszając wolę Bożą. Nie
dopuszczałem, aby raczej On sam udzielił mi tego, o czym wiedział, że
jest dla mnie korzystne. A jednak kiedy otrzymałem to, o co prosiłem,
czułem się bardzo przygnębiony, że nie prosiłem raczej o spełnienie się
Jego woli – to bowiem, co otrzymałem, nie było takie jak się spodziewałem.
I konkluduje:
33. Cóż innego jest dobrem, jeżeli nie Bóg? Pozostawmy więc Jemu
wszystko, co nas dotyczy, a będzie nam dobrze. Ten bowiem, który jest
samą dobrocią, jest także dawcą dobrych darów.
W powyższych zdaniach Ewagriusz opisuje swoim uczniom pewną metodę
postępowania. Ta metoda polega na zmianie stosunku do rzeczywistości modlitwy, na przemyśleniu sposobu przebywania z Panem Bogiem.
Na samym początku, w rozdziale 31, mnich traktuje Pana Boga jakby był
królem albo maszynką do spełniania jego zachcianek. Mnich ma listę spraw
do załatwienia i przychodzi z nimi do Boga. To jest także częsty sposób naszego postępowania. Przypomnijmy sobie, o co prosiliśmy Pana Boga, co
wydawało nam się dobre i korzystne dla nas? Dobre dlatego, że tak chcieliśmy, by było. O co się modliliśmy? Pomyślmy, jak często uważamy, że modlimy się w słusznej sprawie, bo Bóg tego chce. O co mógł się modlić św.
Paweł, gdy kamienował św. Szczepana? Żeby tych chrześcijan zaraza wytraciła? O co mógł się modlić św. Piotr, gdy Jezus chodził po ziemi? O to, by
Bóg zachował Go jak najdłużej przy życiu? Co by się z nami stało, gdyby
Pan Bóg tych modlitw Pawła i Piotra wysłuchał? Gdyby wola Boża uległa
ich pragnieniom – fantazjom? Gdzie byśmy dzisiaj byli?
–8–
W tej sytuacji Ewagriusz proponuje zasadę; człowieku, wołaj wtedy: bądź
wola Twoja we mnie. Z tym pragnieniem, z tym wezwaniem, które powinno stać się wzorem dla naszego pragnienia, powinniśmy się powoli oswajać,
nie dlatego, że ta wola Boga jest jakby ostrzem gilotyny, która spada na naszą
głowę, ale dlatego, że wola Boga jest tym najlepszym, co nas może spotkać.
Nie ma nic lepszego jak spełnianie się woli Boga w naszym życiu. I tak jak to
było w przypadku innych różnych modlących się pobożnych ludzi przez tysiąclecia, Ewagriusz przypomina nam to wezwanie: bądź wola Twoja jako
modlitwę, werset do powtarzania.
Ewagriusz proponuje także podobne postępowanie w przypadkach walki
z myślami – pokusami. Pisze o tym w traktacie „Antirrheticus” (O sporze
z myślami), w kontekście pokus, jakie mnicha nachodzą:
Słowa, którymi chcemy odpowiedzieć atakującym nas złym duchom, nieprędko przychodzą nam do głowy w godzinie walki, gdyż rozsiane są po
całym Piśmie i ciężko je uchwycić, przeto starannie wybraliśmy słowa
z Pisma, abyśmy walcząc z demonami mogli je odeprzeć z całą mocą, jak
Filistynów stających do bitwy…
W tym traktacie jest wiele takich słów, które mają stanowić słowny miecz,
aby diabła odgonić. I choć jest ich wiele, to w traktacie „O modlitwie” wskazuje na ich wspólny mianownik: bądź wola Twoja we mnie!
Co to dla nas praktycznie oznacza? Nie zanudzaj Pana Boga swoimi sprawami, a módl się do Niego: bądź wola Twoja we mnie. Nie szukaj książki
skarg i wniosków u Pana Boga, ale buduj z Nim relację więzi i miłości.
Przytoczony wyżej rozdział 33, oraz następny:
Nie smuć się, jeżeli od razu nie otrzymasz tego, o co prosisz. Pragnie On
bowiem udzielić ci jeszcze większego dobra, jeśli tylko będziesz trwał
z Nim cierpliwie na modlitwie. Cóż bowiem lepszego nad obcowanie
z Bogiem i przebywanie w Jego obecności?
Zwróćmy tutaj uwagę, jak nazywa Ewagriusz najlepszą relację z Bogiem. Jest
to obcowanie. Obcowanie to greckie słowo, które oznacza pewną zażyłość
w przebywaniu z sobą, słowo to opisuje także intymne relacje zażyłości między mężczyzną i kobietą. I właśnie tym słowem posługuje się Ewagriusz
opisując więź, jaka powstaje między człowiekiem i Bogiem, gdy człowiek
–9–
modli się istotnie, gdy chłonie Pana Boga całą swoją duszą i z całych sił. Tak
naprawdę tylko to się liczy.
Adwent jest właśnie takim czasem, kiedy wyrzekać się możemy własnej woli.
Dają nam tutaj przykład bohaterowie adwentu: prorok Izajasz, Jan Chrzciciel
i jego ojciec Zachariasz, Najświętsza Maria Panna, św. Józef. I którąkolwiek
byśmy z tych postaci wzięli, widzimy, w jaki sposób oni wyrzekali się własnych, sprzecznych, rozrywających pragnień i w jaki sposób budowali osobistą więź z Bogiem, która polegała przede wszystkim na tym, że wierzyli, byli
głęboko przekonani, że Bóg zrobi to, co obiecał.
Jan Chrzciciel, który całe życie nic innego nie robił, tylko trwał w aktywnym
oczekiwaniu, urodził się z oczekiwania swoich rodziców, wiedział, że musi
czekać z całym Izraelem na objawienie się Mesjasza i na podstawie pism prorockich próbował wyrobić sobie pogląd na to, jaki ten Mesjasz będzie.
W jego rozumieniu, Mesjasz miał przyjść i zaprowadzić porządek. Wytykał
więc współbraciom: „Plemię żmijowe, nawracajcie się, bo siekiera do pnia
już jest przyłożona, w oczach Boga jesteście nikim, bo jeśli zechce, to wzbudzi potomstwo z tych kamieni, nadchodzi na was zagłada” (zob. Mk 3,7-9).
Kiedy Jan zostaje uwięziony, Bóg mu nie pomaga i go nie uwalnia. Siekiery
nie ma, a Jezus mówi o miłosierdziu, spotyka się z grzesznikami... I Jan się
zawahał, zaczął się zastanawiać, czy się nie pomylił, i czy całe jego życie nie
okazało się pomyłką. Pyta więc: Czy Ty jesteś Mesjaszem, czy innego mamy oczekiwać?
Jezus nie interweniuje w cudowny sposób, nie przychodzi do niego w nocnych widzeniach, nie posyła do niego aniołów, tylko mówi do niego przez
jego uczniów i dalej oczekuje od niego wiary. Pomyślmy o tym Janie, którego
życie postawiło przed murem, ścianą, którą był Jezus. Sam Jezus powie
o nim, że jest największym spośród zrodzonych z niewiasty. Rzeczywiście
był gigantem, który szedł przez życie w sposób niezłomny, nie miał względu
na osoby, służył Bogu z całego swego serca i doszedł do ściany, przy której
musiał się wyrzec swojego obrazu Mesjasza. I wtedy ta ściana przestała go
już krępować.
Pomyślmy o Najświętszej Marii Panie, która musiała się wyrzec swoich planów w momencie, kiedy przyszedł do niej Archanioł. Miała przecież kilkanaście lat, była poślubiona mężowi, którego bardzo kochała. Te jej plany to
pewnie rodzina, gromadka dzieci z Józefem, przekazanie im wiary ojców.
Wszystko to w jednej chwili zostaje zburzone; nie będziesz miała dzieci
– 10 –
z Józefem, ale poczniesz z Ducha Świętego. Maryja nie wie, co zrobić, wie
natomiast, że za to przyjęcie Zwiastowania czeka Ją ukamienowanie. Pomyślmy o dramacie Józefa w tej sytuacji. Cisnące się pytania: czyje to dziecko? Sąsiada?
Jak oni oboje musieli zaufać Bogu, by wyrzec się swoich pragnień, swoich
planów na życie i przyjąć Jego wolę. Jakiej to wymagało pokory i samozaparcia.
To są przykłady, które pokazują, że wola Boga z jednej strony niszczy nasz
mały udeptany, bezpieczny świat, a z drugiej pokazuje rzeczywistość, do
której o własnych siłach nigdy byśmy nie doszli. Dzieje się to wszystko
w rzeczywistości modlitwy. Dla tych ludzi to nie była tylko sprawa zrezygnowania ze swojej woli, ale przylgnięcia w rzeczywistości modlitwy do Boga i zrozumienia, kim naprawdę jest Bóg.
Rozważania te można podsumować, odwołując się do bojaźni Bożej, o której mówiliśmy już, analizując pierwszy stopień pokory z Reguły św. Benedykta.
Jest taki apoftegmat o św. Makarym:
Pewni ojcowie zapytali abba Makarego Egipcjanina: „Dlaczego twoje
ciało jest wychudłe zarówno kiedy jesz, jak i wtedy, gdy pościsz?” Starzec
im odpowiedział: „Tak jak kij, którym człowiek ciągle przesuwa drwa
w ognisku, spali się w końcu w ogniu, tak też człowiek, jeśli będzie
oczyszczał swą duszę bojaźnią Bożą, zostanie spalony przez tę bojaźń aż
do szpiku kości”.
Oczyszczać duszę trzeba bojaźnią Bożą i miłością do Boga, niekoniecznie
przez praktyki ascetyczne, takie jak post, umartwianie się czy czuwanie. Celem jest ostateczne zjednoczenie z Bogiem, czyli przyjęcie Ducha Świętego.
Ta perspektywa przyjęcia Świętego Ducha była kluczowa dla duchowości
monastycznej w IV – VI wieku. Opierano się tutaj na analogii do Zwiastowania. Każdy człowiek powinien przyjąć Ducha Świętego, a przyjmuje Go,
jeśli wyrzeknie się własnych pragnień, własnych pomysłów na życie. Wtedy
będzie dążył z całych sił do tego, by zrealizować cel, który mu Bóg wskazał.
Notował Wiesław Nagórko, Warszawa
– 11 –
Lectio divina
ŚW. PAWEŁ PRZEWODNIK
RZ 1,1–17
Paweł, sługa Chrystusa Jezusa, z powołania apostoł, przeznaczony do głoszenia
Ewangelii Bożej, 2 którą Bóg przedtem zapowiedział przez swoich proroków
w Pismach świętych. 3 [Jest to Ewangelia] o Jego Synu – pochodzącym według
ciała z rodu Dawida, 4 a ustanowionym według Ducha Świętości pełnym mocy
Synem Bożym przez powstanie z mar­twych – o Jezusie Chrystusie, Panu naszym. 5 Przez Niego otrzymaliśmy łaskę i urząd apostolski, aby ku chwale Jego
imienia pozyskiwać wszystkich pogan dla posłuszeństwa wierze. 6 Wśród nich
jesteście i wy, powołani [przez] Jezusa Chrystusa.
l
7 Do
wszystkich przez Boga umiłowanych, powołanych świętych, którzy mieszkają w Rzymie: łaska wam i pokój od Boga, Ojca naszego, i Pana Jezusa Chrystusa!
Na samym początku składam dzięki Bogu mojemu przez Jezusa Chrystusa za
was wszystkich, ponieważ o wierze waszej mówi się po całym świecie. 9 Bóg bowiem, któremu służę w [głębi] mego ducha, głosząc Ewangelię Jego Syna, jest mi
świadkiem, jak nieustannie was wspominam, 10 prosząc we wszystkich modlitwach moich, by kiedyś wreszcie za wolą Bożą nadarzyła mi się dogodna sposobność przybycia do was.
8
Gorąco bowiem pragnę was zobaczyć, aby użyczyć wam nieco daru duchowego dla waszego umocnienia, 12 to jest abyś­my się u was nawzajem pokrzepili
wspólną wiarą – waszą i moją.
11
Nie chcę też, byście nie wiedzieli, bracia, że wiele razy miałem zamiar przybyć
do was – ale aż dotąd doznawałem przeszkód – aby zebrać nieco owocu także
wśród was, podobnie jak wśród innych pogan. l4 Jestem przecież dłużnikiem tak
Greków, jak i barbarzyńców, tak uczonych, jak i niewykształ­conych. 15 Przeto,
co do mnie, gotów jestem głosić Ewangelię i wam, mieszkańcom Rzymu.
13
16 Bo
ja nie wstydzę się Ewangelii, jest bowiem ona mocą Bożą ku zbawieniu dla
każdego wierzącego, najpierw dla Żyda, potem dla Greka. 17 W niej bowiem objawia się sprawied­liwość Boża, która od wiary wychodzi i ku wierze prowadzi, jak
jest napisane: a sprawiedliwy żyć będzie dzięki wierze.
– 12 –
Ewangelia i wiara to pojęcia kluczowe, jakie pojawiają się na początku Listu
do Rzymian św. Pawła. Wiara, tak jak ją Paweł pokazuje jest pochodną
Ewangelii. Cztery Ewangelie Nowego Testamentu według Marka, Mateusza,
Łukasza i Jana opowiadają o życiu Pana Jezusa. Tymczasem Paweł na początku Listu do Rzymian pisze, że jest apostołem czyli posłanym z misją głoszenia Ewangelii Bożej, która jest zapowiedziana przez proroków, oraz dopowiada dla uściślenia: [Jest to Ewangelia] o Jego Synu – pochodzącym według ciała
z rodu Dawida. Oznacza to, że Ewangelia nie ogranicza się tylko do Nowego
Testamentu, ale spotykamy ją także w Starym Testamencie. Św. Hieronim
nazywa Izajasza ewangelistą pośród proroków Starego Testamentu.
Pojęcie Ewangelii rozciąga się więc na całe Pismo Święte poczynając od Protoewangelii. Ewangelią jest Księga Izajasza, Księga Ezechiela, są nią Pisma
Historyczne, wszystkie one noszą głęboko zakorzenioną w sobie wiarę
w nadejście Mesjasza. Z tego wynika, że czterej ewangeliści stawiają kolejny
krok, kiedy mówią o tym, co Bóg uczynił dla zbawienia ludzi. Z kolei Paweł,
opisując fakty, które dzieją się w jakiejś gminie, i dając wskazówki jak należy
po chrześcijańsku żyć, również tworzy Ewangelię. W świetle tego, co zrobił
Jezus Chrystus, czyta on życie współczesnej mu np. wspólnoty korynckiej.
Należy zatem postawić pytanie: Czy Ewangelia ustała?
W tym miejscu pozwolę sobie zacytować za o. Szymonem dowcip:
Jedna Pani nieustannie lamentuje i mówi, że to jest beznadziejne, tamto beznadziejne, a ks. proboszcz na to: „Niech Pani się nie martwi, bo Pan Jezus
zmartwychwstał”. A ona: „Ale kiedy to było?”
Należy zastanowić się: Czy Ewangelia to jest tylko wspominanie wydarzeń
sprzed 2000 lat, czy to się dzieje nadal? Otóż w naszym życiu Ewangelia ciągle ma miejsce. Ona jest ciągle pisana.
Takim szczególnym sposobem pisania Ewangelii jest rok liturgiczny, który
ma schemat koła – Adwent, Boże Narodzenie, Okres Pasyjny, Zmartwychwstanie, Wielkanoc, Okres Zwykły i tak w koło. Ciągle go przeżywamy
w kontekście naszego życia. (Zalecana lektura – książka Marmiona
„Chrystus w swoich tajemnicach” oraz J. Chapmana „Listy o modlitwie”. Te
książki pomogą w odczytaniu, jak rok liturgiczny poprzez sakramenty kształtuje nasze życie.) Wydaje się, że Paweł przez Ewangelię rozumie całe życie
chrześcijanina, dzisiaj komentowane przez Boże słowo i sakramenty. Może
być tak, że ktoś pójdzie do kościoła, ale nie przeżywa dość głęboko sakramentów, a drugi w świetle tego, co usłyszy podczas Eucharystii z czytań
– 13 –
mszalnych, z kolekty, modlitwy nad darami, z oracji danego okresu liturgicznego, stara się na podstawie tego odczytywać bieżące wydarzenia życia.
O tym dokładnie mówił bp. Grzegorz Ryś w homilii podczas Mszy św. pogrzebowej o. Jana Pawła. Powiedział, że mamy pozwolić, aby słowo Boże
komentowało nasze życie. Zasada pierwsza – Ewangelia to nie są wykopaliska sprzed 2000 lat. Choć ważne jest, aby rozumieć kontekst historyczny, ale
Ewangelia jest żywa. Bp. Ryś z rozdziału 10. Mateusza czytał życie o. Jana
Pawła. Dlatego jak długo Kościół będzie na świecie, a wierzymy, że będzie
do końca świata, to Ewangelia o pełnym mocy Synu Bożym czyli Jezusie
Chrystusie będzie trwała.
Dla Pawła na dalszy plan schodzi cielesne życie Pana Jezusa. Dla niego najważniejsze jest spotkanie Jezusa poprzez Pisma i naukę Kościoła. Podobnie
ewangeliści nie kładli nacisku na biografię. My dziś chcielibyśmy wiedzieć
o Jezusie jak najwięcej, ale Pismo Święte przekazuje z życia Jezusa tyle faktów ile jest potrzebne. Dlatego, że lepiej Go poznamy przeżywając z Nim
swoje życie niż tylko czytając Ewangelię.
Ewangelia jest dobrą nowiną, że Bóg jest wciąż dla nas na wyciągnięcie ręki.
Leon Wielki pozostawił nam piękne kazanie na dzień Wniebowstąpienia.
Pisze on, że chcielibyśmy żyć w czasach Chrystusa, bo moglibyśmy Go dotknąć i usłyszeć Jego głos, ale przecież to, co było kiedyś widzialne w Chrystusie, przeszło w Jego misteria. Leon ma na myśli zarówno Pismo Święte jak
i Kościół i wszystkie sakramenty, choć za jego czasów, w IV w., nie było
takiej teologii sakramentalnej, jaką mamy dziś.
Zajmijmy się teraz wiarą. Pytanie: co ja zrobię z taką bliskością Boga? Odpowiedź na to mamy na końcu czytanego fragmentu. Paweł pisze:
16 Nie
wstydzę się Ewangelii, jest bowiem ona mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego, najpierw dla Żyda, potem dla Greka. 17 W niej bowiem objawia
się sprawiedliwość Boża, która od wiary wychodzi i ku wierze prowadzi, jak jest
napisane: a sprawiedliwy żyć będzie dzięki wierze.
Pierwsza reakcja – dlaczego miałby się wstydzić Ewangelii? Ale list był pisany do mieszkańców Rzymu przesiąkniętych kulturą grecką, już po wystąpieniu św. Pawła na Areopagu, gdzie został wyśmiany, kiedy mówił o zmartwychwstaniu. Dziś niewiele zmienił się stosunek do wiary tylko akcenty są
nieco przesunięte. My jako chrześcijanie powinniśmy dziś podkreślać wyjątkowość i jedyność Jezusa Chrystusa. Nie żaden Budda ani Allach, nie jeden
– 14 –
Bóg o różnych imionach. To są bzdury, bo jest tylko jeden Jezus Chrystus. Taki jest nasz obowiązek płynący z wiary i nie należy obawiać się, że
zostaniemy uznani za fanatyków, ale śmiało głosić tę prawdę.
W wersecie 17. pojawia się pojęcie sprawiedliwości Bożej. Na ogół kojarzy
się ona, zwłaszcza dzieciom, z piekłem. A jak dalej czytamy – Boża sprawiedliwość prowadzi do wiary, a w konsekwencji do zbawienia i do życia. Bóg
jest sprawiedliwy, bo zbawia i daje życie. Według Pawła życie daje wiara czyli
szczególna intymna więź z Bogiem, który w Ewangelii pokazuje nam jaki
jest. A tak widziana Ewangelia jest całą historią świata czytaną przez pryzmat
Jezusa Chrystusa. Najpierw w Starym Testamencie przez zapowiedzi proroków, potem w Nowym Testamencie głoszona i przeżywana. Widzimy, że
podejście Pawła jest bardzo chrystocentryczne.
Warto zwrócić jeszcze uwagę na stwierdzenie: abyśmy się u was nawzajem pokrzepili wspólną wiarą – waszą i moją. Przybliża nam ono to, w jaki sposób
św. Paweł rozumie wiarę. Kościół w Credo uczy nas, że wiara jest jedna,
katolicka i apostolska. To jest dla nas jasne. Tymczasem czytamy, że wiara
Rzymian jest jedna, a wiara Pawła druga. Rzymianie mają inne życie, inne
problemy, inne radości i w związku z tym inaczej przeżywają swoją więź
z Chrystusem. To czego pragną, to takiego spotkania, w którym można by
się wymienić doświadczeniem wiary. I z tego rodzi się pokrzepienie. Z różnicy nie ma się rodzić zgorszenie, bo nie mają się pouczać tylko ubogacać.
Z wszystkich listów Pawła widać, że nie przywiązywał dużej wagi do sposobu swego nawrócenia. Raczej chlubi się swoimi słabościami i zajmuje się
analizą tekstów starotestamentalnych, żeby zrozumieć, na czym polega tajemnica Jezusa Chrystusa. Nie wraca do wydarzenia spod Damaszku. Nie
jest ono ważne dla niego jako teologa. U Pawła nie ma przywiązania do wizji,
co jest typowe dla antyku. Jak czytamy Apoftegmaty, to Ojcowie pustyni
w wizjach najczęściej spotykają diabła. Kiedy jeden spotkał Chrystusa, to
zamknął oczy, bo wiedział, że krył się pod Jego postacią diabeł; wolał zobaczyć Go w życiu przyszłym.
W tym kontekście lepiej możemy zrozumieć określenie Dobra Nowina. Nie
jest to Nowina sprzed 2000 lat tylko wierność Boga, która trwa od upadku
Adama i Ewy. Bóg nieustannie mówi: zbawiam. Nie potępia, nie niszczy
tylko zbawia.
Dostaliśmy też zadanie domowe.
– 15 –
Po pierwsze mamy przyjrzeć się pojęciu zbawienia. O. Szymon dał nam
wskazówkę: Na zbawienie nie można sobie zasłużyć, można je jedynie przyjąć. U św. Pawła nie ma pojęcia dobrych uczynków. On uważa, że jeżeli
prawdziwie wierzysz, to będziesz postępować dobrze, ale zbawiony zostaniesz dlatego, bo Chrystus umarł za ciebie na krzyżu. Zbawienie jest rzeczywiście wyciągnięciem nas z sytuacji beznadziejnej.
Po drugie przeczytać pierwszy stopień pokory z Reguły św. Benedykta i powyższy fragment Listu do Rzymian i pomyśleć sobie: co by się stało, gdyby
św. Paweł czytał Regułę? W Regule mamy wyznanie wiary w wszechobecność
Boga. Benedykt pisze, że Bóg patrzy na dobrych i na złych, a jest to spojrzenie miłosiernego Ojca. Boża obecność się nie cofa przed złymi. To, co
Benedykt nazywa niezłomną Bożą obecnością, u św. Pawła nosi miano
Ewangelii. Od upadku Adama do dziś dzieło zbawcze Jezusa Chrystusa
trwa.
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu jak była na początku, teraz
i zawsze i na wieki wieków. Amen.
Św. Pawle Apostole módl się za nami.
Notowała Teresa Lubowiecka, Kraków
– 16 –
Wydarzenia
SYLWESTER W STANIĄTKACH
W kalendarzu gregoriańskim w nocy z trzydziestego pierwszego grudnia na
pierwszego stycznia kończy się stary rok, a zaczyna nowy. Niby noc jak każda inna, ot zmiana daty, ale grupa oblatów postanowiła właśnie tę noc uczcić spotkaniem oraz wspólną modlitwą. Na miejsce spotkania wybraliśmy,
obchodzące jubileusz 800-lecia staniąteckie Opactwo św. Wojciecha. Intencję każdy na pewno przywiózł własne, ale nie zapomnieliśmy także o tych,
którzy prosili nas o to w meilach, a także o sytuacji na świecie, szczególnie
w Syrii.
Do kolacji sylwestrowej czas upływał nam na rozmowach oraz wspólnych
spacerach po terenie należącym do sióstr. Przewodnikiem tych spacerów był
ciapaty kot, który nosił się jak co najmniej właściciel terenu. Kot przewod– 17 –
nik to nie jedyny zwierzęcy akcent naszego antysylwestra. Ewa i Jarek Kopczyńscy z Katowic przyjechali w towarzystwie dwóch psów. Pierwszego, który z powodów swoich rozmiarów wabi się Maximus oraz jamnika Tibusi,
która otrzymała przezwisko Minimus – oczywiście także z powodu swojego
rozmiaru.
Świętowanie Uroczystości Bożej Rodzicielki rozpoczęliśmy Nieszporami
w kaplicy domu gości. Po Nieszporach udaliśmy się w procesji pod figurę
św. Benedykta w klasztornym ogrodzie, gdzie modliliśmy się w ciszy oraz
poleciliśmy się w opiekę świętemu patriarsze. Pomodliliśmy się również za
dusze sióstr pochowanych w ogrodzie w pobliżu figury. Przez całą procesję
towarzyszył nam, jak przystało na gospodarza, ciapaty kot, uczestniczył
w niej również Maximus.
Po modlitwie w ogrodzie udaliśmy się na kolację, po której miała miejsce
konferencja o. Konrada, który przyjechał na tę okazję z Tyńca. Wprowadzeniem do konferencji była awaria mikrofonu, który raz działał, a raz nie. Ojciec Konrad powiedział, że wielu ludzi myśli tak o Bogu, który według nich
– 18 –
raz działa, raz nie działa. Że to jest błędne myślenie, wyjaśnił ojciec na przykładzie wędrówki za gwiazdą betlejemską mędrców ze wschodu. Wydawać
by się mogło, że jej zgubienie przez mędrców w pobliżu Jerozolimy jest dowodem na nie działanie Boga, nic bardziej mylnego. Pan Bóg działa także
wtedy, gdy wydaje nam się, że jesteśmy pogrążeni w totalnych ciemnościach.
Konferencja po pewnym czasie przerodziła się w dyskusję, z wieloma wątkami i dygresjami. Po konferencji udaliśmy się do kościoła na adorację Najświętszego Sakramentu, gdzie każdy mógł podziękować za mijający rok
i prosić o łaski na nadchodzący. O 23:00 rozpoczęła się koncelebrowana
Eucharystia, podczas której homilię wygłosił o. Konrad. Oprócz uczestników antysylwestra na Mszę przyszli również mieszkańcy Staniątek. Gdy Msza
miała się ku końcowi, zza starych murów kościoła dochodził nas huk wystrzałów petard i fajerwerków. Dla wszystkich stało się jasne, że jesteśmy już
w 2017 roku. O. Konrad udzielił nam noworocznego błogosławieństwa
i udaliśmy się na poczęstunek do domu gości.
Zmarznięci z przyjemnością raczyliśmy się gorącą herbatą i ciastem. Przed
poczęstunkiem była jeszcze okazja pożyczyć sobie błogosławionego nowego
roku przy wspólnym łamaniu się opłatkiem. Gorąca herbata rozgrzewała
nasze ciała, a ducha rozgrzewaliśmy wspólnie śpiewając kolędy przy akompaniamencie Wojtka Stępnia. Serdeczna atmosfera, piękne wnętrza klasztoru
benedyktynek z przystrojonymi choinkami i z piecem kaflowym, spowodowały, że każdy na pewno poczuł się bardzo rodzinnie. Być może naszym
śpiewom nie byłoby końca, gdyby nie to, że o. Konrad miał przygotowaną
jeszcze jedną niespodziankę. Podzielił się z nami swoim odkryciem z archiwum. Były to listy i kartki pocztowe z frontu wschodniego I wojny światowej. Ojciec opowiedział nam, jak wszedł w posiadanie tych artefaktów oraz
przeczytał nam kilka fragmentów listów. Chętni mogli z bliska przyjrzeć się
pamiątkom. Zmęczeni powoli rozchodziliśmy się do swoich pokoi.
Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki przywitała nas piękną pogodą, którą
zaraz po śniadaniu wykorzystaliśmy na spacery po okolicach Opactwa. Powoli rozjeżdżaliśmy się do domów, na pożegnanie zachodząc do kościoła, by
pokłonić się Matce Bożej Bolesnej i prosić Ją o opiekę na cały nowy rok
kalendarzowy.
Cezary Król, Piotrków Trybunalski
– 19 –
KOLĘDOWANIE OBLACKIE AD 2017
Zaczęło się od kolędowania w domach „śląskich” oblatów. Szybko jednak
okazało się, że chętnych do spotkania się jest więcej niż mogły pomieścić
gościnne progi Jacka i Wiesi i wtedy zrodził się pomysł kolędowania w naszym wspólnym domu w Tyńcu. W zeszłym roku postanowiliśmy, że spotkamy się w roku 2017 w Święto Trzech Króli.
Niektórzy dobrze poinformowani przyjechali już na Mszę konwentualną
i byli świadkami składania ślubów wieczystych przez braci Karola i Grzegorza oraz złożenia darów przez Mędrców przybyłych ze Wschodu w osobach
braci Jana, Leopolda i Romana. Jak wieść gminna niesie, Uroczystości trwały
dwie godziny, co skróciło czas oczekiwania na pozostałych oblatów i ich
rodzin, którzy zjechali się na godzinę 15 mimo dosłownie trzaskającego mrozu. Jednak gdyby nie uczestnicy rekolekcji o. Włodzimierza, w Sali Petrus
– 20 –
byłoby dość pusto. Nie można było tego powiedzieć o stołach, które uginały
się pod ciężarem domowych wypieków zwiezionych z całej Polski.
Męska gałąź komitetu organizacyjnego wystąpiła, można powiedzieć tradycyjnie, w białych koszulach i czerwonych muszkach. Panie nosiły zarówno
stroje wieczorowe jak i grube swetry i chusty. Tylko mnisi z Opatem na czele
pozostali wierni swoim habitom. Po modlitwie poprowadzonej przez
o. Opata, Wojtek zasiadł do fortepianu i rozpoczęliśmy śpiewy od ulubionej
kolędy o. Szymona, a potem zaśpiewaliśmy pastorałkę, w której są słowa
„Szymonie kochany”. Potem mnisi zaczęli się wycofywać po angielsku, a na
placu boju pozostał niezastąpiony i niezmordowany o. Włodzimierz.
Były przygotowane śpiewniki z tekstami pastorałek w tym pastorałek tynieckich autorstwa Mariana Machury (melodia) i Mateusza Pieniążka (słowa).
Były też rozdane teksty kolęd po kilkanaście zwrotek każda. Śpiewaliśmy od
A do Z nic więc dziwnego, że co jakiś czas Wojtek i Jarek dawali sygnał do
posilenia się ciastami i zwilżenia gardła herbatą lub kawą. Okazało się, że
– 21 –
naszą znajomością kolęd nie dorównujemy o. Włodzimierzowi, dlatego co
jakiś czas rozlegał się jego solowy śpiew, a jego silny głos brzmiał w najdalszych zakamarkach klasztoru.
Rozgrzani śpiewem i serdeczną atmosferą o godz. 19 uczestniczyliśmy
w kościele w pontyfikalnych nieszporach. Po kolacji część rozjechała się do
domów, a najwytrwalsi pozostali na modlitwy i odjechali dopiero po komplecie. Pozostał o. Włodzimierz, którego czekało jeszcze wygłoszenie konferencji, a może i rozmowy z poszukującymi swej drogi uczestnikami rekolekcji…
tl
Fotografowali Jarek Obczyński i Teresa Lubowiecka
– 22 –
– 23 –
– 24 –
PO DRUGIEJ STRONIE ZASŁONY
We wtorek 17 stycznia o godz. 11 znowu spotkaliśmy się w tynieckim kościele. Zgromadziliśmy się przy trumnie Agnieszki Boruch, aby pożegnać Ją oraz
towarzyszyć w tym dniu Piotrowi. Mszę św. koncelebrowali o. Szymon Hiżycki, ks. proboszcz Adam Zelga z par. Błogosławionego Edmunda Bojanowskiego na Ursynowie i ks. Wojciech Malczewski, związany z Agnieszką
i Piotrem prawdziwą przyjaźnią. Śpiew pieśni wielkanocnych był wyrazem
naszej wiary w to, że nasze życie zmienia się, ale się nie kończy. W homilii
o. Szymon uświadomił nam, że Agnieszka została przeprowadzona przez
Boga na drugą stronę zasłony przybytku. Zbiórka do koszyczka przeznaczona została na Msze św. Gregoriańskie w intencji Agnieszki.
Po Mszy św. zabrał głos ks. Wojciech w imieniu najbliższych Agnieszki. Piotr
udostępnił mi tekst tego podziękowania, który zamieszczam poniżej:
„Zostałem poproszony, by w imieniu Najbliższych świętej pamięci Agnieszki
Boruch podziękować Wam wszystkim za obecność tu dzisiaj. Przede wszystkim chcę podziękować za Waszą modlitwę, której Agnieszka nie szczędziła
innym, a która teraz jest potrzebna Jej.
Nie sposób wymienić każdego, komu chcemy wyrazić wdzięczność, dlatego
pozwólcie, by proste „dziękuję” ogarnęło Was wszystkich.
Nie sposób jednak nie podziękować Tym, dzięki którym mogła odejść do
Pana, bo przecież nie umarła, tylko właśnie odeszła, tak pięknie i spokojnie.
Dziękujemy przede wszystkim całej Wspólnocie benedyktyńskiej, która nas
dzisiaj przyjęła w tym kościele, wszystkim mnichom Opactwa w Tyńcu,
a także ich świeckim współbraciom – oblatom, którzy swą modlitwą wspierali i otaczali Agnieszkę w jej chorobie.
Wiemy, że i Wy i rzesza innych osób modliła się o powrót do zdrowia
Agnieszki. I choć zamysł Boży był inny, to Pan Bóg tych modlitw wysłuchał
w sposób wyjątkowy. Bo choć nie została po ludzku uzdrowiona, to z pewnością dzięki tym modlitwom została uleczona.
Dziękujemy Wszystkim mnichom tynieckiego Opactwa za to, że gdy przed
kilku laty Agnieszka z Piotrem pierwszy raz wspólnie przyjechali do klasztoru, dzięki Wam wyjeżdżali już z domu, a w konsekwencji podjęli decyzję, by
zamieszkać jak najbliżej Tyńca.
– 25 –
W sposób szczególny dziękujemy o. Szymonowi Hiżyckiemu, Opatowi Tynieckiemu.
Pozwólcie, że przytoczę słowa, które napisała do mnie Agnieszka w niedzielę, 18 grudnia:
‘Przyjacielu, muszę się podzielić z Tobą tą cudowną wiadomością. Przed
chwilą o. Szymon wyspowiadał mnie i udzielił Komunii. Nigdy nie sądziłam,
że tej chwili doczekam. Jestem teraz (mimo choroby) najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi’.
Ojcze Szymonie, dziękujemy za Przyjaźń, która przyniosła takie owoce.
Dziękujemy za Twoją obecność przy Agnieszce w Jej najtrudniejszym momencie, gdy Pan uznał, że jest gotowa, by do Niego wrócić. To Ty, Kapłan,
ale i Przyjaciel, przygotowałeś Agnieszkę na to spotkanie, podobnie jak przygotowałeś Piotra na odejście żony.
Dziękujemy bratu Łukaszowi Piotrkowiczowi za okazane serce od Jej pierwszego przyjazdu do Tyńca. To dzięki Twojej życzliwości, za każdym razem
gdy opuszczała gościnne mury Opactwa, odliczała dni do kolejnego powrotu. Ale nade wszystko dziękujemy za Twą pomoc w ostatnim czasie, zwłaszcza zaś za przygotowaną Wigilię, która dała Agnieszce wiele radości, mimo
bólu którego doświadczała. Choć bardzo pragnęła spędzić tę Wigilię właśnie
tu, w Tyńcu, to już nie mogła. Dzięki Tobie, bracie Łukaszu, Wigilia z Tyńca
trafiła do Niej, do szpitala.
Dziękujemy bratu Franciszkowi Wytychowi, który towarzyszył Agnieszce nie
tylko modlitwą, ale również swą obecnością w szpitalu przy Niej.
Dziękujemy siostrze Róży Olszewskiej za jej obecność przez ostatnie lata
w życiu Agnieszki. Stanowiłaś dla Niej oparcie w wielu trudnych sytuacjach.
Byłaś zawsze, gdy tego potrzebowała.
Pragniemy podziękować księdzu Adamowi Zeldze, który w trudnym dla
Agnieszki momencie przygarnął Ją, dając na nowo Wiarę i Nadzieję, ale
przede wszystkim dał Jej jedną, prostą wskazówkę – jedź do Tyńca, którą
Agnieszka wzięła sobie do serca tak bardzo, że postanowiła tu zostać. To
przecież Ty, księże Adamie, zawsze Jej powtarzałeś, że należy słuchać swojego proboszcza.
– 26 –
Dziękujemy księdzu Piotrowi Malczewskiemu za przyjaźń, która przerodziła
się w szczególną więź, gdy Agnieszka postanowiła duchowo Cię adoptować.
Przez cały ten czas cieszyła się, mogąc Cię wspierać swą modlitwą. I za tę
radość przyjmij nasze słowa wdzięczności.
Na koniec pozwólcie, że przypomnę słowa, którymi Agnieszka często żegnała się z najbliższymi, z Przyjaciółmi. Zwykła mówić na pożegnanie: „Proszę,
uważaj na siebie…”
Agnieszko, będziemy uważać, by znów móc się spotkać, ale już w Domu
Ojca, do którego Ty się udałaś…”
Wyruszyliśmy na cmentarz. Na początku konduktu szli Krzysztof Zygmunt,
który niósł krzyż i Krysia Fuerst z fotografią Agnieszki i czerwoną różą, która podczas Mszy św. leżała na trumnie. Ceremonii przewodniczył ks. Wojciech, a dołączyli do nas bracia Łukasz, Franciszek, Antoni i Karol oraz
o. Tomasz Dąbek, zastępca nieobecnego prefekta oblatów o. Włodzimierza.
Modlitwy przy trumnie odmówiliśmy i odśpiewali w centrum cmentarza.
Miedzy innymi zabrzmiał śpiew Bogurodzicy, dla mnie, a pewnie i dla
Agnieszki szczególnie związany z Tyńcem. Agnieszka spoczęła w starej części cmentarza tynieckiego niedaleko Beatki Helizanowicz, Danusi Szczepańskiej i Jerzego i Anny Turowiczów.
– 27 –
Po pogrzebie Piotr zaprosił wszystkich na obiad w gościnnych progach
Opactwa i ci, którym pozwalał na to czas, rozgrzali się rosołem serwowanym
przez br. Łukasza i kolejny raz mieli okazję poczuć się jak rodzina.
Każdy z uczestników pogrzebu dostał obrazek z fotografią Agnieszki.
– 28 –
– 29 –
Na odwrocie obrazka czytamy:
Ut in omnibus glorificetur Deus
Ś.p.
Agnieszka Boruch
Ur. 13.06. 1969
Zm. 11.01.2017
Zmarła w 48 roku życia,
w 25 dniu powrotu do pełni Eucharystii.
Spoczywa w Tyńcu.
R.I.P.
Ojciec Włodzimierz przypomniał nam w sobotę 14 stycznia, że zgodnie ze
statutami mamy honorowych oblatów. Myślę, że zgodzicie się ze mną, że
Agnieszce można by śmiało przyznać taki tytuł pośmiertnie. tl
Fotografował podczas pogrzebu Kazik Helizanowicz
Fotografie Agnieszki na moją prośbę udostępnił Piotr
W ŚRODĘ 25 STYCZNIA 2017
W WIEKU 85 LAT
ZASNĄŁ W PANU BR. SEBASTIAN CHOLEWA OSB
– 30 –
DZIEŃ SKUPIENIA OBLATÓW W TYŃCU
SOBOTA 4 II 2017
9.00
10:00
11.00
12.00
12.50
13.00
13.45 – 14.45
15.00
Spotkanie o. Włodzimierza z Nowicjuszami
Spotkanie z konferencją o. Włodzimierza w sali św. Benedykta na Opatówce
Msza Święta w kościele
Adoracja Najświętszego Sakramentu, okazja do spowiedzi
Modlitwa w ciągu dnia w kościele
Obiad
Spotkanie w sali św. Benedykta, sprawy organizacyjne;
Lectio divina
Dla chętnych rozmowa na temat zaproponowany przez
uczestników
PROGRAM SPOTKANIA W OLSZTYNIE
W CENTRUM ŚW. JAKUBA
PONIEDZIAŁEK 6 II 2017
16:00 – Chorał Gregoriański pod kierunkiem Wolfa Niklausa (nauka śpiewu
Nieszporów)
17:00 – ROZPOCZĘCIE COMIESIĘCZNEGO SPOTKANIA
WSPÓLNOTY „BENEDICTUS” – Bądź szczęśliwy!
– uroczyste zapalenia świecy – symbolu obecności wśród nas Chrystusa
– wezwanie do Ducha Świętego
– 10 min. indywidualnej medytacji w sercu
– Nieszpory
– Lectio Divina Rz 1,1–17
– Dzielenie się i umacnianie Słowem Bożym
– Sprawy bieżące Wspólnoty
– Eucharystia w Bazylice Katedralnej pod wezwaniem Św. Jakuba
– 31 –
WARSZAWSKIE SPOTKANIA BENEDYKTYŃSKIE
Temat:
Biografia św. Benedykta jako opis drogi wtajemniczenia chrześcijańskiego (o. Konrad
Małys OSB)
24. lutego w piątek Ursynów
Parafia bł. Edmunda Bojanowskiego:
20.00
20.45
21.10
Msza św. z homilią
Agapa
Konferencja tematyczna i spotkanie zakończone Kompletą
25. lutego w sobotę kościół ss. sakramentek
na Rynku Nowego Miasta:
9.00
Ok. 9.45
10.00
10.45
Msza św. z homilią
Adoracja Najświętszego Sakramentu
Konferencja tematyczna
Spotkanie w salce zakończone Modlitwą w ciągu dnia
z Liturgii Godzin
KALENDARIUM
2 II
Ofiarowanie Pańskie
4 II
Dzień skupienia oblatów tynieckich w Opactwie Benedyktynów
w Tyńcu
6 II
Spotkanie grupy Benedictus w Olsztynie
10 II
Św. Scholastyki Dziewicy
14 II
Świętych Cyryla i Metodego Patronów Europy
24-25 II Benedyktyńskie Spotkania w Warszawie: Biografia św. Benedykta jako
opis drogi wtajemniczenia chrześcijańskiego (o. Konrad Małys OSB)
– 32 –
– 33 –
– 34 –
Download