Ideowe źródła i tożsamość geografII Uniwersytet Pedagogiczny im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie Prace Monograficzne nr 595 Witold Wilczyński Ideowe źródła i tożsamość geografII Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Pedagogicznego Kraków 2011 Recenzenci dr hab. Elżbieta Szkurłat, prof. UŁ prof. RNDr. René Matlovič © Copyright by Wydawnictwo Naukowe UP Kraków 2011 Projekt okładki Janusz Schneider ISSN 0239-6025 ISBN 978-83-7271-674-3 Wydawnictwo Naukowe UP Redakcja / Dział Promocji 30-084 Kraków, ul. Podchorążych 2 tel./faks: 12-662-63-83, tel. 12-662-67-56 e-mail: [email protected] Zapraszamy na stronę internetową http://www.wydawnictwoup.pl Łamanie Jadwiga Czyżowska-Maślak Druk Zespół Poligraficzny UP, zam. 42/11 Wprowadzenie Obraz geografii jako dziedziny wiedzy widziany z zewnątrz zawiera w sobie sprzeczność, której prawdopodobnie nie uświadamia sobie znaczna część ludzi zajmujących się geografią zawodowo. Sprzeczności tej nie dostrzega także wielu użytkowników wiedzy geograficznej, pamiętających geografię ze szkoły i nader często do niej wracających w różnych sytuacjach życiowych i w obliczu różnorodnych potrzeb. Jest to dziedzina, która z jednej strony korzysta z niesłabnącej, można powiedzieć bezinteresownej sympatii znacznej części społeczeństwa, a z drugiej doświadcza od kilkudziesięciu lat niemal permanentnych „trudności metodologicznych”, udokumentowanych w bardzo licznych naukowych publikacjach. Mimo że geografia nie jest zawodem (pomijając zawód nauczycielski), że ukończenie studiów geograficznych nie gwarantuje lukratywnych posad, nie brakuje ludzi gotowych poświęcić młode lata tej właśnie dyscyplinie. Można powiedzieć, że ludzie lubią geografię, a dla wielu stanowi ona życiową pasję bez względu na wykonywany zawód. Jak dotychczas nie przeprowadzono badań, mających na celu wyjaśnienie tego fenomenu. Sympatia dla geografii jest powszechnie obserwowana w codziennych zachowaniach, jak również w wypowiedziach osób publicznych, a także w dziełach literackich. Przeciętny użytkownik wiedzy geograficznej korzysta z niej, widząc w tym przyjemność, a zgłębianie jej daje mu pewną szczególną satysfakcję, którą widać chociażby w sposobie wypowiadania egzotycznych nazw geograficznych. –5– Narzuca się w tych okolicznościach pytanie: dlaczego z geografią jest tak źle, skoro jest tak dobrze? Skąd biorą się liczne wypowiedzi o „metodologicznej słabości geografii”, o jej niekończącym się kryzysie, o zagrożeniach wynikających z zawłaszczania tradycyjnych pól badawczych geografii przez inne nauki, o jej „nadmiernej specjalizacji” i „dezintegracji”, o wypieraniu z programów kształcenia ogólnego, o jej znikomej stosowalności, o generalnym regresie jej wpływu na świadomość społeczną? Radykalne różnice w postrzeganiu geografii i jej pozycji przez jej twórców oraz użytkowników sprawiają, że pojawia się poważna wątpliwość, czy aby wszyscy mówią o tym samym? Czy naukowcy piszący o przejawach dekadencji w geografii mają na myśli tę samą dziedzinę, której egzotyka i malowniczość wciąż przyciągają zainteresowania milionów? Szukając właściwej odpowiedzi na tak postawione pytanie, należy podkreślić nie tylko to, że geografia jako nauka bardzo oddaliła się od potocznej wiedzy geograficznej. Okazuje się bowiem, że geografia współczesna w niewielkim tylko stopniu przypomina klasyczną jej postać, która dzięki popularnej literaturze, a częściowo także za sprawą systemu edukacji utrwaliła się w zbiorowej pamięci społeczeństwa. Sprzeczność, która początkowo ujawniła się między naukową wizją geografii a jej popularnym odpowiednikiem, przeniesiona została w ten sposób na teren filozofii i historii myśli geograficznej. Polega ona w istocie na daleko idących różnicach między podstawami filozoficznymi geografii w klasycznym okresie jej rozwoju* a koncepcjami dominującymi w geografii współczesnej. Na podstawie analizy porównawczej zawartości podręczników akademickich i szkolnych, a także treści i formy prac geograficznych publikowanych w naukowych czasopismach w okresie Klasyczny okres rozwoju geografii to czas, kiedy idee twórców geografii nowożytnej były powszechnie uważane za słuszne lub stanowiły płaszczyznę odniesienia dla nowo formułowanych koncepcji. W większości krajów trwał on do połowy XX wieku. We Francji za zakończenie okresu klasycznego uważa się przełomowy rok 1968, natomiast w Polsce geografia klasyczna została oficjalnie odrzucona ze względów ideologicznych już w pierwszych latach powojennych (konferencja metodologiczna w Gdańsku w 1949 roku). * –6– klasycznym i obecnie można stwierdzić, że zmiany, jakie nastąpiły w naszej dziedzinie, dotyczą w szczególności trzech aspektów. Po pierwsze, geografia klasyczna dotyczyła przede wszystkim konkretnych zjawisk obserwowanych w krajobrazach, zarówno tych wynikających z działalności gospodarczej, jak też istniejących w sposób od człowieka niezależny. Zmiany krajobrazowe tłumaczono konkretami dnia codziennego, co podkreślało związek naszej dziedziny z realiami gospodarki, jak i z Ziemią, z właściwościami otoczenia. Dlatego sugestywnie brzmi stwierdzenie uczonego spoza naszej dziedziny, który uważał, że dawna geografia, jako dziedzina dotycząca konkretów codziennej ludzkiej egzystencji, była istotnie najbliższa życiu i najbliższa Ziemi, a jej twierdzenia miały dzięki temu, jak to określił Piotr Szeliga (1987), „urok oczywistości”. W zestawieniu z tą charakterystyką współczesna geografia jest o wiele bardziej abstrakcyjna. Zamiast krajobrazów i realnych problemów codziennego życia bada abstrakcyjne relacje, systemy i struktury. Ta reorientacja w kierunku abstrakcyjności, w świetle wielu opinii, mogła poprawić prestiż geografii jako nauki. Język geograficznych opisów wzbogacił się o liczne terminy nie wywodzące się z języka potocznego, przez co dla wielu nowoczesna geografia stała się niedostępna. Czy jednak wysoce sformalizowany żargon, możliwość epatowania specjalistyczną terminologią może zastąpić tę siłę przekonywania i „urok oczywistości”, jakie posiadały twierdzenia geograficzne w okresie klasycznym? Drugim kierunkiem zmian, jakie nastąpiły w geografii współczesnej, jest jej reorientacja pod względem celów. Klasyczna geografia kładła nacisk na syntezę, co wyrażały jej kluczowe pojęcia, podczas gdy obecnie w geografii dominuje podejście analityczne. Analityczny charakter mają nawet te opracowania, których autorzy formalnie opowiadają się za „interdyscyplinarnością” i „holizmem”. Trzecim aspektem zmian, a wydają się one istotne zwłaszcza z punktu widzenia społecznej percepcji geografii, są stosowane środki wyrazu. Dawna geografia oprócz tego, że była nauką spełniającą określone standardy metodologiczne, stanowiła rodzaj sztuki zorientowanej na kształtowanie świadomości społecznej. Liczne teksty geograficzne mają rzadko spotykane w literaturze –7– współczesnej walory edukacyjne. Stanowiły one bowiem jednocześnie efekt pracy naukowej, wyraz pedagogicznego powołania autora, a jednocześnie świadectwo jego talentu literackiego. Dzisiaj nie ceni się już ładnego języka, nauczyciel przestał być mistrzem, a o mało interesujących książkach mówi się, że są „podręcznikowo nudne”. Przedstawiona reorientacja geografii współczesnej w zestawieniu z klasycznym jej odpowiednikiem, obejmująca zmiany w kierunku zwiększenia stopnia abstrakcyjności, dominację podejścia analitycznego i formalizację języka, wydaje się sięgać samej istoty wiedzy. Powstaje więc pytanie: czy ukazane wyżej dwa modele, klasyczny i współczesny, przedstawiają różne przybliżenia tej samej dziedziny, czy może są to przedstawienia dwóch zupełnie innych form kultury, określanych tym samym słowem jedynie na skutek inercji? Czy współczesna nauka określana zwyczajowo mianem geografii jest jeszcze tą nauką? Pytanie to nie wydaje się bezzasadne, skoro wielu autorów oficjalnie przyjmuje, że geografia jako nauka przestała istnieć, zaś właściwym terminem odpowiadającym jej współczesnej postaci jest określenie „nauki geograficzne”. Niezbyt jasna sytuacja w kwestii uznania geografii jako nauki nie sprzyja utrzymaniu odpowiedniej pozycji w systemie wiedzy. Dlatego coraz częściej osoby o geograficznym wykształceniu nie identyfikują się z reprezentowaną przez siebie dziedziną, preferując inny kierunek dyscyplinarnej „afiliacji”. Ujawnia się to podczas międzynarodowych konferencji o charakterze multidyscyplinarnym, np. Kongresów Historii Nauki, w których uczestniczą przedstawiciele wszystkich dyscyplin, także geografowie. Większość z nich, kiedy wymagane jest określenie własnej dyscypliny, woli nazywać się ekonomistami, geologami, ekologami, hydrologami. Okazuje się, że nawet kartograf dla wielu okazuje się bardziej zaszczytnym określeniem niż geograf. Ta ucieczka od nazwy geografia ma i inne aspekty. Przejawia się także w tworzeniu nowych subdyscyplin, które mają całkowicie lub częściowo ogarnąć zakres przedmiotowy dotychczas przypisywany geografii. Np. w komentarzu redakcyjnym Geoforum (Demeritt 2009) przytoczono nazwy siedmiu nowych dyscyplin, których istota –8– polega na interdyscyplinarnych badaniach krajobrazu (synthetic environmental sciences). Odcinaniu się geografów od geografii sprzyja fakt, że nie jest ona uznawana za zawód, stąd też jest pozbawiona jakiejkolwiek ochrony prawnej. Powszechne jest postrzeganie geografów jako osób znających się na prawie wszystkim (co implikuje powierzchowność), pozbawionych jednak biegłości w jakiejkolwiek dyscyplinie (ang. jacks of all trades and masters of none). Dlatego też według powszechnej opinii czynności przynależne geografom mogą być wykonane przez innych, przy czym relacja ta nie obowiązuje w przeciwnym kierunku. Na przykład, ekonomista z łatwością jest w stanie przeprowadzić wykład z geografii ekonomicznej, podobnie jak geolog z geografii fizycznej. Na wydziałach filologicznych niektórych uczelni wykłady z geografii prowadzą filologowie. Powierzenie geografom wykładów z ekonomii lub geologii, nie mówiąc już o filologii, nie jest już sprawą tak prostą. Z racji wspomnianego wyżej braku ochrony prawnej zawodu geografa przypadki takie mają miejsce nader często. Sytuacja geografii współczesnej przypomina pod wieloma względami Chińską Republikę Ludową w okresie rządów Mao TseTunga. W obydwu przypadkach mamy do czynienia z sięgającą starożytności tradycją i ogromnym potencjałem, mierzonym liczebnością użytkowników i pasjonatów w pierwszym przypadku i liczbą ludności w drugim. Potencjał demograficzny maoistowskich Chin był nieproporcjonalnie wielki w zestawieniu ze znaczeniem tego państwa i pozycją na arenie międzynarodowej. Potencjał geografii wynikający z jej tradycji i atrakcyjności jest również ogromny w porównaniu z jej aktualną pozycją w rodzinie nauk. Tak jak maoistowskie Chiny, geografia żyje splendorem swoich starożytnych protoplastów i osiągnięciami nowożytnych klasyków. Z satysfakcją przypomina koncepcje metodologiczne, lokalizujące ją w samym centrum nauki, podobnie jak Chińczycy, którzy nigdy nie zrezygnowali z pozycji Państwa Środka. Chiny, jak wiadomo, swój trudny okres mają za sobą i obecnie ich udział w gospodarce światowej szybko rośnie, co zdecydowanie poprawia ich pozycję w międzynarodowej społeczności. Inaczej sytuacja przedstawia się w geografii, która nie osiągnęła jeszcze tego przełomowego momentu swoich –9– dziejów, starając się jedynie od czasu do czasu potwierdzić swoją obecność w rodzinie nauk. Najbardziej chyba dotkliwą bolączką geografii współczesnej, przynajmniej w Polsce, jest zagubienie przez nią tożsamości. Sami geografowie nie są w stanie ustalić definicji, zakresu i celów uprawianej przez siebie dziedziny. Zdecydowanie zbyt często zdarza się, że w multidyscyplinarnych dyskusjach przedstawiciele nauk przyrodniczych i społecznych słusznie domagają się, aby geografowie zdecydowali, kim są i co chcą robić. Rozwój Chin maoistowskich blokowała wprowadzona siłą ideologia, pozostająca w sprzeczności z konfucjańsko-taoistycznymi i buddyjskimi tradycjami, na których wspierała się wielka cywilizacja chińska. Cechą współczesnej geografii, szczególnie polskiej, też jest jej oderwanie od tradycji. Wprawdzie nominalnie cenieni są nasi klasycy, ale prawie nikt nie studiuje ich dzieł, nikt nie bada ich koncepcji. W strukturze instytucji geograficznych brakuje komórek odpowiedzialnych za badania w dziedzinie historii geografii. Czy możliwy jest rozwój przy tak daleko posuniętej obojętności w stosunku do własnej historii? Czy w nauce można dokonać odkrycia nie korzystając z dorobku poprzedników? Przykład Chin wskazuje, że restauracja tradycyjnych koncepcji może być ważnym warunkiem rozwoju. Dlatego uzasadnione są wszelkie próby odtworzenia tożsamości geografii przez dotarcie do jej koncepcyjnych źródeł. Jest to konieczne dla zrozumienia toku myślenia i motywów działania tych uczonych, którzy sprawili, że geografia stanowi dzisiaj dyscyplinę akademicką, przedmiot nauczania w szkołach, że formalnie istnieje jako odrębna dziedzina wiedzy. Jedyną alternatywą dla tego typu przedsięwzięć jest pozostawanie w błogim stanie samozadowolenia i niedopuszczanie do świadomości krytycznych uwag. Jest to równoznaczne ze zgodą na dalszą marginalizację geografii, co skończyć się może uznaniem jej za dziedzinę przestarzałą, która swoją cywilizacyjną misję wypełniła w dwóch minionych wiekach i której obecne miejsce znajduje się tam, gdzie znajdują się drewniane sochy i lokomotywy parowe. Jeżeli nie zgadzamy się na taki scenariusz, jeżeli uważamy, że muzeum nie jest jedynym odpowiednim – 10 – miejscem dla geografii, musimy dbać o jej tożsamość i pielęgnować jej tradycje. Podstawowym założeniem prezentowanej pracy jest przekonanie, że uznanie geografii za dziedzinę przestarzałą jest przedwczesne i wynika z niezrozumienia prawdziwego sensu jej istnienia. Aby to wykazać, dokonana została rekonstrukcja oryginalnych koncepcji, które stały się podstawą nowożytnej geografii (rozdział IV). W celu skonfrontowania tych klasycznych koncepcji z geografią współczesną w rozdziale V przedstawiono niektóre terminy, najczęściej pojawiające się obecnie w geografii polskiej, z naciskiem na zmiany sposobu ich rozumienia. Ta część pracy opiera się na założeniu, że zmiany terminologiczne stanowią odzwierciedlenie ewolucji nauki, która odbywa się w sferze koncepcji filozoficznych (metodologicznych). Wymienione dwie główne części opracowania poprzedzone zostały uwagami na temat sensu badań historyczno-filozoficznych w geografii (rozdział II) i różnorakich uwarunkowań rozwoju tych dziedzin w Polsce (rozdział III). W rozdziale VI zawarto propozycję odtworzenia tożsamości geografii oraz określenia jej roli społecznej. Rozdział I SenS badań hiStoryczno-filozoficznych w geografii czym jest historia myśli geograficznej? Podstawowym warunkiem harmonijnego rozwoju każdej dziedziny nauki jest dbałość o jej humanistyczny składnik, na który składa się filozofia danej dziedziny oraz jej historia. Rozwój nauki nie polega bowiem na dodawaniu i gromadzeniu indywidualnych osiągnięć, ale stanowi proces, w którym każda nowa zdobycz jest silnie uzależniona od wiedzy wcześniejszej. Ludzkie twórcze dokonania zawsze są realizowane w pewnym kontekście społecznym i w okolicznościach określonych przez problemy wyłaniające się samoczynnie z bieżącego stanu wiedzy. Dlatego nawet ten uczony, który dokonuje w swojej dziedzinie istotnego przewrotu, robi to „stojąc na barkach” swoich poprzedników. Zdarzały się wprawdzie w dziejach nauki takie „rewolucje” czy „zmiany paradygmatów”, które polegały na zupełnym i ostatecznym odrzuceniu poglądów tradycyjnych, niemniej jednak były one możliwe dzięki oparciu na wiedzy wcześniejszej. Naukę tworzą i efektywnie zmieniają ci, którzy świadomi istnienia odmiennych tradycji i szkół potrafią na pewien problem spojrzeć z innej perspektywy. Perspektywę tę zapewnia im właśnie świadomość ograniczeń, na jakie narażeni byli ich poprzednicy, reprezentujący poszczególne rozbieżne kierunki. Dlatego nie sposób przecenić znaczenia ciągłości rozwoju poszczególnych dziedzin nauki z punktu widzenia – 12 – ich teoretycznego zaawansowania i możliwości praktycznego zastosowania. Ciągłość taka nie jest jednak atrybutem polskiej geografii. Pomijając różnorodne przyczyny uzasadnione historycznie, jest tak dlatego, że problematyka historyczno-filozoficzna znajduje się w zakresie zainteresowań bardzo nielicznych polskich geografów. Nie mamy wyspecjalizowanych czasopism, sympozjów, brakuje komisji i zespołów badawczych w zakresie historii i filozofii geografii, a nade wszystko nie istnieją poświęcone takiej problematyce komórki organizacyjne w geograficznych instytucjach naukowych. Tematyka historyczna gości na łamach naszych czasopism wyłącznie przy okazji rozmaitych jubileuszy. Uroczystości takie i towarzyszące im publikacje rzadko stają się miejscem ujawniania kontrowersji i filozoficznych dysput. Historię geografii w Polsce zdominował tzw. nurt antykwaryczny, którego istotą jest dokumentowanie faktów, zwłaszcza dotyczących sfery instytucjonalnej. Towarzyszy temu zanik dyskusji na temat historii myśli geograficznej i filozofii geografii. Doszło do tego, że pewne aspekty rozwoju geografii okazują się dzisiaj bardziej interesujące dla historyków nauki niż dla samych geografów. Ważne koncepcje geograficzne, które przed II wojną światową decydowały o istocie naszej nauki i jej przydatności edukacyjnej, zostały później porzucone i w dużej mierze zapomniane. Stało się to za sprawą zmian w systemie edukacji i w metodologii nauki w Polsce po roku 1949. Historię, która wcześniej była w stosunku do geografii dyscypliną siostrzaną, niezbędną do zrozumienia zróżnicowania krajobrazowego, zastąpiono matematyką, użyteczną dla wyjaśniania relacji przestrzennych. Historia myśli geograficznej, aby nie sprowadzała się do rejestracji lub dokumentacji wydarzeń, musi być szeroką dziedziną łączącą w sobie aspekty historyczne z filozoficznymi. Jest to konieczne dla zrozumienia sposobów myślenia i koncepcji tych uczonych, którzy przyczynili się do powstania geografii i jej niegdyś wysokiej pozycji w systemie wiedzy naukowej. Łączenie zagadnień historycznych z filozoficznymi ma w geografii polskiej długą tradycję. Już w roku 1934 podczas Kongresu Międzynarodowej Unii – 13 – Geograficznej w Warszawie Bolesław Olszewicz zaproponował powołanie specjalnej organizacji mającej na celu właśnie badania w zakresie historii i filozofii geografii. O takim charakterze świadczyć może proponowana przez Olszewicza nazwa: Towarzystwo Lelewelowskie, jak również osoba wskazana na przewodniczącego, którym miał zostać uczony francuski Lucjan Gallois. Styl twórczości i tematyka prac Lelewela potwierdza zamysł, aby nowe Towarzystwo zajmowało się historią myśli geograficznej (historią idei) wraz z filozofią geografii. Połączenie tych dwóch dziedzin miało dostarczyć „ożywczych kontrowersji”, niezbędnych z punktu widzenia twórczego charakteru prowadzonych badań. Przedstawiona przez polskiego uczonego propozycja nie została jednak podjęta ani na kongresie w Warszawie, ani podczas kolejnych konferencji Międzynarodowej Unii Geograficznej. Nie oznacza to, że idea Olszewicza została odrzucona i zapomniana. W roku 1968 podczas Kongresu MUG w New Delhi została ona wykorzystana dla ustanowienia Komisji Historii Myśli Geograficznej, funkcjonującej jako komisja wspólna Międzynarodowej Unii Geograficznej i Międzynarodowej Unii Historii i Filozofii Nauki do roku 2004. Po kilku latach braku aktywności została ona odtworzona podczas Kongresu MUG w Tunisie w 2008 roku, ale już jako Komisja Historii Geografii. Przejawy separacji tematyki historycznej i filozoficznej miały także miejsce wcześniej w ramach Międzynarodowej Unii Historii i Filozofii Nauki (geografowie nie uczestniczą w jej kongresach od 2001 roku, tzn. nie pojawili się na dwóch kongresach: w Pekinie w 2005 i w Budapeszcie w 2009 roku). Można więc stwierdzić, że projekt Bolesława Olszewicza był realizowany w latach 1968–2000, czyli do Kongresu MUG w Seulu. W tym okresie idea historii myśli geograficznej wiążącej ze sobą historię i filozofię nauki nie była kwestionowana. Potwierdzają to liczne dokumenty Komisji Historii Myśli Geograficznej MUG, m.in. cele działalności Komisji na lata 1996–2000, sformułowane podczas Kongresu MUG w Hadze w 1996 roku („Objectives 1996–2000”). Znajdujemy tam m.in. następujący fragment: – 14 – Trwające współcześnie, często gwałtowne konflikty związane z polityczną i kulturową fragmentaryzacją świata, skłaniają do wznowienia studiów nad stosowanymi w różnych regionach metodami gospodarowania i wykorzystywania zasobów Ziemi [ang. human occupance], jak i drogami prowadzącymi do tego, że pojawiające się rozbieżne interpretacje tych metod i sprzeczne poglądy na ich temat staną się kompatybilne. Takie sformułowanie celów działania Komisji świadczy o dążeniu do wyszukiwania w dziejach geografii koncepcji, które mogą być wykorzystane do zmniejszania negatywnych skutków konfliktów i formułowania sposobów zapobiegania im na drodze porozumienia. W łączeniu historii geografii z filozofią nauki upatrywano więc możliwości realizacji celów praktycznych. Taki sens miało m.in. jedyne zorganizowane w Polsce sympozjum Komisji Historii Myśli Geograficznej MUG, jakie odbyło się w Sandomierzu w 1997 roku pod hasłem „Religion, Ideology, and History of Geographical Thought” (Wardenga, Wilczyński 1998). Obecnie jedynym przedsięwzięciem badawczym realizowanym w Polsce w zakresie historii i filozofii geografii jest projekt pod nazwą Grupa Badawcza „Towarzystwo Lelewelowskie”. Jest to zespół powołany dla prowadzenia badań w zakresie historii i filozofii geografii, świadomie odwołujący się do koncepcji Bolesława Olszewicza z 1934 roku. Grupa powstała podczas spotkania zorganizowanego na Świętym Krzyżu 20 kwietnia 2009 roku, a cele i formy jej działalności umieszczono na specjalnej stronie internetowej (www.up.krakow/geo/lelewel). Łączenie historii i filozofii geografii oraz pobudzenie badań w tym zakresie jest obecnie szczególnie istotne, zarówno z punktu widzenia samej geografii i jej tożsamości, jak i dla podejmowania koncepcji istotnych z punktu widzenia wielkich problemów współczesnego świata. Odrodzenie badań w zakresie historii myśli geograficznej jest ważne z punktu widzenia problematyki społeczno-politycznej, edukacyjnej oraz przyszłości samej geografii (Wilczyński 1996d; 2009). – 15 – historia myśli geograficznej a kwestie społeczno-polityczne Jednym z argumentów wskazujących na potrzebę rozwoju historii myśli geograficznej jest konieczność zbadania różnorodnych starych i nowych koncepcji i idei pod kątem ich przydatności z punktu widzenia podejmowania ważnych problemów społecznych i politycznych. Sytuacja w wielu regionach świata niejednokrotnie powodowała, że geografowie włączali się do prac mających na celu wytłumaczenie rozbieżnych wizji rzeczywistości, poszukiwanie dróg ich pogodzenia w okolicznościach określonych przez narastające konflikty. Historia myśli geograficznej zawiera liczne idee, które mogą okazać się użyteczne w tego typu trudnych sytuacjach. Jest tak dlatego, że geografia od początku swojego istnienia polegała na badaniu różnorodności, pojmowanej jako źródło jedności, harmonii i piękna. Popularnego hasła Unii Europejskiej „Jedność w różnorodności” prawdopodobnie nikt spośród jego użytkowników nie kojarzy z jedną z podstawowych zasad geografii, sformułowaną przez Alexandra von Humboldta. Według klasyka geografii jej celem jest: poznanie jedności panującej w różnorodności [oryg. Erkenntnis der Einheit in der Vielheit], poszukiwanie w zjawiskach tellurycznych wspólności znamion i wewnętrznego związku […], śledzenie związków zachodzących między ukształtowaniem powierzchni Ziemi i jej przyrodą a kierunkiem wędrówek ludów i postępem oświecenia, czyli śledzenie refleksu Ziemi w obrazie historii (Humboldt 1845, Bd 1, s. 55, przeł. G. List). Ta oryginalna koncepcja była logiczną konsekwencją tzw. paradoksu Humboldta (Wilczyński 1996a, s. 115–116). Zgodnie z tą zasadą każda całość jest tym bardziej spójna, im bardziej rozbieżne są funkcje jej części składowych. Znaczy to, że im bardziej rozbieżne są sposoby funkcjonowania poszczególnych elementów, całość, którą one tworzą, staje się coraz bardziej spójna. To, czy coś jest spójne, czy tworzy całość, zależy więc od stopnia rozbieżności funkcji, czyli od różnorodności elementów. Humboldt – 16 – zastosował tę zasadę do całości, jaką tworzy przyroda, pojmowana jako cała postrzegana rzeczywistość (wszystko, co „przyrodzone” w odróżnieniu od nadprzyrodzonego). W miarę rozwoju technologicznego i gospodarczego funkcjonowanie społeczeństw jest coraz mniej związane z rytmami naturalnymi i zależne od przyrodniczych barier. Człowiek oddala się od dzikiej przyrody coraz bardziej, funkcjonuje w sposób coraz bardziej niezależny od przyrodniczych cykli. Zgodnie z paradoksem Humboldta jest to znak, że całość tworzona przez ludzi i resztę przyrody staje się coraz bardziej spójna. Źródłem tej spójności (jedności) jest rosnąca rozbieżność w funkcjonowaniu (różnorodność) poszczególnych elementów systemu obejmującego całość rzeczywistości. Przykład ten wskazuje, że historia myśli geograficznej zawiera jeszcze wiele istotnych koncepcji, które oczekują na ponowne odkrycie. Idea różnorodności stanowi tylko jeden przykład z szerokiego spektrum współczesnych problemów społecznych, które mogłyby być badane w ramach historii myśli geograficznej. Wiele z nich wiąże się z nierównomiernością społecznego, ekonomicznego, technologicznego i duchowego rozwoju społeczeństw. W trakcie czwartego i piątego cyklu Kondratiewa nastąpił bezprecedensowy rozwój w dziedzinie nauki i technologii. Ludzie otrzymali do dyspozycji liczne mechaniczne i elektroniczne urządzenia, które radykalnie zmieniły życie codzienne i odcisnęły swoje piętno w krajobrazach, zwłaszcza krajów najbardziej zaawansowanych technologicznie. Zwykłe czynności dnia codziennego stały się tam mniej uciążliwe, co sprawiło, że życie milionów ludzi stało się łatwiejsze i znacznie przyjemniejsze. Niestety, rozwój społeczeństwa w sferze duchowej nie następował w tempie wystarczająco szybkim, nie nadążał za zmianami w dziedzinie technologii i ekonomii. Coraz częściej poziom rozwoju duchowego ludzi nie koresponduje z zaawansowaniem technologicznym i zasobnością ekonomiczną. Sytuacja ta jest źródłem wielu problemów, patologii i chorób, które nękają szczególnie najbogatsze społeczeństwa. Także w Polsce, gdzie tzw. zachodni styl życia i poziom konsumpcji stał się ostatnio dostępny, można obserwować pojawienie się problemów społecznych, które do niedawna nie były u nas – 17 – rozpowszechnione. Geografowie okresu klasycznego byli świadomi tych problemów i ich konsekwencji, dlatego można oczekiwać, że ich koncepcje okażą się znowu użyteczne. W obecnej epoce globalizacji nie zanikły bynajmniej cywilizacyjne różnice i nie zamarły etnocentryzmy. Tak jak dawna geografia swoimi odkryciami służyła państwom w ich ekspansji, tak obecnie może być przydatna w dziele budowy świata, którego jedność oparta będzie na zachowaniu różnorodności, na zrozumieniu dla odmienności i szacunku dla dorobku innych kultur. historia myśli geograficznej a rozwój nauki Wspomniane rozbieżności i dysproporcje między poziomem zaawansowania technologicznego a stanem duchowości są konsekwencją powiększającej się przepaści między naukami przyrodniczymi a humanistyką. Narastanie różnic między tymi dwoma formami poznania i ich coraz większa separacja bierze się z rozróżnienia faktów i wartości. Nauki przyrodnicze ustanowiły fakty przedmiotem swoich zainteresowań, podczas gdy w humanistyce uznaje się także istotność wartości. Przyrodnicy, aby uniknąć wartości, przyjęli doktrynę neutralizmu aksjologicznego. W rezultacie nauki przyrodnicze tak się oddaliły od humanistyki, że zanikła potrzeba wzajemnego porozumienia, pogłębiona przez formalizację języka. Sytuacja taka została wzmocniona w połowie XIX wieku przez pozytywizm, którego liczni przedstawiciele zakwestionowali naukowy charakter badań humanistycznych. W połowie wieku XX nauki przyrodnicze i humanistykę charakteryzowano jako dwie odmienne kultury (Snow 1961). Tylko nieliczni uczeni dostrzegali potrzebę międzydyscyplinarnej współpracy, formułując specjalne humanistyczno-przyrodnicze projekty badawcze. Wśród nich byli m.in. przedstawiciele fizyki i biologii teoretycznej, medycyny, a także geografii. Intensywny rozwój nauk przyrodniczych i ich postępująca specjalizacja, jak wszystkie lawinowo przebiegające procesy, posiada oprócz dobroczynnych skutków, także uboczne, nie zawsze pozytywne konsekwencje. – 18 – Nadmiar i różnorodność wiedzy nie ułatwiają w szczególności sformułowania spójnej wizji rzeczywistości i zrozumienia najbardziej podstawowych kwestii dotyczących człowieczeństwa i życia. Prowadzi to do kryzysu w sferze świadomości oraz do poważnych problemów społecznych i ekologicznych. Obawy takie wyraził m.in. Czesław Miłosz, twierdząc, że „zanieczyszczeniu środowiska przyrodniczego ubocznymi produktami techniki towarzyszy jeszcze bardziej podstawowe i dotkliwe zanieczyszczenie umysłów ludzkich ubocznymi produktami nauki” (Miłosz 1989, s. 52). Kontrowersje i sprzeczności istniejące między humanistyką a naukami przyrodniczymi stanowią odwieczny temat, szczególnie istotny we współczesnym świecie technologicznych udogodnień i wzrostu gospodarczego. Powinien on także stanowić jeden z głównych przedmiotów badań geograficznych, gdyż geografia jest dziedziną obejmującą zarówno zjawiska i procesy przyrodnicze jak i kulturowe. Zgodnie z poglądem pierwszego polskiego geografa, geografia to oryginalna koncepcja integrująca liczne dyscypliny szczegółowe. Wincenty Pol zdawał sobie sprawę z abstrakcyjności ściśle naukowych dociekań, które zaburzają naturalną jedność i porządek świata. Traktował geografię jako konieczne uzupełnienie nauk szczegółowych, pozwalające ogarnąć umysłem spójny obraz kosmicznej jedności, które wznosi ludzką intuicję i zdolności poznawcze daleko poza zakres doświadczenia zmysłowego (Pol 1877). Również Wacław Nałkowski widział sens geografii w stanowieniu przeciwwagi dla nieuchronnego procesu specjalizacji nauki: Słowem: jeżeli specjalista chroni geografa od płytkości, od pospiesznych uogólnień, to geograf chroni specjalistę od jednostronności patrzenia, od ciasnoty horyzontu; chroni go od przygniatającego brzemienia szczegółów pewnej wyłącznej dziedziny; uczy go pojmować je jako części składowe jednego spójnego i harmonijnego gmachu – GEI (Nałkowski 1968, s. 47–48). Wbrew coraz częściej powtarzanym opiniom, geografia ma długą tradycję jako dziedzina syntetyzująca wiedzę z zakresu wielu dyscyplin szczegółowych, przyrodniczych i humanistycznych. – 19 – W następstwie „rewolucji ilościowej” i specjalizacji zatraciła ona jednak ten walor, przestała też być spójną i autonomiczną dyscypliną. Dzisiaj geografowie rzadko odwołują się do tradycyjnych syntetycznych koncepcji, kwestionując możliwość osiągnięcia syntezy, do której dążyli klasycy. Nawet jeden z najbardziej znanych i wpływowych geografów współczesnych Roland J. Johnston stanął na stanowisku redukcjonizmu, lekceważąco wyrażając się o tych, którzy uporczywie trzymają się syntetycznej tradycji. W dyskusji prowadzonej na łamach jednego ze znanych czasopism zdecydowanie odrzucił koncepcję, jakoby geografia stanowiła „dyscyplinę zdolną do zebrania wszystkich fragmentów, zintegrowania ich i wyjaśnienia jako całości”. Odnosząc się krytycznie do artykułu A.J. Pitmana (2005), wyraził się w następujący sposób: Nie jest to jasne, kiedy i gdzie geografowie po raz pierwszy stwierdzili, że posiedli zdolność wielkiej syntezy wiedzy [to be the grand synthesizers], że są jedynymi członkami społeczności akademickiej, którzy dostąpili nieosiągalnej dla innych zdolności wiązania w całość wątków należących do wszystkich dyscyplin. Ale czy my w ogóle kiedykolwiek byliśmy do tego zdolni? Bo przecież jako student przed 45 laty nie przechodziłem żadnego kursu w dziedzinie „syntezy” (Johnston 2006, s. 9). Przytoczona wyżej wypowiedź świadczy o tym, że nawet tak wielki twórca współczesnej geografii jak Roland Johnston jest zupełnie nieświadomy pewnych ważnych osiągnięć filozofii nauki. Nie rozumie on także rezultatów przeprowadzonych w XX wieku eksperymentów psychologicznych, które istotnie zmieniły stan wiedzy na temat ludzkiej osobowości, a zwłaszcza procesu poznania (Bruner 1973). Szczególnie trudno zrozumieć jest jego stanowisko, jeśli uwzględnić fakt, że syntetyczne (interdyscyplinarne) podejście w geografii wciąż jest atrakcyjne dla licznych przedstawicieli młodego pokolenia geografów (por. np. Lau, Pasquini 2008). Pogląd zbliżony do Johnstonowskiego dominuje wśród geografów polskich. Z tego głównie powodu niemożliwe okazuje się sformułowanie odpowiedzi na pytania o istotę geografii, o jej – 20 – miejsce w systemie wiedzy naukowej, o jej główne cele. Nie wiemy ostatecznie, czy geografia ma być „wielką syntezą”, czy też jest to mrzonka autorów, takich jak krytykowany przez Johnstona młody uczony australijski A.J. Pitman. Nie jesteśmy nawet w stanie stwierdzić, czym jest geografia. Czy jest ona nauką przyrodniczą, czy humanistyczną dziedziną wiedzy? Nie wiemy, czy jest możliwe precyzyjne zdefiniowanie przedmiotu badań geografii. Aby efektywnie podjąć te i podobne problemy, konieczne są wnikliwe studia epistemologiczne oraz ponowne zbadanie i interpretacja starych, często już zapomnianych idei geograficznych. Konieczny jest powrót do badań w zakresie historii myśli geograficznej, pojmowanej zgodnie z koncepcją Joachima Lelewela. historia myśli geograficznej a edukacja Wśród geografów polskich przed II wojną światową rozpowszechnione było przeświadczenie, że dzięki rozległości przedmiotu badań i bliskości do problemów codziennego życia geografia jest dziedziną, która mogłaby posłużyć jako podstawa dla sformułowania spójnej wizji rzeczywistości, łączącej wszystkie formy poznania. Uważano geografię za dziedzinę najlepiej odpowiadającą potrzebom kształcenia ogólnego. Ludomir Sawicki, jeden z czołowych geografów przedwojennych, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, podczas wykładów wygłoszonych dla nauczycieli w Cieszynie w 1919 roku tak wyraził się o jej roli edukacyjnej: Dotychczasowe wychowanie społeczeństw odbywało się w szkołach, które uprawiały prawie wyłącznie bądź to nauki humanistyczne, bądź też nauki przyrodniczo-techniczne. I utworzyły się dwa obozy, jeden, który obejmuje ludzi poddających się wpływom estetyki, literatury, historii, filozofii, patrzących na świat oczami idealistów, zapatrzonych często w przeszłość ludzką, a drugi obóz, który wychodzi z tej ziemi, od twardych i niezmiennych praw przyrody i patrzy na świat oczami realistów. Nie obejmując umysłem swoim i spostrzeżeniami całokształtu zjawisk ziemskich i jeden, i drugi obóz oceniał rzeczywistość fałszywie […]. Geografia zmusza nas do […] wiązania w organiczną całość obydwu punktów widzenia […], – 21 – uczy nas patrzeć jednocześnie oczyma i humanisty, i przyrodnika [...], chce zespolić całokształt zjawisk na powierzchni Ziemi, wytłumaczyć wszystkie tak różnorodne kategorie zjawisk jedną przez drugą, wiążąc je w całość przyczynową i organiczną […]. Skoro zaś rozumieć będziemy kosmos, ten odwieczny porządek rzeczy, to zawładniemy naszą Ziemią i społeczeństwem naszym i pokierujemy nimi tam, gdzie nam nakazuje interes ogólny i sumienie nasze (Sawicki 1932, s. 2–4). Geografia według Sawickiego miała dostarczać szerokiej, ogólnej wiedzy użytecznej w życiu codziennym. Oczekiwał on, że stanie się ona podstawą programu kształcenia ogólnego, źródłem mądrości życiowej, którą przeciwstawiał wiedzy ograniczonej do wąskich specjalności. W następstwie fragmentaryzacji wiedzy i procesu specjalizacji ludzie utracili poczucie jedności świata. Wydaje się on podzielony na fragmenty, a wiedza o nim – na oddzielne kategorie i dyscypliny. A w każdej z tych dyscyplin rządzą odmienne prawa i decydują inne wartości. W świecie ciał materialnych najważniejsza jest siła i energia, w świecie życia biologicznego decyduje witalność i zdolność do przetrwania w zmieniających się warunkach, w ekonomii rządzi pieniądz, a w humanistyce najbardziej liczą się duchowe wartości. Które z nich powinny więc kierować naszym życiem, według których powinno się wychowywać dzieci? Co jest ważniejsze: siła fizyczna, biologiczne zdrowie, zasobność ekonomiczna, a może humanistyczne ideały? Są to pytania, na które trudno szukać odpowiedzi w nauce. Tymczasem staje przed nimi każdy człowiek i każdy na swój sposób udziela odpowiedzi konkretnymi czynami i zaniechaniami, nigdy nie będąc przekonany, czy postępowanie jego jest właściwe. Jak więc pogodzić sprzeczne wartości preferowane przez poszczególne nauki i przedmioty kształcenia? Trzeba bowiem stwierdzić, że nie mają one ze sobą zbyt dużo wspólnego. Gdzie w tej sytuacji należy szukać mądrości, która byłaby przydatna w wyborze właściwych kierunków postępowania i stylów życia, pomocna w pokonaniu rozbieżnych tendencji, które ujawniają się w zależności od tego, gdzie jesteśmy i co robimy? Gdzie możemy spodziewać się odnaleźć wartości, – 22 – które pozwoliłyby nam na takie zorganizowanie życia na Ziemi, o jakim myślał niegdyś Ludomir Sawicki? Dążąc do znalezienia odpowiedzi na powyższe pytania, należy pamiętać, że nie są to pytania nowe. Były one bowiem w centrum uwagi klasyków naszej dziedziny, którzy już wówczas sformułowali oryginalne odpowiedzi. Odpowiedzi te wynikały z rozpowszechnionego w tamtym okresie sposobu pojmowania geografii jako nauki i jej miejsca w systemie wiedzy. Uważana ona była za jedyną dziedzinę, której przedmiot badań obejmował całość ziemskiej rzeczywistości, która przekraczała wszelkie granice między dyscyplinami i formami poznania, nawet między naukami przyrodniczymi i humanistyką. Patrząc na geografię polską okresu klasycznego należy stwierdzić, że podjęła ona wysiłek mający na celu pogodzenie i zharmonizowanie poszczególnych dziedzin wiedzy i ustanowienie narzędzia służącego do dokonania selekcji wiedzy niezbędnej z edukacyjnego punktu widzenia. W przeciwieństwie do nauk szczegółowych, z których każda preferuje inne wartości, w geografii nie ma niczego, co byłoby zawsze i wszędzie najważniejsze. To bowiem, co najważniejsze w geografii, zmienia się w czasie i przestrzeni. Dla geografa najważniejsze jest zawsze to, co jest najważniejsze z punktu widzenia społeczności zamieszkujących poszczególne miejsca, w skali lokalnej, regionalnej i globalnej. Aby więc dokonać selekcji wiedzy naukowej pod kątem jej przydatności edukacyjnej, geograf musi zbadać, na ile poszczególne rodzaje wiedzy są istotne z punktu widzenia codziennych problemów życiowych społeczeństwa. Ta właściwość geografii, która polega na respektowaniu codziennych problemów ludzi, to trzymanie się konkretnych ludzkich spraw, trzymanie się Ziemi, jest źródłem jej wielkiej atrakcyjności. Geografia jako nauka o tym, jak ludzie urządzają sobie życie na Ziemi, musi być dla tych ludzi fascynująca, bo cóż może być bardziej interesujące, jak nie sami ludzie i ich sprawy? I to jest powód, dla którego rację miał Immanuel Kant, tłumacząc, że żadna dziedzina wiedzy nie może się z geografią równać pod względem użyteczności edukacyjnej: „nic nie jest w stanie tak oświecić zdrowy ludzki umysł, jak właśnie geografia” (za Bergsten 1988, – 23 – s. 69, przeł. W. Wilczyński). Identyczne poglądy wyrażali uczeni i politycy w USA w latach po II wojnie światowej, kiedy zamknięto większość katedr geograficznych na amerykańskich uniwersytetach. Dopiero wówczas zaczęto odtwarzać mądre sentencje Ojców Narodu, Benjamina Franklina, George’a Washingtona, Thomasa Jeffersona i Jamesa Madisona, którzy byli promotorami badań geograficznych i sprawcami wprowadzenia geografii do amerykańskiego systemu edukacyjnego. W Ameryce częściej niż w Europie wyznawano przytoczone wyżej przeświadczenie Kanta, które cytowano w wersji sformułowanej przez J. Madisona: „Żadna nauka nie wydaje się tak odpowiednia z punktu widzenia rozwoju umysłowego, jak Geografia i Historia” (za McDougall 2003, s. 218, przeł. W. Wilczyński). Nic więc dziwnego, że od początku swojego istnienia naród amerykański uważany był za najlepiej wykształcony pod względem geograficznym (Schulten 1995, s. 240–241). Ta ogromna popularność i wszechobecność geografii bierze się z rozległości jej przedmiotu, co czyni ją odpowiednim punktem wyjścia do studiów zarówno przyrodniczych jak i humanistycznych. W świetle tak ogromnego potencjału geografii paradoksalne muszą wydawać się jej trudności z określeniem przedmiotu badań i tożsamości: To dziwne, że geografia w programach kształcenia jest wszechobecna, a jednocześnie nie ma jasnej tożsamości. Stwarza to problemy dla geografów, twórców programów kształcenia i nauczycieli (Douglass 1998, s. 143, przeł. W. Wilczyński). Okoliczności takie nie sprzyjają rozwojowi działalności na rzecz geografii i ogólnie edukacji. Mimo tych trudności, szczególnie dotkliwie odczuwanych w Polsce, wciąż czynione są próby ratowania resztek dawnej świetności i pozycji geografii w systemie edukacyjnym. Działalność taka, podejmowana w wielu ośrodkach akademickich w Polsce, choć stosunkowo mało efektywna, jest lepsza od postawy polegającej na unikaniu jasnego przedstawienia problemu i niedopuszczaniu do jego ujawniania. Jeszcze lepsze jest jednak podjęcie próby ponownego zdefiniowania przedmiotu – 24 – i tożsamości geografii, aby nie dopuścić do sytuacji, w której „nauka o powierzchni Ziemi”(eine Wissenschaft der Erdoberfläche) zastąpiona zostanie przez „powierzchowną naukę o Ziemi” (eine oberflächliche Wissenschaft der Erde), a do geografów na trwałe przylgnie poniżające określenie „jacks of all trades and masters of none” (Bergsten 1988, s. 68–69). Rozdział II Problemy rozwoju badań w zakreSie hiStorii i filozofii geografii w PolSce filozoficzny wymiar geografii historia i filozofia geografii od dawna rzadko bywają przedmiotem rozważań w polskich środowiskach naukowych. Sporadycznie goszczą na łamach periodyków geograficznych, a do niedawna prace na temat historii i filozofii geografii publikowano raczej w pismach poświęconych historii nauki. Jest to sytuacja paradoksalna, jeśli uwzględnić fakt, że regresowi w dziedzinie badań historycznych i filozoficznych towarzyszy upadek samej geografii jako integralnej dziedziny wiedzy. Upadek ten poprzedziło właśnie odejście geografii od humanistyki, od filozofii, nawet od filozofii nauki. Większość polskich geografów nie wykazuje zainteresowania humanistycznymi składnikami swojej dyscypliny, nie podejmuje na ten temat dyskusji. Niechęć geografów do rozważań o charakterze filozoficznym może wynikać z faktu, że geografia i filozofia to pod pewnymi względami dziedziny przeciwstawne (Wilczyński 1998). Z punktu widzenia geografa filozofia to dziedzina o wysokim poziomie abstrakcji, dotykająca rzeczywistości tylko pośrednio poprzez pojęcia, którymi operuje. Bywają one często bardzo ulotne i ezoteryczne. Treści opracowań filozoficznych jawią się więc geografom jako zbiory mało konkretnych i trudno zrozumiałych dywagacji o znikomej wartości poznawczej. Geografia natomiast jest – 26 – dziedziną badającą przede wszystkim rzeczywistość empiryczną, a jej cechą jest to, że w stopniu większym niż inne dziedziny nauki dotyczy konkretów codziennego życia, mocno trzymając się ziemi. Twierdzenia geograficzne, w skrajnym odróżnieniu od niektórych filozoficznych, posiadają oparcie w faktach empirycznych, gdyż traktują o miejscach, regionach, krajobrazach, a więc o tym, w czym i z czym się żyje na co dzień. Geografia jest bowiem dziedziną odpowiedzialną za badania poszczególnych obszarów powierzchni Ziemi i dostarczanie o nich wiedzy, m.in. w postaci opisów i map. Ma ona zaspokajać ciekawość ludzką, odpowiadając na pytania, co i gdzie się znajduje, dlaczego pewne zjawiska i procesy zachodzą tam, gdzie zachodzą, a nie gdzie indziej. Już nawet pobieżna analiza przytoczonej charakterystyki geografii pozwala stwierdzić, że przeciwstawność geografii i filozofii nie jest aż tak głęboka i zasadnicza. Podobnie jak w innych dziedzinach, w geografii też tkwi potężny ładunek filozofii, bez którego nie byłoby jej samej. Geografia istotnie bazuje na obserwacji i identyfikacji na powierzchni Ziemi zjawisk znanych z codziennego doświadczenia. Do tego wystarczające wydaje się tzw. podejście zdroworozsądkowe uzupełnione pewną dozą dokładności i spotykanej u wielu ludzi pedanterii, nie mającej nic wspólnego z filozofią. Kiedy przechodzimy jednak do drugiej części charakterystyki, w której chodzi o wytłumaczenie lokalizacji lub rozmieszczenia pewnych zjawisk, szybko i w sposób nieunikniony okazuje się, że fakty dotyczące obserwowanych zjawisk już nie wystarczają. Krajobrazy mają dzisiaj charakter antropogeniczny, ukształtowane zostały w wyniku działalności gospodarczej. Chcąc je zrozumieć lub chociaż wytłumaczyć rozmieszczenie niektórych zjawisk, geograf musi wyjść poza empirię. Geografia transcenduje sferę empiryczną, kiedy stara się dociec, jakie wartości motywują ludzi do działań leżących u podstaw wszelkich zmian w krajobrazach. Tłumaczenie tych zmian jest zajęciem typowo geograficznym. Ich zrozumienie nie jest jednak możliwe bez wniknięcia w motywy ludzkich decyzji, a więc także w sferę woli, niedostępną ściśle racjonalnemu poznaniu. Dążenie do zrozumienia krajobrazów stanowi płaszczyznę, na – 27 – której filozofia spotyka się z geografią. Warto dodać, że nie jest to jedyne miejsce styku tych dwóch na pozór tak różnych dziedzin. Geografia badająca zjawiska i procesy zachodzące na powierzchni Ziemi, zwłaszcza te związane z ludzką obecnością, a także szukająca odpowiedzi na pytania dotyczące zmian w krajobrazach, powodowanych również przez działalność ludzką, powinna być zdefiniowana jako nauka humanistyczna. Informacji tej jednak nie da się potwierdzić w oparciu o zapisy zawarte w publikacjach naukowych. Geografia widziana przez pryzmat dostępnych w Polsce publikacji encyklopedycznych to dziedzina dotycząca zarówno człowieka (społeczeństwa, kultury), jak i przyrody („środowiska”). Ponadto często w definicjach pojawia się trzecia kategoria, czyli relacje łączące dwa wyżej wymienione człony. Bez względu na stopień naukowości tych definicji, które są obecne w encyklopediach, pod hasłami „nauka” w tych samych encyklopediach brak jest jakichkolwiek wzmianek o geografii. Wygląda na to, że respektują ją jedynie geografowie, którzy sami piszą dla encyklopedii sążniste opracowania na temat tej dziedziny. Tymczasem filozofowie nauki i naukoznawcy, którzy zapewne są autorami encyklopedycznych haseł poświęconych nauce jako całości, w ogóle geografii nie dostrzegają. Dzielą wszystkie dyscypliny naukowe na przyrodnicze i humanistyczne, podają stosowne przykłady i charakterystyki, ale geografię pomijają milczeniem. Bez względu na motywy, jakimi kierują się naukoznawcy, należy podkreślić, że fakt ten powinien powodować dyskomfort u geografów. Dlatego wydaje się niezrozumiałe, że geografowie – naukowcy tolerują tę, wydawałoby się nieznośną dla nich sytuację. Ustawiczne pomijanie określonej dyscypliny przy okazji klasyfikacji nauk, o ile nie jest wynikiem błędu, powinno być traktowane jako pierwszy krok ku jej likwidacji, a przynajmniej jako symptom drastycznego spadku jej znaczenia. Warto w tym miejscu przypomnieć, że w końcowych dekadach XIX wieku, kiedy kończyła się eksploracja wnętrza Afryki, kiedy zapełniano białe plamy na mapach obszarów polarnych, kiedy organizowano pierwsze międzynarodowe kongresy geograficzne, geografia była, używając słów Piotra Kropotkina, „najbardziej sugestywną i atrakcyjną dla ludzi wszech czasów dziedziną” (Kropotkin – 28 – 1885, s. 940). W tym samym czasie stała się ona dyscypliną akademicką, a na uczelniach całego świata organizowano geograficzne fakultety i katedry. Także wśród Polaków nie brakowało wybitnych uczonych, rozumiejących głęboki sens badań geograficznych nawet wówczas, kiedy z map znikły wszystkie białe plamy. Nasuwa się pytanie: cóż stało się u nas z tą „najbardziej sugestywną i atrakcyjną dla ludzi wszech czasów” nauką? Jak mogło dojść do sytuacji, w której „matkę nauk”, jak nazywano geografię już w XVII i XVIII wieku (m.in. John Locke, za: McDougall 2003, s. 220), pomija się w oficjalnych klasyfikacjach dyscyplin naukowych? Przyczyn tego przykrego stanu rzeczy jest zapewne wiele, ale jedna wydaje się najbardziej oczywista: sto lat temu geografowie rozumieli sens uprawiania swojej dziedziny i wielokrotnie wyrażali to w sposób dla wszystkich zrozumiały i zarazem przekonujący. Przykładem mogą być liczne wypowiedzi wspomnianego już rosyjskiego księcia Piotra Kropotkina, Paula Vidala de la Blache, Halforda Mackindera, Friedricha Ratzla, a u nas Wincentego Pola, Joachima Lelewela, Wacława Nałkowskiego, Eugeniusza Romera czy cytowanego wyżej Ludomira Sawickiego. W przeciwieństwie do nich geografowie współcześni nie są w stanie przedstawić powszechnie akceptowanej formuły określającej sens uprawianej przez siebie dziedziny ani wskazać jej miejsca w systemie nauk. Ta kłopotliwa sytuacja wynika z wielu różnorodnych przyczyn, których identyfikacja powinna poprzedzić ewentualne działania zaradcze. Nie będzie to łatwe, gdyż niektóre są trudno uchwytne i tkwią w utrwalonych sposobach pojmowania najbardziej ogólnych i powszechnie stosowanych pojęć, takich jak m.in. postęp. geografia w świetle idei postępu* Idea postępu jest źródłem wielu kontrowersji, chociaż na jej temat istnieje ogromna literatura. Zgodnie z najbardziej ogólnymi * Tezy zawarte w tym podrozdziale zostały poddane pod dyskusję podczas III Sesji Grupy Badawczej „Towarzystwo Lelewelowskie” w Kemer (Turcja) w czerwcu 2010 roku. – 29 – definicjami, opiera się na przeświadczeniu, że ludzkość powoli, ale stale wznosi się na coraz wyższe poziomy kultury i że ruch ten nie może być powstrzymany, gdyż wynika z psychicznej i społecznej natury człowieka: „mankind has advanced in the past, is advancing, and may be expected to continue advancing in the future” (Bury 2008, s. 6). Znany amerykański historyk idei Robert Nisbet stwierdził, że te pozytywnie oceniane zmiany nazywane postępem dotyczą w pierwszym rzędzie wiedzy, która przyczynia się do podnoszenia poziomu kultury duchowej oraz osiągnięć technicznych (Nisbet 2010). Dlatego w większości opracowań, których kluczowym pojęciem jest postęp, pojawiają się nazwiska najwybitniejszych twórców i odkrywców, którzy przyczynili się do podniesienia pozycji swojej dyscypliny w rodzinie nauk. Ponieważ geografia utraciła swoje tradycyjne walory, pozycję „matki nauk” i zarazem dawną siłę oddziaływania na świadomość, mówienie o jej znaczeniu w kontekście idei postępu miałoby głównie charakter historyczny. Bardziej uzasadnione jest więc zbadanie, co oznacza, a co powinien oznaczać postęp we współczesnej geografii. Jedną z cech zachodniej cywilizacji jest dążenie do postępu, którego uosobieniem jest mityczna postać Prometeusza. Zgodnie z relacją Ajschylosa (V w p.n.e.), bohater ten przyniósł ludziom liczne umiejętności oraz ogień, których sami bogowie nie zamierzali im udostępnić. Mit o Prometeuszu jest uważany za źródło idei postępu, której wyrazicielem był m.in. Lukrecjusz w I wieku p.n.e., autor myśli o ciągłym, stopniowym i nieuchronnym wznoszeniu się ludzi na coraz wyższe poziomy (mentis pedetemptim progredientis) (za Nisbet 2010). Jest to autor najczęściej cytowany przez myślicieli oświecenia – największych propagatorów optymistycznej wizji postępu, w której wszelkie zastrzeżenia, wyrażane m.in. przez Platona i św. Augustyna, były pomijane bądź uznawane za niezasadne. Od epoki oświecenia postęp traktowany jest jako naturalny stan rzeczy, zaś wszelkie przejawy jego zahamowania tłumaczono występowaniem czynników indywidualnych. Pojęcie to stosuje się przede wszystkim na oznaczenie procesu dokonującego się w ostatnich wiekach w sferze nauk przyrodniczych i techniki (tzw. postęp naukowo-techniczny). – 30 – Ponieważ nauka i technika najbardziej przyczyniły się do podniesienia standardu życia (przynajmniej w sensie materialnym), postęp w odniesieniu do tych dziedzin uzyskał jednoznacznie pozytywne konotacje w świadomości społecznej. Jest on powszechnie rozumiany jako zjawisko pozytywne i dobroczynne, w odróżnieniu od stagnacji, zacofania i recesji, które są uważane za przeciwieństwo postępu. Tak pozytywne jego rozumienie nie ogranicza się jedynie do sfery naukowo-technicznej. Znana jest u nas także idea postępu społecznego, dawniej utożsamianego z akceptacją doktryny marksistowsko-leninowskiej, a obecnie z upowszechnianiem wszelkich ideologii lewicowych. Ideologowie wykorzystali frazeologię „postępowości” w celu dyskredytacji konserwatyzmu. Szermowanie pojęciem postępu w mediach odcisnęło silne piętno w świadomości społecznej, wpłynęło na styl rozumowania milionów ludzi i na sposoby argumentacji stosowane także w dyskusjach naukowych. Powszechne dążenie do bycia postępowym połączyło większość badaczy, także geografów. Świadczy o tym m.in. użycie pojęcia postępu w tytule nowo ustanowionego pisma geograficznego „Progress in Human Geography” (Wise 1977). Dodatkowe zamieszanie terminologiczne bierze się z tworzenia w literaturze geograficznej, na bazie pojęcia postępu, nowych tworów językowych, takich jak np. progressive developmentalism (Heffernan 1994, s. 328). Chociaż wśród geografów pojęcie postępu nie jest kwestionowane, stało się ono w ostatnich dekadach przedmiotem kontestacji (McBride 1992). Źródłem krytyki jest powszechne w pewnych kręgach społeczeństwa rozczarowanie z powodu ubocznych skutków rozwoju techniki, takich jak zanieczyszczenia, które łączy się często z żywym w świadomości wielu ludzi dążeniem do życia w harmonii z przyrodą. Nawet postęp ekonomiczny okazał się w wielu opiniach iluzją, zważywszy aspekt ekologiczny i problem wyczerpywania różnego rodzaju zasobów. Ponadto w świadomości społecznej pogłębiają się wątpliwości dotyczące postępu wiedzy naukowej. Ich źródłem jest ogromna fala bezwartościowych publikacji korzystających z naukowego statusu oraz pojawienie się licznych instytucji, których nazwy również sugerują naukowy – 31 – charakter (uczelnie wyższe powszechnie zaliczane do kategorii diploma mills, które wypierają prawdziwe uniwersytety). Pojęcie postępu w literaturze geograficznej w Polsce nie pojawia się zbyt często, jeśli pominąć ideologicznie inspirowane rozprawy w czasów realnego socjalizmu, mające za zadanie wykazać wyższość tzw. ustroju sprawiedliwości społecznej. Ideologiczne obciążenie pojęcia postępu było jedną z przyczyn, dla których geografowie polscy nie byli skłonni po roku 1989 rozróżniać, co jest mniej, a co bardziej postępowe. W Polsce nie istnieją naukowe czasopisma z „postępem” w tytule ani programy badawcze mające na celu formułowanie „postępowych” rozwiązań. Nie ma więc w Polsce odpowiedników dla takich postaci, jak M. Wise i M. Heffernan. Zapewne jedną z przyczyn tego jest to, że znaczenie słowa postęp w języku polskim różni się nieco od angielskiego progress. Słowo to pojawia się w literaturze geograficznej w Polsce dość rzadko, ale jego użycie bywa bardziej niefortunne niż w publikacjach anglojęzycznych. Jedynym znanym polskim autorem, który odważył się zastosować to pojęcie, jest Zbyszko Chojnicki. Wskazując pożądane kierunki badań warunkujące postęp w geografii napisał on m.in.: Największe znaczenie dla poważnego postępu badawczego w geografii polskiej ma jednak postęp w metodach ustalania danych faktycznych. Składnik faktyczny stanowi ciągle jeszcze słabe ogniwo postępowania badawczego […]. W sferze badań zjawisk społeczno-ekonomicznych znaczne szanse postępu w ustalaniu cennych poznawczo faktów stwarza wprowadzenie rygorystycznych technik obserwacji terenowej (Chojnicki 1991, s. 376). W cytowanym opracowaniu wspomina się wprawdzie także o konieczności „postępu metodologicznego”, lecz przytoczony fragment utwierdza w przekonaniu, że postęp w rozumieniu czołowego metodologa geografii ostatnich kilkudziesięciu lat oznacza przede wszystkim poprawę jakości i zwiększenie ilości danych faktograficznych, a także wypracowywanie coraz doskonalszych narzędzi przetwarzania danych. Reasumując, postęp w geografii – 32 – jest uzależniony głównie od ilości dostępnych informacji wyjściowych i umiejętności ich przetwarzania. Nacisk na faktografię i metody jako warunki postępu we współczesnej geografii musi budzić zdumienie, gdyż dziedzina ta przeszła okres tzw. rewolucji ilościowej, w ramach której wprowadzono wiele nowych technik uzyskiwania i przetwarzania danych. Współczesna „rewolucja informatyczna” doprowadziła do sytuacji, w której problemem geografii (jak i innych dziedzin) nie jest już deficyt danych, ale ich nadmiar, nieporadność w działaniach mających na celu niezbędną selekcję informacji (np. dla celów edukacyjnych). Skończył się już okres, kiedy podstawową trudnością badacza było pozyskanie danych wyjściowych. Dzisiaj problemem jest ogarnięcie i wykorzystanie ogromnych zasobów informacji, dostępnych także za pośrednictwem internetu, oraz opracowanie skutecznego sposobu ich selekcji. Przedstawiona sytuacja stanowi ilustrację tezy, że geografia w Polsce tkwi w scjentystycznym przesądzie, zgodnie z którym produkcja nowych danych empirycznych i ich przetwarzanie przy użyciu coraz to lepszych metod i sprzętu, to najważniejsze zadania badacza. Dla młodych adeptów geografii nie jest dzisiaj najważniejsze poszukiwanie sposobów rozwiązywania istniejących problemów samoczynnie wypływających z bieżącego stanu wiedzy. Większość z nich poświęca swój czas i energię na poszukiwanie potencjalnych tematów, których jeszcze nikt nie podjął, w ramach których możliwe byłoby napisanie artykułów mających szansę na publikację. Jest to przyczyna formułowania bardzo wydumanych, często dziwacznych tematów prac badawczych. Geografia, ta niegdyś najbardziej fascynująca dziedzina, oferuje dzisiaj studia nad „strukturą przestrzenną ogródków działkowych w mieście Z”, „natężeniem ruchu kołowego na trasach wylotowych z miasta Y”, „zależnością poziomu wód w rzece X od obfitości opadów i charakteru zlewni” lub „kształtem ziaren piasku na terasie nadzalewowej doliny W”. Być może niektóre z tego typu tematów posiadają uzasadnienie, ale sam fakt koncentrowania na nich uwagi ujawnia w sposób dramatyczny utratę autentyczności badań naukowych i brak oparcia w filozofii. Jednocześnie – 33 – szybko rosnąca dysproporcja między liczbą badaczy i kosztami badań a wartością istotnych wyników podkopuje sens kontynuowania tego typu prac. Przyczyniają się one jedynie do mnożenia nieistotnych faktów i rozrostu banków informacji, przy coraz bardziej dotkliwym deficycie twórczych pomysłów. Postawa analitycznego eksperymentalizmu skutkująca zwiększaniem produkcji nowych danych faktograficznych dominuje wśród geografów polskich. Nie wymaga ona niczego poza powtarzaniem wyuczonych algorytmów i doskonaleniem sprawności w posługiwaniu się specjalistyczną aparaturą i terminologią. Tymczasem nauce potrzeba już nie nowych danych i metod, ale pomysłów i alternatywnych podejść, dzięki którym możliwe byłoby ogarnięcie umysłem i orientowanie się wśród ogromu informacji, opanowanie miliardów bitów wybijanych w każdej minucie przez najnowszej generacji aparaturę. Szkoda tylko, że w instytucjach naukowych mniej ceniona jest twórczość i kreatywność niż liczba badaczy, zdobytych punktów, cytowań, grantów, dostępnego potencjału technicznego, który mnoży informacje w formie niezliczonych, często nikomu niepotrzebnych publikacji. Przyrostowi ich liczby towarzyszy spadek jakości, co tłumaczy się nie tylko ogólną prawidłowością, ale różnego rodzaju patologiami obecnymi w strukturze nauki. Jedna z nich polega na braku jakichkolwiek konsekwencji wobec recenzentów wydawniczych coraz liczniejszych publikacji, które ujawniają rażące braki w kompetencji autorów. Wizja geografii inspirowana oświeceniową ideą postępu nie wydaje się właściwa, dlatego wskazane byłoby sformułowanie alternatywnej koncepcji. W tym celu konieczne jest określenie charakterystycznych cech geografii wynikających z „postępowości” (w potocznym sensie) postaw współczesnych geografów. Bezpośrednią konsekwencją postępu w geografii jest przede wszystkim wielokierunkowa ekspansja mierzona ilością danych faktograficznych, technik służących do ich opracowywania oraz towarzyszący temu przyrost ilościowy badaczy, sprzętu oraz środków finansowych. Jest to równoznaczne z dezintegracją struktury nauki na skutek zawężania zakresów specjalizacji, co prowadzi – 34 – z kolei do utraty możliwości porozumienia między przedstawicielami odrębnych subdyscyplin geograficznych, a w konsekwencji do sytuacji, w której wyspecjalizowani badacze tracą poczucie wspólnego celu i nie zdają sobie sprawy, jakie prace są prowadzone w sąsiednich jednostkach badawczych. Pojawiają się liczne nowe instytucje badawcze, komisje, czasopisma, subdyscypliny, języki i metody, czemu towarzyszy wykładniczy przyrost liczby publikacji oraz konferencji, które zaświadczać mają o aktywności poszczególnych ośrodków i badaczy. Rywalizują one między sobą, dążą do zwiększenia dostępu do źródeł finansowania, co prowadzi do ukształtowania się irracjonalnego modelu finansowania badań, gdyż rywalizacja o subsydia i granty przypomina walkę polityczną o wpływy i władzę, gdzie osobiste koneksje więcej znaczą niż rzeczowe argumenty. Podsumowując powyższą charakterystykę, należy podkreślić następujące procesy, które wiążą się z postępem w geografii: 1) wielokierunkowa ekspansja wyrażająca się w przyroście liczby badaczy, instytucji, sprzętu, grantów, publikacji, konferencji itp.; 2) dezintegracja strukturalna i funkcjonalna; i 3) współzawodnictwo między poszczególnymi elementami prowadzące do zagubienia zasady ekonomiczności w funkcjonowaniu. Powyższa charakterystyka przemian zachodzących we współczesnej geografii pozwala na daleko idące przewartościowanie pojęcia postępu. Okazuje się bowiem, że chociaż generalnie postrzegany jest on jako coś nadzwyczaj pozytywnego, w geografii stanowi raczej źródło trudności. Są one konsekwencją utrudniającego rozumienie przeładowania informacyjnego i nadmiaru publikacji, zbyt głębokiej specjalizacji i dezintegracji nauki, a także wadliwej dystrybucji funduszy przeznaczonych na badania. Paradoksalnie, postęp w geografii, tak jak jest on obecnie w naszej dziedzinie pojmowany, stał się przyczyną utraty spójności dyscypliny, co doprowadziło do zagubienia przez nią tożsamości i może przyczynić się do jej upadku. Możliwość takiego scenariusza należy dopuścić, skoro jest on brany pod uwagę przez najwyższe gremia, w tym także Komitet Nauk Geograficznych Polskiej Akademii Nauk. Świadczy o tym m.in. tematyka podejmowana – 35 – podczas Pierwszego Forum Geografów Polskich, jakie obradowało w Krakowie w 2004 roku, a także podczas kolejnych dorocznych konferencji z tego cyklu (Liszewski 2004). Godna podkreślenia jest okoliczność, że geografia nie jest jedyną dziedziną, dla której postęp nie może być stanem pożądanym lub celem. W biologii teoretycznej i medycynie zmiany postępowe są bowiem synonimem procesów patologicznych, takich jak np. niekontrolowany wzrost komórek rakowych w żywych organizmach, prowadzący do powstawania nowotworów złośliwych. Zmiany prawidłowe są opisywane w tych dziedzinach (a także w filozofii) jako rozwój. Aby wykazać, że geograficzne i medyczne sposoby rozumienia postępu są sobie bliskie, rozważmy wzrost guza zwanego torbielą skórzastą lub potworniakiem (łac. teratoma). Wewnątrz takiego tworu znajdują się skupiska tkanki mózgowej, które nie są zorganizowane w postać mózgu […], setki zębów, niektóre z nich osadzone nawet w zębodołach, ale bez szczęk, bez mięśni, które poruszałyby szczękami […], różnorodne elementy połączone w chaotyczny sposób, choć czasem przypominają strukturę konkretnego organu […], pasma tkanki mięśniowej posiadają nawet zdolność kurczenia się, gruczoły łojowe i potowe wydzielają wielkie ilości łoju i potu, komórki skóry produkują kłęby długich włosów, a tkanka szpiku kostnego – czerwone krwinki. Jednak ten monstrualny konglomerat nie tworzy zintegrowanego systemu organów (Lenartowicz 1986, s. 159–160). Tym, co najbardziej różni potworniaka od prawidłowo rosnącego organizmu, jest aspekt integracji, która przejawia się w szybkim, ekonomicznym energetycznie i materiałowo budowaniu hierarchii struktur, które osiągają w końcu stan spójności funkcjonalnej. W zmianach postępowych zamiast tego mamy do czynienia z fragmentami wykazującymi brak integracji, co nie prowadzi do pojawienia się całości funkcjonalnych. Współczesna geografia nie przypomina bynajmniej prawidłowo rozwijającego się organizmu. Podobnie jak potworniak, posiada ona wiele chaotycznie rozmieszczonych składników, które z sobą – 36 – nie współpracują, a niektóre z nich pełnią identyczne funkcje i wykonują czynności prowadzące do identycznych skutków. Ich jedynym dążeniem jest rozrost ilościowy i niczym nieograniczona produkcja. Odpowiednikiem substancji wydzielanych w wielkich ilościach przez gruczoły zawarte w potworniaku jest naukowa (a także pseudonaukowa) wiedza, produkowana w formie rozpraw potrzebnych jedynie w celach sprawozdawczych i dla zdobywania przez autorów kolejnych szczebli kariery zawodowej. Poszczególne składniki geografii czasami mogą sprawiać wrażenie zintegrowanej struktury (jak zęby w zębodołach), ale to tylko złudzenie. W geografii, podobnie jak w medycynie, postęp nie jest procesem prawidłowym i nie prowadzi do powstania zintegrowanej całości. Nowoczesną, postępową geografię, jak teratomę, cechuje niekontrolowany, wielokierunkowy rozrost poszczególnych specjalizacji, kierunków badawczych, orientacji i nurtów, których jedna z nowych encyklopedii geograficznych wymienia przeszło 40, nie licząc niektórych specjalistycznych subdyscyplin geografii fizycznej i ekonomicznej*. Tymczasem zamiast postępu geografii potrzebny jest rozwój – rozwój koncepcji, które pomogłyby zachować funkcjonalną jedność i autonomię dyscypliny. Co można zrobić w dążeniu do osiągnięcia tego celu? Aby znaleźć odpowiedź na to zasadnicze pytanie, należy na wstępie sprawdzić, co oznacza * Chodzi o publikację pt. Geografia. Encyklopedia szkolna WSiP, która ukazała się w 2006 roku pod redakcją Mirosławy i Andrzeja Czerny. Książka ta wylicza istniejące w ramach geografii bądź postulowane „kierunki”, „działy”, „dyscypliny”, „nurty”, „części badań”, rozrastające się niezależnie od siebie i konkurujące ze sobą. Charakterystyka geografii zawarta w tej publikacji skłania do porównania tej dyscypliny do teratomy. Porównanie to dla wielu musi wydać się drastyczne i nie zawsze sprawiedliwe. Intencją autora nie jest jednak przekonywanie, że geografia jest czymś na kształt nowotworu, ale raczej że nowotwór stanowi metaforę współczesnej geografii. Rozrost różnorodnych kierunków i podejść, nie zawsze zasługujących na miano „badawczych”, nie stanowi wyłącznej cechy geografii. Drastycznemu obniżeniu standardów moralnych w nauce sprzyja obecny system, zmuszający do mnożenia publikacji i cytowań pod rygorem ograniczenia subsydiów na badania. – 37 – rozwój w naukach biologicznych i w filozofii. Otóż w przeciwieństwie do postępu, posiada on następujące właściwości: • nieodwracalne zmiany jakościowe w określonym kierunku; • stopniowe różnicowanie i jednoczesny wzrost czynników integrujących, zwiększanie się stopnia złożoności równoznaczne z osiąganiem wyższych poziomów organizacji; • tworzenie się struktur hierarchicznych zgodnie z zasadą ekonomiczności materiałowej i energetycznej (Cackowski 1987; Podsiad, Więckowski 1983, s. 343). Zgodnie z powyższą definicją, rozwój nie jest synonimem postępu, ale jego przeciwieństwem. Ta użyteczna z punktu widzenia humanistyki teza stanowi ważną część dorobku współczesnego przyrodoznawstwa i filozofii nauki. Jeżeli zestawienie sposobu rozumienia postępu w geografii i medycynie jest słuszne, jeżeli nie da się w żaden nieinwazyjny sposób powstrzymać zachodzących współcześnie zmian w naszej dziedzinie, w przyszłości czeka ją trudny zabieg chirurgiczny. Nadzieję można też wiązać z faktem, że zmiany postępowe, w przeciwieństwie do rozwoju, bywają odwracalne. W medycynie znane są przypadki, kiedy nowotwór po osiągnięciu pewnego stadium rozwoju z nieznanych przyczyn zaczął się cofać. Czy podobny „cud” będzie udziałem geografii? Aby zwiększyć prawdopodobieństwo takiego scenariusza, warto sprecyzować kierunki działań, a wcześniej zastanowić się nad przeszkodami, które utrudniają przedsięwzięcia mające na celu uzdrowienie organizmu polskiej geografii, powstrzymanie zmian postępowych i skierowanie jej na drogi rozwoju. Mówiąc o przeszkodach w rozwoju nauki najczęściej przytacza się deficyt środków finansowych i sprzętu niezbędnego do prowadzenia badań. Te wszystkie utrudnienia materialne są dotkliwe, ale nie stanowią przeszkody niemożliwej do pokonania. Większość nowatorskich koncepcji, patentów i usprawnień, jakich dostarczyła nauka, nie powstało w okolicznościach obfitości i dobrobytu. Twórcze myślenie o wiele częściej dokonuje się w warunkach niedostatku i deficytu. Dlatego w dalszej części będzie mowa nie o utrudnieniach materialnych, które są znane, ale o przeszkodach o wiele groźniejszych, bo nie zawsze uświadamianych. Tkwią one bowiem – 38 – w mentalności pracowników nauki i są zazwyczaj traktowane jako oczywiste, podobnie jak pojęcie postępu, blokując powstanie odmiennych, kontrowersyjnych struktur myślowych, koncepcji mogących istotnie zmienić sposób pojmowania rzeczywistości i dostarczyć nowych inspiracji. mentalne bariery rozwoju badań filozoficzno-historycznych Rozpoczęcie badań w zakresie filozofii i historii geografii jest konieczne z punktu widzenia przetrwania tej dziedziny, jej autonomii i jedności. Na przeszkodzie stoją jednak utrwalone w świadomości geografów schematy myślowe, przeświadczenia i sposoby rozumienia pojęć takich, jak analizowany uprzednio postęp. Wielość tych rzadko uświadamianych schematów i przeświadczeń wynika prawdopodobnie z faktu, że w Polsce geografia była przez kilka dekad szczególnie obojętna w stosunku do historii, nawet własnej, a także odseparowana od filozofii. Na rozwój i kondycję współczesnej geografii wpływa w sposób istotny to, że pewne problemy związane z intelektualnym jej dziedzictwem pozostają nierozstrzygnięte albo nawet niedostrzeżone. Wynikać to może z wielu przyczyn, z których najczęstszą jest niedostatek krytycyzmu wielu autorów. Przejawia się on w postaci wielkiego przywiązania do encyklopedyzmu oraz w niedocenianiu roli interpretacji. W dalszej kolejności przedstawione zostaną zagadnienia idealizacji i wpływu kontekstu społecznego na zasady postępowania badawczego. encyklopedyzm W imię naukowej rzetelności i w celu zachowania poprawności historycznej autorzy prac, nie tylko z zakresu historii geografii, układają ich treści chronologicznie, wymieniając występujące w kolejnych okresach postaci, szkoły i ich osiągnięcia. Prace takie, mimo że są kompletne i wyczerpujące, zawierać mogą trzy rodzaje błędów: – 39 – • Z punktu widzenia czytelnika rodzi to przekonanie o obiektywności historycznego przekazu, zwłaszcza jeśli takie zapewnienia umieszczono we wstępie. Tymczasem kompletność nie implikuje obiektywizmu. Autor bowiem, przygotowując tekst, dokonywał selekcji faktów. Spośród dostępnych mu informacji umieścił te, które wydały mu się istotne. Jeżeli każdej z postaci lub koncepcji poświęcił w przybliżeniu tyle samo miejsca, również nie był obiektywny. Istotność poszczególnych postaci lub koncepcji nie jest bowiem jednakowa, podobnie jak np. nie jest równa istotność serii paleozoicznych skał osadowych z punktu widzenia ich wpływu na orografię Gór Świętokrzyskich. Kambr na skali czasowej zajmuje tyle samo miejsca co ordowik i sylur, ale jego znaczenie w morfologii wielokrotnie przewyższa tamte. Podobnie jak w geomorfologii może być w geografii i historiografii; • Drugim niebezpieczeństwem wynikającym z encyklopedycznego, systematycznego i chronologicznego układu prac jest to, że zawierają one, często niezamierzone, mylące sugestie dotyczące związków między zjawiskami, postaciami lub koncepcjami. Aby nadać naukowy charakter i literacką formę dziełu, autor układa poszczególne wątki w kolejności zachowującej chronologię lub opartej na podobieństwie czy analogii. Z punktu widzenia czytelnika jest to sugestia, że przedstawione obok siebie koncepcje łączy coś więcej niż podobieństwo; • Forma pracy, sugerująca bezstronność autora w kwestiach kontrowersyjnych, kompletność, a czasem także zapewnienia zawarte w tekście, mogą u czytelnika wywołać wrażenie, że autor „jedynie pozwala przemawiać faktom”. Zamiast starać się sprawiać wrażenie bezstronności, należy na wstępie wykluczyć możliwość pełnego obiektywizmu, m.in. z powodu konieczności selekcji informacji. Dobrym rozwiązaniem jest także rezygnacja z kompletności i dokonanie selekcji faktów definiując uprzednio kryteria doboru. Zamiast pisać o wszystkim, co wymagałoby oceny ważności poszczególnych postaci i koncepcji, lepiej jest ograniczyć tematykę do jednego lub kilku problemów. Wówczas o wiele łatwiej jest uniknąć – 40 – uzasadnionych zarzutów o próby manipulacji za pomocą tendencyjnego doboru faktów. Punktem wyjścia jest wszakże uznanie niemożliwości pełnego obiektywizmu. interpretacja Konieczność selekcji materiału faktograficznego to tylko jedna z mniej ważnych przyczyn wykluczających obiektywizm. O wiele istotniejszy jest problem interpretacji, której nieuchronność należy założyć. Dotyczy to w szczególności badań w zakresie historii geografii. Historia myśli to nie rekonstrukcja obejmująca kompendium cytatów i tablice chronologiczne. Zadaniem historyka myśli jest nie tyle odkrywanie faktów, co odtwarzanie obowiązujących w poszczególnych epokach paradygmatów oraz ich zmian. Ponieważ historia myśli powinna nie tylko pokazywać, co głosili dawni uczeni, ale także informować o tym, w jaki sposób i dlaczego to robili, możemy się zgodzić z Johannem W. von Goethe, który stwierdził, że „każde uważne spojrzenie rzucone na świat jest aktem teoretyzowania” (za Heller 1952, s. 22). Badacz nie jest więc w stanie formułować ocen bez względu na własny system wartości. Zawsze popełnia on błąd, który jest nieusuwalny. Istnieje jednak możliwość jego zminimalizowania, o ile potrafimy uwzględnić tzw. współczynnik osobisty. Innymi słowy chodzi o to, aby nasze interpretacje miały charakter historyczny, a nie adaptacyjny. Problem interpretacji wiąże się z tzw. zagadnieniem supozycji, czyli podkładania pod idee będące przedmiotem badania własnych poglądów badacza. Nastawienie badacza, wynikające z wykształcenia, zainteresowań, temperamentu, kompetencji, systemu wartości itd., wpływa na prezentację poglądów zawartych w badanych koncepcjach. Jest to szczególnie wyraźne, gdy badacz jest zwolennikiem określonego poglądu, np. dotyczącego celów i zadań geografii. W studiowanych koncepcjach ignoruje on te, które odpowiadają do jego osobistej wizji. W ten sposób np. geografowie z okresu „rewolucji ilościowej” odnajdywali protoplastów matematyzacji w odległych wiekach, począwszy od Vareniusa. Podobnie, przypisywanie XX-wiecznych problemów – 41 – uczonym z wieku poprzedniego kazało widzieć w Alexandrze von Humboldcie poprzednika ewolucjonizmu. Stosowanie XXwiecznej koncepcji geografii do sytuacji sprzed wieku prowadziło także do podświadomego zakładania istnienia spójności w badanych koncepcjach. Dlatego pewne sprzeczności istniejące w twórczości np. Friedricha Ratzla lub Wacława Nałkowskiego nie zostały w istniejących pracach zidentyfikowane. Panuje tendencja do przypisywania poszczególnych koncepcji, postaci i szkół do określonych nurtów o jednoznacznych obliczach filozoficznych. Tymczasem analiza prac z poszczególnych okresów twórczości tych autorów wykazuje, że zaszeregowanie takie jest zbyt dużym uproszczeniem. idealizacja U badaczy zajmujących się przez dłuższy czas określonym zagadnieniem rodzi się w pewnym momencie przeświadczenie, wyrażone w sposób otwarty lub podświadomie, o szczególnej wartości tej idei lub stworzonej na jej bazie doktryny. Dotyczy to m.in. wyidealizowanych koncepcji przyrody i jej ochrony, które zaowocowały rozprawami (i o wiele liczniejszymi publikacjami o charakterze popularnonaukowym i publicystycznym), które jedynie dzięki użytej terminologii i formie sprawiają wrażenie prac naukowych. Doskonałym tego przykładem jest problem tzw. globalnego ocieplenia, jak również wpływu freonów na powstanie tzw. dziury ozonowej. Trzeba będzie wielu lat, aby przekonać zwolenników rozmaitych organizacji „ekologicznych”, przejętych szczerze swoją misją, że ich działalność nie opiera się bynajmniej na naukowo uzasadnionych podstawach. W Polsce zbyt mało jest dotychczas publikacji demaskujących przesadę i kłamstwa zawarte w hasłach propagowanych przez tzw. zielonych (por. Wilczyński 1996c). Tymczasem dopóki pewne idee uważane są powszechnie za słuszne, często pełnią rolę kryteriów oceny prezentowanych projektów badawczych oraz dorobku poszczególnych uczonych i szkół. Ponadto idealizacja pewnej doktryny (np. ochrony przyrody) skłania badaczy do akcentowania podobieństw – 42 – między pewnymi ideami i koncepcjami różnych uczonych, co prowadzi do sugerowania istnienia świadomych związków między nimi, choć faktycznie nie miały miejsca. Niewinne dociekania historyczne stają się w ten sposób przykrywką dla narzucania własnych sądów nawet najbardziej znanym i wybitnym uczonym z przeszłości. Historia przeistacza się wówczas w zestaw tricków, wykonywanych na nieżyjących. W historii myśli problem idealizacji wyraża się często w formie poszukiwania prekursorów. Traktowanie Charlesa Lyella jako prekursora darwinowskiego ewolucjonizmu, m.in. przez A.G. Isaczenkę (1975, s. 254–256), powołującego się na F. Engelsa, nie wydaje się uzasadnione, gdyż mimo iż głosił on ideę czasu geologicznego (eony), stale przeciwstawiał się wszelkim formom przemian gatunków. Podobne błędy zawarte są w licznych charakterystykach Bernharda Vareniusa, uznających go za prekursora „rewolucji ilościowej”, Alexandra von Humboldta uważanego za zwolennika redukcji przedmiotu geografii do sfery przyrodniczej w wąskim znaczeniu czy traktowanie Wacława Nałkowskiego jako scjentysty. Przypisywanie dawnym uczonym świadomego uczestnictwa w pewnych koncepcjach, często w ich czasach jeszcze niesformułowanych, prowadzi do daleko idących nieporozumień. Szczególny rodzaj błędu idealizacji ma miejsce wówczas, gdy badacz gromadzi stwierdzenia rozrzucone w wielu utworach, by stworzyć z nich zwarty system poglądów na określony temat. Dobór cytatów opiera się niekiedy na podobieństwie terminologii, a nie na faktycznym pokrewieństwie koncepcji. Okazuje się, że im większy jest dorobek danego autora lub szkoły, tym więcej idei można mu przypisać i tym bardziej mogą one być odmienne od siebie, a zwłaszcza w porównaniu do autentycznego dorobku badanego twórcy lub szkoły. Przypomina to „prawniczą” zasadę „dajcie mi człowieka, a ja znajdę na niego odpowiedni paragraf ”. W wydaniu naukowym brzmiałaby ona: „dajcie mi jak najwięcej pism, a ja zaszufladkuję ich autora tak, jak sobie tego życzycie”. Związane z tym jest pomijanie ewolucji poglądów, która obecna jest w twórczości chyba wszystkich znanych uczonych. Fakt, że ich poglądy mogły podlegać modyfikacji (co w pracy naukowej – 43 – powinno być uważane za normę), bywa często pomijany w imię spójności zakładanego systemu myśli. Koncepcje geograficzne Friedricha Ratzla, Wacława Nałkowskiego, Eugeniusza Romera, Carla Sauera, a także np. Stanisława Leszczyckiego, przeszły dość radykalną transformację i dlatego nie jest możliwe zaprezentowanie spójnego systemu na podstawie stwierdzeń rozrzuconych w pismach z różnych okresów ich twórczości. wpływ kontekstu społecznego Problemy badawcze wynikające ze skłonności do encyklopedyzmu, z niedoceniania roli interpretacji oraz z nieuchronnej idealizacji podejmowanych zagadnień są rezultatem rozpowszechnionych wśród badaczy postaw i nawyków, które istnieją niezależnie od otoczenia, w którym badania są prowadzone. Nie oznacza to bynajmniej, aby otoczenie nie miało wpływu na pojawienie się pewnych idei i na ich kształt. Dla właściwego zrozumienia określonych koncepcji fundamentalne znaczenie ma to, w jakim stopniu są one zgodne z duchem epoki, a na ile kierują one twórczą myśl na nowe tory. Czy koncepcje te są akceptowane, bo potwierdzają słuszność aktualnych teorii, czy też podważają panujące opinie, dostarczając intelektualnych innowacji. Często w pewnych kwestiach dana koncepcja jest mniej, a w innych bardziej zgodna z panującymi opiniami. I tu pojawia się konieczność wyróżnienia wśród badaczy tzw. wielkich i pomniejszych postaci. Konieczność uwzględniania w badaniach twórczości tych drugich bierze się stąd, że to oni w swoich pracach najlepiej wyrażają towarzyszącą im atmosferę. Twórczość mało znanych uczonych najlepiej odzwierciedla kontekst społeczny i idee panujące w ich czasach. Użyteczne jest tu także rozróżnienie między „wielkimi naukowcami” a „uczonymi – myślicielami”. Okazuje się, że wiele postaci, uważanych obecnie za gigantów intelektualnych, nie cieszyło się za życia pozycją „wielkiego naukowca”. I odwrotnie – wiele wybitnych „osobistości” znanych z dziejów geografii wcale nie odznaczało się głębią twórczej myśli. Wystarczy przypomnieć ostre dyskusje Wacława Nałkowskiego, nauczyciela prywatnego – 44 – gimnazjum, z największymi koryfeuszami życia akademickiego, o których dzisiaj prawie nikt już nie pamięta. Prawdziwy uczony – myśliciel, Nałkowski, równie niezłomnie co bezskutecznie przeciwstawiał się wszelkim przejawom nauki pozornej, którą reprezentował m.in. profesor uniwersytecki Franciszek SzwarcenbergCzerny (Nałkowski 1951). Nałkowski walczył o naukową prawdę, będąc na wyraźnie niższej pozycji. W tamtych czasach mógł on być zwyczajnie ignorowany, a jego poglądy pomijane w dyskusjach toczonych w kręgach akademickich. W literaturze zachodniej tego typu praktyki określane są mianem gatekeeping (Wilczyński 1999). Oznacza to, że rozwój tradycji intelektualnej może w pewnych okresach być zdominowany przez „wielkich naukowców”, kształtujących politykę akademicką, mających wpływ na wydawnictwa naukowe i kariery innych. Mimo wysokich stanowisk i szerokich stosunków, potencjał intelektualny nie pozwalał im jednak na odegranie roli oryginalnych myślicieli. Wiele wskazuje, że okoliczności, w jakich przyszło pracować Nałkowskiemu, nie są obce także polskim geografom działającym w późniejszych czasach i współcześnie. W szczególności na rzetelną ocenę czekają prace tych uczonych, którzy nie zrezygnowali z autentycznej twórczości geograficznej w trudnym okresie totalitaryzmu, po roku 1949. Nie byli oni inspiratorami nowych nurtów, ale starali się kontynuować prace podjęte w okresie międzywojennym. Nie osiągnęli też wielkich wpływów. Byli w zasadzie ostatnimi przedstawicielami przedwojennej polskiej geografii, szczęśliwie ocalonymi od zagłady w niemieckich obozach i radzieckich łagrach. Chcieli kontynuować swoje wcześniejsze koncepcje, ale przypadła im w udziale rola tych, którzy zamykają klasyczny okres rozwoju geografii polskiej. Ich koncepcje oceniane były w nowych warunkach jako „burżuazyjne” i „reakcyjne”, a więc anachroniczne. Dlatego tacy uczeni jak np. August Zierhoffer i Dionizy Piasecki nie dostąpili w swoich czasach zaszczytów ani uznania. Należą do pokolenia, które po II wojnie światowej nie mogło liczyć na zrozumienie ogółu z przyczyn metodologicznych i ideologicznych. Nie znaczy to bynajmniej, że twórczość ich była bezwartościowa. Wciąż czeka ona na oceny – 45 – i interpretacje, które byłyby wolne od obciążeń ideologicznych (Wilczyński 1993). Ideologia przestała być już przeszkodą w badaniach, ale na rozwój geografii w Polsce wpływają w sposób niekorzystny przyzwyczajenia, które stanowią dziedzictwo okresu totalitaryzmu. Większość geografów polskich w praktyce badawczej ogranicza się do rozwiązań czysto scjentystycznych, traktując zasady tej metodologii jako „obowiązujące wytyczne”, co implikuje konieczność odrzucenia odmiennych podejść, zwłaszcza „zachodnich”. Określenia te, pochodzące z oficjalnych dokumentów rad naukowych jeszcze w końcu lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, świadczą, że idea metodologicznego pluralizmu i niezależności myśli nie jest zbyt popularna w polskich kręgach akademickich. Wyrazem tego jest opór wobec prób wprowadzania dedukcyjnych konwencji w nauce (casus D. Piaseckiego), jak i brak zrozumienia, a nawet zdecydowany sprzeciw wobec otwartych deklaracji powrotu do klasycznej koncepcji geografii. Mimo to bardzo wielu geografów starszego pokolenia, którzy pamiętają nauki swoich profesorów, wykształconych jeszcze przed II wojną światową, często w dyskusjach wyraża poparcie dla wszelkich prób ujęć syntetycznych w badaniach geograficznych. Dzięki takiemu poparciu geografia będzie mogła się zmieniać, łamiąc skostniałe konwencje. Musi to robić, aby nie stać się bizantyjska i aby się rozwijać. Ale mimo szczerze brzmiących deklaracji, podejrzanie mało w tym celu robimy. A kiedy próbujemy, napotykamy na opór. I nie zawsze jest to opór wynikający z inercji, z biernego ciążenia przyzwyczajeń. Coraz częściej okazuje się, że jest to opór głębszych warstw umysłu, tej utrwalonej przez dziesięciolecia struktury, która rozpaczliwie broni się przed własną negacją. Rozdział III ideowy rodowód geografii geografia starożytna* geografia jest dziedziną wiedzy, która w sposób szczególny zaspokaja jedną ze specyficznych potrzeb cechujących gatunek ludzki, tzn. potrzebę uogólnionego poznania świata. Z tym należy wiązać fakt, że jest ona jedną z najstarszych nauk, sięgającą swymi początkami najwcześniejszych etapów rozwoju myśli ludzkiej. Można zaryzykować tezę, że geografia istnieje tak długo, jak długo po powierzchni Ziemi chodzą ludzie. Pierwsze wyobrażenia o charakterze geograficznym pojawiły się w prehistorii wśród społeczności pierwotnych. Przypuszcza się, że pierwsze pytania, jakie zadawał sobie nasz prehistoryczny przodek, dotyczyły właściwości otaczającego krajobrazu. Znajomość otoczenia i umiejętność orientowania się w nim były zasadniczymi warunkami egzystencji i przetrwania. Podobnie jak inne żywe istoty, człowiek pierwotny identyfikował pewne terytoria jako swoje przestrzenie życiowe. I podobnie jak one, niejednokrotnie dostrzegał z zazdrością, że niektóre inne terytoria były bardziej zasobne, przyjazne i gościnne. Typowo ludzka ciekawość popychała go do eksploracji * Tezy zawarte w tym rozdziale pochodzą z wcześniejszej pracy autora Autonomia i jedność geografii (2003). Zostały jednak uzupełnione wynikami pogłębionych późniejszych studiów, jak również uwzględniają wnioski z krytycznych recenzji z okresu 2004–2010. – 47 – nieznanego świata, ukrytego za horyzontem. Efektem podróży podejmowanych już od czasów prehistorycznych była wiedza geograficzna, przekazywana z pokolenia na pokolenie w tradycji ustnej. Nie pozwalało to na jej gromadzenie i wielokrotne wykorzystywanie. Dopiero wynalazek pisma spowodował, że zaczęła się starożytna era rozwoju ludzkości, a wiedza zaczęła się szybko powiększać i przekształcać w bardziej wyrafinowane formy, które dały początek filozofii i nauce. Za najstarsze zachowane teksty o charakterze geograficznym uważa się poematy Hezjoda (Prace i dnie oraz Teogonia) z VIII wieku przed Chr. oraz biblijną Księgę Ezechiela, zawierającą m.in. opis Tyru jako ośrodka handlowego, spisaną w VI wieku przed Chr. (Kish 1978). Geografia nowożytna jest jednym z wytworów cywilizacji zachodniej, a jej podwaliny stworzyli starożytni Grecy. Jako integralna dziedzina wiedzy geografia pojawiła się wśród greckich społeczności intelektualnych około V wieku p.n.e. Stanowiła ona wówczas jedną z kultywowanych kategorii wiedzy i podobnie jak inne była silnie związana z filozofią, z której się wyłoniła. Aby zrozumieć istotę starożytnej geografii, należy zidentyfikować i scharakteryzować nurt filozoficzny, na gruncie którego się rozwinęła. W greckiej tradycji filozoficznej współistniały dwa odmienne style myślenia, które dały początek dwóm nurtom filozofii nowożytnej. Jeden z nich związany jest z imieniem Talesa, szkołą atomistów i Pitagorasem. Jego cechą było rozumowe dociekanie struktury bytu i jego ostatecznych zasad (arché) oraz ograniczone zainteresowanie poznaniem zmysłowym (światem zjawisk). Od czasów Parmenidesa (ok. 540–470 p.n.e.) doświadczenie nie było traktowane jako źródło wiedzy (episteme), lecz jedynie mniemań (doxa), co implikowało wybitnie teoretyczny charakter wiedzy. Nawet myśliciele, którzy deklarowali zainteresowanie światem zewnętrznym (np. Arystoteles, 384–322 p.n.e.), nie dążyli do wyjaśniania zjawisk w kategoriach przyczynowości, skupiając uwagę raczej na dociekaniu istoty samej przyczynowości. Wzorcowa w tym względzie jest postawa Sokratesa (469–399 p.n.e.), opisana przez Platona (427–347 p.n.e.). Poszczególne – 48 – składniki krajobrazu dostępne w codziennym doświadczeniu nie były przedmiotem eksperymentów lub obserwacji, nacelowanych np. na wykrywanie zależności między nimi. Poddawano je natomiast kontemplacji i poznaniu teoretycznemu, czyli abstrakcyjnym dociekaniom, których celem było poznanie ostatecznych zasad wszechrzeczy, istoty praw rządzących światem, a nie skutków ich działania. Kiedy Grek patrzył np. na pożar lasu, nie myślał o jego przyczynach ani krajobrazowych skutkach, koncentrując się raczej na zasadach rządzących procesem spalania (Crombie 1960, t. 1). Dążenie do abstrakcji i racjonalności, charakterystyczne dla tego nurtu greckiej filozofii, stało się pod koniec średniowiecza głównym źródłem inspiracji tych uczonych, którzy stworzyli logiczno-matematyczne podstawy nauk ścisłych. Oprócz nurtu akcentującego abstrakcyjność i niechęć do empirii, w tradycji greckiej istniały inne koncepcje, zawierające zupełnie odmienne aspekty. Chodzi tu zwłaszcza o ideę jedności bytu, której geneza tkwi prawdopodobnie w prehistorii wszystkich ludów aryjskich. O świecie jako „systemie złożonym z Nieba i Ziemi” pisał Arystoteles, wyrażając jego jedność za pomocą pochodzącego od Homera słowa kosmos (Kish 1978, s. 33–34). Innym ważnym wątkiem myśli greckiej jest idea zmienności i względności rzeczy zainicjowana przez Heraklita (ok. 540–480 p.n.e.), dyskutowana przez Platona, sofistów i stoików. Według filozofa z Efezu, istnieje rządząca całością bytu rozumna siła, która wnosi do struktury świata porządek i harmonię. Siła ta, czyli logos, zapewnia jedność świata oraz jego równowagę mimo nieustannych przemian. Szczególnie Alexander von Humboldt podkreślał zdolność Greków do łączenia wyników rygorystycznych dociekań z wyobraźnią artystyczną, kontemplacją, fantazją, mitologią i magią. W opinii tego twórcy nowożytnej geografii, to właśnie grecka koncepcja jedności świata, jego zmienności i porządku jest źródłem inspiracji autorów najwcześniejszych prac geograficznych (Humboldt 1851). Największym zachowanym świadectwem potwierdzającym słuszność tej tezy jest Geographiká, żyjącego na przełomie er Strabona. Obraz świata zawarty w tym największym zachowanym – 49 – dziele starożytnej geografii tym różni się od wizji wykreowanych przez przedstawicieli innych dziedzin, że ogarnia całość rzeczywistości doświadczanej w codziennym ludzkim życiu. Nie chodzi tu o kompletność w sensie składników krajobrazu. Opisy wielu krajów nie zawierają wzmianek o podłożu skalnym lub glebach, a uwagi na temat rzeźby są często bardzo lakoniczne. Kompletność opisów Strabona polega na tym, że oprócz informacji naukowych, pochodzących z obserwacji własnych lub zaczerpniętych z dostępnych mu źródeł (częste cytaty z dzieł Posejdoniosa i Polibiusza), wykorzystują one wszystkie kategorie wiedzy dostępne ludziom w ich codziennym bytowaniu i wpływające na ich świadomość (wiedza potoczna, wierzenia religijne, mitologia). Współczesny czytelnik jest w stanie odtworzyć na podstawie dzieła Strabona nie tylko charakter krajobrazu opisywanych regionów i ich osobliwości, ale także ich rolę w gospodarce i polityce ówczesnego świata, a zwłaszcza sposób życia i cechy ludności. Obraz ten jest ponadto silnie osadzony w historii i w mitologii, a więc w dużej mierze dostosowany do wyobrażeń istniejących w świadomości opisywanych społeczności. Poszczególne tomy Geografii Strabona nie zostały opracowane według jednego schematu. W opisie każdego regionu wyeksponowane zostały nieco inne aspekty, zawsze takie, których istotność z punktu widzenia życia miejscowej ludności jest większa. Dzięki temu czytelnik bez trudu jest w stanie zdefiniować dla każdego regionu zestaw problemów i spraw, które najbardziej absorbują miejscową ludność i administrację. Te bowiem sprawy i problemy stanowią główny wątek opisu, któremu podporządkowane są dygresje odnoszące się do innych pomniejszych kwestii (Strabo 1923). Człowiek i jego sprawy pozostają w centrum uwagi Strabona i całej geografii starożytnej, której przedmiotem badań jest ekumena (oikoumene Arystotelesa). Określenie to nie oznacza jedynie obszaru zamieszkanego, ale przede wszystkim cywilizowanych ludzi, ich cechy, sposoby organizacji życia i wykorzystywania zasobów, możliwości techniczne, ekonomiczne i wszelkie uwarunkowania kulturowe. Ekumena jest więc pojęciem syntetycznym, bardzo bogatym znaczeniowo, podobnie jak dzisiejsza – 50 – „cywilizacja”. Kulturowe aspekty tego pojęcia podkreśla to, że oikoumene to nie to samo, co część powierzchni Ziemi posiadająca ludzkich mieszkańców. Słowo to było bowiem zarezerwowane wyłącznie na oznaczenie krajów zamieszkanych przez Greków i ludy cywilizowane, które przekształcają krajobraz, w przeciwieństwie do barbarzyńców, żyjących w stanie dzikim. Głównym celem starożytnych geografów było odnalezienie w życiu obserwowanych i opisywanych regionów pewnych zależności, regularności lub ładu. Zależności i regularności tworzące określony ład stanowią bowiem podstawę do zrozumienia świata, do ogarnięcia umysłem całości jego najważniejszych spraw. Ład czyli porządek to przecież to samo co kosmos, który w myśl greckich wierzeń wyłonił się z chaosu w początkowym momencie istnienia świata. Jedną z najczęściej pojawiających się koncepcji w historii geografii jest idea uporządkowanego i harmonijnego świata. Clarence J. Glacken (1967, s. 3) uznał, że historia naszej dziedziny jest wyrazem podświadomego postrzegania w świecie porządku i celowości (the yearning for purpose and order). Konsekwencją akceptacji idei naturalnego ładu są próby opisu rzeczywistości poprzez ukazywanie współzależności między na pozór bardzo odległymi zjawiskami. Takie łączenie odmiennych od siebie przedmiotów i dziedzin było racją bytu geografii od samego początku jej istnienia, o czym starał się przekonać Strabon w pierwszym rozdziale pierwszej księgi swojego dzieła (Strabo 1917), powołując się na swoich poprzedników: Posejdoniosa, Polibiusza, Eratostenesa, Herodota, Hipokratesa, Ksenofonta, Platona, a nawet Anaksymandra, Hekateusza i Homera, którego uważał za pierwszego geografa. Przywołując ich imiona, wskazał na rozległość i różnorodność zainteresowań geograficznych i ich wszechstronną użyteczność: wszechstronne zainteresowania, jakie są niezbędne dla podjęcia badań w dziedzinie geografii, cechują tylko ludzi badających zarówno sprawy ludzkie jak i boskie, których znajomość nazywają filozofią. Ponadto, wieloraka użyteczność geografii, nie tylko z punktu widzenia potrzeb – 51 – polityków i dowódców wojskowych, ale także dla poznania zjawisk niebieskich i ziemskich, zwierząt, roślin i wszystkich innych rzeczy występujących u różnych ludów – użyteczność geografii każe dostrzegać w geografie filozofa, czyli człowieka zajmującego się badaniem sztuki życia, czyli szczęśliwości (Strabo 1917, s. 5–6)*. W kolejnych wersach wstępnej księgi Strabon wyjaśniał konieczność poznania zjawisk życia społecznego w geografii, jako dziedziny niezbędnej dla osób piastujących stanowiska administracyjne i trudniących się działalnością gospodarczą. W zakończeniu podkreślił, że geografia bada tylko rzeczy ważne (istotne dla społeczności, a nie jednostki) i dotyczy całości, a nie szczegółów, które mogą być istotne dla ludzi o ograniczonych zainteresowaniach. Całościowy charakter wiedzy geograficznej pojawia się także w twórczości innych geografów starożytnych. W pierwszym zdaniu dzieła Pomponiusza Meli (I w. n.e.) De situ orbis czytamy: „Wszystko to, co obejmujemy nazwą świata i nieba, tworzy jedność” (za Bodnarski 1957, s. 190). Zgodnie z powyższym, geografia powinna opisywać i interpretować zjawiska pod kątem ich jedności, czyli z uwzględnieniem wszelkich występujących powiązań między „światem a niebem”. Ze słów Klaudiusza Ptolemeusza (II w. n.e.) z kolei wynika, że jedność wskazana przez Pomponiusza nie jest immanentną cechą obserwowanej rzeczywistości, ale wynika ze specyfiki geograficznego podejścia. Rozważając zadania stojące przed geografią, w swoim Wstępie do geografii autor ten pisał m.in.: * Wszechstronność cechowała geografię od początku jej istnienia. Jak podaje Kish, już Eratostenes, autor pierwszego dzieła zatytułowanego Geographiké, był komplementowany za rozległość swoich kompetencji (Pentathlos). Przypisywane mu przez mniej przychylnych recenzentów miano Beta wskazuje, że uświadamiano sobie także uboczne, negatywne konsekwencje wszechogarniającego charakteru geografii (osoba określana jako Beta to ktoś, kto jest „drugi w wielu dziedzinach, ale pierwszy w żadnej” (Kish 1978, s. 73). – 52 – Geografia daje nam możność objąć jednym spojrzeniem całą Ziemię, […] podobnie jak możemy objąć okiem całe niebo, […] jest właściwością geografii, że przedstawia znaną nam Ziemię jako jedną i nieprzerwaną, […] w postaci najbardziej ogólnych i zwięzłych zarysów (za Bodnarski 1957, s. 292–295). Geografia starożytna przedstawiała świat jako całość, która ponadto nie ogranicza się jedynie do rzeczywistości empirycznej, obejmuje bowiem swym zakresem także kulturowo uwarunkowane zjawiska życia codziennego opisywanych społeczności, w tym także sferę mitów i wierzeń wplecionych w historię. Ten całościowy charakter rzeczywistości był dla jednych faktem konstatowanym przez badacza i od niego niezależnym, dla innych zaś stanowił konsekwencję specyficznego, geograficznego sposobu oglądania i pojmowania świata. Już w starożytności pojawił się więc w geografii nierozstrzygnięty do dzisiaj problem: czy niekwestionowana jedność świata jest jego ontologiczną cechą, czy też jest to właściwość narzucana w aktach poznawczych, czyli wynikająca z epistemologii. Znane obecnie dzieła geografów starożytnych posiadają specyficzną cechę polegającą na wiązaniu ze sobą wszystkich elementów opisywanej rzeczywistości i różnorodnych ich kategorii, na ukazywaniu związków i porządku istniejącego w sensie metafizycznym (ang. intrinsic) bądź też narzucanego podświadomie i automatycznie w aktach poznawczych. Nie są znane przekonujące wypowiedzi geografów starożytnych, które pozwalałyby wskazać, jakie jest źródło jedności świata, zawartej w geograficznych opisach. Nie wiadomo, czy w ogóle temat ten był przez starożytnych podejmowany. Wybitny znawca historii myśli geograficznej, Clarence J. Glacken, pisząc o podświadomym postrzeganiu w świecie porządku, unika dyskusji o charakterze metafizycznym, wskazując w ten sposób, że problem istoty geografii nie leży w określeniu struktury i zakresu jej przedmiotu, ale dotyczy właściwości procesu poznawczego (Glacken 1967). W geografii starożytnej zawarte były m.in. trzy ważne idee, które wpływały na jej rolę społeczną i tożsamość. Po pierwsze, geografia miała być nauką łączącą nie tylko wiedzę o ludziach – 53 – z wiedzą o tym, co istnieje w sposób od nich niezależny. Jej syntetyczny charakter polegał przede wszystkim na wiązaniu ze sobą wszystkich dostępnych człowiekowi form poznania. Po drugie, przedmiotem jej badań był człowiek i sposób, w jaki przystosowuje się do warunków otoczenia i wykorzystuje dostępne zasoby. Wyraża to pojęcie ekumena – najważniejsze słowo kluczowe geografii. Po trzecie wreszcie, celem geografów starożytnych było doszukiwanie się w obserwowanych zjawiskach oznak „kosmicznego” porządku, którego istnienie zakładano lub tłumaczono go właściwościami procesu poznawczego. Wszystkie trzy wymienione aspekty do dzisiaj stanowią przedmiot kontrowersji. Trzeba jednak stwierdzić, że starożytne koncepcje, mimo upływu tysiącleci, wciąż znajdują naśladowców. Przegląd najnowszych czasopism o zasięgu światowym pozwala na stwierdzenie, że dla geografów XXI wieku nadal bardzo sugestywna jest koncepcja geografii jako syntezy wiedzy pochodzącej z różnych dyscyplin (McDougall 2003; Pitman 2005; Lau, Pasquini 2008; Demeritt 2009). Chociaż słowo ekumena zostało znaczeniowo zredukowane, geografowie współcześni nie rezygnują z prób zdefiniowania przedmiotu badań geografii zgodnie ze starożytnym pierwowzorem. Ostatnio Alastair Bonnett stwierdził, że geografia bada świat jako miejsce, w którym ludzie są głównymi aktorami (geography studies the world as a „peopled-place”). Ten sam autor broni także starożytnej tezy o „kosmicznym” porządku, argumentując, że geografia stanowi próbę odnajdywania i narzucania ładu pozornie chaotycznemu światu: Geografia jest próbą odszukania i narzucenia porządku na pozornie chaotyczny świat; próbą, która jest jednocześnie współczesna i dawna, starożytna i nowożytna. [...] Ale ona też chce uchwycić nadrzędny, całościowy sens: geografia pozwala nam wyobrazić sobie, że w świecie jest znaczenie i sens. Geografia pozwala dostrzec i narzucić porządek czemuś, co bez niej byłoby chaosem (Bonnett 2008, s. 6–12, przeł. W. Wilczyński). Warto dodać, że podobny pogląd wyraził wcześniej jeden z najwybitniejszych autorów współczesnych Peter Haggett, – 54 – akcentując istotność pytań o porządek tkwiący w zjawiskach geograficznych: „emphasis on asking questions about the order, specifically the spatial order, shown by geographical phenomena” (Haggett 1990, s. 19). nauka bernharda Vareniusa Średniowiecze to okres, w którym Europę ogarnęły niepokoje i konflikty związane z Wielką Wędrówką Ludów. Na kilka wieków rozwój cywilizacji został powstrzymany, a pierwszeństwo w badaniach naukowych, w tym także geograficznych, przejęli Arabowie, którzy odziedziczyli znaczną część dorobku starożytnych. W połowie średniowiecza sytuacja w Europie nieco się ustabilizowała, a feudalni władcy zaczęli tworzyć instytucje i urzędy na wzór istniejących w Cesarstwie Rzymskim. Potomkowie barbarzyńców docenili walory dawnej cywilizacji i skrzętnie korzystali z jej okruchów, jakie przetrwały m.in. dzięki pracy irlandzkich skrybów, którzy na swojej peryferyjnej wyspie, nie niepokojeni przez nikogo przez długie okresy, spokojnie przepisywali w klasztorach stare księgi. Kiedy wojny na stałym lądzie ucichły, pod okiem feudalnych władców zakładali nowe klasztory, które stanowiły nie tylko ośrodki kultu religijnego, ale także rozwoju wiedzy i techniki (Cahill 1995). Irlandczycy nie zdołali przepisać wszystkich dzieł starożytnych filozofów. W szczególności nieznane były w średniowiecznej Europie starożytne prace geograficzne. Ale te dostępne wystarczały, by wzbudzić w Europejczykach ciekawość na tyle silną, że potomkowie barbarzyńców, którzy cywilizację niszczyli, zaczęli szukać sposobów jej odtworzenia. Najpierw nauczyli się starożytnego języka łacińskiego i przyjęli religię chrześcijańską. Potem przyszła kolej na filozofię. Nie cofnęli się nawet przed pozyskiwaniem starych dzieł od Arabów, jeżeli okazało się, że nie przetrwały w łacińskiej czy greckiej wersji (tak było m.in. z niektórymi pracami Arystotelesa). Koniec średniowiecza to okres intensywnych prac nad tłumaczeniem (z języka arabskiego lub greki na łacinę) i przepisywaniem (do momentu wynalezienia druku) starożytnych ksiąg. Dało to asumpt do gwałtownego – 55 – rozwoju nauki i pozostałych form kultury w okresie renesansu. Duży udział w tych rewolucyjnych przemianach miała geografia. W opinii historyków, jej wpływ na świadomość społeczną okresu renesansu okazał się decydujący: „the effect of geographical literature on the Renaissance mind was as the rising of a curtain, a revelation made almost entirely by the printed book” (Penrose 1952, s. 317). Ten spektakularny sukces geografia odniosła pod szyldem przyrodoznawstwa (historii naturalnej, sztuk wyzwolonych) albo kosmografii (nazwa szeroko stosowana przez całe średniowiecze). Powrót do starożytnej nazwy geografia nastąpił dopiero w XVII wieku. Aby zrozumieć istotę geografii z początków ery nowożytnej, ważne jest poznanie struktury renesansowego przyrodoznawstwa, z którego się ona wyodrębniła. Przyrodoznawstwo to dziedzina, w której w okresie renesansu dokonano największych odkryć. W jego ramach współistniały dwa nurty, mające swoje źródło w filozofii starożytnej, zwłaszcza w koncepcjach Platona i Arystotelesa. Szczególnie istotne okazało się pochodzące od Arystotelesa rozróżnienie między tzw. cechami pierwotnymi i wtórnymi obiektów. Cechy pierwotne to te, które były wymierne, takie jak wielkość, ciężar, ruch, ilość, natomiast do cech wtórnych zaliczono wszystkie pozostałe właściwości, niemożliwe do wyrażenia za pomocą liczb. Podział ten nie byłby tak istotny, gdyby te dwie grupy cech traktowano w nauce w sposób równoprawny. Stało się jednak inaczej: cechy pierwotne zostały uznane za jedyny przedmiot zainteresowań nauki starającej się zwiększać stopień obiektywizmu swoich twierdzeń. Cechy wtórne jako mniej priorytetowe w dążeniu do ścisłości i perfekcji metodycznej musiały zostać pominięte. W ten sposób ogromna część codziennego ludzkiego doświadczenia, wszystkie barwy, zapachy i nastroje, uczeni uznali nie za atrybuty świata, ale za coś wtórnego, a więc będącego efektem projekcji dokonanej przez umysł. W nauce renesansowej dokonał się podział na zwolenników ograniczenia się w badaniach do cech pierwotnych (które obecnie częściej nazywa się faktami) oraz ich przeciwników, dla których zabieg ten był nie do przyjęcia. Pierwsi stworzyli przyrodoznawstwo matematyczne (łac. scientia, ang. science, natural – 56 – science), z którego później wyłaniały się poszczególne dyscypliny nauk przyrodniczych (ścisłych). Druga grupa to przedstawiciele humanistycznego nurtu przyrodoznawstwa, znanego także pod nazwą historii naturalnej lub sztuk wyzwolonych (łac. artes, ang. arts, natural history), który przez zwolenników przyrodoznawstwa matematycznego był w najlepszym przypadku tolerowany (Heller, Życiński 1986). Trzeba jednak podkreślić, że przyrodoznawstwo humanistyczne, jako dziedzina o silnych związkach z filozofią, było w średniowieczu wymieniane jako jedna z trzech (obok metafizyki i etyki) dyscyplin filozoficznych (Crombie 1960, t. 1, s. 221). Przyrodoznawstwo humanistyczne, mimo swojej nazwy, bardzo różniło się od dzisiejszych nauk przyrodniczych, tak pod względem przedmiotowym jak i metodologicznym. Po pierwsze, przedmiotem jego badań była przyroda w rozumieniu typowym dla renesansu i odmiennym od współczesnego. Przyroda w tamtych czasach nie oznaczała tego, co istnieje niezależnie od człowieka i poza nim, poza jego wszelkimi wytworami. Inaczej niż obecnie, nie była ona pojmowana w opozycji do człowieka, społeczeństwa, kultury. Była natomiast traktowana jako przeciwieństwo nadprzyrodzoności, dlatego ludzie i ich produkty mieściły się w zakresie pojęcia przyrody. Dopiero po epoce oświecenia, kiedy nadprzyrodzoność wykluczono ze sfery naukowych zainteresowań, w obrębie tego, co wcześniej nazywano przyrodą zaczęto wyodrębniać część ściśle przyrodniczą (dziką przyrodę) i część antropogeniczną, obejmującą ludzi i ich wytwory. Przyrodoznawstwo renesansowe, zwłaszcza jego humanistyczny nurt, miało badać przyrodę w dawnym, szerokim znaczeniu, tzn. wraz z człowiekiem i efektami jego działalności. Po drugie, nurt ten opierał się na obserwacji, opisie i klasyfikacji zjawisk, z uwzględnieniem cech pierwotnych (faktów) i wtórnych (czyli wartości), dlatego również pod względem metodologicznym był bliższy współczesnym naukom humanistycznym. Ponieważ podziały dyscyplinarne nie były jeszcze utrwalone, a proces specjalizacji słabo zaawansowany, umiejscowienie renesansowego przyrodoznawstwa na tle współczesnego schematu klasyfika– 57 – cyjnego nauki nie jest możliwe. Nauka nie była nawet wyraźnie oddzielona od innych form kultury, od filozofii, sztuki i religii. Proces wyłaniania się nowożytnej geografii z przyrodoznawstwa przypadł na okres jego wielkich sukcesów. Oprócz ogromnego przyrostu wiedzy pochodzącej z wypraw odkrywczych nauka odnotowała w wiekach XVI–XVIII wielkie sukcesy w badaniach procesów wpływających na charakter krajobrazów. Już wówczas sformułowano pierwszą teorię erozji gleb (Bernard Palissy we Francji), stworzono podstawy stratygrafii (Niels Stensen w Danii), powstały klasyczne koncepcje wiążące formy terenu z budową geologiczną (John Strachey w Anglii i Johann G. Lehmann w Saksonii), ogłoszono koncepcję czasu geologicznego (James Hutton w Szkocji). Treść i charakter najstarszych dzieł geograficznych świadczy o tym, że źródłem tej dyscypliny jest humanistyczny nurt przyrodoznawstwa, z którego wywodzi się jednoczesne zainteresowanie cechami pierwotnymi i wtórnymi, czyli i faktami, i wartościami. Uzasadnieniem tej tezy jest pierwszy nowożytny podręcznik geograficzny, czyli wydana w Amsterdamie w 1650 roku Geographia generalis Bernharda Vareniusa. Treść tego dzieła, wznawianego wielokrotnie i tłumaczonego na różne języki, stanowiła podstawę wiedzy geograficznej jeszcze na początku XVIII wieku. Zawiera ono charakterystykę poszczególnych elementów krajobrazu w odniesieniu do całej powierzchni Ziemi, dokonaną z wykorzystaniem zasad i prawidłowości, jakie na podstawie ówczesnego stanu wiedzy można było sformułować. Jest to więc podręcznik geografii ogólnej także w dzisiejszym rozumieniu tego słowa. Varenius dał w nim wyraz swojemu przekonaniu, że zjawiska i procesy w geografii ogólnej należy opisywać w języku prawidłowości formułowanych na podstawie indukcyjnych studiów. Jego nacisk na precyzję sformułowań i jasność wywodu, a także indukcyjna orientacja jest przyczyną istotnego nieporozumienia. W wielu dyskusjach i publikacjach Varenius na podstawie treści i układu swojego dzieła został zaklasyfikowany jako prekursor metodologii pozytywistycznej i tzw. rewolucji ilościowej w geografii (Isaczenko 1975, s. 168–171). Pogląd, jakoby Varenius porzucił arystotelizm na rzecz kartezjanizmu, obalił – 58 – Frank Richter, wskazując na jego filozoficzny eklektyzm (Richter 2007). Mimo to wciąż nie brakuje interpretacji, zgodnie z którymi Varenius uważany jest za protoplastę scjentyzmu i encyklopedyzmu. Zwolennicy takich interpretacji pomijają podstawowy fakt, że Geographiae generalis miała stanowić tylko pierwszą część większego projektu pod nazwą Geographia universalis, który nie został zrealizowany z powodu przedwczesnej śmierci autora (zmarł w 1650 roku w wieku zaledwie 29 lat). O tym, w jaki sposób chciał Varenius zbudować geografię, wiadomo ze wstępu. Z jego treści wynika, że nie jest to de facto wstęp do tego konkretnego tomu, czyli do geografii ogólnej, ale stanowi wprowadzenie do zaplanowanej wcześniej całości. Varenius zdawał sobie sprawę, jak wielki i różnorodny jest przedmiot badań geografii, czyli powierzchnia Ziemi. Zapewne wiele czasu zajęło mu opracowanie koncepcji geografii, czyli tego, w jaki sposób można opisać coś tak rozległego i zróżnicowanego. Z perspektywy czasu należy stwierdzić, że koncepcja ta okazała się znakomita, gdyż do dzisiaj zachowała aktualność. Otóż według Vareniusa, powierzchnię Ziemi można opisać na dwa sposoby, czyli istnieją dwie drogi tworzenia geografii. Pierwszy polega na charakterystyce kolejnych, uprzednio zdefiniowanych składników krajobrazu w odniesieniu do całej powierzchni Ziemi. Sposób ten Varenius nazwał geografią ogólną, gdyż wykorzystywane są w nim prawidłowości i zasady ogólne, czyli dotyczące całej Ziemi. Geografia ogólna jest więc usystematyzowaną wiedzą o podłożu skalnym, wodach, klimacie, formach terenu, glebach, roślinności, a także ludziach i wszystkich efektach ich obecności. W drugim podejściu nie wyodrębnia się elementów krajobrazu, lecz całość powierzchni Ziemi dzieli na fragmenty (regiony), które mają być następnie opisane w sposób syntetyczny (Baker 1963; Headley 2008). Dla odróżnienia od geografii ogólnej, ten sposób nazwał Varenius geografią szczegółową (aktualna jej nazwa to geografia regionalna). O ile geografia ogólna rozpada się na specjalności odpowiadające pojedynczym składnikom krajobrazu, to geografia regionalna obejmuje rozdziały poświęcone poszczególnym regionom. Najbardziej podstawowy problem polega – 59 – na tym, że geografię ogólną Varenius napisał i dzisiaj nikt nie ma wątpliwości, jak się to robi, podczas gdy istota geografii regionalnej pozostaje w znacznym stopniu tajemnicą. Ponad 90% współczesnej literatury geograficznej utrzymane jest w konwencji geografii ogólnej lub mieści się w ramach jej wyspecjalizowanych subdyscyplin. Wiele publikacji, nawet jeśli w tytule mają określenie „geografia regionalna”, układem i treścią odpowiada raczej geografii ogólnej. Przedwczesna śmierć Vareniusa okazała się tragedią nie tylko dla niego samego, ale także dla geografii. W swoim wstępie do Geographiae generalis podkreślał bowiem wyższość geografii regionalnej i jej praktyczną użyteczność (Rebok 2007, s. 268), jak również ujawnił niektóre jej właściwości, wykazując jej nadrzędność w stosunku do innych form poznania: Jest rzeczą przyjemną i dającą wytchnienie kontemplować dziedziny i własności Ziemi [...]. Przydatność i potrzeba tego jest godna uwagi, jako że ani księża, ani fizycy, prawnicy, historycy, ani inni profesorowie nie są w stanie tego dostąpić. W tym tkwi właśnie wspaniałość geografii (za Kish 1978, s. 377, przeł. W. Wilczyński). Tworząc swój system geografii Varenius uwzględniał wyniki nowych odkryć i pomiarów, traktując je z wielką dozą racjonalizmu (niem. Rechnendes Denken). Nie oznacza to jednak, że dystansował się on od tradycyjnego myślenia kontemplacyjnego i wrażliwości humanistycznej (niem. Besinnliches Nachdenken). Dlatego daleko idącym uproszczeniem jest, jak czynią to niekiedy współcześni geografowie, traktowanie go jako zwolennika pozytywistycznego redukcjonizmu. Bardziej właściwa wydaje się postawa Sandry Rebok, która wprawdzie nie była w stanie udowodnić bezpośredniego wpływu Vareniusa na klasyków geografii, ale wskazała na istnienie koncepcji i idei znanych w pewnym stopniu wszystkim. Są to stare idee o greckim rodowodzie, wzbogacane tylko wynikami nowych odkryć (Rebok 2007, s. 270). Kontemplacyjno-syntetyczny aspekt geografii Vareniusa wskazuje na słuszność koncepcji „łańcucha myśli” (ang. chain of ideas), którego początkowe ogniwa są dziełem starożytnych Greków, – 60 – a kolejne, takie jak średniowieczna kosmografia, renesansowe przyrodoznawstwo humanistyczne i geografia Vareniusa, stanowią tylko analogiczne modele intelektualne tej samej rzeczywistości. Siła przekonywania pewnych idei i ich wpływ na świadomość społeczną ulegają zmianom w zależności od ogólnej atmosfery intelektualnej panującej w poszczególnych okresach. Tak było też z nauką Bernharda Vareniusa. O ile w czasach Vareniusa geografia cieszyła się ogromną popularnością i odnosiła sukcesy poznawcze (an intellectual triumph unique in history), o tyle już w drugiej połowie XVII wieku jej pozycja uległa znacznemu osłabieniu. Oświeceniowy racjonalizm niewątpliwie nie sprzyjał rozwojowi i upowszechnianiu starych, syntetycznych idei geograficznych. W okolicznościach określonych przez gwałtowny przyrost wiedzy w ramach coraz liczniejszych specjalności powstających w obrębie poszczególnych nauk, potrzebny był impuls, który pozwoliłby na nowo ukazać konieczność łączenia rozbieżnych wątków wiedzy. Impuls taki mógł dać tylko człowiek doskonale rozumiejący wielkie osiągnięcia naukowe epoki oświecenia oraz ich filozoficzne konsekwencje. Aby dołączyć swoje ogniwo do „łańcucha myśli” sięgającego starożytności, musiał też znać dawne koncepcje geograficzne. Człowiekiem tym był Immanuel Kant, twórca filozoficznych podstaw nowożytnej geografii. Jego twórczość wywarła ogromny wpływ na prace klasyków geografii i przyczyniła się do ponownego wzrostu jej znaczenia, także jako dyscypliny akademickiej. Czynnikiem sprzyjającym odrodzeniu geografii była zmiana ogólnego klimatu intelektualnego pod koniec XVIII wieku i stopniowe przechodzenie do romantyzmu. epistemologia immanuela kanta Immanuel Kant (1724–1804), jeden z najwybitniejszych myślicieli nowożytnych, należy do filozofów, których nazwiska najczęściej wymieniane są w pracach z zakresu historii myśli geograficznej. Był on nie tylko twórcą jednego z systemów filozoficznych współtworzących atmosferę intelektualną ostatnich dwóch stuleci, ale także uczonym przyrodnikiem i profesorem geografii – 61 – na Uniwersytecie Królewieckim. Powszechnie uznaje się jego wpływ na poglądy niemieckich klasyków geografii Karla Rittera i Alexandra von Humboldta, dla których filozofia kantowska stanowiła element ogólnego wykształcenia (Büttner, Hoheisel 1980). Ci twórcy geografii jako samodzielnej nauki i dyscypliny akademickiej są powszechnie uznawani za jego ideowych sukcesorów (McDougall 2003, s. 221). Przed podjęciem próby wytłumaczenia tych koncepcji Kanta, które okazały się najbardziej istotne dla geografii, należy sprostować pewne nieporozumienia i nieścisłości dotyczące jego działalności jako profesora geografii oraz jego twórczości w tym zakresie. Przyczyną tych nieporozumień jest przede wszystkim fakt, że pomimo formalnego uznania zasług Kanta dla geografii i przypisania mu roli twórcy jej filozoficznych podstaw, jego prace były przedmiotem analizy bardzo nielicznych geografów*. Dotyczy to nie tylko ważnych dla geografii prac z zakresu epistemologii, antropologii i psychologii empirycznej, ale także treści jego wykładów geograficznych. W bieżących opracowaniach podkreśla się wręcz lekceważący stosunek geografów do geografii kantowskiej, która jest o wiele częściej cytowana niż czytana: Żadna z dziedzin twórczości Kanta nie jest tak lekceważona jak geografia. [...[ Pozycja Kanta w tej dyscyplinie jest zbyt często redukowana do poziomu karykatury, o wiele częściej cytowanej niż czytanej (Elden 2009, s. 8, 20, przeł. M. Wilczyński). Tego typu uzasadnione sądy stawiają geografów współczesnych w wyjątkowo niekorzystnym świetle. Geografię wykładał Kant przez czterdzieści lat, w okresie 1756– 1796, a więc była to jedna z głównych (obok logiki i metafizyki) dziedzin jego działalności akademickiej. W przeciwieństwie jednak do filozofii i antropologii Kant nigdy nie opublikował swoich wykładów geograficznych, opierając się na rękopiśmiennych * Podsumował to ostatnio w swoim artykule Stuart Elden (2009). W roku 2011 ma ukazać się książka pt. Reading Kant’s Geography (SUNY Series in Contemporary Continental Philosophy), opracowana przez tego samego autora wspólnie z Eduardem Mendietą. – 62 – dokumentach zwanych przez studentów Diktattexts. Ukazały się one w formie nieautoryzowanej w czterech tomach w latach 1801–1805 staraniem Jacoba Wilhelma Vollmera, który oparł się na zaginionych obecnie rękopisach z lat 1778, 1782 i 1793 (Vollmer 1801). Wkrótce pojawiły się kolejne wydania, opracowane na podstawie Diktattexts lub notatek studentów. Możliwość zastosowania tych publikacji w badaniach jest znacznie utrudniona, gdyż wymagają one w pierwszej kolejności opracowania filologicznego. Sytuację ma poprawić zapowiadane wydanie angielskie geograficznych wykładów Kanta w serii Cambridge Edition of the Works of Immanuel Kant (Kant 2011). Wszystkie znane wydania geografii Kanta mają w tytule wyrażenie „geografia fizyczna”, co spowodowało przeświadczenie o ograniczeniu zainteresowań geograficznych Kanta do sfery biofizycznej. Przeświadczenie to zostanie utrwalone dodatkowo przez wspomniane wydanie angielskie, gdzie kantowska „geografia fizyczna” stanowi rozdział w tomie „nauki przyrodnicze”. Tymczasem wystarczy tylko rzut oka na spis treści wydania Vollmera, aby zorientować się, że dla Kanta nie jest to jedynie nazwa działu geografii ogólnej, jak to rozumie się współcześnie. Tylko pierwsza część dzieła odpowiada temu, co dzisiaj nazywamy geografią fizyczną. W części drugiej oprócz zagadnień biogeograficznych omówione zostały problemy antropologiczne (m.in. dotyczące zróżnicowania rasowego i kulturowego), które obecnie przypisuje się do geografii człowieka. Trzecia część to geografia regionalna poszczególnych części świata, ukazująca zróżnicowanie pod względem politycznym, gospodarczym i obyczajowym z silnymi aspektami gospodarczymi i politycznymi. Taki układ dowodzi, że nazwa „geografia fizyczna” dla Kanta obejmuje wszystkie cechy powierzchni Ziemi (niem. Erdboden), łącznie z ludźmi, którzy są istotnym czynnikiem modyfikującym krajobraz. Zarówno polityczne, jak i kulturowe (moralne) aspekty rzeczywistości traktowane były jako elementy natury. Geografia kantowska, mimo że znana jest jako geografia fizyczna, jest dziedziną międzydyscyplinarną i obejmuje wszystkie składniki krajobrazu i ich odniesienie do zagadnień epistemologicznych oraz pedagogicznych. – 63 – Tym, co w filozofii Kanta szczególnie przyciągało uwagę geografów, była jego klasyfikacja nauk. Zaproponował bowiem takie kryteria klasyfikacyjne, które dały geografii centralne miejsce w systemie wiedzy. Nauki empiryczne klasyfikował w zależności od natury przedmiotów, których one dotyczą (kryterium logiczne), lub w zależności od miejsca w czasie i przestrzeni, które przedmioty te zajmują (kryterium fizyczne) (Vollmer 1801)*. Kryterium logiczne stworzyło podstawę do wydzielenia sfer rzeczywistości, stanowiących przedmioty nauk szczegółowych, natomiast efektem zastosowania kryterium fizycznego było uzasadnienie istotności badań w zakresie dwóch tylko dyscyplin: historii (czas) i geografii (przestrzeń). Należy podkreślić, że konsekwencją odrzucenia kryterium fizycznego, co nastąpiło w drugiej połowie XIX wieku w efekcie wprowadzenia wzorców metodologicznych wywodzących się z pozytywizmu, są trwające do dzisiaj trudności w sformułowaniu roli i miejsca geografii w rodzinie nauk. Mimo formalnej akceptacji kantowskiej klasyfikacji, geografowie sporadycznie tylko podejmują trud głębszego wniknięcia w sens kantyzmu. W szczególności przemilczane jest stanowisko epistemologiczne Kanta. Rzadko do kantyzmu odwoływali się nawet twórcy humanistycznego nurtu w geografii, podejmujący kwestie dotyczące m.in. aktualnego problemu dualizmu materii i ducha, którego wyrazem jest rozłam między naukami przyrodniczymi (geografia fizyczna) a humanistycznymi (antropogeografia). Prawdopodobnie przypisać to należy rozmaitości nurtów i koncepcji wyłonionych z kantyzmu w ciągu dwóch stuleci oraz z wielości sposobów jego interpretacji. Na odbiór filozofii kantowskiej przez geografów negatywnie wpłynęło też zapewne opracowanie koncepcji przestrzeni wielowymiarowych, co, podobnie jak późniejsze odkrycie względności czasu i przestrzeni przez Alberta Einsteina, podważyło uniwer* Najczytelniej idea ta wyrażona jest w IX tomie Kants gesammelte Schriften, Akademie-Ausgabe (Walter de Gruyter, Berlin 1917), składającym się z trzech części: Logik, Physische Geographie i Pädagogik. Zawarte w tym tomie treści odnoszące się do geografii pochodzą z wydania wykładów Kanta opracowanego przez Friedricha Theodora Rinka (1802). – 64 – salność akceptowanej przez Kanta idei newtonowskiej*. Jest zrozumiałe, że musiało to obniżyć naukowy status całości kantowskiej metodologii. Ale i to nie może stanowić dostatecznego wytłumaczenia braku bezpośrednich odniesień do filozofii Kanta w pracach twórców głównych nurtów myśli geograficznej. Może się to wydać szczególnie frapujące w obliczu stwierdzonych związków kantyzmu z francuską geografią regionalną (Berdoulay 1976), a także współczesnymi nurtami subiektywistycznymi (Livingstone, Harrison 1981). Dyskusja nad znaczeniem idei Kanta dla zrozumienia istoty geografii i jej miejsca w systemie wiedzy została zapoczątkowana przez amerykańskiego uczonego Ryszarda Hartshorne’a (1958). Przyjął on pogląd, że płaszczyzną odniesienia dla wszystkich rozważań o charakterze geograficznym jest terytorium (chorologia), akceptując też kantowską ideę o szczególnej pozycji historii i geografii w systemie wiedzy oraz metodologicznej odmienności tych dwóch dziedzin w stosunku do nauk szczegółowych (ang. exceptionalism). Koncepcja Hartshorne’a stała się jednak przedmiotem krytyki. Geografii ustanowionej w oparciu o kantowskie kryterium fizyczne stawiano zarzut opisowości**, co w opinii krytyków wykluczało ją z grona dyscyplin aspirujących do miana nauki. Dążyli oni do sformułowania podstaw geografii jako dziedziny nomotetycznej, spełniającej pozytywistyczne kryteria naukowości. Konflikt między zwolennikami geografii opisowej i nomotetycznej nie został zażegnany, mimo że Hartshorne nie proponował ograniczenia roli geografii do opisu. Udowadniał nawet, że obydwa aspekty, opisowy i nomotetyczny, są obecne we wszystkich dziedzinach nauki, a ponadto w większości przypadków występują w sposób nierozłączny, przenikając się wzajemnie. * Newton opierał się w swoich pracach na geometrii euklidesowej, ale wiadomo, że jeszcze za życia Kanta powstały dowody na istnienie geometrii nieeuklidesowych; badania te Kant z rozmysłem pomijał w swoich pracach. ** Zarzut ten towarzyszy całej historii geografii nowożytnej, a podstawą do jego częstego formułowania była niska jakość części publikacji, używających w tytułach słowa geografia; na prace zawierające jedynie suche wyliczenia faktów narzekał już Bernhard Varenius. – 65 – W wielu opracowaniach metodologicznych jednak rozpowszechnione zostało rozróżnienie między modelem idiograficznym, w którym w powszechnej opinii geografia tkwiła, a modelem nomotetycznym, do którego miała dążyć. Hartshorne skoncentrował się na sformułowaniu zgodnego z ideą Kanta poglądu na rolę i miejsce geografii w systemie wiedzy. Podobnie czynili liczni autorzy opracowań i podręczników geograficznych aż do chwili obecnej. Jedni oceniali koncepcję chorologiczną jaką właściwą, podczas gdy inni odrzucali ją jako nieadekwatną. Generalnie można stwierdzić, że oceny autorów zachodnich były bardziej wyważone, często neutralne wobec kantyzmu, natomiast opinie zawarte w podręcznikach wydawanych w krajach komunistycznych były o wiele bardziej sceptyczne. Odnoszą się one jednak wyłącznie do przypisanej Kantowi chorologii i jego koncepcji miejsca geografii w systemie wiedzy. Historycy geografii pomijali w swoich rozważaniach najważniejszy z metodologicznego punktu widzenia, epistemologiczny aspekt twórczości Kanta. Najczęściej cytowaną sentencją Kanta jest słynne powiedzenie z zakończenia Krytyki praktycznego rozumu: „Dwie rzeczy napełniają umysł coraz to nowym i wzmagającym się podziwem i czcią, im częściej i trwalej nad nimi się zastanawiamy: niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie” (Kant 1984, s. 256). W wypowiedzi tej zawarte jest zdumienie Kanta wynikające z odmienności i przeciwstawności przyrody w stosunku do istoty człowieczeństwa. Nie wydaje się jednak, aby jego intencją było usankcjonowanie rozdziału dwóch sfer rzeczywistości – przyrody i kultury – co sugerowali niektórzy współcześni interpretatorzy. Odmienność sfer przyrody i kultury, faktu i wartości, determinizmu i wolności, była dla Kanta problemem, natomiast jej konstatacja punktem wyjścia do stworzenia systemu wiedzy obejmującego całość rzeczywistości. Unitarny zamysł Kanta, który stanowił o wartości jego koncepcji dla geografii, nie opierał się na wyznawanych przez niego poglądach na istotę bytu, ale tkwił w jego epistemologii wyłożonej w Krytyce czystego rozumu (Wilczyński 1996b). – 66 – Wbrew przeważającym w epoce oświecenia tendencjom, Kant był agnostykiem. Nie podzielał optymistycznego przekonania racjonalistów o poznawalności przyrody (jej istoty), a także sprzeciwiał się ich materialistycznym postawom. Agnostycyzm ten wypływał z koncepcji epistemologicznej, która stanowiła w końcu XVIII wieku radykalne przekształcenie dotychczasowej perspektywy myślowej i przyjęła całkowicie nowy punkt widzenia na całość procesu poznania. Nowy punkt widzenia polegał m.in. na uznaniu tego, co współcześni psychologowie nazwali „aktywną rolą podmiotu w procesie poznania”. Kant obalił potoczne wyobrażenie o poznaniu jako biernej rejestracji faktów, dowodząc, że wszelka wiedza powstaje w efekcie czynnego organizowania i porządkowania doznań zmysłowych przez poznający podmiot. Ta prosta, ale bardzo głęboka myśl, stała się trwałym elementem dorobku współczesnej filozofii nauki, gdzie powszechnie przyjęto tezę o niekwestionowanym wpływie teorii i wszelkiej wcześniejszej wiedzy na wyniki obserwacji (Amsterdamski 1983; Chalmers 1993). Słuszność epistemologicznej tezy Kanta została także wykazana przez rezultaty badań eksperymentalnych w dziedzinie psychologii odbioru (Bruner 1973; Tomaszewski 1986; por. też Sturm 2001 i Caygill 2003). Istotą każdego aktu poznawczego jest aktywne organizowanie i porządkowanie danych zmysłowych, a jego efekty zależą zarówno od sytuacji empirycznej, jak i od cech umysłu oraz zdolności percepcyjnych, które są od doświadczenia niezależne. Wedle Kanta umysł ludzki posiada narzędzia nazwane przez niego czystymi formami naoczności, które są funkcją intelektu, a nie receptorów zmysłowych. Narzędzia te, czyli formy czasu i przestrzeni oraz dwanaście kategorii, umożliwiają zdobywanie wszelkiej wiedzy o świecie i tworzenie pojęć ogólnych z jednostkowych przedstawień. System kategorii kantowskich zawiera m.in. kategorie ilości (liczba), jakości (realność, substancja) i stosunku (np. przyczynowość). Wszelka wiedza oprócz składnika empirycznego ma więc aspekt od doświadczenia niezależny, a wyobrażenia posiadają, oprócz empirycznej materii, czasową i przestrzenną formę, która istnieje a priori w umyśle. Współcześni interpretatorzy – 67 – krytycznej filozofii Kanta podkreślają, że zawiera ona teorię funkcji poznawczych (theory of the set of cognitive faculties), zwaną niekiedy transcendentalną psychologią, bez których to funkcji doświadczenie empiryczne nie byłoby możliwe (Kitcher 2006). Psychologiczne studia empiryczne Kant przedkładał nad tradycyjną introspekcję. W jego empirycznym studium poznania rozróżnione są dwa źródła naszej wiedzy: zmysły i intelekt. Każde pojęcie musi mieć źródło w empirycznych doznaniach, lecz jego powstanie zawdzięczamy także kategoriom intelektu (apriorycznym formom naoczności – wspomnianym wyżej „narzędziom” umysłu). Są one niezbędnymi warunkami poznania – bez nich nie byłaby możliwa żadna wiedza. Te funkcje umysłu Kant określił jako transcendentalne, czyli takie, które są w umyśle a priori, przed jakimkolwiek doświadczeniem, ale umożliwiają też skuteczne porządkowanie naszych doznań. Empiryczny aspekt poznania jest podporządkowany transcendentalnemu (apriorycznemu). Funkcje transcendentalne konfigurują funkcje empiryczne ludzkiej świadomości, nadając im strukturę niezbędną do tego, aby stały się one narzędziami poznania. Studium apriorycznych aspektów poznania określa się mianem epistemologii poznania empirycznego (epistemology of empirical cognition), podczas gdy studium empirycznego aspektu poznania to empiryczna psychologia poznania (empirical cognitive psychology). W oparciu o tezę stwierdzającą istnienie apriorycznych warunków poznania współcześni interpretatorzy Kanta wykluczają możliwość osiągnięcia tzw. wiedzy obiektywnej, rozumianej jako wierne odzwierciedlenie świata zewnętrznego. Jest to wykluczone w obliczu apriorycznych form naoczności (czas i przestrzeń), które porządkują doznania zmysłowe, oraz kategorii intelektu, które doznania te konceptualizują, czyli wyrażają za pomocą pojęć (Bird 2000; Makkreel 2001). Bardzo wiele uwagi w swojej pracy poświęcił Kant syntetyzującej właściwości ludzkiego umysłu. To właśnie tej zdolności do „czystej syntezy ujmowania” lub „transcendentalnej zasadzie syntetycznej jedności wszystkiego tego, co różnorodne w naszych przedstawieniach” przypisać należy typowo ludzką skłonność do – 68 – myślowego kojarzenia ze sobą różnych odległych zjawisk, szukania podobieństw i analogii, przyczyn i skutków, kombinowania, tworzenia pojęć nie odpowiadających żadnym faktom empirycznym, a tylko ujmującym wspólne cechy bardzo wielu zjawisk i procesów (Kant 1986, t. 1, s. 202–204, 227–229). Dzięki temu „intelekt podporządkowuje pojęciom to, co w naoczności różnorodne i wiąże je przez to ze sobą”. To z kolei sprawia, że „pod rządami rozumu poznania nasze nie mogą w ogóle tworzyć rapsodii, ale muszą stanowić system, czyli jedność różnorodnych poznań podporządkowanych idei. Ideą tą jest rozumowe pojęcie formy całości”. Kant uważał, że niezbywalną funkcją ludzkiego umysłu jest synteza postrzeżeń zmysłowych, czyli synopsja*: „synteza jest działaniem wyobraźni, pewnej ślepej, choć niezbędnej funkcji duszy, bez której nie mielibyśmy wcale poznania, a którą rzadko tylko sobie uświadamiamy” (Kant 1986, t. 2, s. 16, 169, 177). Z Krytyki czystego rozumu wyłania się koncepcja poznania jako procesu, o którego wynikach decydują nie tylko „obiektywne” fakty empiryczne, ale także subiektywny stan umysłu i jego przyrodzone właściwości. Docierające do człowieka różnorodne przejawy nieskończonego bogactwa niepoznawalnego w swojej istocie świata już na wstępie poddawane są pewnej „obróbce”, przechodząc przez filtry form naoczności (porządkowanie) i kategorii (konceptualizacja). Tym, co w Krytyce czystego rozumu zostało szczególnie podkreślone, jest przeciwstawienie nieograniczonej różnorodności obserwowalnych zjawisk obrazowi świata jako spójnej całości, który to powstaje w trakcie procesu postrzegania i myślenia. Dlatego synteza tego, co różnorodne (niem. Synthesis des Mannigfaltigen), to najczęściej stosowane wyrażenie w pierwszym tomie Krytyki. Bez uznania syntetyzującej roli umysłu przytaczane przez Kanta łacińskie powiedzenie Quodlibet * Od greckiego słowa synopsis pochodzi przymiotnik synoptisch (ang. synoptic), używany w definicjach słownikowych geografii, charakteryzowanej zgodnie z jej kantowskim rozumieniem jako „synoptyczna dyscyplina syntetyzująca wyniki badań nauk szczegółowych poprzez koncepcję przestrzeni (Raum)” (Brockhaus Kleines Konversations Lexikon, Zweiter Band, Brockhaus, Leipzig 1911, s. 796). – 69 – ens est unum, verum, bonum, nie byłoby prawdziwe. Współcześni interpretatorzy wiążą kantowskie idee dotyczące uniwersalnych warunków poznania umożliwiających doświadczenie (epistemologia) z jego poglądami na empiryczne aspekty poznania, które nazwano empiryczną psychologią poznawczą (empirical cognitive psychology) (Cohen 2008; Schmidt 2008). Poglądy Kanta na geografię, jak cała jego filozofia, wywarły wielki wpływ na klimat intelektualny epoki. Były dyskutowane i akceptowane przez współczesnych mu wpływowych myślicieli, takich jak m.in. Johann Gottfried von Herder, wybitny filozof, głoszący „urok, użyteczność i konieczność nauki geografii” (Beck, 1973). Dzięki tego typu wypowiedziom na przełomie XVIII i XIX stulecia koncepcje kantowskie wchodziły w skład podstawowego kanonu wiedzy filozoficznej przekazywanej na uniwersytetach, zwłaszcza w krajach niemieckiego obszaru językowego. Był to właśnie okres, w którym krystalizowały poglądy klasyków nowożytnej geografii – Karla Rittera i Alexandra von Humboldta. Nic więc dziwnego, że każdy z nich propagował koncepcję geografii jako nauki, której przedmiot nie ogranicza się do poszczególnych sfer rzeczywistości, ale obejmuje całość, na którą składa się przyroda, społeczeństwo i wszelkie wytwory ludzkiej kultury. Ponieważ okres intelektualnego dojrzewania klasyków geografii przypadł właśnie na czas największej popularności kantyzmu, w ich twórczości znajdujemy, obok elementów typowych dla oświeceniowego przyrodoznawstwa, wyraźne jego wpływy. To, że nazwisko filozofa z Królewca nie pojawia się w pracach pierwszych geografów nowożytnych nie wynika bynajmniej z odmienności ich postaw, ale raczej z faktu, że filozofię Kanta, która była zawarta w podstawowych podręcznikach, przyjmowali jako swoją własną od czasów studiów uniwersyteckich. Szczegółowa analiza pism klasyków geografii pokazuje zawarte w nich implicite kantowskie pojęcia i przekonania epistemologiczne. Podobnie jak Kant, zarówno Ritter jak i Humboldt ujmowali świat jako mozaikę różnorodnych form i arenę niepowtarzalnych zdarzeń, które są postrzegane i pojmowane jako spójna, harmonijna całość. Jedność świata nie posiada więc statusu metafizycznego, – 70 – ale wynika z przyjętej, wywodzącej się od Kanta epistemologii. Podobieństwa między Kantem filozofem a Humboldtem przyrodnikiem odnaleźć można w sposobie rozumienia źródeł wiedzy. Kant wyróżniał tzw. pierwotne władze duszy zawierające warunki poznania (zmysły i intelekt), które mają aspekt empiryczny i transcendentalny. Także Humboldt, pomimo swojego surowego, racjonalistycznego wychowania w rodzinie pruskich junkrów, daleki był od redukowania procesu poznania do empirii i myślenia racjonalnego. Podkreślał wagę precyzji obserwacji i pomiarów, nie lekceważył jednak także metod przypisywanych obecnie wyłącznie naukom humanistycznym, uciekając się często do artystycznych środków wyrazu (Bunksé 1981). Ta skłonność Humboldta w połączeniu z nieograniczonością jego zainteresowań sprawiała, że twórczość jego stała się jednym z unikatowych w skali całej kultury nowożytnej przykładów łączenia działalności czysto naukowej z szeroko pojętą sztuką. W bardzo sugestywny, godny poety sposób wyraził Humboldt swoją obawę przed możliwością zredukowania procesu poznawczego do poznania wyłącznie intelektualnego, pomijającego pozostałe dyspozycje psychiczne człowieka: Obawa przed utratą możliwości odczuwania swobody i radości przyrody za cenę korzyści płynących z racjonalnego poznania naukowego związana jest z tym, że nie wszyscy są zdolni do głębokiego zrozumienia prawd filozofii przyrody. W obliczu cudownej, nie dającej się rozwikłać sieci organizmów i nieustannej fluktuacji sił życiowych, każda próba głębszego wniknięcia jest wejściem do nowego labiryntu (Humboldt 1845, s. 21). Powyższy cytat stanowi świadectwo tego, że nauka dla Humboldta (filozofia przyrody) nie była możliwa bez kantowskiej wyobraźni i apercepcji*. Cała wstępna część pierwszego tomu Kosmosu to natchniony tekst o przenikającym duszę odczuwaniu wspaniałości wolnej natury. Przyrody pulsującej w rytmie narodzin i śmierci, jej nieskończenie skomplikowanych sieci zależności, nie można byłoby zrozumieć bez kantowskich władz duszy * Słowo „apercepcja” w pracach Kanta jest bliskie znaczeniowo współczesnemu pojęciu świadomości. – 71 – (niem. Vermogen der Seele lub Verstandesfähigkeit), bez intuicji, wyobraźni i fantazji. Przywiązanie Humboldta do artystycznych środków wyrazu świadczy o jego nieufności do oświeceniowego redukcjonizmu i obiektywizmu oraz może wskazywać na wpływ kantowskiego agnostycyzmu i nauki o czynnej roli podmiotu w procesie poznania. Przestrzeganie zasad naukowej racjonalności nie wyklucza bynajmniej „ożywczego tchnienia wyobraźni”. Okazuje się, że jest wprost przeciwnie: Natura wszędzie tchnie swobodą, więc jeśli ktoś chce wiernie oddać tę rozkosz, jaką budzi w nas głębokie odczucie jej tajemnic, niech nie krępuje swojego języka, niech da mu swobodę, aby mógł dorównać wielkości i wspaniałości Stworzenia (Humboldt 1845, s. 3). W pracach Alexandra von Humboldta, a zwłaszcza drugiego z sukcesorów Kanta, czyli Karla Rittera, odpowiednikiem kantowskiej synopsji, czyli syntetyzowania danych zmysłowych przez rozum, jest pojęcie Zusammenhang*, które oznacza zależność wszystkiego od wszystkiego lub trzymanie się razem (Ritter 1865). Słowem tym klasycy geografii wyrażali przekonanie o istnieniu jedności wszystkich rzeczy i zjawisk. Ponieważ zjawiska te są różnorodne, ich jedność nie posiada statusu ontologicznego. Skoro tak, to musi ona być konstytuowana w trakcie procesu poznania, czyli wynika z przesłanek epistemologicznych. Stwierdzenie to uzasadnia tezę o istotnym wpływie Kanta na twórczość klasyków geografii. Zarówno Humboldt jak i Ritter traktowali geografię jako dziedzinę dotyczącą zjawisk należących do wszystkich sfer rzeczywistości. Mimo ich różnorodności i pozornego chaosu, dostrzegali oni specyficzne konfiguracje i układy, które konstytuują w świadomości terytorialne całości (Gestalten). Ustanawianie tych całości, w myśl filozofii Kanta, jest rezultatem twórczego wysiłku wyobraźni. Takie stanowisko w kwestii poznania było w pierwszej połowie XIX wieku szeroko rozpowszechnione. Humboldt przyjął * Pojęcie Zusammenhang pojawia się w Krytyce praktycznego rozumu Immanuela Kanta i jest interpretowane jako wewnętrzna więź. – 72 – je prawdopodobnie bezpośrednio z prac Kanta albo też pod wpływem inspiracji czerpanej z twórczości Johanna Wolfganga Goethego. Ten wybitny twórca niemieckiej kultury wyraził swój pogląd na poznanie ustami Mefistofelesa, jednej z głównych postaci wielkiego poematu Faust: Gdy poznać i opisać chce się coś żywego, To najpierw ducha trzeba wygnać z tego, A wnet się części w ręku trzyma, Tylko niestety spójni ducha nie ma. (Goethe 1962, w. 1949–1952, podkr. W.W.) W świecie zawierającym nieskończoną ilość składników istnieje więc więź duchowa, będąca ze swej istoty tworem świadomości. Ta tajemnicza właściwość przysługująca zjawiskom obserwowalnej rzeczywistości (Goethe nazywał ją z łacińska Encheiresis naturae, co przejął od wykładowcy chemii na Uniwersytecie w Strasburgu J.R. Spielmanna) ulega unicestwieniu, kiedy proces poznania zostaje sprowadzony do analizy sekcjonującej przedmiot badania, tak jak obecnie ma to powszechnie miejsce w naukach przyrodniczych. Podobne poglądy na proces poznania, a w konsekwencji na rolę geografii i jej miejsce w systemie wiedzy, nie były obce także twórcom geografii polskiej, z których wielu zdobywało wykształcenie na uniwersytetach niemieckich. To, co Kant nazywał synopsją, a niemieccy przyrodnicy i poeci określali jako Encheiresis naturae, rozmaicie było określane w polskiej literaturze geograficznej. Wincenty Pol pisał o „syntezie ducha” pozwalającej ogarnąć fakty należące do różnych kategorii zjawisk. Odwoływał się przy tym do filozofii ze względu na „wpływ, jaki na wyobrażenia natury wywierała” (Pol 1850). Bez większego ryzyka błędu można więc stwierdzić, że filozofią, którą Pol miał na myśli, jest teoria poznania, a konkretnie – kantowska epistemologia poznania empirycznego. Jako samouk Pol przejął ją od Rittera, który był dla niego naukowym wzorem, dołączając się w ten sposób do łańcucha myśli, którego kolejnymi ogniwami była ritterowska Erdkunde, – 73 – epistemologia kantowska, geografia szczegółowa Vareniusa, a na samym początku idee Strabona i innych mędrców starożytności. Kolejnym odkrywcą i wyrazicielem wartości tkwiących w syntetycznej wizji geografii był Wacław Nałkowski. Jego koncepcja „geografii malowniczej”, stanowiąca formę integracji nauki i sztuki, oparta była niewątpliwie na pewnych przesłankach epistemologicznych. Jak dotychczas nie zostały one dostatecznie zbadane, jednak wiele wskazuje na ich kantowski rodowód (Wilczyński 1996a, s. 156–166). Sam Nałkowski nie pozostawił prac, w których wyjaśniałby swoje koncepcje od strony filozoficznej. Stanowisko jego można jednak odczytać z fragmentów pism, które odnoszą się bezpośrednio do kwestii poznania: [...] geografia kształci par excellence zdolność kojarzenia, upatrywania podobieństw i różnic, odnajdywania związków pomiędzy najodleglejszymi, na pozór najbardziej obcymi zjawiskami – tak iż zdolność tę można by nazwać zmysłem geograficznym (Nałkowski 1925, s. 27). Dzięki zmysłowi geograficznemu efektem procesu poznania są całości, geograficzne krajobrazy stanowiące syntezę wszystkich zjawisk przyrodniczych i kulturowych. W pismach Nałkowskiego daremnie byłoby szukać wskazówek dotyczących metafizycznego statusu krajobrazowych całości. Interpretacja pojęcia zmysłu geograficznego pozwala jednak stwierdzić, że opiera się w swej warstwie filozoficznej na epistemologii kantowskiej*. Realność krajobrazowych całości należy więc rozumieć na poziomie subiektywnego doświadczenia, odczuwania, kontemplacji Vareniusa, kantowskiej synopsji, spielmannowsko-goetheańskiej Encheiresis, humboldtowskiego Einfühlung. Ich istnienie nie wynika z ich natury, ale jest konsekwencją ludzkiego sposobu postrzegania i myślenia. Ta naturalna zdolność do całościowego oglądu świata, podniesiona do rangi zmysłu, stanowi według niego podstawę wiedzy geograficznej. * Wykazał to W. Wilczyński podczas IV Nadzwyczajnej Sesji Grupy Badawczej „Towarzystwo Lelewelowskie” w Krakowie, 15 marca 2011 roku. – 74 – Poważną propozycję oparcia geografii na założeniu całościowego i subiektywnego charakteru percepcji i myślenia przedstawił uczony amerykański David Lowenthal. Zdaniem tego badacza, istotny dla geografii obraz powierzchni Ziemi powstaje przez przekształcenie rzeczywistości fizycznej w trakcie kulturowo uwarunkowanego procesu poznania: „by refraction through cultural and personal lenses of custom and fancy”. Bardzo dobitnie podkreślił Lowenthal znaczenie kantowskich apriorycznych form naoczności i kategorii oraz syntetyzujący charakter poznania: Wszyscy jesteśmy artystami i architektami krajobrazu, wprowadzając porządek przez kategorie przestrzeni, czasu i przyczynowości odpowiednio do naszych zdolności i upodobań [in accordance to our aperceptions and predilections]. Świat w geografii jest zjednoczony dzięki charakterowi procesu percepcji i myślenia [by human logic and optics], dzięki blaskowi i kolorytowi nadawanemu mu w trakcie tej twórczej aktywności [light and color of artifice], dzięki tworzeniu harmonii [decorative arrangement] oraz dzięki nadrzędnym ideom dobra, prawdy i piękna (Lowenthal 1961, s. 260, przeł. W. Wilczyński). Dzieje poszukiwań dróg do syntezy wiedzy w ramach geografii nie kończą się bynajmniej na twórczości dziewiętnastowiecznych i dwudziestowiecznych klasyków. Filozoficzna baza tych dążeń nie ogranicza się do kantyzmu. Geografowie zawsze angażowali się w przedsięwzięcia o charakterze unitarnym, których celem było ustanowienie podstaw nowego światopoglądu, harmonizującego elementy racjonalistyczne z wyobraźnią i fantazją, materię z duchem, wymagania ludzkie z potrzebami dzikiej przyrody, „prawo moralne” z prawami natury określającymi strukturę „gwiaździstego nieba”. W dzisiejszych, przełomowych czasach problem ten słusznie uznano za kluczowy. Znalazło to m.in. wyraz w publikacji wydanej z okazji 27 Kongresu Międzynarodowej Unii Geograficznej w Waszyngtonie: Geografia jest jedną z dyscyplin doświadczających rozłamu między humanistyką i naukami przyrodniczymi, tego dawnego konfliku, który – 75 – uzyskał szczególną rangę w końcu XX wieku, w okresie eksplozji demograficznej i technologicznej. Dla geografii jest to zapewne kluczowe zagadnienie (Marcus 1990, s. 327, przeł. W. Wilczyński). Konieczność uznania istotności pojęć całości i integracji w poznawaniu Ziemi wynika z potrzeby łagodzenia sprzeczności, jakie istnieją między wartościami preferowanymi przez poszczególne nauki i formy kultury. Geografia, o ile nie zrezygnuje z wielkich celów ustanowionych przez klasyków, ma szansę stać się efektywnym narzędziem oddziaływania na świadomość społeczną i upowszechniania obrazu rzeczywistości, w którym naukowo-humanistyczny rozłam mógłby zostać złagodzony. Na podstawie wniosków płynących z sukcesów jak i niepowodzeń filozofii geografii klasycznej należy więc opracować nową epistemologię, dzięki której geografia odbuduje swoją tożsamość i odzyska utraconą pozycję w rodzinie nauk. Rozdział IV geografia w świetle jej kluczowych Pojęć Sens badań nad terminologią naukową W dziejach nauki zdarzało się niejednokrotnie, że w pewnych jej dziedzinach zmieniał się zakres i sposób definiowania przedmiotu, szczegółowe cele i stosowane metody badawcze. Zmiany tego typu traktowane są jako proces naturalny, bez którego nauka nie byłaby w stanie odpowiadać na problemy wyłaniające się w związku z przyrostem wiedzy i ogólnym rozwojem społeczeństw. Tak jak każda inna dziedzina kultury, nauka, odpowiadając na zapotrzebowanie społeczne, musi modyfikować swój język, problematykę, cele i metody, aby pozostać zrozumiałą, społecznie przydatną i efektywną w podejmowaniu i rozwiązywaniu ważnych dla społeczeństwa kwestii. Musi ona to robić, aby nie stać się anachroniczna. Procesy zmian w nauce ukazywane są w literaturze jako stopniowe – ewolucyjne albo też nagłe – rewolucyjne, określane mianem zmian paradygmatów. Istnieje też literatura dotycząca zmian będących konsekwencją wewnętrznego rozwoju samej nauki oraz inspirowanych uwarunkowaniami zewnętrznymi (np. politycznymi lub ekonomicznymi). Rezultatem wszystkich tych procesów jest pojawianie się w ramach określonych dyscyplin nowych jakości w sferze terminologicznej, konceptualnej, metodycznej, a nawet metodologicznej (w przypadku zmian paradygmatycznych). Wszystkie te nowe pojęcia, koncepcje i metody, – 77 – a nawet paradygmaty nie zmieniają jednak istoty danej dziedziny nauki. Mogą ją skorygować, poszerzyć, ale nadal aktualne pozostaje to, co uprzednio stanowiło jej rdzeń, sens i rację bytu. Inaczej zmianie musiałaby ulec też nazwa całej dziedziny, gdyż nie byłaby ona już tym, czym była uprzednio. Przypadki takie także miały miejsce w historii nauki, kiedy astrologię zastąpiono astronomią, a chemia zajęła miejsce alchemii. Od tego typu przemian nie była wolna także geografia. Zastąpienie używanego w starożytności i klasycznym okresie jej rozwoju pojęcia przyroda terminem środowisko, zaniechanie stosowania pojęcia ekumeny i wstawienie w jej miejsce społeczeństwa, zastąpienie opisu regionalnego charakterystyką zróżnicowania przestrzennego – świadczą o głębokich przeobrażeniach także w sposobie rozumienia samej nauki. W obecnym, przełomowym dla geografii okresie kryzysu tożsamości wskazane jest więc dociekanie zmian w zestawie pojęć kluczowych i w sposobach ich pojmowania. Może się bowiem okazać, że dawne koncepcje posiadają niewykorzystany dotychczas potencjał i mogą stać się użyteczne z punktu widzenia najważniejszych problemów współczesności. W historii myśli geograficznej, podobnie jak w innych dziedzinach wiedzy, istnieje kilka równorzędnych nurtów odmiennych pod względem podejść badawczych. Istotą jednego z nich jest badanie rozwoju poglądów naukowych i karier twórców nauki. Inny polega na dociekaniu historii stawianych i rozwiązywanych problemów naukowych. W obydwu tych przypadkach materiał badawczy jest niemal ten sam. Nieco inaczej jest w sytuacji, gdy przedmiotem śledzenia nie są postacie i kariery uczonych ani problemy naukowe, lecz stosowane w danej dziedzinie pojęcia. Badanie zmian terminologicznych w nauce, odtwarzanie rozwoju znaczeń przypisywanych poszczególnym nazwom w zmieniających się kontekstach, uważane jest za wartościowe, lecz mniej dotychczas stosowane podejście badawcze w historii nauki. W opinii Władysława Tatarkiewicza, autora inspirującego dzieła Dzieje sześciu pojęć (1975), okresy wyróżnione w dziejach pewnych kluczowych pojęć są jednocześnie etapami rozwoju danej dziedziny nauki. Historia myśli geograficznej również ukazuje, – 78 – jak w trakcie jej rozwoju zmieniała się terminologia, a zwłaszcza zestaw kluczowych pojęć. Nie były to bynajmniej jedynie zmiany kosmetyczne, ale zazwyczaj miały głębsze podłoże filozoficzne. Charakterystyka kluczowych słów jakiejkolwiek dziedziny, aby była kompletna, wymaga uwzględnienia jej wewnętrznej struktury, wszystkich istotnych jej elementów. W przypadku geografii konieczne jest uwzględnienie zarówno kierunków badawczych związanych z nurtem systematycznym (geografią ogólną, fizyczną i społeczno-ekonomiczną), jak i z nurtem chorologicznym (geografią regionalną). Aby ukazać tendencje rozwojowe geografii, w obydwu przypadkach zachowany zostanie porządek historyczny, tj. najpierw przedstawione zostaną pojęcia używane w początkowych okresach rozwoju geografii, a następnie ich współczesne odpowiedniki. nurt systematyczny ziemia i przyroda Ziemia to kluczowe pojęcie geografii, którego ważność podkreślona została w nazwie. Geografia to przecież po grecku nic innego jak opis Ziemi. Już od czasów starożytnych było wiadomo, że nazwa ta nie całkiem odpowiada temu, czym zajmowali się geografowie. Po pierwsze opis nigdy nie był wyłącznie opisem, zawsze zawierał elementy interpretacji lub wyjaśnień. Starożytni i późniejsi geografowie starali się tłumaczyć obserwowane fakty nawet wówczas, kiedy dostępna im wiedza na to nie pozwalała. Chociaż Eratostenes znalazł sposób na określenie wielkości kuli ziemskiej, trudno było od niego wymagać, aby dostarczył odpowiedzi na pytanie np. o przyczyny zmian poziomu wody w Nilu. Nie powstrzymało go to jednak od prób wyjaśnienia tego najważniejszego dla Egiptu zjawiska. Nawet jeżeli dawni autorzy nie wyrażali prób wyjaśnień explicite, to tkwiły one w sposobie przedstawienia zjawiska lub w kolejności opisu poszczególnych elementów. Dlatego podkreślić należy, że w historii myśli geograficznej termin „opis” w większości przypadków oznaczał opis – 79 – interpretacyjny, czyli połączony z próbą tłumaczenia przedstawianych zjawisk. W dziejach geografii trudno znaleźć opisy czyste, pozbawione interpretacji i wyjaśnień, gdyż wiedza typu know-that zwykle przeplata się z know-why. Stwierdzenie to stawia pod znakiem zapytania sens i osłabia wymowę kierowanych pod adresem geografii zarzutów, jakoby była ona „opisową dziedziną wiedzy”, która w związku z tym nie powinna aspirować do rangi nauki. Po drugie, przedmiotem geografii w istocie nigdy nie była trzecia planeta Układu Słonecznego. Geografowie aż do epoki oświecenia mówiąc Ziemia, mieli na myśli albo zaledwie jej powierzchnię (a ściślej warstwę sferyczną obejmującą powierzchnię), albo przyjmowali szersze jej znaczenie utrwalone w dawnej filozofii i sztuce jako wszechświat (świat doczesnego życia) – a więc wszystko co istnieje oprócz niebios i otchłani (Wierciński 2010). Z kolei dla tych pierwszych przedmiotem geografii nie była nawet cała powierzchnia Ziemi, ale ekumena, czyli część zasiedlona przez cywilizowanych ludzi. Trzeba jednak zaznaczyć, że słowo Ziemia w starożytności rzadko pojawiało się w dziełach geografów. W niektórych księgach Geografii Strabona w ogóle ono nie występuje, a w roli pojęcia kluczowego występuje przyroda (Strabo 1923, Book 3). Przyroda pozostawała w centrum rozważań o charakterze geograficznym jeszcze w klasycznym okresie rozwoju geografii, ale od kilkudziesięciu lat nastąpiły tu istotne zmiany. Znaczenie terminu przyroda zostało ograniczone, zaś w literaturze geograficznej nastąpiła ekspansja innego słowa, które wyparło wszystkie wcześniej używane pojęcia mające odnosić się do obserwowalnej rzeczywistości. Tym bardzo pojemnym i popularnym obecnie terminem jest środowisko. W geografii starożytnej najbardziej rozpowszechnione określenie przedmiotu geografii to „ziemia zamieszkana”, czyli ekumena, a związki człowieka z Ziemią były podstawowym rozpatrywanym zagadnieniem. Terminy geografii okresu klasycznego, które później zostały zastąpione przez środowisko, to „przyroda” (A. von Humboldt) i „Ziemia” (Varenius, K. Ritter). Warto podkreślić jest to, że chociaż klasycy geografii uważali się za przyrodników, to ich rozumienie przyrody (jak i Ziemi) nie ma wiele wspólnego – 80 – z współczesnym znaczeniem tych terminów. Pierwsza połowa XIX wieku to okres, kiedy nie obowiązywała utrwalona obecnie w geografii dychotomia człowieka i przyrody. W geografii klasycznej przyroda to nie tylko ta część rzeczywistości, która pozostaje po odjęciu człowieka i jego wytworów. Alexander Humboldt mówiąc przyroda miał na myśli całą rzeczywistość, łącznie z człowiekiem i wszelkimi jego wytworami. Fakt ten podkreślali historycy geografii jeszcze kilkadziesiąt lat temu (por. Hartshorne 1959, s. 68–69), a obecnie został on niemal całkowicie zapomniany, co sprzyjało utrwalaniu się dualizmu w literaturze geograficznej i w strukturze organizacyjnej nauki. Humboldt był przyrodnikiem, ale, co należy podkreślić, nie reprezentował nauk przyrodniczych w dzisiejszym rozumieniu (natural sciences, łac. scientia). Jego dziedziną było przyrodoznawstwo (natural history), zaliczane do humanistyki (łac. artes), gdyż nie unikało ono humanistycznych środków wyrazu. Mimo przywiązania do zasad naukowej racjonalności Humboldt zachęcał do opisów wykraczających poza zakres czysto naukowych obserwacji: W celu odmalowania Przyrody w jej zachwycającej wzniosłości, trzeba śledzić jej obraz odbity w umyśle, wypełniać wymarzony świat fizycznych mitów formami łaski i piękna, rozwijając szlachetny bakcyl artystycznej twórczości (Humboldt 1845, s. 19). Przyroda przez wielkie „P” dla Humboldta to nie obiektywnie istniejąca rzeczywistość materialna („świat fizycznych mitów”), ale jej odwzorowanie w ludzkiej świadomości („obraz odbity w umyśle”), pełne humanistycznych wartości („formy łaski i piękna”). Nie jest ona poznawalna za pomocą ścisłych metod naukowych, a wyrażenie wiedzy o niej wymaga włączenia metod empatycznych i humanistycznych środków wyrazu, nie wyłączając sztuki. Przyroda pojmowana jako całość rzeczywistości, a więc nie tylko świat materialny istniejący niezależnie od człowieka, stanowi w koncepcji Humboldta jedność. Przekonanie to prawdopodobnie przejął Humboldt od Kanta, który posiadał wyjątkowy dar precyzyjnego definiowania różnic między pojęciami. – 81 – W szczególności wskazał, jak w sposób prawidłowy należy posługiwać się słowami „przyroda” i „świat”: posiadamy dwa wyrazy: świat i natura, które niekiedy zlewają się ze sobą. Pierwszy oznacza matematyczną całość wszystkich zjawisk. Ten sam świat bywa jednak także nazywany naturą, która stanowi ogół zjawisk, o ile dzięki wewnętrznej zasadzie przyczynowości pozostają one bez wyjątku ze sobą w związku (Kant 1986, t. 2, s. 157–158). Zgodnie z powyższym, przyroda jest bytem, który w procesie poznania nabywa cechę jedności. To, że jedność ta pojawia się w momencie poznania, wynika z faktu, że wspomniana „wewnętrzna zasada przyczynowości” jest w kantowskiej epistemologii jedną z kategorii intelektu stanowiących narzędzia poznania. Podobnie widział proces poznawczy Humboldt, wskazujący na konieczność badania „obrazu przyrody odbitego w umyśle”. Ponadto uczony ten wypowiadając się na temat wzajemnych zależności łączących człowieka i niektóre elementy otoczenia biofizycznego w zakończeniu I tomu Kosmosu wyraził przekonanie o jedności wszystkich elementów współuczestniczących w ziemskim życiu: „wymykając się dzięki wyższej inteligencji i cudownej zdolności adaptacyjnej spod kontroli sił przyrody, człowiek wszędzie staje się coraz bardziej związany z ziemskim życiem” (Humboldt 1845, s. 378). Prawdopodobnie jest to najstarsze znane wyrażenie tezy, w myśl której każda całość jest tym bardziej spójna, im bardziej rozbieżne są funkcje jej części składowych. Humboldt musiał dostrzegać, że sposoby funkcjonowania człowieka i pozostałej przyrody coraz bardziej się różnią w miarę rozwoju cywilizacji. Nie było to jednak dla niego pretekstem do separacji tych dwóch sfer (do czego na trwale doszło już po jego śmierci), ale źródłem przeświadczenia o ich jedności. Źródłem tej jedności, przez Rittera wyrażanej słowem Zusammenhang, jest wyobraźnia, fantazja i intuicja, czyli to, co Kant nazwał „władzami duszy” (Vermögen der Seele). Warunkiem tej jedności, której poznanie miało być – 82 – celem geografii, jest różnorodność, warunkująca spójność całego układu (Wilczyński 1996a, s. 114–116). środowisko* Problemy stosowalności Całościowy sposób widzenia rzeczywistości, wzorowany na humboldtowskiej idei przyrody i ritteriańskiej idei Ziemi, pojawił się w pracach klasyków geografii polskiej, a w początkach XX wieku w twórczości Paula Vidala de la Blache. Jego koncepcja środowiska (fr. milieu) pozwoliła na przetrwanie tej idei do czasów współczesnych. Interesujące jest, że Vidal de la Blache, który był historykiem, początkowo pod pojęciem tym rozumiał wyłącznie otoczenie i warunki biofizyczne, podobnie jak większość geografów końca XIX wieku pozostających pod wpływem determinizmu. Dopiero w późniejszym okresie, w trakcie budowy swojej koncepcji, termin środowisko otrzymał pozycję jednego z kluczowych pojęć geografii i właściwe dla vidaliańskiej teorii znaczenie (Buttimer 1971). Druga połowa wieku XIX przyniosła istotną przebudowę filozoficznych podstaw geografii i zmianę w sposobie rozumienia jej przedmiotu badań. Obejmujące całość rzeczywistości stare koncepcje ekumeny, Ziemi i przyrody coraz częściej zastępował termin środowisko w znaczeniu biofizycznym. Trudno jest dzisiaj rozstrzygnąć, czy termin ten wprowadzili zwolennicy determinizmu na oznaczenie przyrody w wąskim znaczeniu (w porównaniu z klasycznym), czy też pionierzy rodzącego się ruchu ekologicznego. Prawdziwa jest raczej pierwsza teza. Świadczyć o tym może fakt, że pierwsi wielcy autorzy prac dotyczących wpływu działalności gospodarczej na przyrodę, nie stosujący słowa środowisko, używali już pojęcia przyroda w wąskim znaczeniu, tj. * Temat ten został opracowany w artykule Ewolucja poglądów geograficznych na środowisko, opublikowanym w I tomie serii Podstawowe Idee i Koncepcje w Geografii (Maik, Rembowska, Suliborski 2005). Fragmenty tego artykułu, po uzupełnieniu ich o wyniki późniejszych prac, zostały wykorzystane przy redagowaniu niniejszego rozdziału. – 83 – z wyłączeniem człowieka. Tak czynili m.in. geografowie anglosascy: Mary Somerville już w roku 1848 (James 1972), następnie John P. Marsh (1864), a także Nathaniel Shaler i John Muir (Wilczyński 1996a). Zmiana sposobu rozumienia przyrody wynikała z coraz głębszej świadomości niebezpiecznych następstw „lekkomyślnej eksploatacji zasobów przyrody, nie opartej na znajomości wzajemnej zależności sił, które są źródłem tych zasobów”, a także z uznania człowieka jako „potęgi wyższego stopnia, którego nie osiągnęła żadna z form życia, karmionych, podobnie jak sam człowiek, z hojnego stołu natury” (Marsh 1864, s. III–IV). Skoro uczeni zaangażowani w rozwój rodzącego się ruchu ekologicznego stosowali w swoich badaniach pojęcie przyrody, należy przyjąć, że „sprawcami” pojawienia się terminu środowisko w literaturze geograficznej są propagatorzy doktryny determinizmu. Jednym z najbardziej znanych dzieł Friedricha Ratzla jest wielkie studium zależności między naturalnymi warunkami a formami kultury zatytułowane Antropogeografia. Podtytuł pierwszego tomu brzmi Zarys wpływów środowiska geograficznego na historię, ale w oryginalnym wydaniu Ratzel uniknął użycia słowa środowisko formułując tytuł: Wykorzystanie podstaw geografii w celu zrozumienia historii* (Ratzel 1882). Środowisko (niem. Umwelt) występuje w tym dziele w znaczeniu zredukowanym jako warunki naturalne, chociaż trzeba przyznać, że o wiele rzadziej niż wynikałoby to z przedstawianej tematyki. Jest to tym bardziej zastanawiające, że w opinii historyków myśli geograficznej ta ważna w historii geografii praca napisana była pod wpływem poglądów filozofa brytyjskiego Herberta Spencera, autora koncepcji darwinizmu społecznego (Holt-Jensen 1984). Spencer był prawdopodobnie pierwszym autorem spoza kręgu przyrodników darwinistów (do którego należał także m.in. biolog Ernst Haeckel, twórca ekologii), swobodnie posługującym się terminem środowisko. Wstrzemięźliwość Ratzla jest tym bardziej zastanawiająca, że nie znajdujemy śladów tej cechy u anglojęzycznych uczonych uznawanych powszechnie za jego następców, np. Ellen * Oryg. Grundzűge der Anwendung der Erdkunde auf die Geschichte. – 84 – C. Semple. Jeśli pominąć niewątpliwe przywiązanie Ratzla do klasycznych pojęć (zwłaszcza ritteriańskich), to przyczyna tego leżeć może jedynie w zwyczaju językowym. Popularność środowisku zapewnili m.in. Ellen C. Semple, autorka Wpływów środowiska geograficznego (1911), Ellsworth Huntington, który napisał m.in. Cywilizację a klimat (1915), oraz Griffith Taylor, który na podstawie badań warunków naturalnych Australii trafnie przewidział rozwój zaludnienia na jej obszarze (Wilczyński 1996a). Pisali oni o środowisku przyrodniczym lub fizycznym w sensie zredukowanym, mając na myśli zespół elementów, począwszy od podłoża skalnego i rzeźby, na szacie roślinnej i faunie kończąc. Zgodnie z powyższym, środowisko jest obecne w języku geografów od niedawna, bo zaledwie nieco ponad 100 lat, chociaż trudno wskazać precyzyjnie, kto i kiedy po raz pierwszy zastosował ten termin w sposób świadomy. W polskiej geografii termin ten nie był używany aż do I wojny światowej (m.in. nie używał go największy geograf przełomu XIX i XX wieku Wacław Nałkowski). Chodzi tu oczywiście o nieobecność w sensie literalnym. Po prostu wcześniej w próbach definicji geografii i opracowaniach poświęconych jej przedmiotowi i istocie stosowano takie określenia, jak przyroda, Ziemia, powierzchnia Ziemi (w rozumieniu warstwy sferycznej) lub krajobraz. Można przypuszczać, że zmiana sposobu prezentowania geografii i jej problematyki, polegająca na upowszechnieniu nieznanego wcześniej terminu środowisko, nie jest jedynie powierzchowną korektą wynikającą z wprowadzenia nowej problematyki, ale ma głęboki sens filozoficzny i wpływa zarówno na strukturę procesu poznawczego jak i samej geograficznej wiedzy. Wcześniej niż w geografii nazwa ta zaistniała w biologii, gdzie została wprowadzona głównie na użytek ekologii. W geografii pojawiła się w końcowych dekadach XIX wieku, kiedy koncepcje i osiągnięcia nauk przyrodniczych próbowano wykorzystywać w humanistyce. Inwazji przyrodniczych rozwiązań metodologicznych, metod i postaw badawczych towarzyszyła adaptacja wielu terminów. Proces ten jest jednym z aspektów upowszechniania elementów metodologii pozytywistycznej, która na długie dekady ukształtowała – 85 – atmosferę intelektualną. Spośród terminów zapożyczonych z biologii największą karierę w geografii zrobiło właśnie środowisko, a częstotliwość jego stosowania w geograficznych opracowaniach jest wprost proporcjonalna do stopnia akceptacji zasad pozytywizmu przez poszczególnych autorów. Pozytywizm zdominował geografię dopiero po II wojnie światowej, a na upowszechnienie środowiska trzeba było poczekać jeszcze dwie dekady, kiedy zaczęto się nim swobodnie posługiwać także w określeniach przedmiotu geografii. Okresem największej przewagi koncepcji redukcjonistycznych w pojmowaniu środowiska była druga połowa XX wieku. Relacje człowiek – środowisko stały się centralnym problemem badawczym geografii, podejmowanym w sytuacji coraz powszechniej uświadamianego kryzysu ekologicznego. Trwająca wciąż dyskusja między zwolennikami odmiennych koncepcji opisujących istotę tej relacji nie przeszkadza w prowadzeniu empirycznych badań zarówno w geografii fizycznej jak i ekonomicznej, przy czym w każdej z tych dziedzin inaczej formułowane są cele. Konieczność oddzielenia tematyki człowieka od środowiska (zagadnień przyrodniczych) wynikała najczęściej z biernego ciążenia przyzwyczajeń, chociaż niekiedy próbowano znaleźć dla tej postawy uzasadnienie metodologiczne (odrębność metodologiczna nauk społecznych i przyrodniczych wynikająca z odmienności przedmiotu badania). Dążenie do wykazania praktycznego znaczenia prowadzonych badań łączyła geografów fizycznych i ekonomicznych, a dziedziną, w której ich wysiłki się spotykały, były badania nad ekorozwojem (Kistowski 2003), których odpowiednikiem na Zachodzie są wydzielone nauki o środowisku (environmental sciences) (Kantowicz 1999). Powstawały nowe dyscypliny, w ramach których miały być prowadzone badania nad środowiskiem, takie jak geoekologia i ekologia krajobrazu, powoływano zespoły interdyscyplinarne i nowe czasopisma, organizowano liczne konferencje (Wojtanowicz 1998). H. Maruszczak tłumaczy to zjawisko „falą ekologizmu”, co wydaje się potwierdzać tezę, że wielka kariera środowiska w geografii wiąże się bezpośrednio – 86 – z podejmowaniem przez coraz liczniejszych badaczy problemów związanych z ekologią (Maruszczak 2001). W okresach szybkiego rozwoju dyscyplin czy kierunków wielodyscyplinarnych dochodzi do sytuacji, w których bardzo trudno jest je właściwie zaklasyfikować i werbalnie wyrazić ich istotę. Dotyczy to w szczególności rozwoju geoekologii i ekologii krajobrazu, kierunków stworzonych przez niemieckiego geografa Carla Trolla, które w Polsce pojawiły się w latach 60. i 70. XX wieku. Aspektem tej trudnej sytuacji, mimo szczególnej dbałości o precyzję, jest chaos terminologiczny polegający na zamiennym stosowaniu terminów środowisko, przyroda i krajobraz. Według wiodącego podręcznika ekologii krajobrazu: Najprostszy podział środowiska wyznaczają geosfery [...]. Przy badaniach szczegółowych, zwłaszcza odnoszących się do miejsca [...], stosuje się podział na komponenty przyrody (geokomponenty) [...]. Najczęściej jednak środowisko przyrodnicze rozpatruje się jako całość zbudowaną z [...] przestrzennych jednostek przyrodniczych, będących elementami krajobrazu (Richling, Solon 1996, s. 59). Zgodnie z powyższym, środowisko przyrodnicze tworzą „komponenty przyrody” i jednocześnie „elementy krajobrazu”. Można przypuszczać, że trzy pokrewne pojęcia mają ten sam zakres znaczeniowy, natomiast różnica zależy od kontekstu. Kiedy rozpatrywane jest środowisko w układzie poziomym (terytorialnym), stosuje się pojęcie krajobrazu, natomiast kiedy badania dotyczą pewnego miejsca w układzie pionowym – poprawnie jest mówić o przyrodzie. Termin środowisko, w przeciwieństwie do wielu innych polskich publikacji z zakresu geografii fizycznej, w cytowanej pracy pojawia się rzadko, jeśli pominąć rozdział o „ocenie środowiska przyrodniczego” jako jednej z metod badawczych ekologii krajobrazu. W stosunku do przytoczonego problemu terminologicznego ważniejsza wydaje się kwestia formułowania zadań geografii w geoekologicznych badaniach zależności między abiotycznymi i biotycznymi elementami środowiska. Otóż geografowie mieliby – 87 – zajmować się wyłącznie jego abiotyczną częścią. Takie zawężanie kompetencji i redukcjonizm tkwiący w metodologii badań geoekologicznych okazał się niezgodny z ideą ekologii (Maruszczak 2001, s. 135), jak również zaprzeczył istocie geografii jako dziedziny integrującej dyscypliny szczegółowe. Mimo tej niekorzystnej okoliczności częstotliwość pojawiania się terminu środowisko w publikacjach geograficznych lawinowo rosła. Już od lat 70. mówienie o środowisku, np. w kontekście jego ochrony, w duchu ekologii, było wśród geografów wyznacznikiem nowoczesności, postępowości i wysokiego poziomu kompetencji. Geografowie chętnie wkraczali w szeroko pojmowaną problematykę ochrony i kształtowania środowiska bądź przedstawiali wyniki swoich prac w ekologicznym kontekście. Aby na trwałe włączyć się do szybko wzbierającego nurtu badań ekologicznych, stworzyli oni nawet specjalną subdyscyplinę – geografię fizyczną kompleksową. Była to próba połączenia wyróżniającego geografię tzw. podejścia przestrzennego z analizą elementów środowiska. Geografia fizyczna kompleksowa uzyskała jednak ograniczoną akceptację, co wynikało prawdopodobnie z jej scjentystycznego charakteru. Jej dziedzictwo przejęła uprawiana obecnie w niektórych ośrodkach ekologia krajobrazu. Jak wynika z powyższego, posługiwanie się terminem środowisko w geografii było nie tylko wyrazem zainteresowania kwestiami ekologicznymi, ale miało świadczyć o woli, a nawet misji wprowadzenia geografii do szerokiego nurtu badań ekologicznych. Miało się to dokonać na warunkach określonych przez metodologię pozytywistyczną, a więc geografia miała bez reszty stać się jedną z nauk przyrodniczych. Wprowadzenie do języka geografów pojęcia środowiska było oznaką nowego paradygmatu. Okresy zmian paradygmatycznych nie sprzyjają przestrzeganiu reguł innych niż metodologiczne. W okresie propagowania elementów metodologii pozytywistycznej kwestia formy literackiej znalazła się na drugim planie. Jeśli chodzi o stosowany w naukowych rozprawach język, dbano szczególnie o jego ścisłość i precyzję, wypaczając niejednokrotnie utrwalone wcześniej znaczenia, symbole i wartości przysługujące poszczególnym – 88 – nazwom. Jeśli chodzi o środowisko, w dążeniu do zachowania poprawności metodologicznej (a szczególnie metodycznej), geografowie niejednokrotnie pomijali najbardziej podstawowe cechy tego pojęcia. Środowisko w sensie głównego przedmiotu badań geografii traktowane było nawet bardziej priorytetowo od innych badanych obiektów i układów, bez względu na to, czy oznaczać ono miało zbiór obiektów wraz z ich oddziaływaniami, czy same tylko oddziaływania. Tymczasem jest to jedna z nazw niesamodzielnych, która implikuje istnienie kogoś lub czegoś znajdującego się „wśród”, co jest tego środowiska podmiotem. Używając jej należy podać podmiot, którego warunki dane środowisko określa. Jak to podkreślił Jan Szczepański, środowisko samo w sobie nie istnieje, można o nim mówić sensownie tylko w stosunku do otaczanego, czyli w odniesieniu do czegoś, dla czego dany układ przedmiotów jest środowiskiem. Dlatego też nie mają sensu badania nad środowiskiem samym w sobie. Uzasadnieniem takiego przedsięwzięcia badawczego jest nadzieja, że wzbogaci ono wiedzę o przedmiocie otaczanym, że poprzez badanie środowiska uzyskamy pewne dane o niektórych jego cechach, nieuchwytnych i niedostępnych badaniu przedmiotu izolowanego (Szczepański 1946). Termin ten tak samo pojmowany jest w języku angielskim i francuskim. Francuskie environ znaczy bycie w okręgu (viron = okręg, od virer = obracać, łac. vertere), zaś identycznie brzmiący przysłówek oznacza „wokół”. Podobnie angielskie environ to znajdowanie się czegoś lub kogoś w okręgu. W XIX wieku environment utożsamiane było z niemieckim Umgebung (otoczenie), a w ekologii na oznaczenie warunków życia jest używane dopiero od drugiej połowy XX wieku. Myśl o niesamodzielności terminu środowisko wyraził hiszpański filozof Jose Ortega y Gasset w swoim znanym stwierdzeniu: „Yo soy yo y mi circunstancia, y si no la salvo a ella no me salvo yo” (Ja to ja sam i moje środowisko. Nie ochronię siebie, jeśli nie będę chronił otoczenia). W świetle powyższego, badania środowiska bez uwzględnienia podmiotu są uproszczeniem, czyniącym te badania bezsensownymi. Cytowany już Szczepański nazywa to „błędem absolutyzowania środowiska”. Pisze on, że – 89 – absolutyzacja środowiska szczególnie niebezpieczna na terenie nauk o człowieku ma swoje powody w nie dość jasnym stawianiu zagadnień, uleganiu sugestiom powierzchownych obserwacji, jak również w pewnych tradycjach związanych z rolą pojęcia środowiska w nauce (Szczepański 1946, s. 186). Z dalszej części wywodu wynika, że mówiąc o tych tradycjach, miał na myśli determinizm, którego historię wywodzi od Heraklita, a który w „najskrajniejszej postaci” występuje w geografii. W biologii pisano o środowiskach poszczególnych gatunków lub osobników, natomiast w geografii racją badań nad środowiskiem jest jego podmiot, czyli człowiek pojmowany w znaczeniu gatunkowym lub częściej jako społeczeństwo. Częste stosowanie w literaturze geograficznej terminu środowisko bez podania podmiotu sprawiać może wrażenie językowego niedbalstwa, jednak takie postępowanie może być dopuszczalne przy założeniu tzw. podmiotu domyślnego, znajdującego się w kontekście, albo też na podstawie definicji tzw. środowiska geograficznego, która pojawiła się w słownikach na początku lat 70. XX wieku. W geografii polskiej termin środowisko stosowany jest częściej niż np. w anglojęzycznej literaturze geograficznej. W przeciwieństwie do nas, geografowie brytyjscy i amerykańscy nadal bardzo rzadko stosują określenie environment w charakterystykach problematyki badawczej geografii. Tego wydawałoby się kluczowego słowa nie zawierają popularne, wielokrotnie wznawiane słowniki geograficzne W.G. Moore’a (1989) i A.A. Schmiedera (1970), a główne podręczniki metodologiczne stosują je niezwykle oszczędnie (Abler, Marcus, Olson 1992; Johnston 1979; Holt-Jensen 1984). O większym przywiązaniu do tego terminu w geografii polskiej świadczyć może tłumaczenie angielskiego wyrażenia environmental determinism jako determinizm geograficzny. Może być też przykładem panującej u nas tendencji do utożsamiania z geografią wszystkiego, co dotyczy środowiska. Środowisko to obecnie jedno z kluczowych słów geografii, w szczególności w Polsce. Od lat 60. XX wieku tzw. środowisko geograficzne przez wielu autorów polskich jest uważane za główny – 90 – przedmiot badań geograficznych (Sauszkin 1960). Termin ten obecnie występuje w rozmaitych formach, kontekstach i wyrażeniach. W poniższym zestawieniu (tab. 1) zawarto kilkanaście najbardziej rozpowszechnionych w literaturze geograficznej wyrażeń zawierających tę nazwę wraz z ich odpowiednikami angielskimi. tab. 1. Najczęściej występujące wyrażenia zawierające termin środowisko Środowisko The environment, milieu Środowisko geograficzne Geographical environment Środowisko przyrodnicze (naturalne) Natural environment Środowisko człowieka Milieu System człowiek – środowisko The Man – Environment system Historia środowiska (krajobrazu) Environmental history Ochrona środowiska Environmental protection Kształtowanie środowiska Environmental management Zanieczyszczenie środowiska Environmental pollution Edukacja środowiskowa Environmental education Percepcja środowiska Environmental perception Środowisko zewnętrzne Phenomenal environment Środowisko zachowań Behavioral environment Determinizm geograficzny (środowiskowy) Environmental determinism Antropogeniczne zmiany środowiska Environmental impact Kryzys środowiskowy (ekologiczny) Environmental crisis Polityka środowiskowa (ekologiczna) Environmental policy Należy podkreślić, że zestawienie zawiera tylko najczęściej występujące wyrażenia. Wiele określeń stosowanych w polskiej literaturze geograficznej, takie jak np. „środowisko zmęczenia” lub „środowisko wodne” (ang. aquatic) na oznaczenie sieci hydrograficznej są raczej nadużyciami i można je zaliczyć do kategorii nowotworów językowych. Dość powszechne jest używanie – 91 – terminu środowisko w tytułach opracowań zawierających charakterystyki warunków przyrodniczych pewnych obszarów, co również wynika z lekceważenia cech semantycznych tego pojęcia. Mnogość przypadków jego nadużycia musi skłaniać do zastanowienia nad przyczynami tak nieuważnego posługiwania się językiem przez pracowników nauki, znanych skądinąd ze skłonności do uściślania terminologii. Jest to tym bardziej zaskakujące, że nawet poprawność określenia środowisko geograficzne jest wątpliwa. Tautologiczny charakter takiego wyrażenia zauważył już T. Bartkowski (1986), słusznie postulując, by geografowie zaprzestali jego używania. Sposoby rozumienia Wielka różnorodność wyrażeń zawierających w sobie termin środowisko świadczy o wszechstronności jego zastosowania, pewnej uniwersalności oraz wieloznaczności. Znamienne jest, że geograficznego sposobu pojmowania środowiska nie uwzględnia Słownik języka polskiego PWN, przytaczający różne jego znaczenia stosowane w języku potocznym, a także w biologii i chemii (Sobol 1994, s. 924). Podobnie jest w zagranicznych wydawnictwach słownikowych, uwzględniających najczęściej biologiczne znaczenie środowiska jako zespołu zewnętrznych czynników oddziałujących na rozwój roślin i zwierząt (Munro 1995, s. 202). Na tym tle nieco lepiej prezentuje się seria słowników oksfordzkich, gdzie oprócz konotacji biologiczno-ekologicznych, środowisko (environment) opisane jest jako geograficzne otoczenie i otaczający region z uwzględnieniem (w przypadku milieu) aspektu społeczno-kulturowego (Sykes 1988, s. 323, 641). Podobną charakterystykę zawiera brytyjski Glosariusz terminów geograficznych L.D. Stampa (1962), natomiast hasła środowisko na próżno szukać w nowszym Słowniku geografii człowieka Johnstona, Gregory’ego i Smitha (1989). W przeciwieństwie do geografów anglosaskich, podchodzących do tej nazwy z dużą rezerwą i dozą sceptycyzmu, w polskiej geografii środowisko to słowo kluczowe, które zdążyło zadomowić się nawet w podręcznikach szkolnych. Wielokrotnie wznawiany szkolny słownik J. Flisa odróżnia – 92 – środowisko geograficzne od przyrodniczego, czyli biologicznego. W jego zakres wchodzą „wszelkie składniki powłoki ziemskiej rozpatrywane ze względu na ich wpływ na działalność gospodarczą” (Flis 1985, s. 203). Taka definicja, chociaż zdaje się nie wykluczać człowieka, nie jest jednak wystarczająca, gdyż nawet w niewielkim stopniu nie wyczerpuje wielkiej różnorodności znaczeń (por. tab. 1). Ta różnorodność znaczeń sprawia, że sformułowanie definicji środowiska staje się zadaniem niezwykle trudnym, o ile w ogóle możliwym. Jedyną chyba polską geograficzną publikacją, która konsekwentnie nie umieszcza środowiska w zestawie kluczowych pojęć, jest utrzymany w klasycznym duchu Leksykon wiedzy geograficznej (Wilczyński 2007). Definiowanie implikuje dwie operacje. Po pierwsze – ustalenie rodzaju (kategorii), do którego należy badane pojęcie, a po drugie – wyliczenie jego cech swoistych. Środowisko to termin tak ogólny, że nie jest łatwo wskazać rodzaj, do którego się zalicza, i zarazem tak różnorodny, że wyliczenie jego cech również nastręczać wielu trudności. Aby jednak mimo tych niesprzyjających okoliczności podjąć próbę zdefiniowania środowiska i ustalić rodzaje, do których ono należy, konieczne jest rozpatrzenie podstawowych rozróżnień utrwalonych w tradycji myśli zachodniej od starożytności. Jednym z takich rozróżnień jest dokonany przez sofistów podział świata zewnętrznego na to, co jest z natury (physis) i to, co z ustanowienia ludzkiego (thesis) (Platon 1960). Jest to dystynkcja bytów stworzonych przez człowieka i bytów istniejących od niego niezależnie. W literaturze geograficznej spotkać można definicje środowiska odpowiadające obydwu wyróżnionym rodzajom, dlatego na podstawie przytoczonego rozróżnienia nie da się przyporządkować środowiska do jednego z nich. Skoro do zdefiniowania środowiska nie jest przydatna podstawowa dystynkcja ontologiczna, należy wykorzystać obecne w myśli zachodniej od czasów Platona rozróżnienie epistemologiczne, polegające na przeciwstawieniu podmiotu i przedmiotów. Kant rozwinął tę koncepcję, wprowadzając podział na subiektywne zjawiska (twory świadomości) i obiektywne rzeczy same w sobie. – 93 – O ile nie jest trudno wskazać badaczy zajmujących się przyrodą oraz badaczy interesujących się sferą społeczno-kulturową, o tyle odróżnienie geografów dociekających „rzeczy samych w sobie” od badających „twory świadomości” nie wydaje się możliwe. Bardzo rzadko w opracowaniach geograficznych spotkać można deklaracje dotyczące statusu metafizycznego badanych obiektów. Z ich treści natomiast wynika, że autorzy zwykle statusu tego nie rozważają, podchodząc do problemu w sposób „zdroworozsądkowy”. Dlatego zamiast dochodzić, kto zajmuje się subiektywnymi zjawiskami, a kto obiektywnymi rzeczami w sobie, poprzestańmy na rozróżnieniu bardziej podstawowym. Polega ono na podziale badaczy na tych, którzy nie uwzględniają statusu metafizycznego (platońskiego przeciwstawienia podmiotu i przedmiotu) i w następstwie badają zjawiska traktowane jako jedyny możliwy przedmiot, pojmowany zwykle jako obiektywnie istniejący i poznawalny, oraz tych, którzy są świadomi istnienia zarówno zjawisk jak i tzw. ukrytych struktur. Tak się składa, że termin środowisko stosowany jest przez obydwie grupy badaczy. Ponieważ każda z nich używa go w innym znaczeniu, wypływa stąd konstatacja, że ustalenie rodzaju, do którego należy, nie jest możliwe. Ponieważ środowisko jest desygnatem ogromnym i nieskończenie zróżnicowanym, nie jest też możliwe wyliczenie jego cech. Chodzi tu nie tylko o wyliczenie wszystkich cech wymagane dla definicji pełnej. Nikt dotychczas nie wskazał nawet cech koniecznych i dostatecznych zaliczenia obiektu do zakresu definiowanego pojęcia, wymaganych dla tzw. definicji konstytutywnej. W obliczu trudności na etapie określenia rodzaju, do którego należy desygnat, jak i wyliczenia jego cech, należy uznać środowisko za nazwę niedefiniowalną („pojęcie otwarte”), używaną w sposób luźny i nieokreślony, obejmującą liczne przedmioty nieposiadające cech wspólnych. Niepodobna podać koniecznych i wystarczających właściwości środowiska, dlatego jego teoria jest logicznie niemożliwa. Żadna z definicji nie jest wystarczająca, chociaż w literaturze odnaleźć można wiele prób wyliczenia jego składników, fizycznych, biologicznych i społeczno-kulturowych, wskazujących na bliskość koncepcji środowiska i tzw. rzeczywistości społecznej. Aby jednak – 94 – usystematyzować wiedzę na temat środowiska, podzielmy jego koncepcje zgodnie z przytoczonymi wyżej podstawowymi rozróżnieniami filozoficznymi: ontologicznym i epistemologicznym. Ich skrzyżowanie daje cztery podstawowe możliwości. Pierwsze dwie dotyczą koncepcji środowiska jako bytu istniejącego niezależnie od człowieka, pozostałe obejmują ponadto elementy stanowiące wytwory ludzkie: • środowisko to byt istniejący niezależnie od człowieka i badany bez uwzględnienia dystynkcji podmiot – przedmiot (świat znany z doświadczenia); • środowisko to byt istniejący niezależnie od człowieka i badany z uwzględnieniem statusu ontologicznego („ład kosmiczny”); • środowisko to zbiór obejmujący także twory ludzkie, badany bez uwzględnienia dystynkcji podmiot – przedmiot (rzeczywistość wyidealizowana, np. sfera ekonomiczna); • środowisko to zbiór obejmujący także twory ludzkie, badany z uwzględnieniem statusu ontologicznego („świat specjalnie ludzki”). Syntetyczne ujęcie dokonanych rozróżnień zawiera poniższe zestawienie (tab. 2). tab. 2. Sposoby rozumienia środowiska na tle podstawowych kategorii poznawczych Środowisko jako byt istniejący niezależnie od człowieka (physis) Środowisko jako układ obejmujący także twory ludzkie (thesis) Świadomość dystynkcji przedmiot–podmiot (nurty metafizyczne) „ład kosmiczny” (podejście ekologiczne) „świat specjalnie ludzki” (podejście klasyczne) Pomijanie statusu ontologicznego (nurty zdroworozsądkowe) świat znany z doświadczenia (podejście modernistyczne) rzeczywistość wyidealizowana (podejście ekonomiczne) Na podstawie powyższego zabiegu kojarzenia rezultatów podstawowych rozróżnień poznawczych uzyskano dwie pary – 95 – przeciwstawnych postaw uczonych względem środowiska: ekonomiczne i ekologiczne oraz modernistyczne i klasyczne. Poniżej przedstawione zostaną przykładowe koncepcje rozwijane w ramach, wymienionych wyżej podejść. Pod e jście ek o n o m iczn e Dla większości geografów społeczno-ekonomicznych środowisko jest jednym z kluczowych pojęć, chociaż w hierarchii ważności ustępuje takim przedmiotom, jak „systemy geograficzno-ekonomiczne” (Domański 1982), „struktura przestrzenna gospodarki”, „przestrzeń ekonomiczna” (Leszczycki 1975). Środowisko jest pojmowane w sensie rzeczywistości wyidealizowanej, w znaczeniu silnie wyabstrahowanym i zredukowanym. Jest to mianowicie zespół współzależnych elementów, zarówno naturalnych jak i wytworów działalności gospodarczej, które tę działalność warunkują i jednocześnie w jej wyniku podlegają zmianom. Środowisko jest zespołem materialnych składników, jak pisze S. Leszczycki (1975, s. 420), jest „realnym otoczeniem”. Taki status pozwala na precyzyjne badania analityczne z wykorzystaniem wyników obserwacji prowadzonych w systemie monitoringu, statystyk gospodarczych, danych satelitarnych i innych danych zorganizowanych w systemie GIS. Badania te prowadzi się pod kątem oceny stanu oraz tempa i kierunku zmian w zróżnicowaniu terytorialnym środowiska. Nie chodzi tu wszakże o środowisko kompletne, o jego elementy we wszystkich możliwych aspektach i kontekstach. Istota podejścia ekonomicznego polega na wydobyciu jedynie tych cech otoczenia, które mają bezpośrednie znaczenie dla gospodarki. Chcąc podkreślić ekonomiczny punkt widzenia, geografowie ekonomiczni często stosują określenie „środowisko człowieka”, przy czym mówiąc o człowieku mają na myśli jego racjonalistyczną koncepcję homo oeconomicus. Podkreślić należy, że sensem tych badań nie jest środowisko jako wartość sama w sobie. Badacze o zainteresowaniach ekonomicznych, nastawionych pragmatycznie, środowisko pojmują w sensie zredukowanym znaczeniowo, głównie jako „zasoby” bądź „walory” możliwe do wykorzystania gospodarczego. Cele podejmowanych badań środowiska są zwykle związane z oceną wykorzystania zasobów, z – 96 – optymalizacją i racjonalizacją gospodarowania. W 2 połowie XX wieku do rachunku ekonomicznego warunkującego ocenę „efektywności gospodarczej” dodano także koszty utylizacji zanieczyszczeń i rekultywacji terenów zdegradowanych (Domański 1982, s. 102–105). Tak pojmowane środowisko jest jednym z licznych elementów systemu geograficzno-ekonomicznego i traktowane jest na równi ze strukturami poszczególnych dziedzin gospodarki i życia społecznego. W sferze teorii geografowie zajmują się badaniem interakcji społeczeństwo – środowisko, a zwłaszcza „związków, jakie zachodzą między rozmieszczeniem i rozwojem produkcji a środowiskiem geograficznym i jego elementami” (Leszczycki 1975, s. 125), natomiast praktyczne znaczenie badań nad środowiskiem polegać ma na włączeniu do planów gospodarczych kosztów eksploatacji środowiska. Jak pisze Leszczycki, „wliczenie kosztów eksploatacji elementów środowiska geograficznego przy planowaniu inwestycji dałoby znaczne oszczędności w planowaniu inwestycji” (Leszczycki, s. 174). Analityczny charakter, redukcjonizm, wykorzystanie metod matematycznych i pomijanie wszelkich trudno mierzalnych aspektów środowiska każą zaklasyfikować opisane kierunki badawcze do nurtu pozytywistycznego. Jest tak nawet w przypadkach tych autorów, którzy w swoich opracowaniach deklarowali związek z metodologią inną niż pozytywizm. W szczególności chodzi tu o uczonych, którzy odwoływali się do marksizmu-leninizmu z przyczyn politycznych. Pode jści e m o der n is ty czn e Wprowadzeniu imperatywów ekologicznych do badań geograficzno-ekonomicznych odpowiada proces „ekologizacji” w geografii fizycznej. Zakres zmian, jakie nastąpiły w tej dziedzinie, znacznie wykracza poza korekty i uzupełnienia, wprowadzone do opracowań geograficzno-ekonomicznych. Środowisko geograficzne zestawiane jest, a niekiedy utożsamiane z takimi przedmiotami, jak „geokompleks”, „system interakcyjny społeczeństwo – przyroda” (Bartkowski 1986), „powłoka krajobrazowa”, „epigeosfera”. Problemy związane ze środowiskiem pojawiają się we wszystkich specjalistycznych subdyscyplinach fizycznogeograficznych, lecz – 97 – z uwagi na podkreślany systemowy charakter pojęcia największe znaczenie mają badania wielodyscyplinarne w ramach tzw. geografii fizycznej kompleksowej i ekologii krajobrazu. Dla przedstawicieli tego kierunku badawczego, przeciwnie niż dla geografów ekonomicznych, środowisko geograficzne (fizycznogeograficzne albo przyrodnicze) jest głównym przedmiotem badań. Na ich użytek stworzona została bardzo bogata i skomplikowana aparatura pojęciowa, przedstawiona m.in. przez Bartkowskiego (1986). Wyjaśnił on w szczególności różnicę między środowiskiem stanowiącym holostrukturę skoncentrowaną wokół podmiotu a geokompleksem będącym układem mereostrukturalnym, tzn. obejmującym relacje między poszczególnymi elementami bez wyróżnienia któregokolwiek z nich. T. Bartkowski wyraźnie zmienił koncepcję środowiska w porównaniu do geografów ekonomicznych, u których posiada ono cechy mereostruktury. Wychodząc od powyższego rozróżnienia, należy stwierdzić, iż większość przedstawicieli geografii fizycznej w swoich pracach, wbrew stanowisku Bartkowskiego, traktuje środowisko jako układ mereostrukturalny, co jest sprzeczne z deklarowanym jakże często na etapie formułowania założeń i celów badawczych przywiązaniem do idei holistycznych, ujęć całościowych i systemowych. Geografia fizyczna kompleksowa budziła w początkowym okresie rozwoju spore zainteresowanie swoimi syntetyzującymi celami, całościowym podejściem. Badania nad „strukturą przestrzenną środowiska przyrodniczego” prowadzone w ramach tego atrakcyjnego kierunku wbrew syntetycznym hasłom okazały się jednak analitycznymi procedurami typologicznymi i klasyfikacyjnymi, rzadko traktującymi środowisko jako holostrukturę ze społeczeństwem w centrum. Można więc stwierdzić, że „fizyczność” tego nurtu znacznie stłumiła jej deklarowaną „kompleksowość”, a w badaniach widać daleko idącą rozbieżność między deklarowanymi ideami a stosowanymi metodami. Dlatego realizacja skomplikowanych niekiedy procedur nie zawsze okazywała się efektywna, tzn. nie przynosiły one w rezultacie wiedzy pozwalającej na lepsze rozumienie badanych obszarów. Niektóre z tych badań – 98 – przeradzały się w taksonomiczny i regionalizacyjny rytuał, którego efekty traktowano jako sztuka dla sztuki. Dlatego też powołana do syntez i uogólnień geografia fizyczna kompleksowa cierpi, podobnie jak jej następczyni ekologia krajobrazu, na brak twórczych uogólnień (Przewoźniak 1999, s. 93–94). W tych okolicznościach pojawiają się wciąż nowe koncepcje mające na celu ożywienie badań nad środowiskiem lub powłoką geograficzną, które cechują się tendencją do wyraźniejszego uwzględniania człowieka i czynników kulturowych oraz nowymi propozycjami terminologicznymi (Andreychouk 2008; Kovalyov 2008; Čech 2009). Pode jści e ek o l o g iczn e Autorem koncepcji środowiska pojmowanego jako holostruktury w systemie człowiek – gospodarka – przyroda jest Andrzej S. Kostrowicki (1992). Dostrzegając najwyraźniej słabości geografii fizycznej kompleksowej, podkreślał konieczność rezygnacji z najbardziej rozpowszechnionego ujęcia redukcyjno-analitycznego na rzecz podejścia określonego jako holistyczno-systemowe. Zestawił istotne różnice między tymi przeciwstawnymi koncepcjami, wskazując na ujęcie holistyczno-systemowe jako bardziej przydatne w badaniach nad środowiskiem (tab. 3). Konieczność jego zastosowania wynika, jak można wnioskować już z pierwszych słów studium Kostrowickiego (1992, s. 7), ze „specyficznej cechy umysłowości ludzkiej” polegającej na wartościującym, częściowo subiektywnym charakterze rozumowania. W ten sposób w centrum rozważań postawił człowieka, dostosowując koncepcję środowiska do sposobu widzenia i rozumienia go przez podmiot. Geografii nie interesuje środowisko w sensie fizycznym, jako obiektywna rzeczywistość. Interesują natomiast te aspekty otoczenia, które wpływają na ludzkie zachowania i proces podejmowania decyzji, przyczyniając się w ten sposób do zmian w krajobrazach. Nie chodzi więc o rzeczywistość samą w sobie, ale raczej o jej obraz ukształtowany w zbiorowej świadomości społeczeństwa. – 99 – tab. 3. Przeciwstawne sposoby pojmowania środowiska* Ujęcie redukcyjno-analityczne Wyodrębnia, koncentruje się na elementach, pojedynczych zmiennych Opiera się na precyzji szczegółów Bada procesy odwracalne Wyjaśnia działanie całości przez ukazanie zasad rządzących częściami (prawa elementarne) Modele precyzyjne, ale trudne do zastosowania w działaniu Ujęcie holistyczno-systemowe Łączy, koncentruje się na oddziaływaniach między elementami rozpatrując grupy zmiennych Opiera się na percepcji ogólnej Obejmuje też procesy nieodwracalne Tłumaczy zachowanie elementów przez odwołanie się do wiedzy o całości Modele mniej precyzyjne, ale dające się zastosować w działaniu * na podstawie A.S. Kostrowickiego (1992, s. 33) Warto zauważyć, że przyjęcie elementu subiektywizmu w badaniach nad środowiskiem, a zwłaszcza uwzględnienie wiedzy o właściwościach funkcjonowania umysłu ludzkiego przy formułowaniu koncepcji naukowej jest przeprowadzeniem małej, bo na skalę geografii, rewolucji kopernikańskiej, jaką w filozofii zainicjował Immanuel Kant. Podejście nazwane tu ekologicznym reprezentują autorzy, którzy przede wszystkim nie poprzestają na zdroworozsądkowym, materialistycznym i racjonalistycznym pojmowaniu środowiska, ale prowadzą rozważania nad jego istotą, starają się objąć swymi koncepcjami całość rzeczywistości społecznej, dopatrując się w badanych zjawiskach układów lub porządku dotychczas nie dostrzeganego. Porządek ten może wynikać z cech ludzkiego aparatu percepcji i myślenia (jak jest w koncepcji A.S. Kostrowickiego) albo stanowić immanentną cechę badanej rzeczywistości, zwaną niekiedy „ładem kosmicznym”, przedmiotem dociekań zwolenników holizmu czerpiących inspirację z filozofii ekologicznej, tzw. głębokiej ekologii oraz z różnych religii i ideologii, w tym New Age (Jakubowski 1996). Szczególną pozycję w tym nurcie zajmują autorzy, którzy w dążeniu do zwiększenia siły ekspresji odwołują się do poezji, jak to czyni np. Maria Z. Pulinowa, przekonująca o jedności człowieka i przyrody (Pulinowa 1996, s. 231). – 100 – Pode jści e k l a s y czn e Termin środowisko w geografii polskiej pojawił się stosunkowo późno, już po zakończeniu tzw. okresu klasycznego. Sposób jego rozumienia typowy dla tego wczesnego okresu omówiony zostanie na przykładzie francuskiej szkoły geografii regionalnej, której twórcą był P. Vidal de la Blache. Podstawową cechą tego okresu rozwoju geografii jest przede wszystkim brak wyraźnego odgraniczenia zjawisk naturalnych od kulturowych (Holt-Jensen 1984). Z tego też powodu środowisko w rozumieniu vidalowskim (milieu) nie jest ani kategorią przyrodniczą, ani humanistyczną we współczesnym znaczeniu. Jest to samoistny element geograficznej rzeczywistości (obok takich kategorii, jak przyroda, cywilizacja i zaludnienie), wytworzony na podłożu przyrodniczym w procesie historycznym w trakcie oddziaływania społeczności reprezentującej określony poziom technologiczny i ekonomiczny oraz cechy kulturowe. Milieu to więc nie to samo co environnement (czy niemieckie Umwelt), ale bardzo pojemne znaczeniowo pojęcie zawierające istotne konotacje społeczne, organizacyjne, historyczne, estetyczne, ideologiczne i inne. Jest tak dlatego, że milieu łączy ścisła współzależność z genre de vie, czyli ze stylem życia ukształtowanym w ramach pewnej społeczności na podłożu cywilizacyjnym i przyrodniczym. Według współczesnych interpretacji genre de vie to „sposób zamieszkiwania” (Buttimer 1993), którego istotą jest wzajemne dopasowywanie się społeczeństwa i warunków otoczenia. Milieu jest powiązane z przyrodą i z cywilizacją za pośrednictwem genre de vie, pod którego wpływem jest kształtowane i które z kolei oddziałuje na zachowania i sposób urządzania się społeczności zamieszkującej dany obszar. Milieu jest rezultatem genre de vie, podobnie jak wygląd mieszkania wynika z zainteresowań, osobowości, zasobności i innych cech jego mieszkańców. Milieu u Vidala de la Blache nie jest tym samym co środowisko w polskiej geografii. Nie jest to zbiór materialnych elementów, ale świat codziennego życia widziany przez pryzmat codziennych ludzkich problemów, wartości i stereotypów przypisywanych poszczególnym miejscom i obiektom, narosłych w toku historycznego rozwoju. Jest to obraz zakodowany w zbiorowej – 101 – świadomości społeczeństwa, odmienny od tego, co zwykliśmy nazywać „obiektywną rzeczywistością”. Oprócz humanistycznych wartości uwzględnia on bowiem niedoskonałość ludzkiego sposobu percepcji i myślenia polegającą na selektywności i subiektywizmie, dostrzeżoną już przez Kanta i zbadaną przez psychologów w XX wieku (Berdoulay 1976; Wilczyński 1996b). Określeniem przedmiotu geografii zgodnym z zamysłem klasyków jest „Ziemia jako dom człowieka” (Haggett 1989). Występuje ono w bardzo wielu anglojęzycznych podręcznikach i jest wyrazem przeświadczenia, że geografia bada Ziemię nie jako ciało kosmiczne, fizyczne, ekosystem czy źródło zasobów. Ziemia dla geografii to miejsce uczynione domem rodzaju ludzkiego. Jako takie powinno więc być badane z ludzkiego punktu widzenia, a więc nie bez użycia humanistycznych środków (por. Granö 1981; Buttimer 1993). współczesne nurty badawcze Po kilku latach dyskusji nad problematyką człowiek – środowisko i szeroko zakrojonych analitycznych pracach badawczych, jakie towarzyszyły wzmagającej się kampanii ekologicznej, w geografii nastąpił okres kontestacji dotychczasowych dokonań. Jednocześnie zaczęły się pojawiać propozycje alternatywnych podejść, bazujących na odmiennych orientacjach metodologicznych, przeciwstawnych w stosunku do scjentyzmu. Niektóre spośród nowych propozycji nawiązują do idei zainicjowanych przez klasyków geografii. Poniżej przedstawione zostaną trzy nurty badawcze, w których środowisko pełni rolę kluczową. B ad ania na d ek o ro zw o j em – n u r t s p o ł e c z n o - e k o l o g icz ny (en v i ronment – d evel op m ent i s s u e s ) W trzech ostatnich dekadach XX wieku pojawiły się w geografii konkurencyjne wobec pozytywizmu kierunki badawcze inspirowane ideami wywodzącymi się z ekologii, ekonomii i ideologii, przeżywających w tym okresie duży wzrost popularności. Chodzi to w szczególności o ekologię polityczną (Bryant 2001) oraz oparte na lewicowych ideologiach (głównie marksizmie) koncepcje ekonomiczne (Peet, Watts 1996). Stanowią one podłoże takich nurtów geograficznych, jak m.in. geografia marksistowska, – 102 – geografia radykalna i geografia krytyczna. Wspólną ich cechą jest wiązanie zagadnień ekologicznych z problemami społecznymi w sposób pozwalający na jednoczesne wyrażenie tzw. społecznej wrażliwości i wysokiego poziomu świadomości ekologicznej. Publikacje i wystąpienia geografów radykalnych i krytycznych zawierają sprzeciw wobec ścisłej specjalizacji (ang. compartmentalization) oraz wobec typowego dla orientacji scjentystycznej neutralizmu aksjologicznego i tzw. chłodnego naukowego sceptycyzmu. Są też często wyrazem emocjonalnego zaangażowania autorów w problemy, takie jak „zrównoważony rozwój”, konieczność ograniczenia „kapitalistycznej eksploatacji zasobów”, ograniczenie antropopresji (także przez redukcję populacji ludzkiej), podporządkowanie celów ekonomicznych imperatywom społeczno-ekologicznym w imię tzw. społecznej i ekologicznej sprawiedliwości (ang. environmental justice). Przypadki negatywnych zmian w przyrodzie (zanieczyszczenie, wyczerpanie lub zniszczenie zasobów) wiązane są z problemami deficytu żywności, wody, drewna opałowego, wzrostu bezrobocia, społecznym wykluczeniem (ang. social exclusion) i ubóstwem, przejawami dyskryminacji mniejszości etnicznych, religijnych, społeczności plemiennych i kobiet, wszelkimi nierównościami traktowanymi jako brak „sprawiedliwości społecznej”. Geografia radykalna i krytyczna określają przedmiot swego zainteresowania wyłącznie indukcyjne, tzn. wyliczają problemy, którymi się zajmują. Trafne określenia można odszukać przeglądając tytuły publikacji, takie jak Ideologia i środowisko, Ekofeminizm, Teoria ekonomiczna a wartości ekologiczne itd. (Wilczyński 2005). Środowisko traktowane jest w tego typu pracach jako synonim przyrody, lecz bardzo często nie ogranicza się do sfery czysto biofizycznej. Niektórzy autorzy zdają się być ponadto pod wpływem tzw. ekologii głębokiej, co przejawia się w dostrzeganiu w środowisku (przyrodzie) nie tylko walorów estetycznych, ale także przypisywaniu mu cech organizmu (w sensie metaforycznym) i wartości duchowych (idea Gai). Najczęściej jednak środowisko traktowane jest w znaczeniu identycznym, jakie przyjmuje się w nauce ekologii lub w ekologii krajobrazu. Wiązanie – 103 – zagadnień ekologicznych i społeczno-politycznych, które miało być sposobem na wyjście z kręgu specjalizacji i uniknięcie konieczności zawężania zakresu zainteresowań do pewnej wąskiej subdyscypliny, przyniosło jednak uboczne, często niekorzystne skutki. Najważniejszym z nich jest wytworzenie się pewnego rodzaju politycznej poprawności, która nie sprzyja rozwojowi nauki i prowadzi do sytuacji, w których głosi się jako naukowe poglądy społeczne lub ekologiczne spreparowane dla celów propagandowych i pozbawione oparcia w badaniach. Wyidealizowane koncepcje środowiska, rozwijane m.in. w geografii krytycznej i radykalnej, zaowocowały już wieloma publikacjami, które nie są bynajmniej oparte na naukowo uzasadnionych podstawach (Wilczyński 1996c; 1996d). Historia kr a j o b r a zu (environm ent al h i s t o ry) Ta młoda dyscyplina, bardzo popularna w krajach zachodnich, powstała w latach 80. ubiegłego wieku. Skupia ona przedstawicieli nauk przyrodniczych i humanistycznych dostrzegających konieczność podjęcia wspólnych badań nad środowiskiem (krajobrazem), którego stan stał się przedmiotem troski coraz szerszych kręgów społeczeństwa. Jest to inicjatywa interdyscyplinarna, zarówno pod względem przedmiotowym jak i metodologicznym, której celem jest badanie współzależności między społecznościami ludzkimi (dawnymi i obecnymi) a światem przyrody. W dokumencie programowym powstającego kierunku badawczego zapisano m.in.: istnieje narastająca konieczność współpracy między dyscyplinami, nie tylko w celu podjęcia palących problemów współczesności, ale także dla studiowania zależności między społeczeństwami a ekosystemami w przeszłości (Pfister 1989, s. 3, przeł. W. Wilczyński). Historia krajobrazu jest więc współczesnym odpowiednikiem dawnego przyrodoznawstwa humanistycznego (natural history), którego tradycja sięga epoki renesansu. Jej pojawienie się ma zapewne związek z faktem, że tradycja badań nad przyrodą przy użyciu także humanistycznych środków zanikła w okresie – 104 – dominacji scjentyzmu. Materiały programowe nowej dyscypliny zawierają m.in. problematykę badawczą, obejmującą szeroki zakres zagadnień; od historii i archeologii przez geografię do biologii, ekonomii, socjologii, antropologii oraz filozofii (filozofia ekologiczna). Oprócz samych zmian w krajobrazie w różnych okresach historycznych, spowodowanych działalnością gospodarczą jak i wynikających z procesów naturalnych, badanych metodami typowymi dla nauk przyrodniczych i humanistycznych, w zakres zainteresowań environmental history wchodzi problematyka psychologiczna i socjologiczna (świadomość ekologiczna i problem jej upowszechniania), a także kwestia formułowania filozoficznych podstaw działań na rzecz przyrody (environmentally friendly way of thinking and behavior) (Simmons 1993; Hays 1998). Działalność badawcza w zakresie historii krajobrazu prowadzona jest głównie przez narodowe i międzynarodowe towarzystwa. Ponadto niektóre uniwersytety utworzyły katedry dla prowadzenia badań w tej przyciągającej zainteresowanie społeczeństwa dziedzinie. Na uczelniach polskich dotychczas nie powstały tego typu komórki, chociaż liczni uczeni prowadzą prace, które można zakwalifikować do tego nurtu. Są wśród nich także geografowie. Jednak w Europejskim Stowarzyszeniu Historii Krajobrazu Polskę reprezentują pracownicy Instytutu Historii Kultury Materialnej Polskiej Akademii Nauk. Pomimo bardzo silnego wątku historycznego, najwięcej miejsca w publikacjach czasopism poświęconych environmental history (zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych Ameryki) zajmują współczesne problemy ekologiczne, a także związane z gospodarką oraz polityką. Wiele publikacji o charakterze bardziej publicystycznym niż naukowym wykazuje brak rzetelności w prezentacji nierzadko ciekawych i kontrowersyjnych kwestii. Przejawia się to przede wszystkim w formie ignorowania wszystkich publikacji prezentujących odmienny punkt widzenia. Dotyczy to zwłaszcza działalności radykalnych organizacji i działaczy ekologicznych (ang. green crusaders), a także tak głośnych spraw, jak rzekome powiększanie tzw. dziury ozonowej pod wpływem emisji freonów, „globalnego ocieplenia” mającego nastąpić za sprawą wzrostu – 105 – emisji dwutlenku węgla, groźby wyczerpania niektórych zasobów itd. Na niekorzyść autorów katastroficznych publikacji ekologicznych przemawia fakt, że cytują oni tylko te prace, które zdają się potwierdzać akceptowane przez nich tezy. Zupełnie inaczej działają ich oponenci, analizujący wnikliwie kolejne argumenty formułowane przez przedstawicieli ruchów ekologicznych (Ray, Guzzo 1994; Simon 1998). Postrz e gan ie i ro zu mien ie ś ro do wi s k a ( en v i ronm enta l p er- c ep tion/c og ni t i o n ) Badania nad sposobem odbioru i pojmowaniem środowiska, a także nad postawami wobec niego i związanymi z nim preferencjami pojawiły się w geografii już w połowie lat 60. ubiegłego wieku. Była to konsekwencja wcześniejszych odkryć w dziedzinie psychologii odbioru. Pionierzy tych badań często odwoływali się w swoich publikacjach do prac czołowych postaci współczesnej psychologii, zwłaszcza Jana Piageta – głównego przedstawiciela eksperymentalnej psychologii postaci. Okazało się, że liczne tezy tego nurtu psychologii mają niebagatelne znaczenie dla geografii, czego świadectwem było powstanie i szybki rozwój tzw. geografii percepcji (Bartnicka 1989). William Kirk, jeden z jej pionierów, uzasadniając potrzebę geograficznych badań nad percepcją, wykorzystywał jedną z grafik dziewiętnastowiecznego francuskiego artysty Hénri de Toulouse-Lautreca, która oglądana jednocześnie przez różne osoby odbierana jest zupełnie inaczej (ryc. 1). ryc. 1. Subiektywizm percepcji: rysunek H. de Toulouse-Lautreca – 106 – Według psychologów – gestaltystów jak i przedstawicieli geografii percepcji – zasada ta obowiązuje we wszystkich aktach poznania, zwłaszcza odnoszących się do krajobrazów (Kirk 1963). Sposób odbioru zależy nie tylko od psychofizycznych predyspozycji, ale od osobowości człowieka, a także jego zainteresowań, pozycji społecznej, pochodzenia itd. W świetle koncepcji geografii percepcji istotne jest nie jako środowisko w sensie obiektywnym (o ile obiektywizacja jest w ogóle możliwa), takie, które starają się badać przedstawiciele nauk pomocniczych geografii, geofizycy, geologowie, geografowie fizyczni (ang. phenomenal environment), lecz jego reprezentacja w ludzkim umyśle (ang. behavioural environment). To bowiem reprezentacja, która posiada istotny składnik subiektywny, a nie tzw. obiektywna rzeczywistość, wpływa na złożony proces podejmowania decyzji i ich konsekwencje. Dlatego nie jest ważne z punktu widzenia geografa, jakie jest środowisko, ale jak jest przez ludzi postrzegane, interpretowane i oceniane. Ludzie wywołujący swoimi decyzjami zmiany w środowisku, rzadko kierują się obiektywnymi i dokładnymi wynikami naukowych ekspertyz. Zazwyczaj decyzje podejmowane są w warunkach ograniczonej wiedzy, niepełnej racjonalności i rozlicznych lokalnych i chwilowych ograniczeń. Jeśli chcemy więc zrozumieć obserwowane krajobrazy i rozmieszczenie pewnych zjawisk, nie wystarczy oprzeć się na posiadanych danych faktycznych, ale konieczne jest wniknięcie w sposób myślenia i motywy postępowania ludzi należących do różnych społeczności i kultur. Na te decydujące o zmianach w środowisku sposoby myślenia i postępowania wpływają różnorodne, kulturowo uwarunkowane postawy i wartości, a także emocjonalne przywiązanie do miejsc (Meinig 1979; Seamon, Mugerauer 1985). Geografia jest więc nie tyle opisem Ziemi, co swoistą egzegezą świata dokonaną z uwzględnieniem przysługujących człowiekowi cech postrzegania i myślenia. Prawdę tę wyraża często cytowana sentencja jednego z klasyków geografii amerykańskiej, Johna K. Wrighta. Stwierdził on, że obecnie, kiedy wszystkie białe plamy na mapach zostały zapełnione, „najbardziej fascynująca terra incognita dla współczesnych geografów znajduje się w umysłach i sercach ludzi” (Wright 1966, s. 88). Tak – 107 – więc środowisko w geografii percepcji oznacza przede wszystkim tzw. środowisko zachowań (behavioural environment), zawierające elementy subiektywnej oceny, wartości i stereotypów, jakie są zakodowane i przechowywane w świadomości społecznej. W latach 70. ubiegłego wieku uwzględnianie subiektywnego stanu umysłów na równi z faktycznymi danymi obserwacyjnymi i statystykami weszło szeroko do praktyki badań geograficznych. Jednocześnie uczeni coraz częściej konstatowali, że badania te opierają się nie tylko na tezach sformułowanych przez psychologów postaci. Geografowie amerykańscy Nathan Gale i Reginald Golledge opowiedzieli się za przyjęciem tzw. konstruktywizmu epistemologicznego (por. Sadoń-Osowiecka 2009). Polega on na tym, że wiedza geograficzna, oprócz składnika pochodzącego z odbioru zmysłowego (treść), zawiera składnik porządkujący (forma), który jest narzucany w trakcie aktu poznawczego. Koncepcję tę identyfikują oni jako wywodzącą się z Krytyki czystego rozumu Immanuela Kanta (Gale, Golledge 1989). Okazuje się, że to, co psychologowie postaci nazwali „strukturyzacją rzeczywistości” dokonującą się w każdym akcie poznawczym, jest rezultatem tkwiącego w świadomości „wewnętrznego porządku”, który odpowiada za syntetyzowanie różnorodnych postrzeżeń w całościowe wizje (kantowska Synthesis des Mannigfaltigen). Można więc stwierdzić, że psychologiczna „integracja postrzeżeń i doznań” generująca „postaci” (Gestalten), to nic innego jak rezultat kantowskiej synopsji lub goetheańskiego Encheiresis. Konstruktywistyczna koncepcja rzeczywistości geograficznej znacznie odbiega od koncepcji dominujących wśród współczesnych geografów. Czerpiąc inspirację z epistemologii kantowskiej, nakazuje traktować środowisko jednocześnie jako obiekt badań empirycznych a zarazem jako przedmiot kontemplacji, podobnie jak czynił to Alexander von Humboldt. Według rozpowszechnionego mniemania, łączenie owych dwóch przeciwstawnych form działalności umysłowej nie jest możliwe. Twierdzenie to jednak kłóci się z epistemologią kantowską, której prawdziwość potwierdzają wyniki eksperymentów w dziedzinie psychologii odbioru. – 108 – Przedstawione wyżej kierunki badań nad środowiskiem nie stanowią bynajmniej pełnego rejestru współczesnych wysiłków geografów, starających się usilnie włączyć do nurtu badań istotnych z punktu widzenia ekologicznego. Już w latach 70. ubiegłego wieku mówienie o środowisku, zwłaszcza w kontekście jego ochrony, w duchu ekologii, także wśród geografów stało się wyznacznikiem nowoczesności, „postępowości” i wysokiego poziomu kompetencji, jeśli chodzi o aktualne problemy nauki i życia społecznego. Geografowie chętnie wkraczali w szeroko pojmowaną problematykę ochrony i kształtowania środowiska bądź też przedstawiali wyniki swoich prac w ekologicznym kontekście. Sprzyjało to upowszechnieniu się terminu środowisko w geografii i jej ewolucję w kierunku „nauki o środowisku”, który to proces zainicjowany został pojawieniem się geografii fizycznej kompleksowej. Mimo ogromnej popularności, termin środowisko ma dla nauki, także dla geografii, ograniczoną wartość. Jego powszechne stosowanie w znaczeniu mereostruktury implikuje oddzielne traktowanie społeczeństwa i przyrody. Cechy semantyczne tego terminu nie pozwalają na jego precyzyjne zdefiniowanie, co przyczynia się do dowolności interpretacji uniemożliwiającej konstruktywną dyskusję. Warto podtrzymać opinię T. Bartkowskiego, że wyrażenie środowisko geograficzne jako określenie przedmiotu badań geografii jest tautologią. W sposób analogiczny fizycy mogliby zdefiniować swój przedmiot badań jako „siły fizyczne”, ekonomiści – „wartości ekonomiczne”, a psychologowie – „procesy psychiczne”. Geografowie współcześni zdają się zupełnie ignorować wnioski przedstawione przez J. Szczepańskiego, dla którego sensem badań nad środowiskiem jest zawsze jego podmiot. Jest to mądrość, którą bardzo dobrze uświadamiał sobie piętnastowieczny włoski filozof Giovanni Pico della Mirandola, wypowiadając się na ten temat w swojej natchnionej Mowie o ludzkim dostojeństwie (De hominis dignitate): Postawiłem cię pośrodku świata, abyś tym łatwiej mógł spoglądać dookoła siebie i widzieć to, co jest. Stworzyłem cię jako istotę ani niebiańską, – 109 – ani ziemską […], abyś mógł samego siebie rzeźbić i przezwyciężać (za Wilczyński 2005, s. 73). W czasach Pico della Mirandoli termin środowisko nie istniał, co zmuszało do mówienia o byciu „pośrodku świata”. Ten sposób myślenia pozwalał na zachowanie pozycji człowieka w centrum uwagi, uznanie jego subiektywizmu (każdy znajduje się w centrum swojego świata!) i jednocześnie wskazanie na możliwości twórczego doskonalenia poznania i samego siebie dzięki aktywnemu obcowaniu z otoczeniem i wykorzystywaniu jednocześnie „niebiańskich i ziemskich” dyspozycji. Analizując liczne opracowania geograficzne, nie sposób nie dostrzec, że niektórzy autorzy nadużywają terminu środowisko. Niekiedy wydaje się, że bez niego nie byłaby możliwa geografia. Tymczasem naukowa wartość tego określenia jest w świetle powyższych uwag znikoma. Dodatkowo pomniejsza ją w istotny sposób skażenie konotacjami o charakterze politycznym. Środowisko obecnie to nie tylko przedmiot badań, obiekt troski i ochrony, ale także źródło surowców, a przede wszystkim hasło walki politycznej. Dlatego właśnie jego stosowanie w publikacjach i innych wypowiedziach stało się oznaką „politycznej poprawności”. Są instytucje i osoby, które wykorzystując hasła zawierające termin środowisko, osiągnęły bardzo wysokie pozycje w świecie polityki i gospodarki, a także autorytet naukowy. Najlepszym przykładem umiejętnego propagandowego wykorzystania tego hasła jest kariera byłego wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki, Alberta Gore. Mimo że główne tezy najważniejszych jego wystąpień nie mają wartości naukowej, zdobył on za nie nie tylko pokojową Nagrodę Nobla, ale także doktorat honorowy Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Tego rodzaju wydarzenia skutecznie podkopują prestiż nauki w świadomości społecznej, a szczególnie przyczyniają się do marginalizacji geografii, która może być słusznie oskarżana o propagowanie nieprawdziwych sądów na temat procesów zachodzących w ziemskim ekosystemie. Takie zarzuty mogą kiedyś dotknąć polskiej geografii, przeładowanej frazeologią ochroniarską, w której termin środowisko pojawia się we wszystkich możliwych postaciach – 110 – i kontekstach. Geografia w Polsce, uwalniając się stopniowo od konieczności przestrzegania „poprawności politycznej” epoki tzw. realnego socjalizmu, poddała się nowej, „ekologicznej” formie tego zjawiska, negatywnie wpływającego na rozwój nauki i stan świadomości społecznej. Przejawem „politycznej poprawności” w tej nowej wersji jest właśnie nadużywanie terminu środowisko. Jego stosowanie powinno zostać ograniczone do tych nurtów badawczych, w których środowisko definiowane jest zgodnie z wspomnianą wyżej koncepcją konstruktywistyczną, na sposób zbliżony do przyjętego w geografii percepcji. człowiek* geografia a koncepcje człowieka Z nazwy geografii, a dokładnie z pierwszego jej członu wynika, że jest to nauka dotycząca Ziemi. Jednak przedmiotem badań geograficznych nigdy nie była trzecia planeta Układu Słonecznego, a jedynie jej znikoma, powierzchniowa część. W drugim członie nazwy zawarta jest kolejna myląca sugestia, że jest to opisowa dziedzina wiedzy, co miałoby wykluczać ją z grona nauk. „Opisowość” geografii to temat wielu rozpraw, mających na celu zmianę oblicza geografii i podniesienie jej statusu naukowego. Podejmowane w przeszłości liczne próby „unaukowienia” opisów, polegające na zastosowaniu metod statystycznych, okazały się mało skuteczne. Zamiast wyjaśnień prowadzących do lepszego zrozumienia, dodawały one kolejny element opisu w postaci matematycznych formuł i wyliczanych współczynników. Widać więc, że obydwa człony nazwy geografia stały się powodem nieporozumień. Od zarania swoich dziejów w centrum uwagi geografii są bowiem ludzie. Geografowie starożytni wyrażali to nazywając swój przedmiot badań ekumeną. Opis ekumeny to prezentacja * „Człowiek w badaniach geograficznych” to tytuł tomu 2 serii Podstawowe Idee i Koncepcje w Geografii, redagowanej przez zespół w składzie W. Maik, K. Rembowska i A. Suliborski, wydanego w Bydgoszczy w 2006 roku. Podczas redakcji poniższego rozdziału uwzględniono koncepcje i wnioski zawarte w tej publikacji, wzbogacone o wyniki późniejszych prac. – 111 – sposobów, w jaki ludzie tworzący społeczności o określonych cechach zagospodarowują poszczególne terytoria, czyniąc je swoimi ojczyznami. Ponieważ te sposoby zmieniają się wraz z warunkami naturalnymi i cechami kulturowymi ludności, najważniejszym aspektem opisów geograficznych zawsze było terytorialne zróżnicowanie. Mimo że ludzie, ich działalność, znajdują się w centrum zainteresowań geografii, człowiek nie należy obecnie do zestawu jej pojęć kluczowych. Jako sprawca przemian krajobrazowych jest on jednak w badaniach geograficznych traktowany jako czynnik wyjaśniający. Pochłonięci wyjaśnianiem i interpretacją obserwowanych zmian krajobrazowych, geografowie rzadko dyskutują na temat istoty człowieczeństwa, dlatego też nie sformułowali oni oryginalnych koncepcji człowieka. Prawdziwie geograficzne wizje człowieka nie są możliwe także z powodu różnorodności, która w naszej dziedzinie jest wszechobecna. Gdziekolwiek filozofowie wygłaszali uogólnienia na temat uniwersalnych cech ludzkich, geografowie odnotowywali ogromne różnice w charakterze krajobrazów oraz formach współzależności kultury i przyrody w poszczególnych regionach i krajach. Stwierdzenie, że w centrum geograficznej problematyki znajdują się ludzie, wzmacnia dodatkowo to, że każdy opis fragmentu ekumeny, każda geograficzna interpretacja zamieszkanej Ziemi zawiera nieuchronnie ukryte założenia odnoszące się do natury człowieczeństwa (Buttimer 1993). Charakter tych opisów i interpretacji jest więc uzależniony od koncepcji człowieka zaakceptowanej przez autorów tych opisów. Ponieważ w tradycji zachodniej istnieje wiele komplementarnych koncepcji człowieka, istotne jest, które z nich i w jaki sposób wpływały na kierunki rozwoju geografii. Różnice między koncepcjami człowieka sformułowanymi w ramach poszczególnych dziedzin nauki polegają na tym, że każda z nich uwzględnia inny aspekt człowieczeństwa. W jednych podkreślona jest potęga ludzkiego rozumu i zawarty w nim potencjał twórczy, w innych na pierwszy plan wysunięte jest bogactwo i wielowymiarowość życia duchowego oraz fantazja i możliwości tkwiące w wyobraźni. Mamy więc z jednej strony modele homo oeconomicus (Adam Smith) i homo faber (Hénri Bergson), – 112 – akcentujące potrzeby materialne i racjonalistyczną naturę człowieka, a z drugiej strony homo viator (Gabriel Marcel) i homo ludens (Johan Huizinga) wyrażające różnorodność ludzkich potrzeb duchowych i moralnych. Ponieważ modele te wyrażają pojedyncze aspekty człowieczeństwa, można je bez trudu przypisać do poszczególnych nauk szczegółowych oraz odpowiadających im dziedzin działalności praktycznej. I tak, homo oeconomicus to przedmiot rozważań ekonomii. Jego polem działania jest rynek, a narzędziem pieniądz. Jego mitologicznym odpowiednikiem jest Hermes (Merkury). Homo faber pochłonięty jest osiągnięciami techniki i działalnością produkcyjną, realizuje się w technologii i wynalazczości, a głównym polem jego aktywności jest przemysł. Ma on także swojego przedstawiciela mitologicznego w osobie Hefajstosa (Wulkana). Homo viator to człowiek skłonny do kontemplacji i refleksji, dążeń do rzeczy wzniosłych i metafizycznych. W mitologii postawę tego rodzaju reprezentuje postać Apollina, a w życiu – religia i pewne nurty filozofii. Homo ludens natomiast przedmiotem swych zainteresowań czyni humanistykę i sztukę (czyli dawne sztuki wyzwolone). W życiu codziennym realizuje się on w różnorodnych formach spędzania wolnego czasu. Dionizos (Bachus) jest prawdopodobnie najlepszym odpowiednikiem rodzaju homo ludens na Olimpie (tab. 4). tab. 4. Humanistyczne modele człowieka Modele i ich twórcy Dziedziny kultury Sfery aktywności Odpowiedniki mitologiczne Homo faber (H. Bergson) Technologia Przemysł Hefajstos Homo oeconomicus (A. Smith) Ekonomia Rynek Hermes Homo viator (G. Marcel) Filozofia i religia Rozwój duchowy Apollo Homo ludens (J. Huizinga) Humanistyka i sztuka Wypoczynek Dionizos – 113 – Dociekanie natury człowieka jest zadaniem humanistów – ich też dziełem są wymienione modele. Celem geografii jest natomiast badanie, jak ludzie urządzają swoje życie w określonych warunkach społeczno-kulturowych i przyrodniczych. Tak jak w innych dziedzinach nauki, badania geograficzne nie są wolne od założeń, także tych odnoszących się do koncepcji człowieka. Sposoby pojmowania człowieczeństwa lub wizje człowieka zawarte są implicite w geograficznych interpretacjach krajobrazów i zmieniały się wraz z dominującymi paradygmatami. W klasycznym okresie rozwoju geografii człowiek był pojmowany jako immanentny składnik przyrody, która w rozumieniu Humboldta oznaczała całość rzeczywistości. W tamtym okresie rozdział na to, co naturalne i antropogeniczne (kulturowe, humanistyczne) jeszcze nie był upowszechniony, a główną cechą struktury świata było rozróżnienie między tym, co „przyrodzone” i „nadprzyrodzone”. Obecnie takie przeciwstawienie nie jest już przedmiotem naukowych rozważań. Nadprzyrodzoność została wykluczona z zakresu zainteresowań nauki, natomiast w tym, co dawniej nazywano przyrodą, wyodrębniono część przyrodniczą (dziką przyrodę) i ludzką (antropogeniczną). Otworzyło to drogę do sformułowania różnych wizji człowieka pod kątem jego stosunków z przyrodą w wąskim jej rozumieniu, zbliżonym do współczesnego. Jednym z głównych wątków dziejów geografii okresu poklasycznego jest kontrowersja między determinizmem a posybilizmem. Jej istotą jest właśnie sposób rozumienia roli człowieka w ewolucji krajobrazów. Według jednych uczonych jego postępowanie jest zdeterminowane warunkami biofizycznymi, podczas gdy inni widzą w nim istotę wolną, zdolną dostosowywać te warunki do swoich kulturowo uwarunkowanych potrzeb, oczywiście w pewnych granicach określonych przez parametry przyrody. Rezultatem podejmowanych prób wyjaśnienia zmian w krajobrazach są spory o motywy podejmowanych decyzji gospodarczych, leżących u podłoża tych zmian (zwłaszcza aspektu terytorialnego tych decyzji). W literaturze geograficznej w 2 po– 114 – łowie XX wieku można zauważyć dwa przeciwstawne stanowiska obejmujące także modele ludzkich zachowań. W okresie „rewolucji ilościowej” wszelkie ludzkie działania starano się sprowadzić do czysto racjonalnych decyzji nacelowanych na maksymalizację korzyści i minimalizację kosztów. Zachowania ludzkie postrzegano jako przewidywalne i możliwe do pełnego wyjaśnienia w terminach prawidłowości statystycznych. Takie ujęcie, zbliżone do modelu homo oeconomicus, zostało w późniejszym okresie „humanistycznego przebudzenia” (lata 80. XX wieku) poddane kontestacji, głównie ze strony zwolenników tzw. geografii behawioralnej. Zwracali oni uwagę na złożoność procesu podejmowania decyzji i zawarty w nim element pozaracjonalny (subiektywizm). Bez uwzględnienia subiektywizmu nie byłoby możliwe wytłumaczenie wielu zaobserwowanych układów terytorialnych i procesów. Stworzono więc alternatywny model określany mianem satisficing behavior (Cox, Golledge 1981). Filozoficzną podstawą takiego stanowiska było początkowo założenie, że decyzje podejmowane są w warunkach ograniczonej dostępności danych. Założenie to wywodzi się od kantowskiej koncepcji, zgodnie z którą wszelkie docierające do człowieka informacje poddawane są w sposób nieuświadomiony wstępnej selekcji, strukturyzacji i interpretacji. Procesy te w sposób nieunikniony prowadzą do zniekształcania obrazu rzeczywistości, który następnie jest podłożem podejmowania decyzji. Pod koniec ubiegłego wieku geografia behawioralna związała się silniej z fenomenologią, a także marksizmem, co spowodowało ideologizację dyskusji i jej oddalenie od problematyki geograficznej. Debata nad konkurencyjnymi modelami stricte economic man i spatial satisficer odbywała się głównie na łamach pism anglojęzycznych. Stanowiła ona część sporu między scjentystami i zwolennikami rozwiązań alternatywnych (związanych w znacznej części z postmodernizmem). Należy zaznaczyć, że współczesne dyskusje przestały uwzględniać koncepcję człowieka, jaka wyłania się z geografii klasycznej. – 115 – człowiek w geografii klasycznej: pojęcia ekumeny i cywilizacji Chociaż zachowanie ciągłości tradycji jest uważane za ważny warunek prawidłowego rozwoju nauki, bez trudu można wskazać dawne koncepcje, które mimo ich potencjalnej atrakcyjności z punktu widzenia bieżących problemów nie są kontynuowane i giną we współczesnej powodzi publikacji. Sytuacji tej nie zmienia fakt, że zgodnie z powszechną prawidłowością, lawinowemu przyrostowi liczby publikacji naukowych towarzyszy widoczne pogorszenie ich jakości. Analizując zawartość współczesnych naukowych czasopism geograficznych i innych publikacji, nie sposób tego nie zauważyć. Nawet te najbardziej perfekcyjne pod względem metodycznym niezmiernie rzadko dorównują dawnym pracom pod względem oryginalności i formy wypowiedzi. Wynika to między innymi z faktu, że wiele cennych koncepcji znanych z klasycznego okresu rozwoju geografii zostało porzuconych i uległo zapomnieniu. Do ważnych w przeszłości koncepcji geograficznych, które obecnie rzadko lub wcale nie pojawiają się w literaturze, należą zwłaszcza te, które odnoszą się do sposobu pojmowania człowieka (społeczeństwa). Jednym z kluczowych pojęć geografii francuskiej okresu klasycznego jest cywilizacja. Niestety, dzisiaj zachowało ono swe miejsce jedynie w historii myśli geograficznej, i odnosi się to nawet do francuskiej geografii, znanej skądinąd ze szczególnej dbałości o zachowanie ciągłości tradycji (Claval 1996). Zapewne dzięki tej silnej świadomości historycznej zachowuje ona osobowość i oryginalny charakter, odmienny zwłaszcza od geografii anglosaskiej. W pierwszych dekadach XX wieku była ona w większym stopniu niż w innych krajach nauką o człowieku. Geografowie francuscy, w tym Paul Vidal de la Blache, byli duchowymi spadkobiercami Victora Cousina, najbardziej wpływowego filozofa francuskiego 2 połowy XIX wieku, twórcy kierunku zwanego eklektycznym spirytualizmem. W opinii historyków kierunek ten dominował na uniwersytetach francuskich do początku XX stulecia. Podkreślał rolę człowieka w świecie, ukazywał go jako istotę wolną i moralną, kładł nacisk na jego duchową naturę. – 116 – Stąd niechęć geografów francuskich do wszelkich mechanistycznych i opartych na materializmie wyjaśnień, a także zdecydowany sprzeciw wobec determinizmu. W opinii współczesnego historyka geografii Vincenta Berdoulaya cousinowska duchowa i moralna niezależność człowieka leży u podstaw posybilizmu. Stwierdził on m.in., że „człowiek posiada wolność organizowania powierzchni Ziemi ograniczoną przez realia praw przyrody” (Berdoulay 1976). Jest to w pełni zgodne z koncepcją P. Vidala de la Blache (1903, s. 220): Indywidualność geograficzna nie bierze się z uwarunkowań geologicznych czy klimatycznych. Nie jest czymś dostarczonym w gotowej postaci z rąk Przyrody. To człowiek odkrywa indywidualność krainy przez dostosowanie jej do własnych celów. On ustanawia związki między cechami na pozór niezależnymi, zastępując losowe efekty lokalnych warunków systematyczną współpracą sił. W cytowanym fragmencie nie sposób nie dostrzec wpływów kantowskiej nauki o podświadomej strukturyzacji przyrody przez człowieka. W opinii wspomnianego wyżej W. Berdoulaya (1976), cała francuska geografia człowieka okresu klasycznego jest oparta na neokantowskich podstawach. Oprócz szerokiego określenia géographie humaine, w klasycznej geografii francuskiej istniała także ustanowiona przez Vidala de la Blache (1902) géographie de la civilisation, w której akcent humanistyczny był najsilniejszy. Współcześni interpretatorzy uznają ten kierunek za prekursorski w stosunku do geografii społecznej (Buttimer 1971). Człowiek w geografii klasycznej postrzegany był więc przez pryzmat społeczności, a nie tylko zbiorowości demograficznej, bardziej jako civilisation niż population. Prymat civilisation wynika też z miejsca w układzie pojęć kluczowych geografii. Jest to bowiem jedno z dwóch (obok przyrody) pojęć będących czynnikami wyjaśniającymi. Geografowie francuscy opisywali społeczności ludzkie w kategoriach form organizacyjnych i układów terytorialnych, które są odzwierciedleniem genres de vie, czyli sposobów życia – 117 – ukształtowanych w określonych warunkach otoczenia biofizycznego i pod wpływem czynników cywilizacyjnych. Geograficzne badania nad człowiekiem i jego sposobami życia (zamieszkiwania, ang. dwelling) miały więc trzy aspekty, lub były podzielone na trzy etapy o rosnącym poziomie abstrakcji. Dotyczyły kolejno: form organizacyjnych, genres de vie i cywilizacji. Nie wszyscy badacze uwzględniali trzy poziomy w swoich badaniach. Wielu z nich poprzestawało na dwóch pierwszych, a niektórzy ograniczali się tylko do pierwszego. Badania tego typu dotyczą struktur demograficznych i społecznych w aspekcie terytorialnym. Na drugim etapie wymagana jest już znajomość biofizycznych, historycznych i społecznych czynników kształtujących ludzkie stosunki z otoczeniem. Vidal de la Blache podkreślał istotność osobnego studium kulturowo określonych subiektywnych wpływów decydujących o wyborze genre de vie przez poszczególne społeczności. Wnikliwe badania cech etnicznych, religijnych, obyczajowości, zachowań politycznych, mentalności, tradycji, prawa, postaw i wartości, mające na celu wyjaśnienia obserwowanych genres de vie, to etap trzeci, określany mianem geografii cywilizacji. Geografia cywilizacji ukazuje współzależności warunków biofizycznych i cywilizacyjnych, których specyficzne konfiguracje wytwarzają osobowość (duch) miejsc i regionów (analogiczne do ratzlowskiego Völkergedanke). W geografii francuskiej pierwszoplanowym czynnikiem decydującym o istocie regionu (duchu miejsca) była cywilizacja, którą uczniowie Vidala de la Blache określali mianem facteur social. Cywilizacje są produktem ludzkiej inteligencji i wolnej woli, rozwijającym się na bazie pewnych obyczajów życia w dialogu z otoczeniem. Efektem tego dialogu są interpretowane w geografii genres de vie, będące jednak bardziej rezultatem cywilizacji niż warunków biofizycznych (Vidal de la Blache 1922). Cywilizacja jest bowiem tym, co kształtuje strukturę społeczną, formy działalności gospodarczej i organizację polityczną, a więc obejmuje materialne, psychiczne i duchowe wymiary ludzkiej aktywności. Centralne znaczenie społecznych, intelektualnych i duchowych cech poszczególnych społeczności – 118 – dla geografii podkreślają współcześni interpretatorzy geografii klasycznej (Buttimer 1971; Claval 1996). Na pewnym etapie rozwoju geografii cywilizacji zmianie uległa nie tylko jej nazwa, ale także zestaw kluczowych pojęć. W szczególności chodzi tu o stopniową eliminację pojęcia cywilizacji z terminologii geograficznej. Po drugiej wojnie światowej całkowicie zanikło wyrażenie geografia cywilizacji. Nawet geografowie francuscy preferowali takie określenia jak „sposoby bytowania” (manières d’ětre des peuples) lub „metody życia zbiorowego” (les techniques de la vie sociale) (Demangeon 1952; Sorre 1954). Według Anny Buttimer, wyjątek stanowili Pierre Gourou i Jean Gottmann, którzy termin cywilizacja używali dla całościowej koncepcji niezbędnej do wyjaśniania cech krajobrazów. Obejmuje ona wszelkie kulturowe i społeczne cechy wpływające na formy i kierunki działalności, jak również warunki gospodarowania i systemy ekonomiczne. Cywilizacja to także filtr, poprzez który ludzie postrzegają warunki biofizyczne i zjawiska społeczno-kulturowe (Gourou 1966). Jest to więc pewien stan intelektualny i duchowy społeczności, jej mentalność lub metoda socjalizacji. Mimo potencjalnej przydatności pojęcia cywilizacji, w geografii już w końcu lat 60. ubiegłego wieku zupełnie zaprzestano jego stosowania. Dorobek geografii cywilizacji przejęła geografia społeczna, której badania dotyczyły głównie elementów kultury, takich jak język i religia, a także form osadniczych i materialnych warunków życia. Zakończyło się charakterystyczne dla klasycznego okresu rozwoju geografii dążenie do ujęć holistycznych i prób formułowania koncepcji obejmujących całokształt rzeczywistości geograficznej we współpracy z antropologią, historią, socjologią i psychologią. Ujawniła się silna tendencja do ograniczania zakresu zainteresowań w ramach wąskich specjalności, akcentowanie aplikacyjnego charakteru badań oraz wyraźna przewaga geografii fizycznej. W kolejnych dekadach kwestia zróżnicowania regionalnego została odsunięta na dalszy plan, ustępując pola modnej problematyce społeczno-ekologicznej (wykluczenie społeczne, bezdomność, przestępczość, gender geography). W warunkach radykalizmu towarzyszącemu tym ideologicznie inspirowanym – 119 – nawrotom doszło do porzucania niektórych kierunków badawczych bez dostatecznego merytorycznego uzasadnienia, o ile tylko kierunki te okazywały się nie całkiem zbieżne z aktualną ideologią. Klasyczne koncepcje znalazły się w odwrocie. Dla badaczy współczesnych problemów społeczno-ekologicznych tradycyjne podejście do krajobrazu i do człowieka jako czynnika wyjaśniającego różnorodność krajobrazową, w tym także badania nad cywilizacjami, stały się przeżytkiem. człowiek w nauce o cywilizacjach Jak informuje Fernand Braudel (1999), rzeczownik cywilizacja pojawił się w języku francuskim dopiero w 2 połowie XVIII wieku. Wcześniej używany był imiesłów civilisé i czasownik civiliser dla określenia świeckiego ideału rozwoju umysłowego, moralnego, technicznego i społecznego. Podobnie jak kultura, cywilizacja była synonimem oświecenia. W połowie XIX wieku nastąpił przełom, po którym słowo cywilizacja (i kultura) zaczęto używać w liczbie mnogiej. Tym samym zrezygnowano z przekonania o istnieniu powszechnych i wspólnych dla wszystkich ludzi jakości społecznych, moralnych i intelektualnych. Jak to wyraził Lucien Febvre (1930): „ogromne imperium cywilizacji światowej rozpadło się na autonomiczne krainy”. Wcześniej, bo już w 1 połowie XIX wieku, w Niemczech nastąpiło rozdzielenie kategorii cywilizacji od kategorii kultury. W języku niemieckim kultura oznacza sferę intelektualną i duchową, podczas gdy cywilizacja obejmuje aspekty materialne i techniczne życia społecznego. Jedną z konsekwencji tego podziału jest takie właśnie rozumienie obu pojęć we współczesnym języku polskim. Rozróżnienie cywilizacji i kultury, biorące się z dychotomii ducha i natury, zachowało się do dzisiaj w Niemczech, a także w Polsce. Rozróżnienie to słusznie podważali jednak historycy francuscy, zwłaszcza Braudel, który cywilizację określił jako obszar kulturowy (aire culturelle). Postawa uczonych francuskich wynikała m.in. z konieczności językowej. Język francuski nie posiada bowiem przymiotnika od słowa cywilizacja, dlatego tym pojęciem określany jest zespół zjawisk kulturowych. – 120 – Od połowy XX wieku dyskusja nad cywilizacyjnym zróżnicowaniem świata toczy się już bez udziału geografów, chociaż historycy podkreślają m.in. istotność uwarunkowań przyrodniczych rozwoju cywilizacji, co implikuje konieczność ich ponownego zaangażowania. Sam Braudel (1999, s. 291) stwierdził, że cywilizacja to pojęcie „należące do geografii w znacznie większym stopniu, niż antropolodzy skłonni są to przyznać”. Bez udziału geografów w wielu krajach rozwinęła się nauka o cywilizacji, którą we Francji reprezentuje Braudel, w krajach anglosaskich Arnold Toynbee. Porównawczą naukę o cywilizacji w Polsce stworzył Erazm Majewski (koniec XIX wieku) oraz Feliks Koneczny w okresie międzywojennym. Obecnie nawiązuje do niej Andrzej Piskozub na Uniwersytecie Gdańskim. Na szczególną uwagę zasługuje koncepcja Konecznego, co wynika z jej oryginalności, zawartych w niej silnych aspektów geograficznych, a także wpływu, jaki wywarła na rozwój nauki współczesnej (Koneczny 1935). Istotność pojęcia cywilizacji z punktu widzenia koncepcji człowieka jest ważna dlatego, że koncepcje te są wobec cywilizacji wtórne lub są w niej zawarte. Istnienie cywilizacji jest wynikiem najbardziej podstawowych cech istot ludzkich, takich jak tendencja do łączenia się w pary i tworzenia zrzeszeń. Starając się zrozumieć wielką kulturową różnorodność społeczności zamieszkujących poszczególne regiony świata, Koneczny doszedł do wniosku, że u źródeł wszelkich różnic cywilizacyjnych, warunkujących zmiany wprowadzane w krajobrazach, znajdują się kulturowo uwarunkowane obyczaje i normy społeczne oraz regulacje prawne. W szczególności rozważał Koneczny różnice w tzw. trójprawie, obejmującym prawo rodzinne, majątkowe i spadkowe, co jest istotne dla zrozumienia różnych rodzajów ustroju rodowego. Wiele uwagi poświęcił kwestiom emancypacji rodziny, pozycji kobiet, a także stosunku prawa prywatnego do publicznego. Problemy te do dzisiaj silnie różnicują poszczególne społeczności, a w przeszłości stanowiły podstawę kształtowania się wielkich cywilizacji. Podkreślając istotność norm społecznych i uwarunkowań prawnych, Koneczny krytykował pomijanie tego typu kwestii przez autorów prac geograficznych i etnograficznych, których – 121 – uwaga koncentrowała się na zewnętrznych przejawach cywilizacji, takich jak stroje i zwyczaje weselne lub narzędzia używane do polowań: niestety podróżnicy lubią się jakby specjalizować do notowania obrzędów wesel i pogrzebów, w ogóle do zewnętrznych stron życia, w mniemaniu że uprawiają poważną naukę – a tymczasem rara avis między nimi, kto by dbał o zagadnienia zasadnicze (Koneczny 1935, s. 276). Koneczny podważał wiele przekonań utrwalonych w literaturze, także geograficznej. Wystąpił np. przeciwko tzw. ergologii, czyli klasyfikowaniu społeczeństw ze względu na główny sposób zdobywania środków egzystencji. Przeciwko tej metodzie świadczą bowiem liczne przykłady niezależności cech kulturowych od zmieniających się rozwiązań technicznych. Rozwój techniki nie stanowił więc podstawy zmian cywilizacyjnych (jakościowych), pozwalał jedynie na osiąganie wyższych szczebli w ramach poszczególnych cywilizacji (aspekt ilościowy). Na przykład, o wiele większy wpływ na życie poszczególnych społeczności od wynalazków technicznych miało wprowadzenie zwyczaju pisania testamentu, nazwisk oraz różnorodnych instytucji społecznych, gdyż to one decydowały o sposobach myślenia i funkcjonowania społeczności, o ich obyczajowości i stosunku do życia i jego pięciu wartości, ujętych w koncepcji pięciomianu bytu (quincunx), obejmującego dwie kategorie duchowe, dwie materialne oraz wspólną dla ciała i duszy kategorię piękna. Na stronę duchową składają się idee dobra (moralności) i prawdy, natomiast stronę materialną tworzy zdrowie i dobrobyt (tab. 5). Stosunek do tych pięciu przenikających się w codziennym życiu kategorii pozwala na rozróżnienie poszczególnych cywilizacji, gdyż, jak pisał Koneczny, „panują najrozmaitsze sądy i wyobrażenia o prawdzie, o moralności i pięknie, nawet o dobrobycie i (co najważniejsze) o zdrowiu” (Koneczny 1935, s. 135–136). – 122 – tab. 5. Wartości życiowe odpowiadające im dziedziny kultury i formy działalności wg Feliksa Konecznego (1935) Dziedziny kultury Wartości PRAWDA Duchowe DOBRO Formy działalności Nauka Informacja Etyka Prawo PIĘKNO Materialne i duchowe Estetyka Sztuka ZDROWIE materialne Medycyna Higiena Ekonomia Gospodarka DOBROBYT Harmonijna koegzystencja jest możliwa między ludźmi o różnych kolorach skóry, mówiących innymi językami, nawet różniących się pod względem wyznania. Trudno jednak wyobrazić sobie zamieszkiwanie obok siebie osób posiadających odmienne rozumienie prawdy, realizujących inne zasady moralne, inaczej zapatrujących się na piękno itd. Ani rasa, ani język, ani nawet religia nie są wystarczającym wyróżnikiem cywilizacji. Religia jednak, z uwagi na jej wpływ na etykę i obyczajowość, ma duży wpływ na charakter cywilizacji. Z tego względu Koneczny wyróżnił cywilizacje sakralne i niesakralne oraz te, w których dominują siły duchowe albo fizyczne. Religia i stosunek do wartości quincunxa zawierają w sobie typowe dla poszczególnych grup postawy życiowe, dlatego stanowią one czynniki najbardziej różnicujące cywilizacje. Ponadto istotny jest stopień opanowania czasu, co Koneczny traktował jako wyznacznik poziomu rozwoju myślenia abstrakcyjnego. Wprawdzie trudno byłoby dzisiaj szukać większych grup ludzkich, które mierzą jeszcze czas na podstawie obserwacji zjawisk przyrody, ale różnice w pojmowaniu czasu występują nawet między społeczeństwami Zachodu a Latynosami, czego dowodzi jakże często występujące w Ameryce Łacińskiej, a obce nam pojęcie mañana. Oznaką wysokiego stopnia opanowania czasu jest wyznaczanie terminów, co wprawdzie ogranicza swobodę działania, ale prowadzi do oszczędzania czasu i jego maksymalnego wykorzystania (kapitalizowania). Pisząc o rozwoju myślenia abstrakcyjnego, Koneczny wskazał na czas, ale – 123 – nietrudno byłoby wykazać, że od stopnia opanowania czasu zależy także opanowanie przestrzeni oraz sposób i zakres korzystania z zasobów przyrody, czyli to, co francuscy geografowie nazywali manières d’être des peuples (Albert Demangeon) lub les techniques de la vie sociale (Maximilien Sorre). Różnice w rozumieniu pojęcia cywilizacja u Konecznego i u geografów okresu klasycznego wynikają głównie z faktu, że zróżnicowanie cywilizacyjne było w pierwszym przypadku elementem wyjaśnianym, w drugim zaś wyjaśniającym. Głównym problemem dla Konecznego było sformułowanie odpowiedzi na pytanie, skąd wzięły się różne cywilizacje i od czego zależą ich cechy charakterystyczne. Geografowie natomiast cywilizacje opisywali bardziej w przejawach zewnętrznych niż abstraktach, tłumacząc formy krajobrazowe jako rezultat pewnych cech cywilizacyjnych, takich jak normy, obyczaje, dążenia i tradycje społeczności. Cywilizacja uzewnętrzniła się w pracach geografów w postaci „sposobów bytowania” lub „technik życia publicznego”. Koneczny w dążeniu do prostoty wyrazu zdefiniował cywilizację jako „metodę ustroju życia zbiorowego”. Mimo odmienności podejścia, treści zawarte w nauce o cywilizacji i geografii cywilizacji są niemal te same. Powstaje więc pytanie o przyczynę tych zbieżności. Historyk Koneczny, znany ze swojej geograficznej fascynacji, prac Paula Vidala de la Blache nie studiował, chociaż znane mu były podstawowe dzieła francuskiej antropologii i filozofii człowieka. Dzieła Konecznego nie mogli znać także następcy Vidala de la Blache, co wynika z faktu, że jego angielskie wydanie ukazało się dopiero w 1961 roku. Należy więc skonstatować, że bardzo bliskie sobie koncepcje człowieka, jakie zawarte są w klasycznej geografii oraz nauce o cywilizacji, powstały mniej więcej w tym samym czasie niezależnie od siebie. Feliks Koneczny wpisał się swoją twórczością w „łańcuch myśli” zapoczątkowany w starożytnej Grecji, którego kontynuacją są syntetyczne koncepcje twórców nowożytnej geografii. Cywilizacja nie jest bowiem niczym istotnie odmiennym od starożytnego pojęcia ekumeny. Nauka o cywilizacji jest głównie dziełem historyków, dlatego treściowo jest ona historią cywilizacji. Historią, ale w innym – 124 – znaczeniu, jest też geografia cywilizacji. Wzrost zainteresowania cywilizacją w ostatnich dekadach spowodowany jest powszechnym uświadomieniem faktu, że najbardziej dzielą ludzkość różnice cywilizacyjne, a nie rasowe czy ideologiczne. Większość konfliktów współczesnych dochodzi na styku cywilizacji. Państwa, których granice nie respektowały podziałów cywilizacyjnych, uległy dezintegracji, a na obrzeżach cywilizacji wciąż wybuchają konflikty (zwłaszcza na peryferiach cywilizacji islamskiej). Coraz częściej wyrażane są obawy o przyszłość cywilizacji zachodniej w kontekście przejawów negowania jej tradycyjnych wartości. Atrakcyjność koncepcji cywilizacji jako przedmiotu badań wynika więc zarówno z jej aktualności, jak i tkwiącego w niej potencjału wyjaśniającego. Podkreślić należy otwartość historyków cywilizacji w stosunku do geografii. Z taką postawą, popartą propozycjami współpracy, kontrastuje daleko idąca rezerwa geografów, którzy dawno zrezygnowali z posługiwania się pojęciem cywilizacji. Mimo tej niechęci, sytuacja zaczyna się zmieniać. Pojęcie cywilizacji zaczęli stosować i propagować przedstawiciele nauk ekonomicznych i politycznych, którzy nie czują takiej awersji do historii jak geografowie. Już jedna z pierwszych prób adaptacji pojęcia cywilizacji przez przedstawiciela wspomnianych dyscyplin okazała się sukcesem na skalę światową. Chodzi tu o znany bestseller Samuela Huntingtona Zderzenie cywilizacji (polskie wydanie w roku 2000). To interesujące dzieło napisane de facto na podstawie koncepcji Feliksa Konecznego, całkowicie przemilcza wkład polskiego uczonego w rozwój nauki o cywilizacji. Jedynym chyba usprawiedliwieniem amerykańskiego autora jest popularny charakter jego publikacji (por. Piotrowski 2003, s.192–205). W interesie geografii jak i całej nauki leży powołanie do życia, obok historii cywilizacji, jej geograficznego odpowiednika. Ponieważ sposób pojmowania cywilizacji w geografii klasycznej i w nauce o cywilizacji jest pomimo odmiennej terminologii bardzo bliski, cywilizację można uznać za ideę, która została zaszczepiona na gruncie geografii przez jej mądrych klasyków, a której współczesna geografia nie wykorzystała, co odbija się negatywnie na jej pozycji w systemie wiedzy. – 125 – nurt chorologiczny region rozwój i regres klasycznej geografii regionalnej Dzielenie powierzchni Ziemi na części zwane regionami jest obyczajem stosowanym w geografii od zarania jej dziejów. Stąd też region jest jednym z jej kluczowych pojęć. Pojawia się już w pracach geografów starożytnych, zwłaszcza u Strabona, gdzie oznacza obszar, któremu przypisana jest określona specyfika wynikająca z działalności zamieszkującej go społeczności. Region jest terminem, który z geografii wszedł do języka potocznego i do innych nauk, ale jego obecność w opracowaniach naukowych świadczy najczęściej o ich geograficznym charakterze. Rosnąca liczba specjalności i kierunków badawczych w geografii sprawiła, że obecnie funkcjonuje bardzo wiele sposobów rozumienia regionu i metod regionalizacji. Zgodnie z najbardziej rozpowszechnioną definicją, region jest fragmentem powierzchni Ziemi wydzielonym na podstawie jednej lub wielu cech przyrodniczych bądź społeczno-ekonomicznych, pod względem których różni się on od obszarów sąsiednich. Wyróżnianie regionów i kreślenie granic na mapach jest wyrazem tradycyjnego dążenia geografów do przedstawiania zróżnicowania terytorialnego w celu ułatwienia obserwacji zjawisk i procesów geograficznych. Porównywanie map regionów różnego typu jest podstawą do tłumaczenia rozmieszczenia zjawisk i daje szansę ogarnięcia umysłem różnorodności obserwowanej na powierzchni Ziemi oraz dopatrzenia się sensu i porządku w tej mozaice. Regionalizacja stanowi więc odwzorowanie rzeczywistości, zawierające pewne założenia upraszczające, wykonywane m.in. dla celów edukacyjnych. Te założenia upraszczające tkwią zazwyczaj w doborze kryteriów stosowanych w procedurach delimitacyjnych. W zależności od kryteriów wyróżnia się regiony kulturowe, ekonomiczne, przyrodnicze, polityczne itd. Obecnie każda ze specjalistycznych subdyscyplin geograficznych posługuje się pojęciem regionu na swój sposób, przypisując mu odpowiedni przymiotnik. – 126 – Oprócz bardzo wielu definicji regionów „tematycznych”, jakie funkcjonują w subdyscyplinach specjalistycznych, istnieje też pojęcie regionu geograficznego, odnoszące się do geografii regionalnej. Dziedzina ta od czasów Vareniusa przedstawiana jest jako syntetyzujący specjalistyczne subdyscypliny rdzeń, od którego zależy spójność „systemu nauk geograficznych”. Dezintegracja geografii jest m.in. wynikiem regresu geografii regionalnej, która w Polsce sprowadzona została do roli popularnej wiedzy, użytecznej w najlepszym razie w praktyce edukacyjnej i turystyce. Taki sposób pojmowania geografii regionalnej akceptowany jest także przez autorów opracowań publikowanych przez pisma naukowe (Kondracki 1995). Warto zauważyć, że niektóre godne uwagi rozprawy teoretyczne o regionie nie zawierają w tytule terminu region, lecz region ekonomiczny, co może sugerować brak przekonania autora o istnieniu regionów geograficznych lub niechęć w stosunku do geografii regionalnej (np. Jędrzejczyk 1993). Świadectwem degradacji geografii regionalnej jest brak definicji regionu geograficznego spełniającej wymogi współczesnej filozofii nauki. Można więc stwierdzić, że od tego, czy region stanie się pojęciem stricte naukowym, zależy przyszłość geografii jako spójnej i integralnej dziedziny nauki. Uzasadnione jest więc prześledzenie sposobów pojmowania regionu w ramach poszczególnych nurtów geografii. Jest to konieczne dla znalezienia odpowiedzi na pytanie, czy region może nadal stanowić kluczowe pojęcie geografii, gwarantujące jej spójność, a jeżeli tak, to w jaki sposób należałoby obecnie to pojęcie definiować. Już od czasów rzymskich pojęcie regionu kojarzone było z łacińskimi słowami rex (król) i regio (królestwo). Czasownik rego (rządzić) wskazuje, że pod pojęciem regionu rozumiano terytorium podległe monarsze lub zarządzane w ustroju demokratycznym. Region jest więc terytorium, na którym ludność organizuje się lub jest organizowana do wspólnego życia, tworząc całość, czyli społeczność regionalną. Tradycyjny sposób rozumienia regionu w kategoriach polityczno-administracyjnych został zmodyfikowany z chwilą inkorporacji tego pojęcia do geografii na wczesnych etapach jej istnienia jako odrębnej nauki. – 127 – Za twórcę geografii regionalnej uważany jest powszechnie francuski historyk i geograf Paul Vidal de la Blache (1845–1918). Jest to rezultatem wielkiej popularności, jaką osiągnęła sformułowana przez niego koncepcja, do czego przyczynili się jego liczni uczniowie. Francuska szkoła geografii regionalnej jest uważana za jedną z najważniejszych w dorobku światowej geografii (Buttimer 1971). Okazuje się jednak, że Vidal de la Blache nie był pomysłodawcą geografii regionalnej, a jej koncepcja, chociaż pod inną nazwą, pojawiła się na samym początku istnienia nowożytnej geografii. Jest ona mianowicie zawarta we wstępie do Geografii powszechnej (Geographiae universalis) Bernharda Vareniusa. Autor ten ustanowił respektowaną do dzisiaj strukturę wewnętrzną geografii. Jego idea geografii ogólnej przetrwała do dzisiaj w niewiele zmienionej postaci. Zmiany dotyczą głównie stopnia szczegółowości, sposobu rozumienia pewnych zależności i metod ich wyjaśniania. Badania poszczególnych elementów krajobrazu w skali całego globu nie wyczerpują jednak tego, co Varenius rozumiał pod pojęciem geografii. Oprócz części ogólnej uczony ten zamierzał napisać geografię szczegółową (Geographia specialis). Zamiast analizowania pojedynczych elementów krajobrazu, celem geografii szczegółowej była syntetyczna charakterystyka uprzednio wyodrębnionych obszarów powierzchni Ziemi. Metodą geografii ogólnej była analiza składników krajobrazu, natomiast specyfika geografii szczegółowej polegała na ujęciu syntetycznym. Geografię szczegółową Vareniusa należy traktować jako pierwotną postać geografii regionalnej. Nie ulega wątpliwości, że dzieło Vareniusa znane było nie tylko w Niemczech i Holandii, ale także we Francji w końcowych dekadach XIX wieku cytowano je w licznych pracach. Rozróżnienie geografii ogólnej i regionalnej zastosował Vidal de la Blache i jego współpracownicy w monumentalnej Géographie universelle, a jeszcze w połowie XX wieku francuscy autorzy podręczników geograficznych dzielili je na dwie części: ogólną i regionalną (por. Demangeon 1952). Podobnie było w geografii niemieckiej, gdzie podział na ogólną (Allgemeine Geographie) i regionalną (Länderkunde) traktowano aż do czasów współczesnych – 128 – jako dziedzictwo systemu stworzonego przez Alfreda Hettnera (ryc. 2). W geografii ogólnej podkreślano aspekt analityczny i nomotetyczny punkt widzenia, geografia regionalna stanowiła jej przeciwieństwo. Synteza wszystkich elementów krajobrazu w ramach regionu miała tworzyć jego indywidualny charakter (Wardenga 1998). Geografia geografiaregionalna regionalna Geografia ogólna geografia polityczna geografia komunikacji i transportu geografia społeczno-gospodarcza geografia ludności zoogeografia fitogeografia hydrologia i glacjologia klimatologia geomorfologia ryc. 2. Klasyczna koncepcja podziału geografii wg A. Hettnera Geografia ogólna od czasów Vareniusa rozwijała się w sposób harmonijny, powiększając znacznie zakres wiedzy na temat poszczególnych składników krajobrazu i wzajemnych między nimi zależności. Nie można tego samego powiedzieć o drugim rodzaju geograficznej wiedzy, jakim miała być geografia szczegółowa, przez geografów francuskich nazwana regionalną, a przez Niemców Länderkunde (Paul 1989; Wilczyński 2003). Pierwszą przyczyną tego stanu rzeczy jest fakt, że geografię ogólną Varenius napisał i jego dzieło stanowiło wzorzec i punkt wyjścia dla następnych pokoleń badaczy. Projekt geografii szczegółowej Vareniusa, zawarty we wstępie do jego dzieła, nie jest niestety wystarczająco jasny, aby mógł stanowić podstawę badań w zakresie geografii regionalnej. Niemniej jednak zawiera on podstawy koncepcyjne geografii szczegółowej jako dyscypliny syntetycznej. Geografię (szczegółową) traktował Varenius jako dyscyplinę jakościowo odmienną od dziedzin posiadających ściśle określony przedmiot badań. Można nawet powiedzieć, że syntetyczna geografia stała – 129 – w hierarchii wyżej niż inne dyscypliny. Przypisał jej szczególny walor (excellency)*. Nie opisał wprawdzie szczegółowo zasad kontemplacyjnego poznania, jednak ze stwierdzeń zawartych we wstępie do Geografii powszechnej jasno wynika, że jest to poznanie umożliwiające syntezę wiedzy dotyczącej określonych fragmentów powierzchni Ziemi. Celem zaś syntetycznego opisu regionalnego miało być uchwycenie istoty regionalnego życia, całokształtu spraw dotyczących regionalnych społeczności (Hartshorne 1959, s. 109; James, Martin 1981, s. 124). Paul Vidal de la Blache budując swoją koncepcję geografii regionalnej nie zrezygnował z założonych przez Vareniusa syntetycznych celów. Ten okcytański humanista, oprócz inspiracji płynących z śródziemnomorskiej tradycji kulturowej i zróżnicowanych tamtejszych krajobrazów, znajdował się także pod wpływem klasyków niemieckiego romantyzmu, w tym także klasyków geografii – Karla Rittera i Alexandra Humboldta (Gallois 1918; Claval 1964). Podstawą systemu vidalowskiego jest idea jedności Ziemi rozumianej jako całość zdolna „grupować i utrzymywać różnorodne istoty we współżyciu i wzajemnej zależności” (Vidal de la Blache 1889, s. 11). Stwierdzenie to łączy w sobie dwie idee: humboldtowsko-goetheańską Encheiresis naturae (organiczna spójność wszystkich kategorii bytów wynikająca z istoty rzeczywistości) oraz przeciwstawianą marksizmowi ideologię wzajemnej pomocy, głoszoną przez księcia rosyjskiego Piotra Kropotkina (1842–1921). Podobnie jak klasycy polskiej geografii, Vidal de la Blache sprzeciwiał się encyklopedyzmowi, opowiadając się za geografią jako „naukowym studium zróżnicowania Mimo, że geografia szczegółowa miała być zwieńczeniem, syntetyczną koroną badań geograficznych, Varenius ubolewał nad brakiem oparcia opracowań regionalnych w geografii ogólnej, co miało fatalny wpływ na pozycję geografii w systemie wiedzy: „Autorzy dotychczasowych podręczników geograficznych pisali prawie wyłącznie w konwencji geografii szczegółowej. Bardzo niewiele tekstów dotyczy geografii ogólnej. W rezultacie młodzieży uczącej się coraz więcej geografii szczegółowej brakuje świadomości, podstaw filozoficznych geografii. Nie pozwala to na wyrażanie aspiracji naukowych geografii" (za Kish 1978, s. 371). * – 130 – terytorialnego” (Vidal de la Blache 1913). Tak samo jak fragmentaryzacji wiedzy przeciwstawiał się podporządkowywaniu badań geograficznych wizjom filozoficznym, powszechnie akceptowanym teoriom i zalecał krytycyzm w stosunku do wszelkich źródeł nieopartych na doświadczeniu. Geografię uważał za dziedzinę opartą na empirycznych projektach badań terenowych. Styl twórczości jak i przywiązanie do podejścia empirycznego zbliża Vidala de la Blache bardzo do Alexandra Humboldta. Trzeba jednak zauważyć, że tych dwóch wielkich twórców dzieli półwiekowy dystans, okres, w którym klasyczna koncepcja geografii była wypierana przez nową pozytywistyczną wizję nauki. W tym czasie w geografii światowej zaczął dominować redukcjonizm, który stłumił syntetyczne dążenia klasyków, a projekt geografii szczegółowej Vareniusa został zapomniany. Geografowie przestali używać wspólnego języka i powstały wśród nich grupy specjalizujące się w badaniach w zakresie poszczególnych dziedzin geografii ogólnej. Tylko nielicznym udało się wówczas podtrzymywać koncepcję geografii jako dziedziny dążącej do syntezy wiedzy na temat ziemskiej rzeczywistości (np. Elisée Reclus, Piotr Kropotkin). Warto podkreślić, że wśród stosunkowo nielicznych uczonych, którzy nie ulegli wówczas tendencji do zawężania zakresów zainteresowań i pozostali wierni syntetycznym dążeniom niemieckich klasyków, znajdują się najwięksi twórcy geografii polskiej: Wincenty Pol, Wacław Nałkowski i Eugeniusz Romer, a po nich m.in. Ludomir Sawicki i Stanisław Pawłowski. Kiedy w roku 1889 Vidal de la Blache wystąpił z projektem geografii jako dziedziny ogarniającej całość ziemskiej rzeczywistości, znajdował się w dość trudnej sytuacji. Akcentując humanistyczny charakter swojej koncepcji, lokował się na marginesie ówczesnej geografii, w której największą uwagę przyciągały dyskusje na tematy stricte przyrodnicze. Nie mógł też liczyć na przychylność geografów o zainteresowaniach humanistycznych, skoro opowiedział się otwarcie przeciw koncepcji deterministycznej, której początek dał największy autorytet i twórca antropogeografii Friedrich Ratzel (Vidal de la Blache, 1889, 1898). W tych okolicznościach Vidal de la Blache nie proponował ustanowienia – 131 – geografii regionalnej (obok geografii ogólnej) jako autonomicznej dyscypliny w ramach geografii, na wzór vareniusowskiej geografii szczegółowej. Zaakceptował on zastaną sytuację, w której istniała już tylko geografia ogólna, podzielona trwale na część przyrodniczą (fizyczną) oraz antropogeografię (obejmującą geografię polityczną, handlową i kulturową). W opinii współczesnych interpretatorów granice międzydyscyplinarne i oficjalna wewnętrzna struktura nauki nie były dla Vidala tak istotne jak same badania naukowe. Zamiast zabiegać o uznanie powstającego kierunku badawczego (szkoły) i umieszczenie go w oficjalnych strukturach organizacyjnych nauki, wolał formułować program badawczy, dążąc do zainteresowania jego realizacją innych uczonych (Claval 1996). Skoro Vidal de la Blache nie przedstawił projektu geografii regionalnej, to czym jest słynna francuska szkoła geografii regionalnej? Otóż, jak już wskazano, zamiast zabiegać o odrębność dyscyplinarną dla geografii regionalnej, przyjął on podział geografii na część fizyczną i antropogeografię. Uznał przy tym za konieczne, aby w każdej z tych dyscyplin stosować dwa podejścia: systematyczne i regionalne. Istotą francuskiej szkoły jest to, że przez 1 połowę XX wieku priorytet w badaniach geograficznych w ramach antropogeografii (géographie humaine) przysługiwał podejściu regionalnemu (cadre régional) (por. Le Lannou 1949; Demangeon 1952; Sorre 1961; Claval 1964). Francuska szkoła geografii regionalnej polega więc na stosowaniu podejścia regionalnego (a nie systematycznego) w obrębie antropogeografii. W ramach tego kierunku powstało wiele monografii poświęconych poszczególnym regionom i lokalnym społecznościom Francji i innych krajów. Wszystkie one zostały wykonane na podstawie długotrwałych badań terenowych, metodą zbliżoną do tzw. obserwacji uczestniczącej, stosowanej wcześniej w antropologii kulturowej (np. w pracach Bronisława Malinowskiego). Wynika stąd, że przedmiotem obserwacji geograficznych nie jest krajobraz (paysage), ale procesy go kształtujące, związane ze sposobem adaptacji społeczności ludzkich do istniejących warunków. Procesy te ujął Vidal de la Blache w formule genre de vie. Genres de vie są z kolei produktem – 132 – i odbiciem civilisation, czyli zintegrowanego rezultatu przyrodniczych, historycznych i społecznych warunków wpływających na kształt relacji zachodzących między społeczeństwem a przyrodą w poszczególnych miejscach. Ludzie wybierają swoje genres de vie pod wpływem tych relacji, które są kształtowane i postrzegane za pośrednictwem cywilizacyjnych filtrów, to znaczy w zależności od rozpowszechnionych i akceptowanych w poszczególnych społecznościach postaw, wartości i obyczajów (ryc. 3). Population Civilisation Genre de vie Nature Pays Milieu ryc. 3. Pojęcia kluczowe francuskiej geografii regionalnej W swoich syntetycznych obrazach regionalnych społeczności Vidal de la Blache przedstawiał szerokie spektrum kształtów, jakie mogą przybierać zależności między społeczeństwem i jego genre de vie a biofizycznym i kulturowym otoczeniem (milieu). Syntezą genre de vie i milieu jest region (pays), a więc obszar, na którym nastąpiło połączenie wszystkich kategorii bytów, wzajemne ich dopasowanie i przystosowanie do wspólnego życia. Jeżeli tymi bytami są istoty społeczne, to nieuchronnie dochodzi do powstania pojęcia organizacji społecznej, będącej podstawą tradycyjnego znaczenia terminu region. Jest to niepowtarzalna całość, swoiste zespolenie wszystkich ziemskich zjawisk, ukształtowana w trakcie wielowiekowego współdziałania ludzi i pozostałych składników krajobrazu. Niepowtarzalne regiony, których głównym wskaźnikiem są genres de vie, składają się na indywidualność geograficzną kraju, przedstawianego jako „geograficzny organizm” z przysługującą mu „osobowością” (Vidal de la Blache 1903). Ta „osobowość” jest rezultatem swoistego dialogu społeczności ludzkich z fizycznym i kulturowym otoczeniem, kompromisem ustanowionym w toku rozwoju wzajemnych stosunków – 133 – ludzi z pozostałą częścią przyrody. Kluczowe pojęcia francuskiej geografii regionalnej są bardzo pojemne znaczeniowo. Ich właściwy sens jest stosunkowo trudny do zrozumienia dla osób wychowanych i wykształconych w innych językach. Ani angielskie, ani polskie tłumaczenia nie oddają w pełni oryginalnego sensu genre de vie czy milieu. Dlatego w tłumaczeniach prac Vidala de la Blache na języki obce zachowuje się te terminy w oryginalnym brzmieniu. Słowo milieu, które funkcjonuje również w języku angielskim, nie jest synonimem environment ani niemieckiego Umwelt, gdyż posiada dodatkowe konotacje społeczne, historyczne, estetyczne i ideologiczne. Każda społeczność przystosowuje się do otoczenia na swój indywidualny sposób, a wynik tego przystosowania znajduje wyraz w formach rozwoju cywilizacyjnego. Dyscyplinę badającą, jak warunki przyrodnicze odzwierciedlają się w życiu społeczności o różnych cechach kulturowych, Vidal de la Blache nazwał geografią cywilizacji (géographie de civilisation). A zatem regionalne ujęcie vidalowskiej geografii cywilizacji stanowi istotę klasycznej szkoły geografii regionalnej. Jest to godne podkreślenia, zwłaszcza że współczesna geografia przestała posługiwać się pojęciem cywilizacji, chociaż tak wiele pisze się o potrzebie „socjologizacji” geografii (Wilczyński 2006). Podsumowując dotychczasowe uwagi na temat geografii regionalnej, należy podkreślić trzy aspekty. Po pierwsze, geografia regionalna to dyscyplina, której centralnym problemem jest sposób adaptacji społeczności ludzkich w zastanych warunkach na poszczególnych obszarach. Ten sposób adaptacji można nazwać „metodą życia zbiorowego” lub zgodnie z francuską tradycją – cywilizacją. Wyrazem różnic cywilizacyjnych są style życia (genres de vie), odzwierciedlone w krajobrazach będących ostatecznym elementem wyjaśnianym. Patrząc na geografię regionalną przez pryzmat współczesnych klasyfikacji nauk, należy stwierdzić, że jest to dyscyplina, której przedmiot nie pozwala jej zaliczyć ani do nauk przyrodniczych, ani humanistycznych, co stanowi poważny problem metodologiczny. Po drugie, geografia regionalna – 134 – miała w zamyśle jej twórców być nauką empiryczną, korzystającą z metod badań terenowych stosowanych wcześniej w antropologii kulturowej, a następnie także w socjologii. Metody te (np. obserwacja uczestnicząca) miały na celu identyfikację głównych problemów życiowych lokalnych społeczności. Problemy te stanowiły główny wątek geograficznych opisów tych społeczności. Wychodząc od skali lokalnej, geografowie przechodzili stopniowo do regionów wyższej rangi, by dojść do wielkich regionów świata (regiony I rzędu), odpowiadających poszczególnym cywilizacjom (w polskiej literaturze nazywanym domenami lub kręgami kulturowymi). Po trzecie, twórcy geografii regionalnej podkreślali jej syntetyzujący charakter w odniesieniu do wiedzy z zakresu nauk szczegółowych, co jest zgodne z tendencją do stawiania w centrum uwagi problemów regionalnych społeczności na poszczególnych szczeblach hierarchii. Problemy bywają zazwyczaj złożone i zawsze wykraczają poza zakres specjalistycznych dyscyplin naukowych. Według Maurice’a Le Lannou, „geografia regionalna ma być syntetyczną koroną, a nie analitycznym wstępem badań geograficznych” (Le Lannou 1949, s. 117). W podobnym duchu wypowiadali się też inni przedstawiciele francuskiej geografii okresu klasycznego, m.in. Maximilien Sorre, Jules Sion, Jean Brunhes, Lucién Gallois, Albert Demangeon i Camille Vallaux (Wilczyński 2006). Mimo to vidalowska koncepcja geografii uzyskała szeroki rozgłos i uznanie w całym świecie. Traktuje się ją jako podstawę paradygmatu dominującego w geografii światowej w 1 połowie XX wieku. Liczni uczniowie i zwolennicy Vidala de la Blache przenieśli jego idee do Ameryki i Skandynawii (Berdoulay 1981; Hägerstrand i Buttimer 1988), a nawet do Rosji (Anuchin 1973). Szczególną popularnością cieszyły się w Stanach Zjednoczonych Ameryki, gdzie wspierane były przez chorologiczną ideę geografii propagowaną przez Richarda Hartshorne’a (1959). Przeświadczenie o istnieniu regionów jako organicznych całości (geschlossenes Ganzes) było szczególnie silne wśród reprezentantów niemieckiej Länderkunde. Swój cel badawczy określali oni jako – 135 – poznanie charakteru regionów i miejsc przez zrozumienie współistnienia i współzależności [des Zusammenseins und Zusammenwirken] istniejących między różnymi sferami rzeczywistości [Naturreiche] [...], oraz poznanie powierzchni Ziemi jako całości obejmującej kontynenty, regiony i miejsca [Auffassung der ganzen Erdoberfläche in ihrer natürlichen Gliederung in Erdteile, Länder, Landschaften und Örtlichkeiten] (Hettner 1927, s. 130). Holistyczny sposób rozumienia regionu w geografii niemieckiej traktowany jest przez współczesnych interpretatorów jako „romantyczna rewolucja przeciwko chłodnemu racjonalizmowi i matematyczno-mechanistycznemu duchowi nauki zachodniej (de Pater 1989, s. 16). Syntetyczny charakter geografii regionalnej przejawia się najsilniej w sposobach pojmowania regionu. Dla M. Le Lannou regiony stanowią „holistyczne całości”, zaś André Cholley rozpatrywał je jako combinaisons, czyli systemy funkcjonalne (Cholley 1942). W podobny sposób, a więc przez pryzmat holizmu i różnorodności kulturowej, widział regiony M. Sorre, a także dwaj ostatni przedstawiciele klasycznej geografii francuskiej, Pierre Gourou i Jean Gottmann. Holizm o zabarwieniu organicznym, a niekiedy mistycznym cechował także niemiecką Länderkunde (Paul 1989). W celu wytłumaczenia różnic krajobrazowych używano holistycznej koncepcji civilisation, która za pośrednictwem genres de vie kształtowała paysages, identycznie jak przed półwieczem w koncepcji Vidala de la Blache (Gourou 1964; Gottmann 1966). Cywilizacja obejmująca materialne i duchowe aspekty ludzkiej egzystencji wytwarzała odpowiednie sposoby adaptacji ludzi do warunków otoczenia. Wynikiem tej aktywności są paysages humains, które podobnie jak vidalowskie régions de civilisation są obszarami o stosunkowo jednolitych, kulturowo uwarunkowanych sposobach myślenia i działania (postrzegania otaczającej rzeczywistości i organizowania działalności gospodarczej). Tak więc cywilizacja stanowi jedyne kryterium pozwalające identyfikować regiony geograficzne. Wynika stąd, że regiony są obszarami jednorodnymi – 136 – cywilizacyjnie (kulturowo), a nie krajobrazowo. Francuscy klasycy podkreślali wręcz różnorodność krajobrazową regionów geograficznych, mającą być warunkiem ich żywotności i zdolności do rozwoju (Gallois 1908). Różnorodność krajobrazowa w obrębie poszczególnych regionów wynika z tego, że obszary zamieszkania poszczególnych grup etnicznych (które w ciągu wspólnego życia wielu pokoleń stają się społecznościami regionalnymi) nie są ograniczone do pojedynczych jednostek fizycznogeograficznych, lecz obejmują położone obok siebie części różnych jednostek. Nie oznacza to bynajmniej niezależności działalności ludzkiej od warunków otoczenia. Społeczności regionalne powstają bowiem tam, gdzie ludzie komunikują się i współpracują ze sobą. Tylko wtedy może wytworzyć się wspólny dialekt, wspólny system wartości, sposób myślenia i gospodarowania, a także świadomość przynależności do określonej społeczności i pewnego terytorium (świadomość regionalna). Aby doszło do intensywnej komunikacji i współpracy, potrzebne są sprzyjające warunki (naturalna drożność) brak barier w postaci terenów trudno dostępnych, pełniących zazwyczaj rolę granic międzyregionalnych. Zagadnienie to podsumował Michał Janiszewski, autor jedynej po II wojnie światowej pracy na temat regionów geograficznych Polski, której inspiracją była klasyczna francuska geografia regionalna. Napisał on m.in., że regiony geograficzne obejmują różne „krainy fizjograficzne”, co wynika z różnorodności ludzkich potrzeb, które mogą być zaspokojone dzięki różnorodności zasobów, ułatwiającej rozmaitość form aktywności gospodarczej: Chodzi tylko o to, by te krainy były powiązane naturalną spójnością komunikacyjną w jedną życiową całość. Taką całością są regiony geograficzne tworzące podstawę jednej niepodzielnej geografii (Janiszewski 1959, s. 14). Ponieważ podstawą identyfikacji regionów geograficznych jest cywilizacja, tworzą one hierarchiczny układ, od regionów I rzędu (wielkie regiony świata), przez państwa narodowe (regiony II – 137 – rzędu), mniejsze regiony w obrębie państw, aż do społeczności lokalnych. Taki hierarchiczny układ jest efektem zróżnicowania cywilizacyjnego świata, gdzie w obrębie kilku istniejących cywilizacji funkcjonują kultury narodowe (np. polska i niemiecka w ramach cywilizacji łacińskiej), a w ich ramach wyróżnia się mniejsze, nieco odmienne kulturowo społeczności regionalne. Podsumowując rozważania na temat istoty regionu geograficznego, podkreślić należy jego cztery zasadnicze cechy. Po pierwsze, region jest niepowtarzalną całością, pojęciem odnoszącym się do ludzi i ich działalności, a zwłaszcza sposobów gospodarowania (lub adaptacji do warunków otoczenia). Według tradycji francuskiej, jest to obszar, na którym ludność organizuje się do wspólnego życia, co pozwala na stwierdzenie istnienia konotacji administracyjno-politycznych. Regionami geograficznymi (II rzędu) jest wiele istniejących obecnie państw narodowych. Wielokrotnie też formułowany był słuszny postulat, aby podział administracyjny był dostosowany do realiów geograficznych, czyli jednostki podziału administracyjnego pokrywały się z regionami geograficznymi. Po drugie, region stanowi realną całość, obejmującą obszar zamieszkany przez ludzi o podobnych sposobach postrzegania i myślenia, a więc także podobnych metodach gospodarowania i wykorzystywania dostępnych zasobów. Fakt przynależności mieszkańców regionu do określonej kultury wynika ze spójności, która jest najważniejszą cechą regionu geograficznego. Spójność ta zwykle jest uwarunkowana fizjograficznie. Po trzecie, region obejmuje obszar zróżnicowany krajobrazowo, co w świetle klasycznej koncepcji sformułowanej przez Alexandra Humboldta (tzw. paradoks Humboldta) nie tylko nie kłóci się z zasadą spójności, ale tę spójność warunkuje (Wilczyński 2003). Po czwarte wreszcie, region jest pojęciem dynamicznym. Układ regionów ulega zmianie pod wpływem procesów kulturowych (przenikanie elementów kultury lub masowe migracje ludzi) lub w wyniku przemian politycznych (zmiany granic, przesiedlenia). Zmiany w układzie regionalnym zachodzą więc stopniowo lub gwałtownie, podobnie jak inne procesy historyczne. – 138 – Panujące wśród geografów pierwszej połowy ubiegłego stulecia przekonanie o istnieniu regionów jako organicznych całości, które w geografii niemieckiej przybierało nawet postać zabarwionej mistycyzmem wiary, nie było jednak wystarczającą podstawą do ścisłego zdefiniowania przedmiotu badań geografii. Dla wielu geografów, nie tylko z kręgu badaczy scjentystów, francuskie rozważania teoretyczne na temat geografii regionalnej i pojęcia regionu okazały się mało zrozumiałe. Nawet A. Buttimer, uważana za najwybitniejszą znawczynię i komentatorkę klasycznej geografii francuskiej, w recenzji jednej z prac autorów francuskich przyznała, że istota geograficznej syntezy nie została wytłumaczona w sposób wystarczająco jasny: „what he means by ‘synthetic picture’, however, is rather vague” (Buttimer 1971, s. 130). W tych okolicznościach, a także z uwagi na krytykowany idiograficzny charakter opracowań, geografia regionalna została w drugiej połowie ubiegłego wieku zastąpiona przez dostosowaną do wymogów scjentyzmu regional science. Specjalizacja i podział geografii prowadziły do utraty poczucia jej jedności i tożsamości, czemu towarzyszyło osłabienie wpływów klasycznej idei (Buttimer 1971, s. 21; por. też Granö 1981). Sukcesy badawcze geografów osiągane w ramach poszczególnych specjalności dzięki aparaturze pojęciowej i metodom analizy przestrzennej sprawiły, że geografia regionalna znalazła się na peryferiach nauki. Stało się tak pomimo prób obrony klasycznego rozumienia regionu, w których wykazywano, że opisowość nie jest istotną wadą, gdyż element opisowy jest niezbędny w każdej dziedzinie nauki, a interpretacyjny opis regionalny o wiele więcej tłumaczy niż formalne procedury regional science. Prowadzone w ostatnim półwieczu badania nad regionami przybrały postać formalnych procedur taksonomicznych. Ideę tradycyjnego regionu identyfikowanego na podstawie kryterium obecności ludzkiej (human ocupance) zastąpiono „regionami formalnymi” definiowanymi na podstawie kryteriów delimitacji, stosowanych w ramach poszczególnych subdyscyplin geograficznych. Różnorodność krajobrazową (otoczenia biofizycznego i gospodarki) typową dla tradycyjnych regionów zastąpiła koncepcja – 139 – jednorodności w odniesieniu do pojedynczych elementów krajobrazu. Obszary jednorodne wydzielane przy zastosowaniu procedur taksonomicznych traktowano jako byty realne w obiektywnym sensie, a zdarzające się niepowodzenia w ich identyfikacji tłumaczono błędami proceduralnymi (Claval 2007). Dlatego największy wysiłek kierowano na doskonalenie metod. Ich mnogość doprowadziła do wytworzenia się „regionalizacyjnego rytuału”, co sprawiło, że wielu geografów zapomniało, iż celem geografii jest zrozumienie regionów, a nie samo tylko wykreślenie linii granicznych (Hart 1982, s. 8–9). Dodatkowa przyczyna upadku geografii regionalnej była czysto technicznej natury. Jej problemy ignorowano nie z powodu ich nieistotności, ale dlatego, że leżały poza zakresem możliwości analitycznych technik badawczych, (Haggett 1977, s. 166). Geografowie okresu poklasycznego, nie umiejąc uporać się z syntetycznymi celami klasycznej geografii, „rozbiegli się we wszystkich kierunkach z brakiem poczucia wspólnego celu i bez wzajemnego zrozumienia” (Claval 1980, s. 246). Znacznie większy nacisk kładziono w latach „rewolucji ilościowej” na techniki badawcze i abstrakcyjne procedury niż na konkretne miejsca i ludzi. W ostatnich dekadach do geografii regionalnej zaczęto zaliczać także przedsięwzięcia badawcze podejmowane z różnorodnych pozycji metodologicznych (badania tożsamości terytorialnej, znaczenia miejsc), często inspirowane lewicowymi ideologiami lub związanymi z postmodernizmem. Czyni tak P. Claval w artykule, który w przeciwieństwie do wcześniejszych jego wypowiedzi nie dotyka istoty geografii regionalnej, sprowadzając ją do scjentystycznych procedur delimitacyjnych (delimitation and description of objective units), które mają współcześnie koegzystować z projektami strukturalistycznymi i innymi, także pośrednio tylko związanymi z geografią (Claval 2007). Postępowanie takie sprzyja wprawdzie innowacjom i pomaga w formułowaniu nowych koncepcji w duchu pluralizmu i tolerancji, nie służy jednak rozwojowi geografii regionalnej, gdyż w sytuacji pogłębiającego się chaosu myślowego zatraca się istota nie tylko geografii regionalnej, ale także sens naukowych badań. Rozważając sytuację – 140 – geografii regionalnej, Jan Paulov również uwzględnił nowoczesne nurty badawcze (neomarksistowski, realizm transcendentalny i strukturalistyczny), niemniej jednak podkreślił, że geografią regionalną per se można nazywać tylko dziedzinę obejmującą swym zakresem całość ziemskiej rzeczywistości i polegającą na syntezie wiedzy z wielu dyscyplin specjalistycznych: „we share the opinion that only this complex or synthetic regional geography is a regional geography per se” (Paulov 1996, s. 13; por. też Mičian 1996). Regres klasycznej koncepcji geografii regionalnej dotyczy także Polski. Od 50 lat nie prowadzi się u nas badań w zakresie geografii regionalnej rozumianej na sposób klasyczny. Od opublikowania wspomnianej książki Michała Janiszewskiego w 1959 roku i wydania kilku zeszytów „Przeglądu Zagranicznej Literatury Geograficznej” poświęconych samej geografii regionalnej* lub zagadnieniom filozoficzno-historycznym**, zamarła nawet naukowa dyskusja na temat geografii regionalnej i jej roli. W jednym z obszernych opracowań z zakresu historii myśli geograficznej dostępnych w języku polskim do francuskiej szkoły geografii regionalnej odniesiono się w sposób pomniejszający jej znaczenie. Stwierdzono m.in., że „regionalne opisy geografów szkoły francuskiej zawierają wiele materiału faktycznego, wyróżniają się piękną formą układu, lecz nie odznaczają się naukową głębią” (Isaczenko 1975, s. 327). Tego typu opinie zawarte w powszechnie dostępnych podręcznikach akademickich nie mogły nie wpłynąć na stosunek całego pokolenia polskich geografów do klasycznej koncepcji geografii. Negatywnego nastawienia nie mogły zmienić nieliczne, w wyjątkowych okolicznościach organizowane dyskusje na temat geografii regionalnej, jakie miały miejsce w Krakowie w 1987 roku podczas specjalnego seminarium zorganizowanego w Wyższej Szkole Pedagogicznej oraz w Zakopanem w 1998 roku w ramach Ogólnopolskiej Konferencji Metodologicznej. Poza tym * Zeszyt nr 1 z roku 1957, zawierający m.in. artykuły geografów francuskich, nr 3–4 z tego samego roku poświęcony krytyce geografii klasycznej oraz nr 3 z roku 1962 z pracami geografów amerykańskich. ** Zeszyt nr 4 z roku 1959 (historia geografii) i nr 3 z roku 1965 na temat m.in. jedności geografii i roli geografii regionalnej. – 141 – temat geografii regionalnej pojawiał się dość rzadko przy okazji rozpatrywania innych problemów. O regresie w dziedzinie badań regionalnych w klasycznym sensie świadczą nieliczne publikacje Włodzimierza Wakara, Włodzimierza Kubijowicza i innych mało obecnie znanych geografów przedwojennych (Wilk 1994). Mimo że większość instytutów geograficznych na uczelniach polskich posiadała wydzielone zakłady geografii regionalnej, nazwa ta w tytułach publikacji naukowych (pominąwszy publikacje o charakterze encyklopedycznym) występowała w pracach uczonych reprezentujących tylko dwa ośrodki: w Uniwersytecie Warszawskim zespół badawczy związany z J. Kondrackim i A. Richlingem (Kondracki 1994) i w Uniwersytecie Adama Mickiewicza zespół skupiony wokół Z. Chojnickiego i T. Czyż (Czyż 1996). Charakterystyczne dla tych szkół jest to, że mówiąc o geografii regionalnej, stoją na stanowisku geografii ogólnej, fizycznej w pierwszym przypadku i społeczno-ekonomicznej w drugim. Oznacza to brak akceptacji dla koncepcji struktury wewnętrznej geografii lansowanej w okresie klasycznym. J. Kondracki nie wypowiada się o sprawach związanych z życiem regionalnych społeczności (uwzględniając jednak kwestie antropogeograficzne w swoich opisach), T. Czyż w swoich pracach pozostaje bardzo odległa od tematyki fizycznogeograficznej. Obydwie szkoły są raczej zgodne co do tego, że „zróżnicowania polityczno-ekonomiczne i fizycznogeograficzne nie pokrywają się”. Wniosek z takiej konstatacji jest prosty: „integralne regiony geograficzne nie istnieją”. Czym jest zatem geografia regionalna w ujęciu klasycznym? Na to pytanie odpowiada J. Kondracki następująco: „Tradycyjna geografia regionalna miała charakter encyklopedyczny, [...] tak jest widziana przez szerokie sfery cała geografia i przez to lekceważona jako nauka” (Kondracki 1994, s. 8). W obydwu opisywanych szkołach ogromny nacisk położono na stronę metodyczną; w obydwu wypracowano liczne, czasem nawet wyrafinowane matematyczne metody klasyfikacji. Należałoby postawić pytanie, jak to jest możliwe, że z jednej strony geografia polska usilnie stara się odejść od „tradycjonalizmu” i „encyklopedyzmu”, co czyni dzięki nowoczesnym podręcznikom i innym publikacjom swych najbardziej – 142 – wpływowych przedstawicieli, a jednocześnie wciąż jest wypierana z programów edukacyjnych, spychana na margines nauki, tracąc tę pozycję w systemie wiedzy, którą uzyskała w klasycznym okresie swojego rozwoju? Aby zbliżyć się do odpowiedzi na tak postawione pytanie i wyjaśnić powyższy paradoks, należy zestawić istotne różnice między geografią regionalną w ujęciu klasycznym i współczesnym. Geografia regionalna cieszyła się w przeszłości uznaniem jako odrębna dyscyplina o silnej pozycji w strukturze organizacyjnej nauki. W Niemczech do dzisiaj istnieje niezależny Institut für Länderkunde w Lipsku, natomiast we Francji, gdzie o struktury organizacyjne nauki zabiegano mniej intensywnie, cała geografia człowieka sprowadzała się do geografii regionalnej. W polskich instytucjach geograficznych do niedawna funkcjonowały komórki poświęcone geografii regionalnej, jednak ostatnie dekady przyniosły zdecydowany odwrót od tej tradycyjnej nazwy. Dawne zakłady geografii regionalnej zostały przemianowane i najczęściej w ich nowych nazwach występuje określenie „badania regionalne”. Oznacza to, że geografowie polscy zrezygnowali z kultywowania tej dyscypliny. Racją bytu tradycyjnej geografii regionalnej była synteza wiedzy z różnych dyscyplin. Współcześni geografowie porzucili holizm, co wynika z upowszechnienia postawy redukcjonizmu, implikującej ograniczenie zainteresowań badawczych do wąskich subdyscyplin. Z pozycji redukcjonistycznych zarzuca się tradycyjnej geografii regionalnej brak metodologii i encyklopedyzm, co nie wydaje się uzasadnione i wynika raczej z nieznajomości filozofii geografii regionalnej oraz jej warsztatu badawczego. Dla klasycznej geografii regionalnej głównym przedmiotem badań i jednocześnie wartością był region, którego podstawową cechą jest terytorialne zróżnicowanie gwarantujące spójność obszaru. Współcześni autorzy upodobali sobie natomiast wydzielanie obszarów jednorodnych przy uwzględnieniu określonych kryteriów. Należałoby tu postawić pytanie, czy takie jednorodne, np. pod względem morfologii, obszary wolno nazywać regionami geograficznymi. Praktyka taka jest sprzeczna z wieloletnią – 143 – tradycją i prowadzi do zamieszania terminologicznego, cechującego zwłaszcza publikacje encyklopedyczne*. Geografia regionalna w okresie klasycznym była nauką badającą konkretne miejsca, a więc świat realnie istniejący, codzienną rzeczywistość, w jakiej żyją poszczególne społeczności. Dla wielu nawet nie-geografów na tym właśnie polega atrakcyjność tej nauki, że dotyczy ona realności, a nie abstrakcyjnych koncepcji. Współczesne badania regionalne, nawet jeżeli są prowadzone pod tradycyjnym szyldem, dotyczą nie miejsc i regionów w ujęciu całościowym, bliskim wizjom samych społeczności je zamieszkujących, ale traktują o abstrakcyjnych relacjach, strukturach, systemach, procesach i różnorakich mało konkretnych apriorycznych tworach, wyłanianych za pomocą skomplikowanych procedur taksonomicznych i delimitacyjnych. W końcu lat 70. ubiegłego wieku zamieszanie terminologiczne wokół pojęcia regionu osiągnęło punkt krytyczny. Regiony nagminnie utożsamiano z „krainami geograficznymi”, czyli obszarami wydzielanymi na zasadzie jednorodności przy użyciu procedur delimitacyjnych w ramach poszczególnych specjalności. Niepokój uczonych wzbudzał utrwalający się w ten sposób stan dezintegracji geografii. Jej rozbicie nie pozwalało na podejmowanie problemów wynikających z szybko ewoluującej rzeczywistości, zwłaszcza w sferze kulturowej, gospodarczej i politycznej. Mimo wzrostu liczby badaczy w poszczególnych subdyscyplinach geograficznych, wciąż niezadowalające było znaczenie geografii mierzone siłą jej oddziaływania na świadomość społeczną. W takich okolicznościach już pod koniec lat 80. pojawiły się koncepcje, które z jednej strony starały się restaurować idee klasyczne, a z drugiej sformułować przejrzyste zasady filozoficzne, na których opierać się powinna współczesna geografia. Ich cechą jest powrót do klasycznej idei regionu geograficznego i zerwanie z koncepcją * Patrz zwłaszcza hasła dotyczące regionów zamieszczone w Wielkiej encyklopedii PWN (t. 23), a także we wspomnianej wcześniej Encyklopedii szkolnej WSiP (2006). – 144 – tzw. regionów jednorodnych wydzielanych przy uwzględnieniu pojedynczych cech: Każdy z regionów zamieszkałego świata [major geographical realms] cechuje się specyficzną kombinacją jakości kulturowych, przyrodniczych, historycznych, gospodarczych i organizacyjnych, które odciśnięte są w krajobrazie, nadając każdemu regionowi własny koloryt [flavour] (De Blij, Muller 1988, s. 1; por. też Richardson 1992) Oprócz sposobu definiowania regionu, nowe koncepcje wydają się bliskie klasycznej geografii regionalnej poprzez podobieństwo kluczowych pojęć i wewnętrznej struktury (ryc. 4). Culture society World economic and political system Regional consciousness Social structure Spatial pattern Distribution of population State Region Communication network Nature ryc. 4. Pojęcia kluczowe tzw. nowej geografii regionalnej Tym, co najbardziej różni nowe koncepcje od klasycznej geografii regionalnej, są podstawy filozoficzne. Dla Paula Vidala de la Blache i jego uczniów, a zwłaszcza dla przedstawicieli niemieckiej Länderkunde, istnienie regionów oparte było na ich wewnętrznym przekonaniu lub wierze zabarwionej metafizyką. Argumenty tego typu nie były wystarczające dla racjonalistycznie zorientowanych badaczy okresu „rewolucji ilościowej”, a i obecnie nie wydaje się, aby dało się uzasadnić na gruncie ontologii. Bardziej skuteczne i odpowiadające wymogom współczesnej filozofii nauki jest uzasadnienie epistemologiczne (Holmén 1995, s. 49–50), mimo że wielu teoretyków nadal bardziej zajmuje dociekanie ontycznej istoty regionu. – 145 – Wspomniane nowe kierunki badawcze w geografii, mimo wspólnoty celów i stosunku do idei klasycznych, rozwijane są przez badaczy o różnorodnych zainteresowaniach i orientacjach. W każdym z nich region jest nieco inaczej definiowany. Dla uczonych zajmujących się rozwojem gospodarczym region stanowi „rezultat procesów związanych z globalną restrukturyzacją” lub „sposób dostosowania się społeczności do skutków procesów gospodarczych” (local response to capitalist processes) (Gilbert 1988; Hoekveld 1990). Badacze czerpiący inspirację z nauk społecznych (demografia, psychologia społeczna, socjologia) widzą region jako „konstrukt społeczny” albo „arenę ułatwiającą lub utrudniającą współdziałanie w ramach społeczeństwa” (Murphy 1991; Hauer 1990; Hoekveld i Hoekveld-Meijer 1991). Natomiast z punktu widzenia uczonych o zainteresowaniach humanistycznych region to źródło tożsamości i znaczeń (Bradshaw 1990). Trzy wymienione wyżej określenia regionu sformułowane zostały niezależnie od siebie i z odmiennych punktów widzenia. Na pozór nie mają one ze sobą nic wspólnego. Tymczasem między ekonomicznym, społecznym i humanistycznym sposobem definiowania regionu nie ma sprzeczności. Nietrudno jest wykazać, że warunkiem dobrego funkcjonowania regionu jest jego spójność, będąca wynikiem jednocześnie powiązań gospodarczych (kooperacja), interpersonalnych (komunikacja) oraz wewnętrznego poczucia przynależności (konsolidacja). Społeczności regionalne mogą istnieć tylko wówczas, gdy ich członkowie ze sobą współpracują, intensywnie się komunikują oraz konsolidują przez umacnianie więzi duchowych. Dlatego trzy różniące się definicje opisują poszczególne aspekty jednego i tego samego – regionu geograficznego. Studium regionów rzeczypospolitej Twierdzenie, że istotną cechą regionu jest jego spójność w sensie gospodarczym (kooperacja), kulturowym (konsolidacja) i społecznym (komunikacja), zawiera w sobie instrukcję niezbędną do sformułowania definicji operacyjnych i wypracowania metod identyfikacji regionów. Wynika z niego bowiem, że regiony można identyfikować na podstawie trzech rodzajów danych: ekonomicznych, – 146 – określających siłę związków gospodarczych między miejscowościami, informacji na temat więzi duchowych łączących ludzi z miejscami albo też liczb wyrażających siłę powiązań między miejscowościami, które są pochodną natężenia osobistych kontaktów ich mieszkańców. Definicja regionu jako obszaru spójnego pod względem powiązań gospodarczych implikuje konieczną znajomość statystyk opisujących zależności między firmami, mierzonych np. przepływami kapitału, usług, pracowników itp. Dane tego typu nie zawsze są dostępne i szybko się dezaktualizują. Jeszcze trudniej byłoby zidentyfikować region na podstawie badań świadomości poszczególnych społeczności. Bardzo użyteczna jest trzecia definicja, w której miarą spójności jest natężenie powiązań międzyludzkich. Jej zastosowanie wymaga jedynie przyjęcia następujących założeń: • najliczniejsze grupy emigrantów z poszczególnych miejscowości kierują się do stolic własnych regionów, a tylko mniejszość decyduje się na opuszczenie regionu; • osoby, które w przeszłości zmieniały miejsce zamieszkania, najczęściej kontaktują się, nie licząc ludzi z własnej miejscowości, z osobami mieszkającymi nadal w miejscowości pochodzenia; • intensywność kontaktów interpersonalnych między miejscowością X a stolicą regionu jest proporcjonalna do liczby mieszkańców tejże stolicy, którzy pochodzą z miejscowości X. Akceptacja tych raczej mało problematycznych stwierdzeń pozwala na sformułowanie tezy, że zasięg regionów można badać niekoniecznie mierząc ilość rozmów telefonicznych lub wysłanych listów, ale rejestrując liczebność mieszkańców stolicy regionu, którzy wywodzą się z jego innych miejscowości. Operacyjna definicja regionu brzmiałaby w takim przypadku następująco: region to obszar obejmujący miejscowości, z których mieszkańcy migrowali najczęściej do stolicy regionu (i które są ich miejscami zamieszkania przed przybyciem do stolicy). Warto zaznaczyć, że definicja taka może być szczególnie użyteczna w Polsce, gdzie przez wiele dekad trwały intensywne migracje ze wsi do miast. Aby przystąpić do wyznaczania zasięgów polskich – 147 – regionów, należy najpierw ustalić ich liczbę. Można tego dokonać na podstawie procedury mającej na celu określenie, które z miast Polski pełnią funkcję ośrodków (stolic) regionalnych. Zgodnie z klasyczną koncepcją, spójność regionu wiąże się z obecnością ośrodka centralnego, który organizuje i koncentruje wokół siebie życie gospodarcze, polityczne i kulturalne. Stolica regionu to duże miasto (zazwyczaj kilkakrotnie większe od każdego z pozostałych miast regionu), w którym koncentrują się szlaki komunikacyjne, umożliwiające ludności dostęp do usług wyższego rzędu. Koncentryczny układ dróg świadczy o tym, że okoliczna ludność podróżuje do stolicy regionu częściej niż do innych dużych miast. Pomimo bardzo obszernej literatury dotyczącej rozwoju sieci osadniczych i hierarchii miast, dotychczas nie sformułowano ostrego kryterium pozwalającego na odróżnienie ośrodków regionalnych od miast niepełniących takiej funkcji. Kryterium identyfikacji ośrodków regionalnych nie może być sama liczba mieszkańców, skoro w wielu krajach istnieją wielkie miasta przemysłowe nie pretendujące do tej roli, niepełniące niezbędnych pozaprodukcyjnych funkcji egzogenicznych. Dlatego mało przydatne okazały się modele grawitacji i modele oparte na funkcji Pareto. Również mało skuteczne okazały się badania nad zasięgiem oddziaływania poszczególnych miast, mierzonym liczbą dojeżdżających do pracy, rozmów telefonicznych, procesami dyfuzji rozmaitych zjawisk itp. (Wilk 1994). Wielu badaczy odstąpiło od prób określenia ilościowego kryterium, poprzestając na propozycjach podziału regionalnego opartego na kryteriach subiektywnych. Koncepcje takie nie uzyskały jednak zrozumienia ze względu na scjentystyczne nastawienie większości geografów. Gdy pewien problem pomimo wielu usiłowań i prób pozostaje nierozwiązany i narastają wokół niego coraz to nowe kontrowersje, konieczny jest pewien dystans umożliwiający nowe spojrzenie. Dystans ten osiąga się poprzez zawieszenie dotychczasowych dyskusji, ich sprzecznych rezultatów i rozbieżnych interpretacji. W takich przypadkach należy „ująć w nawias” wiele zaawansowanych teoretycznie sądów, by możliwy był powrót do pojęć najbardziej podstawowych, do punktu wyjścia dyskusji. W obecnej – 148 – sytuacji trzeba więc, ponad sporami o procedury i współczynniki, postawić pozornie najprostsze pytanie: co decyduje o tym, które z rywalizujących miast jest stolicą regionu na określonym stopniu hierarchii? Stolica jest centrum życia gospodarczego regionu, siedzibą instytucji finansowych obsługujących firmy działające na regionalnym rynku. Tłumaczy to dominację stolicy w strukturze osadniczej: jest ona co najmniej dwukrotnie większa od drugiego pod względem liczby mieszkańców miasta regionu. W stolicy skoncentrowane są także usługi wyższego rzędu (nauka, lecznictwo specjalistyczne, instytucje artystyczne), które przyciągają ludność z najdalszych zakątków regionu. Ale banki i teatry mogą być także w miastach prowincjonalnych, nie będących stolicami regionów. Jak zatem odróżnić ośrodek regionalny od zwykłego miasta prowincjonalnego? Odpowiedź na to pytanie może okazać się łatwiejsza po uwzględnieniu perspektywy historycznej. Otóż stolica regionu nie powstaje z dnia na dzień na mocy dekretu lub decyzji administracyjnej, lecz sieć ośrodków regionalnych kształtuje się w długich okresach, podczas których jedne miasta urastają się do rangi metropolii, a inne spadają do roli ośrodków lokalnych. Wpływa na to wiele czynników fizjograficznych, historycznych, ekonomicznych, położenie geograficzne, a także wydarzenia i decyzje polityczne. Oprócz materialnej i instytucjonalnej bazy niezbędnej w stolicy regionu, ważna jest „nadbudowa” istniejąca w świadomości społecznej w postaci zakorzenionych w tradycji subiektywnych przekonań o najwyższej randze miasta. Przekonania takie cechuje duża inercja, dlatego raz ukształtowany układ regionów może się zmienić tylko w wyniku bardzo gwałtownych wydarzeń politycznych (zmiany granic) lub ekonomicznych (pojawienie się nowego dynamicznego ośrodka dzięki pewnym wyjątkowym okolicznościom). Dzięki swojej pozycji na mapie gospodarczej, demograficzno-osadniczej, a także w świadomości społecznej, stolica regionu zwycięża w konkurencji z innymi miastami. Ponieważ oferuje największe możliwości ekonomiczne i inne decydujące o karierach życiowych ludzi, przyciąga najwięcej migrantów. Stolica wygrywa rywalizację o kapitał, a także o ludzi, – 149 – powiększając swoją przewagę nad innymi miastami i utrwalając swoją uprzywilejowaną pozycję. Do stolicy migrują najbardziej prężne i aktywne jednostki, nieznajdujące możliwości samorealizacji na prowincji. Te ostatnie stwierdzenia stanowią klucz do odpowiedzi na postawione wyżej pytanie. Otóż stolicę regionu od innych miast pozwala odróżnić saldo wzajemnej wymiany ludności. Trzeba podkreślić, że nie chodzi tu o saldo w poszczególnych latach, ale o wynik procesu długookresowego. Stolicą regionu może być tylko miasto, które w dłuższej perspektywie stanowiło cel migracji ludności z innych, rywalizujących miast. Definicja ta, mimo swojej prostoty, syntetyzuje wiele elementów stanowiących czynniki atrakcji. Ludzie migrują do danego miasta z wielu powodów, np. dysponuje ono miejscami pracy, posiada dogodne położenie, zapewnia dostęp do instytucji samorządowych i administracyjnych, uczelni, obiektów kultury itd. Generalnie, zamieszkiwanie w stolicy daje największe możliwości szeroko pojętego awansu społecznego. Dlatego badania powiązań migracyjnych miast mogą dostarczyć właściwej odpowiedzi na pytanie, które z miast stanowią ośrodki regionalne. Każde miasto rozwija się w konkretnych uwarunkowaniach ekonomicznych (kondycja zakładów pracy, instytucji finansowych, zasobność obywateli, dostęp do kapitału), politycznych (funkcje administracyjne), fizjograficznych (różnorodność możliwych do wykorzystania zasobów) i wynikających z położenia geograficznego (dostępność komunikacyjna, bliskość źródeł surowców i rynków zbytu, portów itd.). W zależności od realnych możliwości, energii i aspiracji mieszkańców uwarunkowania te mogą być wykorzystane w większym lub mniejszym stopniu. Typowe miasta prowincjonalne (w pejoratywnym znaczeniu tego słowa) nie są w stanie wykorzystać nawet bardzo korzystnych okoliczności, jakie zdarzają się np. w związku z pełnieniem w pewnym okresie ważnych funkcji administracyjnych. Prowincjonalizm przejawia się m.in. tłumieniem wszelkich inicjatyw rodzących się poza kręgiem miejscowej, hermetycznej elity, niewydolnością organizacyjną, dużym uzależnieniem decyzji gospodarczych od powiązań osobistych lokalnych decydentów oraz niezdolnością – 150 – do rozwiązywania konfliktów. Społeczności cierpiące na tego typu bolączki nie są w stanie wydostać się na wyższy poziom, zaproponować pozytywne wzorce, wokół których mogłyby się konsolidować nawet grupy pochodzące spoza regionu. Najbardziej przedsiębiorcze i twórcze jednostki z powodu braku możliwości realizacji swoich koncepcji we własnym mieście przenoszą się do ośrodków, które akceptują i pozwalają na wykorzystanie ich energii. Ośrodkami regionalnymi są właśnie te miasta, które dzięki tradycji, ekonomicznej prężności i zdolności organizacyjnych ludności potrafią przyciągać najbardziej zdolne i aktywne jednostki z innych miast nawet w okresach gorszej koniunktury gospodarczej i politycznej. Bilans przepływów ludności między miastami może więc być podstawą do sformułowania kryterium pozwalającego odróżnić ośrodki regionalne od pozostałych miast. Na podstawie analizy danych Rządowego Centrum Informacji Komputerowej PESEL w Warszawie można stwierdzić, że saldo migracji ludności między miastami w dużym stopniu zależy od ich wielkości mierzonej liczbą mieszkańców. Współczynnik korelacji tych dwóch zmiennych obliczony według momentu iloczynowego dla zbioru 31 miast Polski liczących powyżej 100 tys. mieszkańców wynosi 0,74. Można więc powiedzieć, że im miasto większe, tym więcej ludności z innych miast przyciągnęło. Siła przyciągania ludności nie jest oczywiście jedynie funkcją wielkości miasta, dlatego istnieją w tym zakresie w badanym zbiorze duże odstępstwa. Podstawowe dane w badaniach stanowią liczby mieszkańców poszczególnych miast według stanu z 1 marca 2003 roku oraz liczba mieszkańców, którzy osiedlili się w nich w jakimkolwiek okresie przyjeżdżając z innych miast (i legitymują się dowodami tożsamości wydanymi w miastach pochodzenia). Aby uzyskać liczbową miarę określającą stopień, w jakim poszczególne miasta pełnią funkcje ośrodków regionalnych, obydwie zmienne zostały wyrażone w jednostkach standaryzowanych. Ich stosunek stanowi tzw. współczynnik metropolitalności miast. Jest on proporcjonalny do liczby mieszkańców pochodzących z innych miast i odwrotnie proporcjonalny do wielkości miasta. Jest on więc tym wyższy, im bardziej napływ ludności do danego ośrodka – 151 – nie jest efektem jego wielkości, tylko wynika z innych jego cech. Sens tego współczynnika jest więc podobny do reszt z regresji siły przyciągania miast (mierzonej bilansem migracji między miastami) względem ich wielkości (mierzonej liczbą ludności). Wyniki przeprowadzonej procedury zawarto w tabeli 6. tab. 6. Największe miasta Polski jako ośrodki regionalne według bilansu migracji międzymiejskich Miasto Liczba ludności Saldo w styczniu migracji 2003 roku między miastami liczba osób Warszawa¹ Kraków Poznań² Gdańsk³ Wrocław Łódź4 Lublin Rzeszów Katowice5 Szczecin6 Białystok Olsztyn Opole Legnica Toruń Bydgoszcz Częstochowa Kielce Koszalin Zielona Góra Elbląg Tychy Rybnik Gorzów Wlkp. Wałbrzych Grudziądz Kalisz 6987 2696 2002 1925 1371 1690 679 268 2412 451 265 155 –12 –33 –73 –423 –294 –445 –92 –108 –137 –147 –186 –171 –316 –411 –520 j.s. w tys. j.s 15,7 6,06 4,5 4,33 3,08 3,8 1,53 0,6 5,42 0,99 0,58 0,34 –0,03 –0,07 –0,16 –0,32 –0,22 –0,34 –0,21 –0,24 –0,31 –0,33 –0,42 –0,38 –0,71 –0,92 –1,17 1912 759 632 800 640 8474 357 160 19135 4506 291 173 130 107 211 374 251 212 108 118 128 132 142 126 130 100 109 4,97 1,98 1,65 2,08 1,67 2,21 0,91 0,42 4,98 1,17 0,76 0,45 0,34 0,28 0,55 0,96 0,64 0,54 0,28 0,31 0,33 0,34 0,37 0,33 0,34 0,26 0,28 – 152 – Współczynnik metropolitalności [4/6] 3,16 3,06 2,73 2,08 1,84 1,72 1,65 1,43 1,09 0,85 0,76 0,76 –0,09 –0,25 –0,29 –0,33 –0,34 –0,62 –0,75 –0,77 –0,94 –0,97 –1,14 –1,15 –2,09 –3,54 –4,18 Włocławek Płock Tarnów Radom –655 –702 –776 –1605 –1,47 –1,58 –1,74 –3,61 121 128 119 230 0,32 0,33 0,31 0,6 –4,59 –4,79 –5,61 –6,02 ¹ zespół miejski: Warszawa, Pruszków, Piastów, Legionowo, Marki, Ząbki, Otwock, Piaseczno ² zespół miejski: Poznań, Luboń, Swarzędz ³ zespół miejski: Gdańsk, Gdynia, Sopot, Rumia 4 wraz ze Zgierzem 5 zespół miast: Katowice, Będzin, Bytom, Chorzów, Czeladź, Dąbrowa Górnicza, Gliwice, Mysłowice, Piekary Śląskie, Ruda Śląska, Siemianowice Śląskie, Sosnowiec, Świętochłowice, Zabrze 6 wraz z Policami Z przeprowadzonych badań wynika, że w strukturze osadniczej Polski istnieje niewielka liczba miast, które zasługują na miano ośrodków regionalnych. Do grupy tej nie należą w szczególności miasta posiadające ujemne wartości współczynnika metropolitalności, czyli te, w których saldo migracji z innymi miastami było ujemne. W najgorszej sytuacji znajdują się miasta średniej wielkości, zlokalizowane w centrum kraju w odległości do 100 km od jednego z wielkich ośrodków regionalnych. Dotyczy to w szczególności miast o najniższych współczynnikach metropolitalności (Grudziądz, Kalisz, Włocławek, Płock, Tarnów i Radom). Wraz ze stopniową poprawą warunków komunikacji miasta te stają się powoli satelitami większych ośrodków położonych w sąsiedztwie (Gdańsk, Poznań, Łódź, Warszawa i Kraków). Z danych PESEL wynika, że znacznie większe szanse na uzyskanie korzystnej pozycji w hierarchii miast mają ośrodki zlokalizowane na peryferiach, z dala od największych skupisk ludności, gdzie ich oddziaływanie grawitacyjne słabnie z racji odległości. Tym można wytłumaczyć stosunkowo wysokie współczynniki metropolitalności Koszalina, Zielonej Góry, Bydgoszczy, Legnicy i Opola. Efekt oddalenia wykorzystały w szczególności Olsztyn, Białystok i Rzeszów, które wytworzyły wokół siebie dość rozległe pola migracji, i już obecnie posiadają dodatnie wartości współczynników metropolitalności. Wszystkie te trzy miasta są ośrodkami „regionów szczątkowych”, powstałych w wyniku podziałów – 153 – politycznych po II wojnie światowej. Białystok stał się stolicą pozostałej w granicach Polski części Podlasia, a Rzeszów awansował po oddzieleniu granicą państwową dawnej stolicy Wschodniej Małopolski (Galicji) Lwowa. W podobny sposób po włączeniu Królewca do Rosji Olsztyn awansował do roli największego ośrodka polskiej części Prus Wschodnich, czyli Warmii i Mazur. Ustanowienie listy ośrodków regionalnych jest tylko wstępnym krokiem procedury mającej na celu wykrycie struktury regionalnej Polski. Polska nie posiada silnych tradycji unitarnych i dzięki temu przetrwały do dzisiaj stare, ukształtowane w średniowieczu nazwy regionów (ziem), pochodzące częściowo od nazw plemiennych. Sześć spośród dwunastu zidentyfikowanych ośrodków regionalnych to dawne nadrzeczne stolice książęce (Kraków, Warszawa, Gdańsk, Wrocław, Poznań i Szczecin). Średniowiecznym grodem był też Lublin, którego ranga wzrosła w wyniku podziału Małopolski w okresie zaborów, kiedy stał się on największym ośrodkiem północnej, wcielonej do Rosji części regionu (Małopolska Dolna). Dwa kolejne ośrodki, Łódź i Katowice, są efektem procesów uprzemysłowienia w XVIII i XIX wieku, natomiast trzy pozostałe to stolice wspomnianych „regionów szczątkowych”, które skorzystały na podziałach politycznych wprowadzonych w wyniku II wojny światowej. Zgodnie z przyjętą koncepcją, granice regionów można określać na podstawie intensywności kontaktów interpersonalnych między mieszkańcami poszczególnych miejscowości a ludnością ośrodków regionalnych. Kontakty te stanowią wyraz i zarazem gwarancję spójności regionu pod względem powiązań gospodarczych i komunikacyjnych, zapewniając jednocześnie konsolidację społeczności regionalnych pod względem kulturowym. Zgodnie z definicją operacyjną, region obejmuje obszar, którego mieszkańcy kontaktują się między sobą częściej niż z ludnością innych regionów. Miernikiem intensywności kontaktów między miejscowością X a ośrodkiem regionalnym Y jest liczebność mieszkańców tego ośrodka, którzy poprzednio zamieszkiwali w miejscowości X. Dane tego typu posłużyły już do identyfikacji ośrodków regionalnych. Granice regionu wyznacza zasięg pól imigracji ośrodków. Określono je na – 154 – podstawie liczebności osób pochodzących z 850 miejscowości posiadających prawa miejskie, zameldowanych w poszczególnych ośrodkach regionalnych. W ten sposób stwierdzono przynależność poszczególnych miejscowości do „pól imigracji” ośrodków regionalnych (ryc. 5). Ryc. 5. Układ regionów Polski W świetle klasycznej geografii regionalnej, a także zgodnie z koncepcjami polskich geografów okresu międzywojnia (Wilk 1994) i późniejszymi teoriami rozwijanymi zarówno na zachodzie (Hooson 1960) jak i wschodzie (Choriew 1964), wydzielone obszary nie są jedynie rezultatem jednej z wielu możliwych procedur statystycznych. Ich status ontologiczny wykracza poza użyte przez badaczy z ośrodka wrocławskiego określenie „region migracyjny” (Huk, Kozieł 1995). Jeśli ludność jest w istocie składnikiem krajobrazu najbardziej aktywnym i czułym na – 155 – wszelkie dochodzące z otoczenia bodźce, jak uważali przywołani wyżej badacze, to wyznaczone „pola imigracji” stanowią regiony geograficzne w znaczeniu, jakie temu pojęciu nadali twórcy dziedziny zwanej geografią regionalną. krajobraz Jako nauka o zjawiskach i procesach odbywających się na powierzchni Ziemi, geografia opiera się na opisie i interpretacji wyników obserwacji dokonywanych w trakcie zmiany miejsca pobytu, perspektywy czy też kierunku patrzenia. Racją bytu geografii jest to, że na powierzchni Ziemi istnieją różnorodne miejsca, posiadające odmienny krajobraz, lokalny koloryt, znaczenia i stereotypy utrwalone w zbiorowej świadomości mieszkańców, posiadające swój niepowtarzalny charakter (łac. genius loci). Jeśli opis i zrozumienie różnic między poszczególnymi miejscami jest jednym z podstawowych zadań geografii, to krajobraz musi stanowić jej kluczowe pojęcie. Mimo tak oczywistego powiązania między pojęciem krajobrazu a istotą geografii jest ono we współczesnych opracowaniach zwykle zastępowane odpowiednikami łatwiejszymi do zdefiniowania. Termin krajobraz w języku polskim posiada niewątpliwe pozytywne konotacje i wywołuje takież skojarzenia. Z punktu widzenia wielu autorów jest silnie skażony potocznością lub swoistą „metafizyką”, co sprawia, że powszechnie jest uznawany za bardziej przydatny w poezji niż w nauce. Dlatego też w wielu opracowaniach geograficznych operuje się takimi sformalizowanymi odpowiednikami krajobrazu, jak „środowisko geograficzne” lub „geokompleks”. Rezygnacja z terminu krajobraz w literaturze geograficznej wynika nie tylko z dążenia geografów do ścisłości i formalizacji, ale także z ogromnej przewagi, jaką wśród nich zdobyli przedstawiciele nauk przyrodniczych – geografowie fizyczni. Nie są oni skłonni włączyć tego pojęcia do używanej przez siebie terminologii z tego względu, że jest to pojęcie kulturowe. Słowo to zostało przez nich użyte jedynie w określeniu „ekolo– 156 – gia krajobrazu”, gdzie zostało ono sformalizowane i znacznie zredukowane semantycznie. Istnieją dwie istotne przyczyny, dla których krajobraz nie może być przedmiotem badań przyrodniczych prowadzonych zgodnie z zasadami scjentyzmu. Po pierwsze, każdy współczesny krajobraz jest w pewnym stopniu wytworem ludzkim, rezultatem milionów jednostkowych decyzji. Podejmowanie tych decyzji jest złożonym procesem psychicznym, w którym czynniki racjonalne (przewidywalne) przeplatają się z motywami nieprzewidywalnymi, związanymi z wierzeniami, przesądami, nawykami, temperamentem, fantazją i innymi składnikami osobowości. Każdy krajobraz przedstawia więc sobą stadium rozwoju, którego kierunek nie jest w pełni przewidywalny. Dlatego w celu zwiększenia mocy wyjaśniającej (i predykcyjnej) geografowie powinni starać się wnikać w mechanizmy podejmowania decyzji i w obrazy rzeczywistości, jakie zakodowane są w świadomości społecznej. Druga przyczyna, dla której krajobraz nie może być definiowany inaczej jak tylko w terminach kulturowych, wypływa z zasady nieoznaczoności, sformułowanej przez Wernera Heisenberga. Ponieważ dotyczy ona świata kwantów, jej zastosowanie w geografii byłoby błędem. Istnieje jednak inna jej wersja, odpowiadająca skali doświadczenia ludzkiego, podana przez Immanuela Kanta pod nazwą synopsji. Jest to fakt ciągle mało znany wśród geografów (paradoksalnie uznających Kanta za twórcę filozoficznych podstaw geografii), chociaż należy do elementarnego wykształcenia antropologów kulturowych. Zgodnie z kantowską epistemologią i psychologią poznania, krajobraz staje się obiektem kultury już w momencie obserwacji. Dzieje się tak dlatego, że człowiek nie jest niezależnym obserwatorem zjawisk, ale również ich współautorem, gdyż już na etapie postrzeżeń odbywa się proces subiektywnej selekcji, interpretacji i oceny danych zmysłowych. Przekonanie o istnieniu czystej wiedzy obserwacyjnej i wiara w „obiektywny”, oparty na faktach empirycznych fundament wiedzy naukowej dawno zostały zaliczone do zabobonów filozoficznych. Współczesna psychologia odbioru mówi o całościowym, selektywnym, porządkującym – 157 – i interpretującym charakterze poznania, które jest silnie uzależnione od wcześniejszej wiedzy i akceptowanych teorii. W tym świetle obserwowane i opisywane krajobrazy nie są wyłącznie fragmentami obiektywnie istniejącej rzeczywistości, ale stanowią w dużej części konstrukty wyobraźni. Selekcja i interpretacja docierających danych zmysłowych poprzedza ich analizę wykonywaną zgodnie z naukowymi rygorami. Należy więc stwierdzić, że stosowanie określenia „krajobraz kulturowy” nie jest uzasadnione, ponieważ krajobraz istnieje wyłącznie jako przedmiot kultury i innego nie ma. Jeśli jest ono stosowane, to nie w celu charakterystyki przedmiotu badań, ale dla zaznaczenia podejścia badawczego i ogólnego nastawienia badacza. Według danych anglosaskich, pojęcie krajobrazu posiada swoje źródło w językach germańskich używanych w średniowieczu. Starogermańskie słowo landskap oznaczało miejscowość lub obszar. W okresie renesansu we Flandrii i Włoszech krajobraz oznaczał już nie sam obszar, ale jego artystyczną wizualizację na obrazie. W XVII-wiecznej Anglii landscape zrównano znaczeniowo z nature, co zauważyć można także w twórczości niemieckich klasyków geografii Alexandra von Humboldta i Karla Rittera. Krajobraz ma więc podwójne znaczenie: jako terytorium (staro-górnoniemieckie skaf i skandynawskie skap) i jako widok (z greckiego skopein = oglądać), co podkreślają współcześni badacze (Keisteri 1990; Pietrzak 2005). Pojmowanie krajobrazu jednocześnie jako obszaru (regionu) i widoku jest charakterystyczne dla geografii z pierwszej połowy XIX wieku. Łączeniu racjonalnego wyjaśniania z interpretacjami niepozbawionymi estetycznych fascynacji sprzyjała atmosfera intelektualna okresu romantyzmu, jak i filozofia Kanta, ciesząca się wówczas wielką popularnością. Jeszcze przed końcem XIX wieku w związku ze stopniowym uniezależnianiem się geografii fizycznej i antropogeografii pojawiło się rozróżnienie krajobrazu naturalnego (Naturlandschaft) i kulturowego (Kulturlandschaft) zaproponowane przez Friedricha Ratzla (1896). Tym pierwszym zajęli się głównie geomorfologowie, badający ewolucję form rzeźby (morfologia genetyczna), natomiast krajobraz kulturowy stał się centralnym pojęciem nauki – 158 – o krajobrazie (Landschaftskunde). Jej twórca Siegfried Passarge wyróżnił cztery siły kształtujące krajobraz, są to terytorium, człowiek, kultura i historia (Raum, Mensch, Kultur und Geschichte), co dobitnie podkreśla humanistyczny charakter nauki o krajobrazie. Z Niemiec koncepcja krajobrazu kulturowego przeniesiona została do Stanów Zjednoczonych Ameryki przez Carla Sauera, założyciela tzw. berkelejowskiej szkoły geografii kultury (nazwa od Uniwersytetu Berkeley w Kalifornii). Jej głównym zadaniem było tłumaczenie obserwowanego na powierzchni Ziemi zróżnicowania krajobrazowego czynnikami kulturowymi (analysis of origins and processes of spatial differentiation of culture) (Wilczyński 1996a). Zarówno niemiecka Landschaftskunde jak i amerykańska cultural geography mają obecnie bardzo licznych naśladowców. Wśród współczesnych badaczy krajobrazu kulturowego można wyróżnić trzy nurty, w zależności od nadrzędnego celu badań i postawy badaczy. Istotą pierwszego jest prowadzenie badań analitycznych zgodnie z zasadami scjentyzmu, do drugiej grupy należą badacze nastawieni na rozwiązywanie problemów praktycznych, natomiast trzeci obejmuje uczonych o nastawieniu humanistycznym (tab. 7). Tab. 7. Sposoby rozumienia krajobrazu w geografii Kryteria rozróżnienia „naukowa” Status Fizyczne metafizyczny istnienie („jest”) Zakres zain- Wszystkie obiekteresowań ty fizyczne Rodzaj poznania Metody badawcze Obiektywne Obserwacja Postawa badawcza „inżynierska” Potrzeba zachowania („powinno być”) Wybrane obiekty wraz ze znaczeniami, zwłaszcza zagrożone Intersubiektywne Obserwacja poprzedzona wartościowaniem – 159 – „humanistyczna” Byt jako koncepcja mentalna Kulturowo uwarunkowane wizje i symbole Subiektywne Interpretacja połączona z obserwacją uczestniczącą Problemy badawcze Trudności w objęciu całości zjawisk prowadzące do specjalizacji Ustalenie kryteriów selekcji (np. czy istnieją wartości intrinsic) Dyscypliny Geografia historyczna, historia krajobrazu Analiza składników krajobrazu; ewolucja wybranych krajobrazów; archeologia przemysłowa Architektura krajobrazu Kategoryzacja grup o odmiennych sposobach interpretacji krajobrazu (konflikty) Nauka o krajobrazie, geografia Krajobrazy wiejskie (urbanizacja); tradycyjne rolnictwo (modernizacja); miasta historyczne i zespoły parkowe (rewitalizacja) Elementy krajobrazu pojmowane w kategoriach dziedzictwa lub scenerii, posiadające znaczenie dla grup, klas itd. Nurty badawcze Różnorodność podejmowanych prac badawczych nad krajobrazem w geografii światowej kontrastuje silnie z sytuacją, jaka panuje w Polsce. Zainteresowanie kulturą wśród polskich geografów wciąż traktowane jest jako osobliwość, do rozważań o charakterze filozoficznym podchodzi się z dużą dozą nieufności, zaś badania krajobrazowe prowadzone są prawie wyłącznie w ramach tzw. ekologii krajobrazu, w której krajobraz pozbawiony jest aspektu kulturowego. Uczonym, który w ostatnich dekadach przejął odpowiedzialność za wprowadzenie pojęcia krajobrazu do geografii polskiej, jest Krzysztof Wojciechowski. Szczególną uwagę zwrócił na aspekt estetyczny i znaczenie, jakie dla pojmowania rzeczywistości ma specyficzny, ludzki sposób postrzegania (1986). Jego godne uwagi studium ukazało się w okresie, kiedy wśród geografów dominowała utrwalona od kilkudziesięciu lat postawa aksjologicznego neutralizmu, zapożyczona od nauk przyrodniczych, do których geografię w Polsce bezkrytycznie zaliczono. W licznych opracowaniach o charakterze teoretycznym nie sposób nie dostrzec „heroicznych” wysiłków mających na celu dorównanie naukom przyrodniczym pod względem ścisłości języka, poziomu formalizacji i matematyzacji, co przyczynia się do zwiększenia stopnia hermetyczności stosowanych pojęć. Trudno byłoby jednak zauważyć równie zdecydowane dążenia – 160 – do zachowania kunsztownej formy, tak pod względem jasności wywodu jak i estetyki. Doszło do tego, że nawet narzędzia bezpośredniego kształcenia, czyli podręczniki szkolne, przesycone są naukową (lub raczej pseudonaukową) terminologią. Zawierają one wprawdzie dokładne informacje, lecz przedstawione w formie bardzo odległej od tej, którą można by opisać greckim kalon. Zamiast mówić o ludziach i ich życiowych problemach, uczą o relacjach w obrębie systemów i o abstrakcyjnych strukturach i czynnikach oddziałujących na funkcjonowanie poszczególnych elementów tych systemów. Piękno krajobrazów i ich egzotykę zastąpiono sformalizowanymi, przesyconymi danymi statystycznymi opisami skomplikowanych struktur przestrzennych i procesów w obrębie tzw. epigeosfery. A trzeba pamiętać, że polska geografia, dzisiaj tak obojętna na wartości, a zwłaszcza nieczuła na wartości estetyczne krajobrazu, niedostrzegająca ich znaczenia edukacyjnego, posiada wielkie tradycje w dziedzinie tworzenia syntez krajobrazowych, nie pozbawionych aspektów aksjologicznych. Natchnionym ich zwolennikiem był Eugeniusz Romer, który geografię uznawał za humanistyczną naukę o krajobrazie: Nauka o krajobrazie, mająca swe źródło w afektach duszy ludzkiej dla wszelkiego piękna, [...] od źródła swego odwiecznego […] się nie oddaliła. Twórczym i jasnowidzącym w nauce o pięknie ziemi będzie zawsze ten, który je czuje i kocha (za: Wilczyński 2002, s. 47). Wiernym zwolennikiem tzw. humboldtowskiego podejścia akcentującego aspekt estetyczny był także Wacław Nałkowski – twórca geografii malowniczej. Konieczność uwzględniania estetyki uzasadnił on potrzebą oddziaływania na wyobraźnię i rozbudzania wrażliwości człowieka. Wszechstronny rozwój osobowości wymaga bowiem, aby po naukowej analizie i wyjaśnieniu kwestii odnoszących się do fizycznego istnienia krajobrazów, nie zabrakło symbolicznego „blasku zachodzącego słońca”. Byłby to snop światła rzucony na konkretny fakt, ujawniający to, co ma związek z drogocennością tego faktu, a więc z tym dobrem, które pogłębia osobowość, zapładnia duszę: – 161 – Oprócz geografii opisowej, rozumowej, dodać należy geografię malowniczą: będzie to malownicze, artystyczne odtworzenie krajobrazowego charakteru pewnego kraju, słowne wyrażenie malarstwa krajobrazowego, przejście od nauki do sztuki – sztuka na naukowo-geograficznym rozumieniu zjawisk oparta […]. Opis krajobrazu bez zrozumienia naukowego, tj. genetycznego, bez zrozumienia zjawisk w ich rozwoju, ruchu, życiu, jest zimny, martwy. Toteż najwspanialsze opisy krajobrazów spotykamy nie u artystów, ale u uczonych humboldtowskiego typu (Nałkowski 1925, s. 14–15). Poprzez przedstawienie „barw i kształtów krajobrazu genetycznie” geografia stwarza wizję natury bardziej zgodną z rzeczywistością, bo uwzględniającą jej dynamikę. Dlatego Nałkowski przedkładał estetyczną wartość takich humboldtowskich opisów przyrody nad te, które są dziełem nawet najlepszych artystów, wprawdzie doskonale ją widzących, ale nie rozumiejących jej funkcjonowania i genezy. Wielki talent literacki pozwalał Nałkowskiemu na ujmowanie krajobrazów Ziemi w formie kilkuzdaniowych miniatur, podobnie jak pewne obrazy i sytuacje wyrażają japońskie miniatury poetyckie haiku. Podczas ich czytania wystarczy na chwilę przymknąć oczy, aby pojawiły się żywe obrazy opisywanych krajów, a zwłaszcza ukryte aspekty rzeczywistości trudnej do wyrażenia w języku potocznym i naukowym. Oprócz walorów literackich podkreślić należy bardzo precyzyjny dobór szczegółów uwzględnionych w opisach. Są tam tylko te fakty, które istotnie decydują o indywidualności krajobrazów, trafnie oddając ducha miejsc, do których się odnoszą. Rezultatem geografii malowniczej może być, w zależności od skłonności indywidualnych i okoliczności zewnętrznych, zarówno twórcza inspiracja, jak i mistyczne doznania. Nałkowski w mistrzowski sposób wplatał tragizm ludzkich losów w niesamowite w swej precyzji i sugestywności wizje dzikiej przyrody: Cedry kosmate i posępne, ciemne świerki, smukłe piramidy jodeł, chmurnie zadumane modrzewie. Gdzieniegdzie tylko błyśnie biały pień brzozowy lub krzywa jarzębina wyciągnie ku światłu gałąź pierzastą, niby – 162 – dziecko żebracze spomiędzy dorosłych wyciągające dłoń biedną po jałmużnę, gdzieniegdzie zaczai się we wgłębieniu czeremcha zadumana w otoczeniu drobiazgu dzikich porzeczek i jeżyn – i znowu masą nieprzerwaną ciągną się ciemne, iglaste, mchem porosłe konary […]. Wydało mi się że jestem w świątyni mrocznej, gdzie światło spływa z wolna przez iglaste gałęzie niby przez wąskie ostrołuki okien, gdzie ciężarem kładą się na człowieka mury wysokie i cieniste sklepienia, a surowe linie gmachu strzelają w niebo igłami wieżyc, ciemnymi wierzchołkami świerków […]. Nie jest to jednak świątynia i nie po to człowiek tu przyszedł, aby się modlić […]. Po obu stronach brudnej, rozjeżdżonej szosy wiją się liczne ścieżki, wydeptane w tej obcej ziemi przez przybyszów z daleka. Oto wąskim, daleko rozciągniętym pasmem zaczerniła się wzdłuż drogi partia zesłańców. Powoli snują się aresztanckie, szare kaftany, jękliwie skrzypią wozy, na których jadą kobiety z dziećmi przy piersi. Niewesoło wita swych przybyszów Syberia. Posępne niebo ołowiane nisko zwisło nad głową; deszcz jesienny ostrymi igłami siecze twarze i przesyca wilgocią kaftany aresztanckie. Nogi zakute w kajdany ciężko stąpają po grząskim błocie. Po obu stronach suną powoli bagnety konwoju, a ponad nimi złowieszczo wyje tajga (Nałkowski 1911, s. 315–320). Mimo swych wszystkich walorów i wielkiej siły oddziaływania na świadomość, geografia malownicza nie uzyskała statusu koncepcji naukowej. Nie znalazła się ona nawet w sferze zainteresowań współczesnych badaczy krajobrazu, a kunsztowne interpretacje Nałkowskiego traktowane są dotychczas niestety jako drugorzędne dzieła literackie. Przywilej ścisłości i formalizacji, właściwy nowoczesnym pracom, nie jest w stanie jednak zastąpić siły, z jaką malownicze krajobrazy Nałkowskiego docierały do najgłębszych warstw ludzkiej psychiki. Doświadczenie bogactwa estetycznych doznań, które rodzi monumentalne piękno leśnej katedry, można usiłować sprowadzić do precyzyjnego i kompletnego opisu szczegółów. Mamy jednak świadomość, że katalogowy rejestr obserwacji nie wyrazi tego, co w doświadczeniu najważniejsze: przeżycia piękna całości oraz tych wszystkich treści i nastrojów, które z trudem poddają się werbalizacji, ale mimo to decydują o głębi doświadczenia, dając o sobie znać wzruszeniem – 163 – lub przenikającym ciało dreszczem. Bo krajobrazu nie da się sprowadzić do sumy elementów tzw. środowiska geograficznego, nawet przy solennych zapewnieniach, że elementy te łączy skomplikowana sieć zależności. Przestrzeń Przestrzeń to jeden z najczęściej pojawiających się terminów we współczesnej literaturze geograficznej. Podobnie jak środowisko należy do współczesnych nabytków geografii, gdyż nie występował on w opracowaniach geograficznych okresu klasycznego. W tamtych czasach był utożsamiany częściej z astronomią i astrofizyką niż z geografią (przestrzeń kosmiczna). Obecnie bez wyrażeń zawierających rzeczownik przestrzeń trudno wyobrazić sobie jakiekolwiek opracowanie geograficzne. Od kilkudziesięciu lat wyrażenia takie służą nieodmiennie do definiowania geografii w wydawanych w Polsce słownikach, encyklopediach i podręcznikach. W myśl tychże publikacji geografia to „nauka przestrzenna” lub zespół nauk badających „przestrzeń geograficzną”, „zróżnicowanie przestrzenne”, „przestrzenne aspekty”, „przestrzenne uwarunkowania”, „przestrzenną organizację”, „oddziaływania przestrzenne” albo „procesy przestrzenne” kształtujące „strukturę przestrzenną środowiska geograficznego”. W niektórych opracowaniach powszechnie spotyka się nawet kuriozalne i bełkotliwe wyrażenia typu „rozmieszczenie przestrzenne”. Także „przestrzenna lokalizacja” nie wydaje się wyrażeniem poprawnym w pracach o charakterze geograficznym. Podobnie jak w przypadku środowiska nie sposób wyliczyć wszystkie stworzone przez geografów wyrażenia zawierające termin przestrzeń. Analizując ten terminologiczny fenomen widać wyraźnie, że termin przestrzeń jest przez geografów nagminnie nadużywany, na przykład w zastępstwie takich określeń jak terytorium lub obszar. Analogicznie, powszechnie w geografii występujące sformułowanie „struktura przestrzenna” nie oznacza w ogromnej większości przypadków niczego innego jak rozmieszczenie (które przestrzennym być musi, bo innego nie ma). Na temat – 164 – przestrzeni wydano już niejeden geograficzny podręcznik, zorganizowano wiele naukowych konferencji, napisano setki artykułów. Wiele zawartych w tych artykułach sformułowań posiada tak wysoki poziom abstrakcji, że prace tego typu są zbyt ezoteryczne nie tylko dla studentów geografii. Andrzej Lisowski, największy teoretyk przestrzeni geograficznej wśród polskich geografów, jakkolwiek wylicza wszystkie różnorodne pod względem filozoficznym koncepcje przestrzeni, za podstawową w rozważaniach geograficznych przyjmuje koncepcję fizykalistyczną, zgodnie z którą „przestrzeń to atrybut materii, zależny od jej właściwości fizycznych”. Zdając sobie sprawę z podatności na krytykę takiego sposobu postawienia sprawy, unika jednak sytuacji, w której przyjęta przez niego koncepcja przestrzeni mogłaby zostać podważona (Lisowski 2005, s. 32, 40–41). Współcześni teoretycy geografii szczególnie starannie unikają koncepcji przestrzeni, jaka wyłania się z epistemologii kantowskiej, chociaż jest to jedna z nielicznych zweryfikowanych naukowo idei filozoficznych. Jest to zachowanie zastanawiające i trudno zrozumiałe w obliczu wykazywanych w literaturze licznych niedostatków określeń stworzonych na bazie terminu przestrzeń. M.in. Zbigniew Rykiel argumentował, że „pojęcie przestrzeni geograficznej jest równie niejasne jak większość pojęć «geograficznych» i podobnie jak one mitologizuje pojęcie geografii” (Rykiel, Pirveli 2005, s. 134). Nasuwa się w tym miejscu pytanie, czy niejasne logicznie i nigdzie niezdefiniowane „pojęcie przestrzeni geograficznej” jest w ogóle pojęciem? Czy jest ono naukowo użyteczne i jakie problemy przy jego zastosowaniu udało się w geografii postawić i rozwiązać? Czy służy rozwojowi geografii, czy tylko przyczynia się do postępu mierzonego liczbą publikacji? Jaka jest przyczyna tak wielkiej jego popularności wśród geografów, co spowodowało tę epidemię „przestrzenniactwa”? Wniosek, jaki przychodzi na myśl na podstawie analizy niektórych podręczników i artykułów opublikowanych w naukowych czasopismach, jest bardzo niekorzystny dla ich autorów. Zastępowanie przez nich „języka przedmiotowego językiem przestrzennym” nie wynika wcale z potrzeby wyrażenia pewnych – 165 – myśli w sposób bardziej zrozumiały. Okazuje się, że tekst byłby o wiele bardziej klarowny, gdyby z określeń „przestrzennych” zrezygnować i poprzestać na mniej abstrakcyjnej terminologii, podobnej do tej, którą posługiwali się geografowie okresu klasycznego. Problem tkwi w tym, że geografia w klasycznym rozumieniu jest nauką o zjawiskach i procesach bardzo bliskich codziennemu życiu i zwykłym ludzkim problemom. Dlatego też terminologia geograficzna w dużej części składa się z określeń zapożyczonych z języka potocznego. Posługiwanie się terminami znanymi szerokim kręgom społeczeństwa może być korzystne z edukacyjnego punktu widzenia, jednak w powszechnej opinii nie jest to okoliczność sprzyjająca utrzymaniu prestiżu i autorytetu naukowego. Dlatego jeśli na przykład ktoś bada zmiany w rozmieszczeniu jakiegoś zjawiska, to dla uzyskania lepszego efektu w sferze public relations nazywa swoje dociekania studiami nad strukturą przestrzenną lub relacjami przestrzennymi. Projekt tak zatytułowany zostanie lepiej odebrany zarówno przez opinię publiczną, która w ogóle nie rozumie tego typu wyrażeń, jak i przez niejedno wysokie gremium przyznające granty na badania. Można więc stwierdzić, że upowszechnienie się „języka przestrzennego” wpisuje się w dominującą od wielu lat w geografii tendencję do podnoszenia poziomu skomplikowania i abstrakcyjności stosowanej terminologii. Tendencja ta z kolei nie musi być tłumaczona jako skłonność niektórych autorów do epatowania czytelników trudną terminologią. Jest ona bowiem sposobem przystosowania się geografii do władzy mediów i politycznej poprawności. „Język przestrzenny” jest więc formą wyrażania wiedzy geograficznej, która najlepiej odpowiada naszej postmodernistycznej epoce zdominowanej przez public relations. Umiejętność przystosowania się do zmieniających się warunków jest cechą ocenianą najczęściej pozytywnie. Brak tej umiejętności w biologii oznacza wyrok śmierci. Być może geografia przystosowując się do przykrych okoliczności, zapewniła sobie przetrwanie. Nie jest to jednak takie pewne, bo rezygnując z konkretów codziennego życia na rzecz abstrakcyjnych przestrzeni i struktur, oderwała się od swego źródła, od Ziemi, której zawsze była najbliższa. Może się okazać, że – 166 – za to obecne przystosowanie poniesie w przyszłości karę, jaka była udziałem Anteusza – mitycznego olbrzyma, który podobnie jak geografia swą potężną siłę czerpał z Ziemi. W teoretycznych rozważaniach na temat przestrzeni geografowie zdają się unikać dwóch istotnych aspektów. Po pierwsze, przyjmując za punkt wyjścia założenie (czasami w sposób milczący), że przestrzeń jest właściwością świata, odrzucają w sposób automatyczny możliwość, że jakakolwiek inna koncepcja może być słuszna. W szczególności odmawiają oni w ten sposób rzetelnego rozpatrzenia, jaki wpływ na badania geograficzne miałaby akceptacja koncepcji kantowskiej. Zgodnie z jego filozofią, przestrzeń jest zmysłową formą naoczności, a więc jest właściwością ludzkiego umysłu, dzięki której wszystko materialne, co poznajemy, posiada trzy wymiary. Oznacza to, że świat znany nam z doświadczenia to nie jest świat realny, ale tylko jego rzut na trójwymiarową przestrzeń. Jaki jest prawdziwy świat i ile ma on wymiarów, nie wiadomo. Przedmiotem naszych zainteresowań i badań naukowych jest świat taki, jaki jest nam dany w trójwymiarowej przestrzeni i czasie. Koncepcja kantowska jest spójna i posiada ten rzadki walor, że dzięki odkryciom przestrzeni wielowymiarowych i względności czasu i przestrzeni jest także poprawna z naukowego punktu widzenia. Ponadto epistemologia Kanta jest najbardziej „progeograficzną” filozofią, dzięki której geografia przez wiele dziesięcioleci korzystała z autorytetu „matki nauk” i centralnej pozycji w systemie wiedzy. Dlaczego więc geografowie ignorują zasady kantyzmu i trzymają się kurczowo materialistycznej koncepcji, zgodnie z którą przestrzeń jest właściwością materialnego świata? Oprócz generalnej niechęci do filozofii, jaka od kilkudziesięciu lat panuje wśród geografów, przyczyna tego tkwić może w formie twórczości Kanta. Krytyka czystego rozumu jest bardzo trudna w odbiorze dla czytelnika niezaznajomionego z terminologią filozoficzną. Jednak dostępne są popularne prace, które pozwalają na zrozumienie głównych koncepcji Kanta. Bardziej prawdopodobną przyczyną, dla której geografowie nie starają się zrozumieć istoty kantowskiej epistemologii, jest to, że musieliby wówczas – 167 – zrezygnować z nienaruszalnego w ich mniemaniu dogmatu, a mianowicie z przeświadczenia, że ich badania dotyczą obiektywnie istniejącej rzeczywistości. Zgoda na koncepcję przestrzeni jako formy zmysłowej naoczności byłaby równoznaczna z przyjęciem subiektywizmu, co z kolei jest sprzeczne z powszechnie akceptowanym kierunkiem rozwoju geografii jako nauki przyrodniczej i z dążeniami do sprostania scjentystycznym standardom. Drugim ważnym powodem teoretycznej twórczości geografów na temat przestrzeni jest to, że bardzo mało miejsca poświęcają oni przestrzeni symbolicznej. Rozwodząc się nad niezliczonymi koncepcjami przestrzeni, wielu autorów zapomina o tej, która najbardziej związana jest z ludzką egzystencją, bo sama jest w trakcie tej egzystencji tworzona. Człowiek żyje w przestrzeni fizycznej (trójwymiarowej), ale jednocześnie w przestrzeni symbolicznej, którą kreuje przez nakładanie jej czytelnego obrazu na przestrzeń fizyczną. Poszczególne miejsca przestrzeni fizycznej zyskują przez to wartości, które zależą głównie od cech kulturowych, ale także od lokalizacji, gdyż przestrzeń symboliczna jest zawsze koncentryczna. Tworzenie przestrzeni symbolicznej polega na tym, że przestrzeń fizyczna, w której człowiek funkcjonuje, jest przez niego porządkowana. Człowiek nadaje jej pewien myślowy porządek, przypisuje metaforyczne znaczenia, dzięki czemu staje się ona czymś więcej niż układem elementów ściśle wymierzalnych. Symboliczne porządkowanie przestrzeni dokonuje się już w sferze języka. W samym mówieniu o niej, w wydzielaniu jej elementów, we wskazywaniu góry i dołu, bliskiego i dalekiego, rozciągłości za i przed, w lewo i prawo, ujawniają się swoistości języka używanego przez daną osobę, wpisane weń widzenie świata, a więc kultura, do której osoba ta należy i którą współtworzy. Modelowanie przestrzeni, będące jednym ze środków rozumienia rzeczywistości, jest rozmaite w różnych kulturach. To bardzo rozległy i zarazem interesujący problem geograficzny. Pisał o tym David Lowenthal (1961), a także Yi-fu Tuan w jednej z najczęściej cytowanych i zarazem, co należy podkreślić, najmniej zrozumianych książek Przestrzeń i miejsce (1977). – 168 – Geografowie współcześni bardzo często wykorzystują „język przestrzenny”, jednocześnie angażując wiele czasu i energii na dogłębne (choć selektywne) rozważania teoretyczne nad przestrzenią. Postawa taka byłaby niewątpliwie słuszna, gdyby przestrzeń istotnie stanowiła właściwość świata. Wówczas tego typu badania mogłyby przyczynić się do podniesienia prestiżu i rangi geografii w rodzinie nauk. Realistyczna koncepcja przestrzeni jest jednak tylko jedną z możliwych, a równie prawdopodobne jest to, że przestrzeń to tylko sposób, w jaki ludzka myśl strukturyzuje rzeczywistość. Dlatego jest bardzo prawdopodobne, że zamiast zachłystywać się „strukturami i relacjami przestrzennymi” i z nich czerpać wątpliwy splendor, należy wyciągnąć wnioski z rady, jakiej przed czterystu laty udzielił Blaise Pascal, wielki poprzednik Immanuela Kanta: „Nie w przestrzeni powinienem szukać swej godności, ale w porządku własnej myśli”. Ważne jest też, w jak przekonujący sposób francuski fizyk i filozof uzasadniał swoje przeświadczenie o wyższości myśli nad przestrzenią: „Przestrzenią wszechświat ogarnia mnie i pochłania jak punkt, myślą ja go ogarniam” (Pascal 1989, 265). Rozdział V tożSamość wSPółczeSnej geografii i jej SPołeczna rola kontrowersje wokół istoty geografii Geografowie o wiele częściej niż przedstawiciele innych nauk znajdują się w sytuacji konieczności definiowania i obrony swojej dyscypliny. Spostrzeżenie to jest m.in. udziałem Rolanda Johnstona, który sceptycznie podchodzi do poczynań niektórych geografów w tym zakresie, podkreślając ponadto, że tego typu przedsięwzięcia stymulują „kryzysy tożsamości” (Johnston 2009). Czy kryzys taki może być wywołany samym tylko pytaniem o tożsamość? Raczej nie, o ile tożsamość ta jest ustalona. Jeżeli jednak na pytanie o tożsamość nie ma jednoznacznej odpowiedzi, to zapytywanie o nią jest czymś, co może wywoływać niepokój lub zakłopotanie. Postępowanie takie może zainicjować dyskusję, ale w żaden sposób samo w sobie nie jest przyczyną kryzysu. Kryzysu tożsamości geografii nie wywołał nikt, kto stawiał tego typu problem. Jest wprost przeciwnie: problem ten pojawił się dlatego, że w wypowiedziach uczonych zabrakło jasnej, spójnej i zadowalającej także przedstawicieli innych nauk odpowiedzi na pytanie, czym jest geografia. Na czym polega tożsamość? W odniesieniu do ludzi tożsamość to fakt, że ktoś jest osobą, która posiada określone nazwisko (numer PESEL), stanowiące podstawę identyfikacji. Nie chodzi tu jednak wyłącznie o nazwisko, ale także o pewne istotne atrybuty przypisywane tej osobie. Dla każdego człowieka tożsamość jest nie tylko źródłem identyfikacji, ale określa jego pozycję i role – 170 – pełnione w społeczeństwie, wynikający z tej pozycji prestiż, decyduje o sposobie życia, miejscu pracy, dochodach, zainteresowaniach, często także o miejscu zamieszkania itd. Nietrudno wykazać, że tożsamość jest nie mniej istotna dla dziedziny nauki. Również obejmuje ona jej nazwę, miejsce w systemie wiedzy naukowej, znaczenie z punktu widzenia społeczeństwa (ang. social relevance), wynikający z tego prestiż i atrakcyjność, wpływając na sposób organizacji badań, problematykę badawczą, akceptowaną metodologię itp. Jeżeli dzisiaj sytuacja geografii, szczególnie w Polsce, jest oceniana raczej pesymistycznie, to jedną z podstawowych przyczyn tego stanu rzeczy jest ponadpółwiekowy brak troski o jej tożsamość. Nader rzadko zastanawiamy się nad tożsamością geografii i nie rozumiemy, na czym ona polega. Ogromna większość geografów polskich, ograniczając swoje zainteresowania badawcze do wąskich specjalności w ramach geografii fizycznej lub społeczno-ekonomicznej, nie zadaje sobie pytań o istotę i sens geografii jako całości. We współczesnej powodzi publikacji trudno byłoby wskazać podręcznik, encyklopedię lub inne źródło, które zawierałoby jasno określoną, możliwą do szerokiej akceptacji definicję geografii. Wartość istniejących definicji pomniejsza to, że zawierają one zazwyczaj terminy niejednoznaczne. Ponadto, przegląd zawartych w publikacjach naukowych określeń na temat naszej dyscypliny pozwala na stwierdzenie, że poszczególni autorzy mówiąc „geografia” mają na myśli całkiem odmienne kategorie wiedzy, odmienne zarówno pod względem przedmiotowym, jak i metodologicznym. Przykłady tego znaleźć można nawet w obrębie pojedynczych opracowań. Tom 3 serii Podstawowe Idee i Koncepcje Geografii, poświęcony tematowi „Geografia a przemiany współczesnego świata”, zawiera trzy odrębne wizje naszej nauki (Maik, Rembowska, Suliborski 2007). Według jednej rolą geografii jest analizowanie elementów środowiska przyrodniczego i badanie ich związków ze społeczeństwem. Druga z nich każe traktować geografię jako dziedzinę dotyczącą modelowania zjawisk społeczno-gospodarczych, mającego na celu rozwiązywanie problemów praktycznych. Trzecie ze wspomnianych podejść jest wyrazem przekonania o głęboko humanistycznym – 171 – charakterze geografii (por. wypowiedzi Marka Degórskiego, Jerzego Paryska i Dobiesława Jędrzejczyka w przytoczonej publikacji). Wspomniana publikacja oprócz wypowiedzi poszczególnych autorów zawiera także głosy w dyskusji. Okazuje się jednak, że pomimo radykalnych rozbieżności stanowisk w kwestii istoty geografii, nikt z dyskutantów nie zdecydował się podjąć tej drażliwej sprawy. Możliwe jest, aby trzy wypowiedzi na temat jednego obiektu lub zdarzenia mówiły co innego i mimo to wszystkie były prawdziwe. Jest tak wówczas, gdy każda z nich dotyczy innego aspektu lub części opisywanego obiektu lub zdarzenia. Okoliczność ta nie występuje w przypadku przytoczonych wyżej trzech wypowiedzi uczonych na temat geografii. Wszystkie one dotyczą bowiem jednego i tego samego, gdyż wszystkie mówią o samej istocie naszej dyscypliny. Oznacza to, że jeżeli geografia stanowi autonomiczną całość (system), to prawdziwa może być najwyżej jedna z trzech wypowiedzi. Oczywista sprzeczność między nimi polega na tym, że wedle pierwszej z nich geografia jest nauką przyrodniczą pod względem przedmiotu i metodologii (M. Degórski), w wypowiedzi drugiej jest ona nadal dyscypliną ścisłą w sensie metodologicznym, ale przedmiotowo znacznie wykraczającą poza zakres nauk przyrodniczych (J. Parysek), podczas gdy w trzeciej koncepcji jawi się jako dziedzina humanistyczna tak pod względem metodologicznym jak i przedmiotowym (D. Jędrzejczyk). Okazuje się, że trzej wybitni geografowie, pisząc o tym samym, o istocie geografii, mają na myśli całkiem różne dyscypliny. Niekiedy wydaje się wprawdzie, że są one pokrewne przedmiotowo, ale pod względem metodologicznym okazują się przeciwstawne. W odniesieniu do przytoczonych wypowiedzi warto podkreślić, że różnorodność pojmowania tożsamości geografii byłaby jeszcze większa, gdyby do głosu dopuścić więcej przedstawicieli geografii fizycznej. W związku z przedstawioną sytuacją należy postawić pytanie: czy oprócz geografii jest jeszcze jakaś inna dziedzina wiedzy aspirująca do miana nauki, co do której istnieją wątpliwości, czy jest ona dyscypliną przyrodniczą, czy humanistyczną? Nawet jeżeli ktoś potrafi wskazać taką dziedzinę, to i tak stwierdzenie, – 172 – że inne nauki mają znacznie lepiej od geografii określoną tożsamość, jest prawdziwe. Środowisko geografów polskich nie stanowi wyjątku, jeśli chodzi o kontrowersje na temat tożsamości. Świadczą o tym pojawiające się wciąż ostre dyskusje na łamach czasopism angielskojęzycznych (Pitman 2005; Johnston 2006; Barnes 2008). Spór wokół tożsamości, podobnie jak i inne kontrowersje dotyczące najbardziej podstawowych spraw geografii, można zrozumieć, starając się dociec, jakie są jego źródła. Szczególnie chodzi o wskazanie, kiedy i w jakich okolicznościach po raz pierwszy spór ten się pojawił i jakie czynniki przyczyniły się do jego eskalacji. Dziedzinami najbardziej pomocnymi w podejmowaniu tego typu kwestii są historia geografii i jej filozofia. Jeśli chodzi o tożsamość, nie stanowiła ona problemu w klasycznym okresie rozwoju geografii. Wynikała ona bowiem z jej ideowych źródeł: geografii starożytnej i renesansowego przyrodoznawstwa, a zwłaszcza jego humanistycznego nurtu (historii naturalnej). Pochodzenie takie wyznaczało bardzo szeroki, trudny do ścisłego zdefiniowania zakres przedmiotu geografii jak i jej metodologiczne cechy. Jeśli chodzi o przedmiot, geografia jako dziedzina przyrodoznawstwa miała dotyczyć przyrody, a w tamtym okresie był to desygnat niemal empirycznie nieograniczony. Do przyrody zaliczano nie tylko byty istniejące niezależnie od człowieka, ale także jego samego oraz wszelkie materialne wytwory cywilizacji, także te, które produkowano w sposób sztuczny (fabryczny). Gdyby wówczas istniały tworzywa nazywane sztucznymi, zaliczono by je bez wątpienia do świata przyrody. Byłoby to zgodne z wyznawaną wówczas zasadą, że poza przyrodą istnieje tylko nadprzyrodzoność. Przedmiotem geografii była przyroda, a zatem cała rzeczywistość „przyrodzona”. Jeśli chodzi o metodologię, podobnie jak inne dziedziny humanistycznego przyrodoznawstwa (sztuk wyzwolonych), geografia miała badać zarówno cechy pierwotne obiektów (mierzalne fakty), jak i cechy wtórne (subiektywne wartości). Geografia klasyczna, podobnie jak starożytna, była dziedziną ogarniającą całość ziemskiej rzeczywistości rozpatrywaną pod – 173 – względem materialnych faktów i subiektywnych wartości. Ze względu na swój przedmiot i metodologię była dziedziną transcendującą utrwalone obecnie w świadomości uczonych różnice między naukami przyrodniczymi i humanistyką. Takie podejście do tożsamości geografii upowszechnił Bernhard Varenius, a szczególnie Immanuel Kant, słusznie uznawany za twórcę filozoficznych podstaw geografii. Trzeba bowiem pamiętać, że to dzięki jego oryginalnej koncepcji geografia przez długi czas mogła korzystać z pozycji „matki nauk”, nie będąc zmuszoną do określenia, czy jest nauką przyrodniczą, czy humanistyczną. Kant przyjął bowiem zasadę, że dziedziny nauki ustanawia się nie tylko na podstawie kryterium przedmiotowego (logicznego), ale także w oparciu o kryterium epistemologiczne, które nazwał fizycznym. Dzięki temu, obok całego spektrum nauk szczegółowych (przyrodniczych i humanistycznych), ustanowione zostały dwie dziedziny obejmujące swym zakresem całość ziemskiej rzeczywistości: historia i geografia. Oprócz statusu nauki niepodlegającej przyporządkowaniu ze względu na przedmiot, usytuowanej poniekąd ponad dziedzinami szczegółowymi, geografia posiadała silną podstawę filozoficzną w postaci kantowskiej epistemologii. Dzięki akceptacji zasad kantyzmu przez niemieckich klasyków, geografia nie tylko nie została zdeprecjonowana za odziedziczone z humanistycznego przyrodoznawstwa przywiązywanie wagi do subiektywnych wartości, ale postawa taka uzyskała głębokie uzasadnienie w nauce zawartej w Krytyce czystego rozumu. Subiektywizm jest bowiem rezultatem ograniczeń poznawczych, właściwym ludzkiemu aparatowi percepcji i myślenia. Kant nazwał je czystymi formami zmysłowej naoczności oraz kategoriami intelektu, które są niezbędnymi narzędziami i warunkami poznania. To właśnie te wrodzone formy poznania sprawiają, że ludzie wytwarzają w świadomości całościowe obrazy sytuacji, które są efektem procesu interpretacji i oceny uprzednio wyselekcjonowanych danych zmysłowych. Ten syntetyczny, daleki od obiektywizmu sposób poznania okazał się słuszny w świetle współczesnych doświadczeń i badań w dziedzinie psychologii odbioru. Kantowski sposób rozumienia – 174 – procesu poznania przez psychologów nazywany obecnie „aktywną rolą podmiotu”, stał się trwałym elementem dorobku już nie tylko psychologii, ale także filozofii nauki (Chalmers 1993). Geografia w zamyśle Kanta miała pełnić rolę sita, pozwalającego wyodrębnić z rosnącej w szybkim tempie wiedzy naukowej te jej składniki, które są istotne z punktu widzenia codziennego życia, a więc to, co jest też istotne z punktu widzenia edukacji. Słowem kluczem koncepcji kantowskiej jest synteza, a warunkiem wszelkiej syntezy jest selekcja, o ile nie ma ona stać się zwykłą sumą. Kant sprecyzował kryteria tej selekcji, którymi są aprioryczne formy naoczności i kategorie intelektu, a więc niezbywalne cechy ludzkiej osobowości. Właśnie dzięki takiemu zdefiniowaniu kryteriów selekcji można powiedzieć, że geografia stanowi syntezę wiedzy, która jest najistotniejsza z czysto ludzkiego punktu widzenia, a zatem także najistotniejsza dla celów edukacyjnych. Koncepcja ta została przejęta przez klasyków geografii, w tym także twórców geografii polskiej. Po tej wielkiej tradycji we współczesnej geografii nie zostało niestety zbyt wiele. Zamiast twardej logiki i konsekwencji kantyzmu w umysłach młodszego pokolenia geografów panoszy się moda na postmodernistyczną subkulturę, która w wielu opiniach ma pełnić rolę filozofii. Mimo deklaracji roli tej jednak nie pełni, dlatego w filozofii nauki przeważają koncepcje pochodzące z pozytywizmu. Jedną z nich jest podział nauk empirycznych na dziedziny przyrodnicze (ang. science) i humanistyczne (arts), którego upowszechnienie jest jedną z przyczyn kryzysu tożsamości geografii. Nie jest ona bowiem w stanie zdecydować, do której z dwóch wydzielonych grup nauk należy. Radykalne rozwiązanie problemu byłoby możliwe poprzez powrót do kantyzmu. Przecież podział nauk na humanistyczne i przyrodnicze to nie idea uniwersalna, ale pomysł pozytywistów, który tylko w wyniku niekwestionowanych sukcesów nauk opartych na tej filozofii nabrał cech idei uniwersalnej. W systemie kantowskim rozróżnienie to także występuje, ale znaczenie podstawowe ma podział nauk na te, które wydzielono na podstawie kryterium ontologicznego (nauki szczegółowe), oraz dziedziny ustanowione w oparciu – 175 – o kryterium epistemologiczne (historia i geografia). W obecnej sytuacji wystarczyłoby ogłosić, że geografia nie podlega pozytywistycznemu systemowi klasyfikacji nauk, gdyż od tego systemu jest znacznie starsza, a jej przedmiot i metodologia wynika z kantyzmu, który niewątpliwie nie jest filozofią od pozytywizmu gorszą ani mniej ważną. Wyniki dotychczasowych dyskusji wskazują jednak, że większość geografów preferuje sytuację, w której geografia w ogóle nie ma określonej tożsamości, niż miałaby to być tożsamość zdefiniowana w oparciu o kantyzm. Zamiast podjąć problem określenia tożsamości, geografowie starają się go omijać. Najczęściej robią to na dwa sposoby. Pierwszy polega na lapidarnym stwierdzeniu, że geografia jest dziedziną znajdującą się „na pograniczu dyscyplin przyrodniczych i humanistycznych” (spotyka się też określenie „na styku”). Sposób ten wykorzystał m.in. Florian Plit w swoim godnym polecenia opracowaniu dla Wielkiej encyklopedii PWN (Plit 2002). Autor ten jednak zataił istotny fakt, potwierdzony w innym miejscu tej samej encyklopedii. Chodzi mianowicie o to, że w filozofii nauki i naukoznawstwie nie wydzielono nauk znajdujących się „na pograniczu”*. Jeżeli się więc akceptuje pozytywizm, należy się zdecydować, czy jest się przyrodnikiem, czy humanistą. Tego wymaga logika, naukowa konsekwencja i rzetelność. Jeżeli zaś filozofia ta jest sprzeczna z wyznawaną przez siebie, to należy nazwać ten kierunek filozoficzny, który stanowi podstawę podejmowanych przedsięwzięć badawczych. Hasło „nauka” we wspomnianej Wielkiej encyklopedii PWN, gdzie wymienione są wszystkie istniejące grupy nauk, nie zawiera żadnej wzmianki o geografii ani w treściach poświęconych naukom przyrodniczym, ani humanistycznym (Kryszewski 2003). Dlatego pisanie o geografii jako dziedzinie „na pograniczu” jest podobne do zaklinania * Autor kilkakrotnie wskazywał na nieadekwatność definicji geografii zastosowanej w Wielkiej encyklopedii PWN, zarówno w publikacjach, jak i wystąpieniach konferencyjnych, jednak aż do obecnej chwili problem ten był konsekwentnie przemilczany. Dzieje się tak mimo słusznych zastrzeżeń dotyczących naukowego charakteru geografii, głównie ze strony przedstawicieli nauk przyrodniczych. – 176 – rzeczywistości i niczemu nie służy. Jeżeli nadal będziemy starali się unikać problemu tożsamości geografii, będzie ona egzystowała jako słabo określona dziedzina na marginesie nauki, ale nie zaistnieje jako w pełni wartościowa, równoprawna dyscyplina badawcza. Drugim sposobem „obejścia” problemu tożsamości geografii jest rezygnacja z terminu „geografia” i zastąpienie go określeniem „nauki geograficzne”, bez jasnego podania kryterium, na podstawie którego twór taki został wyodrębniony. Tak postąpili m.in. autorzy wspomnianej już monumentalnej publikacji Geografia. Encyklopedia szkolna WSiP, pod redakcją Andrzeja i Mirosławy Czernych, wydanej w 2006 roku. Oprócz hasła „geografia” (zastąpionego w tekście przez „nauki geograficzne”) czytelnik znajduje na stronach od 199 do 223 kolejne hasła poświęcone szesnastu „działom geografii” (np. geografia regionalna, fizyczna, zwierząt i rynku pracy), dziesięciu „kierunkom badań w geografii” (np. geografia kultury, postmodernistyczna, radykalna, wiedzy i sprawiedliwości społecznej), kilku „dyscyplinom geograficznym” (np. geografia społeczna, turyzmu, rekreacji), „dziedzinom geografii” (np. geografia przemysłu, geografia kolonialna, geografia historyczna), oraz „nurtom badawczym” (np. geografia humanistyczna, behawioralna). Oprócz tego są jeszcze „podejścia badawcze” (np. geografia czasu) i „część badań geograficznych” (geografia finansów). Mimo że ten bogaty i urozmaicony rejestr zawiera ponad czterdzieści pozycji, brakuje w nim niektórych uprawianych w Polsce specjalności (np. geografii gleb), podczas gdy klimatologia i geomorfologia opisane są jako odrębne dziedziny nauki. Jeśli chodzi o hydrologię, to jest ona opisana jako odrębna nauka, ale kilka akapitów dalej jako „gałąź geografii fizycznej”. Lektura tego pięknie i bogato wydanego dzieła nie tylko nie pozwala uzyskać wiedzy na temat tożsamości, ale ujawnia panujący w literaturze geograficznej zamęt terminologiczny i niejasności dotyczące wewnętrznej struktury geografii. Obraz geografii, jaki wyłania się z wspomnianych wyżej haseł, z uwagi na zawarte w nich sprzeczności i stwierdzenia beztreściowe, przypomina aspekty nauki pozornej, podobne to tych, które w swoich słynnych – 177 – publikacjach piętnował Alan Sokal (2004). W artykułach opisujących niejeden „kierunek badawczy” trudno bowiem dopatrzyć się jakichkolwiek przeprowadzonych czy choćby zaprojektowanych badań, które dałoby się określić jako naukowe, nawet przy dość swobodnym sposobie pojmowania naukowości. Aby nie popełnić błędu będącego udziałem Autorów wspomnianych wyżej publikacji, należy stwierdzić, że przy założeniu poważnego traktowania wniosków płynących z filozofii nauki, są dwie możliwości podjęcia problemu tożsamości geografii. Pierwsza wiąże się z akceptacją powszechnie dzisiaj stosowanej, pozytywistycznej klasyfikacji nauk i sprowadza się do próby umieszczenia geografii w tymże schemacie. Chodzi w niej o to, aby zaliczyć geografię do jednej z dwóch istniejących grup nauk empirycznych, a więc o uznanie jej za naukę przyrodniczą albo humanistyczną. Należy podkreślić, że w ramach pozytywistycznej metodologii innych możliwości nie ma. W szczególności naukoznawcy nie akceptują istnienia quasi-naukowych tworów „na pograniczu” lub „na styku”. Druga możliwość efektywnego podjęcia problemu tożsamości geografii wiąże się z uznaniem pozytywistycznego schematu klasyfikacji nauk za nieadekwatny i polega na zdefiniowaniu geografii w oparciu o kryterium inne niż przedmiotowe. Jak dotychczas, przeprowadzane były próby oparcia geografii na epistemologii kantowskiej (Wilczyński 2003), ale spotkały się one z ograniczonym zrozumieniem. Nawet uczeni szczerze zatroskani o przyszłość naszej dziedziny nie wierzą w możliwość metodologicznego przewrotu, polegającego na powszechnej akceptacji kantyzmu wśród scjentystycznie zorientowanej większości geografów. W tych okolicznościach logiczną koniecznością jest poszukiwanie sposobów określenia tożsamości geografii w ramach powszechnie przyjętego schematu klasyfikacji nauk, co sprowadza się do próby sformułowania odpowiedzi na pytanie, czy geografia jest nauką przyrodniczą, czy też dziedziną humanistyczną. Należy założyć, że przedsięwzięcie takie może spotkać się ze sprzeciwem ze strony tych naukowców, których koncepcje badawcze oparte są na pewnych przyjętych w przeszłości założeniach dotyczących istoty geografii, traktowanych jako – 178 – nienaruszalny fundament prac badawczych. Ponieważ większość geografów polskich stanowią przyrodnicy (geografowie fizyczni), nazywanie geografii nauką przyrodniczą prawie nikogo u nas nie zaskakuje. Tymczasem już sama sugestia, że mogłaby ona zostać uznana za dziedzinę humanistyczną wymaga usprawiedliwienia. W przeciwieństwie do pozostałych krajów Zachodu, w Polsce geografia rzadko jest kojarzona z humanistyką, z humanizmem, sferą duchową. Jako sformalizowana dyscyplina naukowa (lub zespół dyscyplin) jest ona powszechnie zaliczana do tzw. nauk o Ziemi. Te z kolei stanowią grupę w obrębie nauk przyrodniczych, które przedmiotem swoich badań uczyniły nie całą przyrodę, ale tylko przyrodę jednej planety – Ziemi. Takie zaklasyfikowanie geografii jest usankcjonowane w dokumentach mających moc prawną i utrwalone w strukturze organizacyjnej instytucji naukowych*. W wielu uczelniach instytuty geograficzne są tradycyjnie jednostkami wydziałów przyrodniczych, co nie wydaje się adekwatne i niejednokrotnie powoduje utrudnienia w pracach rad tychże wydziałów. Łatwo wyobrazić sobie trudności, na jakie napotykają zasiadający w takich radach geografowie, szczególnie antropogeografowie, którym przychodzi podejmować decyzje wymagające kompetencji z takich dyscyplin, jak np. mikrobiologia. Z drugiej strony trudno też wymagać np. od mikrobiologów, aby w sposób kompetentny i odpowiedzialny oceniali projekty badawcze formułowane przez geografów ekonomicznych i politycznych. O ile przynależność geografii do grupy „nauk o Ziemi” wydaje się powszechna i raczej trudna do podważenia (m.in. ze * Godny podkreślenia jest fakt, że w zdominowanym przez przyrodników o orientacji scjentystycznej środowisku geografów polskich pojawiły się próby restauracji humanistycznej istoty geografii. Jedną z nich jest inicjatywa zrodzona w ośrodku wrocławskim, której plonem jest seria publikacji dotyczących geografii kultury, ukazujących się od roku 2002 (Orłowska 2002). Trudno obecnie ocenić, czy jest to zjawisko trwałe, czy tylko przejściowa moda. Warto jednak podkreślić otwartość środowiska na tę inicjatywę, o czym świadczy fakt, że została ona dostrzeżona i wyeksponowana przez redaktorów nowo wydanej Historii geografii polskiej (Jackowski, Liszewski, Richling 2008). – 179 – względów etymologicznych), to traktowanie jej jako nauki stricte przyrodniczej (ścisłej) jest już o wiele mniej oczywiste. Rozpatrując problem na płaszczyźnie przedmiotowej nie sposób nie dostrzec, że zaliczenie geografii do nauk przyrodniczych wymagałoby wykluczenia z niej m.in. tak ważnych działów, jak geografia ludności, gospodarcza i polityczna. Groziłoby to koniecznością rezygnacji z idei geografii jako integralnej dziedziny wiedzy. Aspekt przedmiotowy nie wydaje się jednak we współczesnej filozofii nauki najbardziej istotny. Zaliczenie geografii do nauk przyrodniczych nastąpiło nie tyle ze względu na jej przedmiot badań, ile ze względów metodologicznych. Druga połowa ubiegłego wieku to okres upowszechniania w nauce wzorców zapożyczonych z nauk przyrodniczych. Nie zważając na swoją istotę i niedopasowanie, również geografia zaczęła stosować owe wzorce. Niejednokrotnie wymagało to drastycznych kuracji, których celem było dostosowanie obfitych ze względu na przedmiot badań kształtów geografii, do zbyt ciasnych „form pozytywistycznego gorsetu” (Johnston 1983). W geografii polskiej, z uwagi na obowiązującą w owym czasie ideologię, zamiast neopozytywistycznych konwencji metodologicznych, zapanował surowy, bezrefleksyjny scjentyzm o nastawieniu zdroworozsądkowym i antymetafizycznym. W latach 50. postawę taką propagował nawet Stanisław Leszczycki (por. materiały z konferencji metodologicznej w Gdańsku w 1949 roku). W latach późniejszych wielu badaczy zestawiało chłodny sceptycyzm scjentystycznej nauki z cynicznym, bezbłędnym zimnem polityki opartej na totalitarnej ideologii. Koincydencja ta wiąże się z faktem, że scjentyzm stanowił jedyną niepochodzącą od marksizmu postawę metodologiczną, która mogła liczyć na tolerancję w warunkach totalitarnego reżimu (Wilczyński 2000). Ponad czterdzieści lat obowiązywania marksizmu-leninizmu w ideologii i panowania scjentyzmu w metodologii to okres wystarczająco długi, aby pozbawić geografię tradycyjnych więzi z humanistyką (zwłaszcza z historią), filozofią, a nawet z filozofią nauki. Znaczenie symboliczne ma fakt, że historia jako przedmiot obowiązkowy dawniej na egzaminach wstępnych na studia geograficzne została zastąpiona przez matematykę. Wyrazem – 180 – antyhumanistycznego nastawienia dominującego w polskiej geografii są obowiązujące obecnie programy studiów. Bo czym można wytłumaczyć m.in. fakt, że studenci zainteresowani krajobrazem naturalnym mogą cieszyć się z możliwości jego genetycznego zrozumienia dzięki obowiązkowym zajęciom z geologii, podczas gdy studenci, których bardziej interesuje krajobraz rzeczywisty („antropogeniczny”), takich możliwości już są pozbawieni, bo odpowiednich wykładów z historii gospodarczej do sylabusów nie wprowadzono? A przecież wiadomo, że krajobraz naturalny ewoluuje w czasie geologicznym, a krajobraz gospodarczy (kulturowy) podlega zmianom w czasie historycznym. Każda epoka sprzyja rozwojowi pewnych rodzajów działalności bardziej niż innych, w każdej inaczej ocenia się istotność poszczególnych dziedzin nauki, każda ma nieco inne wymagania w stosunku do ludzi, stawiając pewne umiejętności i cechy charakteru na pierwszym miejscu. Na przykład epoka romantyzmu, zarówno od ludzi jak i nauki oczekiwała mądrości intuicyjnej, zainteresowania tym, co trudno wyrażalne i ukryte, zdolności do kontemplacji i metafizycznego ujmowania rzeczywistości. Zupełnie przeciwstawne cechy i predyspozycje były wymagane w późniejszej epoce pozytywizmu. Dlatego też to, czy człowiek o określonej osobowości osiągnie powodzenie, w dużym stopniu zależy od epoki, w której przyszło mu żyć, bo w każdej epoce inne dziedziny działalności mają znaczenie, a każda z nich wymaga innych predyspozycji. Jest bowiem mało prawdopodobne, aby człowiek mógł osiągnąć sukcesy w dziedzinie, do której nie ma on szczególnego talentu. Nawet wieloletnie ćwiczenia nie wystarczą, aby np. osoby pozbawione słuchu muzycznego zostały wybitnymi muzykami. Podobnie dzieje się w świecie naukowych dyscyplin. Żadna z nich nie będzie się efektywnie rozwijać, nie będzie osiągać sukcesów w formie coraz większych możliwości wpływania na życie społeczne, o ile nie będzie się rozwijać w zgodzie z własnym „powołaniem” i „osobowością”. Innymi słowy, dla prawidłowego rozwoju danej dyscypliny nauki konieczne jest, aby realizowane projekty badawcze przynajmniej w znacznym stopniu uwzględniały to, co w niej jest specyficzne, co zawiera się – 181 – w jej istocie. Podobnie jak w przypadku ludzi, rozwój nauk nie może być skuteczny, jeżeli odbywa się w niezgodzie z ich tożsamością. Istoty nauki, jej tożsamości nie wolno naginać do bieżących celów, podobnie jak nie można od ludzi wymagać czegoś, co pozostaje w sprzeczności z ich osobowością. Przez ponad czterdzieści lat geografia w Polsce poddawana była usilnym zabiegom, mającym uczynić z niej ścisłą naukę przyrodniczą. Jeżeli uzyskane wyniki okazały się znacznie skromniejsze od oczekiwanych, to wynika to z faktu, że dążenia te były sprzeczne z istotą geografii, nie wykorzystywały jej potencjału, lekceważyły bowiem jej humanistyczną tożsamość. Analogicznych skutków należałoby oczekiwać, gdyby np. od romantycznego poety zażądano pełnienia funkcji głównego ekonomisty w banku albo od niezłomnego zwolennika absolutnej prawdy oczekiwać sukcesów w zawodzie adwokata. W obecnej sytuacji pilnym zadaniem jest przywrócenie geografii polskiej jej prawdziwej, humanistycznej tożsamości, zagubionej w wyniku długotrwałej presji ideologiczno-metodologicznej. Cel ten byłby możliwy do zrealizowania na drodze studiów historyczno-filozoficznych. Ponieważ historia i filozofia geografii znajdują się w sferze zainteresowań bardzo ograniczonej liczby polskich uczonych, tego typu studia mogłyby się okazać mało przekonujące. Dla większości badaczy mógłby to być po prostu zbyt słaby argument, nie poparty wynikami konkretnych badań empirycznych. W tej trudnej sytuacji należy zacząć od próby zdefiniowania przedmiotu geografii gdyż właśnie przedmiot badań w dużej mierze determinuje tożsamość dziedziny nauki. Definicja przedmiotu badań geografii nie jest zadaniem prostym. Wystarczy stwierdzić, że wielu badaczy w swoich publikacjach stwierdzało „empiryczną nieograniczoność” przedmiotu badań geografii, zaś liczne próby definicji geografii przez określenie przedmiotu jej badań okazały się nieskuteczne, gdyż wykorzystały terminy wieloznaczne i takie, które same wymagają definicji. – 182 – definicja przedmiotu badań Jako nauka empiryczna, geografia zajmuje się wszystkimi zjawiskami i procesami zachodzącymi w tym fragmencie rzeczywistości, który jest dostępny ludzkiemu bezpośredniemu poznaniu, czyli może być przez człowieka postrzegany. Wbrew stwierdzeniom, że przedmiot geografii jest nieograniczony empirycznie, należy podkreślić, że jest on ograniczony, i to przynajmniej pod trzema względami: z uwagi na położenie obiektów (lokalizację), ich wielkość (rozmiary) i dynamikę (zmienność czasową). Tak więc nie cała rzeczywistość znajduje się w zakresie przedmiotu badań geografii, a tylko te jej fragmenty, które spełniają wymagania lokalizacyjne, wielkościowe i dotyczące zmienności. Położenie, rozmiary i zmienność to najważniejsze cechy obiektów z punktu widzenia zainteresowań i potrzeb życiowych ludzi. Kiedy do człowieka dociera informacja o pewnym interesującym go obiekcie, w sposób czasami nieuświadomiony, spontanicznie i automatycznie powstają w jego umyśle te właśnie pytania: gdzie obiekt ten się znajduje (lokalizacja), jaki on jest (wielkość) i co się z nim dzieje (dynamika). Dlatego uzasadniona jest teza, że zaproponowane w celu definicji przedmiotu geografii ograniczenia rzeczywistości mają humanistyczny (antropocentryczny) charakter, gdyż wszystkie wynikają z cech egzystencji ludzkiej na Ziemi i z właściwości naszego aparatu percepcyjnego. Jeśli chodzi o pierwsze z zaproponowanych ograniczeń (położenie), to jego wprowadzenie sprawia, że w zakres przedmiotu badań geografii nie wliczamy całej znanej ludziom rzeczywistości, a jedynie rzeczywistość jednej planety – Ziemi, a w zasadzie samą tylko jej powierzchnię. Określenie „powierzchnia Ziemi” w geografii oznacza powłokę krajobrazową, czyli warstwę sferyczną znajdującą się na styku lito-, hydro- i atmosfery. Zjawiska od tej warstwy sferycznej odległe, czyli kosmiczne (pozaziemskie) oraz geofizyczne – dotyczące wnętrza globu ziemskiego, znajdują się poza zakresem badań geograficznych (ryc. 6). Mimo ich wykluczenia z zakresu przedmiotu geografii, wiedza na ich temat może okazać się istotna na etapie wyjaśniania, jeśli – 183 – wykazany zostanie wpływ zjawisk kosmicznych i geofizycznych na to, co dzieje się na powierzchni Ziemi. Położenie Galaktyka Układ Słoneczny Jonosfera Troposfera Hydrosfera Litosfera Płaszcz Jądro Ziemi Ryc. 6. Ograniczenie przedmiotu badań geografii ze względu na położenie obiektów Jeśli chodzi o ograniczenie dotyczące rozmiarów obiektów, z zakresu przedmiotu badań geografii wykluczone są zarówno zjawiska telluryczne, zachodzące w skali makro, jak również zjawiska molekularne i atomowe, zachodzące w skali mikro (ryc. 7). Geografia jest domeną tego, co odbywa się w skali codziennego ludzkiego doświadczenia, co można określić za pomocą łatwo postrzegalnych i wyobrażalnych przez człowieka jednostek odległości: od milimetrów do kilometrów (skala geograficzna). Wszystko to, co mierzy się ułamkami milimetrów i jednostkami jeszcze mniejszymi, nie jest ludzkim okiem poznawalne. Geografia bada więc bardzo wąskie spektrum w ramach całego zakresu wymiarów: od skali lokalnej, mierzonej w metrach i pojedynczych kilometrach, do skali regionów, osiągających rozmiary dziesiątek i setek kilometrów, aż do wymiaru globalnego (dziesiątki tysięcy kilometrów), który chociaż nie jest dostępny ludzkiemu oku, to jednak przemawia do ludzkiej wyobraźni. Podobnie wszystko to, – 184 – Wielkość Skala telluryczna Lata świetlne Jednostki astronomiczne Skala geograficzna KM M CM MM Skala molekularna i kwantowa μM NM Å Ryc. 7. Ograniczenie przedmiotu badań geografii ze względu na rozmiary obiektów co opisuje się w jednostkach astronomicznych, czyli zbyt wielkich dla ludzkiego obserwatora i dla jego wyobraźni, znajduje się poza zakresem przedmiotu geografii. Podobnie jak w poprzednim przypadku, zjawisk tellurycznych i molekularnych nie wyklucza się całkowicie ze sfery zainteresowań; chociaż nie są celem ani przedmiotem badania, mogą okazać się istotne jako czynniki wyjaśniające, przydatne do wytłumaczenia procesów odbywających się na powierzchni Ziemi w skali geograficznej (lokalnej, regionalnej i globalnej). Przechodząc do trzeciego z zaproponowanych ograniczeń, ze względu na zmienność czasową z zakresu przedmiotu badań geografii wykluczone zostają wszystkie te procesy, które odbywają się w geologicznej skali czasu (setki tysięcy i miliony lat), jak również te, które zachodzą w czasie atomowym. Geografia nie bada więc tego wszystkiego, co odbywa się zbyt wolno (długotrwałe procesy geologiczne), ani tego, co przebiega zbyt szybko (niewyobrażalnie krótkotrwałe pulsacje atomów), by mogło zostać zauważone przez człowieka i zmierzone dostępnymi mu jednostkami czasu (od sekund do lat) (ryc. 8). – 185 – Dynamika Czas geologiczny Eon Era geologiczna Okres geologiczny Czas historyczny Era historyczna Wiek Rok Miesiąc Godzina Minuta Sekunda Czas atomowy Milisekunda Mikrosekunda Nanosekunda Ryc. 8. Ograniczenie przedmiotu badań geografii ze względu na zmienność czasową obiektów W zakres przedmiotu badań geografii wchodzą więc jedynie procesy odbywające się w historycznej skali czasu. Nie znaczy to, że procesy geologiczne i atomowe są całkowicie wykluczone z rozważań, gdyż niejednokrotnie okazuje się, że ich znajomość jest niezbędna do wyjaśnienia konkretnych sytuacji historycznych, w obliczu których stoją poszczególne społeczności, a więc mających miejsce na powierzchni Ziemi i obserwowalnych w skali geograficznej. Zaprezentowane określenie przedmiotu badań geografii zgodne jest z wielowiekową tradycją. Przedmiot geograficznych opisów, wyjaśnień i interpretacji zawsze był ograniczony do tego, co dzieje się na powierzchni Ziemi w skali geograficznej i czasie historycznym. To potrójne ograniczenie dotyczy jedynie elementów wyjaśnianych. Gdyby do nich dołączyć czynniki wyjaśniające, geografia istotnie stałaby się dziedziną empirycznie (przedmiotowo) nieograniczoną. W dziejach geografii wiele jest koncepcji potwierdzających trafność zaprezentowanego podejścia. Ograniczenie do powierzchni Ziemi, skali codziennego doświadczenia i czasu historycznego jest widoczne już w starożytnej koncepcji – 186 – ekumeny. Współczesnym jej odpowiednikiem, który potwierdza trafność, intelektualną wartość i aktualność starożytnej geografii jest pojęcie geograficznej (krajobrazowej) sfery Ziemi (oryg. Krajinna sféra Zeme, ang. Earth landscape sphere), zdefiniowane przez René Matloviča (2006). Według słowackiego uczonego w zakres tak zdefiniowanego przedmiotu geografii wchodzi pięć warstw (geosfer), z których ostatnia jest domeną nauk humanistycznych, a zwłaszcza dotyczących procesów poznania: „piata skupina je doménou štúdia humanitných vied, kognitívnych vied a filozofie” (Matlovič 2006, s. 19). Akcent na psychologię odbioru i epistemologię wydaje się trafny z punktu widzenia koncepcji potrójnego ograniczenia przedmiotu geografii. Ograniczenie to jest bowiem określone przez percepcyjne możliwości człowieka. Prawdopodobnie dlatego krajobraz stał się jednym z kluczowych pojęć geografii. Dokładnie to, co człowiek postrzega, jest jednocześnie zestawem zjawisk i procesów, które mogą wpływać na jego wszelką aktywność. Bierze się stąd znane z wielu koncepcji geograficznych wyodrębnienie z rzeczywistości podzbioru, obejmującego fakty i wartości będące przedmiotem postrzeżeń społeczności o określonych preferencjach, tradycjach i cechach kulturowych. Geograf brytyjski William Kirk nazwał ten podzbiór środowiskiem zachowań (behavioural environment), co podkreśla behawioralny, czyli antropocentryczny charakter zaproponowanej definicji przedmiotu geografii (Kirk 1963). Skoro zakres przedmiotu badań danej dyscypliny jest uzależniony bezpośrednio od cech percepcyjnych człowieka i jest do tych cech dostosowany, to ze względu na swój przedmiot dyscyplina ta może być zaklasyfikowana tylko do grupy nauk humanistycznych. Każde z trzech ograniczeń zastosowanych w celu sformułowania definicji geografii wiąże się bezpośrednio z możliwościami ludzkiego aparatu postrzegania i myślenia (wyobraźni). Fakt ten stanowi silny argument przemawiający za uznaniem humanistycznego charakteru geografii. Myśl ta leżała u podstaw koncepcji twórców epistemologii geografii, m.in. Davida Lowenthala (1961) i Yi-fu Tuana (1977). – 187 – Wielkość a ład lakty Sło ka nec zny Uk y czn ogi ika nam Dy Skala geograficzna eol sg Cza Poł oże nie G Skala telluryczna Troposfera Hydrosfera Litosfera P Jąd łaszc z ro Zie mi Geografia y ow tom sa Cza Czas historyczny Skala molekularna i kwantowa Ryc. 9. Przedmiot badań geografii wyznaczony metodą trzykrotnego ograniczenia Mimo potrójnego ograniczenia, przedmiot badań geografii i tak pozostaje bardzo obszerny i urozmaicony. Dlatego projektowanie systematycznych badań musi wychodzić od znajomości struktury fragmentu rzeczywistości, który ma być poddany badaniom. Rozwijając starą koncepcję Emila Durkheima stwierdzić można, że rzeczywistość społeczna składa się z serii warstw różniących się swoją naturą. Warstwę pierwszą stanowią elementy nieożywione, składające się na podłoże skalne, wody i klimat. Zjawiska i procesy zachodzące w tej warstwie wyjaśniane są na podstawie praw fizyki i chemii. Przyroda nieożywiona tworzy podłoże warstwy drugiej – sfery życia biologicznego. Obejmuje ona przede wszystkim szatę roślinną, a także świat zwierząt. Zrozumienie rozmieszczenia różnorakich form życia na Ziemi – 188 – wymaga już nie tylko wiedzy z zakresu fizyki i chemii, ale także poszczególnych działów biologii. W wielu publikacjach przyroda nieożywiona i świat życia biologicznego połączone są w koncepcji biosfery. Stanowi ona z kolei podłoże dla wszelkich zjawisk związanych z obecnością ludzi, tworzących trzecią warstwę rzeczywistości geograficznej. Zaludnienie, które cechuje się dużą nierównomiernością i zmiennością, jest możliwe do wytłumaczenia, o ile uwzględnione zostaną uwarunkowania przyrodnicze (w zakresie dwóch poprzednich warstw rzeczywistości), ale także dodatkowe – związane z pewnymi prawidłowościami demograficznymi. Kolejne, głębsze warstwy rzeczywistości – techniczno-ekonomiczna, organizacyjno-prawna oraz duchowa – są efektem ludzkiej obecności i wyrazem specyficznych cech gatunkowych człowieka. W przedstawionym modelu ważna jest nadrzędność głębszych warstw rzeczywistości w stosunku do warstw znajdujących się bliżej powierzchni (Thompson 1999, s. XII–XV). Rozumienie zjawisk należących do warstwy pierwszej wymaga znajomości zasad fizyki i chemii i jest możliwe przy całkowitej ignorancji w zakresie innych dziedzin wiedzy. Z kolei rozumienie zjawisk i procesów warstwy drugiej wymaga oprócz kompetencji biologicznych znajomości tych dziedzin, które są niezbędne do ogarnięcia umysłem warstwy poprzedniej. Jest zrozumiałe, że fizyk nie musi znać się na biologii, ale biolog nie może sobie pozwolić na nieznajomość praw fizyki, skoro przyroda nieożywiona stanowi niezbędny składnik ekosystemów. Podobna zasada obowiązuje, kiedy rozpatrujemy kolejne warstwy rzeczywistości. Jeżeli badamy warstwę x, możemy nie wiedzieć niczego o warstwach głębszych (x+1), ale koniecznie musimy posiąść niezbędną wiedzę w zakresie tych dziedzin, które dotyczą warstw rzeczywistości zlokalizowanych wyżej (x–1). W trakcie przechodzenia od powierzchniowych do głębszych warstw rzeczywistości następuje proces kumulowania się dziedzin wiedzy, które badacz musi opanować, jeżeli chce rozumieć obszary świata, do których dotarł. W związku z tym procesem kumulacji badacz gospodarki musi oczywiście znać się na ekonomii, ale nie będzie w stanie – 189 – zrozumieć interesujących go procesów, jeśli pominie demografię i uwarunkowania przyrodnicze rozwoju gospodarczego na poszczególnych obszarach. Podobnie geografowie fizyczni, zainteresowani wyłącznie zjawiskami przyrody nieożywionej, mogą (chociaż wcale nie muszą) swoje kompetencje badawcze ograniczyć wyłącznie do geologii, geomorfologii, klimatologii i hydrografii. Wielu z nich korzysta z tej możliwości, specjalizując się w badaniach rzeźby lub wód na obszarach niezamieszkanych. Nieco mniejszy komfort mają biogeografowie, którzy oprócz swojej subdyscypliny muszą koniecznie posiąść także elementy wiedzy odnoszącej się do przyrody nieożywionej. W trudniejszej sytuacji są antropogeografowie, którzy nie mogą sobie pozwolić na nieznajomość biofizycznych warunków rozwoju społeczno-gospodarczego. Ta jednokierunkowa zależność oznacza, że geografowie fizyczni są niezależni od geografów społeczno-ekonomicznych, którzy z kolei muszą zwracać się do nich z wieloma szczegółowymi problemami. Niezależność geografii fizycznej od antropogeografii oznacza, że może ona istnieć samodzielnie jako jedna z nauk przyrodniczych albo może funkcjonować w ramach geografii jako całości. Sytuacja geografii społeczno-ekonomicznej jest mniej komfortowa, gdyż jest ona „skazana” na współpracę geografią fizyczną. Jej funkcjonowanie nie jest możliwe bez tego typu korelacji. Wiedza antropogeograficzna zawiera w sobie elementy geografii fizycznej, jest wobec geografii fizycznej transcendentna, podobnie jak cała humanistyka jest transcendentna wobec nauk przyrodniczych. Świadomość tej transcendencji jest ważna przy zaliczeniu geografii do nauk humanistycznych. Uzasadnia ona bowiem badania przyrodnicze prowadzone w ramach geografii fizycznej, które mogą, ale wcale nie muszą być związane z programami badań realizowanych w geografii jako całości. Uznanie geografii za naukę humanistyczną nie niesie więc żadnych negatywnych konsekwencji dla geografii fizycznej, która może rozwijać się zarówno w ramach geografii jak i poza nią, w sposób od niej niezależny. Oznacza to, że dla geografii jako całości i dla antropogeografii w szczególności, geografia fizyczna jest niezbędną nauką pomocniczą, podczas gdy sama może ona rozwijać się – 190 – w oderwaniu od antropogeografii, bez względu na jakąkolwiek dziedzinę humanistyczną. Społeczna rola geografii Określenie tożsamości geografii i zdefiniowanie jej przedmiotu badań ma najbardziej podstawowe znaczenie z punktu widzenia oceny jej społecznej roli. Poglądy geografów dotyczące wykorzystania wyników badań w życiu społeczno-gospodarczym są bardzo rozbieżne, podobnie jak rozmaicie pojmowana jest istota geografii. Trzeba podkreślić, że kontrowersje co do zakresu zastosowań geografii, jej przedmiotu i tożsamości dotyczą jedynie geografii współczesnej. Nie były one tak ostro zarysowane ani w okresie klasycznym, ani wcześniej. Opisy fragmentów ekumeny w starożytności, oprócz tego że zaspokajały naturalną ludzką ciekawość i zapotrzebowanie na egzotykę, miały ogromne znaczenie praktyczne. Zawierały bowiem wiedzę niezbędną z punktu widzenia władców, administratorów i dowódców wojskowych. Popyt na wiedzę geograficzną niepomiernie wzrósł w erze nowożytnej, kiedy poszczególni władcy inwestowali wielkie sumy pieniędzy w wyprawy odkrywcze, których jednym z celów było udostępnienie rynków i zasobów odkrywanych krajów. W czasach wielkich odkryć, czyli w epoce renesansu, geografia była chyba najbardziej stosowaną dziedziną wiedzy. Rezultatem odkryć tej epoki jest świat ery nowożytnej. Można więc bez większego ryzyka błędu stwierdzić, że geografia jest dziedziną, która w największym stopniu przyczyniła się do ukształtowania realiów współczesnego świata. Jak podkreśla Walter McDougall, nic tak nie wyraża potęgi geografii jak odkrycia epoki renesansu: „nothing illustrates geography’s power better than Renaissance exploration” (McDougall 2003, s. 219). Autor ten stwierdził też, że to geografia była głównym źródłem energii i dynamizmu cywilizacji zachodniej. Rozwój handlu o zasięgu światowym w XVII i XVIII wieku to pierwsza oznaka procesu globalizacji i początek rozwoju gospodarki kapitalistycznej. W ten sposób potwierdzenie uzyskała stara teza Strabona, głosząca, że geografia to nauka służąca – 191 – zaspokajaniu potrzeb społeczeństw i państw. Rywalizując o kolonie zamorskie, europejskie dwory nie poprzestawały na inspirowaniu i sponsorowaniu ekspedycji i kompanii handlowych, ale zaczęły wspierać także badania geograficzne. Dzięki temu geografia mogła przełamać monopol filologii klasycznej, filozofii i teologii, jaki dziedziny te posiadały w programach studiów uniwersyteckich (Cormack 1997). Sprzyjało to kształtowaniu się pozycji geografii jako „matki nauk”. Sukcesy te przyczyniły się do wzrostu popularności geografii i powszechnego nią zainteresowania. Dla jednych była ona przedmiotem fascynacji, inni zaś, podobnie jak obecnie, traktowali ją wyłącznie jako narzędzie i środek służący promocji własnej osoby i kariery. Już Varenius był świadkiem procederu polegającego na tym, że osoby o miernym potencjale twórczym osiągają stanowiska pozwalające im na decydowanie o kierunkach rozwoju badań. Dlatego też zapewne uzasadnione były formułowane już wówczas zarzuty pod adresem geografii, że jest dziedziną opisową, że jej przedmiot badań nie jest jasno określony i zbyt rozległy. Ukazywały się bowiem publikacje, których treści ograniczone były do wyliczenia faktów i opisów krajów, bez szczególnej dbałości o wytłumaczenie zróżnicowania krajobrazowego i cech poszczególnych społeczności: „a bare enumeration and description of regions without an explanation of the customs of the people” (Bowen 1981). Z analiz Margarity Bowen wynika, że przyrostowi wiedzy geograficznej i liczby publikacji nie towarzyszył bynajmniej wyższy poziom merytoryczny. Podobnie jak i dzisiaj, przyrost ilościowy publikacji wiązał się ze spadkiem ich merytorycznego poziomu. Prawdopodobnie dlatego w XVIII wieku geografia przestała być dziedziną pierwszoplanową, a wyobraźnią największych myślicieli zawładnęła fizyka, astronomia i biologia. Geografia stała się przedmiotem krytyki, przy czym rodzaj zarzutów pod jej adresem był bardzo podobny do tych, które formułowane są obecnie: opisowość, staroświeckość (old-fashioned) i „popularny” charakter, czyli brak teorii opartej na spójnej filozofii. Mimo to nadal była ona dziedziną użyteczną, o czym świadczą kosztowne programy eksploracyjne Anglii (ekspedycje Cooka i Vancouvera na Ocean Spokojny), a zwłaszcza decyzja – 192 – Napoleona o ustanowieniu pierwszej katedry geografii i historii na Sorbonie w 1808 roku. Racją bytu geografii była w tym okresie jej praktyczna przydatność w rozszerzaniu posiadłości i stref wpływów poszczególnych państw europejskich. Sytuację tę zmienił w sposób radykalny Immanuel Kant, który dał geografii nowy impuls rozwojowy. Będąc świadkiem ogromnego przyrostu wiedzy we wszystkich dyscyplinach w epoce oświecenia, rozumiał on potrzebę jej syntezy. Tworząc filozoficzne podstawy syntezy, zdecydował, że dziedziną odpowiedzialną za jej rozwój będzie właśnie nieco podupadająca i krytykowana geografia. Miała badać świat nie taki, jaki jest on sam w sobie, ale taki, jakim postrzegają go ludzie w różnych regionach, należący do odmiennych kultur. Geografia miała być narzędziem selekcji wiedzy naukowej pod kątem jej istotności z punktu widzenia konkretnych problemów i potrzeb ludzkich społeczności. Dla Kanta nie było istotne, czy wiedza geograficzna jest przydatna ekonomicznie i politycznie. Nadał jej zupełnie inny sens, wyznaczył zadania i cele całkowicie odmienne i niezależne, a ponadto o wiele bardziej doniosłe niż względy czysto praktyczne. Geografia w rozumieniu kantowskim to dziedzina, której racją istnienia jest synteza wiedzy pochodzącej ze wszystkich dyscyplin przyrodniczych i humanistycznych, tworzona na drodze selekcji i interpretacji informacji. Kryterium tej selekcji jest przydatność poszczególnych faktów z punktu widzenia społeczności lokalnych, regionalnych i w skalach jeszcze większych, aż do globalnej. Zgodnie z epistemologicznym założeniem Kanta, geografia to jednocześnie wyraz przysługujących człowiekowi zdolności do spontanicznej interpretacji, oceny i selekcji faktów empirycznych, docierających poprzez receptory zmysłowe (synopsja). Taki sposób rozumienia społecznej roli geografii został przejęty przez niemieckich klasyków, Alexandra von Humboldta i Karla Rittera. Ideę tę upowszechnili oni nie tylko w krajach niemieckiego obszaru językowego. Według Waltera McDougalla najbardziej geograficznie świadomym (geographically-minded) społeczeństwem byli Amerykanie (McDougall 2003, s 221). Wskazywał on na skuteczną promocję geografii w amerykańskich szkołach, w którą zaangażowany był – 193 – Benjamin Franklin, na starania George’a Washingtona o ustanowienie specjalnego Biura Geograficznego przy amerykańskim Kongresie, a także na twórczość geograficzną Thomasa Jeffersona, wspierającego eksplorację amerykańskiego kontynentu i organizującego transkontynentalną ekspedycję Lewisa i Clarka. W tych okolicznościach już w 1784 roku zainicjowano regularne kursy geograficzne w nowojorskim Kings College, a w 1818 roku w Amerykańskiej Akademii Wojskowej ustanowiony został Wydział Geografii, Historii i Etyki. Mimo wielkiego zaangażowania i entuzjazmu ze strony najbardziej wpływowych postaci z wielu krajów, mimo rozwoju instytucji geograficznych i ekspansji geografii na uniwersytetach, klasyczny sposób rozumienia jej istoty i społecznej roli, oparty na epistemologii kantowskiej, stopniowo zanikał. Jego ślady znaleźć można jeszcze w licznych wypowiedziach uczonych z pierwszej połowy XX wieku, także w pracach klasyków geografii polskiej. Zakończenie klasycznego okresu geografii oznacza jednak ostateczne zerwanie z takim sposobem myślenia. W krajach byłego bloku komunistycznego klasyczny sposób ujmowania celów geografii został potępiony po II wojnie światowej, jako burżuazyjny i sprzeczny z „jedynie słuszną” ideologią. W Polsce wydarzeniem przełomowym kończącym klasyczny okres rozwoju geografii była osławiona konferencja metodologiczna w Gdańsku w 1949 roku. W krajach spoza bloku, które nie doświadczyły wymuszonych zwrotów ideologicznych, okres klasyczny przetrwał dłużej. Np. we Francji uznano, że momentem kończącym klasyczny okres rozwoju geografii jest przełomowy także z innych względów rok 1968. W czasach tzw. rewolucji ilościowej propagowano już zupełnie inny sposób pojmowania zadań i celów geografii. Kantowskie rozumienie geografii jako syntezy wiedzy zostało całkowicie zarzucone, natomiast jej społeczną rolę definiowano na sposób jednocześnie scjentystyczny i zdroworozsądkowy. Już w latach 70. XX wieku studenci geografii w Polsce zapoznawani byli z szumnie brzmiącymi hasłami na temat aplikacyjnych walorów geografii, która wypełniać miała cztery funkcje: diagnostyczno-opisową, wyjaśniającą, planistyczno-decyzyjną i prognostyczną. – 194 – Przechodzenie od opisów do wyjaśnień i kolejnych, wyższych poziomów naukowości oznaczało także zwiększanie możliwości zastosowania geografii, głównie w dziedzinie planowania. Dla jednych „zwiększanie mocy wyjaśniającej” geografii, tożsame ze wzrostem jej aplikacyjności, było wyrazem scjentystycznej wiary w potęgę naukowych narzędzi, którymi geografia musiała nauczyć się posługiwać, albo przejawem wielkiego zadufania naukowców opierających swój prestiż i pozycję w społeczeństwie bardziej na formie swoich wypowiedzi niż na ich treści. Inni, równie liczni, zestawiali manifesty metodologiczne wzywające do przechodzenia od opisu do wyższych postaci naukowości, z marksistowską nauką o fazach rozwoju społecznego, zgodnie z którą po „tradycyjnym” kapitalizmie następuje „postępowy” socjalizm, a po nim najwyższa faza rozwoju, czyli komunizm. Podobnie jak marksistowski projekt ideologiczny określany mianem materializmu historycznego, scjentystyczna doktryna metodologiczna, przewidująca rozwój geografii jako praktycznej dziedziny planistyczno-prognozującej, okazała się zbiorem niespełnionych postulatów. W najnowszych dziejach Polski zdarzały się sytuacje, w których wydawało się, że dojdzie wreszcie do długo oczekiwanego ujawnienia aplikacyjnego charakteru geografii, jak np. w przeprowadzaniu reformy podziału administracyjnego w 1976 i w 1998 roku. Niestety, w obu przypadkach dokonane zmiany nie wynikały bynajmniej z naukowych, geograficznych przesłanek. Geografowie nie mieli wpływu nawet na sposób realizacji przedsięwzięcia, którego istotną częścią było przecież stworzenie nowej mapy administracyjnej Polski. Bez względu na to, ilu geografów podpisało się pod przyjętymi projektami, były one wyrazem ich całkowitego podporządkowania bieżącym celom politycznym. Choć w Polsce funkcjonują wielkie i znane geograficzne instytucje naukowe, posiadające w nazwach wyrażenie „zagospodarowanie przestrzenne”, co sugeruje stosowany charakter badań, we wszystkich regionach spotkać można się z absurdalnymi rozwiązaniami, które niweczą harmonię krajobrazu i utrudniają funkcjonowanie lokalnych społeczności. Chodzi tu nie tylko o złą lokalizację zakładów lub osiedli mieszkaniowych, ale także problemy związane – 195 – z rozbudową infrastruktury transportowej, prowadzące do ostrych konfliktów społecznych, lub niszczenia unikatowych krajobrazów, co jest wciąż możliwe mimo istnienia szczegółowych planów zagospodarowania na poziomie gmin. Sytuacja ta nie jest bynajmniej świadectwem skutecznego stosowania wiedzy geograficznej. W dzisiejszych czasach charakteryzujących się przemożnym wpływem mediów na życie i sposób myślenia szerokich kręgów społeczeństwa, zmienił się istotnie sposób rozumienia „wiedzy stosowanej”. Jeżeli w minionej epoce chodziło o tworzenie projektów, które mogły być wykorzystane np. przy lokalizacji inwestycji, to obecnie sama tylko twórczość już nie jest tak istotna. Zwolennicy praktycznych zastosowań geografii przenieśli punkt ciężkości z tworzenia projektów na umiejętność ich sprzedaży. Wartościowe dla wielu z nich wydają się już nie te projekty, które zawierają oryginalne rozwiązania i wkład pracy, ale te, które można ładnie opakować i sprzedać. Zalecenia, aby dbać o reklamę, pamiętać o akcjach promocyjnych itp., opierają się na przeświadczeniu, że wiedza geograficzna jest towarem i podlega prawom podaży i popytu. Przeciwko takiemu postawieniu sprawy nie można protestować, nie można się też mu w inny sposób przeciwstawić, bo powoduje to nieuchronne oskarżenia o konserwatyzm rozumiany jako wstecznictwo albo fundamentalizm*. Można więc tylko wskazać, że postawa sprowadzająca wiedzę naukową, unikatowe dzieło sztuki lub pomnik przyrody do poziomu towaru, była do niedawna obca nie tylko geografii i innym dziedzinom nauki, ale całej cywilizowanej ludzkości. Szczególnie jest to niedopuszczalne z punktu widzenia cywilizacji zachodniej, gdyż podważa jej fundamenty, takie jak filozofia Sokratesa i Platona, nie mówiąc już o chrześcijaństwie. Nie można tego ograniczać jednak do cywilizacji zachodniej. Ludzie kulturalni, wychowani w jakiejkolwiek cywilizacji zawsze rozumieli, że istnieją rzeczy, których kupić się nie da. Świadczy o tym znana reakcja Sokratesa, który wyrzucił * Por. dyskusja na temat geografii w kontekście przemian współczesnego świata: Geografia a przemiany współczesnego świata, pod redakcją W. Maika, K. Rembowskiej i A. Suliborskiego, Bydgoszcz 2007, wypowiedzi W. Wilczyńskiego i J. Paryska, s. 286–288. – 196 – ucznia pytającego o praktyczne korzyści z wiedzy, zaopatrując go uprzednio w pieniądze. O tym, jak traktowano naukę w starożytnych Chinach, świadczy bardzo sugestywna sentencja Xun Zhi, mędrca sprzed 2500 lat: „Człowiek szlachetny uczy się po to, aby być lepszym. Dla człowieka nikczemnego studia są towarem, jak drób i bydło” (Mencjusz, Xunzi 1999, s. 45). W czasach powszechnej komercjalizacji wysiłki mające na celu uchronienie nauki od traktowania jej jako towaru, mogą okazać się daremne. Komercjalizacja, jak się wydaje, to proces o wielkiej sile, to lawina, przed którą nic się nie uchroni. Pozostaje więc tylko liczyć na to, że rację miał Czesław Miłosz, kiedy pisał w Traktacie moralnym: „Lawina bieg od tego zmienia, po jakich toczy się kamieniach”. Aby wypełnić nakaz zawarty we wspomnianym poemacie, warto zastanowić się, jak należy podchodzić do współczesnych zabiegów, mających na celu wykazanie aplikacyjnego charakteru geografii, jak odpowiadać na pytania o praktyczne pożytki płynące z geografii? Przede wszystkim nie powinno się ulegać tendencji do „urynkowienia” geografii w stylu podobnym do reklamy usług telekomunikacyjnych lub towarów z TV Market. Nawet najbardziej zagorzali zwolennicy wolnorynkowej gospodarki (do których autor siebie również zalicza) zdają sobie sprawę z ogromu zła, w formie spadku poziomu kształcenia i demoralizacji młodzieży, jakie przyniosło u nas wprowadzenie reguł rynkowych w szkolnictwie wyższym. Cóż z tego, że mamy tak wiele szkół wyższych i studentów, skoro absolwenci tychże szkół pozostają w większości bezrobotni? A przecież ukończyli uczelnie oferujące najbardziej poszukiwane, praktyczne kierunki studiów, na które był największy popyt. Jak można wytłumaczyć ten paradoks? Otóż uczelnie te, kierując się dążeniem do maksymalizacji zysku, rywalizują na rynku usług edukacyjnych. Problem w tym, że zamiast konkurować poprzez poszerzanie oferty i podnoszenie jakości produktu w postaci coraz lepszych efektów kształcenia, koncentrują się na obniżaniu poziomu wymagań, aby pozyskać jak najwięcej studentów płacących czesne. Proceder ten kwitnie w Polsce od kilkunastu lat i geografia w nim również uczestniczy (mowa tu – 197 – o „praktycznej” postaci geografii, reklamowanej i sprzedawanej np. pod nazwą „turystyka”). Nie wydaje się, aby kierunek ten był jedyną możliwą formą wyrażenia aplikacyjnego charakteru wiedzy geograficznej. Zamiast usilnych prób reklamowania geografii jako dziedziny, dzięki której rozwiązywać można praktyczne problemy, należałoby raczej zadbać o jej istotę, tożsamość i specyficzne cechy, ukształtowane przez jej twórców. Dawniej geografia nie musiała troszczyć się o zastosowanie. Jako nauka dotycząca ekumeny, czyli kulturowo uwarunkowanych sposobów urządzania się społeczności ludzkich w konkretnych uwarunkowaniach biofizycznych, ekonomicznych i technicznych, nie była niczym innym jak połączeniem tego, co dzisiaj przyjęto nazywać „zagospodarowaniem przestrzennym” i „inżynierią środowiska”. Czyż istnieje bardziej potrzebna i praktyczna dziedzina wiedzy? Ponadto, jak wiadomo z historii tej dyscypliny, jej znaczenie wzrosło w czasach nowożytnych w okresie nasilającej się specjalizacji wiedzy. Im głębsza specjalizacja, tym większa potrzeba syntezy i integracji. W okresie klasycznym geografia miała stanowić przeciwwagę dla procesu specjalizacji wiedzy, obejmując całokształt zjawisk i procesów odbywających się w skali codziennego doświadczenia. Proces specjalizacji wiedzy naukowej bynajmniej nie został zahamowany, a nawet niepomiernie przybrał na sile, a więc i zapotrzebowanie na syntezę wiedzy jest większe. Problem polega na tym, że obecna geografia już nie zaspokaja tego zapotrzebowania, gdyż sama uległa niemal bez reszty procesowi specjalizacji. Coraz rzadziej pojawiają się wypowiedzi podkreślające bliskość syntetycznej geografii i codziennego życiowego doświadczenia, pokrewieństwo, z którego bierze się ogromny potencjał atrakcyjności wiedzy geograficznej, co wskazuje na możliwości jej wykorzystania w edukacji. o zastosowaniu geografii w edukacji Zastosowanie wyników prowadzonych badań do rozwiązywania różnorakich problemów praktycznych nie jest silną stroną geografii. Jak pokazują przykłady przeprowadzonych w Polsce – 198 – reform administracyjnych, wynika to nie tyle z kwalifikacji geografów, ile z niskiej pozycji, jaką geografia zajmuje w systemie wiedzy. Geografowie w Polsce nie decydują o sprawach leżących w zakresie ich kompetencji, są ignorowani i nikt nie zwraca się do nich z wnioskami o wydanie opinii lub opracowanie odpowiednich ekspertyz. Mimo tej niezbyt komfortowej sytuacji należy wskazać, że jest jeszcze jedna ważna dziedzina życia społecznego, w której zastosowanie geografii jest wciąż faktem niepodważalnym. Dziedziną tą jest edukacja, która podobnie jak geografia, przechodzi obecnie skomplikowany proces przemian, czemu towarzyszy refleksja nad jej prawdziwym, pierwotnym sensem. W obliczu katastrofalnego obniżenia poziomu kształcenia w szkołach, w ferworze ustalania standardów wiedzy i umiejętności, zapomina się nierzadko o sensie i istocie edukacji. Ponieważ pozycja geografii w programach kształcenia, jak i w innych dziedzinach życia, wyraźnie słabnie, warto rozpatrzyć, czy te dwie tendencje, tj. redukcja znaczenia geografii i towarzyszący temu spadek poziomu kształcenia, nie łączy coś więcej niż tylko zbieżność czasowa. Słowo edukacja pochodzi od łacińskiego czasownika educere, oznaczającego „wyprowadzać, ujawniać i rozwijać to, co ukryte, ale własne”. Chodzi tu o wydobywanie i rozwój dyspozycji (talentów), jakie składają się na osobowość i wpływają na charakter człowieka. Tak więc edukacja nie może sprowadzać się do ćwiczenia sprawności w logicznym rozumowaniu i używaniu pamięci, co najczęściej uważane jest za główny cel szkolnego kształcenia w sytuacji konieczności realizacji rozbudowanych treści programowych w coraz bardziej ograniczanych ramach czasowych. Tymczasem ludzie przychodzą na ten świat nie tylko z predyspozycjami pamięciowymi i logicznymi. Te dwa przymioty posiadają oprócz nas, ale z lepszymi parametrami, także mózgi elektronowe. Człowiek natomiast cechuje się ponadto wrażliwością, emocjami, fantazją, uczuciowością, wyobraźnią. Od „myślących maszyn” różni nas też to, że wszystkie nasze psychiczne dyspozycje pracują jednocześnie i żadnej z nich nie jesteśmy w stanie ani na chwilę „wyłączyć”. Nie znamy takiego „kliknięcia”, które uruchomiłoby naszą – 199 – logikę i uśpiło na pewien czas wrażliwość i emocje, co pozwoliłoby na obiektywny osąd sytuacji i podjęcie racjonalnej decyzji. Nasze przewidywania i decyzje wynikają z aktywności jednocześnie wszystkich psychicznych dyspozycji i skłonności, są łącznym rezultatem naszego chłodnego wyrachowania, jak i wrażliwości i fantazji. Dzięki jednoczesnemu zaangażowaniu wszystkich elementów osobowości nasz obraz świata różni się od świata rzeczywistego. Łączna aktywność wszystkich elementów osobowości, czyli kantowska jedność świadomości, sprawia, że postrzegane przez nas obrazy i sytuacje stanowią jedność. Są to całościowe postaci (niem. Gestalten), będące efektem syntezy, oceny i interpretacji uprzednio wyselekcjonowanych danych zmysłowych, jakie docierają do nas w procesie percepcji. Zdolność do tworzenia całościowych obrazów sytuacji jest skutkiem spontanicznej, nieuświadamianej aktywności umysłu, którą Kant określił mianem synopsji, czyli integrowania danych zmysłowych przez rozum. Ta typowo ludzka cecha powinna być rozwijana w procesie edukacji na równi z innymi elementami osobowości. Powinno tak być, o ile celem edukacji ma nadal być rozwój człowieka, a nie jedynie ćwiczenie sprawności w posługiwaniu się poszczególnymi dyspozycjami psychicznymi i fizycznymi. Zgodnie z jej pierwotnym sensem, edukacja ma wydobywać i rozwijać cechy osobowości, które decydują o naszym człowieczeństwie, które różnią nas zarówno od zwierząt pozbawionych wyobraźni, logiki czy uczuć wyższych, jak też od maszyn posiadających wprawdzie pamięć i różne analityczne programy operacyjne, ale działających w sposób jakże odmienny od pracy umysłu ludzkiego. Tymczasem głównym aspektem procesu kształcenia w realiach współczesnej szkoły jest transmisja wiedzy i trening umiejętności, czego celem jest wypełnienie odgórnie ustalonych standardów. Stwierdzenie, zgodnie z którym kształcenie zredukowane do przekazywania wiedzy nie jest wystarczającym warunkiem rozwoju osobowości i nie stanowi edukacji, można potraktować jako truizm. Jest ono truizmem w świetle bardzo przekonujących rozpraw dotyczących możliwości wykorzystania w dydaktyce wyników badań – 200 – w zakresie psychologii poznawczej (Sadoń-Osowiecka 2009). Usprawiedliwieniem dla wygłaszania tego typu twierdzeń jest jednak pogłębiająca się przepaść między wnioskami wypływającymi z tego typu dydaktycznych rozpraw a codziennością polskiej szkoły, obrazem zwykłych lekcji geografii. To te zniechęcające młodzież lekcje uzasadniają konieczność ciągłego przypominania najbardziej podstawowych zasad pedagogicznych i sensu edukacji. Wciąż więc należy przekonywać, że samo przyswajanie wiedzy, nawet przy najbardziej wyśrubowanych standardach, edukacji nie stanowi, gdyż pomija te cechy osobowości, które decydują o naszym człowieczeństwie, nie docenia doskonalenia duchowego, lekceważy indywidualność i zniechęca przez schematyzm, formalizm, nadmiar informacji i fragmentaryzację wiedzy. Należy o tym mówić nie tylko do nauczycieli, ale może przede wszystkim do osób, od których zależy m.in. liczebność szkolnych klas. To oni bowiem, formułując reformatorskie zapisy w aktach prawnych, decydują, czy szkoła będzie miejscem prawdziwej edukacji, czy stanie się zwykłym pośmiewiskiem. Wracając do wspomnianego rozdźwięku między teoretycznymi a praktycznymi osiągnięciami polskich dydaktyków, należy podkreślić, że charakterystyczne dla ostatnich dekad obniżenie poziomu kształcenia, także w zakresie geografii, dostrzegalne zwłaszcza przez nauczycieli akademickich, może wydać się paradoksalne w sytuacji znacznych osiągnięć teoretycznych dydaktyki geografii. Jest to dziedzina uprawiana w Polsce w 12 ośrodkach, zaangażowanych w rozwiązywanie 25 poważnych problemów badawczych. Wśród tych problemów, obok „celów kształcenia”, „programów nauczania” i „kształtowania pojęć”, występują bardzo szczegółowe zagadnienia, takie jak „badanie wyników kształcenia”, „gry dydaktyczne” i „ścieżki dydaktyczne” (Szkurłat 2008, s. 291–292). Kształcenie w zakresie geografii należy więc dopisać do długiej listy dziedzin, w których znakomite osiągnięcia teoretyczne znacznie odbiegają od codziennej rzeczywistości szkolnej, gdzie podstawowy problem polega na tym, jak w ograniczonym czasowo cyklu kształcenia zmieścić wszystkie obowiązkowe treści progra– 201 – mowe*. Kwestie kształtowania pojęć, umiejętności, wrażliwości, emocjonalnego zaangażowania, strukturyzacji, wykorzystywania wiedzy z różnych dziedzin itp. w takich warunkach muszą zejść na plan dalszy i zazwyczaj pozostają ograniczone do sfery teoretycznych dociekań dydaktyków. Nadmierny nacisk na przyswajanie wiedzy w procesie kształcenia dotyczy szczególnie Polaków i innych Słowian, a wynika z konieczności językowej. „Uczenie się” w języku polskim w oczywisty sposób kojarzy się bowiem ze zgłębianiem wiedzy naukowej. Pokrewne słowa „nauka” i „uczyć” mają bowiem ten sam rdzeń. Pokrewieństwo takie nie występuje w innych językach. Na przykład angielskie czasowniki to learn i to teach nie mają nic wspólnego ze słowem science. Dlatego Słowianom, bardziej niż Brytyjczykom i Amerykanom, chodzenie do szkoły jednoznacznie kojarzy się ze zdobywaniem wiedzy naukowej, co przecież nie jest równoznaczne z edukacją. Prawdziwy sens edukacji i istotę współczesnych sporów nad kształtem oświaty w najbardziej lapidarny sposób wyraża fragment jednego z sanskryckich kodeksów sprzed trzech tysięcy lat, napisanego przez mędrca i prawodawcę o imieniu Manu Swajambhuwa: Od nieuków lepszy ten, co księgi czyta, od wyczytujących, kto pamięcią chwyta, od pamiętających, kto ich treść rozumie, od rozumiejących ten, kto działać umie. * Ograniczaniu liczby godzin lekcyjnych przeznaczonych na kształcenie ogólne na poziomie akademickim odpowiada zwiększanie liczebności studentów w grupach ćwiczeniowych. Jest to bardzo skuteczny środek uniemożliwiający osiąganie efektów edukacyjnych lub wymuszający drastyczne obniżenie poziomu wymagań. Powoduje to upodobnienie uniwersytetów do instytucji z kategorii „diploma mills”, które u nas są reprezentowane przede wszystkim przez liczne tzw. uczelnie prywatne. Ponieważ ograniczanie liczby godzin lekcyjnych i zwiększanie liczebności grup ćwiczeniowych wynika z odpowiednich zapisów w obowiązujących ustawach, wina za katastrofalny stan systemu edukacji w Polsce spada na kierownictwa resortów oświaty i nauki. – 202 – Poszczególne wersy opisują kolejne kroki na drodze do życiowej mądrości (dharma – zacność), czyli umiejętności postępowania (działania). Staroindyjski mędrzec zaproponował sekwencję obejmującą kolejno postrzeganie (czytanie), zapamiętywanie, rozumienie i działanie. Analiza tych kolejnych kroków prowadzących do dojrzałości jest wskazana, gdyż każdy z etapów niesie ze sobą określone trudności i w każdym kryją się pewne niebezpieczeństwa. Koncepcja zawarta w powyższym fragmencie kodeksu Manu wydaje się wprawdzie prosta, ale jak uczy historia, najbardziej genialne i głębokie myśli są najczęściej zaskakująco proste. Niekiedy bywają one tak proste, że dla wielu umysłów uwikłanych w szczegółowe analizy nader skomplikowanych struktur i relacji mogą się okazać zbyt trudne do ogarnięcia. Nie jest bowiem dla nikogo tajemnicą, że istnieje kategoria ludzi, dość licznie reprezentowana wśród naukowców, którzy posiadają cechę niedostrzegania spraw najbardziej prostych i oczywistych. Kto księgi czyta... Niezbędnym warunkiem kształcenia jest wola zdobywania wiedzy wynikająca z jej głodu lub żądzy. Według niektórych koncepcji wola ta jest niezbywalną cechą wszystkich członków rodzaju ludzkiego, uzasadniającą dumne określenie homo sapiens. Pedagogowie piszący o tzw. edukacji permanentnej zdają się jednak zaprzeczać temu, twierdząc, że wola zdobywania wiedzy ma być efektem procesu kształcenia. Jeżeli mają rację, oznaczałoby, że właśnie proces ten ową naturalną cechę w ludziach zabija, powodując konieczność reedukacji. Jak widać z powyższych uwag, zamieszanie w literaturze dotyczącej procesu kształcenia jest nie mniejsze od tego, jakie panuje w pracach poświęconych „dziurze ozonowej” i „globalnemu ociepleniu”. Dlatego wskazane jest, aby ująć w nawias współczesną literaturę i powrócić do wersetu z kodeksu Manu, pochwalającego osoby wykazujące wolę zdobywania wiedzy. W najbardziej spontaniczny sposób gotowość ta ujawnia się u tych spośród rodzaju ludzkiego, u których wrodzona ciekawość świata nie została jeszcze niczym stłumiona, – 203 – czyli u dzieci w wieku przedszkolnym. Świadczą o tym zadawane przez nie dziesiątki pytań. W większości dotyczą one drobiazgów codziennego życia, ale trafiają się również pytania o zasadnicze sprawy świata i kondycję człowieka. Dzieci to ta część ludzkości, która posiada zdolność formułowania zaskakujących pytań o sprawy, które dorośli przywykli traktować jako oczywiste, ale których w istocie nie rozumieją. Świat małych dzieci jest pełen tajemnic i cudownych miejsc, do których można odbywać w wyobraźni pełne przygód podróże. Wystarczy przypomnieć sobie własne ekspedycje z dzieciństwa, wspólne z innymi dziećmi zabawy w piaskownicy lub na plaży: jedni budują drogi dla samochodzików z wymyślnymi przejazdami i mostami, inni wznoszą zamek, jeszcze inni sadzą las i tworzą zagłębienie, w którym będzie jezioro. W ten sposób realizują wizję pewnego miejsca, które starają się urządzić w indywidualny sposób, odpowiednio lokalizując obiekty. Chociaż jeszcze sobie tego nie uświadamiają, przeprowadzają właśnie improwizację na temat „kształtowania środowiska” (lub „przestrzeni”), ucząc się przy okazji podstawowych zasad geografii. Szkoda, że ta spontaniczna aktywność dzieci nie jest w szkole przekładana na wiedzę. Szkoda, że szkolna wiedza nie wykorzystuje przejawiającej się na wiele sposobów spontanicznej twórczości dzieci. Szkoda, że programy kształcenia w zakresie geografii nie uwzględniają tej spontaniczności. Dlatego właśnie w późniejszych latach życia z tą naturalną ciekawością i potrzebą twórczego działania bywa już różnie. Często przesłaniają je trudności codziennego życia i konieczność ograniczenia aktywności poznawczej do wąskiej dziedziny związanej z wykonywanym zawodem. Okazuje się jednak, że szkoła, która powinna tę naturalną cechę rozwijać, działa niekiedy odwrotnie. Już w szkole podstawowej i gimnazjum młodzi ludzie tracą spontaniczność i przestają zadawać pytania. Winę za to ponoszą nauczyciele i programy kształcenia, które są zbyt uszczegółowione, utrudniając przez to stawianie problemów bardziej ogólnych. Pytania dotyczące fundamentalnych kwestii związanych z przyrodą, życiem, rozwojem cywilizacji są niewątpliwie najciekawsze. Uczeń, który sam zadaje sobie – 204 – takie pytania, woli powstrzymać się jednak przed stawianiem ich podczas lekcji. Trudno mu bowiem sformułować je w języku, który dorównywałby ścisłością i byłby porównywalny z terminologią używaną na lekcji przy rozpatrywaniu bardziej szczegółowych zagadnień. Na przykład pytanie, dlaczego na Ziemi istnieją góry i mają postać wydłużonych łańcuchów, może zabrzmieć „infantylnie” na lekcji poświęconej rodzajom skał, formom rzeźby, piętrom klimatycznym, sposobom zagospodarowania, góralskiej architekturze itp. Lekcja tego rodzaju milcząco zakłada, że bardziej ogólne kwestie są znane lub traktuje je jako oczywiste. Uczniowie wyczuwają to i rezygnują z zadawania pytań. W rezultacie w szkole nie mówi się o tym, co najbardziej interesujące. Uczniowie zmuszani są do opanowywania mnóstwa szczegółów, bez zrozumienia ich głębokiego znaczenia. A im głębiej ktoś zabrnie w szczegóły, tym trudniej mu ogarnąć sens danego zjawiska lub problemu. W ten sposób młody człowiek już w szkole podstawowej staje się pod względem sposobu myślenia naukowcem – analitykiem, wprawdzie genialnym w szczegółach, ale o całości mającym zgoła fałszywe wyobrażenie. Tymczasem nader często metodycy zamiast mówić o tym, jak efektywnie kształtować człowieka, starają się przede wszystkim wypracować metody służące jedynie napełnianiu magazynu recepcyjnego uczniów i przełamywaniu ich zdrowego, instynktownego oporu. Kto pamięcią chwyta... Idąc do drugiego wersu miniatury Manu, przechodzimy od kategorii woli zdobywania wiadomości do sfery zdolności lub siły niezbędnej do ich przyswajania. Wielu pedagogów świadomych konsekwencji eksplozji informacyjnej podkreśla niebezpieczeństwo przeładowania programów kształcenia. Człowiek nadziewany nieustannie „informacyjnym farszem” traci możność metabolizmu faktów, ich przyswajania i przetwarzania w indywidualny sposób, co prowadzić może w skrajnych przypadkach do załamania nerwowego, a nawet utraty osobowości. Potok wiadomości nie pozostawia czasu na relaks, czyli wewnętrzny spokój między – 205 – pakietami informacji. Kształtuje się typ inteligencji zdolnej do teleturnieju, ale nie do konstruktywnego myślenia. Jednocześnie, im szerszy zakres informacji, tym stają się one bardziej powierzchowne. Niebezpieczeństwa te szczególnie odnoszą się do geografii, która od dawna postrzegana jest jako mozaika informacji o świecie. Jako dziedzina o bardzo szerokim zakresie, ale pozbawiona powszechnie przyjętej filozofii, nie jest w stanie sformułować jasnych kryteriów doboru wiadomości, które powinny być ujęte w programach kształcenia. W tym tkwi źródło sporów o to, które kraje powinny zostać uwzględnione w programie kształcenia, a które należy uznać za mniej ważne. Prawdziwa istotność poszczególnych krajów nie wynika bowiem z ich cech geograficznych. Kryterium istotności pewnych zagadnień musi wynikać z przyjętej orientacji filozoficznej albo zostać określone na podstawie celu podejmowanego przedsięwzięcia. W przypadku geografii jako przedmiotu kształcenia kryterium istotności pewnych treści lub krajów powinno być wywiedzione z uprzednio sformułowanych ogólnych celów edukacji. W obliczu ogromnej ilości informacji, produkowanych przez niezwykłej precyzji metody doświadczalne i zaangażowany w to potencjał ludzki, techniczny i finansowy, sprawa selekcji wiedzy stała się jednym z najważniejszych problemów stojących przed reformatorami programów edukacyjnych. Jest to bowiem jeden z paradoksów naszych czasów, że nagromadzone współcześnie zasoby wiadomości, mnożone codziennie przez najnowszej generacji aparaturę i dostępne w bankach informacji całego świata, wcale nie ułatwiają zdobywania wiedzy, ale zdają się komplikować i utrudniać osiągnięcie mądrości, wedle której człowiek szanowałby swój związek z naturą wszechrzeczy. Kto rozumie... Kiedy ktoś wykaże niezłomną wolę nabywania wiadomości oraz siłę i zdolność ich efektywnego przyswajania, staje przed szansą osiągnięcia wiedzy. Jest to trzeci etap edukacji w myśl pedagogii Manu. Tutaj dopiero następuje świadoma selekcja i wstępna – 206 – obróbka materiału faktograficznego, interpretacja informacji pozwalająca na ogarnięcie ich rozumem. Tu mieszczą się wszelkie metody dydaktyczne służące rozwojowi logicznego myślenia, umiejętności odnajdywania w świecie zależności i analogii. Jest to więc etap naukowego wyjaśniania, opartego na znajomości praw naukowych, prawidłowości i teorii. Kult „naukowego światopoglądu” jako naczelnego celu kształcenia i zalew publikacji na temat najrozmaitszych metod „poszukujących”, cała ta trwająca kilkadziesiąt lat heurystyczna euforia, utrudnia krytyczną ocenę przydatności naukowego wyjaśniania w procesie kształcenia. Czy obraz świata oferowany przez naukę może być bez zastrzeżeń akceptowany i stosowany przez twórców programów kształcenia? Pytanie to nie jest bezzasadne, sam bowiem Albert Einstein wypowiedział myśl, że cała nauka opiera się na zgodnej wierze uczonych w prawdziwość formułowanych przez nich twierdzeń. Jeśli wierzyć jednemu z największych uczonych, nauka wcale nie opiera się na tym, że jej twierdzenia są prawdziwe, jedynie jej twórcy tę prawdziwość zakładają w formie hipotezy. Jeżeli więc nauka opiera się na wierze, to być może należałoby rozpatrzyć, jak dalece powinniśmy tę wiarę podzielać w konstruowaniu programów kształcenia. Jak dalece prawa nauki mają determinować obraz świata zawarty w podręcznikach. Obecnie pełnią one rolę nadrzędną, i w zasadzie nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie kuriozalny niekiedy sposób pojmowania ich istoty. Podkreślone w zeszytach lub obwiedzione aureolami kolorowych ramek prawa nauki uzyskują niekiedy w świadomości uczniów ten sam status epistemologiczny, co wcześniej przyswojone reguły ortografii. Pilny uczeń zapytany na przykład, dlaczego powietrze nagrzane w ciągu dnia nad lądem wznosi się, przytacza jako ostateczną odpowiedź dobrze znane prawo rozszerzalności cieplnej ciał. Czy ktoś mógłby wymagać doskonalszej odpowiedzi? Uczeń ten idąc od skutku, tj. od wznoszenia się powietrza, dotarł aż do najbardziej podstawowej przyczyny tkwiącej w teorii molekularnej. Wydawałoby się, że odpowiedź taką można traktować jako godny naśladowania przykład wykorzystania wiedzy z zakresu fizyki podczas lekcji geografii. A jednak ostatecznie odpowiedź prymusa – 207 – należy uznać za błędną. Nie jest bowiem prawdą, że powietrze wznosi się, bo tak każe prawo, ale jest akurat odwrotnie: prawo zostało tak sformułowane, bo zazwyczaj w przypadku ogrzewania powietrza następuje jego rozprężanie i wznoszenie. Ten, kto nie uświadomi sobie tej prostej zasady, nigdy nie będzie w stanie dostrzec w świecie niczego poza mechanizmami działającymi zgodnie z ustanowionymi, uniwersalnymi prawami. A tymczasem nauka nie jest źródłem wiedzy uniwersalnej, pełnej ani też pewnej. Dlatego doniosłość naukowa pewnych kategorii wiedzy nie może być traktowana jako kryterium przydatności edukacyjnej. Kto działać umie... Wielu współczesnych nauczycieli poprzestaje w swojej pedagogicznej praktyce, jeśli nie na drugim, to na trzecim z wymienionych wyżej etapów kształcenia. Gdy dzisiaj mówi się o niskiej efektywności kształcenia, to przyczyną tego jest właśnie pomijanie czwartego z zaleceń Manu, poprzestawanie na racjonalnym, „naukowym” podejściu. Okazuje się bowiem, że czasem nawet osoba posiadająca ogromną wiedzę w praktyce dnia codziennego kieruje się zupełnie odmiennymi zasadami niż te, które z wiedzy tej wynikają. Przekazywana uczniom naukowa wiedza rzadko staje się motorem indywidualnych poczynań, rzadko jest czynnikiem decydującym o zasadach postępowania i hierarchii wyznawanych wartości. Cała z trudem zdobyta wiedza okazuje się mało użyteczna, oddalona od rzeczywistości i życia, dlatego ulega zapomnieniu wkrótce po zaliczeniu i zdaniu egzaminów. Jest to bowiem tylko wiedza. Istnieje tymczasem pewna subtelna, acz istotna różnica między naukową wiedzą a tym, co nazywane jest życiową mądrością. Wiedza naukowa może być w najwyższym stopniu racjonalna i ścisła, ale pozostaje sucha, przesycona abstrakcyjnymi formułami, a przez to okazuje się po prostu nudna. Wiedza naukowa najczęściej poprzestaje na angażowaniu małej tylko części możliwości psychicznych, którymi człowiek dysponuje. Bazuje ona głównie na pamięci i zdolności do logicznego rozumowania. Mądrość natomiast jest mocą, która – 208 – korzystając z dwóch uprzednio wymienionych dyspozycji wypływa z najgłębszych warstw ludzkiej duszy, wiążąc się z emocjami, uczuciami, wyobraźnią i fantazją. Aby chcieć i móc działać, trzeba posiąść taką właśnie mądrość, będącą wypadkową wszystkich psychicznych mocy człowieka. Aby ją osiągnąć, nie wystarczy ćwiczyć pamięć i logikę, ale trzeba koniecznie odwołać się do wyobraźni i fantazji, trzeba przemówić do ludzkich serc. Jeśli wśród tych dóbr kultury, które są przedmiotem lub narzędziem kształcenia zabraknie bodźca pobudzającego wyobraźnię, intuicję i uczucia, trudno będzie mówić o edukacji w pełnym tego słowa znaczeniu. Jest to prawda, która była znana już przed trzema tysiącami lat. To, co Manu potrafił ująć w formie poetyckiej miniatury, stało się dla współczesnych dydaktyków tematem niezliczonych dyskusji i wielu sążnistych rozpraw. Nie wnikając w to, na ile te zazwyczaj bardzo obszerne tomy są twórcze i przekonujące dla nauczycieli praktyków, poprzestać można na kontrowersyjnym stwierdzeniu, że książki cieszące się szerokim autorytetem, na które ludzie się powszechnie powołują, równie powszechnie czytane nie są. Często odstrasza od nich nadmierny formalizm wywodów, mało strawny quasi-naukowy żargon, a także objętość nieproporcjonalnie wielka w stosunku do znaczenia przedstawianych problemów. Ponadto wielu autorów opracowań o tematyce dydaktycznej poprzestaje w swoich wywodach na poziomie teoretycznym, rzadko prezentując konkretne sposoby realizacji swoich pomysłów. Niektóre „znakomite” opracowania metodyczne są ze względu na treść i formę równie mało atrakcyjne dla nauczycieli, jak podręczniki szkolne (zwłaszcza niektóre geograficzne) dla uczniów. Dzieje się tak dlatego, że dydaktyka traktowana jest jako teoretyczna dyscyplina na wzór innych specjalności naukowych. Tymczasem dydaktyka, chociaż posiada aspekty teoretyczne, nie jest naukową dyscypliną, lecz przede wszystkim sztuką. Sztuką umiejętnego oddziaływania na świadomość i kształtowania osobowości. Dydaktyka jest sztuką mówienia prosto o rzeczach trudnych, sztuką układania jasnych, przejrzystych – 209 – konstrukcji z czegoś nawet najbardziej zagmatwanego i ezoterycznego. Niektóre wyrafinowane rozprawy naukowo-dydaktyczne pokazują, że ich autorzy postępują akurat odwrotnie niż powinni, zaprzeczając swojemu dydaktycznemu powołaniu. O tym, co klarowne, narzucające się w sposób niemal konieczny, piszą w sposób tak zawiły, że tylko nieliczni mogą zorientować się, o co chodzi w tych abstrakcyjnych wywodach. Jak o wiele za dużo i za trudno napisano o tym, co zawiera jeden prosty werset z kodeksu Manu. Dlatego wskazane jest, aby wciąż na nowo powracać do mądrości starożytnych, do ksiąg, które przemawiają z otchłani tysiącleci. Przykład ten jest kolejnym argumentem na rzecz kultywowania historii myśli naukowej, nie tylko dotyczącej samej geografii. Konieczne jest odkrywanie na nowo prawdziwego sensu edukacji, która okazała się jedyną niekwestionowaną dziedziną, w której geografia znajduje zastosowanie. Podobnie jak geografia, również dydaktyka jest dziełem starożytnych i, podobnie jak inne stworzone przez nich sztuki, poczęta została w łonie filozofii. Nie chodzi tu o podobną do współczesnej filozofię analityczną lub postmodernistyczną, ale o klasyczną metafizykę opartą w równej mierze na rozumie, co na intuicji i wyobraźni. Dydaktyka starożytności, nie tylko tej indyjskiej, kontrastuje silnie ze swoją współczesną odpowiedniczką. Prostotę języka potocznego i głębię poetyckiej metafory zastąpił formalizm i pseudonaukowe nowotwory typu „operacjonalizacja celów” czy „strukturyzacja treści”. Miejsce słów, których wykładnia inspiruje od trzech tysiącleci, zajął notoryczny werbalizm, posunięty do granic kompletnej beztreściowości. Poezję zastąpiła magma językowa, z której tu i ówdzie sterczą kryształy słów – sygnałów, mające zaświadczyć swą ekspresyjną wartością, że autor jest zwolennikiem innowacji, demokracji, tolerancji, ekologii, „zrównoważonego rozwoju”, „postępu” i innych modnych idei. Ponadczasowość zaleceń Manu i innych starożytnych dzieł pedagogicznych wynika nie tylko z ich treści, ale także charakteru. Łatwo zauważyć, że nie zawierają one szczegółowych recept ani nie starają się formułować norm, które po wcieleniu w życie mogłyby stać – 210 – się powszechnie obowiązującą ortodoksją. Dzięki temu kolejne interpretacje ułatwiają podawanie w wątpliwość bieżącej praktyki, zmuszają do porzucenia wygodnej niszy lenistwa wyobraźni i biernego ciążenia przyzwyczajeń. Podobnie jak w geografii, także w dydaktyce wielka mnogość współczesnych koncepcji i ogrom literatury nie ułatwia uchwycenia prawdziwego, pierwotnego sensu wielu kluczowych pojęć. Tak jak geografowie pochłonięci teoretycznymi rozważaniami nad „środowiskiem” i „przestrzenią geograficzną” zagubili prawdziwe znaczenie takich pojęć jak region i zatracili poczucie sensu geografii jako autonomicznej dziedziny nauki, tak dydaktycy w ferworze „operacjonalizacji”, „strukturyzacji” i opracowywania „standardów kształcenia” zapomnieli, czym powinna być edukacja. Dlatego niezbędne na obecnym etapie rozwoju cywilizacji jest odwoływanie się do koncepcji klasycznych. Jeśli chodzi o edukację, jedną z wartościowych, a wśród dydaktyków geografii niemal zapomnianą koncepcją jest tzw. podstawowy aksjomat procesu kształcenia. Termin aksjomat kojarzony jest zwykle z matematyką. O istotności aksjomatów matematyki świadczy to, że wiele osób nie będących matematykami zna przynajmniej niektóre z nich. A o niesłabnącym autorytecie tej nauki decyduje jej spójność, wszystkie bowiem twierdzenia matematyczne są wywiedzione z zachowaniem zasad logiki z niewielkiej liczby twierdzeń pierwotnych, czyli aksjomatów. Każde twierdzenie w matematyce ma swoją „genealogię”, sięgającą do któregoś z aksjomatów – „praprzodków” wszystkich twierdzeń. Poszczególne „generacje” twierdzeń połączone są za pomocą kwantyfikatorów określających rodzaj „pokrewieństwa”. System dedukcyjny, jakiego przykładem jest matematyka, stanowi stabilną podstawę filozoficzną. Nie wszystkie dziedziny nauki mają tak solidny fundament. Przeciwieństwem sytuacji panującej w matematyce jest obecny stan dydaktyki geografii. O ile aksjomaty matematyki są powszechnie znane, o aksjomatach dydaktyki prawie nikt nie słyszał, nawet absolwenci studiów pedagogicznych. Tymczasem aksjomaty, założenia wstępne, przeświadczenia pierwotne powinny leżeć u podstaw każdej nauki – 211 – i każdej dziedziny działalności. Swoje aksjomaty musi mieć też sztuka kształcenia, czyli dydaktyka. Autorem podstawowego aksjomatu procesu kształcenia jest pedagog niemiecki Jerzy Kerschensteiner (1854–1932). W interpretacji Bogdana Nawroczyńskiego brzmi on następująco: Jednostkę ludzką można kształcić tylko na takich dobrach kultury, których struktura duchowa całkowicie lub częściowo zgadza się ze strukturą danego stopnia rozwojowego indywidualnej formy życia (Nawroczyński 1987, t. 2, s. 271). Jeżeli w procesie kształcenia wykorzystywane są „dobra kultury” nie odpowiadające psychice, wówczas uczeń pracuje niechętnie, a efekty są mierne. Sytuacja zmienia się, gdy zachodzi głębokie „pokrewieństwo duchowe” między uczniem a „dobrami kultury”, które są mu przedkładane. Ujawnia się wówczas spontaniczne zainteresowanie, a ucząc się treści, które są mu duchowo bliskie, uczeń ma szansę na wzbogacenie swojej osobowości. W świetle powyższego, o efektywności kształcenia decyduje przede wszystkim stopień „pokrewieństwa” między strukturą psychiczną ucznia a strukturą „dóbr kultury” stanowiących treści kształcenia. W jaki więc sposób możliwe jest dopasowanie pewnych kategorii wiadomości i umiejętności do psychiki ucznia? Aby sformułować odpowiedź na to kluczowe pytanie, należy zdefiniować typowe dla rodzaju ludzkiego cechy psychiki. Jedną z tych, która odróżnia człowieka od innych istot, jest syntetyczny charakter procesu postrzegania i myślenia, o którym pisali m.in. psychologowie Jean Piaget (1972, 1977), Jeremy Bruner (1973), a w Polsce Tadeusz Tomaszewski i Józef Kozielecki. Według Piageta istnieją postrzeżenia, których przedmiotem są jakości właściwe całościom lub postaciom takich rzeczy złożonych jak melodia czy fizjonomia; istotnie, jeżeli dokonamy transpozycji melodii z jednej tonacji do drugiej, wszystkie poszczególne dźwięki mogą ulec zmianie, a mimo to rozpoznaje się tę samą melodię […]. Nie ma więc wrażeń jako istniejących już uprzednio – 212 – elementów psychicznych. Są to elementy już „ustrukturowane”, a nie strukturujące. To, co jest dane od razu, stanowi więc całość jako taką. To, co dociera do mózgu, to nie jest niezależne od czegokolwiek, lecz za pośrednictwem elektrycznego pola systemu nerwowego przybiera jakąś formę organizacji nieomal natychmiast (Piaget 1972, s. 83). Nasze oko, jak przekonywał Jakub Bronowski, nie funkcjonuje jako camera obscura, która rzutuje obraz świata do mózgu, gdzie jest on „oglądany”. Z miejsca oko interpretuje świat za pośrednictwem procesu wnioskowania. Percepcja jest więc mechanizmem wnioskowania, interpretacji przez wnioskowanie, a drugim narzędziem interpretacji jest język (Bronowski 1978). Za odkrywcę właściwości ludzkiego umysłu, polegającej na całościowym i interpretacyjnym charakterze percepcji, trzeba jednak uznać Immanuela Kanta, który określił ją mianem synopsji. Jedność procesu postrzegania i rozumienia (tzw. mózg wzrokowy) potwierdziły wyniki badań prowadzonych pod koniec ubiegłego wieku w dziedzinie neurobiologii (Crick, Koch 1992; Zeki 1993). Istotność badań w zakresie biologii mózgu i neurologii potwierdza także Matlovič (2006, s. 24–25), powołujący się na słowackie osiągnięcia w tych dziedzinach (Beňušková 2002). Wskazuje on na podstawowe znaczenie wyników tych badań z punktu widzenia epistemologicznych podstaw geografii. W świetle tychże badań funkcjonowanie umysłu ludzkiego stanowi pod pewnym względem przeciwieństwo pracy „mózgów elektronowych”, czyli komputerów. Nie chodzi jedynie o tempo wykonywania pewnych operacji ani o pojemność pamięci. Najistotniejsza jest różnica jakościowa. Jak wiadomo wszystkim użytkownikom „myślących maszyn”, po uruchomieniu komputera należy korzystać z jednego z zapisanych na dysku programów. Programów takich dysk komputerowy zawiera wiele, ale podczas pracy jednego z nich wszystkie inne mogą pozostawać wyłączone. Całkiem inaczej jest z mózgiem ludzkim, gdzie nie ma możliwości, aby choćby na chwilę wyłączyć któryś z zapisanych tam „programów”, czyli dostępnych funkcji, dyspozycji psychicznych lub składników osobowości. U człowieka nieustannie aktywne są – 213 – wszystkie jego „psychiczne moce”: pamięć, logika, wyobraźnia, racjonalność, emocje, uczucia, fantazja, wrażliwość itd. Nawet, kiedy ktoś ogromnym wysiłkiem woli stara się coś sobie przypomnieć („włączyć program o nazwie pamięć”), inne „programy” nie ulegają wyłączeniu, lecz pracują równocześnie. Mogą nawet wzajemnie sobie przeszkadzać, np. zakłócać pracę pamięci jakimiś chwilowymi, przypadkowymi wrażeniami, powodującymi mimowolne skupienie uwagi na czymś innym. Jednoczesna aktywność wszystkich psychicznych dyspozycji człowieka czasami jest jego słabością, kiedy okazuje się, że nie jest w stanie podjąć racjonalnej decyzji i ulega różnorodnym nieopartym na twardych argumentach pokusom, przeświadczeniom, przywidzeniom i zabobonom. Człowiek posiada bowiem syntetyzującą moc wyobraźni (kantowska synopsja), dzięki której nie zawsze udaje mu się myśleć i działać racjonalnie, ale za to może korzystać z intuicji i innych psychicznych mocy, które wynikają z jedności świadomości*. Aby kształcenie mogło spełnić warunek wynikający z podstawowego aksjomatu dydaktycznego, należy szukać takich treści, które angażują jednocześnie jak najwięcej psychicznych dyspozycji. Skoro ludzką cechą jest synteza doznań, należy tę cechę ujawniać, wykorzystywać i rozwijać, gdyż taki jest właśnie pierwotny sens edukacji. Aby zaś angażować wszystkie „psychiczne moce” jednocześnie, nie należy zaśmiecać umysłów uczniowskich faktami, które choć piękne, nie wiążą się z logiką, albo są ściśle racjonalne, ale za to bez cienia piękna. Nie wolno zmuszać do opanowywania treści, które nie angażują młodych sumień i wrażliwości. Należy wyrzucić z programów kształcenia wszystko to, czego celem jest oddziaływanie na pojedyncze aspekty osobowości. Zabieg taki nie powinien przysporzyć zbyt wielu * Możliwości wykorzystania wyników badań w zakresie psychologii poznawczej w dydaktyce geografii na poziomie gimnazjum przedstawiła Teresa Sadoń-Osowiecka (2009), autorka koncepcji zastosowania tzw. konstruktywizmu pedagogicznego. Prekursorem tej koncepcji był m.in. Wacław Nałkowski, co zostało wykazane podczas IV Nadzwyczajnej Sesji Grupy Badawczej „Towarzystwo Lelewelowskie” 15 marca 2011 roku w Krakowie. – 214 – problemów geografom. W żadnej innej dziedzinie nie ma bowiem tylu sposobności do łączenia naukowej logiki i racjonalności z filozoficzną refleksją, zachwytem nad pięknem i harmonią krajobrazów, głęboką zadumą nad zawikłanymi, czasami tragicznymi kolejami ludzkich losów, wywołującą niejednokrotnie zaangażowanie uczuciowe (Wilczyński 1998a). Zaprawdę nie ma takiej drugiej dziedziny wiedzy, która spełniałaby w sposób najbardziej pełny wymaganie zawarte w aksjomacie Kerschensteinera. Aby się o tym przekonać, wystarczy sięgnąć np. do geografii malowniczej Wacława Nałkowskiego lub wielu innych dzieł powstałych w klasycznym okresie rozwoju geografii. Geografia może w ten sposób przyczynić się do przywrócenia prawdziwego sensu edukacji i rozwiązania współczesnych problemów dotyczących realizacji programów kształcenia. Z drugiej strony, edukacja jest tą dziedziną życia społecznego, w której geografia może mieć zapewnione zastosowanie, wysoką pozycję, w której może ujawnić swoje prawdziwe oblicze i rozwinąć swoje możliwości, ukazać to, co Bernhard Varenius wyraził jednym słowem: excellencia. zakończenie Przemiany, jakie nastąpiły w historii nowożytnej geografii, m.in. w sferze terminologicznej, nie zawsze okazywały się przejawami rozwoju, rozumianego jako proces prawidłowy. Niejednokrotnie zdarzało się, że wprowadzane do użytku nowe słowa kluczowe przyczyniały się do zamieszania i przedłużających się, mało twórczych dyskusji na temat znaczenia pewnych terminów. Powodowało to dodatkowy chaos i nie sprzyjało formułowaniu nowych koncepcji. Te zaś pojęcia, którym udało się przetrwać od klasycznego okresu rozwoju geografii, tak dalece zmieniły sens, że i sposób rozumienia istoty geografii musiał ulec dość radykalnym zmianom. Jeżeli dzisiaj geografowie mówią jeszcze o syntezie lub interdyscyplinarności, to nie mają na myśli prawdziwej syntezy opartej na epistemologii, a więc implikującej konieczność selekcji i interpretacji danych. A przecież synteza musi opierać się na selekcji, bo inaczej sprowadza się do prostego sumowania wiedzy, a interdyscyplinarność przekształca w zwykłą wielodyscyplinarność. Aby geografia mogła odrodzić się jako nauka, musi powrócić do klasycznych koncepcji i odtworzyć je w postaci spełniającej wymogi współczesnej filozofii nauki. Jest tak dlatego, że możliwości nowoczesnych nurtów badawczych, związanych najczęściej z pewnymi ideologiami, okazują się silnie ograniczone i nie wytrzymują próby czasu. Nurty te kończą się zwykle wraz z zakończeniem karier ich głównych twórców lub ze spadkiem popularności ideologii, które były źródłem ich inspiracji. Tym, co w historii geografii okazało się trwałe i ponadczasowe, to właśnie motyw syntezy. Przetrwał on od starożytności i stał się podstawą klasycznej koncepcji Karla Rittera i Alexandra von – 216 – Humboldta, którzy opierali się na solidnym fundamencie epistemologii kantowskiej. W sposób najbardziej przekonujący wyraziła to Anna Buttimer (1978, s. 58): Jedną z powtarzających się melodii, jakie rozbrzmiewają przez stulecia w orkiestrze myśli geograficznej, jest motyw wzywający do uznania istotności pojęć całości i integracji z punktu widzenia poznania Ziemi i życia z nią. Współczesna specjalizacja […] tak dalece przeobraziła nasze środowiska akademickie, że obecnie refren ten wywołuje raczej cynizm niż nadzieję. A jednak rosnące zainteresowanie humanistycznymi orientacjami przenikające pokolenia i grupy społeczne ukazuje, jak trwały jest urok tej melodii. Wszystko wskazuje na to, że bez tego syntetycznego, integracyjnego motywu geografia nie odtworzy swojej tożsamości, która w przeszłości zapewniła jej splendor „matki nauk”. Jeżeli tak się stanie, pozostanie jej egzystowanie na marginesie nauki, w charakterze quasi-naukowego tworu, będącego przedmiotem anegdot i żartów, jak to jest już obecnie. Przytaczany przez niektórych geografów argument, że przywrócenie dawnego kształtu i pozycji geografii nie jest możliwe, jest niesłuszny, gdyż okoliczności, które nakłoniły Kanta i niemieckich klasyków do sformułowania ich koncepcji, nie straciły na aktualności. Konieczność selekcji i syntezy wiedzy jest bowiem tym większa, im szybciej następuje przyrost wiedzy naukowej i towarzysząca mu specjalizacja i fragmentaryzacja. Można więc stwierdzić, że wiek XXI to okres szczególnego zapotrzebowania na koncepcje pozwalające selekcjonować i syntetyzować wiedzę. A Immanuel Kant zdecydował, że dziedzina odpowiedzialna za tego typu przedsięwzięcia, to właśnie geografia. Wyjątkowe zapotrzebowanie na geografię nie oznacza popytu na nauki pomocnicze geografii ani jej specjalistyczne subdyscypliny. Chodzi tu bowiem o geografię regionalną, która swoją filozofią nawiązywać będzie do idei klasyków, w tym także klasyków geografii polskiej. Aby zamysł taki mógł zostać zrealizowany, konieczne jest odrodzenie studiów historyczno-filozoficznych. Nie sprzyja temu typowy dla okresu postmodernizmu – 217 – zamęt terminologiczny oraz ogólna atmosfera intelektualna. W hierarchii wartości preferowanych przez społeczeństwo nauka nie zajmuje już tak eksponowanego stanowiska jak w przeszłości. Utraciła ona znaczną część autorytetu, którym cieszyła się w minionych wiekach. Szczególnie obniżył się prestiż ogólnego wykształcenia. Kult utylitaryzmu wypiera czystą ciekawość świata, wąski pragmatyzm zmusza do rezygnacji z młodzieńczych fascynacji i pogłębiania zainteresowań, konieczność specjalizacji dławi dążenie do poszerzania horyzontów. Ale mimo tych fatalnych tendencji pewne tradycyjne idee zdają się zachowywać atrakcyjność. Jedną z nich może być geografia, o ile możliwe okaże się zreformowanie programów kształcenia zgodnie z jej klasyczną tożsamością. Geografia w swoim dualizmie, w rozdarciu między klasyczną koncepcją a nowoczesnymi, „modnymi”, opartymi na „postępowych” ideologiach nurtami, przypomina pod pewnymi względami sytuację w innej, dość odległej od niej dziedzinie kultury, jaką jest muzyka. W muzyce też istnieje jej klasyczna odmiana, która jest wspaniała i wielka, chwytająca za serce i przemawiająca do wyobraźni. Ponieważ jednak nie zawsze jest ona łatwa, a uchwycenie jej sensu i docenienie jej uroku wymaga wysiłku, dość powszechnie uważana jest za staroświecką i nudną. Współczesna geografia, z wielością rozbieżnych nurtów i specjalizacji dotyczących detali życia społecznego, to odpowiednik bardzo hałaśliwej muzyki popularnej, łatwo wpadającej w ucho, ale pozbawionej wartości, które zapewniłyby jej nieśmiertelność. Dlatego nie można pozwolić, aby geografia bez reszty sprowadzona została do poziomu „naukowego disco-polo”. Byłoby to równoznaczne z zaprzepaszczeniem ważnej części dorobku zachodniej cywilizacji. literatura Abler R.F., Marcus M.G., Olson J.M., 1992, Geography’s inner worlds. Pervasive themes in contemporary american geography, Rutgers University Press, New Brunswick, NJ. Amsterdamski S., 1983, Między historią a metodą. Spory o racjonalność nauki, PIW, Warszawa. Andreychouk V., 2008, The evolution of geographical environment and contemporary geography, [w:] V. Andreychouk (ed.), Methodology of landscape research, Commission of Cultural Landscape of the Polish Geographical Society, Sosnowiec. Anuchin V.A., 1973, Theory of geography, [w:] R.I. Chorley (ed.), Directions in geography, Methuen, London, s. 43–63. Baker J.N.L., 1963, The geography of Bernhard Varenius, [w:] J.N.L. Baker, The history of geography: papers, Barnes & Noble, New York, s. 105–118. Barnes T.J., 2008, History and philosophy of geography: life and death 2005–2007, Progress in Human Geography, 32 (5), s. 650–658. Bartkowski T., 1986, Zastosowania geografii fizycznej, PWN, Warszawa. Bartnicka M., 1989, Percepcja środowiska w badaniach geograficznych, [w:] M. Bartnicka (red.), Geografia percepcji, Przegląd Zagranicznej Literatury Geograficznej, 2, s. 5–28. Beck H., 1973, Geographie, Karl Alber Verlag, Frankfurt–Műnchen. Beňušková L., 2002, Kognitívna neuroveda, [w:] J. Rybár, L. Beňušková, V. Kvasnička (red.), Kognitívne vedy, Kalligram, Bratislava, s. 47–104. Berdoulay V., 1976, French possibilism as a form of neo-Kantian philosophy, Proceedings of the Association of American Geographers, 8, s. 176–179. – 219 – Berdoulay V., 1981, La formation de l’école française de géographie, Bibliotheque Nationale, Paris. Bergsten K.E., 1988, Geography: my inheritance, [w:] T. Hägerstrand i A. Buttimer (ed.), Geographers of Norden. Reflections on career experiences, Lund Studies in Geography, Ser. B, Human Geography, 52, Lund University Press, Lund, s. 61–70. Bird G., 2000, The paralogisms and Kant’s account of psychology, KantStudien, 91, s. 129–145. Blij H.J. de, Muller P.O., 1988, Geography. Regions and concepts, John Wiley & Sons, New York. Bodnarski M.S., 1957, Geografia antyczna, PWN, Warszawa. Bonnett A., 2008, What is geography?, Sage, London. Bowen M., 1981, Empiricism and geographical thought from Francis Bacon to Alexander von Humboldt, Cambridge University Press, Cambridge. Bradshaw M.J., 1990, New regional geography, foreign area studies and Perestroika, Area, 12, s. 315–322. Braudel F., 1999, Problemy historii cywilizacji, [w:] F. Braudel, Historia i trwanie, Czytelnik, Warszawa, s. 253–315. Bronowski J., 1978, The origins of knowledge and imagination, Yale University Press, New Haven. Bruner J.S., 1973, Beyond the information given. Studies in the psychology of knowing, W.W. Norton & Co., New York. Bryant R.L., 2001, Political ecology: a critical agenda for change, [w:] N. Castree, B. Braun (ed.), Social nature: theory, practice, and politics, Blackwell, Oxford. Bunksé E.V., 1981, Humboldt and an aesthetic tradition in geography, The Geographical Review, Vol. 71, No. 2, s. 127–146. Bury J.B., 2008, The idea of progress. An inquiry into its origin and growth, Cosimo Classics, New York. Buttimer 1971, Society and milieu in the French geographic tradition, The Association of American Geographers Monograph Series, no. 6, Rand McNally & Co., Chicago. Buttimer A., 1978, Charism and Context: The Challenge of La Geographie Humaine, [w:] D. Ley, M. Samuels (ed.), Humanistic geography: prospects and problems, Maaroufa Press, Chicago, s. 58–76. Buttimer A., 1993, Geography and the human spirit, Johns Hopkins University Press, Baltimore and London. – 220 – Büttner M., Hoheisel K., 1980, Immanuel Kant 1724–1804, [w:] T.W. Freeman (ed.), Geographers, vol. 4, Mansell, London, s. 55–67. Cackowski Z., 1987, Ruch, rozwój, postęp, [w:] Filozofia a nauka. Zarys encyklopedyczny, Z. Cackowski i in. (red.), Ossolineum, Wrocław, s. 606–620. Cahill T., 1995, How the Irish Saved Civilization, Hodder and Stoughton, London. Caygill H., 2003, Kant’s apology for sensibility, [w:] B. Jacobs, P. Kain (ed.), Essays on Kant’s anthropology, Cambridge University Press, New York, s. 164–193. Čech V., 2009, Landscape research in topic and choric dimension from the geographical point of view, Acta Facultatis Studiorum Humanitatis et Naturae, Universitatis Prešoviensis, Folia Geographica 14, s. 46–52. Chalmers A.F., 1993, Czym jest to, co zwiemy nauką? Rozważania o naturze, statusie i metodach nauki, przeł. A. Chmielewski, Siedmioróg, Wrocław. Cholley A., 1942, Guide de l’étudiant en géographie, Presses Universitaires de France, Paris. Chojnicki Z., 1991, Podstawowe problemy metodologiczne rozwoju polskiej geografii, UAM, Poznań. Choriew B.S., 1964, W sprawie miejsca geografii zaludnienia i osadnictwa w systemie nauk geograficznych, Przegląd Zagranicznej Literatury Geograficznej, z. 1, s. 39–47. Claval P., 1964, Essai sur l’évolution de la géographie humaine, Cahiers de Géographie de Besançon, No. 12, Les Belles Lettres, Paris. Claval P., 1996, Continuité et mutations dans la géographie régionale de 1920 à 1960, [w:] P. Claval, A.-L. Sanguin (ed.), La géographie française a l’époque classique (1918–1968), Éditions l’Harmattan, Paris. Claval P., 1980, A grand tour through the length and breadth of British geography, Area, 12, s. 245–246. Claval P., 2007, Regional geography: past and present (a review of concepts, approaches and goals), Geographia Polonica, Vol. 80, No. 1, s. 25–42. Cohen A.A., 2008, Kantian philosophy and the human sciences, Studies in History and Philosophy of Science, 39, s. 459–461. – 221 – Cormack L.B., 1997, Charting an empire: geography at the English universities, 1580–1620, Chicago University Press, Chicago. Cox K.R., Golledge R.G. (ed.), 1981, Behavioural problems in geography revisited, Methuen, London and New York. Crick F., Koch C., 1992, Problem świadomości, Świat Nauki, 11, s. 127– 134. Crombie A.C., 1960, Nauka średniowieczna i początki nauki nowożytnej, t. I i II, przeł. S. Łypacewicz, IW Pax, Warszawa. Czyż T. (ed.), 1996, Podstawy regionalizacji geograficznej, Wyd. Bogucki, Poznań. Demangeon A., 1952, Problèmes de géographie humaine, wyd. IV, Librairie Armand Colin, Paris. Demeritt D., 2009, Geography and the promise of integrative environmental research, Geoforum, 40, s. 127–129. Domański R., 1982, Teoretyczne podstawy geografii ekonomicznej, PWE, Warszawa. Douglass M.P., 1998, The history, psychology, and pedagogy of geographic literacy, Praeger, Westport, Conn. Elden S., 2009, Reassessing Kant’s geography, Journal of Historical Geography, 35, s. 3–25. Febvre L., 1930, Civilisation: évolution, d’un mot et d’un groupe d’idées, Première Seminaire Internationale de Synthèse, Paris. Flis J., 1985, Szkolny słownik geograficzny, WSiP, Warszawa. Gale N., Golledge R.G., 1989, O subiektywnym dzieleniu przestrzeni, [w:] M. Bartnicka (red.), Geografia percepcji, Przegląd Zagranicznej Literatury Geograficznej, z. 2, s. 29–50. Gallois L., 1908, Régions naturelles et noms de pays: Etude sur la région parisienne, Armand Colin, Paris. Gallois L., 1918, Paul Vidal de la Blache, Annales de Géographie, 27, s. 161–173. Gilbert A., 1988, The new regional geography in English and French speaking countries, Progress in Human Geography, 12, 2, s. 208– 228. Glacken C.J., 1967, Traces on the Rhodian Shore, University of California Press, Berkeley–Los Angeles. Goethe J. W., von, 1962, Faust, przeł. F. Konopka, PIW, Warszawa. Gottmann J., 1966, Essais sur l’aménagement de l’espace habité, Mouton, Paris. – 222 – Gourou P., 1964, Changes in civilisation and their influence on landscapes, Impact of Science on Society, 14, s. 57–71. Granő O., 1981, External influence and internal change in the development of geography, [w:] D.R. Stoddart (ed.), Geography, ideology, and social concern, Blackwell, London, s. 17–36. Hägerstrand T., Buttimer A. (ed.), 1988, Geographers of Norden. Reflections on career experiences, Lund Studies in Geography, Ser. B, Human Geography 52, The Royal University of Lund. Haggett P., 1977, Geography in a steady-state environment, Geography, 62, s. 159–167. Haggett P., 1989, Geography, [w:] R.J. Johnston i in. (red.), The dictionary of human geography, Blackwell, Oxford, s. 175–178. Haggett P., 1990, The geographer’s art, Edward Arnold, London. Hart J.F., 1982, The highest form of the geographer’s art, Annals of the Association of American Geographers, 72, s. 1–32. Hartshorne R., 1938, The concept of geography as a science of space from Kant and Humboldt to Hettner, Annals of the Association of American Geographers, 48, s. 97–108. Hartshorne R., 1959, Perspective on the nature of geography, Rand McNally, Chicago. Hauer J., 1990, What about regional geography after structuration theory?, [w:] R.J. Johnston, J. Hauer, G.A. Hoekveld (ed.), Regional geography. Current developments and future prospects, Routledge, London, s. 85–102. Hays S.P., 1998, Explorations in environmental history, University of Pittsburgh Press, Pittsburgh. Headley J.M., 2008, Bernhard Varenius (1622–1650), Renaissance Quarterly, Vol. 61, No. 4. Heffernan M., 1994, On geography and progress: Turgot’s plan d’un ouvrage sur le géographie politique (1751) and the origin of modern progressive thought, Political Geography, 13, 4, s. 328–343. Heller E., 1952, The disinherited mind, Bowes & Bowes, London. Heller M., Życiński J., 1986, Wszechświat i filozofia. Szkice z filozofii i historii nauki, Polskie Towarzystwo Teologiczne, Kraków. Hettner A., 1927, Die Geographie, ihre Geschichte, ihr Wesen, und ihre Methoden, Ferdinand Hirt, Breslau. Hoekveld G.A., 1990, Regional geography must adjust to new realities, [w:] R.J. Johnston, J. Hauer, G.A. Hoekveld (ed.), Regional – 223 – geography. Current developments and future prospects, Routledge, London, s. 11–31. Hoekveld G.A., Hoekveld-Meijer G., 1991, Regional development in spatial and societal context. Key concepts in regional geographic methodology, REGIS-Publicatie 9, Rijksuniversiteit Utrecht, Geografisch Instituut, Utrecht. Holmén H., What’s new and what’s regional in the new regional geography?, Geografiska Annaler, 77B, 1, s. 47–63. Holt-Jensen A., 1984, Geography, its history and concepts, Harper & Row, London. Hooson D.J.M., 1960, The distribution of population as the essential geographical expression, The Canadian Geographer, 17, November. Huk J., Kozieł R., 1995, Przepływy i powiązania migracyjne Wrocławia, Czasopismo Geograficzne, 3–4, s. 331–347. Humboldt, A. von, 1845, Kosmos. Entwurf einer physischen Weltbeschreibung, Bd. 1, Stuttgart und Tübingen. Humboldt, A. von, 1851, Kosmos. Rys fizycznego opisu świata, t. 2, przeł. H. Skrzyński, Wyd. Henryk Natanson, Warszawa. Isaczenko A.G., 1975, Rozwój myśli geograficznej, przeł. M. Dorywalski, J. Kolasińska, PWN, Warszawa. Jackowski A., Liszewski S., Richling A. (red.), 2008, Historia geografii polskiej, Wyd. Naukowe PWN, Warszawa. Jakubowski M., 1996, O myśleniu filozoficznym i poszukiwaniu zasad porządkujących wiedzę geograficzną, [w:] M. Pulinowa (red.), Człowiek bliżej Ziemi, WSiP, Warszawa, s. 68–84. James P.E., Martin G.J., 1981, All possible worlds: A history of geographical ideas, John Wiley, New York. Janiszewski M., 1959, Regiony geograficzne Polski, PZWS, Warszawa. Jędrzejczyk D., 1993, Region ekonomiczny jako system, [w:] D. Jędrzejczyk, W. Kusiński (red.), Studia z historii i metodologii geografii ekonomicznej, Uniwersytet Warszawski, Warszawa, s. 57–78. Johnston R.J., 1983, Philosophy and human geography. An introduction to contemporary approaches, Edward Arnold Ltd., London. Johnston R.J., 2006, Geography (or geographers) and earth system science, Geoforum, Vol. 37, No. 1, s. 7–11. Johnston R.J., 2009, Rec. Bonnett A., 2008, What is geography?, Progress in Human Geography, 33/2, s. 286–289. – 224 – Johnston R.J., Gregory D., Smith D.M., 1989, The dictionary of human geography, Basil Blackwell Ltd., London. Kant I., 1984, Krytyka praktycznego rozumu, przeł. J. Gałecki, PWN, Warszawa. Kant I., 1986, Krytyka czystego rozumu, t. 1 i 2, przeł. R. Ingarden, PWN, Warszawa. Kant I., 2011, Physical geography, przeł. O. Reinhardt, [w:] H.B. Nisbet, E. Watkins (ed.) Natural science, Cambridge Edition of the Works of Immanuel Kant, Cambridge. Kantowicz E., 1999, Nauka o środowisku i jej związki z geografią, [w:] A. Lisowski (red.), Geografia na przełomie wieków – jedność w różnorodności, Uniwersytet Warszawski, Warszawa, s. 203–208. Keisteri T., 1990, The study of changes in cultural landscapes, Fennia, 168, s. 31–115. Kirk W., 1963, Problems of geography, Geography, 48, s. 357–371. Kish G., 1978, A Source book in geography, Harvard University Press, Cambridge, Mass. Kistowski M., 2003, Regionalny model zrównoważonego rozwoju i ochrony środowiska Polski a strategia rozwoju województw, Wyd. Bogucki, Poznań–Gdańsk. Kitcher P., 2006, Kant’s psychology of the cognitive mind, [w:] P. Guyer (ed.), The Cambridge Companion to Kant, Cambridge University Press, Cambridge, s. 169–202. Kondracki J., 1994, Geografia Polski. Mezoregiony fizycznogeograficzne, PWN, Warszawa. Kondracki J., 1995, O geografii regionalnej, Przegląd Geograficzny, 1–2, s. 17–28. Koneczny F., 1935, O wielości cywilizacyj, Gebethner i Wolff, Kraków (reprint: Wyd. Antyk, Komorów 1995). Kostrowicki A.S., 1992, System „człowiek – środowisko” w świetle teorii ocen, Prace Geograficzne IG PZ PAN, 156. Kovalyov A., 2008, The geoworld and its reflection in the daytime surface structure, [w:] V. Andreychouk (ed.), Methodology of landscape research, Dissertations of the Commission of Cultural Landscape, no. 9, s. 38–62. Kropotkin P., 1885, What geography ought to be, The Nineteenth Century, V, 18, s. 940–956. Kryszewski W., 2003, Nauka, [w:] Wielka encyklopedia PWN, t. 18, Wyd. Naukowe PWN, Warszawa, s. 381–393. – 225 – Lau L., Pasquini M., 2008, „Jack of all trades”? The negotiation of interdisciplinarity within geography, Geoforum, vol. 39, s. 552–560. Le Lannou M., 1949, La géographie humaine, Flammarion, Paris. Lenartowicz P., 1986, Elementy filozofii zjawiska biologicznego, Wyd. Apostolstwa Modlitwy, Kraków. Leszczycki S., 1975, Geografia jako nauka i wiedza stosowana, PWN, Warszawa. Lisowski A., 2005, Geografia jako nauka chorologiczna, [w:] W. Maik, K. Rembowska, A. Suliborski (red.), Geografia jako nauka o przestrzeni, środowisku i krajobrazie, Podstawowe Idee i Koncepcje w Geografii, 1, Łódzkie Towarzystwo Naukowe, Łódź, s. 25–49. Liszewski S., 2004, Stan dyskusji polskich geografów na temat jedności i zakresu pojęciowego współczesnej geografii, [w:] A. Jackowski (red.), Geografia u progu XXI wieku, Komitet Nauk Geograficznych PAN, Uniwersytet Jagielloński, Kraków. Livingstone D.N.L., Harrison R.T., 1981, Immanuel Kant, subjectivism and human geography: a preliminary approach, Transactions of the Institute of British Geographers, 6, s. 359–374. Lowenthal D., 1961, Geography, experience, and imagination: towards a geographical epistemology, Annals of the Association of American Geographers, 51, s. 241–260. Maik W., Rembowska K., Suliborski A. (red.) 2005, Geografia jako nauka o przestrzeni, środowisku i krajobrazie, Podstawowe Idee i Koncepcje w Geografii, t. 1, Łódzkie Towarzystwo Naukowe, Łódź. Maik W., Rembowska K., Suliborski A. (red.), 2006, Człowiek w badaniach geograficznych, Podstawowe Idee i Koncepcje w Geografii, t. 2, WSG, Bydgoszcz. Maik W., Rembowska K., Suliborski A., 2007, Geografia a przemiany współczesnego świata, Podstawowe Idee i Koncepcje w Geografii, t. 3, WSG, Bydgoszcz. Makkreel R., 2001, Kant on the scientific status of psychology, anthropology and history, [w:] E. Watkins (ed.), Kant and the sciences, Oxford University Press, New York, s. 185–201. Marcus M., 1992, Humanism and Science in Geography, [w:] R. Abler, M.G. Marcus, J.M. Olson (ed.), Geography’s Inner Worlds: Pervasive Themes in Contemporary American Geography, Rutgers University Press, New Brunswick NJ, s. 327–341. Marsh G.P., 1864, Man and nature, or physical geography as modified by human action, Scribner, New York. – 226 – Maruszczak H., 2001, Ekologia krajobrazu i geoekologia, Przegląd Geograficzny, 73, 1–2, s. 133–141. Matlovič R., 2006, Geografia – hl’adanie tmelu (k otázke autonómie a jednoty geografie, jej externej pozicie a inštitucionálneho začlenenia so špecifickým zretel’om na slovenskú situáciu), Acta Facultatis Studiorum Humanitatis et Naturae, Universitatis Prešoviensis, Prírodné Vedy, XLIV, Folia Geographica 9, s. 6–43. McBride W.L., 1992, The progress of technology and philosophical myth of progress, Philosophy and the History of Science: A Taiwanese Journal, 1, s. 31–58. McDougall W.A., 2003, Why geography matters... but is so little learned, Orbis, Vol. 47, no. 2, s. 217–233. Meinig D.W., Jackson J.B. (ed.), 1979, The interpretation of ordinary landscapes, Oxford University Press, Oxford. Mencjusz, Xunzi, 1999, O dobrym władcy, mędrcach i naturze ludzkiej, przeł. i red. M. Religa, Wyd. Akademickie Dialog, Warszawa. Mičian L., 1996, Position of regional geography within the system of geographical sciences, Acta Facultatis Rerum Naturalium Universitatis Comenianae, Geographica, no. 38, s. 29–41. Miłosz Cz., 1989, Lekcja biologii, [w:] Cz. Miłosz, Świadectwo poezji. Sześć wykładów o dotkliwościach naszego wieku, Czytelnik, Warszawa, s. 42–59. Moore W.G., 1989, The Penguin dictionary of geography, Penguin Books, New York. Munro D., 1995, The Oxford dictionary of the world, Oxford University Press, Oxford. Murphy A.B., 1991, Regions as social constructs: the gap between theory and practice, Progress in Human Geography, 15, 1, s. 22–35. Nałkowski W., 1911, Co to jest geografia?, Wyd. M. Arcta, Warszawa. Nałkowski W., 1925, Zarys metodyki geografii, Wyd. M. Arcta, Warszawa. Nałkowski W., 1951, Pisma społeczne, PIW, Warszawa. Nałkowski W., 1968, Wybór pism. Dydaktyka geografii, PZWS, Warszawa. Nawroczyński B., 1987, Dzieła wybrane, t. 1–2, WSiP, Warszawa. Nisbet R., 2010, The idea of progress: a bibliographical essay, Transaction Publisher, New Brunswick, NJ. Orłowska E. (red.), 2002, Kultura jako przedmiot badań geograficznych, Oddział Wrocławski PTG, Uniwersytet Wrocławski, Wrocław. – 227 – Pascal B., 1989, Myśli (w układzie J. Chevaliera), przeł. T. Żeleński, IW Pax, Warszawa. Pater B. de, 1989, A contextual approach to the concept of region in traditional regional geography, [w:] L. Paul (ed.), Post-war development of regional geography, Nederlandse Geografische Studies, 86, KNAG/Geografisch Instituut Rijksuniversiteit Utrecht, Utrecht, s. 11–23. Paul L.J. (ed.), 1989, Post-war development of regional geography with special attention to the United Kingdom, Belgium and the Netherlands, Nederlandse Geografische Studies, 86, Geografisch Instituut Rijksuniversiteit Utrecht, Amsterdam & Utrecht. Paulov J., 1996, The situation of regional geography: some open questions, Acta Facultatis Rerum Naturalium Universitatis Comenianae, Geographica, no. 38, s. 9–16. Penrose B., 1952, Travel and discovery in the renaissance, 1420–1620, Harvard University Press, Cambridge, Mass. Peet R., Watts M. (red.), 1996, Liberation ecologies: environment, development, social movements, Routledge, New York. Pfister Ch., 1989, Bad Homburg – birthplace of the European Association for Environmental History, Environmental History Newsletter, 1, s. 1–3. Piaget J., 1972, Strukturalizm, Wiedza Powszechna, Warszawa. Piaget J., 1977, Dokąd zmierza edukacja?, PWN, Warszawa. Pietrzak M., 2005, Ewolucja poglądów geograficznych na krajobraz, [w:] W. Maik, K. Rembowska, A. Suliborski (red.), Geografia jako nauka o przestrzeni, środowisku i krajobrazie, Podstawowe Idee i Koncepcje w Geografii, 1, Łódzkie Towarzystwo Naukowe, Łódź, s. 151–161. Piotrowski R., 2003, Problem filozoficzny ładu społecznego a porównawcza nauka o cywilizacjach, Wydawnictwo Akademickie Dialog, Warszawa. Pitman A.J., 2005, On the Role of Geography in Earth System Science, Geoforum, vol. 36, no. 2, s. 137–148. Platon, 1960, Prawa, przeł. M. Maykowska, PWN, Warszawa. Plit F., 2002, Geografia, [w:] Wielka encyklopedia PWN, t. 10, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa. Podsiad A., Więckowski Z. (red.), 1983, Mały słownik terminów i pojęć filozoficznych, IW Pax, Warszawa. – 228 – Pol W., 1850, Rzut oka na umiejętność geografii ze stanowiska uniwersyteckiego wykładu, [w:] W. Pol, Dzieła, t. VI, Rocznik Towarzystwa Naukowego, Kraków, s. 119–138. Pol W., 1877, Dzieła wierszem i prozą, vol. VI, S. 2, wyd. F.H. Richter, Lwów. Przewoźniak M., 1999, O badaniach struktury przestrzennej środowiska przyrodniczego w polskiej geografii fizycznej, [w:] B. Domański, W. Widacki (red.), Geografia polska u progu trzeciego tysiąclecia, Uniwersytet Jagielloński, Kraków, s. 91–98. Pulinowa M.Z., 1996, Jedność, [w:] M.Z. Pulinowa (red.), Człowiek bliżej Ziemi, WSiP, Warszawa, s. 231. Ratzel F., 1882, Anthropogeographie: Grundzüge der Anwendung der Erdkunde auf die Geschichte, Verlag von J. Engelhorn, Stuttgart. Ratzel F., 1896, Die deutsche Landschaft, Halbmonatshefte der Deutschen Rundschau, 4, s. 407–428. Ray D.L., Guzzo L., 1990, Trashing the planet, Regnery Gateway, Washington, D.C. Rebok S., 2007, The influence of Bernhard Varenius in the geographical works of Thomas Jefferson and Alexander von Humboldt, [w:] M. Schuchard (ed.), Bernhard Varenius (1622–1650), Brill Studies in Intellectual History 159, Koninklijke Brill NV, Leiden, s. 258–270. Richardson B.C., 1992, Places and Regions, [w:] R.F. Abler, M.G. Marcus, J.M. Olson (ed.), Geography’s inner worlds: pervasive themes in contemporary american geography, Rutgers University Press, New Brunswick, NJ, s. 27–49. Richling A., Solon J., 1996, Ekologia krajobrazu, PWN, Warszawa. Richter F., 2007, Ein Geograph zwischen allen Stühlen, [w:] M. Schuchard (red.), Bernhard Varenius (1622–1650), Brill Studies in Intellectual History, Brill, Leiden & Boston, s. 191–214. Rink F.T. (red.), 1802, Immanuel Kants physische Geographie, Göbbels und Unzer, Königsberg. Ritter C., 1865, Comparative geography, American Book Co., New York. Romer E., 1926, O krajobrazie, Czasopismo Geograficzne, z. 3, Lwów. Rykiel Z., Pirveli M., 2005, Przestrzeń a środowisko w geografii: ujęcie krytyczne, [w:] W. Maik, K. Rembowska, A. Suliborski (red.), Geografia jako nauka o przestrzeni, środowisku i krajobrazie, – 229 – Podstawowe Idee i Koncepcje w Geografii, t. 1, Łódzkie Towarzystwo Naukowe, Łódź, s. 130–147. Sadoń-Osowiecka T., 2009, Konstruowanie wiedzy geograficznej w klasach gimnazjalnych. Możliwości i zaniedbania, Oficyna Wydawnicza Impuls, Kraków. Sauszkin J., 1960, Wstęp do geografii ekonomicznej, PWN, Warszawa. Sawicki L., 1932, Zarys ogólnej geografii ziem polskich, Wyd. Orbis, Kraków. Schmidt C.M., 2008, Kant’s transcendental and empirical psychology of cognition, Studies in History and Philosophy of Science, 39, s. 462–472. Schmieder A.A. (ed.), 1989, A Dictionary of basic geography, Allyn and Bacon, Boston. Schuchard M. (ed.), 2007, Bernhard Varenius (1622–1650), Brill Studies in Intellectual History, Brill, Leiden & Boston. Schulten S., 1995, The Transformation of world geography in american life, University of Pennsylvania, Philadelphia. Simmons I.G., 1993, Environmental history: a concise introduction, Blackwell, Cambridge, Mass. Simon J.L., 1998, The Ultimate Resource 2, Princeton University Press, Princeton, NJ. Snow P.C., 1961, The Two Cultures and the Scientific Revolution, Cambridge University Press, New York. Sobol E. (red.), 1994, Słownik języka polskiego, PWN, Warszawa. Sokal A., Bricmont J., 2004, Modne bzdury. O nadużywaniu pojęć z zakresu nauk ścisłych przez postmodernistycznych intelektualistów, przeł. P. Amsterdamski, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa. Sorre M., 1954, Les fondements de la géographie humaine, t. 2, Les fondements techniques, Librairie Armand Colin, Paris. Sorre M., 1961, L’homme sur la terre: traite de géographie humaine, Hachette, Paris. Stamp L.D., 1962, A Glossary of geographical terms, John Wiley & Sons, Inc., New York. Strabo, 1917, The Geography, Book 1, Loeb Classical Library, przeł. H.L. Jones, Harvard University Press, Cambridge, Mass. Strabo, 1923, The Geography, Book 3, Loeb Classical Library, przeł. H.L. Jones, Harvard University Press, Cambridge, Mass. – 230 – Sturm T., 2001, Kant on empirical psychology. How to investigate the mind, [w:] E. Watkins (ed.), Kant and the sciences, Oxford University Press, New York, s. 163–184. Szczepański J., 1946, O pojęciu środowiska, Przegląd Socjologiczny, s. 185–194. Szeliga P., 1988, Przedmiot geografii regionalnej a zależność i współzależność gospodarcza, Rocznik Naukowo-Dydaktyczny, z. 124, Prace Geograficzne XII, Wyd. Naukowe WSP, Kraków, s. 33–40. Szkurłat E., 2008, Historia dydaktyki geografii. Główne kierunki i ośrodki badań, [w:] A. Jackowski, S. Liszewski, A. Richling (red.), Historia geografii polskiej, Wyd. Naukowe PWN, Warszawa, s. 280–294. Sykes J.B., 1988, The Concise Oxford Dictionary of Current English, Oxford University Press, Oxford, New York, Toronto. Tatarkiewicz W., 1975, Dzieje sześciu pojęć, PWN, Warszawa. Thompson K.A., 1999, Introductory essay, [w:] G. Gurvitch (ed.), The Social Framework of Knowledge, Harper Torchbook, New York. Tomaszewski T., 1986, Główne idee współczesnej psychologii, PWN, Warszawa. Tuan Y.-F., 1977, Space and Place. The Perspective of Experience, Edward Arnold, London. Vidal de la Blache P., 1889, Leçon d’ouverture du cours de géographie, Annales de Géographie, 8, s. 98–109. Vidal de la Blache P., 1898, La géographie politique à propos des écrits de M. F. Ratzel, Annales de Géographie, 7, s. 97–111. Vidal de la Blache P., 1902, Les conditions géographiques des faits sociaux, Annales de Géographie, 11, s. 13–23. Vidal de la Blache P., 1903, La géographie humaine: Ses rapports avec la géographie de la vie, Revue de Synthèse Historique, 7, s. 219–240. Vidal de la Blache P., 1913, Les caractères distinctifs de la géographie, Annales de Géographie 22, s. 289–299. Vidal de la Blache P., 1922, Principes de géographie humaine, Librairie Armand Colin, Paris. Vollmer J.W. (red.), 1801, Immanuel Kants physische Geographie, cz. I, Gottfried Vollmer, Mainz und Hamburg. Wardenga U., 1998, Religion, ideology and geographical thought: recent advances in the historiography of German geography, [w:] U. Wardenga, W. Wilczyński (ed.), Religion, ideology, and geo- – 231 – graphical thought, IGU/IUHPS Commission on the History of Geographical Thought, Wyd. Jedność, Kielce, s. 116–123. Wardenga U., Wilczyński W. (ed.), 1998, Religion, ideology, and geographical thought, IGU/IUHPS Commission on the History of Geographical Thought, Wyd. Jedność, Kielce. Wierciński M., 2010, O pojęciu Ziemi w kosmografii i sztuce średniowieczno-renesansowej, (masz. powiel.), Samsonów. Wilczyński W., 1993, Metodologiczne przesłanie Dionizego Piaseckiego, Czasopismo Geograficzne, 2, s. 229–230. Wilczyński W., 1996a, Idea przyrody w historii myśli geograficznej, wyd. II, Wyd. Jedność, Kielce. Wilczyński W., 1996b, Epistemologia Immanuela Kanta a jedność przedmiotu geografii, Kwartalnik Historii Nauki i Techniki, 3–4, s. 97–107. Wilczyński W., 1996c, O formach agitacji proekologicznej, Wszechświat, 97, 11, s. 253–255. Wilczyński W., 1996d, A philosophical perspective on contemporary Polish geography, Netherlands Geographical Studies, vol. 206, s. 145–152. Wilczyński W., 1998, Metodologiczne problemy historii myśli geograficznej, Kwartalnik Historii Nauki i Techniki, nr 2, s. 27–44. Wilczyński W. 1998a, Por qué est importante la Geografía? (dedicado a todos aquellos quienes anhelan extraer a la geografía del curriculum escolar argentino), Meridiano Revista de Geografía, 6, s. 9–12. Wilczyński W., 1999, Gatekeeping and regional knowledge in Poland, Beiträge zur Regionalen Geographie, 49, s. 111–121. Wilczyński W., 2002, Aksjologiczne aspekty nauki o krajobrazie, [w:] E. Orłowska (red.), Kultura jako przedmiot badań geograficznych. Studia teoretyczne i regionalne, Uniwersytet Wrocławski, Wrocław, s. 47–54. Wilczyński W., 2003, Autonomia i jedność geografii. Studium metodologiczne, Łódzkie Towarzystwo Naukowe, Łódź. Wilczyński W., 2005, Ewolucja poglądów geograficznych na środowisko, [w:] W. Maik, K. Rembowska, A. Suliborski (red.), Geografia jako nauka o przestrzeni, środowisku i krajobrazie, Podstawowe Idee i Koncepcje w Geografii, 1, Łódzkie Towarzystwo Naukowe, Łódź, s. 73–102. Wilczyński W., 2006, Koncepcja człowieka w geografii francuskiej okresu klasycznego w świetle nauki współczesnej, [w:] W. Maik, – 232 – K. Rembowska, A. Suliborski (red.), Człowiek w badaniach geograficznych, Podstawowe Idee i Koncepcje w Geografii, 3, WSG Bydgoszcz, s. 77–94. Wilczyński W., 2007, Leksykon wiedzy geograficznej, Wyd. Jedność, Kielce. Wilczyński W., 2009, On the necessity of the history of geographical thought, Bulletin of Geography, no. 11, s. 5–14. Wilk W., 1994, Miasto a region, [w:] D. Jędrzejczyk (red.), Z problematyki badawczej polskiej geografii osadnictwa i ludności 1918–1939, Uniwersytet Warszawski, Warszawa, s. 27–44. Wise M., 1977, On Progress and Geography, Progress in Human Geography, 1, s. 1–11. Wojciechowski K., 1986, Problemy percepcji i oceny estetycznej krajobrazu, Rozprawy Wydziału BiNoZ, UMCS, Lublin. Wojtanowicz J., 1998, Geografia a ochrona środowiska, Przegląd Geograficzny, nr 68, 3–4, s. 491–493. Wright J.K., 1966, Human nature in geography: fourteen papers 1925– 1965, Harvard University Press, Cambridge, Mass. Zeki S., 1993, A vision of brain, Blackwell Scientific Publications, New York. Spis tabel i ilustracji tabele 1. Najczęściej występujące wyrażenia zawierające termin „środowisko” 91 2. Sposoby rozumienia środowiska na tle podstawowych kategorii poznawczych 95 3. Przeciwstawne sposoby pojmowania środowiska 100 4. Humanistyczne modele człowieka 113 5. Wartości życiowe, odpowiadające im dziedziny kultury i formy działalności wg F. Konecznego (1935) 123 6. Największe miasta Polski jako ośrodki regionalne według bilansu migracji międzymiejskich 152 7. Sposoby rozumienia krajobrazu w geografii 159 ilustracje 1. Subiektywizm percepcji: rysunek H. de Toulouse-Lautrec 106 2. Klasyczna koncepcja podziału geografii wg A. Hettnera 129 3. Pojęcia kluczowe francuskiej geografii regionalnej 133 4. Pojęcia kluczowe tzw. nowej geografii regionalnej 145 5. Układ regionów Polski 155 6. Ograniczenie przedmiotu badań geografii ze względu na położenie obiektów 184 7. Ograniczenie przedmiotu badań geografii ze względu na rozmiary obiektów 185 8. Ograniczenie przedmiotu badań geografii ze względu na zmienność czasową obiektów 186 9. Przedmiot badań geografii wyznaczony metodą trzykrotnego ograniczenia – 234 – 188 Spis treści Wprowadzenie ROZDZIAŁ I SENS BADAń HISTORYCZNO-FILOZOFICZNYCH W GEOGRAFII Czym jest historia myśli geograficznej? Historia myśli geograficznej a kwestie społeczno-polityczne Historia myśli geograficznej a rozwój nauki Historia myśli geograficznej a edukacja 5 12 16 18 21 ROZDZIAŁ II PROBLEMY ROZWOJU BADAń W ZAKRESIE HISTORII I FILOZOFII GEOGRAFII W POLSCE Filozoficzny wymiar geografii 26 Geografia w świetle idei postępu 29 Mentalne bariery rozwoju badań filozoficzno-historycznych 39 ROZDZIAŁ III IDEOWY RODOWóD GEOGRAFII Geografia starożytna Nauka Bernharda Vareniusa Epistemologia Immanuela Kanta 47 55 61 ROZDZIAŁ IV GEOGRAFIA W ŚWIETLE JEJ KLUCZOWYCH POJĘć Sens badań nad terminologią naukową Nurt systematyczny Nurt chorologiczny 77 79 126 ROZDZIAŁ V TOŻSAMOŚć WSPóŁCZESNEJ GEOGRAFII I JEJ SPOŁECZNA ROLA Kontrowersje wokół istoty geografii Definicja przedmiotu badań Społeczna rola geografii O zastosowaniu geografii w edukacji 170 183 191 198 Zakończenie 216 Literatura Spis tabel i ilustracji 219 234