nacjonalizm czy nacjonalizmy

advertisement
NACJONALIZM CZY NACJONALIZMY?
FUNKCJA WARTOŚCI CHRZEŚCIJAŃSKICH, ŚWIECKICH I
NEOPOGAŃSKICH W KSZTAŁTOWANIU IDEI
NACJONALISTYCZNYCH
Pod redakcją prof. zw. dr hab. Bogumiła Grotta
Motto:
„Ludzkość bowiem? – ja nie wiem, co jest ludzkość –
Ona nie istniejąc rzeczywiście abstrakcją tylko świętą jest,
Inspirować może i powinna i inspiruje też,
Ale obowiązywać nie ma siły. Narody co innego –
Te są, te żyją, cierpią, drgają – Te istniejąc prawdziwie,
Już nie inspirują jako ludzkość, ale obowiązują rzeczywiście”
(C. K. Norwid)
Kraków 2006
Spis treści:
B. Grott Nacjonalizm czy nacjonalizmy?(zamiast wstępu) s. 4
M. Ryba Zasady chrześcijańskie w koncepcji wychowania Narodowej
Demokracji s. 20
R. Łętocha Koncepcje Jana Mosdorfa jako przykład nacjonalizmu katolickiego
s.43
R. Łętocha Naród i nacjonalizm w myśli Jerzego Brauna s. 67
A. Dwojnych Romantyczne, mesjanistyczne i pozytywistyczne wątki w myśl
iprowincjonalnych środowisk endeckich na przykładzie północnego Mazowsza s.
82
B. Grott Ojciec Józef M. Bocheński i jego model nacjonalizmu chrześcijańskiego
s. 136
O. Grott Narodowi socjaliści w II Rzeczyposplitej – stosunek do religii s. 144
I. Kawiernikowa Człowiek, społeczeństwo, naród i państwo w ideologii
środowiska „Naszego Dziennika” 158
J. Bartyzel Nacjonalizm a religia w krajach iberyjskich w XX wieku s. 211
A. Wielomski Katolicyzm jako filozofia w myśli młodego Charlesa Maurrasa s.
281
A. Wielomski Religijność Maurice’a Barresa s. 311
A. Wielomski Potępienie Action Française w 1926 r. Przegląd stanowisk
osiemdziesiąt lat po zdarzeniach s. 346
A. Dawidowicz Zygmunt Balicki jako nacjonalista laicki s. 373
W. Poliszczuk O etycznych podstawach integralnego nacjonalizmu ukraińskiego
(komentarz do doktryny Dmytra Doncowa) s. 404
K. Łada Treści i znaczenie”Dekalogu” nacjonalistycznego OUN s. 432
B. Grott Duchowe korzenie nacjonalizmu niemieckiego s. 455
K. Mikoś Ideologiczne podstawy niemieckiego neopoganizmu; casus armanizmu
Guido Lista s. 474
2
J. Tomasiewicz Neopoganizm jako instrument metapolitycznej legitymacji
skrajnej prawicy s. 518
J. Skoczyński Neopoganizm Jana Stachniuka s. 590
L. Pełka Człowiek, naród i państwo – wizje polskiego rodzimowierstwa
słowiańskiego s. 602 - 626
3
Nacjonalizm czy nacjonalizmy?
(Zamiast wstępu)
Nacjonalizm
jest
zjawiskiem
złożonym,
a
więc
trudnym
do
zdefiniowania. Jako problem badawczy został wplątany w spory ideologiczne
jakich widownią był burzliwy wiek XX, a które bynajmniej nie są
zdezaktualizowane i w dalszym ciągu rzutują na dyskusję naukową. Znajdują
one swoje odbicie w podręcznikach
oraz innych pracach naukowych,
kształtując też wyobrażenia potoczne dotyczące narodów, ich roli i znaczenia
zarówno w przeszłości, teraźniejszości jak i przyszłości oraz formując klimat
moralny społeczeństw budzą również emocje. Wiedza, a właściwie wyobrażenia
o nacjonalizmie stają się częścią składową poszczególnych opcji ideowych.
Wszystko to utrudnia dogłębne rozpoznanie zjawiska nacjonalizmu skutkując
wieloma upraszczającymi schematami myślowymi. Obecnie w Polsce i nie
tylko, nacjonalizm jest przyjmowany jako termin pejoratywny 1 i właściwie
identyfikowany z szowinizmem2 przy czym ten ostatni termin z tego chyba
względu wydaje się nie być ani powszechnie stosowanym ani uznawanym za
wyróżnik pewnej tylko grupy nacjonalizmów skrajnych.
Wertując będące obecnie w obiegu podręczniki historii doktryn
politycznych trzeba stwierdzić, że albo pomijają one zagadnienie nacjonalizmu
albo też relacjonują je w sposób mniej więcej zgodny z przedstawionymi wyżej
tendencjami. Reprezentantem pierwszej grupy może być „Historia doktryn
politycznych i prawnych” Andrzeja Sylwestrzaka 3, czy „Doktryny polityczne
XIX i XX wieku” pod red. Krystyny Chojnickiej i Wiesława KozubCiębroniewicza4. Do drugiej należy podręcznik Henryka Olszewskiego i Marii
A. Bromke, Nacjonalizm w nowoczesnym świecie, (w:) Nacjonalizm, konflikty narodowościowe w Europie
Środkowej i Wschodniej, pod red. S. Helnarskiego, Toruń 2001, s.9
2 T. Sokołowski, Typologia nacjonalizmów i ich przejawy w konfliktach narodowościowych Europy
Środkowej i Wschodniej, tamże, s. 39
3
A. Sylwestrzak, Historia doktryn politycznych i prawnych, wyd. 3, Warszawa 1997.
4
Doktryny polityczne XIX i XX wieku, pod red. K .Chojnickiej i W. Kozub-Ciębroniewicza, Kraków 2000.
1
4
Zmierczak, „Historia doktryn politycznych i prawnych”5 , jak też i Romana
Tokarczyka „ Współczesne doktryny polityczne”6 . W pierwszej z tych dwu
ostatnich publikacji nacjonalizm bywa umieszczany w towarzystwie takich
haseł, jak „darwinizm społeczny” czy „rasizm”. W związku z zagadnieniem
nacjonalizmu
są omówione np. Poglądy Artura de Gobineau, Haustona
Stewarda Chamberlaine,a, Fryderyka Nietzschego czy innych, natomiast nie
widać takich autorytetów jak np. św. Tomasz z Akwinu oraz nazwisk różnych
przedstawicieli myśli chrześcijańskiej, których ideami chcieli się kierować
teoretycy tych odmian nacjonalizmu, jakie starały się opierać swoje poglądy na
wartościach głoszonych przez Kościół 7.W podobnym stylu choć nie tak
skrajnym został zredagowany rozdział pt. „Nacjonalizm” we wspomnianym
wyżej podręczniku Tokarczyka. Autor ten pisze: „nacjonalizm zmierza do
podporządkowania interesów innych narodów interesom własnego narodu.
Wyolbrzymiając zalety wlasnego narodu i żądając dla niego szczególnych
przywilejów
prowadzi do egoizmu narodowego, niechęci, nietolerancji,
ksenofobii i szowinizmu i wrogości wobec innych narodów”8.
Podobnie jak Olszewski i Zmierczak kierunek nacjonalistyczny jako
całość charakteryzuje Janusz Justyński9.
Tego typu uogólniająca refleksja nad nacjonalizmem często jest wynikiem
oddziaływania literatury zachodniej o zaangażowaniu lewicującym czy
liberalnym. Ponadto rzadko sięga ona do źródeł
pochodzących z Europy
Środkowo-wschodniej . Bez wątpienia działa tu bariera językowa, która utrudnia
korzystanie z tekstów polskich oraz innych z tego regionu, zawierających
szczegółowy materiał mówiący o faktycznych właściwościach poszczególnych
doktryn nacjonalistycznych i wartościach na których chciały się opierać.W ten
sposób materiały pochodzące z Europy wschodniej w stosunkowo małym
H .Olszewski, M .Zmierczak, Historia doktryn politycznych i prawnych, Poznań 1993.
R. Tokarczyk, Współczesne doktryny polityczne, wyd. 10, Kraków 1999.
7
Por. J. Bartyzel, Nacionalcatholicismo, „Arcana”, Kraków 2000, nr 30, s. 191.
8
R. Tokarczyk, op.cit., s. 323.
9
J .Justyński, Historia doktryn polityczno-prawnych, Toruń 1997, s. 325-327.
5
6
5
stopniu wpływają na ogólne interpretacje dokonywane przez zachodnią naukę.
Niektórzy badacze z tego obszaru, a przykładem może być tu Gellner10,
lekceważą też myślowy dorobek nacjonalistów nie uwzględniając go w swoich
badaniach co nie służy klarowności dokonywanych przez nich rekonstrukcji,
czyniąc je niekiedy jednostronnymi i przez to ułomnymi. W takiej sytuacji
czytelnik nie prowadzący samodzielnych badań nad nacjonalizmami najprędzej
skojarzy założenia tych nurtów wyłącznie z tzw. darwinizmem społecznym czy
rasizmem
oraz innymi przejawami myśli, która nic albo niewiele miała
wspólnego , z wartościami chrześcijańskimi
i nie dostrzeże tam innych
propozycji , które zaprzeczały szowinizmowi11. Do takich efektów prostą drogą
prowadzi rozdział wzmiankowanego tu podręcznika Olszewskiego i Zmierczak
zatytułowany „Darwinizm społeczny, rasizm i nacjonalizm”12 .
Obecnie
można
mówić
o
mocno
zarysowanej
tendencji
do
przeciwstawiania złego z zasady nacjonalizmu dobremu patriotyzmowi. Jak
pisze profesor Adam Bromke „w dużej mierze rozróżnienie to zostało narzucone
przez obowiązującą (po wojnie B. G.) doktrynę komunizmu” 13. Autor ten
sugeruje, iż jego głównym twórcom był nie kto inny jak sam Józef Stalin14.
W tym miejscu należy postawić pytanie, jak kształtowały się poglądy na
zjawisko nacjonalizmu w Polsce przedwojennej a więc w warunkach wolnych
od przemożnego nacisku ideologii komunistycznej i właściwych dla niej
rozróżnień oraz wartościowań. Można przyjąć, że w ogólnych zarysach
odpowiada im współcześnie sformułowany przez ks. Tarasiewicza pogląd na
nacjonalizm. Autor ten dzieli go na umiarkowany i skrajny. Pierwszy jak pisze
„jest utożsamiany z patriotyzmem, uważa się go bowiem za stymulator poczucia
ludzkiej godności i potrzeby życia we wspólnocie”15. Według innego autora ks.
10 E. Gellner, Narody i nacjonalizm, Warszawa 1991, s. 152, 153.
11
Zob. m inn. J.M. Bocheński, Szkice o nacjonaliźmie i katolicyźmie polskim, Warszawa 1994.
12
H.Olszewski, M .Zmierczak, Op.cit., ss. 287-296.
13
A. Bromke, op. cit. s. 9.
14
Loc. cit.
15
P. Tarasiewicz, Nacjonalizm, Encyklopedia Białych Plam, t. 12, Radom 2003, s. 244.
6
Stanisława Kowalczyka „nacjonalizm pozytywny to jest umiarkowany i etycznie
nie kwestjonowalny, oznacza dumę ze swego narodowego pochodzenia, miłości
ojczyzny, szacunek dla własnej historii rozwój narodowej kultury itd. Taki
nacjonalizm może łączyć się z ideą miłości bliźniego”16.
W przeciwieństwie do nacjonalizmu umiarkowanego, nacjonalizm skrajny
wg ks. Tarasiewicza „bywa nazywany szowinizmem, oznacza nie tylko
solidarność z własnym narodem i służbę jego interesom, co przewartościowanie
własnego narodu i faktyczny jego kult, któremu towarzyszy skłonność do
deprecjacji innych narodów i podporządkowania ich sobie (w pewnych
warunkach ich wytępienia B. G.). Opiera się na przekonaniu, że między
narodami toczy się nieustanna walka, u jej podstaw znajduje się pogląd, że
poszczególne narody nie są równowartościowe, lecz istnieje między nimi
hierarchia, w której własny naród już znajduje się na jej szczycie, albo ma
predyspozycje i obowiązek by tam się znaleźć”17.
Ze względu na świadomość istnienia w obrębie nacjonalizmu tak
głębokich zróżnicowań w istocie rzeczy przesądzających o istnieniu pod tą
nazwą odrębnych od siebie idei politycznych kierujących się również nawet
sprzecznymi w stosunku do siebie zasadami etycznymi zaczęły się pojawiać i
nowe terminy próbujące odzwierciedlać ten stan rzeczy.
Już w latach dwudziestych XX w. problem nacjonalizmu stał się na tyle
ważki, że podjęto cały szereg prób jego wartościowania. W roku 1904 we
Francji pojawiła się bardzo obszerna ankieta na temat nacjonalizmu, w której
wzięli udział liczni przedstawiciele duchowieństwa oraz świata nauki i kultury z
różnych krajów18. Użyto tam terminu „nacjonalizm chrześcijański”19, który z
16
Loc. cit.
Op. cit. s. 245.
18 M.Vaussard, Enquete sur la nationalisme, Paryż 1924. W formie skróconej ankieta ta została wydana w
Poznaniu w roku 1927 pt. Nacjonalizm a katolicyzm-opinie biskupów, uczonych, polityków i publicystów
współczesnych.
19 Pojęcie nacjonalizmu chrześcijańskiego rozwinął później Jędrzej Giertych w emigracyjnej broszurze pt.
Nacjonalizm chrześcijański, Stutgart 1948. Por. też B.Grott, Nacjonalizm chrzescijański, wyd. 1, Kraków 1991,
wyd. 2, Kraków 1996, wyd. 3 Krzeszowice 1999; R. Łętocha,Katolicyzm a idea narodowa. Miejsce religji w
17
7
czasem zaczął również przyjmować się i w Polsce. Równocześnie u nas
wchodził też w użycie termin „idea narodowa” i „narodowiec”, wypierając coraz
bardziej terminy „nacjonalizm” i „nacjonalista”. Choć nie można tutaj mówić o
pełnej konsekwencji to jednak trzeba przyjąć, iż podstawowa formacja polska
kojarzona dziś z nacjonalizmem tzn. endecja zasadniczo przyjęła nową
terminologię. Inaczej już było z narodowymi radykałami. Jednak z upływem
czasu termin „nacjonalizm” w końcu pozostał w użyciu raczej tylko w obrębie
grup marginalnych co do liczby zwolenników i skrajnych w swoich
koncepcjach. Nie przywiązując tak durzej wagi do terminologii a kładąc nacisk
na treść idei i leżących u ich podstaw wartości należy stwierdzić, że również
polscy narodowi radykałowie jako zwolennicy „Polski katolickiej” odrzucali
ideologiczne atrybuty skrajnego nacjonalizmu takie jak pojmowanie narodu w
charakterze absolutu oraz akceptowali kulturową koncepcję narodu20.
Nacjonalizm, jako ideologia polityczna krystalizująca się w Polsce na
przełomie XIX i XX w. był traktowany jako myśl – koncepcja – teoria, a więc
stadium bardziej zaawansowane w porównaniu ze stadium wcześniejszym czyli
patriotyzmem.
„Patriotyzm – pisał Zygmunt Balicki, będący nie tylko jednym z
założycieli Narodowej Demokracji, ale także psychologiem społecznym,
socjologiem, autorem prac naukowych, członkiem towarzystw naukowych i
człowiekiem porównywanym z wybitnymi umysłami reprezentującymi te
dziedziny na przełomie XIX i XX wieku21 - jest uczuciem zbiorowym i niczym
tylko uczuciem. Składają się na nie poczucie jednorodności, a więc i
solidarności w łonie narodu, przywiązanie do wspólnych tradycji dziejowych,
myśli obozu narodowego lat okupacji, Lublin 2002; M. Strutyński, Religia i naród. Inspiracje katolickie w myśli
ruchu narodowego w Polsce współczesnej (1889 – 2001), Kraków 2006.
B. Grott, Katolicyzm w doktrynach ugrupowań narodowo-radykalnych do roku 1939, Kraków 1987, s. 1332;A. Paszko, O Katolickie Państwo Narodu Polskiego. Inspiracje katolickie w ideach politycznych grupy
„Szańca” i Konfederacji Narodu, Kraków 2002.
21
Tenże ,Zygmunt Balicki, ideolog Narodowej Demokracji, Kraków 1995, s. 75 – 79, rozdz. pt. „Balicki jako
człowiek nauki”.
20
8
języka, często wierzeń, obyczajów, kultury własnej, poczucie swej odrębności
od narodów otaczających, jednakowe odczuwanie zbiorowej pomyślności lub
niepowodzeń, wreszcie dążenie do zachowania własnego typu narodowego.
Odczuwanie i uczucie należą do najprostszych zjawisk duchowych, dlatego to
budzenie się świadomości narodowej poczynać się musi od budzenia
patriotyzmu.
Jeżeli patriotyzm jest uczuciem narodowym to nacjonalizm jest narodową
myślą [...]. Patriotyzm obraca się jedynie w dziedzinie masowego ale
rozproszonego odczuwania stanów wewnętrznych i doznań zewnętrznych, oraz
odruchowego lub uczuciowego na nie reagowania, skoro jednak zjawia się w
łonie narodu myśl przewodnia, dążąca planowo do przeprowadzenia pewnych
celów [...] powstają już w jego łonie zaczątki nacjonalizmu”22.
Inny intelektualista tego czasu Paolo Arcari wręcz stwierdzał „patriotyzm
jest uczuciem, nacjonalizm zaś doktryną”23. Nie innego zdania był też filozof
Ojciec Jacek Woroniecki stwierdzając „nacjonalizm jest doktrynalnym
uzasadnieniem cnót składających się na patriotyzm i jako taki nie może się mu
przeciwstawiać”24.
Jak widać nie dostrzegano tu przeciwieństwa o jakim dzisiaj często jest
mowa nie tylko w publicystce i propagandzie ale i w literaturze naukowej.
Traktując więc nacjonalizm przede wszystkim jako doktrynę25, która formułuje
cele oraz środki potrzebne do ich urzeczywistnienia, odwołującą się w swoich
odmianach do różnych systemów wartości, często sprzecznych w stosunku do
siebie, trzeba przyjąć tezę o jego wielości. Peter Alter badacz zjawiska
nacjonalizmu
stwierdza kategorycznie: „właściwsze jest mówienie o
nacjonalizmach w liczbie mnogiej, niż o nacjonalizmie w liczbie pojedynczej”26.
Z. Balicki, Nacjonalizm a patriotyzm, „Przegląd Narodowy” 1912.
Cyt. za B. Grott, Zygmunt Balicki ..., s.159.
24
Cyt. za B. Grott, Nacjonalizm chrześscijański, s. 5.
25
S. Wojciechowski, Nacjonalizm w Europie środkowo – wschodniej, Wrocław 1999, s. 28.
26
P. Alter, Nationalism, London 1991, s. 5.
22
23
9
Taki to właśnie pogląd dobrze dokumentują zamieszczone w niniejszym
tomie artykuły wielu autorów: politologów, historyków czy religioznawców,
którzy specjalizują się w badaniach idei i ruchów nacjonalistycznych.
Do studiów nad nacjonalizmami bardzo przydatny jest ich trójpodział jaki
sugeruje politologia religii. Wyróżnia ona trzy główne typy nacjonalizmów
uzależnione od relacji zachodzących pomiędzy nimi a religią. Pierwszy z nich
kształtuje się pod wpływem wartości świeckich, odnosząc się do religii i
kościołów tylko jako do realnych faktów funkcjonujących w życiu społecznym,
kulturze i polityce. We własnych ideach i doktrynach nie uwzględnia jednak
wymogów stawianych przez religie i związane z nimi instytucje. Typ ten jest
najbardziej zróżnicowany, niejednolity i ma właściwie charakter przejściowy.
Plasuje się on pomiędzy dwoma pozostałymi typami. W jego obrębie mieszczą
się rozmaite podgrupy, poczynając od tych, które akceptowały choć z wieloma
zastrzeżeniami liberalizm, aż po takie, które gotowe były łamać prawa jednostki,
widząc w niej jedynie narzędzie do realizacji wielkich celów zbiorowych.
Inny z wyróżnionych przez politologię religii typów nacjonalizmu szuka
uzasadnienia dla swych poglądów w wartościach religijnych i w nauce
kościołów. W Europie jest to nacjonalizm chrześcijański. Odrzuca on pojęcie
narodu jako absolutu, za który może być uznany tylko Bóg. Głosi potrzebę
oparcia się o etykę chrześcijańską (katolicką), która ma normować stosunki nie
tylko pomiędzy jednostkami ludzkimi ale także miedzy nimi a narodami oraz
pomiędzy narodami. Religia chrześcijańska stanowi też tam szeroki wspólny
mianownik dla wielu narodów co wyklucza przesadny ekskluzywizm narodowy,
chroniąc przed popadnięciem w szowinizm. Odrzuca też rasizm jako koncepcję
materialisrtyczną oraz, jak to wiemy z dziejów okupacji w Polsce ostro potępia
ludobójstwo
Żydów
dokonywane
wówczas
przez
Niemców
co
było
konsekwencją przyjętego światopoglądu i wynikającego z niego systemu
10
wartości27. Nawiązuje do epok kiedy to religia, według słów filozofa Mikołaja
Bierdiajewa
była sprawą „ogólną, wszechogólną i wszystko określajacą”28.
Neguje zlaicyzowany liberalizm i inne formacje ideowe i polityczne sprzeczne z
zasadami religii. W fazie takiej, która w Polsce odpowiadała endeckiej idei
„Katolickiego Państwa Polskiego Narodu” głoszonej już pod koniec II
Rzeczypospolitej
nabiera pewnych cech fundamentalizmu religijnego29.
Koncepcja, jaką jest nacjonalizm chrześcijański jest możliwa tylko w
społeczeństwie gdzie religia odgrywa poważną rolę i stanowi determinantę
kultury narodowej. Dlatego autentyczny faszyzm jak i autentyczny narodowy
socjalizm nie rozwijają się na takim gruncie, a jeśli już są to ulegają swoistej
reinterpretacji, tracąc cechy swoich formalnych pierwowzorów i zazwyczaj
plasują się na marginesach życia politycznego własnych krajów30.
Trzeci typ nacjonalizmów stanowczo zwalcza chrześcijaństwo, jak też i
inne monoteistyczne religie światowe zarówno w sferze doktrynalnej jak i na
płaszczyźnie dorobku cywilizacyjnego, który jest uznawany jako szkodliwy dla
rozwoju narodów i ich sprawności w walce o byt, w świecie, gdzie z zasady
wszyscy walczą ze wszystkimi a słabsi są często przeznaczeni na zagładę. Typ
ten przyjęto nazywać neopogańskim gdyż sięga on po reminiscencje
plemiennych kultów pogańskich nie traktując ich jednak dosłownie. Neopoganie
zazwyczaj bywają panteistami, nie przypisują starym bogom rzeczywistego
bytu, co czynili dawni autentyczni poganie. Sprawą kluczową staje się tu nowy
etos o charakterze partykularnym, który nie liczy się z wartościami
uniwersalnymi. Według nacjonalistów neopogan każdy naród powinien
Jednym ze świadectw takich zachowań może być medal „Sprawiedliwy wśród narodów świata” przyznany
przez Instytut Yad Vashem w Izraelu Edwardowi Kemnitzowi – jednemu z czołowych działaczy Obozu
Narodowo Radykalnego ABC i Grupy „Szańca”,również członkowi podziemnej Rady Pomocy Żydom
„Żegota”.Cyt. za: W. J. Muszyński, W walce o Wielką Polskę, Warszawa 2000, s. 311. Dalsze informacje na ten
temat tamże, s. 279 – 314.
28
M Bierdiajew, Nowe średniowiecze, Warszawa 1936, s. 99.
29
D. Motak, Nowoczesnośc i fundamentalizm. Ruchy antymodernistyczne w chrześcijaństwie, Kraków 2002, s.
55-57.
30
Na temat idei i światopoglądu polskich przedwojennych „faszystów” i „ narodowych socjalistów” zob. O.
Grott, Faszyści i narodowi socjaliści w Polsce, (książka w druku).
27
11
posiadać
własną
odrębną
etykę,
odzwierciedlającą
jego
rzekomo
niepowtarzalnego ducha i służebną w stosunku do jego interesów.
Ruchy neopoganskie najszerzej rozwineły się w Niemczech, stanowiąc
tam poważny czynnik. Raczej stanowily one organizacje o charakterze
formacyjnym nie będąc partiami politycznymi w ścisłym tego słowa znaczeniu.
Niemniej jednak ich wplyw na sferę polityki był ogromny choć nie
bezpośredni. Ruchy te akceptowały rasizm. Przez organizacje neopopgańskie
przechodzili różni późniejsi prominenci Trzeciej Rzeszy, kształtując tam swój
światopogląd31.W
ten
sposób
powstawał
nowy
etos
wrogi
zasadom
chrzescijaństwa jak i humanitaryzmowi laickiemu.
Taki rozwój sytuacji był tylko możliwy w warunkach kryzysu
chrześcijaństwa, jaki miał miejsce w Niemczech. Nic więc dziwnego,że w
innych krajach, w tym i w Polsce orientacje neopoganskie nie osiągaly liczących
się wpływów w sferze polityki. O stanie chrześcijaństwa w Niemczech w
pierwszej połowie XX wieku tak pisał Herman Rauscning, polityk i autor znanej
książki pt. „Rewolucja nihilizmu”:
„Wewnętrzne zniszczenie chrześcijaństwa w Niemczech poczyniło bez
wątpienia o wiele większe postepy, niżby się to na pozór zdawać mogło.
Oczywiście, nabożeństwa odprawia się jeszcze. Ma się jeszcze imię Boże na
ustach, jak to np. było na kongresie w Norymberdze: „Służąc naszemu ludowi,
służymy Bogu”. Ale chrześcijaństwo to coraz bardziej zatraca charakter, jaki
miało dotychczas. Staje się powierzchownym i bezmyślnym deizmem. I nikt,
kto głebiej poznał stosunki niemieckie, nie zdoła zaprzeczyć, że rzeczywiście
pozostałości naprawdę świadomego chrześcijaństwa degenerują się coraz
bardziej, ciążąc ku owemu deizmowi. Stają się przez to bardziej podatne do
przyjmowania
zasad
nacjonalistycznymi
wyznaniowe,
31
lecz
i
wiary,
kierującej
zaściankowymi.
w
drodze
Nie
ewolucji
się
motywami
poprzez
rasowymi,
zewnętrzne
wewnętrznej
walki
chrześcijaństwo,
F. W. Haack, Neopoganizm w Niemczech. Powrót Wotana. Religia krwi, ziemi i rasy, Kraków 1999, s. 11,12.
12
kultywowane jeszcze dziś oficjalnie, przeistacza się powoli, lecz nieuchronnie i
stanowczo w swoistą wiarę niemiecką, która nie tylko jest warunkiem zwartości
duchowej w wojnie totalnej, lecz i rewolucyjnego usuniecia dawnych sił
porządku”32.
Obraz religijności niemieckiej naszkicowany przez Rauschninga nie
pozostawia watpliwości. Na takiej glebie mogły z powodzeniem rozwijać się
różne koncepcje i ruchy neopogańskie i mógł kształtowac się nowy etos, który
w najlepszym wypadku znieczulał na dokonywane przez nazizm zbrodnie.
Wiedza o religijności wnosi wiele do badań nad charakterem danego
nacjonalizmu. Bardzo wymowne są też konstatacje dotyczące religijnosci
Ukraińców we wschodniej Galicji w latach II Rzeczypospolitej. Dokonał ich
ukraiński biskup grekokatolicki ze Stanisławowa Grzegorz Chomyszyn. Stan
rzeczy w tej dziedzinie tłumaczy dużo jeśli idzie o typ nacjonalizmu
ukraińskiego,
rozwijającego
się
na
tamtejszym
terenie,
którego
instytucjonalnym wyrazicielem była założona w 1929 roku Organizacja
Ukraińskich Nacjonalistów odpowiedzialna faktycznie i moralnie za zbrodnie
dokonane na ludności polskiej i żydowskiej w czasie drugiej wojny światowej i
zaraz po jej zakończeniu33.
Biskup Chomyszyn pisze: „ Przyjęliśmy (Ukraińcy B.G.) forme wiary, a
życiową treść wypełniamy swymi wymysłami, tradycjami i zwyczajami, które
sprzeciwiają się nieraz nadprzyrodzonemu prawu Bożemu”34. „...Kościół
katolicki odczuwamy pod pewnym względem jako coś nieswojego i nie bardzo
nam koniecznego”35. „Uznajemy Kościół katolicki, ale sami chcemy stanowić
coś osobnego i całkowicie odrębnego. Nasz katolicyzm więc nie jest
32
H. Rauschning, Rewolucja nihilizmu, Warszawa 1939, s. 124,125.
Zob.W. i E. Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia
1939-1945, Warszawa 2000, t 1 i 2, ss 1 – 1440; H. Komański, Sz. Siekierka, Ludobójstwo dokonane przez
nacjonalistów ukraińskich na Polakach w wojewodztwie tarnopolskim 1939 – 1946, Wrocław 2004, ss. 1182.
34
G.Chomyszyn, Problem ukraiński. Dla duchowieństwa i świeckiej inteligencji narodu ukraińskiego, Warszawa
1933, s. 53.
35
Op.cit., s 54.
33
13
wewnetrzny, nie jest wkorzeniony i zachodzi niebezpieczenstwo jego zaniku
przy pewnej zmianie okoliczności, albo politycznej koniunktury”36.
Biskup Chomyszyn na kartkach swojej książki potępia „obłędny
nacjonalizm”( ukraiński B.G.), „który prowadzi do pogańskiego światopoglądu
(...) albowiem wprowadza pogańską etykę nienawiści, nakazując nienawidzieć
wszystkich, którzy są innej narodowości”37. Oczywiście stwierdzenia tego nie
należy rozumieć jakoby nacjonalizm ukraiński reprezentował kierunek
neopogański. W języku kościelnym przymiotnik „pogański” stosowano często w
wypadkach przekraczania przez daną ideologię granic dopuszczanych przez
naukę Kościoła. W rzeczywistości nacjonalizm ukraiński spod znaku OUN nie
zwalczał Kościoła i religii, wykorzystując jednak religię i duchowieństwo do
swoich celów. I o tym również pisał wzmankowany biskup. Uważał, że kler
grekokatolicki w Galicji jest podporządkowany tendencjom politycznym oraz
silnie uzależniony od wymogów nacjonalizmu ukraińskiego. Pełni on służebną
rolę w stosunku do niego oraz nie jest zdolny zgodnie z nauką Kościoła
katolickiego
do
pełnego
wpajenia
własnemu
spoleczeństwu
wartości
chrześcijańskich. Nie formuje więc w zadawalającym zakresie kultury duchowej
narodu, stając się, jak pisał biskup „listkiem figiowym” dla nacjonalizmu38.
Świadomość tego rodzaju faktów i zalezności pozwala twierdzić, że
badania nad nacjonalizmami nie mogą prawidłowo przebiegać poza wiedzą
dotyczącą kultury, religii czy duchowości konkretnych narodów. Tymczasem
badający ruchy nacjonalistyczne historycy na ogół skupiają uwagę wokół
wydarzeń dotyczących działalności partii nacjonalistycznych i ich liderów, a
więc uprawiają tzw. historię wydarzeniową. Politolodzy zaś zajmują się głównie
zagadnieniami władzy politycznej i służącymi do jej zdobycia oraz utrzymania
instrumentami, pozostawiając poza nawiasem swoich zainteresowan kulturę,
36
Op.cit., s. 60.
Op. cit., s. 22. O zasadach i wartościach nacjonalizmu ukraińskiego zob. D. Doncow, Nacjonalizm, tłum. na
język polski W.Poliszczuk, wstęp i komentarz B. Grott ( w przygotowaniu do druku)
38
Op. cit., Cz. II – O pracy konstruktywno-konserwatywnej, s. 46-109.
37
14
religię oraz całe życie duchowe społeczeństw, a więc czynniki stanowiące glebę,
z ktorej wyrasta dopiero zespół idei oraz metody działania charakteryzujące
dany ruch.
Wracając do zaprezentowanego poprzednio w trakcie niniejszych
wywodów podziału na nacjonalizmy umiarkowane i skrajne, trzeba stwierdzić,
że do pierwszych można zaliczyć te jego odłamy, które albo akceptowały
wartości chrześcijańskie, czyniąc z nich wytyczne dla swoich doktryn, albo te,
które w zasadzie akceptowały założenia liberalizmu tak dalece, jak nie
rozsadzały one spoistości narodu i nie działały wbrew interesowi narodowemu.
Kategorii nacjonalizmów skrajnych – szowinistycznych odpowiada
natomiast typ trzeci tj. neopogański39, jak też i część wymienionego na początku
typu pierwszego, która choć nie postulowała zniszczenia kościołów i nie
negowała wprost religii, ale w swoich doktrynach posługiwała się rozmaitymi
zasadami będącymi w sprzeczności z nauką chrześcijańską oraz laickim etosem
humanitarnym. Powstrzymywanie się przed otwartą negacją religii w tym
wypadku było na ogół dyktowane obawą przed utratą zwolenników.
Zdając sobie sprawę z istnienia szeregu wypadków nie całkiem typowych
równocześnie należy podkreślić, że istniały i istnieją takie doktryny
nacjonalistyczno - neopogańskie, które nie zrywały z uniwersalizmem ani nie
związały się z rasizmem, a także nie cechował ich szowinizm. Taki przypadek
reprezentowała polska Zadruga, posiadająca też cechy pewnego rodzaju
ideologii pracy40.
Stojąc na gruncie polskim trzeba jeszcze zwrócić uwagę na kilka
aspektów zagadnienia, jakim jest nacjonalizm w naszym kraju. Wczesna
doktryna endecka nie reprezentowała nacjonalizmu chrześcijańskiego. Choć
sięgała po znane teorie społeczne właściwe dla końca XIX w. to jednak nie
wyciągała z nich skrajnych wniosków. Co prawda w niektórych pismach
O neopoganiźmie zob. R. Okraska, W kręgu Odyna i Trygława. Neopoganizm w Polsce i na świecie (Zarys
problematyki),Biała Podlaska 2001; F. W. Haack, Neopoganizm w Niemczech, Kraków 1999.
40
Por. B. Grott, Religia, cywilizacja, rozwój. Wokół idei Jana Stachniuka, Kraków 2003, passim.
39
15
Dmowskiego i Balickiego można znaleźć pewne ślady darwinizmu społecznego,
to jednak ich poglądy bez trudności mieściły się w granicach cywilizowanych
standardów europejskich. Aprobowali też oni państwo prawa i parlamentaryzm.
Nic takiego nie można natomiast powiedzieć o nacjonalistycznych doktrynach
zarówno w Niemczech jak i u Ukraińców zorganizowanych w OUN – UPA41.
Miały one charakter głęboko szowinistyczny nakierowany na całkowite
unicestwienie przeciwników. W przeciwieństwie do nich wczesny Dmowski i
Balicki stwierdzali tylko pewne fakty historyczne z pozycji obserwatorów
pragnąc wykształcić w miejsce biernego, jak utrzymywali polskiego typu
społecznego typ samowystarczalny i zaradny w walce o byt w trudnych latach
zaborów.
Balickiemu
szczególnie
wartościowym
wydawał
się
typ
przedsiębiorczego i twardego człowieka amerykańskiego.
Generalizując trzeba ponadto stwierdzić, że polscy nacjonaliści świeccy
ani tym bardziej chrześcijańscy nie odrzucili dualizmu dobra i zła na rzecz
dualizmu siły i słabości, a to właśnie w tym punkcie przebiega najistotniejsza
granica dzieląca formacje i doktryny nacjonalistyczne. Granica ta oddziela to co
należy, a przynajmniej można akceptować od tego co trzeba potępić.
Nacjonalizm jako nurt ideowo polityczny jest w sposób bardzo głęboki
uzależniony od kształtu danej kultury narodowej będąc zjaskiem wyrosłym na
jej glebie. Posiada on swoją specyfikę prawie w każdym kraju. Oczywiście i
tutaj trzeba dostrzec pewne wyjątki. Przykładem może być współczesny
neonazizm, który będąc echem międzywojennego systemu niemieckiego
(hitleryzmu) w nieco zmienionej formie przekracza dzisiaj granice jednego
narodu (niemieckiego), odwołując się do „nadnarodu” Aryjczyków, czy w
ogólności białych. Ale czy jest on jeszcze nacjonalizmem? W większości
wypadków będzie to ruch anty nacjonalistyczny42 - starający się zniszczyć
Na temat OUN i UPA zob. W. Poliszczuk, Integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu, t 1,
Toronto 1998, ss. 1 –232; t 2, Toronto 2000, ss. 1 – 778; t 3, Toronto 2002, ss. 1 – 536; t 4, Toronto 2002, ss.1 –
524; t 5, Toronto 2003, ss. 1 - 510.
42
Zob. K. Stojanowski, Rasizm przeciw słowiańszczyźnie, Poznań 1934 r.
41
16
dotychczasową tożsamość narodową narodów mniejszych i postawić je w
pozycji wasalnej w stosunku do wyimaginowanych Niemiec. Uwaga ta ma
szczególny sens w wypadku Polski43.
Przedstawione w niniejszym tomie artykuły kolejno stanowią trzy grupy
odpowiadające wyróżnionym trzem typom nacjonalizmu: chrześcijańskiego,
świeckiego i neopogańskiego. Będąc wynikiem szczegółowych badań
źródłowych w przekonywujący sposób uzasadniają powyższy podział.
Do piewszej grupy artykułów zaprezentowanych w niniejszym tomie
należą przede wszystkim poświęcone głównej formacji polskiego nacjonalizmu
– Narodowej Demokracji i jej pochodnym. Są to Mieczysława Ryby – Zasady
chrześcijańskie w koncepcji wychowania Narodowej Demokracji, Andrzeja
Dwojnycha – Romantyczne, mesjanistyczne i pozytywistyczne wątki w myśli
prowincjonalnych środowisk endeckich na przykładzie północnego Mazowsza i
Rafała Łętochy – Koncepcje Jana Mosdorfa jako przykład nacjonalizmu
katolickiego.
Nieco inny problem przedstawia artykuł redaktora niniejszego tomu –
Ojciec Józef M. Bochenski i jego model nacjonalizmu chrześcijańskiego.
Znajdujemy tam indywidualne poglady duchownego i filozofa tomisty
dotyczace nacjonalizmu, które bezpośrednio nie stały się częścią składową
ideologii którejś z partii nacjonalistycznych ale są o tyle ważne, że inspirowały
Polakow w latach międzywojnia, jak również i dziś są jeszcze w obiegu.
Artykuł Olgierda Grotta – Narodowi socjalisci w II Rzeczypospolitejstosunek do religii, zajmuje się profilem światopoglądowym partii wymienionej
orientacji, wykazując jego inność w stosunku do ich imienników w Niemczech.
Drugi artykuł Rafała Łętochy – Naród i nacjonalizm w mysli Jerzego
Brauna, przedstawia zagadnienie już z pogranicza nacjonalizmu
nie mniej
jednak wskazując na silne w Polsce związki pomiędzy ideą narodową a
katolicyzmem.
43
O. Grott,
17
Artykuł Inny Kaviernikowej – Człowiek, społeczeństwo i naród w
ideologii „Naszego Dziennika”, eksponuje te wątki ideologiczne, które pismo
przejęło od Narodowej Demokracji z okresu obowiązywania w jej obrebie idei
Katolickiego Państwa Polskiego Narodu, funkcjonujacej od końca lat
trzydziestych XX wieku.
Cztery kolejne artykuły dotyczą krajów romanskich – półwyspu
pirenejskiego i Francji. Jacek Bartyzel autor opracowania
- Nacjonalizm a
religia w krajach iberyjskich w XX wieku, przedstawia mało znane i badane u
nas, a bardzo szerokie związki zachodzące pomiedzy tamtejszymi ideami
narodowymi i katolicyzmem. Natomiat Adam Wielomski w trzech artykułach
porusza problemy francuskiego ruchu Action Francaise. Dwa z nich dotyczą
pogladów przywódców AF. Pierwszy nosi tytuł – Katolicyzm jako filozofia w
myśli młodego Charlesa Maurrasa. Drugi – Religijność Maurice,a Barresa,
oraz trzeci - Potępienie Açtion Francaise w 1926 roku. Przegląd stanowisk w
osiemdziesią lat po zdarzeniach.
Drugą gupę artykułów reprezentuja prace związane z nacjonalizmami
świeckimi. Aneta Dawidowicz kreśli sylwetkę jednego z trzech głównych
założycieli Narodowej Demokracji w pracy – Zygmunt Balicki jako nacjonalista
laicki. Autorka wskazuje na inspirujące działalnośc i pisarstwo tego polityka,
publicysty i badacza prądy filozoficzne.
Wiktor
Poliszczuk
doskonały
znawca
zagadnień
nacjonalizmu
ukraińskiego w artykule – O etycznych podstawach integralnego nacjonalizmu
ukraińskiego, komentuje prawie nie znaną we współczesnej Polsce doktrynę
głównego ideologa tego kierunku Dmytro Doncowa.
Podobnej tematyki dotyczy artykół Krzysztofa Łady „Treść i znaczenie
dekalogu Nacjonalistycznego OUN”. Autor przedstawia dwa dokumenty OUN
objaśniające treści dekalogu. Ukazują one prawdziwy etos nacjonalistów
ukraińskich i stosowane prze nich antyhumanitarne metody wychowawcze.
18
Nieco inny charakter ma praca autorstwa redaktora niniejszego tomu –
Duchowe korzenie nacjonalizmu niemieckiego. Przedstawia ona poglądy
polskich badaczy tego zagadnienia z połwy XX wieku. Poruszony tam problem
kulturowej gleby Niemiec, jako bardzo istotnego współczynnika dla rozwoju
nazizmu ma kapitalne znaczenie. Według interpretatorów tego zagadnienia
nazizm był kolejnym etapem rozwojowym wynikającym logicznie z
mechanizmów dziejowych widocznych w Niemczech od dawna, a nie
zjawiskiem całkowicie nowym.
Kazimiera Mikoś w pracy – Ideologiczne podstawy niemieckiego
neopoganizmu; casus armanizmu Guido Lista, opisuje tą właśnie formację
neopogańską w Niemczech, równocześnie, wskazując na szerszy problem
etycznych funkcji tamtejszego neopoganizmu, który przysposobił naród
niemiecki do akceptacji hitleryzmu i jego zbrodni.
Jarosław Tomasiewicz, autor rozprawy – Neopoganizm jako instrument
matapolitycznej
legitymacji
skrajnej
prawicy,
przedstwaia
funkcje
neopoganizmu we współczesnym świecie zachodnim i jego polityce.
Jan Skoczyński w artykule – Neopoganizm Jana Stachniuka, prezentuje w
krotkim zarysie zasadniczy zrąb idei przywódcy grupy Zadrugi, które nadal
szukają swego miejsca w Polsce. Również Leonard Pełka w artykule –
Człowiek, naród i państwo, poświęca uwagę myśli Jana Stachniuka na tle
działających w kraju innych grup neopogańskich.
Zaprezentowane prace dotyczą idei i ruchów nacjonalistycznych w
szeregu krajow europejskich poczynając od Portugalii po Ukrainę. Choć – co
jest samo przez się zrozumiałe - nie poruszają wielu zagadnień, które mogłyby
znaleźć się w niniejszym zbiorze to jednak na konkretnych przykładach
przekonywująco pokazują zasadnicze różnice dzielące nacjonalizmy i
stanowiące o ich głębokiej niekiedy odmienności względem się
Prof. dr hab. Bogumił Grott
19
Mieczysław Ryba
ZASADY CHRZEŚCIJAŃSKIE W KONCEPCJI WYCHOWANIA NARODOWEJ
DEMOKRACJI
Miejsce religii i Kościoła w ideologii narodowej
Obóz narodowy podkreślał ogromną rolę, jaką odgrywał i powinien
odgrywać Kościół w życiu społecznym. Najpełniejszy wyraz dał temu Roman
Dmowski w swej pracy: „Kościół, naród i państwo”. Walka o ochronę
moralności i ducha narodowego zmuszała narodowców do uznania w Kościele
ogromnego autorytetu moralnego i przewodnika duchowego społeczeństwa.
Związek Ludowo Narodowy (ZLN) w swoim programie gwarantował swobodę
praktyk religijnych dla różnych wyznań, przyznając jednak Kościołowi
katolickiemu zadania szczególne. Kościół miał być kierownikiem moralnego
życia narodu44. Z biegiem czasu uznano, że religia katolicka nie tylko jest
uzupełnieniem polskości, ale że stanowi jej istotę. Symbol „Polak - katolik”
traktowany był jako prawdziwy. Tak więc uważano, że walka z katolicyzmem
stanowi walkę z samym rdzeniem polskości, z całą tradycją kulturową.
Podważanie religii było działaniem rozsadzającym naród od wewnątrz45.
O stanowisku narodowców wobec Kościoła wiele mówi konkordat,
którego głównym negocjatorem ze strony polskiej był Stanisław Grabski. 46
Ustalenie prawnych form współpracy między państwem i Kościołem miało dla
Grabskiego ogromne znaczenie ze względu na kondycję moralną i religijną
społeczeństwa.47 W jego spojrzeniu na tę kwestię widać bardzo silne akcenty
44
45
46
47
Program ZLN, w: A. i J. Bełcikowscy, Stronnictwa i związki polityczne w Polsce, Warszawa 1925, s. 90.
R. Dmowski: Kościół, naród i państwo, Warszawa 1927, s. 40 - 45. Zygmunt Wasilewski pisał: „A już
mistyfikacją jest, gdy się jednostce stawia wybór między ideałem społecznym a religijnym. Kultura
religijna ma swoje prawa bynajmniej nie alternatywne. Nieuczciwością jest mówić komuś: wybieraj albo
ideał narodowy, albo chrześcijański. Ideał chrześcijański nie każe zabijać cywilizacji, a bez ideału
narodowego o twórczości cywilizacyjnej nie może być mowy”. Z. Wasilewski, Dyskusje, Poznań 1926,
ss. 199 - 200; por.: Z. Wasilewski, Dziesięcioro wskazań, Warszawa 1925, s. 3.
W. Wojdyło, Koncepcje społeczno-polityczne Stanisława Grabskiego, Toruń 1993, s. 28.
S. Grabski, Pamiętniki, t. II, Warszawa 1989, s. 233.
20
narodowe.
Obawiając
się
antypaństwowej
działalności
duchowieństwa
niemieckiego i ukraińskiego, wynegocjował on zapis (artykuł IX konkordatu), iż
na ziemiach Rzeczpospolitej beneficjów proboszczowskich nie mogą otrzymać
osoby, „których działalność sprzeczna jest z bezpieczeństwem państwa”.
Dlatego władze kościelne miały się konsultować z władzami państwowymi
przed dokonaniem ewentualnej nominacji48. Analogicznie miała wyglądać
procedura mianowania biskupów. Papież zgadzał się zasięgać konsultacji u
Prezydenta RP i pytać, czy ten nie ma przeciwko danemu kandydatowi zarzutów
natury politycznej49. Według Grabskiego wynegocjowane zapisy nie miały
bynajmniej krępować czy uzależniać Kościoła. „Nie ma nic szkodliwszegopisał - od upaństwowienia Kościoła. Państwo działa za pomocą prawnego, w
pewnych momentach, nawet fizycznego przymusu, a Kościół Chrystusowy z
istoty swojej jest władzą tylko moralną i odwoływać się może skutecznie
jedynie do nakazów sumień ludzkich”. Grabski podał tutaj przykład narodu
polskiego, który nigdy nie znał prześladowania heretyków i wojen religijnych, a
mimo to jest „najwierniejszym Kościołowi katolickiemu”50. Grabski nie pragnął
też zbytniej „nacjonalizacji” Kościoła, uznając, że katolicyzm ze swej natury
jest powszechnym. W art. I konkordatu, zredagowanym przez Grabskiego,
czytamy: „Kościół katolicki, bez różnicy obrzędów, korzystać będzie w
Rzeczpospolitej Polskiej z pełnej wolności. Państwo zapewni Kościołowi
swobodne wykonywanie jego jurysdykcji, jak również swobodną administrację i
zarząd sprawami i jego majątkiem zgodnie z prawami Boskimi i prawem
kanonicznym.”
Konstytucja, wyróżniając Kościół katolicki spośród kościołów innych
wyznań, przyznawała mu pierwszą pozycję w państwie. Narodowcy
48
49
50
Tamże, s. 235.
Tamże, ss. 24 - 235.
Tamże, s. 236. R. Rybarski pisał: „Ochrona praw Kościoła rzymsko-katolickiego nie oznacza wznowienia
walk religijnych. (...) Kościół rzymsko - katolicki nie apeluje do siły fizycznej, by wzmocnić swoje
wpływy. Innym wyznaniom chrześcijańskim nic w Polsce nie zagraża, żyliśmy z nimi od wieków w
zgodzie i nadal żyć pragniemy.” R. Rybarski, Cele i zadania Komitetu Katolicko-Narodowego, Warszawa
1928, s. 13; por.: R. Dmowski, Pisma, t. IX, Częstochowa 1939, s. 113.
21
zdecydowanie popierali taki stan rzeczy. Grabski wypowiadał się zdecydowanie
przeciw wszelkim sektom będącym, jak twierdził, „narzędziem masonerii”,
wykorzystującej je do zjadliwych napaści na Kościół51. Inni narodowcy głosili
również bezsens wprowadzania państwa teokratycznego na modłę bizantyńską.
Rybarski pisał: „Teokracja straciła rację bytu z chwilą, gdy powstał katolicki
Kościół powszechny. Objął on różne ludy, różne państwa, nie mógł więc
związać się ściśle z jednym państwem. Nie mógł i nie chciał dążyć do jakiegoś
uniwersalizmu ustrojowego. Walczył nieraz z władzą świecką o swoje
stanowisko w państwie, ale nie dążył zasadniczo do zdobycia świeckiej władzy,
nie zapomniał o słowach: „Królestwo moje nie jest z tego świata””52.
Reasumując stwierdzić należy, że narodowcy lat dwudziestych dalecy byli
od liberalnego spojrzenia na funkcjonowanie Kościoła i religii w państwie, tzn.
sprowadzenia jej wyłącznie do wymiaru prywatności. Z drugiej strony nie mieli
nic wspólnego z lansowaniem jakiejś formy teokracji. Można skonstatować, iż
byli oni w tej materii zgodni z nauczaniem Kościoła.53 Już w okresie
międzywojennym oponenci obozu narodowego twierdzili, jakoby endecy
podnosili ideę narodową do rangi absolutu, burząc w ten sposób tradycyjne
wartości54. Nasz wywód zdaje się jednak nie potwierdzać tych tez. Czesław
Strzeszewski, wybitny znawca katolickiej nauki społecznej, zauważył, że
Narodowa Demokracja przeszła w okresie międzywojennym gruntowną
ewolucję poglądów. Religii nie traktowano jako narzędzia polityki, lecz
uczyniono z niej naczelną wartość dla narodu i państwa. Strzeszewski upatrywał
51
52
53
54
S. Grabski, Rzym czy Moskwa?, Poznań 1927, s. 122; por.: R. Rybarski, Cele i zadania .., dz. cyt., s. 13.
R. Rybarski, Siła i prawo, Waarszawa 1936, s. 48.
Podobne poglądy głosił Dmowski. Pisał: „Religia nie jest jedynie wyrazem indywidualnych uczuć,
wierzeń, poglądów i stosunków etycznych - jest ona jednocześnie instytucją społeczną, która między
innymi odgrywa rolę potężnego czynnika jedności.” R. Dmowski, Pisma, t. IX, dz. cyt., s. 40. Twierdził
również, że nie można nikomu wiary narzucać, ale każdy winien żywić szacunek dla religii „jako
wychowawczyni narodu i podstawy moralnego istnienia głównej jego masy.” R. Dmowski, Kościół,
naród ..., dz. cyt., s. 40. Dalej pisał, że walka z religią lub „pośrednie niszczenie poczucia religijnego w
masach należy do działań najskuteczniej rozbijających naród na zewnątrz i dla jego przyszłości
najniebezpieczniejszym”. Tamże, s. 42.
Por.: J. S. Bystroń, Megalomania narodowa, Warszawa 1935, s. 35-44; K. Górski, Nacjonalizm a
katolicyzm, Kraków 1935, ss. 16-18.
22
w tak formułowanych poglądach w ND duży wpływ księdza Kazimierza
Lutosławskiego, wybitnego działacza Związku Ludowo Narodowego.55
Powszechnie znany i cytowany jest pogląd Dmowskiego na temat roli
religii katolickiej dla narodu polskiego. W broszurze „Kościół, naród i państwo”
pisał: „Katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości (...), ale tkwi w jej istocie
(...) Usiłowanie oddzielenia u nas katolicyzmu od polskości, oderwania narodu
od religii i od Kościoła, jest niszczeniem samej istoty narodu”.56 Dmowski,
oprócz odniesienia transcendentalnego, brał tutaj pod uwagę kulturotwórczą rolę
religii i to w pełnym, filozoficznym rozumieniu (nauka, sztuka, moralność).
Trafnie ocenił, że zasadniczy trzon dziedzictwa kulturowego Polski, a co za tym
idzie tożsamości narodowej Polaków, był oparty o katolicyzm, który stał się
przez wieki generatorem i czynnikiem spajającym procesy kulturotwórcze.
Dmowski twierdził nawet, że bez stworzenia więzi moralnych, jakie dał
Kościół, niemożliwe byłoby powstanie współczesnych narodów.57 Atak
liberałów na Kościół i religię stanowił więc zagrożenie dla całej tożsamości
kulturowej. Siła katolicyzmu w Polsce stanowiła, w przekonaniu Dmowskiego,
czynnik przewagi narodu polskiego nad innymi, który należało bronić poprzez
przeciwstawienie się zalewającej nas kulturowej degrengoladzie.58
Andrzej Micewski twierdzi, że Dmowski, łącząc sprawę religii i narodu,
pomieszał płaszczyznę doczesną z nadprzyrodzoną i stał się wyrazicielem
integryzmu religijnego będącego instrumentem ideologii nacjonalistycznej.59
Wydaje się, iż Micewski nie widzi podwójnego aspektu rozumienia religii.
Oprócz wymiaru transcendentalnego (osobowa relacja Bóg - człowiek) ma ona
również wymiar kulturowy (jest głównym czynnikiem kulturotwórczym w życiu
społeczeństw). Zatem teza Micewskiego, „że pojęcia religii i narodu w swej
55
56
57
58
59
Historia katolicyzmu społecznego w Polsce 1832 – 1939, red. Cz. Strzeszewski, Warszawa 198, ss. 463464.
R. Dmowski, Pisma, t. IX, dz. cyt., s. 98.
Tamże, ss. 93-95.
Tamże, ss. 116-119, 147.
A. Micewski, Roman Dmowski, Warszawa 1971, s. 324.
23
istocie dotyczą dwóch odrębnych porządków” jest błędna. Nie sposób bowiem
zdefiniować pojęcia narodu bez odniesienia do jego kultury, a ta, w przypadku
Polski, tworzona była przez wieki wokół pnia chrześcijańskiego. Dmowski nie
rościł sobie pretensji do ingerencji w wolność religijną człowieka, podnosił
tylko wagę religii dla kondycji narodu, a co za tym idzie, domagał się jej
ochrony. Trzeba powiedzieć, że te i inne stwierdzenia Micewskiego (np. że
koncepcje
Dmowskiego
były
„umiarkowaną
formułą
totalitaryzmu
narodowego”)60 są uproszczone i pozbawione dostatecznego dowodu. Rację zaś
należy tu przyznać Wojciechowi Wasiutyńskiemu, który stwierdził, że
„nacjonalizm polski nie przybrał postaci zamkniętej ideologii, nie stworzył
namiastki religii i nie popadł w doktrynalny konflikt z Kościołem, jak to się
stało w Niemczech, Włoszech, czy Francji”.61 Dowodem na to niech będzie fakt,
iż inny wybitny znawca katolickiej nauki społecznej, ksiądz Antoni Szymański,
obok szeregu partii zaliczył Narodową Demokrację w poczet stronnictw
katolickich.
Wychowanie w duchu religijnym
Endecja szczególną wagę przypisywała wychowaniu. Za główne czynniki
wychowawcze uznawano oczywiście Kościół, rodzinę, szkołę, państwo.
Ustanowiono (I zjazd ZLN), że szkoła musi być wyznaniowa (obowiązek nauki
religii) i że powinna kształtować młodzież „w duchu religii i miłości Ojczyzny,
krzewić poczucie odpowiedzialności, honoru i godności narodowej”62. Z takim
samym naciskiem podkreślano potrzebę ochrony kondycji moralnej rodziny.
ZLN sprzeciwiał się wprowadzeniu ślubów cywilnych do ustawodawstwa, jako
60
61
62
Tamże, s. 323.
W. Wasiutyński, Czwarte pokolenie, Szkice z dziejów nacjonalizmu polskiego, Londyn 1982, s. 46.
A. Friszke, Naród, państwo, system władzy w myśli politycznej Związku Ludowo-Narodowego w latach
1919 - 1926, Przegląd Historyczny 1/1981, s. 69.
24
elementu rozsadzającego
spoistość rodziny63. Z tego też względu z troską
odnoszono się do postawy moralnej kobiet.64
Z biegiem czasu narodowcy zaobserwowali postępujący upadek moralny
– ich zdaniem – w dużej mierze wynikający „z wywrotowej agitacji
wolnomyślicielskiej”. Rybarski postawił tezę, że liberalne idee wywodzące się z
XVIII wieku doprowadziły do moralnego rozkładu społeczeństw. Przesadny
kult wartości materialnych, dalej, kult erotyzmu, pornografia - oto czynniki
rozkładające naród65. Walce z tą plagą sprzeciwiała się, według narodowców,
propaganda wolnomyślicielska. „Niechaj jednak ktoś wystąpi przeciw temu
rozpętaniu pornografii - pisał Rybarski - zaraz podniesie się krzyk przeciw
obłudzie, bigoterii, przeciw tłumieniu wolności sztuki. Od razu odezwą się głosy
w imię obrony praw obywatelskich, w imię wolności słowa, druku i wszelkich
innych wolności. Znajdą się „socjologiczne argumenty”, że zepsucie tkwi w
samym społeczeństwie, że wszelka cenzura jest bezsilną , że kto chce ulec
zepsuciu, zawsze do tego znajdzie sposobność itd., a władza administracyjna
cofa się przed tym terrorem liberalno-żydowskim. Opinia publiczna nie reaguje
zbyt mocno”66. Jak wspomniałem z równie silną krytyką wśród narodowców
spotkała się agitacja nawołująca do ułatwień rozwodowych67.
Utylitarystyczne spojrzenie na świat (absolutyzacja szczęścia doczesnego
człowieka) było krytykowane przez narodowców z wielu powodów.
63
64
65
66
67
Tamże, s. 70; por.: S. Grabski, Rzym czy Moskwa? dz. cyt., ss. 118 - 119; także: R. Dmowski, Pisma, t.
IX, dz. cyt., ss. 113 - 114.
S. Grabski, Z zagadnień polityki narodowo-państwowej, Warszawa 1925, s. 70.
Rybarski pisał: „Kioski gazeciarskie oblepiane są ilustracjami pornograficznymi. Każdy prawie
kinematograf wyświetla jakiś straszny dramat miłosny (...) W teatrach niemal na pierwszym planie
powstają farsidła, które współ-zawodniczą z sobą w przedstawieniu scen dramatycznych. Pornografia
nosi nazwę sztuki, bezwstyd - modnego tańca (...). Tym więcej jest demoralizacji, im więcej w danej
imprezie jest żydowskiej przedsiębiorczości (...)”. R. Rybarski, Naród, jednostka i klasa, Warszawa 1926,
s. 63.
Tamże, s. 64; por. Z. Wasilewski, Likwidacja obyczaju, - Myśl Narodowa 17 : 1926, s. 258.
S. Grabski, Rzym czy Moskwa?, dz. cyt., s. 118-119. Rybarski pisał: „W myśl pojęć Kościoła
małżeństwo jest związkiem dozgonnym. A zaś filozofia indywidualistyczna nie zna rodziny, a tylko
jednostki mające swoje prawa. Ta filozofia popiera małżeństwo jako kontrakt, podobny do wszystkich
innych kontraktów, kontrakt wypowiedziany. Ta filozofia uderzy mocno w rodzinę, w imię wolności:
zacznie protestować przeciw tyranii dozgodnego związku, przeciw tyranii małżonka, wyzwala kobietę,
wyzwala dzieci spod tyranii rodziców, rodziców spod ciężaru troszczenia się o dzieci”. R. Rybarski,
Naród..., dz. cyt., ss. 67-68.
25
Szczególnie chodziło tutaj o szerzenie się teorii neomaltuzjańskich, głoszących
potrzebę ograniczenia przyrostu naturalnego w celu polepszenia kondycji
materialnej społeczeństwa. Narodowcy uważali, że właśnie takie hedonistyczne
hasła sprowadzały na naród nieszczęścia w postaci aborcji. Rybarski pisał: „I
dzięki tej literaturze pomnożyła się ilość praw naturalnych jednostek:
mianowicie o prawo spędzania płodu. Ustawy karne starają się przeciwdziałać
temu procederowi, ale wśród sfer zainteresowanych nie spotyka się on z
potępieniem. Odbieranie życia płodowi dla wygody matki uchodzi za rzecz
zupełnie naturalną, postępową, nawet humanitarną”68.
Narodowa Demokracja ogromną wagę przywiązywała do kondycji szkoły
polskiej. Stanisław Grabski jeszcze jako Minister Wyznań Religijnych i
Oświecenia Publicznego postulował maksymalne odpolitycznienie szkolnictwa.
1 grudnia 1923 r. wystąpił w Komisji Oświaty Sejmu i oświadczył: „Pragmatyka
nauczycielska musi gwarantować zupełną bezpartyjność szkół, co dotychczas
przedstawiało wiele do życzenia. Władze szkolne nie mogą podlegać władzom
administracyjnym, bo szkoła nie może stać pod wpływem chwilowych prądów
politycznych”69. Cały czas podkreślano potrzebę utrzymania narodowego
charakteru szkolnictwa. W 1927 r. Grabski podjął się obrony ustawy szkolnej z
lipca 1924 r. wprowadzającej szkoły dwujęzyczne na terenach narodowo
mieszanych70. Jak twierdził, chodziło tu o łagodzenie konfliktów i „uczenie
współżycia młodzieży ruskiej i polskiej”. Tworzenie szkół czysto polskich i
czysto ruskich, zdaniem Grabskiego, pogłębiałoby tylko narodowo-polityczny
separatyzm71. Według niego polska szkoła państwowa winna wychowywać
wszystkich, bez względu na narodowość, na dobrych obywateli państwa
polskiego. Dziać się to miało na zasadzie przekazywania młodzieży rodzimej
kultury ducha (umiłowanie polskiej tradycji, państwowości). Z drugiej jednak
68
69
70
71
Tamże, s. 66.
Cyt. za: S. Grabski, Pamiętniki, t. II, dz. cyt., s. 361.
S. Grabski, Szkoła na ziemiach wschodnich, Warszawa 1927, s. 3.
Tamże, s. 11; por.: S. Grabski, Pamiętniki, t. II, dz. cyt., ss. 239 - 240.
26
strony dostrzegano fakt, że szkoła powinna zaspokajać istotne potrzeby
kulturalne ludności niepolskiej72.
Wychowanie
narodowe
miało,
zdaniem
endeków,
kształtować
świadomość opartą o tradycję i kulturę polską. Wychowanie powinno również
rozwijać właściwości najbardziej potrzebne w danej epoce dziejowej. Dotyczyło
to także sfery życia gospodarczego. Chodziło więc o wyrobienie w młodzieży
takich cech, jak wytrwałość, solidność, fachowość itp.73 Problem ten był
szczególnie obecny w myśli ekonomistów narodowych, np. u: Stanisława
Głąbińskiego, Romana Rybarskiego czy Stanisława Grabskiego. Zauważono
ogromny wpływ, jaki ma oświata na dobrobyt ludności. Dlatego apelowano o
wysokie na nią nakłady74. Grabski jednoznacznie postulował zwiększenie liczby
szkół zawodowych75. Głosił też potrzebę wprowadzenia nauki o współczesnych
stosunkach gospodarczych, społecznych i politycznych Polski i świata76.
Oczywiście priorytetem dla narodowców było wychowanie patriotyczne
młodzieży. Chodziło o wykształcenie silnych i dobrych charakterów77. Zdaniem
Grabskiego młode pokolenie nauczone miłości ojczyzny powinno być gotowe
oddać życie za potęgę Polski, tak jak dawniej umierano w walce o jej
niepodległość78. Narodowcy apelowali o harmonijny rozwój duchowo-fizyczny
młodzieży79. Dużą rolę przypisywali harcerstwu, przy czym Grabski uważał, że
w tym wypadku należy postawić na jakość, a nie na ilość.
W książeczce „Nowe zasady pedagogiczne w wychowaniu domowym”
ks. Kazimierz Lutosławski (kapłan bardzo czynnie działający w obozie
72
73
74
75
76
77
78
79
S. Grabski, Szkoła na ziemiach..., dz. cyt., s. 8.
R. Rybarski, Przyszłość gospodarcza Polski, Warszawa 1933, s. 210.
S. Głąbiński, Nauka a dobrobyt, (1916), s. 287-289; także: B. Wasiutyński, Jak to będzie w wolnej
Polsce, 1918, s. 11.
S. Grabski, Z zagadnień..., dz. cyt., ss. 49-50.
Tamże, s. 48.
Z. Wasilewski pisał: „Nasze wychowanie publiczne kłaść powinno nacisk na kulturę rozsądku - jasnej,
wolnej myśli, która musi się stać dominantą naszej woli. Inaczej ta wola, ilekroć się zwolni z rygoru
żelaznych warunków życia ludu, zalewana będzie zawsze falami niezorganizowanego, mgławicowego
żywiołu uczuciowości, w której ginie świadomość dziejowa i duch jak słoma się spala”. Z Wasilewski,
Polski typ twórczy, - Myśl Narodowa 20 : 1927, s. 362-363. Dmowski podkreślał, że szkoła powinna być
organicznie zrośnięta z życiem narodu. Por.: R. Dmowski, Pisma, t. IX, dz. cyt., s. 72.
S. Grabski, Z zagadnień..., dz. cyt., s. 45.
Z. Wasilewski, Dziesięcioro wskazań, dz. cyt., s. 7.
27
narodowym, jak i w ruchu skautowym) w sposób bardzo wyrazisty przedstawiał
poglądy dotyczące rozwoju dziecka. Obok różnorakich porad z zakresu rozwoju
psychicznego i fizycznego, bardzo ważne miejsce poświęca wychowaniu
religijnemu. Kluczową sprawą w wieku dziecięcym są, w przekonaniu
Lutosławskiego, praktyki religijne tworzące „opokę w duszy, opokę, na której
potem cały jej gmach moralny się oprze”80. W przekonaniu wspomnianego
autora nic nie zastąpi dziecku wychowania religijnego. Skierowanie umysłu
dziecka ku uwielbieniu li tylko przyrody, czy umysłu ludzkiego jest być może
modne, ale kompletnie niewystarczające. Pojęcie Boga jest bowiem dziecku
niejako wrodzone, ograniczenie go spowoduje duże defekty w rozwoju
religijnym81. Lutosławski nawiązywał tu do silnego już wówczas w pewnych
kręgach pozytywistycznych trendu marginalizacji życia religijnego i uwielbienia
ludzkiego rozumu, poznającego świat przyrody. Jego poglądy na sprawę
wychowania szły niejako na przekór tym trendom i świadczyły o toczącej się
intelektualnej walce, również na polu pedagogiki. Rzecz dotyczyła szczególnie
inteligencji polskiej kształtowanej, bądź co bądź, w duchu pozytywistycznym,
gdzie naukę przeciwstawiano wierze, uznając tę ostatnią jako wyraz swoistego
rodzaju przesądu. Człowiek wykształcony i religijnie praktykujący - to dla wielu
osób jednoznaczna sprzeczność. Ciekawie tę rzeczywistość opisuje w swoich
wspomnieniach ks. bp. Ignacy Tokarczuk. Jako gimnazjalista
w latach
trzydziestych, tzn. już w Polsce niepodległej napotykał Tokarczuk bardzo
sceptyczny stosunek nauczycieli wobec spraw religijnych. „Co prawda – pisał młodzież wyznania rzymskokatolickiego uczęszczała obowiązkowo na Mszę
św. w niedziele i święta, dwa razy w roku do spowiedzi, modliła się przed i po
lekcjach, krzyże i obrazy religijne wisiały w klasach, profesorowie asystowali
przy naszych praktykach religijnych, ale cóż z tego? Skoro przez siedem lat
mojego pobytu w gimnazjum nie widziałem żadnego, dosłownie żadnego!
79 K. Lutosławski, Nowe zasady w wychowaniu domowym. Odczyt wygłoszony w Związku NaukowoLiterackim we Lwowie dn. 8 listopada 1906 r., Lwów 1906, s. 10.
81
Tamże, ss. 10 - 11.
28
profesora przystępującego do Sakramentów św. (…) Ciążyło na tej
małomiasteczkowej inteligencji dziedzictwo filozofii dziewiętnastowiecznej” 82.
Widzimy zatem, że środowiska katolickie zmagały się z owym „dziedzictwem”
od końca dziewiętnastego wieku, aż po lata Polski niepodległej. Jak wiemy,
zmaganie to dotyczyło również obozu narodowego. Wszak obóz ten wyrósł z
dziedzictwa pozytywizmu i wielu jego działaczy tym dziedzictwem było
przesiąkniętych. Jednak katolicyzacja ND w wieku XX. następowała bardzo
szybko. Ksiądz Lutosławski upatrywał w kulturze pozytywistycznej przyczynę
załamania moralnego społeczeństw i wielu nieszczęść ówczesnego świata83.
Podobnie ujmowali sprawę inni duchowni polscy na początku dwudziestego
wieku. „Błędem zasadniczym naszych czasów – pisał ksiądz Jan Gnatowski w
1915 r. – jest przeciwstawienie subiektywnego kryterium w poznaniu rzeczy o
ocenie czynów normie wyższej, prawu Bożemu. Błąd ten mści się nie tylko poza
grobem: opłakane jego skutki odczuwa ludzkość i w doczesnym swym bycie”84.
Wagę religii w wychowaniu podkreślał Lutosławski w każdych
okolicznościach. Chodziło mu nie tylko o rodzinę, ale i o inne instytucje,
podejmujące się procesu wychowania. Szło o harmonię w procesie wychowania,
o współdziałanie rodziny z innymi instytucjami wychowawczymi. „Ażeby dalej
ogarnąć całość życia duchowego dziecka musimy mu dać środowisko o nastroju
rodzinnym, w którym by się całkowicie, bez rezerwy otwierało i musimy
wciągnąć w zakres naszych stosunków całe życie religijne dzieci. Stanem
normalny dziecka jest stan wiary, a nie stan sceptycyzmu” 85. Dziecko
wychowywane religijnie w domu ma pełne prawo mieć podobną, rodzinną
atmosferę w innych środowiskach wychowawczych. W powyższym przykładzie
rozważania
Lustosławskiego
będą
dotyczyć
Wiejskich
Ognisk
I. Tokarczuk, Od Zbaraża do Przemyśla, Michalineum 1998, s. 86.
W podobny sposób oceniali rzeczywistość wychowawczą w Polsce przełomu dziewiętnastego i dwudziestego
wieku inni duchowni katoliccy. Po latach opisywał to m. in. ks. Bp M. Klepacz. M. Klepacz, Kierunki
organizacyjne oraz ideały wychowawcze we współczesnym szkolnictwie polskim, Katowice 1937, s. 49.
84
J. Gnatowski, Przedmowa, w: Moralne podstawy życia narodowego, Warszawa 1915, s. IX.
85
K. Lutosławski, Polskie Ogniska Wychowawcze Wiejskie. Odczyt wygłoszony w Sekcji Wychowawczej
Warszawskiego Towarzystwa Higienicznego dnia 6 grudnia 1906 r., Lwów 1907, s. 24.
82
83
29
Wychowawczych, ale w tle rysuje się od razu problem szkoły wyznaniowej. Na
froncie zmagań z bardzo modnym w kręgach inteligenckich pozytywistycznym
sceptycyzmem
Lutosławski
jednoznacznie
wysuwa
postulat
szkoły
wyznaniowej, tj. takiej, gdzie i nauczyciele będą jednego wyznania, i cały
program wychowawczy będzie ideowo spójny. „Religia jest zbyt ważną stroną
życia duchowego człowieka – pisał ks. Kazimierz – aby ją można było omijać
lub zamilczać; pojęcia religijne normalnie wkraczają we wszystkie dziedziny
życia i jeśli wychowanie ma być religijne – to wszystkie zajęcia dziecka muszą
być trzymane w tonie wyznania, do którego należy; robienie z całości życia
szkolnego
jakiejś
bezbarwnej,
porozdzielanej
mozaiki,
bez
cementu
najważniejszej dziedziny duszy ludzkiej, z usunięciem religii do roli jednego z
przedmiotów, zamkniętego w ciasnych ramkach godziny wykładowej – jest
jednym z największych absurdów psychologicznych i pedagogicznych, jakie ma
na swym sumieniu współczesna wszechwyznaniowa, a ściślej mówiąc –
bezwyznaniowa szkoła”86.
Poglądy cytowane powyżej aż nadto dobitnie świadczą o stanowisku
wychowawczym ks. Lutosławskiego. Podjął on intensywne zmagania o
ukształtowanie młodego pokolenia w duchu tradycyjnie katolickim i wydaje się
skutecznie. Polegało to nie tylko na rozlicznych publikacjach, ale i na
intensywnej
pracy
duszpasterskiej
wśród
młodzieży
warszawskiej
i
pozawarszawskiej87.
W podobny sposób patrzył Lutosławski na skauting polski, którego był
czynnym
animatorem
i
teoretykiem.
Sprzeciwiał
się
teoriom
rozpowszechnianym w niektórych kręgach katolickich, jakoby skauting był z
natury zły, bo zrodzony z idei wolnomyślicielskiej przez środowiska masońskie.
Tamże, ss. 24 – 25.
O zasługach księdza Lutosławskiego na polu zmagać o katolickiego ducha w młodym pokoleniu tak mówił na
pogrzebie księdza w styczniu 1924 r. jego kolega z ławy sejmowej poseł Jan Załuska: „I jeżeli wśród młodego
pokolenia ludzi oświeconych jest w Polsce teraz wyraźny zwrot ku wierze św., to leży to w tym niemało pracy ś.
p. ks. Kazimierza i jego rekolekcji w szkołach warszawskich, wśród młodzieży uniwersyteckiej i wśród młodych
ziemian”. Ksiądz Kazimierz Lutosławski, Warszawa 1924, s. 7.
86
87
30
Pisał: „Wrogowie nasi istotnie wyzyskują w wielu miejscach wszystkie
dostępne środki dla odebrania nam młodzieży; gdybyśmy dlatego tych środków
poniechać mieli, to nie tylko skauting, ale nawet darmowe porady lekarskie,
wycieczki młodzieży, wszelkie stowarzyszenia – stałyby się przez nasze
niedołęstwo
monopolem
masonów”88.
Dla
Lutosławskiego
stanowisko
defensywne, polegające na schronieniu się w „Okopach Św. Trójcy” to nic
innego jak kapitulacja, na którą katolicy nie mogą się zgodzić. Szczególnie takie
narzędzie jak skauting, zrodzony w Anglii w oparciu o chrześcijańską ideę
rycerską może być „niezastąpioną bronią w walce o moralne odrodzenie
młodzieży, wbrew nadziejom naszych wrogów, którzy by przy naszym biernym
tylko oporze i z niego monopol sobie zrobili”89. Z powyższych uwag
jednoznacznie wynika, że dla Lutosławskiego skauting to doskonałe narzędzie
wychowawcze, które z gruntu, podobnie jak rodzina i szkoła, powinno być
przesiąknięte
duchem
chrześcijańskim90.
W
wychowaniu
skautowskim
szczególną rolę przypisywał Lutosławski wychowaniu religijnemu, jednak
wszystko to w harmonii z rodziną. Karność wobec rodziców i przełożonych to
jedna z podstawowych zasad91.
Warto dodać, że bardzo mocno na poglądy katolików, również tych
wywodzących się z obozu narodowego, wpłynęła encyklika papieża Piusa XI
„Divini illius Magistri” („O chrześcijańskim wychowaniu młodzieży”), gdzie
jednoznacznie ojciec święty stwierdził, że pierwszym celem wychowania
powinno być uczynienie człowieka prawdziwym i dobrym chrześcijaninem92.
K. Lutosławski, Skauting jako system wychowania moralnego, Warszawa 1913, ss. 30 – 31.
Tamże, s. 31.
90
Por.: Jan Zawada (K. Lutosławski), Czuj duch!, Kraków 1993, ss. 68 – 79; także: Jan Zawada (K.
Lutosławski), Jak prowadzić pracę skautową, Kraków 1993, ss. 68 – 79. Lutosławski pisał: „Cały wysiłek nasz
wychowawczy musimy skupić na tym, aby w każdej duszy, która na ten świat przychodzi, ta walka zakończyła
się zwycięstwem dobra nad złem i zaciągnęła ją do szeregu bojowników tego dobra na świecie”. K. Lutosławski,
Skauting jako system…, dz. cyt., s. 32.
91
„Skaut jest karny i szczególnie posłuszny rodzicom i przełożonym; wie on, że jego własna wola nie jest
ostatnią racją jego postępowania, ale poczucie obowiązku, wyższe prawo moralne (…)”. K. Lutosławski, Czym
jest skauting polski?, Warszawa 1913, s. 4.
92
K. Jędrzejczak, Recepcja wychowania chrześcijańskiego w Polsce w rozumieniu Piusa XI, w: Katolicka a
liberalna myśl wychowawcza w Polsce w latach 1918 – 1939, red. Ks. E. Walewander, Lublin 2000, s. 452; por:
88
89
31
Zatem wszelkie myśli chrześcijanina, jego sądy i działania winny być pochodną
zdrowego rozumu oświeconego światłem nauki i przykładów życia Jezusa
Chrystusa93.
Wychowanie do polityki
Dmowski krytykował w swoich pismach wykorzystywanie młodzieży do
polityki przez środowiska insurekcyjne. Dotyczyło to różnorakich powstań
dziewiętnastowiecznych. Chodziło nie sam czyn powstańczy, ofiarę żołnierzy,
lecz myśl polityczną, a raczej jej brak, który towarzyszył zwykle owym
działaniom. Było to po wielokroć związane z tym, iż dominowali w polskiej
warstwie przywódczej ludzie młodzi, mający bardzo gorące serca i równie
gorące, choć nieuformowane umysły94. Ów dystans do młodzieżowej polityki
można odkryć w różnych pismach narodowców, wydawanych na przełomie
jeszcze XIX i XX wieku. Dmowski na łamach „Przeglądu Wszechpolskiego” w
1903 r. przekonywał, że nie chodzi tu o jakąś ścisłą granicę wieku, która by
miała predestynować daną osobę do czynnego udziału w życiu politycznym.
Chodziło mu raczej o dojrzałość osobowościową konkretnych działaczy, która
w sposób naturalny łączy się z wiekiem, jednakże nie zawsze. Zdarzają się
bowiem ludzie dojrzali w wieku studenckim czy tuż po studiach 95. Zatem
Człowiek – moralność – wychowanie. Życie i myśl Jacka Woronieckiego OP, red. J. Gałkowski, Lublin 2000,
ss. 81 – 100.
93
J. Rozkwitalski, Nowe prądy pedagogiczne wobec zasad katolickich, - Miesięcznik Katechetyczny i
Wychowawczy 24 : 1935, s. 420.
94
Dmowski pisał: „Jesteśmy w polityce społeczeństwem bez głowy, a właściwie bez mózgu, bo oblicze mamy i
to bardzo charakterystyczne: jest to oblicze dziecka śmiejącego się na każde kiwnięcie palcem i płaczącego na
każde brwi zmarszczenie, oblicze dzikiego człowieka, przechodzącego bardzo szybko od szalonej radości do
bezgranicznej rozpaczy, pod wpływem pokazywanych na przemian – bata i lusterka”. R. Skrzycki (R.
Dmowski), Młodzież polska w zaborze rosyjskim, Odbitka z Przeglądu Wszechpolskiego I półrocze 1896 r.,
Lwów 1896, s. 49. Ostro przeciwko wykorzystywaniu młodzieży do pracy spiskowej wypowiadał się Kazimierz
Lutosławski. Pisał: „Dodajmy do tego, że tajne kółka młodzieży zmuszają ją do życia w ciągłym kłamstwie; że
organizacje, którymi rządzą wewnętrzne kółka wyższych stopni, nieznane członkom szerszych kół niższych
stopni, wytwarzają lekceważenie prawdziwości i lojalności w stosunkach wzajemnych – a uznamy, że tajne
organizacje młodzieży są po prostu klęską dla zdrowia narodu, , zagrażającej całej jego przyszłości”. K.
Lutosławski, Młodzież a polityka, Warszawa 1915, s. 16.
95
K. Broński (R. Dmowski), Młodzież w ruchu demokratyczno - narodowym, Przegląd Wszechpolski, nr 1,
1903, s. 32.
32
krytyka prezentowana przez założyciela ruchu narodowego szła w kierunku
odrzucenia wybujałej uczuciowości w polityce polskiej, na rzecz zajęcia
stanowiska zdecydowanie racjonalnego96. Widząc wszak przykłady młodych i
racjonalnych na płaszczyźnie życia politycznego, z reguły był przeciwny
partyjnej działalności młodzieży. Młody zapisujący się do partii, nim wyrobi w
sobie konieczny krytycyzm wobec rzeczywistości politycznej, zaczyna tę
rzeczywistość postrzegać partyjnie, nieraz na zasadzie wyznania wiary. Miał
tutaj nasz autor na myśli przede wszystkim młodzież związaną z ruchem
socjalistycznym. Pisał: „Przynajmniej połowa przewrotności, znamionującej
socjalistów w dyskusji jest nieumyślną i pochodzi z przedwczesnej
partyjności”97. Wydaje się, że zwiększająca się aktywność socjalistów na
początku dwudziestego wieku mocno drażniła ówczesnych narodowców,
jednakże w poglądach Dmowskiego znajdujemy o wiele szerszą perspektywę.
Wyrażał on zdecydowany sprzeciw wobec masowej rekrutacji młodzieży do
wszystkich stronnictw politycznych, z Narodową Demokracją włącznie.
„Zaciąganie się tedy młodzieży w masie do stronnictw politycznych – pisał –
jest szkodliwe dla niej i dla samych stronnictw. W interesie swego moralnego i
umysłowego rozwoju powinna ona starać się o bezpartyjność, a skorzysta na
tym postęp polityczny społeczeństwa, bo każde pokolenie dostarczy mu pewnej
liczby ludzi świeżych, samoistnych, niezależnie myślących, którzy wniosą nowe
pierwiastki w życie, posuwając je o krok naprzód”98. Widzimy zatem w
poglądach Dmowskiego zdecydowany prymat wychowania nad bieżącą grą
polityczną. Mądre wychowanie do polityki było mocno akcentowane przez ogół
myślicieli narodowych99. Dla Dmowskiego o wiele ważniejszym było
Por. także: J. L. Popławski, Polityka nerwowa, w: tenże, Pisma polityczne, t. I, Kraków 1910 , ss. 15 – 23.
K. Broński (R. Dmowski), Młodzież w ruchu…, dz. cyt., s. 34.
98
Tamże.
96
97
99
Zygmunt Balicki jednoznacznie opowiadał się za
wyrabianiem
w
wychowankach
33
siły
woli,
tak
wyrobienie w wychowankach rozumienia kierunku reprezentowanego przez
obóz narodowo – demokratyczny, niż taktyki walki politycznej. W sprawach
szczegółowych za zasadną uznawał dyskusję czy krytykę konkretnych
rozwiązań, tylko bowiem w taki sposób można było posuwać naprzód politykę
narodową. Zadaniem następnego pokolenia zatem nie miałoby być kopiowanie
szczegółowych rozwiązań poprzedników, ale twórczy rozwój myśli i polityki
narodowej. „Czy nie wpływałoby to korzystnie na cały rozwój myśli
demokratyczno – narodowej, gdyby wśród młodzieży podlegały dyskusji
rozmaite poglądy, które zbyt prędko pozyskują znaczenie urzędowej opinii
stronnictwa (…). Ci, co po nas przyjdą do steru
ruchu demokratyczno –
narodowego, muszą zmienić niejedno z tego, co myśmy zrobili lub za zasadę
przyjęli, bo to, co dobre dziś, jutro może być nieodpowiednie, a zresztą musi
być w naszym kierunku i błędów nieco do naprawienia, bo któż na tym świecie
koniecznej w życiu społecznym, a tak niszczonej przez
praktyki kokietowania uczniów przez pedagogów. Pisał:
„Gonitwa za popularnością rozbudza w wychowankach
skłonność do ulegania demagogii, uderzanie w nutę
osobistą osłabia poczucie obowiązku, sentymentalizm
podkopuje prawdziwe i mocne uczucia, czułostkowość
zabija
hart
ducha”.
Zygmunt
Balicki,
Zasady
wychowania narodowego, Warszawa 1909. Przedruk z
Przeglądu Narodowego, referat wygłoszony na Polskim
Kongresie Pedagogicznym 1 listopada 1909 r.
34
jest wolny od błędów! (…) Trzeba znaleźć drogę, której by nie towarzyszyło ani
pretensjonalne lekceważenie zdania starszych, ani uznanie ich za bezwzględny
autorytet: przyjacielska, oparta na wzajemnym szacunku dyskusja zawsze jest
możliwa między ludźmi cywilizowanymi, zwłaszcza, gdy ich łączą węzły
wspólnej wiary w głównych sprawach”100.
Powyższy pogląd na polityczną edukację młodzieży wyklucza dwie
zasadnicze doktryny, obecne w późniejszym czasie w różnych nurtach
politycznych Europy: doktrynę wodzostwa i ślepego naśladownictwa zastanych
wzorów. Przyświecało zaś temu przekonanie o potrzebie wierności głównym
założeniem ruchu i o potrzebie twórczego rozwoju101. Innymi słowy: w
wychowaniu młodzieży Dmowski głosił potrzebę wierności narodowym
zasadom, a zarazem przestrzegał przed „niewolnictwem myśli”.
Współczesne mu zaangażowanie młodzieży (przełom wieków) wynikało,
jak sądził, nie tylko z jakiejś patologii, co z bierności pokolenia starszego.
Dlatego oceniał współczesny mu stan rzeczy jako przejściowy i w pewnym
sensie konieczny. Pisał pod koniec XIX wieku: „Żywsze, czynniejsze umysły
wśród młodzieży, nie zważone jeszcze życiem, nie zdemoralizowane, nie
przyzwyczajone do wyrabiania sobie sądów politycznych w zależności od
widoków osobistych, na widok bierności tam, gdzie czyn być powinien, na
widok opróżnionego stanowiska, które od dawna powinno być zajętym,
dochodzą do logicznego wniosku, że stanowisko to należy się młodzieży, że
zająć je – to jej obowiązek. I młodzież staje się czynnym żywiołem politycznym
w społeczeństwie. Często widzimy wśród tych początkujących obywateli, przy
K. Broński (R. Dmowski), Młodzież w ruchu …, dz. cyt., s. 37.
„...Równocześnie muszę Wam powiedzieć – mówił R. Dmowski po latach, na II kongresie Młodzieży
Wszechpolskiej w Poznaniu w kwietniu 1923 r. – wystrzegajcie się talmudyzmu, trzymania się tego co kiedyś
było napisane. Musimy ciągle tworzyć, ciągle iść naprzód. Wyprzedzeni przez inne narody, musimy szybko
nadrabiać braki i nadrabiać je cywilizacyjnie. Ja sam odszedłem od wielu spomiędzy tych rzeczy, które kiedyś
napisałem. Cechą naszego obozu jest w ogóle dążenie naprzód... Pamiętajcie więc o tym, czego potrzeba, aby
prowadzić mocarstwową politykę. Jeśli nie zrobimy wielkiego wysiłku umysłowego, to prędzej czy później
staniemy się łupem Niemiec. Dlatego proszę Was, nie bądźcie talmudystami. Ciężką pracą trzeba iść naprzód, bo
wiele mamy do zrobienia”. „Akademik”, nr 11-12 (17-18), 30.06.1923; por.: K. Kawalec, Roman Dmowski,
Wrocław 2002, s. 233.
100
101
35
braku wytrawności życiowej, oddanie się polityce całą duszą; zaniedbują oni
swe wykształcenie, pozostawiając odłogiem pole pracy nad przygotowaniem się
do poważnych obowiązków obywatelskich, do których życie po opuszczeniu
ław szkolnych ich powoła. Ten ogólny pociąg do polityki wśród naszej
młodzieży nie może być uważany za rzecz trwałą. Przeminie on tak, jak
przeminie wywołująca go główna przyczyna, o której mówiliśmy wyżej. (…)
Wtedy i życie młodzieży wróci do granic normalnych, które mu się należą, do
pracy przede wszystkim nad sobą, będącej najwyższym jej obowiązkiem”102.
Wielkie rozczarowanie przeżyli polscy narodowcy w czasie rewolucji
1905 r. Sprzeciw wobec działań socjalistów polskich dotyczył tak teorii, jak i
praktyki ich dokonań103. Widziano w tym ruchu ogromne zagrożenie dla
przyszłości narodu polskiego. Spore zaangażowanie młodzieży w „robotę
rewolucyjną” rzutowało też na poglądy narodowców w zakresie udziału tejże w
grę polityczną. Jeszcze bardziej na poglądy narodowców wpłynęła akcja
strzelecka Piłsudskiego z początku I wojny światowej. Krytyczna ocena
działalności ludzi Piłsudskiego rzutowała z pewnością na artykułowanie
poglądów co do udziału młodzieży w polityce. Bardzo ciekawie rysują się na
tym tle tezy Feliksa Konecznego, bezpośrednio nie zaangażowanego w prace
obozu narodowego, ale czytanego w tych kręgach, jako też księdza Kazimierza
Lutosławskiego, polityka, teoretyka i pedagoga, postaci wręcz kluczowej dla
pracy
narodowej
ówczesnego
czasu.
Lutosławski
przeciwstawiał
się
wykorzystywaniu młodzieży do gry politycznej przez dorosłych demagogów.
Pisał: „Z całą jasnością i stanowczością stwierdzić należy, że pociąganie
młodzieży do jakiejkolwiek czynności w tajemnicy przed rodzicami, czy wbrew
R. Skrzycki (R. Dmowski), Młodzież polska…, dz. cyt., ss. 51 - 52.
Dmowski pisał: „Robota rewolucyjna w Polsce, prowadzona odtąd pod tymi samymi hasłami i tymi samymi
metodami, co robota rosyjska, prowadzona zgodnie przez trzy partie socjalistyczne PPS, Socjalną Demokrację i
czysto żydowski Bund, miała jednak w Polsce swoje specjalne znaczenie. Rewolucja rosyjska walczyła przeciw
rządowi i popierającej rząd części społeczeństwa rosyjskiego, rewolucja zaś polska, a raczej polsko-żydowska w
Polsce – przeciw rządowi rosyjskiemu i przeciw społeczeństwu polskiemu, które z rządem nic wspólnego nie
miało, którego rząd ten był wrogiem. Niepodobna było pojąć, żeby w takiej robocie mogli brać udział ludzie
mający choć cokolwiek polskiego sumienia”. R. Dmowski, Polityka polska …, dz. cyt., s. 99.
102
103
36
ich zakazowi – jest po prostu zbrodnią wobec przyszłości narodu; jest to
działalność zasadniczo niemoralna i gruntownie rujnująca wszelkie poczucie
autorytetu i karności w duszach młodzieży”104. Widzimy tu z jednej strony dużą
troskę o wychowanie młodzieży do życia społecznego, w tym politycznego, z
drugiej jednoznaczny sprzeciw wobec prób wykorzystania młodzieży do
bieżącej
gry
politycznej
wbrew
rodzicom.
Rodzice
są
pierwszymi
wychowawcami i nikt nie może ich pozbawić tego zadania i prawa.
Feliks Koneczny pisał jeszcze przed I wojną światową: „Jeżeli wróg
wewnętrzny pragnie, żeby dane społeczeństwo popełniło krok fałszywy i dla
siebie zgubny, postara się o najmitę, który za odpowiednim żołdem najmie się
za prowokatora. Gdzież najłatwiej mu działać, jak nie wśród młodzieży? W
interesie tamtej strony będzie, żeby ta młodzież miała jak najwięcej wpływu, a
nawet posiadała władzę nad społeczeństwem. Nie bez wielkiej racji
psychologicznej szpiegostwo i prowokatorstwo zatrudnianym bywa najbardziej
wśród młodych, zapalnych głów”. I w innym miejscu: „Miałem dużo
sposobności przysłuchać się, jak się kaptuje młodzież. Siwowłosy orator
zapewnia np., że nie ma nic zgubniejszego, jak rozsądek, że daną kwestię trzeba
rozwiązać „porywem serca”. Młodzież zachwycona, uniesiona, i nikt ze
słuchaczów nie spostrzeże, że zachodzi tu coś nienaturalnego, że człowiek
starszy, odzywający się w ten sposób, musi być albo wariatem, albo
oszustem”105. Widzimy tu jednoznaczną krytykę postawy romantycznej,
nacechowanej
przesadną,
zdaniem
Konecznego,
uczuciowością,
która
dominowała wszak w polityce polskiej w XIX wieku. Krytyka pajdokracji, czyli
rządów młodzieży wynika u Konecznego z przekonania, że jest ona skutkiem
manipulacji, jaką posługują się starsi, pragnący zbić kapitał polityczny, bazując
na niedoświadczeniu młodych. Zatem wspomniany autor uznawał, że głupie
schlebianie młodzieży wynika z manipulacji, jakiej dopuszczają się nieudolni
104
Kazimierz Lutosławski, Młodzież a polityka, Warszawa 1915, s. 19.
105
F. Koneczny, O pajdokracji, Warszawa 1912, ss. 17 - 19.
37
najczęściej politycy, szukający poparcia w środowisku, które jest jeszcze
nieuformowane i przez to naiwne. Pisał: „Pajdokratyczna nagonka na naszą
młodzież jest - biorąc rzeczy ściśle - dowodem braku szacunku dla niej.
Lekceważy się ją, traktując jako automat, machinę reklamową, jako bierne
narzędzie, dobre do wszystkiego, które nakręcone odpowiednio, zrobi już samo
więcej, niż śmiałby robić publicznie sam nakręcający. Pajdokraci traktują ją po
prostu jako gawiedź, której można pokazywać sztuczki i czary, z którymi nie
można popisywać się przed dojrzałym wiekiem”106. Tak Koneczny jak i
Lutosławski jednoznacznie twierdzili, że polityka czynna, a w szczególności gra
polityczna powinna być udziałem ludzi dojrzałych. Młodzież powinna zaś
nabywać mądrości i umiejętności, tak aby w przyszłości móc przejąć stery
polityki narodowej107. Rozniecanie przedwczesnych aspiracji politycznych w
młodym pokoleniu jest w dużym stopniu „podkopywaniem przyszłości narodu”.
Młody, zdolny działacz wypala się bowiem bardzo szybko, nigdy nie osiągając
dojrzałości. Zadaniem młodzieży jest nade wszystko nauka, szeroko pojęta
formacja oparta na rozumnym patriotyzmie a nie gra polityczna. Lutosławski
był nawet zdania, że „udział przedwczesny w czynnej polityce musi tępić
zdolność do czynnego patriotyzmu, bo podważa te cechy duszy, na których się
miłość Ojczyzny i gotowość służby dla niej opiera. Udział młodzieży
niedorosłej w polityce czynnej – demoralizuje jej umysł, bo zmusza go do
opierania się na wnioskach, z lekkomyślną powierzchownością ciągnionych z
płytkich
sądów
rzeczy
publicznej;
demoralizuje
sumienia,
bo
uczy
Tamże, s. 67. W podobny sposób ujmował tę sprawę ks. Kazimierz Lutosławski: „Sama młodzież – aktorzy
dramatu – są zdani zupełnie na ślepo, z najmocniejszym przekonaniem o swojej niezależności, jako igraszka w
ręku nieznanych im potęg”. K. Lutosławski, Młodzież a polityka, dz. cyt., s. 10.
107
„Polityka czynna – pisał Lutosławski - należy do najtrudniejszych zadań dojrzałych ludzi. Prowadzenie jej
skuteczne i z pożytkiem sprawy publicznej wymaga takich cech umysłu i charakteru, które są zgoła niedostępne
dla młodego wieku. Wymaga przede wszystkim roztropności, to jest cnoty, o której już Arystoteles orzekł, że nie
może być udziałem młodych, bo opiera się na doświadczeniu i na opanowaniu afektu w sądzie; roztropność
polega na wybraniu spomiędzy wszelkich możliwych środków tych, które najskuteczniej prowadzą do celu,
przypuszcza też zdolność rozróżniania, co jest ustępstwem w środkach tylko, a co odstępstwem od celu. (…)
Wreszcie polityka wymaga tak rozległej wiedzy historycznej, ekonomicznej i społecznej, tyle nauk wchodzi w
zakres umiejętności politycznych, że zważywszy to wszystko, uznać trzeba napraszanie się młodzieży
niedorosłej do udziału w polityce czynnej za szkodliwe dzieciństwo. K. Lutosławski, Młodzież a polityka, dz.
cyt., ss. 5 - 6.
106
38
bezwzględnego oddania swojej woli pod kierunek niezrozumiałych i
wymykających się spod kontroli moralnej zbyt młodej duszy postanowień;
paczy stosunek do bliźnich, przyzwyczajając do sądów stronniczych, a
bezwzględnych, tak w
historii, jak i w dobie bieżącej. (…) Wreszcie
przedwczesne życie polityczne podważa fundament patriotyzmu: karność dla
przewodników i szacunek dla narodu, którym się w pokorze służy, a nie próbuje
narzucać swoich niedojrzałych poglądów i wpływów”108. Taka manipulacja
młodym pokoleniem skutkować musi ogromnymi stratami dla narodu, który
traci najzdolniejszych synów, wypalonych w młodym wieku i niezdolnych w
przyszłości do stałej, twórczej działalności politycznej. „Najzdolniejsze bowiem
jednostki – pisał Lutosławski - porwane przedwcześnie wirem rzekomej
działalności, wyrastają na zniechęconych i niezdolnych już do karnej pracy
narodowej ludzi, ze wszystkich niezadowolonych, wszystko, prócz siebie,
krytykujących, a pozostają w życiu publicznym miernoty, których słabą
wrażliwość fala ominęła; i tylko nieliczne jednostki osobistą dzielnością i
sumiennością zdołają się przebić zwycięsko przez ferment młodzieńczy, który
większość łamie lub paczy”109.
Po pierwszej wojnie światowej, już w Polsce niepodległej poglądy
narodowców na tę sprawę niewiele się zmieniły. Dla takich narodowych liderów
wychowania młodzieży, jak dla czynnego w polityce Związku LudowoNarodowego
księdza
Lutosławskiego,
o
wiele
ważniejszym
terenem
kształtowania patriotyzmu był skauting (harcerstwo), niż młodzieżówki
partyjne110. Jak wspomnieliśmy, również Dmowski przestrzegał Młodzież
K. Lutosławski, Młodzież a polityka, dz. cyt., ss. 7 – 8.
Tamże, s. 9. Koneczny w takich słowach ujmował ów problem: „Młodzieniec chwyta wrażenia - pisze
Koneczny - i ulega im; później dopiero następuje przetrawienie materiału i zastanowienie, a więc myślenie
samodzielne”. F. Koneczny,O pajdokracji, dz. cyt., s. 33. I w innym miejscu: „Zanim pajdokrata zacznie
dochodzić pełni wieku męskiego, już mu się zazwyczaj „polityka przejadła”, a zajmowanie się sprawami
publicznymi staje się dla niego ciężarem „nudnym”, który odstępuje się z całą gotowością „młodszym
ramionom”. (…) Pajdokraci wyrastają bowiem z reguły na obojętnych widzów spraw publicznych, leniwców,
którym się nie chce podjąć najmniejszego trudu, narazić na jakąś bodaj niewygodę (…)”. Tamże, ss. 36 - 37.
110
Por.: K. Lutosławski, Młodzież a polityka, dz. cyt., s. 18.
108
109
39
Wszechpolską przed tępotą ślepego partyjniactwa111. W powyższej kwestii
zabierał też głos największy autorytet obozu narodowego w dziedzinie edukacji
i wychowania Lucjan Zarzecki. Podkreślał on z całą mocą „szkodliwość
politykomanii uczniowskiej”, sprzeciwiał się przenoszeniu agitacji partyjnej na
grunt szkolny. Chodziło mu o agitację wyrażaną wprost i pośrednio. Pisał:
„Nawet
popularyzowanie
uznanych
przez
pewne
grupy
ludzi
zasad
pedagogicznych nabiera u nas cech przeciętnej agitacji, wiecowania
najrozmaiciej traktujących przedmiot elementów społecznych, gdzie dużo jest
pierwiastka emocjonalnego, dużo próżnego nieraz gardłowania i duchowego
barbarzyństwa, a tak mało iście pedagogicznej myśli, która się nie na wiecach
tworzy, nie w tłumie różnolitym krystalizuje, lecz w głowach doświadczonych,
dużo umiejących, dużo myślących ludzi – pedagogów”112. Widzimy zatem, że
poglądy obozu narodowego na miejsce młodzieży w polityce miały dość stały
charakter. Wydaje się, że tylko w małym zakresie o ich kształcie decydowała
bieżąca taktyka (krytyka działań socjalistów i Piłsudskiego). Ich trwałość (od
końca wieku XIX do dwudziestolecia międzywojennego) świadczy raczej o tym,
iż był to rezultat głębokich analiz, wynikających z założeń polityki narodowodemokratycznej, nastawionej na długomyślność i osiąganie celów strategicznych
poprzez konsekwentną realizację idei narodowej. Deklarowany dystans
narodowców do spontanicznej działalności powstańczej powodował, iż
młodzież namawiano do formowania intelektu i woli, mniej do bieżącej gry
politycznej. Tadeusz Bielecki, przywódca Stronnictwa Narodowego z końca lat
trzydziestych i później na emigracji, jeden z najwybitniejszych przedstawicieli
„młodych”
narodowców,
tak
wspominał
o
Dmowskim:
„Prezes
był
przeciwnikiem militaryzacji polityki i gromił nas, ilekroć przez pęd do
naśladownictwa nazywaliśmy go wodzem (...) Wyrósł w innej epoce i wiedział,
że militaryzacja zabija twórczość polityczną. Toteż nieraz powtarzał: „Wolę być
111
112
Por.: Akademik, dz. cyt.
L. Zarzecki, Wychowanie narodowe, Warszawa 1926, ss. 159 – 160.
40
zwykłym członkiem wielkiego ruchu ideowo-politycznego, niż wodzem na kupie
śmieci””113. Bielecki opisywał tu postawę Dmowskiego z lat trzydziestych,
kiedy to wśród młodych Obozu Wielkiej Polski czy Stronnictwa Narodowego
ujawniły się silne zapędy wodzowskie. Idealnym kandydatem na „wodza” obozu
narodowego byłby właśnie Dmowski. Tenże jednak zupełnie inaczej wyobrażał
sobie pracę z młodzieżą, nastawiając się przede wszystkim na formację. Jeden z
„młodych”, Wojciech Wasiutyński, tak pisał po latach: „Młodzież chciała w nim
widzieć Wodza przez duże W. Dmowski patrzył na to krytycznie, a nawet
sarkastycznie. Młodzież, oczekiwała rozkazów i haseł; Dmowski wygłaszał
odczyty o historii cywilizacji, pisał o różnicy między taktyką wojskową a
polityczną”114.
Pewien wyłom w poglądach narodowców na ten temat nastąpi dopiero w
latach trzydziestych dwudziestego wieku, gdy do głosu dojdzie młodzieżówka
spod znaku młodzieży narodowo-radykalnej, szczególnie z osławionej
„Falangi”. Wodzowski sposób zarządzania preferowany przez Bolesława
Piaseckiego, a także uwikłanie się organizacji w bieżącą grę polityczną
skutkowało zupełnie innym podejściem ONR do sprawy miejsca młodzieży w
polityce115. Jeśli mielibyśmy się pokusić o refleksję nad owocami takiej zmiany,
to wydaje się, że losy grupy Piaseckiego, szczególnie ich uwikłanie się
powojenne w PAX potwierdzałoby tezy głoszone przez „starych” narodowców,
mocno sprzeciwiających się pajdokracji.
Podsumowanie
Z powyższych rozważań wysnuć można wniosek, iż głęboko błędną jest
teza, jakoby obóz narodowy w klasycznym swoim wydaniu („starzy”
113
T. Bielecki, W szkole Dmowskiego, Londyn 1968, s. 264.
Cyt. za: R. Wapiński, Narodowa Demokracja 1893 – 1939. Ze studiów nad dziejami myśli nacjonalistycznej,
Wrocław 1980, s. 289; por.: K. Kawalec, Narodowa Demokracja wobec faszyzmu, Warszawa 1989, s. 335.
115
Jak podawał Wojciech Wasiutyński, „to nie Dmowski pchał młodzież ku faszyzmowi, raczej opierał się jej
faszyzującym tendencjom. Rozłam w ruchu narodowym w r. 1934 nastąpił właśnie dlatego, że Dmowski nie
zgodził się na program faszystowski młodych”. Cyt. za: K. Kawalec, Narodowa Demokracja …, dz. cyt., s. 308.
114
41
narodowcy z Dmowskim na czele) czerpał wzory ideowe z ruchu
faszystowskiego czy tym bardziej narodowo-socjalistycznego. Analizując
poglądy narodowców w dziedzinie wychowania, dochodzimy do konstatacji, że
szczególnie w okresie międzywojennym narodowcy chcieli je oprzeć o zasady
katolickie, odżegnując się od wszelkich ideologii dziewiętnastowiecznych
(pozytywizm, socjalizm, liberalizm). Trzeba również stwierdzić, że system
wychowawczy proponowany przez narodowców miał mieć jednoznacznie
personalistyczny wymiar. Świadczy o tym chociażby fakt sprzeciwu działaczy
narodowych wobec wszelkich przejawów pajdokracji. Można powiedzieć, że w
tym względzie ND różniła się zdecydowanie na korzyść od obozu
piłsudczykowskiego. Wszak został on zbudowany w latach pierwszej wojny
światowej właśnie na gruncie młodzieży legionowej i POW-iackiej. Oparty o
młodzież Obóz Wielkiej Polski (powstał po zamachu majowym) miał być w
zamyśle Dmowskiego nie tyle zbudowanym na sposób wodzowski obozem
politycznym, co szkołą politycznego wychowania. Wprawdzie lata trzydzieste
przyniosły powstanie pajdokratycznych odłamów młodzieżowych w obozie
narodowym, ale poglądy „starych” narodowców pozostały w tym względzie
niezmienne. Trzeba stwierdzić, że były one zgodne tak z poglądami kręgów
konserwatywnych, jak i ściśle katolickich.
42
Rafał Łętocha
Koncepcje Jana Mosdorfa jako przykład nacjonalizmu katolickiego.
Jan Mosdorf to postać stosunkowo słabo dziś znana, z pewnością o wiele
za mało zważywszy na jego niebagatelny, a co najważniejsze oryginalny i
interesujący dorobek jako ideologa obozu narodowego czy szerzej publicysty i
pisarza, jest to postać warta by o niej przypominać również ze względu na jego
niebanalny, choć po pewnymi względami typowy dla ludzi z jego pokolenia,
życiorys: studia filozoficzne, działalność w organizacjach obozu narodowego w
latach II Rzeczypospolitej, ewolucja od indyferentyzmu religijnego i
„nacjonalizmu pogańskiego” do katolicyzmu, działalność konspiracyjna,
wreszcie pobyt i śmierć w obozie oświęcimskim. Jego mistrz i nauczyciel
Władysław Tatarkiewicz tak pisał o tym ostatnim okresie jego życia: „Ci, co
wrócili z Oświęcimia, z podziwem i wzruszeniem mówili o jego postawie w
obozie: pogodą, cierpliwością a odwagą umiał podtrzymywać na duchu
towarzyszy niedoli”116.
Mosdorf urodził się 17 V 1904 w Warszawie był synem Bolesława
Franciszka, inżyniera hydrotechnika i Bronisławy Pelagii z domu Witowskiej117.
116
W. Tatarkiewicz, Droga do filozofii i inne rozprawy filozoficzne, Warszawa 1971, s. 177.
E. Muszalski, Mosdorf Jan, [w:] Polski słownik biograficzny, t. XXII/1, WrocławWarszawa-Kraków-Gdańsk 1977.
117
43
Uczęszczał w Warszawie do Gimnazjum Filologicznego im. gen. Wojciecha
Chrzanowskiego (które później zmieniło patrona na Jana Zamoyskiego) oraz
Państwowego Gimnazjum im. Adama Mickiewicza, w tym pierwszym zdaje w
1922 r. maturę. Po ukończeniu gimnazjum wstępuje na Wydział Prawa
Uniwersytetu Warszawskiego, jednak już po pierwszym roku przenosi się na
Wydział Humanistyczny, gdzie studiuje filozofię i historię, uzyskując w 1928 r.
tytuł magistra filozofii. Naukę kontynuuje w Paryżu będąc słuchaczem Sorbony
i École des Sciences Politiques, równocześnie przygotowuje pod kierunkiem
prof. Władysława Tatarkiewicza dysertację doktorską pt. Filozofia dziejów
Augusta Comte’a, której z powodzeniem broni uzyskując w 1934 r. tytuł
doktora filozofii. Jej fragmenty publikował w redagowanym przez swojego
promotora
„Przeglądzie
Filozoficznym”118.
Jego
związki
z
obozem
narodowym119 sięgają jeszcze okresu nauki w gimnazjum, kiedy to był
członkiem tajnej organizacji uczniowskiej związanej z Ligą Narodową (LN), w
czasie studiów działa natomiast w Młodzieży Wszechpolskiej (MW). W roku
1926 wydaje swoją pierwszą pracę zatytułowaną Akademik i polityka,
przeznaczoną dla osób wstępujących do MW i stanowiącą niejako prezentacje
poglądów środowiska młodych narodowców. Wysuwa tam m.in. program
daleko idącej przebudowy
życia gospodarczego i politycznego w kraju,
zwłaszcza jego unarodowienia oraz rewindykacji ziem polskich (Mazury, Śląsk
Opolski) znajdujących się granicach Niemiec, przedstawia również zadania
stojące przed organizacją, rolę jaką winna spełniać w środowisku studenckim i
jej miejsce w ramach obozu narodowego120. W tamtym czasie również publikuje
dużo w prasie akademickiej („Głos Akademicki”, „Akademik Polski”). W 1928
118
Zob. np. J. Mosdorf, Czy Comte był pozytywistą?, „Przegląd Filozoficzny” 1932 t. 35.
Na temat działalności Mosdorfa w ramach obozu narodowego zob. np.: S. Rudnicki, Obóz
Narodowo-Radykalny. Geneza i działalność, Warszawa 1985; J. M. Majchrowski, Obóz
Narodowo-Radykalny – okres działalności legalnej, „Dzieje Najnowsze” 1976 nr 3; A.
Dudek, G. Pytel, Bolesałw Piasecki. Próba biografii politycznej, Londyn 1990.
120
J. Mosdorf, Akademik i polityka, Warszawa 1926.
119
44
r. na IV Kongresie Młodzieży Wszechpolskiej we Lwowie zostaje wybrany
prezesem Rady Naczelnej MW. Równocześnie jest czołowym działaczem
Obozu Wielkiej Polski (OWP) i jego przedstawicielem w Straży Narodowej,
organizacji która zastąpiła rozwiązaną w 1928 r. przez Dmowskiego LN. W
1932 r. bierze udział prawdopodobnie wraz z Henrykiem Rossmanem,
Bolesławem Piaseckim, Wojciechem Kwasieborskim, Witoldem Staniszkisem,
Marianem Reuttem i Olgierdem Szpakowskim w opracowaniu programowej
broszury OWP Wytyczne w sprawach żydowskiej, mniejszości słowiańskiej,
niemieckiej, zasad polityki gospodarczej, stanowiącej niejako pierwszy
symptom późniejszego rozłamu i wyodrębnienia się Obozu Narodowo
Radykalnego (ONR). W marcu 1933 r. OWP zostaje zdelegalizowany przez
władze, kilka miesięcy później jego działacze, w tym Mosdorf, organizują w
Błotach Karwieńskich pod Karwią nielegalny zjazd w celu przedyskutowania
zaistniałej sytuacji. Mosdorf sprzeciwia się tam likwidacji organizacji i
przechodzeniu jej członków do Sekcji Młodych Stronnictwa Narodowego (SN)
(którą notabene kierował do marca 1934 r.) postulując jednocześnie
kontynuowanie działalności w ramach odrębnego ugrupowania. Pomysł ten
jednak mimo poparcia frakcji skupionej wokół Piaseckiego nie zyskał aprobaty.
Latem 1933 r. Mosdorf
bierze udział w powołaniu przez grupę młodych
działaczy (prawd. Staniszkis, Wojciech Wasiutyński, Jan Rembieliński)
Narodowo-Radykalnego Komitetu Wydawniczego Młodych stanowiącego już
bezpośredni zalążek późniejszego ONR. W jednej z broszur wydanych przez
Komitet pt. Co każdy Polak wiedzieć powinien po raz pierwszy explicite
ogłoszono, że Ruch Młodych jest formacją odrębną od SN. Narastający konflikt
międzypokoleniowy
w
Stronnictwie
dotyczący
zarówno
zagadnień
ideologicznych jak i metod działania doprowadził wreszcie do rozłamu i
wyodrębnienia się nowej organizacji, Mosdorf współredaguje i podpisuje wraz z
m.in. Jerzym Czerwińskim, Tadeuszem Todtlebenem, Tadeuszem Gluzińskim
czy Janem Jodzewiczem deklarację programową nowoutworzonej partii (ONR)
45
z 14 IV 1934 r. Zostaje on jednocześnie oficjalnym przywódcą Obozu, jednakże
tak naprawdę organizacją rządziła tajna struktura na czele której stał Rossman,
mający tym samym rzeczywistą władzę w rękach. Rola Mosdorfa sprowadzała
się zaś do łącznika pomiędzy grupami skupionymi wokół Rossmana i
Piaseckiego, których drogi coraz wyraźniej rozchodziły się. Legalna działalność
ONR nie trwała długo w czerwcu 1934 r. rząd sanacyjny wykorzystuje
zabójstwo ministra Bronisława Pierackiego, dokonane przez terrorystę z
Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów jako pretekst do delegalizacji Obozu,
oskarżonego początkowo o dokonanie tego zamachu. Czołowi działacze ONR
zostają aresztowani i przewiezieni do obozu w Berezie Kartuskiej. Sam Mosdorf
zdołał się jednak ukryć, początkowo przebywał w Warszawie, później w
okolicach Brześcia nad Bugiem wreszcie na Wybrzeżu. Podziały, które dawały
znać o sobie od początku istnienia ONR ostatecznie krystalizują się po
wspomnianych aresztowaniach, w niedługim czasie doprowadzą one do
wyodrębnienia
dwóch
ugrupowań,
rossmanowskiego
ONR
bepistowskiego Ruchu Narodowo Radykalnego „Falanga”.
„ABC”
i
Mosdorf nie
przyłącza się formalnie do żadnej z tych grup. Odchodzi na pewien czas od
działalności stricte politycznej. Profesor Władysław Tatarkiewicz wspomina:
„Tragiczny splot okoliczności spowodował, że po 1934 r. musiał się ukrywać.
Gdy potem wrócił do Warszawy, głowę miał pełną pomysłów, koncepcji
historycznych i projektów na przyszłość, przekonany o potrzebie całkowitej
przebudowy świata, a w szczególności Polski, przebudowy społecznej,
politycznej, gospodarczej, umysłowej. Ale nie chciał zajmować się polityką
czynną, chciał pisać. (...) A przede wszystkim zaś garnął się do filozofii" 121.
Rzeczywiście utrzymuje wtedy z prof. Tatarkiewiczem regularne kontakty,
biorąc udział w coponiedziałkowych spotkaniach dyskusyjnych grupy jego
byłych studentów (Ludwik Kasiński, ks. Jan Salamucha, Mieczysław
121
W. Tatarkiewicz, Droga..., s. 177,
46
Millbrandt, Jan Gralewski i in.) na których przygotowywano wspólnie z
Profesorem książkę nt. podstawowych pojęć filozofii, której rękopis zaginął w
Powstaniu Warszawskim122. W tamtym czasie również współpracuje regularnie
z „Prosto z mostu” tygodnikiem literacko-artystycznym założonym w styczniu
1935 r. przez Stanisława Piaseckiego, publikując w nim pod pseudonimem
Andrzej Witowski będącym panieńskim nazwiskiem jego matki. Właśnie
nakładem Biblioteki „Prosto z mostu” wydaje w 1938 r. swoją najważniejszą
pracę Wczoraj i jutro. Bierze udział w zebraniach Stowarzyszenia Katolickiej
Młodzieży Akademickiej „Odrodzenie”, które nie tak dawno atakował na
łamach „Awangardy” za lewicowe inklinacje i balansowanie między obozem
antymasońskim, a masońskim, wygłaszając na jednym z zebrań referat nt.
Nacjonalizm a katolicyzm. Uczestniczy również w XVI Tygodniu Społecznym
(12-19 XII 1937), pojawia się również na spotkaniach „Kółka” skupionego
wokół ks. Władysława Korniłowicza – kapelana Zgromadzenia Sióstr
Franciszkanek Służebnic Krzyża w Laskach i założyciela kwartalnika religijno –
kulturalnego „Verbum”123. Zapewne właśnie tego typu poczynania umożliwiły
jednemu z najwybitniejszych polskich myślicieli katolicko-społecznych
wyrażenie pod jego adresem, jak i innych przedstawicieli „młodych” obozu
narodowego takiej oto opinii: „Najbardziej istotna przemiana dokonywa się
jednak nie w deklaracjach ideowych, lecz w duszach działaczy narodowych. Tak
wybitni przedstawiciele jak Jan Mosdorf, Wojciech Wasiutyński, [Karol Stefan]
Frycz, należący do różnych pokoleń, stają się bez zastrzeżeń myślicielami i
działaczami katolickimi (podkr. – R. Ł.)”124. Po wybuchu wojny Mosdorf
122
T. i W. Tatarkiewiczowie, Wspomnienia, Warszawa 1979, s. 167.
R. Łętocha, Laski – przykład formacji katolickiej lat Drugiej Rzeczypospolitej, „Studia
Religiologica” z. 34, Kraków 2001.
123
Cz. Strzeszewski, Wpływ katolickiej myśli i działalności społecznej na życie Polski [w:]
Historia katolicyzmu społecznego w Polsce 1832-1939, red. Cz. Strzeszewski, K. Turowski,
R. Bender, Warszawa 1981, s. 621.
124
47
pozostaje w okupowanym kraju, bierze udział w obronie Warszawy125. Wkrótce
wraca też do SN, będąc członkiem centralnego wydziału propagandy Zarządu
Głównego „Kwadratu”126. Współuczestniczy w wydawaniu i redagowaniu
centralnego pisma okupacyjnego SN „Walka” oraz aktywnie działa w
Narodowej Organizacji Wojskowej. W czerwcu 1940 r. zostaje aresztowany w
swoim mieszkaniu przez Gestapo i osadzony na Pawiaku. Pół roku później
wysłano go z transportem więźniów do Oświęcimia gdzie przybywa 7 I 1941
r.127 otrzymując numer 8230. W obozie pracuje w kuchni następnie
pełni
funkcje pisarza, później pielęgniarza. Przede wszystkim jednak jest aktywnym
członkiem konspiracji obozowej, „bardzo prędko – według Józefa Garlińskiego
– odszukał on swoich kolegów z wolności, a wśród nich Bolesława
Świderskiego (nr 952) (...) I oni również doszli do przekonania, że nie można
dać się wybić bez próby samoobrony. Poczęli bardzo ostrożnie organizować
nową siatkę opartą na zasadzie «szóstek»”128 Pod koniec lipca do Oświęcimia
przyjeżdża Roman Rybarski, który włącza się do rozpoczętej już przez
Mosdorfa podziemnej działalności w obozie.
Mosdorf wchodzi też do
obozowego ciała politycznego o charakterze międzypartyjnym założonego przez
Witolda Pileckiego mającego stanowić sui generis odpowiednik Politycznego
Komitetu Porozumiewawczego129. Autor Wczoraj i jutro zasłynął wszelako
przede wszystkim za sprawą pomocy jaką niósł więźniom pochodzenia
żydowskiego w Auschwitz-Birkenau. Wspominają o tym w swoich relacjach
K. Zbyszewski, Stanisław Piasecki [w:] Straty kultury polskiej 1939-1944, pod red. A.
Ordęgi i T. Terleckiego, t. I, Glasgow 1945, ss. 373-374.
125
126
K. Komorowski, Polityka i walka. Konspiracja zbrojna ruchu narodowego 1939-1945,
Warszawa 2000, s. 118.
127
„Zeszyty Oświęcimskie” 1958 nr 2, s. 90.
128
J. Garliński, Oświęcim walczący, Londyn 1974, s. 50.
129
Ibid. s. 83.
48
jego współwięźniowie np. Mieczysław Maślanko, Tadeusz Hołuj, Wolf
Glicksman czy Władysław Fejkiel . We wspomnieniach Maślanki czytamy: „W
Oświęcimiu też spotkałem się z Janem Mosdorfem. On też okazywał dużo serca
i pomocy więźniom Żydom. Ja też osobiście doznałem od niego dużej pomocy
może decydującej o moim życiu. Leżałem w szpitalu na bloku XIX. Mosdorf
pełnił w tym bloku jakąś podrzędną funkcję kancelaryjną. I oto nagle w
początkach września 1943 roku do tego bloku szpitalnego wpadł Kuryłowicz z
wieścią, że mnie grozi indywidualna likwidacja i trzeba mnie z tego bloku
natychmiast i niezwłocznie usunąć. Mosdorf, nie zwlekając ani chwili, z
narażeniem własnego życia, dosłownie w ciągu kilku minut załatwił
skomplikowane w obozie formalności i zostałem po kilku minutach już
przeniesiony na inny blok szpitalny Nr IX. I znów żyłem..."”130. Żydowski
pisarz Wolf Glicksman natomiast wspomina: „...Jan Mosdorf, niejednokrotnie
ryzykował życie, przenosząc moje listy do krewnej znajdującej się w obozie
kobiecym w Birkenau. Mosdorf pracował w Birkenau i często przynosił mi
warzywa, a czasem kromkę chleba lub coś z ubrania”131. Philip Friedman,
akcentuje zaś, iż w obozie Mosdorf zrewidował swój stosunek do Żydów, czego
dowodem ma być wszechstronna pomoc udzielana przez niego współwięźniom
pochodzenia żydowskiego.132. Opinia ta powtarzana jest jak mantra przez prawie
wszystkich piszących na temat jego osoby. Stanowisko takie wynika z
M. Maślanko, Relacja, „Palestra. Organ Naczelnej Rady Adwokackiej” 1968/11. Zob. też
T. Hołuj, Rozejm Jana Mosdorfa, „Odrodzenie” 1946 nr 35; W. Fejkiel, Medycyna za drutami
[w:] Pamiętnik lekarzy, Warszawa 1964..
130
cyt. za Ph. Friedman, Za waszą i naszą wolność [w:] Ten jest z ojczyzny mojej. Polacy z
pomocą Żydom 1939-1945, opr. W. Bartoszewski i Z. Lewinówna, Kraków 1969, ss. 90-91.
131
„At the camp, Mosdorf altered his views in regard to Jews. Some of the food parcels he
received from friends (Christian inmates were allowed such privileges) Mosdorf distributed
among Jewish prisoners. As an employee in the camp office, he sometimes warned Jews of
imminent selections for the gas chambers”. Ph. Friedman, Their Brothers’ Keepers. The
Christian heroes and heroines who helped the oppressed escape the nazi terror, New York
1957, s. 114..
132
49
zupełnego
niezrozumienia
charakteru
gospodarczego
czy
kulturowego
antysemityzmu w wydaniu polskich narodowców, jego całkowitej odrębności od
rasizmu antropologicznego propagowanego przez hitlerowców. Nic nie
wskazuje bowiem na to by Mosdorf musiał rewidować swoje poglądy na temat
destrukcyjnego wpływu ludności żydowskiej na dzieje Polski i Europy, tak więc
trudno powiedzieć na jakich przesłankach opierają się autorzy, którzy tego typu
opinie artykułują, odrzucenie przez Mosdorfa przekonań wyrażanych w latach
międzywojennych nie jest bynajmniej warunek sine qua non jego życzliwego
stosunku do więźniów pochodzenia żydowskiego w czasie II wojny światowej.
Należy tu po prostu odróżnić „kwestię żydowską” wobec której obowiązywały
często nadal przedwojenne kryteria od jej ludzkiego, aktualnego wymiaru. W
związku ze swoją działalnością w Obozie Mosdorf zostaje rozstrzelany 11 X
1943 r. w zbiorowej egzekucji133, zwłoki jego spalono w krematorium, a prochy
rozrzucono.
Opus magnum Mosdorfa stanowi wydana w „Bibliotece Prosto z mostu”
książka Dzisiaj i jutro, autor w momencie jej pisania nie był związany formalnie
z żadną grupą czy organizacją polityczną choć oczywiście w swoich poglądach
nie odszedł od myślenia w kategoriach narodowych. Jak sam podkreśla we
Wstępie samoeliminacja z polityki dała mu większą swobodę, pozwoliła na
pisanie tego co naprawdę myśli, bez zważania na jakieś względy taktyczne.
Praca Mosdorfa zgodnie z tytułem dzieli się na dwie części dotyczące
przeszłości i przyszłości. Tak naprawdę jednak Mosdorf zainteresowany jest
przede wszystkim czasami mu współczesnymi, problemami hiperaktualnymi. W
części historycznej zastanawia się bowiem nad tym co kształtowało cywilizację
europejską, stanowiło o jej sile i dynamice, co z tej przeszłości należałoby
wydobyć i na nowo odkurzyć, co zaś wyrzucić do lamusa, jak czerpiąc z
minionych doświadczeń wyjść ze współczesnego impasu, przezwyciężyć
133
J. Garliński, op. cit., s. 215.
50
nasilający się kryzys. Rozważania nad przyszłością zaś nie mają charakteru
futurystycznego, nie są utopijną wizją nowego wspaniałego świata lecz jest to
program przeznaczony dla jego współczesnych, wezwanie do wysiłku, który
niezwłocznie należy podjąć, aby stworzyć chociaż szansę na trochę lepszą
przyszłość.
W swych rozważaniach historiozoficznych za punkt szczytowy jak dotąd
rozwoju cywilizacji europejskiej uznaje Mosdorf epokę średniowiecza, wraz z
otwarciem nowego okresu – Odrodzenia rozpoczyna się jego zdaniem proces jej
degradacji. Europa zaczyna cofać się odchodząc systematycznie od tych
wartości, które stanowiły o jej sile. Pogląd to nienowy i nie odosobniony, tezy
tego rodzaju propagowane były przez liczne postaci już od XIX w., można by
oczywiście wymienić całą listę myślicieli konserwatywnych jak Louis de
Bonald, Karol Ludwig von Haller, Joseph von Görresa czy Franz von Baader. Z
podobnym „odkrywaniem” tej epoki mamy do czynienia w łonie Kościoła: Leon
XIII wydaje encyklikę Aeterni Patris w której zaleca filozofom i teologom
katolickim scholastykę, a zwłaszcza najdoskonalszą jej postać czyli tomizm jako
podstawę do studiów w tym zakresie, a w encyklice Immortale Dei pisze z
sentymentem o czasach kiedy to filozofia Ewangelii przenikała prawo,
instytucje, obyczaje ludów co miało rodzić niezwykle dobroczynne skutki dla
całej społeczności oraz o narodzonej w XVI w. zgubnej żądzy nowości, która
zniszczyła ten stan
134
. Działacze katolicko-społeczni w rodzaju Marcela
Defourny’ego, Wilhelma von Kettelera, Karla von Vogelsanga czy Rene de La
Tour du Pina nawołują do wskrzeszenia i dostosowania do warunków
współczesnych zniszczonego ustroju cechowego, które to postulaty zostaną
następnie podjęte i usystematyzowane przez Piusa XI w encyklice
Quadragesimo anno. Max Scheler w wyidealizowanej moralności, etosie
średniowiecza będzie widział pewien paradygmat, który należy odtwarzać w
134
Leon XIII, Immortale Dei [w:] K. Grzybowski, B. Sobolewska, op. cit., str. 246.
51
czasach współczesnych, Bierdiajew rzuci zaś hasło “nowego średniowiecza”.
Mosdorf chętnie odwołuje się do rosyjskiego filozofa, podkreślając jednakże
przy tym, iż trudno mówić o średniowieczu jako takim ponieważ jest ono
przecież prawie tysiącletnią epoką, autor Wczoraj i jutro precyzuje więc, iż
„zloty wiek” to czasy Akwinaty, trzynaste stulecie, kiedy to wzrasta poziom
religijnej
kultury
i
zanikają
ostatecznie
pierwiastki
millenarystyczno-
katastroficzne wynikające z oczekiwania na rok 1000. Wysokie ideały
kształtujące jego zdaniem codzienne życie zwyczajnych ludzi, harmonia ducha i
ciała, tego co doczesne i nadprzyrodzone, czego egzemplifikację stanowić może
ideał benedyktyński kulminujący się w haśle Qui laborat, orat, stanowić miały
o sile i wartości wzmiankowanej epoki, a zwłaszcza jej szczytowego okresu
przypadającego na wiek XIII. Oczywiście nie chodzi w tym wszystkim
Mosdorfowi, podobnie zresztą jak Bierdiajewowi135, o jakiś mechaniczny
powrót do średniowiecza, zdaje bowiem sobie sprawę z tego że jest to nie tylko
niemożliwe, ale i niewskazane, gdyż trzeba tworzyć coś nowego, adekwatnego
do zmienionej rzeczywistości.
Odrodzenie i Reformacja to dla Mosdorfa początek sui generis
poganizacji cywilizacji europejskiej, odchodzenia od tych wartości które ją
stanowiły o jej wielkości. Wiąże on te procesy z pojawieniem się nastawionej
wyłącznie na zysk mentalności kapitalistycznej. Pierwszym etapem co prawda
miało być tutaj jego zdaniem wycofanie się Kościoła z zakazu pobierania
procentów, podobnie jak Doboszyński czy też Ezra Pound widzi w tym wyraz
pewnego kapitulanctwa oraz praprzyczynę wszelkiego zła, które w następstwie
przyniósł ze sobą nastawiony wyłącznie na zysk kapitalizm. Jednak głównym
źródłem rozpowszechnienia zgubnej mentalności kapitalistycznej był zdaniem
Mosdorfa protestantyzm. Opiera się on oczywiście na modnej wówczas teorii
135
M. Bierdiajew, Nowe średniowiecze, Komorów 1997, s. 125 – 126.
52
Maxa Webera136, czerpiąc zresztą jednocześnie z ustaleń Wernera Sombarta
podkreślającego bliskość judaizmu i kapitalizmu137, psychiki żydowskiej i
kapitalistycznej, co więcej teorie te w interpretacji Mosdorfa nie wydają się być
ze sobą antynomiczne ponieważ w protestantyzmie, zwłaszcza zaś jego
kalwińskiej odmianie widzi on swoisty nawrót do judaizmu, jest to jego zdaniem
tout court zjudaizowany katolicyzm. Dla Mosdorfa jest rzeczą oczywistą, iż to
właśnie kalwinizm umożliwił proces infiltracji żydowskimi miazmatami
społeczeństw
chrześcijańskich,
narzucenie
obcych
wzorów
i
ideałów.
„Podobieństwo myślenia wspólna walka z katolicyzmem wytworzyło kolejno w
trzech krajach kalwińskich ów szczególny amalgamat, który w dziedzinie
gospodarczej stworzył ustrój kapitalistyczny, a w dziedzinie myśli politycznej
wydawał dwie sławne deklaracje praw człowieka”138. Mamy więc do czynienia
zdaniem Mosdorfa z szybkim odchodzeniem we wszystkich dziedzinach od
chrześcijańskich
ideałów
kształtujących
Europę
średniowieczną.
Nowe
racjonalistyczne, mechanicystyczne, naturalistyczne idee przyjmowane wręcz
jako prawdy naukowe
w szybkim tempie doprowadzają do pogrzebania
rezyduów średniowiecznego świata. Kulminacją tego będzie oczywiście
rewolucja francuska, której źródeł Mosdorf upatruje właściwie przede
wszystkim w tych osiemnastowiecznych ideach opartych na przekonaniu o
możliwości stworzenia raju na ziemi, realizacji sprawiedliwości powszechnej
pod warunkiem likwidacji resztek przeżytków feudalizmu i urzeczywistnienia
„uniwersalnych” recept ówczesnych „filozofów”. Warto nadmienić jednak, iż te
konstatacje Mosdorfa o charakterze historiozoficznym nie mają natury opartego
na resentymencie do współczesności idealizowania minionej epoki. Nie potępia
on bowiem w czambuł całego porządku postśredniowiecznego, jest świadomy
136
M. Weber, Etyka protestancka a duch kapitalizmu, Lublin 1994.
137
W. Sombart, The Jews and Modern Capitalism, Glencoe 1951.
138
J. Mosdorf, Wczoraj i jutro, Biała Podlaska 2005, s. 62.
53
niedomagań hołubionej przez siebie epoki, zwraca uwagę na pewne
niedoskonałości, które stały się pośrednią przyczyną późniejszego kryzysu.
Pisząc chociażby o protestantyzmie odnajduje w kondycji ówczesnego Kościoła,
przesadnym sformalizowaniu sfery wiary ważne źródło reformacyjnego
wybuchu, nie ma u niego zbytnich uproszczeń, przesadnej apologetyki,
efektownych acz uproszczonych i banalnych tez czy wniosków. Wydaje się po
prostu, iż widzi w średniowieczu epokę, w której najkonsekwentniej, choć
oczywiście nie w sposób perfekcyjny, usiłowano wcielać w życie zasady
wypływające z chrystianizmu.
Surowej krytyce poddaje Mosdorf podejście do pracy, z którym mamy do
czynienia w czasach postśredniowiecznych, praca bowiem zatraciła jego
zdaniem piękno, wymiar twórczości, który obecny był w niej w epoce
średniowiecza. Przestała być czymś co upodabnia człowieka do Boga, stając się
jedynie dokuczliwą koniecznością, nużącym wysiłkiem. Autor Wczoraj i jutro
chciałby reaktywacji utraconego piękna pracy, jej sui generis rekoncyliacji,
współczesny homo faber winien zostać zastąpiony przez człowieka –
świadomego twórcę, ten homo creator to ideał nowej epoki. „Praca jako
zdobywanie chleba – pisze autor – jest przekleństwem, ale praca jako
twórczość ma w sobie coś ze świętości. (...) Pozbawiona cech twórczości praca
jest istotnie przekleństwem i będzie nim zawsze, niezależnie od systemu
ekonomicznego”139. Nasuwają się tutaj pewne analogie z Norwidem i jego
koncepcją „misterium sztuki-pracy” czy też filozofią pracy Stanisława
Brzozowskiego cieszącego się przecież dużą estymą w środowisku młodych
narodowców, który nadawał niezwykle wysoką rangę szeroko rozumianemu,
jako czyn, akt twórczy, wysiłek, pojęciu pracy. W oparciu o nie dążył przecież
do zbudowania oryginalnego systemu gnoseologicznego, przeciwstawiał się
racjonalistyczno-naturalistyczno-pozytywistycznej
139
J. Mosdorf, Wczoraj..., s. 207.
54
wizji
świata
gotowego,
danego, podkreślając, iż prawdę o świecie zdobywa człowiek przez pracę, przez
tworzenie i przekształcanie świata, że praca jest jednocześnie źródłem poznania
i samym aktem poznawczym, członem relacji poznające-poznawane140. Nie
można zapomnieć oczywiście o katolickiej nauce społecznej, która zawsze
wysoko podnosiła godność pracy ludzkiej. Już święty Augustyn mówił bardzo
wyraźnie o współdziałaniu człowieka z Bogiem właśnie poprzez pracę. Wielki
nacisk na ten jej aspekt położyli później Prymas Wyszyński, akcentujący iż
praca jest wyrazem naszej miłości ku Stwórcy, dalszym ciągiem twórczej pracy
Bożej, wykańczaniem dzieła stworzenia141 czy wreszcie Jan Paweł II encyklice
Laborem
exercens
stanowiącej
swoisty
traktat
filozoficzno-teologiczny
dotyczący problematyki pracy ludzkiej.
Model pracy dokonywanej bez wysiłku umysłu, wytwórczej, a nie
twórczej, ogłupiającej człowieka miast go doskonalić jest charakterystyczny
zdaniem Mosdorfa dla współczesnych ekonomicystycznych ustrojów. Chodzi
mu przede wszystkim o pracę taśmową w ramach wielkiego przemysłu, która
czyni jego zdaniem z człowieka trybik w maszynie, nie daje szczęścia
twórczego, nie jest wiązana przez pracownika w żaden sposób z gotowym
produktem co jest przyczyną postrzegania jej jako wysiłku abstrakcyjnego.
Łączy się z tym wszystkim również pewna jego niechęć czy podejrzliwość
wobec nowoczesnego przemysłu i egzemplifikującej go maszyny. Swoiste
bałwochwalstwo maszyny i techniki stanowi wedle autora Wczoraj i jutro
płaszczyznę na której mamy do czynienia z konwergencją obydwu fałszywych
doktryn ekonomicystycznych, socjalizmu i kapitalizmu. Mosdorf podobnie jak
wielu innych myślicieli i publicystów w tamtym okresie, dość wspomnieć
Georgesa Bernanosa, Mikołaja Bierdiajewa, Aldousa Huxleya, a w Polsce
Zob. S. Brzozowski, Prolegomena filozofii „pracy” [w:] Tenże, Idee. Wstęp do filozofii
dojrzałości dziejowej, Kraków 1990; P. Trzebuchowski, Filozofia pracy Stanisława
Brzozowskiego, Warszawa 1971.
140
141
S. Wyszyński, Duch pracy ludzkiej. Konferencje o pracy, Włocławek 1946.
55
Mariana Zdziechowskiego czy Witkacego, z niepokojem patrzył na dynamiczną
industrializację obawiając się, iż pod jej zgubnym wpływem dojdzie do
całkowitego zautomatyzowania życia ludzkiego, wyprania go ze wszelkich
pierwiastków duchowych, transcendentnych. Maszyna bowiem zamiast być
sługą człowieka zaczyna go zniewalać, dominować nad nim narzucając system
pracy niezgodny z naturą ludzką. Nie jest to jednak w przypadku Mosdorfa jakiś
bunt na wzór luddystów czy też sentymentalistów à la Rousseau majaczących o
tzw. powrocie do natury. Nie spotykamy u niego postulatów recydywy
przysłowiowego kołowrotka ghandystów, hasła nawrotu do natury i dawnych,
prostszych form produkcji bynajmniej nie zyskują jego akceptacji. Porównując
jego koncepcje nawet z tymi propagowanymi wówczas przez czołowego
ideologa młodych obozu narodowego Adama Doboszyńskiego widzimy dosyć
istotne różnice. Idiosynkrazja Doboszyńskiego do techniki, maszyny, przemysłu
jest bardzo wyraźna, pisał on o "kazirodczym związku pieniądza i maszyny," 142
jako przyczynie wszelkiego zła, nie tylko zresztą na płaszczyźnie gospodarczej.
W pracach jego widoczny jest w związku z tym pewien rustykalizm, tendencje
deglomeracyjne i dezurbanizacyjne, ta niechęć do maszyny zdaje się przybierać
momentami, zwłaszcza w związku z barwnością języka używanego przez autora
Gospodarki narodowej, objawy jakiejś fobii. Mosdorf jest bardziej ostrożny i
zrównoważony w swojej krytyce. Podkreśla przecież, iż „nie ma nic bardziej
bezmyślnego niż odzywające się tu i tam rady powrotu do stanu
przedmaszynowego. (...) Nic zwłaszcza bezmyślnego, gdy rady takie słyszy się
na naszym polskim gruncie, kraju cierpiącym na niedoprodukcję, na
prymitywizm techniczny, na przesadną żółwiowość tempa pracy, na nędzę
wynikającą nie tyle z niesprawiedliwego podziału bogactw, ile z braku tych
bogactw w całym społeczeństwie”143.
142
A. Doboszyński, Ekonomia miłosierdzia, Warszawa 1995, s. 73.
143
J. Mosdorf, Wczoraj..., s. 211.
56
Jedynie rozwój techniki umożliwić może przecież urzeczywistnienie tak
pożądanej przez Mosdorfa reformy ustroju produkcji. Postuluje on bowiem
podobnie jak Doboszyński, który jednak w swej antytindustrialnej pasji zdaje się
tego nie zauważać, przeprowadzenie decentralizacji produkcji, oparcie jej tam
gdzie można na małych i średnich warsztatach rodzinnych, które stanowiłby
jego zdaniem optymalną pod wieloma względami podstawę gospodarki
państwa. Pozwoliłoby to wedle Mosdorfa przezwyciężyć główne bolączki
współczesnego mu życia gospodarczego, jak pisze dekoncentracja „...umożliwia
usunięcie rozdziału między pracą twórczą, a wytwórczą, między siłami
produkcyjnymi a własnością środków produkcji, a nawet między współczesną
wsią i współczesnym miastem. (...) Zniesienie fabryk, rozsypanie warsztatów
motorowych równomiernie po całym kraju zaciera granice między wsią a
miastem, między psychiką wieśniaka i mieszczanina, urbanizuje wieś i
dezurbanizuje miasto, nie rozrywa – tak jak obecnie – rodzinnych i sąsiedzkich
stosunków między rolnikiem a pracownikiem przemysłowym...”144. Można by
rzec, iż Mosdorf rzuca tu po prostu hasło small is beautiful, które czterdzieści lat
później za sprawą angielskiego ekonomisty Ernsta F. Schumachera zdobyło
sobie tak wielką popularność145. Jak więc widzimy tak niepokojące i
destrukcyjne dla różnych dziedzin życia zjawiska jak proletaryzm czy
antagonizm klasowy miałyby ulec znacznemu ograniczeniu lub nawet likwidacji
w wyniku przeprowadzenia postulowanych przez Mosdorfa zmian. Co
charakterystyczne w przeciwieństwie do przywoływanego już Doboszyńskiego,
który podkreślał, że doniosłe skutki dla życia społecznego, kulturowego czy
duchowego jakie miałaby przynieść tego typu reforma ustroju posiadania i
produkcji, usprawiedliwiają nawet możliwość wywołania przez nią spadku
144
Ibid., ss. 214-215.
E. F. Schumacher, Małe jest piękne. Spojrzenie na gospodarkę świata z założeniem, że
człowiek coś znaczy, Warszawa 1981.
145
57
stopy życiowej czy wzrostu kosztów wytwarzania146, autor Wczoraj i jutro nie
lekceważy kwestii wzrostu gospodarczego i dochodu społecznego, choć główny
nacisk kładzie jednak na jego właściwą redystrybucję. Dla Mosdorfa
dekoncentracja nie jest celem samym w sobie, patrzy on na nią nie tylko poprzez
pryzmat pewnych imponderabiliów jak robi to Doboszyński lecz także
ekonomii, podkreślając, iż spełni ona swe zadanie wtedy gdy „...drobne
warsztaty przyszłości (...) staną się wydajniejsze od wielkich zespołów
maszynowych”147. Jawi się on tutaj również jako zwolennik planizmu podkreśla
bowiem, iż proponowany przez niego system produkcyjny może spełnić swe
zadanie wyłącznie w przypadku jakiejś odgórnej koordynacji i stosowania
planowania gospodarczego. Nie chodzi tu jednak o powielanie modelu
sowieckich piatiletek, autor Wczoraj i jutro zdaje sobie bowiem sprawę z
zabójczych dla życia gospodarczego skutków jego zbytniej reglamentacji,
nadmiernego etatyzmu i biurokratyzacji. Mosdorf mówi raczej o czymś na
kształt proponowanej przez Czesława Strzeszewskiego gospodarki z planem,
którą ten ostatni zdecydowania odróżniał od gospodarki planowej. Wedle tego
znanego myśliciela katolicko-spolecznego system tego rodzaju nie niszczyłby
prywatnej inicjatywy i kreatywności ludzkiej, zadaniem państwa byłoby jedynie
wyznaczanie pewnego planu ogólnego w celu uniknięcia chwiejności stosunków
gospodarczych czy przeciwdziałania wahaniom koniunktury148. Trzeba jednak
zwrócić uwagę, iż przeczyć temu wydają się niektóre konkretne pomysły autora
Wczoraj i jutro, Mosdorf bowiem krytykując etatyzm, biurokratyzację,
omnipotencję państwa sam chce rozciągnąć jego kontrolę nad dziedzinami, w
które zdecydowanie nie powinno wchodzić. Kolejny istotny postulat
pojawiający się w omawianej pracy to unarodowienie życia gospodarczego,
146
A. Doboszyński, op. cit., str. 74, 92.
147
J. Mosdorf, Wczoraj..., s. 216.
148
Cz. Strzeszewski, Gospodarka planowa czy z planem, „Kultura” 1939 nr 13.
58
Mosdorf skrupulatnie wylicza jak wielki procent banków, zakładów
przemysłowych w Polsce znajduje się w rękach kapitału obcego, czyniąc z niej
de facto kraj quasikolonialny i postuluje zmianę tego stanu rzeczy. Wysuwa
nawet hasło autarkii, choć zdając sobie sprawę z niemożliwości rzeczywistego
wprowadzenia w życie tego pomysłu czyni zeń sui generis ideę regulatywną.
Nie waha się tu nawet wysuwać propozycji wywłaszczenia obcego kapitału bez
odszkodowań, aby choć pozornie uzgodnić tego rodzaju koncepcję z myślą
katolicką kładzie nacisk na społeczne funkcję własności, marginalizując te
indywidualne oraz ostro krytykuje rzymską jeszcze zasadę pozwalającą
właścicielowi dowolnie używać i nadużywać (utendi et abutendi) posiadaną
własność przeciwstawiając ją radykalnie chrześcijańskiej koncepcji obciążającej
tą instytucję hipoteką społeczną. Zdaje się nie zauważać przy tym, że tak samo
niemoralne i niezgodne z nauczaniem Kościoła jest nadużywanie własności, jak
i wywłaszczenia w formie zaproponowanej przez niego i na nic zdadzą się tu
różne kazuistyczne sztuczki do których próbuje się uciekać.
Już ta pobieżna prezentacja i analiza pozwala nam ulokować Mosdorfa
wśród poszukiwaczy i propagatorów trzeciej drogi rozwoju społecznogospodarczego. W swych postulatach zbliża się w mniejszym lub większym
stopniu do innych kierunków tercerystycznych
jak chociażby angielskiego
dystrybucjonizmu Gilberta K. Chestertona i Hilaire Belloca. ordoliberalizmu
niemieckego, korporacjonizmu i solidaryzmu rozwijanych od początku
dziewiętnastego wieku przez myślicieli konserwatywnych i katolickospołecznych, kapitalizmu ludowego propagowanego przez doradcę Franklina D.
Roosvelta Adolfa A. Berle’go oraz Gardinera C. Meansa. Zdając sobie sprawę z
różnic pomiędzy wspominanymi doktrynami czy poglądami propagowanymi
przez poszczególne szkoły i osoby, trzeba zwrócić uwagę iż niektóre postulaty
są koincydencyjne dla większości z nich: dekoncentracja i demonopolizacja
przemysłu, uwłaszczenie mas oraz uspołecznienie własności, uczynienie z
małych i średnich przedsiębiorstw czy warsztatów podstawy gospodarki
59
państwa, akcentowanie związków etyki i moralności z ekonomią, a także
oczywiście program negatywny
tercerystów tzn. krytyka anonimowego
kapitału, karteli, kolektywizmu oraz etatyzmu, jak i z drugiej strony całkowitego
desinteressement państwa jeżeli chodzi o gospodarkę.
Warunkiem sine qua non wprowadzenia jakichkolwiek zmian w
dziedzinie społeczno-gospodarczej jest dla Mosdorfa przebudowa życia
polityczno-ustrojowego. Jego zdaniem reformy jeśli mają być skuteczne to
muszą być systemowe i komplementarne, te dwie dziedziny życia są bowiem na
tyle ściśle ze sobą związane, iż nie można separować jednej od drugiej, nie ma
szans na powodzenie reform politycznych bez gruntownych zmian w dziedzinie
gospodarczej i vice versa. Mosdorf jawi się tu jako zdecydowany przeciwnik
demokracji pralamentarnej i zwolennik silnej władzy,
systemu w którym,
stojący na czele państwa Naczelnik rządziłby dożywotnio, mając bardzo
szerokie prerogatywy łącznie z prawem mianowania swego następcy.
Zdecydowanie odżegnuje się jednak od totalizmu i popularnego wówczas
modelu charyzmatycznego wodza stojącego ponad prawem. Proponowany przez
niego system ma charakter quasimonarchiczny, widzimy więc, iż podobnie jak
w kwestiach gospodarczych, Mosdorf mimo tego, iż pozostawał na uboczu życia
politycznego, nie przynależąc formalnie do żadnej organizacji, zbliża się
wyraźnie do koncepcji propagowanych w środowisku ONR ABC, gdzie w
przeciwieństwie do rozwijającej ideę „totalizmu katolickie” Falangi żywe były
sympatie monarchistyczne, co widoczne jest choćby w publicystyce Jana
Korolca czy Juliusza Sasa-Wisłockiego. Warto zauważyć, iż w przeciwieństwie
do tego ostatniego, Mosdorf zdecydowanie odrzuca możliwość restytucji
monarchii dziedzicznej w Polsce, podkreślając, iż tego typu ustrój nie
odpowiada potrzebom chwili, ani mentalności współczesnej. Nad całością spraw
państwowych czuwać miałoby zaś kierowane przez Naczelnika ciało kolegialne
o charakterze elitarnym nazywane przez Mosdorfa organizacją narodu.
Skupiałoby ono najwybitniejsze postaci różnych dziedzin życia, a zadaniem jego
60
byłaby koordynacja całokształtu polityki państwowej, ustalanie wytycznych i
kontrola. Uzupełniają to wszystko postulaty daleko idącej decentralizacji
państwa i rozszerzenia roli samorządów terytorialnych, wydaje się że w
zamierzeniu Mosdorfa miał to być mechanizm hamujący wszelkie próby
zwiększenia swych kompetencji przez władze centralne, czynnik równowagi, a
może raczej przeciwwagi, sui generis ochronę społeczeństwa przed silnym
państwem.
Zwraca przy okazji również uwagę na potrzebę odtworzenia
samorządu gospodarczego i nadania mu odpowiedniej roli. W przeciwieństwie
jednak do licznych publicystów katolickich i narodowych, którzy widzieli w
reformie o charakterze korporacyjnym panaceum na wszystkie niedomagania
życia społeczno-gospodarczego, Mosdorf nie przywiązuje do tej kwestii zbytniej
uwagi. Co więcej nie waha się nawet podkreślać, iż w warunkach polskich tego
rodzaju przebudowa tak naprawdę nie przyniosłaby zbytnich efektów. Mosdorf
więc i w tym przypadku jawi się jako myśliciel niezależny, uciekający od
sztampy i utartych przekonań, przecież po wydaniu przez Piusa XI encykliki
Quadragesimo anno hasła korporacjonizmu katolickiego stały się wręcz
obowiązujące w środowiskach z którymi związany był autor Wczoraj i jutro,
postulaty reform w tym duchu powtarzane były, często dość bezrefleksyjnie,
przez większość publicystów narodowych i katolickich. Zwrócić należy również
uwagę na specjalne miejsce, które Mosdorf jest skłonny przyznać władzy
sądowniczej wyłączając ją nawet spod jurysdykcji Naczelnika państwa
podkreślając, iż sądownictwo niezawisłe nie może być podwładne oraz że tylko
w demoliberalnym chaosie może istnieć taki paradoks jak ministerstwo
sprawiedliwości, nie waha się nawet twierdzić, iż musi być ono czymś na kształt
„państwa w państwie”149. Mamy więc, jak widać, do czynienia z wyraźną
sympatią Mosdorfa do systemu mieszanego, w którym splatają się pierwiastki
monarchistyczne – w osobie Naczelnika państwa, arystokratyczne – organizacja
149
J. Mosdorf, Wczoraj..., s. 298.
61
narodu oraz demokratyczne. Tego rodzaju ustrój, o którym Cyceron pisał, iż
góruje zdecydowanie nad trzema klasycznymi formami ustroju ponieważ skupia
w sobie najlepsze ich cechy150, który również mimo swej niewątpliwej sympatii
do monarchii zalecał Doktor Anielski, odpowiadał niewątpliwie gustom
młodych narodowców. Dość wspomnieć przywoływanego już Doboszyńskiego,
który poświęcił przecież odrębną pracę rozważaniom nad współczesnym
wariantem regimen commixtum z pism Akwinaty151.
Niemało miejsca poświęca Mosdorf także rozważaniom nad dziejami
Polski. Charakterystycznym dla jego refleksji historiozoficznej jest brak taniego
optymizmu, wizja dziejów Rzeczpospolitej nie jest z pewnością „lukrowaną”
wersją historii w stylu znanych prac Antoniego Chołoniewskiego czy Artura
Górskiego. Mosdorf jest bezlitosny, krytykuje bezkompromisowo czasy
Jagiellonów, zwłaszcza zaś okres zygmuntowski, podkreślając iż to właśnie
wtedy zaczęto w Polsce podążać niejako w odwrotnym kierunku niż w krajach
Europy zachodniej wyłączając coraz większe grupy ludności z życia
państwowego i narodowego. Postępująca pauperyzacja i ubezwłasnowolnienie
szerokich warstw społecznych to jego zdaniem efekt tej sławionej przez
niektórych „złotej wolności szlacheckiej”. Wówczas to początek swój miało
mieć owo tragiczne rozszczepienie „pomiędzy słowem ludu a słowem
uczonym” jak ujął to Norwid w Promethidionie. Osławiona tolerancja XVI
wieczna nie jest dla niego wyrazem jakiejś wyższości moralnej Polski jak chciał
tego chociażby Górski152, ale wygodnictwa, o wiele bliższe byłoby mu
stanowisko Brzozowskiego dla którego fakt, iż w Polsce nigdy nie walczono
krwawo o idee był wyrazem specyficznej polskiej bezdziejowości i
wegetatywnego
kwietyzmu.
Odnosząc
się
na
przykład
do
Rokoszu
150
Cyceron, O państwie, Kęty 1998, s. 38.
151
A. Doboszyński, Regimen commixtum [w:] Tenże, Studia polityczne, Na uchodztwie 1947.
152
Zob. A. Górski, Ku czemu Polska szła, Warszawa 1919.
62
Zebrzydowskiego podkreślał bowiem, iż za jego sprawą „...nie spadła żadna
wyniosła głowa pod toporem kata, bo po jednej i po drugiej stronie nie było
wielkiej idei. Na rdzennych ziemiach polskich wiek XVII był stuleciem
rewolucji bez rewolucyjnych konsekwencyj, krew przelana wysychała wśród
przeprosin i nawoływań do zgody, w których ginęła również wszelka myśl
przebudowy”153. Łączy się z tym wszystkim również jego krytyczny stosunek do
kontrreformacji, zwłaszcza zaś jej polskiej mutacji. Zdaniem Mosdorfa cała para
kontrreformacji poszła w gwizdek walki z protestantyzmem stąd nie
doprowadziła ona do rzeczywistego odrodzenia katolicyzmu będąc
jedynie
powierzchowną reakcją odwracającą ludzi od spraw życia doczesnego,
implikującą fideizm, kwietyzm, powierzchowną dewocję. Przywoływany już
niejednokrotnie Brzozowski określał to wszystko jednym mianem „Kościoła
milusińskich”. Spojrzenie Mosdorfa na okres rozbiorów również należy uznać
za niesztampowe, brak bowiem u niego jednoznacznego potępienia powstań
jako wyrazu politycznego romantyzmu oraz efektu masońskich inspiracji z
czym przecież spotykamy się często w publicystyce innych przedstawicieli
obozu narodowego. Autor Wczoraj i jutro dostrzega ich pewną celowość, widzi
doniosłą rolę, którą mimo wszystko spełniły, rozumie że dzięki tym nie do
końca przemyślanym, prowizorycznym, opartym bardziej na chciejstwie niż
chłodnej kalkulacji wydarzeniom kształtowała się świadomość narodowa,
Polacy mogli przetrwać jako naród ponad stuletni okres braku własnego
organizmu państwowego. Tego rodzaju konstatacje wydawałoby się winny
czynić z Mosdorfa gorącego zwolennika krakowskiej szkoły historyków,
doceniając jednak Bobrzyńskiego czy Szujskiego autor Wczoraj i jutro zarzuca
im. iż nie potrafili zrozumieć, że „liczyć się z faktami to wcale nie to samo co
zgadzać się z nimi”154 miało to doprowadzić ich od trzeźwości spojrzenia na
153
J. Mosdorf, Wczoraj..., s. 122.
154
Ibid., ss. 132-133.
63
manowce pesymizmu i rezygnacji egzemplifikowanej polityką trójlojalizmu.
Mimo wszystko jednak w swoich ocenach konserwatyzmu krakowskiego jest o
wiele mniej krytyczny niż Dmowski, który zarzucał stańczykom, a zwłaszcza
ich „drugiemu pokoleniu” cynizm, partyjniactwo i karierowiczostwo155. Trzeba
jasno powiedzieć, że również w swoich analizach dotyczących roli i znaczenia
obozu narodowego oraz piłsudczykowskiego w odzyskaniu przez Polskę
niepodległości Mosdorf wykazuje się dużym obiektywizmem, mamy bowiem w
nich do czynienia zarówno ze wskazaniami na błędy obozu, z którym sam był
związany, jak i zasługi przeciwników politycznych. Co więcej nawołuje do
pojednania, do tego by „wzajemne urazy i spory odesłać do muzeum
przeszłości, tam gdzie odeszły już istotne przyczyny tych sporów – rozbiory”156.
Ostro krytykuje w związku z tym próby umniejszania zasług Piłsudskiego
odnosząc się np. do chętnie kolportowanej, zwłaszcza przez narodowców, wersji
zatrzymania ofensywy bolszewickiej, wedle której prawdziwym architektem
zwycięstwa w bitwie warszawskiej miał być gen. Tadeusz Rozwadowski bądź
gen. Maxime Weygand, a nie złożony chorobą Marszałek. Widzimy więc, iż stoi
on na stanowisku, które podzielała wówczas pewna cześć młodych narodowców
usiłująca podejmować współpracę z obozem rządzącym uznając niegdysiejsze
spory za dawno już przebrzmiałe i niepotrzebnie ciążące nad stosunkami
obecnymi. Można wspomnieć Związek Młodych Narodowców Jerzego
Drobnika i Jana Zdzitowieckiego, tendencje zmierzające do pewnego zbliżenia z
obozem legionowym widoczne były również w grupie „Wielka Polska”
Wojciecha Wasiutyńskiego, Witolda Staniszkisa i Stanisława Cimoszyńskiego,
o anachroniczności istniejących podziałów mówili też ideolodzy ONR ABC, a
RNR Falanga stał się przecież na pewien czas oficjalnym partnerem Obozu
Zjednoczenia Narodowego. Również po drugiej stronie istniała świadomość
potrzeby przezwyciężenia tych podziałów. Można tutaj wspomnieć o
155
Zob. R., Dmowski, Upadek myśli konserwatywnej w Polsce, Wrocław 2004.
156
J. Mosdorf, Wczoraj... s. 149.
64
wydawanym przez Juliana Babińskiego i Władysława Zambrzyckiego
tygodniku „Merkuryusz Polski Ordynaryjny" promującym właśnie coś na kształt
politycznego "ekumenizmu" mającego na celu doprowadzenie do pojednania
pomiędzy spadkobiercami Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego czy też
grupę „Jutro Pracy” Jana Hoppego i Wacława Budzyńskiego. Za wyraz tych
tendencji trzeba uznać również powstanie w 1936 r. tzw. Komitetu Prasy
Młodych, obejmującego szereg pism związanych z obydwoma obozami.
Fakty te dobrze ewokują charakter narodowego-radykalizmu, który zaczął
oddalać się od konsekwentnego realizmu politycznego Ligi Narodowej
przejmując w coraz większym stopniu hasła i idee politycznego romantyzmu.
Książka Mosdorfa cenną jest właśnie również z tego powodu, iż przedstawia
nam obraz współczesnego mu pokolenia, drogi którymi dochodziło ono do
sformułowania swojego poglądu na świat. Autor Wczoraj i jutro na swoim
przykładzie przedstawia ewolucję ideowo-światopoglądową, która dokonała się
w obozie narodowym, wskazuje na etiologię tych procesów. Narodowcy wedle
Mosdorfa w pewnym momencie zorientowali się, że brak im jakiegoś trwałego
fundamentu, niewzruszonych zasad, iż biologiczny nacjonalizm spełnił swoje
zadania, ale nie wystarczał jako podstawa duchowa, stąd na fali renesansu
katolicyzmu w młodym pokoleniu polskim157, zaczął się katolicyzować także
rodzimy nacjonalizm. Nowa generacja zacznie myśleć już trochę innymi
kategoriami, nacjonalizm w ich wydaniu będzie różnił się od tego z czasów
przełomu wieków, stąd pojawią się nawet oskarżenia o pogańską proweniencje
niektórych koncepcji ideowych „ojców założycieli” narodowej demokracji, będą
je artykułować czołowi ideolodzy młodego pokolenia w rodzaju Jędrzeja
Giertycha, Adama Doboszyńskiego158 czy właśnie Mosdorfa, który mówi
Zob. K. Turowski, Renesans katolicyzmu młodego pokolenia, “Przegląd Powszechny”
1937/7-8.
157
J. Giertych, Nacjonalizm chrześcijański, Stuttgart 1948, str. 46; A. Doboszyński, Teoria
narodu [w:] Tenże, Studia ..., str. 119 – 120.
158
65
wprost o „czysto pogańskim nacjonalizmie” tamtego okresu159. Mosdorf
przedstawia kolejne fazy ewolucji swojego myślenia, schemat ten notabene
można by zapewne ekstrapolować na całą formację narodową, od pogańskiego
nacjonalizmu poprzez instrumentalne podejście do religii i Kościoła,
redukcjonizm polegający na traktowaniu katolicyzmu wyłącznie jako czynnika o
doniosłym
znaczeniu
społecznym,
aż
do
pełnego
zrozumienia
jego
ponaddoczesnego charakteru i potrzeby kształtowania przezeń całokształtu
życia. Autor Wczoraj i jutro doskonale wyraża to we fragmencie nie
ustępującym z pewnością najczęściej chyba cytowanemu passusowi z broszury
Kościół, naród i państwo Dmowskiego mówiącemu o tym, iż katolicyzm nie jest
dodatkiem do polskości: „Jesteśmy katolikami nie tylko dlatego, że Polska jest
katolicka, bo gdyby była nawet muzułmańska prawda nie przestałaby być
prawdą, tylko trudniejszy – i boleśniejszy – byłby dla nas Polaków dostęp do
niej. Jesteśmy katolikami nie tylko dlatego, ze doktryna katolicka lepiej
rozstrzyga trudności a dyscyplina – konflikty, ani dlatego, że imponuje nam
organizacja hierarchiczna struktura Kościoła zwycięska poprzez stulecia, ani
dlatego wreszcie, że Kościół ocalił i przekazał nam w spuściźnie wszystko to co
w cywilizacji antycznej było jeszcze zdrowe i nie-spodlone, ale dlatego, ze
wierzymy, iż jest Kościołem ustanowionym przez Boga”160.
Koncepcje Mosdorfa z pewnością dobrze ilustrują poglądy młodych
narodowców, którzy z początkiem lat trzydziestych dokonali secesji tworząc
ONR. Jednakże trzeba wyraźnie podkreślić, iż Mosdorf zachowuje niezależność,
nie jest li tylko ideologiem czy propagandystą, podąża własną drogą głosząc
hasła nie zawsze w pełni kompatybilne z tymi, którymi szermowali narodowiradykałowie. Mimo upływu czasu idee gospodarcze czy polityczne zawarte w
tej pracy ciągle wydają się inspirować rozmaite środowiska odwołujące się do
tradycji narodowo-radykalnej.
159
J. Mosdorf, Wczoraj..., s. 169.
160
Ibid., s. 170
66
Rafał Łętocha
Naród i nacjonalizm w myśli Jerzego Brauna
Mówiąc o nacjonalizmie polskim lat międzywojennych zazwyczaj mamy
na myśli szeroko rozumiany obóz narodowy, różnorakie ugrupowania
odwołujące się do tradycji endeckiej. Jednakże przecież Stronnictwo Narodowe
oraz jego organizacje satelickie i secesyjne nie miały monopolu na nacjonalizm.
Nie będąc jakąś spetryfikowaną doktryną przybierał w ówczesnej Europie
nacjonalizm różne formy łącząc się z ideami konserwatywnymi, liberalnymi,
faszystowskimi czy socjalistycznymi i komunistycznymi, opierając się na
katolicyzmie, prawosławiu, protestantyzmie czy neopoganizmie. Podobnie było
i w Polsce obok obozu narodowego, który od połowy lat dwudziestych
konsekwentnie zaczął katolicyzować swoją doktrynę i stawać się wyrazicielem
idei konserwatywnych, mamy inne środowiska i postaci jak chociażby Jana
Strachniuka i ruch „Zadruga” reprezentujący nacjonalizm neopogański,
„polskiego Maurrasa” Leszka Gembarzewskiego łączącego za przykładem
Açtion Francaise integralny nacjonalizm z monarchizmem, różnego rodzaju
„kolorowe koszule” w rodzaju Związku Nacjonalistów Polskich, Narodowo
Socjalistycznej Partii Robotniczej czy Narodowo-Socjalistycznej Partii Miast i
Wsi, również w łonie obozu piłsudczykowskiego pojawiają się podobne
tendencje czego wyrazem będzie utworzenie pod koniec lat trzydziestych Obozu
Zjednoczenia Narodowego. W literaturze przedmiotu możemy też spotkać
niekiedy wyodrębnianie jeszcze jednego typu nacjonalizmu, a mianowicie
reprezentowanego przez Jerzego Brauna i związane z nim środowisko. Braun to
postać niezwykle ciekawa: działacz harcerski, a później polityczny, poeta,
prozaik, dramaturg, scenarzysta filmowy, teoretyk literatury i teatru, krytyk
literacki, redaktor wielu pism, filozof, teolog, historyk – lista ta wbrew pozorom
67
nie wyczerpuje bynajmniej obszarów jego aktywności. Wyjątkowa jest więc
pod względem tematycznego zróżnicowania czy bogactwa, ale i objętości
spuścizna, którą nam po sobie pozostawił. Obejmuje setki artykułów
rozproszonych w prasie przedwojennej, okupacyjnej jak i powojennej, polskiej i
zagranicznej, niemałą ilość książek i broszur w języku polskim, francuskim czy
włoskim, tomiki wierszy czy wreszcie również spory materiał, który do dziś nie
doczekał się publikacji. Niebanalna jest również jego biografia, choć pod
pewnymi względami modelowa dla „niepokornych” z jego pokolenia, udział w
wojnie polsko-bolszewickiej, działalność konspiracyjna w czasie okupacji,
Powstanie Warszawskie, a wreszcie wyrok i długoletnie więzienie w czasach
PRL. W latach międzywojennych był on założycielem i redaktorem pism
„Gazeta Literacka” oraz „Zet”, gorącym zwolennikiem filozofii Józefa Marii
Hoene-Wrońskiego, którą niestrudzenie propagował jako członek Instytutu
Mesjanicznego im. Hoene-Wrońskiego, a później jeden z założycieli
Towarzystwa Hoene-Wrońskiego. Okres okupacji to być może czas najbardziej
ożywionej jego działalności zakłada wówczas i kieruje podziemną organizacją
„Unia” skupiającą wybitne grono intelektualistów polskich jak np. Feliks
Koneczny, Artur Górski, Jerzy Turowicz, Kazimierz Tymieniecki, Stefan
Jaracz, Juliusz Osterwa, Zofia Kossak-Szczucka, Czesław Strzeszewski, Ludwik
Górski, Tadeusz Lehr-Spławiński, Kazimierz Nitsch, Kazimierz Studentowicz i
in., jest ostatnim przewodniczącym Rady Jedności Narodowej i p.o. Delegata
Rządu na Kraj. W drugiej połowie lat czterdziestych pełni funkcję redaktora
„Tygodnika
Warszawskiego”,
po
zamknięciu
pisma
przez
władze
komunistyczne zostaje aresztowany i skazany przez komunistyczny „sąd” na
dożywocie, po opuszczeniu więzienia i rehabilitacji kontynuuje działalność
społeczną i publicystyczną, zwłaszcza zaś reagując na apel Jana XXIII
skierowany do świeckich włącza się żywo w przygotowania Vaticanum II. W
1965 r. wyjeżdża na obrady Soboru, za granicą pozostał do końca swego życia
jeżdżąc z wykładami po całej Europie i Ameryce, publikując rozliczne prace i
68
broszury, wygłaszając cykl ponad stu prelekcji w Radio Watykańskim, biorąc
udział w licznych konferencjach naukowych. Słusznie podkreśla się, iż był
rzeczywistym ambasadorem kultury polskiej na Zachodzie161.
Jak to już zostało wspomniane w literaturze przedmiotu natrafiamy na
przeciwstawne opinie dotyczące związków Brauna z nacjonalizmem. Z jednej
strony liczni badacze nie wahają się klasyfikować go jako myśliciela
nacjonalistycznego, albo przynajmniej podkreślać iż tego rodzaju rys jest
wyraźnie obecny w jego twórczości. Notabene
w przypadku niektórych
autorów jak chociażby Żerosławski służy to przede wszystkim zdezawuowaniu
Unii i Brauna, ponieważ termin ten używany jest przede wszystkim jako sui
generis inwektywa162. Mamy jednak do czynienia również ze stanowiskiem
diametralnie odmiennym tzn. sprzeciwem wobec jakichkolwiek prób łączenia
Brauna czy też
unionizmu
z pojęciem nacjonalizmu, podkreślaniem
uniwersalistycznej proweniencji jego programu, która jakoby automatycznie
miała wykluczać wszelkie myślenie w kategoriach nacjonalistycznych.
Eugeniusz Żuk argumentując na łamach „Arcanów” tezę tego rodzaju pisze, iż
„...Braun jeszcze przed wojną ostro atakował nazizm i rzecz jasna komunizm...”
Jak widzimy w swym zapale polemicznym mechanicznie przejmuje on jednakże
w swej obronie unionizmu czy też Brauna przed tego typu „inkryminacjami”
sposób rozumowania i oceny drugiej strony163. W rozważaniach dotyczących
tego tematu należy oczywiście wyjść od próby omówienia braunowskiej teorii
narodu, uściślenie tych kwestii bowiem może nam pomóc w rozstrzygnięciu
161
H. Żurkowska, Ambasador kultury polskiej, „Wiadomości” (Londyn) 1 XII 1974.
Zob. np. C. Żerosławski, Katolicka myśl o ojczyźnie. Ideowopolityczne koncepcje
klerykalnego podziemia 1939 – 1944, Warszawa 1987; J. Święch, Literatura polska w latach
II wojny światowej, Warszawa 1997; S. Borzym, Filozofia polska 1900-1950, Warszawa
1991; M. Musielak, Nazizm w interpretacjach polskiej myśli politycznej okresu
międzywojennego, Poznań 1997; M. N. Jakubowski, Ciągłość historii i historia ciągłości.
Polska filozofia dziejów, Toruń 2004 .
162
163163
E. Żuk, „Nacjonalistyczne” zabarwienie Jerzego Brauna, „Arcana” 1998 nr 4.
69
problemu proweniencji koncepcji propagowanych przez założyciela Unii.
Kategoria narodu zajmuje jedno z centralnych miejsc w jego publicystyce. W
przeciwieństwie do swego mistrza Hoene-Wrońskiego, który przez długi czas
lekceważył znaczenie narodów, co więcej widział w nich wyraz destrukcyjnego
partykularyzmu i przeszkodę na drodze do wykształcenia się jakiejś jedności o
charakterze globowym164, Braun nie miał od początku żadnych wątpliwości co
do ich fundamentalnego znaczenia i sui generis celowości opatrznościowej.
Naród to dla niego najwyższa w hierarchii społeczność naturalna,
ludzkość bowiem jak podkreśla wciąż czeka na swe urzeczywistnienie. Jak
widzimy odrzuca on poglądy konstruktywistyczne na naród, widząc w nim
zbiorowość naturalną czy wspólnotę opartą na woli spontanicznej jak
moglibyśmy powiedzieć używając nomenklatury Ferdynanda Tönniesa165. Jego
zdaniem powstaje on na gruncie więzów krwi, języka, terytorium samoczynnie,
elity zaś czy wybitne jednostki są jedynie czynnikiem wspomagającym proces
konstytuowania
się
wspólnoty
narodowej,
katalizatorem
zmierzających w tym kierunku lecz nie wykreowały,
przemian
jak chcą tego
konstruktywiści w rodzaju Ernesta Gellnera czy Erica Hobsbawma 166, narodu ex
nihilo. W związku z tym in potentio istniał on zdaniem Brauna oczywiście
zawsze, jednakże historycznie rzecz biorąc potencja ta aktualizuje się dosyć
późno. Na powstanie narodów jego zdaniem największy wpływ miało
chrześcijaństwo poprzez
postawienie celów duchowych ponad doczesnymi,
dokończył tego dzieła zaś „...humanizm przez rozwój filozofii i nauk oraz
164
A. Sikora, Hoene-Wroński, Warszawa 1995, ss. 72-73.
F. Tönnies, Wspólnota i społeczeństwo jako typy więzi międzyludzkich, [w:]Elementy teorii
socjologicznych. Materiały do dziejów współczesnej socjologii zachodniej, pod red. W.
Derczyńskiego, W, Jasińskiej-Kania, J. Szackiego, Warszawa 1975, s.46 – 66.
165
166
E. Gellner, Narody i nacjonalizm, Warszawa 1991; E. J. Hobsbawm, Nations and
nationalism since 1780. Programme, myth, reality, Cambridge 1994..
70
wytworzenie licznej warstwy intelektualnej”167. Właśnie pojawienie się ponad
warstwą wytwórczą i kosztem niej warstwy kulturotwórczej stanowi moment
kiedy dokonuje się przeobrażenie ludu w naród. Tam bowiem gdzie istnieje
jedynie organizacja wytwórcza narody zdaniem Brauna nie mają szans zaistnieć,
wyemancypowanie się grupy ludzi zdolnych współtworzyć wartości kulturalne
jest conditio sine qua non ukonstytuowania się narodu, warstwa kulturotwórcza
jest bowiem „...świadomym podmiotem życia na poziomie historii i nosicielem
idei przewodniej narodu”168. Ujmując więc kwestię od strony socjologicznej
naród to wspólnota kulturowo-produkcyjna, w której praca mas wytwórczych
dostarcza środków służących rozwojowi kultury, ta natomiast „...podnosi
poziom cywilizacyjny mas i sprawność pracy, dzięki ulepszonej organizacji t
technice”169. Naród zatem to nie tyle związek opierający się na wspólnocie krwi
lecz raczej obowiązku, misji czy zadań. Szerzej zaś stanowi on pewną
społeczność duchowo-fizyczną. Braun próbując zdefiniować to pojęcie zwraca
w zasadzie uwagę zarówno na czynniki podmiotowo-subiektywistyczne, jak i
przedmiotowo-materialne, jednakże co trzeba podkreślić nie przypisuje im
jednakowej wagi. Owszem wspólny język, terytorium są warunkiem sine qua
non wykształcenia się narodu, ale nie decydującym. Jak pisze bowiem
„odrębność biologiczna nie tworzy jeszcze narodu, jest zaledwie biernem
podłożem, materjałem budowlanym”170. A więc istotę stanowią czynniki
podmiotowe, a zwłaszcza wykształcenie jakiejś wspólnej idei wokół której
organizuje się, działa, autokreuje wspólnota narodowa. Jak widzimy więc w
ujęciu Wrońskisty jest on w głównej mierze tworem duchowym o pewnej
167
[J. Braun], Zarys doktryny ideowej „Unii”, [Warszawa 1943], s. 19.
168
Tenże, Nowy świat kultury, Warszawa 2003, s. 224.
Tenże, Zarys..., s. 19. Zob. też Inż. Z. [wł. J. Braun], Marksizm, kapitalizm a gospodarka
dynamiczna. (Studium o nowej polityce socjalnej), Warszawa b.d.w., s. 11.
169
170
J. Braun, Polacy i Żydzi na tle dziejów, „Gazeta Literacka” 1933 nr 8.
71
ciągłości historycznej
oraz wykształconych w toku dziejów świadomości,
kulturze, etosie, wspólnocie celów i interesów, główny nacisk kładziony jest na
te czynniki, one decydują o tym, iż możemy mówić o fenomenie narodu. Za
Konecznym moglibyśmy powiedzieć, iż jest to społeczność ludów zrzeszonych
do celów z poza walki o byt171. Zdaniem Brauna dopiero bowiem „świadomość
dziejowa, wspólność idej i zadań przeistacza luźną grupę etniczną w naród”172.
W pisanej zaś w latach okupacji pracy, w której wpływ poglądów krakowskiego
historiozofa jest już bardzo wyraźny, podkreśla: „Naród krystalizuje się tam
gdzie zbiorowość wyrosła ponad determinanty bytu materialnego, gdzie pojawia
się cel wyższy, posłannictwo, idea”173.
Wedle Brauna każdy naród posiada swą misję czy przeznaczenie, które
zobowiązany jest przetworzyć w posłannictwo. Wtedy tak naprawdę wspólnota
staje się dopiero narodem, kiedy apercypuje ideę daną jej przez Boga,
uświadomi sobie zadania jakie na niej ciążą i podejmie wysiłek ich
urzeczywistnienia174. Naród nie jest bowiem „...poto aby był, lecz poto by
czegoś dopełnił”175, stanowi on najdoskonalsze narzędzie „...odrodzenia
duchowego jednostek i całej ludzkości”176. Dla założyciela Unii nie jest więc on
171
F. Koneczny, Polskie Logos a ethos, t. I, Poznań 1921, s. 13.
W dalszej części cytowanego artykułu pisze, iż dopóki „... nie zarysuje się idea
(jakakolwiek: polityczna, społeczna czy religijna), która uczyni z tej grupy osobników
podmiot dziejów, dopóty plemię jest wciąż tylko biernym potencjałem, cegłą, która z prochu
powstała i może z powrotem w proch się obrócić...”. J. Braun, Polacy i Żydzi…
172
173
Tenże, Nowy..., s. 20.
Tenże, Zagadka dziejowa Polski. Próba historiozofii, Warszawa 1938, s. 71. W cytowanej
pracy Braun pisze, iż „...naród stając się mesjanicznym, czyli odkrywając swą podmiotowość
(moralność) i przedmiotowość (rzeczywistość) absolutną, dźwiga się ponad swój byt zastany,
w próżnię potencjalności i bezokreślności, gdzie zaczyna się on wytwarzać i określać sam,
jako wsobność i dlasobność wyższego rzędu”. Ibid., ss. 80-81. Wsobność to dla Brauna
przeznaczenie narodu, dlasobność zaś posłannictwo, wiedza absolutna, połączenie ich to ideał
„kultury absolutnej”.
174
175
Tenże, Grzech pierworodny obozu narodowego, „Zet” 1935 nr 12.
176
Tenże, Zagadka..., s. 79.
72
wartością autoteliczną, nie chodzi jedynie o podtrzymywanie jego trwania czy
bytu, bowiem istnienie narodu musi mieć jakiś wyższy sens, uzasadnienie
aksjologiczne w dziejach powszechnych. Wychodząc z tych założeń Braun
podkreśla, iż Polacy zaczęli być narodem par excellence dopiero w XIX w.
Odrzuca przy tym rzecz jasna popularny, zwłaszcza za sprawą Gellnera, pogląd
jakoby naród był dzieckiem nacjonalizmu, jeśli już to wskazuje na doniosłą rolę
romantyków, zarzucając przy okazji ideologom polskiego nacjonalizmu, iż
bezmyślnie i pochopnie odrzucili mesjanizm jako abstrakcyjną i przestarzałą
mrzonkę177. W związku z tym Wrońskista akcentuje też, iż tak naprawdę żaden
naród nie może zostać zniszczony od zewnątrz, o ile sam nie porzuci swej idei,
nie zdradzi posłannictwa. Misje poszczególnych narodów są ze sobą splecione,
mają sens nie partykularny lecz ogólnoludzki. Historia jest zatem zdaniem
Brauna czymś w rodzaju „...ruchu syntetycznego mnóstwa żywych układów, o
architektonice hierarchicznej dążących do wytworzenia jednego olbrzymiego
nad-układu”. Każdy naród w świetle tego jest elementem wyjątkowym i
niezastąpionym, posiada zadanie, misję, której za niego nikt nie jest w stanie
zrealizować, beż którego udziału ostateczny cel ludzkości nie może zostać
osiągnięty. „Z tego punktu widzenia zniszczenie narodu przez inne narody (jak
próbowano postąpić z Polakami) albo też jego samo-zniszczenie się (do czego
nieuchronnie zmierzają Żydzi) byłoby potworną anomalją historyczną, szkodą
niepowetowaną, gdyż mogłoby spowodować zwichnięcie i rozsypanie się całego
nad-układu (...) Ta skomplikowana gra sił dziejowych da się zobrazować
następująco: pewną część zbiorowego zadania ludzkości mogą wypełnić tylko
Niemcy, inną tylko Francuzi, inną znów tylko Rosjanie itd.”178. Tego rodzaju
wizja narodu, jego roli i znaczenia bliska jest oczywiście poglądom
romantyków, podobnie tę kwestię ujmował Wroński czy Norwid, o którym
177
Tenże, O twórczy nacjonalizm polski, „Gazeta Literacka” 1934 nr 7..
178
Tenże, Polacy i Żydzi...
73
badacz jego spuścizny pisze, iż „...podzielał powszechne przekonanie polskich
romantyków o nadrzędności etyki wobec narodowych «racji stanu», o tym, że
narody nie są celami samymi w sobie, lecz środkami do realizacji celów
etycznych”179. Mimo takiego wywyższenia znaczenia i roli narodu nie może być
mowy w myśli Brauna o jakimś jego deifikowaniu czy też podporządkowaniu
mu całkowicie jednostek. Braun odrzuca zarówno indywidualizm czyniący z
jednostek-osób jakieś niezależne monady, zaprzeczający realnemu istnieniu
dobra wspólnego, prowadzący do atrofii więzi międzyludzkich jak i
kolektywizm
pochłaniający
człowieka
w
imię
dobra
powszechnego,
zbiorowości. Ujęcie relacji jednostka – naród, a szerzej jednostka –
społeczeństwo ma w publicystyce założyciela Unii charakter personalistyczny.
„Indywidualizm – pisze Braun – opiera się na absolutnej wartości jednostki, co
Hobbes wyraża w tezie, że jednostka ma przyrodzone prawo do nieograniczonej
samowoli (atomizm psychologiczny). Zbiorowość złożona z takich «atomów»
będzie tylko ich mechaniczną sumą, ale nie może stać się organiczną więzią
istot rozumnych, którą zwiemy «społecznością». Kolektywizm uważa znowuż
za byt substancjalny grupę ludzką, odmawiając samoistnej rzeczywistości
jednostkom; nie może on zatem zbudować organicznego społeczeństwa, bo nie
uznaje wielości podmiotów, z których się ono musi składać. Wniosek stąd
prosty:
odrzucając
personalizm chrześcijański,
nie
możemy
utworzyć
społeczności, w pełnym tego słowa znaczeniu”180.
Warto
teraz powrócić do
sygnalizowanej na początku
kwestii
nacjonalizmu i zastanowić się skąd bierze się taka rozbieżność opinii wokół
kwestii proweniencji braunowskich koncepcji. Jak słusznie podkreśla ks.
Kowalczyk w dzisiejszych czasach „...nacjonalizm rozumie się wyłącznie w
A. Walicki, Między filozofią, religią i polityką. Studia o myśli polskiej epoki romantyzmu,
Warszawa 1983, s. 213.
179
180
Tenże, Humanizm chrześcijański, „Tygodnik Warszawski” 1947 nr 37.
74
sensie pejoratywnym, identyfikując go z szowinizmem. Nacjonalizm ma
prowadzić do rasizmu, ideologii wodza, ustroju autorytarno-totalitarnego itp.
Takie rozumienie nacjonalizmu dyskredytuje go w sposób globalny, ponieważ
nacjonalizm łączy się z postawami antytintelektualnego irracjonalizmu i
politycznego barbaryzmu”181. Jednakże nie zawsze tak było, jeśli spojrzymy na
dyskusję wokół nacjonalizmu, z którą mamy do czynienia w międzywojennej
prasie katolickiej to spotkamy rozmaite opinie na jego temat. Dobrym
przykładem jest tu przeprowadzona przez francuski miesięcznik katolicki "Les
Lettres" w roku 1923 ankieta na temat nacjonalizmu, która jak pisze ks. J.
Piwowarczyk wykazała, iż "nawet tak jednolite światopoglądowo środowisko
jak katoliccy pisarze, nie mają jednolitego poglądu na nacjonalizm."182
Rzeczywiście
wśród
kilkudziesięciu
wypowiedzi
wybitnych
filozofów,
ideologów, pisarzy itp., znajdują się takie, które stwierdzają zgodność
nacjonalizmu z katolicyzmem, dyskredytujące, odrzucające i potępiające go jako
herezję czy wreszcie proponujące rozgraniczenie jego dwóch
typów.183 To
ostatnie stanowisko sformułowane przez biskupa Chaptala w słowach
"...nacjonalizm jest jak drzewo częściowo szczepione, obok doskonałych rodzi
też owoce zatrute."184, wydaje się dominującym w ówczesnej katolickiej myśli
społecznej. W ten właśnie sposób ujmowali tę kwestię liczni myśliciele
katoliccy w latach II Rzeczypospolitej, na ten przykład o. Jan Rostworowski na
łamach jezuickiego "Przeglądu Powszechnego" pisał, iż: „Jeżeli nacjonalizm nie
będzie się trzymać wiary w siłę, ale w prawo, jeżeli na pierwszy plan swych
dążeń będzie wysuwał nie materjalne, ale duchowe wartości, jeżeli swe metody
181
S. Kowalczyk, Człowiek a społeczność. Zarys filozofii społecznej, Lublin 1996,, s. 277.
182
J. Piwowarczyk, Katolicka etyka społeczna t. 1, Londyn 1960, str. 291.
183
Zob. Nacjonalizm a katolicyzm
i publicystów współczesnych, Poznań 1927.
184
–
Ibid., str. 21.
75
opinie
biskupów,
uczonych,
polityków
wyzwoli od sekciarskiego nastroju zacietrzewień partyjnych, jeżeli wreszcie w
ideał narodowy, nie z oportunizmu, ale z głębokiego przekonania wciągnie
całkowite chrześcijaństwo, to i on będzie zwycięzcą (...) Jeżeli w tych granicach
się utrzyma, będzie czynnikiem wprost błogosławionym; w tej mierze w jakiej
je przekroczy, będzie narzędziem dziejowego rozstroju" 185. Analogiczne ujęcie
tej kwestii odnajdujemy również w twórczości innych przedstawicieli
dwudziestowiecznej myśli katolickiej w rodzaju o. Jacka Woronieckiego czy o.
Innocentego Marii Bocheńskiego186. Warto także zwrócić uwagę na wytworzoną
w latach okupacji w środowisku Konfederacji Narodu koncepcję uniwersalizmu,
która pod wieloma względami wydaje się podobna do tej z którą mamy do
czynienia u Brauna. Wedle jej twórcy ks. Józefa Warszawskiego, również nie
może być mowy o żadnym dysonansie pomiędzy nacjonalizmem a
uniwersalizmem, jak podkreślał każdy z narodów posiada swoją misję dziejową,
jak i cel wspólny z innymi narodami, którym jest dążenia do stworzenia jak to
nazywa Warszawski „najwyższej całości” czyli społeczności ogólnoludzkiej187.
W pracach Brauna znajdujemy następujące passusy „Naród natchniony
świadomym posłannictwem to najwyższa ze zrealizowanych już społeczności
naturalnych”188, a także „jednostka służy Bogu najlepiej przez służbę
narodowi”189. Tego typu ujęcia i stwierdzenia brzmią jakby były dosłownie
J. Rostworowski, Nacjonalizm jego uprawnienia i etyczne granice, "Przegląd
Powszechny" 1923 nr 471.
185
J. Woroniecki OP, Nacjonalizm i katolicyzm [w:] Tenże, O narodzie i państwie, Lublin
2004, ss. 70-71; J. M. Bocheński, Szkice o nacjonalizmie i katolicyzmie polskim, Komorów b.
d. w., ss. 84 – 99.
186
[J. Warszawski], Uniwersalizm. Zarys narodowej filozofii społecznej, cz. 1, Warszawa
1942; Tenże, Uniwersalizm, cz. 2, Warszawa 1943. Zob. też. A. Paszko, O Katolickie
Państwo Narodu Polskiego. Inspiracje katolickie w ideach politycznych Grupy „Szańca” i
Konfederacji Narodu, Kraków 2002, s. 67.
187
188
[J. Braun], Zarys..., s. 19.
189
Grzegorz z Sanoka, op. cit., s. 32.
76
wyjęte
z
programowych
enuncjacji
„młodych”
obozu
narodowego190.
Oczywiście jeśli przez nacjonalizm rozumiemy wyłącznie ekskluzywizm
narodowy, szowinizm, rasizm czy ksenofobię to unijne postulaty nic wspólnego
mieć z nim nie mogą, jednakże i młoda generacja obozu narodowego
odżegnywała się od tego wszystkiego nie przestając równocześnie deklarować
nacjonalizmu jako wyznawanej zasady i usiłując uzgodnić go z uniwersalizmem
katolickim. Na łamach prasy unijnej możemy spotkać co prawda druzgocącą
krytykę niektórych endeckich idei z przełomu wieków jak np. koncepcji dwóch
etyk Dmowskiego czy egoizmu narodowego Balickiego191, z tym że równie
mocno krytykowali je młodzi narodowcy jak chociażby Jędrzej Giertych, Adam
Doboszyński czy Karol S. Frycz192. Z pomocą w rozwiązaniu problemów czy
niejasności, które zaczynają się tutaj rysować, przychodzi nam sam Braun.
Wrońskista bowiem jeszcze przed wojną pisał o dwóch rodzajach nacjonalizmu:
biologicznym i posłanniczym, jeśli ten pierwszy jest „pogański” i tym samym
potępiany przez Kościół, to drugi ma charakter par excellence chrześcijański.
„Ten nacjonalizm – pisze Braun – uważa naród za związek organiczno –
duchowy, mający do spełnienia określoną misję wyznaczoną przez jego
charakter narodowy, przez jego warunki geopolityczne i specjalne uzdolnienia.
Naród jako «obowiązek zbiorowy», naród jako «myśl Boża», naród jako
nosiciel wielkiej idei (...) oto mit centralny takiego chrześcijańskiego
nacjonalizmu”193.
Podobne
podejście
znajdujemy
choćby
w
unijnym
Por. B. Grott, Nacjonalizm i religia. Proces zespalania się nacjonalizmu z katolicyzmem w
jedną całość ideową w myśli Narodowej Demokracji 1926 – 1939, Kraków 1984, s. 15 – 22;
R. Łętocha, Katolicyzm a idea narodowa. Miejsce religii w myśli obozu narodowego lat
okupacji, Lublin 2002, s. 27 – 54.
190
Zob. Przyczyny rozkładu endecji, „Naród” 1943 nr 8 – 9; Trzy fazy rozwoju duchowego
Dmowskiego, ibid.; Bolesław Korzon [wł. K. Studentowicz], Polityka zagraniczna Polski. Cz.
2. Sprawa ukraińska na tle polskiego problemu narodowego, b. m. d. w., s. 49 – 55.
191
192
Por. R. Łętocha, op. cit., s. 55 i nn.
193
J. Braun, Kościół narodów, „Merkuryusz Polski Ordynaryjny” 11 IX 1938, s. 1140.
77
„Narodzie”, gdzie akcentowano, że „nie ma sprzeczności między dobrze
rozumianym nacjonalizmem a katolicyzmem” i z satysfakcją stwierdzono, iż
endecy już od jakiegoś czasu wyraźnie odżegnują się od myślenia w kategoriach
„sacro egoismo”194. Tego typu nacjonalizm odchodzi od absolutyzowania
narodu, nie ma nic wspólnego z wywyższaniem etnosu, próbuje się go natomiast
harmonijnie wiązać z uniwersalizmem. Zdaniem Brauna nie może być mowy o
konflikcie pomiędzy Kościołem czy nauką katolicką, a właściwie rozumianym
nacjonalizmem, antagonizm zaś powstaje w przypadku gdy jest on
nacjonalizmem „...fałszywym, wynaturzonym, antychrześcijańskim t. j. takim,
który ogłasza samego siebie za absolut i chce postawić się ponad czy poza
prawem moralnym”195. Posiłkując się dystynkcją przeprowadzoną przez
Charlesa Maurrasa, moglibyśmy też powiedzieć po prostu o nacjonalizmie i
nacjonalitaryzmie,
przywódca Action Française pisał „jeśli nasze imię
narodowe brzmi «Francja» to nasze imię cywilizacyjne brzmi «łacińskość»”196,
pod tym stwierdzeniem z pewnością podpisaliby się zarówno „młodzi” obozu
narodowego jak i Braun, wstawiając oczywiście słowo Polska w odpowiednim
miejscu. Rekapitulując należy podkreślić, iż zarówno w publikacjach Brauna
jak i innych ideologów Unii wyraźnie obecne są pewne elementy
nacjonalistyczne choć nie zawsze wyrażone explicite. Trzeba też pamiętać, że
przed wojną Braun nigdy nie odżegnywał się od terminu nacjonalizm197, dopiero
w zasadzie okres powojenny to mocniejsze dystansowanie się od niego
wynikające zapewne z coraz powszechniejszego utożsamiania każdego
nacjonalizmu z faszyzmem czy hitleryzmem. Warto wreszcie zauważyć, że jeśli
194
Nacjonalizm pogański czy chrześcijański?, „Naród” 1941/15, s. 6 – 7.
195
J. Braun, Kościół...
Cyt. za J. Bartyzel, „Umierać ale powoli”. O monarchistycznej i katolickiej kontrrewolucji
w krajach romańskich 1815 – 2000, Kraków 2002, s. 593.
196
197
J. Braun, O twórczy...; Tenże, Zagadka...
78
występuje w publicystyce Brauna termin nacjonalizm w konotacji pejoratywnej
to zazwyczaj zaopatrzony jest w kwalifikator: biologiczny, pogański,
agresywny, szowinistyczny itp. Tak więc wydaje się, iż bronienie Brauna czy
Unii od jakichkolwiek związków z nacjonalizmem czy „nacjonalistycznych
zabarwień” to typowy przykład szlachetnych pobudek wynikających jednak z
przyjęcia „jedynie słusznej” interpretacji tego pojęcia tzn. mechanicznego
wiązania go z rasizmem, szowinizmem etc., które miałyby być immanentną i
konstytutywną cechą każdego nacjonalizmu. Wydaje się, iż nie można też
dokonać w przypadku założyciela Unii, tak jak chce tego Żuk, prostej zamiany
słowa nacjonalizm na patriotyzm. Trzeba bowiem pamiętać, iż mamy w takiej
sytuacji do czynienia
z zamazywaniem faktycznego znaczenia tych dwóch
pojęć, których nie należy przecież rozpatrywać na tej samej płaszczyźnie.
Wypada chyba bowiem zgodzić się z Romanem Wapińskim, iż determinant
zajęcia postawy patriotycznej należy upatrywać "tylko w sferze uczuć, które nie
muszą mieć wsparcia światopoglądowego. Natomiast postawy nacjonalistyczne
są wynikiem akceptacji pewnego systemu wartości, którego podstawowe zręby
są niezmienne", a więc utożsamianie nacjonalizmu z patriotyzmem jest nie do
przyjęcia, ponieważ "pierwszy z tych terminów zawiera określone wartości
ideowo-polityczne, podczas gdy drugi wyraża tylko stany emocjonalne w sferze
politycznej". Wynika z tego, iż jeżeli każdy nacjonalista patriotą powinien być
(o ile rozpatrujemy stosunek do narodu lub państwa narodowego sensu stricto)
to nie każdy patriota musi być nacjonalistą198. Jeśli nawet jednak nie
akceptowalibyśmy tego rozróżnienia wprowadzonego przez Wapińskiego to
warto zwrócić uwagę na to, ze Braun jednak przede wszystkim posługuje się
pojęciem naród (to on jest nosicielem misji i najwyższą w hierarchii
społecznością naturalną), a nie ojczyzna, które stanowi źródłosłów terminu
patriotyzm. Warto jeszcze zatrzymać się przy jednej kwestii, badaczka
R. Wapiński, Ruchy nacjonalistyczne a formowanie się tendencji faszystowskich
i parafaszystowskich,, "Studia nad Faszyzmem i Zbrodniami Hitlerowskimi" 1977 T. III.
198
79
spuścizny
Brauna
Lucyna
Wiśniewska-Rutkowska
pisze
bowiem,
że
zdecydowanie odżegnywał się on od nacjonalizmu endeckiego, oskarżając go
zbytnie eksponowanie czynników biologicznych, inklinacje rasistowskie,
propagowanie idei egoizmu narodowego199. Wydaje się, że nie do końca można
się zgodzić z autorką, owszem niejednokrotnie Wrońskista zgłaszał swoje
zastrzeżenia do ideologii obozu narodowego, rzeczywiście tego rodzaju zarzuty,
mniej lub bardziej prawdziwe, o jakich wspomina Wiśniewska-Rutkowska
pojawiały się w jego publicystyce200, ale przecież trzeba też pamiętać o
współpracy, którą z przedstawicielami tego środowiska prowadził w okresie
międzywojennym i latach II wojny światowej. Wystarczy przecież wspomnieć
Komitet Prasy Młodych, Porozumienie Organizacji Narodowych, Porozumienie
Organizacji Młodzieżowych czy współdziałanie ze środowiskami prawicy
piłsudczykowskiej szukającymi konsensusu właśnie z narodowcami, jak np.
„Merkuryusz Polski Ordynaryjny” czy grupa „Jutro Pracy” Jana Hoppego i
Wacława Budzyńskiego. Braun uważał, iż po prostu w Polsce wykształciła się
antynomia obozu narodowego i państwowego, każdy z nich ma swoje racje
cząstkowe i należy doprowadzić do pogodzenia ich ideologii w jakiejś wyższej
syntezie201. Do endecji zgłaszał jak wspominaliśmy uwagi niejednokrotnie,
jeszcze częściej czyniono to w oficjalnych periodykach Unii, zwłaszcza piórem
Kazimierza Studentowicza. Braun jednak zauważał dokonującą się ewolucję
nacjonalizmu polskiego spod
znaku obozu narodowego polegającą na jego
zespalaniu się z katolicyzmem202. W wyniku tej symbiozy tworzy się formacja
L. Wiśniewska-Rutkowska, Mesjanizm Jerzego Brauna. Myślenie w perspektywie Józefa
Marii Hoene-Wrońskiego, Kielce 2004, s. 206.
199
Zob. J. Braun, Panie premierze ja nie głosowałem, „Merkuryusz Polski Ordynaryjny”
1938 nr 56; Tenże, O twórczy...; Tenże, Grzech...
200
201
Tenże, Zagadka...., ss. 62-63.
R. Wapiński, Niektóre problemy ewolucji ideowo – politycznej endecji w latach 1919 –
1939, "Kwartalnik Historyczny" 1966 nr 4.
202
80
ideowa zwana narodowo-katolicką, dokonuje się jak to określił Bohdan
Cywiński "rozmiękczenie" dawnego nacjonalizmu endeckiego203 polegające
właśnie na jego katolicyzacji i odejściu od niektórych koncepcji wytworzonych
jeszcze na przełomie wieków. Co więcej Wrońskista oceniał pozytywnie ten
kurs, który obrał nacjonalizm polski po wydaniu przez Dmowskiego broszury
Kościół, naród i państwo. Na łamach „Merkuryusza Polskiego Ordynaryjnego”
pisał w związku z tym: „Młodzi Stronnictwa Narodowego ruszyli z martwego
punktu problem nacjonalizmu, nadając temu terminowi nowoczesny głębszy
sens. S. N. Nawiązywało do biologicznych podstaw narodu, stąd jego
pozytywizm i swoisty rasizm, znajdujący swój wyraz np. w pismach Balickiego.
(...) Młodzi S. N. zerwali z pozytywizmem na rzecz idealizmu, dźwignęli się
ponad biologiczny, rasistowski punkt widzenia, zbliżyli się do Chrystusa i
Kościoła”204.
Z drugiej jednak strony nie można w pełni zgodzić się z ustaleniami tych,
którzy jak np. Żerosławski przesadnie eksponują rolę nacjonalizmu jako
komponenty ideologii unionistycznej, z
całą pewnością były tutaj pewne
wpływy czy związki, ale nie miały charakteru czynnika dominującego.
Zwłaszcza zaś odnosi się to do omawianej przez Żerosławskiego Unii, będącej
przecież środowiskiem nadzwyczaj heterogenicznym.
203
B. Cywiński, Rodowody niepokornych, Warszawa 1971, str. 394
204
Br. [J. Braun], Polska wiosna, „Merkuryusz Polski Ordynaryjny” 1938 nr 27.
81
Andrzej Dwojnych
Romantyczne,
mesjanistyczne
i
pozytywistyczne
wątki
w
myśli
prowincjonalnych środowisk endeckich na przykładzie północnego Mazowsza.
Narodowa Demokracja (endecja) była do 1939 roku najbardziej znaczącym
nacjonalistycznym obozem politycznym w Polsce. W pierwszym okresie jej
funkcjonowania, tj. od powstania w 1887 roku Ligi Polskiej, przekształconej
sześć lat później w tajną Ligę Narodową (LN), po wybuch pierwszej wojny
światowej, jej liderami i głównymi teoretykami byli Roman Dmowski i
Zygmunt Balicki. Trzeci z głównych ideologów Jan Ludwik Popławski zmarł
nieco wcześniej bo w 1908 roku. Od rewolucji 1905 roku formą organizacyjną
endecji było też Stronnictwo Demokratyczno-Narodowe (SDN). W pierwszym
okresie istnienia Drugiej Rzeczypospolitej Z. Balicki i J.L. Popławski już nie
żyli. Głównymi teoretykami endecji obok R. Dmowskiego stali się tacy
publicyści jak Zygmunt Wasilewski, Stanisław Grabski, Stanisław Kozicki, Jan
Zamorski, Roman Rybarski i inni. Działacze ci, określani w literaturze
przedmiotu mianem „starych”, stworzyli w 1919 roku nową formę
organizacyjną – Związek Ludowo-Narodowy (ZLN), który w 1928 roku został
przekształcony w Stronnictwo Narodowe (SN). W latach 30. władzę w obozie
Narodowej Demokracji objęli „młodzi” – wychowankowie działającego w
latach 1926-1933 Obozu Wielkiej Polski (OWP) a następnie, po jego
delegalizacji przez władze sanacyjne, Sekcji Młodych SN. Głównymi
ideologami „młodych” byli Jędrzej Giertych i Adam Doboszyński, przy czym
akceptowanym
przez
ogół
działaczy
przywódcą
obozu
narodowodemokratycznego był nadal do 1939 roku Dmowski205. Historyk myśli
205
Więcej zob. [w:] B. Grott, Nacjonalizm chrześcijański. Narodowo-katolicka formacja ideowa w II
Rzeczypospolitej na tle porównawczym, Krzeszowice 1999; tenże, Zygmunt Balicki ideolog Narodowej
Demokracji, Kraków 1995; K. Kawalec, Roman Dmowski, Warszawa 1996; T. Kulak, Jan Ludwik Popławski.
82
politycznej Roman Wapiński zwraca uwagę, że w odróżnieniu od innych
polskich
grup
nacjonalistycznych
formacja
endecka
cechowała
się
wielonurtowością206. W różnych okresach czasu i w różnych regionach Polski
gromadziła w swoich szeregach zarówno zwolenników traktowania narodu w
kategoriach absolutu jak i podporządkowujących owo pojęcie sferze religii,
działaczy opowiadających się za autorytarnym jak i umiarkowanie liberalnym
modelem państwa, zwolenników kapitalizmu i jego przeciwników. Celem
niniejszego
artykułu
jest
uwypuklenie
pierwiastków
romantycznych
i
mesjanistycznych występujących wewnątrz myśli endeckiej mimo ulegania
przez nią wpływom pozytywizmu oraz wykazanie, że tak w środowisku
„starych” jak i „młodych” działaczy Narodowej Demokracji funkcjonował
pewien krąg osób, który cechował się romantyzmem politycznym. Należy
podkreślić, że powyższe fakty miały swoje daleko idące konsekwencje w
formułowanych przez tą grupę koncepcjach ideowo-politycznych. Kwestia ta
nie była jak dotychczas należycie zbadana.
*
*
*
Zgodnie z dotychczasowymi ustaleniami badaczy myśli politycznej
przyjmuje się, że w pierwszym okresie istnienia formacji nacjonalistycznej w
Polsce jej doktryna kształtowała się pod wpływem pozytywizmu, a więc
poglądów świeckich. Na zapatrywania liderów Narodowej Demokracji wpływ
wywarli
zachodnioeuropejscy
przedstawiciele
wspomnianego
kierunku,
zwłaszcza August Comte, Herbert Spencer i Ernest Renan207. Szczególnie
Zygmunt Balicki posiadający ciekawy dorobek w dziedzinie socjologii i dbający
o naukowe uzasadnienia głoszonych poglądów, odwoływał się w swoich
Biografia polityczna, Wrocław 1994; J.J. Terej, Rzeczywistość i polityka. Ze studiów nad dziejami Narodowej
Demokracji, Warszawa 1971; R. Wapiński, Narodowa Demokracja 1893-1939. Ze studiów na dziejami myśli
nacjonalistycznej, Wrocław 1980; tenże, Roman Dmowski, Lublin 1988.
206
Tenże, Narodowa Demokracja..., s. 301.
207
W. Konieczny, Europejskie źródła i inspiracje polskiego nacjonalizmu, „Studia Historyczne” 1988, z. 3, s.
398-399.
83
ustaleniach do twórców pozytywizmu. Wspomina o tym działacz i historyk LN
Stanisław Kozicki: „Popławski, Balicki i Dmowski są wychowańcami okresu
zwanego w Polsce pozytywistycznym, choć właściwie okres ten z filozofią
pozytywną Comte’a luźne miał tylko związki. Byli oni jednak, choć pisma
Comte’a znał bezpośrednio prawdopodobnie tylko Z. Balicki, bliżsi założyciela
pozytywizmu
niż
pisarze
polscy,
którzy
występowali
pod
mianem
pozytywistów”208. Wcześniej zaś S. Kozicki pisze, że przywódcy endecji „dążyli
do ustalenia faktów, do poznania zjawisk i zachodzących między nimi
stosunków, a więc do poznania praw rządzących życiem społecznym (...). Cel
był polityczny, zakres – polityka polska, zadanie na wskroś praktyczne”209.
Choć pozytywizm nadal oddziaływał na środowiska „starych” czołowych
teoretyków
endecji
także
w
okresie
Drugiej
Rzeczypospolitej210,
to
równocześnie ze strony generacji „młodych” zaczęły się pojawiać głosy krytyki
pod jego adresem prowadząc do zasadniczych przewartościowań w zakresie
ideologii. Podstawowy zarzut jaki „młodzi” stawiali pozytywizmowi wiązał się
z traktowaniem doświadczenia jako jedynego wyznacznika badawczego zjawisk
społecznych, co było równoznaczne z zarzuceniem praw wynikających z religii.
Tymczasem – twierdzono – „aby działać skutecznie i iść naprzód (...) –
człowiek musi w coś wierzyć”211. Poza tym pozytywizmowi, jak rozumowano,
towarzyszył liberalizm gospodarczy, którego charakterystyczną cechą jest to, że
„łatwo może się przekształcić w zwykły egoizm i nieczułość na sprawę
ogółu”212.
Wydawać by się mogło, że ponieważ pozytywizm powstał w opozycji do
romantyzmu, to oddziaływanie pierwszego z prądów na głównych ideologów
Narodowej
Demokracji
w
naturalny
sposób
wymuszało
208
S. Kozicki, Historia Ligi Narodowej (okres 1887 – 1907), Londyn 1964, s. 452-453.
209
Tamże, s. 452.
210
Zob. np. Z.W., O dobro najwyższe, „Myśl Narodowa” 1927, nr 2 z 15.I, s. 21.
211
Inquiter, Niedostateczność pozytywizmu, tamże 1933, nr 13 z 12.III, s. 169.
212
K.S. Frycz, Pozytywizm, tamże 1934, nr 41 z 23.IX, s. 595.
84
krytyczne
ustosunkowanie się przez nich do drugiego. Narodowi demokraci nie odrzucali
jednak romantyzmu w całości. Należy raczej stwierdzić, że próbowali nadać mu
nacjonalistyczną interpretację. Stosunek formacji endeckiej do romantyzmu wart
jest szerszego naświetlenia, tym bardziej, że polska myśl romantyczna,
zwłaszcza w jej wydaniu mesjanistycznym, w sposób nierozerwalny wiąże się z
postawą religijną, a ta wywierała znaczący wpływ na koncepcje ideowopolityczne formułowane przez osoby charakteryzujące się nią.
Nie kwestionując zwłaszcza znaczenia polskiej poezji romantycznej dla
podtrzymania świadomości narodowej, a nawet przypisując Adamowi
Mickiewiczowi sformułowanie nowoczesnego pojęcia narodu213, krytykowano
jednocześnie w kręgach endeckich elit oddziaływanie literatury romantycznej na
politykę. „Największym złem, które romantyzm przyniósł ze sobą – pisał w
1922 roku w »Przeglądzie Wszechpolskim« Junius – to był jego wpływ na życie
polityczne i na sferę wychowania. (...) Imaginacja, fantazja, wybuchowość,
mesjanizm – pożyteczne w literaturze i zapładniające ją nową treścią i formą, w
życiu politycznym musiały doprowadzić do zapanowania uczuć nad rozumem,
namiętności doraźnej nad umiarem i wolą. Przestano liczyć się z warunkami, a
własne życzenia brano za rzeczywistość”214. W środowiskach endeckich
twierdzono, że romantyzm polski „rozbroił naród życiowo zlekceważywszy
rozum i jego prawa” sprowadzając go tym samym na bezdroża. Tymczasem
Polacy muszą zrozumieć, że rozum jest najwyższą wartością ludzi i
społeczeństw i tylko nim powinna kierować się bieżąca polityka215. Czołowy
publicysta „starych” Zygmunt Wasilewski uważał, że romantyzm pozbawia
politykę konstruktywnej, twórczej myśli216. Jego zdaniem jest on „szczątkową
postacią (...) pierwotnej umysłowości, kiedy wiara w nawiedzenie wybrańców
213
Z. Wasilewski, Na widowni, tamże, nr 19 z 6.V, s. 282.
214
Junius, Romantyzm a życie, „Przegląd Wszechpolski” 1922, nr 5, s. 370.
215
Tamże, s. 371-372, 376.
216
Z. Wasilewski, Pseudo-romantyzm, „Myśl Narodowa” 1927, nr 22 z 15.X, s. 422.
85
przez ducha wyższego (geniusza) była potrzebą człowieka”217. W połowie lat
30. anonimowy autor konstatował na łamach „Myśli Narodowej”, że „pewny
drogowskaz w naszym życiu narodowym i państwowym” może dać Polsce
jedynie „idea pozytywna racjonalnego służenia interesom i sprawie narodowej”,
nigdy zaś „idea romantyczna, wykwitająca z uczuć tylko i entuzjazmu” 218.
Według Romana Dmowskiego klasycznym wyrazem polskiego romantyzmu
politycznego była polityka polska w okresie zaborów, przypominająca
„zachowanie się żywej istoty zdrowej i silnej, której amputowano ośrodki
kierujące ruchami”. Przywódca obozu narodowego twierdził, że „do upadku i
znikczemnienia prowadził Polskę nasz okres spisków i powstań w XIX stuleciu,
dlatego, że czyny nie były skierowane do żadnego wyraźnego celu, nie liczyły
się z rzeczywistością polityczną, że były działaniem na oślep, odruchami” 219.
Podkreślał równocześnie, że XIX-wieczne powstania niesłusznie określa się w
polskiej historiografii jako podtrzymujące patriotyzm. Jego zdaniem było
zupełnie przeciwnie, gdyż „po każdej klęsce powstańczej następował upadek
wiary, upadek ducha, podnosiły głos żywioły najgorsze, najmniej narodowe”.
Dmowski konstatował, że w narodzie zbyt mało jest „etyki narodowej i logiki
politycznej”, dzięki czemu sternicy polskiej polityki zbyt często kierowali się
uczuciami a nie rozumem220. Zgodnie z zapatrywaniami elit Narodowej
Demokracji kierowanie się w polityce emocjami a nie rozumem (dość
charakterystyczne dla polityki polskiej), postrzegane było jako rezultat
niedojrzałości polskiego narodu, w ogromnej mierze będące następstwem
oddziaływania romantyzmu. Zdaniem endeków sytuację tę należało zmienić.
Krytyczną ocenę endecka elita wystawiała także ukształtowanej w okresie
romantyzmu koncepcji polskiego mesjanizmu, której pochodną było traktowanie
217
Tenże, Podejrzany romantyzm, tamże 1929, nr 15 z 14.IV, s. 226.
218
Viator, Idei i ideale, tamże 1935, nr 26 z 23.VI, s. 385.
219
R. Dmowski, W obronie twórców klęsk, „Gazeta Warszawska” 1925, nr 179 z 2.VII.
220
Tamże.
86
Polski
jako
Chrystusa
narodów,
cierpiącego
za
grzechy
innych.
Reprezentatywne dla liderów i głównych teoretyków „starych” obozu
narodowodemokratycznego
było
w
tej
mierze
stanowisko
Zygmunta
Wasilewskiego. Twierdził on, że silne zakorzenienie się tej doktryny w Polsce
umożliwił niski poziom kultury politycznej rodaków221. Podobnie było wśród
„młodych”. Mimo że, jak zauważa jeden z badaczy problemu, „katolicka
formuła nacjonalizmu młodoendeckiego zawierała pewne pierwiastki, które
można
by
nazwać
neomesjanizmem”222,
to
jednak
„młodzi”
endecy
kategorycznie odżegnywali się od funkcjonującego w polskiej myśli politycznej
„bezprzedmiotowego kultu cierpienia i ofiary”. Wojciech Wasiutyński
stwierdzał: „My się raczej wstydzimy cierpieć, a poczucie ulegania przemocy
boli nas jak osobista zniewaga i budzi zawziętą chęć odwetu”223.
Badacze polskiej myśli politycznej bazując przede wszystkim na prasie
wydawanej w Warszawie, Poznaniu, Krakowie i Lwowie (co wynika z fizycznej
niemożności przeprowadzenia przez jednego człowieka całościowej kwerendy
wszystkich wydawnictw endeckich), choć nie kwestionują przyswojenia przez
myśl endecką pewnych pierwiastków romantycznych, zgodni są co do jednego:
że narodowi demokraci zdecydowanie odrzucali polski romantyzm polityczny,
zwłaszcza w mesjanistycznym wydaniu oraz, będące jego pochodną, apoteozę
śmierci za ojczyznę i sentymentalizm224. Nie poddając w wątpliwość faktu, że
taki stan rzeczy miał miejsce w endeckiej elicie, należy się jednak wystrzegać
autorytatywnych sformułowań przekonujących, iż „piórami publicystów
Narodowej Demokracji dokonuje się kompromitacja romantyzmu jako ideologii
221
Z. Wasilewski, Na widowni, „Myśl Narodowa” 1930, nr 12 z 23.III, s. 187.
222
B. Grott, Nacjonalizm chrześcijański..., s. 67.
223
W. Wasiutyński, Najmłodsze pokolenie przez pryzmat „Myśli nowoczesnego Polaka”, „Myśl Narodowa”
1931, nr 40 z 23.VIII, s. 111.
224
Zob. np. E. Maj, Związek Ludowo-Narodowy (1919-1928). Studium z dziejów myśli politycznej, Lublin 2000,
s. 119-120; K. Kawalec, Narodowa Demokracja wobec faszyzmu 1922-1939. Ze studiów nad dziejami myśli
politycznej obozu narodowego, Warszawa 1989, s. 68-69, L. Kamiński, Romantyzm a ideologia. Główne
ugrupowania polityczne Drugiej Rzeczypospolitej wobec tradycji romantycznej, Wrocław 1980, s. 66 i następne.
87
politycznej”225 bez zastrzeżenia, że zjawisko powyższe nie dotyczy jej
wszystkich działaczy. Należy pamiętać, że spójność i konsekwencja endeckiej
krytyki romantyzmu wynikała nie tylko z chęci przebudowy polskiej
mentalności, ale i z politycznej walki z obozem piłsudczykowskim i
socjalistami, którzy chętnie na romantyzm się powoływali226. Co jednak
istotniejsze według autora niniejszego artykułu, do odstąpienia od forowania
tego typu generalnych osądów zmusza szczegółowa analiza prowincjonalnej
prasy endeckiej, wydawanej w miastach i miasteczkach dalekich od głównych
ośrodków wydawniczych. Historycy myśli politycznej nie zgłębiając się w
badania nad „polityczną myślą prowincjonalną” Narodowej Demokracji,
pomijają w swoich opracowaniach naukowych istotny fakt, że posiadała ona
źródła i inspiracje odmienne od „myśli elity”. Zamiarem autora artykułu jest
wykazanie, że pomiędzy światopoglądem elity endecji a ogółem jej bazy
społecznej istniał szereg rozbieżności. Importowana zza granicy myśl
pozytywistyczna płytko sięgnęła w społeczeństwo polskie, obejmując głównie
jego elity, podczas gdy działacze prowincjonalni, pozostając na ogół na uboczu
prądu pozytywizmu, czerpali przede wszystkim z romantyzmu, absorbując przy
tym wątki mesjanistyczne. W efekcie powyższego niemała liczba działaczy
endeckich z prowincji reprezentowała romantyzm polityczny. Przyjrzyjmy się
tej kwestii bliżej posiłkując się artykułami publicystów Narodowej Demokracji
działających na obszarze północnego Mazowsza227.
225
T. Weiss, Romantyczna genealogia polskiego modernizmu. Rekonesans, Warszawa 1974, s. 147.
226
L. Kamiński, dz. cyt., s. 85.
227
Przez północne Mazowsze należy w niniejszym artykule rozumieć terytorium diecezji płockiej z okresu
dwudziestolecia międzywojennego. Dlatego też oba terminy (północne Mazowsze i diecezja płocka) używane są
zamiennie. Głównym obszarem oddziaływania ideowego formacji endeckiej północnego Mazowsza na
społeczeństwo była prasa. Jeszcze w okresie zaborów środowiska endeckie wydawały w Płocku „Echa Płockie i
Łomżyńskie” (od 1904 „Echa Płockie i Włocławskie”) w latach 1898-1906 oraz „Głos Płocki” (1908-1914).
Związane z endecją były cztery płockie dzienniki: „Kurier Płocki” (1915-1922), „Dziennik Płocki” (1922-1929),
„Głos Mazowiecki” (1933-1939) oraz efemerydalny dodatek do stołecznego „ABC” – „ABC Płockie” (1927).
Ponadto w pierwszych pięciu latach po odzyskaniu niepodległości linię ideową Narodowej Demokracji wyrażały
88
Począwszy od końca XIX wieku, a więc od momentu rozpoczęcia działalności
narodowych
demokratów
na
północnym Mazowszu,
silne piętno
na
miejscowych endekach odcisnął tzw. pozytywizm warszawski, objawiający się
adoptowaniem hasła pracy organicznej, szczególnie przydatnym w dążeniach do
gospodarczego i kulturalnego podniesienia kraju, a także propagowaniem pracy
u podstaw, czego przykładami były inicjowane przez nich różnorodne rodzaje
działalności społecznej i oświatowej służącej unarodowieniu mas chłopskich228.
Generalnie trudno wskazać natomiast przykłady, że również w sferze
światopoglądowej pozytywizm wywarł na płocką endecję duży wpływ, co nie
oznacza oczywiście, iż prądy pozytywistyczne omijały prowincję całkowicie.
Niektórych lokalnych działaczy LN cechowało empiryczne myślenie i liberalny
światopogląd. Takim był na przykład Adam Grabowski, wydawca i redaktor
„Ech Płockich i Łomżyńskich”, gazety założonej w 1898 roku przez grupę
działaczy Ligi skupionych wokół Gubernialnego Towarzystwa Rolniczego w
Płocku. W pierwszym numerze czasopisma, które, zdaniem Stanisława
Kozickiego, „miało opinię najlepszego pisma prowincjonalnego w zaborze
rosyjskim”229 w artykule od redakcji znajdujemy stwierdzenie, że wszystkie
czynniki, tj. religijne, społeczne i umysłowe, „znajdą u nas gorącego
rzecznika”230. Oznaczało to równorzędne traktowanie przez Grabowskiego
religii i umysłu. „Echa Płockie i Łomżyńskie” życzliwie odnosiły się do
Kościoła, a ich łamy otwarte były dla publicystów katolickich, którzy chętnie
na Mazowszu Północnym tygodniki: płocki „Głos Ojczyzny” (1918-1919) przekształcony w „Głos Polski”
(1919), „Głos Ziemi Przasnyskiej” (1919-1920), „Wiadomości Mławskie” (1922), płocki „Wszechpolak” (19221923), ciechanowski „Goniec Mazowiecki” (1923-1924), „Słowo Płońskie” (1925-1926) oraz wydany zaledwie
dwukrotnie miesięcznik „Okólnik Związku Ludowo-Narodowego powiatów lipnowskiego i rypińskiego” (1921).
W drugiej połowie lat 30. płockie środowiska „młodych” angażowały się w działalność Związku Polskiego,
którego płocki oddział nieregularnie wydawał silnie nasycone antysemityzmem czasopismo „Przebudzenie”.
228
Więcej zob. [w:] T. Wolsza, Narodowa Demokracja wobec chłopów w latach 1887-1914. Programy,
polityka, działalność, Warszawa 1992.
229
S. Kozicki, dz. cyt., s. 367.
230
Nasze pismo, „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1898, nr 1 z 1.IV (20.III).
89
prezentowali swoje poglądy na sprawy społeczne i polityczne. Mimo tego
nazbyt liberalne zapatrywania redaktora i otwartość pisma także na inne,
niekatolickie poglądy, musiały być solą w oku miejscowych działaczy
katolickich i duchowieństwa, bowiem jedną z głównych przyczyn zaprzestania
wydawania pisma w 1906 roku było nieustanne zmaganie się Grabowskiego z
trudnościami wynikającymi ze zwalczania pisma przez „reakcyjny odłam”
społeczeństwa właśnie za „zbyt posuniętą wolnomyślność” redaktora231.
Oddziaływanie środowisk katolickich na społeczeństwo Płocka było więc na
tyle silne, a pozytywizmu na tyle słabe, że wymusiło to likwidację liberalnego
czasopisma. Wpływy pozytywistyczne uwidoczniły się w zachowaniach
pierwszej generacji liderów endecji na Mazowszu Północnym, których szczyt
aktywności przypadał na przełomie XIX i XX wieku, jak Leon Rutkowski232 czy
Aleksander Maciesza233. Obaj działacze traktowali religię jako prywatną sprawę
jednostki i nie angażowali się w życie Kościoła, co było charakterystyczne dla
ducha pozytywizmu, tym niemniej obaj, jak wspominają ich przyjaciele, byli
przez całe życie praktykującymi katolikami234. Oddziaływanie pozytywizmu
uzewnętrzniało się w poglądach narodowych demokratów związanych z
północnym Mazowszem w sposób luźny – bądź to poprzez okresową pracę w
czasopismach płockich, jak miało to miejsce w przypadku Wacława
Kryńskiego235, bądź poprzez podtrzymywane związki z Płockiem przez
231
Dział Zbiorów Specjalnych Biblioteki im. Zielińskich w Płocku (dalej: BZ), sygn. 169, F. Wybult, Zarys
historyczny prasy płockiej, rękopis po 1955, k. 46, 51; zob. także: M. Macieszyna, Pamiętnik płocczanki, Płock
1996, s. 23.
232
Leon Rutkowski (1862-1917). Lekarz. W LN przed 1900. Komisarz Ligi na gubernię płocką. Działacz
organizacji rolniczych i oświatowych. Inicjator walki o język polski w szkołach i gminach Królestwa Polskiego.
233
Aleksander Maciesza (1875-1945). Lekarz. Urodzony na Syberii. Studia w Tomsku i Petersburgu. Do Płocka
przyjechał w 1901. Od 1902 członek LN, a następnie także SDN. Poseł do I Dumy. W latach 1911-1914
redaktor „Głosu Płockiego”. W latach 1907-1945 prezes Towarzystwa Naukowego Płockiego. Jeden z
najwybitniejszych działaczy społecznych Płocka.
234
BZ, sygn. 1089, F. Wybult, Wspomnienie o sobie i pracy TNP, rękopis po 1953, k. 11; I. Lasocki, Ze
wspomnień o doktorze Rutkowskim, Płock 1917, s. 3.
235
Wacław Kryński przez kilka miesięcy 1908 roku był redaktorem naczelnym „Głosu Płockiego”.
90
pochodzących z tego terenu niektórych znaczących postaci endecji, jak
chociażby Ignacego Okszy Grabowskiego czy Jerzego Gościckiego. W żadnym
wypadku powyższe przykłady nie zmieniają faktu, że wpływ pozytywizmu na
narodowych demokratów koncentrujących na przełomie XIX i XX wieku swoją
działalność w miastach i wsiach diecezji płockiej był stosunkowo słaby.
Podobnież nie widać w poglądach działaczy północnomazowieckich
żadnych śladów darwinizmu społecznego, który, w początkowym okresie
istnienia formacji endeckiej, wywierał dość silny wpływ na elitę „starych”.
Zgodnie z założeniami darwinizmu ludzie stale współzawodniczą ze sobą na
wzór organizmów biologicznych prowadzących ze sobą walkę o przetrwanie 236.
Krzysztof Kawalec zauważa, że „we wczesnej publicystyce endeckiej
przeciwstawiano »ludzi dzielnych« – przed którymi otwierać się miały
perspektywy
awansu
–
»niedołęgom«”.
Kwestionowano
sens
akcji
filantropijnych, uważając je za swego rodzaju premię dla niezaradnych, „premię,
której skutkiem, jak sądzono, jest mnożenie się ludzi słabo do życia
przystosowanych”237. Opinia ta nie jest pozbawiona podstaw. Zygmunt Balicki,
choć
całkowicie
nie
kwestionował
potrzeby
istnienia
towarzystw
dobroczynnych238, wyraźnie dawał do zrozumienia, iż „przesadna opieka
koleżeńska (...), prowadzi niejednokrotnie do tego, że jednostki zatracają
zdolność myślenia o sobie, radzenia sobie samemu i przebijania się przez życie
o własnych siłach. Osłabia to i tak już słabe charaktery, a działając stale,
uwstecznia typ społeczny całego środowiska”. Balicki opowiadał się za
systemem panującym w Stanach Zjednoczonych, gdzie jednostka cały czas musi
energicznie walczyć o przetrwanie, co dodatnio wpływa na jej cechy
charakteru239. Wyraźnie widać, że na autora „Egoizmu narodowego wobec
236
A. Friszke, Naród, państwo, system władzy w myśli politycznej Związku Ludowo-Narodowego w latach 1919-
1926, „Przegląd Historyczny” 1981, z. 1, s. 51.
237
K. Kawalec, dz. cyt., s. 42.
238
Z. Balicki, Egoizm narodowy wobec etyki, Poznań 1995, s. 16.
239
Tamże, s. 13.
91
etyki” dość znaczny wpływ wywarł darwinizm społeczny. Z punktu widzenia
nauki Kościoła, a zwłaszcza opublikowanej w 1891 roku encykliki „Rerum
novarum”, jego poglądy w tej mierze były trudne do zaakceptowania.
Tymczasem narodowi demokraci północnego Mazowsza czerpali ze wskazówek
Kościoła a nie darwinizmu. Już w końcu XIX wieku płockie środowiska
endeckie podkreślały konieczność uczestnictwa świeckich w działalności
charytatywnej. Aktywność w niej uważano za najlepszą miarę do oceniania
stopnia identyfikacji człowieka ze społeczeństwem. Podkreślano, że cele
towarzystw dobroczynnych „są tak szlachetne, a działalność jest tak doniosłego
znaczenia,
że
przekonywanie
o
tym
kogokolwiek
wydaje
się
(...)
zbytecznym”240. Kilka lat później Aleksander Zaleski241 zwracał uwagę, że
opieka nad starcami, żebrakami oraz upośledzonymi fizycznie i umysłowo nadal
niesłusznie pozostaje domeną duchowieństwa. Także bowiem świeccy powinni
silniej zaangażować się w działalność opiekuńczą242. Podobnie było w latach
30., kiedy to działacze obozu narodowego podkreślali dodatkowo wyższość
chrześcijańskiej akcji charytatywnej nad świecką. O ile bowiem zadaniem tej
drugiej jest niesienie jedynie pomocy doraźnej, o tyle pierwsza, oprócz
materialnej, musi nieść także pomoc moralną243.
Z brakiem wpływu darwinizmu społecznego na północnomazowieckich
endeków koreluje dostrzegalna w ich poglądach znacznie wcześniejsza i
bardziej zdecydowana – w porównaniu z elitą własnej formacji politycznej –
krytyka pozytywizmu. Już w 1903 roku na łamach „Ech Płockich i
Łomżyńskich” jeden z publicystów stwierdzał, że „pozytywizm Comte’a, który
240
Z powodu ogólnego zebrania członków Tow. Dobroczynności, „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1899, nr 12 z
11.II (30.I).
241
Aleksander Zaleski (1855-1926). Lekarz. Studia na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 1908-1913
wydawca endeckiego „Głosu Płockiego”. Działacz LN, w latach 20. w ZLN.
242
A. Zaleski, W sprawie opieki nad obłąkanymi, „Głos Płocki” 1908, nr 74 z 29.IX.
243
Mir, Caritas, „Głos Mazowiecki” 1933, nr 3 z 9.I; tenże, Wychowawcza dobroczynność, tamże, nr 149 z
6.VII.
92
przeszłe stulecia zwyciężył i na zwaliskach ludzkości rozwinął sztandar
bezdusznych dążeń hedonizmu, bankrutuje”244. Empiryczne spekulacje spełniają
jego zdaniem pożyteczne zadanie w różnych dziedzinach nauki, ale nie w życiu
społecznym. Dalej zaś ten sam autor konstatuje, że główną wadą zastosowania
pozytywizmu do nauk społecznych jest zupełne nieliczenie się tego prądu
ideowego ze sferą ducha245. Po upływie kilkunastu lat w krytyce pozytywizmu
celował zwłaszcza Tadeusz Świecki246, od wybuchu pierwszej wojny światowej
najwybitniejszy działacz „starych” na terenie diecezji płockiej, który, mimo że
był regularnie pomijany w dotychczasowych opracowaniach naukowych
poświęconych endecji, bez wątpienia zasłużył na miano jednego z teoretyków
obozu narodowodemokratycznego. Świecki od momentu odzyskania przez
Polskę niepodległości twierdził, że pozytywizm nie tylko „stępił wrażliwość
moralną i zmysł etyczny” społeczeństwa, ale „sokami rozkładowymi wsiąknął w
najszersze masy narodów wychowując pokolenia w krańcowym materializmie”.
Dzięki temu „religia, jeżeli nie teoretycznie, to praktycznie, zepchniętą została
do rzędu czynników ubocznych, jako wewnętrzna, indywidualna sprawa sumień
jednostek”247. Głównym więc zarzutem, jaki lider północnomazowieckiej
endecji kierował po adresem pozytywizmu, był wpływ tego prądu ideowego na
244
A. Ch., Hedonizm a neoplatonizm, „Echa Płockie i Łomżyńskie” 1903, nr 9 z 31.I (18.I).
245
Tamże.
246
Tadeusz Świecki (1880-1946). Urodzony w Lubelskiem. Studia w Krakowie, Wiedniu i Paryżu. Ziemianin,
właściciel majątku Radomice w powiecie lipnowskim. Członek LN przed 1910. Od 1919 członek Zarządu
Powiatowego ZLN w Płocku. W latach 1922-1930 Poseł na Sejm ZLN a następnie SN z okręgu płockiego.
Działacz Związku Ziemian, organizacji rolniczych i oświatowych oraz towarzystw dobroczynnych, Akcji
Katolickiej, współorganizator świeckich zjazdów katolickich diecezji płockiej. Założyciel i w latach 1922-1929
współwłaściciel „Dziennika Płockiego”. Autor broszur o charakterze ideowo-politycznym: „Jaką drogą iść nam
należy?” (Płock 1916), „Zdrowe myśli w sprawie polskiej” (Płock 1921), „Kryzys społeczno-gospodarczy w
świetle praw moralnych organicznego rozwoju” (Włocławek 1936), „Śp. Roman Dmowski na tle naszego
dziejowego rozwoju” (Włocławek 1939) oraz współautor (z Franciszkiem Wybultem) unikatowej pracy o
charakterze źródłowym pt. „Mazowsze Płockie w czasach wojny światowej i powstania państwa polskiego”
(Toruń 1932).
247
T. Świecki, F. Wybult, Mazowsze Płockie w czasach wojny światowej i powstania państwa polskiego, Toruń
1932, s. 452.
93
osłabienie tak znaczenia religii w życiu publicznym, jak i samej religijności
społeczeństwa.
Do krytyki pozytywizmu w dużej mierze przyczyniły się wpływy romantyzmu
na narodowych demokratów północnego Mazowsza, w sposób szczególny
uwidaczniające się jeszcze przed wybuchem pierwszej wojny światowej,
zintensyfikowane zaś po jej zakończeniu. Na rozmaite sposoby zgodnie z
tradycją romantyczną starano się udowodnić, że Bóg bez przerwy ingeruje w
politykę. Trwałym elementem endeckiej publicystyki na północnym Mazowszu
było
podkreślanie,
że
Polska
odzyskała
niepodległość
dzięki
woli
Opatrzności248. Najczęściej bagatelizowano przy tym zarówno starania samych
Polaków o przywrócenie państwowości jak i sytuację międzynarodową w
końcowych latach pierwszej wojny światowej. Raczej wyjątkowo przedstawiają
się na tym tle sformułowania Franciszka Wybulta249, podkreślającego, że do
„zmartwychwstania
Polski”,
spowodowanego
„łaskawym
zrządzeniem
Opatrzności Bożej”, w znacznej mierze przyczynili się również przywódcy
Narodowej Demokracji, a zwłaszcza Roman Dmowski250, oraz Tadeusza
Świeckiego, dla którego odzyskanie niepodległości przez Polskę to wynik
konfliktu mocarstw w czasie wojny oraz mocy ducha narodu polskiego251.
Często spotykany pogląd północnomazowieckich endeków, w którym sprawcę
248
I. Charszewski, O absolutyzm idei opatrzności w dziejach. Cuda i katastrofy, Warszawa 1928, s. 2, 54-58; 3-
ci Maj, „Głos Ziemi Przasnyskiej” 1920, nr 17 z 30.IV; Powtórzenie, tamże, nr 17 z 30.IV; Od Redakcji,
„Wiadomości Mławskie” 1922, nr 1 z 16.V; Z. Marynowski, Dość strzelania zza płota, „Wszechpolak” 1923, nr
4 z 21.I.
249
Franciszek Wybult (1897-1969). Zaliczony jeden rok studiów w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. W
1921 roku przybył z Galicji do Lipna jako instruktor ZLN, gdzie założył i współredagował miesięcznik „Okólnik
Związku Ludowo-Narodowego powiatów lipnowskiego i rypińskiego”. W 1922 przeniesiony do Płocka, gdzie
został instruktorem ZLN na okręg płocki oraz redaktorem „Wszechpolaka”. Publikował także w „Dzienniku
Płockim” oraz był współautorem (z Tadeuszem Świeckim) pracy „Mazowsze Płockie w czasach wojny
światowej i powstania państwa polskiego”. W drugiej połowie lat 30. związał się z obozem sanacyjnym.
250
F.T. Wybult, Ludzie czynu, „Okólnik Związku Ludowo-Narodowego powiatów lipnowskiego i rypińskiego”
1921, nr 2.
251
T. Świecki, Zdrowe myśli w sprawie polskiej, Płock 1921, s. 4-5.
94
odzyskania przez Polskę niepodległego bytu upatrywano wyłącznie w
Opatrzności, kłócił się zdecydowanie z opiniami liderów Narodowej
Demokracji, dla których odzyskanie przez Polskę własnej państwowości to
pochodna co najmniej trzech czynników: skutecznej polityki prowadzonej przez
przywódców
obozu
narodowego252,
„zbiegu
pomyślnych
okoliczności
zewnętrznych, w bardzo małym stopniu od nas zależnych lub niezależnych
wcale”253, oraz głębokich, pozytywnych przemian zachodzących w polskim
narodzie254. Zgodny był za to z wizją ideologów mesjanizmu polskiego okresu
romantyzmu, według których historia nie może być dziełem ludzi, ale musi
realizować zadany jej przez Boga plan255.
Warto zwrócić uwagę, że zarówno „starzy” jak i „młodzi” endecy północnego
Mazowsza zaabsorbowali do formułowanych przez siebie koncepcji ideowopolitycznych
szereg
wątków
XIX-wiecznej
myśli
społecznej
charakterystycznych dla mesjanizmu. Badacz problemu Andrzej Walicki do
wyłącznych cech mesjanizmu zalicza: utopijność, czyli niezgodność między
postulowanym ideałem, który w przypadku mesjanizmu łączy się z poczuciem
misji,
a
rzeczywistością;
specyficzną
historiozoficzność
mesjanizmu,
przeciwstawiającą utopijność mesjanistyczną ahistorycznemu, abstrakcyjnie
racjonalistycznemu typowi myślenia utopijnego; postawę religijną; historiozofię
zwróconą ku przyszłości, pojętą jako zadanie powierzone wybranym
społecznościom, które trzeba wykonać256. Jak się dalej przekonamy tak w
koncepcjach formułowanych przez generację „starych” jak też i „młodych”
252
Z. Wasilewski, Światowe ideały „mniejszego narodu”, „Myśl Narodowa” 1928, nr 18 z 16.VII, s. 263.
253
J.L. Popławski, Pisma polityczne, t. I, Kraków 1910, s. 93.
254
R. Dmowski, Polityka polska i odbudowanie państwa, t. II, Warszawa 1988, s. 184 i następne; Z. Wasilewski,
Jak doszło do niepodległości, „Myśl Narodowa” 1928 nr 25 z 1.XI, s. 402.
255
A. Walicki, Filozofia a mesjanizm. Studia z dziejów filozofii i myśli społeczno-religijnej romantyzmu
polskiego, Warszawa 1970. Warszawa 1970, s. 19.
256
Tamże, s. 17 i następne.
95
endeków północnego Mazowsza można dostrzec powyższe cechy, choć jedno i
drugie pokolenie kładło nacisk na nieco inne wątki.
Przede wszystkim najnowszą historię Polski traktowano jako wypełnianie przez
nią swej misji zgodnie z planem Opatrzności. W wielu publikacjach autorstwa
„starych” naród polski postrzegano jako Chrystusa narodów, którego
przeznaczeniem było cierpienie i oddanie siebie w ofierze za innych. Regularnie
podkreślano, że po pierwszej wojnie światowej Polska zmartwychwstała257.
Rozprawiano, że zmartwychwstanie poprzedzone było politycznym niebytem,
utożsamianym ze śmiercią, oraz mękami. Te ostatnie widziano w działaniach
trzech mocarstw, które dokonały rozbiorów Polski i tym samym „żywe ciało
ojczyzny naszej rozszarpały”258. Tadeusz Świecki rozpatrując historię Polski
stwierdzał, że w okresie zaborów podobnie do Chrystusa była „krwawiąca i
policzkowana w swojej godności, otoczona rozszalałą, wyjącą tłuszczą wrogów,
obcych duchem i tych, co nie wiedzą, co czynią”259. Podobnymi zwrotami
posługiwał się w połowie lat 20. na łamach redagowanego przez środowiska
endeckie „Słowa Płońskiego” Aleksander Duszczyk, według którego naród
polski przetrwał wiek XIX „w strasznej niewoli, pełnej skarg i jęków
zanoszonych przed ołtarze Boga”260. Naznaczony boleścią los narodu polskiego,
którego „krwią ślad stopy (...) znaczą”, podkreślał też Franciszek Wybult w
sentymentalnym wierszu „Jesień” na tytułowej stronie „Okólnika Związku
257
A. Duszczyk, Polska moją ojczyzną, „Słowo Płońskie” 1925, nr 1 z 18.X; F.T. Wybult, Ludzie czynu,
„Okólnik Związku Ludowo-Narodowego powiatów lipnowskiego i rypińskiego” 1921, nr 2; T. Świecki, F.
Wybult, dz. cyt., s. 453.
258
Polak, Międzynarodówka, „Okólnik Związku Ludowo-Narodowego powiatów lipnowskiego i rypińskiego”
1921, nr 2.
259
T. Świecki, F. Wybult, dz. cyt, s. 453. W tym miejscu należy dodać, że endecy północnego Mazowsza nie
byli jedynymi, którzy rozpamiętywali męczeństwo Polski i widzieli w niej Chrystusa narodów. Ks. Józef Kłos,
poseł ZLN z Wielkopolski, w swoim referacie wygłoszonym na I zjeździe katolickim diecezji płockiej
odzyskanie przez Polskę niepodległości traktował jako „przeogromny cud nad Wisłą i Wartą, cud
zmartwychwstania”. Podkreślał również cierpienie narodu polskiego, który w czasie zaborów był „pokrajany na
sztuki”. Zob. tamże, s. 425.
260
A. Duszczyk, Polska moją ojczyzną, „Słowo Płońskie” 1925, nr 1 z 18.X.
96
Ludowo-Narodowego powiatów lipnowskiego i rypińskiego” w 1921 roku261.
Podkreślanie cierpień narodu polskiego w okresie zaborów i przyrównywanie
ich do mąk Chrystusa to rzecz niespotykana w środowisku przywódców i
głównych ideologów Narodowej Demokracji – tak „starych” jak i „młodych”.
Przytoczone powyżej i w dalszej części pracy przykłady dowodzą, że koncepcje
polityczne drugoplanowych działaczy endeckich, będących wszakże liderami
swojego obozu na prowincji, cechował obcy elicie patriotyzm martyrologiczny,
objawiający się nadmiernym kultem ofiar poniesionych na ołtarzu walki o
niepodległą Polskę.
Zdaniem „starych” na północnym Mazowszu cierpienia Polaków w okresie
zaborów i zmartwychwstanie Polski stanowić miały dopiero pierwszy etap
boskiego planu względem naszego narodu. Następny to „skromne lecz wysoce
odpowiedzialne zadanie zwyczajnych żeglarzy, którzy wśród burzy, w
niewygodnej przystani popychani i wypychani ocalić mamy swoją łódź, aby gdy
słońce zabłyśnie wypłynąć, da Bóg, na pełne morze świetlanych dziejowych
przeznaczeń”262. Nie precyzowano dokładnie w jakim czasie ów plan,
polegający na uformowaniu się w Polsce centrum katolicyzmu promieniującego
na środkową i wschodnią Europę, ma się wypełnić, choć słowa Świeckiego,
wypowiedziane w trakcie obecności w Płocku Marszałka Józefa Piłsudskiego w
kwietniu 1921 roku, mogą świadczyć, że spodziewano się tego w stosunkowo
niedalekiej przyszłości263.
Idee
posłannictwa
narodu
polskiego
przedstawiane
przez
„młodych”
publicystów na północnym Mazowszu posiadały nieco bardziej stonowany
charakter. Zazwyczaj unikali oni sformułowań podkreślających cierpienia
261
F.T. Wybult, Jesień, „Okólnik Związku Ludowo-Narodowego powiatów lipnowskiego i rypińskiego” 1921,
nr 2.
262
T. Świecki, Jaką drogą iść nam należy?, Płock 1916, s. 19.
263
Tadeusz Świecki stwierdził wówczas, że „skołatany duch narodu powoli odnajduje sam siebie i w szarym
jeszcze brzasku jutrzenki dostrzega już drogę swych wielkich przeznaczeń”. Zob. T. Świecki, F. Wybult, dz.
cyt., s. 378-379.
97
Polaków, choć i to nie było regułą264. Podobnie jak „starzy”265 uważali, że misją
Polski jest być przedmurzem chrześcijaństwa. Klasycznym przykładem
świadczącym o sposobie ich rozumowania w powyższej materii jest stanowisko
czołowego
działacza
„młodych”
w
powiecie
płońskim
Kazimierza
Żółtowskiego266, który przedstawił je w czasie akademii zorganizowanej w 1938
roku w Poznaniu z okazji święta Akcji Katolickiej ku czci Chrystusa Króla. W
referacie o wymownym tytule „Posłannictwo polskiego katolicyzmu” rolę
Polski na tle minionych dziejów ukazał „jako rycerza Chrystusa stojącego
zawsze w obronie zagrożonej wiary”. Podkreślał, że misją Polski w dzisiejszej
dobie jest kontynuowanie tego zadania, czyli „wierna służba Królowi
Wszechświata”267.
Zauważmy, że pojawiająca się często w myśli politycznej Narodowej
Demokracji północnego Mazowsza idea szczególnego posłannictwa narodu
polskiego była jedną z kluczowych w polskiej myśli romantycznej268. Poglądy
czołowych „starych” endeków działających na obszarze diecezji płockiej
wyraźnie korelują z główną ideą polskiego mesjanizmu, którą Andrzej Walicki
wyjaśnia przy pomocy paraleli
martyrologią
Polski:
między ukrzyżowaniem Chrystusa a
„ukrzyżowanie
Chrystusa
przyniosło
zbawienie
człowiekowi jako jednostce, ukrzyżowanie całego narodu – Polski – przyniesie
ludzkości zbawienie społeczne i polityczne; misją Chrystusa było uetycznienie
264
Zob. np. K. Żółtowski, Wielki Polak R. Dmowski (3), „Głos Mazowiecki” 1939, nr 34 z 11-12.II.
265
Por. Powtórzenie, „Głos Ziemi Przasnyskiej” 1920, nr 17 z 30.IV; T. Świecki, Nasza polityka zagraniczna,
„Wszechpolak” 1922, nr 7 z 3.IX.
266
Kazimierz Żółtowski. Ziemianin. Od 1938 Prezes Zarządu Powiatowego SN w Płońsku. Działacz Akcji
Katolickiej. Publicysta „Głosu Mazowieckiego”.
267
Zob. Na akademii Chrystusa Króla w Poznaniu, „Głos Mazowiecki” 1938, nr 253 z 4.XI. O misji jaką
zdaniem „młodych” endeków Mazowsza Północnego ma do spełnienia przed sobą Polska zob. także [w]: Mir,
Wielka rocznica, „Głos Mazowiecki” 1933, nr 182 z 14.VIII; Jesteśmy nową epoką porządku katolickiego...,
tamże 1934, nr 275 z 29.XI; n., W wielką rocznicę, tamże 1939, nr 185 z 14-15.VIII.
268
Por. A. Walicki, Między filozofią, religią i polityką. Studia o myśli polskiej epoki romantyzmu, Warszawa
1983, s. 21.
98
»życia domowego«, misją Polski – uetycznienie stosunków politycznych”269.
Prezentowane przez północnomazowieckich endeków treści w żadnym wypadku
nie były ich wytworem. Przeświadczenie o wielkim posłannictwie Polski, jako
kraju powołanego przez Boga do obrony wiary katolickiej, podkreślał dobitnie
choćby jeden z najwybitniejszych przedstawicieli polskiego reakcjonizmu
początku XIX wieku – Jan Paweł Pawęża Woronicz270. Szczególnie popularne
było ono także w kręgach klerykalnych ośrodków emigracyjnych skupionych
wokół
Zgromadzenia
Zmartwychwstania
Pańskiego,
będącego
polskim
wyrazem ultramontanizmu, tj. XIX-wiecznego ruchu religijnego, powstałego na
skutek zetknięcia prądów racjonalnego i antyklerykalnego oświecenia z
romantycznym emocjonalizmem. Ultramontanizm był w polskich środowiskach
katolickich szczególnie popularny na skutek kultywowanego od dawna w
polskiej kulturze politycznej przekonania o dziejowej roli Polski jako
przedmurza katolicyzmu. Recepcji zasad doktryny ultramontańskiej sprzyjała
atmosfera panująca po upadku powstania listopadowego. Skoro zawiodła
zbrojna próba odzyskania niepodległości i nie było realnych nadziei na
pokonanie zaborców drogą militarną, popularne i optymistyczne stawały się w
tej sytuacji wszelkie propozycje poszukiwania irracjonalnych dróg odrodzenia
Polski271. Zmartwychwstańcy, wśród których najbardziej znanymi myślicielami
byli księża Piotr Semenenko i Hieronim Kajsiewicz, przekonywali, że Bóg zsyła
narodom posłannictwo, które jest zgodne z ich sytuacją. Misją Polski miało być
chronienie cywilizacji zachodniej, być przedmurzem jej i utożsamianego z nią
chrześcijaństwa, oraz zapoczątkować ewolucję moralną i religijną świata.
Dotychczasowe dzieje Polski są wyrazem takiej właśnie misji272.
269
Tamże, s. 32.
270
R. Ludwikowski, Główne nurty polskiej myśli politycznej 1815-1890, Warszawa 1982. s. 18.
271
Tamże, s. 137.
272
Tamże, s. 145-146.
99
Powróćmy jednak do koncepcji narodowych demokratów północnego
Mazowsza. Bardzo wyraźnym objawem silnego przesiąknięcia umysłów
północnomazowieckich endeków romantyzmem politycznym była próba
wykreowania Romana Dmowskiego na wielkiego polskiego romantyka. W
artykule pośmiertnym poświęconym przywódcy obozu narodowego cytowany
już Kazimierz Żółtowski pisał: „Mówiono (...) o Dmowskim, że nie było w nim
nic z ducha romantyzmu polskiego, że obcy był owej płomiennej dynamice
czynu, co porywała i wiodła na śmierć powstańców, co siły na zamiary kazała
narodowi mierzyć. Nie był romantykiem? Lecz któż to jeśli nie On w swych
dumach o Polsce najszerzej jej zataczał granice? Któż to najszerzej rozpinał
skrzydła Białego Orła? On, który razem z Mickiewiczem marzył o Gdańsku i
morzu, który w granicach swej wizji jutrzejszej Polski zawarł Poznań i brzegi
Bałtyku, Pomorze i Śląsk, Wilno i Kamieniec, który w dniach, kiedy najdumniej
srożyła się zwycięska buta prusactwa, kiedy żandarm pruski polskiego chłopa
wypędzał bagnetem z praojcowskiego zagona, kiedy dzieci po niemiecku
uczono pacierza, mówił: »Wytrwajcie, tu na tej ziemi Polska będzie i pokolenie
wasze dożyje tej chwili«. Czyliż to nie był romantyzm?”273. Sposób stawiania
pytań świadczy o głębokim przekonaniu ich autora, że polityka Dmowskiego
była świadectwem romantycznych przekonań przywódcy obozu narodowego.
Zbliżoną ocenę przywódcy obozu narodowego odnajdujemy także w publikacji
„Śp. Roman Dmowski na tle naszego dziejowego rozwoju” autorstwa Tadeusza
Świeckiego. Główny teoretyk „starych” na obszarze diecezji płockiej stwierdzał,
że mimo iż Dmowski był daleki od romantyzmu politycznego, to jednak „tak
popłatne w obecnych czasach [w 1939 roku – przyp. AD] działanie magią
taktyki politycznej i zakłamaniem, nie było dostępne dla jego na wskroś prawej i
czystej psychiki. (...) Łączył on w sobie daleko posunięty idealizm z żelazną i
nieugiętą wolą”274. Porównanie powyższych cytatów ze szczegółową analizą
273
K. Żółtowski, Wielki Polak R. Dmowski (3), „Głos Mazowiecki” 1939, nr 34 z 11-12.II.
274
T. Świecki, Śp. Roman Dmowski na tle naszego dziejowego rozwoju, Włocławek 1939, s. 10.
100
pism Dmowskiego dowodzi jednego: że nie był on właściwie rozumiany przez
przedstawicieli swojego obozu politycznego na północnym Mazowszu.
*
*
*
Narodowi demokraci próbowali sformułować własną historiografię. Miała ona
służyć formowaniu członków i sympatyków ruchu narodowodemokratycznego
poprzez wykazywanie, że współcześnie wyznawane przez obóz wartości
sprawdziły się już w czasach minionych. Badacz problemu Andrzej Feliks
Grabski uważa, że związani z formacją endecką zawodowi historycy, tacy jak
Wacław Sobieski, Józef Siemieński czy Władysław Konopczyński, kreowali
raczej optymistyczną wersję dziejów, co miało sprzyjać integracji społeczeństwa
wokół solidarystycznego i narodowego programu politycznego275. Odmienny
pogląd wyznaje Ewa Maj, która twierdzi, że historiografię endecką
charakteryzuje brak apologetyki przeszłości Polski oraz skłanianie się ku
trzeźwej, realistycznej ocenie losów państwa i narodu276. Wydaje się, że choć
różni endecy różnie interpretowali historię Polski, to jednak endecka elita raczej
niechętna była heroizowaniu dziejów Polski, czego klasycznym przykładem jest
ocena XIX-wiecznych powstań narodowych. W. Sobieski, autor jedynej w
okresie dwudziestolecia międzywojennego całościowej syntezy historii Polski,
uwypukla zwłaszcza ujemne skutki powstania styczniowego, twierdząc, że po
jego upadku „opanował umysłowość naszą pesymizm i rozpacz bez granic”277.
Ocena ta korespondowała z zaprezentowanymi już poglądami Dmowskiego w
powyższej materii. Jednak szczegółowa analiza publicystyki endeckiej
ukazującej się na prowincji świadczy o dużym zróżnicowaniu poglądów w łonie
obozu narodowodemokratycznego także i w tej kwestii. Heroizowanie dziejów
Polski nie było obce wszystkim publicystom Narodowej Demokracji. Często
uwidaczniającym się elementem w myśli politycznej północnomazowieckiej
275
A.F. Grabski, Zarys historii historiografii polskiej, Poznań 2000, s. 149-150, 169.
276
E. Maj, dz. cyt., s. 120.
277
W. Sobieski, Dzieje Polski, t. II, Warszawa 1924, s. 134-136; tamże, t. III, s. 5-6.
101
endecji – zarówno w środowisku „starych” jak i „młodych” – było bowiem
apoteozowanie historii Polski. Podkreślano „bogatą przeszłość ojców naszych”
oraz twierdzono, że w tysiącletnich dziejach Polska, będąc przedmurzem
chrześcijaństwa, odegrała wielką rolę278. Będzie o tym jeszcze dalej mowa. Poza
tym, w odróżnieniu od czołowych publicystów Narodowej Demokracji,
„młodzi” endecy północnego Mazowsza wysoko oceniali XIX-wieczne
powstania narodowe widząc w nich głęboki sens. Podkreślali, że choć
powstańcy ulegali przemocy, to jednak „nigdy nie złamali się na duchu i
chlubnie wypełnili swój obowiązek do końca, dając tym impuls do dalszych
zmagań uwieńczonych w rezultacie pełnym zwycięstwem” 279. W końcu lat 30.
jeden z nich twierdził nawet, że ofiara życia, jaką powstańcy styczniowi kładli
na ołtarzu walki o wolną Polskę, powinna być przykładem dla współczesnych i
„bodźcem jak dla odrodzonej ojczyzny pracować”280. Jest to kolejny dowód
istnienia patriotyzmu martyrologicznego w łonie prowincjonalnych środowisk
endeckich.
Wracając do rozważań na temat endeckiej historiografii, ukształtowanej przez
głównych ideologów obozu narodowego, warto zatrzymać się na chwilę przy
słynnej broszurze „Kościół, naród i państwo” autorstwa Romana Dmowskiego,
której pierwsze wydanie w 1927 roku przyjęło się uważać za punkt zwrotny w
kierunku
przystosowania
doktryny
Narodowej
Demokracji
do
zasad
wynikających z nauki Kościoła przy jednoczesnym odrzuceniu wszystkich
sprzecznych z katolicyzmem elementów tej ideologii będących rezultatem
oddziaływania pozytywizmu. W cytowanej pozycji Dmowski podpierając się
badaniami naukowymi podkreślał, że obraz Polski przedchrześcijańskiej jako
sielanki, a ludów zamieszkujących ziemie polskie, jako łagodnych, nikomu nie
278
Powtórzenie, „Głos Ziemi Przasnyskiej” 1920, nr 17 z 30.IV; T. Świecki, Nasza polityka zagraniczna,
„Wszechpolak” 1922, nr 7 z 3.IX.
279
1863 – 1933, „Głos Mazowiecki” 1933, nr 14 z 21.I; zob. także: Historyczna noc, „Głos Mazowiecki” 1933,
nr 273 z 30.XI.
280
Przykład ofiary, tamże 1938, nr 17 z 22.I.
102
czyniących krzywdy i miłujących pokój, jest błędny281. W dalszej części pracy
przywódca obozu narodowego uwypuklał szczególne miejsce Kościoła
katolickiego w historii Polski. Twierdził, iż już w czasach pierwszych Piastów
Kościół był główną siłą dążącą do zjednoczenia państwa polskiego, bez którego
nie stalibyśmy się znaczącym narodem. Negatywnie oceniał rolę reformacji w
Polsce, twierdząc, że dzięki niej groziło Polakom rozbicie na liczne sekty.
Gdyby nie reakcja katolicka w Polsce „byłaby zapanowała anarchia religijna, a z
nią rozbicie polityczne narodu”. Z kolei, jak twierdził Dmowski, „przynależność
nasza do Kościoła powszechnego, mającego swą władzę poza granicami
państwa, była podstawą naszej obrony w dobie porozbiorowej” 282. Mimo
odwołania do katolicyzmu i negacji tradycji oświeceniowej, Dmowski nie
interesował się szerzej średniowieczem, czym różnił się od „młodych”.
Tymczasem żywe zainteresowanie epoką średniowiecza wśród „młodych”
endeków, wynikało w dużej mierze z popularności w ich kręgach książki „Nowe
średniowiecze” Mikołaja Bierdiajewa. Rosyjski filozof zapowiadał w niej rychłe
nadejście nowej epoki. Podkreślał, że zbudowanie „nowego średniowiecza” nie
może być rozumiane jako cofnięcie się w rozwoju o kilkaset lat. Generalnie
chodziło mu jedynie o to, że religia w nowej epoce, nie będzie już sprawą
prywatną, jak tego chcieli myśliciele i politycy w czasach nowożytnych, ale
stanie się „w najwyższym stopniu sprawą ogólną, wszechogólną i wszystko
określającą. (...) I bynajmniej nie można powiedzieć, – pisze dalej Bierdiajew –
że w nowym średniowieczu zatriumfuje bezwzględnie religia prawdziwego
Boga, religia Chrystusa, pewnym jest tylko, że w epoce tej całe życie i
wszystkie jego przejawy będą nacechowane walką religijną, manifestacją
krańcowych zasad religijnych”283. Efektem popularności, jaką w kręgach
młodoendeckich darzono książkę rosyjskiego filozofa, było uznanie dla
281
R. Dmowski, Kościół, naród i państwo, Wrocław 2000, s. 17.
282
Tamże, s. 17-18.
283
M. Bierdiajew, Nowe średniowiecze, Komorów 1997, s. 99-100.
103
„bojowości” ówczesnego chrześcijaństwa. Jędrzej Giertych podkreślał, że
„bliżsi się czujemy tych katolików, którzy organizowali wojny krzyżowe,
aniżeli tych, którzy dziś na wojny krzyżowe, jako na rzekomo nieprzystojny
Kościołowi przejaw użycia siły fizycznej, się krzywią”284. Uważano, że „siła
krucjat tkwiła w ich bezinteresowności, w ich pełnej mistyki wierze w świętość
sprawy”285. Tym niemniej zdawano sobie sprawę, że dosłowny powrót do epoki
średniowiecza nie jest możliwy. „Średniowiecze misję swą wypełniło –
twierdził Karol Stefan Frycz – i dziś należy do przeszłości, i to już
bezpowrotnej, bo nowa cywilizacja katolicka na jego idei ściśle biorąc się nie
oprze i je przypominać będzie tylko tą ogólną cechą jedności religii i życia” 286.
„Młodzi” ulęgając przekonaniom swego mistrza i jego spiskowej teorii historii,
która mówiła, iż głównymi sprężynami procesów historycznych są: masoneria
oraz zorganizowani w skali światowej Żydzi, stawiali sobie za zadanie
zrewidowanie dotychczasowych poglądów na dzieje Polski w ciągu ostatnich
trzystu lat. Spodziewano się wypracować krytyczne spojrzenie na: humanizm i
reformację, z równoczesną rehabilitacją średniowiecza i roli Kościoła
katolickiego w dziejach, oświecenie oraz rewolucję francuską wraz z historią
walk o realizację jej ideałów w XIX wieku287.
Na północnym Mazowszu powstanie endeckiej historiografii rehabilitującej
średniowiecze oraz nadzwyczaj silnie odwołującej się do Kościoła i religii
nastąpiło o wiele wcześniej niż w głównym nurcie obozu narodowego, bo przed
odzyskaniem przez Polskę niepodległości. Także w niej uwidacznia się
bezpośrednie oddziaływanie romantyzmu i XIX-wiecznego mesjanizmu. Poza
tym działacze północnomazowieccy znajdowali się pod wpływem mitu
słowiańszczyzny sformułowanego przez Johanna Gottfrieda Herdera. Mimo że
284
J. Giertych, O wyjście z kryzysu, Warszawa 1938, s. 118-119.
285
J. Dobraczyński, Pochwała średniowiecza, „Myśl Narodowa” 1936, nr 34 z 16.VIII, s. 530.
286
K.S. Frycz, O reakcji, „nowym średniowieczu” i nadchodzącej epoce, tamże, nr 29 z 12.VII, s. 447.
287
W. Orłowski, Narodowa szkoła historyczna, „Głos 1936, nr 13.
104
niemiecki pisarz był filozofem oświeceniowym, recepcja jego myśli w Polsce
przypada na okres romantyzmu. Według historiozoficznych koncepcji Herdera
Słowianie, którzy dotychczas nie wykazali umiejętności stworzenia silnej
organizacji wojskowej i nie potrafili stawić skutecznego oporu wobec ludów
germańskich i azjatyckich, mieli mieć przed sobą wielką przyszłość, gdyż
przyszła polityka i ustawodawstwo europejskie zmierzać będzie w kierunku
pokojowego współistnienia narodów. Słowianie, ze swym umiłowaniem pokoju
i szeregiem innych zalet, wykonują misję nie spełnioną przez Rzym i Germanów
i doprowadzą ludzkość do stanu ideału człowieczeństwa. Cechy Słowian – w
tym i Polaków – jak łagodność, uczynność, gościnność, życzliwość i
umiłowanie pokoju Herder uznał za godne pochwały. Podobnież przedkładanie
przez nich spokojnej pracy na roli, sielskiej i pogodnej, ponad napady i grabieże,
charakteryzujące ich zachodnich sąsiadów – Niemców288. Nie wnikając w
prawdziwość tych sądów należy zwrócić uwagę, że z koncepcji Herdera czerpali
między innymi klasycy polskiego romantyzmu, jak Adam Mickiewicz, Juliusz
Słowacki, Zygmunt Krasiński, Wincenty Pol, Józef Ignacy Kraszewski289. Jak
się przekonamy identyczne właściwości jak Herder i czerpiący z niego polscy
myśliciele przypisywali polskiemu narodowi północnomazowieccy endecy.
Doskonale widać to przede wszystkim na przykładzie historiozoficznych
poglądów na dzieje Polski Tadeusza Świeckiego, które główny teoretyk
„starych” na północnym Mazowszu po raz pierwszy szerzej zobrazował latem
1918 roku w czasie pobytu w Płocku nuncjusza apostolskiego Achillesa
Rattiego, późniejszego papieża Piusa XI.
Otóż
według
Świeckiego
badania
historii
starożytnych
Słowian
zamieszkujących dorzecze Wisły i Odry dowodzą, że plemiona tam osiadłe
288
Por. E. Adler, Johann Gottfried Herder i idea człowieczeństwa. Przyczynek do historii niemieckiego
oświecenia, Olsztyn 1961, s. 64-65; J. Tuczyński, Herder i herderyzm w Polsce, Gdańsk 1999, s. 35-37; R.
Wapiński, Historia polskiej myśli politycznej XIX i XX wieku, Gdańsk 1997, s. 52-53.
289
J. Tuczyński, dz. cyt., s. 109 i następne.
105
odznaczały się łagodnym charakterem i już w zamierzchłych czasach posiadały
zwyczaje i moralność zbliżone do chrześcijańskiej. W czasach pogańskich,
mimo że chrześcijaństwo jeszcze nie promieniowało na słowiańszczyznę i mimo
dużej
odległości,
jaka
dzieliła przyszłe
ziemie
polskie
od
centrum
chrześcijaństwa – Rzymu, plemiona te były już „psychicznie katolickie w swym
sumieniu”. To sprawiło, że u Polaków katolicyzm przyjął się stosunkowo łatwiej
niż u innych narodów. Z kolei w XV i XVI wieku, kiedy reformacja objęła
Europę Zachodnią, pogrążając ją w walkach religijnych, tolerancyjna Polska
stała się schroniskiem dla prześladowanych i ściganych innowierców, sama
przechodząc ten okres bez wstrząsów wewnętrznych. Nadal pozostała wierną
Kościołowi, gdyż „ideały katolickie harmonizują z duszą polską”. Cała kultura i
cywilizacja Polski wzrastała wraz z religią katolicką. Rzeczpospolita okazała
wdzięczność katolicyzmowi, stając się jego krzewicielką na wschodzie Europy.
Niestety pochód cywilizacji rzymskiej niesiony przez Polskę został osłabiony
przez obrządek wschodni i cywilizację bizantyńską. Dalej lider endecji na
północnym Mazowszu mówił, że przez pięć wieków Polska prawie sama broniła
Kościoła i cywilizacji zachodniej przed poganami. Żadne z państw katolickich, a
więc ani Austria, ani Węgry, ani tym bardziej Niemcy, nie miało znaczącego
wpływu na rozwój katolicyzmu. Świecki ubolewał nad rozbiorami Polski, które
spowodowały cierpienia szlachty i ludu polskiego za wiarę katolicką. Od tego
momentu katolicyzm nie tylko nie mógł czynić dalszych postępów, lecz nawet
cofał się od wschodnich i zachodnich granic dawnej Rzeczypospolitej.
Konkludując Świecki podkreślał, że „jedynie Polska przez swoje właściwości
psychiczne jest powołaną, aby stać się jądrem katolicyzmu w Europie środkowej
i wykładnikiem ideałów katolickich na Wschodzie, lecz nigdy Polska austriacka,
rosyjska lub niemiecka, a jedynie Polska wskrzeszona, zjednoczona, wolna i
niepodległa”290.
290
T. Świecki, F. Wybult, dz. cyt., s. 247.
106
Pełny obraz własnej historiografii Tadeusz Świecki przedstawił ponownie w
1922 roku podczas zorganizowanej w Płocku akademii poświęconej nowo
obranemu papieżowi Piusowi XI, a następnie w czasie II zjazdu katolickiego
diecezji płockiej, powtarzając prezentowane już kilkakrotnie wiele lat wcześniej
tezy, że lud słowiański zamieszkujący dorzecze Odry i Wisły był „z natury swej
łagodny i dobry, (...) wojen zaczepnych nie prowadził, tylko obronne”. Mimo
pogańskich zwyczajów i wierzeń wyznawał on wiarę „w nagrodę za dobro w
niebie wiecznej szczęśliwości” i „karę za zło w piekle, w podziemiach”.
Moralność tego ludu oparta miała być na zasadach „zbliżonych do miłości
bliźniego” i „wypływała z najwyższej filozofii aryjskiej”, traktowanej przez
Świeckiego jako „przedsionek do chrześcijaństwa”. Stąd nie powinna budzić
zdziwienia łatwość z jaką chrześcijaństwo przyjęło się w piastowskiej Polsce291.
Przypomnijmy, że przytoczone próby idealizowania przez Świeckiego
prasłowiańskiej, przedchrześcijańskiej przeszłości Polski były całkowicie obce
Dmowskiemu.
Świecki gloryfikował także epokę średniowiecza twierdząc, że przyjęcie
chrześcijaństwa
wzmocniło
prężność
i
siłę
państwa
polskiego,
co
odzwierciedlało się w efektownych zwycięstwach nad Niemcami w latach 1109,
1331 i 1410 oraz w odparciu najazdów tureckich i tatarskich. Podobnie jak
Dmowski, Świecki negatywnie oceniał reformację. Twierdził, że zwycięstwo tej
ostatniej w Polsce „byłoby ją wprowadziło w orbitę dążeń niemieckich, (...),
odcięło od prawdziwej kultury zachodniej, osłabiłoby siłę oporu, niwecząc
dzieło mieczysławowe”. Odradzająca się powoli reakcja przeciwko reformacji
dała Polsce kolejne zwycięstwa nad Rosjanami, Szwedami i Turkami w
końcowych latach XVI wieku i przez cały wiek XVII. Odejście od katolicyzmu
– zdaniem Świeckiego zapoczątkowane w czasach saskich – spowodowało
rozbiory Polski, odrodzenie religijności w okresie zaborów „sprowadza cud
zmartwychwstania Polski”. Konkluzje są więc następujące: „Doniosłe znaczenie
291
T. Świecki, Polskość i katolicyzm, „Kurier Płocki” 1922, nr 64 z 18.III.
107
katolicyzmu dla Polski stwierdza cała nasza historia niezaprzeczonym faktem,
że wraz z katolicyzmem rozszerzają się i utrwalają granice i znaczenie Polski i
odwrotnie, że katolicyzm cofa się i kurczy u wschodnich i zachodnich granic
Polski wraz z jej słabością i upadkiem”. Na poparcie swoich tez Świecki
przytacza także przykłady zewnętrzne. Twierdzi, że Francja jest doskonałym
odzwierciedleniem zmniejszenia znaczenia państwa na arenie międzynarodowej
w rezultacie zerwania więzów z katolicyzmem. Otóż kraj ten, na skutek
rewolucji i wpływów masonerii, jest coraz bardziej osłabiony wewnętrznie.
Zwycięstwo w pierwszej wojnie światowej zawdzięczał rzekomo jedynie
pomocy innych narodów i państw. Świecki dostrzegał niekonsekwencję własnej
argumentacji na przykład w odniesieniu do Niemiec, które choć potężne, to
jednak w przeważającej mierze są protestanckie a nie katolickie. Zaistniałe
zjawisko
tłumaczył
przede
wszystkim
ogromną
liczebnością
narodu
niemieckiego i „niemal nie mającej równej sobie zdolności organizacyjnej, która
świadomie utworzyła największą wewnętrzną równowagę sił społecznych”. Jej
rezultatem jest fakt udziału w rządach Niemiec wszystkich stanów narodu. Tym
niemniej Świecki prorokował, że fakt iż linia rozwoju Niemiec nie jest oparta na
katolicyzmie, „wiedzie ich po drodze upadku”. Z kolei klęski Polski – pomimo
jej bardzo bliskich związków z katolicyzmem – przypisywał temu, że Polacy są
„najmłodszym narodem w rodzinie zachodniej”, do tego impulsywnym i dlatego
dającym się wykorzystywać. Jednak według Świeckiego naród polski wzbogaca
się w doświadczenia, a po kolejnych ciężkich próbach będzie popełniał coraz
mniej błędów292.
Z pewnością wiele spośród przytoczonych przez Świeckiego argumentów
jest mało przekonywujących i nietrudnych do zakwestionowania. Przedstawiona
interpretacja historii wydaje się być co najmniej dyskusyjną. Nie wdając się z
nią w polemiki należy stwierdzić, że jest ona wyrazem głębokiego przekonania
głównego teoretyka endecji na północnym Mazowszu o konieczności jak
292
Tamże; T. Świecki, F. Wybult, dz. cyt., s. 447-448.
108
najściślejszych związków Polski z Kościołem i religią katolicką. Od tego jak
ścisłe będą te związki zależy bowiem jej przyszłość. Przedstawiona formuła
historiografii Tadeusza Świeckiego świadczy zarazem o silnym oddziaływaniu
romantyzmu i mesjanizmu na głównego ideologa „starych” endeków
północnego Mazowsza oraz utwierdza w przekonaniu, że przynajmniej od
okresu pierwszej wojny światowej Kościół i religia odgrywały nieporównanie
większy wpływ na światopogląd jego i – jak się dalej przekonamy – innych
„starych” działaczy północnego Mazowsza, aniżeli na głównych przywódców
Narodowej Demokracji.
*
*
*
Zobrazowanie historiografii Tadeusza Świeckiego było niezbędne dla
pełnego i lepszego zrozumienia koncepcji ideowo-politycznych formułowanych
przez narodowych demokratów północnego Mazowsza, które w oczach
endeków miały stanowić konstruktywne propozycje rozwiązań aktualnych
problemów Polski i Polaków, na ile sensownych i wartych wdrożenia w życie z
dzisiejszego punktu widzenia – to już odrębna sprawa. W każdym razie na tle
poglądów endeckiej elity, zwłaszcza w początkowym okresie istnienia obozu
narodowodemokratycznego przesiąkniętych duchem pozytywizmu, niektóre
podstawowe elementy tych koncepcji znacząco się wyróżniały, w większej
mierze czerpiąc z religii katolickiej – co było z kolei charakterystyczne dla
ideologii okresu romantyzmu.
Najistotniejszy element myśli endeckiej stanowiła problematyka narodu.
Elity Narodowej Demokracji definiowały naród na rozmaite sposoby, generalnie
jednak uznawano go za związek wyrosły na bazie tradycji historycznej i kultury.
Określano
go
mianem organizmu,
który
funkcjonuje
niezależnie
od
składających się nań jednostek ludzkich. Naród traktowano jako zbiorowość
posiadającą własną, niezależną od innych narodów, świadomą duszę,
wykształconą na przestrzeni dziejów przez „wielowiekowy wspólny byt
państwowy, poczucie jedności w walce o wspólną egzystencję, w powodzeniu i
109
klęskach ogólnych, w dążeniu do ogólnych celów, poczuciu odrębności swej od
obcych tradycją sąsiadów”293. Naród rozumiano jako wspólnotę pokoleń i nie
ograniczano go tylko do osób żyjących. Twierdzono bowiem, że współistnieją w
nim duchy ludzi zmarłych, żyjących obecnie oraz tych, którzy jeszcze się nie
narodzili. Traktowano go jako jedyną postać życia, ziszczającą na ziemi ideę
wieczności294. Warto zwrócić uwagę, że definiując pojęcie narodu ideolodzy
Narodowej Demokracji nie odwoływali się do pierwiastków rasistowskich w
znaczeniu biologicznym, czym różnili się od teoretyków innych europejskich
nacjonalizmów
(zwłaszcza
niemieckiego).
Nawet
jeśli
w
niektórych
wypowiedziach i artykułach akcentowano „czynnik rasy” bądź „czynnik krwi”,
to miano na myśli przede wszystkim aspekt kulturowy rasy a nie
antropologiczny295.
W pierwszym okresie istnienia endeckiego nacjonalizmu szczególnie
silnie akcentowano zasadę solidaryzmu narodowego, egoizmu narodowego oraz
wypracowano koncepcję dualizmu etyk. Spośród wymienionych jedynie zasada
solidaryzmu narodowego nie była sprzeczna z nauką Kościoła. Miała ona
polegać na zgodnym współdziałaniu i współpracy wszystkich warstw
społecznych narodu polskiego na rzecz celu nadrzędnego, jakim było jego
dobro296. Postulat ten znajdował się na antypodach koncepcji formułowanych
przez socjalistów – na piedestale stawiających interes klasowy i propagujących
internacjonalizm.
Zasadę egoizmu narodowego, niezgodną z etyką katolicką, sformułował
w broszurze „Egoizm narodowy wobec etyki” Zygmunt Balicki. Autor
293
294
S. Kozicki, dz. cyt., s. 455-456.
Tamże; R. Dmowski, Myśli nowoczesnego Polaka, Wrocław 1996, s. 19; Z. Wasilewski, O życiu i
katastrofach cywilizacji narodowej, Warszawa 1921, s. 49; tenże, O dobro najwyższe, „Myśl Narodowa” 1927,
nr 2 z 15.I, s. 21-22.
295
E. Maj, dz. cyt., s. 164.
296
J. Majchrowski, Polska myśl polityczna 1918-1939: nacjonalizm, Warszawa 2000, s. 40; R. Wapiński, Z
dziejów tendencji nacjonalistycznych. O stanowisku Narodowej Demokracji wobec kwestii narodowej w latach
1893-1939, „Kwartalnik Historyczny” 1973, z. 1, s. 823-824.
110
opowiadał się za realizowaniem w życiu „etyki idei”, która za pomocą różnych
środków dąży do zrealizowania idei i osiągnięcia celu kosztem „etyki ideałów”,
która nakazuje postępować zawsze zgodnie z ideałami moralnymi297.
Z kolei koncepcję dualizmu etyk Roman Dmowski uzasadniał w
następujący
sposób:
chrześcijańskiego
nie
„Zwalczanie
dowodzi
etyki
wcale
narodowej
głębokiego
ze
stanowiska
rozumienia
zasad
chrześcijańskich i mocnego do nich przywiązania, lecz tylko braku narodowego
poczucia, a częstokroć i logiki. W stosunku do cudzoziemca, dajmy na to do
Niemca lub Moskala, etyka chrześcijańska tyle mnie obowiązuje, ile idzie o
stosunek prywatny, o stosunek człowieka do człowieka, tam wszakże, gdzie
obaj występujemy jako przedstawiciele i obrońcy spraw swych narodów,
jedynie mnie obowiązuje etyka narodowa. W stosunkach osobistych nie wolno
mi go krzywdzić równie dobrze, jak gdyby był moim rodakiem, bo w tych
stosunkach etyka nasza, etyka chrześcijańska, nie uznaje różnic narodowych.
Ale nawet zabić mam go obowiązek w walce za ojczyznę”298.
Zasadniczej zmiany losów narodu polskiego na lepszy dopatrywano się w
zwiększeniu
jego
siły
moralnej,
którą
utożsamiano
z
koniecznością
„pomnożenia narodowego dorobku i wpływu” – nawet kosztem innych narodów
– oraz gotowością „do poświęceń dla urzeczywistnienia narodowych celów”.
Było to równoznaczne z przyjęciem zasady ekspansji narodowej. Jednoznacznie
negowano zatem apoteozowanie takich cech narodowych jak bezbronność czy
niewinność299. Interesom narodu podporządkowywano także interesy jednostki,
którą traktowano jako krótki, przemijający element w życiu narodu. Zdaniem
endeków każda jednostka ludzka, przychodząc na świat, zawiera już w sobie
trwałe pierwiastki łączące ją z narodem, które sprawiają, że w pewnym obszarze
czynów nie posiada wolnej woli, ale jest „posłuszną woli zbiorowej narodu”.
297
Z. Balicki, dz. cyt., s. 19 i następne.
298
R. Dmowski, Podstawy polityki polskiej, „Przegląd Wszechpolski” 1905, nr 7, s. 343.
299
Tenże, dz. cyt., s. 22; R. Wapiński, Narodowa Demokracja..., s. 53.
111
Owe pierwiastki nazwano instynktami. Dmowski uważał, że „instynkty te są
silniejsze nad wszelkie rozumowania i panujące częstokroć nad osobistym
instynktem samozachowawczym, gdy nie są znieprawione lub wyrwane z
korzeniem, zmuszają człowieka do działania nie tylko wbrew dekalogowi, ale
wbrew sobie samemu, bo do oddania życia, do poświęcenia droższych od niego
rzeczy, gdy idzie o dobro narodowej całości”300. Powyższe poglądy na kwestię
narodu przetrwały w kręgach liderów endecji do momentu opublikowania przez
Dmowskiego broszury „Kościół, naród i państwo”.
Podążające tropem wspomnianej książeczki środowiska młodoendeckie
inaczej definiowały już pojęcia narodu i nacjonalizmu. Przede wszystkim
„młodzi” przestali traktować naród w kategoriach absolutu. Widzieli w nim
jedynie najwyższą formę społecznego współżycia, której dobro należy stawiać
ponad wszystkie inne dobra ziemskie301. Wobec braku akceptacji środowisk
katolickich dla występujących we wczesnej myśli endeckiej zasad egoizmu
narodowego i dualizmu etyk, po przewrocie majowym zaczęto rozróżniać dwa
typy nacjonalizmu: pogański i chrześcijański. Ten pierwszy, rodzący „owoce
zatrute”, odrzucono. Za niesprzeczny z katolicyzmem przyjęto natomiast
uważać nacjonalizm chrześcijański302. Twierdzono, że głoszona w środowiskach
„starej” endecji zasada egoizmu narodowego była jedynie chwilowym,
praktycznym sposobem działania zniewolonego przez zaborców narodu. W
wolnej Polsce zasada ta nie była już potrzebna, dlatego ją zarzucono303. W latach
30. podkreślano, że „»endeckość« nie polega wcale na żywieniu uczuć
300
S. Kozicki, dz. cyt., s. 456-458.
301
J. Rembieliński, Nacjonalizm i religia, „Myśl Narodowa” 1926, nr 34 z 15.IX, s.102; W. Nowosad, Katolicy
a nacjonalizm, „Warszawski Dziennik Narodowy” 1936, nr 128 z 10.V.
302
Nacjonalizm a katolicyzm – opinie biskupów, uczonych, polityków i publicystów współczesnych, Poznań 1927,
s. 21, 120. Warto zauważyć, że już w 1921 roku endecki publicysta z kręgu „starych” Ignacy Oksza Grabowski
twierdził, iż nacjonalizm szukając dla siebie „mocy ograniczającej” znalazł ją w katolicyzmie. „Katolicyzm jest
wykonawcą prawa ograniczenia. Nie jest antytezą nacjonalizmu ale jego korektywą. Dopełniają się wzajem” –
twierdził Grabowski. Zob. I.O. Grabowski, Rozmowy polityczne, „Gazeta Warszawska” 1921, nr 14 z 15.I.
303
J. Rembieliński, Nacjonalizm i religia, „Gazeta Warszawska” 1926, nr 257.
112
nienawiści do innych narodów lub też na uważaniu swego narodu za najlepszy;
treścią jej jest jedynie przeświadczenie, że w polityce rzeczą decydującą jest
interes własnego narodu, że tego interesu w obecnych czasach zaostrzonej walki
między narodami trzeba strzec i bronić”304. Wszystkim narodom o
ukształtowanej tożsamości historycznej „młodzi” przyznawali prawo do
niepodległego bytu. W ideologii młodoendeckiej naród, podobnie jak ojczyzna,
uzyskał sankcję religijną i został wkomponowany w system światopoglądu
chrześcijańskiego. Uznano, że tak stosunki między jednostkami ludzkimi,
między jednostkami i narodem, jak i między narodami, powinny być
kształtowane zgodnie z zasadami etyki katolickiej. Świadectwem takiego
rozumienia nacjonalizmu chrześcijańskiego są słowa Jędrzeja Giertycha
konstatującego, że treścią młodoendeckiej ideologii „jest służba narodowi – ale
narodowi nie uważanemu za dobro absolutne, lecz tworzącemu – tak jak rodzina
w społeczeństwie – komórkę w całości większej, którą jest świat chrześcijański
oraz na chrześcijańskich podstawach zbudowana ludzkość”305.
Warte omówienia są także kwestie związane z usytuowaniem jednostki w
stosunku do narodu w myśli młodoendeckiej. Jan Rembieliński twierdził, że
„krótkie, przemijające życie jednostki jest tylko służbą na rzecz wiecznego życia
narodu”306. Nie inaczej rozumował Ryszard Piestrzyński, który powołując się na
naukę św. Tomasza z Akwinu podkreślał, że człowiek, choć zajmuje wyraźne
miejsce w strukturze społecznej, to jednak jest podporządkowany „silnej
dyscyplinie moralnej, rodzinnej i społecznej”307. Zgodnie z nauką Kościoła
Piestrzyński odrzucał zatem zarówno indywidualistyczną koncepcję człowieka,
jak i próby całkowitego podporządkowania jednostki ludzkiej społeczeństwu
bądź państwu. Wybrał model pośredni. Działalność człowieka mogła być więc o
304
Endecja, „Warszawski Dziennik Narodowy” 1937, nr 227 z 19.VIII.
305
J. Giertych, Nacjonalizm chrześcijański, Poznań 1998, s. 58.
306
J. Rembieliński, Nacjonalizm i religia, „Myśl Narodowa” 1926, nr 34 z 15.IX, s.101.
307
R. Piestrzyński, Absolutyzm a indywidualizm, tamże 1933, nr 10 z 19.II, s. 114.
113
tyle nieskrępowana i niezależna, o ile była zgodna z zasadami religii katolickiej
oraz dobrem rodziny i narodu.
Analiza publikacji endeckich, jakie na przestrzeni lat 1898-1939
pojawiały się na obszarze diecezji płockiej, dowodzi, że zagadnienie
nacjonalizmu formułowane w środowiskach działaczy północnego Mazowsza
różniło się od propozycji w tej dziedzinie głównych przywódców i teoretyków
Narodowej Demokracji. Nie popełni się błędu jeśli się stwierdzi, że już od 1906
roku nacjonalizm endecki na obszarze diecezji płockiej przyjął formę
nacjonalizmu chrześcijańskiego.
Niewątpliwa oryginalność poglądów północnomazowieckich endeków na
kwestie narodu i nacjonalizmu polega na tym, że od momentu zaistnienia na
omawianym
obszarze
prasy
o
zabarwieniu
narodowodemokratycznym,
zauważalny jest brak na jej łamach jakichkolwiek artykułów, w których naród
traktowano by w kategoriach absolutu. Nie widać również żadnych odniesień do
sformułowanych przez liderów endecji zasad egoizmu narodowego czy
dualizmu etyk. Do rewolucji 1905 roku omawianą problematyką nie zajmowano
się w ogóle. Odrzucając ewentualność, by niechęć do zajmowania się tematyką
narodu wynikała z bezkrytycznego przyjęcia stanowiska w tej kwestii głównych
teoretyków Narodowej Demokracji, prawdopodobnym jest, że była ona
rezultatem braku ludzi zdolnych do przemyśleń teoretycznych na ten temat.
Ową niechęć mogły też powodować pewne wahania we wspomnianej kwestii
północnomazowieckiej elity endeckiej, wynikające z faktu, że była ona słabo
objęta wpływami pozytywizmu, a silnie – romantyzmu, a także lęki przed
negatywną reakcją płockich środowisk katolickich. Biorąc pod uwagę
późniejsze wypowiedzi liderów endecji i osób wywodzących się z kręgów
katolickich z terenu diecezji płockiej wydaje się, że dwa ostatnie czynniki
pewien wpływ wywarły. W każdym razie spośród działaczy LN najwcześniej na
obszarze diecezji płockiej problematykę narodu podjął ks. Bronisław
114
Marjański308, który w 1906 roku w artykule „Naród i lud” zamieszczonym na
łamach „Mazura” wyłożył swoje stanowisko w tej sprawie. Jego zdaniem naród
to „pewien szczep ludzi, którzy mają jednakowe zwyczaje, jednakowe przez
długie wieki ciągnące się wychowanie, jedną i tę samą przeszłość, historię,
jednakowe upodobania, pragnienia, dążności – a po większej części pochodzą z
jednego pnia i mówią jednakowym językiem”. Cechą wyróżniającą naród polski
spośród innych narodów jest wyznawanie przezeń z małymi wyjątkami jednej
tylko religii katolickiej309. Widać więc wyraźnie, że zdaniem ks. Marjańskiego o
przynależności poszczególnych jednostek ludzkich do narodu decydują
wyłącznie względy historyczne i kulturowe. Podobne poglądy reprezentował
przed pierwszą wojną światową usposobiony nacjonalistycznie i okresowo
związany z endecją ks. Ignacy Charszewski310, który podkreślał, że Polakami
stajemy się na skutek wychowania a nie urodzenia. Z tego też względu religia
katolicka, obejmująca całą ludzkość, musi być umiejscowiona wyżej w
hierarchii wartości aniżeli idea narodu311. Ks. Charszewski argumentował, że
interesy narodowe muszą być podporządkowywane interesom Kościoła, te
ostatnie bowiem są tożsame z interesami boskimi. O ile więc nie zaprzeczamy
istnieniu Boga i boskiego charakteru Kościoła, oraz o ile naród nie ma być
absolutem na miejscu Boga, musi być podporządkowany sferze religii312.
308
Bronisław Marjański, ps. Grzegorz Brzózka (1863-1912), ksiądz katolicki. Jeden z założycieli i członek
Collegium Secretum, organizacji zrzeszającej kapłanów rzymskokatolickich współpracujących z LN. Od 1903
członek Ligi. Jeden z publicystów pisma „Dla Swoich”, periodyku wydawanego przez LN i adresowanego do
duchowieństwa. W latach 1906-1909 redaktor katolickiego tygodnika „Mazur”.
309
G. Brzózka, Naród i Lud, „Mazur” 1906, nr 33 z 18.X, s. 380.
310
Ignacy Charszewski (1869-1940), ksiądz katolicki. Współredaktor „Okólnika Związku Ludowo-Narodowego
powiatów lipnowskiego i rypińskiego” oraz publicysta wielu innych czasopism endeckich, m.in. „Ech Płockich i
Łomżyńskich”, „Kuriera Płockiego”, „Dziennika Płockiego”, „Wszechpolaka” i „Głosu Mazowieckiego”. Autor
szeregu broszur i książek o charakterze polemicznym. Zamordowany przez hitlerowców.
311
I. Charszewski, Dialogi filozoficzno-religijne, Wilno 1913, s. 98.
312
Tenże, Moderniści, modernizanci, antymoderniści. Nasi i obcy, Płock 1910, s. 91.
115
Szerzej problematyką narodu działacze formacji endeckiej północnego
Mazowsza zajęli się na łamach lokalnej prasy w okresie dwudziestolecia
międzywojennego. Przed przewrotem majowym regularnie wskazywano na
istnienie zbiorowej duszy narodu. Podkreślano także znaczenie czynnika
kulturowego dla bytu narodowego, do którego zaliczano ojczystą literaturę,
tradycję i język, oraz konieczność posiadania własnego terytorium313. Jednak za
najistotniejszy wyznacznik narodowości polskiej uważano religię katolicką314.
W latach 30. problematyka narodu na stałe zagościła w publicystyce endeckiej
na północnym Mazowszu. Nie widać przy tym żadnych różnic między
definicjami narodu formułowanymi przez „starych” i „młodych”.
Reprezentant „młodych” Kazimierz Żółtowski naród pojmował jako żywy
byt, którego życiem obdarzył Bóg. Również Bóg dał narodowi ziemię, język,
kulturę oraz – przede wszystkim – duszę315. Przekonania Żółtowskiego o
istnieniu duszy narodu, otrzymanej na dodatek od Boga, posiadają
jednoznacznie romantyczny pierwowzór316. Z kolei lider „starych” Tadeusz
Świecki podkreślał, że zgodnie ze światopoglądem katolickim „naród jest
nadbudową nad rodziną chrześcijańską ze wszystkimi stąd wypływającymi
obowiązkami i skutkami”. Powołując się na arcybiskupa Paryża kardynała
Verdiera Świecki twierdził, że to Bóg wyznacza człowiekowi „wielką rodzinę”,
313
Zob. np. Powtórzenie, „Głos Ziemi Przasnyskiej” 1920, nr 17 z 30.IV; A. Duszczyk, Polska moją ojczyzną,
„Słowo Płońskie” 1925, nr 1 z 18.X; Hej! Kolęda, kolęda!, tamże, nr 11 z 27.XII; S. Gozdawa, Potrzeba i
podstawy wychowania narodowego, „Wszechpolak” 1922, nr 6 z sierpnia.
314
Świadczy o tym choćby wypowiedź jednego z anonimowych autorów, który w 1920 roku stwierdzał: „Ostoją
narodu jest mowa (...) lecz miarodajną nie jest ta mowa, w której np. jesteśmy zmuszeni mówić z obcym
urzędnikiem, lub w której pokrzykujemy na bydło w pole, lecz ta, w której z Bogiem w kościele gadamy”. Zob.
O Mazurach Pruskich i ich ziemi, „Głos Ziemi Przasnyskiej” 1920, nr 21-22, z 4.VI.
315
K. Żółtowski, Wielki Polak R. Dmowski (2), „Głos Mazowiecki” 1939, nr 33 z 10.II.
316
Por. T. Weiss, dz. cyt., s. 11.
116
czyli naród. Człowiek winien więc go kochać, gdyż „naród jest dla nas ojcem i
matką, rodak bratem i krewnym”317.
Według środowisk endeckich północnego Mazowsza jednakowo ważne
jak wobec narodu są obowiązki jednostki wobec rodziny, gdyż to ona stanowi
fundament naszej kultury i cywilizacji. Jest ośrodkiem, „z którego promieniuje
uczucie zataczając coraz szersze kręgi i wnikając coraz szerzej w społeczeństwo,
w naród, w ludzkość całą”. Rodzina tworzy podstawę moralną, z której rodzi się
spójność wewnętrzna i siła całego narodu318. Nowa rodzina bierze swój początek
w chwili zawarcia małżeństwa. Stanisław Zgliczyński319 konstatował, że
małżeństwo katolickie to sakrament i umowa społeczna jednocześnie. Jest to
umowa społeczna, a nie prywatna, gdyż na celu ma dobro społeczeństwa. Z tego
też względu małżeństwo musi być nierozerwalne. Kwestionowanie tej zasady
(Zgliczyński miał na uwadze osławiony projekt prawa małżeńskiego autorstwa
prof. Karola Lutostańskiego dopuszczający rozwody i śluby cywilne),
wynikające z braku znajomości zasad katolickich, sprowadzić może jego
zdaniem bardzo przykre konsekwencje, gdyż, jak wskazuje historia, „największe
państwa ginęły poprzez rozkład rodziny”320.
W koncepcjach północnomazowieckich endeków zwraca uwagę silniejsze
niż w głównym nurcie Narodowej Demokracji akcentowanie znaczenia rodziny
chrześcijańskiej321. W latach 30. na rodzinę kładziono nawet większy nacisk
aniżeli na problematykę narodu. Były to poglądy zgodne z katolicką nauką
społeczną, która właśnie rodzinę uważała za podstawową komórkę społeczną322.
317
T. Świecki, Przesilenie społeczno-gospodarcze w świetle praw moralnych organicznego rozwoju, Włocławek
1936, s. 44-46.
318
319
Tenże, Śp. Karol Pruski (wspomnienie pośmiertne), „Kurier Płocki” 1920, nr 5 z 8.I.
Stanisław Zgliczyński (1900-1940). Adwokat. W 1928 komisarz SN na okręg płocki. Od 1938 członek
Zarządu Powiatowego SN w Płocku. Wybitny działacz Akcji Katolickiej, organizacji oświatowych i towarzystw
dobroczynnych. Zamordowany przez hitlerowców w obozie koncentracyjnym w Dachau.
320
Pionem w budowie gmachu państwowego – etyka chrześcijańska, „Głos Mazowiecki” 1935, nr 200 z 28.XII.
321
Zob. także np. Mir, Groźne memento..., tamże 1933, nr 195 z 30.VIII.
322
Por. np. R. Hermanowicz, Chrześcijański ruch zawodowy w Polsce 1918-1939, Rzym 1973, s. 33.
117
Zgodne z nauką społeczną Kościoła323 były także zapatrywania narodowych
demokratów północnego Mazowsza na kwestię jednostki. Tadeusz Świecki
podkreślał, że człowiek, mimo iż jest obdarzony wolną wolą i przysługują mu
nadane przez Boga prawa indywidualne, których nikt na ziemi odebrać mu nie
może, to jednak musi pamiętać o swoich obowiązkach względem rodziny,
społeczeństwa i narodu. Jednostka ludzka nie jest bowiem „indywidualnością
oderwaną, zamkniętą w sobie i samowystarczalną”, ale jednym z elementów
tworzących organiczne społeczeństwo324. Przedstawiciel „młodych” Józef
Baliński325 podkreślając wolność jednostki w życiu prywatnym wyraźnie
zaznaczał, że jej działalność skrępowana jest zarówno zasadami wypływającymi
z religii, jak i obowiązkami wobec społeczeństwa i państwa326.
Szersze odniesienie do nacjonalizmu jako prądu ideowego pojawia się w
enuncjacjach narodowodemokratycznych działaczy północnego Mazowsza
bardzo późno, bo dopiero w latach 30. Tadeusz Świecki uważał, że nacjonalizm
powstał w skutek wojen religijnych, dzięki którym „rozpadła się jedność
moralna Europy” – dotąd skoncentrowana wyłącznie wokół katolicyzmu.
Nacjonalizm stał się z jednej strony czynnikiem organicznej więzi wewnętrznej
poszczególnych narodów, z drugiej zaś zarzewiem sporów i walk między nimi,
pojawiających się „pod egoistycznym pretekstem wyższości rasowej i
cywilizacyjnej” jednego narodu nad innymi327. Należy wyraźnie zaznaczyć, że
Świecki jednoznacznie krytykował szowinizm, jako objaw „równoznaczny z
nienawiścią rasową”, który „ze stanowiska chrześcijańskiego, można (...)
323
Por. np. A. Szymański, Polityka społeczna, Lublina 1925, s. 4.
324
T. Świecki, dz. cyt., s. 15-16.
325
Józef Baliński (1898-1939). Syn Stefana. Studia w Warszawie. Adwokat. Od 1932 kierownik Wydziału
Powiatowego OWP w Płocku, a po rozwiązaniu Obozu przez władze sanacyjne od 1934 członek płockiego
Wydziału Powiatowego Sekcji Młodych SN. Od lutego 1939 członek Zarządu Powiatowego SN w Płocku.
Działacz Akcji Katolickiej. Zginął w czasie kampanii wrześniowej 1939 roku.
326
Zagadnienie państwa chrześcijańskiego. Z odczytu p. mec. Józefa Balińskiego do inteligencji płockiej, „Głos
Mazowiecki” 1933, nr 103 z 9.V.
327
T. Świecki, dz. cyt., s. 43-44.
118
jedynie traktować jako grzech przeciwko przykazaniu miłości”. Zaznaczał
jednak zarazem, że szowinizm należy odróżnić „od zdrowego instynktu
samozachowawczego, którego niedostatek przejawia się u nas zarówno w
naszym rozwoju historycznym jak i we współczesnych stosunkach”. Warto
również podkreślić, że od nacjonalizmu Świecki odróżniał patriotyzm, który jest
„miłością własnego narodu, własnego kraju i rasy”328. Rozróżnienie pojęć
nacjonalizmu i patriotyzmu skłania do stwierdzenia, że nacjonalizm był
rozumiany przez Świeckiego jako prąd umysłowy uzupełniający sferę emocji
patriotycznych.
Również „młodzi” charakteryzując pojęcie nacjonalizmu endeckiego
podkreślali wyłącznie jego chrześcijańskie pierwiastki. Kazimierz Żółtowski
stwierdzał, że „nacjonalizm Dmowskiego jest jednym z najstarszych w Europie,
ale jest też bezsprzecznie bodaj najgłębszym i najzdrowszym; a jest takim
dlatego, że wywodzi się z Boga, że Boga i naukę Jego Kościoła zespala i
jednoczy z narodem”329. Żółtowski pomijał w swoich przemyśleniach fakt, że
zespolenie nacjonalizmu z katolicyzmem daje się zauważyć w myśli przywódcy
obozu narodowego dopiero po przewrocie majowym.
Jednym z bardziej interesujących elementów endeckiej myśli politycznej
jest kwestia oceny charakteru narodowego Polaków przez ideologów Narodowej
Demokracji. Liderzy formacji endeckiej zapatrywali się nań nader krytycznie.
Szczególnie widoczne jest to we wczesnej publicystyce Romana Dmowskiego.
Autor „Myśli nowoczesnego Polaka” w sposób szczególny akcentował bierność
Polaków. Twierdził, że następstwem bierności jest „miękki” typ człowieka,
nieprzyzwyczajonego do twardej walki o byt. Winą o taki stan rzeczy obarczał
szlachtę, która wywalczywszy sobie w dawnej Rzeczypospolitej niepodzielną
władzę polityczną i ekonomiczną, nie pozwoliła na zdobycie wpływów przez
żywioł mieszczański, utrwalając zaś poddaństwo, sprowadziła chłopów
328
Tamże, s. 45.
329
K. Żółtowski, Wielki Polak R. Dmowski (4), „Głos Mazowiecki” 1939, nr 35 z 13.II.
119
niemalże do roli przedmiotu. W tak skostniałej strukturze społecznej nikt nie
musiał o nic walczyć, gdyż miejsce jednostki w społeczeństwie wynikało z faktu
urodzenia, zaś awans społeczny był praktycznie niemożliwy. Efektem bierności
był brak w narodzie polskim jednostek czynnych, aktywnych, zdolnych do
działania i rozwijania przedsiębiorczości330. Lękliwość i niezdecydowanie w
działaniu zarzucał Polakom Jan Ludwik Popławski331. Z kolei Zygmunt Balicki
za największą wadę narodu polskiego uważał publiczne szczycenie się rodaków
własnymi skłonnościami altruistycznymi, stanowiącymi o ich rzekomej
wyższości moralnej nad innymi narodami332. Kategorycznie odrzucał możliwość
kierowania się altruizmem w stosunku do innych narodów twierdząc, że „kto
czyni ofiarę z interesów swego narodu, nie otrzymując dla niego nic w zamian,
popełnia
przestępstwo
wobec
niego,
gwałci
jego
zdrowy
instynkt
samozachowawczy, a pogwałcenia takiego nigdy sprawiedliwość dziejowa nie
pozostawia bez kary”333.
Krytyczna ocena cech narodowych Polaków, zwłaszcza takich jak
uczuciowość, dobrotliwość, niezdecydowanie w działaniu, widoczna w
publicystyce obozu narodowodemokratycznego także w okresie dwudziestolecia
międzywojennego, zarówno w kręgach „starych” jak i „młodych”334, była
tonowana po opublikowaniu przez Dmowskiego cytowanej już niejednokrotnie
broszury „Kościół, naród i państwo”. Przywódca obozu narodowego stwierdzał
w niej: „Katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, zabarwieniem jej na
pewien sposób, ale tkwi w jej istocie, w znacznej mierze stanowi jej istotę.
Usiłowanie oddzielenia u nas katolicyzmu od polskości, oderwania narodu od
330
R. Dmowski, dz. cyt., s. 34-37, 41 i następne.
331
J.L. Popławski, dz. cyt., t. II, s. 240.
332
Z. Balicki, dz. cyt., s. 36.
333
Tamże, s. 35.
334
Zob. np. S. Pieńkowski, Hamletyzm polski, „Myśl Narodowa” 1923, nr 48 z 1.XII; Z. Wasilewski,
Rozbrajanie duchowe narodu, „Przegląd Wszechpolski” 1924, nr 11, s. 848; J. Giertych, Hiszpania bohaterska,
Warszawa 1937, s. 287 i 291.
120
religii i od Kościoła, jest niszczeniem samej istoty narodu”335. Publikacja
powyższa, przyjęta jako zapowiedź ostatecznego odejścia od wielce
kontrowersyjnych dla środowisk katolickich koncepcji dualizmu etyk oraz
zasady egoizmu narodowego, wymuszała metamorfozę dotychczasowych
endeckich pojęć i definicji w kierunku ich uzgodnienia z nauką Kościoła. Odtąd
zaczęto podkreślać, że instynkt narodu polskiego ukształtowany został przez
religię katolicką336. Publikacje „młodych”, zmierzające w kierunku postawienia
znaku równości pomiędzy narodowością polską i wyznaniem katolickim,
znalazły swój najpełniejszy wyraz w koncepcjach Witolda Nowosada, który w
1938 roku sformułował hasło walki „o jednolity pogląd na świat”337. Nowosad,
wychodzący z założenia, że „Bóg jest najwyższym celem człowieka”, twierdził,
iż światopogląd katolicki powinien obowiązywać ogół narodu. Z powyższego
jasno wynikało, że dla materialisty, socjalisty, czy nawet nacjonalisty,
absolutyzującego naród zamiast Boga nie może być miejsca pośród katolików338
– a zatem, logicznie rzecz biorąc, także i wśród Polaków. Koncepcja ta była
równoznaczna ze stwierdzeniem, że każdy przedstawiciel narodu polskiego
powinien być wyznania katolickiego, z czego wynikała konieczność kierowania
się we wszystkich aspektach życia zasadami etyki chrześcijańskiej, a więc i
akceptacja altruizmu.
Środowisko „starych” Narodowej Demokracji z terenu diecezji płockiej
wyróżniało się na tle swojej formacji tym, że pozytywnie oceniało zarówno
charakter narodowy Polaków, jak i towarzyszące mu cechy. Przede wszystkim
działacze ci znacznie wcześniej od przywódców i głównych ideologów endecji
wyszli z założenia, że naród polski jest przesiąknięty ideami katolicyzmu
nieporównywalnie silniej aniżeli inne narody. Przekonywali, że to właśnie
335
R. Dmowski, Kościół..., s. 18.
336
J. Rembieliński, Wielka Polska, „Myśl Narodowa” 1927, nr 24 z 15.XI, s. 443.
337
W. Nowosad, O jednolity pogląd na świat, Lwów 1939, s. 8 i następne.
338
Tamże, s. 20-21.
121
głęboko ugruntowany katolicyzm pozwolił Polakom przetrwać najtrudniejsze
chwile w historii339. Jeszcze przed odzyskaniem niepodległości przez Polskę
północnomazowieccy
endecy
kategorycznie
odrzucali
zasadę
egoizmu
narodowego i dualizmu etyk, czym zdecydowanie różnili się od głównych
teoretyków
obozu
narodowego.
Zdaniem
działacza
„starych”
Stefana
Balińskiego340 naród polski jest najdoskonalszym wyrazicielem idei miłości
chrześcijańskiej.
„Nie przemoc i nie zabór kierowały narodem polskim, –
twierdził S. Baliński – gdy łączył wolnych z wolnymi i równych z równymi i
równą pieczą otaczał wszystkie garnące się doń pomniejsze narody i plemiona.
Kierowała nim miłość, która według jego myśli politycznej, w unii z Litwą
wyrażonej, sama wznosi państwa, tworzy prawa, rządzi królestwami”341.
Biegunowo odmienne od Dmowskiego, Popławskiego i Balickiego opinie na
temat cech polskiego narodu wygłaszał w okresie pierwszej wojny światowej
oprócz S. Balińskiego także Tadeusz Świecki, który w opublikowanej w 1916
roku broszurze „Jaką drogą iść nam należy?” łagodność Polaków uważał za
cechę jednoznacznie pozytywną342.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości „starzy” działacze endeccy
północnego Mazowsza jeszcze bardziej otwarcie i zdecydowanie poczytywali
altruizm Polaków za wielką zaletę narodową, także, gdy kierowano się nim w
stosunkach między narodami. Twierdzili, że bezinteresowność, a także
339
T. Świecki, Zdrowe myśli..., s. 10; T. Świecki, F. Wybult, dz. cyt., s. 420-421. O przesiąknięciu polskiego
ducha narodowego katolicyzmem świadczyć miały według płockich endeków także wyniki wyborów de Sejmu
Ustawodawczego. Tuż po nich w jednym z komentarzy napisano: „że w diecezji np. płockiej, składającej się z
12 powiatów, wybrano tylko jednego socjalistę, nie wybrano zaś żadnego Żyda – to wyprowadzić zdaje się
możemy logiczny wniosek, że mimo szumnie głoszonych haseł wywrotowych, duch narodu w kraju, a w
szczególności w diecezji płockiej, pozostał wiernym tradycjom religijnym i narodowym”. Zob. F., Refleksje po
wyborze (I), „Kurier Płocki” 1919, nr 30 z 7.II.
340
Stefan Baliński (1870-1935). Ojciec Józefa. Studia w Warszawie. Adwokat. Związany z endecją od wyborów
do I Dumy w 1906 roku. Działacz LN. W latach 20. prezes Zarządu Powiatowego ZLN w Płocku.
341
T. Świecki, F. Wybult, dz. cyt., s. 245.
342
T. Świecki, Jaką drogą..., s. 11.
122
łagodność narodu polskiego, to cechy jednoznacznie pozytywne, będące
rezultatem trwale zakorzenionego katolicyzmu. Takie opinie pojawiały się na
przykład w redagowanym przez Leopolda Bieńkowskiego343 „Głosie Ziemi
Przasnyskiej”. Anonimowy autor pisał w kwietniu 1920 roku, że my, Polacy,
„mimo [niegdysiejszej – przyp. AD] (...) wszechświatowej siły i potęgi,
nigdyśmy cudzego nie pożądali i sąsiadów nie krzywdzili. I nie tylko że innym
krzywdy nie czyniliśmy, ale nie było skłonniejszego narodu do poświęceń dla
obcych jak nasz polski. I ta właśnie bogata przeszłość ojców naszych jest dziś
podłożem do odbudowy nowej Polski”344. Podobne sądy wygłaszał Świecki,
który przez cały okres swojej działalności politycznej niejednokrotnie
podkreślał, że dusza polska w swojej naturze jest altruistyczna345. Świecki
dostrzegał
wprawdzie,
że
współcześni
mu
rodacy
posiadają
„blade
chrześcijańsko-katolickie oblicze” i popełniają błędy. Jednak owa „bladość”
spowodowana była jego zdaniem deprawującym wpływem życia pod zaborami,
długoletniej wojny oraz materialnych i ideowych „czynników obcych”346.
Pozbawiona zewnętrznych naleciałości dusza polska jawiła się bowiem jako
czysta, bez skazy. Na dowód tego Świecki przytaczał następujący przykład:
„Burza światowa, której mamy do zawdzięczenia niepodległość państwową,
przeszła przez nas w warunkach nie mających równych na świecie. Nieomal
cała Polska stała się jednym obozowiskiem i pobojowiskiem, symbolem
zniszczenia, nędzy, głodu, śmiertelności dzieci i wyludnienia na całych
obszarach, a po odzyskaniu wolności ponadto terenem szalonej agitacji, w który
bezpośrednio uderzały przeciwchrześcijańskie fale bolszewickie, znajdując w
343
Leopold Bieńkowski (1883-1941). Od 1904 w LN. W latach 1922-1927 Poseł na Sejm z ramienia ZLN z
okręgu ciechanowskiego. Działacz organizacji rolniczych, oświatowych i dobroczynnych. Redaktor tygodnika
„Głos Ziemi Przasnyskiej” (1919-1920). Po przewrocie majowym przeniósł się na Kresy Wschodnie. Zmarł w
ZSRS.
344
Powtórzenie, „Głos Ziemi Przasnyskiej” 1920, nr 17 z 30.IV.
345
Zob. np. T. Świecki, Głosy czytelników, „Kurier Płocki” 1922, nr 34 z 11.II; tenże, Zdrowe myśli..., s. 6.
346
Tamże, s. 8.
123
kraju całkowite współdziałanie licznych żywiołów i poparcie nowo powstałej
władzy. Żaden inny naród nie przetrwałby w takich warunkach, po prostu
oszalałby w skurczach rewolucji, a w Polsce? Ani jednej walki bratobójczej, ani
jednego mordu politycznego, nawet samoistny bandytyzm jest stosunkowo
rzadkością! Podświadome »kochaj bliźniego swego jak siebie samego«
zwycięża najbardziej rozpętane namiętności, świadcząc, że w treści wewnętrznej
nie przestaliśmy być jeszcze bodaj najbardziej katolickim narodem na świecie,
że w prawdziwej syntezie ducha polskość i katolicyzm to jedno”347. W latach 30.
w publikacjach związanych z endecją środowisk kapłańskich pojawiały się
wątki, które świadczyły o panujących w ich kręgach nastrojach pacyfistycznych.
Wyrazistym tego przykładem było chociażby stwierdzenie ks. Władysława
Mąkowskiego348, który w swojej broszurze poświęconej wojnie polskokrzyżackiej w 1410 roku napisał w końcowych wnioskach, że król polski
Władysław Jagiełło, będąc władcą prawdziwie chrześcijańskim, „brzydził” się
wojny, głównie ze względu na jej krwawe żniwo, i szedł na nią z przymusu 349.
Przytoczone powyżej cytaty pochodzące z publikacji „starych” działaczy
endeckich północnego Mazowsza kolejny raz świadczą, że ich zapatrywania nie
odróżniały
się
zasadniczo
od
poglądów
Herdera
i
wspominanych
Zmartwychwstańców, którzy kultywowane już wcześniej w polskiej tradycji
przekonanie o szczególnym związku polskości i katolicyzmu wzbogacili tezą,
„że związki te wynikają nie tylko z tradycji, z roli jaką odegrał Kościół w
kształtowaniu się polskiej kultury, ale przede wszystkim ze »szczególnej
charyzmy« danej narodowi polskiemu przez Boga”350. Ich zdaniem brak
ekspansywności w polskiej polityce zagranicznej wynikał z „instynktu polityki
347
Tamże, s. 5-6.
348
Władysław Mąkowski (1885-1945), ksiądz katolicki. Profesor Seminarium Duchownego w Płocku. W latach
1919-1922 Poseł na Sejm ZLN z okręgu ziemi dobrzyńskiej (powiaty lipnowski i rypiński). Publicysta
czasopism endeckich, m.in. „Kuriera Płockiego”, „Dziennika Płockiego”, „Głosu Mazowieckiego”.
349
W.T. Mąkowski, Przez Mazowsze pod Grunwald 1410r., Płock 1934, s. 67.
350
R. Ludwikowski, dz. cyt., s. 153.
124
chrześcijańskiej”, przy czym spośród państw europejskich posiadała go jedynie
Polska. Jak konstatuje Rett Ludwikowski system unii, który zastępował Polsce
podboje, dla Zmartwychwstańców „»stanowił wyłączną własność polskiej
umysłowości« – stosując teorię Pawła Włodkowica nawracano narody bez
miecza, moralna i cywilizacyjna wyższość przyciągała do Polski inne ludy”351.
Wszystkich opinii „starych” nie napotykamy już w publikacjach i
wypowiedziach „młodych” endeków północnego Mazowsza. Oczywiście
„młodzi”, podobnie jak „starzy”, odrzucali zasadę egoizmu narodowego oraz
trwale podkreślali, że naród polski jest do głębi przeniknięty etyką
chrześcijańską. Niemniej jednak myśl młodoendecka charakteryzowała się
zdecydowanie większą bojowością niż „starych”. W środowiskach „młodych”
nie pojawiały się już pierwiastki pacyfistyczne. Nie podkreślano również
altruizmu Polaków. W połowie lat 30. rozprawiano o konieczności „ożywienia
duszy narodu”, co łączyło się z wyeliminowaniem z niej wszelkich,
narzuconych „z premedytacją”, obcych naleciałości, po to, aby dusza stała się
czysto polską352. Zdaniem „młodych” z diecezji płockiej w końcu lat 30. fakt ten
był już dokonany. W obliczu zagrożenia ze strony hitlerowskich Niemiec
Michał Niemir353 podkreślał, że duch narodu polskiego jest „potężny i zwarty”,
gdyż jego źródłem jest Chrystus. Bez „spójni duchowej, jaką wytwarza wiara
katolicka”, przy rozbiciu religijnym, naród nie byłby w stanie wytworzyć w
sobie siły, którą posiada354. Wewnętrzną moc narodu polskiego, będącą
rezultatem
związków
z
katolicyzmem
i
zdolną
pokonywać
wrogów
zewnętrznych podkreślał także Kazimierz Żółtowski355.
351
Tamże, s. 146.
352
Jesteśmy nową epoką porządku katolickiego..., „Głos Mazowiecki” 1934, nr 275 z 29.XI.
353
Michał Niemir (1896-1940). Urodzony w Poznańskiem. Redaktor „Głosu Lubelskiego”. W 1933 przybył do
Płocka i objął redakcję endeckiego „Głosu Mazowieckiego” pracując na tym stanowisku do wybuchu II wojny
światowej. Zamordowany przez hitlerowców.
354
Mir, Z Chrystusem... zwycięstwo, „Głos Mazowiecki” 1939, nr 82 z 8-9.IV.
355
K. Żółtowski, Wielki Polak R. Dmowski (2), tamże, nr 33 z 10.II.
125
Przedstawione powyżej różnice w ocenie cech narodowych Polaków,
występujące między głównymi teoretykami endecji i jej działaczami z
północnego Mazowsza doskonale uwidaczniają się na jeszcze jednym
przykładzie, tj. na odmiennym przed 1918 rokiem postrzeganiu Poznanian przez
Dmowskiego i Świeckiego. I również w tym przypadku wynikały one z faktu, że
przywódca obozu narodowego w omawianym okresie czasu czerpał głównie z
pozytywizmu, podczas gdy lider endecji na północnym Mazowszu – z
romantyzmu. Dlatego ten pierwszy przedkładał sferę materialną, ekonomiczną,
a więc wiążącą się z życiem doczesnym ponad sferę ducha, podczas gdy drugi –
odwrotnie. Dmowski w Wielkopolanach zmuszonych „do walki o język, o
wiarę, o ziemię, nawet o chleb wobec organizacji walki ekonomicznej ze strony
miejscowych Niemców” widział „nowy, czynny typ Polaka”, albowiem, jak
twierdził, walka wyrobiła w nich silniejsze niż w mieszkańcach innych dzielnic
kraju
poczucie
narodowej
solidarności356.
Świecki
przyznawał
rację
Dmowskiemu, że Poznanianie stoją na najwyższym szczeblu pod względem
zalet narodowych, ale płocczanin nadzwyczaj silnie akcentował u nich ujemne
wady,
co
wyraził
następującymi
słowami:
„nawet
u
warstw
najinteligentniejszych mowa polska powoli przeradza się w gwarę; z
bezwzględnego lojalizmu ostrożnie wychyla się pierwiastek niemocy; pomimo
olbrzymiej ofiarności w ratownictwie, objętych terenem walki współbraci, coraz
wyraźniej występuje duchowe zmaterializowanie; obok swojskiej prasy z
wyłącznie niemieckiego szkolnictwa ledwo już zabłyska twórcza myśl
polska”357.
Rozbieżności wynikające z jednej strony ze słabego oddziaływania
pozytywizmu i silnego romantyzmu na polską prowincję, z drugiej zaś z
odmiennej oceny cech narodowych Polaków przez głównych ideologów
endeckich i działaczy północnomazowieckich odzwierciedliły się w inaczej
356
R. Dmowski, Myśli..., s. 46-47.
357
T. Świecki, Jaką drogą..., s. 18.
126
formułowanych koncepcjach prowadzenia polityki zagranicznej przez obie
grupy działaczy Narodowej Demokracji.
Oddziaływanie pozytywizmu, darwinizmu, oraz wypracowana przez
liderów formacji narodowodemokratycznej na przełomie XIX i XX wieku
koncepcja egoizmu narodowego – to wszystko odcisnęło silne piętno także na
sformułowanych przez nich koncepcjach polityki zagranicznej, zwłaszcza w
zakresie sposobów jej prowadzenia. Zygmunt Balicki uważał, że naród w
stosunkach z innymi narodami powinien kierować się tylko dobrze rozumianym
interesem własnym. Twierdził, że stosunki międzynarodowe „polegają na
wymianie usług”. Dlatego też złożenie w ofierze pewnych interesów własnego
narodu (np. ofiar ludzkich) dopuszczalne było jego zdaniem tylko pod
warunkiem otrzymania w zamian jeszcze większych korzyści358. We wczesnej
fazie rozwoju ideologii narodowodemokratycznej zwracano uwagę na przewagę
siły fizycznej nad moralnością i etyką w stosunkach międzynarodowych,
przyjmując taki stan rzeczy za trwały i niezmienny. Roman Dmowski
konstatował w „Myślach nowoczesnego Polaka”, że „w stosunkach między
narodami nie ma słuszności i krzywdy, ale tylko jest siła i słabość”359.
Analizując historię dyplomacji wnioskował, że podstawowym źródłem potęgi
państw jest polityka fałszu i wiarołomstwa. Jednocześnie Dmowski wykazywał
zupełny brak wiary w możliwość ingerowania Boga w stosunki między
narodami. Uważał, że „terytorium narodowe nigdy nie posiada stałych granic,
nakreślonych od początku przez Opatrzność, ale zależy od wewnętrznej
prężności narodu, od jego zdolności do ekspansji”360. Niepodległość państwa
zdobywa się zawsze „krwią i żelazem” – twierdził z kolei Jan Ludwik
Popławski361. Taki pogląd dotrwał w kręgu endeckich elit do pierwszych lat
358
Z. Balicki, dz. cyt., s. 35.
359
R. Dmowski, dz. cyt., s. 26.
360
Tamże.
361
J.L. Popławski, dz. cyt., t. I, s. 181.
127
Drugiej Rzeczypospolitej. Na początku lat 20. Zygmunt Wasilewski podkreślał,
że „naród jest artystą swego losu”362.
W okresie międzywojennym, szczególnie po przewrocie majowym,
zapatrywania przywódców endecji na metody prowadzenia polityki zagranicznej
zmieniły się. W 1927 roku na łamach „Myśli Narodowej” Zygmunt Wasilewski
podkreślał, że nacjonalizm cywilizacji rzymskiej, którego wyrazicielem jest
endecja, radykalnie różni się „od zaborczych, imperialistycznych popędów
cywilizacji germańsko-protestanckich”363. Młodoendecka formuła nacjonalizmu
domagała się kształtowania każdej polityki, w tym i zagranicznej, zgodnie z
zasadami etyki chrześcijańskiej. Za niedopuszczalne uznawano kierowanie się
nienawiścią w stosunku do innych narodów. Wszystkim narodom o bezspornie
ukształtowanej tożsamości przyznawano prawo do posiadania własnego
państwa. Natomiast różne grupy etniczne mogły być przedmiotem ekspansji
narodów dojrzałych, oczywiście pod warunkiem zachowania wymogów etyki364.
W obliczu wojny Stanisław Czajkowski stwierdzał, że zadaniem Polski jest
„przywrócić poderwaną wiarę i zaufanie w siłę i skuteczność prawa moralnego”.
Postulowany przez formację endecką nacjonalizm chrześcijański jest zdaniem
autora nacjonalizmem miłości365.
Analiza publikacji północnomazowieckich działaczy endecji utwierdza w
przekonaniu, że nawet podstawowe wskazówki „starych” liderów Narodowej
Demokracji dotyczące metod prowadzenia polityki zagranicznej nie zostały
przez Mazowszan zaakceptowane. W tym obszarze koncepcji ideowopolitycznych Mazowszanie okazali się nadzwyczaj oryginalni.
Biorąc pod uwagę czas – 1906 rok – za niezwykły w kręgach endecji
należy uznać postulat ks. Bronisława Marjańskiego, który uważał za wskazane,
362
Z. Wasilewski, dz. cyt., s. 43.
363
Z. Wasilewski, O nacjonalistycznym poglądzie na życie, „Myśl Narodowa” 1927, nr 5 z 15.II, s. 63.
364
Z. Żółtowska, O etyce życia narodowego, Poznań 1927, s. 54.
365
S. Czajkowski, O oblicze moralne świata, „Myśl Narodowa” 1939, nr 25 z 11.VI, s. 370-371.
128
aby „wszystkie narody złączyły się w miłości i pokoju”366. W kolejnych
artykułach ten sam autor, zdając sobie sprawę z niekorzystnej sytuacji w jakiej
znaleźli się germanizowani i rusyfikowani przez zaborców Polacy, odmianę ich
losu na lepszy upatrywał w sprawiedliwości Bożej367. Podobne stwierdzenia nie
ograniczały się jedynie do środowisk kapłańskich zaangażowanych w
działalność endecji. Jeszcze przed zakończeniem pierwszej wojny światowej S.
Baliński przekonywał, iż nareszcie „ludzkość doszła do przekonania, że miłość
zapanować musi w stosunkach między narodami”368. W trakcie wojny o
metodach prowadzenia polityki zagranicznej obszernie wypowiedział się
Tadeusz Świecki, który na łamach broszury „Jaką drogą iść nam należy?” za
niegodną Polaków uważał politykę opartą na obłudzie i kłamstwie. Świecki
sformułował w swojej broszurze następujące wskazówki dla polityki polskiej:
„Państwowa moralność przemocy i podstępu nie może wpleść się w duszę
polskiego narodu i w usiłowanem naśladownictwie wyrzuca miejscami
chorobliwe realistyczne dziwolągi. – Przestańmy gwałcić naszą naturę, a
wzorem naszych wybitnych mężów stanu (Lubecki, Wielopolski) nauczmy się
stawiać sprawę polską prosto i jasno, upatrzywszy ku temu odpowiedni
polityczny moment”369. Powyższe przykłady świadczą, że proponowane przed
pierwszą wojną światową przez przywódców Narodowej Demokracji metody
prowadzenia polityki zagranicznej nie zyskały aprobaty w środowisku
północnomazowieckich endeków, co wynikało przede wszystkim z ich
sprzeczności z zasadami katolicyzmu oraz z oddziaływania romantyzmu.
W okresie dwudziestolecia międzywojennego, po odstąpieniu liderów
endecji od propagowania zasady egoizmu narodowego, następowało powolne
zbliżenie stanowisk głównych teoretyków obozu narodowego i działaczy
366
G. Brzózka, Co to są socjaliści?, „Mazur” 1906, nr 34 z 25.X, s. 391.
367
Tamże, s. 392; tenże, Do Czytelników, tamże, nr 41 z 13.XII, s. 465.
368
T. Świecki, F. Wybult, dz. cyt., s. 245.
369
T. Świecki, dz. cyt., s. 16-17.
129
północnego Mazowsza w kwestii metod prowadzenia polityki zagranicznej. Ci
ostatni twierdzili od początku lat 20., że oparcie polityki międzynarodowej na
zasadach religijnych stanie się przyczyną powszechnej sprawiedliwości,
braterstwa i miłości między narodami, a te z kolei stanowią warunek
pomyślności i szczęścia narodów370. Lider „starych” Tadeusz Świecki
podkreślał, że wbrew rozpowszechnionym sądom polityka międzynarodowa nie
powinna być pozbawiona podstaw etycznych, natomiast „dopiero jej ostatnim
argumentem, gdy idzie o byt, jest siła bagnetów”371. Nie inaczej uważali w
latach 30. „młodzi”. Według Michała Niemira „potęgę Polski budować należy
nie pałą, maczugą, czy gwałtem i terrorem, a podnoszeniem godności ludzkiej,
krzewieniem
kultury
zachodniej,
europejskiej,
opartej
na
zasadach
chrześcijańskich”372.
Cechujący narodowych demokratów północnego Mazowsza romantyzm
polityczny spowodował, że ich myśl polityczna charakteryzowała się
zdecydowanym prymatem nakazów ideologicznych w ocenie sytuacji
międzynarodowej, czym wyraźnie odróżniali się od swoich liderów. Elita
Narodowej Demokracji odznaczała się pragmatyzmem i stosunkowo trzeźwą
oceną sytuacji międzynarodowej na tle pozostałych obozów politycznych
Drugiej Rzeczypospolitej. Warto bowiem podkreślić, że zwłaszcza w
porównaniu z przywódcami obozu rządzącego Polską elita endecka miała mniej
złudzeń zarówno w ocenie intencji Trzeciej Rzeszy jak i perspektyw sytuacji
Polski w 1939 roku. Nie ponosiła jej ani fala urzędowego optymizmu,
cechującego sanację, ani nastroje mocarstwowe. Według Romana Wapińskiego
większa trzeźwość endecji od sanacji była następstwem utrzymywania się jej
370
A.K., Religia a polityka, „Kurier Płocki” 1919, nr 116 z 25.V.
371
T. Świecki, Nasza polityka zagraniczna, „Wszechpolak” 1922, nr 6 z sierpnia.
372
Mir, Pała czy duch?, „Głos Mazowiecki” 1933, nr 64 z 22.III; zob. także: tenże, Znamienny głos, tamże, nr
42 z 24.II.
130
wielonurtowości373. Powyższa, pozytywna ocena endecji nie może wszakże
dotyczyć prowincji (przynajmniej mazowieckiej).
Pomimo że działacze formacji endeckiej na północnym Mazowszu
zdawali sobie sprawę z faktu, iż Polska jest otoczona wrogimi, potężnymi
państwami, zaskakuje ich zupełny brak realizmu w kwestii oceny położenia
międzynarodowego Polski, co należy zapisać na karb charakteryzującego ich
romantyzmu politycznego. Endecy północnego Mazowsza w połowie lat 20.
traktowali Polskę jako jeden z głównych krajów Europy, który może decydować
o jej przyszłości. Od zakończenia pierwszej wojny światowej roztrząsali o
realnej, jak im się wydawało, możliwości zdobycia przez Polskę pozycji
mocarstwowej
o
światowym
znaczeniu374.
W
niektórych
artykułach
sugerowano, że Polska jest mocarstwem375. Kreowano optymistyczną wizję
przyszłości kraju jako „chrześcijańskiego potężnego państwa”376. Takie oceny w
dużej mierze wynikały ze wspomnianego już priorytetu nakazów ideologicznych
w ocenie sytuacji międzynarodowej przez endecję północnego Mazowsza. Przed
Polską widziano wielką przyszłość i wielkie zadania, ale pod warunkiem, że
bezwarunkowo zwiąże się ona z katolicyzmem rzymskim. Katolicyzm miał być
głównym źródłem potęgi państwa polskiego377.
Powyższa argumentacja w swej osnowie nie zmieniła się w latach 30. W
końcu dwudziestolecia międzywojennego, w obliczu zagrożenia ze strony ZSRS
i hitlerowskich Niemiec dodawano jedynie, że priorytetem polityki zagranicznej
373
R. Wapiński, dz. cyt., s. 323.
374
Zob. np. F.C., Pożyczka „Odrodzenia”, „Głos Ziemi Przasnyskiej” 1920, nr 21-22 z 4.VI; Ignis, Chmury,
tamże, nr 23-24 z 25.VI; T. Świecki, W odpowiedzi ks. prałatowi Lasockiemu, „Kurier Płocki” 1921, nr 156 z
13.VII.
375
Zob. np. Zebranie Związku Ludowo-Narodowego, „Dziennik Płocki” 1927, nr 7 z 10.I; F.P., Wyniki
konferencji w Locarno, „Słowo Płońskie” 1925, nr 2 z 25.X.
376
Polak, Międzynarodówka, „Okólnik Związku Ludowo-Narodowego powiatów lipnowskiego i rypińskiego”
1921, nr 2; zob. także: J. Łapicki, Sami – sobie, „Słowo Płońskie” 1925, nr 5 z 15.XI.
377
T. Świecki, Zdrowe myśli..., s. 10; Mir, Kto wiatr sieje..., „Głos Mazowiecki” 1933, nr 82 z 12.IV; Polska,
jeżeli chce być potężną, musi być katolicką!, tamże 1935, nr 271 z 22.XI.
131
Polski jest skupienie wokół siebie grupy państw, które szukają ochrony „przed
niszczącymi świat komunizmem Moskwy i pogaństwem Berlina”. Ale żeby
Polska zajęła „należne jej wśród narodów miejsce”, tedy musi stać się katolicką
pod względem religijnym i zespoloną narodowo378.
W końcu lat 30. pewien wpływ na północnomazowiecką myśl
młodoendecką wywierały hasła nowej formacji piłsudczykowskiej, tj. Obozu
Zjednoczenia Narodowego. Na szczególną uwagę zwraca fakt szermowania
przez „młodych” z Płocka hasłami typowymi dla środowisk ozonowych 379, a
mianowicie, że Polska jest „gotowa i potężna do walki o zwycięstwo w słusznej
i świętej sprawie”380, a nawet, że musi posiadać zamorskie kolonie381.
Podkreślano, że jedność duchowa narodu złączona pod sztandarami Kościoła
katolickiego i armii narodowej wokół naczelnego wodza jest „największą potęgą
państwa”382. Nawet w obliczu realnego wybuchu wojny, tj. wiosną i latem 1939
roku, nie zdawano sobie zupełnie sprawy z jej zewnętrznej słabości. Wewnątrz
północnomazowieckiej formacji endeckiej przeważał optymizm podparty
argumentacją religijną. Szansę Polski na zwycięstwo w zbliżającej się wojnie z
Niemcami upatrywano przede wszystkim w niezmiennym trwaniu przy
wartościach katolickich, które są podstawą mocy polskiego ducha narodowego.
Michał Niemir twierdził, że choć „wiele tronów już runęło, wiele potęg tego
świata się rozpadło” to jednak „Chrystusowy krzyż jak panował, tak panuje nad
378
Polska na wypadek wojny, tamże 1937, nr 164 z 20.VII; zob. także referat Stanisława Zgliczyńskiego
wygłoszony na zjeździe KSM w 1936 r. [w:] O katolickich stowarzysz. młodzieży – duch i siła moralna, tamże
1936, nr 127 z 30.V.
379
Por. J. Majchrowski, Silni – Zwarci – Gotowi. Myśl polityczna Obozu Zjednoczenia Narodowego, Warszawa
1985, s. 54 i następne.
380
W wielką rocznicę, „Głos Mazowiecki” 1939, nr 185 z 14-15.VIII; zob. także: Jesteśmy gotowi!, tamże, nr 71
z 27.III; Chcą Niemcy pokój – dobrze! Nie?! – Grunwald; chcą wojnę – dobrze – ale też Grunwald!, tamże, nr
161 z 17.VII; Polska jest gotowa! Najazd powitamy armatami, tamże, nr 195 z 26-27.VIII.
381
Polska musi mieć kolonie!, tamże, nr 65 z 20.III.
382
Dzień Naczelnego Wodza, tamże, nr 64 z 19-19.III; zob. także przemówienie Stanisława Zgliczyńskiego [w:]
Sejm organizacyjny katolickiej młodej wsi mazowieckiej, tamże 1937, nr 113 z 19.V.
132
światem. Z Bogiem nikt jeszcze wojny nie wygrał. (...) Postawa narodu
polskiego wobec pogańskiego germanizmu jest dowodem, że tkwi w nas duch,
który nawet groźnemu wrogowi odważnie i zdecydowanie potrafi się
przeciwstawić i potrafi go zwyciężyć. (...) Gdy z Chrystusem pójdziemy (...) –
zwycięstwo po naszej będzie stronie”383. Na podstawie powyższych cytatów
wyraźnie widać, że „młodych” endeków północnego Mazowsza cechowała
apologia irracjonalizmu i nieliczenie się z przyziemnymi uwarunkowaniami, co
jest charakterystyczną cechą romantyzmu politycznego.
Wydaje się, że spośród północnomazowieckich działaczy Narodowej
Demokracji najbardziej trzeźwe spojrzenie na sytuację międzynarodową Polski
wykazywał Tadeusz Świecki. Jeszcze na początku lat 20. Świecki łudził się, że
Polska może zająć pozycję mocarstwową. Jego zdaniem, aby tak się stało,
wszystkim piętrzącym się trudnościom i niebezpieczeństwom, które przed
Polską stoją, Polacy muszą przeciwstawić ideały chrześcijańskie i „potęgę
polsko-katolickiego ducha”. Na to żeby stać się centrum katolicyzmu w Europie,
a nawet żeby tylko promieniować na „bezduszny wschód”, Polska musi
wytworzyć w sobie siłę wewnętrzną384. W roku wybuchu drugiej z wojen
światowych Świecki realnie zdawał sobie sprawę z zagrożenia zarówno ze
strony ZSRS jak i hitlerowskich Niemiec. Nie miał on złudzeń co do faktu, że
Polska mocarstwem jest jedynie na papierze. Nadal jednak przesłanki, które
zdaniem Świeckiego decydowały o słabości Polski, miały wyłącznie ideowy
charakter. Lider „starych” ubolewał, że na ziemiach polskich, efektem
wzajemnego przenikania się i ścierania trzech nurtów dziejowych, tj.
zachodniego, „o pogłębiającej się kulturze i cywilizacji rzymskokatolickiej, o
silnym poczuciu narodowym i stąd wypływającej statyce politycznej”,
wschodniego, „o słabszym nasięku kultury i cywilizacji zachodniej i polskiego
państwowego poczucia narodowego, bardziej dynamicznego o rozmachu
383
Mir, Z Chrystusem... zwycięstwo, tamże 1939, nr 82 z 8-9.IV.
384
T. Świecki, dz. cyt., s. 9-10.
133
stepowym” i żydowskiego, ten pierwszy nie zdołał odnieść pełnego zwycięstwa.
Skutkiem tego – konstatował Świecki – „państwo polskie (...) traci stanowisko
mocarstwowe ze szkodą dla zdrowego układu sił w Europie i sponiewieranej
dzisiaj słowiańszczyzny”385.
Jak wskazuje szczegółowa analiza artykułów politycznych autorstwa
północnomazowieckich
działaczy
endeckich,
wydawane
na
prowincji
czasopisma mogą być wielce interesującym materiałem badawczym. Wbrew
potocznym
wyobrażeniom
publikujący
na
ich
łamach
prowincjonalni
dziennikarze nie byli li tylko bezwolnymi naśladowcami głównych teoretyków i
ideologów polskiej myśli politycznej. Przeprowadzona analiza skłania do
stwierdzenia, że romantyzm, w którym wątek religijny zawsze odgrywał istotną
rolę, znacznie silniej oddziaływał na myśl endecką formułowaną w
północnomazowieckiej prasie aniżeli w głównych ośrodkach wydawniczych i
intelektualnych kraju, jak Warszawa, Kraków, Lwów czy Poznań. Efektem
powyższego w szeregu przypadków związani z Narodową Demokracją
północnomazowieccy publicyści kreowali własne koncepcje w poważnym
stopniu odmienne od reszty swojej formacji politycznej. Przytoczone w artykule
przykłady dobitnie świadczą, że oblicza endeckiego nacjonalizmu były bardzo
różne, co było pokłosiem wielonurtowości panującej w łonie Narodowej
Demokracji. Nacjonalizm endeków północnego Mazowsza zawsze wyróżniał się
„łagodnością” nawet na tle własnego obozu politycznego. Proponowane przez
nich koncepcje czasem wręcz kontrastowały z propozycjami endeckiej elity.
Oddziaływanie romantyzmu oraz katolicyzmu na wielu działaczy obozu
narodowodemokratycznego na prowincji było na tyle silne, że ich postawa nie
miała nic wspólnego z egoizmem narodowym. Byli oni typowymi
przedstawicielami nacjonalizmu chrześcijańskiego. Postulowane przez nich idee
musiały być zgodne z etyką chrześcijańską i katolicką nauką społeczną. W
swych koncepcjach politycznych obficie czerpali z ideologii politycznej
385
Tenże, Śp. Roman Dmowski..., s. 7.
134
polskiego
mesjanizmu,
której
jednym
z
postulatów
w
przyszłym
uporządkowanym świecie miała być „powszechna chrystianizacja stosunków
politycznych”. Zgodnie z nią Polska miała nieść cywilizację i pokój Europie.
Słusznie twierdzi Roman Wapiński, że „Polacy nie byli wprawdzie jedynymi,
którzy hołdowali ideologii mesjanistycznej, ale jako jedyni skłonni byli uczynić
z niej wytyczną działań politycznych”386. Konstatacja ta dotyczy także niemałej
liczby lokalnych działaczy Narodowej Demokracji.
386
R. Wapiński, Historia..., s. 55.
135
Bogumił Grott
Ojciec Józef Maria Bocheński i jego model „nacjonalizmu chrześcijańskiego”.
W krajach katolickich
w XX wieku powoli zaczęła się rozwijać idea
nacjonalizmu chrześcijańskiego. W Polsce osobą o dużym znaczeniu na tym
polu działalności stał się zmarły niedawno dominikanin i filozof tomista, Józef
Maria Bocheński. Warto przyjrzeć się jego myśli, która w sposób bardzo
klarowny odzwierciedla związki pomiędzy katolicyzmem a nacjonalizmem i
pokazuje, jak można oprzeć poczucie narodowe o pierwiastek religijny. Warto
tu dodać, że Ojciec Bocheński niejednokrotnie występował jako krytyk wielu
koncepcji rodzących się w różnych środowiskach obozu narodowego w Polsce
w latach trzydziestych, wydając opinie o ich zgodności z doktryną katolicką.
Czym jest według niego naród i nacjonalizm ? Czym winien różnić się tak
jeden jak i drugi od poglądów nacjonalizmu naturalistycznego, neopogańskiego
i szowinistycznego, który nie był akceptowany przez Kościół. Według Ojca
Bocheńskiego „naród ma moralną rację bytu tylko o tyle, o ile stawia sobie za
cel kultywowanie, pogłębianie i rozwój wartości ponadludzkich. Ten właśnie c
el jest obiektywnym i uniwersalistycznym uzasadnieniem nacjonalizmu,
dającym katolikowi [...] obowiązek by był nacjonalistą: kultura ludzkości w
pojęciu katolickim jest harmonią kultur narodowych, służenie poszczególnym
kulturom narodowym jest służbą kulturze przez wielkie K”387.
Przez pojęcie „naród” Bocheński rozumie zbiorowość o wspólnym
pozytywnym stosunku do pewnych wartości kulturowych
388
.Jedynym
wyznacznikiem w tej dziedzinie jest dla niego kultura, a nie pochodzenie czy
tzw. rasa. Mamy tu więc
do czynienia z „kulturową koncepcją narodu”.
Wspólnota krwi jest nie istotna. Realizowanie tych samych wartości oznacza
posiadanie wspólnego celu. Cel zatem ma jednoczyć i określać społeczność
387
388
J.M .Bocheński, Szkice o nacjonalizmie i katolicyzmie polskim, Warszawa 1994, s.39.
Ibidem, s.96.
136
narodową. Cel ma charakter katolicki i uniwersalistyczny. „Partykularne ideały”
nie są ważne i nie mogą być według Bocheńskiego, oparciem dla nacjonalizmu.
W taki to sposób on i podobni mu teoretycy rozwiązują problem, aby narodowi
nadać odpowiednią rangę w świadomości człowieka religijnego.
Katolicyzm będąc religią uniwersalistyczną – według Bocheńskiego –
powinien objąć wszystkich ludzi, nie czyni też między nimi różnic pod
względem celu ostatecznego, posiada dla wszystkich jednakowe treści
dogmatyczne, stanowi jednolitą organizację na całym świecie, ma też w
zasadzie te same sakramenty. Bocheński podkreśla jednak, że katolicyzm nie
jest uniwersalistyczny, gdy chodzi o różnego rodzaju sprawy drugorzędne.
Mogą zachodzić pewne różnice interpretacji dogmatu, oczywiście w ramach
dozwolonych przez Kościół, różnice zewnętrznych zwyczajów religijnych czy
nawet liturgii, różnice typu etycznego, tego samego sposobu reagowania na
wartości nawet nadprzyrodzone, różnice w typie uczuć religijnych, w sztuce
religijnej itd.389 Różnice te leżą u podstaw różnych kultur narodowych, które
winny pełnić różnorakie misje w dziejach katolicyzmu i w służbie dla niego. Na
takiej drodze dochodzi do uzasadnienia narodu, jego tożsamości i odrębności od
innych. Nie stanowi on wartości samej w sobie, ale w relacji do religii i jej
funkcjonowania na świecie. Usankcjonowana zostaje też wielość narodów.
Tendencje do kultywowania własnych wartości narodowych właściwe
nacjonalizmowi, o ile są one skorelowane z duchem uniwersalizmu, uzyskują w
katolicyzmie pogłębiona podstawę i oczywiście sankcję religijną. Niszczenie
jednych narodów przez inne jest tu niedopuszczalne. Nacjonalista domagający
się praw dla własnego narodu winien szanować inne390.Nie do przyjęcia staję się
więc „darwinistyczna” wizja świata, która była praktykowana w łonie wielu
ruchów nacjonalistycznych o charakterze szowinistycznym np. w Niemczech
czy wśród Ukraińców zachodnich. Zakłada ona bowiem walkę wszystkich ze
389
390
Ibidem, s.47.
Ibidem,s.96.
137
wszystkimi, uznając ją za pożądany wyraz praw natury, którą należy przecież
akceptować.
Wracając jeszcze do koncepcji narodu, trzeba podkreślić, że czynnik
duchowy jest tu tak dalece wysunięty na pierwszy plan, że podważona zostaje
istota więzi etnicznych opartych na wspólnym języku i pochodzeniu. Skoro
podstawą narodu mają być jedynie wspólne wartości, to logika takiego
rozumowania nakazuje Ojcu Bocheńskiemu tych, którzy mówią tym samym
językiem i określając się np. jako Polacy, ale będący komunistami i
materialistami lub też skrajnymi liberałami, wykluczyć ze wspólnoty narodowej.
Uniwersalizm, którego jest on głosicielem, utożsamia on z jedyna
prawdziwą kulturą ogólnoludzką (czytaj chrześcijańską), której odmianami są
kultury narodowe (też chrześcijańskie). Do narodu należą więc tylko
przedstawiciele kultury chrześcijańskiej391 .
Mimo zakładanych przyjaznych stosunków pomiędzy narodami pacyfizm
nie był pochwalany przez Bocheńskiego i pokrewnych mu duchem innych
teoretyków narodowych. Z aprobatą spotykała się natomiast bojowość.
Uznawano ją nawet za czynnik niezbędny. Miała być ona skutecznym orężem w
sytuacjach, kiedy to dochodziłoby do starć z innymi niechrześcijańskimi
systemami wartości (kulturami)reprezentowanymi przez poszczególne państwa
spoza kręgu własnej cywilizacji. Wojna byłaby wówczas słuszna392.Taki sposób
myślenia był praktycznie przydatny w epoce zagrożeń ze strony ateistycznej i
komunistycznej Rosji sowieckiej, jak i hitlerowskich Niemiec, które w inny co
prawda sposób, ale wchodziły w konflikt z chrześcijaństwem, zwiastując w
przyszłości jego zniszczenie.
Jeden z endeckich teoretyków narodu, M. Pawlikowski tak pisał na ten
temat w 1936 roku: „ Jedynie Polska zdolna jest przeciwstawić pogańskiemu
światu w zasadach i praktyce ideę narodowa zespolona i opartą na
391
392
Ibidem, s.83,84.
Ibidem, s.95.
138
najsilniejszym gruncie katolickim. Jedynie tu narodzona i rozwinięta idea może
i musi być taranem do rozbijania pogańskiej ideologii niemieckiej i innych
fałszywych
doktryn.
Zahamować
i
zgnieść
pogaństwo
można
tylko
przeciwstawiając mu wielką katolicką ideę narodową mającą zadatki
uniwersalistyczne”393.
Abstrahując od poczucia realizmu twórców tego typu enuncjacji, które
wydaje się wątpliwe z punktu widzenia dysproporcji sił na arenie
międzynarodowej pomiędzy Polska a jej sąsiadami z zachodu i wschodu, warto
podkreślić, że polski obóz narodowy w latach trzydziestych w swojej polityce
wewnętrznej
odnosił duże sukcesy, gromadząc pod swoimi sztandarami
szerokie rzesze społeczeństwa. Stał się on wówczas pod względem ilościowym
najsilniejszą formacją polityczną w Polsce394.
Wracając do Bocheńskiego oraz do faktów historycznych dotyczących
rozwoju idei politycznych w II Rzeczypospolitej, zacytujmy raz jeszcze
zmarłego tomistę: „W tej chwili poza nielicznymi przypadkami wszyscy Polacy
przyznają się do nacjonalizmu: zarówno ci, którzy sami „narodowcami” się
nazywają, jak i ci, którzy głosząc odmienny od „narodowego” program polityki
zagranicznej, społecznej itp., za naczelny cel akcji uznają dobro narodu. [...]
Poza nawiasem zostają tylko nieliczne jednostki uwiedzione przez blichtr haseł
międzynarodowych, a więc komuniści i pewne grupy liberalizujące”395.
Mowa
tu
oczywiście
o
szeroko
rozumianym
nacjonalizmie,
skorelowanym z zasadami chrześcijańskimi. Inne jego typy w tym czasie w
Polsce nie stanowiły
żadnej istotnej siły. Jak widać, tak skomponowany
nacjonalizm mocno osadzony w glebie wartości religijnych
mógł być
pozytywnie przyjmowany przez społeczeństwo jako autentyczna konsekwencja
M .Pawlikowski, Nacjonalizm i katolicyzm, „Głos”, 1936, nr 1, s.1.
T. Bielecki, W szkole Dmowskiego, Londyn 1968, s.183.
395
J.M. Bocheński, op. cit ., s. 16,17.
393
394
139
jego kultury i leżącego u jej podstaw systemu wartości wyznawanego przez
396
większość.
Wróćmy do poszczególnych koncepcji stanowiących o treściach tego
nacjonalizmu. O zasadności z katolickiego punktu widzenia idei kultywowania
odrębności narodowych była już mowa wyżej. Na straży funkcjonowania w
życiu społecznym pozytywnego stosunku do własnego narodu miała stać też i
chrześcijańska zasada stopniowania miłości bliźniego. Zgodnie z jej literą
bliższym należy się więcej niż dalszym.
Dlatego też niektórzy teoretycy
nacjonalizmu w Polsce określali naród mianem poszerzonej rodziny10, a więc
ogniwa lokującego się pomiędzy jednostką i rodzina a ludzkością. Relacje
pomiędzy tymi wszystkimi ogniwami miała regulować etyka katolicka
obowiązująca na wszystkich płaszczyznach, a nie ograniczona, jak to miało
miejsce w doktrynie narodowej na przełomie XIX i XX wieku, jedynie do
stosunków pomiędzy jednostkami ludzkimi. Pozycja narodu w tym łańcuchu
od osoby ludzkiej do ludzkości też została wyprowadzona z zasad tomizmu.
Przyjęta tam koncepcja społeczeństwa nie ma charakteru
skrajnie
indywidualistycznego. Odrzuca ona mniemanie, że społeczeństwo (naród) jest
zbiorem jednostek i niczym więcej,
a jego dobro to tylko tyle, co dobro
jednostek wchodzących w jego obręb. W pojęciu liberalnym społeczeństwo ma
tylko o tyle sens, o ile może przyczynić się do pomyślności jednostek. Nie ma
tam więc miejsca na ideę poświęcenia człowieka dla jakiejś wartości ogólnej.
Tomizm odrzuca też kolektywizm, który jest podstawą dla systemów
totalitarnych. Jednostka jest tam bowiem zredukowana do minimum – jest
„bzdurą”, jak to określił jeden z poetów sowieckich. Społeczeństwo jest
rodzajem substancji – bytem nadrzędnym – ono samo faktycznie istnieje.
Katolicka – wyprowadzona z tomizmu teza w społeczeństwie nie widzi
substancji, ale nie ogranicza go tylko do zbioru indywiduów ludzkich> Według
tej tezy prócz indywiduów w społeczeństwie jest jakiś zbiór cech, które są tymi
396
B. Grott, Nacjonazlizm chrześcijański, wyd.2, Kraków 1996, s.61.
140
samymi cechami w każdej jednostce wiążącymi ją z innymi jednostkami. Pogląd
katolicki pozwala więc na poświęcenie w pewnych wypadkach jednostki dla
całości (społeczeństwa, narodu), z drugiej jednak strony pozostawia jednostce
określone prawa. Społeczeństwo pod pewnym względem musi nawet ustąpić
jednostce. Dotyczy to w pierwszym rzędzie porządku religijnego. Wynika to z
poglądu, iż nie jest ono wieczne, gdyż mija. Natomiast dusza ludzka trwa. Tam
zaś gdzie w grę wchodzą sprawy natury doczesnej, społeczeństwo (naród) ma
bezwzględny prymat w stosunku do jednostek, nie jest ono fikcją – jest
rzeczywistością.
Uogólniając, trzeba podkreślić, iż pogląd tomistyczny zachowując
godność ludzka, daje równocześnie społeczeństwu pewne prawa do jednostki, i
uspołecznia ją. Jest to więc trzecie
- pośrednie rozwiązanie pomiędzy
indywidualizmem a kolektywizmem.
Ono implikuje też poglądy na kwestię ustroju państwowego, jaki z
nich wynika. Chrześcijaństwo wysuwa więc swoje postulaty odnośnie do
budowy instytucji państwa. Według Bocheńskiego, „państwo nie jest
neutralnym bożkiem”, który przygląda się „ prywatnym zajęciom religijnym
swoich obywateli”397. Wyklucza więc pluralizm. Państwo winno mieć charakter,
jak on to ujmuje, „jednokierunkowy”.398.Nie obejmuje ono wszystkich spraw w
swoim wnętrzu, jak to czyni państwo totalitarne ale działa jakby na przedłużeniu
misji Kościoła. Ma to być państwo „monoideowe” i dysponujące silną władzą z
mocno uspołecznionym, choć nie podporządkowanym bez reszty obywatelem.
Władza tego typu posiada więc sankcję religijną.
Tu trzeba postawić pytanie jak dalece przedstawione tu poglądy ojca
Bocheńskiego, formułowane w większości w latach 1932 – 1938 były
reprezentatywne dla polskiego ruchu narodowego pomiędzy czasem jego
metamorfozy ideologicznej, dla której bardzo ważną data jest przełom 1926 i
397
398
J.M.Bocheński, op.cit. s.24.
Ibidem, s.25.
141
1927 roku, a rozbiciem ruchu przez komunistów w PRL. Bocheński, w latach
międzywojennych określał się mianem nacjonalisty
399
i był niejednokrotnie
traktowany jako autorytet w dyskusjach ideologicznych w obozie narodowym,
to jednak nie był z nim związany organizacyjnie. Reprezentował pewien
kierunek myślenia i tworzył, jak można by to określić model idealny
podstawowych zasad nacjonalizmu chrześcijańskiego.
Obóz narodowy jako wielka formacja zorganizowana, a także i rzesza
formalnie z nim nie związanych ludzi, rozwijał się stopniowo, podlegając
ewolucji, która nie zupełnie równomiernie przebiegała w różnych jego kręgach.
Jako opozycja opierał się w swoim działaniu na dobrej woli członków i
sympatyków. Nie wywierał na nich organizacyjnej presji, jakby to mogło być w
wypadku piastowania władzy, a poza tym nie był propagatorem władzy
totalitarnej, nie licząc może takich tendencji w drobnej frakcji, jaką była
Falanga. Dlatego też istniała tam spora swoboda wyrażania różnorakich opinii.
Studiując jednak jego dorobek myśliwy jako całość można stwierdzić stopniowe
zbliżanie się poglądów do takich stanowisk, jakim hołdował Bocheński i jemu
podobni teoretycy. Taki kierunek rozwoju ideologii nacjonalistycznej w Polsce
jeden ze współczesnych historyków Roman Wapiński, nazwał „procesem
zespalania nacjonalizmu z katolicyzmem w jedna całość ideową w myśli
Narodowej Demokracji”400. Proces ten obejmował również i inne sektory
ideologii, te nie poruszane przez Bocheńskiego, który jako filozof – tomista
poświęcał uwagę tylko problemom podstawowym.
Na koniec warto przypomnieć, że sam Bocheński przedstawiając swoje
koncepcje, polemizował z innym filozofem katolickim - Maritainem, którego
wizja „przyszłego społeczeństwa chrześcijańskiego” była odmienna. Ten ostatni
399
400
Ibidem, s.7.
R. Wapiński, Ruchy nacjonalistyczne, Acta Universitatis Wratislaviensis, 1971, nr. 366, s.235.
142
w przeciwieństwie do polskiego tomisty
pluralizmu401.
401
J.M .Bocheński, op. cit., s. 32,33.
143
okazywał się być zwolennikiem
Olgierd Grott
Narodowisocjaliści w II Rzeczypospolite – stosunek do religii.
Stosunek do religii chrześcijańskiej i Kościoła na ogół jest ważnym
czynnikiem w ideologii i praktyce partii politycznych. W wypadku
polskich narodowych socjalistów w II RP był on tym bardziej istotny,
gdyż dobrze informował o istnieniu lub braku ewentualnych inspiracji
światopoglądowych ze strony niemieckiego narodowego socjalizmu,
który równolegle rozwijał się za naszą zachodnią granicą. Należy też
pamiętać, że etyka religijna lub inna występująca na jej miejscu
wpływała w dużym zakresie na charakter wysuwanych koncepcji
politycznych
i
społecznych.
Dlatego
też
odchodzenie
od
chrześcijaństwa na ogół otwierało możliwość stosowania przez reżimy
totalitarne rozmaitych niehumanitarnych metod, a więc także i takich,
które były masowo stosowane w III Rzeszy. Wobec tego jest sprawą
poza dyskusyjną, że trzeba
precyzyjnie określić miejsce religii
katolickiej
polskich
w
koncepcjach
działających w II RP.
144
narodowych
socjalistów
Partia Narodowych Socjalistów wywodząca swój rodowód z lewicy
Narodowej Partii Robotniczej402w swojej programowej publikacji pt.
„Katechizm Narodowy Polskiej Klasy Pracującej” odnosi się dość
lakonicznie do tego zagadnienia. W części III
pt. „Moralność
narodowego socjalizmu, ustrój polityczny, gospodarczy i społeczny”,
w paragrafie 5 pt. „Jaki jest stosunek narodowego socjalizmu do
religii?” informuje krótko - „nie zwalcza religii, uważa ją za sprawę
wewnętrzną sumienia jednostki – przeciwstawia się bezwzględnie tym
wszystkim instytucjom religijnym, które są źródłem moralnego
rozkładu oraz wrogiej działalności w stosunku do Narodu, Państwa i
klasy pracującej”403. Jak widać kwestia stosunku do religii nie zajmuje
tu dużo miejsca. Porusza się ją tylko w jednym paragrafie i to nie na
początku
wzmiankowanej
publikacji
programowej.
Z
treści
przytoczonego fragmentu można się domyślać negatywnego stosunku
do kościołów, religii i mniejszości narodowych, które wspierały
działalność antypaństwową lub co najmniej wzmacniały tendencje
przeciwstawne integracji tychże mniejszości z resztą obywateli
państwa.
Inne wypowiedzi, które znajdują się w tekstach programowych
PNS uzupełniają w pewnym zakresie powyższe poglądy. Z nich
dowiadujemy się, iż „zasady chrześcijaństwa będą nam walną pomocą
w urzeczywistnianiu celu wytkniętego”404. W innym miejscu mówi się
o walce „o polski i chrześcijański charakter Polski”405. Docenia się
znaczenie religii dla zachowania wysokich standardów moralnych i
402
Por. J. Holzer, Mozaika polityczna II Rzeczypospolitej, Warszawa 1974, ss. 469.
Katechizm Narodowy..., s. 3; Podobnie formułuje to zagadnienie: Deklaracja
Ideowa Związku Młodzieży Narodowo Socjalistycznej Rzeczypospolitej Polskiej,
„Narodowy Socjalista”, I – II 1934, nr.1 - 2, s. 4.
404
Na drogę..., „Zwycięstwo”, 5 I 1934, nr 1, s. 1.
405
Nasze cele, „Zwycięstwo”, 5 I 1934, nr 1, s. 8.
403
145
ubolewa nad zmaterializowaniem świata406. Uznaje się ją za spoidło
społeczne i ideę powołaną dla „maluczkich i uciśnionych”, biorącą w
obronę słabych
i gwarantującą „bezwzględną sprawiedliwość
społeczną”407. Równocześnie wyraża się przeświadczenie, że religia
chrześcijańska jest najodpowiedniejsza dla Słowian. Podkreśla się też,
że
„typ
duchowości
słowiańskiej
jest
do
gruntu
typem
chrześcijańskim”408. Spotykamy tu więc znany w Polsce od czasów
romantyzmu pogląd o łagodnym charakterze Słowian, który nie tyle
prawidłowo odbijał ich faktyczne cechy, co odzwierciedlał etycznomoralne ideały Polaków w XIX wieku. Autor cytowanego tu artykułu
wprost konstatuje:” Słowianie to lud łagodny, pełen bojaźni bożej i
głęboko religijny. Takim jest dziś jako chrześcijański – takim był [...]
jako pogański”409. Dodaje też, że ustrój państwowy proponowany
przez PNS zostanie zbudowany na zasadach chrześcijańskich i będzie
wynikał „z charakteru i duszy słowiańskiej” i nawet chrześcijaństwo
odrodzi410.
Inne publikacje PNS też wyrażają aprobatę dla chrześcijaństwa i
wiary
w
Chrystusa411.
Zapowiadają
potrzebę
wykorzenienia
wszystkiego, „co nie godzi się z polskim i chrześcijańskim
charakterem Polski”412. Jak widać koncepcja Polaka - katolika jest
obecna w świadomości zwolenników PNS. Walkę z religią partia ta
postrzega także jako próbę dekompozycji narodu polskiego, którą
podejmują świadomie Żydzi413. Niemniej jednak przedstawione
Z Bogiem czy bez Boga, „Zwycięstwo”, 16 II 1934, nr 4, s. 4.
Loc. cit.
408
Loc. cit.
409
Loc. cit.
410
Loc. cit.
411
Moja zasada, „Przebojem”, 11 XI 1933, nr 1, s. 1.
412
Dla „Zwycięstwa” nie ma miejsca w kioskach „Ruchu”, „Zwycięstwo”, 1 II
1934, nr 2, s. 7.
413
Z Bogiem czy bez Boga, „Zwycięstwo”, 16 II 1934, nr 4, s. 4.
406
407
146
stanowisko w stosunku do religii i jej pozytywnej funkcji dla narodu
polskiego
nie
przeszkadza
publicystom
PNS
wyrażać
swój
sceptycyzm w stosunku do polityki Watykanu i jego interesów
„częstokroć sprzecznych z interesami żywotnymi poszczególnych
narodów”414. Taka wypowiedź wykazuje nie tyle brak konsekwencji w
obrębie poglądów dotyczących religii, co na pewną niechęć do
„katolickiej międzynarodówki robotniczej”, która mogła być uważana
za pewną konkurencję dla partii usiłującej reprezentować interesy
robotnicze.
Nieco inaczej rysował się stosunek do religii i Kościoła
katolickiego wyrażany w programach i publicystyce Radykalnego
Ruchu Uzdrowienia, funkcjonującego od roku 1937 pod zmienioną
nazwą Narodowo Radykalnego Ruchu Uzdrowienia. Jego przywódca
Józef Kowal Lipiński daleko bardziej emocjonalnie wyrażał swoje
poglądy dotyczące religii415. Zdołał również lepiej skonkretyzować
swój program w tej dziedzinie. W obszernej broszurze zatytułowanej
„Poznaj mój program uzdrowienia Rzeczypospolitej Polskiej” w
rozdziale „Nasz stosunek do religii” tak wyraża swoje przekonania:
„Daj Boże by Chrystus w sercach całego świata zwyciężył, [...]
tylko wówczas zniknie kryzys ducha i okrutny kryzys gospodarczy w
świecie”.
„Stwierdzam, że prócz etyki chrześcijańskiej nikt lepszej i
odpowiedniejszej dla świata i ludzkości nie znalazł. Chrystus dał
światu najwyższą moralność i najdoskonalszą zasadę religii”.
„O ileby [...] urzeczywistniono chrześcijański radykalny program
społeczny, zawarty w kazaniu Chrystusa na górze, który jest
A. Dębiec, Narodowy socjalizm, Warszawa 1930, s 27.
J. Kowal Lipiński, Radykalny Ruch Uzdrowienia a religia, „Front Polski
Zbudzonej”, 16 - 31 V 1934, nr 10, s. 1.
414
415
147
analogiczny z programem RRU
nie byłoby kryzysu, wyzysku
kapitalistycznego, nędzy, głodu i bezbożnictwa na całym świecie”.
„Radykalny Ruch Uzdrowienia będzie stał na straży moralności i
etyki
chrześcijańskiej
w
życiu
rodzinnym,
społecznym
i
państwowym”416.
Według innej broszury Kowala Lipińskiego pt. „Ideologia, program
i światopogląd Narodowo Radykalnego Ruchu Uzdrowienia” „religia
jest wrodzoną potrzebą jednostki i życia zbiorowego, nadającą wyższy
sens życiu jednostki i zbiorowości oraz prowadzącą przez odrodzenie
duchowo-wewnętrzne jednostek, całą ludzkość do największego
szczęścia i sprawiedliwości”417. Przywódca ten odcina się od
światopoglądu materialistycznego identyfikując go z „bezlitosnym
kapitalizmem, a równocześnie żydowskim socjalizmem i bezbożnym
komunizmem”418.
„Światopogląd Ewangelii – pisze Kowal Lipiński - jest moim
światopoglądem oraz jest światopoglądem Obozu Błękitnego RRU.
[...] Pozwolę sobie ten światopogląd nazwać światopoglądem
uzdrowienia, który jedynie może ludzkość wyprowadzić z obecnego
chaosu, (są to lata wielkiego kryzysu gospodarczego O.G.) kryzysu
myśli, idei i światopoglądów”419. Umocnieniu takiego kierunku miało
też służyć „zagwarantowanie religijnego wychowania młodzieży” 420.
Jednym
z
czynników
chrześcijański”
obok
wychowawczych
państwa,
„zdrowej
miał
być
rodziny”
„Kościół
i
„Armii
narodowej”421. Widać tu koncepcję podobną do koncepcji Polski
Tenże, Poznaj mój program uzdrowienia Rzeczypospolitej Polskiej, KatowiceWarszawa (b.d.w.), s. 38 - 44.
417
Tenże, Ideologia, program ..., s. 7.
418
Tenże, Poznaj mój program..., s. 34.
419
Op. cit., s. 37.
420
Op. cit., s. 40.
421
Tenże, Ideologia, program..., s. 9.
416
148
katolickiej,
która
wystąpiła
tak
wyraźnie
u
schyłku
II
Rzeczypospolitej w obrębie obozu narodowego422. Atmosfera
wypowiedzi Kowala Lipińskiego kojarzy się więc z klimatem
światopoglądowym panującym pod koniec II Rzeczypospolitej,
klimatem towarzyszącym ślubom jasnogórskim oraz innym tego typu
manifestacjom. Jest natomiast zupełnie inna od atmosfery, która
towarzyszyła ideom i działaniom narodowego socjalizmu w
Niemczech. Nic więc dziwnego, że odcinał się od tego prądu będąc
świadomy jego charakteru. Na ten temat pisał: „różnimy się od
niemieckiego narodowego socjalizmu światopoglądem i programem,
gdyż na przykład w miejsce moralności pogańskiej Germanów
stawiamy moralność Ewangelii. W miejsce narodowego socjalizmu i
materializmu
przeciwstawiamy
idealizm”423.
Kowal
Lipiński
zapowiadał walkę. z „niemiecko - hitlerowskim” i „włosko faszystowskim neopoganizmem”424. Uważał, że „na szatańskiej
nienawiści stanowej, rasowej, narodowej lub wyznaniowej, nie można
budować gruntu miłości Ojczyzny, szczęścia
społeczeństwa
i
zwycięskiego ruchu uzdrowienia”425.
Kowal Lipiński również jednoznacznie określał pożądane relacje
pomiędzy państwem a Kościołem. W swojej „Ideologii ...” stwierdzał:
„1. Między państwem a Kościołem katolickim zachodzi harmonijna
współpraca, której celem jest wychowanie zdrowej etycznie jednostki
w duchu narodowym i chrześcijańskim oraz tworzenie zdrowej
kultury narodowej.
422
Por. B. Grott, Nacjonalizm i religia. Proces zespalania nacjonalizmu z
katolicyzmem w jedną całość ideową w myśli Narodowej Demokracji 1926 –1939,
Kraków 1984, passim.
423
J. Kowal Lipiński, Poznaj mój program..., s. 42.
424
Tamże, s. 40.
425
Tamże, s. 30.
149
2.
Wyznania
chrześcijańskie
niekatolickie
korzystają
z
korzystają
z
równouprawnienia.
3.
Wyznania
niechrześcijańskie
niekatolickie
tolerancji wyznaniowej”426.
Kowal
Lipiński
wypowiadał
się
niejednokrotnie
„szkodliwej nienawiści rasowej lub wyznaniowej
przeciwko
sprzecznej z
chrystianizmem, duchem naszego narodu”427 .Wyrażał też akceptację
dla encykliki społecznej Quadragesimo Anno428. W
publikacjach
emitowanych przez jego partię można też znaleźć i takie zdanie:
„także w żydzie należy ukochać człowieka, bliźniego”429. Oczywistą
wymowę ma tez tytuł i treść artykułu zamieszczonego we „Froncie
Polski Zbudzonej” – „Chrystusowy totalizm”430. Przypomina on
swoją treścią endecką koncepcję „totalizmu katolickiego”, która
sprowadzała się do objęcia całokształtu życia w państwie przez ideę
katolicką.
Założenia światopoglądowe przyświecające RRU dobrze ilustrują
śpiewane w tym środowisku pieśni. Oto jedna z nich śpiewana na
melodię kościelnej pieśni „My chcemy Boga”. Nosi ona tytuł „Pieśń
Błękitnych”431.
Bóg moim ojcem i obroną,
Ojczyzna droga - matka mą!
Ojcu i matce mi sądzono
Poświęcić siebie z duszą, krwią.
Tenże, Ideologia, program..., s. 7.
Tamże, ss. 5, 50.
428
Tamże, s. 18.
429
Kardynał Górnoślązak a problem żydowski, „Front Polski Zbudzonej”, 1 - 15
VIII 1937, nr 12, s. 7.
430
Chrystusowy totalizm, „Front Polski Zbudzonej”, 3 III 1937 r., nr 5, s. 2.
431
J. Kowal Lipiński, Poznaj mój program..., s. 77.
426
427
150
Boga, Ojczyzny myśmy dzieci,
Do ostatniego walczmy tchu,
Za hasło nasze, które świeci
Błękitem nieba w RRU.
Błękitnej młodzi huf niezłomny
Nad Polską dzierży czujną straż,
Aby wróg podły wiarołomny
Ujrzał front czujny polski nasz,
Boga, Ojczyzny myśmy dzieci,...
Przeminą ciężkie dni niedoli
I krzywda ludu musi zczeźć:
A gdy nasz byt się z pęt wyzwoli,
Gromko zakrzykniem: Polsko cześć!
Boga, Ojczyzny myśmy dzieci,...
Szczerbiec Chrobrego naszym znakiem,
Kowal Lipiński to nasz wódz,
Orzeł piastowski - chwały ptakiem,
A hasłem naszym: chcieć to móc!
Boga, Ojczyzny myśmy dzieci,...
W RRU podobnie jak w obozie narodowym wołano „o katolicyzm
czynu”. Narzekano na płytkość masowego katolicyzmu w Polsce,
który niedostatecznie wpływa na kształt rzeczywistości. „Dziś już nie
151
wystarcza chcieć – pisano – trzeba czynów”. Tłumaczono, że
„rozkwit katolicyzmu leży w woli. Na zegarze dziejów wybiła
godzina chrześcijaństwa”. Mówiono nawet o „naśladownictwie
Chrystusa”. W wypadku nie wkroczenia na tę drogę przepowiadano
nawet zagładę Zachodu.
Odmienne stanowisko w stosunku do religii, a w szczególności do
Kościoła katolickiego
reprezentowała
Polska Partia Narodowych
Socjalistów. Zapowiadała ona „wprowadzenie po porozumieniu się z
najwyższymi dostojnikami Kościoła katolickiego pewnych reform w
życiu religijnym”432. Jak się wydaje, miałyby one polegać na
unarodowieniu Kościoła
i podporządkowaniu go
interesom państwa. W PPNS twierdzono, iż Kościół w Polsce posiada
charakter kosmopolityczny, a „Watykan jest opanowany przez
Niemców”433. Brak własnego języka w liturgii miał prowadzić do
upadku religijności, moralności a nawet i wynaradawiania się
Polaków434. PPNS postulowała też spolszczenie cerkwi prawosławnej
oraz wprowadzenie tam do liturgii języka polskiego i zniesienie
celibatu duchownych. Podkreślano, że niektóre wyznania są ostoją
tendencji antypolskich, a nawet i agenturą obcych potęg. Wzywano
więc do podporządkowywania kościołów
państwu i narodowi
polskiemu435. Takim postulatom towarzyszyły zapewnienia, że partia
ta będzie otaczać opieką funkcjonujące w II RP wyznania religijne
nie ingerując w samo wychowanie religijne, które by pozostało
domeną duchowieństwa istniejących w kraju wyznań. Podkreślano
wagę religii dla zachowania wysokiej moralności w życiu społecznym
i spoistości społeczeństwa, a nawet propagowano Polskę jako
W. Obrębski, Swastyka a Żydzi, Łódz 1934, s.28.
Spolszczenie liturgii, „Swastyka”, XII 1933, nr 1, s. 2.
434
Loc. cit.
435
Loc. cit.
432
433
152
„przedmurze
chrześcijaństwa”436.
Niemniej
jednak
wyraźnie
sugerowano potrzebę takiej sytuacji w Polsce, w której wszystkie
wymienione religie i duchowieństwo będą „odpowiadać charakterem
narodowemu państwu”437 oraz będą mu podporządkowane438.
Koncepcja taka może się kojarzyć z endecką koncepcją „Kościoła
jako instytucji narodowej”, która spotkała się z krytyką w Kościele
katolickim i z czasem została wycofana z obrębu ideologii
endeckej439.
Nieco inne stanowisko w kwestii stosunku do religii zajmowała
Narodowo Socjalistyczna Partia Robotnicza – frakcja Katowice. Tam
deklarowano konieczność zbudowania polskiego życia na zasadach
chrześcijańskich oraz wyrugowania innych obcych poglądów.
Wzywano do marszu „ z Bogiem naprzód do walki o lepszy byt” 440.
Deklarowano „wstręt do metod Adolfa Hitlera”441, wolę zachowania
Polski „narodowej i katolickiej”442 oraz wrogość do „obcej semicko kupieckiej kultury, etyki i zgnilizny seksualnej”443. Przywódca NSPR
w Katowicach Grałła ślubował, że jego partia zawsze będzie stać na
gruncie chrześcijańskim444. W jej szeregach żądano również oparcia
życia gospodarczego na zasadach chrześcijańskich445 włączając w to
Op. cit., s. 11; Wpływ na kształtowanie się narodowego socjalizmu, „Front
narodowo Socjalistyczny”, 3 II 1935, nr 2, s. 1.
437
Op. cit., s. 28.
438
Spolszczenie liturgii, „Swastyka”, XII 1933, nr 1, s. 2.
439
B. Grott, Obóz narodowy a katolicyzm, „Kultura i Społeczeństwo”, 1979, nr 3,
passim.
440
Rodacy, „Nasza Polska”, 26 VIII 1934, nr 4, s. 1.
441
Niepohamowana zachłanność Żydów w opanowywaniu życia intelektualnego
świata, „Błyskawica”, 15 X 1933, nr 9, s. 3.
442
Loc. cit.
443
Loc. cit.
444
Bóg i Ojczyzna, „Błyskawica”, 24 IX –1 X 1933, nr 7, s. 6.
445
Głupota i złośliwość ludzka, „Nasza Polska”, 19 VIII 1934, nr 3, s. 1.
436
153
solidaryzm społeczny446. Nie rozbudowano jednak
powyższych
poglądów poprzestając jedynie na ogólnikach.
Wagę swoistego świadectwa o charakterze światopoglądowym
mają też pieśni śpiewane przez członków partii. Oto jedna z nich
zatytułowana „Naprzód”447.
O Polsko nasza w jakiejś Ty niedoli,
Gdy cały naród w zwątpieniu i w trwodze
Bez steru płynie, bez żagli ni woli,
Nie widząc celu na bezkresnej drodze.
Jak w błędnym kole, załamują ręce,
Trwa zrozpaczony i bezsilny w męce.
Ojczyzno moja! Podnieś w jasnej zorzy,
Gdy w proch się zmienia świat słaby i stary.
Zwycięstwa sztandar wiśniowy a Boży,
Sztandar nadziei, miłości i wiary!
Niech pod tym znakiem zastępy urosną,
Ludzi żyjących ducha wieczna wiosną!
A gdy się owa gromadka zespoli,
Gdy padnie hasło Wódz i ręka skinie,
Rozpoczniemy wtedy lot sokoli,
Tęsknotę wieków ucieleśnim w czynie
Zaczniemy walkę u własnego proga
O sprawiedliwość i wygnanie wroga!
446
447
Loc. cit.
„Nasza Polska”, 15-21 XII 1934, nr 20, s. 1.
154
Pójdziemy naprzód, wiśniowi Rycerze!
Dumni i mocni zwycięzcy i młodzi,
Kładąc znak gromu na swoje puklerze,
Żeglujmy śmiało na wiśniowej lodzi!
Jest Bóg i Polska! I cóż nam się zdarzy?
Naprzód Rodacy! Zaciągnijcie straże!
Wiele artykułów w duchu jednoznacznie katolickim, świadczących
też o pozytywnym zainteresowaniu społecznymi encyklikami papieży
zawierała gazeta o tytule „Świat i Ojczyzna pod strzechą Rodzinną”,
którą wydawała związana z NSPR Konfederacja Samopomocy
Robotniczej i Zawodowej w Katowicach448. Artykuły te nie zawierają
jakiejś jednolitej koncepcji, świadcząc jednak o zainteresowaniu
redakcji i czytelników katolicyzmem społecznym oraz uznaniu dla
pracy Kościoła i duchowieństwa.
Zob. Encyklika „Rerum Novarum” i „Quadragesimi Anno”, „Świat i Ojczyzna
pod strzechą rodzinną”, 1 V 1932, nr VII, s. 1 - 2; Przemówienie Ojca Św. Do
Polaków, „Świat i Ojczyzna pod strzechą rodzinną”, VI 1931, nr VIII, s. 4.; Hołd
Międzynarodowego Biura Pracy dla encykliki „Rerum Novarum”, VI 1931, nr
VIII, s 11; Słowo na czasie, „Świat i Ojczyzna pod strzechą rodzinną”, nr VIII, VI
1931, s 1-2.; O nowy porządek społeczny, „Świat i Ojczyzna pod strzechą
rodzinną”, 19 XI 1932, nr 16, s. 6.; Nauka religii i jej stanowisko w
ustawodawstwie państw, „Świat i Ojczyzna pod strzechą rodzinną”, 4 - 10 XII
1932, nr 19, s. 6.; Nowe obowiązki i zadania katolików w odniesieniu do encykliki
„Quadragesimo Anno”, „Świat i Ojczyzna pod strzechą rodzinną”, 4 - 10 XII
1932, nr 19, s. 6.; Jakiego pragnąłbyś mieć nauczyciela religii, „Świat i Ojczyzna
pod strzechą rodzinną”, 11 - 17 XII 1932, nr 20, s. 6.; Wskazania XX. Biskupów,
„Świat i Ojczyzna pod strzechą rodzinną”, 11 - 17 XII 1932, nr 20, s. 7.;
Rozważania świąteczne, „Świat i Ojczyzna pod strzechą rodzinną”, 25 - 31 XII
1932, nr 22, s. 4.; Katolicyzm w Anglii w cyfrach, „Świat i Ojczyzna pod strzechą
rodzinną”, 25 - 31 XII 1932, nr 22, s. 4.; Odezwa J.E.X. Biskupa Adamskiego w
sprawie zbierania składek na ubogich i bezrobotnych , „Świat i Ojczyzna pod
strzechą rodzinną”, 25 - 31 XII 1932, nr 22, s. 6.; Ojciec Św. O „nieznanym
robotniku”, „Świat i Ojczyzna pod strzechą rodzinną”, 25 - 31 XII 1932, nr 22, s.
6.
448
155
Pozostałe partie i frakcje narodowosocjalistyczne nie zdobyły się
nawet i na takie określenie swojej tożsamości światopoglądowej.
Zacytujemy więc na koniec znowu jedną z pieśni partii tym razem
PPNS „Warta” pt. „Rota”449:
Na ziemi Piastów w dzień i w noc,
Czuwając „Warta” stoi,
I łączy całą polską moc:
Miliony naszych Roji
Nie Straszny dla nas żaden wróg,
Wróg skryty ani jawny,
Bo naszym hasłem „Lud” i „Bóg”
Zielenią sztandar barwny.
Zniżamy go do twoich stóp
Słowiański Królu – Duchu.
Ty, wśród nas granic burzysz słup,
W odwiecznym świata ruchu.
I dajesz nam przedziwną moc,
Potęgę polską Ducha,
Więc „Warta” nasza w dzień i noc
Twojego hasła słucha.
Sumując powyższe rozważania trzeba stwierdzić, że polskie partie
narodowosocjalistyczne w II Rzeczypospolitej stały na gruncie akceptacji, a
nawet i wyraźnej aprobaty dla religii chrześcijanskiej. Nie odbiegały więc pod
449
„Echo Tygodnia”, 5 XI 1933, nr 14 - 15, s. 2.
156
tym względem daleko od współczesnego im obozu narodowego w Polsce,
różniąc się tym samym głęboko od narodowego socjalizmu w Niemczech.
157
INNA KAVIERNIKOWA
Człowiek, społeczeństwo, naród, i państwo w ideologii środowiska „Naszego
Dziennika”
Człowiek, społeczeństwo
Środowisko „Naszego Dziennika”450 postrzega człowieka jako istotę która rodzi
się, żyje i umiera w społeczeństwie. W kontakcie z innymi ludźmi poznaje
siebie i rozwija swoje siły osobowe, twórczość i moralność. Człowiek nie jest
samowystarczalny, potrzebuje pozostawać w stałym kontakcie z innymi ludźmi.
Z głębi swej natury jest istotą społeczną451 nie istnieje wyłącznie dla siebie lecz
także dla innych, ma potrzebę nie tylko brania ale również dawania.
Ta potrzeba może być zaspokojona tylko poprzez wspólnotę, która ma różny
charakter, uzależniony od typu więzi wspólnotowej. Są wspólnoty terytorialne i
funkcjonalne, czyli wspólnoty sąsiedzkie, samorządowe, zawodowe. Jedną z
najważniejszych wspólnot dla „Naszego Dziennika” jest rodzina, ponieważ w
niej człowiek przychodzi na świat, wychowuje się, dorasta i umiera. Nie mniej
ważną jest wspólnota narodowa a także wspólnota Kościoła. „Nasz Dziennik”
nie zgadza się zupełnie z poglądami jakie głosi liberalizm dotyczącymi
kwestionowania naturalnej, według tej gazety, skłonności człowieka – do bycia
we wspólnocie.452
Środowisko „Naszego Dziennika” samo tworzy swoistą wspólnotę, którą można
nazwać wspólnotą wartości, rozumianą „jako duchowo zjednoczona zbiorowość
połączona ideą braterstwa i silnymi więzami osobowymi. Pojęcie wspólnoty nie
Termin „środowisko <Naszego Dziennika>” jest umowny, jest tu stosowamy na określenie grupy ludzi, która
w jakiś sposób (bądź przez pisanie artykułów bądź poprzez czytanie gazety) identyfikuje się z poglądami
prezentowanymi gazetą „Nasz Dziennik”.
451
Por. A. Robaczewski, Każdy ma swoją prawdę? „Nasz Dziennik”, 2 lipca, 1998 r, s8.
452
Por. J.Banaś, O przyczynach triumfu demokracji pesymistycznie, „Nasz Dziennik”, 7-8 kwietnia, 2001 r, s22.
por. J. Majka, Filozofia społeczna, Warszawa, 1982 r, ss37-44.
450
158
tylko jest przywoływane na łamach Naszego Dziennika, ale stanowi ważny
punkt odniesienia w interpretacji i ocenie rzeczywistości społecznej.”453
„Nasz Dziennik” zaznacza, że każda wspólnota poczynając od podstawowej
którą jest rodzina aż do społeczeństwa w całości rządzi się jakimiś zasadami. Te
zasady mogą być różne w zależności od kultury. Środowisko „Naszego
Dziennika” uważa, że społeczeństwo które od wieków jest związane z tradycja
chrześcijańską aby nadal mogło trwać powinno budować swoje życie społeczne,
na trzech podstawowych zasadach jest to: dobro wspólne, pomocniczość i
solidarność. Oprócz tych trzech mówi się też o prawach człowieka a także
prawach narodów.
Pierwszą i najważniejszą zasadą życia społecznego jest, według „Naszego
Dziennika”, zasada dobra wspólnego. Pojawiające się na łamach tej gazety
artykuły zdają się być podporządkowane słowom Leona XIII, który nauczał, że
dobro wspólne jest pierwsze i ostatnie po Bogu prawo w społeczności.454
Zasada ta jest uznawana za prawo powszechne, które powinno mieć
normatywny charakter, które tworzy rację formalną każdej społeczności i jest
celem postępowania jej członków. Jest ona uważana, za ściśle związaną z
dobrem osoby ludzkiej. Warto przypomnieć, że Kościół Katolicki zdefiniował tą
zasadę na Soborze Watykańskim II i określił ją jako, sumę warunków życia
społecznego, jakie bądź zrzeszeniom, bądź członkom społeczeństwa pozwalają
osiągnąć pełniej i łatwiej własną doskonałość.455 Doskonałość jest tu rozumiana
jako integralny - fizyczny i duchowy rozwój człowieka. Suma warunków życia
społecznego zależy od kilku zmiennych: zróżnicowania społeczności ludzkich i
sytuacji ukształtowanej przez miejsce i czas.
Profesor M. Krąpiec uważa, że „tylko takie dobro, które jest rzeczywistym
dobrem każdego człowieka żyjącego w tej społeczności można nazwać dobrem
E. Bobrowska, Kategoria wspólnoty w definicjach sytuacji formułowanych na łamach „Naszego Dziennika”,
„Zeszyty Prasoznawcze”, Kraków 2003, nr 1-2, s46.
454
Por. Leon XIII Breve Au milieu des sollicitudes z 12 lutego 1892 r.
455
KDK 26, 74.
453
159
wspólnym. Czy jest możliwe takie dobro, które by nie antagonizowało, a więc
było dobrem każdej osoby i całej zarazem społeczności? – pyta filozof, i
odpowiada, że – „Jest nim wspólny cel życia człowieka – rozwój jego sił
osobowych, czyli rozwój intelektualno poznawczy, rozwój moralności jako
rozwój miłości bliźniego oraz rozwój jego sił twórczych. Poprzez realizowanie
tych założeń stajemy się wewnętrznie bogatsi, umacniamy się w ludzkim
<<być>>, czyli w ludzkim sposobie życia, jako osoba bogatsza poznawczo,
pełniej realizująca realną miłość, czyli spełnianie dobra drugiej osoby oraz
doskonalej wypowiadająca się w aktach swej duchowej twórczości.”456 Dobro
wspólne nie jest celem samym w sobie lecz musi służyć człowiekowi.
Przewyższa ono dobro indywidualne, ale tylko w tym stopniu w jakim jednostka
ma zobowiązania w stosunku do jakiegoś określonego organizmu społecznego.
Ks. prof. Jeży Bajda zazwyczaj zwraca uwagę na „dobro wspólne, które jest
tworzone przez wszystkich i do wszystkich należy jako duchowe bogactwo,
które pozwala każdej osobie ludzkiej osiągnąć pełnie swego powołania.”457
Realizowanie dobra wspólnego jest, jak twierdzi, możliwe pod warunkiem
zagwarantowania godności każdej osoby i przysługujących jej słusznych praw
będących normatywną definicją osoby jako podmiotu powołania. Nie da się tego
określić bez odwołania się do Boga jako Stwórcy i do Dekalogu, w którym
istotne prawa ludzkie zostały związane z obowiązkiem posłusznego oddania się
Bogu, a wolność osobowa z nakazem miłowania mocą Miłości samego Boga.458
Piotr Jaroszyński podkreśla, że „dobro wspólne, to takie dobro dzięki któremu
poszczególni ludzie mogą, odnajdując się w jednej społeczności, mieć
zabezpieczone swoje prawa i właściwie się rozwijać.459
Co do istoty pojmowania podstawowej zasady życia społecznego, jaką jest
dobro wspólne pomiędzy przedstawicielami środowiska „Naszego Dziennika” a
M. Krąpieć, O celu państwa, „Nasz Dziennik”, 11-12 sierpnia 2001 r, s22.
J. Bajda, Odpowiedzialność za Polskę, „Nasz Dziennik”, 21 lutego 2001 r, s11-12.
458
Por. tenże, Europa i Apokalipsa, „Nasz Dziennik”, 7 października 2003 r, s10.
459
Por. P. Jaroszyński, Polityka może być zdrowa, „Nasz Dziennik”, 3 października, 2000 r, s13.
456
457
160
oficjalnym nauczaniem Kościoła nie zachodzą żadne rozbieżności. Natomiast
jeżeli chodzi o zakres oddziaływania tej że zasady to można zauważyć pewne
odmienności. Papież Jan Paweł II nauczał, że troskę o dobro wspólne nie można
zamykać tylko w granicach własnego narodu, kraju, regionu a nawet
kontynentu, bowiem wszyscy ludzie na całym świecie stanowią jedną rodzinę.
Wszyscy też z racji swojego człowieczeństwa powołani są do tworzenia dobra
wspólnego całego społeczeństwa.460 Społeczność ogólnoludzka nie jest
zorganizowana, ale to nie znaczy, że nie istnieje, istnieje tak samo jak istnieje
dobro wspólne całej rodziny ludzkiej, a w konsekwencji dobro każdego
człowieka i całego człowieka.461 Natomiast „Nasz Dziennik” mówi o tej
zasadzie przeważnie w kontekście narodu polskiego i Polski.
Opiniotwórcze przedstawiciele „Naszego Dziennika” twierdzą, że dojście do
dobra
wspólnego prowadzi
przez
zachowanie i
uszanowanie zasady
pomocniczości.462 Zasadę tą sformułował jak wiadomo papież Pius XI w 1931
roku w encyklice Quadragesimo anno. Głosi ona, że „nienaruszalnym i
niezmiennym pozostaje to nader ważne prawo filozofii społecznej: jak nie
wolno jednostkom wydzierać i na społeczność przenosić tego, co mogą
wykonać z własnej inicjatywy i własnymi siłami, podobnie niesprawiedliwością,
szkodą społeczną i zakłóceniem ustroju jest zabieranie mniejszym i niższym
społecznością tych zadań, które mogą spełnić, i przekazywanie ich
społecznością większym i wyższym. Każda akcja społeczna ze swego celu i ze
swej natury ma charakter pomocniczy; winna pomagać członkom organizmu
społecznego, a nie niszczyć ich lub wchłaniać”463
Kościół Katolicki naucza, że ze społecznej natury człowieka wynika to, iż nie
może on dojść w pojedynkę do doskonałości i osiągnąć pełnie człowieczeństwa.
Wykorzystane materiały: W. Piwowarski, Zasada dobra wspólnego, [w:] „Słownik katolickiej nauki
społecznej”, J. Hoffner, „Chrześcijańska nauka społeczna”, T.Borutka, „Katolicka Nauka Społeczna”, P.
Andryszczak, „Chrześcijanin wobec zagadnień społecznych”, Rerum novarum, Pacem in terris, Centesimus
annus, laborem exercens, Gaudium et spes.
461
Por. Populorum Progressio nr 14.
462
Por. S. Stefanek, Wyzwolić siły dobra, „Nasz Dziennik”, 28 marca, 2001 r, s13.
463
Quadragesimo anno, 79.
460
161
Ale ponieważ jest wyposażony w rozum i wolną wolę może sam dojść do wielu
rzeczy, z tego wynika, że nie wolno mu odbierać tych sfer aktywności w których
jest w stanie poradzić sobie sam. Czyli organizmy społeczne w tym państwo w
myśl zasady pomocniczości mają pomocnicze, wspierające, uzupełniające
działanie odnośnie mniejszych organizmów w tym i jednostki.
Pomocniczość ma swoje źródło i podstawę etyczno – społeczną w osobie
ludzkiej. Ta zasada zabezpiecza autonomię i życie jednostki a także mniejszych
grup wobec większych i opiera się na niesieniu pomocy przez społeczności
większe – mniejszym. Najbardziej skuteczna jest wówczas gdy się wychodzi od
społeczności większych, przez mniejsze struktury pośrednie do jednostki.
Stosowanie zasady pomocniczości jest słuszne z dwóch powodów: po pierwsze
jednostka lub mniejsze grupy społeczne mogą (w sposób zawiniony przez siebie
lub nie) nie być zdolne do wykonania spoczywających na nich obowiązków, a
po drugie może chodzić o obowiązki, które tylko organizmy społeczne o
większych rozmiarach są w stanie wypełnić.
Pomocniczość określa obowiązki „od góry” a uprawnienia „od dołu”. Szanuje
inicjatywę kompetencję i odpowiedzialność, domaga się ich nie odbierania a
także, nie zastępowania przez państwo. Stosowanie tej zasady umożliwia
stworzenie pewnej przestrzeni do działalności na każdym poziomie. Państwo
pozostawiając część obowiązków do wypełnienia mniejszym organizmom
społecznym jest w stanie po pierwsze skupić się na tym co bezpośrednio do jego
zadań należy (kierownictwo, kontrola, nacisk, karanie nadużyć itd.), a po drugie
pobudzić tym samym rozwój inicjatywy i odpowiedzialności tych że grup.464
Jeżeli chodzi o stosowanie zasady pomocniczości w praktyce „Nasz Dziennik”
uważa, że Unia Europejska powinna w myśl tej zasady pomagać Polsce, a
Por. J. Szymczyk, Jakie Państwo: opiekuńcze czy pomocnicze?, „Chrześcijanin w Świecie”, 23 (1993), nr 2
(193), J. Hoffner, „Chrześcijańska Nauka Społeczna”, T. Borutka, „Katolicka Nauka Społeczna”, Cz.
Strzeszewski, „Katolicka nauka społeczna”, W. Piwowarski, Zasada pomocniczości, [w:] „Słownik katolickiej
nauki społecznej”, Laborem exercens, Quadragesimo anno.
464
162
Polska ze swojej strony Ukrainie. Z tym, że w przypadku UE chodzi przede
wszystkim o pomoc materialną a w przypadku Ukrainy o wsparcie duchowe.
Tak jak zasada dobra wspólnego zakłada zasadę pomocniczości tak ostatnia
zakłada zasadę solidarności, uważa „Nasz Dziennik”. Gazeta ta nie pisze o
zasadzie solidarności osobno, tylko obok dwóch wyżej wymienionych zasad
życia społecznego, a te, jak już było wspominane, rozumie w duchu
tradycyjnego nauczania Kościoła Katolickiego.
Przypomnijmy, że solidarność „oznacza zgodność w postępowaniu i dążeniach,
jednomyślność oraz wspieranie się wzajemne. Przez solidarność rozumie się
przede wszystkim odpowiedzialność in solidum tzn. jednego za wszystkich,
wszystkich za każdego, każdego za każdego”465 Jest ona wymogiem braterstwa
ludzkiego i należy do istoty życia chrześcijańskiego. Przedstawili i uzasadnili
naukowo zasadę solidarności Heinrich Pesch, Guastav Gundlach i Osvald von
Nell – Breuning.
Stosowanie tej zasady umożliwia kształtowanie właściwego, personalistycznego
i humanistycznego porządku społecznego, do którego „Nasz Dziennik” dąży.
Solidarność jest sposobem realizowania się człowieka na gruncie społecznym,
wyklucza indywidualizm i kolektywizm, który środowisko gazety też nie
popiera.
Ukazuje
człowieka,
jako
istotę obdarzoną podstawowymi
i
niezbywalnymi prawami, czyli dokładnie jak „Nasz Dziennik” o czym
przekonamy się kilka akapitów niżej.
Jan Paweł II w orędziu na XX Światowy Dzień pokoju napisał: że rozwój i
solidarność to są dwie drogi wiodące do pokoju. Ludzie są powołani do tego,
aby podstawową solidarność rodziny ludzkiej uznać za zasadniczy warunek
współżycia na ziemi.466 , Czy „Nasz Dziennik” zgodziłby się, że solidarność nie
powinna być ograniczana do jednego społeczeństwa czy narodu, czyli , że ma
T. Borutka, „Katolicka Nauka Społeczna”, Częstochowa, 1999 r, s64.
Jan Paweł II Orędzie na XX Światowy Dzień pokoju „Rozwój i solidarność dwie drogi wiodące do pokoju”,
L’Osservatore Romano, 7 (1986), nr 11-12 (85-86), s3.
465
466
163
ona charakter powszechny i globalny?467 Pewnie tak, ale postawił by pewnie
warunek - najpierw Polska później pozostali. Właśnie tak powinien postępować,
według tej gazety, prawdziwy patriota.
Zasada dobra wspólnego pomocniczości i solidarności łączy się z zagadnieniem
praw człowieka, realizacja których w określonym społeczeństwie wskazuje na
miarę urzeczywistnienia dobra wspólnego oraz rozwoju osoby ludzkiej.
Prawa człowieka i narodu
Artykuły zamieszczane w „Naszym Dzienniku”, często świadczą jednoznacznie,
o chęci doniesienia do jak najszerszej społeczności aktualność jeszcze jednej
zasady życia społecznego – praw człowieka. Środowisko gazety w tym zakresie
czerpie aspiracje przeważnie z nauki Kościoła Katolickiego a zwłaszcza
nauczania Jana Pawła II468. Kościół głosi, że „pierwszą zasadą życia
społecznego oraz sercem i duszą nauki społecznej Kościoła jest osoba ludzka i
jej godność. Tej zasady nikt nie powinien podważać. Człowiek jako istota
rozumna i wolna, podmiot praw i obowiązków, jest drogą Kościoła i celem
działalności społecznej. W godność człowieka wpisane są wartości podstawowe
takie jak prawda, wolność, sprawiedliwość, solidarność, pokój chrześcijańska
miłość.”469
„Nasz Dziennik” pojęcie praw człowieka opiera na fundamencie prawdy
antropologicznej, której wymiar normatywny wiąże podobnie jak powszechna
Więcej o tym: P. Nitecki, Idea solidarności w nauczaniu Jana Pawła II, [w:] „Chrześcijanin w świecie”, 21
(1989), nr 1 (184), Tadeusz Borutka, „Katolicka Nauka Społeczna”, Cz. Strzeszewski, „Katolicka nauka
społeczna”, W. Piwowarski, Zasada pomocniczości, [w:] „Słownik katolickiej nauki społecznej”, Jan Paweł II,
Należy szukać nowych form solidarności, „L’Osservatore Romano”, 5 (1984), nr 3 (51), Jan Paweł II, Orędzie
na XX Światowy Dzień pokoju, „Rozwój i solidarność dwie drogi wiodące do pokoju”, „L’Osservatore
Romano”, 7 (1986), nr 11-12 (85-86), Laborem exercens, Quadragesimo anno, Sollicitudo rei socialis,
Christifideles Laici, Populorum Progressio.
468
Nauczanie Jana Pawła II sprawiło, że zagadnienie praw człowieka zaczęto traktować jako zasadę życia
społecznego.
469
„Nasz Dziennik”, 2-3 grudnia 2000 r, s21.
467
164
tradycja Kościoła470 z pojęciem prawa naturalnego. W przypadku Kościoła
antropologiczna prawda stojąca u podstaw struktury normatywnej praw
człowieka, jest rozumiana jako prawda ewangeliczna chrześcijańska, gdzie
osoba ludzka jest i powinna być zasadą, podmiotem i celem wszystkich
działań.471 Dla środowiska gazety zaś jest to prawda niezmienna i
ponadczasowa, mająca swoje korzenie w naturze ludzkiej – także w naturze
ludzkości – tak jak została ona zamierzona i określona w tajemnicy Stworzenia.
Tej prawdy nie można oderwać zamysłu Boga, czyli od tego, w jaki sposób
Logos na początku Stworzenia postanowił objawić się przez naturę, istnienie i
dzieje ludzkości, skierowane eschatologicznie ku spełnieniu się w misterium
Chrystusa.472
„Nasz Dziennik” zagadnienia praw człowieka rozpatruje z pozycji osobowej
godności człowieka, czyli człowiek jako istota stworzona ma swoją przyrodzoną
godność, wynikającą z faktu bycia osobą, czyli z faktu obdarzenia go rozumem i
wolną wolą. A także ma swoją nadprzyrodzoną godność, która wynika z faktu
stworzenia i odkupienia. Prawa człowieka są dla niego prawami podmiotowymi,
oznacza to, że, według gazety, każdemu bez wyjątku człowiekowi przysługują
prawa z natury. Te prawa są wrodzone a nie nabyte i z tego powodu nikt nie
może ich naruszyć. Za podstawę praw stanowionych przez człowieka jest
uznawane prawo Boże, które objawia się w sumieniu człowieka jako naturalne
prawo moralne. Według gazety, prawo pochodzące od Stwórcy każe bronić
godności osoby i nienaruszalności jej praw, nie pozwalając, by człowiek stał się
przedmiotem administracji czy jakiejkolwiek manipulacji i alienacji. To prawo
wyznacza także obowiązki wszystkim podmiotom władzy i prawa publicznego,
zobowiązując do wierności zarówno prawom osoby, jak i prawom narodu.473
Jan XXIII w encyklice Pacem in terris z 1963 roku, zwaną „wielką kartą katolickiej deklaracji praw
człowieka” przełamał niechęć w stosunkach „Kościół” – „świat”. Ta encyklika wyrosła z nauczania Piusa XII, a
nauczanie Jana Pawła II o Stworzeniu, Wcieleniu i Odkupieniu człowieka zagadnienie godności i praw osoby
ludzkiej stały się podstawą dialogu na płaszczyźnie ogólnoludzkiej.
471
Por. KDK 25.
472
Por. J. Bajda, Zagadnienie praw narodu, „Nasz Dziennik”, 23 maja 2001, s10.
473
Por. tamże.
470
165
Środowisko „Naszego Dziennika” dzieli prawa człowieka źródłem których jest
godność osoby ludzkiej na trzy grupy. Pierwsza zawiera prawa tzw. osobowe,
do nich zalicza prawo do życia (od poczęcia do naturalnej śmierci), prawo do
założenia rodziny, prawo do osobistego życia duchowego. Druga grupa łączy w
sobie prawa wolnościowe, a mianowicie wolność sumienia i wolność religijna.
Trzecia grupa to są prawa społeczne. Do nich odnosi prawo do pracy i
sprawiedliwej zapłaty, do odpoczynku i rozrywki, do emerytury, prawo do
zrzeszenia się w związki zawodowe, prawo do własności i prawo do udziału w
życiu społecznym. Stanowią one niejaką całość dla środowiska tej gazety.
Uważaj ono, że należy je wszystkie respektować, bo inaczej uderza to w
godność osoby ludzkiej.
„Nasz Dziennik” uważa, że tak samo jak osobie ludzkiej tak i narodowi
przysługują pewne prawa. Gazeta twierdzi, iż na zrozumienie tych praw rzutują
następujące czynniki:
- uniwersalizm prawa moralnego,
- antropologiczny fundament tegoż prawa,
- uniwersalizm ojcostwa, w imię którego ludzkość jest wezwana do tego, by
stała się „jedną rodziną”,
- powszechność i obowiązywalność nierozdzielnych praw osoby ludzkiej.
Środowisko to uznaje, że odwołanie się do Miłości, która pochodzi od Boga,
Ojca wszechświata jest konieczne dla adekwatnego zakorzenienia praw
człowieka i praw narodu. Według niego prawa te mają wymiar transcedentalny i
są otwarte ku nieskończoności, w której Bóg objawia i realizuje swój zbawczy
plan.474
Pierwsze fundamentalne prawo, które według „Naszego Dziennika” posiada
naród jest prawo do istnienia. Gazeta twierdzi, iż jest ono mu nadane przez Boga
wraz z darem istnienia i nie ma takiego autorytetu politycznego czy innego,
który mógłby takie prawo zakwestionować. Temu fundamentalnemu prawu
474
Por. tamże, por Veritatis splendor 96.
166
środowisko gazety przypisuje taką siłę moralną, że nie musi ono być wiązane z
suwerennością państwową, ale tylko wtedy jeżeli istnieją równocześnie warunki
realizacji zasady samostanowienia przede wszystkim w zakresie „suwerenności
duchowej” potwierdzającej się w kulturze.
W następnej kolejności „Nasz Dziennik” wymienia prawo narodu do
samodzielnego rozwoju zgodnie z jego tożsamością, określoną poprzez całą
treść duchowego dziedzictwa. Według gazety każdy naród ma prawo
kształtować swoje życie zgodnie z własnymi tradycjami i w oparcie o te tradycje
budować swoją przyszłość przez wychowanie młodego pokolenia.475
Środowisko „Naszego Dziennika” w ślad za Janem Pawłem II niejednokrotnie
przypomina
konieczności
obrony
każdego
narodu
i
kultury
przed
niesprawiedliwą agresją i przemocą i na kanwie tych rozważań o konieczności
kodyfikacji i formalnej promulgacji praw narodów w sposób analogiczny do
tego jak ujęto temat praw człowieka w międzynarodowej konwencji.
Należy dodać, że „Nasz Dziennik” uważa, iż „prawa narodu nie mogą być
pojmowane jako formuła przeciwstawiająca jeden naród innym, w duchu
szowinizmu. Bowiem ta ostatnia ideologa nie ma nic wspólnego z rzeczywistym
fundamentem antropologicznym, który sytuuje prawa narodu na poziomie
uniwersalizmu. W istocie naród jako podmiot praw, mających swe źródło w
uniwersalnym powołaniu ludzkości na podstawie stwórczego planu Boga, jest
konkretną historyczną cząstką ludzkości, dźwigającą jej niepodzielną godność i
uniwersalną odpowiedzialność. Na tej podstawie naród jest podmiotem
suwerenności, której publiczno – prawnym wyrazem jest posiadanie własnego
państwa.476 „Nasz Dziennik” jednak zaznacza, że nie zawsze jest sposobność to
prawo egzekwować i przypomina, że historia pokazuje, iż naród potrafi
zachować swoją tożsamość pomimo braku własnego państwa.
475
476
Por. tamże.
Por. tamże.
167
Po za tym przez to, że gazeta prawa narodu utożsamia z prawami człowieka
ujętymi wraz z perspektywą życia wspólnotowego, które w tej samej mierze
wynikają z owego fundamentu antropologicznego co osobowy wymiar istnienia
człowieka, według ich opinii, oznacza to, iż nie wolno redukować narodu do
państwa, czyli utożsamiać go z państwem, nie wolno o nim myśleć jako o
„poddanym” państwu czy „własności” państwa wobec czego naród traci swoją
suwerenność na rzecz „państwa” utożsamionego z jakąś grupą rządzącą w
oparciu o element siły, ekonomii lub manipulacji ideologicznej.477
Jak można wywnioskować z powyższego „Nasz Dziennik” uważa, że prawa
narodu
są
wartością
uniwersalną.
Budowane
są
na
fundamencie
antropologicznym i moralnym. Naród, który jest cząstką ludzkości ze względu
na jej uniwersalne powołanie ma swoje miejsce w zbawczym planie Boga i
dźwiga jej niepodzielną godność i uniwersalną odpowiedzialność. Stąd wynika
że wszelkie próby wywyższania jednego narodu nad drugim są sprzeczne z
powyższymi zasadami. Odmawianie prawa do istnienia temu czy innemu
narodowi jest sprzeczne z powyższymi zasadami, bo skoro zostało ono nadane
narodowi przez Boga nikt nie może tego prawa podważyć. Prawa człowieka i
prawa narodu powinny mieć oparcie w Bogu. Na koniec należało by jeszcze raz
podkreślić, że według „Naszego Dziennika” każdy naród ma:
1) prawo do istnienia, 2) prawo do samodzielnego rozwoju zgodnie z jego
tożsamością określoną poprzez całą treść duchowego dziedzictwa, 3) prawo do
obrony przed niesprawiedliwą agresją i przemocą, 4) prawo do równego
traktowania każdego narodu, 5) prawo do suwerenności duchowej, 6) prawo do
własnego państwa.
Naród
477
Por. tamże.
168
„Nasz Dziennik” twierdzi, że narodowi tak samo jak i osobie ludzkiej
przysługują pewne prawa. Jako pierwsze z nich wymieniają prawo do istnienia
potem do tożsamości, duchowego dziedzictwa i td. Poniżej będzie predstawiona
próba ustalenia czym jest dla środowiska „Naszego Dziennika” samo pojęcie
„naród”:
będzie
zwrócono
uwagę
przde
wszystkim
na
czynniki
narodowotwórcze, i jakie miejsce zajmuje on w hierarchii wartości.
Słowo naród środowisko to wyprowadza od łac. nasci - rodzenie się478.
Twierdzą że naród jest własnością cywilizacji łacińskiej.479 Według Słownika
Języka Polskiego naród to „trwała wspólnota ludzi utworzona historycznie,
powstała na gruncie wspólnoty losów historycznych, kultury, języka, terytorium
i życia ekonomicznego przejawiająca się w świadomości narodowej jej
członków.”480
W literaturze naukowej występuje co najmniej w dwóch znaczeniach: jedno jest
typowe dla krajów Europy Zachodniej, głównie anglosaskiej, drugie dla Europy
Środkowej i Wschodniej:
W pierwszym ujęciu naród jest to zbiorowość obywateli państwa, która
osiągnęła wysoki stopień organizacji politycznej i kultury. Angielski termin
nation oznacza przede wszystkim obywateli państwa bez względu na ich
przynależność etniczną. Takie rozumienie narodu przyczyniło się do utworzenia
pojęcia naród amerykański w rozumieniu obywatele państwa amerykańskiego.
Na podobnej zasadzie starano się rozwinąć i utrwalić w latach 70. i 80. XX w.
pojęcie naród radziecki, wpisane w dokumenty XXV Zjazdu KPZR, a następnie
w konstytucję ZSRR.
W drugim naród jest zbiorowością, która była zdolna do ukształtowania (i jest
zdolna do kontynuowania i rozwoju) własnej kultury, a w jej ramach literatury,
sztuki, nauki, norm etycznych i estetycznych, zasad porozumiewania się i
współżycia, co decyduje o tym, że narody mogą istnieć jako odrębne
M. Krąpiec, Europa wolnych narodów, „Nasz Dziennik”, 31 marca 1998 r, s9.
P. Jaroszyński, Rodzina i Naród, „Nasz Dziennik”, 12 marca, 1998 r, s9.
480
M. Szymczak, „ Słownik języka Polskiego”, t II, Warszawa 1979 r, s285.
478
479
169
zbiorowości nawet wtedy, gdy są pozbawione przez dłuższy czas własnego
państwa.
Znaczenie, jakie „Nasz Dziennik” nadaje terminowi „naród” nie odpowiada
pierwszej definicji. Naród w rozumieniu skupionego wokół tej gazety
środowiska jest czymś o wiele większym niż tylko zbiorowością obywateli
państwa. To pojęcie zawiera w sobie zarówno „treść rozumową jak i
uczuciową”.481 W hierarchii doczesnych wartości Naród zajmuje tam naczelną
pozycję. natomiast najwyższą wartością absolutną jest tylko Bóg.
Naród polski jest też postrzegany jako etniczna i kulturowa całość, jako rodzina
rodzin, światopogląd której kształtuje etyka katolicka. Etyka ta czerpie
inspiracje z filozofii tomistycznej,482 i jest normą wszelkich stosunków
międzyludzkich. Każda jednostka ma swoje prawa i te prawa są przenoszone na
narody.
Według „Naszego Dziennika” narody kształtują się pod wpływem kilku
czynników. Przede wszystkim jest to wspólnota krwi, wspólnota ziemi,
nazywanej krajem - ojczyzną, wspólnota świadomości, czyli utożsamiania się z
własną historią, oraz wspólnota kultury, która przejawia się przede wszystkim w
języku. Przynależność do narodu zakłada także określony stosunek duchowy i
emocjonalny – poczucie więzi i odpowiedzialności za tę wspólnotę. Po za tym
każdy z narodów posiada jakiś czynnik czy zespół czynników, który cementują
go w sposób szczególny.483
Ta definicja bardzo dobrze pokazuje jak wiele czynników natury obiektywnej i
subiektywnej wpływa na budowanie wspólnoty narodowej. Postaramy się
pokazać, co się za tymi pojęciami kryje. Należy pamiętać, że każdą ze
M. Giertych, Nie przemogą - antykościół, antypolonizm, masoneria, t II, Wrocław 1997, s…
Św. Tomasz uważał, że zbiorowość narodowa żyje przez jednostki, które także kształtuje w zakresie
tworzenia ich osobowości. Ojczyzną dla św. Tomasza była otaczająca jednostkę zbiorowość. Jednostka winna
świadczyć na rzecz ojczyzny szereg obowiązków. Zawdzięcza jej bowiem w dużym stopniu swoją osobowość.
Obowiązki te, rozumiane jako określone cnoty, są częścią składową zasad etyki katolickiej. Por. J. Kowalczyk
Miłość ojczyzny w nauce św. Tomasza z Akwinu, Poznań, 1975, s 43-54.Wpływ tomistycznej filozofii widać
m.in. u Adama Doboszyńskiego w dziele „Gospodarka narodowa”.
483
Por. P. Mazur, O narodową kulturę, „Nasz Dziennik”, 7 sierpnia, 1998 r, s8.
481
482
170
składowych tej definicji można zinterpretować na wiele sposobów. W obrębie
różnych ideologii posiadały one przecież nie koniecznie takie samo znaczenie
Czynnikiem narodotwórczym, który został wymieniony w tej definicji jako
pierwszy jest „wspólnota krwi”, określana też jako „wspólnota plemienna”.
Wymieniając ten termin jako jeden z czynników narodowotwórczych
środowisko „Naszego Dziennika” ma na myśli następujące treści. Naród jest
rodziną rodzin i jako wspólna poszerzona rodzina nie istnieje inaczej jak „przez
krew”. Jaroszyński uważa - skoro „matka jest z rodziców, a ci z innych
rodziców, powstaje szeroki krąg rodzinny, który im dalej sięgamy, tym bardziej
rozpływa się ostatecznie w Narodzie.”484 Naród jest pośrednim ogniwem między
rodziną a ludzkością. Stanowią go ludzie, należący do jednej rasy pojętej nie
antropologicznie, ale jako dziedziczenie pewnych wspólnych cech fizycznych i
cech duchowych, urobionych wielowiekową kulturą. Naród nie jest więc grupą
jednorodną. Nie istnieje tam związek pomiędzy rasą antropologiczną i cechami
psychicznymi. Należy też mocno podkreślić fakt, że środowisko „Naszego
Dziennika” reprezentuje zgodną z etyką katolicką hierarchię ważności osoby i
narodu. To osoba zakłada rodzinę, z której powstają następne i w efekcie
powstaje naród. Natomiast w rasistowskiej koncepcji rasa to genetycznie
wyodrębniona część wspólnoty ludzkiej, utożsamiana, z niewielkimi wyjątkami,
z narodem. Człowiek tu jest jedynie bezwolnym wyrazem rasy, rasy która
rozczepia się na jednostki. Jest ona czynnikiem nadrzędnym w stosunku do
jednostki, podporządkowując ją sobie bezwzględnie.
Na marginesie warto zaznaczyć, że „Nasz Dziennik”, w osobie prof. P.
Jaroszyńskiego przyjmuje, że Polacy do tej pory są narażani na dyskryminację
ze strony ideologii rasistowskiej. Ten autor w artykule „Jesteśmy Polakami”
przypomina,
że
„w
okresie
panowania
niemieckiej
ideologii
narodowosocjalistycznej na pierwszy plan wysuwa się zagrożenie rasowe.
Polacy z tytułu przynależności do Słowian, zaliczani byli do rasy podludzi.
484
P. Jaroszyński, Polska Matką naszą – nie wolno mówić o Matce źle, „Nasz Dziennik”, 2-3 maja 1998 r, s10.
171
Reszta była konsekwencją tej rasowej niższości.”485 Dziś - jak twierdzi sytuacja
wygląda nieco inaczej, choć też nie zadawalająco. Polacy nie cierpią więcej z
tego tytułu, że są Słowianami, ale pojawiła się inna przyczyna ich pewnej
dyskryminacji.
Prof. Jaroszyński twierdzi, że po II wojnie światowej Związek Radziecki
wchłonął „słowiańszczyznę”, co stało się powodem degradacji cywilizacyjnej
szeregu narodów, w tym też Polaków. „W efekcie narody te zaczęły być
postrzegane przez Zachód jako druga kategoria ludzi, ale nie z tytułu
przynależności do Słowian, lecz do bloku sowieckiego.[...] Przynależność do
bloku sowieckiego jest odpowiednikiem dawniej przynależności rasowej –
słowiańskiej.”486
Według „Naszego Dziennika” inne narody czy rasy nie są gorsze ani lepsze lecz
są po prostu inne gdyż na ich rozwój wpłynęły inne czynniki. Naród Polski nie
jest ani dobrem absolutnym ani czymś wyższym od innych narodów. „Nasz
Dziennik” nie uważa też „więzów krwi” za najważniejszy z czynników
narodowotwórczych. Człowiek nie należąc fizycznie do jakiegoś narodu ale
będąc wychowany w jego kulturze może się czuć członkiem danego narodu.
Wątek ten będzie rozwinięty dalej.
Drugim z wymienionych czynników narodowotwórczych jest „wspólnota
ziemi” lub „ziemia macierzysta. Stosunek do ziemi według „Naszego
Dziennika” zależy przede wszystkim od typu cywilizacji, do jakiej ktoś należy.
Polacy należą do kręgu cywilizacji łacińskiej gdzie własność prywatna ziemi
była stabilizatorem praw rodziny. W ten sposób własność ta nabiera wymiaru
moralnego, a wręcz personalistycznego. Cywilizacja oparta na personalizmie,
musiała dojść do wysokiego wartościowania własności ziemskiej. Dlatego też
wyprowadzano tam z niej wszelkie honory w państwie i społeczeństwie.
„Własność ziemska chroniona przez cywilizację łacińską w najwyższym stopniu
485
486
P. Jaroszyński, Jesteśmy ...
Tamże.
172
zabezpiecza tak charakterystyczną dla człowieka jako osoby suwerenność, a
równocześnie stanowi trwałe oparcie dla rodziny.”487
Przedstawiciele środowiska „Naszego Dziennika” uznają ziemię za największe
dobro materialne. Ale na tym nie poprzestają, bowiem „ziemia – wg nich - jest
dobrem tak wyjątkowym, że posiada wymiar nie tylko materialny, ale i
duchowy. Dlatego pod żadnym względem nie może być traktowana jak towar
lub przedmiot. Ziemia jest dobrem nieodnawialnym.”488
Szczególny stosunek do ziemi jest uwarunkowany nie tylko przynależnością do
kręgu cywilizacji łacińskiej ale i czynnikiem historycznym. Publicyści „Naszego
Dziennika” mają też obawy przed wykupywaniem polskiej ziemi przez
obcokrajowców po przystąpieniu do Unii Europejskiej. Dotyczą one zwłaszcza
ziem Północnych i Zachodnich489
Te obawy były jednym z głównych czynników dla których to środowisko
prowadziło antyunijną kampanię przed referendum o Przystąpieniu Polski do
UE. Żeby nie być gołosłownym podamy kilka przykładów.
Dosyć często w „Naszym Dzienniku” zamieszczano apele własnego autorstwa
albo zapożyczone od Prymasa Polski ks. Kardynała Stefana Wyszyńskiego,
zajmujące całą ostatnią kolumnę typu: „Nie dajcie sobie wydrzeć ZIEMI”490,
„Polska mimo rozbiorów uratowała się tylko dlatego, że wieś, rolnicy bronili
zębami każdego kawałka ziemi, by jej nie oddać obcym” 491, „Nauczcie się, jak
trzeba bronić zagonu, jak nie wolno zeń uciekać, jak trzeba dochować wierności
ziemi ojców”492
Czasem ostatnia kolumna kończyła się też którymś z wierszy Marii
Konopnickiej. „Nie sprzedam Ci ziemi!”
Przyszli cudzoziemce, ludzie innej wiary;
Tenże, Polska bez ziemi? „Nasz Dziennik”, 31 stycznia 2001 r, 31 stycznia 2001 r, s11.
„Nasz Dziennik”, 29-30 maja 2002 r, s14.
489
J. Stokarska, Germanizacja polskiej ziemi, „Nasz Dziennik”, 15 stycznia 2001 r, s 13.
490
S. Wyszyński, „Nasz Dziennik” 13 maja 2002 r.
491
Tenże, „Nasz Dziennik”, 18-19 maja, 2002 r.
492
Tenże, „Nasz Dziennik”, 25-26 maja 2002 r.
487
488
173
- Sprzedaj chłopie ziemię, będziesz miał talary.
Zapłacimy chatę, zapłacimy pole,
Będziesz miał towarów na caluśkim stole.
- A, mój panie miły! Idźże gdzie chcesz sobie,
A ja swojej roli za nic nie dam tobie!
Schowaj swe dukaty i białe talary,
Kto sprzedaje ziemię, ten nie naszej wiary.493
Z powyższych danych jasno wynika, iż stosunek środowiska „Naszego
Dziennika” do ziemi jest bardzo emocjonalny. Ziemia jest tam niezbędnym
komponentem tworzącym naród. dlatego, że po pierwsze na niej organizuje się
„nasz” – właściwy dla danego narodu – styl, sposób życia.494 Po drugie jest to
ziemia na której urodziliśmy się my i nasi dziadkowie oraz pradziadkowie. Po
trzecie jest to ten kawałek ziemi który jest skropiony krwią naszych przodków
broniących go od początku pojawiania się samoświadomości narodowej po
dzień dzisiejszy. Po czwarte jest to ziemia która wykarmiła nie jedno pokolenie
Polaków i która po dziś dzień pozostaje <żywicielką narodu>”.495 Po piąte z
pojęciem „ziemia” wiąże się poczucie tożsamości i samookreślenia. „Dlatego
też – jak głosi prof. M. A. Krąpiec OP - świadomość wspólnego skrawka ziemi,
wspólnej ojcowizny stanowi bardzo ważny element kreujący poczucie
tożsamości narodu.”496
W gorąco polecanej przez „Nasz Dziennik” książce tego znanego dominikanina,
„Rozważania o narodzie”, ostrzega się czytelników przed tym do jakich
skutków może doprowadzić utrata ziemi ojczystej. Powoduje ona „dezorientację
psychiczną poszczególnych ludzi, a w dalszej konsekwencji także i
wynarodowienie; przy czym sam proces zmiany narodowości kaleczy ludzką
psychikę i jest normalnie niezwykle bolesny. Systemy społeczne, które okazały
M. Konopnicka, Nie sprzedam ci ziemi, „Nasz Dziennik”, 29-30 maja 2002 r.
Por. M. Krąpiec, Rozważania o Narodzie, Lublin, 1998 r, s20.
495
Por. W. Jedynak, Ratujmy skarby naszego Narodu, „Nasz Dziennik”, 14-15 sierpnia 2002 r, s17.
496
M. Krąpiec, Encyklopedia „Białych plam”, t VII, Radom, 2003 r, s304.
493
494
174
się
szkodliwe
dla
ludzkiej
psychiki
(ludzkiego
ducha)
powodowały
„wykorzenienie się dużych grup ludności pod pozorami tzw. „urbanizacji”, czy
też „bogacenia się”. Zamiast ziemi ojczystej wskazywano na nowe podstawy
życia które mają być pieniądz lub ideologia. Osłabienie życia narodowego
doprowadza jednak do dużego „wykolejenia się” społeczności ujawniającego się
albo powrotem do nacjonalizmu szowinistycznego, albo do bezojczyźnianego
proletariatu.”497
Tak więc stosunek do ziemi przejawiany przez środowisko „Naszego
Dziennika” oraz kwestia dlaczego ziemia jest czynnikiem narodowotwórczym
wydaje się być dosyć jasny. Przejdźmy zatem do następnego czynnika, który
według wymienionej gazety sprzyja kształtowaniu się narodu. Jest nim
wspólnota świadomości wszystkich pokoleń i posiadanie własnej wspólnej
historii.
Oznacza to proces utożsamiania się z wielowiekową polską tradycją i
rozumienie Polski jako ciągu pokoleń przeszłych i przyszłych. Dzieje narodu
mają być wykonywaniem testamentu pozostawionego w spadku po przeszłych
pokoleniach, ponieważ one zdobywały w walce, kształtowały na przestrzeni
wieków narodową osobowość Polaków i wytyczały drogi przyszłości.498
Proces utożsamiania się z własną historią powinien przenikać całego człowieka,
włącznie z podświadomością. Wówczas zaimek „my” zaczyna nabierać
historycznego znaczenia. „To utożsamienia się sprawia, że człowiek „wszystko
uznaję za <swoje> gdyż czuje się członkiem tego samego narodu, który żyje
wspólną kulturą od wielu stuleci.499 Historia własnego narodu zaczyna być
wówczas własną historią i nabiera niemal sakralnego znaczenia.
Wykonywanie testamentu, pozostawionego przez minione pokoleniami w
spadku i identyfikacja z historią własnego narodu sprawia, że człowiek zaczyna
M. Krąpiec, Rozważania ...
Por. M. Rutkowska, za M. Rybą, Liberalizm a cywilizacja łacińska, „Nasz Dziennik”, 22 maja 1998 r, s9. Są
to poglądy zbieżne z tym jak postrzegał Polskę Roman Dmowski. Por. Myśli nowoczesnego Polaka, Wrocław
1994 r, ss19-20.
499
M. Krąpiec, Rozważania ...
497
498
175
pojmować a nawet kochać cele Narodu, także cele polityczne, bowiem wynikają
one „z historycznego położenia Polski: biegu granic polskiej ziemi, oraz
bieżącego stanu polskich spraw.”500
Najważniejszym czynnikiem narodowotwórczym, który ostatecznie decyduje o
przynależności do narodu - jest dla środowiska „Naszego Dziennika” kultura.501
Stanowi ona „osnowę tożsamości Narodu.”502 Określona kultura i naród to
rzeczywistości tak ze sobą związane, „(...) że śmiało można twierdzić, że nie ma
narodu bez kultury a kultury bez narodu.”503
Kultura jest uważana, za tak istotny czynnik narodowotwórczy, że stawia się ją
ponad więzi krwi, ponad wspólnotę ziemi i ponad czynnikiem historycznym. Jak
już podkreślano, człowiek wychowany w kulturze danego narodu może się czuć
jego członkiem nie należąc do niego fizycznie. Kultura jest ważniejsza też od
wspólnoty ziemi, ponieważ nawet jeżeli osoba nie mieszka na danej ziemi i
nawet na niej się nie urodziła może ona czuć się członkiem narodu
zamieszkującego dane terytorium. Jeżeli osoba nie zna historii własnego narodu,
lub ma jej zniekształcony obraz, albo też nie identyfikuje się z nią, to ten fakt
nie wyklucza jej jeszcze z obrębu narodu.504
Skoro kultura jest czymś tak ważnym należy odpowiedzieć na pytanie czym jest
kultura dla człowieka, a następnie wyjaśnić jaką kulturę uważa Nasz Dziennik
za „osnowę narodu”.
Przede wszystkim należy powiedzieć, że według tego środowiska człowiek z
natury jest ukierunkowany na kulturę. Jest ona sposobem osobowego bycia
człowieka. Poprzez kulturę człowiek żyje na sposób ludzki 505 Jest ona tym, co
tak naprawdę „dopełnia” nasze potencjalności osobowe, pozwalając im rosnąć i
kwitnąć.506
M. Węgrzyn, Historia – mistrzyni polityki polskiej (cz.2) „Nasz Dziennik”, 11 sierpnia 2000 r. s13.
P. Jaroszyński, Rodzina i Naród, „Nasz Dziennik”, 12 marca, 1998 r, s9.
502
M. Węgrzyn, Historia ...
503
P. Mazur, O narodową ...
504
Por. P. Jaroszyński, Rodzina ...
505
Por, Tenże, Kultura – zagrożenia ze strony ideologii, „Nasz Dziennik”, 6 grudnia 1999 r, s12.
506
Por. Tenże, Rodzina ...
500
501
176
Kultura jest „rezultatem twórczego wysiłku pojedynczych osób czy nawet
całych grup,”507 uważa P. Mazur. Musi ona po pierwsze pozostać głęboko
osadzona w historii danego narodu. Po drugie musi wytwarzać dla człowieka
najodpowiedniejsze miejsce do istnienia, w którym człowiek czuje się
akceptowany. Po trzecie winna mu dawać możliwość, przynależności,
tożsamości i identyfikacji.508
W pierwszym zdaniu autor jasno wskazuje, że kultura powinna być mocno
związana z historią danego narodu. Jest to niezmiernie ważnym czynnikiem, dla
tego środowiska, ponieważ naród - kultura którego jest zakorzeniona w historii –
„potrafi
się
zrozumieć,
współodczuwać,
potrafi
współ-chcieć.
[...]
Równocześnie ta dziedziczona kultura sprawia, że startu do życia osobowego
nie zaczynamy od początku. [...] Kultura narodowa nie jest izolowana, lecz
potrafi asymilować zdobycze innych narodów.”509
Ta asymilacja czasem może być groźna, nie mniej w jakimś zakresie jest nie
unikniona. Dopuszczana w dawkach umiarkowanych prowadzi, do poznania
innych kultur i ubogacenia wszystkich ludzi. Konsekwencją tego jest otwarcie
się ludzkiego ducha „na prawdę, dobro i piękno,”510 a więc na wartości
uniwersalne: ponadnarodowe, ponadwyznaniowe. To zaś prowadzi do
zrozumienia, że „ponad wszelkimi różnicami pomiędzy jednostkami i ludami
istnieje fundamentalna wspólnota. Różne kultury są bowiem tylko różnymi
sposobami podejmowania zagadnienia sensu egzystencji osoby. To właśnie tutaj
znajdujemy źródło szacunku należnego każdej kulturze i każdemu narodowi:
Każda kultura jest wysiłkiem zamyślenia się nad tajemnicą świata, a w
szczególności nad tajemnicą osoby ludzkiej. Jest sposobem wyrażenia
transcendentnego wymiaru ludzkiego życia. W centrum każdej kultury znajduje
się jej odniesienie do największej ze wszystkich tajemnic: tajemnicy Boga”511
P. Mazur, O narodową ...
Por. tamże.
509
P. Jaroszyński, Rodzina ...
510
M. Krąpiec, Rozważania ..., s61.
511
Jan Paweł II, O prawa narodów, Lublin 1996 r, s9.
507
508
177
Kultura jest wyrazem (w różnych znakach) duchowego życia człowieka, a także
narodu, uważa „Nasz Dziennik”. Nie sposób wyobrazić sobie duchowego życia
człowieka i narodu bez religii. Oddziałuje bowiem ona na wszelkie przejawy
kultury. Dzięki wpływowi religii katolickiej na kulturę polską ta zaczęła
charakteryzować się specyficznymi cechami. Po pierwsze wolnością człowieka,
rozumianą jako wolność ludzkiej decyzji w realizowaniu dobra osobistego i
narodowego. Po drugie jest ona racjonalno – emocjonalna. Oznacza to, że w
działaniu posługuje się emocjami, wzbudzonymi w sobie w sposób racjonalny.
Przykładem tego może być walka w obronie ojczyzny, w obronie niepodległości
a także suwerenności.
Podsumowując można powiedzieć, że dla „Naszego Dziennika” kultura jest
jednym z najcenniejszych czynników narodowotwórczych dlatego publicyści tej
gazety tak często nawołują o to aby dbać o ojczystą kulturę, aby pielęgnować
język, nie zapominać tradycji, a już szczególnie tych religijnych, ponieważ to
wszystko stanowi naród, polskość, odrębność, oraz wyjątkowość. Kultura ze
swej natury musi być zakorzeniona w historii, bo ta inspiruje kulturę, daje jej
fundament, na którym następne pokolenie mogą budować. Człowiek jest
ukierunkowany na kulturę, ona jest w stanie wytworzyć takie warunki, w
których człowiek czuje się akceptowany. Po za tym kultura stwarza poczucie
przynależności, tożsamości i identyfikacji z innymi, co jest niezmiernie ważnym
ze względu na społeczną naturę człowieka. Przy budowaniu kultury narodowej
należy pamiętać o tym, że Polacy nie są bezludną wyspą, lecz należą do całej
rodziny narodów, że potrafią dawać to co jest w tej kulturze najlepsze. „Owa
różnorodność służyć ma wzajemnemu ubogaceniu się, a nie jakiejś pogardzie.
Przed zapomnieniem o tym szczególnym wyzwaniu chroni nas tożsamość z
korzeniami uniwersalistycznej cywilizacji i wspierającej ją od wewnątrz religii
miłości.”512
512
P. Mazur, O narodową ...
178
Następna część składowa definicji głosi, że przynależność do narodu zakłada
także określony stosunek duchowy i emocjonalny – poczucie więzi i
odpowiedzialności za tę wspólnotę, która nazywa się czasem rodziną rodzin.
Jest to bardzo ważne dopełnienie, wskazuje ono na to, że nawet jeżeli fizycznie
należysz do określonego narodu i mieszkasz na jego terytorium (ziemi), jeżeli
posługujesz się jego językiem i znasz historię, nawet jeżeli zostałeś wychowany
w kulturze określonego narodu, ale duchowo do niego nie należysz, nie czujesz
emocjonalnej więzi z tymi ludźmi – nikt nie jest w stanie zmusić cię do
przynależności do tego narodu. Jak widać, czynnik subiektywny w tym
przypadku dla „Naszego Dziennika” jest bardzo istotny.
Niegdyś w XVIII w. J.J. Rousseau i inni racjonaliści wymyślili, pojęcie
„narodowości z wyboru”, była ona wyrazem woli indywidualnej. Nazwano ją
„subiektywną”, a tą co stanęła do niej w opozycji „obiektywną”. Owocem tej
ostatniej było całkowite podporządkowanie w Niemczech pojęcia „naród”
pojęciu rasy. Natomiast „subiektywna” koncepcja narodu w dużej części
znalazła swoje odzwierciedlenia w ideologii narodowo – katolickiej,513 a więc w
poglądach środowiska „Naszego Dziennika.”
Nie sposób czuć się związanym z konkretnym narodem wbrew swojej woli.
Narodu nie tworzy się sztucznie. Powstaje on z poczucia wolności obywatelskiej
i wspólnej woli, a więc z inicjatywy oddolnej ku zbiorowej, wspólnej
organizacji w zgodzie z określoną tradycją.
„Nasz Dziennik” często podkreślał dobrowolność w kwestii powstawania
narodów. Jego publicyści zwracają uwagę, że naród może
choć nie musi
powstać z cywilizacyjnie pokrewnych ludów. Ludy mogą być złączone w jedno
państwo przemocą, ale w jeden naród łączą się jedynie dobrowolnie. Do już
wytworzonej i historycznie rozwiniętej narodowości, mogą się dobrowolnie
Katolicko – narodowa idea narodu ma charakter subiektywny, ale jakby nastawiony na więź o charakterze
obiektywnym. Por. B.Grott, Pojęcie narodu i jego miejsce w hierarchii wartości, [w:] Przegląd Humanistyczny,
9/10, 1984 r.
513
179
przyłączać ludy także nie pokrewne, lecz sąsiednie. Przyjęcie wspólnego języka
też musi być dobrowolne.514
Dobrowolność jest pierwszym krokiem na drodze ku tworzeniu narodu, za nim
musi iść następny. A jest nim według przedstawicieli omawianego środowiska miłość do własnego narodu.515
Aby nie było żadnej niejasności należy od razu podkreślić, że pojmowanie
„miłości do własnego narodu” nie ma nic wspólnego z „egoizmem
narodowym.” Środowisko „Naszego Dziennika” doskonale zna poglądy
Romana Dmowskiego, który początkowo głosił tę zasadę, ale w 1927 roku
oświadczył, że była ona tylko „środkiem do obudzenia energii narodowej” i
służyła za chwilowy oręż w walce z zaborcami. W końcu lat dwudziestych
endecja wkroczyła w fazę nacjonalizmu innego typu, który uzgodnił swoje
poglądy z zasadami etyki katolickiej.516
Środowisko „Naszego Dziennika” akceptuje poglądy Feliksa Konecznego, który
też odrzuca zasadę „egoizmu narodowego” ponieważ “musiałoby się to
skończyć zniszczeniem powszechnym, ruiną cywilizacji łacińskiej, a zatem
także zanikiem poczucia narodowego. Jeżeli narody będą wzajemnie czyhać na
swe istnienie, - głosił Koneczny muszą w końcu przestać istnieć. Z
jakiejkolwiek strony traktowalibyśmy „il sacro egoismo”, konkludował, zawsze w rezultacie wyjdzie ruina. Stosunki miedzy narodami nie mogą polegać
na egoizmach narodowych.517
„Nasz Dziennik” uważa, że miłość do własnego narodu polega na świadomości
jego cnót, znajomości licznych blasków oraz nielicznych cieni, dni klęski i
chwały. Miłość do narodu polega na pomnażaniu jego cnót i ujmowaniu wad
poprzez żmudną codzienną pracę. Miłość polega na heroicznym bronieniu
Są to poglądy zaczerpnięty z dzieła F. Konecznego, Państwo w cywilizacji łacińskiej, Wrocław, 1986 r.
P. Jaroszyński, Jesteśmy Polakami, „Nasz Dziennik”, 27 kwietnia 1998 r, s9.
516
Por. B. Grott, Nacjonalizm i religie proces zespalania nacjonalizmu z katolicyzmem w jedną całość ideową w
myśli Narodowej Demokracji 1926 – 1939, Kraków 1984 r.
517
Por. F. Koneczny, Państwo i prawo w cywilizacji łacińskiej, Warszawa, 1999 r.
514
515
180
każdego kawałka ziemi i jeśli to konieczne oddanie za naród, za ojczyznę
życia.518
Ponadto miłość do własnego narodu w żaden sposób „nie wyklucza szacunku, a
nawet miłości do innych narodów. Ale, jak zauważył Arystoteles, aby być
czyimś przyjacielem, trzeba najpierw umieć być przyjacielem samego siebie.
Nie ma miłości do innych narodów, jeżeli ktoś nie kocha narodu własnego.519
Jesteśmy już przy końcu analizowania definicji czynników narodowotwórczych,
która została przytoczona powyżej. Pozostało nam tylko wyjaśnić co rozumie
się tam pod pojęciem czynnika czy zespołu czynników, które cementują naród w
sposób szczególny. Odpowiedź jest jednoznaczna. „Nasz Dziennik” uważa, ze
czynnikiem który „scementował” naród Polski w jedną całość jest katolicyzm.
Za apogeum tego zjednoczenia uważa „złączenie się nauki Kościoła
Katolickiego z ideologią narodową”.520
Katolicyzm polski „czerpał obficie z dorobku Kościoła powszechnego poprzez
liczne związki z katolickimi krajami Europy. Przybywały stamtąd nowe zakony
i zgromadzenia także wielu świeckich. [...] Kościół Katolicki w zniewolonej
Polsce pozostał jedynym organem prawnym, jaki zachował się z czasów
niepodległości. Katolicka organizacja kościelna była w dużej mierze niezależna
od władzy państwowej, a w swoich poczynaniach religijno – moralnych opierała
się na autorytecie od niej niezależnym, na Stolicy Apostolskiej. [...] Kościół
katolicki pozostał nadal jedną z najpoważniejszych sił podtrzymujących ducha
narodowego Polaków”521 Dało się to obserwować
Proces asymilacji katolicyzmu z życiem Polaków dokonywał się jak wiadomo
przez długi czas. Konsekwencją tego procesu stało się pod koniec
dwudziestolecia międzywojennego wysunięcie przez obóz narodowy hasła
„Katolickiego Państwa Polskiego Narodu”.
Por. M. Węgrzyn, Historia... s13, Por. P. Jaroszyński, Polska Matką naszą – nie wolno mówić o Matce źle, 23 maja 1998 r, s10.
519
P. Jaroszyński, Jesteśmy ...
520
Tenże, Wiara ojców naszych jest wiarą naszych dzieci, „Nasz Dziennik”, 28 kwietnia 1998 r, s9.
521
S. Bryksa, Katolicyzm i świadomość narodowa Polaków, „Nasz Dziennik”, 2 września 1998 r, s8.
518
181
Powiązanie narodu i kultury polskiej z katolicyzmem odbyło się na każdym
poziomie, twierdzi środowisko „Naszego Dziennika”. Stanisław Krajski uważa,
że dla narodu polskiego „chcemy być sobą” jest tożsame z, „chcemy być
ludźmi, katolikami i Polakami, chcemy być wierni Bogu, prawdzie, dobru,
Kościołowi, swojej tradycji i swoim przodkom”. 522 Kultura polska też jest
„głęboko
przesiąknięta
pierwiastkiem
transcedentalnym,
religijnym
(akceptującym wolność, odpowiedzialność i godność człowieka),”523 aż do tego
stopnia, że synonimem polskiej kultury narodowej stało się słowo „katolicka”, a
hasło „wiara ojców naszych jest wiarą naszych dzieci” jest uzupełnieniem hasła
– „Jesteśmy Polakami”524
Dla środowiska „Naszego Dziennika” katolicyzm pojęty jako typ cywilizacji, a
nie tylko jako zespół wierzeń, ma do spełnienia dzisiaj ważną funkcję. Jest on
sposobem na odzyskanie siły i znaczenie w przyszłości. W perspektywie
przyszłych pokoleń, Polska wierna katolicyzmowi, ma szansę przetrwania, a
nawet wzmocnienia się. Katolicyzm powinien pomóc narodowi polskiemu
przetrwać upadek cywilizacji Zachodu.”525
Jak widać rola katolicyzmu, według „Naszego Dziennika”, była, jest i będzie
niezwykle doniosła dla narodu polskiego. Środowisko to jest świadome istnienia
innych wyznań na terytorium Polski, nie mniej jednak nie uważa, że mogły by
one mieć wpływ na kształtowanie się polskości, czyli występować jako czynnik
narodowotwórczy.
Model państwa według środowiska „Naszego Dziennika”
Człowiek jest istotą społeczną obdarzoną przyrodzoną i nadprzyrodzoną
godnością. Przyrodzona wynika z obdarzenia człowieka rozumem i wolną wolą
S. Krajski, Fundacja Batorego – otwieranie się na zło, „Nasz Dziennik”, 31 grudnia 1999 r, s14.
P. Mazur, O narodową ...
524
P. Jaroszyński, Wiara ojców ...
525
Por. tamże.
522
523
182
a nadprzyrodzona z faktu bycia synem Bożym. Ten fakt daje pewne prawa ale
także i obowiązki. Logiczną konsekwencją praw człowieka są prawa narodu.
Naród jest postrzegany jako rodzina rodzin, ciąg pokoleń, gdzie kultura i
tradycje są pilnie strzeżone i przekazywane z pokolenia na pokolenie. Naród to
Polacy dbający o dobro wspólne całej społeczności i mocno przywiązane do
ziemi. Niezmiennym atrybutem tego narodu jest katolickość. To jest skrót tego o
czym pisaliśmy do tej pory. Teraz należało by przeanalizować miejsce
człowieka w strukturze społecznej jakim jest państwo, zapytać jaki model
państwa „Nasz Dziennik” uważa za najlepiej służący jednostce i całemu
narodowi.
„Nasz Dziennik” uważa, że sama idea państwa pochodzi od Boga526 Do jego
istoty należą: społeczność terytorium i władza, które należy rozpatrywać pod
trzema aspektami: filozoficznym, prawnym oraz moralnym.
Państwo jako zorganizowana grupa społeczna musi być wyposażone w
kompetentną władzę stanowiącą prawo i stającą na straży jego wykonania.
Środowisko „Naszego Dziennika” uważa, że władzą obdarza Bóg, ten kto ją
otrzymuje - otrzymuję zarazem powagę moralną. Władza powinna być mądra i
posiadać autorytet. Mądra, władza to taka, co „wie co jest prawdziwym dobrem
dla wszystkich obywateli i jak urządzić społeczność by owo dobro –
ociągnąć”527. Autorytet u tego środowiska posiada taka władza, która umie
„służyć, ale i wymagać posłuszeństwa, musi gwarantować nieprzerwaną
ciągłość i poczucie pewności idącej w parze z poczuciem stabilności. Władze o
prawdziwym autorytecie są wyroczniami dla ludu, ale tym większa jest wtedy
ich odpowiedzialność za każdą decyzję i każde wypowiedziane słowo. [...] W
samej naturze władzy leży jej autorytet moralny. Jeśli Bóg obdarza kogoś
funkcją rządzącego, to znaczy, że nadaje mu powagę moralną, przypisaną do
526
527
Por. J. Bajda, Europa i Apokalipsa, „Nasz Dziennik”, 7 października 2003 r, s10.
A. Robaczewski, Czy tylko demokracja? „Nasz Dziennik”, 8 czerwca, 1998 r, s9.
183
konkretnej funkcji.”528 Racją stanu każdej władzy jest troska o rozwój osobowy
obywateli, o ich mądrość, moralność, zdrowie bezpieczeństwo i pracę.”529
Zadaniem władzy jest kierowanie w realizacji dobra wspólnego. W jaki sposób i
na jakiej podstawie ten proces powinien przebiegać należy określić w
Konstytucji.
„Nasz Dziennik” jest przekonany, że państwo nie będzie prawdziwym jeśli nie
realizuje zasadę dobra wspólnego całej społeczności. Warunkiem dobra
wspólnego jest zagwarantowanie godności każdej osoby i przysługujących jej
słusznych praw będących normatywną definicją osoby jako podmiotu
powołania. Nie da się tego określić bez odwołania się do Boga jako Stwórcy i
do Dekalogu, w którym istotne prawa ludzkie zostały związane z obowiązkiem
posłusznego oddania się Bogu, a wolność osobowa z nakazem miłowania mocą
Miłości samego Boga.530
Państwa, które odrzucają Boga, które odrzucają Chrystusa i Jego Ewangelię,
które odrzucają Dekalog i gwałcą Przykazania Boże „Nasz Dziennik” nie uważa
za „sprawiedliwe”, „Takie państwo staje się według wyrażenia św. Augustyna
<<magnum latrocinium>>, czyli organizacja łotrowską, zbrodniczą, [...].”531
Władza mądra i posiadająca autorytet zarówno deontyczny jak i moralny
powinna troszczyć się o realizacje dobra wspólnego całego społeczeństwa.
Społeczeństwo powinno mieć rzeczywisty wpływ na bieg wydarzeń związanych
z realizacją dobra wspólnego. Gwarantem wykluczenia alienacji społeczeństwa
w realizacji dobra wspólnego powinna być Konstytucja. Aby nie było
wątpliwości co do identyfikacji tegoż dobra wspólnego, społeczeństwo powinno
mieć świadomość, dlaczego i po co w ogóle istnieje człowiek. Wiedzę tę
powinna dostarczyć religia Objawiona.532
A. Górski, O autorytet władzy, „Nasz Dziennik”, 27 kwietnia, 1998 r, s9.
C. Karwot, Komunizm, antykomunizm... i co dalej?, „Nasz Dziennik”, 1 września, 1998 r, s 8.
530
Por. J. Bajda, Europa i Apokalipsa, „Nasz Dziennik”, 7 października 2003 r, s10.
531
Tamże.
532
Por. Tamże.
528
529
184
Zorganizowana grupa społeczna, posiadająca władzę czyli państwo musi być
jednością moralną, czyli przedmiotem i jednocześnie podmiotem moralności.
Oznacza to, że państwo podlega moralności i realizuje zasady moralności.
Państwo nie jest „absolutem”, który swój byt i swoją naturę czerpie z samego
siebie i samo określa zasady realizacji swoich celów. Jest ono metodą realizacji
celów człowieka, a celem tym jest Bóg. Państwo jest określonym zadaniem
etycznym, jest terenem do realizacji powołania ludzkości. Jest dziełem
człowieka a jako takie podlega prawom moralnym pochodzącym od Boga. Stąd
chrześcijanie mają nie tylko prawo krytykować państwo nieżyczliwe Kościołowi
– ponieważ takie państwo krzywdzi Boga i człowieka – ale mają prawo sami
decydować o państwie, jego ustroju, jego konstytucji. Mają prawo organizować
państwo i stawać na szczycie władzy, a nie tylko pokornie i potulnie
przyjmować rolę „poddanych”.533
Relację rządzeni – rządzący powinno cechować zaufanie i szacunek, uważa
„Nasz Dziennik”. Rządzący muszą nauczyć się „szanować poddanych sobie
obywateli i służyć im, realizując zasadę dobra Powszechnego. Zaś zwykli ludzie
winni starać się szanować, jeśli nie osoby będące u władzy, to przynajmniej
instytucje władzy, by nie kroczyć do anarchii. [...] Rządzący wywodzą ze
społeczeństwa i tacy, jacy są wyborcy, taka później okazuje się wybrana władza.
Zatem jeśli władza ma szanować poddanych, najpierw zwykli ludzie powinni
uczyć się szanować władzę. Dopiero wtedy, gdy władza będzie służyć ludziom,
a ludzie władzy, będzie można powiedzieć, że stosunkami społecznymi w
państwie kieruje autorytet, będący takim i za takiego uznany – autorytet Boga
samego.”534 Zaufanie świadomych swych praw i obowiązków rządzonych do
rządzących będzie mieć miejsce wówczas, jeżeli będą oni mieć realny wpływ na
wybór,
kontrolę
i
odwoływanie
rządzących.
„Wzajemne
zaufanie
i
współdziałanie między rządzonymi i rządzącymi będzie wzrastać, gdy rządzący
533
534
Por. Tamże.
A. Górski, O autorytet ...
185
będą realizatorami woli Narodu, gdy będą jak najlepiej służyć i działać, kierując
się narodową racją stanu.”535
Na koniec tego podtematu należało by jeszcze wspomnieć kilkoma słowami o
tym jaką powinna być w rozumieniu „Naszego Dziennika” prawdziwa Polska.
Po pierwsze jest ona „takim krajem, który może istnieć tylko w oparciu o swoją
katolicka tradycję i przy poszanowaniu zasad Dekalogu w sferze publicznej, jak
i prywatnej.536
Prawdziwa Polska to taka, która jest organizmem społecznym na nowo
budowanym i nieustannie tworzonym wysiłkiem moralnym skierowanym ku
doskonaleniu człowieka i wspólnoty na wszystkich poziomach zjednoczenia. To
taka Polska w której zbiorowy charakter obowiązków nie ciąży jedynie na tych,
którzy oficjalnie ją reprezentują na płaszczyźnie publicznej. Rozkłada się on na
nie dający się przeliczyć zespół indywidualnych obowiązków wynikających z
miejsca, jakie zajmuje każda pojedyncza osoba w całym organizmie państwa.
„Każdy taki obowiązek ma dwa oblicza: jedno ściśle indywidualne i
niezastąpione, drugie uniwersalne, ukazujące odniesienie do niepodzielnego
dobra, które jest udziałem wszystkich Polaków. Nikt nie może się zamknąć w
kręgu swoich prywatnych interesów, wyrzekając się z góry wszelkiej
odpowiedzialności za Polskę. Każdy człowiek, żyjący nawet w najdalszym
zakątku Polski, ma wpływ na całość sytuacji kraju przez to co robi i jak to
wykonuje.”537 Ten wpływ jest wybitnie negatywny kiedy dany człowiek
lekceważy swoje obowiązki i z takich czy innych powodów żyje kosztem
społeczeństwa.
Poglądy te, jak nie trudno zauważyć, są oparte na nauczaniu społecznym
Kościoła Katolickiego, a mianowicie na chrześcijańskim personalizmie538 i
S. Borkacki, Jedność Polaków najwyższą koniecznością, „Nasz Dziennik”, 5 października, 2000 r, s13.
J. Bajda, Odpowiedzialność za Polskę, „Nasz Dziennik”, 21 lutego 2001 r, s11-12.
537
Tamże.
538
Zasadnicza teza tej koncepcji mówi, że osoba bytem rozumnym, stworzonym na obraz i podobieństwo Boże.
Byt rozumny, osoba jest podmiotem własnych aktów poznawczych i dążeniowych, to znaczy, że człowiek może
wybierać cele w swoim życiu i może kierować własnym życiem. Swoboda kierowania własnym życiem
nazywana jest wolnością. Nie jest to wolność absolutna. Wolność jest rozumną zależnością od wielu dóbr, które
535
536
186
solidarystycznej idei państwa. Prekursorem tego modelu był św. Augustyn.
Według tej koncepcji państwo jest jednością moralną osób powiązanych
związkami naturalnymi a celem państwa jest „integrowanie dobra wszystkich
obywateli, ich dobrobytu i życia zgodnego z wymogami moralności. Głównym
zadaniem jest troska o pokój i zapewnienie obywatelom bezpieczeństwa.”539
Solidarystyczna koncepcja głosi, że do podstawowych zadań państwa należy:
- Stworzenie porządku prawnego w oparciu o dobro wspólne
- W dziedzinie gospodarczej państwo winno przestrzegać porządku dobrobytu
troszcząc się o dobra materialne i właściwy poziom życia wszystkich obywateli.
Państwo nie powinno nadmiernie obciążać siebie funkcjami gospodarczymi.
Może i powinno wspierać oddolną inicjatywę i uzupełniać ją własną
działalnością.
- W dziedzinie kultury ingerencja państwa nie może być zbyt daleko idącą, by
nie naruszała np. w dziedzinie wychowania i szkolnictwa, praw rodziców i
dzieci. Kultura jest dziełem społeczeństw a nie państwa. Dlatego państwo
powinno wystrzegać się doktrynerstwa i nie ingerować wprost w dziedzinę
twórczości ludzkiej. Konieczny jest mecenat wspierający państwa, który polega
na stwarzaniu odpowiednich warunków dla swobodnej twórczości przez
pobudzanie inicjatywy.
- Wobec ugrupowań religijnych państwo ma obowiązek zachowania
pozytywnego stosunku. Państwo powinno gwarantować wolność sumienia i
wyznania czyli stworzenia warunków tolerancji światopoglądowej i religijnej.
Obok solidarystycznej koncepcji państwa wyróżnia się indywidualistyczna i
totalistyczna. Prekursorem pierwszej, czyli indywidualistycznej był J.J.
Rousseau, który uważał, że państwo jest jedynie wynikiem „umowy
społecznej”, i służy zapewnieniu wolności jednostką. Tak jak się rozwiązuje
umowę można rozwiązać również państwo, w tym celu należy skorzystać z
nas otaczają, a wśród których najwyższym dobrem jest Bóg. Por. C. Karwot, Komunizm, antykomunizm... i co
dalej?, „Nasz Dziennik”, 1 września, 1998 r, s8.
539
J. Majka, Katolicka nauka społeczna, Warszawa, 1982 r, s 92.
187
przysługującego „prawa do rewolucji”. Ojciec liberalizmu ekonomicznego A.
Smith uważał, że do obowiązków państwa należy: ochrona jednostek przed
zagrożeniami
z
zewnątrz
a
także
przed
innymi
współobywatelami,
przestrzeganie wymiaru sprawiedliwości, umacnianie wolnego społeczeństwa
(poprzez rozwój common law540), a także opieka nad nie w pełni
odpowiedzialnymi członkami społeczeństwa.
Druga koncepcja - totalistyczna wyrasta z platońskiego modelu państwa. Została
ona rozwinięta i dostosowana do ówczesnych warunków m.in. przez Hegla,
Comta, a następnie wykorzystana przez Mussoliniego541, Hitlera i komunistów.
Według tej definicji państwo jest rzeczą pierwotną, najwyższym dobrem a
nawet absolutem. Obywatele państwa są szczęśliwi tylko wtedy gdy państwo
dobrze prosperuje. Własność prywatna jest źródłem konfliktów i nierówności,
dlatego należy ją zlikwidować. Interes państwa i jego cele całkowicie dominują
nad interesem jednostki i jej życiem osobistym.
Modele te różnią się tym, że inaczej określają cele i zadania państwa.
Solidarystyczna koncepcja m.in. przez to, że stawia za cel dobro człowieka i
całego społeczeństwa jest uważana przez środowisko „Naszego Dziennika” za
słuszną i na jej podstawie możliwe jest realizowanie idei państwa narodowego.
Według „Naszego Dziennika”, państwo narodowe najlepiej odzwierciedla
interesy społeczeństwa i państwa – jako całości.542 Oprócz tego jest ono w stanie
realizować w pełni wolę narodu i dbać o narodową rację stanu.
Ustrój państwa narodowego nie jest określony do końca, jest natomiast
powiedziane, że musi on być „wyrazem pojęć prawnych, tradycji historycznych,
obyczajów, odrębnych warunków bytu i położenia Narodu. Nie może brać za
podstawę masę obywateli, bez względu na to jaką oni odegrali rolę w twórczości
dziejowej narodu, w jakim stopniu poczuwają się do odpowiedzialności za jego
losy. Ustrój narodowy musi być oparty na Narodzie Polskim, musi wyzwalać,
common law – prawo zwyczajowe, które jest reakcją na zmieniającą się sytuację społeczną.
Pojęcie totalitaryzm wprowadził B. Mussolini.
542
Por. M. Kowalewski, O narodzie, ustroju i gospodarce, „Nasz Dziennik”, 29 września, s9.
540
541
188
tkwiące w nim twórcze siły.”543 „Nasz Dziennik” uważa, że zarówno
społeczeństwo jak i państwo jest narzędziem narodu, przy czym państwo ma
stanowić tarcze ochronną tego narodu i jego siłę fizyczną.544
Środowisko to twierdzi, że każdy naród powinien pełnić rolę gospodarza w
swoim państwie i samodzielnie nim rządzić. Postuluje, że posiadanie przez
każdy naród własnego państwa może się okazać konieczne dla zagwarantowania
suwerenności tegoż narodu.545
Jeżeli chodzi konkretnie o politykę Polski, to „Nasz Dziennik” proponuje, aby w
stosunku do innych nacji mieszkających na terytorium RP kształtowała się
według relacji gospodarza do gości. Co do mniejszości narodowych, to Polacy
powinni uwzględniać stosunek państwa, z którego dana mniejszość się wywodzi
do Polski. Po za tym Polski naród powinien mieć przyjaciół w innych narodach,
o ile interesy narodu polskiego nie pozostają w sprzeczności z ich interesami. Są
także sfery życia, które naród musi rozwijać sam, bez obcego współudziału. Do
takich sfer „Nasz Dziennik odnosi np. odrębne wartości.546
Środowisko „Naszego Dziennika” mając w pamięci wieloletnią niewolę
komunistyczną a jeszcze wcześniej zabory z obawą podchodzi do wszelakich
zrzeszeń ponadnarodowych. Boi się utraty długo oczekiwanej wolności i
suwerenności. Dopuszcza jednak możliwość budowania wszelkiego rodzaju
federacji narodów. Jeżeli zaś chodzi i konfederację – uważa ją za wielkie
ryzyko. „Nasz Dziennik” twierdzi, że o ile konfederacyjne państwo poradziło by
sobie z prowadzeniem wspólnej polityki zagranicznej, to z polityką wewnętrzną,
a w tym z uruchomieniem wspólnej waluty, mogły by być kłopoty ponieważ
„konfederacja pozbawia państwa tożsamości i grozi wybuchem konfliktu.”547
Istotę przytoczonych powyżej poglądów traktujących o państwie narodowym i
jego ustroju publicyści „Naszego Dziennika” zapożyczyli od Feliksa
Tamże.
Por. R. Zgorzelski, Naród, państwo, cywilizacja, „Nasz Dziennik”, 6 listopada, 1998 r, s9.
545
Por. Jerzy Bajda, Zagadnienie praw narodu, „Nasz Dziennik”, 23 maja 2001, s10
546
Por. M. Kowalewski, O narodzie, ustroju i gospodarce, „Nasz Dziennik”, 29 września, s9. rok!!!!
547
R. Zgorzelski, Naród, ...
543
544
189
Konecznego i Romana Rybarskiego, którzy byli związani z przedwojennym
Obozem Narodowym.
Przedstawiciele „Naszego Dziennika” widzą potrzebę nowej alternatywy
ideowej i programowej. Wielką nadzieje w zakresie przebudowy Państwa
Polskiego pokładają w Polakach. Twierdzą jednak, że najpierw należy
przezwyciężyć słabości i zniszczenia struktury duchowej Narodu, a to wymaga
odnowy intelektualno – moralnej człowieka – obywatela i polskiej rodziny.
Uważają oni, że potrzebna jest wielka, powszechna, długotrwała praca
organiczna od
postaw, w każdej rodzinie, szkole, zakładzie pracy,
gospodarstwie rolnym, urzędzie i organizacji społecznej. Naukowcy powinni
opracować dobre nowoczesne podręczniki dla Polaków w kraju i w świecie –
ojczystej historii, literatury, geografii, ekonomii i politologii, a artyści tworzyć
nowe polskie filmy, musicale, patriotyczne poematy (np. o bohaterskiej matcePolce). 548
Po za tym „Nasz Dziennik” proponuje aby kompetentne zespoły opracowały
„projekty, jak naprawiać wadliwe reformy ostatnich lat. W każdej dziedzinie w
ponadpartyjnych zespołach specjalistów trzeba wypracować pozytywne
programy sektorowe praktycznego działania, służące Narodowi, oraz realizować
ją na co dzień nie pozostawiając wolnego miejsca dla nihilizmu,
kosmopolityzmu, i destrukcji moralnej. Każdy Polak musi się zastanowić, co on
sam i we współdziałaniu z innymi może i powinien robić w swoich warunkach i
na swoim stanowisku – dla innych Polaków, dla Polski i dla Królestwa
Bożego.”549
Podsumowując powyższe należy powiedzieć, że środowisko „Naszego
Dziennika” jest gotowe realizować model państwa wypracowany przez
katolicką naukę społeczną, czyli jego solidarystyczną koncepcję. Na jej gruncie
środowisko chciałoby rozwijać postulaty państwa narodowego ponieważ ono, w
548
549
Por. W.Bojarski, Jaka Polska, jaka Europa?, „Nasz Dziennik”, 27 sierpnia 2001 r, s11.
Tamże.
190
jego przekonaniu, właśnie, najlepiej nadaje się do realizowania woli całego
społeczeństwa.
Środowisko
„Naszego
Dziennika”
jest
świadome,
że
„narodowcy” dysponują małymi możliwościami szerszego oddziaływania,
zarówno jeśli chodzi o całe społeczeństwo, jak i tworzenie elit.550 Dlatego
uważa, że w przyszłości postulaty odrodzenia cywilizacji łacińskiej i
wprowadzenie katolickiej etyki we wszystkie obszary życia a tym samym
zaprowadzenia hierarchii: Bóg, naród, cywilizacja łacińska - będzie coraz
trudniej realizować. Takiej sytuacji sprzyja m.in. globalizacja a także ideologie,
które ponad wartość narodu przedkładają kosmopolityzm uniwersalizm,
ponadnarodowość. Według „Naszego Dziennika” ideologie te uważają, że
państwo narodowe to już przeżytek. Z tym ostatnim twierdzeniem pismo to nie
zgadza się, ponieważ uważa, że polityką nie rządzą prawa natury wedle których
jedne gatunki giną a inne powstają. Nie ma takiej zależności w historii
człowieka, zanik albo przekształcanie się jednej formy politycznej w drugą nie
jest konieczne ponieważ człowiek jest wolny. Przedstawiciele środowiska „Nasz
Dziennik” są przekonani, że ideologowie głoszący przeżytek państwa
narodowego maja na celu pozbawienie narodu własnego państwa i
unicestwieniu ostatecznej suwerenności każdego człowieka.551
W tej sytuacji jedynym wyjściem jakie widzi „Nasz Dziennik” jest postawa
obronna. Gazeta proponuje bronić się, kierując się zasadami moralności, ale w
różny sposób. Jako jeden z nich proponuje uwrażliwianie społeczeństwa poprzez
media na problemy związane z zatraceniem poczucia narodowości a także z
zachowaniem i umacnianiem suwerenności państwa polskiego552.
Suwerenność
Por. P. Jaroszyński, Mamy prawo mieć własne państwo, „Nasz Dziennik”, 10-11 listopada 1999 r, s12.
Por. Tamże
552
Por. R. Zgorzelski, Naród, ...
550
551
191
„Nasz Dziennik” uważa, że zorganizowana grupa społeczna posiadająca
kompetentną władzę i rządząca się prawem aby móc zaistnieć jako państwo
musi posiadać suwerenność, a więc prawo do sprawowania najwyższej władzy
nad danymi obywatelami.553
Suwerenność państwa polskiego dla przedstawicieli środowiska „Naszego
Dziennika” jest pierwszym naczelnym celem i interesem narodowym. 554 Słowo
to wywodzą od francuskiego „souverain”, które oznacza władcę, „qui
superiorem non habet”, który nie ma nad sobą nikogo wyższego, i którego
suwerenność wyraża się w tym, że stanowi prawo i posiada władzę.555
Suwerenność państwa jest rozumiana jako „niezależność od wszelkiej władzy w
stosunkach z innymi państwami i organizacjami międzynarodowymi oraz od
wszelkiej władzy wewnątrz państwa. Inaczej mówiąc państwu suwerennemu nie
można narzucić czegoś, czego to państwo sobie nie życzy.”556 Nie można też
pod presją zewnętrzną podejmować decyzji, czy kraj ma być suwerenny, czy też
uzależniony od czynników zewnętrznych.557
Środowisko „Naszego Dziennika” uważa, że suwerenność państwa, jest
gwarancją
wolności
i
niezależności
narodu,
jest
odzwierciedleniem
odwiecznego jego pragnienia – bycia wolnym. „Nasz Dziennik” piszę, ze
podobnie jak człowiek zawsze dążył ku wolności, państwo, naród, zawsze
dążyły ku suwerenności.558 Jest bowiem ona pożądanym elementem dla
wszystkich a w szczególności dla słabych i biednych. Suwerenność w tych
kręgach jest uważana za błogosławieństwo i zaszczyt. Ponieważ ludzie oddawali
i nadal oddają swoje życie za nią. Suwerenność jest postrzegana jako
Na określenie tworów społecznych podobnych do państwa lecz nie posiadających suwerenności, używa się
różnych nazw: protektorat, prowincja, kolonia, państwo własne itd.
554
Por. W. Chlebowski, W trosce o dobro wspólne, „Nasz Dziennik”, 4 września 1998 r, s9.
555
Por. P. Jaroszyński, Mamy prawo mieć własne państwo, „Nasz Dziennik”, 10-11 listopada 1999 r,s12.
556
F. Adwent, Cena suwerenności, „Nasz Dziennik”, 17 października 2002, s12.
557
Por. R. Zgorzelski, Naród, ...
558
Por. Filip Adwent, Cena …, Por. Jerzy Bajda, Zagadnienie ...
553
192
zabezpieczenie, jako mechanizm, który jest w stanie chronić słabych przed
nadużyciami ze strony silnych, a biednych przed nadużyciami bogatych”559
„Nasz Dziennik” uznaje, że suwerenność państwa wypływa po pierwsze z
niepodległego ludzkiego ducha obywateli,560 a po drugie z suwerenności
każdego człowieka. Zarówno pierwsze jak i drugie w przekonaniu tego
środowiska, kształtuje kultura narodowa.561 Źródłem zaś niepodległości,
suwerenności ludzkiego ducha jest autentyczna podległość prawdzie. Przy czym
w tych kręgach ponad prawdą historyczną znajduje się prawda metafizyczna.
Prawda ta, czyli Bóg, jest uważana za jedyne realne, nie utopijne źródło ideałów
prywatnego i publicznego życia a także godziwości cywilizacji. 562 Ta prawda
jest chroniona i przekazywana z pokolenia na pokolenie przez Kościół. Należy
więc w tym miejscu wyeksponować poglądy środowiska „Naszego Dziennika”
na problem relacji Kościół – Państwo.
Na łamach „Naszego Dziennika” zagadnienie miejsca i roli Kościoła jest dosyć
często poruszane. Nie będziemy jednak rozpatrywać całego problemu zwrócimy
uwagę tylko na jeden z jego aspektów a mianowicie na to jak pojmuje ten krąg
ludzi autonomie dwóch dziedzin życia polityki i religii.
Środowisko „Naszego Dziennika twierdzi, że w Polsce coraz częściej są
głoszone opinie konieczności jak największej autonomii państwa od Kościoła.
„Nasz Dziennik” widzi w tym nie małe zagrożenie dla Kościoła w Polsce
ponieważ odbiera te głosy jako chęć zmniejszania jego roli w życiu społecznym.
Dzieje się tak aby utorować drogę liberalizmowi i konsumpcyjnemu stylowi
życia.
Rozpatrując sprawę autonomii państwa od Kościoła i Kościoła od państwa
środowisko skupione wokół „Naszego Dziennika” generalnie posługuje się
Por. tamże.
Por. M. Węgrzyn, Historia ...
561
P. Jaroszyński, w artykule Mamy prawo ... pisze: „Gdy jestem Polakiem, ta suwerenność narodowa pozwala
mi jako człowiekowi być kimś, kto potrafi rozeznawać realne dobro i zło, i umieć pójść za dobrem. Tutaj rola
kultury narodowej jest niezbywalna.” P. Jaroszyński, Mamy prawo ...
562
Por. M. Węgrzyn, Historia ...
559
560
193
dokumentami Kościoła Katolickiego m.in. konstytucją „Gaudium et spes”,
adhortacją „Ecclesia in Europa”, „Notą doktrynalną dotyczącą pewnych kwestii
związanych z udziałem i postawą katolików w życiu publicznym” 563, i in.
Publicyści (przeważnie księża) próbują wyjaśniać treści dotyczące tej
problematyki i odnosić je do realiów panujących na dzień dzisiejszy w Polsce.
Środowisko „Naszego Dziennika” podkreśla, że Kościół ze swej natury nie
może utożsamiać się z państwem ponieważ jest czymś szerszym metafizycznie,
teologicznie, jest ponadprzestrzenny i ponadczasowy.564
Świadomość zaś odrębności dwóch dziedzin życia, jakimi są polityka i religia
jest kulturową tradycją Europy i, zdobyczą kultury łacińskiej, której patronował
nie kto inny jak Kościół Katolicki. Jednak rozdział między polityką a religią nie
oznacza rozdziału między polityką a moralnością.565
Kontynuując wątek związany z nierozdzielnością prawa moralnego i polityki
„Nasz Dziennik” przypomina, że wszystkie dokumenty Kościoła dotyczące
nauki społecznej zachęcają gorąco chrześcijan do udziału w życiu polityczno –
społecznym, ponieważ w ten sposób wykonują oni właściwe im zadanie, jakim
jest
przenikanie
duchem
poszanowaniem jego
chrześcijańskim
natury i
doczesnego
prawdziwej autonomii.566
porządku
z
Chrześcijanie
uczestnicząc w życiu publicznym powinny kierować się własnym sumieniem
ukształtowanym przykazaniami bożymi. Oznacza to, że nie powinien
występować żaden dualizm w przypadku osoby wierzącej. Nie może kierować
się ona przekazaniami tylko w Kościele a w życiu publicznym jakby dostawać
zwolnienie z moralności. Nie jest możliwym dla chrześcijanina budowanie
państwa amoralnego. Taka niemożność zachodzi nie dlatego, że ktoś uczęszcza
do kościoła, tylko dlatego, że jest człowiekiem, czyli posiada sumienie. 567
„Nota...” jest wydana przez Kongregację Nauki i Wiary 22 listopada 2002 r.
Por. I. Tokarczuk, Prawo narodu do istnienia i rozwoju, „Nasz Dziennik”, 3 czerwca 2003, s12.
565
Por. J. Bajda, Europa ...
566
Por. Cz. Bartnik, Nie ma autonomii od Boga, „Nasz Dziennik”, 25-26 stycznia 2003 r, s17.
567
Por. J. Bajda, Europa ...
563
564
194
Jeszcze jeden problem warty jest uwagi. Mianowicie dokonywany przez
środowisko „Naszego Dziennika” podział polityki na proces dążenia do władzy i
politykę jako troskę o życie wspólne w domu ojczystym. Uprawianie
pierwszego rodzaju polityki, jak twierdzą przedstawiciele tego środowiska, jest
możliwe tylko dla świeckich, ponieważ gdy Kościół hierarchiczny, czyli
duchowieństwo zaczyna angażować się w tego rodzaju politykę może to
prowadzić do kompromitacji Kościoła i do zatracenia jego autentycznego
nauczania. W drugi rodzaj polityki nie tylko może ale i powinien angażować się
cały Kościół, cały lud boży świeccy i duchowieństwo. Ponieważ światło
Ewangelii powinno rozświetlać wszystkie sfery życia ludzkiego. Ci co chcą
zredukować rolę księży i zakonników tylko do „czystego kaznodziejstwa”
według „Naszego Dziennika” uprawiają konformizm i wygodnictwo.568
Demokracja
Problem modelu państwa jaki propaguje „Nasz Dziennik” nie zostałby
wyczerpany gdyby nie naświetlono stosunku tej gazety do demokracji i
liberalizmu.
Jak już zostało powiedziane skupione wokół tej gazety środowisko wypowiada
się za państwem narodowym, zbudowanym na wartościach katolickich. Do
najnowszych ideologii odnosi się ostrożnie a nawet z dystansem. Na łamach tej
gazety ocena demokracji balansuje pomiędzy umiarkowanym i skrajnym
krytycyzmem. Umiarkowano krytyczne głosy nawołują do tego aby granicą
demokracji była prawda ewangeliczna i do powrotu do koncepcji Boga
Osobowego. Natomiast skrajnie krytyczne podważają wszystko począwszy od
założeń.
568
Por. I. Tokarczuk, Prawo ...
195
Publicyści „Naszego Dziennika” wyróżniają dwie formy demokracji: jako
sposób rządzenia oparty na katalogu zasad wartości politycznych i demokrację
jako instytucję i mechanizmy sprawowania władzy politycznej w państwie. 569
Pierwsza forma demokracji w ujęciu aksjologicznym obejmuje takie wartości
jak - wolność, równość, godność człowieka, sprawiedliwość, tolerancja. Druga dotyczy reguł rządzących procesami podejmowania decyzji oraz egzekwowania
odpowiedzialności politycznej w państwie. Do podstawowych zasad prawno –
ustrojowych zalicza się suwerenność narodu, akceptowanie woli wyborców jako
głównego
źródła
władzy
państwowej,
istnienie
trójpodziału
władzy,
odpowiedzialność polityczną osób sprawujących władzę.
Na płaszczyźnie socjalno – politycznej wyróżnia się kilka rodzajów demokracji
niepełnych, aspektowych:
- Demokracja jako ustrój swobód politycznych i równości wobec prawa, jednak
bez ścisłego udziału w rządzeniu krajem. Udział ten zastępują głosowania,
afirmujące lub negujące, oraz wybory pewnego rodzaju reprezentantów.
Społecznością państwową rządzą partię polityczne.
- Demokracja socjalistyczna, głosząca równy udział obywateli we własności i
rządzeniu
majątkiem
narodowym
oraz
powszechnym
dostępie
do
podstawowych dóbr (praca, oświata, ochrona zdrowia, bezpieczeństwo osobiste
itd.).
- Demokracja większościowa, która widzi źródło władzy w woli większości
obywateli, rozpoznawanej w sondażach, opiniach i głosowaniach. Według teorii,
wola większościowa jest tak potężna i absolutna, że ma wyrokować o
podstawowych prawach, losie, etyce, religii.570
- Wyróżnia się jeszcze jeden rodzaj demokracji jako woli ludu połączoną z ideą
większości. Według Naszego Dziennika polega ona na tym, że próbuje się
zrównoważyć zasadę większości z zasada mniejszości. Czyli żadna większość
569
570
Por. D. Pawłowiec, Teoria i praktyka demokracji, „Nasz Dziennik”, 13 stycznia 1999 r, s9.
Por. Cz. Bartnik, Bożek demokracji, „Nasz Dziennik”, 3 lipca, 2002 r. s11.
196
nie może naruszać woli mniejszości. Większość równa się mniejszość, a
mniejszość równa się większość.571
Te podziały i rozróżnienia nie występują jednak w konkretnych artykułach.
Autorzy posługują się tylko terminem „demokracja” bez jakichkolwiek uściśleń.
System demokratyczny jest krytykowany przez Nasz Dziennik z wielu
powodów. Podstawowym zarzutem jest to, że jakikolwiek rodzaj demokracji nie
jest w stanie przyjąć poprawnej koncepcji osoby ludzkiej, i ma naturalne
tendencje do samo wypaczania, ponieważ poddaje pod decyzję ogółu wszystko
a nawet obiektywne prawdy dotyczące moralności i natury.”572
Po za tym „Nasz Dziennik” uważa, iż demokracja mimo, że jest ustrojem
politycznym, nie tworzy, nie buduje i nie scala obywateli w jeden organizm
państwowy. Niszczy naturalne hierarchie i wspólnoty. Ponadto nie realizuje, ale
podważa wartości tradycyjne i autorytety, doprowadzając w efekcie do ich
zaniku.573
Demokracja, według „Naszego Dziennika”, najbardziej ze wszystkich ustrojów
cierpi na brak prawdy. Nie jest ona w stanie obronić prawdy, chyba, że przez
przepadek. Opiera się bowiem na opinii ludu, która stanowi wiedzę tylko
prawdopodobną, często fałszywą, a nie pewną. Demokracja nie wymaga od
władzy tego, by odznaczała się szlachetnością, kierowała się prawdą i dobrem,
dlatego w wyścigu o władzę nie trzeba liczyć się z zasadami moralnymi. W
efekcie w państwie demokratycznym polityka jest oderwana od moralności, a
życie społeczne zatraca wymiar wyższy, bo na ten temat opinie są różne i
wybranie jednej z nich nie może być skutecznym narzędziem zdobywania
poparcia większości i zamyka się w doczesności.574
„Nasz Dziennik” twierdzi, że fałsz i prawda w tym systemie mają taki sam
status. Konsekwencją tego równouprawnienia jest relatywizm moralny.
Por. Tamże.
Por. J. Kowalski, Dziesięcino wróć!, „Nasz Dziennik”, 23 –24 grudnia 2000 r, s 35.
573
Por. J.Banaś, O przyczynach triumfu demokracji pesymistycznie, „Nasz Dziennik”, 7-8 kwietnia, 2001 r, s
22, por. R.Legutko, Krytyka demokracji w filozofii politycznej Platona, Kraków 1990 r, ss133-134.
574
Por. J.Banaś, O przyczynach ..., R. Legutko, Krytyka ..., ss. 49, 131 - 132.
571
572
197
Środowisko to nie może zaakceptować tezy, że tak do końca nie wiadomo, co
jest jednym, a co drugim, że prawda i fałsz zależą od zewnętrznych czynników.
a skoro tak, to niema sensu doszukiwać się prawdy. Błąd takiego rozumowania
polega, - według „Naszego Dziennika” - na tym, że raz podjęta ocena może być
wielokrotnie, nawet codziennie zmieniana.”575
Środowisko „Naszego Dziennika” uważa, że system demokratyczny, nie uznaje
innej władzy zwierzchniej ponad siebie.576 Nie uznaje więc Boga jako Tego,
komu należy wszelka władza, ponieważ o prawdzie, słuszności i zasadach
moralnych decyduje większość parlamentarna. Demokracja, przypominają
przedstawiciele „Naszego Dziennika”, propaguje takie poglądy i wychowuje
społeczeństwo w takim duchu, który prowadzi do kwestionowania przykazań
Bożych i do łamania podstawowych praw człowieka.577
Nie do przyjęcia przez to środowisko jest teza o równości wszystkich obywateli,
ponieważ jak twierdzą, jest to nie zgodne z katolicką nauką Kościoła. „Ludzie są
równi tylko co do istoty (rozumność, wolność) i wynikającej z niej godności
osobowej, a więc tylko potencjalnie, nie zaś aktualnie (co do poziomu
rozwinięcia swych władz i talentów). Równość osób jest wiec tylko stosunkowa,
a nie bezwzględna i całkowita.„578 Demokracja zaś propaguje równy status
każdego obywatela, równość wobec prawa, i przede wszystkim równy udział w
życiu politycznym, w podejmowaniu decyzji, sprawowaniu władzy.
W odniesieniu do decyzji politycznych, podejmowanych przez lud równość
oparta jest na liczbie (ilości), a więc ma charakter bezwzględny jednakowa
ważność liczbowa głosu przyznana każdemu głosującemu. „Nasz Dzienni”
uważa, że takie fałszywe rozumienie równości prowadzi do tego, że zamiast
analizować i ważyć argumenty dokonuje się ich prostego zliczenia po
głosowaniu, nie zważając na ich zróżnicowaną doniosłość. Za zasadą większości
Por. D. Pawłowiec, Demokracja – świątynia fałszu?, „Nasz Dziennik”, 4 listopada 1998 r, s9.
Por. tamże.
577
Por. List pasterski na temat niektórych problemów społecznych w naszej Ojczyźnie, „Nasz Dziennik”, 2-3
grudnia 2000 r, s21.
578
J.Banaś, O przyczynach ...
575
576
198
w podejmowaniu decyzji politycznych, która stanowi konsekwencję postulatu
równości, kryje się, uważa „Nasz Dziennik”, naiwne przekonanie, że większość
wybierze to, co słuszne (prawdziwe i dobre).”579
„Nasz Dziennik” nie podważa tylko słuszności istnienia powinności równości
wobec prawa. Innej zaś „równości w społeczeństwie być nie może – twierdzi to
środowisko, - bo jeden jest starszy drugi młodszy, jeden mądry a drugi głupi,
jeden jest pracowity a drugi leniwy. Każdy z nich ma odpowiednie miejsce w
hierarchii społecznej.”580
Przedstawiciele „Naszego Dziennika” podważają też prawdziwość zasad
dostępności wszystkich obywateli do sfery polityki jak i kontrole nad
„reprezentantami narodu”. Twierdzą, że w systemie demokratycznym zasady te
są jedynie fikcją. W pierwszym przypadku barierą są przede wszystkim
możliwości finansowe zwykłego obywatela a w drugim praktyczna nie możność
odwołania posła lub senatora. 581
Nie do zaakceptowania przez „Nasz Dziennik” jest też liberalna koncepcja
wolności która jest propagowana w obecnych systemach demokratycznych. Jest
ona uważana za ograniczoną sferze dowolności. Środowisko to uważa, że
wolność, którą się określa, jako brak ograniczeń (przeciwieństwo przymusu),
jako pewien obszar swobody, w który nie ingeruje (nie stosuje przemocy) drugi
człowiek innymi słowy wolność, którą się definiuje poprzez odniesienie do
drugiego człowieka jako tego, który ogranicza moją wolność z konieczności
prowadzi do zantagonizowania społeczeństwa. Z tego punktu widzenia życiem
społecznym będzie kierować zasada wrogości, czego skutkiem jest lęk i agresja
wobec drugiego.582
Następnym postulatem, który jest mocno krytykowany przez środowisko
„Naszego Dziennika jest pluralizm. Nie jest on zgodny z jego światopoglądem
Por J.Banaś, O ..., por. J. Majka, Filozofia społeczna, Warszawa, 1982 r, s49.
A. Robaczewski, Czy tylko demokracja? „Nasz Dziennik”, 8 czerwca, 1998 r, s9.
581
Por. D. Pawłowiec, Teoria ...
582
Por. J.Banaś, O przyczynach ..., por. J. Majka, Filozofia ... s49.
579
580
199
ponieważ pismo uważa, że nie dąży do ujednolicenia poglądów lecz do ich
autonomizacji.
Przedstawiciele środowiska odnotowują na łamach „Naszego Dziennika”, że w
obecnych czasach „panuje moda na sceptycyzm w histerycznej obawie przed
dogmatyzmem i przekonaniem, że się zna prawdę. Ideałem jest nie znać prawdy,
bo jak ktoś ją „ma”, to na pewno będzie chciał zmusić innych do jej przyjęcia, a
więc wprowadzi totalitaryzm. Demokracja, - twierdzi „Nasz Dziennik”, niestety, nie sprzyja powszechnej akceptacji osoby ludzkiej, nawet mimo
silnych nacisków Kościoła, instytucji istotnie nie demokratycznej.”583
Środowisko „Naszego Dziennika” uważa, że demokracja nie jest dogmatem w
tym sensie, że się uznaje jej obecną postać za doskonałą i nie akceptuje się
żadnych reform.584 W obecnym jej kształcie jest nie do zaakceptowania,
potrzebuje szeregu reform. Aby ją uzdrowić środowisko to proponuje „powrót,
także i w polityce, do perspektywy Boga Osobowego. Do prowadzenia polityki
nie sprzecznej z miłością Boga.585 Przy tym systemy demokratyczne trzeba
dopełnić personalizmem indywidualnym i społecznym586, gdzie „osoba każdego
człowieka jest wielkością nieskończoną, korespondującą z Bogiem.”587 Polska
„jako państwo wolne i suwerenne rozwiązuje swoje problemy wewnętrzne w
oparciu o zasadę demokracji,”588 Stąd wynika to zatroskanie o włączenie do tego
systemu katolicką wizję świata i człowieka. Demokracja jest uważana za wielką
wartość, ale bez moralności może prowadzi do totalitaryzmu, ostrzega „Nasz
Dziennik”.
Należy
więc
uzupełnić
ją
doświadczeniami
narodowymi,
respektowaniem praw natury i stanowieniem praw zgodnych z prawem
Bożym.589
J. Kowalski, Dziesięcino ...
Por. D. Pawłowiec, Teoria ...
585
Por. R. Zgorzelski, Naród, państwo, cywilizacja, „Nasz Dziennik”, 6 listopada 1998 r, s9.
586
Więcej o personalizmie społecznym w C. Bartnik, Teologia społeczno polityczna, Lublin, 1998.
587
Cz. Bartnik Bożek ...
588
List pasterski na temat niektórych problemów społecznych w naszej Ojczyźnie, „Nasz Dziennik”, 2-3 grudnia
2000 r, s21.
589
Por. abp J. Michalik, Życiem ukazywać tajemnicę Kościoła, „Nasz Dziennik”, 5 marca 2001 r, s13.
583
584
200
Podsumowując powyższe wywody należy powiedzieć, że środowisko skupione
wokół Naszego Dziennika nie jest bezkrytycznym zwolennikiem ustroju
demokratycznego. Jednak mając za sobą doświadczenie rządów totalitarnych
przyznaje wyższość tego ustroju nad innymi. Podkreśla, też, że demokracja
może doprowadzić do złych skutków jeżeli świat nie powróci do koncepcji
Osobowego Boga, a co za tym idzie do przekonania, że każda jednostka ludzka
posiada swoją wewnętrzną wartość oraz godność od Boga, które należy
uznawać i szanować.
Środowisko to jest świadome tego, że obecnie trudno było by powrócić np. do
feudalizmu (chociaż, są oczywiście i takie głosy, patrz A. Komorwski,
Feudalizm dzisiaj, Nasz Dziennik z 2 lutego 1998 r, s 7)590. O wiele bardziej
realistycznymi
uznaje
postulat
„schrystianizowania”,
demokracji,
czyli
nawoływanie aby przy podejmowaniu decyzji w każdej dziedzinie życia
człowieka uwzględniać prawo dekalogu. „Nasz Dziennik” apeluje aby być
świadomym, że to co uchwali parlamentarna większość nie jest tożsame z
pojęciem prawdy i dobra. Należy czuwać, kontynuuje aby miejsce Boga nie
zajęła demokracja.591 Jej granice powinna stanowić prawda a granice
kompromisu – sumienie.592
Liberalizm
Ustrój demokratyczny po spełnieniu wyżej wymienionych warunków jest do
zaakceptowania przez środowisko „Naszego Dziennika”. Jednak uważa ono, że
na dzień dzisiejszy demokracja kroczy ku totalitaryzmowi.593 Jej śmiertelnym
Por. A. Komorowski, Feudalizm dzisiaj, „Nasz Dziennik”, 2 lutego 1998 r, s7.
Por. A. Wielomski, Polityzacja moralności, „Nasz Dziennik”, 3 lutego 1998 r, s7.
592
Poglądy te są bardzo zbliżone do nauki Jana Pawła II zawartej w encyklice „Centesimus annus” nr 18:
„Autentyczna demokracja możliwa jest tylko w państwie prawnym i w oparciu o poprawną koncepcję osoby
ludzkiej. Wymaga ona spełnienia koniecznych warunków, jakich wymaga promocja zarówno poszczególnych
osób, przez wychowanie i formacje w duchu prawdziwych ideałów, jak i podmiotowości społeczeństwa, przez
tworzenie struktur uczestnictwa oraz współodpowiedzialności.”.
593
Por. A. Robaczewski, Marksizm i liberalizm – czy to przeciwieństwa? „Nasz Dziennik”, 20 maja, 1998 r, s8.
590
591
201
niebezpieczeństwem jest liberalizm.594 Jest on uważany za zło, które nosi pozory
dobra,595 i za wyjątkiem koncepcji wolnego rynku i poszanowaniem
indywidualnej własności,596 jest przez to środowisko nie do zaakceptowania.
„Nasz Dziennik” korzeni liberalizmu doszukuje się w średniowieczu. W Polsce
zaś, twierdzi jego początkiem stał się koniec czasów komunistycznych. Nazwę
wyprowadza od łacińskiego słowa „liber” – wolny. Zaś do grona ojców tej
ideologii zalicza między innymi: T. Hobbesa, D. Humea, I. Kanta, J. Lockea,
J.S. Milla, J.J Rouseau czy A. Smitha. To właśnie oni, według „Naszego
Dziennika”, stworzyli naukowe podstawy liberalizmu, które następnie znalazły
swoje przełożenie praktyczne.
Na łamach tej gazety można znaleźć podział liberalizmu na trzy typy: pierwszy
z nich to liberalizm filozoficzny. Nasz Dziennik zaznacza, że odrzuca on
istnienie prawdy obiektywnej i możliwość jej poznania. Odrzucenie faktu
istnienia prawdy obiektywnej prowadzi do stwierdzenia niepoznawalności
obiektywnego dobra i niemożności jego realizacji (liberalizm aksjologiczny
obejmuje także dziedziny kultury człowieka, jak etyka i epistemologia). Drugi
typ liberalizm wyrasta z poprzedniego i jest realizacją haseł liberalizmu
poznawczego na płaszczyźnie politycznej. Trzeci głosi hasła nieskrępowanego
żadnymi ograniczeniami wolnego rynku.597
„Nasz Dziennik” uważa, że dla katolika wszystkie te typy są nie do przyjęcia,
ponieważ liberalizm filozoficzny odrzucając istnienie prawdy obiektywnej,
odrzuca też prawdę o istnieniu Boga oraz fakt nieustannej obecności i pomocy w
życiu człowieka Opatrzności Bożej i zrywa z moralnością zawartą w Ewangelii.
Liberalizm polityczny z kolei realizuje doktryny społeczne oparte na
racjonalistycznej filozofii oświeceniowej i wprowadza w świat polityki
podwójną moralność jako siłę niszczącą życie publiczne. Liberalizm
Por. M. Marczewski, Czy ten czas minął? „Nasz Dziennik”, 14 grudnia, 1998 r, s9.
Por. A. Robaczewski, Każdy ma swoją prawdę? „Nasz Dziennik”, 2 lipca, 1998 r, s8.
596
Por M. Ryba, Liberalizm a cywilizacja łacińska, „Nasz Dziennik”, 22 maja 1998 r, s9.
597
Por. M.Czarnecki, W mackach pseudokultury liberalnej, „Nasz Dziennik”, 11-12 sierpnia, 2001, s22.
594
595
202
ekonomiczny, który propaguje co prawda hasła wolnego rynku, ale odrzuca
jednocześnie konieczność troski o dobro wspólne i potrzebę pomocy
najsłabszym, tym, którzy sami sobie nie mogą pomóc. Środowisko to uważa, że
ideologia liberalizmu rozprzestrzenia się też na sferę religii, wprowadzając
indyferentyzm religijny, czyli uznania, że wszystkie religie na świecie są sobie
równe. Oznacza to stawianie na równi Objawioną religię katolicką z innymi
wierzeniami.598
Środowisko „Naszego Dziennika” uważa, że liberalizm filozoficzny twierdząc,
iż człowiek jest pozbawiony jakiejś stałej struktury, że jest absolutną wolnością
neguje tym samym ludzką naturę. Liberalizm ten postuluje, kontynuuje „Nasz
Dziennik”, że człowiek prawdę o sobie stwarza i określa w swoim czynie sam
samodzielnie, co powoduje, iż znikają kryteria odróżniania dobra od zła. Skoro
człowiek jest stwórcą prawdy o sobie , skoro przed „aktem stwórczym”
człowieka prawda nie istnieje, więc, chcąc ocenić ludzkie postępowanie nie ma
się do czego odwołać. Środowisko „Naszego Dziennika” uważa, iż
konsekwencją przyjęcia postulatu, że natura ludzka nie istnieje jest przekonanie,
iż człowiek nie ma żadnych zobowiązań. Dewiacje naszej cywilizacji,
kontynuuje, mają swój korzeń w praktycznym przekreśleniu natury ludzkiej,
prawdy o człowieku. Zabójstwa w majestacie prawa nienarodzonych i starców,
propagowanie swobody obyczajowej – to skutek przekonania, że nie ma stałej
normotwórczej natury ludzkiej. Człowiek sam, poprzez całkowicie wolne
działanie określa swoją esencję. Przyjęta w liberalizmie koncepcja człowieka
prowadzi – mocą swej własnej logiki – do totalitaryzmu, podsumowuje „Nasz
Dziennik”,599 A zsekularyzowany liberalizm zajmuje miejsce światowej
religii.600
Środowisko „Naszego Dziennika” przestrzega, również przed negatywnym
wpływem tej ideologii na postrzeganie rodziny i także co jest dla niego istotne –
Por. Tamże
Por. A. Robaczewski, Marksizm ...
600
Por. abp J. Michalik, Życiem ukazywać tajemnicę Kościoła, „Nasz Dziennik”, 5 marca 2001 r, s13.
598
599
203
narodu. Liberalizm poprzez podkreślenie indywidualizmu osoby może
prowadzić do przekreślenia jej naturalnej skłonności jaka jest życie we
wspólnocie, w społeczności. „Nasz Dziennik” twierdzi, że zaspokojenie tej
skłonności jest konieczne do życia i rozwoju człowieka, ponieważ on jest istotą
społeczną 601. Środowisko to ostrzega przed tym, że liberalizm uznając, iż żadne
społeczności (również rodzina i naród) nie pochodzą z natury podważają więc,
ich konieczność istnienia. Konieczne dla niej jest tylko istnienie państwawładzy, bo ludzie, żyjąc wspólnie, są na siebie skazani.602
Środowisko skupione wokół „Naszego Dziennika” twierdzi, iż dostrzega,
sprzeczność w tym, że liberalizm deklarując otwartość i równe traktowanie
wszystkich poglądów, protestuje zarazem, gdy ktoś twierdzi, że jest różnica
między prawdą a fałszem, dobrem a złem, i że można tę różnicę stwierdzić.603
Liberalizm kontynuuje „Nasz Dziennik” nie prowadzi człowieka do jego celu
ostatecznego wręcz przeciwnie „może odebrać mu to, co najcenniejsze, obecną
w jego sercu miłość i szansę na zbawianie.”604
Po tych wszystkich argumentach które udało się nam zebrać można zrobić
krótkie podsumowanie. Po pierwsze należy przypomnieć, że środowisko
„Naszego Dziennika” opiera swoją koncepcje państwa na solidarystycznym
modelu, wypracowanym przez Kościół Katolicki. Po drugie większość autorów
których artykuły pojawiają się na łamach tej gazety (m.in. prof. M. Krąpiec OP,
czy ks. prof. Cz. Bartnik) uważają za podstawę swojego światopoglądu filozofię
personalistyczną. Po trzecie głównymi odbiorcami publikowanych w tej gazecie
materiałów są czytelnicy dobrze zaznajomieni z podstawami katolickiej nauki
społecznej. Czyli jest to środowisko posiadające swoją ściśle określoną wizje
świata, a także hierarchię wartości, świadome podziału na dobro i zło, na to co
jest i nie jest godziwe, na czarne i białe. W tej sytuacji nie trudno przewidzieć,
Por. A. Robaczewski, Każdy ...
Por. J.Banaś, O przyczynach triumfu demokracji pesymistycznie, „Nasz Dziennik”, 7-8 kwietnia, 2001 r, s22.
por. J. Majka, Filozofia społeczna, Warszawa, 1982 r, ss37-44.
603
Por. A. Robaczewski, Każdy ...
604
M.Czarnecki, W mackach ...
601
602
204
że wszystko, co nie mieści się w tych ramach jest postrzegane jako obce i
groźne. Groźnym jest indywidualistyczna i totalistyczna koncepcja państwa, bo,
nie dba o dobro wspólne obywateli ani o prawdziwe dobro osoby ludzkiej.
Groźnym jest przyjmowanie innych ideologii, które niszczą ideę narodową,
gdyż tylko państwo narodowe jest w stanie w pełni spełniać wolę narodu.
Groźne są wszelkie inicjatywy ponadnarodowe wiodące do zmniejszania
suwerenności państwa, ponieważ uważają, że tylko państwo suwerenne może
zagwarantować
suwerenność
narodu.
Jest
niebezpiecznym
rozdzielenie
moralności i polityki a nie religii i polityki. Aby tego uniknąć należało by
zmobilizować jak największą ilość chrześcijan do uczestniczenia w życiu
publicznym. Jest niebezpieczna demokracja w obecnym jej kształcie, ponieważ,
jak twierdzi „Nasz Dziennik” ma aspiracje zająć miejsce należące Bogu. Po
powrocie jednak do perspektywy Boga osobowego system demokratyczny jest
do zaakceptowania przez to środowisko. Inaczej się ma sprawa z liberalizmem,
jego ogólna negacja ustępuje miejsce bardzo selektywnej akceptacji. Liberalizm
jest on uważany przez to środowisko za zaprzeczenie tego wszystkiego w co ono
wierzy i co głosi.
Środowisko „Naszego Dziennika” często głosi aż zbyt ogólne postulaty, które
dają możliwość ich niejednoznacznego interpretowania. Z tego powodu w
określonych kręgach są mu przypisywane poglądy których w rzeczywistości nie
reprezentuje.605 Brak właściwego zrozumienia jego ideologii (albo celowa
niechęć) jest uważane przez nie za obraźliwe i mijające się z prawdą.606 „Nasz
Dziennik” nigdy nie protestował przeciwko rozumieniu jego poglądów jako
antyliberalnych, antykapitalistycznych czy antywolnorynkowych,607 ale nie
zgadza się z tym że głosi szowinistyczne czy rasistowskie.
Środowisko „Naszego Dziennika” a nacjonalizm
T. Teluk, Faszyzm, rasizm, nacjonalizm, Najwyższy Czas, 29 maja 2004 r, sXXXIV.
Por. Piotr Jaroszyński, Jesteśmy ...; M. Krąpiec, Europa ... s9.
607
S. Krajski, Jeden z grzechów głównych liberalizmu, „Nasz Dziennik”, 18 czerwca 2004 r, s10.
605
606
205
Ideologia którą proponuje gazeta „Nasz Dziennik” jest często nazywana
nacjonalistyczną. Jeżeli założymy, że środowisko gazety rzeczywiście, jak
twierdzą niektóre źródła, zajmuje postawę nacjonalistyczną, to ustalmy najpierw
o jaki typ nacjonalizmu tu chodzi.
W niektórych językach termin nacjonalizm ma charakter głównie
opisowy, we współczesnej Polsce natomiast – wartościujący i pejoratywny, co
nie oznacza, że było tak zawsze. Jest to związane z rozpowszechnionym obecnie
zawężeniem pojęcia nacjonalizmu, tylko do jednego z możliwych jego
przejawów, który nadmiernie akcentuje zalety własnego narodu oraz cechuje się
niechęcią albo nawet wrogością do innych narodów. Taka postawa określana
jest w języku naukowym terminem szowinizm ale w potocznym znaczeniu
współcześnie występuje jako nacjonalizm.
Także obecnie niekiedy odmawia się nacjonalizmowi miana samodzielnej
ideologii lub filozofii politycznej, ponieważ nacjonalistą może być radykalny
demokrata, jak i monarchista. Nacjonalistami byli, liberałowie (M. Weber),
konserwatyści (Ch. Maurras), faszyści (B. Mussolini), nawet anarchiści
(nacjonaliści katalońscy). Adam Wielomski na przykład uważa, że nacjonalizm
nie powinien być traktowany jako samodzielna ideologia polityczna, „gdyż każe
on rozpatrywać wszystkie dziedziny życia politycznego i społecznego przez
pryzmat dobra narodu, ale pozostawia jego zwolennikom całkowitą swobodę
uznania, które metody, ustroje i systemy dobru temu służą; pomimo obiegowej
opinii nacjonalizm nie może być traktowany jako ideologia, a jedynie jako
przymiotnik do innej ideologii lub doktryny, dlatego można mówić np. o
narodowym socjalizmie, narodowym liberalizmie, narodowym konserwatyzmie
– we wszystkich tych przypadkach „narodowy” występuje jako przymiotnik
dopełniający całościową wizję świata (ideologię lub filozofię polityczną).608
608
A. Wielomski, Nacjonalizm, Encyklopedia „Białych plam”, tom XII, Radom, 2003 r, s248.
206
Środowisko „Naszego Dziennika” jak najbardziej zgodziło by się z taką tezą,
czyli z tym, że wątki nacjonalistyczne w ich ideologii wyraźnie występują ale są
jak gdyby dodatkiem do ich doktryny, osadzonej na gruncie katolickim. W
okresie międzywojennym i wojennym środowiska o podobnych poglądach
zaliczałyby się do formacji katolicko – narodowej.
Biorąc pod uwagę wskazane wyżej względy, przedstawiciele „Naszego
Dziennika” nie stosują terminu „nacjonalizm” w odniesieniu do własnego
środowiska oraz sytuacji we współczesnej Polsce. Twierdzą, że w okresie
postreformacyjnym, „kolejne narody zaczęły przypisywać sobie – wzorem
Judejczyków - wybraństwo (dotyczy to Anglików, Niemców, Francuzów i
Rosjan.). Usiłowały przez to wywalczyć dla siebie dominację w Europie.
Natomiast w Polsce można mówić jedynie o patriotyzmie wynikającym z
kultury narodowej. Pełnił on funkcję tarczy ochronnej przed agresorami i nie
miał nic wspólnego z nacjonalistycznymi skłonnościami do wywyższania
własnego narodu ponad inne, albo z pomniejszaniem godności innych
narodów.” 609
Środowisko „Naszego Dziennika” bardzo często odwołuje się do ideologów,
Narodowej Demokracji. Dobrym przykładem będzie tu chociażby Jędrzej
Giertych, czołowy ideolog endecji lat 30-tych, wojny i okresu po niej
następującego.610 Jego książkę „Nacjonalizm chrześcijański”611 w kręgach
„Naszego Dziennika” uważa się za stale aktualną, niezwykle ważną, a nawet
„nieśmiertelną”. Poglądy w niej zawarte są podnoszone wręcz do rangi
przykazań.612
Na łamach „Naszego Dziennika” przypomina się, że ten autor postulował
konieczność troszczenia się o dobro narodu, jako zbiorowości, będącej czymś
dużo większym, niż suma jednostek czy interesów partykularnych. Oprócz tego,
P. Jaroszyński, Jesteśmy ...
Por. P. Sosiński, Pochwała drogi wierności, „Nasz Dziennik”, 19 listopada, 1999 r, s13.
611
J. Giertych, Nacjonalizm chrześcijanki, Stuttgard, 1948 r.
612
Por. D. Wasilewski, O nacjonalizm chrześcijański, „Nasz Dziennik”, 21 kwietnia 1998r, s7.
609
610
207
to, że za podstawowy cel polityki ideolog ten uznawał dobro ojczyzny, której
istotą jest Naród, że twierdził, iż prawdziwa polityka nie może być dowolna,
gdyż jej wartość określa interes narodowy. Ma on swe źródło w: szacunku dla
przodków i ich spuścizny, trosce o dobro następnych pokoleń, poczuciu
słuszności. Poczucie to określa jako przyjęte zwyczajowo normy, które regulują
życie narodu, a co za tym idzie zabraniają zrzekać się w imieniu narodu
ważnych dóbr, gdyż dobro narodu nie jest prywatną własnością, ale jest
powierzane pieczy obecnego pokolenia.613
„Nasz Dziennik” pisze, że Giertych za treść ideologii nacjonalizmu
chrześcijańskiego, uważał służbę narodowi. Nie określał narodu jako dobro
absolutne, lecz jako zbiorowość znacznie większą niż suma jednostek wraz z
interesami partykularnymi. Naród tworzy – tak jak rodzina w społeczeństwie –
komórkę w większej całości, którą jest świat chrześcijański.614
„Nasz Dziennik” uważa te poglądy za słuszne, ale nie stosuje do siebie terminu
„nacjonalizm chrześcijański”615. Przedstawiciele „Naszego Dziennika” chcą aby
był tu używany termin „patriotyzm”. Nie możemy jednak z tym się zgodzić
ponieważ w danym przypadku zachodziła by redundancja.616 Termin patriotyzm
ma węższy zakres niż ten który chcą mu nadać przedstawiciele tego
środowiska.617 ]
Tamże.
Por. P. Sosiński, Pochwała ...
615
O problematyce „Nacjonalizmu chrześcijańskiego” czytaj w: B. Grott Nacjonalizm Chrześcijański.
Narodowo – katolicka formacja ideowa w II Rzeczypospolitej na tle porównawczym, wyd. 1, Kraków 1991 r,
wyd. 2 zmienione, Kraków 1996 r, wyd. 3 uzupełnione, Krzeszowice 1999; Tenże, Katolicyzm w doktrynach
ugrupowań narodowo – radykalnych do roku 1939, Kraków 1987; tenże Elementy tomizmu jako czynnik
normujący podstawy ideowe ruchu narodowego w Polsce [w:] Filozofia i polityka w XX wieku, pod red M.
Szulakiewicza, Kraków 2001.
616
O. Marc – Marie de Munnync OP patriotyzm określa jako miłość do ojczyzny, jako cnotę, i stawia go w
jednym szeregu z czcią dla Boga i miłością synowską. Nacjonalizm zaś dzieli na dwa typy: pierwszy jest
patriotyzmem gorącym, czynnym, ofiarnym, ale kierowanym przez rozum, drugi „rozkiełznany” prowadzi do
hańby ojczyzny. Ten pierwszy jest niezbędny i naturalny w momentach gdy dobru ojczyzny zagraża
niebezpieczeństwo. Drugi zaś jest zwyrodniały, warty potępienia, należy się przed nim bronić. (O. Marc – Marie
de Munnync OP, Patriotyzm i nacjonalizm. Cywilizacja, nr8, 2004, ss47-55).
617
K. Stępień, w Wychowanie do patriotyzmu, „Nasz Dziennik”, 3 –4 października 1998 r, s11 napisał:
„Patriotyzm sytuuje się na podłożu cnót miłości i sprawiedliwości. Jest sprawnością woli pozwalającą na
pełnienie obowiązków wobec ojczyzny: płacenie podatków czy też składanie ofiary z życia. Obowiązki te nie
polegają jedynie na sprawiedliwości – rozumianej jako oddawanie każdemu tego, co mu się należy – ale mają
613
614
208
Biorąc pod uwagę: a) całokształt poglądów, środowiska „Naszego Dziennika”
gdzie akcenty stawia się na: politykę pronarodową618, narodowe wychowanie619,
narodową kulturę620, narodową politykę ekonomiczną621 na troskę o naczelne
cele, interesy narodowe622 b) polecanych autorów (czyli akceptowanych i
uznawanych za podstawę własnego światopoglądu) takich jak F. Koneczny, R.
Dmowski, R. Rybarski, J. Giertych itd., należy, odrzucając różnego rodzaju
dziennikarskie spekulacje, podjąć się próby klasyfikacji tego środowiska w
obrębie ideologii narodowej.
W Encyklopedii „Białych Plam” ks. P. Tarasiewicz przedstawia pogląd,
zgodnie z którym nacjonalizm można podzielić na dwa typy – umiarkowany i
skrajny.623 Przy czym za umiarkowany uznamy typ nacjonalizmu który nie jest
przeciwstawiany patriotyzmowi i mający szerszy zasięg. Charakteryzuje się on
m.in. tym, że, jest stymulatorem poczucia ludzkiej godności i potrzeby życia we
wspólnocie
oraz
stanowi
fundament
nowoczesnego
społeczeństwa
obywatelskiego. S. Kowalczyk dodaje, że ten typ nacjonalizmu oznacza: dumę
ze swego narodowego pochodzenia, miłość ojczyzny, szacunek dla własnej
historii, rozwój narodowej kultury itd. Może on łączyć się z chrześcijańską ideą
miłości bliźniego.624
Natomiast skrajny nacjonalizm jest postrzegany jako wynaturzenie patriotyzmu.
Ten nacjonalizm bywa nazywany szowinizmem. Oznacza on nie tyle
solidarność z własnym narodem i służbę jego interesom, co przewartościowanie
własnego narodu i faktyczny jego kult, któremu towarzyszy skłonność do
deprecjacji innych narodów i dążenie do podporządkowania ich sobie. Opiera
swe ugruntowania w miłości. Ponieważ Ojczyznę kocha się jak matkę, która daje i urodzenie i wychowanie, czy
uczy ojczystych wartości, odciska swoisty znak na duszy, sprawiający, że jest się Polakiem.”
618
M. Ryba, O politykę propodzinną i pronarodową, „Nasz Dziennik”, 5 sierpnnia 1999 r, s13.
619
M. Krąpiec, O narodowe wychowanie, „Nasz Dziennik”, 13-14 listopada, 1999 r, s18.
620
P. Mazur, O narodową kulturę, „Nasz Dziennik”, 7 sierpnia, 1998 r, s8.
621
W. Chlebowski, W trosce o dobro wspólne, „Nasz Dziennik” 4 września 1998 r, s 9, i Tenże, Nasze prawo do
narodowej polityki ekonomicznej, „Nasz Dziennik”, 8 września 1998 r, s8.
622
Tamże.
623
P. Tarasiewicz, Encyklopedia „Białych plam”, tom XII, Radom, 2003 r, ss244-246.
624
Por. S. Kowalczyk, Wolność naturą i prawem człowieka. Indywidualny i społeczny wymiar wolności,
Sandomierz 2000 r.
209
się na przekonaniu, ze między narodami toczy się nieustannie walka, a
poszczególne narody nie są równowartościowe, lecz istnieje między nimi
hierarchia, w której własny naród albo już znajduje się na jej szczycie, albo ma
predyspozycje i obowiązek, by tam się znaleźć.625
Jeżeli przyjmiemy ten podział, to środowisko „Naszego Dziennika” należało by
zakwalifikować do grupy reprezentującej nacjonalizm umiarkowany, jest ono
bowiem zorientowane bardzo patriotycznie, nawołujące postawą i słowem do
miłości ojczyzny, dbające o interesy narodu i jego dobro wspólne. W żadnym
wypadku nie można mówić o nim jako o skrajnie nacjonalistycznym, ponieważ
nie głosi ani radykalnych poglądów ani nie nawołuje do uczynienia z narodu
wartości absolutnej. Jest mocno przywiązane do tradycji i nauczania Kościoła
Katolickiego.
625
Por. P. Tarasiewicz, Encyklopedia ...
210
Jacek Bartyzel
Nacjonalizm a religia w krajach iberyjskich w XX wieku
Omówienie zagadnienia relacji nacjonalizmu w krajach iberyjskich do
religii – w ścisłej konkretyzacji: religii katolickiej – wymaga na wstępie
wyjaśnienia w jakim znaczeniu i zakresie będzie w niniejszym tekście
rozumiane, wieloznaczne i niejasne, pojęcie nacjonalizm. Czyniąc zadość temu
wymogowi należy stwierdzić, że przedmiotem zainteresowania będą tu –
demonstrujące wielorako swoją obecność na Półwyspie Iberyjskim – fenomeny
ideowo-polityczne, które bez wątpienia wkomponowują się w szersze,
ogólnoeuropejskie (wyjątkowo dobitnie jednak uobecnione we wszystkich
krajach etnicznie i kulturowo romańskich, a wyznaniowo katolickich) zjawisko
nacjonalizmu integralnego – manifestującego swój związek z katolicyzmem
rzymskim i cywilizacją łacińską, politycznie tradycjonalistycznego i społecznie
na ogół konserwatywnego (przypadkami granicznymi są tu nurty i ugrupowania
narodowo-radykalne,
niemniej
katolickie)
oraz
prawie
zawsze
monarchistycznego, albo przynajmniej antyparlamentarnego, antyliberalnego i
opowiadającego się za autorytarną formy władztwa politycznego. Za realną i
symboliczną zarazem datę narodzin tak rozumianego nacjonalizmu uznajemy
pierwsze
zastosowanie
tego
pojęcia
w
funkcji
ideowo-politycznego
samookreślenia, którym był manifest francuskiego pisarza nacjonalistycznego
Maurice`a Barrèsa La querelle des nationalistes et des cosmopolites,
opublikowany 4 VII 1892 w dzienniku „Le Figaro”626; za fenomen
doktrynalnie najkompletniejszy i wzorcowy dla pokrewnych nacjonalizmów w
Szerzej na ten temat piszę w eseju U źródeł formuły narodowej. Od Déroulède`a do Barrèsa, w:
„Umierać, ale powoli!”. O monarchistycznej i katolickiej kontrrewolucji w krajach romańskich 1815-2000,
Kraków 2002, s. 444-488.
626
211
innych krajach uważamy natomiast (neorojalistyczną) doktrynę nationalisme
intégral Charlesa Maurrasa i inspirowany nią ruch Action Française627.
Konsekwencją takiego podejścia jest pozostawienie poza obszarem
naszych dociekań tych zjawisk znamiennych dla nacjonalizmu sensu largo, które
albo – w wersji „archaicznej”, XIX-wiecznej – wyrastały na gruncie
demokratycznej,
rousseau`owskiej
teorii
„suwerenności
ludu/narodu”
i
językowo-etnicznej „zasady narodowościowej” w tworzeniu państw, albo – w
wersji
„modernistycznej”,
XX-wiecznej
–
wchodziły
w
ideologiczną
kontaminację z socjalizmem, syndykalizmem i (na ogół) z rasizmem, tworząc
totalitarną hybrydę faszyzmu i narodowego socjalizmu. Obie te postaci quasinacjonalizmu obejmujemy łącznie, idąc za takimi autorami, jak René Johannet
czy Jacques Ploncard d`Assac, mianem nacjonalitaryzmu628.
W kontekście tego rozróżnienia należy podnieść zasadniczą sprzeczność
pomiędzy ogólnohiszpańskim nacjonalizmem państwowym a separatystycznymi
etnonacjonalizmami: katalońskim, baskijskim i (znacznie od poprzednich
słabszym629) galisyjskim. Co prawda w swoich początkach nie były one
jeszcze separatystyczne, tylko autonomiczne, co nawet było kompatybilne z
programowym regionalizmem najbardziej tradycjonalistycznej (karlistowskiej)
prawicy, a także silnie związane z katolicyzmem. Fundator nacjonalizmu
Zob. mój esej Kameloci Króla. Charles Maurras i Action Française, w: ibid., s. 489-708 [Wielce
złożoną, choć na poziomie elementarnych faktów – jak nazwy ugrupowań: Integralismo Lusitano czy Acción
Española – oczywistą, kwestię zależności iberyjskich „nacjonalizmów integralnych” od doktryny nationalisme
intégral i Action Française omawiam tamże, referując stanowiska takich autorów francuskich, portugalskich i
hiszpańskich, jak Pierre Tuc, Jacques Ploncard d`Assac, Alfredo Pimenta, Francisco Campos, Julio Evangelista,
João do Ameal i Ramiro de Maeztu – zob. s. 802-804 i 826 oraz Hipólito Raposo, Dois Nacionalismo: l`Action
Française e o Integralismo Lusitano, Lisboa 1929 i António José de Brito, Para a Compreensão do Pensamento
Contra-Revolucionário: Alfredo Pimenta, António Sardinha, Charles Maurras, Salazar, Lisboa 1996. Warto
jednak, w kontekście interesującego nas bezpośrednio zagadnienia podnieść jedną, istotną różnicę; w
przeciwieństwie do laicko-pozytywistycznego rodowodu francuskiego nationalisme intégral oraz
„problematyczności” obrony religii i Kościoła przez „katolików – ateuszy”: Barrèsa i Maurrasa, iberyjskie
„nacjonalizmy integralne” były od początku „integralnie” katolickie oraz kierowane przez wierzących i
praktykujących katolików, którzy nawet jeśli – jak Sardinha czy Maeztu – mieli w swoich biografiach
duchowych etapy agnostycyzmu czy religijnej „letniości”, to jednak konwertowali już zanim rozpoczęli
nacjonalistyczną akcję polityczną].
628
O kardynalnym znaczeniu tej nazbyt często zapoznawanej dystynkcji piszę w artykule Fatalne
nieporozumienie: nacjonalizm czy nacjonalitaryzm?, w: Historia i polityka, t. I Wiek XX. Studia z historii myśli
politycznej i idei, red. Patryk Tomaszewski, Toruń bdw, s. 7-25.
629
Przejawiającym się także raczej jako dążenie do państwowego połączenia z pokrewną
Galisyjczykom językowo Portugalią, aniżeli dążeniem do politycznej autarkii.
627
212
katalońskiego – lider Regionalistycznej Ligi Katalońskiej (Lliga Regionalista de
Catalunya) i pierwszy prezydent autonomicznego rządu regionalnego, katolicki
konserwatysta Enric Prat de la Riba (1870-1917) głosił „jedność przez
federację” i opowiadał się za Katalonią i Wielką Hiszpanią. „Ojciec –
założyciel”
nacjonalizmu
baskijskiego,
twórca
Baskijskiej
Partii
Nacjonalistycznej (Partido Nacionalista Vasca), Sabino Arana y Goiri (18651903), był synem bojownika wojen karlistowskich, a jego hasło naczelne
brzmiało: „Bóg i stare prawa” (Dios e leyes viejas)630. Jednak dalsza ewolucja
obu etnonacjonalizmów rychło doprowadziła je na pozycje separatystyczne i
republikańskie, a w wypadku baskijskiego – nawet skrajnie lewicowe i zarazem
rasistowskie, jak również na drogę terroryzmu631. Siłą rzeczy zatem stały się
one – z wzajemnością – śmiertelnym wrogiem państwowego nacjonalizmu
hiszpańskiego, który traktuje je jako główne zagrożenie dla jedności
hiszpańskiej, co uwidoczniło się zwłaszcza w epoce frankizmu.
Za fenomeny nacjonalizmu integralnego w wyżej podanym rozumieniu,
przeto stanowiące obiekty naszej uwagi, uznajemy jedynie:
A/ w Portugalii632:
-
Założone w 1898 roku stowarzyszenie Katolickie Centrum
Narodowe, przekształcone w 1901 w partię polityczną pod nazwą
Centrum Narodowe (Centro Nacional), która rok później zmieniła
nazwę na Partia Nacjonalistyczna (Partido Nacionalista) i działała
do upadku monarchii w 1910 roku. Inicjatorem, przywódcą i
teoretykiem tej pierwszej nie tylko w Portugalii, ale na całym
630
Znamienne, że w „katechizmie” dla Basków opracowanym przez Aranę znalazło się pouczenie:
„nie ucz swojego syna kastylijskiego [tj. hiszpańskiego – J.B.], języka liberałów”.
631
Zob. Paweł Skibiński, ETA – niechciane dziecko Sabino Arany, „Mówią Wieki” 2000, nr 4, s. 2631.
632
O nacjonalizmie portugalskim w ogólności zob.: João Ameal, Panorama do Nacionalismo
português, Lisboa 1932; Quirino Avelino de Jesus, Nacionalismo Português, Lisboa 1932; Pedro Teotónio
Pereira, Nacionalismo português, Coimbra 1967.
213
Półwyspie Iberyjskim, postaci nacjonalizmu integralnego633, był
Jacinto Cândido da Silva (1857-1926), innymi czołowymi
postaciami zaś: Fernando de Sousa (1855-1942), Quirino Avelino
de Jesus (1855-1935), Manuel Abúndio da Silva, Casal Ribeiro,
Barros Gomes, Jeronymo Pimentel i Gonçalves de Almeida Garrett.
Metapolityczny
-
ruch
pod
nazwą
Integralizm
Luzytański
(Integralismo Lusitano), założony wraz z pismem „A Nação
Portuguesa” („Naród Portugalski”) w 1914 roku, zdelegalizowany
za współudział w powstaniu mającym na celu przywrócenie
monarchii w 1919 roku, wskrzeszony trzy lata później, lecz
zawieszony po przewrocie wojskowym w 1926 i (samo)rozwiązany
po proklamowaniu salazarowskiego Nowego Państwa w 1933
roku634.
Charyzmatycznym, lecz zaledwie w 37 roku życia zmarłym,
przywódcą i teoretykiem Integralizmu Luzytańskiego był filozof i
poeta
António
reprezentantami
Sardinha
pierwszego
(1888-1925).
Innymi
pokolenia
(Primeira
wybitnymi
Geração)
integralistów byli: autor nazwy ruchu – Luís de Almeida Braga
(1890-1970), szef Junty Centralnej ruchu po zgonie Sardinhy –
Hipólito Raposo (1885-1953), o. Amadeu de Vasconcelos OSB
Zob. Jacques Ploncard d`Assac, L`ideé nationaliste au Portugal, w: id., Doctrines du nationalisme,
Chiré-en-Montreuil 1959, 1978³; Vítor Neto, O nacionalismo católico em Jacinto Cândido, „Revista de História
das Ideias” (Coimbra), vol. 22 (2001), s. 395-417; Jacek Bartyzel, Jacinto Cândido – prekursor salazaryzmu, w:
„Umierać, ale powoli!”..., s. 748-759.
634
Zob.: Fernão da Vide, O Pensamento Integralista, Lisboa 1923; Manuel Múrias, Tres Gerações e o
seu destino, Lisboa 1941; Luís de Almeida Braga, Posição de António Sardinha, Lisboa 1943; Leão Rámon
Ascenção, O Integralismo Lusitano, Porto 1943; Jacques Ploncard d`Assac, Antonio Sardinha et l`Intégralisme
Lusitanien, w: id., Doctrines du nationalisme...; Henrique Barrilaro Ruas, O Integralismo como doutrina
política, w: id., A Liberdade e o Rei, Lisboa 1971; s. 191-206; Mária Nazaré Barros, Luís Bernardo, José
António Cunha, A Filosofia política no Integralismo Lusitano, Lisboa 1987; Paulo Archer de Carvalho, Nação e
Nacionalismo – Mitemas do Integralismo Lusitano, Coimbra 1993; Mário Saraiva, Integralismo Lusitano e sua
Actualidade, w: id., Frontalidade, Lisboa 1995; José Manuel Alves Quintas, Filhos de Ramires – Das Ideias,
das Almas e dos Factos no Advento do Integralismo Lusitano, 1913-1916, Lisboa 1997; Jacek Bartyzel,
Integralizm Luzytański, w: „Umierać, ale powoli!”..., s. 760-816; Nuno de Silva Ferreira, O pensamento
integralista de Alberto de Monsaráz, Lisboa 2002; André Ventura, Integralismo Lusitano. Subsídios para uma
teoria política, Lisboa 2003; José Manuel Quintas, Filhos de Ramires. As origens do Integralismo Lusitano,
Lisboa 2004.
633
214
(1879-1952), José Adriano Pequito Rebelo (1892-1983), Adriano
Xavier Cordeiro (1880-1919), Fernando Campos (1891-1958),
Caetano Beirão (1892-1968), Alfredo Pimenta (1882-1950), João do
Amaral (1893-1981), Alberto 2. hr. de Monsaráz (1889-1959) i
Rolão Preto (1894-1977).
Dwaj ostatni działacze i publicyści po 1928 roku zerwali z
integralizmem
i
w
1932
utworzyli
Ruch
Narodowo-
Syndykalistyczny (Movimento Nacional-Sindicalista), na którego
czele stanął Preto, i który pociągnął za sobą wielu działaczy drugiej
i trzeciej generacji integralistów.
Do drugiego pokolenia (Segunda Geração) integralistów, tj.
tych, którzy rozpoczęli swoją aktywność po 1922 roku, należeli
m.in.: Luís Cabral de Moncada (1888-1974), João 2. hr. do Ameal
(1902-1982), Manuel Múrias (1900-?), Pedro Teotónio Pereira
(1902-1972), oraz następca Salazara na urzędzie premiera –
Marcello Caetano (1906-1980).
Za trzecie pokolenie (Terceira Geração) integralizmu uważani
są ci, którzy do życia publicznego weszli już po przewrocie
wojskowym 1926 roku i w okresie formowania się Nowego
Państwa, jak: Dutra Faria (1910-1978), Leão Rámos Ascencão,
Fernando Amado (1899-1974), António Rodrigues Cavalheiro
(1902-2004).
Czwartym
pokoleniem
integralistów,
względnie
„neointegralistami”, są wreszcie założyciele (w 1957 roku) Ruchu
Monarchistów
Niezależnych
(Movimento
Monárquicos
Independentes): Mário Saraiva (1910-1998) i Henrique Barrilaro
Ruas (1921-2003).
215
B/ w Hiszpanii635:
-
Stanowiący najdojrzalszą ideowo postać swoiście hiszpańskiego
„narodowego
katolicyzmu”
(nacionalcatolicismo)
ruch
metapolityczny Akcja Hiszpańska (Acción Española), złożony ze
Stowarzyszenia Kulturalnego Akcji Hiszpańskiej (Sociedad Cultural
Acción Español), założonego w październiku 1931 roku oraz
miesięcznika „Acción Española”, którego pierwszy zeszyt ukazał
się w połowie grudnia 1931 roku636.
Inicjatorem, przywódcą i głównym teoretykiem Akcji
Hiszpańskiej był pisarz i filozof Ramiro de Maeztu y Whitney
(1874-1936). „Triumwirat” ruchu współtworzyli wraz z nim: hr.
Santibañez del Río [Fernando Gallejo de Chaves, markiz de
Quintanar] oraz Eugenio Vegas Latapie (1907-1985). Czołowymi
autorami „Acción Española” byli również: (związani uprzednio z
wspierającą dyktaturę gen. Miguela Prima de Rivery Unią
Patriotyczną) tradycjonaliści José María Pemán y Pemartín (18971981) i José Pemartín Sanjuán (1888-1954); teoretyk karlizmu
Víctor Pradera (1873-1936), teoretyk korporacjonizmu Eduardo
Aunós (1894-1967), pisarze Eugenio Montes Domínguez (18971982) i Pedro de Saínz Rodríguez (1897-1986), José Yangüas
635
O nacjonalizmie hiszpańskim w ogólności zob.: Andrés de Blas Guerrero, Sobre el nacionalismo
español, Madrid 1989. Natomiast syntetyczne prezentacje wielu „rodzin politycznych” hiszpańskiej prawicy
narodowej w XX wieku zob. w: Santiago Galindo Herrero, Historia de los partidos monarquicos bajo de la
segunda república, Madrid 1954; Paul Preston, Las derechas españolas en el siglo XX: autoritarismo, fascismo y
golpismo, Madrid 1986; Las derechas en la España contemporánea, red. Javier Tusell i in., Barcelona 1987,
Estudios sobre la derecha española contemporánea, red. Javier Tusell i in., Madrid 1993, a zwłaszcza: Pedro
Carlos González Cuevas, Historia de las derechas españolas desde la Ilustración a nuestros días, Madrid 2000 i
id., El pensamiento político de la derecha española en el siglo XX, Madrid 2005.
636
Zob. Antología de Acción Española, Burgos 1937; Luis María Ansón, Acción Española, Zaragoza
1960; Francisco José Fernández de la Cigoña, En el cincuenta aniversario de Acción Española, „Verbo”
(Madrid), enero-febrero 1982, nr 201-202, s. 23-27; Gonzalo Fernández de la Mora, Acción Española, „Razón
Española” (Madrid), noviembre-diciembre 1985, nr 14, s. 340-345; Javier Badía, La revista „Acción Española”,
una aproximación histórico-ideológica, Pamplona 1992; Pedro Carlos González Cuevas, Acción Española.
Teología política y nacionalismo autoritario en España (1913-1936), Madrid 1998; Estanislao Cantero, Sobre
Acción Española y la falsificación de la historia, „Anales de la Fundación Francisco Elías de Tejada” (Madrid),
año VIII/2002, s. 131-176.
216
Messía (1890-1974), Miguel García de la Herrán (1880-1936),
Miguel Herrero-García (1895-1961), Ramón Ledesma Miranda
(1901-1963), markiz de Eliseda [Francisco Moreno de Herrera],
markiz de Lozoya [Juan de Contreras y López de Ayala] (18931979), a także znamienici duchowni – prymas Hiszpanii, abp Isidro
kard. Gomá y Tomás (1869-1940), o. Zacarías García Villada SJ
(1879-1936), bp Zacarías de Vizcarra (1880-1963), oraz przywódca
partii Odnowa Hiszpańska
(Renovación Española)637, a w
przededniu wojny domowej – niemal całej prawicy narodowej –
José Calvo y Sotelo (1893-1936).
W najściślejszym sensie kontynuatorami doktryny Akcji
Hiszpańskiej w epoce frankistowskiej byli uczniowie Maeztu: José
Luis Vázquez Dodero (1909-2001) i Leopoldo Eulogio Palacios
(1912-1981), a w młodszym pokoleniu – Vicente Marrero (19222000) i Gonzalo Fernández de la Mora (1924-2002), natomiast
myślicielami
wypracowującymi
bardziej
„autorskie”
wersje
nacionalcatolicismo byli: ks. Manuel García Morente (1886-1942) i
Katalończyk Eugenio d`Ors y Rovira (1882-1954).
Alternatywną
-
dla
nacionalcatolicismo
monarchistycznego
Akcji
Hiszpańskiej
i
konserwatywnego
wersję
nacjonalizmu
stanowił narodowy syndykalizm (nacionalsindicalismo), którego
główną formułą organizacyjną była od 1933 roku Falanga
Hiszpańska (Falange Española). Postrzegana zazwyczaj jako
hiszpańska
odmiana
faszyzmu638,
mimo
niewątpliwych
Zob. Julio Gil Pecharromán, Renovación Española, una alternativa monárquica a la Segunda
República, Madrid 1983.
638
Zob. Stanley G. Payne, The Falange. A History of the Spanish fascism, Stanford 1961; Sheelagh M.
Ellwood, Prietas las filas: Historia de la Falange Española, 1933-1983, Barcelona 1984 [wydanie nowe pt.
Historia de la Falange Española, Barcelona 2001]; José Luis Rodríguez Jiménez, Historia de la Falange
Española de las JONS, Madrid 2000; z punktu widzenia falangistów i ich sympatyków: Francisco Bravo
Martínez, Historia de la Falange Española de las JONS, Madrid 1943; Arnau Imatz, José Antonio. Falange
Española y el Nacionalsindicalismo, Madrid 2003; Manuel Váldes Larrañaga, De la Falange al Movimiento,
1936-1952, Madrid 2004.
637
217
powinowactw i zapożyczeń od tej ideologii była to jednak odmiana
tak specyficzna właśnie z powodu nasycenia żarliwym i
mistycznym katolicyzmem, że może być traktowana jako inna,
swoista formuła nacionalcatolicismo. Dotyczy to w szczególności
charyzmatycznego założyciela, przywódcy i „męczennika” Falangi
– José Antonia Prima de Rivery, markiza de Estella (1903-1936)
oraz tych pisarzy falangistowskich, których związek z ideologią
nacionalcatolicismo poświadczony był współpracą z „Acción
Española”, jak: Ernesto Giménez Caballero (1899-1988), Rafael
Sánchez Mazas (1894-1966), Alfonso García Valdecasas (19051993), Emiliano Aguado czy wspomniany już Montes, który
przystępując do Falangi, jako jej współzałożyciel, nie wyrzekł się
przekonań monarchistycznych.
„Problematyczną” z narodowo-katolickiego punktu widzenia
postacią w nacionalsindicalismo był natomiast konkurent José
Antonia,
założyciel
(1931)
Junt
Ofensywy
Narodowo-
Syndykalistycznej (JONS), antyklerykalny radykał i jedyny
„prawdziwy” hiszpański faszysta, a nawet filohitlerowski narodowy
socjalista639 – Ramiro Ledesma Ramos (1905-1936).
Oczywistą, niemniej konieczną do zaznaczenia kwestią jest także
nacjonalistyczny i zarazem katolicki fundament ustrojowy obu autorytarnych
dyktatur panujących na Półwyspie Iberyjskim: Portugalii rządzonej przez
premiera Antónia de Oliveiry Salazara (1889-1970) i Hiszpanii pod
panowaniem Caudilla Francisca Franco y Bahamonde (1892-1975), aczkolwiek
relacje pomiędzy obu tymi systemami a twórcami i reprezentantami wskazanych
Zob. Bogdan Kozieł, Apostoł narodowego syndykalizmu, „Szczerbiec” 1996, nr 10-12 (60-62), s.
21-24; Adam Wielomski, Ramiro Ledesma Ramos – ojciec hiszpańskiego faszyzmu, „Studia nad faszyzmem i
zbrodniami hitlerowskimi”, t. XXIII (2000), s. 59-90; Ferrán Gallego, Ramiro Ledesma Ramos y el Fascismo
español, Madrid 2005.
639
218
doktryn nacjonalistycznych były dalekie od jednoznaczności. Kwestię tę
rozważymy wszelako w dalszej kolejności.
Tradycja katolicka w Hiszpanii i Portugalii
Dla rozświetlenia zasadniczego tematu niniejszego artykułu wskazane i
pożyteczne wydaje się wspomnienie niezwykle mocnego i głębokiego zrostu
narodowej i państwowej tradycji obu monarchii iberyjskich z katolicyzmem
rzymskim. W szczególności dotyczy to Hiszpanii, „współistotnej” w swojej
duchowości z tym, co zazwyczaj nazywa się religijnością barokową, a na co
składają się zwłaszcza: majestatyczny przepych obrzędowości, ekstatyczna
mistyka i etos heroiczny, zrodzony przez wieki Rekonkwisty. Esencją
hispanidad640 jest uczynienie wiary naczelną wartością życia we wszystkich
jego wymiarach; indywidualnego życia duszy i zbiorowego życia wspólnoty.
Hiszpański
integralizm
narodowo-religijny
to
bezwarunkowe
podporządkowanie życia doczesnego nadprzyrodzonej wieczności. Hiszpan o
››duszy kastylijskiej‹‹ przedstawia sobą widok człowieka szturmującego Niebo z
taką zaciekłością, z jaką inni szturmują fortece i giełdy. Ta postawa duchowa
ujawnia się w każdej sferze ekspresji „kastycyzmu” (casticismo): w polityce
transcendentalnej hiszpańskich monarchów, w architekturze gigantycznych
katedr i ekstatycznym malarstwie religijnym, w poezji i teatrze Złotego Wieku,
w połączeniu egzaltacji z żołnierską karnością zakonu jezuitów i oczywiście w
plejadzie wielkich mistyków Siglo de Oro. Prymas Hiszpanii z czasów
frankistowskiej Krucjaty, kard. Gomá, powiedział w jednej ze swych homilii:
Być Hiszpanem to być katolikiem. W Hiszpanii jest się katolikiem lub niczym.
Od wieków krążyło nawet przysłowie, że Bóg mówi po hiszpańsku – to znaczy
po kastylijsku (lengua castellana). „Hiszpania” zresztą to nawet nie – w
tradycyjnym rozumieniu – nazwa państwa (królestwa); aż do zapoczątkowanej
640
Zob. Frederick D. Wilhelmsen, Hispanidad, „Pro Fide Rege et Lege” 2004, nr 1(48), s. 3-6.
219
w XVIII wieku unifikacji i centralizacji administracyjnej, o Hiszpanii mówiono
wciąż w liczbie mnogiej (las Españas, a nie la España), mając na myśli
historyczne królestwa Kastylii, Leonu, Aragonii, Nawarry, Majorki etc.
„Hiszpania” to pojęcie z zakresu teologii politycznej: w epoce Habsburgów
(1516-1700) jest to Monarquía Hispánica (a często po prostu Monarquia),
Imperium Boga, które tworzą jeden Monarcha, jedno Cesarstwo i jeden Miecz
(Un Monarca, un Imperio y una Espada) – dane królowi jako temu, któremu
Chrystus powierzył swój sztandar (a quien ha dado Cristo su estandarte), aby
odbudował Universitas Cristiana.
Hiszpańscy teolodzy byli wyrocznią w kwestiach doktrynalnych,
zażywając większej powagi od teologów papieskich, hiszpańscy jezuici czy
franciszkanie nie podlegali centrali swoich zakonów, hiszpańska inkwizycja
posługiwała
się
swoim własnym indeksem ksiąg
zakazanych.
Serce
hiszpańskiego katolicyzmu bardziej niż w Rzymie biło w Toledo, w Santiago de
Compostella, jak również w królewskim Eskurialu. Dla hiszpańskich biskupów i
wiernych widomym wikariuszem Boga na ziemi był nie odległy papież, lecz
monarcha (Filip II) zamknięty w swym surowym pałacu, przywartym do
monumentalnej bazyliki, Król Katolicki (el Rey Católico), Komandor Wiernych,
nieomal „kalif” chrześcijański. W jego pałacu kłaniano się pustemu tronowi, tak
jak w kościele przyklęka się przed tabernaculum; drobiazgowa i sztywna
etykieta dworska była jednak nie kultem ludzkiej osoby króla i jego władzy
świeckiej, lecz częścią liturgii, której ucieleśnieniem był król.
Podobnie rzeczy się miały w Portugalii, której władcy nosili z kolei tytuł
arcypobożnych, i która od początku swojego istnienia odznaczała się
samoświadomością bycia najbardziej wysuniętym na zachód bastionem
chrześcijaństwa – „balkonem Europy”. Portugalska konkwista Nowego Świata
nadała portugalskiej duchowości piętno katolicyzmu misyjnego i luzytańskiego
mesjanizmu imperialnego, jako że za jej nadrzędny cel uznano szerzenie
cywilizacji chrześcijańskiej (Cristandade). Kamienne kolumny z herbem
220
Portugalii, zwieńczone krzyżem, ustawiane na brzegach nowoodkrytych lądów,
nie pełniły jedynie funkcji zwykłego słupa granicznego, ale stawały się znakiem
chrześcijańskiego „nowego Królestwa bez kresu” – Czwartego Imperium (po
hellenistycznym, rzymskim i średniowiecznym). Od końca XVI wieku swoiście
portugalską i niezwykle żywotną kulturowo postacią tego mesjanizmu stał się
sebastianizm, ufundowany na legendzie o przyszłym powrocie – i ustanowieniu
przezeń ostatniego już, Piątego Imperium (Quinto Império) – poległego w walce
z Maurami ostatniego króla z dynastii Avis – Sebastiana, którego ciała nie
odnaleziono na polu bitwy. Mit Piątego Imperium znalazł swój wyraz nawet w
godle Portugalii: pięć tarcz z wieżami symbolizuje tam pięć ran Chrystusa, a
jednocześnie pięć światowych imperiów, z których piąte to zjednoczone przez
Portugalię chrześcijaństwo.
Mesjanistyczna duchowość Portugalczyków determinowana była jednak
również faktem groźnego wychylenia owego „balkonu Europy” w bezkres
Oceanu.
Stosunkowo
nieliczny
naród,
który
mieszkając
na
krańcu
cywilizowanego świata, zdołał przekroczyć ten bezkres i „rozszerzyć”
chrześcijański świat, miał jednak za mało rezerw, by utrzymać imperium, które
stworzył. Dlatego najtrafniej sens „luzytanizmu” wyraża słowo saudade, dające
przetłumaczyć się jako nostalgia, tęsknota, co jednak nie do końca wyraża całe
bogactwo znaczeń i uczuć w nim się mieszczących. Saudade jest też stanem
duszy, którego doznaje żeglarz płynący po oceanie, którym targają strach przed
żywiołem, nadzieja dopłynięcia, żal i obawa, że się nie powróci do ojczyzny,
poczucie nieskończoności wyzwalane spoglądaniem na ciągle przesuwający się
horyzont. W czasach kryzysu saudade wyraża także żal za minioną wielkością,
ale jednocześnie pragnienie i wolę odrodzenia641.
641
Do mesjanistycznego „sebastianizmu” i toposu saudade nawiązywali twórcy kierunku nazwanego
saudosismo, związani z utworzoną w 1912 roku grupą Odrodzenie Portugalskie (Renascença Portuguesa):
Teixeira de Pascoaes (1878-1952), Afonso Lopes Vieira (1878-1946) czy António Correia de Oliveira (18791960) oraz luźniej z nią związani: Raul de Sousa Leal (1886-1965) i Fernando Pessoa (1888-1935). Wszystkich
tych wybitnych poetów i eseistów, uważa się powszechnie za reprezentantów luzytańskiego nacjonalizmu
kulturowego i mistycznego, jednak ze względu na nieortodoksyjny i gnostyczny charakter ich mistycyzmu, a
także jego w zasadzie apolityczność, pomijamy ten nurt w niniejszej prezentacji. Na temat nacjonalizmu Pessoi
221
Żarliwy, misyjny katolicyzm narodów iberyjskich to wszelako tylko
jedna strona medalu – która nie miała swojego rewersu tylko w odległej już
przeszłości, a więc na długo przed uformowaniem się gdziekolwiek doktryny
nacjonalizmu. W epoce modernizacji i rewolucji – zrazu liberalnych i
jakobińskich,
rychło
także
socjalistycznych,
anarchistycznych
i
komunistycznych – w obu krajach wystąpił, z siłą adekwatną do granitowej
surowości katolicyzmu hiszpańskiego i mesjanistycznej egzaltacji katolicyzmu
portugalskiego, wojujący antychrystianizm i antyklerykalizm. Co istotne,
ujawnił się on i zdobył sobie niemałe poparcie nie tylko w zlaicyzowanych,
uformowanych zwłaszcza przez prądy oświeceniowe i przez ideologię
wolnomularstwa, a później różnych odcieni socjalizmu, wykształconych
kręgach wyższego mieszczaństwa i intelektualistów (klasy dyskutującej, wedle
celnego określenia Juana Donoso Cortésa), ale również w części mas
plebejskich, zwłaszcza robotników rolnych. Konfrontacja „dwóch Hiszpanii” –
katolicko-tradycjonalistycznej i liberalno-masońskiej, a później „czerwonej” –
już od lat 20. XIX wieku systematycznie wybuchała krwawymi konwulsjami
mordów na księżach, gwałtów na zakonnicach oraz profanacji i podpaleń
kościołów,
skutkujących
równie
gwałtownymi
retorsjami
ze
strony
kontrrewolucjonistów. Kulminacją tych periodycznie odradzających się zmagań
były oczywiście ekscesy wojny domowej 1936-39642, której przebieg skądinąd
w
zupełności
potwierdził
apokaliptyczną
profecję
Donoso
Cortésa,
wieszczącego w 1850 roku, że „w tym strasznym dniu bitwy, gdy cały plac
zob.: Jacinto do Prado Coelho, O nacionalismo utópico de Fernando Pessoa, w: „Colóquio. Artes e Letras”,
Dezembro 1964, nr 31, s. 53-57 oraz Eduardo Frias, O Nacionalismo Místico de Fernando Pessoa, Braga 1971.
642
Zob. Paweł Skibiński, Wojna domowa w Hiszpanii – wojna religijna, „Christianitas” 2002, nr 1112, s. 125-144; Vicente Cárcel Ortí, Mrok nad ołtarzem. Prześladowania Kościoła w Hiszpanii w latach 19311939, Warszawa 2003 [Należy w tym miejscu przypomnieć o prawdziwej hekatombie nacjonalistów
hiszpańskich przed i w okresie Guerra Civil; skrytobójczo zamordowani, skazani i rozstrzelani, bądź zabici w
samosądach zostali między innymi: Calvo Sotelo, Maeztu, o. García Villada, o. Vélez OSA, o. Rafael Alcocer
OSB, gen. García de la Herrán, Javier Reina, Francisco Valdés, Antonio Bermúdez Cañete, Alvaro Alcala
Galiano, Federico Santander, Manuel Bueno, karliści Pradera, M. Junyent Rovira i J. de Olazábal, falangiści
Primo de Rivera i Ledesma Ramos].
222
będzie zajęty przez falangi katolickie i falangi socjalistyczne, nikt nie będzie
potrafił powiedzieć, gdzie jest liberalizm”643.
Nie mniej wyraźna opozycja analogicznych „dwu Portugalii” miała atoli
swoją specyfikę, a w konsekwencji nieco odmienny przebieg konfrontacji, z
trzech powodów. Po pierwsze, w przeciwieństwie do tradycjonalistów i
legitymistów hiszpańskich – karlistów, którzy co pokolenie byli zdolni do walki
zbrojnej z liberałami, anarchistami i komunistami644, ich portugalscy
kompatrioci – migueliści przegrali definitywnie już swoją pierwszą konfrontację
na początku lat 30. XIX wieku645, co sprawiło, że liberałowie rządzili
niepodzielnie przez cały czas istnienia monarchii (obalonej ostatecznie w 1910
roku), podczas gdy w Hiszpanii, nawet w rządzącym establishmencie monarchii
konstytucyjnej, pozycje konserwatystów (choć nie legitymistów) i liberałów
były aż do upadku monarchii w 1931 roku w zasadzie wyrównane646. Po
drugie, konfrontacja ta toczyła się również wewnątrz portugalskiego
duchowieństwa, które już w czwartej dekadzie XIX wieku było w niespotykanie
rozległy sposób zmasonizowane (w obrębie kleru parafialnego), tak że siłą
kontrrewolucyjną było niemal wyłącznie duchowieństwo zakonne. Po trzecie
wreszcie, stosunkowo długotrwały (acz bardzo niestabilny politycznie) okres
rządów wojująco antykatolickich partii demokratycznych w tzw. Starej
Republice (1910-26) znaczony był nie tylko aktami gwałtu i brutalnymi
represjami w stosunku do Kościoła i katolików, ale charakteryzował się
metodycznym wprowadzaniem wyrafinowanie antyreligijnego ustawodawstwa,
w wielu aspektach zbieżnego z ustawodawstwem wprowadzanym przez
bolszewików w Rosji647, którego nieskrywanym celem było całkowite
643
Cyt. za: Philippe Vilgier, Idee polityczne Donoso Cortésa (1809-1853), „Nova et Vetera” 1997, nr
2(5), s. 81.
644
Piszę o tym szerzej w eseju Bandera carlista. Tradycjonalizm legitymistyczny w Hiszpanii, w:
„Umierać, ale powoli!”..., s. 243-331.
645
Zob., „Migueliści” i „pedryści”, czyli legitymizm versus liberalizm w Portugalii, ibid., s. 222-242.
646
Zob. Julio Gil Pecharromán, Conservadores subversidos. La derecha autoritaria alfonsina (19131936), Madrid 1994.
647
Np. zniesienie wszystkich świąt religijnych i niedziel, nazwanych „dniami odpoczynku”,
wprowadzenie „obrzędowości świeckiej”, oddanie świątyń pod zarząd (utworzonych i kontrolowanych przez
223
wyplenienie religii nie tylko w sferze publicznej, ale nawet z dusz i umysłów
ludzi648.
Nacionalismo cristão
Jak już wspomniano, symbioza, czy też może raczej wzajemna naturalna
sympatia katolicyzmu i nacjonalizmu, budująca „scałkowaną” (resp. integralną)
jedność, po raz pierwszy została dobitnie wyartykułowana w programie
utworzonej na przełomie wieków XIX i XX portugalskiej partii narodowej. W
jej manifeście Jacinto Cândido zapowiadał, że „Centrum Narodowe, którego
dewizą jest «Religia i Ojczyzna», promować będzie prawa i wolności Kościoła,
stosować zasady chrześcijańskiej ekonomii społecznej, oraz bronić najwyższych
interesów kraju, które z samej swojej natury muszą być stawiane ponad
wszystkie spory i różnice partyjne”649. Kilka miesięcy później dopowiadał
atoli, iż „mylny jest pogląd, że Centrum Narodowe zajmuje się tylko kwestiami
religijnymi i chrześcijańską ekonomią społeczną. Broni ono bowiem wszystkich
interesów ogólnonarodowych”650.
Ani pierwotna nazwa partii, ani podniesienie kwestii społecznej w ujęciu
chrześcijańskim,
ani
wreszcie
wskazanie
istnienia
iunctim
pomiędzy
solidaryzmem społecznym a (ponadpartyjnym) solidaryzmem narodowym, nie
były przypadkowe. Centrum Narodowe wprost nawiązywało do formuł
politycznego działania wypracowanych
przez katolickie Zentrum pod
przywództwem Ludwiga von Windhorsta w Niemczech, austriacką Partię
Chrześcijańsko-Społeczną burmistrza Wiednia Karla Luegera i księcia Aloysa
państwo) świeckich „stowarzyszeń kultowych” (associaçãoes cultuais), od których księża musieli „wypożyczać”
kościoły, aby w ogóle móc odprawić Mszę św., wreszcie oficjalna propaganda „bezbożnictwa” i „światopoglądu
naukowego”.
648
W polskiej literaturze przedmiotu najwięcej na ten temat zob. w: Tomasz Wituch, Historia
Portugalii w XX wieku, Pułtusk 2000.
649
„Correio Nacional” 18 VII 1901, cyt. za: Jacques Ploncard d`Assac, L`idée nationaliste au
Portugal, w: id., Doctrines..., s. 318.
650
„Correio Nacional” 1 X 1901; cyt. za: ibid.
224
de Lichtenstein, belgijską Partię Katolicko-Społeczną oraz francuską Akcję
Liberalno-Ludową Jacquesa Piou. Wkrótce jednak – pod wpływem myśli
socjologicznej francuskiego katolika i nacjonalisty Édouarda Drumonta,
Cándido doszedł do przekonania, że określeniem najbardziej lapidarnym i
adekwatnym zarazem do intencji łączenia obrony interesów religijnych,
narodowych i społecznych jest właśnie nacjonalizm. Rezultatem tego
rozumowania była zmiana nazwy stronnictwa na: Partia Nacjonalistyczna.
Czy takie ujednoznacznienie nie było jednak zmianą pozycji ideowej z
chrześcijańsko-narodowej na „czysto” nacjonalistyczną, wyrzeczeniem się
chrześcijańskiej ekonomii społecznej? Przeciwnie – było to dowodem
dostosowania się posłusznych synów Kościoła do świeżo (18 I 1901, w
encyklice Graves de communi) wydanych i kategorycznych w tonie zaleceń
papieża Leona XIII, aby pojęciu demokracja chrześcijańska nie nadawać
znaczenia politycznego, rezerwując je dla dobroczynnej akcji społecznej, czyli,
inaczej mówiąc, demofilii. Pragnąc tedy prowadzić akcję w pierwszym rzędzie
polityczną, acz obejmującą reformy społeczne jako jeden z filarów programu,
katolicy – patrioci portugalscy musieli znaleźć nową, stricte polityczną formułę
działania, którą okazał się właśnie nacjonalizm. Jak wyjaśniał Cândido, zmiana
formuły nie oznacza odwrócenia hierarchii wartości (w której religia zajmuje
miejsce najwyższe), ponieważ nacjonalizm nie jest ideologią aprioryczną i
samoistną, lecz służebną wobec narodu uformowanego przez tradycję religijną:
„[Nacjonalizm] stanowi wytwór naturalny i spontaniczny ruchu
opinii narodowej, zdeterminowany przez splot różnych okoliczności w
określonej koniunkturze historycznej, i nie miał on źródeł innych, jak
prosty element równowagi w życiu politycznym Narodu. Ten ruch, w
naturalnej konsekwencji swojej ewolucji, wziął na siebie obowiązek
225
zachowania zasad religijnych i kluczowych interesów publicznych,
przybierając postać autonomicznej partii politycznej”651.
Chociaż zatem akcja polityczna miała się odtąd opierać o kompletną
doktrynę ustrojową, zakładającą wzmocnienie zagrożonej przez republikańskie
spiski monarchii, na pierwszym miejscu w programie partii pozostawała
afirmacja katolicyzmu652. Historyk i zarazem wybitny reprezentant „drugiej
fali” nacjonalizmu portugalskiego – Hipólito Raposo z uznaniem konstatował,
że Partia Nacjonalistyczna „była przywiązana bezwarunkowo do zasad
katolicyzmu, podkreślała swój respekt dla harmonii pomiędzy Państwem a
Kościołem”653.
***
Przekonanie o konieczności oparcia doktryny nacjonalistycznej na
twardym fundamencie katolickiej doktryny o Bogu, świecie i człowieku,
towarzyszyło od początku twórcom Integralizmu Luzytańskiego. Już autor
pojęcia Integralismo Lusitano – Almeida Braga, w almanachu „L`Alma
Portuguesa” („Dusza Portugalska”), wydanym na emigracji w Gandawie w 1913
roku i zwiastującym powstanie ruchu, podkreślał, że projekt odrodzenia
Portugalii bazuje na katolicyzmie. Postrzegając w definitywnym zerwaniu przez
reżim republikańsko-demokratyczny (i tak już nadto rozluźnionych w epoce
monarchii liberalnej) związków państwa z Kościołem gwałtowne przyspieszenie
– trwającego od epoki absolutyzmu oświeconego – procesu dekadencji
Portugalii, wskazywał jednocześnie, iż odrodzenie możliwe jest tylko przez
powrót do integralności ducha katolickiego (integralidade do espírito católico),
„Correio Nacional” 18 VI 1903, cyt. za: ibid., s. 322.
Zob. Manuel Abúndio da Silva, Nacionalismo e Acção Católica, Porto 1909, s. 59.
653
Hipólito Raposo, Dois Nacionalismo: l`Action Française e o Integralismo Lusitano, Lisboa 1929,
651
652
s. 22.
226
który nieodwołalnie – i zobowiązująco – naznaczył Portugalię. Podobnie
Sardinha, konieczność pojawienia się zorganizowanej akcji nacjonalistycznej
motywował diagnozą stanu „duszy zbiorowej” narodu, że odrywanie narodu od
religii
i
Kościoła
prowadzić
musi
wprost
do
wynarodowienia
(desnacionalização) Portugalczyków654.
Zasadne wydaje się atoli postawienie pytania, jak to możliwe, że dzieła
rechrystianizacji narodu i państwa może dokonać nacjonalizm, nie będący
przecież doktryną religijną, a tym bardziej kościołem, a nawet w planie
politycznym będący zjawiskiem nowym, nie występującym – przynajmniej w
sposób samoświadomy – w przeszłości. Otóż, możliwość pozytywnego
rozstrzygnięcia tej kwestii była uwarunkowana integralistycznym rozumieniem
pojęcia nacjonalizm – jego „usprawiedliwienia” i, co nie mniej ważne, granic.
Dlatego integraliści od początku kładli nacisk tyleż na doktrynalną kompletność
(właśnie
integralność)
doktryny
nacjonalistycznej,
co
na
niezbędność
(samo)ograniczania nacjonalizmu w ramach jego słusznych roszczeń i
zatrzymywania się przed progiem tego, co go z natury rzeczy przerasta. W
sposób wyjątkowo dobitny ujął tę myśl Pequito Rebelo, stwierdzając, że
integralizm może żyć i rozwijać się z pożytkiem dla narodu pod warunkiem
„przekraczania samego siebie” (de se ultrapassar), ponieważ nacjonalizm to
wytwór rozumu ludzkiego, a zatem idea, jak wszystko, co ludzkie,
śmiertelna655.
Nacjonalizm jest (winien być) „przekraczany”, więc limitowany, w
dwójnasób. Po pierwsze, ogranicza go i zapobiega jego możliwym ekscesom
dogłębne rozpoznanie, a w konsekwencji ścisłe obserwowanie autentycznie
654
Wart podniesienie jest fakt znacznej roli integralistów w propagowaniu objawień maryjnych, do
których doszło w Fatimie pomiędzy majem a październikiem 1917 roku. Sens duchowy i moralny, a pośrednio
także historiozoficzny, przesłania fatimskiego pierwszy dostrzegł Sardinha, reagując jeszcze w tym samym roku
broszurą Fátima, a najbardziej głębokie refleksje z nim związane snuł Pequito Rebelo w Meditações de Fátima
(1942).
655
José Adriano Pequito Rebelo, Para além do Integralismo, „A Monarquia” 7 I 1922, nr 1096, cyt.
za przedrukiem tego artykułu w: André Ventura, Integralismo Lusitano. Subsidios para uma teoria política,
Lisboa 2003, s. 91.
227
narodowej tradycji; inaczej mówiąc – świadomy, a nie odruchowy i
emocjonalny tradycjonalizm. Przeświadczeniu temu dobitny wyraz dał, między
innymi, Sardinha w edytorialu Dlaczego wracamy, otwierającym drugą serię „A
Nação Portuguesa” w 1922 roku. „Nasz nacjonalizm – pisał tam – nie jest tylko
nacjonalizmem, lecz jest miarkowany przez tradycjonalizm, będący akceptacją
praw kardynalnych Ojczyzny ze wszystkimi prawami pochodnymi Rasy i
Środowiska”656.
Po
wtóre,
i
w
sposób
jeszcze
bardziej
fundamentalny
oraz
zobowiązujący, nacjonalizm jest limitowany przez doktrynę katolicką. Tym, co
przekracza interes narodowy i domaga się bezwzględnie ukorzenia każdego
narodu jest, jak pisał Pequito Rebelo, „światło prawdy” (luz de verdade).
Nawiązując wprost do sławnej formuły księcia Filipa Orleańskiego, przyjętej
jako dewiza dziennika „L`Action Française”: „Wszystko, co jest narodowe, jest
nasze” (tudo o que é nacional é nosso), i akceptując ją, rzecz jasna, natychmiast
doprecyzowywał wszelako: „wszystko, co jest ludzkie, jest nasze” (tudo o que é
humano é nosso), i wreszcie: „nasze jest wszystko to, co boskie” (é nosso tudo e
que é divino)657. Integralizm gorąco pragnie ładu powszechnego (ordem geral),
ale nie jakiegokolwiek porządku, lecz tylko tego, który łączy się z uniwersalnym
pojęciem (conceito universal) Boga. Prawdziwie „żyć” (viver) – w odniesieniu
do człowieka i narodu – identyfikuje się w oczach integralisty z „wierzyć”
(crer), i to wierzyć w ściśle katolickim znaczeniu tego słowa, czyli poprzez
przylgnięcie (adesão) osobowości do Boga prawdziwego (Deus verdadero)658.
Sardinha, podkreślał, że iż nacjonalizm bez chrystianizmu nie
reprezentuje nic ponad „bezładne odpadki zasady narodowościowej, bękarta
Demokracji, który bałkanizuje Europę, co może przekształcić się błyskawicznie
we wstrząsy imperialistycznej egzaltacji659. Tylko chrześcijański uniwersalizm
„A Nação Portuguesa” VII 1922, s. 3.
J.A. Pequito Rebelo, op. cit., s. 91.
658
Ibid., s. 92.
659
António Sardinha, Ao Princípio Era o Verbo, Lisboa 1924, s. XVIII.
656
657
228
potrafi uchronić nacjonalizm przed destrukcyjnym i autodestrukcyjnym
szowinizmem:
„Tak, jak korzenie każdego prawdziwego nacjonalizmu tkwią w
przykazaniach Dekalogu, a trwałość i żywotność wspólnot narodowych
uzależniona jest od stopnia respektowania tych przykazań, tak samo
uniwersalizm, aby nie zboczyć w kosmopolityzm i aby stanowić
harmonijne złożenie interesów różnych grup narodowych, nie może być
inny od tego, który wyznawano w Średniowieczu, a któremu nawet
August Comte złożył płomienny hołd. Społeczność supranarodowa,
przywrócona i ustanowiona na jedynych trwałych fundamentach, to
Chrześcijaństwo (Cristandade)”660.
Ideę zakorzenienia nacjonalizmu w transcendencji, w świetle Słowa,
które „było na początku”, przekuć należy przeto w imperatyw ponownego
wcielenia chrześcijaństwa w doczesność:
„Trzeba iść jeszcze dalej i realizować cele narodowe przez
rzutowanie ducha każdej Ojczyzny w świadomość jeszcze wyższą, w
najwyższy ideał Cywilizacji – to znaczy Cywilizacji Chrześcijańskiej,
która ukształtowała świat i która, w co wierzymy głęboko, jeszcze go
zbawi”661.
Z perspektywy reprezentanta ostatniej (czwartej) generacji integralizmu
najbardziej
kompletną
syntezę
doktryny
nacionalismo
cristão
dał
„neointegralista” Barrilaro Ruas. W jego ujęciu662 integralizm był przede
660
Ibid., s. XVII.
Ibid., s. XIII.
662
Zob. Henrique Barrilaro Ruas, O Integralismo como doutrina política, w: id., A Liberdade e o Rei,
Lisboa 1971, s. 191-206 [tu cytuję za przedrukiem tego tekstu w pracy A. Ventury, Integralismo Lusitano.
Subsídios para uma teoria política, Lisboa 2003, s. 82-89].
661
229
wszystkim przemyślaną dogłębnie koncepcją społeczeństwa i osoby ludzkiej
(pessoa humana), definiowanej przez kryterium transcendentne (critério
transcendente)663, a nie na planie prawa pozytywnego czy akcji politycznej
państwa, które może wymuszać jedynie chwilową zgodę woli indywidualnych.
W planie filozoficznym integralizm stanowczo oponuje nominalizmowi,
negującemu realność desygnatów wszelkich pojęć ogólnych, traktowanych
przezeń jako dowolne i arbitralnie ustalane konwencje językowe oraz społeczne.
Systematyczne rozprzestrzenianie się poglądu nominalistycznego na Zachodzie
już od schyłkowego średniowiecza, zaciążyć miało fatalnie nie tylko na teologii
czy metafizyce i antropologii, ale również na filozofii i praktyce politycznej,
jako że poddawało w wątpliwość realność i naturalność wspólnoty narodowej i
torowało drogę kontraktualistycznym ujęciom społeczeństwa i państwa, jak
również ku oświeceniowej i liberalnej koncepcji „człowieka abstrakcyjnego”,
wyposażonego jakoby w uniwersalne „prawa”, przysługujące każdemu bez
różnicy i tak samo, podczas gdy integralizm postrzega człowieka konkretnego
(homem concreto) w złożonej i nigdy nie identycznej u wszystkich wiązce
tożsamości 664.
Tradycjonalizm integralistyczny ma, zaznacza Ruas, podobnie jak
Rebelo, swoją granicę i nadrzędną regułę w postaci katolickiej nauki o
człowieku. Rzeczą kardynalnej wagi, zdaniem Ruasa, było to, że zasady
fundamentalne humanizmu chrześcijańskiego (humanismo cristão) szczególnym
zbiegiem okoliczności były prawem wewnętrznym rozwoju społeczeństwa w
historii portugalskiej, podważonym dopiero w epoce absolutyzmu oświeconego
(reform markiza Pombala w XVIII wieku), podlegającym systematycznej
663
H. Barrilaro Ruas, O Integralismo..., w: A. Ventura, Integralismo Lusitano..., s. 82.
Ibid. [W tym punkcie diagnoza Ruasa zbiega się z przewodnią tezą słynnej książki Richarda M.
Weavera Idee mają konsekwencje o zgubnym wpływie nominalizmu na cywilizację zachodnią, ostatnio podjętą
także w Polsce przez Jadwigę Staniszkis, podnoszącą w związku z tym specyfikę polskiej tradycji politycznej,
która zdołała obronić się przed tym wpływem, pozostając wierna tomistycznemu realizmowi (ontologicznemu) i
personalizmowi, to znaczy wierze w wartość wspólnoty i zakorzenienie osoby ludzkiej we wspólnocie,
wzbogacające tożsamość jednostki. Porównanie tej tezy z analogicznym tokiem rozumowania integralistów
luzytańskich w odniesieniu do tradycji portugalskiej mogłoby być nader inspirujące].
664
230
destrukcji w erze rewolucji liberalnych XIX wieku i ostatecznie zdruzgotanym
po rewolucji republikańskiej 1910 roku. Szukając ozdrowieńczej odpowiedzi na
ten proces nieprzerwanego trwonienia dziedzictwa narodowego integralizm
sięgnął do zasad podstawowych socjologii chrześcijańskiej (sociologia cristã) i
wizji antropologicznej katolicyzmu, zawartych w wielkich encyklikach
społecznych współczesnych papieży, od Leona XIII665 do Jana XXIII. Poprzez
zaś nauczanie papieskie integralizm może sięgać do źródeł katolickiej filozofii i
teologii politycznej, najpełniej zdefiniowanej przez św. Tomasza z Akwinu, lecz
wspierającej się na fundamentach zbudowanych jeszcze przez patres
starożytnych, jak św. Izydor z Sewilli czy św. Augustyn. W szczególności
augustyńska doktryna na temat źródeł zgody i woli społeczeństwa wyjaśnia
jakie państwo może być „szczęśliwe” (feliz) dzięki panującej w nim
sprawiedliwości i zgodności jego działania z dobrem wspólnym (bem comum),
przez to zaś trwałe, autentycznie personalistyczne i podsycające płomień życia
zbiorowego.
Czy, wobec powyższego, zadanie nacjonalizmu sprowadzić można do
prostego i dokładnego recypowania katolickiej nauki społecznej? Otóż nie,
albowiem, jak zauważa Ruas, Magisterium umyślnie powstrzymuje się przed
dawaniem konkretnych wskazówek, tyczących organizacji życia społecznego
narodu czy formy państwa. Nauka społeczna Kościoła podaje tylko (i aż)
nadrzędne i uniwersalne kryterium, które należy zaaplikować w każdym kraju,
w postaci „prawa naturalnego pochodzenia boskiego” (lei natural de origem
divina), które w konkretyzacji okazuje się zarazem być „prawem historycznym
społeczności narodowych” (lei histórica das sociedades nacionais)666. Prawo to
powiadamia, że „państwo nie jest wszystkim dla człowieka, wszelako przez
państwo i człowieka dokonywa się wszystko” (O Estado não é tudo para o
665
666
Sardinha nazywał go „papieżem nieśmiertelnej pamięci” (Pontifice de imortal memória).
H. Barrilaro Ruas, op. cit. w: A. Ventura, op. cit., s. 83.
231
homem, mas para o Estado o homem é tudo)667, co czyni życie zbiorowe
sprawiedliwym i godnym, co doskonali człowieka. „Państwem doskonałym”
(Estado perfeito) – w znaczeniu tego pojęcia wypracowanym przez tradycję
filozofii klasycznej od Platona i Arystotelesa po Augustyna i Tomasza – nazwać
można zatem tylko takie, które najlepiej służy „człowiekowi doskonałemu”
(homem perfeito)668, które służąc osobowemu rozwojowi człowieka respektuje
i ochrania wszystko to, co w życiu zbiorowości pozwala człowiekowi wzrastać.
Tym zaś są kręgi życia wspólnotowego, w których prawidłowo egzystuje
człowiek: rodzina, gmina (municypium), korporacja oraz „wspólnota krwi i
tradycji, nazywająca się Narodem” (Nação)669. Właśnie te instytucje naturalne
wskazywał Sardinha jako cel ruchu nacjonalistycznego: „powrót społeczeństwa
portugalskiego do naturalnych warunków jego tworzenia się i rozwoju”670.
Całokształt zastosowań nakazów prawa naturalnego do polityki służącej
osobie
ludzkiej
żyjącej
w
historycznych
wspólnotach
nazywa
Ruas
humanizmem integralnym (humanismo integral)671. Identyczność tego terminu
ze sławnym konceptem Jacquesa Maritaina nie oznacza atoli akceptacji
społecznego „minimalizmu” personalisty francuskiego, który – jak wiadomo –
rezygnował z postulatu rekonstrukcji cywilizacji chrześcijańskiej na planie
politycznym. W ujęciu Ruasa „integralność” humanizmu oznacza przyjęcie
perspektywy transcendentnej oraz nakaz podporządkowania polityki celom
duchowym, i w ten sposób odczytuje on (obligatoryjne dla polityki) nauczanie
magisterialne. Kościół poucza bowiem – i domaga się tego od polityków
chrześcijańskich – aby życie zbiorowe organizowane było tak, by umożliwiało i
pomagało w zbawieniu człowieka (salvação do homem)672. Ten wymóg
służebności względem soteriologicznego celu człowieka wyznacza granicę
667
Ibid., s. 84.
Ibid.
669
Ibid.
670
A. Sardinha, op. cit.
671
H. Barrilaro Ruas, op. cit., w: A. Ventura, op. cit., s. 86
672
Ibid., s. 84.
668
232
nieprzekraczalną praw każdego społeczeństwa, bez której istnienia i
respektowania nie może istnieć w społeczeństwie również funkcja wartości
osobowych. Człowiek jest ośrodkiem i koroną stworzenia, niemniej „ponad
osobą ludzką jest Królestwo Boże” (Reino de Deus)673, z którym wprawdzie
żadne państwo nie jest i nie może być tożsame, ale też w swoim działaniu musi
ono uwzględniać ów ostateczny kres egzystencji doczesnej. Dlatego pełną
definicję „integralnego” humanizmu należy ująć następująco:
„Państwo, które nie służy Narodowi, municypium, korporacji i
rodzinie,
nie
służy
człowiekowi.
Konkretyzując
to
w
idei
transcendentnej – służy ono ideologii, a nie Dzieciom Bożym (filhos de
Deus)”674.
Humanizm integralny sytuuje się zarówno ponad ideologizmem, jak
płaskim, naturalistycznym empirycyzmem. Dane mu uprzednio i przyjęte
przezeń objawienie wiary chrześcijańskiej (fé cristã) impregnuje go przed
plasowaniem osób ludzkich w arbitralnym subiektywizmie, umieszczając ich w
transcendentnym punkcie widzenia. „Integralnym” charakterem prawdziwego
humanizmu jest „transcendentny sens życia ludzkiego” (sentido transcendente
da vida humana)675.
Konstatując, z jednej strony, wstrzemięźliwą ostrożność Magisterium w
dawaniu wskazówek na planie czysto politycznym, z drugiej zaś strony –
istnienie strukturalnej jedności doktryny integralistycznej z katolicką wizją
człowieka (visão católica do homem)676, Ruas dowodzi, że zadanie doktryny
politycznej sytuuje się nie gdzie indziej, jak właśnie w owej celowo
pozostawionej „luce” pomiędzy ogólnymi nakazami „prawa naturalnego
673
Ibid.
Ibid.
675
Ibid., s. 87.
676
Ibid., s. 82.
674
233
pochodzenia boskiego” a konkretną akcją polityczną. Na przykład, Magisterium
nie wyklucza z góry ani akcji monarchistycznej, ani republikańskiej,
pozostawiając
wybór
drogi
roztropności
polityków
i
okolicznościom.
Integralizm Luzytański, dokonując takiego wyboru nie mieszał wszelako
polityki z religią, lecz poszukiwał uzasadnienia w „prawie historycznym”
portugalskiej społeczności narodowej. Humanizm chrześcijański, zastosowany
do polityki narodowej, jest humanizmem historycznym (humanismo histórico),
czyli „transmisją zasad stwórczych do narodowości”677. Badając dzieje narodu
portugalskiego integralista odkrywa, że historia narodowa unaocznia „wołanie o
Króla” (apelo a o Rei), o władzę królewską (Poder Real), jako o „wyraz
ostateczny woli ludowej” (vontade popular), o „ustawienie tronu na szczycie
hierarchii władz społecznych”678. Doktryna integralistyczna kulminuje w idei
Królestwa (Realeza), podejmuje wezwanie o powrót króla, ale nie z powodu
jakichkolwiek presupozycji ideologicznych, lecz dlatego, że króla potrzebuje
naród portugalski dla ochrony municypiów, korporacji, rodzin. W Portugalii
Król (Rei) i Lud (Povo) łącznie konstytuują Naród679; dzięki formie
monarchicznej
państwo
portugalskie
jest
permanentną
aktualizacją
rzeczywistości narodowej, a król jest „szefem naturalnym Narodu” (chefe
natural da Nação)680.
Monarchizm
integralistyczny,
ponad
nowożytnymi
ideologiami,
uzasadniającymi już to absolutyzm, już to liberalny konstytucjonalizm, jednako
skażone społecznym mechanicyzmem, sięga do organicystycznej, tomistycznej
koncepcji monarchii „mieszanej” (mixta), kompatybilnej z żywą tradycją
dawnej monarchii portugalskiej. Tak jak dla Tomasza, dla integralizmu ustrojem
doskonałym jest nie monarchia „czysta” (pura), która niszczy lud i elity, czyniąc
z nich bierną masę, lecz synteza trzech wielkich zasad naturalnych, istniejących
677
Ibid., s. 83.
Ibid., s. 84, 86.
679
Ibid., s. 87.
680
Ibid., s. 84.
678
234
w społeczeństwie ludzkim – demokratycznej, arystokratycznej i monarchicznej,
przy czym ta ostatnia (i najwyższa) pełni funkcję unifikującą, jako władza
ostateczna (último). Monarchię, której restaurowania domaga się chrześcijański
nacjonalizm integralny, fundują zatem trzy czynniki: świadomość (consciência)
ludu, siła (força) arystokracji i władza (poder) monarsza681.
Posłuszny „prawu naturalnemu pochodzenia boskiego” integralizm nie
jest „biernym historyzmem” (historicismo passivo)682, gdyż – uzbrojony w
kryteria filozoficzne i teologiczne – selekcjonuje, wartościuje i interpretuje
historię. Dlatego integralizm przekracza pozytywistyczny kult faktów oraz ma
awersję do „czystego i zwykłego konserwatyzmu” (puro e simples
conservadorismo)683, ku któremu skłaniali się – przesiąknięci ideami
liberalnymi
–
monarchiści
XIX-wieczni.
Pomiędzy
konserwatystą
a
tradycjonalistą – integralistą istnieje nieprzezwyciężalny dystans. Konserwatysta
przyjmuje do wiadomości wszystkie fakty społeczne bez dyskusji, zaś zmianom
przeciwstawia się jedynie przez prosty odruch zachowawczy, z nawyknięcia do
istniejącego stanu rzeczy, ewentualnie również przez sentyment do rzeczy
„oswojonych”, więc miłych jego sercu. Tradycjonalista natomiast waloryzuje
dodatnio nie fakty, lecz utrwalone w wielopokoleniowej egzystencji narodu
zasady fundamentalne (principios fundamentais). Jego wizja jest zakorzeniona,
na pozór bez różnicy z poglądem konserwatysty, w historii, ale czas historyczny
jest w jego pojmowaniu „uświęcony przez wieczność” (sagrado pela
Eternidade)684. Bez tej wizji eschatologicznej, bez scalenia doczesnego życia
człowieka i narodu z planem Bożym nie może być, zaznacza z naciskiem Ruas,
prawdziwego tradycjonalizmu; można wówczas być jedynie konserwatystą, to
znaczy kimś, kto z nadmiaru czci dla faktów sam pozbawił się środków obrony
681
Ibid., s. 86.
Ibid.
683
Ibid., s. 85.
684
Ibid.
682
235
przed naciskiem faktów nieprzyjaznych dobru osoby i prawdziwemu dobru
wspólnemu.
Powyższe rozróżnienie obu stylów myślenia: konserwatywnego i
tradycjonalistycznego dowodzi, jak bardzo myśl polityczna integralizmu
przesiąknięta
była
augustyńską koncepcją
czasu
i
filozofią dziejów:
podporządkowania linearnego czasu, w którym rozgrywa się od stworzenia
świata
po
jego
kres
dramat
państw
ziemskich
(civitates
terrenas),
transhistorycznemu czasowi zbawczej historii świętej (historia sacra), znaczonej
budowaniem i wzrastaniem Państwa Bożego (Civitas Dei), które wprawdzie
nastanie w pełni dopiero po końcu dziejów, we wspólnocie zbawionych,
niemniej każdy pielgrzymujący po ziemi człowiek i każda społeczność doczesna
ma powinność określenia swojego miejsca w tym theatrum mundi. Głęboki
zasięg inspiracji myślą św. Augustyna precyzyjnie wypunktowuje Ruas: to
spokój w obliczu przypadków fortuny; głębokie zaufanie do prawa Bożego i
wiara w Bożą miłość i opiekę; umiejętność doskonałego rozróżniania pomiędzy
faktami, które są posłańcami dobra, a tymi, co są zaczynem zła; roztropność
polityczna (prudência política), wypływająca z ewangelicznej wiedzy, iż tu, na
ziemi, wskutek skażenia natury ludzkiej grzechem, ostatecznego i pełnego
oddzielenia „plew” od „ziarna” niepodobna oczekiwać; niewzruszone – mimo
wiedzy o niemożności zaistnienia Królestwa Bożego na ziemi – przekonanie, iż
każde działanie, więc także polityczne, musi być podejmowane ad maiorem Dei
gloriam i dla dobra osób żyjących w społeczeństwie685.
Zaczerpnięty ze Starego i Nowego Testamentu, a pogłębiony
teoretycznie lekturą dzieł św. Augustyna i Boecjusza, prowidencjalizm
integralistów nie był kwietystycznym oczekiwaniem na spełnienie się zamysłów
Opatrzności, lecz inspirował do postawy czynnej. Wiara w posiadanie religijnej
prawdy, objawionej przez Boga i zachowywanej oraz nauczanej przez Kościół,
postrzegana była jako nakaz do przeciwstawiania się „nieludzkim ideologiom”,
685
Ibid.
236
czyli religiom fałszywym” – w konkretnych realiach XX wieku przede
wszystkim bolszewizmowi, tej „religii satanicznej”, jak pisał Pequito
Rebelo686. W świetle tego nakazu integralizm kreślił wizję duchowopolitycznego posłannictwa odrodzonej przez nacjonalizm Portugalii, której
najśmielszy bodaj wyraz, nie pozbawiony stricte luzytańskiego parakletyzmu
mesjanicznego, dał Sardinha:
„Być może, z powodu skrajnego rozkładu, który dotknął
Państwo, to właśnie Portugalii przypadnie chlubne przeznaczenie
inauguracji Nowego Ładu w Europie, i jeśli tak być musi – a ja wierzę,
że tak będzie – to uzyskamy potwierdzenie naszego apostolskiego
powołania ludu zdobywców i odkrywców, wschodząc, jak jutrzenka,
przeciwko huraganowi maksymalistów ze Wschodu arcychrześcijańskim
maksymalizmem Zachodu687.
O „apostolskim powołaniu” (vocação apostólica) Portugalii, która
pomnoży chwałę swojej historii dając Europie model życia w nowym ładzie,
mówił w tym samym czasie również Pequito Rebelo688. Przed „zachodnim
maksymalizmem reakcyjnym” (maximalismo reaccionário ocidental) stawiał on
zadanie
odnowienia
chrześcijaństwa
(restauração
da
cristandade),
zmartwychwstania człowieka w Chrystusie (ressurreição do homem em Cristo),
a narodów w Cristandade689.
Tak
maksymalistycznie
wygórowany
cel
pozwala
zdefiniować
integralizm jak fenomen wykraczający poza paradygmat doktryny czy ruchu
czysto politycznego, co też Pequito Rebelo czyni zdecydowanie, nazywając
integralizm Krucjatą (Cruzada) – nie tylko narodową, lecz ogólnoludzką, i nie
686
J.A. Pequito Rebelo, op. cit., s. 92.
„A Nação Portuguesa”, VII 1922, s. 12.
688
J.A. Pequito Rebelo, op. cit., s. 92.
689
Ibid., s. 93.
687
237
tylko ludzką, lecz religijną. Integralizm jest Krucjatą, ponieważ jego
kwintesencję stanowi obrona „prawdziwego człowieczeństwa przeciwko
barbarii demokratycznej i prawdziwego Boga przeciwko satanicznej pysze
(orgulho satânica) Rewolucji”690.
Nacionalcatolicismo
W odróżnieniu od portugalskiego nacionalismo cristão, przedstawienie
„metryki narodzin” hiszpańskiego nacionalcatolicismo nie jest rzeczą łatwą.
Główna przyczyna tej konfuzji leży – paradoksalnie – w tym, że przez cały wiek
XIX na prawicy hiszpańskiej trwał w swoich mocnych okopach ideowych nurt
ultrakatolickiego tradycjonalizmu (tradicionalismo)691. Kłopot jednak w tym,
że ówczesna myśl tradycjonalistyczna nie wykazywała najmniejszych
skłonności do nacjonalizmu, którego zresztą, jako samoświadomego i
skrystalizowanego nurtu jeszcze nigdzie, jak wiadomo, nie było. Dotyczy to
wszystkich odłamów, podzielonego skądinąd – formalnie głównie tzw. kwestią
dynastyczną – tradycjonalizmu, w którym dominujący liczebnie był
legitymistyczny karlizm692, wszelako najtęższe umysły znajdowały się albo w
przeciwnym mu – izabelickim – obozie monarchistów (Juan Donoso Cortés),
690
Ibid.
O tradycjonalizmie hiszpańskim w ogólności zob.: Tradicionalismo, w: Enciclopedia Universal
Ilustrada Europeo-Americana, Madrid 1928, t. LXIII, s. 376-506; Melchor Ferrer, Historia del Tradicionalismo
español, I-XXX, Sevilla 1941-79; Vicente Marrero, El tradicionalismo español del siglo XIX, Madrid 1955;
Francisco Elías de Tejada y Spínola, El tradicionalismo político español, rkps., Sevilla 1955; Santiago Galindo
Herrero, Breve historia del tradicionalismo español, Madrid 1956; Manuel de Santa Cruz, Apuntes y documentos
para la historia del tradicionalismo español 1939-1966, I-XXIX, Madrid 1979-82; José María Alsina Roca, El
tradicionalismo filosófico en España. Su génesis en la generación romántica catalana, Barcelona 1985.
692
Zob. Ramón Oyarzun, La historia del carlismo, Bilbao 1939, Madrid 1969³; Melchor Ferrer, Breve
historia del legitimismo español, Madrid 1958, Francisco Elías de Tejada i in., ¿Qué es el carlismo?, Madrid
1971; Joseph Zabalo, Le carlisme. La contre-révolution en Espagne, Biarritz 1993; Alexandra Wilhelmsen, La
formación del pensamiento político del carlismo, 1810-1875, Madrid 1995; Gabriel Alférez, Historia del
Carlismo, Madrid 1998; Fermín Pérez-Nievas Borderas, Contra viento y marea. Historia de la evolución
ideológica del carlismo a través de dos siglos de lucha, Pamplona 1999; Adam Wielomski, Teologia polityczna
hiszpańskiego karlizmu, „Pro Fide Rege et Lege” 1999, nr 3-4(35), s. 8-13; Jordi Canal, El Carlismo, Madrid
2000; z pozycji lewicowego dysydenta” karlizmu – zob. Josep Carles Clemente, Historia del carlismo
contemporáneo: 1935-1977, Barcelona 1977; id., Los orígines del carlismo, Madrid 1979; id., El Carlismo.
Historia de una disidencia social (1833-1976), Madrid 1990; id., Historia general del carlismo, Madrid 1992;
id., El Carlismo en la España de Franco (Bases documentales 1936-1977), Madrid 1994; id., Breve Historia del
Carlismo, Madrid 2001.
691
238
albo zajmowały w sporze dynastycznym pozycję chwiejną (ks. Jaime L.
Balmes), lub w ogóle dystansowały się do niego (tzw. neocatolicos, którym
przewodził Cándido Nocedal). Wprawdzie po upadku (konstytucyjnej)
monarchii Izabeli II w 1868 roku „neokatolicy” przyłączyli się do karlistów, to
jednak już w 1889 roku odłączyli się ponownie, zakładając pod wodzą syna
Cándida – Ramóna Nocedala Partię Integrystyczną (Partido Integrista)693. W
każdym jednak wypadku tradycjonalizm tak silnie zrósł się z integralnym
katolicyzmem, że nawet zaistnienie w końcu nacionalcatolicismo nie
skutkowało tego rodzaju odrębnością nacjonalizmu od konserwatyzmu, czy
wręcz ich wzajemną wrogością, jak w innych krajach, na przykład w Polsce.
Przeciwnie:
tradycjonaliści
(w
tym
karliści)
oraz
narodowi
katolicy
współpracowali ze sobą, redagowali te same czasopisma, powoływali się na
siebie nawzajem. Można wręcz powiedzieć, że nacionalcatolicismo był nieco
tylko unowocześnioną – właśnie nacjonalizmem i większą skłonnością do
rozwiązań dyktatorialno-autorytarnych – wersją tradycjonalizmu. Od „twardego
jądra” tradycjonalizmu, czyli od karlistów zaś, narodowych katolików można
było odróżnić właściwie tylko popieraniem linii „alfonsjańskiej” (a potem
„juanistycznej”) Burbonów, wywodzącej się od królowej Izabeli. Była to jednak
tylko kwestia opcji personalno-dynastycznej: nawet ci nacjonal-katolicy, którzy
byli „lojalistami” względem obalonego w 1931 roku, konstytucyjnego, lecz nie
legitymistycznego, króla Alfonsa XIII i jego zstępnych (aż po obecnie
panującego Jana Karola I), nie byli monarchistami liberalnymi (tj. zwolennikami
monarchii konstytucyjno-parlamentarnej), lecz opowiadali się za koncepcją
monarchii tradycyjnej, katolickiej, korporacyjnej i antyparlamentarnej. Jak
podkreśla Vallet de Goytisolo – powołując się w tym względzie na Vegasa
Latapie – specyfiką monarchizmu narodowo-katolickiej Akcji Hiszpańskiej było
to, że nie dyskutowała ona kwestii dynastycznej (co pozwoliło jej
693
Zob. J.N. Schumacher, Integrism. A Study in XIXth Century Spanish political-religious Thought,
„The Catholic Historical Review”, XLVIII, 1962-1963; Vicente Cárcel Ortí, San Pío X, los jesuitas y los
integristas españoles, „Archivum Historiae Pontificiae” 27(1989), s. 249-355.
239
współpracować z karlistami), niemniej „broniła typu monarchii rozważanej jako
rząd optymalny; monarchii tradycyjnej, to znaczy ani absolutnej, ani
demokratycznej, ani cezaryzmu, ani ukoronowanej republiki (república
coronada)694.
Niektórzy badacze, jak na przykład włoski historyk idei Alfonso
Botti695, narodziny nacionalcatolicismo wiążą z działalnością tych myślicieli
tradycjonalistycznych, którzy po przegranej karlistów w tzw. trzeciej wojnie
karlistowskiej (1872-76) i zaniepokojeni traumatycznym doświadczeniem
anarchii panującej w okresie tzw. Sześciolecia Demokratycznego (Sexenio
Democrático) 1868-74, pogodzili się z Restauracją monarchii konstytucyjnej
pod berłem Alfonsa XII, i podjęli działalność w Partii Konserwatywnej, jak
założyciel Unii Katolickiej Alejandro Pidal y Mon (1846-1913) czy wielki
historyk literatury Marcelino Menéndez y Pelayo (1856-1912).
W istocie, zwłaszcza Menéndez y Pelayo zdaje się być fundatorem
głównych intuicji nacionalcatolicismo, dzięki położeniu akcentu na rdzenną
„hiszpańskość”
(hispanidad)
bezkompromisowego,
wojującego,
kontrreformacyjnego i „trydenckiego” katolicyzmu, z wyrzuceniem zaś, równie
zdecydowanym, poza nawias hiszpańskiej ortodoksji wszystkiego i wszystkich,
co posiada najmniejszy choćby nalot heterodoksji. Brzmi to szczególnie mocno
w słynnym fragmencie jego najgłośniejszego dzieła, zawierającym frenetyczną
pochwałę wszystkiego tego, co w obrazie Hiszpanii, uformowanym w
perspektywie oświeceniowego, liberalnego i progresywnego modernizmu jest jej
niezmywalnym „znakiem hańby”: jedności wyznaniowej, konkwisty pojętej
jako ewangelizacja z mieczem w dłoni, tępienia herezji przez Inkwizycję:
„Tylko przez jedność wiary naród może żyć własnym życiem,
świadom siły, jaką mu daje jednomyślność; jedynie ona uzasadnia i
Juan Vallet de Goytisolo, Eugenio Vegas y la Ciudad Católica, „Verbo”, octubre-noviembrediciembre 1985, nr 239-240, s. 1196.
695
Zob. Alfonso Botti, Cielo y dinero. El nacionalcatolicismo en España (1881-1975), Madrid 1993.
694
240
zakorzenia instytucje przez naród stworzone; tylko poprzez nią tłoczone
są soki żywotne narodu aż do najdalszych rozgałęzień organizmu
społecznego. Bez jednego i tego samego Boga, bez tego samego ołtarza,
bez tych samych ofiar, co wielkiego i silnego mieć będzie naród? (..) Tę
jedność dało Hiszpanii chrześcijaństwo! Szczęśliwą jest ta epoka, czas
naszej chwały i cudownych zdarzeń, epoka młodości i krzepkiego życia.
Hiszpania zdobywająca dla światła Ewangelii połowę globu ziemskiego!
Hiszpania poskromicielka heretyków, światło Trydentu, miecz Rzymu,
kolebka świętego Ignacego! To właśnie jest nasza wielkość i nasza
jedność – nie mamy innej!”696.
W „prowokowaniu” ówczesnej political corectness Menéndez szedł tak
daleko, że nie wahał się głosić pochwały nietolerancji, która jest „nieodzownym
prawem zdrowego sądu ludzkiego. Tak zwana tolerancja zaś jest łatwą do
praktykowania cnotą, lub raczej chorobą wieku, w którym panuje sceptycyzm i
brak wiary”697. W konsekwencji, oświadczał: „Rozumiem i błogosławię
Inkwizycję, gdyż jest ona symbolem idei jedności, która przyświecała naszemu
życiu narodowemu i kierowała nim przez wieki; gdyż jest ona owocem ducha
rdzennie hiszpańskiego”698.
Data publikacji opus magnum Menéndeza stanowi najważniejszy
argument za tak odległym przesunięciem wstecz (do 1881 roku) datacji
narodzin nacionalcatolicismo. Nie ujmując niczego ważności tego dzieła i
autorytetowi, jakim cieszył się Menéndez, należy wszelako zauważyć, że przez
aż kilka dziesięcioleci nie zaowocowało ono jednak żadnym skrystalizowanym
środowiskiem
ideowo-politycznym.
Przeciwnie:
pierwsze
zwiastuny
nacjonalizmu, jakie pojawiły się w Hiszpanii – w twórczości plejady
Marcelino Menéndez y Pelayo, La historia de los heterodoxos españoles, Madrid 1881, cyt. za:
Adam Kruczkowski, Dzieło Boże w Hiszpanii, Wrocław 1981, s. 109.
697
Cyt. za: Józef Dzierzykraj-Morawski, Literatura hiszpańska, w: Wielka Literatura Powszechna,
red. Stanisław Lam, t. II, Kraków 1933, s. 955.
698
Ibid.
696
241
utalentowanych pisarzy Pokolenia `98 (Generación del 98), do których zaliczani
są przede wszystkim: Miguel de Unamuno (1864-1936), Ramón María del
Valle-Inclán (1866-1936), Jacinto Benavente (1866-1954), Pío Baroja (18721956), Azorín [José Martínez Ruiz] (1873-1967), Antonio Machado (18751939) oraz Ramiro de Maeztu699 – nie miały zrazu nic wspólnego z
tradycjonalizmem, a niewiele – w każdym razie w sposób nader powikłany – z
katolicyzmem700. Pisarze Pokolenia `98, owszem, idealizowali dawną
Hiszpanię (osobliwie „duszę kastylijską”, personifikowaną postacią błędnego
rycerza z La Manchy), jej kulturę i literaturę, ale sposób w jaki to czynili kłócił
się z katolicko – hiszpańską ortodoksją, „kanonizowaną” przez Menéndeza701.
Chrześcijaństwo najsłynniejszego pisarza i myśliciela Generación del 98 –
Miguela de Unamuno702, było tak „wzorcowym” przykładem hiszpańskiej
heterodoksji, że niektórzy skłonni są widzieć w jego skrajnym pesymizmie
(„katolickiej rozpaczy”) i subiektywizmie religijnym wypełnienie „luki” po
niezaistniałym hiszpańskim protestantyzmie703. Będąc poniekąd „pokoleniem
klęski”704, autorzy Generación del 98 marzyli o odrodzeniu imperium i
odbudowaniu minionej świetności, nie mniej od karlistów gardzili też
konserwatywno – liberalnym establishmentem konstytucyjnej monarchii
Alfonsów XII i XIII, odpowiedzialnym za klęskę w wojnie z Jankesami i za
zastój wewnętrzny oraz korupcję polityczną o charakterze właściwie
699
Zob. Donald L. Shaw, The Generation of 1898 in Spain, London 1977; Pedro Laín Entralgo, La
Generación del 98, Madrid 1997.
700
Zob. Adam Wielomski, Ramiro de Maeztu i idea Hispanidad, „Pro Fide Rege et Lege” 2004, nr
1(48), s. 7.
701
Wymownym dowodem tego jest słynna filipika Unamuna, wymierzona z pewnością również, jeśli
nie głównie, w Menéndeza: „Uważam, że można powziąć świętą Krucjatę, aby odbić grób Don Kichota spod
władzy uczonych, księży, cyrulików, książąt i kanoników, którzy go zajęli. Uważam, że można podjąć świętą
Krucjatę w celu odbicia grobu Rycerza Szaleństwa spod władzy rycerzy Rozumu” – Miguel de Unamuno, El
sepulcro de Don Quijote, w: id., Ensayos, Madrid 1967, t. II, s. 73-4.
702
Zob. Eugeniusz Górski, Hiszpańska refleksja egzystencjalna. Studium filozofii politycznej Miguela
de Unamuno, Wrocław 1979.
703
Zob. José Luis Aranguren, Sobre el talante religioso de Miguel de Unamuno, „Arbor” 1948, nr 11.
Inaczej atoli stawia sprawę H. Benítez, według którego Unamuno posiadał „luterańską głowę” i „katolickie
serce” – zob. id., La crisis religiosa de Unamuno, „Revista de la Universidad de Buenos Aires” 1949, nr 4.
704
W 1898 Hiszpanię dotknęło bodaj największe upokorzenie w jej nowożytnej historii, wskutek
utraty, w wojnie ze Stanami Zjednoczonymi, jej ostatnich posiadłości w Nowym Świecie: Kuby i Filipin.
242
systemowym705, lecz ich pomysły na uzdrowienie były tyleż mgliste i
chaotyczne, co radykalne. Atawistyczne, można rzec, (zwłaszcza u Basków:
Unamuna, Baroji i Valle-Inclána) odruchy sympatii dla heroicznej tradycji
karlizmu i niechęć do „mieszczańskiego” liberalizmu nawet nie równoważyły
ich skłonności do anarchizmu i socjalizmu – też zresztą heretyckiego wobec
europejskiej,
zwłaszcza
marksistowskiej
ortodoksji.
Prawie
wszyscy
przedstawiciele tego pokolenia byli, przynajmniej wówczas, radykałami i
republikaninami706, począwszy od prekursora tego pokolenia i autora manifestu
Ideárium español (1897) – zmarłego śmiercią samobójczą Ángela Ganiveta
(1865-1898). Wszystkie te okoliczności każą nam zatem opowiedzieć się za
wpisaniem do metryki narodzin nacionalcatolicismo daty o kilka dziesięcioleci
późniejszej – grudnia 1931 roku, kiedy to ukazał się, pod redakcją Ramira de
Maeztu, pierwszy zeszyt przeglądu „Acción Española”.
***
W Hiszpanii za czasów Restauracji (podobnie zresztą w Portugalii) panował system zwany
rotatywizmem (rotativismo), polegający na przemiennym wymienianiu się władzą przez partię konserwatywną
oraz postępową, co jednak było karykaturą brytyjskiego systemu parlamentarnego i dwupartyjności, ponieważ
wynik wyborów był przesądzany z góry, w drodze ustaleń oligarchicznej elity obu partii; pożądany rezultat
zapewniali, drogą rozmaitych nacisków i przekupstwa, lokalni notable z administracji, zwani „kacykami”, stąd
też mechanizm ów przeszedł do historii obu krajów pod nazwą „kacykizmu” (cacicismo).
706
Pouczający i wymowny jest rozrzut późniejszych sympatii i decyzji politycznych pisarzy tej
generacji. Pomijając, póki co, Maeztu, przypomnijmy że Azorín już na początku XX wieku wstąpił do Partii
Konserwatywnej i był deputowanym z jej ramienia do Kortezów, a w czasie wojny domowej – podobnie jak
Benavente – poparł nacjonalistów i do końca życia był w establishmencie kulturalnym państwa Franco. Po
stronie frankistów opowiedział się też ostatecznie wolnomyśliciel i dawny anarchista Baroja. Natomiast ValleInclán w latach II Republiki przystąpił do Koła Przyjaciół Związku Sowieckiego, a Machado w czasie wojny
domowej wspierał propagandowo swoim talentem poetyckim rząd republikański (zresztą jego rodzony brat
Miguel, też poeta, czynił to samo w obozie powstańczym). Najbardziej skomplikowane były meandry ideowopolityczne Unamuna: w młodości marksizujący anarchista, następnie liberał, uprawiający gwałtowną opozycję
(z emigracji) przeciwko łagodnej i paternalistycznej dyktaturze generała Miguela Prima de Rivery w latach
1923-30; poparł proklamowanie II Republiki (widząc w niej – jak większość intelektualistów jego pokolenia –
„piękną dziewczynę” /la niña bonita/), aby prawie natychmiast zacząć ją atakować z pozycji konserwatywnych i
antydemokratycznych; przejął nieomal ideowy patronat nad założoną przez syna swojego niegdysiejszego
wroga, „faszystowską” Falangą, i zdecydowanie poparł wojskowo-nacjonalistyczne alzamiento, określając je
jako obronę cywilizacji chrześcijańskiej przed epidemią szaleństwa, anarchii i barbarzyństwa oraz został
mianowany przez nacjonalistów rektorem uniwersytetu w Salamance, ale już 12 X 1936 starł się publicznie z
gen. Millánem Astrayem, któremu zarzucił „nekrofilną” pochwałę śmierci, a który po tym gotów był go na
miejscu zastrzelić, powstrzymany przez obecną na ceremonii inauguracji roku akademickiego żonę Franco;
wkrótce zmarł, praktycznie w areszcie domowym.
705
243
Maeztu w młodości był nie mniejszym radykałem od innych
przedstawicieli Generación del 98. Co więcej, w przeciwieństwie do nich nie był
wówczas nawet nacjonalistą w tym znaczeniu, które można im nadać, to znaczy
przede wszystkim kulturowym, lecz w gruncie rzeczy „późnym wnukiem”
oświeceniowych „sfrancuziałych” (afrancesados). W swojej pierwszej książce
(którą później zamierzał spalić) z 1899 roku o wymownym tytule: W stronę
innej Hiszpanii (Hacia otra España) wyrażał się z lekceważeniem o ideale Don
Kichota, który Unamuno umieścił w centrum hiszpańskiego mitu, twierdząc, iż
jest on dekadencki. „Kastycyzmowi” Unamuna i Azorína przeciwstawiał
wówczas ostentacyjnie kosmopolityczną ideę regeneracji przez „europeizację”
(europeización).
Ewolucję ku poglądom konserwatywnym przechodził Maeztu podczas
długoletniego pobytu, w charakterze korespondenta prasowego, w Anglii, lecz
decydującym o jego nawróceniu na katolicyzm – i na nacionalcatolicismo –
doświadczeniem była rewolucja bolszewicka w Rosji. Postrzegając w niej
zjawisko o charakterze apokaliptycznym, doszedł do przekonania – analogicznie
jak w epoce „Wiosny Ludów” Donoso Cortés – o bezwarunkowości
alternatywy: albo skok w otchłań rewolucji socjalnej, albo „odnowa wszystkich
rzeczy w Chrystusie” (instaurare omnia in Christo z biskupiej dewizy papieża
św. Piusa X): „Donoso miał rację: powinniśmy objąć krzyż obiema rękami, w
innym wypadku runiemy w rewolucyjny potok”707.
Należy podkreślić, że konwersja Maeztu była „integralna” i nieudawana:
katolicyzm był odtąd dla niego prawdą absolutną, a Kościół katolicki jedynym
prawomocnym depozytariuszem tej prawdy, znającym na wskroś ułomność
skażonej grzechem pierworodnym natury człowieka. Każda próba budowania
porządku ziemskiego, ignorująca tę wiedzę, czyli antropologię zakotwiczoną w
transcendencji, posiadającą tedy boską gwarancję prawdziwości, prowadzić
musi nieuchronnie do tworzenia porządku nieludzkiego:
707
Ramiro de Maeztu, Don Quijote o el amor, Salamanca 1964, s. 20.
244
„Kultura świata nie może zostać stworzona na fundamencie
biologicznego charakteru człowieka (...). Zbawienie nie przychodzi z
tego, czego się chce, ale z tego, co zrobić należy. Fizyka i metafizyka,
nauki moralne i przyrodnicze, nakazują nam od nowa wysłuchiwać słów
Ducha oraz ufundować prawo i instytucje społeczne i polityczne, tak jak
św. Tomasz i nasi teologowie – prawnicy, na obiektywnej zasadzie dobra
wspólnego, a nie na kaprysie woli silniejszego”708.
Spojrzenie w głąb hiszpańskiej tradycji unaocznia jednak również,
zdaniem Maeztu, całkowitą koherencję
katolicyzmu
z
duszą narodu
hiszpańskiego, ich – można by rzec – ontologiczną współistotność. Hiszpania
jest ze swojej natury katolicka: „w języku łacińskim otrzymała chrześcijaństwo,
a w chrześcijaństwie ideał”, jeśli zatem chce znów zaistnieć naprawdę, musi
ponownie dokonać aktu złączenia „swojego bytu (ser) z ideałem (ideário)”709,
swojej materii z formą zdolną ją ukształtować. Ponowna symbioza Hiszpanii z
Kościołem to zatem nie tylko szansa na zbawienie dla indywidualnej duszy
każdego Hiszpana, ale również jedyna możliwość regeneracji hiszpańskiej
ojczyzny:
„W końcu doszedłem do przekonania, że moja ojczyzna zeszła z
drogi w momencie, gdy zaczęła oddalać się od Kościoła. Nie powróci
ona na właściwą drogę do chwili, kiedy zdecyduje się na nowo
utożsamić z Kościołem, na ile jest to tylko możliwe”710.
708
Id., Defensa de la Hispanidad, Madrid 1998, s. 78 [W podobny sposób, bezalternatywność
dysjunkcji: albo katolicyzm, albo relatywizm, ujmował jeden z pierwszych receptorów filozofii politycznej Carla
Schmitta w Hiszpanii, Eugenio Montes: „Każdy relatywizm ze swojej istoty jest również antykatolicki. Czynić
zmienność normą idealną albo zwyczajnym sposobem zachowania, oznacza prowadzić duszę do poddania się
demonowi” – id., Discurso a la catolicidad española, „Acción Española” t. IX, 1 III 1934, nr 48, s. 133].
709
Ibid., s. 73.
710
Id., Don Quijote..., s. 16.
245
Zdaniem Maeztu, powrót do utraconej od XVIII stulecia jedności
duchowej i społecznej wymaga odrzucenia wszystkich idei niehiszpańskich:
oświeceniowego
racjonalizmu,
liberalizmu,
demokracji,
socjalizmu
i
anarchizmu, „przywleczonych” na Półwysep Iberyjski przez kolejno po sobie
następujące oddziały kosmopolitycznych afrancesados, tworzących jedną, choć
wewnętrznie skłóconą, „anty-Ojczyznę” (la Antipatria). Na „oczyszczonym” z
nich gruncie winna natomiast wzrosnąć na nowo tradycja prawdziwej Hiszpanii
– katolickiej już od czasu nawrócenia z arianizmu (w VI wieku) królów
wizygockich; tradycja św. Izydora z Sewilli i bohaterów rekonkwisty,
osiągająca swoje apogeum w epoce Królów Katolickich, Złotego Wieku kultury
hiszpańskiej, scholastycznej szkoły z Salamanki i Kontrreformacji711. Należy
odkryć na nowo zobowiązującą wszystkie pokolenia Hiszpanów, wielkość
casticismo, zakodowaną w arcydziełach
literatury hiszpańskiej: Cydzie,
Celestynie, Don Kichocie, Życiu snem, Don Juanie. W szczególności Don
Kichot to nieprzemijający „symbol katolickiej monarchii hiszpańskiej, symbol
rycerzy Boga bijących się przeciw epoce i całemu światu, aby umocnić wiarę w
ideał odchodzący w przeszłość”712.
Znamienne, że mimo niekłamanego podziwu dla wszystkich wiktorii
hiszpańskiego oręża, zwłaszcza w epoce konkwisty, największym – bo
religijnym i umysłowym – triumfem ducha hiszpańskiego mianuje Maeztu jego
wkład w dzieło obrony ortodoksji katolickiej przed herezją protestancką,
podczas obrad Soboru Trydenckiego:
„Dzień 26 września 1546 roku (...) jest dniem największego
sukcesu w historii Hiszpanii. To dzień, gdy Diego Laínez, teolog
Do przywrócenia „Świętej Władzy” (Sacro Imperio) Królów Katolickich i „restauracji wielkiej
Hiszpanii Habsburgów” wzywał także, „w imię Boga Izabeli i Filipa II”, Montes – zob. id., op. cit.].
712
R. de Maeztu, Don Quijote...., s. 52.
711
246
papieski, przyszły generał jezuitów (...) wygłosił na Soborze Trydenckim
swoją mowę o usprawiedliwieniu”713.
Kwintesencją nacionalcatolicismo w ujęciu Maeztu jest przeświadczenie,
że „prawda mieszka wyłącznie we wnętrzu Hiszpanii, a nie w jakimikolwiek
innym narodzie”714. Zastrzega on jednak, że nie oznacza to deifikacji narodu
hiszpańskiego (co byłoby poganizmem lub herezją). Za św. Augustynem
Maeztu powtarza, że ojczyzna ziemska może być kochana jedynie ze względu
na Boga, który ją stworzył, co najoczywiściej implikuje, że ona sama Bogiem
nie jest. „Zamieszkiwanie prawdy we wnętrzu Hiszpanii” nie może tedy
oznaczać nic innego, jak niezasłużony dar Boga, darmo daną łaskę wiary i
wybrania – jako „nowego Rzymu albo nowożytnego Izraela”715 – tego właśnie
(hiszpańskiego) narodu do spełnienie zbożnego dzieła chrystianizacji świata.
Oznacza to zatem obowiązek, brzemię, a nie idolatrię narodu; Maeztu twierdził,
że w przeciwieństwie do protestanckich Anglosasów „[my, Hiszpanie] nigdy nie
wierzyliśmy, że Bóg przyszedł na świat jedynie dla nas samych”716. W jego
przekonaniu Królom Katolickim, i ich poddanym również, nie chodziło o
podboje, lecz o ewangelizację, o stworzenie „imperium wiary” (imperio de la
fe), toteż wszyscy Hiszpanie XVI wieku – żołnierze, myśliciele, pisarze, a nie
tylko księża i zakonnicy – zdają się być misjonarzami raczej, niż zdobywcami;
w ścisły sposób tę symbiozę Krzyża i Miecza (lub może raczej, mówiąc za
Chestertonem, Miecza o formie Krzyża) wyraża zakon jezuitów, założony przez
byłego żołnierza i zorganizowany jak armia.
Ewangelizacja świata przez Hiszpanię, a następnie przez ludzi i ludy
wszystkich ras ochrzczonych przez Hiszpanów, okazuje się istotą hispanidad.
Idea, że powołaniem Hiszpanii jest bronić Krzyża, Cristiandad, Europy i
713
Id., Defensa..., s. 167.
Ibid., s. 111.
715
Ibid., s. 180.
716
Ibid., s. 199.
714
247
Zachodu, nieść Krzyż do Nowego Świata i ocalić katolicyzm w Europie przed
zalewem protestantyzmu, jak również myśl, że wszystkie te zobowiązania
zerwano po 1700 roku po osadzeniu francuskich Burbonów na tronie
hiszpańskim717, co doprowadziło do zalewu Hiszpanii przez idee nowoczesne,
zostały wyartykułowane już w manifeście programowym z pierwszego numeru
„Acción Española”718, a rozwinięte najpełniej w opus magnum Maeztu z 1934
roku (opatrzonym przedmową kard. Gomy) – Defensa de la Hispanidad.
Maeztu podkreśla, że w hispanidad nie ma nic etnicznego ani
rasistowskiego: „Hispanidad tworzą ludzie rasy białej, czarnej, indiańskiej i
malajskiej, jak i ich mieszanki; byłoby absurdem charakteryzować ją za pomocą
etnografii”719. Hispanidad to idea duchowa, transcendentalna, otwarta dla
wszystkich katolików rzymskich, esencjalnie złączona z katolicyzmem, dlatego
uniwersalna, a nie monolatryczna i ekskluzywna (jak w szczególności judaizm):
„Misja historyczna ludów hiszpańskich polega na nauczaniu
wszystkich ludzi na ziemi, że mogą być zbawieni, i że ten zaszczyt
zależy tylko od ich wiary i woli”720.
Chociaż jest oczywiste, że Maeztu podejmując – wbrew „czarnej
legendzie” ukutej przez protestanckich konkurentów Hiszpanii: Holendrów i
Anglosasów, a bezkrytycznie przyjętej później przez innych – żarliwą apologię
konkwisty Nowego Świata, uważa tę epopeję za największą zasługę narodu
hiszpańskiego przed Bogiem – przyniesienia ludom Ameryki światła wiary i
nadziei wiecznego zbawienia, nie znaczy to jednak próby zakwestionowania
dalszego ciągu historii, czyli dokonanego w XIX wieku zerwania jedności
Słynny okrzyk ulgi Ludwika XIV po podpisaniu w 1713 roku traktatu w Utrechcie, kończącym
wojnę sukcesyjną o tron w Madrycie: „nie ma już Pirenejów”, ma dla obrońców hispanidad sens jednoznacznie
złowrogi.
718
Zob. Ramiro de Maeztu, Acción Española, „Acción Española”, t. I, 15 XII 1931, nr 1, s. 1 – 7.
719
Id., Defensa..., s. 84.
720
Ibid., s. 133.
717
248
państwowej z metropolią przez kraje Ameryki Łacińskiej. Oczywiście, w swoim
czasie, był to fakt oceniany przezeń ujemnie, zwłaszcza, że „wybijanie się na
niepodległość” tych krajów było ideologicznie unoszone falą oświecenia,
liberalizmu i rewolucyjnego jakobinizmu, transmitowanych przez loże
wolnomularskie. Jest to jednak fakt nieodwracalny i nie może być celem
Hiszpanii dążenie do odwrócenia biegu zdarzeń, do próby kwestionowanie
niepodległości państw latynoamerykańskich. Hispanidad musi być obecnie
ufundowana na czymś zupełnie innym: na – mówiąc po Norwidowsku –
odpomnieniu tej oczywistości, że stanowi ona wspólną wartość duchową i
cywilizacyjną wszystkich Kastylijczyków i innych szczepów iberyjskich, a
także
wieloetnicznych
i
wielorasowych
szczepów
Hispanoameryki
uformowanych w narody przez wiarę katolicką i kulturę hiszpańską.
Analogicznie i subsydiarnie dotyczy to wszystkich narodów obszaru
lusitanismo, na czele z Brazylijczykami, uformowanych przez kulturę
portugalską. Dlatego osią idei hispanidad uczynił Maeztu wezwanie do
ustanowienia Unii Iberyjskiej Hiszpanii z Portugalią, a następnie Unii
Panamerykańskiej, łączącej wielorakimi więzami – od sojuszy wojskowych po
intensywną wymianę kulturalną – hiszpańsko- i portugalskojęzyczne państwa
Ameryki Łacińskiej z ich starymi metropoliami.
Stosunki pomiędzy nimi muszą atoli, w myśl koncepcji Maeztu, opierać
się nie na zasadzie dominacji, lecz kooperacji, zaś ich spoiwem powinien być
apostolski, misyjny katolicyzm, antymasonizm i antykomunizm. Podłożem i
uzasadnieniem idei panhiszpańskiej było tu mesjanistyczne przeświadczenie o
szczególnym posłannictwie narodów iberyjskich:
„Można stwierdzić, że historyczna misja narodów hiszpańskich
polega na pouczeniu wszystkich ludzi na ziemi, że jeśli chcą, mogą się
uratować, i że ich wzniesienie nie zależy od niczego innego, jak tylko od
ich wiary i ich woli. (...) Narody mówiące językiem hiszpańskim, ich
249
dusze rozdarte antagonistycznymi, obcymi im ideałami, mogą znaleźć
wytchnienie jedynie w swojej kolebce, którą jest hispanidad”721.
Maeztu wyrażał przy tym nadzieję, że jeżeli idea hispanidad zdoła
połączyć te narody, to spirytualistyczna cywilizacja iberoamerykańska zdoła
odeprzeć zagrożenie płynące z jednej strony od materializmu marksistowskiego,
z drugiej zaś od materializmu amerykańskiego.
***
Znaczenia Maeztu dla wykrystalizowania się nacionalcatolicismo i
zasięgu jego oddziaływania na przedstawicieli tego nurtu – porównywalnego ze
znaczeniem Maurrasa dla trwałości nacionalisme intégral we Francji – nie
sposób przecenić. Już nieomal bezpośrednio metapolityczny dorobek Acción
Española został przełożony na program Bloku Narodowego (Bloque Nacional)
pod przywództwem Calva Sotelo – partii będącej ostatnią przed powstaniem
zbrojnym próbą zjednoczenia hiszpańskiej prawicy na gruncie akcji wyborczej.
W Manifeście Bloku Narodowego nietrudno dostrzec pogłos narodowokatolickiej doktryny Maeztu, za naczelną zasadę ugrupowania uznawał on
bowiem:
„...afirmację Hiszpanii zjednoczonej i uporządkowanej według
nieśmiertelnej frazy Ferdynanda V Katolickiego: «Hiszpania jedna i
niepodzielna»; tylko taka jest autentyczna w swojej czystej postaci i
tradycji. Będziemy bronić na śmierć i życie, z frenetyczną egzaltacją,
jedności hiszpańskiej, zbudowanej przez Monarchię i naród w ciągu
pięciu wieków. Hiszpania prawdziwa musi być katolicka; konieczna jest
721
Id., El concepto contemporáneo de España. Antologia de ensayos 1895-1931, Buenos Aires 1946,
s. 251.
250
moralna zgoda pomiędzy Państwem i Kościołem, a katolicyzm musi być
czynnikiem
sprawczym
i
determinującym
naszą
tożsamość
narodową”722.
Spośród
licznych
egzemplifikacji
doktryny
nacionalcatolicismo
wspomnijmy tu, zalecającą się głębią i oryginalnością, koncepcję konwertyty
Manuela Garcíi Morente. Był on zrazu pod wpływem arystokratycznego liberała
José Ortegi y Gasseta, filozoficznie kantystą, wykształconym na uniwersytetach
francuskich i niemieckich, a politycznie republikaninem. Jeszcze na początku
Guerra Civil podpisał list intelektualistów popierających Republikę. Później
wyemigrował do Argentyny, gdzie przeżył nawrócenie na wiarę katolicką, a
poczuwszy powołanie, wstąpił do stanu duchownego. Ta ostatnia i
najpłodniejsza zarazem faza twórczości Garcíi Morente przebiegała nie tylko
pod znakiem powrotu do katolicyzmu i scholastyki, ale również odkrycia
duchowej istoty hispanidad. Jest ona, w jego rozumieniu, nie ideologią, lecz
stylem (estilo) życia zbiorowego, charakteryzującym się religijnością,
uduchowioną rycerskością, kultem honoru, odwagą, śmiałością, bujnością
ludzkich natur i emocjonalizmem. Hispanidad stała się tym wszystkim dzięki
specyfice dziejów narodu, który musiał hartować się w ciągłej walce z obcymi
ludami i religiami; zwłaszcza w wojnach z Maurami Hiszpanie zdobyli swoje
„chrześcijańskie poczucie życia”. Przez osiemset lat rekonkwisty uformował się
w duszy hiszpańskiej (hispánica) typ osobowy rycerza chrześcijańskiego (el
caballero cristiano), będący „intuicyjnym obrazem, który najlepiej symbolizuje
istotę hispanidad”723. Typ ten charakteryzuje doskonałość połączenia
pierwiastka heroicznego z religijnym, cnót naturalnych, honoru i woli, z cnotami
nadprzyrodzonymi i kornym poddaniem się woli Bożej. El caballero cristiano
nie walczy dla próżnej, światowej sławy, gdyż jego walka, wypełniająca mu
722
Cyt. za: A[ntonio] P[érez] O[laguer], Calvo y Sotelo (José), w: Enciclopedia Universal Ilustrada
Europeo-Americana. Suplemento Annal 1936-1939. Primera parte, Madrid 1944, s. 373.
723
Manuel García Morente, Idea de la Hispanidad, Madrid 1961[4], s. 48.
251
życie, jest sposobem dojścia do nieskończoności i wieczności. Życie
pozbawione tej pozagrobowej perspektywy nie miałoby dla niego wartości;
dopóki jest jeszcze na ziemi, woła on za św. Teresą z Ávila: umieram, iżem
jeszcze nie umarła.
Typ osobowy rycerza chrześcijańskiego jest oczywiście wytworem
średniowiecza: „powiedziałbym – pisze García Morente – że z samej natury
chrześcijański rycerz skłania się ku feudalizmowi”724. Mimo to, etos rycerski
jest transhistoryczny, i właśnie w tym leży sens narodowego tradycjonalizmu.
Nie jest on odwracaniem się od współczesności ku dawno minionej przeszłości,
nie zajmuje postawy estetyczno-kontemplacyjnej, lecz czynną. Tradycja to
przekazywanie z pokolenia w pokolenie narodowego „stylu hiszpańskiego”
(estilo hispánico)725 po to, aby zachować wieczną, a nie historyczną
hispanidad.
***
Jak już wspomniano, problem przynależności Falangi Hiszpańskiej do
nurtu
narodowo-katolickiego
ma
związek
z
kwestią
prawomocności
identyfikowania tej organizacji i jej ideologii jako faszystowskiej, aczkolwiek –
podobnie jak w wypadku Ruchu Narodowo-Syndykalistycznego w Portugalii –
nawet jej potwierdzające rozstrzygnięcie nie wyklucza zakwalifikowania
Falangi
do
kategorii
nacionalcatolicismo,
co
postaramy
się
niżej
uargumentować.
Bez wątpienia ideologia i działalność Falangi była przejawem
powszechnej w Europie, i poza nią także, radykalizacji, tak politycznej, jak
społecznej (zwłaszcza zatem to drugie zbliża ją do faszyzmu), ruchów
nacjonalistycznych w latach 30. XX wieku. Można ją tedy usytuować w
724
725
Ibid., s. 89.
Ibid., s. 47.
252
ideowym obszarze antydemokratycznej, antyliberalnej i antymarksistowskiej
rewolucji konserwatywnej, zapoczątkowanej w Niemczech i przez niektórych
traktowanej jako bardziej wyrafinowana intelektualnie uwertura do narodowosocjalistycznej rewolucji nihilizmu, co jest oczywiście niedopuszczalną
symplifikacją. W tym samym nurcie sytuują się takie zjawiska, jak Ruch
Chrystusa Króla Léona Degrelle`a w Belgii, Brazylijska Akcja Integralistyczna
Plinia Salgado, Legion Michała Archanioła Corneliu Z. Codreanu w Rumunii
czy ONR w Polsce – zwłaszcza w koncepcji przełomu Bolesława Piaseckiego i
jego RNR-Falangi. Niektórzy ze zjawiskiem rewolucji konserwatywnej łączą
również tradycjonalistyczną rewoltę przeciwko nowoczesności Juliusa Evoli we
Włoszech726; jest to do przyjęcia, lecz z tym zastrzeżeniem, że evolianizm nie
był polityczną akcją, lecz fenomenem metapolitycznym i spekulatywnym,
nadto, jego skrajny elitaryzm wykluczał jakąkolwiek „wrażliwość społeczną”,
tak charakterystyczną i dla ruchów semi-faszystowskich narodowo-radykalnych,
i dla faszyzmu sensu stricto.
Czy jednak falangiści i ich charyzmatyczny przywódca – nazywany
według celowo utartego zwyczaju jedynie imionami: José Antonio – byli
faszystami? Spór toczony wokół tego pytania zdaje się nie mieć końca, i wcale
nie przebiega po osi prostych podziałów ideologicznych: prawica – lewica czy
faszyści – antyfaszyści. Jego referowanie nie jest tu naszym obowiązkiem,
niemniej przypomnijmy kilka charakterystycznych stanowisk. Jeden z
najbardziej cenionych znawców współczesnej historii Hiszpanii, z przekonań
liberał, Stanley G. Payne przyznaje, że zawsze miał duży kłopot z
przyporządkowaniem „dziwnego przypadku faszyzmu hiszpańskiego” (el
extraño caso del fascismo español), właśnie ze względu na jego katolicyzm i
wysokie standardy moralne727. Nawet skrajnie niechętny wszelkiemu
Zob. Adam Wielomski, Rewolucja tradycjonalistyczna. Julius Evola a faszyzm, „Studia nad
faszyzmem i zbrodniami hitlerowskimi”, t. XXIV (2001), s. 141-178.
727
Zob. Stanley G. Payne, Franco y José Antonio. El extraño caso del fascismo español. Historia de
la Falange y del Movimiento Nacional (1923-1977), Barcelona 1997.
726
253
nacjonalizmowi i prawicowości Paul Preston, pomimo wrzucania do jednego
worka z napisem faszyzm hiszpański nie tylko frankizmu, nacjonal-katolicyzmu,
ale nawet karlizmu, reflektuje, iż ma on „zastanawiająco” tradycjonalistyczne
zabarwienie728. Zupełnie przeciwnie, Miguel Argaya Roca widzi w José
Antonio katolickiego kontrrewolucjonistą, związanego z kontrreformacją,
dziedzica tradycjonalizmu Balmesa i Donosa729. Dodajmy jeszcze, że w
kwestii faszyzmu Prima de Rivery nie mogą się zgodzić nawet autorzy nie
skrywający swojego zafascynowania nim. Tak na przykład, Luis María
Sandoval widzi w nim wyłącznie katolickiego tradycjonalistę, nieomal
karlistę730, podczas gdy José Antonio Baonza czy José Luis Jerez Riesco
chętnie, a nawet z dumą, godzą się na określenie faszysta731.
Każda z interpretacji prowadzi wszelako, wprost lub domniemanie, do
tej samej konkluzji: że „dziwność” hiszpańskiego faszyzmu (względnie: quasifaszyzmu) polega właśnie na jego zakorzenieniu w katolicyzmie. Jeśli
ktokolwiek oponował temu, to wątpliwości wychodziły raczej z prawa: w
oczach tradycjonalistów karlistowskich Falanga była „czerwoną hołotą” (la
canalla roja), niechętna Falandze była część hierarchii kościelnej (zwłaszcza
arcybiskup Sewilli, Pedro kard. Segura y Sáenz (1880-1957), który odmówił
umieszczenia symbolu Falangi na tablicach z nazwiskami poległych bohaterów
na ścianie katedry, co uważał za bluźnierstwo). Podnoszone były także
zastrzeżenia do treści 26 punktu słynnego programu Falangi, który o
katolicyzmie
mówił
jedynie
w
funkcji
spoiwa
społecznego
narodu
hiszpańskiego, ze względu na tradycję i wyznawanie tej religii przez większość
Hiszpanów. Wskazywano przy tym na antyklerykalizm niektórych działaczy
728
Zob. Paul Preston, Las derechas españolas en el siglo XX: autoritarismo, fascismo y golpismo,
Madrid 1986.
Zob. Miguel Argaya Roca, Historia de los falangistas en el franquismo: 19 abril 1937 – 1 abril
1977, Madrid 2003.
730
Zob. Luis María Sandoval, José Antonio visto a derechas, Madrid 1998.
731
Zob. José Antonio Baonza, José Antonio Primo de Rivera, razón y mito del fascismo español,
Madrid 2003; José Luis Jerez Riesco, José Antonio, fascista, Barcelona 2003.
729
254
Falangi, zwłaszcza wywodzących się z JONS Ledesmy Ramosa732.
Zastrzeżenia te jednak ustępować musiały przynajmniej w odniesieniu do osoby,
myśli i drogi życiowej samego José Antonia, którego żarliwą religijność
cechowała wręcz mistyczna asceza733, którą starał się rozbudzać także wśród
swoich podwładnych734. Znamienne jest jego wyznanie uczynione po (jedynym
w życiu) spotkaniu z Hitlerem, że już nigdy się z nim nie spotka, ponieważ jego
rozmówca nie wierzy w Boga. Wiadomo, że na swoją własną egzekucję,
poprzedzoną długą spowiedzią, José Antonio poszedł z krucyfiksem w dłoni,
otrzymanym od papieża Piusa XI, jak również, że w Hiszpanii frankistowskiej
otaczano go nieomal kultem przysługującym świętemu Kościoła735.
Na wskroś katolicka była także wizja polityczna José Antonia, który
chciał restaurować Hiszpanię Królów Katolickich z jednością wiary (unidad
católica) i średniowieczny, tomistyczny porządek (ordo). Postrzegał on politykę
w perspektywie teologicznej, jako połączenie religii z cnotami ascetycznego
rycerstwa. Od tradycjonalistów różniły go nie kwestie religijne, lecz społeczne i
ustrojowe: nie wierzył w odbudowanie monarchii i w żywotność arystokracji
(choć sam był arystokratą). Pragnął kontrrewolucji, lecz sądził, że musi być ona
ludowa, przeprowadzona przez zjednoczony naród, a nie przez elity czy wojsko.
W tym kontekście również faszyzm mógł być postrzegany jako niesprzeczny z
katolicyzmem, ponieważ José Antonio uważał faszyzm za przeciwieństwo
732
Godny podkreślenia, albowiem bardzo wymowny, jest fakt, że znakomitą większość „dysydentów”
frankizmu, którzy w latach 60. przeszli do „opozycji demokratycznej”, a ideologicznie na pozycje
progresywizmu katolickiego i socjaldemokratyczne, stanowili właśnie uprzednio najbardziej radykalni i nie
kryjący sympatii dla totalitarnego narodowego socjalizmu intelektualiści Falangi, tacy jak: Dionisio Ridruejo,
Pedro Laín Entralgo, Antonio Tovar czy José Luis Aranguren; sprawiedliwie należy jednak przyznać, że
podobną ewolucję przeszli „integryści” katoliccy: Joaquín Ruiz Giménez, Luis Sánchez Agesta, Antonio Fontán
czy teoretyk restauracji Rafael Calvo Serer, a nawet jeden z odłamów (Partido Carlista)
ultratradycjonalistycznego karlizmu, skupiony wokół ekscentrycznego księcia Hugona Karlosa z „parmeńskiej”
linii Burbonów – zwolennika „socjalizmu samorządowego”.
733
Cecilio de Miguel Medina, La personalidad religiosa de José Antonio, Madrid 1975.
734
Na jego polecenie falangiści pielgrzymowali do Compostelli i do Rzymu całymi oddziałami.
735
Odnotujmy, jako swoiste curiosum, fakt kanonizowania go, jak również gen. Franco, przez
antypapieża „Grzegorza XVII” (choć autentycznego biskupa: Clemente Domíngueza Gómeza) ze
schizmatyckiego „Kościoła” z Palmar de Troya; to „wyniesienie na ołtarze”, nawet jeśli uzasadnione, jest
oczywiście kanonicznie nieważne.
255
totalitaryzmu a synonim nacjonalizmu i jego, niezbędne jak mniemał,
unowocześnienie przez aktywizację katolickich mas ludowych.
W podobny sposób pojęcie faszyzmu rozumiał czołowy intelektualista
Falangi, Ernesto Giménez Caballero – pierwszy hiszpański pisarz, który
samookreślił się jako faszysta736. Dopatrując się korzeni faszyzmu aż u
(pochodzącego z Hiszpanii) Seneki, postrzegał w nim nie co innego, jak nową
nazwę cywilizacji chrześcijańskiej (cristiandad) i Zachodu, pozostających w
odwiecznej konfrontacji z fałszywymi religiami Wschodu, których współczesną
postacią jest azjatycko-rosyjski komunizm. Koniec końców, w rozumieniu
Giméneza idea faszyzmu jest niczym innym – o czym powiadamiał w samym
tytule jednego ze swoich dzieł737 – jak nową katolickością, rewitalizacją
Kościoła Wojującego i misyjnego, umożliwiającą kontynuowanie dzieła
świętych: Piotra, Augustyna, Tomasza, Ignacego Loyoli oraz imperatora
rzymskiego i króla Hiszpanii Karola Habsburga, „ideą imperialno-katolicką” (la
idea imperial católica), prowadzącą „przez Imperium do Boga” (el Imperio hacia
Dios).
Spirytualizm i (nieco estetyzujący) mistycyzm José Antonia czy
Giméneza Caballero pozwala nam zatem widzieć w Falandze i jej ideologii
radykalny, narodowo-syndykalistyczny i niemonarchistyczny, lecz mimo
wszystko tradycjonalistyczny, odłam obozu narodowo-katolickiego w Hiszpanii.
Wobec salazaryzmu i frankizmu
W niniejszym przeglądzie nie można pominąć złożonej kwestii relacji
narodowo-chrześcijańskich doktryn metapolitycznych w krajach iberyjskich do
autorytarnych systemów zaprowadzonych tam w latach 1926-33 (Portugalia) i
736
Zob. Douglas W. Foard, The Revolt of the Aesthets. Ernesto Giménez Caballero and the Origins of
Spanish Fascism, New York 1989.
737
Zob. Ernesto Giménez Caballero, La nueva catolicidad. Teoría general sobre el fascismo, Madrid
1933.
256
1936-39 (Hiszpania) oraz istniejących prawie tak samo długo (w Portugalii
obalonego drogą wojskowo-rewolucyjnego przewrotu w roku 1974, w Hiszpanii
zdemontowanego odgórnie przez postfrankistowski establishment w latach
1975/78). Kwestia ta bywa częstokroć nadmiernie symplifikowana przez
autorów koncentrujących swoją uwagę na instytucjonalnym kształcie oraz
oficjalnej ideologii salazarowskiego Estado Novo i frankistowskiego Estado
español, zaniedbujących zaś badań nad środowiskami ideotwórczymi. Skutkiem
tego jest w dużym stopniu zniekształcony obraz salazaryzmu i frankizmu jako
wiernych i prostych aplikacji idei narodowo-katolickich w tych krajach,
napotykających opozycję wyłącznie z „lewa”, ze strony sił dążących do
demokratyzacji i laicyzacji systemu, zupełnie zaś satysfakcjonujących prawicę
nacjonalistyczną i katolicką. Oczywiście obraz ten nie jest zupełnie
nieprawdziwy, gdyż oba te autorytaryzmy były niewątpliwie nacjonalistyczne
oraz były – czy może raczej starały się być – państwami wyznaniowymi, rzecz
jednak właśnie tkwi w proporcjach, których brak wyważenia czyni go dopiero
problematycznym. Celem poniższych uwag jest tedy próba rozsupłania choćby
po trosze tego zawikłanego węzła.
***
Bez wątpienia, António de Oliveira Salazar był głęboko wierzącym i
praktykującym
katolikiem,
intelektualistą
o
wszechstronnej
formacji
teologicznej oraz politykiem pojmującym swoją misję także jako formę
apostolatu. Swojemu chrześcijańskiemu powołaniu dawał wyraz przez całe
dojrzałe życie publiczne, począwszy od założenia – wespół z ks. Manuelem
Gonçalvesem Cerejeirą (późniejszym kardynałem i patriarchą Lizbony) i
Máriem de Figueiredą (późniejszym ministrem i przewodniczącym Izby
Korporacyjnej)
w
1912
roku
Akademickiego
Centrum
Demokracji
Chrześcijańskiej, inspirowanego encyklikami społecznymi Leona XIII. Ponad
257
wszelką wątpliwość nie tylko był również nacjonalistą, ale w nacjonalizmie –
„mocnym, ostrożnym, pojednawczym, który zapewni współistnienie i
prawidłowe działanie wszystkich czynników naturalnych, tradycyjnych i
postępowych społeczeństwa”738 – widział podstawową identyfikację własną i
konstytucji państwa, które dyktatorsko przebudował. „Salazaryzm” streszczał
się w haśle: „wszystko dla Narodu, nic przeciw Narodowi” (tudo pela Nação,
nada contra a Nação).
Na pierwszym miejscu pośród naczelnych zasad ustrojowych Salazar
stawiał wiarę, tj. prawdę religijną, głoszącą, że źródłem wszelkiej suwerenności
jest Bóg, z czego wynika, że państwo nie ma jurysdykcji dowolnego
ustanawiania kultu i określania zasad moralności, która to jurysdykcja należna
jest Kościołowi739. Będąc jednak dyktatorem w istocie nader ostrożnym i
rozważnym oraz zdając sobie sprawę z silnego resentymentu antyklerykalnego
tej części społeczeństwa portugalskiego, która podlegała wpływom ideologii
laickich i radykalnych, Salazar starał się raczej promować rechrystianizację
„oddolną”740, przez przywrócenie pełnej wolności Kościoła (i Akcji
Katolickiej), tak krępowanego przez państwo w swojej misji apostolskiej od
stulecia, aniżeli forsować „odgórną” rekatolicyzację ustrojową. Dlatego
konkordat ze Stolicą Apostolską zawarty został przez Nowe Państwo
stosunkowo późno, bo w maju 1940 roku, a zapis, iż „katolicyzm jest religią
narodu portugalskiego” został włączony do tekstu konstytucji dopiero nowelą z
1951 roku. Niezmiennie natomiast Nowe Państwo odwoływało się do pojęcia
cywilizacji chrześcijańskiej, przyjmując na siebie misję jej obrony przed
naporem
738
ideologii
i
systemów
antychrześcijańskich,
na
czele
z
[António de] Oliveira Salazar, Rewolucja pokojowa, przeł. z francuskiego Z. Grabski, Warszawa
1939, s. 58.
739
Zob. ibid., s. 23.
Jej centrum integracyjnym i promieniującym stało się w tych czasach oczywiście sanktuarium
fatimskie, którego budowę rząd Nowego Państwa intensywnie wspierał.
740
258
komunizmem741. W tych kategoriach – konfrontacji religii z anty-religią –
Salazar traktował też walkę z masonerią (zdelegalizowaną w Nowym Państwie).
Mimo tak wyraźnych podobieństw salazaryzmu i integralizmu, trudno
mówić o symbiozie obu tych odmian nacjonalizmu, czy choćby o zgodnej
współpracy742. Owszem, niemało integralistów dokonało ralliement już do
dyktatury wojskowej po przewrocie w 1926 roku, a następnie do Estado Novo w
jego uformowanym przez Salazara po 1932 roku kształcie. Byli to jednakowoż
przede wszystkim reprezentanci drugiej i trzeciej generacji integralizmu, na
czele z późniejszym następcą Salazara, Marcello Caetano, Múriasem oraz
Amealem743. Kontrastuje z tym jednak stanowisko zajęte przez większość
„ojców-założycieli” integralizmu, z których do Nowego Państwa „przyłączyli
się” jedynie Amaral, Campos, Beirão i Pimenta, jak również przez
najmłodszych „neointegralistów”, którzy od początku uformowali się jako
antysalazarowska opozycja. Próżne byłoby oczywiście domniemywać, jak
zachowałby się zmarły przedwcześnie mistrz integralizmu – Sardinha, jest
natomiast faktem, że już w 1931 roku Junta Centralna ruchu ogłosiła wycofanie
poparcia dla – wówczas jeszcze tylko ministra finansów – Salazara. Odtąd już
nieprzerwanie główni liderzy integralizmu: Raposo, Almeida Braga i Pequito
Rebelo trwali w ostrej opozycji wobec „salazarchii” (Salazarquia)744,
przypłacając to niekiedy nawet represjami745.
Opozycji integralistów nie wystarczy tłumaczyć tylko niedokonaniem
przez Salazara restauracji monarchii. W salazarowskiej „Rewolucji Narodowej”
ujrzeli oni bowiem nie postać tradycjonalistycznej i katolickiej Kontrrewolucji,
W wypadku Portugalii miało to bardzo konkretny wymiar w postaci oporu stawianego lewicowym
partyzantkom, wspomaganym przez Moskwę, na terytoriach zamorskich imperium luzytańskiego, jak Angola
czy Mozambik.
742
Zob. João de Almeida, Nacionalismo e Estado Novo, Lisboa 1932.
743
Zob. António Cordeiro Lopes, O pensamento ea acção de João Ameal – Um percurso
antimoderno, entre o Integralismo e o Salazarizmo (1917-1934), Lisboa 1995.
744
Termin ten ukuł Raposo. Zob. José Manuel Quintas, O Integralismo face à institucionalização do
Estado Novo. Contra a «Salazarquia», „História”, Ano XXIV (III série), nr 44, Abril 2002.
745
Na przykład Raposo za opublikowanie w 1940 roku krytycznej wobec Salazara książki Amar e
servir został ukarany kilkuletnim zesłaniem na Azory.
741
259
tylko kolejne, po absolutyzmie, liberalizmie i demokratycznym republikanizmie,
oblicze politycznego modernizmu, pokrewne faszystowskiej statolatrii. Nowe
Państwo jawiło im się jako nowoczesna dyktatura autokratyczna, a nie jako
renowacja portugalskiej tradycji ustrojowej, skomponowanej z władzy
monarszej, arystokracji i organicznej (tj. złożonej z reprezentantów gmin i
korporacji)
demokracji
(democracia
orgânica).
Przy
okazji
wyborów
prezydenckich w 1958 roku Almeida Braga z pasją wypunktowywał wszystkie
„grzechy” salazarchii: to, jego zdaniem, system hybrydowy (híbrido), tyrański
(tirânico) i mściwy (vingativo); forma autorytarnego bałwochwalstwa i
materializmu
biernego
posłuszeństwa,
dyktatury
administracyjnej,
przechodzącej w policyjną, sprzecznej z przeznaczeniem moralnym i
osobowością człowieka; biurokratyczne wypaczenie korporacjonizmu i brak
woli wskrzeszenia wolności municypalnych; nietzscheański kult nadczłowieka;
monopartyjność jak w komunizmie i monopol legalności akcji politycznej746.
Mimo wszystko, w ramach tego samego paradygmatu ideowego i
światopoglądowego postrzegać należy jeszcze bardziej gwałtowną w formie
opozycję747, uprawianą przez narodowo-syndykalistycznych „dysydentów”
integralizmu: Preta i Monsaráza. Po raz kolejny upraszczając, traktuje się ich
ruch „błękitnych koszul” jako portugalską kalkę faszyzmu748, czy wręcz
nazizmu, podczas gdy rzeczywiste i głębokie pokrewieństwo ideowe łączyło go
przede wszystkim z Falangą Hiszpańską. Co najważniejsze w interesującym nas
kontekście, to okoliczność, że Preto, pomimo faszystowskiej autoidentyfikacji
ACUSO! /wywiad/, „Diário de Lisboa” 30 V 1958, przedruk w: Luís de Almeida Braga, Espada ao
Sol, Lisboa 1969, s. 193-207.
747
Udokumentowaną dwukrotnie (1934, 1935) podjętą próbą zbrojnego przewrotu. Zob. João Medina,
Salazar e o Fascistos. Salazarismo e Nacional-Sindicalismo a história dum conflicto 1932-1945, Lisboa 1978.
748
Zob. António da Costa Pinto, Os Camisas Azuis. Ideologia, Elites e Movimentos Fascistas em
Portugal 1914-1945, Lisboa 1994 [Chwalebnym przykładem ważącej proporcje powściągliwości sumiennego
badacza, jest w tym wypadku współczesny portugalski historyk idei, prof. Braga da Cruz, którego zdaniem Preto
„z pewnością nie był nazistą, gdyż jednocześnie sympatyzował z monarchią i konserwatyzmem. Należał raczej
do ludzi zafascynowanych samą otoczką i symboliką nazistowską; pragnął uzupełnić reżim większą dawką
charyzmy. (...) Nie można jednak powiedzieć, żeby był on nazistą w prawdziwym tego słowa znaczeniu” –
Powrót z Afryki do Europy. Rozmowa z Manuelem Braga de (sic!) Cruz, „Fronda” 1998, nr 13/14, s. 389].
746
260
sensu largo749, dystansował się jednak i do reżimów Mussoliniego oraz Hitlera,
i do Salazara, z tego samego powodu: iż są one cezarystycznymi
totalitaryzmami. Narodowy syndykalizm natomiast, jak deklaruje Preto,
uwzględnia w swojej doktrynie chrześcijańskie tradycje (tradições cristãs)
Portugalii i nawiązuje do „chrześcijańskich fundamentów integralistycznego
ideału politycznego” (fundamentos cristãos do ideário político integralista)750.
Ideał
narodowo-syndykalistyczny
jest
wspólnotowy
(comunitária)
i
personalistyczny (personalista)751, i z tego powodu salazarowskiej tezie:
„wszystko dla narodu, nic przeciwko narodowi”, faszysta Preto przeciwstawia
antytezę: „wszystko dla człowieka, nic przeciwko człowiekowi” (tudo pelo
homem nada contra o homem)752.
***
W okresie poprzedzającym wybuch Alzamiento 18 maja przyszły
Caudillo de Cruzada, Francisco Franco Bahamonde, był, jak większość
zawodowej kadry oficerskiej, człowiekiem okazującym respekt Kościołowi i
monarchii, lecz, co zgodnie potwierdzają wszystkie źródła, religijnie raczej
letnim. Atoli właśnie już w czasach „Krucjaty” stał się, bez wątpienia pod
wpływem swojej żony, gorliwej katoliczki, człowiekiem bardzo religijnym,
zdaniem niektórych – wręcz dewotem, i takim pozostał już do końca życia. W
przeciwieństwie do Salazara nie był natomiast intelektualistą, co nie znaczy, że
nie posiadał żadnego oczytania. Przeciwnie: czytał wiele, i to właśnie lektury
dzieł myślicieli tradycjonalistycznych i narodowo-katolickich: Menéndeza
Zob. Rolão Preto, O Fascismo, Guimarães 1939.
Cyt. za: José Manuel Alves Quintas, Francisco de Barcelos Rolão Preto, w: Biographies – R,
www.cphrc.org.uk/biographies/quintas1.htm [Zaznaczyć należy przy okazji, że pozbawione podstaw jest
imputowanie Ruchowi Narodowo-Syndykalistycznemu „neopogaństwa”, upatrującego jakoby w katolicyzmie
źródeł słabości Portugalii, co czyni Tomasz Wituch – zob. id., Historia Portugalii w XX wieku, Pułtusk 2000, s.
104. Sam Preto, w młodości student kard. Merciera w Lowanium, był również praktykującym katolikiem].
751
Cyt. za: ibid.
752
R. Preto, Contra o Fascismo: «Tudo pelo homem nada contra o homem», „Diário de Lisboa” 19 X
1945, s. 1, cyt. za: www.angelfire.com/pq/unica/il_frp_nada_contra_o.htm
749
750
261
Pelayo, Maeztu oraz karlistów Vázqueza de Melli i Pradery ukształtowały jego
duchowo-polityczną wizję Hiszpanii. Była to, z pewnością, wizja państwa
katolickiego,
wręcz
służebnego
wobec
religii
i
Kościoła
w
duchu
średniowiecznego augustynizmu politycznego. Dawał temu wyraz wprost,
wielokrotnie – między innymi w przemówieniu wygłoszonym w Kortezach w
maju 1946 roku, gdzie powiedział:
„Państwo doskonałe to dla nas państwo katolickie. Oznacza to
nie tylko, że ludzie wyznają wiarę chrześcijańską, ale również, że
konieczne są także prawa, które będą stały na straży katolickich zasad,
eliminowały wszelkie przeciwko nim wykroczenia”753.
Szczerość religijnych przekonań Caudilla, jego bezgraniczną lojalność
wobec Kościoła, nawet wówczas, gdy kolidowało to z bezpośrednimi interesami
obozu władzy, któremu przewodził, lub gdy konstatował ze zdumieniem i
goryczą narastanie w Kościele „posoborowym” nowych prądów, sprzecznych z
tradycyjną teologią polityczną, a wreszcie zbieżność jego wizji z ideą
hiszpańskiego imperium katolickiego, konstatują nawet jego wrogowie, jak na
przykład liberalny pisarz (i emigrant z państwa frankistowskiego), Michel del
Castillo:
„Dla tego niewysokiego, zamkniętego w sobie człowieka liczyło
się tylko państwo potężne, zjednoczone i katolickie. (...) Generał Franco
pragnął stworzyć znowu jedność narodową wokół katolicyzmu. Łączył
w ten sposób zasady religijne ze wspólnotą ludów iberyjskich. (...)
Czyniąc to miał za sobą Historię, bo widzieliśmy przecież, że Kościół
stworzył Hiszpanię. A więc atakować Kościół znaczyło atakować
Hiszpanię. «Caudillo Hiszpanii z łaski Boga» – nie jest to tylko zwykła
753
Cyt. za: Tadeusz Miłkowski, Paweł Machcewicz, Historia Hiszpanii, Wrocław 2000, s. 404-405.
262
formuła mająca uprawomocnić władzę. (...) Śmiało stanął poza historią.
Działał wyłącznie jako człowiek natchniony przez Boga. A jego
działaniu przyświecał jeden cel – oddać Hiszpanię w ręce Boga”754.
W zgodzie z tymi zasadami Franco, odkąd tylko został generalissimusem
Alzamiento Nacional
i Szefem Państwa (Jefe de Estado), konsekwentnie
budował katolickie państwo wyznaniowe, poczynając od zniesienia, jeszcze w
czasie
Guerra
Civil,
na
odwojowanych
terenach,
antykatolickiego
ustawodawstwa Republiki755. Już w 1937 roku prawnie usankcjonowanym
patronem Hiszpanii został św. Jakub Apostoł. Na wskroś religijny (i
monarchiczny zarazem) charakter miała ceremonia oficjalnego zakończenia
wojny domowej i publicznej instauracji władzy Franco z 20 V 1939, w
madryckim kościele królewskim św. Barbary. W szczególności wypowiedziane
przez Caudilla w trakcie składania jako votum własnej szpady u stóp Chrystusa
spod Lepanto słowa: „Panie Boże, w którego ręku spoczywa całe prawo i cała
władza, obdarz mnie swym wsparciem, bym doprowadził ten lud do pełni
wolności Imperium dla chwały Twojej i Twego Kościoła...”756, wyrażały
dobitnie ideę pochodzenia władzy jedynie od Boga oraz jej misyjności i
służebności względem Kościoła.
Jedna z pierwszych ustaw zasadniczych (los leyes fundamentales)
Państwa Hiszpańskiego – Karta Praw Hiszpanów (Fuero de los españoles) z 13
VII
1945,
za
podstawę
ustroju
przyjmowała
chrześcijańską
zasadę
personalistyczną, ujęta w duchu tomistycznej koncepcji dobra wspólnego,
Michel del Castillo, Hiszpańskie czary, przeł. D. Knysz-Rudzka, Warszawa 1989, s. 111-118.
W pierwszym rzędzie dotyczyło to narzucenia katolikom obowiązkowych ślubów cywilnych,
usunięcia nauczania religii ze szkół, sekularyzacji cmentarzy, delegalizacji zakonu jezuitów i restrykcyjnego
prawa względem pozostałych kongregacji.
756
Cyt. za: Paweł Skibiński, Państwo generała Franco. Ustrój Hiszpanii w latach 1936-1967, Kraków
2004, s. 52 [Nieco odmienną i dłuższą wersję tego fragmentu modlitwy Franco, wydobywającą jej quasikapłański i quasi-monarszy styl, podaje jego biografka francuska: „Panie, przyjmij łaskawie ofiarę tego ludu,
który wraz ze mną i w Twoim imieniu, w bohaterski sposób zwyciężył zaślepionego wroga prawdy. Panie Boże
Wszechmocny, wesprzyj mnie swą pomocą, abym poprowadził ten lud ku pełnej wolności Imperium, ku chwale
Twojej i Twojego Królestwa. Panie, niechaj wszyscy ludzie poznają Jezusa, który jest Chrystusem, synem Boga
żywego” – Andrée Bachoud, Franco, Warszawa 2000, s. 195].
754
755
263
ogłaszając „jako naczelną zasadę swego postępowania, szacunek dla godności,
integralności i wolności osoby ludzkiej, uznając człowieka jako nosiciela
wiecznych wartości i członka wspólnoty narodowej, za właściciela obowiązków
i praw, których wykonywanie gwarantuje w porządku dla wspólnego dobra”
(art. 1), natomiast w art. 6 potwierdzała, że jedynym kultem publicznym,
„cieszącym się opieką państwa” jest religia katolicka, wykluczając tym samym
dopuszczenie kultu publicznego („ceremonie i zewnętrzne manifestacje”) oraz
prozelityzmu niekatolickiego, wszelako gwarantując jednocześnie wolność
sumienia i kultu prywatnego („Żadna osoba nie będzie narażona na trudności z
powodu swoich przekonań religijnych”); ustawa stała zatem na gruncie
tradycyjnej wykładni w nauce Kościoła tolerancji, tj. znoszenia błędu w imię
pokoju społecznego lub innych ważkich powodów, a nie „modernistycznej”
wolności religijnej. Z kolei Ustawa o Kortezach (Ley constitutiva de los Cortés)
z 17 VII 1942 i Ustawa o Następstwie Tronu (Ley de Succesión) z 1 IV 1947
gwarantowały dostojnikom Kościoła miejsca wirylne w Kortezach, Radzie
Królestwa i (nigdy nie ustanowionej) Radzie Regencyjnej.
Mimo przyjęcia jako pierwszej z zasad (principios) Ruchu Narodowego
(Movimiento Nacional) stwierdzenia, iż „Współżycie społeczne i polityczne w
Hiszpanii opiera się na wiecznych prawdach Świętego Kościoła Rzymskiego. W
nich szuka inspiracji Ruch Narodowy, wsparty na katolickiej jedności ludu
hiszpańskiego”757, projekt ów – opracowany przez „starego” falangistę (tzw.
camisa vieja – „stara koszula”), ministra José Luisa Arrese (1905-1986) – został
oprotestowany przez hierarchię katolicką, jako totalitarny, monopartyjny,
niezgodny z katolicyzmem i hiszpańską tradycją. Żadnych zastrzeżeń nie
wzbudziły natomiast ostatecznie przyjęte przez Kortezy 17 V 1958 Zasady
Fundamentalne Ruchu Narodowego (Principios Fundamentales del Movimiento
Nacional), z których druga stwierdzała dobitnie, iż „naród hiszpański uważa za
757
Ley Definidora de los Principios que Informan el Movimiento Nacional, cyt. za: P. Skibiński, op.
cit., s. 202.
264
swą
najwyższą
powinność
podporządkowanie
się
Prawu
Boskiemu,
określonemu przez doktrynę Świętego Rzymskiego Kościoła katolickiego,
jedynej prawdziwej wierze, nieodłącznej od naszej tożsamości narodowej,
inspirującej nasze prawodawstwo”758.
Wynikająca z odrzucenia liberalnej koncepcji rozdziału Kościoła od
państwa zasada domniemanego traktowania, z „moralnego punktu widzenia”,
wszystkich obywateli jako katolików, znajdowała swoją konkretyzację również
w edukacji i wychowaniu. Już ustawa o szkolnictwie średnim (Ley de enseñanza
media) z 20 IX 1938 nie tylko przywracała naukę religii w szkołach i
zrównywała ją z innymi przedmiotami, ale obligowała do zgodności całego
programu nauczania z ortodoksją katolicką. W szkołach publicznych wszystkich
szczebli zawieszone były krucyfiksy i wizerunki Matki Boskiej, a lekcje
poprzedzała i zamykała recytacja Ave Maria. Koedukacja w szkolnictwie
została zniesiona. Kościół katolicki otrzymał pełną swobodę prowadzenia
szkolnictwa prywatnego i akcji misyjnych. Około 1/3 dzienników (19%
nakładu) i połowa czasopism (70% nakładu) znalazły się w rękach Kościoła, a
biuletyny diecezjalne nie podlegały cenzurze państwowej. Cenzura eliminowała
wszelkie treści antykatolickie. Działalność telewizji publicznej została
zainaugurowana (1956) transmisją mszy św.
Analogicznie, zasady państwa wyznaniowego zostały rozciągnięte na
prawo małżeńskie i rodzinne oraz na szeroką sferę moralno-obyczajową życia
społecznego. Śluby cywilne (wyjąwszy niekatolików) oraz rozwody zostały
zniesione.
Prawo
stało
na
straży przestrzegania
nakazu
odpoczynku
niedzielnego oraz karało bluźnierstwa. Karalne stało się także cudzołóstwo –
lecz tylko kobiet – zagrożone karą do sześciu lat więzienia. Czyny nieobyczajne
były karane grzywną, a rozpowszechnianie środków antykoncepcyjnych także
więzieniem. Zwalczano również pornografię, nieprzystojne stroje, brak
pończoch czy przesadny makijaż. Obowiązywał zakaz koedukacyjnych plaż i
758
Cyt. za: T. Miłkowski, P. Machcewicz, op. cit., s. 404.
265
basenów oraz nieskromnych strojów kąpielowych (kontrolowanych przez
patrole na plażach).
W tym stanie rzeczy zaskakujący może być fakt długiego i mozolnego
procesu dochodzenia do zawarcia konkordatu ze Stolicą Apostolską. Negocjacje
w tej kwestii zostały podjęte wprawdzie przez rząd narodowy w Burgos jeszcze
w trakcie wojny domowej, w 1938 roku, ale utknęły z powodu obstawania przez
stronę hiszpańską przy żądaniu zwykłego przywrócenia konkordatu z 1851
roku759, który zawierał tzw. prawo prezentacji biskupów przez głowę państwa.
Z powodu przeciągania się tych rokowań problemem stały się również wakaty
na trzynastu stolicach biskupich, których ordynariusze zostali zamordowani
przez „czerwonych”. Dopiero w czerwcu 1941 podpisano wstępną konwencję,
zawierającą rozwiązanie kompromisowe; ustalono bowiem, że w wypadku
wakatu nuncjusz papieski w porozumieniu z rządem ustalał listę sześciu
kandydatów i przesyłał ją do Rzymu, gdzie papież dokonywał wyboru trzech (z
prawem dopisywania własnych propozycji), a z listy papieskiej Szef Państwa
wybierał najbardziej odpowiedniego760. Mimo tego wkrótce wybuchł spór o
składanie przysięgi na wierność Szefowi Państwa przez nowo mianowanych
biskupów, rozstrzygnięty jednak po myśli Franco. Ostatecznie, konkordat
podpisano dopiero 27 VIII 1953 roku. Zawierał on jednoznaczne stwierdzenie,
że Estado español jest katolickim państwem wyznaniowym, a Kościół katolicki
uznawał za „społeczność doskonałą” (societas perfecta), cieszącą się pełną
autonomią w swojej sferze działania. Na duchownych nakładał obowiązek
modlitwy w intencji głowy państwa. Państwo zobowiązywało się do
subwencjonowania duchowieństwa, gwarantowało nienaruszalność budynków
sakralnych, uznawało szereg przywilejów sądowniczych kleru (praktycznie
podległego wyłącznie sądownictwu kanonicznemu). Konkordat potwierdzał
Przypomnijmy, iż wynegocjowanego przez integrystycznych uczniów Donoso Cortésa, tzw.
neocatólicos: Cándida Nocedala i Pedra José Pidala.
760
Tekst konwencji w: María Carmen García-Nieto, Javier María Donezar, La España de Franco
1939-1973, Madrid 1975, s. 153-154.
759
266
wszystkie już obowiązujące normy ustawowe, tyczące skutków prawnych
małżeństwa kanonicznego, obligatoryjności nauczania religii oraz zgodności
nauczania z nauką Kościoła.
Tak jawnie i konsekwentnie manifestowana katolickość Nowego
Państwa przysparzała mu oczywiście sympatię i poparcie Kościoła i znakomitej
większości Jego hierarchów, co zresztą było niejako „dalszym ciągiem”
poparcia udzielonego przez Episkopat militarno-nacjonalistycznej „Krucjacie” z
lat 1936-39761. Typowa i reprezentatywna dla hierarchów w tym okresie była
wypowiedź ordynariusza Sewilli – abpa José Maríi Bueno Monreala, który
nazwał Franco „wzorem chrześcijańskiego władcy”762. Szczególnie dobrze,
wręcz serdecznie, układał się współpraca Caudilla z następcą Gomy na stolicy
toledańskiej i urzędzie prymasowskim – abp. Enrique’m kard. Plá y Deniel
(1876-1968). Nie znaczy to jednak, iżby stosunki pomiędzy Kościołem a
państwem były niczym nie zmąconą harmonią. Niepokój Kościoła budził też –
zwłaszcza w początkowym okresie Estado Nuevo – przemożny wpływ
narodowo-syndykalistycznego, falangistowskiego sektora w obozie rządzącym
oraz utrzymywanie bliskich stosunków z faszystowskimi Włochami i
hitlerowskimi Niemcami, co w kwestiach wewnętrznych przekładało się na
próby w kierunku totalizacji ustroju państwowego, sprzecznej z katolicką nauką
społeczną. W tym okresie, pokrywającym się z wysoką pozycją ministra
Ramóna Serrano Suñera (1901-2003), szwagra Franco i faktycznego Number
Two w polityce hiszpańskiej (skądinąd jednak szczerego katolika i równie
szczerego przeciwnika inplantowania wzorów totalitarnych, zwłaszcza rodem z
rasistowskiej III Rzeszy) do 1942 roku, mimo deklarowanego katolicyzmu
państwo ograniczało niezależność katolickich instytucji (prasy, stowarzyszeń
761
Przypomnijmy, że pierwszy uczynił to w liście pasterskim z sierpnia 1936 – używając dla
określenia zmagań strony narodowej terminu cruzada – ordynariusz nawaryjskiej Pampeluny, bp Marcelino
Olaechea (1889-1972), a wkrótce potwierdził to listem pasterskim z 1 I 1937 Katolicyzm i Ojczyzna
(Catolicismo y Patria) prymas Hiszpanii, kard. Gomá, i wreszcie (1 VII 1937) cały Episkopat, wyjąwszy dwu
biskupów sympatyzujących z separatyzmem katalońskim i baskijskim. Specjalnego błogosławieństwa Franco
jako wodzowi „krzyżowców” udzielił także sam papież Pius XI.
762
Cyt. za: P. Skibiński, op. cit., s. 353.
267
religijnych, społecznych czy młodzieżowych). Zagrożona była niezależność
szkół prowadzonych przez zakony oraz struktur Akcji Katolickiej czy Sodalicji
Mariańskiej, choć ostatecznie udało się ją ocalić. Kierowana przez falangistę
Dionisia Ridruejo komórka w MSW poddawała cenzurze wydawnictwa
kościelne; dopuszczono się nawet (aby „nie drażnić” sojusznika we wciąż
jeszcze
dalekiej
od
wojnie
rozstrzygnięcia
domowej)
ocenzurowania
antyhitlerowskiej encykliki Piusa XI Mit brennender Sorge i próbowano
ocenzurować – potępiającą napaść na Polskę – encyklikę Piusa XII Summi
pontificatus. Episkopat oprotestował podpisaną 24 I 1939 umowę o współpracy
kulturalnej z III Rzeszą763. Najostrzejsze konflikty – nie tylko z Falangą, ale
także z samym Franco – miał ultratradycjonalistyczny (uznający państwo za
bracchium saeculare Kościoła) kard. Segura. W marcu 1940 odmówił on
publicznego wystąpienia u boku Szefa Państwa z powodu pojawienia się na jego
pałacu arcybiskupim haseł falangistowskich, zaś gdy w kazaniu wygłoszonym
kilka
tygodni
później
przysługującym
powiedział,
szefowi
bandy
że
caudillo
złodziejskiej,
był
Franco
niegdyś
rozważał
tytułem
nawet
ekspulsowanie nieprzejednanego księcia Kościoła za granicę764.
Chociaż wspomniane napięcia ustąpiły w zasadzie wraz z pełną
katolicyzacją
ustroju
państwowego
i
wzrostem
znaczenia
katolickich
tradycjonalistów w obozie władzy, czego kulminacja przypadała na dekadę lat
50., już na początku lat 60. doszło do ponownego i znacznie poważniejszego
wzrostu poziomu konfliktów, które w ostatnim pięcioleciu rządów Franco (lata
1971-75) przeszły w fazę jawnej wrogości większości kleru do państwa765. Nie
Ostatecznie jednak nie ratyfikowaną, m.in. z powodu napaści Hitlera na katolicką Polskę.
Notabene, na wygnaniu był cały czas inny kardynał – abp Tarragony, Francesc Vidal i Barraquer,
popierający separatyzm kataloński, a wcześniej zwolennik kolaboracji katolików z Republiką.
765
Historyk Rafael Gómez Pérez konstatuje, że lata 1966-70 to okres faktycznej separacji między
Kościołem a państwem, a lata 1971-75 – zupełnego zerwania (ruptura); zob. id., El franquismo y la Iglesia,
Madrid 1986, s. 93-188; na temat stosunków Państwo – Kościół w epoce frankizmu zob. także: Rafael DíazSalazar, Iglesia, dictadura u democracia. Catolicismo y sociedad en España (1953-1979), Madrid 1981; Javier
Tusell, Franco y los católicos. La política interior española entre 1945 y 1957, Madrid 1984; Gonzalo Redondo,
Historia de la Iglesia en España. 1931-1939, t. 2 La guerra civil (1936-1939), Madrid 1993; José AndrésGallejo, ¿Fascismo o Estado católico? Ideología, religión y censura en la España de Franco. 1937-1940,
Madrid 1997; Vicente Carcel Ortí, Pablo VI y España. Fidelidad, renovación y crisis (1963-1978), Madrid 1997;
763
764
268
dość jednak podkreślać, że przyczyny tej eskalacji niechęci były zasadniczo
różne od powodów napięć w poprzednim okresie. O ile bowiem wcześniej
pojedyncze akty sprzeciwu niektórych biskupów inspirowane były właśnie
tradycyjną, wręcz ultramontańską koncepcją wzajemnych relacji „dwóch
mieczy” Kościoła – duchownego i świeckiego, a z tego stanowiska –
konstatacjami niedomogów katolickości państwa, nie tyle w duchu jego ustaw,
co akcji politycznej i społecznej, o tyle później u podstaw konfliktu i zerwania
znalazła się nowa, odbiegająca w węzłowych punktach od tradycyjnej,
wykładnia nauki społecznej Kościoła, na czele z zasadą wolności religijnej i
prawami
człowieka
oraz
faktycznym
zaakceptowaniem
nowoczesnej,
porewolucyjnej koncepcji państwa laickiego i demoliberalnego oraz równie
faktycznym
odmówieniem
prawowitości
wszystkim
typom
ustrojów
niedemokratycznych. Teoretycznie znalazło to wyraz w dokumentach Soboru
Watykańskiego (na czele z Konstytucją Duszpasterską o Kościele w świecie
współczesnym Gaudium et spes i Deklaracją o Wolności Religijnej Dignitatis
humanae), praktycznie zaś – m.in. w polityce personalnej papieża Pawła VI,
który na stolice biskupie mianował wyłącznie księży o poglądach liberalnych i
nastawionych opozycyjnie do ustroju frankistowskiego – także z pobudek
etnonacjonalistycznych,
tj.
życzliwych
separatyzmom
katalońskiemu
i
baskijskiemu. Do tego doszedł jeszcze jeden, i jeszcze bardziej brzemienny w
skutkach, fakt przenikania do seminariów teologicznych marksizmu, co
zaowocowało
wykształceniem
całej
formacji
księży
entuzjastycznie
nastawionych do rewolucji społecznej i przesiąkniętych, mniej lub bardziej,
ideologią komunistyczną, z czego wyłoniła się – i rozprzestrzeniła na świat
latynoamerykański – tzw. teologia wyzwolenia.
José Andrés-Gallejo, Antón M. Pazos, La Iglesia en la España contemporánea, t. 2 (1936-1978), Madrid 1999;
Vicente Carcel Ortí, Historia de la Iglesia en la España contemporánea, Madrid 2002; Francisco José Fernández
de la Cigoña, El antifranquismo de la jerarquía episcopal español, „Razón Española” 2005, nr 119, s. 355-360.
269
Należy podkreślić, że Franco – bez wątpienia skonfundowany tą
nieoczekiwaną ewolucją kościelnego establishmentu766 –
szacunku
dla
Kościoła
zabraniał
swoim
podwładnym
wyłącznie z
podejmowania
publicznych polemik z hierarchią. Oparł się wprawdzie płynącym ze strony
Watykanu [sic!] naciskom na rewizję konkordatu w kierunku eliminacji
wyznaniowej cechy państwa, ale czuł się zobligowany do wyciągnięcia
konsekwencji z przyjęcia przez Sobór Deklaracji o Wolności Religijnej.
Aczkolwiek autorzy przyjętej przez Kortezy w lipcu 1967 roku Ustawy o
Wolności Religijnej (Ley de libertad religiosa) starali się, na ile to jeszcze było
możliwe, dochować wierności tradycyjnej hiszpańskiej zasadzie jedności
katolickiej (unidad católica) oraz zabezpieczyć się przed niekatolickim
prozelityzmem767, to mimo rozpoznawalnego wysiłku, aby wolność religijną
interpretować tradycyjnie jako tolerancję, sama ta ustawa w swojej istocie była
wyłomem w zasadzie jedności wyznaniowej Hiszpanii. Była ona klęską
nadrzędnej idei frankizmu – tego właśnie, co teoretycy nacionalcatolicismo
nazywali utrzymaniem obecności ducha Trydentu w Hiszpanii.
Opisywane wyżej okoliczności stanowią tedy złożony kontekst zawiłego
problemu czy – a jeśli tak, to w jakim stopniu – frankistowski model
autorytaryzmu stanowił spełnienia ideário político „narodowego katolicyzmu”,
osobliwie w tej jego, najdojrzalszej, postaci, która wypracowana została w kręgu
Akcji Hiszpańskiej i przez Ramira de Maeztu. Była i jest to kwestia w
najwyższym stopniu zajmująca tak reprezentantów i spadkobierców tego nurtu,
jak badaczy fenomenu nacionalcatolicismo768.
Wymownym tego przykładem była uczyniona w obecności kardynała Vicente y Tarancón, bolesna
skarga Franco pod adresem Pawła VI: „Papież nas nie kocha, nie lubi Hiszpanii” – zob. Enrique Vicente y
Tarancón, Confesiones, Madrid 1996, s. 319.
767
Za kryterium dozowania wolności publicznej kultów niekatolickich przyjęto zasadę
proporcjonalności, tj. uwarunkowania koncesji realnymi potrzebami zainteresowanych (skądinąd niewielkich)
społeczności.
768
Zob. Richard A.H. Robinson, Los origines de la España de Franco. Derecha, República y
Revolución 1931-1939, Barcelona – Buenos Aires – Mexico 1974; Raúl Morodo, Acción Española. Orígenes
ideológicos del franquismo, Madrid 1980 [wydanie drugie pt. Los orígines ideológicos del franquismo: Acción
Española, Madrid 1985]; Cristian Garay-Vera, El tradicionalismo y los orígenes de la guerra civil, Santiago de
Chile 1987; Alfonso Botti, Nazionalcattolicesimo e Spagna nuova 1931-1975, Milano 1992; José Peña
766
270
Odnośnie do tych pierwszych należy naprzód zauważyć, że – podobnie
jak w wypadku Sardinhy w Portugalii – próżne byłoby zgadywać jak porządek
frankistowski oceniałby największy z „mistrzów myślenia” Acción Española –
Maeztu, albowiem już na początku wojny domowej padł on ofiarą
rewolucyjnego
samosądu
w
madryckim
więzieniu
–
podobnie
jak
współpracujący z „Acción Española” teoretyk karlizmu Pradera, rozstrzelany
przez republikanów w zbiorowej egzekucji czy lider parlamentarny prawicy
narodowej, Calvo Sotelo, zamordowany nieomal w przeddzień alzamiento przez
komando Guardia Civil, podlegającej [sic!] ministerstwu sprawiedliwości.
Jednakowoż, z pozostałych przy życiu głównych autorów „Acción Española”
większość nie tylko poparła powstanie, ale weszła na trwałe do politycznego i
zwłaszcza kulturalnego establishmentu frankistowskiego Estado Nuevo.
Dotyczy to takich, między innymi, autorów, jak poeta Pemán769 – mianowany
przez Franco prezesem Hiszpańskiej Akademii Literatury, filozof Pemartín –
późniejszy dyrektor szkolnictwa średniego i wyższego770 czy Montes, który do
statutów (zunifikowanej 17 IV 1937 dekretem Jefe de Estado) Hiszpańskiej
Falangi Tradycjonalistycznej i Junt Ofensywy Narodowo-Syndykalistycznej
(Falange Española Tradicionalista y de las Juntas de la Ofensiva NacionalSindicalista; FET y de las JONS) wprowadził formułę o odpowiedzialności
„najwyższego Wodza Ruchu” (supremo Caudillo del Movimiento) „przed
Bogiem i historią”771. Do ścisłej elity władzy należał Aunós – minister
González, „Acción Española”, la justificación doctrinal de la guerra civil española, w: Alfonso Bullón de
Mendoza y Luis Eugenio Togores (red.), Revisión de la guerra civil española, Madrid 2002, s. 33-46; ideowej
genezie frankizmu wiele uwagi poświęcają też polscy autorzy: Jacek Bartyzel, Nacional catolicismo i źródła
frankizmu, w: id., „Umierać, ale powoli!”..., s. 817-846; Paweł Skibiński, Państwo generała Franco...; Adam
Wielomski, Hiszpania Franco. Źródła i istota doktryny politycznej, Biała Podlaska 2006.
769
W przemówieniu z balkonu ratusza w Sewilii, w święto Wniebowzięcia, 15 VIII 1936, ogłaszając
Krucjatę „nową Rekonkwistą, ponownym przepędzeniem Maurów”, Pemán wyrażał przekonanie, że
„dwadzieścia wieków cywilizacji chrześcijańskiej (...) jest za nami; walczymy za miłość i honor, za obrazy
Velázqueza, za komedie Lopego de Vegi, za Don Kichota i Eskurial. (...) Bijemy się za Panteon, za Rzym, za
Europę i za cały świat! (...) Sam Bóg wyznaczył Hiszpanię, aby ofiarowała światu formułę doskonałej,
wyważonej jedności i absolutnej jednomyślności” – cyt. za: Hugh Thomas, The Spanish Civil War, New York
1961, s. 272.
770
W 1937 roku Pemartín wznowił w strefie narodowej edycję „Acción Española”, która przetrwała
do 1939.
771
Zaczerpniętą wprost z polskiej konstytucji z 23 IV 1935, zwanej potocznie kwietniową.
271
sprawiedliwości
w
latach
1942-45,
który
opracował
(jednoznacznie
monarchiczny) projekt konstytucji, który wprawdzie nie został wprowadzony w
życie, lecz legł u podstaw sformułowań późniejszej Ustawy o Następstwie
Tronu, wprowadzając także ważną dla tradycjonalistycznego myślenia o ustroju
państwa kategorię praw kardynalnych (leyes fundamentales).
Bardziej powikłany był natomiast przypadek Saínza Rodrígueza.
Wcześnie znalazł się on na szczycie władzy jako minister oświaty narodowej w
pierwszym rządzie Franco, a z tego tytułu twórca polityki edukacyjnej i
kulturalnej Nowego Państwa. W 1942 roku zerwał jednak demonstracyjnie z
reżimem i udał się na emigrację, stając się odtąd jednym z najbliższych
doradców hrabiego Barcelony (Don Juan de Borbón y Battenberg). W jego
wypadku oznaczało to jednak nie tylko opowiedzenie się za konkretną
kandydaturą pretendenta do tronu, ale zasadniczą ewolucję ideową w kierunku
modelu monarchii liberalnej i parlamentarnej. Zerwanie z frankizmem
oznaczało tu zatem również porzucenie w ogóle pozycji tradycjonalistycznych
sensu largo772 i narodowo-katolickich, stanowiących o tożsamości Akcji
Hiszpańskiej. Była to ewolucja tak głęboka, że Luis Carrero Blanco773
podejrzewał Saínza Rodrígueza – i innych liberalnych doradców hr. Barcelony –
o przynależność do masonerii.
Zupełnie inaczej przebiegała ewolucja ideowa, mianowanego w styczniu
1938 przez Saínza Rodrígueza sekretarzem Instytutu Hiszpanii (pomyślanego
jako „Senat Kultury Hiszpańskiej”), Eugenia d`Orsa. Ten kataloński pisarz i
esteta – w młodości nawet represjonowany za zaangażowanie w ruch
separatystyczny – był bowiem tradycjonalistą raczej świeżej daty, afiliowanym
do Falangi Tradycjonalistycznej w 55 roku życia. „Nawrócony” na
tradycjonalizm, stał się odtąd wyrazicielem jego najbardziej mistycznej wersji –
Przez tradycjonalizm sensu stricte rozumiemy tu – w zgodzie z ogólnie przyjętym przez badaczy
tego nurtu – legitymistyczny karlizm, zaś sensu largo – wszystkie manifestacje hiszpańskiego konserwatyzmu
„ultra”, obserwowane u monarchistów „obediencji” alfonsjańskiej czy juanistycznej lub „adynastycznych”.
773
Zob. P. Skibiński, op. cit., s. 158.
772
272
także jako pomysłodawca wielu symbolicznych „liturgii” Nowego Państwa, jak
na przykład formuły przysięgi składanej przez członków Instytutu Bogu i swoim
Aniołom Stróżom, w której zobowiązywali się oni do ochrony hiszpańskiego
życia duchowego przed doktrynami materialistycznymi. Klarowność tego
obrazu mąci jednak fakt, że syn Eugenia – Álvaro d`Ors (1915-2004), który stał
się czołowym autorytetem karlizmu w dziedzinie filozofii prawa, był
zdecydowanym krytykiem reżimu, uważanego przezeń za kolejną formę
politycznego modernizmu774. Przypadek ten jest wymowną ilustracją faktu, iż
wewnątrztradycjonalistyczny spór o ocenę frankizmu przebiegał nawet przez
poszczególne rodziny.
Przekonanymi
zwolennikami
frankizmu
byli
wreszcie
młodzi
tradycjonaliści ze szkoły Maeztu, debiutujący już po wojnie, Vicente
Marrero775 i Gonzalo Férnandez de la Mora, który w 1983 roku założył,
nawiązujące do dorobku Akcji Hiszpańskiej, pismo „Razón Española” („Racja
Hiszpańska”). Autor ten dowodził, że „w historii ojczystej idei politycznych”
głównym ideologicznym źródłem reżimu następującego po Alzamiento
Nacional była właśnie Akcja Hiszpańska, oraz że frankizm ustanowił te zasady
polityczne, których ona broniła: „...jego [Państwa 18 lipca] instytucje
ukształtowały się w zgodzie ze schematem Akcji Hiszpańskiej: wyznaniowość
katolicka, reprezentacja organiczna i monarchia”776.
774
Z pozycji karlistowskich tezę, iż reżim frankistowski przyczynił się do destrukcji myśli
tradycjonalistycznej bezkompromisowo głosił zwłaszcza Rafael Gambra – zob. id., Tradición o mimetismo,
Madrid 1976 oraz Sobre la significación del Régimen de Franco, „Verbo”, noviembre-diciembre 1980, nr 189190, s. 1223-1230, poparty przez Manuela de Santa Cruz – zob. id., El tradicionalismo político y el régimen que
cronológicamente siguió al 18 de julio, „Verbo” noviembre-diciembre 1980, nr 189-190, s. 1231-1237; obu tym
autorom replikował natomiast Fernández de la Mora – zob. id., «Tradicionalismo y carlismo». Respuesta de
Gonzalo Fernández de la Mora a Rafael Gambra y a Manuel de Santa Cruz, „Verbo”, enero-febrero 1981, nr
191-192, s. 262-265. Szerzej o równie, co w wypadku narodowych katolików, zagmatwanym obrazie relacji
między karlistami a frankizmem piszę w artykule: NADA SIN DIOS. Społeczne Królestwo Chrystusa jako sens i
cel kontrrewolucji w filozofii i teologii politycznej tradycjonalizmu hiszpańskiego, zamieszczonym w tomie
pokonferencyjnym Panorama myśli kontrrewolucyjnej [w druku].
775
Zob. Vicente Marrero, La guerra española y el trust de cerebros, Madrid 1963³, s. 270-279.
776
Gonzalo Fernández de la Mora, Acción Española, „Razón Española”, noviembre-diciembre 1985,
nr 14, s. 344; por. także id., Estructura conceptual del Nuevo Estado, w: Historia general de España y Ameríca,
red. José Andrés-Gallejo, t. XIX, cz. 1, La época de Franco, Madrid 1992, s. 445-449 i 465 oraz Franco, „Razón
Española” 2005, nr 134, s. 255-257.
273
Warto wszakże zaznaczyć, że nawet przekonani zwolennicy Estado
Nuevo z grona Akcji Hiszpańskiej znajdowali się w delikatnym położeniu
jednego z wielu sektorów obozu władzy, zmuszonego do ścierania się z innymi
jego segmentami, nadto jeszcze – z uwagi na ich juanistyczną opcję w obozie
monarchistycznym, skazani byli na równie wyczerpującą (i w ostateczności
przegraną) konfrontację z otaczającymi don Juana monarchistami liberalnymi i
wrogo usposobionymi do reżimu. Środkiem do rozwiązania tej kwadratury koła,
jaką była walka o „koronę tradycjonalistyczną” przy zachowaniu jednoczesnej
lojalności wobec Franco i hr. Barcelony777 oraz równoległym zwalczaniu
prorepublikańskich falangistów i monarchistów liberalnych, miało być –
powołane 17 I 1957 – Stowarzyszenie Przyjaciół Ramira de Maeztu (Asociación
de Amigos de Ramiro de Maeztu), któremu przewodniczył hr. de Ruiseñada
[Juan Claudio Güell y Churruca], a współzałożycielami byli m.in. Fernández de
la Mora, Florentino Pérez Embid (1918-1974) i Rafael Calvo Serer (1916-1988).
Profrankistowskie
zaangażowanie
wspomnianych
osobistości
znajdowało jednak poważną przeciwwagę w krytycyzmie najważniejszego po
Maeztu teoretyka Akcji Hiszpańskiej – Eugenia Vegasa Latapie, którego
autorytet pośród narodowych katolików można porównać z pozycją Raposa, po
śmierci Sardinhy, pośród integralistów portugalskich. Trzeba jednak zauważyć,
że Vegas, zanim przeszedł do opozycji, wiązał z Nowym Państwem spore
nadzieje. W 1939 roku przedstawił oparty na głębokich studiach i
przemyśleniach projekt ustawy zasadniczej państwa (Ley fundamental de
Estado). W intencji zbliżania się do „ideału wiecznej trwałości” Vegas
nawiązywał do średniowiecznych Las Partidas króla Kastylii Alfonsa X
777
Operacji „odzyskania don Juana dla monarchii tradycjonalistycznej” służyć miało m.in. objęcie
kierownictwa Rady Prywatnej Hrabiego Barcelony przez Pemána, do której weszli także inni tradycjonaliści –
Fernández de la Mora, Pérez Embid i José María Arauz de Roblés. O zabiegach tradycjonalistów – także opcji
karlistowskiej – wokół chwiejnego w sympatiach ideowych hr. Barcelony piszę szerzej w Bandera carlista...;
zob. także: Laureano López Rodó, La larga marcha hacia la monarquía, Barcelona 1979; Pedro Saínz
Rodríguez, Un reinado en la sombra, Barcelona 1981; Luis Suárez Fernández, Francisco Franco y su tiempo, t.
V i VI, Madrid 1984; Gonzalo Fernández de la Mora, Río Arriba. Memorias, Barcelona 1995; P. Skibiński, op.
cit., s. 243-252 i 257-265.
274
Mądrego, do myśli XIX-wiecznych klasyków tradycjonalizmu: Balmesa,
Donoso Cortésa, Menéndeza y Pelayo i Vázqueza de Melli oraz do XXwiecznych nacjonalistów – monarchistów: Maeztu i Charlesa Maurrasa. Celem
Hiszpanii, w koncepcji Vegasa, winno być wypełnienie misji powierzonej jej
przez
Boga,
tj.
pokazania
światu
kierunku
restauracji
monarchii
antydemokratycznej i antyliberalnej; monarchii dziedzicznej i realnej, gdzie król
jest prawdziwym suwerenem, jednak nie sprawującym władzy nieograniczonej,
lecz limitowaną przez ustawy, przywileje prowincjonalne (fueros) i zwyczaje;
monarchii obudowanej licznymi ciałami doradczymi, na czele z Radą
Królewską (Consejo Real). Vegas podkreślał też, że państwo winno pozostać
katolickie nawet wówczas, gdyby większość mieszkańców odstąpiła od
katolicyzmu778.
Mimo iż projekt Vegasa nie został wówczas przyjęty, można zauważyć,
że proponowane przez niego rozwiązania w wielu wypadkach – a przenikający
go ogólnie „duch” tradycjonalizmu i religijności, w całości – nie odbiegał od
kształtu kilka lat później przyjętych ustaw zasadniczych: o Kortezach, prawach
Hiszpanów i normach sukcesji. Vegas jednak w 1942 roku, będąc członkiem
Rady Narodowej (Consejo Nacional) FET, odmówił złożenia przysięgi na
wierność Szefowi Państwa i wyemigrował do Portugalii. Chociaż w 1960 roku
powrócił do kraju, to jednak w założonym przez siebie piśmie „Verbo”779 oraz
w powstałej wokół niego grupie studyjnej Państwo Katolickie (Ciudad
Católica)780 skupił tradycjonalistów z zasady krytycznych wobec systemu.
Niespełnienie przez Estado Nuevo wizji politycznych nie tylko
narodowych katolików, ale wszystkich głównych „rodzin politycznych” prawicy
konstatował inny współzałożyciel Stowarzyszenia Przyjaciół Ramira de Maeztu
778
Proyecto de Vegas, w: Fondo Historico de Universidad de Navarra (Pamplona), Archivo de
Laureano López Rodó, Proyectos Constitucionales, 005/422, maszynopis, 12 s., streszczam za: P. Skibiński, op.
cit., s. 84-86.
779
Redagowanym obecnie przez karlistów: Juana Valleta y Goytisolo i Miguela Ayuso.
780
Zob. (zb.), Eugenio Vegas. In memoriam, Madrid 1985; Juan Vallet de Goytisolo, op. cit., s. 11911207.
275
i monarchista juanistyczny – markiz de Valdeiglesias [José Ignacio Escobar
Kirkpatrick]:
„Państwo powstałe po wojnie miało oczywiście tylko odległe
podobieństwo z tym, którego chcieli tradycjonaliści, falangiści albo
monarchiści z Akcji Hiszpańskiej”781.
Spór o doktrynalną legitymizację frankizmu przez nacionalcatolicismo
po dziś dzień nie przestaje angażować historyków. Za tezą o „źródłach
ideologicznych frankizmu” w Akcji Hiszpańskiej opowiada się zarówno nie
kryjący swej niechęci do całej tradycji nieliberalnej Raúl Morodo, którego
zdaniem
fakt
ten
tradycjonalistycznego
skutkował
katolicyzmu
„ześlizgiem”
w
„faszyzm
(el
deslizamiento)
katolicki”
(fascismo
católico)782, jak przywiązani do tradycji karlistowskiej ks. Gonzalo
Redondo783 czy José Peña González, który twierdzi, iż frankizm był „reżimem
politycznym, którego doktrynalne usprawiedliwienie było przygotowane przez
ludzi Akcji Hiszpańskiej”784.
Przeciwko (identyfikującej za jednym zamachem nacionalcatolicismo i
frankizm z faszyzmem) tezie Moroda z ferworem wystąpił natomiast
tradycjonalista Fernández de la Cigoña. Zgadza się on wprawdzie, że w pewnym
sensie Akcja Hiszpańska była źródłem alzamiento 18 lipca 1936, lecz nie
frankizmu, który nastąpił później i był czymś innym, choć wchłonął pewne
idee, a zwłaszcza osoby z kręgu Akcji. Autor ten wskazuje następujące różnice:
781
782
José Ignacio Escobar Kirkpatrick, Así empezó, Madrid 1975², s. 330-331.
Zob. Raúl Morodo, Acción Española. Orígenes ideológicos del franquismo, Madrid 1985, s. 162-
168.
Zob. Gonzalo Redondo, Historia de la Iglesia en España. 1931-1939, t. 2 La guerra civil (19361939), Madrid 1993, s. 167 [Ten pogląd zdaje się także podzielać, referujący stanowisko Redonda i Fernándeza
de la Mora, polski historyk – zob. P. Skibiński, op. cit., s. 36-37].
784
José Peña González, „Acción Española”: la justificación doctrinal de la guerra civil española, w:
Alfonso Bullón de Mendoza y Luis Eugenio Togores, Revisión de la guerra civil española, Madrid 2002, s. 40.
783
276
„Akcja Hiszpańska chciała monarchii dziedzicznej i realnej jako
zwieńczenia (cúspide) systemu politycznego. Franco instaurował
monarchię teoretyczną, w której tytulatura opóźniła o wiele lat jej
urzeczywistnienie się. (...) Zaś ta monarchia naturalna (monarquía
natural), którą praktykował sam Caudillo była bardzo odległa od tego, co
postulowała Akcja Hiszpańska. I tak samo monarchia, która faktycznie
po nim nastąpiła. (...). Z zasadami i stylem [myślenia] Akcji
Hiszpańskiej nie miały również nic wspólnego
modele nazi-
faszystowskie, które skaziły pierwsze lata frankizmu. (...) Także
ortodoksyjny katolicyzm Akcji Hiszpańskiej nie inspirował zapędów
totalitarnych względem Kościoła w tamtych czasach, wypływających z
tych samych źródeł nazi-faszystowskich. (...) Nie był, tak samo,
konsekwencją doktrynalną Akcji Hiszpańskiej centralizm, który
podporządkował stolicy państwa wszystkie regiony Hiszpanii. (...) Ani
wreszcie podróbka korporacjonizmu, która municypia i syndykaty
uczyniła przedłużeniem władzy”785.
Zauważyć jeszcze wypada, że kontrowersje wokół „legitymizacji
doktrynalnej” frankizmu w nacionalcatolicismo (zawężając je do środowiska
współczesnych spadkobierców tej tradycji) znajdują swoje „przełożenie” na
swoistą rywalizację autorytetów intelektualnych. O ile bowiem współpracownik
„Verbo” – Estanislao Cantero największego dziedzica Akcji Hiszpańskiej widzi
w opozycjoniście Vegasie786, o tyle zdaniem współpracownika „Razón
Española”, Gonzáleza Cuevasa, „najbardziej prawowitym dziedzicem (el
Francisco José Fernández de la Cigoña, Acción Española y el franquismo, „Verbo”, noviembrediciembre 1984, nr 229-230, s. 1231-1232; zob. także: Pedro Carlos González Cuevas, Fascismo y Franquismo,
„Razón Española” 2005, nr 132, s. 85-92.
786
Zob. Estanislao Cantero, Sobre Acción Española ..., s. 169.
785
277
heredero más cualificado) Akcji Hiszpańskiej” był frankista ad finem –
Fernández de la Mora787.
***
Możliwie bezstronnemu obserwatorowi debat toczonych pomiędzy
nacjonalistami chrześcijańskimi zza Pirenejów trudno oprzeć się wrażeniu, że
zarzuty podnoszone przez nich w stosunku do realnego salazaryzmu czy
frankizmu grzeszyły – właśnie przyjmując bez dyskusji ich filozoficznopolityczny punkt widzenia – przesadą do tego stopnia, że argumenty przez nich
podnoszone oparte były o dystynkcje tak subtelne, że dla postronnych, spoza
duchowego universum tradycjonalizmu, zapewne wręcz nieuchwytne i
niezrozumiałe. Nie ulega bowiem wątpliwości, że korpus idei fundamentalnych
– jedności katolickiej narodu, autorytarnej, lecz ograniczonej „prawem
naturalnym pochodzenia boskiego”, władzy, reprezentacji organicznej, a nie
indywidualistycznej i partyjnej, konsekwentnie przednowoczesny styl myślenia,
wreszcie silne poczucie duchowo-politycznego posłannictwa katolickich
narodów iberyjskich w świecie – był identyczny tak w establishmencie obu
dyktatur, jak pośród ich surowych, integralistycznych i narodowo-katolickich,
krytyków i recenzentów. Przyglądając się liście ich zarzutów nietrudno
skonstatować, że bez żadnego wyjątku dotyczyły one nie założeń doktrynalnych
czy deklaracji intencji składanych przez fundatorów Estado Novo i Estado
Nuevo, lecz niedoskonałości ich realizacji, ewentualnie zbaczania od
proklamowanych zasad, krótko mówiąc – raczej błędów i wypaczeń w stosunku
do zasadniczo słusznej doktryny, aniżeli istoty, resp. ideologicznej i
światopoglądowej natury tych reżimów.
Pedro Carlos González Cuevas, Acción Española. Teología política y nacionalismo autoritario en
España (1913-1936), Madrid 1998, s. 17.
787
278
Powyższe konkluzje nie oznaczają dezawuowania trafności niektórych
przynajmniej zarzutów oponentów, a jedynie nie przyjmowania przez nich do
wiadomości
wszystkich
realnych
okoliczności,
kontekstów
i...
prawdopodobnych konsekwencji. Na przykład, druzgocąca krytyka etatyzacji
ciał korporacyjnych i centralizmu administracyjnego, czyli nieodbudowania –
wbrew deklaracjom, choć jednak chyba także szczerym zamierzeniom – owych
tradycyjnych cuerpos intermedios, tworzących democracia orgânica – była z
pewnością w sensie deskryptywnym celna. Nie uwzględniała ona jednak faktu
(nad którym bardzo ubolewał Salazar) bierności społeczeństwa, które wcale nie
kwapiło się do „oddolnego” wypełniania żywotną treścią tych instytucji, ani
również tego, że biurokratyczne sterowania korporacjami i syndykatami było
poniekąd wymuszone – zwłaszcza w Hiszpanii – przenikaniem do nich
aktywistów podziemnych partii lewicowych, w tym komunistów, starających
się, i to z dużym powodzeniem, uczynić je instrumentem walki klasowej i walki
z państwem. Portugalscy i hiszpańscy tradycjonaliści narodowi nigdy też chyba
nie odważyli się postawić samym sobie zasadniczego pytania czy ukochany
przez nich organiczny porządek przednowożytny jest w ogóle jeszcze możliwy
do odrestaurowania po wszystkich rewolucjach liberalnych i socjalnych, które
były sprawcami jego zagłady.
Innym przykładem niedomyślenia wszystkich możliwych konsekwencji
jest powoływana wyżej teza Vegasa, iż państwo musi pozostać katolickie nawet
wówczas, gdyby większość społeczeństwa uległa dechrystianizacji i ateizacji.
Twierdzenie to, które w Hiszpanii w chwili jego sformułowania (rok 1939) było
jeszcze tylko hipotezą, dzisiaj – nie tylko z powodu ideologicznej ofensywy
antyklerykalnego rządu J.L. Rodrígueza Zapatero – jest jak najbardziej
zaktualizowaną tezą788. Skoro tak, to środki użyte do zachowania katolickości
państwa musiałyby być jeszcze bardziej – odwołując się do współczesnej
Najnowsze badania socjologiczne pokazują, że 49% Hiszpanów w przedziale wiekowym 17 – 24
lat nie identyfikuje się w jakimkolwiek stopniu z religią katolicką.
788
279
terminologii eklezjalnej – „bogate”, niż te, które stosował reżim Franco, co z
kolei popadałoby w sprzeczność z innym zarzutem – właśnie o nadmierną
represywność tego systemu.
Oparcie w faktach miał także zarzut nierestaurowania monarchii przez
Salazara, a zwlekania z jej instauracją przez Franco. Należy jednak zauważyć,
że dyktator Hiszpanii kierował się dokładnie tą samą, co spadkobiercy Akcji
Hiszpańskiej, przesłanką, to znaczy pragnieniem, aby przyszła monarchia była
właśnie tradycyjna, katolicka, społeczna i oparta o reprezentację organiczną, a
nie liberalna, laicka i partiokratyczna oraz aby wybrany przez niego spośród
wszystkich członków Domu królewskiego Burbonów kandydat gwarantował
swoją formacją osobową i polityczną zachowanie takiego jej charakteru. To, że
dokonany ostatecznie wybór personalny (don Juana Carlosa) okazał się – z tego
punktu widzenia – post factum i (post mortem Franco) tragikomiczną pomyłką,
nie przeczy wcale temu, że wcześniejsze wyjście naprzeciw restauracyjnym
postulatom monarchistów wywodzących się z Akcji Hiszpańskiej (obojętnie: w
personalnej opcji na rzecz don Juana czy jego syna, don Juana Carlosa)
przyniosłoby z pewnością ten sam rezultat789, czyli operację transición ku
demokracji, faktycznie dokonaną przez Jana Karola I po śmierci Franco, a tego
przecież narodowi katolicy sobie nie życzyli.
W świetle powyższych ustaleń, zważywszy także okoliczność, iż
wszyscy narodowo-katoliccy krytycy iberyjskich dyktatur byli myślicielami
akademickimi bądź niezależnymi publicystami, nie uczestniczącymi w
sprawowaniu realnej władzy, uprawnione wydaje się stwierdzenie, że w
omawianych przypadkach mamy do czynienia z kolejną odsłoną odwiecznego
napięcia pomiędzy intelektualistami pragnącymi kierować krokami księcia a
rządzącymi (analogicznie jak częstokroć pomiędzy charyzmatem proroka czy
teologa a pontyfikatem w Kościele). Inna jest bowiem perspektywa politycznego
filozofa, obcującego intymnie z prawdziwym Bytem i kontemplującego święty
789
Podobnie przywrócenie tronu Portugalii Domowi Bragança.
280
depozyt narodowej Tradycji, który „wierzy w kryształowe pojęcia a nie w glinę
ludzką”, a „widzi tyle co martwa mrówka / to znaczy słońce o złamanych
promieniach”, inna zaś politycznego suwerena, wiecznie czuwającego „z
zimnym jabłkiem w dłoni na wysokim krześle / z widokiem na mrowisko i
tarczę zegara”, zmuszonego do codziennego rozstrzygania faktycznych
problemów, jak „projekt kanalizacji / i dekret w sprawie prostytutek i
żebraków”790. Z kolei różnicę pomiędzy tradycjonalistami „nieprzejednanymi”
a „kolaboracjonistami” można opisać jako wewnętrzny rozdźwięk w duszy
filozofa w różnych stadiach jego życia i samowiedzy: jak pomiędzy Platonem w
sile wieku, który kreśli świadomie ideał państwa doskonałego, takiego, jakie
byłoby najbliżej Bytu, a Platonem starym, który teologię polityczną zastępuje
„drugim co do jakości” projektem państwa surowych praw, administrowanych
przez równie surowych urzędników, zbierających się na nocnych czuwaniach.
Wydaje się również, że intelektualiści prawicy narodowej przeceniali
żywotność duchowo-politycznej tradycji swoich narodów, podczas gdy
dyktatorzy musieli w końcu uświadomić sobie, że ich decyzjonistyczne akty
były
tylko
chwilowym
powstrzymaniem
ostatniego
stadium
rozkładu
„organicznego” cuerpo político, a autorytarny porządek, który stworzyli, i który
do końca swoich dni wysiłkiem gigantów podtrzymywali, był tylko mocnym
bandażem – całunem ściskającym społecznego trupa, z którego już uszła dusza,
i który natychmiast rozsypał się w proch, gdy tylko uścisk został rozluźniony.
790
Zbigniew Herbert, Tren Fortynbrasa.
281
Adam Wielomski
Katolicyzm jako filozofia w myśli młodego Charlesa Maurrasa
Scysja pomiędzy Piusem XI a nacjonalistami z Action Française
(1926)791, kierowanymi przez agnostyka Charlesa Maurrasa, wywołała
ogólnoeuropejską debatę na temat upolitycznienia religii przez to środowiska
polityczne. Stosunek tej formacji politycznej, wyrosłej z pozytywizmu, do religii
jest niejednoznaczny. Z jednej strony, pozytywista domagający się empirycznej
weryfikacji
faktów
nie
może
uznać
istnienia
Boga,
jako
bytu
nieweryfikowalnego i musi uznać Go – śladem Jeremy’ego Benthama – za „byt
hipotetyczny”; z drugiej zaś, jego badania socjologiczne prowadzą go do
wniosku, że religia jest konstytutywnym elementem zbiorowości ludzkiej, bez
której nie może się ona obejść, nawet jeśli nie do końca jest prawdziwa.
Przypadek młodego Charlesa Maurrasa (pod pojęciem młodego
rozumiemy tu lata 1868-1914) jest interesujący z kilku względów. Został
wychowany w katolickiej rodzinie, aby następnie – w dramatycznych
okolicznościach – utracić wiarę. Przez całe życie obracał się w środowiskach
politycznych, gdzie wiara ta była powszechna. Jako socjolog uważał ją za
fundamentalną dla wszelkiej zbiorowości ludzkiej; jako nacjonalista – za istotę
Zob. A. Wielomski: Potępienie Action Française w 1926 roku. Przegląd stanowisk osiemdziesiąt lat po
zdarzeniach w niniejszym tomie.
791
282
jestestwa Francji. Równocześnie – jako, że stanowił jeden z ostatnich roczników
francuskiego pozytywizmu – przyszło mu tworzyć w epoce, gdzie jego
scjentystyczny pogląd na świat był pewnego rodzaju anachronizmem, gdyż
nowe pokolenia przeżywały dosłowny głód wiary, o czym świadczą badanie
ankietowe Henri’ego Massisa792 i wielkie konwersje Ernsta Psichari’ego –
wnuka bluźniercy Renana – a także Charlesa Peguy’a i Jacquesa Maritiana.
1. Środowisko katolickie młodego Maurrasa i kryzys wiary
Sprawa środowiska rodzinnego Maurrasa po dzień dzisiejszy wywołuje
kontrowersje. Victor Nguyen w obszernej pracy U źródeł Action Française
przedstawia jego otoczenie jako ultrakatolickie. Nauczyciele w rodzinnym
Martigues i Aix-en-Provence kształcili go w duchu katolickim, na klasycznych
tekstach grecko-rzymskich i logice Akwinaty. „Nade wszystko będzie uczniem
księży”793 – pisze o nim Nguyen - szczególnie o. Penona, który przez lata
udzielał głuchemu Charlesowi prywatnych lekcji oraz niezwykle religijnej
matki. Od młodości Nguyen dostrzega u Maurrasa „dogłębną uległość, aż po
wszelkie następujące po sobie i sprzeczne odruchy, względem swojego
pierwotnego otoczenia religijnego, od którego nie wydobędzie się nawet wtedy,
gdy odłączy go od niego utrata wiary” 794. Inni autorzy wahają się przed tak
kategorycznymi stwierdzeniami. Leon Roudiez wskazuje, że młody Charles nie
znał w Martigues ani jednego antyklerykała i protestanta – gdyż takich tu nie
było – ale zarazem religijność jego rodziny nie była tak bardzo jednoznaczna.
Matka była gorącą katoliczką, lecz przedwcześnie zmarły ojciec w Boga nie
wierzył, ale nie miał nic przeciwko religijnemu wychowaniu syna; pozostała
rodzina mieściła się w standardzie religijności epoki795.
Agathon (H. Massis, A. de Tarde): Les jeunes gens d’aujourd’hui. Paris b.r.w. (1919?) [1912], s. 65-93.
V. Nguyen: Aux origines de l’Action Française. Intelligence et politique à l’aube du XX-e siècle. Paris 1991,
s. 139. Podobnie widzi tę sprawę. Y. Chiron: La vie de Maurras. Paris 1991, s. 27n.
794
V. Nguyen: Aux origines..., s. 142-43.
795
L.S. Roudiez: Maurras jusqu’à l’Action française. Paris 1957, s. 65-67.
792
793
283
Maurras miał wszelkie predyspozycje aby zostać myślicielem katolickim.
Ukończył Instytut Katolicki w Aix-en Provence, gdzie królował tomizm. W
grudniu 1885 roku uzyskał bakalaureat z filozofii na podstawie pracy Święty
Tomasz z Akwinu jako student i wykładowca Uniwersytetu Paryskiego. Jednak
kolejne lektury, szczególnie Blaise Pascal (jego słynny „zakład”), podkopały
wiarę młodego człowieka796; prace Hume’a, Berkeley’a, Schopenhauera i Kanta
zadały wierze kolejne ciosy. Zachwycając się przez całe życie logiką i
klarownością wykładu
św. Tomasza797, którego niezwykle cenił, nie umiał
podzielać jego religijnego zaangażowania798. Tomistyczna scholastyka na
zawsze pozostała sposobem jego rozumowania. O zauroczeniu tomizmem pisał
– gdy po raz pierwszy zapoznał się z dowodami istnienia Boga – „To była
iluminacja.
Jaka
logika!
Jaka
krytyka!
Ta
niesamowita
jasność
i
uporządkowanie i z jaką ostrożnością! To dlatego przywiązałem się do tej
uporządkowanej nauki a może nawet nazbyt mocno do jej słownictwa”799.
Wierność logistyce tomistycznej szła tak daleko, że przekonywały go dowody
na transcendentny charakter Boga; że jest On osobowy; logika prowadziła do
kultu Matki Boskiej i świętych. Akwinata nie przekonał go tylko w jednym
punkcie: iż Bóg istnieje. Od Tomasza przyjął wszystko, co było u niego
arystotelesowskie, czyli logikę i filozofię, jego antymonizm, empiryzm, jednak
bez przekonania, że Bóg istnieje.
Problemem z którym Maurras będzie zmagał się przez całe życie jest
kryzys wiary. Był on pokłosiem przypadkowej – i dla współczesnej medycyny
zupełnie niegroźnej – infekcji. W wyniku powikłań, nastoletni Charles utracił
słuch. Utrata wiary nastąpiła w wyniku postawienia sobie klasycznego dla
Ch. Maurras: Miettes et brindilles, „Cahiers Charles Maurras“, 25 (1968), s. 54; Pascal będzie tu zawsze
postrzegany jako filozoficzny wróg numer jeden (idem: Pascal puni. Conte infernal. Paris 1953; idem: Lettres de
prison. Paris 1958, s. 44).
797
Idem: Préface. [w:] J.-L. Lagor (J. Madiran): La philosophie politque de Saint Thomas. Paris 1948, s. 10.
798
Zob. J. Bartyzel: Współczesny rojalizm francuski. [w:] M. Szulakiewicz (red.): Filozofia i polityka w XX
wieku. Kraków 2001, s. 139-40.
799
Ch. Maurras: Préface, s. 10.
796
284
teodycei pytania: jeśli Bóg jest wszechmocny i dobry, to jak mógł do tego
dopuścić? Nie mogąc znaleźć odpowiedzi, Maurras trwale traci wiarę800.
Po migracji do Paryża, Maurras staje się – pod wpływem laickiego i
pozytywistycnzego otoczenia - jak sam to ujmował po latach, „anarchistą” i
„nihilistą”801; traci ostatecznie wiarę w Boga. Istnieją nawet przypuszczenia, że
interesował się ezoteryzmem, telepatią i naukami tajemnymi 802. Można tu
zacytować wspomnienia Maurrasa: „Wyśmiewano fundamenty wszystkiego,
przedstawiano racje. Tym nauczycielom i kolegom, którzy mówią, że coś
trzeba, odpowiada się: nic nie trzeba. (...) Młodzi ludzie XX wieku mają kłopoty
z wyobrażeniem sobie naszego stanu ducha buntu, negacji kompletnej. Streszcza
ją jedno słowo: chodziło o powiedzenie nie wszystkiemu. Chodziło o
kontestację wszystkich pewników i o bunt w imię fantazji, z potrzeby lenistwa i
ignorancji. Słowo sceptycyzm nie jest wystarczające aby określić melanż
buntowniczej
nieciekawości
i
delirium
poddawania
wszystkiego
w
wątpliwość”803. Maurras obraca się w środowisku artystycznej i literackiej
bohemy, czytującej Nietzsche’go, Marksa i Spencera.
Istnieją, co prawda, próby dowodzenia, że jego wizja człowieka jest formą
tomizmu, tyle, że podaną za pomocą pojęć pozytywistycznych 804, ale nie wydają
się one przekonywujące, choć były popularne aż do potępienia Action Française
w 1926 roku przez Piusa XI805. Bóg nie stanowi tu celu. Jest nim państwo i
E. Vatré: Charles Maurras: un itinéraire spirituel. Paris 1978, s. 36, 52, 97-98, 196.
Ch. Maurras: Enfances [fragmenty z lat 1925, 1950, 1951]. [w:] Oeuvres Complètes. T. IV. Paris 1954, s. 37,
idem: Le Mont de Saturne. Paris 1950, s. 26. Tak też przedstawia go M. Decremps: La” reaction” de Charles
Maurras. [w:] Etudes Maurrassiennes. T.II. Aix-en-Provence 1973, s. 67-68.
802
R. Bessede: L’Action française et le néo-christianisme ou positivisme et idéalisme maurrassien. [w:] Etudes
Maurrassiennes. T. V. Aix-en-Provence 1986, cz. I, s. 144.
803
Cyt. za: G. Dupré: Hier la France. [w:] M. Barrès, Ch. Maurras: République ou le roi. Correspondance
inedite entre Barrès et Maurras (1888-1923). Paris 1970, s. VII.
804
R. Dumon: Vers réhabilitation de l’intelligence, „Les Cours de l’Institut d’Action française”, 19.01.1930, s.
380-87; J.-L. Lagor (J. Madiran): La philosophie..., s. 133-87; M. Mourre: Charles Maurras. Paris 1953, s. 3536, 41-42, 56-57; A. Cormier: La vie intérieure de Charles Maurras. [w:] idem: Mes entretiens de prêtre avec
Charles Maurras. Paris 1955, s. 45-186; L. Jugnet: La philosophie de Charles Maurras. [w:] Etudes
Maurrassiennes. T.I. Aix-en-Provence 1972, s. 90; D. Levy: Politique maurrassienne et philosophie thomiste.
[w:] Etudes Maurrassiennes, t. V, cz. I, s. 281-82; J. Bartyzel: Współczesny rojalizm..., s. 140. Pogląd taki głosił
sam Ch. Maurras: Préface, s. 10; idem: Le Bienheureux Pie X, sauver de la France. Paris 1953, s. 144.
805
Ph. Chenaux: Entre Maurras et Maritain. Une generation intellectuelle catholique (1920-1930). Paris 1999,
s. 92-93.
800
801
285
doczesność. Dlatego też nacjonaliści spotykali się z zarzutem ateizmu806,
epikureizmu807, libertynizmu808; argumenty teologiczne przedstawiano z
rzadka809 i nie były najmocniejsze.
Nacjonalistom integralnym obca była chrześcijańska wizja świata.
Wczesna praca Maurrasz Droga Raju, z egzaltacją samobójstwa i poczuciem
wszechobecnego zła i cierpienia, z rzadka jedynie rugowanych przez chwilę
piękna i egzaltacji o pogańskim charakterze, ukazują antychrześcijańską
antropologię. Jako młody człowiek Maurras był wrogiem chrześcijaństwa jako
takiego. Ernst Nolte charakteryzuje tę książkę - znajdującą się na katolickim
Indeksie - jako pochwałę antycznej harmonii i mitologii brutalnie zniszczonych
przez monoteistyczne religie fanatyczne – w domyśle – chrześcijaństwo; Pierre
Chaunu pisze o młodości pisarza, iż „rzadko nienawiść chrześcijaństwa była
propagowana, poza Nietzsche’m i tajemniczym Celsusem, z taką gwałtownością
i zimną pogardą”810; ks. Jules Pierre charakteryzował ją jeszcze dosadniej: „To
kwas siarkowy Schopenhauera i Nietzsche’go wlany do krwawych brudów
markiza de Sade”811.
Gdy w 1915 roku Maurras wydaje Jezioro Berre, posyła jeden egzemplarz
w prezencie kardynałowi Louis Billot. Ten, przeczytawszy książkę, tak wyraża
się o niej w liście do autora: „książka jest zła, bardzo zła (...). Od początku do
końca to stare pogaństwo w całej swej nagiej szpetocie. To materializm
J.-E. Fidao: Un nouvel état d’ésprit politique – les postulats de l’Action française, “Correspondant”,
10.12.1905; idem: L’Action française et le Correspondant, “ Correspondant ”, 10.12.1907; E. Lamy: Quelques
precisions, “ Correspondant ”, 10.06.1908; G. Hoog: Les Sources intellectuelles de l’Action française. Un
système de paganisme politique. Paris 1913; idem: La Religion catholique et l’Action française. Paris 1913; L.
Laberthonnière: Positivisme et catholicisme. A propos de l’Action française. Paris 1911; A. Lugan: L’Action
Française et l’idée chrétienne. Paris 1908; idem: La Morale de l’Action Française. Paris 1909; J. Pierre: Avec
Nietzsche à l’assaut du christianisme. Paris 1910; idem: Les Nouveaux Défis de l’Action Française à la
conscience chrétienne. 1912-1913. Paris 1913; F. Passelecq: Pour bien connaître le système de Charles
Maurras. Bruxelles 1925. Szerzej na temat tych polemik J. Prévotat: Le “Correspondant” et la Revue “L’Action
française” 1905-1908. Dossier d’une polemique. [w:] Etudes Maurrassiennes. T. IV. Aix-en-Provence 1980, s.
206n.; idem: Les catholiques et l'Action française. Paris 2001, s. 84n, 109n, 215n.
807
W.C. Buthman: The Rise of Integral Nationalism in France. New York 1939, s. 129n.
808
P. Descoqs: A travers l’oeuvre de M. Charles Maurras. Paris 1913, s. 75.
809
(Anonim): Non l'Action française n'a bien servi ni l'église ni la France. Paris 1927, s. 61-93.
810
E. Nolte: Il Fascismo nella sua epoca. I tre volti del fascismo. Varese 1993, s. 122; P. Chaunu: Préface. [w:]
V. Nguyen: Aux origines..., s. 17.
811
Cyt. za: Y. Chiron: La vie..., s. 111.
806
286
okropny. To negacja Boga, duszy, naszych nieśmiertelnych przeznaczeń, i w
konsekwencji, wszystkiego co nieszczęsny byt ludzki niesie ku jakiemukolwiek
ideałowi. Wraz z nadużyciem w postaci boga jedynego to doktryna nicości i
beznadziei. W konsekwencji to nihilizm absolutny (...). Zasady pańskiej książki,
to zasady samej bezbożnej Rewolucji, antychrześcijańskie, jakobińskie,
materialistyczne,
ateistyczne,
które
zaprowadziły
nad
do
dzisiejszej
perwersji”812.
Młody Maurras prawdę o życiu znajdował w Lewiatanie Hobbesa i
pismach Nietzsche’go813, a nie w Ewangelii. Jego wizja świata była na wskroś
pesymistyczna, wszędzie dostrzegał jedynie zło i konflikt, a sposobem przeżycia
była przemoc. Pisał wtenczas, że bez Boga „świat jest autentycznie wstrętny,
życie bez zaświatów, bez nieśmiertelności jest czymś niesamowicie brzydkim,
niesprawiedliwym i niemoralnym”814. Zło panuje na świecie. Ta diagnoza
stanowi podstawę jego pesymistycznej antropologii. Maurras świat postrzegał
jako darwinowską walkę o byt i nie dostrzegał tu miejsca na chrześcijańskie
miłosierdzie. Świat był dlań „okrutny”, a dla „maluczkich” i „ubogich w duchu”
nie było miejsca i dlatego w 1891 roku pisał o „złym dekalogu ewangelicznych
recept dobroczynności”815. W tekście tym odrzuca zasady ewangeliczne, miłość
bliźniego. Idee te postrzega jako abstrakcyjne, idealistyczne, które zasłaniają
prawdziwy świat, gdzie panuje walka o przetrwanie. Istotą życia nie jest miłość,
L. Billot: Lettre à Charles Maurras (octobre 1915). [w:] Etudes Maurassiennes, t. V, cz. 2, s. 583-84.
Nt. stosunku Maurrasa do niemieckiego filozofa zob. wybór artykułów w Dictionnaire politique et critique.
T. III. Paris 1932, s. 183-91. Zob. Także, spośród współpracowników z Action Française, P. Lasserre: La
Morale de Nietzsche. Paris 1902 (książka niezwykle entuzjastyczna, choć we wstępie z 1917 r. entuzjazm ten
jest zdecydowanie stępiony). V. Nguyen twierdzi, że Maurras nie znał pism niemieckiego filozofa.
Nietzschanizm poznał za pośrednictwem jego francuskiego ucznia H. Rebella i z jego prac (Aux origines..., s.
623). Jest to wielce prawdopodobne, gdyż w korespondencji Maurrasa znajdujemy peany na cześć Rebella (M.
Barrès, Ch. Maurras: République ou…, s. 141). Nie brak opinii, i to pośród badaczy mu przychylnych, że okres
1899-1908 to czas nietzschański w rozwoju Action Française, gdy organizacja ta ulega wpływom Rebella (E.
Vatré: Charles Maurras..., s. 79n). Jest bezspornym faktem, że w koncepcjach Rebella znajdziemy min.
Maurrasowskie rozróżnienie między chrześcijaństwem pierwotnym a katolicyzmem (Union des trois
aristocratie. Paris 1982 [1894], s. 20-21). Zob. także A. Zobel: Frankreichs Extreme Rechte vor dem Ersten
Weltkrieg unter Besonderer Berücksichtigung der „Action Française“. Ein empirischer Beitrag zur Bestimmung
des Begriffs Präfaschismus. Berlin 1982, s. 162n.; R. Virtanen: Nietzsche and the Action française. Nietzsche’s
Significance for French Rightist Thougt, “Journal for the History of Ideas”, XI, 2 (1950), s. 191-214.
814
Cyt. za: V. Nguyen: Aux origines..., s. 165.
815
„Action Française”, 01.02.1891. [w:] Ch. Maurras: Dictionnaire politique..., t. II, s. 113.
812
813
287
lecz walka, konfrontacja i wzajemne niszczenie się. To nie Jezus, lecz Hobbes
głosi prawdę o naturze ludzkiej816.
2. Epoka „czterech ciemnych żydów”.
Paryskie
otoczenie
spowodowało
nietzschańskie
przewartościowanie
wszelkich wartości u Maurrasa. Wychowany w katolickim milieu, szarpany
kryzysem wiary młody Charles dosłownie nurza się w intelektualnej atmosferze
Fin de Siècle’u. Z gorliwością neofity zwalcza wszystko, co kojarzy mu się z
chrześcijańskią atmosferą domu rodzinnego.
Maurras wchodzi w konflikt z centralną postacią chrześcijaństwa:
Jezusem Chrystusem. Maurras pisze w roku 1892 w słynntm – stanowiącej
potem żelazny dowód jego wrogości wobec chrześcijaństwa – zbiorze
opowiadań o tyle Droga Raju: „Hebrajski Chrystus przyjdzie na świat, odkupi
niewolnika i, obalając silnego z tronu, postawi pierwszych za ostatnimi” 817. W
ten sposób staje się prekursorem jakobinizmu i komunizmu; tym, który
zapomina, że „dusze ludzkie nie są sobie równe”818.
Młody Maurras traktował Jezusa jako prymitywnego, nawiedzonego
religijnie i niewykształconego żyda z pustyń arabskich, który stworzył
dziwaczną sektę wierzącą, że jej założyciel zmartwychwstał. Dla Maurrasa
Chrystus jest wtenczas przede wszystkim żydem - członkiem wspólnoty
religijnej wobec której nie ukrywał pogardy. Maurras pogardzał Starym
Testamentem jako „poezją orientalną” 819 i Ewangelią, będącą „małą religią dla
małych ludzi” 820, napisaną w dodatku – i określenie to musi przerazić każdego
„ Action Française ”, 01.02.1891. [w:] idem, t. II, s. 114.
Idem: Le chemin de Paradis. Contes philosophiques [1892]. [w:] Oeuvres Capitales, t. I, s. 124. Interesującą
interpretację „hebrajskiego Chrystusa” znajdujemy u G. Bedela: w bajce, gdzie pojawiają się te słowa, jej
bohater – Criton (nota bene: pseudonim dziennikarski Maurrasa) stwierdza, że przyjdzie on na świat „po 373
olimpiadach”. Bedel wylicza tę datę jako rok 1492. Jeśli do liczby tej dodamy 30 (wiek Chrystusa w chwili
śmierci), to otrzymamy rok 1522 – datę ekskomunikowania Lutra. Dowodzi to, zdaniem Bedela, utożsamienia
przesłania Chrystusowego z protestantyzmem, a nie z katolicyzmem (G. Bedel: Il y a cinquante ans mourait
Charles Maurras, „Cahiers de Chiré”, 17 (2002), s. 112).
818
Ch. Maurras: Le chemin..., s. 124.
819
V. Nguyen: Aux origines..., s. 583
820
ibidem, s. 746.
816
817
288
wierzącego swym okrutnym i pogardliwym tonem - przez „czterech ciemnych
Żydów” (quatre Juifs obscurs)821.
Przeciwnicy Maurrasa wypominali mu przez dziesięciolecia owych quatre
Juifs obscurs. Jego zwolennicy za wszelką cenę próbowali ratować Mistrza
przed straszliwym światłem jakie padało na niego za te słowa. Warto w tym
miejscu zacytować Jacka Bartyzela, który zbadawszy to zdanie – i chcąc
ratować katolicki image Maurrasa - pisze: „Jest ono zazwyczaj cytowane w
postaci wyrwanej z kontekstu, gdyż pełne zdanie brzmiało następująco: Nie
znam innego Jezusa, jak z naszej tradycji katolickiej, i nie wyrzeknę się jasnego
porządku Ojców, Soborów i Papieży, oraz wszystkich wielkich ludzi
współczesnej elity, dla zaufania pismom czterech ciemnych Żydów. W
drastycznej, przyznajmy, ale tylko formie został tu wyrażony sprzeciw wobec
luterańskiej koncepcji sola Scriptura, odrywającej Pismo od całokształtu
Tradycji, a wobec tego obrona integralności tejże Tradycji. Jezus autentyczny to
dla Maurrasa Jezus definiowanej nieomylnie przez Magisterium tradycji
katolickiej, a nie skażony herezją, subiektywizmem i
intelektualno–
woluntarystyczną anarchią”822. Jezus „czterech ciemnych Żydów” to Jezus
Reformacji, widziany i pojmowany indywidualnie; Jezus nacjonalisty to Jezus
tradycji rzymskiej.
Czy taka była rzeczywiście intencja Maurrasa, gdy pisał Drogę raju, gdy
pisał o quatre Juifs obscurs? Wątpliwe. Mistrza można dziś ratować, gdyż mało
kto pamięta dziś co Maurras pisał o chrześcijaństwie w swojej młodości,
bowiem w późniejszych reedycjach swych dzieł wycinał całe fragmenty o
neopogańskim charakterze, w wielotomowym – stanowiącym zbiór jego
wieloletniej publicystyki - Słowniku politycznym i krytycznym nie znajdziemy
nawet śladu po antychrześcijańskich pismach sprzed 1893 roku. A pisał
Ch. Maurras: Préface. [w:] idem: Chemin de Paradis. Contes philosophiques [1892] Paris 1921, s. XXIX.
J. Bartyzel: Charles Maurras i Action Française wobec religii i Kościoła. [w:] B. Grott: Religia i polityka.
Kraków 2000, s. 72. Warto zwrócić uwagę, że początek tego cytatu (Nie znam innego Jezusa, jak z naszej
tradycji katolickiej) pochodzi z Dantego – zob. X. Cheneseau (red.): Maurras l’indomptable. B.m.w. 2000, s.
14).
821
822
289
wówczas, że „czym bardziej zanurzam się w siebie, tym bardziej czuję się
poganinem”; czuł w sobie „stan duszy ostatnich pogańskich poetów”823. W
religiach monoteistycznych widział zapowiedź centralizmu państwowego824.
Fragmenty te znajdziemy obficie przytaczane u jego krytyków: nauka
proroków to „nauki wywrotowe”; w Starym Testamencie tkwią źródła
rewolucyjnej ideologii; jest to „bulwersujące pismo orientalne”; Chrystus to
niebezpieczny wywrotowiec, anarchista i kontestator825; Jezus, Izajasz, David,
Jeremiasz, Ezechiel to „agitatorzy bez ojczyzny”826. Chrześcijaństwo wyraża
żydowskiego ducha egalitaryzmu i anarchii, gdzie obiecuje się wszystkim
równość wobec Boga i równe życie po śmierci. Wszelkie ideologie egalitarne
mają swoje źródło w religijności żydowskiej i wczesnochrześcijańskiej827.
Poglądy takie Maurras dowodzi za pomocy cytatów biblijnych, szczególnie
Kazania na górze828.
W Antinei znajdziemy słynny i częstokroć przytaczany (a usunięty z
późniejszych edycji) fragment refleksji młodzieńca zwiedzającego ateńskie
muzeum, w którym odnajduje rzeźbę człowieka, podobnego do Chrystusa.
Widząc te rysy pośród innych rzeźb klasycznej Grecji, Maurras zanotował:
„Poczułem potrzebę wyjścia na dwór aby zaczerpnąć świeżego powietrza po
wstrząsie gwałtownego powrotu Nowożytności i Nazarejczyka poprzez którego
cały starożytny świat się rozpadł (...) wydało mi się wówczas, że pod krzyżem
cierpiącego Boga, noc zapadła nad nowożytnym światem”829.
Najbardziej radykalne antychrześcijańskie teksty Maurrasa nigdy nie
ujrzały światła dziennego, pozostając po dzień dzisiejszy w rękopisie, część z
nich nigdy nie została ukończona, np. opowiadanie Druga Nasica, gdzie
823
Cyt. za: V. Nguyen: Aux origines..., s. 587.
Ibidem, s. 653; M. Sutton: Charles Maurras et les catholiques française 1890-1914. Paris 1994, s. 26-27, 30,
32; G. Thibon: Préface. [w:] E. Vatré: Charles Maurras..., s. 15.
825
Przedruki u P. Descoqs: A travers…, s. 76-79.
826
E. Vatré: Charles Maurras..., s. 84.
827
V. Nguyen: Aux origines..., s. 774.
828
Zob. Ch. Maurras: Les Monod peints par eux-mêmes, „Revue d’Action Française“, 15.10.1899.
829
Cytowane wielokrotnie, np. P. Vandromme: Maurras entre le légiste et le contestataire. Paris 1991, s. 12021; F. Huguenin: A l’école de l’Action française. Un siécle de vie intellectuelle. Paris 1998, s. 118.
824
290
czytamy: „Ah! Co? Głusi i głupi, ślepi i wyklęci, wszyscy przegrani, wszystkie
ludzkie odrzuty i śmieci, będą któregoś dnia panami świata?”. Główny bohater,
zhellenizowany Rzymianin, głuchy od dziecka (co pozwala go utożsamić z
Maurrasem), odrzuca symbol ukrzyżowanego Chrystusa jako „najbardziej
zdeformowaną z ofiar”830. W opowiadaniu Klasztor Pafos widzimy Chrystusa
ponownie przybyłego na ziemię, który dostrzegłszy totalną destrukcję świata
pod wpływem swych nauk zamyka się w klasztorze831.
Warte uwagi są też listy Maurrasa z młodości, pisane do Maurice’a
Barrèsa (opublikowane dopiero w 1970 roku, a więc nie znane współczesnym),
gdzie pozytywistyczną ideę hierarchii przeciwstawia Biblii: „organizacja to
pierwszy warunek życia. Organizacja narzuca porządek. Porządek narzuca
pogardę
dla
niższych,
pochwałę
wyższych,
usystematyzowanie,
skrystalizowanie przez Tradycję, Obyczaj, Dziedziczenie. Im posuit potentes in
sedem et deposuit humiles. Magnificat odwrócny – oto mój smak – prawdziwa
doktryna społeczna832. Przypomnijmy, Magnificat to hymn Maryi oczekującej
narodzin Jezusa, wielbiącej Boga, gdyż “strąca władców z tronu, a wywyższa
pokornych. Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia” (Łk 1,
52-53). W 1898 roku Maurras stawia chrześcijaństwu następujące zarzuty: “1.
Duch chrześcijański wywrócił Cesarstwo Rzymskie. 2. Duch chrześcijański
zdezorganizował w XVI wieku cywilizację katolicką poprzez lekturę Biblii w
językach narodowych. 3. Duch chrześcijański spłodził Rousseau, wywołał
Rewolucję, wznosząc moralność do rangi supernauki, superpolityki – obydwu
metafizycznych. 4. Duch chrześcijański dał nam dziś teologię jednostki, teorię
czystej anarchii. Po katolicyzmie pozostały resztki”833.
Podsumowując te najwcześniejsze teksty, Nguyen pisze, że „Maurras
dostrzega w chrześcijaństwie tylko wzbudzenie najniższych instynktów u ludzi
830
Opis za V. Nguyen: Aux origines..., s. 624-26.
ibidem, s. 644-45.
832
M. Barrès, Ch. Maurras: République ou…, s. 53.
833
Ibidem, s. 174.
831
291
najmniej godnych, w dobroczynności widzi egalitaryzm najgorszego rodzaju
stawiający znak równości między pięknem i szpetotą”834. Ale poza takim
ogólnym podsumowaniem, można z tych słów wysnuć coś więcej, coś co w
pewnym sensie potwierdza teorię Jacka Bartyzela – iż pogarda dla ewangelistów
jest wyrazem skrajnego sprzeciwu wobec protestanckiej tezy sola Scriptura –
acz jest to coś, co prowadzi nas do rozważań w innym kierunku, niźli
wspomnianego przed chwilą badacza. Kościół katolicki naucza bowiem, że
przekaz Chrystusa można różnorako interpretować i samodzielna interpretacja
tego przekazu, zawartego w Ewangelii, prowadzić może do interpretacji błędnej.
Maurras jednak z tym by się nie zgodził. Zacytujmy raz jeszcze wspomniany
tekst: „Nie znam innego Jezusa, jak z naszej tradycji katolickiej, i nie wyrzeknę
się jasnego porządku Ojców, Soborów i Papieży, oraz wszystkich wielkich ludzi
współczesnej elity, dla zaufania pismom czterech ciemnych Żydów”. W
słowach tych nie ma stwierdzenia, że czterej ciemni Żydzi spisali dzieje i naukę
Jezusa, a Kościół ma dziś monopol na jego prawidłową interpretację, lecz mamy
tu przeciwstawienie pomiędzy zaufaniem do pism czterech ciemnych Żydów a
tradycją katolicką oraz porządkiem Ojców, Soborów i Papieży; czyli
przeciwstawienie pomiędzy Ewangelią a nauką katolicką. Dlatego też wypada
się nam tu nie zgodzić z interpretacją tak znamienitego skądinąd badacza jakim
jest Jacek Bartyzel.
Nie jesteśmy zresztą w tej opinii osamotnieni. Pedro Descoqs zwraca
uwagę, że Maurras postrzega Chrystusa tak, jak postrzegali go radykalni
protestanci,
Rousseau
i
romantycy:
jako
indywidualistę,
demokratę,
wywrotowca, kontestatora. Descoqs zadaje więc pytanie: kto uczy prawdziwej
nauki Chrystusa? Kościół czy protestanci? I odpowiada, że zdaniem Maurrasa,
„Kościół nie tylko dokonał interpretacji Ewangelii, ale ją skorygował i zmienił”;
834
V. Nguyen: Aux origines..., s. 586.
292
to protestanci nauczają o prawdziwym Chrystusie835. Innymi słowy, Kościół
kłamie, naucza o Zbawicielu, zmodyfikowanym gruntownie przez grecką
filozofię, rzymską dyscyplinę i wspólne krętactwo Ojców, Soborów i Papieży.
Maurras prezentował podobne poglądy także wtedy, gdy wychwalał
katolicyzm. W Dylemacie Marca Sangniera czytamy o Ewangelii, że „pismo to,
które jest żydowskie, będzie działać po żydowsku jeśli Rzym go nie objaśni”836.
Chrześcijaństwo pozbawione rzymskiej wykładni zbliża się do „rabinizmu”,
czego wyrazem jest kultura narodów protestanckich: „Aby uniknąć autorytetu,
który jest esencjalnie łaciński, jesteście gotowi się zsemityzować? Nie życzę
moim rodakom intelektualnego losu Niemiec i Anglii, których kultura, od
języka po poezję, została zainfekowana, od trzech stulecia, poniżającym
hebraizmem”837.
Interpretacja Maurrasa jest więc identyczna jak radykalnych protestantów,
których pisarz ten tak nienawidzi: Kościół dokonał fałszerstwa nauczania
Jezusa. O ile jednak dla protestantów jest to powód do wypowiedzenia
Rzymowi posłuszeństwa, o tyle – dla Maurrasa – jest to powód, aby Kościołowi
pogratulować, że wywrotowe idee Jezusa tak przekręcił, że można nimi było
podeprzeć przez całe stulecia hierarchiczno-autorytarny gmach społeczny.
3. Afirmacja katolicyzmu
Charles Maurras nie był chrześcijaninem. W Boga uwierzył bezpośrednio przed
śmiercią. Jego stosunek do religii – za młodu wyraźnie wrogi – dosyć szybko
radykalnie się jednak zmienił.
Zacytujmy w tym miejscu jego słynny fragment w którym przedstawia się
nam jako katolik: „Jestem Rzymianinem, gdyż Rzym, od konsula Mariusza i
boskiego Juliusza, aż po Teodozjusza, zarysował pierwotny ideał Francji. Jestem
P. Descoqs: A travers…, s. 85-88. Tak też rozumieli poglądy Maurrasa protestanci francuscy (J. Bauberot: La
presse protestante et la condamnation de l’Action française. [w:] Etudes Maurrassiennes, t. V, cz. I, s. 125).
836
Ch. Maurras: Le dilemme de Marc Sangnier [1906]. [w:] idem: La Démocratie religieuse. Paris 1978, s. 24.
837
Ibidem, s. 24.
835
293
Rzymianinem, gdyż to Rzym, Rzym księży i papieży, dał wieczność uczuciom,
metodom, kultowi, dziełu politycznemu całych pokoleń urzędników i sędziów.
Jestem Rzymianinem, gdyż gdyby moi ojcowie nie byli Rzymianami, takimi
jakim ja jestem, pierwsza inwazja barbarzyńców, pomiędzy V a X wiekiem,
uczyniłaby moją ziemię niemiecką lub norweską. Jestem Rzymianinem, gdyż
bez opieki romańskiej druga inwazja barbarzyńska, która miała miejsce w wieku
XVI, czyli inwazja protestancka, uczyniłaby moją ziemię drugą Szwajcarią.
Jestem Rzymianinem, w bogactwie mojego bytu historycznego, intelektualnego i
moralnego. Jestem Rzymianinem, gdyż gdybym nim nie był, nie miałbym w
sobie także nic francuskiego. Nie widzę różnicy pomiędzy moją rzymskością,
interesami katolickimi i francuskimi, które zawsze są ze sobą zgodne i nigdy nie
stoją w sprzeczności. Inne interesy, o bardziej ogólnym charakterze, ale
istotniejsze, dają mi prawo czuć się Rzymianinem. Jestem Rzymianinem w tej
mierze w jakiej czuję się człowiekiem: istotą, która zbudowała miasto i państwo
bez wyrywania korzeni; zwierzęciem społecznym, a nie samotnym i
mięsożernym; zwierzęciem które, czy to podróżne czy osiadłe, wyróżnia się
umiejętnością wykorzystywania dorobku historycznego i dedukowania z
przeszłości racjonalnych praw, a nie czynienia destrukcji na wzór dzikich hord
żywiących się pośród ruin – efektów swojej destrukcji. Jestem Rzymianinem
poprzez wszystko to, co jest radością pracy, przyjemności, myślenia, pamięci,
rozumu, nauki, sztuki, polityki i poezji ludzi żywych i zjednoczonych ze mną.
Dzięki temu skarbcowi, który otrzymany został przez Rzym z Aten i przekazany
mojemu Paryżowi, Rzym stał się cywilizacją i człowieczeństwem. Jestem
Rzymianinem, jestem człowiekiem: dwa zdania identyczne. Kiedy Rzym mówi
tak, to Człowiek mówi tak”838. W kilka lat później pisze podobnie: „Jeśli
imieniem naszego narodu jest Francja, to imieniem naszej cywilizacji jest
łacińskość”839.
838
839
Ibidem, s. 26.
Ch. Maurras: La politique religieuse [1912]. [w:] idem: La Démocratie..., s. 340.
294
Skąd ta fascynacja rzymskim katolicyzmem? Wypada się nam zgodzić z
Eugenem Weberem, który pisze o Action Française, że był to „ruch w kierunku
autorytetu, hierarchii i dyscypliny raczej niż dla poszukiwania prawdy
ostatecznej, która nie wydawała się aż tak interesująca”840. Jednak ta predylekcja
dla katolickiego porządku, opartego na idei Boga-kreatora uporządkowanego
świata wskazuje, że „utracona wiara jest obiektem bezustannego żalu”841.
Maurras zachwycał w Kościele element rzymski, a nie chrystusowy; cenił
tu ład i hierarchię zwieńczoną papieskim autorytetem. Nie interesował go Bóg,
Chrystus, Kościół; nie wierzył w życie pośmiertne842. Interesowała go tylko
Francja. Dopiero Afera Dreyfusa ukazała tożsamość interesów nacjonalistów i
Kościoła, to wtedy Maurras zrozumiał, że być katolikiem oznacza być przeciw
rządom broniącym Dreyfusa843. Nic dziwnego, w czasie Afery katolicki
dziennik
La
Croix
proklamował
się
mianem
„dziennika
najbardziej
antyżydowskiego we Francji, bowiem tego, który niesie Chrystusa, symbol
trwogi dla Żydów”844.
Maurras stwierdzał, iż nie uwierzy w prawdziwość Kościoła, ale może
uznać użyteczność Kościoła dla narodu, a tym samym zgodzić się na jego
uprzywilejowanie w państwie, aby ksiądz nie był sprowadzony na poziom
prawny pastora i rabina845. Polityka i tylko polityka warunkuje zaangażowanie
nacjonalisty po stronie Kościoła846. W roku 1902 pisze: „interesuje nas tylko
polityka. Kwestie religijne postrzegamy przez pryzmat polityki. I z punktu
widzenia politycznego, Francuz-patriota zna tylko interes katolicki. (...)
840
E. Weber: The Nationalist Revival in France, 1905-1914. Berkeley and Los Angeles 1959, s. 58.
P. Vandromme: Maurras entre..., s. 140.
842
Ch. Maurras: Les Conditions de la Victoire. T. I. La France se sauve elle-même. Paris 1916, s. 101; zob. J.
Rolin: Corps glorieux. [w:] Etudes Maurrassiennes. T. III. Aix-en-Provence1974, s. 185-88.
843
Ch. Maurras: Devant l’Allemagne éternelle. Gaulois, Germains, Latins. Paris 1937, s. 41-42; idem: La
Politique..., s. 334; idem: L’Action française et la religion catholique [1912]. [w:] idem: La Démocratie..., s.
467.
844
Cyt. za: Ch. Prochasson: Les années 1880: au temps du boulangisme. [w:] M. Winock (red.): Historie de
l’extrême droite en France. Paris 1993, s. 73. Na temat współpracy organizacji katolickich z nacjonalistycznymi
ligami podczas Afery zob. P. Birnbaum: Affaire Dreyfus, culture catholique et antisémitisme. [w:] ibidem, s.
87n. Nie oznacza to, że nie było katolików-dreyfusardów (J-M. Mayeur: Les catholiques dreyfusards, „Revue
historique”, avril-juin 1979).
845
Ch. Maurras: La Politique..., s. 191.
846
Idem: Une campagne royaliste au Figaro. Paris 1911, s. 40; idem: La Politique..., s. 191.
841
295
Wstępując do nas, politycznie, musicie być katoliccy; metafizycznie możecie
być kim tylko chcecie”847.
Nacjonalizm i katolicyzm bronią tych samych wartości: rodziny,
wspólnoty, ładu, tradycji. To wartości, które wykreował Kościół przez stulecia:
„Niezależnie od tego czy wierzymy czy nie; to i tak wszyscy jesteśmy
urodzonymi katolikami. Nasze przyzwyczajenia duchowe i moralne zostały
uformowane
pomiędzy
chrzcielnicami,
Świętym
Stołem
i
katolickim
ołtarzem”848. Katolicka wizja ładu jest tożsama z francuską, będącą produktem
tej pierwszej: „Wielokrotnie – pisze Maurras - zauważałem zgodność teologii
katolickiej z wymogami indukcyjnego rozumu szukającego w historii warunków
ratunku państwa”849. Nic dziwnego, że Maurras nigdy nie traktował katolicyzmu
jako „opinii” jednej z wielu850. Jak słusznie zauważa Descoqs, Maurras,
„przypisuje (Kościołowi – A.W.) przywilej obiektywności”851.
Maurras, nie kryjąc się ze swoim agnostycyzmem, sam określał się
mianem „apologetyka z zewnątrz” i pochlebnie wypowiadał się o cytowanej tu
pracy Descoqsa, gdyż mimo różnic światopoglądowych, dostrzegał on wspólne
postulaty polityczne katolików i nacjonalistów i zachęcał do współpracy
przeciwko demokracji852. Sojusz katolików z nacjonalistami nie ma wspólnego
fundamentu światopoglądowego; spaja go wyłącznie polityka: „Nie mogąc
zgodzić się co do religii, możemy porozumieć się co do polityki w kwestiach
religijnych. Niezgodni co do prawdy, spotykamy się w ocenie, co jest
pożyteczne – różnice spekulacji pozostają, ale zgadzamy się w praktyce co do
dobroci katolicyzmu względem narodu, jak i cywilizacji i ludzkości”853.
4. Polityzacja religii?
Cyt. za: E. Weber: L’Action Française. Paris 1985, s. 53.
„Amerique latine”, 01.02.1922. [w:] Ch. Maurras: Dictionnaire politique..., t. I, s. 237.
849
„Action Française”, 15.08.1911. [w:] Ibidem, t. I, s. 238.
850
„ Action Française “, 15.08.1911. [w:] Ibidem, t. I, s. 407.
851
P. Descoqs: A travers …, s. 97.
852
Ch. Maurras: La Politique..., s. 183.
853
Ibidem, s. 191.
847
848
296
Czy możemy powiedzieć, że nacjonaliści z Action Française popierają
katolicyzm tylko po to, aby wyzyskać jego autorytet dla zdobycia szerszego
poparcia społecznego854? Nacjonalistę i katolika – pisze Charles Maurras - łączy
wspólny wróg: antyklerykalna i antynarodowa republika. Monarchizm wychodzi
więc naprzeciw postulatom i nacjonalistów i katolików855. Katolik dostrzega w
republice antyklerykałów; nacjonalista Żydów, masonów i meteków.
Czyżby więc katolicyzm Action Française miał charakter wyłącznie
polityczny? Zacytujmy kilka opinii. Philippe Beneton pisze: „U niego (Maurrasa
– A.W.) ołtarz i tron uprawomocniają się poprzez swoją rolę społeczną”856;
Hannah Arendt: „Kościół katolicki zawdzięczał wtedy swoją popularność
rozpowszechnionemu w narodzie sceptycyzmowi, który dostrzegał w republice i
w demokracji zanik wszelkiego porządku, bezpieczeństwa i woli politycznej.
Hierarchiczny porządek Kościoła wydawał się wielu ludziom wybawieniem od
chaosu. To właśnie, bardziej niż jakiś ruch odnowy religijnej, sprawiło, że kler
cieszył się szacunkiem. W istocie rzeczy najbardziej zagorzałymi zwolennikami
Kościoła byli w tym okresie przedstawiciele tak zwanego mózgowego
katolicyzmu, katolicy bez wiary, którzy mieli od tej pory zdominować
monarchistów i skrajnych nacjonalistów”857; Adrien Dansette: „Odrodzenie
katolickie pośród młodych ludzi było wyrazem poszukiwania ładu. Z
dzieciństwa wpadali wprost w korupcję i chaos bieżącej polityki. Szukali więc
autorytetu, który mogliby zaakceptować i ulec mu, czekali na obietnicę ładu i
dyscypliny (...) nie oczekiwali odkrycia prawdy ostatecznej (...) Nie cieszyliśmy
się rozkoszami poszukiwań serca, pisał Henris Massis, to czego szukaliśmy to
ład Kościoła. Szukali Kościoła, a nie wiary”858. Inny świadek tamtych dni,
François Mauriac stwierdza, że działacze Action Française to „rodzaj
854
A. Zobel: Frankreichs Extreme..., s. 160.
Ch. Maurras: Le dilemme..., s. 26; idem: La Politique..., s. 181, 184, 189, 197, 327, 334, 343; „Action
Française”,01.11.1909; 28.08.1913. [w:] idem : Dictionnaire politique..., t. I, s. 239.
856
Ph. Beneton: Le conservatisme. Paris 1988, s. 63.
857
H. Arendt: Korzenie totalitaryzmu. T.I. Warszawa 1993, s. 140-41.
858
A. Dansette: Historie religieuse de la France contemporaine. T. II. Paris 1951, s. 474.
855
297
chrześcijan, którym nie jest potrzebny Chrystus żywy, ale system katolicki na
którym opiera się ład społeczny”859. I na koniec Maurice Barrès: „Maurras
uznaje Kościół, ale nie uznaje Ewangelii. Chce papieża, a nie Chrystusa”860.
Instrumentalne traktowanie Kościoła to wyjaśnienie powierzchowne.
Action Française z rzadka wystawiała swoje listy w wyborach parlamentarnych,
czyniła to tylko w okresie międzywojennym. Większość prokatolickich tekstów
Maurras napisał wcześniej, czyli nie szukał w Kościele poparcia przed
wyborami; nic nie wskazuje aby chciał iżby komitety parafialne zbierały
podpisy do rejestracji list, a duchowni wzywali do oddania na nie głosów. Każe
to szukać innych motywów, o bardziej skomplikowanym charakterze.
Musimy tu powrócić do kwestii rzekomego przeinaczenia nauki Jezusa
przez Ojców, Sobory i Papieży. Zdaniem Maurrasa, judaizm i pierwotne
chrześcijaństwo stanowią prymitywną religię nomadów pustyni o egalitarnym,
demokratycznym, wręcz komunistycznym przesłaniu. Przeinaczenie tej nauki
przez Ojców, Sobory i Papieży spowodowało, że rzymski katolicyzm w znacznej
części wyeliminował te demokratyczne elementy np. przez niedemokratyczną
łaskę, dyscyplinę, hierarchię861. Istotą katolicyzmu nie jest tedy nauczanie
Jezusa, lecz uprzedni, antechrześcijański element, który odnajdujemy w
katolicyzmie. Katolicyzm to nie starotestamentowy orientalny komunizm, lecz
cywilizacja ładu i dyscypliny. Katolicyzm – dzięki zabiegom Ojców, Sobory i
Papieży -przeinaczył nauki
czterech ciemnych Żydów i pod maską
chrześcijańskiej symboliki zachował pierwotny, pogański hierarchiczny i
autorytarny porządek rzymski i grecki. Katolicyzm, mimo pozorów, jest
całkowitym zaprzeczeniem chrześcijaństwa. I dlatego jest Maurrasowi
sympatyczny862. We wstępie do Drogi Raju pisze, że jego piękno wynika z tego,
że jest „dostatecznie pogański”863.
F. Mauriac: La rencontre avec Barrès. Paris 1994 [1945], s. 42.
M. Barrès: Mes cahièrs. T. X. Paris 1947, s. 232.
861
„Gazette de France”, 23.01.1900. [w:] Ch. Maurras: Dictionnaire politique..., t. I, s. 405.
862
V. Nguyen: Aux origines..., s. 819.
863
Cyt. za: J. Prévotat: Les catholiques…, s. 31.
859
860
298
Kościół naucza klasycznej wizji świata: autorytetu, tradycji, hierarchii.
Kościół i cywilizacja to synonimy; jest on „syntezą wszelkich tradycji, sztuk,
praw broniących rodzaj ludzki przed barbarzyństwem i anarchią”864. Jest o tyle
dobry, o ile głosi te prawdy. Katolicki progresista Marc Sangnier jest
niebezpiecznym anarchistą, który godzi w klasyczny, rzymski charakter
Kościoła865. Kościół taki, reformistyczny i poddany aggiornamento, byłby
„rozbrojony” i nie byłby sojusznikiem w walce o restaurację porządku866.
Dla Charlesa Maurrasa, Kościół to przede wszystkim ład (l’ordre).
Dlatego nazywał Kościół katolicki mianem „Kościoła ładu” (l’Eglise de
l’Ordre)867. Katolicyzm narzuca wiernym ład i porządek. Hierarchia katolicka to
naturalny
wróg
indywidualistycznych
herezji
intelektualnych,
jak
wolnomyślicielstwo, wyrażające się w hołdowaniu ideom wolności i równości.
Katolicyzm uspołecznia jednostkę; ucząc ją praw moralnych, uczy miłości
pomiędzy ludźmi. Dzięki temu społeczeństwo z agregatu egoistycznych
jednostek może przemienić się w naród. Katolicyzm zwalcza pychę,
indywidualizm, oświeceniową idolatrię człowieka, czyli te idee, które stały się
przyczyną Rewolucji. Kościół uczy poszanowania dla własności prywatnej i
szacunku dla autorytetów; posłuszeństwa wobec zwierzchników. Teologia tak
ceni pojęcie ładu, że utożsamiła go z Bytem868. Istotą katolicyzmu jest
antyliberalizm – to „element pokoju publicznego, ładu intelektualnego i
moralnego oraz tradycji narodowej”869. Liberalizm powstał na gruncie „judeo–
protestanckim” i można go określić mianem „antyRzymu”870.
Kościół
jest
traktowany
jako
element
ładu,
ale
niekoniecznie
politycznego, lecz intelektualnego i logicznego. Kościół jest twórcą porządku, i
jego filarem; ale nade wszystko fundamentem ładu intelektualnego. Maurras„Action Française”, 17.04.1927. [w:] Ch. Maurras: Dictionnaire politique..., t. I, s. 25.
idem: Le dilemme..., passim; idem: La Politique..., s. 303.
866
„Action Française”, 03.01.1929. [w:] idem: Dictionnaire politique..., t. II, s. 135.
867
Idem: Le dilemme..., s. 18, 21.
868
Ibidem, s. 20-28; idem: L’avenir du nationalisme français [1949]. [w:] Oeuvres Capitales, t. I., s. 528-30.
869
Idem: La politique..., s. 371.
870
Ibidem, s. 199; idem: L’ „Action française..., s. 521.
864
865
299
intelektualista tu widzi całą atrakcyjność katolicyzmu, postrzeganego nie tyle
jako wyznanie religijne, lecz system filozoficzny, dający człowiekowi
racjonalny Weltschauung. We wstępie do Dylematu Marca Sangniera czytamy:
„Często ludzie mylą się co do natury racji dla których pewne umysły areligijne
lub bez wiary religijnej mają dla katolicyzmu wielki szacunek zmieszany z
pełną tkliwością i dogłębną miłością. To polityka, mawia się często. I dodaje
się: zwykłe pożądanie autorytetu. Po czym: pragniecie religii dla ludu. (...) Te
słowa są frywolne, aby nie powiedzieć mocniej. (...) Katolicyzm jest
porządkiem w każdej sferze”871. Przede wszystkim w sferze intelektualnej.
Człowiek wychowany w społeczeństwie katolickim nasiąka myśleniem
katolickim, myśli i czuje nie wedle własnych upodobań, lecz zasad porządku
intelektualnego rzymskiego katolicyzmu. Katolicyzm daje odpowiedzi na
wszystkie pytania dotyczące sensu życia; poczucie pewności, którego
indywidualny rozum ludzki dać człowiekowi nie może. Katolicyzm daje
obiektywne pojęcia moralne, zastępując fantazje ludzkiego umysłu w tej
dziedzinie. Katolicyzm naucza ludzi o klasycznej wizji rozumu, nie pozwalając
stronie uczuciowej zdobyć prymatu nad stroną intelektualną. Serce ludzkie,
pozostawione same sobie, waha się między skrajnościami bezrozumnej miłości i
dzikiej brutalności. Katolicyzm likwiduje te ekstrema poddając uczucia kontroli
umysłu. W ten sposób dusza rozumna uzyskuje prymat nad duszą uczuciową872.
Katolicyzm to „dyscyplina umysłu i serc” i musi „wzbudzić wielki
podziw każdej inteligencji”873. Tomizm jest klasyczny, oparty na doświadczeniu,
które rozum porządkuje w prawa. Ktoś, kto próbuje badać świat ma do wyboru:
badać wszystko samemu od początku albo jako punkt wyjściowy przyjąć
ustalenia dokonane uprzednio przez ludzkość w ciągu stuleci cywilizacji. Ta
metoda pozwala każdemu pokoleniu zaczynać w miejscu, gdzie skończyło je
pokolenie, czyli iść do przodu. Gdzie znajdziemy tę zmagazynowaną wiedzę?
871
Idem: Le dilemme..., s. 17-18.
Ibidem, s. 19.
873
Idem: La Politique..., s. 367.
872
300
Maurras odpowiada bez wahania: w tradycji katolickiej. Doktorzy Kościoła i
filozofowie katoliccy już przebadali i poznali podstawowe prawa natury świata,
człowieka, społeczeństwa, państwa. Wyniki tych badań Kościół ujął w dwóch
formułach: dogmatów i Tradycji Kościoła. Kto poznał obydwie te formuły, ten
zaczyna tok myślowy w miejscu dogodnym dla płodnych badań. Tradycja i
dogmaty wyeliminowały woluntaryzm. Wolna myśl polega na dociekaniu
prawdy, rozwijaniu prawd uprzednio już poznanych przez ludzi. Tradycja
katolicka naucza o realnym świecie874. Agnostyk może negować ideę, że twórcą
praw natury jest Bóg, nie neguje jednak ich treści, stanowiących niezwykle
ścisły opis praw świata materialnego i ludzkiego. Kościół daje wiedzę
„precyzyjną” o świecie. Wszelka myśl, która od katolicyzmu odchodzi, a
dotyczy społeczeństwa, jest tedy „niejasna”875.
Wolnomyślicielstwo
to
błąd
logiczny.
Wolnomyśliciel
nie
jest
racjonalistą, jest irracjonalny, skoro odrzuca to, co jest zbadane przez rozum na
podstawie doświadczenia, przez setki uczonych mężów w ciągu dwóch tysięcy
lat! Katolicyzm to prawdziwa myśl naukowa, pozytywistyczna, którą
naśladował Auguste Comte. Dobrodziejstwem katolicyzmu jest intelektualne
uporządkowanie praw rządzących światem. Kwintesencja tej wiedzy jest
zebrana w Syllabusie Piusa IX, gdzie określone zostały wszystkie intelektualne
błędy człowieka nowożytnego876. Czytając komentarz Maurrasa do Syllabusa
ma się wrażenie, że nie dokonuje on opisania systemu religijnego, lecz
filozoficznego i politycznego. Opisane błędy nie dotyczą wiary, lecz rozumu i
polityki: „znajdziecie tu – pisze Maurras – należycie opisany i potępiony każdy
błąd lub głupstwo, które krytykujemy na co dzień z powodów nie mających nic
wspólnego z religią i z moralnością. Oto liberalizm ekonomiczny, zakazujący
wszelkiej interwencji państwa, a oto etatyzm zastępujący administracyjną
dobroczynnością łaskawość jednostek i korporacji. Oto owa teoria o godności
874
Ibidem, s. 211n.
Ibidem, s. 215.
876
Ibidem, s. 261n.
875
301
człowieka: liberalna, indywidualistyczna, protestancka, całkowicie zgodna z
zasadą buntu jednostki przeciwko gatunkowi (...) Oto najgorszy z fałszywych
bogów: wola ludu, pod wszelką postacią”877.
Czym jest Syllabus dla agnostyka? To „arcydzieło mądrości i opatrzności
ludzkiego geniuszu” i „pozostaje wzorcem i modelem architektury logicznej”
pisze Maurras878. Ani słowa o Bogu! Syllabus to ujęte w krótkie formuły prawa
natury, jakie odkrył na przestrzeni wieków ludzki rozum na podstawie
doświadczenia. To tekst nie tyle religijny, co naukowy, pouczający nas o naturze
świata w którym żyje człowiek. Pozytywista, nie podzielając syllabicznych idei
religijnych, godzi się z tym dokumentem, jako ze scjentystycznym. „Polityka –
czytamy w Polityce religijnej – jest uformowana wedle idei wynikłych z istoty
rzeczy i znajomości kilku zasad, które nie powstały z ręki człowieka, ale które
ludzkie doświadczenie, które stało się po trochu prawdziwą mądrością, powoli
odkryło. Teologia katolicka zasad tych nie zapomniała. Naucza ich zawsze. To
tłumaczy dlaczego wybitny teolog, teolog ścisły, przywiązany do szkoły
Syllabusa jest zwykle dobrym politykiem”879.
Katolicyzm jest nie tylko naukowy, to wręcz warsztat pozytywistyczny.
Katolicyzm zasługuje na status racjonalnej i pozytywnej religii ludzkości
Comte’a. Między Syllabusem a polityką pozytywną różnice dotyczą przyczyn i
celów świata, ale nie jego praw. Gdyby, pisze Maurras, posadzić w parlamencie
katolików i pozytywistów, to mimo różnic gnozologicznych, zapewne
głosowaliby wspólnie we wszystkich istotnych kwestiach: konstytucji, prawa
rodzinnego, szkolnictwa, stosunków państwa i Kościoła, prawa, moralności880.
Istotą nauczania Kościoła jest tradycjonalizm. Dobrze pojęty, czyli nie
taki, który dokonuje swojego samouprawomocnienia stwierdzeniem, że tak za
ojców bywało. Licząca dziewiętnaście wieków Tradycja to doświadczenie
877
Ibidem, s. 266.
Ibidem, s. 268.
879
Ibidem, s. 353.
880
Idem: L’Action..., s. 504-05.
878
302
historyczne (materiał empiryczny) poddane obróbce rozumu. Katolicyzm jest to
tradycjonalizm racjonalny, a nie sentymentalny, nie wynikły z wygody lub
intelektualnej gnuśności. Katolicyzm reprezentuje prawdziwy postęp, czyli
zbliżanie się do porządku, którego wyrazem jest klasycyzm. Kto od katolicyzmu
się oddala i porzuca jego ład intelektualny, ten nie jest postępowy, lecz
wsteczny, gdyż odrzuca dwa tysiące lat pracy intelektualnej ludzkości.
Niekatolik,
wolnomyśliciel
to
barbarzyńca.
Buntuje
się
on
przeciw
katolicyzmowi w imię nauki. Lecz, zdaniem Maurrasa, nauki społeczne są w
zgodzie z koncepcją człowieka Kościoła. Ustalenia socjologii i katolicyzmu co
do natury ludzkiej są identyczne: „Język teologiczny wydaje się nam w wielu
wypadkach rodzajem tłumaczenia, podniosłego i wysublimowanego, naszego
języka
empirycznego.
Wszędzie
obydwa
języki
doskonale
sobie
odpowiadają”881. Kto nie jest katolikiem, ten - jeśli nie dojdzie rozumem do tych
samych co katolik wniosków - jest w błędzie; nie stoi na czele postępu, lecz
błędu. Członek Action Française może prywatnie nie lubić Kościoła jako
instytucji, niektóre ryty mogą mu się wydawać zabobonne, idea Boga
dziwaczną. Ale szanuje katolicyzm jako system filozoficzny, a nie religijny i
żąda „uprzywilejowania katolicyzmu w imię Francji, Cywilizacji i Rozumu”882.
W książce Action Française i religia katolicka Maurras ukazuje
tradycjonalistyczny charakter katolicyzmu: „Moje idee społeczne i polityczne
ciążą ku obronie Domu rodzinnego, Zawodu, Państwa, wszystkich instytucji
tworzących porządek i podtrzymujących społeczeństwo i Francję. Wierzący czy
niewierzący, jak mógłby ktoś zapomnieć, że Francja była dzieckiem biskupów i
mnichów? Gdy wszystko upadło, jej imię zostało wpisane na ziemię, którą oni
stworzyli. Nazwy na mapie są znakiem ich zwycięstwa i pracy. Religia której
zawdzięczamy organizację i zachowanie kraju, nie przestała być centrum oporu
przeciwko wysiłkom anarchii i rewolucji, które ją obniżyły w ciągu ostatnich stu
881
882
Idem: La Politique..., s. 259.
Ibidem, s. 261.
303
lat. Duch obywatelski i społeczny znajduje się w szpiku nauczania katolickiego
krytykującego uzurpacje państwa nowoczesnego. Tu też znajdujemy cenzurę i
odparcie idei politycznego liberalizmu i egalitaryzmu, kosmopolityzmu,
któremu francuski umysł musi się przeciwstawić albo zginie. Jesteśmy także
zgodni co do idei ratunku, podtrzymania własności, zasady dziedziczności i
uświęcenia autorytetu. Tradycja wydaje mi się najcenniejszym z dóbr, nie tylko
jednego Francuza, ale człowieka nie chcącego wrócić do dzikości. Tradycja ta
nie tylko jest przez katolicyzm wychwalana i broniona, ale jest w nim
inkarnowana”883.
Rozum pozytywisty i katolika są zgodne w dezaprobacie dla idei
równości. Wszelka forma cywilizowana wymaga uporządkowania, czyli
hierarchii, dyscypliny i autorytetu w miejsce woli ludu. Kościół nie jest
kierowany zasadą większości, lecz autorytetu. Prawda religijna i strategia
polityczna nie są ustalane przez większość, lecz przez zarządzającego polityką
Kościoła papieża. Z powodu zasady celibatu Kościół nie może sięgnąć ideału,
czyli władzy dziedzicznej, więc ograniczył zasadę elekcji papieża do ciała o
minimalnej liczbie wyborców i maksymalnej mądrości. Kościół uniknął błędu
nowożytnego centralizmu, zostawiając dużą dozę autonomii biskupom; potępia
egalitaryzm za pomocą głoszonych prawd wiary: zamiast demokratycznego
zbawienia dla wszystkich, zbawienie rezerwuje dla wybranych przez
ademokratyczną łaskę i pracowicie czynione uczynki. Ustrój Kościoła to
mieszanka patriarchalno-elekcyjnej monarchii z rządami arystokratycznymi
biskupów i soborów. Władza rzymskiego Autorytetu nie pochodzi od ludu, ani
nawet od suwerennego konklawe. Papież swoje władztwo wywodzi od Ducha
Świętego; nie stoi więc pod lecz nad swoimi wyborcami i nikt nie może mu
wypomnieć, że został wybrany przez jakieś lobby i winien je faworyzować. Kto
883
Idem: L’„Action française..., s. 464-65.
304
powie coś takiego, ten neguje rolę Ducha Świętego i sam wyklucza się ze
wspólnoty katolickiej884.
Częścią ludzkiej kondycji jest utajone przekonanie, że człowiek może stać
się równy Bogu. Oto pycha. Skutkiem owej pychy, człowiek chętnie stawia się
sam na ołtarze i adoruje swoją domniemaną wielkość. Tak powstają
rewolucyjne projekty przekształcenia świata, stworzenia nowej rzeczywistości.
Ta plastyczna koncepcja świata jest tępiona przez Kościół, który naucza, że w
świecie stworzonym przez Boga nie ma miejsca na człowieka-pantokratora, iż
ludzką kondycją jest działać w ramach praw natury, przez podporządkowanie
się im, a nie kreowanie nowych praw. W ten sposób katolicyzm zaoszczędza
człowiekowi strasznego doświadczania rewolucji, inżynierii społecznej.
Katolicyzm chroni człowieka przed politycznymi skutkami jego własnej pychy:
„Trzeba by zachowywać się inaczej gdyby nasz świat był inaczej skonstruowany
i postęp miałby wówczas odmiennych charakter. Ale porządek jest taki jaki jest.
Trzeba go poznać aby wykorzystać którykolwiek z jego elementów składowych.
Poddanie się porządkowi ułatwia życie. Zaprzeczanie lub dyskutowanie z
porządkiem to strata czasu. Katolicyzm nigdy nie użył swoich mocy przeciwko
wiecznej
konstytucji
świata;
odnawiał
obraz
ziem
przez
entuzjazm
podtrzymywany za pomocą rozsądku. Reformatorzy radykalni i zwolennicy
rewolucji radzili mu obrać inny kierunek, wyśmiewając się z tej ostrożności. Ale
Kościół uspokoił ich poprzez ekskomuniki, jednego po drugim” 885.
Te ekskomuniki bronią wspólnotę przed upadkiem i rewolucjami.
Nauczając o społecznej naturze człowieka, poddanego władzy autorytetów,
katolicyzm jest doktryną wzmacniającą więzi społeczne. Jednostka, dzięki
partycypacji we wspólnocie katolickiej, staje się osobą, posiadającą swoją
własność i szacunek innych ludzi. Dzieje się tak, gdyż katolicyzm dokonał
racjonalnego zbadania jakie winny być naturalne stosunki między jednostką a
884
885
Idem: La Politique..., s. 284-86, 290.
Idem: Le dilemme..., s. 21.
305
społeczeństwem, a przede wszystkim stworzył pojęcie autorytetu, który
dokonuje interpretacji życia społecznego z punktu widzenia praw natury,
chroniąc społeczeństwa przed lekkomyślnym wymykaniem się ich zasadom.
Dlatego społeczeństwo katolickie jest „społeczeństwem kompletnym”, czyli
„cywilizowanym, zorganizowanym, solidnym, trwałym, uporządkowanym”886.
5. Katolicyzm jako filozofia
Jestem Rzymianinem – oto istota autoportretu intelektualnego Charlesa
Maurrasa. Rzymianin jest agnostykiem, jednak czuje się członkiem Kościoła,
gdyż ten przyniósł do naszych czasów klasyczną ideę ładu. Poprzez Kościół
może partycypować w rzymskiej tradycji. Katolicyzm nie jest więc tym samym
co chrześcijaństwo. Maurras, podobnie jak Julius Evola i Enricco Corradini we
Włoszech887, rozróżniał między demokratycznym chrześcijaństwem pierwszych
wieków, a hierarchicznym katolicyzmem, stanowiącym połączenie symboliki
chrześcijańskiej z rzymskim (pogańskim) ładem prawnym i politycznym oraz
helleńską filozofią i sztuką, będąc dziś jedynym źródłem nauki o pojęciach
antycznego świata, które przetrwało do naszych czasów888.
W istocie, koncepcja ta sprowadza się do tezy, że katolicyzm można
rozumieć dwojako:
1/ Jako wyznanie religijne.
2/ Jako system filozoficzny, gdzie przetrwały starożytne pojęcia889, a nawet
naukowe opisanie świata, tyle, że podane w języku teologii890. Filozofię
katolicką możemy także określić mianem cywilizacji („dla niewierzących”891).
886
Ibidem, s. 25.
E. Corradini: Cristianesimo e socialismo. [w:] idem: La vita nazionale. Siena 1923, s. 46-48; J. Evola:
Imperialismo pagano. Padova 1996 [1928], s. 26, 29, 95, 117, 148.
888
Ch. Maurras: Le chemin..., s. 29, 153; idem: La Politique..., s. 352. Tego rozróżnienia nie znajdziemy
stwierdzonego expressis verbis, bliskie są mu jedynie niektóre fragmenty z wczesnych prac. Tezy takie głosił
jednak Maurras prywatnie, co wiemy od jego rozmówców (P. Boutang: Maurras. La destinée et l’oeuvre. Paris
1984, s. 350-51).
889
Ch. Maurras: La Politique..., s. 352.
890
Ibidem, s. 340.
891
Ibidem, s. 383.
887
306
Charles Maurras jest katolikiem w tym drugim znaczeniu. Katolik może
nie wierzyć w Boga, nie uczęszczać na msze, ale jego pojęcia logiczne i
filozoficzne są tomistyczne, jego pojęcie autorytetu jest rzymskie, jego wizje
estetyczne są greckie. Katolicyzm to porządek intelektualny czy też system
filozoficzny, a nie religijny; systemem religijnym jest chrześcijaństwo;
katolicyzm to pewna wizja organizacji społecznej; metoda życia zbiorowego. W
młodzieńczych tekstach Maurrasa, tezę tę znajdziemy napisaną expressis verbis:
„Określenie katolik nie niesie z sobą żadnego wymiaru dogmatycznego, ani nie
dotyczy świadomości. To raczej znak naszego życia narodowego. oznacza po
prostu wspólnotę obyczaju i myśli, ufundowaną na tych samych rytach,
zorganizowaną przez instytucje duchowne. To nie tyle filozofia jednostki, co
historii, historii społecznej. Olbrzymia większość naszych rodaków urodziła się
katolikami – prawie wszyscy po urodzeniu zostali zaniesieni do pobliskiego
kościoła, zostali ochrzczeni po łacinie, otrzymali nauki Katechizmu i Doktryny
(jak mawiają chłopi) i, gdy Doktryna została wyuczona, otrzymali sakramenty.
A że potem zmienili myśli i uczucia, to i tak ich całe życie jest nią zaznaczone.
Ich sposób patrzenia na świat został zdeterminowany w szczegółach”892.
W tradycji helleńskiej zawiera się prawda o świecie. Maurras był nią tak
zafascynowany, że nie obce były mu sympatie do politeizmu. Rola Chrystusa
została zdezawuowana: wiedza o tajemnicy ludzkiego Bytu została objawiona
już w Grecji. Rozum dotykający transcendentnej prawdy narodził się wraz z
grecką filozofią i sztuką, czego wyrazem jest klasyczne piękno Partenonu,
kariatyd Erechtejonu, uzyskane dzięki harmonii kształtów, świadczących o
„narodzinach rozumu”. Rozum odkrywający naturę Bytu rodzi się wraz z
„narodzinami Minerwy”893. „Jezus – pisze młody Maurras – narodził się w
świecie gdy wszystko się już dokonało: Atena Fidiasza oświeciła nas, cztery
892
893
Idem: Notre religion nationale, „Soleil”, 29.06.1895.
V. Nguyen: Aux origines..., s. 787.
307
stulecia przedtem, o wspaniałości Piekieł”894. To w Grecji narodził się rozum
zdolny przeniknąć naturę Bytu, tu miała miejsce erupcja wiedzy w pismach
Platona i Arystotelesa. Po Stagirycie chrześcijaństwo, wiara, religia nie są już
ludziom potrzebne. Ateński rozum dał im już pełnię prawdy.
Klasyczna filozofia przetrwała potop barbarzyńców i unieśmiertelniła się
w doktrynie rzymskiego katolicyzmu, wykorzystując do tego symbole
chrześcijańskiej
religii.
Katolicyzm
nie
jest
religią,
lecz
systemem
filozoficznym, nie wymagającym wiary w Boga. Religią jest chrześcijaństwo.
To chrześcijanie wierzą w Boga i pojmują go w najbardziej rozmaity sposób.
Jezus sam, w wersji czterech ciemnych Żydów, bez nadinterpretacji Ojców,
Soborów i Papieży jest szalenie niebezpiecznym wywrotowcem i komunistą.
Chrześcijaństwo
pierwotne
i
reformowane odrzuca zasadę autorytetu,
ustanawiając indywidualny stosunek człowieka z Bogiem. Bez autorytetu
religijnego, wiara staje się czymś subiektywnym, wyobrażeniem jednostki o
Bogu, człowieku i świecie. Niekatolickie wyznanie chrześcijańskie jest
indywidualistyczne i zostawia wierzącemu wybór i interpretację dogmatów. Ten
indywidualizm ma korzenie w nauczaniu Chrystusa i duchu ewangelicznym,
gdzie zdruzgotana została wszelka powaga autorytetu na rzecz uczucia i wiary
jednostki: „Wiemy już od dawna, że istnieje rodzaj teizmu całkowicie
destrukcyjnego dla moralności społecznej; to teizm Hebrajczyków; to teizm
radykalnych sekt protestanckich – tam, myśl Boga służy jako gwarancja,
wzmocnienie i pomnożenie wszelkich fantazji, uczuć, i marzeń jednostki”895.
Chrześcijanin nie wyposażany w aparat filozoficzny zwany katolicyzmem
jest potencjalnym rewolucjonistą i szalonym, nawiedzonym mistykiem,
prowadzonym przez bajkowe wyobrażenia
czterech ciemnych Żydów:
„Wierzący nie będący katolikiem – pisze Maurras - skrywa w sobie świat myśli
ciemnych i nieokreślonych, gdzie chęć najmniejszego wrzenia, moralnego lub
894
895
Cyt. za: ibidem, s. 787.
Cyt. za: ibidem, s. 612.
308
niemoralnego, może mu się łatwo ukazać jako głos samego Boga. Żadna
zewnętrzna kontrola nie istnieje aby stwierdzić, że wierzy dobrze lub źle.
Żadnego sędziego, żadnej porady do przeciwstawienia osądowi i radzie tego
boskiego wewnętrznego arbitra. Najgorsze błędy mogą być hołubione i
mnożone, w nieskończoność. Świadomość jednostkowa, szalona jak pasja i
czczona jak idol, jeśli tak się jej spodoba, przy udziale iluzji, jako pani samej
siebie i prawo całego świata – ten metafizyczny instrument rewolty jest
aspołeczny. To kaprys i cud zawsze groźny dla innych ludzi”896. Ten sam
mistycyzm, poddany autorytetowi Ojców, Soborów i Papieży nie zagraża już
porządkowi: „Mistycyzm katolicki jest ułożony, kierowany, zgodny z prawami.
Kościół kontroluje wizje i ekstazy swoich herosów, jego dyscyplina dociera do
ostatnich kostek istoty ludzkiej”897.
Jaki z tego wniosek? „Chrześcijaństwo niekatolickie jest ohydne – pisze
Maurras - to partia najgorszych wrogów naszego gatunku. Wszyscy fałszywi
prorocy, aż po Rousseau, aż po Tołstoja, byli gorącymi chrześcijanami, ale nie
katolikami. Sieli barbarzyństwo i anarchię”898. Chrześcijaństwo niekatolickie to
„perwersja, która wydaje ideę Boga indywidualnemu kaprysowi”899. Z
Reformacją przyszły idee sprzeczne z autorytarną i hierarchiczną Tradycją.
Wraz z Kalwinem pojawiły się nad Sekwaną prądki indywidualizmu.
Reformacja wydała swoje następne wcielenia: Rewolucję i Romantyzm.
Reformacja, Rewolucja i Romantyzm – oto trzy „R” wyrażające istotę tego, co
we francuskiej tradycji jest obce i złe. Te trzy „R” to pochwała indywidualizmu
i kontestacja wspólnoty. Te trzy „R” stworzyły ducha Deklaracji Praw
Człowieka, człowieka-jednostki, której to nacjonalista chciałby przeciwstawić
Deklarację Praw Człowieka w Społeczeństwie. To z Reformacji wyrasta
egoistyczne, liberalne, romantyczne i rewolucyjne JA. Tym trzem nienawistnym
896
Ch. Maurras: Le dilemme..., s. 23.
Ibidem, s. 41.
898
Ibidem, s. 41.
899
Idem: L’Action française…, s. 432.
897
309
„R”, Maurras przeciwstawia trzy klasyczne „C”: katolicyzm (le catholicisme),
kontrrewolucję (la contre-révolution) i klasycyzm (le classicisme)900.
Chrześcijański
fundamentalista
stojący
na
zasadzie
swobodnej
interpretacji Biblii jest dla porządku groźny. Chrześcijanin – mówi Maurras w
duchu Celsusa - nie jest dobrym obywatelem. podczas gdy przyjacielem ładu
może być ateista „Auguste Comte, niechrześcijanin, ale katolik z uczucia i
dyscypliny”901. Comte nie wierzył w Boga, zostaje jednak przez Maurrasa
uznany za katolika! Katolicyzm nie łączy się bowiem tu z wiarą! Dla Maurrasa,
katolicyzm jest systemem filozoficznym, a nie religijnym, systemem
opierającym się na zasadzie autorytetu i hierarchii. To system filozofii
społecznej, a także logiki narzucającej jednostce dyscyplinę i podporządkowanie
się przełożonym. Katolicyzm nie jest traktowany jako dzieło Boże, lecz jako
produkt wymyślony przez genialnych ludzi, którym udało się nałożyć
filozoficzne pęta na pierwotną, anarchistyczną naturę ludzką, używając do tego
chrześcijańskiej symboliki. Dlatego można być katolikiem i ateistą, gdyż nie jest
to system wierzeń, lecz postawy wobec świata. Katolicyzm to filozofia
społeczna dająca wewnętrzny ład i dyscyplinę, a tym samym wzmacniająca
państwo, cementująca naród w hierarchiczny organizm: „Stara Francja
wyznawała katolicyzm tradycyjny, poddający żydowskie wizje i chrześcijańskie
uczucie dyscyplinie otrzymanej ze świata helleńskiego i rzymskiego, niosącej ze
sobą naturalny porządek ludzkości”902.
H. Heydemann: Rousseau et la Contre-Révolution. De Rivarol à Charles Maurras. [w:] Etudes
Maurrassiennes, t. III, s. 79.
901
Cyt. za: V. Nguyen: Aux origines..., s. 933.
902
Cyt. za: ibidem, s. 935.
900
310
Adam Wielomski
RELIGIJNOŚĆ MAURICE’A BARRÈSA
Maurice
Barrès
(1862-1923)
to
człowiek-symbol
francuskiego
nacjonalizmu. Początkowo egocentryk, socjalista i anarchista, fanatyk własnego
„ja”, z biegiem czasu stał się ojcem nacjonalizmu, jest nawet twórcą samego
terminu. Jako polityk głęboko zaangażował się w trzy największe debaty we
Francji przełomu XIX i XX wieku: najpierw popierał gen. Boulangera,
następnie ostro zwalczał Dreyfusa i jego lewicowych popleczników. Jednak
historia zapamiętała go przede wszystkim jako wielkiego propagatora
francuskiego rewanżyzmu, który nie pozwolił Francuzom zapomnieć o
utraconych w 1870 roku Alzacji i Lotaryngii. Pisarz ten jest także interesującym
przykładem religijności. Wychowany w rodzinie katolickiej, traci wiarę w
czasie kilkuletniego pobytu w internacie, gdzie został poddany radykalnej
filozoficzno-laickiej
indoktrynacji
przez
prof.
Auguste’a
Burdeau,
sportretowanego następnie straszliwie w powieściach jako prof. Bouteiller 903.
Zagubiona, czy właściwie zamordowana, w młodym człowieku wiara stanie się
obiektem zainteresowania i sentymentu pisarza aż do śmierci. Całe życie
Barrèsa można określić jako droga do Boga. Prześledźmy tę drogę.
A. Barrès: nowy Gustaw?
Atmosferę środowiska w którym literacko dojrzewał doskonale oddaje jego wybór korespondencji z tego okresu zebrany
w Le départ pour la vie. Paris 1961. Na temat nienawiści do prof. Burdeau i do nauczanego przezeń kantyzmu zob. P.
Moreau: Maurice Barrès. Paris 1946, s. 23; J.-F. Sirinelli: Littérature et publique: le cas Burdeau –Bouteiller, „Revue
historique”, 3/1984, s. 91-111; F. Broche: Maurice Barrès. Paris 1987, s. 50-55. Podobnie oceniał tego wykładowcę inny
jego wychowanek, najbliższy współpracownik Maurrasa –L. Daudet (Fantômes et vivants. Paris 1917, s. 128-29; w Les
universaux stwierdza, że ten znany profesor filozofii, zachwycony Kantem, nigdy nie wspominał nawet swoim uczniom o
św. Tomaszu – s. 187). J. Godfrin sugeruje, że Burdeau, wszczepiając w młodego pisarza myśl Kanta i Schopenhauera zabił
jego wiarę religijną – i właśnie za to, Barrès, nie mogąc z powrotem odnaleźć Boga, nienawidził swojego profesora z liceum
- J. Godfrin: Barrès mystique. Neuchâtel 1962, s. 82.
903
311
W napisanym w młodości tryptyku Kult Ja Barrès zachwyca się ideami
anarchistycznymi i stwierdza, że „moralność, religia, uczucie narodowe to
rzeczy
powalone”904,
zniszczone
przez
cywilizację.
Pozostało
tylko
Barrèsowskie „Ja” – nihilistyczna jednostka pretendująca do stworzenia świata.
Ludzie są tutaj potraktowani jako „barbarzyńcy”, i każdy kto nie jest
Barrèsowkim „Ja” jest
uważany za przedmiot godny pogardy, za coś
nierzeczywistego. Wywody pisarza w książce Pod okiem barbarzyńców są
szczególnie charakterystyczne. Znajdujemy tu takie stwierdzenia jak: „To my
tworzymy świat, oto prawda przenikająca każdą stronę tej małej książki”905;
religia i wszelkie systemy normatywne to miraże stwarzane samemu sobie przez
człowieka, który tworzy świat na podstawie własnej fantazji „jak piękny lub
brzydki
fresk”906.
W
Pod
okiem
barbarzyńców
„Ja”
jest
„jedyną
rzeczywistością”; „ideą idei”; „prawem wszechrzeczy”; „jest zasadą i
powszechnością rzeczy”, które „chce zapanować nad światem aby wzgardzić
wszystkim i wszystkimi”907. W rozdziałe przedostatnim, zatytułowanym
Ekstaza, znajdujemy koncepcję niezwykle podobną do tej, jaką rysuje
Mickiewicz w Wielkiej Improwizacji. „Ja”, znajdując się w stanie tytułowej
ekstazy, buntuje się przeciwko wszystkim wartościom i konwenansom i wyzywa
cały świat na pojedynek, aby ostatecznie swoją własną wolą dokonać nowego
aktu stworzenia: „Formuję i przekształcam świat i nie istnieje nic czego nie
chciałbym podziwiać”908. To jednak jeszcze nie wszystko – Mickiewiczowski
Gustaw chciał stać się równy Bogu, bohater Barrèsowski ma zamiar Go
przewyższyć: „Można by mi było rzec: Proszę udowodnić, dowieść, że jest Pan
bogiem. Oburzam się i odpowiadam: Co?! Tak jak inni?! Zdefiniować mnie to
mnie ograniczyć! Określić mnie w kategoriach rozumnych byłoby deformacją
wedle schematów! Za kogo wy mnie macie? Moim celem, skoro tylko mam na to
M. Barrès: Examen des trois romans idéologiques. [w:] idem: Sous l’oeil des Barbares. Paris 1922, s. 14-15.
Ibidem, s. 32.
906 Ibidem, s. 39.
907 M. Barrès: Sous l’oeil..., s. 84, 175, 230, 232, 239,
908 Ibidem, s. 241.
904
905
312
ochotę, jest zostać nieokreślonym. Chcę wydobyć moje Ja z mułu rzecznego z
rzeki Barbarzyńców. (...) to co kocham, co mnie podnieca, to stwarzanie. Robię
to teraz. Szczęście! Upojenie! Tworzę. Co? Nieważne. Wszystko. Świat mnie
przenika i rozwija się harmonizując ze mną. (...) ja, ja jestem wszystkimi
bytami”909.
W swych prywatnych zapiskach Barrès pisze w tym samym czasie:
„Społeczeństwo jest duszą każdego człowieka. Tylko ciało należy do nas; dusza
należy do społeczeństwa i otrzymujemy ją od niego. Dlatego nasz interes jest
taki sam jak interes ogólny. Można, trzeba wyobrazić sobie społeczeństwo
ukonstytuowane w taki sposób, że każdy będzie czuł, iż musi działać w interesie
społecznym. Oto moralność przyszłości. Odrzucamy religie objawione,
ponieważ w to, co one głoszą, nie możemy wierzyć. Jednakże Comte zrozumiał
kult zmarłych bohaterów – co pozwoli nam obejść się bez tychże religii, dzięki
religijnemu związkowi społecznemu”910. Dla ówczesnych nacjonalistów religia
jest niezbędna tylko dla stworzenia więzi społecznej. Barrès racjonalną drogą
doszedł do przekonania, że duch oświeceniowo-encyklopedyczny nie jest
zdolny stworzyć trwałych i solidnych więzi społecznych911. Charles Maurras
stwierdza, że to dopiero sprawa Dreyfusa ukazała tożsamość interesów
nacjonalistów i Kościoła912. Nic dziwnego, w czasie Afery katolicki dziennik
Krzyż proklamował się mianem „dziennika najbardziej antyżydowskiego we
Francji, bowiem tego, który niesie Chrystusa, symbol trwogi dla Żydów”913.
Barrès nabrał szacunku dla religii dopiero w średnim wieku. Związany w
młodości z ruchem socjalistycznym (o nacjonalistycznym zabarwieniu) był nie
tylko
indyferentny,
lecz
także
antyklerykalny.
909
Uważał
Kościół
za
Ibidem, s. 241, 245.
M. Barrès: Mes cahiers. Paris 1929-57. T.I, s. 129.
911 M. Barrès: Wyrwani z gruntu ojczystego. Warszawa 1904., T.II, s. 23.
912 Ch. Maurras: Devant l’Allemagne éternelle. Gaulois, Germains, Latins. Paris 1937, s. 41-42.
913 Cyt. za: Ch. Prochasson: Les années 1880: au temps du boulangisme. [w:] M. Winock (ed.): Historie de l’extrême droite
en France. Paris 1993, s. 73. Na temat współpracy organizacji katolickich z nacjonalistycznymi ligami podczas Afery zob. P.
Birnbaum: Affaire Dreyfus, culture catholique et antisémitisme. [w:] M. Winock: Histoire de l’extrême..., s. 87 i nast. Nie
oznacza to, że nie było katolików-dreyfusardów (zob. J-M. Mayeur: Les catholiques dreyfusards, „Revue historique”, avriljuin 1979).
910
313
sprzymierzeńca politycznej prawicy i systemu kapitalistycznego. Z tego też
powodu był zwolennikiem rozdziału Kościoła od państwa914. Jako post-jakobin
postrzegał katolicyzm jako doktrynę sprzeczną z nacjonalizmem czczącym
Ojczyznę.
Dla
post-jakobina
prawdziwy
nacjonalista
musi
być
antyklerykalny915.
Po zerwaniu, w czasie Afery Dreyfusa, z socjalistami, pisarz zaczął
dostrzegać, że religia, szczególnie katolicyzm, daje narodom „dyscyplinę
moralną” - ani nauka, ani filozofia, nie są w stanie niczego podobnego stworzyć.
Kościół nie jest tu traktowany jako fizyczny czy militarny strażnik ładu, lecz
jako strażnik ładu duchowego, intelektualnego916. Jednak stwierdzenie, że
nacjonalista szanuje Kościół tylko na tyle, na ile ten jest „państwowotwórczy”,
jest głęboko niesprawiedliwe. O ile ma ono pewne uzasadnienie odnośnie
Charlesa Maurrasa, o tyle wobec Maurice’a Barrèsa jest w zasadzie zupełnie
bezzasadne. Tylko za młodu pojawiają się w jego prywatnych Kajetach
stwierdzenia, że ateizm jest postawą antypatriotyczną917. Argumentacja na rzecz
Kościoła w postaci jego utylitaryzmu dla ładu ma u niego znaczenie marginalne
i raczej pisarz ten dostrzegał ów fakt, niźli wyprowadzał zeń jakiekolwiek
polityczne przesłanki dla obrony religii. Dostrzegał raczej dobroczynny wpływ
religii na jednostkę i całe społeczeństwo, niźli chciał to w jakikolwiek sposób
wykorzystać politycznie: „Człowiek religijny to nie tylko ten, który jest
posłuszny, akceptuje porządek świata; on uszlachetnia, uszlachetnia siebie.
Dostrzega wieczną świętość tego świata i życia ludzkiego. Człowiek
pozbawiony religii jest istotą pomniejszoną, zdegradowaną”918. Kościół daje
wytłumaczenie wiernym sensu ich życia. Bez niego nie można zrozumieć świata
M. Barrès: Commémoration socialiste, „Le Courrier de l’Est”, 02.02.1890; idem: Séparation de l’Eglise et de l’Etat, „Le
Courrier de l’Est”, 19.11.1891; idem: A la cathédrale, „Le Courrier de l’Est”, 09.04.1892; Le mauvais concierge de son Dieu,
„La Cocarde”, 05.03.1895.
915 M. Barrès: Sauvons la République, „Le Courrier de l’Est”, 17.05.1898; idem: Appel aux républicains, aux démocrates,
aux patriotes, „Le Courrier de l’Est”, 19.05.1898.
916 M. Barrès: Wyrwani z..., T.II, s. 31; zob. B. Durand: Charles Maurras et l’idée religieuse. [w:] Charles Maurras. Poèmes,
portraits, jugements et opinions. Aix-en-Provence – Paris 1919, s. 122.
917 M. Barrès: Mes cahièrs. T.I, s. 101.
918 Ibidem, T.IX, s. 11.
914
314
– a to coś więcej niż traktowanie religii w kategoriach obrońcy porządku
społecznego.
W przypadku Barrèsa pojawia się jedna trudność, przed którą często stają
badacze myśli politycznej, a mianowicie ta, że pisarz był za życia postrzegany
jako agnostyk czy ateista, którego stosunek do Kościoła jest czysto
instrumentalny,
sentymentalny,
zabarwiony
utylitaryzmem,
chęcią
wykorzystania go dla celów polityczno-nacjonalistycznych. Taki wizerunek
pisarza wyłania się z tych jego pism, które zostały opublikowane za jego życia.
Dopiero po śmierci światło dzienne ujrzały, drukowane trzydzieści lat, w
kolejnych tomach, Kajety nacjonalisty, z których wyłania się zupełnie odmienny
obraz poglądów na religię. Głębia przeżyć i refleksji religijnych zaskoczyła
nawet tych katolików, którzy Barrèsa znali dobrze za życia, min. François’a
Mauriaca, który ze zdziwieniem spostrzegł, że ten znany „ateista” prowadził
niezwykle gorączkowe, a ukryte przed światem, życie spirytualne, a religia
zajmuje szczególne miejsce w jego refleksji nad światem919. Dopiero lektura
Kajetów pokazuje, stwierdza Mauriac, że „Barrès–nacjonalista szuka w
katolicyzmie obietnicy wieczności, jakiej nie daje mu naród”920. Pisząc tu o
religijności pisarza musimy więc pamiętać, że współcześni, nawet bliscy, nic o
niej nie wiedzieli i odbierali jego poglądy religijne zupełnie inaczej niż my
dzisiaj. Przedstawione w Kajetach rozważania i myśli nie miały minimalnego
nawet wpływu na dziejące się wydarzenia polityczne i przemiany kulturowe.
B. Barrès: poganin?
Wykładnię poglądów Barrèsa, bardzo niejednoznacznych, znajdujemy w
książce Wielka rozpacz francuskich kościołów. Praca ta była pokłosiem jego
parlamentarnej akcji jako posła, skierowanej przeciwko ustawie pozwalającej
samorządom dokonywać rozbiórki zabytkowych lecz zrujnowanych kościółków
i kaplic. Mały kościółek to nie tylko zabytek dla turystów, to coś więcej, to
919
920
F. Mauriac: La rencontre avec Barrès. Paris 1994, ,s. 103-09.
Ibidem, s. 110.
315
mistyczne centrum danego regionu, to skarbnica Idei, idei francuskich, gdzie
przez całe stulecia kolejne pokolenia gromadziły symbole „wiecznej Francji”.
Każda przebudowa, wzbogacenie, nowy ornament jest zapisem stanu
świadomości przodków. Prastare miejsce kultu jest żywym symbolem ciągłości
narodu, jego zmian, a zarazem kontynuacji - to symbol Tradycji921. Taki
kościółek to „źródło życia duchowego” wspólnoty, które „otrzymaliśmy od
naszych przodków i musimy je przekazać naszym dzieciom”922.
Barrès – nie-katolik, broni kościołów jako francuski nacjonalista i
sentymentalista, wierzący w sacrum, i szukający Boga. W Kajetach pisze
następująco o swojej parlamentarnej kampanii na rzecz kościołów: „Kiedy
działam na rzecz ratowania naszych kościołów, to jestem posłuszny uczuciu
szacunku dla starych zabytków, często wspaniałych, które stanowią część
narodowej ojcowizny, ale także (nie wstydzę się do tego przyznać) jestem
posłuszny innemu uczuciu – bronię Kościoła, nie jako katolik idący nabożnie
modlić się pod sklepieniem, ale jako strażnik tajemnej idei i wzruszającej siły,
którą tylu ludzi wzywa na pomoc. Kościół, ale to samo mógłbym powiedzieć o
zborze protestanckim, jest miejscem gdzie istoty ludzkie idą szukać
zapomnienia od swych niepokojów i niepowodzeń. Urodzenie, założenie
rodziny, śmierć, straszne nieszczęścia i zagrażające choroby, doznanie
bezustannej niesprawiedliwości i całe życie skupiają uwagę człowieka
najprostszego na to, co niezrozumiałe i niewytłumaczalne w przeznaczeniu
ludzkim. Drżenie staruszki na kolanach w małomiasteczkowym kościele ma ten
sam sens co, pochodzące z tej samej niewiedzy, to samo przeczucie jak namysł
poety i uczonego. Nie chodzi więc o wzbudzenie we Francji wiary katolickiej,
chodzi o pozostawienie emocjom cichej świątyni gdzie cichną one od stuleci i to
dlatego apeluję nie do wiary chrześcijańskiej, ale do uczucia”923. W innym tomie
czytamy: „W kościołach moja inteligencja i serce znajdują formuły najwyższej
M. Barrès: La grande pitié des églises de France. Paris 1914, s. 8-12.
Ibidem, s. 20.
923 M. Barrès: Mes cahièrs. T.IX, s. 307-08.
921
922
316
poezji”, „formuły mojej rasy”924. Starożytna architektura kościelna budziła
sympatię pisarza także ze względów estetycznych925.
Dla Barrèsa, takie prastare miejsce kultu religijnego to swoista
Eliadowska axis mundi, oś świata łącząca ziemię z niebem. Jednak Barrès
odrzucał transcendencję, na rzecz swoistego kultu przodków - dlatego też oś ta
nie łączy żyjących z transcendentnymi zaświatami, lecz z grobami przodków, z
ziemią impregnowaną narodową energią. Wiejski kościółek to jakby miejsce
erupcji tej energii, otwór w ziemi z którego wydobywają się duchy przodków.
Chrystus jest tu pośrednikiem między zmarłymi a żyjącymi 926. Miejsce, gdzie
stoi wiejski kościółek, to oś świata nie w pojęciu chrześcijańskim, lecz
pogańskim. Barrès zresztą sam ma świadomość pogańskiego charakteru tej
koncepcji. Gdy w swych Kajetach opisuje prace nad książką Zaczarowana
dolina, której treścią są perypetie trzech zakonników–neopogan, odwołuje się
nie do symboliki chrześcijańskiej, lecz pogańskiej – do symboliki greckiej –
wzgórze na którym wznosił się kościółek braci Baillard to był nacjonalistyczny,
wręcz trybalny, lotaryński „narodowy i religijny akropol, miejsce święte,
otoczone mocami mistycznymi”927. W Zaczarowanej dolinie mamy próbę
restauracji świata pogańskiego, który, zdaniem pisarza, nadal żyje w legendach i
ludowych opowieściach. Pierwotnie książka ta miała nawet w tytule odwoływać
się do tradycji pogańskiej i zwać się Swastyka928.
Barrès nie był katolikiem, gdyż religia ta była dlań nadmiernie
przeintelektualizowana; on zaś preferował raczej mistycyzm, neopogaństwo,
celtyckie nimfamy, zaczytywał się w Złotej gałęzi Frazera i neopogańskimi w
swej wymowie pracami Louisa Ménarda929 itp. Zachwyt nad Frazerem nie jest
przypadkowy. W Kajetach pisarz stwierdza z rozbrajającą szczerością, że to, co
924
Ibidem, T. IV, s. 154.
M. Barrès: Prèface. [w:] A. Broquelet: Nos cathédrales. T.I. Paris. B.r.w., s. I-II.
926 M. Barrès: La grande..., s. 50-53; idem: Mes cahiers. T.V, s. 46.
927 M. Barrès: Mes cahièrs. T.X, s. 29; M. Barrès: La Colline inspirée, „Le Gaulois du Dimanche”, 27.04.1912. [w:] idem:
Journal de ma vie extérieure. Paris 1994, s. 512.
928 S. Vajda: Maurice Barrès. Paris 2000, s. 276.
929 M. Barrès: Mes cahièrs. T.IX, s. 201-02; M. Barrès: Quelques notes sur Louis Ménard, „La Revue bleue”, 12.07.1902.
[w:] idem: Journal de ma vie..., s. 277-92.
925
317
w Kościele ceni najbardziej, to wcale nie to, co jest czystochrześcijańskie, lecz
to, co w katolicyzmie przetrwało z tradycji, także religijnej, celtyckiej i
pogańskiej930. Autor Wykorzenionych miał silne skłonności neopogańskie; bliski
był mu nawet politeizm: „Semityzm – stwierdza w Kajetach – i tylko semityzm
jest monoteistyczny. Chrześcijaństwo to zupełnie coś innego. To koncepcja
aryjska. Aryjczycy zawsze byli politeistami (...) Ale jest oczywiste, iż w
chrześcijaństwie
bardzo
dużo
pozostało
z
religii
Izraela.
Jest
ona
zmodyfikowana radykalnie, skoro adoruje się tu syna Boga jedynego. I
Dziewica. I święci lokalni. Oto politeizm”931. Pisarz nie ukrywał swojego
sentymentu do pogańskiego bóstwa Rosmerty, które czczono kiedyś w jego
rodzinnej Lotaryngii932. Oskarżał naukę o zabranie ludziom jego pokolenia
wiary w magiczny charakter świata. Wielkie prawdy o świecie, prawdy o
charakterze magicznym, okultystycznym znane są jeszcze pasterzom owiec na
głębokiej
wsi,
intelektualistom
jednak
nowoczesny
świat
zabrał
te
dobrodziejstwa933.
W filozofii Barrèsa niezwykłą siłę odgrywa swoisty kult przodków. Pisarz
ten definiował ojczyznę jako sumę dwóch czynników: ziemi i grobów
przodków934. Ten swoisty neopogański kult zmarłych wynika z konserwatyzmu
pisarza: teraźniejszość jest dlań uwieńczeniem przeszłości.
Ziemia w której znajdują się szczątki przodków wydaje się, zdaniem
Barrèsa, wysyłać z siebie jakiegoś rodzaju promieniowanie lub energię, która
jest wchłaniana przez osoby na niej żyjące. Barrès określa ją mianem „energii
narodowej” i pisze następująco: „Krocząc po jej (górze św. Odylii - patronki
Lotaryngii - A.W.) ścieżkach nie czuję zmęczenia, a dusza ma śpiewa psalm
ekstatyczny”935. Tych psalmów dusza nacjonalisty nie odczuwa poza
M. Barrès: Mes cahièrs. T.IX, s. 273; T.X, s. 265 i n.
Ibidem, T. II, s. 274-75.
932 Ibidem, T. III, s. 288.
933 Ibidem, T. IV, s. 130; Ceux qui ne croient pas au Merveilleux. Interwiew de Maurice Barrès, „L’Echo du Merveilleux”,
décembre 1905. [w:] ibidem. T.IV, s. 302-03.
934 M. Barrès: Scenes et doctrines du nationalisme. Paris 1925. T.I, s.8, 67, 98, 122.
935 M. Barrès: Pod pikielhaubą. Warszawa 1906, s. 56.
930
931
318
Lotaryngią. Święte miejsce Katalończyków - góra Montserrat, nie sprawia już
nacjonaliście francuskiemu takich radości: „żaden z kamieni twych stoków, nie
mógłby posłużyć na wzniesienie grobowca, który sobie buduję (...) Wenecja,
Siena, Cordoba i Toledo, ruiny Sparty nawet pozwoliły mi zebrać obfite żniwo
wrażeń (...) Dały mi chwile szczęścia przelotnego, powierzchownego i
drażniącego. Tylko na górze Świętej Odylii, na ziemi mych zmarłych zstępuję w
głąb samego siebie, przestaję być obojętnym widzem. Tu umieściło mnie
przeznaczenie i tu tylko mogę, skupiając się duchowo, mnożąc me wątłe potęgi
myślowe przez zbiorowy dobytek pokoleń; tu staje się me serce czującą tętnicą
całego narodu”936. Stojąc na górze św. Odylii Lotaryńczyk rozumie, że Alzacja i
Lotaryngia, to „to, co nie umiera”; wczuwa się w „dyscyplinę duchową, którą
nakazują Alzatczykowi jego ziemia i zmarli”; „zespala się z horyzontem
Wogezów i Renu”937. Człowiek rozwija się tylko w Heimacie, otoczony
wielowiekowymi tradycjami: „roślina ludzka rośnie zdrowo i płodnie o tyle
tylko, o ile jest poddana warunkom, które stworzyły i utrzymywały jej gatunek
przez stulecia”938.
Barrès miał silne ciągoty neopogańskie. Widoczna jest u niego skłonność
do hołdowania przedchrześcijańskiej koncepcji religijnej, mówiącej, iż dusze
zmarłych wcielają się w ziemię, domy i kamienie pośród których owi zmarli
niegdyś mieszkali. „Gdy staję na tej świętej ziemi - pisze Barrès - z którą zlały
się istnienia mych ojców, czuję, że wszystko oddycha tu nimi i uczy mnie ich
dziejów. Czuję się podległy mocom twórczym, które mogę wyraźnie określić.
Znajomość dokładna tych mocy chroni mnie od błądzenia i uczy miłości do
przodków, którzy tchnęli duszę w tę naturę”939. Gdzie indziej pisze: „Małe
wioski, samotnie stojące pośród pól uprawnych, wydają mi się (...) jakby
formami odlanymi z żelaza, w których wszelka istota, nawet barbarzyńca pruski,
poddany ich cierpliwemu i niezmiennemu działaniu, staje się powoli
936
Ibidem,, s. 56-57.
Ibidem, s. 57, 64.
938 M. Barrès: Leurs figures. Paris b.r.w., s. 225.
939 M. Barrès: Pod pikielhaubą, s. 65.
937
319
Lotaryńczykiem.
Wiele
pokoleń
spoczęło
tam na
cmentarzach,
lecz
oddziaływanie ich nie ustało, trwa dalej w ich ugrupowaniach domów, w ich
dzwonnicach i szkołach, otoczonych różnobarwnymi, rozmaitych kształtów
polami - a znalazłszy się raz w ich społeczności, nieodzownie zaczyna się
myśleć tak, jak to czynili ich przodkowie”940. Duchy przodków nie tylko
oddziałują na współcześnie żyjących; więcej, chronią ich, opiekują się żyjącymi.
Barrès był animistą, modlącym się o przychylność duchów przodków.
Nacjonalista chodząc po lotaryńskiej ziemi wszędzie słyszy jej „głosy”,
widzi dusze zmarłych i poległych. Tytułowa Colette Baudoche decyduje się
odrzucić Fryderyka po nabożeństwie za poległych w wojnie francusko-pruskiej nie umie powiedzieć „tak” Niemcowi, zobaczywszy w czasie nabożeństwa
szeregi
duchów
poległych
francuskich
żołnierzy.
Barrès
nie
był
chrześcijaninem, nie wierzył, iż dusze ludzkie trafiają do Nieba - dusze po
śmierci zespalają się z ziemią rodzinną, domami, drzewami itp. i egzystują dalej
pośród nas jako rodzaj „energii”. Człowiek mieszkając na danej ziemi
dziedziczy wraz z krwią ową energię, a dodatkowo sam cały czas wchłania ją
podczas swojego życia. Barrès był neopogańskim panteistą, wierzył, iż ziemia
jest czymś żywym, gdzie przebywają zaklęte duchy przodków; ziemia jest w ten
sposób żywa – ona żyje i rodzi941. Gdyby Barrès urodził się kilkanaście stuleci
wcześniej, to tańczyłby wokół świętych dębów, w których przebywają dusze
poległych wojowników.
Pogaństwo zostaje tu silnie zrewaloryzowane. Mamy tu nie tylko wielki
zachwyt nad mistyką, profetyzmem i objawieniami chrześcijańskimi, lecz także
nad podobnymi zjawiskami pogańskimi. Sybille zostają tu przeciwstawione
„niedostatkom filozofii racjonalistycznej”; dostrzegamy tu podkreślenie roli
intuicji i wiedzy intuicyjnej942. Barrès, podobnie jak René Guénon, zachwyca
się Orientem, islamem - tajemniczością tej wiary i kultury, jej irracjonalizmem i
M. Barrès: Colette Baudoche. Historja młodej dziewczyny z Metzu. Lwów 1912, s. 53.
M. Barrès: Mes cahièrs. T. III, s. 37.
942 M. Barrès: Le mystere en plaine lumière. Paris 1926, s. 3-22,
940
941
320
mistyką943. Barrès nie postrzega przyrody i materii jako materii, przeciwnie, jest
ona dlań ożywiona, przepełniona duchami, duszami zmarłych: „Świat pełen jest
mrocznych (occultes) potęg, które spoczywają na cmentarzach i w naszej
świadomości, wśród łąk i lasów. Nasze życie nie jest prawdziwe, póki nie
dostrzegamy poprzez ból, strach lub miłość tych ruchów duszy i natury” 944. Na
łonie natury Barrès dostrzega wszechobecne tajemne energie, wokół strumyków
widzi celtyckie nimfy, symbolizujące sakralny charakter tych miejsc. Spuściznę
po tych chtonicznych kultach widzi w Kościele: w przydrożnych kapliczkach,
gdzie nimfy te są czczone pod imieniem chrześcijańskich świętych lub Matki
Boskiej945. Człowiek tylko wtedy może doznać zjawiska zakorzenienia w ziemi,
gdy wychowuje się na wsi, pośród neopogańskich tradycji odzianych w
chrześcijański płaszcz - to w takim Domremy wychowała się Joanna D’Arc,
gdzie starych celtyckich bogów czczono jako świętych, a wokół unosił się duch
bogiń, nimf, druidów, rzymskich ruin i starych romańskich kościółków stojących na celtyckich sakralnych miejscach kultu946.
Duchy przodków są czymś więcej niźli tylko literacką metaforą
powieściopisarza. W Kajetach czytamy bowiem, że świat jest przepełniony
tajemnymi siłami, bytami duchowymi, które, w ślad za islamem, można by
nazwać dżinami, lub po chrześcijańsku, aniołami947.
Klasyczną książką, ukazującą neopogańskie skłonności pisarza jest
Zaczarowana dolina. Jej akcja rozgrywa się, a jakże, w Lotaryngii, w miejscu,
gdzie matka przyprowadzała małego Maurice’a na spacery: w dolinie SionVaudemont, zwanej przez Barrèsa „rodzajem ołtarza pośród płaskowzgórza”948.
Dolina ta, będąca „miejscem, które wydobywa duszę z letargu, miejscem
Ibidem, s. 24-40; idem: N’importe où hors du monde. Paris 1958, s. 171.
M. Barrès: Le mystere..., s. 42.
945 Ibidem, s.43-44, 160; M. Barrès: La grande..., s. 330-41.
946 M. Barrès: Le mystere..., s. 179 i nast., 207 i nast. Nt. Joanny d’Arc zob. wybór tekstów pisarza – M. Barrès: Autour de
Jeanne d’Arc. Paris 1916. To Barrès i Maurras wprowadzili we Francji coroczne pochody ku czci Joanny d’Arc. Ten
pierwszy był nawet inicjatorem ustawy nadającej świętu Joanny d’Arc charakter święta państwowego (J. Madiran: Dimanche
prochain: la Fête nationale de Jeanne d’Arc, „Présent”, 12.05.2000)
947 M. Barrès: Mes cahièrs. T. XIV, s. 22, 33, 60, 104-05.
948 M. Barrès: La colline inspirée. Paris 1961, s. 7.
943
944
321
dwuznacznym, zanurzonym w tajemnicy”949, gdzie od czasów pogańskich
ujawniało się sacrum, gdzie Celtowie czcili boginię Rosmertę, a potem
chrześcijanie Matkę Boską z Dzieciątkiem – nawiasem mówiąc, dla pisarza, kult
Dziewicy niczym nie różni się od kultu dziewic u druidów950. W tej to dolinie,
pełnej duchów przodków i tajemnych sił, gdzie czuje się obecność królów,
rycerzy, krzyżowców i druidów, mieszka trzech braci Baillard, z których jeden,
Leopold jest proboszczem. Leopold ma tajemnicze objawienia, których nie
uznaje miejscowy biskup-racjonalista. Skutkiem tego jest kara w postaci
przeniesienia do innej parafii. Jednak wierny ziemi przodków Leopold odmawia
i zrywa z Kościołem, zakładając własną chrześcijańsko-pogańską sektę, a sam
uznaje się prorokiem.
To, co jest tu ciekawe to „dogmatyka” sekty: Leopoldowi wydaje się, że
pobliska góra Sion to „wielkie wyobrażenie ziemskiej Jerozolimy i Jerozolimy
cielesnej”951; marzy o nowej krucjacie, tym razem przeciw biskupowiracjonaliście. Leopold zrywa z Rzymem, z „rzymskim Babilonem” na rzecz
kościoła lokalnego, lotaryńskiego, opartego o kult przodków: „Naszą pierwszą
myślą jest ta, że trzeba zwrócić się ku zmarłym” 952. Sekta Leopolda jest bardzo
liczna: „Wydaje się wam, - zwraca się do „wiernych” - że jest was trzydziestu,
Ah! Kaplica jest przecież pełna zmarłych z góry Sion (...) oto wasi przodkowie z
ósmego pokolenia, którzy leżą pod waszymi stopami!”953. Zasadniczą cechy
sekty jest kult przodków; Leopold modli się do zmarłych, a wszystko, co
znajduje w ziemi uważa za święte, nawet znalezioną przypadkiem pogańską
figurkę. Zarazem nie dopuszcza do swojego kościółka „obcych”, czyli nowego
proboszcza. Ostatecznie Leopold jedna się z Kościołem przed śmiercią, lecz za
cenę docenienia przez swego następcę, przysłanego przez biskupa księdza
Aubry’ego, sakralnego charakteru góry i uznania przezeń roli zamieszkujących
M. Barrès: La colline..., s. 5.
M. Barrès: Mes cahièrs. T.VIII, s. 277-78.
951 M. Barrès: La colline..., s. 72.
952 Ibidem, s. 113.
953 Ibidem, s. 113-14.
949
950
322
tu duchów przodków - „depozytu skarbu rasy”954. Barrès tęsknił za pogaństwem,
ale wiedział, że jego wskrzeszenie jest niemożliwe. Motyw ten dobrze ilustruje
jego prywatny stosunek do braci Baillardów. W zapiskach stwierdza, że to
piękni, wspaniali i wzniośli ludzie, głoszący „nagą” i „czystą” prawdę, których
kocha całym sercem; rozum jednak uczy, że Kościół potrzebuje dyscypliny, a
pogaństwo jest już historią955. Jeden egzemplarz Zaczarowanej doliny pisarz
złożył w kościele w rodzinnym Sion, z następującą dedykacją: „Jako wyraz
uznania i synowskiego szacunku dla Wysokiej Protektorki Nieśmiertelnej
Lotaryngii”956. A któż jest tą protektorką? Barrès nic o tym nie mówi. Czy to
celtycka Rosmerta?
W swoich Kajetach pisarz stwierdza, że uczucia religijne są zróżnicowane
wedle pochodzenia narodowego – Barrès odrzuca uniwersalny charakter
jakiejkolwiek religii. Tak jak herezja braci Baillardów wynika z lotaryńskiego
charakteru, tak np. siedemnastowieczny jansenizm ma u swojego źródła także
regionalizm – pisarz zwraca bowiem uwagę, że wszyscy główni teoretycy Port–
Royale pochodzili z Owernii – krainy surowej, gdzie człowiek czuje się zdany
na pastwę sił przyrody/Opatrzności – stąd rola predystynacji w jansenityzmie957.
C. Barrès: katolik francuski?
Dla Barrèsa religia jest wartością samą w sobie. Nie koniecznie musi być
prawdziwa, jest to jednak derywacja odpowiadająca na residuum potrzeby
sacrum i tajemnicy, na podświadome potrzeby. Religia nie jest przez Barrèsa
traktowana instrumentalnie i utylitarne. Interpretacja taka jest wielkim
uproszczeniem. Barrès wierzy w Boga, ale nie wierzy w Kościół; dostrzega
sacrum, ale uważa, że można je dostrzec nie tylko w świątyni chrześcijańskiej.
Jest katolikiem nie ze względu na credo Kościoła, lecz dlatego, że katolicyzm to
lotaryńska i francuska tradycja. Jeżeli Barrès pisze, iż „jestem pewien, że należę
954
Ibidem, s. 252.
M. Barrès: Mes cahièrs. T. VIII, s. 236; T. X, s. 31; idem: La Colline inspirée, „Le Matin”, 12.02.1913. [w:] idem:
Journal de ma vie..., s. 513.
956 M. Barrès: Mes cahièrs. T. XIII, s. 9.
957 Ibidem. T. V, s. 290-91.
955
323
do cywilizacji Chrystusa i mam obowiązek jej bronić”958, to trzeba zwrócić
uwagę na stwierdzenie „cywilizacji Chrystusa”. Nacjonalista nie wierzy w
Chrystusa, wierzy w Jego „cywilizację” i nie czuje się członkiem Kościoła, lecz
jego „cywilizacji”. Kościół niekoniecznie musi być prawdziwy, wystarczy aby
był romański, francuski - katolicyzm to prawda „francuska”, odziedziczona po
przodkach959. Dobry katolik to ten, który modli się za Joannę D’Arc i za tych
wszystkich, którzy zginęli za ojczyznę. „Kalwariami” francuskiego katolicyzmu
są wzgórza Lotaryngii zroszone francuską krwią na wojnie 1871r., a groby i
cmentarze żołnierskie to „stacje” w drodze krzyżowej960. Ideałem mnicha nie
jest bogobojny zakonnik, lecz „mnich–żołnierz (prêtre-soldat)”; „biskup pieśni
rycerskiej (chansons de geste)”, „proboszcz 1914r.”961. Barrèsa nie interesuje
Bóg jako taki, lecz narodowy bóg Francuzów – monolatryczny, francuski
Jahweh, „zazdrosny” o innych bogów narodowych. Dlatego będzie pisał o
„francuskich” świętych i „francuskiej” tradycji katolickiej962. Pisarz ten nie
rozumiał ponadnarodowej idei katolicyzmu, gdyż zawsze „Francja zajmowała w
Kościele miejsce uprzywilejowane”963. Katolicyzm jest na tyle prawdziwy, na
ile jest francuski. Nie jest raczej przypadkiem, że jego ulubioną częścią Starego
Testamentu jest opowieść o powstaniu Machabeuszy – to dlań najbardziej
patriotyczna część Biblii, gdzie Bóg wynagradza patriotów umierających za
Ojczyznę. W Nowym Testamencie jego zainteresowanie budzi przede wszystkim
rezurekcja, która przypomina mu pogański kult zmarłych964.
Jeżeli Barrès będzie gwałtownie protestował przeciwko rozdziałowi
Kościoła od państwa francuskiego, to nie z powodów religijnych, lecz dlatego,
że zagraża tu upadkowi francuskiej kultury, której fundamentem jest religia,
gdyż „oderwać katolicyzm od naszej ziemi, oznaczałoby wstrząsnąć całym
M. Barrès: La grande..., s. 312-13.
Ibidem, s. 317; idem: Les dix plaies d’Egypte, „La Croix”, 10.08.1909. [w:] idem: Journal de ma vie..., s.420; idem: Mes
cahièrs. T. XIV, s. 115.
960 M. Barrès: Les amitiés..., s. 191.
961 V. Giraud: Les maîtres de l’heure. Maurice Barrès. Paris 1922, s. 120.
962 M. Barrès: Les diverses familles spirituelles de la France. Paris 1917, s. 196.
963 Ibidem, s. 197.
964 M. Barrès: Mes cahièrs. T.VII, s. 108-09.
958
959
324
naszym gmachem narodowym, całą naszą cywilizacją. Tak, nie można odróżnić
katolicyzmu od naszej cywilizacji”965.
Po podróży do Grecji, zobaczywszy kulturową „nicość” prawosławia i
kultury bizantyjskiej, Barrès pojmuje wielkość duchową i intelektualną jaką
zapewnił Francji katolicyzm. Widząc to, a nie walory soteriologiczne
katolicyzmu, pisze: „Przysięgam, że przynależę do cywilizacji Chrystusa i moim
obowiązkiem oraz radością jest ją proklamować i bronić”966. Dla nacjonalisty
świątynia może i jest żywą ekspresją Prawdy i sacrum, zarazem jednak
stwierdza sam o sobie, że urodził się katolikiem, został ochrzczony w wierze
katolickiej, poszedł do pierwszej komunii. Wszystko to chwalebne, ale nie ma tu
pobudek religijnych: katolicyzm jest czymś oczywistym dla Francuza; jest dlań
wyrazem Prawdy o człowieku, Bogu i o świecie. Zarazem jednak Barrès
stwierdza, że gdyby urodził się w północnej Afryce to byłby muzułmaninem, a
gdyby urodził się w Papui, to wierzyłby w lokalne kulty967. Nacjonalista jest
katolikiem, gdyż wyznanie to stanowi we Francji część Tradycji, a nie Prawdy
ontologicznej. W Afryce częścią Tradycji jest islam, a w Papui plemienni
bożkowie. Stwierdzenie pisarza, iż katolicyzm to „religia naszych ojców, religia
mojej matki” jest kwintesencją tej koncepcji968.
Katolicyzm pisarza wynika z pobudek historycznych, jest on częścią
Tradycji. Barrès odrzucał jednak religijny element w Kościele. Sam pisał, że
„nie ulega wpływowi dogmatów”, lecz ulega sile „przeszłości”969. W mowie
wygłoszonej we francuskim parlamencie w 1906r. stwierdza: „Przyłączam się
do obrony zagrożonego katolicyzmu, gdyż jestem patriotą, w imię interesu
narodowego. Uważam, że narodowość francuska jest ścisłe powiązana z
katolicyzmem, że powstała i rozwijała się w atmosferze katolickiej i próbując to
zniszczyć, oderwać naród od katolicyzmu, tak ściśle związanego z naszym
965
Ibidem. T.VI, s. 287, 309-10.
Ibidem. T.IX, s. 292.
967 Ibidem. T.IX, s. 305-06.
968 Ibidem. T.X, s. 131.
969 M. Barrès: Le ton de M. Clemenceau, „Echo de Paris”, 15.11.1906.
966
325
sposobem odczuwania, nie umiecie Panowie przewidzieć, co chcecie
uczynić”970.
Dla Barrèsa katolicyzm nie ma we Francji alternatywy, lub dokładniej,
jest gorsza: materializm, scjentyzm, teozofia i zabobon. Czy to jest jednak
alternatywa wobec kościołów - „głosu, śpiewu naszej ziemi, głosu wyszłego z
ziemi na której stoję, głosu czasu”971? Zdaniem pisarza, człowiek cywilizowany
zatracił zdolność tworzenia mitów religijnych. Umiejętność ta przynależy tylko
ludom prymitywnym. Ich mity człowiek nowoczesny umie co najwyżej
zniszczyć, ale nie odtworzyć je w nowej postaci; umie je najwyżej sparodiować
w postaci scjentystycznego zabobonu. Mity religijne są „produktem
spontanicznym ludzkiej duszy”972, a nie skutkiem namysłu i rozważań
naukowych. Henri Massis pisze o nim, że zapewne podpisałby się pod formułą
Renana: „Dogmaty katolickie nas ranią, ale stare kościoły nas zachwycają” 973.
Jakby na potwierdzenie tych słów zacytujmy Barrèsa: „religia katolicka jest
poematem, który mi odpowiada najbardziej, gdzie znajduję najlepszy wyraz
tego, co czuję i który wzbudza we mnie najgłębsze tony. Dzwoni tak, jak ja, a
nawet bardziej bogato niż ja. Ona mnie tworzy i inspiruje”974. Zbór protestancki
zaś, przeciwnie, jest „nagi” i „zimny” – nie ma w nim piękna.
Jacques Madaule pisze słuszenie, że „Barrés zaproponował wspólną
religię: religię Ojczyzny. Świątynia ta wydawała mu się dostatecznie obszerna
aby mogli się tu pomieścić wszyscy Francuzi wraz ze swymi bogami”; w istocie
„barresizm” to monolatria, to „religia narodowa”, gdzie katolicyzm staje się
synonimem francuskości, a protestantyzm niemieckości, internacjonalizmu i
filosemityzmu – słowem: wszystkiego co antyfrancuskie. To oddzielna
„cywilizacja”,
sprzeczna
z
francuską
narodową
tradycją,
gdyż
Cyt. za: V. Giraud: Les maîtres..., s. 103; podobnie M. Barrès: Mes cahièrs. T.V, s. 85; T.IX, s. 272, 306, 398, 424;
M. Barrès: La grande..., s. 212
972 M. Barrès: Les nouvelles religions, „Le Voltaire”, 01.12.1887. [w:] idem: Journal de ma vie..., s. 433, 436.
973 H. Massis: Jugements. Paris 1923. T.I, s. 258.
974 M. Barrès: Mes cahièrs. T.V, s. 204.
970
971
326
indywidualistyczna,
odrzucająca
katolicko-francuską
dyscyplinę975.
Protestantyzm, szczególnie luteranizm, traktowany jest tu jako forma
niemieckiej monolatrii, z zazdrosnym i wojowniczym bogiem germańskim976.
Na ten monolatryczny charakter religijności pisarza wskazuje także następujące
stwierdzenie: „O! Religio naszego kraju, mej rasy, ty jesteś pierwsza ze
wszystkich!”977. Bez żadnych dwuznaczności w słowach tych ujawnia się
monolatryczny, plemienny charakter religii. Barrès odrzucał religię uniwersalną
na rzecz plemiennej, która jest „pierwsza ze wszystkich”, skoro jest „mojej
rasy”. Monolatria ta stoi w poprzek dotychczasowych podziałów religijnych – w
swoich Kajetach proponuje uznać, bez względu na wyznawaną religię, świętymi
wszystkich tych żołnierzy, którzy polegli na polach bitewnych w latach 1914-18
– byliby więc oni świętymi narodu francuskiego, a nie męczennikami w pojęciu
religijnym, tak jak ujmuje to chrześcijaństwo. Umierający w okopach Francuzi
umierają na podobieństwo Chrystusa – „każdy dzień naszej armii odnawia mękę
Chrystusa”978. Charakterystyczne, że nie wspomina w tym kontekście o
umierających żołnierzach niemieckich – ci widać nie odnawiają swoją śmiercią
męki Chrystusa na krzyżu. I nie ma w tym nic dziwnego, skoro, być może
Niemcy wcale nie posiadają duszy979, a w dodatku z natury są nastawieni
przeciwko chrześcijaństwu. Dla Barrèsa nietzschanizm nie jest jednym z wielu
nurtów
filozoficznych
ogólnoniemieckiego
w
Niemczech,
antychrześcijańskiego
lecz,
przeciwnie,
nastawienia.
To
to
wyraz
neopoganie–
pangeramanie, uważający się za Nietzschańskich „nadludzi”, stojących ponad
zasadami moralnymi. Francuz zawsze jest zaś chrześcijaninem w duchu i w
umyśle, nawet – i tu pisarz ten zapewne myśli o samym sobie – gdy w Boga nie
M. Barrès: La question protestante, „La Cocarde”, 04.11.1894. [w:] idem: Journal de ma vie..., s. 74; idem: La question
des églises, „Le Figaro”, 28.03.1918; idem: Vive la nation, „La Cocarde”, 10.01.1895.
976 J. Godfrin: Barrès mystique, s. 54-57, 99; M. Barrès: Mes cahièrs. T. XI, s. 344, 369.
977 M. Barrès: Mes cahièrs. T. XI, s. 59.
978 Ibidem,. T. XI, s. 163.
979 M. Barrès: Les amitiés…, s. 75.
975
327
wierzy. Nawet francuski ateista ma przed oczami chrześcijańską wizję
społeczeństwa – czyli wspólnotę o personalistycznym charakterze980.
D. Barrès: romantyk?
Religijność Barrèsa jest „francuska”, monolatryczna. Ale czy, i w jakiego
Boga, wierzy Maurice Barrès? Religijność ta jest dosyć trudna do opisania w
kategoriach tradycyjnie przyjętych. Barrès jest z pewnością człowiekiem
wierzącym. Tylko w co? Charles Berlet pisze, że miał „w sobie mistykę” i
„ciągoty do tego, co Boskie”981; François Duhourcau, obserwując jego
adogmatyzm w kwestiach religijnych, zamiast o religii pisarza woli mówić o
jego „parareligijnym głosie wewnętrznym”982; podobnie Jean i Jérôme Tharaud,
którzy znali Barrèsa osobiście, stwierdzają jego „ogólną orientację umysłu ku
temu, co pozadoświadczalne”, ale nie mistyczne (w pojęciu chrześcijańskim),
ani nie ezoteryczne983. Jean Godfrin, przeanalizowawszy Kajety pisarza pisze o
jego doznaniu „jakiegoś” boga, sacrum, o panteistycznej, nie zdefiniowanej
religijności, o jego „intuicji świata niewidzialnego”, o jego „potrzebie absolutu”
i „niepokoju Boga”984. Arcybiskup Reims, w liście z marca 1914 roku pisze do
niego, a Barrèsowi najwyraźniej słowa te sprawiły wielką przyjemność, iż „ma
Pan to, co Tertulian nazywał anima naturaliter christiana”985. Pisarz był
człowiekiem wierzącym, ale wiara jego była zaprzeczeniem wszelkich
dogmatów i teologii. „Wolność ducha – to moja ziemia obiecana”986 pisał i
słowa te wydają się dobrze charakteryzować jego religijność.
Barrès głęboko wierzy w duchowy charakter świata. Człowiek jest dlań
istotą z natury zdolną do odczucia sacrum, które istnieje pod powierzchnią
świata materialnego. Zdaniem pisarza, świat posiada ukryty i niewidoczny dla
M. Barrès: Mes cahièrs. T. XI, s. 349-50.
Ch. Berlet: Un ami de Barrès. Stanislas de Guaita. Paris 1936, s. 12.
982 F. Duhourcau: La voix intérieure de Maurice Barrès. Paris 1909; cyt. za: J. Godfrin: Barrès mystique, s. 11.
983 J. et J. Tharaud: Mes annés chez Barrès. Paris 1928, s. 285-86.
984 J. Godfrin: Barrès mystique, s. 13-28.
985 M. Barrès: Mes cahièrs. T.X, s. 297.
986 Ibidem. T.I, s. 150.
980
981
328
człowieka wymiar, którego nie ukazuje nauka, lecz religia, poezja i sztuka987.
Jednak nie umie zdefiniować ani swojej religii, ani dogmatów 988. Jest to wiara
adogmatyczna o charakterze instynktownym, romantycznym: „Nie chodzi o
dyskusję nad całokształtem dogmatów chrześcijańskich wedle ich zgodności z
wymogami racjonalnej krytyki, historii itd. (...) to, czego bronię i co chce
ratować, to nie katechizm, lecz całokształt uczuć wyrażanych lepiej lub gorzej
przez tenże katechizm, a które są dziś wyrażane tylko poprzez niego”989.
Pociągała go mistyka chrześcijańska i niechrześcijańska, którą przeciwstawiał
racjonalistycznej, scholastycznej teologii. Czytywał Migne’a, Saint-Martina, św.
Teresę i św. Jana od Krzyża, pasjonował się tańcami derwiszów. Religia była
dlań domeną serca, czymś „żywym”, a nie bezdusznym dogmatem – „Religia to
nie żadne Credo – stwierdza pisarz – lecz to, w co człowiek naprawdę
wierzy”990.
Stawiane pisarzowi zarzuty, że jest ateistą, który posługuje się religijną
symboliką dla celów politycznych nie wydają się prawdziwe991. Barrès odrzucał
wszelkie dogmaty jako element racjonalny – jego religia była czysto
romantyczna, instynktowna, intuicyjna. Nie był z pewnością katolikiem. Sam
określał się, przejętym następnie przez Maurrasa, a zaczerpniętym od
M. Barrès: N’importe où..., s. 12.
Panteizm pisarza jest zresztą dziwny, ponieważ ma on panteistyczne wyobrażenie Boga, który przepełnia świat jako
tajemna energia, a zarazem, w teorii, uznaje Go za osobowego. W nietypowy dla panteizmu sposób ceni także i podkreśla
rolę indywidualnej duszy ludzkiej, na którym ufundowane jest pojęcie osoby, persony. Pisze, że personalizm, któremu
hołduje, jest zaprzeczeniem panteizmu (M. Barrès: Mes cahièrs. T.VI, s. 6-11). Barrès prawdopodobnie nie posiadał
skonkretyzowanej i przemyślanej doktryny religijnej. Przeciwnie, stanowiła ona eklektyczną mieszankę panteizmu,
agnostycyzmu, synkretyzmu i symboli chrześcijańskich. Stąd te sprzeczności w jego pismach – oto myślenie panteistycznego
agnostyka, który chce uwierzyć w transcendentnego chrześcijańskiego Boga. Takich sprzeczności jest u Barrèsa więcej.
Wymieńmy tę najdziwniejszą: agnostyk wierzący, że to Bóg kieruje historią (ibidem. T. VI, s. 11) – innymi słowy: agnostyk
– prowidencjonalista. Raz pisze o sobie, że jest ateistą, aby innym razem uznać się za chrześcijanina (ibidem. T.VII, s. 3);
kiedy indziej stwierdza, że zmartwychwstanie Chrystusa to „fakt historycznie udowodniony” (ibidem. T.II, s. 264), a na
następnej stronie, że jest agnostykiem (ibidem. T.II, s. 265). Wydaje się, że czytając Barrèsa nie należy zwracać uwagi na
określenia i pojęcia którymi się posługuje dla opisania swoich poglądów religijnych. Pisarz żongluje nimi zupełnie
swobodnie, gdyż nie umiał ująć swych poglądów w potocznych określeniach, a miał zbyt małą wiedzę filozoficzną, aby
opisać je w specjalistycznych kategoriach filozoficznych. Nawet to byłoby trudne, gdyż czasami były one chyba po prostu
niesprecyzowane.
989 M. Barrès: Mes cahièrs. T.IX, s. 117.
990 Ibidem. T.VI, s. 13, 38; T. VII, s. 122.
991 J. Foyard: Images religieuses et déviation théologique chez Maurcie Barrés. [w:] Romantisme et religion. Paris 1980; Y.
Chiron: Maurice Barrès. Le prince de la jeunesse. Paris 1986, s. 108.
987
988
329
Soury’ego992, mianem „katolik–ateista (catholique-athée)”993, czyli obrońca
katolicyzmu, który sam się do niego nie przyznaje. Pisarz stwierdzał, że lepiej
być mu obrońcą Kościoła spoza kręgu wiernych, niż narażać się na zarzuty o
herezje. Nie uważał się ani za katolickiego heretyka, ani za wyznawcę
ortodoksji, był, jak sam pisze poza tymi sporami (en dehors)994. Był katolikiem
o tyle, o ile był członkiem katolickiej Tradycji i cywilizacji, którą ta religia
stworzyła. Barrès, podobnie jak Charles Maurras czy Julius Evola, rozróżniał
starannie dwa pojęcia: chrześcijanin – czyli człowiek wierzący w bóstwo Jezusa
Chrystusa i katolik – człowiek akceptujący Tradycję i cywilizację Zachodu995.
Barrès pozostawał poza polemiką ateistów z teologami. Obie strony były
dlań przejawami tej samej choroby – racjonalizmu, a ten był zaprzeczeniem
wiary996. Żadne racjonalne argumenty na rzecz ateizmu lub religii nie były
przezeń przyjmowane – „Dla mnie katolicyzm nie jest dowodzony przez
historię, ale przez moją duszę. Nie niepokoi mnie świadomość czy jest on
historycznie prawdziwy. Ten rodzaj kłótni stwarzanych przez Renana wzbudza
we mnie chęć do ziewania (...) To fakt, to moja religia, a ja jestem zwierzęciem
religijnym”997. Można domniemywać, że racjonalne dywagacje teologów na
rzecz Boga, jak np. Tomistyczne dowody, wzbudzały w tym pisarzu także
jedynie „chęć do ziewania”.
Wszelkim dowodom „za” i „przeciw” Bogu przeciwstawiał aintelektualną
wiarę. Wątpiąc w Boga jako takiego, wierzył w cudowne objawienia się Matki
Boskiej i przekazywanie w ich trakcie proroctw – jeździł min. do Lourdes i
Soury pisał o sobie: „Jestem ateistą i klerykałem. Wiara w to, w co wierzą katolicy, nie daje mi pociechy, ale uważam, że
kler i armia w naszym państwie to dwie tradycje, które trzeba we Francji odnowić. W tym sensie jestem klerykałem” – cyt.
za: M. Barrès: Mes cahièrs. T. II, s. 195. Barrès również tak się określał – zob. ibidem. T. IV, s. 143.
993 Y. Chiron: Maurice Barrès, s. 306.
994 J. et J. Tharaud: Pour les fideles de Barrès. Paris 1944, s. 29; M. Barrès: N’importe où..., s. 168,176. Pisarza spotykały
bowiem zarzuty o herezję, pasjonowanie się pogaństwem itd. Istną burzę wywołała np. jego książka W ogrodzie nad
Orontem, ponieważ w powieście tej główny bohater dla miłości zdradza sprawę krzyżowców i przechodzi na stronę
muzułmanów. Idea taka wywołała nagonkę na pisarza ze strony młodych i zapalczywych publicystów katolickich – zob. M.
Barrès: N’importe où..., s. 167-78; idem: Comment la critique catholique conçoit le rôle de l’artiste, „L’Echo de Paris”,
12.08.1922. [w:] idem: Journal de ma vie..., s. 297-300. Nt. tych polemik zob. H.Charasson: Dossier de la dispute sur
l’Oronte, „Les Lettres“, 01.02.1923.
995 M. Barrès: Pour nos églises. Discours à la Chambre du 16 janvier 1911. Paris 1911, s. 17; idem: Mes cahièrs. T.VII, s.
172.
996 M. Barrès: N’importe où..., s. 175.
997 M. Barrès: Mes cahièrs. T.VI, s. 60.
992
330
pasjonował się życiem św. Bernadetty998. Jego kultura była całkowicie
ateistyczna i laicka; mimo to, nie przeszkadzało mu to wierzyć, że religia może
mówić prawdę o świecie, gdyż wszelkie argumenty nikną w obliczu takich pojęć
jak uczucie, instynkt i łaska.
Istotą religijności pisarza jest oddzielenie rozumu od wiary, co zapewne
jest odziedziczone po największym religijnym autorytecie Barrèsa - Pascalu.
Rozum – pamiętajmy, że Barrès wychowany został w duchu pozytywistycznym
– odrzuca wiarę, wykazuje jej bezsens, podczas gdy wiara istnieje i jest żywa
pomimo wszelkich racjonalnych argumentów: „Uważam, że wszystkie
konstrukcje intelektualne to tylko słowa. Nie atakujemy rozumu. Stwierdzamy,
że nie daje on nam prawdy o świecie. To tylko my sami doświadczamy uczuć
mistycznych, piękna, religijności”999. Barrèsowi bliższy był mistycyzm, niźli
racjonalistyczna teologia. Dzięki temu – tak jak Tertulian - mógł wierzyć,
właśnie dlatego, że było to absurdalne, dlatego, że wiara nie potrzebowała dlań
uzasadnienia racjonalnego i była przezeń pojmowana na wskroś mistycznie, a
rozum mógł swobodnie poszukiwać i dochodzić do odrębnych prawd. Podobnie
jak awerroiści, pisarz ten zakładał teorię istnienia dwóch prawd: religijnej i
naukowej, które istnieją na odrębnych płaszczyznach1000.
Barrèsowska religia, była to religia serca, a nie rozumu. Religia w pojęciu
greckim – pojęta jako akt wiary, pozbawiony jakiegokolwiek judaistycznego,
dogmatycznego zabarwienia. Starożytni Grecy pojmowali religię nie jako zbiór
dogmatów, lecz jako wiarę, którego zasad nikt nie określa – dlatego w antycznej
Grecji nie znano pojęcia „herezji”. Barrès także go nie znał. Ten wróg wszelkich
racjonalistycznych konstrukcji w religii; wróg teologii jako takiej, nie był jednak
wolny od racjonalizmu. Jego koncepcja wiary to przecież nic innego, jak tylko
postulat wielu katolickich intelektualistów od epoki Renesansu – już u Erazma z
Rotterdamu znajdujemy postulat uczynienia religii bardziej „racjonalną” – tyle,
Ibidem. T.VII, s. 86-89; idem: N’importe où..., s. 11-19, 37-45.
M. Barrès: N’importe où..., s. 175.
1000 H.-L. Miéville: La pensée de Maurice Barrès. Paris 1934, s. 186-87.
998
999
331
że nie w znaczeniu dobudowania kolejnych wyspekulowanych przez ludzki
umysł dogmatów, lecz właśnie ich uproszczenia, aby rozum nie negował ich
treści. Religijność Barrèsa jest tu typowa renesansowa, czyli... intelektualna.
Sam zresztą pisze, że katolicyzm, chrześcijaństwo, należy „oddogmatyzować”,
aby stało się ono „do przyjęcia dla intelektualistów”1001. Wniosek ten prowadzi,
kolejny raz, do sprzeczności w religijności pisarza: z jednej strony, o czym
pisaliśmy, oddziela radykalnie rozum od wiary, a zarazem chce wiary
„intelektualnej”. Religijność Barrèsa była tak nie zdefiniowana, że nawet tak
podstawowa zasada jak stosunek wiary do rozumu nie jest tu jednoznaczny.
Wydaje się, że Barrès chciał pogodzić rozum i wiarę, „laboratorium” i
„Kościół”, ale nie umiał tego uczynić1002 i popadł w awerrorizm.
Barrès, o czym już pisaliśmy, odrzucał wszelkie dogmaty w religii.
Wszelka teologia nie miała dlań bowiem charakteru obiektywnego, lecz
historyczny. W Barrèsowskiej koncepcji religii Bóg wydaje się być, jest jednak
dla człowieka niepoznawalny. Zarazem jednak, i to jest tu bardzo
charakterystyczne, jest on przez człowieka odczuwalny. Instynkt, serce dowodzi
o istnieniu Boga, lecz rozum nie umie powiedzieć nic a nic na Jego temat.
Dlatego wszelkie dogmaty, wszelkie teologie nie mają charakteru prawdy
obiektywnej, a historyczną. Teologia, dogmaty i wyobrażenia Boga są tworem
człowieka, lecz nie filozofa czy teologa, lecz kultury w której taki teolog lub
filozof żyje. Nacjonalista najwyraźniej uważał, że Prawda o Bogu jest dla
człowieka zupełnie nie poznawalna – także dla samego Maurice’a Barrèsa – i
dlatego pisze, iż „nie znam prawdy religijnej, ale ją kocham”1003. Prawdziwa
religia zawsze ma charakter mistyczny, i tylko mistyczny, wszystko co
racjonalne – teologia – zabija religię1004. Trudno oprzeć się wrażeniu, że pisarz
ten, sam nie mogąc znaleźć drogi do wiary i prawdy o Bogu, zgeneralizował to
przekonanie na cały rodzaj ludzki i wydaje się stwierdzać, że „skoro ja nie
M. Barrès: Mes cahièrs. T.VI, s. 66.
Ibidem. T.VIII, s. 178-79.
1003 Ibidem. T.VII, s. 238.
1004 Ibidem. T. XIV, s. 18.
1001
1002
332
poznałem Boga, to znaczy, że jest to po prostu niemożliwe i innym jedynie
wydaje się, że im się to udało”.
Zarazem Barrès-agnostyk obawia się wszelkiego religijnego fanatyzmu,
który dla kogoś takiego jak on mógłby oznaczać prześladowania: „Nie dla
klerykalizmu. Antyklerykalny i zmilitaryzowany – taki powinien być rząd.
Nieszczęściem Francji jest, że nie posiada katolicyzmu narodowego. Religijny?
Tak, ale nie antyklerykalny”1005. Z tych słów wynika, że ideałem byłaby
sytuacja, gdyby wszyscy ludzie mieli poglądy religijne podobne do pisarza: aby
ich religijność była adogmatyczna i nacjonalistyczna.
Z pomocą przychodzi nam tu koncepcja jaką Barrès stworzy dla
wykazania nicości jednostki wobec narodu i jego Tradycji: tak jak wspólnota
narodowa kształtuje jednostkę na swoje podobieństwo i uniemożliwia jej
samodzielne myślenie o świecie, tak też ta wspólnota i kultura narzuca tej samej
jednostce wyobrażenie Boga i religii, jakie się w tejże kulturze ukształtowało. Z
samego założenia oznacza to, że dogmat nie ma charakteru obiektywnego, lecz
subiektywny, nie jest noumenem, lecz jedynie fenomenem stwarzanym przez
człowieka. Bóg nie jest Bytem, lecz Heideggerowskim Byciem. Barrès
stwierdza to zresztą wielokrotnie, nie pozostawiając nam złudzeń w tomie
siódmym swoich Kajetów: „w człowieku zawsze jest jakieś pragnienie
wzniesienia się do gwiazd, jakieś pragnienie religijne, lecz w zależności od
otoczenia w jakim się on wychowa, przybiera ono taki lub inny kształt (...)
religia jest niezniszczalną siłą która, pod różnymi formami, zależnie od klimatu i
epoki, jest konieczna aby chronić społeczeństwa i cywilizacje”1006. Barrès nie
był uczniem Monteskiusza, lecz Taine’a i jego koncepcji rasy, momentu i
środowiska – prawo to dotyczy także religii. Katolicki Bóg nie jest bogiem w
ogóle, bogiem wszystkich ludzi, przeciwnie to tylko „nasz dziedziczny ideał” –
nasz, czyli, w podtekście, francuski1007.
1005
Ibidem. T. II, s. 92.
Ibidem. T.VII, s. 130, 223.
1007 Ibidem. T.VII, s. 195.
1006
333
Barrès wielokrotnie powtarzał, że religia nie może krępować nauki – oto
kolejny przejaw renesansowej koncepcji wiary. Racjonalistyczne, abstrakcyjne
dogmaty, raz stworzone w sposób arbitralny, zaczynają żyć własnym życiem i
żyją przez stulecia, blokując postęp wiedzy. W ten sposób dogmat – wymysł
rozumu, blokuje postęp nauki – też produkt rozumu. Religia nie może więc
zasklepiać się w dogmatach, lecz winna podążać za duchem czasu – ma więc
ona charakter historyczny. Dziś, czyli na przełomie XIX i XX wieku powinna
przyjąć z otwartymi ramionami najnowsze twierdzenia nauki – np. teorię
Darwina1008. Dogmaty religijne, teologia mają charakter historyczny: „Chodzi o
to, aby pogodzić chrześcijaństwo z nauką (...) Nauka mówi nam, że wszystko to,
co żyje ewoluuje. Jeśli więc chrześcijaństwo jest żywe, to musi także
ewoluować. Jeśli Chrystus żyje we mnie, ewoluuje, nie jest dziś takim jakim był
kiedyś. Pierwotnie Chrystus był biednym żydkiem (un pauvre petit juif), który
nie wiedział co stworzył. Bogactwa stworzyły następne pokolenia” 1009. Religia,
która zawiera w sobie prawdę, musi łączyć w sobie prawdy wiary i prawdy
nauki1010.
Ani religia, ani nauka nie prowadzą do prawdy samodzielnie – jedynie
zespolenie obydwu elementów może do niej doprowadzić: „religia – pisze
Barrès – to chwila gdy rozum przechodzi w intuicję”1011. Trudno oprzeć się
wrażeniu, że Barrès był po prostu katolickim modernistą, który intuicyjnie
utożsamiał się z Kościołem jako z Tradycją i z cywilizacją, zarazem odrzucając
całą tę Tradycję na polu intelektualnym, na rzecz modernizmu. Granica między
uważającym się za tradycjonalistę Barrèsem a Teilhardem de Chardinem nie jest
w istocie zbyt wielka.
Pewnym paradoksem jest jednak fakt, że pisarz ten, głosząc historyzm
pojęć religijnych, nie głosił historycznego charakteru norm moralnych. W jego
przekonaniu, normy te zawsze i wszędzie były, są i będą takie same – „w tym,
1008
Ibidem. T.X, s. 229-30.
Ibidem. T.VII, s. 19.
1010 Ibidem. T.X, s. 179.
1011 Ibidem. T.VI, s. 341; T.X, s. 221.
1009
334
co dotyczy moralności, wszystko to, co nie jest tak stare jak człowiek jest
błędem”1012. Barrès zupełnie nie dostrzegał faktu, że systemy etyczne głoszone
przez poszczególne religie nie zawsze są ze sobą zbieżne – przeciwnie, czasem
są wręcz sprzeczne. Dla niego wszystkie religie głosiły i głoszą zawsze
identyczne normy moralne. Zupełnie inaczej jest z normami moralnymi
głoszonymi przez ludzki rozum. To, co rozum stworzył w tej dziedzinie, zawsze
jest zagrożone relatywizmem i subiektywizmem. Idea ta tylko pozornie jest
sprzeczna z myślą nowożytną – na pierwszy rzut oka stanowi odrzucenie tego,
co w wieku XVIII określano mianem „moralności naturalnej”. Jest ona jej
odrzuceniem w kwestii uznania rozumu jako jej źródła – źródłem tym jest
duchowny i rodzina1013; zarazem jest jej afirmacją w uznaniu zasad jej
powszechności. Zmiana polega na tym, że to nie rozum, lecz serce odczytuje
zasady „moralności naturalnej”. Bardzo silne jest tu neo-oświeceniowe
przekonanie o jedności rodzaju ludzkiego i o uniwersalnych zasadach
moralnych, kierujących jego zachowaniami.
E. Barrès: ateista?
W tomie V Kajetów znajdujemy niezwykle interesujące słowa: „Prawda
nie przychodzi do mnie z zewnątrz; z Kościoła, lecz z mego serca i z serc
podobnych zakwitł Kościół”; Kościół to „najpełniejszy wyraz nas samych”1014.
W tomie IX czytamy, że „kościół, to miejsce, gdzie człowiek bierze i otrzymuje
od samego siebie, impuls zmuszający go do wzniesienia się ponad siebie” 1015. W
innym miejscu pisarz stwierdza: „Jest w duszy jakiś ciemny zakątek, sens
cudowny, który może być zaspokojony tylko w tym tajemniczym cudzie
zwanym wiarą”1016. Gdzie indziej stwierdza „boskość”, odczucie sacrum to
wynik życia duchowego samego człowieka1017. W tomie X pisze, że „w kościele
1012
Ibidem. T.VII, s. 221, 240-41.
Ibidem. T.VII, s. 264.
1014 Ibidem. T.V, s. 48.
1015 Ibidem. T.IX, s. 65.
1016 Ibidem. T.IX, s. 118.
1017 Ibidem. T.IX, s. 386.
1013
335
oddycham boskością”1018; zaraz jednak dodaje, że w kościele jako budynku. W
tomie VIII pisze, że religia zaspokaja „realne potrzeby”1019.
Powyższe zdania dają nam możliwość jeszcze jednej interpretacji
religijności Barrèsa. Wynika z nich bowiem, ni mniej, ni więcej, że prawda
głoszona przez Kościół nie jest prawdą samą w sobie i nie pochodzi od Boga,
lecz została stworzona przez samych ludzi. Nie możemy więc odrzucić hipotezy,
że pisarz ten uważał religię za nieredukowalny element wynikły z ludzkiej
psychiki. Odrzuca on dogmaty, gdyż jego Bóg jest intuicyjny. Teraz jednak
trzeba zapytać wprost: czy Bóg istnieje naprawdę, czy też jest nieredukowalnym
wytworem ludzkiego umysłu? Czyżby pisarz, który co drugą kartkę papieru
zapełnił rozważaniami nad religią, Bogiem i sacrum, nie uznawał realności
Boga? Czyżby Bóg był tylko pojęciem psychologicznym, a nie rzeczywistym?
Nie umiemy ostatecznie odpowiedzieć na to pytanie. Charakterystyczne jest
jednak poczucie pustki i bezsensu, które nurtowało Barrèsa przez całe życie1020.
Zawsze próbował on odnaleźć sens życia dla człowieka, który chce, ale nie umie
uwierzyć w naukę Kościoła. Stąd jego wieczne poszukiwania absolutu, a wraz z
nim, sensu życia. Bez absolutu ludzkie życie nie ma sensu i „aby działać, aby
tworzyć, trzeba nam przekonania, wiary w jakąś wielką ideę, która nas
poprzedza”1021. Szukał takiej idei w Kościele, w nacjonalizmie, a za młodu w
nihilistycznym indywidualizmie (kulcie „Ja”) i w pozytywistycznej nauce1022 – i
chyba nigdy go nie odnalazł, a w każdym razie polityka nie dała mu zaznać
absolutu – pozwoliła jedynie znaleźć jego namiastkę, zapomnienie, ucieczkę od
dręczącego pisarza pytania: czy życie ma w ogóle sens?1023 Życie nie ma sensu,
odpowiada sam sobie pisarz. To ludzie, czując pustkę i nicość, próbują stworzyć
pozór, że jest jakiś sens, jest to jednak autosugestia wynikła z psychiki
1018
Ibidem. T.X, s. 41.
Ibidem. T. VIII, s. 17.
1020 Np. ibidem. T. III, s. 77-78.
1021 Ibidem. T. XIII, s. 234.
1022 Ibidem. T. II, s. 241, 274.
1023 Ibidem. T.IX, s. 70.
1019
336
ludzkiej1024. W prywatnych zapiskach znajdziemy następujące słowa: „Pośród
oceanu, tajemniczego cienia nieokreśloności, który na mnie pada, trzymam się
mojej koncepcji historycznej, jak rozbitek tratwy. Nie sięgam tajemnicy
początku rzeczy, ani bolesnej tajemnicy końca rzeczy. Uczepiłem się mojej
samotności; dostrzegłem samego siebie w przeznaczeniu trochę dłuższym niż
moje życie, wymyślam sobie (je m’invente) przeznaczenie ciut racjonalne. Moja
myśl dochodzi do wniosku o podległości przed naturą, przed ziemią i zmarłymi,
którzy ją kształtowali”1025.
Barrès był bardzo nieszczęśliwym człowiekiem, czującym we własnym
wnętrzu duchową pustkę po utraconej, jeszcze w liceum, z winy prof. Burdeau,
wierze religijnej. Może nie umie uwierzyć właśnie dlatego, że uważa, iż Bóg nie
jest bytem realnym, lecz tylko nieodzownym wytworem ludzkiej psychiki?
Pytanie o sens życia, świata i Boga, zdaniem pisarza, może otrzymać odpowiedź
tylko wtedy, gdy człowiek pozna swoje prawdziwe „Ja”. Barrès ze smutkiem
przyznaje, że jemu się to nie udało1026. Do końca życia szukał odpowiedzi na
pytanie, jaki jest sens ludzkiego bytu i nie znalazł jej. Zarazem wierzył, że ta
odpowiedź jest w religii, ale nie potrafił uwierzyć w Boga. Instynktownie jednak
czuł potrzebę wiary, gdyż ta da mu wszelkie odpowiedzi na wszelkie pytania1027.
Marzenie o łasce uwierzenia w Boga przebija ze wszystkich jego pism1028.
W jego przekonaniu, katolicyzm, nawet jeśli sam Barrès jest niewierzący,
daje mu nadzieję na przyszłe życie, a tym samym pozwala opanować
przerażenie przed tym, co nieuniknione: przed śmiercią1029. Pisarz ten, czując
duchową pustkę, po prostu bał się śmierci, bał się, że śmierć jest końcem. Cała
jego aktywność filozoficzna i polityczna to próba wypełnienia tej luki i dania
sobie nadziei na jakąś formę nieśmiertelności. Nacjonalizm to nowe bóstwo,
1024
Ibidem. T. III, s. 164.
Ibidem. T. III, s. 201.
1026 Ibidem. T.IX, s. 69.
1027 Ibidem. T.VII, s. 159, 183, 238.
1028 Zob. np. Ibidem. T.IX, s. 329, 346. Barrès pisze tu charakterystyczne słowa: „Je besoin de Dieu”; „Je veux Dieu”;
podobnie T.VI, s. 301.
1029 Ibidem. T.VI, s. 59.
1025
337
gdzie naród pełni rolę absolutu. U Barrèsa wielokrotnie pojawia się przekonanie,
że jednostka umiera i nic po niej nie zostaje. Jedyną formą jej nieśmiertelności
jest potomstwo, czyli partycypacja we wspólnocie narodowej. Społeczeństwo
religijne czyni swych zmarłych nieśmiertelnymi, czcząc ich pamięć i modląc się
za ich dusze1030. Dla Barrèsa sednem życia nie jest materia i proces chemiczny,
lecz element duchowy, dusza – to ona nadaje ciału życie. Dusza ta jest
nieśmiertelna, choć po śmierci nie idzie do nieba, lecz wciela się w ziemię,
przedmioty,
domy
–
słowem
pozostaje
jako
panteistyczna
pneuma
przepełniająca ojczystą ziemię. Esencją człowieczeństwa jest element duchowy.
Religia nakazuje modlić się za zmarłych, a więc przypomina o ich obecności,
tym samym zapewniając im nieśmiertelność. Sensem religii jest więc
instytucjonalizacja uczucia i pamięci wobec przodków, wobec zmarłych, wobec
grobów. Religia łączy żywych i zmarłych – z natury ma więc charakter
nacjonalistyczny, łącząc jednostki w wielopokoleniowy organizm żywych i
umarłych, nie dając umrzeć pamięci o tych, co już odeszli – „Religia, to przede
wszystkim połączenie żywych i zmarłych (...) Ziemia i zmarli, oto sedno
religii”1031. Dusze zmarłych istnieją tak długo, jak żywi rodacy pamiętają o
zmarłych. W swoich zapiskach pisze następująco: „Musimy systematycznie,
ochoczo, kształcić się po francusku. Musimy dać życiu, które samo w sobie nie
ma żadnego sensu (podkr. – A.W.), sens francuski, kierunek i dyscyplinę
wymyśloną i doświadczoną doskonale przez Pascala, Racine’a i Corneille’a”1032.
Nacjonalizm to substrat zagubionego Boga...
To, iż pisarz tyle pisał o Bogu i sacrum nie może stanowić dla nas
dowodu, że wierzył w realność Boga. Zachwyt nad ceremoniałem religijnym i
poszukiwania sacrum nie mogą stanowić dostatecznego dowodu wiary. Mircea
Eliade także napisał grube tomy religioznawcze, a również nie umiał
odpowiedzieć na pytanie, czy Bóg istnieje naprawdę i wszystkie opisywane
1030
Ibidem. T.VII, s. 164-65; T. XI, s. 251.
Ibidem. T.X, s. 68.
1032 Ibidem. T.VI, s. 307.
1031
338
przezeń religie opowiadają o metafizycznej prawdzie, czy także wszystko to jest
tylko nieodzownym skutkiem ludzkiej psychiki. Barrèsa łączy z Eliade jedna
wspólna cecha – obydwaj odrzucali tezę Feuerbacha, że to strach przed siłami
natury pchnął człowieka do wymyślenia sobie bogów. Barrès uważa, że to nie
strach przed burzą, lecz chęć podziękowania za życie i za dany człowiekowi
świat jest motorem rozwoju religii. Religia nie jest produktem strachu, lecz
miłości. To skutek kontemplacji przez człowieka cudu istnienia.
Trzeba także pamiętać, że Barrès był romantykiem, a romantycy wcale
nie byli dalecy od myśli, iż Boga tak naprawdę nie ma, iż jest on tylko
wytworem ludzkiej psychiki – Novalis pisał przecież, i to w autobiograficznej
powieści Henryk Offterdingen, że Bóg jest miłością, a więc dwoje kochających
się ludzi stwarza Go kochając się1033. W jednym ze swoich opowiadań Barrès
pod pojęciem Boga rozumie wykroczenie poza szarzyznę codziennego,
mieszczańskiego życia. Przytoczymy ten fragment w całości, gdyż daje on
materiał do refleksji, czy Bóg istnieje naprawdę: „Czyż celem życia ludzkiego
nie jest stworzenie boga, tak jak celem życia zwierzęcego jest stworzenie
człowieka? Będzie to życie bardziej intensywne, bogatsze, żywsze. Człowiek
będzie bardziej się cieszył i bardziej cierpiał. Nie będzie pożądał niczego
materialnego, nigdzie się nie zatrzyma, ale zawsze będzie szukał nowych
przygód, które wzbudzą w nim najrozmaitsze energie, najsilniejsze i najbardziej
swobodne. Będzie umiał kontemplować cierpienie. Będzie traktował życie jako
grę, i pójdzie do celu śmiejąc się i tańcząc. W tej postaci ukaże swój nadmiar
energii życiowej. Celem życia nie jest samozachowanie. Życie nie jest tak
ubogie aby istoty żywe miały za swój cel tylko reprodukcję. Życie zdrowe i
pełne jest wiecznym wysiłkiem ku nowej ekspansji i ciąży ku przeskoczeniu
samego siebie”1034. Celem życia ludzkiego jest „ubóstwienie (...) natury
ludzkiej”1035. Dotarcie do Boga, znalezienie celu życia i odkrycie tajemnicy
1033
Novalis: Henryk Offterdingen. Warszawa 1914, s. 153.
M. Barrès: N’importe où..., s. 101-02.
1035 Ibidem, s. 101.
1034
339
istnienia jest możliwe i zależy od umiejętności jednostki do odkrycia swej
nadwraźliwości, umiejętności przeżywania świata. W ten sposób człowiek
poznaje tajemnicę Bytu – samostwarzając Boga1036. Henri Miéville cytuje dwa,
niezwykle interesujące, zdania pisarza: Bóg to „suma emocji mających
świadomość samych siebie” i „gdybym był absolutnie świadomy, to byłbym
Bogiem”1037. Czyżby Bóg był tylko Heglowską samoświadomością „Ja” o swej
wolności? Jeśli tak, to znaczy to, iż to „Ja” samostwarza Boga... Nie umiemy
jednoznacznie odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: czy Bóg istnieje naprawdę,
czy tylko jest nieredukowalnym elementem i tworem ludzkiego umysłu. W
tomie V Kajetów Barrès pisze szczerze, że nie umie jednoznacznie
zakwalifikować się, czy jest wierzącym, czy ateistą. W międzyczasie czeka na
łaskę od Boga, która pozwoli mu uwierzyć i stać się katolikiem1038. Pewnym
paradoksem jest, że Barrès, który czekał na taką łaskę przez całe życie, nie
doczekał się jej nigdy, podczas, gdy zatwardziały ateista Maurras doświadczył
jej tuż przed śmiercią. Gdyby Barrès miał lepsze wykształcenie filozoficzne, to
wiedziałby, że nie jest ani wierzącym, ani ateistą – był czymś pośrednim:
agnostykiem, czyli kimś, kto w Boga nie wierzy, ale nie wyklucza Jego
istnienia. O pisarzu możemy nawet powiedzieć, że jest agnostykiem tęsknie
patrzącym na Boga i oczekującym łaski.
To, co u Barrèsa jest bezdyskusyjne, to przekonanie, że ludzka psychika
odczuwa gwałtowny głód sacrum. Jego sprzeciw wobec antyklerykalizmu, który
wielokrotnie dokumentował w swych mowach parlamentarnych, a także w
licznych książkach nie wynika z wiary w prawdziwość Kościoła. Wynika z
wiary w nieredukowalność sfery sakralnej w ludzkiej psychice. Oświeceniowo–
liberalna teza, że unicestwienie religii spowoduje zastąpienie jej rozumem
wydawała się pisarzowi śmieszna. Jego zdaniem, człowiek z natury jest istotą
irracjonalną, a więc likwidacja religii i zburzenie kościołów nie spowoduje
1036
Ibidem, s. 103-06.
Cyt. za: H.-L. Miéville: La pensée de Maurice Barrès, s. 181.
1038 M. Barrès: Mes cahièrs. T.V, s. 54, 281.
1037
340
przemiany
natury
ludzkiej
i
powstania
człowieka
racjonalnego
i
scjentystycznego. Mówiąc kategoriami Paretowskimi, residuum sacrum zostanie
pozbawione derywacji chrześcijańskiej. Jednak nieredukowalna potrzeba
psychiki do wiary w „coś” spowoduje, że ludzie zamiast zrozumieć naukę i
filozofię, zaczną jej oddawać cześć parareligijną. Co gorsza, mało
prawdopodobne jest, aby Kościół katolicki został zastąpiony Comte’owską
religią nauki i człowieka – gdyż te są nadmiernie przeracjonalizowane i nie będą
władne zaspokoić residuum wiary. Katolicyzm zastąpiony zostanie przez sekty i
zabobon1039.
Skąd więc bierze się antyklerykalizm? Z niezrozumienia natury ludzkiej.
Barrès, podobnie jak tradycjonaliści sprzed stu lat, uważał, że człowiek jest
istotą dwoistą: racjonalną i irracjonalną. Rozum i instynkty są w nim starannie
przemieszane. Rozum, rozum „czysty” prowadzi, jego zdaniem, do ateizmu;
jednak uczucie, serce mówi co innego. Podświadomość jest religijna,
świadomość laicka1040. Człowiek, zdaniem pisarza, jest bardziej irracjonalny,
niźli racjonalny. Jeśli chcemy kogoś przekonać, to nie należy używać
racjonalnych argumentów, lecz symboli, obrazów i skojarzeń. Serce czyni
człowieka istotą religijną; rozum zaś, istotą areligijną. Zarazem jednak, rozum,
niszcząc
religię, nie może
dać psychice jej substytutu, nie licząc
racjonalistycznego i rewolucyjnego zabobonu. Pod względem piękna i
wzniosłości ludzkie produkty nie mogą z religią konkurować. W praktyce
Barrès powtarza tu starą kontrrewolucyjną tezę, jakże charakterystyczną dla de
Maistre’a, Bonalda czy La Mennais’go, iż rozum to tylko siła destrukcyjna,
która potrafi jedynie niszczyć, a nie może stworzyć niczego nowego, a trwałego.
Czyli, innymi słowy, tylko religijne uczucie przyczynia się do tego, co
pozytywne. Rozum to czysta destrukcja1041.
1039
Ibidem. T.V, s. 54.
Ibidem. T.V, s. 55.
1041 Ibidem. T.V, s. 250.
1040
341
Czy katolicyzm jest w czymś lepszy od potencjalnego zabobonu? Tak,
ponieważ jest już nam znany. Barrès odwołuje się tu do klasycznie
Burke’owskiego rozumowania: lepsze jest to, co jest już znane i wypróbowane,
od tego, co nowe i niepewne – „religia katolicka jest wyrazem naszej krwi”1042.
Wiemy, gdyż zaświadczają o tym stulecia, że katolicyzm jest wspaniałą
derywacją dla zaspokojenia residuum sacrum. Po co więc szukać czegoś
nowego, czego skutek jest niepewny? Zamieszanie i dyskusje nie pomagają w
zaspokojeniu instynktów religijnych, gdyż wzbudzają wątpliwości. Katolicyzm
to derywacja, jedna z możliwych, ale sprawdzona, gdyż stanowi część
francuskiej Tradycji.
Katolicyzm ma zresztą, zdaniem autora Colette Baudoche, całkiem realnie
istniejącego potencjalnego następcę. Zastąpić katolicyzm ma ochotę polityczna
religia (ideologia) wyrastająca z Rewolucji Francuskiej – socjalizm. Barrès
traktował ideologie jako swoisty „ludzki” substytut utraconej religii. Katolicyzm
był dlań czymś albo danym przez Boga, albo mającym sakralny charakter, gdyż
będącym nieredukowalnym tworem psychiki, który w dodatku stał się częścią
Tradycji. Ideologia była dlań formą racjonalnie stworzonej przez człowieka
religii. Ideologia i religia to antonimy1043. Nie przypadkiem „religia
rewolucyjna” powstała na Sorbonie i w kręgu intelektualistów – gdyż ideologię
powołuje do życia wyemancypowany od religii i Tradycji rozum ludzki 1044. Jej
twórcą jest wykształcony ideolog, taki jak Jean Jaurès – klasyczny
przedstawiciel „socjalistycznego kleru”1045.
Barrès, podobnie jak dziewiętnastowieczni tradycjonaliści, uważał, że
żaden produkt ludzkiego rozumu – w tym także ideologia – nie jest zdolny
stworzyć trwałej podstawy dla społeczeństwa. Dlatego też socjalizm traktował
jako intelektualną efemerydę, która może posłużyć skutecznie do burzenia
starego świata, lecz nie do wzniesienia na jego miejscu nowego. W Kajetach
1042
Ibidem. T.V, s. 55.
Ibidem. T.V, s. 115, 138, 197, 329; T.VI, s. 56; T. X, s. 69.
1044 Ibidem. T.IX, s. 360.
1045 Ibidem. T.X, s. 112.
1043
342
pisze: „Ale to uczucie religijne nie stworzyło naszego społeczeństwa; dewoci tej
nowej religii to wiedzą; są godni pogardy, to wrogowie pierwotnej konstytucji
naszego społeczeństwa (la constitution originelle de notre société) i chcą ją
zniszczyć”1046.
Socjologowie i politologowie wielokrotnie pokazywali paralele pomiędzy
religią a parareligijnymi formami w jakich przejawiają się systemy totalitarne, a
szczególnie komunizm. Barrès, opisując współczesnym mu francuskich
socjalistów, niejako antycypował takie opisy. Ideologia socjalistyczna była dlań
formą „religii rewolucyjnej”, która przenosiła obietnicę Raju z Niebios w życie
doczesne, a jej zwolennicy, szczególnie partyjni aktywiści, przypominali
pisarzowi
islamskich
fanatyków1047.
Socjalizm
to
religia
sekciarska,
fundamentalistyczna, skrajnie nietorancyjna, dogmatyczna i brutalna w
działaniu, „to jest kościół, organizacja wzniesiona z kamieni nienawiści i
marzeń”1048. Dlatego też pisze w prywatnych zapiskach: „Nasze zadanie:
zniszczyć religię Rewolucji (...) i służyć Kościołowi”1049.
F. Barrès: panteista?
Gdybyśmy mieli zdecydować czy pisarz był teistą, ateistą, agnostykiem,
synkretystą
czy
panteistą,
chrześcijaninem
czy
poganinem,
to
zdecydowalibyśmy się na panteizm. Wydaje się, że Barrès był panteistą, który
postrzegał świat jako miejsce przepełnioną nie zdefiniowalną boską pneumą,
którą stwarzają (?) sami ludzie i która żyje po ich śmierci w ziemi na której
bytowali. Ten nieokreślony charakter tego panteizmu wynika z irracjonalizmu
pisarza, odrzucenia rozumu i wszystkich dogmatów. Boska pneuma jest
poznawalna tylko metodą intuicyjną, a nie racjonalną, przez „entuzjazm” i
„ekstazę”. Dlatego to właśnie podświadomość, a nie rozum, winny kierować
człowiekiem1050. Panteista, który „mnożenie sił duchowych” uważa za „obsesję
1046
Ibidem. T.VI, s. 56.
Ibidem. T.V, s. 29, 174; T. s. 270.
1048 Ibidem. T.X, s. 69.
1049 Ibidem. T.IX, s. 319.
1050 Ibidem. T.XII, s. 219-22.
1047
343
życiową”1051 – oto cały Maurice Barrès. Jego pisarstwo jest ostatnim wyrazem
francuskiego romantyzmu, tłumacząc zarazem płynność i niedefiniowlaność
jego religijności. Czy Barrèsowska religia mogłaby być zdefiniowana, ujęta w
dogmaty, skoro „Idea nie istnieje sama w sobie, lecz tylko tak, jak jest myślana
w umyśle”1052?
Niektórzy badacze wskazują, że Barrès miał zamiar powrócić na łono
Kościoła przed samą śmiercią, jednak ponieważ zmarł bardzo gwałtownie
(zawał) po prostu nie zdążył tego uczynić. Sarah Vajda uważa np. że postać
Leopolda z Zaczarowanej doliny, który wraca do Kościoła na sześć dni przed
śmiercią, jest alegorią samego pisarza1053. Czy było tak naprawdę? Tego nie
wiemy i już nigdy się nie dowiemy. Nad jego konwersją pracowała młoda
zakonnica z Neuilly, ale czy zdążyła? To wie tylko Pan Bóg i sam Barrès...
Dla badaczy myśli politycznej Barrès na zawsze pozostanie przede
wszystkim nacjonalistą, który narodowi podporządkuje swoją religijność. Zeev
Sternhell
charakteryzuje
ten
nacjonalizm
następująco:
„Nacjonalizm
barrèsowski daje pełną wizję człowieka i wspólnoty. Zastępuje religię
objawioną. Jego celem jest stworzenie świata na stałych podstawach, wolnego
od wątpliwości, oczyszczonego od cudzoziemszczyzny. Jego celem jest zwrócić
Francuzom ich autentyczność i, dając im słuchać głosu krwi, ochronić jedność
narodu. I gdy głos Ziemi i Zmarłych przemówi w każdym z Francuzów, gdy
wszystkie jednostki będą działać tak samo i dawać tę samą odpowiedź na
problemy stojące przed wspólnotą, tylko wówczas dreyfusizmy i inne konflikty
zakończą się i staną się wręcz niemożliwe. Ta zdobyta monoideowość pozwoli
zmarginalizować problemy polityczne i społeczne. (...) wtenczas powstrzymany
zostanie proces dekadencji w którym pogrążony jest kraj, i będą znów
kultywowane cnoty działania i i heroizmu. Wtenczas wyraz swój znajdzie,
ufundowana na organicznej jedności, witalność francuska. W tym znaczeniu
1051
Ibidem. T.XII, s. 300.
Ibidem. T. XIII, s. 62.
1053 S. Vajda: Maurice Barrès, s. 278.
1052
344
myśl
Barrèsowska
reprezentuję
wolę
przejścia
ponad
banalnością
mieszczańskiego świata, materializmu społeczeństwa przemysłowego, płytkością
liberalnej demokracji – to chęć dania światu nowego sensu. To dlatego etyka
nacjonalizmu barrèsowskiego przedstawia się ostatecznie jako nowa religia z
własną mistyką, odrzucającą świat takim, jakim on jest”1054.
1054
Z. Sternhell: Maurice Barrèset le nationalisme française. Bruxelles 1985, s. 23-24.
345
Adam Wielomski
Potępienie Action Française w 1926 roku. Przegląd stanowisk osiemdziesiąt lat
po zdarzeniach
W 1926 roku grupa młodzieży katolickiej napisała do arcybiskupa
Bordeaux, kardynała Paulina Andrieu list z pytaniem, czy katolik może być
członkiem Action Française? Młodzi ludzie mieli w tym względzie pewne
wątpliwości, gdyż wieloletni przywódca ruchu – Charles Maurras – nigdy nie
ukrywał faktu, iż jest agnostykiem. W dniu 27 sierpnia 1926 roku arcybiskup, na
łamach diecezjalnego l’Aquitane, stwierdził, że zdecydowanie nie, a jej
działaczy określił mianem „katolików z wyrachowania”1055. 5 września
niespodziewanie list ten poparł sam Pius XI listem opublikowanym szybko w La
Croix1056. Po pewnych polemikach prasowych między dziennikiem L’Action
française a rzymskim L’Osservatore Romano, w dniu 26 grudnia 1926 roku
wydany została dekret Świętego Officjum zawierający oficjalne potępienie
dziennika L’Action française i siedmiu książek Maurrasa. Na wszystkich
członków ruchu, a nawet czytelników dziennika, zostały nałożone niezwykle
drakońskie sankcje, z których za najważniejszą należy uznać zakaz
przyjmowania sakramentów1057. Kary te zostały zdjętego dopiero w trzynaście
lat później przez Piusa XII i stanowiło to jedną z jego pierwszych decyzji jako
nowego papieża.
Do dziś dzień – mimo że upłynęło osiemdziesiąt lat od tych wydarzeń nie ustają polemiki jakie były przyczyny tak gwałtownego ruchu Watykanu.
Sytuację utrudnia fakt, że archiwa watykańskie – dotyczące tego tematu – nadal
Réponse de S.Em. le Cardinal-archevêque de Bordeaux à une question posée par un groupe de jeunes
catholiques au sujet de l’Action Française. [w :] J. Prévotat: Les catholiques et l'Action française. Paris 2001, s.
675-77.
1056
Lettre de S.S. Pie XI à S. Em. Le Cardinal Andrieu [w :] ibidem, s. 678-79.
1057
Ordonnance des cardinaux, archevêgues et évêques de France relative à la conduite à tenir à l’égard des
partisans insoumis et connus comme tels de l’ „Action Française” pour les mariages, sépultres, baptêmes,
confirmations et oeuvres pies. [w :] ibidem, s. 703-704.
1055
346
pozostają zamknięte1058. Kilkadziesiąt lat dyskusji polityków, dziennikarzy,
historyków, teologów i hierarchów Kościoła stworzyły kilka interpretacji tych
faktów.
Chcielibyśmy tedy zaproponować prześledzenie tez i objaśnień jakie
pojawiają się w literaturze światowej na ten temat.
1. Przyczyny „oficjalne”
Przyczyny oficjalne potępienia Action Française zawierają wspomniane
wcześniej: list kardynała Andrieu oraz list Piusa XI.
List kardynała Andrieu zawiera zarzut, że Action Française nie jest
organizacją polityczną, zajmującą się sprawą restauracji monarchii we Francji,
lecz także „innymi problemami zaliczającymi się do magisterium Kościoła”, w
tym
stworzeniem
kompleksowego
„systemu
religijnego,
moralnego,
społecznego”. Kardynał Andrieu pisze: „Kierownicy Action Française zajęli się
Bogiem. Co o Nim myślą? Patrzą nań jako na nieistniejącego lub
niepoznawalnego i deklarują się, poczynając od ich szefa, jako ateiści lub
agnostycy. (...) Kierownicy Action Française zajęli się Kościołem. Co o nim
myślą? Odrzucają wszelkie dogmaty, których naucza. Kościół naucza boskości
Jezusa Chrystusa a oni to negują, gdyż są antychrześcijanami. Naucza, że sam
jest stworzony przez Chrystusa, Boga i człowieka, a oni negują jego Boskie
pochodzenie, gdyż są antykatolikami. (...) Czynią tabula rasa z rozróżnienia
pomiędzy złem i dobrem, które zastąpili przez poszukiwania cnoty przez
estetykę lub kult piękna i przez epikureizm lub miłość do przyjemności. (...) A
aby zakryć kompletny brak prawa moralnego, kierownicy Action Francaise
nauczają nas o organizacji społecznej typu pogańskiego”. W sumie doktryna
Action Francaise to „ateizm, agnostycyzm, antychrześcijaństwo, antymoralizm
Stan archiwów, braki, materiały niedostępne i zaginione omawia R. Rancoeur: Les sources religieuses de
l’histoire de l’Action Française. [w:] Etudes Maurrassiennes. T.II. Aix-en-Provence 1973, s. 169-82.
1058
347
indywidualny i społeczny, konieczność przywrócenia pogaństwa”, nawet
„niewolnictwa”1059.
W liście Piusa XI do kardynała Andrieu, ten ostatni został pochwalony za
czujność wobec grupy, która nastaje na „wiarę i moralność”, tworząc „nowy
system religijny, moralny i społeczny, na przykład w kwestii pojęcia Boga,
Wcielenia, Kościoła i generalnie dogmatu i moralności katolickiej, szczególnie
w dziedzinie polityki, która logicznie jest podporządkowana moralności”, co
czyni z tej doktryny próbę „renesansu pogaństwa”1060.
Przedstawione tu oficjalne motywy potępienia były niezwykle słabe,
ogólnikowe i właściwie nie do obrony. Dyskusja, którą opisujemy w niniejszym
tekście, wynika właśnie z nieprawdopodobnie nieudolnego uzasadnienia
papieskiej decyzji. Uwidacznia się ona już u kardynała Andrieu. Pomijamy tu
fakt, że kardynał zasłynął najpierw pochwałą prokatolickiej działalności Action
Française1061. Jednak teraz jego argumentacja przeciwko nacjonalistom zupełnie
mija się z prawdą (zarzuty o chęć restauracji niewolnictwa, negacja boskości
Chrystusa); jest wewnętrznie sprzeczna (zarzut o ateizm i pogaństwo
równocześnie1062) lub opiera się na nieistniejących cytatach (rzekome słowa
przytaczane przez kardynała, które miały ukazać się w L’Action française:
„Zakazujemy Bogu wstępu do laboratoriów”)1063. Nawet tytuły potępianych prac
Maurrasa zawierały błędy w tytułach i być może mają tu poważne znaczenie
praktyczne1064.
Réponse de S.Em…, s. 675-77.
Lettre de S.S.…, s. 678.
1061
Pochwalne hymny kardynała przedrukowuje L. Thomas: L’Action Française devant l’Eglise. De Pie X à Pie
XII. Paris 1965, s. 130-31. Warto też zauważyć, że belgijski kard. Mercier, który jako pierwszy narobił wiele
hałasu wokół młodzieżowej ankiety nt. autorytetów dla młodych katolików (którą Maurras wygrał) i niejako
pierwszy wywołał oficjalnie „aferę Action Française”, jeszcze kilka lat wcześniej także wychwalał nacjonalistów
(kard. Mercier: Lettre à Charles Maurras (Aout 1922). [w:] Etudes Maurrassiennes. T. V, z. I. Aix-en-Provence
1986, cz. II, s. 599).
1062
„Si je suis athée, comment suis-je païen? Et, païen, comment suis-je athée?” pisze Maurras w odpowiedzi o
podobne zarzuty stawiane mu znacznie wcześniej przez ks. J. Pierre’a (L’Action française et la religion
catholique [1912]. [w:] idem: La Démocratie religieuse. Paris 1978, s. 419).
1063
Nacjonaliści wyznaczyli 100 tys. franków nagrody temu, kto wskaże źródło tego cytatu, ale nikt nagrody nie
otrzymał (Y. Chiron: La vie de Maurras. Paris 1991, s. 342-44).
1064
Ten błąd w tytule - Le Chemin du paradis zamiast Le Chemin de paradis – jest dość istotny, jeśli weźmiemy
pod uwagę, że oskarżyciel najprawdopodobniej nie znał tej pracy. Tytuł ten pochodzi, o czym kardynał Andrieu
1059
1060
348
W zasadzie nikt dziś już nie próbuje – ani nawet nigdy nie próbował bronić oficjalnych powodów potępienia1065, gdyż wskazane przed chwilą błędy
dezawuują ich autorów. Nawet Adrien Dansette – historyk Kościoła o poglądach
liberalnych i nienawistnych nacjonalizmowi integralnemu – przyznaje, że papież
nie znał oryginalnych prac Maurrasa, a jedynie ich opracowania podsuwane mu
skwapliwie przez modernistycznych adwersarzy Action Française; w swoim
potępieniu posługiwał się pozbawionymi merytorycznej wartości argumentami
kardynała Andrieu, którego określa mianem „chorego starca”1066. Co więcej,
najprawdopodobniej także Andrieu, mimo że przez lata gorący zwolennik
Maurrasa, nie zadał sobie trudu przejrzenia jego dzieł, aby uzasadnić swoje
potępieńcze tezy, lecz sięgnął do lansowanego przez katolickich progresistów
belgijskiego dziennikarza Fernanda Passelecqa, którego pamflety pisane przeciw
Action Française roiły się od błędów, wyrwanych z kontekstu cytatów lub wręcz
cytatów przezeń preparowanych (min. słynnego zdania o laboratoriach, co do
fałszerstwa którego nikt nie ma dziś wątpliwości)1067. Dansette uważa, że Action
Française powinna już dawno zostać potępiona za swoje poglądy politycznoreligijne i nie należało czekać aż do roku 1926, przyznając zarazem, że użyta
przez Rzym argumentacja, oparta na doniesieniach Andrieu, ośmieszyła
Kościół1068. Nawet Eugen Weber – badacz jakże odległy od jakichkolwiek
zapewne nie wiedział, od nazwy domu rodzinnego Maurrasa i znaczy Rajska droga lub Droga Raju. Jeśli jednak
zamiast „du” damy „de” to znaczy on Droga z Raju, co sugeruje, że książka ta w jakiś sposób może zaprzeczać
wizji chrześcijańskiego życia po śmierci.
1065
Co interesujące, motywy pozadogmatyczne podaje nawet ks. M. Banaszak w swej Historii Kościoła
katolickiego (T.IV. Warszawa 1992, s. 24-25), którą można traktować jako oficjalną historię Kościoła.
1066
A. Dansette: Historie religieuse de la France contemporaine. T. II. Paris 1951, s. 564. J. Prévotat podkreśla
brak jakichkolwiek poglądów kardynała Andrieu i jego całkowitą dyspozycyjność wobec przełożonych, tym
tłumacząc fakt podjęcia się przezeń przygotowania oskarżenia wobec Action Française (Les catholiques…, s.
263-66). Ten sam autor przytacza również jego wypowiedzi dowodzące, że zupełnie nie znał doktryny Action
Française, nie czytywał pism z nią związanych z powodu słabego wzroku, który nie pozwalał mu czytywać gazet
pisanych petitem (ibidem, s. 269). Całą wiedzę w tej kwestii czerpał z wrogiej nacjonalistom broszury
Passelecqa – stąd absurdalne zarzuty negacji Wcielenia czy chęci odbudowania niewolnictwa – które jednak
znajdują się u Passelecqa (ibidem, s. 270-73). Znakomite porównanie zarzutów Passelecqa i Andrieu w formie
tabelki z cytatami, znajdziemy u L. Thomas: L’Action Française..., s. 333-37). Jeden z wrogów Action
Française, ks. Dieuzayde, zobaczywszy tekst kardynała Andrieu miał powiedzieć: „Ależ oni nie wiedzą co to jest
Action Française!” (J. Prévotat: Les catholiques…, s. 280).
1067
A. Dansette: Historie religieuse..., t. II, s. 583.
1068
Ibidem, t. II, s. 571. W tym miejscu Dansette przytacza liczne cytaty o akatolickim charakterze, które znalazł
na łamach L’Action française, a mogące być lepszymi zarzutami wobec nacjonalistów. Co interesujące,
349
katolickich czy nacjonalistycznych sympatii – pisze o potępieniu, że papieskie
„argumenty były słabe, wynikłe z błędnych informacji”, a w dodatku objęły całą
Action Française za winy jednego jej z przywódców1069.
Nie oznacza to jednak, że motywów religijnych potępienia nie ma, tyle, że
znajdują się w innych miejscach niż je wskazano.
W najnowszej literaturze przedmiotu doktrynalnych aspektów potępienia
usiłuje się doszukać Jacques Prévotat, wskazujący na trzy pola sporu:
1. Maurrasowski prymat polityki nad moralnością, wyrażany w słynnej
formule Politique d’abord1070.
2. Spór o doczesną władzę papieża, czyli o problem czy ma on prawo - czy
też nie - kierować politycznym zaangażowaniem francuskich katolików?
3. Spór o interpretację tomizmu, a konkretnie, czy katolicy - w sferze
politycznej - mogą współdziałać z pozytywistami?
Na postawione wyżej pytania, Maurras - zdaniem Prévotata - odpowiada
następująco:
1. W sferze politycznej, polityka stoi ponad moralnością i przyporządkowuje
ją sobie w celu politycznego zwycięstwa, którego celem jest jednak
odbudowa katolickiego porządku.
2. Papież jest autorytetem moralnym, ale nie politycznym i w sferze
politycznej katolik ma prawo postępować wbrew zaleceniom papieskim.
3. Skoro polityka nie jest projekcją moralności, to sojusz katolików z
pozytywistami jest możliwy.
Zdaniem Prévotata, strona papieska - wierna pojęciom ultramontańskim - na te
trzy pytania odpowiada zgoła odwrotnie. Mielibyśmy tu klasyczny konflikt
ultramontanizmu z gallikanizmem1071.
zbadaniem tych cytatów zajął się z kolei A. Marty i doszedł do wniosku, że podobnie jak u kardynała Andrieu,
także są one powyrywane z kontekstu lub nieprawidłowo cytowane (A. Marty: L’Action Française racontée par
elle-même. Paris 1986, s. 253-54).
1069
E. Weber: L’Action Française. Paris 1985, s. 263, 285.
1070
„Najpierw polityka” - formuła ta powstała w 1906 roku (Ch. Maurras: La politique religieuse [1912]. [w:]
idem: La Démocratie..., s. 388).
1071
J. Prévotat: Les catholiques…, s. 426n.
350
Interpretacja ta, ze wszech miar logiczna i poparta gigantycznym
materiałem przebadanym przez jej autora, ma jeden słaby punkt: sam Pius XI
stanowczo odrzucał tezę, aby był to konflikt o charakterze ultramontańskim. Nie
wiemy jednak czy deklaracje te są szczere, czy też nie, gdyż ultramontański
charakter konfliktu stawiałby go w niewygodnej pozycji, jako że dogmat Soboru
Watykańskiego I o nieomylności papieskiej mówił jedynie o kwestiach „wiary i
moralności”1072, a więc polityczny gallikanizm nie może być przyczyną sankcji!
Drogą tłumaczenia opisywanych zdarzeń w duchu ultramontańskim poszedł
Jacques Maritain. Pisarz ten nie dostrzegał, przed 1926 rokiem – czyli
wybuchem konfliktu z papieżem - w Action Française poważnych uchybień
wobec katolickiego credo, mimo agnostycyzmu kilku czołowych działaczy1073.
W Opinii o Charlesie Maurrasie (1926), potępiając laicką Maurrasowską
metafizykę, zaświadcza o możliwości współpracy katolików z nacjonalistami na
polu politycznym. Na polecenie Piusa XI - już po potępieniu - pisze Prymat
tego, co duchowe (1927), gdzie współpracę taką wyklucza i na wzór
ultramontański przyznaje papieżowi prawo do kierowania polityką świecką i
karania nieposłusznych mu polityków1074.
Gdy jednak Pius XI przeczytał pracę Maritaina, to srogo zbeształ jej autora,
gdyż ten wykazał, że papież potępił Action Française za nieposłuszeństwo
wobec swojej władzy doczesnej, a przecież, zgodnie z zasadami soborowymi nie
mógł tego uczynić (choć Maritain przyznawał papieżowi to prawo). Ponieważ
więc papież twierdził, że nie chodziło o scysję typu ultramontańskiego, to na
papieski rozkaz filozof pisze Dlaczego Rzym przemówił (1927)1075, gdzie
Prymat jurysdykcyjny i nieomylność nauczycielska papieża według Soboru Watykańskiego I. [w:] K. Schatz:
Prymat papieski od początków do współczesności. Kraków 2004, s. 268.
1073
J. Maritain: Opinion sur Charles Maurras et les devoirs des Catholiques. Paris 1926, s. 47n. Zob. szerzej Ph.
Beneton: Jacques Maritain e Charles Maurras. [w:] R. Papini (red.): Jacques Maritain e la societa
contemporanea. Milano 1978, s. 135-65.
1074
J. Maritain: Primauté du Spirutuel. Paris 1927, s. 43n.
1075
Idem : Pourquoi Rome a parlé. Paris 1927.
1072
351
dokonał krytyki dogmatycznej, doszukując się błędów teologicznych tam, gdzie
ich wcześniej nie dostrzegał1076.
Z zamieszania wokół Maritaina wyciągamy dwa wnioski. Po pierwsze,
papiestwo odrzuca tezę, że przyczyną sporu były ultramontańskie zapędy Piusa
XI; po drugie, że nawet tak ultratradycjonalistyczny (wówczas) filozof katolicki
nie dostrzegał motywów doktrynalnych, na które powoływał się oficjalnie
papież i dostrzegł je dopiero na jego wyraźne polecenie, zapewne wierny swojej
formule, że „gdyby papież mi kazał, to chodziłbym nago po ulicach”1077.
Tym niemniej motywy doktrynalne dostrzegali inni duchowni. Niektórzy
księża wskazywali na pozytywizm i ateistyczną, hobbesowską wizję świata
Charlesa Maurrasa już w latach 1908-19131078. W roku 1910 bp Félix-Adolphe
Guillibert – były wykładowca, którego studentem był młody Maurras - pisał o
nim, że wyznaje „najbardziej ohydne doktryny najdzikszego pogaństwa,
najbardziej subtelnego modernizmu pod pozorem uznawania Kościoła
katolickiego jako zasady porządku, warunku koniecznego jedności Francji (...)
który ulepszył semicką ewangelię, zapomniał czy ucywilizował hebrajskiego
Chrystusa”1079.
W miejscu tym wymienić należy także znakomite studium Pedra
Descoqs’a, który zauważa, że pomiędzy doktryną Action Française a nauką
katolicką istnieje podstawowa różnica celów, które u Maurrasa są czysto
doczesne i polityczne. Nie ujmuje to Maurrasowi opracowania, bazującej na
tomizmie, koncepcji społeczeństwa, gdzie tak jak u Akwinaty państwo powstaje
z natury, rodzina poprzedza jednostkę i społeczeństwo, a celem państwa jest
dobro wspólne. Stosunki jednostka-społeczeństwo, krytyka demokracji i
J. Prévotat: Les catholiques…, s. 458-60.
Cyt. za: ibidem, s. 439.
1078
ks. A. Lugan: L’Action Française et l’idée chrétienne. Paris 1908; idem: La Morale de l’Action Française.
Paris 1909; ks. J. Pierre: Avec Nietzsche à l’assaut du christianisme. Paris 1910; idem: Les Nouveaux Défis de
l’Action Française à la conscience chrétienne. 1912-1913. Paris 1913. Zażartą dyskusję pomiędzy Descoqsem a
modernistami opisuje M. Sutton: Positivisme et catholicisme: la querelle Descoqs-Blondel-Laberthonnière. [w:]
Etudes Maurrassienne. T. V, cz. II, s. 469-76.
1079
Cyt. za: E. Weber: L’Action Française, s. 85.
1076
1077
352
liberalizmu zgodne są z doktryną społeczną Kościoła1080. Zastrzeżenia pojawiają
się w chwili, gdy Maurras wchodzi w kwestie religijne: „za każdym razem, gdy
Pan Maurras dotyka kwestii religijnych zaczyna być
relatywizujący.
Niewierzący pozytywista nie daje żadnej religii certyfikatu prawdy absolutnej i
obiektywnej. Nic dziwnego, że jako libertyn, źle pojmuje fakty, czy raczej fakt
nadnaturalności. Kto nie uznaje Boga ani transcendencji nie może ani uchwycić,
ani zgłębić tego, co jest zrozumiałe tylko z iskrą Bożą. Skoro Pan Maurras widzi
religię tylko z zewnątrz, łatwo mu znaleźć się w konflikcie z zasadami czy
ideami kierującymi życiem wewnętrznym wierzącego. Są myśli i idee, które
przeciekają mu między palcami”1081. Zdaniem Descoqs’a, Maurras jako
pozytywista uznaje tylko to, co można dotknąć, zważyć i zmierzyć, a zatem
odrzuca Boga. Skutkiem supremacji tego, co empiryczne jest prymat państwa
nad religią i polityki nad moralnością. Maurrasowska koncepcja praw
naturalnych jest laicka, mechanicystyczna, a nie katolicka. Są to prawa o
charakterze socjologicznym, empiryczne, a nie nadnaturalne. A to jest już błąd
modernizmu, wiara w samozbawienną moc człowieka – twórcy rzeczywistości,
to „nowe pogaństwo ubrane w gorset nauki”1082; prawda katolicka nie ma tu
rangi noumenu, lecz zaledwie fenomenu. Z tych powodów, autor ten uważa, że
sojusz katolików z nacjonalistami może być tylko taktyczny, gdy ci bronią
Kościoła, jednak stały sojusz byłby „skandaliczny”.
Descoqs
dość
trafnie
wychwytuje
podstawowe
różnice
między
katolicyzmem a nacjonalizmem integralnym, dostrzega jego niechrześcijańskie
elementy, które mają swoje źródła w tradycjach antycznych, gallikańskich i
nowożytnej koncepcji państwa. Zarazem nie traci nadziei, że racjonalistę jakim
jest Maurras, można przekonać do wiary za pomocą racjonalnych argumentów
P. Descoqs: A travers l’oeuvre de M. Charles Maurras. Paris 1913, s. 38-73.
Ibidem, s. 75.
1082
Ibidem, s. 157.
1080
1081
353
w postaci tomistycznych dowodów istnienia Boga. O przekonaniu tym świadczy
prywatna korespondencja Descoqs’a z Maurrasem1083.
Przed I Wojną Światową Kościołowi, szukającemu sojuszników do walki
z antyklerykalną republiką, nie przeszkadzał agnostycyzm Maurrasa, a chwalił
jego prace sam Pius X, mimo ich niezupełnej zgodności z doktryną katolicką, co
wyraża jego słynna formuła „Damnabiles, non damnados”1084. Gdy Kościół we
Francji był prześladowany przez rząd Combesa i na gwałt szukał sojuszników,
Rzymowi nie przeszkadzały nieortodoksyjne poglądy Maurrasa. Niektóre jego
myśli zaczęły razić dopiero w kilkanaście lat później.
Zwróćmy uwagę, że większość oskarżeń Maurrasa ze strony katolików
opiera się na cytatach z jego dzieł napisanych jeszcze w wieku XIX, czyli na ok.
trzydzieści lat przed potępieniem1085. Cytaty te znikły z późniejszych reedycji
jego prac, a ich autor wstydził się niektórych sformułowań i przepraszał za nie
katolików1086. Przez trzydzieści lat Maurras gorąco wspierał Kościół w walce z
antyklerykalną polityką Republiki. I oto, po trzydziestu latach, cytaty te wyjęto
na stół i sporządzono z nich akt oskarżenia, mimo że ich autor sam się od tych
słów odżegnywał. Innymi słowy: Maurrasa potępiono nie za to, co robił w roku
1926, lecz za to co napisał w roku 1898! Oskarżyciele Maurrasa głosili tezę o
niezmienności jego poglądów i na tym oparli swój materiał dowodowy1087. W
świetle znanych faktów, a mianowicie znacznych retuszy, usuwania fragmentów
lub wręcz niepublikowania młodzieńczych a bluźnierczych prac, teza ta wydaje
się nie do utrzymania. Poglądy z Chemin de Paradis nie były głoszone przez
Maurrasa co najmniej dwadzieścia lat przed rokiem 1926 i - jak dowcipnie
ujmuje to Philippe Aries - zostały po ćwierćwieku „ekshumowane” (Chemin de
Idem: Lettre à Charles Maurras (octobre 1911). [w:] Etudes Maurrassienne, t. V, cz. II, s. 543n.
Zob. J. Bartyzel: Charles Maurras i Action Française wobec religii i Kościoła. [w:] B. Grott: Religia i
polityka. Kraków 2000, s. 61-62. Formułę tę przytacza sam Ch. Maurras: Le bienheureux Pie X, sauver de la
France. Paris 1953, s. 52, 71.
1085
Zob. A. Wielomski: Katolicyzm jako filozofia w myśli młodego Charlesa Maurrasa w niniejszym tomie.
1086
Ch. Maurras: L’ „Action Française..., s. 528.
1087
“Myśl Maurrasa w roku 1925 jest taka sama jak w roku 1900, 1909 i w 1914” pisze F. Passelecq: Pour bien
connaître le système de Charles Maurras. Bruxelles 1925, s. 72.
1083
1084
354
Paradis dotyczyła bezsensu życia i poszczególne opowiadania kończyły się
śmiercią głównych bohaterów) przez nieprzychylnych Maurrasowi teologów1088.
Książka ta nie wyrażała poglądów dorosłego człowieka, lecz młodzieńca, który
z niezrozumiałych dla siebie powodów utracił słuch, wskutek czego załamały
się wszystkie jego marzenia, upadła wiara w Boga i Jego dobroć i którego, z
tych właśnie powodów, nawiedzały samobójcze obsesje.
Teza o niezmienności doktryny Maurrasa nie wytrzymuje krytyki.
Pamiętajmy, że w roku 1899 Action Française była jeszcze republikańska; czy
na tej podstawie powiemy, że Maurras w roku 1926 nie był monarchistą? Gdy
Maurras pisał swoje antychrześcijańskie teksty, Action Française dopiero się
formowała, była w stanie swoistej inkubacji i trzeba dużo złej woli, aby błędy
młodości zarzucać organizacji po ćwierćwieku istnienia. Taka też była linia
obrony nacjonalistów pióra Marie de Roux1089.
Trzeba także podkreślić, że owe bluźniercze fragmenty były osobistymi
tekstami młodego nacjonalisty, zostały zawarte w jego pracach dotyczących
estetyki, filozofii i sztuki. Teksty te nie wchodziły do kanonu doktryny
politycznej Action Française. Nie były to prace programowe, teoretyczne, lecz
opowiadania literacko-estetyczne. Struktura Action Française, ani dziennik nie
miały z nimi nic wspólnego. Lucien Thomas, ligowiec od roku 1920, pisze, że
ani Chemin de Paradis, ani Anthinea nie były znane ani jemu, ani innym jego
kolegom. Thomas pisze po latach, że on i jego koledzy zaczytywali się w
pracach politycznych Maurrasa, a nie jego młodzieńczych tekstach literackich,
których w ogóle nie znali. Chemin de Paradis młody Thomas otworzył aby
zobaczyć co takiego napisał Mistrz, że potępia go sam papież, a Anthineę
przeczytał dopiero po to, aby już po Wojnie napisać książkę o motywach
oskarżenia Action Française1090.
Ph. Aries: Le theme de la mort dans „Le Chemin de Paradis”. [w:] Etudes Maurrassiennes. T. I. Aix-enProvence 1972, s. 27.
1089
M. de Roux: Charles Maurras et le nationalisme de l’Action française. Paris 1928, s. 78.
1090
L. Thomas: L’Action Française..., s. 136.
1088
355
Nie chcemy przez to powiedzieć, że doktryna Maurrasa była zgodna z
chrześcijańską wizją świata. Opinie tego rodzaju – pisane przez apologetów
nacjonalisty - należą do rzadkości, acz się zdarzają1091. Niezgodność
chrześcijańskiej koncepcji polityki Piusa XI i Action Française podkreślają
historycy duchowni. Gdzie tkwią podstawowe różnice pomiędzy katolikami a
nacjonalistami w kwestii ładu? Poza różnicą dotyczącą moralności w polityce i
roli Kościoła w państwie, podstawowa sprzeczność tkwi, zdaniem Jacoba P.
Meyera, w źródłach porządku. Dla katolików jedynym takim źródłem może być
Bóg, a odejście od tego modelu jest esencją zła nowoczesnego świata 1092. Księża
Celier i Berto zwracają uwagę - przyznając, że zarzuty zawarte w liście
kardynała Andrieu są wyssane z palca - że Action Française pojmowała politykę
w sposób czysto laicki. Dla Maurrasa, polityka jest zagadnieniem doczesnym.
Action Française jest ruchem nie tylko złożonym z laików, lecz i o laickiej wizji
świata. Doktryna polityczna Action Française budowana jest metodą empiryzmu
organizacyjnego, bez oglądania się na nauczanie Kościoła, czyli ewentualna
zbieżność stanowisk jest zupełnie przypadkowa. Jednak cele finalne są
odmienne. Pius XI w encyklice Quas primas, opublikowanej na rok przed
potępieniem Action Française, ukazuje, że celem polityki jest panowanie
Chrystusa-Króla1093. Wizja społeczeństwa Action Française nie jest oparta na
miłości, lecz na sile; Chrystusa pomija1094.
Zdaniem
przywoływanych
duchownych
–
zresztą
życzliwych
nacjonalizmowi integralnemu – a także badacza tej miary co Victor Nguyen,
przyczyną konfliktu, w wymiarze doktrynalnym, jest odmienna wizja
chrześcijanina w świecie. Autorzy ci zgodnie przedstawiają nam koncepcję
1091
L. Jugnet: La philosophie de Charles Maurras. [w:] Etudes Maurrassiennes, t. I, s. 90; J. Bartyzel:
Współczesny rojalizm francuski. [w:] M. Szulakiewicz (red.): Filozofia i polityka w XX wieku. Kraków 2001, s.
140. Przede wszystkim jednak apologetyczna praca M. Mourre: Charles Maurras. Paris 1953, passim.
1092
J. Maritain: Antimoderne. Paris 1922, s, 194.
1093
Dostępna na: <http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pius_xi/encykliki/quas_primas_11121925.html>.
1094
V.A. Berto: Une opinion sur l’Action française, “Itinéraires”, 122 (IV 1968), s. 77-92; G. Celier: Une
opinion sur Charles Maurras et le devoir d’être catholique, “Cahiers de Chiré”, 5 (1990), s. 72-76. Z poglądami
wymienionych autorów ostro polemizuje G. Narcy, widzący w potępieniu jedynie intrygi modernistów (Une
condamnation rétrospective, “Cahiers de Chiré”, 6 (1991), s. 293-98).
356
polityczną Piusa XI jako swojego rodzaju sprowadzenie polityki do
moralizatorstwa. Celem tej koncepcji było unicestwienie polityki i zastąpienie
jej miłością bliźniego. Ideał Piusa XI jest tu opisywany jako podobny do
utopijnej
idei
Królestwa
Bożego
w
rozumieniu
jezuitów
w
siedemnastowiecznym Paragwaju. Papież chciał Action Française sprowadzić
do roli kółka różańcowego zmieniającego taktykę i idee wedle wskazówek
hierarchów. Action Française nie chciała być organizacją tego typu.
2. Duch aggiornamento?
Z kręgów byłych działaczy Action Française pochodzi inny badacz
problemu potępienia, Hugues Petit, który traktuje wydarzenia roku 1926 jako
widomy znak zwrotu nauczania społecznego Kościoła. Jego zdaniem, nauczanie
Leona XIII, a następnie Piusa XI stanowi zerwanie z katolicką Tradycją, której
ortodoksyjnej, opartej na lekturze Syllabusa ostoją we Francji była Action
Française. Badacz ten przypomina, że potępiony przez Piusa X Sillon cieszył się
poparciem modernisty Leona XIII, a potępiona przez Piusa XI Action Française
sympatią tradycjonalisty Piusa X1095. Watykańscy wrogowie nacjonalistów byli
wcześniej zaangażowani w popieranie Sillon i potępienie z roku 1926 wydaje
się zemstą modernistów. W efekcie, Action Française została potępiona nie za
agnostycyzm, lecz – przeciwnie do oficjalnych zarzutów - za integryzm1096.
Potępienie, z punktu widzenia doktryny katolickiej, było bezzasadne i jest
refleksem przemiany doktrynalnej Kościoła i jego goszyzacji.
Podobnym tropem podążają rozważania Victora Nguyena. W obszernym
tekście jaki poświęcił on temu zagadnieniu, więcej miejsca zajęły rozważania na
temat przed- i posoborowego pojęcia katolika, niż perypetie samej Action
Française. Zdaniem tego badacza, początki ruchu aggiornamento należy
umieścić na początku wieku XX, gdy pojawia się katolicyzm liberalny, którego
1095
1096
H. Petit: L’Eglise, le Sillon et l’Action française. Paris 1998, s. 12, 27-29.
Ibidem, s. 62.
357
przedstawicielem jest Pius XI1097. Pod jego przywództwem, tradycyjna wizja
Kościóła dbałego o sferę polityczną, dyscyplinę, nauczającego szacunku dla
władzy,
tradycji
skupiającemu
się
i
autorytetów,
na
wnętrzu
ustępuje
człowieka,
miejsca nowemu
dbającemu
o
modelowi
jego
duszę,
ewangelizującego jego umysł. Kościół przestaje być walczący, polityczny, staje
się kontemplujący i uległy wobec świata, przestaje cenić przywództwo
polityczne, skupiając się na ewangelizacji. To, co polityczne zostaje
podporządkowane temu, co moralne. Mamy tu do czynienia z wizją
skoncentrowaną na moralności, a nie polityce. Porządek polityczny, idea
monarchii z Bożej łaski, tradycyjnych elit z nauczania Piusa XI – a następnie
Kościoła posoborowego - znika. Kościół przestaje utożsamiać się z władzą i
autorytetem, wybierając lud Boży i demokrację republikańską będącą wyrazem
politycznym ludu Bożego. W Republice Jezus Chrystus może być panem
ludzkich serc tak samo dobrze jak w monarchii. Słabość instytucjonalna
relatywistycznej demokracji może zostać odrobiona na polu formacyjnym, na
lepszej ewangelizacji obywateli.
Nguyen wskazuje, że maurrasowska wizja sojuszu Tronu i Ołtarza przez
katolickich modernistów traktowana była z dużym niesmakiem. Kościół przestał
popierać partie prawicy marzące o restauracji status quo ante. W pojęciach
politycznych, rozwiązaniach społecznych i ustrojowych Kościół zbliża się do
lewicy, gdyż łączy go z nią wrażliwość społeczna i demokratycznie pojęta
suwerenność ludu Bożego i personalizm bliski idei praw człowieka. Kościół
uznał demokrację i prawa człowieka jako jedyne prawowite formy ustrojowoprawne dla ludzkości. Powstała wówczas idea ekumenizmu łączy się z wizją
państwa planetarnego opartego o zasady wolności, równości i braterstwa.
M. Revel dowodzi, że Pius XI był w tej kwestii kontynuatorem polityki Benedykta XV, który z powodu
Wojny nie potępił Action Française, choć żywił wrogość do katolickiego tradycjonalizmu, czego efektem było
min. zdjęcie z Indeksu niektórych liberalnych książek teologicznych i pozamykanie wszystkich zależnych od
Kościoła gazet tradycjonalistycznych (l’Univers, la Critique du libéralisme, La Vigie, L’Actualité catholique).
Jedynym dziennikiem o orientacji tradycjonalistycznej pozostała L’Action française, która nie podlegała
władzom kościelnym, a której Benedykt XV nie potępił tylko z powodu swego szybkiego zgonu (Les origines de
la crise après le pontificat de Pie X. [w:] Etudes Maurrassiennes, t. V, cz. II, s. 428-31).
1097
358
Nacjonalizm, ze zrozumiałych przyczyn, musi zostać uznany za nie do
pogodzenia z nauczaniem Kościoła. Za pontyfikatu Piusa XI moderniści
uzyskać mieli wyraźną przewagę, co wyrażało się w próbie nowego ralliement z
III Republiką; nie tylko w jej uznaniu, lecz wewnętrznej akceptacji demokracji.
Tradycjonaliści, którym Action Française przewodziła na polu politycznym,
stali się dla papiestwa kłopotliwym balastem, będącym znakiem, że nie wszyscy
katolicy popierają nowe myślenie1098.
Ten paradoks ateisty przewodzącego katolickim tradycjonalistom
wyjaśnia nam w sposób sugestywny Thomas Molnar: Maurras, zaprzeczając
pewności
istnienia
Boga,
przyznaje
Kościołowi
przywilej
posiadania
filozoficznej prawdy o naturze stosunków panujących w świecie, czyli wiedzy o
prawach natury, które pozytywista odkrywa drogą doświadczalno-rozumową.
Maurras stoi na gruncie niezmienności bytu, tego, co jest. Prawda o świecie jest
stała, niezmienna i uniwersalna, a jej depozytariuszem jest Kościół. W tym
przekonaniu jest on zbieżny z tradycjonalistami, którzy także Kościół
postrzegają
jako
depozytariusza
prawdy,
tyle,
że
także
o
świecie
nadprzyrodzonym, co do którego Maurras wykazywał sceptycyzm. I Maurras i
tradycjonaliści głoszą filozofię jest. Tymczasem moderniści katoliccy wyznają
zasadę zmienności nauczania społecznego Kościoła i ewolucji człowieka, a
nawet ideę postępu w dogmatach. Moderniści odrzucają prawdę w pojęciu bytu,
zbliżając się do koncepcji historyczności prawdy, czyli heideggerowskiego
bycia. Maurras-agnostyk i tradycjonaliści łączą się w afirmacji niezmiennego
bytu naprzeciw modernistycznej koncepcji historycznego bycia, stawania się
prawdy1099. Modernizm katolicki był, dla Maurrasa, kolejnym wcieleniem
romantyzmu1100.
V. Nguyen: Le „non possumus”, au bout de cinquante ans et plus. [w:] Etudes Maurrassiennes, t. V. cz. I, s.
17n.
1099
T. Molnar: L’Etat et le problème de religion chez Maurras. [w:] Etudes Maurrassiennes, t. V, cz. I, s. 287.
1100
J. Vier: Romantisme et modernisme devant la justice maurrassienne. [w:] Etudes Maurrassiennes, t. V, cz.
II, s. 492n.; zob. także relację R.P. Philippe-I. Andre-Vincent: Maurras défenseur de la Foi. A propos d’un mot
de saint Pie X. [w:] Ibidem, t. V, cz. II, s. 510.
1098
359
Tu, zdaniem Molnara, tkwi powód walki Maurrasa z Sillon, który
odrzucał Tradycję, czyli naukę o bycie na rzecz nowej (stającej się) filozofii
społecznej demokratycznego i socjalnego państwa opartego o zasady wynikłe z
„ubóstwionej świadomości jednostkowej”1101. Ta zasada, wprowadzona kosztem
Tradycji, oznacza wprowadzenie do nauki o prawdzie jednostkowego punktu
widzenia, czyli relatywizmu historycznego nauczania Kościoła, który kiedyś
nakazywał krucjaty, a dziś budowanie demokratycznego socjalizmu, gdyż
zmianie uległa interpretacja nauczania Chrystusa, czyli filozofia bytu została
zastąpiona przez filozofię bycia. Myśl społeczna Sangniera była, dla Piusa XI,
nazbyt skrajna, więc nie rehabilitował Sillon, lecz jako modernista poszedł
identycznym tropem i potępił Maurrasa jako filozofa bytu, wyrażającego w tej
kwestii stanowisko katolickich tradycjonalistów.
Dla Nguyena, symbolem tej przemiany katolika tradycjonalisty w
chrześcijańskiego demokratę, którą wspierał Pius XI, jest ewolucja Maritaina,
który poszedł za głosem Rzymu, podczas gdy Maurras nową linię odrzucał, a
może nawet nie rozumiał, że Kościół dokonuje wielkiej transformacji swojego
spojrzenia na świat. Dodając do tego wcześniejsze uwagi Molnara, pozwala nam
to zrozumieć późniejszą gauszyzację myśli politycznej Maritaina: pozostając
wiernym papiestwu, które przyjęło koncepcję historycznego bycia w miejsce
niezmiennego bytu, filozof skazał się na odrzucenie niezmienności prawdy i stał
się modernistą1102.
Jak wskazuje Nguyen, potępienie Action Française nie jest jedynym
przykładem zmiany wizji świata Watykanu. Za pontyfikatu Piusa XI Rzym
wyrzeka się wszelkich związków z radykalnymi katolickimi ruchami,
negującymi nie tylko demokratyczny lecz i laicki charakter państwa. Nguyen
podaje tu przykład meksykańskich Cristeros, których walki przeciwko
ateistycznemu państwu Watykan nie tylko nie poparł, lecz wręcz czuł się
T. Molnar: L’Etat et..., s. 286.
Podobną interpretację Maritaina znajdziemy u E. Rossi: Il pensiero politico di Jacques Maritain. Milano
1956, s. X; B.W. Smith: Jacques Maritain. Antimodern or Ultramodern? New York 1976, s. 31.
1101
1102
360
zażenowany postawą meksykańskich katolików wobec nowoczesnego świata.
Hierarchia katolicka pozostała wobec ruchu zupełnie obojętna, oskarżyła
Cristeros o zabobony, przesądy i idolatrię, czyli zarzuciła buntującym się
chłopom herezję. W 1929 roku Kościół nakazał Cristeros złożyć broń, gdy rząd
poszedł na pewne ustępstwa wobec katolików; gdy w trzy lata później, abp Diaz
począł oponować przeciwko nie dotrzymywaniu tych zobowiązań, Rzym
nakazał mu milczenie i poddanie się władzy1103. Pius XI nakazuje katolikom
wygasić ducha krucjaty i ukorzyć się każdorazowo przed państwem: Action
Française winna ukorzyć się przez III Republiką, Cristeros przed lewicowym
reżimem, a Kościół włoski przed faszyzmem.1104. Polityka Piusa XI oznacza coś
więcej niż ralliement. To swoista kapitulacja ubogich w duchu chrześcijan przed
nowoczesnym światem.
Także wspomniany wcześniej – piszący z pozycji chadeckich - Adrien
Dansette w potępieniu doszukuje się intryg liberalnych katolików wywodzących
się z sympatyków potępionego Sillon. Byłaby to nic innego niźli rozprawa
katolickich modernistów z tradycyjnymi pod pretekstem, że ich przywódca nie
wierzy w Boga1105. Prévotat przypomina, że przed samym potępieniem Rzym
był oblegany przez katolików-modernistów, którzy przyjeżdżali tu aby judzić
przeciwko nacjonalistom1106. Progresistów niepokoiła niezwykła popularność
maurrasizmu pośród katolickiej młodzieży, a także pośród kleryków, gdzie ok.
1/3 znajdowało się pod wpływami nacjonalizmu integralnego.
Tezę tę wzmacnia sympatia katolickich tradycjonalistów względem
Action Française. Maurras, mimo że agnostyk, największy aplauz zyskiwał
właśnie w tych kręgach1107. Wymieńmy w tym miejscu ks. Jean-Martiala
V. Nguyen: Le „non..., s. 45-47.
Ibidem, s. 49.
1105
A. Dansette: Historie religieuse..., t. II, s. 576.
1106
J. Prévotat: Les catholiques…, s. 234-36. Polemiki katolickich modernistów (M. Blondel, L. Laberthonnière)
z Action Française opisuje M. Sutton: Charles Maurras et les catholiques française 1890-1914. Paris 1994, s.
137-224.
1107
J. Madiran: L’intégrisme. Histoire d’une histoire. Paris 1964, s. 81-104. Po dzień dzisiejszy Action Française
cieszy się sympatią francuskich tradycjonalistów, w tym abp. M. Lefebvre’a (Kościół przesiąknięty
1103
1104
361
Besse’a1108, znanego przeciwnika liberalizmu we wszelkich formach. Z kolei w
środowiskach katolickich, które głosiły modernizm, Action Française miała
najzaciętszych wrogów – wymieńmy w tym miejscu wielką debatę z
czasopismem Correspondant – i to te środowiska wykryły jej achrześcijański
charakter i element ten eksponowały dla kompromitacji idei Kościoła
wojującego1109. Action Française przewodzi integrystom, wykorzystując swój
potencjał żurnalistyczny, intelektualny i organizacyjny. Maurras nigdy nie
ukrywał, że jego celem jest poddanie francuskich katolików doktrynie
politycznej nacjonalizmu integralnego i zmonopolizowanie ich reprezentacji
politycznej1110. Słusznie także postrzegał swoich przeciwników katolickich
pośród zwolenników chrześcijańskiej demokracji1111. To właśnie oni, a nie
katoliccy tradycjonaliści, usilnie starali zrobić z niego ateistę, poganina i wroga
katolicyzmu.
Istotą polityki religijnej Action Française jest utożsamienie katolicyzmu z
kontrrewolucją. I kontrrewolucyjna część Kościoła udzieli nacjonalistom
bezwarunkowego poparcia, o czym niech zaświadczą słowa kardynała AlexisaArmanda Charosta, który tak charakteryzuje Maurrasa: „Nikt tak pięknie nie
ukazał piękna i płodności pojęcia porządku; nikt nie ukazał tak powabu
autorytetu Kościoła (...) dla realizacji dobra wspólnego. Nikt piękniej nie
nauczał o tradycji zachowującej ducha narodu, jego smak, grzeczność, wszelkie
ślady duchowej fizjonomii. (...) Nikt nie prowadził kampanii bardziej
nieprzejednanej przeciwko intelektualnej anarchii zarażającej wszystkich
naokoło i przeciwko temu abstrakcyjnemu liberalizmowi niszczącemu realne
modernizmem. Chorzów-Poznań 1995, s. 11-13; idem: Oni Jego zdetronizowali. Od liberalizmu do apostazji.
Tragedia soborowa. Warszawa 1997, s. 31, 56, 57, 113).
1108
Zob. J.-P. Besse: Dom Besse. Un bénédicitin monarchiste. Paris 1989, s. 15-16, 23-27.
1109
Zob. pionierskie w odkrywaniu ateistycznych korzeni Action Française teksty J.-E. Fidao: Un nouvel état
d’ésprit politique – les postulats de l’Action française, “Correspondant”, 10.12.1905; idem: L’Action française et
le Correspondant, “Correspondant”, 10.12.1907; E. Lamy: Quelques precisions, “Correspondant”, 10.06.1908.
Szerzej na temat tych polemik zob. J. Prevotat: Le „Correspondant” et la Revue „L’Action française” 19051908. Dossier d’une polemique. [w:] Etudes Maurrassiennes, t. IV, s. 206n.
1110
Ch. Maurras: L’„Action Française…, s. 416.
1111
O intrygach modernistów katolickich Maurras był poinformowany. Polemizuje z nimi z w pracy L’”Action
Française..., s. 414n.
362
wolności i protekcje. Nikt lepiej nie ukazał fałszywej miłości romantycznej,
która posiada rzekomo wartość samą w sobie, (...) pomysł antyspołeczny, pod
pozorem którego dokonano legalnego unicestwienia rodziny, czego jesteśmy
dziś
świadkami.
(...)
Action
Française
konstytuuje
pierwszy
ruch
kontrrewolucyjny, szeroki i uporządkowany, jaki pojawił się we Francji od
czasu Encyklopedii, z której zrodziła się Rewolucja i jej ogromne
zniszczenia”1112.
Teoria, iż potępienie Action Française stanowi przedsmak posoborowej
linii Kościoła, posiada jednak słaby punkt: oparta jest na tezie, że Leon XIII i
Pius XI byli katolickimi modernistami, którym przeciwstawiono wzorcowych
tradycjonalistów Piusa X i Piusa XII. Jeśli jednak zajrzymy do takiego klasyka
katolickiego tradycjonalizmu, jak arcybiskup Marcel Lefebvre – którego
autorytet w kwestii oceny kto jest, a kto nie jest tradycjonalistą wydaje się być
nie do zakwestionowania – to zobaczymy, że krytykując politykę ralliement
Leona XIII1113, zalicza go do wielkich papieży, tworzących antyliberalną wizję
katolicyzmu i stojących całkowicie na gruncie katolickiej Tradycji1114.
Dokładnie tak samo traktuje też Piusa XI1115. Równocześnie nie ukrywa
sympatii dla potępionej Action Française, nie snując jednak jakichkolwiek
związków między potępieniem a rzekomym modernizmem potępiającego i pisze
następująco: „w gąszczu intrygi L’Action Française była niesłusznie oskarżana
o naturalizm. Papież Pius XI, wprowadzony w błąd, potępił L’Action
Française”1116. Kto „wprowadził w błąd” Piusa XI? Liberalni katolicy.
Tym samym centralna teza tej interpretacji – modernizm – Leona XIII i
Piusa XI, stworzona przez historyków laickich, nie wytrzymuje konfrontacji z
Cyt. za: L. Thomas: L’Action Française..., s. 152.
M. Lefebvre: Oni Jego..., s. 62-63.
1114
M. Lefebvre: Przeciw herezjom. Komentarz do dokumentów Magisterium Kościoła katolickiego. Warszawa
2002, s. 78-131, 142-192.
1115
Ibidem, s. 302-23.
1116
Ibidem, s. 62.
1112
1113
363
opiniami największego autorytetu w kwestii katolickiego tradycjonalizmu, który
jednak nie zaprzecza, że intrygę stworzyli katoliccy moderniści.
4. Motywy polityczne
Czy Pius XI, potępiając Action Française, odcina się tym samym od
ruchów niedemokratycznych? Tezę taką postawił kilka lat temu Xavier
Ternisien1117, postrzegający wydarzenia roku 1926 jako wstęp do przyszłego
potępienia przez Watykan faszyzmu i narodowego socjalizmu. Jego książka
doczekała się licznych polemik, a to przede wszystkim z powodu dosyć
arbitralnego zrównania Action Française z NSDAP, a przede wszystkim
stronniczości autora, który za wszelką cenę chce przedstawić w złym świetle
nacjonalistyczną prawicę, do której czuje wyraźną antypatię (atak na Action
Française stanowi dla Ternisiena pretekst do ataku na Front National Le
Pena)1118.
Teza Ternisiena jest jednak nie do utrzymania. Trudno nie zauważyć, że
potępienie Action Française poprzedza zawarcie Traktatów Laterańskich (1929).
Action Françiase zostaje potępiona, gdyż jest w opozycji wobec władzy, gdy
ateistyczna i antyklerykalna partia faszystowska we Włoszech zawiera traktaty z
tym samym Piusem XI1119. Ten sam papież zawiera także konkordat z III Rzeszą
(1933). Léon Daudet, z typowym dla siebie szyderstwem, pisał, że Pius XI to
„zacięty wróg francuskiego nacjonalizmu, który jednak musiał schylić głowę
przed faszyzmem Mussoliniego i ulec przed hitlerowskimi Niemcami,
zawierając konkordat między Krzyżem Chrystusa a swastyką”1120.
Mussolini był wyraźnie zaniepokojony potępieniem Action Française,
traktując je jako wyraz niechęci Watykanu do nacjonalizmu, w więc i do
X. Ternisien: L’Extrême droite et l’Eglise. Paris 1997.
J. Madiran: L’extrême droite et L’Eglise. Réponse. Paris 1998, s. 41-51; Ph. Prévost: La Croix, la croix
gammé et les fleurs de lys. Paris 1999, passim.
1119
„Action Française”, 28.02.1929. [w:] Ch. Maurras: Dictionnaire politique et critique. T.III Paris 1933, s.
326.
1120
L. Daudet: Panorama de la III République. Paris 1936, s. 28.
1117
1118
364
faszyzmu. Na polecenie Mussoliniego włoska prasa głosiła, że jest to spór o
charakterze lokalnym, a nie pomiędzy katolicyzmem i nacjonalizmem. Legalna
jeszcze wówczas prasa socjalistyczna we Włoszech widziała tę sprawę zupełnie
inaczej i dziwiła się, że potępienia faszyzmu papież jeszcze nie dokonał1121.
Zaiste bowiem potępienie ruchu nacjonalistycznego, a zawieranie traktatów z
reżimem faszystowskim, wydaje się być co najmniej dwuznaczne. Dlaczego
Action Française została potępiona, a faszyzm włoski nie? Zdaniem Auguste’a
Riveta, odpowiedź jest prosta: Mussolini rządził, był u szczytu potęgi i mógł
zadać Kościołowi włoskiemu ciężkie ciosy – Pius XI był nazbyt wielkim
oportunistą aby prowokować starcie. Maurras zaś miał tylko gazetę i Watykan
mógł sobie pozwolić na konfrontację1122.
Porównanie stosunku Piusa XI do nacjonalizmu francuskiego i faszyzmu
włoskiego wydaje się obalać tezę, iż przyczyną potępienia był antydemokratyzm
Action Françiase.
Istnieje kilka politycznych interpretacji papieskiego potępienia. W
popularnej biografii Maurrasa Yves Chiron wylicza trzy pozareligijne motywy
potępienia:
1. Filoniemiecka polityka Piusa XI, którego
raziła antylokareńska
propaganda Action Française.
2. Koncyliacyjna i kompromisowa polityka papieża wobec antyklerykalnej
Republiki Francuskiej.
3. Chęć skierowania aktywności katolików w dzieło Akcji Katolickiej1123.
Przy politycznej interpretacji potępienia Action Françiase, zwykle
przedstawiany jest szantaż premiera Francji Aristide’a Brianda, który groził
Kościołowi nawrotem do antyklerykalnej polityki w razie nie potępienia Action
Française, której radykalna antyniemieckość psuła lokarneńską politykę rządu.
M. Guasco: Réactions italiennes à la condamnation de l’Action française. [w:] Etudes Maurrassiennes, t. V,
cz. I, s. 255-56.
1122
A. Rivet: Pensée maurrassienne et politique ecclésiastique. [w:] Etudes Maurrassiennes, t. V, cz. II, s. 441.
1123
Y. Chiron: La vie..., s. 340.
1121
365
Koncepcja ta jest oficjalnym wytłumaczeniem zdarzeń w kręgach Action
Française1124; uważano tu wręcz, że nagrodą za potępienie było nawiązanie
stosunków dyplomatycznych Paryża z Watykanem1125. Byli działacze Action
Françiase, którzy już po Wojnie analizowali wydarzenia 1926 roku, nadal
podtrzymywali opinię, że potępienie miało przyczyny wyłącznie polityczne i nie
znajdują w doktrynie Action Françiase jakichkolwiek błędów doktrynalnych1126.
Lucien Thomas przypomina, że już w chwili, gdy wiadomo było, że papieżem
może zostać przyszły Pius XI, Action Françiase była zaniepokojona jego
proniemieckimi, liberalnymi i modernistycznymi poglądami 1127. Maurras zawsze
podkreślał, że Pius XI, poprzez swojego paryskiego nuncjusza, zalecał
katolikom głosowanie na pacyfistyczne partie lewicowe, wchodząc tym samym
w konflikt z antyniemiecką prawicą1128. Thomas podkreśla, że na czele
Kongregacji umieszczającej dzieła Maurrasa na Indeksie stał niemiecki bp
Hermann-Joseph Esser i że w czasie I Wojny judził już Benedyka XV do
potępienia francuskich nacjonalistów1129.
W kwestii tej dużo wniosły ostatnie prace kanadyjskiego badacza
Philippe’a Prévosta, oparte na prywatnych notatkach i korespondencji osób
postronnych, mających dobre układy w Rzymie, znajdujące się w archiwach
francuskiego MSZ. Na ich podstawie, Prévost przedstawił aspekty polityczne
pontyfikatu Piusa XI. Zdaniem tego badacza, Pius XI nigdy nie przedstawił
poważnie przygotowanych i uzasadnionych tez o charakterze religijnym, które
uprawomocniały potępienie, a to dlatego, że argumentów takich nie ma, o czym
R. Havard de la Montagne: Historie de l’Action Française. Paris 1950, s. 123; Ch. Maurras: La contrerévolution spontanée. Lyon 1943, s. 201-02. Zbiór „antylokareńskich” tekstów Maurrasa w Le mauvais traité.
De la victoire de Locarno. Chronique d’une décadence. Paris 1928. T.I-II.
1125
„Action Française”, 13.01.1939. [w:] Ch. Maurras: Dictionnaire politique et critique (complément). T.I.
Paris 1961, z. 2, s. 89.
1126
E. Vatré: Charles Maurras: un itinéraire spirituel. Paris 1978, s. 134n.
1127
Chodzi o artykuł Aventino (Ch. Belin): Lettre de Rome, Tendences opposés, “Action Française”, 04.02.1922.
[w:] L. Thomas: L’Action Française..., s. 99-100. Znaczenie tego anonimowego tekstu dla wczesnego
rozpoznania intencji Piusa XI podkreśla Ch. Maurras (Le Bienheureux..., s. 105). W rozważaniach nacjonalistów,
jeszcze przed grudniem 1926, pojawiały się sugestie, że list. kard. Andrieu jest inspirowany przez modernistów
(G. Larpent: Que veut-on?, „Action Française”, 03.09.1926. [w:] L. Thomas: L’Action Française..., s. 123-25).
1128
Ch. Maurras: Le Bienheureux..., s. 132.
1129
L. Thomas: L’Action Française..., s. 84-85, 195, 200.
1124
366
świadczy fakt, że przed uchyleniem przez Piusa XII sankcji, nacjonaliści nie
zostali zmuszeni do przyznania się do żadnych doktrynalnych czy teologicznych
błędów, a byli oni przecież, wedle słów oskarżającego kardynała Andrieu,
„skrzyżowaniem wszelkich herezji”. W jednej z prywatnych rozmów Andrieu
stwierdził, że nie chodzi o żaden konkretny zarzut, lecz o „ogólną atmosferę”,
którą we Francji stwarza działalność nacjonalistów1130. Na czym polega owa
„ogólna atmosfera”? Zdaniem Prévosta, łączą się tu dwa elementy.
Po pierwsze, chodzi o cezaro-papistyczne skłonności Piusa XI, który chciał,
tak jak głosili to zawsze ultramontanie, kierować bezpośrednio działaniami
politycznymi katolików w poszczególnych krajach. Pius XI próbował dokonać
powtórki z polityki Leona XIII, czyli dokończyć zapoczątkowaną przezeń
politykę ralliement katolików z Republiką. Narzędziem pojednania miała być
Fédération Nationale Catholique, kierowana przez generała Edouarda Castelnau,
licząca 2,5 miliona członków, którą papież chciał uczynić francuskim
odpowiednikiem niemieckiej partii Zentrum. W tych planach pojednania z
Republiką przeszkadzała Action Française, prezentująca się jako katolicka i
tworząca wrażenie, że być katolikiem znaczy być monarchistą. Dlatego została
potępiona. Jednak, wbrew przypuszczeniom nacjonalistów – i to jest teza
zupełnie nowa - nie był to spisek Stolicy Apostolskiej i premiera Brianda, lecz
własna inicjatywa Piusa XI1131, chcącego zamanifestować swoją dobrą wolę
względem rządu, a także mająca na celu pokazanie siły wobec francuskiego
episkopatu, który - w większości pochodzący z nominacji Piusa X - polityce
ralliement gorąco się sprzeciwiał i sympatyzował z nacjonalistami.
Zdaniem Prévosta, Action Française nie była winna w żadnej kwestii
doktrynalnej, lecz braku dyscypliny, czy konkretniej, nie uznawania – na modlę
Ph. Prévost: La „condamnation” de l’Action Française vue à travers les archives du Ministère des Affaires
Etrangères. Paris 1996, s. 21.
1131
Na podstawie zawartości archiwów MSZ do podobnych wniosków doszedł kilka lat wcześniej G.-H. Soutou:
La condamnation de l’„Action française” et les relations entre Vatican et le gouvernement française. [w:]
Etudes Maurrassiennes, t. V, cz. II, s. 448n. Badacz ten zwraca uwagę, że Briand żądał od Watykanu „dowodu
dobrej woli” (bez bliższego sprecyzowania) i potępienie Action Française uznał za taki dowód, przypisując sobie
zasługę za całe zdarzenie (ibidem, s. 456-57).
1130
367
gallikańską – prawa Rzymu do decydowania o ruchach politycznych katolików
w
poszczególnych
krajach.
Ponieważ
jednak
dokumenty
Soboru
Watykańskiego I nie nakazywały katolikom posłuszeństwa papieżowi w
kwestiach politycznych, motyw ten nie mógł zostać oficjalnie podany. Postawa
Action Française jest tedy obroną prawowitej autonomii politycznej francuskich
katolików wobec papo-cezarystycznej uzurpacji Rzymu1132.
Obserwacje Prévosta potwierdzają także inni badacze wskazujący, że Pius XI
wykazywał chęć osobistego sterowania francuskimi katolikami w polityce.
Fédération Nationale Catholique miała być partią budowaną za pomocą struktur
parafialnych i diecezjalnych, z dominującym głosem hierarchów, których miała
być politycznym wykonawcą. Miałaby to być partia chadecka (modernistyczna
w aspekcie programowym) i klerykalna w sferze organizacyjnej (ultrareakcyjna)1133. Action Française była żywą antytezą takiej wizji, gdyż być
ultramontaninem za pontyfikatu Piusa XI oznaczało być republikaninem
posłusznym politycznie hierarchom.
Po drugie, chodzi o sygnalizowaną proniemiecką politykę Piusa XI. Papież
był germanofilem, który z dezaprobatą przyjął porażkę Niemiec w roku 1918 i
wspierał interesy niemieckie zawsze i wszędzie, min. jako nuncjusz w Polsce.
Polityka wymuszania na Niemczech reparacji i okupacja Ruhry budziły w nim
niechęć. Pius XI jako agresywne państwo postrzegał Francję, a jako głównego
wojennego jastrzębia Action Française. Wynikało to nie tyle z filogermanizmu
Watykanu, co przekonania o zachwianiu równowagi europejskiej na korzyść
Francji, co w przyszłości mogłoby się stać zarzewiem wojen. Papież chciał
stworzyć trwały pokój oparty o sojusz Francji, Włoch i Niemiec, gdzie
rządzącymi partiami byłyby chrześcijańskie demokracje (po przyszłym sukcesie
Ph. Prévost: La „condamnation…, s. 38, 58-63, 70- 93; idem: La Croix…, s. 25-29; idem: L’Eglise et le
ralliement. Histoire d’une crise 1892-2000. Paris 2001, s. 143-178. Warto w tym kontekście zauważyć, że w
okresie tym mamy w Kościele swoisty nawrót do idei papocezarystycznych, które rozwijają się mimo oczywistej
słabości politycznej papiestwa, a których wyrazem jest głośna praca kard. Ch. Journeta: La Juridiction de
l’Eglise sur la Cité. Paris 1931.
1133
G.-H. Soutou: La condamnation..., s. 465; zob. także relację Audience de S.S. Pie XI au P.R. Y. De la Briere
(novembre 1926). [w:] Etudes Maurrassiennes, t. V, cz. II, s. 611.
1132
368
ralliement). Polityka Locarno była po jego myśli, a pokazowy proces Action
Française i ostentacyjne poparcie nuncjusza we Francji dla Brianda, to widome
manifestacje tej linii. Zdaniem Prévosta, Pius XI popierał początkowo nawet
Hitlera, rozumiejąc prawowite roszczenia terytorialne Niemiec. Dopiero
zabójstwo drogiego mu kanclerza Austrii Dolfusa uwidoczniło Watykanowi
zagrożenie niemieckie. Był to jednak roku 1934, czyli osiem lat po potępieniu
nacjonalistów integralnych. Skutkiem tego odkrycia była encyklika Mit
Brennender Sorge potępiająca hitleryzm1134.
Historia wykazała porażkę polityki papieskiej tak co do ralliement, jak i
filogermanizmu. Dlaczego więc Pius XI nie zdjął sankcji z Action Française?
Prévost odpowiada: oznaczałoby to przyznanie się papieża, że właściwym
motywem potępienia były kwestie polityczne a nie doktrynalne, czyli, że
potępienie było przekroczeniem papieskich uprawnień. Przyznanie takie
godziłoby w autorytet papieża1135. W końcu redaktorzy L’Action Française
pisali w słynnym artykule Non Possumus - będącym pierwszą reakcję
nacjonalistów na papieskie potępienie - że „panujący papież nie jest wolny od
ludzkich błędów w kwestiach politycznych (...) Na polu religijnym, Kościół nie
ma i mieć nie będzie synów bardziej posłusznych ani oddanych niż my. Na polu
politycznym, mamy obowiązek zachowania naszej wolności”1136.
Dlatego też Pius XI po 1934 roku – czyli opamiętaniu się w swoim
filogermanizmie - zaczął wymieniać z Maurrasem korespondencję, pozwolił aby
na łamach oficjalnego L’Ami du clergé ukazywały się teksty sugerujące, że
Action Française nie jest winna żadnej herezji; wreszcie, niejako tylnymi
drzwiami zostają zdjęte represje na katolików z Action Française, w postaci
praktycznego odstąpienia od karania duchownych, którzy udzielali sakramentów
jej członkom1137. W 1938 roku, gdy Maurras kandydował do Akademii
Ph. Prévost: La „condamnation…, s. 97-127; idem: La Croix…, s. 29-37, 45-59, 113.
Idem: La „condamnation..., s. 134.
1136
Non Possumus, “Action Française”, 24.12.1926. [w:] L. Thomas: L’”Action Française..., s. 266, 267.
1137
Ph. Prévost: La „condamnation…, s. 128-32.
1134
1135
369
Francuskiej, jej katoliccy członkowie zwrócili się do Watykanu z pytaniem, czy
mogą głosować na człowieka obłożonego sankcjami kościelnymi? Ku ich
zdziwieniu Pius XI im na to zezwolił.
Zdaniem Prévosta, papiestwo gorączkowo szukało sposobu wyjścia z
twarzą z zatargu z Action Française. Pius XI postawił jej tedy warunek: Charles
Maurras musi się nawrócić. Najprostszym rozwiązaniem byłaby jego deklaracja,
że już się to stało. Maurras był, jak się wydaje, nakłaniany do takiego czynu (nie
wiemy przez kogo), gdyż wspomina o tym w liście do karmelitek z Lisieux,
jednak uznał, że takie faryzejstwo jest niedopuszczalne1138. Byłoby to zresztą
formą przyznania się do winy i uznaniem słuszności potępienia. Był
przekonany, o czym piszą jego rozmówcy, że pojednanie z Piusem XI nastąpi i
bez aktu konwersji1139.
Sankcje przeciwko nacjonalistom integralnym zdjął dopiero Pius XII. Był
to papież o ultrakonserwatywnych poglądach, stojący na antypodach ralliement,
sprzeciwiający się demokracji, społeczeństwu masowemu, wskazujący na rolę
społeczną historycznych elit. Elita, rodzina i tradycja, a nie demokratyczny
indywidualizm były jego ideami. Świat współczesny jawił mu się jako
pogrążony w chaosie egalitaryzmu i pluralizmu1140. Pius XII był monarchistą1141.
Tezę o politycznym charakterze potępienia wspiera fakt, że przed
zdjęciem kar kościelnych w 1939 roku Watykan konsultował się z Quai d’Orsay
czy nie zostanie to przez rząd Francji potraktowane jako czyn „wrogi”1142.
Zdjęcie kar kościelnych w roku 1939 – podobnie jak i ich nałożenie trzynaście
lat wcześniej - Jacques Prévotat określa mianem „nieczytelnego melanżu
R. Rancoeur: La levée de l’index en 1939 et le Carmel de Lisieux. [w:] Etudes Maurrassiennes, t. V, cz. II, s.
415.
1139
Zob. relację R.P. Philippe-I. Andre-Vincent: Une visite à Charles Maurras (juillet 1939). [w:] Etudes
Maurrassiennes, t. V, cz. II, s. 503.
1140
Zob. klasyczną pracę P. Corrêa de Oliveira: Noblesse et élites tradionnelles dans les allocutions de Pie XII.
Paris 1993, s. 29-148.
1141
Pius XII: Caractère paternal de la monarchie traditionelle. [w:] Ibidem, s. 329-31.
1142
E. Weber: Action Française, s. 283.
1138
370
aspektów koniunkturalnych, politycznych i religijnych”1143. W liście z czerwca
1939 roku, gdzie redakcja L’Action Française rzekomo kaja się przed papieżem,
nacjonaliści nie przyznali się do żadnego błędu doktrynalnego, a jedynie do
tego, co „mogło być” (ont pu) błędne w ich pismach i przeprosili za obelgi
którymi obrzucali Rzym po grudniu 1926 roku1144. W 1939 roku Maurras,
wskazując na przyczyny zdjęcia z Action Françiase sankcji kościelnych,
wskazywał jedynie problemy polityczne, słowem nie wspominając o religijnych:
dostrzeżenie przez Watykan zagrożenia niemieckiego i groźby nowej wojny,
wojna domowa w Hiszpanii, potępienie rasizmu. We wszystkich tych kwestiach
Action Françiase i Watykan mówiły jednym głosem, dlatego kary zostały
zniesione, aby wzmocnić stronników Kościoła we Francji1145.
W wydanej w roku 1953 pracy o Piusie X, Maurras nadal będzie
przeciwstawiał tego papieża moderniście Piusowi XI – i jedyne czego żałował,
to że Action Françiase była nazbyt napastliwa, szczególnie w słynnym artykule
Non Possumus1146, co wywołało kontrowersje kościelne czy skrucha była
autentyczna. Czy zresztą mieliśmy do czynienia z jakąkolwiek skruchą, skoro
nawet katoliccy apologeci Maurrasa uznawali, że Pius XII jedynie naprawił błąd
Piusa XI?1147
4. Gdzie jest prawda?
Jednoznaczne określenie wszystkich przyczyn i kontekstów potępienia nie
jest dziś możliwe, ponieważ część dokumentów (w tym dokumentacja z biur
Action
Françiase)
uległa
zniszczeniu.
Ostatecznych
odpowiedzi
J. Prévotat: La levée de l’Index de l’Action Française (juillet 1939). [w:] G. Cholvy, J.-M. Hilaire: Histoire
religieuse de la France contemporaine. T.III. Paris 1988, s. 62.
1144
Lettre du Comité directeur de l’”Action Française” adressée à S.S. le Pape Pius XII le 19 juin 1939. [w:] J.
Prévotat: Les catholiques…, s. 711; Ch. Maurras: Le Bienhereux…, s. 140.
1145
„Action Française“, 05.08.1939. [w:] Ch. Maurras: Dictionnaire politique... (complément), t. IV, z. 25. s.
243-48.
1146
Idem: Le Binheureux..., s. 140-41.
1147
J. Madiran: Maurras. Paris 1992, s. 73, 126. J. Bartyzel pisze nawet o „wycofaniu się z nieuzasadnionego
potępienia“ („Umierać, ale powoli”. O monarchistycznej i katolickiej kontrrewolucji w krajach romańskich
1815-2000. Kraków 2002, s. 534).
1143
371
prawdopodobnie udzielić mogłyby nam archiwa watykańskie, te jednak nadal
pozostają zamknięte. Stąd tyle domniemań i sprzecznych sądów. W tekście tym
spróbowaliśmy przedstawić dominujące teorie na temat motywów potępienia
Action Françiase i w naszym przekonaniu jedyną teorią, która nie posiada
słabych punktów jest interpretacja o politycznym charakterze potępienia.
Pamiętać jednak trzeba, że otwarcie watykańskich archiwów może to
przekonanie zmienić. Teoria ta ma charakter w jakimś sensie psychoanalityczny,
gdyż opiera się na badaniu intencji Piusa XI, który nie pozostawił po sobie
żadnych (znanych) świadectw pisanych mogących dowieść wskazanych hipotez.
Brak ostatecznego dowodu nakazuje i tę teorię traktować jako możliwą
interpretację, raczej hipotezę, niźli udowodniony pogląd.
372
Aneta Dawidowicz
Zygmunt Balicki jako nacjonalista laicki
Uwagi wprowadzające
Miejsce i rola Narodowej Demokracji w dziejach Polski skłania do
podjęcia wnikliwych badań nad twórcami i ideologami tego ruchu. Do
grona wybitnych teoretyków i przywódców Narodowej Demokracji
należał Zygmunt Balicki (1858-1916), który wywarł trwały i zarazem
trudny
do
przecenienia
wpływ
nie
tylko
na
obóz
narodowodemokratyczny, ale i pośrednio na kształtowanie świadomości
politycznej społeczeństwa polskiego.
Narodowa Demokracja stanowiła główną siłę polityczną polskiego
nacjonalizmu. Jej początki sięgają drugiej połowy lat osiemdziesiątych
XIX wieku. Zygmunt Balicki był obok Romana Dmowskiego i Jana
Ludwika Popławskiego jednym z głównych twórców i ideologów
Narodowej Demokracji.
Balicki miał biografię klasyczną dla swojej generacji - pokolenia
„niepokornych”. Początki jego aktywności politycznej wiążą się z nurtem
socjalistycznym. „Pragnął uchodzić za socjalistę, choć w istocie rzeczy
wszystkimi swoimi założeniami, całym swoim credo był od tego
daleki”1148 – pisał o nim Ludwik Krzywicki. Balicki należał do
petersburskiej
„Gminy
Socjalistów
Polskich”,
będącej
wówczas
„wyrazem reakcji przeciw skrajności prądów międzynarodowych w ruchu
socjalistycznym”1149 oraz współtworzył Stowarzyszenie Socjalistyczne
„Lud Polski”.
Balicki jako współtwórca Ligi Polskiej, założyciel Związku
Młodzieży Polskiej („Zet”) i jeden z głównych architektów Ligi
1148
L. Krzywicki, Wspomnienia, t. III, Warszawa 1959, s. 82.
1149
Z. Wojciechowski, Zygmunt Balicki [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. I, Kraków 1935, s. 233.
373
Narodowej stworzył programowe i organizacyjne podstawy Narodowej
Demokracji. Słusznie określany mianem jednego z „ojców nacjonalizmu
polskiego” gdyż obok J. L. Popławskiego i R. Dmowskiego „stał na czele
ruchu narodowego (...) nadając mu głęboką i metodyczną myśl”1150.
Jego
wkład
w
narodowodemokratycznego
powstanie
miał
i
wielostronny
rozwój
obozu
charakter.
Obok
działalności organizacyjnej podjął trud stworzenia podwalin ideowych
Narodowej Demokracji. Zygmunt Balicki był bowiem zarówno
praktykiem jak i teoretykiem.
Działalność Zygmunta Balickiego nie ograniczała się tylko do sfery
polityki i ideologii. Jednocześnie oddał się pracy naukowej na polu
socjologii. Był uczonym – socjologiem i psychologiem społecznym i
zarazem jednym z prekursorów tych dyscyplin naukowych. W Genewie
otrzymał stopień doktora praw na podstawie rozprawy ogłoszonej w
języku francuskim. Liczne prace z zakresu socjologii publikował zarówno
w kraju jak i za granicą. Był wieloletnim członkiem Międzynarodowego
Instytutu Socjologicznego w Paryżu. Ukoronowaniem jego pracy
naukowej stało się wydane w 1912 roku w Warszawie dzieło
socjologiczne pt. „Psychologia społeczna. Czynności poznania”.
Wkład
Balickiego
do
dorobku
myśli
politycznej
obozu
narodowego, a w szerszym wymiarze do polskiej myśli politycznej, był
znaczący. Myśl polityczna Balickiego obejmowała szeroki zakres
zagadnień politycznych, etycznych, filozoficznych, pedagogicznych,
socjologicznych, społecznych. Podczas wieloletniej, gdyż niemal
czterdziestoletniej intensywnej działalności politycznej, licząc od połowy
lat 80 – tych XIX wieku do 1916 roku, Balicki wypracował wizję wielu
kategorii z zakresu myśli politycznej, takich jak: naród, nacjonalizm,
1150
Z. Wasilewski, Współcześni. Charakterystyki pisarzy i ich dzieł, Warszawa b. r. w., s. 93.
374
wychowanie narodowe, droga do niepodległości, funkcjonowanie
instytucji parlamentarno-demokratycznych.
Poglądy głoszone przez Balickiego – mocno zakorzenione w
polskiej rzeczywistości przełomu XIX i XX wieku – były typowe dla
wczesnej fazy polskiego nacjonalizmu1151. Balickiego można określić
mianem nacjonalisty laickiego. O takiej kwalifikacji przesądza po
pierwsze, świecki charakter inspiracji ideowych poglądów głoszonych
przez Balickiego, po drugie prymarny w jego koncepcjach charakter idei
narodu, po trzecie, wypracowanie przezeń koncepcji dwu etyk: narodowej
i indywidualistycznej, po czwarte indyferentny stosunek wobec religii i
Kościoła katolickiego.
Motywacje ideowe
Myśl polityczna Balickiego kształtowała się pod wpływem wartości
świeckich. Były to przesłanki ideowe wywodzące się z kilku obszarów
źródłowych. Balicki jako przedstawiciel elity intelektualnej, człowiek o
bogatych,
interdyscyplinarnych
osiągnięciami
ówczesnych
nauk
zainteresowaniach,
społecznych,
obeznany
sięgał
do
z
wielu,
różnorodnych źródeł. Należały do nich przede wszystkim: wzory płynące
z dorobku nauki zachodnioeuropejskiej; zewnętrzne wpływy ideowe
wywodzące
się
z
nurtów:
socjalistycznego,
liberalnego,
konserwatywnego, romantycznego i pozytywistycznego; podwaliny
1151
B. Grott, Zygmunt Balicki. Ideolog Narodowej Demokracji, Kraków 1995, s. 65; tenże,
Nacjonalizm polski, [w:] Encyklopedia „Białych Plam”, t. XII, Radom 2003, s. 249 i n.
375
wynikające z przeszłości historycznej oraz aktualne doświadczenia
społeczno-polityczne. Dzięki tym przesłankom znajdował się Balicki w
kręgu idei typowych dla XIX wiecznej myśli politycznej. Podobnie jak
inni teoretycy Narodowej Demokracji podejmował próbę wybiórczej
syntezy różnych prądów.
Balicki dążył do głębokiego podbudowania swoich racji. Ułatwiała
mu to znajomość współczesnej zachodnioeuropejskiej socjologii, filozofii,
psychologii, pedagogiki. Aktywność Balickiego nie ograniczała się
bowiem tylko do sfery polityki i ideologii. Jednocześnie oddał się pracy
naukowej na polu socjologii. Był uczonym – socjologiem i psychologiem
społecznym i zarazem jednym z prekursorów tych dyscyplin naukowych
w Polsce. Swoje wypowiedzi wspierał najnowszymi osiągnięciami
wybitnych badaczy. Obecne w jego rozważaniach liczne nawiązania do
np. ewolucjonizmu, psychologizmu, socjologizmu zdawały się pełnić
funkcję uprawomocnienia prezentowanych wizji. Tym samym postać
Balickiego odróżniała się znacząco od innych „ojców nacjonalizmu
polskiego”, R. Dmowskiego i J. L. Popławskiego, którzy zasadniczo
zajmowali się publicystyką i praktyką polityczną1152.
Poglądy Balickiego w znacznej mierze kształtowały się pod
wpływem pozytywizmu. Nie odbiegał w tym aspekcie od innych
ideologów Narodowej Demokracji. Specyficzna atmosfera intelektualna
przełomu XIX i XX wieku, przeniknięta ideologią pozytywizmu
determinowała kształt myśli politycznej endecji. Poglądy twórców
pozytywizmu, a zwłaszcza Augusta Comte’a i Herberta Spencera,
stanowiły dla narodowych demokratów punkt wyjścia do rozważań o
narodzie i społeczeństwie. Comte, którego zasadniczym przedmiotem
zainteresowania były kwestie dotyczące funkcjonowania społeczności
1152
B. Grott, Obóz narodowy a katolicyzm, „Kultura i Społeczeństwo” 1979, nr 3, s. 187; K.
Kawalec, Roman Dmowski, Warszawa 1996, s. 41.
376
ludzkich, wnosił do myśli politycznej ideologów ND wiarę w możliwość
przebudowy polskiego społeczeństwa. Równie dużą popularnością, nie
tylko wśród ideologów endecji, cieszył się Spencer. Nawiązywało do
niego wielu polskich ideologów i publicystów o różnych opcjach
politycznych. Potwierdzają to liczne tłumaczenia prac Spencera na język
polski oraz ich szeroka prezentacja na łamach wielu różnych,
ówczesnych, czołowych czasopism społeczno-politycznych1153.
Balicki, który był typowym „dzieckiem swej epoki”, opierał się na
poglądach zarówno Comte’a jak też Spencera. Dzieła tych uczonych w
znacznym stopniu kształtowały jego horyzont myślowy. Znajdował się
pod przemożnym wpływem angielskiej myśli politycznej. W myśl
socjologii Comte’a przyznawał społeczeństwu prymat nad jednostką.
Dla
Balickiego
równie
ważne
źródło
inspiracji
stanowiły
przemyślenia różnych filozofów angielskich. Sięgał zwłaszcza do
koncepcji: Johna Stuarta Milla, angielskiego teoretyka liberalizmu i
wybitnego przedstawiciela pozytywizmu w Anglii; Johna Ruskina,
angielskiego publicysty, krytyka i teoretyka sztuki; Williama Hamiltona,
logika i matematyka szkockiego. Nawiązywał także do myśli społecznej
brytyjskiego Oświecenia, a w szczególności do twórczości Jeremy’ego
Benthama.
Poglądy Z. Balickiego kształtowały się w stałej styczności z
różnymi szkołami zachodnioeuropejskiej myśli społeczno-politycznej,
dlatego też nie bez wpływu na jego myśl polityczną pozostawały studia
nad dziełami myślicieli włoskich, a zwłaszcza takich jak: Gaetano Mosca,
Vilfredo Pareto, współtwórców teorii elit. Balicki bowiem z racji swej
przynależności do polskiej inteligencji, na bieżąco uczestniczył w
1153
W. Konieczny, Europejskie źródła i inspiracje polskiego nacjonalizmu, „Studia
Historyczne” 1988, nr 3, s. 399.
377
ponadnarodowym obiegu treści kulturowych. Znalazło to swój wyraz w
sformułowanej przez niego koncepcji „arystokracji kompetencji”.
Nie bez znaczenia pozostawały także studia nad literaturą rosyjską
a zwłaszcza popularnymi wówczas dziełami Lwa Tołstoja, Fiodora
Dostojewskiego, Iwana Turgieniewa, czemu wielokrotnie dawał wyraz w
swojej publicystyce. Należy podkreślić, że w myśli politycznej Balickiego
obecność tych inspiracji objawiała się wyłącznie w ich bezwzględnej
krytyce.
Balicki szczególnie często nawiązywał do francuskiej myśli
społecznej, politycznej i filozoficznej a zwłaszcza do twórczości: Gustawa
Le Bon’a, francuskiego lekarza, archeologa, antropologa, podróżnika i
wynalazcy; Ernesta Renan’a, historyka, filozofa i filologa; Alfreda de
Vigny, pisarza i przedstawiciela francuskiego romantyzmu; Gabriela de
Tarde’a, filozofa i socjologa, twórcy teorii tłumu i przedstawiciela
psychologizmu w socjologii; Emila Durkheim’a, socjologa; Karola
Richet’a, filozofa i fizjologa; Joseph’a Marie de Maistre’a, pisarza
społeczno-politycznego
oraz
przedstawiciela
francuskiego
tradycjonalizmu. Balicki komentował m. in. poglądy wielkiego myśliciela
francuskiego Oświecenia, Jean Jacques Rousseau, uznając jego teorię
umowy społecznej za najbardziej atomistyczną ze wszystkich systemów
społecznych1154. Wydaje się jednak, że dla Balickiego szczególnie
inspirujące były koncepcje Ernesta Renana, zajmującego się m. in.
pojęciem narodu, kategorią będącą dla Balickiego wartością naczelną.
W myśl założeń pozytywizmu Balicki traktował naród jako żywy
organizm, obdarzony strukturą wewnętrzną. W ideologii pozytywizmu
można również doszukiwać się głębokich źródeł niechęci Balickiego do
socjalizmu.
1154
Pozytywiści,
za
jeden
z
podstawowych
problemów
Z. Balicki, Uwagi krytyczne nad socjalizmem współczesnym, „Kwartalnik Naukowo-
Polityczny i Społeczny” 1898, nr 1, s. 68.
378
społecznych na ziemiach polskich, uważali nadmierny dystans między
klasami. W ocenie pozytywistów sztywne podziały klasowe utrudniały
rozwój całego społeczeństwa1155. Przekonanie o destrukcyjnej sile
antagonizmów
klasowych
stanowiło
charakterystyczny
wyróżnik
poglądów Balickiego. Balicki podobnie jak pozytywiści, za konieczne
uznawał przyswojenie osiągnięć nauki i kultury Zachodu.
Jednocześnie jego sprzeciw wzbudzały pozytywistyczne hasła
całkowitego
zerwania
„apolitycznego”
z
polityką.
pozytywizmu
Za
podstawową
uznawał
Balicki
słabość,
programowe
odżegnywanie się od niepodległościowych aspiracji. Innym wyrazem
opozycji wobec ideologii pozytywizmu było całkowite odrzucenie przez
niego myśli o równouprawnieniu Żydów.
W myśl powyższych przesłanek podejmował m. in. próby
sformułowania
odrębnego,
dualnego
systemu
etycznego
oraz
wypracowania własnej koncepcji pojęcia narodu. Istota i dobro narodu
polskiego
stanowiły
bowiem
dla
Balickiego
główny
przedmiot
zainteresowania oraz naczelną ideę rzutującą na kształt jego rozważań.
Ponieważ myśl polityczna Balickiego była zwrócona ku przyszłości,
dlatego
też
poruszał
kwestie
związane
z
rozwojem
polskiego
społeczeństwa i narodu.
System etyczny
Na przełomie XIX i XX stulecia kwestia etyki stanowiła przedmiot
zainteresowania wielu polskich środowisk intelektualnych. Różnorodne
propozycje etyczne rozwijali wówczas zarówno filozofowie, socjologowie,
politycy jak i pedagodzy i prawnicy. Szczególne miejsce zajmowała w nich
1155
M. Janowski, Polska myśl liberalna do 1918 roku, Kraków 1998, s. 206.
379
kwestia
relacji
pomiędzy
moralnością
społeczną
i
polityczną,
wzbudzająca „od zawsze” zainteresowanie polityków i moralistów1156.
Osobne miejsce zajmował system etyczny konstruowany wewnątrz obozu
narodowodemokratycznego. Skłonność do formułowania odrębnych
systemów etycznych, charakterystyczna zwłaszcza dla większości ruchów
nacjonalistycznych funkcjonujących na początku XX stulecia w Europie,
prezentował także ruch wszechpolski1157.
Narodowa Demokracja, dysponująca obok myśli politycznej,
społecznej i wychowawczej, rozbudowaną myślą filozoficzną, stworzyła
swoisty rodzaj „szkoły filozoficznego myślenia”1158. W 1905 roku
publicysta „Przeglądu Wszechpolskiego” charakteryzując ideologię obozu
narodowego pisał, że jest ona „wyrazem integralnego kierunku myśli,
mającego nie tylko swoją politykę, ale także swoją socjologię, swoją
wreszcie etykę”1159. Powyższą opinię podzielał po wielu latach Wojciech
1156
Jeden ze współczesnych etyków katolickich Józef Majka początków kontrowersji wokół
zagadnienia moralności społecznej i politycznej poszukiwał w Biblii „(...) gdzie prorocy bardzo często
karcą sprawujących władzę monarchów i sędziów za nieprzestrzeganie prawa Bożego i domagają się
naprawiania krzywd przez nich popełnionych w wyniku niesprawiedliwego wykonywania władzy. (...)
Potępiają więc tych władców, którzy ustanawiają prawa sprzeczne z prawem bożym”. Szerzej zob.: J.
Majka, Etyka społeczna i polityczna, Warszawa 1993, s. 5.
1157
Na ten temat szerzej zob.: B. Grott, Nacjonalizm chrześcijański. Narodowo-katolicka
formacja ideowa w II Rzeczypospolitej na tle porównawczym, Kraków 1996, s. 19–42.
1158
Na konieczność podjęcia pogłębionych badań nad filozoficzno-teoretyczną podstawą
ideologii endeckiej wskazywał Roman Wapiński. Zob.: R. Wapiński, Narodowa Demokracja 18931939. Ze studiów nad dziejami myśli nacjonalistycznej, Wrocław, Warszawa, Kraków, Gdańsk 1980, s.
3–12; A. Walicki, Filozoficzna problematyka w socjologii na tle ideologii politycznych i prądów
umysłowych epoki, [w:] Zarys dziejów filozofii polskiej 1815–1918, red. A. Walicki, Warszawa 1983, s.
407. W tym miejscu warto przypomnieć, że z obozem narodowym związani byli m. in. tacy pisarze jak
np. Adolf Dygasiński, Jan Kasprowicz, Michał Pawlikowski, Kazimierz Tetmajer, Władysław
Reymont, Józef Weyssenhoff, Stefan Żeromski; filozofowie: Wincenty Lutosławski, Władysław
Horodyski, Marian Massonius, Adam Żółtowski, Kazimierz Ajdukiewicz; socjologowie: Erazm
Majewski, Feliks Młynarski.
1159
Nasze dziesięciolecie, [w:] Dziesięciolecie Przeglądu Wszechpolskiego. Artykuły i
rozprawy z zakresu polityki i pokrewych dziedzin, red. R. Dmowski, Kraków 1905, s. 5–6.
380
Wasiutyński, jeden z działaczy obozu narodowego, który pisał, że
„byłoby niesłusznie widzieć w nacjonalizmie polskim tylko ruch
polityczny, dzieje jednej partii i jej odgałęzień czy odprysków. Był to
także ruch kulturalny, przede wszystkim literacki”1160. Podobne
stanowisko prezentował Klaudiusz Hrabyk, który uznał, że „prąd, który
„Przegląd Wszechpolski” zapoczątkował, miał głębsze podłoże, nie
opierał się tylko na wartościach materialnych, ściśle politycznych, ale
sięgał również w najczulsze struny życia poszczególnych jednostek, że je
przekształcał, że jednym słowem był wielkim prądem cywilizacyjnym,
który miał własną etykę”1161.
Jednym z czołowych twórców filozoficzno-teoretycznych podstaw
ideologii endeckiej był Zygmunt Balicki. Można zauważyć, że ten wątek
zajmował pierwszorzędne miejsce w myśli politycznej Balickiego.
Sprzeciwiając się klasyfikowaniu etycznych zachowań człowieka o
jedynie pozornie, jego zdaniem, antagonistyczne pojęcia altruizmu i
egoizmu podjął próbę korekty dotychczasowego systemu etycznego,
budując własny, dualny system etyczny. Jego istotę najpełniej wyjaśniał w
pracy „Egoizm narodowy wobec etyki”, ogłoszonej w 1902 roku.
Długoletni brak własnej państwowości oraz możliwość utraty tożsamości
narodowej stanowiły dla Balickiego zasadnicze przyczyny wymuszające
konieczność wypracowania etyki specyficznej, wyjątkowej, dostosowanej
do polskiej rzeczywistości a nie, jak to określił jeden z jego oponentów
politycznych, „powszechno-ludzkiej”1162. Naród, który w rozważaniach
Balickiego sytuował się zawsze na pierwszym planie, stał się dla niego
1160
W. Wasiutyński, Czwarte pokolenie. Szkice z Dziejów Nacjonalizmu Polskiego, Londyn
1982, s. 51.
1161
K. Hrabyk, Ideologia „Przeglądu Wszechpolskiego”, Poznań 1937, s. 91.
1162
Szerzej zob.: W. Spasowicz, Etyka egoizmu, [w:] Pisma, t. IX, Warszawa 1908, s. 209.
381
podstawowym kryterium moralności, źródłem zobowiązań moralnych
oraz naczelną wartością organizującą system etyczny.
Balicki przedstawiał swą koncepcję etyki społecznej jako system wartości
determinowany wyłącznie przez cele i interesy narodu. Wskazując na
konieczność unarodowienia etyki, twierdził, że jedynie etyka narodowa
stanowi istotny wyznacznik relacji pomiędzy członkami narodu oraz
regulator stosunków pomiędzy narodami.
Zasadniczą przesłanką dla sformułowania takiego wniosku stanowił
dla niego wynik analizy porównawczej altruizmu i egoizmu. Balicki,
dostrzegając konieczność przewartościowania potocznych poglądów
przeciwstawiających dotąd pojęcia altruizmu i egoizmu uznał, że postęp
moralny niezbędny dla zachowania tożsamości narodowej, nie wiązał się
z rozwojem postaw altruistycznych i zanikiem postaw egoistycznych.
Balicki wyróżnił dwa rodzaje altruizmu. Altruizm bezwzględny,
zmysłowy, indywidualistyczny, będący postawą współczucia, litości,
uprzejmości, „chęci dogodzenia innym” lub uniknięcia widoku cierpień
oraz przeciwstawny mu altruizm racjonalny, samowiedny, społeczny,
samodzielny, który „polega na zlaniu swych uczuć z dobrem zbiorowości,
na traktowaniu jej sprawy w taki sposób, w jaki się swoje osobiste sprawy
traktuje, nie jest więc niczym innym jak egoizmem społecznym
odbijającym się w instynktach jednostki”1163. Według Balickiego altruizm
zmysłowy i egoizm zmysłowy to postawy, które stanowiły dwie strony
jednego i tego samego zjawiska. Altruizm zmysłowy utrwalał
lekkomyślność, rozluźniał poczucie obowiązku, polegał w zasadzie na
bezpośrednim dążeniu do szukania zadowolenia i unikania cierpień. Był
on, zdaniem Balickiego, tożsamy z egoizmem zmysłowym.
Przeciwieństwem altruizmu zmysłowego, indywidualistycznego,
jest altruizm społeczny, racjonalny, tożsamy z egoizmem samowiednym.
1163
Z. Balicki, Egoizm narodowy wobec etyki, Lwów 1902, s. 20.
382
Egoizmowi zmysłowemu (altruizmowi zmysłowemu) i egoizmowi
samowiednemu (altruizmowi samowiednemu) odpowiadają z kolei dwa
typy moralne (typy charakteru) optujące bądź za etyką ideałów
(indywidualistyczną, dogmatyczną, zmysłową, osobistą) lub też za etyką
społeczną (elastyczną i pragmatyczną). Takie rozróżnienie prowadziło
Balickiego do wyodrębnienia dualnego systemu etycznego, którego
zasadniczy fundament stanowiły etyka narodowa (społeczna) oraz będąca
jej przeciwieństwem etyka indywidualistyczna1164.
Balicki, krytykując etykę indywidualistyczną (zwaną inaczej etyką
ideałów), wysunął wobec niej kilka podstawowych zarzutów. Zwracał
uwagę przede wszystkim na dogmatyczny charakter etyki ideałów, która
„[...] bierze każdy czyn sam w sobie niezależnie od czasu, miejsca,
okoliczności i skutków, gdyż w ten tylko sposób przybliżyć może
powszechne potraktowanie jednej dla wszystkich zasady i uczynić z niej
bezwzględną normę prawa moralnego”1165, a tym samym narzuca
konieczność
pełnego
urzeczywistnienia swych
zasad
w wyniku
szczegółowego i skrupulatnego ich wypełniania.
Dogmatyzm etyki ideałów, przejawiał się także w postulacie
konieczności osiągnięcia przez jednostkę stanu doskonałości. Etyka
ideałów stawia sobie bowiem za cel „[...] zbliżanie się do stanu
1164
Elementy dualnego systemu etycznego oraz liczne odwołania do poglądów A. Comte’a, J.
S. Milla, H. Spencera, H. Buckle’a, K. Darwina, obecne w myśli politycznej Balickiego, odnaleźć
można w różnorodnych propozycjach etycznych rozwijanych wówczas przez polskich filozofów,
socjologów, pedagogów i prawników. Por. m. in.: W. Kozłowski, Egoizm i altruizm, [w:] Pisma
filozoficzne i psychologiczne, Lwów 1912; S. Brzozowski, Etyka Spencera [w:] Kultura i życie,
Warszawa 1973; K. Twardowski, Pesymizm i optymizm, „Sygnały” 1934, nr 10–11; J. Kurnatowski,
Etyka twórcza [w:] Dobro i zło, Lwów 1907. Etykę indywidualną i społeczną wyróżnił m. in.: Cezary
Jellenta (1861–1935), związany przez pewien okres ze środowiskiem dekadenckim. Zob. C. Jellenta,
Studia i szkice filozoficzne, Warszawa 1891, s. 274; S. Jedynak, Etyka polska w latach 1863-1918,
Warszawa 1977, s. 188–194.
1165
Z. Balicki, Egoizm..., s. 25.
383
doskonałości bezwzględnej, który polega na coraz bardziej szczegółowym
i skrupulatnym stosowaniu wyznawanych zasad do praktyki życia
codziennego, doskonałość zaś brana często indywidualnie, istnieć ma
sama w sobie i ma być sama dla siebie celem”1166. Narzucając
konieczność
pełnego
urzeczywistnienia swych
zasad
w wyniku
szczegółowego i skrupulatnego ich wypełniania nie jest korzystna dla
rozwoju moralnego jednostki, gdyż jak twierdził Balicki „nadmierne
przestrzeganie ideału moralności, również do niemoralności prowadzić
musi”. Wskazywał, więc że nie może także stanowić regulatora życia
zbiorowego, gdyż jako dogmatyczna nie gwarantuje społeczeństwu pełnej
funkcjonalności. Indywidualistyczny charakter etyki ideałów sprawiał, że
nie mogła ona wypełniać należycie funkcji społecznych, sprzyjać
odrodzeniu narodowemu, wzmocnieniu narodu.
Jedynie etyka narodowa (społeczna), która dysponowała zdaniem
Balickiego w zasadzie jedynym, ale za to bezwzględnym nakazem
moralnym, może być podstawą odrodzenia narodu. Naczelną zasadą etyki
społecznej jest bowiem „realne dobro konkretnego społeczeństwa, do
którego dana jednostka należy”. Balicki był bowiem przeświadczony, że
„(...) zawsze sprawy i interesy społeczne powinny mieć pierwszeństwo
przed osobistymi stosunkami”1167.
W przekonaniu Balickiego etyka społeczna, „wymaga aby każdy
solidaryzował się z grupą społeczną, do której dobrowolnie należy, i
pełnił należycie obowiązki swego stanu, swego powołania, swej
przynależności duchowej. Jeżeli jesteś członkiem rodziny, członkiem
stowarzyszenia, kupcem, kapłanem, żołnierzem, Polakiem, bądź dobrym
1166
Tamże, s. 27.
1167
Archiwum Nauki Polskiej Akademii Nauk i Polskiej Akademii Umiejetności w Krakowie,
(dalej: AN PAN-PAU Kr), Spuścizna Wincentego Lutosławskiego, sg. K III – 155, List Zygmunta
Balickiego do Wincentego Lutosławskiego, 19 VIII 1899.
384
członkiem tej zbiorowej całości, poczuwaj się wobec niej do obowiązków,
dbaj o jej byt i rozwój, przestrzegaj właściwej swemu stanowisku etyki,
nie obniżaj poziomu swego powołania”1168. Zespolić się z innymi nie
można stawiając sobie za cel samego siebie, jak to postulują zwolennicy
etyki ideałów, dążący tylko do osobistej doskonałości.
Etyka narodowa, w przeciwieństwie do intencjonalnej etyki
ideałów, jest przede wszystkim celowa i pragmatyczna. Wymaga bowiem
„aby każdy czuł się członkiem swego narodu i nie tylko solidaryzował się
z jego interesami, ale zlał całą swą społeczną istotę z jego istotą i żył jego
życiem”1169. Uwzględnia także fakt, że istota ludzka jest niedoskonała.
Chociaż uważał, że istnieje wiele innych etyk np. zawodowych,
stronnictw
politycznych,
klas
społecznych,
był
przekonany
o
nadrzędności etyki społecznej. Fakt uznania innych etyk nie oznaczał, że
Balicki akceptował istnienie wielu etyk. Dla Balickiego etyka jest tylko
jedna, ale jej przedmiotem jest wiele różnych dziedzin życia i działalności
ludzkiej. Uzasadniał to następująco: „Na każdym stanowisku – pisał
Balicki – inne ma człowiek obowiązki moralne, inne też musi być jego
postępowanie, zgodne z nakazami etyki autonomicznej”1170. Podkreślał,
że pozostałe etyki powinny bezwzględnie podporządkować się etyce
społecznej.
Za niedopuszczalny uważał sztuczny „podział moralności na
prywatną i publiczną, (...) gdyż zarówno pod względem swej genezy jak i
charakteru każda moralność jest publiczna, bo każda ma dobro
zbiorowości
na
względzie”.
Zdaniem
Balickiego
„nierozdzielne
połączenie w jednej osobie moralności prywatnej i publicznej, harmonijne
1168
Z. Balicki, Egoizm..., s. 33.
1169
Tamże.
1170
Tamże, s. 34.
385
pełnienie obowiązków osobistych i społecznych”, jest nie tylko naturalne,
ale i wysoce etyczne zarazem1171.
Balicki nie sprecyzował żadnego „dekalogu” czy też „kodeksu etycznego”
zawierającego system norm regulujących sferę moralnego życia
człowieka. Jego etyka społeczna nie opierała się na żadnym zbiorze
nakazów i zakazów. Sprzeciwiał się bowiem tworzeniu systemów
etycznych opartych na kategorycznych przepisach, jednoznacznie
wskazujących, co jest dobre a co złe. Bezkompromisowa realizacja
przepisów
może
zdaniem
Balickiego
doprowadzić
jedynie
do
występowania konfliktu pomiędzy ich nakazami i zakazami. „Dogmatyzm
etyki ideałów - pisał Balicki – ma jeden tylko szablon i jedne
stereotypowe nakazy dla wszystkich, naraża się też na słuszny zarzut, że
uprawia pogoń za jednostronną doskonałością kosztem obowiązków
społecznych
każdego
a
więc
kosztem
moralności
samej”1172.
Wypracowana przez Balickiego etyka społeczna nie potrzebowała
tworzyć żadnych kodeksów, gdyż jej głównym założeniem było
przekonanie o istnieniu społecznej zdolności przeciwstawienia się temu,
co zagraża szczęściu zbiorowemu. Obiektywnym wyrazem istnienia owej
społecznej zdolności był dla Balickiego instynkt społeczny, który tym
samym kwestionował sens istnienia wszelkich kodyfikacji.
Tkwiący w każdej jednostce instynkt społeczny, miał prowadzić
człowieka do solidaryzowania się z egoizmem zbiorowej całości.
Zespolenie się jednostki z narodem stanowiło dla Balickiego przejaw
dojrzałej fazy moralnego rozwoju człowieka.
Zdaniem Balickiego istnieje ścisła zależność pomiędzy szczęściem
jednostki a szczęściem narodu. Pełny stan szczęśliwości jednostka może
bowiem osiągnąć jedynie w wyniku zespolenia z narodem, które możliwe
1171
Tamże, s. 39.
1172
Tamże, s. 33.
386
jest wówczas gdy opiera się na „samorzutnie” działającym instynkcie
społecznym człowieka. Instynkt ten porównywał Balicki do zwierzęcego
instynktu zachowania gatunku. Dążenie do zachowania „własnego typu
narodowego” jest bowiem dla Balickiego niczym innym jak instynktem
narodowym. Instynkt narodowy, przestrzegał Balicki, łatwo może jednak
ulec wypaczeniu, zwłaszcza pod wpływem „namiętności lub opatrznych
rozumowań”1173.
Ocenę moralności człowieka należy zatem dokonywać tylko
poprzez pryzmat jego przydatności dla narodu. „Jednostka sama dla siebie
nie istnieje” - argumentował Balicki. Zasadniczym przedmiotem etyki
narodowej był bowiem stosunek człowieka do narodu, a nie jak błędnie
uważają zwolennicy etyki ideałów, stosunek człowieka do własnego
sumienia. Balicki pod znakiem zapytania stawiał kwestię sumienia
człowieka. Jest ono bowiem dla niego czymś oderwanym i niezależnym
od wpływów wewnętrznych. Powątpiewał w usankcjonowane przez
chrześcijaństwo, pojęcie wolnej i niezależnej woli człowieka. „Sumienie
człowieka jest tylko odbiciem w jego duszy nakazów moralnych z
wyższego źródła, ze środowiska społecznego płynących” – pisał,
wskazując na konieczność autoidentyfikacji człowieka z narodem.
Idea egoizmu narodowego
Przeświadczenie, że rywalizacja i walka stanowią zasadnicze
mechanizmy regulujące życie społeczne, było ważnym czynnikiem
determinującym wczesnoendecką wizję świata. Z czynnego i twórczego
charakteru idei narodowej wynikała ekspansja narodu, wsparta również o
etyczne motywy. Wydaje się, że po raz pierwszy zasady egoizmu
1173
Z. Balicki, Zachowanie typu narodowego, „Przegląd Narodowy” 1909, nr 8, s. 138; tenże,
Hedonizm jako punkt wyjścia etyki, Warszawa 1900, s. 27.
387
narodowego
sformułował
Roman
Dmowski
w broszurze
„Nasz
patriotyzm”, w której w 1893 roku pisał: „Każdy czyn polityczny Polaka
bez względu na to, gdzie jest dokonywany i przeciw komu skierowany
musi mieć na widoku interesy całego narodu”1174.
W myśli politycznej Balickiego kwestia egoizmu narodowego
miała znaczenie kluczowe. W jego przekonaniu fundamentem zachowania
niezależności, rozwoju, potęgi narodu jest egoizm narodowy, przed
którym ustępować musi każdy inny egoizm, zarówno jednostkowy jak
również grupowy, twierdził Balicki, odrzucając tym samym możliwość
altruizmu wobec innych narodów. Egoizm narodowy, będący zarazem
obowiązkiem moralnym jak i prawem człowieka stanowi zarazem
podstawę funkcjonowania narodu, najwyższej indywidualności zbiorowej.
Balicki zastanawiał się nad przyczynami rozwoju egoizmu narodowego.
Zasadniczym źródłem, z którego wypływa egoizm narodowy jest dążenie
narodu do osiągania dobra własnego. Kwestię tą wyjaśniał Balicki,
posiłkując się poglądami Ludwika Gumplowicza.1175 Dlatego też działanie
w imię dobra zbiorowego uświęca każdy przejaw egoizmu. Podobne
stanowisko zajmował w tej kwestii J. L. Popławski, który zapewniał, że
egoizm narodowy „nie przeczy [...] prawom i interesom innych ludów ale
swój interes i swoje prawa stawia ponad wszystko; nie przeczy [...]
zasadom moralnym, ale stanowi dla nich właściwe w polityce
kryterium”1176.
1174
R. Dmowski, Pisma, t. III, Częstochowa 1938, s. 247; por.: K. Kawalec, Roman
Dmowski..., s. 27.
1175
L. Gawor, Nacjonalizm a kryzys kultury europejskiej w ujęciu polskiej filozofii społecznej
pierwszych dziesięcioleci XX wieku, [w:] Być w narodzie. Szkice o idei narodu, narodowej kulturze i
nacjonalizmie, red. L. Zdybel, Lublin 1998, s. 115.
1176
Jastrzębiec, [J. L. Popławski], Z całej Polski, „Przegląd Wszechpolski” 1896, nr 1, s. 35;
cyt. za: T. Kulak, Jan Ludwik Popławski 1854-1908. Biografia polityczna, Wrocław, Warszawa,
Kraków 1994, s. 159.
388
Dla Balickiego kolejnym uzasadnieniem egoistycznych zachowań narodu
jest jego wyjątkowe położenie. Wyjaśniał, że utrata bytu politycznego
upoważnia naród polski do takich szczególnych praw moralnych, jakich
inne narody mieć nie mogą. Argumentował to w sposób następujący:
„Ratującemu swe życie więcej wolno, aniżeli temu, który dąży do
wzbogacenia się”. Podniesiony do „godności etycznego sztandaru” naród
ma nie tylko prawo, lecz wręcz obowiązek „rozrastać się kosztem
żywiołów biernych, bezmyślnych i społecznie bezkształtnych (...) a nawet
narodów innych” – zapewniał Balicki. „Rozrost” ten, przestrzegał
jednocześnie Balicki, musi być jednak naturalny, nie może bowiem
opierać się na sile brutalnej, przymusie i prawach wyjątkowych.
Istnieją narody, pisał Balicki, których egoizm narodowy jest zawsze
szlachetny i prawy, nawet wówczas, gdy prowadzą politykę zaborczą. Do
takich narodów zaliczał, np. naród angielski, który nigdy nie poniżył się
do nadużyć i gwałtów, w przeciwieństwie do narodów: niemieckiego czy
rosyjskiego - z natury wiarołomnych, obłudnych i bezprawnych. „Naród
duchowo wielki, przekonywał, (...) ceni wysoko swą godność, ma
poszanowanie dla własnej kultury i cześć dla własnego sztandaru”1177.
Egoizm narodowy, zapewniał Balicki, jest najwyższą wskazówką etyczną,
której wszystkie indywidualne dążenia poddać się winny. Balicki
powołując się na Sokratesa, Epikura, Rudolfa Iheringa, Jeremy’ego
Benthama, oraz współczesnych mu utylitarystów dowodził, że zasady
egoizmu narodowego nie są niczym nowym. Twierdził, że istnieją już w
etyce teorie, których oś przewodnią stanowi egoizm i dla których
moralność jest racjonalnie pojmowanym egoizmem.
Jednym z impulsów rozwoju myśli politycznej obozu narodowego był
krytyczny stosunek wiodących ideologów Narodowej Demokracji do
romantycznego etosu patriotyczno-demokratycznego. Niepodważalnym
1177
Z. Balicki, Egoizm..., s. 52.
389
dowodem istnienia kryzysu liberalno-demokratycznego porządku wartości
były
dla
narodowych
demokratów
niepowodzenia
zrywów
niepodległościowych oraz będący ich konsekwencją stan marazmu,
stagnacji politycznej, wyrzeczenia się niepodległościowych aspiracji.
Oznak kryzysu wartości uniwersalistycznych poszukiwano nie tylko na
rodzimym gruncie, lecz także na płaszczyźnie znacznie szerszej,
ogólnoeuropejskiej1178. Jedynym antidotum na przezwyciężenie owego
kryzysu był zdaniem narodowych demokratów rozwój nacjonalizmu.
Wyłożone przez Balickiego zasady egoizmu narodowego były w opozycji
wobec
tradycji
polskiego
patriotyzmu,
przecząc
tym
samym
wypracowanemu w dobie romantyzmu, etycznemu obrazowi patrioty
walczącego za „naszą i waszą wolność”.
Balicki jednoznacznie potępiał udział Polaków w Wiośnie Ludów i w
walkach Komuny Paryskiej twierdząc, że Polacy pomagając innym
narodom i nic od nich w zamian nie żądając, sprzeniewierzali się
obowiązkom wobec własnego narodu. Za zgubne uważał eksploatowanie
cennych zasobów energii narodowej do odmiennych celów aniżeli walka
o suwerenność własnego narodu. Walka o wolność innych narodów
świadczyła o braku rozwagi politycznej oraz zdradzie „prawdziwych”
wartości. Balicki, kontestując hasło „za naszą i waszą wolność”, pisał:
„Nie zadowalając się współdziałaniem w walkach o niepodległość obcych
narodów zapragnęliśmy mieszać się do ich wewnętrznych ruchów
rewolucyjnych w imię altruistycznej walki o wolność innych, jak
gdybyśmy u siebie w domu nie potrzebowali wszystkich sił, aby ochronę
swej wolności należycie zabezpieczyć”1179.
Motorem rozwoju społecznego nie jest „miłość do ludzkości”,
twierdził Balicki, lecz egoizm narodowy, mający na celu wyłącznie
1178
L. Gawor, Nacjonalizm a kryzys kultury europejskiej..., s. 105 i n.
1179
Z. Balicki, Egoizm..., s. 45.
390
interes własnego narodu. Tym samym, ludzkość w ujęciu Balickiego nie
stanowiła podmiotu historiozoficznego, takim podmiotem był naród. Poza
tym, naród jako byt niezależny i samodzielny, nie miał wypełniać jakiejś
szczególnej misji czy roli w dziejach ludzkości. Ludzkość, jak słusznie
zauważał Włodzimierz Spasowicz, „jest u Balickiego na bok usunięta i co
chwila tratowana i pomiatana”1180. Balicki deprecjonując to pojęcie,
podkreślał, że należy zaprzestać utożsamiania narodu z „departamentem
ludzkości”. Ludzkość i „człowiek w ogóle” to dla Balickiego tylko
wielkie hipostazy, które zdominowały współczesną myśl polityczną,
społeczną i etyczną1181. Naród, który jest bytem realnym, nie może
ustępować miejsca abstrakcyjnej i utopijnej ludzkości, będącej dla
Balickiego jedynie fikcją, wymysłem kosmopolitów i socjalistów1182.
Podobnie oceniał humanitaryzm, który jego zdaniem stanowi
jedynie wyraz
dbałości
„Wyciągnięcie
ręki
o interesy obcych, kosztem własnych.
do
zgody
wobec
nieprzyjaciela,
dopóki
sprawiedliwości nie stało się zadość, czy to w imię mniemanego altruizmu
humanitarnego, który wszelki antagonizm w zasadzie potępia, czy to w
imię zmysłowego egoizmu, pragnącego oszczędzić sobie trudów i
cierpień walki o swe prawa, pozostanie na zawsze zbrodnią wobec
własnego narodu, ciężkim przewinieniem wobec ludzkości” – pisał
Balicki. Negatywne doświadczenia w realizacji ideałów Wiosny Ludów
przyczyniły się do przewartościowania romantycznej tradycji. Z punktu
widzenia interesu narodowego ogólnoludzki humanitaryzm był dla
Balickiego całkowicie nieprzydatny: „Inni [tzn. obce narody – A. D.]
1180
1181
W. Spasowicz, dz. cyt. s. 210.
L. Zdybel, Idea spisku i teorie spiskowe w świetle analiz krytycznych i badań
historycznych, Lublin 2002, s. 342, 343.
1182
Z. Balicki, Powrotna fala kosmopolityzmu, „Przegląd Wszechpolski” 1903, nr 2, s. 95;
Biblioteka Narodowa, Korespondencja Jana Karola Kochanowskiego z lat 1881–1939, rkps., sg. III –
9665, t. 1, List Zygmunta Balickiego do J. K. Kochanowskiego, 28 IV 1909, k. 94.
391
uważają nas za naród użyteczny, który zrobił wiele dla kultury, a
zwłaszcza dla cywilizacji świata, ale nie uważają nas za naród posiadający
wartość sam w sobie, za naród, którego indywidualność wyraźna i mocna
narzucałaby się w stosunkach międzynarodowych jako wielkość,
posiadająca znaczenie stałe, wywierający wpływ równomierny, obliczalny
i trwały1183” – zauważył.
Balicki więź narodową stawiał ponad potrzebę wolności. Dlatego
też równie abstrakcyjne i utopijne było dla niego pojęcie wolności. Wobec
takich rzeczywistych i prawdziwych jego zdaniem wartości jak naród,
jego
konsolidacja,
siła
oraz
umacnianie
jego
indywidualności,
samoistności i niezależności, idea wolności, z ironią zauważał Balicki,
stanowiła zaledwie „fetysz pokoleń minionych”1184.
Problematyka religii i Kościoła katolickiego
Krytyka romantycznego etosu patriotyczno-demokratycznego nie
oznaczała, że nacjonalistyczny system aksjologiczny nie czerpał z
tradycyjnego porządku wartości. Takie istniejące „od zawsze” i głęboko
zakorzenione w świadomości narodowej pojęcia jak np. rodzina, praca,
religia katolicka stanowiły dla wszechpolaków ważne składniki polskości,
których nie można było ignorować.
Widoczne dla przeciwników politycznych obozu narodowego
„antychrześcijańskość” czy „pogańskość” polskiego nacjonalizmu, nie
wiązały się bowiem w rzeczywistości z głębokimi przewartościowaniami
jakie proponowały np. ruchy neopogańskie. Narodowi demokraci
przełomu XIX i XX wieku, stawiając na pierwszym miejscu naród, nie
negowali jednocześnie wartości wynikających z chrześcijaństwa, które
neopoganie odrzucali jednoznacznie. Kościół i religia katolicka w
1183
Z. Balicki, Brak miary wartości, „Przegląd Narodowy” 1908, nr 4, s. 414.
1184
Tenże, Przyszły wzrost konsolidacji narodowej, „Przegląd Narodowy” 1919, nr 1, s. 115.
392
ideologii
wczesnej
endecji
były
wkomponowane
w
całokształt
problematyki narodowej, stanowiąc jak gdyby jeden z jej elementów.
Kościół określany mianem „instytucji narodowej”, miał być jednak
podporządkowany polityce narodowej.
Na przełomie XIX i XX wieku katolicyzm, nie był zatem pojmowany
przez Narodową Demokrację jako wartość „sama w sobie”, lecz był
podporządkowany narodowi traktowanemu jako wartość nadrzędna.
Pojęcie narodu, organizujące nacjonalistyczny system wartości określało
pozycję Kościoła i religii, które stały się dla wszechpolaków rodzajem
instrumentu służącego stymulacji uczuć narodowych.
Wbrew potocznemu przekonaniu, obóz narodowodemokratyczny nie
był w początkowej fazie swego istnienia integralnie powiązany z
katolicyzmem. Na przełomie XIX i XX wieku, a więc w okresie
kształtowania się ideologii polskiego ruchu narodowego, jedną z jej
charakterystycznych cech była świeckość. Laicki rodowód obozu nie
dezawuował wprawdzie znaczenia zagadnień związanych z problemem
religii i katolicyzmu, które zajmowały obszerne miejsce w publicystyce
wszechpolaków, ale miał pewien wpływ na ich swoistą rangę i miejsce w
nacjonalistycznym porządku wartości.
Problematyka religii i Kościoła katolickiego jako trudna i złożona,
od początku istnienia Narodowej Demokracji podlegała ewolucji. Proces
uzgadniania teoretycznych przesłanek ideologii Narodowej Demokracji z
doktryną katolicką, w pełni rozwinął się dopiero od około połowy lat
dwudziestych XX wieku1185. Przed 1918 rokiem pogląd głównych
ideologów obozu narodowego na zagadnienie Kościoła i religii, nie były
1185
Przełomowym wydarzeniem było opublikowanie przez Romana Dmowskiego w 1927
roku, broszury pt. „Kościół, naród i państwo”. Szerzej zob.: K. Kawalec, Roman Dmowski..., s. 281–
284. Por.: E. Maj, Romana Dmowskiego „Kościół, naród i państwo”, „Annales Uniwersitatis Mariae
Curie-Skłodowska”, Sectio K: Politologia, 1998, vol. 5, s. 63–74; T. Mistewicz, Stosunek Romana
Dmowskiego do religii i Kościoła, „Studia Historyczne” 1989, nr 1, s. 57–67.
393
jednoznaczne i jednolite. Formułowane z punktu widzenia interesów
politycznych obozu narodowego, stanowiły przede wszystkim wyraz
reakcji na rzeczywistość społeczno-polityczną. Wypowiedź Jana Ludwika
Popławskiego z 1897 roku, trafnie odzwierciedla ówczesną postawę
wszechpolaków wobec katolicyzmu: „nas Polaków z katolicyzmem – i to
koniecznie z katolicyzmem rzymskim, z Rzymem papieskim łączy nie tylko
interes religijny, ale przede wszystkim interes polityczny. W warunkach
dzisiejszych sprawa polska tylko za pośrednictwem Rzymu utrzymuje swój
charakter międzynarodowy, jest w pewnych chwilach sprawą europejską,
nie zaś sprawą rosyjską, pruską lub austriacką. Rzym jest dla nas wyższą
instancją, od rządów obcych niezależną, do której bodaj w pewnych
wypadkach odwołać się możemy; jest on niekiedy rozjemcą między nami i
rządami,
musi
być
chociażby
nawet
nie
chciał,
w
pewnych
okolicznościach naszym obrońcą uprawnionym. Możemy i mamy nieraz
słuszne powody być niezadowolonym z jego polityki, powinniśmy jej
śmiało przeciwdziałać, jeżeli szkodzi naszym interesom narodowym, jeżeli
je poświęca dla interesów katolicyzmu, błędnie lub chociażby trafnie
pojmowanych. Ale zerwanie z katolicyzmem, zerwanie z Rzymem
równałoby się w warunkach dzisiejszych samobójstwu narodowemu1186”.
Współczesna Balickiemu elita endecka, dostrzegając siłę i znaczenie
Kościoła katolickiego w życiu społecznym i politycznym na ziemiach
polskich rozumieła doskonale, że ugrupowanie dążące do reprezentacji
interesów
ogólnonarodowych
i
przejęcia
władzy
w
przyszłym
niepodległym państwie nie może być antykatolickie. Katolicyzm
postrzegano jako środek mający przyczynić się do rozszerzania wpływów i
umocnienia pozycji politycznej, środek, który należało wykorzystać przede
wszystkim ze względu na jego społeczne znaczenie. Katolicyzm, który był
1186
J. L. Popławski, Z całej Polski, „Przegląd Wszechpolski” 1897, nr 1, s. 7; cyt. za: B. Grott,
Nacjonalizm chrześcijański..., s. 11.
394
dla endeków symbolem polskości i głównym spoiwem tożsamości
narodowej pełnił ich zdaniem doniosłą rolę w życiu narodu.1187
Również Balicki poruszał w swoich pracach kwestię religii w życiu
człowieka i narodu. Naród, który w koncepcji Balickiego organizował
porządek wartości, sytuował w nim także religię. Dla Balickiego religia
stanowiła wartość o tyle, o ile mogła przeciwstawić się destrukcyjnym
czynnikom.
Balicki sprzeciwiał się czysto wyznaniowym funkcjom religii, która
w jego koncepcji była organicznie powiązana z ideą narodową. Uznał, że
wiara, którą pojmował bardzo szeroko i nie tylko w znaczeniu ściśle
religijnym ma w życiu człowieka ogromne znaczenie. Ponieważ nie
traktował religii jako koncepcji teologicznej, kosmogenicznej czy też
doktryny moralnej, przewidywał dla niej funkcje instrumentalne.
Podstawową funkcją religii, która jego zdaniem wspiera się na uczuciu,
jest nadawanie sensu wszelkim działaniom człowieka. Religia stanowi
punkt oparcia dla jednostki, wzbudza w niej optymizm życiowy, rodzi
entuzjazm do działań, daje ukojenie, cierpieniom ludzkim odbiera
charakter beznadziejny1188. Jako istotny i nieodzowny składnik życia
duchowego, jest niezbędna na każdym obszarze działalności człowieka.
1187
Problematyka religii i Kościoła katolickiego w myśli politycznej Narodowej Demokracji
wzbudzała duże zainteresowanie badaczy. Szerzej zob.: B. Grott, Rola katolicyzmu w ideologii obozu
narodowego w świetle pism jego ideologów i krytyki katolickiej. Zarys problematyki badawczej, „Dzieje
Najnowsze” 1980, nr 1; tenże, Nacjonalizm i religia. Proces zespalania nacjonalizmu z katolicyzmem w
jedną całość ideową w myśli politycznej Narodowej Demokracji 1926-1939, Kraków 1984; tenże,
Nacjonalizm chrześcijański....; tenże, Katolicyzm w doktrynach ugrupowań narodowo-radykalnych do
roku 1939, Kraków 1987; tenże, Mediewalizm w koncepcjach Obozu Wielkiej Polski. Ze studiów nad
religijnymi uwarunkowaniami myśli politycznej, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Studia Religiologica” 1982, z. 7; tenże, Obóz narodowy a katolicyzm..., P. Stachowiak, Korzenie
„katolicyzmu endeckiego”. Nacjonalistyczna wizja religii i Kościoła w Polsce w latach 1887–1927,
Poznań 1999.
1188
Z. Balicki, Hedonizm jako punkt wyjścia etyki..., s. 27.
395
Odrębną kwestię stanowił osobisty stosunek Zygmunta Balickiego
do religii i Kościoła katolickiego. Nie był wprawdzie zdeklarowanym
ateistą, ale nie był też praktykującym katolikiem. Postawa Balickiego
wydawała się być zgodna z ówczesnym, pozytywistycznym klimatem
epoki. Cechą charakterystyczną XIX wieku, pisał Konstanty Turowski,
publicysta „Przeglądu Powszechnego”, „było dążenie do oderwania życia
publicznego od Boga i Kościoła. Życie opanował bezreligijny naturalizm.
Były to czasy, kiedy przyznawanie się wyraźne do katolicyzmu oznaczało
zacofanie. Za przejaw postępu i nowego ducha uważano zaś wszelkie
prądy wolnomyślicielskie1189”. Jak wynika z wypowiedzi jednego z jego
bliskich
przyjaciół, filozofa Wincentego
Lutosławskiego,
Balicki
wprawdzie „doszedł do intuicyjnego pojęcia Boga i opatrzności, ale nie
uznawał Kościoła i formalnie nawet zapisał się do sekty Kalwina za
pobytu swego w Genewie”1190.
Balicki nie wypowiedział jednoznacznie przekonania, że etyka
chrześcijańska,
jest
tożsama
z
krytykowaną
przez
niego
indywidualistyczną etyką ideałów. Bardziej zdecydowane stanowisko
zajmował w tej kwestii Roman Dmowski, który w 1905 roku pisał:
„Stosunek jednostki do narodu i narodu do narodu leży właściwie poza
sferą chrześcijańskiej etyki. Chrystianizm jest religią jednostki i
ludzkości, jako zbioru jednostek”1191.
Natomiast skrajnym przykładem dogmatycznej etyki ideałów, jest
dla Balickiego „pacyfistyczna” i humanitarna etyka reprezentowana przez
1189
K. Turowski, Renesans katolicyzmu młodego pokolenia polskiego, „Przegląd Powszechny”
1937, nr 7–8, s. 5–6.
1190
Lutosławski miał na myśli „emigracyjny” okres życia Balickiego, czyli lata 1881–1898.
Zob.: Biblioteka Naukowa Polskiej Akademii Umiejętności i Polskiej Akademii Nauk w Krakowie,
(dalej: B PAU-PAN Kr), Fragment papierów po Józefie Komendzie, sg. 3571, W. Lutosławski, Pamięci
Zygmunta Balickiego 1916, Autograf Wandy Lutosławskiej z poprawkami autora, k. 259.
1191
R. Dmowski, Podstawy polityki polskiej, „Przegląd Wszechpolski” 1905, nr 3, s. 339.
396
„naukę Tołstoja”1192. Wydaje się jednak, że większość oskarżeń Balicki
kierował pod adresem „etyki socjalizmu”. Balicki podobnie jak inni
narodowi demokraci negatywnie oceniał moralność socjalistyczną, która
będąc typowym przykładem etyki ideałów została ukształtowana „[...] na
gruncie rozkładu duchowego i moralnego zwykłej, społecznie normalnej
jednostki” posługując się jedynie systemem zakazów1193.
Chociaż nie określił jednoznacznie, że przedmiot jego zarzutów
stanowi etyka katolicka, wydaje się jednak, że etyka „chrześcijańska”
miała dla niego charakter drugorzędny, będąc zaledwie uzupełnieniem
nadrzędnej
etyki
narodowej.
Takie
stanowisko
było
nie
do
zaakceptowania przez Kościół katolicki. Dla katolicyzmu bowiem etyka
jest tylko jedna, „bo posiada ona wspólne podstawowe zasady, takie jak
prawo naturalne, czy godność osoby ludzkiej, ale jej przedmiotem jest
wiele różnych dziedzin życia i działalności ludzkiej”1194.
Kwestia
funkcjonowała
czy
w
ideologia
roli
wczesnego
światopoglądu
obozu
pozostaje
narodowego
zagadnieniem
dyskusyjnym. W literaturze historycznej dominuje jednak pogląd, że
zamierzeniem ideologów obozu narodowego nie było uformowanie
zwartego i zamkniętego systemu światopoglądowego, konkurującego z
już istniejącym1195. Opinia ta wydaje się być zgodna ze stwierdzeniem
historyka Ligi Narodowej Stanisława Kozickiego, a zarazem jednego z
czołowych jej działaczy, który twierdził, że ideologowie obozu
1192
Balicki jednoznacznie sprzeciwiał się hasłom pacyfistycznym, w których poszukiwał
źródeł „kosmopolitycznego humanitaryzmu umysłowości żydowskiej”. Za naczelnego propagatora
owych hamujących rozwój narodu tendencji, poczytywał Lwa Tołstoja. Zob.: Z. Balicki, Egoizm..., s.
55. Również i Dmowski pośród przeciwników obozu narodowego wymieniał „chrześcijan typu
tołstojowskiego, głoszących w etyce społecznej zasadę niesprzeciwiania się złu i powstrzymywania się
od odpowiedzi gwałtem na gwałt”. Zob. B. Cywiński, Rodowody niepokornych, Paryż 1985, s. 385.
1193
Z. Balicki, Dzieje grzechu duszy socjalistycznej, „Przegląd Narodowy” 1909, nr 3, s. 305.
1194
J. Majka, dz. cyt., s. 10.
1195
Zob.: B. Grott, Nacjonalizm chrześcijański...., s. 10.
397
narodowego „nie wyłożyli nigdzie metody, wedle której przystąpili do
poznania praw rządzących życiem człowieka i społeczeństwa, pisma ich
są jednak świadectwem, że byli empirykami, zgodnie z duchem czasu,
jako wychowańcy okresu pozytywistycznego w Polsce. Nie zajmowali się
oni badaniem początków życia społecznego na ziemi ani jego celów
ostatecznych1196”.
Wydaje
się,
że
zamierzeniem
Balickiego
było
nie
tyle
wypracowanie odrębnego systemu światopoglądowego, konkurującego z
już istniejącym, ale przede wszystkim nakreślenie swoistego systemu
wartości, który miał gwarantować społeczeństwu pełną funkcjonalność.
W przeciwieństwie do intencjonalnej etyki ideałów etyka społeczna jest
bowiem efektywna i pragmatyczna.
Oceny i polemiki
Koncepcja Zygmunta Balickiego wzbudzała krytyczne reakcje ze strony
wielu środowisk opiniotwórczych a zwłaszcza katolickich, które w jego
systemie etycznym upatrywały zagrożenia dla wartości chrześcijańskich.
„Nie będą po jej stronie ludzie religijni chrześcijańskiego wyznania oceniał Włodzimierz Spasowicz - ponieważ jest to etyka pogańska i łamie
przykazanie Chrystusowe o miłości bliźniego. Są następnie ludzie wysoce
wykształceni, ale bezwyznaniowi i tylko humanitarni, którzy skrupulatnie
rachują się z etyką, ale jedyną, jaka być może, to jest nie z narodową, lecz
z wszechludzką”1197. Zasadniczy dla koncepcji Balickiego, postulat
uznania za najwyższe dobro etyczne narodu oraz realizacji jego interesu
był nie do przyjęcia dla hierarchów kościoła katolickiego. Dlatego też
broszura „Egoizm narodowy wobec etyki” została poddana krytyce
ze
strony środowisk katolickich. Przede wszystkim zarzucano Balickiemu, że
1196
S. Kozicki, Historia Ligi Narodowej (okres 1887-1907), Londyn 1964, s. 438–439.
1197
W. Spasowicz, dz. cyt., s. 208.
398
nie dekalog, ale naród stanowi dla niego „punkt orientacyjny wszystkich
czynów i stosunków człowieka”. Pośród licznych zarzutów, jakimi
obarczano zasadę egoizmu narodowego pojawiały się także głosy
upatrujące w koncepcji egoizmu narodowego inspiracji dla uformowania
kościoła narodowego i źródeł megalomanii narodowej. Wskazywano, że
zasada egoizmu narodowego deifikując naród, nacjonalizuje Boga i
Kościół, co tym samym prowadzić miało do rozwoju religii pogańskich.
Kwestionując przykazanie miłości (obowiązujące przecież także wobec
innych narodów), osłabia zarazem siłę narodu. „Dlatego - pisał ks. Józef
Lubelski - egoizm narodowy (...) to ciężki grzech przeciwko duchowi
katolicyzmu”1198.
Natomiast
inny
publicysta
katolicki,
Konstanty
Turowski
dostrzegając we wczesnej myśli narodowodemokratycznej elementy
neopogańskie, twierdził, że odpowiadały one rozwijającym się w tym
okresie prądom w ruchach nacjonalistycznych Europy. Ich zasadniczą
funkcją miało być, zdaniem Turowskiego, nadawanie oryginalności
własnym
ideologiom
poprzez
ich
odrębność
od
światopoglądu
chrześcijańskiego1199.
Zasada egoizmu narodowego Balickiego przyjmowała się także
wśród samych narodowców z wieloma zastrzeżeniami. Działo się tak z
wielu przyczyn. Wydaje się, że jedną z nich był trudny, hermetyczny,
mało komunikatywny język, jakim posługiwał się Balicki. Specyficzny
język wykładu ograniczał możliwości pełnego odbioru nie tylko tej pracy
Balickiego, lecz także i wielu innych, przyczyniając się do słabego
rozpropagowania poglądów Balickiego1200
1198
J. Lubelski, Nacjonalizm w świetle etyki katolickiej, Lwów 1924, s. 32.
1199
Zob.: K. Turowski, Renesans katolicyzmu młodego pokolenia..., s. 5 i n.
1200
Por. J. Sierpiński, Egoizm narodowy a humanitaryzm, „Krytyka” 1903, t. II, s. 35.
399
Wewnątrz obozu narodowego pojawiały się próby załagodzenia
negatywnego wydźwięku określenia „egoizm narodowy”. W 1913 roku
Marian Seyda w odpowiedzi na krytykę egoizmu narodowego ze strony
jednego z publicystów katolickich ks. Władysława Hozakowskiego pisał o
konieczności reinterpretacji pojęcia „egoizm narodowy”, który jego
zdaniem należy odczytywać jedynie jako „twórczą i męską samowiedzę
narodową”.1201
Temu
komentarzowi
towarzyszyło
jednocześnie
stwierdzenie, że sam termin „egoizm narodowy” powinien zostać
wycofany z języka ideologii narodowodemokratycznej ze względu na
ujemne
konotacje
jakie
wywołuje.1202
Konieczność
podobnej
reinterpretacji wykazywał bliski przyjaciel Balickiego - Wincenty
Lutosławski, związany przez krótki okres z obozem narodowym.
Wyjaśniał następująco: „(...) hasło jego egoizmu narodowego jest
fałszywe jeśli brać je dosłownie, ale zawiera głęboką prawdę, gdy
uznamy, że odrębność świadomości narodowej nie jest żadnym
egoizmem, tylko warunkiem pełnienia owocnej służby każdego narodu
wśród ludzkości”. Zarazem próbował usprawiedliwiać Balickiego: „(...)
miewał też świetne błyski trafnej myśli, którą czasem niepotrzebnie
ubierał w paradoksalną formę”1203.
Zastrzeżeń nie miał natomiast jeden z członków obozu narodowego
Klaudiusz Hrabyk, który pisał: „Etyka narodowa była kwintesencją
zdobyczy, jakie „Przegląd Wszechpolski” nagromadził w dziedzinie
moralnej, była najwyższym wyrazem poziomu moralnego, do jakiego
1201
Zob.: W. Hozakowski, O katolickie podstawy Narodowej Demokracji, Poznań 1913, s. 15;
M. Seyda, Wyrok. Odpowiedź na broszurę ks. Dr Hozakowskiego pod tyt.: O katolickie podstawy
Narodowej Demokracji, Poznań 1913, s. 13.
1202
1203
Tamże, s. 14.
B PAU - PAN Kr, Józef Komenda, sg. 3571, W. Lutosławski, Pamięci Zygmunta
Balickiego, Autograf Wandy Lutosławskiej z poprawkami autora, k. 259. Zdaniem Lutosławskiego
naród będący „rodzajem ducha” nie powinien przejawiać egoizmu narodowego, lecz pracować dla
dobra ludzkości.
400
ruch doszedł”1204. Natomiast publicysta narodowodemokratycznego
czasopisma młodzieży polskiej, „Teka” z entuzjazmem zauważył, że:
„broszura ta godzi w sam rdzeń sprawy, chwyta zawiązek dramatu, jaki,
jeśli się tak wyrazić można, dziś się w życiu młodzieży odgrywa”1205.
Broszura Balickiego wywołała szereg negatywnych opinii także
pośród
socjalistów.
Jeden
z
adwersarzy
Balickiego,
publicysta
„Przedświtu”, na łamach pisma zastanawiał się, z kim właściwie, Balicki
polemizuje1206. Na zarzuty Balickiego wobec dogmatyzmu etyki ideałów
odpowiadał, że ideały etyki ideałów są „tylko ową gwiazdą przewodnią,
w dążeniu, do której oczyszczają się i rewolucjonizują dusze ludzkie, że
tymi ideałami zaledwie wytknięta jest droga, na której urobią się
doskonalsze typy społeczne. Kompromisowość życiowa jest niestety
udziałem większości ludzi, zaledwie garstka wybranych zdolna jest do
tego stopnia przejąć się umiłowaniem swoich ideałów by dojść do
ascetyzmu, który biczuje każdy grzech społeczny czy indywidualny” 1207.
Natomiast piłsudczyk Adam Skwarczyński, po lekturze „Egoizmu
narodowego wobec etyki” uznał, że Balickiemu obce są wszelkie
przejawy wzniosłości i heroizmu1208. Nie była również przychylna opinia
Włodzimierza Spasowicza1209.
W kontekście tych refleksji warto dodać, że wiele lat po śmierci
Balickiego, jego poglądy a zwłaszcza dualny system etyczny wyłożony w
pracy „Egoizm narodowy wobec etyki” budziły zainteresowanie
1204
K. Hrabyk, dz. cyt., s. 91.
1205
J. Elski, O egoizmie narodowym Zygmunta Balickiego, „Teka” 1902, nr 10, s. 430.
1206
Flis, Etyka hakatyzmu polskiego, „Przedświt” 1903, nr 1, s. 8.
1207
Tamże, s. 8.
1208
A. Skwarczyński, Rozwój idei narodowej a narodowa demokracja, [w:] Myśli o nowej
Polsce, Warszawa 1934, s. 105. Zob.: L. Kamiński, Romantyzm a ideologia. Główne ugrupowania
polityczne Drugiej Rzeczypospolitej wobec tradycji romantycznej, Wrocław – Warszawa – Kraków –
Gdańsk 1980, s. 48.
1209
W. Spasowicz, dz. cyt., s. 208.
401
funkcjonującego w drugiej połowie lat trzydziestych XX wieku, polskiego
ruchu neopogańskiego – „Zadruga”. Zadrużanie nawiązywali do pewnych
elementów myśli politycznej Balickiego, a w szczególności do jego
koncepcji egoizmu narodowego, wizji rzeczywistości międzynarodowej
oraz krytycznej oceny polskiego charakteru narodowego1210.
Uwagi końcowe
Koncepcja egoizmu narodowego jako formuła ideologiczna
wypadła z obiegu w obrębie endecji w latach dwudziestych XX wieku.
Zasadnicza rewizja założeń egoizmu narodowego dokonała się wraz z
przeobrażeniami doktryny obozu narodowego. W tym kontekście,
znamienna wydaje się wypowiedź Jędrzeja Giertycha, jednego z
członków
władz Stronnictwa Narodowego, który spostrzegł,
że
„niebezpieczeństwo pójścia przez ten ruch (Narodową Demokrację) w
tym samym kierunku, co ruchy nacjonalistyczne francuski i włoski, to
znaczy w kierunku pogańskiego uznania narodu za dobro absolutne i
zwolnienia narodu z więzów etyki, obowiązującej jednostkę, w pewnym
momencie istniało, przejawiało się ono najwyraźniej w napisanej temu już
blisko pół wieku książce Zygmunta Balickiego – »Egoizm narodowy
wobec etyki«. Ale niebezpieczeństwo to minęło bez śladu”1211. Warto
podkreślić, że podobne zarzuty w mniejszym stopniu dotyczyły „Myśli
nowoczesnego Polaka” Dmowskiego, który starał się unikać określenia
egoizm narodowy1212.
Poglądy formułowane przez Balickiego - charakterystyczne dla
„wczesnego
1210
nacjonalizmu”
-
cechowała
refleksyjna
areligijność.
Szerzej zob.: B. Grott, Religia, cywilizacja, rozwój. Wokół idei Jana Stachniuka, Kraków
2003, passim; tenże, Zygmunt Balicki..., s. 72-75.
1211
1212
J. Giertych, Nacjonalizm chrześcijański, Stuttgart 1948, s. 46.
L. Zdybel, Myśl etyczna w kręgu Narodowej Demokracji, [w:] Studia z historii etyki
polskiej 1900–1939, red. S. Jedynak, Lublin 1990.
402
Odmienność pomiędzy koncepcjami formułowanymi przez Balickiego a
poglądami młodoencdeckimi formułowanymi w okresie dwudziestolecia
międzywojennego jest szczególnie wyraźna1213. Nie zmienia to jednak
faktu, że Balicki był czołową postacią grona tzw. „starych” twórców i
ideologów ruchu narodowego, którzy brali udział w tworzeniu podwalin
ideowo-organizacyjnych Narodowej Demokracji. Był jednym z tych
ideologów, którzy stworzyli podstawy ideowe myśli politycznej
Narodowej Demokracji. Jego koncepcja „egoizmu narodowego” została
wprawdzie odrzucona przez następne pokolenia obozu narodowego i
poddana zdecydowanej krytyce, niemniej jednak niektóre jego poglądy
stały się immanentnymi składnikami myśli politycznej Narodowej
Demokracji. Obecne w jego myśli politycznej takie idee jak np.:
wychowanie narodowe, państwo narodowe, krytyka socjalizmu, negacja
liberalizmu, stanowią zasadniczy trzon doktryny nacjonalizmu polskiego.
1213
B. Grott, Zygmunt Balicki..., s. 65; tenże, Nacjonalizm polski, [w:] Encyklopedia „Białych Plam”....,
s. 249-253.
403
Wiktor Poliszczuk
O etycznych podstawach integralnego nacjonalizmu ukraińskiego
(komentarz do doktryny Dmytra Doncowa)
Ideologiczna doktryna Dmytra Doncowa, zawarta w jego pracy
"Nacjonalizm"1214,
została
przyjęta
przez
Organizację
Ukraińskich
Nacjonalistów (OUN) na jej zjeździe założycielskim w 1929 roku jako
fundament jej programu.1215 Ta okoliczność, w powiązaniu ze zbrodniczą
praktyką struktur OUN, przybierającą w okresie międzywojennym formę terroru
indywidualnego,1216 a w czasie II wojny światowej ludobójstwa na ludności
polskiej, żydowskiej i ukraińskiej,1217 czyni temat etyki zawartej w tej doktrynie
bardzo istotnym.
W wieku XX i na początku XXI pojęcie dobra i zła, przynajmniej
formalnie, jest ujednolicone, ogólnoludzkie wartości w zasadzie pokrywają się z
nauczaniem religii chrześcijańskiej, co warte podkreślenia w kontekście badań
doktryny Doncowa, która stała się fundamentem ideologii ukraińskiego ruchu
nacjonalistycznego.
Problemy etyki i moralności w doktrynie D. Doncowa nie mogą
ograniczać się do teoretycznej analizy zagadnienia, ocenom moralnym należy
poddać też działania struktur ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego, takim
ocenom poddać należy też stosunek nauki i polityki wobec przyczyn, metod i
następstw działań wspomnianych struktur. W tym sensie badanie etyki w
Dmytro Doncow, Nacionalizm, Lwów, 1926
Petro Mirczuk, Narys istoriji OUN, t. I, Monachium, 1968, s. 91
1216
Zamordowany został między innymi przez bojówkarzy UWO-OUN polityk BBWR Tadeusz Hołówko,
minister Bronisław Pieracki, dziedzic Józef Wojciechowski, hrabia Baworowski, komendant "Strzelca" Franc
Brylka, Ukraińcy – dyrektor gimnazjum we Lwowie Iwan Babij, dyrektor seminarium nauczycielskiego w
Przemyślu Sofron Matwijas, poeta Sydir Twerdochlib i wielu innych – Polaków i Ukraińców. Członkowie OUN
posiadali nielegalnie broń palną, w nielegalnych laboratoriach produkowali bomby
1217
Patrz w tym zakresie: Wiktor Poliszczuk: "Integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu", t. I.
"Źródła zbrodni OUN-UPA", Toronto, 2003; t. II. "Dowody zbrodni OUN i UPA", Toronto, 2000; tt. III-V.
"Nacjonalizm ukraiński w dokumentach", Toronto, 2002-2003; Władysław i Ewa Siemaszko, "Ludobójstwo
dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945", Warszawa, 2000; Henryk
Komański i Szczepan Siekierka, "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w
województwie tarnopolskim 1939-1946", Wrocław, 2004
1214
1215
404
doktrynie D. Doncowa winno być domeną politologów, socjologów jak też i
filozofów, ze szczególnym udziałem badaczy relogioznawstwa.
Wychodząc z oczywistego faktu, że ukraiński ruch nacjonalistyczny z
jego formą zorganizowaną w postaci OUN był i pozostaje nadal formacją
ideologiczno-polityczną, dojść należy do wniosku, że wszelkie badania w
zakresie tego ruchu i doktryny, na której się zrodził, należałoby zaczynać od
analizy zasad ideologicznych, a więc od doktryny Doncowa, a także od badań
założeń politycznych OUN, które z natury rzeczy wypływają z zasad
ideologicznych. Tymczasem
należy wkazać na fakt sprowadzający się do
stwiedzenia, iż żaden z polskich historyków czy politologów, zarówno w Polsce,
jak i na Zachodzie, dotychczas nie podjął badań wspomnianej doktryny w
jakimkolwiek zakresie.1218 Tę sytuację określić należy jako błąd natury
zasadniczej w zakresie metodologii badań nad fenomenem znanym jako
integralny nacjonalizm ukraiński. Ten błąd jest spowodowany, między innymi,
pomijaniem znanego nauce faktu, że "nacjonalizmów" jest co najmniej tyle, ile
było "socjalizmów", jako ruchów ideologiczno-politycznych, stąd częste i
bezzasadne utożsamianie nacjonalizmu ukraińskiego, będącego w swej istocie
ukraińską odmianą faszyzmu, z tradycyjnymi nacjonalizmami występującymi w
Polsce i innych krajach europejskiej kultury politycznej. Rzetelna i
wszechstronna kwalifikacja nacjonalizmu ukraińskiego w jego postaci
zorganizowanej w OUN, możliwa jest dopiero po analizie jego zasad
ideologicznych, wynikających z doktryny D. Doncowa, oraz z jego założeń
programowo-politycznych,
z
badań
etyki
tego
ruchu.
Sama,
nawet
bezdyskusyjnie zbrodnicza, działalność formacji OUN, nie dostarcza pełnego
materiału dla takiej kwalifikacji.
Autor niniejszego opracowania wychodzi z założenia, że najlepszą
metodologicznie metodą wyłożenia problemów etyczno-moralnych w doktrynie
Być może przyczyną tego jest nieznajomość języka ukraińskiego u polskich badaczy. Autor niniejszego
opracowania podjął trud przekładu na język polski pracy D. Doncowa "Nacionalizm", mając nadzieję, że któreś
z polskich wydawnictw naukowych opublikuje go
1218
405
Doncowa będzie, w dużej ilości stosowane, cytowanie jego argumentów "za" i
"kontra", z czym należy się pogodzić w nadziei, że przyczyni się to do jasności
wykładu.
"Nacja" jako punkt odniesienia etyki w doktrynie Doncowa
Wbrew stanowisku nauki, zgodnie z którym fakt, iż naród-nacja jest
kategorią historyczną, Doncow, wychodząc nawet poza drogę wytycznoną przez
darwinizm społeczny, wychodzi z zasady, że nacja jest kategorią wieczną, 1219 a
zgodnie z darwinizmem społecznym, że nacja jest gatunkiem w przyrodzie. Z
tego
jego
stanowiska
wypływają
wszystkie
zasady
etyczno-moralne
prezentowane w jego doktrynie. W tym zakresie Doncow poszedł o wiele dalej,
niż A. Hitler w "Mein Kampf", w której ten ostatni traktuje cały ród ludzki jako
gatunek1220 (łac. species, ang. mankind).1221 Potraktowanie przez Doncowa
"nacji", jako species, skutkuje całym ciągiem postaw etyczno-moralnych w
sformułowanej przez niego doktrynie. Uwieńczeniem rozwoju nacji jest, według
Doncowa, utworzenie przez nią państwa narodowego. Nacja i państwo
narodowe są u Doncowa wartością najwyższą, zgodnie z głoszoną w OUN
zasadą: Nacja ponad wszystko!1222 A więc ponad Boga, ponad wartości
chrześcijańskie ukształtowane oraz utrwalone w ostatnich stuleciach wartości
ogólnoludzkie.
Pozornie doktryna Doncowa ma charakter uniwersalny (każda nacja
stanowi species), jednakże faktycznie odnosi się ona wyłącznie do nacjonalizmu
ukraińskiego, Doncow sformułował ją z myślą o nacji ukraińskiej.
Zgodnie z konstrukcją pracy Doncowa, prześledzenie zasad moralnoetycznych w jego doktrynie metodologicznie wskazane jest w następujących
1219
D. Doncow, op. cit., s. 243
Adolf Hitler: "Mein Kampf", Weocław, 2005, ss. 108 ("... rodzaj ludzki będzie miał do czynienia ...), s. 126
("... rządziła ludzką rasą.)
1221
D. Doncow, op. ci., s. 53
1222
"Nacionalna Dumka", nr 3, 1924, artykuł "Nasza ideologia"
1220
406
płaszczyznach: a) w kontekście doncowowskiej krytyki ukraińskiego ruchu
narodowego w XIX stuleciu; b) według doncowowskiej recepty co do roli nacji
w budowie ukraińskiego państwa nacjonalistycznego, to znaczy według ścisłej
doktryny integralnego nacjonalizmu ukraińskiego.
Aczkolwiek w nauce przyjęto opierać się na ostatnim wydaniu
analizowanej pracy, to w odniesieniu do "Nacjonalizmu" D. Doncowa
wskazanym jest odstąpienie od tej zasady, bowiem Doncow, w wydaniu z 1966
roku, ze względów oportunistycznych (klęska Niemiec hitlerowskich, jego
przebywanie na Zachodzie na emigracji) dokonał szeregu wykreśleń z wydania
pierwszego, conie wpłynęło na zmianę sformułowanej przez niego doktryny
pod względem jej istoty.
Doncowowska krytyka ukraińskiego ruchu sprzed I wojny światowej
w zakresie moralności
Wstępnie trzeba wyjaśnić, że do ukraińskiego ruchu narodowego XIX
stulecia Doncow zalicza wszystkie jego kierunki – od prawicowców do
socjalistów. Punktem odniesienia krytyki pod ich adresem jest dla Doncowa
francuska prowincja Prowansja, której ludność, mając swój odrębny język
(dialekt) i miejscową literaturę, zlała się z nacją francuską w toku powstawania
jednolitego narodu francuskiego Prowansalczycy stali się Francuzami. W tym
zakrsie jest wiele analogii w Europie. Ta okoliczność, w związku z ciążeniem
pewnych kierunków ukraińskich1223 do Rosji (uczucie wschodniosłowiańskiej
jedności etnicznej, bardzo zbliżony język, jedna religia prawosławna, częściowo
wspólna historia) dała Doncowowi podstawę do określenia owych prądów, które
nie opowiadały się za bezwzględnym rozdziałem Ukraińców i Rosjan, nazwą
Nazwa "Ukraińcy" wobec rdzennej ludności dzisiejszej Ukrainy zrodziła się dopiero w XIX stuleciu, istnieje
teoria, według której polscy działacze (Jan Potocki) oraz rządzący Austro-Węgierskim Imperium, byli tymi,
którzy, po rozbiorach Polski, zapłodnili myśl niektórych działaczy ruskich co do odrębności narodu
zamieszkującego od Karpat do Morza Azowskiego od Rosjan. Na tym właśnie tle zrodził się ukraiński ruch
narodowy
1223
407
"prowansalczycy", a ich ruchy "prowansalstwem". Tych, którzy odczuwali
odrębność narodu ukraińskiego, ale nie opowiadali się za bezwględnym
oderwaniem się od Rosji, Doncow nazywa generalnie "ukrainofilami", bez
względu na ich poglądy polityczne.
Doncow ma za złe tak rozumianym "ukrainofilom", że potępiali wrogość
między nacjami. W tym kontekście twierdzi on, że "Ukrainofile też byli
nacjonalistami, ale bez rozgłosu. Przyczyną wrogości między nacjami były dla
nich nie prawa wiecznej konkurencji między rasami,1224 nie przeniesiona ze
świata organicznego do nadorganicznego walka o istnienie; przyczyną
narodowych kłótni było (według ukrainofilów – W.P.) umysłowe zacofanie,
walka idei i, w głównej mierze – nieporozumienia. Nic innego, jak
nieporozumienia, ignorancja i nieuctwo, brak kultury były przyczyną, z powodu
której rasy ludzi przez tysiące lat wyniszczały się wzajemnie. 1225" Natomiast
według Doncowa, jak sam pisze, rozwiązywanie sporów między nacjami trzeba
było prowadzić w drodze walk, w drodze wojen, jak o tym powie on dalej, a
wojna to zabijanie ludzi.
W tym samym kontekście według Doncowa, "ukrainofile" błądzili,
przekonując otoczenie do "wzniosłych idei, do ogólnoludzkiego braterstwa."1226
On temu humanitarnemu stanowisku metodejców1227 przeciwstawia swój punkt
widzenia, uzasadnia go słowami: "Wieczny pęd nardów do ekspansji i podbojów
nie był dla nich (ukrainofilów – W.P.) immanentym pojęciu nacji."1228
Jednym z najwybitniejszych przedstawicieli ukrainofilstwa był profesor
historii Mychajło Drahomanow,1229 poglądy którego przyjęło wielu działaczy
Doncow, jak i szereg autorów na początku XX stulecia, często używał wymiennie pojęcia "nacji' i "rasy",
tutaj chodzi mu o wrogość między nacjami
1225
Op.cit., ss. 9, 10
1226
Doncow, op. cit., s. 10
1227
"Metodejscy" – od nazwy drugiego członu stowarzyszenia - Towarzystwa Cyryla i Metodego, którzy
również byli ukrainofilami, członkiem tego Towarzystwa był Taras Szewczenko. Termin taki zastosowano, by
nie mylić go z religijną nazwą "metodyści"
1228
Doncow, op. cit., s. 10
1229
Drahomanow Mychajło, s. Piotra (1841-1910) – aktywny działacz ukraińskiego separatyzmu, publicysta,
historyk, profesor Kijowskiego Uniwersytetu. W 1875 r. zwolniony z Uniwersytetu za antyrządową działalność.
Emigrował w 1876 r. W Genewie zorganizował wolną ukraińską drukarnię. Od 1889 r. profesor katedry historii
1224
408
ukraińskich zarówno na Ukrainie naddnieprzańskiej, jak w i pozostającej pod
zaborem austriackim Halicji, dlatego Doncow bliskie temu uczonemu poglądy
nazywa "drahomanowszczyzną", a ich zwolenników "drahomanowcami". Przez
stosunek do poglądów Drahomanowa Doncow ujawnia swoje widzenie
wartości. Pisze on sarkastycznie: "Drahomanow, i następnie rozumniejsi ludzie,
zaczęli myśleć, że ucisk jednego narodu wobec drugiego jest rzeczą
niesprawiedliwą, skrajnie niemądrą, nie przynoszącą korzyści nawet ogółowi
(narodowi
–
W.P.)
panującemu.
Szlachetnym
zadaniem
ukraińskiego
nacjonalisty (to znaczy "ukrainofila", "drahomanowca" – W.P) zostało więc
przekonywanie przeciwnika co do bezsensowności jego agresji [...] w drodze
rozumowych argumentów."1230 Powyższe, jak też inne "zarzuty" Doncowa
wobec "ukrainofilów", należy porównać z nauką chrześcijaństwa.
W
kręgu
krytykowanych
przez
Doncowa
za
głoszenie
haseł
humanitarnych znalazł się też ukraiński poeta i publicysta Iwan Franko, który
głosił: "Niech każdy w rękę bierze miecz [...] nie miecz stalowy, lecz miecz
prawdy i nauki".1231
Doncow
polemizuje
z
poglądami
głoszącymi
istnienie
prawdy
uniwersalnej. Na ten temat pisze: "Skoro prawa logiki są ogólnie obowiązujące
dla wszystkich, to i prawda, której doszukowali się nasi nacjonaliści, 1232 całkiem
naturalnie była (dla nich – W.P.) prawdą uniwersalną. Specjalna prawda tej czy
innej nacji (species), prawda, która by była prawdą jednego narodu, a
kłamstwem dla innego – u nich nie istniała."1233 Doncow ma za złe
na Sofijskim Uniwersytecie. Doncow obok M. Drahomanowa mówi o innych "ukrainofilach": Kostomarow
Mykoła (1817-1885) – historyk, etnograf, krykyk, profesor Kijowskiego Uniwersytetu, profesor Petesburskiego
Uniwersytetu; Kulisz Pantelejmon (1819-1897) – poeta, publicysta, historyk, jeden z ideologów ukraińskiego
separatyzmu, członek Towarzystwa Cyryla i Metodego; Antonowycz Wołodymyr (1834-1908) – historyk
ukrainofilskiego kierunku, od 1878 r. profesor historii Kijowskiego Uniwersytetu, autor prac "Badania
kozaczyzny"; Iwan Franko (1856-1916), poeta ukrainofilskiego kierunku
1230
D. Doncow, op. cit., ss. 11, 12
1231
Ibidem, s. 15
1232
Tu i dalej pod pojęciem "nacjonalistów" Docow ma na myśli wszelkich edcieni "ukrainofilów", włącznie z
socjalistami
1233
Doncow, op. cit., s. 23
409
Drahomanowowi, że, zgodnie z nim, "trzeba szukać ogólnoludzkiej prawdy,
która byłaby wspólną dla wszystkich narodów."1234
Argumentacja Doncowa jest następująca: "Wieczne aracjonalne prawo
nacji do życia stawiane jest (u 'zdrowych nacji', według Doncowa – W.P.)
ponad wszystko doczesne, fenomenalne, dające się uchwycić, racjonalne: ponad
życie danej jednostki, ponad krew i śmierć tysięcy, ponad dobrobyt danej
generacji, ponad abstrakcyjne rozumowe spekulacje, ponad ogólnoludzką etykę,
ponad wykombinowane oderwane pojęcia dobra i zła"1235. Bo, jak pisze
Doncow, "dla zdrowych species instynkt wolicjonalny niczym nie jest
ograniczony".1236 Bo nacja, według niego, jest wartością najwyższą, ona nie
musi krępować się ani ogólnoludzkimi, ani chrześcijańskimi wartościami.
Wskazywanie na wartości chrześcijańskie ma tu swe szczególne uzasadnienie
wobec faktu łamania ich przez Doncowa.
Pisze on pod adresem "ukrainofilów": "Moment niedorozwiniętego
wolicjonalnego impulsu przejawia się w naszym prowansalstwie przede
wszystkim w upadającym humanitaryzmie, który ponad wszystko stawia
fizyczne "Ja" jednostki" [...] wojna dla nich, niezależnie od jej celów i
następstw, jest złem, mordy masowe godne są potępienia już z tego powodu, że
targają się na nabardziej cenne: na życie jednostki", i drwi z Iwana Franki, który
pisał: "Trzeba nam być miłosiernym do wszystkiego, co żyje, bo życie jest
klejnotem, czyż jest coś wyższego ponad nie?" Dalej Doncow zarzuca
"ukrainofilom": "Dla ukraińskiego nacjonalizmu, na wskroś przejętego
drobnomieszczańskimi ideałami zwyrodniałego humanitaryzmu [...] życie
jednostek było najwyższym klejnotem".1237 Doncow wyraźnie zaświadcza, że
jest przeciwnikiem ogólnoludzkiego pojęcia humanitaryzmu.
1234
Ibidem, s. 24
Ibidem, s. 24
1236
Ibidem, s. 29
1237
Ibidem, s. 31
1235
410
Doktryna Doncowa zgodnie z zamierzeniem jej autora miała służyć (i
służyła w pewnym okresie) do powstania ukraińskiego państwa narodowego, ale
nie przyznawała takiego prawa innym narodom, na przykład Mołdawianom. W
związku z tym głosił on, iż "ukrainofile" w swym humanitaryzmie gotowi byli
wyrazić zgodę nawet na powstanie, według słów Doncowa, "humorystycznej
mołdawskiej republiki".1238 A więc według Doncowa, Ukraińcy mieli prawo do
posiadania niezależnego państwa, ale już nie Mołdawianie.
Jako wyznawca zasad darwinizmu społecznego, Doncow, ciągle mając na
myśli "drahomanowców", poucza: "Teoria Darwina, która tłumaczy postęp
zwycięstwem silniejszego nad słabszym w nieustającej walce o byt – nie
przemawiała do ich zmęczonego i spokojnego serca [...] ta psychika była
wspólną dla wszystkich prądów ukrainstwa, zarówno dla umiarkowanych, jak i
dla rewolucyjnych czy socjalistycznych".1239 Tak więc Doncow proponuje
zwierzęce rozstrzyganie sporów między nacjami – w drodze permanentnej walki
o byt i przestrzeń, w drodze wojen.
Naród ukraiński w swej masie nie przeciwstawia siebie narodowi
rosyjskiemu, szczególnie na terenach, które pozostawały pod rosyjskim
zaborem, na lewobrzeżnej Ukrainie i na jej południu. Nie dziw więc, że w tym
narodzie, na fali "ukrainofilstwa", nurtowały myśli o federacji Ukrainy z Rosją
lub o atonomii Ukrainy w ramach Rosyjskiego Imperium. Ta myśl podsycana
była przez ruch słowianofilski, według którego Słowianie w nieokreślonej
przyszłości winni utworzyć wspólne dla nich państwo. Przedstawicieli tego
kierunku ukraińskiej myśli politycznej, między innymi Mychajłę Drahomanowa,
ale także i Mychajłę Hruszewśkiego, Doncow poddaje krytyce, pisze więc, że
Drahomanow spodziewał się, iż "do jego programu autonomii i federalizmu
przyłączy się wielu ludzi również z innych krajów i narodów, w tym też z
1238
1239
Ibidem, s. 48
Ibidem, s. 77
411
Rosji"1240. Drahomanow myślał, że "wrogość między nacjami jest czymś
nienormalnym [...] on odrzucał fanatyczną wyłączność nacjonalizmu ... ", 1241
twierdził, że "nienawiść do obcej nacji jest niemożliwa".1242 Wszystko to
oznacza, że dla Doncowa wrogość między nacjami jest czymś normalnym, że
normalną jest nienawiść do obcej nacji.
O stosunku Doncowa do etyki świadczy jego sarkastyczna ocena
stanowiska "ukrainofilów" co do niebezpieczeństwa skrajnego nacjonalizmu. W
związku z tym cytuje on Drahomanowa, który pisał: "Przeciwko tym
niebezpiecznym stronom nacjonalizmu, przeciwko jego wyłączności i
egoizmowi, trzeba wysunąć ideę sprawiedliwości, ideę ogólnoludzkich ideałów i
etycznych norm".1243 Doncowowi bowiem obcą była idea sprawiedliwości,
ogólnoludzkie ideały. Nie uznaje więc on "wspólnej prawdy dla wszystkich",1244
którą jest przesiąknięta ideologia chrześcijaństwa, którą Doncow uważał za
"kwintesencję głupoty".1245
Doncow poddaje też krytyce ukraińskich socjalistów za ich pokojowe
nastroje.
Pod ich adresem wypowiada taką ocenę: "Naszym socjalistom
potrzebna była taka rewolucja, która by podniosła na jeszcze wyższy szczebel
duch rewolucyjny mas i prowadziła do zrealizowania narodowych postulatów,
ale która jednocześnie nie wywołałaby bratobójczej rzezi między rosyjską i
ukraińską demokracją [...] Takiej wiary dotrzymywali się rewolucyjni
socjaliści".1246 Bowiem, jak mówi Doncow, "oni twardo wierzyli, że kiedy naród
dojdzie do władzy w krajach pozostających we wrogości, wówczas prawo walki
o istnienie w świecie nadorganicznym w okamgnieniu straci swoją siłę, a jego
miejsce zajmie prawo solidarności".1247 Doncow poucza ukraińskich działaczy
1240
Ibidem, s. 78
Ibidem, s. 79
1242
Ibidem
1243
Ibidem, s. 88
1244
Ibidem, s. 89
1245
Ibidem
1246
Ibidem, ss. 93, 95. Chodzi o ukraińskich socjalistów, którzy wzorowali się na takich działaczach ukraińskich,
jak M. Hruszewśkyj, M. Drahomanow, M. Kostomarow, nie o socjalistów bolszewickiewgo pokroju
1247
Doncow, op. ci., s. 95
1241
412
narodowych: "Nasze prowansalstwo nie miało świadomości, że ukraińska idea
narodowa jest ideą rewolucyjną. Ono nie przypuszczało, że do jej zwycięstwa
potrzebny jest rewolucyjny zapał. Stąd jego nienawiść do szowinizmu, afektów,
namiętności jako głównych czynników walki [...] ono nie rozumiało, że idea
narodowa jest ideą, która kieruje się hasłem 'albo-albo', stąd jego nienawiść do
pojęć wyrażających się słowami 'ekspansja', 'panowanie', 'władza'. Bo
ugodowiec walczy nie o władzę, a o 'równość', 'wyzwolenie' w drodze ugody z
władzą."1248
Wśród krytykowanych przez Doncowa za "nierewolucyjne" idee i
postawy znaleźli się też ukraińscy socjalrewolucjoniści i socjaldemokraci. Ich
stanowisko ilustruje on wyjątkiem z, wydawanego w Pradze przez emigrantów
ukraińskich z Wielkiej Ukrainy, czasopisma Nowa Ukrajina (Praga, 1923, nr
VI). Przytoczony przez Doncowa fragment wart jest uwagi. "Scena odbywa się
u bram raju, przed którą tłoczą się przedstawiciele różnych partii ukraińskich,
które walczyły ze sobą na ziemi i którzy domagają się, aby ich wpuszczono do
raju. I oto co mówi do nich św. Piotr (taki, jakim powinien być w wyobrażeniu
rewolucyjnych filistrów): 'O co wyście się wyrzynali, o idee? Któż ma z tego
korzyść? A któż tę ideę zrealizował? Dobrą ideę przyjmie najzawziętszy wróg,
gdy przekona się, że jest ona korzystna, a do złej idei nie przymusicie ludzi
żadnym gwałtem [...] Nie swarami, nie mieczem, a działaniem trzeba wdrażać
idee w życie [...] Wyście umarli za ideę, ale w tym nie ma żadnej zasługi. Tak
dureń potrafi zrobić. Umarł, bo nie potrafił niczego sensownego zrobić dla idei.
Za to nie przysługuje droga do raju [...] Niewielka rzecz zabić innego człowieka,
albo zginąć samemu: wielką rzeczą jest żyć z ludźmi po ludzku, nauczyć ludzi
być ludźmi. Oto jest najwyższa idea ludzkiego życia."1249 Doncow komentuje to
stanowisko: "Cóż można dodać do tej nikczemnej filozofii drobnego
1248
1249
Ibidem, ss. 101, 102
Ibidem, s. 104
413
mieszczanina?"1250 Przez to samo Doncow ujawnia swój stosunek do
chrześcijaństwa. Usiłuje też przeciwstawić swoje stanowisko rozumowaniu
"ukrainofilów", według których: "Gdy czlowiek osobiście nie ma nic przeciwko
drugiemu człowiekowi, to znaczy, że i nacja nie ma nic przeciwko drugiej nacji,
bo nacja to przecież nic innego, jak suma takich samych ludzi". Ironizuje pod
adresem "prowansalczyków", którzy głoszą, że dla nich "wszyscy ludzie są
braćmi", że kierują się "ogólnoludzkimi interesami".1251 Według niego "taki
światopogląd doprowadził do zaniku pojęcia nacji jako kolektywu, który ma
prawo narzucać swoją wolę innym nacjom."1252 Doncow negatywnie ocenia
stwierdzony przez siebie fakt, że "istotą prowansalskiego światopoglądu jest
humanizm i tolerancja. Dla nich prawem życia nie jest walka, tylko solidarność i
wzajemna miłość. Dla nich wrogowie i wrogie nacje są 'braćmi w Chrystusie',
albo 'braćmi w solidaryzmie', 'braćmi w postępie', albo w 'ludzkości', na
Wschodzie Europy, w 'słowianofilstwie', ale zawsze – 'bracia' [...] tę ideę wyraża
też Drahomanow, który ponad wszystko stawia 'humanizm' i nakazuje: 'z
każdym trzeba obchodzić się po ludzku."1253
Po tym Doncow daje taką oto ocenę: "O tym 'humanizmie' czytaliśmy też
u Drahomanowa, który radził haliczanom żeby nie walczyli 'szowinizmem' i
'nienawiścią'; jak też u Hruszewśkiego i Wynnyczenki1254, ktorzy namawiali
robić rewolucję 'bez przelewu krwi', siłą 'wewnętrznej prawdy'". 1255 Doncow
dodaje, że "oni na wszystkie wydarzenia patrzyli z punktu widzenia filantropa,
który zna jedno panaceum na ludzkie nieszczęścia: łagodzenie zwyczajów,
homeopatyczną pomoc, żal, pociechę, ale w żadnym wypadku namiętności, nie
1250
Ibidem
Ibidem, s. 111
1252
Ibidem, s. 112
1253
Ibidem, s. 117
1254
Hruszewśkyj Mychajło (1866-1934) – główny ideolog ukraińskiego separatyzmu, historyk, profesor
Lwowskiego Uniwersytetu i Kijowskiego Uniwersytetu, autor pracy "Istorija Ukrajiny-Rusy", w 1917-1918 r.
stanął na czele Centralnej Rady – organu ustawodawczego Ukraińskiej Republiki Ludowej, socjalista;
Wynnyczenko Wołodymyr (1880-1951) – jeden z ideologów ukraińskiego separatyzmu, lider ukraińskich socjaldemokratów, członek Centralnej Rady Ukrainy, w 1917 r. szef rządu (Generalnego Sekretariatu) Ukrainy, w
1918 r. przewodniczący Dyrektoriatu (rządu) Ukrainy, od 1920 r. na emigracji, pisarz, dramaturg
1255
Doncow, op. cit., s. 118
1251
414
uczucia, nie zburzenie w drodze gwałtu status quo, żadnych poruszeń i
katastrof".1256 Bo "ich prawem jest [...] człowieczeństwo, wzajemna sympatia,
złagodzenie obyczajów – cnota słabych, którzy nie potrafią być silnymi."1257
W kontekście znanych zaszłości historycznych szczególnie warte jest
zwrócenie uwagi na zarzut Doncowa pod adresem "ukrainofilów", o których
mówi: "Nasi utopiści los Ukrainy upatrywali nie w tym, żeby wybić się na
wolność i krew słowiańską przelewać, pole zasiewać trupem, tylko żeby widzieć
wszystkich Słowian 'w jednej rodzinie', "1258 bo, jak mówi Doncow, "nasi
prowansalczycy, odrzucają samą ideę walki i potrzebne do niej cechy charakteru
– zaborczość, drapieżczość – [...] oni żądali równouprawnienia": prawa nie dla
silniejszego, nie dla zdolniejszego, tylko dla wszystkich."1259
Doncow problemy etyki w jego prezentacji łączy z pogądami
estetycznymi
ukrainofolów,
mówiąc,
że
oni
"swój
ideał
spokoju
i
nienaruszalności przenieśli do swego ideału piękna. Oni znali jedynie
spostrzegawczą reakcję na obiektywne, a nie na wolicjonalne. Tylko miłość do
swego JA (która) nigdy nie transformowała się w nienawiść lub gniew
przeciwko obcemu TY. Stąd ich piękno nie wyrażało się w dążeniu do zdobycia,
lecz w tęsknocie za idyllą, za utrzymaniem tego, co jest. Nie w posiadaniu i
agresji, tylko w harmonii i spokoju, w pomadkowym dolce far niente.1260 Oni
widzą tylko harmonię, nie walkę, i w tej harmonii i nienaruszalności, a nie w
ruchu i współzawodnictwie widzą oni piękno. Ich pięknem była głęboka
poetyczna łagodność, liryzm i szczerość uczuć, bezgranicza dobroć, miłość do
świata i człowieka – inaczej mówiąc liryczny onanizm. Tego piękna szukali oni
jedynie – jak mówił Schopenhauer – w świecie vom Wollen losgerissen, na tej
stronie życia, które było die erfreulichste und die allein unschuldige. ... Piękno
wiecznego ruchu, poezja zdobywcy, twardych mięśni i twardej woli nie
1256
Ibidem, ss. 118, 119
Ibidem, s. 119
1258
Ibidem, s. 122
1259
Ibidem, s. 123
1260
Ibidem, s. 124
1257
415
imponowała im, oni znali tylko piękno humanizmu, pochylonego czoła i
niekończących się narzekań."1261 Z powyższego jasno wynika – jakiego rodzaju
piękno było preferowanane w doktrynie Doncowa.
Przechodząc do problemów ściśle etycznych, Doncow, powołując się na
Nietzsche'go, powiada: "co pada, to trzeba popchnąć!"1262 I od siebie dodaje:
"Wszystko niezdolne i niezdarne do życia musiało z niego sczeznąć, gdy swoją
siłą nie mogło udowodnić prawa nie nie. Jakże inną była filozofia
prowansalstwa!"1263 Doncow zarzuca "ukrainofilom", że oni "nie uznawali
nieograniczonego instynktu życia, woli do rozrostu – oni potępiali to, używając
nazw 'imperializm, 'gwałt' i 'fanatyzm'. Dlatego szerzyli oni swoją etykę, która
nie przejęła twardego virtu silnych ras, tylko dążyli przekształcenia ich w
nieszkodliwych dla pokojowego narodu hreczkosiejów. Miłosierdzie do
wszystkiego co żyje, do cherlawego i wynędzniałego – było istotą ich
światopoglądu".1264 Doncow poucza: "Przyroda dba, żeby wszystko mniej
wartościowe zginęło, a wszystko zdolne żeby pozostało."1265 Inaczej mówiąc,
Doncow powtarza zasady darwinizmu społecznego. Wyraźnie mówi pod
adresem "ukrainofilów", że "nie dla nich było okrutne vae victis, bo oni nigdy
nie wyobrażali siebie jako zwycięzców [...] obrona mniej wartościowego – oto
była ich moralność".1266 W sposób następujący rekapituluje też porównanie
zasad moralnych "ukrainofolów" z etyką sformułowaną przez siebie: "Zamiast
walki – wychowanie, zamiast dogmatyzmu wiary – osłabiający krytycyzm,
zamiast moralności silnych – etyka łagodnych, zamiast twardości – miękkość,
zamiast nacji – ludzkość, zamiast narzucenia swojej prawdy – tolerancja wobec
wrogiej [...] W tym 'wierzę' prowansalskiej Halicji, które stanowi cudowny
pendant
do dopiero co wyżej wspomnianego 'wierzę' naddnieprzańskiego
1261
Ibidem, s. 125
Ibidem, s. 133
1263
Ibidem, s. 133
1264
Ibidem, s. 134
1265
Ibidem, s. 134
1266
Ibidem
1262
416
prowansalstwa, znajduje się katechizm tego dziwacznego światopoglądu. W nim
zebrana
jest
cała
plebeuszowsko-prostacka
filozofia
wykastrowanego,
zahukanego, wykolejonego, oplutego i nieświadomego, kokietującego swą
impotencją i wspaniałomyślnością, ukrainofilstwa, które nie tylko nie szanuje
wiecznego, zaczepnego i silnego instynktu życia, ale jeszcze wychwala ideał
wolicjonalnej kastracji."1267
Problemy etyczne w doktrynie Doncowa
sformułowane przez niego ex cathedra
Krytyka Doncowa kierowana pod adresem "ukrainofilów" częściowo
pozwala na ujawnienie prezentowanych przez niego zasad etycznych. Podjęcie
jej tutaj podyktowane jest potrzebą ukazania, że w "epoce", o której mówi
Doncow, to znaczy w drugiej połowie XIX wieku i do końca I wojny światowej,
w ukraińskim ruchu narodowym, zarówno lewicowym, prawicowym, jak i w
umiarkowanym, dominowały zasady etyki chrześcijańskiej i ogólnoludzkiej,
którym Doncow przeciwstawia zasady etyczne właściwe dla darwinizmu
społecznego.
Na występującą w doktrynie Doncowa zasadę amoralności wskazuje
wyraźnie jego twierdzenie, zgodnie z którym "głównym motorem naszych
uczynków jest własne chcenie, afekty, namiętności, za którymi w ogonie idą
motywy."1268 Jest to postulat nieliczenia się z innymi ludźmi, dowolność
postępowania bez względu na to, czy innemu człowiekowi lub nieograniczonej
liczbie ludzi z powodu postulowanego przez Doncowa działania stanie się
krzywda. Doncow mówi: "Ta wola (którą Schopenhauer określa jeszcze 'ślepą
działalnością', 'chceniem', 'tęsknotą', 'porywem', 'żądzą', 'złością', 'gniewem',
1267
1268
Ibidem, s. 135
Ibidem, s. 161
417
'nienawiścią') jest pierwszą gałązką drzewa życia".1269 Inaczej mówiąc – w
świecie ma działać zasada wszechdozwoloności, inaczej mówiąc – chaos,
powodowany "chceniem", nieokiełznany zasadami wspóżycia między ludźmi,
ślepa działalność indywiduum czy ich zwielokrotnienie. Wszystko w ramach
walki o byt. Należy więc zauważyć, że nawet w świecie zwierzęcym istnieją
ustalone zasady zachowania. Doncow odrzuca czynnik rozumowy w
postępowaniu człowieka, powołuje się przy tym na Spencera, według którego
"Intelekt nie jest siłą (power), tylko narzędziem .... mówić, że rozum kieruje
człowiekiem jest tak samo niemądrze, jak też mówić, że kierują nim oczy.
Rozum jest okiem, przez które chcenie widzi swoją drogę".1270 Oznacza to, że
główną cechę człowieka, jaką jest jego rozum, neleży odrzucić jako narzędzie,
przy pomocy którego homo sapiens odróżnia dobro od zła.
Doncow mówi, że "to chcenie – egoizm, miłość, nienawiść, poryw,
gniew, dążenie do podbojów – jest zasadą, która ożywia świat". On, jak widać,
przez pryzmat nie dającego się określić "świata", nie widzi człowieka, elementu,
z którego składa się społeczność ludzka, a przecież rozum mówi, że
niemożliwym jest istnienie całości bez elementów. Według Doncowa wąski
świat 'elementu", jakim jest człowiek, nie liczy się, może on być podeptany,
zniszczony, a jego "świat" nadal będzie istniał. Doncow przy tym lekko
przechodzi nad problemem "walki, zniszczenia przeszkód"1271, które to dzieło
też ma wykonać jednostka lub suma jednostek ludzkich. Jego "niszczenie
przeszkód" nie dotyczy rzeczy materialnych, tylko istot ludzkich, a więc
człowiek ma niszczyć człowieka w imię ludzkiej species-nacji. Przy tym w
trakcie "niszczenia przeszkód", należy kierować się "bezwzględnością wobec
innych".1272 A więc, mówiąc trywialnie, wyrzynanie określonej grupy jednostek
przez inną określoną grupę jednostek jest, według Doncowa, regułą, dzięki
1269
Ibidem, s. 162
Ibidem, s. 163
1271
Ibidem, ss. 164, 165
1272
Ibidem, s. 168
1270
418
której utrzymuje się przy życiu i rowija species – nacja, w konkretnym
przypadku – nacja ukraińska. Przemoc uznawana przez współcześnie przyjęte
zasady współżycia między ludźmi i narodami, jako zło, przez Doncowa
traktowana jest jako siła motoryczna rozwoju nacji. W tym kontekście mówi on:
"Dążenie do zawładnięcia obcych terytoriów właściwe jest dla wszystkich
rodzajów organizmów i przejawia się w postaci wszelakich sposobów [...] ród
ludzki, chociaż jest gatunkiem stadnym, jednakże zawsze był i pozostaje nadal
gatunkiem drapieżnym".1273 Gatunki drapieżne nie posiadają zasad moralnych,
moralność w nich nie istnieje, moralność jest cechą ludzką. To właśnie Doncow
chce jej pozbawić człowieka. W sytuacji takiej doncowowskiej oceny homo
sapiens uznać należy, że ideolog ten cofa ludzkość do epoki jej pierwotnej
historii, nie uznając osiągnięć humanistycznej myśli ludzkiej i nauk społecznych
ostatnich kilku setek lat.
Sam Doncow nie jest oryginalny. W swoim wykładzie doktryny
nacjonalizmu ukraińskiego powołuje się, między innymi, na L. Warde,1274
według którego: "W toku wycieśniania – przeżycie zdolnego oznacza upadek
niezdolnego, dobór silnego – oznacza zrujnowanie słabego ... ten sam proces
można postrzegać też między wyższymi i niższymi rasami ludzi1275 [...] Rozwój
ras niższych powstrzymywany jest przez rasy wyższe [...] czy one chcą, czy też
nie, rasy wyższe na całej kuli ziemskiej powoli, ale uparcie, wypychają rasy
niższe w walce o byt [...] Prawo przyrody jest prawem siły (the right of
might)."1276
Doncow
dodaje
od
siebie:
"Ekspansja
jest
nie
tylko
samoutwierdzeniem własnej woli, ale jednocześnie jest ona zaprzeczeniem jej u
innych, takie jest prawo życia organicznego i nadorganicznego [...] Ta agresja,
ekspansja, wtrącanie się do sfery bytu innych, która jest podstawą woli władzy,
to znaczy woli do życia – zawiera założenie walki. Każdy teorytyk ekspansji był
1273
Ibidem, s. 169
L. Warde, socjolog, autor prac "Dynamic Sociology", "The psychical factors of civilization" i in.
1275
Należy pamiętać, że, jak już wspomniano wyżej, na przełomie XIX/XX stulecia, pojęcie "rasy" często
utożsamiano z pojęciem "nacji". Tutaj chodzi o nację, a nie o ściśle o rasę
1276
D. Doncow, op. cit., s. 170
1274
419
zawziętym apologetą idei walki. Chytra przyroda [...] uczyniła tak, że każdy
normalny człowiek (i nie tylko człowiek) w walce odczuwa ogromną radość,
traktując ją jako cel sam w sobie. Jack London nazywa tę radość radością
zabójstwa (the joy to kill)."1277
Doncow powołuje się też na siły przyrody, według których "każdy
posiada to tylko, co wydrze innnemu. Wrogość jest nieunikniona, bo każda wola
istnieje dla siebie jako odmienna i przeciwstawna do innych siła."1278 Powołuje
się na Hegla, według którego "otumanieni moralną narkozą mówią u nas o
prawie jednostki do obrony; w tym samym znaczeniu można też mówić o jej
prawie do napadania: bowiem oba są konieczne dla wszystkiego, co żyje –
zaczepny i obronny egoizm, nie są to rzeczy wyboru albo wolnej woli, tylko
fatalizm samego życia. Społeczność, która odrzuca podboje znajduje się w
stanie upadku".1279 To powołanie się na Hegla Doncow wykreślił w wydaniu
Nacjonalizmu z 1966 r.1280
Drugą zasadę doktryny nacjonalizmu ukraińskiego (ekspansję) Doncow
przeciwstawia "zasadniczemu pacyfizmowi naszego prowansalstwa, które
wierzyło w wieczny pokój, ligi narodów i możliwości ugodowego,
harmonijnego współżycia między nacjami."1281 Doncow odrzucał takie ułożenie
stosunków między nacjami, zakładał między nimi permanentne wojny "dla
dobra nacji" traktowanej jako species.
Jeden z rozdziałów swej pracy Doncow zatytułował: "Fanatyzm i
'amoralność', jako czwarty wymóg wolicjonalnego nacjonalizmu". Słowo
"amoralność" ujął on w cudzysłów, bowiem dla niego pojęcie moralności w
kontekście darwinizmu społecznego w ogóle nie funkcjonuje. Jest ono
wymysłem humanistów. O fanatyzmie Doncow mówi: "Ten patos nosicieli
wielkich idei przybiera formę tego, co w języku potocznym nazywa się
1277
Ibidem, s. 171
Ibidem, s. 174
1279
Ibidem
1280
Dmytro Doncow, Nacionalizm, Londyn, 1966, s. 240
1281
D. Doncow, Nacionalizm, Lwów, 1926, s. 178
1278
420
'fanatyzmem', z posmakiem czegoś nieładnego, które temu słowu nadają
wszyscy – ani gorący, ani zimni, akuratni, cieplutcy, liberałowie, demokraci i
inni ludofile [...] Ten fanatyzm zwolenników wielkiej idei wypływa z jej
'religijnego' charakteru [...] 'Fanatyk' natychmiast uznaje swoją prawdę za
ogólną, objawioną, ma ona być przyjęta przez innych. Stąd jego agresywność i
nietolerancyjność do innych poglądów [...] bezgraniczna nienawiść do tego
wszystkiego, co przeszkadza w jej realizacji – oto suma przeżyć, która ogarnia
każdego prawdziwego rewolucjonistę, fanatyka [...] uczuciowe idee 'fanatyków'
nie znają tolerancji ...".1282 Dalej, powołując się na Spenglera, Docow wyjaśnia:
"Istotą fanatyzmu jest to, że jest on wobec konkretnego pustoszący i rujnujący
[...] jest on zbudowany na zaprzeczeniu, na przeciwstawieniu, nie na cum, tylko
na contra".1283
Doncow uzasadnia swą doktrynę, mówiąc, że w parze z fanatyzmem idzie
amoralność. Mówi on: "To nie jest, naturalnie, amoralność w sensie całkowitego
uwolnienia od wszelkich etycznych kryteriów, od wszelkiego moralnego
idealizmu ...".1284 To oznacza, że, według Doncowa, moralność jest relatywna,
co nie zgadza się z ustalonym poglądem na moralność: ona jest przestrzegana,
albo nie istnieje. Tej "mieszczańskiej", jak mówi Doncow, moralności,
przeciwstawia on swoją "moralność" , która ma być (i była) przyjęta przez
ukraiński ruch nacjonalistyczny.
Doncow wyjaśnia tę moralność expressis
verbis: "Z punktu widzenia tej moralności – musi się odczuwać nienawiść do
wroga nawet wtedy, gdy on nam niczego złego nie zrobił [...] jest to moralność,
która nienawidzi 'dobrych ludzi', którzy są 'dobrzy', bo nie są na tyle mocni,
żeby stać się 'złymi', która protestuje przeciwko 'humanitaryzmowi', który zabija
wiarę w siebie i chęć własnowolnego zdobywania swojego miejsca pod
słońcem; która w całej swojej etyce zna tylko dwa bieguny – umocnienie
życiowego instynktu i jego osłabienie ... Moralność, o której tutaj mówię,
1282
Ibidem, s. 192
Ibidem, ss. 193, 194
1284
Ibidem, s. 194
1283
421
odrzucała to 'człowieczeństwo', które zabraniało szkodzić innym, życie ceniła
ponad wszystko, nienawidziła 'drapieżne instynkty' [...] Jej celem był 'silny
człowiek', a nie 'cały człowiek' [...] tutaj nie miała znaczenia maksyma Kanta:
'nie rób drugiemu, co tobie nie miło'".1285 Doncow podsumowuje swoje pojęcie
moralności: "Co idzie na korzyść species – dobre, co idzie ku jej zagładzie – złe
[...] dobre jest wszystko, co umacnia siłę, zdolność i pełnię życia danej species,
złe – wszystko, co ją osłabia [...] tak ta 'moralność' różni się od materialistycznej
i chutorzańsko-uniwersalnej1286 'moralności' prowansalstwa [...] walce o
istnienie obce jest pojęcie sprawiedliwości". 1287 Powyższe wynurzenie świadczy
dobitnie o antyhumanitaryzmie doktryny Doncowa, a przy tym rodzi się kolejne
pytanie – kto decyduje o "dobru species" – o dobru "nacji ukraińskiej'? W tym
zakresie sięgnąć należy do niekwestiowanej praktyki ukraińskiego ruchu
nacjonalistycznego, szczególnie okresu II wojny światowej, jej początku w
formie przystąpienia oddziałów zbrojnych w ramach Wehrmachtu we wrześniu
1939 roku (udział w rozpętaniu II wojny światowej w rzekomym interesie
narodu ukraińskiego) i udział takich oddziałów w agresji Niemiec na ZSRR w
czerwcu 1941 roku, a nadto podjęcie decyzji o wyrzynaniu ludności polskiej na
terenach, uważanych przez OUN za ukraińskie terytoria etnograficzne. Ustalenie
tych faktów umożliwi dokończenie myśli Doncowa co do określenia "dobrem
tego, co jest dobrem dla nacji".
Doncow pogłębia prezentowany przez niego pogląd na etykę w doktrynie
nacjonalizmu ukraińskiego, mówiąc, że "z tego (reprezentowanego przez
Doncowa wyżej – W.P.) punktu widzenia aprobatę moralną zyskują też 'złe"
uczynki, a z punktu widzenia 'ogólnoludzkiej etyki' potępieniu ulegają 'dobre'.
Każda species ma swoje cnoty, a sprzeczki co do różnych cnot rozstrzygnięciu
podlegają nie ich zharmonizowaniem i poprzez porozumianie, tak samo nie na
1285
Ibidem, ss. 195, 196
Przymiotnik "chutorzański" pochodzi od rzeczownika "chutor" oznaczającego położoną z dala od wsi osadę,
przymiotnik "chutorzański" wskazuje na zacofanie
1287
Doncow, op. cit., s. 197
1286
422
takiej drodze wprowadza się panowanie nowej moralności".1288 Doncow,
powołując się na Radka1289, w sposób kategoryczny podsumowuje: "żadne
zasady nie mogą zabronić, żeby słabszy uległ gwałtowi mocniejszego [...]" 1290,
zaś za Wardem twiedzi, że "tylko filistrzy mogą absolutnie odrzucać i potępiać
moralnie wojny, zabójstwa, gwałt – filistrzy oraz ludzie z odumarłym
instynktem życia ... eunuchowie ..."1291, i kończy powtórzeniem: "te moralne
idee są dobre, które idą na korzyść w konkurencyjnej walce o istnienie [...]
dobre postępowanie to takie, które idzie na korzyść rodowi, złe – na jego
niekorzyść."1292
Kończy Doncow rozdział następująco: "Ta idea jest nieprzejednana,
bezkompromisowa, brutalna, fanatyczna, amoralna. Kieruje się ona tylko tym,
co jest w interesie species. Tymi przymiotami oznacza się każda wielka
nacjonalna idea, i to, a nie co inne, daje jej taką siłę wybuchową w historii."1293
Doncow mówi, że "przyroda nie zna humanizmu i sprawiedliwości"1294, a
wobec tego, że zalicza on nacje do species, oznacza to, że humanizm i
sprawiedliwość, przynajmniej w rozumieniu chrześcijńskich i ogólnoludzkich
wartości, nie funkcjonuje w społeczeństwach-nacjach. Na tym tle Doncow mówi
o
kolejnej
podstawie
"wielkiej
idei",
która
ma
być
"fanatyczna,
bezkompromisowa, ale powinna też służyć interesom postępu".1295 Bowiem, jak
mówi Doncow, "bez gwałtu i bez żelaznej bezwzględności niczego w historii nie
stworzono [...] Gwałt, żelazna bezwzględność i wojna – oto były metody, jakimi
drogą postępu szły narody wybrane"1296, a dalej, powołując się na Sorela, pisze,
że "gwałt jest jedynym sposobem, którym dysponują nacje zbydlęciałe przez
1288
Ibidem, s. 198
Radek Karol, właściwie Karol Sobelson (1885-1939) – działacz polskiego i międzynarodowego ruchu
socjalistycznego, od 1917 r. w partii bolszewickiej, we władzach Międzynarodówki Komunistycznej, w 1937 r.
skazany na więzienia przez władze sowieckie
1290
Doncow, op. cit., s. 198
1291
Ibidem
1292
Ibidem
1293
Ibidem, s. 200
1294
Ibidem, s. 208
1295
Ibidem, s. 209
1296
Ibidem, s. 210
1289
423
humanizm ..."1297, a następnie, przywołując autorytet Woltera, mówi: "dążenie
do wielkości swojego kraju oznacza dążenie do nieszczęścia swych
sąsiadów."1298
Bardzo istotnym jest doncowowskie twierdzenie sformułowane w sposób
następujący: "Narody, pozbawione tych dążeń, tych pasji ... muszą zginąć. Te, u
których ta wola pozostaje w stanie atrofii albo jest osłabiona, pozostają w tyle w
życiowej konkurencji, której prawem jest prawo silnego."1299 Ten pasus Doncow
usunął z londyńskiego wydania 1966 roku. On w tym wydaniu opuścił też inny,
pochodzący z wydania I-go, pasus w następującym brzmieniu: " Gdyby
wojujący faszyzm albo bolszewizm nie posiadał w sobie tego ducha, którym
natchniony był triumfujący faszyzm i bolszewizm – nigdy by one nie
zwyciężyły."1300
Przechodząc
do
konkretów,
Doncow
poucza:
"Nas
uczono
'bezwarunkowo dążyć do zgody' z przeciwstawną ideą, 'niepogłębiania
narodowych antagonizmów', niepoddawania się 'bezsensownej wrogości'.
Wprost przeciwnie! Nacja przede wszystkim musi wychowywać w sobie te
uczucia i te idee, które pomagają prędzej dojść do celu. Nas uczono poszukiwać
czegoś, 'co stałoby ponad wszystkimi nacjonalizmami', 'wszystkich ludzi
wszystkich
wyznań
uznać
za
braci',
poszukiwania
'ponadnarodowej
ogólnoludzkiej prawdy', występowania 'pod bardziej ludzkim sztandarem,
aniżeli religijne i narodowe antagonizmy' [...] Wprost przeciwnie! Absurdem
jest ponadnarodowa prawda [...] absurdem jest 'ogólnoludzki punkt widzenia',
punktów widzenia jest tyle, ile nacji."1301 Przedłużając lekcję swej pedagogiki,
Doncow, powołując się na Machiawelliego, mówi: "Gdy chodzi o rozmyślania
nad szczęściem kraju ojczystego, obywatel nie powinien zastanawiać się nad
jakimkowiek rozważaniem co do sprawiedliwości czy niesprawiedliwości, nad
1297
Ibidem
Ibidem, s. 210
1299
Ibidem, s. 221
1300
Ibidem, s. 228
1301
Ibidem, s. 245
1298
424
humanitaryzmem czy okrutnością."1302 Te doncowowskie i autorów, na których
on się powołuje, zasady należy porównać z zasadami chcześcijaństwa. Wniosek
będzie jednoznaczny.
Krótkie omówienie zasad etycznych w doktrynie Doncowa, będącej
doktryną ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego, należy zakończyć takimi jego
słowami: "Aby wielki, wszechogarniający ideał nacji mógł połączyć się z
potężnym narodowym instynktem, musi on czerpać swoją treść nie w
oderwanych
zasadach
internacjonalizmu,
kosmopolityzmu,
socjalizmu,
humanizmu, tylko w tajnikach psychiki narodowej, w potrzebach nacji, w jej
amotywnej, irracjonalnej woli do życia i panowania. Wyśmiana przez filistrów
filozofia brytyjskiego right or wrong, my country! albo niemieckiego
Deutschland über Alles powinna stać sie naszym hasłem [...] Nie ma
ogólnoludzkiej prawdy."1303
Jakiekolwiek analizy zasad teoretycznych omawianej doktryny nie
doprowadzą do prawidłowych wniosków bez ich konfrontacji z praktyką, z
wcielaniem omawianych zasad w życie. Aby dojść do sedna wyłożonych przez
Doncowa zasad etycznych, należy więc zdać sobie sprawę z działań, opartych
na głoszonych i omówionych tutaj po krótce zasadach, które podjął i reralizował
nacjonalizm ukraiński.1304
1302
Ibidem, s. 246
Ibidem, ss. 251, 255
1304
O realizacji zasad ideologicznych przez struktury integralnego nacjonalizmu ukraińskiego autor niniejszego
artykułu napisał następujące prace: 1) "Gorzka prawda: zbrodniczość OUN-UPA", Toronto, 1995; 2) "Ideologia
nacjonalizmu ukraińskiego", Toronto, 1996 (rozprawa doktorska); 3) "Apokalipsa według Wiktora Ukraińca",
Toronto, 1996; 4) "Fałszowanie fistorii najnowszej Ukrainy", Toronto, 1996; 5) "Ocena poilityczna i prawna
OUN i UPA", Toronto, 1997; 6) "Akcja Wisła – próba oceny", Toronto, 1997; 7) "Zginęli z rąk ukraińskich?",
Toronto, 1997; 8) :Pojęcie integralnego nacjonalizmu ukraińskiego", Warszawa, 1997; 9) "Posłanie do braci
Polaków", Toronto, 1998; 10) "Manowce historyków polskich", Toronto, 1998; 11) "Ukraińskie ofiary OUNUPA", Toronto, 1998; 12) "Rok 1943: OUN Bandery na Wołyniu - dzia³alnoœæ OUN Bandery w œwietle
'Listów otwartych do Przywództwa OUN Bandery' autorstwa Tarasa Bulby-Borowca", Warszawa, 2002; 12)
"Ludobójstwo nagrodzone", Toronto, 2003; 13) "Gwałt na prawdzie o zbrodniach OUN Bandery", Toronto,
2003; 14) "Źródła zbrodni OUN-UPA", Toronto, 2003; 15) "Dowody zbrodni OUN i UPA" Toronto, 2000
(rozprawa habilitacyjna); 16) "Nacjonalizm ukraiński w dokumentach", cz. 1, Toronto, 2002; 17) "Nacjonalizm
ukraiński w dokumentach", cz. 2, Toronto, 2002; 18) "Nacjonalizm ukraiński w dokumentach", cz. 3, Toronto,
2003; 19) "Gorzka prawda: cień Bandery nad zbrodnią ludobójstwa", Toronto, 2005. Prace faktograficzne z tego
zakresu: W³adysław i Ewa Siemaszko: "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności
polskiej Wołynia 1939-1945", Warszawa, 2000; Henryk Komański i Szczepan Siekierka: "Ludobójstwo
1303
425
Mając już za sobą krótki przegląd podstawowych zasad sformułowanej
przez Dmytra Doncowa doktryny integralnego nacjonalizmu ukraińskiego, czas
postawić też pytanie o relacje pomiędzy tym nacjonalizmem i reprezentującymi
go organizacjami a Kościołem greckokatolickim i prawosławnym. Temat ten
jest szeroki i wymaga osobnych badań historyczno-faktograficznych. Dlatego tu
poprzestaniemy tylko na wskazaniu, że ruchy ideologiczno-polityczne, jak też
religijne, dążą do poszerzenia swych wpływów w sensie terytorialnym. Dotyczy
to więc zarówno intergralnengo ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego, jak też
Cerkwi greckokatolickiej. Oba te ruchy od zarania swych dziejów dążyły do
poszerzenia swych wpływów na Wielką Ukrainę. Dążąc do realizacji odrębnych
celów, od lat 1920-ch i do chwili obecnej, oba te ruchy, kierując się względami
taktycznymi, wspierają się wzajemnie: nacjonalizm ukraiński pomaga w
szerzeniu wpływów Cerkwi greckokatolickiej na wschód od jej tradycyjnego
obszaru działania, a ta Cerkiew pomaga nacjonalizmowi ukraińskiemu
umacnianie
jego
wpływów
na
terenie
Wielkiej
Ukrainy.
Cerkiew
greckokatolicka nigdy nie potępiła działań zbrodniczych struktur nacjonalizmu
ukraińskiego, zaś w ostatnich latach wręcz zabiega ona o rehabilitację OUNUPA. Jest to temat odrębny, ale mający odniesienie do sformułowanych przez
Doncowa zasad etycznych funkcjonujących w, popieranym przez Cerkiew
greckokatolicką, ukraińskim ruchu nacjonalistycznym.
Na Ukrainie po upadku ZSRR działają trzy odłamy Cerkwi prawosławnej:
1) tradycyjna (kanoniczna) Ukraińska Cerkiew prawosławna Moskiewskiego
Partiarchatu, skupiająca około 80% wiernych, 2) Ukraińska autokefaliczna
cerkiew prawosława i 3) niekanoniczna Ukraińska cerkiew prawosławna
Kijowskiego Patriarchatu. Pierwsza z nich potępia ideologię i praktykę
integralnego nacjonalizmu ukraińskiego, druga jest wobec niego neutralna, zaś
trzecia aktywnie współdziła ze strukturami nacjonalizmu ukraińskiego – bierze
dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie tarnopolskim 1939-1946", Wrocław,
2004
426
udział w poświęcaniu pominków działaczy banderowskich, jej hierarchowie
uczestniczą w organizowanych przez OUN Bandery i OUN Melnyka imprezach
itp.
Jednym z przejawów wprowadzania w życie zasad etycznych w
sformułowaniu D. Doncowa, był, opracowany w 1929 roku, tzw. "Dekalog
nacjonalisty ukraińskiego". Jego autorem był student filozofii, Stepan
Łenkawśkyj, a inwokację do tego "Dekalogu" napisał sam Dmytro Doncow.1305
Wspomiany "Dekalog" jest obecnie przedstawiany w literaturze przedmiotu w
formie pofałszowanej nawet przez pracowników nauki w Polsce. Oto jego
niepofałszowany tekst:1306
Dziesięcięć przykazań nacjonalisty ukraińskiego1307
Ja - Duch odwiecznego żywiołu, który ustrzegł Ciebie przed tatarskim
najazdem i postawił na granicy dwóch światów, aby tworzyć nowe życie:1308
1. Zdobędziesz Państwo Ukraińskie, albo zginiesz w walce o nie.
2. Nie pozwolisz nikomu plamić sławy, ani czci Twojej Nacji.
3. Pamiętaj o wielkich dniach naszych walk Wyzwoleńczych.
4. Bądź dumny z tego, że jesteś spadkobiercą walki o sławę
Włodzimierzowego Tryzuba.
5. Pomścisz śmierć Wielkich Rycerzy.
6. O sprawie nie rozmawiaj z tym, z kim można, tylko z tym, z kim
trzeba.
7. Nie zawahasz się dokonać największej zbrodni, gdy tego wymagać
będzie dobro Sprawy.
Inwokacja ograniczona jest do słów: "Ja – Duch odwiecznego żywiołu, który ustrzegł Ciebie przed tatarskim
najazdem i postawił na granicy dwóch światów, aby tworzyć nowe życie"
1306
Tekst więty z pracy: Petro Mirczuk, Narys istoriji OUN, t. I, Monachium, 1968. Współredaktorem tej pracy
był wspomniany tutaj Stepan £enkawśkyj, autor "Dekalogu", autorytet, gdy chodzi o ustalenie
niepofałszowanego tekstu
1307
Petro Mirczuk, Narys istoriji OUN, t. I, Minachium, 1968, s. 126
1308
Tę inwokację napisał Doncow, pozostały tekst jest autorstwa Stepana Łenkawśkiego
1305
427
8. Nienawiścią i podstępem przyjmować będziesz wrogów Twojej Nacji.
9. Ani prośby, ani groźby, ani tortury, ani śmierć nie zniewolą Ciebie do
wyjawienia tajemnicy.
10. Dążyć będziesz do poszerzenia siły, sławy, bogactwa i przestrzeni
Państwa Ukraińskiego, nawet w drodze zniewolenia obcego elementu.
Fałszowanie "Dekalogu nacjonalisty ukraińskiego" nastąpiło po
wojnie z przyczyn politycznych,1309 ale w okresie międzywojennym i w
czasie okupacji znany był tylko jego pierwotny tekst był
Ukraińscy autorzy o etyce w ujęciu D. Doncowa
Niewiele jest wynurzeń ukraińskich (niesowieckich) autorów o etyce w
ujęciu D. Doncowa, ale te kilka, na które autor niniejszego opracowania natrafił,
warto przytoczyć. Są to oceny ludzi wykształconych, tych, którzy albo byli
bardzo blisko ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego, albo w nim uczestniczyli.
Mychajło Demkowycz-Dobrianśkyj, w okresie międzywojennym członek
nacjonalistycznej Organizacji Wyższych
Klas Gimnazjów Ukraińskich,
zbliżający się w okresie międzywojennym do OUN ukraiński publicysta, osiadły
po wojnie w Londynie, bezpośrednio po niej występujący pod pseudonimem
"M. Łahodiwśkyj", tak ocenił działalność Doncowa:
"Jednym z takich czynników1310 – i to może jednym z najsilniejszych –
była publicystyczna działalność Dmytra Doncowa na Ukrainie Zachodniej w
okresie międzywojennym. Bez poznania tej indywidualności nie zrozumiemy w
pełni tej doby życia halickiego. Doncow w naszych warunkach był, bez
Jednym ze wspó³czesnych autorów fa³szuj¹cych "Dekalog nacjonalisty ukraiñskiego" jest Roman Drozd,
obecnie profesor historii. W pracy pt. "Ukraiñska Powstañcza Armia" (Warszawa, 1998, s. 42) w punkcie 7
"Dekalogu" zamienia on s³owo "zrodni" (przestępstwa) na s³owo "czyn", w puncie 8 usun¹³ s³owo "podstêpem",
w punkcie 10 s³owo "poszerzenia" zast¹pi³ nielogicznym w zdaniu s³owem "upowszechnienia". Szczegó³owe
omówienie fa³szowania "Dekalogu" patrz: Wiktor Poliszczuk, "Nacjonalizm ukraiñski w dokumentach", cz. 1,
Toronto, 2002, s. 48
1310
Chodzi o czynnik amoralności w ukraińskim ruchu nacjonalistycznym
1309
428
wątpienia, indywidualnością ponad zwykłą przeciętność. Dlatego wśród tych,
kto w tym czasie czynnie wpływał na kształtowanie opinii publicznej, jego
wpływ przeważał, on nadawł ton temu, co zazwyczaj nazywamy duchową
atmosferą, on wycisnął pieczęć na całym duchowym życiu lat 1920-ch. On
wywarł decydujący wpływ na kształtowanie ukraińskiej myśli nacjonalistycznej
owego czasu, jednakże ten wpływ był głęboko negatywny. Nie można sobie
wyobrazić gorszego danajskiego daru dla młodego ruchu ideowego, który zaczął
wzrastać w Halicji i na emigracji – dla nacjonalizmu ukraińskiego, jak
sprezentowana mu przez Doncowa książka "Nacjonalizm" [...] Doncow, jak
utalentowany kupiec na rynku, dobrze orientował się, jaki towar staje się
modnym, na jaki towar jest największt popyt, jakim towarem można zdobyć
największy rozgłos dla swej firmy oraz moralny i materialny kapitał [...] a
przepowiadał on to, co było efektowne, modne, czym zachwycała się
bezkrytyczna masa [...] Doncowszczyzna (to znaczy Doncow i jego szkoła)
legły ciężką zmorą na młodą generację Ukrainy Zachodniej. Szczęśliwy był ten,
kto na czas opamiętał się1311 i nie dał się oczarować wielkiemu magowi [...] W
głównej swej pracy "Nacjonalizm" Doncow wysunął tezę o amoralności
nacjonalizmu jako jeden z głównych filarów nacjonalistycznej ideologii i bronił
jej zawzięcie [...] Po raz pierwszy w historii Ukrainy w poważnych publikacjach
i w przodującym czasopiśmie "Literaturno-Naukowym Wisnyku" zaczęto
propagować amoralność jako narodową cnotę. Zostawmy
przyszłym
historykom rozwiązanie zagadki, jak mogło się stać, że amoralność przyjęła za
podstawę światopoglądu znaczna część młodzieży tamtego czasu, którego siłą i
nadzieją dotąd były właśnie wartości etyczne. Co w żaden sposób nie udało się
komunistycznej propagandzie, tego dokonał Doncow [...] Symbolem jego
(Doncowa – W.P.) wydawnictwa była głowa wilka z otwartą paszczą. To
harminizowało z ówczesnym tonem i również powodowało silny efekt [...]
Doncow był mistrzem pióra [...] jemu przypadł wątpliwej wartości honor, że to
1311
Tym, który "na czas opamiętał się", był Mychajło Demkowycz-Dobrianśkyj
429
on usankcjonował amoralność w metodach walki politycznej w naszym narodzie
[...] wyzwolenie bestii w ukraińskim człowieku [...] W Zachodniej Ukrainie
Doncow stał się, być może nie będąc świadom tego, narzędziem tej
ogólnoeuropejskiej tendencji wyzwolenia bestii1312 [...] Bowiem on był tym,
który wagą swojego wpływu przeważył stosunek sił i rezultat walki o
wyzwolenie bestii w ukraińskim człowieku".1313
Jurij Fedoriw, po wojnie ksiądz greckokatolicki, doktor teologii, w
okresie
międzywojennym,
nieświadom
istoty
integralnego
(typu
faszystowskiego) nacjonalizmu ukraińskiego, włączył się do działalności UWOOUN, dopuścił się jakiegoś przestępstwa, został skazany i karę odbywał w
więzieniu we Wronkach. W tym więzieniu karę odbywała cała grupa
nacjonalistów ukraińskich. Jemu, jako bardziej wykształconemu, grupa
nacjonalistów powierzała funkcję prowadzenia szkolenia ideologicznego dla
pozostałych współwięźniów, w związku z czym musiał on zapoznać się z
ideologią tego nacjonalizmu, jak się okazało – z doktryną Doncowa. Oto jaką
ocenę dał ten ksiądz tej doktrynie w swych wspomnieniach po wojnie, w
Toronto, już jako doktor teologii chrześcijańskiej:
"Myron nie omieszkał od razu dać mi zeszyt zapisany drobnym pismem.
Miałem to przestudiować, a potem tę doktrynę wyjaśniać i zaszczepiać
"małym"1314 [...] zacząłem studiować ten zeszyt ideologiczny. Był on zapisany
drobniutkim pismem, z maksymalną oszczędnością papieru. Miał około 30
stron. Na stronie tytułowej wyraźne: Ideologia Nacjonalizmu Ukraińskiego [...]
Rzecz zrozumiała, że po dwudziestu latach nie mogę już z dokładnością
odtworzyć toku tej "ideologicznej materii" [...] Przypominam jednak, że wiele w
niej miejsca było poświęcone traktatowi "woli i ruchu", ale najwięcej
bohaterstwu [...] Wymagało się w tej ideologii wyrzeczenia się wszystkiego –
Autor ma na myśli rodzący się w Europie Zachodniej w latach 1920-ch faszyzm
M. Łahodiwśkyj, Dmytro Doncow – joho rola w formuwanni modernoho ukrajinstwa, w: Probłemy, nr 1,
Monachium, ss. 9-13
1314
"Małymi" nazywano zwykłych członków OUN, z reguły byli to małoipiśmienni wieśniacy ukraińscy, którzy
trafili do więzień za działalność nacjonalistyczną. Nazwa "mali" miała ich odróżnić od oczytanej "inteligencji"
1312
1313
430
ojca i matki, Boga i sumienia, prawa i etyki, miłości bliźniego i osobistych
ludzkich uczuć. W imię jednego: "Zdobędziesz [...] albo zginiesz".1315
Nic w świecie nie dzieje się bez przyczyny. W trakcie jednego z
dziesięciu seminariów polsko-ukraińskich (nacjonalistycznych)1316 historyków
odbytych w ostatnich latach, jeden z jego polskich uczestników wyraził myśl:
wiadomo, że banderowcy mordowali Polaków, ale czym wytłumaczyć tak
drastyczne metody mordowania?
Wydaje
się,
że
odpowiedzi
na
to
pytanie szukać należy w
antyhumanitarnej doktrynie Dmytra Doncowa, którą Organizacja Ukraińskich
Nacjonalistów przyjęła na swoje ideologiczne uzbrojenie i od której do dziś nie
odstąpiła.
Jurij Fedoriw, Wronky, Toronto, brw, s. 73. "W imię jednego ..." – odnosi się do pierwszego przykazania
"Dekalogu nacjonalisty ukraińskiego"
1316
Ze strony ukraiñskiej udzia³ w seminariach brali wy³¹cznie historycy o ukraiñskiej nacjonalistycznej,
probanderowskiej orientacji
1315
431
Krzysztof Łada
Treść i znaczenie „Dekalogu” nacjonalistycznego OUN
Sprawa treści i znaczenia „Dekalogu ukraińskiego nacjonalisty” oraz jego
miejsca w szkoleniu ideologicznym OUN była i jest w literaturze historycznej
często zniekształcana lub pomijana. Już we wczesnym okresie powojennym
doszło do pierwszych manipulacji tekstu „Dekalogu”. W 1955 roku Zagraniczny
Oddział Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów wydał „przepisany na nowo”
zbiór dokumentów z lat 1929-1955. W publikacji treść dziesiątego przykazania
„Dekalogu” zmieniono tak, aby zataić, że OUN dążyła do zniewolenia i podboju
innych narodów (imperializm). Wygładzono także przykazania siódme i ósme,
które w jaskrawy sposób propagowały zbrodnię oraz podstęp jako sposób
postępowania względem tzw. „wrogów narodu”. W wypadku przykazań
siódmego i ósmego manipulacja nie była tak jaskrawa, gdyż w okresie wojny
OUN posługiwała się już złagodzonym tekstem, choć dalej używano
ekstremalnej interpretacji. Ponadto publikacja podawała, że przedstawiana
wersja obowiązywała już w 1929 roku, co jest nieprawdą.1317 W 1998 roku w
Polsce w podobny sposób zmanipulował „Dekalog” także Roman Drozd w
zbiorze dokumentów na temat UPA.1318 Z drugiej strony, nawet ci historycy,
którzy podawali poprawne wersje „Dekalogu” nie poświęcali należnej wagi
temu dokumentowi, na ogół treści „Dekalogu” komentowali pobieżnie lub
wcale.1319
Niniejszy
przyczynek
przedstawia
dwa
dokumenty
szkoleniowo-
ideologiczne OUN z okresu II wojny światowej, które objaśniają znaczenie
OUN w switli postanow Wełykych Zboriw, Konferencij ta inszych dokumentiw z borotby 1929-1955 r.
(Zbirka dokumentiw), bmw., Wydannia Zakordonnych Czastyn Orhanizaciji Ukrajinśkych Nacionalistiw, 1955,
s. 16. Wspomniana publikacja posiada wiele innych zmanipulowanych dokumentów.
1318
Patrz: Roman Drozd, Ukraińska Powstańcza Armia: Dokumenty-Geneza, Warszawa: Burchard Edition,
1998.
1319
Patrz: Ryszard Torzecki, Kwestia ukraińska w Polsce w latach 1923-1929, Kraków: Wydawnictwo
Literackie, 1989, s. 259; Roman Wysocki, Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów w Polsce w latach 19291939. Geneza, struktura, program, ideologia, Lublin: Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej,
2003 s. 177. Wysocki podaje „Dekalog”, lecz go nie analizuje. Przez książkę przebija sympatia autora do
międzywojennej działalności OUN.
1317
432
treści „Dekalogu”. Publikując je autor chce oddać należną im wagę.
„Objaśnienia Dekalogu” wywarły duży wpływ na wychowanie Nacjonalistów z
OUN, to z nich, w czasie szkolenia ideologicznego, członkowie OUN poznawali
oficjalną wykładnię przykazań. W każdym z prezentowanych dokumentów
znajduje się tekst „Dekalogu” w formie już złagodzonej. Same objaśnienia
pozwalają nam jednak stwierdzić, że złagodzenia miały charakter formalny i
estetyczny, a nie merytoryczny. Przykazania normują postępowanie względem
własnego narodu, względem ‘wroga rasowego’ oraz względem Organizacji
(OUN).
Przytaczane „Objaśnienia” pozwalają nam zarysować świat pojęć członka
OUN. Nacjonalizm w wydaniu OUN za najwyższą wartość uznawał własne
państwo. Zarówno charakter walki o państwo oraz późniejsze jego
funkcjonowanie zdeterminowane było przez nacjonalistyczne rozumienie
ówczesnego
świata
(pojmowanego
jako
stosunki
między
narodami).
Nacjonalizm ten zakładał, że świat jest z reguły zły i rządzą w nim nienawiść,
okrucieństwo, gdzie prawem jest rozwój silniejszego kosztem słabszego. I
dlatego, aby móc poruszać się w takim świecie członkowie OUN, oraz w ogóle
Ukraińcy, mieli kierować się nienawiścią i okrucieństwem w stosunku do
„wrogów narodu” oraz do wszystkiego co cudze. Naród postrzegano jako
wspólnotę biologiczno-duchową, która nienawidzi inne narody. Wyciągając
wnioski z takiego pojmowania świata nacjonaliści głosili, że tylko poprzez
przyjęcie ideologii ukraińskiego nacjonalizmu naród ukraiński będzie w stanie
zapewnić sobie godne miejsce w świecie. Aby je osiągnąć, ideologia
ukraińskiego nacjonalizmu miała być „wszechobejmującą”, przenikać wszystkie
sfery działalności ludzkiej. Jednym z aspektów tej ideologii była podwójna
moralność. Nie była to moralność typu chrześcijańskiego, co stwierdza się
dosłownie w objaśnieniach, lecz „moralność nacjonalistyczna”. Dzieliła się ona
na tę praktykowaną wobec własnego narodu, oraz tę stosowaną względem
narodów innych, określanych jako „obce”, „obce-wrogie” lub „wróg rasowy”.
433
Względem „wroga rasowego”, jak podawało jedno z objaśnień: „Nóż i
rewolwer, trucizna i podstęp – to rzeczy, jakimi nacjonalista w walce z
silniejszym wrogiem może się posługiwać”. W świetle takiego wytłumaczenia
przykazania ósmego, stosowanego podczas szkolenia członków OUN, zamiana
pierwotnych słów „Dekalogu” „Nienawiścią i podstępem będziesz przyjmował
wroga twego narodu” na później obowiązujące „Nienawiścią i bezwzględną
walką będziesz przyjmować wrogów Twojego Narodu” była zmianą zaledwie
kosmetyczną. Łagodziła formę oficjalnie dostępną, ale nie treść.1320 Ważnym
elementem moralności obowiązującej w stosunku do „wroga rasowego” była
zemsta. Dobitnie wyrażona w następującej deklaracji: „Musimy wyrównać szalę
sprawiedliwości, za górę naszych trupów, muszą paść jeszcze większe góry
trupów przeciwników. Nam nie jest strasznym, co powie o nas ‘cywilizowany
świat’, ten świat milczał gdy nas milionami męczono głodem, strzelano,
wieszano, nie będziemy wsłuchiwać się w jego opinię i wtedy, gdy przyjdzie
dzień zemsty. Żyjemy na granicy stepowych i osiadłych narodów, w walce
przyjmiemy taktykę ludzi stepów. Okrutność wobec wroga nigdy nie jest za
wielka. Tego nauczyła nas historia”.1321 Powyższe fragmenty „Objaśnienia
Dekalogu” rzucają światło na bestialskość metod stosowanych przez OUN-UPA
w stosunku do ludności polskiej oraz innej. Zemsta w wydaniu OUN miała mieć
wymiar historyczny, nie chodziło tylko o zemstę za krzywdy, prawdziwe i
wyimaginowane, poniesione współcześnie, lecz zemstę, która mściła się za
„krzywdy” stuleci: „Czy mamy zapomnieć Kajałę, Połtawę, Makówkę, Kruty,
Bazar i wiele innych [walk]. Czy bezkarnie darować najeźdźcom śmierć śp.
Wodza
Jewhena
Konowalca,
Petlury,
Basarabowej,
Danyłyszyna,
Hołowinśkiego, oraz tysięcy, tysięcy innych rycerzy”. 1322 „Obowiązek zemsty
Była to „moralność” lub w zasadzie amoralność typu Doncowskiego. Patrz część pracy Wiktora Poliszczuka
dotycząca tego problemu: Wiktor Poliszczuk, Ideologia nacjonalizmu ukraińskiego, Toronto-Warszawa, 1996, s.
112-119.
1321
Na temat przygotowywanej zemsty patrz także: Czesław Partacz, Krzysztof Łada, Polska wobec ukraińskich
dążeń niepodległościowych w czasie II wojny światowej, Toruń: Centrum Edukacji Europejskiej, 2004, s. 84-89.
1322
Z wyjątkiem Petlury byli to członkowie OUN lub UWO.
1320
434
za przodków musi wejść w kość i krew Ukraińskiego Nacjonalisty”. W trakcie
tak rozumianej zemsty i walki Nacjonalista miał nie przebierać w środkach.
Niech nas nie dziwi zatem, że pogromy ludności żydowskiej z roku 1941 roku
we Lwowie nazwane zostały „Dniami Petlury”. Z faktu, że naród pojmowano
jako zamkniętą wspólnotę rasowo-duchową, wykluczającą inne wspólnoty,
wyciągnięto także wniosek, że umiłowanie własnego narodu równało się
„zaprzeczeniu (nienawiści)” do innego narodu: do „obcego, a tym bardziej do
obcego-wroga”. Dlatego Ukraińcy wchodzący w związki małżeńskie z
„obcymi” otrzymali piętno „burzycieli narodowo-społecznego życia”. Taka
ideologizacja małżeństw mieszanych wyjaśnia nam dlaczego OUN-UPA
likwidowała takie rodziny w sposób okrutny w latach 1943-1944.
Celem Ukraińskiego Nacjonalizmu było nie tylko zdobycie ukraińskiego
państwa. Wbrew temu co mówi dzisiejsza historiografia na Ukrainie i częściowo
w Polsce, osiągnięcie państwa uważano tylko za pierwszy etap walki.
Pojmowanie narodu jako organizm biologiczny, popychało nacjonalistów do
wiary w to, że Ukraina tak jak organizm musi rosnąć „od podboju do podboju”
aby żyć. Wzrost narodu pojmowano jako ekspansję terytorialną i kulturalną.
Ukraina miała być potęga militarną i kulturalną na Wschodzie Europy.
Pytanie, które należałoby tutaj postawić brzmi: jak ważny był tekst
„Dekalogu” i jego objaśnienia? Czy był to tylko tekst martwy, czy też czytany i
praktykowany w OUN? Pytania te mają swoją wymowę w kontekście generalnej
tendencji w nauce historycznej, polskiej, ukraińskiej i światowej do
przemilczania lub „podlukrowywania” treści zawartych w ideologii OUN. Autor
uważa, że powojenne nacjonalistyczne wspomnienia podkreślają wagę
„Dekalogu” dla formowania światopoglądu międzywojennej młodzieży
ukraińskiej. Na przykład autorzy opracowania o wsi Puków (okolice Rohatynia)
pisząc o działalności OUN przyznają: „Stworzyła się druga ‘religia’ z
435
‘Dekalogiem nacjonalisty’”.1323 Także Mychajło Łaska-Woron, członek
przedwojennej OUN w swoich wspomnieniach informuje: „Każdy musiał znać
dziesięć przykazań ukraińskiego nacjonalisty na pamięć tak, aby [jeszcze] nawet
w półśnie, po zbudzeniu, umiał bez zająknięcia powiedzieć i objaśnić je
[podkreślenie autora]. Rozpoczynaliśmy prawie każde nasze spotkanie od
Dekalogu”. W kontekście tytułów prezentowanych tutaj dokumentów słowo
„objaśnić” jest kluczowe. Oceniając pracę swojego przełożonego w ogniwie
OUN, Łaska-Woron pisze: „Spotkaniami kierował sam Wołodymyr Fedak
„Hrab”. W ciągu prawie dwóch lat mojego uczestnictwa w ogniwie,
przerobiliśmy ideologię ukraińskiego nacjonalizmu – jej filozoficzne podstawy
oraz historyczny rozwój . . . . Oprócz tego W. Fedak umiał dobrze połączyć w
pracy wychowawczej Prawo Płastowe i Dekalog OUN. Na podobne tematy
dawał nam wykłady dotyczące charakteru junaka-nacjonalisty oraz jego
moralności”.1324 Greckokatolicki ksiądz, Jurij Fedoriw, który zetknął się z
„Dekalogiem” Nacjonalisty po raz pierwszy w więzieniu we Wronkach w latach
trzydziestych, zauważył jak na terenie okupowanej Polski czytanie „Dekalogu”
odbywało się w sposób jawny i nieograniczony tylko do form organizacyjnych
OUN. Fedoriw podaje: „Na przykład, od razu po polsko-niemieckiej wojnie w
niektórych nacjonalistycznych grupach, gdzie byli ‘mali’[zwykli członkowie] i
‘wielcy’ [przywódcy] – odbywały się ranne i wieczorne ‘modlitwy’.
Przygotowywano w szeregi małych [szkolono ideologicznie zwykłych
członków] i zamiast modlitwy [chrześcijańskiej] odmawiano Dekalog
[Nacjonalisty].”1325
W naszej ocenie znaczenia „Dekalogu” dla szkolenia ideologicznego
OUN w trakcie wojny dysponujemy już raportami sprawozdawczymi. Rozkaz
Iwan Muzyczka, Myron Pazij, Myron Kłymciw, „Pukiw” w Rohatynska zemlia: sbirnyk istorycznomemuarnych, etnohraficznych i pobutowych materiałiw, Niu-Jork-Paryż-Sydnej-Toronto: Centralnyj Komitet
„Rohatynszczyna”, t. 1, s. 735.
1324
Mychajło Łaska-Woron, „U peremyśkij himnaziji (1939-1934 roky). Junactwo OUN” w Wołodymyr Makar
(red.), Bojowi Druzi: Zbirka spohadiw z dij OUN (1929-1945), Toronto: „Homin Ukrainy”, s. 297-298.
1325
Jurij Mozil (Jurij Fedoriw), Na Woronkach, Toronto: Ukrajinśke Wydawnyctwo „Dobra Knyzhka” 1959, s.
79.
1323
436
Krajowego Prowodu OUN-B z dnia 25 lipca 1942 roku, regulował procedurę
obchodzenia „Dnia Ukraińskiego Oręża” przez Członków OUN i sympatyków,
świętowanego 31 sierpnia każdego roku. Członkowie OUN w trakcie spotkań w
ogniwach, obok wykładów na temat święta, „walki i osiągnięć OUN”,
zobowiązani zostali do zbiorowego deklamowania „Dekalogu”. Było to raczej
potwierdzenie istniejącej procedury podczas zwykłych spotkań.1326 Szkolenie w
tym duchu było kontynuowane w 1943 roku podczas trwania kampanii
eksterminacyjnej na ludności polskiej. Wraz z tworzeniem oddziałów leśnych
OUN, banderowcy wydali szereg instrukcji, które określiły, że członkowie OUN
obok normalnego wyszkolenia, bojowego, zwiadowczego, sanitarnego i
terenoznawczego podlegali także wyszkoleniu „ideologiczno-politycznemu”.1327
Raporty OUN-UPA
z terenu potwierdzają realizację tych wytycznych
wskazując, że „Dekalog” pozostawał dalej w kanonie tekstów ideologicznych.
Na przykład istnieje szereg raportów z nadrejonu „Hało”-Stolin (Wołyń) z
okresu od maja do lipca 1943 roku zaświadczających o odbyciu periodycznych
spotkań w trakcie których szkolono ideologicznie poprzez „przerabianie
Dekalogu”.1328 Raport z pracy wychowawczej z nadrejonu „Kowel” z 29
sierpnia 1943, sporządzony przez „Tura”, wymienił jako jedno ze swoich zadań
„podniesienie moralnego stanu strzelców oraz stymulowanie większej
nienawiści do wroga” oraz apelował o nadesłanie mu pracy „Idea i Czyn”
Orłyka.1329 Raport upowski z 12 września 1943 roku z nadrejonu „Dołyna”
(Kostopol) informował o szkoleniu na podstawie Uchwał II Wielkiego
Kongresu OUN oraz „Dekalogu”. Szkolenie takie było praktykowane w UPA na
równi ze szkoleniem wojskowym.1330 Sprawozdanie roczne z końca 1943 roku z
jednego z kuszczy w okolicach Łucka wylicza 18 lub 28 (nieczytelny zapis)
odbytych spotkań. Na pytanie: „Co przerabiano w trakcie spotkań w ciągu 1943
‘Propahandywna Instrukcija cz. 4.’ (25.VII. 1942), CDAWOWU (Kijów), 3833/2/1, s. 208.
‘Partyzantka’ CDAWOWU, 38/1/245, p. 47.
1328
Znajdują się one w CDAWOWU, 3838/1/60. Wzmianki o „Dekalogu” na stronach: 12, 45, 55, 76.
1329
‘Zwit wychownoji pracy w UPA-Kowel 1943r.’, CDAWOWU, 38/1/58, p. 31.
1330
‘Jak stoit pracia po R-nach’ (12.IX.1943), raportuje “Wołos’, CDAWOWU, 3838/1/59, s. 25.
1326
1327
437
roku?”, raportujący donosił: „Objaśnienie [!] Dekalogu, 12 Cech [Ukraińskiego
Nacjonalisty], kronikę, geografię i wykład [na temat] kim jesteśmy i czytanie
literat[ury]”.1331
Nowi
członkowie
OUN
w
momencie
zaprzysiężenia
zobowiązywali się, że w życiu codziennym będą kierować się „Dekalogiem”.
Jako dowód przytoczmy instrukcję OUN z okresu wojny normującą
przeprowadzanie zaprzysięgania. Przysięgając nowy członek zobowiązywał się
do„ . . . dążenia do poszerzenia Idei OUN, sławy i siły Ukraińskiego Narodu[,]
do walki za Zjednoczone Ukraińskie Państwo, i że w codziennym życiu będę
postępować według 10-przykazań Ukraińskiego Nacjonalisty [„Dekalogu”] i
według 12 Cech Charakteru Ukraińskiego Nacjonalisty . . .”. Przysięgę
kończono słowami „. . . tak mi BOŻE DOPOMÓŻ!!! SŁAWA UKRAINIE –
BOHATEROM SŁAWA!”. Z punktu widzenia moralności chrześcijańskiej,
było to bluźnierstwo. W trakcie uroczystości, po zaprzysiężeniu nowi
członkowie OUN, „deklamowali Dekalog [Nacjonalisty] oraz 12 punktów
C[ech] Ch[arakteru] U[kraińskiego] N[acjonalisty]” oraz „Nacjonalistycznego
Marszu”.1332
Co ciekawe, istnieją dokumenty wskazujące, że także w warunkach
drugiej sowieckiej okupacji, już po wyparciu Niemców z Kresów Wschodnich
oraz rzekomym zerwaniu OUN z totalitaryzmem światopoglądowym,
„Dekalog” był dalej używany i dalej stanowił część ideologicznego kanonu
szkoleniowego OUN, tak samo zresztą jak teksty Dmytro Doncowa. Na
przykład, jeden z nadrejonowych referentów propagandy w instrukcji przesłanej
w grudniu 1945 roku adresowanej do niższych struktur OUN w terenie
nakazywał, aby wolny czas w okresie zimy przeznaczyć na „wewnętrzną pracę
wśród całego rewolucyjnego podziemia”. I tak, aparat propagandowy oraz
aktyw przywódczy zobowiązany został do „powtarzania oraz utrwalania:
„Dekalogu,
1331
1332
12
Cech
Charakteru
[Nacjonalisty]
‘Ricznyj zwit’ (koniec 1943), DAWO (Łuck), R/1021/1/1, s. 33.
‘Injstrukcija do perewedennia Prysiahy’, CDAWOWU, 3833/1/33, s. 5, 5a.
438
i
44
Praw
Życia
[Nacjonalistycznego]”. Ta sama instrukcja polecała także: „Idę i Czyn” Orłyka
(Dmytro Myrona), „Nacjonalizm” Dmytro Doncowa, „Nacjokracię” Mykoły
Sciborśkiego oraz „Przeznaczenie Ukrainy” Jurija Łypy. Również szeregowi
członkowie OUN oraz „wszyscy członkowie podziemia” zobowiązani zostali do
studiowania „w zasadzie tego samego, tylko w skromniejszych rozmiarach”. Ale
i tutaj autor instrukcji nie omieszkał wymienić „Dekalogu”.1333 Wspomniane
instrukcje wydane na szczeblu nadrejonu były oficjalną linią Krajowego
Kierownictwa OUN. Na potwierdzenie przywołać można instrukcję „Krajowego
Kierownictwa OUN” do nadrejonowych Prowidnyków z 12 listopada 1945
roku, która nakazywała: „Ludzi należy wychowywać na podstawie Dekalogu,
12 Cech [Ukraińskiego Nacjonalisty], 44 Praw [Życia] oraz na przykładach
wielkich ludzi rewolucji. Studiować postawę naszych bojowników oraz
strzelców i dowódców UPA”.1334
Czytelnik przedstawionych dokumentów zrozumie aktualność pytań
stawianych przez Wiktora Poliszczuka w jego licznych publikacjach.
Parafrazując Poliszczuka, można zapytać współczesnych naukowców w Polsce i
na Ukrainie: Dlaczego nie mówią o czynniku nienawiści w ideologii
ukraińskiego nacjonalizmu, jako decydującej sile tej ideologii i ruchu?1335
Starałem się przetłumaczyć tekst zachowując wierność stylistyczną z
wszelkimi jej niedoskonałościami i niekonsekwencjami.
Dokument nr 1
10 Przykazań Ukraińca-Nacjonalisty
(Dekalog)
Ja jestem Duch odwiecznego żywiołu, który zachował Cię od tatarskiego potopu
i postawił na krawędzi dwóch światów, abyś tworzył nowe życie.
‘Instrukciji w sprawi wyszkołu praci nad soboju’ (grudzień 1945), CDAWOWU, 3833/1/37, 3,4a.
‘Instrukcija Krajowoho Keriwnyctwa OUN Nadrajonnym Prowidnykam’, CDAHO, 1/23/1716, s. 7-17.
1335
Wiktor Poliszczuk, Hora porodyła myszu. Banderiwsku, Toronto, 2006, s. 65.
1333
1334
439
1. Zdobędziesz Ukraińskie Państwo, albo zginiesz za nie.
2. Nie pozwolisz nikomu splamić chwały ani honoru Twojego Narodu.
3. Pamiętaj o Wielkich Dniach naszych walk.
4. Bądź
dumny
z
tego,
że
jesteś
dziedzicem
walki
o
chwałę
Włodzimierzowego Trójzębu.
5. Pomścisz śmierć Wielkich Rycerzy.
6. O sprawie nie mów z kim można, ale z kim trzeba.
7. Nie zawahasz się wykonać najniebezpieczniejszego czynu, jeśli będzie
wymagać tego dobro sprawy.
8. Nienawiścią i bezwzględną walką
będziesz przyjmować wrogów
Twojego Narodu.
9. Ani prośby, ani groźby, ani tortury, ani śmierć, nie zmuszą Ciebie do
zdrady tajemnicy.
10.Będziesz dążyć do poszerzenia siły, bogactwa i przestrzeni Ukraińskiego
Państwa.
Jak Rozumieć Dekalog?
(Krótkie objaśnienie)
Rzadko który naród posiada historię podobną do ukraińskiej. Los nie szczędził
nam ciosów. Ale, jeśli zaczniemy patrzeć w naszą przeszłość, – to musimy
stwierdzić jedno: w narodzie żyje, pulsuje jakaś niewiadoma dla oka siła, dzięki
niej możemy jeszcze dzisiaj o sobie mówić, że jesteśmy narodem, który stoi w
przededniu decydującego wysiłku.
Po tatarskich napadach i bezpośrednio po nich [następującej] litewskiej i
polskiej ekspansji na nasze ziemie (panowanie litewskie i polskie do roku 1648),
znika z politycznej sfery i ukraińskie życie, aby wybuchnąć jasnym płomieniem
w powstaniu Chmielnickiego. Na skutek upadku państwa hetmańskiego na
ziemiach Ukrainy szaleje najstraszniejsza w świecie reakcja, najstraszniejsze
prześladowania, gdy nawet nasz język musiał zniknąć. I to w czasie, gdy inne
narody Europy miały możliwość rozwijać się swobodnie. Jaki był końcowy
440
rezultat tego okresu? Rewolucja na Ukrainie i Walki Rewolucyjne. I czyni cuda
ta siła, która trzyma naród, pcha go do czynu[,] zachowuje jego właściwy
charakter. I czy może [ją] ktoś zniszczyć, pokonać ją, gdy pół tysiąca lat
praktyki, setki tysięcy praktykantów – wszelakie eksperymenty satrapów na
naszym organizmie, – a [nasz] naród [wciąż] żyje, rozwija się i domaga się
zemsty. A cóż to takiego? To żywioł. To taka siła, jak ogień, powódź, trzęsienie
ziemi. Dopóki ona spokojna[,] ludzie starają się zapobiec jej wybuchowi. Ale
gdy już ona, odwieczna, pierwotna, elementarna , – siła, która brała udział w
formowaniu wszechświata,[gdy] wybuchnie – człowiek, mizerny robak[,]
pakuje swoje manatki i tylko ratuje swoje życie. Ludzkie ręce, ludzki rozum nie
mają wtedy niczego do gadania [do roboty]. Tutaj kończy się zasięg ich władzy,
a zaczyna się władza Boga. Czyż nie taką, elementarną[,] niezniszczalną, boską
siłą jest Ukraińska Idea Narodowa? I czy nie nowym, współczesnym,
najmocniejszym objawieniem tego odwiecznego żywiołu, tej ognistej siły, jest
ukraiński nacjonalizm? Bo jeśli tak, to ukraiński nacjonalizm ma prawo w
imieniu swoich bojowników zadeklamować: „Ja duch odwiecznego żywiołu,
który zachował Ciebie w czasie potopu tatarskiego”. Wtedy ta siła nakazała
najpierw wystawiać zakute w stal drużyny i piersiami bronić własnej ziemi i
całej Europy przed azjatyckimi ordami. Ta siła zachowała naród i po przegranej.
Przetrwał on najgorsze upadki. Ta sama siła nakazuje dziś słowami ukraińskiego
nacjonalizmu pójść w ostatni bój o niepodległość, za pełne objawienie swoich
duchowych i materialnych sił.
I dalej: . . . „i postawił na krawędzi dwóch światów, aby tworzyć nowe
życie.’ A cóż to za krawędź? Krawędź (granica) Europy i Azji, granica dwóch
okresów naszej historii[,] okresu do Wyzwoleńczych Walk i okresów po upadku
Wyzwoleńczych Walk, okresu ukraińskiego nacjonalizmu. (Granicy tych dwóch
historycznych okresów nie da się jasno wyznaczyć. Pomiędzy wyraźną jedną
[granicą] historyczną do boju a drugą istnieje okres przejściowy; on może trwać
441
dziesięć lat, a może i pół stulecia).1336 Dlaczego granica pomiędzy Europą i Azją
jest tutaj na Ukrainie, a nie jak pokazują mapy na Uralu? Dlatego, że dla nas
ważna jest nie geografia w tym wypadku, nie ziemia, ale ludzie, ich duchowość,
ich charakter. Granica ducha przebiega przez Ukrainę. Człowiek Zachodu, to
człowiek woli, człowiek czynu. Człowiek Wschodu rezygnuje z własnej woli [i
czynu] na rzecz „nie dającej się obejść konieczności” [działa z konieczności,
niechętnie, w ostatniej chwili], potrzebę czynu zastępuje [u niego] zasada „jakoś
to będzie”, do życia podchodzi pasywnie, zamiast aktywnie. Ukraina leży na
granicy ludzkich typów i dlatego, rzecz jasna, wśród nas spotykamy ludzi
jednego i drugiego charakteru. Jak doszło do wytworzenia tych typów, co na to
wpłynęło, jak obawiają się one w życiu – można [na ten temat] napisać całą
pracę. My stwierdzamy tylko, że taki stan istnieje.
Trzeba, nie umieć patrzeć na życie, lub całkiem nie wiedzieć, jak żyli i co
myśleli ludzie przed nami[,] aby nie zobaczyć zmiany[,] aby nie zauważyć
dwóch światów oraz granicy między nimi. Nie szukajmy daleko: poszukajmy w
naszych chatach. Nasi ojcowie, ich sposób myślenia, pogląd na świat, sposób
przyjmowania współczesnych wypadków, zasadniczo różni się od tych rzeczy u
każdego z nas. Nasi ojcowie mówią, że za Austrii było dobrze, bo paczka
zapałek kosztowała tyle, a litr „gazu” [nafty] tyle halerzy. Oni „dobrze”
uzależniają od ceny zapałek czy nafty. Nam zapałki [i] „gaz” mogą dawać
darmo, a my nigdy nie powiemy, że nam jest dobrze, jeśli daje to nie swoja a
obca władza, aby uśpić naszą narodową czujność. U nas materialne,
gospodarcze korzyści są na drugim planie – na pierwszym u nas jest moralne,
duchowe zadowolenie – dumne poczucie wolnego człowieka. Nasi ojcowie
wierzyli, że prawdą, pokorą i łagodnością można zdobyć świat. My pokorę i
łagodność odrzucamy jako rzeczy godne niewolnika. Ci[,] którzy rządzą
wszczepiają takie zasady swoim podwładnym[,] aby ułatwić sobie pracę.
Zamiast pokory my deklarujemy niepokorę przeciw wszystkim gnębicielom[,]
1336
Zdanie podkreślone italikiem, gdyż jest zawiłe i nie do końca jasne.
442
zamiast łagodności – okrutność i to taką, aby z odsetkami zapłacić za wszystkie
nasze krzywdy.
Łagodny klimat, łagodna przyroda wytworzyła łagodnego, pracowitego
Ukraińca, gotowego cały świat objąć swoją miłością Ukraińca. Jest to wygodne
dla tych[,] którzy panują nad nami, nie dobre dla nas samych. „Pomiędzy
wilkami trzeba mieć wilcze zęby”. Nasze dni [czasy] najlepiej to potwierdzają.
Świat zawrócił z drogi międzynarodowego braterstwa, postępu[,] ogólnej
równości na ścieżkę narodowej wykluczności, ubóstwienia własnego narodu i
poniżenia innego. Zamiast braterstwa – pogłębienie nienawiści, prawo rozwoju
dla silniejszego, kosztem słabszego. Jeśli kiedyś wierzono w siłę rozumu, dziś
wierzą w siłę pięści. Z różnicy tych dwóch światów musimy dobrze sobie
zdawać sprawę.
Nacjonalizm ma „ . . . . tworzyć nowe życie”. To znaczy na ruinach
starego świata, budować świat nowy. Na miejsce starych myśli[,] zasadzać nowe
myśli, likwidować wszystkie zjawiska niezgodne z naszym światopoglądem i
nadawać wszystkiemu nasz nacjonalistyczny ton. Należy to osiągnąć walką. W
walce musimy wykuwać nowy typ Ukraińca-Nacjonalisty, w dalszej walce
nacjonalista nada kształt wszystkiemu życiu na wzór własnego światopoglądu.
Aby tego dokonać, nacjonalista musi nieustannie trzymać rękę na pulsie
narodowego życia. I w każdej sprawie wypowiedzieć swoje twarde, decydujące
słowo.
Ukraiński nacjonalista sprawę, która objawiała się w tylu różnych
formach, od „unii” aż do „samookreślenia i oddzielenia” stawia jasno i
bezkompromisowo: [„]Zdobędziesz Ukraińskie Państwo, albo zginiesz w walce
o Nie[„]. Dla nacjonalisty nie ma dwóch dróg. Silne chcenie, które wszystkie
siły wytęża tylko w jednym kierunku. Tam gdzie jego realizacja jest
niemożliwa, lepsza śmierć, walka wymaga od swoich bojowników wszystkich
sił wyłącznie dla siebie: dzielenia tutaj być nie może. Kto chce swoją miłość
443
dzielić w jednakowej mierze pomiędzy dziewczyną i mamą i pomiędzy Ukrainą
– ten nigdy nie będzie bohaterem [,] będzie przeciętnym człowiekiem.
Nie będzie nawet nacjonalistą, bo nacjonalista żyje zasadą „Ukraina
ponad wszystko”. Ukraiński nacjonalizm może zwrócić się do swoich
wyznawców słowami Chrystusa: „Kto kocha brata swojego, albo matkę swoją
bardziej ode mnie, ten jest niegodny mnie”.
Zbudowanie własnego państwa – dla nacjonalisty nie jest ostatecznym
celem walki, to tylko jej jeden etap, to tylko jedna z najważniejszych zdobyczy,
to
konieczny
warunek
wstępny
szerokiego
rozwoju
wszystkich
nacjonalistycznych sił narodu. Wtedy tylko rozpocznie się formowanie świata
według „swojej woli i na swoje podobieństwo.”
Każdy człowiek posiada honor. Jest to coś, co nakazuje tak współżyć z
ludźmi, aby nie być przyczyną ich śmiechów, jest to coś co nakazuje siebie
„szanować” w wewnętrznym uznaniu swoich własnych wartości, jest to coś co
nakazuje występować przeciw wszystkiemu co poniża ludzką godność, a tym
samym nie chce uznać wartości, jakie my wyznajemy. Naród jako wspólnota
ludzi tej samej krwi ma taki honor. Obrona honoru narodu jest obowiązkiem
każdego jego członka[,] nie tylko nacjonalisty. Kto broni honoru narodu[,] broni
i swojego własnego. Nacjonalista, który najsilniej odczuwa wielkość narodu i
sam jest jego nośnikiem, pilnie śledzi, aby przede wszystkim żaden Ukrainiec
nie plamił honoru swojego narodu, postępuje tak przed obcymi, aby nabrali oni
wysokiego przekonania o nas jako narodzie i Organizacji, a w razie ich ataku,
godnie go odpiera. W każdym wypadku[,] nie przygląda się takiemu zjawisku
bezczynnie, nie milczy: Bo nacjonalizm to przede wszystkim aktywność, czyn.
To co zdobyło narodowi chwałę i honor, to przede wszystkim jego walka
za wolność. I dlatego, nacjonalista szanuje wszystkie nasze rocznice Walk
Wyzwoleńczych, jako symbol największej ofiarności braci po krwi i braci za
„Ideę”. Na przykładzie swoich poprzedników nacjonalistów uczy się jak kochać
swój rodzinny kraj i naród. Święci wielkie rocznice nie dlatego, że tak trzeba,
444
ale dlatego ze całe jego wewnętrzne „ja” przemawia świętym szacunkiem dla
wszystkich wielkich czynów naszych przodków, dla największych ofiar, do
jakich zdolny jest człowiek, do ofiary z własnego życia. W świętowaniu objawia
się nie tylko nasza miłość, ale wielka chęć naśladowania, kontynuacji,
prowadzenia walki za urzeczywistnienie ich oraz równocześnie naszych idei.
Walka może być trwała, odbywać się z niezmieńszoną siłą, konsekwentnie,
tylko wtedy, gdy ma silną duchową podbudowę, gdy bojownik nie widzi siebie
odosobnionym wśród otaczającego go świata. W gromadzie maszerujących
współwyznawców teraz i w przeszłości, gdy ta przeszłość daje podstawy do
bycia dumnym, a nie zawstydzonym. Ukraiński Nacjonalizm popchnął naród
dalej w ten sam pochód rozpoczęty przez Światosława Zdobywcę,
Włodzimierza
W[ielkiego]
Jarosława
[Mądrego],
kontynuowany
przez
Chmielnickiego, Mazepę – w pochód do wielkości własnego narodu, jakiego
symbolem został znak największego z tych budowniczych, Włodzimierzowy
Trójząb – Ukr.[aiński] Nacjonalista może być dumny ze swojej przeszłości.
Doprowadzić do zmartwychwstania tych wielkich Ukraińców, doprowadzić do
zmartwychwstania z naszej rzeczywistości wielkości Włodzimierzowej epoki,
wielkości państwa, które porządkowało Wschód Europy – to znaczy wypełnić
zadanie, spełnić „przeznaczenie Ukrainy”.
Być dumnym ze swojej przeszłości, to znaczy[,] być przekonanym, że u
nas jest nie tylko tak „jak u ludzi”[,] ale o wiele lepiej, że jesteśmy narodem w
niczym nie mniej wartościowym, nie żółtodziobem, który dopiero zaczyna żyć,
ale u nas są wszystkie możliwości bycia polityczną i kulturową potęgą.
Punkt 5, 7 i 8 Dekalogu odnosi się do nacjonalistycznej moralności.
(Moralność – normy przyjęte przez ludzi dla uporządkowania życia pomiędzy
sobą. Moralność chrześcijańska znajduje swój wyraz, na przykład, w 10dziesięciu Przykazaniach Bożych: „Nie zabijaj”, „Nie Kradnij”.) Nacjonalizm
ma swoją moralność, jest to moralność człowieka-rycerza, fanatyka, który nie
umie się korzyć, dla której najwyższą ideą jest dobro narodu, a jego
445
[nacjonalisty] największą słodyczą jest praca, walka, cierpienie, i śmierć w imię
Narodu. OUN walczy przeciw całemu światu wrogów, którzy nie przebierają w
metodach, dlatego panująca wśród nas musi zostać stara surowa zasada: „Oko za
oko, ząb za ząb”. I dlatego nacjonalizm wzywa swoich bojowników: „Pomścisz
śmierć Wielkich Rycerzy” – Rycerzy walki z nieprawdą, kłamstwem i obłudą,
bezlitosnym wyzyskiem i drapieżnym panowaniem. Musimy wyrównać szalę
sprawiedliwości, za górę naszych trupów, muszą paść jeszcze większe góry
trupów przeciwników. Nam nie jest straszne, co powie o nas „cywilizowany
świat”, ten świat milczał gdy nas milionami męczono głodem, strzelano[,]
wieszano, nie będziemy wsłuchiwać się w jego opinię i wtedy, gdy przyjdzie
dzień zemsty. Żyjemy na granicy stepowych i osiadłych narodów[,] w walce
przyjmiemy taktykę ludzi stepów. Okrutność wobec wroga nigdy nie jest za
wielka. Tego nauczyła nas historia. Historia świata, to nie historia koncertów,
nie historia powstania poetyckich utworów, nie historia wyśnionego pięknego
życia – ale historia ognia i śmierci. Te zasady będziemy stosować tylko do
wroga narodu, jako całości, przeciw wrogowi rasowemu.
A oto druga zasada nacjonalistycznej moralności: „Nienawiścią i
bezwzględną walką będziesz przyjmował wrogów Twojego Narodu”. Miłości
do
swojego
musi
towarzyszyć
bezwzględna
nienawiść
do
cudzego.
Połowicznych odczuć, „ani ciepłe - ani zimne”, „letniej” krwi nam nie potrzeba.
Fanatyzm miłości do swojego[,] fanatyzm nienawiści do cudzego musi być
widoczny w każdym czynie nacjonalisty. Walka musi być tak bezwzględna
(przeciw wrogowi rasy), jak bezwzględne jest same życie. Nóż i rewolwer,
trucizna i podstęp – to rzeczy, jakimi nacjonalista w walce z silniejszym
wrogiem może się posługiwać, aby tylko wygrana była po naszej stronie.
I jeszcze [jedna] podobna zasada: „Nie zawahasz się wykonać
najniebezpieczniejszego czynu, jeśli wymaga tego dobro sprawy”. Taka
moralność obowiązuje w stosunku do naszego rasowego wroga. Pomiędzy
członkami organizacji, pomiędzy członkami jednego narodu w dalszym
446
rozwinięciu musi obowiązywać surowa moralność rycerskiego prawa-czynu.
Idealizm we wszystkich czynach (nie materialne korzyści popychają nas do
czynu, ale idea), karność, posłuch, uczciwość we wszelkich relacjach,
sprawiedliwość, brzydzenie się kłamstwem, gotowość do największych ofiar,
gdy chodzi o ogólne dobro – oto zasady, które tworzą z organizacji monolit,
które nadają jej wewnętrzną siłę, aby walczyć i zwyciężać.
Punkt 6-ty i 9-ty są koniecznymi zasadami każdego bojownika-konspiratora.
Członek podziemia nie rozmawia: On słucha i wykonuje. Gadatliwość prowadzi
prawie w każdym wypadku do dekonspiracji, do aresztów, do wyniszczenia
podziemia, gadatliwość jest zawsze najgroźniejszym wrogiem podziemia, ten
kto jest duchowo silny, ten zawsze jest małomówny. Ten kto jest duchowo
zależny, słaby, ten gadatliwością chce zawsze upewnić się czy jego pozycja jest
pewna, czy nie. Walka w milczeniu i umieranie bez zbędnych słów należą do
najwyższych cnót bojownika konspiratora-bohatera. Konspirator umiera już
przy styczności z wrogiem. I jeśli w obliczu śmierci czy tortur załamie się,
wtedy przynosi szkodę nie tylko Organizacji, ale kompromituje całą idę, daje
wrogowi w ręce atut, [wrogowie] mówią [że,] wśród członków Organizacji, nie
ma gotowych umrzeć za Ukrainę. Siłą podziemia jest konspiracja.
Zdekonspirowane podziemie nie jest żadnym niebezpieczeństwem dla wroga.
Kto zawsze podporządkowuje dobro osobiste ogółowi, dla tego: „Ani prośby,
ani groźby, ani tortury, ani śmierć, nie zmuszą Ciebie do zdrady tajemnicy”. –
Jest to całkiem naturalne[,] zrozumiałe prawo.
W ostatnim punkcie chodzi tutaj o tę siłę, która nigdy nie zadawala się
zdobytym, dla jakiej [zdobyte] państwo, to tylko jeden etap walki, warunek
wstępny rozwinięcia wszystkich sił narodu, jaka u swoich wyznawców
przebiega od zadania do zadania, od podboju do podboju, jaka przeciąga się w
nieskończoność w czasie i przestrzeni – jest to ekspansywna siła narodu. Walka
– jest prawem życia, tam gdzie w przyrodzie jest spokój – tam śmierć. Naród
jest organizmem, a organizm jeśli nie rośnie, jeśli zaniechał ekspansji, wtedy
447
naród gnuśnieje, znika z powierzchni ziemi. Walka nasza nie śmie zatrzymać się
na zdobyciu niezależności, suwerenności. To jest tylko pierwszy etap naszej
walki. Potem następuje dalsze umocnienie i walka o rozrost. Bo powiedziano,
gdzie nie ma rozrastania, tam jest zastój i śmierć. Abyśmy mogli utrzymać się
przy życiu[,] musimy wyrabiać, musimy tworzyć całkiem nowe formy życia,
nowe życiowe wartości. To jest tzw. dynamizm. Bezustanny ruch do przodu,
nigdy do tyłu. Kto stoi w miejscu, ten zostaje z tyłu. W tym ruchu naprzód[,]
nacjonaliści są awangardą, która wskazuje i pierwsza przeciera szlak. Bo tylko
wtedy nie zostaniemy w tyle i będziemy mieli prawo nazywać się
„PORZĄDKUJĄCĄ SIŁĄ”.1337
Dokument nr 2
Objaśnienie Dekalogu
Dekalog, albo 10 Przykazań Ukraińskiego Nacjonalisty
1. Zdobędziesz Ukraińskie Państwo, albo zginiesz w walce za Nie.
2. Nie pozwolisz nikomu splamić chwały ani honoru Twojego Narodu.
3. Pamiętaj o Wielkich Dniach naszych walk.
4. Bądź
dumny
z
tego,
że
Jesteś
dziedzicem
walki
o
chwałę
Włodzimierzowego Trójzębu.
5. Pomścisz śmierć Wielkich Rycerzy.
6. O sprawie nie mów z kim można, tylko z kim trzeba.
7. Nie zawahasz się wykonać najniebezpieczniejszego czynu, jeśli będzie
wymagać tego dobro sprawy.
8. Nienawiścią i bezwzględną walką
będziesz przyjmować wrogów
Twojego Narodu.
9. Ani prośby, ani groźby, ani tortury nie zmuszą Ciebie do zdrady
tajemnicy.1338
‘Jak rozumity Dekałoh? (Korotki poiasnennia)’, CDAWOWU, 3833/1/37, s. 30, 30a, 31, 31a.
Brak tutaj słów „ani śmierć”. Słowa te występują jednak poniżej w dokumencie przy objaśnieniu tego
przykazania. Jest to więc tylko przeoczenie.
1337
1338
448
10.Będziesz dążyć do poszerzenia siły, bogactwa, przestrzeni Ukraińskiego
Państwa.
Ukraiński nacjonalizm jako nowy społeczno-polityczny ruch i jako
świadomy polityczny pogląd, który ma przerodzić całość życia Narodu na
nowych podstawach, obejmuje wszystkie sfery życia Narodu. Jest to zdrowy[,]
narodowy ruch, walka1339 o życie, o sprawiedliwy ład. Jest on organicznym
ukraińskim tworem, jest ideą i ruchem, który wyrósł organicznie z idei i tradycji
Michnowśkiego, BUD-u
[Bractwa Ukraińskiej Państwowości],
ZWU-u
[Związku Wyzwolenia Ukrainy], idei Chwylowego, Szumskiego, Kosynky,
Wołobujewa, przeszedł w sferę politycznego i ekonomicznego życia narodu
ukraińskiego, jakiego wyrazem i syntezą jest Organizacja Ukraińskich
Nacjonalistów. Niesie on prawidłowe rozwiązanie
wszystkich spraw
(społeczno-politycznych, gospodarczych, kulturalnych, religijnych). Daje on
również nową nacjonalistyczną moralność, z szczytnymi i wzniosłymi zasadami,
i sama ta wysoka moralność jest dla wroga największą przeszkodą w likwidacji
swojego najniebezpieczniejszego wroga.
Zasadnicze zasady moralności ukraińskiego nacjonalisty-rewolucjonisty są
zebrane w 10-Przykazaniach (Dekalogu).
Dekalog dzielimy na dwie części: 1) przykazania, które normują
postępowanie nacjonalisty względem Narodu, 2) przykazania, które normują
postępowanie nacjonalisty względem organizacji.
Przykazania, które normują obowiązki wobec Narodu są następujące: 1, 2,
3, 4, 5 i 10, przykazania 6, 7, 9 normują obowiązki wobec organizacji.
Przykazanie 8-me normuje postępowanie nacjonalisty względem wrogów[,] jest
[to postępowanie] równoznaczne z postępowaniem do narodu [wroga].
Przykazanie pierwsze mówi: „Zdobędziesz Ukraińskie Państwo, albo
zginiesz w walce za Nie”. W tym przykazaniu mieści się cel ukraińskiej,
nacjonalistycznej kwestii ziemi: „zdobyć, albo nie wrócić do domu”, innej
1339
Tak w tekście.
449
możliwości nie ma, dlatego, że Ukraina może rozwinąć wszystkie swoje siły do
czynu tylko we własnym państwie. Jest to najzdrowszy slogan Ukraińcanacjonalisty, czy w ogóle Ukraińca. Na miejsce apatii, niewolniczej wegetacji nacjonalizm stawia poświęcenie, wiarę w swoją prawdę, przesiąkniętą
fanatyzmem, ludzi czynu, którzy walczą o Ukraińskie Państwo, Jedyne, Wolne,
Zjednoczone i Święte. „Zdobędziesz, albo zginiesz”, wszystko jedno czy na
szubienicy, czy na froncie, ale zginiemy w jednym celu. Taka jest zasada
twórczych i niezłomnych ludzi i narodów.
Przykazanie drugie mówi: „Nie pozwolisz nikomu splamić chwały ani
honoru Twojego Narodu”. Największą niesławą i dyshonorem jest niewola
Ukrainy, jest ona deptaniem największych świętości ukraińskiego narodu
brutalnym butem najeźdźcy. Dlatego cześć narodu będzie tylko wtedy
uratowana, „jak poniesie w błękitne morze krew wrażą, gdy, „złą krwią wroga
wolność” okropimy, gdy na Ukrainie nie zostanie nawet ślad najeźdźców, a na
ruinach powstanie nowa potężna Ukraina.
Przykazanie trzecie mówi: „Pamiętaj o wielkich dniach naszych walk”.
Ukraiński Naród, jego siła, sława i wielkość – kozacka epoka, epoka książęca,
nowe walki. Dlatego musimy pamiętać o tych wielkich dniach naszych walk
naszego narodu,1340 bo z nich zrodził się i ukształtował ukraiński nacjonalizm, a
wcześniej wyłonił się z podświadomości. Zrodził się on tylko z krwi walki
bohaterów za lepszą przyszłość Narodu –
był to początek rewolucyjności
ukraińskiego nacjonalizmu. Dziś my już aktywnie włączyliśmy się w walkę
wyzwoleńczo-rewolucyjną, która się jeszcze nie zakończyła i dlatego żąda od
nas jeszcze większego poświęcenia., czynu i heroizmu. Musimy naprawić
wszystkie błędy popełnione prze twórców Ukraińskiego Państwa w przeszłości.
Dlatego nawiązujemy do przeszłości – walki narodu, aby wyjaśnić sobie
sytuację polityczną, abyśmy sami nie popełnili takich krwawych błędów.
1340
Tak w tekście.
450
Przykazanie czwarte mówi: „Bądź dumny z tego, że Jesteś spadkobiercą
walki o chwałę Włodzimierzowego Trójzębu”. Walka o chwałę i potęgę
Ukrainy nie zaczyna się od nas. Mamy już za sobą historię oraz tradycję,
mieliśmy już potężne państwo w okresie książęcym, które za Włodzimierza
Wielkiego wspięło się na szczyty swojego rozwoju, chwały i potęgi.
Włodzimierz Wielki zebrał wszystkie ukraińskie ziemie „w jedno”. Stworzył
Zjednoczone Państwo i trzymał wszystkich sąsiadów w karbach, wyniósł
Ukrainę nad poziom równości z największymi potęgami Europy, na swoim
proporcu umieścił symbol Trójzębu, znak siły i potęgi Swojego Państwa.
Jesteśmy następcami walki o sławę tego Trójzębu, którego w spadku przekazali
nam Włodzimierzowi potomkowie. Musimy oddać wszystkie nasze siły, aby
Włodzimierzowy Trójzęb dumnie powiewał na sztandarach Niepodległego
Zjednoczonego Państwa, aby Ukraina została jeszcze potężniejszą, niż była za
Włodzimierza Wielkiego.
Przykazanie piąte mówi: „Pomścisz śmierć Wielkich Rycerzy”. Ukraina
przelała morze krwi, wielu najlepszych synów zginęło w walce o Świętą
Sprawę. Nasi Wielcy Rycerze – to wojowie, którzy padli w walce za
urzeczywistnienie naszej najwyższej zemsty. Obowiązek zemsty za przodków
musi wejść w kość i krew Ukraińskiego Nacjonalisty. Prawo Ukraińskiego
Nacjonalisty-Rewolucjonisty jest twarde, tak jak twarde jest same życie: oko za
oko, ząb za ząb. Prawo to nakazuje pomścić za krzywdę i hańbę Narodu. Aby
odzyskać wolność Narodu, wrogowie muszą zapłacić krwią
za naszych
najlepszych rycerzy. Czy mamy zapomnieć: Kajałę, Połtawę, Makówkę, Kruty,
Bazar i wiele innych [bitew]. Czy bezkarnie darować najeźdźcom śmierć śp.
Wodza
Jewhena
Konowalca,
Petlury,
Besarabowej,
Danyłyshyna,
Hołowinśkiego, oraz tysięcy, tysięcy innych Rycerzy. Ich bohaterska śmierć jest
naszym testamentem.
Przykazanie szóste mówi: „O sprawie nie rozmawiaj z kim można, ale z
kim trzeba”. Ma miejsce walka zawzięta, walka nierówna. Aby zostać
451
zwycięzcą w tej walce[,] należy przyjąć surowe zasady konspiracji. Na każdym
kroku są szpiedzy, zdrajcy, prowokatorzy, dlatego w tej walce obowiązuje jak
największe milczenie, trzymanie w tajemnicy wszystkich organizacyjnych
spraw, ścisła konspiracja. Jeśli w organizacji nie umieją trzymać języka za
zębami, wtedy organizacja skazana jest na bardzo ciężkie straty, albo i zagładę.
Od milczenia członków zależy życie wielu towarzyszy oraz sukces pracy
organizacyjnej. Każdy powinien pamiętać, że z jego ust nigdy nie powinna
wyjść tajemnica. O sprawach organizacyjnych nie śmiemy rozmawiać nawet
przed najlepszymi członkami organizacji, jeśli to [sprawa] się do nich nie
odnosi, a już całkiem [powinniśmy] unikać [rozmów na tematy organizacyjne
wśród] ludzi spoza organizacji. Głęboka konspiracja w rzeczywistości
bolszewickiej wymaga szerokiej konspiracji, oznacza to, że musimy
konspirować pobór organizacyjny, bazy, postoje, przejścia itd.
Przykazanie
siódme
mówi:
„Nie
zawahasz
się
wykonać
najniebezpieczniejszego czynu, jeśli wymaga tego dobro sprawy”. Walka o
wolność Narodu jest okrutna i wymaga ogromnej ofiary i samopoświęcenia.
Bojownicy o wolność muszą być gotowi na największe ryzyko, muszą
odznaczać się zimną krwią oraz odwagą lwa i być gotowym za każdym razem
wykonać każdy czyn, nawet gdyby był on najbardziej niebezpieczny. Bo kto już
raz wstąpi w szeregi Nacjonalistów-Rewolucjonistów, musi być na wszystko
przygotowany. Inaczej prędzej czy później odpadnie to błoto od koła.
Nacjonalistą nie jest ten, kto się nim uważa, gdyż podoba mu się ta nazwa, nie
jest ten, kto należał kilka lat do organizacji, a potem występuje, uważając siebie
już za zasłużonego obywatela. Nacjonalista nie zna niesystematyczności,
wątpliwości, braku wiary czy wahania. Jego celem jest pełna poświęcenia
konsekwentna praca, która wynika z zasad nacjonalistycznej moralności i
kończy się wraz z jego życiem.
Przykazanie ósme mówi: „Nienawiścią i bezwzględną walką będziesz
przyjmować wrogów Twojego Narodu”. Naród jako najwyższy typ społeczny
452
jest dla siebie pełnowartościową, zamkniętą całością, wykluczającą przy tym
inne podobne wspólnoty. Siła, wiara, i generalnie wartość narodu zależy od tego
w jakim stopniu u jego członków występuje zjawisko zaprzeczania (nienawiść)
innym podobnym wspólnotom. Umiłowanie swojego narodu jest równoważona
zaprzeczeniu (nienawiści) innych narodów. Weźmy przykład Ukraińców, którzy
wchodzą w związki małżeńskie z obcymi, zobaczymy, że u nich tego moralnego
uczucia miłości do swojego i nienawiści do obcego i wrogiego[,] albo wcale nie
ma, albo jest w bardzo małej mierze, są oni prawdziwymi burzycielami
narodowo-społecznego życia. To ósme przykazanie pokazuje jakie ma być
stosunek nacjonalisty do obcego, a tym bardziej do obcego-wroga. Wobec
wrogów Ukraińskiego Narodu nacjonalista występuje w podwójnej roli: roli lwa
i lisa. Lisem należy być, aby na każdym kroku wroga umieć podejść podstępem,
przechytrzyć oraz wyprowadzić w pole. Jednak nie zawsze można zastosować
podstęp. W takim wypadku należy być już lwem i użyć siły. Nienawiść ma
kierować każdym naszym krokiem przeciw naszym wrogom. Nienawidzić
swoich wrogów, potrafi tylko ten, kto gorąco kocha swoją Ukrainę. „Tylko ten
nie zna nienawiści, kto nigdy nikogo nie kochał” – mówi Łesia Ukrainka. Przy
tym trzeba pamiętać o jednym, że wróg przestaje być wrogiem dopiero wtedy,
gdy nie ma go pomiędzy żywymi. W walce z wrogami nacjonalista nie przebiera
w środkach. Wszystkie one są dobre, jeśli prowadzą do osiągnięcia celu.
Dlatego bezwzględność wobec wrogów jest konieczna. Zresztą oni sami uczą
nas jak z nimi mamy postępować.
Przykazanie dziewiąte mówi: „Ani prośby, ani groźby, ani tortury, ani
śmierć nie zmuszą Ciebie do zdrady tajemnicy”. Dzisiejsza bezwzględna i
nierówna walka zmusza nas do przyjęcia odpowiedniej postawy. Moralnym
obowiązkiem każdego rewolucjonisty-konspiratora jest nie dać siebie wziąć
żywcem w ręce wroga, aby nie skompromitować naszego wyzwoleńczorewolucyjnego ruchu i siebie samego, gdyż naturalnie, że każdy kto wpadnie w
ręce wroga – łamie się i zdradza nasze organizacyjne sprawy. Ale, nawet jeśli
453
ktoś wpadnie w ręce wroga,
żadne środki nie śmią wydrzeć mu tajemnic
organizacyjnych. Dlatego nacjonalista stara się wypracować w sobie silny
charakter (wytrwałość, odwagę, zawziętość, zdecydowanie). Aby nie zachwiać
się i pewnie wytrzymać w każdej sytuacji trzeba wielkich duchem i twardych,
na miarę Hołowinśkiego, Basarabowej, Danyłyszyna, Biłasa, Bandery, Łebedia,
Kłymyszyna. Trzeba [było] kozaczyny Bajdy Wiśniowieckiego, aby i na haku
umieć zakpić sobie z wroga, a tajemnicę zachować, albo zabrać ze sobą aż do
grobu.
Przykazanie dziesiąte mówi: „Będziesz dążyć do poszerzenia siły,
bogactwa i przestrzeni Ukraińskiego Państwa”. To przykazanie wskazuje na
obowiązek nacjonalisty względem własnego państwa. Ale zanim to państwo
powstanie, to wszystkie nasze dążenia, cała nasza walka, czy w otwartym polu,
czy w podziemiu, wszystkie nasze cierpienia i ofiary znosimy w imieniu Narodu
Ukraińskiego, aby na splądrowanej Ukraińskiej Ziemi zbudować naszą
wspaniałą Świątynię[,] swoje Niezależne Zjednoczone Państwo. Dlatego każda
myśl, słowo i czyn ukraińskiego nacjonalisty musi zbliżać nas do tego wielkiego
celu. Siła, chwała i potęga naszego przyszłego Państwa zależy od hartu, siły,
oraz poświecenia pokolenia wychowanego na podstawach nacjonalistycznego
światopoglądu i moralności, a moralność tę czerpiemy z Dekalogu ukraińskiego
nacjonalisty.1341
1341
‘Poiasnennia Dekałohu’ , CDAWOWU, 3833/1/37, s. 32, 32a, 33.
454
Bogumił Grott
Duchowe korzenie nacjonalizmu niemieckiego
Niedawno minęła sześćdziesiąta rocznica zakończenia drugiej wojny
światowej rozpoczętej przez hitlerowskie Niemcy. Rocznice zwłaszcza takiej
rangi usposabiają do głębszych refleksji. Nasuwają się, więc pytania o istotę
dramatycznych wydarzeń ich bezpośrednie i pośrednie przyczyny oraz skutki.
Dlatego właśnie teraz warto jest przypomnieć opinie niektórych polskich
uczonych dotyczące ważnych aspektów powyższycg spraw. Szczególnie
godnymi uwagi są te głosy, które odnoszą się do zagadnień skomplikowanych i
najczęściej niezrozumianych dogłębnie nawet przez współczesnych, a których
waga gatunkowa, jak można śmiało twierdzić ma kapitalne znaczenie. Tak, więc
weźmy pod lupę sferę ucha, bez wątpienia stanowiącą podłoże katastrofy
wojennej – inaczej mówiąc duchowość niemiecką, która nie pojawiła się
przecież nagle wraz z partią narodowo-socjalistyczną, ale była produktem
długotrwałych procesów kulturowych zachodzących w Niemczech.
Uczonymi, którzy w Polsce w latach powojennych zwrócili na to zagadnienie
uwagę byli między innymi profesor Leon Halban i profesor Bogdan
Suchodolski. Pierwszy to znawca stosunków państwowo-kościelnych, a więc i
wyznaniowych - autor znanego dzieła powstałego jeszcze pod koniec okresu
międzywojennego pt. „Religia w Trzeciej Rzeszy”, jak też i innych podobnych
publikacji powojennych. Tu należy wskazać przede wszystkim na trzy pozycje:
“Problem kultury niemieckiej” – artykuł opublikowany w „Znaku” z roku 1946
nr 1, „Mistyczne podstawy narodowego socjalizmu” z roku 1945 oraz „Religia
starogermańska i jej aktualne znaczenie w Niemczech” z roku 1949. Dwie
ostatnie publikacje zostały wydane staraniem Towarzystwa Naukowego KUL.
Drugi, będący filozofem wydał książeczkę zatytułowaną „Dusz niemiecka w
świetle filozofii”. Spotkała się ona z dużym oddźwiękiem i doczekała się dwóch
wydań w roku 1945 i 1947. Refleksji na zapowiadane tu tematy było oczywiście
455
więcej, ale zamiarem autora niniejszego tekstu jest nie tyle przedstawienie
krótkiej historii badań nad duchowością niemiecką, co zwrócenie uwagi na
trudną i ważną problematykę, która stanowczo zbyt rzadko jest podejmowana, a
w ostatnich czasach w Polsce ulega zapomnieniu.
Przystępując do omówienia zagadnień, które stanowią trzon niniejszego
artykułu trzeba zwrócić jeszcze uwagę na kilka momentów o charakterze
warsztatowym. Historią funkcjonowania szeroko rozumianej sfery polityki, a do
niej przynależy przecież niemiecki narodowy socjalizm, na ogół zajmują się
historycy i politologowie. Ci zaś zazwyczaj ograniczają się do niektórych tylko
aspektów ruchów politycznych. Pierwsi z pewnymi oczywiście wyjątkami
satysfakcjonują się rekonstruowaniem ciągu wydarzeń – metodolog historii
profesor Topolski mawiał w takim wypadku o „historii wydarzeniowej” –
drudzy zaś przede wszystkim skupiają uwagę na mechanizmach władzy,
państwie, jego organach itd. Natomiast najczęściej odłogiem pozostaje sfera
wartości, mimo że jest ona nieodłącznym współczynnikiem wszystkich
interakcji zachodzących pomiędzy ludźmi. Jej należy, więc poświęcać dużo
uwagi dopatrując się tam także źródeł wydarzeń.
Teraz oddajmy glos pierwszemu z przywołanych wyżej autorów. Zobaczmy,
co profesor Leon Halban sądził o traktowaniu obserwowanej przez niego
płaszczyzny zjawisk.
W roku 1945 pisał: „Bez wątpienia przyczyniło się istotnie do obecnej
katastrofy lekceważenie przyczyn i genezy różnych objawów życia społecznego
oparte na zapatrywaniu, że tego rodzaju dociekania są dobre dla uczonych
teoretyków, ale nie dla ludzi praktycznych, którzy osiadają dość zdrowego
rozsądku, żeby rozwiązywać realnie różnolite zagadnienia określane jako
polityczne”.
Ten nastrój odegrał poważną rolę w latach 1918 do 1939. Starano się
przecież
przeciwdziałać
różnym
objawom
odczuwanym
jako
ujemne
zaniedbując i lekceważąc zbyt często dociekania ich przyczyn. Toteż stosowane
456
środki zaradcze mogły, co najwyżej powodować chwilową poprawę lub nawet
tylko jej pozory, ale nie rzeczywiście zapobiegać złu. Nie zdołały one tez w
końcu i ograniczyć rozmiarów tego, co tak jasno jako groźba od lat się
zarysowywało a przybrało rozmiary przechodzące obawy i przewidywania tzw.
pesymistów.
Zapewne dość rozpowszechnionym był pogląd, że podobnie jak w
medycynie, tak i w życiu społecznym nie można leczy dolegliwości bez
poznania ich przyczyn. Wyciągano jednak w naszym zakresie z tej niewątpliwej
prawdy tylko ten praktyczny wniosek, że bardzo często ograniczano się do
wyszukania jednej albo nawet tylko jakiejś przyczyny, którą nieraz z
niezmiernie
powierzchownym
umotywowaniem
ogłaszano
za
powód
wszelkiego zła lub dobra. Prasa i literatura objawiała następnie takie odkrycie
społeczeństwu. Wmawiano w ogół a nieraz wierzono, że z usunięciem tego
jednego powodu wszystko pomyślnie się ułoży. Jako takie przyczyny przyczyn
ustalano raz pewne jako szczególnie dotkliwe odczuwane objawy życia
gospodarczego, to znowu aspiracje, działalność i zachowanie się pewnych
większych lub mniejszych grup społecznych, przy czym naturalnie przesadzano
ich rzeczywiste znaczenie. Wreszcie w podobnych powierzchownych ujęciach
stawała się tym sprawcą jedna lub kilka osób z tego czy innego powodu
szczególnie reprezentatywnych. Tak postępowano często, zwłaszcza przy
ocenianiu krajów totalnych”1342.
Profesor Halban był zdania, że prawidłowe rozpoznanie sytuacji istniejącej
w Niemczech wymagałoby głębszej analizy kultury tego kraju. Rozumiał, że
stanowi ona podłoże, z którego wyrastają czynniki stanowiące o zagrożeniu.
Wskazywał, że obserwatorzy zbyt często łudzili się walorami oficjalnej kultury
niemieckiej, która zawierała sporo pierwiastków humanistycznych i według
wielu zdawała się gwarantować, że szowinistyczny nacjonalizm nie zdominuje
rzeczywistości tego kraju. Dostrzegał istnienie w Niemczech drugiej kultury,
1342
L. Halban, Mistyczne podstawy narodowego socjalizmu, Lublin 1946, s 5, 6.
457
znacznie bardziej rozpowszechnionej, stanowiącej, bowiem „treść życia bardzo
szerokich kół i to nie tylko, niewykształconych, ale nawet - jak konstatował –
wysoko wykształconych”1343. Jak przyznawał w innym miejscu już przed wojną
doszedł do wniosku, iż narodowy socjalizm nie był zjawiskiem nowym. Według
Halbana partia hitlerowska „jest (…) wyrazem, ale nie twórcą potężnego ruchu,
czy jeśli ktoś woli szału religijnego, że po prostu mamy do czynienia z nowym
Islamem”1344. Jest, więc kolejnym etapem rozwojowym zjawisk już wcześniej
istniejących. Ich korzeni Halban szukał w kulturze niemieckiej istocie rzeczy nie
jednolitej, bo dwuwarstwowej. Jedną z tych warstw powiązaną z ideałami
humanistycznymi nazywa, stosując skrót myślowy, mianem „Weimaru”, drugą
zaś, związaną z tendencjami ekspansjonistycznymi i szowinistycznymi mianem
„Poczdamu”. Hasła te były zrozumiałe dla wykształconego ogółu świadomego
biegu historii a zwłaszcza świadków epoki. Nawiązywały, bowiem do republiki
weimarskiej kojarzonej z demokracją liberalną oraz siedziby królów pruskich
Poczdamu – duchowej stolicy “prusactwa”. Oznaczeń tych Halban nie stosował
w pełni konsekwentnie niemniej jednak istota proponowanej przez niego
interpretacji dotyczącej niejednolitości kultury niemieckiej była wystarczająco
czytelną. “Duch Weimaru” stanowi dla Halbana zjawisko raczej naskórkowe,
uzyskujące przewagę tylko okazjonalnie, warstwę, spod której musi prędzej czy
później
przebić
się
właściwe
podłoże
nazywane
też
przez
niego
„germanizmem”. Ma ono odzwierciedlać prawdziwe oblicze Niemiec.
Drugi z wymienionych na wstępie luminarzy powojennej nauki polskiej
wypowiadający się w sprawie oceny Niemców, jako zbiorowości narodowej
profesor Bogdan Suchodolski okazał się być jeszcze bardziej radykalnym w
swoich sądach o kulturze niemieckiej. Na ten temat pisał:
„Głęboko zakorzeniona – i to nie tylko nas jest przecież teoria o dwoistości
kultury niemieckiej, na którą mają się składać przeciwieństwa Weimaru i
1343
1344
Op. cit. ,s. 7.
Tenże, Problem kultury niemieckiej, “Znak” 1946, nr 1. s. 40.
458
Poczdamu, przeciwieństwa filozofów, poetów, artystów i polityków, wodzów,
żołnierzy. Czy więc patrząc przez pryzmat filozofii nie zobaczymy tylko
jednego oblicza duszy niemieckiej i to właśnie tego, na którym nam – przejętym
okropnościami wojny najmniej zależy?
Pragniemy wyraźnie (…) odpowiedzieć na te wątpliwości: Dokładniejsze
badania przekonują, iż dusza niemiecka jest jednolita. I jest właściwie taka, jak
to najbardziej bezpośrednio i jaskrawo ujawniają czyny Fryderyka, Bismarka,
Hitlera. Filozofia i sztuka niemiecka wyrażają te same zasadniczo tendencje,
chociaż – oczywiście – czynią to w sposób swoisty. Jeśli sięgniemy w to
królestwo ducha dostatecznie głęboko odnajdziemy w nim zasady, postawy
wobec życia i świata te same, którym są posłuszni politycy i wodzowie“1345.
Pola zainteresowań Halbana i Suchodolskiego jako interpretatorów
niemieckiej spuścizny duchowej nie są identyczne, nie pokrywają się w sposób
całkowity, ale nawzajem uzupełniają. Suchodolski jako filozof z łatwością
dociera tam gdzie Halban tylko dotyka niektórych spraw. Myślę tu o takich
postaciach jak Fryderyk Nietzsche oraz o paru innych czołowych filozofach
niemieckich. Drugi z wymienionych Polaków, jako przede wszystkim badacz
stosunków wyznaniowych w międzywojennych Niemczech1346 oraz znawca
relacji państwowo - kościelnych1347 dużą wagę przywiązywał do zagadnień
religijnych. Ześrodkowywał on uwagę na koncepcjach antychrześcijańskich i
neopogańskich funkcjonujących w Niemczech, które w połączeniu z innymi
również wcześniejszymi zjawiskami religijnymi miały ogromne znaczenie dla
kształtowania się duchowości niemieckiej. W swoich powojennych racach autor
“Religii w Trzeciej Rzeszy” wskazywał na znaczenie Reformacji i jej
poszczególnych aspektów, jak na przykład kwestia nauki o predestynacji, dla
kształtowania
postaw
ludzkich.
Predestynacja,
jako
B. Suchodolski, Dusza niemiecka w świetle filozofii, Poznań 1945, s. 7, 8.
Zob. L. Halban, Religia w III Rzeszy, Lwów 1936.
1347
Kwartalnik Historyczny, 1960.
1345
1346
459
w
konsekwencji
wykluczająca wolną wolę, którą to doktrynę głosił już Luter1348, pogłębiona
przez Zwinglego a potem i Kalwina została uznana przez Halbana jako ważny
współczynnik kreujący mentalność społeczną. Ponadto, jak przekonywał
„predestynacja jednostki, potem grupy wyznaniowej, zostaje rozciągnięta na
cały naród, ułatwiła więc rozwiniętą w czasach najnowszych wiarę Niemców w
swoją wyjątkowość i wybraność”1349. Halban wskazuje też na powstały w
Niemczech pietyzm, jako przyczynę atmosfery, która sprzyjała rozwojowi
rozmaitych “ nauk i sekt”1350 co podrywało autorytet chrześcijaństwa, a nawet
doprowadziło
- jak twierdził – do odrzucenia przez niektóre grupy Pisma
Świętego1351. Duże znaczenie pietyzmu w Niemczech uczony ten podkreśla z e
względu na jego rolę w kształtowaniu w tym kraju atmosfery światopoglądowej.
„Ruch ten przedstawiający się – jak zauważa – bardzo rozmaicie różnych
czasach i okolicach przez głoszenie prawa do osobistej wiary w Chrystusa,
stawiał w ogóle pod znakiem zapytania kościół protestancki. Czynił on nadto
(…) w pewnym stopniu bezwartościowym urzędowe sformułowanie dogmatów
(…), a zatem szeroko otwierał wrota przystępu bardzo różnych; niekiedy i wręcz
sprzecznych poglądów (…). Toteż naprawdę Pismo Święte stanowiło tylko
punkt wyjścia i podstawę, z której wysnuwano w nieskończonej ilości mistyczne
i metafizyczne dociekania i konstrukcje”1352. „Nie można się też dziwić, jeżeli
różne kierunki i grupy recypują coraz to inne doktryny panteistyczne i
deistyczne lub hołdują racjonalizmowi i pozytywizmowi a wreszcie usuwają ze
swej nauki jedne a przyjmują nowe składniki “1353.
Obok
zapoczątkowanego
w
ten
sposób
procesu
podważanie
ortodoksyjnego protestantyzmu Halban wskazuje na rolę różnych innych
kierunków, dla których Pismo Święte nie było bynajmniej niewzruszonym
1348
L. Halban, Mistyczne..,s. 9.
Op. cit., s. 15.
1350
Op.cit., s. 14.
1351
Loc. Cit.
1352
Loc. Cit.
1353
Op.cit., s. 15.
1349
460
autorytetem. Tu ma na myśli iluminatów, różokrzyżowców i innych. Potem
mówi o powoli pojawiających się w Niemczech już w osiemnastym wieku
pierwszych jaskółkach apologii przedchrześcijańskich Germanów. W tym
momencie
pada
nazwisko
Kaspra
von
Lohenstein
autora
dziełka
zatytułowanego „Sinnreiche Staats – Liebes – und Heldengeschichte Arminus
und
Thus nelde”. Później, bo w wieku dziewiętnastym, zainteresowania
pogańskimi Germanami rozrosną się bardzo szeroko w końcu przeradzając się w
potok emocjonalnych nastawień o charakterze „germańskiej ideologii”, która
stanie się ważnym faktem kulturowym i światopoglądowym o dużym znaczeniu
społecznym. Wobec tego można postawić pytanie - co sądzić o ideałach i
dorobku takich szanowanych również poza granicami Niemiec postaci jak
Leasing, Schiller, Goethe, Herder czy Kant. Halban odpowiada jednoznacznie.
Według niego nie są one reprezentantami powszechnej kultury niemieckiej. Jak
pisze „reprezentuj oni tylko aspiracje duchowe znikomej mniejszości, a obok
drobnego Weimaru, który usiłuje obdarzyć Niemców wielką uniwersalistyczną
treścią duchową, wznoszą się i potężnieją groźnie Poczdam i Berlin, symbole
zgoła innych ideałów”1354.
Jak się okazje profesor Suchodolski nie był już tak łaskawy dla luminarzy
niemieckiej kultury. Dopatrywał się również u nich pewnych pierwiastków,
które były sprzeczne z ideami tzw. „Weltburgertum” i też stały się pożywką dla
niemieckiego
nacjonalizmu1355.
Według
Halbana
w
drugiej
połowie
dziewiętnastego wieku, szczególnie w Niemczech północnych rozprzestrzeniły
się już całkiem inne od „weimarskich” ideały. Ich filozoficznym wyrazem stała
się w szczególności myśl Artura Schopenhauera i Fryderyka Nietzschego.
Szczególnie ten ostatni filozof poddał ostrej krytyce chrześcijaństwo. Nie sięgał
on jednak do pierwiastków pogańskiej tradycji germańskiej. Jego podstawowe
dzieła jak “Antychryst”, „Tako rzecze Zaratustra”, „Poza dobrem i złem”
1354
1355
Op.cit., s.20,21.
B.Suchodolski, Dusza..., s.18,34,35.
461
docierały do szerokich kręgów społeczeństwa niemieckiego formując jego
ducha. Recepcja niczeańskich treści często uproszczona i zwulgaryzowana
znalazła uznanie również i u nazistów wywierając na ich ideologię wieli wpływ.
Duże znaczenie dla krzepnięcia w Niemczech światopoglądu nacjonalistycznego
mieli też liczni pisarze i poeci. Wśród nich należy wymienić śląskiego
dziewiętnastowiecznego pisarza Gustawa Freytaga, autora „Bilder aus der
Deutschen Vergangenheit” (około 1867 roku) i „Die Ahnen” (około 1880 roku).
Prace jego z czasem nabrały znaczenia czegoś w rodzaju narodowej epopei.
Stały się też lekturami w pruskiej szkole. Mocno eksponowały zwycięskie walki
Niemców ze Słowianami, nadając im odpowiedni wymiar w wyobraźni
czytelników. Innym ważnym pisarzem o zasięgu społecznym stał się Feliks
Dahn1356. Zajmował się okresem wędrówek Germanów, o czym świadczy jego
dzieło pt. „Die Konige der Germanen”. Według Falbana, jako historyk, jako
powieściopisarz ukazał już inne oblicze, stając się jednym z istotnych filarów
krystalizującej się ideologii germanizmu. Szczególnie dobitnie świadczy o tym
jego utwór pt. „Odhin Trost” (1880) oparty na Eddzie, która wraz z
Nibelungami z biegiem dziewiętnastego wieku zaczęła stanowić coś w rodzaju
specyficznej „wiary niemieckiej” w ekskluzywizm i przewodnią rolę narodu
niemieckiego. Bardzo symptomatyczna i dlatego warta przypomnienia jest taka
oto wypowiedz Dahna: „Co jest chrześcijańskie nie jest germańskie, a co jest
germańskie nie jest chrześcijańskie. Germańskimi są: duma męska, bohaterska
odwaga i Walhalla, a nie pokora, skrucha i nędza grzesznika oraz świat rzpyszły
z modlitwami i palmami”1357.
Wspominając Nibelungów cieszących się wielką popularnością w
Niemczech trzeba dla porównania zacytować wypowiedz na temat tego utworu
J. Szubryńskiego, który był polskim tłumaczem „Pieśni o Nibelungach”. W roku
1878 pisał on: „Całość Nibelungów przerażająca, straszliwa jest ulubionym
1356
1357
L Halban, Religia starogermańska i jej aktualne znaczenie w Niemczech, Lublin 1949,, s. 8.
Tenże , Religia w III Rzeszy, s 48.
462
przedmiotem Niemców. Uczucia dzikie, barbarzyńskie, pogańskie, które przed
dziesięcioma wiekami gorzały w piersiach Niemców, teraz jako utwór narodowy
przywołane do życia mają być na wieki następnym przekazane pokoleniom.
Czegoż się może spodziewać ludzkość po narodzie w takim kierunku
spadającym?”1358.
Halban kojarzy proces postępującej w Niemczech laicyzacji z rosnącym
wpływem mitologii germańskiej i związanych z nią wartości1359. Jakże odwrotny
rozwój sytuacji obserwujemy we współczesnej tym zjawiskom Polsce. To
właśnie wiek dziewiętnasty i epoka romantyzmu wytworzyła u nas: mit
Słowianina pokojowo nastawionego rolnika oraz swoistą symbiozę polskiego
patriotyzmu z wartościami katolickimi. Badacze tej epoki mówią nawet o
„sojuszu ołtarza z narodem”1360. To porównanie jest bardzo wymowne i
powinno dawać dużo do myślenia. Wzmiankowany właśnie proces rozwijał się
właśnie dalej owocując w latach międzywojnia metamorfozą ideologii obozu
narodowego w kierunku katolicyzmu W Polsce nie do pomyślenia byłyby
utwory zbliżone w swoich treściach np. do Edwarda von Hartmana (1842-1906)
„Die Selbstzersetzung des Christentums und die Religion der Zukunft”. W
Niemczech już w dziewiętnastym wieku chrześcijaństwo bywa niejednokrotnie
kwalifikowane jako czynnik szkodliwy, a idea nowej religii toruje sobie z wolna
drogi.
Pisząc o narastającej w Niemczech fali nacjonalizmu nie sposób nie
wspomnieć o historyku Heinrichu Treitschke. Halban przedstawia go jako
„jedną z najbardziej reprezentatywnych czołowych postaci (…) wprost
mistycznego pangermanizmu i Drang nach Osten”1361.
Tenże , Religia starogermańska..., s. 33; Pieśń o Nibelungach, Warszawa 1881, s. XIV.
L Halban, Religia starogermanska..., s. 23.
1360
.Chrześcijaństwo w Polsce. Zarys przemian 966 – 1979, Lublin 1992, s.450-452, 502.
1361
L Halban, Mistyczne..., s.25.
1358
1359
463
Równocześnie teologia protestancka w Niemczech wykazuje słabą
odporność na narastające nowinki: germańska mistykę i związany z nią wyraźny
rewizjonizm etyczny. W ostatnich dziesiątkach lat dziewiętnastego wieku
rozwija działalność na uniwersytecie w Getyndze już całkiem świadomy i
otwarty propagator religijności germańskiej. Jest nim profesor Paul de Lagarde
(1827 – 1891) orientalista i teolog. O jego znaczeniu świadczy wiele publikacji
poświeconych jego osobie oraz widomy wpływ jego myśli na następne
pokolenia Niemców. De Lagarde reprezentuje następny etap w odchodzeniu od
chrześcijańskiej ortodoksji. Pod względem politycznym posiada on cechy
niemieckiego szowinisty1362. Propaguje ideę niemieckiej „Mitteleuropy”1363 oraz
germanizację cesarstwa austriackiego
1364
i zaboru pruskiego1365. W swojej
książeczce pt. „Nationale Religion” postuluje jakaś nową religie dla Niemców,
któryby nie była ani katolicką ani protestancką. Jest to forma zniekształconego
chrześcijaństwa przystosowanego do postulatów nowej „mistyki niemieckiej”.
Kontynuacją koncepcji De Lagarada byli w dwudziestym wieku
„Deutsche Christen”1366 gorąco zwalczani przez ortodoksyjnych luteran. Tu
możemy już mówić o synkretyzmie religijnym zjawisku znanym w wiekach
średnich. Wówczas tylko formalnie przyjęte chrześcijaństwo było bardzo
powierzchowne i nasycone jeszcze wieloma pierwiastkami pogańskimi.
Natomiast „Deutsche Christen” stanowili przejaw odwrotny, choć podobny. W
ich wypadku realizowało się odchodzenie od ortodoksji chrześcijańskiej. Obok
„Deutsche Christen” w Niemczech w pierwszych dziesiątkach lat dwudziestego
wieku widać i inne odmiany, jak to określił Falban „poganochrześcijan”.
Wszyscy oni opierają się na myśli De Lagarda, odwołują się też do dawnych
mistyków niemieckich, jak np. mistrza Eckhardta, posiadają też dość bogata
1362
J. Becker, Paul de Lagarde, Lubeck 1935, s. 37.
Op. Cit., s.35.
1364
Op.cit.,s.39, por. Też rozdz. Lagarde als politischer Denker, s. 22-41.
1365
Op.cit., s.37.
25.L.Halban, Religia w III Rzeszy, rozdz. pt. Deutsche Christen.
1363
464
literaturę. Już same tytuły są dość wymowne. Oto niektóre z nich: W. Schubinga
„Deutsches Christentum”, A. Bonusa, „Zur germanisierung des Christentums,
H.Freytaga, „Deutsches Christentum”, czy Z. Rauha dzieło o takim samym
tytule. Jak stwierdza Falban autorzy ci, jak i zwolennicy kierunku, który
reprezentują odrzucają uniwersalizm w całości lub prawie w całości, pojecie
grzechu, głoszą „światopogląd bohaterski” itd. Chrześcijaństwo tych grup jest
fasadowe i pozbawione swych istotnych treści, a więc nadające się do
zharmonizowania z postulatami szowinistycznego nacjonalizmu.
Najbardziej umiarkowana z grup niemiecko - chrześcijańskich, która
w roku 1933 pod zwierzchnictwem pastora Müllera mianowanego biskupem
Rzeszy uzyskała okresowa przewagę wkrótce poniosła klęskę. Halban widzi
przyczynę takiego przebiegu wypadków nie w sile ortodoksyjnych protestantów
ale w zaawansowanej poganizacji większości wyznawców. Początkowo mieli
oni poprzeć Müllera jako osobę reprezentującą ideę zmiany we właściwym
kierunku, ale wkrótce uznali, iż należy iść dalej niż zamierzał biskup Rzeszy.
Tego typu trendy w Polsce byłyby nie do pomyślenia. To właśnie
katolicyzm usuwał ze skrystalizowanej na przełomie dziewiętnastego i
dwudziestego wieku ideologii endeckiej te jej p[pierwiastki, które uznawał za
niestosowne powodując, że gdy w Niemczech realizowała założenia swojej
doktryny partia narodowo - socjalistyczna to w Polsce wyłaniała się wizja
„katolickiego Państwa Polskiego Narodu”. Gdy w Niemczech kierunek zmian
światopoglądowych generalnie polegał na odchodzeniu od chrześcijaństwa, to w
naszym
kraju
nacjonalistycznym
wiodące
ruchy
nabierały
polityczne
nawet
pewnych
kojarzone
cech
z
kierunkiem
fundamentalizmu
religijnego1367.
Por. D. Motak, Nowoczesność i fundamentalizm. Ruchy antymodernistyczne w chrześcijaństwie, Kraków
2002.
1367
465
Znacznie większym zagrożeniem dla chrześcijaństwa niż tzw.
„niemieccy chrześcijanie” byli neopoganie. Pod tym mianem należy rozumieć
sumę poglądów i wyznających je organizacji odrzucających chrześcijaństwo w
całej rozciągłości wraz z jego etyką i moralnością.
O ile procesy laicyzacyjne nurtujące zachodnia Europę od końca
osiemnastego wieku przyczyniały się do rugowania wierzeń religijnych i
godziły
w
sferę
dogmatów,
zachowując
jednak
ogólny
zrąb
etyki
humanistycznej odziedziczonej po chrześcijaństwie to „mistycyzm germański”
niósł ze sobą najpierw erozję, a potem i rewolucje w obrębie sfery etyczno moralnej. Praktyczny wymiar społeczny zachodzących zmian był tu już zupełnie
inny w porównaniu z tzw. laicyzacją. Nowy etos stawał się podłożem dla
szowinistycznego nacjonalizmu, który absolutyzując naród można by rzec
stwarzał zapotrzebowanie na etykę relatywną i odchodził od uniwersalizmu.
Jednym z głównych postulatów stała się koncepcja odrębnej etyki dla danego
narodu, wyprowadzanej z jego, jak zakładano specyficznego i niepowtarzalnego
ducha.
Odrzucając
uniwersalizm,
którym
cechuje
się
chrześcijaństwo
przecierano szlaki dla światopoglądu neopogańskiego. W takiej sytuacji
zachłyśnięcie się własną przedchrześcijańska przeszłością nie kończyło się na
krzewieniu zainteresowań tylko historycznych, ale prowadziło prosta drogą do
gruntownych przewartościowań. Rozwój takich tendencji szedł tez w parze z
rozszerzaniem się teorii rasistowskich, które właśnie w Niemczech znalazły
przyjazny
grunt.
Również
i
antyżydowski
rasizm
chrześcijańską, jako zakorzenioną w judaizmie.
godził
w
religię
Dlatego tez „Deutsche
Christen” chcieli widzieć w Chrystusie Aryjczyka, a wzmiankowany wyżej
Paul De Lagarde twierdził nawet, że to św. Paweł zafałszował chrześcijaństwa
wszczepiając mu elementy pochodzenia żydowskiego. Powoli pozostawała,
więc tylko fasada, a prawdziwie chrześcijańskie treści etyczno-moralne ulegały
erozji. Tego typu poglądy, jeszcze bardziej pogłębiane przez promieniowanie
466
idei neopogańskich powodowały spustoszenie moralne skutkujące, jeżeli już nie
aktywnym udziałem to co najmniej społeczna obojętnością wobec czynów
Trzeciej Rzeszy, które przecież przeraziły świat.
Pierwsze organizacje neopogańskie pojawiają się Niemczech jeszcze
przed pierwsza wojna światową. Akcentują one agresywnie nienawiść do etyki
chrześcijańskiej i Chrystusa oraz głoszą swoja aprobatę dla etyki Eddy i
Nibelungów. W roku 1909 na widowni pojawia się „Germanische Glaubens
Gemeinschaft”. Jej liderem jest profesor Ludwig Fahrenkrog. Organizacja ta
wydaje wpływowe pismo „Germanischer Glaube”. Wokół niej widać różne
stowarzyszenia jak:„Geselschaft Wodan”, „Germanische Gemeinschaft” itd. W
roku 1911 pojawia się na scenie „Deutschgläbige
Gemeinschaft” założona
przez dr Hunkla. Ten powołuje też w roku 1911 inną oboczną organizację
„Deutscher Orden”, uzupełnioną w roku 1919 przez „Jungscharen Deutschen
Ordens”. W roku 1912 E. Pohl zakłada
„Germanen Orden”, z której
wyodrębniły się „Tulegeselschaft” i „Armanowie”. Z czasem w Niemczech
przybywało coraz to więcej grup i organizacji neopogańskich. Ich znaczenie i
liczebność była bardzo różna1368. Tu wartym wymienienia jest jeszcze
„Deutschvolk” i „Tannenbergbund” założone przez głośną przecież postać w
historii Niemiec dwudziestego wiek u - generała Ericha von Ludendorffa1369.
Role teoretyka spełniała tam jego żona Matylda Ludendorff. Bardzo
charakterystycznym jest wyznanie złożone przez generała w roku 1935 jednej z
gazet anglosaskich z okazji jego siedemdziesiątej rocznicy urodzin. Ludendorff
stwierdził wówczas: „Jestem przeciwnikiem chrześcijaństwa i poganinem, i
jestem z tego dumny. Dawno już pożegnałem chrześcijaństwo (…) My Niemcy
jesteśmy w tej chwili ludem, który najbardziej odłączył się od chrześcijańskiej
nauki. Dopiero wskutek zupełnego odrzucenia chrześcijaństwa nabędzie lud
1368
1369
L.Halban, Mistyczne..., s. 31,32.
Op. cit., s.33.
467
niemiecki zwartości, której potrzebuje i której byłby potrzebował w ciężkich
chwilach roku 1918”1370.
Ta krótka wypowiedź może być potraktowana jako cos w rodzaju
sprawozdania z istniejącej w Niemczech sytuacji i celów jakie wiązały się z
ideami neopogańskimi.
W okresie międzywojennym znacznie większe znaczenie od
organizacji Ludendorffów posiadały formacje związane z osoba profesora
Hauera.
W
1934
roku
doszło
do
zorganizowania
pod
jego
egidą
„Volkskirchliche Deutsche Glaubensbewegung”. Formacja ta liczyła chwilowo
miliony członków1371.Potem doszło do dekompozycji. Powodem rozpadu były
poważne różnice wyznaniowe, społeczne i polityczne. Pewne znaczenie miały i
względy personalne. Jak widać cel stworzenia jednorodnej „wypływającej z
duszy niemieckiej” religii był trudny do realizacji. Niemiecki neopoganizm z lat
funkcjonowania Trzeciej Rzeszy miał i swoje konflikty z tym państwem. W
zasadzie hitleryzm podjął główne postulaty tego kierunku. Jako formacja
totalitarna nie cierpiał też żadnej konkurencji. Ponadto mnogość grup
neopogańskich powodowała dalsze zróżnicowanie wyznaniowe, co było
niezgodne z upragnionym stanem – jedności religijnej kraju. Niemniej jednak
ugrupowania neopogańskie i pokrewne odegrały wówczas poważną rolę. Już
wcześniej stały się one rodzajem szkoły światopoglądowej, przez którą przeszły
liczne później prominentne osoby w Trzeciej Rzeszy. Zmarły niedawno
niemiecki badacz problematyki neopogańskiej w tym kraju – pastor Fryderyk
Wilhelm Haack m in. podaje, że „listę członków Tula czyta się jak <who is
who> w Trzeciej Rzeszy”1372. Dalej stwierdza, iż „Zakon Tula był
najagresywniejszym politycznie skrzydłem całego neogermańskiego i niemiecko
– narodowo - religijnego spektrum. On tez rozpowszechnił symbol swastyki,
“Reichspost”, z 11 IV 1935 r.
L.Halban, Mistyczne..., s.34.
1372
F.W. Haack, Neopoganizm w Niemczech – powrót Wotana- religia krwi, ziemi i rasy, Kraków 1999, s. 11
1370
1371
468
umieszczając go w 1918 roku na okładce swojego czasopisma „Runen” (Runy)
(…) Głową „Germanen Orden” w 1933 roku był Adolf Hitler, a członkami –
fabrykant Teodor Heuβ oraz Karl Herrer – pierwszy deputowany Niemieckiego
Narodowo - Socjalistycznego Stowarzyszenia Robotniczego, z którego powstała
Niemiecka partia Robotników (…). W roku 1919 do Niemieckiej Partii
Robotników wstąpił Adolf Hitler, który przekształcił ja w NSDAP”.
Słowa pastora Haacka są ważne!1373. Profesor Halban jako głos z
epoki panoszącego się nazizmu i lat powojennych, kiedy to ówczesne pokolenie
głęboko przeżywało doświadczenia drugiej wojny światowej uzyskuje w ten
sposób wsparcie ze strony osoby właściwie współczesnej i w dodatku będącej
Niemcem. Haack rozpoczynając wydana w latach osiemdziesiątych ubiegłego
wieku książkę pt. „ Neopoganizm w Niemczech – powrót Wotana - religia krwi,
ziemi i rasy” już na wstępie wartościuje w podobnym duchu opisywane
zjawiska. Konstatuje on: „stajemy naprzeciw nie do końca uschniętych korzeni
religii nienawiści i szaleństwa, która już raz wepchnęła w śmiertelny chaos
niemiecki naród, a wraz z nim cały świat”1374. Haack wskazuje też na fakt
odradzania się w Niemczech trendów neopogańskich w latach osiemdziesiątych.
Środowiska, które je reprezentują są według podawanych przez niego informacji
„ideologicznym rdzeniem ekstremalnie prawicowej sceny”1375
Kwestionowanie wartości chrześcijańskich, jak i samej tej religii
bynajmniej nie wyczerpywało całego splotu zjawisk na końcu których pojawił
się niemiecki narodowy socjalizm. Jego ideologiczna genealogia jest złożona.
Składa się z wielu wątków1376. Zważywszy jednak na ramy podjętego tu tematu
niniejsze rozważania poszerzymy tylko o wątek filozoficzny. Zarówno Falban
jak i Suchodolski poświęcili mu uwagę. Pierwszy potraktował światopoglądowe
1373
Op. cit. ,s. 12.
Op. Cit., s.11.
1375
Op .cit. 138.
1376
Zob. J. Neurohr, Der Mythos vom Dritten Reich – zur Geistesgeschichte des Nationalsozialismus, Stuttgart
1957.
1374
469
właściwości filozofii niemieckiej tylko marginalnie, drugi zaś w całości
poświęcił im osobną książeczkę zaanonsowana już na wstępie niniejszego
artykułu. Halban podkreślał bardzo ważną rolę w formowaniu się niemieckich
idei nacjonalistycznych takich filozofów, jak np. Nietsche, Schopenheuer czy
Hegel.
Szczególnie
ten
pierwszy
został
napiętnowany
jako
krytyk
chrześcijaństwa i natchnienie dla „tęskniących do nowej religii niemieckiej, jak
niemniej dla zwolenników pangermanizmu”1377. Dostrzegał nawet u Kanta
zaczątki apoteozy państwa, która u Fichtego i Schelinga została doprowadzona
do rangi idei moralnej. Potępiał też Hegla uznanego zresztą przez polskich
myślicieli katolickich za ojca totalizmu1378.
W przeciwieństwie do Falbana, Suchodolski poddał krytyce
właściwie całą filozofie niemiecką. Jak już zauważono w początkowych partiach
niniejszego artykułu duchowość niemiecka uznał za twór jednolity. Na drodze
analizy filozofii niemieckiej chciał dotrzeć – jak sam pisał - do „istoty tak życia
jak i ducha tego narodu”. Analizując jego filozofię przypisywał jej głęboko
zakorzenioną niechęć do racjonalizmu, a w szczególności do racjonalizmu
francuskiego oświecenia. Podobnie według niego filozofia niemiecka odnosiła
się do empiryzmu. Wynikiem takiego stosunku mogła być – jak mniemał skłonność Niemców do podejmowania prób ujmowania całości wydarzeń
dziejowych czy zjawisk przyrody, ze stanowiska jakiejś jednej zasady. Taka
skłonność – jak ją oceniał - bywała stymulatorem dla tendencji totalitarnych.
Również i idealizm niemiecki doczekał się krytyki. Suchodolski osądzał go
surowo. „Idealizm niemiecki – pisał - jest, przeto doktryną, w której zasady
pragmatyzmu ujawniają się z całą wyrazistością (…) aktywizm cechujący
idealizm niemiecki ma charakter misji, od której nie wolno się człowiekowi
uchylić (…) przejawia się (tam B.G.) przekonanie, iż czyny mają prawo
1377
L .Halban, Mistyczne..., s.25.
Por. J. Stepa, U źródeł niemieckiego totalizmu, Warszawa 1938; Tenże, Filozoficzne podstawy i sens
heglowskiej teorii państwa, Włocławek 1936.
1378
470
przebudować rzeczywistość w sposób zupełnie dowolny”1379. Również i
historyzm bardzo mocno cechujący filozofię niemiecka uznał nasz filozof za
zjawisko negatywne. Przyczynia się on bowiem do traktowania wartości jako
względne, ponieważ każda epoka ma swoje albo też podsuwa przekonanie, że
całe dziej maja jednolity kierunek. Historyzm niesie więc ze sobą relatywizm
upoważniający do tworzenia i narzucania innym swoich praw bez liczenia się z
tradycją. Kierunek ten ma też poddawać cały ciąg dziejów jednemu prawu
historiozoficznemu, które uznane za obowiązującą prawdę upoważnia do
stosowania przymusu względem stanu obecnego, gdyż ten stawia opór
wymuszanym przekształceniom1380. Również determinizm, który jest obecny w
niemieckiej filozofii nie ma charakteru kwietystycznego ale dostarcza pewności
podejmującym działania. Według Suchodolskiego niemiecki materializm jest
wyrazem tych samych właściwości duchowych co i idealizm niemiecki. Stara
się on wyjaśnić świat i ludzi i wszystko c o jest silne usprawiedliwić. Cecha
wspólną niemieckiego idealizmu i materializmu ma też być monistyczna
koncepcja świata, zgodnie z którą byt i świat są identyczne. Wedle takiego
poglądu wszystko co istnieje jest rozumne, a więc fakty dokonane stanowią
najwyższa instancję. Suchodolski podkreśla też, iż aktywizm niemiecki
traktował rzeczywistość jako materiał do działania, jako oporną przeszkodę. Tak
więc żyć oznaczało łamać opór. Filozofia niemiecka pojmowała też swoiście
zagadnienie walki. Staje się tam ona celem samym dla siebie. Suchodolski
konkluduje, iż „monizm i filozofia walki stanowią właściwości umysłu
niemieckiego przejawiające się także i poza filozofią”1381. Również specyficzne
ma być w filozofii niemieckiej traktowanie prawdy i fałszu. Suchodolski tak
pisze na ten temat: zasadniczymi właściwościami tradycyjnego, antycznochrześcijańskiego sposobu widzenia zagadnienia prawdy było określenie jej jako
odwzorowywanie rzeczywistości, które udawać się miało w pewnych zakresach
1379
B. Suchodolski, Dusza..., s.21.
Op. cit., s.22.
1381
Op. Cit., s. 25.
1380
471
i wymagało stałego wysiłku przeciwstawiania się fałszowi1382. Natomiast w
rozumieniu filozofii niemieckiej „prawda staje się spontanicznym tworem
ludzkiego umysłu, jest pewnego rodzaju stanowieniem czegoś, nie zaś
odkrywaniem”. Wymienione tu elementy występujące w niemieckiej filozofii
miały również swoje odbicie w pojmowaniu polityki. Mogła się więc ona oprzeć
na „swoistej moralności siły, moralności poza dobrem i złem” 1383. W takiej
atmosferze państwo uzyskiwało prawo do uzależniania od siebie wszystkich
dziedzin życia1384. Nasuwające się wnioski z powyższych konstatacji są
jednoznaczne. Filozofia niemiecka również, jak i zjawiska związane ze
sprawami
religijnymi
stała
się
współczynnikiem
rzeczywistości,
jaka
zademonstrowały światu Niemcy. Według Suchodolskiego zawierała wiele
pierwiastków trujących..
Intelektualna refleksja nad „germanizmem”, że użyje tu terminu
stosowanego przez Halbana, oraz jego ostatnią fazą – narodowym socjalizmem
jako światopoglądem została w Polsce przerwana i uniemożliwiona przez
napierający na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych dwudziestego
wieku stalinizm, który również interpretował świat według jednej zasady.
Wyrażała ja doktryna marksistowska. Inne interpretacje, niezgodne z jej duchem
stały się niemożliwe. Ten zaś zajmował stanowisko, iż „byt kształtuje
świadomość”, a nie odwrotnie. Natomiast interpretacje takich uczonych jak
Halban i ówczesny Suchodolski doszukiwały się przyczyn zdarzeń na szczeblu
świadomości
(idei).
Zostały
więc
wyeliminowane.
Uniemożliwiono
poszukiwania trudnych odpowiedzi na bardzo skomplikowane
ale też i
potrzebne pytania o przyczyny straszliwych wydarzeń. Na przeszkodzie stanęła
też, ale to już w dalszej kolejności nędza nauki nie tylko ograniczanej z
powodów ideologicznych ale również niedoinwestowanej. Szczególnie ta
1382
Op. Cit., s. 28.
Op. Cit., s. 33.
1384
Loc. Cit.
1383
472
ostatnia przyczyna dzisiaj staje się wrogiem badań interdyscyplinarnych, które
siła rzeczy wymagają zwiększonych wysiłków i większych umiejętności co
oczywiście podraża koszty. Ponadto trzeba pamiętać, że dla nas Polaków nadal
aktualna pozostaje kwestia wypowiedziana przez jednego z publicystów w roku
powstania Trzeciej Rzeczypospolitej. Brzmi ona tak: „Nikt nie wie czy Niemcy
rzeczywiście się zmienili, czy lekcja hitleryzmu i jego klęski poskutkowała.
Wiadomo tylko, że istnieje znaczna część wyznawców ultra nacjonalistycznej
interpretacji dziejów obu wojen światowych, i że to może stanowić łatwy grunt
dla odrodzenia się nowej formy nazizmu 1385. Ostatni okres przynosi liczne
dowody manipulowania historią. Winni chcą wedrzeć się w szeregi swoich
ofiar, zrelatywizować swoje czyny i w ten sposób wymazać swoje winy.
Dlatego też kontynuacja refleksji niegdyś podjętych przez Halbana ,
Suchodolskiego a także i innych, dziś już przecież możliwa, wydaje się ze
wszech miar celową.
1385
L.R.. Jasieńczyk, O kształt jutra, “Myśl Polska” 1989, nr 26.
473
Kazimiera Mikoś
Ideologiczne podstawy niemieckiego neopoganizmu casus armanizmu Guido
Lista
Armanizm jako idea powstał w Wiedniu na początku XX w. w umyśle
jednej z czołowych postaci niemieckiego neopoganizmu, Guido Lista,
neoromantycznego, volkistowskiego pisarza, poety i dziennikarza, a także –
jeśli nie przede wszystkim – wizjonera i okultystycznego badacza. Stosunkowo
szybko zyskał zwolenników i ramy organizacyjne, oddziałując na swoją epokę,
wraz z innymi formami volkizmu, w sposób znaczący. Odrodzony po II Wojnie
Światowej, należy do najtrwalszych fenomenów volkistowsko-religijnych i – co
niektórzy autorzy podkreślają szczególnie – do najbardziej budzących obawy,
przede wszystkim ze względu na sprawdzoną już moc oddziaływania zawartych
w nim treści rasistowskich.
Sylwetka i poglądy twórcy armanizmu są w ogólnym zarysie znane w
Polsce szerszemu kręgowi czytelników głównie z przekładu książki Friedricha
Wilhelma Haacka Wotans Wiederkehr, 19811386 (tłumaczenie najszerzej w
świecie znanej pracy samego Lista,
Das Geheimnis der Runen, 19081387
przyciąga raczej uwagę czytelnika o ściślej określonych zainteresowaniach).
Książka ta powstała 35 lat po II Wojnie Światowej i została pomyślana,
włącznie z jej bardzo sugestywną okładką, jako ostrzeżenie przed odradzającym
się w Niemczech volkistowskim neopoganizmem. Na wspomnianej okładce,
poniżej napisu „Wotans Wiederkehr” („Powrót Wotana”), widnieje postać
owego germańskiego boga; Wotan dzierży oszczep w zaciśniętej pięści,
spogląda groźnie spod czoła, a nadciągając, wznieca pożary i pozostawia po
sobie zgliszcza. W przypadku armanizmu, żeby to niebezpieczeństwo
F.-W. Haack, Wotans Wiederkehr. Blut-, Boden- und Rasse-Religion, München 1981, s. 42 nn. Polskie
wydanie: F.-W. Haack, Neopoganizm w Niemczech; powrót Wotana – religia krwi, ziemi i rasy, tłum. z niem. Ż.
Bugajska-Moskal, Kraków 1999 .
1387
Das Geheimnis der Runen, Gross-Lichterfelde 1908. G. von List, Tajemnice run, tłum. z niem. K.
Azarewicz, Warszawa 2003,
1386
474
unaocznić, Haack eksponuje bliskie kontakty Lista z Jörgiem Lanz von
Liebenfelsem, twórcą Ordo Novi Templi (ONT), o którym będzie jeszcze mowa
(patrz przyp. 74 i 103). Podkreśla przy tym, że oddziaływali oni na siebie
nawzajem, a
„Lanz von Liebenfelsowi zarzucano, że stworzył lub rozprzestrzenił idee,
które później, w esesmańskim państwie miały być zrealizowane z
największą ścisłością. Hodowla rasowa, roboty przymusowe i sterylizacja
mało wartościowych rasowo, wojna jako środek planowania polityki
rasowej. To wszystko znajduje się w jego pismach. ... Z dużym
prawdopodobieństwem Hitler nie tylko poznał osobiście Lanz von
Liebenfelsa, ale także przejął od niego idee.“1388
Ponadto – kontynuuje swój wywód Haack – List był czlonkiem ONT, podczas
gdy Hitler należał do kręgu przyjaciół tej organizacji. Ale właściwie wina
członków ONT, m.in. Lista, polegała – zdaniem Haacka – na przygotowaniu
gruntu pod zbrodnię ludobójstwa i sprawieniu, że mogła być ona dokonana
praktycznie bez protestu społeczeństwa niemieckiego:
„Umożliwili niesprzeciwianie się popełnianym po tysiąckroć mordom z
powodów rasowych. Usunęli moralną zaporę, chroniącą w zachodnim
świecie przed mordem na niewinnych. Stworzyli klimat, w którym
możliwe było przyglądanie się, względnie przyjmowanie do wiadomości
ze wzruszeniem ramion, a nawet z akceptacją mordu na przedstawicielu
innej lub «mniej wartościowej» rasy.“1389
Haack1390 zmierza we właściwym kierunku (nie czyni tego zresztą jako
pierwszy), gdy wskazuje na podatne podłoże, tj. odpowiednio urobione
społeczeństwo niemieckie, jako ważną przyczynę „sukcesu” zbrodniczej
„Man hat Lanz von Liebenfels vorgeworfen, daß er Gedanken entwickelt oder verbreitet habe, die später im
SS-Staat mit härtester Folgerichtigkeit durchgeführt worden wären. Rassenzucht, Zwangsarbeit und Sterilisation
für rassisch Minderwertige, Krieg als Planungsmittel der Rassenpolitik. Das alles findet sich in seinen Schriften.
... Mit hoher Wahrscheinlichkeit hat Hitler Lanz von Liebenfels nicht nur persönlich kennengelernt, sondern
auch Ideen von ihm übernommen”. F.-W. Haack, Wotans Wiederkehr ..., dz. cyt., s. 38-40.
1389
„Sie waren ... die Vorbereiter eines Nichtwiderstandes gegen den zigtausendfachen Rassenmord. Sie haben
die moralische Schwelle beseitigt, die in der abendländischen Welt gegenüber dem Mord an Schuldlosen
bestand. Sie haben das Klima geschaffen, in dem man dem Mord am Anders- bzw. «Minder»-Rassigen
achselzuckend bis zustimmend zu sehen bzw. ihn zur Kenntnis nehmen konnte. F.-W. Haack, Wotans
Wiederkehr ..., dz. cyt., s. 40-42.
1390
Zmarły w 1991 r. Haack był zaangażowany w zwalczanie „kultów destrukcyjnych”. Działalność ta była
dlań walką o przetrwanie chrześcijańskiej kultury Zachodu, według jego własnych słów: „Kampf um unsere
Kultur”. Zob. www.religio.de/ei/info/was/was.html .
1388
475
polityki Hitlera, oraz na udział ideologów ruchu volkistowsko-religijnego w
owym urabianiu. Proces urabiania nie zaczął się jednak – inaczej niż sądził
Haack – dopiero pod koniec XIX w. Poniżej zostanie on uwzględniony w
szerszym zakresie przy omówieniu kształtowania się armanizmu, którego
główny ideolog sam następnie włączył się w ów proces.
1. Volkistowskie korzenie.
Neopoganizmu niemieckiego, o którym tu mowa, nie należy utożsamiać z
neopoganizmem w Niemczech; ten ostatni jest pojęciem szerszym w stosunku
do wymienionego w pierwszej kolejności. Neopoganizm niemiecki będący
przedmiotem niniejszych
rozważań ma charakter volkistowski (völkisch), co
oznacza – mówiąc najkrócej – że nie tylko odwołuje się on do tradycji
staroniemieckiej czy starogermańskiej, ale czyni to w sposób szczególny,
wiążąc tę tradycję, mniej lub bardziej wyraźnie, z przekonaniem o wyższości
rasowej jej twórców i prawowitych spadkobierców, tj. Niemców, bądź
Germanów w ogóle.
Za początek ruchu volkistowsko-religijnego przyjmuje się utworzenie w
1894 r. Niemieckiego Związku (Deutschbund) przez dziennikarza i wydawcę
Friedricha Langego (1852-1917). Ale podstawowe warunki dla rozwoju
niemieckiego neopoganizmu istniały już na początku XIX w., kiedy
kształtowały się zręby ideologii volkistowskiej i powstawał niemiecki naród.
Był to okres podboju i okupacji państw Rzeszy przez wojska napoleońskie oraz
wojen wyzwoleńczych. Ów kontekst polityczny wpłynął decydująco także na
wykrystalizowanie się nowej formy korporacji studenckich (Burschenschaften).
Do głównych animatorów wspomnianych wydarzeń (budzenia się świadomości
narodowej Niemców, powstania ideologii volkistowskiej i zjednoczeniowego
ruchu studenckiego) należały znane postacie ze środowiska akademickiego,
bardzo wówczas rozpolitykowanego, lub szerzej – z kręgów inteligencji
twórczej, przede wszystkim: historyk, poeta i publicysta Ernst Moritz Arndt
476
(1769-1860), „ojciec” gimnastyki Friedrich Ludwig Jahn (1778-1852) oraz
filozofowie Johann Gottlieb Fichte (1762-1814) i Jakob Friedrich Fries (17731843). Środowisko to stało się tubą narodowej sprawy, tj. – po pokonaniu
Napoleona I – głównie zjednoczenia Niemiec. Jego podstawowym narzędziem
propagandowym była ideologia volkistowska wraz z obecną w niej od początku
teutomanią czy germanomanią i elementami rasizmu. W upowszechnianiu
volkistowskich idei szczególną rolę odegrały korporacje studenckie od momentu
ukonstytuowania się w Jenie tzw. Pierwotnej Korporacji Burszowskiej
(Urburschenschaft) w 1815 r.1391.
Klaus Scholder, wybitny badacz religii w Trzeciej Rzeszy za fundament
ideologii volkistowskiej w jej wszelkich odmianach uznał charakterystyczny dla
niej dualizm etyczny, tj. postrzeganie świata jako areny zmagań dwóch
przeciwstawnych sił; z jednej strony dobra (reprezentowanego też przez światło,
idealizm, odwagę, czystość), z drugiej – zła (identyfikowanego najczęściej z
ciemnością,
materializmem,
tchórzostwem,
zepsuciem)1392.
Centralnym
pojęciem w owej dwuwartościowej etyce jest Volk, czyli niemiecki naród,
powołany do tego, aby walczyć w imię dobra, ze względu na swoje szczególne
przymioty. W roli wroga numer jeden Niemców, a zatem i dobra, nie od razu
pojawili się Żydzi. Najpierw zostali w ten sposób wyróżnieni Francuzi; blisko
Francuzów znaleźli się oczywiście Polacy jako ich bardzo aktywni
sprzymierzeńcy w wojnach napoleońskich.
Ideologia volkistowska krystalizowała się w centrach akademickich
północnych i środkowych Niemiec1393, głównie w Berlinie, skąd przenikała
m.in. do Wiednia za pośrednictwem zarówno słowa pisanego, jak i kontaktów
Zob. K. Mikoś, Ideologia volkistowska; u źródeł niemieckiego neopoganizmu, „Nomos”
(w druku).
1391
K. Scholder, Die Kirchen und das Dritte Reich, Bd. 1 („Vorgeschichte und Zeit der Illusionen 1918-1934”),
Frankfurt/M–Berlin–Wien 1977, s. 94.
1393
Do tych ośrodków należał uniwersytet w Greiswaldzie, noszący dziś nazwę Ernst-Moritz-Arndt-Universität,
który wówczas znajdował się na terenie Szwecji (od 1648 do 1815 r.). Arndt studiował na tym uniwersytecie w
latach 1791-1793, a w 1805 r. został jego profesorem. Zob. Lexikon deutschsprachiger Schriftsteller von den
Anfängen bis zur Gegenwart, hrsg. von K. Böttcher, Bd. 1, Leipzig 1967, s. 43; F. W. Bautz, Arndt, Ernst
Moritz, w: Biographisch-Bibliographisches Kirchenlexikon, Verlag Traugott Bautz, Bd. I, 1990, kol. 223-225.
1392
477
osobistych. Znamiennego przykładu rozmaitych sposobów jej popularyzowania
dostarcza życiorys pochodzącego z Drezna poety Theodora Körnera1394. Są też i
inne powody, dla których warto owemu poecie poświęcić tu nieco uwagi.
Karl Theodor Körner (1791-1813), przebywając na studiach w Lipsku w
1810 r., włączył się intensywnie w działalność polityczną tamtejszego
środowiska akademickiego, wskutek czego został relegowany z uczelni. W 1811
r., przeniósłszy się do Berlina, słuchał wykładów m.in. Fichtego i zaprzyjaźnił
się z Jahnem1395 (Arndt, bawiąc w Berlinie nieco wcześniej, zimą 1809/1810 r.,
spotykał się z bliskimi mu ideowo osobami, do których oczywiście należał
Jahn1396). Kiedy więc Körner, jeszcze w tym samym roku (1811) przybył do
Wiednia w celu kontynuowania studiów, był dla swych nowych znajomych dość
dobrym źródłem informacji na temat volkistowskich koncepcji. Wkrótce,
dostrzeżony jako poeta (w tej roli zatrudniono go w Burgtheater), stał się znany
nie tylko w kręgach literackich Wiednia. W marcu 1813 r. porzucił bowiem
karierę teatralnego autora i zaciągnął się do korpusu ochotników Lützowa
(Lützower Freikorps). Poległ w wieku 22 lat, przechodząc wraz ze swoim
korpusem do legendy. Legendy – trzeba dodać – o dużym znaczeniu
symbolicznym dla volkistów, a szczególnie dla korporacji studenckich w
nowym stylu.
Mimo braku militarnych osiągnięć, wspomniany korpus ochotniczy
odniósł
sukces,
mianowicie sukces propagandowy. Major Ludwig Adolf
Wilhelm von Lützow (1782-1834) miał zgodę na przyjmowanie ochotników nie
tylko z Prus, ale i z innych niemieckich państw (Körner nie należał w korpusie
1394
Zob. Lexikon deutschsprachiger Schriftsteller ..., dz. cyt., s. 776 n.
Körner znał także Arndta, który należał do przyjaciół jego ojca, Christiana Gottfrieda Körnera (1756-1831),
stąd był goszczony w rodzinnym domu poety. Tamże, dz. cyt., s. 776.
1396
Zob. R. Steig, Heinrich Kleist’s Berliner Kämpfe, Berlin–Stuttgart 1901, s. 466. Steig podaje nazwiska
jedenastu osób, z którymi Arndt kontaktował się potajemnie w Berlinie w okresie od Bożego Narodzenia 1809 r.
do kwietnia 1810 r.: „Eichhorn, Schleiermacher, Jahn, Arnim, Brentano, Adam Müller, Kleist, Eckart [...],
Gruner, Gneisenau, Clausewitz i in.“ Lista ta pokrywa się więc w dużym stopniu ze składem osobowym
Christlich-Deutsche Tischgesellschaft, towarzystwa, które zaczęło się konstytuować w 1810 r., wkrótce po
wspomnianych tajnych konsultacjach (zob. W. Hoffmann, Klemens Brentano, Berlin-München 1966, s. 203; K.
Feilchenfeld, Brentano Chronik, München 1978, s. 80). Wielu członków owego stowarzyszenia to wybitni
ludzie pióra, pozostający w taki czy inny sposób z Wiedniem w kontakcie.
1395
478
do wyjątków), co było zgodne z propagowaną przez volkistów ideą
zjednoczenia Niemiec. W szeregi owej symbolicznej namiastki niemieckiej
armii narodowej wstąpił zresztą sam Jahn i jego bliski współpracownik Karl
Friedrich Friesen (1784-1814), a także wielu innych pedagogów i studentów.
Liczni spośród tych reprezentantów środowiska akademickiego w korpusie
Lützowa, którym udało się przeżyć, weszli później (12 czerwca 1815 r.) w skład
Urburschenschaft, korporacji będącej swoistym przedłużeniem sławnego
korpusu. Stąd legenda „Myśliwców Lützowa“ (Lützower Jäger), nazywanych
też „Czarnym Hufcem“ (Schwarze Schar), stała się się kamieniem węgielnym
nowej burszowskiej tradycji, a
Körner, czczony
już przez swoich
współczesnych jako słynny (jeśli nie najsłynniejszy) piewca i bohater wojen
wyzwoleńczych – ikoną ruchu zjednoczeniowego niemieckich studentów1397.
Fakt, że Körner miał w swoim krótkim życiu epizod wiedeński, mógł
tylko podniecić w niemieckich kregach patriotycznych Wiednia zainteresowanie
na wskroś romantycznym, poległym za ojczyznę w tak młodym wieku
bohaterem, jego twórczością i innymi wybitnymi członkami korpusu Lützowa.
Twórczość Körnera, jeszcze niedojrzała, posiada – co istotne w kontekście
badań nad neopoganizmem – teutomańskie rysy.
Volkistowska teutomania czy germanomania (określeń tych używali już
wcześni jej krytycy1398) przejawiała się, i wciąż się przejawia, nie tylko w treści
poglądów głoszonych przez volkistów, ale także w specyficznym języku, w
sposobie
wyrażania
owych
treści.
W
grupie
pierwszych
ideologów
volkistowskich kwestią języka zajmował się w szczególności Jahn1399. Uważał
1397
Zob. G. Steiger, Urburschenschaft und Wartburgfest. Aufbruch nach Deuschland, Leipzig–Jena–Berlin
1991, passim.
1398
Zob. np. S. Ascher, Die Germanomanie. Skizze zu einem Zeitgemälde, 1815,
http://gutenberg.spiegel.de/ascher/germanom/Druckversion_germanom.htm ; H. Heine, Ludwig Börne. Eine
Denkschrift, 1840, Viertes Buch, w: H. Heine, Werke, Insel-Verlag, Frankfurt/M. 2002, Bd. 4, s. 415.
1399
F. L. Jahn, Bereicherung des Hochdeutschen Sprachschatzes versucht im Gebiethe der Sinnverwandschaft,
ein Nachtrag zu Adelung’s und eine Nachlese zu Eberhard’s Wörterbuch, Leipzig 1806, w: tenże, Werke, hrsg.
von C. Euler, Bd. 1, Hof 1884, s. 23-128; tenże, Deutsches Volkstum, Lübeck 1810; F. L. Jahn, E. Eiselen, Die
Deutsche Turnkunst zur Einrichtung der Turnplätze, Berlin 1816, s. XIX-XLV (o języku gimnastyki, tj.
terminologii w dziedzinie gimnastyki).
479
on, że nie tylko należy dbać o zachowanie ojczystej mowy w jej aktualnym
stanie czystości (tj. nie przejmować już żadnych zapożyczeń z innych języków),
ale ponadto trzeba usunąć zadomowione już w niej elementy obce. Rozpoznanie
zapożyczeń i zastąpienie ich neologizmami utworzonymi wyłącznie w oparciu o
„praniemiecką“ bazę językową, wymagało fachowej wiedzy. Stąd Jahn już w
1806 r. postulował założenie towarzystwa naukowego, które zajęłoby się tą
sprawą1400, a następnie (na przełomie 1814/1815 r.) wziął udział w budowaniu
takiego zespołu w Berlinie (Berlinische Gesellschaft für deutsche Sprache).
Owa realizacja w sensie organizacyjnym postulatu Jahna tylko w niewielkim
stopniu spełniła oczekiwania projektodawcy (zrezygnował on z członkostwa we
wspomnianym berlińskim towarzystwie w 1818 r.)1401. Było to zapewne jednym
z powodów podjęcia przezeń kolejnej próby już w 1815 r. w Wiedniu 1402, która
wprawdzie nie przyniosła konkretnych rezultatów, ale Jahn przynajmniej
przedstawił swoje poglądy w stolicy Austrii osobiście. Niepowodzenie w
dążeniu do pozyskania szerszego grona współpracowników w dziele
gruntownego „oczyszczania” ojczystego języka, chociaż Jahn wiązał ściśle tę
działalność z cieszącą się powodzeniem „niemiecką” gimnastyką, było
spowodowane przede wszystkim dziwacznością wielu zaproponowanych
przezeń neologizmów. Niektóre z nich przyjęły się jednak i są używane do dziś,
np. turnen, Hantel, Eilbrief, Hochstapler, Kleinstaat, a także Volkstum.1403
Wydaje się, że początek wielkiej kariery słowa Volk i jego licznych
pochodnych (Volkstum, Volksfest, Volksgemeinschaft, volklich, völkisch,
volkseigen, volkhaft, volksnah, volksfremd, volksentstammt itp.) należy łączyć w
pierwszym rzędzie z dotyczącymi języka koncepcjami Jahna. Zarówno on jak i
inni puryści językowi owych czasów, niekiedy pozostający pod jego
bezpośrednim wpływem, przestali używać, albo przynajmniej ograniczyli użycie
1400
F. L. Jahn, Bereicherung des Hochdeutschen Sprachschatzes ..., dz. cyt., s. 26.
C. Euler, Friedrich Ludwig Jahn. Sein Leben und Wirken, Stuttgart 1881, s. 445 n.
1402
E. Mehl, Turnvater Jahn plante 1815 eine Sprachgesellschaft in Wien, w: „Muttersprache”, 67, 1957, s. 120.
1403
E. Brauer, Friedrich Ludwig Jahn und die deutsche Sprache, w: „Sprachpflege”, 10, 1961, s. 225.
1401
480
zapożyczenia Nation. Wtedy też, a nie dopiero w Trzeciej Rzeszy, słowo Volk
zaczęło przybierać rasistowskie zabarwienie1404, chociaż rodzina wyrazu Rasse
również nie była wówczas w użyciu w kręgu językowych purystów;
rasistowskie poglądy wyrażali oni za pomocą takich określeń jak Stamm czy
Art1405. Wciąż jeszcze nazbyt częste przekonanie, że o rasizmie można mówić
dopiero wtedy, gdy dana teoria została sformułowana przy użyciu słowa „rasa“ i
jego derywatów, albo przynajmniej takich określeń jak „Aryjczycy“, wynika z
nieuprawnionego utożsamiania pojęć z ich (niektórymi) nazwami.
Nazwa „Ariowie/Aryjczycy“ była w Niemczech najpierw odnoszona do
Medów i Persów. W szerszym znaczeniu zastosował ją Karl Wilhelm Friedrich
Schlegel (1772-1829), jeden z głównych przedstawicieli niemieckiego
romantyzmu,
w
artykule
Über
die
Anfänge
unserer
Geschichte,
opublikowanym w 1819 r. w Wiedniu, gdzie Schlegel osiadł w 1809 r. We
wspomnianym tekście autor nazywa germańskich przodków Niemców Ariami
(Arier), zaliczając ich do „całej wielkiej rodziny aryjskich ludów“ (ganze große
arische Völkerfamilie) i lokalizując praojczyznę tejże w Azji1406. Schlegel uznał
zresztą Indie za kolebkę narodów już w 1803 r., idąc w ślady Johanna Gottfrieda
Herdera (1744-1803), czołowego teoretyka kierunku literackiego określanego
W jednym z objaśnień tłumacza do najwcześniejszych bodaj analiz języka Trzeciej Rzeszy, dokonanych
przez Victora Klemperera (LTI. Notizbuch eines Philologen, Leipzig 1975) czytamy: „samo słowo Volk,
zwłaszcza jako człon występujący w wyrazach złożonych i pochodnych, nabrało w języku III Rzeszy
szczególnego zabarwienia rasistowskiego i w znacznej mierze wyparło słowo Nation.” (V. Klemperer, LTI.
Notatnik filologa, tłum. z niem. i opr. J. Zychowicz, Kraków 1983, s. 53, przyp. 24). Sam Klemperer, choć
wspomina o bardzo rozbudowanej w Niemczech hitlerowskich rodzinie wyrazu Volk (V. Klemperer, LTI.
Notatnik filologa, dz. cyt., s. 39), nie stwierdza jednoznacznie, że dopiero w owym czasie nastąpiły istotne
zmiany w rozumieniu tego słowa i w liczebności jego derywatów. Podkreśla natomiast, że język Trzeciej Rzeszy
„w porównaniu z poprzednią epoką używa słów obcych więcej i częściej” (s. 284). Jeśli chodzi o Jahna, to z
przeprowadzonych w latach trzydziestych XX w. szczegółowych badań (zob. W. Bartz, Fremdwort und
Sprachreinigung bei Friedrich Ludwig Jahn, Greiswald 1936) wynika, że do końca życia usiłował stosować się
do sformułowanych przez siebie wytycznych, w miarę upływu lat z coraz większą konsekwencją, nawet jeśli
nigdy nie zdołał się obejść całkowicie bez wyrazów obcego pochodzenia.
1405
Słowo „rasa” (Rasse) było natomiast stosowane przez ówczesnych krytyków volkistowskich koncepcji, np.
przez Saula Aschera w 1815 r. we wspomnianym wyżej eseju Germanomanie (patrz przyp. 7).
1406
F. Schlegel, Über die Anfänge unserer Geschichte, w: „Jahrbuch der Literatur”, VIII, Wien 1819, s. 413 nn.
Zob. też H. Siegert, Zur Geschichte der Begriffe „Arier” und „arisch”, „Wörter und Sachen”, Heidelberg 19411942, s. 89.
1404
481
mianem Sturm und Drang1407. „Tu jest właściwie“ – pisał Schlegel w jednym z
listów wkrótce po podjęciu nauki sanskrytu w Paryżu – „źródło wszelkich
języków, wszelkich idei i poematów ludzkiego ducha; wszystko, wszystko
pochodzi z Indii, bez wyjątku“1408. „Wszystko“ w koncepcji Schlegela
sprowadza się ostatecznie do „największych narodów“ (die größten Nationen) i
stworzonych przez nie kultur1409. Zestawiwszy nazwę Arier z niemieckim
słowem Ehre („honor, godność, cześć”), wywnioskował, że ta pierwsza znaczy
„szlachetni” (die Ehrenhaften, die Edlen). Przypisywanie Schlegelowi
„ojcowstwa” rasistowskiego pojęcia herrenvolku byłoby jednak sporą przesadą,
zważywszy
jego
wkład
w
powołanie
do
życia
językoznawstwa
porównawczego1410 oraz zaangażowanie w sprawę emancypacji Żydów1411.
Odpowiedzialnym za owo pojęcie tym bardziej nie można czynić Herdera;
wypada raczej podkreślić jego przyjazne nastawienie do innych narodów, m.in.
słowiańskich, i pozytywną ocenę ich kulturowych osiągnięć.1412
Z drugiej strony faktem jest, że wymienione wyżej poglądy Herdera i
Schlegela, jak zresztą romantyzm w ogóle, a także rozwijające się prężnie w
XIX w. językoznawstwo porównawcze (dotyczy to również innych nauk, przede
Herder, odrzuciwszy wersję biblijną jako – mówiąc najkrócej – wewnętrznie sprzeczną, przyjął, że
pierwszym miejscem pobytu „rodzaju ludzkiego” (Menschengeschlecht) na ziemi były „pierwotne góry Azji”
(das Urgebürge Asiens), stanowiące „stały punkt centralny największej części świata” (der feste Mittelpunkt des
größten Weltteils). Zob. J. G. Herder, Ideen zur Philosophie der Geschichte der Menschheit, hrsg. von M.
Bollacher, Frankfurt/M. 1989, s. 422 n.
1408
„Hier ist eigentlich die Quelle aller Sprachen, aller Gedanken, und Gedichte des menschlichen Geistes; alles,
alles stammt aus Indien ohne Ausnahme”. Ludwig Tieck und die Brüder Schlegel. Briefe mit Einleitung und
Anmerkungen, hrsg. von H. Lüdeke, Frankfurt 1930, s. 140. Cytuję za: E. Behler, Das Indienbild der deutschen
Romantik, „Germanisch-romanische Monatsschrift”, XVIII, 1968, s. 33.
1409
F. Schlegel, Über die Sprache und Weisheit der Indier. Ein Beitrag zur Begründung der Alterthumskunde, w:
tenże, Studien zur Philosophie und Theologie (Kritische Friedrich-Schlegel-Ausgabe, Bd. 8), eingeleit. u. hrsg.
von E. Behler und U. Sturc-Oppenberg, München–Paderborn–Wien 1975, s. 273. Owa najszerzej chyba znanej
praca Schlegela została wydana po raz pierwszy w Heidelbergu w 1808 r.
1410
Schlegelowi najwyraźniej zależało na prawdzie o pochodzeniu ludzkości, a nie na wywyższeniu Niemców
ponad inne narody. Swoją tezę o indyjskiej kolebce oparł na ogłoszonych w 1788 r. wnioskach, jakie z
porównania sześciu języków (greckiego, łacińskiego, gockiego, celtyckiego, staroperskiego i sanskrytu), dość
jeszcze powierzchownego, wyciągnął prawnik i orientalista William Jones (1746-1794). Zob. W. Jones, Third
Anniversary Discourse, 1786, „Asiatick Researches”, 1, 1788, s. 415-431. Z drugiej strony sam Schlegel,
głównie jako autor Über die Sprache und Weisheit der Indier, inspirował przyszłych językoznawców
porównawczych z młodym Franzem Boppem (1791-1867) na czele.
1411
L. Poliakov, Der arische Mythos: Zu den Quellen von Rassismus und Nationalismus, Hamburg 1993, s. 217.
1412
Lexikon deutschsprachiger Schriftsteller ..., dz. cyt., s. 562 n. Kwestia antysemickich wypowiedzi autorów
przełomu XVIII/XIX w., niezaangażowanych bezpośrednio w ruch volkistowski, nie może tu być szczegółowo
rozważona.
1407
482
wszystkim filologii germańskiej, etnografii, etnologii i biologii) miały skutek
uboczny w postaci rozmaitych pseudonaukowych koncepcji i – jak to określił
Klemperer – „perwersyjnej romantyki”1413. Te ostatnie stanowiły pożywkę
ideologii volkistowskiej, były przez nią przynajmniej częściowo wchłaniane.
Można sądzić, że światopogląd młodego Lista, późniejszego twórcy armanizmu,
krystalizował się w otoczeniu, w którym niemiecki nacjonalizm był nie tylko
żywy, lecz także przesycony takim właśnie germanomańskim, „kiczowatym
romantyzmem”1414, a w konsekwencji skłonny akceptować pseudonaukowe
pomysły, jeśli tylko wzmacniały one „patriotyczne” postawy.
2. Guido List – pierwsze sukcesy volkistowskiego autora.
Wydarzenia z życia Lista, m.in. mające związek z kształtowaniem się jego
poglądów,
znane są głównie z własnych przekazów twórcy armanizmu.
Dostępne źródła trzeba więc traktować z pewną rezerwą. Jak zauważył jeden z
najbardziej znanych badaczy dorobku Lista, Stephen E. Flowers, twórca
armanizmu – a to samo można powiedzieć o większości przywódców
religijnych – był żywotnie zainteresowany kontrolą i manipulacją informacjami
na temat własnej osoby. Po jego śmierci pieczę nad duchowym spadkiem po
nim przejęli uczniowie i zwolennicy, stając się tym samym strażnikami legendy
Mistrza1415.
Guido Karl Anton List urodził się 5 października 1848 r. w Wiedniu, w
rodzinie katolickiej, jako syn kupca Karla Augusta Lista i jego żony Marii, z
domu Killian1416. Nie pozostał wierny rodzinnej tradycji, ani w życiu religijnym,
1413
V. Klemperer, LTI. Notatnik filologa, dz. cyt., s. 94.
To również określenie Klemperera. Tamże, s. 238.
1415
S. E. Flowers, wprowadzenie do angielskiego przekładu pracy Lista Das Geheimnis der Runen. Zob. G. von
List, The Secret of the Runes, ed., introd. and transl. by S. E. Flowers, Rochester (Vermont) 1988, s. XI.
1414
Sylwetkę Lista przedstawia i jego twórczość omawia dość dokładnie wspomniany tu już
Flowers w tekstach poprzedzających angielski przekład Das Geheimnis der Runen (G. von
List, The Secret of the Runes, dz. cyt., s. 1-36). Zob. też G. Wackwitz, Das Werk Guido von
Lists und Jörg Lanz’ von Liebenfels und der deutsche Faschismus, w: G. Hartung i H.
Orłowski (Hrsg.),
Traditionen und Traditionssuche des deutschen Faschismus
1416
483
ani w zawodowym. Germańska religijność miała się w nim ujawnić już w 1862
r., podczas zwiedzania katakumb pod wiedeńską Katedrą św. Stefana1417, choć
trudno uznać już to wydarzenie, pełniące w legendzie Mistrza ważną rolę, za
moment zerwania z katolicyzmem i chrześcijaństwem w ogóle. Zawód kupiecki
List porzucił w 1877 r., po śmierci ojca. W konsekwencji jego sytuacja
materialna uległa pogorszeniu, ale za to mógł więcej czasu poświęcić
swoim
ulubionym zajęciom, którym dotąd oddawał się jedynie w chwilach wolnych.
Najważniejszą cezurę w twórczym życiu Lista stanowi jednak nie rok 1877, lecz
1902.
Rysunki, które List wykonał w wieku lat piętnastu (w 1863 r.), świadczą,
że późniejszy twórca armanizmu od dzieciństwa pozostawał pod urokiem
ojczystego krajobrazu, zarówno przyrody jak i malowniczych ruin. W ruinach –
wszystko jedno, jakiego by one pochodzenia nie były – doszukiwał się
świadectwa wielkości germańskich przodków, co miało związek z fascynacją
młodego Lista germańskimi mitami i folklorem1418, ale także z volkistowską
dwubiegunowością (wielkość przodków, nawet jeśli przejściowo zrujnowaną
przez destrukcyjną małość wroga). Od wczesnej młodości pociągały go też
sprawy tajemne, magia, mistycyzm. Wycieczkom, które urządzał przy okazji
podróży służbowych (kiedy jeszcze był czynny w zawodzie kupca) lub w
których brał udział jako członek i sekretarz Austriackiego Związku Alpejskiego
(Österreichischer Alpenverein), nadawał charakter pielgrzymek do obiektów
uważanych przezeń z różnych powodów za pomniki germańskiej świetności i do
Wszechmatki Przyrody, przy czym za świętą uważał w szczególności ziemię
ojczystą.
(Wissenschaftliche Beiträge, 30), Halle/Saale 1987, s. 138-148 i F.-W. Haack, Wotans
Wiederkehr ..., dz. cyt. s. 42 nn.
Jak relacjonuje List, stanąwszy wówczas przed pozostałościami przedchrześcijańskiego ołtarza, złożył w
uniesieniu obietnicę, że gdy dorośnie, wybuduje Wotanowi świątynię. G. List, Deutsch-mythologische
Landschaftsbilder, Berlin 1891, Bd. II, s. 592 n.
1418
Pierwszym źródłem wiedzy Lista o religii Germanów była popularna w jego czasach, znana mu już w
dzieciństwie książka Wilhelma Vollmera Wörterbuch der Mythologie aller Nationen, wydana po raz pierwszy w
Stuttgarcie w 1836 r. (książka ta wciąż jeszcze jest wznawiana, ostatnio w 2004 r. przez AREA Verlag). Zob. G.
List, Deutsch-mythologische Landschaftsbilder, dz. cyt., Bd. II, s. 593.
1417
484
Wspomniane romantyczno-mistyczne wędrówki List uwieczniał nie tylko
w szkicowniku, ale również opisywał słowami. W latach siedemdziesiątych i
osiemdziesiątych XIX w. opublikował szereg artykułów, zawierających relacje z
owych wycieczek-pielgrzymek, w rozmaitych czasopismach, takich jak „Neue
deutsche Alpenzeitung”, „Neue Welt”, „Heimat”, „Deutsche Zeitung”. Wiele z
tych tekstów znalazło się następnie w zbiorze Deutsch-mythologische
Landschaftsbilder.1419 Niektóre z nich rzucają nieco światła na religijny
charakter wypraw Lista na łono natury; podczas wycieczek nie tylko szukał
mistycznych doznań (odłączał się od grupy wędrujących z nim osób, aby przez
jakiś czas pozostać sam na sam z Przyrodą), ale także odprawiał rytuały,
zazwyczaj – jak się wydaje – improwizując.
Najlepiej znany opis „wycieczkowego rytuału“ to sfabularyzowana w
jakiejś mierze relacja samego Lista z celebrowania przezeń, w towarzystwie
czterech przyjaciół, przesilenia letniego w dniu 24 czerwca 1875 r. opodal ruin
rzymskiego miasta Carnuntum1420. Są w niej wspomniane następujące ryty: a)
wykonanie zadania
umożliwiającego dostęp do tzw. Pogańskiej Bramy
(Heidentor)1421, skąd – jak List wierzył – germańskie zastępy wyruszyły w 375
r. na podbój Rzymu1422, b) spełnienie toastu na cześć lokalnego ducha (genius
loci) i dawnych bohaterów, c) zapalenie świętojańskiego ognia, d) ułożenie w
1419
Patrz przyp. 32.
G. List, Deutsch-mythologische Landschaftsbilder, dz. cyt., Bd. II, s. 512-592 (po raz pierwszy tekst ten
został opublikowany w Wiedniu w 1881 r.). Zob. też S. E. Flowers, The Life of Guido von List, w: G. von List,
The Secret of the Runes, dz. cyt. s. 3 n. Carnuntum, najważniejsze osiedle rzymskie w Austrii, było
rozbudowywane w ciągu czterech pierwszych stuleci naszej ery na obszarze dzisiejszych gmin PetronellCarnuntum i Bad Deutsch-Altenburg (na wschód od Wiednia, w kierunku Bratysławy). Zob. W. Jobst, M.
Kandler, H. Stiglitz, Provinzhauptstadt Carnuntum: Österreichs größte archäologische Landschaft, Wien 1983.
1421
List uważał, jak zresztą i inni jego współcześni, że Heidentor to brama miasta. Wprawdzie od czasu do czasu
pojawiały się odmienne opinie oraz próby wyjaśnienia tajemnicy owego obiektu, ale dopiero dzięki pracy
zespołu specjalistów, który w latach 1998-2001 przeprowadził szczegółowe badania porównawcze
najsłynniejszego zabytku z czasów rzymskich na terenie Austrii, zagadka została rozwiązana. Okazało się, że
Heidentor jest pozostałością dwukondygnacyjnej budowli typy quadrifrons, wpartej na czterech filarach, z
czterema wejściami/wyjściami. Wzniesiono ją za panowania Konstancjusza II (augusta w latach 337-361)
według tego samego wzorca co quadrifrons Janusa w pobliżu Forum Boarium w Rzymie. Heidentor nie jest
więc, wbrew popularnej nazwie, bramą miasta, lecz łukiem triumfalnym, ściślej – podwójnym łukiem. Zob. W.
Jobst, Das Heidentor von Carnuntum. Ein spätantikes Triumphalmonument am Donaulimes, Wien 2001.
1422
Chodzi o łupieżcze wyprawy germańskich Kwadów, którym Walentynian I zamierzał w 375 r. położyć kres.
Cesarz zmarł, prawdopodobnie na udar, doprowadzony – według Ammiana Marcelinusa, Res gestae, ks. XXX,
VI, 1-6 – przez wysłanników tego germańskiego ludu do wściekłości. Zob. R. Collins, Europa
wczesnośredniowieczna 300-1000, tłum. z ang. T. Szafrański, Warszawa 1996, s. 55.
1420
485
blasku ognia znaku fyrfos, tj. czteroramiennej swastyki1423 z ośmiu butelek po
winie, e) wspólne wyczekiwanie świtu. Przed odejściem z nastaniem dnia
uczestnicy rytuału mieli pogrzebać butelkową swastykę pod darniną. W
późniejszych latach List sfabularyzował to zdarzenie jeszcze bardziej, np. w
opowiadaniu Eine Zaubernacht („Czarodziejska noc“)1424. Występuje w nim
„persona“ (List), której udaje się wywołać z wielkiego kopca nadludzką,
jasnowidzącą istotę (Hechsa). Ta ostatnia wyjawia „personie“-Listowi, że choć
nie zostanie on wyzwolicielem Niemców, to jednak niemiecki naród (Volk)
potrzebuje skalda.
W 1888 r. List wydał w Berlinie swoje pierwsze obszerne dzieło (w
dwóch tomach), historyczną powieść zatytułowaną Carnuntum, w której w
zbeletryzowanej formie przedstawił – jak to ujął Flowers – własną wizję
kulturkampfu między światem rzymskim i germańskim około roku 3751425.
Część Austrii rozciągająca się na południe i zachód od Dunaju stanowiła w
przekonaniu Lista praojczyznę Germanów. Stąd inwazja Kwadów na te tereny
była tylko, jego zdaniem, odebraniem germańskich terytoriów, które wcześniej
zawłaszczyli Rzymianie, w wyniku czego znajdowały się one pod rzymską
okupacją. Powieść ta odniosła wielki sukces, przez co jej autor zwrócił na siebie
uwagę ważnych osobistości z kręgów politycznych (ściślej –
uwagę
przywódców niemieckich nacjonalistów) oraz z kręgów literackich. W 1891 r.,
już jako znany literat, przystąpił do „wolnego niemieckiego towarzystwa
literackiego“,
które na jego wniosek przyjęło nazwę Iduna, od imienia
północnogermańskiej bogini, szafarki cudownych jabłek zapewniających
1423
Zob. G. von List, Tajemnice run, dz. cyt., s. 45-46, 62-63.
Opowiadanie Eine Zaubernacht ukazało się kilka razy. Można je odnaleźć w G. von List, Alraunenmären,
Linz 1903, s. 397-415 i w drugim wydaniu wspomnianego już zbioru Deutsch-mythologische Landschaftsbilder,
Wien [1913], Bd. I, s. 117-137, gdzie nosi ono tytuł Auf dem Geiselberg: Eine Weihenacht (List podaje tu, że
tekst ów został opublikowany po raz pierwszy w „Scheffeljahrbuch” [w 1893 r.]). Zob. też B. Hamann, Hitlers
Wien. Lehrjahre eines Diktators, München 1998, s. 293 nn.
1425
S. E. Flowers, The Life of Guido von List, dz. cyt. s. 5.
1424
486
wieczną młodość1426. A gdy w łonie Iduny nastąpił poważny kryzys, założył (w
1893
r.)
Naddunajskie
Towarzystwo
Literackie
(Literarische
Donaugesellschaft), którego celem było wspieranie literatury narodowoneoromantycznej1427.
Rozłam w
Idunie był spowodowany – jak można sądzić – przede
wszystkim brakiem programu, który większość członków mogłaby uznać za
własny. Łączyły ich bowiem, dość luźno zresztą, jedynie nastawienie
proniemieckie (przy dużym zróżnicowaniu postaw, od patriotyzmu po skrajny
nacjonalizm) i rozmaicie rozumiany konserwatyzm, a w sensie literackim –
neoromantyczne idee oraz wrogość, albo przynajmniej niechętny stosunek do
naturalizmu i dekadentyzmu. Tylko dwóch, oprócz Lista, członków Iduny
ujawniało wyraźne neogermańskie sympatie – Richard von Kralik1428 i Joseph
Calasanz Poestion1429. Mimo to uważa się, że Iduna odegrała istotną rolę w
początkowym stadium ruchu neogermańskiego, albo nawet – jak sądzi Flowers
– dała początek temu ruchowi1430. Z opinią Flowersa nie sposób się zgodzić bez
Towarzystwo to zostało założone w maju 1891 r. przez grupę pisarzy skupionych wokół
Fritza Lemmermayera. Jego organem było czasopismo krytyczno-literackie, któremu również
nadano nazwę „Iduna”. Członkowie Iduny (m.in. Fercher von Steinwand, Joseph Tandler,
Auguste Hyrtl, Ludwig von Mertens, Josephine von Knorr, Rudolf Steiner, Marie Eugenie
delle Grazie, Karl Maria Heidt, Richard von Kralik, Joseph Calasanz Poestion oraz
wspomniani już wyżej Lemmermayer i List) odbywali swoje zebrania w Café Griensteidl,
gdzie spotykały się wiedeńskie osobistości ze świata kultury. Do owej kawiarni przylgnęła
nieoficjalna nazwa Café Größenwahn (niem. Größenwahn „mania wielkości”). Zob. J. W.
Nagl, J. Zeidler, Deutsch-österreichische Literaturgeschichte, Wien 1937, Bd. 3, s. 19311948.
1426
List był właściwie jednym z założycieli tego towarzystwa. Zob. N. Goodrick-Clarke, The Occult Roots of
Nazism: The Ariosophists of Austria and Germany, 1890-1935, Wellingborough (Northamptonshire) 1985, s. 39
(polski przekład: tenże, Okultystyczne źródła nazizmu, tłum. z ang. J. Prokopiuk i J. Tyczyńska, Warszawa
2001); S. E. Flowers, The Life of Guido von List, dz. cyt. s. 6.
1428
Richard Kralik von Meyrswalden (1852-1934) – historyk kultury i literatury, dramatopisarz i poeta liryczny.
Ideałem była dlań kultura chrześcijańsko-germańska, oparta na wzorcach antycznych, klasycznych i
romantycznych. W swoich dziełach poetyckich sięgał chętnie do motywów ze staroniemieckich podań. W 1905
r. był jednym z założycieli katolicko-konserwatywnego związku literackiego o nazwie Gralbund. Zob. R.
Allram, Studien zum katholischen Literaturstreit „Gral” – „Hochland”, Wien 1956.
1429
Joseph Calasanz Karl Poestion (1853-1922) – pisarz, dziennikarz i bibliotekarz, ale także prywatny uczony.
Jako skandynawista zyskał w Islandii duże uznanie, którego mu w krajach niemieckojęzycznych najczęściej
odmawiano. Dziś widzi się w nim pioniera skandynawistyki jako dyscypliny naukowej. H. Feddern-Reifegerste,
Poestion, Joseph Calasanz Karl, w: Neue Deutsche Biographie, hrsg. von H. G. Hockerts, Bd. 20, München
2001, s. 574 n.
1430
S. E. Flowers, The Life of Guido von List, dz. cyt., s. 6.
1427
487
zastrzeżeń1431. Można jednak uznać za pewne jej uzasadnienie fakt, że List,
który w następnym dziesięcioleciu miał pełnić rolę jednego z przywódców
niemieckich neopogan, od czasu przystąpienia do Iduny nawiązał szereg
kontaktów z przedstawicielami austriackiego establishmentu, co umożliwiło mu,
a zatem i ruchowi neogermańskiemu, wypłynięcie na szersze wody.
3. Polityka i antysemityzm.
Przedstawiciele austriackiego establishmentu, których List poznał lub
kontakty z nimi zacieśnił w ostatnim dziesięcioleciu XIX w., to zarazem
prominentni
reprezentanci
środowiska
niemieckich
nacjonalistów,
zaangażowanych politycznie w większym lub mniejszym stopniu. Odgrywali
oni ważną rolę w ruchu polityczno-społecznym, określanym mianem
pangermanizmu.
Głównym celem ruchu pangermańskiego było zjednoczenie wszystkich
Niemców w jednym państwie, w którym interesy społeczne, polityczne i
ekonomiczne niemieckiego narodu miałyby rangę priorytetową w stosunku do
analogicznych interesów nieniemieckich obywateli. Tymczasem należało
zwiększyć niemieckie wpływy w monarchii austro-węgierskiej, co – jak sądzono
– zaowocuje wkrótce unią lub nawet przyłączeniem (części) Austrii do Niemiec.
Dla zrealizowania tego planu konieczna była praca u podstaw – propagowanie
języka i kultury niemieckiej (germańskiej)
w państwie wielu narodów
(niegermańskich z wyjątkiem austriackich Niemców)1432. Do najbardziej
wpływowych z owych aktywnych politycznie niemieckich nacjonalistów
należeli: Friedrich Wannieck, Georg Ritter von Schönerer i Karl Wolf.
Friedrich Wannieck (1838-1919), przemysłowiec i biznesmen o
światowej renomie, aktywny i w innych dziedzinach, m.in. w polityce, był
głównym inicjatorem przynajmniej częściowego zespolenia
1431
wspomnianych
Por. przyp. 13.
Na temat dziejów pangermanizmu w Austrii zob. A. G. Whiteside, Austrian National Socialism before 1918,
The Hague 1962.
1432
488
wyżej wysiłków niemieckich nacjonalistów w ramach Stowarzyszenia
„Niemiecki Dom“ (Verein „Deutsches Haus“), które powstało w Brnie w 1884
r. Stowarzyszenie to (Wannieck został jego pierwszym przewodniczącym)
wydało w latach dziewięćdziesiątych XIX w. szereg książek Lista. Wolf i von
Schönerer jako członkowie parlamentu i wydawcy gazet także mieli możliwość
z jednej strony udzielenia Listowi znacznego wsparcia, z drugiej – wywierania
nań wpływu. W wydawanej przez Wolfa gazecie „Ostdeutsche Rundschau“ List
publikował regularnie1433.
Szczególnie radykalny w swych poglądach i metodach realizowania
politycznych celów był von Schönerer (1842-1921), od 1879 r. przywódca
„wszechniemców“
(Alldeutsche),
zagorzały
przeciwnik
austriackiego
patriotyzmu (walczył o przyłączenie Austrii do Niemiec), Kościoła katolickiego
(przeszedł na protestantyzm) i liberalizmu. Von Schönerer był też skrajnym
antysemitą. W wyniku aktu przemocy na politycznych przeciwnikach w 1888 r.
został uwięziony, pozbawiony szlacheckiego tytułu i oficerskiego stopnia, co
właściwie nie przeszkodziło mu jako politykowi w dalszej karierze. Jego
zwolennicy, nazywani schönerianami (Schönerianer) byli najczęściej Niemcami
sudeckimi i burszowskimi korporantami.1434
Tak ścisłe związki von Schönerera z burszowskimi korporacjami były –
można by rzec – zupełnie zrozumiałe, zważywszy, że ideologię volkistowską
miały one wpisaną w swoją tradycję. Wprawdzie najstarsza z austriackich
oficjalnie działających organizacji tego typu, wiedeńska Olympia powstała
dopiero w 1859 r.1435, ale w latach dziewięćdziesiątych XIX w. ruch burszowski
był już w Austrii rozbudowany. Wypada dodać, że w 1896 r., na jednym ze
1433
Por. przyp. 60. Zob. też N. Goodrick-Clarke, The Occult Roots of Nazism, dz.cyt., s. 38.
A. G. Whiteside, Georg Ritter von Schönerer. Alldeutschland und sein Prophet, Graz
1981.
1434
Olympia przetrwała do dziś. Należy do korporacji studenckich o „orientacji sięgającej neonazizmu” („bis ins
Neonazistische reichende Gesinnung”). Zob. M. Gehler, Studentenverbindungen und Politik an Österreichs
Universitäten. Ein historischer Überblick unter besonderer Berücksichtigung des akademischen
Rechtsextremismus vom 19. Jahrhundert bis heute, w: H. Reinalter, F. Petri, R. Kaufmann (Hrsg.), Das Weltbild
des Rechtsextremismus. Die Strukturen der Entsolidarisierung, Innsbruck 1998, s. 390.
1435
489
zjazdów przedstawicieli austriackich organizacji studenckich postanowiono nie
dawać Żydom satysfakcji w pojedynkach, niezależnie od rodzaju broni. W
dyskusjach
poprzedzających
podjęcie
tego
postanowienia
przytaczano
argumenty jednoznacznie rasistowskie; odwoływano się do „faktu, że między
Aryjczykami i Żydami istnieje głęboka moralna i fizyczna różnica“1436,
wskazywano na „wrodzone tchórzostwo Żydów“ (angeborene Feigheit der
Juden), utrzymując przy tym, „że trzeba izolować rasę zagrażającą naszej
narodowej egzystencji i germańskiej moralności“1437.
Jak podkreśla Flowers, już przed powstaniem Iduny polityczna orientacja
Lista
jako
volkistowskiego
publicysty
i
pisarza
była
zdecydowanie
niemieckonarodowa i pangermańska. Nawet sportowe towarzystwa, do których
należał, miały pangermańskie cele, co zapewne było w pierwszym rzędzie
skutkiem działalności Jahna jako „ojca“ gimnastyki. Ale dopiero w latach
dziewięćdziesiątych zaczęto wykorzystywać planowo potencjał polityczny
twórczości Lista. W swojej wizji przeszłości List przyznawał uprawnienia
Germanom do ich „świętego terytorium“, legitymizując tym samym niemiecką
hegemonię w Europie centralnej. Ponadto przedstawiał Germanów –
przeciwstawiając im Rzym – jako heroicznych obrońców i strażników wielkiej,
rdzennie europejskiej tradycji kulturowej, w tym religijnej. Wśród licznych
zwolenników pangermanizmu poglądy te spotkały się z entuzjastycznym
przyjęciem1438. Co więcej, dzięki nowym znajomościom List nie miał
zasadniczo problemów ze znalezieniem wydawców dla swoich tekstów,
wskutek czego trafiały one teraz do szerszego odbiorcy, niekoniecznie
„In vollster Würdigung der Tatsachen, daß zwischen Ariern und Juden ein tiefer
moralischer und physischer Unterschied besteht [...]”. H. R. Deicke, Der völkische Gedanke
in der deutschen Studentenschaft, „Der Wehrschafter”, 1 (1920), s. 3-4. Cytuję za: V. Weiss,
Die Vorgeschichte des arischen Ahnenpasses, „Genealogie”, 50. Jg. (2001), s. 417-436.
1436
„daß man eine unsere nationale Existenz und germanische Moral gefährdende Rasse isolieren müsse“. Cyt.
za: C. Knoll, Die Geschichte der wehrhaften Vereine deutscher Studenten in der Ostmark, Wien 1924, s. 321.
1438
S. E. Flowers, The Life of Guido von List, dz. cyt., s. 7; tenże, Sources of List’s Ideas, w: G. von List, The
Secret of the Runes, dz. cyt., s. 30-31.
1437
490
aktywnego politycznie, który wszakże coraz częściej miał też volkistowską
mentalność.
Ideologia
volkistowska
uległa
tymczasem
pewnej
modyfikacji;
Francuzów w roli wroga numer jeden zastąpili Żydzi, co należy łączyć przede
wszystkim z ówczesną sytuacją polityczną i ekonomiczną Niemiec. Francuzi
zostali „ostatecznie“ pokonani, niemieckie państwo narodowe istniało od
(ponad) dwudziestu lat, nawet jeśli w opinii zwolenników i entuzjastów
„wielkich
Niemiec“
zasięg
terytorialny
państwa
wciąż
nie
był
satysfakcjonujący. Stąd niemieccy nacjonaliści mogli poświęcić więcej uwagi
zagrożeniom wewnętrznym, takim jak skutki gospodarcze emancypacji Żydów
czy problem syjonizmu1439.
Wydaje się, że m.in. wzmożone zainteresowanie wewnętrznymi sprawami
Niemiec i Austrii spowodowało poważny wzrost nastrojów antysemickich w
ostatnim dziesięcioleciu XIX w. zarówno w Niemczech jak i w Austrii. Na
istotne – a nie zawsze uwzględniane w literaturze przedmiotu – okoliczności
owej przemiany wskazują badania z zakresu genealogii i migracji ludności na
terenie Europy (w Berlinie liczba Żydów zwiększyła się z 9600 osób w 1850 r.
do 106000 w 1900 r., w Wiedniu – z 2000 osób w 1850 r. do 147000 w 1900 r.).
Wynika z nich, że dziewiętnastowieczny antysemityzm miał przyczyny głównie
ekonomiczne i że podobnie jak antysemityzm średniowieczny służył przede
wszystkim zabezpieczeniu interesów stanu mieszczańskiego, a następnie
niemieckiego narodu
przed konkurencją obcych1440. Tradycyjny, religijny
antysemityzm, wsparty następnie antysemityzmem rasistowskim, byłby więc co
O syjonizmie zaczęto pisać najpierw w Wiedniu. W 1890 r. żydowski pisarz Nathan Birnbaum (1864-1937)
użył słowa „syjonizm” po raz pierwszy w swoim wiedeńskim piśmie „Selbst-Emanzipation”. Zob. D. Vetter,
Syjonizm, w: Leksykon podstawowych pojęć religijnych. Judaizm, chrześcijaństwo, islam, red. A. Th. Khoury,
tłum. z niem. J. Marzęcki, Warszawa 1998, s. 982.
1440
Zob. V. Weiss, dz. cyt. Tam też dalsze wskazówki bibliograficzne. Por. szeroko dyskutowaną ostatnio
książkę Götza Aly’ego, Hitlers Volksstaat. Raub, Rassenkrieg und nationaler Sozialismus, Frankfurt/Main 2005,
w której autor dowodzi przekonująco, że przychylność Niemców dla narodowego socjalizmu zasadzała się w
głównej mierze na korzyściach materialnych, jakie czerpał przeciętny Niemiec z rabunku i bezwzględnej
eksploatacji podbitych narodów przez Trzeią Rzeszę, a szczególnie z grabienia i eksterminacji Żydów.
1439
491
najmniej od średniowiecza wykorzystywany (niekoniecznie świadomie) jako
uzasadnienie postaw nie zawsze mających związek z religią.
Od końca XIX w. coraz częściej uzasadniano antysemityzm „naukowo“,
rzekomą różnicą rasową między Żydami i Niemcami, co bynajmniej nie było
równoznaczne z sukcesywnym wycofywaniem z użycia argumentacji religijnej.
Przeciwnie, argumentacja religijna została wtedy właśnie w sposób istotny
wzmocniona „naukowymi“ dowodami i – co istotne – w owej „udoskonalonej“
postaci szeroko upowszechniona. Kluczową rolę odegrał tu teolog i biblista
August Rohling (1839-1931)1441, a właściwie jego słynna publikacja Der
Talmudjude (Münster 1871), będąca zresztą plagiatem, która później stanowiła
istotny składnik nazistowskiej propagandy. We wspomnianej publikacji Rohling
przedstawił jako fakty informacje nieprawdziwe, m.in. dotyczące mordów
rytualnych dokonywanych rzekomo przez Żydów.
Der Talmudjude był przedmiotem wielu artykułów prasowych, zwłaszcza
że Rohling występował w charakterze eksperta, znawcy Talmudu, w budzących
żywe zainteresowanie procesach sądowych. Jedną z głównych aren owych
zdarzeń oraz równie głośnych wypadków będących ich konsekwencją
(niedoszły proces Blocha z lat osiemdziesiątych) był Wiedeń. Mimo że
udowodniono Rohlingowi niekompetencję, on sam zyskał rozgłos, a Der
Talmudjude był wznawiany bez przeszkód i rozpowszechniany także w
przekładach obcojęzycznych1442. Do szerokiej opinii publicznej łatwiej trafiały
sformułowane w języku propagandy opinie Rohlinga niż trudniejsze w odbiorze
argumenty jego oponentów. I te pierwsze właśnie utrwaliły się w świadomości
ogółu.
4. Działalność Lista w ostatnim dziesięcioleciu XIX w.
H. Noack, Unbelehrbar? Antijüdische Agitation mit entstellten Talmudzitaten. Antisemitische Aufwiegelung
durch Verteufelung der Juden, Paderborn 2001, s. 421 nn.
1442
Tekst ten jest obecnie rozpowszechniany w internecie, również w wersji polskiej z 1875 r. pod tytułem
Zgubne
zasady
talmudyzmu.
Do
rozwagi
Żydom
i
Chrześcijanom
wszelkiego
stanu,
http://fascio.website.pl/html/gb.htm .
1441
492
List, który oczywiście także był antysemitą, nie dysponował, w
odróżnieniu od Rohlinga, akademickim wykształceniem, ale miał ambicje
naukowe. Zaangażowawszy się w działalność związków literackich, najpierw
Iduny, a następnie Naddunajskiego Towarzystwa Literackiego, rozwijał
jednocześnie swoje zainteresowania kulturą przodków niemieckiego narodu. W
tym też okresie prezentował w stowarzyszeniach volkistowskich swoją wiedzę i
przemyślenia własne dotyczące dawnych Germanów. Na starogermańskim
kulcie Wuotana skoncentrował się, przemawiając w 1892 r. w Stowarzyszeniu
Niemieckiej Historii (Verein Deutsche Geschichte). W 1894 r. prowadził
wykłady w Związku Germanów (Bund der Germanen), bliskim ideologicznie
von Schönererowi1443. Wspomniane wykłady, a także niektóre publikacje z tego
wciąż jeszcze „literackiego” okresu w życiu twórczym Lista należy, być może,
uznać za świadectwo, że List już wówczas usiłował zwrócić na siebie uwagę
akademickich kręgów. W każdym razie ledwie wstąpił w okres „badawczy”,
złożył jedną ze swoich prac w Cesarskiej Akademii Nauk w Wiedniu
(Kaiserliche Akademie der Wissenschaft in Wien) z prośbą o jej opublikowanie.
Manuskrypt ten został odrzucony1444.
Założenia metodologiczne, które przyjmował List, przeprowadzając
badania uważane przezeń za naukowe, nie odbiegały zasadniczo od tych, na
których profesor uniwersytecki Rohling oparł swoje studiowanie
Talmudu.
Mimo pewnych różnic (teksty Lista nie są plagiatami 1445, dzięki czemu wypada
on korzystniej w porównaniu z utytułowanym Rohlingiem) w obydwu
przypadkach chodziło o zdobycie materiału (źródłowego), który nadawałby się
do zilustrowania z góry przyjętych tez, przy czym sposoby zdobywania i
ustalania wiarygodności owego materiału oraz jego interpretacji pozostawały
zazwyczaj w jaskrawej sprzeczności z procedurami stosowanymi w nauce.
W owym czasie istniało w Austrii wiele tego rodzaju struktur. Zob. S. E. Flowers, The Life of Guido von
List, dz. cyt., s. 8.
1444
Zob. G. von List, The Secret of the Runes, dz. cyt., s. 115, przyp. (Flowersa) 20.
1445
Trudno też mówić o autoplagiatach, ponieważ List, podejmując tematy, które opracował już wcześniej,
dokonywał istotnych przeróbek. Por. przyp. 33 oraz S. E. Flowers, Sources of List’s Ideas, dz. cyt., s. 26.
1443
493
Niemniej jednak trzeba chyba zgodzić się Flowersem, który jest zdania, że prac
Lista, pomimo jego naukowych ambicji, nie należy oceniać jak dorobku
przedstawiciela nauki, ponieważ prace te mają w istocie charakter
okultystyczny1446.
Bund der Germanen interesował się także literacką twórczością Lista. W
1894 r. organizacja ta sponsorowała wystawienie jego
dramatu Der Wala
Erweckung, który w 1895 r. obejrzało ponad 3 tys. widzów1447. Ów sukces
zachęcił Lista do pisania dalszych utworów scenicznych. Wypada jednak
podkreślić, że List traktował je jako rodzaj dramatów kultowych (Weihespiele),
mających pełnić również funkcję dydaktyczną. W pamflecie Der Wiederbau von
Carnuntum, opublikowanym w Wiedniu w 1900 r., wezwał nawet do ustalenia
rytualnych scenariuszy i instytucji w oparciu o starogermańskie wzorce1448. Nie
był jeszcze wtedy przywódcą religijnym, dopiero się nim stawał.
Drugi ważny w dorobku Lista dramat poetycki – Walkürenweihe został
opublikowany w Brnie już w 1895 r. przez Verein Deutsches Haus, zatem
staraniem Wanniecka. To samo stowarzyszenie wydało jego powieść
historyczną Jung Diethers Heimkehr (Brünn 1894). Podobnie jak w powieści
Carnuntum, dzięki której List w 1888 r. zdobył pierwsze laury, akcja toczy się w
domniemanej praojczyźnie Germanów, na „odwiecznie germańskich” ziemiach,
ale nie w IV, lecz w V w. Tytułowy bohater, młody wojownik jest
Markomanem-Kwadem. W warunkach narzuconych przez znienawidzoną
rzymską kulturę zostaje zmuszony do przyjęcia chrześcijaństwa, ale ostatecznie
powraca do wiary ojców, do „wuotanizmu”, gdy tylko uświadamia sobie
prawdziwą naturę chrześcijaństwa. W 1895 r. ukazała się jeszcze jedna powieść
historyczna – Pipara, die Germanin im Cäsarenpurpur (Leipzig 1895, 2 tomy),
która odniosła największy sukces spośród wszystkich literackich dzieł Lista.
1446
S. E. Flowers, The Ideology of Guido von List, w: G. von List, The Secret of the Runes, dz. cyt., s. 25.
W 1899 r. List, bedący wówczas wdowcem, zawarł związek małżeński w kościele luterańskim z młodą
aktorką, Anną Wittek von Stecky, która w 1895 r. kreowała rolę Wali (pierwszą żonę, Helenę Förster-Peters,
poślubił w 1878 r.). S. E. Flowers, The Life of Guido von List, dz. cyt., s. 4, 8 i 9.
1448
Zob. S. E. Flowers, The Life of Guido von List, dz. cyt., s. 9.
1447
494
Główny jej wątek stanowią zmienne koleje losu Germanki żyjącej w III w.,
która zostaje uprowadzona i uczyniona niewolnicą, by po wielu perypetiach
zostać cesarzową.
W swoich powieściach List naśladuje w jakiejś mierze Felixa Dahna1449.
Jednostronność interpretacji danych źródłowych, charakterystyczna dla powieści
„profesorskiej”, u Lista szczególnie rzuca się w oczy. Ponadto znajomość
historycznych faktów w jego przypadku, nawet jeśli uwzględni się stan wiedzy
naukowej w drugiej połowie XIX w., nie może zadowalać. Dla przykładu, List
we wspomnianych powieściach porusza m.in. kwestie dotyczące religii
Germanów. W Piparze już na stronie drugiej zamieszcza „naukowe” objaśnienie
w przypisie, z którego wynika, że w Brnie, na wzgórzu Spielberg oraz na
sąsiednim wzniesieniu z katedrą św. Piotra znajdowały się w III w. germańskie
świątynie, jedna poświęcona Wuotanowi, druga – Donarowi. Zabudowania
świątynne musiały być przestronne i solidne, skoro – jak autor twierdzi – były
przez Germanów umacniane, aby mogły dawać całej okolicznej, germańskiej
społeczności w razie niebezpieczeństwa schronienie. Zazwyczaj jednak – pisze
List – pozostawały niezamieszkane; tylko kapłanki miały tam stałe siedziby1450.
Jak widać, List traktował wytwory swojej wyobraźni czy też wizje jak fakty
historyczne.
W tym przypadku miały one świadczyć o odwiecznej
germańskości Brna i osiągnięciach kulturowych Germanów, co najmniej
dorównujących w III w. osiągnięciom Rzymian.
Felix Dahn (1834-1912) – neoromantyczny pisarz, prawnik i historyk, profesor prawa na uniwersytetach w
Monachium, Würzburgu, Königsbergu i Wrocławiu. Sławę zdobył jako autor powieści historycznej Ein Kampf
um Rom (1876, 4 tomy), w której, podobnie jak w innych swoich książkach, usiłował wykazać wyższość
Germanów nad innymi narodami i rasami. Dahn został uznany za twórcę typu powieści zwanej „profesorską”
(Professorenroman). Ów typ cechuje obfitość szczegółowych danych historycznych, czasem zaaranżowanych
interesująco, zawsze jednak powierzchownie, jednostronnie zinterpretowanych. Zob. Lexikon deutschsprachiger
Schriftsteller ..., dz. cyt., s. 253 n.; S. E. Flowers, Sources of List’s Ideas, dz. cyt., s. 27.
1450
Oto ów przypis w całości: „Eburodunum ist das heutige Brünn. Die hohe Burg ist der heutige Spielberg, die
auf dem Nebenhügel der heutige Dom St. Peter. Beides waren Tempelstätten; erstere dem Wuotan, letztere dem
Donar geweiht. Die Germanen befestigten ihre Tempelanlagen und benützten selbe in der Stunde der Gefahr als
Burgen. Sonst waren sie ungewohnt; nur Heilräthinnen (Priesterinnen) wohnten an der heiligen Freistatt.“ G.
List, Pipara, die Germanin im Cäsarenpurpur. Historischer Roman aus dem 3. Jahrhundert n. Chr., Leipzig
1895, Bd. 1, s. 2.
1449
495
O sprawach religii, niekiedy w powiązaniu z magią, pisał List także w
artykułach, publikowanych głównie na łamach „Ostdeutsche Rundschau“
Wolfa1451. Teksty te świadczą, że kiełkujący w latach siedemdziesiątych i
osiemdziesiątych XIX w. zaczątek doktryny armanizmu, którą List miał ogłosić
w następnym stuleciu, rozwijał się w latach dziewięćdziesiątych systematycznie.
Kolejny ważny etap owego rozwoju był ściśle związany z drugą (znacznie
silniejszą niż pierwsza) falą wzmożonego zainteresowania teozofią, która
ogarnęła Niemcy i Austrię na przełomie XIX/XX w.1452
Z
teozofią
zetknął
się
List
zapewne
już
na
początku
lat
dziewięćdziesiątych, podobnie jak Rudolf Steiner, który także był członkiem
Iduny. Wówczas żaden z nich nie uległ nowej doktrynie w stopniu znaczącym
(bliższe kontakty Lista i Steinera są mało prawdopodobne, choć należy przyjąć,
że znali się osobiście). Jeszcze w książce Lista Der Unbesiegbare. Ein
Grundzug germanischer Weltanschauung, opublikowanej w Wiedniu w 1898 r.,
brak jest widocznych śladów teozoficznych idei. Zapoznał się on więc z treścią
głównego dzieła madame Blavatsky dopiero w okresie swego twórczego
rozwoju, który Flowers nazywa przejściowym, między fazą artystyczną i
mistyczno-magiczną, kiedy z pisarza-artysty i publicysty przeobrażał się w
okultystycznego badacza, proroka nowej ery i religijnego przywódcę. Der
Unbesiegbare był pierwszym, jeszcze nieokultystycznym symptomem tego
przełomu1453.
5. Armanizm.
G. List, Götterdämmerung, „Ostdeutsche Rundschau“, 1 października 1893, s. 1-3; tenże, Von der
Wuotanspriesterschaft, „Das Zwanzigste Jahrhundert“, 4 (1893), s. 119-126, 242-251, 342-352, 442-451; tenże,
Die deutsche Mythologie im Rahmen eines Kalenderjahres, „Ostdeutsche Rundschau“ (seria osiemnastu
artykułów, które ukazywały się między 14 stycznia i 30 grudnia 1894 r.); tenże, Der deutsche Zauberglaube im
Bauwesen, „Ostdeutsche Rundschau“, 25 września 1895, s. 1-2; tenże, Mephistopheles, „Ostdeutsche
Rundschau“, 28 grudnia 1895, s. 1-2; 31 grudnia 1895, s. 1-3. Patrz też przyp. 42.
1452
Pierwsze poważniejsze wpływy teozoficzne dotarły do Niemiec i Austrii na przełomie lat osiemdziesiątych i
dziewięćdziesiątych XIX w., po ukazaniu się Doktryny tajemnej Heleny Pietrownej Bławatskiej w języku
angielskim – H. P. Blavatsky, The Secret Doctrine, 2 vols., Pasadena (California) 1888.
1453
Zob. S. E. Flowers, The Life of Guido von List, dz. cyt., s. 8 i 9.
1451
496
W 1902 r. cierpiący na kataraktę List poddał się operacji1454, wskutek
czego przez jedenaście miesięcy jego zdrowiejące oczy przesłaniał opatrunek.
W owym stanie wirtualnej ślepoty miał doznać olśnienia, a w konsekwencji
poznać tajemnicę run. W każdym razie wtedy właśnie dokonała się w umyśle
Lista synteza przyswojonych dotychczas idei rozmaitej proweniencji oraz
przemyśleń własnych, którą Flowers uznał za zasadniczą (major synthesis).
Świadczą o tym pierwsze teksty, jakie List napisał po chorobie1455. Później, do
momentu wydania Das Geheimnis der Runen, wprowadzał do swojej doktryny
stosunkowo niewielkie poprawki i uzupełnienia, co można – w ślad za
Flowersem – nazwać syntezą ostateczną (final synthesis)1456.
Między rokiem 1902 i 1908 List, uważany już za charyzmatycznego
przywódcę religijnego, zaczął używać szlacheckiego przedimka von, zapewne
jako znaku przynależności do „arystokracji rasowej” (Rassenadel)1457. Wtedy
też, głównie z inicjatywy Wanniecka, powstało Towarzystwo Guido von Lista
(Guido-von-List-Gesellschaft) z siedzibą w Wiedniu, które miało finansować
badania i upowszechniać dzieła Mistrza. Towarzystwo to zostało oficjalnie
zarejestrowane 2 marca 1908 r. Na liście jego członków znalazły się ówczesne
osobistości, zarówno z Niemiec jak i z Austrii, takie jak Karl Lueger (18441910), burmistrz Wiednia (od 1897 r. do śmierci), zasłużony dla miasta, ale też
znany z antysemickich wystąpień1458. Członkami Towarzystwa zostali też
młodsi uczniowie i zwolennicy Lista, a wśród nich i tacy, którzy próbowali z
różnym skutkiem realizowali własne ambitne plany, jak ideolog rasizmu,
antyfeminista i skrajny antysemita, założyciel Zakonu Nowej Świątyni (Orden
Zob. G. von List, Das Geheimnis der Runen, Gross-Lichterfelde 1908, dedykacja (nota bene dzieło to autor
zadedykował Friedrichowi Wannieckowi).
1455
Były to: tekst o kala, odrzucony przez Cesarską Akademię Nauk w Wiedniu (por. przyp. 59) oraz artykuł
Die esoterische Bedeutung religiöser Symbole, w którym List podaje własną interpretację szeregu symboli, m.in.
swastyki, opublikowany w „Gnosis”, 1, 1903, s. 323-327.
1456
Zob. S. E. Flowers, The Life of Guido von List, dz. cyt., s. 10.
1457
Por. N. Goodrick-Clarke, The Occult Roots of Nazism, dz. cyt., s. 41-42.
1458
K. Schwarz, Lueger, Karl, w: Biographisch-Bibliographisches Kirchenlexikon, dz. cyt., Bd. XVI, 1999, kol.
941-945. Hitler wspomina w Mein Kampf (w drugim rozdziale) o wpływie Luegera na jego poglądy.
1454
497
des Neuen Tempels lub Ordo Novi Templi) Jörg (Georg) Lanz von Liebenfels,
właściwie Josef Adolf Lanz (1874-1954)1459.
Działalność Guido-von-List-Gesellschaft polegała głównie na wydawaniu
prac Mistrza, zatem była nastawiona na zewnątrz. Funkcję organizacji
wewnętrznej miał pełnić założony w 1911 r. Wielki Zakon Armanów (Hoher
Armanen-Orden). Ze względu na tajny charakter Zakonu wiadomo o nim
niewiele ponad to, że jego członkowie gromadzili się podczas sekretnych
spotkań w latach 1911-1918 i że organizowali pielgrzymki do takich miejsc jak
Katedra św. Stefana w Wiedniu, gdzie List, będąc jeszcze dzieckiem, złożył
Wotanowi obietnicę1460. Prawdopodobnie za życia Lista, który zmarł w Berlinie
17 maja 1919 r.1461, zdołano stworzyć zaledwie zręby Zakonu, raczej jego
koncepcję niż sprawnie funkcjonującą organizację1462.
Doktryna Lista, która może tu być przedstawiona zaledwie w zarysie,
należy właściwie – według jej autora – do tajemnej tradycji Ario-Germanów1463.
Nie została przez niego stworzona, lecz jedynie odkryta, wydobyta z mroków
zapomnienia. Właściwymi twórcami owej doktryny mieli być przywódcy ArioGermanów. W oryginalnej wersji przechowali ją – jak utrzymywał List –
armanie (stąd nazwa „armanizm”), czyli germańska (teutońska) elita
intelektualna, najczystsza rasowo ze wszystkich Ario-Germanów, przekazując
ową tajemną wiedzę z pokolenia na pokolenie podczas sekretnych obrzędów
F. Buchmayr, Lanz von Liebenfels, Jörg, w: Biographisch-Bibliographisches Kirchenlexikon, dz.cyt., Bd. V,
1993, kol. 394-396. List poznał Lanza we wczesnych latach dziewięćdziesiątych XIX w., ale kontakty między
nimi mogły się zacieśnić dopiero po wystąpieniu tego ostatnie go z zakonu cystersów w 1899 r. Na temat ich
współpracy patrz G. Wackwitz, dz. cyt.
1460
Patrz przyp. 32.
1461
Jego ciało poddano kremacji, a prochy przewieziono do Wiednia (zob. N. Goodrick-Clarke, The Occult
Roots of Nazism, dz. cyt., s. 47-48). Według innych ustaleń List zmarł w Wiedniu 21 maja 1919 r. (zob. np. J. W.
Nagl, J. Zeidler, dz. cyt., vol. 3, s. 1935).
1462
Zob. S. E. Flowers, The Life of Guido von List, dz. cyt., s. 11.
1463
Chodzi, z gubsza rzecz ujmując, o Praindoeuropejczyków. Zarys doktryny Lista w jej dojrzałej postaci,
której kamień węgielny stanowią runy, daje Das Geheimnis der Runen. Owo wymieniane tu już wielokrotnie
dzieło jest zarazem wstępem do bardziej szczegółowych prac, które List opublikował w latach następnych.
Żaden z późniejszych tekstów nie przedstawia jednak tak jasno i przejrzyście koncepcji autora. Krótkie
omówienia doktryny Lista można znaleźć m.in. u wspomnianych wyżej badaczy – zob. np. S. E. Flowers, The
Ideology of Guido von List, w: G. von List, The Secret of the Runes, dz. cyt., s. 19-25 i F.-W. Haack, dz. cyt., s.
45-47.
1459
498
inicjacyjnych tylko najszlachetniejszym ze szlachetnych1464. Listowi wiedza ta
została objawiona, ponieważ on sam należał we własnym przekonaniu do
wspomnianego grona wybranych, zarówno z urodzenia (będąc Niemcem,
reprezentował najbardziej wartościowy rdzeń Ario-Germanów), jak i ze
względu na osobiste przymioty i uzdolnienia, wyjątkowe nawet wśród
Niemców.
Armanie z wizji Lista, wtajemniczeni w odległej przeszłości, kiedy to –
jego zdaniem – kwitły wśród Germanów nauki ezoteryczne, przypominają
mędrców Indii. Ich wiedza nie mogła być nawet w owych czasach rozkwitu
udostępniona każdemu, a wybranym, najszlachetniejszym i najdojrzalszym
udzielano jej stopniowo. Z drugiej strony, mimo że tajna, była ona i jest – jak
sądził List – wszechobecna; zakodowana w germańskich mitach i w niemieckim
folklorze, w architekturze, w piśmie runicznym i w symbolach (np. w znakach
herbowych)1465, a nawet w chrześcijaństwie, bo zachowało się w nim wiele
pozostałości z minionej epoki.
Według ustaleń Lista mity i podania posiadają wielowarstwową strukturę;
pod najbardziej zewnętrzną warstwą, zrozumiałą dla ludu, kryje się wiedza
„kosmiczna”, która może być odczytywana na różnych poziomach w zależności
od dojrzałości duchowej badacza mitów. Ze sprawą odczytywania wszelkich
przekazów z odległej przeszłości
wiąże się kwestia relacji
między
chrześcijaństwem a religią przedchrześcijańskich Germanów, nazywaną przez
Lista
wuotanizmem.
W
książce,
która
budzi
stosunkowo
najmniej
Armanizmowi w szczególności poświęcił List dwutomową pracę Die Armanenschaft der
Ario-Germanen („Armaństwo Ario-Germanów”), Bd. I-II, Wien 1908-1911. Autor
koncentruje się w niej na głównych zasadach armanizmu, jego historii społecznej i formach
organizacyjnych. W drugim tomie tego dzieła List robi większy użytek niż w innych swoich
tekstach z popularnej wówczas w Niemczech i Austrii ideologii rasistowskiej.
1465
W Bilderschrift der Ario-Germanen. Ario-Germanische Hieroglyphik („Piktograficzne
pismo Ario-Germanów. Ariogermańska hieroglifika”), Wien 1910 analizuje List wszystkie
rodzaje graficznych znaków i symboli, włącznie z runami i przedstawieniami symbolicznych
zwierząt, a następnie stosuje swoje teorie do symboliki heraldycznej.
1464
499
wątpliwości1466, List uzasadnia tezę, że wuotanizm nie został przez
chrześcijaństwo zastąpiony, lecz przeobrażono go, powierzchownie zresztą, w
ową obcą religię. W konsekwencji chrześcijańskie zwyczaje, święta, nazwy itd.
pozostały zasadniczo „pogańskie”; chrześcijańska w nowej religii jest tylko
fasada. A skoro tak liczne elementy pogaństwa przetrwały stulecia w bardziej
lub mniej nietkniętym stanie, wystarczy – wywodził – poprawna ich
reinterpretacja, aby ujawnić, czym one są w istocie i tym samym przywrócić
wuotanizm do życia.
List przypisywał armanom znajomość takich pojęć jak ita, garma czy
kala. Są one – nie sposób tego nie zauważyć już na pierwszy rzut oka –
indyjskiej proweniencji (por. sanskryckie rta, karman, kalā). Jednakże w
przekonaniu Lista o żadnych zapożyczeniach z Indii mowy tu być nie może.
„Odkrywszy” dzięki swym nadzwyczajnym zdolnościom, że od prajęzyka
uwiecznionego w starogermańskim piśmie runicznym pochodzą prawie
wszystkie języki wielkich kultur z sanskrytem włącznie, uznał ustalone przez
siebie formy słów (np. garma zamiast karman) i ich znaczenia za właściwe,
pierwotne.
Rita według Lista to nie tylko – jak w hinduizmie – porządek panujący we
wszechświecie, prawo kosmiczne przejawiające się w przyrodzie w cyklicznych
zmianach, np. pór roku, i wyznaczające rytm życia wszystkich istot, ale także
uświęcone prawo Ario-Germanów, którego strzegli armanie i w oparciu o które
sprawowali władzę sądowniczą. Wyniki swoich badań nad germańskim
pojęciem prawa, zarówno w sferze kosmicznej jak i politycznej, przedstawił List
w książce Die Rita der Ario-Germanen („Rita Ario-Germanów”), Wien
19081467. Praca ta zawiera dość dokładny opis świętego sądu czy tajnego
Chodzi o pracę Lista Der Übergang vom Wuotanismus zum Christentum (Przejście z wuotanizmu do
chrześcijaństwa), Berlin-Lichterfelde 1926 (oryg.1911).
1466
O ideach kosmologicznych jest też mowa we wspomnianej wyżej książce (patrz przyp.
79) Die Armanenschaft der Ario-Germanen.
1467
500
trybunału armanów (Feme/Vehme1468; niem. Feme „sąd kapturowy”). Jego
symbolem miał być m.in. krzyż Vehme, w którym List podejrzewał jedną z
mutacji czteroramiennej
swastyki. Ta ostatnia
(sanskr. svastika < svasti
„powodzenie” < su „dobry” + asti „jest”; niem. Hakenkreuz < Haken „hak” +
Kreuz „krzyż”) należy do ważniejszych symboli nie tylko w Indiach, lecz także
od czasów prehistorycznych w Europie. „Odkryta” przez Lista, który nazywał ją
fyrfos (w znaczeniu „czterostopowiec”) i łączył między innymi –
przede wszystkim –
jeśli nie
z tajemnicą, zrobiła zawrotną karierę w ruchu
neogermańskim i faszystowskim1469.
Kala (sanskr. kalā „ułamek, drobna część”) to używana przez Lista w
jego badaniach metoda obliczania szesnastu permutacji Księżyca i zarazem
określania ezoterycznej wartości jednostek sylabicznych, przechodzących przez
podobne cykliczne permutacje1470. Inaczej mówiąc, List wiązał ów termin nie
tylko fazami Księżyca, ale także z celowo – jak sądził – ukrytymi sensami
nazw-kluczy, tj. z określonymi znaczącymi sekwencjami tych sensów. Nazwyklucze mogą być dostrzeżone w przekazie, a następnie właściwie odczytane
jedynie przez wtajemniczonych. Każdej z nich odpowiada konkretny kształt
(znak graficzny) oraz dźwięk, który jest jednocześnie dźwiękiem początkowym
szeregu słów będących nośnikami ukrytych sensów. Ukryte sensy List
odnajdywał zwykle na trzech poziomach: powstawania, bycia oraz przemijania,
by znowu powstać.
List zastosował swoje teorie, w których kala odgrywa zasadniczą rolę, do
wielu nazw plemion germańskich, zachowanych w rzymskich źródłach
historycznych, czego świadectwem jest jego książka Die Namen der
Völkerstämme Germaniens und deren Deutung (Nazwy plemion Germanii i ich
Flowers uważa, że inną nazwą tajnego trybunału armanów jest heimliche Acht, określenie, które trudno
przetłumaczyć, ponieważ List używał go w specyficznym znaczeniu (zob. S. E. Flowers, A Short Listian
Glossary, w: G. von List, The Secret of the Runes, dz. cyt., s. 111). Wydaje się jednak, że określenie to należy
rozumieć szerzej.
1468
Zob. F.-W. Haack, dz. cyt., s. 42 n. Por. T. Margul, Krzyż, w: Leksykon religioznawczy,
red. W. Tyloch, Warszawa 1988, s. 141-142.
1470
Por. S. E. Flowers, A Short Listian Glossary, dz. cyt., s. 111.
1469
501
interpretacja), Wien 1909. Ale całościowa, encyklopedyczna prezentacja
kompleksu lingwistycznych teorii Lista bazujących na kala znajduje się w innej
jego pracy – Die Ursprache der Ario-Germanen und ihre Mysteriensprache
(Pierwotny język Ario-Germanów i ich język misteryjny), Wien 1914. W dziele
tym tradycja określana mianem etymologii ludowej zyskała rangę nauki
tajemnej, porównywalnej z kabalistycznymi teoriami liczb.
W swojej ostatniej pracy badawczej Armanismus und Kabbala List miał
rozwinąć metodę, dzięki której – jak sądził – wiedza armanów znalazła drogę
do żydowskiego mistycyzmu i odrodzenia humanizmu. Nie zdążył jej już jednak
przygotować do druku. Krążyły pogłoski, że
ów manuskrypt, poświęcony
zasadniczo problemom mistyczno-magicznym, został skradziony. Według
innych informacji, równie niepewnych, ukrywał go Wielki Zakon Armanów1471.
W każdym razie te ostatnie przemyślenia Lista o charakterze metodologicznym
pozostają nieznane. Ale wcześniejsze jego prace, wymienione wyżej, dają
wystarczające wyobrażenie o preferowanej przezeń postawie badawczej.
Warto wspomnieć w tym kontekście o jeszcze jednej pracy Lista – Die
Religion der Ario-Germanen in ihrer Esoterik und Exoterik (Religia ArioGermanów w aspektach ezoterycznym i egzoterycznym), Leipzig 1910. Autor
prezentuje w niej armańskie teorie mające związek z numerologią, ludową
astrologią/astronomią i teologią. Należy podkreślić, że List wyraźnie odróżniał
wyższą, ezoteryczną wiedzę o charakterze religijnym od religii egzoterycznej,
wyznawanej i prak
Download