Pismo Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Wrocławskiego Sierpień 2011 Karłowe lilie wodne ilie wodne w Egipcie były uznawane za kwiaty bogów, w Europie Północnej wierzono, że służą elfom za kołyski. To ich naręcza wyławiał z wody dla Barbary przystojny Józef Toliboski w filmie „Noce i dnie”. Grzybienie – często nazywane królowymi wód, liliami wodnymi lub nenufarami – to wieloletnie rośliny zasiedlające jeziora i starorzecza. Rodzaj Nymphaea liczy około 65 taksonów i dzieli się na kilka podrodzajów. Prócz tego znanych jest ponad 1170 kultywarów, z czego około 560 to odmiany zimotrwałe. Są one ozdobą każdego ogrodu wodnego. Wśród nich znajdziemy nieliczną grupę grzybieni karłowych, najmniej znanych i dotychczas niedocenianych przez miłośników mini- i mikroogrodów wodnych. Klasyczne karłowe grzybienie to rośliny małe, o niewielkich liściach i kwiatach o średnicy 3–6 cm, rosnące w wodzie o głębokości 20–30 cm. L Karłowe grzybienie Nymphaea 'Pygmaea Rubra'. Sadzone w szaflikach, baliach i w ozdobnych misach – razem z ogrodowymi formami oczeretów, miniaturowymi pałkami i innymi drobnolistnymi roślinami nawodnymi – mogą stanowić piękną dekorację każdego tarasu i balkonu. Liczba gatunków i odmian po dzień dzisiejszy jest dyskusyjna, jednakże wielu botaników wyróżnia tylko trzy gatunki. Najbardziej rozpowszechniona, występująca w Eurazji i w północno-zachodniej Ameryce Północnej, jest N. tetragona. Rośliny tropikalnej i subtropikalnej Azji oraz strefy umiarkowanej Azji i Europy mają kwiaty białe lub kremowe z żółtym centrum. Bardzo ciekawe są formy rosnące w Finlandii, opisane niegdyś jako N. fennica. Wielkość ich liści i kwiatów jest taka sama, lecz zasiedlają one wody do głębokości 180 cm. Kwiaty roślin występujących w borealnej Europie, w rosyjskiej tundrze oraz w Kanadzie i na Alasce są biało-czerwone do czerwono-purpurowych, ciemniejące w kierunku centrum. Północno-wschodnie obszary Kanady zasiedla podobna do niej N. leidbergii. Nieco mniej rozpowszechniona jest biało kwitnąca N. pygmaea. Występuje w subtropikalnej i umiarkowanej Azji. Jej liście, podobnie jak u poprzednich gatunków, są czysto zielone, jednakże można tu spotkać rośliny o liściach marmurkowanych, tj. pokrytych kasztanowobrązowymi plamami. Formy te, opisywane niegdyś jako N. tetragona var. angusta fo. orientalis oraz fo. indica, są mrozoodporne, a rosną w Chinach i Japonii. Wszystkie gatunki krzyżują się i tworzą mieszańce. W naszym kraju w handlu dostępne są biało kwitnące N. tetragona, N. pygmaea, czerwono kwitnąca 'Pygmaea Rubra' – wyselekcjonowana z naturalnych mieszańców, oraz kultywary będące wynikiem krzyżowania gatunków z żółto kwitnącą, subtropikalną N. mexicana. Do nich należy bladożółto kwitnąca 'Helvola' ('Pygmaea Helvola') oraz 'Chrysantha', 'Aurora', 'Seignoureti' – trzy odmiany podobne do siebie, których barwa kwiatów zmienia się wraz z wiekiem (młode są żółte, starsze morelowe, a najstarsze niekiedy łososiowoczerwone). Odmiany te w ogrodach Polski zachodniej można uprawiać w podłożu zbiorników naturalnych. W pozostałej części kraju istnieje prawdopodobieństwo wystąpienia grubej pokrywy lodowej i przemrożenia kłączy, co jest niebezpieczne dla roślin. Z tego względu należy uprawiać je w kontenerach, a przed nadejściem zimy zabierać do chłodnych, ciemnych pomieszczeń (temp. ok. 4°C) lub umieszczać w głębszych partiach zbiorników wodnych. Tekst i zdjęcie: RYSZARD KAMIŃSKI ZE STARYCH KSIĄG 2 Zażycie lekarskie domowe Botanika sprzed dwóch wieków dzie w potrzebie Lekarz być może, osobliwie w większych przypadkach, naylepiey iest udać się do niego: ale Lekarz daleki gwałtowność potrzeby ratunku, choroby mniey niebezpieczeństwa maiące, albo się muszą, albo mogą leczyć w domu. Stąd po wsiach z miłości ludu, powinny bydź we dworach niby Apteki ze zbieranych Roślin kraiowych pożytecznieyszych, ktoremiby w czasie ratować można. [...] Pospolicie iedneyże Rośliny nie wszystkie części iednakowe maią skutki, i nie iednegoż czasu zbierać się mogą. Korzenie wykopuią się na wiosnę, dopoki prętow nie wypuszczą; albo w iesieni, gdy pręty pousychaią. Wykopane ochędożą się z ziemi, pokraią w talerzyki, w cieniu wysuszą. Jeżeli ziela całego potrzeba z liściami i prętami: zbiera się wkrótce pierwey, aniżeli zakwitnie: zebrane rozścieła się w cieniu, aż do wysuszenia. Jeżeli zaś liści tylko samych potrzeba: zbieraią się po okwitnieniu kwiatow lecz pierwey aniżeli nasienie doyrzeie, i podobnież się w cieniu wysuszą. Kwiaty nayskutecznieysze są w samym początku rozwinienia się, dopoki się ieszcze pyłek kwiatowy w nich znayduie. Rozesłane podobnież wysuszą się w cieniu. Jeżeli są pachnące, aby zapachu nie utraciły, na ktorym pospolicie wiele zawisło, suszą się papierami otulone, i chowaią potym w zamkniętych pudełkach. Owoc się zbiera w samym czasie doyrzałości, nieczekaiąc aż się przestoi, i ku zgniliźnie nakłaniać będzie. Suszony pospolicie odmienia skutki: a zatym ieden się ususzy w piecu lub na słońcu: drugi świeżo na konfitury, powidła, i t. d. obroci. Jeżeli samych tylko ziarn nasiennych potrzeba: te się zbiorą wtedy, gdy z nasiennikow wypadać zaczynaią, i tylko ze zbytniey wilgoci na wietrze wysuszą się do przechowania. Kora z drzew zbiera się wtedy, gdy naylepiey odstaie, a drobno pokraiana, także się w cieniu wysusza. Drzewo kraie się drobno, i naylepiey się bierze zimą. Jak tych części w potrzebie zażywać wiedzą Lekarze, i gdy zażytemi bydź mogą, sposob przepiszą. Lecz oddaleni od Lekarzow muszą przestawać na sposobach im łatwych bez bardzo G sztucznego przysposobienia. Namienię o niektorych. Proszek. Ususzona część Rośliny tłucze się iak naymielej. Porcya na raz, naymniej skrupuł ieden, naywięcey dwa; lecz rozumiem Rośliny takie, ktore żadnego w sobie nie maią niebezpieczeństwa, podeyrzanych nie należy zażywać bez rady rozumnego Lekarza, a to samo trzeba rozumieć i o dalszych sposobach, ktore opiszę. Proszek pospolicie zażywa się rozmącony w filiżance wody. Dekokt. Jest pomieszanie rożnych części Roślin, albo rożnych Roślin na iednęż chorobę row- Ślaz zygmarek (Malva alcea). Za: Johann Carl Krauss, Afbeeldingen der artseny-gewassen met derzelver Nederduitsche en Latynsche beschryvingen, zesde deel, 1800 (www.BioLib.de). nie skutecznych, albo na choroby, ktore się w chorym pokazuią bydź złączone. Pospolicie bierze się tey mieszaniny dobra łyżka, i gotuie w półgarca wody: przecedziwszy piie się przez dzień zamiast zwyczaynego napoiu. Robiąc w potrzebie mieszaninę na dekokt, mieszaią się części w takiey proporcyi: Korzeni, kory, drzewa, po iedney, dwie lub trzy uncye: Liści, ziela, dwie, trzy, lub cztery garstek: Kwiatow, trzy, lub cztery szczypt: Nasienia dwie drachmy, lub nieco więcey. Herbata. Części Rośliny drobno pokraiane, osobliwie liście, kwiaty, rzucaią się w gorącą wrzącą wodę, i nakrywaią, bez dalszego gotowania. Po kilku minutach zlana woda gorąco się piie. Do dwoch filiżanek wody bierze się szczypta takiey herbaty. Zażywa się naczczo rano, na noc, i pospolicie po proszkach. Extrakt domowy. Nazywam domowym, że nie iest lekarską sztuką zrobiony. W Francuzką wodkę naprzykład kwiatow lub liści posiekanych nakładzie się podług pomiarkowania: zatkane naczynie latem trzyma się na słońcu, zimą przy ciepłym piecu. Co drugi dzień wyciśnione dobrze części Roślin wyrzucą się, a inne na to mieysce włożą: to się czyni poty, aż się wodka częściami Roślin dobrze napoi, ktora się w potrzebie zażywa, iak krople z Apteki. [...] Powidła, Gąszcz. Soku osobliwie ze świeżych owocow wygniecionego bierze się części 10. Cukru część iedna, i smaży się do zgęstwienia. Mogą być z Porzeczek, Berberysu, Bzu, Hebdu, Jarzębiny, i t. d. W potrzebie rozmąca się nieco w wodzie, w winie, lub w occie do zażycia. Wody, osobliwie z kwiatow pachnących, umieią wieyskie dwory przepędzać przez alembiki. Do plastrow na zewnętrzne przykładanie smażą się części Roślin razem z tą tłustością, ktora do plastru wchodzi: po wyciśnieniu potym tłustości, części Roślin się wyrzucaią. Częstokroć się tylko same liście świeże przykładaią, odmieniaiąc, gdy pierwsze powiędną. Więcey od lekarzow nauczyć się trzeba. Dykcyonarz roślinny... ułożony przez X. Krzysztofa Kluka. Tom I: A. – E. Przedrukowany w Warszawie 1805, w Drukarni Xięży Piarów, s. XIII–XIV (pisownia oryginalna). Ksiądz Jan Krzysztof Kluk (1739–1796) – polski przyrodnik, proboszcz w Ciechanowcu na Podlasiu. Autor podręczników: „Roślin potrzebnych i pożytecznych opisanie” (1777–1780), „Rzeczy kopalnych osobliwie zdatniejszych szukanie, poznanie i zażycie” (1781–1782), „Zoologia czyli zwierzętopismo” (1785) oraz „Dykcyonarza roślinnego, w którym podług układu Linneusza są opisane rośliny nietylko kraiowe dzikie, pożyteczne, albo szkodliwe: na roli, w ogrodach, oranżeryach, utrzymywane; ale oraz i cudzoziemskie, któreby w kraiu pożyteczne być mogły: albo z których mamy lekarstwa, korzenie, farby, i t. d. albo które jakową nadzwyczayność w sobie maią; ich zdatności lekarskie, ekonomiczne, dla ludzi, koni, bydła, owiec, pszczół, i t. d. utrzymywanie, i t. d.” (1804–1805). Doktor nauk wyzwolonych i filozofii, odznaczony przez króla Stanisława Augusta Medalem Merentibus. CZASOPISMO WYDAWANE PRZEZ OGRÓD BOTANICZNY UNIWERSYTETU WROCŁAWSKIEGO Adres redakcji: ul. Sienkiewicza 23 tel. (071) 322 59 57 w. 14 50-335 Wrocław e-mail: [email protected] Komitet redakcyjny: Wojciech Chądzyński – przewodniczący Anna Banasiak, Magdalena Mularczyk Autorzy: Wioletta Foremska, Hanna Grzeszczak-Nowak, Ryszard Kamiński, Jacek Kański, Justyna Kiersnowska, Jolanta Kochanowska, Jolanta Kozłowska-Kalisz, Krystyna Kromer, Magdalena Myrlak, Tomasz Nowak, Karolina Sokołowska, Krzysztof Szczerbiński, Adam Szepiela, Tomasz Zadworny www.ogrodbotaniczny.wroclaw.pl dtp i druk: 6x7 ([email protected]) JUBILEUSZ C zy ktoś dzisiaj potrafi sobie wyobrazić mapę, na której całe wn ęt rze kon tyn en tu j est j edną wielką, białą plamą, a tylko wzdłuż wybrzeży widać trochę koloru, nitki rzek i nazwy miejscowości? Byłoby to chyba trudne, a tymczasem jeszcze 150 lat temu tak właśnie wyglądała mapa Australii. Nic zatem dziwnego, że w nowo założonym wrocławskim Ogrodzie Botanicznym od razu, w 1812 roku, postawiono dużą szklarnię, aby móc sprowadzać rośliny z mało zbadanych dalekich stron świata. W rok po przekazaniu Uniwersytetowi parceli na terenie pofortyfikacyjnym przyszła zielona oaza była jeszcze pustkowiem, ale przy nowo wytyczonej ulicy Gwiaździstej, dzisiejszej Henryka Sienkiewicza, trwały już prace budowlane. Wznoszono pierwszy budynek, którego długość wynosiła 120 stóp, czyli około 37 m, szerokość 10 m, a wysokość 5,5 m. Od strony Ogrodu składał się on z trzech części: największej środkowej – frigidarium, czyli szklarni chłodnej, zaopatrzonej na całej wysokości w okna, oraz dwóch skrzydeł bocznych, nieco wysuniętych ku przodowi, z których wschodnie pełniło funkcję tepidarium – szklarni umiarkowanej, zachodnie zaś, zwane caldarium, było częścią najcieplejszą. Co ciekawe, wszystkie te używane wówczas łacińskie określenia odpowiadają nazwom pomieszczeń w starożytnych rzymskich termach. W dwóch chłodniejszych sektorach uprawiano głównie rośliny południowoeuropejskie, północnoamerykańskie, australijskie i południowoafrykańskie. We właściwej cieplarni rosły natomiast rośliny tropikalne, i to pokaźnych rozmiarów: banan pizang, trzcina cukrowa, bambusy, palmy, kaktusy. Wszystkie trzy części mogły pomieścić łącznie do 7000 doniczek. Już w 1816 roku liczba roślin szklarniowych wynosiła około 1500 i trzykrotnie przewyższała liczbę gatunków uprawianych w gruncie, zwłaszcza że po przeciwnej stronie głównej alei wybudowano, również w 1812 roku, drugą, mniejszą szklarnię. Na miejscu dzisiejszej kaktusiarni powstał w 1817 roku, za dyrekcji Ludolfa Christiana Treviranusa, niski przeszklony pawilon o długości 26 m, podzielony ścianką na dwie części i przeznaczony do ustawienia 2500 doniczek z roślinami niewymagającymi zbyt wysokich temperatur. Musiała to być budowla dość niestarannie wykonana, bo już 10 lat później zaczęła grozić zawaleniem. Na jej miejscu wzniesiono więc nową szklarnię ekspozy- 3 Egzotyczne pejzaże pod szkłem cyjną, opartą o budynek, w którym znajdował się skład drewna opałowego. Zgodnie z ówczesną modą, w jej wystroju dominowały filary oplecione pnączami: męczennicą (Passiflora), wilcem (Ipomoea) i tunbergią (Thunbergia), oraz postumenty, na których stały okazy palm i sagowców. Pomiędzy nimi mogło się zmieścić aż 3500 doniczek, a trzeba dodać, że w tamtych czasach prawie wszystkie rośliny szklarniowe uprawiano właśnie w glinianych naczyniach, a nie bezpośrednio w ziemi, jak to się praktykuje obecnie. W niektórych bardzo starych ogrodach botanicznych można do dziś zobaczyć takie staroświeckie cieplarnie. Jednym z nich jest Orto Botanico w Padwie, którego początki sięgają 1545 roku. Trzecia z wrocławskich dużych szklarni została zbudowana między dwiema pierwszymi w 1823 roku. Była na owe czasy bardzo nowoczesna, miała solidną konstrukcję, udane rozwiązanie wnętrza i dobre warunki świetlne. Podobnie jak tamte, przylegała do budynku, w którym urządzono mieszkania dla ogrodników i pomieszczenia gospodarcze. Służyła przede wszystkim do przechowywania przez zimę donic z roślinami zimnoszklarniowymi, które wiosną wynoszono na wolne powietrze. Wtedy środek szklarni zamieniał się w audytorium, innych bowiem sal wykładowych Ogród wówczas nie posiadał. Z zachowanych opisów i raportów wynika, że preferowaną w pierwszych dziesięcioleciach grupą roślin były byliny, krzewy i drzewa z Nowej Holandii, jak nazywano Australię ze względu na to, że systematyczną eksplorację nowo odkrytego kontynentu podjęli w XVII wieku Holendrzy. Szczególnie za czasów Christiana Gottfrieda Neesa von Esenbecka, który kierował Ogrodem w latach 1830– 1851, w szklarniach rosło wiele roślin z rozpowszechnionej w Australii rodziny mirtowatych (Myrtaceae), która była jedną ze specjalności naukowych dyrektora. Jak twierdził „ogrodnik botaniczny” Johann Conrad Schauer, wrocławska kolekcja obejmowała prawie wszystkie znane w uprawie gatunki z tej rodziny. Musiały tu więc rosnąć – oprócz popularnych mir- tów (Myrtus) – pachnące eukaliptusy (Eucalyptus), kufliki (Callistemon), których kwiatostany przypominają szczotki do butelek, „drzewo herbaciane” (Melaleuca) i dostarczające olejku stosowanego w kosmetyce Leptospermum. Ogromne zainteresowanie dziewiętnastowiecznych botaników wzbudzały też rośliny z samego południa Afryki, gdzie pozostawało jeszcze wiele do odkrycia. Flora i fauna okolic Przylądka Dobrej Nadziei są bardzo specyficzne i tak dalece odmienne niż w innych rejonach kuli ziemskiej, że w tej części afrykańskiego kontynentu wyznaczono odrębną krainę biogeograficzną. W maleńkim państwie przylądkowym, nazywanym po łacinie Capensis, występuje około 7000 gatunków roślin, a większość z nich to endemity, które nie rosną nigdzie indziej na świecie. Charakterystyczną rodziną są srebrnikowate (Proteaceae), których wielkie kwiatostany o bardzo egzotycznym wyglądzie, przeważnie z gatunku Protea cynaroides, można czasem zobaczyć w kwiaciarniach. Afryka Południowa obfituje też we wspaniale kwitnące rośliny cebulowe i sukulenty, takie jak aloesy (Aloe), grubosze (Crassula), wilczomlecze (Euphorbia) czy przypołudnikowate (Aizoaceae). Jest ojczyzną ponad 200 gatunków niezwykle popularnych na całym ziemskim globie pelargonii (Pelargonium). W latach 30. XIX wieku z upodobaniem gromadzono we wrocławskim Ogrodzie Botanicznym południowoafrykańskie rośliny, zwłaszcza że nie wymagały do bujnego rozwoju ani dużo miejsca, ani wysokiej temperatury, a jedynie dobrego oświetlenia. Na miejscu trzech pierwszych dużych szklarni stoi obecnie kaktusiarnia z 1852 roku, palmiarnia z pawilonem wiktorii z 1878 roku i jedno skrzydło dawnej trzyczęściowej palmiarni z 1864 roku. Staruszka kaktusiarnia jeszcze się trzyma, ale pozostałe szklarnie tego zabytkowego kompleksu trzeba było wyłączyć z użytkowania ze względu na katastrofalny stan techniczny. Dzisiaj jeszcze nie wiadomo, jaki będzie ich dalszy los. Tekst i zdjęcia: MAGDALENA MULARCZYK Eucalyptus preissiana z południowo-zachodniej Australii. Banksia serrata z południowo-wschodniej Australii. Aloe plicatilis z Kraju Przylądkowego. Euryops pectinatus z Kraju Przylądkowego. 4 ROŚLINY DLA CIAŁA ylica piołun (Artemisia absinthium) z rodziny astrowatych (Asteraceae) występuje w Europie, z wyjątkiem Grecji, w Afryce Północnej oraz w Ameryce Północnej i Południowej, gdzie została zawleczona. W naszym kraju można ją spotkać na całym niżu i na terenach podgórskich, na polanach, nieużytkach, przypłociach i zrębach leśnych. B przekraczają 1 mm długości, jedna roślina może ich wydać nawet 100 tysięcy. Cechą charakterystyczną piołunu jest wydzielany przez niego aromat oraz silnie gorzki smak, bardzo długo utrzymujący się w ustach. Od dawna znany był jako roślina lecznicza i przyprawowa. Wymienia go już staroegipski papirus medyczny z XVI wieku absynt, piołun, piłonek, psyruta, wiolin polny, psylyn, wermut. W lecznictwie używa się liści, kwiatów i kwitnących gałązek. Zawierają żywicę, garbniki, kwas jabłkowy i bursztynowy, glikozyd gorczyczny absyntynę. W masie świeżego ziela olejki eteryczne (tujon – trujący i halucynogenny, tujol, felandren, kadinen) stanowią 0,5–2%. Napar z ziela: łyżeczkę suszu zalewamy szklanką wrzątku i parzymy 20 minut, przecedzamy i pijemy dwa lub trzy razy dziennie po ćwierć szklanki. Młode pędy bylicy piołunu. Jest rośliną wieloletnią (organ trwały stanowi kłącze), wyrasta na wysokość 150 cm. Łodyga jest dołem zdrewniała, od nasady silnie rozgałęziona, prosta, lekko żebrowana, srebrzysto-filcowato owłosiona. W licznych, punktowych wgłębieniach usadowione są gruczołki olejowe. Liście odziomkowe Przyjaciel wędrowców p.n.e., nazywany papirusem Ebersa. Według Awicenny (980– 1037), perskiego lekarza i filozofa, piołun miał posiadać działanie żółciopędne, moczopędne i przeciwgorączkowe, a ugotowany z ryżem i miodem – odrobaczać, odtruwać i zmniejszać obrzęki. W średniowieczu w całej Europie uważano, że piołun polepsza trawienie, ogrzewa ciało i usuwa toksyny. Niemiecki lekarz i botanik Adam Lonitzer (1528–1586), zwany też z łacińska Lonicerusem, proponował dodawać go potraw, by popra- Fot. Jolanta Kochanowska Fot. Jolanta Kochanowska Nazywają go: absynt, psyruta, wermut Liście bylicy piołunu. Nadmierne spożycie alkoholu korzennego – absyntu jest szkodliwe dla zdrowia, dlatego w wielu krajach zakazano jego sprzedaży. są podwójnie lub potrójnie pierzastosieczne, z długimi ogonkami, natomiast łodygowe – podwójnie pierzastosieczne, z krótkimi ogonkami. Wszystkie są z wierzchu szarozielone, spodem białawe, a w dotyku jedwabiste – bardzo łatwo rozpoznawalne. Wiechowate kwiatostany składają się z licznych drobnych, kulistych koszyczków umieszczonych pojedynczo lub po dwa na szypułkach w kątach przysadek. Zwykle jednostronnie zwisają. Kwiaty rurkowe są obupłciowe, natomiast położone na obrzeżu języczkowe – żeńskie. Korona ma barwę jasnożółtą, po jej zewnętrznej stronie połyskują liczne gruczołki. Kwitnienie przypada na lipiec, sierpień i wrzesień. Owoce – niełupki są drobne, nie wić trawienie i wydalić trucizny. Na Rusi był środkiem oczyszczającym krew. Odwar z wiosennego piołunu pito przy gorączce, chorobach wątroby, bezsenności i omdleniach. W wielu rejonach miał zastosowanie przy niestrawności, bezmoczu, atakach febry. Dawniej mieszkańcy wsi, szczególnie mężczyźni, często mieli okazję spotykać się z piołunem w postaci absyntu – w karczmie. W nie mniejszym stopniu korzystano z niego dla poprawy zdrowia, i to bardzo chętnie, ponieważ w celach leczniczych przyrządzano głównie wyciąg alkoholowy z ziela. Przypisuje mu się wiele właściwości i zalet, które jeszcze dzisiaj można odnaleźć w folklorze. W różnych regionach występuje pod nazwami: Liście można zbierać w pierwszym roku wegetacji, ścinając przy ziemi i nie dopuszczając do rozwoju łodyg. Czynność tę powtarza się co 10–14 dni, w tym bowiem czasie dostatecznie odrastają. Gałązki zbiera się tylko drobne, kwitnące (do 25 cm długości), a kwiatostany Bylica piołun (Artemisia absinthium). Za: Franz Eugen Köhler, Köhler’s Medizinal-Pflanzen in naturgetreuen Abbildungen und kurz erläuterndem Texte, Gera 1887 (www.BioLib.de). – w pełni rozwinięte. Wszystkie zebrane części rośliny należy suszyć w miejscu przewiewnym i zacienionym; liście wymagają częstego poruszania, ponieważ schną dość powoli. Oficjalna medycyna przypisuje piołunowi zdolność regulowania procesów trawiennych i pobudzania apetytu. Zalecany jest przy leczeniu astmy, gośćca, egzem i stanów zapalnych. Ma właściwości przeciwanemiczne. Łagodzi odczucie mdłości w chorobie lokomocyjnej. Jest przyjacielem wędrowców – wieczorne okłady z piołunu przynoszą ulgę obolałym nogom. Przygotowuje się go w postaci naparu, wyciągu alkoholowego, odwaru, przymoczek, kąpieli. Uwaga! Leków z piołunu nie należy stosować powyżej 30 dni, zakazany jest dla kobiet w ciąży. Piołunem próbowano truć różne stworzenia, które dokuczały człowiekowi. Herbatkami piołunowymi wypraszano z organizmu glisty. Do pościeli wkładano świeże gałązki przeciw pchłom. Można nim wypędzić z ogrodu mrówki, muchy i osy, a warzywa ochronić przed gąsienicami. Ze względu na zawartość olejku eterycznego kwitnące pędy wykorzystywane są do sporządzania napojów i produkcji wermutu oraz do przyprawiania tłustych potraw. Bylicę piołun można uprawiać na glebie nieprzydatnej do uprawy innych, bardziej wymagających roślin. Należy unikać gleby żyznej, ponieważ wyrosłe na niej rośliny są mniej aromatyczne i mniej skuteczne leczniczo. Rozmnaża się ją łatwo przez wysiew nasion oraz wegetatywnie przez podział kęp. JOLANTA KOCHANOWSKA 5 TO LUBIĘ! N iewielu z nas wie, że morwa to jedna z ulubionych roślin słoni. W poszukiwaniu jej słodkich owoców zwierzęta te potrafią przemaszerować dziennie nawet kilkadziesiąt kilometrów. W Polsce uprawiana jest morwa biała (Morus alba), którą do Europy przywieziono z Chin w XI–XII wieku. Można ją spotkać w parkach, ogrodach i przy drogach. W Azji znana jest od wielu wieków i regenerujące siły. Owoce morwy białej nadają się na kompoty, konfitury, nalewki i wina. W przetworach dobrze jest dodać do nich inne owoce, na przykład jabłka, wiśnie lub berberys, które złamią ich słodko-mdławy smak. W medycynie wykorzystuje się liście morwy białej, które stabilizują poziom cukru we krwi, hamując działanie enzymów rozkładających węglowodany. sporządza się smaczne dżemy i marmolady, a także wykorzystuje się je do produkcji alkoholi oraz syropów. Innymi interesującymi roślinami z rodziny morwowatych, których owoce nadają się do spożycia, są drzewa z rodzaju Broussonetia. We wrocławskim Ogrodzie Botanicznym znajdziemy brusonecję chińską (Broussonetia papyrifera) oraz B. kazinoki. Przysmak słoni i jedwabników Owocostany morwy białej. Kwiatostan brusonecji chińskiej. ze względu na hodowlę jedwabnika morwowego, którego gąsienice upodobały sobie liście tego drzewa. Morwa biała dorasta do 15 m wysokości. Wykazuje zjawisko heterofilii – różnolistności. Młodociane liście na długopędach są głęboko zatokowo powcinane, natomiast stare drzewa mają liście jajowate, przeważnie klapowane lub bez wcięć. Interesujące są również owoce – rzadko pojawiający się w przyrodzie przykład owocu rzekomego. Są to drobne niełupki obrośnięte soczystymi osnówkami powstałymi z okwiatu, zebrane w walcowate owocostany. Kształtem przypominają owoce jeżyny, a ich barwa w trakcie dojrzewania przechodzi od białej, przez różową i czerwoną, do fioletowoczarnej. Są bogate w witaminy z grupy B i C. Zawierają aż do 20% cukrów oraz kwasy organiczne i olejek lotny. Ze względu na tak dużą zawartość łatwo przyswajalnych cukrów, ludność zamieszkująca Himalaje suszy owoce, miele na mąkę i używa jako dodatku do potraw. Suszone owoce zabierane są tam w dalekie podróże jako pożywienie wzmacniające Inny gatunek morwy – morwa czarna (Morus nigra) w stanie naturalnym występuje w mieszanych lasach liściastych Azji Mniejszej. Uprawiana jest od XVI wieku w Europie Południowej oraz w cieplejszych regionach Ameryki Północnej jako drzewo owocowe. W Polsce nie występuje ze względu na zbyt chłodny klimat naszego kraju. Niektóre odmiany uprawianej i dziczejącej u nas morwy białej mają po dojrzeniu fioletowoczarne owocostany, co powoduje, że często bywają mylnie uznawane za morwę czarną. Liście tej ostatniej są u nasady sercowato wcięte, mają owalny kształt i ostro zakończoną blaszkę. W przeciwieństwie do morwy białej nie występuje u niej zjawisko różnolistności. Jej owoce są bardzo soczyste, słodko-kwaśne. Dojrzewają przeważnie w sierpniu. Zawierają duże ilości witaminy C, a także witaminę A, B1, B2 oraz barwnik, który wykorzystuje się do barwienia przetworów. Z owoców Młode liście morwy białej. W Ogrodzie Botanicznym wśród przedstawicieli rodziny morwowatych spotykamy jeszcze inne ciekawostki dendrologiczne. Należy do nich posadzony w gruncie figowiec pospolity (Ficus carica), który każ- Liście i owocostany Broussonetia kazinoki. Pierwsza z nich pochodzi z Chin i Japonii. Jest drzewem o rozłożystej koronie, dorastającym do 10– 15 m wysokości. Liście są jajowate, trójklapowe, długości do 20 cm. Wiosną mają lekko purpurowe zabarwienie, później stają się srebrnozielone. Brusonecja chińska jest gatunkiem dwupiennym, więc występują osobniki męskie i żeńskie. W naszym klimacie młode rośliny mogą przemarzać. Była pierwszą rośliną, z której Chińczycy zaczęli wyrabiać papier. Także obecnie w Chinach i Japonii najwyższej jakości ręcznie czerpany papier wytwarzany jest właśnie z jej włókien. Broussonetia kazinoki rośnie w Japonii i Korei. Ma postać krzewu lub małego drzewa, dorastającego do 4–5 m wysokości. Jest bardziej odporna na mróz od B. papyrifera. Należy do roślin jednopiennych – kwiaty męskie i żeńskie pojawiają się na jednym osobniku. Obydwa gatunki mają ciekawe, kuliste kwiatostany, które w sierpniu przekształcają się w owocostan złożony z wielu pestkowców o czerwonym, zachęcającym zabarwieniu. W Azji owoce spożywa się na surowo jako przysmak. Mają delikatny, słodki smak. KONFITURA Z MORWY Składniki: 2 kg owoców, 1,5 kg cukru, 1 cytryna. Przygotowanie: zagotować syrop z cukru i 2 szklanek wody. Wrzucić morwy, dodać sok z cytryny. Smażyć poruszając rondlem, aż syrop zgęstnieje. Nałożyć do gorących słoików i zamknąć. dej zimy przymarza, ale później dobrze się regeneruje. Spokrewnione z morwą są też północnoamerykańska żółtnica pomarańczowa (Maclura pomifera) i azjatycka kudrania trójklapowa (Cudrania tricuspidata). Ich owoce nie są jednak jadalne. Tekst i zdjęcia: JUSTYNA KIERSNOWSKA NALEWKA Z MORWY Składniki: 1 kg owoców, 0,7 l 40% wódki, 0,7 l spirytusu. Przygotowanie: owoce opłukać, rozgnieść i wsypać do słoja. Zalać najpierw wódką, a potem spirytusem. Dokładnie pomieszać. Odstawić na słońce na 10 dni. Po tym czasie przesączyć nalewkę przez gazę do innego naczynia. Pozostałe owoce zasypać cukrem (20 dag) i pozostawić na słońcu na miesiąc. Zlać płyn, owoce wycisnąć przez płótno. Połączyć wszystko i odstawić na dobę. Rozlać do butelek i odstawić w ciemne, chłodne miejsce na sześć miesięcy. Fontanna w Ogrodzie Botanicznym. Fot. Wojciech Chądzyński 6 OGRÓD INACZEJ Młoda szyszka żeńska cedru tureckiego (Cedrus libani subsp. stenocoma). Fot. Hanna Grzeszczak-Nowak WOJSŁAWICE INACZEJ 7 8 NASZE PASJE P isanki nierozerwalnie kojarzą się nam ze Świętami Wielkanocnymi. Ten stereotyp łamie pani HALINA WALAT i przy różnych okazjach ozdobionymi przez siebie j a j k a m i o b d a r o w u j e zn a j o m y c h . Zaskoczenie jest wtedy ogromne. No bo jak się tu nie zdumiewać, kiedy na imieniny, urodziny lub na przykład z okazji awansu człowiek otrzymuje udekorowane jajko. Trudno się dziwić temu zaskoczeniu. Nie przywykliśmy przecież do tego typu upominków. W naszej tradycji utarło się bowiem przekonanie, że pisankami obdarowujemy się wyłącznie z okazji świąt Wielkiej Nocy. A przecież jajko jest symbolem uniwersalnym i w większości kultur traktowane było jako potencjał życia na długo przed chrześcijaństwem. Czemu więc kojarzyć je wyłącznie ze zmartwychwstaniem Jezusa? Maleńkie arcydzieła Halina Walat, ogrodniczka z wrocławskiego Ogrodu Botanicznego, w 2003 roku wyróżniona tytułem Ogrodnika Roku, ma dwie pasje. W chwilach wolnych od pracy i obowiązków domowych bardzo chętnie odpoczywa, komponując bukiety z zeschłych liści lub tworząc pisanki. – Zdobieniem jajek zaraziły mnie babcia i mama – mówi pani Halina. – Początkowo robiłam to wyłącznie przed świętami Wielkiej Nocy. Pewnego jednak dnia pomyślałam, że o ile kompozycje z suchych liści mogę tworzyć wyłącznie – Zdobieniem jajek zaraziły mnie babcia i mama. maleńkimi arcydziełami. Pani Halina nie ma problemów z ich tworzeniem. Z wykształcenia jest przecież zdobnikiem ceramiki i porcelany, ma więc duszę artysty. Pisanek nie zbiera, lecz rozdaje, bo jak zapewnia, obdarowywanie znajomych sprawia jej zawsze ogromną przyjemność. To już dziesięć lat Do Ogrodu Botanicznego pani Halina trafiła całkiem przypadkowo. Akurat była bez pracy i od koleżanki dowiedziała się, że szukają tu ogrodnika. – Co prawda nie miałam odpowiedniego wykształcenia, ale by- Zaskakujące prezenty pani Haliny jesienią, to przecież jajka można zdobić przez cały rok. Oglądając cudeńka, które wyszły spod palców pani Walat, trudno się nie zachwycać. Te misternie wydrapane na skorupkach wzorki lub elegancko ozdobione jajka ze styropianu śmiało można nazwać Wymyślone przez panią Halinę „drapanki” są zawsze niepowtarzalne. łam pewna, że dam radę. Urodziłam się na wsi i wychowywałam w wielodzietnej rodzinie. Tak więc praca na roli była dla mnie czymś zupełnie normalnym. Zatrudniając się w Ogrodzie, byłam przekonana, że to tylko tymczasowe zajęcie i kiedy znajdę coś w swojej branży, odejdę. Szybko się jednak okazało, że to, co robię, sprawia mi ogromną niemałą przyjemność, a ludzie, z którymi pracuję, są wspaniali. Dziś mija już dziesięć lat, jak tu jestem, i za żadne skarby nie zamieniłabym tej pracy na inną. Nie przeszkadza mi nawet to, że codziennie wstaję przed czwartą. Mieszkam bowiem niedaleko Sobótki, a autobus do Wrocławia odjeżdża za piętnaście piąta. Chwila relaksu Najczęściej pani Halina tworzy pisanki ze styropianu, ozdabiając je kolorowymi cekinami, koralikami, kwiatuszkami zrobionymi z mate- Pisanek nie zbiera, lecz rozdaje i sprawia nimi ogromną przyjemność znajomym. riału lub wstążeczkami. Czasami przymocowuje do nich sznureczek lub tasiemkę, aby można je było powiesić na gałązkach, w bukiecie lub w oknie jako dekorację. Takie jajko ze styropianu tworzy około trzech godzin i jest to dla niej czas pełnego relaksu oraz oderwania się od trosk życia codziennego. Sporo przyjemności sprawia też pani Halinie wydrapywanie pisanek. Ugotowane na twardo jajko (wydmuszki są zbyt delikatne) zanurza w wywarze z cebuli, a potem na zafarbowanej skorupce wyskrobuje wzorki. Wymyśla je sama, a każdy jest inny, niepowtarzalny. Czasami, gdy ją już ktoś poprosi, maluje ornamenty na skorupce farbkami, ale jak zapewnia, woli pisanki wydrapane. Prace pani Haliny Walat można podziwiać każdego roku na kiermaszu przedświątecznym organizowanym w szkole podstawowej w Marcinowicach. Największe jajko, jakie do tej pory ozdobiła, pochodziło od strusia, najmniejsze zniosła kura zielononóżka. Córka nie odziedziczyła po niej zdolności plastycznych, ale za to wnuczka tak. Siedmioletnia Julia chętnie asystuje babci i uczy się od niej trudnej sztuki zdobniczej. Może i ona kiedyś będzie obdarowywać przyjaciół zrobionymi przez siebie pisankami i – podobnie jak babcia – nie tylko z okazji świąt Wielkiej Nocy. Tekst i zdjęcia: WOJCIECH CHĄDZYŃSKI 9 odzina psiankowatych (Solanaceae) liczy około 2900 gatunków roślin występujących głównie w strefie tropikalnej i subtropikalnej, przede wszystkim w Ameryce Południowej. Nieliczne gatunki można znaleźć także w strefie u miarkowan ej, w tym równ ież w Polsce. Są to w większości roślin y ziel ne, zaw ieraj ące wiel e różnych, niekiedy silnie trujących substancji, na przykład solaninę. Mimo to do rodziny psiankowatych należą także niektóre popularne i smaczne warzywa, choćby lubiane pomidory, papryka czy mniej powszechne bakłażany. Fot. Magdalena Mularczyk R Pomidory podparte nietypowymi palikami na wystawie ogrodniczej BUGA w Schwerinie, 2009. Również tylko jako roślinę ozdobną przez długi czas traktowano bakłażan (Solanum melongena), zwany też oberżyną albo gruszką miłosną. Roślina ta rzeczywiście ma swój urok – tworzy okazałe, zwykle jajowate owoce typu jagody, o fioletowej, purpurowej, niemal czarnej albo też białej lub żółtej, mocno błyszczącej skórce (zależy to od odmiany). Bakłażany sprowadzono z Azji w XV wieku i przez długie lata uważano je za roślinę trującą. Surowe owoce są faktycznie toksyczne, ale po obróbce cieplnej tracą te właściwości. Ostatecznie oberżyna trafiła na eu- watego, czyli psianki melonowej (Solanum muricatum), znanej jako pepino. Roślina ta, podobnie jak wcześniej opisane warzywa psiankowate, pochodzi z Ameryki Południowej. W naturalnym środowisku to wieloletni, niewysoki krzew, u nas niestety wymarzający, dlatego na zimę trzeba go chować do jasnego, najlepiej chłodnego pomieszczenia (temperatura nie powinna spadać poniżej 5°C) i niewiele podlewać. Pepino pięknie wygląda obwieszone owocami, które mogą osiągać masę nawet do pół kilograma. Są to urocze, złotożółte jagody z fioletowymi pręgami, o jaFot. Jolanta Kochanowska ROŚLINA ROKU Gruszki miłosne, tomaty, pieprzowce… Bakłażany oraz żółta i czerwona papryka. szych warzyw w kuchni europejskiej. Najbardziej znane są oczywiście zwykłe czerwone pomidory średniej wielkości, dostępne w każdym warzywniaku o każdej porze roku. Ale na własnej działce można pokusić się o uprawę odmian dających owoce o różnych barwach, zróżnicowanych kształ- Różne odmiany pomidorów. Archiwum OBUWr. teckie słowo „tomatl” oznacza „nabrzmiały owoc”). Do Europy pomidory sprowadzono dopiero w XVI w. Początkowo uznawano je za rośliny trujące i sadzono w ogrodach wyłącznie dla ozdoby. Następnie stały się afrodyzjakiem, a w końcu znalazły powszechne zastosowanie w naszym jadłospisie i obecnie należą do najpopularniej- tach i wielkości. Niektóre bardzo drobne pomidory, zwane koktajlowymi, mogą mieć zwieszające się pędy i wtedy świetnie wyglądają w wiszących doniczkach, obsypane czerwonymi, żółtymi lub pomarańczowymi jagodami. W tej postaci stanowią oryginalną, a także bardzo smaczną i użyteczną ozdobę. ropejskie stoły, jednak w Polsce jest nadal mało popularna. A szkoda, bo to bardzo zdrowe i smaczne warzywo, zawiera mnóstwo minerałów i witamin, a także substancje obniżające poziom cholesterolu we krwi. Paprykę roczną (Capsicum annuum), podobnie jak pomidory i ziemniaki, sprowadził z Ameryki Krzysztof Kolumb. Sadzono ją początkowo dla ozdoby, a wkrótce zaczęto wprowadzać na europejskie stoły. Okazała się bowiem znakomitą przyprawą, ożywiającą, tak jak pieprz, mdły smak potraw i stąd nazywano ją na przykład pieprzowcem lub pieprzem tureckim, choć w rzeczywistości z pieprzem nie ma nic wspólnego. Wkrótce wyhodowano odmiany o łagodnym smaku, które spożywa się w całości lub jako dodatek do wielu dań. Jest też sporo odmian karłowych, dobrze się krzewiących i rodzących mnóstwo owoców o różnych kształtach i barwach (od białych, poprzez żółte, pomarańczowe, czerwone, fioletowe, aż do niemal czarnych) oraz o zróżnicowanej ostrości. Te właśnie odmiany traktowane są jako rośliny ozdobne. Znakomicie sprawdzają się w domu w postaci ozdobnej rośliny doniczkowej, a także wystawione w donicach na tarasy i balkony czy też jako obwódki w ogrodzie. Poza tym jest z nich oczywiście duży pożytek kulinarny. Osoby szukające ciekawostek i czegoś wyjątkowego do swego ogrodu powinny spróbować uprawy tak zwanego melona gruszko- jowatym kształcie i błyszczącej skórce. Można je spożywać na surowo, smażone, duszone, nadają się też do marynowania. Są soczyste, aromatyczne, słodkawe, w smaku przypominają melona. Zawierają sporo witamin, szczególnie witaminy C. Rośliny z rodziny psiankowatych są wybitnie światło- i ciepłolubne. Mają także dość duże wymagania glebowe – najlepiej się czują w podłożu lekkim, dobrze zdrenowanym i bogatym w składniki pokarmowe. Nie lubią przesuszania. Natomiast chłodne i zbyt wilgotne powietrze może doprowadzić do ich porażenia przez zarazę ziemniaczaną lub inne choroby pochodzenia grzybowego. ANNA BANASIAK Fot. Anna Banasiak Pomidory (Lycopersicon esculentum, syn. Solanum lycopersicum) bez wątpienia zna każdy. Choć można je dostać zimą, to najsmaczniejsze są te letnie, dojrzałe w słońcu, i to najlepiej z własnej działki. Ojczyzną tej rośliny jest Ameryka Południowa, gdzie uprawiana była już przez Azteków (az- Papryka uprawiana w gruncie. 10 B ardzo często zagospodarowując woln e p rzes trz enie nas zyc h ogrodów, decydujemy się na wybór roślin wrzosowatych, do których należą między innymi różaneczniki i azalie (Rhododendron). Pielęgnacja oraz utrzymywanie ich w odpowiednich warunkach sprawiają, że odwdzięczają się nam w maju pięknymi, różnobarwnymi kwiatami. Często jednak popełniamy błędy w uprawie tych roślin, co przyczynia się do obniżenia ich bariery odpornościowej. W konsekwencji krzewy chorują i są atakowane przez szkodniki, co negatywnie wpływa na ich wygląd, a w najgorszym przypadku prowadzi do zamierania całych roślin. Aby nie dopuścić do takiego stanu rzeczy, należy prędko podjąć odpowiednie działania ochronne. Fytoftoroza jest powszechnie występującą na roślinach wrzosowatych chorobą pochodzenia grzybowego, powodowaną przez grzyby z rodzaju Phytophthora. W zależności od odmiany różanecznika, może mieć różny przebieg. Zazwyczaj pierwszym zauważalnym objawem infekcji jest matowienie liści, a w późniejszym etapie – więdnięcie oraz zwijanie się liści w rurkę wzdłuż nerwu głównego. Dzieje się tak, ponieważ na skutek porażenia systemu korzeniowego grzybnia przerasta wiązki przewodzące – w konsekwencji rośliny mają problemy z transportem wody, co sprawia wrażenie ich przesuszenia. W miejscach, gdzie doszło do infekcji, przy próbie zdrapania kory na korzeniach powinniśmy ujrzeć brązowe zmiany na drewnie. Rozwojowi choroby sprzyja wysoka wilgotność i temperatura gleby. Porażonych roślin nie można skutecznie wyleczyć. Należy je usunąć, a miejsca po chorych krzewach odkazić środkami takimi jak Proplant 722 SL lub Previcur Energy 840 SL. Na tych stanowiskach powinniśmy unikać sadzenia roślin wrzosowatych, gdyż istnieje ryzyko ponowienia się infekcji. Dość częstym problemem w przydomowych ogródkach jest zamieranie pędów różaneczników, powodowane przez grzyby z rodzaju Botryosphaeria i Phomopsis. Objawy porażenia są bardzo podobne do fytoftorozy, jednak na roślinie mają one charakter lokalny – zmiany chorobowe występują na poszczególnych pędach. W praktyce wygląda to tak, że na przykład z dziesięciu pędów tylko na dwóch widoczne są objawy choroby. Po wycięciu porażonych pędów na ich przekroju poprzecznym często można zaobserwować zbrązowiałą tkankę w kształcie klina skierowanego ostrym końcem w stronę CO NAM GROZI? środka pędu – jest to strefa przerośnięta grzybnią, która hamuje transport wody oraz składników odżywczych w roślinie. Nie ma skutecznych środków do zwalczania zamierania pędów róża- u form dorosłych są siatkowate skrzydła. Prześwietlik azaliowy żeruje na dolnej stronie liści i obecnie występuje na wielu gatunkach różaneczników. W miejscach bytowania prześwietlików powstają gów liści. Zwalczanie za dnia form dorosłych nie jest możliwe z powodu ich nocnego trybu życia. Formy larwalne zaś żerują w glebie, podgryzając system korzeniowy różaneczników. Rośliny z dość mocno Choroby i szkodniki różaneczników neczników. Ochrona roślin skupia się na działaniach czysto profilaktycznych, czyli na dbaniu o ich dobry stan zdrowotny poprzez minimalizowanie sytuacji stresowych, związanych z niedoborem wody, małe, żółte plamy przypominające ordzawienia. Na dolnej stronie liścia zaś o obecności szkodnika świadczą ciemnobrązowe odchody. Zwalczanie prześwietlika polega na przeprowadzeniu 2–3 zabiegów zniszczonymi korzeniami usychają. Nie ma wystarczająco skutecznych chemicznych środków ochrony roślin przeznaczonych do zwalczania opuchlaków. W tym miejscu należy wspomnieć o środkach bio- Zamieranie pędów w stadium bardziej zaawansowanym. Początkowa faza zamierania pędów różanecznika. przymrozkami czy brakiem związków odżywczych. Zainfekowane pędy powinniśmy wycinać do zdrowej tkanki, a miejsca po cięciach odkażać Topsinem 500 SC w formie oprysku. Infekcje Botryosphaeria spp. dokonują się także poprzez kwiaty, dlatego po przekwitnięciu niezwłocznie je usuwamy. Prześwietliki są małymi owadami należącymi do rzędu pluskwiaków różnoskrzydłych. Osiągają rozmiary od 3 do 6 mm. Bardzo charakterystycznym elementem Ślady żerowania opuchlaków. chemicznymi środkami ochrony roślin z grupy neonikotynoidów (Confidor 200 SL). Termin wykonania oprysku jest ściśle uzależniony od zaobserwowania pierwszych żerujących osobników i przypada z reguły na maj. Na koniec należy jeszcze wspomnieć o op uc hlak u – chrząszczu z rodziny ryjkowcowatych. Osobniki dorosłe są barwy czarnej i osiągają rozmiary od 8 do 11 mm. Powodują bardzo charakterystyczne uszkodzenia blaszki liściowej w postaci wżerów od brze- logicznych. Heterorhabditis megidis i H. bacteriophora to pasożytnicze nicienie, które stosuje się doglebowo. W glebie nicienie, natrafiając na larwę opuchlaka, wnikają przez naturalne otwory do jej wnętrza, gdzie następnie żywią się jej tkankami oraz intensywnie namnażają. Preparaty zawierające nicienie stosuje się w dwóch terminach: w końcu maja i końcu czerwca. Aby zabiegi były skuteczne, należy je powtarzać co roku. Tekst i zdjęcia: ADAM SZEPIELA 11 WIEŚCI Z WOJSŁAWIC W ojsławickie Arboretum w tym sezonie oferuje swoim gościom szereg dodatkowych atrakcji i udogodnień – między innymi dzięki stopniowemu oddawaniu do użytku nowo zagospodarowanych terenów oraz adaptacji kolejnych starych budynków folwarku na potrzeby studentów i turystów. warku kolekcje narzędzi podzielono na kilka ekspozycji. W podcieniach stodół możemy obejrzeć wyL a mu s ogrodn ik a”, stawy: „L Warsztat stolarski”, „Gospodar„W st wo domowe” i „W Woz ownię”. Większe maszyny rolnicze zgrupowano osobno pod specjalnymi zadaszeniami tworzącymi symbo- Narzędzia wyciągnięte z lamusa Otwarcie nowego wejścia głównego, prowadzącego bezpośrednio na folwark, udostępnienie dwóch sal wystawowo-konferencyjnych oraz wyeksponowanie zbiorów narzędzi ogrodniczych i rolniczych z przełomu XIX i XX wieku – to tylko niektóre z naszych propozycji na ten rok. Ocalone sprzęty, niedoceniane wiejskie skarby, są nie tylko świadectwem pomysłowości dawnych rzemieślników i ogrodników, ale też przykładem złożonych dziejów Dolnego Śląska. Zachowaniu się tego typu pamiątek przeszłości nie sprzyjały migracje, ubóstwo polskiej ludności po II wojnie światowej i przerwana ciągłość kulturowa. Najprostsze narzędzia ogrodnicze – dawne konewki, sekatory, motyczki, opryskiwacze, oraz inne niegdyś niezbędne przedmioty, obecnie już zapomniane, są teraz szczególnie trudne do odnalezienia. Tego typu eksponaty, gromadzone od kilku lat przez dyrekcję i pracowników Arboretum oraz przekazywane przez okolicznych mieszkańców, doczekały się wstępnej konserwacji i uporządkowania. Zgromadzone na podwórku fol- Fragment wialni firmy Triumph. liczną bramę pomiędzy folwarkiem a starym parkiem. Drewniane młockarnie w towarzystwie snopowiązałek, wialni, sieczkarni, cepów, dzieży i innych sprzętów pokazują, jak daleka była niegdyś droga od wyprodukowania ziarna do wypieku chleba. Na ogrodowych rabatach zaprezentowano ręczne i konne płużki, brony, kultywatory, obsypniki, kopaczki – niegdyś w polu nieodzowne. Została również odrestaurowana Kuźnia kołowa”, wyunikatowa „K posażona w oryginalny skórzany miech, stare ręczne i mechaniczne dmuchawy, kotliny kowalskie oraz dawne narzędzia do obróbki metalu. W tym roku była ona centralnym miejscem pokazów w wykonaniu 48 mistrzów kowalstwa artystycznego z 21 krajów świata. Dorobek uczestników Śląskiej Akademii Kowalstwa Artystycznego oraz nasze zbiory rękodzieła zaprezentowano w „Galerii” na folwarku, czynnej w weekendy. Wialnia-młynek, początek XIX w. Wykonany prawie w całości z drewna, wzbudza podziw trafnością rozwiązań poszczególnych elementów. Części metalowe to: żeliwna przekładnia zębata z korbą – oś wirnika, oraz dwa niewielkie łożyska mechanizmu potrząsającego dnem kosza i sitami poziomymi. Pozostałe elementy drewniane połączone są bez użycia gwoździ i śrub. Archiwum OBUWr. Sieczkarnia do zielonek – urządzenie napędzane ręczną korbą, do cięcia na sieczkę słomy, trawy, kukurydzy i innych roślin pastewnych. Archiwum OBUWr. Wialnia wyprodukowana w Turyngii na początku XX wieku. Bukownik – stacjonarna, cylindryczna maszyna rolnicza napędzana ręczną korbą, służąca do wyłuskiwania nasion koniczyny, prosa lub lucerny. Archiwum OBUWr. Tekst i zdjęcia: HANNA GRZESZCZAK-NOWAK Inspektor Arboretum w Wojsławicach Półkoszka – wóz paradny. Elementy wystawy dawnych narzędzi. 12 BYŁO, JEST, BĘDZIE Plan Ogrodu Botanicznego Warto zobaczyć W czasie letnich upałów przyjemnie posiedzieć nad wodą, zwłaszcza gdy jej powierzchnię zdobią wspaniałe, różnobarwne kwiaty „lilii wodnych”, przez botaników nazywanych mało romantycznie grzybieniami (Nymphaea). Najwięcej odmian tych wodnych bylin można zobaczyć w basenie pośrodku działu gruntowych roślin ozdobnych, ale nie mniej ciekawe są formy karłowe rosnące w podłużnym baseniku obok wejścia do Panoramy Natury (11, opis na str. 1). Warto też zajrzeć do pobliskich szklarni. Wśród afrykańskich sukulentów 2), zwraca uwagę stapelia wielkokwiatowa (Stapelia grandiflora) (2 a w jednym z basenów hydroponicznych – malajski pokrzywiec szorstkowłosy (Acalypha hispida) o puszystych, czerwonych 3). Z dalekiej Argentyny pochodzi uprawiany kwiatostanach (3 na wolnym powietrzu mikołajek agawolistny (Eryngium aga4), z Kaukazu zaś – ostrożeń oskrzydlony (Cirvifolium) (4 5). Znany z leczniczych właściwości i stososium alatum) (5 wany od czasów starożytnych piołun (Artemisia absin6, opis na thium) rośnie w dziale edukacji przyrodniczej (6 str. 4). • SIERPNIOWE IMPREZY • SIERPNIOWE IMPREZY • WROCŁAWSKIE ŚWIĘTO MĄKI Wrocław to miasto z tradycjami młynarskimi i piekarskimi, nic więc dziwnego, że od lat odbywa się tutaj impreza poświęcona wszystkiemu, co się wiąże z mąką. Festyn organizowany wspólnie przez Hotel Tumski, mieszczący się w dawnej siedzibie Technikum Młynarskiego, i Ogród Botaniczny przyciąga zawsze tłumy gości. Również i w tym roku nie zabraknie atrakcji. W ostatnią niedzielę wakacji, 28 sierpnia, można będzie wziąć udział w tradycyjnym rodzinnym pikniku, grach, zabawach i konkursach, a także zaopatrzyć się w znakomite pieczywo, artykuły cukiernicze, miody, przyprawy, ceramikę i inne wyroby rękodzieła artystycznego. Wstęp w cenie biletu ulgowego – 5 zł. • Z ŻYCIA OGRODU • Z ŻYCIA OGRODU • Z ŻYCIA OGRODU • zgromadzone tutaj rośliny. W piątek i sobotę, 10 i 11 czerwca, najaktywniejsi członkowie Towarzystwa wymieniali się roślinnymi rarytasami, a prezes Andreas Hönemann wspólnie z polskimi specjalistami analizował poprawność oznaczeń odmian bluszczu. W niedzielę, 12 czerwca, goście zwiedzili Ogród i wzięli udział w zebraniu sprawozdawczym. Następnego dnia pojechali do szkółki „Byliny – Świerk” w Dobromierzu, później zaś odwiedzili zamek Książ i Kościół Pokoju w Świdnicy. Ostatnim punktem programu była wizyta w Arboretum w Wojsławicach. Podczas zjazdu podjęto decyzję, że kolejne spotkanie, w 2012 roku, odbędzie się w Heidelbergu. • W niedzielę, 19 czerwca, wrocławianie mogli wziąć udział w niecodziennej imprezie pod hasłem „Poznaj sekrety kultury Chin”. Zorganizował ją Instytut Konfucjusza w Uniwersytecie Wrocławskim oraz Ogród Botaniczny przy współudziale Akademii Feng-Shui i Klubu Go „Gokurabu”. W programie znalazła się ceremonia parzenia herbaty, warsztaty kaligrafii, sztuki wycinania z papieru, Tai-Qi i Qi-Gong oraz nauka gry w Go. • Sprostowanie: pokaz akrobacji samolotowych, o którym informowaliśmy w czerwcowym numerze „Ogród Wita”, nie odbył się z powodu niesprzyjających warunków atmosferycznych. Fot. Jolanta Kozłowska-Kalisz • Niemieckie Towarzystwo Bluszczowe (Deutsche Efeugesellschaft, www.efeu-ev.org) powstało prawie 20 lat temu. Od 2001 roku jego członkiem jest wrocławski Ogród Botaniczny, reprezentowany przez Hannę Grzeszczak-Nowak – twórczynię kolekcji liczącej obecnie ponad 500 gatunków i odmian z rodzaju Hedera i pretendującej do miana Narodowej Kolekcji Wzorcowej. Po raz pierwszy doroczny zjazd Towarzystwa odbył się we Wrocławiu w 2006 roku. W czerwcu bieżącego roku niemieccy miłośnicy bluszczu ponownie spotkali się w Ogrodzie Botanicznym, aby podsumować ostatni rok swojej działalności, wymienić doświadczenia i obejrzeć Członkowie Niemieckiego Towarzystwa Bluszczowego w wojsławickim Arboretum.