Pokrętne ścieżki apologetów islamu

advertisement
Pokrętne ścieżki apologetów islamu
Jerry Coyne
Mimo że Anglia jest bardziej świecka niż USA, premier brytyjski wydaje się bardziej nawet
skłonny do hołubienia religii — szczególnie islamu — niż prezydent amerykański i do
przypisywania brutalności skrajnych islamistów wszystkiemu tylko nie religii.
Po koszmarnej masakrze w centrum handlowym w Nairobi w zeszłym tygodniu premier David
Cameron powiedział: „Te przerażające zamachy terrorystyczne, które dzieją się i których sprawcy
twierdzą, że robią to w imię religii — nie robią tego. Robią to w imię terroru, przemocy i swojego
wypaczonego światopoglądu. Nie reprezentują islamu ani muzułmanów w Brytanii, ani nigdzie na
świecie”.
Ale jaki to rodzaj terroryzmu? Skąd wziął się ich „wypaczony światopogląd? A jeśli robią coś w imię
islamu, to z pewnością reprezentują przynajmniej własną koncepcję islamu. Do jakiego stopnia
można być zakłamanym? Czy naprawdę „nie reprezentują muzułmanów nigdzie na świecie”?
W „Spectatorze” Douglas Murray słusznie krytykuje Camerona za tę wypowiedź w artykule
zatytułowanym „No, Mr. Cameron. The Kenyan massacre is all about Islamism„. Pisze także, że w
artykule w „Guardianie” Sir (!) Simon Jenkins za przemoc nie obwinia ekstremistycznej wiary
islamistycznej, ale — uwaga!- centra handlowe:
„Nowoczesna obsesja miejska z celebrowanymi budynkami i głośnymi wydarzeniami oferuje zbyt
wiele dających rozgłos celów. World Trade Centre, hotel w Mumbai, maraton w Bostonie, centrum
handlowe w Nairobi są wszystkie bardzo kuszące dla ekstremistów. Obrona ich jest niemal
niemożliwa. Lepiej jest ich przynajmniej nie tworzyć. Centrum handlowe nie tylko likwiduje ulice ze
sklepami, ale stanowi doskonałą fortecę dla terrorystów, niemal niemożliwą do zdobycia”.
To właśnie Jenkins pisze: nie powinniśmy budować centrów handlowych, bo one tylko inspirują
terrorystów. To jak obwinianie zgwałconych ofiar za noszenie nieodpowiedniej odzieży.
Murray mówi trudną do przełknięcia prawdę: „Nie sądzę, by jakikolwiek rozsądny człowiek twierdził,
że sprawcy reprezentują wszystkich muzułmanów. Wydaje się jednak dziwne powiedzenie, że
segregacja ludzi — i zmasakrowanie ich — wyłącznie w oparciu o ich tożsamość religijną, nie ma nic
wspólnego z religią.
Wszystko to sugeruje, po raz tysięczny, że wszyscy usiłują uniknąć sedna sprawy.
Mogę zrozumieć, dlaczego politycy tacy jak David Cameron chcą zapewnić, by nikt nie obwiniał
wszystkich muzułmanów za takie zamachy. Kłamanie jednak, że takie zamachy nie mają zupełnie nic
wspólnego z islamem, nie czyni niczego dobrego. Zwalnia ekstremistów od odpowiedzialności
i doprowadza do szału wszystkich innych, którzy zastanawiają się, dlaczego premier nie potrafi
zobaczyć tego, co widzą wszyscy inni.
Boko Haram – Zachodnia eudkacja jest
grzechem
Jak mówiłem, często w odpowiedzi na to „szlachetne kłamstwo”, jedynym sposobem, w jaki islam
może przebrnąć przez swoje obecne problemy, jest, by wyznawcy tej religii zrozumieli, że muszą
czynnie przeciwstawić się ekstremizmowi. Każda możliwość wycofania się i wymówki opóźnia dzień,
kiedy religia spojrzy na samą siebie i uczyni twierdzenia dżihadystów rzeczą całkowicie
niedozwoloną — zamiast przekonującą i czasami dozwoloną formą rozumienia religii, w imieniu
której działają.
Gdyby grupa uzbrojonych, wojowniczych chrześcijan zaatakowała klinikę aborcyjną, czy ludzie
obwinialiby kliniki? Czy posunęliby się do twierdzenia, że nie ma to nic wspólnego z wiarą
chrześcijańską, iż płód ma duszę? No cóż, może, ale nie sądzę, by taka wymówka była zbyt
powszechna.
Chociaż religia na ogół jest obszarem zakazanym dla krytyki, niektóre religie są bardziej chronione
przed krytyką niż inne. Nie osiągniemy zaś niczego, ignorując to. W rzeczywistości ignorowanie tego
ma skutek odwrotny od zamierzonego, bo hołubienie tego typu wiary, która rodzi terroryzm, pozwala
po prostu na dalsze istnienie terroryzmu.
Słyszeliście prawdopodobnie, że wczoraj i przedwczoraj bojówkarze islamscy, także z organizacji
„Boko Haram”, zabili 40 studentów na uczelni rolniczej stanu Yobe w Nigerii. Jak informuje „New
York Times”: W wojnie przeciwko państwu nigeryjskiemu Boko Haram wybrała do zamachów
instytucje państwowe, szczególnie szkoły. Jedną z zasad tej organizacji jest, że edukacja zachodniego
stylu, nieoparta na Koranie, prowadzona w normalnych szkołach jest grzeszna i nieislamska; grupa
ta spaliła wiele szkół w Maiduguri, największym mieście w regionie, a na początku lipca zaatakowała
rządową szkołę gimnazjalną w mieście Mamudo, zabijając 42 ludzi, w większości uczniów.
Niemniej urzędnik państwowy o nazwisku Ibrahim znowu spieszy, by uniewinnić islam. Ibrahim tak
potępił zamachowców: „Nikt nie może wyjaśnić, czego oni chcą” – powiedział. — „Wszyscy studenci,
którzy zginęli dzisiaj, są muzułmanami. Nie zginął ani jeden chrześcijanin, To nie jest wojna religijna,
Ci ludzie, którzy tego dokonali, nazywają siebie muzułmanami. Ale to jest przeciwne nauczaniu
islamu”.
Z pewnością można interpretować niektóre nauczania islamu jako wojownicze, także te z Koranu. Ale
„nauczania islamu” obejmują także to, co z islamu wypływa, włącznie z poglądami Boko Haram, że
edukacja zachodniego stylu narusza ich wiarę. To nie jest wojna religijna? Czy wrogość między
sunnitami a szyitami, która zabiła setki tysięcy, nie jest wojną religijną, bo obie grupy są
„muzułmanami”?
Takie ględzenie jest pełne hipokryzji. Możemy próbować zlikwidować Boko Haram, ale dopóki nie
zniknie ideologia, na której się opierają, i dopóki jej wyznawcy nie przestaną wychowywać swoich
dzieci w nienawiści, lont, który powoduje takie zamachy, pozostanie zapalony.
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Źródło: http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,9311
Tytuł – red. Euroislamu
Download